Ściągi1 40



31. Motyw domu i rodziny w literaturze polskiej.

Motyw domu i rodziny pojawia się od najwcześniejszych wieków w literaturze polskiej. Oczywiście w różnych utworach i różnych epokach pełni zupełnie inne funkcje i przedstawiany jest w różny sposób.

Po raz pierwszy pojawia się on w twórczości Jana Kochanowskiego, w jego znanej fraszce pt. Na dom w Czarnolesie. Jest to dom rodzinny, odziedziczony po przodkach, w którym nie ma marmurów ani złoconych ścian. Ale można żyć w nim dostatnio i spokojnie w gronie rodzinnym, zachowując czyste sumienie i życzliwość sąsiadów. Rodzina szlachecka zamieszkująca dwór w Czarnolesie wyznaje oczywiście wartości chrześcijańskie i powierza się całkowicie opiece boskiej. Dwór szlachecki mieści się w otoczeniu pięknej przyrody i starej lipy, pod którą tak chętnie przesiadywał poeta (fraszka Na lipę). Innych szczegółów o mieszkańcach tego dworu dowiadujemy się nie tylko z krótkich fraszek J. Kochanowskiego, ale również z dłuższych utworów - pieśni, a nawet trenów.

W Pieśni świętojańskiej o Sobótce opowiada poeta o tym, jak wielką rolę w takim domu pełniła gospodyni i matka. I jak oboje z mężem i dziadkami przygotowywali młode pokolenie do pracy w gospodarstwie, a także przekazywali im podstawowe wartości moralne.

Dom miał więc zapewnić w owych czasach Polski niepodległej nie tylko godziwe warunki materialne rodzinie, ale również wpoić młodemu pokoleniu zasady chrześcijańskie, które miały być dla nich oparciem w przyszłym życiu. Funkcja domu i rodziny była więc w owych czasach ogromna. Wychowywał i przygotowywał do życia zgodnie z tradycją młode pokolenia Polaków. Czym mógł się stać dom bez dzieci - spadkobierców, ukazują Treny J. Kochanowskiego. Tylko więc pełna rodzina z ojcem, matką i dziećmi, w której każdy pełnił właściwą sobie rolę, dawała szczęście.

Ponieważ większość utworów tego okresu pisana była przez szlachtę, dlatego też przedstawiały one przede wszystkim domy i rodziny szlacheckie.

W okresie oświecenia w XVIII w. Pojawia się sporo utworów, w których motyw domu i rodziny, znów szlacheckiej, przewija się dość często. Sądy o domu i panujących w nim stosunkach w tym okresie są dość krytyczne. Celował w nich biskup Ignacy Krasicki, który, chcąc uchronić Rzeczpospolitą przed upadkiem, naśmiewał się w swoich utworach z Polaków, przepijających ojcowizny, i dam modnych, przerabiających stare dwory szlacheckie na zachodnie pałace.

Idealny dom szlachecki, godny naśladowania, przedstawił Julian Ursyn Niemcewicz w komedii Powrót posła. Autor ukazuje staropolski dwór pod Warszawą, pełen tradycji, w którym dwa pokolenia Polaków żyją w zgodzie i harmonii. Dom zawsze ustępować powinien krajowi - stwierdza Podkomorzy, jeden z głównych bohaterów komedii. I w tym duchu właśnie wychowuje on swoich synów, którzy obaj pełnią służbę publiczną. Pracują nie tylko we własnym gospodarstwie, ale i na rzecz kraju. Walery, na przykład, jest posłem na Sejm Wielki, zaś w przerwach obrad przyjeżdża do rodziców na wieś. To otwarcie się rodziny na politykę wskazuje na to, że potrafi ona zręcznie połączyć szacunek do tradycji z poparciem dla nowego - reform głoszonych przez obóz patriotów. Rozumie ona, że zmiany te są koniecznością dla chylącej się ku upadkowi Ojczyzny. Podkomorostwo są kochającą się rodziną, w której każdy z jej członków pełni właściwą sobie funkcję. Przeciwieństwem jest rodzina Sarmaty, Starosty Gadulskiego, ożenionego dla wiosek z damą modną. Dom w komedii Niemcewicza pełni więc funkcje wychowawcze. Nie tylko zapewnia warunki materialne rodzinie, ale jest miejscem, w którym wychowuje się przyszłe pokolenia w tradycji i w duchu miłości do Ojczyzny.

Zupełnie inną funkcję pełnił dwór szlachecki i rodzina w mrocznych czasach zaborów. Najpiękniej jest on ukazany w utworach romantycznych, takich jak: Śluby panieńskie A. Fredry czy Pan Tadeusz A. Mickiewicza. Opis dworku w Soplicowie wskazuje, że był on niezbyt duży, ale czysto utrzymany i przestronny. Wystrój wnętrz, obrazy wiszące na ścianach: Kościuszki, Rejtana, Jasińskiego wskazywały na to, że stał się on w czasach niewoli ostoją tradycji staroszlacheckiej i polskości. Zegar kurantowy wygrywał słynnego Mazurka Dąbrowskiego. Rodzina Sopliców, choć niepełna, (sędzia był przecież starym kawalerem i wychowywał bratanka), promieniowała na okolicę i dawała przykład wielkiego patriotyzmu.

Podobnie przedstawiony zostanie dwór szlachecki w Korczynie w powieści E. Orzeszkowej Nad Niemnem. Jednak sytuacja materialna rodziny zamieszkującej go będzie już nieco inna. Po upadku powstania styczniowego w 1864 roku, w czasach wzmożonych represji, na rody szlacheckie nakładane były przez zaborców ogromne podatki. Polaków zamierzano wyrugować z ich ziemi i przekazać ją w ręce Rosjan. Dlatego Benedykt Korczyński pracuje od świtu do nocy, chce utrzymać ziemię i dwór w swoich rękach, aby przekazać ją później synowi - Witoldowi. Życie w Korczynie to już nie same zabawy i przyjemności, jak w Soplicowie. Goście bywają tu znacznie rzadziej i jest ich znacznie mniej. A kiedy przyjadą, na przykład na imieniny pani Emilii, rozmawiają o trudnej rzeczywistości, panie noszą przerabiane suknie, zaś panowie rozmawiają o interesach. Bywają oczywiście i tacy, którzy nie przejmują się niczym (Różyc, Kiryłło), ale majątki ich i domy są w opłakanym stanie, zaś byt ich rodzin zagrożony. Trudne warunki życia i ciężka praca Benedykta odcisnęła się również na jego stosunkach małżeńskich z Emilią. W Nad Niemnem ukazuje pisarka domy i rodziny polskie od najbogatszych (Gorce) do biedniejszych (Bohatyrowicze).

Noce i dnie M. Dąbrowskiej to również epopeja szlachecka, powstała ona jednak już w okresie międzywojennym. Ukazuje polski dom i rodzinę szlachecką w trudnych latach po klęsce powstania styczniowego. Bogumił i Barbara Niechcicowie to już ludzie „wysadzeni z siodła”. Nie posiadają własnej ziemi i z konieczności pracują na cudzej. Powieść obrazuje życie codzienne w zaborze rosyjskim, zamknięte w rodzinnym kręgu, wypełnione pracą, codziennymi troskami i pozbawione niezwykłych wydarzeń. Jednak i w domu Bogumiła i Barbary odnajdujemy dawne tradycje i prastare wzorce. To biedniejące ziemiaństwo nadal więc kultywuje polskość w trudnych latach niewoli.

Stanisław Wyspiański w swoim wielkim dramacie Wesele przedstawia także motyw domu i rodziny polskiej. Chata wiejska, w której na weselu chłopki z inteligentem z miasta spotykają się dwa światy, staje się symbolem Polski walczącej z zaborcami. I tu dom polski i rodzina przechowuje tradycje polskie do lepszych czasów. Ale w tym utworze z przełomu wieku ukazane są również tradycje ludowe, które - podobnie jak szlacheckie - staną się skarbnicą polskości. Ten dom jednak gromadzi Polaków również i po to, aby podjęli wspólną walkę o Polskę niepodległą. Dom staje się więc cichą przystanią, miejscem rozmów i dyskusji przedstawicieli różnych warstw.

Motywowi domu i rodziny poświęcił wiele miejsca S. Żeromski w swojej powieści Ludzie bezdomni. Dom jest dla pisarza symbolem stabilizacji życiowej, a więc posiadania stałej pracy. Jest również symbolem bliskości z drugim człowiekiem, a więc możliwości posiadania rodziny i cieszenia się szczęściem osobistym. Niestety, niemal wszyscy bohaterowie powieści to ludzie nie posiadający własnych domów ani rodzin. Domy z prawdziwego zdarzenia, które zabezpieczają warunki materialne rodzinie, posiadają tylko nieliczni: doktor Czernisz w Warszawie, czy dyrektor kopalni. Jest to więc obraz przygnębiający, który wiele mówi o życiu Polaków pod zaborami w końcu XIX wieku.

Dom i rodzina mieszczańska ukazana jest w tragifarsie G. Zapolskiej pt. Moralność pani Dulskiej. Rodzina pani Dulskiej ma, co prawda, zapewnione warunki egzystencji, ponieważ posiada kamienicę czynszową, która stanowi jej źródło utrzymania. Głowa rodziny - pan Dulski, jak i syn - Zbyszko pracują jako urzędnicy, więc ta rodzina nie ma prawdopodobnie kłopotów materialnych. Jednak cechuje ją kult pieniądza, tak charakterystyczny dla wielu mieszczańskich rodzin tego okresu. Podwójna moralność - oto co cechuje główną bohaterkę sztuki. Dulska ma dwie twarze: jedną dla obcych - kobiety godnej, która dba o swoją rodzinę, chodzi do kościoła, uznaje zasady moralne i prowadzi porządny dom. Zaś druga, to twarz kobiety tyrana domowego, dla której najważniejszy w życiu to pieniądz i zachowanie pozorów. Nie jest to więc już obraz szczęśliwej, polskiej rodziny. Pieniądz i cywilizacja powodują, że więzi rodzinne stają się coraz słabsze.

W powieści Gombrowicza Ferdydurke z okresu międzywojennego odnajdujemy również motywy domu i rodziny. W nowoczesnym domu Młodziaków Gombrowicz dostrzega fałsz i pozę, z którą Józio, główny bohater, nie może się pogodzić. Równie groteskowo przedstawiony jest dworek szlachecki państwa Hurleckich. Przyjaźń Miętusa ze służącym Walkiem podważa fundamenty ziemiańskiej tradycji i powoduje, że Bolimowo w niczym już nie przypomina Soplicowa czy Korczyna. Motyw domu służy więc tu Gombrowiczowi do ukazania buntu Józia przeciwko rodzinie i społeczeństwu, które usiłowało narzucić mu swoje poglądy i konwenanse.

Dramat pt. W małym dworku S. I. Witkiewicza jest parodią literacką melodramatu T. Rittnera W małym domku. Witkacy pragnie umożliwić widzowi przeżycia metafizyczne i dlatego pisze swój dramat w tonacji groteskowej, w którym zostały naruszone normy podyktowane przez zdrowy rozsądek i doświadczenie życiowe. Sztuka ta zawiera realistyczną krytykę stosunków międzyludzkich i postaw moralnych. Ukazuje rodzinę polską, przeżywającą konflikty i dramaty, która przestaje być przystanią i schronieniem dla domowników.

Motyw domu i rodziny, jak widać, odnajdujemy we wszystkich epokach literackich. Może właśnie dlatego, że rodzina stanowiła i stanowi podstawową komórkę, na której opiera się całe społeczeństwo. W dawnych epokach, w okresie Polski niepodległej, dom zapewniał rodzinie warunki materialne i był „szkołą życia” dla przyszłych pokoleń. W okresie zaborów był również ostoją tradycji i polskości. Czym bliżej jednak współczesności, tym więcej utworów literackich przedstawia konflikty panujące w rodzinach polskich, a nawet tragedie, do których w nich dochodzi. Dom i rodzina, coraz częściej targana konfliktami, zatraca z czasem swoje podstawowe funkcje, przestaje zapewniać bezpieczeństwo materialne i psychiczne.

32. „Nic pożądańszego, a nic trudniejszego na ziemi jak prawdziwa rozmowa” - Adam Mickiewicz. Dlaczego ludziom tak trudno porozumieć się ze sobą? Skomentuj słowa poety, posługując się przykładami literackimi.

Rację miał Adam Mickiewicz, pisząc, że szczera rozmowa między ludźmi jest bardzo ważna, chociaż najczęściej trudno im się porozumieć. Konwersacje ułatwiają życie, poprawiają stosunki między ludźmi, czasami są lekarstwem na problemy i zmartwienia. Szczera rozmowa z drugim człowiekiem, nawet obcym, może zmienić kogoś na całe życie.

Ale zdarza się także, że ludzie ukrywają swoje zamiary, nie mogą rozmawiać o dręczących ich kłopotach, wolą skrywać wszystko w sobie. Nie mają zaufania do rozmówców. Możemy się także spotkać u ludzi z niechęcią wyrażania swoich poglądów, opinii, być może boją się oni odtrącenia czy wyśmiania.

