Artefakt (02) 6 0


Artefakt

Nadgarstki przymocowali nam do porczy, a kostki do przednich nóg krzese. Zarówno na mojej, jak i na twarzy ony malowao si przeraenie. Tyle, e ja miaem nad ni przewag. Wiedziaem kim s nasi oprawcy, czego od nas chc, no i mój strach by tylko udawany.

Przyjrzaem si Suzie. Bya bardzo atrakcyjn, dugonog blondynk o sporych wypukociach w odpowiednich miejscach. Tali miaa jak osa, mniej wicej taki sam rozum. I to byo wanie wszystko, czego oczekiwaem od ony. Przez dwa ostatnie lata uchodziem w jej oczach za bogatego biznesmena. Przy jej ilorazie inteligencji nie miaa prawa domyli si prawdy. Kopot Suzan polega na tym, i uznaem, e wanie przyszed czas na rozwód. Zdyem sobie wyrobi w wiatku krezusów kilku planet odpowiedni renom i przykrywka z ony nie bya mi ju potrzebna. Mój problem stanowio to, e zgodnie z tutejszym prawem m skadajcy pozew rozwodowy musia podzieli si z by maonk poow majtku zarobionego w okresie trwania zwizku. Nie umiechao mi si to, tym bardziej, e zamierzaem pozbawi j równie tego, co przechowywaa na swoim koncie. Zapewne mogem to wszystko zrobi w mniej wyszukany sposób, ale gdybym j zlikwidowa miabym problemy ze stróami porzdku. Naruszyo by to moj nieskalan opini, a tego przecie nie chciaem. Po co kto mia si mn interesowa? Wybraem wic bardziej okrn drog...

Dzi zaraz po wyjciu z filharmonii ruszylimy autostrad w kierunku domu. Niby przypadkowo ominem zjazd i po kilku jeszcze pomykach wyldowalimy w slumsach. Tu rzdy niepodzielnie sprawowaa Mafia. Mao subtelna w swych dziaaniach, ale jednoczenie bardzo czytelna. Nie musiaem dugo czeka, bymy wpadli w apy Dzieci Ulicy, czeladników, którzy drobnymi kradzieami dorabiali si dobrego imienia w szeregach organizacji.

- No suko, otwórz oczy! - krzykn do Suzie jeden z trzech znajdujcych si w pomieszczeniu szczeniaków.

Nie opieraa si, tote gadko zeskanowa wzór jej siatkówki. Potem przysza kolej na mnie. Uniosem wysoko powieki wykazujc ch wspópracy.

- Dobra. A teraz podaj nazw banku, numer konta i haso. - rzuci do ony.

- Nie pamitam... - skamaa.

Odetchnem z ulg. To byo dokadnie to, na co liczyem. Byem pewien, e bez dodatkowej „zachty” nie zechce ujawni klucza do tego, co najbardziej w yciu cenia, a na co ciko pracowaa tykiem od wielu lat.

- A ty? - zwróci si do mnie.

- Drugi Bank Rzdowy w Kato, konto numer 23-572-25, haso „cukiereczek”. To konto mojej ony...

- Ty winio! - usyszaem gos Suzan.

- Przykro mi kotku, ale nie chc denerwowa tych ludzi. - odparem spokojnie.

Waciwie to byo dziwne, ale w tym trzyosobowym oddziale Dzieci znajdowaa si dziewczyna. Siedziaa na krzele w kocu pokoju. Siostry robiy raczej za prostytutki, ni zajmoway si takimi akcjami.

Trzeci z nich wanie zacz wklepywa podane przeze mnie dane do komputera.

Zerknem na on. W oczach miaa pomienie, które gdyby mogy, spopieliyby mnie. Ale niestety... nie mogy. Poza tym nie zdawaa sobie sprawy, e jej koszmar dopiero si zaczyna.

Mafia bya organizacj przestpcz dziaajc na terenie caej naszej planety. Miaa mniej wicej takie same wpywy na jej ycie, jak politycy Rzdu. Tyle, e Mafia miaa swoje sztywne zasady, prawa dotyczce praktycznie kadej nawet najdrobniejszej sprawy. Nikt nie móg ich zama. Ani Dziecko, ani Dziadek. A przepis dotyczcy sytuacji w której wanie si znalelimy by przejrzysty. Bogacz udupiony przez Dzieciaki musi poda numer konta. Jeli zrobi to dobrowolnie, wychodzi bez szwanku. Gdy jednak jest oporny zaczynaa si zabawa. Najpierw odcinano palec, potem do, stop, a w kocu mczynie czonka, a kobiecie pier. Nic, czego nie daoby si póniej odtworzy. W razie jednak, gdyby to nie poskutkowao wypuszczano ofiar wolno, bo nikt nie kryby kasy mimo cierpie. A nie wolno im byo zabija. Zamanie przepisów Kodeksu najczciej wizao si ze zlikwidowaniem niesubordynowanego gamonia. Wic niczym nie ryzykowaem.

Wiedziaem to wszystko, bo sam kiedy byem Dzieckiem Ulicy i zawsze, co najwyej, musiaem dochodzi tylko do odcicia stopy.

- Zgadza si. - usyszaem gnojka przy komputerze - Nie kama.

Ten, który z nami rozmawia wzi ze stou niewielkie szczypce, bezceremonialnie zapa Suzan za palec wskazujcy i mimo nieudolnych prób wyswobodzenia si, popartych przeraliwym wrzaskiem, zacisn ostrza. Palec spad na podog, polaa si krew. Krzyki si wzmogy. Znajomy obrazek z dziecistwa. Chwila przerwy i przytkn do jej rany dezynfekator. Trafia na sadyst, bo urzdzenie miao wczone jedynie odkaanie i zasklepianie ran, kontrolka opcji przeciwbólowej bya zgaszona. Zapowiadaa si nieza zabawa.

- Za co?!!! - wya - Przecie m wam powiedzia!...

- Dlatego jest cay. Teraz jeszcze podaj mi swój numer. - zwróci si do mnie ten ze szczypcami.

- Spytaj j. Ja ju wam powiedziaem wszystko, co pamitam. Podaem numer konta. - musiaem im uwiadomi, e byem nietykalny.

Dzieci spojrzay na siebie zdziwione. Dziewczyna pokiwaa tylko przeczco gow. Domylaem si, e zastanawiali si, skd znam przepis. Moe przez chwil uznali, e mog nalee do Mafii. Ale, gdyby tak byo przecie podabym im umówione haso i wypucili by nas bez sowa. Wic skoro tego nie zrobiem, tylko naraaem si, musieli uzna moj wypowied za przypadek.

Chcc, nie chcc zwrócili si z pytaniem do Suzie.

- Ja naprawd nie wiem... - kaa - On kamie, pamita...

Rzeczywicie nie wiedziaa.

Obcicie doni wymagao wikszego narzdzia. Cicie szo mu sprawnie. Musia w nie wkada sporo siy, bo czteropalca ju, smuka i delikatna rczka Suzan od razu spada na podog. Niektórzy, pocztkujcy potrzebowali nawet kilku ci, rana bya wtedy poszarpana i zostawiaa póniej wyraniejsze blizny. Tym razem Suzie odczuwaa znacznie wikszy ból, tote i krzyki byy goniejsze. Zaczynao mnie to ju mczy.

Kiedy jednak nadal nie podawaa waciwej odpowiedzi, sekator zacisn si tu nad jej kostk. Tym razem jednak Dzieciak szybko uy dezynfekatora i wreszcie wczy te rodek przeciwbólowy. Jego chyba te zmczyy te haasy. Poza tym zrozumia, e ona rzeczywicie nic nie wie. Zostawi nas na chwil i poszed si skonsultowa z dziewczyn. Najwyraniej ona tu szefowaa. Starsza Siostra? Dziwne to byo zjawisko. No có, wida zasugiwaa sobie na to. Najwyraniej si dogadali, ale bysk w oczach chopaka zwiastowa co, czego nie przewidziaem w swoim planie. Najwyraniej zamierzali zapomnie o Kodeksie.

- Nie chcesz skróci jej cierpie? - spyta.

- Nie. - postanowiem przesta udawa tchórza.

- Wic zaraz czeka ci to samo, co j. - zagrozi.

No có, w zasadzie mogem zdradzi im wszystko. I tak zamierzaem tu jutro wróci i odebra, to, co wzili z konta Suzan. A jednak zgromadziem ju troch za duo pienidzy. Kwota bya niewyobraalna, a to mogoby skomplikowa windykacj. Wolaem ju cicie. Poza tym Dzieci zaczynay si gubi w swych poczynaniach. Jedna z regu Mafii mówia wyranie „Nigdy nie ostrzegaj, zawsze dziaaj”. A oni mnie straszyli. Najwyraniej odeszlimy ju cakiem od jakichkolwiek zasad. Mogem tylko liczy, e jednak wci bali si zabija bez zgody Ojców.

- No? Naprawd chcesz sobie robi odrosty? - spyta.

- Pierdolcie si. - odparem spokojnie.

Chopak trzyma w rku duy sekator. Nie mia zamiaru zaczyna od palca. To nawet lepiej. Jeszcze raz spojrza na Siostr.

- Rnij! - rozkazaa.

Ta pewno siebie w jej gosie nawet mi zaimponowaa. Przecie wanie moga wyda na nich wszystkich wyrok mierci. A, e trafili na mnie, to tak wanie byo.

