Spalding 呕ycie i nauki mistrz贸w趌ekiego Wschodu 1 5


0x01 graphic

Baird T. Spalding

ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu”

tomy I-V

Tytu艂 orygina艂u:

„LIFE AND TEACHINGS OF THE MASTER OF THE FAR EAST”

漏 De Vorss & Co.

For the Polish edition

漏 mefis 1994

Gda艅sk 1999, wydanie I

Baird T. Spalding, kt贸rego nazwisko sta艂o si臋 legend膮 w kr臋gach metafizyk贸w pierwszej polowy dwudziestego wieku, odegra艂 prze艂omow膮 rol臋 w przedstawianiu zachodniemu 艣wiatu dalekowschodnich mistrz贸w, czyli starszych braci, wytyczaj膮cych szlaki i s艂u偶膮cych za przewodnik贸w po kr臋tej 艣cie偶ce przeznaczenia rodzaju ludzkiego. Niezliczona ilo艣膰 list贸w, wci膮偶 nap艂ywaj膮cych z ca艂ego 艣wiata, 艣wiadczy o niezwyk艂ej pomocy, jak膮 stanowi dla ka偶dego cz艂owieka g艂臋bokie przes艂anie niniejszego dzie艂a.

Zawarto艣膰 poszczeg贸lnych tom贸w:

Tom I

Poznajemy mistrza Emila.

Wizyta w 艢wi膮tyni Milczenia.

Gwiezdny plan.

St膮panie po wodzie.

Wizyta w 艢wi膮tyni Uzdrowie艅.

Emil opowiada o Ameryce.

Cz艂owiek 艣niegu z Himalaj贸w.

Nowe 艣wiat艂o z nauk Jezusa.

Tom II

Wizyta w 艣wi膮tyni Wielkiego Krzy偶a Tau.

Spotkanie z mistrzem Jezusem.

Jezus opowiada o istocie piek艂a i naturze Boga.

Tajemnica wibracji my艣lowych.

Jezus nakarmia rzesze.

Relacja z do艣wiadczenia uzdrowienia.

Jezus i Budda odwiedzaj膮 grup臋.

Tom III

Jeden z mistrz贸w opowiada o chrystusowej 艣wiadomo艣ci.

Natura energii kosmicznej.

Stworzenie 艣wiat贸w i planet.

Podr贸偶 do Lhasy.

Wizyta w 艣wi膮tyni Pora-tat-Sanga.

Wyja艣nienie tajemnicy lewitacji.

W膮tpi膮cy staje si臋 wyznawc膮 istnienia Jezusa.

Tom IV

Materia艂 tego tomu zosta艂 wcze艣niej zaprezentowany jako „Lekcje z podr贸偶y indyjskiej". Ka偶dy rozdzia艂 zawiera tekst do nauki, mo偶e r贸wnie偶 s艂u偶y膰 jako przewodnik dla nauczycieli, rozwijaj膮cy i pozwalaj膮cy g艂臋biej interpretowa膰 zawarte w dziele nauki.

Obejmuje mi臋dzy innymi tematy:

Bia艂e Bractwo.

Pierwszy umys艂.

Podstawy nadchodz膮cych zmian w organizacji spo艂ecze艅stwa - Prana.

Tom V

Materia艂 skompilowany z wyk艂ad贸w wyg艂oszonych przez B.T.Spaldinga w Kalifornii przez ostatnie dwa lata jego 偶ycia. Zawiera r贸wnie偶 not臋 biograficzn膮.

Przyk艂adowe tematy:

Projekcja przesz艂o艣ci.

Czy B贸g istnieje.

Boski wz贸r.

Realno艣膰.

呕ycie wieczne.

Zasada wynagradzania.

TOM 1

PRZEDMOWA

Przyst臋puj膮c do opisania „呕ycia i nauki mistrz贸w Dalekiego Wschodu" musz臋 na wst臋pie zaznaczy膰, 偶e by艂em jednym z cz艂onk贸w jedenastoosobowej ekspedycji naukowej, kt贸ra w roku 1894 odwiedzi艂a Daleki Wsch贸d. Tam w艂a艣nie zetkn臋li艣my si臋 z wielkimi nauczycielami z g贸r himalajskich. Przez trzy i p贸艂 roku korzystali艣my z ich pomocy w t艂umaczeniu staro偶ytnej kroniki oraz w badaniach, i z u艂atwie艅 w ci膮gu naszych z nimi do艣wiadcze艅. Pozwolili nam obserwowa膰 swe 偶ycie z bliska, daj膮c w ten spos贸b mo偶no艣膰 naocznego przekonania si臋 o ich rzeczywi艣cie skutecznej pracy przy wykonywaniu Wielkiego Prawa, kt贸re swoj膮 wiedz膮 demonstrowali.

Przek艂ady kroniki i r臋kopisy nasze, zawieraj膮ce opis przebiegu do艣wiadcze艅 z nimi, zosta艂y zachowane. Osobi艣cie wyznawa艂em w贸wczas zapatrywanie, 偶e 艣wiat nie jest jeszcze przygotowany do przyj臋cia tego pos艂annictwa. B臋d膮c jednak niezale偶nym cz艂onkiem wspomnianej na wst臋pie wyprawy, obecnie publikuj臋 moje 贸wczesne zapiski pod tytu艂em „呕ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu", pozostawiaj膮c przyj臋cie lub ich odrzucenie, swobodnemu uznaniu samych czytelnik贸w.

Ksi膮偶ka ta zawiera opis pierwszego roku do艣wiadcze艅 i obserwacji, dokonanych w czasie pobytu w艣r贸d mistrz贸w, tak偶e niekt贸rych ich przem贸wie艅 i wyk艂ad贸w, na kt贸rych stenografowanie wyrazili zgod臋. Mistrzowie ci uznaj膮 np., 偶e Budda przedstawia drog臋 ku 艣wiat艂o艣ci, lecz podkre艣laj膮 wyra藕nie, 偶e tylko Chrystus jest prawdziw膮 艣wiat艂o艣ci膮, czyli poszukiwanym przez nas stanem 艣wiadomo艣ci, czyli 艣wiadomo艣ci chrystusowej.

Baird T. Spalding

***

W ostatnich latach ukaza艂o si臋 wiele ksi膮偶ek z dziedziny zagadnie艅 duchowych. Zjawisku temu towarzyszy obserwowane od pewnego czasu budzenie si臋 zainteresowania wielkimi nauczycielami ludzko艣ci, i poszukiwanie u nich prawdy. To w艂a艣nie sk艂ania mnie do opublikowania wynik贸w do艣wiadcze艅, przeprowadzonych podczas wspomnianej ju偶 na wst臋pie ekspedycji naukowej i pobytu w艣r贸d mistrz贸w Dalekiego Wschodu.

W zapisach moich nie b臋dzie mowy o jakim艣 nowym kulcie religijnym, lecz jedynie zostan膮 streszczone podstawowe prawdy, na kt贸rych si臋 opiera nauka mistrz贸w.

Chc膮c jednak uwiarygodni膰 prawdziwo艣膰 tych zapis贸w, potrzeba by艂o prawie tyle czasu, ile go po艣wi臋cono na odbycie ekspedycji i ca艂ej zwi膮zanej z tym pracy do艣wiadczalnej, gdy偶 z uwagi na przebywanie mistrz贸w na bardzo rozleg艂ym terytorium, nasze metafizyczne badania obejmuj膮 wielk膮 cz臋艣膰 Indii, Tybetu, Chin i Persji.

Jak ju偶 wspomnia艂em na wst臋pie, ekspedycja nasza sk艂ada艂a si臋 z jedenastu do艣wiadczonych naukowc贸w, kt贸rym wi臋ksza cz臋艣膰 偶ycia up艂yn臋艂a dotychczas na pracy badawczej i dociekaniach naukowych. Nie by艂o wi臋c zwyczajem 偶adnego z nas przyjmowanie czegokolwiek na wiar臋, co by nie zosta艂o sprawdzone i stwierdzone naukowo. Przybyli艣my do Indii nastawieni sceptycznie, powr贸cili艣my natomiast niejako nawr贸ceni i na tyle g艂臋boko przekonani, 偶e trzech z nas zdecydowa艂o si臋 pozosta膰 w艣r贸d mistrz贸w dot膮d, dop贸ki nie przyswoj膮 sobie ca艂kowicie ich nauki, i nie posi膮d膮 mo偶no艣ci praktycznego stosowania takiej wiedzy i 偶ycia, jakie praktykuj膮 mistrzowie.

艢wiadomie nie podaj臋 tu prawdziwych imion, poniewa偶 ci, kt贸rzy byli przedmiotem naszych bada艅 i pomagali nam przezwyci臋偶a膰 kilkuletnie trudy uci膮偶liwej ekspedycji - nie wyrazili na to zgody. St膮d te偶 w publikowanych obecnie zapiskach ograniczam si臋 jedynie do podania fakt贸w, w opisie chronologicznym, oddaj膮c mo偶liwie dos艂ownie odbyte rozmowy oraz ca艂y przebieg owej ekspedycji.

Jednym z warunk贸w przed przyst膮pieniem do naszych do艣wiadcze艅 by艂o wzajemne porozumienie, 偶e dop贸ki nie zag艂臋bimy si臋 gruntownie w naszej pracy, b臋dziemy pocz膮tkowo przyjmowa膰 wszystkie zaobserwowane fakty, s艂ucha膰 nauki mistrz贸w, obserwuj膮c ich codzienne 偶ycie i nie 偶膮daj膮c w zwi膮zku z tym 偶adnych wyja艣nie艅. Mieli艣my po prostu towarzyszy膰 mistrzom, wiod膮c swobodnie sw贸j zwyk艂y tryb 偶ycia. Mogli艣my przebywa膰 w ich towarzystwie bez ograniczenia czasu, zadawa膰 dowolne pytania i zg艂臋bia膰 to, co艣my widzieli, w celu wyrobienia sobie w艂asnego, indywidualnego s膮du - i zgodnie z tym ostatecznie kwalifikowa膰 obserwowane zjawiska jako fakty b膮d藕 te偶 je odrzuca膰. Nikt nie usi艂owa艂 w 偶aden spos贸b wp艂yn膮膰 na nasz s膮d, ale przeciwnie: stale podkre艣lano, 偶e je偶eli czujemy, i偶 nie jeste艣my o czym艣 ca艂kowicie przekonani, to bynajmniej nie 偶ycz膮 sobie by艣my dawali wiar臋 temu, co widzimy. St膮d te偶 i ja zamierzam na tym miejscu jedynie przedstawi膰 czytelnikowi owe fakty, i prosz臋 o zaakceptowanie lub odrzucenie ich zgodnie z osobistym pogl膮dem.

Przebywali艣my w Indiach ju偶 oko艂o dw贸ch lat, prowadz膮c zwyk艂e naukowe badania, kiedy spotka艂em jednego z mistrz贸w, kt贸rego nazywam w tych zapiskach Emilem. Id膮c pewnego razu ulic膮 miasta, stanowi膮cego pod贸wczas siedzib臋 naszej ekspedycji, zwr贸ci艂em uwag臋 na t艂um, skupiaj膮cy si臋 z zainteresowaniem woko艂o jakiego艣 magika czy fakira, kt贸rego widok by艂 zreszt膮 w tym kraju ca艂kiem powsze­dnim zjawiskiem. Zatrzyma艂em si臋 i zauwa偶y艂em obok siebie m臋偶czyzn臋 w 艣rednim wieku, nale偶膮cego jak wida膰, do zupe艂nie innej kasty ni偶 wszyscy obecni tam. Cz艂owiek 贸w spojrza艂 na mnie i zapyta艂, czy dawno mieszkam w Indiach. Odpowiedzia艂em, 偶e oko艂o dw贸ch lat

- A czy pan jest Anglikiem?

- Nie. Amerykaninem - odrzek艂em.

By艂em tym bardzo zainteresowany, a zarazem zdziwiony spotkaniem kogo艣 m贸wi膮cego po angielsku. Spyta艂em w贸wczas, co my艣li o odbywaj膮cym si臋 przed nami widowisku.

- O, to ca艂kiem zwyk艂e zjawisko w Indiach - odpowiedzia艂. Ludzi tych zw膮 fakirami, magikami lub hipnotyzerami. Zas艂uguj膮 na wszystkie nazwy, lecz przed nimi ukryty jest g艂臋boki duchowy sens - a kt贸ry odczytuj膮 tylko nieliczni - i nie ulega w膮tpliwo艣ci, ze kiedy艣 wy艂oni si臋 z tego dobro. Jest to oczywi艣cie tylko cie艅 tej rzeczy, z kt贸rej dane zjawisko wynik艂o. Spowodowa艂o mn贸stwo r贸偶nych komentarzy i objawie艅, lecz jak si臋 okaza艂o - nie poznano sedna problemu, gdy偶 pod tym wszystkim niew膮tpliwie ukryta jest prawda.

Na tym rozstali艣my si臋 i w ci膮gu nast臋pnych czterech miesi臋cy widywa艂em go tylko sporadycznie. W tym czasie absorbowa艂o nas wszystkich pewne zagadnienie, sprawiaj膮ce nam spory k艂opot. Po kilku dniach, gdy znowu spotka艂em Emila, dopytywa艂 si臋 troskliwie o przyczyn臋 moich niepokoj贸w, a potem zacz膮艂 m贸wi膰 o trapi膮cym nas zagadnieniu. By艂em tym zdumiony, gdy偶 wiedzia艂em, 偶e 偶aden z nas nie rozmawia艂 na ten temat z nikim poza naszym niewielkim gronem os贸b uczestnicz膮cych w ekspedycji. Emil, jak wida膰 by艂 tak dalece 艣wiadom stanu rzeczy, i偶 wyczu艂em, 偶e sprawa nasza by艂a mu dok艂adnie znana. Tote偶 nie upatrywa艂em niczego niestosownego w tym, by wsp贸lnie zastanowi膰 si臋 nad ni膮, i rozmawia艂em ju偶 z nim o tym otwarcie. Powiedzia艂 mi w贸wczas, 偶e spraw臋 t臋 zna w zupe艂no艣ci i postara si臋 nam pom贸c. Nim up艂yn臋艂y dwa dni wszystko si臋 wyja艣ni艂o, a z n臋kaj膮cej nas kwestii nie pozosta艂o ani 艣ladu. Byli艣my wprawdzie bardzo zdziwieni, lecz wkr贸tce przesta艂o nas to interesowa膰 i zupe艂nie o tym zapomnieli艣my. P贸藕niej zacz臋艂y wynika膰 inne problemy, i wesz艂o u mnie w przyzwyczajenie, by dla ich omawiania udawa膰 si臋 zawsze do Emila. I za ka偶dym razem, gdy tylko zosta艂y rozwa偶one wsp贸lnie z nim, w膮tpliwo艣ci nasze natychmiast znika艂y.

Koledzy moi r贸wnie偶 spotykali si臋 z Emilem i rozmawiali z nim, lecz ja niewiele im o nim wyjawia艂em. W tym czasie przeczyta艂em spor膮 liczb臋 prze艂o偶onych z hinduskiego j臋zyka ksi膮偶ek wybranych w tym celu przez Emila, i by艂em g艂臋boko przekonany, 偶e jest jednym z adept贸w wiedzy tajemnej. Zainteresowanie moje jego osob膮 wzrasta艂o z ka偶dym dniem.

Pewnego razu, gdy spacerowali艣my po polu, Emil wskaza艂 na go艂臋bia kr膮偶膮cego nad naszymi g艂owami i powiedzia艂, 偶e ptak szuka w艂a艣nie jego. Stan膮艂 wtedy nieruchomo z wysuni臋t膮 d艂oni膮, a ju偶 po chwili go艂膮b usiad艂 na niej. Jak si臋 okaza艂o ptak spe艂nia艂 polecenie brata Emila, przebywaj膮cego na p贸艂nocy. Wsp贸艂pracuj膮cy z Emilem brat nie przyby艂 do miejsca dogodnego do bezpo艣redniego skomunikowania si臋 z nim, i dlatego wybra艂 taki w艂a艣nie spos贸b. P贸藕niej przekonali艣my si臋, 偶e mistrzowie mog膮 porozumiewa膰 si臋 ze sob膮 momentalnie drog膮 my艣low膮, co nazywaj膮 wykorzystywaniem energii znacznie czulszej ni偶 elektryczno艣膰, czy telegraf.

Nagabywany przeze mnie, Emil potwierdzi艂, 偶e potrafi przywo艂ywa膰 do siebie ptaki, a tak偶e kierowa膰 ich lotem; nawet drzewa i kwiaty chyli艂y si臋 ku niemu, a dzikie zwierz臋ta podchodzi艂y do艅 bez l臋ku. Pewnego razu np. pogodzi艂 dwa szakale, staczaj膮ce ze sob膮 walk臋 nad trupem zabitego i po偶eranego przez nie ma艂ego zwierz膮tka. Kiedy podszed艂 do nich, natychmiast przesta艂y walczy膰 i z pe艂nym zaufaniem po艂o偶y艂y swe 艂by na wyci膮gni臋tych przez niego d艂oniach, a potem ju偶 spo偶ywa艂y sw贸j pokarm w zupe艂nej zgodzie. Emil da艂 mi nawet potrzyma膰 jedno z tych dzikich zwierz膮t. Powiedzia艂 w贸wczas do mnie:

- To "ja", kt贸re zdolne jest - jak pan widzi - powodowa膰 takie rzeczy, nie jest 艣miertelne. Jest ono prawdziwe i g艂臋bsze: jest w艂a艣nie tym, co wy okre艣lacie mianem Boga. To B贸g w g艂臋bi mnie - B贸g Wszechmocny, dzia艂aj膮cy przeze mnie: tylko On mo偶e czyni膰 takie rzeczy. Sam z siebie swym 艣miertelnym ja" - nie potrafi臋 nic uczyni膰. Tylko wtedy, gdy pozbywam si臋 ca艂kowicie swego zewn臋trznego Ja" i pozostawiam je za sob膮 jako przemijaj膮ce - moje boskie "jam jest" mo偶e wyra偶a膰 i tworzy膰, pozwalaj膮c wielkiej mi艂o艣ci boskiej wst膮pi膰 we mnie, tak i偶 mog臋 w贸wczas czyni膰 to, co pan widzia艂. Kiedy i wy b臋dziecie potrafili zlewa膰 ze siebie na wszystkie rzeczy bosk膮 mi艂o艣膰 - wtedy nic nie b臋dzie dla was gro藕ne i 偶adne z艂o nie b臋dzie mia艂o do was dost臋pu.

W ci膮gu tego czasu Emil poucza艂 mnie ka偶dego dnia. Nierzadko zjawia艂 si臋 nagle w moim pokoju nawet w贸wczas, gdy maj膮c zamiar uda膰 si臋 na spoczynek najdok艂adniej zamyka艂em drzwi. Z pocz膮tku jego niespodziewane wizyty niepokoi艂y mnie, lecz wkr贸tce zrozumia艂em, 偶e by艂o to dla niego rzecz膮 ca艂kiem zwyk艂膮. Przyzwyczai艂em si臋 p贸藕niej do jego sposobu odwiedzin i nie zamyka艂em ju偶 drzwi, by m贸g艂 swobodnie wchodzi膰 i wychodzi膰, kiedy zechce. Zauwa偶y艂em, 偶e taki dow贸d zaufania by艂 przez Emila aprobowany. Nie mog艂em jeszcze tylko zrozumie膰 ani przyswoi膰 sobie wszystkich jego nauk, tak samo jak nie by艂em jeszcze w tym czasie zdolny do przyswojenia wszystkiego, co widzia艂em podczas pobytu na Wschodzie. Potrzebne by艂y ca艂e lata rozmy艣la艅, by u艣wiadomi膰 sobie g艂臋boki duchowy sens 偶ycia tych ludzi. Nie pyszni膮 si臋 sw膮 prac膮, lecz wykonuj膮 j膮 z dziecinn膮 rado艣ci膮 i prostot膮. Znaj膮c dog艂臋bnie ochraniaj膮c膮 moc mi艂o艣ci stosuj膮 j膮 wytrwale, tak 偶e ca艂a przyroda kocha ich i przyja藕ni si臋 z nimi. Tysi膮ce zwyk艂ych ludzi ginie corocznie, np. od 偶膮de艂 偶mij i pazur贸w dzikich zwierz膮t, a tymczasem mistrzowie tak dalece rozwin臋li w sobie moc mi艂o艣ci, 偶e zar贸wno 偶mije, jak i inne dzikie zwierz臋ta nie czyni膮 im 偶adnej krzywdy. Czasami mistrzowie przebywaj膮 w najbardziej niedost臋pnych d偶unglach, a niekiedy nawet pozostawiaj膮 swoje cia艂a w pobli偶u wsi, by w ten spos贸b chroni膰 wsie od napa艣ci dzikich zwierz膮t - w贸wczas 偶adna krzywda nie mo偶e spotka膰 ani wsi, ani te偶 pozostawionych na stra偶y cia艂. Je偶eli zachodzi potrzeba przechodz膮 swobodnie po wodzie lub przez najwi臋kszy ogie艅, podr贸偶uj膮 niewidzialnie i czyni膮 wiele innych rzeczy, na kt贸re zwykli艣my patrze膰 jak na prawdziwe cuda, dost臋pne tylko tym, kt贸rzy - wed艂ug powszechnego s膮du - posiadaj膮 w pewnym stopniu nadprzyrodzon膮 moc.

Uderza podobie艅stwo codziennego trybu 偶ycia i nauki mistrz贸w do 偶ycia Jezusa z Nazaretu. Uwa偶a si臋 np. za rzecz niemo偶liw膮 uzyskiwanie codziennego po偶ywienia wprost z kosmicznej przestrzeni, przezwyci臋偶enie 艣mierci i czynienie rozlicznych, tak zwanych cud贸w, jakich dokona艂 Jezus, przebywaj膮c na Ziemi. Mistrzowie za艣 daj膮 dow贸d, 偶e wszystko to stanowi ich powszednie 偶ycie. Oto we wszystkie niezb臋dne dla codziennych potrzeb 艣rodki, 艂膮cznie z po偶ywieniem, odzie偶膮 i pieni臋dzmi zaopatruj膮 si臋 wprost z przestrzeni, a 艣mier膰 przezwyci臋偶yli tak skutecznie, 偶e wielu z nich 偶yje ju偶 ponad pi臋膰set lat, co zreszt膮 potwierdzaj膮 tak偶e ich dokumenty. W Indiach istnieje stosunkowo niewielu mistrz贸w, wszystkie za艣 tamtejsze kulty s膮 wyra藕nymi odga艂臋zieniami ich nauki. Liczba mistrz贸w jest tak dalece ograniczona, 偶e tylko bardzo nieliczni mog膮 zosta膰 dopuszczeni, aby obcowa膰 z nimi w ich widzialnej postaci - natomiast w 艣wiecie niewidzialnym mog膮 oni dosi臋ga膰 niemal nieograniczonej liczby, a wielkie dzie艂o ich 偶ycia polega na przenikaniu i niewidzialnym pomaganiu tym wszystkim, kt贸rzy gotowi s膮 do przyj臋cia ich nauki.

Otrzymane od Emila nauki sta艂y si臋 niejako podwalin膮 tej badawczej pracy, kt贸r膮 przedsi臋wzi臋li艣my w wiele lat p贸藕niej, czyli podczas trzeciej naszej wyprawy do Indii. W贸wczas ju偶 bez przerwy 偶yli艣my z mistrzami w ci膮gu trzech i p贸艂 roku, podr贸偶uj膮c z nimi przez ca艂e Indie, Tybet, Chiny i Persj臋, obserwuj膮c przy tym ich codzienne 偶ycie, i prac臋.

***

Nieliczna grupa naszej ekspedycji, przedsi臋wzi臋tej w celu bada艅 metafizycznych, zebra艂a si臋 w Potalu, jako punkcie odprawy. By艂a to niewielka wie艣 po艂o偶ona na odleg艂ej prowincji w P贸艂nocnych Indiach. Napisa艂em do Emila, zawiadamiaj膮c go o przyje藕dzie, lecz nie wspomnia艂em ani o celu naszej podr贸偶y, ani te偶 o liczebno艣ci cz艂onk贸w ekspedycji. Ku wielkiemu jednak naszemu zdziwieniu zastali艣my wszystko przygotowane dla ca艂ej grupy, a Emil i jego wsp贸艂towarzysze znali doskonale wszystkie nasze plany. W czasie pobytu naszego w Po艂udniowych Indiach Emil wy艣wiadczy艂 nam wprost nieprawdopodobne us艂ugi, natomiast us艂ug i pomocy doznanych od niego tym razem nie da艂oby si臋 po prostu opisa膰. Jemu i tym przedziwnym Duszom, z kt贸rymi spotykali艣my si臋 w czasie ekspedycji, przypisuj臋 powodzenie ca艂ej naszej wyprawy. Do Potalu przybyli艣my p贸藕nym wieczorem 22 grudnia 1894 roku i dowiedzieli艣my si臋, 偶e w dalsz膮 podr贸偶 mamy wyruszy膰 rano w sam dzie艅 Bo偶ego Narodzenia. Podr贸偶 ta sta艂a si臋 najpami臋tniejsz膮 ze wszystkich wypraw ca艂ego naszego 偶ycia. Nigdy nie zapomn臋 tych s艂贸w, z jakimi Emil zwr贸ci艂 si臋 do nas tego ranka. By艂y one wypowie­dziane przepi臋knym angielskim j臋zykiem, mimo i偶 m贸wca ani nie otrzyma艂 angielskiego wychowania, ani te偶 nie wyje偶d偶a艂 poza granice Dalekiego Wschodu. S艂owa Emila by艂y nast臋puj膮ce:

- Dzi艣 mamy dzie艅 Bo偶ego Narodzenia. Dla was oznacza to dzie艅, w kt贸rym si臋 narodzi艂 Jezus z Nazaretu, czyli Chrystus. W chwili tej zapewne przychodzi wam na my艣l, 偶e zosta艂 pos艂any na Ziemi臋, by odkupi膰 ludzko艣膰 z grzech贸w - a wi臋c dla was Jezus uosabia wielkiego po艣rednika pomi臋dzy wami a Bogiem. St膮d te偶 wzywacie zazwyczaj Jezusa jako owego po艣rednika pomi臋dzy wami a waszym Bogiem, kt贸rego uwa偶acie za Boga gro藕nego i zagniewanego, przebywaj膮cego w miejscu zwanym przez was niebem, usytuowanym nie wiadomo gdzie - aczkolwiek my艣l臋, 偶e to tylko w 艣wiadomo艣ci ludzkiej mniemacie, 偶e mo偶ecie mie膰 dost臋p do Boga tylko za po艣rednictwem Jego mniej surowego, ale wielkiego, szlachetnego i bardziej kochaj膮cego syna. Nazywacie go b艂ogos艂awionym, i przyj艣cie jego na 艣wiat obchodzicie w艂a艣nie dzi艣.

Dla nas dzie艅 ten ma daleko wi臋ksze znaczenie: oznacza, nie tylko przyj艣cie na 艣wiat Jezusa Chrystusa, lecz symbolizuje zarazem narodziny Chrystusa w ka偶dej ludzkiej 艣wiadomo艣ci. Dzie艅 Bo偶ego Narodzenia oznacza dla nas narodzenie si臋 wielkiego mistrza oswobodziciela ludzko艣ci z materialnych wi臋z贸w i ogranicze艅. W naszym rozumieniu ta wielka dusza przysz艂a na Ziemi臋 po to, by pokaza膰 nam pe艂niej drog臋 do rzeczywistego Boga - jedynego, wszechmocnego i wszechwiedz膮cego - by pokaza膰 nam, 偶e B贸g jest wszechm膮dro艣ci膮, wszechdobroci膮, wszystk膮 prawd膮 i wszystkim we wszystkim. Wielki ten mistrz, kt贸ry w dniu dzisiejszym przyszed艂 na 艣wiat, zosta艂 pos艂any w tym celu, by jak najpe艂niej dowie艣膰 nam, i偶 B贸g nie tylko nie przebywa gdzie艣 poza nami, lecz 偶e w艂a艣nie przebywa z nami i w nas; 偶e nigdy nie by艂 i nie mo偶e by膰 oddzielony od nas lub od kt贸regokolwiek ze Swych stworze艅; 偶e jest zawsze sprawiedliwym i kochaj膮cym Ojcem. Jest On wszystkim; wie o ka偶dej rzeczy, wie wszystko i Sam jest ca艂膮 Prawd膮. Gdybym nawet posiad艂 zrozumienie wszystkich ludzi, tak偶e wtedy by艂oby ponad moje si艂y wyra偶enie wam cho膰by w skromnej mierze tego wszystkiego, co te 艣wi臋te narodziny oznaczaj膮 dla nas.

呕ywimy przekonanie i mamy nadziej臋, 偶e wraz z nami zrozumiecie, i偶 ten wielki mistrz przyszed艂 do nas po to, by艣my mogli mie膰 pe艂niejsze rozumienie 偶ycia tu na Ziemi, 偶e wszystkie 艣miertelne ograniczenia zosta艂y stworzone przez cz艂owieka, i nie mog膮 by膰 inaczej t艂umaczone. Wierzymy niez艂omnie, 偶e ten najwi臋kszy ze wszystkich nauczycieli przyszed艂 po to, by pe艂niej dowie艣膰 nam, i偶 Chrystus przebywaj膮cy w nim, przez kt贸rego czyni艂 owe wszechpot臋偶ne dzie艂a - jest tym samym Chrystusem, przebywaj膮cym w nas - we mnie i w ca艂ej ludzko艣ci; 偶e stosuj膮c jego nauki mo偶emy r贸wnie偶 czyni膰 to, co czyni艂 on, i wi臋ksze jeszcze dzie艂a. Wierzymy, 偶e Chrystus przyszed艂 po to, by pokaza膰 nam, 偶e jedynie B贸g jest wielk膮 i jedyn膮 przyczyn膮 wszystkich rzeczy - 偶e jest On Wszystko艣ci膮.

S艂yszeli艣cie, by膰 mo偶e o tym, 偶e utrzymujemy, i偶 pierwsze nauki Jezus uzyska艂 po艣r贸d nas. Mo偶liwe, i偶 niekt贸rzy z was wierz膮 w to. Niech i tak b臋dzie. Czy偶 zreszt膮, nie wszystko jedno, czy przyszed艂 z naszej sfery, czy te偶 jako bezpo艣rednie objawienie Boga - jedynego 藕r贸d艂a wszystkich rzeczywi艣cie istniej膮cych rzeczy? Je艣li bowiem idea umys艂u Boga zosta艂a przyswojona przez jednego cz艂owieka i przejawiona przez niego drog膮 wypowiedzianego s艂owa, to czy偶 nie mog膮 poszczeg贸lni lub wszyscy ludzie przyswoi膰 znowu tej my艣li z wszech艣wiata? Z tego, i偶 jeden przyswoi艂 sobie dan膮 ide臋 i wyjawi艂 j膮 innym wynika, 偶e stanowi ona jego nieod艂膮czn膮 w艂asno艣膰 - albowiem gdyby j膮 przyswoi艂 i zatrzyma艂, to sk膮d偶e mog艂aby by膰 znowu otrzymana? Lecz by jednak m贸c otrzyma膰 wi臋cej, musimy oddawa膰 nieustannie to, co艣my sami posiedli. Gdyby艣my zatrzymali dla siebie to, co dajemy, w贸wczas nast膮pi艂 by zast贸j i staliby艣my si臋 podobni do ko艂a poruszanego przez wod臋, kt贸re nagle samowolnie zaczyna zatrzymywa膰 spadaj膮cy na艅 strumie艅, staj膮c si臋 wkr贸tce obezw艂adnione przez t臋 sam膮 unieruchomion膮 wod臋. Tylko w贸wczas, gdy woda mo偶e bez przeszk贸d przep艂ywa膰 przez ko艂o, ma znaczenie dla wytwarzania si艂y poruszaj膮cej ko艂o. To samo dzieje si臋 z cz艂owiekiem. Kiedy obcuje z ideami Boga musi wysy艂a膰 je od siebie, by inni mogli z nich korzysta膰; musi pozwoli膰 wszystkim czyni膰 to, co sam czyni, by wszyscy mogli wzrasta膰 i si臋 rozwija膰.

Wed艂ug mego zdania wszystko przysz艂o do Jezusa jako bezpo艣rednie objawienie od Boga, tak jak niew膮tpliwie przysz艂o i do wszystkich naszych wielkich nauczycieli. Albowiem - czy偶 nie pochodzi wszystko od Boga? I to, co potrafi jedna ludzka istota, potrafi膮 tak偶e wszyscy. Wiemy, 偶e nadejdzie czas, kiedy si臋 przekonacie, i偶 B贸g got贸w jest i pragnie objawi膰 Siebie wszystkim ludziom, tak jak objawi艂 si臋 Jezusowi i innym. Wszystko, co powinni艣my czyni膰, to pragn膮膰 Go przyj膮膰. Wierzymy czysto艣ci膮 serca, 偶e wszyscy ludzie zostali stworzeni jednakowymi i stanowi膮 jedno艣膰 cz艂owiecze艅stwa; 偶e owe pot臋偶ne dzie艂a czynione przez Jezusa mog膮 by膰 i b臋d膮 czynione przez wszystkich. Przekonacie si臋 tak偶e, 偶e w dzie艂ach tych nie ma nic tajemniczego.

Tajemniczo艣膰 zawarta jest tylko w 艣miertelnym ludzkim poj臋ciu o nich. Rozumiemy doskonale, 偶e przybyli艣cie do nas z umys艂ami mniej lub bardziej nastawionymi sceptycznie. 呕ywimy nadziej臋, 偶e pozostaniecie tu, by widzie膰 nas takimi, jakimi jeste艣my w rzeczywisto艣ci. Co si臋 za艣 tyczy naszej pracy i osi膮gni臋tych wynik贸w, to pozostawiamy wam ca艂kowit膮 swobod臋 - aprobowania lub odrzucenia ich, wed艂ug waszego uznania.

***

Wyruszyli艣my do Asmah - jeszcze mniejszej wioski, oddalonej oko艂o dziewi臋膰dziesi膮t mil. Emil wyznaczy艂 dw贸ch m艂odych m臋偶czyzn, maj膮cych towarzyszy膰 nam w podr贸偶y. Obaj prezentowali si臋 jako wybitnie pi臋kne hinduskie typy. Im powierzono piecz臋 nad ca艂膮 nasz膮 wypraw膮. Dzi臋ki absolutnej swobodzie i zr贸wnowa偶eniu, z jakim wype艂niali swoje zadania, ekspedycja ta przewy偶sza艂a swoj膮 doskona艂膮 organizacj膮 wszystkie nasze poprzednie wyprawy. Dla 艂atwiejszego odr贸偶nienia b臋d臋 ich nazywa艂 w dalszym ci膮gu Jastem (czyt. D偶astem) i Neprow'em (czyt. Niprowem). Emil by艂 jednym z tych, kt贸rzy przyj臋li nas i troszczyli si臋 o nas w tej wsi, sk膮d wyruszyli艣my. By艂 te偶 znacznie starszy od tamtych dw贸ch. Dast stanowi艂 niejako w艂adz臋 wykonawcz膮 w naszej wyprawie, podczas gdy Niprow by艂 jego pomocnikiem i czuwa艂 nad prawid艂owo艣ci膮 wykonywania wszystkich polece艅.

Odprawiaj膮c nas, Emil udzieli艂 nam kilku wskaz贸wek i powiedzia艂:

- Wyruszycie w drog臋 z tymi dwoma m臋偶czyznami - D偶astem i Niprowem - kt贸rzy b臋d膮 wam towarzyszy膰. Ja zatrzymam si臋 tutaj przez pewien czas, gdy偶 do nast臋pnego punktu postoju, odleg艂ego oko艂o dziewi臋膰dziesi臋ciu mil, podr贸偶 wasza potrwa oko艂o pi臋ciu dni. Nie potrzebuj臋 tyle czasu na przebycie tej odleg艂o艣ci i si臋 zjawi臋 tam, by was powita膰. Chcia艂bym jednak prosi膰 was o pozostawienie tutaj jednego z cz艂onk贸w waszej grupy w celu czynienia obserwacji i notowania, je偶eli si臋 zdarzy cokolwiek interesuj膮cego was. W ten spos贸b zaoszcz臋dzimy czas, a wasz wsp贸艂towarzysz b臋dzie m贸g艂 si臋 po艂膮czy膰 z ekspedycj膮 po dziesi臋ciu dniach.

Wyrazili艣my zgod臋 i wyruszyli艣my ze wsi w towarzystwie D偶asta i Niprowa, kt贸rych pieczy powierzona zosta艂a ca艂a wyprawa i, musz臋 przyzna膰, 偶e niepodobna nawet wyobrazi膰 sobie bardziej doskona艂ej organizacji wyprawy. Ka偶dy jej szczeg贸艂 by艂 doprowadzony do perfekcji i zgodno艣ci z og贸ln膮 Uni膮, z rytmem i harmoni膮 muzyczn膮, i stan taki utrzymywany by艂 w ci膮gu ca艂ej naszej wyprawy, trwaj膮cej trzy i p贸艂 roku.

Wypada艂oby mi tu cho膰 par臋 s艂贸w wtr膮ci膰 o wra偶eniach, jakie na mnie wywarli D偶ast i Niprow. Pierwszy z nich - to typ pi臋knego, czaruj膮cego sw膮 r贸wnowag膮, a jednocze艣nie energicznego i o prawym charakterze m艂odego Hindusa. Ka偶de polecenie wydawa艂 prawie monotonnym g艂osem, a by艂o spe艂niane z precyzj膮 i w tempie budz膮cymi podziw. Od chwili wyruszenia w drog臋 obserwowali艣my ten wyj膮tkowo pi臋kny charakter, wiele rozmawiaj膮c na ten temat Nie mniejszy podziw swym charakterem budzi艂 w nas tak偶e Niprow, kt贸ry wsz臋dzie i zawsze by艂 obecny, radosny, 艣wie偶y i skoncentrowany, a jednocze艣nie nadzwyczaj czynny, cho膰 niezmiennie spokojny, a ka偶dy jego ruch zdawa艂 si臋 by膰 przemy艣lany i precyzyjny. Szczeg贸lnie podziwiali艣my jego niezwyk艂膮 zdolno艣膰 szybkiego obmy艣lania i realizowania r贸偶nych rozwi膮za艅 wyst臋puj膮cych w podr贸偶y chwilowych trudno艣ci, co r贸wnie偶 by艂o cz臋stym tematem rozm贸w cz艂onk贸w ekspedycji. Obserwuj膮c ten stan rzeczy kierownik nasz powiedzia艂 pewnego razu: „Ci dwaj m艂odzi ludzie po prostu zdumiewaj膮 swoimi charakterami i m膮dro艣ci膮; wielka to rzecz znale藕膰 podobnych pomocnik贸w, umiej膮cych tak cudownie my艣le膰 i dzia艂a膰".

Do wskazanej wsi przybyli艣my pi膮tego dnia oko艂o godziny czwartej po po艂udniu i zastali艣my ju偶 tam witaj膮cego nas Emila, zgodnie z jego obietnic膮. Mo偶ecie wyobrazi膰 sobie nasze zdumienie, kiedy - trwaj膮c w prze艣wiadczeniu, 偶e przybyli艣my jedyn膮 dost臋pn膮 drog膮, pos艂uguj膮c si臋 istniej膮cym w tych stronach najszybszym 艣rodkiem lokomocji (chyba za wyj膮tkiem kurier贸w podr贸偶uj膮cych rozstawnymi ko艅mi, i jad膮cych dniem i noc膮) - zastajemy cz艂owieka starszego, niezdolnego (jak nam si臋 wydawa艂o) do odbycia dziewi臋膰dziesi臋ciomilowej podr贸偶y, w kr贸tszym ni偶 my czasie. Pomimo to by艂 ju偶 tutaj i oczekiwa艂 nas. Nic te偶 dziwnego, 偶e wszyscy zasypali艣my go pytaniami, prosz膮c o obja艣nienie, w jaki spos贸b zdo艂a艂 nas wyprzedzi膰.

Odpowied藕 Emila by艂a nast臋puj膮ca: „Powiedzia艂em wam przy odje藕dzie, 偶e b臋d臋 tutaj, by was przywita膰 - i oto, jestem. Pragn膮艂bym przy tym zwr贸ci膰 wasz膮 uwag臋 na fakt, 偶e cz艂owiek w swym rzeczywistym kr贸lestwie jest nieograniczony w swych mo偶liwo艣ciach, nie istniej膮 te偶 dla niego granice czasu ani przestrzeni. Dla tego, kto pozna艂 samego siebie, zbyteczny jest ci臋偶ki pi臋ciodniowy trud podr贸偶y, by przeby膰 dziewi臋膰dziesi臋ciomilow膮 odleg艂o艣膰. Ka偶dy cz艂owiek w swym wrodzonym stanie i naturalnej postaci mo偶e momentalnie przenie艣膰 si臋 na dowoln膮 odleg艂o艣膰. Minut臋 temu by艂em jeszcze w tej wsi, z kt贸rej wyjechali艣cie pi臋膰 dni temu. To, na co tam patrzyli艣cie jako na moje cia艂o, wci膮偶 jeszcze tam spoczywa. Towarzysz wasz, kt贸rego zostawili艣cie w tej wsi, powie wam, 偶e kilka minut przed godzin膮 czwart膮 m贸wi艂em do niego, i偶 chc臋 was przywita膰, gdy偶 przyb臋dziecie tutaj o tym czasie. Cia艂o moje wci膮偶 jeszcze pozostaje tam, a towarzysz wasz widzi je, tyle 偶e trwa ono w bezruchu. Uczyni艂em to po prostu dlatego, aby przekona膰 was, 偶e posiadamy zdolno艣膰 pozostawiania swych cia艂, by np. spotyka膰 si臋 z wami w okre艣lonym przez nas miejscu i czasie. Dwaj przydzieleni wam do pomocy nasi bracia mogliby odby膰 t臋 podr贸偶, tak samo jak ja. S膮dz臋, i偶 to u艂atwi wam zrozumienie, 偶e my jeste艣my r贸wnie zwyk艂ymi istotami, wsp贸lnego pochodzenia, co i wy; 偶e nie ma w tym 偶adnej tajemniczo艣ci, 膮 jedynie rozwin臋li艣my w pe艂niejszym stopniu ni偶 wy, tkwi膮ce w nas moce, dane nam przez Wszechmog膮cego Ojca.

Cia艂o moje nadal pozostanie tam do wieczora, a potem przenios臋 je tutaj, za艣 towarzysz wasz odb臋dzie t臋 podr贸偶, kt贸r膮 wy przebyli艣cie, i przyb臋dzie tu w odpowiednim czasie. Po jednodniowym odpoczynku udamy si臋 do pewnej wioski, odleg艂ej o jeden dzie艅 drogi, gdzie sp臋dzimy noc, a potem wr贸cimy, by spotka膰 waszego towarzysza i si臋 dowiedzie膰, co wam powie. Wieczorem si臋 zbierzemy znowu wszyscy w domu, a tymczasem - do widzenia!".

Kiedy zebrali艣my si臋 wieczorem w pokoju, nie otwieraj膮c drzwi zjawi艂 si臋 w tym pokoju Emil i powiedzia艂: „Widzicie, 偶e ukaza艂em si臋 w pokoju, jakby艣cie powiedzieli - w spos贸b czarodziejski, lecz zapewniam was, 偶e nie ma w tym 偶adnego czarodziejstwa. To, co widzieli艣cie, jest najzwyklejszym do艣wiadczeniem, a poniewa偶 obserwowali艣cie fakt naocznie, wi臋c mo偶ecie temu wierzy膰. Przyjrzyjcie si臋 uwa偶nie szklance z wod膮, kt贸r膮 jeden z was przyni贸s艂 tu przed chwil膮 ze 藕r贸d艂a. Mo偶ecie si臋 przekona膰, jak w 艣rodku tej wody formuje si臋 male艅ki kawa艂ek lodu, dop贸ty skupiaj膮c wok贸艂 siebie inne jego cz膮steczki, a偶 wszystka woda w szklance zmieni si臋 w l贸d. Chc膮c wyt艂umaczy膰 to zjawisko, wystarczy powiedzie膰, 偶e przez pewien czas utrzymywa艂em w przestrzeni centralne atomy wody, a偶 zamieni艂y si臋 w l贸d; inaczej m贸wi膮c - obni偶a艂em ich wibracje do stopnia zlodowacenia, pozosta艂e za艣 atomy wody skupia艂y si臋 wok贸艂 nich, przekszta艂caj膮c ca艂膮 zawarto艣膰 szklanki w zlodowacia艂膮 posta膰. To samo prawo i z jednakowym skutkiem mo偶e by膰 stosowane zar贸wno do wody w stawie, jeziorze, morzu, oceanie, jak i do wszystkich w贸d na ca艂ej Ziemi. Ale co by si臋 w贸wczas sta艂o, gdyby wszystka woda zosta艂a zlodowacona? I w jakim celu mog艂oby to by膰 uczynione? Oczywi艣cie - w 偶adnym. A je艣li spytacie, na podstawie jakiego prawa mog艂oby to by膰 uczynione, odpowiem, 偶e - drog膮 zastosowania uniwersalnego prawa. Lecz w tym wypadku nie zosta艂oby uczynione nic dobrego, gdy偶 nie mog艂oby wynikn膮膰 z tego dobro. Gdybym w dalszym ci膮gu przed艂u偶a艂 ten proces zamarzania w贸dy, postanawiaj膮c doprowadzi膰 zadanie do ko艅ca, wynik艂aby z tego oczywi艣cie reakcja dla mnie, jako sprawcy danego procesu. Ka偶dy rezultat zastosowania prawa jest wsp贸艂mierny do rodzaju sprawczych intencji. Dzia艂aj膮c pozytywnie - zyskujemy dobro, nadu偶ywaj膮c praw - prowokujemy z艂o. Mo偶ecie tu 艂atwo zrozumie膰, 偶e gdybym kontynuowa艂 to zamarzanie, w贸wczas ch艂贸d podzia艂a艂by na mnie daleko pr臋dzej, ni偶 zdo艂a艂bym doprowadzi膰 do ko艅ca moje do艣wiadczenie, i zebra艂bym 偶niwo swego eksperymentu, albowiem - zamarz艂bym. Wyra偶aj膮c za艣 w tym dzia艂aniu jakie艣 dobro, wiecznie zbieram 偶niwo swego dobra.

Zjawienie si臋 moje dzi艣 w tym pokoju, da si臋 obja艣ni膰 nast臋puj膮co: Tam gdzie pozostawili艣cie mnie przed kilkoma dniami, utrzymywa艂em swoje cia艂o w eterycznej przestrzeni, podnosz膮c jego wibracje, dop贸ki nie powr贸ci艂o do stanu eterycznego lub - jak my to okre艣lamy - og贸lnego 艂ona wszech艣wiata, zawieraj膮cego wszelk膮 kosmiczn膮 substancj臋. Wtedy za po艣rednictwem swego wy偶szego 禄ja芦 - mojej chrystusowej 艣wiadomo艣ci - utrzymuj臋 to cia艂o w umy艣le, dop贸ki nie obni偶膮 si臋 znowu jego wibracje, zanim przyjmie sw膮 poprzedni膮 posta膰 w tym pokoju, gdzie jestem zn贸w dla was widzialny i dotykalny. Jak wi臋c wynika nie ma tu 偶adnej tajemniczo艣ci, albowiem stosuj臋 jedynie moc b膮d藕 prawo dane mi przez Wszech­mog膮cego Ojca za po艣rednictwem Syna, a tym Synem jeste艣cie tak偶e wy, ja i ca艂a ludzko艣膰. A zatem, nie istnieje tu 偶adna tajemnica.

Rozwa偶cie wiar臋, przedstawion膮 w postaci gorczycznego ziarna. Przychodzi ona do was z wszech艣wiata przez Chrystusa, kt贸ry narodzi艂 si臋 ju偶 w g艂臋bi nas wszystkich. Niby male艅ki punkcik wnika ona w dusz臋 i rozwija si臋 w Chrystusie, czyli w naszym ponad艣wiadomym umy艣le, i wznosi si臋, jakby ku szczytowi g艂owy, utrzymuj膮c si臋 na tej wysoko艣ci. Wtedy powinni艣my pozwoli膰 Duchowi 艢wi臋temu zej艣膰 do naszego serca i umys艂u. I tu nast臋puje pouczenie: 禄Kochaj Pana Boga twego z ca艂ego serca swego, z ca艂ej duszy swojej, ze wszystkiej mocy swojej i ze wszystkiej my艣li swojej". Teraz pomy艣lcie, co to znaczy: serce, dusza, moc, umys艂. Czy na tych wy偶ynach mo偶na uczyni膰 co innego, ni偶 tylko kierowa膰 to wszystko ku Bogu i Duchowi 艢wi臋temu - owej wszechobecnej Ja藕ni - wszechprzenikaj膮cego Ducha? Ale Duch 艢wi臋ty przychodzi r贸偶nymi drogami: mo偶e te偶 szuka膰 przyj臋cia u nas, jako male艅ka istotka. Powinni艣my Go jednak przyj膮膰 i pozwoli膰 zamieszka膰 w nas, i po艂膮czy膰 si臋 z owym male艅kim punkcikiem, czyli zarodni膮 wiary. Wtedy punkcik ten zacznie kr膮偶y膰 woko艂o i tak samo przywiera膰 do Ducha 艢wi臋tego, jak zaobserwowane przez was cz膮steczki lodu przyrasta艂y do centralnego atomu tego偶 lodu. W taki sam spos贸b i wiara b臋dzie wzrasta艂a, przyci膮gana cz膮stka za cz膮stk膮 i kr膮g za kr臋giem, jak to nast臋powa艂o z lodem, a偶 dop贸ki nie uzewn臋trzni si臋 ona i nie wyrazi w spos贸b widoczny. I tak oto pod膮偶acie wci膮偶 naprz贸d, pomna偶aj膮c i wyra偶aj膮c to nasienie wiary, dop贸ki nie zdo艂acie powiedzie膰 g贸rze przeszk贸d: 禄Podnie艣 si臋 i zejd藕 do morza芦. I tak si臋 stanie. Zwijcie to czwartym wymiarem lub jak chcecie. My nazywamy to wyra偶aniem Boga przez Chrystusa w nas.

Znane wam jest z waszej Ewangelii narodzenie Chrystusa: Maria - matka ujrza艂a idea艂, kt贸ry zosta艂 zatrzymany w umy艣le, a nast臋pnie pocz臋ty na glebie jej duszy, sk膮d po pewnym czasie zosta艂 wydany na 艣wiat, czyli narodzi艂 si臋 jako doskona艂e dzieci臋, Chrystus - pierworodny i jednorodzony Syn Ojca. By艂 karmiony, ochraniany i ho艂ubiony przez najlepsz膮 z matek, dop贸ki si臋 nie rozwin膮艂 i nie przekroczy艂 granicy dzieci艅stwa, by si臋 sta膰 dojrza艂ym. Tak oto, przychodzi Chrystus do nas. Najpierw jako idea艂 zasiany w glebie naszej duszy, jako o艣rodek, w kt贸rym przebywa B贸g, przechowywany w umy艣le, a nast臋pnie wydany na 艣wiat, czy narodzony jako doskona艂e Dzieci膮tko Jezus.

Wy, kt贸rzy艣cie widzieli to, co dzia艂o si臋 na oczach wszystkich was, czy jeszcze pow膮tpiewacie? Nie strofuj臋 was bynajmniej tymi s艂owami, cho膰 w umys艂ach niekt贸rych z was dostrzegam my艣li o hipnozie. Bracia! Czy偶 znalaz艂by si臋 cho膰 jeden po艣r贸d was, kt贸ry by nie odczuwa艂 potrzeby rozwijania w sobie ka偶dej danej przez Boga zdolno艣ci, cho膰by takiej, jak widzieli艣cie dzisiejszego wieczoru? Czy mo偶ecie cho膰 przez chwil臋 przypuszcza膰, 偶e ja, inaczej m贸wi膮c - kieruj臋 waszym my艣leniem lub widzeniem? Czy s膮dzicie, 偶e je艣li zechc臋, mog臋 wprowadzi膰 w stan hipnozy jednego z was lub wszystkich, kt贸rzy艣cie widzieli? W waszej Ewangelii powiedziano, 偶e Jezus wszed艂 do pokoju przy zamkni臋tych drzwiach, a wi臋c zupe艂nie w taki sam spos贸b jak i ja. Czy偶 tak wielki mistrz jak Jezus Chrystus, nie m贸g艂 si臋 obej艣膰 bez hipnotyzmu? Ot贸偶 stosowa艂 On w艂asn膮 przez Boga mu dan膮 moc, podobnie jak dzisiejszego wieczoru uczyni艂em to w艂a艣nie ja. I zapewniam was, 偶e w fakcie mego pojawienia si臋 po艣r贸d was, nie by艂o nic takiego, czego nie mogliby艣cie uczyni膰 i wy, a nawet i ka偶de dziecko, jakie si臋 rodzi na 艣wiat - macie tak膮 sam膮 moc czynienia tego, co艣cie widzieli dzisiaj. Pragn膮艂bym to wyja艣ni膰 waszym umys艂om, jak najbardziej zrozumiale. Wszak nie jeste艣cie automatami, lecz indywidualno艣ciami i macie w艂asn膮 wol臋. Twierdz膮c wi臋c, 偶e Jezus nie potrzebowa艂 stosowa膰 hipnotyzmu, i my r贸wnie偶 nie uciekamy si臋 do tego 艣rodka. Mo偶ecie pow膮tpiewa膰 dowoli, dop贸ki nie przekonacie si臋 o naszej uczciwo艣ci lub ob艂udzie. Tymczasem mo偶emy poradzi膰 wam od艂o偶enie na pewien czas my艣li o hipnotyzmie, i odniesienie si臋 do tego ca艂kiem oboj臋tnie, dop贸ki bardziej nie zag艂臋bicie si臋 w pracy nad sob膮. Wszystko, o co mo偶emy was prosi膰, to zachowajcie otwarte umys艂y".

***

Poniewa偶 nast臋pny etap naszej podr贸偶y stanowi艂 jedynie kr贸tkotrwa艂膮 wycieczk臋, zatem wi臋ksz膮 cz臋艣膰 ekwipunku pozostawili艣my na miejscu. Nazajutrz wyruszyli艣my w drog臋, tylko w towarzystwie samego D偶asta, kieruj膮c si臋 do ma艂ej wioski odleg艂ej o dwadzie艣cia mil. Droga by艂a do艣膰 ci臋偶ka, gdy偶 wi艂a si臋 w艣r贸d g臋stych las贸w w艂a艣ciwych tej okolicy. Do miejsca przeznaczenia przybyli艣my ju偶 przed wieczorem, przed samym zachodem s艂o艅ca. Czuli艣my si臋 zm臋czeni i g艂odni, gdy偶 w ci膮gu dnia posuwali艣my si臋 niemal bez przerwy, zatrzymuj膮c si臋 na kr贸tko, wy艂膮cznie dla posi艂ku oko艂o po艂udnia. Teren by艂 w og贸le bardzo g贸rzysty, a przy tym pokryty zaro艣lami, co ogromnie utrudnia艂o posuwanie si臋 naprz贸d. Musieli艣my przedziera膰 si臋 przez g臋stwiny wij膮cych si臋 krzew贸w. Zauwa偶yli艣my w贸wczas, 偶e przy ka偶dej zw艂oce D偶ast objawia dziwne zniecierpliwienie, co intrygowa艂o nas tym bardziej, 偶e zazwyczaj bywa艂 pe艂en niezachwianej r贸wnowagi. W ci膮gu ca艂ego trzyip贸艂letniego obcowania z nim, tylko ten jeden raz widzieli艣my go zniecierpliwionym, gdy偶 poza tym zawsze okazywa艂 niezm膮cony spok贸j i we wszystkich innych naszych wyprawach zachowywa艂 jednakow膮 r贸wnowag臋. Przyczyna tego 贸wczesnego niepokoju wyja艣ni艂a si臋 wkr贸tce i przestali艣my si臋 temu dziwi膰.

Na p贸艂 godziny przed zachodem s艂o艅ca przybyli艣my do wsi licz膮cej dwustu mieszka艅c贸w, a kiedy rozesz艂a si臋 wiadomo艣膰, 偶e D偶ast jest z nami, ca艂a ludno艣膰 wioski wysz艂a mu na spotkanie. Serdecznie witali go nie tylko wszyscy starsi, dzieci i doro艣li, ale i wszystkie zwierz臋ta. To nie my byli艣my o艣rodkiem tego wielkiego zainteresowania i czci, lecz bez w膮tpienia D偶ast. Witano go z najwi臋kszym szacunkiem, a kiedy powiedzia艂 do nich kilka s艂贸w, wszyscy powr贸cili do swych zwyk艂ych zaj臋膰. Nast臋pnie, przed przygotowaniem noclegowego obozu, D偶ast zaproponowa艂 wsp贸ln膮 z nim przechadzk臋. Pi臋ciu z naszej grupy wym贸wi艂o si臋 jednak zm臋czeniem po ca艂ym dniu uci膮偶liwej drogi, i potrzeb膮 odpoczynku, a my z reszt膮 przyjaci贸艂 i kilkorgiem os贸b z miejscowej ludno艣ci udali艣my si臋 za D偶astem przez nagie pola okalaj膮ce wie艣, po czym weszli艣my do d偶ungli. Lecz nim zd膮偶yli艣my si臋 w niej zag艂臋bi膰 dostrzegli艣my le偶膮cego na ziemi, najwidoczniej nie偶ywego cz艂owieka - takie by艂o bowiem pierwsze wra偶enie. Przyjrzawszy si臋 jednak uwa偶niej le偶膮cej postaci przekonali艣my si臋, 偶e nie by艂 to kto艣 martwy, lecz w stanie g艂臋bokiego snu. Jednocze艣nie przekonali艣my si臋, 偶e le偶膮ce na ziemi cia艂o by艂o D偶astem, i stan臋li艣my nad nim, jak oniemiali. Nagle, przy zbli偶aniu si臋 D偶asta do nas, le偶膮ca posta膰 zacz臋艂a o偶ywa膰, podnosi膰 si臋 i wreszcie wsta艂a, staj膮c na moment naprzeciw D偶asta. Nie by艂o najmniejszej w膮tpliwo艣ci, co do to偶samo艣ci obu postaci, by艂 to bowiem rzeczywi艣cie D偶ast. Widzieli艣my to wszyscy i wra偶enia nasze by艂y jednakowe. Nagle przyby艂y z nami D偶ast znik艂, a przed nami pozosta艂a tylko posta膰 le偶膮cego przed chwil膮 na ziemi. Rozumie si臋, 偶e wszystko trwa艂o niepor贸wnanie kr贸cej, ni偶 mo偶na by艂o te sceny opisa膰, a co niemniej dziwne, 偶e nikt z nas nie mia艂 w膮tpliwo艣ci i nie rozpytywa艂 na temat tego, co zasz艂o.

Pi臋ciu naszych przyjaci贸艂, kt贸rzy pozostali we wsi, przybieg艂o do nas bez 偶adnego sygna艂u z naszej strony, a kiedy spytali艣my ich potem dlaczego przybiegli - odpowiadali: „nie wiemy". „Nim zrozumieli艣my, dlaczego to czynimy, wszyscy byli艣my ju偶 na nogach, biegn膮c do was. Uczynili艣my to niejako automatycznie, gdy偶 nikt z nas nie pami臋ta o 偶adnym sygnale. Ockn臋li艣my si臋 dopiero, biegn膮c w wasz膮 stron臋, a przedtem w og贸le nie zdawali艣my sobie sprawy z tego, co czynimy".

Jeden z naszych przyjaci贸艂 powiedzia艂: „Zaprawd臋 - oczy moje jakby otworzy艂y si臋 szeroko i widz臋 daleko poza granicami doliny 艣mierci; ods艂oni艂y si臋 przede mn膮 takie cudowne obrazy, o jakich nawet nigdy nie my艣la艂em". Inny zn贸w, m贸wi艂: „Przecie偶 i ja widz臋, jak ca艂y 艣wiat zwyci臋偶y艂 艣mier膰. 呕ywo przychodz膮 mi teraz na my艣l s艂owa, 偶e 禄ostatni wr贸g cz艂owieka: 艣mier膰 - b臋dzie zwyci臋偶ony". I teraz spe艂ni艂y si臋 te s艂owa w zupe艂no艣ci. Jak偶e偶 znikome i powierzchowne s膮 nasze rozumy w por贸wnaniu z tym gigantycznym, cho膰 prostym rozumieniem. A pomimo to mieli艣my odwag臋 patrze膰 na siebie, jak na gigant贸w rozumu, podczas gdy pod tym wzgl臋dem jeste艣my prawdziwymi niezaradnymi dzie膰mi. Teraz dopiero zaczynam rozumie膰 znaczenie s艂贸w: 禄Musicie narodzi膰 si臋 na nowo芦. Jak偶e s艂uszne s膮 te s艂owa".

Pozostawiam w sferze domys艂贸w wyobra偶enie sobie naszego zdumienia. Przed nami sta艂 cz艂owiek, z kt贸rym stykali艣my si臋 co dzie艅 bezpo艣rednio - us艂uguj膮cy nam. I oto ten cz艂owiek wykazywa艂 zdolno艣膰 do pozostawiania swego cia艂a w d偶ungli, stanowi膮cego ochron臋 dla innych, a w tym samym czasie potrafi艂 wykonywa膰 normalne ludzkie obowi膮zki, 艣wiadcz膮c us艂ugi na rzecz naszej ekspedycji. Mimo­wolnie przywodzi to na pami臋膰 ewangeliczne s艂owa: „Kto z was uwa偶a si臋 za najwi臋kszego, niech b臋dzie waszym s艂ug膮". My艣l臋, 偶e po艣r贸d nas nie by艂o ani jednego, kt贸ry by od tej chwili nie pozby艂 si臋 l臋ku przed 艣mierci膮.

W okolicach tych istnieje zwyczaj pozostawiania przez mistrz贸w swych cia艂 na skraju d偶ungli w pobli偶u wsi pustoszonych przez grabie偶c贸w i napastowanych przez dzikie zwierz臋ta. W ten spos贸b ludno艣膰 tych wiosek wraz ze swoim dobytkiem bywa zabezpieczona przed napadami zar贸wno ze strony ludzi, jak i wi臋kszych drapie偶nych zwierz膮t

By艂o ca艂kiem oczywiste, 偶e cia艂o D偶asta przele偶a艂o d艂u偶szy czas, poniewa偶 wyros艂y d艂ugie, g臋ste w艂osy i uwi艂y w nich gniazda w艂a艣ciwe tej okolicy male艅kie ptaszki, kt贸re wychowa艂y nawet nieobecne ju偶 piskl臋ta. Stanowi艂o to jednak nieodparty dow贸d 艣wiadcz膮cy o up艂ywie czasu, w ci膮gu kt贸rego le偶a艂o pozostawione w tej pozycji cia艂o. Nale偶y tu jeszcze doda膰, 偶e owe ptaszki s膮 bardzo boja藕liwe i przy najmniejszym alarmie porzucaj膮 swe gniazda. Jak偶e偶 wielk膮 mi艂o艣膰 i zaufanie okaza艂y, wij膮c gniazdka na g艂owie cz艂owieka!

