cz1


JADWIGA RÓŻYCKA

PSYCHOLOGIA

ZACHOWANIA SIĘ KOBIET

W WIEKU STARSZYM

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK

ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH

WYDAWNICTWO

1971


OD AUTORA

Najczęściej tak bywa, że książka ma jednego (rzadko dwóch czy trzech) autorów. Sugeruje to zupełnie indywidualną pracę człowieka. A przecież jest inaczej: zwykle z kimś się mówi na temat tego, co się chce napisać, ktoś w świadomy czy nieświado­my sposób jest obiektem obserwacji czy doświadczenia, ktoś skie­rował pracę w należytym, kierunku, ktoś pomógł wyjść ze „śle­pego zaułka", gdy zbyt usilne myślenie po jednych torach nie pozwoliło dojrzeć właściwej drogi postępowania. Dlatego też pra­ca jest przeważnie czynem zespołowym, choć anonimowi współ­autorzy nie są wymienieni w tytule książki.

Podobnie było i w obecnym wypadku, czuję się więc w miłym obowiązku serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy w ta­ki czy inny sposób dopomogli do powstania tej książki. A -więc dziękuję wszystkim tym, na których poczyniłam obserwacje, i zarazem proszę ich o wybaczenie, gdy w jakimś opisie poznają siebie. Nie podawałam imion i nazwisk, ale fakty pozostały bez zmian, nie mogłam przecież zrobić inaczej.

Serdecznie dziękuję Profesorowi Włodzimierzowi Szewczuko-wi za wnikliwe i ogromnie inspirujące uwagi. Również serdecz­nie dziękuję Profesorowi Józefowi Reuttowi i Docent Natalii Reuttowej oraz Docentowi Marianowi Kulczyckiemu za wiele bardzo cennych uwag i rad.

Przy pisaniu tej pracy, a właściwie jeszcze wcześniej, przy zbieraniu materiału, wciąż przyświecały mi słowa Profesora Szewczuka; „Gdyby starość mogła być nauczycielką i przyjaciół-


ką młodości, nie byłaby tak gorzka, jak, niestety, wciąż jeszcze zbyt często bywa" — a specjalnie ostatnie słowa tego zdania, kto. re mogą być użyte jako motto obecnej pracy.


Wrocław, październik 1970 r.

Jadwiga Różycka


Rozdział I

W POSZUKIWANIU MODELU ZACHOWANIA SIĘ CZŁOWIEKA

1. CELE BADANIA

Przyglądając się grupie normalnych kobiet w starszym wie­ku żyjących w przeciętnych warunkach zauważyłam, że niektóre z nich odznaczają się pewną abnegacją życiową: nie dbają o swój wygląd i ubranie, nie lubią się pokazywać w miejscach publicz­nych, jak np. w kawiarni, na plaży etc. Są zrezygnowane, „sta­re", jak same o sotaią mówią. Inne natomiast dążą do wyzyska­nia życia w pełni: jeżdżą na wczasy, uczestniczą w zabawach i przyjęciach, dbają nieraz przesadnie o swój wygląd i ubranie, są „młode", jak mówią o sobie.

Nasunęło mi się przypuszczenie, że być może zachowanie się tych kobiet ma dość silny związek z tym, jaki posiadają obraz starości, jak wyobrażają sobie starość, która ich czeka, lub w któ­rą już weszły,

Stąd celem moich badań, których się podjęłam, było dostar­czenie pewnego przyczynku do wyjaśnienia, jaka jest zależność zachowania się kobiet normalnych, „zwyczajnych", względnie zdrowych w wieku starszym, a posiadanym przez nie obrazem (schematem) starości. Obraz starości jest jednym z rodzajów schematów dynamicznych, które są z kolei jednym z głównych czynników determinujących zachowanie się człowieka.

Jak rozumiem główne czynniki, od których uzależnione jest zachowanie się człowieka, podaję w poniższym zarysie. Obszerne


omówienie rozdz. I oraz nieco za szeroki tytuł książki spowodo­wany jest intencją Wydawnictwa: przeznaczenia książki dla szer­szego kręgu odbiorców.

2. WYJAŚNIENIA TERMINOLOGICZNE

Najpierw trzeba określić znaczenie pojęć: „model" i „zacho­wanie się" i podać, jak użyto je w obecnej pracy. Termin model nie jest całkiem jednolicie określany, np. w Wielkiej encyklopedii powszechnej (1966) pod model podano: „metodol.: 1. układ zało­żeń przyjmowanych w danej nauce przy rozpatrywaniu pewnego problemu w celu uproszczenia, ułatwienia lub wręcz umożliwie­nia jego rozwiązania (m. nominalny); 2. układ lub klasa przed­miotów (zdarzeń, sytuacji) spełniających założenia danej teorii (m. realny danej teorii, zw. też interpretacją lub realizacją danej teorii); 3. układ przedmiotów (zdarzeń, sytuacji). Ui rozpatrywa­ny zamiast bogatszego lub trudniej dostępnego badaniom układu U2, a dostatecznie podobny (izomorficzny) pod określonymi wzglę­dami do U2 (m. realny danego układu)".

Hilgard (1967) pod pojęciem model podaje: „Systemy minia­turowe konstruowane są często według logicznego, matematycz­nego lub fizycznego modelu. Są to zasady, zgodnie z którymi grupuje się i interpretuje dane. Stanowią one odpowiednik zasad obowiązujących w modelu, np. klawiatura fortepianu jest mode­lem dla zrozumienia sposobu funkcjonowania błony podstawowej ucha; automatyczny regulator szybkości jest modelem dla cyber­netycznej zasady sprzężania zwrotnego".

Szaniawski (1965, s. 14) pisze, że „Metodologicznie biorąc mo­delem naukowym jest konstrukcja teoretyczna, która opisuje i analizuje określone działy rzeczywistości w sposób możliwie prosty, pozbawiony wewnętrznych sprzeczności".

Bross (1965) podaje, że model jest odzwierciedleniem pewnego przedmiotu lub zjawiska. Model zaleca pewien sposób postępo­wania, daje on pewien „układ odniesienia" do rozważanego pro­blemu. Modele dają naukowe systemy przewidywań. Przy różnych zagadnieniach podkreśla się różne momenty modelu.

W obecnej pracy model zachowania się człowieka został uży­ty głównie dla uzyskania „układu odniesienia" rozważanego pro­blemu, którym jest zależność zachowania się i wyobrażenia sta­rości. Podano model (w znaczeniu odzwierciedlenia i uproszczenia pewnego procesu) działania człowieka, opierając się na koncepcji łuku odruchowego i układu sterowanego informacjami. Ten ra­mowy schemat zapełniono treścią psychologiczną.

Termin zachowanie czy zachowanie się nie jest zupełnie wy­raźnie zdefiniowany i przez różnych autorów jest rozumiany w odmienny nieco sposób.'Np. W. Szewczuk (1966, s. 150 i 151) pisze: „W aspekcie strukturalnym aktywność zorganizowana przedstawia się więc następująco. Jednostkami najniższego rzę­du są mikroruchy, z których składają się ruchy, z nich czynności, z tych z kolei działania, a działania wchodzą w skład najbardziej złożonej aktywności, z jaką spotykamy się na szczeblu ludzkim, mianowicie działalności [...] Z mikroruchów [...] składają się ru­chy [...] z ruchów czynności [...] z czynności działania [...] Dzia­łania mniej lub bardziej podobne do siebie, powiązane treściowo i ukierunkowane na ten sam przedmiot, na te same lub podobne cele stanowią działalność jednostki. Pojęciem nadrzędnym i naj­ogólniejszym w stosunku do wszystkich poprzednio wymienio­nych jest pojęcie aktywności, które stanowi wykonywanie przez osobnika zmian w położeniu własnego ciała (jego części) w prze­strzeni albo zmian (opartych na tamtych) położenia lub postaci przedmiotów świata otaczającego, albo wreszcie zmian w mate­riale odzwierciedlenia rzeczywistości. Dwa pierwsze rodzaje akty­wności to zachowanie się jednostki, trzeci jej rodzaj to ideacja (wyobrażeniewo-pojęciowa). Zachowanie się i ideacja są wza­jemnie uwikłane i występują w każdym działaniu. Zachowanie daje się w całości obserwować i rejestrować obiektywnie, nato­miast obserwacja aktywności ideacyjnej nie ma jeszcze wypra­cowanej w pełni zadowalającej techniki".

W Małym słowniku psychologicznym (1965) pod terminem za­chowanie podano: „jedno z podstawowych pojęć współczesnej psychologii (według psychologii behawiorystycznej nawet główny przedmiot psychologii), jak dotąd jeszcze nie zdefiniowane do-


10


statecznie precyzyjnie: 1. każda reakcja lub ogół reakcji organi­zmu, 2. reakcja ruchowa (łącznie z mową) lub ogół reakcji rucho­wych, 3. ruch lub ogół ruchów dowolnych lub instrumentalnych, łącznie z mową (tj. z wyłączeniem ruchów będących reakcjami bezwarunkowymi), 4. reakcja lub ogół reakcji złożonych i celo­wych, czyli czynności".

Pikunas i Albrecht (1961) 'określają zachowanie jako każdy rodzaj reakcji obejmujący kompleksowe cechy uczuć, postrzega­nia, myślenia i będący odpowiedzią na zewnętrzne lub wewnętrz­ne, materialne lub niematerialne podniety.

Podobnie A. Q. Sartain, A. J. North, R. J. Strange, H, M. Chap-man (1958) określają zachowanie jako wszystkie reakcje jedno­stki, obejmujące jej myśli, potrzeby, uczucia etc. oraz działalność mięśni i gruczołów.

Według Rubinsztejna (1962, s. 138) „Przez zachowanie się rozumiemy zorganizowaną w określony sposób działalność, dzięki której organizm wchodzi w związek z otaczającym środowiskiem". W obecnej pracy użyto wyrażenia zachowania się dla oznaczenia zespołu działań, które zostały poddane obserwacji, a nazwane polami.

3. EYS HISTORYCZNY

Pierwszym chyba, który zachowanie się człowieka ujął w pe­wien wzór, był psycholog amerykański, twórca behawioryzmu, John Watson. Wzór ten przedstawiał się następująco: S—R lub R = F (S), czyli reakcja jest funkcją bodźców, a więc zachowanie się, czyli zespół reakcji, jest uzależnione tylko od bodźców.

Wzór ten jako czysto mechanistyczny budził wątpliwości. Tol-man „przeciwstawił się zdecydowanie upraszczaniu problematyki psychologicznej przez sprowadzanie jej do poszukiwania bezpo­średniej zależności reakcji od bodźców [...] Podkreślał słusznie fakt, że nawet zwierzęta zachowują się często bardzo różnie w tych samych sytuacjach, a więc między bodźcami a reakcjami dzieje się coś ważnego [...] coś, co zachodzi w samym podmiocie. Jeden i ten sam bodziec wywołuje dlatego różne reakcje, że trafia

na różny układ czynników wewnętrznych (»zmienne pośredniczą­ce*") (Tomaszewski, 1963, s. 178—180). „Dlatego tradycyjny dwu­członowy schemat S—R powinien być uzupełniony przez trzeci człon i zastąpiony przez trój członowy schemat S—O—R. Między dwie dotychczas uznane zmienne »zmienną niezależną*, jaką jest sytuacja bodźcowa (S), »zmienną zależną*, jaką jest zachowanie się zależne od sytuacji (R), należy wstawić trzecią zmienną: »zrhienną pośredniczącą*, która odpowiadałaby procesom zacho­dzącym w samym osobniku (O). Ta właśnie zmienna tłumaczy, dlaczego osobnik w takiej samej sytuacji może zachowywać się rozmaicie. Pojęcie zmiennej pośredniczącej, to znaczy czynników wewnętrznych, które modyfikują reakcje osobnika na bodźce, jest dziś powszechnie przyjęte (w psychologii radzieckiej odpo­wiada temu pojęciu teza Rubinsztejna, że dla zrozumienia zacho­wania się człowieka należy przyjąć, że »przyczyny zewnętrzne działają poprzez warunki wewnętrzne*") (Tomaszewski, 1968, s. 45 i 46).

Tolmanowski schemat S—O—R można przedstawić w dogod­niejszej do spamiętania postaci, a mianowicie R ~ f (S, O), czyli reakcja (a w szerokim znaczeniu zachowanie się) zależy od sy­tuacji (bodźców = S) i tego, co jest w osobniku (O). Wzorem tym w postaci funkcji posługują się np. Woodworth i Schlosberg (tłu­maczenie polskie, 1963).

We wzorze tym są podane dwie główne determinanty zacho­wania się człowieka: środowisko i własności osobnicze. Sądzę, że te czynniki można rozumieć w sposób następujący: środowisko dostarcza bodźców, które inicjują działanie oraz są w ostatecznym etapie celem działania, gdyż jest nim zwykle jakaś rzecz czy sy­tuacja w świecie zewnętrznym. Można by uważać, że działanie ma swój najwcześniejszy początek w środowisku i na nim się kończy w ostatecznej czynności. „Każde zachowanie się osobnika, jego działanie w najbardziej różnorakiej postaci jest zawsze w istocie swej jakąś postacią regulacji jego stosunku do otoczenia, mającą swe źródło w świecie zewnętrznym i sprowadzającą się ostatecznie do. reagowania na zjawiska tego świata" — pisze Szewczuk (1962, s. 41). Czynnik O byłby bardziej skomplikowa-


12

13



ny. Zdaje się, że można by tu wyróżnić trzy grupy czynników ze • względu na funkcję, jaką pełnią w zachowaniu się:

  1. To, co nowo przychodząca informacja, którą niesie z sobą
    bodziec, już zastaje, to w co się ona włącza. Są to pewne stany
    „homeostazy", wśród których można by wyróżnić „homeostazę
    emocjonalną" (potrzeby, uczucia) oraz „homeostazę intelektual­
    ną" (zorganizowane ślady pamięciowe doznań). Każdy bodziec na­
    rusza homeostazę i zależnie od stanu homeostazy sam nabiera
    różnej wartości, zmieniając jednocześnie stan tej homeostazy
    wskutek pozostawienia pewnych śladów. W. Krajewski (1969»
    s. 261), wspomina tak o tych śladach: „sygnały nerwowe w móz­
    gu są częściowo kodowane, a częściowo ulegają dalszej przerób­
    ce". Organizm znajduje się zawsze w jakimś stanie homeostazy
    i właśnie to jest to, co bodziec zastaje.

  2. Sposób, w jaki organizm przerabia nową informację, czyli
    jak i w jakie schematy zostaje ona włączona, jaki jest jej stosu­
    nek do potrzeb, jak się rodzi i jaki problem (o ile się rodzi) i jak
    powstaje ceł działania.

  3. Czynniki, które modyfikują sposób działania, są to takie
    czynniki, jak wiek, zdrowie, wykształcenie etc.

Poszukiwanie tych czynników, które Tolman nazwał „zmien­nymi pośredniczącymi" (O), szło albo głównie w kierunku szu­kania ich natury fizjologicznej, albo w kierunku poszukiwania pewnych konstruktów pojęciowych, pewnych hipotez, które nie są ani prawdziwe, ani fałszywe, lecz tylko dogodne do wyjaśnie­nia prawidłowości w zachowaniu. W pierwszym wypadku meto­dologowie amerykańscy mówią o „redukcjonizmie", a w drugim o „konstruktywizmie" (Tomaszewski, 1968, s. 46).

Próbuję usystematyzować znane mi wiadomości o zachowaniu się człowieka opierając je — o ile się da — na tych dwóch kie­runkach poszukiwań.

4. PODSTAWOWE WIADOMOŚCI O PROCESACH FIZJOLOGICZNYCH DETERMINUJĄCYCH ZACHOWANIE SIĘ CZŁOWIEKA

Z pewnością zachowanie się człowieka w pewnym środowisku jest uzależnione od tego, jak on ocenia to środowisko. Srodowi-

sko działa na człowieka w postaci bodźców, które niosą ze sobą pewne informacje o środowisku. Bodźce są odbierane przez re­ceptory, w których są przetwarzane i przesyłane do mózgu, skąd po przeróbce są wysyłane jako sygnały do efektorów, pobudzając je do działania. Wykonywane czynności dzięki sygnałom aferent-nym są z powrotem przekazywane do centralnego systemu ner­wowego, tak że organizm otrzymuje informacje o przebiegu wy­konywanego działania.

A. RECEPCJA BODŹCÓW

W receptorach energia bodźcowa jest przemieniana na ener­gię bioelektryczną właściwą dla organizmu. Nie każdy rodzaj energii ze świata zewnętrznego może być przyjęty i przetworzony przez każdy receptor, receptory są dostosowane do odbioru ener­gii dla nich właściwej. Najdoskonalszy jednak z receptorów — siatkówka — może różne rodzaje energii (świetlna, mechaniczna, elektryczna, przy czym tylko świetlna jest adekwatna) przetwa-. rzać na energię sobie właściwą, dając jednak różne pod względem doskonałości wrażenia: wysoko wartościowe, gdy bodziec jest adekwatny, a prymitywne, gdy jest nieadekwatny.

Nie jest jeszcze poznane dobrze, w jaki sposób energia bodź­
cowa zostaje zamieniona na wrażenia z całym ich bogactwem
przeżyć. Siła podniety jest sygnalizowana przez częstość impul­
sów nerwowych: im silniejsza podnieta, tym częstsze impulsy
nerwowe, im słabsza, tym rzadsze. Modalność wrażeń tłumaczy
się różnymi rodzajami bodźców i różnymi analizatorami. Jakość
wrażeń tłumaczą specyficzne miejsca w receptorach, np. substan­
cje barwoczułe w czopkach na siatkówce oka (według hipotezy
Helmholtza) czy różne długości włókien nerwowych w narządzie
Cortiego — właściwym narządzie słuchowym — (teoria rezo­
nansu) oraz przypuszczalnie różne miejsca w lOŚrodkach móz­
gowych. v

Aby powstało wrażenie, bodziec musi mieć siłę zawartą mię­dzy minimalnym a maksymalnym natężeniem, czyli musi być siła dopasowana do możliwości odbioru i przekazu przez odpo­wiednie części systemu nerwowego. Bodźce o sile hipermaksymal-


15


nej niszczą receptor, uniemożliwiając przez to odbiór wrażeń. Bodźce o bardzo dużej sile, mniejszej jednak od tej, która niszczy receptor, dają wrażenia niespecyficzne, zawsze bólowe (w przy­padku wrażeń słuchowych mogą to być wrażenia ucisku głowy). Bodźce o sile zbyt słabej mogą nie zadrażnić receptora, o sile nieco większej mogą zadrażnić receptor, lecz impuls w nim pow­stały może nie dojść do odpowiedniego ośrodka w korze mózgo­wej, tylko ugrzęznąć gdzieś w synapsie na niższych odcinkach układu nerwowego; w dwóch ostatnich przypadkach nie dochodzi do wrażeń.

Czas trwania bodźca ma wpływ na świadome jego przeżycie; gdy trwa zbyt krótko, impuls może wprawdzie dojść do odpo­wiedniego ośrodka w korze i po przeróbce mieć wpływ na zacho­wanie się człowieka, lecz pozostać nieuświadomiony. Bodźce mogą być długotrwałe i krótkotrwałe, np. błysk światła lub obraz za­chodzącego słońca. Działające bodźce mogą się sumować (np. słabe bodźce bólowe) albo może wystąpić obniżenie siły działania jed­nego bodźca przy działaniu drugiego bodźca, np. jedzenie traci smak, gdy jest silny hałas. Długo działający bodziec może obni­żać siłę jego percepcji (adaptacja np. przy wrażeniach smako­wych) albo nie (przy wrażeniach bólowych). Bodźce ze względu na swą strukturę mogą być proste i złożone. Najbardziej złożone bodźce nazywa się sytuacją.

Pawłów mówił o bodźcach bezwarunkowych i warunkowych. Pierwsze wywołują odruchy wrodzone, bezwarunkowe, np. wy­dzielanie śliny, gdy pokarm dostanie się do jamy ustnej. Bodźce wywołujące odruchy bezwarunkowe są stosunkowo nieliczne (Asratian i Simonow, 1965, s. 12). Bodziec warunkowy wywołuje reakcję, na którą się złożyło uczenie. Pawłów rozróżniał też bodźce pierwszo- i drugosygnałowe, rozumiejąc przez drugosygna-łowe słowo (w znaczeniu sensu, który zawiera się w każdej jego postaci), a przez pierwszosygnałowe bezwarunkowe sygnały zmysłowe.

Sherrington, który podzielił wrażenia ze względu na umiejs­cowienie receptorów, mówił o bodźcach środowiskowych, a

więc z zewnątrz organizmu, oraz o bodźcach z wewnątrz orga­nizmu.

B. PODZIAŁ UKŁADU NERWOWEGO

Układ nerwowy człowieka zwykle się dzieli na: 1. centralny, 2. obwodowy, 3. wegetatywny. Często centralny i obwodowy określa się mianem somatycznego i przeciwstawia się go wtedy systemowi wegetatywnemu. Centralny, czyli ośrodkowy, składa się z mózgu i rdzenia kręgowego.

Dla obecnych rozważań wystarczy podkreślenie partii koro­wych i podkorowych w mózgu. W korze wyodrębnia się część czołową, której przypisuje się udział w myśleniu w najwyższej jego postaci, oraz część pozaczołową, w której między innymi „powstają" odruchy warunkowe. W korze znajdują się najwyższe ośrodki motoryczne (komórki piramidowe Betza, skąd biorą po­czątek włókna piramidowe — układ dowolno-ruchowy) oraz ośrodki sensoryczne. Włókna kojarzeniowe (komisuralne) łączą różne partie kory ze sobą. Komórki szare w korze posiadają krótkie wypustki; wskutek czego impuls przebiegający po tych komórkach trafia na wiele synaps, czyli miejsc, gdzie wypustki komórek (neuryt jednej komórki i dendryt drugiej) stykają się ze sobą. Ponieważ komórek mózgowych jest ogromna ilość — więcej niż 1010 — a każda komórka ma wiele rozgałęzień, ist­nieje praktycznie nieograniczona ilość możliwych dróg, po któ­rych może przejść impuls. W częściach podkorowych, znów dla celów obecnej pracy, należy podkreślić:

Układ siatkowaty (formatio reticularis) składający się z wielkiej ilości neuronów o krótkich wypustkach. Układ siatko­waty przyczynia się do powstania, utrzymania czy zmiany napię­cia (tonusu) kory mózgowej. Ten tonus z pewnością jest zależny nie tylko od funkcjonowania układu siatkowatego, ale i od działalności gruczołów wydzielania wewnętrznego;

Układ limbiczny, który uważany jest za materialny substrat naszych przeżyć emocjonalnych. Układ siatkowaty wy­wołuje ogólne podniecenie, gotowość do działania, intensywność


16

17



reakcji, natomiast przez działalność układu limbicznego powstaje rozkład aktywności w stosunku do bodźca, w zależności od tego, jaką wartość przedstawia dla działającego bodziec;

Motoryczne jądra podkorowe dają początek włóknom pozapiremidowym, które są układem mimowolnoru-chowym. Układ obwodowy to są nerwy przewodzące podniety do centralnego układu nerwowego albo od centralnego na obwód ciała. Stąd nerwy dzieli się na; nerwy dośrodkowe, zwane ina­czej aferentnymi czy czuciowymi, oraz nerwy odśrodkowe, zwane inaczej ruchowymi (motorycznymi) czy eferentnymi. Pierwsze przewodzą impuls nerwowy od receptora do centralnego syste­mu nerwowego, najczęściej do rdzenia (o ile nie są nerwami wychodzącymi bezpośrednio z podstawy mózgu), skąd poprzez ośrodki podkorowe, a więc wśród nich i układ siatkowaty, i układ limbiczny dążą do odpowiedniego ośrodka sensorycznego w ko­rze. Ośrodek sensoryczny w korze jest jakby stacją docelową, do której dąży impuls, nie zawsze jednak dotrze do tej stacji docelowej. Gdy nie dotrze, efekt z zadziałania bodźca dla orga­nizmu jest odpowiedni do działania tych partii mózgu, przez które impuls przeszedł (podniesienie tonusu, zabarwienie uczuciowe). Nerwy eferentne dążą od centralnego systemu nerwowego do mięśni prążkowanych. Impuls do aktywności tych nerwów może pochodzić: 1. z rdzenia, wtedy jest najprostsza droga do nerwów obwodowych somatycznych; 2. z jąder podkorowych, wtedy dro­gami pozapiramidowymi dochodzi do nerwów obwodowych, albo może pochodzić 3. z kory, wtedy ma najbardziej skomplikowaną drogę — włóknami piramidowymi — do części obwodowych nerwowych. Szlak piramidowy jest odpowiedzialny za aktywność dowolną, a szlaki pozapiramidowe uczestniczą w wykonywaniu czynności zautomatyzowanych i odruchów mimicznych (Grayson, 1966). Układ somatyczny reguluje stosunki z otoczeniem, a po­nieważ otoczenie zmusza nieraz do szybkiej bardzo reakcji, im­puls po nerwach obwodowych przebiega szybciej niż po włóknach wegetatywnych. Mogą być nerwy obwodowe tylko czuciowe, albo tylko ruchowe, lub mogą być nerwy mieszane czuciowo-ruchowe.

Układ wegetatywny, zwany często autonomicznym, posiada względną autonomię. Jest on bowiem nie tylko anatomicznie po­łączony z układem ośrodkowym, lecz również czynnościowo z nim nierozerwalnie związany (Grayson, 1966, s. 183). Jest on jakby swego rodzaju układem obwodowym, różniącym się od somatycznego obwodowego tym, że ganglie ma na zewnątrz centralnego układu. Unerwia on mięśnie gładkie i gruczoły. Po­siada dużo włókien ruchowych, a mało czuciowych. Czuciowe przewodzą do mózgu (tylko do partii podkorowych) niektóre pod­niety, co stanowi podłoże fizjologiczne dla tak zwanego sidno-poczucia. Układ wegetatywny zawiaduje homeostazą wewnętrzną i przygotowuje organizm do działania skierowanego na zewnątrz. Dzieli się on na dwie części: część współczulną (sympatyczną) i część przywspółczulną (parasympatyczną). Układ przywspół-czulny ma za zadanie restytucję organizmu w czasie spokoju, pod­czas gdy układ współczulny przygotowuje organizm do poko­nania niebezpieczeństwa. Tylko układ współczulny ma połączę-* nią z rdzeniem nadnerczy (poprzez przysadkę). Przy wzmożonym działaniu układu sympatycznego wydziela się z rdzenia nadnerczy większa ilość adrenaliny, wskutek czego glikogen wątrobowy zamienia się w glikozę, która rozprowadzona po organizmie daje znaczne zasoby energetyczne. Układ współczulny ściśle współ­pracuje z układem pozapiramidowym, co jest tak wyraźne przy stanach emocjonalnych. Układ sympatyczny i parasympatyczny częściej pracują antagonistycznie niż synergicznie, choć rozdział ten nie jest ostry, gdyż np. przy wzmożonej działalności układu sympatycznego układ parasympatyczny zamiast zaprzestać swej działalności może ją silnie wzmóc. Np. przy bardzo silnych emo­cjach może nastąpić zatrzymanie akcji serca (układ sympatyczny pobudza akcję serca, a parasyrnpatyczny zwalnia) lub może być w tym samym wypadku mimowolne oddawanie moczu czy po­dobny objaw ze strony układu parasympatycznego.

