Wolny - Zmorzyński, Andrzej Kaliszewski, Wojciech Furman. Gatunki dziennikarskie: teoria, praktyka, język. Warszawa: Wydawnictwa akademickie i profeslonalne, 2006 (130-134).
1.3. Adiustacja
Adiustacja jest kolejnym etapem przygotowania materiału dziennikarskiego do druku. We współczesnej redakcji adiustacja polega na merytorycznej i stylistycznej obróbce tekstu. Redaktor dokonujący adiustacji jest pomocnikiem autora, choć czasem bywa egzekutorem. W ten sposób dla początkujących dziennikarzy redakcja staje się miejscem na przemian strasznym i wspaniałym. Można o tym przeczytać we wspomnieniach znanego dziennikarza:
Miejsce naszych pierwszych młodzieńczych uniesień, spełnionych i nie spełnionych nadziei. Tu się dokonywała kaźń odrzuconego materiału, tu pierwsza złuda sukcesu twórczego zawracała w głowie niejednemu gryzipiórkowi.
Początkowe próby pisania do gazety zwykle kończą się niepowodzeniem. To jest przecież rzemiosło, którego trzeba się nauczyć. Rolę nauczyciela spelnia właśnie redaktor.
Adiustacja merytoryczna dotyczy treści tekstu. Chodzi przede wszystkim o logikę wywodu oraz o wyjaśnienie myśli autora, aby bez trudu zrozumial ją czytelnik. W tekście dziennikarskim potrzebne jest jasne dążenie do celu, bez gubienia się w wątkach pobocznych. Najważniejsze kwestie trzeba wyłożyć na początku, by nie zmuszać czytelnika do śledzenia meandrów myśli autora. Redaktor usuwa dłużyzny i zbyteczne fragmenty, poprawia to, co jest wytłumaczone niezdarnie lub co ewidentnie mija się z prawdą.
Adiustacja obejmuje również konstrukcję tekstu. Tytul powinien zachęcać do lektury i odpowiadać treści. Nadtytuł dopowiada i wyjaśnia to, co nie zmieściło się w tytule. Umieszczony na początku tekstu lid gładko wprowadza czytelnika w temat i przekazuje najistotniejszą część informacji. Podpisy objaśniają treść zdjęć, podobnie jak lid są szansą na zainteresowanie czytelnika i dodatkowe przekazanie mu krótkiej informacji. Można, jak np. w miesięczniku „National Geographic", tak komponować podpisy pod zdjęcia, by czytane kolejno tworzyły osobną historię, wnoszącą coś nowego do tekstu.
Lid - pierwszy akapit tekstu dziennikarskiego następujący po tytule; składa się z kilku wierszy tekstu, zazwyczaj złożony większą czcionką lub drukiem półgrubym; wprowadza czytelnika w treść tekstu i zachęca do lektury.
Tekst czytany na kartce czy ekranie wygląda trochę inaczej niż na stronie w gazecie. Nie zawsze dają się dostrzec wszelkie konteksty lub oczywiste wpadki. Zdarzylo się w jednej z polskich gazet, że główna informacja dotyczyla zakończonego właśnie cyklu imprez organizowanych pod patronatem redakcji. Następnego ranka dziennik ten radośnie obwieścił: „Dni naszej gazety dobiegly końca".
Adiustacja stylistyczna koncentruje się na formie utworu. Zwraca uwagę na słowa - czy zostaly trafnie i poprawnie użyte, a także czy będą zrozumiale dla czytelnika? Czy szyk zdania dobrze oddaje sens wypowiedzi? Warto sprawdzić, czy nie wkradły się do tekstu zbyteczne terminy, czy zdania mają „smak i wdzięk"? Liczy się też umiejętność tworzenia obrazów. Tekst powinien pobudzić wyobraźnię czytelnika, pozwolić mu na odtworzenie widoków, dźwięków i zapachów, jakie wywarły wrażenie na autorze.
