Gustaw Herling-Grudziński to pisarz znany młodzieży szkolnej przede wszystkim jako autor utworu Inny Świat oraz opowiadań, m.in. Wieża. Urodził się 20 maja 1919 r. w Kielcach, jako najmłodsze, czwarte dziecko w rodzinie.1 Wakacje spędzał w Suchedniowie, gdzie zamieszkał jego ojciec po odziedziczeniu części młyna i domu. Od 1929 r. Gustaw uczęszczał do Gimnazjum Męskiego im. Mikołaja Reja (później im. Stefana Żeromskiego). Będąc w VI klasie (1935), debiutował w warszawskiej „Kuźni Młodych” reportażem poświęconym Górom Świętokrzyskim. W1936 r. współredagował pismo „Nowa Kuźnia”, zaprzyjaźnił się wtedy z Jerzym Głowanią.
W 1937 r. Grudziński rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie im. J. Piłsudskiego w Warszawie. Uczęszczał na wykłady znakomitych mistrzów: Z. Szmydtowej, W. Borowego, J. Krzyżanowskiego, T, Kotarbińskiego. Współpracował z pismami: „Przemiany”, „Orka na Ugorze”, „Ateneum”, „Pion” i „Nasz Wyraz”. Zajmował się przede wszystkim recenzją i eseistyką literacką. Interesował się zwłaszcza twórczością Miłosza, Gombrowicza i - ogólnie - przemianami kultury polskiej (liczne dyskusje na łamach pism i podczas spotkań Koła Polonistów).
Kiedy wybuchła wojna, przyszedł czas na inne działania. 15 października 1939 r. powstała konspiracyjna organizacja Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa (PLAN), której współorganizatorami byli krytycy związani z „Orką na Ugorze”, m.in. Herling-Grudziński (pełnił funkcję szefa sztabu). Potrzebne było nawiązanie kontaktów z Zachodem oraz zorganizowanie podobnej grupy we Lwowie - tam też wyjechał Herling. Mimo pomocy literatów (Ostapa Ortwina, Marii Dąbrowskiej, Juliusza Kleinera, Teodora Parnickiego), nie mógł znaleźć pracy i udał się do Grodna. Zagrożony aresztowaniem ukrywał się we wsi Sokółka, a potem, za pożyczone pieniądze, pod opieką przemytników próbował przedostać się na Litwę. Jeden z nich, Mickiewicz, będący na usługach NKWD, wydał przyszłego pisarza policji zaraz za rogatkami miasta.
Po przesłuchaniach w Grodnie zapadł wyrok: pięć lat więzienia za działalność na rzecz niemieckiego wywiadu (z powodu brzmienia nazwiska) i zamiar walki przeciwko Rosji. Lato 1940 pisarz spędził w celi w Witebsku, zaś w listopadzie został skierowany do Leningradu, następnie do Wołogdy, a potem - do Jercewa pod Archangielskiem. W obozie początkowo był tragarzem w bazie żywnościowej (rozładowywanie wagonów). Praca była bardzo wyczerpująca, ale dawała możliwość zdobycia (kradzież) dodatkowego pożywienia, o czym można przeczytać w książce Inny Świat. W lutym 1941 r przeziębiony pisarz przebywał przez dwa tygodnie w szpitalu.
29 czerwca 1941 r. (po wybuchu konfliktu między Niemcami a Rosją) wszyscy cudzoziemcy zostali przeniesieni do brygady pomocniczej nr 57, pracującej przy sianokosach, w tartaku i przy wyrębie lasu. W listopadzie tego roku Grudziński wraz z grupą więźniów podjął głodówkę - protest przeciwko przetrzymywaniu w Jercewie osób objętych amnestią dla Polaków więzionych w ZSRR. Jej skutkiem było zwolnienie pisarza z obozu 20 stycznia 1941 r. Wyruszył w długą podróż - najpierw przez Wołogdę i Buj do Swierdłowska (tu zapisał pierwsze notatki), potem do Czelabińska i do Ługowoje w Kazachstanie, gdzie wstąpił do 10. Dywizji. Z nią dotarł do Krasnowodska nad Morzem Kaspijskim, skąd 30 marca odpłynął do Persji. Była to dopiero część wielkiej wędrówki. Z armią gen. Andersa wyruszył do Iraku, potem przez Palestynę i Egipt do Włoch (dłuższy pobyt w szpitalu brytyjskim w Nocera i rekonwalescencja w Sorreto). W Italii poznał filozofa Benedetta Crocego (po latach poślubił jego córkę Lidię). W maju 1944 r. Grudziński walczył pod Monte Cassino w 3. Dywizji Strzelców Karpackich i został odznaczony krzyżem Virtuti Militari.
W 1943 r. na nowo rozpoczął pisanie. Publikował swoje artykuły w Bagdadzie i Jerozolimie - w polskojęzycznych pismach, zwłaszcza w „Orle Białym”. W 1945 r. w Rzymie ukazał się zbiór szkiców poświęconych literatom, których zabrała wojna, pt. Żywi i umarli. Niedługo później powstały wstępy do książek, m.in. do Ksiąg pielgrzymstwa i narodu polskiego A. Mickiewicza oraz do antologii opowiadań wojennych. Krytykował zarówno mesjanizm (fałsz i megalomania narodowa) jak i radykalne stanowiska: faszyzm, komunizm.
Podejmując decyzję o pozostaniu na obczyźnie, pisarz postanowił nadal walczyć o niepodległość kraju. Właściwie odczytał zmiany w ojczyźnie. Zdawał sobie sprawę z nowych zagrożeń, jakie spadły na powojenną Polskę. Osiadł w Rzymie, gdzie kierował działem literackim w piśmie „Orzeł Biały” i został członkiem PEN-Clubu. Ożenił się z malarką Krystyną Domańską (zmarłą w 1952 r.). Wraz z J. Giedroyciem założył miesięcznik literacki „Kultura” (od 1947 r.), później przeniesiony do Paryża i Maisons-Laffitte we Francji. Grudziński wyjechał do Londynu i współpracował z miesięcznikiem „Wiadomości”, redagowanym przez M. Grydzewskiego. Od 1952 r. przebywał w Monachium, angażując się w Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Publikował swoje teksty w pismach włoskich i wspomnianej „Kulturze”, tłumaczył literaturę włoską, angielską i rosyjską.
Kolejny okres życia Herlinga-Grudzińskiego związany jest z pobytem w Neapolu we Włoszech. Tu powstała większość jego utworów, podjął współpracę z pismami w języku włoskim, ponownie się ożenił (z Lidią Croce). Po zmianie sytuacji politycznej w Polsce mógł już wydawać swoje dzieła w kraju. Oczywiście, przełomowym wydarzeniem była publikacja Innego Świata. W uznaniu dla jego dorobku Senat Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu przyznał mu tytuł doktora honoris causa. W przemówieniu Herling podkreślił zasadniczą zmianę w jego życiu - polskiego emigranta we Włoszech: [...] przestałem być pisarzem emigracyjnym, a stałem się pisarzem polskim zamieszkałym w Neapolu.2 Decyzję o pozostaniu za granicą Grudziński uzasadnił przywiązaniem jego żony do rodzinnego miasta i tym, że ułożył już swoje sprawy w tamtych warunkach. Od tego czasu odwiedzał Polskę, spotykał się z przyjaciółmi i czytelnikami. Zawsze witany z uznaniem, stanowi dla Polaków postać-symbol, kojarzy się z męczeństwem rodaków w sowieckich łagrach i postawą człowieka, dla którego wartości humanistyczne pozostaną zawsze podstawowe i warte obrony.
Geneza i pierwsze publikacje utworu
Inny Świat to utwór, którego źródeł należy szukać w autobiografii autora. Przeżycia i obserwacje obozowe nie mogły pozostać bez wpływu na sposób myślenia i odczuwania byłego więźnia. Literackie ujęcie tych doświadczeń mogło być zarazem formą „oczyszczenia”, próbą analizy niecodziennego zjawiska, jakim był łagier - swoisty mikroświat rządzący się odrębnymi prawami, stojącymi w sprzeczności z ogólnoludzkimi zasadami współegzystencji. Przede wszystkim jednak utwór ten odbierano jako dokument historyczny, dowód zniewolenia jednostki, upodlenia przymusową wyczerpującą pracą w skrajnie złych warunkach.
Podobną problematykę podejmowano już wcześniej. Jako punkty odniesienia dla Innego Świata badacze wskazują Wspomnienia z domu umarłych (Zapiski z martwego domu) Dostojewskiego i Dziennik roku zarazy Daniela Defoe. Pierwsze fragmenty dzieła pisarz opublikował w 1947 r. w londyńskich „Wiadomościach” (Zabójca Stalina).
Systematyczną pracę nad całością książkową Herling rozpoczął w 1949 r. [w Rugby]. [...] Zostały one opublikowane w „Wiadomościach” pod roboczym tytułem Martwi za życia.
Andrzej Ciołkosz przetłumaczył je z rękopisu na język angielski, a Witold Czerwinski zaniósł je do znanego wydawnictwa londyńskiego Heinemann. U Heinemanna recenzentem Martwych za życia był znany krytyk Malcolm Muggeridge, który wspomnienia Herlinga ocenił niezwykle pozytywnie. Dzięki tej opinii pisarz otrzymał zaliczkę, która pozwoliła mu na dokończenie książki w 1950 r. Dokładnie rzecz biorąc, Inny Świat powstał między lipcem 1949 a lipcem 1950 r.
Całość, pod nowym tytułem Inny Świat. Zapiski sowieckie, ukazała się po raz pierwszy po angielsku w roku 1951, w doskonałym, zdaniem autora, tłumaczeniu Josepha Marka (czyli Andrzeja Ciołkosza) i z króciutką przedmową Bertranda Russella.3
W. Bolecki pisze dalej, że był to wielki sukces wydawniczy, który pociągnął za sobą wznowienia w Anglii i publikację w Ameryce. Polskojęzyczna wersja ukazała się najpierw w Anglii (1953, wydawnictwo Gryf), a po kilkunastu latach we Francji (1965, Instytut Literacki), gdzie była kilka razy wznawiana aż do 1989 r. W Polsce żywot Innego Świata rozpoczęły publikacje w wydawnictwach „podziemnych” począwszy od 1980 r. (NOWA). Oficjalnie dzieło mogło się ukazać dopiero po zniesieniu cenzury w 1989 r. (Czytelnik). Zostało przyjęte z wielkim zainteresowaniem i wprowadzone do programu szkoły średniej. Dzięki temu jest często wznawiane i obecnie powszechnie znane w kraju i za granicą. Ukazało się wiele przekładów na języki obce, również poza Europą (m.in. na japoński, chiński i arabski). Wyjątkowo późno opublikowano utwór w języku francuskim - w 1985 r.4.
Czytelnicy doceniali podjętą problematykę oraz literacki sposób ujęcia. Wśród innych dzieł poświęconych tematyce obozowej właśnie to pozwala zachować wiarę w człowieczeństwo, o którym nie zapominano całkowicie nawet w tak nieludzkich warunkach, jakie panowały w sowieckich łagrach. Książka zawiera również analizę systemu totalitarnego, która jawi się w pełni poprzez ogląd stosunków panujących w tym odmiennym świecie (począwszy od powodów i sposobu aresztowania aż do - często odkładanego na nieokreślony czas - zwolnienia z łagru).
Odbiór książki dowodzi, że zapotrzebowanie na takie dzieło było ogromne. Nie była to jedyna wypowiedź o takiej tematyce (konteksty literackie wskazujemy w rozdziale pt. Inny Świat wobec znanych wypowiedzi o życiu w obozie), jednak właśnie ona zdobyła sobie szczególne uznanie. Rozważenie fenomenu popularności Innego Świata umożliwi zapewne podjęta dalej refleksja nad treścią i formą utworu.
Czas i miejsce akcji
Książka powstała w ciągu roku. Obejmuje wydarzenia, które rozegrały się kilka lat wcześniej - jest więc retrospektywną relacją z trudnego okresu spędzonego w sowieckim łagrze. Akcja utworu toczy się od lata 1940 r. (areszt w Witebsku) do czerwca 1945 r. (spotkanie z dawnym współwięźniem w Rzymie). Sam pobyt w jercewskim obozie trwał blisko dwa lata. Po uwolnieniu (20 stycznia 1942 r.) Grudziński rozpoczął długą wędrówkę z licznymi przesiadkami i postojami, by dotrzeć do polskich oddziałów zbrojnych. Ten etap jego losów (potraktowany skrótowo) również został przedstawiony w książce Inny Świat.
Na początku utworu autor ukazuje zdarzenia w więzieniach w Witebsku i Leningradzie oraz odesłanie go do Wołogdy, a następnie do miejsca zsyłki. Głównym terenem akcji jest więc obóz pracy w Jercewie (baraki lagrowe, tereny leśne, bocznica kolejowa, droga do pracy) ukazany szczegółowo w różnych porach roku. Końcowa część relacji obrazuje etapy podróży przez Związek Radziecki aż do wydostania się poza jego teren - do miejscowości Pahlevi. W Epilogu, po trzyletnim przeskoku czasowym, autor znajduje się w Rzymie i tam, w hotelu, rozmawia ze znajomym z Witebska.
Ramy czasowe i przestrzenne opisywanych zdarzeń rozszerzają się we fragmentach retrospektywnych, kiedy to sam narrator lub współwięźniowie przywołują fakty z okresu ich wolności, opowiadają, jak trafili do obozu lub wspominają inne miejsca w systemie sowieckich łagrów.
Jeszcze bardziej rozszerzają się granice czasu, gdy mowa jest o wydarzeniach dziejowych wielkiej rangi (tzw. czas historyczny), które były punktami zwrotnymi w kształtowaniu się komunizmu, np. Rewolucja Październikowa 1917 r., Wielka Czystka w latach 1936-37, wybuch wojny 1939 r., oraz bardziej współczesne fakty: konflikt niemiecko-radziecki, amnestia dla Polaków więzionych w Rosji.
Nakładanie się obu perspektyw czasowych (fabularnej i historycznej) pozwala na ujęcia historiozoficzne i analizę systemu totalitarnego, którego wynikiem były łagry.
Podobny zabieg dotyczy przestrzeni: na początku i na końcu utworu pojawia się informacja o Paryżu (o jego zajęciu przez Niemcy i wolności). Wiadomości te dotyczą miasta, w którym przecież nie toczy się akcja utworu. Dzięki nim jednak dokonuje się zabieg uniwersalizacji problematyki wolności i niewoli, w tym wypadku w sensie przestrzennym. Stąd płynie przestroga przed totalitaryzmem dla ludzi różnych kontynentów.
Kompozycja
Inny Świat został podzielony na dwie części o podobnych rozmiarach, w ramach których znajduje się po 11 opowieści (rozdziały i podrozdziały oraz Epilog). Pierwsza z nich ukazuje więzienia, metody przesłuchiwania aresztowanych oraz warunki życia i pracy skazańców, w drugiej zaś położono większy akcent na sytuację psychiczną „resocjalizowanych przez pracę”. Klamrę kompozycyjną stanowią okrzyki o upadku i wyzwoleniu Paryża oraz dwa spotkania: z więźniem w Witebsku i tym samym, już wolnym człowiekiem, w Rzymie. Epilog jest jakby dopełnieniem po kilku latach treści związanych z utratą wolności -to jeszcze jedna okazja do refleksji o postępowaniu człowieka w nieludzkich warunkach. Właśnie tu Herling najdobitniej zaznacza swoje stanowisko: nawet w skrajnie trudnych, ekstremalnych sytuacjach należy wytrwać przy podstawowych zasadach moralnych. Kompozycja książki została więc podporządkowana kolejności zdarzeń z życia samego autora.
Grudziński często sięga do cytatów z utworu F. Dostojewskiego i opatruje odpowiednim mottem niektóre rozdziały (por. Streszczenie). Te elementy, wiążące całość tekstu, są zarazem znakiem ponadczasowości poruszanej tu problematyki: od dawna próbowano zniewalać ludzi i „łamać” ich psychikę przy pomocy katorżniczej pracy. Już wiek wcześniej niektórzy ludzie znajdowali się w podobnych realiach a ich człowieczeństwo poddawano wyjątkowo trudnej próbie.
Wątkiem przewodnim są losy autora, jednak - choć scalają utwór i stale są relacjonowane - stanowią jak gdyby tło dla poszczególnych opowiadań-reportaży, których bohaterami są inni więźniowie. Są to opowieści o ich losach na wolności i w obozie lub epizody z życia w łagrze. W trzech rozdziałach dokonano wewnętrznego podziału - tu wyraźniej zarysowuje się tendencja do stosowania tzw. kompozycji szkatułkowej (wewnątrz jakiejś fabularnej całości pojawia się inna). Poprzez ukazanie poszczególnych, jednostkowych losów postaci autor zbliża się stale do prawdy o człowieku i systemie.
Charakterystyczną cechą strukturalną Innego Świata są różnego rodzaju opisy i uogólniające komentarze, które obficie wypełniają każdą część książki. Autor wykorzystał więzienne i obozowe obserwacje oraz wydarzenia jako podstawę do wniosków natury ogólnej - podjął analizę komunistycznego totalitaryzmu oraz refleksję o postawach ludzkich w ekstremalnych warunkach (głód, cierpienie, praca ponad siły). Te zagadnienia omówimy w kolejnych rozdziałach opracowania.
Sposób prowadzenia narracji
Gustaw Herling-Grudziński nawiązuje w swojej twórczości do dawnych tradycji epickich, obce są mu zaskakujące efekty, eksperymenty formalne. Ujęcie literackie podporządkowane jest przedstawionym zagadnieniom i intencjom pisarza. Niejednokrotnie podejmowano próbę oceny i klasyfikacji gatunkowej Innego Świata. Podkreślano dokumentalną wartość dzieła i zwracano uwagę na walory literackie. Dzięki udanemu połączeniu tych elementów książka zyskała duże uznanie czytelników.
W kolejnych częściach tego rozdziału spróbujemy wskazać najbardziej istotne cechy utworu: konstrukcję narratora i sposób wypowiadania się, relację: fakty, komentarze - ujęcie literackie, oraz tworzywo językowe a także zależność między osobistymi przeżyciami autora a ich przekazem i interpretacją. W rozdziale Dokument i literatura podejmiemy też próbę wskazania, jakie gatunki literackie mają swój udział w budowaniu całości kompozycyjnej Innego Świata.
Autor - bohater - narrator
Narratorem opowieści o losach więźniów sowieckiego systemu jest sam autor - Gustaw Herling-Grudziński, który wypowiada się w pierwszej osobie, w oparciu o osobiste doświadczenia z okresu II wojny światowej. Czas ten wypełnił mu przede wszystkim pobyt w różnych więzieniach i obozie pracy w Jercewie niedaleko Archangieiska (por. rozdział Informacje biograficzne o autorze). Opisuje więc życie w łagrze z własnej perspektywy, czasem z punktu widzenia innych postaci. Był uczestnikiem i obserwatorem przedstawionych zdarzeń, po kilku latach stał się ich rejestratorem i interpretatorem. Autor jest więc narratorem i bohaterem Innego Świata. Niekiedy oddaje głos kolegom, zwłaszcza, kiedy jest mowa o ich przeszłości przedobozowej, jednak zasadniczo właśnie on opowiada, opisuje, komentuje, porównuje, wnioskuje. Nie uzurpuje sobie prawa do wszechwiedzy, ukazuje postawy ludzkie bez ubarwiania i tendencyjnego naginania faktów. Nie stosuje techniki czarno-białej: oni (oprawcy) - bezwzględnie źli, zaś my (więźniowie) - wyłącznie dobrzy, szlachetni i pokrzywdzeni. O ile po stronie tamtych trudno spotkać bohaterów pozytywnych, o tyle wśród uwięzionych można zaobserwować całą gamę postaw, zachowań. Ludzie skazani na tak koszmarny los nie są monolitami charakterologicznymi. Reagują zależnie od sytuacji i własnej kondycji psychicznej. Narrator unika jednak łatwych i kategorycznych sądów. Swoją postawą i sposobem przedstawiania faktów opowiada się po stronie zachowania zasad moralnych za wszelką cenę, ale jednocześnie kategorycznie stwierdza, że nie wolno oceniać człowieka w obozie tak samo jak na wolności, a więc w pewien sposób łagodzi negatywną ocenę donosicielstwa, prostytucji czy kradzieży, jeśli zostały one wymuszone głodem, cierpieniem, lękiem przed śmiercią.
Narracja prowadzona przez autora jest opowiadaniem zdarzeń minionych, które do pewnego stopnia zatarły się w pamięci lub z perspektywy czasu wywołują nieco zmodyfikowane interpretacje. Osoba wypowiadająca się w tekście przyjmuje postawę obserwatora i uczestnika, który stara się jednak powściągnąć emocje, pozostawić ocenę zjawisk czytelnikowi. Niekiedy uczucia także dochodzą do głosu, są jednakże tonowane, łagodzone faktograficzną precyzją, zwięzłością, dążeniem do ukazania obiektywnej prawdy o świecie łagrów sowieckich.
Narrator przedstawia sprawy jednostkowe, poszczególne, indywidualne, ale także uogólnia, interpretuje w aspekcie socjologicznym, historycznym, moralnym. Nie unika ujawniania swojego stanowiska w sprawie totalitaryzmu, więźniów politycznych, metod funkcjonowania systemu. Oprócz starania o wartości poznawcze (kronikarskie, dokumentalne, historyczne) opowiadacz wykazuje troskę o sposób ujęcia - o urodę literacką opisów, ekspresję językową (obozowe słownictwo, wyrazy w języku rosyjskim, wulgaryzmy).