Obecnie, w końcu XX wieku, kiedy cywilizacja rozwinęła się tak bardzo, ludzie nie mają czasu na rozmowy, są zabiegani, robią kariery. Poza tym mogą się porozumiewać za pomocą komputerów, internetu albo wpatrywać na przykład w telewizję. Szczere, prawdziwe rozmowy są więc obecnie rzadkością, chociaż świat jest pełen kłamstw, obłudy i zła.

Uczuciem, które wyzwala w człowieku chęć do rozmów, wymiany poglądów, dzielenia się swoimi kłopotami i radościami, jest miłość. Doskonałym tego przykładem są bohaterowie z poematu Adama Mickiewicza Konrad Wallenrod - Walter i Aldona, dwoje ludzi, którzy zakochują się w sobie i planują wspólną przyszłość.

Ich rozmowy nie mają końca:

... oczy i myśli (Aldony)

tylko oczu Waltera, rozmów Waltera

szukają.

Większość czasu spędzają na wspólnych spacerach, dyskusjach, które zawsze są pełne szczerości i ciepła. Ponieważ oboje </ doskonale się rozumieją, jest im dobrze ze sobą, postanawiają się pobrać. Niestety, ich szczęście nie trwa długo. Walter musi dokonać wyboru pomiędzy służbą Ojczyźnie a miłością do ukochanej. Bohater wybiera Ojczyznę, której poświęca młodość i życie. Rezygnuje ze spokojnego i dostatniego życia rodzinnego u boku kochającej żony. W tym czasie zaczynają się nieporozumienia między nimi, sprzeczki, kłótnie, ponieważ Aldona pragnie zatrzymać męża przy sobie.

Tak więc trudność w porozumiewaniu się czasami wynika nie tylko z niedopasowania, ale również z odmiennych poglądów, pragnień i celów, jakie ludzie stawiają przed sobą.

Inna parą, mającą szansę żyć zgodnie i szczęśliwie, była Maria i Henryk, bohaterowie dramatu Zygmunta Krasińskiego Nie-Boska komedia. Niestety miłość, którą się darzyli, nie zbliżyła ich. Każde z nich miało inne potrzeby i stawiało sobie inne cele. Dramat zaczyna się w dniu ślubu, kiedy Henryk jako Pan Młody widzi w ukochanej wcielenie piękna i poezji, chce, aby była jego muzą i natchnieniem. Mówi jej nawet:

Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim...

... o wiecznie, wiecznie

będziesz pieśnią moją.

Henryk uważa, że jego przeznaczeniem jest poezja. Wrażliwość i uczuciowość bohatera powoduje, że nie interesuje się zwykłym i codziennym życiem ani sprawami rodzinnymi. Świat marzeń i fantazji, w którym żyje, sprawił, że jest niezdolny do normalnego życia. Ma ciągłe poczucie pustki, bezsensowności i samotności. Szybko zaczyna mieć wątpliwości co do wyboru małżonki. Jest rozczarowany, widzi, że Maria jest zwykłą, wierną kobietą, dbającą o dom, dziecko i niego.

W dramacie Nie-Boska komedia brak szczerej rozmowy między bohaterami wynikał z różnego podejścia do świata, patrzenia na niego „innymi oczami”. Henryk był człowiekiem o bujnej fantazji, żyjącym w świecie marzeń, widzącym w żonie tylko muzę, natchnienie i piękno fizyczne. Maria z kolei była zwykłą, kochającą żoną, która zajmowała się swoimi codziennymi obowiązkami.

Szczera rozmowa nie zdarzyła się również między Izabelą Łęcką i Stanisławem Wokulskim, głównymi bohaterami powieści Lalka Bolesława Prusa. Stanisław Wokulski był o wiele starszy od swojej wybranki, sprytniejszy, ale widział w Izabeli tylko anioła, podczas gdy dziewczyna była rozpieszczoną egoistką, o oschłym sercu. Udaje ona przed ludźmi kobietę światową, znającą się na sztuce i dobrych manierach. W rzeczywistości jest leniwą panną, o dużych wymaganiach, zaś Wokulskiego pragnie poślubić tylko ze względu na jego pieniądze i bankructwo ojca. Sądziła, że po ślubie będzie mogła spotykać się ze swoimi przyjaciółmi, a nawet mieć kochanka.

Stanisława i Izabelę różnił również wiek, poglądy, a co najważniejsze - pochodzenie społeczne. Ona była młodą panną, mającą w głowie zabawy, przyjęcia i flirty z mężczyznami, zaś on był dojrzałym mężczyzną, który pragnął odnaleźć sens życia, zakładając rodzinę z ukochaną kobietą. Ulubionym zajęciem Izabeli było robienie zakupów i chodzenie do teatrów, zaś Wokulski większość swego czasu przeznaczał na pracę i interesy. Gdy wreszcie zaplanowali wspólną przyszłość, każde z nich widziało ją inaczej. Izabela wyobrażała sobie, że Wokulski stanie się pantoflarzem, którego będzie mogła wodzić za nos i nawet nie podejrzewała, jak się bardzo myliła.

Problemy w porozumiewaniu się mieli także Benedykt i Emilia Korczyńscy, bohaterowie powieści Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Pobrali się z miłości, ale wkrótce okazało się, że różni ich wszystko. Benedykt był pracowitym, szlachetnym człowiekiem, który poświęcił całe swoje życie ziemi i rodzinie. Po powstaniu przeżył wstrząs, zmienił nawet swoje poglądy - z romantyka walczącego w powstaniu stał się pozytywistą, zamkniętym w sobie, ponurym i walczącym o utrzymanie ziemi w polskich rękach. Ciągłe kłótnie i nieporozumienia między nimi były spowodowane także zachowaniem żony. Po ślubie stała się kobietą rozkapryszoną, rozhisteryzowaną, która myślała tylko o swoich dolegliwościach i pragnieniach. Narzekała na nudę, wciąż zajętego pracą męża oraz na dzieci, które właściwie wychowywała Marta. Brak porozumienia mógł także wynikać z odmiennych zainteresowań Benedykta i Emilii. Ona czytała romanse, on gazety rolnicze. Brakowało w ich związku tolerancji i wyrozumiałości dla zainteresowań i pragnień drugiej osoby. Dlatego szczera rozmowa przestała być z czasem między nimi możliwa i ograniczała się do krótkiej wymiany zdań dotyczących codzienności.

Współczesną powieścią, która porusza wiele istotnych problemów, w tym i brak porozumienia między ludźmi, jest Pestka Anny Kowalskiej. Jest to jedna z najbardziej przejmujących historii miłosnych, zmuszających do głębokiej refleksji.

Borys i Teresa - małżeństwo ze stażem kilkunastoletnim i mające dwóch synów - od dłuższego czasu nie może dojść do porozumienia:

... zastanawiam się nad sobą i nad nami

na pewno z nadmiaru czasu

robię rachunek sumienia.

Jestem okropną żoną,

myślę za dużo o sobie,

to się zmieni, zobaczysz.

Dlaczego tak nie mamy dla siebie cierpliwości Co się z nami dzieje? (Mówi Teresa do męża).

Borys jest wziętym i zapracowanym architektem, ona schorowaną kobietą, która myśli tylko o sobie. To, co kiedyś ich łączyło, wspólne wartości i zainteresowania, teraz zaczęło ich dzielić. Sytuacja się pogarsza, kiedy Teresa dowiaduje się, że Borys ma kochankę. Ciągłe awantury, stresy i nieprzyjemności stają się przyczyną całkowitego braku porozumienia między nimi. Bohaterowie powieści Pestka mówią różnymi językami, jest to tym bardziej smutne, że przeżywają kryzys, chociaż kiedyś byli wspaniałym małżeństwem.

Myślę, że rację miał Adam Mickiewicz, twierdząc, że ludziom jest niezwykle trudno porozumieć się ze sobą. Czasami przyczyną tego jest różnica wieku, odmiennych poglądów lub zainteresowań, czasami znów niezgodność charakterów. Brak porozumienia i chęci do prawdziwej rozmowy może wynikać z dominacji jednego człowieka nad drugim i pragnienia podporządkowania go sobie.

33. „Nie wszystek umrę.” Rozważania o roli literatury w budowaniu uniwersalnego systemu wartości.

Non omnis moriar - nie wszystek umrę, te słowa po raz pierwszy zostały wypowiedziane przez wybitnego poetę rzymskiego, Horacego. Uświadomił on sobie fakt i wierzył w to, że jego poezja zyska nieśmiertelność i będzie przekazywała pewne ważne wartości następnym pokoleniom. Inni poeci, żyjący po Horacym, również podejmowali ten motyw, np. J. Kochanowski i J. Tuwim pragnęli tego samego - przetrwać w poezji i przekazywać następnym pokoleniom wartości nieprzemijające.

Walka dobra ze złem obecna była w literaturze od najdawniejszych czasów, nie tylko polskiej. Dziesięć przykazań, które Bóg wręczył Mojżeszowi na górze Synaj, jak również wymowa wielu ksiąg Pisma Świętego, stanowiły od zarania dziejów dla pisarzy z kręgu kultury chrześcijańskiej pewien trzon etyczny. Dopiero na bazie tych wyznaczników - co dobre, a co złe - tworzyli oni dzieła, dzięki którym przyczyniali się do budowania uniwersalnego sytemu wartości.

W średniowieczu twórczość miała przede wszystkim charakter moralizatorski i parenetyczny. Powstawały utwory przedstawiające pewne wzorce zachowań. Głosiły one ideał rycerza - obrońcy wiary chrześcijańskiej, ascety, rezygnującego z przyjemności życia, na rzecz życia wiecznego, czy w końcu ideał władcy (Pieśń o Rolandzie, Legenda o św. Aleksym).

Kwiatki św. Franciszka na przykładzie życia świętego uczyły wiary radosnej, potępiały ascezę i umartwianie ciała. Pisarze epoki renesansu również tworzyli dzieła parenetyczne, pouczające jak żyć. M. Rej w Żywocie człowieka poczciwego twierdził, że tylko życie na wsi, na łonie natury, umożliwia przestrzeganie zasad chrześcijańskich i życie w cnocie. Podobne myśli odnajdujemy w twórczości J. Kochanowskiego, zwłaszcza w Pieśni świętojańskiej o Sobótce. W pieśni Serce roście poeta podkreśla, że życiem potrafią cieszyć się naprawdę tylko ci ludzie, którzy mają czyste sumienie. Jan Kochanowski przyczynił się więc swoją twórczością do budowania uniwersalnego systemu wartości. W swojej twórczości przekonywał czytelników, że optymistyczne nastawienie do świata i ludzi, godzenie się z losem, życie cnotliwe w harmonii z Bogiem i przyrodą, powinno być podstawą naszego postępowania. Jednocześnie krytykował materializm - pogoń za pieniądzem czy stanowiskiem. Uważał, że nie dają one szczęścia człowiekowi, przynoszą tylko ciągły niedosyt i rozczarowania. Uczył poeta również Polaków mądrego patriotyzmu. Uważał, że sławę można zyskać, właśnie służąc ojczyźnie (Pieśń o cnocie, Pieśń o dobrej sławie).

Literatura okresu romantyzmu również w dużym stopniu przyczyniła się do budowania uniwersalnego systemu wartości. Podkreślała np. niejednoznaczność moralną niektórych czynów, zastanawiała się, czy cel może uświęcać środki. Odpowiedź daje Adam Mickiewicz w Konradzie Wallenrodzie, kiedy twierdzi, że dla wyzwolenia własnej ojczyzny każdy czyn jest właściwie dozwolony, nawet zdrada, kłamstwa czy morderstwo.

Juliusz Słowacki w wierszu Testament mój też spodziewał się pośmiertnej sławy. Chciał on jednak, aby jego poezja zagrzewała Polaków do walki o wolność, aż do zwycięstwa. Uczył rodaków, że wolność jest najwyższą wartością i nie wolno nigdy z niej rezygnować.

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi;

Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,

Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi - pisał o swojej twórczości poeta.

Epoka Młodej Polski podejmuje dyskusję na temat dobra i zła inaczej. H. Ibsen w swoim dramacie Dzika kaczka zastanawia się, czy prawda jest zawsze wartością pozytywną i stwierdza, że czasem potrafi wyrządzić wielkie szkody.

Moralność pani Dulskiej G. Zapolskiej podejmuje z kolei walkę z fałszywą moralnością, z kłamstwem i obłudą typową dla środowisk mieszczańskich. Ukazuje, jak wielkie szkody ona wyrządza, prowadzić nawet może do rozluźnienia więzów rodzinnych.

Te i inne utwory zmuszały czytelników do ponownego przemyślenia własnego postępowania i tym samym poszerzały i utrwalały system norm moralnych, który w społeczeństwie obowiązywał.

Tematem literatury pokoleń doświadczonych przez II wojnę światową jest głównie zmiana rozumienia dobra i zła, zupełne przestawienie hierarchii wartości w warunkach zagrożenia, łagru czy obozu niemieckiego (Z. Nałkowska, T. Borowski, G. Herling-Grudziński).

Zapomnijcie o nas

O naszym pokoleniu

żyjcie jak ludzie

zapomnijcie o nas. - pisał T. Różewicz, któremu udało się przeżyć ten „straszny czas”, czas wojny.