- Kurwa ma. - jknem, gdy przesza mnie koszmarna fala bólu - I tak nic nie powiem.

Chopak przyoy do kikuta dezynfekator. Na moje szczcie nadal z wczon opcj umierzania bólu. To dobrze, bo cierpy mi szczki od mocnego ich zaciskania.

- O w dup. - przerazi si.

- Co? - spyta ten przed monitorem.

- On ju ma blizn po amputacji. Kto ju go ci.

No pewnie. Sam to zrobiem. Miaem kiedy zlecenie, które atwiej byo wypeni udajc kalek. Osoba bez prawej rki wzbudza zaufanie, a nie miaem przecie wypisane na czole, e jestem makutem.

- Pierdol go, pumy ich. - zaproponowa mój kat - Nawet skurwiel nie krzycza.

- Dobra, szprycuj ich. - rozkazaa dziewczyna.

Odsapnem z ulg. Zamierzali poda nam mikain. Lekki narkotyk, na który byem uodporniony. Kiedy przez cay miesic dzie w dzie karmiem si tym wistwem, a organizm si przyzwyczai. Co prawda przy okazji si uzaleniem, ale warto byo. Dawka, któr wanie podali Suzie miaa nas upi na co najmniej dwadziecia cztery godziny. Ja miaem si obudzi ledwie po jaki trzydziestu, czterdziestu minutach. Niestety potem znów czeka mnie odwyk. Drgawki, rzyganie, ale nie ma nic za darmo.

Chwil po onie te odpynem.

Ocknem si w samochodzie. Wcieky przyjrzaem si kikutowi. Zy byem na siebie, bo nie przewidziaem tego, e co moe pój nie tak. Do Dzieci nie miaem pretensji. Przedtem miaem im tylko sku mordy i odebra, co moje, a tak, dali mi jeszcze prawo do wykonania na nich wyroku. Moe to i lepiej. Ich wybór, a mnie da troch zbawy.

Suzan znajdowaa si w swoim wiecie. Odwiozem j do domu i wrzuciem do óka. Zastanawiaem si, jak bardzo mnie bdzie nienawidzi, gdy si ocknie z, najwyraniej, miych wizji. Mogem od razu wycign j z tego bogostanu, ale w przypywie dobrego nastroju zostawiem j nieprzytomn.

Z domu, udaem si prosto do znajomego chirurga. Nawet si nie zdziwi, tylko od razu zabra si do roboty. Mia ju matryc, wic sprawa miaa pój szybko. Za cztery dni odrost mia dojrze, a po jakim tygodniu powinienem ju sprawnie porusza now czci ciaa. By dobrym fachowcem. Najlepszym na tej pókuli i pewnie dlatego mia gabinet w stolicy. Tu, pomidzy gmachem siedziby Rzdu, a biurem Dziadka, do którego wanie si wybieraem.

- Pan Xien nikogo dzi nie przyjmuje. - poinformowaa mnie grzecznie sekretarka szefa planetarnej Mafii, przygldajc si z przeraeniem moim wieym bliznom.

- Powiedz tylko, e Drak czeka.

- Kto?

- D R A K. I to na biegu.

Spojrzaa na mnie jeszcze raz, ale uya telkomu

- Prosz mi wybaczy, szefie, ale pan Drak mówi, e przyszed w wanej sprawie i, e zechce pan go przyj.

- On tak powiedzia? - usyszaem zdziwiony gos starego.

Zepchnem zdrow rk palec dziewczyny i sam wcisnem przycisk.

- Kazaem jej powiedzie, e czekam, ale ta suka staraa si by mia. Tylko si na ni nie zo. Jest tu nowa, jak widz, i jeszcze nie kuma.

- Wchod.

Drzwi gabinetu Dziadka otworzyy si.

- Na drugi raz nie myl! - warknem do pobladej dziewczyny.

Wszedem do rodka.

- Czego chcesz? - spyta Dziadek - Znasz mojego wnuka?

- Co, Wnuka? Przyjmujesz tu Dziecko Ulicy? - zamierzaem si z nim podroczy, zawsze bawia mnie ta ich nomenklatura.

Chopak siedzcy obok starego umiechn si.

- Nie, cholera, to mój normalny wnuk, prawdziwy. Syn mojej córki. - zacz si tumaczy.

- Cze Sly, zaatwie tego gocia, jak ci mówiem? - zwróciem si do modego.

- Pewnie. Draku, jcza, jak prosi.

- Znacie si? - zdziwi si Xien.

- No. Sylvester zleci mi kiedy ma robótk, ale uznaem, e sam powinien da sobie rad. Pokazaem mu kilka sztuczek i jak sysz miaem racj.

- Cholera, dzieciaki rosn, a starzy ju zaczynaj traci nad nimi kontrol.

- Trafie w sedno. Musz rozwali trójk twoich Wnuków. Szczeniaki urny mi apsko i zamali tym Kodeks.

Opowiedziaem im ogólnie zdarzenia ostatniej nocy.

- Musz mie twoj zgod. Chyba nie bdziesz mi robi problemów?

- Niestety nie mog ci na to pozwoli. Sam wiesz, e Kodeks mówi, e kto spoza organizacji zabije kogo z naszych sam musi zgin.

- Ale mówi te, e kto systematycznie z wami wspópracuje moe zosta w szczególnych przypadkach uznany za czonka Mafii. Wystarczy mi twoje przyzwolenie. Poza tym kiedy byem jednym z was.

- On ma racj, dziadku.

- Kurwa, Znasz kodeks lepiej, ni ja.

- „Wiedza, któr posiadasz moe zadecydowa o twoim yciu lub mierci”, jak powiedzia Holmes, zaoyciel kasty zabójców na Selenie.

- I co z nim?

- Zabili go, bo za duo wiedzia.

- He, he. Dobre. A co mi tam. Masz moja zgod. Tyle, e to ci bdzie kosztowa okrgy milion.

- Jutro kasa bdzie na twoim koncie.

- Baka od gowy. - uwiadomi mnie Xien.

- Nie wiem, czy to mi si w ogóle bdzie opacao. Tani, to ty nie jeste.

- Ty te nie. Ale tak si skada, e miaem ci wanie zleci co sporego, zainteresowany?

- Jak zawsze. Za ile i za co?

- Starsi Ojcowie uznali, e jest to warte 10 milionów. Syszae o Vu?

- Vu?... Zaraz... Chodzi o ten ksiyc Maroona?

- Wanie. Co wiesz?

- Niewiele. Pono Rzd odkry tam jakie pozostaoci po nieznanej cywilizacji, ale wiesz, e nie wierz w duchy, UFO i altruizm.

- A jednak co tam jest. Rzd wysa na Vu naukowców z wojskiem. Przez dwa tygodnie krcili si po ksiycu, a dotarli do jaki pomieszcze pod powierzchni. Grzebali tam i znaleli par nieznanych urzdze. Wysano tam nawet przesyk z sierocica. Musieli testowa co na dzieciakach. Ale w pewnym momencie przestali nadawa. Wiem jeszcze tylko, e kto odlecia stamtd w nieznanym kierunku. Wysali potem na Vu jeszcze dwa oddziay wojska, ale dostali od nich komunikat, e s tam jakie puapki i kontakt si urwa. Jak znam ycie, to Rzd si wkrótce do ciebie odezwie. Chc, by mnie o wszystkim informowa. A jeli znajdziesz na Vu co ciekawego i zechcesz to odda mnie, to pogadamy o kolejnych okrgych sumkach. Co ty na to?

- Tylko informacje? - zdziwiem si - Za dych?

- Tylko.

- Wiesz, e nie potrafi ci odmówi.

- Czyli stoi? Siedem milionów?

- Plus trójka Wnuków?

- Jasne.

Nawet nie pytaem, czy zamierza odda trzymilionow nadwyk swojej organizacji. Wiedziaem, e od dawna j okrada. Ale póki by grzeczny, to nie bya to moja sprawa. Sam ryzykowa gow, a nie chciaem na razie zmiany na stanowisku Dziadka. Z Xienem dobrze si rozumielimy.

- Ale, powiedz mi. Zawsze bye dobrze poinformowany. Naprawd nic o tym nie wiedziae? - spyta.

- Nie. - przyznaem - Byem ostatnio w Talle. Wiesz, drobna fucha rzdowa, druga pókula, byem troch odcity od nowinek.

- No tak, ten milioner, jak mu tam... Nie mogli si z nim dogada, czy co? Tak mylaem, e to twoja robota. Czysto i z przyczyn naturalnych.

Umiechnem si tylko.

- Mio si gadao, ale mam w slumsach jeszcze co do zaatwienia.

- Przynie mi ich uszy. Musz ich skreli z ewidencji.

- Pamitam o procedurze.

- No to le.

- Hej, Drakula!... - zawoa za mn Sly - Ich jest trzech, a ty nie masz rki, moe potrzebujesz wsparcia?

Odwróciem si i spojrzaem na niego ironicznie.

- Dopóki Drak ma gow na karku, nie musisz si o niego martwi, Sylwestrze.

- Suchaj dziadka, a daleko zajdziesz. - rzuciem i wyszedem z gabinetu. Cmoknem na odchodne sekretarce i zszedem do auta. Zanim przeszedem do dziaania zaaplikowaem sobie maa dziak mikainy, bo ju zaczynao mn telepa. Odpynem na kilka minut. Gdy si ocknem zobaczyem, e mój komunikator mia nagran wiadomo. Odsuchaem j. Troch si wkurzyem, bo miaem natychmiast zgosi si do gabinetu premiera. Egzekucja wic musiaa si odwlec o jaki czas. Có, taka robota.