Ośrodki unerwienia autonomicznego znajdują się w podwzgó-rzu. Czynność narządów wewnętrznych i gruczołów w znacznej mierze zależy od unerwienia autonomicznego i nie ma części


2 — J. Różycka: P&ychologia zachow*iiiaVglę kobiet

b


18

19



0x01 graphic

l

ciała, w której to unerwienie nie byłoby reprezentowane (Dow-żenko, 1951, s. 92).

C. PIĘTROWA BUDOWA PSYCHIKI

Uważa się, że czynność nerwowa ma zasadniczo naturę od­ruchową. „Odruch jest odpowiedzią organizmu na działające na niego bodźce, odpowiedzią opartą na aktywności struktur ner­wowych" (Szewczuk, 1962, s. 72). „Zasadniczym aktem czyn­ności układu nerwowego jest odruch" (Szabuniewicz, 1949, s. 481). Odruch opiera się na aktywności przynajmniej 3 neu­ronów:

  1. neurony receptoryczne oraz włókna dośrodkowe łączące je
    z ośrodkowym układem nerwowym,

  2. neurony ośrodkowego układu nerwowego,

8. neurony efektoryczne unerwiające narządy wykonawcze.

Odruchy mogą być bardzo różne, od bardzo prostych do bar­dzo złożonych, zależnie od ilości synaps, przez które impuls prze­chodzi. Dlatego też przeróbka energii, którą niesie bodziec, może być różna: minimalna przy odruchach bezwarunkowych do bar­dzo znacznej przy czynnościach dowolnych, gdy impulsy ner­wowe przebiegają przez korę mózgową. Przeróbka bodźca uza­leżniona jest bowiem od ilości synaps, przez które przechodzi (Grayson, 1966).

Ze względu na różnorodność odruchów już Head, Adrian i Mazurkiewicz mówili o piętrowej budowie psychiki ludzkiej. W. Szewczuk (1962, s. 77) mówi o 4 piętrach odruchów (rdzeń kręgowy, rdzeń przedłużony, thalmus, kora), a Delay i Pichot (1962, s. 37) o 3 piętrach odruchów (moelle, thalamus, cortex).

Wszyscy autorzy podkreślają supremację najwyższego pię­tra. „Każdy kolejny ośrodek wyższych czynności mózgu kontro­luje funkcje ośrodków niższych" (Thomson, 1966, s. 87). W obec­nych rozważaniach przyjęłam 3-piętrowy model rodzajów odru­chów (podobnie jak Delay i Pichot), zapełniając go dostępną mi treścią.

EFEKT

BODZIEC

Ryć. 1. Schemat piętrowej budowy psychiM

Na pierwszym piętrze, najniższym, są zgrupowane najprostsze odruchy (mikroruchy i ruchy). Są one nazywane rdzeniowymi, choć w niektórych wypadkach mogą być nierdze-niowe, ale od razu mózgowe, jak np. źreniczny. Na tyra piętrze ilość synaps jest możliwie najmniejsza. Odruchy tu są sztywne rodzajowo.


20

21



W zdrowym organizmie i przy odpowiednich podnietach im­pulsy z tego piętra mogą nie docierać prawie do wyższych pięter. Bodźce właściwe dla tego piętra są głównie z wewnątrz orga­nizmu, ale mogą być i środowiskowe, choć rzadsze (np. bodziec świetlny wywołujący odruch źreniczny). Drogi odprowadzające, właściwe dla tego piętra, to głównie drogi układu wegetatyw­nego, parasympatycznego. Odruchy na tym piętrze są nieświa­dome i nie kontrolowane. Piętro to jest „wstępem" do właś­ciwych „odruchów" psychicznych, tj. 2 i 3 piętra. .

Piętro drugie. W zasadzie bodźce z wewnątrz orga­nizmu, gdy organizm jest zdrowy i w stanie spokoju, są odbie­rane, przerabiane i przerzucane na drogi odprowadzające głównie na piętrze pierwszym. W wypadku schorzenia narządów lub niedopasowanego bodźca z wewnątrz organizmu impuls w większym stopniu przechodzi na drugie piętro. Bodźce śro­dowiskowe w wyjątkowych tylko wypadkach nie dają impulsów do drugiego piętra (a więc zatrzymują się na pierwszym), zwy­czajnie bowiem dochodzą wyżej.

Gdy impuls dotarł do drugiego piętra, może na tym piętrze przerzucić się na drogi odprowadzające bez udziału 3 piętra albo może drogami doprowadzającymi dojść do trzeciego piętra, przy czym i w tym ostatnim wypadku mimo impulsów na drogi odprowadzające na 3 piętro zawsze będą jeszcze i impulsy na drogi odprowadzające z samego drugiego piętra.' Impuls, który dotarł na drugie piętro, rozdziela się: część idzie do układu łim-bicznego (UL), a część do układu siatkowanego (US), umiejsco­wionego między górnymi odcinkami rdzenia a przednimi odcin­kami międzymózgowia. Impuls przechodzący przez układ siatko­waty nie trafia w korze w specjalne miejsce, ale rozprzestrzenia się w całej niemal korze, podnosząc jej tonuś (napięcie). Dla­tego też uzyskał nazwę układu aktywującego mózg (Magoun, 1961, Kępiński, 1961). „Stanowi bazę energetyczną dla kory, utrzymuje struktury podkorowe w stanie napięcia i zdolności działania" (Asratian, 1965, s. 24).

„Układ limbiczny — obejmujący partie starej kory, wzgórza i podwzgórza — jest siedliskiem mechanizmów czynnych w fizjo-

logicznych przejawach strachu, wściekłości i innych uczuć oraz siedliskiem przyjemności i przykrości" (Murray, 1968, s. 115). Układ siatkowaty pobudza korę i nadaje siłę aktywności dzia­łaniu, w układzie limbicznym powstaje zabarwienie uczuciowe, wyznaczające kierunek działania.

Układ limbiczny jest ściśle związany z autonomicznym ukła­dem nerwowym, a za pośrednictwem przysadki mózgowej z ukła­dem wydzielania wewnętrznego (Murray, s. 115).

Na ryć. l na drugim piętrze zaznaczono niałą literą „p" przy­sadkę mózgową, a literami m.j.p.k. motoryczne jądra podkorowe (striatum, istota czarna, etc.), literą RN — rdzeń nadnerczy. Z układu limbicznego impuls idzie dwoma drogami: przez przy­sadkę i rdzeń nadnerczy drogami układu wegetatywnego sym­patycznego do mięśni gładkich i gruczołów oraz przez jądra podkorowe motoryczne drogami układu po zapiramidowego na mięśnie szkieletowe. W pierwszym przypadku (zawsze działają oba układy wspólnie) powstają tzw. wegetatywne objawy uczuć: bicie serca, objawy pilomotoryczne, reakcja skórno-galwaniczna, zmiany w krążeniu krwi, rytmu pracy serca, wydzielania śliny etc. W drugim wypadku objawy mimiczne i pantomimiczne.

Jak zaznaczono, gdy bodziec wewnętrzny jest za silny lub narząd schorzały, to impuls dochodzi do drugiego piętra, nie dochodząc do trzeciego i wywołuje uczucie czasem nawet bardzo silne, jak np. strach przy schorzeniach serca (przy angina pecto-ris — Bilikiewicz, 1960, s. 11) lub ból. Ból powstały z narządów wewnętrznych, których włókna nie dochodzą do kory mózgowej, nazywa Kassil (1961) bólem protopatycznym w odróżnieniu od bólu epikrytycznego pochodzącego z powłok skórnych (gdy im­puls dochodzi do kory). Gdy impuls dochodzi do kory, powstaje uświadomienie lokalizacji bólu i bodźca emocjonalnego, np. boli mnie palec, boję się lwa. W wypadku gdy impuls dochodzi tylko do układu limbicznego, powstaje uczucie bezprzedmiotowe, czyli nie odnoszące się do niczego. Np. lęk — ale nie wiadomo czego czy przed czym. Ból — nie wiadomo czego. Można by powie­dzieć, że może być świadomość poznawcza własnych emocji — jakby świadomość epikrytyczna, świadomość korowa i świado-


22


mość emocjonalna, świadomość protopatyczna, świadomość lim-biczna.

Uznanie bodźca za dodatni zwykle wywołuje skierowanie reakcji do niego w celach pozytywnych „konsumpcji", czasem wystarcza tylko bierne poddanie się działaniu dobrotliwego bodźca. Na ogół bodźce dodatnie mają słabszą siłę niż bodźce ujemne (ale może być wyjątek, np. ogromna wygrana na loterii). Gdy bodziec jest zły, szkodliwy dla organizmu, są w zasadzie możliwe dwa rodzaje reakcji: ucieczka od złego bodźca albo walka z nim w celu jego zniszczenia. To strach skierowuje do ucieczki, a złość do walki. Przy silnych stanach emocjonalnych (a więc na ogół związanych z bodźcem ujemnym) wytwarza się wielka ilość energii wskutek. tego, że impuls nerwowy (w po­staci jednej „odnogi") z układu limbicznego ,,idzie" poprzez przysadkę mózgową drogą neurohormonalną do rdzenia nad­nerczy, uwalniając stamtąd, wielkie ilości adrenaliny (hormon wydzielany przez rdzeń nadnerczy, czynny w podnieceniu emo­cjonalnym).

Do niedawna uważano, że tak przy strachu, jak gniewie, a więc uczuciach, które z psychologicznego punktu widzenia są tak różne, objawy wegetatywne są takie same: zawsze wydziela się pewna ilość adrenaliny. Dopiero wykrycie w ostatnim czasie noradrenaliny pozwoliło zróżnicować te stany. Mianowicie przy strachu wydziela się większa ilość adrenaliny, a przy złości no­radrenaliny. Jednak tak przy złości, jak i przy strachu skiero­wanych „do wnętrza" — nieujawnionych na zewnątrz wydziela się większa ilość adrenaliny (Murray, 1968, s. 113).

A teraz powstaje pytanie: skąd organizm „wie", czy dzia­łający bodziec — o ile jest nowy, a nie uwarunkowany z odpo­wiednią reakcją jako tzw. czynności automatyczne — okaże się w czasie późniejszym (gdyż działanie szkodliwe łub pozytywne okazuje się zwykle później od momentu zadziałania bodźca) bodźcem dodatnim czy ujemnym?

Z pewnością na pewne szkodliwe bodźce organizm ma od razu gotową reakcję ujawniającą się już w najwcześniejszym okresie życia. Jest to zrozumiałe, gdyż inaczej życiu może zagra-

żać wielkie niebezpieczeństwo. Watson przyjmował 3 takie goto­we trójczłonowe mechanizmy percepcji bodźców, przetwarzania ich i reagowania: 1. bodźce bólowe lub głodowe wywołujące uczucie przykre (ból) i reakcję krzyku: 2. bodźce naruszające równowagę ciała lub przeszkadzające oddychaniu, powodujące strach lub gniew i reakcję prężenia się i bladość; 3. bodźce dodatnie (suche pieluszki, nakarmienie), dające zadowolenie i sen.

Do tych trzech trzeba by jeszcze koniecznie dodać jako czwarty ten mechanizm gotowych reakcji, choć ujawniający się nieco później, który Pawłów nazwał odruchem orientacyjnym — poznawania nowych bodźców. Ale „późniejsze badania wykazały jednak, iż zestaw reakcji emocjonalnych noworodka jest jeszcze uboższy od wskazanego przez Watsona" — pisze Murray (1968, s. 105).

Na tych wrodzonych mechanizmach powstały mechanizmy reakcji nauczonych, co mogło mieć miejsce albo przez uwarun­kowanie, albo przez zrozumienie wartości bodźca. Jednak czy to podczas biernego kojarzenia, czy przewidywania skutków działania bodźca impuls z drugiego piętra musiał przejść do kory. W wypadku przewidywania jakości bodźca układ siatko­waty przed tym, nim będzie uzyskana informacja o tym, jaki jest to bodziec i jaką ma wartość dla osobnika — wysyła im­pulsy na drogi motoryczne, które wywołują niespecyficzne pobu­dzenie organizmu: organizm gotowy jest do reakcji, ale jeszcze nie wie, w jakim kierunku i jaka reakcja ma wystąpić. Powstaje ogólne pobudzenie jako ogólna gotowość do działania, a potem dopiero reakcja specyficzna jako ukierunkowanie. Gdy impuls dotarł do kory i bodziec już został rozpoznany i oceniony, im­puls wraca z powrotem do układu limbicznego, gdzie przerzuca się na omówione wyżej drogi motoryczne.

Drugie piętro to ośrodki podkorowe, zawiadujące uczuciowoś­cią, odruchami emocjonalnymi i czynnościami zautomatyzowa­nymi (wyuczonymi), czyli sztywnymi osobniczo. Czynności na tym poziomie są częściowo świadome, lecz nie kontrolowane, tzn.


25


nie można wpłynąć na ich zmianę bez interwencji trzeciego piętra.

Trzecie piętro to piętro korowe. Tu dochodzi do zro­zumienia bodźca i jego oceny, przewidywania reakcji i wyboru reakcji. W efekcie daje to poruszenie włókien układu pirami-dowego, wskutek czego wybrana dowolnie czynność zostaje do­konana. Ale dowolna czynność zależy w bardzo znacznym stop­niu i od udziału pozapiramidowego układu nerwowego. Zapo­czątkowanie dowolnych czynności ruchowych i ich plan zależą od kory, a mechanizmy podkorowe odgrywają dużą rolę w spraw­nym wykonaniu zautomatyzowanych czynności (Dowżenko). Szewczuk (1966, s. 187) pisze: „dowolnym nazywamy takie dzia­łanie, dla którego punkt wyjścia stanowi cel, do jakiego dzia­łania zmierza i które wykonywane jest ze względu na ten cel, W działaniu dowolnym osobnik aktywnie reaguje wyuczonymi ruchami na działające na niego bodźce". Możemy wybrać jedną czynność spośród wielu (kilku) znanych i prowadzących do tego samego celu, ale nie możemy wybrać poszczególnych drobnych reakcji. Np. (jak podaje Grayson) możemy podjąć się dowolnej czynności, którą będzie nalanie herbaty, ale nie możemy wy­bierać poszczególnych drobnych reakcji mięśniowych wchodzą­cych w skład tej czynności. Traczyk (1967, s. 32) pisze, że „kie­rowanie skurczami mięśni szkieletowych [...] przyjęto nazywać ruchami dowolnymi". To kierowanie jest wyznaczone przez cel działania.

Zwykłe świadomi jesteśmy celu działania, nieświadomi nato­miast poszczególnych drobnych ruchów prowadzących do tego celu. Szabuniewicz (1949, s. 481 i dalej) pisze: ,,w wypadku ruchów dowolnych (wykonywanych przez nas celowo) uświa­domiony jest tylko cel danego ruchu, a nie jego poszczególny przebieg, przebieg ten ulega nawet zaburzeniu przy intensyw­nym myśleniu o poszczególnych elementach składowych ruchu".

Czynność zamierzona, dowolna, dzięki łączności włókien ukła­du piramidowego z włóknami układu pozapiramidowego może zmienić reakcje mimowolne mięśni szkieletowych, nie może na­tomiast zmienić reakcji powstałych drogą układu wegetatyw-

nego. Chyba że się jest jogiem hinduskim. Ale nawet i nie będąc jogiem można w pewien okrężny sposób zmienić działalność swe­go układu wegetatywnego. Mianowicie w myśl teorii Magdy Arnold (o czym dokładniej poniżej) w korze sygnał podlega war­tościowaniu i dalsze reakcje wegetatywne są następstwem jakości tej oceny. Gdy zmieni się ocenę bodźca, można poruszyć inne szlaki motoryczne, np. gdy ocenimy sytuację jako niegroźną, zapanujemy nad swymi wzmożonymi odruchami emocjonalnymi. Stąd czynnik uświadomienia, czynnik intelektualny ma tak duży wpływ na zachowanie się. Boimy się często rzeczy nowych właś­nie przez swą nowość. Czasami nawet rzeczywiste niebezpieczeń­stwo, gdy jest bliżej poznane, wydaje się mniej straszne właś­nie przez ten moment poznania: może coś się da zaradzić. W ta­kim trochę przesadnym powiedzeniu: poznanie niebezpieczeństwa rodzi dla niego pogardę — jest może część prawdy. Ale i część prawdy jest w czymś odwrotnym: zaczynamy się nieraz czegoś bać, właśnie gdy zrozumiemy niebezpieczeństwo. W każdym razie czynnik rozumowy, który podkreśla Magda Arnold, odgrywa wielką rolę w doborze czynności dowolnych, a pośrednio wege­tatywnych. Magda Arnold kładzie główny nacisk na percepcje sytuacji wywołującej stan emocjonalny. Arnold podkreśla rów­nież, „że nie każde spostrzeżenie wywołuje reakcję uczuciową musi zatem istnieć jakiś mechanizm oceniający sytuację. Arnold proponuje przyjęcie następującej kolejności faz omawianego pro­cesu:

  1. Spostrzeżenie — neutralna percepcja bodźca zewnętrznego
    (np. pilot bombowca spostrzega zbliżający się samolot myśliwski).

  2. Ocena sytuacji — zakwalifikowanie bodźca jako zjawiska
    dobrego i korzystnego lub jako złego i szkodliwego (pilot roz­
    poznaje w samolocie maszynę nieprzyjacielską, która może go
    zestrzelić).

  3. Uczucie — pociąg ku bodźcom ocenionym jako pozytywne
    lub efekt odpychający bodźce osądzone, jako negatywne (pilot
    przejawia tendencję do ucieczki).

  4. Efekt trzewny — zespół zmian fizjoloficznych, przyspo­
    sabiających organizm do zbliżenia lub wycofania się, różny dła


26


każdej z tych uczuciowych reakcji, towarzyszący odczuwanej tendencji (serce pilota bije szybciej, mięśnie napinają się, w ustach mu zasycha, oblewa go zimny pot, czuje ucisk w żo­łądku).

5. Działanie — zbliżanie się ku danemu przedmiotowi lub oddalanie, jeśli inna emocja nie wejdzie w grę (w rzeczywistości pilot może nie rzucać się do ucieczki, gdy jest w nim silne po­czucie obowiązku lub pragnienie zdobycia sławy)" — według J. E. Murray (1968, s. 93, 94).

Zdaje się, że do tej przekonywającej i łatwej do zrozumienia teorii Magdy Arnold można by dodać pewne uzupełnienie: war­tość percepowanego zjawiska zależy nie tylko od jego oceny rozumowej, ale i od aktualnego stanu emocjonalnego. Znaną jest rzeczą, że te same fakty mogą być bardzo podobnie oceniane rozumowo, ale różnie emocjonalnie i przez to dawać różne efekty behawiorystyczne. Np. gdy jesteśmy w nastroju ponurym, naj­lepszy dowcip może nas nie rozśmieszyć, choć możemy ,,na zim­no" ocenić siłę dowcipu. I przeciwnie, gdy jesteśmy w nastroju wesołym, byle co może nas łatwo rozśmieszyć. Być może, me­chanizm ten da się wytłumaczyć jakimiś śladami poprzednich emocji, które są zakodowane w UL. Można by to lapidarnie wyrazić: gdy człowiekowi jest źle, to zły fakt widzi jeszcze gor­szym, dobry fakt natomiast nie bardzo dobrym. Gdy człowiekowi jest dobrze, to dobry fakt widzi bardzo dobrym, a zły mniej złym.

Na trzecim 'piętrze psychiki są zainicjowane czynności xło-wolne, uplanowane zgodnie z celem, który człowiek sobie stawia, są one (ale nie ruchy w ich skład wchodzące) uświadomione i kontrolowane. Ale jak podaje Hilgard (1967, s. 228) i Bromley (1969, s. 195), w każdym działaniu są nie tylko czynniki świa­dome i zamierzone, ale jest także wiele momentów nieracjonal­nych, nieświadomych, na „wyczucie".

Na załączonym schemacie piętrowej budowy psychiki (ryć. 1) widać, że efekt — wykonana czynność — może mieć swą „ge­nezę" z każdego piętra. Efektory — jak się wyraził Sherrington — są „lejkami końcowymi", do których spływają impulsy ze wszy-

stkich pięter. Nieraz niełatwo jest poznać, z którego piętra po­chodzi jakaś reakcja, bo pewne ruchy mogą być na każdym piętrze, np. mruganie powiekami może być zwykłym odruchem, gdy coś zbliży się do cka, może być odruchem emocjonalnym i może być czynnością zamierzoną. Ogół reakcji, które „spadają" ze wszystkich pięter, rozumiane jako zachowanie się człowieka, składa się więc z 3 rodzajów ruchów: 1. odruchy wrodzone, sztywne rodzajowo (pierwsze piętro, częściowo drugie); 2. czyn­ności dość sztywne osobnicze, zautomatyzowane (drugie piętro); 3. czynności dowolne, plastyczne, zmienne w zależności od wa­runków (trzecie piętro). Pojęcie czynności jest rozumiane, tak jak określa Tomaszewskil.

Na ryć. l po lewej stronie u dołu piętra trzeciego zaznaczono nad prostą przechodzącą przez US rozgałęzienie przez 3 strzałki wektorowe. Ma to oznaczać, że pobudzenie z US rozchodzi się po całej korze, a kółko zaznaczone falistą linią na 2 piętrze ma oznaczać, że naturalnie nadnercza (RN: rdzeń nadnerczy) nie znajdują się na tym piętrze, należało je jednak uwzględnić, mó­wiąc o włóknach zstępujących współczulnych. Na 3 piętrze linia między ośrodkami sensorycznymi (OS) a ośrodkami motorycz-nymi (OM) jest przerywana, co ma symbolizować wielość możli­wych połączeń.

5. OPTIMUM JAKO CEL NADRZĘDNY I POJĘCIA Z NIM

SPOKREWNIONE

Przyjmując nawet wszystko z fizjologii, co zdolne jest wytłu­maczyć zachowanie się człowieka, nie możemy jednak nie posta­wić sobie pytania: jak się to dzieje, że człowiek „bombardowa­ny" mnogością bodźców wykazuje jednak jakąś ciągłość zacho­wania.

1 Według określenia Tomaszewskiego (1963, s. 139) „Czynność jest to proces ukierunkowany na osiągnięciu wyniku o strukturze kształtującej sdę stosownie do warunków, tak że możliwość osiągnięcia wyniku zostaje utrzy­mana''.


28

29



W normalnych warunkach działa na człowieka tak wielka ilość bodźców różnorodnych, że niemożliwością jest na wszystkie reagować aktywnie, czyli reakcją z trzeciego piętra psychicznego. Nawet gdyby się dało na wszystkie bodźce reagować, to reakcje te byłyby nie doprowadzone do końca, byłyby przerywane, czło­wiek zachowywałby się tak w życiu jak małe dziecko w sklepie z zabawkami, gdzie co chwila inna zabawka przyciąga uwagę dziecka, które skierowując się do jednej z nich, zbacza po dro­dze do innej zabawki. Poza tym „gdyby zachowaniom człowieka kierunek nadawany był tylko z zewnątrz, to wszelki porządek w jego zachowaniu się musiałby znajdować odpowiednik w po­rządku działającym na niego bodźców" — pisze Tomaszewski (1968, s. 85), a wiemy dobrze, że tak nie jest.

Z pewnością istnieje pewna wybiórczość bodźców dokonywa­na przez człowieka. Człowiek spośród wielu działających na niego bodźców wybiera pewne, na które reaguje aktywnie. (Se­lekcja bodźców występuje też w pewien sposób automatycznie: gdy pewne informacje utrzymują się w „polu świadomości", inne już nie docierają do świadomości i stąd brak dla nich reakcji z trzeciego piętra). Czasem zdarza się, że na żaden z bodźców płynących z aktualnego środowiska człowiek aktywnie nie odpo­wiada. Segregacja bodźców nie jest jednak chaotyczna, bodźce, na które człowiek reaguje, wykazują ze sobą pewną zależność i są uwikłane w konsekwentny zespół. To sugeruje, że w samym osobniku jest jakiś czynnik segregujący bodźce i scalający za­chowanie się w sensowną całość. Mówiąc o zachowaniu się czło­wieka ma się na myśli zwykłe jego składnik najbardziej istotny, tj. reakcje z trzeciego piętra psychicznego. Reakcje z pięter niż­szych, a specjalnie z piętra pierwszego, dadzą się łatwo wytłu­maczyć bodźcami, natomiast dla zrozumienia wybiórczych i róż­norodnych reakcji z trzeciego piętra znajomość samych bodź­ców nie wystarcza. W tym wypadku trzeba szukać czynników nie tyle przyczynowych, ile głównie celowych.

Poszukując tych czynników wygodnie jest posłużyć się pew­nym konstruktem pojęciowym, jakim ma być ogólny cel, na który skierowane jest zachowanie istot żyjących. Ten najbar-

dziej ogólny cel można nazwać optimum. Optimum byłby to idealny stan, w którym osobnik ma wszystko to, co dla niego jest najlepsze. Tak pojęta optimum nie może być czymś realnym, ponieważ nawet gdyby się dało stworzyć warunki środowisko­we pozwalające <na optymalne zaspokojenie potrzeb biologicz­nych i społecznych, to i tak nie wszystkie potrzeby człowieka mogłyby być 'zaspokojone. Człowiek bowiem jest istotą kon­fliktową i zaspokajanie jednej potrzeby wytwarza stan nieza-spokajania innej. Optymalne warunki środowiskowe stworzy­łyby szeroko pój ęte tzw. optimum ekologiczne2. Optimum psychologiczne charakteryzowałoby się możnością zaspokajania wszystkich potrzeb (trudno przyjąć, że przy optymalnych wa­runkach środowiskowych zanikną konflikty wewnętrzne). Dąż­ność do stworzenia z optimum ekologicznego optimum psycho­logicznego jest przyczyną ciągłych zmian w świecie otaczającym. Optimum psychologiczne, czyli krótko optimum, byłoby więc idealnym celem, do którego się dąży, ale którego osiągnąć nie można. Właśnie ponieważ go nie można osiągnąć, jest nadrzęd­nym celem, do którego organizm dąży. Tak pojęte optimum jako nadrzędny cel wszystkich dążeń może tłumaczyć nie tylko zachowanie się człowieka, ale i zwierząt, a nawet i roślin. Znane są różne tropizmy, które skierowują roślinę do zajęcia takiej pozycji, jaka jest dla niej najlepsza, dająca najlepsze warunki istnienia, a więc zbliżająca do roślinnego optimum.

Organizm zawsze się znajduje w stanie homeostazy. Home­ostaza jest stanem gorszym osobnicze niż „stan" optimum, gdyż w „stanie" optimum organizm ma mieć wszystko, co dla niego najlepsze, a w stanie homeostazy nie ma wszystkiego, co dla

2 „Optimum ekologiczne, układ .czynników zewn. (temperatura, wil­gotność, zagęszczenie populacji i in.) warunkujący minimalną śmiertelność i maksymalną płodność organizmów, poszczególne czynniki mają teore­tycznie okreśione wartości optymalne, w praktyce możliwe jest określa­nie tylko ich mniejszych lub większych za&resów, przekroczenie granic zakresu któregokolwiek czynnika prowadzi do upośledzenia procesów ży­ciowych organizmów [...]". Wielka encyklopedia powszechna, Warszawa.


30

31



niego najlepsze. To, czego nie ma, te braki właśnie odróżniają optimum od homeostazy. Te braki, zwane potrzebami, wprowa­dzają organizm w stan niepokoju i skierowują do działania ma­jącego na celu osiągnięcie stanu zbliżonego do optimum.