Ludno艣膰 wielu okolicznych wiosek bywa niekiedy terroryzowana przez ludo偶ercze tygrysy, poniewa偶 wierz膮c w przeznaczenie (prawo karmy) nikt nie okazuje im sprzeciwu. Tote偶 od czasu do czasu drapie偶cy ci swobodnie penetruj膮 wsie i wybieraj膮 sobie kogo chc膮. P贸藕niej w pobli偶u jednej z wiosek widzieli艣my w d偶ungli cia艂o innego cz艂owieka, tak samo pozostawione dla ochrony. M贸wiono nam, 偶e przez pewien czas wie艣 ta by艂a po prostu oblegana przez tygrysy, kt贸re po偶ar艂y niemal偶e dwustu mieszka艅c贸w. Widzieli艣my te偶 jednego z takich tygrys贸w-ludo偶erc贸w, kr膮偶膮cego z wielk膮 ostro偶no艣ci膮 wok贸艂 cia艂a le偶膮cego na ziemi cz艂owieka. Dw贸ch przyjaci贸艂 z naszej grupy obserwowa艂o tego tygrysa, w ci膮gu trzech miesi臋cy, a gdy opuszczali艣my wie艣 - wci膮偶 jeszcze pozostawa艂 na tym samym miejscu, nie czyni膮c nikomu krzywdy. Le偶膮cy za艣 cz艂owiek po艂膮czy艂 si臋 z nami p贸藕niej w Tybecie.

Podniecenie nasze by艂o tak wielkie, 偶e - pr贸cz D偶asta - nikt w obozie tej nocy nie spa艂. On jeden tylko pogr膮偶ony by艂 w zdrowym m艂odzie艅czym 艣nie. Przez ca艂膮 noc, od czasu do czasu, kt贸ry艣 z naszej grupy si臋 podnosi艂 i patrzy艂 w stron臋 艣pi膮cego D偶asta, a potem k艂ad艂 si臋 z powrotem ze s艂owami: „Uszczypnijcie mnie, bym si臋 przekona艂, 偶e rzeczywi艣cie nie 艣pi臋". A by艂y i bardziej wymowne okrzyki.

***

Nast臋pnego ranka wstali艣my o 艣wicie i tego samego dnia, ju偶 o zmierzchu, wr贸cili艣my do wsi, w kt贸rej zostawili艣my nasz ekwipunek. Roz艂o偶yli艣my si臋 obozem, pod wielkim bananem. Na drugi dzie艅 zjawi艂 si臋 Emil, a odpowiadaj膮c na zadawane mu pytania, rzek艂: „Nie dziwi臋 si臋 wcale waszym pytaniom i ch臋tnie odpowiadam na te, na kt贸re mog臋 odpowiedzie膰 w tej chwili, pozostawiaj膮c bardziej szczeg贸艂owe wyja艣nienia na niekt贸re z nich, dop贸ki nie wydoskonalicie si臋 w naszej pracy. Pojmujecie dobrze, 偶e m贸wi膮c z wami takimi s艂owami, u偶ywam waszego sposobu wys艂awiania si臋, by wam da膰 mo偶no艣膰 zrozumienia jednej z zasad naszej wiary.

Gdy prawda jest og贸lnie znana i wszyscy jednakowo j膮 rozumiej膮, to czy w贸wczas ci wszyscy nie pochodz膮 z tego samego 藕r贸d艂a? Wszak stanowimy jedn膮 ca艂o艣膰 z Wszechobejmuj膮cym Umys艂em - Substancj膮 - Bogiem. Wszyscy tworzymy jedn膮 wielk膮 rodzin臋, a ka偶de dziecko, ka偶dy nowo narodzony, bez r贸偶nicy narodowo艣ci, kasty, czy wyznania - jest cz艂onkiem tej wielkiej rodziny.

Pytacie, czy wierzymy, 偶e mo偶na unikn膮膰 艣mierci. Pozw贸lcie odpowiedzie膰 s艂owami Siddhi: Cia艂o ludzkie jest zbudowane z indywidualnej kom贸rki, podobnie jak cia艂a ro艣lin i zwierz膮t, kt贸re kochamy i nazywamy naszymi m艂odszymi, i mniej rozwini臋tymi bra膰mi. Indywidualna ta kom贸rka stanowi mikroskopijn膮 jednostk臋 cia艂a. Wskutek procesu wzrastania i podzia艂u, powtarzanego wielokrotnie, male艅kie j膮dro tej kom贸rki-jednostki wykszta艂ca wreszcie ca艂膮 ludzk膮 istot臋, zbudowan膮 z niezliczonych milion贸w kom贸rek, specjalizuj膮cych si臋 w pewnych najrozmaitszych funkcjach, lecz w przewa偶aj膮cej wi臋kszo艣ci zachowuj膮cych w艂a艣ciwo艣ci tej indywidualnej kom贸rki, z kt贸rej powsta艂y, i kt贸ra mo偶e by膰 uwa偶ana za nosiciela pochodni aktywnego 偶ycia. Przechodzi ona z pokolenia na pokolenie, nios膮c utajone w sobie iskry bo偶e - 偶ywotno艣膰 ka偶dej 偶yj膮cej istoty w nieprzerwanym rodowodzie, si臋gaj膮cym wstecz do tego czasu, kiedy 偶ycie po raz pierwszy si臋 pojawi艂o na tej planecie. Trwa艂膮 w艂a艣ciwo艣ci膮 tej indywidualnej kom贸rki jest wieczna m艂odo艣膰. C贸偶 mo偶emy jeszcze powiedzie膰 o zbiorowisku kom贸rek nazywanych cia艂em? W taki oto spos贸b grupy kom贸rek powsta艂y z indywidualnej kom贸rki, powt贸rzonej niezliczono艣膰 razy i zachowuj膮cej swoje indywidualne w艂a艣ciwo艣ci, z kt贸rych jedn膮 jest ukryta w niej iskra 偶ycia, czyli wieczna m艂odo艣膰. Owe grupy kom贸rek b膮d藕 cia艂o - jak wam ju偶 wiadomo - spe艂niaj膮 przy indywidualnej kom贸rce funkcje swego rodzaju stra偶y, tylko w ci膮gu kr贸tkiego okresu cielesnego 偶ycia.

Najstarszy z naszych m臋drc贸w, w natchniony spos贸b przenika艂 w prawd臋 zasadniczej jedno艣ci 偶yciowych reakcji u ro艣lin i zwierz膮t. Dzi艣 艂atwo mo偶emy sobie wyobrazi膰 tych nauczycieli, kt贸rzy w cieniu roz艂o偶ystych banan贸w zwracali si臋 do swych uczni贸w, z takimi mniej wi臋cej przem贸wieniami: 禄Sp贸jrzcie na to gigantyczne drzewo, proces 偶yciowy zachodz膮cy w naszym bracie-drzewie i w nas, jest w zasadzie taki sam. Przyjrzyjcie si臋 listkom i p膮czkom na wierzcho艂kach drzew - i偶 s膮 m艂ode jak nasiona, z kt贸rych giganty owe powsta艂y". Podobnie jak li艣cie i p膮czki na wierzcho艂kach ga艂膮zek najstarszego z drzew s膮 tak samo m艂ode jak i nasiona, z kt贸rych wyros艂o drzewo - identycznie i u cz艂owieka grupa kom贸rek, tworz膮c jego cia艂o, nie jest skazana na konieczno艣膰 stopniowej utraty swej 偶ywotno艣ci, by ulec wreszcie 艣mierci, lecz mo偶e wzrasta膰 zawsze m艂oda i zieleniej膮ca, jak i samo j膮dro indywidualnej kom贸rki.

W rzeczywisto艣ci nie istnieje 偶adna podstawa ku temu, by cia艂o nie mog艂o by膰 tak samo 偶ywotne i zawsze m艂ode, jak nasienie, z kt贸rego powsta艂o. Roz艂o偶ysty banan zawsze pozostanie symbolem wiecznotrwa艂ego 偶ycia, albowiem umrze膰 mo偶e tylko przez przypadek. Nie istnieje te偶 oczywi艣cie 偶adne naturalne prawo rozk艂adu ani przejrzenia czy zestarzenia wewn膮trz drzewa bananu, prawa mog膮cego bezzasadnie szkodzi膰 偶yciowej energii jego kom贸rek. To samo odnosi si臋 i do ludzkiej postaci bosko艣ci. Nie istnieje dla cz艂owieka naturalne prawo 艣mierci ani rozk艂adu, pr贸cz szczeg贸lnego przypadku. Nie zachodzi 偶aden nieunikniony proces przejrzewania, czy zestarzenia wewn膮trz ludzkiego cia艂a b膮d藕 grupy sk艂adaj膮cych si臋 na nie kom贸rek, s艂owem - nie istnieje nic takiego, co mog艂oby stopniowo parali偶owa膰 ow膮 indywidualno艣膰, A wi臋c 艣mier膰 jest przypadkiem, kt贸rego mo偶na unikn膮膰, choroba za艣 - jest przede wszystkim brakiem spokoju (r贸wnowagi), czyli s艂odkiego Santi - radosnego spokoju i r贸wnowagi ducha odzwierciedlanego na ciele przez umys艂. Oczekuj膮cy zwykle (starego) cz艂owieka uwi膮d starczy, to zas艂ona wyra偶aj膮ca niewiedz臋 tudzie偶 nieznajomo艣膰 jego przyczyny, powoduj膮cej pewne chorobowe stany umys艂u i cia艂a. R贸偶nym chorobowym przypadkom mo偶na zapobiega膰 sam膮 w艂a艣ciw膮 my艣low膮 postaw膮. Siddhi powiedzia艂: 禄Elastyczno艣膰 cia艂a powinna by膰 zachowana w takim stopniu, by mog艂o w naturalny spos贸b z 艂atwo艣ci膮 przeciwstawia膰 si臋 zarazie, infekcjom i innym chorobom". Siddhi np. mo偶e po艂yka膰 zarodki chor贸b i nie zapadnie na zdrowiu.

Pami臋tajcie, 偶e m艂odo艣膰 jest boskim nasieniem mi艂o艣ci, zasianym w ludzkiej postaci: jest bosko艣ci膮 w cz艂owieku. M艂odo艣膰 - to przepi臋kne 偶ycie duchowe, mi艂uj膮ce i wieczne. - Staro艣膰 jest z natury bezduszna, nierzeczywista, 艣miertelna i szpetna. L臋kliwe, nabrzmia艂e cierpieniem i trosk膮 my艣li stwarzaj膮 szpetot臋, zwan膮 staro艣ci膮. Radosne natomiast, mi艂uj膮ce i czyste my艣li, tworz膮 obraz pi臋kna, wyra偶aj膮cy m艂odo艣膰. Wiek - to jedynie muszla, os艂aniaj膮ca klejnot rzeczywisto艣ci - drogocenny skarb m艂odo艣ci.

Starajcie si臋 w sobie rozwija膰 i podtrzymywa膰 艣wiadomo艣膰 dzieci臋ctwa, wyobra偶aj膮c siebie jako bo偶e dzieci臋. Przed ka偶dym snem zwracajcie si臋 do swej 艣wiadomo艣ci nast臋puj膮cymi s艂owami:

禄Oto teraz staje si臋 dla mnie rzeczywisto艣ci膮, 偶e w g艂臋bi mnie istnieje radosne duchowe cia艂o, wiecznie m艂ode, wiecznie pi臋kne. Posiada cudowny duchowy umys艂, pi臋kne i zdrowe oczy, nos, usta, uszy, z臋by i sk贸r臋. Ca艂e cia艂o jest harmonijnie zbudowane, pi臋kne, kszta艂tne, zdrowe i m艂ode. W g艂臋bi mnie rozpo艣ciera swe skrzyd艂a duch i przepaja 艣wiat艂em moje duchowe cia艂o, duchow膮 艣wi膮tyni臋. Wszystkie organy mojego cia艂a pracuj膮 doskonale i w zupe艂nej ze sob膮 harmonii. Posiadam dzisiaj i zawsze doskona艂e cia艂o dziecka bo偶ego芦.

Powtarzajcie te twierdzenia i rozmy艣lajcie nad nimi, dop贸ki nie za艣niecie. Duchowa moc tych twierdze艅 powoduje, 偶e w ci膮gu nocy, podczas snu, nast臋puje w ciele naszym przemiana, zu偶yte i martwe kom贸rki zostaj膮 wydalone, i nowe pi臋kne cia艂o budzi si臋 znowu do 偶ycia odm艂odzone i zdrowe.

Wstaj膮c rano, m贸wcie znowu:

禄W g艂臋bi mnie przebywa boski alchemik - prawdziwa boska mi艂o艣膰 wyjawiona w wiecznej m艂odo艣ci. W mej duchowej 艣wi膮tyni boski alchemik buduje nieustannie nowe i pi臋kne kom贸rki-dzieci. Duch m艂odo艣ci w moim ciele, to moja ludzka posta膰 bosko艣ci i wszystko we mnie jest zawsze zdrowe, pi臋kne i m艂ode. Mam doskona艂y kszta艂t boski, teraz jestem tym, czym pragn臋 by膰 - uwidaczniam codziennie moje boskie istnienie, kt贸re wyra偶am 偶yciem. Jestem dzieckiem Boga, wszystkie moje potrzeby s膮 zaspokajane teraz i zawsze. Bezgraniczna mi艂o艣膰 nasyca m贸j umys艂 i przepaja moje cia艂o swym doskona艂ym 偶yciem. Niechaj mi艂o艣膰, m膮dro艣膰 i spok贸j rozlej膮 si臋 ze mnie na ca艂膮 ludzko艣膰. Posy艂am dobre my艣li ca艂emu 艣wiatu. Niechaj ca艂y 艣wiat i ca艂a ludzko艣膰 b臋d膮 szcz臋艣liwe i b艂ogos艂awione. Aum. Aum. Aum. Spok贸j, spok贸j, spok贸j芦.

Nauczcie si臋 u艣miecha膰 艂agodnie jak dzieci. U艣miech w g艂臋bi serca - to najlepszy odpoczynek. Szczery u艣miech - to prawdziwe pi臋kno - artystyczne dzie艂o w g艂臋bi nas kieruj膮cego nami nie艣miertelnego 禄ja芦. Czy艅cie wszystko wok贸艂 siebie jasnym i pi臋knym. Rozwijajcie si臋 i podtrzymujcie w sobie dobry nastr贸j ducha. Radujcie si臋 s艂onecznym 艣wiat艂em.

Przytaczam to wszystko z nauk Siddhi. S膮 oni bowiem najstarszymi spo艣r贸d m臋drc贸w i nauczycieli Wschodu, a ich nauka poprzedza o tysi膮ce lat ca艂膮 istniej膮c膮 na ten temat histori臋. Uczyli ludzi, wskazuj膮c im lepsz膮 drog臋 偶ycia, jeszcze przed tym, nim cz艂owiek uzyska艂 najprostsze zdobycze cywilizacji. Z ich nauk powsta艂 system duchowego kierownictwa, lecz ci, kt贸rzy wytyczali kierunek, zboczyli z czasem, odchyliwszy si臋 od g艂贸wnego kierunku drogi - zapominaj膮c, 偶e s膮 narz臋dziem Boga. W mniemaniu, 偶e sami (ich osobowo艣ci) stanowi膮 藕r贸d艂o boskiej wiedzy i boskie dzie艂a, stracili z oczu duchowo艣膰, okazuj膮c pierwsze艅stwo prywacie i sprawom materialnym - i zapomnieli, 偶e wszyscy pochodzimy z jednego - boskiego 藕r贸d艂a. Z indywidualnych poj臋膰 tych kierownik贸w utworzy艂y si臋 oddzielne wierzenia i rozbie偶ne my艣li. W taki spos贸b pojmujemy pomieszanie j臋zyk贸w w wie偶y Babel. Siddhi jednak w ci膮gu wiek贸w zachowali prawdziwie natchnione sposoby wyra偶ania Boga przez ludzi i wszystkie stworzenia, nauczaj膮c, 偶e B贸g jest wszystko艣ci膮 i przejawia si臋 we wszystkim. Nauczyciele ci nigdy si臋 nie odchylili od tej prawdziwej nauki i zachowali w niej wielk膮 podstawow膮 prawd臋".

***

Poniewa偶 przed przekroczeniem Himalaj贸w mieli艣my do wype艂nienia wiele niezb臋dnych zaj臋膰, zatrzymali艣my si臋 w tej wsi na czas d艂u偶szy, upatrzywszy j膮 sobie na najdogodniejsze miejsce na nasz膮 baz臋 i jako kwater臋 g艂贸wn膮. Przyjaciel, pozostawiony, by obserwowa艂 Emila, po艂膮czy艂 si臋 z nami, powiadamiaj膮c, 偶e rozmawia艂 z Emilem prawie do samej czwartej po po艂udniu i Emil wyrazi艂 ch臋膰 osobistego uczestnictwa w oznaczonym czasie w spotkaniu z nami - po czym jego cia艂o natychmiast znieruchomia艂o na pos艂aniu, jakby pogr膮偶one we 艣nie. Pozostawa艂o ono w takiej pozycji prawie do godziny si贸dmej wiecz贸r; a potem stawa艂o si臋 coraz bardziej zamglone i wreszcie znik艂o. W tym to krytycznym czasie Emil zjawi艂 si臋 w艣r贸d nas wieczorem w pokoju.

Nie nadesz艂a jeszcze pora, by pr贸bowa膰 przej艣膰 przez g贸ry. Oczywi艣cie m贸wi臋 tu o naszej niewielkiej grupie - cz艂onkach ekspedycji. Zacz臋li艣my bowiem patrze膰 na siebie, jak na prawdziw膮 przeszkod臋. Wszak sta艂o si臋 oczywistym, 偶e trzech naszych wielkich przyjaci贸艂 - a nazywam ich wielkimi, gdy偶 naprawd臋 takimi s膮 - mog艂o przeby膰 t臋 drog臋 bez por贸wnania szybciej ni偶 my, jednak nie dali nam tego odczu膰. W tym czasie odbyli艣my szereg kr贸tkich wycieczek z naszej kwatery, w towarzystwie D偶asta b膮d藕 Niprowa, kt贸rzy jak zwykle, we wszystkim wykazywali swoje niezwyk艂e, a dla nas bezcenne warto艣ci. Podczas jednej z takich wycieczek Emil, D偶ast i Niprow towarzyszyli nam do wsi, w kt贸rej sta艂a 艣wi膮tynia nazywana 艢wi膮tyni膮 Milczenia. Nie by艂a dzie艂em ludzkich r膮k. We wsi tej by艂o tylko kilka domostw s艂u偶ebnik贸w owej 艣wi膮tyni. Kiedy艣 w tym miejscu by艂a du偶a wie艣, lecz prawie ca艂kowicie zosta艂a spustoszona, zw艂aszcza przez dzikie zwierz臋ta i d偶um臋.

Opowiadano nam, 偶e kiedy pewnego razu mistrzowie odwiedzili t臋 miejscowo艣膰, zastali w niej spo艣r贸d trzechtysi臋cznej ludno艣ci, zaledwie kilkunastu mieszka艅c贸w. Odk膮d mistrzowie zwr贸cili uwag臋 na t臋 wie艣, znik艂a zar贸wno d偶uma, jak i usta艂y napady dzikich zwierz膮t. Pozostali przy 偶yciu mieszka艅cy z艂o偶yli 艣lubowanie, 偶e je艣li b臋d膮 偶y膰 nadal, po艣wi臋c膮 si臋 ca艂kowicie s艂u偶bie bo偶ej i czynieniu dobra. Mistrzowie odeszli. A gdy potem powr贸cili, zastali ju偶 艣wi膮tyni臋 czynn膮, a jej s艂u偶ebnik贸w przy pracy. Przepi臋kny budynek owej 艣wi膮tyni ma ju偶 sze艣膰 tysi臋cy lat, trwa na wysokim wzniesieniu, z kt贸rego roztacza si臋 wspania艂y widok na dalek膮 okolic臋. Budowla wzniesiona z bia艂ego kamienia, nigdy nie wymaga 偶adnych remont贸w ani konserwacji, gdy偶 je艣li z jakiej przyczyny odpadnie kiedykolwiek kawa艂ek kamienia, to samoistnie bywa zast膮piony nowym. Stwierdzili to wszyscy uczestnicy naszej ekspedycji Emil powiedzia艂 nam, 偶e: „艢wi膮tynia zosta艂a nazwana 禄艢wi膮tyni膮 Milczenia芦, czyli miejscem mocy, gdy偶 milczenie - to moc. Kiedy osi膮gamy w umy艣le milczenie, w贸wczas dost臋pujemy mocy, a wszystko staje si臋 jedno艣ci膮 - Bogiem. 芦Zamilknijcie芦 i poznajcie moj膮 bosk膮 moc芦. Rozproszona moc - to szum, milczenie za艣 jest moc膮 ze艣rodkowan膮. Je偶eli przez koncentracj臋 skupiamy wszystkie nasze si艂y w jednym punkcie, w贸wczas w milczeniu obcujemy z Bogiem - jeste艣my jedno z Nim, z Jego wszechmoc膮. Na tym polega boskie dziedzictwo cz艂owieka. 禄Ja i Ojciec - Jedno Jeste艣my芦.

Istnieje tylko jeden spos贸b stania si臋 jedno艣ci膮 z moc膮 Boga - to 艣wiadome obcowanie z Bogiem. Nie mo偶e to by膰 uczynione zewn臋trznie, gdy偶 B贸g przejawia si臋 tylko w g艂臋bi nas. Pan przebywa w Swej 艣wi膮tyni. Niechaj ca艂a Ziemia zachowa milczenie przed Jego obliczem. Tylko w贸wczas, kiedy skierujemy si臋 od zewn膮trz do milczenia w g艂臋bi nas, mo偶emy mie膰 nadziej臋 艣wiadomego zjednoczenia z Bogiem - urzeczywistnienia faktu, kiedy Jego moc jest dla nas w ka偶dej chwili dost臋pna. Wtedy poznajemy, 偶e stanowimy jedno z Jego moc膮.

Kiedy ten cel zostanie osi膮gni臋ty, w贸wczas oka偶e si臋 zrozumia艂ym usi艂owanie ludzko艣ci. Cz艂owiek poniecha zwodzenia si臋 i wyzb臋dzie pr贸偶no艣ci, unaoczni sobie sw膮 niewiedz臋 i ma艂ostkowo艣膰. Wtedy b臋dzie przygotowany do rozpocz臋cia nauki - zrozumie, 偶e pycha nie mo偶e by膰 nauczona, albowiem tylko pokora pozwala spostrzega膰 prawd臋. Poczuje w贸wczas pod stopami twardy grunt i nie b臋dzie si臋 wi臋cej potyka膰. Nauczy si臋 rozwa偶a膰, i podejmowa膰 decyzje.

Kiedy cz艂owiek zrozumie, 偶e B贸g jest jedyn膮 moc膮, inteligencj膮 - urzeczywistni w sobie prawdziw膮 natur臋 bo偶膮 i przejawi Boga w czynnym wyra偶aniu Go, wtedy w ka偶dej chwili b臋dzie m贸g艂 korzysta膰 z tej mocy. Nauczy si臋 艣wiadomie i nieprzerwanie obcowa膰 z ni膮 podczas wszystkich swoich powszednich zaj臋膰: w czasie jedzenia, oddychania, chodzenia lub wype艂niania wszelkich zada艅 偶ycia le偶膮cych przed nim od艂ogiem. Cz艂owiek nie nauczy艂 si臋 dot膮d czyni膰 wi臋kszych dzie艂 bo偶ych, poniewa偶 nie urzeczywistni艂 w sobie wielko艣ci mocy bo偶ej i nie pozna艂, 偶e ta moc jest w nim i dla niego.

B贸g nie wys艂uchuje naszego g艂o艣nego powtarzania w ko艂o tych samych s艂贸w lub wielom贸wno艣ci - to jest daremne. Musimy poszukiwa膰 Boga za po艣rednictwem Chrystusa w nas, drog膮 niewidzialnego milcz膮cego obcowania z Nim w g艂臋bi siebie. Kiedy Ojciec chwalony jest w duchu i prawdzie, s艂yszy w贸wczas szczere powo艂anie otwartej przed Nim duszy. Ten, kto obcuje z Bogiem w duchowej skryto艣ci, odczuje sp艂ywaj膮c膮 przez niego moc, jako spe艂nienie ka偶dego swego pragnienia, albowiem kto poszukuje Ojca w g艂臋bi swej duszy i przebywa tam - Ojciec wynagradza go jawnie.

Jezus cz臋sto ujawnia艂 swe obcowanie z Ojcem. Nieustannie pozostawa艂 w 艣wiadomej 艂膮czno艣ci z Bogiem w g艂臋bi swej duszy. Rozmawia艂 z Nim, jak gdyby B贸g obecny by艂 przy nim osobowo. I to obcowanie w swej utajonej g艂臋bi czyni艂o go pe艂nym mocy. Jezus potwierdza艂, 偶e B贸g nie przemawia za po艣rednictwem ognia, trz臋sie艅 ziemi, huragan贸w i powodzi, lecz cichutkim szeptem w g艂臋bi naszej duszy.

Kiedy cz艂owiek pozna te prawdy - stanie si臋 bardziej rozwa偶nym. Nauczy si臋 g艂臋biej zastanawia膰 i wtedy odrzuci stare poj臋cia, a przyswoi sobie nowe. Zdob臋dzie spok贸j i wybierze w艂a艣ciwy spos贸b 偶ycia. Nauczy si臋 skutecznie zastanawia膰 w godzinach wewn臋trznej ciszy, nad dr臋cz膮cymi go zagadnieniami. By膰 mo偶e nie rozstrzygnie ich jeszcze w spos贸b doskona艂y, lecz dog艂臋bnie si臋 z nimi zapozna. W贸wczas przestanie gor膮czkowo walczy膰 z nimi w ci膮gu ca艂ego dnia, by wieczorem dozna膰 pora偶ki swych zamierze艅.

Gdy cz艂owiek osi膮gnie poznanie tej wielkiej niewiadomej, jak膮 przedstawia sam dla siebie - niech w贸wczas wejdzie w g艂膮b swego duchowego wn臋trza i zamknie za sob膮 drzwi. Zastanie tam swego najniebezpieczniejszego wroga - swoje ma艂ostkowe 禄ja芦 - i nauczy si臋 panowa膰 nad nim. Tam te偶 spotka swego najwierniejszego nauczyciela i nieomylnego doradc臋 - rzeczywistego siebie. Odnajdzie o艂tarz, na kt贸rym B贸g p艂onie wiecznym ogniem i na nim jest 藕r贸d艂em wszelkiego dobra, wszechmocy i wszechwiedzy. Pozna 艣wi膮tyni臋 milczenia, w kt贸rej przebywa B贸g - sanktuarium w g艂臋bi samego siebie. Odczuje, 偶e ka偶de jego pragnienie zawarte jest w umy艣le Boga, a zatem jest pragnieniem bo偶ym. Pozna rzeczywisty zwi膮zek Boga z cz艂owiekiem - Ojca z Synem - Ducha z cia艂em. Stanie si臋 dla niego oczywistym, 偶e tylko w jego 艣wiadomo艣ci dotychczas istnia艂 rozdzia艂, podczas gdy w rzeczywisto艣ci wszystkie te 禄osoby芦 stanowi膮 Jedno艣膰.

B贸g wype艂nia Sob膮 niebo i Ziemi臋. Wielkie to objawienie przysz艂o do umys艂u Jakuba w ciszy milczenia: spa艂 na kamieniu materializmu, i oto - w ogromnym strumieniu boskiego 艣wiat艂a - ujrza艂, 偶e to co zewn臋trzne, jest tylko odbiciem, czyli wyra偶eniem obrazu istniej膮cego wewn膮trz. Pod wielkim wra偶eniem tego odkrycia Jakub zawo艂a艂: 禄Zaiste - B贸g przebywa tak偶e i na tym miejscu, a jam o tym nie wiedzia艂. Wszak to nic innego, tylko dom bo偶y, a oto s膮 wrota niebios芦. I podobnie jak uczyni艂 to Jakub, cz艂owiek uprzytamnia sobie, 偶e prawdziwe wej艣cie do nieba prowadzi przez w艂asn膮 艣wiadomo艣膰.

W widzeniu swoim Jakub ujrza艂 禄drabin臋芦 艣wiadomo艣ci, po kt贸rej ka偶dy z nas musi si臋 wspina膰, nim zdo艂a przej艣膰 (zg艂臋bi膰) tajemnic臋 milczenia Boga i pozna膰, 偶e znajduje si臋 w centrum wszystkiego stworzenia, stanowi jedno艣膰 ze wszystkim widzialnym i niewidzialnym, 偶e trwa we wszechobecno艣ci boskiej. Jakubowi ukaza艂a si臋 si臋gaj膮ca od Ziemi do nieba drabina, na kt贸rej widzia艂 anio艂贸w bo偶ych wst臋puj膮cych i zst臋puj膮cych po niej, czyli idee boskie zst臋puj膮ce z ducha, przyjmuj膮ce kszta艂t i wznosz膮ce si臋 z powrotem. Takie samo objawienie widzia艂 Jezus:禄... kiedy niebiosa otworzy艂y si臋 przed nim i ujrza艂 cudowne prawo wyra偶ania si臋, dzi臋ki kt贸remu pocz臋te w boskim umy艣le idee, s膮 wyra偶one i przejawione w kszta艂cie.

W objawionym mu doskona艂ym prawie wyra偶ania si臋, mistrz ujrza艂 tak偶e, 偶e wszelki kszta艂t mo偶e zosta膰 stworzony do przeobra偶enia 艣wiatopogl膮du. Pierwsz膮 pokus膮 dla Jezusa by艂o przekszta艂cenie kamieni w chleb, dla zaspokojenia w艂asnego g艂odu. Lecz wraz z objawieniem prawa wyra偶ania si臋, przysz艂o i prawdziwe zrozumienie, 偶e tak samo jak i wszystkie kszta艂ty, kamienie r贸wnie偶 powsta艂y z kosmicznego umys艂u - z substancji Boga i same przez si臋 s膮 wyrazem boskiej 艣wiadomo艣ci, wszystkie za艣 rzeczy jeszcze nie przejawione - pozostaj膮 w tym kosmicznym b膮d藕 boskim umy艣le gotowe do stworzenia ich, czyli wy艂onienia na zewn膮trz, w celu zaspokojenia ka偶dego szlachetnego pragnienia. W ten spos贸b potrzeba chleba dowiod艂a tylko tego, 偶e substancja, z kt贸rej stworzony bywa chleb lub ka偶da inna niezb臋dna rzecz, jest zawsze pod r臋k膮 i w nieograniczonej ilo艣ci, i 偶e z tej substancji mo偶e by膰 stworzony zar贸wno chleb, jak i kamie艅芦.

Ka偶de ludzkie szlachetne pragnienie jest pragnieniem Boga. St膮d te偶 wsz臋dzie wok贸艂 nas - w kosmicznej substancji, czyli w Bogu - spoczywaj膮 nieograniczone zapasy nieprzejawionych rzeczy i 艣rodk贸w na zaspokojenie ka偶dego szlachetnego pragnienia. Wszystko, co jest nam niezb臋dne do wykorzystania, wymaga tylko nauczenia si臋 realizowania tego z materia艂u, przez Boga ju偶 dla nas stworzonego. Pragnie On tylko pobudzi膰 nas do tego, by艣my si臋 uwolnili od wszelkich samoogranicze艅 i si臋 stali w pe艂ni niezale偶nymi.

Kiedy Jezus powiedzia艂 禄Jam jest bram膮芦, mia艂 na my艣li, 偶e 禄Jam jest芦 oznacza w ka偶dej ludzkiej duszy w艂a艣nie bram臋, z kt贸rej si臋 wy艂ania - rozpatruj膮c indywidualnie - 偶ycie, moc i substancja kosmicznego 禄Jam jest芦, czyli Boga. A wyra偶a si臋 ono tylko w jeden spos贸b - przez ide臋, my艣l, s艂owo i czyn. To 禄Jam jest芦 - B贸g - Istnienie - przybiera kszta艂t w 艣wiadomo艣ci, dlatego mistrz powiedzia艂: 禄Wed艂ug wiary waszej niech wam si臋 stanie芦. Zatem - 禄Dla wierz膮cego wszystko jest mo偶liwe芦.

Widzicie wi臋c, 偶e B贸g w g艂臋bi naszej duszy jest moc膮, istot膮 rzeczy i rozumem lub u偶ywaj膮c termin贸w duchowych: m膮dro艣ci膮, mi艂o艣ci膮 i prawd膮. Przejawia On si臋 w kszta艂cie b膮d藕 wyrazie, a 艣wiadomo艣膰, istniej膮ca w bezgranicznym umy艣le Boga, i w cz艂owieku, stanowi poj臋cie wiary podtrzymywanej w jego my艣li. Ot贸偶 owa wiara roz艂膮czona z duchem, sta艂a si臋 przyczyn膮 r贸偶nych postaci naszego upadania i umierania. Kiedy przekonamy si臋, 偶e duch jest wszystkim i 偶e wszelki kszta艂t jest zawsze wyrazem ducha, w贸wczas zrozumiemy, 偶e wszystko, co wy艂oni艂o si臋 z ducha - jest zawsze duchem.

Nast臋pna wielka prawda, objawiaj膮ca si臋 przez 艣wiadomo艣膰, g艂osi, 偶e ka偶de indywidualne istnienie, pochodz膮ce z boskiego umys艂u, zawarte jest w tym umy艣le, jako doskona艂a idea. Nikt nie jest w stanie pocz膮膰 samego siebie. Zostali艣my pocz臋ci w doskona艂o艣ci, i jako istoty doskona艂e zawsze istniejemy w umy艣le Boga.

Urzeczywistniwszy to w swej 艣wiadomo艣ci, mo偶emy obcowa膰 z boskim umys艂em i jeszcze raz pocz膮膰 to, co B贸g uczyni艂 z nami, czyli to, co Jezus nazywa narodzeniem si臋 na nowo. Wielki jest dar milczenia, albowiem obcuj膮c z umys艂em bo偶ym mo偶emy my艣le膰 i pozna膰 siebie takimi, jakimi jeste艣my w rzeczywisto艣ci, a nie jakimi si臋 sobie wydajemy. Obcowa膰 z umys艂em bo偶ym mo偶emy tylko za pomoc膮 prawdziwej i czystej my艣li, i w ten spos贸b przejawia膰 si臋 w prawdziwym wyrazie. Obecnie jednak, wskutek b艂臋dnej i nieczystej my艣li, wi臋kszo艣膰 ludzko艣ci przejawia si臋 w swym nieszczerym wizerunku. Lecz jakim by by艂 贸w kszta艂t - doskona艂y czy niedoskona艂y - bytem jego jest bo偶a moc, substancja i inteligencja. Nie chcemy zmienia膰 bytu, lecz pragniemy zmieni膰 kszta艂t, jaki przybra艂 byt. Mo偶na to uczyni膰 przez odrodzenie umys艂u, czyli zmian臋 poj臋cia niedoskona艂ego na doskona艂e - my艣li ludzkiej na my艣l bo偶膮.

Tak dalece wa偶n膮 rzecz膮 jest odnale藕膰 Boga, obcowa膰 z Nim, urzeczywistnia膰 jedno艣膰 i wyra偶a膰 Go w swym ludzkim przejawieniu. Ale r贸wnie wa偶n膮 rzecz膮 jest milczenie, czyli spok贸j w艂asnego umys艂u, by bo偶y umys艂 ca艂ym swym blaskiem m贸g艂 o艣wieca膰 nasz膮 艣wiadomo艣膰. Zrozumiemy w贸wczas, co znaczy: 禄S艂o艅ce sprawie­dliwo艣ci wzniesie si臋, nios膮c na swych skrzyd艂ach uzdrowienie芦. Umys艂 bo偶y rozja艣ni nasz膮 艣wiadomo艣膰, tak jak promie艅 s艂o艅ca rozja艣nia mrok ciemnej komnaty.

Wej艣cie umys艂u wszech艣wiata do umys艂u cz艂owieka, podobne jest do przyp艂ywu mas 艣wie偶ego powietrza do zanieczyszczonej atmosfery, zamkni臋tego przez d艂u偶szy czas pomieszczenia. Jest to zetkni臋cie i zespolenie wy偶szego z ni偶szym. Za­nieczyszczenie zosta艂o spowodowane od艂膮czeniem ni偶szego od wy偶szego. Oczyszczenie za艣 jest wynikiem zespolenia wy偶szego/czystego - z ni偶szym/ /nieczystym. Wtedy przestaje istnie膰 wy偶sze i ni偶sze, a pozostaje tylko jedno, pe艂ne czysto艣ci powietrze. Pami臋ta膰 te偶 musimy o tym, 偶e B贸g jest Jedno艣ci膮, i wszystko istniej膮ce - widzialne i niewidzialne - stanowi jedno艣膰 z Nim. Odwr贸cenie si臋 cz艂owieka od Niego spowodowa艂o w艂a艣nie grzech, choroby, n臋dz臋, staro艣膰 i 艣mier膰.

Ponowne z艂膮czenie natomiast - przyniesie zjednoczenie z wszechbytem i znowu staniemy si臋 艣wiadomi pe艂ni istnienia.

Od艂膮czenie od boskiej jedni - to zst臋powanie anio艂贸w po drabinie 艣wiadomo艣ci, wst臋powanie za艣 w g贸r臋 - to powr贸t do Boga do jedno艣ci z Nim. Zst臋powanie mo偶e mie膰 charakter pozytywny, kiedy jedno艣膰 wyra偶a si臋 w r贸偶norodno艣ci, lecz wtedy nie jest konieczne poj臋cie od艂膮czenia. To co stanowi r贸偶norodno艣膰, zosta艂o b艂臋dnie poj臋te z indywidualnego b膮d藕 te偶 powierzchownego punktu widzenia, jako od艂膮czenie. Wielkim dzie艂em dla ka偶dej ludzkiej istoty jest zdecydowane d膮偶enie duszy ku takim wy偶ynom w 艣wiadomo艣ci, gdzie staje si臋 ona jedno艣ci膮 ze wszystkim.

Gdy ka偶dy z nas zdo艂a skupi膰 sw膮 my艣l w tym punkcie 艣wiadomo艣ci, gdzie nast膮pi艂o zrozumienie - 偶e wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne pochodz膮 od Jedynego Boga - w贸wczas wst膮pimy na G贸r臋 Przemienienia. Najpierw ujrzymy Jezusa, a obok niego Moj偶esza i Eliasza, czyli Zakon, prorok贸w i Chrystusa (wewn臋trzna moc cz艂owieka ku poznaniu Boga), i postanowimy zbudowa膰 trzy 艣wi膮tynie; jednak oczekuje nas nie艂atwe zadanie, gdy偶 mamy urzeczywistni膰 nie艣miertelno艣膰 cz艂owieka i si臋 przekona膰, 偶e jego to偶samo艣膰 nigdy nie by艂a zaprzeczona, 偶e cz艂owiek jest boski, nie艣miertelny i wieczny. Wtedy Moj偶esz i Eliasz z prorokami znikn膮, a pozostanie tylko Chrystus. W贸wczas stanie si臋 oczywiste, 偶e powinni艣my zbudowa膰 tylko jedn膮 艣wi膮tyni臋 - Boga 呕ywego w g艂臋bi nas. Duch 艢wi臋ty nape艂ni nasz膮 艣wiadomo艣膰 i ju偶 wi臋cej nie nawiedz膮 nas zmys艂owe omamienia grzechu, chor贸b, n臋dzy i 艣mierci. Takim jest oto wielki cel milczenia.

Ta 艣wi膮tynia, od kt贸rej 艣cian mo偶ecie od艂upywa膰 kamienie i czyni膰 na 艣cianach inne uszkodzenia (a szkody s膮 rugowane natychmiast!) - symbolizuje 艣wi膮tyni臋 naszego cia艂a, o kt贸rej m贸wi艂 Jezus, 偶e nie jest zbudowana ludzkimi r臋kami, lecz trwa wiecznie w niebiosach. Tak膮 w艂a艣nie 艣wi膮tyni臋 powinni艣my wznie艣膰 tu na Ziemi".

***

Po powrocie do wsi z ostatniej wycieczki, zastali艣my gromad臋 ludzi przyby艂ych z r贸偶nych okolic. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e s膮 to uczestnicy przedsi臋wzi臋tej pielgrzymki do wsi, oddalonej od nas o 225 mil. W pielgrzymce mia艂a wzi膮膰 udzia艂 tak偶e i pewna liczba mistrz贸w. Zdziwili艣my si臋 niepomiernie, gdy偶 ta marszruta by艂a nam ju偶 cz臋艣ciowo znana i wiedzieli艣my, 偶e po oko艂o siedemdziesi臋ciu milach rozprzestrzenia si臋 piaszczysta pustynia. By艂 to istotnie wysoki p艂askowy偶 usiany g臋sto pag贸rkami usypanymi przez wiatr, z przelotnych piask贸w i prawie ca艂kowicie pozbawiony ro艣linno艣ci. Za t膮 pustyni膮 za艣 droga wiod艂a przez grzbiet niewielkich g贸r, ci膮gn膮cych si臋 wzd艂u偶 podn贸偶a Himalaj贸w. Wieczorem zaproponowano nam przy艂膮czenie si臋 do pielgrzymki i powiedziano, 偶e nie potrzeba zabiera膰 ze sob膮 偶adnych obci膮偶aj膮cych rzeczy z naszego baga偶u, gdy偶 zawr贸cimy nie dochodz膮c do masywu Himalaj贸w. Pielgrzymka mia艂a wyruszy膰 w drog臋 w najbli偶szy poniedzia艂ek.

Oczywi艣cie D偶ast i Niprow przygotowali wszystko jak najdok艂adniej, i w oznaczonym dniu wczesnym rankiem udali艣my si臋 w podr贸偶 wraz z trzystu innymi pielgrzymami, z kt贸rych wi臋kszo艣膰 by艂a trawiona r贸偶nymi chorobami i sz艂a w nadziei uzyskania uzdrowienia.

A偶 do soboty, pielgrzymka posuwa艂a si臋 bez 偶adnych zak艂贸ce艅, lecz w dniu tym rozszala艂a si臋 burza z piorunami, jakiej nigdy dot膮d 偶aden z nas nie widzia艂. Burzy tej, o kt贸rej pielgrzymi m贸wili, 偶e jest zwiastunem wiosny, towarzyszy艂a ulewa trwaj膮ca trzy dni. Roz艂o偶yli艣my si臋 obozem w bardzo dogodnym miejscu, a z powodu burzy nie ucierpieli艣my. Najbardziej niepokoili艣my si臋 o nasze zapasy 偶ywno艣ci przypuszczaj膮c, 偶e d艂u偶sza zw艂oka przysporzy nam wszystkim k艂opot贸w, gdy偶 wzi臋li艣my ze sob膮 tylko tyle prowiantu, ile by艂o niezb臋dne do osi膮gni臋cia celu, ale bez 偶adnej zw艂oki. Op贸藕nianie si臋 pochodu wzmaga艂o jeszcze nasze obawy z tego wzgl臋du, 偶e nie by艂o gdzie uzupe艂ni膰 zredukowanych zapas贸w i trzeba by powr贸ci膰 do punktu wyj艣cia oddalonego o sto dwadzie艣cia mil drogi, kt贸rej spory odcinek wi贸d艂 przez dopiero co przebyt膮 pustyni臋.

W czwartek rano pokaza艂o si臋 na niebie upragnione s艂o艅ce, lecz zamiast wyruszy膰 w dalsz膮 drog臋, jak tego wszyscy oczekiwali艣my, uprzedzono nas, 偶e musimy poczeka膰, a偶 rzeki cofn膮 si臋 w swoje 艂o偶yska i obeschn膮 drogi. W tej sytuacji coraz bardziej obawiali艣my si臋 wyczerpania naszych zapas贸w 偶ywno艣ciowych, a jeden z naszych przyjaci贸艂 nawet g艂o艣no wyrazi艂 te obawy. Po chwili przyszed艂 do nas Emil - maj膮cy piecz臋 nad zaopatrzeniem w 偶ywno艣膰 ca艂ej wyprawy - i powiedzia艂:

„Nie nale偶y si臋 niczego obawia膰. B贸g troszczy si臋 o wszystkie Swoje stworzenia, zar贸wno du偶e, jak i najmniejsze; a my zaliczamy si臋 do Jego stworze艅. Sp贸jrzcie, oto mam kilka ziarn, czyli nasion zbo偶a, kt贸re zaraz zasiej臋 - a czyni膮c to, objawiam zapotrzebowanie na produkty zbo偶owe, i w umy艣le moim ukszta艂towa艂 si臋 ju偶 odpowiedni my艣lokszta艂t zbo偶a. Wype艂ni艂em prawo, a w odpowiednim czasie zbo偶e to wyro艣nie. Ale czy konieczne jest oczekiwanie na d艂ugi i 偶mudny proces, jaki musi zachodzi膰 w przyrodzie ze wzrastaniem, kwitnieniem i dojrzewaniem zbo偶a? Gdyby tak by艂o, musieliby艣my przez d艂ugie, trudne miesi膮ce czeka膰 na por臋 偶niwn膮 i mo偶no艣膰 wykorzystania zebranego plonu. Wobec tego korzystamy z wy偶szego i doskonalszego prawa - otrzymanego od Ojca - do wytworzenia tego, co zaspokoi nasze szlachetne pragnienia. Niezb臋dne jest tu tylko wewn臋trzne uspokojenie si臋 i wyobra偶enie sobie ziarn zbo偶owych, kt贸re s膮 ju偶 gotowe, gdy偶 zatroszczono si臋 o nie, i mo偶emy je wykorzysta膰 na w艂asne potrzeby. Je偶eli w膮tpicie, mo偶ecie je zebra膰, zemle膰 na m膮k臋 i upiec z niej chleb". Przy tych s艂owach, przed nami zjawi艂a si臋 spora ilo艣膰 czystych ziarn zbo偶a, kt贸re艣my zebrali, zme艂li i wkr贸tce z nich upiekli艣my chleb.

Po nied艂ugim czasie Emil znowu odwiedzi艂 nasz膮 grup臋 i powiedzia艂: „W te fakty, kt贸re艣cie dzi艣 widzieli, uwierzyli艣cie i si臋 przekonali艣cie o ich prawdziwo艣ci. Lecz dlaczego nie mieliby艣my skorzysta膰 z doskonalszego prawa i nie wytworzy膰 t膮 metod膮 jeszcze bardziej doskona艂ego produktu, mianowicie - chleba? Stosuj膮c tedy to wy偶sze, czy jak wy nazywacie - udoskonalone prawo, jestem w stanie wywo艂a膰 do osi膮galnego przez was istnienia tak偶e niezb臋dn膮 ilo艣膰 chleba..." A kiedy tak stali艣my bez s艂owa, w r臋kach Emila pojawi艂 si臋 bochen prawdziwego chleba, a pr贸cz tego z nie niniejszym zdziwieniem zobaczyli艣my obok na stole czterdzie艣ci podobnych bochn贸w, po艂o偶onych jak gdyby przez naszego Emila, wywodz膮cego: „Widzieli艣cie, 偶e starczy teraz dla wszystkich, a gdyby nie starczy艂o, mo偶na zawsze przywo艂a膰 z przestrzeni dowoln膮 ilo艣膰 i poczyni膰 odpowiednie zapasy". Wszyscy艣my tego dnia jedli ten w zadziwiaj膮cy spos贸b stworzony chleb, i wszystkim nam bardzo smakowa艂.

Potem Emil kontynuowa艂: „Kiedy Jezus zapyta艂 Filipa 禄Gdzie kupimy chleba?芦 chcia艂 tylko do艣wiadczy膰 go, gdy偶 sam doskonale wiedzia艂, 偶e nie by艂o potrzeby nabywania na rynku chleba, dla nakarmienia zebranego t艂umu. Jezus mia艂 okazj臋 udowodnienia swym uczniom mocy ducha, zastosowanej do powi臋kszenia ilo艣ci. Relatywnie my艣li ka偶dy cz艂owiek, jak w贸wczas my艣la艂 Filip, kt贸ry tak samo okre艣la艂 ilo艣膰 zapas贸w, jak co dzie艅 szacuje ludzka 艣wiadomo艣膰: 偶e oto mam tyle chleba, zapas贸w czy pieni臋dzy na nabycie i rozdysponowanie go (chleba) wed艂ug za­potrzebowania. Jezus wiedzia艂, 偶e cz艂owiek 艣wiadom w sobie Chrystusa, nie ma 偶adnych ogranicze艅. Ze 艣wiadomo艣ci膮 tego Chrystusa zwr贸ci艂 si臋 do Boga, jako 藕r贸d艂a i stw贸rcy wszystkiego, a potem dzi臋ki czyni艂 Tej Istocie i mocy wszechobecnej zawsze i wsz臋dzie, gotowej zaspokoi膰 ka偶de szlachetne pragnienie. Podzi臋kowawszy wzi膮艂 chleb i 艂ama艂 go z uczniami swymi, a potem podzieli艂 pomi臋dzy g艂odnych - a po nasyceniu wszystkich, pozosta艂o jeszcze dwana艣cie pe艂nych koszy chleba.

Jezus nigdy nie by艂 zale偶ny od cudzych zapas贸w, by zaspokaja膰 swe lub innych potrzeby. Naucza艂, 偶e wszystko, czego nam potrzeba, mamy zawsze pod r臋k膮 w kosmicznej substancji, obejmuj膮cej niewyczerpane zapasy wszelkich rzeczy, i wszystko, co pozostaje nam uczyni膰, to wywo艂a膰 je z przestrzeni do stanu przejawienia. Tak samo by艂o i z pomno偶eniem przez Eliasza oliwy u ubogiej wdowy. Nie zwraca艂 si臋 bynajmniej do nikogo, dysponuj膮cego zapasem oliwy, gdy偶 taki zapas m贸g艂by si臋 okaza膰 ograniczony, lecz si臋gn膮艂 do kosmicznej substancji; a jedynym ograniczeniem by艂o, 偶e wszystkie naczynia, jakie mia艂a wdowa, zosta艂y nape艂nione - albowiem gdyby nie zabrak艂o naczy艅, oliwa mog艂aby sp艂ywa膰 niesko艅czenie.

To nie jest 偶aden hipnotyzm, jak mniemaj膮 niekt贸rzy. Przecie偶 nikt z was nie odczuwa, by by艂 hipnotyzowany. Pozorna hipnoza to przede wszystkim autohipnoza, zawarta, we wierzeniu, 偶e nikt z ludzi nie potrafi czyni膰 doskona艂ych dzie艂 bo偶ych ani stwarza膰 wed艂ug potrzeb niezb臋dnych warunk贸w. Wszak istnieje potrzeba tworzenia, lecz zamiast odkrywa膰 i tworzy膰 zgodnie z wol膮 bo偶膮, wy si臋 chowacie w swej n臋dznej skorupie i m贸wicie: 禄Nie mog臋芦. W ten spos贸b hipnotyzujecie siebie sami, uparcie wierz膮c, 偶e jeste艣cie istotami oddzielonymi od Boga, stawiaj膮c si臋 po prostu ni偶ej samych siebie, ni偶ej doskona艂ego tworu, nie chc膮c by膰 doskona艂ym wyrazem Boga. Wiecie, jak powiedzia艂 wielki mistrz - Jezus, 偶e 禄Dzie艂a, kt贸re ja czyni臋 i wy czyni膰 b臋dziecie, a i wi臋ksze ponad te czyni膰 b臋dziecie芦. Pos艂annictwem Jezusa na Ziemi by艂o u艣wiadomienie nas, 偶e - jako synowie bo偶y (cz艂owiek w swej rzeczywistej, ludzkiej postaci) mo偶emy tworzy膰 tak samo doskonale i bezb艂臋dnie jak B贸g.

Kiedy Jezus kaza艂 niewidomemu przemy膰 oczy w sadzawce, oznacza艂o to, 偶e jego celem by艂o otworzenie oczu wszystkim ludziom, by ujrzeli, i偶 zosta艂 pos艂any przez Ojca dla dania nam przyk艂adu, by艣my mogli do艣wiadczy膰 mocy tworzenia, jak膮 pos艂ugiwa艂 si臋 Jezus w tworzeniu doskona艂ych dzie艂, b臋d膮c 艣wiadom Chrystusa w sobie i w innych.

Oto mog臋 uczyni膰 jeszcze krok naprz贸d: chleb, kt贸ry w r臋ku trzymam jest przypalony, jak gdyby za d艂ugo by艂 wystawiony na dzia艂anie wysokiej temperatury. C贸偶 by艂o tego przyczyn膮? Po prostu nieprawid艂owo zastosowa艂em doskona艂e prawo i uleg艂o spaleniu to, co wywo艂a艂em z przestrzeni do stanu widzialnego. Jest to skutek niew艂a艣ciwego zastosowania prawa. Doskona艂e prawo jest bowiem tak samo dok艂adne jak zasady matematyki, czy jakiekolwiek inne, tak zwane prawo natury. Gdybym np. upiera艂 si臋 przy takim nieprawid艂owym stosowaniu doskona艂ego prawa, to spali艂bym nie tylko to, co stworz臋, lecz i samego siebie jako stw贸rc臋.

Naprawd臋 jednak ten chleb nie zosta艂 zniszczony, cho膰 widzimy, 偶e bochenek jest zniekszta艂cony, a opr贸cz tego zawiera domieszk臋 zw臋glonej i spopielonej substancji, kt贸ra powr贸ci艂a do rezerwuaru wszech艣wiata, gdzie oczekuje teraz w nieprzejawionej postaci, na nowe wywo艂anie jej do stanu widzialnego. W ten w艂a艣nie spos贸b znikaj膮 z pola naszego widzenia inne materialne kszta艂ty - niszczone przez ogie艅, zmieniane w gaz, wskutek rozk艂adu kom贸rek, czy (zdaniem naszym) innym sposobem zdematerializowane i zamienione powt贸rnie w kosmiczn膮 substancj臋, z kt贸rej powsta艂y. Jest to niejako udokumentowanie powiedzenia, 偶e 禄Co pochodzi z niebios - musi powr贸ci膰 do nieba芦.

Widzieli艣cie niedawno, jak stworzony by艂 l贸d, bez widocznej (jak s膮dzili艣cie) przyczyny. Zapewniam was, 偶e by艂o to wzorowe dzia艂anie tego samego doskona艂ego prawa, za kt贸rego pomoc膮 zosta艂 stworzony chleb - albowiem jednakowo mog臋 stosowa膰 to prawo do wywo艂ania z przestrzeni lodu albo chleba - oczywi艣cie, je艣li stosuj臋 je na po偶ytek ludzko艣ci, czyli, inaczej m贸wi膮c, dop贸ki dzia艂am z mi艂o艣ci膮, zgodnie z prawem, wyra偶aj膮c to, czego pragnie B贸g, by si臋 objawi艂o we wszystkim. Dobrem jest bowiem dla wszystkich tworzenie chleba czy lodu b膮d藕 ka偶dej innej upragnionej rzeczy, i wszyscy pragn膮cy jej, powinni si臋 zwraca膰 do miejsca, gdzie mog膮 j膮 otrzyma膰. Musicie zrozumie膰, 偶e stosuj膮c absolutne prawo bo偶e, zawsze i wsz臋dzie zdo艂acie przejawia膰 w materialnej postaci to, co jest wam potrzebne: nale偶y tylko najpierw pocz膮膰 i ukszta艂towa膰 je w umy艣le jako najwy偶szy idea艂, i w ten spos贸b, wykorzystuj膮c moc Boga, dowie艣膰 w pe艂ni, jak dowi贸d艂 tego Jezus, 偶e jeste艣cie doskona艂ymi synami bo偶ymi.

Znajomo艣膰 tego prawa i zdolno艣膰 pos艂ugiwania si臋 nim wskazuje na uwolnienie si臋 z jarzma handlu i wszelkich innych wi臋z贸w. Przewiduje, 偶e niewola tak rozpowszechnionego komercjalizmu stanie si臋 po nied艂ugim czasie najwi臋ksz膮 z istniej膮cych dot膮d zale偶no艣ci. Je偶eli stan ten b臋dzie si臋 nadal rozwija艂 z tak膮 si艂膮 i szybko艣ci膮 jak obecnie, to komercjalizm ca艂kowicie zaw艂adnie cz艂owiekiem - i dusz膮, i cia艂em - a偶 sam si臋 spali i unicestwi tych, kt贸rzy tak silnie si臋 z nim zwi膮zali. Pocz膮tki prawa handlowego opiera艂y si臋 na podstawie duchowej, lecz dozwolono materializmowi 艣cie艣ni膰 to prawo do tego stopnia, 偶e prawdziwa moc stwarzania sta艂a si臋 moc膮 niszczycielsk膮, podobnie jak ka偶da nieprawid艂owo stosowana moc stw贸rcza. Ot贸偶 wyp艂ywa st膮d kwestia, czy ta niewola komercjalizmu i samoograniczanie nie s膮 dlatego, by cz艂owiek poj膮艂, 偶e musi przej艣膰 przez te warunki i je przezwyci臋偶y膰. By unaoczni膰 sobie, 偶e powinien wznie艣膰 sw膮 艣wiadomo艣膰 do 艣wiadomo艣ci Chrystusa i czyni膰 doskona艂e dzie艂a bo偶e. A wi臋c jest to w艂a艣nie tym, czego naucza艂 na Ziemi Jezus i przez ca艂e swoje 偶ycie dawa艂 tego przyk艂ady.

W istocie rzeczy, drodzy bracia, powinni艣cie zrozumie膰 i pami臋ta膰, 偶e 禄Na pocz膮tku by艂o S艂owo, a S艂owo by艂o u Boga i Bogiem by艂o S艂owo芦, i 偶e wszystko, co p贸藕niej przybra艂o kontury, by艂o wpierw nieprzejawionym kszta艂tem w substancji wszech­艣wiata, czyli zaznacza艂o si臋 w czym艣, co nazwano chaosem. W swym pierwotnym znaczeniu ten wyraz oznacza艂 aktywno艣膰. Nazw臋 chaos nieprawid艂owo przet艂umaczono jako burzliwy, buntowniczy, niespokojny stan - zamiast interpretowa膰 j膮 jako form臋 g艂臋bokiej duchowej aktywno艣ci, wyczekuj膮cej na wypowiedzenie ostatniego stw贸rczego s艂owa, po kt贸rym mia艂o si臋 wy艂oni膰 w przejawionym kszta艂cie.

Kiedy B贸g zapragn膮艂 powo艂a膰 do widzialnego stanu 艣wiat z kosmicznej substancji, trwa艂 w milczeniu i rozwa偶a艂, inaczej m贸wi膮c - wyobra偶a艂 Sobie najpierw 艣wiat idealny. Utrzymywa艂 w umy艣le przez odpowiedni czas t臋 substancj臋, z kt贸rej mia艂 by膰 stworzony 艣wiat i obni偶a艂 jej wibracje, a potem wyrzek艂 S艂owo i 艣wiat zosta艂 przejawiony. A wi臋c stworzy艂 najpierw, jak by艣my powiedzieli, niejako mentalny wz贸r - prototyp b膮d藕 kszta艂t, kt贸ry mia艂 by膰 wype艂niony substancj膮 niezb臋dn膮 do utworzenia widzialnego 艣wiata, i wed艂ug tego doskona艂ego mentalnego wzoru powsta艂 potem ten materialny 艣wiat.

Wszystkie widzialne rzeczy i 艣wiaty musia艂y najpierw powsta膰 i istnie膰 w 艣wiadomo艣ci albo inaczej - w umy艣le Boga, a偶 do dnia Jego decyzji wy艂onienia ich z kosmicznej substancji do stanu przejawienia. By膰 mo偶e, i偶 B贸g pragn膮艂 w ci膮gu niezmiernego czasu przyoblec rzeczy w kszta艂t i je uwidoczni膰; ale gdyby bez uprzedniego my艣lokszta艂tu przez Boga wypowiedziane S艂owo zosta艂o rzucone w bezkszta艂tny cie艅, to nie by艂oby nic stworzone, czyli wy艂onione w kszta艂cie widzialnym. By pragnienie i my艣l wszechmocnego Stworzyciela mog艂y zosta膰 wyra偶one w obserwowalnych kszta艂tach, niezb臋dne by艂o ju偶 tylko ostateczne wypowiedzenie 禄Niech si臋 stanie芦. Tak te偶 i my, kiedy chcemy stwarza膰 rzeczy widzialne powinni艣my post臋powa膰 zgodnie z przyk艂adem danym nam przez Boga.

B贸g utrzymuje w Swym umy艣le doskona艂y 艣wiat z najdrobniejszymi jego szczeg贸艂ami i 贸w 艣wiat musi by膰 przejawiony jako niebiosa, czyli doskona艂e miejsce zamieszkania, w kt贸rym wszystkie dzieci bo偶e i wszystkie Jego stworzenia b臋d膮 mog艂y 偶y膰 w pokoju i harmonii. Takim b臋dzie 艣wiat doskona艂y, jakim B贸g widzia艂 go na pocz膮tku Swego aktu stwarzania i jaki teraz spoczywa w umy艣le bo偶ym, a przejawianie go w tej postaci zale偶y od naszego zgodnego pragnienia. Je偶eli zdo艂amy skoncentrowa膰 nasze wysi艂ki i pozna膰, 偶e wszyscy stanowimy jedno艣膰, 偶e jeste艣my cz艂onkami bo偶ego cia艂a, w taki spos贸b jak oko nasze jest cz臋艣ci膮 ca艂ego naszego organizmu cielesnego, w贸wczas trafimy do Kr贸lestwa Bo偶ego, zamieszkamy w nim, a niebiosa powstan膮 tu na Ziemi.

Urzeczywistnienie tego, to potwierdzenie prawdy, 偶e w niebiosach nie ma niczego materialnego, lecz wszystko jest duchowe; 偶e niebiosa, to doskona艂y stan 艣wiadomo艣ci, tu na Ziemi, a wszystko, co powinni艣my uczyni膰, to osi膮gn膮膰 ten stan. Wszystko to jest tutaj - woko艂o mnie i was. Oczekuje od nas, by艣my otworzyli oczy swej duszy, i pod dzia艂aniem tego wewn臋trznego wzroku nasze cia艂a-zaja艣niej膮 艣wiat艂o艣ci膮 p艂yn膮c膮 nie ze S艂o艅ca, lecz od Ojca, przebywaj膮cego w艂a艣nie w g艂臋bi naszych istot. Musimy tylko sobie u艣wiadomi膰, 偶e nie istnieje nic materialnego, a wszystko jest duchowe. Je艣li zdo艂amy w sobie utrwali膰 taki stan 艣wiadomo艣ci, to wystarczy, tylko ze艣rodkowa膰 my艣l na tym cudownym danym nam przez Boga duchowym 艣wiecie, kt贸ry akurat jest ju偶 tutaj na Ziemi.