Po raz pierwszy twórca nie pragnie w swojej poezji nic przekazać następnym pokoleniom. Chce tylko jak najszybciej nauczyć się na nowo żyć, tzn. zgodnie z normami moralnymi przekazywanymi przez tradycję.

Szukam nauczyciela i mistrza

niech przywróci mi wzrok słuch mowę

niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia niech oddzieli światło od ciemności - prosił.

Poezja współczesna często powraca do problematyki związanej z etyką, normami postępowania w życiu. Czesław Miłosz, noblista, w Traktacie moralnym ustala wręcz zestaw reguł i czynów, które - według poety - świadczą o moralności człowieka. Wielkim moralistą jest również poeta współczesny Z. Herbert, zwłaszcza w tomiku Pan Cogito. W zakończeniu do tego tomiku, czyli Przesłaniu pana Cogito, zestawia szereg pouczeń, jak żyć w sposób odpowiedzialny wobec siebie i innych.

Powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz - pisze.

Można więc powiedzieć, że w każdej epoce wielu pisarzy w swoich utworach, które dedykowali współczesnym i następnym pokoleniom, poszerzało system wartości moralnych.

34. „Nowoczesność nie ma nic wspólnego z datą publikacji.” Czy podzielasz tę opinię? Odpowiedź uzasadnij przykładami literackimi.

Na wstępie moich rozważań na temat wpływu czasu na literaturę chciałabym wprowadzić zasadnicze rozróżnienie pojęć nowoczesność, a styl awangardowy, niekonwencjonalność czy nawet niezrozumiałość. Często bowiem, stykając się z pewnymi awangardowymi zjawiskami mającymi miejsce współcześnie, określamy je mianem nowoczesności. W moim odczuciu jest to błędne, gdyż o ile awangarda i niekonwencjonalność nie podlegają przedawnieniu wraz z upływem czasu, o tyle bycie nowoczesnym zawsze wymaga konkretnego umiejscowienia w nim. Aby dokładniej przedstawić tę zależność, proponuję przyjrzeć się następującemu przykładowi literackiemu. Otóż specyficzny styl Juliana Przybosia do dziś określamy mianem awangardowego, lecz chcąc go nazwać nowoczesnym, musimy dodać: „jak na owe czasy”. Dlaczego takie dopowiedzenie jest konieczne? Ponieważ wraz z biegiem lat rozwija się wyobrażenie człowieka o możliwościach sztuki, techniki i nauki, a to, co pół wieku temu było „świeżutką nowinką”, dla nas stanowi już normę. W podobny sposób odnosimy się do awangardy - mimo iż czasem nadal pozostaje dla nas szokująca i niezrozumiała, to jednak oswoiliśmy się z faktem, że istnieje i nie stanowi to dla nas już nowości. Poezja Przybosia była nowatorska w pierwszej połowie XX wieku, a dla nas, ludzi z końca tego stulecia, pozostaje jedynie awangardowa.

Przypomnijmy dziewiętnastowieczną walkę klasyków z romantykami. Zanim wydanie Mickiewiczowskich Ballad i romansów ostatecznie przypieczętował triumf młodego pokolenia nad starym, na kulturowej scenie polskiej wrzała zażarta dyskusja na temat nowości, jakie przenikały do naszego kraju za sprawą Byrona, Goethego czy Chateaubrianda. Klasycy, z Janem Śniadeckim na czele, ostro krytykowali nowe tendencje, które - ich zdaniem - były ujmą dla prawdziwej sztuki, opartej na poetyce i estetyce antycznej. Szokująco nowatorski był dla nich Szekspir, którego Śniadecki określił mianem grafomana, rzucającego sztuką o bruk. Przed rokiem 1822, czyli datą wydania wyżej wspomnianych Ballad i romansów, metafizyka romantyczna to były duby smalone, a transcendentalna filozofia to jedynie niebezpieczeństwo chorób psychicznych i dziwnych stanów wewnętrznych. Klasycy zatem buntowali się przeciwko nowościom napływającym do Polski z zachodu. Dla nich Giaur i Rene czy Cierpienia młodego Wertera były książkami zbójeckimi, co dziś określilibyśmy jako książki wywrotowe, niosące ze sobą przewartościowanie i mające ogromny wpływ na czytelnika. Czy my mamy o nich takie samo zdanie? W moim odczuciu - nie! Znamienną cechą ludzkiej natury jest bowiem ciągły rozwój. To, co dla dziewiętnastowiecznych intelektualistów było wynikiem opętania przez Lucypera, my traktujemy jako stan umysłu. Przez prawie dwieście dzielących nas lat działalność psychologów i psychiatrów zaowocowała szeregiem rozpraw i traktatów, które w naukowy sposób tłumaczą samobójstwo Wertera i apatie Giaura. Współczesnego człowieka nie dziwi już i nie oburza Gustaw, który za przyjaciela obrał sobie gałązkę, gdyż ma on świadomość, że podobne zachowanie to jedynie teatr. Śmierć Wertera to dla nas konwencja nie wzbudzająca (jak i u klasyków) większego poruszenia. Romantyczne ideały i schematy zdają się być zatem lekko przebrzmiałe. Ale czy Śniadecki i Brodziński mogli to przewidzieć? Dla nich romantyzm był niezrozumiałą nowością, która burzyła dotychczasowy ład. Istnieją więc dwa sposoby patrzenia na utwory literackie: oczyma współczesnych autorów oraz z perspektywy minionych lat. O ile romantyczne tendencje były na wskroś nowoczesne dla literaturoznawców początku XIX wieku, o tyle dla dzisiejszych badaczy jest to tylko okres w dziejach historii literatury. Jak więc nowoczesne może być coś, co należy już do historii? Przecież nawet samo takie określenie stanowi sprzeczność.

Wymowa i ideowe przesłanie utworów omawianej przeze mnie wyżej epoki mogą dla niektórych odbiorców zachowywać aktualność. Dotyczy to jednak raczej problemu ponadczasowości niż nowoczesności. Nie mylmy zatem tych dwóch określeń, gdyż aktualność danego dzieła literackiego jest rzeczywiście wolna od działania czasu, czego dowodem może być wciąż żywe i funkcjonalne przesłanie bajek Ignacego Krasickiego.

Dotychczas usiłowałam udowodnić, że zjawiska opisywane w literaturze, poglądy i idee autorów tracą swój nowatorski charakter wraz z upływem czasu. Już bowiem sam fakt pojawienia się pierwszej publikacji, zawierającej nowe, odkrywcze, a więc kontrowersyjne treści, jest ogromnym krokiem na drodze do przejścia nad podobnymi utworami do porządku dziennego. Prekursor nowej myśli w jakiejkolwiek dziedzinie zawsze budzi ożywione dyskusje. I nawet jeżeli nie zyskuje poparcia znawców, to jego publiczne zaistnienie jest faktem dokonanym, którego krytyka nie jest w stanie cofnąć. Niezależnie od tego czy owa nowość została uznana przez kompetentne środowisko czy też nie, pewna działalność została zainicjowana, więc wszystko, co w podobnym duchu będzie po niej stworzone, jest jedynie kontynuacją bądź naśladownictwem. Aby lepiej zrozumieć to zjawisko, proponuje przyjrzeć się poezji lingwistycznej. Tendencje poetów Nowej Fali do budowania innego świata poezji poprzez sięganie do tzw. peryferii kultury bezwzględnie połączyć należy z sytuacją Polski po 1956 roku. Po śmierci Stalina część twórców, a wśród nich Miron Białoszewski, szukało inspiracji w zupełnie innej sferze życia. Białoszewski tematy odnajdował pośród rupieci i odpadków, czyli wychodził poza krąg tzw. cywilizacji wysokiej. Wprowadzał do poezji jarmarczny kicz, tandetę i małomiasteczkowe pejzaże - można więc stwierdzić, że sięgał do tradycji ballady dziadowskiej, podwórzowej. Treść przekazywał za pomocą peryferii językowych; w języku interesowało go to, co kalekie i znajdujące się poza systemem gramatycznym oraz znaczeniowym. Mowa jest zasadniczym kontekstem jego wierszy - wykorzystywał polisemię, rozbijał konwencje semantyczne, grał z idiomami, składnią i stylistyką. U podstaw poezji Białoszewskiego leży świadomość ograniczoności języka jako wyraziciela ekspresji. Ów system nie jest bowiem w stanie sprostać nadanej mu funkcji - stosując jego zasady i poruszając się w granicach normy językowej, człowiek nie zawsze może oddać głębię swoich myśli. Stąd też poszukiwanie innych środków wyrazu. Biało szewski nie był jednak ani pierwszym, ani ostatnim poszukiwaczem sposobu na przekazanie określonych treści umysłu. Tradycja poezji lingwistycznej sięga bowiem czasów Awangardy Krakowskiej i twórczości Przybosia, a z drugiej strony ów rodzaj sztuki ma swoich późniejszych od Mirona wyznawców, np. Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krzywickiego. W latach socjalizmu naśmiewanie się z możliwości języka było zakamuflowaną walką z systemem politycznym, gdyż głównie koncentrowało się na demaskowaniu i kompromitowaniu słów propagandy. Wówczas lingwista był postacią opozycyjną, walczącą, a jego poezja - szokującą nowoczesnością. Dziś, kiedy propagandy ujawniać nie trzeba, a twórczość Białoszewskiego na stałe weszła do historii literatury (czego dowodem może być jej obecność w programie szkolnym), postrzegamy ją inaczej. Czytając wiersze z ostatniego tomiku Krzywickiego Niepodlegli nicości (wyd. 1989), nie traktujemy ich jako wytworu jakiejś nowej sztuki. Wiemy, że Krzywicki jest kontynuatorem określonych tendencji z lat wcześniejszych, więc jego poezji nie nadajemy miana nowoczesnej. O ile więc Miron Białoszewski był nowoczesny i szokujący w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, o tyle dla nas jest on po prostu reprezentantem jeszcze jednego stylu literackiego. Analogiczna sytuacja jest z poezją Krynickiego, która - moim zdaniem - nie jest nowoczesna, lecz jedynie nieco różna od klasycznego pojęcia.

Kolejnym argumentem świadczącym o nierozerwalnym związku nowoczesności z datą publikacji jest fakt, że utwory zwykle interpretuje się w odniesieniu do tła historycznego. Wyjątkiem są oczywiście prace o ponadczasowej tematyce, np. rozprawki filozoficzne lub metafizyczna poezja Sępa-Szarzyńskiego, ale - jak już wyżej wspomniałam - ponadczasowości i aktualności nie należy utożsamiać z nowoczesnością.

Dowodem na ową zasygnalizowaną już zależność od sytuacji dziejowej, politycznej, etc., może być literatura wojenna i powojenna, która dla pokolenia, które doświadczyło okrucieństwa hitlerowskiego, była szczególnie ważna. Problem okupacji, męczeństwa i cierpienia był wówczas jedyną możliwą tematyką. Ludzie oczekiwali od literatury swego rodzaju rozliczenia się z czasem wojny, a także odzwierciedlenia i udokumentowania osobistych dramatów. Hanna Krall, Baczyński, Nałkowska byli w owym czasie na wskroś nowocześni - doświadczenia ludzkie były na tyle silne, że konieczna była wówczas ich analiza. Dla mojego pokolenia wojna to już historia. Nie doświadczyliśmy jej „na własnej skórze”, znamy ją jedynie z podręczników, filmów i literatury. Młodzież zdaje sobie sprawę z tego, jakim bestialstwem była wojna i usiłuje zrozumieć tragiczną sytuację ludzi, którzy w niej uczestniczyli. Podobnie traktuje literaturę podejmującą tematykę tamtych lat.

O historii traktuje, historią więc jest.

Szczególnym rodzajem literatury, która wyjątkowo silnie związana jest z wydarzeniami aktualnymi, jest publicystyka. Współczesny czytelnik, aby w pełni zrozumieć rozprawy Frycza Modrzewskiego lub Hugo Kołłątaja, musi zapoznać się z sytuacją polityczną oświeceniowej Polski.

Rozważając problem nowoczesności, dochodzę do wniosku, iż tym mianem określić można utwór poruszający nową, dotąd nie podejmowaną tematykę lub rzucający nowe światło na stare zagadnienie. Jeżeli zaś chodzi o formę literacką - nowoczesny oznacza: dotąd nie stosowany. Skoro jednak literatura również podlega działaniu czasu, rodzi się pytanie: na jak długo dany utwór pozostaje nowoczesny? Wydaje mi się, że miano to jest uzasadnione i właściwie do momentu, w którym powstanie kolejna praca, wnosząca coś świeżego w określoną dziedzinę literatury, lub do czasu, kiedy wydarzy się coś, co - podobnie jak II wojna światowa - ustali nowoczesną tematykę dla całego pokolenia lub nawet kilku.

35. Od afirmacji do kontestacji. Literackie sposoby różnych postaw wobec Boga i świata.

Wizja Boga i świata stworzonego przez niego, różnie przekształcana w literaturze, bierze się oczywiście z Biblii. Już w Księdze Świętej Bóg ma różne oblicza - raz jest srogim Ojcem karzącym, innym razem jest miłosierny i wybaczający.