Optimum jako stan idealny, do którego człowiek .dąży, nie jest naturalnie czymś stałym. Zmienia się ono z wiekiem (inne jest optimum życiowe noworodka, człowieka w pełni sił, a star­ca),' zmienia się ze stanem zdrowia (na pewno inne dla człowieka w pełni sił, a inne dla obłożnie chorego), z wykształceniem itp. Wraz ze zmianą optimum życiowego zmieniają się potrzeby człowieka.

Ogólnie przyjmuje się, że „działalnością człowieka kierują jego potrzeby" (Boring, 1960, s. 483). „Źródłem aktywności osobnika są potrzeby [...], nie ma aktywności bez potrzeby i nie ma potrzeb, które nie powodowałyby aktywności" (Szewczuk, 1966, s. 122).

Najprostszy podział potrzeb to podział na potrzeby biologicz­ne i potrzeby społeczne. Potrzeby biologiczne są wrodzone i tego chyba nikt nie kwestionuje. Dość sporna jest sprawa z potrzeba­mi społecznymi: czy są wrodzone, czy powstają na skutek kontak-.tów z ludźmi i ich wytworami. Nowsze badania np. H. F. Harlo-wa (podano za J. E. Murray, 1968, s. 161 i dalsze) przez doświad­czenia na małpach nowo narodzonych, które się tuliły do drucia­nego przyrządu owiniętego w miękką tkaninę, szukając miłości, ciepła i tulenia się jak do zwykłej matki — wykazały, że przy­najmniej potrzeba miłości, tkliwości jest nie tyle wyuczona, ile wrodzona. Zdaje się jednak, że większość psychologów stoi na stanowisku, że potrzeby społeczne są nabyte w ciągu życia.

Znalezienie mechanizmów fizjologicznych dla potrzeb biolo­gicznych w zasadzie nie sprawia większych trudności. Mechaniz­my te albo są już poznane, albo będą poznane w niedługim cza­sie. O wiele trudniejsza jest sprawa ze znalezieniem takich me­chanizmów dla potrzeb niebiologicznych. Pawłów próbował łą­czyć te potrzeby ze stereotypami dynamicznymi utrwalonymi

w korze mózgowej3. Naruszenie takiego stereotypu jest bowiem na ogół nieprzyjemne i wywołuje stan napięcia domagający się zaspokojenia, co jest specyficzne dla potrzeb. Skłaniać to ma osobnika do poszukiwania takich bodźców, które będą zgodne ze stereotypem, co ma rozładować stan napięcia.

Na osobnika stale działają różne bodźce środowiskowe; Każdy bodziec w większym czy mniejszym stopniu narusza homeostazę. Naruszenie to może być skierowujące homeostazę albo w kierun­ku do optimum albo od optimum. W pierwszym wypadku będzie zaspokojenie potrzeby, (czy zaspokajanie) i taki bodziec będzie

3 Na ten temat pisze Lewicki (1964, s. 53 i 54): „iniewąrtpliwie pofcnzeby [mowa o potrzebach inietoŁologiicznych — J. R.] muszą mieć farmy mecha­nizm filologiczny niż hiolaglicane zasadnicze tendencje organizmu. Wobec braku badań trudno ooś bliższego na ten temat powiedzieć, ale może za punkt wyjścia należałoby obrać pomysł Pawiowa, kttóry propoinowial, aby zjawiska te powiązać .ze swoistymi »stereotypami dynamicznymi* powsta­jącymi pod wpływem wychowalnia w komże mózgowej człowieka [...]. Jeśli koncepcję stereotyipu dynaimicznegio przenieść na 'Człowieka1, można wysunąć przypuszczenie, że w mózgu ludzkim stereotypy mocno utrwalone i uza­sadnione światopoglądowo — co zmów w myśl idei Pawłowa wiązałoby się z udziałem drugiego układu sygnałowego — mogą całkowicie oderwać się od swej baizy biologicznej i oditąd pełnić funkcję niezależnych tendencji czy potrzeby. W rezultacie człowiek będzie poszukiwał takich właśnie ste­reotypowych sytuacji i starał się reagować1 na nie w stereotypowy siposób, w braku zaś odpowiednich sjTbuaeji będizie usiłował je .tworzyć. Stereotypy dynamiczne należałoby określić w języku psychologicznym jako siiLne 'przy-, zwyczajenSa do lOikreśkmych sytuacji i do reagowania na nie w określony sposób. Consuetudo est altera natura (przyzwyczajenie jesit drugą naturą) — mówi przysłowie, a z tego punktu widzenia 'zrozumiała stałaby się również trwałość i siła pdtnzeb kulturowych. Paiwłowowski pomysł, aby potrzeby kulturowe wiązać ze stereotypami dynamicznymi, ruie może jednak być uważamy za jakąś udowodnioną »teorię potnzeb kulturowych*, stanowi on tylko pewną odskocznię do badań, które mogą dopiero doprowadzić do powstania właściw^eg, opartej na faktach fizjologicznej teorii Wartość jego polega przede wszystkim na tym, że pokazuje on pewien siposób, w jaki można skonkretyiaować pojęcie nlebiologieznej potrzeby, .czyniąc z niego naawę określonego procesu nerwowego. Gzy jednak ten właśnie sposiib konkretyzacji jest słu&zmy, to mogą wykazać tylko dalsze badania".


32

33



działał jako nagroda — przynęta, do której organizm dąży. W drugim wypadku będzie deprywacja potrzeby i taki bodziec będzie działał jak kara, będzie tym, od czego organizm ucieka. Z bodźcem, który zaspokaja potrzebę, łączą się przyjemne stany uczuciowe, a z bodźcem, który deprywuje potrzeby — stany emo­cjonalne przykre. Poznanie, czy bodziec jest szkodliwy czy pozy­tywny zdaje się przebiegać według schematu podanego przez Magdę Arnold. Spośród wielu bodźców działających na człowie­ka znajduje się wiele takich, które w minimalnym stopniu naru­szają homeostazę, czyli inaczej mówiąc w minimalnym stopniu łączą się z potrzebami — na te osobnik aktywnie nie odpowiada (rola ich polega pewnie jedynie na podniesieniu tonusu kory móz­gowej). Zdaje się, że dogodnie jest wyróżnić potrzeby w stanie latentnym i uaktywnione. Potrzebę uaktywnia bodziec, ale nie każdy bodziec, tylko w pewien sposób adekwatny do tej potrze­by. Adekwatność ta może być dwojakiego rodzaju: ogólna dla ludzi W ogóle lub dla szerokiej grupy ludzi i indywidualna dla danego osobnika. Indywidualne polegają na osobniczych połącze­niach. Potrzeby biologiczne uaktywnia w „normalnych" wypad­kach bodziec z wewnątrz organizmu, a potrzeby społeczne bodźce środowiskowe, głównie drugosygnaiowe. Brak bodźców wyzwala­jących potrzeby społeczne „wyższe", jak intelektualne, estetycz­ne itp., może spowodować nieujawnianie się ich. Gdy ma to miejsce we wczesnym okresie życia, mogą się te potrzeby nie roz­winąć. Bodźce uaktywniające, we wczesnym okresie żyeia zwane bodźcami rozwojowymi, mają wpływ na rozwój potrzeb: gdy brak tych bodźców, może dojść do atrofii tych potrzeb lub do ich niedorozwoju. Z kolei przy braku tych potrzeb nie dojdzie do poszukiwania pewnych bodźców, np. intelektualnych. Ignoti nul-la cupido (nie pragnie się rzeczy nieznanych) — pisał Owidiusz. Jeżeli chodzi o potrzeby biologiczne, to nie zawsze bywa tak, żeby potrzeba w znaczeniu obiektywnego braku zmuszała do dzia­łania w kierunku zaspokojenia tego braku. Np. znane.są wypad­ki, że dziecko mające w organizmie braki witaminowe domaga się nie tych witamin, np. w postaci tranu, lecz słodyczy. Czyli może

się zdarzyć, że nie potrzeba jako taka, lecz popęd, chęć uzyskania przyjemności, ale nie na podłożu zaspokajania potrzeby, może pchać do działania. Odkrycie funkcji przegrody przezroczystej w mózgu kota rzuciło krytyczne światło na teorię motywacyjną potrzeb 4. Być może, występuje tu zjawisko podobne do zmęcze­nia i znużenia. Zmęczenie występuje jako fizjologiczne zjawisko spowodowane długotrwałą lub usilną pracą. Psychiczny odpo­wiednik tego, czyli znużenia, występuje normalnie na tle zmę­czenia. Może jednak być znużenie bez zmęczenia i zmęczenie bez znużenia. Podobnie przyjemne uczucie występuje przy zaspoka­janiu potrzeb, a przykre przy ich deprywacji, ale może być przy­jemne uczucie wtedy, gdy się nie zaspokaja potrzeby (np. jedze­nie smakołyków, gdy nie ma głodu w znaczeniu fizjologicznym) lub zaspokajanie potrzeby bez uczuć przyjemnych (np. picie tra­nu przy niedoborze witaminy D).

Rzadko się zdarza, aby działała jakaś jedna potrzeba. Działa, zwykle jednocześnie wiele potrzeb. Potrzeby mogą pozostawać ze sobą w stosunku podporządkowania i wtedy jakimś jednym

4 „W roku 1954 diwóch amerykańskich uczonych odkryło fakt, który silnie zaważył na teorii motywacji. Mianowicie stwierdzili onti na szczurach (później także i na innych zwierzętach), że podrażnienie stałym prądem elektrycznym pewnego miejsca w mózgu szczura (zwanego przegrodą prze­źroczystą), może służyć jako wzmocnienie, nagroda, przy wyuczaniu zwie­rzęcia określonych ruchów. CMy siacziur .nauczył się, że- przez naciśnięcie odpowiedniej dźwigni może sobie sam podrażnić prądem odpowiednie miejsce w mózgu, zaczął przj^ciskać tę dźwiganie naiz po raz drażniąc soifaie to miejsce. Najiciekaiwsze w tym wszystkim jest to, że to drażnienie nie zaspokajało żadnej rzeczywiietej biologicznej potrzeby zwierzęcia. Autorzy wysnuwali więc iż tego wniosek, że drażnienie elekitiryczne przegrody prze­źroczystej mózgu wywoływało u zwierzęcia ipo prostu jakieś nie związane z żadną potrzebą uczucie przyjemnoścd, kitóre z tego powodu .nazwano przy­jemnością beztreściową, czystą, fizjologiczną. Eksperyment ten stanowi pe-^ wien argument przemawiający za poglądem, że 'motywem działania nie jest zaspokojenie poitraeby, lecz szukanie przyjemności, która niekoniecznie musi być zwiąaama z zaspokoj'enaem potrzeb" — cytowano za J. Ekel (1964, <j. 211, 212).


3 — J. Różycka; Psychologia zachowania się kobiet


34

działaniem można je zaspokoić. Ale mogą pozostawać ze sobą w konflikcie i wtedy zaspokojenie jednej będzie przyczyną de-prywacji drugiej. Np. potrzeba samozachowawcza i potrzeba wy­różnienia się u żołnierza w czasie wojny (przykład podany za* Reutt J. i Reutt N., 1960). W tym ostatnim wypadku człowiek stara się zhierarchizować swoje potrzeby i zaspokajać je po kolei lub zastępczo. U niektórych ludzi pewna jakaś potrzeba wybija się zdecydowanie ponad inne — np. potrzeba intelektualna, este­tyczna, afiliacji, dominacji, uznania lub jakaś inna. U innych lu­dzi siła dynamiczna potrzeb jest jakoś równomierniej rozłożona. Ci pierwsi są jakby monornotywacyjni, i im jest łatwiej zbliżać się do ich optimum, bo i to optimum jest prostsze i mniej kon­fliktowe. Ci drudzy polimotywacyjni mają więcej trudności ze zbliżeniem się do swojego optimum, które jest też bardziej skom­plikowane.

Potrzeby mają różną-trudność, o ile chodzi o ich zaspokojenie. Jedne są łatwe do zaspokojenia (np. pokarmowa w normalnych warunkach), a inne trudne do zaspokojenia, np. intelektualne. Jedne zaspokaja się na krótki tylko okres, a są i takie, które przy wykonywaniu czynności mających je zaspokoić rozrastają się jeszcze bardziej, tak że praktycznie są nie do zaspokojenia, np. po­trzeba intelektualna czy estetyczna, ,,L'appetit vient en man-geant" (apetyt rośnie w miarę jedzenia), jak obrazowo wyrażają się Francuzi. Czasem bywa, że człowiek mimo uhierarchizowania swoich potrzeb i mimo starań, aby zostały one zaspokojone — nie może ich zaspokoić. Gdy próby zaspokojenia ważnych osobnicze potrzeb kończą się niepowodzeniem — człowiek wpada w fru­strację.

Można sobie postawić pytanie: czy człowiek posiada tylko „do­bre" potrzeby — jak to podaje Maslow w swojej liście potrzeb, czy też posiada i złe, jak np. potrzeba szkodzenia, o której mówi Murray. Przyjęcie koncepcji samych dobrych potrzeb właści­wych człowiekowi i że tylko wtedy gdy te potrzeby są nie za­spokojone — człowiek postępuje niespołecznie, jakby we własnej obronie — jest bardzo pociągająca, ale mało funkcjonalna. Na­tomiast koncepcja, że człowiek posiada i złe potrzeby, mimo że

35

o wiele mniej pociągająca, jest bardziej dogodna w tłumaczeniu postępowania ludzkiego. Przyjąwszy jeszcze czynnik sublimacji można wytłumaczyć np. chęć ludzi rywalizowania ze sobą, co jest koniecznym elementem nie tylko sportów, ale i różnych innych sytuacji w stosunkach międzyludzkich. Czasami świadomość wła­snej potrzeby więcej czy mniej ,,złej" może uchronić od niespo-łecznego postępowania. Psychologowie wykazali, że np. ludzie skąpi, którzy mają dostateczny wgląd w siebie, czyli są świadomi swego skąpstwa, o wiele rzadziej zarzucają innym skąpstwo niż ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że są skąpi. Podob­nie jest z innymi cechami. A może na potrzeby dałoby się spoj­rzeć nie przez pryzmat wartościowania ich jako takich, ale przez sytuację, w jakiej się ujawniają, i przez siłę, z jaką działają. Coś analogicznego jak z wodą: jest bardzo dobra, gdy podtrzymuje życie, a bardzo zła, gdy je zabija (np. powódź).

6. INNE WIADOMOŚCI KONIECZNE DO ZROZUMIENIA ZACHOWANIA SIĘ CZŁOWIEKA

A. SCHEMATY MYŚLOWE

Na pograniczu podłoża fizjologicznego a konstruktu pojęcio­wego są tzw. schematy, czyli zorganizowane ślady pamięciowe. Z pewnością pamięć ma podłoże fizjologiczne. Jeżeli osobnik coś zapamiętuje i w późniejszym czasie może to sobie przypomnieć — to zapamiętywanie musiało pozostawić jakiś ślad, który „odżywa" w pewnych okolicznościach.

Fizjologia pamięci nie jest jeszcze zupełnie dobrze poznana. Hilgard (1967, s. 88) podaje: „W istocie swej tak mało wierny o tym, co zachodzi w mózgu, wtedy kiedy się uczymy i groma­dzimy zebrane informacje lub kiedy przypominamy coś sobie, wykorzystując to, czego się nauczyliśmy, że nasza wiedza oparta na faktach z dziedziny zachowania jest o wiele pewniejsza niż wiedza oparta na znajomości działania mózgu. Wysunięto jednak szereg hipotez, a niektóre z nich są warte rozpatrzenia. Szczegól­ne zainteresowanie budzi zagadnienie, co się dzieje, gdy w wyni-


36

37



ku uczenia się wiadomość zostaje zmagazynowana w jakiejś czę­ści mózgu. Niektórzy teoretycy sądzą, że zmiana występuje w sy­napsie — może w budowie zakończeń samego neuronu lub może w budowie otaczającej tkanki, a może jest to jakaś zmiana che­miczna: zachodzi również taka możliwość, że tworzą się zam­knięte obwody sprzężonych neuronów, które kontynuują swoje działanie, nawet wtedy gdy ustaje wszelki dopływ bodźców. Jest to problem ogromnej doniosłości, lecz jak dotąd nie mamy żadne­go nie budzącego wątpliwości rozwiązania".

Thomson (1964, s. 88 i dalsze) mówiąc o pamięci opiera się na 2 faktach biologicznych: 1. zasadniczej skłonności komórek ner­wowych do powtarzania wzorców swej czynności i 2. skłonności tych komórek do podtrzymywania reakcji korzystnych, a unika­nia lub hamowania reakcji niekorzystnych i przykrych.

Hunter (1963, s. 101) zajmuje się śladami pamięciowymi z psychologicznego punktu widzenia, często powołując się na Bartletta. Siady pamięciowe, zasoby wiedzy naszej są zorgani­zowane. „Te różne zasoby wiedzy, które zgromadziliśmy na grun­cie dawnych doznań, Bartlett nazwał »schematami«, a proces in­terpretacji nieznanego, proces dopasowywania nieznanego do te­go lub innego schematu nazwał »asymilacją« [...] Schematy nie są czymś sztywnym. Są one procesami ciągłymi i kumulatywny­mi, procesami czynnego organizowania dawnych doznań, które nie tylko gromadzą się, ale także przystosowuj ą się do no­wych [...] Te schematy wpływają na to, w jaki sposób człowiek interpretuje to, co się wokoło niego dzieje".

Wszystkie schematy dynamiczne powstają w wyniku indywi­dualnych doświadczeń jako powiązane ze sobą wzajemnie w móz­gu specjalne struktury. Są one jakby zapisaną gdzieś w mózgu historią życia człowieka: wskazują, jakie człowiek zdobył wiado­mości, umiejętności i sposoby działania, jak je ze sobą powiązał, wskazują, jakim wpływom podlegał i na jakim poziomie przy­swoił je sobie. W zależności od tego, w jakim ktoś przebywał śro­dowisku, jakim podlegał wpływom, jakie miał możliwości ulega­nia tym wpływom (tzn. jakie posiadał zdolności) i jak sam dążył do wyrobienia w sobie pewnych wartości — powstają takie czy

inne schematy dynamiczne. Schematy dynamiczne, jak wskazy­wał Bartlett i określa sama ich nazwa, są dynamiczne, zmieniają się pod wpływem kodowania nowych doznań i z kolei jakość nowych doznań jest uzależniona od posiadanych schematów. Fi­zjologowie, np. Wartak (1966, s. 97), zjawisku temu nadają tłu­maczenie fizjologiczne: „trzeba przyjąć, że poza neuronami, które otrzymują bezpośrednio wrażenia zmysłowe, muszą istnieć takie neurony, w których wrażenia są porównywalne i interpretowane w zakresie tego, co jest pamiętane z uprzednich doświadczeń. W ten sposób nowa wiadomość przychodząca do układu nerwo­wego zmienia go w pewnym stopniu, rejestracja jej stanowi pew­ne uzupełnienie stanu poprzedniego, ale czynność ta ma także drugą stronę, a mianowicie nadchodząca wiadomość znajduje neu­rony w określonym stanie i musi pomieścić się w nich: stąd wy­nika, że rejestrujemy spostrzeżenia nie w stanie surowym, ale zniekształcone przez formę, jaką stanowi nasza pamięć".

Reykowski (Maruszewski, 1966, s. 79) proponuje, aby „termi­ny »schematy dynamiczne* czy »układy funkcjonalne« pozosta­wić dla ich fizjologicznego znaczenia, a używać terminu »nasta-wienie« dla określenia ich psychologicznego znaczenia, gdyż ter­min ten oddaje najistotniejszą ich funkcję: nastawiają one jed­nostkę na odbiór określonych informacji lub wykonanie odpo­wiednich czynności".

Tomaszewski (1963, s. 193) podaje, że „terminy »nastawienia«, »układy funkcjonalne*, »schematy dynamiczne* nie są dostatecz­nie jasno zróżnicowane". „Używamy tutaj terminu »schemat dynamiczny*, ale w literaturze terminologia nie jest ustalona i istnieje wielka liczba terminów blisko znacznych, takich jak stereotypy, kompleksy, systemy, struktury, wzory (pattern), układy odniesienia, oczekiwania, nadzieja hipotezy, nastawie­nia, postawy, antycypacje, systemy funkcjonalne itp."

Wśród schematów Tomaszewski (Maruszewski, 1966, s. 269) wyróżnia 3 podsystemy: system wiadomości, system wartości i sy­stem działań.

Zdaje mi się, że różne rodzaje schematów mają nieco różną strukturę. Wszystkie schematy to najogólniej biorąc zakodowane


38

39



ślady doznań człowieka, umiejscowione w centralnym systemie nerwowym głównie na „trzecim piętrze", choć jak uważają nie­którzy i na „drugim" piętrze istnieją ślady doznań emocjonal­nych.

Schematy wiadomościowe czy wiadomościowo-percepcyjne (gdyż wpływają na percepcję) mają strukturę hierarchiczną w tym znaczeniu, że najprostsze schematy (tzn. poszczególnych rzeczy) łączą się ze sobą, dając schemat ogólniejszy. Najogólniejszy sche­mat wiadomościowo-percepcyjny to zespół wiadomości o całym świecie. Ale hierarchiczność schematów nie wyczerpuje ich wszystkich cech. Mianowicie oprócz stosunku nadrzędności — pod-rzędności jest jeszcze stosunek równoległości między schematami, tak że jakaś nowa informacja trafiająca do pewnego schematu może następnie „przejść" do któregokolwiek z równoległych sche­matów ogólnych. Stąd może powstać różne zrozumienie tego sa­mego bodźca. W wypadkach gdy informacja nie jest zbyt jasna, można przez wcześniejsze uaktywnienie pewnego schematu „skie­rować" informację tak, aby została włączona do tego schematu. Eksperymenty Carmichaela mogą być tego przykładem (Toma-szewski, 1963t s. 175).

Włączoną informację w pewien schemat można jednak prze­nieść na inny schemat. Trzeba wtedy najpierw „wyrwać" ją z kontekstu, w którym się znajduje, a potem włączyć w inny. W pierwszym wypadku mamy do czynienia z analizą, a w dru­gim z syntezą czy w terminach psychologii uczenia się różnico­waniem i generalizacją, co odbywa się głównie dzięki właści­wościom drugiego układu sygnalizacyjnego, czyli słowom.

Schematy wartości — sądzę — tym się różnią od innych, że mają strukturę dwuczęściową niezależnie od tego, że wartość może być dodatnia lub ujemna. Mianowicie jedne to będą war­tości tych rzeczy, sytuacji czy czynności, które się łączą z zaspo­kojeniem czy deprywacją potrzeb biologicznych. Drugie to te, które się łączą z potrzebami niebiologicznymi. Potrzeby biolo­giczne w normalnych warunkach są łatwe do zaspokojenia, ale na krótki okres. Potrzeby społeczne może człowiek zaspokajać całe życie i nie mieć poczucia, że są zaspokojone — dlatego usto-

sunkowanie uczuciowe do pewnych rzeczy może być zmien­ne, a do innych stałe. Wśród wartości stałych, które łączą się z potrzebami wyższymi, na specjalną uwagę zasługują wartości związane z normami etycznymi przyjętymi w danej kulturze. Te wartości wpływają jako czynnik kontrolujący na nasze za­chowanie.

Schematy czynności to właściwie schematy czynności: a) beha-wioralnych, mięśniowych, instrumentalnych, są one jakby na „wyjściu" z łuku odruchowego, oraz b) czynności zinterrioryzo-wanych, które Dollard i Miller (1967, s. 95 i 96) nazywają sygna-łotwórczymi. Np. możemy umieć, czyli mieć zakodowany schemat czynności potrzebnych przy jeździe na nartach czy pisaniu na maszynie — będzie to schemat w znaczeniu pierwszym, a gdy umiemy np. rozwiązywać równania kwadratowe czy tłumaczyć tekst łaciński — będzie to posiadanie schematu w znaczeniu drugim.

Jednym z ważnych schematów wiadomość iowo-warteściowych wpływających w znacznym stopniu na zachowanie się człowieka jest wytworzony przez niego obraz własnej osoby. Do obrazu tego człowiek odnosi się z dużym ładunkiem, uczuciowym. Obraz wła­snej osoby powstaje wskutek dawniejszych doświadczeń życio­wych, własnych sukcesów i porażek w życiu, wpływa też na nie­go rola społeczna, jaką sobie człowiek świadomie czy nieświado­mie przypisuje i jaką odgrywa (Newcomb, 1964). Obraz własnej osoby rozciąga się w czasie, odnosi się do „ja" obecnego, do ja „przeszłego" i do „ja" w przyszłości.

„Ja" przyszłe dla człowieka w starszym wieku jest w pewien sposób związane z tym, jak sobie wyobraża starość „w ogóle" i jak siebie do tego przypasowuje. Obraz własnej osoby jest zwy­kle pozytywny pod pevmymi względami. Gdy starość, jaką so­bie człowiek wyobraża i w którą wstępuje, ma aspekt wyraźnie negatywny — może wywołać rozdźwięk, dysonans czy lęk mię­dzy pozytywną oceną siebie a obawą utraty tych pozytywnych cech wskutek destrukcyjnego działania tak rozumianej starości, wtedy ten lęk czy dysonans może się stać motorem działania.


40

41



B. MYŚLENIE

Rodzenie się problemu i hipotez

Rozwiązywanie problemów w myśli w odróżnieniu od rozwią­zywania za pomocą manipulacji zewnętrznej zwykło się nazywać myśleniem (Hilgard, 1967, s. 978). Powstaje pytanie, skąd się bie­rze problem, jaka jest jego geneza. Wydaje się, że problem rodzi się wtedy, gdy nowa informacja nie jest izomorficzna ze schema­tem. Nowa informacja może być:

zupełnie izomorficzna, zgodna z posiadanym schematem, wtedy ta informacja — jako taka per se — nie wywołuje u nas zainte­resowania; jest jej pełne zrozumienie;

Ryć. 2. Rurki frustracyjne

zupełnie niezgodna — wtedy albo uważamy informację za nie­dorzeczną, albo też nie interesuje nas; jest jej pełne niezrozu­mienie;

0x01 graphic

gdy jest częściowo zgodna, a częściowo nie, wtedy występuje zainteresowanie, gdyż jest niepełne zrozumienie. Np. patrząc się na poniższy rysunek odczuwamy zdziwienie, zainteresowanie, po­wstaje pytanie: co to jest.

Jak łatwo zauważyć, taki obrazek nie może pasować do żadne­go z naszych schematów, bo takiego nie mamy (ale mamy sche­maty na poszczególne części obrazka). Tu jest problem, który powstał z częściowej niezgodności ze schematami wiadbmościo-wo-percepcyjnymi. Ten rodzaj problemów można by nazwać pro­blemami „środowiska fizycznego", jak się wyraża Dollard i Mil-ler (1967).