Zechciejcie przeto zrozumie膰, 偶e B贸g stworzy艂 wszystko w ten spos贸b, i偶 w spokoju i zamy艣le ujrza艂 najpierw doskona艂y 艣wiat, a potem rzek艂: 禄Niech si臋 stanie 艣wiat艂o芦 - i ono si臋 sta艂o. Potem powo艂a艂 do istnienia niebiosa, i tak kolejno stwarza艂 wszystko, utrzymuj膮c w Swej 艣wiadomo艣ci, tylko idea艂 ka偶dego kszta艂tu i wypowiadaj膮c S艂owo, kt贸rego d藕wi臋k urzeczywistnia艂 ten idea艂 w postaci widzialnej. Tak samo by艂o z cz艂owiekiem, kt贸rego B贸g stworzy艂 na obraz i podobie艅stwo Swoje, i obdarzy艂 moc膮 panowania nad wszystkim. B臋d膮c Sam wszechmocnym, B贸g powo艂a艂 do istnienia tylko rzeczy doskona艂e, a wreszcie i doskona艂ego cz艂owieka, kt贸ry dostrzega艂 wok贸艂 siebie tylko dobro, albowiem wszystko by艂o dobrem, p贸ki cz艂owiek nie od艂膮czy艂 si臋 od Boga i nie zacz膮艂 widzie膰 podw贸jnie - dobra i jego przeciwie艅stwa. Wtedy to w my艣li swojej cz艂owiek pocz膮艂 i stworzy艂 z艂o - jako przeciwie艅stwo dobra. W ten spos贸b zjawi艂o si臋 na Ziemi z艂o za po艣rednictwem pe艂ni w艂adzy cz艂owieka, jako wy艂onione z jego my艣li. Z艂o nie mog艂oby wyst膮pi膰 samoistnie (nie mia艂oby mocy), gdyby cz艂owiek nie pocz膮艂 i nie ujrza艂 go w swej 艣wiadomo艣ci. Istnia艂oby tylko dobro, i wszyscy byliby tak doskona艂ymi, jak B贸g przewidzia艂 w chwili powo艂ania nas do przejawionego istnienia. W贸wczas na Ziemi nasta艂yby prawdziwe niebiosa, jakie utrzymywa艂 na pocz膮tku w Swym umy艣le B贸g i jakie w przysz艂o艣ci b臋dziemy musieli do艣wiadczy膰, kiedy zdo艂amy stworzy膰 je sami. Jezus mia艂 pe艂ne prawo g艂oszenia, 偶e przyszed艂 z niebios, albowiem wszystko pochodzi z nieba, wywo艂ane do istnienia z kosmicznej substancji.

Stworzony na obraz i podobie艅stwo Boga, cz艂owiek otrzyma艂 tak偶e bosk膮 moc stwarzania, i B贸g oczekuje ode艅 takich samych akt贸w tworzenia. Nale偶y wi臋c, tylko pocz膮膰 w umy艣le idea艂 dobra, kt贸re chcemy stworzy膰, a nast臋pnie wype艂ni膰 substancj膮 kosmiczn膮 utrzymywany w 艣wiadomo艣ci wz贸r i wypowiedzie膰 s艂owa: 禄Niech si臋 stanie芦.

B臋d膮c ukrzy偶owany Jezus da艂 tylko fizyczn膮 pow艂ok臋 swego rzeczywistego cia艂a, by udowodni膰, 偶e istnieje w istocie w g艂臋bi duchowe cia艂o, kt贸re ujawni艂 po zmartwychwstaniu - by艂o ono w艂a艣nie tym cia艂em, o kt贸rym powiedzia艂: 禄Zniszczcie t臋 艣wi膮tyni臋, a w trzy dni j膮 odbuduj臋芦. Post膮pi艂 tak, by da膰 dow贸d, 偶e mamy takie samo duchowe cia艂o i mo偶emy czyni膰 wszystkie te dzie艂a, jakie on czyni艂. Nie ulega te偶 w膮tpliwo艣ci, 偶e gdyby zechcia艂, m贸g艂by by艂 si臋 ocali膰 od 艣mierci. Dostrzega艂, i偶 zasz艂a wielka przemiana w jego ciele, i wiedzia艂, 偶e ci, kt贸rzy go otaczali, nie byli jeszcze zdolni poj膮膰, i偶 mog膮 tak samo jak on ujawni膰 swoje duchowe cia艂a. Dlatego stara艂 si臋 im to okaza膰, lecz oni wci膮偶 jeszcze byli zapatrzeni w swoj膮 osobowo艣膰, i Jezus r贸wnie偶 zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e gdy ods艂oni im duchowe cia艂o bez odpowiednio prze艂omowej i widocznej zmiany, to ludzie nie zdo艂aj膮 odr贸偶ni膰 tre艣ci materialnych od duchowych: wybra艂 wi臋c ukrzy偶owanie, by na zewn膮trz odpowiednio uwydatni膰 te przemiany.

Zaprawd臋, w ka偶dym cz艂owieku przebywa Chrystus, czego dowi贸d艂 czczony i kochany przez nas mistrz Jezus. Narodzi艂 si臋 on i rozwin膮艂 oraz pozna艂 偶ycie na Ziemi, by nam wskaza膰 doskona艂膮 drog臋 wiod膮c膮 do Boga. Nie mo偶emy wi臋c post膮pi膰 inaczej, ni偶 tylko wkroczy膰 na ni膮 i ukocha膰 t臋 doskona艂膮 drog臋. Oboj臋tnie, kiedy j膮 ujrzymy i czy wypadnie nam sia膰 ziarno, wytwarza膰 chleb, czy te偶 czyni膰 milion innych rzeczy niezb臋dnych dla ludzkiej egzystencji. Nauka ta pomaga nam jednak w rozwoju naszej 艣wiadomo艣ci i prowadzi do pewnego dnia, kiedy urzeczywistnimy jedni臋 z Ojcem, przekonuj膮c si臋, 偶e jeste艣my prawdziwymi synami bo偶ymi, a nie s艂ugami, i jako synowie mo偶emy, i powinni艣my mie膰 to wszystko, co posiada Ojciec i w艂ada膰 wszystkim tak, jak On w艂ada.

Tymczasem, by m贸c to osi膮gn膮膰, nieodzowna jest przede wszystkim niezachwiana i stale pog艂臋biana wiara, podobnie jak doskonalona bywa przez ucznia muzyka lub matematyka, dop贸ki nie osi膮gnie w niej bieg艂o艣ci i pe艂nego jej poznania. W贸wczas staje si臋 ca艂kowicie wolny i panuje nad tymi umiej臋tno艣ciami.

Najlepszym i najprawdziwszym wzorem takiej drogi 偶ycia, jest 偶ycie Jezusa. Czy偶 mo偶liwe by艂oby nie uznawanie mocy zawartej w jego istnieniu? Jezus - to w艂a艣nie przejawiony Chrystus, czyli B贸g objawiaj膮cy si臋 za pomoc膮 cia艂a cz艂owieka. Jezus osi膮gn膮艂 w 艣wiadomo艣ci ten stopie艅, gdzie w zupe艂no艣ci m贸g艂 polega膰 na swej g艂臋bokiej wiedzy, czyli zrozumieniu Boga, dzi臋ki czemu czyni艂 swe wielkie dzie艂a. Nie polega艂 jednak na w艂asnej sile woli, czy skoncentrowanej my艣li. Tak te偶 i my nie opieramy si臋 na osobistej sile woli b膮d藕 skupionej my艣li, lecz zdajemy si臋 na wol臋 bo偶膮. 禄Nie moja, lecz Twoja wola - niech si臋 stanie, Ojcze芦 - m贸wi艂 Jezus. A wi臋c wola, w kt贸rej wyra偶ana jest wola Boga, i wol膮 Jezusa by艂o wype艂nienie we wszystkim woli Boga, czyli czynienia tego, co pragn膮艂 uczyni膰 B贸g.

Nale偶y te偶 pami臋ta膰, 偶e - jak dowodz膮 pozostawione kroniki - Jezus cz臋sto oddala艂 si臋 od swoich uczni贸w i przebywa艂 na wzg贸rzach. Czy by艂y to wzg贸rza fizyczne lub duchowe - o tym kroniki owe nie pouczaj膮. My natomiast wiemy ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e wszyscy musimy wznosi膰 si臋 na wy偶yny swej 艣wiadomo艣ci, by sta膰 si臋 o艣wieconymi 艣wiat艂em boskiej m膮dro艣ci. Wy偶yna oznacza te偶 szczyt g艂owy, a je偶eli 艣wiadomo艣膰 nie jest rozwini臋ta, musimy j膮 tam (tysi膮cp艂atkowy czakram - Sahasrara) rozwija膰 i doskonali膰 drog膮 uduchowiania my艣li. Z kolei z serca, o艣rodka mi艂o艣ci - musimy pobudza膰 mi艂o艣膰 do r贸wnomiernego kr膮偶enia jej si艂y i rozlewania si臋 na wszystkich i wszystko. Wtedy dopiero Chrystus si臋 w nas objawi. Syn cz艂owieczy zreflektuje si臋 wtedy, 偶e jest synem bo偶ym, w kt贸rym Ojciec Sobie upodoba艂. Ci膮gle rosn膮cym wylewem mi艂o艣ci musimy urzeczywistnia膰 to w s艂u偶eniu i czynieniu dobra dla po偶ytku wszystkich.

Teraz si臋 zastan贸wcie i przez chwil臋 pomy艣lcie w skupieniu, wyobra偶aj膮c sobie niezliczono艣膰 ziarenek piasku na morskim wybrze偶u lub na pustyni, niezliczone krople wody nape艂niaj膮cej wszystkie morza i oceany na Ziemi, niezmierzone formy 偶ycia - na l膮dzie, w wodzie i powietrzu; wyobra藕cie sobie r贸wnie bezgraniczn膮 obfito艣膰 cz膮steczek, stanowi膮cych wszystkie ska艂y na Ziemi, wreszcie: nieograniczono艣膰 form 艣wiata ro艣linnego i zwierz臋cego - i pomy艣lcie, 偶e wszystko to stanowi idea艂 podtrzymywany w bezgranicznym umy艣le Boga - jest obj臋te jednym 偶yciem Wszechmog膮cego Ojca. Potem sobie wyobra藕cie niezliczon膮 rzesz臋 dusz, urodzonych na tej Ziemi i pomy艣lcie, u艣wiadamiaj膮c sobie, 偶e ka偶da ludzka dusza jest doskona艂ym wyobra偶eniem idealnego wizerunku Boga, jak B贸g postrzega samego Siebie; ka偶dej duszy dana jest moc panowania, r贸wna boskiej.

Pomy艣lcie teraz, 偶e B贸g pragnie, by cz艂owiek rozwin膮艂 te Bogu podobne w艂a艣ciwo艣ci i si艂y, i czyni艂 dzie艂a, jakie czyni B贸g, albowiem w tym celu cz艂owiek otrzyma艂 je od Ojca - jedynego wielkiego umys艂u wszech艣wiata, by podobnie jak B贸g stwarza艂 rzeczy i rozstrzyga艂 sprawy na po偶ytek innych, i wszystkich dzieci, i stworze艅 bo偶ych. U艣wiadomcie sobie przeto, 偶e ka偶da jednostka ludzka jest jednakowo wyrazem b膮d藕 odbiciem niewidzialnego ducha w widzialnym kszta艂cie, w kt贸rym si臋 B贸g zapragn膮艂 wyrazi膰. Kiedy w 艣wiadomo艣ci wszystkich stanie si臋 to rzeczywisto艣ci膮 b臋dziemy mogli powt贸rzy膰 s艂owa Jezusa: 禄Patrzcie - oto tutaj jest Chrystus芦. Albowiem takim w艂a艣nie sposobem osi膮gn膮艂 Jezus panowanie nad ja藕ni膮 tego 艣wiata, czyli nad cielesnym ma艂ostkowym 禄ja芦. Jak Jezus w swym 偶yciu uznawa艂 bosko艣膰 i j膮 przyj膮艂, tak i my powinni艣my to uczyni膰".

***

Po o艣miodniowym postoju zwin臋li艣my ob贸z i w poniedzia艂ek rano udali艣my si臋 w dalsz膮 podr贸偶. Trzeciego dnia doszli艣my nad brzeg, jak nam si臋 zdawa艂o, wielkiej rzeki; jej szeroko艣膰 wynosi艂a prawie 600 metr贸w, a pr膮d rwa艂 z pr臋dko艣ci膮 co najmniej 16 kilometr贸w na godzin臋. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e by艂 to zwyk艂y strumie艅, kt贸ry normalnie mo偶na by艂o przej艣膰 w br贸d bez 偶adnych trudno艣ci.

Postanowili艣my roz艂o偶y膰 si臋 obozem i do rana obserwowa膰, czy woda b臋dzie nadal wzbiera艂a, czy zacznie opada膰. Oznajmiono nam, 偶e istnieje mo偶liwo艣膰 przekroczenia rzeki przez most, lecz doj艣cie do niego wymaga艂oby czterodniowej i bardzo uci膮偶liwej podr贸偶y. Uznali艣my, 偶e je艣li wody rzeki opadn膮, to b臋dzie rozs膮dniej przeczeka膰 nawet kilka dni, ni偶 wybiera膰 si臋 w tak d艂ug膮 i okr臋偶n膮 drog臋. Dowiedziono nam ju偶, 偶e nasze dotychczasowe k艂opoty prowiantowe s膮 teraz nieistotne, gdy偶 od chwili wyczerpania si臋 ich, a偶 do czasu powrotu do naszej g艂贸wnej kwatery, ca艂a pielgrzymka, stanowi膮ca przesz艂o trzysta os贸b, by艂a zaopatrywana w obfito艣ci produktami uzyskiwanymi - jak m贸wili艣my mi臋dzy sob膮 - wprost ze 艣wiata niewidzialnego. To osi膮ganie 偶ywno艣ci, w taki spos贸b, trwa艂o 68 dni, czyli do powrotu do wsi, z kt贸rej wyruszyli艣my w drog臋. Oczywi艣cie dalecy byli艣my od rozumienia prawdziwego sensu tych wszystkich obserwowanych zjawisk. Nie byli艣my r贸wnie偶 w stanie poj膮膰, 偶e wszystkie te rzeczy mog艂y by膰 urzeczywistnione dzi臋ki znajomo艣ci okre艣lonego prawa, z kt贸rego i ka偶dy z nas m贸g艂by dowolnie korzysta膰.

Kiedy nast臋pnego ranka zebrali艣my si臋 na 艣niadanie, zastali艣my w obozie pi臋ciu obcych m臋偶czyzn. Zaznajomiono nas z nimi i poinformowano o ich przynale偶no艣ci do grupy obozuj膮cej po drugiej stronie rzeki: przybyli za艣 z tej wsi, do kt贸rej d膮偶y艂a nasza pielgrzymka. Nie zastanawiali艣my si臋 bli偶ej nad tym, w jaki spos贸b si臋 przeprawili przez rzek臋, przypuszczaj膮c, 偶e po prostu przep艂yn臋li 艂odzi膮. Jeden z naszych przyjaci贸艂, cz艂onk贸w tej ekspedycji, nawet powiedzia艂: Je偶eli ci ludzie maj膮 艂贸d藕, to dlaczego nie mogliby艣my z niej skorzysta膰 dla przeprawienia si臋 na tamten brzeg rzeki". Lecz si臋 okaza艂o, 偶e 偶adnej 艂odzi nie by艂o, gdy偶 dla przeprawienia si臋 na s膮siedni brzeg w normalnym czasie, 艂odzie by艂y tu w og贸le zb臋dne.

Po 艣niadaniu zebrali艣my si臋 nad brzegiem rzeki, a Emil, D偶ast i Niprow oraz czterech z naszych przyjaci贸艂 rozmawiali z ostatnimi przybyszami. D偶ast podszed艂 do nas i powiedzia艂, 偶e chc膮 przej艣膰 do obozu po drugiej stronie rzeki, i postanowili zaczeka膰 jeszcze do nast臋pnego rana, by zobaczy膰, czy nie ma oznak wskazuj膮cych na cofanie si臋 wody. Zaciekawi艂o to nas ogromnie, gdy偶 pr贸b臋 przep艂yni臋cia potoku, kt贸ry z tak膮 si艂膮 rwa艂 przed naszymi oczami, poczytywali艣my za odwag臋 granicz膮c膮 z szale艅stwem. S膮dzili艣my bowiem, 偶e jedynym dost臋pnym sposobem przedostania si臋 na przeciwny brzeg rzeki mog艂o by膰 tylko przep艂yni臋cie jej.

D偶ast przyst膮pi艂 do grupki rozmawiaj膮cych i po chwili wszyscy w liczbie dwunastu podeszli do samego brzegu, po czym nie zdejmuj膮c ubra艅, nie wst膮pili w wod臋, lecz zwyczajnie poszli po jej powierzchni.

Nigdy nie zapomn臋 wstrz膮saj膮cego wra偶enia, jakiego dozna艂em, patrz膮c na ich zej艣cie z twardego gruntu na rw膮ce fale wody. Wstrzyma艂em oddech, gdy偶 by艂em przekonany, 偶e za chwil臋 ujrz臋, jak wszyscy pogr膮偶膮 si臋 w wodzie i znikn膮 mi z oczu. P贸藕niej si臋 dowiedzia艂em, 偶e takie same wra偶enie odnie艣li wszyscy pozostali przyjaciele z naszej grupy. Ka偶dy z nich te偶 tak samo wstrzyma艂 oddech dop贸ty, a偶 tych dwunastu dotar艂o na tamten brzeg. Ze zdumieniem obserwowali艣my krocz膮cych najspokojniej po powierzchni rw膮cej rzeki i niezapadaj膮cych si臋 w ni膮 poza grubo艣膰 podeszew swych sanda艂贸w.

Gdy zeszli z wody na przeciwleg艂y brzeg, dozna艂em uczucia, jakby tony ci臋偶aru spad艂y z moich ramion, i jednakowe wra偶enie prze偶y艂 ka偶dy z naszej ekspedycyjnej grupy. Dopiero, kiedy ostatni z id膮cych przez wod臋 wst膮pi艂 na brzeg, z piersi ka偶dego z nas wydoby艂o si臋 g艂臋bokie westchnienie ulgi. By艂o to oczywi艣cie dla nas nowe zadziwiaj膮ce do艣wiadczenie, do kt贸rego opisania brak po prostu s艂贸w.

Siedmiu uczestnik贸w naszej pielgrzymki powr贸ci艂o t膮 sam膮 drog膮 na drugie 艣niadanie, lecz tym razem, przy powt贸rnym ich przej艣ciu przez wod臋, nie prze偶ywali艣my ju偶 tego w takim napi臋ciu, jak poprzednio. Niemniej jednak ka偶dy z pielgrzymuj膮cych odetchn膮艂 z ulg膮, kiedy wszyscy wst膮pili na nasz brzeg, zdrowi i cali. Potem ju偶 nikt z naszej grupy nie opuszcza艂 brzegu rzeki, a偶 do wieczoru, i prawie 偶e nie rozmawiali艣my ze sob膮 o tym niezwyk艂ym wydarzeniu, kt贸rego byli艣my 艣wiadkami; tak dalece poch艂ania艂y nas w艂asne na temat tych prze偶y膰 rozmy艣lania.

Wieczorem tego dnia postanowiono, 偶e jednak b臋dziemy musieli obra膰 t臋 d艂u偶sz膮 okr臋偶n膮 drog臋, by doj艣膰 do mostu, a nast臋pnego dnia wczesnym rankiem byli艣my ju偶 wszyscy gotowi do tej podr贸偶y. Zanim jednak偶e wyruszyli艣my na tras臋, 52 pielgrzym贸w podesz艂o spokojnie do rzeki i przesz艂o przez wod臋 tak, jak to uczyni艂o poprzedniego dnia wspomnianych ju偶 dwunastu. Perswadowano nam, 偶e my te偶 mogliby艣my przej艣膰 razem z nimi, lecz 偶aden z nas nie wierzy艂 w mo偶liwo艣膰 bezpiecznego przebycia w ten spos贸b rzeki. D偶ast i Niprow nalegali, 偶e b臋d膮 nam towarzyszy膰, lecz my艣my odmawiali, t艂umacz膮c si臋, 偶e mo偶emy do mostu p贸j艣膰 bez nich z reszt膮 pielgrzymki i zaoszcz臋dzi膰 im niepotrzebnej fatygi. Nie przekonali艣my ich wcale, a dostrzegaj膮c nasze obawy, uznali, 偶e dla nich nie b臋dzie to bynajmniej 偶adnym trudem, i wyruszyli w okr臋偶n膮 drog臋 razem z nami. G艂贸wnym tematem naszych rozm贸w i refleksji podczas tej czterodniowej podr贸偶y - dop贸ki si臋 nie po艂膮czyli艣my z tymi, kt贸rzy przebyli potok bezpo艣rednio - by艂y te g艂臋boko zastanawiaj膮ce zdarzenia, jakie prze偶yli艣my w ci膮gu kr贸tkiego okresu czasu naszego obcowania z tymi niezwyk艂ymi lud藕mi.

Nazajutrz, kiedy pielgrzymka wspina艂a si臋 z trudem po stromej pochy艂o艣ci g贸ry, a s艂o艅ce parzy艂o nas gor膮cymi promieniami, kierownik naszej ekspedycji, od dw贸ch dni rzadko si臋 wtr膮caj膮cy do rozmowy, niespodziewanie rzek艂: „Przyjaciele, dlaczego to na tej Ziemi cz艂owiek musi pe艂za膰 po niej i si臋 czo艂ga膰?". Odpowiedzieli艣my mu niemal ch贸ralnie, 偶e akurat wyrazi艂 nasz膮 my艣l, a on kontynuowa艂; „Dlaczego jest tak, 偶e nie wszyscy, a tylko niewielu mo偶e uczyni膰 takie rzeczy, jakich byli艣my 艣wiadkami? Dlaczego cz艂owiekowi musi wystarczy膰 pe艂zanie? Je艣li uzyska艂 w艂adz臋 nad wszystkim, to niew膮tpliwie otrzyma艂 tak偶e i moc latania w powietrzu, wy偶ej od ptak贸w. A je偶eli taka w艂adza mu si臋 nale偶y, to dlaczego nie osi膮gn膮艂 jej od dawna? B艂膮d tkwi oczywi艣cie w umy艣le ludzkim, a wszystko to jest nast臋pstwem 艣miertelnego poj臋cia cz艂owieka o samym sobie. W umy艣le swym widzia艂 dot膮d siebie zdolnego tylko do pe艂zania, i potrafi tylko pe艂za膰". Wtedy D偶ast, podchwytuj膮c jego my艣l, powiedzia艂: „Ma pan zupe艂n膮 s艂uszno艣膰: wszystko zale偶y od 艣wiadomo艣ci cz艂owieka. Czuje si臋 ograniczonym albo nieznaj膮cym granic, zwi膮zanym lub ca艂kowicie wolnym, zale偶nie od tego, jakie tworzy my艣li. Czy s膮dzicie, i偶 ludzie - kt贸rych widzieli艣cie wczoraj, przechodz膮cych przez rzek臋, by zaoszcz臋dzi膰 sobie trud贸w tej uci膮偶liwej podr贸偶y - s膮 pod jakimkolwiek wzgl臋dem wyj膮tkowymi istotami, lepszymi od was? Na pewno nie zostali oni stworzeni inaczej, ni偶 wy. Nie maj膮 w sobie ani na jot臋 wi臋cej mocy od tej, jak膮 i wy przynie艣li艣cie ze sob膮 na 艣wiat. Rozwin臋li tylko technik臋 prawid艂owego stosowania swych si艂 my艣lowych, w艂adzy danej im przez Boga. Tak samo swobodnie i z zupe艂nym powodzeniem mogliby艣cie czyni膰 wszystkie rzeczy, kt贸rych byli艣cie 艣wiadkami w ci膮gu swego obcowania z nami. Wszystko bowiem, co艣cie widzieli, dzia艂o si臋 zgodnie z istniej膮cym prawem, a ka偶da ludzka istota mo偶e bez ogranicze艅 korzysta膰 z tego prawa, je艣li zechce".

Na tym zako艅czyli艣my rozmow臋 i nadal realizowali艣my nasz膮 marszrut臋, a偶 do po艂膮czenia si臋 znowu z tymi 52 osobami, kt贸re przesz艂y przez rzek臋 pieszo, a potem wraz z nimi pod膮偶yli艣my do wsi, b臋d膮cej celem naszej pielgrzymki.

***

Wie艣 ta s艂ynie niemal na ca艂y kraj ze „艢wi膮tyni Uzdrowie艅". Szczeg贸lnie znamienny jest przy tym fakt, 偶e od chwili wzniesienia tej 艣wi膮tyni by艂y w niej wyra偶ane tylko s艂owa 偶ycia, mi艂o艣ci i pokoju, i wibracje s膮 tam na tyle pot臋偶ne, 偶e prawie ka偶dy chory wchodz膮cy do niej bywa uzdrawiany. Zas艂uguje te偶 na uwag臋 fakt, 偶e wypowiadane przez tak d艂ugi czas s艂owa 偶ycia, mi艂o艣ci i pokoju wytworzy艂y tak silne wibracje emanuj膮ce z wn臋trza 艣wi膮tyni, 偶e nawet wypowiadane s艂owa destrukcyjne - rozd藕wi臋ku i chaosu - nie maj膮 tam ju偶 偶adnej mocy. Obja艣niono nas, 偶e ta analogiczno艣膰 sytuacyjna mo偶e by膰 wyzyskana przez cz艂owieka: gdyby kto艣 si臋 膰wiczy艂 w wymawianiu i posy艂aniu w przestrze艅 s艂贸w 偶ycia, mi艂o艣ci, harmonii i pokoju, to niebawem okoliczno艣膰 ta sk艂oni艂aby go do poniechania zamiaru wypowiadania dysharmonijnych s艂贸w. Pr贸bowali艣my u偶y膰 takich destruktywnych s艂贸w i przekonali艣my si臋, 偶e nie mo偶emy ich wym贸wi膰. 艢wi膮tynia ta by艂a gor膮co upragnionym celem podr贸偶y szczeg贸lnie dla tych, kt贸rzy szli, 偶ywi膮c nadziej臋 uzyskania uzdrowienia.

Jest zwyczajem mistrz贸w b臋d膮cych w pobli偶u, zbieranie si臋 w okresie pielgrzymek w tej wsi, by naucza膰 tych, kt贸rzy pragn膮 skorzysta膰 z nadarzaj膮cej si臋 okazji. Przeznaczeniem 艣wi膮tyni jest wy艂膮cznie cel uzdrawiania i w ka偶dym czasie jest dost臋pna dla ludu. Poniewa偶 nie zawsze ludzie chorzy maj膮 mo偶no艣膰 dost臋pu do mistrz贸w, wi臋c mistrzowie sami zach臋caj膮 lud do zabiegania o zdrowie w tej 艣wi膮tyni. Tym si臋 te偶 t艂umaczy, dlaczego osobi艣cie nie uzdrawiali pielgrzym贸w. Mistrzowie ch臋tnie towarzyszyli ludowi w drodze, by okaza膰, 偶e nie r贸偶ni膮 si臋 od innych ludzi i 偶e wszyscy maj膮 w sobie t臋 sam膮, dan膮 im przez Boga moc. Jeste艣my przekonani, 偶e gdy owego ranka przeszli pieszo po wodzie przez rzek臋, to chcieli zademonstrowa膰 ludowi i nam, 偶e nie tylko oni s膮 zdolni wznie艣膰 si臋 i stan膮膰 ponad prawami Ziemi i wypadkami 艣wiata, ale i my tak samo posiadamy t臋 w艂adz臋 wzniesienia si臋 i dominowania nad tymi prawami, i zdarzeniami.

W okolicach, sk膮d trudno dotrze膰 do tej 艣wi膮tyni, ka偶dy zwracaj膮cy si臋 do mistrz贸w o pomoc, zawsze j膮 otrzymuje. Oczywi艣cie s膮 te偶 wypadki pr贸偶nej ciekawo艣ci ze strony ludzi niewierz膮cych, lecz tacy nie mog膮 oczekiwa膰 偶adnej pomocy.

Byli艣my 艣wiadkami zgromadzenia ludzi przyby艂ych pielgrzymkami licz膮cymi po dwie艣cie do dwu tysi臋cy os贸b, i wszyscy szczerze pragn膮cy odzyska膰 zdrowie, zostali uzdrowieni. Bardzo wielu zapewnia艂o nas o swym gor膮cym pragnieniu doznania uzdrowienia, i 偶e tak si臋 sta艂o. Szcz臋艣liwy traf dozwoli艂 nam te偶 zetkn膮膰 si臋 z du偶膮 liczb膮 os贸b ju偶 wcze艣niej uzdrowionych i si臋 przekonali艣my, 偶e prawie 90% uzdrowie艅 by艂o trwa艂ych. Wszystkie za艣 uzdrowienia uzyskane w 艣wi膮tyni by艂y na og贸艂 d艂ugotrwa艂e.

Wyja艣niono nam - jako rzecz konkretn膮 - 偶e miejsce to reprezentuje sob膮 niejako o艣rodek Boga, a indywidualnie personifikuje Chrystusa; tak偶e wszystkie ko艣cio艂y i 艣wi膮tynie powinny te偶 symbolizowa膰 takie centrum bo偶e, czyli siedzib臋 Chrystusa.

艢wi膮tynia Uzdrowie艅 jest zawsze gotowa na przyj臋cie tych, kt贸rzy pragn膮 wej艣膰 do niej. Wszyscy te偶 mog膮 odwiedza膰 j膮 tak cz臋sto, jak tego pragn膮 i pozostawa膰 tak d艂ugo, jak sami zechc膮. W umys艂ach przybywaj膮cych do 艣wi膮tyni kszta艂tuje si臋 najpierw, a p贸藕niej utrwala idea艂. Obecny w艣r贸d nas Emil, rzek艂: „Tu w艂a艣nie nachodzi pokusa, kt贸ra w przesz艂o艣ci doprowadzi艂a do ba艂wochwalstwa. Ludzie usi艂owali wyry膰 w kamieniu b膮d藕 w drewnie, w z艂ocie czy w srebrze lub miedzi wizerunek swego idea艂u. Lecz gdy tylko 贸w wizerunek albo bo偶ka wyrze藕biono, zaczyna艂 dystansowa膰 idea艂. I zamiast wgl膮da膰 w idea艂 tego, co cz艂owiek pragn膮艂 wy艂oni膰 z g艂臋bi siebie, wpatrywano si臋 z uwielbieniem w zewn臋trzny kszta艂t bo偶ka. P贸藕niejsza posta膰 ba艂wochwalstwa, to czynienie idea艂u z osobowo艣ci, maj膮cej wyra偶a膰 ten idea艂. Powinno si臋 czci膰 idea艂, wyra偶any przez osobowo艣膰, a nie osob臋 wyra偶aj膮c膮 go. Dlatego Jezus wola艂 odej艣膰, dostrzeg艂szy, 偶e ludzie idealizuj膮 jego osob臋, zamiast czci膰 idea艂, kt贸ry uosabia. Chciano go obwo艂a膰 kr贸lem, gdy偶 dla nich istotne by艂o to, 偶e potrafi艂 zaspokaja膰 ka偶d膮 ich zewn臋trzn膮 potrzeb臋 - nie doceniaj膮c natomiast w og贸le w艂asnych mocy, z kt贸rych winni byli korzysta膰, podobnie jak to czyni艂 Jezus. Wtedy Jezus rzek艂: 芦Trzeba bym odszed艂, bo jak nie odejd臋 - nie przyjdzie Pocieszyciel禄. Oznacza艂o to, 偶e dop贸ki uczniowie patrze膰 b臋d膮 na niego, jak na osobowo艣膰, dot膮d nie poznaj膮 swej w艂asnej mocy. Jest nasz膮 powinno艣ci膮 wejrze膰 w g艂膮b siebie, w nasz膮 ja藕艅. Kto艣 inny mo偶e nas uczy膰 i wskazywa膰 nam drog臋, ale prac臋 musimy wykona膰 sami, gdy偶, je艣li b臋dziemy si臋 ogl膮da膰 na Jezusa, uczynimy ze艅 bo偶ka, zamiast z g艂臋bi siebie wy艂oni膰 idea艂".

Byli艣my 艣wiadkami cudownych uzdrowie艅. Niekt贸rzy doznawali uzdrowienia ju偶 po przekroczeniu progu 艣wi膮tyni, a inni, gdy przebywali w niej czas d艂u偶szy. Ani razu nie zauwa偶yli艣my 偶adnego nabo偶e艅stwa. Wyt艂umaczono nam, 偶e specjalne nabo偶e艅stwa s膮 zbyteczne, gdy偶 wibracje wypowiadanych s艂贸w modlitewnych s膮 tak pot臋偶ne, i偶 wszyscy poddaj膮cy si臋 ich wp艂ywowi, s膮 mimo woli b艂ogos艂awieni. Widzieli艣my cz艂owieka chorego na zesztywnienie ko艅czyn, a kiedy wniesiono go do 艣wi膮tyni, zupe艂nie ozdrowia艂. Po godzinnym pobycie w 艣wi膮tyni m贸g艂 chodzi膰 o w艂asnych si艂ach jako zupe艂nie uleczony. P贸藕niej wsp贸艂pracowa艂 z nasz膮 ekspedycj膮 w ci膮gu czterech miesi臋cy. Inny cz艂owiek, z utraconymi palcami u r臋ki, ca艂kowicie je odzyska艂. Ma艂e dziecko, prawie ze zupe艂nym zanikiem mi臋艣ni ko艅czyn i o zdeformo­wanym ciele niemal natychmiast wyzdrowia艂o i samo wysz艂o ze 艣wi膮tyni. Tr膮d, g艂uchota i wiele innych chor贸b prawie momentalnie ust臋powa艂y. Wszyscy chorzy wst臋puj膮cy do 艣wi膮tyni byli faktycznie uzdrawiani. Niekt贸rych z tych ludzi spotykali艣my po up艂ywie trzech lat, i stwierdzali艣my, i偶 wszystkie uzdrowienia by艂y trwa艂e. M贸wiono nam, 偶e je艣li si臋 zdarzy艂 kiedy taki, rzadki zreszt膮 wypadek, i偶 uzdrowienie nie by艂o trwa艂e, gdy偶 choroba powr贸ci艂a, to wy艂膮cznym tego powodem by艂a niesprawiedliwa i powierzchowna ocena przez chorego - faktu duchowego uzdrowienia.

***

Po powrocie do g艂贸wnej kwatery zastali艣my wszystko ca艂kowicie przygotowane do przej艣cia przez g贸ry. Po jednodniowym wypoczynku oraz zamianie tragarzy i koni rozpocz臋li艣my drugi etap naszej podr贸偶y, by tym razem ju偶 nieodwo艂alnie przekroczy膰 Himalaje. Zdarzenia, zaistnia艂e w ci膮gu nast臋pnych dwudziestu dni, by艂y niezmiernie interesuj膮ce. Emil wyja艣ni艂 nam, w jaki spos贸b nast臋puje urzeczywistnienie w sobie 艣wiadomo艣ci chrystusowej. Powiedzia艂 on:

„Za pomoc膮 w艂adz naszego umys艂u, czyli w spos贸b mentalny, jeste艣my w stanie urzeczywistni膰 w sobie 艣wiadomo艣膰 chrystusow膮. Dzi臋ki zdolno艣ci my艣lenia i w艂a艣ciwemu procesowi my艣lowemu, mo偶emy tak przekszta艂ci膰 nasze cia艂o oraz otaczaj膮ce nas warunki zewn臋trzne, 偶e nigdy nie do艣wiadczymy 艣mierci, czyli inaczej - zmiany w ciele fizycznym, nazywanej 艣mierci膮. Fakt ten nast臋puje w贸wczas, kiedy urzeczywistnimy w swym wn臋trzu 艣wiadomo艣膰 chrystusow膮. Odbywa si臋 to za pomoc膮 tej w艂adzy, jak膮 jest obdarzony cz艂owiek, czyli zdolno艣ci u艣wiadamiania sobie i my艣lowego obrazowania, a z kolei poczynania lub uzewn臋trzniania si艂y postrzegania. Dokonuje si臋 to aktem poznania albo raczej wiary w przebywaj膮cego w g艂臋bi nas Chrystusa i pojmowania prawdziwego sensu nauk Jezusa. Nast臋pnie przez utrzymywanie naszego cia艂a - stworzonego na obraz i podobie艅stwo bo偶e - w jedno艣ci z Bogiem; wreszcie zag艂臋bianie si臋 w tym wzorowym ciele bo偶ym, tak jak Sam B贸g widzi i odczuwa nas w Sobie. Je艣li w ten spos贸b, wyobra偶aj膮c sobie, pocz臋li艣my i przejawili艣my w sobie doskona艂e cia艂o bo偶e, wtedy zaprawd臋, narodzili艣my si臋 na nowo w boskim kr贸lestwie ducha.

W taki oto spos贸b mo偶emy zwraca膰 wszystkie rzeczy do substancji wszech艣wiata, sk膮d pochodz膮, i wywo艂ywa膰 je na nowo, w idealnych kszta艂tach, do stanu przejawienia Utrzymuj膮c je w umy艣le, w czystym duchowym stanie, obni偶amy ich wibracje, i po zastosowaniu doskona艂ego prawa wyst臋puj膮 one ju偶 w swych absolutnych kszta艂tach.

T膮 metod膮 mo偶emy podchodzi膰 do ka偶dego b艂臋dnego wierzenia, do zadawnionego stanu lub grzechu i wszystkiego bez r贸偶nicy, co zaistnia艂o w naszym 偶yciu, niezale偶nie od czasu i od tego, czy wydawa艂o nam si臋 dobre czy z艂e. Tak przeto; czy b臋dzie to g贸ra b艂臋dnych wierze艅 czy zw膮tpie艅, niewiary lub strachu, albo staniecie si臋 sami przeszkod膮 dla siebie, b膮d藕 kto inny stanie wam na drodze - mo偶ecie by膰 pewni, 偶e zawsze wolno wam powiedzie膰: powr贸膰 do wielkiego boskiego oceanu - substancji wszech艣wiata, sk膮d pochodz膮 wszystkie rzeczy i sk膮d wzi臋艂a艣 (tzn. rzecz) pocz膮tek istnienia, aby艣 znowu zosta艂a roz艂o偶ona na atomy, z kt贸rych powsta艂y twoje kszta艂ty. A teraz zn贸w wywo艂uj臋 ci臋 i przywracam z czystej substancji tak czyst膮 i doskona艂膮, jak膮 widzi ci臋 B贸g, utrzymuj膮cy wszystkie rzeczy w Swym umy艣le, w stanie idealnym.

Mo偶ecie tu powiedzie膰: Wy艂aniaj膮c ci臋 z substancji wszech艣wiata wed艂ug dawnego sposobu, wyjawi艂em dzie艂o niedoskona艂e - urzeczywistniaj膮c za艣 prawd臋, wy艂aniam was teraz w stanie doskona艂ym, jakim widzi was B贸g. Odrodzono was w doskona艂o艣ci i niechaj tak pozostanie. U艣wiadamiajcie sobie, 偶e boski alchemik w g艂臋bi was utrzymywa艂 wszystko to w swym umy艣le. To on przemieni艂 i oczy艣ci艂, czyni膮c doskona艂ym to, co by艂o przedtem niedoskona艂e, to co艣cie wy艂onili z siebie i co teraz mu zwr贸cili艣cie. U艣wiadamiajcie sobie, 偶e zupe艂nie tak samo, oczyszczone i udoskonalone wasze cia艂o powr贸ci艂o do was jako radosne, idealne i cudownie swobodne cia艂o bo偶e. U艣wiadamiajcie sobie tedy, 偶e jest to stan absolutnej 艣wiadomo艣ci chrystusowej we wszystkim - stan utajonego Chrystusa w Bogu.

Ranek 4 lipca zasta艂 nas na wierzcho艂ku g贸ry, kt贸r膮 wtedy przekraczali艣my. Emil uzna艂, 偶e zas艂u偶yli艣my na 艣wi膮teczny wypoczynek i wyr贸偶ni艂 jako najodpowiedniejszy do tego, w艂a艣nie ten dzie艅. Po 艣niadaniu Emil zacz膮艂 od s艂贸w:

„Dzie艅 dzisiejszy jest 艣wi臋tem waszej niepodleg艂o艣ci, lecz jako symbol wyra偶a te偶 znacznie wi臋cej. Wiemy, 偶e ka偶dy z was darzy nas niejednakowym zaufaniem, b臋d臋 wi臋c m贸wi艂 otwarcie, gdy偶 za kilka dni sami zdo艂acie ostatecznie sobie uzasadni膰, 偶e moje wywody by艂y prawdziwe. Lubimy wypowiada膰 nazw臋 waszego kraju i narodu: Ameryka i Amerykanie. Nigdy nie pojmiecie rado艣ci, jak膮 nam sprawia fakt, 偶e w ci膮gu niewielu minut tego tak donios艂ego dnia mog臋 rozmawia膰 i obcowa膰 twarz膮 w twarz z nieliczn膮 grup膮 Amerykan贸w, urodzonych - za wyj膮tkiem jednego - w tym wielkim kraju. Pozw贸lcie, 偶e powiem wam, i偶 niekt贸rzy z was mieli przywilej ujrzenia tego kraju znacznie wcze艣niej, zanim Kolumb uda艂 si臋 tam ze sw膮 pami臋tn膮 ekspedycj膮. Oczywi艣cie, by艂y i inne pr贸by odkrycia ameryka艅skiego kontynentu, lecz nie da艂y oczekiwanego rezultatu. Mo偶na by zapyta膰 - dlaczego. Po prostu, z powodu nie zawierzenia Bogu, mianowicie - braku wiary. Kto by posiada艂 m臋stwo i wiar臋, chc膮cy ujrze膰 i ukaza膰 innym to, co zobaczy艂 - jeszcze si臋 wtedy nie narodzi艂. Z chwil膮, gdy dusza ludzka zbudzi艂a si臋 z wielowiekowego snu, by unaoczni膰 to, 偶e Ziemia jest okr膮g艂a, i po drugiej stronie musi si臋 rozprzestrzenia膰 wielki l膮d - zapocz膮tkowano inn膮 historycznie, wielk膮 epok臋 i przed nami zacz臋艂y si臋 rozwija膰 r贸偶ne zwi膮zane z tym zdarzenia. Oczywi艣cie, tylko Wszechmocny m贸g艂 zbudzi膰 do 偶ycia, to ziarno wiary w duszy Kolumba. Pami臋tne s膮 jego s艂owa w dniu, kiedy stan膮艂 przed kr贸low膮, i nie zwa偶aj膮c na majestat tronu, powiedzia艂: 禄Kr贸lowo, jestem g艂臋boko przekonany, 偶e Ziemia jest okr膮g艂a - pragn臋 przep艂yn膮膰 przez ocean, by tego dowie艣膰芦. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e tymi s艂owami natchn膮艂 go B贸g, i oto Kolumba uznano jako cz艂owieka zdecydowanego doprowadzi膰 to przedsi臋wzi臋cie do ko艅ca.

Od tych dni zacz膮艂 si臋 rozwija膰 d艂ugi szereg zdarze艅, o kt贸rych wiedzieli艣my ju偶 wiele lat wcze艣niej, aczkolwiek nie w szczeg贸艂ach, lecz na tyle by艣my je mogli obserwowa膰. Rzecz prosta, nie marzyli艣my na og贸艂 o niewiarygodnych cudach, o kt贸rych g艂osz膮 kroniki, spe艂nionych w stosunkowo kr贸tkim okresie, lecz ci z nas, kt贸rzy dost膮pili przywileju, by wszystko to prze偶y膰, u艣wiadamiaj膮 sobie obecnie, 偶e jeszcze wi臋ksze cuda oczekuj膮 w przysz艂o艣ci wasz wielki nar贸d. Przewidujemy, 偶e dla narodu ameryka艅skiego nadszed艂 oczekiwany czas duchowego przebudzenia i pragniemy uczyni膰 wszystko, by dopom贸c wam w urzeczywistnieniu tego celu.

Pomy艣lcie sami, co w rezultacie wynik艂o i jakie na 艣wiecie zaistnia艂y ewolucyjne mo偶liwo艣ci dzi臋ki male艅kiemu ziarnku wiary, osadzonemu w 艣wiadomo艣ci jednego cz艂owieka, kiedy pozwolono temu ziarnku wykie艂kowa膰 i si臋 rozwin膮膰. Dzi艣 nietrudno to sobie u艣wiadomi膰, ale w贸wczas, kiedy Kolumb 偶y艂, patrzono na niego jak na nauczyciela.

Na szcz臋艣cie, obecnie wszyscy dochodz膮 do tego miejsca, kiedy zaczynaj膮 wierzy膰 i wiedzie膰, 偶e wczorajsze marzenia, dzi艣 si臋 staj膮 rzeczywisto艣ci膮. Ka偶dego te偶 nazywa si臋 nauczycielem, kto cokolwiek tworzy. I Kolumb bynajmniej nie snu艂 marze艅, lecz przej膮艂 sw贸j idea艂 z wielkiego umys艂u wszech艣wiata i jako cz艂owiek przejawi艂 go w postaci wielkiej prawdy. Wp艂yn膮艂 na nieznane wody oceanu, z konkretn膮 wizj膮, w swej 艣wiadomo艣ci - l膮du, kt贸ry si臋 rozci膮ga艂 za oceanem. Prawdopodobnie nie by艂o to dla niego ca艂kiem przekonywaj膮ce, 偶e dop艂ynie do tego kraju i 偶e ten kraj b臋dzie nazwany Ameryk膮. Lecz istota rzeczy tkwi w tym, 偶e nie by艂o to dla niego marzeniem ani mglistym widzeniem. Niekt贸re z tych cudownych zdarze艅 s膮 ju偶 dla naszych oczu ods艂oni臋te, lecz mo偶emy unaoczni膰 tylko te z owych cud贸w, kt贸re by艂y skutkiem widzenia Kolumba. Mo偶na by te偶 wspomnie膰 przy tym wiele innych podobnych wizji, kt贸re pomog艂y ulepszy膰 艣wiat. W ten spos贸b si臋 przejawia - 艣wiadomie b膮d藕 nie艣wiadomie - wielka wiara w Boga, albowiem B贸g si臋 wyra偶a we wszystkim.

Pomy艣lcie teraz o m臋偶nej duszy, podejmuj膮cej podr贸偶 przez niezbadane jeszcze wielkie morza, wa偶膮cej si臋 na wielki trud, do艣wiadczenia i rozczarowania, kierowanej jedn膮 tylko panuj膮c膮 w niej my艣l膮: osi膮gn膮膰 cel!

Potem mniej lub bardziej wa偶ne zdarzenia nast臋powa艂y ju偶 nieprzerwanie po sobie, a偶 do dnia, kiedy garstka odwa偶nych ludzi wyprawi艂a si臋 na „Mayflower", poszukuj膮c miejsca, gdzie mogliby swobodnie czci膰 Boga po swojemu. Pomy艣lcie teraz o tym na sw贸j spos贸b: czy nie zbudowali czego艣 wy偶szego ni偶 sami zamierzali? I w tym wszystkim 艂atwo mo偶na dojrze膰 r臋k臋 Wszechmocnego. Nasta艂y potem dni ponure i smutne, gdy偶 zdawa艂o si臋, 偶e te pierwsze kolonie zostan膮 zmiecione z powierzchni ziemi. Lecz co B贸g wzi膮艂 pod Swoj膮 piecz臋 - musi zwyci臋偶y膰. A potem nasta艂 wielki dzie艅 og艂oszenia Deklaracji Niepodleg艂o艣ci - dzie艅 wyboru mi臋dzy Bogiem a ciemi臋zcami. Zwyci臋偶y艂 oczywi艣cie Ten, kt贸ry zawsze musi zwyci臋偶y膰. Mo偶e nie u艣wiadamiacie sobie dostatecznie, lecz walka, prowadzona przez niewielkie grono ludzi, podczas tych historycznych dni, i podpisy tych os贸b na tej Deklaracji, to jedno z najbardziej prze艂omowych zdarze艅 od przyj艣cia na 艣wiat Jezusa.

Potem zabrzmia艂 dzwon Niepodleg艂o艣ci. Mo偶e wyda膰 si臋 to wam niewiarygodne, lecz pierwsze d藕wi臋ki tego dzwonu us艂yszeli艣my tak dok艂adnie, jakby艣my przebywali w jego pobli偶u. Dzwon grzmia艂 triumfalnie, a wibracje rozchodz膮ce si臋 z tego ma艂ego ogr贸dka dociera艂y daleko, a偶 pewnego pi臋knego dnia przenikn臋艂y do najdalszych i najbardziej mrocznych zak膮tk贸w Ziemi, poruszaj膮c najbardziej odr臋twia艂e umys艂y.

Wspomnijcie o pr贸bach i kolejach losu, kt贸re doprowadzi艂y do tego zdarzenia. W dniu tym jakby narodzi艂o si臋 wielkie dzieci膮tko. Sp贸jrzcie na te wybrane m臋偶ne dusze, kt贸re odwa偶y艂y si臋 wyst膮pi膰 naprz贸d jako chrzestni rodzice tego dziecka. Gdyby uczuli l臋k i si臋 cofn臋li, donios艂e by艂yby tego skutki. Nie zb艂膮dzili jednak, nie stracili m臋stwa. Z tego powsta艂 jeden z najdzielniejszych narod贸w na 艣wiecie. Jego niedole i do艣wiadczenia, jakie przeszed艂 od tego czasu, znamionuj膮 nam 艣cis艂y zwi膮zek z objawieniem wielkiej duszy Jezusa z Nazaretu. Ludzi za艣, kt贸rzy podpisali w 贸w dzie艅 Deklaracj臋 Niepodleg艂o艣ci, mo偶na por贸wna膰 z M臋drcami wschodnimi, kiedy za gwiazd膮 zwiastuj膮c膮 narodzenie Dzieci膮tka Jezus - ow膮 艣wiadomo艣膰 chrystusow膮 w cz艂owieku - d膮偶yli, by je powita膰. Ujrzeli bowiem gwiazd臋 tak samo prawdziwie, jak i tamci staro偶ytni M臋drcy.

Nie ma powodu, uwzgl臋dniaj膮c tre艣膰 tego dokumentu, by w膮tpi膰, 偶e ka偶de s艂owo w nim jest natchnione przez Boga. Teraz pomy艣lcie przez chwil臋, czy w znanej wam historii istnieje podobne zdarzenie. Czy kiedykolwiek by艂 ju偶 stworzony podobny dokument, kt贸ry mo偶na by skopiowa膰? Nie ma 偶adnej w膮tpliwo艣ci, 偶e ten dokument podyktowa艂 bezpo艣rednio Umys艂 Wszech艣wiata, i niew膮tpliwie stanowi cz臋艣膰, wielkiego planu: ewolucyjnego planu bytu, wy艂onionego z kosmicznej substancji jako kolejny krok naprz贸d, czyli dalszy stopie艅 w realizacji tego planu.

W og贸le nie ma kwestii, co do tego, 偶e dewiza „Ex pluribus unum" (Jedno uczynione z wielu) - przyj臋ta i zastosowana w ci膮gu nast臋pnych etap贸w rozwoju w tych burzliwych czasach - jest bezpo艣rednim odwzorowaniem b膮d藕 wyra偶eniem ducha prawdy. Z pewno艣ci膮 ta dewiza nie wyp艂yn臋艂a mechanicznie z ludzkiego 艣miertelnego umys艂u. Nast臋pnie wyb贸r or艂a jako god艂a pa艅stwowego, ptaka obojga p艂ci, symbolizuj膮cego ca艂o艣膰 w jednym, i to zdanie: „Wierzymy w Boga", wskazuj膮ce na g艂臋bok膮 wiar臋 i ufno艣膰 w Boga-Stw贸rc臋. Dowodzi to, 偶e ci ludzie byli uduchowieni i budowali lepiej ni偶 umieli. Nie mamy najmniejszej w膮tpliwo艣ci, 偶e w ich tw贸rczym dzia艂aniu w zupe艂no艣ci kierowa艂 nimi duch bo偶y, a wszystko razem wskazuje na szczeg贸lne przeznaczenie Ameryki jako przoduj膮cego narodu 艣wiata.

Zwr贸膰cie uwag臋 na histori臋 swego kraju i narodu; por贸wnuj膮c j膮 z dziejami innych narod贸w Ziemi, nie znajdziecie podobnych jej. Teraz zdajecie sobie spraw臋, jak ka偶dy nast臋pny krok tej historii prowadzi ku wype艂nieniu wielkiego zadania ameryka艅­skiego narodu. Niemo偶liwo艣ci膮 by艂oby uwierzy膰 w to, by istnia艂 jeszcze jaki艣 inny umys艂 pr贸cz boskiego mistrza m膮dro艣ci, kt贸ry wykreowa艂 plan rozwoju tego narodu, prowadzonego przez Boga ku wielkiemu przeznaczeniu.

M贸wi膮c przypowie艣膰 o ziarnie gorczycy, Jezus mia艂 na my艣li nie ilo艣膰, ale jako艣膰 wiary. Je艣li macie wiar臋, jako ziarno gorczycy, a rzekniecie tej g贸rze 禄zejd藕 i przenie艣 si臋 na inne miejsce芦 - to przejdzie, i nic niemo偶liwego nie b臋dzie dla was". Tak samo te偶 i drobne ziarnka maku, wielkie nasiona banana, nasiona cebuli, czy innych ro艣lin - maj膮 wiar臋 i wiedz膮, 偶e s膮 w stanie wyrazi膰 wielko艣ci ogromne. Ka偶de z ziarn ma w sobie dok艂adny wizerunek i kszta艂t tego, co mo偶e wyrazi膰. W ten spos贸b i my musimy wywo艂a膰 w sobie dok艂adne wyobra偶enie tego, co pragniemy wyrazi膰. Nast臋pnie musi nast膮pi膰 wewn臋trzne wypracowanie doskona艂ego kszta艂tu, nim zostanie wy艂oniony. 呕aden kwiat nie wyda p膮k贸w i nie rozwinie si臋 w pe艂ni bez tej wewn臋trznej doskonal膮cej pracy.

Jak ka偶de ziarno zasiane w glebie musi najpierw wykie艂kowa膰, a potem ro艣nie, rozwija si臋 i rozmna偶a, tak te偶 i my, by m贸c si臋 rozwija膰 w swoim wn臋trzu, musimy najpierw przej艣膰 stadium kie艂kowania; i podobnie jak ziarno, by m贸c wzrasta膰, rozbija sw膮 艂upin臋, tak i my musimy rozbi膰 skorup臋 ogranicze艅, by m贸c rozpocz膮膰 swobodny wzrost. Kiedy si臋 to wewn臋trzne doskonalenie wype艂ni - na podobie艅stwo kwiat贸w rozkwitniemy w ca艂ej krasie. To za艣 wszystko, co pod wzgl臋dem rozwoju odnosi si臋 do jednostki, dotyczy tak samo i narodu. Cokolwiek tedy przedsi臋we藕mie ameryka艅ski nar贸d o rozwini臋tej 艣wiadomo艣ci chrystusowej, musi by膰 skierowane ku og贸lnemu dobru, albowiem korzeniem, czyli sercem ka偶dego rz膮du jest 艣wiadomo艣膰 rz膮dzonych. Wielkie b艂臋dy zosta艂y obecnie pope艂nione przez wasz nar贸d, poniewa偶 nie zdo艂ali艣cie sobie u艣wiadomi膰 swego duchowego znaczenia, a ogromna wi臋kszo艣膰 z was jest i teraz jeszcze na drodze g艂臋bokiego materializmu. Dla nas jest oczywisto艣ci膮, 偶e wielkie dusze wiod艂y wasz nar贸d ku jego przeznaczeniu, jak r贸wnie偶 i to niew膮tpliwe, 偶e te wielkie dusze nie by艂y przez was w艂a艣ciwie zrozumiane, dop贸ki nie odesz艂y. Droga nie by艂a g艂adka, lecz si臋 jeszcze utrudni艂a, zarastaj膮c krzewami, poniewa偶 cz艂owiek w swym ograniczonym rozumienia pozwoli艂 budowa膰 t臋 drog臋 tylko materialistycznym poj臋ciom. Pomimo to, zauwa偶cie sami, jakie jednak zdo艂a艂 stworzy膰 cuda. Lecz mo偶ecie te偶 wyobrazi膰 sobie, jakie si臋 jeszcze mog艂y urzeczywistni膰, gdyby zosta艂 zrozumiany i zastosowany g艂臋bszy, bardziej duchowy sens rzeczy. Innymi s艂owy - gdyby Chrystus sta艂 u steru waszego pa艅stwowego okr臋tu, w贸wczas - podobnie jak Jezus - wszyscy poznaliby t臋 prawd臋, 偶e Chrystus przebywa w g艂臋bi ka偶dego cz艂owieka, i 偶e wszyscy s膮 jedno艣ci膮. Wtedy by si臋 objawi艂y prawdziwe cuda. Przewidujemy, 偶e taka chwa艂a dla narodu ameryka艅skiego nadejdzie, gdy b臋dzie w pe艂ni zrozumiany g艂臋boki duchowy sens s艂贸w „Ex pluribus unum" (Z wielo艣ci jeden). Starajcie si臋 sobie u艣wiadomi膰, 偶e jest to jedno z pierwszych wielkich praw bo偶ych: jeden powsta艂y z wielu - jeden ze wszystkich i dla wszystkich.

Zastan贸wcie si臋 teraz nad losami ka偶dej narodowo艣ci. Wynika, 偶e te z nich przetrwa艂y najd艂u偶ej, kt贸re si臋 opiera艂y na g艂臋bokim duchowym odczuciu, i by istnia艂y zawsze, gdyby nie pozwoli艂y si臋 zakra艣膰 do duszy materializmowi, kt贸ry stopniowo os艂abia艂 ca艂膮 budowl臋, a偶 run臋艂a wskutek nadmiernego obci膮偶enia. Narodowo艣ci owe uleg艂y samounicestwieniu przez b艂臋dne stosowanie prawa, dzi臋ki kt贸remu zaistnia艂y. I czy taki upadek mo偶e by膰 dla kogo艣 po偶yteczny? Zasada, to jest cz臋艣膰 boska bywa zawsze ochroniona i zabezpieczona, by mog艂a by膰 przekazana nast臋pnym ich pokoleniom, dop贸ki nie zdo艂aj膮 znowu odnale藕膰 utraconego 艣ladu w艂a艣ciwej drogi i stopniowo si臋 podnie艣膰 na kolejny szczebel rozwoju - a偶 ostatecznie wszystko musi si臋 zako艅czy膰 w Bogu - w jedno艣ci, z艂o偶onej z wielo艣ci. Bracia moi, czuwaj膮c nad losami narodu ameryka艅skiego, od dawna czyni臋 odpowiednie wysi艂ki, by pom贸c wam w naprawieniu b艂臋d贸w i urzeczywistnieniu wy偶szych rozwojowych cel贸w.

Zwr贸膰cie uwag臋, kim byli Hiszpanie, gdy Kolumb udawa艂 si臋 w sw膮 historyczn膮 podr贸偶, a kim s膮 obecnie. W nied艂ugim czasie Hiszpania b臋dzie toczy艂a wojn臋 ze swymi w艂asnymi dzie膰mi. B臋dziecie wtedy mogli si臋 przekona膰, jaki to bezradny i bezsilny nar贸d. I czemu przypiszecie t臋 bezsilno艣膰, granicz膮c膮 z kra艅cowym upadkiem 偶ywotno艣ci? Ot贸偶 tak samo si臋 dzieje z narodami, jak i jednostkami ludzkimi. Je偶eli organizm cz艂owieka albo pa艅stwa ulegnie przesyceniu chciwo艣ci膮 lub 偶膮dz膮 - rezultaty b臋d膮 zawsze takie same. Mo偶e istnie膰 okres pozornego rozkwitu i powodzenia, lecz zazwyczaj nie trwa to d艂ugo, a potem uwidacznia si臋 wyniszczenie organizmu. Gdyby te upad艂e narody zachowa艂y i rozwin臋艂y sw膮 duchow膮 moc, to przetrwa艂yby w spr臋偶ysto艣ci i dynamizmie przez pi臋膰 czy dziesi臋膰 tysi臋cy lat albo i wiecznie, czyli pozosta艂yby takimi, jakimi by艂y w dniach rozkwitu.

Obecnie jeste艣my wpatrzeni we wschodz膮cy Wiek Kryszta艂owy - w bia艂e 艣wiat艂o ducha. Oto teraz w艂a艣nie wschodzi jutrzenka zbli偶aj膮cego si臋 dnia. Mo偶emy obserwowa膰, jak stopniowo rozp艂omienia si臋 zorza, i w nied艂ugim czasie wszyscy ujrzymy blask tego dnia chwa艂y. Nie b臋dzie ju偶 w贸wczas mrok贸w ani 偶adnych ogranicze艅. Czy偶 nie m贸wi wam to o konieczno艣ci wiecznego post臋pu? Gdyby tak nie by艂o, to wszystko musia艂oby powr贸ci膰 do 藕r贸d艂a - do kosmicznej substancji; gdy偶 wszystko, co istnieje, musi albo post臋powa膰 naprz贸d, albo si臋 cofa膰, gdy偶 nic si臋 nie mo偶e zatrzyma膰 w p贸艂 drogi b膮d藕 zaniecha膰 dzia艂ania. Kiedy poznacie w艂asn膮 istot臋 i swe ludzkie pos艂annictwo, gdy z艂膮czycie serce z duchem i wyrazicie to, czego pragnie B贸g, czyli pozwolicie duchowi, by rozwin膮艂 si臋 w g艂臋bi was, wtedy dla waszego narodu mo偶emy przewidzie膰 taki cud, jaki nie da si臋 wyrazi膰 ludzkim j臋zykiem".

Na tym zako艅czy艂a si臋 nasza rozmowa i Emil powiadomi艂 nas, 偶e b臋dzie musia艂 si臋 rozsta膰 z nami na kr贸tki czas, gdy偶 pragnie z艂o偶y膰 wizyt臋 innej grupie przebywaj膮cej we wsi, oddalonej od nas o dwie艣cie mil. Obieca艂 po艂膮czy膰 si臋 z nami ponownie w male艅kiej wiosce odleg艂ej o 60 mil, do kt贸rej mieli艣my dotrze膰 za cztery dni. Po chwili znikn膮艂, a po czterech dniach zjawi艂 si臋 znowu w艣r贸d nas, wesp贸艂 z czworgiem innych, w oznaczonej wiosce le偶膮cej na samej granicy.

***

Dzie艅 naszego przybycia do wioski, by艂 nader d偶d偶ysty, tak i偶 wszyscy byli艣my mocno przemokni臋ci. Ulokowano nas w bardzo wygodnym mieszkaniu z obszern膮 i pomys艂owo urz膮dzon膮 izb膮, nadaj膮ca si臋 zar贸wno na pok贸j sto艂owy, jak i na go艣cinny. Atmosfera w niej by艂a ciep艂a i przyjemna. Jeden z naszych przyjaci贸艂 zdziwi艂 si臋 藕r贸d艂em pochodzenia panuj膮cego w tej komnacie ciep艂a, poniewa偶 nie dostrzegli艣my tam 偶adnego pieca ani jakiegokolwiek urz膮dzenia do ogrzewania. Wszyscy byli艣my tym zaintrygowani, lecz niewiele rozmawiali艣my na ten temat, przyzwyczaili艣my si臋 ju偶 bowiem do rzeczy i zjawisk nieoczekiwanych i niezwyk艂ych, i byli艣my pewni, 偶e si臋 p贸藕niej wszystko wyja艣ni.

