03 FRYZJER


FRYZJER

- Kto następny, proszę — powiedział Boros i odwrócił poduszkę na krześle. — Jak mam pana ostrzyc? — zapytał, kiedy gość wygodnie się usadowił.

— Proszę z boków i z tyłu ściąć, a na górze zostawić. — Klient mówił grubym głosem. Miał dużą, czerwoną głowę i mocno zarośnięte skronie.

Boros założył gościowi pelerynkę. Umieścił watę za kołnierzem, a kiedy zobaczył w lustrze, że klient wyjmuje papierosa, pstryknął zapalniczką i podał mu ogień. Z szuflady wyjął nożyczki oraz maszynkę do strzyżenia. Właśnie przejął zmianę.

— To jest dla gości Borosa — powiedział jeden z klientów, podając kasjerce kolorowy magazyn. Fryzjer, patrząc w lustro, przekazał czasopismo klientowi. Przyjrzawszy się bacznie szyi gościa, sięgnął po maszynkę, włączył ją

i powoli pociągnął środkiem głowy, od dołu przez czubek aż po zakole łysiny. Tak, jak rosły włosy.

— Stój! — krzyknął zwalisty klient o czerwonym karku i trzasnął gazetą w umywalkę.

Boros przerwał strzyżenie. Na szerokość maszynki wyciął przez środek głowy wszystkie włosy.

— Co pan zrobił?! Czy pan oszalał? — krzyknął klient i ze zdumieniem patrzył w lustro. Widział ścieżkę wyciętą elektryczną maszynką i coraz bardziej czerwieniał.

Boros z kamienną twarzą też patrzył na wycinkę. Pozostali fryzjerzy przerwali pracę i patrzyli na to, co się stało. Dwóch podeszło bliżej. Jeden z nich był kierownikiem zakładu.

— Nie wiem — powiedział bezradnie Boros. — Nie wiem, jak to się stało.

Gość zerwał się z krzesła, dotknął ręką głowy, tam gdzie nie było już włosów, i rozglądał się wokół.

Czeladnik patrzył na kasjerkę, która mu się podobała, i czekał, co też ona powie. Kasjerka natomiast z przerażeniem spoglądała na Borosa.

— Nie wiem, co mi się stało — powiedział Boros. Lekko wzruszył ramionami, bezradnie rozłożył ręce, wykonał pół obrotu, ale nie odszedł od fotela.

— Zobaczmy, co się da zrobić — szef dotknął głowy gościa i przebierając palcami, badał jego włosy. Patrzył przy tym na Borosa. Był spokojny.

— Co wyście ze mną zrobili? — ponownie zapytał klient, ale już nie krzyczał. — Jak to się mogło stać? Ktoś, kogo właśnie strzyżono na ostatnim krześle, raptownie złapał się za głowę i z niepokojem obserwował zajście.

— Proszę się uspokoić — powiedział obsługujący go fryzjer i przerwał strzyżenie. — Niech pan się rozejrzy, wszystko w porządku.

— Zaraz to załatwimy — powiedział szef i dał znak, aby nie przerywano pracy. — Niech pan na chwilę siądzie.

Zobaczmy, czy da się jeszcze coś zrobić. Proszę odwrócić głowę.

Teraz klient mógł spojrzeć prosto w twarz Borosowi.

— Załatwię pana — powiedział do fryzjera.

Boros stał z kamienną miną. Nie można było po nim nic poznać. Kierownik zwrócił się do Borosa:

— Tak się zagapić! I to kto, akurat pan.

— Zróbcie coś wreszcie ze mną — powiedział klient. — Byle szybko.

— Może na pożyczkę... — poradził pracujący obok fryzjer.

— Niech się pan, szefie, dobrze przypatrzy, może coś da się wykombinować — włączył się kolega z drugiej strony.

W sali słychać było szczęk nożyczek, wszyscy pracowali.

Tylko Boros stał niemo obok swego gościa.

— Az czego tu zrobisz pożyczkę? — Szef ciągle dotykał krótkich, gęstych włosów klienta. — Tu nie da się nic zrobić.

— Ze sobą pertraktujecie? — zapytał ostrzejszym już tonem poszkodowany.

— Nie możemy przecież z powrotem przykleić — powiedział szef. — Przerzutki też nie da się zrobić. Teraz już nie da rady ostrzyc pana tak, jak pan prosił.

Czekający na ulicy klient upomniał się o swoją kolejkę:

— Co się tak guzdrzecie? Jak długo mam jeszcze czekać?