W surowym średniowieczu chrześcijańskim grzesznicy boją się zwracać bezpośrednio do Boga i dlatego swoje modlitwy kierują najczęściej do Matki Boskiej, prosząc ją o wyjednanie łaski u Najwyższego. Dlatego kwitnie wówczas kult maryjny, który odnajdujemy w wielu utworach tego okresu. Bóg jest więc dla ludzi średniowiecza surowym i karzącym ojcem, zaś ziemia to padół łez i rozpaczy.

Zupełnie inny wizerunek Boga i świata ukazują Pieśni i Psalmy Jana Kochanowskiego, wielkiego poety doby renesansu. W hymnie Czego chcesz od nas Panie ukazuje on Boga jako stwórcę materialnego świata i człowieka. Przedstawia Go jednocześnie jako artystę, który stworzył wspaniały świat, rządzący się swoimi prawami. Człowieka otoczył łaską i miłosierdziem i dał mu władzę nad światem, ponieważ obdarzył go rozumem. Pieśń ta ma charakter pochwalny, jest wyrazem uwielbienia dla Boga. Stwórca przedstawiony w utworze to przyjaciel człowieka, ofiarowujący mu piękny świat i nakazujący cieszenie się nim w życiu.

Nad tłumaczeniem Psałterza Dawidów pracował Kochanowski wiele lat. Do swojego przekładu wprowadził renesansowe ideały, takie jak afirmację życia i skupienie uwagi na sprawach doczesnych. Bóg traktowany jest w nich przez poetę jako opiekun i przyjaciel człowieka.

Mikołaj Sęp-Szarzyński w swoich Sonetach inaczej ukazuje człowieka i jego stosunek do Boga. Podkreśla dualizm natury ludzkiej i jego rozdarcie. Człowiek musi wciąż wybierać między świętością a grzechem, wyrzeczeniem a urokami życia. Świat to, według poety, miejsce walki - ścieranie się sił dobra i zła. Życie niesie ze sobą ciągłe zmagania się z samym sobą, z grzechem. Jedynym ratunkiem dla zagubionego człowieka jest Bóg.

W sonecie O nietrwałej miłości rzeczy świata tego wyróżnia dwa rodzaje miłości: nietrwałą, do ziemskich dóbr i wartości, i trwałą, której obiektem jest Bóg.

Daniel Naborowski, poeta barokowy, w swoich wierszach Marność, Krótkość żywota, Cnota grunt wszystkiemu prezentuje nie tylko rozpacz i trwogę istnienia, lecz pogodzenie się z wyrokami Boga. W Krótkości żywota przypomina człowiekowi, iż jest śmiertelny. W Marności, że świat jest marnością, ponieważ przemija, i że tylko życie cnotliwe może uratować człowieka przed karą boską. Prawość w życiu i wierność Bogu - to tylko może zapewnić mu nieśmiertelność.

Nad wszystko bać się Boga -

Tak fraszką śmierć i trwoga.

Po bezbożnej epoce czasów oświecenia romantyzm okazał się nurtem powracającym chętnie do biblijnych korzeni. Szczególnie Adam Mickiewicz w Dziadach przywołuje tematy biblijne, takie jak: problem winy i kary, piekła i nieba, aniołów i diabłów. W Wielkiej Improwizacji Konrad kieruje gorące słowa do Boga, w których domaga się rządu dusz, by móc wyzwolić i zbawić swój naród, który znajduje się pod zaborami. W szaleńczym uniesieniu bliski jest bluźnierstwu, grozi Bogu i zarzuca mu, że rządzi nie sercem, lecz rozumem. Przypisując więc twórcy cechy charakterystyczne dla klasyków: mądrość, wiedzę, potęgę, sam zaś przepełniony jest uczuciem. Świat przedstawiony przez poetę to dżungla, w której silniejsze narody wyniszczają słabsze. Nic wiec dziwnego, że nie może go zaaprobować główny bohater - Konrad, który walczy o wyzwolenie ojczyzny.

Na początku XX wieku, w epoce modernizmu, ukazują się Hymny Jana Kasprowicza, w których znów odnajdujemy, przypominający Mickiewiczowski, bunt przeciw Bogu. Poeta oskarża w nich Stwórcę o współtworzenie zła na Ziemi, tym samym obarcza go winą za grzech ludzki. Świat ukazany w Hymnach dotknięty jest klęskami i cierpieniem ludzkim i zmierza do katastrofy - wspólnej mogiły.

Pod koniec życia Jan Kasprowicz pogodził się z Bogiem i traktuje Go jako bliskiego przyjaciela człowieka. Widzimy to zwłaszcza w wierszu Przeprosiny Boga, w którym Stwórca towarzyszy mu na co dzień, nawet w karczmie.

Bolesław Leśmian w swoich wierszach: Dusiołek, Dziewczyna, Trupięgi również wyraża swój sprzeciw przeciw Bogu, który w los człowieka wpisał ból, cierpienie, kalectwo.

Zupełnie inaczej ukazuje Boga i świat przez Niego stworzony ksiądz J. Twardowski - poeta XX wieku. Prezentuje on w swojej poezji układ Bóg-człowiek, oparty na najważniejszym z przykazów boskich, na przykazie miłości. Bóg znów staje się bliski człowiekowi i przejawia się w elementach jego zwykłego życia, w świecie codzienności, radości istnienia.

Można więc powiedzieć, że zarówno Bóg, jak i stworzony przez niego świat był ukazywany na różne sposoby przez pisarzy różnych epok. Często była to afirmacja, czasem kontestacja. Najważniejsze jednak, że był on obecny w utworach dawnych i jest obecny we współczesnych.

36. Od naśladownictwa rzeczywistości do deformacji

Najdawniejsze tradycje literackie sięgają czasów Arystotelesa, który znormalizował literaturę i przeprowadził jej teoretyczną analizę. Klasyczne normy Arystotelesa, z zasadą mimesis na czele, funkcjonują aż do XVIII wieku, czyli okresu neoklasycyzmu, w którym powstał kolejny traktat teoretyzujący literaturę - Sztuka poetycka. Buallo, autor dzieła, otwiera przed literatami furtkę fantazji, umożliwia odejście od naśladowczego charakteru sztuki na rzecz subiektywnego obrazowania świata. Tę szansę wykorzystują romantycy, dla których już nie mędrca szkiełko i oko, lecz czucie i wiara stają się sposobem patrzenia na otaczającą rzeczywistość. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie romantycy są pradziadami dwudziestowiecznych kreatorów czy może raczej deformatorów świata.

Do wieku XVIII literat był uwięziony, zniewolony przez otaczającą go rzeczywistość. Romantyzm jest pierwszą epoką, w której to artysta kreuje świat, nie zaś świat jego. Niewątpliwie najstarszą formą opisu rzeczywistości, bo - jak już wspomniałam - sięgającą czasów Arystotelesa, jest jej odwzorowywanie, literackie naśladowanie. Mimesis zmusza autora do obiektywnej obserwacji i krytycznej oceny. Podstawą takiego działania jest więc racjonalizm, czyli rozumowe postrzeganie świata, które wyklucza możliwość odnoszenia rzeczywistości do stanów psychicznych człowieka, pełnej i subiektywnej ekspresji. Kierowanie się intuicją i uczuciami w procesie poznawczym niesie bowiem obraz świata zniekształcony za sprawą osobistych skłonności obserwatora. Te dwa sposoby percepcji: rozumowy i uczuciowy są całkowicie sprzeczne ze sobą, czego dowód odnajdujemy w balladzie Król olch J.W. Goethego. Podczas drogi wśród śnieżnej zamieci wyobraźnia dziecka przekształca widziane obrazy - chłopiec dostrzega zmory i strachy, które dla trzeźwo myślącego ojca są jedynie wiatrem i mgłami. Wrażliwość człowieka i jego wyobraźnia są źródłem deformacji w odbiorze rzeczywistości, natomiast racjonalizm niesie za sobą jej wierne odwzorowanie. Dlatego też epoki literackie hołdujące racjonalizmowi bogate są w dorobek realistyczny, te zaś, w których uczuciom i sercu wyznacza się rolę środka umożliwiającego poznanie świata, „rodzą” deformację. Wiek XX jest czasem wzajemnego przenikania się tradycji realistycznych i kreatorskich, dlatego proponuję analizę zmian zachodzących zarówno w jednej, jak i drugiej koncepcji.

Rodzajem literackim, który jako pierwszy odszedł od realizmu, była liryka. W Balladach i romansach Adama Mickiewicza świat przedstawiony jest tylko iluzją, wyobrażeniem samego autora. Ludowe podania i legendy inspirują poetę do tworzenia fantastycznych obrazów pełnych duszków i świtezianek. W romantycznych lirykach rzeczywistość łączy się z metafizyką, zjawiska i uczucia przyjmują ludzkie kształty (np. Kordian, bohater tytułowy Słowackiego, podczas próby zabójstwa cara napotyka ucieleśnienie swoich uczuć - strach i imaginację).

Liryka dwudziestowieczna, głównie poezja ekspresjonistyczna, jest bezpośrednim nawiązaniem do tradycji romantycznej. Ekspresjoniści, których reprezentuje w mojej pracy Jan Kasprowicz, sprzeciwiają się naturalizmowi, krytykując kopiowanie rzeczywistości; pragną bowiem stworzyć własną wizję świata, opartą na przeżyciach wewnętrznych. Okres „wadzenia się z Bogiem” w twórczości Kasprowicza cechuje mistycyzm, proroczy charakter i katastrofizm, co w dużej mierze zbliża go do Mickiewicza (por. Wielka Improwizacja). Hymn Dies Irae jest apokaliptyczną wizją poety, literackim zapisem jego obaw, obsesji i katastroficznych wizji. Mistrzem w kształtowaniu nowej rzeczywistości jest Julian Przyboś. Poeta ten nie naśladuje realiów, lecz sam je tworzy. Przyboś w przedstawieniu pejzażu nie posługuje się po prostu jego opisem, ale wprawia go jakby w ruch, wypełnia sytuacjami kojarzącymi się z danym widokiem. Przykładem może być wiersz pt. Z Tatr, który jest opisem zdarzenia mającego określić charakter gór. Nie jest to charakterystyka wyglądu Tatr, ale jakby refleksja nad ich możliwościami.

Liryka XX wieku nie opiera się jednak wyłącznie na przekształcaniu rzeczywistości. Twórczość Władysława Broniewskiego niechaj będzie dowodem na to, że nie tylko kreacyjne tradycje są żywe, ale także zachwyt nad istniejącym światem. Poezja Broniewskiego, szczególnie tomy Troska i pieśń i Krzyk ostateczny, w których łączy się tematyka społeczna z rewolucyjną, mają charakter mimetyczny. Poeta nawiązuje do faktycznych zdarzeń, rzeczywistych miejsc, charakteryzuje historyczne postaci, np. Elegia o śmierci Ludwika Waryńskiego, Komuna Paryska, Łódź.

W dziedzinie epiki również zgodnie współistnieją naśladownictwo z kreacją. Realistyczne i naturalistyczne tendencje pozytywizmu (Lalka, Nad Niemnem) są nadal konsekwentnie eksploatowane, czego dowodem są Chłopi W. Reymonta. Artysta odwzorowuje rzeczywistość - przedstawia dokładny opis wsi Lipce, zawierający szczegóły położenia geograficznego, zabudowy. Życie jej mieszkańców określone jest poprzez opis zasad funkcjonowania zbiorowości wiejskiej i stosunków społecznych. Wybór metody opisu rzeczywistości często podporządkowany jest jakiemuś określonemu celowi. W twórczości Stefana Żeromskiego tym celem było rozdrapywanie ran, aby nie zabliźniły się błoną podłości. Epika Żeromskiego miała bowiem piętnować wady, przedstawiać bolączki i problemy, z jakimi borykała się Polska, aby ukazać konieczność wprowadzania reform. Ludzie bezdomni zawierają rzeczywisty obraz stosunków społecznych początków XX wieku. Autor często korzysta z naturalistycznej techniki opisu, nie wahającej się przed pokazywaniem najbardziej drastycznych szczegółów. Technikę tę stosuje w celu wzmocnienia sugestywności utworu - odsłania najbardziej bolesne problemy, np. drobiazgowe i podkreślające brzydotę opisy dzielnic nędzy w Warszawie.

Po II wojnie światowej za sprawą Zofii Nałkowskiej i Hanny Krall rozwinął się w Polsce reportaż. Ta forma literacka narzuca wyjątkowo surowe rygory dotyczące opisu rzeczywistości; reportaż jest bowiem obiektywną relacją, pozbawioną jakichkolwiek uwag i komentarzy odautorskich. Nałkowska w Medalionach przedstawia jedynie „suche” fakty - wstrząsające i szokujące czytelnika, mające sprawić, aby wydarzenia wojenne znane były na całym świecie i nie zostały nigdy zapomniane.