Siedzieli艣my przy stole, gdy dostrzegli艣my Emila z czterema osobami. Nie zauwa偶yli艣my przedtem, sk膮d przyszli, gdy偶 zjawili si臋 w rogu pokoju jednocze艣nie, jakkolwiek nie by艂o w tym miejscu 偶adnego wej艣cia. Ich zmaterializowaniu si臋 nie towarzyszy艂 偶aden szmer - wszyscy podeszli do sto艂u, gdzie Emil przedstawi艂 nam nieznajomych i usiedli swobodnie za sto艂em, jak domownicy. Nie zdo艂ali艣my jeszcze och艂on膮膰 z pierwszego wra偶enia, gdy nagle st贸艂 zosta艂 nakryty i zastawiony r贸偶nymi smacznymi potrawami, oczywi艣cie bezmi臋snymi, poniewa偶 ci ludzie w og贸le nie jadaj膮 mi臋sa zwierz臋cego, jako pochodz膮cego z istot, w kt贸rych, podobnie jak w cz艂owieku jest 艣wiadome 偶ycie. Po spo偶yciu posi艂ku, kiedy jeszcze siedzieli艣my za sto艂em, jeden z naszych przyjaci贸艂 zapyta艂, w jaki spos贸b jest ogrzewany ten pok贸j, a Emil odpowiedzia艂: „Ciep艂o, kt贸re tu odczuwacie, pochodzi z energii, z jak膮 si臋 wszyscy stykamy i mo偶emy z niej dowolnie korzysta膰. Si艂a ta jest oczywi艣cie wy偶sza od wszelkich mechanicznie stwarzanych mocy, lecz cz艂owiek si臋 mo偶e styka膰 z ni膮 w postaci 艣wiat艂a, ciep艂a, a nawet stosowa膰 j膮 jako energi臋 nap臋dow膮 we wszystkich 艣rodkach i urz膮dzeniach mechanicznych. Gdyby艣cie si臋 stykali z t膮 si艂膮 i j膮 wykorzystywali, z pewno艣ci膮 nazwaliby艣cie j膮 wiecznym ruchem, my natomiast j膮 zwiemy energi膮 kosmiczn膮 - si艂膮 bosk膮, kt贸r膮 Ojciec obdarza wszystkie Swoje dzieci, by z niej korzysta艂y przy wykonywanej pracy. Ta si艂a jest w stanie porusza膰, obraca膰 i podnosi膰 ka偶dy mechaniczny aparat czy urz膮dzenie i mo偶e tak偶e by膰 u偶yta jako przew贸d, bez potrzeby stosowania jakichkolwiek materia艂贸w palnych, a pr贸cz tego mo偶e r贸wnie偶 by膰 wykorzystana jako 艣wiat艂o i ciep艂o. Jest wsz臋dzie: dost臋pna dla ka偶dego i dla wszystkich w nieograniczonej mierze, i bez pieni臋dzy - a wi臋c stanowi energi臋 o bezcennej warto艣ci i najdonio艣lejszym znaczeniu".

Kto艣 inny zada艂 pytanie, czy spo偶yte przez nas potrawy tak偶e by艂y osi膮gni臋te i przygotowane za pomoc膮 tej samej si艂y sprawczej. Odpowiedziano mu, 偶e po偶ywienie to wywo艂ano z substancji kosmicznej ju偶 w stanie gotowym, w taki sam spos贸b, jak chleb i inne dostarczane nam ju偶 poprzednio produkty.

Emil zaproponowa艂 nam, by艣my si臋 udali z nim i czterema przyby艂ymi osobami do ich domu, po艂o偶onego w odleg艂o艣ci dwunastu mil (tam potem spotkali艣my si臋 z jego matk膮). Wspomnia艂 przy tym, 偶e jego matka jest jedn膮 z tych kobiet, kt贸re tak udoskonali艂y swoje cia艂o, 偶e s膮 w stanie bra膰 je ze sob膮 i przenosi膰 w przestrzeni, w celu czerpania ze 藕r贸de艂 wy偶szej wiedzy. Dlatego 偶yje ona przewa偶nie w sferze niewidzialnej. Czyni to z w艂asnego dobrowolnego wyboru, aby si臋 doskonali膰 w wy偶szej wiedzy, a pog艂臋biaj膮c j膮, uzdalnia si臋 do skuteczniejszej dzia艂alno艣ci, to jest do wydatniejszego pomagania nam i 艣wiatu. „ - Dodam tu jeszcze, 偶e d膮偶y艂a wci膮偶 wzwy偶, dop贸ki nie osi膮gn臋艂a Kr贸lestwa Niebieskiego (jak wy nazywacie), czyli tego miejsca, w kt贸rym przebywa Jezus. Czasami te偶 to miejsce zw膮 Si贸dmym Niebem. Dla was to miejsce przedstawia si臋 jako tajemnica tajemnic, ale zapewniam w膮s, 偶e nie ma w tym 偶adnej tajemniczo艣ci, gdy偶 ono jest w naszej 艣wiadomo艣ci, w kt贸rej bywa objawiona ka偶da tajemnica. Ci, kt贸rzy osi膮gn臋li taki stan 艣wiadomo艣ci, przebywaj膮 poza zasi臋giem 艣miertelnego widzenia, lecz zawsze mog膮 powraca膰 na plan fizyczny, rozmawia膰, i naucza膰 oczekuj膮cych w gotowo艣ci do przyj臋cia ich nauk. Mog膮 te偶 dowolnie pojawia膰 si臋 we w艂asnym ciele, gdy偶 tak je udoskonalili, 偶e s膮 w stanie przenosi膰 dok膮d zechc膮. Mog膮 te偶 powraca膰 na Ziemi臋, kiedy zapragn膮, bez wcielania si臋 ponownego; inni za艣, kt贸rzy przeszli przez 艣mier膰, musz膮 si臋 na nowo reinkarnowa膰, je艣li chc膮 powr贸ci膰 na Ziemi臋, w ciele. Cia艂o bowiem zosta艂o nam dane jako duchowe i doskona艂e, powinni艣my wi臋c mie膰 nad nim piecz臋 - utrzymywa膰 w zdrowiu i nale偶ytym stanie r贸wnowagi psychofizycznej - by m贸c si臋 nim pos艂ugiwa膰 godnie i z po偶ytkiem dla ewolucji. Ci, kt贸rzy opu艣cili swoje cia艂a i si臋 doskonal膮 w duchu, potem sobie u艣wiadamiaj膮, 偶e musz膮 powt贸rnie przyoblec si臋 w cia艂o i przez doskonalenie go pod膮偶a膰 w rozwoju naprz贸d".

Nim odeszli艣my od sto艂u, zdecydowano o podziale ekspedycji na pi臋膰 ma艂ych grup i przydzieleniu ka偶dej z nich kierownictwa jednego z tych pi臋ciu przybysz贸w, kt贸rzy si臋 zjawili w pokoju i razem z nami uczestniczyli w obiedzie. Taki podzia艂 mia艂 rozszerzy膰 pole naszych bada艅 i u艂atwi膰 prac臋, a jednocze艣nie dopom贸c do zbadania zjawisk, jak niewidzialne przenoszenie si臋 i przesy艂anie my艣li na odleg艂o艣膰 (telepatii). Wed艂ug tego planu, co najmniej dwie osoby z naszego zespo艂u i jedna z owych pi臋ciu jako kierownik, mieli stanowi膰 poszczeg贸lne grupki oddalone wzajemnie na znacznej przestrzeni, maj膮ce przez ca艂y czas utrzymywa膰 ze sob膮 kontakt za po艣rednictwem tych ludzi, kt贸rzy szczerze zaprzyja藕nili si臋 z nami i umo偶liwili nam swobodne badanie sposobu ich pracy.

***

Nazajutrz ustalono szczeg贸艂y naszej wyprawy; trzech z naszej grupy, 艂膮cznie ze mn膮, mieli艣my towarzyszy膰 Emilowi i D偶astowi. Nast臋pnego dnia wszystkie partie by艂y ju偶 gotowe do wyruszenia w drog臋 - ka偶da w innym kierunku. Postanowili艣my bacznie obserwowa膰 i wszystko dok艂adnie zapisywa膰. Po 60 dniach mieli艣my si臋 znowu spotka膰 w domu Emila we wspomnianej ju偶 wsi odleg艂ej o 200 mil. Komunikowanie si臋 mi臋dzy partiami mia艂o nast臋powa膰 za po艣rednictwem towarzysz膮cych nam przyjaci贸艂: ka偶dego wieczoru drog膮 rozm贸w mi臋dzy nimi oraz przenoszenia si臋 ich w obie strony, od jednej grupy do drugiej. Je偶eli pragn臋li艣my na przyk艂ad porozumie膰 si臋 z kierownictwem naszej ekspedycji lub z kt贸rym艣 z jej cz艂onk贸w, wystarczy艂o tylko powiedzie膰 naszym przyjacio艂om, o co chodzi, a w niewiarygodnie kr贸tkim czasie otrzymywali艣my 偶膮dan膮 odpowied藕. Wydaj膮c jakiekolwiek polecenia ka偶dy z nas musia艂 je sobie zapisa膰 i dok艂adnie odnotowa膰 czas, kiedy zosta艂y wydane. Tak samo te偶 post臋powali艣my z otrzymywanymi odpowiedziami, a kiedy znowu si臋 zeszli艣my, por贸wnywali艣my nasze notatki i si臋 okaza艂o, 偶e by艂y zgodne. Pr贸cz tego, nasi przyjaciele, przerzucaj膮c si臋 z jednej grupy do drugiej, prowadzili tak偶e w tym czasie rozmowy z nami. Odnotowali艣my dok艂adnie miejsce i czas tych odwiedzin, jak r贸wnie偶 ich „odlot贸w" (gdy偶 nasi opiekunowie przenosili si臋 niewidzialnie, czyli zjawiali si臋 i znikali momentalnie); por贸wnanie tych zapis贸w przekona艂o nas o ich identyczno艣ci. P贸藕niej te nasze robocze grupy by艂y od czasu do czasu roz艂膮czane, tak 偶e np. jedna pracowa艂a w Persji, druga na terenie Mongolii, trzecia w Chinach, inna w Tybecie, a pozosta艂a w Indiach i ka偶dej z nich zawsze towarzyszyli nasi przyjaciele. Przenosili si臋 niewidzialnie na odleg艂o艣膰 tysi臋cy mil i wymieniali wiadomo艣ci mi臋dzy poszczeg贸lnymi grupami.

Docelowym miejscem grupy, kt贸rej by艂em uczestnikiem, by艂a male艅ka wioska w po艂udniowo-zachodniej stronie, po艂o偶ona na wysokim p艂askowzg贸rzu u podn贸偶a Himalaj贸w, w odleg艂o艣ci 80 mil od miejsca naszego poprzedniego postoju. Nie brali艣my ze sob膮 w drog臋 偶adnych zapas贸w, a przecie偶 w ci膮gu ca艂ej podr贸偶y byli艣my zaopatrywani w obfito艣膰 po偶ywienia i mieli艣my zawsze odpowiednie pomieszczenia na noclegi. Do zamierzonego celu przybyli艣my pi膮tego dnia po po艂udniu. Przywita艂a nas delegacja mieszka艅c贸w wioski i zaprowadzi艂a do wygodnego mieszkania. Zauwa偶yli艣my przy tym, 偶e Emila i D偶asta witano z wielkim szacunkiem. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e Emil jeszcze nigdy nie by艂 w tej wiosce, D偶ast za艣, tylko jeden raz - wezwany przez mieszka艅c贸w z pro艣b膮 o uwolnienie ich od okrucie艅stwa ludzi 艣nie偶nych zamieszkuj膮cych jeden z najdzikszych zak膮tk贸w Himalaj贸w. Obecne odwiedziny by艂y r贸wnie偶 odpowiedzi膮 na takie wezwanie o pomoc i ratunek przed 艣nie偶nymi lud藕mi, a poza tym mia艂y na wzgl臋dzie uzdrowienie chorych, kt贸rzy nie byli w stanie uda膰 si臋 o w艂asnych si艂ach w d艂u偶sz膮 drog臋.

Nazywani 艣nie偶nymi lud藕mi, to przewa偶nie r贸偶ni w艂贸cz臋dzy i wykoleje艅cy od dawna przebywaj膮cy w okolicznych g贸rach pokrytych 艣niegiem i lodami, a偶 w ko艅cu utworzyli osobne plemi臋 przystosowane ju偶 trwale do g贸rskiego 偶ycia, bez styczno艣ci z jak膮kolwiek form膮 cywilizacji. Plemi臋 to, aczkolwiek nieliczne, jest bardzo agresywne i okrutne. Zn臋caj膮 si臋 nad tymi, kt贸rzy jako zak艂adnicy mieli nieszcz臋艣cie dosta膰 si臋 w ich r臋ce. Jak si臋 okaza艂o, czterech mieszka艅c贸w tej wioski popad艂o w niewol臋 艣nie偶nych ludzi, a po bezskutecznych pr贸bach wydostania swych braci z r膮k tych dzikus贸w, zwr贸cono si臋 o pomoc do D偶asta, przyby艂ego wraz z Emilem w towarzystwie naszej ekspedycyjnej grupy. Czytelnicy 艂atwo si臋 domy艣la, 偶e byli艣my mocno podekscytowani ewentualno艣ci膮 ujrzenia tych dzikich ludzi, o kt贸rych ju偶 s艂yszeli艣my, lecz nie wierzyli艣my w ich, realne istnienie. Najpierw przypuszczali艣my, 偶e zostanie zorganizowana ekspedycja ratunkowa i we藕miemy w niej udzia艂, ale nadzieje te si臋 rozwia艂y, kiedy Emil nam zakomunikowa艂, 偶e p贸jd膮 tylko obaj z D偶astem i to natychmiast - po czym znikli sprzed naszych oczu, powracaj膮c dopiero nazajutrz wieczorem w towarzystwie czterech os贸b wi臋zionych przez dzikus贸w. Ludzie ci opowiadali nam potem dziwy o swych przygodach po艣r贸d tego strasznego plemienia.

S膮 kompletnie nadzy, o ciele obro艣ni臋tym sier艣ci膮, jak u dzikich zwierz膮t i wytrzymuj膮 nawet d艂ugotrwa艂e mrozy dominuj膮ce na tych g贸rskich wysoko艣ciach. Przebiegaj膮 bezludne 艣nie偶ne okolice z wielk膮 szybko艣ci膮 i chwytaj膮 na 偶er dzikie zwierz臋ta.

Wspominano, 偶e ci 艣nie偶ni ludzie nazywaj膮 mistrz贸w „Lud藕mi S艂o艅ca", a kiedy mistrzowie przybywaj膮, by uwolni膰 wi臋zionych, nie protestuj膮. M贸wiono te偶, 偶e mistrzowie wielokrotnie pr贸bowali nawr贸ci膰 ten lud na dobr膮 drog臋, lecz wszystkie te usi艂owania okaza艂y si臋 daremne z powodu strachu, jaki ogarnia tych dzikus贸w na widok mistrz贸w. Kiedy za艣 mistrzowie przychodz膮 do nich, ludzie ci nie 艣pi膮 i nie jedz膮, stoj膮c dniem i noc膮 na nieos艂oni臋tych miejscach, tak srodze obawiaj膮 si臋 mistrz贸w.

Ludzie ci zatracili wszelki kontakt z cywilizacj膮 i nawet zapomnieli, 偶e niegdy艣 obcowali z innymi rasami lub 偶e s膮 ich potomkami - tak si臋 dalece wyobcowali z ludzkiego spo艂ecze艅stwa. Od Emila i D偶asta uzyskali艣my zaledwie bardzo sk膮pe wiadomo艣ci o tym dziwnym plemieniu ani nie zdo艂ali艣my ich przekona膰, by pozwolili towarzyszy膰 sobie, kiedy si臋 tam udawali. Wypytywani o nich, pow艣ci膮gliwie odpowiedzieli, 偶e: „To takie same dzieci bo偶e, jak i my, lecz tak d艂ugo 偶yli w nienawi艣ci i strachu przed swymi wsp贸艂bra膰mi, i tak utrwalili w sobie t臋 nienawi艣膰, i strach, 偶e zupe艂nie si臋 odosobnili od ludzi, ca艂kowicie zapominaj膮c, i偶 s膮 r贸wnie偶 potomkami ludzkiej rodziny - uwa偶aj膮 si臋 za dzikie stwory, kt贸rymi ju偶 s膮 obecnie. D艂ugo przemierzali t臋 drog臋, a偶 wreszcie zatracili nawet instynkt dzikich zwierz膮t, gdy偶 dzikie zwierz臋ta wiedz膮 instynktownie, kiedy ludzka istota je kocha, i odpowiadaj膮 na t臋 mi艂o艣膰. Mo偶na o tym powiedzie膰, jedynie to, 偶e cz艂owiek wyra偶a zazwyczaj to, co stanowi - a sam roz艂膮cza si臋 z Bogiem i cz艂owiekiem, doznaj膮c degradacji, spadaj膮c przeto poni偶ej poziomu zwierz臋cia. Nie zda艂oby si臋 na nic wasze asystowanie nam w drodze do nich, ale nawet mog艂oby zaszkodzi膰. Nie tracimy nadziei, 偶e w艣r贸d nich natrafimy kiedy艣 na takiego, w kt贸rym nasza nauka znajdzie odd藕wi臋k, i w ten spos贸b dotrzemy do ka偶dego z nich".

Poradzono nam, 偶e je艣li chcemy z w艂asnej inicjatywy pr贸bowa膰 odwiedzi膰 ten straszny lud, b臋dzie nam pozostawiona zupe艂na swoboda i mistrzowie ochroni膮 nas przed wszelkimi niebezpiecze艅stwami, a gdyby 艣nie偶ni ludzie nas uwi臋zili, mistrzowie uwolni膮 nas.

Dowiedzieli艣my si臋 tego wieczoru, 偶e jutro mieli艣my wyruszy膰 do bardzo starej 艣wi膮tyni, oddalonej od nas oko艂o 35 mil, lecz moi dwaj przyjaciele z ekspedycyjnej grupy, postanowili zrezygnowa膰 ze zwiedzenia 艣wi膮tyni, natomiast zdecydowali si臋 podj膮膰 pr贸b臋 zapoznania si臋 ze 艣nie偶nymi lud藕mi. Starali si臋 nak艂oni膰 dwu mieszka艅c贸w tej wsi, by im towarzyszyli, lecz ci stanowczo odm贸wili, gdy偶 nikt spo艣r贸d miejscowej ludno艣ci za nic na 艣wiecie nie opu艣ci艂by wsi, dop贸ki - tak mniemaj膮 - ci dzicy ludzie wa艂臋saj膮 si臋 po okolicy. Po tej odmowie nasi towarzysze postanowili p贸j艣膰 sami. Otrzymali wskaz贸wki od Emila i D偶asta, w jakim pod膮偶a膰 kierunku, przysposobili bro艅 i udali si臋 w drog臋. Przed wyruszeniem na t臋 wypraw臋, Emil z D偶astem jednak偶e ich zobowi膮zali, 偶e b臋d膮 strzela膰 z zamiarem zabicia, jedynie w ostateczno艣ci - w innym wypadku, tylko dla odstraszenia. By艂em niepomiernie zdziwiony, 偶e w baga偶u naszym trafi艂y si臋 kolty kal. 45, gdy偶 nie zabierali艣my ze sob膮 broni palnej.

Sam dawno zarzuci艂em swego kolta i w og贸le nie wiedzia艂em, gdzie si臋 podziewa艂, ale tak si臋 z艂o偶y艂o, 偶e jeden z tragarzy, pomagaj膮c przy kompletowaniu potrzebnych w drodze rzeczy, zaliczy艂 te偶 do baga偶u dwa rewolwery, i teraz je wyzyskano.

***

Nazajutrz przed wieczorem, Emil, D偶ast i ja wyruszyli艣my w drog臋 do 艣wi膮tyni, do kt贸rej przybyli艣my dopiero na drugi dzie艅 o godzinie pi膮tej minut trzydzie艣ci po po艂udniu. Zastali艣my tam dw贸ch starszych ludzi, kt贸rzy zaopiekowali si臋 mn膮 i bardzo wygodnie ulokowali u siebie na noc. 艢wi膮tynia sta艂a na wierzcho艂ku wysokiej g贸ry, zbudowana z nieociosanego kamienia, i - jak mi m贸wiono - trwa艂a ju偶 przesz艂o 12 tys. lat Pomimo to jest doskonale zakonserwowana i wygl膮da jak nowa. Powiadano, 偶e jest to jedyna z pierwszych 艣wi膮ty艅 nauczycieli Siddha i by艂a wzniesiona przez nich, by s艂u偶y艂a im jako miejsce odosobnienia, ze wzgl臋du na panuj膮c膮 tam absolutn膮 cisz臋. Istotnie, do tego celu nie mo偶na by艂o wybra膰 lepszego miejsca. Figuruje ona bowiem na najwy偶szej skale tej cz臋艣ci g贸r, na wysoko艣ci 3,5 tys. metr贸w nad poziomem morza, a oko艂o 1,5 tys. metr贸w nad powierzchni膮 doliny. Doznawa艂em wra偶enia, 偶e ostatnie siedem mil droga wznosi艂a si臋 w g贸r臋 niemal stromo. Miejscami szli艣my po schodach wykonanych z 偶erdzi i przymocowanych grubymi linami do ska艂, liny za艣 by艂y przerzucone nad skalistymi rozpadlinami, a ko艅ce sznur贸w utrzymywa艂y owe schodki b膮d藕 drabin臋, prowadz膮ce do 艣wi膮tyni. Przez oko艂o 200 metr贸w szli艣my po takich schodkach zawieszonych w powietrzu i potem zn贸w wspinali艣my si臋 po drabinach przymocowanych u g贸ry sznurami. Ostatni - prawie stumetrowy odcinek - przebyli艣my ju偶 wy艂膮cznie po zawieszonej pionowo drabinie z 偶erdzi. Kiedy wreszcie dobrn臋li艣my do celu odnios艂em wra偶enie, jakbym przebywa艂 na wierzcho艂ku 艣wiata. W dniu nast臋pnym wstali艣my o 艣wicie i kiedy wszed艂em na dach 艣wi膮tyni, zupe艂nie zapomnia艂em o uci膮偶liwym wspinaniu si臋 wczoraj. 艢wi膮tynia zajmowa艂a sam skraj urwistej ska艂y, tak usytuowanej, 偶e na prawie kilometr w d贸艂 nic nie mo偶na by艂o rozezna膰. Wydawa艂o si臋, 偶e ca艂y budynek 艣wi膮tyni jest zawieszony w pr贸偶ni. Z trudem usi艂owa艂em siebie przekona膰, 偶e ulegam pozorom. W oddali da艂y si臋 odr贸偶ni膰 trzy inne g贸ry, na kt贸rych - jak mnie poinformowano - te偶 pobudowano podobne 艣wi膮tynie, lecz by艂y one tak odleg艂e, 偶e nie mog艂em ich rozpozna膰 nawet za pomoc膮 swej polowej lornetki.

Emil mi powiedzia艂, 偶e jedna z grup, kt贸rej towarzyszy艂 kierownik naszej ekspedycji, przyby艂a do najdalszej 艣wi膮tyni wczorajszego wieczoru, prawie jednocze艣nie z nami, i je艣li chc臋 si臋 z nimi skomunikowa膰, to akurat pora, gdy偶 oni wszyscy stoj膮 w tej chwili, tak samo jak i my, na dachu 艣wi膮tyni. Wyj膮艂em notes i zapisa艂em, 偶e w tej chwili m贸j zegarek wskazuje godzin臋 4 minut 55 rano, w sobot臋, 2 sierpnia. Stoj臋 na dachu 艣wi膮tyni g贸ruj膮cej 3 tys. metr贸w nad poziomem morza, i odnosz臋 wra偶enie, 偶e ta 艣wi膮tynia wisi w pustce. Emil przeczyta艂 moj膮 notatk臋, trwa艂 chwil臋 w milczeniu i poda艂 mi wiadomo艣膰: „Na moim zegarku minuta po godzinie 5. Miejscowo艣膰, jakby wisz膮ca w powietrzu, 2,5 tys. metr贸w nad poziomem morza, widok cudowny, lecz samo po艂o偶enie 艣wi膮tyni godne szczeg贸lnej uwagi". Potem Emil doda艂: Je偶eli pan chce, zanios臋 pa艅sk膮 notatk臋 i przynios臋 z powrotem odpowied藕.

Pragn膮艂bym uda膰 si臋 tam i porozmawia膰 z przebywaj膮cymi w tej 艣wi膮tyni, je艣li nie ma pan nic przeciwko temu". Ch臋tnie mu da艂em sw膮 notatk臋 i natychmiast znikn膮艂. Po godzinie i 45 minutach powr贸ci艂 z notatk膮 od kierownika ekspedycji, w kt贸rej ten komunikowa艂, 偶e Emil przyby艂 tam o godzinie 5.16 rano, i 偶e cudownie sp臋dzili czas, rozmawiaj膮c o tym, co ich jeszcze czeka w przysz艂o艣ci. (Ma艂e r贸偶nice czasu na por贸wnywanych zegarkach nale偶y t艂umaczy膰 r贸偶nic膮 d艂ugo艣ci geograficznej).

W tej 艣wi膮tyni pozostawali艣my przez trzy dni, w ci膮gu kt贸rych Emil odwiedza艂 wszystkie nasze grupy robocze, przekazuj膮c moje notatki i wraca艂 z odpowiedziami od nich.

Czwartego dnia rano przygotowali艣my si臋 do zej艣cia z powrotem do wsi, gdzie pozostali moi dwaj wsp贸艂towarzysze. Dowiedzia艂em si臋 jednak, 偶e Emil i D偶ast pragn臋li odwiedzi膰 pewn膮 ma艂膮 wiosk臋 le偶膮c膮 w dolinie i odleg艂膮 o oko艂o 30 mil od miejsca, w kt贸rym nasza droga zmienia艂a kierunek. Zatrzymali艣my si臋 na noc w chacie pastucha, a poniewa偶 szli艣my piechot膮, wstali艣my wczesnym rankiem, by m贸c za dnia osi膮gn膮膰 cel. Tej wyprawy do 艣wi膮tyni nie mogli艣my odby膰 na koniach, wi臋c pozostawili艣my je we wsi, sk膮d nasi przyjaciele wyruszyli na poszukiwanie 艣nie偶nych ludzi.

Oko艂o godziny dziewi膮tej rano nagle zerwa艂a si臋 silna burza i wygl膮da艂o na to, 偶e spadnie ulewa, ale deszczu nie by艂o. Przemierzali艣my puszcz臋, pokryt膮 g臋stwin膮 krzak贸w, a grunt za艣ciela艂a gruba, twarda i sucha trawa. Ca艂a ta okolica wydawa艂a si臋 niezwykle wysuszona. Od piorun贸w zapali艂a si臋 w kilku miejscach trawa i zanim si臋 zorientowali艣my znale藕li艣my si臋 raptownie w sercu gorej膮cego lasu. Niebawem po偶ar si臋 rozprzestrzeni艂 - rozszala艂y ogie艅 z trzech stron toczy艂 si臋 z b艂yskawiczn膮 szybko艣ci膮, dym 艣cieli艂 si臋 po ziemi g臋stymi k艂臋bami, a mnie opanowa艂 paniczny strach. Jednak偶e wzgl膮d na absolutne opanowanie Emila i D偶asta uspokoi艂 mnie nieco. Powiedzieli mi: „S膮 dwa sposoby unikni臋cia gro偶膮cego niebezpiecze艅stwa: pierwszy - spr贸bowa膰 przej艣膰 do zakr臋tu rzeki, gdzie woda p艂ynie w膮skim, lecz g艂臋bokim korytem; je艣li zdo艂amy doj艣膰 do tego miejsca odleg艂ego st膮d o 5 mil, b臋dziemy ca艂kowicie bezpieczni, dop贸ki po偶ar nie zga艣nie samoistnie. Spos贸b drugi - to i艣膰 na prze艂aj przez ogie艅, je艣li pan uwierzy nam, 偶e przeprowadzimy go bez 偶adnego szwanku". W tej chwili opu艣ci艂 mnie wszelki strach i sobie u艣wiadomi艂em, 偶e przecie偶 ci ludzie ju偶 nieraz okazywali niezwyk艂膮 pomoc w najkrytyczniejszych okolicz­no艣ciach. Powierzy艂em si臋 spokojnie ich opiece i pod膮偶a艂em pomi臋dzy nimi, w ten spos贸b odbywaj膮c dalsz膮 drog臋, kt贸ra jak si臋 okaza艂o - wiod艂a w kierunku najbardziej rozszala艂ego 偶ywio艂u. Id膮c tak widzia艂em, jak przed nami otworzy艂a si臋 szeroka droga pod 艂ukowatym sklepieniem z p艂omieni, a my szli艣my prosto przez ogie艅, nie napotykaj膮c najmniejszej przeszkody ani ze strony dymu, 偶aru, czy g艂owni spadaj膮cych przed naszymi stopami przez ca艂y czas w臋dr贸wki. Tak przeszli艣my co najmniej 6 mil przez ten gorej膮cy las. Zdawa艂o mi si臋 - post臋puj膮c tak spokojnie wzd艂u偶 tej strasznej ogniowej drogi - 偶e wok贸艂 nas nie ma wcale tak gwa艂townego po偶aru.

Kiedy wracali艣my z naszej wyprawy, mog艂em spokojnie przyjrze膰 si臋 tej niesamowitej drodze - zastaj膮c bezwzgl臋dne pogorzelisko, zamiast rozleg艂ego obszaru lasu. Jeszcze w trakcie przechodzenia przez ogie艅 Emil zrobi艂 uwag臋: „Widzi pan teraz, jak 艂atwo jest skorzysta膰 z wy偶szego boskiego prawa i zamieni膰 ni偶sze prawo na to wy偶sze, bez kt贸rego nie mo偶emy si臋 w rzeczywisto艣ci obej艣膰. Podnie艣li艣my wibracje naszych cia艂 do stopnia wibracji ognia i nie wyrz膮dzi艂 nam 偶adnej szkody. 艢miertelnemu cz艂owiekowi mog艂oby si臋 zdawa膰 w tej chwili, 偶e znikli艣my mu z oczu, mimo i偶 to偶samo艣膰 nasza pozostaje taka sama jak zawsze, nie wykazuj膮c 偶adnej istotnej r贸偶nicy. Jedynie koncepcja 艣miertelnych zmys艂贸w utraci艂a zwi膮zek z nami. Gdyby 艣miertelni ludzie mogli nas teraz widzie膰, z pewno艣ci膮 by pomy艣leli, 偶e艣my si臋 wznie艣li w g贸r臋. W rzeczywisto艣ci tak w艂a艣nie si臋 sta艂o, gdy偶 wznie艣li艣my si臋 na tak膮 p艂aszczyzn臋 艣wiadomo艣ci, gdzie 艣miertelni nie mog膮 si臋 z nami komunikowa膰. Wszyscy mog膮 czyni膰 to samo, co my czynimy. Korzystamy tylko z danego nam przez Boga prawa. Posiedli艣my zdolno艣ci pos艂ugiwania si臋 tym prawem przy przenoszeniu naszych cia艂 przez wszelkie przeszkody przestrzenne. Jest to oczywi艣cie to samo prawo, kt贸re stosujemy w贸wczas, gdy widzicie, jak zjawiamy si臋 nagle i znikamy, co nazywacie unicestwieniem przestrzeni. My natomiast, po prostu, neutralizujemy wszystkie przeszkody metod膮 wzniesienia 艣wiadomo艣ci ponad nie, i w ten spos贸b stajemy si臋 zdolni do pokonywania wszelkich ogranicze艅, jakie cz艂owiek w swej 艣miertelnej 艣wiadomo艣ci postawi艂 przed sob膮". Mnie si臋 za艣 zdawa艂o, 偶e艣my szli nad p艂on膮cym pod naszymi stopami gruntem. A kiedy ju偶 przebrn臋li艣my przez to morze p艂omieni, nie doznawszy 偶adnej krzywdy, i wyszli艣my poza stref臋 ognia, dozna艂em niby ockni臋cia si臋 z g艂臋bokiego snu; stopniowo jednak coraz wyra藕niej zdawa艂em sobie spraw臋 z tego prze偶ycia, i istotny sens rzeczy zacz膮艂 艣wita膰 w mej 艣wiadomo艣ci. Znale藕li艣my cieniste miejsce nad brzegiem potoku, a po spo偶yciu obiadu i godzinnym odpoczynku skierowali艣my si臋 ku wsi.

***

Wie艣 ta okaza艂a si臋 godna szczeg贸lnego zainteresowania ze wzgl臋du na przechowywane tam pewne dobrze zachowane dokumenty, nieodparcie 艣wiadcz膮ce o tym, 偶e Jan Chrzciciel mieszka艂 w tej wsi w ci膮gu pi臋ciu lat. Ogl膮dali艣my te dokumenty i przet艂umaczyli艣my je. Dowodz膮 one niezbicie, 偶e Jan przebywa艂 w tych stronach przez oko艂o 12 lat. P贸藕niej pokazano nam te偶 inne dokumenty stwierdzaj膮ce, 偶e w ci膮gu dwunastu lat Jan Chrzciciel w臋drowa艂 przez Tybet, Chiny, Persj臋 i Indie, obcuj膮c z mieszka艅cami tych kraj贸w. Okaza艂o si臋, 偶e podr贸偶owali艣my prawie t膮 sam膮 drog膮, kt贸r膮 w臋drowa艂 Jan, co 艣ci艣le wynika艂o z pozostawionych i dobrze zachowanych dokument贸w. Materia艂y te tak nas zaciekawi艂y, 偶e penetrowali艣my r贸偶ne wioski w celu przeprowadzenia dodatkowych bada艅. Zestawiaj膮c poszczeg贸lne daty zdo艂ali艣my ca艂kiem dok艂adnie naszkicowa膰 map臋 w臋dr贸wek Jana po tych okolicach. Niekt贸re zdarzenia wydawa艂y si臋 nam tak 偶ywe, i偶 obraz tej ziemi i drogi, kt贸rymi podr贸偶owali艣my stawa艂y si臋 jednocze艣nie obrazem tego samego szlaku w臋dr贸wek, jakie przed wieluset laty odbywa艂 Jan.

Sp臋dzili艣my w tej wsi trzy dni, w ci膮gu kt贸rych ods艂oni艂a si臋 przede mn膮 g艂臋boka przesz艂o艣膰. Mog艂em przenikn膮膰 w nauki tej odleg艂ej, prawie zamierzch艂ej przesz艂o艣ci, g艂osz膮ce, 偶e wszystko pochodzi z jednego 藕r贸d艂a, czyli z substancji Boga. Mog艂em te偶 pozna膰 r贸偶ne rozga艂臋zienia tej nauki, kt贸rej g艂osiciele obci膮偶ali j膮 w艂asnymi pogl膮dami, w mniemaniu, 偶e otrzymuj膮 objawienia bezpo艣rednio od Boga, przeto uwa偶ali si臋 za jedynie wybranych wys艂annik贸w bo偶ych. W ten spos贸b 艣miertelne poj臋cia zosta艂y pomieszane z prawdziwym objawieniem, czego nast臋pstwem by艂y ju偶 p贸藕niejsze zniekszta艂cenia i niezgodno艣ci. Spotka艂em potem tych ludzi - mistrz贸w, stoj膮cych twardo na gruncie duchowo艣ci, kt贸rzy poznali i posiedli dar rzeczywistej nie艣miertelno艣ci i wieczno艣ci cz艂owieka, jako obrazu i podobie艅stwa bo偶ego. Nie mia艂em w膮tpliwo艣ci, 偶e dalsze badania dowiod膮, i偶 wielcy ci ludzie zachowali w ca艂o艣ci i przekazywali nast臋pcom w ci膮gu wielu wiek贸w t臋 nauk臋, w jej pierwotnej postaci. Nie uwa偶aj膮 jednak siebie za wszechwiedz膮cych i nie wymagaj膮 od nikogo, by uznawa艂 prawdziwo艣膰 czegokolwiek nauczanego przez nich, dop贸ki sam nie zdo艂a udowodni膰 tego praktycznie i czyni膰 dzie艂, jakie czyni膮 mistrzowie. Po trzech dniach mi zakomunikowano, 偶e Emil i D偶ast s膮 ju偶 gotowi do powrotu do wsi, gdzie ju偶 oczekiwali nas moi dwaj wsp贸艂towarzysze. Emil i D偶ast zamierzali tam uzdrowi膰 chorych ludzi, pozostaj膮cych w oczekiwaniu ich. Nie by艂o w膮tpliwo艣ci, 偶e obaj mogli odby膰 t臋 podr贸偶 do 艣wi膮tyni, a potem do wsi w ci膮gu jednej chwili, a pomimo to wybrali si臋 razem z nami.

Od przyby艂ych uczestnik贸w eskapady dowiedzieli艣my si臋, 偶e poszukiwania 艣nie偶nych ludzi by艂y daremne. Po pi臋ciu dniach bezowocnych w臋dr贸wek po o艣nie偶onych szczytach i lodowcach g贸rskich, ca艂kiem zniech臋ceni powr贸cili do wsi, to jest do punktu wyj艣cia.

Wys艂uchawszy mojego sprawozdania prosili, 偶eby艣my powr贸cili do 艣wi膮tyni, lecz Emil orzek艂, 偶e za kilka dni zwiedzimy inn膮, podobn膮 艣wi膮tyni臋, i ju偶 wi臋cej nie wracali艣my do tego tematu.

We wsi zastali艣my te偶 spor膮 liczb臋 mieszka艅c贸w z okolicznych miejscowo艣ci, przyby艂ych na skutek zas艂yszanej wiadomo艣ci rozg艂aszanej przez go艅c贸w, o oswobodzeniu czterech mieszka艅c贸w tej wsi, z r膮k 艣nie偶nych ludzi. Przyby艂o te偶 wielu chorych, w nadziei ozdrowienia. Ca艂y nast臋pny dzie艅 nie opuszczali艣my wsi. Uczestniczyli艣my w zebraniu i byli艣my 艣wiadkami prawdziwie cudownych uzdrowie艅. Wszyscy ozdrowie艅cy, wspominaj膮c to, byli g艂臋boko wzruszeni.

Po zebraniu zapytali艣my Emila, czy wielu zosta艂o nawr贸conych. Emil stwierdzi艂, 偶e rzeczywi艣cie bardzo pomogli wielu ludziom, wywo艂uj膮c ogromne zainteresowanie i mobilizuj膮c ich przez pewien czas do pracy nad sob膮 - lecz wi臋kszo艣膰 z nich wkr贸tce odpadnie i powr贸ci do dawnego trybu 偶ycia uwa偶aj膮c, 偶e traktowanie tej pracy powa偶nie, by艂oby dla nich rzecz膮 trudn膮. Reszta za艣, gdy popadnie w ci臋偶ki stan chorobowy obarcza innych uci膮偶liwym obowi膮zkiem pomagania im. Na tym w艂a艣nie polega trudna sytuacja mistrz贸w. Przyznaj膮, 偶e mog膮 pom贸c ka偶demu, niezb臋dnie potrzebuj膮cemu pomocy, lecz za nikogo nie mog膮 wykona膰 tej pracy. G艂osz膮 ludziom o obfito艣ci d贸br przygotowanych dla nich, lecz by m贸c korzysta膰 z tych dobrodziejstw ludzie musz膮 uzna膰 istnienie ich i dowie艣膰 tego, swym rzeczywistym poznaniem i czynami.

***

Opu艣cili艣my t臋 wie艣 nazajutrz rano w towarzystwie dwu jej mieszka艅c贸w, kt贸rzy widocznie gotowi byli pracowa膰 nad sob膮. Trzeciego dnia wieczorem przybyli艣my do wsi odleg艂ej o 12 mil od tej wioski, gdzie przegl膮da艂em kronik臋 o Janie Chrzcicielu. Pragn膮艂em, by nasi wsp贸艂towarzysze r贸wnie偶 przejrzeli t臋 kronik臋, przeto postanowili艣my si臋 zatrzyma膰, a D偶ast odprowadzi艂 nas do wsi. Przeczytana kronika wywar艂a wielkie wra偶enie na moich przyjacio艂ach i postanowili艣my sporz膮dzi膰 map臋, by odby膰 t臋 podr贸偶 opisan膮 w kronice. Tego wieczoru przyszed艂 do nas mistrz, towarzysz膮cy naszej czwartej grupie roboczej, i sp臋dzi艂 z nami noc; mia艂 dla nas r贸wnie偶 polecenia od pierwszej i trzeciej grupy. Mistrz ten urodzi艂 si臋 i wychowa艂 w tej wsi, kronik臋 za艣 ow膮 spisali jego przodkowie i od tego czasu zawsze by艂a przechowywana w rodzinie. M贸wiono nam, 偶e nale偶y on do pi膮tego pokolenia pochodz膮cego od tego przodka, kt贸ry napisa艂 t臋 kronik臋, i 偶e wszyscy z tej rodziny byli wyzwoleni od fizycznej 艣mierci - zabrali swoje cia艂a ze sob膮 i mog膮 powraca膰 w nich w ka偶dej chwili, je艣li tego zapragn膮. Zapytali艣my, czy by艂oby mo偶liwe, 偶eby to kronikarz przyby艂 i porozmawia艂 z nami. Mistrz orzek艂, 偶e jest taka sposobno艣膰 i um贸wili艣my si臋, 偶e spotkanie z kronikarzem i rozmowa z nim nast膮pi膮 jeszcze tego wieczoru.

Up艂yn臋艂o zaledwie kilka minut, gdy w pokoju zjawi艂 si臋 m臋偶czyzna z wygl膮du nie maj膮cy wi臋cej ni偶 35 lat. Przedstawiono go nam i wszyscy u艣cisn臋li艣my mu d艂o艅. Byli艣my oszo艂omieni, widz膮c tak m艂odego cz艂owieka, gdy偶 wyobra偶ali艣my go sobie jako zgrzybia艂ego starucha. By艂 cz艂owiekiem 艣redniego wzrostu, o wydatnych rysach twarzy, lecz z wyrazem w niej takiej dobroci, jakiego nigdy dot膮d nie widzia艂em. W ka偶dym jego ruchu przejawia艂a si臋 moc charakteru i ca艂a istota jakby promieniowa艂a 艣wiat艂em. Zanim usiedli艣my, Emil, D偶ast i dw贸ch towarzysz膮cych nam krajowc贸w stan臋li na 艣rodku pokoju ze skrzy偶owanymi na piersiach r臋kami, trwaj膮c tak przez kilka minut w zupe艂nym milczeniu. Potem wszyscy usiedli, a kronikarz przem贸wi艂: „Prosili艣cie o rozmow臋, by lepiej zrozumie膰 kronik臋, kt贸r膮 wam przygotowano i przedstawiono, i kt贸r膮 przet艂umaczyli艣cie. Ot贸偶 kronik臋 t臋 napisa艂em i dot膮d jest u mnie przechowywana. Zawiera opis wielkiej duszy Jana Chrzciciela, i to, co wzbudzi艂o w was tak wielki podziw, stanowi kronik臋 zdarze艅 tego czasu, kiedy Jan Chrzciciel 偶y艂 po艣r贸d nas. Uosabia艂 ogromn膮 wiedz臋 i mia艂 wielki umys艂. Docenia艂 prawdziwo艣膰 naszej nauki, lecz jak wida膰 nie doszed艂 do dog艂臋bnego jej poznania, gdy偶 gdyby urzeczywistni艂 j膮 w sobie w pe艂ni 禄nie skosztowa艂by 艣mierci na wieki芦. Siadywa艂em nieraz w tym pokoju i przys艂uchiwa艂em si臋 rozmowom mego ojca z Janem. Tu w艂a艣nie Jan przej膮艂 wiele z naszej nauki. Tu m贸j ojciec przeszed艂 na inny plan 偶ycia i wzi膮艂 ze sob膮 swoje cia艂o. Jan by艂 obecny przy tym. Ka偶dy z naszej rodziny, odchodz膮c na inny plan bytu zabiera艂 ze sob膮 swoje cia艂o. Przej艣cie to oznacza duchowe udoskonalenie cia艂a w takim stopniu, 偶e cz艂owiek staje si臋 艣wiadomy g艂臋bokiego duchowego sensu 偶ycia, czyli - Boga w sobie; widzi 偶ycie takim, jakim widzi je B贸g i w贸wczas dost臋puje przywileju do艣wiadczenia najwy偶szej nauki, a z tego kr贸lestwa jest w stanie nie艣膰 pomoc wszystkim.

Z tego kr贸lestwa nigdy nie schodzimy z drogi rozwoju, kto bowiem dosi臋ga tego miejsca nie pragnie si臋 zni偶a膰. Wie wtedy, 偶e 偶ycie jest wszechpost臋pem, nieustannym d膮偶eniem naprz贸d i nie masz powrotu do ju偶 przebytego, i nikt z nich tego nie pragnie. Wszyscy, kt贸rzy osi膮gn臋li ten poziom, okazuj膮 pomoc spragnionym 艣wiat艂a, a my艣li rozsy艂ane przez nich nieustannie po ca艂ym wszech艣wiecie, s膮 przyjmowane przez te bo偶e dzieci, gotowe ju偶 do przyj臋cia tego pos艂annictwa i nauczania z kolei innych w ka偶dym zak膮tku naszego globu. Stanowi to pierwsze zadanie po osi膮gni臋ciu tego kr贸lestwa, czyli stanu 艣wiadomo艣ci, w kt贸rym jeste艣my zdolni i pragniemy pomaga膰 w taki spos贸b wszystkim. Mo偶emy te偶 rozmawia膰 i rozmawiamy, i nauczamy tych, kt贸rzy s膮 ju偶 do tego przygotowani, podnosz膮c ich 艣wiadomo艣膰 przez samorozw贸j lub przy pomocy innych. Nikt inny nie wykona za was waszego dzie艂a i nie jest w stanie r贸wnie偶 bez waszej wewn臋trznej pracy w tym kierunku, poprowadzi膰 was ku niesko艅czono艣ci. Sami musicie zdecydowa膰 si臋 wykona膰 swoje dzie艂o i macie mo偶no艣膰 wykonania go. Wtedy stajecie si臋 ca艂kowicie zdolni i samodzielni. Kiedy wszyscy, podobnie jak Jezus, stan膮 si臋 艣wiadomi tego, 偶e istnieje niezniszczalne duchowe cia艂o, i utwierdz膮 si臋 w tej 艣wiadomo艣ci, w贸wczas b臋dziemy mogli porozumiewa膰 si臋 ze wszystkimi i uzyskan膮 przez nas nauk臋 przekazywa膰 wi臋kszej liczbie ludzi. Otrzymali艣my przywilej poznania tego, i偶 wszyscy mogliby r贸wnie偶 czyni膰 to, co my czynimy, czyli tak samo mogliby rozwi膮zywa膰 ka偶de 偶yciowe zagadnienie, i to co wydaje si臋 trudne i tajemne, okaza艂oby si臋 dla nich rzecz膮 zupe艂nie prost膮 i 艂atw膮.

Nie s膮dz臋, bym si臋 r贸偶ni艂 od innych ludzi, kt贸rych spotykacie codziennie, a i ja r贸wnie偶 nie widz臋 w was 偶adnej r贸偶nicy".

Wyznali艣my, 偶e spodziewali艣my si臋 ujrze膰 go w bardziej wysubtelnionej postaci, ale on wyja艣ni艂 nam, 偶e: „To tylko wskutek 艣miertelnego por贸wnywania tego, co jest w cz艂owieku nie艣miertelne. Gdyby艣cie dopatrywali si臋 jedynie w艂a艣ciwo艣ci bo偶ych, widzieliby艣cie ka偶d膮 ludzk膮 istot臋 tak膮, jak膮 widzicie mnie, czyli przez dostrzeganie Chrystusa w ka偶dym ludzkim obliczu. Chrystus - ta w艂a艣ciwo艣膰 bo偶a - by艂by dla was oczywisto艣ci膮 we wszystkich. My nie czynimy 偶adnych por贸wna艅. Wsz臋dzie i we wszystkich ludziach dostrzegamy jedynie Chrystusa, czyli w艂a艣ciwo艣膰 bo偶膮, dlatego postrzegamy ludzi inaczej ni偶 wy. My dostrzegamy doskona艂o艣膰, albowiem posiadamy doskona艂y wzrok, podczas gdy wy nie jeste艣cie w stanie widzie膰 tej doskona艂o艣ci, jako niedost臋pnej waszemu wzrokowi. Nasze nauki same przez si臋 zdaj膮 si臋 sprowadza膰 na was natchnienie, kiedy wznosicie sw膮 艣wiadomo艣膰 do mo偶no艣ci widzenia nas i rozmawiania z nami, i obcujecie z kt贸rymkolwiek z naszych braci, pouczaj膮cych was, jak to si臋 dzieje obecnie. Jednak sam fakt rozmowy lub obcowania z nami nie udziela jeszcze natchnienia, ale ju偶 sam charakter nauczania prowadzi do tego punktu, w kt贸rym mo偶e si臋 objawi膰 natchnienie. Prawdziwym natchnieniem jest jedynie to, co wywodzi si臋 bezpo艣rednio od Boga i co B贸g mo偶e wyrazi膰 przez nas. Wtedy naprawd臋 uzyskujecie mo偶no艣膰 obcowania z nami.

Idealny obraz kwiatu w najdrobniejszych szczeg贸艂ach zawarty jest w jego nasieniu i z niego si臋 oni rozwija rozmna偶a. Mo偶emy to nasienie przetworzy膰 w doskona艂y kwiat, w ci膮gu godziny. Je偶eli zewn臋trzny kszta艂t jest wype艂niony po najdrobniejsze szczeg贸艂y, w efekcie kwiat osi膮gnie pe艂ni臋 swej krasy. Tak samo i B贸g zachowuje w Swym umy艣le idealny obraz ka偶dego Swego dziecka, przez kt贸re pragnie Siebie wyrazi膰. Mo偶emy te偶 p贸j艣膰 dalej na tej drodze doskona艂ego wyra偶ania si臋, je艣li pozwolimy Bogu wyrazi膰 przez nas w ten doskona艂y spos贸b to, co On dla nas pocz膮艂. Trudno艣膰 zagadnienia rozpoczyna si臋 dopiero w贸wczas, gdy przejmujemy wszystko we w艂asne r臋ce. I tak rzecz si臋 ma nie tylko u jednostek, lecz i u wszystkich. Dla nas jest oczywiste, 偶e nie r贸偶nimy si臋 od was. R贸偶nica polega tylko na stopniu rozumienia - i to wszystko. Wszelkie „izmy", kulty i wyznania, rozmaite aspekty widzenia r贸偶nych wierze艅 - wszystkie s膮 dobre, gdy偶 ostatecznie prowadz膮 swych wyznawc贸w do u艣wiadomienia sobie tego, 偶e pod tym wszystkim jest ukryty g艂臋boki rzeczywisty czynnik, kt贸rego nie dostrzegali, z czyni si臋 nie zetkn臋li, a co s艂usznie nale偶y do nich i czym by mogli, i powinni niepodzielnie w艂ada膰. My upatrujemy w tym t臋 prawdziw膮 rzecz, kt贸ra ostatecznie doprowadzi cz艂owieka do w艂adania wszystkim. Sam fakt, 偶e cz艂owiek wie, i偶 istnieje co艣 wy偶szego, czym m贸g艂by w艂ada膰, b臋dzie dla niego bod藕cem pobudzaj膮cym dot膮d, dop贸ki tym czym艣 nie zaw艂adnie. Tym sposobem dokonuje si臋 rozw贸j wszystkich rzeczy i spraw 偶ycia. Najpierw idea boska przenika do 艣wiadomo艣ci cz艂owieka, a kiedy si臋 cz艂owiek zastanowi nad tym, zauwa偶a nad sob膮 co艣 wy偶szego. Lecz zazwyczaj schodzi on na manowce i b艂膮dzi, nie mog膮c rozpozna膰 藕r贸d艂a, sk膮d ta idea pochodzi, ale s膮dzi, 偶e wy艂膮cznie zrodzi艂a si臋 w nim. I w贸wczas odchodzi od Boga - zamiast stara膰 si臋 wyra偶a膰 sob膮 doskona艂o艣膰 bo偶膮, wyra偶a rzeczy niedoskona艂e, a m贸g艂by z 艂atwo艣ci膮 czyni膰 je doskona艂ymi.

Gdyby cz艂owiek potrafi艂 sobie u艣wiadomi膰 to, 偶e ka偶da idea jest bezpo艣rednim doskona艂ym przejawem Boga, w贸wczas z ka偶dej czyni艂by idealny znak bo偶y, nie przyk艂adaj膮c do tego swych 艣miertelnych r膮k, ale pozwalaj膮c wyrazi膰 si臋 przeze艅 Bogu. Wtedy na pewno okaza艂by si臋 w nim doskona艂y idea艂. Nale偶y oczywi艣cie u艣wiadomi膰 sobie, i偶 B贸g jest nie艣miertelny, i 偶e wszystko, co 艣miertelne, nie mo偶e by膰 w 偶aden spos贸b pomocne. Na tej drodze cz艂owiek w kr贸tkim czasie nauczy艂by si臋 wyra偶a膰 wszystko doskona艂e. Jedyn膮 donios艂膮 spraw膮, kt贸r膮 cz艂owiek musi poj膮膰 i j膮 realizowa膰 - to wznie艣膰 si臋 ponad si艂y i poj臋cia fizycznego umys艂u, i wyra偶a膰 bezpo艣rednio Boga; albowiem wszystkie materialne moce i pogl膮dy s膮 w pe艂ni wytworem ludzkim, i wiod膮 na manowce". Na tym nasza rozmowa zosta艂a zako艅czona i postanowili艣my si臋 spotka膰 podczas jutrzejszego 艣niadania.

***

Nast臋pnego dnia wszyscy wstali艣my bardzo wcze艣nie i o godzinie wp贸艂 do si贸dmej zebrali艣my si臋 przy 艣niadaniu. Gdy wyszli艣my z domu i przechodzili艣my przez ulice do miejsca wsp贸lnych posi艂k贸w spotkali艣my naszych przyjaci贸艂 id膮cych w tym samym kierunku i rozmawiaj膮cych ze sob膮 jak zwykli 艣miertelnicy. Przywitali si臋 z nami, my wyrazili艣my g艂o艣ne zdziwienie, 偶e w taki spos贸b si臋 z nimi spotykamy. Odpowiedzieli na to, 偶e: Jeste艣my tylko lud藕mi, takimi jak i wy. Dlaczego wci膮偶 postrzegajcie nas jako odmiennych od was, mimo i偶 sami niczym nie r贸偶nicie si臋 od nas. Rozwin臋li艣my tylko moc dan膮 nam od Boga, w znacznie wi臋kszym stopniu ni偶 wy". Zapytali艣my w贸wczas, dlaczego my nie mo偶emy czyni膰 takich rzeczy, jakie oni s膮 w stanie czyni膰. Odrzekli nam: „Dlaczego nie wszyscy stykaj膮cy si臋 z nami, chc膮 i艣膰 za tym przyk艂adem, by czyni膰 te same dzie艂a? Nie mo偶emy i nie chcemy nikomu narzuca膰 tej wiedzy, i tych umiej臋tno艣ci, gdy偶 ka偶dy ma jednakowe prawo do swobodnego wyboru sposobu 偶ycia i post臋powania. Staramy si臋 jedynie wskazywa膰 dogodn膮 i prost膮 drog臋 - wypr贸bowan膮 przez nas i daj膮c膮 rzeczywiste zadowolenie".

Weszli艣my do komnaty i usiedli艣my przy stole, by spo偶y膰 艣niadanie; rozmowa toczy艂a si臋 o zwyk艂ych codziennych zdarzeniach. Nie mog艂em jednak偶e opanowa膰 swego zdziwienia. Oto naprzeciw nas, przy tym samym stole siedzia艂o pi臋ciu m臋偶czyzn, a jednym spo艣r贸d nich by艂 偶yj膮cy na Ziemi oko艂o dwa tysi膮ce lat, kt贸ry tak udoskonali艂 swoje cia艂o, 偶e m贸g艂 je dowolnie zabiera膰, dok膮d zechcia艂, i zachowa艂o ono lekko艣膰 i m艂odo艣膰 trzydziestopi臋cioletniego cz艂owieka. Drugi siedz膮cy obok niego cz艂owiek by艂 z pi膮tego pokolenia po nim - potomkiem w prostej linii tej rodziny, o kt贸rej wzmiankowa艂em wy偶ej. Nast臋pny z nich 偶y艂 ju偶 z g贸r膮 700 lat, a jego cia艂o mia艂o wygl膮d nie wi臋cej ni偶 czterdziestoletniego m臋偶czyzny. By艂 w艣r贸d nich Emil, kt贸ry prze偶y艂 ponad 500 lat, a wygl膮da艂 najwy偶ej na sze艣膰dziesi膮t. Tak偶e D偶ast - z wygl膮du czterdziestoletni, a 偶yj膮cy prawie tyle lat co Emil.

Wszyscy rozmawiali ze sob膮 i z nami jak bracia - bez 偶adnej protekcjonalno艣ci. Wszyscy jednakowo mili, uprzejmi i naturalni, a jednocze艣nie pe艂ni duchowej r贸wnowagi i logiczni w ka偶dym wypowiedzianym s艂owie, nie zdradzaj膮cy ani cienia mistyki czy tajemniczo艣ci - jak ca艂kiem zwykli ludzie w codziennym obcowaniu ze sob膮. Pomimo to ledwo u艣wiadomi艂em sobie, 偶e wszystko to, bynajmniej nie jest snem.

Kiedy po 艣niadaniu wstali艣my od sto艂u, jeden z moich wsp贸艂braci chcia艂 zap艂aci膰 za wszystkich, lecz Emil rzek艂: Jeste艣cie naszymi go艣膰mi" i wyci膮gn膮艂 r臋k臋 do w艂a艣ciciela gospody, jak si臋 nam pocz膮tkowo zdawa艂o - pust膮, lecz gdy przyjrzeli艣my si臋 uwa偶niej, dojrzeli艣my na jego d艂oni gar艣膰 monet - tyle, ile by艂o potrzeba na zap艂acenie rachunku. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e cho膰 nigdy nie maj膮 przy sobie pieni臋dzy, to i r贸wnie偶 pod tym wzgl臋dem nie s膮 zale偶ni od innych, i gdy zachodzi艂a potrzeba pieni臋dzy, pojawia艂y si臋 one w ich r臋kach, wytwarzane wprost z substancji wszech艣wiata.

Wyszli艣my z gospody, i wtedy przewodnik pi膮tej grupy, u艣cisn膮艂 nam r臋ce m贸wi膮c, 偶e musi wr贸ci膰 do swej grupy, po czym znik艂. Zanotowali艣my czas jego znikni臋cia i dowiedzieli艣my si臋 p贸藕niej, 偶e po艂膮czy艂 si臋 ze sw膮 grup膮 po up艂ywie 10 minut od rozstania si臋 z nami.

Ca艂y ten dzie艅 sp臋dzili艣my z Emilem, D偶astem i naszym przyjacielem kronika­rzem, kt贸rego tak nazwali艣my. W臋drowali艣my po wsi i okolicach, i kronikarz opowiada艂 nam ze szczeg贸艂ami o r贸偶nych zdarzeniach, jakie rozegra艂y si臋 podczas dwunastoletniego pobytu Jana w tych stronach. Opowie艣ci, jak 偶ywe odbija艂y si臋 w naszych umys艂ach, tak i偶 zdawa艂o si臋 偶e艣my si臋 cofn臋li w g艂膮b tej zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Odnosili艣my wra偶enie, 偶e chodzimy wesp贸艂 i rozmawiamy z wielk膮 dusz膮 tego, kt贸ry dotychczas by艂 dla nas postaci膮 mitologiczn膮, jak gdyby powsta艂膮 w umys艂ach tych, kt贸rzy mieli na celu pope艂nienie mistyfikacji, Od tego dnia Jan Chrzciciel sta艂 si臋 dla nas 偶yw膮 postaci膮, tak rzeczywist膮, i偶 si臋 zdawa艂o, 偶e widz臋 go chodz膮cego po tej wsi i okolicach, i s艂uchaj膮cego nauk tych wielkich dusz, stoj膮cych wy偶ej od niego - podobnie jak my艣my tego dnia chodzili tymi samymi drogami, niezdolni jeszcze opanowa膰 podstawowej prawdy wszystkiego.

Przez ca艂y dzie艅 chodzili艣my z naszym niezwyk艂ym przewodnikiem i s艂uchali艣my niezmiernie ciekawych historycznych opowiada艅. Wys艂uchali艣my tak偶e odczytanej nam kroniki z obja艣nieniami, gdzie te wydarzenia odbywa艂y si臋 przed niespe艂na dwu tysi膮cami lat i wr贸cili艣my ju偶 o zmierzchu nader zm臋czeni, natomiast trzech naszych przyjaci贸艂, kt贸rzy ca艂y dzie艅 towarzyszyli nam w tych w臋dr贸wkach, nie okazywa艂o najmniejszych oznak wyczerpania czy nawet lekkiego znu偶enia. Byli艣my cali zabrudzeni, pokryci py艂em i spoceni, podczas gdy nasi przyjaciele byli pe艂ni 艣wie偶o艣ci, a ich odzie偶 by艂a tak samo 艣nie偶nobia艂a, jak i rano, przed wyruszeniem na wycieczk臋.

Zauwa偶yli艣my nie bez zdziwienia, 偶e przez ca艂y czas naszej w臋dr贸wki z tymi lud藕mi u 偶adnego z nich nigdy nie brudzi艂a si臋 odzie偶. Obserwowali艣my ten fenomen natury wiele razy i zapytywali艣my ich, czemu tak si臋 dzieje, lecz nie otrzymali艣my odpowiedzi, a偶 do tego wieczoru, gdy na zwr贸con膮 na ten temat uwag臋 jednego z nas, przyjaciel kronikarz powiedzia艂: „Wam si臋 wydaje to rzecz膮 dziwn膮, lecz dla nas jest to jeszcze bardziej intryguj膮ce, 偶e py艂ek stworzonej przez Boga substancji lgnie do innego bo偶ego stworzenia, w艂a艣nie tam, gdzie jest niepo偶膮dany i nie powinien przywiera膰. Przy wiernym interpretowaniu prawa bo偶ego nie mo偶e to zaistnie膰 - ani jedna bowiem cz膮steczka nie mo偶e by膰 藕le umieszczona, czyli w miejscu nieodpowiednim". Gdy tylko nasz przyjaciel wypowiedzia艂 te s艂owa, w mgnieniu oka ca艂a odzie偶 i nasze cia艂a sta艂y si臋 tak czyste, jak ich.

Ta metamorfoza - albowiem dla nas by艂o to prawdziwym przemienieniem - nast膮pi艂a u nas trzech momentalnie wtedy, gdy艣my podczas tej rozmowy stali. Ust膮pi艂o znu偶enie i czuli艣my si臋 od艣wie偶eni, jak po rannej k膮pieli. By艂a to odpowied藕 na wszystkie nasze pytania. Jestem przekonany, 偶e tego wieczoru wszyscy udali艣my si臋 na spoczynek z uczuciem bardziej g艂臋bokiego spokoju, ni偶 kiedykolwiek w ci膮gu ca艂ego naszego obcowania z tymi lud藕mi, i stan naszego uwielbienia przeobrazi艂 si臋 w uczucie najg艂臋bszej mi艂o艣ci do tych prostych, czystych i szlachetnych serc, kt贸re tyle dobra wy艣wiadczy艂y rodzajowi ludzkiemu, czyli - m贸wi膮c ich s艂owami: swym braciom. Nie przypisywali sobie niczego, m贸wili, 偶e to tylko B贸g wyra偶a si臋 przez nich: „Sam z siebie nie mog臋 uczyni膰 niczego. Ojciec, kt贸ry: przebywa we mnie, czyni te dzie艂a".

***

Kiedy nast臋pnego dnia wstali艣my rano ze snu, odczuli艣my wydatne o偶ywienie i zaostrzenie wszelkich naszych zdolno艣ci, i z naj偶ywszym zainteresowaniem oczekiwali艣my, co nam przyniesie nowy dzie艅. Odt膮d zacz臋li艣my patrze膰 na ka偶dy dzie艅, jak na nowe objawienie i doznawali艣my wra偶enia, 偶e by艂 to tylko pocz膮tek u艣wiadamiania sobie g艂臋bokiego sensu rzeczy i spraw, kt贸rych do艣wiadczali艣my.