Budynek Rzdu mieci si trzy przecznice dalej. Usytuowany by w wielkim parku i strzeony jak cnota purytanki. Zanim wszedem do rodka sprawdzono mi identyfikator, porównano wzór siatkówki i kod genetyczny z informacjami w Banku Danych. Dopiero potem mogem wej. Nie dranio mnie to, bo ju zdyem si do tego przyzwyczai. A Rzd mia naprawd wielu wrogów. Gównie spoza naszego ukadu, ale i na planecie mogo si znale paru fanatyków.

Ogólnie ludziom yo si tu niele. Kto nie wazi w parad Mafii i politykom, jeli tylko pracowa nie narzeka brak czegokolwiek. Planeta utrzymywaa si z patentów medycznych (do liberalne byy u nas przepisy dotyczce testów na ludziach) oraz dobrze wyszkolonych rzdowych wojsk, które w niejednym konflikcie wspieray ju róne nacje. Poza tym bylimy samowystarczalni. Zoa naturalne ju dawno pozwoliy uniezaleni si nam od importu.

Mafia ya za z lewych interesów midzyplanetarnych, prostytucji i kradziey.

Nie bylimy pasoytami wszechwiata. Prawie ze wszystkimi ylimy w zgodzie. Mielimy zerwane stosunki dyplomatyczne jedynie z dwoma ukadami. Pierwszy mia nam za ze, e nasze wojska wynajte przez ich ssiadów uczestniczyy w ataku na ich planety. Drugi za by naszym dawnym domem - Ukad Soneczny. Tam uznawali nas za midzyplanetarnych terrorystów, ale te Ziemia nigdy nie poradzia sobie z problemem utraty kontroli nad koloniami.

Wszedem do budynku i od razu skierowaem si na pitro. Nikt mnie nie zatrzymywa, miaem tu do znan twarz.

- Czekaj ju na pana, panie Draguli. - poinformowa mnie onierz stojcy przed sal obrad.

Pokiwaem gow i otworzyem drzwi. Sala bya wielka. Na cianach wisiay portrety wszystkich dotychczasowych premierów planety, oprawione w zote ramy, symbol przepychu. Rozejrzaem si po zebranych. Zwykle do rozmów ze mn wystarcza jeden, bd czasem dwóch ministrów. Dzi zebra si prawie cay rzd.

N'Gue, drugi w historii czarnoskóry premier wsta i gestem doni wskaza mi miejsce. Usiadem pomidzy ministrami zdrowia i finansów. Jako tak si zoyo, e to dla nich pracowaem najczciej.

- No, Draguli, podobno wracasz wanie od Xiena?

- Miaem z nim do zaatwienia interes. To sprawka jego Dzieci. - pokazaem kikut.

- Tylko?

- To przesuchanie? Jeli nie, to przejdmy do konkretów, bo mam rachunki do wyrównania.

- Jak chcesz. Wolf, twoja dziaka. - N'Gue zwróci si do ministra edukacji.

Wolf Skinderis zajmowa si wszelkimi badaniami naukowymi, jakie prowadzono na planecie. By w zasadzie koordynatorem kilku ministerstw. Wbrew nazwie nie mia nic wspólnego z nauczaniem w szkoach.

- Znasz zapewne spraw Vu?

- Co nieco. Kilka plotek, adnych szczegóów, ani potwierdzonych faktów. Co odkrylicie i stracilicie nad tym kontrol.

- Dokadnie. Co odkrylimy, ale sami nie wiemy, co? Chcemy, by si tego dowiedzia. Potrzebujemy tego, co tam jest, oraz wszelkich wyników bada. Wiemy tylko tyle, e zostay zakoczone pomylnie.

- Pieprzenie. - skwitowaem.

Premier kiwn gow przyzwalajc na uchylenie wikszego rbka tajemnicy.

- Wysalimy na Vu naszych naukowców. Jednak raporty byy mtne wspominali co o jaki urzdzeniach niewiadomego przeznaczenia. Bez wtpienia byy stare, sprzed setek tysicy lat, zbudowane przez obc cywilizacj, cho humanoidaln, czyli...

- Dwie rce, dwie nogi i eb na karku. - przerwaem zbdne wyjanienia.

- Ogólnie rzecz ujmujc. - zgodzi si Skinderis - Najwaniejsze jednak byo to, e dziaay. Zadali dzieci do bada. Wysalimy im dwudziestk. Zaczli testowa to, co znaleli i si zaczo. Posuchaj ostatniego nagrania z Vu.

Wczy odtwarzacz.

- Nie wiem, jak dugo uda mi si utrzyma przy yciu. Tu jest pieko, zabijaj nas jednego po drugim. Sami si zabijamy. Wypucilimy poza baz doktora Lacroix, moe udao mu si przebi do was. Przylijcie posiki. Moe zdycie...

- No i co? - spyta premier.

- Lacroix?

- Owszem, wyrwa si z ksiyca, ale nie polecia do domu, tylko znikn gdzie w kosmosie. Nasi najlepsi ludzie próbuj go znale, ale jak na razie bez rezultatu.

- Wic nie wiecie, co si tam stao?

- Nie. Ale wysalimy dwa doborowe oddziay, które zamilky wkrótce po zejciu na dó. Nie chcemy dalej traci ludzi, wic zwracamy si do ciebie. Jeli ty sobie nie poradzisz, to znaczy, e nikt tam nic nie wskóra.

- Dobra, a teraz pokacie mi film z kamery, któr dalicie tym oddziaom. - poprosiem - I nie mówcie, e nie nagrywalicie ich akcji.

- Wolf?! - N'Gue znów da przyzwolenie.

- onierz z kamer by na tyach, przekaz by krótki. To wszystko, co mamy.

Na ekranie pojawi si ciemny obraz wntrza podziemnej budowli. Zwarty szpaler oddziaów przechadza si czujnie po korytarzu. W pewnym momencie zaczli si krztusi.

- Gaz! Maski wó! - usyszaem rozkaz.

- Jakie, kurwa, puapki? - zdziwi si kamerzysta.

Przez chwil obraz wskazywa podog, póniej znów obiektyw patrzy w przód. Nagle, co migno na kocu korytarza. Flesz, ale nie wystrza, cho mogem si myli. Jednak nikomu nic si nie stao. Ci którzy stali na przedzie oddali seri, ale trafia ona w pustk. Zobaczyem to, gdy doszli do ciany przeoranej nabojami. adnych ladów krwi. adnego róda trwajcego przez chwil bysku. To jednak, co si stao dalej byo dla mnie szokiem, a nieczsto kto mnie zaskakuje. Jeden z onierzy strzeli sobie w eb. Inny wbi sobie nó w serce. Po kolei wszyscy popeniali samobójstwa. Jednym z ostatnich by operator, tote mogem obejrze sobie ca t scen do dokadnie. Wraz z upadkiem kamerzysty obraz znik.

- Widziae teraz wszystko, co o tym mylisz? - spyta Skinderis.

- Dziwne. - skwitowaem.

- Tylko tyle?

- A co mam jeszcze doda? e pierwszy raz widz takie co? Znam wasze metody szkolenia. Totalna indoktrynacja przez hipnoz. Wskoczyliby dla was w ogie piekielny, zearli by wasne matki, gdybycie im kazali, a oni takowe mieli. Jednak nie popeniliby samobójstwa. To chcecie usysze? Dla mnie to jednak tylko dziwne. Co ich do tego skonio. Wystarczy dowiedzie si co i sprawa si wyjani.

- Jak zamierzasz si do tego zabra?

- Najpierw chc wiedzie za ile?

- Xien za informacj dawa ci dych. My dajemy trzy. Ale adnych numerów z przekazywaniem Dziadkowi tego, co tam znajdziesz.

- Stary wie, e macie u niego podsuch? - zamiaem si.

- Wiesz, e my sobie krzywdy nie zrobimy. Zgadzasz si?

- A czy odrzucibym tyle szmalu?

- Nigdy. No wic co planujesz?

- Znale doktorka, wypyta go, a potem polecie na Vu. Proste, a co niby miabym robi?

- Trzydzieci milionów to kupa forsy, wic tym razem stawiamy pewne warunki.

- Co znowu? - nie podobao mi si to.

- Polecisz tam z naszymi ludmi.

- Wojskowe przyzwoitki? Zawsze pracuj sam.

- Nie tym razem. Wiesz, e tam jest co wielkiego, a nie chcemy, by jednak zapaa nagle wielk mioci do Xiena.

- Dobra, ale nie chc niaczy caego oddziau.

- Czwórka ludzi. Oficer i trzech komandosów.

- Znam?

- Fizulin.

- Dobra, tyle, e wczamy ich dopiero na Vu. Doktorka poszukam sam.

- Zgoda.

- Poza tym, skoro ju wchodzimy paczk, to wezm jeszcze kogo od siebie.

- Kogo?

- Powiem wam póniej, jeszcze sam nie jestem pewien, ale nie chciabym, aby z kolei Fiz przypomnia sobie o tym, jak bardzo si nie znosimy. Musz mie przeciwwag.

N'Gue wsta i poda mi rk.

- Musimy sobie ufa. - powiedzia.