W. Bolecki wyróżnia tu różne typy narracji6: autorską (szczerość wypowiedzi o sobie), kronikarską (rejestracja faktów, dat, liczb, miejsc, słownictwa) i traktatowa (analiza zjawisk, synteza oparta na obserwacji, eseistyczny komentarz).
Będąc więźniem w obozie pracy, człowiekiem wykorzystywanym w roli narzędzia, narrator nie przestaje być wykształconym humanistą, który zestawia swoje obserwacje z Zapiskami Dostojewskiego, sięga do wiedzy historycznej i do dziedzictwa kultury wraz z odwiecznymi podstawowymi zasadami moralnymi. Do nich „przymierza” konkretne postawy, analizuje cierpienie i reakcje ludzkie na głód. Przygląda się i uczestniczy w życiu obozu jako istota humanitarna, zdolna do współczucia, pomocy, ale też nie unikająca kradzieży żywności, kiedy nadarza się okazja. W miarę możliwości Herling przystosował się do nowych warunków, ale nie zapomniał, że należy do tych, którzy w szczególny sposób zobowiązani są do „dania świadectwa prawdzie”. Ani on, ani inni „wybitni” więźniowie (aktor, profesor literatury, konstruktor maszyn) nie wywyższają się - w tych warunkach są przecież takimi samymi „narzędziami pracy” jak pozostali skazańcy. Wręcz przeciwnie - narrator stara się podtrzymać na duchu słabszych, wspomóc chorych, odstąpić pożywienie. Nie heroizuje jednak własnej postawy, o faktach pomocy innym mówi jak o normalnym, zwykłym odruchu. Poprzez swój los i dzieje ludzi wykorzystywanych w obozie pracy przymusowej, z zachowaniem obiektywizmu i bez fanatycznej nienawiści, rzeczowo analizuje totalitaryzm rosyjski zbudowany na doktrynie komunistycznej.
W książce daje się zauważyć ton spokojnej relacji, bezpretensjonalnej pochwały niektórych postaw, wyrozumiałości wobec zachowań nagannych (w wyjątkowych przecież warunkach). Dzięki takim walorom narracji jest to zarazem dokument i tekst „do czytania”, pozwalający zrozumieć nieprawdopodobne zjawiska obozowej rzeczywistości.
Dokument i literatura
Niektóre fragmenty tekstu mają charakter bardziej dokumentalno-reportażowy (detaliczność, zwięzłość, brak ozdobników stylistycznych), inne wypełniają opisy, efekty ekspresyjne, środki stylistyczne (metafory, porównania, epitety). Jest to książka o sowieckich więzieniach i obozach pracy, o metodach przesłuchiwania więźniów, zmuszania ich do podpisywania spreparowanych zeznań, torturach, wymuszaniu posłuszeństwa głodem, zimnem, wyczerpującą pracą przez wiele godzin. Autor pokazuje tu organizację życia w obozie, który jest przede wszystkim przedsiębiorstwem produkcyjnym nastawionym na wykorzystanie siły więźniów. Obowiązują w nim specyficzne zwyczaje, hierarchia zarządzających łagrem oraz ukształtowana wśród samych skazańców. Nieludzkie warunki życia i pracy odzierają ludzi z godności, pozbawiają szacunku dla siebie, niweczą podstawowe zasady moralne. Wszystkie działania w obozie obliczone są na jak największą wydajność pracy i psychiczne podporządkowanie więźniów. Człowiek z jego myślami, przeżyciami, pragnieniami w ogóle się nie liczy. Cierpienie fizyczne i psychiczne nie tylko nie bywa łagodzone, ale jest narzędziem formowania więźnia na bezwolną siłę roboczą.
Inny Świat jest dokumentem także w warstwie analityczno-interpretacyjnej. Autor podjął refleksję o systemie zniewalania człowieka w ustroju totalitarnym w oparciu o osobiste obserwacje i relacje innych więźniów.
Autentyzm przedstawionych faktów, rozmów, wspomnień nie stoi w sprzeczności z literackim ujęciem treści. Grudziński posługuje się zróżnicowanym stylem. Nie stroni od liryzmu (podczas pobytu w „trupiarni” śni o powrocie do domu - s. 293), ale posługuje się również dosadnymi opisami fizjologii (np. wspólne oddawanie moczu, puchnięcie ciała na skutek głodu - s. 181,191, próba bolesnego wypróżnienia po okresie głodówki - s. 273).
Szczególną rolę pełnią w utworze obrazy przyrody. Jest ona ostoją normalności, nie poddaje się działaniom bezwzględnego systemu. Kontakt w przyrodą podczas sianokosów jest dla autora namiastką wolności, próbą ocalenia piękna. Właśnie natura w swojej prostocie i urodzie pozwala wierzyć w istnienie niepodważalnych wartości. W zestawieniu z brutalizmem obozowego życia i degradacją człowieka do poziomu istoty biologicznej opisy pogodnej natury wprowadzają nutę liryzmu, poczucie bezpieczeństwa i ukojenia. Z cierpieniem kojarzą się obrazy natury smutnej, groźnej, zimnej, nieprzyjaznej. Opisy życia obozowego i przyrody stanowią najczęściej kontrastowe zestawienia: w pierwszych jest wiele zła i upadku człowieczeństwa, w drugich - ocalało piękno jako niepodważalna wartość. Poprzez takie zabiegi literackie Herling jeszcze bardziej eksponuje potworność łagru.
Przedstawiając bohaterów zdarzeń, współwięźniów, autor tworzy ich portrety. Przybliża wiedzę o pochodzeniu, wyglądzie, zachowaniu. Nie poprzestaje jednak na ujęciu typowo behawiorystycznym (opis zachowania), ale stara się analizować psychikę bohaterów, zwracając przy tym uwagę na związki ich postaw z obozowymi realiami.
Literackie efekty pojawiają się w tekście dosyć często, już od pierwszego rozdziału: Pod wieczór powietrze stawało się chłodniejsze, a na niebie pojawiały się wełniste obłoki i żeglowały wolno przed siebie, zapalając po drodze pierwsze gwiazdy. Rdzawy mur naprzeciwko okna wybuchał na chwilę rudym płomieniem, po czym gasł gwałtownie, dosięgnięty skrzydłem zmierzchu. Nadchodziła, noc, a wraz z nią oddech dla płuc, odpoczynek dla oczu i wilgotny dotyk chłodu dla spieczonych warg (12). Wydaje się, że po latach trudno z takim pietyzmem dla szczegółów zapamiętać pogodę w jakiś wieczór późnego lata. Ten opis sugeruje jednak, że uwaga więźnia mogła się skupić tylko na tym, co widoczne było w górze i wyczuwalne w powietrzu. Opis ten został ukształtowany artystycznie. Autor stosuje epitety: obłoki są wełniste, mur - rdzawy a płomień (kolor ściany) - rudy. Obłoki i mur zostały ukazane metaforycznie, „uzdolnione” do żeglowania, wybuchania i gaśnięcia (natężenie barwy). W bezpośredniej relacji z aurą nastającego zmierzchu pozostaje sytuacja więźnia - natura przynosi ukojenie i odpoczynek.
Podobnie ukształtowanych opisów jest w książce więcej. Autor chętnie stosuje środki artystyczne, pozwalające lepiej oddać przedstawiane zjawisko - metafory (np. Jesień zawisła nad Witebskiem rybim pęcherzem - 14), porównania i epitety (korowody więźniów [...] znikały na widnokręgu jak rozsypane linijki czcionek — 57), poetyzmy (nieboskłon - 210). Wprowadza je również do opisów brzydoty (elementy turpizmu: nazajutrz świt wyrzuci na mieliznę pryczy jego obrzękłe i monstrualnie wzdęte zwłoki. Jeżeli omijała go śmierć podobna do pęknięcia nadmuchanego pęcherza, puchł stopniowo - 191). Literackie ujęcie łagodzi brutalizm obozowej rzeczywistości, rozbudza wyobraźnię czytelnika (Nasz barak wypływał na bezksiężycowe morze ciemności i niby okręt widmo uciekał ścigany co nocy przez śmierć, unosząc pod swym pokładem śpiącą załogę skazańców - 200). Najobficiej przesycony środkami stylistycznymi jest opis burzy podczas sianokosów (243), która jako przejaw swobody w naturze budziła chwilowe poczucie wolności u narratora.
Herling dba również o właściwe proporcje, rytm zdań, efekty emocjonalne. Precyzyjnie wyważony podział tekstu na części, stosowanie szeregów określeń rytmizujących frazy, dialogi z zastosowaniem środowiskowego żargonu lagrowego z wykorzystaniem rosyjskiego słownictwa - to kolejne walory literackie Innego Świata.
Pod względem formalnym jest to dzieło złożone i trudne do jednoznacznego określenia. Można doszukać się tu cech powieści, reportażu, pamiętnika, dziennika, kroniki, opowiadania, noweli, traktatu, eseju.
Język. W Innym świecie zdecydowanie wykracza poza granice suchego opisu. W zasadzie nie ma się czemu dziwić, bądź co bądź Herling - Grudziński był pisarzem. Język mówi nam więcej niż suche dokumenty. Poprzez język możemy poczuć atmosferę obozu. Konkretne zwroty, wyrażenia są przecież zaczerpnięte z języka obozowego. Dzięki nim możemy przybliżyć sobie obraz obozowego świata.
No, a teraz już konkretniej. Dzieło było pisane w latach 1949 - 1951. wydany zaś został w 1951 (wersja angielska) i 1953 (wersja polska). Książka z oczywistych względów nie mogła być wydana w Polsce (wydano ją w Londynie), mimo wszystko krążyła w drugim obiegu. Inny świat powstał oczywiście na podstawie osobistych doświadczeń pisarza i płaszczyzna autobiograficzna i wspomnieniowa zostały tu zaznaczone. Nie pisze Grudziński jednak tylko o sobie. Kreśli znakomite sylwetki innych więźniów, ofiar stalinowskiego terroru: od byłych oficerów radzieckich zaczynając na chłopach kończąc. W obozie najgorsze były ciągły głód i praca, od której nie było ucieczki. Nie można było jej udawać, jak pisze w swoich opowiadaniach Borowski. W obozach sowieckich panował nieustanny wyścig pracy, ponieważ przekroczenie normy wiązało się z większą porcją jedzenia - system ułatwiał życie najsilniejszym, słabszych skazując na powolne konanie.
Od samego początku, czyli aktu oskarżenia i procesu, więzień poddawany był procesowi odczławieczania. Akt oskarżenia był absurdalny, czasem wręcz śmieszny i oczywiście fałszywy. Wyjście na wolność nie zależało od wysokości wyroku, ale od władz, które w każdej chwili mogły przedłużyć wyrok. W obozie na porządku dziennym były donosicielstwo czy pobicia. Więźniowie poddawali się losowi nie mogąc z nim walczyć. Chciano w nich zabić wszystko co ludzkie, unicestwić resztki człowieczeństwa, co bardzo często się udawało. Grudziński mówi pewną bardzo ważną rzecz - nie pozwala, mianowicie, rozliczać więźniów z tego co zrobili w czasie pobytu w obozie, ponieważ nikt z nich nie był wtedy sobą, nie był człowiekiem (słynne hasło, że ludzkim można być tylko w ludzkich warunkach). Mottem utworu stał się fragment Zapisków z martwego domu Dostojewskiego:
Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego nie podobny; tu panowały inne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zapomniany zakątek zamierzam opisać.
Prawdziwym tematem Innego świata jest przedstawienie jednostkowych losów więźniów, którzy znaleźli się na dnie - egzystencja ludzka w „martwym domu”, jej jakość w wymiarze indywidualnym, kiedy zawieszeniu ulegają wszelkie normy moralne, wszelkie więzy zbiorowości. Samotność, strach, bezradność wyzwolić mogą w podłość w człowieku, ale także desperacki heroizm. Tematem Innego świata jest czysta egzystencja ludzka w ekstremalnych warunkach, bo wówczas dopiero docieramy do jej istoty, rozpoznajemy jej sensy biologiczne i metafizyczne. Wyrozumiałość i współczucie narratora nie oznaczają jednak zgody na zło - wprost przeciwnie: sympatię Grudzińskiego zdobywają tylko ci więźniowie, którzy pomimo moralnego upodlenia zdolni są zachować nieprzekraczalna granicę - patrz koniec utworu.
Literatura obozowa i łagrowa ma charakter dokumentalny, ale tylko wówczas, kiedy przekracza granice prostego zapisu, kiedy wiążę się z refleksją nad sensem i charakterem wydarzeń, nad tragicznymi doświadczeniami zbiorowymi w XX wieku, staje się znacząca.
Język
Jak wspomnieliśmy wyżej, autor stosuje różnorodną stylistykę do odpowiednich fragmentów tekstu. Partie o charakterze uogólnienia, refleksje o człowieku jako ofierze systemu totalitarnego są utrzymane w tonie spokojnym i przekazane przy pomocy słownictwa ogólnego, pozbawionego elementów emocjonalnych. Znajdują się tu odwołania do dzieł wcześniejszych, np. Dostojewskiego, Defoe, do Biblii, oraz do faktów historycznych, m.in. Rewolucji Październikowej, Wielkiej Czystki.
Fragmenty przedstawiające życie w jercewskim łagrze obfitują w wyrazy rosyjskie, które nie mają odpowiedników w języku polskim. Dzięki ich ekspresji czytelnik jeszcze bardziej wczuwa się w sytuację więźniów i poznaje wzajemne relacje między ludźmi. Wyrazy te określają miejsce pracy (lesopował - wyrąb lasu), kategorie więźniów (np. urkowie), pełnione funkcje (razwodczik - kierujący oddział do określonej pracy), choroby (pyłagra) oraz obyczaje (tufta - zawyżanie wyników pracy, by osiągnąć lepsze pożywienie). Poprzez wprowadzenie oryginalnych obozowych określeń Grudziński jeszcze bardziej pogłębia wrażenie „inności” przedstawionego świata. Podobną - kontrastującą - funkcję pełnią określenia wulgarne zastosowane w wypowiedziach narratora i rozmowach więźniów, np. związane z czynnościami fizjologicznymi (odlał się do kibla - 17).
Język utworu jest więc bardzo zróżnicowany i bogaty. Obok typowych kolokwialnych zwrotów, wulgaryzmów i słownictwa lagrowego znajdują się określenia właściwe dla stylu artystycznego i sposobu wypowiadania się człowieka kulturalnego, humanisty, erudyty, myśliciela. Umiejętne skonfrontowanie mowy kulturalnej i obozowej pogłębia kontrast między człowiekiem wolnym (z takiej perspektywy Grudziński opisuje dawne przeżycia i obserwacje) a „białym niewolnikiem” (odtworzenie sytuacji w łagrze) i uświadamia, że także w warstwie leksykalnej świat sowieckiego obozu pracy jest inny.
Wybór tytułu książki wydaje się jak najbardziej przemyślany i świadomy. Gdyby brzmiał np. Świat sowieckiego obozu pracy lub podobnie, nie oddałby w pełni intencji autora. Inny - to znaczy, nienormalny, niszczący wszelkie zdobycze kulturalne człowieka osiągnięte na wolności. Inny - to taki, którego nie można i nie wolno zaakceptować, trzeba jednak o nim pamiętać, jako o przestrodze na przyszłość.
Elementy autobiograficzne
Książka jest wynikiem przeżyć samego autora i przedstawia to, co sam widział, usłyszał od innych więźniów i zapamiętał. Fakty, osoby, nastroje oddają atmosferę dni spędzonych w obozie, są jednak zestawione i ukazane z troską o literackie walory utworu. W każdej części czytelnik ma świadomość, że relację kształtuje sam autor. Przyjęcie przez niego postawy narratora i bohatera pozwala wzmocnić wrażenie autentyzmu przedstawianych treści.
Poznajemy Grudzińskiego już jako aresztanta, potem więźnia obozu pracy, aż wreszcie - człowieka wolnego. Autor wprowadza także nieliczne elementy retrospekcji, przywołujące zdarzenia sprzed akcji. Czytelnik poznaje jego los, reakcje organizmu, myśli, sprawność fizyczną, stan ducha w różnych momentach sowieckiej gehenny. Herling nie heroizuje swojej osoby, nie stawia się w roli mentora czy moralizatora, ale rzeczowo przedstawia i analizuje różne sytuacje. Poprzez osobistą biografię i obserwację otoczenia zbliża czytelnika do prawdy o człowieku, cierpieniu, egzystencji „białego niewolnika”, totalitaryzmie.
Książka kryje więc w sobie ogólne wartości poznawcze i literackie, ale również jest dokumentem indywidualnego losu polskiego pisarza przypadkiem uwikłanego w paradoksalne śledztwo i pobyt w miejscu, gdzie niejednokrotnie ocierał się o śmierć. Poznajemy więc człowieka zaskoczonego bzdurnym oskarżeniem (podobieństwo nazwisk i buty „oficerki”), dręczonego okrutnymi przesłuchaniami, skazanego i zmuszonego do pracy w nieludzkich warunkach. Jest to także okazja do konstatacji, jak wiele człowiek potrafi znieść. Dzięki autobiograficznemu ujęciu można poznać nie tylko obraz sowieckiego obozu, ale również losy jednego z najwybitniejszych pisarzy współczesnych.
Inny Świat został skonstruowany w oparciu o chronologię zdarzeń, w jakie został uwikłany autor. Kompozycja i formalny kształt utworu są więc niejako wynikiem autobiograficznego charakteru dzieła.
Bohaterowie
Bohaterem, którego losy spajają wszystkie rozdziały, jest autor i narrator w jednej osobie. Kompetencje opowiadacza przedstawiliśmy wcześniej (Autor - bohater - narrator). Grudzińskiego jako bohatera ukazują ponadto fragmenty niniejszego opracowania zatytułowane: Streszczenie, Elementy autobiograficzne. Herling jawi się więc jako zwykły człowiek, który musi wytrwać w trudnych warunkach klimatycznych i osaczającej sytuacji psychologicznej. Mimo to, stara się on choć trochę dostosować do nowych realiów. Drogą wymiany dóbr zapewnia sobie pracę tragarza (lżejszą i stwarzającą okazję do zdobycia pożywienia drogą kradzieży). Jak każdy więzień musi się troszczyć przede wszystkim o siebie, jednak nie odmawia pomocy kolegom: podtrzymuje chorego na „kurzą ślepotę” tragarza, Fina Rusto Karinena - „zabójcę Stalina”, dzieli się pożywieniem, wysłuchuje, rozmawia, podtrzymuje na duchu słabszych psychicznie, nie wydaje tajemnicy Kostylewa.
Chociaż warunki temu nie sprzyjają, jest wierny w przyjaźni, szczery i otwarcie głoszący swoje poglądy. Unika wszelkich nadużyć, nie zajmuje się donosicielstwem ani zaspokajaniem instynktów drogą przemocy. Stara się do końca zachować swoją godność, nawet za cenę śmierci, kiedy podejmuje desperacką decyzję o głodówce i wytrzymuje jej trudy. Jest to postać życzliwa innym, zdolna do współczucia, miłosierdzia, pomocy, pełna godności. Dwuletni pobyt w obozie pracy nie zabił w Grudzińskim wartości wyniesionych z domu. Nadal interesuje się literaturą i historią, dba o realizację zasad moralnych. Jest przy tym człowiekiem zwyczajnym, jednym z wielu skazanych na okrutny los więźnia. Ulega sile głodu - zdarza się, że podkrada żywność na bocznicy kolejowej dla siebie i innych, nie odbiera jej kolegom.
Narrator przedstawia swoje związki z więźniami, nie unika sądów wartościujących, ale zawsze zwraca uwagę na warunki, w jakich odstąpili od ludzkich zachowań. Nie jest bezwzględnym moralizatorem w dialogu z czytelnikiem, ani też - jako bohater - w relacjach z kolegami. Potrafi zachować dystans do opisywanych zjawisk i zdobyć się na obiektywizm. Nie eksponuje własnych przeżyć, skupia się raczej na prezentacji życia obozowego i innych bohaterów.
Kostylew - to człowiek wzbudzający szacunek czytelnika ze względu na nieprzejednaną postawę okupioną wielkim cierpieniem. Michaił Aleksiejewicz świadomie wybiera ból opalanej w ogniu ręki, podobnie jak Grudziński podejmuje głodówkę, a młode zakonnice z Węgier nie przystępują do pracy. On jednak jest symbolem szczególnym - poprzez cierpienie postanowił ocalić własne „ja”, nie pracować dla oprawców. Ta osobista walka, próba oporu, stała się ostatecznie przyczyną jego śmierci. Zagrożony wyjazdem na Kołymę („białe krematoria Kołymy”) oblał się wrzątkiem i umarł w męczarniach, nie odstępując od swojego stanowiska. Jego dojrzewanie do decyzji było dosyć długie. Przez dwa lata pracował jak inni, ale potem przeanalizował swoją drogę życiową. Najpierw oszukiwano, go karmiąc ideologiczną partyjną papką, potem oskarżono o postawę antykomunistyczną i szpiegostwo, gdy z pasją poznawał Zachód na podstawie literatury obcej. Osadzony w obozie zawyżał więźniom wyniki pracy i zadenuncjowany przez brygadiera za „tuftę” został przydzielony do „lesorubów”. Złamany pracą bliski był najgorszych odruchów. Odrodził się również poprzez literaturę. Świadomość, że znowu go oszukano, wzbudziła w nim pragnienie obrony. Wielkim kosztem odzyskał swoje człowieczeństwo. Jest symbolem niezawinionego cierpienia, które sam sobie wybrał i narzucił, by ocalić w sobie to, co najbardziej istotne - własne człowieczeństwo. Był człowiekiem zatroskanym o los matki, wiernym przyjacielem Grudzińskiego. W utworze akcent pada nie na wygląd, ale na postawę dobrowolnego męczeństwa Kostylewa.