Przy 艣niadaniu oznajmiono nam, 偶e udamy si臋 do wsi po艂o偶onej znacznie wy偶ej w g贸rach i stamt膮d po drodze odwiedzimy 艣wi膮tyni臋 - ju偶 wcze艣niej opisywan膮 - kt贸r膮 poprzednio obserwowa艂em z dachu. Przyjaciele zaznaczyli r贸wnie偶, 偶e b臋dziemy mogli korzysta膰 z naszych koni nie dalej ni偶 do pi臋tnastu mil, dlatego dwaj mieszka艅cy z naszej wsi poda偶膮 z nami do tego miejsca, sk膮d zabior膮 konie i odprowadz膮 do innej, bardziej oddalonej wioski, gdzie b臋d膮 si臋 nimi opiekowa膰, a偶 do naszego powrotu. Po powierzeniu koni opiece tych ludzi, chc膮c doj艣膰 do le偶膮cej po drodze wsi, musieli艣my si臋 wspina膰 w膮sk膮 g贸rsk膮 艣cie偶yn膮, odcinkami przechodz膮c膮 w schody wykute w skale. Zatrzymali艣my si臋 na noc w domu stoj膮cym na g贸rskim grzebiecie, mniej wi臋cej w po艂owie drogi pomi臋dzy wsi膮, gdzie zosta艂y nasze konie a 艣wi膮tyni膮 - celem naszej podr贸偶y. W艂a艣cicielem tego domu by艂 ospa艂y, starszy wiekiem, prawdziwy olbrzym, lecz tak pulchny i oty艂y, i偶 sprawia艂 wra偶enie, 偶e nie chodzi a si臋 toczy, jak pot臋偶na kula. Male艅kie jego oczy by艂y ledwie widoczne spod grubej i obwis艂ej warstwy t艂uszczu. Gdy tylko pozna艂 Emila, skierowa艂 do niego pro艣b臋 o uzdrowienie z tej oty艂o艣ci, argumentuj膮c, 偶e umrze, je艣li nie otrzyma pomocy. Opowiedziano nam p贸藕niej, 偶e jego przodkowie utrzymywali ten domek, z kt贸rego korzystali r贸偶ni w臋drowcy ju偶 od setek lat, a on pracowa艂 tu oko艂o 70 lat. W czasie, gdy odziedziczy艂 to schronisko zosta艂 uzdrowiony z nieuleczalnej, jak mniema艂 - dziedzicznej choroby. W ci膮gu dw贸ch nast臋pnych lat po uleczeniu pracowa艂 nad sob膮 czynnie, lecz p贸藕niej przesta艂 si臋 interesowa膰 samorozwojem i zacz膮艂 obarcza膰 innych swoimi k艂opotami. Stan taki trwa艂 oko艂o 20 lat i pozornie wszystko sz艂o pomy艣lnie, a on cieszy艂 si臋 najlepszym zdrowiem, a偶 raptem popad艂 zn贸w w poprzedni stan - zapadaj膮c na 艣pi膮czk臋, poniewa偶 przedtem nie pracowa艂 nad sob膮 wystarczaj膮co, by si臋 ostatecznie otrz膮sn膮膰 i raz na zawsze uwolni膰 od tej choroby. Przekonali艣my si臋, 偶e jego wypadek - to tylko jaskrawy przyk艂ad tysi臋cy podobnych. Ludzie tacy bior膮 偶ycie nazbyt lekko i to, co wymaga wi臋kszego wysi艂ku, po nied艂ugim czasie staje si臋 dla nich zanadto uci膮偶liwe. Zainteresowanie ich trwa kr贸tko, a b艂agania o pomoc staj膮 si臋 tylko czczymi s艂owami - mechanicznymi d藕wi臋kami, nie mog膮cymi zast膮pi膰 ani g艂臋bszego ujmowania rzeczy, ani jakich艣 konkretnych pragnie艅.

Nazajutrz wstali艣my bardzo wcze艣nie i wyruszyli艣my na tras臋. O godzinie czwartej po po艂udniu byli艣my ju偶 na miejscu w tej wsi, gdzie mieli艣my zdobywa膰 szczyt g贸rski, na kt贸rym wznosi艂a si臋 艣wi膮tynia. U st贸p g贸ry skalnej stwierdzili艣my, 偶e 艣ciany jej by艂y tak strome, i偶 dosta膰 si臋 do niej mo偶na by艂o tylko koszem zawieszonym na linie i wyci膮ganym w g贸r臋 za pomoc膮 bloku umocowanego na drewnianej belce przytwierdzonej do ska艂y. Na dany sygna艂 opuszczono kosz i wci膮gano nas pojedynczo w g贸r臋 na wysoko艣膰 oko艂o 120 metr贸w, a nast臋pnie wysiadali艣my na ma艂ej kamiennej platformie. Kiedy ju偶 wszyscy dotarli艣my na g贸rze, zacz臋li艣my wypatrywa膰 jakiej艣 艣cie偶ki wiod膮cej do 艣wi膮tyni, lecz nigdzie takiej 艣cie偶ki nie by艂o, gdy偶 strome zbocza ska艂 stanowi艂y zarazem 艣ciany 艣wi膮tynnego budynku, wznosz膮c si臋 jeszcze powy偶ej poziomu platformy w g贸r臋 na oko艂o 150 m. Musieli艣my odby膰 jeszcze jedno takie windowanie na dalsze oko艂o 100 m. Tym razem wysadzono nas ju偶 na dachu 艣wi膮tyni, gdzie znowu doznali艣my wra偶enia, 偶e jeste艣my na wierzcho艂ku 艣wiata. I nie by艂o to bynajmniej wra偶enie oparte na rzeczywisto艣ci, gdy偶 艣wi膮tynia dominowa艂a na samym wierzcho艂ku ska艂y o oko艂o 300 m ponad otaczaj膮cymi j膮 g贸rami. Wie艣 widoczna u podn贸偶a tej ska艂y po艂o偶ona by艂a na szczycie g贸rskiej prze艂臋czy, przez kt贸r膮 wiod艂a droga na drug膮 stron臋 Himalaj贸w. Stwierdzili艣my, 偶e ta 艣wi膮tynia by艂a umiejscowiona o oko艂o 300 m ni偶ej od tej, kt贸r膮 poprzednio zwiedza艂em z Emilem i D偶astem - za to widok z niej by艂 dalece rozleglejszy. Zdawa艂o si臋, 偶e z tego miejsca na dachu, gdzie stali艣my z przyjaci贸艂mi, mo偶na by艂o obserwowa膰 niesko艅czon膮 dal.

Na nocleg rozmieszczono nas bardzo wygodnie, a nasi trzej przyjaciele powiedzieli, 偶e udaj膮 si臋 w odwiedziny do naszych wsp贸艂towarzyszy pozosta艂ych grup, ch臋tnie przyjm膮 od nas wszelkie dla nich zlecenia. Przygotowali艣my odpowiednie zapiski z dok艂adnym oznaczeniem daty, godziny i miejsca obecnego naszego pobytu, a potem sporz膮dzili艣my jeszcze odpisy tych notatek, z zaznaczeniem dok艂adnego czasu ich przekazania.

P贸藕niej stwierdzili艣my, 偶e te zapiski dor臋czono adresatom po dwudziestu minutach od chwili powierzenia ich zleceniobiorcom.

Po dobrej kolacji podanej nam przez s艂u偶ebnik贸w 艣wi膮tyni udali艣my si臋 na spoczynek, lecz nie mogli艣my zasn膮膰, gdy偶 ostatnie prze偶ycia wywar艂y na nas g艂臋bokie wra偶enie. Znajdowali艣my si臋 na wysoko艣ci oko艂o 3 tys. metr贸w, jakby zawieszeni w przestrzeni. Pr贸cz s艂u偶ebnik贸w, w 艣wi膮tyni nie by艂o 偶adnych innych ludzkich istot, nie dochodzi艂 tu te偶 偶aden g艂os z zewn膮trz, opr贸cz g艂os贸w naszej mi臋dzy sob膮 rozmowy. Zdawa艂o nam si臋 te偶, 偶e nie zachodzi w tym miejscu w og贸le, nawet znikomy ruch powietrza. Jeden z moich wsp贸艂towarzyszy zauwa偶y艂: „Nie jest to bynajmniej dziwne, 偶e wybieraj膮 takie miejsca na 艣wi膮tynie jako najdogodniejsze do rozmy艣la艅 i kontemplacji. Cisza jest tu tak napi臋ta, 偶e cz艂owiek mo偶e j膮 cudownie odczuwa膰.

Jest rzecz膮 niew膮tpliw膮, 偶e tu w艂a艣nie s膮 najdogodniejsze warunki do medytacji i do takiej pracy duchowej". Potem powiedzia艂, 偶e wyjdzie na zewn膮trz, by rozejrze膰 si臋 woko艂o, ale po kilku minutach wr贸ci艂 o艣wiadczaj膮c, 偶e 艣wi膮tyni臋 osnuwa nieprzenikniona mg艂a.

Pozostali dwaj wsp贸艂towarzysze wnet zasn臋li, lecz ja nie mog艂em spa膰 - wsta艂em, ubra艂em si臋 i wyszed艂em na dach 艣wi膮tyni, potem usiad艂em, zwieszaj膮c nogi po 艣cianie. 艢wiat艂o ksi臋偶yca s艂abo s膮czy艂o si臋 przez mg艂臋, rozja艣niaj膮c nieco panuj膮ce wok贸艂 ciemno艣ci. Ta nik艂a po艣wiata ksi臋偶ycowa dozwala艂a jednak dostrzega膰 olbrzymie k艂臋bi膮ce si臋 zwa艂y chmur przesuwaj膮cych si臋 bez szmeru ko艂o mnie, co przypomina艂o, 偶e nie jestem ca艂kowicie zawieszony w powietrzu, lecz miejsce to zwi膮zane jest z ziemi膮 le偶膮c膮 gdzie艣 w dole. Nagle wyda艂o mi si臋, 偶e przede mn膮 rozb艂ysn膮艂 wielki snop 艣wiat艂a, wysy艂aj膮cy niby wachlarz, pot臋偶ne promienie skierowane szerok膮 podstaw膮 w moj膮 stron臋, a miejsce przeze mnie zajmowane, by艂o jakby jakim艣 centrum tego wachlarza promieni, z kt贸rych 艣rodkowy wydawa艂 si臋 najja艣niejszy. Doznawa艂em wra偶enia, 偶e ka偶dy z tych promieni niby wybiega艂 gdzie艣 naprz贸d, by o艣wieca膰 swoj膮 cz臋艣膰 ziemi, gdy偶 ka偶dy o艣wieca艂, jak gdyby sw贸j osobny jej odcinek, a偶 potem, zlewaj膮c si臋 w jedno morze wspania艂ych blask贸w, wszystko woko艂o zaja艣nia艂o nieskazitelnie wszechogarniaj膮cym, bia艂ym 艣wiat艂em.

Zadar艂em g艂ow臋 w g贸r臋 i zobaczy艂em, 偶e oddzielne promienie znik艂y - pozosta艂o tylko rozlane w dookolnej przestrzeni jedno bia艂e a kryszta艂owo czyste 艣wiat艂o. Podda艂em si臋 z艂udzeniu, 偶e jestem zawieszony w pr贸偶ni i przygl膮dam si臋 wszystkiemu woko艂o, a gdy tak coraz dalej przenika艂em wzrokiem do g艂臋bi tego czystego bia艂ego 艣wiat艂a, ujrza艂em w oddali odbicie przechodz膮cego bez przerwy zwartymi szeregami, wci膮偶 zwi臋kszaj膮cego si臋 w liczbie wojska, a偶 w pewnym punkcie ta olbrzymia armia zacz臋艂a rozchodzi膰 si臋 po ca艂ej ziemi, zape艂niaj膮c na niej wszystko promiennym, bia艂ym 艣wiat艂em, wyp艂ywaj膮cym jak gdyby z jednego centralnego 藕r贸d艂a o艣lepiaj膮cego, bia艂ego 艣wiat艂a. Dziwne, 偶e pocz膮tkowo widzia艂em tylko jeden jasny promie艅, potem ukaza艂o si臋 nad nim dwa, cztery itd. - a偶 do niesko艅czonej liczby owych promieni, kt贸re utworzy艂y ten ocean 艣wiat艂a. Nagle si臋 ockn膮艂em i pomy艣la艂em, 偶e to miejsce jest niebezpieczne dla takich wizji - wsta艂em i oddali艂em si臋 na spoczynek.

***

Prosili艣my jednego ze s艂u偶ebnik贸w 艣wi膮tyni, by zbudzi艂 nas o 艣wicie, i w chwili, gdy mia艂em si臋 obudzi膰 us艂ysza艂em stukanie do drzwi. Niemal jednocze艣nie wyskoczyli艣my wszyscy z 艂贸偶ek - tak niepomierne by艂o nasze pragnienie ujrzenia z tego wysokiego szczytu pierwszych promieni 艣witaj膮cego dnia.

Ubrali艣my si臋 w mgnieniu oka i niemal p臋dem pobiegli艣my na dach, jak trzej niecierpliwi 偶acy. Kiedy wst膮pili艣my na dach zb臋dne by艂oby proszenie nas o zachowanie spokoju. Ju偶 na pierwszy rzut oka obaj moi towarzysze z otwartymi ustami i oczami zamarli z podziwu. Gdyby kto艣 z boku mnie obserwowa艂, to by z pewno艣ci膮 zobaczy艂, jak niepomny z zachwytu, r贸wnie偶 otworzy艂em usta.

Czeka艂em, a偶 kto艣 si臋 odezwie, i us艂ysza艂em cichy jak westchnienie okrzyk jednego z towarzyszy: „Ale偶 my naprawd臋 jeste艣my zawieszeni w powietrzu!". Obaj moi koledzy m贸wili, 偶e do艣wiadczaj膮 tego samego wra偶enia, o kt贸rym im wspomnia艂em, opowiadaj膮c o tej pierwszej zwiedzanej przeze mnie 艣wi膮tyni. Chwilowo ca艂kiem zapomnieli, 偶e pod ich stopami 艣ciele si臋 jaki艣 grunt i mieli uczucie unoszenia si臋 w przestworzach. Jeden z nich nawet zauwa偶y艂: „Nie dziwi臋 si臋 temu, 偶e ci ludzie potrafi膮 lata膰, do艣wiadczaj膮c stale tego wszystkiego". Us艂yszeli艣my za sob膮 cichy 艣miech i mimo woli powr贸cili艣my do otaczaj膮cej nas rzeczywisto艣ci. Za nami sta艂 Emil, D偶ast i nasz przyjaciel-kronikarz. Kto艣 z moich towarzyszy si臋 odezwa艂: „To po prostu cud, nie dziwimy si臋, 偶e potraficie lata膰 po sp臋dzeniu tu pewnego czasu".

U艣miechn臋li si臋 i jeden z nich powiedzia艂: „Wy te偶 艂atwo potrafiliby艣cie lata膰 tak jak my, musicie tylko przej膮膰 si臋 艣wiadomo艣ci膮 tego, i偶 w g艂臋bi was drzemie ta sama moc, i zechciejcie skorzysta膰 z niej".

Podczas 艣niadania postanowili艣my, 偶e pob臋dziemy tutaj jeszcze trzy dni, gdy偶 przed wyruszeniem do um贸wionego miejsca spotkania zamierzali艣my zwiedzi膰 w pobli偶u pewn膮 miejscowo艣膰, budz膮c膮 nasze zainteresowanie. Po przeczytaniu zapis贸w przyniesionych przez Emila, dowiedzieli艣my si臋, 偶e grupa z kierownikiem naszej ekspedycji odwiedzi艂a t臋 艣wi膮tyni臋 przed trzema dniami. Po 艣niadaniu weszli艣my zn贸w na dach i zauwa偶yli艣my, 偶e mg艂a si臋 stopniowo rozprasza艂a. Obserwowali艣my ten proces stopniowych przeobra偶e艅, dop贸ki nie wzesz艂o s艂o艅ce i nie zapanowa艂o wok贸艂 艣wiat艂o dzienne. Mogli艣my teraz dojrze膰 u podn贸偶a tej stromej skaty male艅k膮 wiosk臋, a poni偶ej za ni膮 szersz膮 dolin臋.

Dowiedzieli艣my si臋, 偶e tu w艂a艣nie przebywa艂 Jan Chrzciciel i pobiera艂 nauki w tutejszej 艣wi膮tyni, kt贸ra pozosta艂a dot膮d zupe艂nie niezmieniona.

Oko艂o godziny pi膮tej po po艂udniu nasz przyjaciel-kronikarz oznajmi艂 nam, 偶e musi si臋 rozsta膰 z nami na pewien czas, po czym u艣cisn膮艂 nam r臋ce - i znik艂.

Wieczorem tego dnia obserwowali艣my najbardziej godny podziwu zach贸d s艂o艅ca, jaki kiedykolwiek widzia艂em. Siedzieli艣my na dachu 艣wi膮tyni jeszcze d艂ugo po p贸艂nocy, zadaj膮c rozmaite pytania Emilowi i D偶astowi. Dotyczy艂y one przewa偶nie mieszka艅c贸w tego kraju i jego historii. Du偶o o tym powiedzia艂 nam Emil. Z opowiada艅 jego wynika艂o, 偶e ten kraj by艂 zaludniony ju偶 na d艂ugie tysi膮ce lat przed pocz膮tkiem przedstawionym przez nasze zachodnie 藕r贸d艂a historii og贸lnej. Mi臋dzy innymi powiedzia艂: „Nie mam najmniejszego zamiaru pomniejszania waszej historii, chc臋 tylko to zauwa偶y膰, 偶e wasi historycy nie posun臋li si臋 dalej odno艣nie pocz膮tk贸w powszechnej historii, przyjmuj膮c za ustalone raz na zawsze, i偶 Egipt, zgodnie ze sw膮 nazw膮 oznacza zamierzch艂o艣膰 b膮d藕 pustk臋. W owych bowiem czasach, podobnie jak to si臋 dzieje i obecnie - znaczna cz臋艣膰 艣wiata przedstawia sob膮 umys艂ow膮 pustyni臋".

Zza dalekich g贸r wy艂oni艂 si臋 ksi臋偶yc. Siedzieli艣my tak zapatrzeni w jego pe艂ni臋, dop贸ki nie zawis艂 prawie prostopadle nad naszymi g艂owami. By艂 to wspania艂y widok. Nagle poza nami rozleg艂 si臋 odg艂os, jakby rzucanego przedmiotu. Zerwali艣my si臋 na nogi i rozejrzawszy si臋 woko艂o zobaczyli艣my stoj膮c膮 nieopodal, 艣redniego wzrostu kobiet臋, kt贸ra u艣miechaj膮c si臋, zapyta艂a, czy nie przestraszy艂a nas. Stukn臋艂a tylko lekko nog膮, by zwr贸ci膰 nasz膮 uwag臋, lecz cisza by艂a tak g艂臋boka, 偶e w naszych uszach zabrzmia艂o to, jak 艂oskot spadaj膮cego przedmiotu.

Emil podszed艂 do nas i u艣miechaj膮c si臋, przedstawi艂 nas jej jako swojej siostrze. Spyta艂a, czy nie przerwa艂a nam medytacji. Usiedli艣my wszyscy i wkr贸tce zawi膮za艂a si臋 og贸lna rozmowa, kt贸ra przesz艂a na wspomnienia o jej prze偶yciach i duchowej pracy. Mia艂a trzech syn贸w i c贸rk臋, kt贸ra osi膮gn臋艂a ju偶 pewien stopie艅 rozwoju. Zapytali艣my, czy 偶y艂o z ni膮 kt贸re艣 z jej dzieci. Odpowiedzia艂a, 偶e dwoje m艂odszych przebywa艂o z ni膮 zawsze. Spytali艣my, czy mogliby艣my zobaczy膰 jej dzieci. Odrzek艂a, 偶e mog膮 tu przyby膰 natychmiast, i zaraz si臋 zjawi艂y przed nami - m臋偶czyzna i kobieta. Przywitali si臋 z wujem, potem z matk膮 i przedstawili si臋 nam trzem. Syn uosabia艂 typ pi臋knego m臋偶czyzny, wysoki, z wygl膮du licz膮cy nie wi臋cej ni偶 30 lat. C贸rka by艂a 艣redniego wzrostu, raczej szczup艂a o bardzo delikatnych rysach twarzy i wygl膮dzie dwudziestoletniego dziewcz臋cia. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e syn mia艂 115, a c贸rka 128 lat. Mieli by膰 na jutrzejszym zebraniu, i wkr贸tce odeszli.

Gdy po odej艣ciu tych dwojga wyra偶ali艣my swoje zachwycenie tymi osobami, w贸wczas ich matka powiedzia艂a do nas: „Ka偶de nowo narodzone dziecko jest dobre i doskona艂e. W og贸le nie istniej膮 z艂e dzieci - bez wzgl臋du na to, czy zosta艂y pocz臋te w spos贸b doskona艂y, czyli niepokalanie, czy te偶 drog膮 zwyk艂ego rozmna偶ania si臋 za przyczyn膮 zmys艂贸w, inaczej m贸wi膮c - w spos贸b ca艂kiem fizyczny. Pocz臋te w spos贸b doskona艂y, szybko rozpoznaj膮 swoje synostwo bo偶e - 偶e s膮 Chrystusem. Rozwin膮 si臋 one szybko i b臋d膮 dostrzega膰 wok贸艂 siebie jedynie doskona艂o艣膰. Pocz臋te za艣 drog膮 fizycznej przyczyny, tak偶e maj膮 mo偶liwo艣膰 niezw艂ocznego uznania swego synostwa bo偶ego i przekonania si臋, 偶e w g艂臋bi nich przebywa Chrystus, 偶e mog膮 urzeczywistni膰 rzeczy doskona艂e, wyobra偶aj膮c sobie Chrystusa. Wtedy b臋d膮 zapatrzeni w umi艂owany idea艂 - a偶 wyra偶膮 go, czyli wy艂oni膮 z siebie Chrystusa. W贸wczas odradzaj膮 si臋 na nowo w doskona艂o艣ci, czyli wy艂aniaj膮 z g艂臋bi siebie doskona艂o艣膰, kt贸ra zawsze tam by艂a. Niekiedy jeden z takich narodzonych otrzymuje ju偶 idea艂 w postaci doskona艂ej, a inny spostrzega ten idea艂 i go rozwija, i w ten spos贸b obaj s膮 doskonali. Nie istniej膮 wi臋c z艂e dzieci - wszystkie s膮 dobre, albowiem wszystkie pochodz膮 od Boga". Na tym sko艅czyli艣my rozmow臋 i ju偶 p贸藕n膮 noc膮 udali艣my si臋 na spoczynek.

***

Rano o godzinie pi膮tej znowu zebrali艣my si臋 na dachu 艣wi膮tyni. Po wzajemnym przywitaniu, jak zwykle odczytano wybrane urywki z pism 艣wi臋tych. Tego dnia tematem by艂y wyj膮tki z kroniki tej 艣wi膮tyni. T艂umaczy艂 nam je D偶ast, i byli艣my zdziwieni, przekonawszy si臋, 偶e pierwszy z tych urywk贸w jest w zgodno艣ci z pierwszym rozdzia艂em Ewangelii Jana, drugi za艣 fragment stanowi odpowiednio艣膰 pierwszego rozdzia艂u Ewangelii 艁ukasza. Po sko艅czonym czytaniu spytali艣my, czy mo偶emy przynie艣膰 nasz膮 Bibli臋, by skonfrontowa膰 oba 藕r贸d艂a. Ch臋tnie to aprobowano i przy pomocy D偶asta zacz臋li艣my por贸wnywa膰 oba teksty, a wynikaj膮ce podobie艅stwo zdumiewa艂o nas. Gdy zako艅czyli艣my t臋 prac臋 poproszono nas na 艣niadanie, a potem zacz臋li艣my si臋 przygotowywa膰 do opuszczenia 艣wi膮tyni, i poszli艣my do wsi.

Zastali艣my ju偶 tam liczne zgromadzenie okolicznych mieszka艅c贸w. D偶ast powiedzia艂 nam, 偶e prawie wszyscy ci ludzie byli pasterzami hoduj膮cymi swe stada i pas膮cymi je w lecie na wysokich g贸rach, i 偶e teraz nasta艂a dla nich pora zej艣cia na ni偶ej po艂o偶one pastwiska. Takie za艣 zebrania, jak dzisiejsze, odbywaj膮 si臋 corocznie przed odej艣ciem z po艂onin pasterzy.

Przechodz膮c przez wie艣, spotkali艣my siostrze艅ca Emila, kt贸ry zaproponowa艂 nam niedalek膮 przechadzk臋 przed obiadem. Ch臋tnie zgodzili艣my si臋 na to, gdy偶 pragn臋li艣my zwiedzi膰 cho膰 najbli偶sz膮 okolic臋. W czasie tej przechadzki, kilka ma艂ych miejscowo艣ci le偶膮cych w dolinie wzbudzi艂o nasz膮 szczeg贸ln膮 uwag臋. Przet艂umaczono nam ich nazwy - przypomina艂y miana biblijne ze Starego Testamentu, lecz prawdziwe ich znaczenie odkryto przed nami dopiero po powrocie do wsi, gdy po obiedzie zasiedli艣my po艣r贸d przyby艂ych na zebranie. Kiedy przyby艂a reszta naszych przyjaci贸艂 ze 艣wi膮tyni, zebranie liczy艂o ju偶 oko艂o dwustu os贸b. Siostrzeniec Emila zbli偶y艂 si臋 do dw贸ch stoj膮cych na uboczu ludzi trzymaj膮cych jaki艣 przedmiot podobny, jak si臋 nam zdawa艂o, do wielkiej ksi臋gi. Kiedy go otworzono, okaza艂o si臋, 偶e by艂a to skrzynka kszta艂tem przypominaj膮ca ksi臋g臋. Siostrzeniec Emila wyj膮艂 z niej paczk臋 z艂o偶on膮 z oddzielnych arkuszy, niby kart ksi膮偶ki, a pust膮 skrzyni臋 postawiono na ziemi. Paczk臋 powierzono jednemu z m臋偶czyzn, kt贸ry j膮 rozwin膮艂 i pierwszy arkusz wr臋czy艂 siostrze艅cowi Emila. Ka偶dy przeczytany arkusz oddawano drugiemu z m臋偶czyzn, kt贸ry r贸wna艂 arkusze i sk艂ada艂 z powrotem do skrzyni. T艂umaczem przy czytaniu by艂 D偶ast.

Ju偶 na pocz膮tku czytanego tekstu zauwa偶yli艣my uderzaj膮ce jego podobie艅stwo do Ewangelii 艣w. Jana, tylko 偶e w tym przypadku rzecz by艂a uj臋ta bardziej szczeg贸艂owo. Potem nast膮pi艂o czytanie wyj膮tku z Ewangelii 艣w. 艁ukasza, nast臋pnie 艣w. Marka i 艣w. Mateusza. Gdy zaprzestano czytania zebrani rozbili si臋 na ma艂e grupki, a my z D偶astem zacz臋li艣my szuka膰 Emila, gdy偶 byli艣my bardzo ciekawi jego pogl膮du na kwestie zebrania i na odczytywanie tych ewangelicznych tekst贸w. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e kronika jest corocznie odczytywana na takich zebraniach, ta za艣 wie艣 stanowi centralny punkt kraju, w kt贸rym przed wielu laty, opisane zdarzenia zaistnia艂y. Na skierowan膮 uwag臋 o wyra藕nym podobie艅stwie tych tekst贸w do opis贸w w naszej Biblii, obja艣niono nas, i偶 nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e opisy w Biblii pewnych wcze艣niejszych zdarze艅 pochodz膮 z tej kroniki, natomiast p贸藕niejsze historyczne fakty, takie jak Ukrzy偶owanie - zasz艂y ju偶 w innym miejscu, ale wszystko to jednak osi膮gn臋艂o kulminacyjny punkt w narodzeniu i 偶yciu Chrystusa. My艣l膮 przewodni膮 jest tu szukanie Chrystusa w cz艂owieku, i przypomnienie tym, kt贸rzy odst膮pili od idea艂u, 偶e w nich wiecznie 偶yje Chrystus. Nie ma 偶adnego znaczenia, powiedzia艂 Emil, gdzie nast膮pi艂y te zdarzenia, gdy偶 zasadniczym motywem jest tu ich sens duchowy, kt贸ry winni艣my utrwala膰 w sobie.

Reszt臋 tego dnia i dzie艅 ca艂y nast臋pny sp臋dzili艣my na por贸wnywaniu tekst贸w i sporz膮dzaniu wyci膮g贸w. Nowin膮 te偶 by艂o dla nas, 偶e ojciec siostrze艅ca Emila, kt贸ry czyta艂 kronik臋, urodzi艂 si臋 w tej wsi i w prostej linii by艂 potomkiem Jana. Wesz艂o tu w zwyczaj, by kto艣 z tej rodziny by艂 zawsze na corocznym zebraniu i czyta艂 kronik臋. 艢wi膮tynia wznosz膮ca si臋 na skale obok wsi by艂a t膮, w kt贸rej Zachariasz i Jan oddawali cze艣膰 Bogu.

Dowiedzieli艣my si臋, 偶e nasi przyjaciele postanowili nas opu艣ci膰. Uzgodniono wi臋c, 偶e D偶ast pozostanie z nami, a reszta odejdzie. Zako艅czyli艣my prac臋 nad kronik膮 i trzeciego dnia rano rozstali艣my si臋 ze 艣wi膮tyni膮. Mimo bardzo wczesnej pory, wszyscy mieszka艅cy wioski wyszli, by po偶egna膰 nas s艂owami: „Niech wam B贸g dopomo偶e".

***

W ci膮gu nast臋pnych pi臋ciu dni droga wiod艂a nas przez okolice, po kt贸rych w臋drowa艂 Jan. Pi膮tego dnia trafili艣my do wsi, w kt贸rej pozostawili艣my nasze konie. Tutaj te偶 spotka艂 nas Emil, i od tej pory, a偶 do wsi, gdzie mieszka艂, nasza podr贸偶 by艂a stosunkowo 艂atwa. Zbli偶aj膮c si臋 do tej miejscowo艣ci zauwa偶yli艣my, 偶e okolica by艂a g臋艣ciej zaludniona, a drogi i 艣cie偶ki by艂y lepsze od tych, kt贸rymi podr贸偶owali艣my dotychczas.

Oko艂o godziny czwartej po po艂udniu doszli艣my do wsi po艂o偶onej na p艂askowy偶u. By艂y to strony rodzinne Emila - tutaj mieli艣my si臋 spotka膰 z ca艂膮 nasz膮 ekspedycj膮. Okaza艂o si臋, 偶e nasza grupa przysz艂a pierwsza, a pozosta艂e przyb臋d膮 nazajutrz. Mieli艣my wyznaczon膮 kwater臋 w domu, kt贸rego 艣ciany stanowi艂y cz臋艣膰 muru obronnego otaczaj膮cego wie艣. Usytuowano nas ca艂kiem wygodnie na g贸rnych pi臋trach od strony po艂udnia, z widokiem na g贸rzyst膮 okolic臋. Zakomunikowano nam, 偶e wieczerz臋 zjemy na parterze. Zeszli艣my na d贸艂 i zastali艣my Emila, jego siostr臋 z m臋偶em oraz syna z c贸rk膮, kt贸rych poznali艣my ju偶 przed kilkoma dniami w 艣wi膮tyni. Wszyscy siedzieli przy stole. Zaledwie spo偶yli艣my kolacj臋, gdy do naszych uszu dotar艂y jakie艣 odg艂osy ze strony placyku przed domem, a po chwili wszed艂 mieszkaniec wsi z oznajmieniem, 偶e przyby艂a jedna z pozosta艂ych grup. Wyszli艣my i si臋 okaza艂o, 偶e by艂 to kierownik naszej ekspedycji ze swoj膮 grup膮. Im r贸wnie偶 podano wieczerz臋 i przygotowano tak samo wygodny nocleg. Po rozlokowaniu si臋 wyszli z nami na dach domu, z kt贸rego - rozmawiaj膮c - rozgl膮dali艣my si臋 po okolicy. Nast臋pnie przy艂膮czy艂y si臋 do nas siostra Emila z c贸rk膮, a nieco p贸藕niej pojawili si臋: jej m膮偶 z synem i Emil. Zauwa偶yli艣my, 偶e oni wszyscy popadli w stan pewnego podniecenia, i dowiedzieli艣my si臋 od siostry Emila, 偶e tego wieczoru oczekuj膮 odwiedzin swej matki. Doda艂a przy tym: Jeste艣my niewyra偶alnie szcz臋艣liwi, i偶 z trudem zachowujemy spok贸j - tak bardzo kochamy nasz膮 matk臋. Uwielbiamy wszystkich, kt贸rzy dosi臋gli duchowych wy偶yn, mi艂ujemy ich g艂臋boko, gdy偶 s膮 sko艅czenie pi臋kni i szlachetni, okazuj膮 tyle pomocy... - ale nasza w艂asna matka jest do tego stopnia cudowna, pe艂na s艂odyczy, czaruj膮ca, pe艂na mi艂o艣ci i ze wszech miar pomagaj膮ca wszystkim, 偶e nie potrafimy si臋 pohamowa膰, by jej nie kocha膰 tysi膮c razy bardziej ni偶 wszystkich, wszak jeste艣my cz膮stk膮 jej cia艂a i krwi. 呕ywimy przekonanie, 偶e i wy j膮 pokochacie". Zapytali艣my, czy cz臋sto zjawia si臋 u nich matka. Siostra Emila odrzek艂a: „Nasza matka przybywa zawsze, gdy jest to nam potrzebne, lecz tam gdzie przebywa, jest tak poch艂oni臋ta prac膮, 偶e si臋 zgodzi艂a odwiedza膰 nas, tylko dwa razy do roku. Dzi艣 w艂a艣nie przypada dzie艅 jej p贸艂rocznych odwiedzin. Tym razem pozostanie z nami przez ca艂y tydzie艅 i tak膮 nam to sprawia rado艣膰, 偶e nie mo偶emy si臋 powstrzyma膰, by mimo woli nie wyrazi膰 jej na zewn膮trz".

Rozmowa zesz艂a na temat naszych bada艅. Nagle opanowa艂o nas pragnienie milczenia, i nim zdali艣my sobie spraw臋 z tego, co si臋 dzieje wok贸艂 nas, siedzieli艣my wszyscy w zupe艂nej ciszy, cho膰 nikt nas nie uprzedza艂 o takim zamiarze. W艣r贸d tej niezm膮conej ciszy us艂yszeli艣my delikatny szmer, jak gdyby trzepot wzlatuj膮cego ptaka, i nagle przed nami zjawi艂a si臋 kobieta o niezwykle pi臋knym obliczu i harmonijnych kszta艂tach, a z ca艂ej jej postaci promieniowa艂o tak jasne 艣wiat艂o, 偶e z trudem mogli艣my na ni膮 patrze膰. Wszyscy cz艂onkowie rodziny wyci膮gn臋li do niej r臋ce, z jednog艂o艣nym okrzykiem: „Mamo!". Obj臋艂a ka偶de z nich tak, jak to czym kochaj膮ca matka. Potem byli艣my jej przedstawieni, i niewiasta rzek艂a: „O wy, drodzy bracia z dalekiej Ameryki, kt贸rzy艣cie przyjechali odwiedzi膰 nas! Oczywi艣cie, bardzo jestem rada, witaj膮c was w naszym kraju. Serca nasze wyrywaj膮 si臋 ku wszystkim i gdyby艣my tylko mogli, obj臋liby艣my wszystkich ludzi, utuliliby艣my w swych obj臋ciach, jak tuli艂am przed chwil膮 tych, kt贸rzy zw膮 si臋 moimi. W rzeczywisto艣ci wszyscy stanowimy jedn膮 rodzin臋 - jeste艣my dzie膰mi jednego Boga-Matki. Dlaczeg贸偶 tedy nie mieliby艣my spotyka膰 si臋 wszyscy jako bracia i siostry?".

Zauwa偶yli艣my ju偶 przedtem, 偶e nastaj膮 ch艂odne wieczory, lecz z chwil膮 zjawienia si臋 tej kobiety po艣r贸d nas, zrobi艂o si臋 ciep艂o jak w 艣rodku lata. Powietrze by艂o przesycone zapachem kwiat贸w, a 艣wiat艂o podobne do blasku ksi臋偶yca podczas pe艂ni, zdawa艂o si臋 wyp艂ywa膰 ze wszystkich stron i rozlewa膰 na wszystko woko艂o. W og贸le - to niezwyk艂e ciep艂o i 艣wiat艂o sprawia艂o takie nie daj膮ce si臋 opisa膰, niezwykle mi艂e wra偶enie. Godne szczeg贸lnej uwagi jest tak偶e i to, 偶e w tym wszystkim nie by艂o niczego sztucznego, co by mog艂o znamionowa膰 cho膰by cie艅 nienaturalno艣ci, za艣 obcowanie tej niezwyk艂ej kobiety by艂o r贸wnie nad wyraz naturalne, p艂yn膮ce z g艂臋bi serca, pe艂ne dobroci, wprost dzieci臋ce.

Zaproponowano wszystkim zej艣cie na d贸艂. Kobiety pierwsze skierowa艂y si臋 ku schodom, za nimi nasza grupa, na ko艅cu m臋偶czy藕ni. Zauwa偶yli艣my w贸wczas, 偶e jakkolwiek szli艣my jak zazwyczaj chodzimy, to jednak nie s艂yszeli艣my 偶adnego charakterystycznego tupotu i stopy nasze nie czyni艂y nawet szmeru, mimo i偶 w og贸le nie starali艣my si臋 st膮pa膰 cicho, a jeden z cz艂onk贸w naszej grupy m贸wi艂 p贸藕niej, 偶e umy艣lnie chcia艂 st膮pa膰 g艂o艣no i nie m贸g艂 wywo艂a膰 偶adnego odg艂osu. Pozornie nasze stopy nie dotyka艂y ani dachu, ani stopni schod贸w.

Weszli艣my do wspaniale przybranej komnaty, umiejscowionej na tym samym pi臋trze, na kt贸rym mieli艣my przydzielone pokoje. Odczuwali艣my woko艂o to samo przyjemne ciep艂o i zewsz膮d 艣wiat艂o rozlewa艂o ciep艂e, 艂agodne blaski. Nie mogli艣my tylko sobie obja艣ni膰, gdzie tkwi 藕r贸d艂o tego dziwnego ciep艂a i 艣wiat艂a. Po zaj臋ciu miejsc, przez pewien czas panowa艂o w komnacie g艂臋bokie milczenie. Potem matka dowiadywa艂a si臋 , czy wygodne s膮 nasze pokoje i czy jeste艣my zadowoleni z naszej podr贸偶y. Potoczy艂a si臋 rozmowa o sprawach powszednich, dobrze im, jak wida膰, znanych; zesz艂a na nasze 偶ycie rodzinne, i matka bez pytania nazywa艂a po imieniu naszych ojc贸w i matki, braci i siostry. Zadziwia艂 nas ten szczeg贸艂owy opis naszego 偶ycia i stosunk贸w rodzinnych ka偶dego z nas, bez uprzedniego zasi臋gania informacji u nas. M贸wi艂a o krajach, kt贸re艣my zwiedzili, o naszej pracy i niepowodzeniach. Wszystko to by艂o wypowiadane nie w spos贸b mglisty, zagadkowy, lecz okre艣la艂o fakty, tak 偶e nie musieli艣my ich wi膮za膰 w ca艂o艣膰. Ka偶dy za艣 szczeg贸艂 jawi艂 si臋 wyrazi艣cie przed naszymi oczami i prze偶ywali艣my go, jakby na nowo.

Nasi przyjaciele si臋 rozeszli, 偶ycz膮c nam spokojnej nocy, a my si臋 skierowali艣my na kwatery. Przed odej艣ciem zostali艣my powiadomieni, 偶e jutro odb臋dzie si臋 wielkie zebranie, na kt贸re nas zaproszono.

***

Po po艂udniu nast臋pnego dnia zjecha艂y si臋 wszystkie pozosta艂e grupy i do wieczoru sp臋dzili艣my czas na por贸wnywaniu naszych dotychczasowych zapis贸w, do艂膮czaj膮c je do reszty gromadzonych notatek. Wieczorem, gdy艣my ju偶 zako艅czyli konfrontowanie tekst贸w, poproszono nas do biesiadnej sali. Zastali艣my ju偶 w niej oko艂o trzystu m臋偶czyzn, kobiet i dzieci, zasiadaj膮cych przy d艂ugich sto艂ach. Dla nas przygotowano miejsca przy jednym ze sto艂贸w ustawionych w taki spos贸b, 偶e mogli艣my widzie膰 ca艂膮 sal臋, od ko艅ca do ko艅ca. Wszystkie sto艂y by艂y nakryte przepi臋knymi obrusami ze 艣nie偶nobia艂ego p艂贸tna i zastaw膮 z delikatnej porcelany oraz srebra, jak na uroczyste przyj臋cie. Pocz膮tkowo w sali panowa艂o przy膰mione 艣wiat艂o. Po oko艂o dwudziestu minutach od zaj臋cia przez nas miejsc, sal臋 wype艂ni艂o nieco ja艣niejsze, bardzo 艂agodne 艣wiat艂o i nagle nasta艂a g艂臋boka cisza. Stopniowo 艣wiat艂o si臋 rozja艣nia艂o, a偶 wreszcie sala uton臋艂a w czysto bia艂ym strumieniu pe艂ni blasku. Sprawia艂o to wra偶enie, jak gdyby tysi膮ce ukrytych lamp zapala艂o si臋 powoli i narastaj膮co, dop贸ki wszystkie nie po艂膮czy艂y si臋 i nie zaja艣nia艂y jednolitym, nie daj膮cym cienia 艣wiat艂em. Dowiedzieli艣my si臋 p贸藕niej, 偶e we wsi w og贸le nie by艂o elektryczno艣ci.

Cisza trwa艂a jeszcze oko艂o 15 minut, potem da艂 si臋 s艂ysze膰 zupe艂nie taki sam szmer, podobny do szelestu poruszanych skrzyde艂, jaki s艂yszeli艣my w przeddzie艅 przy zjawieniu si臋 matki Emila. Na sali w r贸偶nych punktach sta艂o dwana艣cioro os贸b: dziewi臋ciu m臋偶czyzn i trzy kobiety, a pomi臋dzy nimi matka Emila. Brak s艂贸w, by opisa膰 nieziemskie pi臋kno tej sceny. Gdybym powiedzia艂, 偶e zjawili si臋 jak hufiec anio艂贸w, nie by艂oby w tym 偶adnej przesady, tyle 偶e nie mieli skrzyde艂. Stali tak przez chwil臋 nieruchomo z lekko pochylonymi g艂owami, jakby w jakim艣 oczekiwaniu. Nagle rozbrzmia艂a przepi臋kna muzyka, p艂yn膮ca z jakich艣 niewidzialnych instrument贸w. Zdarza艂o mi si臋 s艂ysze膰 i czyta膰 o niebia艅skich pieniach, lecz do tego dnia nigdy nie prze偶ywa艂em niczego podobnego. Wszyscy mimowolnie powstali艣my z miejsc, a gdy muzyka ucich艂a i tych dwana艣cioro usiad艂o, zauwa偶yli艣my znowu, 偶e mimo i偶 nie czyni膮 偶adnych ku temu wysi艂k贸w, by st膮pa膰 cicho, ich stopy nie wydawa艂y wcale odg艂osu. Ponownie na sali zjawi艂o si臋 dwana艣cioro os贸b - tym razem by艂o jedenastu m臋偶czyzn i kobieta. Pomi臋dzy przyby艂ymi by艂 tak偶e i nasz przyjaciel - kronikarz. Teraz rozbrzmia艂y inne d藕wi臋ki, a gdy ta pie艣艅 ucich艂a i ca艂a dwunastka r贸wnie偶 zaj臋艂a swoje miejsca, pojawi艂o si臋 na ko艅cu sali jeszcze sze艣ciu m臋偶czyzn i siedem kobiet Ustawieni byli w ten spos贸b, 偶e po bokach znajdowa艂o si臋 po trzech m臋偶czyzn i trzy kobiety, a w 艣rodku sta艂a niezwyk艂ej pi臋kno艣ci dziewica, z wygl膮du nie licz膮ca wi臋cej ni偶 20 lat. Wszystkie te kobiety - naszym zdaniem - by艂y wyj膮tkowo pi臋kne, lecz ta swoj膮 zjawiskow膮 urod膮 przewy偶sza艂a wszystkie.

Nowo przybyli stali tak przez chwil臋 w milczeniu, lekko sk艂oniwszy g艂owy, wtem znowu rozbrzmia艂a muzyka. Trwa艂a ona kilka chwil i z kolei rozleg艂 si臋 wspania艂y ch贸r. Zn贸w wszyscy powstali艣my z miejsc. W miar臋 jak rozbrzmiewa艂y d藕wi臋ki tego niebia艅skiego ch贸ru, nam si臋 zdawa艂o, 偶e widzimy, jak gdyby tysi膮ce jakich艣 mistycznych przezroczystych postaci, poruszaj膮cych si臋 w przestrzeni i wykonuj膮cych te harmonijne pienia. W ch贸rze tym nie by艂o s艂ycha膰 ani jednego smutnego motywu, 偶adnego minorowego tonu. Wszystkie d藕wi臋ki scali艂y si臋 w dziwnie radosnym i swobodnym wylewie harmonii p艂yn膮cej z g艂臋bi duszy i wznosz膮cej j膮 ku niebia艅skim wy偶ynom.

Gdy ucich艂y te niebia艅skie pienia, trzyna艣cioro wykonawc贸w zaj臋艂o swe miejsca. My natomiast nie mogli艣my oderwa膰 oczu od nieziemskiej pi臋kno艣ci 艣rodkowej postaci, kt贸ra z towarzysz膮cymi jej z obu stron dwiema kobietami posuwa艂a si臋 w nasz膮 stron臋 - i wszystkie trzy usiad艂y na przedzie obok naszego sto艂u. W tym momencie 艣wiat艂o na chwil臋 nieco przyblad艂o i wok贸艂 ka偶dej z trzydzie艣ci siedmioro postaci bior膮cych udzia艂 w tajemnym ch贸rze i muzyce, zaja艣nia艂y aury, kt贸re ju偶 przedtem tak bardzo nas zadziwi艂y. Najwspanialsza jednak aureola ja艣nia艂a nad g艂ow膮 wyr贸偶niaj膮cej si臋 niebia艅sk膮 urokliwo艣ci膮 kobiety.

W艣r贸d wszystkich bior膮cych udzia艂 w tym zgromadzeniu, tylko my jedni byli艣my do g艂臋bi poruszeni obserwowanymi zjawiskami, natomiast reszta zebranych przyjmowa艂a to wszystko, jak co艣 dla nich zwyk艂ego, co powinno by艂o nast膮pi膰. Kiedy ju偶 wszyscy z powrotem zaj臋li swoje miejsca, znowu zapanowa艂o na czas d艂u偶szy milczenie, a po nim za przewodem wykonuj膮cych cudowne pienia, z piersi wszystkich zebranych pop艂yn臋艂a podnios艂a, radosna pie艣艅. A gdy umilk艂 艣piew, dziewica siedz膮ca obok naszego sto艂u, wyci膮gn臋艂a przed siebie r臋k臋 i na jej d艂oniach zjawi艂 si臋 male艅ki bochenek chleba szeroko艣ci oko艂o 2 i d艂ugo艣ci oko艂o 4 cali. Kiedy wszyscy pozostali z grupy trzydzie艣ci siedmioro podchodzili do niej, otrzymywali z jej r膮k zupe艂nie taki sam chleb. Obeszli oni doko艂a wszystkie sto艂y, daj膮c ka偶demu z obecnych swoj膮 porcj臋 chleba, ona za艣 okr膮偶y艂a nasz st贸艂 i da艂a r贸wnie偶 ka偶demu z nas taki sam bochenek.

Wr臋czaj膮c nam chleb, powiedzia艂a: „Powinni艣cie wiedzie膰, 偶e Chrystus 偶yje w g艂臋bi was i we wszystkim. Cia艂o wasze jest czyste, wiecznie m艂ode i wiecznie pi臋kne. Albowiem jest boskie, gdy偶 B贸g stworzy艂 was najdok艂adniej na obraz i podobie艅stwo Samego Siebie i da艂 wam moc panowania nad wszystkimi rzeczami. Sami w sobie jeste艣cie zawsze doskona艂ym Chrystusem, jednorodnym synem bo偶ym, w kt贸rym B贸g Ojciec-Matka upodoba艂 sobie. Jeste艣cie doskonali i 艣wi臋ci, albowiem jeste艣cie wszystkim dobrem i wszelki cz艂owiek, a wi臋c ka偶de dziecko bo偶e ma prawo domaga膰 si臋 tego synostwa, tej bosko艣ci".

Po rozdaniu chleba niewiasta wr贸ci艂a na swoje miejsce, po czym zacz臋艂y si臋 zjawia膰 na stole r贸偶ne potrawy. Du偶e zakryte naczynia w kszta艂cie waz, z potrawami zjawia艂y si臋 przed kobietami. Mia艂o si臋 wra偶enie, 偶e jaka艣 niewidzialna r臋ka stawia艂a te naczynia na sto艂ach. Kobiety zdejmowa艂y z nich pokrywy, odk艂ada艂y je na bok i rozdziela艂y potrawy. Wszyscy byli troskliwie i po bratersku obs艂ugiwani, i jedli z apetytem.

Kiedy ju偶 si臋 rozpocz臋艂a biesiada, kierownik naszej ekspedycji zapyta艂 t臋 najpi臋kniejsz膮 niewiast臋, kt贸r膮 z w艂a艣ciwo艣ci bo偶ych uwa偶a za najwy偶sz膮. Odpowiedzia艂a bez wahania: „Mi艂o艣膰" - po czym kontynuowa艂a: „Drzewo 偶ywota umieszczone zosta艂o w samym 艣rodku boskiego raju, czyli w naszej w艂asnej duszy, a rosn膮cy w obfito艣ci i dojrzewaj膮cy ku pe艂ni doskona艂o艣ci owoc, darz膮cy 偶yciem - to Mi艂o艣膰. Zosta艂a ona okre艣lona jako najwi臋ksza rzecz przez tych, kt贸rzy docenili i poznali jej prawdziw膮 wag臋. Mi艂o艣膰 jest najwi臋ksz膮 i najpot臋偶niejsz膮 moc膮 - nigdy nie odm贸wi 偶adnej pro艣bie ludzkiego serca. Bosk膮 zasad臋 mi艂o艣ci mo偶na zastosowa膰 w celu unicestwienia wszelkich zgryzot i smutk贸w, ka偶dej choroby i poszczeg贸lnej ci臋偶kiej sytuacji oraz wszelkich niedostatk贸w trapi膮cych ludzko艣膰. Drog膮 prawid艂owego zrozumienia i zastosowania koj膮cego wp艂ywu Mi艂o艣ci 艣wiat zdo艂a艂by uleczy膰 si臋 ze swych ran, a p艂aszcz niebia艅skiego wsp贸艂czucia wyr贸wna艂by wszelki rozd藕wi臋k, niewiedz臋 i b艂臋dy ludzko艣ci.

Z rozpostartymi skrzyd艂ami Mi艂o艣膰 ogl膮da puste miejsca w naszych sercach, ogarnia swym mi艂uj膮cym wzrokiem te rozleg艂e obszary 偶ycia, i jakby za dotkni臋ciem r贸偶d偶ki czarodziejskiej zbawia ludzko艣膰 i przeobra偶a 艣wiat. Mi艂o艣膰 - to B贸g! Jest ona wieczna, niezmienna, nieograniczona w swej mocy, si臋gaj膮ca swym wzrokiem w bezkres niesko艅czono艣ci. Mi艂o艣膰 stosuje swoje w艂asne, niezale偶ne prawo, trwa przez swoje doskona艂e dzia艂anie i objawia Chrystusa w g艂臋bi ludzkiej duszy. Mi艂o艣膰 nieustannie szuka drzwi, przez kt贸re mog艂aby przenikn膮膰 do ludzkiej duszy i zapanowa膰 w niej pod postaci膮 wszelkiego dobra, sp艂ywaj膮cego na cz艂owieka. Wieczysty strumie艅 nie zmienionej boskiej mi艂o艣ci p艂ynie naprz贸d, unosz膮c ze sob膮 ku oceanowi zapomnienia wszystkie objawy dysharmonii lub szpetoty zam膮caj膮ce ludzki umys艂, ludzki spok贸j - je艣li nie stwarzaj膮 ku temu przeszk贸d przewrotno艣膰 lub chaotyczne ludzkie my艣lenie.

Mi艂o艣膰 jest doskona艂ym owocem ducha i pod膮偶a naprz贸d, opatruj膮c rany ludzko艣ci, wiedzie narody ku zgodzie i harmonii, nios膮c 艣wiatu spok贸j i wszelk膮 pomy艣lno艣膰. Jest rzeczywistym pulsem 艣wiata - bij膮cym sercem kosmosu. Ludzko艣膰 ziemska, je艣li pragnie czyni膰 dzie艂a, jakie czyni艂 Jezus, musi zosta膰 uniesiona tym pr膮dem mi艂o艣ci, p艂yn膮cym z ogromu wszechobecnego 偶ycia.

Poniewa偶 偶ycie ci臋偶ko was do艣wiadcza, skoro potrzeba wam m臋stwa i mocy w obliczu 偶yciowych problem贸w, kiedy jeste艣cie chorzy lub pe艂ni obaw i niepokoj贸w - wznie艣cie serca w modlitwie ku Temu, kt贸ry szcz臋艣liwie pokieruje waszymi krokami. Jeste艣cie zawsze otoczeni nigdy nies艂abn膮c膮 mi艂o艣ci膮 bo偶膮, dlatego nie l臋kajcie si臋 niczego. Wszak B贸g rzek艂: 禄 Przedtem, nim zapytacie - otrzymacie odpowied藕, a zanim wyrazicie s艂owem - Ja us艂ysz臋芦. Mo偶ecie 艣mia艂o podej艣膰 do tronu Mi艂osierdzia, nie jak mniemali艣cie, 偶e zbli偶a膰 si臋 nale偶y z b艂agaln膮 pro艣b膮 i czo艂ganiem, lecz z rozumn膮 modlitw膮 wiary, pomn膮c, i偶 oczekiwana pomoc si臋 wam nale偶y. Nigdy si臋 nie poddajcie zw膮tpieniu, nawet uczy艅cie wi臋cej: domagajcie si臋 swego synowskiego prawa dziedziczenia, jak to czyni艂 Jezus - dziecko Boga 呕ywego.

Widzicie, 偶e w niewidzialnej substancji wszech艣wiata, w kt贸rej 偶yjemy, poruszamy si臋 i istniejemy, wyst臋puj膮 w nieprzebranej mierze wszystkie dobra i doskona艂e rzeczy, jakich tylko cz艂owiek m贸g艂by zapragn膮膰, i oczekuj膮 jedynie na to, by za pomoc膮 wiary wydobyto je do stanu widzialno艣ci. Przeczytajcie w waszej Ewangelii, co m贸wi艂 Pawe艂 o mi艂o艣ci w Pierwszym li艣cie do Koryntian, u偶ywaj膮c wyrazu mi艂o艣膰, dla okre艣lenia czynnego mi艂owania. Pomy艣lcie o Salomonie, kt贸ry podczas nocy do艣wiadcze艅 pozwoli艂 swej mi艂uj膮cej naturze wznie艣膰 si臋 na t臋 wy偶yn臋 艣wiadomo艣ci wszech艣wiata, kiedy prosi艂 nie dla siebie, lecz by m贸g艂 s艂u偶y膰 innym. Odpowiedzi膮 by艂o otrzymanie przeze艅 niewys艂owionego bogactwa, wesp贸艂 z tak zaszczytnym 偶yciem, przewy偶szaj膮­cym wszystko, o co m贸g艂by prosi膰. Ujrza艂 M膮dro艣膰 i Mi艂o艣膰, kt贸re go obsypa艂y swym bezgranicznym bogactwem. 禄Srebro w domu Salomona by艂o uwa偶ane za metal bez warto艣ci芦.

Mi艂owa膰, to znaczy odci膮偶a膰 ze z艂otych skarb贸w niewyczerpane skarbnice bo偶e. Kiedy mi艂ujemy, nie mo偶emy powstrzymywa膰 si臋 od dawania, a przez oddawanie innym tego, co posiadamy, powi臋kszamy swoje dobra. I tak wype艂nia si臋 prawo mi艂o艣ci. Przy akcie oddawania zaczyna dzia艂a膰 bezb艂臋dne prawo miary za miar臋, i cho膰by艣cie nie my艣leli o 偶adnej zap艂acie, nie mo偶ecie unikn膮膰 otrzymywania, albowiem co艣cie oddali wraca do was prawem odp艂aty, w obfito艣ci. 禄Oddawajcie a otrzymacie z nadwy偶k膮, odsypi膮 wam na 艂ono wasze pe艂n膮 miar膮, albowiem jak膮 miar膮 mierzycie, tak膮 b臋dzie wam odmierzone芦.

Je艣li pracujecie w duchu mi艂o艣ci, musicie mie膰 w 艣wiadomo艣ci obecno艣膰 Boga. By膰 w jedno艣ci z 偶yciem, mi艂o艣ci膮 i m膮dro艣ci膮 - to oznacza 艣wiadome obcowanie z Bogiem, a obcowa膰 z Bogiem, to op艂ywa膰 we wszelkie sp艂ywaj膮ce na nas obfito艣ci. Taka w艂a艣nie obfito艣膰 pokarm贸w sp艂yn臋艂a na nas dzisiejszego wieczoru. Widzicie tu dostatek wszystkiego i wobec bo偶ej obfito艣ci nikt nie odczuwa niedostatku. Ta w艂a艣nie szlachetna my艣l o obfito艣ci powinna wznie艣膰 umys艂 ponad wszelk膮 ograniczono艣膰. By m贸c stworzy膰 obfito艣膰 i korzysta膰 z niej, musi cz艂owiek porzuci膰 wszelk膮 my艣l o bezwarto艣ciowych poszczeg贸lnych rzeczach, my艣le膰 na takiej p艂aszczy藕nie umys艂u, kt贸ra nie dopuszcza 偶adnej ma艂ostkowej my艣li o szczeg贸艂ach rzeczy. By utrzymywa膰 wszystkie rzeczy w umy艣le, musi 艣wiadomo艣膰 wznie艣膰 si臋 na wy偶yny wszech艣wiata i m贸c si臋 cieszy膰 rado艣ci膮 doskona艂ej wolno艣ci, kt贸ra nie mo偶e jednak przej艣膰 w samowol臋, gdy偶 odpowiedzialni jeste艣my za ka偶d膮 my艣l i ka偶dy uczynek. Nie mo偶e te偶 艣wiadomo艣膰 nasza osi膮gn膮膰 takiej swobody w jednym mgnieniu.

Zerwanie ostatnich wi臋z贸w ograniczono艣ci mo偶e nast膮pi膰 w jednej chwili, lecz musi by膰 poprzedzone okresem przygotowawczym do tego chwalebnego zdarzenia i odby膰 si臋 w szczeg贸艂ach w g艂臋bi nas - podobnie jak ka偶dy p艂atek kwiatu doskonali si臋 i wykszta艂ca wewn膮trz p膮ka. Dopiero, kiedy nast膮pi pe艂ne ukszta艂towanie poszczeg贸lnych p艂atk贸w, p膮k rozrywa sw膮 pow艂ok臋 i wy艂ania si臋 z niego pi臋kny kwiat. Tak samo te偶 i cz艂owiek musi rozerwa膰 艂upin臋 swego ni偶szego 禄ja芦, by m贸c si臋 uszlachetnia膰 i doskonali膰.

Prawa bo偶e s膮 niezmienne i pozostaj膮 zawsze takimi, jakimi by艂y w umy艣le Boga. A jako niezmienne, s膮 zarazem dobroczynne, poniewa偶 s膮 doskona艂e i dobre. Kiedy 偶yjemy zgodnie z nimi, staj膮 si臋 prawdziwym kamieniem w臋gielnym, na kt贸rym budujemy swe zdrowie, szcz臋艣cie i powodzenie, sw贸j spok贸j, swoj膮 warto艣膰 i w艂asne osi膮gni臋cia. Je偶eli ca艂kowicie i we wszystkim dzia艂amy wed艂ug bo偶ego prawa - nie zagrozi nam 偶adne z艂o. Nie potrzebujemy wtedy uzdrawiania, gdy偶 jeste艣my w贸wczas w zupe艂no艣ci szcz臋艣liwi i zdrowi.

Je艣li dobrze zrozumiemy, i偶 w wielkim sercu ludzko艣ci zawarta jest t臋sknota do swej ojczyzny, to nie ukoi jej nigdy nic innego, pr贸cz 偶ywej 艣wiadomo艣ci i zrozumienia Boga - Ojca wszechrzeczy. Poznajemy ten g艂贸d duszy po wzywaniu serc do Boga. Nie istnieje nic innego, do czego by dusza ludzka d膮偶y艂a tak, jak do poznania Boga, kt贸rego 禄by m贸c pozna膰 dog艂臋bnie, trzeba 偶y膰 wiecznie芦. Widzimy, jak ludzie rzucaj膮 si臋 z jednego poszukiwania w drugie, w nadziei, 偶e znajd膮 zadowolenie lub spok贸j po spe艂nieniu si臋 jakiego艣 ograniczonego 艣miertelnego pragnienia. Widzimy te偶, jak goni膮c za tymi rzeczami i sprawami, i zdobywaj膮c je - pozostaj膮 nadal niezadowoleni i niezaspokojeni w swych pragnieniach.

Oto jedni s膮dz膮, 偶e niezb臋dne im s膮 wielkie posiad艂o艣ci, drudzy pragn膮 bogactwa, a jeszcze inni chc膮 zdoby膰 s艂aw臋 lub wielk膮 uczono艣膰. Ale oto otrzymali艣my przywilej poznania, 偶e wszystkie te rzeczy i umiej臋tno艣ci cz艂owiek nosi w g艂臋bi siebie. Najwi臋kszy mistrz - Jezus - stara si臋 wyja艣ni膰 i dowie艣膰 tej prawdy bez wyj膮tku wszystkim. Jak偶e winni艣my go mi艂owa膰! Powinien by膰 postrzegany przez nas w ca艂ym blasku osi膮gni臋tego przeze艅 zwyci臋stwa. Powinni艣my te偶 mi艂owa膰 tych wszystkich, kt贸rzy wznie艣li si臋 na wy偶yny rozwoju duchowego, dosi臋gli w swej 艣wiadomo艣ci tych szczyt贸w, kt贸re osi膮gn膮艂 Jezus. Mi艂ujemy ich nie tylko za te wielkie osi膮gni臋cia, lecz i za to, 偶e takimi jak Jezus, rzeczywi艣cie s膮. Po swym pe艂nym chwa艂y przeniesieniu Jezus nigdy ju偶 nie przebywa艂 w tym, co zewn臋trzne, lecz zawsze utrzymywa艂 my艣li w o艣rodku swej ja藕ni - w Chrystusie. Ze艣rodkowana 艣wiat艂o-promienno艣膰, b臋d膮ca Bogiem w ka偶dym z nas i istniej膮ca zawsze we wszystkich - promieniowa艂a, by wskaza膰 na wy偶szo艣膰 Chrystusa nad pierwiastkiem materialnym, czyli nad cz艂owiekiem fizycznym. Dzi臋ki temu w艂a艣nie m贸g艂 czyni膰 wszystkie swe dzie艂a, a nie dlatego, by chcia艂 si臋 odr贸偶ni膰 od was. Jezus nie posiada艂 wi臋kszej mocy ni偶 wszyscy mamy obecnie. B艂臋dem te偶 jest mniemanie, 偶e tylko Jezus jest synem bo偶ym, za艣 my wszyscy jedynie s艂ugami bo偶ymi. Czyni艂 on swe dzie艂a dlatego, 偶e ta sama iskra bo偶a, kt贸r膮 Ojciec - Stworzyciel zapala w ka偶dym narodzonym dzieci臋ciu, rozgorza艂a w nim p艂omieniem pe艂nym czystego blasku, tylko dzi臋ki jego w艂asnym wysi艂kom i temu, 偶e w g艂臋bi swej ja藕ni pozostawa艂 zawsze w 艣wiadomym obcowaniu z Bogiem - 藕r贸d艂em wszech偶ycia, mi艂o艣ci i mocy.