Doskonale zrozumiaem, co ma na myli. To bya najwiksza rónica pomidzy nimi, a Mafi. Rzd krci i lawirowa, ciemnia jak móg, nie mia adnych zasad. Byem pewien, e Fiz dosta ju rozkaz, by si mnie pozby w razie czego. Mafia natomiast bya szczera, a do bólu i to dosownie.

- Musimy. - potwierdziem i wyszedem.

Wsiadem do auta i zaczem analizowa to, co wiem. Szybko uoyem sobie plan dziaania i ruszyem w stron slumsów. Wszystko si nieco zmienio od rana, poza tym, e nadal chciaem odzyska fors Suzan.

Bez trudu znalazem miejsce, w którym ostatnio straciem do. Przecitny obywatel zgubiby si w tej pltaninie uliczek. Ja jednak spdziem tu kilka lat i znaem kady centymetr dzielnicy. Zaparkowaem nieopodal i wyjem z baganika paralizator. Na kikut naoyem bagnet i tak uzbrojony ruszyem w stron budynku. Nie zamierzaem traci czasu, tylko od razu wparowaem do rodka. Szybko zlokalizowaem, gdzie s Dzieci. Dziewczyna dostrzega mnie pierwsza i od razu chwycia za pistolet. Gdyby caa trójka zareagowaa tak szybko mógbym przeliczy si z siami. Trafiem Siostr idealnie i tylko przyjem do wiadomoci, e rzucaa si na pododze w konwulsjach. Ten, który wczoraj ci rzuci si na mnie ze znanymi mi ju obcgami. Mia zamiar uy ich tym razem jako maczugi. Wystarczy jednak may unik i narzdzie migno jedynie nad moja gow, bagnet za zanurzy si w jego kolanie. Jednoczenie strzeliem do trzeciego z nich. Osiek, którego zraniem przyklkn na uszkodzone kolano, by po chwili próbowa rzuci si na mnie. Ja ju jednak znów staem i precyzyjnie uderzyem go podeszw w krta. Zacharcza jedynie i zacz si dusi. Poczekaem, a mu przejdzie najgorsze i z bliska uderzyem promieniami mojej broni. Dziewczyna ju leaa spokojnie, chopcy jeszcze si miotali. Przykuem najpierw Siostr, a potem obu Braci do krzese i zapaliem zasuonego papierosa. Wiedziaem z dowiadczenia, e nikotyna dawno nie wchaniana przez organizm potrafi zaguszy objawy godu mikainowego. Organizm wic znów si wyciszy, przynajmniej odrobin. Obiecaem sobie, e zanim polec na Vu zrobi sobie kuracj, bo nie powinienem mie tam chwil saboci, za duo „przyjació” miao mi towarzyszy.

Osiek jako pierwszy ockn si cay drc z zimna. Normalny objaw po wstrzsie. Musia mie silny organizm, bo na reszt musiaem czeka jeszcze dobre par minut.

- Czego chcesz? - spyta.

Przyoyem palec do ust, uciszajc go. Nie zamierzaem powtarza tego samego kademu z osobna. Nie prosi nawet, bym znieczuli jego kolano, cho musiao go bole, jak cholera. Ale po tym, co zrobi mi wczoraj nie oczekiwa ode mnie aski.

Kiedy ju wszyscy doszli do siebie umiechnem si szeroko i pomachaem im kikutem, na którym wci tkwi bagnet. Ten od komputerów zblad. Reszta trzymaa si dzielnie.

- Zamalicie zasady Kodeksu, zdajecie sobie spraw z konsekwencji? - spytaem.

- Jeli nas zabijesz, ty te bdziesz wkrótce martwy. - odpara hardo dziewczyna.

- Skd ta pewno?

- Nie naleysz do nas, a Mafia mci si za swoje Dzieci. Zawsze.

- Zgadza si, kotku, nie nale do organizacji, tyle, e Dziadek czeka ju na wasze uszy. Sporo za nie zapaciem.

- Bzdura. - odpara nadal pewna siebie, co byo mile zaskakujce zwaywszy, e tym razem to ona bya bezwolna - Jeli nawet miaby ukady z Dziadkiem, to przysaby on swoich ludzi, eby nas wykoczy. I to bez ceregieli. A ty jeste co najwyej dobrze wyszkolonym mieciem z bogatej dzielnicy, który chce zadrze z Mafi. Nie ruszysz nas.

Przyszed czas na udowodnienie swoich racji. Podszedem do przeraonego komputerowca i zatopiem w jego szyi ostrze. Krew trysna, a ja spokojnie wróciem na swoje miejsce po drodze wycierajc bagnet o ubranie dziewczyny.

- Kurwa, samobójca pieprzony. - wreszcie zmika.

- Skoro ju sobie wyjanilimy, kto tu jest teraz szefem opowiem wam kilka drobiazgów z dzisiejszego poranka. Po pierwsze w trybie specjalnym mam do was prawa, jak zwyky czonek waszej Rodziny. To w zamian, za usugi, jakie wiadczyem Mafii przez ostatnie lata. Z pocztku zamierzaem od razu was zabi, ale sprawy si nieco skomplikoway i mam dla was propozycj nie do odrzucenia. Lec na Vu, wiecie, co to?

- Nie. - odparli oboje.

- No to niewane. Lec tam i potrzebuj odwanych ludzi. Tamten by si nie przyda, bo strasznie trzs portkami, ale w was widz t iskr bo.

Oboje spojrzeli najpierw na martwego towarzysza, a potem na siebie.

- Macie wybór. Jeli przeyjecie, to, co na nas tam czeka i jeli bd z was zadowolony, wrócicie sobie spokojnie tutaj i dalej bdziecie mogli robi to, co dotychczas. Jeli mnie zawiedziecie, to wiecie sami... Ach, no i oczywicie jeli pomylicie o tym, by mnie wykoczy, to pamitajcie, e tym razem zajmie si wami Dziadek. Wic?

- Ciekawe alternatywy. - warkna.

Udaem, e nie zwróciem na to uwagi, ale sowo „alternatywy” tu, na ulicach byo nie tylko nie uywane, ale raczej w ogóle nieznane. Bya albo sprytniejsza ni pocztkowo sdziem, albo po prostu znaa jakie sowo nie z jej wiata.

- Wchodzimy w to. - zadeklarowaa.

- Tak. - popar j Brat.

- No, to skoro si dogadalimy, to powiedzcie, jak si nazywacie.

- Jestem Luna, a to Mot. A ty?

- Mówi na mnie Drak.

- Kurwa... - wyrwao si Lunie. - Drakula?

Mot popatrzy na ni zdziwiony jej wybuchem, a ja tylko potwierdziem ruchem gowy.

- Mylaam, e jeste tylko legend.

- Jak? - spyta Mot.

- No nie wiesz? Ten Dzieciak, który chcia odej z Mafii.

- Ten? Mylaem, e go zabili na Arenie.

- A ja syszaam te wersj, e zabi wszystkich dziesiciu.

- Omiu, dwóm pozwoliem y. - odparem nieskromnie. - No, ale dosy tych pierdó. Jest jeszcze jeden drobiazg. Kasa tej suki, która ze mn tu bya. Wypacilicie ju zapewne?

- Tak, ley w walizce na górnej póce.

- Ile tego byo?

- Milion siedemset.

- No, no. Przez wasz zachanno straciem na tym interesie. Ale, co tam, najwaniejsza jest zabawa. Wstaem znów z krzesa i odpiem dziewczynie pasek z prawego przegubu.

- Bior pótorej baki. Za reszt kupcie sobie porzdne ciuchy, przeniecie si do innej dzielnicy, a ty si wylecz. Za kilka dni bd was potrzebowa. Jak ju wszystko zaatwicie, to skontaktujcie si ze mn, tu macie numer na komunikator. - pooyem kartk na stole i podszedem do walizki.

Odliczyem pienidze, zostawiem reszt i spojrzaem na swój kikut.

- Dobrze to robisz. - rzuciem w stron Mota - Fachowo.

Kiwn gow na potwierdzenie, ale jako tak bez satysfakcji. Moe bardziej interesowa si w tej chwili swoim kolanem, ni pochwa. Podszedem do trupa i odciem mu ucho. To zwrócio na mnie ich uwag. Nic jednak nie powiedzieli, ja tez ju miaem do gadania. Po cikim dniu wreszcie mogem wróci do domu i „ukochanej” ony.

***

Rka nie dziaaa jeszcze tak sprawnie, jak bym sobie tego yczy, chyba si starzaem..

Zdyem ju zdoby kilka wanych informacji o sprawie. Dzieciaki te ju byy przygotowane, wic nadszed czas, by wczy je do akcji. Niepokoio mnie jednak, e zaczynao mnie to wszystko coraz wicej kosztowa.

Zapukaem do pokoju Luny. Otworzya mi jaka cizia w gustownym wdzianku. Dopiero po chwili rozpoznaem w niej Siostr.

- Moe by? - spytaa.

- Ujdzie. - odparem.

Wszedem do rodka i rozwaliem si wygodnie w fotelu. Chwil po mnie do pokoju wszed Mot. Wci jeszcze kula.

- Siada. Pogadamy. - rozkazaem.

Zajli miejsca na sofie pótora metra przede mn. Pooyem nogi na szklanym blacie stou i zapaliem papierosa.