Stanowisko zbuntowanego więźnia przyjmuje także Natalia Lwowna, gotowa narażać się dla innych w imię humanitarnej pomocy głodującym oraz targnąć się na własne życie, by dużej nie pozwalać się upokarzać. Do heroicznej postawy trzeba jednak w obozie dojrzewać stopniowo - tak było np. w przypadku trzech młodych sióstr zakonnych, najpierw podporządkowanych rygorom łagru, a potem odmawiających pójścia do pracy „dla szatana”. Były gotowe zginąć „za wiarę”. Nie wiedziano o nich w obozie zbyt wiele, jednak ich postępowanie wzbudzało szacunek innych. Na ocalenie swojego człowieczeństwa i uczucia zdobyła się Jewgienija Fiodorowna, pielęgniarka, która poprosiła o przeniesienie do innego obozu, gdy usunięto z Jercewa jej ukochanego. Zmarła przy porodzie, wydając na świat upragnione dziecko i to był moment jej „zmartwychwstania”, jak pisze Grudziński. Postawa humanitarna ludzi za wszelką cenę broniących swej godności w owym innym świecie w różnych przejawach uobecniała się w losie więźniów. Próbę zachowania godności przez miłość do syna stale podejmował pozbawiony majątku i rodziny Kozak Pamfiłow, który ciągle żył myślą o ukochanym synu, oficerze Armii Czerwonej. Załamane uczucie na skutek synowskiej zdrady (uznanie oskarżenia ojca za słuszne i zerwanie z nim kontaktu) było dla Pamfiłowa wielkim ciosem, jednak, gdy jego dziecko również znalazło się w obozie, natychmiast wybaczył.
Obóz prowokował jednak także do reakcji nieludzkich. Tak potraktowano Gorcewa, byłego enkawudzistę, gdy w przypływie furii sam przyznał się do mordowania ludzi. W okrutny sposób, w niemej zmowie, więźniowie zadawali mu ból, osłabiali fizycznie, nie pozwolili odpocząć, by ostatecznie skazać go na śmierć przez zamarznięcie, gdy nieprzytomnego wieziono po pracy do obozu. Gorce w umiał się doskonale kamuflować. Był zamknięty w sobie, milczący, samotny. Dał się jednak sprowokować i wykrzyknął swoje dokonania funkcjonariusza-mordercy z wielką satysfakcją. Potwierdzone przez jedną z jego ofiar stały się przyczyną odwetu na nim jako reprezentancie systemu. Na ten samosąd dyskretnie przyzwoliły też władze łagru, stwarzając więźniom okazję do zemsty. Przykład Gorcewa dowodzi, jak daleko sięgała determinacja skazanych, jak łatwo odmówili oprawcy prawa do życia, jak solidarnie przystąpili do wymierzenia swojej sprawiedliwości. Wśród nieludzkich zachowań można wymienić donosicielstwo, które - jak stwierdza autor - było częstym zjawiskiem (np. Zyskind, Machapetian) oraz fałszywe oskarżenie (więzień z Witebska wydający na śmierć komunistów niemieckiech).
Korzystając z pozorów wynikających z regulaminu, że obóz jest instytucją dbającą o więźniów i prowadzącą działalność kulturalną, próbowano bronić swojej tożsamości, realizując się w spektaklach, np. aktor Michaił Stiepanowicz oraz córka generała, śpiewaczka i tancerka Tania.
Obóz wytworzył swoistą wewnętrzną hierarchię: podział na więźniów politycznych (gorszych) i kryminalnych - tzw. „urków” (z pewnymi przywilejami). Ponad wszystkimi stali funkcjonariusze łagrowi, reprezentanci systemu, panowie życia i śmierci. Inny Świat prezentuje także ścieranie się interesów i ustalanie wpływów tych bohaterów zbiorowych. Autor unika jednoznacznych ocen, jednak w jego relacji najgorzej wypadli „urkowie”, wykorzystujący swoją przewagę, dopuszczający się zbiorowych gwałtów, nie liczący się z żadnymi normami moralnymi (np. postępowanie z Marusią, wydanie jej na zbiorowy gwałt przez przywódcę grupy Kowala; okradanie innych więźniów). Bohaterowie dzielą się również na grupy „według kotła” - tzn. na słabo pracujących, normalnie i powyżej normy.
Autor nie podaje pełnych charakterystyk. Prezentuje bohaterów na tyle, na ile jest to możliwe i potrzebne ze względu na fabułę i wartość dokumentalną poszczególnych opowieści. Zwraca uwagę na zasadnicze rysy postaci, nie unika rysunku psychologicznego. Przedstawienie postaci służy całościowej intencji pisarza - prowadzi do ukazania i oceny sowieckiego łagru i całego systemu totalitarnego oraz uwikłanych weń ludzi.
Człowiek w obozie
Więźniowie jercewskiego obozu to przede wszystkim narzędzia pracy formowane w duchu komunizmu. Zazwyczaj bywali aresztowani za niewielkie przewinienie lub przez przypadek, nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Wystarczyło podobieństwo nazwisk, zbyt śmiałe wypowiadanie poglądów, sympatie dla kultury Zachodu, brak kontroli nad postępowaniem po pijanemu itp. Śledztwo opierało się na przekonaniu, że nie ma ludzi niewinnych. Torturowany fizycznie i psychicznie więzień w końcu przyznawał się do najbardziej nawet absurdalnych zarzutów, wiedząc, że nie potrafi się obronić. Skazany człowiek był już w zasadzie pozbawiony woli walki, podporządkowany prześladowcom. Kiedy pokonał trudną drogę do miejsca zsyłki, zupełnie tracił poczucie własnej wartości. Przeżycia w obozie miały go złamać zupełnie, gdyby jeszcze tliła się w nim jakaś iskra człowieczeństwa.
Praca
Jercewski obiekt, podobnie jak inne łagry sowieckie, był nastawiony na wykorzystywanie więźniów jako darmowej siły roboczej. W trudnych warunkach klimatycznych surowej Syberii zmuszano ludzi do nadludzkiej pracy zazwyczaj przez 11-12, czasem przez 20 godzin dziennie, w lichym ubraniu, bez odpowiedniego wyżywienia i wystarczającej opieki medycznej. Wyrąb lasu w czterdziestostopniowym mrozie, wielogodzinne dźwiganie worków na bocznicy kolejowej, zajęcia w tartaku i inne ciężkie prace to swoiste tortury. Nie dbano o to, że ktoś choruje, nie ma dość siły lub nie potrafi sprawnie wykonać zadania. Stworzono bezwzględny system współzawodnictwa oparty na segregacji ludzi według wyników pracy. Zależnie od wydajności można było zasłużyć na trochę lepsze pożywienie lub nie mieć na nie szansy. Sprzymierzeńcem w tej walce był więc głód, stale odczuwany przez „białych niewolników” w łagrze. Kto nie mógł podołać wymaganiom lub stracił zdrowie, był przetrzymywany w „trupiarni” - miejscu wegetacji i oczekiwania na śmierć (bardzo skąpy pokarm, brak witamin).
Niemieckie obozy nastawione były na pozbawienie życia jak największej liczby ludzi, zaś sowieckie prowadziły wyniszczanie przeciwników (czasem tylko domniemanych) ustroju komunistycznego poprzez katorżniczą pracę. Współzawodnictwo w łagrze i sterowanie nastrojami głodnych więźniów stawało się przyczyną donosów, wzajemnej kontroli i wydawania słabszych, by nie zaniżali normy całej brygadzie. Takie rozwiązanie niszczyło więc solidarność między skazanymi, sprowadzało ich do pozycji istot biologicznych, rządzonych instynktem głodu i przetrwania.
Pracy towarzyszyło łamanie ideologiczne i kształtowanie psychiki skazańca na użytek systemu. Więźnia oszukiwano, przedłużano wyrok pod byle pretekstem, z rzadka dawkowano obietnice spotkania z rodziną. Praca była więc szansą na przetrwanie, ale także okazją do zamęczenia się, do całkowitej eksploatacji sił organizmu. Właśnie strach przed śmiercią wymuszał posłuszeństwo wobec funkcjonariuszy i staranie się o wysoką efektywność.
Cały system sowieckich więzień i łagrów służył więc do „preparowania” więźnia, pozbawienia go osobowości i godności oraz do wyzysku gospodarczego darmowej siły roboczej na rzecz komunistycznego państwa. Wszystkie te zabiegi prowadziły do wyniszczenia psychicznego i fizycznego przez pracę, do utraty zasad moralnych i niezdrowej konkurencji w walce o przetrwanie.
Grudziński szczegółowo przedstawia dzień pracy, różne zadania, warunki, sposób wydzielania pożywienia w zależności od wyników brygady, zachowanie więźniów wobec słabszych kolegów. Na podstawie wymiany obserwacji pomiędzy więźniami stara się również ustalić liczebność poszczególnych obozów. Dolę „lesorubów” ocenia jako najcięższą. Jednoznacznie określa pracę w łagrze jako sposób torturowania skazanych, jako metodę odzierania z ludzkiej godności i źródło cierpienia.
Cierpienie
Okres pobytu w obozie to pasmo nieustannych cierpień fizycznych i psychicznych. Ludzie złamani potwornie ciężką pracą musieli ponadto znosić głód. Wyrywali sobie blaszanki z zupą, oszukiwali, by osiągnąć dostęp do „lepszego” kotła. Głód był zarazem swoistym sprawdzianem człowieczeństwa. Nie było łatwo podzielić się z innymi skąpym pożywieniem. Nie każdy jednak reagował tak samo. Niektórzy więźniowie znacznie trudniej znosili uczucie głodu, wtedy byli gotowi do najbardziej nieludzkich zachowań wobec innych. Właśnie głód i wola przeżycia za wszelką cenę skłaniały do donosów i oszustw.
Głód, ciężka praca, niskokaloryczne, pozbawione witamin pożywienie i surowy klimat to główne przyczyny chorób. Cierpienie, będące wynikiem choroby, stwarzało szansę odpoczynku w lepszych warunkach, ale również groziło - w razie trwałej utraty zdrowia - zdegradowaniem do roli mieszkańca „trupiarni”. Obozowa nazwa tego miejsca mówi sama za siebie. Najczęściej więźniowie zapadali na „kurzą ślepotę” (utrata zdolności widzenia po zmroku), pelagrę (wypadanie włosów, zębów, stany depresyjne) i okaleczenia (często sami je sobie zadawali, by odpocząć w szpitalu). Nie troszczono się zbytnio o leczenie, raczej dawano okazję do wypoczynku i lepszego pożywienia, by zregenerować siły. Ból stał się codziennym elementem życia w obozie; dlatego też nie wywoływał emocji współwięźniów.
Poza cierpieniem fizycznym (praca, głód, ból) skazani przeżywali katusze psychiczne. Mimo usilnych starań nie do końca udawało się złamać ducha uwięzionych. Żyli oni nadzieją na zwolnienie z obozu, na spotkanie z bliskimi. Momenty depresji i załamania przeplatały się z lepszym samopoczuciem. Najbardziej przykre dla więźniów było traktowanie ich jak przedmioty, oszukiwanie i przedłużanie okresu kary. Nie każdy potrafił to znieść. Niektórzy uciekali w świat swojej samotności i osobistej próby buntu, która dawała im moralną satysfakcję, chociaż niekiedy wiązała się z przyjęciem innego rodzaju cierpienia (przykład Kostylewa). Źródłem udręki był też ciągły strach o życie (nocne koszmary, wydawanie innych - prowadzące z kolei do wyrzutów sumienia). W tym zupełnie innym świecie cierpienie przyjmowało różne formy. Dla niektórych było klęską i przyczyną załamania, dla innych - sposobem przeciwstawienia się terrorowi i ocalenia własnej godności.
Relacje międzyludzkie i zagadnienia moralne
Człowiek skazany na przymusową pracę, głód, ból i udręki psychiczne był w obozie wystawiony na swoistą próbę. Tu codziennie weryfikowało się jego człowieczeństwo. W relacji do innych osób ujawniała się jego postawa wobec zasad moralnych, w których został wychowany. Grudziński podkreśla, że więźniowie przebywali w świecie wyjątkowo brutalnym, zazwyczaj przeszli potworne tortury podczas procesu, dlatego nie można ich łatwo osądzać w oparciu o taki sposób rozumowania, jaki obowiązuje na wolności.
W obozie zdarzało się wiele odstępstw od normy etycznej: donosicielstwo, fałszywe oskarżenie, gwałty, kradzieże, oszukiwanie funkcjonariuszy, ale także więźniów, zdobywanie lepszego pożywienia kosztem innych i obojętność wobec różnych przejawów zła (np. bierność podczas gwałtu dokonywanego na Marusi). Grudziński nie oskarża współwięźniów, ale też nie usprawiedliwia do końca takich postaw. Pisze, że warunki życia w obozie były wyjątkowe, ale pokazuje również, że przy wielkim samozaparciu można było zachować ludzkie odruchy: współczuć, kochać, udzielać pomocy itp. Zawiązywały się przyjaźnie, np. pomiędzy narratorem a Dimką czy Kostylewem. Ludzie byli zdolni do przeżywania wielkiej miłości, jak w przypadku pielęgniarki Jewgienii Fiodorowny. Potrafili zdobyć się na pomoc drugiemu człowiekowi, narażając się na represje - tak postępowała Natalia Lwowna i Grudziński, gotów zastąpić Kostylewa skierowanego na Kołymę.
Nie ma wątpliwości co do tego, że obóz miał na celu sprowadzanie ludzi do poziomu istot biologicznych, jednak - co wykazał autor Innego Świata - potrafili się oni bronić przed całkowitą degradacją i upodleniem. Nie każdemu udawało się to w takim samym stopniu, ale - mimo wszystko - często osiągali to. Zachowanie człowieczeństwa i zasad moralnych było również aktem buntu wobec sowieckiego terroru, szansą zachowania własnej tożsamości. Proces przemiany psychicznej, jakiemu podlegali odpowiednio „preparowani” więźniowie, był, jak widać, odwracalny. Obóz stworzył własną etykę, według której Uczyło się przede wszystkim przetrwanie. Gustaw Herling-Grudziński stwierdza wprawdzie, że przebywał wraz z innymi w nieludzkich warunkach, ale jednoznacznie pokazuje, że nawet wtedy udawało się ocalić swoją godność. To stanowisko wyznaje do końca - kiedy spotyka dawnego współwięźnia z Witebska, nie zdobywa się na tak oczekiwane słowo: „rozumiem”, nie wyzwala człowieka osaczonego wyrzutami sumienia, ponieważ on przekroczył ludzkie normy postępowania. Nie prawi mu morałów, ale i „nie rozgrzesza”.
Analiza totalitaryzmu
Inny Świat to książka, w której autor zamieścił wiele faktów. Jest ona dokumentem pobytu w sowieckim łagrze, ale przede wszystkim okazją, by wykorzystać te obserwacje do refleksji natury ogólnej. Grudziński podejmuje ocenę systemu totalitarnego, na którego usługach było niesprawiedliwe prawo, oraz miejsca odosobnienia osób ideologicznie „niebezpiecznych”.
Komunizm był doktryną opartą na obietnicach, pozorach i fałszu. By utrzymać posłuch i karność, należało eliminować ze społeczeństwa jednostki nawet w minimalnym stopniu „podejrzane”. Z większą surowością traktowano więźniów politycznych, kryminalnym pozostawiano pewien margines swobody (por. pozycja „urków” w Jercewie). Rozbudowany aparat bezpieczeństwa służył obronie ustroju i interesów monopolistycznej partii rządzącej. Organizacja państwa opierała się na wszechstronnej kontroli obywateli (szpiegowanie, cenzura w różnych dziedzinach sztuki, indoktrynacja komunistyczna nauki, eliminowanie wszelkich zagrożeń natury ideologicznej), na czuwaniu nad stanem ekonomii (temu służyły miejsca pracy przymusowej) oraz rozbudowie NKWD i armii. Miniaturą państwa był obóz pracy w Jercewie. Tu również można zaobserwować wymienione wyżej zjawiska. Sterowanie społeczeństwem w celu osiągnięcia posłuchu i wydajności pracy, skłócanie ludzi, by łatwiej było nimi manipulować, podporządkowanie obywateli władzy, bezwzględne narzucanie sposobu myślenia, policyjny system kontroli wszelkich przejawów życia społecznego - to cechy państwa totalitarnego.
Grudziński ocenia sowiecki totalitaryzm jednoznacznie negatywnie. Jest to system stojący w zupełnej sprzeczności z postawą humanitaryzmu, niszczący wszelkie przejawy indywidualizmu, ukierunkowany na osiąganie celów władzy drogą kłamstwa i terroru, nie dbający o interesy obywateli. Metody prowadzenia śledztwa i przesłuchiwania aresztowanych oraz traktowanie więźniów w obozach to formy działalności zbrodniczej, skierowanej przeciwko zdrowiu i życiu ludzi. W systemie tym człowiek to tylko narzędzie pracy. Nie docenia się jego wrażliwości i godności.
Totalitarny imperializm niemiecki osłaniał się doktryną „rasy”, „krwi i ziemi”, wyższości narodu niemieckiego, sowietyzm głosił „wyzwalanie” narodów, burzenie „niesprawiedliwych” ustrojów państwowych, wprowadzanie sprawiedliwości „klasowej”, opartej na „społecznej własności” gospodarki.7
Wartością książki jest oparcie analizy totalitaryzmu na osobistych doświadczeniach autora. Bodźcem do tak częstego pisania o komunizmie jest u Grudzińskiego nienawiść do systemu będącego śmiertelnym zagrożeniem dla człowieka, redukującego jego podmiotowość, godność i suwerenność do rzędu surowca Historii. Grudziński nie teoretyzuje. Pamięta co uczyniono z nim i jego współbraćmi z odrutowanej żony i z tej pamięci wypływa je go sprzeciw i krzyk ostrzeżenia, a nie przekleństwa.8
Inny Świat wobec znanych wypowiedzi o życiu w obozie
Utwór Gustawa Herlinga-Grudzińskiego niejednokrotnie konfrontowano z innymi wypowiedziami o obozach, napisanymi przed i po pobycie autora w Jercewie. Najczęściej porównywano Inny Świat z opowiadaniami oświęcimskimi Tadeusza Borowskiego (z tomów Pożegnanie z Marią, Kamienny świat). W tym zestawieniu podkreślano różnice w sposobie ujęcia rzeczywistości: prozę Borowskiego zdominował behawioryzm (przedstawianie reakcji zewnętrznych, zachowania bohaterów, bez wnikania w głąb psychiki, brak komentarza), zaś Grudziński analizuje przeżycia postaci i własne, nie unika interpretacji postaw. Obaj autorzy reprezentują również odmienne stanowiska w kwestiach moralnych. Borowski ukazuje „człowieka zlagrowanego”, który podporządkował się całkowicie prawom obozu, dostosował się do obowiązujących tam zwyczajów, w imię ocalenia życia zrezygnował z przestrzegania zasad moralnych. Grudziński natomiast stwierdza, że mimo nieludzkich warunków więźniowie potrafili ocalić swojo człowieczeństwo. Ich postępowanie nie zawsze było etyczne, ale byli i tacy, którzy kierowali się ludzkimi odruchami solidarności i pomocy w cierpieniu. Autor opowiadań oświęcimskich poprzestaje na oglądzie zewnętrzności i ukazaniu dehumanizacji człowieka w lagrze, w stałym zagrożeniu komorą gazową, zaś twórca Innego Świata zestawia i analizuje fakty, obserwuje zdarzenia, stara się uchwycić przemiany, jakie następują w człowieku w zetknięciu z tak nieludzkim systemem.
W literaturze polskiej odnotowano oczywiście i inne wypowiedzi o obozach i totalitarnym terrorze, m.in. Medaliony Zofii Nałkowskiej i Dymy nad Bürkenau Seweryny Szmaglewskiej, zazwyczaj jednak w podręcznikach szkolnych konfrontowano dzieła Grudzińskiego i Borowskiego, dlatego na tym zestawieniu poprzestaniemy.
W utworze Inny Świat wiele jest odwołań do Zapisków z martwego domu F. Dostojewskiego. Książka ta była dla więźniów w jercewskim obozie źródłem umocnienia. Mogli się przekonać, że nie tylko im dane było przeżywać syberyjską gehennę, wiedzieli również, że autor Zapisków doczekał się wolności. Ciężka praca, głód i inne uciążliwości obozu znane były znacznie wcześniej. To, co przeżył wraz z innymi Grudziński, było wcześniej udziałem innych i może stać się losem kolejnych skazańców. Paralela, jaką tworzą motta z Dostojewskiego z obserwacjami Grudzińskiego, sprawia, że Inny Świat jest przestrogą na przyszłość. Jeszcze jednym punktem odniesienia (bardziej pod względem formalnym) w literaturze wcześniejszej jest utwór Daniela Defoe Dziennik roku zagłady, wspominany zresztą przez autora Zapisków sowieckich.
