100 101


sobie uświadomić przedtem — wysoki Upiór wyglą­dał jak kiepski aktor starej daty.

— Kochany! Nareszcie! — odpowiedziała Pani.
Wielkie Nieba!, pomyślałem. To chyba nie może

być.... W tej jednak chwili dostrzegłem dwie rzeczy. Po pierwsze zauważyłem, że mały Upiór wcale nie jest prowadzony na łańcuchu: to on trzymał w ręku koniec łańcucha, a obroża okalała szyję olbrzyma. Po drugie zobaczyłem, że Pani zwraca się tylko do ka-rzełkowatego Upiora; najwyraźniej myślała, że to Ka­rzełek przemówił, chyba że z jakiegoś powodu po­stanowiła umyślnie ignorować jego towarzysza. Jej wzrok padł na biednego Karzełka. Miłością jaśniała nie tylko jej twarz, ale całe jej ciało, jakby przed chwi­lą w niej się kąpała. Potem, ku mojemu niezadowole­niu, zbliżyła się do Karzełka jeszcze bardziej, schyliła się i pocałowała go. Wzdrygnąłem się, kiedy zobaczy­łem ją tak blisko zimnego, wilgotnego, skurczonego stwora. Ona jednak nie wzdrygnęła się.

Kochany — zwróciła się do Upiora — zanim
powiesz cokolwiek, wybacz mi. Za wszystko, co zro­
biłam złego i za to, czego nie robiłam dobrze od dnia,
kiedyśmy się poznali. Proszę cię o wybaczenie.

Chyba dopiero teraz uważniej spojrzałem na Ka­rzełka, a może stał się on po prostu bardziej widzialny dzięki pocałunkowi swej Pani. Można się było przy­najmniej domyślić, jak musiała kiedyś wyglądać jego twarz: mała, okrągła, piegowata, o słabym podbród­ku, z ledwo widocznym, niewydarzonym wąsikiem. Karzełek łypnął tylko okiem na swoją rozmówczynię. Przyglądał się ukradkiem Tragikowi, a w końcu po­trząsnął łańcuchem, i to nie Karzełek, ale właśnie Tra­gik powiedział:

No, no, nie trzeba. Zapomnijmy o tym. Wszyscy
czasem błądzimy.

100

Gdy to mówił, na jego twarzy pojawił się okropny grymas, który, jak sądzę, miał oznaczać pobłażliwy, fi­glarny uśmiech.

Jej uroda zajaśniała w tej samej chwili takim bla­skiem, że ja sam nie widziałem prawie nic poza nią, a Karzełek przynaglony tak słodkim impulsem po raz pierwszy spojrzał jej w oczy. Przez chwilę zdawało mi się, że zaczyna przypominać mężczyznę. Otworzył nawet usta — ale jakież było moje rozczarowanie, gdy wreszcie przemówił.

Tęskniłaś za mną? — zaskrzeczał cienkim gło­
sem przypominającym beczenie kozy.

Żałosny dźwięk nie zraził jednak Pani — wciąż biła od niej uprzejmość i miłość.

Kochanie, wkrótce będziesz w stanie to zrozu­
mieć — powiedziała. — Ale dziś...

To, co nastąpiło potem, wprawiło mnie w osłupie­nie. Karzełek i Wielki Tragik przemówili równocze­śnie, ale nie do niej, tylko do siebie nawzajem:

Zauważyłeś na pewno — ostrzegali jeden dru­
giego — że nie odpowiedziała na nasze pytanie.

Zrozumiałem wtedy, że razem stanowili w rzeczy­wistości jedną i tę samą osobę, a raczej szczątki tego, co kiedyś można było nazwać osobą. Karzełek znowu potrząsnął łańcuchem.

101



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
01 2006 100 101
highwaycode pol c17 tory tramwajowe (s 100 101, r 300 307)
11 2005 100 101
100, 101
100 101
100 i 101, AP
100 101
100 101
01 2006 100 101
highwaycode pol c17 tory tramwajowe (s 100 101, r 300 307)
100 101 bipper pol ed01 2009
100 101 1007 pol ed01 2008
100 101 307sw pol ed02 2007
Lekcje 100,101,102
Starowicz Z L Przemoc seksualna str 10 30, 48 51, 69 70, 100 101
100, 101

więcej podobnych podstron