Przejawem mistrzostwa autora będzie nadanie nowego znaczenia wytartym słowom. Pisze o tym Julian Tokarski:
Jedne z ich słów mienią się i skrzą, jak rosa w słońcu, inne znów przygniatają swą szarzyzną i monotonią (...) Są wyrazy-lustra, w których przyglądamy się samym sobie, i wyrazy-tarany w walce o przekształcanie świata (...) Są wyrazy działające jak pieszczota, a inne - jak smaganie bata.
Sam dobór wyrazów pozwala na wyrażenie stosunku do przedstawianych treści. Można pisać o niezdrowej konkurencji lub o szlachetnym współzawodnictwie, o zapomogach dla upośledzonych lub nagrodach dla zasłużonych.
Często redaktor świadomie dąży do zachowania oryginalnego stylu autora. Wynika to z założenia, że gazeta jest lepsza i ciekawsza wtedy, gdy ludzie piszą różnie; gdy widać, że inaczej mówi zawodnik, a inaczej dziennikarz sportowy. Taka odmienność wzbogaca gazetę. Troska o zachowanie stylu i języka nie oznacza oczywiście zakazu wnoszenia do tekstu poprawek i dyskutowania o nich z autorem.
Istnieje też inna szkola, wedle której tekst dostarczony przez reportera podlega wielokrotnej obróbce. Tak dzieje się na przykład w redakcji dziennika „Bild". Reporter oddaje tak zwany infotekst, na który składają się wszystkie informacje, jakie udało mu się zebrać. Redaktor przerabia tekst, pisząc go często od nowa. Zamawia też zdjęcia i ewentualne dodatkowe informacje. W ten sposób powstaje material wyjściowy. Ten material trafia kierownika dzialu. Kierownik redaguje tekst po swojemu i przesyła do zatwierdzenia przez kolegium redaktorów naczelnych. Kolegium sklada się z redaktora naczelnego i jego dziesięciu zastępców, z których każdy odpowiada za określoną część gazety.
Podobną procedurę wypracował wielki amerykański dziennik „The New York Times". Dziennikarz oddaje tam swój tekst redaktorowi zamawiającemu (assignment editor). Po pierwszych poprawkach materiał trafia do redaktora prowadzącego (copy editor), który ponownie redaguje tekst, koryguje lub wymyśla na nowo tytuł oraz planuje miejsce na kolumnie. Ostateczny kształt nadaje materiałowi redaktor końcowy (final editor). W przypadku poważniejszych tematów nad tekstem pracuje nawet siedmiu, ośmiu redaktorów.
.
Tytuły „Polityki" numer 4 z 24 stycznia 2004
Nadtytuł |
Ratunku, biopaliwa |
Polaków portret obcy |
Tytuł |
Wywiezieni w pole |
Jak nas piszą |
Lid |
Dla właścicieli aut mamy dwie wiadomości: dobrą-jeszcze przez kilka miesięcy nie będą musieli kupować paliw z dodatkiem biokomponentów; złą- wszystkie biokomponenty, których teraz nie zatankują, wleją im hurtem pod koniec roku. Uchronić ich przed tym może już tylko Trybunał Konstytucyjny |
Gdyby Alfred Jarry umieścił akcję „Króla Ubu” dajmy na to w Urugwaju, mielibyśmy święty spokój. Ale umieścił „w Polsce, czyli nigdzie". Niestety to nie jedyny przykład naszych złych notowań w literaturze światowej. Trudno w niej trafić na porządnego Polaka |
Taki material oglądany na ekranie redakcyjnego komputera mieni się wieloma barwami. Oryginalny tekst pozostaje czarny, a zmiany nanoszone przez kolejnych redaktorów mają różne kolory. W razie wprowadzenia błędu pozwala to odnaleźć sprawcę.