Jezus by艂 takim samym cz艂owiekiem, jak wszyscy ludzie. Cierpia艂, by艂 nara偶ony na pokusy i do艣wiadczenia, zupe艂nie tak samo, jak wy cierpicie od pokus i ci臋偶kich do艣wiadcze艅. Wiemy, 偶e podczas ziemskiego bytowania w widzialnym ciele Jezus codziennie sp臋dza艂 ca艂e godziny na obcowaniu z Bogiem. Wiadomo nam tak偶e i o tym, 偶e we wczesnej m艂odo艣ci przeszed艂 przez to wszystko, czego do艣wiadczyli艣my wszyscy i przez co przechodzicie dzisiaj wy. Wiemy, 偶e wszyscy musz膮 pokona膰 cielesne 艣miertelne pragnienia, zw膮tpienia i strach, nim dojd膮 do rozwini臋cia doskona艂ej 艣wiadomo艣ci, czyli poznania w g艂臋bi siebie obecno艣ci Boga - nim u艣wiadomi膮 sobie t臋 wielk膮 rzeczywisto艣膰 禄Ojca we mnie芦, kt贸remu Jezus przypisywa艂 wszystkie swe dzie艂a. Musia艂 on si臋 tak samo uczy膰, jak si臋 uczyli艣my my i jak uczycie si臋 teraz wy. Musia艂 niejednokrotnie podejmowa膰 wysi艂ki, jak czynicie to obecnie wy, i trzyma膰 si臋 twardo, nieust臋pliwie - jak powinni艣cie post臋powa膰 i wy, cho膰by ze 艣ci艣ni臋tymi pi臋艣ciami i zaci艣ni臋tymi z臋bami, nie przestaj膮c powtarza膰: 禄B臋d臋 pracowa艂 nieustannie, albowiem Chrystus 偶yje we mnie!芦. Wyznajemy, 偶e to Chrystus w g艂臋bi Jezusa uczyni艂 go takim, jakim by艂 i jaki jest dzisiaj, i 偶e te same osi膮gni臋cia s膮 dost臋pne dla wszystkich. M贸wi膮c to, nie chcemy bynajmniej pomniejsza膰 wielko艣ci Jezusa, gdy偶 mi艂ujemy go mi艂o艣ci膮 nie daj膮c膮 si臋 wyrazi膰 s艂owami. Wiemy, 偶e przeszed艂 przez zupe艂ne ukrzy偶owanie swego 禄ja芦 i prowadzi id膮cych za nim do Boga, i 偶e wskazuje im drog臋 zbawienia od grzechu, chor贸b i trosk, by mogli przejawi膰 w sobie Ojca. Od Jezusa mog膮 pozna膰 t臋 prawd臋 wszyscy, 偶e Ten Ojciec 偶yje w ka偶dym z nas i jednakowo mi艂uje wszystkich. Nikt z tych, kt贸rzy dok艂adnie wype艂niaj膮 zasady nauki i na艣laduj膮 偶ycie Jezusa, nie mog膮 nie mi艂owa膰 go. Jest wszak naszym doskona艂ym starszym bratem.

Lecz je艣li wyzb臋dziemy si臋 naszych przyrodzonych praw, je艣li b臋dziemy nieprawid艂owo stosowa膰 si臋 do dobroczynnych praw bo偶ych lub odnosi膰 si臋 do nich z lekcewa偶eniem i w ten spos贸b odwr贸cimy si臋 plecami do domu Ojca, to tym samym utracimy spok贸j i dostatek, obfito艣膰 ciep艂a i rado艣ci, panuj膮cych w domu Ojca.

Kiedy wyczerpa艂y was przeciwno艣ci 偶yciowe, jeste艣cie znu偶eni i t臋sknicie do odpoczynku, wtedy swe niepewne kroki kierujcie ku domostwu Ojca. Sta膰 si臋 to mo偶e drog膮 gorzkich do艣wiadcze艅 lub przez radosne odej艣cie od wszelkich materialnych rzeczy. Wszystko jedno, na jakiej drodze zostanie osi膮gni臋te poznanie i zrozumienie - ostatecznie pod膮偶ycie ku celowi waszego wy偶szego przeznaczenia. Po ka偶dym uczynionym kroku naprz贸d, b臋dziecie si臋 stawali silniejsi i rado艣niejsi 偶yciowo, dop贸ki wreszcie nie przestaniecie si臋 chwia膰 i waha膰. B臋dziecie wziera膰 w g艂膮b siebie, by ujrze膰 sw贸j cel, a w贸wczas w swym przebudzonym sumieniu sobie u艣wiadomicie, 偶e wasz dom jest tutaj, gdzie przebywacie. Wszyscy 偶yjemy, poruszamy si臋 i mamy sw贸j byt w boskiej wszechobecno艣ci. Wdychamy t臋 wszechobecno艣膰 z ka偶dym wdechem i 偶yjemy ni膮 ka偶dym poruszeniem naszego serca.

Nie my艣lcie, 偶e koniecznie musicie przyj艣膰 do nas. Id藕cie do swego domu, do waszego ko艣cio艂a b膮d藕 domu modlitwy - dok膮d chcecie. Jezus - mistrz wielkiej mi艂o艣ci - pomo偶e wam. Wszyscy, kt贸rzy pragn臋li i otrzymali wy偶sz膮 nauk臋, tak偶e mog膮 wam pom贸c i staraj膮 si臋 wam pomaga膰 zawsze. My wyra藕nie dostrzegamy Jezusa i wszystkich gotowych do niesienia pomocy tym, kt贸rzy jej wzywaj膮. Nale偶y bowiem tylko wezwa膰, a odpowied藕 otrzymacie, zanim umilknie wezwanie. Pomagaj膮cy wam s膮 stale przy was, a to co powinni艣cie uczyni膰, to jedynie wznie艣膰 sw膮 艣wiadomo艣膰 na taki poziom, by艣cie mogli zrozumie膰, 偶e idziecie razem z nimi - a unikniecie b艂膮dzenia. Wyci膮gaj膮c ku wam r臋ce, m贸wi膮: 禄Chod藕cie do mnie, a ja was uspokoj臋芦. Nie znaczy to bynajmniej, by艣cie przyszli po 艣mierci, lecz teraz - tacy, jakimi jeste艣cie. Dostosujcie sw膮 艣wiadomo艣膰 do poziomu naszej 艣wiadomo艣ci - ponad wszelkie ograniczenia - do pe艂nej swobody, pozostaj膮c tam, gdzie jeste艣cie.

Spok贸j, zdrowie, mi艂o艣膰, rado艣膰 偶ycia i pomy艣lno艣膰 - s膮 tu, gdzie jeste艣cie. Z wami s膮 zawsze wszelkie owoce ducha - dary bo偶e. Je艣li zag艂臋biacie si臋 w Bogu - nie doznajecie 偶adnej trwogi i 偶adne z艂o nie zbli偶y si臋 do was. Je偶eli ca艂kowicie i z pe艂n膮 wiar膮 zwr贸cicie si臋 do niego, b臋dziecie uzdrowieni z waszych niemocy, w imi臋 Chrystusa jako najwy偶szego prawa.

B贸g zawsze jest po艣r贸d was - dzieci nie艣miertelnego i wiecznotrwa艂ego Ducha. Nie istnieje nic takiego, co by mog艂o wywo艂a膰 u was dreszcz l臋ku i rozpaczy. Z 艂ona ojcowskiego wyszli艣cie i oddech Wszechmog膮cego tchn膮艂 w was 偶yj膮c膮 dusz臋. 禄Wpierw, nim Abraham przyszed艂 - wy艣cie istnieli. Jeste艣cie umi艂owanymi synami bo偶ymi z艂膮czonymi w dziedzictwie z Chrystusem芦. Moc, kt贸r膮 posiada Chrystus - jest tak偶e w was, i zwana jest p艂aszczem Ducha - odzie偶膮 Mi艂o艣ci. Przy prawid艂owym pojmowaniu tej boskiej mocy nie istniej膮 ani uwi膮d starczy, ani choroby czy nieszcz臋艣liwe wypadki, ani 艣mier膰. Nie istnieje nic takiego, co by mog艂o pozbawi膰 was 偶ycia na jakiejkolwiek drodze. Mo偶ecie si臋 otuli膰 tym p艂aszczem Ducha-Mi艂osci, tak szczelnie, 偶e nic przeze艅 nie przeniknie i nie zdo艂a przylgn膮膰 do was. Wszelkie niszczycielskie dzia艂ania lub destrukcyjne si艂y, wytworzone kiedykolwiek przez cz艂owieka, mog膮 by膰 w贸wczas kierowane przeciw wam, jednak nie uczyni膮 wam 偶adnej szkody, albowiem ochroni was zawsze p艂aszcz Ducha-Mi艂o艣ci. A gdyby przypadkiem zewn臋trzny kszta艂t zniszczono - powr贸ci natychmiast jako duchowy, w takiej samej postaci. Jest to wi臋c or臋偶 stokrotnie lepszy i pewniejszy od wszelkiej broni wynalezionej kiedykolwiek przez cz艂owieka, i zawsze mo偶ecie z niego korzysta膰, nie ponosz膮c 偶adnych koszt贸w. Mo偶ecie i艣膰 z tym niezwyci臋偶onym or臋偶em naprz贸d, jako dzieci Boga 呕ywego.

Rozumia艂 to Jezus i m贸g艂 si臋 uwolni膰 od m膮k krzy偶owych, gdyby zechcia艂 ze swej mocy skorzysta膰. W贸wczas nic z艂ego nie zdo艂a艂oby go tkn膮膰. Najwyra藕niej dostrzega艂, i偶 w jego ciele dokona艂a si臋 wielka duchowa przemiana i rozumia艂, 偶e gdyby to zosta艂o u艣wiadomione przez tych, kt贸rych zna艂 i kocha艂, a nie towarzyszy艂aby temu 偶adna fizyczna zmiana jego cia艂a, wtedy wi臋kszo艣膰 nie poj臋艂aby duchowej wagi tego i nadal by si臋 trzymali jego osobowo艣ci. Wiedzia艂, 偶e posiada moc przezwyci臋偶enia cielesnej 艣mierci i pragn膮艂 dowie艣膰 tym, kt贸rych kocha艂, 偶e i oni maj膮 t臋 sam膮 moc. Dlatego wybra艂 drog臋 krzy偶owej m臋ki, by wszyscy mogli widzie膰, a widz膮c uwierzy膰. Chcia艂 im tak偶e pokaza膰, i偶 tak udoskonali艂 swe cia艂o, 偶e gdyby mu odebrali 偶ycie, traktuj膮c je ze swego punktu widzenia jako 艣miertelne, a cia艂o z艂o偶yli do grobu, przywalaj膮c je wielkim kamieniem - ostatni膮 przeszkod膮, jak膮 m贸g艂 postawi膰 cz艂owiek - to jednak jego prawdziwe 禄ja芦 zdo艂a usun膮膰 i ten g艂az, i wznie艣膰 swe duchowe cia艂o ponad wszelkie 艣miertelne ograniczenia. Jezus m贸g艂 zabra膰 w艂asne cia艂o i znikn膮膰, lecz wola艂 dowie艣膰, i偶 przy rozwini臋tym duchowym ciele, 偶adne materialne okoliczno艣ci ani ograniczenia nie zdo艂aj膮 zniszczy膰 cia艂a - nawet pozbawiaj膮c go 偶ycia - jak to mniemali ci, kt贸rzy go ukrzy偶owali.

Po akcie Ukrzy偶owania i wzniesienia si臋, cia艂o Jezusa by艂o w takim stopniu duchowo rozwini臋te, 偶e musia艂 podnie艣膰 艣wiadomo艣膰 wszystkich otaczaj膮cych go, do tej wy偶yny, z kt贸rej mogliby go widzie膰. Tak samo te偶 i my dzisiejszego wieczoru musieliby艣my podnie艣膰 艣wiadomo艣膰 niemal wszystkich otaczaj膮cych nas.

Kiedy w tym odleg艂ym dniu rano niewiasty posz艂y do grobu Jezusa, znalaz艂y odwalony kamie艅 i le偶膮ce obok niego po艣miertne szaty. Nie rozpozna艂y jednak Jezusa, dop贸ki nie podni贸s艂 ich 艣wiadomo艣ci do poziomu, z kt贸rego mog艂y go widzie膰. Tak偶e wtedy, gdy dw贸ch uczni贸w sz艂o do miasteczka Emaus i zbli偶ywszy si臋, Jezus rozmawia艂 z nimi, nie poznali go, dop贸ki nie prze艂ama艂 z nimi chleba. R贸wnie i ich 艣wiadomo艣膰 musia艂a by膰 podniesiona na p艂aszczyzn臋, z kt贸rej mogli go ujrze膰. Ukazywa艂 si臋 w tym czasie i innym osobom, nawet kroczy艂 z nimi, lecz nie poznawali go, poniewa偶 ich 艣wiadomo艣膰 pracowa艂a na tym stopniu, z kt贸rego nie mogli go zobaczy膰. Spostrzegali go dopiero w贸wczas, gdy 艣wiadomo艣膰 ich by艂a podnoszona na r贸wni臋, na kt贸rej dzia艂a艂a 艣wiadomo艣膰 Jezusa. Wtedy te偶 niekt贸rzy postrzegali i duchow膮 tre艣膰 rzeczywisto艣ci. U艣wiadomili sobie g艂臋boki sens wszystkich zdarze艅 i poznawali je wewn臋trznie. Pomimo to wi臋kszo艣膰 jednak nie uwierzy艂a w niego, poniewa偶 nie dosi臋g艂a tej wy偶yny 艣wiadomo艣ci, z kt贸rej mog艂aby rozpoznawa膰 duchowy sens rzeczy.

W贸wczas to rozwar艂a si臋 zas艂ona tajemniczo艣ci, zawieszona r臋k膮 艣miertelnego cz艂owieka. 禄I w 艣wi膮tyni zosta艂a rozdarta na dwoje, istniej膮ca dot膮d zas艂ona芦. 艢wiadomo艣膰 ludzka dosi臋g艂a punktu, w kt贸rym 艣mier膰 zosta艂a zwyci臋偶ona, a z ni膮 i wszystkie stworzone przez cz艂owieka 艣miertelne ograniczenia, kt贸re mog膮 i powinny by膰 pokonywane drog膮 wzniesienia si臋 ponad nie, czyli podniesienia 艣wiadomo艣ci na t臋 wy偶yn臋, gdzie cz艂owiek pojmuje, 偶e nie istniej膮 偶adne ograniczenia. Je偶eli umi艂ujemy tak膮 艣wiadomo艣膰 i b臋dziemy j膮 podtrzymywa膰 - zapanuje w nas na zawsze.

Objawiono to Jakubowi, kiedy spoczywa艂 na twardym kamieniu materializmu. Poj膮艂 wtedy, 偶e uzewn臋trznienie si臋 cz艂owieka jest wsp贸艂mierne do jego pogl膮d贸w. 艢wiadomo艣膰 tego uwolni艂a go od materialnych ogranicze艅. To samo odnosi si臋 i do tych nielicznych gorliwych z grona zebranych dzi艣 przyjaci贸艂, kt贸rzy zrozumieli - i p贸jd膮 naprz贸d, rozwijaj膮c sw膮 艣wiadomo艣膰, i wype艂niaj膮c prawdziwe dzie艂o bo偶e.

Inni tak偶e zaczn膮 dobrze, lecz wysi艂ek niezb臋dny do przekroczenia przez pierwsz膮 艣cian臋 materializmu wyda si臋 im zbyt ci臋偶ki. Uznaj膮 z czasem, 偶e znacznie 艂atwiej p艂yn膮膰 z pr膮dem - i odpadn膮.

Wszyscy 偶yli艣my na widzialnej 艣miertelnej p艂aszczy藕nie tej Ziemi. W rzeczywisto艣ci nigdy jej nie porzucili艣my. Obecnie jeste艣my niewidzialni, tylko dla tkwi膮cych jeszcze w 艣miertelnej 艣wiadomo艣ci. Ci za艣, w kt贸rych 艣wiadomo艣膰 wznios艂a si臋 ju偶 na wy偶szy plan - widz膮 nas zawsze.

Ziarno ka偶dej idei posiane w duszy - staje si臋 poj臋ciem, przybiera kszta艂t w umy艣le, by p贸藕niej si臋 wy艂oni膰 w postaci fizycznej. Idee dobra i doskona艂o艣ci kszta艂tuj膮 dobro i doskona艂o艣膰, i odwrotnie: idee z艂a i chaosu - tworz膮 z艂o i chaos. Jak S艂o艅ce i gleba z jednakow膮 gotowo艣ci膮 we wsp贸艂dzia艂aniu tworz膮 pot臋偶ne drzewo i male艅ki kwiatek - je艣li posiano odpowiednie nasiona - tak samo duch i dusza odpowiadaj膮 na wezwanie cz艂owieka, i to czego pragnie lub o co prosi z wiar膮 - otrzymuje.

Ci, kt贸rzy wskutek fizycznej 艣mierci stali si臋 niewidzialnymi, przejawiaj膮 si臋 na tej samej p艂aszczy藕nie, na kt贸rej si臋 rozstali ze swoim cia艂em, albowiem 艣miertelny umys艂 dzia艂a tylko na psychicznej p艂aszczy藕nie. Dzia艂anie 艣miertelnego umys艂u na r贸wni psychicznej, jest podstaw膮 wielkiej psychicznej sfery zawartej pomi臋dzy tym, co materialne a tym, co rzeczywiste, czyli duchowe. Ka偶dy d膮偶膮cy ku rzeczywistemu musi przej艣膰 przez t臋 psychiczn膮 sfer臋, zanim spostrze偶e duchow膮. By m贸c dotrze膰 do warto艣ci duchowych, musimy si臋 przedziera膰 przez sfer臋 umys艂ow膮 wprost do Boga.

艢mier膰 fizyczna jedynie wyzwala z psychicznej p艂aszczyzny to, co duchowe, kt贸re odt膮d si臋 przejawia na tej samej r贸wni psychicznej, na kt贸rej by艂o w chwili, gdy duchowe uwalnia艂o si臋 z cia艂a. W ten spos贸b indywidualno艣膰 odchodz膮ca nie spostrzega jeszcze, 偶e istnieje tylko jeden duch, jeden umys艂 i jedno cia艂o, i 偶e wszystko pochodzi od Jedynego Ojca i musi do Niego powr贸ci膰. Duchowe, pochodz膮ce od Tego Jedynego i obdarzone doskona艂ym cia艂em stanowi cz膮stk臋 Jedynego boskiego Ducha i nigdy si臋 nie od艂膮cza od Niego, podobnie jak nasze r臋ce i wszystkie inne cz艂onki cia艂a nie stanowi膮 oddzielnych ca艂o艣ci, lecz s膮 艣ci艣le ze sob膮 zwi膮zane, by razem tworzy膰 jedno cia艂o. W ten spos贸b, wszystko, co duchowe, jest odpowiednio ze sob膮 zwi膮zane, by czyni膰 jedno艣膰 doskona艂膮.

禄Wszyscy zostan膮 zebrani razem w jedno miejsce芦 oznacza, 偶e wszyscy staniemy si臋 艣wiadomi tego, i偶 pochodzimy z jednego boskiego 藕r贸d艂a. 呕e jeste艣my stworzeni na obraz i podobie艅stwo bo偶e, a wi臋c jeste艣my zupe艂nie podobni do Boga i wyra偶amy Jego idea艂.

S艂owa: 禄Ojcze, nie moja, lecz Twoja niech si臋 stanie wola芦 oznaczaj膮 w艂a艣nie pragnienie, by B贸g wyra偶a艂 przez nas Sw贸j najwy偶szy idea艂. Nikt nie zdo艂a wznie艣膰 si臋 ponad 艣miertelny umys艂, je艣li 艣wiadomie, czy nie艣wiadomie nie wype艂ni woli bo偶ej".

S艂owa tej nauki zosta艂y przerwane na chwil臋 i jeden z naszej grupy zapyta艂 na temat wzgl臋dno艣ci materii. Odpowied藕 niewiast brzmia艂a: „W艂a艣ciwym okre艣leniem jest substancja, chodzi wi臋c o wzgl臋dno艣膰 substancji. Zatrzymajmy si臋 chwil臋 na pi臋ciu kr贸lestwach przyrody: mineralnym, ro艣linnym, zwierz臋cym, ludzkim, i na kr贸lestwie duchowym b膮d藕 boskim. Zacznijmy od najmniejszego - od kr贸lestwa mineralnego. Ka偶da jego minimalna cz膮steczka przedstawia sob膮 jedno boskie 偶ycie. Rozdrobnio­ne cz膮steczki tego kr贸lestwa w po艂膮czeniu z atomami powietrza i wody utworzy艂y grunt, lecz ka偶da z nich zachowa艂a swoje oryginalne 偶ycie bo偶e. Z kolei, to kr贸lestwo mineralne ust臋puje miejsca ro艣linnemu, jako nast臋pnemu wy偶szemu wyra偶eniu Boga. 艢wiat ro艣linny, kt贸rego ka偶da cz膮stka zawiera w sobie jedno 偶ycie, przej膮艂 cz臋艣膰 tego 偶ycia ze 艣wiata mineralnego, wyra偶aj膮c j膮 w powi臋kszeniu i rozmno偶eniu, i czyni膮c w ten spos贸b, jakby krok naprz贸d ku kr贸lestwu boskiemu, czyli duchowemu. Nad 艣wiatem ro艣linnym dominuje kr贸lestwo zwierz臋ce, jako znowu wy偶szy stopie艅 odzwierciedlania Boga. 艢wiat zwierz臋cy za艣, kt贸rego ka偶da cz膮stka zawiera w sobie jedno 偶ycie, przej臋te od kr贸lestwa ro艣linnego, powi臋kszaj膮 i rozmna偶a, czyni膮c dalszy krok naprz贸d ku kr贸lestwu duchowemu. I wreszcie, wy偶szym stadium przejawienia Boga jest supremacja kr贸lestwa ludzkiego nad 艣wiatem zwierz臋cym. Tak wi臋c, 艣wiat ludzki, kt贸rego ka偶da cz膮stka zawiera w sobie jedno 偶ycie, przej臋te ze 艣wiata zwierz臋cego i wyra偶one na wy偶szym stopniu swego rozwoju - uznaje prymat kr贸lestwa boskiego, kt贸rego najwy偶szym wyrazem jest cz艂owiek. A kiedy cz艂owiek osi膮gn膮艂 ju偶 to boskie kr贸lestwo i przebywa w nim, u艣wiadamia sobie, 偶e wszystko pochodzi z jednego 藕r贸d艂a, 偶e zawiera jedno 偶ycie boskie, i wtedy zdobywa panowanie nad wszystkimi materialnymi rzeczami. Lecz nie mo偶e si臋 zatrzyma膰 w swym post臋pie na tym szczeblu rozwoju, gdy偶 trwa nieustanny (wieczny) ruch naprz贸d, i kiedy cz艂owiek znajdzie si臋 w 艣wiecie Ducha, widzi, 偶e s膮 do zdobycia nowe wy偶sze 艣wiaty... I oto doszli艣my do miejsca, w kt贸rym stwierdzamy, 偶e ca艂y wszech艣wiat w swym ogromie niesko艅czono艣ci przedstawia sob膮 jedno boskie 偶ycie, 偶e wszystko - widzialne i niewidzialne - pochodzi z jednego 藕r贸d艂a, czyli istoty rzeczy - jednej boskiej substancji. W ten spos贸b mo偶emy twierdzi膰, 偶e istnieje w og贸le wzgl臋dno艣膰 substancji. I tak w istocie jest".

Na tym nasza rozmowa usta艂a. Biesiada dobieg艂a ko艅ca. Z sali znik艂y sto艂y i krzes艂a, i nasta艂a og贸lna radosna zabawa ze 艣piewem i ta艅cami przy d藕wi臋kach muzyki niewidzialnego zespo艂u. Wszyscy biesiadnicy sp臋dzali reszt臋 wieczoru, oddaj膮c si臋 tej beztroskiej rozrywce. Nast膮pi艂 wspania艂y wylew radosnej muzyki i 艣piewu. Niewidzialny zesp贸艂 jawi艂 si臋 chwilami - dziwne, pi臋kne postacie przebiega艂y po艣r贸d wszystkich zebranych lub przelatywa艂y ponad ich g艂owami. A wszystko zako艅czy艂o si臋 przedziwn膮 burz膮 muzyki i 艣piewu, i spontanicznym rozradowaniem si臋 rozigranych uczestnik贸w biesiady. Ca艂o艣膰 tworzy艂a nie daj膮c膮 si臋 wyrazi膰 s艂owami, niezwykle fascynuj膮c膮 scen臋 prawdziwie niebia艅skiej zabawy, jakiej nikt z nas nigdy dot膮d nie ogl膮da艂.

Wyjawiono nam, 偶e je偶eli nauczymy si臋 wprowadza膰 w stan spokoju, to zawsze b臋dziemy mogli s艂ysze膰 muzyk臋 ze 艣wiata niewidzialnego, natomiast 艣piew ch贸ralny towarzyszy tej muzyce tylko przy takich okazjach, jak dzisiejsza. P贸藕niej wielokrotnie s艂yszeli艣my tak膮 muzyk臋, kiedy zdobywali艣my si臋 na zupe艂ny spok贸j. By艂a zawsze cicha, podnios艂a i niezwykle subtelna, nigdy jednak nie d藕wi臋cza艂a tak rado艣nie i swobodnie, jak tego wieczoru. Twierdzono, 偶e muzyka owa jest w艂a艣nie tym, co niekt贸rzy zw膮 anielskim ch贸rem. Mistrzowie natomiast nazywaj膮 j膮 muzyk膮 sfer b膮d藕 symfoni膮 zharmonizowanych dusz.

Przebywali艣my w tej wsi trzy dni i w ci膮gu tego czasu widzieli艣my si臋 i rozmawia­li艣my z wieloma naszymi przyjaci贸艂mi. Wieczorem trzeciego dnia po偶egnali si臋 z nami oznajmiwszy, 偶e spotkaj膮 nas w naszej kwaterze g艂贸wnej, po czym znikli.

***

Niezw艂ocznie rano opu艣cili艣my t臋 wie艣. Towarzyszyli nam tylko Emil i D偶ast. Tym razem skierowali艣my si臋 do wsi po艂o偶onej dalej na p贸艂noc. Wybrali艣my t臋 miejscowo艣膰 na nasz膮 g艂贸wn膮 kwater臋, z my艣l膮 o tym, 偶e zimy w tej cz臋艣ci kraju bywaj膮 bardzo surowe, a pragn臋liby艣my jeszcze przed nastaniem zimowego okresu urz膮dzi膰 si臋 mo偶liwie wygodnie. Lecz podobnie jak w wielu innych wypadkach, tak偶e i w tym obawy nasze by艂y ca艂kiem bezpodstawne, poniewa偶 po przybyciu na miejsce zastali艣my ju偶 wszystko dla nas przygotowane.

Droga nasza wiod艂a pocz膮tkowo przez p艂askowzg贸rze, a potem d艂ugim, wij膮cym si臋 w膮wozem do jego rozwidlenia, przy kt贸rym le偶a艂a wioska, wybrana na cel zamierzonego noclegu. Stanowi艂o j膮 zaledwie sze艣膰 dom贸w, a raczej mieszka艅 wykutych w skale do wysoko艣ci trzech pi臋ter, przy czym powierzchnia dachu by艂a wierzcho艂kiem tej ska艂y.

Otrzymali艣my wygodny nocleg na 3. pi臋trze jednego z tych dom贸w, a po wczesnym obiedzie wszyscy wyszli艣my na dach, by popatrze膰 na zach贸d s艂o艅ca. Po kilku minutach wspi膮艂 si臋 do nas po schodach cz艂owiek z wygl膮du pi臋膰dziesi臋cioletni, kt贸rego przedstawi艂 nam D偶ast, i wszcz臋li艣my z nim rozmow臋. Wkr贸tce si臋 dowiedzieli艣my, 偶e mieszka艂 w tej wsi, do kt贸rej akurat dotarli艣my i wraca艂 w艂a艣nie do domu. S膮dzili艣my, 偶e odbywa艂 podr贸偶 w taki sam spos贸b, jak my, wi臋c zapropono­wali艣my mu przy艂膮czenie si臋 do naszej karawany. Lecz on podzi臋kowa艂 nam i rzek艂, i偶 mo偶e t臋 podr贸偶 odby膰 o wiele pr臋dzej; zatrzyma艂 si臋 tutaj, by zobaczy膰 si臋 z jednym z krewnych, a w domu b臋dzie jeszcze dzi艣 wieczorem. Nast臋pnie m贸wili艣my o 艣wi膮tyni, kt贸r膮 trzech z nas zwiedza艂o w towarzystwie Emila i D偶asta. M臋偶czyzna o艣wiadczy艂 mi z ca艂ym spokojem: „Widzia艂em pana owej nocy siedz膮cego na dachu 艣wi膮tyni". Okre艣li艂 moje majaczenia czy wizje, zupe艂nie tak samo, jak to widzia艂em, jak opisa艂em w jednym z poprzednich rozdzia艂贸w tej ksi膮偶ki. S艂owa jego wywo艂a艂y we mnie i w moich wsp贸艂towarzyszach niema艂e zdziwienie, gdy偶 nie wspomnia艂em im wtedy o tym, co prze偶ywa艂em, siedz膮c w nocy samotnie na dachu. Potem jeszcze doda艂: „W widzeniu tym objawiono panu to, co i nam, 偶e cz艂owiek pochodzi z jednego 藕r贸d艂a - z substancji Boga; 偶e do tego czasu szed艂 naprz贸d, jakby w szeregu z innymi, dop贸ki 艣wiadomo艣膰 jego urzeczywistnia艂a to, co i u innych. W贸wczas korzysta艂 on z mocy i swych w艂adz wewn臋trznych prawid艂owo, lecz z chwil膮, gdy w 艣miertelnej ja藕ni odczu艂 dwojak膮 moc, wtedy zacz膮艂 widzie膰 podw贸jnie i nieprawid艂owo korzysta膰 z tej mocy, wy艂aniaj膮c z siebie dwoisto艣膰; albowiem cz艂owiek ma swobod臋 dzia艂ania i wy艂aniania z siebie tego, w co jest zapatrzony. Nast膮pi艂o w贸wczas odr贸偶nienie i oddzielanie si臋, kt贸re obj臋艂o wzd艂u偶 i wszerz ca艂膮 Ziemi臋, i prawie ca艂膮 ludzko艣膰.

Lecz zbli偶a si臋 przemiana. Poj臋cie oddzielno艣ci (r贸偶nicowania) dosi臋ga ju偶 granic swego panowania i cz艂owiek dochodzi do zrozumienia, 偶e wszyscy ludzie pochodz膮 z jednego wsp贸lnego 藕r贸d艂a, i wszyscy te偶 zaczynaj膮 si臋 zbli偶a膰 do siebie coraz bardziej. Cz艂owiek zaczyna sobie coraz ja艣niej u艣wiadamia膰, 偶e wszyscy ludzie s膮 wzajemnie bra膰mi, a nie wrogami. Kiedy zostanie to w zupe艂no艣ci poj臋te, ludzko艣膰 w贸wczas zrozumie, 偶e wszystko pochodzi z jednego 藕r贸d艂a i musi do niego powr贸ci膰. Wtedy ludzie w rzeczywisto艣ci b臋d膮 bra膰mi. Cz艂owiek znajdzie si臋 w贸wczas w niebie, poniewa偶 pozna, 偶e niebiosa oznaczaj膮 wewn臋trzny spok贸j i harmoni臋 stworzon膮 przez niego prawid艂owym 偶yciem tu na Ziemi. Przekona si臋, 偶e sam by艂 sprawc膮 swego nieba lub piek艂a, czyli tego, co sam wybiera艂. Niebo, oczywi艣cie, zosta艂o w 艣wiadomo艣ci ludzkiej pocz臋te prawid艂owo, lecz geograficznie b艂臋dnie je umieszczono. Ka偶dy cz艂owiek pozna, 偶e B贸g 偶yje nie tylko w g艂臋bi niego, lecz przebywa w ka偶dej widzialnej i niewidzialnej rzeczy - w skale, w drzewie i ka偶dej ro艣linie (w kwiatku), w glebie - wsz臋dzie i we wszystkim. B贸g przebywa w powietrzu, kt贸rym oddychamy, w wodzie, kt贸r膮 pijemy, w pieni膮dzach, kt贸rymi cz艂owiek obraca - we wszystkim. B贸g jest Istno艣ci膮 i Substancj膮, z kt贸rej s膮 stworzone wszystkie rzeczy. Oddychaj膮c powietrzem - oddychamy Bogiem, podobnie jak, przyjmuj膮c pokarm - przyjmujemy Boga.

Nie d膮偶ymy bynajmniej do tego, by tworzy膰 jak膮艣 now膮 religi臋, posta膰 kultu czy sekt臋. Wyczuwamy i wiemy, 偶e obecnie istniej膮ce Ko艣cio艂y ko艅cz膮 swoje przeznaczenie. Przedstawiaj膮 one jedynie logiczne o艣rodki pomocy dla ludzi w osi膮ganiu urzeczywistnienia w sobie Boga za po艣rednictwem Chrystusa, b臋d膮cego ja藕ni膮 ka偶dego cz艂owieka. Wszyscy, nale偶膮cy do istniej膮cych Ko艣cio艂贸w powinni u艣wiadomi膰 to sobie i d膮偶y膰 do tego, by Ko艣ci贸艂 (religia) symbolizowa艂 tylko jedn膮 ide臋: 艣wiadomo艣膰 chrystusow膮 w ca艂ej ludzko艣ci. Je艣li wszyscy ludzie u艣wiadomi膮 to sobie, w贸wczas przestan膮 istnie膰 wszelkie r贸偶nice maj膮ce obecnie sw贸j wyraz tylko w poj臋ciach ludzkiego 艣miertelnego umys艂u, a nie w Ko艣cio艂ach. Bo czym偶e r贸偶ni si臋 jedna spo艂eczno艣膰 wyznaniowa od drugiej? Tylko r贸偶nice pogl膮d贸w ca艂kowicie zape艂niaj膮ce w danym czasie 艣miertelne ludzkie umys艂y, s膮 powodem r贸偶nic w ujmowaniu rzeczywisto艣ci. Widzimy, do czego doprowadzi艂y t臋 r贸偶nice pogl膮d贸w i poj臋膰 panuj膮cych w 艣miertelnych ludzkich umys艂ach: do wielkich wojen, 艣miertelnych nienawi艣ci, zar贸wno mi臋dzy narodami, jak i rodami, szczepami, a nawet mi臋dzy jednostkami, i to wszystko dlatego, 偶e poszczeg贸lna spo艂eczno艣膰 religijna uwa偶a艂a, 偶e jej wyznanie czy nauka by艂y lepsze ni偶 wyznanie i nauki innych organizacji wyznaniowych.

W rzeczywisto艣ci za艣 wszystkie te kulty i wyznania s膮 identyczne, gdy偶 prowadz膮 do tego samego celu. Nie do pomy艣lenia by艂oby dla ka偶dego Ko艣cio艂a b膮d藕 religii, osobne niebo, gdy偶 w贸wczas cz艂owiek, wyzwoliwszy si臋 z wi臋z贸w organizacji ko艣cielnej - po przygotowaniu si臋 na szlachetnej drodze samorozwoju do otrzymania nagrody - musia艂by zu偶y膰 reszt臋 swojej egzystencji na poszukiwanie w labiryncie r贸偶nych niebios swego osobistego nieba, jakie indywidualnie zosta艂o mu przeznaczone.

Obecnie obserwujemy, 偶e wszystkie te wyznaniowe organizacje wraz ze swymi wyznaniami coraz 艣ci艣lej zbli偶aj膮 si臋 do siebie; nadejdzie czas, kiedy znikn膮 wszelkie dotychczasowe podzia艂y, a istniej膮ce dot膮d liczne oddzielne Ko艣cio艂y po艂膮cz膮 si臋 w jeden wsp贸lny Ko艣ci贸艂. Jednak b艂膮d nie tkwi tu wy艂膮cznie w organizacji ko艣cielnej albo religijnej. Niewielu ludzi obudzi艂o si臋 do u艣wiadomienia sobie tego, czym w rzeczywisto艣ci jest dla nich 偶ycie. Widzimy, jak z pr膮dem 偶ycia pod膮偶a wi臋kszo艣膰 niezadowolonych, za艣lepionych, z艂amanych, oszukanych lub chwiejnych.

A tymczasem ka偶da dusza musi si臋 nauczy膰 wyra偶a膰 sob膮 pe艂ni臋 偶ycia i podtrzymywa膰 je; powinna w pe艂nej tre艣ci i okre艣lonej dzia艂alno艣ci wyra偶a膰 z w艂asnej 偶yciowej g艂臋bi dary (talenty) otrzymane od Boga. Ka偶dy cz艂owiek jest zobowi膮zany indywidualnie rozwija膰 i doskonali膰 swe 偶ycie. Jest rzecz膮 niemo偶liw膮, by kto艣 m贸g艂 偶y膰 za kogo艣 innego. Nikt te偶 nie zdo艂a okaza膰 za was waszego osobistego 偶ycia i powiedzie膰 wam, jak macie prawid艂owo realizowa膰 swoje osobiste duchowe 偶ycie. 禄Jak Ojciec zawiera w Sobie 偶ycie, tak i synowi da艂, by je w sobie posiada艂芦. Nie mog膮c tego urzeczywistni膰 - dusza popada w rozterk臋, albowiem ca艂a tre艣膰 偶ycia objawia si臋 w tym przywileju i we w艂a艣ciwo艣ci wyra偶ania Boga w g艂臋bi siebie. Cz艂owiek sam w sobie jest i pozostanie boskim obrazem i podobie艅stwem, takim bowiem jest jego przeznaczenie. Objawianie tego, czym B贸g obdarzy艂 cz艂owieka, winno by膰 wielkim celem ludzkiego 偶ycia.

Kiedy Jezus przebywa艂 na wierzcho艂ku g贸ry i uczniowie przyszli do niego, wtedy to wyrzek艂 do nich swe pami臋tne s艂owa m膮dro艣ci chrystusowej. 艢wiadomo艣膰 jego zbudzi艂a si臋 do powzi臋cia decyzji i to wznios艂e postanowienie zosta艂o oparte na stwierdzeniu, 偶e cz艂owiek mo偶e rozwin膮膰 w pe艂ni swe w艂adze duchowe, tylko wtedy, gdy postrzega przed sob膮 prawdziwy idea艂 jako istotny cel 偶ycia. Ziarno mo偶e zakie艂kowa膰 tylko w贸wczas, kiedy posiano je w gleb臋 prawid艂owo. Utajona w cz艂owieku moc bo偶a mo偶e przejawia膰 prawo pragnienia jedynie wtedy, gdy przekonanie o tym tkwi mocno w ludzkiej duszy. Wszyscy musimy przede wszystkim wiedzie膰 to, co wiedzia艂 Jezus, 偶e: pierwsz膮 duchow膮 pobudk膮 wyra偶ania mocy bo偶ej jest szczere pragnienie tego.

Jezus powiedzia艂: 禄B艂ogos艂awieni ubodzy duchem, albowiem ich jest kr贸lestwo niebieskie芦, unaoczniaj膮c tym, i偶 wszelkie ograniczenia 偶yciowe staj膮 si臋 dobrem dla jednostki, je偶eli wywo艂uj膮 pragnienie wzniesienia si臋 ponad te ograniczenia i oswobodzenia od nich. Wskaza艂 wyra藕nie, 偶e potrzeba zwiastuje spe艂nienie jej. Traktowa艂 ka偶d膮 potrzeb臋 lub pragnienie, jak gleb臋 gotow膮 do przyj臋cia ziarna. Je艣li ziarno posiano w spos贸b w艂a艣ciwy i dano mu mo偶no艣膰 wykie艂kowania, rozwoju i rozrostu, to z pewno艣ci膮 zaspokoi ono w zupe艂no艣ci wyra偶on膮 potrzeb臋. Pragnienie rozwini臋cia pe艂ni 偶ycia, jest w wi臋kszo艣ci wypadk贸w rozumiane b艂臋dnie. Niekt贸rzy nauczyciele nawet nauczaj膮, 偶e budz膮ce si臋 pragnienie albo potrzeby nale偶y w sobie t艂umi膰, podczas gdy Jezus powiedzia艂: 禄Biada zadowolonym!芦. Je艣li bowiem jeste艣cie zadowoleni - stoicie w martwym punkcie. Chc膮c w pe艂ni obcowa膰 z 偶yciem, musimy nieustannie poszukiwa膰 mo偶liwo艣ci pe艂nego wyra偶ania 偶ycia. Pragnieniem takiego wyra偶ania jest szczere d膮偶enie do niego. Znu偶ony pe艂zaniem w pyle ziemi, cz艂owiek d膮偶y do tego, by m贸c lata膰, i to gor膮ce pragnienie pobudza go do szukania prawa, kt贸re pomo偶e mu wznie艣膰 si臋 ponad obecne ograniczenia - a wtedy b臋dzie m贸g艂 udawa膰 si臋 dok膮d zechce, nie my艣l膮c wi臋cej o przeszkodach w czasie i przestrzeni. Przys艂owie wasze powiada, 偶e cz艂owiek zamierza a B贸g skierowuje - ale prawda tkwi w odwrotnym sensie tych s艂贸w, 偶e B贸g zamierza, a cz艂owiek skierowuje; gdy偶 je艣li cz艂owiek kieruje si臋 zgodnie z zamiarem bo偶ym, mo偶e w贸wczas uczyni膰 to wszystko, co czyni B贸g. Wtedy syn mo偶e czyni膰 to, co uczyni艂 Ojciec.

Brak zewn臋trznych rzeczy do zaspokajania naszych potrzeb skierowuje dusze ku poszukiwaniom mocy w g艂臋bi nas. W贸wczas ka偶dy cz艂owiek mo偶e w sobie odkry膰 禄Jam Jest芦 i pozna膰, tkwi膮ce we wn臋trzu wszelkie moce, mog膮ce zaspokoi膰 potrzeby duszy. Poznanie to jednak nie nast膮pi dot膮d, dop贸ki cz艂owiek nie zostanie przez ziemskie do艣wiadczenia doprowadzony do poszukiwa艅 swojej g艂臋bi, le偶膮cej w 禄dolinie pokoju i spokoju芦. Wtedy nastaje poznanie 禄Jam Jest芦 - nast臋puje spe艂nienie wszystkich pragnie艅. Poszukiwanie spe艂nienia pragnie艅 poza Istno艣ci膮 Bo偶膮 wg艂臋bi nas - jest b艂臋dne, i zawsze pozostanie daremne.

Z chwil膮 duchowego ockni臋cia si臋 i poznania 禄Jam Jest芦 zachodzi u艣wiadomienie, 偶e w g艂臋bi nas trwa wszystka moc i istota rzeczy, z kt贸rej wszystko, cokolwiek istnieje, bierze pocz膮tek i w艂a艣ciw膮 posta膰. S膮 to w艂a艣nie owe nieprzebrane skarby niebios, kt贸rych nie dostrzegali艣my przedtem. Teraz si臋 przekonujemy, 偶e jeste艣my posiadaczami i nosicielami w sobie, w utajonej postaci, bezmiernych bogactw. Jest to moment znalezienia przez kogo艣, jak gdyby drogocennej per艂y. 禄Szukajcie naprz贸d kr贸lestwa bo偶ego i jego sprawiedliwo艣ci, a reszta b臋dzie wam dodana芦. A b臋dzie dodana dlatego, 偶e reszta owa uczyniona zosta艂a z prawdziwej istoty rzeczy: z tre艣ci ducha. 艢wiadomo艣膰 bowiem musi najpierw odwo艂a膰 si臋 do ducha, nim zdo艂a wytworzy膰 po偶膮dane rzeczy.

Ten, kto si臋 ockn膮艂 z duchowego snu, dostrzega tw贸rcz膮 zasad臋 w g艂臋bi siebie. I odt膮d widzi j膮 wci膮偶, a oczywisto艣膰 tego staje si臋 jego 偶yciowym fundamentem. Ma zdolno艣膰 jednoczesnego widzenia rzeczy, czyli staje si臋 艣wiadom wszystkich swych mo偶liwo艣ci. Jego widzenie - to pogl膮d duszy, owa ziemia obiecana: urzeczywist­nione marzenie, ku kt贸remu z wiar膮 d膮偶y wasza dusza. Id膮c jednak przez pustynie ku tej ziemi obiecanej, musimy przezwyci臋偶y膰 wszystkie trudno艣ci i spotykane po drodze przeszkody. W ten bowiem tylko spos贸b dusza staje si臋 godna zjednoczenia z Ojcem.

Zrozumiawszy, 偶e widzie膰, to znaczy ujrze膰 ziemi臋 obiecan膮, czyli idea艂, kt贸ry ma by膰 urzeczywistniony - dusza tylko widzi to, co dobre, co stanowi przedmiot jej szlachetnych pragnie艅. Tu nie mo偶e by膰 ani wahania, ani zw膮tpienia, gdy偶 sta艂oby si臋 to dla cz艂owieka wyroczni膮. Musi trwa膰 wiernie przy swej wizji i przyspieszy膰 jej realizacj臋. Wizja ta jest tak typowa i nieodzowna, jak projekt i szczeg贸艂owe wykresy planu przy budowie domu. Podobnie jak budowniczy polega 艣ci艣le na planach i wykresach architekta, tak cz艂owiek musi by膰 oddany swej wizji. Wszystko tu musi by膰 wykluczone, z wyj膮tkiem prawdy.

Wszystkie wielkie dusze zawsze pozostawa艂y wierne swym wizjom. Ka偶dy akt tw贸rczy by艂 najpierw wizj膮, ziarnem - nasieniem idei posianym w duszy - kt贸remu dano mo偶no艣膰 si臋 rozwin膮膰, wy艂oni膰 i uzewn臋trzni膰. Wielkie dusze nigdy si臋 nie poddaj膮 wp艂ywom niewiary innych. Wci膮偶 s膮 gotowe do ofiar na rzecz swych wizji. Jezus r贸wnie偶 niezachwianie wierzy艂 w sw膮 wizj臋. Pozostawa艂 niezachwianie przekonany o prawdziwo艣ci swego planu, nawet wtedy, gdy wszyscy bliscy i drodzy mu zw膮tpili i przestali wierzy膰. W nim ta wizja mia艂a tak膮 posta膰, jak j膮 ujrza艂 na pocz膮tku. I tak ma si臋 sprawa ze wszystkim.

Kiedy jednostka ludzka wyrusza do ziemi obiecanej, w贸wczas kraina mroku powinna by膰 opuszczona. Udaj膮cy si臋 do tej ziemi musi porzuci膰 mrok i wyj艣膰 na drog臋 艣wiat艂a. Jest rzecz膮 niemo偶liw膮, by jednocze艣nie sta膰 i i艣膰 naprz贸d. To, co stare, musi by膰 odrzucone, by trzyma膰 si臋 tylko nowego. Trzeba wi臋c zapomnie膰 o rzeczach, kt贸re nie powinny obci膮偶a膰 pami臋ci, a zachowa膰 w umy艣le, tylko tkwi膮ce w naszych wizjach, je艣li chcemy, by si臋 spe艂ni艂y. S艂owem - nale偶y oczy艣ci膰 z obraz贸w i rzeczy, kt贸re okaza艂y si臋 i niepo偶膮dane, a utrzymywa膰 w umy艣le upragnione, by zosta艂y urzeczywistnione. W ka偶dej idei - my艣l, s艂owo lub czyn musz膮 by膰 wiernym odbiciem wizji, by mog艂a si臋 uzewn臋trzni膰 w postaci widzialnej - jako urzeczywistnienie owej wizji. Jest to skoncentrowanie si艂 my艣lowych na tym, co istotne, i oznacza umi艂owanie idea艂u, idea艂 za艣 mo偶e by膰 wyra偶ony tylko przez mi艂o艣膰, kt贸ra go czyni w艂a艣nie idea艂em.

Je偶eli pocz膮tkowo cz艂owiek nie osi膮ga powodzenia w swych usi艂owaniach, musi jednak pozosta膰 wierny swym postanowieniom. Nazywa si臋 to 膰wiczeniem woli, pr贸b膮 zaufania do samego siebie albo wyrazem wiary kieruj膮cej wysi艂ki ku idea艂owi. Idea艂 nigdy nie mo偶e by膰 osi膮gni臋ty bez 膰wiczenia woli, czyli 艣wiadomego skierowania wysi艂k贸w. By艂oby jednak z艂em dla idea艂u, gdyby nie by艂a to idealna, szlachetna wola, kt贸ra powinna by膰 tak samo zdolna do mi艂o艣ci. Je艣li wola jest pozbawiona pragnienia s艂u偶enia innym, w贸wczas moc, kt贸r膮 wola usi艂uje kierowa膰, odwraca pr膮d 偶ycia przeciw woli. Pragnienie s艂u偶enia innym zachowuje kierunek pr膮du 偶ycia przep艂ywaj膮cego przez nas i w贸wczas nasze 禄ja芦 promieniuje. S艂u偶enie innym, czyni wizj臋 celow膮 i wyzwala w 偶yciu mi艂o艣膰, kt贸ra nie mo偶e si臋 przejawi膰 inaczej, ni偶 tylko z pr膮dem wyra偶anego 偶ycia. Je偶eli 艣wiadomo艣膰 jest nape艂niona mi艂o艣ci膮, odczuwa to ca艂y organizm. Ka偶da jego kom贸rka jest w贸wczas rezonatorem przenikaj膮cej organizm mi艂o艣ci. W ca艂ym ciele panuje harmonia, dusza promieniuje, umys艂 ja艣nieje - wtedy my艣li staj膮 si臋 艣mia艂e, jasne i szlachetne, a s艂owa pozytywne, prawdziwe i konstruktywne. Ca艂y organizm cielesny zostaje odnowiony, oczyszczony i nabiera sprawno艣ci, a wszystkie sprawy s膮 doprowadzone do porz膮dku, i rzeczy zajmuj膮 w艂a艣ciwe miejsce. 禄Jam Jest芦 zosta艂o tu wyra偶one przez ja藕艅, nieodgradzaj膮c膮 si臋 ju偶 wi臋cej od 禄Jam Jest芦. Je偶eli cia艂o nie podlega duchowi - nie mo偶e by膰 wyrazem ducha. 艢wiadomy umys艂 musi poszukiwa膰 i pragn膮膰 ducha, by posi膮艣膰 jego moc. T膮 drog膮 jednostka ludzka uczy si臋 poznawa膰, 偶e duch zaspokaja wszystkie jej potrzeby. Nie istnieje wy偶szy imperatyw 偶ycia nad s艂u偶enie i zaspokajanie potrzeb innych braci-ludzi. Tylko nieustanna troska o bli藕nich otwiera skarbnice ducha. Pragnienie s艂u偶enia jest w艂a艣nie tym kluczem, kt贸ry otwiera niewyczerpane magazyny bo偶e i wydoskonala 艣wiadomo艣膰 duszy.

Kiedy dusza zapragn臋艂a s艂u偶y膰 - powraca do domu Ojca. Syn marnotrawny, kt贸ry sta艂 si臋 s艂ug膮, jest teraz znowu przywr贸cony do pe艂nego synostwa i zaproszony na biesiad臋; najemnik, karmi膮cy si臋 odpadkami i obierzynami, staje si臋 ksi臋ciem - cz艂onkiem kr贸lewskiego domu - siedziby jego osobistych mo偶liwo艣ci. Poznaje on mi艂o艣膰 Ojca i zrozumiawszy j膮 - wchodzi w pe艂ne posiadanie dar贸w bo偶ych. Wszak ani s艂uga, ani najemnik nie mog膮 cieszy膰 si臋 rado艣ci膮 syna-dziedzica. S艂uga wci膮偶 d膮偶y do posiadania, podczas gdy syn ju偶 odziedziczy艂 wszystko, co posiada艂 Ojciec. A kiedy ju偶 wiemy, co jest w domu Ojca i 偶e odziedziczymy to wszystko, w贸wczas mo偶emy ju偶 zacz膮膰 偶y膰 tak, jak tego pragnie Ojciec. 禄Patrzcie - oto teraz dzie膰mi bo偶ymi jeste艣my芦. 艢wiadomo艣膰 najemnika odczuwa sta艂y niedostatek, 艣wiadomo艣膰 synowska sprowadza zaspokojenie wszystkich potrzeb. Ka偶de bowiem szlachetne pragnienie naszego serca bywa zaspokajane przez Ojca, je艣li tylko post臋pujemy w my艣lach, s艂owach i uczynkach, jak prawdziwy syn. Wtedy dopatrujemy si臋, i偶 wszyscy synowie bo偶y s膮 wolni".

Po tych s艂owach go艣膰 nasz wsta艂. 呕ycz膮c nam dobrej nocy wyrazi艂 nadziej臋 widywania si臋 z nami cz臋艣ciej, gdy przyb臋dziemy na zimow膮 kwater臋 - po czym si臋 rozsta艂 z nami.

***

Skoro 艣wit opu艣cili艣my t臋 wie艣. W ci膮gu trzech nast臋pnych dni droga nasza wiod艂a przez dzik膮 g贸rzyst膮 okolic臋, tak rzadko zaludnion膮, 偶e ka偶dego wieczoru byli艣my zmuszeni na nocleg rozk艂ada膰 namioty. Trzeciego dnia wieczorem osi膮gn臋li艣my najwy偶szy punkt doliny, z kt贸rego droga prowadzi艂a w d贸艂 do obranej przez nas wsi. By艂a to 偶yzna i g臋sto zaludniona okolica. Wie艣 t臋 wybrali艣my na zimow膮 kwater臋 ze wzgl臋du na jej po艂o偶enie w samym centrum zwiedzanego przez nas kraju. S膮dzili艣my, 偶e takie centralne usytuowanie wsi da nam mo偶no艣膰 poufalszego obcowania z ludno艣ci膮. Wielu ludzi, spotkanych w r贸偶nych poznanych ju偶 przez nas miejscowo艣ciach, mieszka艂o w艂a艣nie w tej wsi - wszyscy serdecznie zapraszali nas do odwiedzin. Liczyli艣my te偶 na to, 偶e zatrzymuj膮c si臋 na zim臋 w tej miejscowo艣ci, b臋dziemy mogli przyjrze膰 si臋 bli偶ej codziennemu 偶yciu tych ludzi.

Przybyli艣my na miejsce 20 listopada i odbyli艣my szereg pomniejszych wycieczek do okolicznych miejscowo艣ci, p贸ki nie spad艂y 艣niegi utrudniaj膮ce podr贸偶owanie. Wyszukali艣my bardzo wygodne pomieszczenie, a mieszka艅cy domu byli dla nas nadzwyczaj serdeczni. W takich warunkach 艂atwo zdobyli艣my wgl膮d w powszednie 偶ycie ca艂ej wsi. Wszystkie domy o ka偶dej porze sta艂y dla nas otworem, gdy偶 mieszka艅cy nie mieli zwyczaju zamykania drzwi, uwa偶aj膮c wszystkich ludzi za braci.

W tym czasie otrzymali艣my zaproszenie do zamieszkania w domu jednej godnej szczeg贸lnego podziwu kobiety, z kt贸r膮 spotkali艣my si臋 w naszej podr贸偶y pod miejscowo艣ci膮 Border. Przenie艣li艣my si臋 z ca艂ym baga偶em do jej domu, kt贸ry sta艂 si臋 odt膮d i naszym domem, a偶 do ko艅ca pobytu w tej miejscowo艣ci.

Nigdy nie zapomn臋 naszego pierwszego spotkania z t膮 kobiet膮. Nast膮pi艂o to w ma艂ym miasteczku w pobli偶u Border'u. Kiedy艣my j膮 poznali wygl膮da艂a na 18 lat. P贸藕niej si臋 dowiedzieli艣my, 偶e mia艂a ju偶 ponad 400 lat, b臋d膮c jedn膮 z najulubie艅szych nauczycielek w tej okolicy. Ca艂e jej 偶ycie up艂yn臋艂o w pracy. Mieszkaj膮c w jej domu i obcuj膮c z ni膮 bli偶ej, poj臋li艣my, dlaczego wszyscy tak bardzo j膮 kochaj膮. W og贸le by艂o nie do pomy艣lenia, by trafi艂 si臋 kto艣, kto by jej nie kocha艂 i nie darzy艂 najwi臋kszym szacunkiem. Im d艂u偶ej obserwowali艣my tych ludzi, tym bardziej ich kochali艣my i powa偶ali艣my. Mogli艣my w zupe艂no艣ci potwierdzi膰 wszystko, co m贸wili odno艣nie swego wieku, w kronikach, kt贸rym nie mo偶na by艂o zaprzeczy膰, podobnie jak nie spos贸b negowa膰 autentyczno艣ci naszej kroniki. Mieszkali艣my w domu tej niewiasty i go艣cili艣my za jej sto艂em, poczynaj膮c od grudnia, do kwietnia nast臋pnego roku. Mogli艣my w tym czasie swobodnie obserwowa膰 powszednie domowe jej 偶ycie, jak i innych mieszka艅c贸w tej wsi, stwierdzaj膮c, 偶e tryb 偶ycia tych ludzi jest naprawd臋 idealny.

***

Zbli偶a艂 si臋 koniec grudnia, a z nim i schy艂ek roku. Zauwa偶yli艣my zbieranie si臋 pewnej liczby ludzi, jak si臋 potem okaza艂o - na obch贸d, b臋d膮cy w艂a艣ciwie uroczysto艣ci膮 samych mistrz贸w. Co dzie艅 poznawali艣my nowe osoby - wszyscy m贸wili p艂ynnie po angielsku. Oznajmiono, 偶e obch贸d si臋 odb臋dzie w wigili臋 Nowego Roku; zostali艣my tak偶e zaproszeni na t臋 uroczysto艣膰. Zebranie by艂o przeznaczone dla tych, kt贸rzy rozpocz臋li prac臋 samorozwojow膮, traktuj膮c j膮 powa偶nie, i posun臋li si臋 ju偶 w niej na tyle, 偶e sobie u艣wiadomili pragnienie czynnego 偶ycia. Zebrali si臋 w tym miejscu dla przyj臋cia nauki o wy偶szej 艣wiadomo艣ci i u艣wiadomienia sobie, co oznacza w ich 偶yciu ta wy偶sza 艣wiadomo艣膰. Niekt贸rzy nazywaj膮 to „艢wi臋tem przemiany".

Dzie艅 tego wydarzenia by艂 pogodny i jasny, termometr wskazywa艂 nieco poni偶ej zera. Byli艣my wszyscy o偶ywieni, w przewidywaniu, 偶e wiecz贸r tego dnia przyniesie naszej wyprawie wiele nowych i ciekawych do艣wiadcze艅. Na wyznaczone miejsce przybyli艣my o godzinie 贸smej wieczorem i zastali艣my ju偶 zebranych oko艂o dwustu os贸b. Sala by艂a pi臋kna i o艣wietlona w taki sam spos贸b, jak na opisanym ju偶 zgromadzeniu w domu rodziny Emila. Powiedziano nam, 偶e t臋 ceremoni臋 zorganizowa艂a nasza gospodyni, kt贸ra w kilka minut po zaj臋ciu przez nas miejsc wesz艂a do sali. Wszystkich nas zachwyci艂 jej pi臋kny i m艂odzie艅czy wygl膮d. Spokojnie stan臋艂a na male艅kiej katedrze i rozpocz臋艂a powitalne przem贸wienie, zaczynaj膮c od s艂贸w:

„Zebrali艣my si臋 dzisiejszego wieczoru z pragnieniem dokonania niezwyk艂ej donios艂o艣ci przej艣cia od ni偶szej 艣wiadomo艣ci do wy偶szej, i witamy gotowych do tego prze艂omowego przedsi臋wzi臋cia. Z pocz膮tku szli艣cie za nami, wiedzeni ciekawo艣ci膮. Poci膮ga艂y was te cudowne (w waszym mniemaniu), dokonywane przez nas rzeczy, na kt贸re patrzyli艣cie z pe艂nym podziwu szacunkiem. Wiemy, i偶 obecnie si臋 ju偶 nauczyli艣cie patrze膰 na te fakty i sprawy, jak na rzeczy zwyczajne, praktykowane w powszednim 偶yciu, takim, jakim powinno ono by膰, jako prawdziwie naturalne i jakie pragnie widzie膰 u Swych dzieci B贸g. Teraz doskonale rozumiecie, 偶e w naszym dzia艂aniu nie by艂o 偶adnej cudowno艣ci. U艣wiadamiacie sobie dzi艣, prawdziwy duchowy sens tego, co艣my czynili i co czynicie wy. Dzia艂aj膮c z rzeczywistej duchowej p艂aszczyzny, ka偶da 艣wiadomo艣膰 zawsze oddaje wszystkie kszta艂ty i postacie rzeczy w zarysach idea艂u, stanowi膮cego ich podstaw臋, i w tym zostaje objawiony g艂臋boki wewn臋trzny sens wszystkiego - co bynajmniej nie stanowi 偶adnego cudu. Przej艣cie z ni偶szej p艂aszczyzny 艣wiadomo艣ci oznacza z jednej strony odrzucenie pierwiastka materialnego, gdzie wszystko jest w podzielno艣ci i rozd藕wi臋ku, a z drugiej - przyj臋cie 艣wiadomo艣ci chrystusowej, w kt贸rej wszystko jest pi臋knem, harmoni膮 i dosko­na艂o艣ci膮. Jest to w艂a艣nie naturalna droga naszego 偶ycia, taka jak j膮 widzi B贸g, a kt贸rej najlepszy przyk艂ad tu na Ziemi, da艂 nam Jezus. 呕adna inna droga nie b臋dzie naturalna. Kiedy to sobie u艣wiadomimy w pe艂ni, w贸wczas 艂atwym i naturalnym oka偶e si臋 dla nas wyb贸r chrystusowej drogi 偶ycia, na kt贸rej nast膮pi upragnione osi膮gni臋cie chrystusowej 艣wiadomo艣ci.

Widzicie tu rozstawione sto艂y. Zebrania takie s膮 jedyn膮 okazj膮 do naszych radosnych biesiad. Nie b臋dzie to jednak uczta w poj臋ciu tych, kt贸rzy przebywaj膮c w 艣miertelnej 艣wiadomo艣ci wi膮偶膮 z tym odmienne wyobra偶enia. Jest to 艣wi臋to u艣wiadomienia i wype艂nienia - biesiada obrazuj膮ca prawdziwe znaczenie 艣wi臋ta Paschy u 呕yd贸w z czas贸w Jezusa, czyli okres przej艣cia od 艣miertelnej 艣wiadomo艣ci do chrystusowej. Biesiada odtwarzaj膮ca prawdziwe 艣wi臋to Wielkiej Nocy - dzi艣 tak bardzo fa艂szywie pojmowane przez 艣wiat wyznaniowy. Wierzymy jednak, i偶 wszystkie dzieci bo偶e u艣wiadomi膮 sobie prawdziwy sens tego 艣wi臋ta i zasi膮d膮 kiedy艣 przy wsp贸lnym biesiadnym stole.

