FURTKA DO PIEKIEŁ
Są na Ziemi takie miejsca, gdzie zachodzą zjawiska, których nie można w żaden sposób określić, ponieważ nie mieszczą się one w wyobraźni człowieka. Na jedno z takich miejsc natrafiłam, przejeżdżając przez piękne miasto Boguio City na wyspie Luzon (Filipiny).
|
Jechałam elegancką promenadą wzdłuż reprezentacyjnych rezydencji i parków. Nagle moim oczom ukazał się widok jakby żywcem wyjęty z filmu Alfreda Hitchcocka: na ogrodzonym, wielkim terenie stało widmo domu. Kiedy zapytałam mego przyjaciela, Marvina, jakim cudem w tak wytwornej dzielnicy znalazła się taka ruina, pokręcił tylko głową i nacisnął pedał gazu. W końcu jednak, uproszony przez mnie, zatrzymał się, mówiąc lakonicznie, że ten dom jest siedliskiem bardzo złych i niebezpiecznych mocy.
Wyskoczyłam z samochodu i dziarskim krokiem poszłam w stronę nawiedzonego domu. Nie bałam się, chciałam tylko poczuć to coś nieuchwytnego, poznać szóstym zmysłem przyczynę tego, co się tu wydarzyło.
Przygwoździła mnie niewidzialna siła
Robiłam zdjęcia, podchodząc coraz bliżej do zardzewiałej bramy. Kiedy stanęłam naprzeciw wejścia, zrobiłam ostatnie zdjęcie. Coś mnie wtedy na moment sparaliżowało i do końca nie wiem, co to było. Poczułam silne mrowienie w plecach Đ nie było to miłe uczucie. Przez dłuższą chwilę nie mogłam się oderwać od tego miejsca, jakby jakaś niewidzialna siła mnie tam przygwoździła. Dopiero klakson samochodu przywrócił mi świadomość. Udając, że nic mi nie jest, wycofałam się dyskretnie, ale serce zaczęło mi walić z niesamowitą siłą. Musiałam się jakoś uspokoić; nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie Marvin, człowiek, który czyta w myślach i widzi aurę. Zerwałam jeszcze czerwony kwiat poinsecji rosnącej tuż przed bramą i wolno zaczęłam iść w stronę samochodu. W pewnym momencie usłyszałam huk. Natychmiast obejrzałam się za siebie, ale wszystko było jak przedtem. W końcu nie wiedziałam już, czy huk wydarzył się w rzeczywistości, czy jedynie wewnątrz mojej głowy.
Z ulgą wsiadłam do samochodu. Kwiat położyłam na desce rozdzielczej, ale Marvin natychmiast go wyrzucił i bez słowa nacisnął na pedał gazu. Jechaliśmy przez dłuższy czas w milczeniu. Wreszcie opowiedział mi straszną historię.
Kto zaszlachtował tych ludzi?
Kilkanaście lat temu w tym domu mieszkało samotne małżeństwo amerykańskich dyplomatów. Kiedy sąsiedzi przestali ich widywać, policja weszła do środka i zastała makabryczny widok: ściany były zalane krwią, w całym domu unosił się straszny odór, a ciała obojga Amerykanów, zdeformowane i porżnięte, tonęły we krwi. Był to straszny szok dla wszystkich służb, które niezwykle wnikliwie zajęły się tą sprawą. Nie stwierdzono włamania do domu (kraty w oknach były nienaruszone, drzwi zamknięte od środka). Nic też nie zginęło... Nigdy nie znaleziono sprawców, ani nawet nie ustalono motywu zbrodni.
Kiedy zabrano sprofanowane zwłoki i uprzątnięto straszne pobojowisko, pozostawiono w domu dwóch strażników. Następnego dnia ich zmiennicy nie poznali swych kolegów, jeden z nich bowiem był na granicy obłędu, a drugi osiwiał w ciągu jednej nocy i został niemową.
Od tamtego czasu kilka osób o silnych nerwach i energii bezskutecznie próbowało wejść w kontakt z siłami nieczystymi, które w domu dyplomatów rozgościły się na dobre. Od lat jednak nikt już nie próbuje tam wchodzić. Czy klątwa będzie działała przez jakiś określony czas, aż się wypełni? Czy miała ona związek z amerykańskim małżeństwem, czy tylko z miejscem, na którym zbudowano dom? Tego dokładnie nie wiadomo, ale mam nadzieję, że ktoś ten dom wreszcie oczyści...