Powyższy przyklad wskazuje na wyraźną różnicę między dwoma sposobami organizowania pracy redakcji, które można nazwać umownie amerykańskim i europejskim. Cechami pierwszego z nich jest centralny newsroom i wyraźny podział: oddziel nie pracują reporterzy, a oddzielnie redaktorzy (copy editors, w Anglii - sub-editors) i komentatorzy (leader writers, editorial writers, columnists). W takim systemie mniejsze jest znaczenie działów oraz terenowych oddziałów redakcji. Zamiast oddziałów są raczej korespondenci terenowi, przesyłający swoje teksty do redakcji centralnej. Każdy material dziennikarski przechodzi przez wiele szczebli adiustacji i kontroli, wykonywanej przez kolejne osoby. Pozwala to na zapewnienie jakości oraz porównywalnego poziomu publikacji, choć z każdym szczeblem zwiększa się odległość pomiędzy opisaną sytuacją a miejscem podejmowania decyzji o ksztalcie tekstu.
System określany jako europejski wymaga od dziennikarzy więcej wszechstronności oraz daje im większą autonomię. Ten sam autor może napisać informację, a potem komentarz. Dziennikarz zbiera materialy, pisze, redaguje i poprawia. Mniej jest formalnych szczebli kontroli, za to większa samodzielność poszczególnych działów i terenowych oddziałów redakcji.
Pomocą w adiustacji stylistycznej są redakcyjne zasady, bądź stosowane zwyczajowo, bądź też opracowane w postaci własnego poradnika, zwanego także style book. Taki poradnik rozstrzyga zwykle kwestie ortografii, w tym stosowanych skrótów, pisowni obcych nazwisk i nazw geograficznych. Jest to potrzebne zwłaszcza wtedy, gdy dana nazwa nie zostala jeszcze ujęta w powszechnie obowiązującym słowniku lub gdy dopuszczone zostały różne warianty pisowni. Tymczasem gazeta powinna pisać jasno i konsekwentnie, dając czytelnikowi miłe wrażenie, że w redakcji mimo wszystko panuje jaki taki porządek.
Fragmenty wypowiedzi dziennikarzy telewizyjnych:
To jest krosno ręczne, napędzane ręcznie; Za pomocą nogi naciska się tu taki pedał; Amerykanki mają niekonwencjonalne zachowania, potrafią biegać do przodu; To powinien być nawyk, jak mycie zębów- raz na rok, raz na dwa lata.
Poradnik zawiera zwykle również wskazówki stylistyczne, a w tym alfabetyczny wykaz zwrotów, jakich autor powinien unikać. Może być uzupełniony o najważniejsze punkty prawa prasowego lub o wskazania dotyczące zasad pracy reportera.
Cytaty z prasy:
Pod nieobecność domowników nieproszony gość przywłaszczył sobie osiem wiszących na ścianie poroży; Pozbawiony niewątpliwej ozdoby właściciel lokalu oszacował straty na 2 tysiące zł; Pasażerka jadącego prawidłowo pojazdu doznała rozcięcia głowy oraz podejrzenia złamania kości udowej; W dniu dzisiejszym podczas podjętej interwencji na miejscu włamania do sklepu ogólnospożywczego został postrzelony z broni śrutowej nieustalonego typu policjant.
Poradnik jest narzędziem pracy redaktora i autora, bardzo przydaje się także współpracownikom redakcji, czyli tzw. wolnym strzelcom. Jeśli materiał będzie od razu napisany poprawnym językiem, wtedy redaktor może skupić się na konstrukcji i treści tekstu. Istnieje wówczas większa szansa na uniknięcie gaf, jakie zdarzają się w każdej redakcji.
TEKST 14
K. Wolny-Zmorzyński, Andrzej Kaliszewski, Wojciech Furman. Gatunki dziennikarskie: teoria, praktyka, język. Warszawa: Wydawnictwa akademickie i profesjonalne, 2006 (134-137).