Dzi艣 b臋dzie z nami niewielu z tych, kt贸rzy udoskonalili swe cia艂a do tego stopnia, i偶 mog膮 je zabiera膰 do Kr贸lestwa Niebieskiego i tam czerpa膰 najwy偶sz膮 nauk臋. Wszyscy oni 偶yli przez pewien czas w widzialnej postaci tu na Ziemi, a potem przeszli, wzi膮wszy swe cia艂a ze sob膮 na tak膮 p艂aszczyzn臋 艣wiadomo艣ci, gdzie stali si臋 niewidzialni dla 艣miertelnych oczu, a chc膮c rozmawia膰 z nimi, musimy wznie艣膰 sw膮 艣wiadomo艣膰 do 艢wiadomo艣ci Chrystusa. Mog膮 powraca膰 do nas i odchodzi膰, kiedy zechc膮. Mog膮 si臋 zjawia膰 po艣r贸d nas, poucza膰 wszystkich przygotowanych ju偶 do przyj臋cia ich nauk i znika膰. Niekiedy udzielaj膮 nam swych nauk, odbieranych przez nas intuicyjnie, a czasami zn贸w przez bezpo艣rednie obcowanie z nami.

Dzisiejszego wieczoru przyb臋dzie do nas pi臋cioro z nich, kt贸rzy prze艂ami膮 z nami chleb. Po艣r贸d tych naszych pi臋cioro starszych braci i si贸str, b臋dzie te偶 jedna szczeg贸l­nie przez nas ukochana - matka jednego z naszych braci, 偶yj膮ca kiedy艣 po艣r贸d nas: matka Emila. A teraz zajmijmy miejsca przy sto艂ach".

艢wiat艂o na chwil臋 przygas艂o i nast膮pi艂a zupe艂na cisza. Wszyscy siedzieli w milczeniu z pochylonymi g艂owami. Po kilku minutach 艣wiat艂o znowu zap艂on臋艂o pe艂nym blaskiem i na sali ukaza艂o si臋 pi臋cioro nowych os贸b: trzech m臋偶czyzn i dwie kobiety. Wszyscy byli bia艂o ubrani i odznaczali si臋 wyj膮tkow膮 pi臋kno艣ci膮, a g艂owy ich otacza艂y aureole. Post膮pili naprz贸d i usiedli na przedzie przy sto艂ach. Matka Emila zaj臋艂a miejsce przy naszym stole obok kierownika naszej grupy z jednej a Emila z drugiej strony. Kiedy przybysze usiedli, zacz臋艂y si臋 zjawia膰 na sto艂ach potrawy. By艂y to zwyk艂e potrawy z jarzyn, owoc贸w, pieczywa i orzech贸w, lecz nadzwyczaj smaczne. W rozmowach przewa偶nie wypowiadano nauki, skierowane do tych, kt贸rzy zebrali si臋 tu w艂a艣nie w tym celu. Wyk艂ady by艂y prowadzone w miejscowym narzeczu, a interpretowa艂 nam je D偶ast. Nie b臋d臋 tu przytacza艂 tych nauk, gdy偶 wiele z nich poda艂em ju偶 w innych rozdzia艂ach tej ksi膮偶ki.

Matka Emila przem贸wi艂a ostatnia, zwracaj膮c si臋 do nas w doskona艂ym angielskim j臋zyku, z nast臋puj膮cymi s艂owami: „My co dzie艅 pos艂ugujemy si臋 si艂ami, z kt贸rych 艣miertelnie rozumuj膮cy cz艂owiek zazwyczaj szydzi. Jeste艣my, jakby uprzywilejowani w tym, 偶e znamy, widzimy te si艂y i mo偶emy je stosowa膰. Czynimy wszystko, co mo偶liwe, by ludzie poj臋li, i偶 wykluczaj膮 ze swego 偶ycia my艣li, kt贸re mog艂yby dawa膰 im do r膮k doskona艂e rzeczy pojawiaj膮ce si臋 w obfito艣ci zawsze pod r臋k膮, gotowe i oczekuj膮ce na to, by cz艂owiek je realizowa艂 i korzysta艂 z nich. Ale gdy tylko ludzie naucz膮 si臋 w艂ada膰 tymi my艣lowymi si艂ami, w贸wczas oka偶膮 si臋 dla nich znacznie bardziej realne i 偶yciowo po偶yteczne ni偶, te rzeczy, kt贸rych tak kurczowo trzyma si臋 obecnie ka偶dy 艣miertelnik - dlatego, 偶e mo偶na je widzie膰, dotyka膰 i odczuwa膰, czyli obcowa膰 z nimi za po艣rednictwem swych ograniczonych 艣miertelnych zmys艂贸w.

Mo偶ecie si臋 艂atwo przekona膰, 偶e wszelkie wygody (zar贸wno w tej sali, jak i w zajmowa­nych przez was komnatach), takie jak 艣wiat艂o, ciep艂o, nawet spo偶ywane przez was potrawy - wytworzone zosta艂y za pomoc膮 ognia b膮d藕 偶aru tych boskich si艂. Mo偶ecie je nazwa膰 promieniami 艣wiat艂a, czy jak chcecie. My natomiast wiemy, 偶e istnieje wszechpot臋偶na kosmiczna energia, inaczej - owa boska wszechmoc - kt贸ra, kiedy cz艂owiek w szlachetnych celach wejdzie z ni膮 w obcowanie, mo偶e pracowa膰 dla niego niepor贸wnanie skuteczniej ni偶 para wodna, elektryczno艣膰, gaz, w臋giel itp. I ka偶dy z przejaw贸w tej si艂y, kt贸re艣cie widzieli, jest tylko jednym z bardzo wielu jej praw i postaci, jako pochodz膮cych z jedynego boskiego 殴r贸d艂a wszechrzeczy-wszechmocy.

Energia ta mo偶e da膰 cz艂owiekowi do niepodzielnego w艂adania i wykorzystywania wszystko, czego tylko zapragnie - np., mo偶e wznieca膰 ogie艅 w ka偶dej potrzebie, bez u偶ycia nawet najmniejszej ilo艣ci materialnego paliwa. Nie czyni te偶 偶adnego ha艂asu ani nie wymaga stosowania jakichkolwiek urz膮dze艅 czy instrument贸w, a w miar臋 pos艂ugiwania si臋 ni膮, cz艂owiek tym samym mo偶e si臋 pozby膰 szumu i szkodliwego zgie艂ku, kt贸re obecnie zape艂niaj膮 艣wiat, i nawet s膮 uwa偶ane przez was za nieuniknione. Boska ta moc rozprzestrzenia si臋 wsz臋dzie wok贸艂 was i tylko oczekuje, by艣cie nawi膮zali z ni膮 kontakt i zechcieli z niej korzysta膰.

Kiedy cz艂owiek si臋 zetknie wreszcie z t膮 moc膮 i zacznie pos艂ugiwa膰 si臋 ni膮, to si臋 przekona, 偶e jej stosowanie jest bez por贸wnania 艂atwiejsze ni偶 dotychczasowe u偶ywanie pary lub elektryczno艣ci. A gdy ju偶 nast膮pi pewne uzdolnienie do jej wykorzystywania, w贸wczas 艂atwo b臋dziecie mogli stwierdzi膰, 偶e wszelkie sposoby stosowania si艂 i 艣rodk贸w (np. w lokomocji), uwa偶ane za wielkie wynalazki - to jedynie warianty sposob贸w wy艂onionych z ludzkiego 艣miertelnego umys艂u. Cz艂owiek s膮dzi, 偶e wy艂oni艂 je sam z siebie jako odkrycia, podczas gdy wy艂oni艂 tylko to, z czym m贸g艂 si臋 zetkn膮膰 swymi 艣miertelnymi zmys艂ami. S艂owem: wy艂oni艂 ze swego umys艂u tylko rzeczy niedoskona艂e. Natomiast, gdyby zechcia艂 spojrze膰 g艂臋biej w istot臋 rzeczy, przekona艂by si臋, 偶e wszystko pochodzi od Boga i jest odzwierciedlone w cz艂owieku, a wtedy by艂by w stanie wy艂oni膰 z siebie rzeczy doskona艂e. B臋d膮c jednak obdarzony woln膮 wol膮 cz艂owiek wybra艂 bardziej 偶mudn膮 i zawi艂膮 drog臋, i miast urzeczywistnienia swego synostwa bo偶ego, i korzystania bez ogranicze艅 ze wszystkiego, co posiada B贸g - woli pod膮偶a膰 t膮 uci膮偶liw膮 i kr臋t膮 drog膮, dop贸ki nie zostanie zmuszony do u艣wiadomienia sobie, 偶e musi istnie膰 i rzeczywi艣cie istnieje lepsza, i kr贸tsza droga. Wtedy zacznie wy艂ania膰 z siebie rzeczy doskona艂e i stanie si臋 takim, jakim w艂a艣nie ju偶 teraz widzi go B贸g.

Ot贸偶 niezb臋dne jest tu tylko u艣wiadomienie sobie, 偶e musicie si臋 skoncentrowa膰 na Ojcu, b臋d膮cym w g艂臋bi was, i wydoby膰 z siebie wszystko, co dobre, co pochodzi od Boga. Ka偶da przejawiona si艂a waszej natury pochodzi z Boskiej Ja藕ni, albowiem wszystko bierze sw贸j pocz膮tek z Ojca, inaczej B贸g nie m贸g艂by by膰 wyra偶ony, czyli przejawiony".

W tym momencie jeden z naszej grupy zapyta艂, jak膮 w艂adz臋 b膮d藕 si艂臋 maj膮 nasze my艣li i s艂owa nad naszym 偶yciem. Matka Emila wyci膮gn臋艂a przed siebie r臋k臋 i w tej chwili na jej d艂oni pojawi艂 si臋 jaki艣 male艅ki przedmiot.

„Pozw贸lcie, i偶 wrzuc臋 ten kamyczek do czary z wod膮. Widzicie, 偶e wibracje wywo艂ane uderzeniem kamyka o powierzchni臋 wody rozchodz膮 si臋 od centrum coraz szerszymi kr臋gami, dop贸ki nie dosi臋gn膮 brzegu naczynia, gdzie jak si臋 wydaje naszym oczom, wibracje trac膮 si艂臋 i si臋 zatrzymuj膮. W rzeczywisto艣ci za艣, po osi膮gni臋ciu granicy wody wibracje zawracaj膮 i d膮偶膮 do tego samego miejsca, gdzie kamyczek wpad艂 w wod臋, a偶 znowu osi膮gn膮 to centrum i dopiero si臋 wtedy zatrzymaj膮. Ilustracja ta dok艂adnie przedstawia ka偶d膮 nasz膮 my艣l lub s艂owo, czyli to, co my艣limy albo m贸wimy. My艣l b膮d藕 s艂owo tak samo wywo艂uj膮 pewne wibracje, kt贸re d膮偶膮c naprz贸d, rozchodz膮 si臋 coraz szerszymi kr臋gami, dop贸ki nie ogarn膮 ca艂ego 艣wiata. Potem znowu powracaj膮 do osoby, kt贸ra je wywo艂a艂a.

Tak wi臋c, ka偶da my艣l i ka偶de nasze s艂owo - dobre czy z艂e - powracaj膮 do nas nieuchronnie i nieomylnie t膮 sam膮 drog膮, kt贸r膮 je wys艂ano. Ten powr贸t my艣li i s艂贸w jest owym 禄dniem s膮du芦, o kt贸rym traktuje wasza Biblia: W贸wczas ka偶dy dzie艅 b臋dzie dniem s膮du, i s膮d 贸w b臋dzie dobry lub z艂y, tak samo dok艂adnie, jakimi by艂y wysy艂ane przez was my艣li albo s艂owa. Wszelka idea staje si臋 ziarnem posy艂anym do duszy i w duszy posiewanym - pocz臋ciem tego, co p贸藕niej si臋 wy艂oni lub wyrazi w fizycznej postaci. My艣li b膮d藕 idee doskona艂o艣ci wy艂aniaj膮 rzeczy doskona艂e, natomiast my艣li z艂a i chaosu - zawsze b臋d膮 wy艂ania艂y z艂o i chaos.

Je艣li nasienie posiano prawid艂owo - S艂o艅ce we wsp贸艂dzia艂aniu z gleb膮 z jednakow膮 gotowo艣ci膮 wytwarzaj膮 pot臋偶ne drzewo i male艅ki kwiatek. W ten sam spos贸b dusza i duch odpowiadaj膮 na wezwanie cz艂owieka, i to, o co prosi s艂owem lub my艣l膮 - otrzymuje.

Jedyna rzecz, kt贸ra odwr贸ci艂a cz艂owieka od nieba, to mg艂a materialistycznej my艣li stworzonej przez niego wok贸艂 nieba. Z tego wyr贸s艂 my艣lowy mistycyzm, otaczaj膮cy tajemniczo艣ci膮 wszystkie boskie sprawy i rzeczy. Obecnie ta zas艂ona sztucznej tajemniczo艣ci stopniowo opada, i si臋 okazuje, 偶e nie ma nic tajemnego. Ci, kt贸rzy za艂o偶yli r贸偶ne wyznaniowe i ko艣cielne organizacje, uwa偶ali za wskazane otaczanie wszystkich rzeczy bo偶ych tajemniczo艣ci膮, s膮dz膮c, i偶 w ten spos贸b skuteczniej zaw艂adn膮 ludem, lecz dzi艣 ju偶 wszyscy zaczynaj膮 stopniowo dochodzi膰 do stwierdzenia, 偶e prawdziwe rzeczy i sprawy bo偶e s膮 prostymi i naturalnymi sprawami codziennego 偶ycia. Bo gdyby by艂o inaczej, to jaki偶 by艂by po偶ytek 偶 tych tajemniczych rzeczy? Wszyscy obecnie postrzegaj膮, 偶e Ko艣cio艂y s膮 tylko symbolem chrystusowej 艣wiadomo艣ci w cz艂owieku - bo偶ym o艣rodkiem ludzko艣ci. W miejsce kultu ba艂wana, ulepionego przez 艣mierteln膮 my艣l, postrzegany bywa prawdziwy idea艂. Sp贸jrzcie na ogromn膮 liczb臋 r贸偶nowierczych wyznaniowych organizacji, istniej膮cych i mno偶膮cych si臋 we wszystkich krajach. I jakkolwiek si臋 r贸偶ni膮 dzi艣 bardzo, to jednak b臋d膮 musia艂y wszystkie uzna膰 jedno Boskie 殴r贸d艂o Wszechrzeczy i jedno艣膰 Ko艣cio艂贸w.

My, kt贸rzy drog膮 wieloletnich wysi艂k贸w tak udoskonalili艣my swe cia艂a, 偶e mo偶emy je zabiera膰 ze sob膮, dok膮d zechcemy, posiadamy jakby przywilej ogl膮dania tego, co bywa nazywane Kr贸lestwem Niebieskim, i przebywania w nim - niekiedy zw膮 je tak偶e Si贸dmym Niebem. Na og贸艂 si臋 s膮dzi, 偶e to w艂a艣nie miejsce jest tajemnic膮 tajemnic; lecz nie ma tu 偶adnej tajemnicy, albowiem ten plan, na kt贸rym mamy mo偶no艣膰 otrzymywania najwy偶szej nauki - osi膮gn臋li艣my jedynie w naszej 艣wiadomo艣ci. Jest to miejsce, w kt贸rym obecnie przebywa tak偶e Jezus.

Osi膮gaj膮c te wy偶sze 艣wiadomo艣ci poznajemy, i偶 zrzucaj膮c z siebie 艣miertelno艣膰, stajemy si臋 zdolni do przyodziania naszych cia艂 w p艂aszcz nie艣miertelno艣ci. Konstatujemy, 偶e cz艂owiek zawsze by艂 i jest nie艣miertelny, bezgrzeszny, niezmiennie wieczny, czyli taki, jakim jest sam B贸g. W miejscu tym poznajemy istotny sens Przemienienia i mamy mo偶no艣膰 bezpo艣redniego obcowania z Bogiem. Wszyscy mog膮 osi膮gn膮膰 ten plan w swej 艣wiadomo艣ci i si臋 sta膰 takimi, jak my. Wiemy, 偶e ju偶 w niezbyt odleg艂ej przysz艂o艣ci 艣wiadomo艣膰 wszystkich ludzi zostanie wzniesiona na t臋 wy偶yn臋, gdzie b臋dziemy mogli rozmawia膰 i obcowa膰 z nimi bezpo艣rednio. Obecnie ich pole widzenia nie obejmuje nas, poniewa偶 nasza nie艣miertelna 艣wiadomo艣膰 jest ponad ich poziomem 艣wiadomo艣ci, dlatego jeste艣my dla ich 艣miertelnej 艣wiadomo艣ci niewidzialni.

Uwag臋 nasz膮 przyci膮gaj膮 szczeg贸lnie trzy zdarzenia: Pierwsze, zaistnia艂e wiele wiek贸w temu, symbolizuje nam narodzenie w cz艂owieku chrystusowej 艣wiadomo艣ci, czyli na planie zewn臋trznym narodzenie Dzieci膮tka Jezus. Drugie - kt贸rego nadej艣cie ju偶 dzi艣 jeste艣my w stanie widzie膰 - to gdy wasz wielki nar贸d przyjmie i urzeczywistni chrystusow膮 艣wiadomo艣膰; i trzecie - na kt贸re patrzymy z uwielbieniem, jako najdonio艣lejsze - to powt贸rne i ostatnie przyj艣cie Chrystusa, kiedy wszyscy ludzie poznaj膮 Go i przyjm膮 w g艂臋bi siebie za fakt, b臋d膮 Nim 偶y膰 i si臋 rozwija膰 w tej 艣wiadomo艣ci, wzrastaj膮c jak lilie. B臋dzie to w艂a艣nie, to oczekiwane pojednanie, czyli urzeczywistnienie braterstwa wszystkich ludzi i ca艂ej ziemskiej ludzko艣ci".

Kiedy umilk艂y s艂owa matki Emila rozleg艂y si臋 pienia niewidzialnego ch贸ru. Pocz膮tkowo sal臋 nape艂nia艂y d藕wi臋ki wspania艂ej muzyki, zako艅czonej uroczystym 艣piewem, a po chwilowej ciszy znowu rozbrzmia艂 radosny ch贸ralny 艣piew - a偶 wybi艂a p贸艂noc i nagle sobie uprzytomnili艣my, 偶e nasta艂 Nowy Rok.

Tak zako艅czyli艣my pierwszy rok naszego pobytu w艣r贸d tych niezwyk艂ych ludzi.

ROZDZIA艁 DODATKOWY

Og艂aszaj膮c drukiem te relacje o naszych do艣wiadczeniach z mistrzami m膮dro艣ci, pragn臋 podkre艣li膰 sw膮 osobist膮 wiar臋 w moc mistrz贸w i ich przyk艂ady stosowania Wielkiego Boskiego Prawa, kt贸re w przysz艂o艣ci musi si臋 sta膰 wiod膮cym drogowska­zem dla ca艂ej ludzko艣ci. Dowiedli oni nam ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e istnieje prawo zwyci臋偶aj膮ce 艣mier膰 i 偶e ca艂a ludzko艣膰 w swej ewolucji post臋puje powoli naprz贸d ku zrozumieniu tego prawa i stosowaniu go. Wed艂ug zapowiedzi mistrz贸w, to prawo zostanie poznane i zastosowane tak偶e w Ameryce, a nast臋pnie rozpowszech­nione na ca艂ym 艣wiecie, i wszyscy ludzie b臋d膮 mogli pozna膰 drog臋 wiod膮c膮 do wiecznego 偶ycia. Nast膮pi to - jak twierdz膮 mistrzowie - z nastaniem i rozwini臋ciem si臋 Nowego Wieku.

呕aden z opisanych w tej ksi膮偶ce fakt贸w nag艂ego zjawiania si臋 i znikania mistrz贸w, nie by艂 materializacj膮, jak to zwykle bywa na seansach spirytystycznych i w og贸le - fakty owe nie mia艂y nic wsp贸lnego ze spirytyzmem, lecz by艂 to stosowany wy偶szy stopie艅 wibracji, dowolnie czyni膮cy cia艂o widzialnym lub niewidzialnym na skutek jego uduchowienia b膮d藕 atomizacji. Przekonali艣my si臋 naocznie i do艣wiadczalnie - 偶yj膮c po艣r贸d mistrz贸w - 偶e istnieje Prawo Bo偶e, kt贸re niew膮tpliwie zostanie kiedy艣 poznane przez wszystkich, i wszystkie ludzkie istoty b臋d膮 mog艂y pos艂ugiwa膰 si臋 nim 艣wiadomie, ze zrozumieniem i w pe艂ni swego, jak m贸wi膮 mistrzowie - synowskiego w艂adania.

Nie ulega te偶 najmniejszej w膮tpliwo艣ci, 偶e ci niezwykli ludzie, przez d艂ugie wieki nie艣li i nadal nios膮 艣wiat艂o m膮dro艣ci oraz duchowej wiedzy w艣r贸d i dla ludzko艣ci, i swym codziennym 偶yciem i uczynkami dowodz膮, 偶e to 艣wiat艂o jest niezmienne od tysi膮cleci.

Sporz膮dzone swego czasu fotografie potwierdzaj膮 prawdziwo艣膰 mocy i m膮dro艣ci tych mistrz贸w.

Koniec tomu pierwszego

TOM 2

UWAGI T艁UMACZA DO POLSKIEGO WYDANIA

Oddaj膮c do r膮k polskich czytelnik贸w drugi tom B.T. Spaldinga „呕ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu", uwa偶am za wskazane do艂膮czenie do niego kr贸tkich wyja艣nie艅, usprawiedliwiaj膮cych form臋 i jako艣膰 przek艂adu, staj膮cych si臋 nierzadko przyczyn膮 nieporozumie艅 mi臋dzy czytelnikiem a t艂umaczem, z kt贸rych ten ostatni nie jest ju偶 w stanie indywidualnie odpiera膰 czynionych mu, najcz臋艣ciej nieza­s艂u偶onych, zarzut贸w.

Przede wszystkim zas艂uguje tu na uwag臋 fakt, 偶e przek艂ad by艂 dokonywany z nie wsz臋dzie wyra藕nie czytelnego r臋kopisu rosyjskiego, kt贸ry - jak stwierdzono przy por贸wnaniu niekt贸rych rozdzia艂贸w z angielskim orygina艂em - zawiera ju偶 pewne drobne opuszczenia i nie艣cis艂o艣ci. Poza tym r臋kopis 贸w nie by艂, jak mi wiadomo, sporz膮dzony z drukowanego przek艂adu, lecz r贸wnie偶 z r臋kopisu, kt贸ry m贸g艂 ju偶 tak偶e nie by膰 wolny od b艂臋d贸w w stosunku do orygina艂u rosyjskiego t艂umaczenia.

Nie bez wp艂ywu na form臋 i styl polskiego przek艂adu pozosta艂 te偶 okres powstania ksi膮偶ki (1894-5), pisanej stylem i terminologi膮 贸wczesnych lat, czego nie oddawa艂 w pe艂ni, wykorzystywany przez t艂umacza przek艂ad rosyjski.

Jakkolwiek w trakcie polskiego przek艂adu r臋kopis by艂 por贸wnywany z posiadanym przez t艂umacza angielskim orygina艂em, to jednak nie dotyczy艂o ca艂o艣ci, lecz tylko miejsc bardziej w膮tpliwych. Poza tym orygina艂贸w stanowi ju偶 trzynaste i jak wida膰, skr贸cone wydanie, czego dowodzi brak w nim 4. rozdzia艂u, zawartego w t艂umaczeniu rosyjskim, dokonanym prawdopodobnie z jednego z pierwszych wyda艅 orygina艂u.

Wiadomo nam na przyk艂ad, 偶e pocz膮tkowe wydania tej ksi膮偶ki zawiera艂y tak偶e liczne fotografie szeregu mistrz贸w wraz z osobami bior膮cymi udzia艂 w ekspedycji oraz zdj臋cia widokowe miejscowo艣ci i przedmiot贸w wydobytych podczas prowadzonych pod kierunkiem mistrz贸w prac wykopaliskowych na pustyni Gobi w poszukiwaniu staro偶ytnego ujgurskiego miasta. Zdj臋cia te by艂y zamieszczone r贸wnie偶 w pierwszych wydaniach przek艂ad贸w ksi膮偶ki na inne j臋zyki.

Pozostaje jeszcze doda膰, 偶e jak wida膰 z kr贸tkiego przypisku autora ksi膮偶ki do drugiego tomu (niezamieszczonego w polskim przek艂adzie), szczeg贸艂owe opisy przebiegu i wynik贸w ekspedycji, wraz ze wszystkimi zdj臋ciami i rysunkami, mia艂y zosta膰 tak偶e podane w oficjalnym raporcie kierownictwa tej偶e ekspedycji, co prawdo­podobnie musia艂o te偶 by膰 w swoim czasie og艂oszone drukiem.

Podaj膮c te uwagi, mam nadziej臋, 偶e pomimo ewentualnych dostrze偶onych usterek lub, by膰 mo偶e, niejasno艣ci przek艂adu - pozwol膮 one czytelnikowi lepiej oceni膰 znaczenie jego dla polskiego czytelnictwa i stan膮 si臋 pomocne przy g艂臋bszym wnikaniu w tre艣膰 tej niecodziennej ksi膮偶ki.

B. W艂odarz

PRZEDMOWA

Wydaj膮c drugi tom „呕ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu" rozmy艣lnie pomijam w nim nazwiska ludzi i nazwy miejscowo艣ci. Przede wszystkim musz臋 podkre艣li膰, 偶e nie mam 偶adnych w膮tpliwo艣ci, i偶 podj臋te przez nas badania zostan膮 doprowadzone do ko艅ca w ci膮gu najbli偶szych trzech lat.

Spodziewam si臋 r贸wnie偶, 偶e po zako艅czeniu ekspedycji b臋dzie opublikowane szczeg贸艂owe sprawozdanie z przebiegu prowadzonych poszukiwa艅 i dokonanych odkry膰, z do艂膮czeniem do niego odno艣nych map, w kt贸rych b臋d膮 podane nazwy miejscowo艣ci z oznaczeniem ich geograficznego po艂o偶enia, jak te偶 za艂膮czone fotografie ze wskazaniem czasu oraz miejsca, gdzie je utrwalono i przechowano.

Jakkolwiek mo偶e si臋 zdawa膰, 偶e zebranie wszystkich tych materia艂贸w by艂o spraw膮 艂atw膮, to jednak w rzeczywisto艣ci nasze prace nie mog艂y by膰 przyspieszone z powodu do艣膰 powa偶nych przeszk贸d, z kt贸rych najwa偶niejsz膮 stanowi艂 brak fundusz贸w na bardziej energiczne przeprowadzenie rob贸t wykopaliskowych; uzyskanie bowiem wi臋kszo艣ci wiarygodnych danych zale偶a艂o g艂贸wnie od wykonania tych w艂a艣nie zada艅.

S膮dz臋 przeto, 偶e wolno mi przemilcze膰 zar贸wno nazwiska ludzi, jak i nazwy miejscowo艣ci, tak jak przywilejem czytelnika jest - zale偶nie od swego uznania - przyj膮膰 za fakty lub zmy艣lenia zamieszczone w tej ksi膮偶ce opisy. Podkre艣lam tylko, 偶e prawdziwe wydarzenia s膮 czasami bardziej zadziwiaj膮ce ni偶 naj艣mielsza fantazja.

Trzej nasi towarzysze wyprawy, kt贸rzy pozostali jeszcze w Indiach, wyra偶aj膮 jednak zdanie, 偶e wszystkie dane, ustalone w spos贸b opisany dalej, b臋d膮 tak skrupulatnie sprawdzone, i偶 nie ma powodu do wstrzymywania publikacji wszystkich map, z oznaczeniem geograficznego po艂o偶enia miejscowo艣ci oraz innymi szczeg贸艂ami. Oczywistym przeciwwskazaniem mo偶e by膰 jedynie podanie do publicznej wiadomo艣ci nazwisk uczestnik贸w ekspedycji, je偶eliby osoby te sobie to zastrzeg艂y.

W chwili, kiedy rozpoczyna艂em t臋 prac臋, by艂em przekonany, i偶 nic z tego nie powinno by膰 jeszcze publikowane do czasu, p贸ki praca badawcza nie posunie si臋 na tyle, by mo偶na by艂o wnioskowa膰 o 偶yciu i nauce tych ludzi. Z podanymi tedy ju偶 w tomie pierwszym stwierdzeniami, mocno utrwalonymi w pami臋ci, oddaj臋 do r膮k czytelnik贸w tom drugi „呕ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu".

Na zako艅czenie pragn膮艂bym jeszcze z ca艂膮 szczero艣ci膮 nadmieni膰 i uprzejmie przypomnie膰 czytelnikom, 偶e im g艂臋biej potrafimy wnikn膮膰 w tre艣膰 ksi膮偶ki, tym wi臋ksze odniesiemy z niej korzy艣ci.

Baird T. Spalding

***

Nasta艂 dzie艅 pierwszy stycznia. W tym dniu wstali艣my bardzo wcze艣nie i w dobrym nastroju. Zdawa艂o si臋, 偶e ka偶dy jednakowo wyczuwa艂, i偶 widziane dotychczas fakty, i prze偶ywane wra偶enia by艂y zaledwie wst臋pem do tych, kt贸re jeszcze mia艂y wkr贸tce nast膮pi膰.

Gdy tylko zaj臋li艣my miejsca przy stole 艣niadaniowym, przy艂膮czy艂 si臋 do nas 贸w przyjaciel, kt贸rego艣my swego czasu spotkali na tarasie domu Emila, w ma艂ej wiosce, podczas jednego z postoj贸w w naszej podr贸偶y. Czytelnicy przypominaj膮 go sobie - jako tego, kt贸ry wyja艣ni艂 m贸j sen. Powitawszy nas rzek艂:

- Przebywacie w艣r贸d nas przesz艂o rok. Podr贸偶owali艣cie razem z nami, 偶yjecie - dziel膮c nasze 偶ycie; niew膮tpliwie wi臋c nabrali艣cie ju偶 do nas zaufania. Poniewa偶 macie pozosta膰 tu jeszcze do kwietnia, a by膰 mo偶e nawet do maja, przyszed艂em zaprosi膰 was do naszej 艣wi膮tyni „The Great Tau Cross", kt贸ra, jak zauwa偶yli艣cie, jest wykuta w skale tu偶 za wsi膮.

P贸藕niej zobaczyli艣my, 偶e wszystkie sale tej 艣wi膮tyni by艂y ca艂kowicie wydr膮偶one w skalnym urwisku, stercz膮cym na wysoko艣ci z g贸r膮 sze艣ciuset st贸p. G艂臋boko w 艣cianach wykuto nisze b膮d藕 boczne pokoje, tak i偶 wszystkie 艣ciany tworzy艂y lity kamie艅. Zamiast niezb臋dnych okien, dla dost臋pu 艣wiat艂a i powietrza przebite by艂y otwory w zwr贸conej na po艂udnie 艣cianie. Framugi albo raczej otwory okienne, obejmowa艂y oko艂o o艣miu st贸p kwadratowych, przy czym ka偶da sala, opr贸cz pierwszej, czyli dolnej - mia艂a, dwa otwory. W sali dolnej natomiast by艂 tylko jeden otw贸r, po艂膮czony z szerok膮 rozpadlin膮 utworzon膮 w 艣cianie od wschodniej strony 艣wi膮tyni. Podczas gdy wszystkie pomieszczenia 艣wi膮tyni ukryte by艂y w skale, sala ta nie mia艂a innego otworu pr贸cz wej艣ciowego, prowadz膮cego od korytarza, czyli tunelu, wykutego w masywie skalnym i ko艅cz膮cego si臋 we wspomnianej rozpadlinie. Otw贸r okienny zrobiony by艂 ju偶 p贸藕niej. W rzeczywisto艣ci wej艣cie do tunelu by艂o ukryte za wielk膮 bry艂膮 skaln膮, odstaj膮c膮 od bok贸w urwiska i opart膮 na wysuni臋tym cyplu; by艂a jednak tak uformowana, 偶e w razie potrzeby mog艂a by膰 wsuwana w ten otw贸r i zamyka膰 przej艣cie.

Niemo偶liwe te偶 by艂o zsuni臋cie jej z tego miejsca na zewn膮trz. Wej艣cie na wierzcho艂ek cypla mog艂o si臋 odbywa膰 tylko za pomoc膮 ruchomej drabiny o d艂ugo艣ci oko艂o pi臋膰dziesi臋ciu st贸p, podnoszonej lub opuszczanej z g贸ry. Do zamykania otwor贸w okiennych, z zewn膮trz, s艂u偶y艂y wsuwane w nie wielkie p艂askie kamienie, tak 偶e przy ich zamkni臋ciu dla patrz膮cego ze wsi 艣lady otwor贸w by艂y niedostrzegalne.

Jak ju偶 wspomniano, budowla ta s艂u偶y艂a mieszka艅com wsi r贸wnie偶 za schron w razie najazdu rozb贸jniczych band pustosz膮cych kraj dalej na p贸艂noc. Czasami bandy zapuszcza艂y si臋 te偶 na po艂udnie, docieraj膮c a偶 do tej wsi, kt贸ra nieraz ju偶 by艂a ograbiana, jednak jej mieszka艅cy nie ucierpieli, poniewa偶 mogli zawsze si臋 ukry膰 w 艣wi膮tyni. Nie by艂a ona zbudowana przez naszych przyjaci贸艂, lecz przej臋ta przez nich od mieszka艅c贸w wsi - mi臋dzy innymi tak偶e celem przechowywania w niej licznych pami膮tek i bardzo cennych zabytk贸w. Od chwili przej臋cia 艣wi膮tyni najazdy bandyckie zupe艂nie usta艂y; wie艣 nie by艂a ju偶 odt膮d niepokojona, a ludno艣膰 偶y艂a w spokoju.

Powiadaj膮, 偶e niekt贸re z tych zabytk贸w pochodz膮 z okresu pojawienia si臋 pierwszego cz艂owieka na Ziemi. S膮 to kroniki - Maacals, czyli 艢wi臋tych Braci, jak ich nazywali, wywodz膮cych si臋 wprost z Matki-Ziemi - ojczyzny cz艂owieka.

M贸wi膮 te偶, 偶e ci 艢wi臋ci Bracia przybyli bezpo艣rednio do Burmy i nauczali o Nagach. 殴r贸d艂a owe podaj膮, 偶e potomkowie tych ludzi byli autorami Sourya Siddhanta i Wczesnych Wed.

Sourya Siddhanta, to najstarsza ze znanych prac na temat astronomii. Wiek jej wg wspomnianych kronik oblicza si臋 na 35 000, a Wczesnych Wed na 45 000 lat. Nie m贸wi si臋 tam jednak, 偶e wszystko to s膮 orygina艂y, poniewa偶 niekt贸re z nich stanowi膮 tylko kopie orygina艂贸w i zosta艂y tu przyniesione w celu przechowania. Powiada si臋 przy tym, 偶e kopie owe pochodz膮 z tych samych 藕r贸de艂, co zabytki babilo艅skie; orygina艂y za艣, z kt贸rych sporz膮dzono kopie - odnosz膮 si臋 do ozyryjskich i atlantyckich 藕r贸de艂.

Wn臋trze tej 艣wi膮tyni sk艂ada艂o si臋 z szeregu sal umieszczonych jedna nad drug膮, tworz膮c siedem pi臋ter po艂膮czonych szeregiem kamiennych stopni wykutych w masywie skalnym.

Z k膮ta sali prowadzi艂o do podn贸偶a schod贸w wyj艣cie, po艂膮czone bezpo艣rednio ze schodami ustawionymi pod k膮tem 45掳, wychodz膮cymi na placyk o powierzchni oko艂o o艣miu st贸p kwadratowych, sk膮d by艂o wej艣cie do sali g贸rnej. Grubo艣膰 masywu kamiennego pomi臋dzy sufitem dolnej a pod艂og膮 g贸rnej sali wynosi艂a ok. o艣miu st贸p.

Sufit sali szczytowej si贸dmego pi臋tra le偶a艂 na poziomie oko艂o dwunastu st贸p poni偶ej kraw臋dzi szerokiego wyst臋pu skalnego, a w odleg艂o艣ci oko艂o stu st贸p od grzbietu przepa艣ci. Z sali tej wiod艂y w g贸r臋 schody przez otw贸r po艂膮czony z sal膮 centraln膮. W ten spos贸b wykutych by艂o w 艣cianie wyst臋pu pi臋膰 sal, rozmieszczonych po dwie z ka偶dej strony sali centralnej, tak 偶e diagram ca艂ej struktury przedstawia艂, jakby kszta艂t ogromnego Tau Cross [Tau - greckie T; Cross - krzy偶 (przyp. t艂um.)].

Sale g贸rne wykuto w taki spos贸b, 偶e wyst臋p tworzy艂 niby-balkon, a wej艣cia by艂y umiejscowione po stronie wyst臋pu. Masyw skalny w tym miejscu by艂 z mi臋kkiego gruboziarnistego granitu. Prace przy budowie 艣wi膮tyni wykonywano - jak 艣wiadcz膮 rezultaty - r臋cznymi, prymitywnymi narz臋dziami i ci膮gn臋艂y si臋 szereg lat. Powiadaj膮, 偶e w czasie budowy nie u偶yto ani kawa艂ka drewna. Dopiero po przej臋ciu jej nasi przyjaciele przyozdobili j膮 drewnem, bardzo pi臋knie wyposa偶aj膮c wszystkie pomieszczenia, co szczeg贸lnie si臋 uwydatnia w dni s艂oneczne.

Zarazem, od tej chwili okna 艣wi膮tyni nigdy nie by艂y zamykane, ani nie barykadowano wej艣cia; w og贸le za艣 odwiedzaliby j膮 bardzo nieliczni, gdyby nie spostrzegali tych zmian i nie wiedzieli co艣 wi臋cej o prawdziwym duchowym o艣wieceniu.

Przyjaciel nasz kontynuowa艂:

- Dzie艅 dzisiejszy, to dla was pocz膮tek nowego roku; stary rok odszed艂 z waszego 偶ycia, by ju偶 nigdy nie powr贸ci膰, chyba jedynie w my艣lach jako wspomnienie o przyjemno艣ciach, przykro艣ciach i troskach lub szczeg贸lnie zajmuj膮cych 偶yciowych interesach i kombinacjach, niekiedy od偶ywaj膮cych w pami臋ci.

- A poza tym wszystkim - ulega on zapomnieniu, wypada z ksi臋gi lat waszego 偶ycia jedna wyrwana stronica. My natomiast patrzymy na niego jak na okres osi膮gni臋膰 i dalszego zwyci臋stwa, jak na posuwaj膮cy nas naprz贸d moment, wiod膮cy do wy偶szego rozwoju i sukcesu, jak na wi臋cej ods艂aniaj膮cy i bardziej rozja艣niaj膮cy czas, kiedy mo偶emy sta膰 si臋 m艂odsi, silniejsi i bardziej po偶yteczni, bardziej mi艂uj膮cy po ka偶dym nast臋pnym z kolei do艣wiadczeniu. Wasza my艣l - 禄dlaczego?芦. Nasza odpowied藕 - by wywo艂a膰 wasz osobisty s膮d i decyzje wybrania drogi swego w艂asnego 偶ycia.

Po tych s艂owach, bez szczeg贸lnego zamiaru wtr膮cenia si臋, nasz szef zauwa偶y艂:

- My chcieliby艣my widzie膰 i wiedzie膰.

Jakby nie zwracaj膮c na to uwagi, przyjaciel nasz m贸wi艂 nadal:

- Od tej chwili rozpoczn膮 si臋 sta艂e lekcje dla tych, kt贸rzy nie widz膮, nie wiedz膮 lub nie obejmuj膮 w pe艂ni znaczenia celu przyk艂adnego prze偶ycia 偶ywota. Nie oznacza to jednak ascetycznego i surowego 偶ycia w samotno艣ci lub w smutku, lecz pe艂nego rado艣ci i wesela, w kt贸rym wszystkie przykro艣ci i wszelki b贸l s膮 wykluczone na zawsze.

A po chwili, g艂osem zni偶onym i bardziej delikatnym, jakby zagadkowo, powiedzia艂:

„Wyrazili艣cie pragnienie 禄widzie膰 i wiedzie膰芦. Pragnienie to si臋 spe艂nia natychmiast z chwil膮 wypowiedzenia go. Kiedy patrz臋 na nasze zebranie, przychodzi mi do g艂owy my艣l, wyra偶ona w jednym z werset贸w waszej 艣wi臋tej ksi臋gi: 禄Gdzie dw贸ch lub trzech si臋 zbierze w imi臋 moje - tam i ja jestem po艣r贸d nich芦. Jak偶e cz臋sto wiersz ten po prostu poczytywano za gr臋 s艂贸w - zamiast go wykonywa膰 i uzna膰 za prawdziw膮 rzeczywisto艣膰.

Wielkim b艂臋dem pope艂nianym przez was w stosunku do nauk Jezusa jest to, 偶e praktykujecie j膮 jako niejasn膮 i mglist膮 dawno艣膰, rozpatrywan膮 w sensie mitycznym i mistycznym, wskazuj膮c膮, 偶e co艣 mo偶e by膰 otrzymane po 艣mierci - miast tego, by pozna膰, 偶e mo偶e ona w pe艂ni by膰 zastosowana w 偶yciu powszednim ka偶dego cz艂owieka i wszystkich ludzi, mianowicie - tutaj i teraz, je艣li tylko tego zechcecie.

Pragn臋liby艣my, by nas zrozumiano, 偶e my nie twierdzimy, i偶 Jezus jako Chrystus, wciela艂 偶yciowy plan i warunki w swe w艂asne post臋powanie, czego nie uciele艣niali w 偶adnym stopniu, bardzo liczni jasnowidze i prorocy wszystkich czas贸w i narod贸w. Chcemy tu uwydatni膰 jego 偶ycie, poniewa偶 jeste艣cie w stanie je poj膮膰 bardziej dok艂adnie.

Powo艂ywanie si臋 na osobiste 偶ycie Jezusa mo偶e mie膰 tylko jeden cel i znaczenie: jako fakt nape艂niaj膮cy wiar膮, 偶e jego 偶ycie i czyny by艂y 偶yw膮 demonstracj膮 jego nauki.

Teoretyczny dogmat o sprowadzeniu przeze艅 odkupienia - wywieraj膮cy przez ca艂e wieki wp艂yw na kszta艂towanie chrze艣cija艅skiej my艣li - nie mo偶e si臋 odnosi膰 do autora Kazania na G贸rze i Przypowie艣ci o synu marnotrawnym.

Czo艂owi my艣liciele chrze艣cija艅scy odwiedli wyznawc贸w Jezusa i jego nauki od zastosowania jej w 偶yciu, i poznania mocy bo偶ej. Nauczyli si臋 rozpatrywa膰 t臋 nauk臋 jako prac臋 aposto艂贸w po jego 艣mierci - miast uczy膰, 偶e zasady brane przez nich za podstaw臋 by艂y doskona艂膮 nauk膮, kt贸ra mog艂a by膰 zrozumiana i zastosowana w 偶yciu wszystkich ludzi.

Mieszka艅cy Wschodu w swej religii uczynili poznanie najwy偶szym d膮偶eniem zg艂臋bienia i osi膮gni臋cia. Doszli w tym jednak do skrajno艣ci. W ten spos贸b zar贸wno ci, jak i tamci sprowadzili swe religie do pa艅stwa cudowno艣ci i nadnaturalno艣ci. Jedni pogr膮偶yli si臋 w etyk臋, a drudzy tylko w stron臋 poznawcz膮. Obie strony okaza艂y si臋 jednak poza rzeczywist膮 duchowo艣ci膮.

呕ycie klasztorne, w izolacji od 艣wiata, w ascetyzmie i samotno艣ci, w buddyjskich czy chrze艣cija艅skich Ko艣cio艂ach - nie jest ani konieczn膮, ani prawid艂ow膮 drog膮 b膮d藕 te偶 metod膮 duchowego o艣wiecenia, i wcielenia doskona艂ego 偶ycia m膮dro艣ci i mocy, objawionej przez Chrystusa.

Klasztorny system przetrwa艂 wiele tysi臋cy lat, jednak w 偶adnym razie nie zdzia艂a艂 tyle dla podniesienia prostego ludu, ile uczyni艂a nauka Chrystusa w ci膮gu kilku jego kr贸tkich lat 偶ycia na Ziemi.

Wiadomo dobrze, 偶e opanowawszy wszystkie ich nauki, przeszed艂 przez wtajemniczenia i poznanie, tak zwanych 艣wi臋tych misteri贸w, form rytua艂u i ceremonii, a偶 doszed艂 do nauk Ozyrysa. By艂y mu one wy艂o偶one przez kap艂ana, kt贸ry sam trzyma艂 si臋 z dala od rytualnych, klasztornych i materialistycznych form oddawania czci.

Kap艂an 贸w by艂 zwolennikiem kr贸la Tota z pierwszej dynastii egipskich faraon贸w. Kiedy Tot og艂osi艂 Egipt imperium, uczyni艂 to jako dyktator narodowych praw. Ju偶 na wiele wiek贸w przedtem narody te stworzy艂y i podtrzymywa艂y s艂awn膮 cywilizacj臋, 偶yj膮c w jedno艣ci i braterstwie pod w艂adz膮 i rz膮dami Ozyrysa oraz jego zwolennik贸w. Nale偶膮c do czystej bia艂ej rasy, narody owe znane by艂y jako Izraelici, kt贸rych odga艂臋zieniem jest dzisiejszy nar贸d 偶ydowski.

Tot rz膮dzi艂 rozumnie i stara艂 si臋 podtrzyma膰 nauk臋 Ozyrysa, lecz po jego 艣mierci do umys艂贸w ludzi przenikn臋艂y niskie i materialistyczne poj臋cia, poniewa偶 Egipcjanie, czyli ciemnosk贸re g贸rskie hordy - kt贸rym zawdzi臋cza艂 zdobycie w艂adzy - uzyska艂y przewag臋. Nast臋pne dynastie odesz艂y od nauki Ozyrysa; przej臋艂y niskie poj臋cia ciemnej rasy i w rezultacie zaj臋艂y si臋 wy艂膮cznie praktykowaniem czarnej magii. Panowanie ich wkr贸tce upad艂o, albowiem zawsze musi upa艣膰 ka偶de podobne panowanie.

Po uwa偶nym wys艂uchaniu nauk tego kap艂ana, Jezus uzna艂 ich g艂臋bok膮 wewn臋trzn膮 tre艣膰; jednocze艣nie pozna艂 duchow膮 drog臋, kt贸r膮 posiad艂 dzi臋ki naukom buddyjskim, 偶e w podstawie obu tych nauk le偶y wielkie podobie艅stwo. W贸wczas to postanowi艂 si臋 uda膰 do Indii (podtrzymywan膮 w tym czasie star膮 drog膮 karawanow膮), gdzie zg艂臋bia艂 jeszcze nauki buddyjskie, kt贸re si臋 zachowa艂y w stanie wzgl臋dnie pierwotnym. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e pomimo istniej膮cych form rytualnych i dogmat贸w narzuconych, i praktykowanych przez cz艂owieka, religia mia艂a tylko jedno 藕r贸d艂o, tj. Boga wewn膮trz, kt贸rego nazwa艂 swym Ojcem i Ojcem Wszystkiego.

Odrzuci艂 przeto wszystkie istniej膮ce formy, zwracaj膮c si臋 wprost do Boga, inaczej m贸wi膮c - zwraca艂 si臋 bezpo艣rednio do serca tego kochaj膮cego Ojca. Uczyniwszy to, doszed艂 do zadziwiaj膮cego odkrycia, i wkr贸tce stwierdzi艂, 偶e nie potrzeba lat nu偶膮cego 艣l臋czenia nad dogmatami, rytua艂ami, wierzeniami, formu艂ami i wtajemniczeniami, kt贸re kap艂a艅stwo uwi艂o dla narodu, by go utrzymywa膰 w niewiedzy, a co za tym idzie - pos艂usze艅stwie dla siebie. Zrozumia艂, 偶e to, czego szuka艂, by艂o w rzeczywisto艣ci w nim samym; 偶e po to, by by膰 Chrystusem, nale偶a艂o og艂osi膰 Nim siebie, i w贸wczas post臋puj膮c z czystymi intencjami: w my艣lach, s艂owach, i uczynkach - wie艣膰 偶ycie, jakie uwa偶a艂 za w艂a艣ciwe, by urzeczywistni膰 je wewn膮trz swego w艂asnego fizycznego cia艂a. Osi膮gn膮wszy ten stan - mia艂 w贸wczas odwag臋 stan膮膰 wobec ca艂ego 艣wiata, 偶eby to obwie艣ci膰.

Oboj臋tne jest przy tym, od kogo i gdzie otrzyma艂 Jezus swoje objawienie. Wa偶na by艂a sama praca, a nie to, co kto艣 tam jeszcze zdzia艂a艂. Znaczenie mia艂o tylko to, co on uczyni艂.

Prosty lud, za kt贸ry Jezus walczy艂, ch臋tnie go s艂ucha艂. Jezus nie zapo偶ycza艂 jednak swych nauk z Indii, Persji czy Egiptu. Nauki owe by艂y tylko tym, niejako wewn臋trznym, narz臋dziem, pozwalaj膮cym mu ujrze膰 swe boskie jestestwo i Chrystusa, jako przejawienie tego, co by艂o w ka偶dym cz艂owieku, a nie tylko w niekt贸rych ludziach.

Ozyrys urodzi艂 si臋 w Atlantydzie, ponad 35 000 lat temu. Po jego 艣mierci, za dokonane przeze艅 niezwyk艂e czyny dziejopisowie nazwali go bogiem. By艂 potomkiem w prostej linii tych wy偶ej stoj膮cych, wed艂ug wyobra藕ni ludzi, kt贸rzy jeszcze w kolebce ludzko艣ci zachowali swe zasady w czysto艣ci. To samo by艂o z wi臋kszo艣ci膮 wszystkich mitologicznych istot, o kt贸rych podania zachowa艂y si臋 do naszych czas贸w. Postacie ich i czyny zosta艂y przeinaczone wskutek powtarzania i przekazywania rozbie偶nych opowiada艅 odnosz膮cych si臋 do nich. Czyny i osi膮gni臋cia ich by艂y rozpatrywane jako nadnaturalne przez tych, kt贸rzy nie zadawali sobie trudu, by si臋gn膮膰 my艣l膮 g艂臋biej i poj膮膰, 偶e - dla cz艂owieka w jego rzeczywistym w艂adztwie - oni byli w艂a艣nie bosko naturalni.

Historycy ub贸stwiali Ozyrysa, a nast臋pnie zacz臋li upowszechnia膰 wyobra偶enie jego postaci, pocz膮tkowo odpowiadaj膮ce faktycznemu wizerunkowi, lecz w miar臋 stopniowego utrwalania si臋 w umy艣le - idea艂 si臋 zaciera艂 lub ulega艂 zapomnieniu, a rezultatem tego okaza艂 si臋 czczy bo偶ek.

Budda by艂 drugim, kt贸rego dziejopisowie ub贸stwili ju偶 w nied艂ugim czasie po 艣mierci. Sp贸jrzcie na jego pos膮gi i obrazy, stworzone z tym rezultatem, 偶e czci si臋 samo wyobra偶enie a nie idea艂. Zn贸w p艂onny bo偶ek. To samo, oczywi艣cie, dotyczy znak贸w i symboli.

Nauki, jakie otrzyma艂 Budda, pochodz膮 z tego samego 藕r贸d艂a, z kt贸rego czerpa艂 i Ozyrys, lecz inn膮 drog膮; wysz艂y bowiem one z kolebki ludzko艣ci prosto do Burmy, wprowadzone tam przez 艢wi臋tych Braci - nauki za艣 Ozyrysa przysz艂y wprost do niego, poniewa偶 jego przodkowie 偶yli w kolebce ludzko艣ci, a on, b臋d膮c m艂odym cz艂owiekiem, uda艂 si臋 tam dla odbywania studi贸w.

Sko艅czywszy nauk臋, Ozyrys powr贸ci艂 do domu, sta艂 si臋 wodzem Atlant贸w i nawr贸ci艂 ich do czczenia Boga we w艂asnym wn臋trzu, poniewa偶 stopniowo sk艂aniali si臋 ku ciemnym poj臋ciom naszeptywanym im przez niecywilizowane rasy.

Drugim wodzem narodu, kt贸rego wyznawcy i historycy ub贸stwili po 艣mierci, by艂 Moj偶esz. Pochodz膮c z Izraelit贸w, zetkn膮艂 si臋 ze 藕r贸d艂ami babilo艅skimi, z kt贸rych zapo偶yczy艂 sw膮 nauk臋. 殴r贸d艂a owe tworz膮 w艂a艣nie cz臋艣膰 waszej Biblii. Co Moj偶esz pozna艂 i przej膮艂 z tych 藕r贸de艂 - dok艂adnie zapisa艂. Fakty podane w tych zapisach uleg艂y jednak poka藕nie fa艂szywej interpretacji przez t艂umaczy. M贸g艂bym cytowa膰 jeszcze wielu innych, lecz wystarczy.

Jezus by艂 zapoznany ze wszystkimi poprzednimi naukami, przy czym we w艂a艣ciwy sobie spos贸b dotar艂 do sedna ka偶dej z nich. Wyprzedzi艂 znacznie poprzednik贸w, wydoskonalaj膮c swe cia艂o do takiego stopnia, 偶e m贸g艂 pozwoli膰 rozpi膮膰 je na krzy偶u i mimo wszystko, przywr贸ci膰 je do 偶ycia w uroczystym zmartwychwstaniu.

Zg艂臋biaj膮c nauki Ozyrysa, Buddy i Jezusa, znajdziecie w nich wiele wsp贸lnego; niekiedy faktycznie stwierdzicie nawet u偶ycie tych samych s艂贸w. A czy偶 kopiowa艂 je ktokolwiek z nich? Nauki wskaza艂y im drog臋 od pierwiastka zewn臋trznego do wewn臋trznego. Z kolei wszystkie nauki i na艣ladowania musia艂y by膰 przez nich zaniechane i odrzucone, oni za艣 g贸rowali ponad tym wszystkim. Gdyby ktokolwiek z nich tylko kopiowa艂 i studiowa艂 to, co by艂o przez niego widziane, a czego si臋 nauczy艂 i pozna艂, i gdyby nast臋pnie nie byli w stanie widzie膰 i stwierdzi膰, 偶e wszystko pochodzi艂o od Boga wprost z wewn膮trz nich samych - to z pewno艣ci膮 zg艂臋bialiby te nauki w dalszym ci膮gu dotychczas, a 偶ycie i czyny ich nigdy nie by艂yby takie, jak zosta艂y opisane.

Wszyscy oni przeszli to samo do艣wiadczenie; wyznawcy ofiarowywali im trony i chcieli og艂asza膰 ich kr贸lami przemijaj膮cych kr贸lestw - lecz nie godzili si臋 na to, wyra偶aj膮c ka偶dy jednakow膮 my艣l i prawie w tych samych s艂owach: 禄Kr贸lestwo moje nie materialne, lecz w duchu芦. Z Ozyrysem sprawa zasz艂a jeszcze dalej, bo p贸藕niejsi historycy zrobili z niego egipskiego faraona".

Na tym rozmow臋 zako艅czono i wszyscy udali艣my si臋 do 艣wi膮tyni. Kiedy艣my wst膮pili do dolnej sali, przyjaciel nasz zacz膮艂 znowu m贸wi膰:

- Przechodz膮c z sali do sali tej 艣wi膮tyni, pami臋tajcie prosz臋, 偶e nikt nie mo偶e przenosi膰 jakichkolwiek praw na innego. Rozwijaj膮c 艣wiadomo艣膰, zobaczycie sami, 偶e ka偶dy cz艂owiek jest jednakowo wyposa偶ony - a usi艂uj膮cy przenie艣膰 swe prawa lub to, co posiada, na was - jest niekonsekwentny, gdy偶 stara si臋 da膰 to, czego nie mo偶e. Mo偶na wskaza膰 drog臋 swemu bratu, tak i偶 b臋dzie m贸g艂 rozszerzy膰 swoje d膮偶enie nasycenia si臋 dobrem, lecz nie mo偶na przekaza膰 mu tego dobra, kt贸re posiadamy sami.

W tym czasie weszli艣my do drugiej sali, gdzie by艂o ju偶 czterech innych naszych przyjaci贸艂 ze wsi, kt贸rzy uprzedzili nas. Po up艂ywie kilku minut og贸lnej rozmowy wszyscy艣my usiedli, a nauczyciel nasz znowu kontynuowa艂 swe przem贸wienie:

„Nie ma osoby w ca艂ej waszej historii tak si臋 wyr贸偶niaj膮cej jak Jezus. Posiadacie wszak chronologie do i po jego narodzeniu. Ub贸stwiany jest przez wi臋kszo艣膰 waszego narodu i w tym w艂a艣nie le偶y ca艂y wasz b艂膮d. Zamiast bo偶ka - powinien si臋 sta膰 raczej idea艂em. Miast przedstawia膰 go w smutnych i ponurych wyobra偶eniach, powinien by膰 dla was naprawd臋 偶ywym, poniewa偶 rzeczywi艣cie 偶yje teraz w tym samym ciele, w kt贸rym by艂 ukrzy偶owany; 偶yje i mo偶e z wami rozmawia膰, tak samo jak m贸g艂 to czyni膰 przed tym zdarzeniem.

Wielki b艂膮d wi臋kszo艣ci ludzi polega na tym, 偶e uwzgl臋dniali tylko ko艅cowy okres jego 偶ycia, ko艅cz膮cy si臋 b贸lem i 艣mierci膮 na krzy偶u - zupe艂nie zapominaj膮c, 偶e znakomita cz臋艣膰 偶ycia Jezusa, to mianowicie okres po zmartwychwstaniu. Jest on r贸wnie w stanie uczy膰 i leczy膰 teraz, nawet wydatniej i szerzej ni偶 kiedykolwiek przedtem. Je艣li zechcecie, mo偶ecie si臋 spotka膰 z nim i przebywa膰 w jego towarzystwie. Je艣li rzeczywi艣cie pragn臋liby艣cie go znale藕膰, to go znajdziecie. Nie jest bynajmniej kr贸lem, narzucaj膮cym komukolwiek sw膮 obecno艣膰, lecz wielkim i w艂adczym bratem - zawsze gotowym nie艣膰 pomoc wam i 艣wiatu.

Kiedy 偶y艂 na tym 艣miertelnym ziemskim planie - m贸g艂 dotkn膮膰 si臋 tylko nielicznych. Teraz za艣 mo偶e dosi臋gn膮膰 wszystkich, kto tylko zwr贸ci si臋 do niego.

Wszak powiedzia艂: 禄Gdzie ja przebywam - tam i wy jeste艣cie芦. Czy偶 znaczy to, 偶e jest gdzie艣 poza nami, w miejscu nazywanym niebem, kt贸re, by je dosi臋gn膮膰, musicie wpierw umrze膰? Nie, on przebywa tam, gdzie i wy jeste艣cie, i jest zdolny chodzi膰 i rozmawia膰 z wami.

Podnie艣cie tylko wzrok nieco wy偶ej i niechaj ogarnie rozleglejszy horyzont, je艣li za艣 serca i my艣li wasze b臋d膮 szczerze z nim - zobaczycie go. Mo偶ecie z nim chodzi膰 i rozmawia膰, a je艣li przyjrzycie si臋 mu uwa偶nie, to zauwa偶ycie nawet blizny pozosta艂e z ran od ukrzy偶owania, po w艂贸czni i cierniach - wszystkie zagojone; ja艣niej膮ca mi艂o艣膰, i szcz臋艣cie wok贸艂 niego powiedz膮 wam wreszcie, 偶e wszystkie te rany i krzywdy zosta艂y przebaczone i zapomniane".

Przyjaciel nasz umilk艂 i woko艂o zapanowa艂o g艂臋bokie milczenie, trwaj膮ce pi臋膰 minut. W tym czasie sal臋 rozja艣ni艂o tak silne 艣wiat艂o, jakiego nie widzieli艣my dot膮d nigdy. Po chwili us艂yszeli艣my g艂os. Pocz膮tkowo zdawa艂 si臋 dochodzi膰 gdzie艣 z daleka i w og贸le by艂 nieokre艣lony. W miar臋 jednak, jak uwaga i my艣li nasze zwraca艂y si臋 ku niemu, 贸w g艂os stawa艂 si臋 coraz bardziej wyra藕ny i d藕wi臋cza艂 czysto jak dzwon. W贸wczas jeden z naszej grupy zapyta艂:

- Kto to m贸wi?

Na to przewodnicz膮cy nasz odpowiedzia艂:

- Ciszej, prosz臋. Nasz drogi nauczyciel - Jezus m贸wi.

Wtedy jeden z naszych przyjaci贸艂 potwierdzi艂:

- Tak, macie racj臋 - to Jezus m贸wi.

A g艂os nie ustawa艂:

„Kiedy powiedzia艂em: 禄Jam jest droga, prawda i 偶ywot芦 - nie mia艂em zamiaru wpaja膰 ludzko艣ci my艣li, 偶e tylko ja by艂em tym jedynym 艢wiat艂em. B臋d膮cy 艣wiadomi Ducha Bo偶ego - s膮 Synami Bo偶ymi. Kiedy powiedzia艂em: 禄Jam jest rzeczywi艣cie jednorodzonym Synem Boga, kt贸remu Ojciec w 艂askawo艣ci Swej dobro czyni芦 - zamierza艂em tym da膰 poj膮膰 ca艂ej ludzko艣ci, 偶e jedno z dzieci bo偶ych pozna艂o, zrozumia艂o i og艂osi艂o sw膮 bosko艣膰; zda艂o sobie spraw臋, 偶e by艂o, porusza艂o si臋 i przebywa艂o w Bogu, tym wielkim Ojcu - Macierzystej Zasadzie wszystkich rzeczy. Stwierdziwszy to, obwie艣ci艂o w贸wczas siebie Chrystusem - jednorodzonym Synem Bo偶ym - i wierne sercem, nieust臋pliwie wiod艂o 偶ycie takie, jakie g艂osi艂o. I zapatrzone na ten idea艂 nape艂ni艂o nim ca艂e cia艂o, a偶 nadszed艂 upatrzony koniec.

Przyczyn膮, 偶e wielu nie zobaczy艂o mnie, by艂o w艂o偶enie cia艂a mego do trumny i uczynienie go niedost臋pnym. Poza tym - otoczono mnie cudami i mistyk膮, i umieszczono z dala od prostych ludzi, kt贸rych g艂臋boko kocham. Kocham ich t膮 prawdziw膮, niewypowiedzian膮 mi艂o艣ci膮. Tak wi臋c nie ja odszed艂em od nich, lecz oni oddalili si臋 ode mnie.

Ponastawiano zas艂on, 艣cian i przegr贸d, po艣rednik贸w i obraz贸w, zar贸wno moich, jak i tych, kt贸rzy s膮 mi bliscy i drodzy. Otoczono nas spokojem i tajemnic膮 do tego stopnia, 偶e zobaczyli艣my siebie tak dalece odepchni臋tych od bliskich nam, i偶 ci nie wiedz膮, jak膮 drog膮 zbli偶y膰 si臋 do nas - i prosz膮, zanosz膮c mod艂y do matki mojej oraz do tych, kt贸rzy otaczali mnie, gdy 偶y艂em po艣r贸d ludzi, i w taki spos贸b zachowuj膮 nas wszystkich w swym 艣miertelnym umy艣le.