Narzuca się również porównanie utworu Herlinga z Archipelagiem GUŁag Aleksandra Sołżenicyna, który ma raczej ambicje dokumentacyjne niż literackie, oraz książkami George'a Orwella Folwark zwierzęcy, Rok 1984, ukazującymi wizje literackie morderczego systemu. Tematyka dzieł obu autorów skupia się na zagadnieniach dotyczących Związku Radzieckiego. Wśród współczesnych tekstów warto również odnotować Opowiadania kołymskie Warłama Szałamowa, Na nieludzkiej ziemi Józefa Czapskiego i literaturę katyńską, np. W cieniu Katynia Stanisława Swianiewicza.9
Znaczenie utworu
Zamykając rozważania o Innym Świecie, warto jeszcze raz przypomnieć, że jest to książka z pogranicza dokumentu i literatury pięknej. Jej wartość faktograficzna i artystyczna wzajemnie się dopełniają i warunkują. Dzięki takiemu ujęciu trudnych zagadnień współczesności walory poznawcze dzieła łatwiej zapadają w świadomość czytelnika. Inny świat nie tylko ujawnia historyczną prawdę o sowieckich łagrach, ale przede wszystkim mówi o człowieku, jego potencjale duchowym, stosunku do cierpienia - skłania do refleksji i wzrusza.
Inny Świat to jedna z najważniejszych książek drugiej połowy XX wieku, będąca równocześnie pogłębioną analizą totalitarnego zła, traktatem o cierpieniu, spowolnionym, medytacyjnym sposobem przyglądania się kondycji człowieka i jego zdolności do aktu wewnętrznej wolności poprzez przyjęte i przeżyte cierpienie. Książka powstała z pisarskiej pamięci o twarzach, które wołały: „Mów całą prawdę, jacyśmy byli, mów, do czego nas doprowadzono”.10
Inny Świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego jest dokumentem minionego czasu i zarazem ostrzeżeniem przez podobnymi zjawiskami w przyszłości. Uleganie pozorom szczęśliwego ustroju, zgoda na totalitaryzm, prędzej czy później, w mniejszym lub większym stopniu, dotknie każdego człowieka, mieszkającego w takim kraju (niemieccy komuniści, którzy „wybrali wolność” w Związku Radzieckim, wzorowy oficer Armii Czerwonej Pamfiłow i im podobni również zostali umieszczeni w łagrze). Faszyzm i stalinizm to przejawy politycznych wynaturzeń. Żadna forma totalitaryzmu nie może przynieść ludziom szczęścia, choćby posługiwała się najbardziej chwytliwymi hasłami.
Przy całej problematycznej złożoności i grozie przedstawionych zdarzeń Inny Świat cechuje się pewną pogodą - uświadamia, że wartości humanistyczne są niezniszczalne, ludzie potrafią bronić swojego człowieczeństwa nawet za cenę życia, nie można pokonać człowieka, jeśli on sam na to nie pozwoli. Inny Świat to lektura niepokojąca, ale przecież tchnąca nadzieją i prawdą o pięknie wewnętrznym człowieka, doceniana w krajach, których obywateli więziono, a także na całym świecie.
Przypisy
Zamieszczone w opracowaniu informacje biograficzne zaczerpnięto z: W. Bolecki, „Inny Świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Warszawa 1994, s. 5-26; Z. Kudelski, Pielgrzym Świętokrzyski. Szkice o Herlingu-Grudzińskim, Lublin (b.d.w.), s. 9-36.
Gustavus Herling-Grudziński - Doctor Honoris Causa Universitatis Studio rum Mickiewiczianae Posnaniensis, Poznań 1992, s. 23.
W. Bolecki, dz. cyt., s. 29-30.
Tamże, s. 30-31.
Wszystkie cytaty z Innego Świata pochodzą z wydania: G. Herling-Grudziński, Inny Świat. Zapiski sowieckie, Warszawa 1996. W nawiasach po cytowanych fragmentach podano odpowiednie numery stron. Wyraz Świat, dwojako zapisywany w różnych opracowaniach, za G. Herlingiem-Grudzińskim zaczynamy wielką literą. W cytatach zachowujemy pisownię wprowadzoną przez autorów.
W. Bolecki, dz. cyt., s. 68-78.
W. Maciąg, Świadomość w stanie uwięzienia. Gustaw Herling-Grudziński, w: Nasz wiek XX. Przewodnie idee literatury polskiej, Wrocław 1992, s. 206.
Z. Kudelski, dz. cyt., s. 53.
Por. S. Stabro, Gustaw Herling-Grudziński - Inny świat. Fenomenologia cierpienia, w: Etos i artyzm. Rzecz o Herlingu-Grudzińskim, pod red. S. Wyslouch i R. K. Przybylskiego, Poznań 1991, s. 20.
A. Marzec, Gustaw Herling-Grudziński - naoczny świadek i refleksyjny badacz lagrów w Innym świecie, w: Wśród starych i nowych lektur szkolnych, pod red. P. Żbikowskiego, Rzeszów 1994, s. 359.
Część I Witebsk - Leningrad - Wołogda
GHG, jednocześnie główny bohater i narrator utworu, opisuje w tym rozdziale swój pobyt w trzech rosyjskich więzieniach, w których przebywał przed zesłaniem do obozu w Jercewie. Czas w więzieniach spędzano głównie na jedzeniu, piciu i zaspokajaniu potrzeb fizjologicznych. Poza tym życie więźniów wypełnia oczekiwanie. Są niepewni jutra, nie wiedzą bowiem, co się dalej z nimi stanie. Tworzą się liczne grupy, trzymające ze sobą. Jedną z grup są tzw. biezprizorni, małoletni więźniowie, zajmujący czas kradzieżą i onanizmem, traktujący pobyt w więzieniu jako rodzaj kolonii letnich. Drugą grupę stanowią polityczni (bieloruki), nienawidzenie przez innych. Bytowniki są to więźniowie niepolityczni, skazani za drobne przewinienia na krótki czas, więzieni zazwyczaj w bardzo dobrych - jak na sowieckie więzienia - warunkach. Urkowie to także więźniowie niepolityczni, ale tacy, którzy z własnej woli praktycznie nie opuszczają więzień. Po odsiedzeniu swojego wyroku specjalnie dopuszczają się przestępstw, aby móc wrócić do więzienia jako swojego naturalnego środowiska. Wielu z nich dorobiło się niemałych pieniędzy i nieźle urządziło się w więzieniu. Stanowią oni grupę najbardziej uprzywilejowaną, wyzyskującą innych więźniów.
Autor opisuje przebieg swojego przesłuchania. Wyrwany ze snu, z pełnym pęcherzem, przy oślepiającym świetle żarówki musiał odpowiadać na pytania. Został skazany na pięć lat łagru za to, że „zamierzał prowadzić walkę z ZSRR”.
Jest to oczywiście nieprawda, a pretekstem do skazania było niemieckie brzmienie nazwiska Herlinga oraz fakt, że próbował nielegalnie przekroczyć litewską granicę.
GHG opisuje swoje rozmowy z kilkoma więźniami z trzech miejscowości, który zostali skazani z równie absurdalnego co on powodu. Są to między innymi: oficer Szkłowski, skazany za zbyt małe zainteresowanie wychowaniem politycznym swoich żołnierzy, Żyd skazany na pięć lat za to, że jako szewc sprzeciwił się tandetnemu zelowaniu nowych butów skrawkami skóry. Poza tym narrator stale obserwuje życie innych więźniów, rozmawia z nimi i wymienia informacje. Rozdział kończy się wiadomością, że Herling wraz z innymi dotarł do stacji Jercewo pod Archangielskiem.
Nocne łowy
Autor opowiada o początkach obozu w Jercewie. W latach 1937-1940 trwał “pionierski” okres w historii obozów sowieckich. W 1937 przyjechała w okolice małej miejscowości Jercewo grupa więźniów celem założenia w głuszy obozu. Pracowano w strasznych warunkach, na czterdziestostopniowym mrozie, a więźniowie spali w szałasach, odżywiając się trzystugramową porcją czarnego chleba i talerzem gorącej zupy dziennie. Pracowano przy wyrębie drzewa, które potem transportowano koleją. Początkowo obozy były gorzej zorganizowane i od zmierzchu aż do świtu władzę w nich obejmowali więźniowie - był to tzw. “proizwoł”. Z racji, że nadzór w nocy był utrudniony, “urkowie” bez problemu mordowali “politycznych”. Czasy “proizwołu” minęły, w nocy więźniowie są lepiej pilnowani, pozostał z nich jednak zwyczaj “nocnych łowów” na nowo przybyłe do obozu kobiety.
Autor opisuje swoje pierwsze chwile po przybyciu do obozu. Z racji gorączki został skierowany do szpitala (lazaretu) położonego w pobliżu baraku dla kobiet. Szpital był jedynym miejscem, gdzie spało się w pościeli i otrzymywało godziwe pożywienie, dlatego wielu więźniów dokonywało samookaleczenia tylko po to, aby móc się tam znaleźć. Obok autora na szpitalnym łóżku leżał człowiek chory na “pyłagrę”, której objawami było wypadanie włosów i zębów oraz ataki przewlekłej melancholii. Chorzy nigdy nie powracali do zdrowia, a po wyjściu ze szpitala trafiali do “trupiarni” - miejsca, gdzie przebywali niepracujący więźniowie, czekający już na śmierć. W szpitalu Grudziński poznał także siostrę Tatianę Pawłownę.
Dzięki transakcji z „urką” Grudziński uniknął pracy w oddziale “lesorubów” (pracujących przy wyrębie lasu) i został przydzielony jako tragarz do bazy żywnościowej. Uchroniło go to od morderczego wysiłku, który zazwyczaj kończył się śmiercią z wycieńczenia. Dodatkowo praca w bazie żywnościowej stwarzała okazję do kradzieży jedzenia, co gwarantowało przeżycie.
Autor opisuje zbiorowy gwałt dokonany przez grupę urków (którzy mogli poruszać się swobodniej niż reszta więźniów) na nowo przybyłej do obozu Marusi, która bagatelizując ostrzeżenia wyszła w nocy poza zonę. Później Marusia przychodziła co noc do Kowala, jednego z urków. Po pewnym czasie jednak koledzy Kowala pozazdrościli mu kochanki i zażądali prawa do współżycia z nią w ramach grupowej solidarności. Kowal pozwolił im na to. Po tym wydarzeniu Marusię przeniesiono do innego obozu.
Praca Rozdział ten składa się z trzech części: Dzień po dniu, Ochłap, Zabójca Stalina.
Dzień po dniu
W tej części rozdziału autor opisuje szczegółowo rozkład dnia pracy w obozie. Czas tuż po pobudce był dla więźniów chwilą podobną do modlitwy. Zaczynała się ona prawie zawsze od przekleństw i sakramentalnego zwrotu “Ech, nadojeła żyzń”. Mieściło się w tym stwierdzeniu wiele skargi na swój los, co nie dziwiło - ponieważ więźniowie nigdy nie wiedzieli, czy i kiedy uda im się opuścić obóz. Niejednokrotnie okazywało się, że pod byle pretekstem wyrok przedłużano, czasem „biezsroczno”, czyli dożywotnio. Większość więźniów porzuciła więc nadzieję wyjścia na wolność i nie liczyła czasu odsiadki. Znany jest i potępiany wśród więźniów przykład kolejarza Ponomarenki z Kijowa, który liczył dni do wyjścia na wolność, a po otrzymaniu wiadomości o przedłużeniu wyroku zmarł na atak serca.
Na śniadanie więźniów składała się kasza, podawana w trzech kotłach. Więźniowie byli przydzielani do danego kotła zależnie od wyrobionej “normy”. W pierwszym była najrzadsza kasza, bez dodatków, dla słabych, schorowanych, nie osiągających wymaganych norm, w drugim - gęściejsza dla wyrabiających 100 procent normy, zaś ci, którzy byli tak sprawni, że wypracowali 125 procent normy, otrzymywali łyżkę gęstej kaszy ze śledziem. Podobnie dzielono chleb - po 400, 500 i 700 gramów dziennie. Oddaje to dobrze sposób organizacji obozu - osoby najsłabsze dostawały najmniej, bo i tak były skazane na śmierć, więźniowie najlepsi byli lepiej żywieni, aby lepiej pracować. Praca była wyczerpująca, wielogodzinna, w trudnych warunkach klimatycznych, dlatego niewielu udawało się uzyskać prawo do trzeciego kotła.
Po śniadaniu poszczególne brygady odmaszerowywały do pracy: lesorubowie do odległego o 5 do 7 kilometrów lasu, brygady ciesielskie do miasta, brygady ziemne, brygady na bazę żywnościową, brygady zatrudnione przy budowie dróg, na stacji pomp i w elektrowni.
B. niewielu było w obozie więźniów, którzy wyznawali zasadę, że lepiej mniej pracować i mniej jeść. W znakomitej większości wypadków metoda wyciskania z więźniów maksymalnego wysiłku fizycznego przy minimalnej podwyżce racji żywnościowej działała gładko i sprawnie. Władze obozowe wyszły ze słusznego założenia, że człowiek głodny gotów jest zrobić wszystko, by zdobyć dodatkową łyżkę strawy. Fascynacja wyrabianiem normy była więc u więźniów wszechobecna. W brygadach pracujących zespołami po trzech lub czterech więźniów najgorszymi stróżami normy byli sami więźniowie, gdyż normy obliczało się również zespołowo, dzieląc je przez ilość pracujących. W ten sposób znikało zupełnie poczucie solidarności więziennej, ustępując miejsce nieustającej pogoni za procentami.
Najcięższa była praca w lesie - rzadko kto pracował tam dłużej niż dwa lata. Odległość od obozu do lesopowału była ogromna, a wycinanie drewna na ogromnym mrozie bardzo wyczerpujące. Często do lasu dawano nowo przybyłych, zdrowych i najsilniejszych więźniów.
GHG opisuje także swoją pracę na bazie żywnościowej - pracowano po dwanaście godzin, w różnych porach doby - po to, aby jak najszybciej rozładować wagony z jedzeniem. Praca była więc ciężka, ale jej plus stanowiła możliwość kradzieży odrobiny jedzenia.
Ochłap
Podrozdział ten opowiada historię Gorcewa. Jako silnego mężczyznę przydzielono go do brygady lesorubów. Mówił o sobie niewiele, ale zachowywał się bardzo pewnie. Domyślano się, że na wolności był enkawudzistą, co potwierdziło jego bronienie systemu komunistycznego oraz nazywanie więźniów obozów “wrogami ludu”. Był on bolszewikiem z przekonania. Gorcew został w pełni zdekonspirowany, gdy rozpoznała go jedna z jego ofiar. Po tym wydarzeniu dokonano na nim samosądu - dotkliwie go pobito, a potem przydzielono do najcięższej pracy bez zmiennika, nie dawano mu chwili wytchnienia, czerpano przyjemność z torturowania go. Stracił przytomność przy pracy, podczas przewożenia go do obozu więźniowie naumyślnie zostawili go w lesie, tłumacząc, że nie zauważyli jego zsunięcia się z noszy.
Zabójca Stalina
W tej części autor opowiada niezwykłą historię zesłańca chorego na tzw. „kurzą ślepotę”. Choroba ta polegała na utracie zdolności widzenia po zmroku na skutek braku tłuszczów w pożywieniu. Człowiek ten próbował ukryć swoją chorobę, a do obozu trafił pod zarzutem zamachu na Stalina. W rzeczywistości pracował jako urzędnik w biurze i po pijanemu założył się z kolegą, że strzeli w oko wodza na portrecie. Kiedy po siedmiu latach pobytu w łagrze ujawniono jego chorobę, został przeniesiony z brygady tragarzy do „lesorubów” na powolną śmierć. Popadł on w obłęd - uwierzył, że istotnie zabił Stalina. Przez przyznanie się do zbrodni chciał uzasadnić swoje cierpienie, nie chciał, aby było ono bezpodstawne, a przez to bezsensowne.
Drei Kameraden
Rozdział ten opowiada historię trzech niemieckich komunistów (nazywali się Stefan, Hans i Otto), którzy uciekli z Niemiec po dojściu Hitlera do władzy w nadziei, że w Związku Sowieckim znajdą azyl. Zostali jednak oskarżeni o szpiegostwo i znaleźli się w obozie. Stefan studiował na uniwersytecie w Hamburgu, a pozostali dwaj pracowali w warsztatach mechanicznych w Düsseldorfie. Wszyscy trzej należeli przed puczem hitlerowskim do niemieckiej partii komunistycznej. W roku 1937, w okresie Wielkiej Czystki, zostali uwięzieni. Po podpisaniu paktu niemiecko-rosyjskiego w 1939 r. Niemcy rozpoczęli głodówkę protestacyjną. Rokowania trwały kilka miesięcy, a ich finałem była ugoda, w myśl której Rosjanie zgadzali się na repatriację, zatrzymując jednak kilkudziesięciu więźniów według swojego uznania. W grupie zatrzymanych znaleźli się Hans, Stefan i Otto. Wszyscy zostali skierowani do obozu w Niandomie.
Ręka w ogniu Rozdział ten rozpoczyna się mottem z Zapisków z martwego domu Dostojewskiego: „...że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie”
Tekst rozpoczyna refleksja o pracy i śledztwie jako narzędziach tortur, dających sadystyczną satysfakcję tym, którzy je zadawali. Celem wszystkich tortur było całkowite wyeksploatowanie fizyczne i psychiczne więźnia, kompletna dezintegracja jego osobowości.
Motto oraz wstęp wprowadzają historię inżyniera Michaił Kostylew, z którym Grudziński zaprzyjaźnił się w Jercewie. Ów młody komunista, student szkoły morskiej rozkochał się w XVII-wiecznej literaturze francuskiej - Balzacu, Stendhalu, Flaubercie i Mussecie. Zweryfikował swoje komunistyczne poglądy na temat Zachodu i poczuł się oszukany. Po aresztowaniu właściciela prywatnej wypożyczalni książek, z której korzystał Kostylew, NKWD dopadło i jego. Okrutnie torturowany podczas śledztwa nie przyznał się do zarzucanego mu szpiegostwa, ale szczerze przyznał się do fascynacji Zachodem. Skatowany i rozbity wewnętrznie podpisał w końcu zeznanie, jakoby zamierzał z pomocą obcych mocarstw obalić ustrój Związku Sowieckiego. W styczniu 1939 roku stracił z dziesięcioletnim wyrokiem do Jercewa, gdzie zadenuncjonowany, że zawyża więźniom normy wykonywanej pracy, otrzymał skierowanie do brygady leśnej, ale nigdy w niej nie pracował. Chcąc wymusić zwolnienie, co wieczór opalał nad piecykiem rękę, nie dopuszczając do jej zagojenia. W kwietniu okazało się, że zostanie zabrany na Kołymę, skąd nie ma powrotu. Grudziński, który poznał tajemnicę Kostylewa, zadeklarował gotowość pójścia na etap zamiast niego, prośbę jednak odrzucono. Były komunista tak bardzo nie chciał pracować dla Rosjan, że oblał się w łaźni wrzątkiem i umarł w męczarniach.
Dom Swidanij
Domem Swidanij nazywano skrzydło baraku, w którym więźniowie spędzali czas z krewnymi, przybyłymi na widzenia. Dom ten znajdował się na pograniczu obozu i świata wolnego. Zarówno więźniowie, jak i ich rodziny musieli wykazać wielki heroizm, by w końcu uzyskać zgodę. Więźniowie spotykali się z bliskimi ostrzyżeni, umyci, czysto ubrani i mieli surowy zakaz mówienia o warunkach życia w obozie. “Dom Swidanij” był - podobnie jak sami więźniowie - odpowiednio przygotowany: był to czysty umeblowany pokój z firankami i czystą pościelą. Była to także przystań życia uczuciowego, za którym tęskniono. W obozie nie mogło być mowy o miłości. Obóz to miejsce gwałtów, prostytucji, kpin z ciężarnych dziewcząt, zaś miłość w domu swidanij była niejako uświęcona powiewem wolności. Gdy jeden z więźniów dostał list z informacją, że żona po widzeniu z nim spodziewa się dziecka, radość ogarnęła wszystkich - bo było to dziecko poczęte i mające żyć na wolności, wszyscy traktowali je niemal jak wspólne. Czasem z „Domu Swidanij” dochodziły odgłosy płaczu. Niekiedy spotkania były momentami tragicznego rozstania małżonków, którzy już nigdy nie mieli być razem. W przeważającej większości były to jednak chwile bardzo oczekiwane, po których trudno było znowu wrócić do przerażającej obozowej rzeczywistości.
Zmartwychwstanie
Rozdział ten opisuje życie więziennego szpitala. Był on w obozie czymś w rodzaju przystani dla rozbitków. Tu otrzymywało się bardziej kaloryczne i uzupełnione witaminami pożywienie, tu można było tu odpocząć w lepszych warunkach. Więźniowie często dokonywali samookaleczeń, byle tylko dostać się na parę dni do lazaretu, przedsionka wolności. Było to zjawisko tak powszechne, że z czasem władze obozowe zaczęły karać z samookaleczenie się dodatkowymi wyrokami. Narrator opisuje swój pobyt w szpitalu w towarzystwie Niemca S. i rosyjskiego aktora filmowego Michaiła Stiepanowicza W.
Autor opisuje historię wolnego lekarza Jegorowa, który zakochał się w pielęgniarce - więźniarce Jewgienii Fiodorownie. Kobieta, gdy poznała więźnia-studenta z Leningradu, Jarosława R., właśnie jego obdarzyła uczuciem. Lekarz doprowadził do przeniesienia rywala w inne miejsce, ale siostra poprosiła o to również. Umarła przy porodzie, wydając na świat dziecko ukochanego studenta.