1.4. Weryfikacja
Jeszcze kilkanaście lat temu niezbędnym wyposażeniem każdego polskiego redaktora była encyklopedia oraz kilka podstawowych słowników. To mu w zasadzie wystarczało. W razie dodatkowych wątpliwości redaktor wstawał zza biurka i szedł piętro wyżej, by skonsultować się z zatrudnionym na pół etatu radcą prawnym. Jeśli wątpliwości dotyczyly specjalistycznych kwestii, zwracał się o pomoc do tych kolegów, o których sądził, że lepiej od niego znają daną dziedzinę.
Ostatecznym ratunkiem bywała korekta. Zatrudnione tam panie polonistki z oddaniem przedzierały się przez gąszcz dziennikarskich „wypocin", by czasami uratować autora przed niechybną kompromitacją. Spory z korektą należały zresztą do redakcyjnego rytuału. Dziennikarze uważają się wszak za twórców i raczej nie wątpią w swoje wszechstronne kompetencje oraz prawo do oryginalnego stylu. Panie korektorki też nie są pozbawione zawodowej ambicji, polegającej na sprowadzaniu wszelkich słownych igraszek do poziomu słownika ortograficznego.
W przypadku poważniejszych wątpliwości redaktorom pozostawało poleganie na rzetelności dziennikarzy. Współpracowników z zewnątrz trzeba bylo sprawdzać. Odbywało się to metodą puszczania tzw. balonów próbnych. Jeśli po opublikowaniu pierwszej informacji nie przychodzily gniewne listy z protestami - znaczylo to, że autor jest wiarygodny i na razie pisze do rzeczy.
Takie minimum przydaje się również dzisiaj, ale już nie wystarcza. Redakcje stosują coraz bardziej rygorystyczne zasady weryfikowania tekstów. Błędom i nieścisłościom zapobiega wielokrotne czytanie materiatu na kolejnych etapach jego obróbki. Ponad redakcja zatrudnia specjalistów, których zadaniem jest wyłapywanie wszelkich pomyłek. W dziale dokumentacji niemieckiego tygodnika „Der Spiegel" pracuje około 120 osób. Są wśród nich specjaliści różnych branż, zajmujący się sprawdzaniem poprawności tekstów dotyczących danej dziedziny wiedzy. Lekarze sprawdzają materialy medyczne, ekonomiści - publikacje gospodarcze. Najwięcej mają zwykle do powiedzenia redakcyjni prawnicy. Weryfikatorzy korzystają z obszernego archiwum, zajmującego dwa piętra i gromadzącego publikacje z wielu krajów świata. Podczas weryfikowania tekstu każde słowo musi zostać skreślone przez osobę sprawdzającą. Kolor czarny oznacza, że słowo zostało użyte właściwie, a kolor czerwony - że weryfikacja jest niemożliwa.
Szczególnie wyszukaną procedurę weryfikacji stosuje znany w wielu krajach sięcznik „Reader's Digest“. Razem z tekstem autor dostarcza do redakcji pełną listę swoich rozmówców: ich nazwiska, adresy i numery telefonów. Wymienia też źródła przytoczonych w tekście cytatów. Weryfikacją materiału zajmuje się inna osoba niż ta, która razem z autorem pracowała nad tekstem. Redakcyjny weryfikator kontaktuje się z każdym z rozmówców i pyta, czy rozmówca zgadza się z treścią swojej wypowiedzi.
Taki sposób weryfikowania eliminuje teksty świetnie napisane, lecz wymyślone. Zdarzylo się kilka lat temu, że uwagę polskiej redakcji „Reader's Digest" zwrócił wzruszający i peten barwnych szczegółów reportaż, jaki ukazał się w jednej z gazet regionalnych. Jego bohaterkami były dwie kobiety: Niemka wysiedlona po wojnie z Opolszczyzny i Polka, która musiala uciekać ze swojej wsi nad Zbruczem, by po wojennej tulaczce zamieszkać w domu opuszczonym przez Niemkę. Reportaż dotyczyl spotkania obu kobiet po pięćdziesięciu latach. Byl w nim opis losów obu rodzin, ich dramatyczne wspomnienia z przeszłości, niepewność towarzysząca spotkaniu i stopniowe kształtowanie się zaufania i sympatii.