W epice, podobnie jak w liryce, równolegle rozwija się w XX wieku nurt awangardowy, propagujący artystyczne przekształcenia otaczającej człowieka rzeczywistości. Z nowatorskich poszukiwań środków wyrazu wyrasta proza Bruna Schulza. Kreuje on świat baśniowy, oderwany od realiów - tworzy mitologię. Wkracza w nadrzeczywistość poprzez przejście od realnego bytu do stopniowego przekształcania go w marzenia. Świat, który ukazuje nam Schulz, jest nie tylko widzialny, ale także odczuwalny wszystkimi innymi zmysłami. Dlatego, aby w pełni wchłonąć atmosferę opowiadań, należy zintegrować wrażenia wzrokowe, słuchowe, dotykowe, smakowe i węchowe (synestezja). Żeby wychwycić tajemniczość cynamonowych sklepów - obiektu dziecięcych marzeń, należy wyczuć specyficzny zapach wnętrza, ujrzeć i dotknąć regały pełne tkanin w kolorach jesieni. W opowiadaniach Schulza brak jest logicznego ciągu, czas przenika się, nie jest on bowiem istotny - jak mówi sam autor, akcja dzieje się w trzynastym miesiącu roku. Tajemniczość prozy potęgowana jest poprzez neologizmy i obco brzmiące słowa, ułatwiające czytelnikowi oderwanie się od rzeczywistości podczas czytania utworu. Świat przedstawiony w Sklepach cynamonowych widziany jest oczyma dziecka. Tylko dziecko może bowiem nie uznawać granic między wnętrzem, psychiką a otaczającym je światem, między snem a jawą, między fantazją a rzeczywistością.

Innym przykładem kreacyjnej powieści jest Ferdydurke Witolda Gombrowicza. Pełne groteski sceny (np. wydarzenia w dworku Hruściewskich) oraz wszechobecny absurd (np. trzydziestolatek jako uczeń) sprawiają, że autor wielokrotnie stawia pytanie: Czy to sen, czy jawa? Ferdydurke ma fabułę, istnieje bowiem ciąg zdarzeń, ale nie sposób ich ze sobą połączyć ze względu na przyczynę i skutek. Widzimy niekonwencjonalność symboli, którymi w powieści stają się powszechnie funkcjonujące pojęcia, tj. pupa, gęba, łydka. Udziwniony język i przebogata stylistyka oraz fakt, że sam autor kpi z siebie samego, sprawiają, że niemożliwa jest jednoznaczna interpretacja utworu. Wykreowany przez Gombrowicza świat każdy człowiek odbiera inaczej. Dzięki brakowi konkretnej koncepcji odczytywania sensu treści każdy czytający - zgodnie z tym, o co walczył Gombrowicz - zachowuje indywidualność, nie poddaje się określonej „Formie”.

XX wiek wnosi nowe tendencje także do dramatu. Prekursorami dramatycznych nowości i awangardy w tej dziedzinie byli: Samuel Beckett - Czekając na Godota, Eugeniusz Jonesco - Łysa śpiewaczka oraz Bertolt Brecht - Kariera Artura Ui. Nowością jest prawie całkowita eliminacja akcji oraz pozbawienie bohaterów typowo ludzkich cech. Postaci Becketta przypominają tragiczne kukły, niezdolne do wzajemnego porozumiewania i współżycia. Podobna koncepcja jest wyrazem stosunku do świata, który - chyląc się ku upadkowi - sprawia, że ludzie oddalają się od siebie, nie mogą nawiązać kontaktu. Pojawia się dramat absurdu, w którym funkcjonują świadome przerysowania i specyficzny humor, mające na celu demaskowanie bezsensu współczesnego świata.

Awangardowy dramat na grunt polski sprowadził Witkacy. Przeciwstawiał się on wszelkiej dramatycznej tradycji, głównie dramatowi realistycznemu i mieszczańskiemu. Polemizując z Rippnerem i krytykując realizm, napisał dramat W małym dworku, będący parodią ustabilizowanego życia, konwenansów i tradycji. Kreacja świata u Witkiewicza polega na brzmieniu jego zewnętrznego ładu i wewnętrznej harmonii, poprzez wprowadzenie fantastycznych postaci i duchów, które normalnie uczestniczą w życiu ludzi. Witkiewiczowskie zjawy, oprócz iście pozaziemskiego przenikania przez ściany, jedzą, piją, dyskutują ze zwykłymi śmiertelnikami. Zdaniem Witkacego zadaniem sztuki nie jest naśladowanie rzeczywistości, ale dostarczenie odbiorcy metafizycznych przeżyć, zbliżających go do poznania „Tajemnicy Istnienia”. W jego dramatach, obok słów, istotną rolę odgrywa konstrukcja barw, dźwięków i działań całkowicie niezależnych od prawdopodobieństwa i życiowego sensu. Działanie bohaterów może być wręcz całkowitym bezsensem, ale istotne jest to, by wynikało z artystycznej konieczności. Oglądając lub czytając dramat, odbiorca ma bowiem doznawać artystycznych przeżyć.

Szlakiem przetartym przez Witkacego podążał ku awangardzie Tadeusz Różewicz. Autor Kartoteki nie wykorzystywał tradycji realistycznych i naturalistycznych, zrezygnował bowiem z kopiowania rzeczywistości na rzecz jej samodzielnej kreacji. Z tej przyczyny jego sztuki nazywane są często antydramatami. Kartoteka składa się z luźno połączonych epizodów, które określić można mianem obrazów strumienia świadomości przepływającego przez mózg Bohatera. Dramat ma swobodną kompozycję; napisany jest techniką kolażu. Różewicz umieszcza różne rodzaje estetyki - wzniosłość graniczy u niego z trywialnością. Wzniosłym tonem wypowiadane są kwestie Bohatera na temat wojny, groteskowe są natomiast sceny erotyczne, a szczególnie rozmowa z Tłustą Kobietą. Świat przedstawiony przez Różewicza ogranicza się do jednego pokoju, Bohaterem jest człowiek symbolizujący całe pokolenie. Rzeczywistość, w której przyszło mu żyć, jest jakby odbiciem normalnego świata w krzywym zwierciadle. Maturę zdają osiemdziesięciolatkowie, a do łóżka Bohatera „wskakują” ledwo co poznane kobiety. Przyczyną owego wykrzywienia w postrzeganiu rzeczywistości są przeżycia wojenne.

W XX wieku coraz bardziej powszechna staje się tendencja do twórczego przerabiania czy wręcz tworzenia świata. Rzeczywistość jest doskonale znana z życia codziennego, literatura powinna być zatem jakąś odskocznią od problemów, jakie niesie ze sobą każdy zwyczajny i szary dzień. Kreowanie własnego świata lub deformacja rzeczywistości stają się dla artystów szansą na wyrażenie światopoglądu, filozofii życiowej poprzez metafizyczną dyskusję. Deformatorzy i kreatorzy nie operują codziennością. Wykraczają poza ramy zwyczajnego życia, zarazem poza ziemskie problemy, np. społeczne czy polityczne. Ich literatura jest wyzwolona spod jarzma utylitaryzmu, uzależniona jedynie od myślenia i wyobraźni. Nie rozdrapują więc ran, nie piszą dokumentów dla potomnych; oni nie dają świadectwa. Głównym celem jest dotarcie do odbiorcy poprzez prowokację i szok, a nie urzekanie go doskonałością fotograficznego odwzorowania. Sztuka przestaje być zatem na usługach czegokolwiek, staje się wartością samą w sobie.

37. Od realizmu do mityzacji, czyli rzecz o literaturze okresu XX-lecia międzywojennego.

Mityzacja w literaturze okresu XX-lecia międzywojennego zaczęła wypierać elementy realistyczne, zaś w niektórych utworach wyparła je niemal całkowicie. Pisarze sięgali do nich wtedy, kiedy pragnęli ukazać rzeczywistość skomplikowaną i niewyrażalną w sposób tradycyjny. Przekazywali jednocześnie swoje przemyślenia, pragnienia czy marzenia. Powoływali się na stare mity antyczne, chrześcijańskie czy prastare agrarne, które przechowały się na wsi, jak również na te, związane z naszą historią, czy wręcz naszymi cechami narodowymi. Służyły one do podejmowania dyskusji na tematy narodowe czy wręcz polityczne. Stawały się pretekstem do ustosunkowania się do naszej narodowej przeszłości i współzależności.

Leopold Staff jako jeden z pierwszych w okresie międzywojennym zmityzował realną rzeczywistość. W tomiku Ścieżki polne nawiązał do prastarych mitów, stworzonych przez agrarne kultury pierwotne, które przetrwały w życiu i obyczaju współczesnej wsi. Prace rolnicze, trud drwala czy siewcy, kopanie kartofli czy udój mleka potraktował jako obrzęd sakralny. Dlatego np. w wierszu Kartoflisko kobiety pracujące przy wykopkach i ich mozolna praca przedstawione są przez poetę w sposób podniosły. Wieśniaczki stały się więc postaciami mitycznymi, zaś praca świętym rytuałem.

Bolesława Leśmiana fascynował szczęśliwy, jego zdaniem, świat ludzi pierwotnych, którego poszukiwał w kulturach ludowych. Dlatego właśnie z folkloru stworzył własną wizję świata. W wierszu pt. W malinowym chruściaku kochankowie, schronieni wśród malin, postrzegają świat podobnie, jak przeżywali go ludzie pierwotni.

O ile L. Staff był poetą - realistą, zaś mitem posługiwał się w celu przybliżenia problemu, o tyle Leśmian odszedł od realizmu w większym już stopniu, właśnie w kierunku mityzacji. Jego świat to subiektywny obraz, przetworzony całkowicie przez marzenia, sny czy najpierwotniejsze pragnienia.

Poeci związani z grupą Skamander wprowadzili do swych utworów mity, często związane z naszą historią, wskazując tym samym na swe przywiązanie do tradycji i chęć przyrównania jej do rodzącej się nowej rzeczywistości.

Jan Lechoń w Karmazynowym poemacie przetwarzał mity sprzed lat, krytykując je i akceptując jednocześnie. W wierszu Sejm cechy narodowego charakteru Polaków potraktował właśnie w sposób mityczny. Zagłoba - bohater wiersza - jest tu nosicielem cech typowo szlacheckich, ale i typowo polskich. W ten oto sposób ukazywał autor swój stosunek do historii i tradycji, jak również swojego pokolenia.

Inny poeta, K. Wierzyński, w Wolności tragicznej podjął trudny problem rozrachunku z rzeczywistością Polski międzywojennej. Ukazując konflikt pomiędzy ideą wolności, realizowaną przez wodza J. Piłsudskiego, a egoizmem narodu, ożywił stare polskie mity z okresu romantyzmu i modernizmu.

J. Iwaszkiewicz z kolei w swoim tomiku Powrót do Europy wykreował mit wspólnoty europejskiej, którego fundament widział w identyczności doświadczeń ludzi tworzących kulturę śródziemnomorską.

Możemy więc powiedzieć, że liryka okresu międzywojennego, nie rezygnując z realizmu, sięgała do mitów i mityzowała rzeczywistość, ażeby lepiej wyrazić problemy swoich czasów.

Podobnie czyniła i proza tego okresu. Jako pierwszy pojawia się mit w Przedwiośniu S. Żeromskiego, stworzony zresztą przez samego pisarza. „Szklane domy” to symbol marzeń pisarza o nowej Polsce i utraconych przez nią możliwościach wejścia na drogę rozwoju cywilizacji technicznej. Można więc powiedzieć, że więcej on mówi czytelnikowi o straconych złudzeniach pisarza niż długie, nużące realistyczne opisy.

W Sklepach cynamonowych B. Schulza odnajdujemy również mityzację nawiązującą do świata biblijnego. Realistyczne czynniki fabularne zostały tu zepchnięte na drugi plan. Na pierwszy wysunął pisarz rzeczywistość zmitologizowaną, zdeformowaną, zniekształconą. A wszystko po to, aby ukazać istotny problem - lęk przed zdehumanizowaniem człowieka na skutek przemian społeczno- ekonomicznych i cywilizacyjnych XX wieku. Dlatego w utworze nie ma realistycznych opisów, zaś konkrety dotyczące życia w Drohobyczu zostały przetworzone w taki sposób, że przybierają kształty mitów - nabierając sensu uniwersalnego. I tak np. Ojciec nie jest zwykłym kupcem z małego miasteczka, ale człowiekiem w całym tego słowa znaczeniu - marzycielem, czarodziejem i twórcą.

Mamy w utworze również do czynienia z mityzacją dzieciństwa i wieku dorastania. Świat ukazany w utworze widziany jest oczyma dziecka, a więc odrealniony, cudowny. Posłużenie się mityzacją i odejście od realizmu pozwoliło więc pisarzowi ukazać zagrożenia, jakie niósł ze sobą wiek XX - komercjalizację i odhumanizowanie kultury i człowieka. Podobnie postąpił Gombrowicz w utworze Ferdydurke. Sięgnął do mitów funkcjonujących w świadomości ludzi lub stworzył nowe, aby przypomnieć, że człowiek żyjący w społeczeństwie i wśród ludzi musi być aktorem. Narzucają mu to najbliżsi, wychowanie, tradycja, literatura.