- Luna. Lecisz ze mn, bdziesz udawaa moj on. Masz by gupi idiotk i za wiele si nie odzywa. Jestem bogatym biznesmenami z Vespero. Ty jeste lalk. Masz krci tykiem. Wiesz o co mi chodzi? Jak wyjd usidziesz przy encyklopedii i wykujesz wszystko co znajdziesz o tej wiecznie mrocznej planecie. Lecimy tam jutro wieczorem, bd w porcie o szóstej. Pitnaste pole startowe. Mot, a ty nam dostarczysz do portu dokumenty. Dostaniesz je pod tym adresem. - rzuciem kartk na stó - S ju opacone, wic nie daj si na nic nacign. Jak bd jakie problemy to zrób z nimi porzdek, tylko nikogo nie zabijaj. Nie bd za ciebie tumaczy si przed Dziadkiem. To wasi ludzie.

- Gdzie lecimy? - spytaa Luna.

- Dowiesz si jak przyjdzie na to czas. Masz wicej takich fataaszków?

- Ca szaf. Tak jak chciae.

- Dobra, zabierz to wszystko.

Wstaem, rzuciem niedopaek pod praw nog Mota.

- Zga przy okazji. Widzimy si jutro.

Wyszedem. Wiedziaem, e ycie nie jest proste, ale ta sprawa bya nadspodziewanie trudna. Dziadek zna mnie lepiej ni ktokolwiek inny. Zdawa sobie spraw, e moje banki informacji byy czasem lepiej poinformowane ni jego, szczególnie gdy problem wykracza poza nasz ukad. A przez doktorka z tym wanie miaem do czynienia. Uciek w nieznanym kierunku. Skoro rzd go jeszcze nie znalaz, to albo wyrwa si poza znany kosmos, albo te zadekowa si w jedynym miejscu, gdzie nie sigay macki naszej wadzy - w Ukadzie Sonecznym. Zasignem jzyka i dowiedziaem si, e Lacroix wyldowa na Marsie. Dostaem nawet nazw hotelu i numer pokoju, stale pilnowanego przez kilku uzbrojonych straników. Ile za to zapaciem - nawet nie wspomn, do powiedzie, e oferta Xiena ledwie pokrywaa koszty caego przedsiwzicia.

Za mojego ycia tylko dwie osoby z naszej planety zdoay dosta si na Ziemi. Jednym by Fizulin, drugim - ja. To od tamtej pory nie darzymy si sympati.

Na zlecenie Dziadka miaem zdoby przepis na jaki farmaceutyk, nad którym pracowali i nasi naukowcy. Ziemia prawie ju skoczya, my wci bylimy w polu. Rzd nie chcia, by przeamano nasz monopol, wic wysali tam Fiza. Dziadek wola go zdoby pierwszy i odsprzeda rzdowi za procent z udziaów. Polecielimy osobno, ale na Ziemi mielimy starcie. Wystawiem Fiza policji, sam za zaatwiem spraw. Puciem z dymem cae laboratorium, a dane wziem ze sob. Niestety Fiz wyrwa si jakim cudem i postanowi dorwa mnie w drodze powrotnej. To bya jedyna pomyka, jakiej w yciu dokonaem, nauczyem si wówczas docenia przeciwnika. Straciem puco, cz dokumentacji, a co za tym idzie wiksz cz szmalu za zlecenie. Prawie caa kasa za to zlecenie i tak posza na leczenie, a Ukad Soneczny sta si dla nas jeszcze bardziej niedostpny. Ja jednak od lat przygotowywaem si na powrót tam. Z niemaym trudem stworzyem sobie dwie bardzo realistyczne osobowoci na dwóch planetach majcych dobre ukady z Ziemi. Za obie zapaciem przeszo pi milionów i zrobiem mas przysug miejscowym dygnitarzom, ale za kilkadziesit baniek warto byo spali jedn z nich. Liczyem, e bdzie to wicej ni wspomniane trzydzieci, a i przypuszczaem, e Mafia zacznie si licytowa z Rzdem, jak tylko spyn pierwsze informacje, o co waciwie chodzi. Jeli jednak si myliem, to najwyej koszty zwróc mi si z nawizk, a i bd mia troch rozrywki.

Oboje z Lun stawili si na czas. Mot stwierdzi, e kopotów nie byo. Daem Lunie jej dokumenty. Chwilowo bylimy mieszkacami pustynnego Homoku. W ten sposób bez trudu moglimy si dosta na Vespero.

Nadal nic nie mówiem jej o prawdziwym celu podróy, im mniej wiedziaa o poszczególnych etapach, tym pewniej si przy niej czuem.

Wyldowalimy w Dogano, niewielkiej miejscowoci oddalonej kilka kilometrów od stolicy. Byo to waciwie miastecko celne. Odprawa trwaa tu dugo, a wszyscy przyjezdni byli solidnie sprawdzani. Jednak wolaem przej dwie dokadne kontrole najpierw tu, a potem na Marsie, ni jedn bardzo szczegóow tam. Celnicy z Ukadu Sonecznego mieli zaufanie do Vesperaczyków. Bylimy czyci, nie wwozilimy nic nielegalnego, tote ju nastpnego dnia opucilimy z Lun Dogano. Udaem si do mojej posiadoci w Koro i przeistoczyem si w Artusa Malhel. Nastpnego dnia wziem z Lun lub w tutejszym kociele, a dwa dni póniej otrzymaa swój cakiem prawdziwy versperaski paszport. Tak przygotowani moglimy uda si w nasz podró polubn do Ukadu Sonecznego.

Lot luksusowym jachtem najwyraniej dziewczynie zaimponowa, bo bya strasznie podniecona. Zacza si do mnie przymila, na co kazaem si jej odpieprzy. Nie bya za, miaa moe troch za mae piersi, jak na lalk bogacza, ale ogólnie wygldaa cakiem niele. Pewnie skusibym si na numerek, gdyby nie to, e nie zamierzaem bawi si w amanta. Miaem par waniejszych spraw na gowie, jak choby pozbywanie si godu mikainowego, który na szczcie ju prawie mi nie dokucza. Luna nauczya si te nie wypytywa mnie o moj przeszo i metody pracy. Bya na to zbyt inteligentna.

Miaa predyspozycje do tego, by znale si w tym fachu. Bya kobiet, co niewtpliwie stanowio atut, którego nie posiadaem. Nie chciaem wic robi sobie konkurencji. Nie wiedziaem bowiem jeszcze, czy w kocu zabij j i Mota? Decyzj chciaem podj póniej. Musiaem oceni w jakim stopniu mogliby by dla mnie niebezpieczni w przyszoci.

Kiedy zbliylimy si do Ukadu Sonecznego ju zacz si kocio. Jednak jako Vesperaczycy i tak mielimy uatwione zadanie. Dla statków Unii stworzono specjalny korytarz, z jedn tylko pobien kontrol. Statki spoza Unii miay tych kontroli kilka. W miar szybko znalelimy si na orbicie Marsa, a nastpnie wyldowalimy w Red City, przepiknym, jak wynikao z folderów, orodku turystycznym. Cae centrum miasta skadao si z hoteli, restauracji i innych miejsc rozrywki. Zanim jednak udao nam si wyj z portu przeszlimy gruntowne badania. Osobowo miaem nieskaziteln, Luna za nie miaa nigdzie adnej kartoteki i wszystko prawie by si udao, gdyby nie to, e na jednym z jej spakowanych ubra znaleziono jakie pyki rolin, pochodzce z naszego rodzinnego Wuhanu. Powiedziaa, e stosowaa rodki antykoncepcyjne sprowadzane stamtd, czym mile mnie zaskoczya. Bo przyznaem, e sam mógbym na to tak szybko nie wpa. To tylko potwierdzio moje przypuszczenia, e jest bardziej sprytna, ni mogoby to wyglda. Uatwia mi te zadanie, utwierdzajc w przekonaniu, e jej ucho musi si znale w bogatej kolekcji Dziadka. Ale na razie bya mi potrzebna.

Kiedy ju zakwaterowalimy si w pokoju pitro niej ni wiziono Lacroixa, wyjaniem bardzo podekscytowanej wizyt w Ukadzie Sonecznym dziewczynie cel naszego pobytu tutaj. Opisaem jej pobienie to, co do tej pory wiedziaem i ustalilimy kroki, jakie naley poczyni, bym móg swobodnie rozmówi si z doktorkiem.

Mieszka w dwupokojowym apartamencie. Jeden, jak si dowiedziaem zajmowali trzej stranicy, drugi - mój rodak. Naleao wic przede wszystkim wyeliminowa policj. Nie byo to takie proste, nie mogem liczy na zdobycie tu adnej broni. Posiadanie takiej przez osoby nie pracujce w subach planetarnych grozio mierci. Zreszt na Ziemi, Marsie, czy sztucznych stacjach kosmicznych wszelka przestpczo zostaa ju dawno wyeliminowana. Nie oznaczao to jednak, e policja bya tu mniej czujna. Musiaem bro zdoby wic inn drog. I tu wan funkcj miaa odegra Luna.

Ju pierwszego wieczoru odegralimy w hotelowej restauracji przepikn scenk upicia si. Bylimy haaliwi i troch nieprzyjemni dla otoczenia. Jako, e szastaem kas na lewo i prawo starano si nie zwraca na nas specjalnej uwagi. Wrócilimy saniajc si na nogach. W naszym apartamencie nie byo kamer, wic w rodku nie musielimy ju udawa. Jedno byo pewne. Skrupulatna stra hotelowa odnotowaa ten wybryk w raporcie, który musia dotrze do straników Lacroixa. To byo do istotne, by akcja Luny sprawiaa wraenie wiarygodnej.

