100 101

że tracę rozum. Wreszcie wziąłem się na odwagę i opowiedziałem wszystko swojemu lekarzowi. Jest równie stary i konserwatywny jak ja. więc kiedy stwierdził, że powinienem zasięgnąć porady, schowałem dumę do kieszeni i posłuchałem. Skontaktowałem się z Hospicjum i tam polecili mi terapeutę, specjalistę, który pomaga ludziom prze­zwyciężyć żal. No cóż, obrabialiśmy ten mój żal i stale z żalu wychodził gniew. Wreszcie pogodziłem się z faktem, że jestem wściekły jak diabli, i z pomocą terapeuty zacząłem dochodzić dlaczego.

Helen była moją drugą żoną. Pierwsza, Janet, mieszka tu nadal ze swoim nowym mężem. „Nowym" brzmi trochę śmiesznie, wiem. Wszystko to się zdarzyło dwadzieścia pięć lat temu. Poznałem Helen, kiedy pracowałem jako inżynier budowlany w przedsiębiorstwie okręgowym. Była sekretarką w dziale planowania, widywałem ją czasami w pracy, raz czy dwa na lunchu w małej kafejce w śródmieściu. Piękna kobieta, zawsze ślicznie ubrana, trochę nieśmiała, ale i przyja­cielska. Czułem, że jej się podobam, poznawałem po sposobie, w jaki na mnie patrzyła, jak się uśmiechała. Pewno mi pochlebiało, że w ogóle mnie zauważa. Była rozwódką, z dwojgiem dzieci i trochę jej współ­czułem, bo musiała je wychowywać całkiem sama. No więc pewnego dnia postawiłem jej kawę i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Nie kryłem, że jestem żonaty, ale ździebko za dużo ponarzekałem na frustracje życia małżeńskiego. Do dziś nie wiem, jakim cudem zdołała wtedy dać mi do zrozumienia, że taki wspaniały facet jak ja nigdy nie powinien być nieszczęśliwy; w każdym razie wyszedłem z kafejki dumny jak paw, pragnąłem znów się spotkać z Helen, pragnąłem czuć się tak, jak się czułem przy niej: doceniony. Może po prostu nie miała mężczyzny, może tego jej brakowało w życiu, ale tak czy siak, po naszej małej pogawędce czułem się wielki, silny, wyjątkowy.

Pomimo to nie zamierzałem się wiązać. Coś takiego nigdy przedtem mi się nie zdarzyło. Po wojnie, po demobilizacji wróciłem do żony, która na mnie czekała. Nie tworzyliśmy z Janet najszczęśliwszej pary, ale też nie byliśmy najbardziej nieszczęśliwą. Przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym ją puścić kantem.

Helen miała już dwóch mężów i niemało wycierpiała w obu związkach. Obydwaj mężczyźni ją porzucili. Z każdym miała dziecko i teraz wychowywała swoją dwójkę sama, bez żadnego wsparcia.

Nie mogliśmy zrobić nic gorszego, aniżeli się związać. Serdecznie współczułem Helen, wiedziałem jednak, że nic nie mogę jej dać. W tamtych czasach człowiek nie dostawał rozwodu, tylko dlatego że

go chciał, poza tym nie zarabiałem dostatecznie dużo, żeby pozwolić sobie na utratę wszystkiego, co miałem, a potem zacząć od nowa, z nową rodziną, i utrzymywać obie. Na dodatek wcale się nie paliłem do rozwodu. Nie szalałem za żoną, to prawda, ale kochałem dzieciaki i lubiłem nasz dom. Wszystko to jednak pomału się zmieniało, im dłużej się widywałem z Helen. Żadne z nas nie potrafiło zerwać. Helen była samotna, mówiła, że woli mieć choć cząstkę mnie niż nic, i naprawdę tak myślała. Skoro już z nią zacząłem, w żaden sposób nie mogłem się wypłatać z całej sytuacji, nie raniąc przy tym kogoś boleśnie. Już wkrótce czułem się jak ostatni łajdak. Obie kobiety na mnie liczyły, a ja obu sprawiałem zawód. Helen za mną szalała. Zrobiłaby wszystko, byle mnie zobaczyć. Próbowałem ją zostawić, lecz w pracy sam widok jej słodkiej, smutnej twarzy rozdzierał mi serce. Mniej więcej po roku Janet dowiedziała się o nas. Kazała mi albo zerwać z Helen, albo się wynosić. Usiłowałem zakończyć romans, nie dałem jednak rady. Zresztą teraz między mną i Janet wszystko wyglądało inaczej. Tym bardziej więc nie widziałem powodu porzucać Helen.

To długa historia. Nasz romans trwał dziewięć lat; moja żona najpierw ze wszystkich sil starała się mnie zatrzymać, potem zaś ukarać za to, że ją opuściłem. W ciągu tych lat to mieszkałem z Helen, to znów wracałem do domu, aż wreszcie Janet miała dość i zgodziła się na rozwód.

Jeszcze teraz aż się skręcam na myśl o tym, przez co wszyscy musieliśmy wówczas przejść. W tamtych czasach ludzie nie mieszkali razem ot tak, po prostu. Chyba przez te lata utraciłem całą swoją dumę. Wstydziłem się ze względu na siebie, na moje dzieci, na Helen i jej dzieci, nawet na Janet, bo przecież nie zrobiła nic, żeby na coś podobnego zasłużyć.

W końcu, gdy dała za wygraną i przeprowadziliśmy rozwód, wziąłem ślub z Helen. Ale natychmiast coś się zaczęło między nami psuć. Przez te wszystkie lata Helen była serdeczna, kochająca i uwodzi­cielska — bardzo uwadzicielska. Rzecz jasna, to mnie zachwycało. Jej miłość nie pozwalała mi odejść pomimo bólu, jaki sprawiałem swoim dzieciom, swojej żonie, samej Helenie, jej dzieciakom — nam wszyst­kim. Dzięki tej kobiecie czułem się najbardziej pożądanym mężczyzną pod słońcem. Oczywiście, zdarzało nam się kłócić przed ślubem, ponieważ żyliśmy pod straszliwą presją, ale kłótnie zawsze kończyły się w sypialni; nikt dotąd, czułem, tak bardzo mnie nie pragnął, nie

100

101


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
01 2006 100 101
highwaycode pol c17 tory tramwajowe (s 100 101, r 300 307)
11 2005 100 101
100, 101
100 101
100 i 101, AP
100 101
100 101
01 2006 100 101
highwaycode pol c17 tory tramwajowe (s 100 101, r 300 307)
100 101 bipper pol ed01 2009
100 101 1007 pol ed01 2008
100 101 307sw pol ed02 2007
Lekcje 100,101,102
Starowicz Z L Przemoc seksualna str 10 30, 48 51, 69 70, 100 101
100, 101