Witkacy w dramacie Szewcy przedstawia rzeczywistość całkowicie zmitologizowaną. Wszystkie postacie w utworze są nosicielami pewnych cech uniwersalnych, zaś kolejne przewroty, ukazane w sztuce, również charakteryzują typowe systemy polityczne XX wieku. Mityzacja posłużyła więc Witkacemu do przybliżenia widzom najważniejszego problemu czasów nowożytnych: zagrożenia kultury europejskiej poprzez ciągłe przewroty i rewolucje.

Odejście od realizmu w kierunku mityzacji w literaturze XX- lecia międzywojennego spowodowało, że zaczęła się ona wypowiadać pełnym głosem na temat problemów trudnych do wyrażenia w sposób tradycyjny.

38. „Pierwowzory greckie bierzcie do rąk i czytajcie i w dzień i w nocy” (Horacy). Jak dzisiaj potraktowałbyś polecenie Horacego?

W dziełach literackich znajdują odzwierciedlenie epoki „burzy i naporów”, a także okresy ciszy, milczenia, spokoju. Wszystkie jednak właśnie poprzez literaturę, jej cudotwórczą, fantastyczną, magiczną niemalże moc prowadzą ludzkość wciąż wyżej i naprzód. Od zarania dziejów aż po współczesne nam dni człowiek ingeruje z całą swą mocą w postępujący nieustannie rozwój świata. Czasem zwraca swój wzrok ku nowemu, pozostawiając gdzieś tam, na uboczu, dorobek i dziedzictwo minionych pokoleń, wprowadzając często nowatorskie, odbiegające niebywale od już istniejących rozwiązania. Czasem jednak ma pełną świadomość wielkości dzieł swych przodków, które nabierają dlań w pełni sakralnego wymiaru, niemal boskiego majestatu, charakteru świętych ołtarzy, których nie można deptać.

Historia uczy, że niejednokrotnie to wszystko, co w pewnym konkretnym czasie wydaje się znaczące, odkrywcze, wybitne, traci po latach swój pierwotny wymiar wielkości, aby przykryć się pyłem zapomnienia. To zupełnie naturalne prawo historiozoficzne. To tak jak przypływ i odpływ, wschód i zachód słońca. Wszystko podlega destrukcyjnej, szatańskiej, niszczycielskiej sile pędzącego naprzód czasu. Wszystko razem z nim przemija i wszystko, pomimo swej najwyższej choćby wartości, odchodzi w zapomnienie - ale nie antyczne wzory... Ich prymarność i uniwersalizm stanowi o nieśmiertelnym wymiarze tych najdawniejszych czasów, których filozoficzne treści, mądre przesłania moralne pozostają aktualne zawsze i wszędzie. I dziś.

Cała niemalże antyczna kultura, „greckie pierwowzory”, pozostaje wciąż niewyczerpanym, bezustannie na nowo odradzającym się źródłem, które nie podlega niszczycielskiej mocy czasu, które - pomimo trudnych, beznadziejnych wydarzeń - trwa niepodzielnie. Przecież dzieła antycznej literatury to tekst historii żywy i dziś. Ot, choćby mity - są przecież bogatą skarbnicą ponadczasowych motywów, archetypów i toposów, w których zakorzenione są pierwotne i jedyne wzorce ludzkich zachowań, form naszego postępowania. Wzorzec kochającej matki, utrwalony w opowieści o Demeter i Korze, mit buntownika Prometeusza czy choćby ikaryjski archetyp marzyciela i idealisty - wszystkie przez wieki stanowiły pewien punkt odniesienia, źródło, ku któremu chętnie i z upodobaniem zwracali wzrok twórcy literatury. I choć niekiedy dochodziło do pewnych przewartościowań mitów greckich, choć historia wymusiła pewne uproszczenia bądź też narzuciła konieczność ich weryfikacji, to przecież nadal żyją one w naszej świadomości, wytyczając niejednokrotnie drogi postępowania ludzkości.

Jak zatem nie przyznać racji Horacjańskiemu przeświadczeniu, jego przekonaniu o nieśmiertelności antycznego artysty i jego dzieła? Jego swoiste exegi monumentum przetrwało najstraszliwszą próbę czasu. A przecież współczesny poeta z ironią odnosi się do antycznego motywu, powątpiewa w możliwość oddziaływania dzieła w przyszłości i przedłużenia krótkotrwałego życia twórcy. Jednakże na ten diametralnie odmienny pogląd A. Słonimskiego z pewnością wpłynęły rewolucyjne niemalże doświadczenia naszego wieku, kiedy ideał sztuki zostaje odtrącony, aby ustąpić dziś miejsca wartościom tak często przecież przyziemnym, tym niższego rzędu. Ta jakże niebezpieczna postawa utrwala się w ludziach nam współczesnym i może być najpierwszym symptomem zaniku wrażliwości człowieka, jego moralnej wartości, tego, co dobre, mądre, spokojne. Wisława Szymborska, współczesna poetka, którą cenię i podziwiam, powiedziałaby tutaj, że prawdziwym bohaterem naszego czasu staje się bynajmniej nie mędrzec, filozof, poeta czy człowiek w pełni świadom swej wewnętrznej wartości. Prawdziwym bohaterem naszego czasu pozostaje kulturysta i właśnie jemu na „Konkursie piękności męskiej” z uwielbieniem biją brawa. Zagubienie naprawdę wartościowych jednostek i dramatyzm sytuacji niejednego człowieka stale pogłębiały się w istniejącej rzeczywistości, a jego najpełniejszy wyraz daje wspomniana poetka, przedstawiając zdeterminowanego człowieka w płynącym świecie, zanurzonego w otchłani rzeki Heraklita. Ja ryho pojedyńcza, ja ryho odrębna - tak niewiele tu znaczę. Oto nadchodzi koniec świata. Koniec mojego świata. Oto nadchodzi era takich ludzi, jak choćby Witkiewiczowski Hiper-Robociarz czy Edek z dramatu S. Mrożka. W pełni świadomi zdają się tego być dzisiejsi artyści. Choćby poeci, których postawa przypomina literacką kreację Wisławy Szymborskiej, właśnie takiej Kasandry, złowróżbnej prorokini, zwiastunki nieszczęścia, zapowiadającej upadek już nie Troi, lecz całej ludzkości.

W obliczu takich problemów, wobec których staje twarzą w twarz współczesność, w obliczu egzystencjalnych lęków i niepokojów „człowieka końca wieku”, zupełnie naturalne okazuje się Miłoszowe pytanie: Gdzież jest, poeto, ocalenie, / Czy coś ocalić może Ziemię?

Ale poezja współczesna nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytania o wartości, przypomina raczej twórczość pytań i wątpliwości, nie tak jasno rozstrzyga przeklęte problemy dotyczące natury ludzkiej. Ocalenie tkwi jednak niepodzielnie w wartościach w pełni humanistycznych, w wewnętrznym dobru człowieka, sile jego umysłu i serca. Dążenie do odnalezienia tych wartości to prawie jak u Marcela Prousta poszukiwanie straconego czasu, czasu dawnego, minionego, który może być pewną gwarancją ocalenia ludzkości. To poszukiwanie właśnie antycznego czasu... Lekarstwem dla współczesnego świata z powodzeniem może być owo Horacjańskie branie do ręki i czytanie w dzień, i w nocy tych „pierwowzorów greckich”. Przecież w nich tkwi nieujarzmiona i budująca siła, „fatalna moc”, najbogatsza galeria pierwotnych wartości, które dziś znikają, a które wskrzesić należy. Gdzież więc szukać ocalenia? - właśnie u prastarych źródeł naszej kultury, źródeł, które nie zostały pokalane ani skażone cywilizacyjnym rozwojem świata.

Pełną świadomość największej i niebywałej wartości tych korzeni ma jeden ze współczesnych twórców. Zbigniew Herbert, bo właśnie o nim mowa, pozostaje bez wątpienia poetą wartości kulturowych, który obserwuje i bada współczesne zachowania w konfrontacji z minionym, antycznym czasem. Niejednokrotnie i w niejednym z przebogatej galerii jego poetyckich wierszy dźwięcznie pobrzmiewają echa kultury starożytnej, co przejawia się nie tylko w przywołaniu szeregu najróżniejszych motywów antycznych.

Dlaczego klasycy? Skąd poszukiwania odpowiedzi właśnie tam, w zamierzchłej, pradawnej rzeczywistości? Taka postawa wyrasta z Herbertowskiego filozoficznego przekonania o jedności obydwu kultur. Nie znajduje przecież poeta jakiejś bezgranicznej przepaści pomiędzy „greckimi pierwowzorami” i doświadczeniami współczesnego czasu. I choć w ludzkiej świadomości od czasów Horacego i Owidiusza dokonały się niezaprzeczalne, ogromne zmiany, to jednak poeta z powodzeniem przerzuca pomost łączący obydwie epoki. Nieodłącznie towarzyszyć teraz będzie Herbertowskim wierszom owo tchnienie minionego wieku, wieku będącego przecież ostoją prawdy - tego, co dobre i tego, co piękne. Wspomniany utwór jest świadectwem pełnej godności, człowieczeństwa i ludzkiej tożsamości, zasługującej na szczery podziw i nieme naśladowanie godności zakorzenionej głęboko w sercach i postawach antycznych generałów. Niech oni będą przykładem i wzorem dla współczesnych, dla ludzi, którym brak godności i najprawdziwszych, bezcennych skarbów - wartości humanistycznych. Dzisiejsi generałowie poszukują winnych i usprawiedliwień, dlatego w nich, ale i niemal w całą współczesną społeczność wymierzona jest ostra krytyka poety, który poszukuje ocalenia i zmartwychwstania w ludziach tamtych dawnych wartości, „pierwowzorów greckich”. Jedność i nierozerwalność obydwu czasów wytyczą paralelę pewnych doświadczeń obecnych i minionych w Herbertowskiej „opowieści” O Troi. Zniszczone i pogrzebane, obrócone w proch mury legendarnego miasta posłużyły poecie do zobrazowania dokonujących się w dzisiejszym świecie spustoszeń. Gruzy antycznej Troi są jakże trafną metaforą cywilizacyjnego upadku, który przerasta swym ogromem nawet wyobraźnię artysty.

Konfrontacje przeszłości z teraźniejszością wskazują na przeogromną potrzebę naprawy współczesności poprzez odwoływanie się do pradawnych i niezmiennych wzorów starożytności, będących największą chyba szansą ratunku i ocalenia.

Ale był taki czas, kiedy sponiewierano, zbezczeszczono antyczną tradycję, upatrując jedynie w cywilizowanym rozwoju świata i techniki jedynej drogi prowadzącej ludzkość ku lepszemu. To okres międzywojennych doświadczeń, hołdujących czysto materialnym dobrom (futurystyczna „masa, maszyna, miasto”) i odcinających się zasadniczo od przeszłości, tradycji, kulturalnego dziedzictwa. Jak złudne i iluzoryczne pozostawało jednak takie przekonanie, w pełni obrazuje droga poetycka niejednego z międzywojennych twórców. Chciałabym odwołać się do sylwetki Juliana Tuwima, którego doświadczenia i długotrwałe poszukiwania skierowały ostatecznie na drogę klasycyzmu. A przecież w młodzieńczych jego lirykach do głosu dochodziła niebywała fascynacja postępem, urzeczenie rozwojem techniki i kult dla tego, co nowe. Niejednokrotnie podkreślał poeta żywiołowość i biologiczny wymiar życia, mówił o krzyku radości i niepowstrzymanym pędzie tramwaju, aby wkrótce doszukać się w świecie pędzącej śmierci. (Ekstroblott). I oto najpewniejsze lekarstwo na opanowanie wciąż pogłębiającego się chaosu okresu międzywojennego odnajduje nie żywiołowy, lecz refleksyjny Tuwim w późniejszych utworach, w ciszy i spokoju, kontemplując wartość tradycji. Okazało się bowiem ponownie, że właśnie ona daje człowiekowi poczucie pewnej niezależności, tak potrzebnej zagubionym w naszych zakamarkach codziennego życia, daje możliwość wyciszenia emocji, złagodzenia wdzierającego się natarczywie w życie chaosu.

Tuwim wypełnił Horacjańskie „polecenie” i odnalazł chyba to coś, czego tak nieustannie poszukiwał. A przecież „pierwowzory greckie” brali do rąk swoich i jego poprzednicy. Dla Leopolda Staffa zawarte w nich klasycystyczne wartości stały się w pełni udaną próbą wyzwolenia się spod młodopolskich nastrojów dekadenckich. Bo kiedy trudno było poecie odnaleźć własne „ja” i sens pustej, marnej egzystencji stojącego w strugach Jesiennego deszczu człowieka, kiedy wydawało się, że wszystko jest beznadziejne - wówczas odnalazł Leopold Staff nadzieję i epikurejską radość życia w ideałach starożytności. Klasycyzm Staffa zamanifestował się najpełniej w Przedśpiewie, gdzie przywołał poeta hasło antycznego Terencjusza, gdzie wskrzesza filozoficzne założenia stoicyzmu Seneki i Aureliusza. Oto kolejne potwierdzenie tego, jak wielką szansą, choćby na radość życia, pozostają ideały starożytnych. Ale pamiętajmy, że są one i szansą ocalenia ludzkości. Najznamienitsi twórcy, a przewodził im Jan Kochanowski, artyści tacy, jak choćby Daniel Naborowski i wspomniany już Staff, odkryli wartość filozofii stoickiej. Wspomniany wyżej Zbigniew Herbert znosi stoicyzm jakby z piedestału, pozbawiając posągowego Marka Aureliusza aureoli niezłomności i dostojeństwa mędrca. To właśnie owo przewartościowanie niektórych znaczeń antycznych motywów, symboli - przewartościowanie wywołane przez czas, narzucone przez historię. Poeta Zbigniew Herbert raz jeszcze podaje dłoń minionym czasom, zbliżając posągowego Marka do doświadczeń współczesnego człowieka.