Nastpnego wieczora znów znalelimy si w restauracji, gdzie powtórzylimy ekscesy, tyle, e tym razem zakoczylimy je ostr wymian zda, po której obraona Luna posza sama do pokoju. Teraz musiaem liczy na ni. Niedugo potem sam udaem si niepewnym krokiem do siebie. Po kilku minutach oczekiwa usyszaem gone pukanie do drzwi. Staem z rkoma schowanymi za siebie. Po nastpnej chwili drzwi si otworzyy, a dwaj policjanci wprowadzili szarpic si i cuchnc wylanym na siebie uprzednio alkoholem dziewczyn.

- To paska ona? - spyta jeden z nich.

- Pucie t suk! - ryknem.

Posuchali, Luna upada na podog, jednoczenie pokazujc im nagi i ksztatny tyek wystajcy spod mini sukienki. Nawet jeli obaj byliby pedaami, to i tak musiao to na chwil zwróci ich uwag. To musiao mi wystarczy. Nie zdyli nawet zareagowa, gdy dwa dobrze wywaone noe poleciay w kierunku ich grdyk. Ten z lewej rki trafi do celu idealnie. Prawa, wci jeszcze nie do koca sprawna chybia o par centymetrów, wbijajc si w prawe rami policjanta. Luna jednak i tym razem okazaa bystro umysu i zanim obaj zdylimy zareagowa, wyrwaa nó z szyi tego drugiego i dokoczya dzieo za mnie. Zabralimy im bro.

- Nic nie podejrzewali. Uznali, e pomyliam pokoje. Wdaram si do rodka i nie chciaam wyj. Musieli mnie tu przytarga we dwóch. Tak jak chciae.

- wietnie. Zaatw ciemno, a ja id na gór.

Dziewczyna zarzucia co na siebie, by nie byo wida na jej ubraniu ladów krwi, a ja ruszyem pitro wyej. Luna miaa si dosta do skrzynki energetycznej i zala j wod. To wyczy miao prd w caym hotelu, a co za tym idzie i kamery niewtpliwie zainstalowane w apartamentach Lacroixa. Na sukces w tej misji skadao si jak dla mnie nieco za duo czynników, ale zaczynaem ufa Lunie. Nie spotkaem jeszcze jak dotd tak zdolnego amatora. Ju nie dziwiem si, e zostaa Starsz Siostr.

Niedugo póniej wiata zgasy, a ja spokojnie wdarem si do pokoju straników.

- To wy? - na swoje nieszczcie spyta policjant.

Na lepo wadowaem w jego kierunku trzy kule. Po dwikach, jakie wyda stwierdziem, e co najmniej dwie trafiy celu. Nie wiedziaem jakiego by wzrostu, tote okazao si, e jedna przesza za wysoko, druga trafia go w twarz, a trzecia w mostek. Teraz przyszed czas na doktorka, który wyszed ze swego pokoju sprawdzi, co to byy za haasy.

- Masz pozdrowienia od Premiera N'Gue... - powiedziaem, przytykajc mu luf do oka.

- Nie zabijaj mnie... Zapac ci. Mam odoone kilkaset tysicy w banku w Alveno.

- Wiesz, e musz przywie mu dowód, e ci dorwaem.

- To obetnij mi uszy, ale zostaw gow!

- Pomyl o tym, ale musz wiedzie, co si wydarzyo na Vu. Jeli uznam, e mówisz prawd, zastanowi si, co z tob zrobi... Bo jak widzisz dorw ci wszdzie, nawet na Ziemi. Mów krótko i treciwie.

- Na Vu odkrylimy lady po jakiej nieznanej nam cywilizacji. To byy istoty podobne do nas. Podejrzewamy, e byli to nasi przodkowie, syszae o teori Von Danikaena?

- Co mi si obio o uszy. Konkrety!

- Mielimy ich DNA i kilka przedmiotów nieznanego przeznaczenia. O niektórych nie dowiedzielimy si nic a do mojej ucieczki. Postanowilimy wprowadzi do organizmów ludzkich DNA obcych. Liczylimy na pami genetyczn. Rzd podesa nam kilkoro dzieci z pastwowych sierociców. Zadziaao. Dzieciaki si zmutoway, ale obce geny wziy gór. Zaczy nam wyjania dziaanie niektórych ich urzdze. Jedno z nich stanowio ich najniebezpieczniejsz bro. Wszystko skoczyoby si dobrze, gdyby nie to, e nad jednym z dzieci stracilimy kontrol. Zacz si koszmar. Cz z nich udao nam si zabi, ale reszta dopadaa nas po kolei. Udao nam si wysa wiadomo na Wuhan, a ja w tym czasie wyrwaem si z ksiyca. Pocztkowo chciaem polecie do domu, ale zrozumiaem, e ta bro nie powinna si dosta w rce naszych przywódców. Musia j dosta kto, kto byby w stanie uchroni przed ni wiat. Chciaem si dosta na Ziemi. Tylko w ten sposób mogem uratowa wiat. Za kilka dni miaem zosta przewieziony na kolebk ludzkoci i tam przed ich decydentami wszystko to wyzna. Bagam, nie powiniene wiedzie, czym to jest. To najstraszniejsza bro jak moesz sobie wyobrazi. Nawet nie chc myle, co by si stao, gdyby posiad j kto niepowoany.

- Nie pieprz mi tu ogólników, tylko mów, co to jest i jak si przed tym obroni!

- Przed tym nie ma obrony. Wszyscy jestemy istotami ludzkimi i jestemy na ni podatni. Jedni mniej, inni bardziej, ale od tego nie ma wyjtków. uwierz mi nie chcesz wiedzie czym ona jest.

Celnym kopniciem zamaem mu rzepk. Zawy z bólu, ale zdecydowa si powiedzie. Mikki by.

Przyznaj, e byem zaskoczony. Co za czsto mi si to ostatnio zdarzao. A jednak nie miaem powodów, by mu nie wierzy. Widziaem film z akcji ratunkowej, który by dokadnie tym, co opisa mi Lacroix. Odciem trupowi ucho. Musiaem co pokaza N'Gue. Doktorek wydawa si niegupim gociem, a nie wiedzia, e po krótkich badaniach atwo rozpozna czy odcito ucho przed, czy po mierci osoby.

Teraz naleao si pieszy. Umyem rce i szybko zbiegem po schodach do zaparkowanego pod hotelem poduszkowca.

- Co tak dugo? - warkna nieco zdenerwowana Luna.

- Zamknij si i jed. - powiedziaem, zmieniajc ubranie.

Ruszya. Ogie podoony w pokoju Lacroixa zacz rozwietla budynek. Po chwili usyszelimy za sob jeszcze wybuch. To uwiadomio mi, e Luna równie wywizaa si z zadania wysadzenia instalacji gazowej. Bystra dziewczyna.

Kolejnym problemem byo wydostanie si z Marsa. Plusem byo to, e nie musielimy ju dziaa w biaych rkawiczkach. Zamieszanie, jakie wywoalimy w hotelu sprawio, e wikszo jednostek policji pojechao tam wanie. Do portu weszlimy od tyu. Odezwa si co prawda alarm, ale mielimy niewielk przewag. Czujno czujnoci, a dowiadczenie z terrorystami to zupenie inna sprawa. Zanim dobieglimy do statku zagrodzi nam drog jeden dwuosobowy patrol policji. Nie przypuszczali, e mamy bro, a ja mogem si przekona, e kolejn zaleta Luny byo celne oko i pewna rka. Wystartowalimy bez przeszkód, cho po chwili ruszyy za nami w pocig dwa patrolowce midzyukadowe. Jednak nasz jacht by znacznie zwinniejszy i odrobin szybszy. Poza tym byem dowiadczonym pilotem. Ich statki osigay maksymalnie 14C, nasz by o blisko dwie prdkoci wiata szybszy. eby to przey trzeba umiejtnie i powoli przyspiesza. Nasza planeta bya duo wiksza ni Ziemia, wic kilka G wicej byo dla nas niczym, w porównaniu z moliwociami Marsjan. Wyprzedzilimy ich znacznie ju na starcie. Baem si jedynie rozrzuconych po ukadzie patroli. Co chwila zmieniaem tor lotu, co, jak widziaem przyprawio Lun o torsje. Nie chciaem, by ju teraz odwalia kit, ale jeli chciaem wyj z tego cao, to za jedyn suszn, musiaem przyj, moj granic wytrzymaoci. Mimo moich stara, gdzie w okolicy orbity Saturna zapalimy rozpdzony ogon. Gnojek za sterami by twardy jak skaa, nie chcia da si zgubi. Marzyem, eby wydosta si poza Ukad Soneczny. Jak przypuszczaem ju trway negocjacje z ssiadami o udostpnienie tutejszym siom prawa wlotu w ich przestrze kosmiczn. Ale takie decyzje nie zapaday w uamku sekundy. Potrzebna bya zgoda prezydenta ukadu. Logicznym byo, e wybraem taki, który mia najgorsze stosunki z Ziemi. To powinno odwlec spraw o kilka godzin. Potrzebowaem ich jeszcze ze dwóch.