Ale mamy jeszcze schematy wartości5. Tu też może być po­dobna sytuacja, ale może być i trochę zmodyfikowana, podobna wtedy, gdy jakaś nowa informacja będzie niezgodna ze schema­tem wartości (dysonans poznawczy Festingera). Ale może być, że jakaś wiadomość czy wyobrażenie będzie mieć wyraźnie ujem­ną wartość i przez to wywoła zagrożenie — to jest problem na­tury emocjonalnej i polega na tym, jak ten strach rozładować (Dollard i Miller). Typowy dla problemu natury emocjonalnej jest silny ładunek uczuciowy. Słaby ładunek uczuciowy wystę­puje w problemach natury poznawczej i czynnościowej. Problemy natury emocjonalnej mają wielką siłę dynamiczną. Jest to zro­zumiałe, ponieważ „emocja jest to stan, w którym nagromadzone w organizmie zapasy energetyczne ulegają gwałtownemu wyzwo­leniu" (Traczyk, 1967, s. 10 i 11).

Mogą być jeszcze problemy natury czynnościowej, gdy nie wiadomo, jak i w jaki sposób czynność należy wykonać. Ten

5 Na temat pamięci ucząc czy pamięci uczuciowego ustosunkowania się S. Gerstmanin (1969, s. 14) pisze: „Aby powstało uczucie, musii istnieć jakiś przedmiot w rzeczywistym świecie. Pierwotne źródło przeżyć emocjonalnych leży poza nami, w realnej rzeczywistości, fotóra oias otacza [...]. Są jednak źródła wtórne. Na pierwszym miejscu wymienić trzeba wywołany z pa­mięci obraz przedmiotów, ludzi i zdarzeń, ktśre kiedyś wyizwalaly w nas radość, smutek, gniew, czy sifcrach [,..]. Obrazy pnzedmiatów mogą wywołać rówsnież gniew lub strach [...]".


42

43



ostatni wypadek może być albo następstwem poprzednich, albo samoistny.

Może być więc problem, gdzie główny nacisk położono na py­tanie: co to jest? (problem natury poznawczej) albo: jakie to jest, czy jak tego uniknąć? (problem natury emocjonalnej), albo: jak to zrobić? (problem natury czynnościowej). To ostatnie może do­tyczyć albo głównie samych czynności myślowych, np. przy roz­wiązywaniu zadań matematycznych, albo odczynności mięśnio­wych, np. w problemie, jak porąbać drzewo.

Niezgodność z posiadanym schematem wartości może mieć miejsce też wtedy, gdy jakaś nowa informacja nie zgadza się z moim obrazem samej siebie, gdy narusza moją ocenę wartości samej siebie w sposób negatywny. Zmusza to wtedy do działania mającego na celu zlikwidowanie tej rozbieżności. Naruszenie rów­nowagi na „plus", tzn. gdy przyznają mi cechę dodatnią, która w moim własnym obrazie samej siebie nie figurowała, również zmusza do działania, tylko najczęściej z niniejszą siłą. Ale kie­runek działania w obu wypadkach jest różny: w pierwszym wy­padku reakcja tak jak zwykle w stosunku do bodźca szkodliwego (jest on szkodliwy w tym znaczeniu, że oddala od optimum), tzn. atak lub ucieczka. A więc staramy się „zniszczyć" bodziec w różny sposób, np. podważając wiarygodność informacji czy wartości osoby, od której informacja pochodzi czy coś podobnego. „Ucieczka" przejawiać się ma w tym, że np. zrywamy stosunki z osobą, od której pochodzi ta przykra dla nas wiadomość, zmie­niamy miejsce zamieszkania czy wykonujemy jakieś inne czyn­ności obronne.

Informacja „pochlebna", choć jest niezgodna z naszym wyo­brażeniem o samym sobie, podnosi naszą wartość, tzn. zbliża nas do optimum. Wywołuje to na ogół reakcję słabszą, (gdy bodziec jest dodatni, starczy nieraz tylko poddać się jego wpływowi) i to w kierunku pozytywnym do bodźca: staramy się być w kontak­cie z tym, kto mniema o nas lepiej niż my sami o sobie; stąd ludzie prawiący komplementy, w które można uwierzyć, są lu­biani. Nieraz staramy się zmienić nasz sąd o sobie, modyfikując

go w myśl tych pozytywnych ocen. Informacja, która jest zgodna zupełnie z naszym obrazem samego siebie, w małym bardzo stop­niu narusza naszą homeostezę i to powoduje słaby napęd emo­cjonalny i słabe działanie instrumentalne.

Każdy problem narusza homeostazę i przez to zmusza do dzia­łania. Działanie może mieć różny czas trwania, ale na ogół koń­czy się wtedy, gdy dochodzi do zniesienia działania bodźca. Spe­cjalnie bodziec drugosygnałowy może mieć długi okres działania, np. obraza może zmusić do długotrwałych czynności, nim zniesie się jej działanie. W rozpatrywanych wypadkach będzie to znie­sione działanie bodźca wtedy, gdy problem zostanie rozwiązany. We wszystkich przykładach tak pojętego problemu, jak zostało to wyżej przedstawione, występowała pewna niewiedza, pewne pytanie, na które nie ma jeszcze odpowiedzi. „Nie wiein, co to jest?"; „nie wiem, jaką to ma wartość?"; „nie wiem, jak to zro­bić?". Mogą być wypadki, gdy te wszystkie pytania skomasują się np. co do „marsjan" czy „latających talerzy" — „nie wiem, co to jest, nie wiem, jaką ma wartość, nie wiem, jakie czynności mam wykonać w stosunku do nich".

Niewiedza powstaje dlatego, że nowa informacja nie mieści się w posiadanych schematach, a ściślej w takim ich układzie, w jakim zastała je. Cóż więc najprościej byłoby zrobić? Trzeba tak spróbować „przemeblować" swoje schematy, aby nowa in­formacja mieściła się w nich. W tym celu trzeba wytworzyć ja­kieś nowe wiadomości z już posiadanych.

Czasem jest tak, że przez odpowiednie różnicowanie i genera­lizowanie posiadanych wiadomości można je tak ułożyć, że nowa informacja, która dotychczas nie była adekwatna do schematów i przez to wywoływała problem, obecnie będzie pasować do tak zmodyfikowanych schematów i przez to problem zostanie zli­kwidowany, gdyż powstanie zrozumienie (tzn. połączenie z odpo­wiednimi schematami). Ale nie zawsze tak jest, a jeśli problem jest bardziej skomplikowany, trzeba go rozbić na części prostsze i uzyskać jakieś zupełnie nowe informacje, np. dowiedzieć się od kogoś, z książek, robić odpowiednie doświadczenie etc. Wy-


44

45



twarzanie nowych informacji w celu rozwiązania problemu może mieć różny charakter, zależnie od rodzaju problemu. Mogą być mianowicie problemy, dla których jest tylko jedno możliwe roz­wiązanie, i problemy, dla których jest przypuszczalnie większa ilość rozwiązań,

Niektórzy w pierwszym wypadku mówią o myśleniu fconwer-gencyjnym, w drugim dywergencyjnym. Przypuszczalne rozwią­zania, czyli hipotezy, można uzyskać albo już znaną drogą my­ślenia (algorytm), albo nieznaną, intuicyjną (heureza). Algorytmy są w zasadzie pewną drogą, tylko nie zawsze są one dostatecznie funkcjonalne i dogodne w użyciu. Często są dla człowieka zbyt męczące i dlatego ludzie wolą się posługiwać niepewną metodą heurezy, która, choć niepewna, jest mniej męcząca. W rozwią­zywaniu takich problemów, gdzie może być większa ilość rozwią­zań, zdaje się, że jest możliwe rozwiązywanie tylko metodą heu-rystyczną.

Przy posługiwaniu się metodą algorytmiczną błąd może być jedynie w wykonywaniu poszczególnych „kroków" (czynności), a nie w niewłaściwej drodze. Ponieważ przy posługiwaniu się metodą heurystyczną wynik myślenia, czyli rozwiązanie proble­mu, nigdy nie jest pewny, zachodzi więc konieczność oceniania słuszności tych nowo uzyskanych informacji i wyboru jednej z nich.

W 'akcie myślenia zwykle od czasów DeWeya i Claparede'a wyróżnia się: 1. problem (odczucie problemu), 2. nasuwające się hipotezy, 3. weryfikacja. Guilford mówi o poznawaniu, wytwa­rzaniu i ocenianiu (podano za Pietrasińskim, 1961, s. 22). Pozna­wanie to proces włączania nowej informacji do posiadanych schematów, w czasie tego może — lecz nie musi —- powstać jakiś problem. Gdy zaistnieje problem, dochodzi do wytwarzania lub zdobywania nowych informacji koniecznych do skonstruowania takich schematów myślowych, które pozwoliłyby zrozumieć tę informację i wytworzyć odpowiednie sposoby działania. Osta­teczną czynnością jest ocenianie wyników myślenia i podejmo­wania decyzji odnośnie do działania.

C. PODEJMOWANIE DECYZJI I KONTROLA

Właściwie człowiek podejmuje decyzje ustawicznie. Każda w zasadzie czynność, a więc i czynność „sygnałotwórcza" (Dol-lard i Miller, 1967), czyli czynność „zinterioryzowana", jest po­przedzona decyzją — wyborem właśnie tej czynności. Boring (1960) podaje, że człowiek jest tak przyzwyczajony do podejmo­wania decyzji, iż nie zdaje sobie sprawy z tego faktu. Bross (1965, s. 35) tak określa decyzję: „Decyzja polega na wyborze spośród możliwych działań jednego działania, które zostanie podjęte". Bross omawiając swą teorię podejmowania decyzji ograniczył ją właśnie do tej decyzji, która ma miejsce tuż przed działaniem instrumentalnym. Jest to najbardziej typowa z decyzji podejmo­wanych przez człowieka i na tym etapie jest to decyzja najpew­niej świadoma.

Powstaje pewna trudność ze zrozumieniem wyrażenia „możli­wych działań". Przez możliwe działanie można rozumieć takie działania, które są ukierunkowane na osiągnięcie celu środkami dostępnymi dla osobnika w danych warunkach. Tak więc £el łącz­nie z możliwościami jednostki i sytuacją obiektywną determino­wałby nie tylko jakość, ale i ilość działań możliwych. Spośród tych przewidywanych możliwych działań wybierani jedno dzia­łanie, które zostanie podjęte. Tutaj sytuacja wyboru jest jasna. Ale właściwie ta decyzja opiera się już na poprzedniej decyzji, którą było wybranie właśnie tego działania, które w tej chwili jest celem. Akty decyzji są ustawicznie podejmowane przez czło­wieka i zazębiają się ze sobą, tak że koniec jednego aktu decyzji jest początkiem nowego aktu decyzji. Schemat podany przez Brossa jest — jak sądzę — jednym takim właśnie wycinkiem.

Gdy do jednego celu prowadzą różne działania, sytuacja wy­boru zdaje się nie budzić zastrzeżeń: mamy wybrać jedno z tych działań. Ale mogą istnieć sytuacje, gdzie występuje tylko jedno możliwe działanie, prowadzące do osiągnięcia celu. Jak w takim wypadku rozumieć „szereg możliwych działań?" Zdaje się, że mogą tu być dwie możliwości rozumienia:

a) albo uważać, że nie każde nasze działanie poprzedzone jest


46


dane

wyborem jednego z możliwych działań (bo nie zawsze istnieją te inne działania), a więc nie zawsze się podejmuje decyzje. De­cyzja więc nie byłaby stałym elementem w strukturze działania;

b) albo uważać, jak wspomniany Bross (1965, s. 35), który pisze: „Istnieje 2 lub więcej możliwych działań [.,.] z których wybrać można tylko jedno [...] wygodnie jest przyjąć [...] zbiór, który często nazywa się zbiorem wzajemnie wykluczających się działań''. W tym znaczeniu podjecie jakiegokol wiek działania byłoby równoznaczne z wyborem tego właśnie działania, a nie innego wykluczającego podjęte działanie. Tak rozumiana decyzja poprzedzałaby każde działanie i byłaby stałym składnikiem struk­tury działania, jak to występuje w strukturze działania podanej przez W. Szewczuka (1966, s. 199, t. II).

Działania wchodzące do zbioru działań wykluczających się mają bardzo różny stopień prawdopodobieństwa osiągnięcia celu. Np. aby utrzymać się przy życiu (cel: zachowanie życia), koniecz­ne jest oddychanie, wybranie tego działania daje stopień praw­dopodobieństwa bliski jedności. Wybranie natomiast działania z tym sprzecznego, czyli nieoddychania, ma stopień prawdopodo­bieństwa bliski zera. Dlatego w takich wypadkach nie ma mo­mentu wahania się. Zresztą, jak podaje Bross (1965, s. 19), w ta­kich wypadkach „sam mechanizm biologiczny automatycznie po­dejmuje decyzję". Tak rozumiana decyzja byłaby właściwa nie tylko dla ludzi, ale i dla zwierząt. „Wszystkie istoty żywe muszą w pewnym zakresie podejmować decyzje" (Bross, 1965).

Decyzja może być procesem zupełnie nieświadomym („gdy decydują biologiczne mechanizmy"), prawie nieświadomym •— gdy pewne czynności wykonuje się naśladując innych lub gdy są to czynności zmechanizowane. Może być decyzja świadoma czę­ściowo, gdy pewne tylko elementy mechanizmu podejmowania decyzji są świadome, np. różnorodność działań. Ale może być w pełni świadoma — gdy człowiek zdaje sobie sprawę ze wszyst­kich etapów podejmowania decyzji — ta zupełnie świadoma de­cyzja zdaje się być możliwa tylko w tym momencie, gdy wystę­puje bezpośrednio przed działaniem behawioralnym (instrumen­talnym).

Zrozumienie mechanizmu podejmowania decyzji wpływa na racjonalizację ludzkiego działania, gdyż człowiek przez zrozumie­nie aktu decyzji może go modyfikować, a przez to wpłynąć na zmianę postępowania. Właściwie działanie jest uzależnione bez­pośrednio i nade wszystko od decyzji: jaką decyzję się podejmie, takie wykonuje się działanie, chyba że czynniki kontrolujące wpłyną na jej zmianę.

Istnieją statystyczne metody podejmowania decyzji, pozwa­lające podjąć decyzję w sposób możliwie najbardziej racjonalny, tak podejmują decyzje towarzystwa asekuracyjne i inne podobne instytucje. W przeciętnych życiowych sytuacjach człowiek nie przeprowadza żadnych obliczeń statystycznych, ale ma poczucie większego lub mniejszego prawdopodobieństwa ,w dość dużych przedziałach.

0x01 graphic

działanie

Schemat podejmowania decyzji (według Brossa)

W ramce ujęty jest sam mechanizm podejmowania decyzji. Temu mechanizmowi trzeba dostarczyć jakichś informacji, które Bross nazywa „danymi". W tych danych zawarty jest cel dzia­łania, tzn. cel, do którego obecnie się dąży, sposoby dojścia do tego celu („działanie możliwe") oraz wartościowa ocena tych po­szczególnych działań. Wydaje mi się, że wartość ta pochodzi stąd, że człowiek jest istotą, w której działa jednocześnie wiele potrzeb. Ta najważniejsza potrzeba (ewentualnie na potrzebie wyrosłe nakazy, zakazy, obowiązki etc.) wyznacza ceł działania, ale oprócz niej istnieją jeszcze inne w stosunku do tamtej podrzędniejsze, ale też mające wpływ na zachowanie się. Te inne potrzeby okre­ślają wartość tych różnych działań i przez to wpływają na ich wybór. Sarn mechanizm podejmowania decyzji to właściwie prze­róbka tego, co jest zawarte w ,,danych".


48

49



System przewidywań opiera się na skali prawdopodobieństwa osiągnięcia celu za pomocą pewnych działań. Informacji do te­go dostarcza pamięć. W schematach naszych są zakodowane m. in. wspomnienia różnych działań, takich, które w podobnych okolicznościach doprowadziły do osiągnięcia takiego celu jak obecnie lub nie doprowadziły. Te wiadomości o poprzednich dzia­łaniach mogą być wspomnieniem działań, które przeżyliśmy oso­biście lub ktoś o nich powiedział, czy też zostały uzyskane na ja­kiejś innej drodze. Prawdopodobieństwo osiągnięcia celu ocenia się na podstawie stosunku ilości działań, które doprowadziły do celu, do ogólnej ilości działań podjętych w podobnych sytuacjach (tzn. działań, które doprowadziły do celu, i działań, które do celu nie doprowadziły). Można to przedstawić w postaci wzoru:

gdzie P oznacza prawdopodobieństwo osiągnięcia celu; D+ ozna­cza liczbę działań, które w podobnych okolicznościach do­prowadziły do osiągnięcia celu; D— oznacza liczbę tych działań, które w podobnych wypadkach nie doprowadziły do osiągnięcia celu; S to suma wszystkich działań. Prawdopodobieństwo osiągnięcia celu waha się, jak każde prawdopodobieństwo, między O a 1. Prawdopodobieństwo będzie tym większe, im większy jest licznik, a mniejszy mianownik. Psychologicznie oznacza to, że im większą ilość udanych działań (tzn, tych, które doprowadziły do celu, bierze się pod uwagę w stosunku do ogólnej liczby zachowań się w podobnych wy­padkach), tym bardziej wzrasta ocena prawdopodobieństwa osiąg­nięcia celu.

Z im większej ilości działań wyciąga się stopień prawdopo­dobieństwa, tym jest on pewniejszy (gdyż tym mniejsze będzie rozproszenie i prawdopodobieństwa będą bardziej skupione wo­kół średniej centralnej), ale też tym trudniej ocenić, czy aktual­na sytuacja jest podobna do poprzednich. Dlatego też bardzo duża ilość informacji utrudnia powzięcie decyzji. „Tak więc zwiększe-

nie ilości informacji zwiększa stopień prawdopodobieństwa traf­ności przewidywania, ale też zwiększa trudność powzięcia decy-zji?' — mówi Bross (1965). Stąd trudność podejmowania de­cyzji przeżywają specjaliści z zakresu swej specjalności, a łatwa i pochopna decyzja cechuje w tym wypadku ignorantów.

Gdy zwiększa się ilość wiadomości dotyczących udanych czyn­ności — czyli gdy zwiększa się licznik ułamka wzoru — zwiększa się stopień prawdopodobieństwa. Gdy zwiększa się ilość wiado­mości o nieudanych czynnościach, licznik pozostaje bez zmiany, a zwiększa się mianownik, przez co zmniejsza się stopień prawdo*, podobieństwa.

Stopień prawdopodobieństwa osiągnięcia celu uzależniony jest nie tylko od ilości informacji, ale i od ich jakości: gdy informa-cje^ nie są należycie przeselekcjonowane, tzn. gdy bierze się nie tylko informacje mające związek rzeczywisty z sytuacją, ale i zdarzenia, które przypadkowo towarzyszyły danej czynności — przewidywanie będzie mniej pewne. Podobnie będzie, gdy infor­macje są nieprawdziwe, np. przesądy, zabobony. Również nasza pamięć przez skłonność do zniekształceń może dawać fałszywe w odtwarzaniu przypomnienia.

Skala wartości jest subiektywną jakościową skalą oceny tego, czy dane działanie jest pożądane, tzn. czy zaspokaja potrzeby działającego, czy nie. Każde poszczególne działanie może być więc oceniane pod kątem widzenia różnych wartości (ze względu na różny stan potrzeb), np. oszczędzania własnych sił, czasu, pie­niędzy etę. Te różne wartości z kolei też układa się w skalę.

Bross nie przyporządkowuje skali wartości i skali prawdo­podobieństwa w stosunku odwrotnie proporcjonalnym jak Atkin-son (por. s. 139), najprawdopodobniej dlatego, że nie bierze pod uwagę modyfikującego wpływu potrzeby osiągnięć. Wzór Atkinsona wydaje się być dogodniejszy dla omawiania sposobu ustalania celu działania (a specjalnie jego atrakcyjności), gdyż wtedy bierze się pod uwagę najsilniejszą potrzebę; wzór Brossa natomiast jest dogodniejszy dla omawiania sposobów działania, gdyż są one związane z podrzędnie^szymi potrzebami konku­rującymi ze sobą. Skala możliwych działań według ich stopnia


4 — J. Bóżycka: Psychologia zachowania się kobiet


50

51



prawdopodobieństwa może się zgadzać z układem tych samych działań według wartości. Te dwie skale jednak częściej są różne, tzn. działanie, które ma największy stopień prawdopodobieństwa, wcale nie ma najwyższej wartości, i odwrotnie, działanie o naj­wyższej wartości może mieć mały stopień prawdopodobieństwa.

Kryterium decyzji zostaje w ten sposób określone przez Bros-sa (1965, s. 46): „Tę część mechanizmu decyzji, która polega na porównywaniu pożądalności działań, będę nazywał kryterium de­cyzji". W wypadkach gdy jakieś działanie, które ma zaprowadzić do celu, jednoczy w sobie jednocześnie i najwyższą wartość, i naj­większy stopień prawdopodobieństwa — podjęcie decyzji nie na­stręcza właściwie żadnych trudności. To działanie jest prefero­wane do wyboru. W wypadkach jednak gdy występuje rozbież­ność między stopniem prawdopodobieństwa a stopniem wartości, do głosu wyraźnie dochodzi kryterium decyzji, które — jak mi się wydaje — jest właściwie postawą w stosunku do ryzyka ży­ciowego. Postawa rozumiana za Hilgardem to gotowość do reago­wania w pewien z góry ustalony sposób na dany przedmiot, po­jęcie lub sytuację.

To właśnie postawa decyduje o tym, że jedni ludzie preferują duże prawdopodobieństwo kosztem, wartości, a inni odwrotnie: postawią wartość na pierwszym miejscu. (Trzeba zaznaczyć, że istnieje pewna granica dla minimalnych wartości i dla minimal­nych prawdopodobieństw, granica, której człowiek nie przekracza. Wartość bowiem zbyt mała nie może zaspokoić potrzeby i przez to nie ma siły motywującej, zbyt małe prawdopodobieństwo na­tomiast doprowadzi do pełnej inhibicji działania, gdyż prawdo­podobieństwo działa na ogół jako inhibitor, i to tym silniejszy, im niniejszy jest stopień prawdopodobieństwa). Ludzie preferu­jący prawdopodobieństwo to asekuranci, a drudzy to ryzykanci. Postawa asekurancka czy ryzykancka przejawia się w ogólnym stosunku do życia: ryzykanci mają małe szansę na osiągnięcie wielkiego szczęścia w życiu, a asekuranci mają duże szansę na osiągnięcie niewielkiego szczęścia.

Z pewnością na taką czy inną postawę życiową wpływają ko­leje losu: gdy ktoś często spotykał się z niepowodzeniami, nie

będzie pewnie chciał ryzykować wybierając drogę, która może go znowu doprowadzić do niepowodzenia. Zależy też pewnie od wie­ku: na ogół starsi ludzie są w większym stopniu asekurantami niż młodsi. Zależy pewnie od zdolności przewidywania: im ktoś mniej zdolny jest do przewidywania skutków niepowodzenia, tym łatwiej na ogół wybiera bardziej hazardową drogę. Zależy też chyba od temperamentu człowieka, przypuszczalnie ludzie o szyb­kiej reakcji będą skłonniejsi do ryzykanckich posunięć.

Czasami gdy wartość celu działania jest wyjątkowo duża, na­wet osoby, które zwykle postępują więcej po linii asekuranckiej niż ryzykanckiej, wybierają takie działanie, którego prawdopodo­bieństwo jest bliskie zera, np. gdy nie umiejąca pływać matka rzuca się do wody głębokiej rzeki na ratunek tonącemu dziecku.

Kontrola

W zachowaniu człowieka na pewno bardzo ważną rolę odgry­wa czynnik kontroli. Subiektywnie nie jest on zazwyczaj oddzie­lony od aktu podejmowania decyzji, lecz złączony z nim w jedną całość. Czasami jednak są takie sytuacje, że już uplanowane dzia­łanie trzeba zmienić, gdyż albo nie wzięło się pod uwagę pewne­go czynnika, który modyfikuje sam cel czy możliwość jego osiąg­nięcia lub mogły pojawić się nowe informacje modyfikujące za­mierzone działanie. Kontrola postępowania ludzkiego może być rozpatrywana na 2 poziomach: na niższym i na wyższym.

Kontrola na niższym poziomie polega na sprawdzeniu słusz­ności (zgodności z prawdą) przesłanek, z których został oceniony stopień prawdopodobieństwa oraz na sprawdzeniu, czy działanie, na które się zdecydowało, jest jeszcze aktualne w ustawicznie zmieniającym się środowisku.

Kontrola na wyższym poziomie polega na przewidywaniu, czy zamierzona czynność nie będzie w kolizji z normami etycznymi, moralnymi, społecznymi. Niewzięcie pod uwagę przy akcie dzia­łania kontroli na wyższym poziomie może dać efekt sprzeczny z zamierzonym: zamiast zbliżyć do optimum, może od niego od­dalić, choć w początkowej fazie działania może dać efekt zaspo-


52

53



kajania potrzeby uwikłanej w mechanizm podejmowania decyzji. Później jednak okazuje się, że nie zaspokoi innej, może ważniej­szej potrzeby. I tak np. działanie nieetyczne może zaspokoić np. potrzebę ambicjonalną, ale doprowadzi do deprywacji potrze­bę afiliacji. Albo może przez kolizję postępowania z normami etycznymi doprowadzić do poczucia winy, samooskarżenia, wy­rzutów sumienia etc. Ten moment nadzoru wartości społecznych i jakość tych wartości stanowi chyba najgłębsze znaczenie poję­cia charakteru. Ałe wartości te muszą należeć do schematu war­tości — a nie być tylko wiadomościami, należącymi do schematu wiadomości.

Właściwie każde działanie wprowadza nową determinantę przy podejmowaniu decyzji: działanie, które doprowadziło do ce­lu, powiększa prawdopodobieństwo przyszłego trafnego wyboru działania w podobnych okolicznościach, a działanie, które nie do­prowadza do celu, obniża.

Człowiek zdolny jest a priori, nie czekając na skutki zacho­wania się, wprowadzić pewne myślowe przesłanki wzmacniające prawdopodobieństwo uzyskania celu: może mianowicie przewi­dzieć skutki swego działania. Te przewidziane skutki mogą być włączone do zasobu wiadomości z poprzednich doświadczeń, na których opiera się szansa prawdopodobieństwa uzyskania celu i przez to ją wzmocnić. Aby jednak człowiek mógł tak postąpić, muszą być spełnione, jak sądzę, dwa podstawowe warunki:

przy decydowaniu musi się uwzględnić moment intelektualny zawarty w prawdopodobieństwie, a nie tylko moment dynamicz­ny zawarty w wartości celu. Czyli musi być pewna optymalna równowaga między V a P,

człowiek musi posiadać odpowiedni zasób wiadomości potrzeb­nych do przewidywania skutków postępowania oraz pewne mini­mum sprawności umysłowej potrzebnej do wyciągnięcia, odpo­wiednich wniosków.

Człowiek więc może sam wpływać na swoje postępowanie przez zrozumienie i przewidywanie skutków postępowania, mimo że sposób podejmowania decyzji, a co za tym idzie, zachowanie

człowieka jest zdeterminowane. Ten determinizm przeto nie ozna­cza fatalizmu. Człowiek ma, możność sam siebie „regulować" — nie jest więc automatem, który wymaga nastawienia z zewnątrz, lecz autonomem, tzn. zdolnym do samodzielnego, często świado­mego zmieniania swego zachowania się.