— Niech pan wejdzie, panie Balazs — powiedział szef.

Kolejny gość, który również czekał na ulicy, zorientował się, że są jakieś kłopoty.

— Wrócę za chwilę — powiedział i odszedł.

— Nie da się naczesać, bo nie ma z czego — kontynuował szef. — To można tylko w jeden sposób załatwić, ostrzyc do gołej skóry. Na szczęście jest ciepło.

— Pójdę, gdzie trzeba, i pokażę tym, których to interesuje, jak wy tu pracujecie — powiedział klient i chciał wstać z fotela.

— Proszę tego nie robić — powiedział kierownik. — Proszę jeszcze chwilkę zaczekać. — Spojrzał na Borosa, dał mu znak, żeby się odezwał, przeprosił. Boros jednak milczał.

— Pomylił się — tłumaczył kierownik. — Źle zrozumiał.

To nasz najlepszy fryzjer.


— Nie — odezwał się wreszcie Boros. — Dobrze zrozumiałem.

Kierownik spojrzał w sufit i westchnął.

— Zapamiętajcie sobie dobrze — powiedział gość. — Jeszcze chyba nie doszedłem do siebie, bo powinienem wrzeszczeć i zrobić tu dziką awanturę. Przecież mnie oszpeciliście! Wyglądam jak idiota! — spojrzał na Borosa.

— Słyszy pan!

Do Borosa wreszcie zaczęło docierać, że oszpecił gościa.

— Wyrządziliśmy panu straszną krzywdę — usprawiedliwiał się kierownik. — Przepraszamy. Możemy zrobić tylko jedno: ostrzyc całą głowę do gołej skóry, żeby wyglądało tak samo. W końcu jest ciepło.

Widać było, że chce jak najszybciej załatwić sprawę.

— Zaczekajcie — gość wstał i podszedł do wystawy. Odwrócił się: — I co teraz? Po co ja tu wchodziłem!?

— Szybko odrosną — kierownik gestem ręki poprosił, aby gość znów zajął miejsce na fotelu.

Boros stał obok ze splecionymi dłońmi. Szef zbliżył się do niego i usiłował wcisnąć mu do ręki maszynkę.

— Proszę go ostrzyc — poprosił spokojnie.

— Nie potrafię.

— Niech go pan ostrzyże, Boros. Proszę.

Boros schował ręce.

— Nie. Nie jestem w stanie go dotknąć.

Kierownik ruszył w stronę pomieszczenia odgrodzonego od sali zasłoną.

— Proszę za mną — powiedział do Borosa.

Boros podszedł do szefa.

— Niech pan to zrobi, niech się pan przełamie — szepnął kierownik. — Teraz może pan ostrzyc go do skóry.

Proszę — mówił serdecznym głosem.

— Nie dotknę go — powiedział fryzjer. — Nie mogę się przełamać.

Kierownik wyszedł na salę. Jeden z fryzjerów właśnie był wolny. Przywołał go i polecił, aby szybko ostrzygł klienta.

— Nie zrobię tego — powiedział fryzjer.

— To ja go ostrzygę — powiedział szef i szybko zabrał się do roboty.

Boros wyszedł zza zasłony i stanął obok swego fotela. Kilku klientów już zapłaciło i salon opustoszał. Gość uspokoił się, patrzył martwo przed siebie. Kierownik zdjął pelerynkę, strzepnął ją, szczotką starannie oczyścił z włosów marynarkę klienta.

— Na wszelki wypadek... — powiedział tylko tyle.

— Lepiej byłoby dla mnie, gdybym pokazał komuś, coście tu ze mnie zrobili

— powiedział cicho gość. — Teraz nie mam już czego pokazywać.


Nie wyglądał na rozeźlonego, był po prostu zasmucony, osowiały.

— Na wszelki wypadek... — powtórzył szef.

— No tak — gość zwrócił się do Borosa. — Niech się pan jednak nie boi — mówił z powagą, cicho. — Niech pan sobie dalej strzyże.

Wziął kapelusz i wyszedł.

Było to zaskakujące, że taki potężny człowiek z czerwoną twarzą tak cicho mówił. Kierownik otarł pot z czoła.

— Zapłacił? — zapytał fryzjer z dużym czarnym wąsem, który odmówił ostrzyżenia klienta.

— Gdzie tam — kasjerka siedziała z opuszczoną głową.

— Pochodzi trochę w kapeluszu, ot i wszystko — zauważył wąsaty fryzjer.