Tymczasem gamo zacz do nas strzela. Mia co prawda lekko opóniony obraz naszego statku, tote jego komputer pokadowy nie radzi sobie z moimi manewrami. Mimo to jeden z pocisków bardzo nadwery nasz oson magnetyczn, nie wyrzdzajc jednak powaniejszych szkód. My niestety nie bylimy uzbrojeni, nad czym bardzo bolaem.

Luna stracia ju dawno przytomno, jednak nie miaem czasu sprawdzi, czy jeszcze ya. Mnie ju od tego przyspieszenia te zaczy dre rce. Nie byem pewien, jak dugo jeszcze mogem to wytrzyma, bez powaniejszej utraty zdolnoci ruchowych, które w tej chwili byy niezbdne. Liczyem na to, e i mój przeciwnik tego nie wytrzyma. Miaem racj w pewnym momencie zacz zwalnia. Nie miaem pewnoci, czy bya to oznaka saboci, czy fakt, e nie dostali jeszcze zgody na przekroczenie granic. Ja zrobiem to bez niczyjej zgody i odsapnem z ulg. Wczyem autopilota na kurs prowadzcy do domu. Przy tej prdkoci nikt nie powinien móc nas dopa. Musieliby si od nowa rozpdza.

Luna ya, cho nadawaa si jedynie do hospitalizacji. Miaa migotanie przedsionków. Rozpoczem reanimacj. Bya to ciekawa odmiana po zabijaniu. Uoyem j w medboksie i zaczem odwiea sobie w pamici wszystkie konieczne kroki, by przywróci j do zdrowia. Po kilkunastu minutach jej stan ustabilizowa si na tyle, e mogem odsapn. Zasnem bo za kilkanacie godzin czeka mnie manewr hamowania. Nie móg by ju tak drastyczny.

Luna cakowicie dosza do siebie gdy ju wyhamowalimy do 1C. Dobrze byo znów odbija wiato w czasie rzeczywistym.

- Uratowae mi ycie po tym jak o mao mnie nie zabie, to mie z twojej strony. - rzucia podzikowanie.

- Twarda z ciebie suka. - odparem komplementem, co nieczsto mi si zdarzao, czybym stawa si sentymentalny?

Chyba j polubiem. Znów zaczynaem mie wtpliwoci, czy j zabi, czy nie? Zwykle dziaaem sam, ale jako duet spisalimy si bez zarzutu. Tres faciunt collegium... Przesdzio by to los Mota. Troje to ju podstawy zaoenia wasnej organizacji, Xienowi to by si z pewnoci nie spodobao. Lun mógbym wycign z Mafii za odpowiedni opat. To by si dao jako zaatwi. Póki co jednak zamierzaem j jeszcze troch poobserwowa.

Ldowanie przebiego bez zarzutu. Ju w porcie powitaa nas delegacja rzdowa ze Skinderisem na czele.

- Cay wiat dry ju od kilku dni po tym, co si stao na Marsie. Mieli tam niezy poar. Zanim ugasili ogie spono jeszcze kilka pobliskich budynków. Od razu wiedziaem, e to twoja robota. To chyba twój znak firmowy, co? Jeszcze jako dziecko spalie swój sierociniec.

- Opowiesz mi o tym, Draku? - spytaa Luna.

- Potem. Co jeszcze syszelicie?

- W zasadzie nic. Tyle, e pucili si za sprawc w pogo i zadali mu powane obraenia. Uznali, e zgine w kosmosie.

- He, he. Ale z nich garze. Drasnli nas tylko.

- Powiedz, kim jest ta moda dama?

- Luna. Kociak o pazurkach smoka. Bdzie moim wsparciem na Vu. Jeli moecie to zapewnijcie jej ochron, bo bez niej nie polec... Jest mi bardzo droga.

- Oczywicie. Chtnie pomoemy. - odpar umiechnity minister, nawet powieka mu nie zadraa.

Nie wtpiem ani przez chwil, e najchtniej zaatwiby j przy pierwszej okazji. Bya potk, wic Xien przymknby oko za jak drobn opat na rzecz organizacji. Natomiast ja zostabym pozbawiony czonka swojej druyny.

- Znalaze Lacroixa?

- Tu jest jego ucho.

- Jak zwykle mona na ciebie liczy. Co ci powiedzia?

- Bdziemy gada o tym tutaj?

- Oczywicie, e nie, zaraz zwoam zebranie gabinetu. Zapraszam do limuzyny. Pani pozwoli...

- O nie. Luna jedzie do domu. Niech troch odpocznie. Ma do przey jak na jej siy.

Dziewczyna spojrzaa na mnie z wyrzutem. Mylaem, e puci do mnie jaki nieprzyjemny tekst, ale ograniczya si tylko do „masz racj, czuj si zmczona”.

Kiedy weszlimy do sali okazao si, e siedzieli ju wszyscy pozostali ministrowie. Zdaem im ogólnie relacj z mojego pobytu w Ukadzie, przekazaem sowa doktorka, opuszczajc jedynie informacje na temat zasad dziaania broni obcych. Wolaem by jedyn osob, która to wie. Za bardzo by si podniecili, a ja nie byem do koca jeszcze pewien, jak mam to wszystko rozegra, by zgarn jak najwikszy szmal.

Nie byli specjalnie zadowoleni z mojego raportu, ale z drugiej strony uspokoia ich wie o mierci zdrajcy Lacroixa, zanim ten zdy opowiedzie wszystko wadzom Ukadu Sonecznego.

Wróciem do domu, z którego Suzie ju dawno si wyprowadzia. Rozwód, jak si dowiedziaem z oficjalnego pisma mia mnie kosztowa moj letni posiado na drugiej pókuli, trzy miliony i pokrycie kosztów leczenia. Troch byo to za wiele, jak na mój gust i gdyby nie ta sprawa, pewnie wniósbym o apelacj. Jednak wedug moich wstpnych kalkulacji mogem na Vu zarobi mniej wicej pidziesit - szedziesit baniek. Przelaem wic pienidze Suzie na jej konto. Koszty stworzenia odrostów pokryem wczeniej. Ju pewnie znów miaa do i stop. Ale malutkie blizny miay jej przypomina o wspólnej przygodzie jeszcze przez dugie lata. Byem pewien, e jej narcystyczna osobowo cierpi wanie najbardziej z tego powodu.

Po zaatwieniu formalnoci upiem si do nieprzytomnoci. Tylko w ten sposób mogem si prawdziwie zrelaksowa i nie myle o przyszoci.

***

Uzbrojeni po zby zarówno my, jak i ludzie Fiza zmierzalimy na Vu.

- Draku, powiedz, jak to byo z tym sierocicem? - nkaa mnie Luna - przecie za co takiego Dziadek zabiby ci od razu!

- Pocztkowo trafiem do sierocica kontrolowanego przez jaki koció. Chcieli zrobi ze mnie witoszka i wprowadzali w tym celu dyscyplin. Gdy uznaem, e przesadzili, puciem z dymem budynek z ca kadr zamknit w rodku.

- A dzieciaki?

- Par ucieko. Nie liczyem. Dziki temu trafiem pod skrzyda Mafii. Tam podobao mi si duo bardziej. Nauczyli mnie Kodeksu, pucili na ulic. Szybko zostaem Starszym Bratem. Tyle, e w kocu i to mi si znudzio. Nie lubi, jak jestem ograniczany, a Kodeks za bardzo ingerowa w moje poczynania. Wiesz co o tym. Zamaa go wtedy, jak mnie dopadlicie. Postanowiem zacz dziaa na wasn rk. Wczeniej musiaem wyj na Aren i pokona dziesiciu uzbrojonych w maczety goci. Ja byem bezbronny. Zreszt pewnie znasz t zasad. Jeden nawet mnie drasn.

- Bye pierwszym, który postanowi odej. Potem jeszcze kilku próbowao, ale im nie wyszo...

- Co? Te chcesz odej? Raczej nie masz szans na Arenie. Nie myl, e uwaam ci za sab, ale jeszcze na razie troch ci brakuje.

- Wiem... A co byo potem?

- Zaczem pracowa dla Xiena i dla Rzdu. Mona na tym niele zarobi. Ty te masz do tego predyspozycje. No, do gadania. Zawoaj wszystkich, Fiza te. Musimy ustali metody dziaania.

Powiedziaem im o puapkach gazowych i o obcych stworzonych przez naukowców. Po tym, co powiedzia mi Lacroix nie wróyem moim wspótowarzyszom dugiego ycia. Bya wic okazja pozby si Fiza. Gdyby Rzd straci swojego najlepszego czowieka, duo taszego ode mnie, stabym si niezastpiony take dla nich, a to oznaczao wiksze zyski i moliwo negocjowania poborów. Mot take przy okazji poszedby w odstawk. Co do Luny, nie wiedziaem, czy jest na to odporna, troch baem si o te o siebie, ale jelibym nie by, to zawiódbym siebie strasznie. Jednak bya to zbyt delikatna materia, ebym mia cakowita pewno.

Wyldowalimy. W kombinezonach próniowych przy znacznie mniejszej grawitacji poruszanie si nie byo zbyt atwe. Nie pomagay w tym nawet ogromne obcienia, jakie skafandry posiaday. Luna i Mot mieli takie co na sobie pierwszy raz i musiaem ich pilnowa, by mi si nie pozabijali za szybko. Po wejciu do korytarzy prawie nas wbio w podog sztuczne cienie. Zrzucilimy z siebie zbdne ciuchy i w milczeniu ruszylimy przed siebie. Ja z Fizem szlimy na czele, za nami nasi ludzie. Wszyscy mielimy maski gazowe i przygotowan bro.