Specyficznie niewłaściwa, nie prowadząca do uzyskania celu decyzja występuje w stanach frustracyjnych. Człowiek wtedy preferuje działanie, które nie ma praktycznie żadnego prawdo­podobieństwa doprowadzenia do celu, rozumiejąc przez cel tę rzecz czy sytuację, której nieuzyskanie spowodowało stan fru-stracyjny. Dąży natomiast do ucieczki od frustracji i w tym celu podejmuje tzw. działania obronne, które tylko pozornie zbliżają do optimum życiowego. Człowiekowi w stanie frustracji trudno mieć należyty wgląd w siebie, trudno podejmować słuszne decy­zje, często sam przez swoje postępowanie może tak bardzo od­dalić się od swego optimum, że może nawet targnąć się na własne życie. Boring (1960, s. 418) tak to opisuje: „jeżeli człowiek w sta­nie frustracji zorientuje się, że przyczyna jej leży w nim samym, że jest ona wynikiem braku zdolności lub sprzecznych potrzeb, wtedy prawdopodobne jest, że zamiast złości ogarnie go rozpacz, przygnębienie, od których może go uchronić tylko zdrowy roz­sądek lub czyjaś pomoc. Czasami depresja może przejść w agresję skierowaną przeciwko samemu sobie. Człowiek w takim stanie oskarża i obsypuje siebie obelgami, a w krańcowym wypadku może nawet popełnić samobójstwo".

7. WIEK JAKO CZYNNIK MODYFIKUJĄCY ZACHOWANIE SIĘ

CZŁOWIEKA

Z pewnością jest wiele czynników modyfikujących zachowa­nie się człowieka. Mogą one być różnej natury: wyraźnie fizjolo­gicznej, np. zmiany organizmu związane z wiekiem, psychologicz­nej, np. wykształcenie, czy społecznej, np. warunki środowiskowe.

Ze względu na temat obecnej pracy zagadnienie wpływu wieku na zachowanie się człowieka omówię szerzej nieco póź­niej. Obecnie wspomnę o paru innych czynnikach.


54


Zdolności, wiadomości — wpływają na poziom wykona­nych czynności, na zasób i sposób zorganizowania schematów myślowych, na krytyczne ocenianie przypomnianych działań i za­mierzeń.

Płeć — przypuszczalnie wpływa na różne cele działań po­przez różne zainteresowania związane z płcią.

Zdrowie, kondycja fizyczna — na pewno wywiera bezpo­średni wpływ na zachowanie się człowieka, a prawdopodobnie i w sposób pośredni modyfikując schematy czynnościowe. Sche­maty czynnościowe i kondycja fizyczna są najprawdopodobniej silnie ze sobą związane: człowiek przewiduje na ogół, że jest zdol­ny do wykonania tych czynności, które są zakreślone granicami sprawności fizycznej.

Samopoczucie, nastrój człowieka — wpływa na zacho­wanie poprzez dostarczenie do mechanizmu decyzji różnej ilości wspomnień o działaniach, które do celu doprowadziły (Dz+), i o działaniach, które do celu nie prowadziły (Dz—). Mianowicie gdy człowiek jest w dobrym samopoczuciu, przypomina sobie więcej swoich sukcesów życiowych niż porażek. Gdy jest w złym samopoczuciu, jest odwrotnie: przypomina sobie częściej porażki niż sukcesy. Sukcesem jest • ogólnie biorąc każde działanie, które doprowadziło do osiągnięcia celu, a porażką każde dzia­łanie, które do celu nie doprowadziło. W złym samopoczuciu przypomina się więcej działań, które do celu nie doprowadziły, niż działań, które do celu doprowadziły w podobnych sytuacjach. W dobrym samopoczuciu natomiast przypomina się więcej dzia­łań, które do celu doprowadziły. Ilość przypomnianych działań wpływa na stopień prawdopodobieństwa zamierzonego działania; przez to i na samą decyzję odnośnie do tego działania.

Temperament — nadaje tempo działaniu i prawdopodob­nie wpływa na samą decyzję. Możliwe, że człowiek o słabym ha­mowaniu będzie działał bardziej impulsywnie (tzn. nie będzie dostatecznie uwzględniał czynników intelektualnych w decyzji oraz czynników kontrolujących) niż osoby wykazujące równowa­gę między procesami pobudzenia i hamowania. Osoby o słabym

typie układu nerwowego są specjalnie skłonne do stanów fru-stracyjnych.

Wiek człowieka — a specjalnie późny wiek ze względu na postawiony cel obecnej pracy jest czynnikiem wymagającym szerszego omówienia. Zresztą podkreślanie wieku człowieka dla zachowania się jest z pewnością bardzo słuszne. Sartain (1958, s. 26) uważają nawet, że zachowanie się człowieka jest wypadko­wą trzech czynników: dziedziczności, środowiska i wieku. Czyn­nikiem wieku zajmę się nieco obszerniej. Wiek człowieka można rozpatrywać z trzech przynajmniej punktów widzenia:

ilości lat, które ktoś przeżył, mówimy np., że ktoś ma 80 lat, jest więc stary, czy że ma lat 20, więc jest młody;

z punktu widzenia zmian biologicznych w organizmie, np. oce­niamy kogoś, że jest stary, bo jest pochylony, pomarszczony, si­wy etc.

z punktu widzenia zmian psychicznych, np. mówimy o kimś, że jest zbyt stary, aby zrozumieć współczesną muzykę, czy o kimś, że jest „młody duchowo" etc.

Mówimy więc o wieku metrykalnym człowieka, wieku biolo­gicznym i o wieku psychologicznym.

Wiek metrykalny (astronomiczny, kalendarzowy) jest to ilość lat, które ktoś przeżył.

Wiek biologiczny jest to ogólny stopień sprawności ustroju (Roszkowska, 1965).

Wiek psychologiczny to stopień dynamizmu potrzeb, kontaktów społecznych, sprawności umysłowej (Pikunas, 1961).

Wiek metrykalny

Wiek metrykalny jest najdogodniejszy, najłatwiejszy do obli­czenia i najbardziej obiektywny, dlatego posługujemy się nim w stosunkach urzędowych, prawnych etc. Np. na podstawie wie­ku metrykalnego orzeka się o obowiązku uczęszczania do szkoły, określa się, kiedy człowiek ma prawo do samodzielnych działań prawnych, od kiedy obowiązuje przejście na emeryturę etc. Ten wiek metrykalny opiera się na milczącej przesłance, że istnieje


56

57



zgodność między nim a wiekiem biologicznym i psychologicznym, Np. orzekając o dziecku 7-letnim, że powinno uczęszczać do szko­ły, zakłada się, że dziecko w tym wieku osiągnęło już taki stopień rozwoju fizycznego i umysłowego oraz emocjonalnego i społecz­nego, że jest zdolne do pobierania nauki szkolnej. Ponieważ roz­wój biologiczny zależny jest od bardzo wielu czynników, np. kli­matycznych — wiek metrykalny upoważniający do pewnych dzia­łań ma zastosowanie tylko w pewnych granicach zakreślonych szerokością geograficzną, a czasem warunkami kulturalnymi i in­nymi. Np. w pewnych kulturach osiągnięcie wieku lat 14 upo­ważnia do zawierania związków małżeńskich, podczas gdy w na­szych warunkach jest to nie do pomyślenia (Roszkowska, 1961). W naszych natomiast warunkach np. 15-letni chłopiec w rodzinie wiejskiej jest już uważany za dojrzałą siłę roboczą, dostarczającą pomocy finansowej rodzinie, podczas gdy w rodzinie inteligenckiej jest uważany za dziecko.

Nieraz przy posługiwaniu się wiekiem metrykalnym bierze się pod uwagę nie tylko przesłanki biologiczne i psychologiczne, ale i ekonomiczne, np. przy ustalaniu wieku emerytalnego uwzględnia się moment pozostawienia miejsca pracy młodym.

Z wiekiem metrykalnym związane są opinie społeczne od­nośnie do pewnych sposobów zachowań się. Np. takie zachowanie, które „wybaczy" się 20-latkowi, będzie wyraźnie potępione np. u 40-letniego (mówi się potocznie: „młody, głupi jeszcze, nie wie co robi, jak ma się zachować", natomiast o człowieku w wie­ku starszym mówi się: „w tym wieku to już powinien wiedzieć, co robi"). Inna jest moda dla 20-latków, inny żargon młodzieżo­wy etc., który dla starszych uważa się już za niestosowny.

Z wiekiem metrykalnym łączą się opinie o młodości czy sta­rości człowieka i to jakby w podwójny sposób: raz co do „czło­wieka jako takiego", a drugi raz co do człowieka jako reprezen­tanta pewnej specjalności, zawodu czy jego sytuacji życiowej. Np. w naszych warunkach ogólnie uważa się, że 30-letni czło­wiek to człowiek młody, ale 30-letni biegacz czy zawadnik z po­dobnej dyscypliny sportowej to już „stary". I odwrotnie: czło­wiek 50-letni to już przynajmniej niemłody, ale w tym wieku

profesor uniwersytetu to „młody" profesor. Kobieta 30-letnia jest młoda jako kobieta, natomiast jest już „starą pierwiastką", gdy pierwszy raz rodzi (według określenia ginekologów). Istnieje ogól­ne przekonanie, że emeryt to jest człowiek stary, a przecież eme­rytura przyznawana jest w różnym wieku: od 55 lat (w Polsce np. dla kobiet nauczycielek) i 70 lat dla samodzielnych pracow­ników naukowych.

Tak więc różne opinie społeczne związane z wiekiem człowie­ka „jako takim" i z wiekiem człowieka jako reprezentanta pew­nego zawodu czy specjalności mogą być różne i różne stąd pre­rogatywy dla różnych form zachowania. Czasem może to posta­wić człowieka w sytuacji konfliktowej (jednocześnie jest i „sta­ry", i „młody)".

Sposób przyporządkowania wieku metrykalnego początkom starzenia się jest różnie przyjęty przez różnych autorów, np. Pi-kunas (1961) uważa za późną dojrzałość wiek dla kobiet od 45 do 70 lat, dla mężczyzn od 50 do 70 lat, starzenie się od 70 lat.

Jedna z najstarszych klasyfikacji życia ludzkiego, klasyfikacja starożytna chińska, podaje następujący podział:

do lat 20 —* młodość,

do lat 30 — wiek zawierania związków małżeńskich,

do lat 50 — wiek poznawania własnych błędów,

do lat 60 — końcowy okres twórczego życia,

60 do 70 lat — wiek upragniony,

od 70 lat — starość.

Pitagoras, sławny filozof i matematyk z VI w. p.n.e., daje-poniższą klasyfikację:

od O do 20 lat — okres stawania się człowiekiem,

od 20 do 40 lat — młody człowiek,

od 40 do 60 lat — w pełni sił,

od 60 do 80 lat — stary i cofający się człowiek.

Flourens, wybitny fizjolog francuski z XIX w., uważa, że lata;

od 40 do 54 to okres pierwszej dojrzałości,

od 54 do 69 to okres drugiej dojrzałości,

od 70 do 85 pierwszy okres starości,

po 85 — druga i ostatnia starość.


58

59



Aschoffa, anatomopatolog z XIX w., podaje: od 25 do 45 lat — to wiek dojrzały, po 45 latach życia zaczyna się starość,

wiek starczy trwa od 65 do 85 roku życia, po czym następuje sędziwa starość.

Według współczesnych fizjologów anglosaskich starość roz­poczyna się od 50 lat. Antropolodzy niemieccy liczą starość od 60 roku życia, amerykańscy okres od 45 lat życia do 65 uwa­żają za wiek średni, a okres od 65 do 74 nazywają wczesnym okresem starości, właściwą starość liczą dopiero od 75 lat.

Polski anatom, Adam Bochenek (1875—1913), określenie „lata pełni sił" w stosunku do mężczyzn odnosił do okresu od 25 do 55 lat, a dla kobiet od 20 do 40 lat, wiek starości dzielił na 3 stopnie: pierwszy stopień starzenia się od 60 do 70 lat, drugi stopień od 70 do 80 lat, a trzeci od 80 do 90 łat (zob. Rosset, 1959).

Jak widać, podzielone są zdania, od kiedy zaczyna się starość i nie sposób podać dokładnej jej granicy. Można zauważyć jednak tendencję do przesuwania się granicy wieku starzenia się, widać to choćby na przykładzie 30-letniej kobiety balztCkowskiej i 40--letniej obecnie. To, od którego roku życia uważa się człowieka za starego, wpływa zapewne na sposób zachowania się człowieka.

Każdy chyba podział, chociaż opierał się na wieku kalenda­rzowym, łączył się z cechami biologicznymi i psychicznymi czło­wieka. Dlatego temu wiekowi metrykalnemu starano się jakoś przyporządkować pewne własności. Np. Pikunas (1961) łączy ze swoim podziałem metrykalnym własności biologiczne i psychicz­ne człowieka: dynamikę i motywację, rodzaj głównych zajęć czy prac, „wielkie ryzyko" — czyli to, na co człowiek jest w danym okresie życia specjalnie narażony.

Przypisywanie jednak wiekowi metrykalnemu odpowiednich cech biologicznych napotyka znaczne trudności. Ale wiek metry­kalny jest bazą podstawową, do której odnosi się inne „wieki". Często przedstawia się to w sposób następujący, obrazujący ogól­ną linię rozwoju:

0x01 graphic

dorosłość

0x01 graphic

c*

9-15 40-55

Wiek metrykalny

Najpierw jest wznoszenie się krzywej, co obrazuje rozwój, potem względna stabilizacja, a potem spadek (inwolucja starcza). Nie można odpowiednim punktom z rozwoju biologicznego przy­porządkować odpowiednich punktów wieku metrykalnego. Można to zrobić jedynie w pewnych przedziałach wieku, zresztą dość dużych. Np. okres pełnego rozwoju fizjologicznego jest mniej więcej zawarty między pojawiającą się działalnością gonad a ich zanikiem — momenty te są zaznaczone przedziałami wieku raczej orientacyjnymi (9—15 i 40—55).

Na wykres wieku biologicznego można by próbować nanieść wiek psychologiczny ewentualnie psychologiczny bezpośrednio na metrykalny. Byłoby wtedy jeszcze trudniejsze przyporządko­wanie sobie poszczególnych punktów.

. -Wiek fizjologiczny

Wiek fizjologiczny, zwany nieraz wiekiem biologicznym, to stopień sprawności ustroju. W każdym żywym organizmie stale zachodzi szereg ustawicznych zmian. Zmiany te są charaktery­styczne dla życia, bez tych zmian życie jest nie do pomyślenia. Biirger (1965) operuje wyrażeniem biomorfoza na określenie wszystkich zmian, którym podlega organizm w ciągu życia. Bio­morfoza biegnie w określonym i nieodwracalnym kierunku, ale tempo i rytm biomorfozy jest indywidualny.

Nie umiemy określać wieku biologicznego, ponieważ brak wia­rygodnych testów na badanie naczyń włosowatych, a nie tętnic — jak dawniej sądzono mylnie (Biirger, 1965) — a przypuszczalnie


60

i dlatego, że brak jest zdrowych starych ludzi. Selye (1960) mówi, że nigdy nie spotkał się ze śmiercią fizjologiczną,

Nie umiemy (bo chyba się nie da) przyporządkować dokład­nie wieku biologicznego wiekowi metrykalnemu — ale znamy objawy wieku biologicznego i pewną kolejność ich występowania. Znamy mianowicie kolejność starzenia się tkanek (Wiśniewska--Roszkowska, Zagadnienia geriatryczne...; Michałkiewicz, 1962). Najpierw starzeją się te, które 1. nie regenerują (system nerwo­wy, serce, mięśnie szkieletowe); 2, potem te, które słabo rege­nerują (nerki, wątroba, gruczoły dokrewne, mięśnie gładkie), 3. a na końcu te, które łatwo regenerują (tkanka nabłonkowa, naskórek, szpik kostny, kanaliki jąder).

Najpierw więc starzeje się system nerwowy, co ma najsil­niejszy związek ze starzeniem się psychicznym. Kolejność sta­rzenia się systemu nerwowego przejawia się jako pogarszanie się wzroku i słuchu, wzrastanie czasu reakcji mózgowej na bodźce zewnętrzne, ruchy mniej szybkie, obniża się sprawność i szyb­kość rozwiązywania problemów (Michałkiewicz, 1962, s. 53 i 54). Potem zmniejsza się sprawność układów: ruchowego, krążenia i oddychania, co wyraża się spadkiem ogólnej sprawności fizycz­ne]. Niektórzy fizjolodzy uważają jednak nieco inaczej. Np. Sza-buniewicz (1949, s. 668) pisze: „około 50 roku rozpoczyna się zmniejszanie przemiany materii, a także sprawności fizycznej. Później z czasem zmiany starcze stają się .coraz widocznie j sze: komórki ulegają zmniejszeniu, powstają złogi barwnikowe. Ci­śnienie tętnicze wzrasta, naczynia stają się mniej elastyczne i kru­che, kości cieńczeją i stają się łamliwe, zapasy tłuszczowe zani­kają, zmniejsza się znacznie waga, występuje obniżenie zdolności działania organów zmysłowych, wreszcie władze umysłowe stają się coraz mniej sprawne". Zmiany fizjologiczne zaznaczają się silniej u kobiet niż u mężczyzn.

System nerwowy człowieka najwcześniej starzeje się na obwo­dzie: około 15 roku życia (Szewczuk, 1961; Michałkiewicz, 1962; Burger, 1965) słabną analizatory wzrokowe, słuchowe, skórne. Późniejsze zmiany dotyczą wzrastania czasu reakcji mózgowej na bodźce zewnętrzne, obniżenie działalności efektorów, przez co

61

ruchy stają się mniej szybkie i pewne, potem następuje ich spo­wolnienie: na końcu spadają zdolności umysłowe w zakresie sprawności uczenia się i szybkości rozwiązywania problemów. Osłabienie receptorów zaczynające się w tak młodym wieku jest jeszcze tak słabe, że daje się wykryć jedynie w warunkach labo­ratoryjnych, w życiu codziennym ubytki te nie są zauważalne i dlatego nie odgrywają jeszcze wyraźnej roli dla procesów po­znawczych. Ubytki, które już utrudniają percepowanie „zwy­kłych" podniet wzrokowych i słuchowych, pojawiają się znacznie później, gdzieś po 40 roku życia, gdy zaczyna się starcza hiper-metropia, a ubytki słuchu dosięgają zakresu tonów o częstotli­wości mowy ludzkiej.

Od kiedy można przyjąć, że zaczyna się starzenie biologicz­ne człowieka? Nie wierny wprawdzie, na czym polega starzenie się, ani co je wywołuje (Burger, 1965), stąd trudność odpowiedzi na postawione pytanie. Niektórzy uważają, że proces starzenia się rozpoczyna się już z chwilą urodzin, a nawet jeszcze wcześ­niej: „nascentes morimur". W ciągu całego życia bowiem jedne komórki czy nawet tkanki zanikają, a powstają inne. Ale w tym wypadku starzeją się pewne„ partie organizmu, a nie całość. Sta­rzenie się całego organizmu, można przyjąć, występuje wtedy, gdy zaczyna się zwolnienie biomorfozy (Burger, 1965).

Życie ludzkie ze względu na stosunek powstawania i zanikania tkanek i komórek można podzielić na 3 części:

  1. gdy jest przewaga powstawania komórek czy tkanek (evo-
    lutio): rozwijają się gonady, rozrastają się wszystkie narządy —
    to dziecięctwo i wczesna młodość;

  2. gdy jest względna równowaga między powstawaniem a za­
    nikaniem komórek — to dojrzałość (dorosłość);

  3. przewaga zaniikania — inyołutio — zaczynająca się od
    okresu klimakterycznego (u kobiet w naszym klimacie od 45
    do 55 roku życia, a u mężczyzn od 50 do 60 roku życia). To
    jest początek starzenia się (Burger, 1965, s. 676: „zwolnienie bio­
    morfozy określamy jako starzenie się").

Comfort (1968, s. 7) pisze na ten temat: „W wieku 12 lat ciało człowieka jest u szczytu swej żywotności, potem najpierw niedo-


62

63



strzegalnie, a potem coraz szybciej następuje spadek żywotności. Ten spadek żywotności ujawniający się coraz silniej z upływem czasu nosi nazwę starzenia się".

Zmiany inwolucyjne, czyli zanikowe lub wsteczne, polegają na ubytkach anatomicznych i czynnościowych, np. mózg zmniej­sza się i kurczy, zmniejsza się elastyczność tętnic, zanika barw­nik we włosach etę.

Biirger podaje, że wieku biologicznego, czyli stanu biomorfo-zy, w jakim aktualnie znajduje się organizm, nie umiemy jeszcze wyrazić w jednostkach czasu astronomicznego (metrykalnego). Czas biologiczny nie upływa bowiem u wszystkich ludzi jedna­kowo.

Przyporządkowanie więc w sposób ścisły, naukowy zmian bio­logicznych wiekowi metrykalnemu jest na razie niemożliwe. Ale w warunkach życia codziennego, gdy nie jest wymagana tak wiel­ka dokładność, jakoś przyporządkowuje się zmiany biologiczne wiekowi metrykalnemu, choć i wtedy odchylenia mogą być bar­dzo duże.

Wiek biologiczny odgrywa najważniejszą rolę w życiu czło­wieka i przypuszczalnie w pewien sposób warunkuje inne właści­wości człowieka, przecież „człowiek to organizm żyjący w warun­kach społecznych", jak się wyraził Łuria (podane za Tomaszew-skim, 1966). Zależność od wieku biologicznego widać wyraźnie w najwcześniejszym okresie życia. U normalnego noworodka do­świadczony pediatra oceni wiek metrykalny po rozwoju fizycz­nym z dokładnością nawet do kilku dni, a doświadczony psycho­log oceni rozwój psychiczny niemowlęcia po jego dojrzałości bio­logicznej. W późniejszym okresie życia ze względu na mniejsze tempo zmian biologicznych oraz coraz większą zmienność wpły­wów środowiskowych, modyfikuj ących tempo zmian — coraz trudniej przyporządkować zmiany biomorfotyczne wiekowi życia.

Jest wiele czynników, które mogą wpływać opóźniająco lub przyśpieszająco na proces starzenia. Tempo starzenia się nie jest dla wszystkich ludzi jednakowe, czyli wiek biologiczny nie zawsze się zgadza z wiekiem metrykalnym, może go wyprzedzać lub opóźniać. „Ktoś może być stary duchem i ciałem i stać bliżej grobu w 40 roku życia niż ktoś inny po ukończeniu 60 lat" —

mówi Selye (1960). Gdy wiek biologiczny wyprzedza wiek metry­kalny, to w przypadku dziecka mówi się o przyśpieszeniu w roz­woju, i to jest powód do radości..W wypadku człowieka starszego mówi się, że postarzał się przedwcześnie, i to jest powodem do zmartwienia dla niego.

Gdy wiek biologiczny opóźnia się w stosunku do metrykal­nego, to w wypadku dziecka mówi się o opóźnieniu w rozwoju, a w stosunku do człowieka starszego mówi się o wspaniałej kon­dycji fizycznej na swoje lata — u dziecka jest to powód do zmartwienia, a u człowieka starego do radości. Na ogół te same czynniki: genowe, stan zdrowia, odżywiania, konstytucja, toleran­cja na stressy, urazy i przeciwności losu (Burger), które u starego hamują tempo procesów inwolucyjnych, u dziecka przyśpieszają rozwój. I odwrotnie: te same czynniki, które u starego przyśpie­szają tempo starzenia, u dziecka hamują rozwój. Niektóre z tych czynników, które można by nazwać korzystnymi, przyśpieszają dojście do okresu pełni sił i opóźniają wyjście z tego okresu, inne, które można nazwać niekorzystnymi, opóźniają dojście do tego okresu i przyśpieszają wyjście z niego. Specjalnie proces chorobowy przyśpiesza tempo procesów inwolucyjnych, co widać tak wyraźnie po zmianach morfologicznych (odbijających się na wyglądzie zewnętrznym). „Choroba symuluje starość" — słusz­nie zauważył W. Hugo. Ludzie zdrowi z rodzin długowiecznych starzeją się wolniej.

Nierównomierność starzenia się polega na dwóch aspektach: nierównomiernie starzeją się w ogóle u ludzi różne organy, jedne podlegają szybciej inwolucji, drugie słabiej: mimo ogólnej dro­gi biomorfozy, wspólnej dla wszystkich, jedni ludzie przechodzą ją szybciej, a inni wolniej.

Objawy wieku biologicznego, a specjalnie objawy dostępne do obserwacji przez innych i przez samego starzejącego się czło­wieka, są często rozpatrywane z estetycznego punktu widzenia. W wieku starszym zmiany te widoczne są głównie jako zmiany ogólnie całej sylwetki, ogólnego tonusu mięśniowego i ruchów ciała oraz zmiany skórne.

Zmiany skórne w miejscach najbardziej widocznych, a więc na twarzy i rękach, dla podmiotu są łatwiejsze do spostrzeżenia.


65


O ogólnej postawie i ruchach (np. pochylona postać, drobny, starczy krok) podmiot jest informowany raczej przez inne osoby. Zmiany skórne na rękach, np. starcze, żółte plamy oraz wysta­jące żyły, łatwo samemu dostrzec, a zmiany na twarzy łatwo wi­dać w lustrze. Również na fotografii, o ile nie jest ona mocno retuszowana, zmiany twarzy są widoczne. Stąd niechęć ludzi sta­rych do fotografowania się.

Ta niechęć szczególnie siłna jest u kobiet, pewnie dlatego że zmiany inwolucyjne naskórka są u nich silniej zaznaczone oraz że „rola społeczna" kobiety jakoś do-jej „ekwipunku życiowe­go" dokładała wymagania estetycznego, przyjemnego wyglądu. Zmiany na twarzy z grubsza biorąc są dwojakiego rodzaju: a) zmiany owalu, ogólnego kształtu twarzy: b) drobne zmarszczki. Te drobne zmarszczki powstają wskutek ścieńczenia skóry, która z wiekiem traci swą elastyczność, a staje się pergaminowa. Zmia­ny ogólnego kształtu twarzy w postaci różnych zapadnięć, fałdów, zmarszczek, tzw. mimicznych, powstają wskutek zaniku tkanki łącznej i tkanki tłuszczowej. Obie te tkanki będące w obfitej

ilości u małego dziecka nadają jego buzi taki miły „pyzowaty" wygląd. W wieku starszym wskutek zaniku tych tkanek powsta­ją specyficzne bruzdy i zapadnięcia w twarzy. Te zapadnięcia nadają twarzy wyraz zdecydowanie mniej przyjemny niż u mło­dego. Zmiany te w normalnych wypadkach nie powstają nagle, lecz powoli. Porównując jednak fotografię twarzy z młodszych lat i z późnego okresu życia widać zmiany te bardzo wyraźnie. Ilustruje to ryć. 3, przedstawiająca twarz młodej kobiety i starej! Naturalnie twarze stare mogą być mniej lub więcej miłe czy niemiłe, ale na ogół stare są mniej pociągające niż te same w mło­dości. Z pewnością dla nikogo w wieku podeszłym nie jest to przyjemne, a dla kobiet jest specjalnie przykre i to głównie wtedy, gdy własny wygląd jest dla nich jednym z największych wartości i gdy ocena własnego wyglądu nie podlega powolnej zmianie, lecz gdy jakiś wypadek brutalnie, raptownie przekonuje o tej przykrej zmianie.