Wychodnoj dień
Dzień wolny od pracy był w obozie wielkim świętem. Cały dzień wolny przypadał - według przepisów - raz na dekadę. W praktyce jednak świętowano jedynie raz na kwartał, gdy obóz przekroczył swoją górną granicę produkcji. Więźniowie wypełniali go rozmowami, śpiewem, pisaniem listów do rodziny. Wtedy przeprowadzano także rewizję osobistych rzeczy więźniów.
Rozdział ten zawiera również historię Kozaka znad Donu, Pamfiłowa, dawnego „kułaka” pozbawionego gospodarstwa. Jego Sasza, młody lejtnant wojsk pancernych w Armii Czerwonej, skąpił ojcu listów, uważając go za słusznie skazanego. Pamfiłow rzetelnie pracował, licząc na spotkanie z synem. Po długiej przerwie otrzymał list z wyraźnym potępieniem ze strony najbliższego człowieka. Załamany więzień najpierw się rozchorował, ale potem wrócił do pracy, nie starał się już jednak o wielką wydajność - stracił jedyny jej cel. Pewnego dnia Sasza znalazł się w tym samym obozie co ojciec. Stary Pamfiłow wybaczył mu wszystko. Nazajutrz młodego Pamfiłowa odstawiono etapem do Niandomy.
Fin Rusto Karinen opowiada o próbie ucieczki z obozu, którą podjął zimą 1940 r. Skazano go po zabójstwie Kirowa, posądzając o to, ze przywiózł do Rosji instrukcje dla zamachowców. Po siedmiu dniach uciążliwej wędrówki w mrozie i o głodzie zasłabł we wsi oddalonej od obozu o piętnaście kilometrów. Chłopi odwieźli go z powrotem, a w Jercewie tak go skatowano, że ledwo uszedł z życiem. Często odtąd mawiał: „Od obozu nie można uciec”. Dodatkowymi i bardzo groźnymi strażnikami były w obozie głód i mróz. Jeśli więźniów nie upilnowali strażnicy, to w końcu sami wracali wycieńczeni do obozu.
Część druga
Głód
Autor opisuje dwa rodzaje głodu - fizyczny i seksualny i dochodzi do wniosku, że kobiety znoszą jeden i drugi znacznie gorzej od mężczyzn. Aby zaspokoić ten głód, więźniowie zapominali o zasadach moralnych z czasów wolności. Kobiety uciekały się do prostytucji, by zapewnić sobie pożywienie lub lżejszą pracę, młodzi chłopcy często stawali się kochankami lekarek. Grudziński opisuje historie dwóch kobiet: Polki, która najpierw była nieugięta i postanowiła nie prostytuować się z nikim, a potem mieli ją wszyscy, oraz śpiewaczki moskiewskiej Tani, którą spotkał podobny los. Autor nie potępia jednak do końca takich zachowań. Pisze: „Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go wg uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich - tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem”.
GHG opisuje także historię wykształconego, kulturalnego człowiek z zasadami, profesora N., który szybko stał się zaniedbanym ludzkim wrakiem przeżywającym ataki szału głodowego.
Krzyki nocne Rozdział ten poprzedza motto z Zapisków z martwego domu: „My, ludzie bici - mówimy - mamy odbite wnętrzności; oto dlaczego krzyczymy po nocach”.
GHG kontynuuje w tym rozdziale rozważania o głodzie prowadzącym do apatii, opuchlizny głodowej i śmierci. Zniszczeni obozem i torturami ludzie bali się jednak umierać, ponieważ wtedy po człowieku nie pozostawał nawet ślad. Byli jednak i tacy, którzy się o to modlili - jak stary czeczeński góral, którego pozbawiono majątku, rodzinę zesłano mu do obozu (nie wiedział nic o jej losie), jego zaś okrutnie katowano, by wyjawił miejsce, gdzie zakopał worek pszenicy. W ramach zemsty nie chciał jednak wyjawić swojej tajemnicy i wytrwał w tym do końca. On jeden nie krzyczał w nocy. Inni więźniowie bali się anonimowej śmierci. Źródłem tego niepokoju było stałe narażanie się na śmierć oraz poczuci bezsilności i bezbronności. Często umawiano się, że ten, kto ocaleje, zawiadomi rodzinę o losach kolegów.
Zapiski z martwego domu
Tytuł tego rozdziału autor zapożyczył od Dostojewskiego, który w swoich wspomnieniach z Sybiru przedstawia Rosję metaforycznie jako “martwy dom”. Grudziński opisuje w tym rozdziale, w jaki sposób więźniowie zaspokajali swoje potrzeby uczestniczenia choć w niewielkim stopniu w jakimś życiu kulturalnym. Zdarzały się pokazy filmowe, a także (oczywiście rzetelnie ocenzurowane) więzienne spektakle teatralne. Złodziej Kunin prowadził wypożyczalnię książek z obozowej biblioteki, gdzie znajdowały się przede wszystkim pozycje propagandowe, ale również dzieła klasyków rosyjskich. Natalia Lwowna, pracująca w biurze rachmistrzów, życzliwa dla innych, skora do wzruszeń, wręczyła autorowi książkę Dostojewskiego Zapiski z martwego domu, która stała się dla niego źródłem informacji o dawnym życiu obozowym, okazją do porównań i zachętą do samobójstwa, traktowanego jako pewna szansa wyzwolenia. Jednak po dwóch miesiącach książka wróciła do Natalii Fiodorowny, która czerpała z niej inne wartości - przede wszystkim nadzieję. Natalia próbowała popełnić samobójstwo, odratowano ją jednak i przeniesiono do pracy w kuchni. Gdy wyszło na jaw, że w swojej dobroci wynosiła więźniom ziemniaki, zatrudniono ją do cerowania worków.
Autor przedstawia w tym rozdziale także losy artystów przygotowujących kolejny spektakl: tancerkę Tanię, wytatuowanego postaciami cyrkowymi Wsiewołoda i Żyda - skrzypka Zelika Lejmana. Przygotowywane przez nich przedstawienie było składanką różnych elementów, ale łaknący strawy duchowej więźniowie byli mą zachwyceni.
Na tyłach otieczestwiennoj wojny Rozdział ten składa się z 2 części: Partia szachów i Sianokosy i jest trzecim w utworze, który zawiera motto z Dostojewskiego:
„Jeśli chodzi w ogóle o donosy, to zazwyczaj kwitną one w więzieniu. Donosiciel nie podlega w więzieniu najmniejszemu upokorzeniu; nie do pomyślenia nawet byłoby oburzać się na niego. Nie stronią od niego, przyjaźnią się z nim, tak że gdybyście zaczęli w więzieniu wytykać całą podłość donosu, nikt by was nie zrozumiał” |
Partia szachów
Po napaści Niemców na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. więźniowie liczyli na zmianę sytuacji w obozie, szybko jednak okazało się, że jest on na tyle odległy od centrum zdarzeń, że me mają one na niego wielkiego wpływu. W grudniu 1941 r. Stalin obwieścił, że ofensywę niemiecką zatrzymano na przedpolach Moskwy i Leningradu. Była to wiadomość przekreślająca nadzieje więźniów na wyzwolenie obozu przez Niemców.
Autor opisuje dalej sytuację związaną z denuncjacją. W baraku technicznym zatrudniano osoby z wyższym wykształceniem, między innymi Ormianina Machapetiana, z którym narrator grywał w szachy i prowadził częste rozmowy. Więźniowie zaprzyjaźnili się. Po usłyszeniu radiowego komunikatu o strąceniu przez samoloty sowieckie 35 maszyn nieprzyjaciela miody pijany technik wyraził ciekawość, ile spadło samolotów rosyjskich. Jeden z obecnych, Zyskind, natychmiast pobiegł go zadenuncjować. Machapetiana zmuszono do potwierdzenia tego faktu, zaś nieostrożnego młokosa zastrzelono. Donosicielstwo było w obozie na porządku dziennym, skłaniano, a nawet zmuszano do jego praktykowania.
Sianokosy
Część ta opisuje pracę więźniów przy sianokosach. Narrator zaprzyjaźnił się tam ze starym bolszewikiem, Sadowskim, człowiekiem prawym, solidarnym i inteligentnym. Po sianokosach brygadę skierowano na birżę drzewną, gdzie piłowała kloce i jodły masztowe. Tu Grudziński zachorował na cyngę: wszystkie zęby chwiały mi się w dziąsłach jak w miękkiej plastelinie, na udach i nogach poniżej kolan wystąpiły ropiejące czyraki Do dolegliwości dołączyła się kurza ślepota. Mimo amnestii dla Polaków na mocy układu Sikorski-Majski, nie zwalniano go z obozu. Wielką pomocą służył mu Machapetian. Dopiero stary szewc uświadomił Herlingowi, że właśnie ów „przyjaciel” doniósł na niego do Struminy oficera NKWD.
Męka za wiarę
Spośród dwustu Polaków w Jercewie pozostało sześciu. Grudziński podjął więc desperacką głodówkę protestacyjną wraz z innymi rodakami. Naczelnik obozu, Samsonow, umieścił buntowników w izolatorach. Niedaleko przebywały trzy Węgierki, siostry zakonne, które odmówiły pracy w obozie, traktując ją jak służbę szatanowi. Po kilku dniach troje więźniów zabrano do szpitala, zaś Grudziński zaobserwował, że zaczyna puchnąć z głodu. Koledzy przekazywali sobie wiadomości między celami. ósmego dnia Zyskind wyprowadził z cel narratora i więźnia T. Podpisali oni depeszę do ambasadora Rzeczypospolitej w Kujbyszewie i zostali umieszczeni w szpitalu. Stary lekarz Zabielski uratował im życie zastrzykami z mleka (gdyby zjedli zupę, dostaliby skrętu kiszek).
Trupiarnia
Grudziński dostał się do trupiarni, spotkał tam dawnego druha Dimkę, komunistę Sadowskiego, inżyniera M. Właśnie w „trupiarni” Grudziński poznał losy Dimki, dawniej popa w Wierchojańsku, potem kancelisty, który dał się przekonać do nowego ustroju i stracił wiarę. Żeby odzyskać własne człowieczeństwo, odrąbał sobie nogę na „lesopowale”. Jego żonę i dwoje dzieci skazano na zsyłkę do Środkowej Azji - Dimka me wiedział, co się z nimi stało. Sadowski natomiast trwał do końca w swoich komunistycznych poglądach i gardził ludźmi. Schorowany M. nigdy się nie skarżył, choć cierpiał ból i głód. Aresztowano go we wrześniu 1939 r. Jego żonę zesłano również w głąb Rosji. Modlił się często, jednak nigdy za oprawców, których nie uważał za łudzi. Boże Narodzenie 1941 r. Grudziński spędził w „trupiarni”. Wspomina wzruszającą chwilę, kiedy pani Z. ofiarowała każdemu Polakowi chusteczkę z wyhaftowanym orzełkiem, gałązką jedliny, datą i monogramem.
Opowiadanie B.
Jest to wydzielona część tego rozdziału. Opowiadanie B jest relacją nauczyciela gimnazjalnego, Polaka, na temat metod prowadzenia śledztwa, oskarżeń, pobytu w celi śmierci. Po dwu miesiącach, zamiast przewidywanego wyroku, doczekał informacji, że nie będzie sądzony. Zorientował się, że zaszły jakieś polityczne zmiany. Gdy przebywał w grupie 123 więźniów w obozie karnym w Aleksiejewce, odmówił wraz z innymi pracy, domagając się zwolnienia na mocy amnestii. Pod wpływem zaskoczenia więźniów odesłano do Kruglicy, a B. jeszcze później do Jercewa. Teraz wraz z innymi czeka na śmierć lub uwolnienie.
Ural 1942
Grudziński został zwolniony z obozu 19 stycznia 1942 r. Odprowadzany przez Dimkę i panią Olgę opuścił zonę i dojechał koleją do Wołogdy. Nocował na dworcu a w dzień żebrał o pożywienie w mieście. Kolejny etap to stacja Buj, a potem podróż do Swierdłowska. W wagonie przechowały go moskiewskie robotnice jadące na Ural. Autor był im wdzięczny za to, że uszanowały w nim człowieka. W Swierdłowsku odwiedził rodzinę generała Krugłowa, gdzie pozwolono mu się umyć, nakarmiono, ale nie przenocowano z obawy o nowe represje. Na dworcu poznał urodziwą Gruzinkę Fatimę Sobolewą, podróżującą z biletem partyjnym, która wracała od rannego męża. Chciała zabrać Herlinga do siebie do Magnitogorska. Nie wierzyła w opowieści o życiu w obozie.
Po przedostaniu się do Czelabińska zasięgnął informacji o polskich oddziałach. Następnie wraz z innymi Polakami odbył podróż przez Orsk, Orenburg, Aktiubińsk, Aralsk, Kyzył Orda, Arys, Czimkent, Dżambul, Lugowoje. 12 marca wstąpił do dziesiątego pułku artylerii lekkiej, dziesiątej dywizji piechoty w Ługowoje. Jego pułk przewieziono pociągiem do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim. 2 kwietnia znalazł się w Pahlevi, poza granicami Związku Radzieckiego.
Epilog: upadek Paryża Ostatni rozdział książki rozpoczyna motto z Zapisków Dostojewskiego: „Trudno sobie wyobrazić do jakiego stopnia można skazić naturę ludzką”
Autor, przebywając już w Rzymie, przypomina sobie, jak w czerwcu 1940 r. w Witebsku dowiedział się o upadku Paryża od poznanego wtedy Żyda z Grodna. W czerwcu 1945 r. znowu spotkał tego człowieka w Rzymie. Dawny współwięzień zwierzył mu się z tego, że będąc w obozie, obciążył fałszywym zeznaniem czterech niemieckich komunistów, by ratować siebie. Tamci zostali rozstrzelani. Od kogoś, kto poznał życie w łagrze, oczekiwał zrozumienia. Tymczasem, po trzech latach spędzonych na wolności, Grudziński nie zdobył się na to. Rozmówca „wyszedł z drzwi hotelu, jak ptak z przetrąconym skrzydłem przefrunął przez jezdnię i nie oglądając się za siebie, zniknął w kotłującym się tłumie”.
Tymi słowami, uzupełnionymi dopiskiem o dacie powstania utworu (lipiec 1949 - lipiec 1950) kończy się Inny świat.
Streszczenie Utwór został podzielony na dwie części o podobnych rozmiarach i zamknięty Epilogiem. Pierwsza z nich zawiera osiem rozdziałów, w tym jeden złożony z trzech podrozdziałów (Praca), zaś druga - z siedmiu rozdziałów (dwa z wewnętrznym podziałem). Tytuły wyodrębnionych fragmentów książki zostały w niniejszym streszczeniu podkreślone grubszą czcionką.
Część pierwsza
Witebsk - Leningrad - Wołogda.
Pobyt autora w więzieniu w Witebsku został ukazany jako wspólny los wielu osób oczekujących na wyrok. Tekst rozpoczyna się informacją, że jest koniec lata, aresztowani wsłuchują się w dochodzące odgłosy, umieją je rozpoznawać. Ich dni wypełnia oczekiwanie, niepewność jutra, wielka niewiadoma - co się z nimi stanie. Zamknięci ludzie próbują tworzyć grupy (katolicy wokół księdza, Żydzi przy rabinie). Nowy więzień z Grodna - maleńki, czarny „Jewriej” (12)5 - przyniósł tragiczną wiadomość: „Niemcy wzięli Paryż” (12). Informacje o życiu w celi przeplatają literackie opisy pogody, pory dnia.
Autor relacjonuje warunki i przebieg przesłuchania przed ogłoszeniem wyroku. Wyrwany ze snu, w ostrym świetle żarówki skierowanym na twarz, musiał odpowiadać na pytania. Zarzucono mu, że jest polskim oficerem pracującym w niemieckim wywiadzie (w wysokich butach z cholewami, podobnych do „oficerek” próbował przekroczyć granicę Związku Sowieckiego i Litwy, skojarzono również podobieństwo brzmieniowe z nazwiskiem marszałka lotnictwa niemieckiego - w języku rosyjskim Herling wymawia się Gerling). Ostatecznie oskarżenie sformułowano tak: „Zamierzał przekroczyć granicę sowiecko-litewską, aby prowadzić walkę ze Związkiem Sowieckim.” (14). Ogłoszono wyrok: pięć lat w obozie pracy. W nowej celi (jeszcze ciągle w więzieniu witebskim) narrator spotkał Rosjan i Żydów. Jednego z Żydów, szewca, aresztowano i skazano na pięć lat za to, że sprzeciwił się tandetnemu żelowaniu nowych butów skrawkami skóry. On jednak uważał, że stało się to na skutek ludzkiej zawiści - wykształcił syna na kapitana lotnictwa. Wierzył, że wstawiennictwo spokrewnionego oficera wyzwoli go z opresji. Niedługo po opowieści Żyda na skutek donosu jednego z „bezprizornych” odebrano mu po rewizji jedyną pamiątkę - fotografię syna.
Dalej następuje szczegółowy opis drogi do miejsca zsyłki: warunki, w jakich transportowano skazanych, pogoda, postoje, zasłyszane informacje o liczbie więźniów w ZSRR - W dyskusjach więziennych wahała się ona pomiędzy 18 a 25 milionami (21). Autor stopniowo zapoznaje się z terminologią więzienną. Dowiaduje się o różnicach między przetrzymywanymi. „Urkowie” - to przestępcy kryminalni, recydywiści, którzy mają daleko lepszą pozycję niż więźniowie polityczni („biełoruczki”), są niejako na usługach kierujących obozem, wprowadzają swoje porządki. Narrator stale obserwuje życie więźniów, nawiązuje nowe znajomości, dowiaduje się, za co skazano tych ludzi - następuje wymiana informacji. Rozdział kończy się wiadomością, że Herling wraz z innymi dotarł do stacji Jercewo pod Archangielskiem.
Nocne łowy.
Autor wyjaśnia, w jaki sposób organizowano sowieckie obozy pracy. Jercewo powstawało od 1937 r., budowane przez skazanych. W niskiej temperaturze (-40°C) spali w prowizorycznych szałasach, odżywiali się trzystugramową porcją czarnego chleba i talerzem gorącej zupy dziennie. Po wyrębie lasu na polanie wzniesiono baraki i otoczono je drutem kolczastym. W Jercewie rozwinięto przemyśl drzewny. Drewno transportowano stąd koleją.
Od owych pionierskich lat utrzymał się „proizwoł”, tzn. rządy więźniów od późnego wieczoru do świtu. Strażnicy nie wtrącali się w wewnętrzne porachunki, przemoc i krzyki mordowanych „politycznych”. Nocą jeszcze bardziej wzrastała władza „urków”. Autor opisuje swoje pierwsze dni w obozie. Po przybyciu rozchorował się i trafił do szpitala - lazaretu - położonego w pobliżu baraku dla kobiet. Szpital był jedynym miejscem, gdzie spało się w pościeli i otrzymywało godziwe pożywienie. Tam poznał mężczyznę chorego na „pyłagrę”. Takich jak on i innych nieuleczalnie chorych umieszczano w, Jcostnicy” („trupiarni”), gdzie w trudnych warunkach czekali na śmierć. W lazarecie narrator poznał siostrę Tamarę, od której dostał trzy książki. Dzięki transakcji z „urką” (oficerskie buty i 900 gramów chleba) został przydzielony jako tragarz do bazy żywnościowej (dzięki temu uniknął pracy w brygadzie „lesorubów” (drwali) lub przewiezienia na inny „łagpunkt”. Była to również ciężka praca (czasem po dwadzieścia godzin na dobę), ale stwarzała okazję do kradzieży jakichś produktów żywnościowych, a więc dawała szansę przetrwania.
Po zmroku w obozie odbywały się „nocne łowy” (por. tytuł rozdziału), tzn. polowanie na kobiety. Oderwani od rodzin ludzie z wielką siłą odczuwali popęd seksualny. „Urkowie”, którzy mieli pewną swobodę poruszania się i przewagę nad innymi więźniami, wykorzystywali ją podczas eskapad w okolice kobiecego baraku. Nieostrożne lub nowo przybyłe skazane były narażone na bolesne doświadczenia. Autor przedstawia okoliczności zbiorowego gwałtu, dokonanego przez ośmiu „urków” na Marusi. Dziewczyna przychodziła potem co noc do Kowala (przywódcy grupy), jednak budziło to między kompanami konflikty, wtedy szef pozwolił im ponownie ją zgwałcić. Potem Marusię przeniesiono do innego obozu. Kowal podeptał jej miłość dla zachowania zgody między „urkami”.
Praca.
Rozdział ten składa się z trzech części zatytułowanych: Dzień po dniu, Ochłap, Zabójca Stalina. W pierwszej z nich znajdujemy szczegółowy rozkład dnia pracy w obozie, począwszy od pobudki. Po śniadaniu więźniowie wędrowali do odległego miejsca, by do wieczora rąbać las, oraz do innych zajęć, w nadziei, że minie czas kary i wrócą do domu. Niejednokrotnie okazywało się, że pod byle pretekstem wyrok przedłużano, czasem „biezsroczno”, czyli dożywotnio (np. kolejarzowi Ponomarence z Kijowa, który - gdy stracił nadzieję - zmarł na atak serca).