Detektor ruchu oy. To sprytne urzdzenie byo podrcznym radarem, niezbdnym w naszej misji. Zaciemnione korytarze sprawiay, e atmosfera bya gstsza ni w rzeczywistoci. Prawie syszaem bicie serc pozostaych. Moe prócz Fiza, to bydle niczego si nie bao. Ale by lojalnym onierzem wobec Rzdu. W tym tkwia jego sabo, która bya moim dowodem, e wkrótce rozstanie si z yciem i to bez mojej pomocnej doni.

Kazaem ruchem rki zatrzyma si, naszykowalimy bro. W odpowiednim momencie wystrzelilimy seri. Jednoczenie co przed nami bysno. Nim inni zdyli zareagowa ju padem na ziemi powalajc jednoczenie Lun. Chwil po nas leaa te reszta. O ile my mielimy jak szans, to byem pewien, e pozostaych to co dosigo. Po dojciu do koca korytarza zobaczylimy zwoki obcego. Nie róni si od nas niczym szczególnym, mia moe tylko za krótkie rce. Ale w kocu by mieszacem dwóch pokrewnych gatunków. W rkach trzyma jakie niewielkie urzdzenie. To musiao by to, czego szukaem. Teraz miaem naocznie zobaczy jak to dziaao. Bo wanie zaczynao odnosi skutki. Mot wbi sobie nó w serce, Trzej komandosi Fiza wystrzelili w siebie seri z automatu. Sam Fizulin trzyma si duej, ale w kocu i on si przemóg. Wsadzi sobie pistolet w usta, a chwil póniej jego mózg mona byo zbiera ze cian.

Z niepokojem patrzyem na Lun. Klkna przy Mocie. Zerwaa mask gazow i zobaczyem, jak zy ciekn jej po twarzy.

- To ja go zabiam... - zaszlochaa - Gdybym nie zamaa Kodeksu... Nie zmusiby nas, bymy tu przylecieli. On nie chcia ci rani. To ja... Ja jestem temu winna. Nigdy sobie tego nie wybacz. By dla mnie jak brat...

Zrobio mi si jej al. Nie wiedziaa przecie, e on i tak prdzej, czy póniej by zgin.

- Jestem potworem... - cigna Luna.

Pogadziem j po wosach w gecie wspóczucia.

- Jeste dla mnie taki dobry, a ja... - zakaa.

Nagle oboje si otrzsnlimy. Cofnem rk, a Luna szybko podniosa si z kolan. Popatrzylimy na siebie z niedowierzaniem.

- Czy ja cakiem zgupiaam?

Kopna Mota w gow, co przynioso jej prawdziw ulg. Postanowiem tego nie komentowa.

- Mamy co chcielimy. - stwierdziem - Powinnimy zebra jeszcze dokumentacj, ale mam wraenie e jest tu zbyt niebezpiecznie dla nas. Ta ich bro tylko nas musna, a zachowywalimy si jak skoczeni debile. Wiesz, e byo mi przykro, e tak wya? To niedorzeczne...

- Chcesz to tak zostawi?

- Spucimy na t baz kilka atomów. Lepiej to zniszczy. Jeszcze skusiliby mnie, by tu znów po co przylecie. A nie chc skoczy jak Fiz. Nie mam pewnoci ilu ich tu jeszcze z tym biega, zapomniaem spyta o to doktorka. - to akurat rzeczywicie sobie zarzucaem.

- Co to waciwie byo?

- Nie wiem. - skamaem - Spieprzajmy std.

Ruszylimy pdem do wyjcia. Wanie wpadem na kolejny genialny plan. To, co miaem w rkach sprawioby, e ja przestabym ju by potrzebny. Z tak broni nawet byle gamo móg zabi kadego. Lacroix mia racj mówic, e to nie powinno wpa w niepowoane rce. Ani Xien, ani N'Gue nie mogli tego mie. Ja za tego nie potrzebowaem. Byem wystarczajco zabójczy i bez takich urzdze. Cakiem przekonany o tym byem dopiero, gdy wrócilimy na statek i zdjem skafander. Wczyem sztuczne cienie i straciem przytomno.

Ocknem si do dokadnie skrpowany lin. Luna staa nade mn i umiechaa si figlarnie. „Do trzech razy sztuka” pomylaem. Trzeci co mnie zaskoczyo i tym razem raczej ju ostatni raz w yciu. Nie miaem wtpliwoci, e Luna nie zadaa sobie tyle trudu by uprawia ze mn seks sadomasochistyczny. Zastanawiaem si tylko po co czekaa, bym si ockn? Ja bym zaatwi to od rki. Bya jeszcze zbyt niedowiadczona. Chyba, e...

- O co ci chodzi? - spytaem - Chcesz mie pewno, e ci nie zabij? I tak nie miaem takiego zamiaru. Liczyem, e staniemy si duetem, dobrze mi si z tob wspópracowao.

- Jaki ty uprzejmy... Ja te nie narzekaam, ale chyba uznaam, e czas si usamodzielni. Dwóch patnych zabójców na jednej planecie to o poow mniejsze zyski. Nie pomylae o tym?

- Nie zapomnij, e wci jeste Dzieckiem Ulicy, naleysz do Mafii. Nawet z tym, co trzymasz w rku nie pokonasz ich wszystkich. W kocu kto walnie ci w eb czym twardym i skoczysz, jak ja.

- No widzisz. Dogadaam si z Dziadkiem. Wolno za to, co tu znajdziemy. I obieca dorzuci pó miliona na dobry pocztek naszej wspópracy. Ba si, e za bardzo skumae si w tej sprawie z N'Gue. Chcia mie pewno.

- Wolno te miaem ci opaci.

- No tak, ale spotkaam si te z twoj onk. O przepraszam eks-onk. Chyba ci nie lubi. Za wyczenie ci z gry zainkasowaam ju od niej dwie baki. Obrotna jestem, co?

- Widz, e sam sfinansowaem wasn mier. No dobra, czego jeszcze chcesz?

- Uznaam, e mier z mojej rki bdzie mimo wszystko policzkiem dla ciebie. Kto taki jak ty powinien zosta zabity przez kogo równego tobie. Jeste najlepszy, wic wchodzio w gr tylko twoje samobójstwo. A ja mam te ochot pobawi si t zabawk, wkrótce bdzie nalee do Dziadka. Tak wic...

Nacisna jedyny przycisk w tym urzdzeniu. Zobaczyem znajomy bysk i czekaem na moj reakcj. Po kilkunastu sekundach poczuem jak zy spywaj mi z oczu. Zrobio mi si przykro, e Luna tak mnie nienawidzia. Rozcia mi wizy i z pomiennym umiechem na twarzy wrczya pistolet. Przyoyem sobie luf do gowy. Zrobio mi si przykro, e okamywaem Lun tak dugo. Strzeliem jej w pier. Nie chciaem strzela w serce, to by byo zbyt smutne. W sumie bya mia dla mnie. Teraz na jej twarzy malowao si zaskoczenie. Miaem al do siebie, e umrze nie znajc prawdy.

- Kotku, przepraszam, e nie powiedziaem ci wszystkiego o tej broni...

Pooyem jej gow na moich kolanach.

- To urzdzenie powoduje wyrzuty sumienia tak wielkie, e ludzie natychmiast popeniaj samobójstwo, w ich sercach rodzi si tak przeraajcy al za wszystkie wyrzdzone krzywdy, ze nie widz innego wyjcia, by ukoi ból. Ale jak zdyem zauway my nie mamy sumienia. Ani ty, ani ja... Na nas to nie dziaa tak jak powinno... Kurwa. Chyba przyjem za du dawk. - podniosem si z podogi.

Wczyem silniki startowe. Gdy ju byem na odpowiedniej wysokoci spuciem na Vu cay arsena. Nic si nie miao prawa tam zachowa. Artefakt i ciao Luny wyrzuciem w kosmos.

Teraz dopiero poczuem prawdziw ulg. Do koca nie byem pewien, czy uda mi si zapaka na zawoanie. Nigdy nie pakaem, a bez tego pewnie by si nie nabraa. Polizaem z. Bya sona, tak, jak to opisywano. Ciekawe dowiadczenie.

Znów byem sam. W planach miaem teraz powane rozmowy z t mciw suk - Suzie i Xienem. Najwyraniej przyszed jednak czas na nowego Dziadka.

Dariusz S. Jasiski

ód, dn. 04.01.2002 r.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Artefakt (02)
Furey Maggie Artefakty Mocy 02 Arcymag
Artefakty Mocy 02 Arcymag Maggie Furey
Wyk 02 Pneumatyczne elementy
02 OperowanieDanymiid 3913 ppt
02 BoĆŒa radoƛć Ne MSZA ƚWIĘTAid 3583 ppt
OC 02
PD W1 Wprowadzenie do PD(2010 10 02) 1 1
02 Pojęcie i podziaƂy prawaid 3482 ppt
WYKƁAD 02 SterowCyfrowe
02 filtracja
02 poniedziaƂek
21 02 2014 WykƂad 1 Sala
Genetyka 2[1] 02
02 czujniki, systematyka, zastosowania

więcej podobnych podstron