Wiek psychologiczny

Wydaje się prawdopodobne, że zmiany psychiczne podobnie jak somatyczne {o których mówi Biirger) przebiegają w ciągu ży­cia człowieka w pewnym określonym i nieodwracalnym kierun­ku. Zgodnie z ogólnym prawem życiowym przyjmującym, że wszystko, co żyje, najpierw rozwija się, a potem po okresie względnej stabilizacji zanika — można uważać, że i własności psychiczne człowieka najpierw się rozwijają w ogólnych zary­sach w tym samym dla wszystkich ludzi kierunku, a potem po dojściu do punktu maksymalnego dla osobnika zaczynają zani­kać. Od tego momentu zanikania, a 'może raczej od 'momentu prze­wagi zanikania nad rozwijaniem (pewne formy życia psychicznego podobnie jak biologicznego nawet w najwcześniejszych okresach życia izanikają), zaczyna się starzenie psychiczne.

W. Szewczuk (1965, s, 145) określa wyraźniej ten okres środ­kowy między rozwojem a zanikaniem, podając jako jedną z cech charakterystycznych człowieka dorosłego pewną stabilizację my­śl owo-działalnościową.


5 — J. Różycka: Psychologia zachowania się kobiet


66

Wiek psychologiczny człowieka można rozpatrywać (Pikunas, 1961) pod aspektem wieku intelektualnego, emocjonalnego (dyna­miki i motywacji) oraz postaw społecznych. Z tych trzech zasad­niczych kierunków rozwoju psychicznego najlepiej jest poznany wiek intelektualny.

Wiek intelektualny

Liczne badania testowe prowadzone przez różnych psycholo­gów w różnych krajach wykazują, że mniej więcej od 25 roku życia wyniki w testach obniżają się. Można uważać, że obniżanie się wyników testowych to nie to samo, co w ogóle obniżanie sprawności umysłowej, lecz tylko tego, co badają testy. Nie­zależnie jednak od tego sądu psychiatrzy i gereontolodzy (Bili-kiewicz, 1960, Burger, 1965) stwierdzają, że z wiekiem nastę­puje normalne, fizjologiczne obniżenie sprawności umysłowej.

Wechsler podaje (dane zaczerpnięte z objaśnień przy jego me­todzie oraz z Bilikiewicza, 1960, s. 611) normalne, prawidłowe z wiekiem obniżanie się wyników w jego testach. Według niego najłatwiej ulega obniżeniu: powtarzanie liczb, rozwiązywanie za­dań z arytmetyki i układanie wzorów z klocków — a więc czyn­ności wymagające pamięci, koncentracji uwagi i koordynacji wzrokowo-ruchowej. Najtrudniej natomiast to, do czego się wy­tworzyły odpowiednie stereotypy, a więc; wiadomości, rozumie­nie, braki w obrazkach. Stąd większe ubytki w skali bezsłownej niż słownej. W skali Wechslera podane są nawet w procentach normalne globalne ubytki inteligencji z wiekiem. I tak:

w wieku 20—25 lat 0% ubytków (najwyższa zdolność umysłowa)

25—291%

30—343%

35—395%

40—448%

45—4911%

50—5414%

55—5916%

67

Dalsze ubytki nie są podane, przynajmniej w skali dostępnej w Polsce. Jak zaznaczono, bardziej obniża się skala bezsłowna niż słowna — ubytki są więc nierównomierne. Bilikiewicz (1960, s. 611) pisze: „z wiekiem następuje prawidłowo osłabienie spraw­ności umysłowej i tym samym obniżenie wyników badań".

Materiał z własnych badań na ten temat wyzyskano, prze­prowadzając skalą Ravena badania grupy studentów około 20 roku życia i grupy pracowników naukowych (powyżej 50 lat). Ogólny średni wynik liczbowy badania był niedwuznacz­nie wyższy u młodych. Ale jakościowo były różnice: młodzi dawali ogólnie większą ilość odpowiedzi, był jednak w tym sto­sunkowo większy procent błędu niż u starszych. U starszych była wyraźnie gorsza przerzutowość uwagi, dłuższy czas po­trzebny do namysłu, trudniejsze rozumienie instrukcji, ale

0 wiele bardziej przemyślane odpowiedzi.

Przyjmując, że procentowe ubytki inteligencji z wiekiem są typowe dla wszystkich ludzi, nie mają one tego samego znaczenia dla wszystkich ludzi. Ubytek kilku czy kilkunastu procent inte­ligencji dla kogoś, kto miał wybitną inteligencję, i tak wyróżnia go w sposób korzystny z grupy osób o przeciętnej inteligencji, nawet młodych, u których wystąpiły minimalne lub nawet żadne ubytki inteligencji. Człowiek taki, mimo że jest już poza swoim szczytem inteligencji, może jeszcze długo pracować umysłowo produktywnie. Natomiast ten sam ubytek inteligencji dla kogoś, kto miał słabą inteligencję — znaczy już wyraźne obniżenie go nie tylko w porównaniu z dawniejszymi jego możliwościami, ale

1 w porównaniu z przeciętną.

Poza tym jeszcze jedna różnica: ubytki nie odnoszą się jedna­kowo do wszystkich dziedzin intelektualnych (Wechsler). Dzie­dziny, w których człowiek ma dużo wiadomości, w których po­siada wiele schematów myślowych, ulegają później inwolucji niż te dziedziny, które były gorzej rozpracowane osobnicze.

Charakterystyczne jest, że największa produktywność myślo­wa — jak wykazał Lehmann (według Szewczuka, 1961) — wystę­puje wtedy, gdy już są ubytki inteligencji (według stwierdzenia Wechslera). Można to łatwo zrozumieć, gdy uwzględni się, że


68

69



aby praca umysłowa była odpowiednio produktywna, trzeba po­siadać odpowiednio dużo koniecznych wiadomości. Z kolei aby przyswoić sobie te wiadomości, trzeba dużo czasu, na pewno wię­cej niż pierwsze 25 lat życia. Ilość czasu — potrzebna na przy­swojenie sobie wiadomości w znaczeniu dorobku ludzkiego w da­nej dziedzinie wiedzy — zależy oprócz własności indywidual­nych i od rodzaju dziedziny naukowej. W dziedzinach, w których trzeba sobie przyswoić bardzo dużo wiadomości, największa pro­duktywność umysłowa występuje później niż w tych dziedzinach, w których przyswojenie mniejszej ileści wiadomości pozwala już na samodzielną produktywność.

Ubytek inteligencji, który został stwierdzony testami, przy jednoczesnym wzroście produktywności umysłowej może być przyrównany do starzenia się pewnych komórek czy organów, ale nie do starzenia się organizmu jako całości. Podobnie jak sta­rzenie się całości organizmu występuje wtedy, gdy jest przewa­ga zaniku nad rozwojem, można by uważać, że ubytki inteligen­cji stwierdzone w testach wykazują pewne ubytki wybiórcze, ale nie całości ogólnego poziomu sprawności umysłowej. W cza­sie bowiem gdy z jednej strony powstają ubytki, które stwier­dzono testami, z drugiej strony powstają nowe własności inte­lektualne, jak np. ostrożność wyciągania wniosków, krytycyzm, tworzenie nowych schematów umożliwiających lepsze rozumie­nie wiadomości etc. Można chyba uważać, że starzenie intelek­tualne ogólne — odpowiednik starzenia ustroju jako całości, a nie jego części — występuje wtedy, gdy człowiek jest już poza swoim „opus magnum" intelektualnym — jak mówi W. Szew-czuk (1961). „Opus magnum" występuje na ogół w tym czasie, gdy ubytki inteligencji jeszcze są niewielkie, a nabywanie no­wych własności umysłowych duże. Po tym okresie następuje cofanie się umysłowe, starzenie intelektualne, czyli przewaga zanikania nad powstawaniem nowych wartościowych własności.

Starzenie się umysłowe można rozpatrywać i ze strony zmian powstałych w schematach dynamicznych. Mianowicie chodzi o ich ilość i o elastyczność. W młodym wieku jest ich mało, są słabo zorganizowane, ale elastyczne i podatne na zmiany. W późnych

latach życia jest ich dużo, są dobrze zorganizowane, lecz sztywne, niepodatne na zmiany, przypuszczalnie wskutek gorszej pobudli­wości kory mózgowej, co jest właściwe (Biirger, 1965) dla łudzi w wieku starszym. Stąd też nie tylko sztywność w czynnościach myślowych, ale i w czynnościach dowolnych, które zaczynają być słabo dopasowane do aktualnej sytuacji, co daje gorszą adap­tację do rzeczywistości, typową dla łudzi wieku starszego (Com-fort, 1968).

Sztywność schematów myślowych (tzn. .przewaga asymilacji nad akomodacją) powoduje trudność percepowania nowych wia­domości, trudność 'zmiany swego sądu, .nawet „neofobizm" — co jest oznaką starzenia się. Beveridge (19&0, s. 207) uważa, że „w starszym wieku umysł jest mniej skłonny do przyjmowania nowych koncepcji". Moment, kiedy występuje sztywność sche­matów, jest uzależniony od stopnia rozpracowania umysłu: póź­niej u lepiej rozpracowanych 'intelektów, wcześniej u gorzej; znaną rzeczą jest, że oligofrenicy demencieją bardzo szybko. Dokładne uzależnienie czasu cofania się intelektualnego 'od wieku metrykalnego jest niemożliwe ze względu na wielość parametrów, od których to cofanie jesl uzależnione,

W wieku starszym występują na ogół dość wyraźnie ubytki intelektualne, które mogą mieć charakter globalny (sztywności schematów) i ilościowy (np. według skali Wechslera). Te ostatnie są w pewnych dziedzinach większe, w innych niniejsze. Można zwrócić uwagę ma tę dziedzinę, w której są one większe, lub na tę, w której są mniejsze, a więc na większą lub mniejszą produktywność myślenia. Stąd można siebie różnie oceniać: jako bardziej czy mniej starego intelektualnie.

Wiek emocjonalny

Nie spotkałam się ze skalą normalnych ubytków związanych z wiekiem w zakresie życia emocjonalnego, tak jak to podaje skala Wechslera dla ubytków intelektualnych. Przypuszczalnie zmiany emocjonalne są bardziej różne indywidualnie i stąd trud-


70

71



ność ujęcia ich w jakieś normy, 'zresztą wyodrębnienie cech uczuciowych od intelektualnych sprawia nową trudność.

Spotkałam się z wyliczeniem cech czy własności występu­jących z wiekiem, np. zwiększenie pobudliwości emocjonalnej, łatwa skłonność do płaczu i uczuć 'depresyjnych, u kobiet specjal­nie częsty kłótliwość, obstawanie przy swoim (Bilikiewicz, 1960). Inni, rap. Pikunas (1961), podkreślają tafcie cechy, jak nadmierne żądanie szaouniku, przecenianie własnych zasług, szczególnie w wypełnianiu obowiązków rodzicielskich, co prowadzi do czę­stych konfliktów z dziećmi — łatwe wytrącanie z równowagi emocjonalnej, chwiejność 'uczuciowa, 'Skłonność do stanów depre­syjnych.

Burger (1965) podkreśla, że dynamizm życia uczuciowego' za­czyna słabnąć po okresie klimakterycznym, gdyż „krzywa życia emocjonalnego przebiega odpowiednio do hormonalnego napięcia naszego ciała". Od okresu klimakterycznego obniża się tempo życia psychicznego. W Szewczuk (1961, s. 86) przedstawił w for­mie wykresu: początkowo narastanie, potem względna stabili­zacja, a wreszcie osłabienie dynamiki życia człowieka. „Od pew­nego czasu słabnie dynamika życia uczuciowego tak, że w póź­nych latach ubytki jej są już wyraźne" {Szewczuk, 1961). W związku ze słabnięciem dynamiki życiowej pozostaje słabnię­cie siły uczuć, potrzeb i ogólnie motywacji. Wydaje się jednak, że nie słabnie równomiernie natężenie wszystkich potrzeb, lecz raczej występuje dewaloryzacja ich stosunku. Potrzeby bezpie­czeństwa (pewnie :ze względu na słabe zdrowie) zaczynają się wybijać nad inne. Podobnie jest z potrzebą uznania, możliwe że ze względu na to, iż ,,w naszych 'Społeczeństwach wartość ludzi starszych jest oceniana na ogół negatywnie" (Delay i Pichot, 1962, s. 407). Zwrócili uwagę na natężenie tej potrzeby i J. Reutt i N. Reuttowa (1957, s. 181).

W. Szewczuk (1966) podkreśla, że niepotrzębopść^ jest naj­częstszą przyczyną niezadowolenia k życia--u ludzi względnie zdro­wych w wieku podeszłym, — ale jeszcze nie w okresie późnej starości, gdyż wtedy zły stan zdrowia jest najczęstszą przyczyną niezadowolenia.

Zdaje się, iż można uważać, że na ogół w wieku starszym dynamika życia uczuciowego słabnie, lecz nierównomiernie. Uczu­ciowość- związana._z. własną osobą ma raczej tendencję, do prze­rostu niż zaniku, 'znana jest drażliwość starcza. Natomiast uczu­ciowość nie związana z własną osobą słabnie. Występują więc specyficzne 'zmiany jakościowe w postaci iprzemiaszczeń d ukie­runkowania na siebie, jednak i te zmiany są zależne od stanu największego rozkwitu życia emocjonalnego: u kogoś, kto miał silne nastawienie afiliacyjne do ludzi, nawet i w późnym wieku będzie skierowanie uczuciowe więcej na innych niż u kogoś, kto zawsze „tylko siebie miał na myśli".

Słabnięcie życia uczuciowego będzie pod pewnym względem podobne do ubytków intelektualnych: będzie uzależnione od po­ziomu tego momentu, od którego zaczyna się spadek. Gdy ktoś miał bardzo bogate życia uczuciowe^ 'Spadek jego, a więc pewne zubożenie, bejdzi£_4egzcge_.'dalekie„jod-„pustki (czy prawie pustki) uczuciowej. Gdy ktoś miał to życie uczuciowe ubogie, obniżenie go zbliży "do pustki. Nieraz gerontolodzy (Zajączkowski, s. 1) uważają, że zawężenie 'zainteresowarf jest przyczyną zapomina­nia u ludzi starszych: „człowiek stary zapomina, bo nie jest z ainteresowany''.

Możliwe, że zmiany jakościowe są różne osobniczo, uzależ­nione od warunków, w jakich człowiek przebywa. Dla pewnych ludzi, którzy mieli w młodości życie uczuciowe o zbyt silnym natężeniu, osłabienie go w starszych latach może uczynić z nich jednostki bardziej miłe w kontaktach ludzkich.

Wiek postaw i kontaktów społecznych

Na podstawie dostępnej mi literatury nie spotkałam się ze skalą badającą obniżanie się postaw społecznych z wiekiem, zresztą, występuje tu jeszcze trudność wydzielania tych postaw, ponieważ zazębiają się one silnie z uczuciowością.

Spotkałam się z licznymi uwagami na .temat .postaw ludzi w starszym, wieku. Np. Burtt (1965) podaje, że robotnicy idący na emeryturę po 60 mają lepszą postawę społeczną i frekwencję


72

73



niż młodzi 31-, 34-letni ludzie. Ale tu nasuwa się zastrzeżenie, że ci młodzi mają jeszcze wiele 'innych obowiązków czy potrzeb życiowych, np. opieka nad dziećmi, i dlatego może nie wypeł­niają tak skrupulatnie swych służbowych obowiązków. Zresztą może i to, że starym niewiele już w życiu pozostało oprócz pracy i że trzymają się kurczowo pracy, gdyż to jest ich więź z życiem.

Niektórzy, np. Bilikiewicz (1960), podają kierunek 'zmiany postaw społecznych jak: chęć oparcia się na innych, nadmierne zajęcie się sobą, zacieśnienie wymogów życia, 'zacieśnienie zain­teresowań do spraw czysto osobistych, zawężenie zainteresowań, niezdolność do produktywnego działania, nieumiejętność przysto­sowania się do nowych wymogów życia, nieumiejętność znalezie­nia 'odpowiednich dróg do wywiązania się z nowych zadań ży­ciowych.

Może wolno przyjąć, że z wiekiem postawy i kontakty spo­łeczne zawężają się coraz bardziej z ukierunkowaniem na samego siebie. Ale przypuszczalnie uzależnione to będzie i od stopnia zawężenia uczuciowości, i 'od warunków życiowych, które mimo wszystkich różnic osobniczych zmuszą do zajęcia taMej czy innej postawy.

Człowiek starzeje się nierównomiernie. Ta nierównomierność daje się zauważyć już w starzeniu się biologicznym: nie wszy­stkie organy starzeją się w tym samym czasie, a poza tym różne czynniki wpływają na przyśpieszenie lub opóźnienie biomorfozy. Starzenie się umysłowe, nawet przyjmując równe ubytki z wie­kiem dla wszystkich, pod pewnym względem nie oznacza tego samego: przy tym samym procentowym ubytku inteligencji może być u kogoś jeszcze duża produktywność myślenia, a u innego już bardzo słaba. Poza tym te ubytki nie są równomierne dla wszystkich czynności umysłowych. Przypuszczalnie starzenie się emocjonalne i postaw społecznych będzie też przebiegać w pewien sposób wybiórczo.

Opinie społeczne 'odnośnie do wieku metrykalnego określają człowieka często jako starego pod pewnym względem, a pod innym jako nie starego (opinie społeczne mogą się odnosić i do

wieku biologicznego, i psychologicznego, lecz chyba głównie do metrykalnego i są też bardziej stałe w stosunku do niego).

Wiek fizjologiczny rozumiany jest jako ogólny stan spraw­ności organizmu i jego zasobu energetycznego, człowiek czuje, że rozsadza go w młodości tężyzna życiowa, a w starszym wieku czuje spadek sił. Wiek psychologiczny też jest jakoś odczuty przez podmiot, np. człowiek zdaje sobie sprawę, że trudniej jest mu się uczyć, że wolniej myśli, trudniej zapamiętuje itp. Choć w zupełnie późnych latach, gdy występują ubytki samo­krytycyzmu, pewno człowiek nie jest świadomy,, swej degrengo­lady intelektualnej. Być może ta nieświadomość jest darem na­tury, aby życie w tym okresie uczynić łatwiejszym. Wieku me­trykalnego j>afeo takiego się nie czuje, ale człowiek jest o nim poinformowany, to należy do zasobu jego wiadomości, ale z tym wiekiem łączy się to, co człowiek dość mocno odczuwa: pewne opinie społeczne, które sankcjonują lub nie sankcj'Onują jego za­chowania się.

8. PRÓBA SKONSTRUOWANIA MODELU DZIAŁANIA CZŁOWIEKA

Omówione w poprzednich rozdziałach 'czynniki, >Qd których uzależnione jest zachowanie się człowieka, można przedstawić sumarycznie w postaci modelu cybernetycznego, a ściślej w po­staci układu sterowanego informacjami. Wiener, jeden z twórców cybernetyki, określił ją tytułem swej książki: Cybernetyka, czyli sterowanie i łączność w organizmie żywym i maszynie (1948).

Sterowanie to takie oddziaływanie na różne procesy (fizycz­ne, chemiczne, biologiczne, społeczne), aby przebiegały w spo­sób dla nas na j pomyślnie j szy. Sterować więc, znaczy nadawać kierunek zjawiskom. Aby czymś sterować, trzeba wiedzieć, co się chce uzyskać. Można dążyć do tego, aby uzyskać jakiś cel będący poza działaniem i wtedy wartość działań jest oceniona przez ich efektywność właśnie z punktu widzenia osiągnięcia celu. Ale można dążyć do zachowania właściwego sposobu dzia­łania (tzw. algorytmu działania). W tym ostatnim wypadku ste­rowanie ogranicza się tylko do regulowania, czyli takiego oddzia-


74

75



ływania, aby określona wielkość była utrzymana na określo­nym poziomie.

Gdy mamy do czynienia z organizmem żywym, a przede wszystkim z człowiekiem, rozpatrujemy jego zachowanie się głównie jako sterowanie :(czy samo sterowanie) ze względu na stale zmieniające się środowisko, w którym osobnik musi usta­wicznie wybierać najlepszy dla siebie sposób zachowania się. „W koncepcji cybernetycznej człowiek jest systemem sterowa­nym przez napływające informacje zgodnie z wewnętrznym programem, jaki posiada ze względu na swą strukturę czy to wrodzoną, czy wyuczoną" — pisze Tomaszewski (1969, s. 143). Każdy układ sterowany informacjami działa na zasadzie 3 pod­stawowych procesów, którymi są: odbiór informacji — transfor­macja informacji — emisja informacji (przekazywanie na zewnątrz).

Psychologów najbardziej interesuje człon środkowy: przetwa­rzanie. Tomaszewski (Psychologiczne problemy programów -na­uczania) rozpatruje zachowanie się ucznia jako wynik przetwa­rzania informacji udzielonej mu przez nauczyciela, uczeń może być uważany więc jako układ sterowany informacjami udzie­lanymi przez nauczyciela.

Psychologowie pracy, np. J. Okoń i L. Paluszkiewicz. (1963, s. 28; 1964 — pod. red., s. 12) proces transformacji zawężają do aktu decyzji (podejmowania decyzji) i w związku z tym przeka­zywanie informacji na zewnątrz jest zastąpione przez „wykony­wanie czynności zgodnie z decyzją". Dla omawianego procesu pracy widocznie najistotniejszym momentem jest akt podejmo­wania decyzji.

W im bardziej zmiennym środowisku osobnik znajduje się, tym działalność jego musi być bardziej złożona, co z kolei wy­maga doskonalszych mechanizmów sterowniczych. Aby te me­chanizmy funkcjonowały sprawnie, muszą mieć stały dopływ informacji o stanie ustawicznie zmiennego środowiska (głównie zewnętrznego, ale też i wewnętrznego).

Informacja (wiadomość) to każdy czynnik, który ludzie, orga­nizmy żywe czy urządzenia sterujące mogą wykorzystać do bar-

dziej celowego, sprawnego działania, a w szczególności sterowa­nia. Informacja musi być przez coś „niesiona". Czynnik niosący informację nazywa się sygnałem. Sygnał (nośnik) umożliwia przenoszenie informacji z miejsca na miejsce lub przenoszenie jej w czasie. Na ogół tylko niektóre cechy sygnału niosą infor­mację. Może się złożyć, że każda cecha sygnału niesie wiado­mość, wtedy różnica między informacją a sygnałem się zaciera. Sygnał może być różnej natury, zależnie od ośrodka, w którym przenoszona jest informacja. Ten sam. sygnał może nieść różne informacje dla różnych ludzi. Może się zdarzyć, że ten sam sygnał dla jednego człowieka może nieść wiele informacji, a dla dru­giego być tylko szumem.

Bodziec jako to, co zadrażnia receptor, nie jest jeszcze ani sygnałem, ani szumem. Aby stać się tym albo tym, bodziec musi być najpierw odebrany. Mechanizmy, czyli następujące po sobie w pewnej kolejności procesy, zjawiska czy czynności, te, które odbierają bodźce, można nazwać mechanizmami odbior­czymi. Należy tu działalność receptorów, nerwów doprowa­dzających i ośrodków sensorycznych.

Odbiór bodźca nie daje jeszcze jego zrozumienia i oceny jego wartości. Powstaje to dopiero wtedy, gdy dojdzie do tego, że impuls pomieści się w dawnych doznaniach (schematach). Przez to połączenie dochodzi do zrozumienia bodźca, przy czym w za­leżności od rodzaju posiadanych schematów mogą powstać różne możliwości zrozumienia. Zrozumienie wyprzedza zwartościowa-nie. Zrozumiany bodziec zamienia się w informację, która ulega „zmierzeniu" przez potrzeby. W zależności od efektu miary informacja może się okazać ważna albo nieważna (naturalnie dla osobnika). Na nieważną nie będzie odpowiedzi, natomiast na ważną organizm będzie się starał znaleźć odpowiedź. Odpowiedź jest różna w zależności od tego, czy informacja zostanie oceniona jako dodatnia czy ujemna. Mechanizmy, które dokonują pomia­rów bodźca przez schematy i pomiarów informacji przez po­trzeby, można nazwać mve chanizmami pomiarowymi.

Zwartościowana, tj. oceniona jako dodatnia czy ujemna (względnie obojętna) informacja jest następnie porównywana


76

77



0x01 graphic

z już istniejącym celem działania. Jak wspomniałam, nowa in­formacja nie trafia w próżnię, ale zastaje już jakiś stan orga­nizmu, w którym między innymi jest już wytknięty cel dzia­łania. Z tym właśnie już istniejącym celem styka się nowa informacja. Jeżeli cel ma dużą rangę, a nowa informacja zgadza się z nim kierunkowo, to może zostać przez ceł „wchłonięta", jeżeli będzie różnokierunkowa, może zostać przez cel odrzucona. Jeżeli natomiast nowa informacja ma dużą rangę, to może zmo­dyfikować istniejący cel. Może być tak, że' i ceł już istniejący i nowa informacja mają duże znaczenie dla osobnika, a nie dadzą się zaspokoić jakimś jednym działaniem, wtedy powstaje sytuacja konfliktowa. Mechanizmy porównywania nowej infor­macji z już istniejącym celem działania pod aspektem tego, czy nowa informacja dopomoże czy przeszkodzi w realizacji celu, czy ewentualnie nie ma na to wpływu — nazywają się me­chanizmami porównawczymi.

Informacja, która w tym mechanizmie nie zmienia celu działania, ani nie zostaje przez cel wchłonięta, zostaje wycofana z obiegu, tzn. nie dotrze do następnego mechanizmu, którym są mechanizmy programu j ąco-kontrolu j ące. Me­chanizmy te wytwarzają projekty różnych sposobów działań, porównują je ze sobą i podejmują decyzję odnośnie do jednego z nich. Działanie to zostanie zrealizowane, o ile czynniki kontroli na niższym i wyższym poziomie nie zablokują poczynającego się działania.

Mechanizm, który zamienia ostateczną sumaryczną decyzję w działanie, nazywa się mechanizmem wykonawczym (ośrodki motoryczne, nerwy eferentne, mięśnie, gruczoły).

Zamierzona czynność, mimo że ukierunkowana na cel, odby­wa się w zmiennym środowisku, i dlatego musi być stale kon­trolowana, a w razie zboczenia działania w kierunku nie za­mierzonym mechanizmy regulacji wyrównują to od­chylenie. Aby mechanizmy regulacji mogły możliwie najbardziej zmniejszyć uchybek regulacji (czyli stosunek wartości bieżącej do wartości żądanej), muszą otrzymać informacje o tym, jak przebiega aktualne działanie. Informacje te docierają do mecha-

Bodziec (sygnał pierwotny)

Efekt (działanie)

nizmów regulacji drogą sprzężenia zwrotnego jako tzw. sygnały kontrolne. Działanie mechanizmów regulacji jest ściśle zwią­zane z działaniem mechanizmów porównawczych. Może się zda­rzyć, że gdy mechanizmy regulacji-nie będą mogły dopasować sposobów działania do przyjętego celu, cel ten wówczas może ulec zmianie. Cały ten skomplikowany proces sterowania (czy samosterowania) zachowaniem się człowieka graficznie przedsta­wia ryć. 4.