— Dajcie mu spokój — powiedział kierownik. W salonie był jeszcze tylko jeden gość.

— Ty... — zwrócił się wąsaty do Borosa.

— Powiedziałem już, żebyście dali mu spokój — powtórzył kierownik.

— Chciałem go tylko o coś spytać.

Kiedy już ostatni klient wyszedł z salonu, kierownik zdjął okulary i spojrzał na Borosa.

— Co ci się stało?

— Nie wiem — odpowiedział Boros z takim wyrazem twarzy, który nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że rzeczywiście nie wiedział, co robi.

— Idź do lekarza, zbadaj się.

— Ty — zaczął wąsaty fryzjer. — Jak już mu tak pojechałeś przez łeb, to można go było jeszcze zrobić na irokeza lub boksera.

Boros lekko wzruszył ramionami.

— Nie zauważyłeś, że robisz mu autostradę, jak już leciałeś w dół. Nie widziałeś?

— Widziałem — odpowiedział Boros. — Ale nie byłem w stanie się powstrzymać. Czułem, że zjadę do końca.

Kierownik otarł czoło i wyraźnie było widać, że nie jest w stanie zrozumieć, co się stało.

— Koniecznie się zbadajcie — powiedział. — Ten gość złoży przecież zażalenie. To pewne.

— Ale na skargę pójdzie w kapeluszu — dodał wąsaty.

— Pomyślcie — ciągnął kierownik — pójdzie, doniesie, naskarży.

— Najwyżej cię przeniosą. To wszystko — powiedział wąsaty. — Masz to z głowy.

Boros milczał, jakby nieobecny. Nie można było odgadnąć, co się z nim dzieje.

— Kellera też przenieśli, kiedy odciął gościowi kawałek ucha, a ucho raczej nie odrasta!

— To była zupełnie inna sprawa — włączył się ktoś trzeci.

— A tak — kontynuował wąsaty. — Keller nawet się nie zatrzymał i dalej trzaskał nożyczkami nad głową faceta. Dopiero kasjerce, która była jego kochanką i podeszła, aby posprzątać włosy pod krzesłem, szepnął: uważaj, bo w koszu jest kawałek ucha tego gościa. A klientowi zatamował krew ałunem i na pożegnanie powiedział: „Trochę pana skaleczyłem".

— A skąd wy to wszystko wiecie? — zapytał szef.

— Sam mi to opowiedział, tylko go przeniesiono.

— No dobra, przestańcie gadać — powiedział kierownik. — A swoją drogą, ucho prawie nie krwawi.

Wąsaty fryzjer podszedł do kasjerki i zapytał:

— I co pani powie na ten numer?

Kasjerka pochyliła głowę, milczała. Pozostali też siedzieli cicho i patrzyli na Borosa.

Boros powoli zdjął fartuch i powiesił go za zasłonką, w służbowej szatni.

— Co pan robi? — zapytał szef.

— Odchodzę — odparł Boros.

— Chcę z panem porozmawiać.

Boros zatrzymał się po dwóch krokach.

— Dobrze.

— Lepiej byłoby, gdyby pan teraz nie odchodził.

Boros raz jeszcze się obejrzał.

— A jednak odchodzę — powiedział i zamknął za sobą drzwi.

Przełożył Tadeusz Olszański

9

Adam Bodor - „Z powrotem do Uszatej Sowy” - Fryzjer



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
fryzjer 514[01] z2 03 n
03-karta ewid.wyposaż.dla fryzjerki, Instrukcje BHP, XXIII - SALON FRYZJERSKO - KOSMETYCZNY
fryzjer 514[01] z1 03 n
fryzjer 514[01] z3 03 n
fryzjer 514[01] z3 03 u
Higiena - 03.12.2011, Notatki Fryzjerstwo
fryzjer 514[01] z5 03 n
fryzjer 514[01] z5 03 u
fryzjer 514[01] z2 03 u
fryzjer 514[01] o1 03 u
fryzjer 514[01] o1 03 n
fryzjer 514[01] z1 03 u
fryzjer 514[01] z2 03 n
03-karta ewid.wyposaż.dla fryzjerki, Instrukcje BHP, XXIII - SALON FRYZJERSKO - KOSMETYCZNY
Fryzjer 514[01] 2004 06 03
fryzjer 514[01] z1 03 u
fryzjer 514[01] z2 03 u
fryzjer 514[01] z1 03 n
fryzjer 514[01] z3 03 u

więcej podobnych podstron