Czytanie i w dzień, i w nocy „greckich pierwowzorów”, choć trudne dziś i wymagające chyba pewnych wyrzeczeń, ma w sobie jednak niepodważalny moralny cel. Horacjańskie „polecenie” człowieka współczesnego niech nie będzie jedynie słowem, propozycją, którą odbiorca bierze pod rozwagę. Przeciwnie, niech będzie wręcz wyzwaniem narzuconym człowiekowi, nakazem, a może nawet i obowiązkiem. Cóż bowiem pozostanie po naszym świecie, który bliski wydaje się być zapowiadanej niejednokrotnie przez artystów-profetów zagładzie wartości, jeśli odwrócimy się od najpewniejszej chyba drogi ocalenia? Jest nią przecież zwrot ku literackim dziejom, ku jasnej i prostej zdawałoby się przeszłości, na której kartach znajdują się odpowiedzi na dręczące człowieka pytania natury egzystencjalnej. Prawdziwą wartość tej antycznej księgi uświadamiali nam przez wieki literaccy twórcy i filozofowie. Właśnie oni, wnikając w tajniki starożytnej kultury, wyzwolili się z chaosu rzeczywistości, w której przyszło im trwać. Odnaleźli w niej przecież wszystkie te ideały, których na próżno szukać w świecie rozchwianego kodeksu moralnego, umierających wartości, zanikającej ludzkiej wrażliwości.

„Polecenie” Horacego? nie, raczej ten etyczny nakaz należałoby chyba dopisać do dekalogu moralnego współczesnych nam czasów. Czasów szczególnie niepokojących i wyzwalających w człowieku najgorsze instynkty. Czasów zagrożenia, w których przecież brakuje godności mitycznych herosów, poświęcenia i miłości mitologicznych bogiń. Lecz czy do tych ideałów wystarczy jedynie sięgać właśnie wtedy, gdy mamy świadomość zanikania pewnych wartości, kiedy wzmaga się niebezpieczeństwo i pogłębia ludzkie zagubienie w świecie, kiedy zło przychodzi, kiedy światem zaczyna rządzić absurd, w końcu - gdy dżuma zbiera największe plony? Nie. Chyba nie. Te pierwotne, prymarne ideały niech będą treścią człowieczego życia zawsze i wszędzie, niech nigdy nie przykryje ich pył zapomnienia. Życiodajne źródło antyku - ta nieskończona księga ma w sobie tę magiczną właściwość, że zawsze pozostaje otwarta i zawsze możemy odnaleźć w niej odpowiedź na niejedno pytanie: pytanie o wartości, o los. Choćby takie, jak to Edwarda Stachury:

Czy wszystko już dla mnie stracone, skończone? Wróżbiarzu, co czytasz z obłoków jak z ksiąg, Spójrz i przeczytaj, co pisze tam o mnie. Weź przebij, weź odsłoń mi nieco ten gąszcz!

39. Piękne i szlachetne postaci kobiece w literaturze.

Kobiecość zwykła się nam kojarzyć z kokieterią, urodą i wrażliwością. W ustach niektórych ludzi to pojęcie zyskuje czasem negatywny wydźwięk, bo interpretują to jako zbytnią drobiazgowość i czułość, przesadną delikatność. Często podsumowują to słowami:

„Ach! To przecież takie kobiece”. Czy ta opinia jest słuszna? Wydaje mi się, że nie. Takie rozumowanie jest bowiem nacechowane konserwatyzmem i bardzo jednostronnym spojrzeniem na kobiety. Być może moje słowa zabrzmią bardzo feministycznie, ale twierdzę, że ograniczanie charakteru kobiecego do romansowych skłonności i przesadnej delikatności jest błędne. Już bowiem w Biblii pojawiają się fragmenty głoszące chwałę kobiet:

Kobieta nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. (I List do Koryntian)

Prawa kobiet i mężczyzn są zatem równe - kobieta jest uzupełnieniem mężczyzny i vice versa. Tak więc oboje mogą mieć szlachetne ideały i swoją postawą służyć innym. Literatura dostarcza nam wielu przykładów pięknych i szlachetnych postaci kobiecych. Zanim jednak przyjrzymy im się bliżej, proponuję wyjaśnić znaczenie słów „piękny” i „szlachetny”. Piękno nie ogranicza się bowiem do urody, ale obejmuje również zalety osobowościowe. W tym przypadku mamy do czynienia z platońskim rozumieniem piękna, w myśl którego jest ono jedną z najwyższych wartości, równą dobru i prawdzie. Zdaniem Platona wewnętrzne piękno jest w stanie zapewnić człowiekowi nieśmiertelność. Kobiety piękne i szlachetne to zatem osoby godne naśladowania ze względu na ich pozytywne przymioty.

Aby udowodnić, że płeć piękna ma, oprócz urody, także inne, ważniejsze zalety, przyjrzyjmy się kilku bohaterkom literackim. Jako pierwszą, gdyż, moim zdaniem najsilniejszą, reprezentantkę płci pięknej chciałabym przedstawić Antygonę - tytułową bohaterkę tragedii Sofoklesa. To bowiem niezwykła kobieta, potrafiąca zażarcie i do końca bronić swoich racji. Cechuje ją bezkompromisowa wierność własnym zasadom - mimo kategorycznego zakazu Kreona, decyduje się wypełnić prawo Boskie i pochować Polinejkesa. Jest wyjątkowo odważna - z premedytacją łamie prawo ustanowione przez władcę, by zapewnić bratu godne przejście w zaświaty. Dla miłości i zgodności z wyznawanymi ideałami gotowa jest złożyć ofiarę z życia. Jest przy tym w pełni odpowiedzialna za swe czyny, nie ucieka przed konsekwencjami własnych zachowań. Nie godzi się również na propozycję Ismeny, która pragnie współodpowiadać za popełnione przestępstwo. Antygona daje świadectwo ogromnej siły charakteru, tkwiącej w kobietach. Jest samodzielna, gdyż sama decyduje, co uznać za słuszne i w jaki sposób postępować.

Spadkobierczynią pewnych cech Antygony nazwać można bohaterkę wiersza Adama Mickiewicza Śmierć Pułkownika. Jest nim, jak sam poeta mówi:

Li

Jej nieugiętą, żołnierską postawę podczas powstania listopadowego artysta uznał za precedens godny upamiętnienia. Przedstawił więc Plater jako wyjątkowo walecznego wojownika, który mimo że był reprezentantem płci pięknej, dorównywał odwagą i poświęceniem innym dowódcom. Miernikiem wielkości Emilii uczynił Mickiewicz ogrom żalu, jaki żołnierze i prości ludzie okazali przy jej śmierci. Przy umierającej czuwały bowiem tłumy wieśniacze, które zbiegły się z okolicznych wiosek, oraz partyzanci, którym przewodziła. Odejście bohaterskiej dziewczyny wzbudza gorycz i smutek nawet u najbardziej oswojonych ze śmiercią kościuszkowców:

Nawet starzy Kościuszki żołnierze,

Tyle krwi swej i cudzej wylali,

łzy ni jednej - a teraz płakali

I mówili z księżami pacierze.

U wielu zgromadzonych przy zwłokach rycerza zaskoczenie wzbudza fakt, iż ten nieprzeciętnej odwagi wojownik okazał się kobietą. Jej łagodne oblicze i dziewczęce kształty nie pasują bowiem do wizerunku pułkownika zaprawionego w boju. Ale to właśnie kobieca czułość i wrażliwość stała się przyczyną ogromnego przywiązania, jakim darzyli ją ludzie. Ta krucha kobietka umiała w doskonały sposób wyważyć w sobie cechy mężnego bojownika i delikatnej niewiasty. Pogodzenie bezwzględności i surowości z ciepłym i matczynym stosunkiem do żołnierzy uczyniło z niej świetnego dowódcę. Sławiąc imię Emilii Plater, warto zaznaczyć, iż jest to postać prawdziwa, historyczna, a poetycka wizja jej śmierci zawarta w liryku Śmierć Pułkownika jest tylko oddaniem hołdu bohaterce przez wieszcza.

Emilia Plater znacznie odbiega od wizerunku kobiety, jaki funkcjonował w Europie czasów Mickiewicza. Ta szlachetna i dzielna dziewica bliższa jest bowiem mitycznym amazonkom niż romantycznym kochankom rodem od Goethego czy nawet Mickiewiczowskiej Maryli. Przyczyny tego należy upatrywać w nieco odmiennym charakterze polskiego romantyzmu, na którym ogromne piętno wywarło zniewolenie kraju. Dlatego też obok typowych postaci kochanek w rodzimej literaturze romantycznej istnieje specyficzny rodzaj bohaterek kobiecych, które zmuszone są poświęcić szczęście osobiste na rzecz walki narodowowyzwoleńczej. Owo poświęcenie jest - w moim odczuciu - gestem wyjątkowo szlachetnym, świadczącym o duchowym pięknie jego wykonawczyni.

Przedstawicielką tego typu kobiet warto uczynić Aldonę, żonę Waltera Alfa z powieści poetyckiej Mickiewicza pt. Konrad Wallenrod. Ona również zdolna jest do poświęcenia szczęścia osobistego, a konkretnie małżeństwa, w imię wyższych idei. Rozumie decyzję swego ukochanego, który odchodzi od niej, by walczyć o Litwę. Bezgranicznie wierna Walterowi, postanawia rozpocząć życie pustelnicze i godzi się zamurować w wieży. Podtrzymuje swego małżonka na duchu, przyczynia się do wybrania go mistrzem zakonu. Jest wierna i pełna miłości aż do śmierci. Kiedy Konrad popełnia samobójstwo, ona decyduje się na ten sam krok.

Zwykle analizując Konrada Wallenroda, koncentrujemy się na tragicznych losach i niezłomnej postawie tytułowego bohatera. Aldona natomiast pozostaje w cieniu małżonka. Jej ofiarność i poświęcenie nazwać można cichym heroizmem ogarniętego miłością serca. Zmuszona wyrzec się szczęścia u boku męża, targana troską o jego życie, przeżywa swój dramat w samotności. Lojalna w sposób godny podziwu, przeżywa każde posunięcie Wallenroda. Chcąc połączyć się z ukochanym, odbiera sobie życie.

Przykład Aldony, która nie może zachować ukochanego dla siebie, lecz zmuszona jest go oddać Litwie, zbliżony jest do sytuacji polskich matek, które w obliczu zagrożenia niepodległości ojczyzny muszą się godzić na to, że ich synowie giną na polu walki. Problem matek, które wbrew chęci zatrzymania ukochanych dzieci przy sobie godzą się na ich udział w konspiracji, obrazuje postać pani Rollison z III cz. Dziadów. Kobieca szlachetność i szeroko rozumiane piękno wiążą się w okresie romantyzmu w sposób nierozerwalny z patriotyzmem. Płeć piękna również bierze udział w walce. Czy to bezpośrednio - jak Emilia Plater, czy biernie - jak Aldona lub pani Rollison; ich bohaterstwo jest ogromne.

Szlachetność i piękno są wartościami niezmiennymi, stałymi, jednak w zależności od sytuacji kraju i charakterystycznego dla danego czasu światopoglądu można w różny sposób zasłużyć sobie na nie. Stasię Bozowską z Siłaczki Stefana Żeromskiego z całą pewnością zaliczyć należy do grona kobiet godnych podziwu, a droga życia, jaką obrała, zasadniczo różni się od romantycznych koncepcji. Ta młoda i urodziwa dziewczyna z płowym warkoczem odrzuciła możliwość robienia kariery naukowej w stolicy oraz realizowania się jako żona, aby osiedlić się w małej wsi i krzewić oświatę wśród chłopów. Zgodnie z ideą „pracy u podstaw” panna Stanisława pragnęła w utylitarny sposób wykorzystywać swą wiedzę. Otwarta na świat i świadoma sytuacji politycznej kraju, postanowiła być jednostką pożyteczną w społeczeństwie, które potrzebowało pomocy i podobnej służby. W pracy nad zwalczaniem ciemnoty chłopskiej była wytrwała i zdeterminowana. Nieustraszenie pokonywała trudności. Swą niezłomną postawą zyskała sobie miłość i szacunek mieszkańców wioski. Zapracowana Stasia oddawała się bez reszty innym, nie troszcząc się o siebie. Nie zwracała uwagi na owe słabości, usiłując dać z siebie jak najwięcej. To doprowadziło ją do śmierci.