Hyc. 4. Model działania ludzkiego jako układu sterowanego informacjami

Bodziec (sygnał pierwotny) jest odbierany przez mecha­nizmy odbiorcze, następnie w mechanizmach po­miarowych dochodzi do jego zrozumienia i przez to do zamiany go w informacje i oceny wartości tej informacji. W mechanizmach porównawczych dochodzi do po­równania tej nowej informacji z już istniejącym celem. Dalsza droga informacji, a zarazem jej transformacja odbywa się mechanizmach programuj ąco-kontrolują-

w


78

79



c y c h, gdzie dochodzi do wytwarzania projektów działania, wy­boru jednego z tych projektów i poddanie go kontroli. Tak przetworzona inf ormac j a na ostateczną sumaryczną decyzj ę uaktywnia odpowiednie mechanizmy wykonawcze, efektem ich pracy jest jakaś czynność czy zespół czynności in­strumentalny cji, skierowanych na osiągnięcia jakiegoś celu w świe­cie realnym. Ostatnie z mechanizmów — mechanizmy re­gulacji — porównują cel realny z celem zamierzonym i regu­lują działaniem, tak aby te dwa cele się pokryły. Mechanizmy odbiorcze i mechanizmy wykonawcze są peryferyczne, natury czysto fizjologicznej. Inne mechanizmy są „centralne", natury głównie psychicznej.

Strzałki duże na ryć. 4 wskazują kolejność obiegu informacji. Małe strzałki przy poszczególnych blokach obrazują, że infor­macja może „wypaść" z obiegu. Ma to miejsce wtedy, gdy w me­chanizmie nr 2 i mechanizmie nr 3 dojdzie do oceny informacji jako nieważnej. Nieważna informacja nie dociera do dalszych mechanizmów i zostaje „wyrzucona za burtę". W mechanizmie nr 4 może to mieć miejsce wtedy, gdy czynniki kontroli nie do­puszczą do zamierzonego działania lub gdy informacja zostanie oceniona jako nie nadająca się do realizacji z powodu własności osobniczych czy środowiskowych. Kołowy kształt modelu ma przedstawiać zamknięty obwód powstający stąd, że łuk odrucho­wy jest zamknięty przez sprzężenie zwrotne, co nawiązuje do koła odruchowego psychiki (Łuria).

Model ten będzie dużo lepiej odtwarzał rzeczywistość, gdy uzna się go za poziomy przekrój wielopłaszczyznowego modelu, w którym można by sobie wyobrazić, że na płaszczyźnie naj­wyższej istnieje najważniejszy z celów działania i aktywność me­chanizmów z tym związaną (cel ten jest zwykle trudny do osiąg­nięcia i działalność wymaga dłuższego czasu, przy czym aktyw­ność może przejawiać się w „sposób negatywny" jako odrocze­nie pewnych czynności). Na niższych partiach byłyby umiejsco­wione mniej ważne cele i działalność z nimi związana. Im niższy poziom, tym cel mniej angażujący całą osobowść i tym na ogół

łatwiejszy do realizacji. Układ wielopoziomowy modelu dzia­łania odpowiadałby układowi hierarchii celów (nie zawsze świa­domemu), przy czym cel najważniejszy spełniałby rolę kierowni­czą i koordynującą w stosunku do podrzędniejszych celów.

W podanych mechanizmach przebiegają 2 główne procesy (proces to powtarzająca się działalność w jakiejś dziedzinie): procesy poznawcze (spostrzeżenia, pamięć, myślenie) oraz procesy emocjonalne. Procesy poznawcze dają orientację w otoczeniu i antycypację przyszłych zjawisk. Procesy emocjonalne ukierun­kowują na usatysfakcjonowanie osobnika. Oba te rodzaje pro­cesów występują łącznie, jednak w pewnych momentach jest przewaga jednego rodzaju procesów nad innymi. Przewaga pro­cesów emocjonalnych występuje w tej części mechanizmów po­miarowych, gdzie uzyskana inf ormacj a j est „mierzona" / przez potrzeby czy przypasowana do potrzeb (część mechanizmów nr 2), oraz w tym miejscu, gdzie jest porównywana z celem działania czy wytwarzająca cel (część mechanizmów nr 3). Łączne dzia­łanie procesów z przewagą emocji nazywa się zwykle motywacją. Motywacja uruchamia i podtrzymuje działanie, nadaje mu kie­runek i siłę. Motywacyjna część modelu działania będzie omó­wiona w dalszej części pracy (analiza ustalonych zależności na tle modelu działania).

Przewaga procesów poznawczych występuje w mechanizmach: programująoo-kontrolujących (blok nr 4), regulacji (blok tnr 6) oraz w tej części mechanizmów pomiarowych, w których syg­nał włącza się w zasób posiadanej wiedzy, czyli w schematy (blok nr 2 — antycypacyjna część mechanizmów pomiarowych). Część poznawczo-antycypacyjna modelu będzie omówiona bliżej w dalszych partiach.

Nie zawsze jest tak, że znamy sygnał (bodziec) pierwotny, który inicjuje działanie. Znamy go w takich wypadkach, jak np. wtedy, gdy chcemy kierować czy zmieniać czyjeś zachowa­nie się. Ma to miejsce w pracy pedagogicznej, instruktorskiej itp. O takim zachowaniu Skinner mówił, że jest reaktywne, że jest reakcją na bodziec. W takim przypadku posługiwanie się


80

załączonym modelem polega na prześledzeniu drogi sygnału (in­formacji). W tym wypadku główną rolę odgrywa poznawczo-an-tycypacyjna część modelu. Naturalnie, jeżeli bodziec (sygnał) ma wywołać zamierzoną reakcję, musi być tak dobrany, aby in­formacja na nim powstała, nie „wypadła" z obiegu.

Gdy chcemy poznać zachowanie się człowieka, zrozumieć to zachowanie, a nie znany jest bodziec je wywołujący, opieramy się głównie na motywacyjnej części modelu. Taki rodzaj zacho­wania Skinner nazywał sprawczym. Odchylenia od normal­nego funkcjonowania tych mechanizmów mogą być spowodowane rozmaitymi czynnikami. Najczęstszymi są:

defekty w mechanizmach obwodowych,

czynniki zakłócające zewnętrzne, np. nadmiar bodźców, za silne czy sprzeczne bodźce,

czynniki zakłócające wewnętrzne, np. nie zhierarchizowane potrzeby, nadmierne wybujanie niektórych potrzeb czy potrzeby patologiczne, schematy niezgodne z rzeczywistością, słabość ukła­du nerwowego (typ słaby, niezrównoważony), schorzenia psy­chiczne czy somatyczne.

Odchylenia od normalnego funkcjonowania mogą polegać na wadliwym funkcjonowaniu któregoś mechanizmu aż do zupełnego wyłączenia go z funkcjonowania. W sytuacji stressowej, gdy występuje nadmierne obciążenie mechanizmów psychicznych, awarii ulegają głównie mechanizmy nr 3 (wyznaczanie celu), mechanizmy nr 4 (decyzja niewłaściwa: nienależyte ocenienie prawdopodobieństwa, nieliczenie się z wartościami mającymi związek z innymi potrzebami poza tą, która wyznaczyła cel działania, osłabienie lub wyeliminowanie czynnika kontroli), me­chanizmy nr 6 (regulacja, przestają w ogóle spełniać swą funkcję, gdyż działają tylko jako sprzężenie zwrotne dodatnie, a więc nie, hamują czynności niekorzystnych, przez co powstaje oddalanie się od właściwego celu zamiast przybliżanie do niego).

Sytuacja stressowa uzależniona jest od jakości i ilości infor­macji, tj. zrozumienia i zwartościowania sygnału (działalność mechanizmów pomiarowych), co uzależnione jest nie tylko od natury sygnału, ale i od natury schematów. Schematy o wartości

81

wybitnie ujemnej wywołują stan zagrożenia nawet przy słabym bodźcu.

Wiek człowieka wywołuje zmiany w funkcjonowaniu każdego mechanizmu, najwyraźniej jednak to widać w działaniu mecha­nizmu nr 2, w którym sztywność schematów uniemożliwia ich sprawne funkcjonowanie.


S — J. Różycka: Psychologia zachowania się kobiet


83


Rozdział II BADANIA WŁASNE {CZĘŚĆ DOŚWIADCZALNA)

1. METODA I ORGANIZACJA PRACY

METODA PRZYJĘTA W OBECNEJ PRACY

Psychologia jako nauka empiryczna posługuje się metodą eksperymentu i obserwacji. Eksperyment polega na badaniu zjawisk w warunkach kontrolowanych przez badającego, obser­wacja natomiast polega na badaniu zjawisk powstałych nieza­leżnie od badającego, a więc nie kontrolowanych. Znając warunki, w których przebiega dane zjawisko, eksperymentator dochodzi do wniosków pewniejszych niż obserwator, który ma do czynie­nia z nie kontrolowanymi przez siebie warunkami, a więc nie poznanymi bliżej.

Psycholog eksperymentator dobiera odpowiedni element ludz­ki, umiejscawia go w tej samej sytuacji obiektywnej i działa jednakowymi bodźcami: wykrywa zależność między bodźcami a reakcją, przy czym i bodziec, i reakcja są kontrolowane, a więc uściślone (choć niezupełnie, gdyż oprócz zamierzonego bodźca działają jeszcze inne, nie dające się skontrolować, a mogące mieć wpływ na reakcję), a hipotetyczne są „zmiennie pośredni­czące", o ile je bierze się w danym wypadku pod uwagę.

Przy obserwacji zaczyna się jakby od „końca", obserwuje się zachowanie, i to jest w całej technice obserwacyjnej najpew­niejsze w tym znaczeniu, że oparte na faktach, potem doszu­kuje się jakichś prawdopodobnych bodźców oraz prawdopodob­nych „zmiennych pośredniczących". Ponieważ jest tyle momen-

tów niepewnych w obserwacji, zwykle zakłada się (w większym stopniu jak w eksperymencie), że pewne warunki (czyli uboczne czynniki) są stałe, gdyż bez tego nie można byłoby dojść do wykrycia jakichś zależności.

Przyjmując, że zachowanie się ludzi uzależnione jest od bodźców i własności osobniczych, czyli R — f {S, O), łatwo za­uważyć, że eksperymentator działając znanymi bodźcami i mając możność skontrolowania reakcji ma do czynienia jakby z równa­niem o jednej niewiadomej, którą jest O {bo S i R są znane). Takie równanie na pewno łatwiej jest rozwiązać, czyli zrozu­mieć zachowanie się człowieka niż wtedy, gdy obserwator ma jakby równanie z dwoma niewiadomymi: nie zna bodźców ani własności osobniczych.

Niektórzy metodolodzy nazywają eksperymentem wszelki za­bieg polegający na wytworzeniu zjawiska w celu jego obserwa­cji, inni zaś wszelkie sprawdzanie hipotezy poprzez badanie sy­tuacji, w których podejrzane o wpływ czynniki są kontrolowane (Wielka encyklopedia povjszechna, t. 3, s. 342).

W tym ostatnim znaczeniu zdaje się uważać eksperyment Fraisse {1962, Wstęp). Podaje on, że aby dojść do prawa ogólnego {o większym czy mniejszym zasięgu), trzeba przeprowadzić rozu­mowanie eksperymentalne. Rozumowanie to polega na tym, że najpierw za pomocą obserwacji opisuje się fakty, potem po ich uporządkowaniu wysnuwa się hipotezę (czyli przypuszczal­ną zależność jednego czynnika od drugiego), którą za pomocą eksperymentu weryfikuje się. Eksperyment ten polega na wy­wołaniu zjawiska celem porównania faktu obserwowanego z faktem wywołanym. Sama obserwacja nie wystarcza do póz-" nania naukowego i powinno się przechodzić do stadium eks­perymentu.

Czy jednak zawsze psycholog może przejść do stadium ekspe­rymentu, czy też musi w niektórych dziedzinach poprzestać na obserwacji? Fraisse na pytanie to odpowiada: „Metoda ekspe­rymentalna zwiększa stale zasięg swych możliwości, lecz trzeba przyznać, że pewne formy zachowania się nie poddadzą 'się jej nigdy [...] »Chodzi tu o takie sytuacje, które ze względów mo^


84

85



ralnych lub technicznych mogą być wywołane jedynie z wielkim trudem bądź wcale: psychologia zazdrości, zbrodni w afekcie, sa­mobójstwa nie osiągnie wiele przez eksperyment o wanie«".

Zachodzi teraz pytanie, czy w wypadku obecnej pracy był możliwy eksperyment w którymkolwiek znaczeniu, ale zawsze po­legający na wytworzeniu zjawiska w celu jego obserwacji w kon­trolowanych warunkach? Sądzę, że odpowiedź powinna uwzględ­nić dwa aspekty:

  1. możliwość eksperymentu w zależności od specyfiki samego
    zagadnienia;

  2. możliwość eksperymentu w obecnej pracy ze względów
    technicznych.

Jeżeli chodzi o aspekt pierwszy, to wydaje się, że ekspery­ment w znaczeniu weryfikacji jest w zasadzie możliwy. Taki eksperyment weryfikacyjny miałby na celu potwierdzenie (lub obalenie) słuszności hipotezy. Hipoteza w tym wypadku polega­łaby na przyjęciu pewnej zależności między obrazem starości a zachowaniem się. Eksperyment miałby na celu wykazać, czy zmieniając obraz starości zmienia się zachowanie, przy czym ko­niecznym warunkiem tego eksperymentu byłoby przyjęcie cete-ris paribus innych czynników, od których uzależnione jest za­chowanie się na pozycji nie zmienionej. W tym celu jednorod­ną grupę badanych należałoby umieścić w tych samych sytua­cjach, w których zamierzony bodziec, np. w postaci nowych, od­powiednio skalibrowanych informacji byłby bodźcem dominu­jącym. Zmiana zachowania polegałaby na wyborze pewnego spo­śród działań, które byłoby możliwe do ilościowej czy przynaj­mniej jakościowej oceny. Następnie sądzę, iż na podstawie obli­czeń można byłoby określić zależność zmiany obrazu i zachowa­nia się.

Dokonanie jednak takiego eksperymentu wymagało uprzed­niej znajomości zagadnienia (czego nie było w obecnym wypad­ku) oraz pokonania wielu trudności, jak np. umiejscowienie bada­nych osób w tych samych warunkach, określenie posiadanych przez nich wiadomości o starzeniu się i działanie na nich tymi samymi bodźcami. Pokonanie tych trudności technicznych wyma-

gałoby pracy zespołowej, przekracza to możliwości jednej osoby choćby ze względu na „rozproszenie" osób starszych.

Ograniczono się więc do części pierwszej „metody ekspery­mentalnej", która polega na obserwacji. Tak więc zasadniczą me­todą, którą się posłużono w obecnej pracy, była obserwacja za­chowania się kobiet w wieku starszym w warunkach zwyczaj­nych, normalnych, w tych, w których przebiegało ich codzienne życie. Posłużono się również metodą wywiadu, i to 1. z osobami „postronnymi" w celu uzyskania pewnych informacji o osobach i 2. z osobami badanymi. Wywiad był zbliżony do rozmowy kli­nicznej Piageta — była to rozmowa kierowana, przy czym pyta­nia często nie były zadawane bezpośrednio i wprost. Celem upo­rządkowania materiału posłużono się popularnymi metodami sta­tystycznymi.

W obecnej pracy przyjęto założenia: że na wszystkie badane osoby działały bodźce mające związek ze starzeniem się.

Celem badań było wykrycie zależności (czy współzależności) obrazu (schematu) starości i zachowania się normalnych kobiet w wieku starszym. Aby jednak to uczynić, trzeba było wyróżnić pewne sposoby zachowania i pewne typy schematów. Ponieważ jednak pewne sposoby zachowania były bardzo podobne do za­chowania się ludzi, którym jest źle, którzy są nieszczęśliwi, za­chodziła konieczność jakiegoś określenia ich warunków środowi­skowych. Tak więc badanie szło w kierunku:

  1. zebrania danych odnośnie do zachowania się,

  2. zebrania danych odnośnie do schematów starości,

  3. zebrania danych odnośnie do warunków środowiskowych,

  4. dodatkowo było uporządkowanie danych odnośnie do sa­
    mooceny swego wieku.

Czas i miejsce zbierania informacji

Badane osoby w większości znane mi były jeszcze przed pod­daniem ich zamierzonej obserwacji. Systematyczną obserwację-zaczęłam prowadzić od jesieni 1962 r., do końca r. 1965 — oprócz okresów wakacyjnych, podczas których, z wyjątkiem sporadycz-


nych wypadków, traciłam kontakt z osobami obserwowanymi. Znaczna część osób mieszkała we Wrocławiu, przez co kontakt z nimi był łatwy i częsty, pewna ilość osób mieszkała w Krako­wie i Poznaniu, przyjeżdżała jednak często do rodziny lub znajo­mych we Wrocławiu.

Osoby badane

Zaczęłam obserwacje na 65 kobietach, 'ale ponieważ dwie w czasie trwania obserwacji umarły (w katastrofie) — obser­wacje dotyczą 63 osób. Ograniczyłam się tylko do samych kobiet, ponieważ płeć na pewno wpływa na zachowanie, i to w wieku dość zbliżonym, mianowicie od około 60 do około 70 lat. Dokład­nie wieku nie można było ustalić, gdyż pytania' wprost o wiek mogły być żenujące albo wywołać nieprawdziwą odpowiedź. Są­dzę, że w obecnych rozważaniach podanie wieku tylko w przy­bliżeniu nie odgrywa większej roli, w każdym razie badane ko­biety były przed wiekiem „umieralności biologicznej", który jak podaje Sauvy (1963), występuje w obecnych czasach około 77 lat. Wszystkie kobiety były względnie zdrowe — o pełnym zdrowiu w tym wieku trudno jest mówić — to znaczy, żadna nieobłożnie chora, żadna nie posiadająca ciężkiego schorzenia uniemożliwia­jącego jej wykonywanie zajęć zawodowych czy domowych, wszystkie w granicach dość szeroko pojętego zdrowia psychicz­nego.

Wykształcenie ich wahało się od niepełnego średniego do peł­nego wyższego. Z tych 63 kobiet 5 było na pełnej emeryturze,

Większość pracujących zatrudniona była na pół lub część eta-

tu. Podział,na osoby samotne czy z rodziną był trudny, ponie­waż nie wiadomo było, co przyjąć za zasadę podziału, czy to, że dana osoba mieszka sama, choć ma rodzinę, tzn. ma dzieci czy wnuków (ale nie mieszka razem z nimi), czy też to, że jest to kobieta samotna w tym znaczeniu, że nie miała nigdy męża ani dzieci, ale obecnie mieszka np. z przyjaciółką. W zależności od tego, z kim mieszkały, zestawiono poniższe dane:

  1. mieszkające same w tzw. kawalerkach, ale mające gdzieś
    indziej mieszkające dzieci, wnuki (kontaktowanie rzadkie) —
    8 osób;

  2. mieszkające z obcą rodziną, nie mające własnej rodziny
    (męża, dzieci, wnuków etc.) — (z tego 6 były tylko subloka-
    torki, a 4 na prawach członka rodziny) — 10 osób;

  3. mieszkające same w kawalerkach, nie mające najbliższej
    rodziny — 4 osoby;

  4. mieszkające razem z mężem, dziećmi, wnukami etc. — 30
    osób;

  5. mieszkające osobno, ale często kontaktujące się z dziećmi,
    wnukami etc. — 11 osób.

63 osoby poddane obserwacji to nie jest duża ilość. Zgrupo­wanie jednak 63 kobiet w wieku starszym, zbliżonym do siebie, względnie zdrowych, nie różniących się znacznie wykształceniem, żyjących w podobnych warunkach nie było sprawą łatwą. Dzieci czy młodzież są zgrupowane w szkołach czy na koloniach, ludzie chorzy w szpitalach czy sanatoriach, ale ludzie starsi są „roz­proszeni". Trzeba samemu ,,dotrzeć" do poszczególnej osoby. Co prawda, ludzie starsi są nieraz zgrupowani w domach starców, w domach opieki. Próbowałam nawiązać kontakt z pensjonariu­szami jednego z takich domów (dom przy ul. Traugutta we Wro­cławiu). Pensjonariusze ci jednak wykazywali już zupełnie wy­raźny stopień demencji starczej, wskutek czego kontakt z nimi był utrudniony, a wypowiedzi stereotypowe. Niemożliwe było po prostu naprowadzić ich na rozmowę na określony temat, bardzo chętnie natomiast opowiadali o swoich rzeczywistych czy urojo­nych chorobach, o złych dzieciach czy innych członkach rodziny.


88

89



Poza tym ich nadzwyczajna skłonność do wzruszeń jeszcze silniej utrudniała kontakt, gdyż po paru chwilach rozmowy zaczynali płakać. Obserwacja ich zachowania też niewiele dała, gdyż więk­szość z nich wolała cały dzień spędzać prawie zupełnie bezczynnie oprócz paru przymusowych zajęć, obowiązujących każdego pen­sjonariusza.

Mogłam w inny sposób dotrzeć do grupy ludzi starszych: do jeszcze pracujących na pół etatu w szkolnictwie podstawowym czy średnim. Przypuszczam, że władze kuratoryjne dałyby mi spis takich ludzi i udostępniły kontakt z nimi. Ale i z tego spo­sobu musiałam zrezygnować, gdyż wiele z osób, a zwłaszcza ko­biety, wstydziły się swego wieku i wyjawianie go komuś obcemu mogłoby być dla nich przykre. Poza tym byłoby pewnego ro­dzaju przymusem, co utrudniłoby kontakt, a obserwacja ich zachowania byłaby ograniczona tylko do zajęć szkolnych.

Można było jakoś nawiązać kontakt ze związkiem emerytów i tam poznać ludzi starszych, ale obawiałam się, że ludzie starsi dość trudno nawiązują nowe znajomości i byłabym dla nich pe­wnego rodzaju intruzem, na którego patrzyliby podejrzliwie, tym bardziej że z pewnością zorientowaliby się, że mają być „króli­kami doświadczalnymi".

Tak więc w końcu zdecydowałam, że najlepiej będzie obser­wować osoby mi znane, które — jak sądziłam — właśnie dlatego, że znane, będą się zachowywać jak zwykle. Obserwacja ich w na­turalnym środowisku nie jest pozbawiona wartości, gdyż, jak pisze Bromley (1969, s. 19), „niezbędne są badania nad starszymi ludźmi w ich naturalnym środowisku".

Ogólny przebieg zbierania informacji

Inny był sposób gromadzenia danych co do zachowania się, inny co do wytworzonych obrazów starości, a jeszcze inny co do tego, czy badane osoby były, a raczej czy miały możliwości ku temu, aby być zadowolonymi z życia (czyli czy miały względnie trwałe dobre czy złe warunki środowiskowe).

Gromadzenie danych o zachowaniu się. Jak wspomniałam, posłużyłam się metodą obserwacji w warunkach naturalnych, tzn. w warunkach zwykłych, życiowych, w jakich przebywały badane osoby: w ich własnym domu, na przyjęciach u wspólnych znajomych, spotkane przypadkowo na ulicy, w skle­pie, w tramwaju, w poczekalni u lekarza, w teatrze, kinie, na spacerze etc. — ogólnie w każdej sytuacji, w której dochodziło do skontaktowania się. Obserwacja, którą się posłużyłam, była obserwacją kierowaną, ten. koncentrowała się nie na wszystkich w ogóle, lecz na pewnych objawach zachowania się według przy­jętych wytycznych. Obserwacji tej nie można uznać za ciągłą, gdy przez ciągłą rozumie się obserwację wszystkich czynności, jakie badana osoba wykonuje w czasie, gdy jest poddana obser­wacji. W pewien jednak sposób zbliża się do tego typu obserwa­cji, gdyż w czasie kontaktowania się obserwowałam osoby bada­ne pod aspektem wszystkich przyjętych wytycznych (nie zawsze się jednak to dało). Jeżeli przez obserwację przypadkową rozu­mie się obserwację tych faktów, które się same narzucają (Ko-nopnicki, 1960, s. 20), to obserwacje, które zastosowałam, nie by­ły przypadkowe, ponieważ wytyczne nadały kierunek obserwacji.

Niektóre z wytycznych obserwacji, np. ubiór, troska o wy­gląd, można było zauważyć przy każdym kontakcie, inne nato­miast, jak aktywność na polu życia kulturalnego, dały się zaob­serwować jedynie czasami. Stąd różna' ilość obserwacji odnoś­nie do różnych wytycznych d konieczny dłuższy czas obserwacji.

Sposób utrwalania uzyskanych informacji. Nie mogłam zapisywać w czasie obserwacji poczynionych spo­strzeżeń, zmieniłoby to bowiem sposób zachowania i przypusz­czalnie wywołałoby scysje. Notowałam więc po pewnym czasie, nieraz po pół godzinie, a nieraz po kilku czy nawet kilkunastu. Mogło to wpłynąć na nieścisłość zapisów. Jednak ze względu na to, że celem obserwacji było raczej stwierdzenie, czy dana osoba chętnie, czy niechętnie wykonuie jakieś czynności — a nie o drobiazgową analizę tej czynności — sądzę, że zniekształce­nia pamięci nie odgrywają tutaj zasadniczej roli.


90

91



Gromadzenie danych^ do tyczących posiada­nych obrazów starości. Posłużyłam się tu metodą wy­wiadu w formie rozmowy zbliżonej do metody klinicznej Pia-geta. Wywiad miał formę swobodnej rozmowy w czasie nadarza­jącej się okazji. Ceł rozmowy był zamaskowany, chodziło o do­wiedzenie się, co badana osoba uważa za starość, czy taką sta­rość, która ją czeka lub w której już przebywa oraz jak się do niej ustosunkowuje. Nie było sztywnego schematu rozmowy, trze­ba było za każdym razem dostosować się do okoliczności i do oso­by badanej. Często zaczynałam od rozmowy na temat zdania Seneki, że najszczęśliwszy okres życia to starość. Czasami pyta­łam, czy badana osoba chciałaby być młoda ewentualnie jeszcze raz przeżyć młodość, a po „rozkręceniu się" rozmowy starałam się dowiedzieć, jak dana osoba ustosunkowuje się do starości, którą sobie wyobraża. Tu również dokładne zapisywanie odpo­wiedzi nie było możliwe. Notowałam jedynie zasadniczą treść. Zwracałam uwagę i notowałam, w miarę możności, mimikę i pan-tomimikę towarzyszącą odpowiedziom, np. wzdrygiwanie się, ge­stykulacje rękami.

Gromadzenie danych dotyczących warun­ków środowiskowych. Nie było to łatwe zadanie. W wie­lu wypadkach musiałam prosić osoby „postronne", tzn. znajome osób obserwowanych, o ocenę, czy sytuacja życiowa danej osoby jest taka, że „może jej być dobrze", tzn. czy ma możliwość za­spokoić ważne czy najważniejsze potrzeby. Podobnie jak przy ocenie zachowania się prosiłam nieraz osoby postronne o wypo­wiedzenie swej opinii. Bardziej szczegółowe techniki są podane przy grupowaniu i analizie materiału w rozdziale następnym.

Obserwacje poczyniłam na 63 osobach. Czy ta liczba budzi specjalne zastrzeżenia ze względu na swą ograniczoność? Hill (1962, ś. 19 i 20) pisze: „nie istnieje i nie może istnieć taka ma­giczna liczba, która raz na zawsze byłaby dobra dla klinicysty, jaK i dla statystyka. Czy potrzebny jest jeden przypadek, sto czy tysiąc, zależy od postawienia zagadnienia i wniosków, które chce­my uzyskać". Podaje dalej, że gdy zmienność osobnicza eharakte-

ryzująca jakieś zjawisko jest duża, trzeba na ogół więcej przy­padków, niż gdy zmienność jest mniejsza. Mówi też o jakości obserwacji, które poddaje się obliczeniom statystycznym: „Me­tody statystyczne (tak jak wszystkie inne) muszą zawieść, jeżeli zastosuje się je do nieodpowiedniego materiału. Nieodpowiedni materiał jest często wynikiem błędnie przeprowadzonego doświad­czenia" (Hill, 1962, s. 297). „Dlatego przy interpretacji danych statystycznych zawsze należy się dobrze zastanowić, czy materiał nie był poddany »selekcji«" (Hill, 1962, s. 28).