Autorka reportażu wyraziła zgodę na przedruk i podała kilka brakujących szczegółów, o jakie poprosił „Reader's Digest". Wyjątkowo opornie szło jednak uzyskanie adresów osób występujących w reportażu. Po kilkumiesięcznych wykrętach autorka przysłała faks, wycofując zgodę na przedruk. Tym razem „Reader's Digest" nie dał za wygraną i sprawdzał dalej na własną rękę. Okazało się, że we wskazanym województwie nie mieszka żadna z trzech osób wymienionych w reportażu z imienia i nazwiska. Cała historia okazała się wymyślona. Poinformowano o tym redakcję owej regionalnej gazety. W efekcie autorka została odwołana ze stanowiska szefowej działu reportażu.
Mimo wielokrotnego sprawdzania, w gazetach pojawiają się błędy. Trudno ich uniknąć w warunkach pracy w pośpiechu i wobec konieczności zamknięcia numeru o określonej godzinie. Dlatego potrzebne jest publikowanie sprostowań. Nakazuje to zarówno prawo prasowe, jak i troska o reputację pisma. Niepoprawiony błąd trafia do archiwum i niesie ryzyko, że pojawi się jeszcze wielokrotnie.
Poniżej przytoczono wybrane rady z podręcznika gazety „Neues Deutschland".
Nigdy:
Nie zamieszczaj niesprawdzonych wiadomości o faktach, które dają się sprawdzić.
Nie dopasowuj faktów do swoich życzeń, tak aby całość miała lepszą wymowę.
Nie sądź o rzeczach i związkach na podstawie tego, co usłyszałeś od innych, a nie dowiedziałeś się z pierwszej ręki.
Nie nagrywaj rozmowy telefonicznej, zanim nie uzyskasz wyraźnej zgody rozmówcy, tak abyś mógł tę zgodę udowodnić.
Nie publikuj imienia i nazwiska osoby, jeżeli na to w oczywisty sposób nie wyraziła zgody. Wyjątki: politycy, artyści i inne osoby publiczne.
Nie wymyślaj tytułu ani nagłówka, którego treść nie wynika w sposób jednoznaczny z tekstu publikacji.
Nie przedstawiaj cudzych wypowiedzi jako swoich własnych, zamiast tego cytuj lub używaj trybu wskazującego, że cytujesz cudzą wypowiedź.
Zawsze:
Trzymaj się faktów. Powiedziane jest powiedzianym.
Sprawdzaj autentyczność i prawdziwość otrzymanych materiałów.
Podczas zbierania materiałów zdobądź opinię strony przeciwnej i uwzględnij ją, przygotowując publikację.
Pamiętaj o zachowaniu różnicy pomiędzy faktami a własnymi ocenami lub komentarzami i dawaj temu wyraz w tekście.
(Hand und Fuß. Schreibregeln im ND, Neues Deutschland GmbH, Berlin 1997)
O. Jędrzejczyk, Krążownik „Wielopole”, Kraków 1984, s. 6.
Tokarski, Słownictwo, Warszawa 1971, s. 135.
Z. Gluza, Bezkonkurencyjni, „Press", 1999 nr 11.
Z. Gluza, Królestwo redaktorów. „Press”, 1998 nr 8
F. Esser, Bald nach neuen Spielregeln, „Message" 2000 nr 1.
„Gazeta Telewizyjna” („Gazeta Wyborcza”), 26 maja 2000, 6 października 2000, 27 października 2000.
Kryminałki, „Press” 1996 nr 8; „Gazeta w Rzeszowie” 25 września 2000.
D. Barański, J. B. Wójcik. Spiegel Empire, „Press” 1996 nr 1.
A. Krajewski, Autor, redaktor i ...weryfikator, „Press" 1997 nr 11
88