Przydatność więźniów oceniano ze względu na wydajność w pracy i odpowiednio żywiono. Ustawiano trzy kotły. W pierwszym była najrzadsza kasza bez dodatków dla słabych, schorowanych, nie osiągających wymaganych norm, w drugim - gęściejsza dla wyrabiających 100 procent normy, zaś ci, którzy byli tak sprawni, że wypracowali 125 procent normy, otrzymywali łyżkę gęstej kaszy ze śledziem. Podobnie dzielono chleb - po 400, 500 i 700 gramów dziennie. Praca była wyczerpująca, wielogodzinna, w trudnych warunkach klimatycznych, dlatego niewielu udawało się uzyskać prawo do trzeciego kotła. Wykonywano różne zadania: Za „lesorubami” ruszały brygady na birżę drzewną, brygady ciesielskie do miasta, brygady ziemne, brygady na bazę żywnościową, brygady zatrudnione przy budowie dróg, na stacji pomp i w elektrowni Od wrót obozu rozchodziły się na wszystkie strony czarne korowody więźniów - pochylonych, skurczonych z zimna i wlokących za sobą ciężko nogi [...] (57). Więźniowie byli głodni, czasem okradali się, wyrywali sobie blaszankę z zupą. Ich zarobki zatrzymywano, wyjaśniając, że zaledwie pokrywają utrzymanie w obozie.
Fragment tego rozdziału, zatytułowany Ochłap, opowiada losy Gorcewa, więźnia, który niewiele mówił o sobie, ale dowiedziano się, że był enkawudzistą w Charkowie. W brygadzie „lesorubów” dał się poznać jako fanatyk broniący partii i komunizmu. Kiedyś w przypływie złości powiedział, że zabił wielu ludzi. Gorcew został w pełni zdekonspirowany, gdy w obozie pojawiła się jedna z jego ofiar. Więźniowie na znak Dimki (zamknięcie drzwi na klucz) jednocześnie przystąpili do wymierzenia sprawiedliwości. Bili, kopali, uderzali żelaznym prętem. Przydzielono mu najcięższą pracę bez zmiennika, nie dawano chwili wytchnienia, czerpano przyjemność z torturowania go. Kiedy stracił przytomność przy pracy i przewożono go do obozu, po drodze „zgubił się” i zamarzł.
W części pt. Zabicie Stalina autor opowiada niezwykłą historię zesłańca chorego na tzw. „kurzą ślepotę” (utrata zdolności widzenia po zmroku na skutek braku tłuszczów w pożywieniu), który starał się ukrywać swoją chorobę. Trafił on do obozu na skutek oskarżenia o próbę zamachu na Stalina - po pijanemu założył się, że strzeli w jego oko na portrecie. Kiedy po siedmiu latach pobytu w łagrze ujawniono jego chorobę, został przeniesiony z brygady tragarzy do „lesorubów” na powolną śmierć. Stracił godność i popadł w obłęd - uwierzył, że istotnie zabił Stalina, chciał zapewne uzasadnić swoje cierpienie przyznaniem się do zbrodni.
Drei Kameraden.
Rozdział przedstawia trzech niemieckich komunistów, którzy uciekli z Niemiec z powodu Hitlera w nadziei, że w Związku Sowieckim znajdą azyl. Tymczasem oskarżono ich o działalność szpiegowską i skazano na pobyt w obozie pracy w Jercewie. Stefan studiował na uniwersytecie w Hamburgu, a pozostali dwaj - rosły Hans i przysadzisty Otto - pracowali w warsztatach mechanicznych w Düsseldorfie. [...] Wszyscy trzej należeli przed puczem hitlerowskim do niemieckiej partii komunistycznej [...] (84). Po pożarze Reichstagu każdy z nich (nie znali się) powziął myśl o ucieczce do „kraju komunistycznej szczęśliwości”. Hans i Otto spotkali się przy pracy w charkowskiej fabryce maszyn. Stefan angażował się jako członek komitetu studenckiego w Kijowie (nie studiował, uczył się dopiero języka). Zostali uwięzieni na fali Wielkiej Czystki. Po długotrwałym śledztwie zostali skazani na dziesięcioletnie wyroki. Z Jercewa odesłano ich do Niandomy.
Rozdział zawiera dopisek, w którym Grudziński wspomina, że w 1947 r. w Londynie dowiedział się, iż zimą 1940 r. most na Bugu przekroczyła grupa niemieckich komunistów, którzy powracali do swego kraju po doświadczeniach obozowych.
Ręka w ogniu.
Autor opatrzył ten rozdział mottem z Zapisków i martwego domu F. Dostojewskiego: ... że zaś zupełnie bez nadziei żyć nie można, znalazł rozwiązanie w dobrowolnym, prawie sztucznym męczeństwie (91). Tekst rozpoczyna refleksja o pracy i śledztwie jako narzędziach tortur, dających sadystyczną satysfakcję tym, którzy je zadawali. Należało pozbawić człowieka jego godności, osobowości, zmusić do przyznania się do najbardziej absurdalnych win i całkowicie podporządkować oprawcom. Wstęp ten prowadzi do ujawnienia losu Michaiła Aleksiejewicza Kostylewa, z którym Gustaw Herling-Grudziński zaprzyjaźnił się w Jercewie.
Kostylew został uformowany na wzorowego komunistę, znał dzieła klasyków marksizmu. Podczas studiów w Akademii Morskiej we Władywostoku korzystał z prywatnej wypożyczalni książek Bergera, dzięki której poznał dzieła Balzaca, Stendhala, Flauberta i Musseta. Owe ćwiczenia w języku francuskim doprowadziły do zachwytu nad kulturą Zachodu. Odsunął się od partii, ale na razie nie wykorzystano tego przeciw niemu. Gdy uwięziono starego Bergera, wydało się, kto korzystał z wypożyczalni książek i tak - przez przypadek - doszło do uwięzienia Kostylewa. Mimo potwornych tortur nie przyznał się do szpiegostwa, więc zarzucono mu organizację tajnej grupy na uniwersytecie, a ostatecznie skazano na dziesięć lat pracy w obozie za próbę obalenia z pomocą obcych mocarstw ustroju Związku Sowieckiego. Zgubiły go marzenia o podróżach po Zachodzie i niefortunnie wypowiedziane zdania: „ Wyzwolić Zachód! Od czego? Od takiego życia, jakiego myśmy nigdy nie oglądali na oczy!” (108).
W obozie starał się pomagać innym, oddawał swoją żywność, wspomagał chorych, zawyżał więźniom normy (rodzaj oszustwa nazywany „tuftą”), aż jeden z brygadierów go zadenuncjował. Odesłany do brygady leśnej i złamany pracą fizyczną stał się człowiekiem nielitościwym, dążącym do zdobycia większej ilości chleba kosztem innych, zatracił swoje człowieczeństwo. Odzyskał równowagę psychiczną dzięki książkom i wtedy postanowił ocalić swoją godność, skazując się przy tym na potworne cierpienie: żeby nie pracować dla oprawców potajemnie opalał w ogniu rękę, tak, żeby rana się nie zabliźniła. Ponieważ nie można go było wyleczyć, skierowano go na etap na Kołymę, co w praktyce oznaczało śmierć. Nie spotkał się z matką, chociaż przez lata łudzono go taką nadzieją. Nie zezwolono również narratorowi, żeby zastąpił przyjaciela. W desperacji Kostylew oblał się wiadrem wrzątku i umarł w męczarniach, do końca zachowując swoją godność.
Nie zawiadomiono o śmierci Kostylewa jego matki, która przyjechała z daleka po to, by się dowiedzieć o tym na miejscu i zabrać kilka pamiątek po swoim dziecku.
Dom Swidanij.
Obok wartowni postawiono nowy barak, w którym więźniowie mogli spotkać się z kimś z najbliższej rodziny, jeżeli im na to pozwolono. Starający się o widzenie również musieli wykazać wielki heroizm, by w końcu uzyskać zgodę. Obie strony zobowiązywały się do milczenia na temat warunków życia w obozie. Więźniowie spotykali się z bliskimi ostrzyżeni, umyci, czysto ubrani. Mogli przebywać najwyżej trzy dni w ,,Domu Swidanij”, również odpowiednio przygotowanym: umeblowany pokój z firankami, czysta pościel. Była to również przystali [...] życia uczuciowego (129), za którym tęskniono, bo przecież obóz to miejsce gwałtów, prostytucji, kpin z ciężarnych dziewcząt. Gdy jeden z więźniów dostał list z informacją, że żona po widzeniu oczekuje dziecka, traktowano je niemal jak wspólne. Czasem z „Domu Swidanij” dochodziły odgłosy płaczu. Niekiedy spotkania były zarazem momentami tragicznego rozstania małżonków, którzy już nigdy nie mieli być razem (długoletnia rozłąka bywała przyczyną rozpadu związku). W przeważającej większości były to jednak chwile bardzo oczekiwane, po których trudno było znowu wrócić do przerażającej obozowej rzeczywistości.
Zmartwychwstanie.
Szpital był w obozie jedynym miejscem, gdzie otrzymywało się bardziej kaloryczne i uzupełnione witaminami pożywienie, można było tu odpocząć w lepszych warunkach. Więźniowie, którzy byli u kresu wytrzymałości, dokonywali samookaleczeń, by dostać się chociaż na parę dni do lazaretu (np. Dimka z tego powodu nosił protezę prawej nogi, co dało mu też szansę na stosunkowo lekką pracę „dniewalnego” w baraku). Narrator opisuje swój pobyt w szpitalu w towarzystwie Niemca S. i rosyjskiego aktora filmowego Michaiła Stiepanowicza W.
Wolny lekarz Jegorow zakochał się w pielęgniarce - więźniarce Jewgienii Fiodorownie, która, gdy poznała studenta z Leningradu, właśnie jego obdarzyła uczuciem. Lekarz doprowadził do przeniesienia go w inne miejsce, ale siostra poprosiła o to również. Umarła przy porodzie, wydając na świat dziecko ukochanego studenta.
Wychodnoj dień.
Czas wolny od pracy, tzw. „wychodnoj dień”, był przewidziany co dziesięć dni, jednak zarządzano go w obozie średnio co 3-4 tygodnie. Więźniowie wypełniali go rozmowami, śpiewem, pisaniem listów do rodziny. Wtedy przeprowadzano także rewizję - tzn. kontrolowano osobiste rzeczy uwięzionych. Rozdział ten zawiera również historię Kozaka znad Donu, Pamfiłowa, dawnego „kułaka” pozbawionego gospodarstwa, którego syn, Sasza, młody lejtnant wojsk pancernych w Armii Czerwonej, skąpił ojcu listów, uważając go za słusznie skazanego. Pamfiłow rzetelnie pracował, licząc na spotkanie z synem. Po długiej przerwie otrzymał list (szedł on prawie rok) z wyraźnym potępieniem ze strony najbliższego człowieka. Załamany więzień najpierw się rozchorował, ale potem wrócił do pracy, nie starał się już jednak o wielką wydajność - stracił jedyny jej cel. Pewnego dnia Sasza znalazł się w tym samym obozie. Ojciec wybaczył mu wszystko. Nazajutrz młodego Pamfiłowa odstawiono etapem do Niandomy.
Fin Rusto Karinen opowiada o próbie ucieczki z obozu, którą podjął zimą 1940 r. Skazano go po zabójstwie Kirowa, posądzając o to, że przywiózł do Rosji instrukcje dla zamachowców. Po siedmiu dniach uciążliwej wędrówki w mrozie i o głodzie zasłabł we wsi oddalonej od obozu o piętnaście kilometrów. Chłopi odwieźli go z powrotem, a w Jercewie tak go skatowano, że ledwo uszedł z życiem. Często odtąd mawiał: „Od obozu nie można uciec [...]” (172). Jeżeli więźniów nie upilnowali strażnicy, to reszty dokonywał głód i mróz -wracali sami.
Część druga
Głód.
Z powodu doskwierającego głodu fizycznego i seksualnego więźniowie zapominali o zasadach moralnych z czasów wolności. W tych skrajnych warunkach kobiety uciekały się do prostytucji, by zapewnić sobie pożywienie lub lżejszą pracę. Autor nie potępia takiej postawy, ponieważ wymusił ją głód. Więźniowie reagowali na brak dostatecznego pożywienia bardzo różnie. Wykształcony, kulturalny człowiek z zasadami, profesor N., szybko stał się zaniedbanym ludzkim wrakiem przeżywającym ataki szału głodowego.
W tej części książki znajdujemy słynny fragment: Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sadzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich - tak jakby wodę można było mierzyć ogniem, a ziemię piekłem (176).
Krzyki nocne.
To jeszcze jeden rozdział opatrzony cytatem z Zapisków z martwego domu F. Dostojewskiego: My, ludzie bici - mówili - mamy odbite wnętrzności; oto dlaczego krzyczymy po nocach. (190). Autor kontynuuje rozważania o głodzie prowadzącym do apatii, opuchlizny głodowej i śmierci. Zniszczeni obozem i torturami ludzie bali się jednak umierać (wtedy po człowieku nie pozostawał nawet ślad), jednak byli i tacy, którzy się o to modlili - jak stary czeczeński góral, którego pozbawiono majątku, zesłano rodzinę (nie wiedział nic o losach bliskich), jego zaś okrutnie katowano, by wyjawił miejsce, gdzie zakopał worek pszenicy (była to jego zemsta, w której wytrwał do końca). On jeden nie krzyczał w nocy. Inni więźniowie bali się anonimowej śmierci. Źródłem tego niepokoju było stałe narażanie się na nią i poczucie wspólnego losu - bezsilności, bezbronności więźniów. Zawierano układy, że ten, kto ocaleje, zawiadomi rodzinę o losach kolegów.
Zapiski z martwego domu.
Tytuł tego rozdziału autor zapożyczył od Dostojewskiego, który w swoich wspomnieniach z Sybiru ujawnia prawdę, że Rosja to martwy dom. Grudziński przedstawia tu, w jaki sposób więźniowie zaspokajali swoje potrzeby kulturalne. Zdarzały się pokazy filmowe, a także - oczywiście rzetelnie ocenzurowane - więzienne spektakle teatralne. Złodziej Kunin prowadził wypożyczalnię książek z obozowej biblioteki, gdzie znajdowały się przede wszystkim pozycje propagandowe, ale również dzieła klasyków rosyjskich. Natalia Lwowna, pracująca w biurze rachmistrzów, życzliwa dla innych, skora do wzruszeń, wręczyła autorowi książkę Dostojewskiego, która stała się dlań źródłem informacji o dawnym życiu obozowym, okazją do porównań i ...zachętą do samobójstwa, traktowanego jako pewna szansa wyzwolenia. Jednak po dwóch miesiącach książka wróciła do Natalii Fiodorowny, która czerpała z niej inne wartości - przede wszystkim nadzieję. Próbowała ona popełnić samobójstwo. Odratowaną przeniesiono do pracy w kuchni, a potem do cerowania worków (ponieważ wynosiła więźniom ziemniaki).
Autor przedstawia losy artystów przygotowujących kolejny spektakl: tancerkę Tanie, wytatuowanego postaciami cyrkowymi Wsiewołoda i Żyda - skrzypka Zelika Lejmana. Była to składanka różnych elementów, ale łaknący strawy duchowej więźniowie byli nią zachwyceni.
Na tyłach otieczestwiennoj wojny.
Podzielony na dwie części (Partia szachów i Sianokosy) rozdział jest trzecim, który otwiera cytat z wspomnianego już dzieła F. Dostojewskiego, mówiący o donosicielstwie. Po napaści Niemców na Związek Radziecki w czerwcu 1941 r. więźniowie liczyli na zmianę sytuacji w obozie, szybko jednak okazało się, że jest on na tyle odległy od centrum zdarzeń, że nie mają one nań wielkiego wpływu. W grudniu 1941 r. Stalin obwieścił, że ofensywę niemiecką zatrzymano na przedpolach Moskwy i Leningradu. Była to wiadomość przekreślająca nadzieje więźniów.
Autor opisuje dalej sytuację związaną z denuncjacją. W baraku technicznym zatrudniano osoby z wyższym wykształceniem, między innymi Ormianina Machapetiana, z którym narrator grywał w szachy. Po usłyszeniu radiowego komunikatu o strąceniu przez samoloty sowieckie 35 maszyn nieprzyjaciela młody pijany technik wyraził ciekawość, ile spadło samolotów rosyjskich. Jeden z obecnych - Zyskind - natychmiast pobiegł go zadenuncjować. Machapetiana zmuszono do potwierdzenia tego faktu, zaś nieostrożnego młokosa zastrzelono. Donosicielstwo było w obozie na porządku dziennym, skłaniano do takiego zachowania, a nawet zmuszano.
W części zatytułowanej Sianokosy jest mowa o zaangażowaniu więźniów do pracy przy sianie. Narrator zaprzyjaźnił się tam ze starym bolszewikiem, Sadowskim, człowiekiem prawym, solidarnym i inteligentnym. Po sianokosach brygadę skierowano na birżę drzewną, gdzie piłowała kloce i jodły masztowe. Tu Grudzinski zachorował na cyngę: Wszystkie zęby chwiały mi się w dziąsłach jak w miękkiej plastelinie, na udach i nogach poniżej kolan wystąpiły ropiejące czyraki [...] (245). Do dolegliwości dołączyła się kurza ślepota. Mimo amnestii dla Polaków, nie zwalniano go z obozu. Wielką pomocą służył mu Machapetian. Dopiero stary szewc uświadomił Herlingowi, że właśnie ów „przyjaciel” donosił na niego do Struminy - kobiety, w stopniu starszego lejtnanta NKWD.
Męka za wiarę.
Spośród dwustu Polaków w Jercewie pozostało sześciu. Grudzinski podjął więc desperacką głodówkę protestacyjną wraz z innymi rodakami. Naczelnik obozu, Samsonow, umieścił buntowników w izolatorach. Niedaleko przebywały trzy Węgierki, siostry zakonne, które odmówiły pracy w obozie, traktując ją jak służbę szatanowi. Po kilku dniach troje więźniów zabrano do szpitala, zaś Grudziński zaobserwował, że zaczyna puchnąć z głodu. Koledzy przekazywali sobie wiadomości między celami. Ósmego dnia Zyskind wyprowadził z cel narratora i więźnia określonego jako T. Podpisali oni depeszę do ambasadora Rzeczypospolitej, Kota, w Kujbyszewie i zostali umieszczeni w szpitalu. Stary lekarz Zabielski uratował im życie zastrzykami z mleka (gdyby zjedli zupę, dostaliby skrętu kiszek).
Trupiarnia.
Tu umieszczano ludzi niesprawnych, niezdolnych do pracy. Z czasem, gdy ich stan uległ znacznej poprawie, mogli znowu wrócić do dawnego baraku, jednak zazwyczaj przebywali w tym miejscu do śmierci. Ludzie ci nie pracowali, ale byli gorzej odżywiani i dlatego żebrali pod kuchnią o resztki strawy. Autor również tu przebywał. Spotkał dawnego druha Dimkę, komunistę Sadowskiego, inżyniera M. Właśnie w „trupiarni” Grudzinski poznał losy Dimki, dawniej popa w Wierchojańsku, potem kancelisty, który dał się przekonać do nowego ustroju i stracił wiarę. Żeby odzyskać własne człowieczeństwo, odrąbał sobie nogę na „lesopowale”. Jego żonę i dwoje dzieci skazano na zsyłkę do Środkowej Azji - Dimka nie wiedział, co się z nimi stało. Sadowski natomiast trwał do końca w swoich komunistycznych poglądach i gardził ludźmi. Schorowany M. nigdy się nie skarżył, choć cierpiał ból i głód. Aresztowano go we wrześniu 1939 r. Jego żonę zesłano również w głąb Rosji. Modlił się często, jednak nigdy za oprawców, których nie uważał za ludzi. Boże Narodzenie 1941 r. Grudziński spędził w „trupiarni”. Wspomina wzruszającą chwilę, kiedy pani Z. ofiarowała każdemu Polakowi chusteczkę z wyhaftowanym orzełkiem, gałązką jedliny, datą i monogramem.
Wydzieloną częścią tego rozdziału jest Opowiadanie B. - relacja nauczyciela gimnazjalnego, Polaka, na temat metod prowadzenia śledztwa, oskarżeń, pobytu w celi śmierci. Po dwu miesiącach, zamiast przewidywanego wyroku, doczekał informacji, że nie będzie sądzony. Zorientował się, że zaszły jakieś polityczne zmiany. Gdy przebywał w grupie 123 więźniów w obozie karnym w Aleksiejewce, odmówił wraz z innymi pracy, domagając się zwolnienia na mocy amnestii. Pod wpływem zaskoczenia więźniów odesłano do Kruglicy, a B. jeszcze później do Jercewa. Teraz wraz z innymi czeka na śmierć lub uwolnienie.
Ural 1942.
Grudziński został zwolniony z obozu 19 stycznia 1942 r. Odprowadzany przez Dimkę i panią Olgę opuścił żonę i dojechał koleją do Wołogdy. Nie wysłał kartki pocztowej od Iganowa do jego rodziny - bał się powrotu do obozu. Nocował na dworcu a w dzień żebrał o pożywienie w mieście. Kolejny etap to stacja Buj, a potem podróż do Swierdłowska. W wagonie przechowały go moskiewskie robotnice jadące na Ural. Autor był im wdzięczny za to, że uszanowały w nim człowieka. W Swierdłowsku odwiedził rodzinę generała Krugłowa, gdzie pozwolono mu się umyć, nakarmiono, ale nie przenocowano z obawy o nowe represje. Na dworcu poznał urodziwą Gruzinkę Fatimę Sobolewą, podróżującą z biletem partyjnym, która wracała od rannego męża. Chciała zabrać Herlinga do siebie do Magnitogorska. Nie wierzyła w opowieści o życiu w obozie.