Jak w wypadku obecnej pracy można sądzić 'o zmienności obserwowanego zjawiska, tzn. o tym, czy sposoby zachowania się kobiet w wieku starszym są 'bardzo różne czy nie oraz czy po­siadane przez nie obrazy starości wykazują również bardzo duże różnice. Odpowiedź na to jest bardzo trudna. Współczynnika zmienności nie można obliczyć, gdyż „współczynnik ten nie po­winien być stosowany, jeżeli nie jesteśmy dość pewni, że nasza skala pomiarowa posiada równe jednostki, a przede wszystkim jeśli nie występuje punkt zera bezwzględnego" (Guilford, 1964, s. 112). Mogłaby być odpowiedź na podstawie literatury (ale nie spotkałam się z literaturą na ten temat) albo chyba jakaś bardzo ogólnikowa odpowiedź na podstawie potocznej obserwacji. Ten ostatni sposób mocno niepewny, raczej na wyczucie, wskazywał­by na nie tak dużą zmienność, jak np. u ludzi w sile wieku (gdy chodzi o zachowanie się). Dlatego przypuszczalnie liczba 63 osób poddanych obserwacji raczej nie powinna budzić specjalnych za­strzeżeń.

Można natomiast — wydaje mi się — mieć słuszne zastrze­żenia co do selekcji materiału ludzkiego poddanego obserwacji. Materiał ten raczej nie był losowo dobrany. To wyrażenie „ra­czej" tyczy się tego, że część osób obserwowanych należała do tzw. kręgu znajomych, a ten zwykle jest selektywny. Część na­tomiast była właściwie losowa: były to przygodne znajomości, jak sąsiadki, sprzedające w sklepie, bibliotekarki itp.

Celem stworzenia bardziej jednolitej grupy zawęziłam obser­wacje tylko do jednej płci (same kobiety), ograniczyłam wiek w przybliżeniu do 10 lat, .ograniczyłam się tylko do. kobiet z mia-


92

93



sta, posiadających przynajmniej niepełne średnie wykształcenie. Pominęłam zupełnie natomiast kobiety wiejskie, co do których mogłam przypuszczać, że sposoby zachowania się byłyby jakieś inne — stąd materiał był reprezentatywny dla grupy dość wy­biórczej. Można mieć wątpliwości, czy wymienione wytyczne obserwacji były słuszne w tym znaczeniu, że właśnie te formy działalności najbardziej są typowe dla zachowania się kobiet w wieku starszym.

Wytyczne z pewnością nie obejmują całości zachowania się. Brać jednak jeszcze większą ilość aspektów do obserwacji było po prostu praktycznie nie do wykonania. Można mieć zastrze­żenia, czy wymienione wytyczne były takie, które dostatecznie wyraźnie charakteryzowały sposoby zachowania się. Dobierając te wytyczne brałam pod uwagę to, co jest dostępne obserwacji, oraz to, co jest wspólne dla całej obserwowanej grupy, dlatego też nie wzięłam jako osobnego punktu obserwacji stosunku ko­biet do męża czy dzieci — gdyż niektóre z obserwowanych kobiet były samotne, nie wzięłam też pod uwagę stosunku do pracy za­wodowej — bo nie wszystkie pracowały. Dlatego też wyrażenie „zachowanie" jest zbyt szerokie, pozostawiłam go jednak w celu zaznaczenia, że nie chodziło o jakieś jedno działanie, lecz o mniej wybiórcze, o bardziej szerokie ustosunkowanie się do rzeczywi­stości.

Można mieć zastrzeżenia co do dokładności zapisu poczynio­nych obserwacji. Z pewnością dokładność byłaby większa, gdyby obserwowane zjawiska dało się utrwalić, czyli gdyby zachowanie się derło sfilmować, a wypowiedzi nagrać na taśmę magnetofo­nową, co dałoby możność odtwarzania ich wielokrotnie. Ale ten sposób utrwalania interesujących obserwatora zjawisk, mimo że wolny od zniekształceń wywołanych pamięcią rejestrującego, kryłby w sobie inne niebezpieczeństwo. Wywołałby mianowicie sztuczną sytuację, w której zachowanie się obserwowanych ko­biet nie byłoby zachowaniem naturalnym, jakie jest w warun­kach zwykłych, codziennych. Obserwowane osoby na pewno zo­rientowałyby się, że ich reakcje są utrwalane i mogą być repro­dukowane, co zmusiłoby je do reakcji specjalnych. Poza tym ten

sposób gromadzenia reakcji utrwaliłby nie tylko te reakcje, o któ­re chodziło, ale w ogóle wszystkie reakcje w znaczeniu reakcji ze wszystkich „trzech pięter psychicznych". Ta zbyt duża ilość informacji utrudniałaby selekcję reakcji ważnych od nieważnych. Właściwie jednak musiałam się zdecydować na zapisywanie po­czynionych obserwacji, choć świadoma byłam tego, że mogą one być zniekształcone przez pamięć i ewentualnie przez pewne na­stawienia, gdyż nie miałam do dyspozycji ani magnetofonu, ani możności filmowania.

Zastosowanie natomiast zupełnie prostych metod statystycz­nych może nie budzić zastrzeżeń, z wyjątkiem chyba tego, że w ostatniej partii obliczeń nie zastosowałam jakichś metod sta­tystycznych, lecz drogą zbliżoną do socjogramu przedstawiłam zależności. Były one jednak w ten sposób bardziej wyraźne.

Głównym zadaniem niniejszej pracy było poznanie współza­leżności zachowań się kobiet w wieku starszym i posiadanego przez nie obrazu starości. Chcąc to zagadnienie poznać, należało mieć pewne wiadomości z zakresu starzenia się w ogóle, a sta­rzenia się kobiet w szczególności, wiadomości z zakresu zachowa­nia się ludzi w ogóle, a zwłaszcza kobiet w wieku starczym, z za­kresu łwpływu schematów na zachowanie się.

Należało poznać literaturę na temat wymienionych zagadnień. Z dostępnych źródeł udało mi się z łatwością dotrzeć do piśmien­nictwa z zakresu geriatrii. Z literaturą psychologiczną na temat psychiki ludzi w wieku starszym, a kobiet w szczególności, mia­łam duże trudności. W niektórych książkach psychologicznych (np. Pikunas, 1961, Szewczuk, 1966, Hurlock, 1959 — ostatnie roz­działy) były rozprawy czy wzmianki o starzeniu się, najczęściej jednak bez podziału na płeć. Książkę większych rozmiarów, trak­tującą wyłącznie o starości, z dostępnych mi źródeł znalazłam tylko jedną: Yischer, Old Agę *. Ale i w tej książce wiadomości

1 Pracę zakończono pisać w roku 1967, gdy nie pokazały się jeszcze na rynku księgarskim takie książki, jak B r o m l e y; Psychologia starzenia się. Książki wydane po roku 1967 zositały uwzględnione w obecnej pracy o tyle, o ile można to było uczynić --nie burząc zasadni-azego układu tej pracy.


94

95



mnie interesujące były nader nikłe. Dlatego też nie mogłam na­wiązać do prac poprzedników.

2. CHARAKTERYSTYKA I KATEGORYZACJA ZEBRANEGO

MATERIAŁU

A. SPOSÓB PODZIAŁU NA GRUPY ZE WZGLĘDU NA ZACHOWANIE SIĘ

Obserwowałam zachowanie się każdej z wybranych osób pod względem 2 cech: 1. siły dynamizmu przejawiającej się w wy­branych rodzajach działań. Przez duży dynamizm rozumiałam chętne wykonywanie czynności dla samych czynności czy dla ich wyniku, lub poszukiwanie takich sytuacji, w których dana dzia­łalność może mieć miejsce, 2. ilości rodzajów działań objętych dużym dynamizmem.

Dynamizm czy intensywność działania można przedstawić jako continuum począwszy od punktu prawie zerowego, gdy osobnik prawie lub wcale nie wykazuje działalności w pewnym kierunku, aż do największej aktywności. Takie continuum można podzielić w sposób umowny np. na 2, 3 lub więcej grup. W obec­nym wypadku podział na 3 grupy: duża, średnia i mała aktyw­ność, wydawałby się najbardziej słuszny. Zastosowałam jednak podział dychotomiczny (na większą i mniejszą aktywność) ze względu na niewielką ilość badanych.

Jaką przyjęłam jednostkę podziału? Nie można było znaleźć wspólnej jednostki dla określenia stopnia dynamizmu we wszyst­kich działalnościach wziętych pod uwagę. Dlatego też stosowałam różne kryteria podziału przy różnych rodzajach działalności. Wzięłam pod uwagę działalność w następujących dziedzinach — zwanych dalej pokrótce „polami": 1. pole własnego ubioru, 2. po­le własnego wyglądu, 3. pole życia towarzyskiego, 4. pole życia kulturalnego i naukowego, 5. pole zajęć typu hobby, 6. pole życia domowego.

Przez czynności odnoszące się do ubioru rozumiałam bądź to same czynności, np. dawanie do szycia czy przerabiania ubrań, bądź też efekt tych czynności przedstawiający się jako ubieranie

się eleganckie, zgodne z modą, ubranie, w którym wygląda się młodziej etc. Brak czy mała ilość tych czynności przejawiała się w ubraniu wyraźnie niemodnym, niedbałym, niestarannym, co oceniałam jako małą aktywność.

Przez dużą aktywność dotyczącą własnego wyglądu rozumia­łam wiele czynności wykonywanych z myślą o własnym wyglą­dzie, np. uczęszczanie do fryzjera, zakładu kosmetycznego, cho­dzenie na gimnastykę czy pływalnię w celu zachowania „linii" czy sposobu zgrabnego poruszania się etc., bądź też efekt tych czynności przejawiający się w wyglądzie zadbanym, młodym, wytwornym, ładnym etc. Mała ilość starań w tym kierunku da­wała wygląd zaniedbany, opuszczony etc., co oceniałam jako małą aktywność.

Przez dużą aktywność na polu życia towarzyskiego rozumia­łam chętne i częste przebywanie w gronie znajomych, przyja­ciół, np. uczestniczenie w różnych przyjęciach, imieninach etc. (jakieś drobne kontakty, np. pożyczanie soli od sąsiadki, nie były brane pod uwagę).

Przez dużą aktywność na polu życia kulturalnego i naukowe­go rozumiałam częste i chętne uczęszczanie na imprezy kultural­ne i naukowe, jak teatr, kino, wystawa obrazów, koncerty, od­czyty naukowe.

Przez zajęcia typu hobby rozumiałam takie, jak praca w ogródku, hodowanie roślin, zajmowanie się jakimś zwierzęciem (pies, kanarek, rybki), gra w karty, działalność w Lidze Kobiet, komitetach pomocy innym, np. odwiedzanie chorych w szpitalu czy pensjonariuszy w domach starców, specjalne zajmowanie się muzyką, kolekcjonerstwo, turystyka (wyjazdy za granicę).

Przez aktywność na polu życia rodzinnego rozumiałam sta­rania uprzyjemnienia czy ułatwienie życia członkom rodziny, np. chętne zajmowanie się wnukami, dziećmi, mężem, dbanie o ich jedzenie, ubranie etc., albo też dbanie o samo mieszkanie.

Podział na różne „pola" nie jest ostry. Nieraz trudno było zaliczyć jakąś czynność do odpowiedniego pola. Np. jedna z obser­wowanych osób bardzo lubiła chodzić do teatru, ale tylko w gru­pie wybranych osób, z innymi nie chciała iść. Czy należało to


96


ocenić jako dużą aktywność na polu życia kulturalnego, czy to­warzyskiego, czy jednego i drugiego jednocześnie? Oceniłam to jako wyraz aktywności na polu życia kulturalnego i towarzy­skiego, opierając się na wypowiedziach osób, z którymi dana osoba lubiła chodzić do teatru: „ona lubi chodzić z nami, bo po­tem długo dyskutujemy oglądane przedstawienie". Albo w innym wypadku: jedna z obserwowanych osób sama o sobie mówiła, że muzyka i wszystko, co jest z nią bezpośrednio związane, jest jej hobby. I rzeczywiście, chodziła na wszystkie prawie koncerty, sama grała na pianinie, kolekcjonowała płyty z ulubionymi na­graniami, czytała różne książki z muzykologii i życiorysy mu­zyków. Te łączące się w jedną całość czynności zostały zaliczone jako duża aktywność na polu życia kulturalno-nauk owego i na polu „hobby".

Jak wspomniałam, nie można było znaleźć wspólnej miary dla oceny większej czy mniejszej aktywności <dla działań we wszyst­kich wymienionych polach. Początkowo chciałam oceniać dużą czy małą aktywność w następujący sposób: ocenić każdy po­szczególny akt zachowania podpadający pod któreś z wymienio­nych „pól", jako mający dużą czy małą aktywność, potem na podstawie stosunku ilości faktów ocenionych za dużą aktywność do faktów ocenionych za małą aktywność ocenić ogólną aktyw­ność na danym polu.

Nie zawsze jednak dało się tak uczynić. Niektóre poszcze­gólne fakty było względnie łatwiej zaliczyć do większej czy mniejszej aktywności, inne natomiast wyjątkowo trudne. Bardzo trudno było ocenić poszczególne działania typu hobby pod wzglę­dem siły aktywności. Np. jeżeli obserwowana osoba uprawiała ogródek, ściślej, okopywała grządki — to jakie miała wykony­wać czynności, aby wykazać dużą, a jakie, aby wykazać małą aktywność? Nie dało się tu znaleźć jakiejś zasady podziału. Oce­nianie aktywności poprzez preferencje czynności tej nad inną też było bardzo trudne, gdyż tak zajmowanie się ogródkiem, jak i opieka nad zwierzętami miało prócz aspektu czynności lubia­nych pewien rodzaj przymusu: kwiatki trzeba podlać, psa trzeba nakarmić i wyprowadzić etc. Wobec tych trudności postanowiłam

oceniać zajęcia typu hobby specjalnie: uważając, że już samo posiadanie hobby wskazuje na dużą aktywność w tym kierun­ku — każde hobby oceniano jako posiadające dużą aktywność. Trudność przy takim postawieniu sprawy polegała nie na oce­nie, lecz na stwierdzeniu hobby. Czasami obserwowane osoby same chętnie ujawniały swe hobby, np. chętnie opowiadały o swych rybkach, psie czy nowych płytach. Czasami zajęcia hobby odbywały się na oczach innych, np. wyprowadzanie psa na spacer, pielęgnacja kwiatków w ogródku etc. Czasami trzeba było od sąsiadów dowiadywać się, czy ktoś ma jakieś hobby. Nie wykluczone, że mogły istnieć takie hobby, o których nikt nie mógł się dowiedzieć, np. pisanie pamiętnika w tajemnicy. W wy­padku gdy nie udało się stwierdzić u kogoś jakiegoś hobby, przyj­mowałam, że go dana osoba nie posiada.

Równie trudno było ocenić poszczególny fakt wskazujący na dużą czy małą aktywność na polu życia rodzinnego. Np. jeżeli obserwowana osoba robiła sweter dla kogoś z rodziny, to czy można było z tego już wysnuć wniosek, że wykazuje dużą aktyw­ność na polu życia rodzinnego? A może należałoby to w ogóle zaliczyć do typu hobby? A jeżeli wzięła wnuka na spacer, to jak należało oceniać ten fakt, kiedy miał on wykazywać dużą, a kie­dy małą aktywność? Ocenianie tej czynności poprzez preferen­cje tej czynności nad inną było w praktyce bardzo trudne do stwierdzenia. Tak więc postanowiłam, że bliższe trafnej oceny będzie ogólne, globalne określenie, czy dana osoba chętnie zaj­muje się domem i domownikami. W tym celu pytałam najczęś­ciej trzecie osoby, znające dobrze życie rodzinne obserwowanej osoby (uważano, aby osoby wydające sąd nie były wrogo na­stawione do ocenianej osoby), czy uważają one, że dana osoba chętnie zajmuje się rodziną i domem, czy dba o nich bardzo czy mało (mało, tzn. tyle, ile tylko musi). Starałam się, aby pytane osoby odpowiedziały w kierunku „bardziej" lub „mniej", a nie „zwyczajnie". Nieraz trzeba było pytać więcej osób, aby otrzy­mać odpowiedź, o którą chodziło, w niektórych wypadkach mo­głam to ocenić sama bez pomocy innych osób. Mimo że teore­tycznie wydaje się to bardzo trudne, w praktyce nie było z tym


T — J. RóżycJca: Psychologia zachowania się feoblet


dużych trudności. Osoby oceniające najczęściej brały pod uwagę zajmowanie się wnukami (gdy obserwowana osoba mieszkała z nimi razem), jak wyprowadzanie ich na spacer, przypilnowa­nie lekcji, zajęcie się ich garderobą — lub jakieś ulepszenie wy­glądu mieszkania: kupienie nowego mebla czy przestawienie me­bli, pomalowanie mieszkania etc. (gdy mieszkały same).

Bardzo trudno było w niektórych przynajmniej przypad­kach ocenić jednorazowy wygląd i ubiór danej osoby. W krań­cowych wypadkach łatwo było określić daną osobę jako bardzo dbającą o swój wygląd i ubranie, czy o samo ubranie lub sam wygląd — w innych wypadkach było to — dla mnie przynaj­mniej — bardzo trudne. Można było pytać się, co o tym sądzą inne osoby — ale tu powstawała ta trudność, że nie zawsze te inne osoby były „pod ręką", a nawet gdy więcej osób widziało daną osobę, mogła być taka sytuacja, że nie sprzyjała stawia­niu pytań tego rodzaju, np. na przyjęciu. Wobec tego i tu trzeba się było zrzec oceny poszczególnego faktu, a oprzeć się na globalnej ocenie — podobnie jak w przypadku oceny aktyw­ności na polu życia domowego.

'Aktywność na polu życia towarzyskiego dało się ocenić w sposób bardziej obiektywny: można było ocenić aktywność poszczególnego faktu i na podstawie pewnej ilości faktów dać ocenę ogólną. Przez aktywność na tym polu rozumiałam chętne przebywanie w grupie ludzi, gdy nie było wyraźnych po temu przeszkód. Przy ocenie więc brałam tylko takie sytuacje, w któ­rych istniała życiowo biorąc możliwość wyboru, tzn. wtedy gdy wartość jednej przyszłej czynności nie była wyraźnie dyspro-porcjonalna do drugiej, jak to ma miejsce np. w takim wy­padku: pójście do znajomych na przyjęcie czy pozostawienie w domu zupełnie samej chorej ciężko osoby. Brano natomiast pod uwagę takie sytuacje, gdy np. można pójść na imieniny czy jakieś inne przyjęcie lub pójść na spacer lub czytać w domu książkę. Gdy obserwowana osoba zdecydowała się na pójście w gości, oceniałam to zachowanie jako wykazujące dużą aktyw­ność. Ocenę sumaryczną przyjęłam w następujący sposób: jeżeli w ciągu 10 kolejnych (a więc przypadkowych) okazji — gdy

99

nie było wyraźnych przeszkód— obserwowana osoba więcej jak 5 razy skorzystała z okazji (a więc poszła na przyjęcie albo zrobiła je u siebie), oceniałam ją jako wykazującą dużą aktyw­ność na polu życia towarzyskiego. Gdy natomiast była jakaś wyraźna przeszkoda, nie brałam pod uwagę tej sytuacji, np. gdy przez 3 kolejne sytuacje — w których nie było przeszkód — dana osoba zachowała się w pewien sposób, a w czwartej były przeszkody, ten 4 raz nie brałam w rachubę. W praktyce ocena aktywności na tym polu była dość łatwa, tak że można było nawet z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, jak za­chowa się badana osoba pod tym względem.

Próbowałam zastosować ten sam sposób podziału przy zaję­ciach kulturalnych i naukowych. Lecz było to tutaj trudniejsze ze względu na bardzo dużą ilość różnych sytuacji: w dużych miastach ciągle coś nowego jest w teatrze, kinie, operze, ciągle są jakieś odczyty czy zebrania naukowe. Na przyjęcia chodzi się czasami, u siebie się też je urządza rzadko — okazji raczej nie tak dużo jak dla aktywności kulturalno-naukowej. Wystą­piła tutaj trudność nie tylko z oceną faktu, ale i z jego stwier­dzeniem, nie zawisae można się było dowiedzieć, czy dana osoba coś czyta, czy słucha audycji etc. Zastosowałam więc tu inny sposób oceny: wzięłam przeciętną ilość uczęszczania do teatru, kina, koncertu, na wystawy obrazów, odczyty naukowe. Były kobiety, które przez kolejne 3 miesiące (nie wakacyjne) nie były ani razu nigdzie, inne były takie, które nie opuściły ani jednej premiery w teatrze czy kinie. Niektóre były na wszystkich sztukach w teatrze (i operze), ale nie chodziły w ogóle do kina. Były takie, które chodziły na wszystkie możliwe występy arty­styczne (np. przyjezdnych zespołów muzycznych) i na wystawy obrazów, jeszcze inne chodziły głównie na odczyty naukowe czy popularnonaukowe. Obliczyłam średnią uczestnictwa na jakieś —-wszystko jedno, jakie — imprezy w ciągu miesiąca. W tym cełu spytałam 10 kobiet spośród obserwowanych •— których nazwi­ska zaczynały się na początkowe litery alfabetu — sądząc, że będzie to zespół przypadkowy — ile razy w ciągu 2 ostatnich miesiącach były na jakiejś imprezie. Średnia arytmetyczna wy-


100

101



nosiła około 1,5 imprezy miesięcznie. Przyjęłam więc, że jeżeli dana osoba była na 2 lub więcej jakichś imprezach miesięcz­nie, należy zaliczyć ją do grupy wykazującej dużą aktywność na polu artystyczno-naukowym. Jeżeli natomiast była tylko l raz lub wcale — zaliczać do małej aktywności.

Podobnie jak w wypadkach .oceniania aktywności na innych polach i w tym wypadku brak okazji — np. miesięczny pobyt na wakacjach w miejscowości, gdzie brak było tych imprez — ewentualnie choroba czy coś innego — przekreślały możliwość pytania o ten miesiąc. Pytałam każdą osobę 2 razy w różnych odstępach czasu — czasem po roku, czasem po kilku mie­siącach, ale zawsze na temat tych imprez, na które uczęszczała w ostatnim miesiącu. Brałam znów średnią z tych 2 miesięcy i porównywałam z przyjętą średnią jako normą. Nie wydaje się możliwe, aby któraś z osób powiedziała, że była na imprezie, na której faktycznie nie była, bo zwykle prócz pytania, na jakiej była imprezie, dodawano jeszcze inne, np. kto się jej najlepiej podobał, jakie problemy poruszała sztuka etc. Natomiast wy­daje się możliwe, że ktoś mógł zapomnieć o jakiejś imprezie. Zdaje mi się, że prędzej można zapamiętać o jednej czy ewen­tualnie dwu imprezach, gdy było się więcej razy, niż gdy ktoś był wszystkiego tylko raz czy dwa razy — przy przyjętej oce­nie — czy ktoś podał, że był 3 razy czy 5 razy, już nie gra roli.

Nie wzięłam pod uwagę audycji radiowych czy spektakli tele­wizyjnych, gdyż trudniej je było sprawdzić i trudniej zapamiętać samej osobie. Na ogół lepiej się pamięta pobyt w teatrze, kinie czy na koncercie lub odczycie niż audycję radiową czy spektakl telewizyjny. Pójście do teatru, na odczyt czy koncert jest zwykłe poprzedzone specjalnymi przygotowaniami, jak kupno biletu, wybór imprezy, dobór towarzystwa etc. Telewizję czy radio nieraz się ogląda i słucha „przy okazji", np. bo ktoś już ogląda program telewizyjny; gdy nie interesuje specjalnie, można prze­stać słuchać, można w czasie oglądania rozmawiać, można na jakiś czas przestać oglądać, a potem się znowu „włączyć" etc. Czy w takim wypadku można uważać to za chętne uczestnicze-

nie? Jak ktoś odbierał audycję, jest zupełnie nie do sprawdze­nia, ponieważ treść może być słabo zapamiętana albo z powodu słabej pamięci, albo nieuważnego oglądania spowodowanego bra­kiem zainteresowania czy przeszkodami zewnętrznymi. Z tych różnych względów nie wzięłam pod uwagę przy ocenianiu aktyw­ności na polu kulturalno-naukowym słuchania radia czy oglą­dania telewizji. Nie wzięłam też pod uwagę czytanych książek, gdyż wystąpiła znaczna trudność z oceną: książki wielotomowe, np. Saga rodu Forsytów była czytana przez jedną osobę więcej niż pół roku, natomiast książeczkę małych rozmiarów można przeczytać w ciągu paru godzin. Nieraz osoby obserwowane zapominały tytuły przeczytanych książek i czas, w którym je czytały („tak, gdzieś to było w zimie"). Do właściwej oceny aktywności na tym polu wzięłam tylko łatwiej dające się wyod­rębnić „jednostki" kulturalne czy naukowe — odczyt, teatr, kino, koncert. Czytania książek, słuchania radia i telewizji nie wzię­łam do właściwej oceny, dodawano jednak czasem do opisu zachowania jako czynnik uzupełniający.

Tak więc dla oceny aktywności na różnych polach przyję­łam oceny: dla pól dotyczących swego ubrania, wyglądu i życia domowego przyjęłam ogólną, globalną ocenę najczęściej na pod­stawie przynajmniej dwu zgodnych sądów spośród trzech: dla zajęć hobby — sam fakt istnienia hobby, dla życia towarzy­skiego — ocenę sumaryczną uzyskaną wskutek ilości ocenia­nych poszczególnych działalności, dla życia kulturalnego — ilość uczestniczenia na imprezach kulturalnych !czy naukowych według przyjętej średniej. Przykładowo podaję poniżej częścio­wy wyciąg z karty obserwacyjnej jednej osoby.

„(Data) Telefonuje Z. P. pytając się czy nie pójdę na Mrożka, mówi, że dostała bilety, idzie z X. Y. Nie mogę iść z powodu choroby. (Data) Spotykamy się na ulicy, zwraca uwagę na swoje świeżo pomalowane włosy — kolor jakiś fioletowy. Mówi, że takie teraz bardzo modne. Zastanawia się, czy nie lepiej do tego używać jaśniejszego pudru. Ubrana w wiosenny, nowy kostium, j ak zwykle wesoła, rozgadana. Pytam, j ak się j ej podobał Mrozek. Śmieje się, mówiąc, że to było tak dawno,



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RI cz1
psychopatologia poznawcza cz1
010 Promocja cz1
rach zarz cz1
DIELEKTRYKI cz1 AIR
Podstawy automatyki cz1
zestawy glosnikowe cz1 MiT 10 2007
Lab kolokwium cz1 NetBIOS
EM cz1
Geosyntetyki rodzaje cz1
08 GIMP tworzenie grafiki na potrzeby WWW (cz1)
finanse publiczne II cz1
EDW Gluszek Spawarka cz1
Terroryzm cz1, Technik Ochrony Fizycznej Osób i Mienia, Terroryzm
Egzamin - propozycje pytan cz1, PKM Egzamin - teoria i zadania

więcej podobnych podstron