43. Jednocześnie za małe i za duże
Przyjrzyjmy się teraz tym jednolitym Państwom Narodowym, jakie są w swej istocie i w swoim konkretnym działaniu, a nie tylko w swoich roszczeniach. Zobaczymy wtedy, że wszystkie bez wyjątku są zarazem za małe, jeżeli patrzeć na nie w skali światowej, i za duże, jeśli wziąć pod uwagę ich niemożność ożywienia regionów i zapewnienia obywatelom rzeczywistego uznania w życiu politycznym, do którego roszczą sobie monopol.
Problem państwa małego w świecie wielkich jest w rzeczywistości problemem wszystkich państw świata z wyjątkiem trzech, to znaczy około stu trzydziestu krajów (mniej lub bardziej suwerennych) wobec trzech naprawdę wielkich.
Są one za małe, w skali współczesnych środków technicznych, takich, jakimi rozporządzają Stany Zjednoczone i Rosja dziś, a Chiny będą rozporządzać jutro", pisał jeszcze w 1954 roku Jean Monnet (List zgłaszający dymisję z C.E.Ć.A.).
Są za małe, żeby się bronić na własną rękę, nawet przy pomocy małej bądź średniej siły natarcia, praktycznie dziś nieskutecznej na skutek przeciwrakietowej obrony (dwóch wielkich mocarstw).
Są dalej za małe w dziedzinie ekonomii, żeby oprzeć się „amerykańskiemu wyzwaniu" - co rzeczywistość dość jasno wykazała - ale również aby oprzeć się wyzwaniu Trzeciego Świata, to znaczy wszystkich tych Państw Narodowych, które się niewiarygodnie rozmnożyły na wszystkich kontynentach z chwilą wycofania się stamtąd potęg swego czasu kolonialnych, a którym dziś wiedzie się gorzej...
Na koniec, są za małe, aby działać politycznie, na tej samej płaszczyźnie co prawdziwe imperia, panujące nad naszym światem, a przede wszystkim - aby oprzeć się tendencjom uczynienia z nich politycznych lub ekonomicznych satelitów.
Tym samym nie spełniają one funkcji wszelkiej władzy, i to podwójnie: nie mogą członkom danej wspólnoty zapewnić bezpieczeństwa ani skutecznego udziału w sprawach ogólnoświatowych.
Zarazem jednak jednolite i scentralizowane Państwa Narodowe (i to właśnie w tej mierze, w jakiej są scentralizowane) są - wszystkie - zbyt duże, żeby zapewnić wszystkim swoim regionom i gminom faktyczny rozwój; za duże także, żeby ich obywatele mogli w normalny sposób wypełniać w nich swoje obywatelskie powinności i faktycznie brać udział w życiu wspólnoty; zbyt duże zatem, żeby stanowić jeszcze prawdziwe wspólnoty ludzkie. A to jest najgorsza choroba, która może toczyć polityczny system.