Po przedostaniu się do Czelabińska zasięgnął informacji o polskich oddziałach. Następnie, wraz z innymi Polakami, Grudziński odbył podróż przez Orsk, Orenburg, Aktiubińsk, Aralsk, Kyzył Orda, Arys, Czimkent, Dżambuł, Ługowoje. 12 marca wstąpił do dziesiątego pułku artylerii lekkiej, dziesiątej dywizji piechoty w Ługowoje (312). Jego pułk przewieziono pociągiem do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim. 2 kwietnia znalazł się w Pahlevi (poza granicami wrogiego mu kraju - Związku Radzieckiego).
Epilog: upadek Paryża.
Ostatni rozdział książki rozpoczyna motto z przywoływanych już Zapisków Dostojewskiego: Trudno sobie wyobrazić, do jakiego stopnia można skazić naturę ludzką (314). Autor, który dowiedział się o upadku Paryża w czerwcu 1940 r. w Witebsku, przypomina sobie teraz ten czas i dzieje poznanego wtedy Żyda z Grodna. W czerwcu 1945 r. znowu spotkał tego człowieka w Rzymie. Dawny współwięzień zwierzył mu się z tego, że będąc w obozie, obciążył fałszywym zeznaniem czterech niemieckich komunistów, by ratować siebie. Tamci zostali rozstrzelani. Od kogoś, kto poznał życie w łagrze, oczekiwał zrozumienia. Tymczasem, po trzech latach spędzonych na wolności, Grudziński nie zdobył się na to. Rozmówca Wyszedł z drzwi hotelu, jak ptak z przetrąconym skrzydłem przefrunął przez jezdnię i nie oglądając się za siebie, zniknął w kotłującym się tłumie. (322) - tymi słowami, uzupełnionymi dopiskiem: Lipiec 1949 - lipiec 1950 kończy się Inny Świat.
Streszczenie
Witebsk- Leningrad - Wołogda
„Lato w Witebsku dobiegało końca (...)” - rozpoczyna autor, opisując początki swojego pobytu w radzieckich więzieniach. Pierwszy przystanek to Witebsk: dwustu półnagich mężczyzn w jednej celi. Trzy uderzenia butem w drzwi to sygnał do kolacji. Więźniowie z glinianymi miseczkami podnoszą się z cementowej podłogi
w oczekiwaniu na gorącą ciecz imitującą zupę.
Jak wyglądał dzień więźnia w Witebsku? Rozpoczynał się jednorazowym stukaniem kołatki - sygnał pobudki i śniadania. Wjeżdżał wówczas kocioł gorącego odwaru z ziela i kosz z dziennymi racjami chleba. Potem był „czas przegadany” do obiadu - czas wspomnień, relacjonowania snów, opowieści, dyskusji oraz wspólne zbieranie niedopałków papierosów, ale ta ostatnia czynność była zwykle przywilejem inteligencji. Następnie dwa kopniaki w drzwi - zwiastun obiadu (ponownie zupa). Trzy uderzenia - to już kolacja.
Oprócz opisu więziennego dnia Grudziński przywołuje przyczyny swojego aresztowania i osadzenia w więzieniu i łagrze:
„Pierwsza hipoteza oskarżenia opierała się na dwóch dowodach rzeczowych: wysokie buty z cholewami(...) miały świadczyć, że jestem majorem wojsk polskich, a pierwsza część nazwiska w brzmieniu rosyjskim (Gerling) kojarzyła mnie niespodziewanie z pewnym marszałkiem lotnictwa niemieckiego, logiczna konkluzja brzmiała: jestem oficerem polskim na usługach wrogiego wywiadu niemieckiego”.
Ponadto zarzucano autorowi próbę przekroczenia granicy państwowej między Związkiem Sowieckim a Litwą w celu walki z Niemcami, czyli wystąpienie przeciwko paktowi przyjaźni radziecko-niemieckiej. Te domniemane dowody stanowiły podstawę do skazania Grudzińskiego na pięć lat pozbawienia wolności.
Więźniowie, z którymi zetknął się w Witebsku to m.in. chłopcy w wieku 14 - 16 lat - małoletni przestępcy będący plagą więzień sowieckich (niespotykani już w obozach pracy), żyjący z kradzieży towarów ze składów państwowych, znani jako „biezprizorni”.
„Biezprizorni” obok „urków”, czyli pospolitych przestępców stanowili najgroźniejszą półlegalną mafię w Rosji. Uważali więzienie za coś w rodzaju kolonii letnich i do wszelkich prób resocjalizacji i edukacji nie przykładali żadnej wagi, zwyczajnie je ignorując. W tej części powieści narrator wspomina m.in. znajomość z pewnym Żydem - starym szewcem z Witebska, skazanym na pięć lat za tzw. szkodliwość w rzemiośle. Ów Żyd miał syna, będącego kapitanem w lotnictwie. Był z niego bardzo dumny, ponieważ udało mu się go wykształcić. Jego fotografię skrzętnie przechowywał. Znaleziono ją podczas jednej z rewizji i brutalnie odebrano staremu ojcu.
Pobyt w Leningradzie (kolejny etap więziennej podroży) kojarzy się Grudzińskiemu z transportem czarnymi więziennymi karetkami przepełnionymi ludźmi do tzw. „pieriesyłki”. „Pieriesyłka” to miejsce dające złudzenie pozornej wolności. Cele sprawiały wrażenie izb mieszkalnych. Przebywali tu „pełnoprawni” obywatele Związku Sowieckiego o wyrokach nieprzekraczających osiemnastu miesięcy, skazani na kary więzienia za takie przestępstwa jak: drobna kradzież, spóźnienie do pracy, chuligaństwo itp. Zwano ich „bytowikami”. „Urcy” od „bytowików” różnili się tym, że byli to przestępcy pospolici po kilkakrotnej recydywie, zaś więźniów politycznych nazywano „biełoruczkimi”.
Przebywając w celi 37, autor zawarł znajomość ze Szkłowskim - Polakiem z pochodzenia skazanym za to, że: „za mało interesował się wychowaniem politycznym żołnierzy”, z Pawłem Iwanowiczem i z generałem Artamjanem, który prowadził indywidualną głodówkę. Co trzeci dzień otrzymywał paczki z żywnością, po czym proponował wszystkim poczęstunek, „a gdy odpowiadało mu głuche milczenie(...), wrzucał całą zawartość paczki do kibla.”
Z Leningradu został Grudziński przetransportowany do Wołogdy. Podróżował z pułkownikiem Szołowskim. W trakcie podróży doszło do niemiłego incydentu. Trzech „urków” grało w karty o płaszcz Szkłowskiego. Gdy jeden z nich przegrał zażądał od pułkownika umówionego przedmiotu. Ten musiał oddać nakrycie, w przeciwnym razie zostałby okaleczony (wykłucie palcami oczu). W Wołogdzie mężczyźni rozstali się. Pułkownik życzył Grudzińskiemu powrotu do ojczyzny.
W więzieniu wołogdzińskim pisarz spał w małej celi na gołym klepisku ziemi wśród okolicznych chłopów, „którzy nie odróżniali dnia od nocy, nie pamiętali pory roku i nazwy miesiąca, nie wiedzieli, za co siedzą, jak długo i kiedy wyjdą na wolność”. Następną stacją na więziennym szlaku było już Jercewo pod Archangielskiem - obóz pracy.
Nocne Łowy
Pierwszymi towarzyszami G. w Jercewie zostali inżynier Polenko i teletechnik Korboński. Przedstawili oni autorowi krótką historię obozu. Założylo w 1936r. 600 więźniów w dziewiczym, archangielskim lesie. Warunki były bardzo ciężkie - pracowano przy temperaturze - 40 stopni, mieszkano w szałasach, a całe wyżywienie stanowiło 300 gram czarnego chleba. Zbudowano także barak szpitalny, przez co wzrósł znacząco procent samookaleczeń.
W 1940r. Jercewo było już centru kargopolskiego ośrodka przemysłu drzewnego z własną bazą żywnościową, tartakiem, dwiema bocznicami kolejowymi i własnym miasteczkiem za zoną dla administracji i straży obozowej.
W 1938r. wybudowano barak kobiecy i urcy zaczęli urządzać nocne łowy. Powszechne były także sądy kapturowe, z użyciem siekier i innych narzędzi, na więźniach politycznych. G. z sentymentem wspomina beznogiego popa Dimkę, z którym szczerze się zaprzyjaźnił.
G. przy badaniu poznał siostrę Tamarę, od której otrzymał 3 książki, w tym Zapiski z domu umarłych Dostojewskiego (tak dla jasności, nie była to mile widziana lektura...). Aby uniknąć pracy przy wyrębie lasu, która zabijała w ciągu dwóch lat, G. sprzedał oficerki, za co nabył chleb i został przydzielony do brygady tragarzy w bazie żywnościowej.
Pewnej nocy G. stał się świadkiem nocnych łowów. Kilku urków złapało obozową dziewczynę i dokonało na niej zbiorowego gwałtu. Dziewczyna po jakimś czasie została kochanką ich przywódcy - Kowala, pomiędzy parą zaczęło tworzyć się coś na kształt miłości. Pewnej nocy, kiedy Marusia (tak miała na imię), jak zwykle była w baraku kochanka, inny urka chciał się do niej dobrać, ona jednak broniła się zaciekle, ale oczywiście nie miała najmniejszych szans. W tym momencie jednak przyszedł jej z pomocą Kowal i powalił tego drugiego. Kiedy bójka się skończyła, szóstka urków patrzyła na swego przywódcę wrogo i gotowi byli wszyscy naraz skoczyć mu do gardła. Aby ratować jedność i nie zostać w obozie samemu, Kowal pozwolił pozostałym zgwałcić Marusię, która nie broniąc się, miał wzrok utkwiony w Kowala. Dziewczyna odeszła do innego obozu, a między urkami zapanawała ponownie zgoda.
Praca
Dzień po dniu
Dzień w obozie rozpoczynała pobudka o 5.30 rano. W obozie panował pewien zwyczaj - mianowicie, starano się nie mówić o terminach zakończenia wyroku, bo tak naprawdę jego wysokość o niczym nie decydowała. G. przywołuje postać kolejarza Ponomarenki, który w dniu zakończenia wyroku dowiedział się, że mu go przedłużono. Człowiek padł na zawał. Wielokrotnie w podobnych sytuacjach miały miejsce samobójstwa - lepiej było nie rozdmuchiwać nadziei.
W obozie panował podział żywności - ilość pokarmu zależała od jakości pracy - najlepiej pracujący dostawali najwięcej. Przy czym porcje były bardzo skromne i nie różniły się od siebie zanadto.
Po śniadaniu następował wymarsz do pracy, trasy były długie: 5 - 7km. Każda brygada miała swojego konwojenta, który odpowiadał za nią głową. Każda próba ucieczki była karana śmiercią.
Najcięższa była praca przy wyrębie lasu (śnieg do pasa, mróz do 40 stopniu, głodowe porcje żywnościowe).
Pracowano 11 godzin na dobę (po wybuchu wojny z Niemcami, 12). Najgorzej było na początku na dnia, kiedy trzeba było się do wszystkiego na nowo przyzwyczajać. Na jakieś dwie godziny przed zakończeniem pracy zapanowywało ogólne podniecenie powodowane bliskim posiłkiem i krótką możliwością odpoczynku. Niektórzy jednak mieli „bezterminowy” czas pracy. G. np. pracował czasami po 20 godzin na dobę (zależnie od ilości towaru, który należało rozładować).
Dzień kończył się za zoną, kiedy wszystkich policzono i przeszukano.
Ochłap
Jest to historia Gorcewa, więźnia, który przybył z etapem bytowików w 1940. Współwięźniów drażniło jego zachowanie, zwłaszcza uparte strzeżenie tajemnicy wyroku - podejrzewano że współpracował z NKWD.
Któregoś wieczoru pewien Uzbek rozpoznał w Gorcewie współpracownika NKWD, tłumiącego powstanie w środkowej Azji (zabijał rewolucjonistów). Od tej chwili los Gorcewa był przesądzony. Najpierw pobito go w celi. Potem został wyznaczony do pracy w lesie przy najcięższym zajęciu i mimo że był młodym, silny mężczyzną, nie był ze stali. Szukał jeszcze pomocy u swych byłych przyjaciół za zoną, jednak nie znalazł jej tam. Gorcew pracował coraz słabiej, ale jego załoga nadrabiała za niego, aby tylko dostawał największy przydział z kotła. W ten sposób przedłużano rozkosz zemsty. Pewnego dnia Gorcew zemdlał przy pracy. W drodze powrotnej, wciąż nieprzytomny, „spadł” z sań. „Niezauważony” przez woźnicę, zginął w zaspie.
Zabójca Stalina
Pewien człowiek został aresztowany za „zabójstwo Stalina”. W pracy podpił sobie z kolegą i założył się z nim, że trafi w oko Stalina - trafił. Po jakimś czasie pokłócił się z kolegą i ten doniósł na niego do NKWD, które aresztowało strzelca. W więzieniu zapadł na kurzą ślepotę. Próbował ukryć swoją chorobę, ale było to niemożliwe. Pod koniec życia mocno gorączkował i popadł w obłęd. Żebrał o miskę zupy. Zmarł z wycieńczenia.
Drei kameraden
W baraku tranzytowym, czyli takim, w którym czekało się na transport w kolejne miejsce, G. poznał trzech Niemców: Stefana, Hansa i Otta, którzy jako komuniści zmuszeni byli do ucieczki z Niemiec i trafili do więzień ZSRR. G. rozmawia z nimi np. o warunkach w obozach niemieckich i radzieckich.
Ręka w ogniu
Historia Kostylewa. Był to człowiek od początku nasiąknięty komunizmem. Znał klasyków marksizmu, brał udział w zgromadzeniach partyjnych, no krótko mówiąc - czerwony był jak się patrzy. Mieszkał z matką. Punktem zwrotnym w życiu Miszy Kostylewa było zetknięcie z literaturą francuską. Chłonął Balzaca, Stendhala, Flauberta. Przez lekturę zaczął zaniedbywać partyjne obowiązki. Aresztowano go zaraz po zamknięciu prywatnej wypożyczalni, z której korzystał, poszukując francuskich dzieł. Oskarżono go o szpiegostwo. Bity i katowany do niczego się nie przyznał. Przeszedł piekielne śledztwo: budzono go w środku nocy i zadawano obłąkańcze pytania, potem odprowadzano do celi i znów budzono o świcie, wywoływano go w porze posiłków i załatwiania potrzeb fizjologicznych, trzymając po kilka godzin. Kostylew w końcu zaczął zmyślać - prawda i tak nie miała żadnego znaczenia. Ostatecznie postawiono mu zarzut, że z pomocą obcych mocarstw chciał obalić ustrój ZSRR. W styczniu 1939r. został odesłany z dziesięcioletnim wyrokiem do Mostowicy, ale tam ktoś złożył na niego donos, że podwyższa ludziom średnie pracy, aby mogli więcej jeść. Odesłano go do brygady leśnej. W 1941r. przyjechał do Jercewa. Miał wówczas prawą rękę na temblaku, kryła ona tajemnicę. G. pewnej nocy, gdy wszyscy już spali, zauważył Kostylewa obnażającego rękę. Potem, gdy upewnił się, że nikt go nie widzi, włożył ją na kilkanaście sekund do ognia. Potem ponownie ją zabandażował. Był to jego sposób na unikanie pracy dla ZSRR, ponieważ obiecał sobie, że już dla nich pracował nie będzie. Zabieg powtarzany był tak często, jak było to konieczne, aby uniknąć pracy. Przez kilka ostatnich tygodni Kostylew żył myślą spotkania z matką w domu swidanij. Jednak na jakiś czas przed tym wydarzeniem, został on, jako nieproduktywny więzień, odesłany na Kołymę (odpowiednik selekcji do gazu). G. chciał pojechać za niego, ale jego prośbę odrzucono. Kostylew nie pojechał - zginął w męczarniach, po tym jak wylał na siebie wiadro wrzątku. Jego matka, której nie powiadomiono odpowiednio wcześnie, przyjechała do syna, ale mogła już tylko zabrać jego rzeczy.
Dom Swidanij
Dom widzeń. Było to miejsce spotkań więźniów z krewnymi. Takie spotkanie mogło trwać 1 - 3 dni. By mieć możliwość widzenia się z rodziną, należało przejść przez szereg skomplikowanych procedur. Widzenie dozwolone było raz do roku, choć starano się o nie od trzech do pięciu lat. Chęć spotkania musiała być wyrażona z obu stron. Członkowie rodziny musieli udawać, że zatrzymany jest im zupełnie obojętny, bo niby czego mogliby chcieć od wroga ZSRR? Skoro zaś niczego, to po co chcą się z nim spotkać? Wręczyć pozew o rozwód - bardzo dobrze. Po coś innego? Po co i dlaczego? Mniej więcej takie paradoksy były do pokonania. Dom widzeń znajdował się poza zoną, więc był taką symboliczną przestrzenią na wolności. Zanim więzień poszedł na spotkanie z rodziną, zostawiał lepiej odżywiony, przyznawano mu świeżą odzież oraz kąpano go, wszystko to po to, by ukryć jego autentyczny stan zdrowia. Musiał on także podpisać dokument, w którym przysięgał, że nie zdradzi niczego z obozu. Zaś odwiedzający przysięgał, że nie powie o niczym, co zobaczył za drutami. Wizyty były różnorakie, niektóre kończyły się wręczeniem pozwów, inne płaczem i więźniowie wracali z nich załamani, zdarzały się nawet próby samobójcze. Ale również pozytywne. Podczas jednej z nich, pomiędzy parą małżonków, zostało poczęte dziecko, co do głębi wzruszyło wszystkich więźniów. Dom widzeń wśród całego brudu, poniżenia i cynizmu był przystanią życia uczuciowego.
Zmartwychwstanie
Szpital - marzenie każdego z więźniów, chociaż na kilka tygodni oderwać się od pracy i odpocząć. Było to miejsce czyste z bardzo miłymi pielęgniarkami - przypominało o życiu sprzed aresztowania. Leczenie sprowadzało się do aplikowania dużej ilości lekarstw i małej dawki odpoczynku - tak, aby więzień jak najszybciej był gotów do wznowienia pracy. Dla tych, którzy już nie mogli pracować była trupiarnia - miejsce, z którego już się praktycznie nie wychodziło. Aby dostać się do szpitala posuwano się do wywoływania chorób, lub ich objawów, a nawet do samookaleczeń. G. również nie bez przyczyny rozebrał się do pasa w czasie pracy przy mrozie sięgającym trzydziestu pięciu stopni. W szpitalu G. poznał Michaiła Stiepanowicza - aktora, który skazany został za zbytnie zaakcentowanie swej roli. Nie mógł on uwierzyć, że aresztowano go bezpodstawnie i w końcu uwierzył w swoją winę, a także Niemca S., który pracował w Baku jako inżynier wiertniczy, został oskarżony o szpiegostwo. G. twierdzi, ze spośród wszystkich abstrakcyjnych wyroków, w winę Niemca był skłonny uwierzyć. Odnosił się on z pogardą i wyższością do otoczenia. Chorował na pelagrę. Po wybuch wojny radziecko - niemieckiej został odesłany do Drugiej Aleksiejewki, gdzie nigdy jednak nie dotarł - zasłabł w trakcie podróży i został zabity przez jednego z konwojentów. W szpitalu G. poznał również historię prawdziwej miłości, jednak rozgrywającej się między trzema osobami: lekarzem obozowym - Jegorowem, siostrą z ambulatorium - Jewgieniją Fiodorowną i więźniem - studentem Jarosławem R. Siostra został przydzielona do pracy w ambulatorium dzięki wstawiennictwu lekarza, pokochała jednak studenta, co on jak najbardziej odwzajemniał. Jednak Jegorow coś wyczuł i, na jego prośbę, przeniesiono Jarosława do innego obozu. Jewgienija chciała pojechać za nim, ale jej nie pozwolono. Po jakimś czasie lekarz odszedł ze stanowiska, a siostra urodziła dziecko swoje i studenta. Umarła przy porodzie. Zapłaciła życiem za swe krótkie zmartwychwstanie emocjonalne.
Wychodnoj djeń
Czyli dzień wolny od pracy. Oficjalnie miał przypadać co 10 dni, jednak każdy wolny dzień to straty w produkcji, na które nie można sobie było pozwolić, więc dzień wolny ogłaszano zwykle, kiedy obóz przekroczył swoją górną granicę produkcji na kwartał. Ogłaszano go zwykle wieczorem dnia poprzedniego i już wówczas zaczynało się rozprężenie. Więźniowie byli dla siebie bardziej otwarci, tu i ówdzie pobrzękiwały harmonijki. Dzień wolny zaczynał się od rewizji, która mogła trwać nawet kilka godzin, nikt jednak nie próbował jej nawet zakłócić. Potem rozpoczynało się świętowanie: chodzono do innych baraków, do obozowego sklepiku, słuchano różnych historii. Jedną z nich była historia Kozaka Pamfiłowa i jego korespondencji z synem. Pamfiłow był właścicielem gospodarstwa, dopóki nie przyszła kolektywizacja i nie przekazała ziemi na rzecz państwa. Pamfiłow miał syna, którego kochał niesamowitą miłością i pisał do niego tak często jak tylko mógł (1 list na miesiąc), on jednak odpisywał rzadko, coraz rzadziej, aż w końcu przestał pisać. Kozak wpatrywał się godzinami w zdjęcie syna i stare listy od niego. Jeden z listów, będący prawie pochwałą aresztowania ojca, poróżnił obu. Pewnego dnia przeszedł przez Jercewo transport więźniów - oficerów i żołnierzy sowieckich, którzy poddali się Finom. Był wśród nich Sasza Pamfiłow. Przyszedł do baraku ojca i położył się na jego pryczy. Przeleżeli tak całą noc, a następnego dnia Sasza wyjechał etapem do Niandomy. Stary Kozak dziękował obozowi, że pojednał go z synem.