Bohaterstwo Stasi Bozowskiej i jej moralna wielkość polegały na umiejętności zrezygnowania z kuszącego sposobu życia, kariery naukowej i szczęścia małżeńskiego, odrzucenia wygodnictwa. Jej działalność w małej wiosce świadczy o głębokim zaangażowaniu w sprawy społeczne oraz wrażliwości na los najuboższych. Bezinteresowna pomoc chłopom, pełne oddanie się tej sprawie, świadczą o wielkoduszności panny Stanisławy. Warto również dodać, iż jest to niewiasta w pełni wyemancypowana - sama decyduje o swoim losie i porzuca konserwatywne przyzwyczajenia współczesnych sobie kobiet.

Ostatnią postacią, którą z czystym sumieniem określić można epitetami wskazanymi w temacie, jest Natalia Lwowna, pozornie mało znacząca, drugoplanowa bohaterka Innego świata Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Jest to więźniarka sowieckiego łagru, kobieta mało atrakcyjna, ale wyjątkowo życzliwa, cierpliwa i bezinteresowna. Wielkość tej małej i chorej na serce kobiety polega, moim zdaniem, na zachowaniu ludzkiej godności w warunkach kaźni. Jest ona bowiem jedną z niewielu osób, które w obliczu śmierci zachowują człowieczeństwo. Dobra i uprzejma dla współwięźniów, daje świadectwo, że nawet w skrajnej sytuacji zagrożenia można kierować się wyższymi wartościami, nakazującymi miłosierdzie i niesienie pomocy bliźnim. Znając bestialski charakter łagrów, postawę Natalii uznać należy za akt heroizmu. Ta kobieta posuwa się jednak jeszcze dalej! Udowadnia, że nawet w warunkach zniewolenia zachować można świadomość i tożsamość. Wyznaje bowiem zasadę, iż nawet wobec uwięzienia pozostać można wolnym. Wyznacznikiem tej wolności staje się wówczas prawo do decydowania o własnej śmierci. Jest to bowiem ostatni akt woli człowieka, dowodzący jego niezależności. Czyny i poglądy Natalii są świadectwem jej szlachetności. W nieludzkich okolicznościach pozostaje człowiekiem, który z czystym sumieniem może powiedzieć o sobie, że żyje zgodnie z zasadami etyki. Natalia jest do końca wierna samej sobie, co w podobnych warunkach staje się jedną z nadrzędnych wartości. Jakże piękna i wzniosła jest myśl więźniarki, że należy żyć dla własnych ideałów i w zgodzie z własną moralnością, a kiedy w ten sposób już nie można - nie żyć w ogóle.

Szukając odpowiednich przykładów postaci kobiecych i analizując ich cechy, dochodzę do wniosku, iż w literaturze bardzo niewiele jest osławionych pięknych i szlachetnych niewiast. Zwykle bowiem funkcja kobiet ogranicza się w utworach do towarzyszenia mężczyźnie. To on jest głównym bohaterem, to na nim skupia się uwaga czytelników i to on jest opiewany. Dziewczyna najczęściej pozostaje jego tłem - albo cierpi, kochając bohatera, albo staje się obiektem jego uczuć. Jej rola opiera się głównie na byciu małżonką, narzeczoną, siostrą lub matką. Dlatego, być może, jeżeli już uda się czytelnikowi odnaleźć kobietę samodzielną lub bez bardziej znaczących dla wymowy jej losów koligacji z mężczyzną, jej postać zdaje się być lekko zhiperbolizowana. Owa samodzielność w decydowaniu o własnym losie urasta niemalże do rozmiarów heroizmu, a czynne zaangażowanie w sprawy narodowe to ewenement opiewany przez wieszczów. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź pozostawmy feministkom.

40. „Poezjo! Jakie twoje imię? Tworząca? Cóż ty tworzysz? Siebie.” Skomentuj słowa J. Tuwima, pisząc o możliwościach kreacyjnych artysty.

Poezja była już wszystkim: twórczynią wartości, postaw i poglądów. Próbowała także odkrywać tajniki ludzkiej duszy, to znów podejmowała zabawę słowami. Od wieków istniało wiele sądów na temat, jaką powinna pełnić ona rolę i jakie możliwości w związku z tym powinien mieć artysta.

Epoką, która ugruntowała w świadomości ludzi wielkie znaczenie poezji, był romantyzm. Wytworzony wówczas wzorzec istniał w świadomości społecznej, aż do czasów odzyskania niepodległości, a ściślej do czasów powojennych. Romantyczny poeta to olbrzym, posiadający talent tworzenia, którego słowo miało kierować zniewolonym społeczeństwem, będący wyrazicielem tejże wspólnoty. Był wielką indywidualnością, człowiekiem wyjątkowym, który dzięki słowu zmieniał ludzkie postawy i zachowania, a nawet świat. Najlepszym przykładem jest tu postawa Konrada z II części Dziadów A. Mickiewicza. Bohater buntuje się przeciwko Bogu, ponieważ wierzy, że jako poeta ma wielką moc. Chce ją użyć dla dobra swojego narodu.

Poeci moderniści podjęli wątek porzucony przez pozytywistów i podobnie jak romantycy, przyznali artyście, poecie, miejsce szczególne. Pragnął on teraz wyrażać to, co niewyrażalne, największe tajniki ludzkiej duszy, przekazać tajemnicę bytu. Miał zamiar uchwycić to, co nieosiągalne dla rozumu, sferę ludzkiej psychiki, wobec której dotychczasowe pojęcia i terminy stały się bezradne. Formuła symbolizmu i impresjonizmu pomagała poetom w wyrażaniu myśli i nastrojów.

K. Przerwa-Tetmajer w utworach takich, jak Evviva l'arte, Nie wierzę w nic uważa poezję (za filozofem niemieckim Schopenhauerem) za jedną z możliwości ucieczki od zła tego świata. Poeta ma jednak moc nie tylko tworzenia, ale równocześnie i siłę niszczenia. Artyści w tym okresie stają się grupą coraz bardziej zamkniętą, nie pragną już za sobą pociągać tłumów czy narodu... Poezja ma być piękna i wyrażać to, co niewyrażalne. Nie musi być rozumiana przez filistra, mieszczucha, masy. Z założenia ma być elitarna i podziwiana przez wąskie grono wybrańców. Poezja romantyczna miała wyrażać wspólnego ducha narodu, zaś modernistyczna nastroje dekadenckie, schyłkowe, przeżywane przez wąskie grono twórców. Nie był to już bunt romantyczny przeciwko niesprawiedliwemu światu i Bogu, ale obyczajowy, przeciwko moralności mieszczańskiej.

Wiek dwudziesty charakteryzował się wielością kierunków i prądów, zaś grupy poetyckie rozpadają się po II wojnie światowej na pojedynczych twórców. Dwudziestolecie międzywojenne reprezentuje zupełnie nowe spojrzenie na poezję i na rolę poety. Odrzucam z ramion płaszcz Konrada - pisze Antoni Słonimski, jeden ze skamandrytów. Odzyskanie niepodległości zwalnia poetów ze służby narodowi. Pisze o tym również J. Lechoń w swoim wierszu Herostates. Julian Tuwim, czołowy skamandryta, uważa, że miejsce poety jest w tłumie, nie zaś ponad nim. Będę ostatni wśród równych pisze w swym wierszu pt. Poezją. W utworze Do krytyków uważa, że poezja powinna opiewać uroki codzienności, oddawać nastrój chwili, opisywać bohatera z ulicy, zwykłego człowieka. Lecz już w pięknym wierszu Sitowie mówi o tym, że jest ona siłą przekształcającą wspomnienia, mękę twórczą. W Prośbie o piosenkę zdradza pragnienie, by słowo jego było orężem trafnym jak błysk ostrej stali. Kazimierz Wierzyński, również skamandrysta, w wierszu Manifest szalony przeciwstawia się podejmowaniu sztuki jako sfery świętej. Pisze:

Precz z poezjami! Z duszą tromtadrata!

Niech żyją bzdurstwa, bujdy, banialuki!

Dosyć rozsądku! Wiwat trans wariata!

Życie jest wszystkim! Nie ma żadnej sztuki!

Futuryści B. Jasieński i A. Steru przeciwstawiali się starym formom, w tym i dawnym pojmowaniu poezji. Głosili, że wzorem dzieła sztuki powinna być dobra maszyna. Poeci Awangardy z kolei głosili postulat szeroko rozumianej wolności sztuki, odkrywania nowych horyzontów. Dla J. Przybosia poezja staje się rzemiosłem, zaś poeta rzemieślnikiem, który musi pracować nad dążeniem do maksymalnej skrótowości, kondensacji znaczeń, intelektualizmu, zaś w tematyce do przedstawienia 3M - Miasta, Masy, Maszyny.

Wszyscy więc poeci dwudziestolecia międzywojennego tworzyli dla tworzenia. Tworząca? Cóż ty tworzysz? Siebie! - odpowiada Tuwim. W programach poetyckich tego okresu nie znajdujemy słowa o celach wyższych czy wyrażaniu tego, co niewyrażalne. Poeci czasów wojny i okupacji, którzy nawiązywali do tradycji romantycznej, zarzucali twórcom dwudziestolecia międzywojennego brak celów wyższych właśnie i układanie tylko ładnych wierszy.

K.K. Baczyński i T. Gajcy - poeci straceńcy, uczestnicy powstania warszawskiego, wskrzesili mit poezji tyrtejskiej, typ romantycznego poety-żołnierza poświęcającego swe życie walce o wolność. Poezja była dla nich także ucieczką od koszmaru świata - Apokalipsy, jaką była wojna. W wierszu Ocalony T. Różewicz obrazowo przedstawia stan świadomości człowieka, który przeżył wojnę. Pisze:

to są nazwy puste i jednoznaczne

człowiek i zwierzę

wróg i przyjaciel

miłość i nienawiść...

Różewicz, poeta, który przeżył, określa już swoje credo poetyckie w opozycji do poezji romantycznej dającej nadzieję, porywającej. Ukazuje upadek dawnych wartości, epatuje niewiarą. Poeta poszukuje mistrza, który na nowo oddzieli światło od ciemności - dobro od zła.

Innym poetą powojennym, uznającym za punkt odniesienia tradycję romantyczną, jest Cz. Miłosz, który pragnie z niej czerpać siłę. W Ars poetica - w swoim twórczym wyznaniu wiary pisze, że wiersze należy tworzyć rzadko, tylko będąc w kontakcie z naturą, czy też w obronie człowieka przed historią lub po to, aby dać świadectwo prawdzie (Który skrzywdziłeś). Miłosz wierzy, podobnie jak romantycy, że poeta może być ostoją prawdy i innych wartości.

Wiersze Z. Herberta i W. Szymborskiej raczej opisują świat, niż wyrażają emocje twórcy. Możliwości kreacyjne Szymborskiej są wielkie właśnie dzięki bezprogramowości, którą głosi. Jest stale otwarta i poszukująca, często używa słowa nie wiem: Niektórzy lubią poezję pisze, a ja nie wiem... Według Szymborskiej możliwość tworzenia unieśmiertelnia to, co chwilowe. Zbliża to więc poetkę do Horacego (Non omnis moriar) i Kochanowskiego (Nie wszystek umrę...). Traktuje ona siebie z ironią i dystansem. Tworzenie dla niej to odpowiadanie na nie wiem właśnie, daje ono przy tym radość poecie. Nie płynie z tego jednak żadna chwała dla autora, który pozostaje w cieniu.

Można więc powiedzieć, że od czasów romantyzmu, który uznał możliwości kreacyjne artysty za nieograniczone, rola poety i poezji zaczęła się kurczyć od wyrażania niewyrażalnego, poprzez doświadczenia zmysłowe przekazujące chwilę (Julian Tuwim) i zimne eksperymenty słowne Awangardy, do Różewicza, który uznał słowa za puste pojęcia.

Myślę, że możliwości kreacyjne artysty są ogromne, jeśli tylko ma on coś do przekazania czytelnikowi. Dlatego najbardziej cenię poezję Z. Herberta, który stara się zinterpretować na nowo dawne wartości i ukazać ich aktualność.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
40, Studia, STUDIA PRACE ŚCIĄGI SKRYPTY
31-40, Uniwersytet Ekonomiczny JG, Ekonomia Międzynarodowa, sciagi miedzynarodowa
MSR 40 KOREFERAT NIERUCHOMOSCI INWEST
40
40 0610 013 05 01 7 General arrangement
Nasze opracowanie pytań 1 40
DTR KWSOI 40
33 Rama zamknięta ze ściągiem
page 40 41
39 40
3 3 Ruch obrotowy 40 46
Materiał pomocniczy, Szkoła, wypracowania, ściągi
Funkcje łowiectw-łowiectwo ściągi-kolumny, myślistwo, Broń
Etos, Ściągi
ściąga do ćwiczennia XII, Szkoła, penek, Przedmioty, Urządzenia nawigacyjne, Zaliczenie, egzamin, Ś
88888888, aszyny elektryczne, maszyny elektryczne!!!!!!!!!!!!!, maszyny sciagi
formy organiz, Szkoła, wypracowania, ściągi

więcej podobnych podstron