Inną jest historia polskiego podoficera spod Białegostoku. Z myślą o ucieczce, odkładał on porcje chleba z i tak skąpych racji. Co prawda nigdy nie uciekł, ale chleb uratował mu życie w trupiarni, a nadzieje związane z ucieczką, pomogły przetrwać obóz.
I ostatnia historia, również związana z ucieczką. Dotycząca Fina Rusto Karinena. Podczas pracy w lesie oddalił się od swojej brygady i uciekł. Miał na sobie całą posiadaną odzież. Wziął ze sobą także kilkadziesiąt sucharów czarnego chleba, kawał słoniny, kilka cebul, butelkę tłuszczu roślinnego, zapałki i 200 rubli, niewiadomego pochodzenia. Miało mu to wystarczyć 30 dni. Ufał, że idąc cały czas na zachód, dotrze prędzej czy później do jakiejś osady. Wędrował w śniegu głodny i zmęczony. Wkrótce zaczął majaczyć i gorączkować. Stracił orientację w terenie. Po tygodniu dotarł do jakiejś osady i padł w progu napotkanej chaty. Chłopi odwieźli go do Jercewa. Karinen dotarł wioski oddalonej o 15 kilometrów... Za swój występek został ukarany - skatowano go tak, że trzy kolejne miesiące walczył o życie, a następne dwa spędził w szpitalu.
Po odwiedzinach znajomych, opowieściach, skazańcy zasypiali na swoich pryczach, tęskniąc i marząc nie tylko o kolejnym dniu świątecznym, ale w ogóle o wolności.
Część druga
Głód
G. po kilku obserwacjach doszedł do wniosku, że kobiety gorzej od mężczyzn znoszą głód fizyczny i seksualny.
Ludzkim można być tylko w ludzkich warunkach. G. postuluje, by nie osądzać ludzi za to, czego się dopuścili w obozie, ponieważ tutaj sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
G. wspomina pewną Polkę - córkę oficera spod Mołodeczna, nazywaną „generalską doczką”. G . założył się z Polenko, że dziewczyna nie da się uwieść. Bardzo długo trzymała się dzielnie, ale warunki obozowe skutecznie ją złamały, tak, że później oddawała się wszystkim. Wcześniej G. proponował jej fikcyjne małżeństwo, które ustrzegłoby ją przed przykrymi konsekwencjami, ale wtedy odrzuciła je z oburzeniem. Po latach G. spotkał ją w Palestynie - była starą, schorowaną kobietą.
Podobna historia dotyczyła Tani - śpiewaczki moskiewskiej. Pracowała w lesie, a było to zajęcie zdecydowanie ponad jej siły. Miała jednak nieszczęście podobać się brygadierowi, urce Wani, który nie chciał się pozbywać pięknej dziewczyny ze swej brygady. Co więcej, przyjaźnił się z pomocnikiem lekarza i nawet kiedy Tania zachorowała nie chciano jej wypisać zwolnienia. W końcu uległa. Potem jednak szczęście jej dopisało - zasiadła za stołem rachmistrzów obozowych i śpiewała dla obozowych sfer. Porzuciła urkę dla wolnego człowieka, przez co pozostała u nich w nienawiści.
W łaźni G. poznał profesora Borysa Lazarowicza. Wraz z żoną zostali aresztowani za prowadzenie salonu literackiego, w którym zajmowano się tylko literaturą polską. Profesor zaczął traktować G. jak swego ucznia, dyskutując z nim często o literaturze. Był on niezdolny do pracy, więc zasilał szeregi trupiarni, gdzie nieustannie cierpiał głód, mimo pomocy ze strony żony Olgi i G. Przed nastaniem okresu głodowego w Jercewie, odesłany został etapem do Mostowicy, gdzie ponoć przejawiał symptomy obłędu głodowego i stale żebrał o jedzenie. W Jercewie prawdziwy głód zapanował zimą 1941r. Było tak źle, że jedzono psy. G. pracując przy rozładunku, zorientował się, że z mąki pozostałej po wymieceniu wagonu, można zrobić papkę doskonale zalepiającą dziury w żołądku. Z tej metody korzystała również żona profesora.
Krzyki nocne
Więźniowie rozmaicie spędzali swój czas po pracy - jedni szli odwiedzić inne baraki, inni wyczekiwali kogoś lub czegoś pod barakiem kobiecym, jedno jednak było wspólne - każdy starał się odpocząć. G. zwrócił uwagę na pewnego starca. Był on Czeczeńcem, którego kolektywizacja pozbawiał niewielkiego gospodarstwa, a kiedy odmówił wydania worka pszenicy i nie powiedział gdzie zakopał mięso z zabitych baranów, został aresztowany. Jego żona i dzieci zostały zesłane w zupełnie innym kierunku i już nigdy niczego się o nich nie dowiedział.
Śmierć była straszną torturą, nikt nigdy nie wiedział kiedy na niego spadnie. Była anonimowa. Więźniowie solidaryzowali się ze sobą, obiecując sobie powiadomienie rodziny zmarłego. Zapisywali także na ścianach baraków nazwiska swych zmarłych współwięźniów z datami ich śmierci.
Zapiski z martwego domu
G. opowiada o życiu kulturalno-oświatowym w zonie. Pewnego dnia miał się odbyć pokaż filmowy. Więźniowie narzekali, że zamiast filmu przydałaby się dodatkowa porcja zupy, niemniej jednak później zgromadzili się wszyscy na pokazie. Podczas pierwszego pokazu oglądano film, w którym Michaił Stiepanowicz grał główną rolę i jadł pieczeń z carskiego stołu. W obozie spoglądał na tego wolnego człowieka i widział w ni siebie sprzed lat.
Częścią kulturalno-oświatową w obozie zajmował się „kawecze”, funkcję tę pełnił Kunin - niegdyś więzień. Chciał on wyeliminować problem analfabetyzmu, jednak codzienna, mecząca praca skutecznie zniechęcała więźniów do współpracy. Pod jego nadzorem znajdowała się także biblioteka, którą jednak opiekował się Paweł Iljicz. Była ona zaopatrzona głównie w dzieła Stalina.
Kunin i Iljicz znali się jeszcze z czasów, kiedy Kunin był więźniem. Dzieli wówczas jedną pryczę. Kunin opiekował się starszym przyjacielem. Można chyba nawet zaryzykować twierdzenie, że łączyła ich przyjaźń.
Podczas pierwszego pokazu wyemitowano film Wielki Walc, o życiu Straussa. Widzowie siedzieli nieporuszeni chłonąc obrazy pięknych kobiet w sukniach, mężczyzn w obcisłych żakietach i żabotach, scen miłosnych. Po filmie autor wracał z Natalią Lwowną, pracującą w biurze rachmistrzów obozowych. Pożyczyła mu ona Zapiski z martwego domu Dostojewskiego. Czytając dzieło, miało się wrażenie, że samobójstwo jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Zaproponowano więźniom również spektakl muzyczny, w którym oni sami się zaprezentować, a konkretnie: primadonna opery moskiewskiej Tania, marynarz leningradzki Wsiewołod Pastuszko i fryzjer żydowski Zelik Lejman. Spektakl rozpoczął krótkim przemówieniem Kunin, po nim wystąpiła Tania, jednak jej występ został zakłócony gwizdami urków i dziewczyna musiała zejść ze sceny. Następny był Wsiewołod, który zaśpiewał kilka marynarskich piosenek. Ujął widownię jedną z pieśni wzruszając wszystkich i zapraszając do wspólnego śpiewu. Była to pieśń pełna tęsknoty i ukrytego bólu. Jako ostatni koncert dał Zelik. Jego muzyka opowiedziała historię narodu żydowskiego, wzruszając widownię i wywołując burzę oklasków. Obok G. nie było Natalii Lwownej (a z nią i z panią Olgą przyszedł na koncert), podobno zasłabła i wyszła przed zakończeniem. Po kilku tygodniach chciała popełnić samobójstwo, podcinając sobie żyły zardzewiałym nożem. Skierowano ją do pracy w kuchni obozowej, skąd została wyrzucona za wynoszenie jedzenia dla więźniów.
Na tyłach „otieczestwiennoj wojny”
Partia szachów
W 1941r. Niemcy napadły na ZSRR. Początkowo szybko posuwająca się ofensywa niemiecka niosła ze sobą nadzieję na wyzwolenie. Niestety działania wojenne toczone były z dala od obozów i nie przynosiły żadnych widocznych efektów. Zmieniła się za to sytuacja w obozie - Niemcy, zajmujący do tej chwili dobre miejsca, zostali wysyłani do pracy w lesie.
Kiedy Stalin oznajmił w przemówieniu, że ofensywa niemiecka została zatrzymana, nadzieje prysły.
G. twierdzi, ze donosicielstwo było w obozach czymś normalnym. Był on raz świadkiem, jak w obozie technicznym po komunikacie mówiącym o strąceniu 35 samolotów niemieckich przez siły radzieckie, jeden z techników (nieco podchmielony) zażartował ile to samolotów sowieckich strącili Niemcy. W tej samej chwili jeden z obecnych (Zyskind) wstał i doniósł na niego, a Machapetian (przyjaciel G. do którego przychodził i grał w szachy) został zmuszony do potwierdzenia zeznań. Zrobił to, a technik został zastrzelony.
Sianokosy
Więźniowie pracują przy sianokosach - przyjemna praca. Po sianokosach brygada zostaje skierowana do pracy przy obróbce drewna. G. zaczyna chorować - ruszają mu się zęby, n nogach pojawiają się ropiejące rany (objawy cyngi), ma też zaczątki kurzej ślepoty.
Po podpisaniu układu Sikorski - Majski narrator zastanawia się dlaczego on wciąż pozostaje ubezwłasnowolniony (z ponad 200 Polaków została 6). Później okazało się, że oficerowi NKWD (Strumiennej) donosił jego rzekomy przyjaciel - Machapetian.
Męka za wiarę
Coraz więcej więźniów opuszcza obóz, z dwustu Polaków w Jercewie pozostaje zaledwie sześć osób. By przyspieszyć i umożliwić sobie wyjście na wolność oraz przypomnieć o swoim istnieniu, autor wraz innymi rodakami decydują się na desperacki krok - podejmują głodówkę, która przez innych więźniów jest odradzana, mówią, że w ten sposób niczego si nie wskóra, co najwyżej przyspieszy się własną śmierć. Samsonow jako naczelnik obozu umieszcza buntowników w izolatkach. W pobliżu (w innej celi) znajdowały się trzy siostry zakonne, z pochodzenia Węgierki, o których krążyła w obozie legenda. Trafiły ponoć do jercewskiego izolatora etapem z Niandomy, gdzie odsiadywały wyrok od 1938r. i pracowały uczciwie aż do jesieni 1941 roku. Pewnego razu odmówiły wyjścia do zony, nie chcąc „służyć Szatanowi”. Była to ich swoista i symboliczna męka za wiarę.
G. komunikował się z umieszczonym nieopodal więźniem T. (Polakiem). W samej celi przebywał z jeszcze innym, który przyjmował pokarm i płyny, była to bardzo prowokująca sytuacja do przerwania głodówki i oczywistym było, że współwięzień odegrać ma rolę złego ducha - kusiciela. W trakcie nieprzyjmowania pokarmów autor osłabł i zaczął puchnąć z głodu. Uprzednio trzech Polaków zabrano do szpitala. Natomiast trzy siostry zostały rozstrzelane. Wiadomości
przekazywano sobie między celami. Śmierć sióstr miała być ostrzeżeniem dla buntowników.
Ósmego dnia Grudziński został wyprowadzony z celi (funkcję strażnika w izolatorach pełnił Zyskind). Wraz z pozostałymi głodującymi więźniami musiał podpisać depeszę do ambasadora Rzeczypospolitej w Kujbyszewie. Następnie wszyscy zostali odprowadzeni do szpitala, gdzie życie uratował im doktor Zabielski - „stary Polak” z Ukrainy, wstrzykując każdemu po dwa zastrzyki z mleka. Dzięki temu zabiegowi, zastosowanemu wbrew odgórnym instrukcjom, nakazującym normalne porcje zupy, „strajkujący” uniknęli skrętu kiszek.
Trupiarnia
Kresem wędrówki ziemskiej w obozie była trupiarnia. Przebywali tutaj niezdolni lub tylko częściowo zdolni do pracy więźniowie. Tych drugich odsyłano zwykle do lekkich prac w zonie. Pierwotnym założeniem trupiarni było przywracanie wycieńczonych więźniów do stanu względnej przydatności do pracy, ale w praktyce spełniała funkcję kostnicy. W trupiarni, będąc na ogół bezczynnym, bardziej odczuwało się mękę głodu. Niemniej było to pomieszczenie czyste i względnie zadbane. G. trafił tutaj po czasie głodówki, wciąż jeszcze z jaj śladami. Spotkał tu starych znajomych z baraków m.in. kulawego Dimkę, inżyniera M., który swego czasu odwiedził głodujących Polaków, nauczyciela z Nowosybirska, niegdyś pełniącego posługi łaziennego oraz Sadowskiego(poznanego przy sianokosach) - ten podobno codziennie wyprawiał się do kuchni na żebry.
Mimo wcześniejszej znajomości z Dimką, dopiero teraz G. dokładniej poznał jego historię. Był on młodziutkim popem w Wierchojańsku, ale zrzucił sutannę i został kancelistą, potem ożenił się i wyjechał na południe Rosji jako robotnik, starał się wymazać z pamięci swoją przeszłość duchownego. Prawdopodobnie brutalna rosyjska rzeczywistość zweryfikowała jego sposób myślenia (został skazany za zbrodnię „popostwa”), do tego stopnia, że przestał wierzyć w Boga, choć w gruncie rzeczy w jego ateizmie było wiele pokory i kamuflowanego chrześcijaństwa. W 1937 roku odrąbał sobie w „lesopowale” stopę, aby przywrócić swą wiarę w człowieka.
Napotkany w „trupiarni” inżynier M. miał wygląd arystokraty, Często cierpiał na ataki migreny. Jego słabością były papierosy. Dla zdobycia szczypty machorki rezygnował czasem z wydzielanej porcji chleba. Inżynier, Dimka, Sadowski i G. trzymali się razem i często można było ich zauważyć przy stoliku, jak gawędzą lub grają w warcaby. Specyficzny klimat trupiarni, być może bliskość śmierci, sprzyjały nawiązywaniu znajomości, przyjaźni. Tylko Dimka i Sadowski nieszczególnie za sobą przepadali i raczej oddzielnie wyprawiali się na żebry pod kuchnię.
W trupiarni G. spędził Boże Narodzenie 1941 roku. Pani Z., która ciężko pracowała na birży drzewnej, podarowała w tym wyjątkowym dniu każdemu z Polaków chusteczkę z wyhaftowanym orzełkiem, gałązką jedliny, datą i monogramem. Wieczerza wigilijna składała się z kromki chleba i kubka wrzątku. Wieczór uświetnił B. swoim niezwykłym opowiadaniem.
Opowiadanie B.
Pewnej nocy B. nie mógł zasnąć, a gdy wreszcie sen nadszedł, został z niego brutalnie wyrwany. Został wezwany na przesłuchanie, przedstawiono mu akt oskarżenia (B. był nauczycielem gimnazjalnym, wystosowano wobec niego zarzut zdrady oraz służby kapitalistycznej Polsce) i kazano podpisać protokół. Kiedy się nie zgadzał został brutalnie pobity. Umieszczono go w maleńkiej celi wraz z innymi więźniami, wobec których również wysunięto absurdalne oskarżenia.
B. wielokrotnie był zmuszany do podpisywania fikcyjnych oświadczeń, a gdy nie ulegał, katowano go. Przebywał w celi śmierci z innymi, ale nikt z nich nie wracał. Wszyscy zostali zabici. Po podpisaniu układu Majski - Sikorski, gdy stopniowo zaczynała obowiązywać amnestia, zaniechano jego przesłuchań i został odesłany do obozu karnego w Drugiej Aleksiejewce.
B. zupełnie nie był świadom zmian, jakie wówczas zaszły w relacjach polsko - radzieckich więc wszystko, co go spotykało, traktował z ogromnym zdziwieniem. W Aleksiejewce zaobserwował fatalne warunki życia więźniów. Wielu było tak wyczerpanych, że umierało przy pracy. Mieli zniszczone odzienie, a mimo dotkliwego mrozu byli prawie bosi. Znajdowało się wśród nich 123 Polaków i wszyscy pewnego dnia postanowili nie wychodzić do pracy, egzekwując swoje prawa do amnestii. Obawiali się, że nie ominie ich śmierć i że najprawdopodobniej zostaną zabici, lecz odesłano ich do Kruglicy, a stamtąd po jakimś czasie B. został z powrotem skierowany do Jercewa, gdzie wracał jak do domu.
Ural 1942
19 stycznia 1942 roku G. został zwolniony z obozu w Jercewie. Nazajutrz wychodził żegnany przez panią Olgę i Dimkę. Stary Iganow poprosił go o wysłanie kartki do żonyprzebywającej w Kazachstanie.G. nie zrobił tego, żyjąc jeszcze w obawie, że ktoś może go zadenuncjować.
Najpierw dotarł do Wołogdy, gdzie imał się różnych sposobów zdobywania pożywienia (żebractwo), ale zawarł też znajomość z pewną staruszką, która częstowała go kubkiem wywaru i kromką chleba. Nocował na przeludnionym dworcu.
Trudności komunikacyjne sprawiały, że ciężko było się wydostać z jednego miejsca, ale uczepiwszy się pociągu, Grudziński dotarł do miasteczka Buj. Tutaj, na prośbę zawiadowcy, rozładował wagon stojący na bocznicy, dzięki czemu mógł jechać dalej - tym razem do Swierdłowska.
Podróżował z moskiewskimi robotnicami fabryki metalurgii zdążającymi na Ural. Kobiety były miłe i uczynne, dzieliły się z nim swoimi skromnymi posiłkami i zezwoliły na nocleg w wagonie. Z samego Swierdłowska bohater wspomina widok wspaniale uzbrojonej i wyposażonej jednostki syberyjskiej, której żołnierze na oczach zgłodniałego tłumu konsumowali chleb i konserwy. Tutaj odwiedził znajomego z łagru - Krugłowa. Kompleksem rodziny Krugłowów był pobyt generała w obozie. Piękna żona wojskowego nie chciała udzielić noclegu G., obawiając się represji ze strony władz i ewentualnego donosicielstwa.
Na dworcu poznał piękną Gruzinkę - Fatimę Sobolewą. Dziewczyna wracała z odwiedzin u rannego męża - oficera pułku artylerii. Nie wierzyła w opowieści o obozach. Były dla niej tak przerażające, że wręcz nierealne. Autora i ją połączył krotki romans. Dziewczyna chciała go nawet zabrać ze sobą do Magnitogorska, skąd pochodziła.
Ze Swierdłowska udał się G. do Czelabińska, gdzie miała urzędować misja wojskowa armii polskiej, a z Czelabińska, wraz z innym Polakami wyruszył w dalszą podróż. Szlak wiódł przez Orsk, Orenburg, Aktiubińsk, Aralsk, Kyzył Orda, Arys, Czimkent, Dżambul, Ługowoje. Właśnie w Ługowoje 12 marca 1942 roku wstąpił do wojska formowanego z Polaków. Była to dziesiąty pułk artylerii lekkiej gen. Andersa. Następnie pułk przewieziono pociągiem towarowym do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim, a potem przeprawiono statkami do Pahlevi, daleko poza granicami Związku Sowieckiego.
Epilog: Upadek Paryża
W epilogu G. wspomina spotkanie z pewnym Żydem pochodzącym z Grodna, które miało miejsce już w Rzymie w czerwcu 1945 roku. Wojna kończyła się, wszystko zdawało się wracać na dawne tory, ale nic już nie był tak jak przedtem.
Owego Żyda pamiętał autor jeszcze z uwięzienia w Witebsku, kiedy to ogłosił smutną nowinę o upadku Paryża, po czym gorzko zapłakał.
Dalsze koleje losu wspomnianego bohatera, aresztowanego za odmowę wyjazdu w głąb Rosji, potoczyły się ustalonym przez władzę sowiecką trybem. Po śledztwie i pobycie w więzieniu został skierowany do łagru. Dzięki swoim kwalifikacjom (student architektury) mógł pracować w brygadzie budowlanej. By utrzymać swoje stanowisko i nie zostać skierowanym do brygady leśnej, musiał dokonać haniebnej czynności. Ratując własne życie, zgodził się poświadczyć, że pracujący z nim czterej Niemcy, unikający tematów politycznych jak ognia, mówili po cichu ze sobą o rychłym nadejściu Hiltera. Złożył fałszywe zeznania, a Niemców niebawem rozstrzelano.
Żyd pragnął od G. jedynie zrozumienia. Uważał, że osoba przebywająca niegdyś w łagrze zna realia oraz reguły, które pobyt w nim samoistnie narzuca. G. nie zdobył się na gest zrozumienia, przedkładając nad wszystko poczucie ludzkiej godności, niezależnie od zaistniałych warunków i okoliczności.
Grudziński Inny świat - 24 stron
24