A tymczasem, gdyby w rzeczywisto艣ci wiedzieli, jakimi jeste艣my naprawd臋, w贸wczas z pewno艣ci膮 zapragn臋liby i mogliby u艣cisn膮膰 nam d艂onie. Gdyby odrzucili zabobon i wierzenie (dogmaty wiary), i poznali nas w rzeczywisto艣ci, to mogliby tak samo rozmawia膰 z nami, jak to czynicie wy. My zawsze jeste艣my tacy, jakimi nas widzicie. Jak偶e pragn臋liby艣my, by ca艂y 艣wiat wiedzia艂 o tym. C贸偶 za wra偶enie, co za jedno艣膰 i rado艣膰 by艂aby w贸wczas!

Tak d艂ugo ukrywali艣cie nas w tajemnicy, 偶e nie jest w og贸le dziwne, 偶e zapanowa艂y zw膮tpienie i niewiara. Im wi臋cej nastawiacie obraz贸w i bo偶k贸w, otaczaj膮c nas 艣mierci膮 i czyni膮c niedost臋pnymi dla wszystkich, pr贸cz nas samych - tym g艂臋biej b臋dzie pada艂 cie艅 i wkrada艂o si臋 zw膮tpienie, a brednia b臋dzie si臋 zwi臋ksza艂a coraz bardziej i stawa艂a coraz trudniejsza do przezwyci臋偶enia. Gdyby艣cie 艣mia艂o u艣cisn臋li nam d艂onie, m贸wi膮c: 禄my znamy was芦, w贸wczas wszyscy mogliby zobaczy膰 i pozna膰 nas takimi, jakimi naprawd臋 jeste艣my. Nie ma 偶adnej tajemnicy ani wok贸艂 nas, ani woko艂o tych, kt贸rzy byli przez nas kochani, poniewa偶 kochali艣my ca艂y 艣wiat.

Bardzo wielu widzi tylko t臋 cz臋艣膰 mego 偶ycia, kt贸rej fina艂em by艂o ukrzy偶owanie, zapominaj膮c o niepor贸wnywalnie d艂u偶szym okresie, mianowicie tym, w kt贸rym 偶yj臋 teraz; nie pami臋taj膮c, 偶e cz艂owiek 偶yje nawet po tym, co wydaje si臋 by膰 gwa艂town膮 艣mierci膮. 呕ycie nie mo偶e ulec zniszczeniu. Ono trwa niesko艅czenie, a prawid艂owo prze偶yte - nie zwyradnia si臋 i nie przemija. Nawet cia艂o mo偶e by膰 unie艣miertelnione - a偶 do tego stopnia, 偶e nigdy nie ulegnie 偶adnej zmianie.

Drogi mi Pi艂at, kiedy umy艂 r臋ce i powiedzia艂: 禄We藕cie go i ukrzy偶ujcie, albowiem ja nie znajduj臋 w nim winy芦 - jak偶e ma艂o wiedzia艂 o historii, kt贸r膮 tworzy艂 lub proroctwie, kt贸re wype艂nia艂. Z ca艂膮 czerni膮 ludzk膮 cierpia艂 on wi臋cej ode mnie. Wszystko to jednak przemin臋艂o, zosta艂o przebaczone i zapomniane, jak to wywnioskujecie z naszego wsp贸lnego tu przebywania".

Dwie postacie wysun臋艂y si臋 w tej chwili naprz贸d i Jezus obj膮艂 je r臋kami. Po艂o偶ywszy d艂o艅 na ramieniu jednego z nich, powiedzia艂:

- Ten drogi mi brat przeszed艂 ze mn膮 ca艂膮 drog臋, podczas gdy ten - wskazuj膮c na drugiego - widzia艂 znacznie wi臋cej dr贸g, nim otworzy艂y si臋 jego oczy. Lecz gdy tylko rozwar艂y si臋 w pe艂ni - poszed艂 on ju偶 w贸wczas szybko. Teraz tak samo 偶yje i kochamy go t膮 sam膮 mi艂o艣ci膮, co i wszystkich pozosta艂ych.

W tym czasie drugi wysun膮艂 si臋 naprz贸d i przystan膮艂 na sekund臋. Jezus odwr贸ci艂 si臋 i, wyci膮gn膮wszy do niego r臋ce, odezwa艂 si臋:

- Drogi Pi艂acie.

Nie by艂o 偶adnej w膮tpliwo艣ci, 偶e u艣cisk by艂 przyjazny. Wtedy przem贸wi艂 Pi艂at:

- Po og艂oszeniu werdyktu, wydanego przeze mnie tak lekko - w艂a艣nie tego dnia, kiedy zrzuci艂em z siebie odpowiedzialno艣膰 - dr臋czy艂em si臋 i cierpia艂em d艂ugie, beznadziejne lata. Jak偶e ma艂o kto z nas w 艣wiecie materialnym wype艂nia niewdzi臋czne obowi膮zki, za kt贸re rad by zrzuci膰 z siebie odpowiedzialno艣膰, obci膮偶aj膮c ni膮 innych. Dopiero w贸wczas, kiedy otwieraj膮 si臋 nasze oczy, zdajemy sobie spraw臋, 偶e im wi臋cej staramy si臋 unika膰 naszych obowi膮zk贸w, przerzucaj膮c je na innych, tym bardziej ci膮偶膮 nam one. Up艂yn臋艂o wiele m臋cz膮cych lat, zanim si臋 otworzy艂y oczy moje. Lecz gdy tylko przejrza艂em prawd臋 - serce moje nape艂ni艂o si臋 rado艣ci膮.

Da艂 si臋 s艂ysze膰 niewidzialny ch贸r, 艣piewaj膮cy pe艂nod藕wi臋czn膮 pie艣艅, pi臋kno melodyjno艣ci, kt贸rej nie spos贸b po prostu opisa膰.

Po kr贸tkiej przerwie Jezus znowu wyst膮pi艂 naprz贸d i powiedzia艂:

- Czy was to dziwi, 偶e od dawna przebaczy艂em tym, kt贸rzy przybili mnie do krzy偶a?

Je艣li nie, to dlaczego nie przebaczaj膮 wszyscy, tak jak ja? Przebaczenie moje by艂o zupe艂ne ju偶 w贸wczas, kiedy powiedzia艂em: „Spe艂ni艂o si臋". Dlaczego przeto nie postrzegacie mnie takim, jakim jestem, a wi臋c nie przybitym do krzy偶a, lecz wzniesionym ponad wszystko 艣miertelne?

W tej chwili, niewidoczny ch贸r za艣piewa艂 znowu: „Radujcie si臋, radujcie si臋, Synowie Bo偶y. Radujcie si臋, radujcie si臋 i wys艂awiajcie go. Kr贸lestwu jego po艣r贸d ludzi nie b臋dzie ko艅ca. Oto B贸g zawsze z wami".

Kiedy ch贸r 艣piewa艂, s艂owa - w postaci wypuk艂ych liter - odbija艂y si臋 na 艣cianie 艣wi膮tyni.

Nie by艂o to bynajmniej jakie艣 dalekie, mgliste i ledwie widzialne zjawisko. Nie zachodzi艂o w oddaleniu od nas, gdzie艣 na scenie. Wszyscy autentycznie byli obecni na sali, poniewa偶 rozmawiali艣my z nimi, witali艣my si臋 u艣ciskami r膮k i sfotografowali艣my ich.

Byli oni po prostu po艣r贸d nas, a my byli艣my wok贸艂 nich. Jedyn膮 r贸偶nic膮 mi臋dzy nami a nimi by艂o osobliwe 艣wiat艂o promieniuj膮ce z nich, i ono te偶 zdawa艂o si臋 by膰 藕r贸d艂em 艣wiat艂a, o艣wietlaj膮cego sale. Woko艂o nie by艂o wida膰 偶adnych cieni. Mieli艣my wra偶enie, 偶e cia艂a wszystkich posiada艂y jak膮艣 osobliw膮 przezroczysto艣膰, poniewa偶 gdy艣my ich dotykali lub 艣ciskali d艂onie, cia艂a ich przypomina艂y alabaster. Mia艂y one jednak ciep艂o, naturaln膮 偶ywo艣膰, i to samo ciep艂o obejmowa艂o wszystko wok贸艂 nich. Nawet po ich wyj艣ciu sala, w kt贸rej pozostali艣my, zachowywa艂a to samo ciep艂o i 艣wiat艂o. A gdy艣my potem wchodzili do tej sali, za ka偶dym razem niekt贸rzy z naszej grupy stwierdzali to.

Pewnego razu, wkr贸tce potem, grupa nasza zebra艂a si臋 w tej sali i rozmawiali艣my o wra偶eniu, jakie wywar艂a ona na nas. Na to kierownik powiedzia艂 do mnie: „wspania艂a". Wyrazi艂 tym uczucie ka偶dego, i wi臋cej na ten temat nic nie powiedziano.

Gdy艣my powracali do tego ko艅ca - sala zdawa艂a si臋 nam, jakby kaplic膮. Sp臋dzili艣my w niej wiele godzin.

Grupa nasza czeka艂a, a偶 inni wyjd膮 z sali. Zabieraj膮c si臋 do wyj艣cia, Pi艂at da艂 znak naszemu kierownikowi, by艣my si臋 przy艂膮czyli do niego - i wszyscy razem przez przej艣cie w szczelinie udali艣my si臋 po schodach do parterowej sali, a nast臋pnie po drabinie linowej zeszli艣my kolejno na d贸艂. Potem wyruszyli艣my w stron臋 wsi, kieruj膮c si臋 do domu, w kt贸rym kwaterowali艣my, i dyskutowali艣my do samej p贸艂nocy. Wreszcie rozeszli艣my si臋 jak zwykle, jak gdyby zebranie nasze by艂o r贸wnie偶 pospolitym zdarzeniem.

Po rozej艣ciu si臋 go艣ci, otoczyli艣my nasz膮 gospodyni臋 i ka偶dy kolejno u艣cisn膮艂 jej r臋k臋, by podzi臋kowa膰 za ten niezwyk艂y wiecz贸r, jaki艣my dzi艣 prze偶yli. Jeden z naszych powiedzia艂 przy tym:

- Jedyny spos贸b wyra偶enia moich my艣li i uczu膰, to powiedzie膰, 偶e m贸j ciasny i 艣miertelny widnokr膮g by艂 zupe艂nie wstrz膮艣ni臋ty.

Widocznie dotkn膮艂 on klucza, kt贸ry porusza艂 te same, jak gdyby spr臋偶yny we wszystkich naszych my艣lach.

Ja nie pr贸bowa艂em da膰 g艂osu moim my艣lom i uczuciom; nie pr贸bowa艂em te偶 nigdy zapisa膰 ich. Pozostawiam to wszystko wyobra藕ni czytelnika.

Wychodz膮c z pokoju naszej gospodyni, nikt nie wypowiedzia艂 ani jednego s艂owa. Zdawa艂o si臋, i偶 ka偶dy jednakowo odczuwa艂, 偶e przed nim si臋 otworzy艂 zupe艂nie nowy 艣wiat.

***

Zebrawszy si臋 nazajutrz przy 艣niadaniu, zagabuj膮c nasz膮 gospodyni臋 dowiedzieli艣my si臋, 偶e nie by艂 to wyj膮tkowy wypadek pojawienia si臋 Jezusa, jak to si臋 wydarzy艂o wczoraj. Doda艂a przy tym, 偶e cz臋sto si臋 zjawia艂 i wraz z innymi bra艂 udzia艂 w ich pracy uzdrawiania.

Po 艣niadaniu oznajmiono nam, 偶e gospodyni nasza wraz z dwiema innymi kobietami b臋d膮 towarzyszy膰 nam dzi艣 w drodze do 艣wi膮tyni. Po drodze przyst膮pili do nas dwaj m臋偶czy藕ni, a jeden z nich, zwracaj膮c si臋 do naszej gospodyni powiedzia艂, 偶e we wsi jest chore dziecko, potrzebuj膮ce jej pomocy. Pod膮偶yli艣my z nimi do domu chorego, przekonawszy si臋, i偶 stan chorego by艂 istotnie ci臋偶ki. Gospodyni nasza wyst膮pi艂a naprz贸d i wyci膮gn臋艂a r臋ce. A kiedy matka powierzy艂a jej swoje dziecko, twarzyczka male艅stwa, jakby si臋 nagle rozja艣ni艂a. Przycisn臋艂o si臋 ono do niej i po kilku minutach mocno zasn臋艂o. Gospodyni przekaza艂a matce dziecko i udali艣my si臋 wszyscy do 艣wi膮tyni.

Rozmawiaj膮c po drodze gospodyni napomkn臋艂a:

- O, gdyby ci kochani ludzie przejrzeli i w interesie swego dobra czynili to samo, zamiast zale偶e膰 od nas! By艂oby to niepomiernie korzystniejsze dla nich samych. W rzeczywisto艣ci jednak pozostawiaj膮 nas w spokoju, p贸ki nie stanie si臋 cokolwiek z艂ego; w贸wczas dopiero szukaj膮 naszej pomocy, co jest zreszt膮 zupe艂nie naturalne, wykluczaj膮c, 偶e to nie daje im 偶adnej ufno艣ci w siebie. My by艣my jednak woleli widzie膰 ich polegaj膮cych na samych sobie, gdy tymczasem oni we wszystkich tych sprawach s膮 jak ma艂e dzieci.

W tej chwili podeszli艣my do podn贸偶a schod贸w, po kt贸rych weszli艣my do tunelu. Towarzyszy艂y nam dwie osoby. Poniewa偶 tunel przechodzi艂 przez masyw skalny, oczywisto艣ci膮 by by艂o przypuszcza膰, 偶e powinno by膰 w nim ciemno. Okaza艂 si臋 jednak o艣wietlony z takim nat臋偶eniem, 偶e mogli艣my doskonale widzie膰 przed sob膮 wszystko, nawet w znacznej odleg艂o艣ci. Na domiar, to 艣wiat艂o by艂o bezcieniowe. Zauwa偶yli艣my to wprawdzie ju偶 dnia poprzedniego, lecz bez szczeg贸lnego u艣wiadomienia sobie tego faktu. Przy dociekaniu przyczyn tego zjawiska wyt艂umaczono nam, 偶e 艣wiat艂o istotnie by艂o woko艂o nas jednakowe, tak jak si臋 nam wydawa艂o, a gdy nikogo nie by艂o w tunelu, nastawa艂o w nim ciemno艣膰.

Po przej艣ciu tunelu weszli艣my po schodach do trzeciej sali. By艂a nieco obszerniejsza ni偶 dwie widziane ju偶, a usytuowane ni偶ej i by艂o w niej pe艂no tabliczek u艂o偶onych wzd艂u偶 dw贸ch 艣cian. Za ni膮 zobaczyli艣my wykut膮 w skale drug膮 wielk膮 sal臋 i - jak si臋 przekonali艣my p贸藕niej - r贸wnie偶 zape艂nion膮 podobnymi tabliczkami. By艂y one ciemnobrunatnego koloru z czerwonawym odcieniem i bardzo dobrze izolowane. Niekt贸re z nich mia艂y rozmiary oko艂o 14x24 cale i dwa cale grubo艣ci, a ka偶da wa偶y艂a od 10 do 12 funt贸w - jeszcze inne przewy偶sza艂y je znacznie rozmiarami. Ciekawi艂o nas, jak one mog艂y by膰 sprowadzane poprzez g贸ry, i wyrazili艣my z tego powodu zdziwienie. Faktycznie tak by艂o, 偶e ich tu nie transportowano przez g贸ry, a dostarczone zosta艂y do kraju Gobi, kiedy by艂 jeszcze urodzajny i ludny, a wi臋c przedtem, nim wypi臋trzy艂y si臋 g贸ry. Nast臋pnie, ju偶 d艂ugi czas po powstaniu g贸r, tabliczki owe by艂y przeniesione tutaj celem uchronienia ich od mo偶liwo艣ci zniszczenia.

Mawiaj膮, 偶e przed utworzeniem si臋 g贸r, olbrzymia fala przyp艂ywu przesz艂a przez cz臋艣膰 kraju, pustosz膮c go zupe艂nie i wyniszczaj膮c wi臋ksz膮 cz臋艣膰 ludno艣ci. Ci za艣, kt贸rzy pozostali 偶ywi, znale藕li si臋 odci臋ci od 艣wiata i pozbawieni 艣rodk贸w egzystencji, i to oni w艂a艣nie byli przodkami w臋druj膮cych rozb贸jniczych band, zamieszkuj膮cych Gobi jeszcze w obecnej chwili. M贸wi膮 te偶, 偶e tam, gdzie teraz s膮 Himalaje i rozci膮ga si臋 Gobi, istnia艂o wielkie Imperium Ujgurskie z wysoko rozwini臋t膮 cywilizacj膮, z wielkimi miastami, kt贸re potem zniszczy艂a woda, a lotne piaski pokry艂y ich ruiny. P贸藕niej otrzymali艣my opisy specjalnie przet艂umaczone dla nas z tabliczek, i odnale藕li艣my trzy z tych wielkich miast. Byli艣my pewni, 偶e nastanie dzie艅, kiedy zostan膮 podj臋te dalsze prace wykopaliskowe, kt贸re potwierdz膮 prawdziwo艣膰 tych zapis贸w. Trzeba doda膰, 偶e zapiski owe odnosz膮 dat臋 tej cywilizacji na setki tysi臋cy lat wstecz. A poniewa偶 jednak to, co powiedziane, nie jest traktatem o naukowym odkryciu - ulegam wra偶emu, 偶e wszystko to mocno pomniejszy艂em.

Z kolei pokazano nam r贸偶ne sale i oprowadzono po nich. Podczas og贸lnej rozmowy okaza艂o si臋, 偶e jedna z os贸b, kt贸re rano przy艂膮czy艂y si臋 do naszej grupy, by艂a potomkiem cz艂owieka spotkanego przez nas we wsi - gdzie 偶y艂 Jan Chrzciciel - a kt贸rego艣my w zapisach nazwali naszym przyjacielem. Cz艂owiek 贸w przejawia艂 wszystkie oznaki dawno minionych lat, co budzi艂o w nas zdziwienie. Kiedy艣my powracali do pierwszej sali, kierownik nasz zapyta艂, czy 偶yczenie mo偶e by膰 spe艂nione, gdy zostanie wyra偶one.

Gospodyni nam wyja艣ni艂a, 偶e gdyby 偶yczenie wyrazi膰 w s艂usznej formie - by艂oby spe艂nione. Po czym doda艂a, 偶e 偶yczenie jest tylko postaci膮 modlitwy; by艂o te偶 ono rzeczywist膮 form膮 modlitwy, kt贸r膮 pos艂ugiwa艂 si臋 Jezus, poniewa偶 jego modlitwy by艂y zawsze spe艂niane. Forma za艣 modlitwy, kt贸ra ma si臋 zawsze spe艂nia膰, powinna by膰 s艂uszna, dlatego winna by膰 modlitw膮 poznania - a je艣li poznania, to zgodna z ustalonym prawem.

„Kiedy wierzycie - kontynuowa艂a gospodyni - jest to prawo, i cokolwiek by艣cie w modlitwie pragn臋li, modlitwa wasza si臋 spe艂ni; tak samo wierzycie, 偶e to otrzymacie lub b臋dziecie mie膰. Je偶eli kategorycznie zaufamy, 偶e o co by艣my prosili, jest ju偶 w naszym posiadaniu, mo偶emy by膰 pewni, 偶e dzia艂amy zgodnie z prawem. 呕yczenie spe艂nione, przekonuje nas, 偶e prawo si臋 wype艂nia. Je偶eli za艣 偶yczenie si臋 nie spe艂nia, winni艣my zrozumie膰, 偶e艣my 藕le prosili. Musimy zda膰 sobie spraw臋, 偶e b艂膮d jest w nas, a nie w Bogu.

A wi臋c, pouczenie jest takie: ukochajcie Pana Boga waszego ca艂ym sercem, ca艂膮 dusz膮, ca艂ym rozumieniem swoim, ca艂膮 si艂膮 swoj膮. A potem wniknijcie g艂臋boko - do samej g艂臋bi duszy, bez uprzedze艅, boja藕ni i niewiary, lecz z radosnym, wolnym i wdzi臋cznym sercem, bezgranicznie ufaj膮c, 偶e to, czego pragniecie, jest ju偶 w waszym posiadaniu.

Sekret dost膮pienia zadowolenia le偶y w osi膮gni臋ciu 艣wiadomo艣ci tego w艂a艣nie i mocnym utrwaleniu jej bez 偶adnego wahania, chocia偶by ca艂y 艣wiat by艂 przeciwny. - Ja sam tworzy膰 nic nie mog臋 - powiedzia艂 Jezus. - Ojciec, kt贸ry przebywa we mnie - On tworzy te sprawy. Miejcie wiar臋 w Boga. Wierzcie i nie miejcie boja藕ni. A teraz pami臋tajcie: nie ma 偶adnych ogranicze艅 dla si艂y bo偶ej. 禄Wszystko jest mo偶liwe芦.

Prosz膮c, u偶ywajcie s艂贸w stanowczych. Wszak o nic, pr贸cz doskona艂ych warunk贸w, si臋 nie prosi. Dlatego miejcie w duszy swej doskona艂e ziarna - idee, i tylko to. Teraz pro艣cie o zes艂anie zdrowia, a nie, by by膰 uleczonym z choroby; przejawi膰 harmoni臋 i urzeczywistni膰 dostatek, lecz nie - by膰 zbawionym od nie艂adu, chaosu, nieszcz臋艣膰 i ogranicze艅. Odrzu膰cie to precz, podobnie jak zrzucacie stare ubranie. To stare i znoszone ju偶 rzeczy; jeste艣cie w stanie zrzuci膰 je z rado艣ci膮. Nawet si臋 nie odwracajcie, by spojrze膰 na nie. Niech zostan膮 przebaczone i zapomniane. One ju偶 zamieni艂y si臋 w py艂, z kt贸rego powsta艂y, nie s膮 rzeczami - s膮 niczym.

Zape艂nijcie wydaj膮ce si臋 puste miejsca obok was, my艣l膮 o Bogu - bezgranicznym. Dobrze pami臋tajcie, 偶e s艂owo 禄B贸g芦, to ziarno, kt贸re powinno rosn膮膰.

Jak, kiedy i gdzie - pozostawcie Bogu. Wasza sprawa - wypowiada膰 tylko to, czego pragniecie; posy艂a膰 dzi臋kczynienie, wiedz膮c, 偶e w tej chwili, kiedy艣cie wznie艣li pro艣b臋, ju偶e艣cie otrzymali. Wszystkie szczeg贸艂y wype艂nienia to sprawa Ojca. Pami臋tajcie: On tworzy sprawy. Z pewn膮 wiar膮 czy艅cie, co si臋 tyczy was. Bosk膮 cz臋艣膰 pozostawcie i powierzcie Jemu. Umacniajcie si臋. Zwracajcie si臋 do Boga o to, co wam potrzeba, a potem otrzymacie boskie wype艂nienie.

Miejcie zawsze w umy艣le tylko my艣li o obfito艣ci i niewyczerpalno艣ci d贸br bo偶ych. Je偶eli jaka艣 inna my艣l przyjdzie wam do g艂owy, zamie艅cie j膮 na my艣l o obfito艣ci d贸br bo偶ych i b艂ogos艂awcie t臋 obfito艣膰. Nieustannie dzi臋kujcie, je艣li pragniecie, by si臋 co艣 spe艂nia艂o i trwa艂o. Lecz powracajcie do pro艣by. Tylko b艂ogos艂awcie i dzi臋kujcie za to, 偶e sprawy i praca si臋 wype艂niaj膮, 偶e B贸g tworzy w was, 偶e otrzymujecie to, czego pragniecie; pragn膮c - po偶膮dajcie dla siebie tylko dobra, by艣cie mogli nie艣膰 dobro wszystkim. Niech to b臋dzie w milczeniu i tajemnicy. Pro艣cie Ojca waszego w tajemnicy, a widz膮c utajony obraz waszej duszy - nagrodzi On was jawnie.

Po zrealizowaniu si臋 pro艣by, sp贸jrzcie wstecz na ten czas, przetrwany z wiar膮, jak na jeden z waszych najwi臋kszych skarb贸w. Wype艂ni si臋 prawo i urzeczywistnicie si艂臋 s艂owa wym贸wionego z wiar膮 i uczuciem szcz臋艣liwo艣ci. Pami臋tajcie, 偶e B贸g ulepszy艂 Sw贸j plan. On zsy艂a艂 i nieprzerwanie zsy艂a nam po ojcowsku i szczodrze wszelkie dobra, jakich tylko mo偶emy zapragn膮膰. Znowu powiada On: 禄Wypr贸bujcie Mnie, a zobaczycie, czy nie zechc臋 otworzy膰 okien niebios i nie wylej臋 na was takiego dostatku, i偶 nie wystarczy wam miejsca, by go pomie艣ci膰芦.

CA艁YM SERCEM SWOIM.

W sercu, jak i w ca艂ym jestestwie moim, Ojcze, jestem jedno z Tob膮. Ty jeste艣 istno艣膰 - Ojciec wszystkiego. Ty艣 duchem wszechobecnym, wszechmog膮cym i wszechwiedz膮cym. Ty艣 m膮dro艣ci膮, mi艂o艣ci膮 i prawd膮; Ty艣 si艂膮, moc膮, substancj膮 i rozumem, z kt贸rego i przez kt贸rego stworzone s膮 wszystkie rzeczy, Ty jeste艣 偶yciem mego ducha, substancj膮 duszy mej. Ty艣 sensem mojej my艣li; przejawiam Ci臋 w ciele mym i w sprawach swoich. Ty艣, zaprawd臋, pocz膮tkiem i ko艅cem wszystkiego dobra, jakie mog臋 wyrazi膰. Pragnienie my艣li mojej, wcielone w m膮 dusz臋, przy艣pieszane bywa 偶yciem Twoim w moim duchu; i w wyznaczonym czasie, prawem wiary, staje si臋 ono w do艣wiadczeniu moim w pe艂ni rzeczywisto艣ci膮. Wiem, 偶e upragnione dobro, istnieje ju偶 w duchu w niewidzialnej formie i tylko czeka wype艂nienia prawa, by si臋 sta膰 widzialnym, i trwam w przekonaniu, 偶e ju偶 je posiadam.

S艂owa, teraz wypowiadane, oznajmiaj膮 Ci, Ojcze, o tym, czego pragn臋. Na podobie艅stwo ziarn wsiewa si臋 w gleb臋 duszy mej pragnienie. Wschodzi ono i ro艣nie Twym pobudzaj膮cym 偶yciem w duchu moim. Daje dost臋p tylko Twojemu duchowi - m膮dro艣ci, mi艂o艣ci i prawdzie, by wst臋powa艂y do duszy mojej. Pragn臋 tylko tego, co s艂u偶y og贸lnemu dobru, i zwracam si臋 do Ciebie, Ojcze, prosz膮c o wyjawienie mi tego.

Ojcze, we mnie istniej膮cy, do Ciebie wznosz臋 m膮 pro艣b臋: ze艣lij mi mi艂o艣膰, m膮dro艣膰, si艂臋 i wieczn膮 m艂odo艣膰.

Urzeczywistnij harmoni臋, szcz臋艣cie i pe艂ny dostatek, bym m贸g艂 wprost od Ciebie dost膮pi膰 艂aski poznania, w jaki spos贸b czerpa膰 z kosmicznej substancji to, co s艂u偶y zaspokojeniu ka偶dego szlachetnego pragnienia. Nie dla siebie, Ojcze, chcia艂bym uzyska膰 i posiada膰 ten dar wiedzy, lecz bym m贸g艂 by膰 po偶yteczny dzieciom Twoim.

CA艁YM ROZUMIENIEM SWOIM

To, czego pragn臋, jest ju偶 w formie widzialnej. Obrazuje my艣lowo tylko to, czego po偶膮dam. Jak ziarno zaczyna sw贸j wzrost pod powierzchni膮 gleby w spokoju i ciemno艣ci, tak samo pragnienie moje formuje kszta艂t w milcz膮cym, niewidzialnym pa艅stwie mej duszy. Wchodz臋 do swego pokoju i zamykam drzwi. Spokojnie i z wiar膮 podtrzymuj臋 pragnienie swoje w my艣li, jako ju偶 wype艂nione. Ojcze, oto czekam teraz ostatecznego i doskona艂ego spe艂nienia mego pragnienia. Ojcze, Ojcze, istniej膮cy we mnie, dzi臋ki Ci za to, 偶e teraz niewidzialnie i stale dokonuje si臋 spe艂nienie mojego 偶yczenia; i wiem, 偶e Ty z mi艂o艣ci膮 i hojnie zlewa艂e艣 na wszystkich obfito艣膰 dobrodziejstw Swoich, 偶e spe艂ni艂e艣 ka偶de dobre 偶yczenie mego 偶ycia, 偶e mog臋 korzysta膰 z Twej nieustannej pomocy, 偶e mog臋 urzeczywistnia膰 moj膮 jedno艣膰 z Tob膮, co wolno te偶 czyni膰 i wszystkim dzieciom Twoim; i cokolwiek bym posiada艂, mog臋 przeznaczy膰 dla wspomo偶enia wszystkich dzieci Twoich. Wszystko, co posiadam - oddaj臋 Tobie, Ojcze.

CA艁膭 MOC膭 MOJ膭

Ani dzia艂aniem, ani my艣l膮 nie b臋d臋 przeczy艂, 偶e ju偶 otrzyma艂em w duchu spe艂nienie mego 偶ycia, i ono realizuje si臋 teraz w doskona艂ej widoczno艣ci. Jestem wierny swym pragnieniom - zar贸wno w duchu, jak i w duszy, umy艣le i ciele. W duchu osi膮gn膮艂em moje dobra - pocz膮艂em je, jak doskona艂膮 ide臋 w mej duszy i da艂em prawdziw膮, i prawid艂ow膮 my艣low膮 form臋 memu 偶yczeniu. Teraz czyni臋 je widzialnym, czyli rzeczywi艣cie przejawiam swe doskona艂e pragnienie.

Dzi臋kuj臋 Ci, Ojcze, 偶e mam teraz mi艂o艣膰, m膮dro艣膰 i rozumienie; 偶ycie, zdrowie, si艂臋 i wieczn膮 m膮dro艣膰; harmoni臋, szcz臋艣cie i pe艂ny dostatek - a tak偶e spos贸b, jak otrzyma膰 z kosmicznej substancji to, co zaspokoi ka偶de szlachetne pragnienie. 禄Wszak powiedzia艂em wam, 偶e gdyby艣cie uwierzyli, to by艣cie zobaczyli chwa艂臋 bo偶膮芦".

Po tych s艂owach naszej gospodyni przez chwil臋 panowa艂o g艂臋bokie milczenie, po czym znowu kontynuowa艂a:

„Pami臋tajcie przeto - powtarzam - 偶e je偶eli pro艣ba si臋 nie spe艂nia i 偶yczenie wasze nie staje si臋 widzialne - to b艂膮d tkwi w was, a nie w Bogu. Nie zaczynajcie od nowa prosi膰, lecz jak Eliasz nalegajcie, trzymaj膮c czar臋 wyci膮gni臋t膮, dop贸ki nie zostanie nape艂niona; 艣lijcie b艂ogos艂awie艅stwo i dzi臋kczynienie za to, co teraz si臋 dokonuje, chocia偶by r贸偶ne ziemskie (艣miertelne) my艣li o b艂臋dzie niepokoi艂y was. Naprz贸d, naprz贸d - teraz to ju偶 jest oto tu偶 i, wierzcie mi - wasza wiara b臋dzie wynagrodzona: stanie si臋 wiedz膮.

Przypu艣膰my, 偶e chcecie lodu. Czy zacz臋li艣cie, wymawia膰 s艂owo l贸d, w warunkach niepewnych dla was? Gdyby艣cie rozproszyli swe si艂y we wszystkich kierunkach, to by wam si臋 nic nie uda艂o. Musicie wi臋c najpierw stworzy膰 mentalny obraz tego, co pragniecie posiada膰: utrwali膰 w my艣lach i podtrzymywa膰 dostatecznie d艂ugo, by powsta艂o wyobra偶enie - a potem zupe艂nie pozostawi膰, jakby zaniecha膰 go i po prostu si臋 wpatrywa膰 w kosmiczn膮 bosk膮 substancj臋. Pami臋tajcie, 偶e ta substancja jest cz膮stk膮 Boga, a wi臋c i cz臋艣ci膮 was; w niej za艣 si臋 mie艣ci wszystko, czego potrzebujecie, a B贸g wydziela j膮 tak pr臋dko, jak tylko jeste艣cie w stanie j膮 wykorzysta膰; nigdy te偶 nie pozostaniecie bez pomocy. Wiedzcie tedy, 偶e ka偶dy, kto stworzy艂 zapasy, otrzyma艂 z tej w艂a艣nie substancji, bez wzgl臋du na to, czy uczyni艂 to 艣wiadomie czy nie艣wiadomie. A teraz, ustaliwszy my艣l i wyobra偶enie zwr贸cone na jeden tylko centralny atom - Boga, utrzymujcie go, dop贸ki nie zapiecz臋tujecie na nim waszego 偶yczenia. W ten spos贸b zmniejszajcie wibracje tego atomu, a偶 stanie si臋 lodem. W贸wczas wszystkie otaczaj膮ce go atomy po艣piesz膮 podporz膮dkowa膰 si臋 waszemu 偶yczeniu. Wibracje ich b臋d膮 si臋 obni偶a艂y, dop贸ki nie przylgn膮 do centralnej cz膮steczki, i za chwil臋 uzyskacie l贸d. Nawet nie potrzeba wam w pobli偶u wody - niezb臋dny jest tylko idea艂".

Znowu zapanowa艂o g艂臋bokie milczenie. Nagle pojawi艂 si臋 na 艣cianie obraz. Pocz膮tkowo kontury przedmiot贸w by艂y nieruchome i my艣my si臋 nad nim nie zastanawiali. Lecz po chwili figury si臋 o偶ywi艂y, a po ruchu ich warg zauwa偶yli艣my, 偶e one, jak gdyby ze sob膮 rozmawia艂y. W tej chwili ca艂a nasza uwaga skoncentrowa艂a si臋 na tym, a gospodyni rzek艂a:

- Obraz ten odtwarza bardzo odleg艂膮 scen臋, kiedy jeszcze Imperium Ujgurskie by艂o w rozkwicie. Mo偶ecie zobaczy膰, jak pi臋kn膮 postaw臋 mia艂 ten nar贸d, a kraj by艂 ciep艂y i s艂oneczny. Sp贸jrzcie na drzewa ko艂ysz膮ce si臋 pod wp艂ywem powiew贸w spokojnego wietrzyku - nawet kolory s膮 odtworzone. Nie bywa艂o tam nigdy przeszywaj膮cych sztorm贸w, niszcz膮cych kraj lub jego mieszka艅c贸w. Je偶eli uwa偶nie si臋 przys艂uchacie, to us艂yszycie ich mow臋 - a gdyby艣cie rozumieli j臋zyk, mogliby艣cie powiedzie膰, o czym m贸wi膮. Wida膰 tu nawet gr臋 mi臋艣ni cia艂a, gdy si臋 poruszaj膮.

Gospodyni nasza znowu umilk艂a, lecz obrazy si臋 pojawia艂y nadal, ukazuj膮c sceny zmieniaj膮ce si臋 mniej wi臋cej co dwie minuty, a偶 sami stali艣my si臋, jakby cz臋艣ci膮 tych obraz贸w, tak bowiem blisko nas si臋 pojawia艂y.

Nagle pokaza艂a si臋 na nich scena z trzema cz艂onkami naszej grupy. Nie, to nie by艂a pomy艂ka, co do ich identyczno艣ci. Mogli艣my s艂ysze膰 ich g艂osy i si臋 dowiedzie膰, o czym m贸wili. Okaza艂o si臋, 偶e wydarzy艂o si臋 to w Ameryce Po艂udniowej, oko艂o dziesi臋ciu lat temu. Przerywaj膮c milczenie, gospodyni znowu przem贸wi艂a:

Jeste艣my w stanie rzutowa膰 w przestrze艅 (atmosfer臋) wibracje naszych my艣li, kt贸re 艂膮cz膮 si臋 z wibracjami my艣li innych ludzi - nawet z odleg艂ej przesz艂o艣ci. Wibracje nasze zbieraj膮 my艣li odesz艂ych ju偶 dawniej, a偶 skupi膮 je w jednym okre艣lonym punkcie. I w贸wczas umo偶liwiaj膮 obejrzenie tych scen, odtworzonych tak, jak si臋 odbywa艂y podczas wype艂niania tych zdarze艅. Mo偶e wam si臋 to wydawa膰 fenomenalne, lecz nie up艂ynie wiele czasu, gdy i wasz nar贸d, r贸wnie偶 b臋dzie tworzy艂 obrazy podobne do ogl膮danych tutaj. R贸偶nica polega tylko na tym, 偶e b臋d膮 one fotograficznymi i mechanicznymi odbiciami, podczas gdy nasze nimi nie s膮.

Wodzowie chrze艣cija艅skiej my艣li byli tak zaj臋ci swymi wewn臋trznymi sporami, w kt贸rych ka偶dy twierdzi艂, 偶e inny nie powinien mie膰 racji - 偶e prawie zapomnieli o znaczeniu prawdziwego duchowego 偶ycia. Zupe艂nie podobnie i wschodnie narody zag艂臋bi艂y si臋 tak dalece w ezoteryczn膮, okultystyczn膮 i naukow膮 stron臋 ich filozofii, 偶e r贸wnie偶 pomin臋艂y duchowy aspekt zagadnienia.

Nadejdzie jednak czas, kiedy ci, kt贸rzy przedstawianie obraz贸w mechanicznymi 艣rodkami doprowadz膮 do doskona艂o艣ci, pierwsi dostrzeg膮 prawdziwe duchowe znaczenie i wychowawczy po偶ytek, jaki dzi臋ki nim mo偶e by膰 osi膮gni臋ty oraz mo偶liwo艣ci innych osi膮gni臋膰. Ci nieliczni b臋d膮 mieli w贸wczas odwag臋 wyst膮pi膰 i za pomoc膮 tworzonych obraz贸w obwie艣ci膰 o swoich odkryciach.

W ten spos贸b owe wynalazki oraz ludzie, kt贸rzy je udoskonal膮 - uwa偶ani teraz za najwi臋kszych materialist贸w - stan膮 si臋 pot臋偶nym narz臋dziem ka偶dego dzia艂acza, zrodzonego i wychowanego przez wasz nar贸d, w celu przejawiania prawdziwego duchowego idea艂u. Tak tedy przeznaczeniem tych, kt贸rzy oka偶膮 si臋 zdeklarowanymi materialistami najwi臋kszej materialistycznej rasy, b臋dzie przejawia膰 prawdziw膮 duchowo艣膰. Nar贸d wasz d膮偶y naprz贸d i jego zas艂ug膮 b臋dzie wynalezienie przyrz膮du mog膮cego odtwarza膰 g艂osy tych, kt贸rzy odeszli, bardziej dok艂adnie, ni偶 odtwarzane s膮 obecnie g艂osy 偶yj膮cych. Przejawicie post臋p i w pewnej mierze osi膮gniecie mechanicznie to, co my艣my czynili si艂膮 my艣li. W nadchodz膮cej ewolucji przewy偶szycie pod tym wzgl臋dem ca艂y 艣wiat.

Za艂o偶enie Ameryki stanowi powr贸t bia艂ej rasy do swego domu, poniewa偶 kraj ten by艂 niegdy艣 jej pocz膮tkowym domem, czyli jednym z miejsc, gdzie dokona艂o si臋 ju偶 niegdy艣 wielkie duchowe o艣wiecenie. Tak wi臋c Ameryka jest krajem, w kt贸rym nast膮pi najwi臋ksze duchowe przebudzenie. W rozwoju fizyki i mechaniki, w kr贸tkim czasie daleko wyprzedzicie 艣wiat P贸jdziecie naprz贸d i rozwiniecie te nauki do takiego stopnia doskona艂o艣ci, 偶e zobaczycie, i偶 pozostanie jeszcze tylko krok do rozwoju duchowego. A gdy nadejdzie ten czas - b臋dziecie mie膰 odwag臋 uczyni膰 i ten krok. Istnieje w waszym kraju przys艂owie, 偶e 禄potrzeba jest matk膮 wynalazk贸w芦. Ot贸偶 ta w艂a艣nie potrzeba postawi was w warunkach, kiedy b臋dziecie zmuszeni uczyni膰 to, co si臋 wydaje niemo偶liwe. Wasza forma 艣wieckiego wychowania uczyni艂a was bardzo materialistycznym narodem. Przy waszym trybie bytowania by艂o to niezb臋dne, by utrzyma膰 si臋 przy 偶yciu. Kiedy za艣 jako nar贸d dotkniecie si臋 kr贸lestwa ducha, wasze dokonania w 艣wiecie materialnym wydadz膮 si臋 wam dziecinn膮 zabaw膮. Przy silnej cielesnej strukturze i szybkiej orientacji, jak膮 rozwin臋li艣cie, rasa wasza stanie si臋 pochodni膮 dla innych narod贸w. Spogl膮daj膮c w贸wczas wstecz, b臋dziecie si臋 dziwi膰, podobnie jak teraz, patrz膮c w przesz艂o艣膰 si臋 dziwicie, dlaczego przodkowie wasi pos艂ugiwali si臋 pocztowym dyli偶ansem i 艂ojow膮 艣wiec膮, kiedy para i elektryczno艣膰 by艂y do ich dyspozycji, jak i obecnie. Gdyby si臋 trzymali praw i zasad przyrody, to niew膮tpliwie tak samo pos艂ugiwaliby si臋 tymi si艂ami jak posiadacie je wy, i b臋dziecie posiada膰 jeszcze inne.

Poznacie, 偶e pierwiastek duchowy g贸ruje nad materi膮 i j膮 otacza. Przekonacie si臋, 偶e w 艣wiecie duchowym istnieje wy偶sze prawo, i je偶eli przestrzegacie tego prawa, to odniesiecie po偶ytek, poniewa偶 czynnik materialny jest podporz膮dkowany duchowo艣ci. Odczujecie, 偶e 艣wiat duchowy nie jest bardziej tajemniczy ni偶 艣wiat mechaniczny, czyli materialny. Rzeczy, wydaj膮ce si臋 trudnymi w obecnym czasie, oka偶膮 si臋 ca艂kiem proste i przezwyci臋偶ycie je tak samo 艂atwo, jak przemagacie mechaniczne i materialne; nieustanny za艣 wysi艂ek u艂atwi w艂a艣nie to zadanie".

W tej chwili starszy pan, d偶entelmen, o kt贸rym wspomnia艂em ju偶 przedtem - wybra艂, przyni贸s艂 i po艂o偶y艂 jedn膮 z tabliczek na najbli偶szej sztaludze.

Gospodyni za艣 ci膮gn臋艂a dalej:

„Wielkim b艂臋dem, pope艂nianym przez wielu ludzi, jest to, 偶e nie patrz膮 na do艣wiadczenia, jak na 艣rodki osi膮gni臋cia postawionego przed nimi celu (zadania). Nie zdaj膮 sobie sprawy, 偶e kiedy cel zosta艂 osi膮gni臋ty i w pe艂ni poznany, do艣wiadczenia powinny by膰 zaniechane, a rezultaty - przeanalizowane. Je偶eli za艣 mimo to chc膮 i艣膰 naprz贸d, to powinni zastanowi膰 si臋 chwil臋 - pomy艣le膰, i podsumowa膰 to, co zdobyli do swego magazynu (niekiedy nazywanego pod艣wiadomo艣ci膮). I po takim kroku do艣wiadczenia prowadz膮ce do dalszych osi膮gni臋膰, b臋d膮cych celem poszukiwa艅, mog膮 by膰 kontynuowane. Lecz gdy tylko przedsi臋wzi臋te zadanie zosta艂o rozwi膮zane, do艣wiadczenia znowu powinny by膰 wstrzymane. Tym sposobem, krok za krokiem, mog膮 oni zmierza膰 do wy偶szych osi膮gni臋膰.

Pojmiecie, 偶e do艣wiadczenia, to tylko stopnie drabiny, i gdyby艣cie spr贸bowali przeby膰 wszystkie szczeble od razu, by osi膮gn膮膰 szczyt, z pewno艣ci膮 padliby艣cie pod ich ci臋偶arem. Pr贸cz tego nie by艂oby stopni dla waszego brata, by zn贸w m贸g艂 z nich korzysta膰, kiedy p贸jdzie naprz贸d.

Pozostawiajcie tedy szczeble i dla jego po偶ytku, je艣li tego zapragnie. Pomaga艂y wam osi膮gn膮膰 szczyt i nie potrzebujecie ich ju偶 wi臋cej. Mo偶ecie wi臋c odpocz膮膰 przez chwil臋 dla zaczerpni臋cia oddechu lub rozbudzenia nowej inspiracji, by znowu i艣膰 naprz贸d. A kiedy przysz艂o natchnienie - mo偶ecie postawi膰 stop臋 na nast臋pnym szczeblu i na nowo pomie艣ci膰 osi膮gni臋te na nim rezultaty w swoim magazynie. Odrzu膰cie wszystkie do艣wiadczenia, kt贸re przywiod艂y was tutaj, gdzie nie ma nic, co by wam utrudnia艂o lub ci膮gn臋艂o was z powrotem. Lecz je艣li powracacie do do艣wiadcze艅 i nie podtrzymujecie waszego d膮偶enia do celu, to wcze艣niej ni偶 zdacie sobie spraw臋 utrwalicie tylko same do艣wiadczenia zamiast idei, kt贸ra powinna z nich wyp艂ywa膰.

C贸偶 mo偶e was zmusi膰 do wahania si臋, ogl膮dania poza siebie i zastanawiania: 禄Czy moi przodkowie post臋powali i rozwijali si臋 tak, jak si臋 zachowuj臋 i rozwijam ja?芦. Lecz gdy spojrzycie daleko wstecz, w贸wczas b臋dziecie mogli powiedzie膰: 禄Istotnie, oni tak samo si臋 rozwijali芦. Gdy jednak ja si臋 wpatruj臋 w najbli偶sz膮 przysz艂o艣膰, to twierdz臋: 禄Nie - nie tak, poniewa偶 oni si臋 doskonalili w pocie czo艂a芦, podczas gdy wy pos艂ugujecie si臋 wasz膮 osobist膮, Bogu zawdzi臋czan膮 si艂膮. Je偶eli si臋 zwr贸cicie wstecz, ku waszym przodkom, to wcze艣niej ni偶 si臋 spostrze偶ecie b臋dziecie chyli膰 przed nimi czo艂a i czci膰 ich, poniewa偶 swoj膮 tw贸rcz膮 zdolno艣ci膮 b臋dziecie wyjawia膰 to, co dostrzegaj膮 wasze oczy. B臋dziecie 偶y膰 wed艂ug ich wzor贸w, zamiast w艂asnych.

Zaczniecie patrze膰 oczami waszych przodk贸w, lecz nie wype艂nicie tego, co oni wype艂nili. Zaczniecie zawraca膰, albowiem je艣li 偶yjecie idea艂em innych, nie b臋dziecie w stanie urzeczywistni膰 tego, co wype艂ni艂 ten, kto zrodzi艂 idea艂. Musicie wi臋c albo i艣膰 naprz贸d, albo z powrotem. Nie ma p贸艂艣rodk贸w. Cze艣膰 dla przodk贸w jest w艂a艣nie jedn膮 z normalnych przyczyn degeneracji narod贸w. I ot贸偶 - z racji braku w was czci dla przodk贸w, ujrzycie siebie wielkim narodem. Mieli艣cie zreszt膮 bardzo ma艂o powod贸w do narodowej dumy z powod贸w waszych przodk贸w, gdy偶 w艂a艣ciwie nie by艂o u was przodk贸w, kt贸rych mogliby艣cie czci膰, i nie by艂o te偶 owych tradycyjnych praw i zasad, pr贸cz tych, kt贸re艣cie stworzyli sami.

Idea艂em waszym by艂 wolny kraj i to艣cie urzeczywistnili. Zdobyty przez was kraj by艂 wolny od kr贸la i rz膮dz膮cego nim w艂adcy. Wam by艂o oboj臋tne, jak wasi dziadowie to osi膮gn臋li, wa偶ne natomiast jest, jak wy b膮d藕 wasze indywidualne 禄ja芦 maj膮 si臋 rozwija膰. A wi臋c po艂膮czycie wiele, by stworzy膰 jedno d膮偶enie; i samo wasze indywidualne 禄ja芦 - owa tw贸rcza si艂a, daj膮ca wam 偶ycie (B贸g) - utrzymuje was w prostym zwi膮zku z si艂膮 waszego tw贸rczego idea艂u. Tak tedy, z oczyma zapatrzonymi na osi膮gane sukcesy, pod膮偶ycie naprz贸d ku realizacji waszego idea艂u".

Gospodyni spojrza艂a na tabliczk臋 i perorowa艂a:

„Odci艣ni臋te na tej tabliczce pismo oznacza, 偶e B贸g zwa艂 si臋 Rz膮dz膮c膮 Zasad膮 - G艂ow膮, Rozumem i by艂 symbolizowany podobnym do waszej litery 禄M芦 znakiem, nazywanym Mooh. W przek艂adzie na wasz j臋zyk oznacza艂oby to kierownik lub budowniczy.

Ta Rz膮dz膮ca Zasada by艂a ponad wszystkim i kontrolowa艂a wszystko. Pierwsza istota, stworzona przez Ni膮, wyrazi艂a wyobra偶enie Rz膮dz膮cej Zasady - posiadaj膮ce pod wzgl臋dem formy tak膮 sam膮 posta膰, jak i Rz膮dz膮ca Zasada, poniewa偶 Zasada nie mia艂a innego kszta艂tu pr贸cz w艂asnego, by m贸c czym艣 lub przez co艣 si臋 wyrazi膰. Istno艣膰, stworzona przez Rz膮dz膮c膮 Zasad臋, stanowi艂a zewn臋trzne wyobra偶enie samej Zasady. By艂a stworzona wed艂ug obrazu i podobie艅stwa samej Zasady, poniewa偶 Rz膮dz膮ca Zasada wyposa偶y艂a Swe stworzenie we wszystkie ze Swych atrybut贸w i w ten spos贸b, to stworzenie wesz艂o w posiadanie wszystkiego, co stwierdzi艂a w Sobie Zasada. Jednocze艣nie z tym powierzona mu zosta艂a w艂adza nad ka偶d膮 zewn臋trzn膮 form膮. Istno艣膰 ta mia艂a w艂a艣ciwo艣ci i podobie艅stwo swego Stworzyciela oraz moc wyra偶ania ich wszystkich w doskona艂y spos贸b, podobnie jak j膮 wyra偶a Stw贸rca, dop贸ki stworzenie pozostaje w zupe艂nej zgodzie z Zasad膮. 呕adna 偶 w艂a艣ciwo艣ci stworzonej istoty nie wynik艂a z jej rozwini臋cia, poniewa偶 Stw贸rca mia艂 w umy艣le idea艂, czyli doskona艂y plan, jaki stworzenie Jego powinno by艂o wyra偶a膰; pomie艣ci艂 je wi臋c w idealnych warunkach, przy kt贸rych wszystkie atrybuty mog艂y by膰 zewn臋trzne przejawione.

W ten spos贸b Stw贸rca nie umie艣ci艂 Swego stworzenia na Ziemi, zanim warunki do jego doskona艂ego rozwoju nie by艂y gotowe. Kiedy za艣 warunki ju偶 ca艂kowicie temu sprzyja艂y, istota ta zosta艂a tam umieszczona i nazwana Pan B贸g; miejsce za艣, gdzie przebywa艂a - nazwano Mooh, czyli Mi, a nast臋pnie sta艂o si臋 wiadome jako kolebka, czyli matka.

Pragn臋艂abym, by艣cie zwr贸cili uwag臋, 偶e przekazuj臋 wam to s艂owami waszego j臋zyka, by da膰 wam mo偶liwo艣膰 艂atwiejszego ich zrozumienia. P贸藕niej b臋dziecie mogli zapozna膰 si臋 ze szczeg贸艂ami, kiedy si臋 nauczycie ju偶 sami odczytywa膰 i przek艂ada膰 teksty wyryte na tabliczkach. Chc臋 wam obja艣ni膰 tylko te punkty, by mog艂y stanowi膰 podstaw臋, od kt贸rej zaczniemy prowadzi膰 prace nad przek艂adami zapis贸w tabliczkowych. Nie chcia艂abym, by艣cie pomy艣leli, 偶e staram si臋 zmieni膰 jakiekolwiek ustalenia, kt贸re艣cie ju偶 pozyskali lub posiedli innymi drogami b膮d藕 te偶 dzi臋ki innym badaniom czy naukom.

Tymczasem chc臋 poprosi膰 was, by艣cie od艂o偶yli je na bok, a kiedy si臋 ju偶 g艂臋biej zanurzycie w prace badawcze, w贸wczas b臋dziecie mogli ponownie przyj膮膰 wszystko inne, je艣li oczywi艣cie zechcecie; ja natomiast w 偶adnej mierze nie chc臋 tu na was wp艂ywa膰. Wszystkie te do艣wiadczenia s膮 tylko zewn臋trzne, to jedynie spos贸b doj艣cia do ostatecznego wniosku. Je艣li za艣 nie powzi臋to ustalenia lub nie osi膮gni臋to zamierzonego celu - wtedy do艣wiadczenia te s膮 daremne, staj膮 si臋 zb臋dnym baga偶em, po prostu - niczym".

***

Codziennie w ci膮gu dw贸ch miesi臋cy pod kierunkiem wspomnianego ju偶 starego d偶entelmena jako naszego instruktora, po艣wi臋cali艣my ca艂膮 uwag臋 studiowaniu tabliczek, zapoznaj膮c si臋 z ich znakami, symbolami, rozmieszczeniem, planami i znaczeniem. Pewnego razu - a by艂 to ju偶 miesi膮c marzec - udali艣my si臋 jak zwykle rano do 艣wi膮tyni i zastali艣my tam naszego starego d偶entelmena le偶膮cego na kozetce, jakby pogr膮偶onego we 艣nie. Jeden z nas podszed艂 i dotkn膮艂 jego r臋ki, chc膮c pom贸c mu si臋 podnie艣膰, lecz nagle si臋 cofn膮艂 i zawo艂a艂:

- On nie oddycha, jestem pewien, 偶e umar艂!

Obst膮pili艣my wnet to 艣miertelne 艂o偶e i byli艣my tak poch艂oni臋ci w艂asnymi my艣lami o 艣mierci po艣r贸d tych niezwyk艂ych ludzi, 偶e nie s艂yszeli艣my, by ktokolwiek wszed艂. Z zamy艣lenia tego wyprowadzi艂 nas czyj艣 g艂os:

- Dzie艅 dobry.

Odwr贸cili艣my si臋 ku drzwiom i ze zdumieniem zobaczyli艣my stoj膮cego przy wej艣ciu Emila. Ka偶dy z nas mimowolnie drgn膮艂 i przez chwil臋 stali艣my wszyscy jak oniemiali. Wiadomo bowiem by艂o, 偶e przebywa艂 o tysi膮c mil st膮d i jego nag艂e pojawienie si臋 zmiesza艂o i przestraszy艂o nas. Zanim si臋 zdo艂ali艣my opami臋ta膰, Emil podszed艂 i przywita艂 si臋 ze wszystkimi, a po chwili zbli偶y艂 si臋 do kozetki, na kt贸rej le偶a艂 zmar艂y starzec.

- Oto le偶y przed nami drogi nasz brat, kt贸ry odszed艂 z tej Ziemi, nie zdo艂awszy zako艅czy膰 swej pracy po艣r贸d nas. Jak powiedzia艂 jeden z waszych poet贸w: 禄Zawin膮艂 si臋 w sw贸j p艂aszcz i po艂o偶y艂 dla przyjemnych sn贸w芦. Inaczej m贸wi膮c - uznali艣cie go za zmar艂ego. Pierwsz膮 wasz膮 my艣l膮 w takim wypadku, to postara膰 si臋 o trumn臋, grabarza i przygotowa膰 mogi艂臋, by pochowa膰 jego 艣miertelne zw艂oki, nim zaczn膮 si臋 rozk艂ada膰. Drodzy przyjaciele. Pomy艣lcie, prosz臋, przez chwil臋, do kogo zwr贸ci艂 si臋 Jezus, kiedy powiedzia艂: 禄Ojcze, dzi臋kuj臋 Ci, 偶e艣 mnie wys艂ucha艂芦. Nie zwraca艂 si臋 do zewn臋trznego 禄ja芦 - do pow艂oki. On wzywa艂 i s艂awi艂 wewn臋trzne 禄ja芦 - Jedynego, Niesko艅czonego, Wszechmog膮cego, Wielkiego, Wszechobecnego i Wszech­mog膮cego Boga. Wiecie tak偶e, na co by艂 skierowany wzrok Jezusa, kiedy sta艂 nad grobem 艁azarza. Czy, podobnie jak wy, patrzy艂 on na trumn臋 i widzia艂 jedynie martwego, rozk艂adaj膮cego si臋 trupa? W tym czasie, kiedy wasze oczy spogl膮da艂y na zmar艂ego, Jezus obr贸ci艂 sw贸j wzrok na o偶ywienie, jednorodne Bogu. Oczy jego by艂y zapatrzone na niezmienne, wszechobecne 偶ycie, a 偶ycie to prze偶ywa wszystko. Teraz za艣, zwracaj膮c spojrzenie na wiecznie istniej膮c膮 realno艣膰 bo偶膮, mo偶emy ujrze膰 jego zako艅czone dzie艂o.

- Tu oto drogi nasz brat, kt贸ry nigdy nie polega艂 ca艂kowicie na Bogu, lecz posuwa艂 si臋 naprz贸d po cz臋艣ci o w艂asnych si艂ach, p贸ki nie osi膮gn膮艂 tego stanu i nie odszed艂 - dopu艣ci艂 b艂膮d, jaki wy przyjmujecie za 艣mier膰. Droga ta dusza nie by艂a w stanie odrzuci膰 wszystkich zw膮tpie艅 i boja藕ni, i w ten spos贸b, polegaj膮c na w艂asnej sile, nie zdo艂a艂a zako艅czy膰 tej pracy, kt贸r膮 postawiono przed wszystkimi. Gdyby艣my tak pozostawili rozk艂adowi cia艂o jego, to ponownie by艂by pos艂any dla zako艅czenia swego 艣miertelnego zadania, kt贸re prawie 偶e zosta艂o zako艅czone, W rzeczywisto艣ci za艣 jest ono na tyle posuni臋te, i偶 jeste艣my w stanie pom贸c mu je zako艅czy膰, poczytuj膮c to sobie za wielki przywilej.

- Zapytajcie, czy mo偶e on by膰 znowu przywr贸cony do pe艂nej 艣wiadomo艣ci. Tak, mo偶e, jak i ka偶dy, kto podobnie jemu odszed艂. I chocia偶, jak widzicie, on istotnie odszed艂, to jednak my, kt贸rzy艣my dzielili z nim cz臋艣膰 jego 偶ycia, jeste艣my w mo偶no艣ci pom贸c mu, i wkr贸tce b臋dzie w stanie na tyle u艣wiadamia膰 sobie rzeczywisto艣膰, by potrafi艂 podnie艣膰 i zabra膰 ze sob膮 swoje cia艂o. Nie ma potrzeby pozostawiania jego cia艂a, tak zwanej 艣mierci i rozk艂adowi, nawet je艣li uczyniono jawnie wielki b艂膮d.

Skupili si臋 przy wej艣ciu i stali przez chwil臋 jakby w zamy艣leniu, po czym dw贸ch z nich wyci膮gn臋艂o r臋ce i dali nam znak, by艣my si臋 przy艂膮czyli do nich. Podeszli艣my wszyscy zwart膮 gromadk膮 i przyjaciele nasi uj臋li za r臋ce dw贸ch z naszej grupy, a my z kolei uj臋li艣my d艂onie jeden drugiego, a偶 wok贸艂 kozetki z le偶膮cymi na niej zw艂okami zmar艂ego utworzy艂o si臋 zwarte ko艂o. Stali艣my tak przez kilka sekund, gdy nagle 艣wiat艂o na sali jeszcze si臋 bardziej rozjarzy艂o. Mimo woli odwr贸cili艣my g艂owy i ujrzeli艣my Jezusa i Pi艂ata, stoj膮cych o kilka krok贸w od nas. Po chwili obaj podeszli i r贸wnie偶 przy艂膮czyli si臋 do nas. Zn贸w zapanowa艂o g艂臋bokie milczenie. Jezus zbli偶y艂 si臋 do kozetki i, podni贸s艂szy r臋ce, powiedzia艂:

- Drodzy moi, przejd藕my na chwil臋 za zas艂on臋 艣mierci. Wszak nie jest to miejsce zakazane, jak wy s膮dzicie. A je偶eli przekroczycie je, tak jak to uczynili艣my my, i spojrzycie z drugiej strony, w贸wczas zrozumiecie, 偶e jest ono tylko tym, co stworzy艂y wasze my艣li. Tam trwa takie samo 偶ycie jak i tutaj.

Umilk艂 na chwil臋 i sta艂 tak z wyci膮gni臋tymi r臋kami, po czym znowu m贸wi艂 dalej:

- Drogi przyjacielu i bracie. Jeste艣 z nami, a my z tob膮, i wszyscy razem jeste艣my z Bogiem. Wy偶sza czysto艣膰, spok贸j i boska harmonia obejmuje i opromienia wszystko. Doskona艂o艣ci膮, drogi nasz bracie, ukazuje ci si臋 teraz tak 偶ywo, 偶e mo偶esz wsta膰 i b臋dziesz przyj臋ty przez twego Ojca. Bracie, teraz widzisz i wiesz, 偶e to nie proch w prochu i popi贸艂 w popiele, lecz 偶ycie, czyste 偶ycie - 偶ycie wieczne. Nie ma 偶adnej konieczno艣ci dla twego cia艂a, by mia艂o by膰 pozostawione 艣miertelnemu rozk艂adowi. Osi膮gn膮艂e艣 chwa艂臋 kr贸lestwa, z kt贸rego wyszed艂e艣. Teraz mo偶esz wsta膰 i i艣膰 do swego Ojca. Oto rozbrzmiewa rado艣膰. Radujcie si臋 wszyscy i tryumfujcie, albowiem narodzi艂 si臋 nowy, powstawszy z martwych, Pan - Chrystus po艣r贸d ludzi.

Drogi czytelniku. S艂owa, kt贸rymi 艣miertelny usi艂uje okre艣li膰 pi臋kno i czysto艣膰 艣wiat艂a, kt贸re nape艂ni艂o w贸wczas sal臋, mog膮 by膰 tylko profanacj膮. Kiedy martwy dot膮d zew艂ok wsta艂, zdawa艂o si臋, 偶e 艣wiat艂o przenika艂o ka偶dy przedmiot tak intensywnie, i偶 nigdzie nie pada艂 najmniejszy cie艅, nie rzuca艂a go cielesna pow艂oka naszego przyjaciela ani nasze cia艂a. 艢ciany, jakby si臋 rozszerzy艂y i sta艂y przezroczyste, tak i偶 spogl膮dali艣my, zdawa艂o si臋, w niesko艅czon膮 przestrze艅. Cudowno艣ci i pi臋kna tego obrazu nie spos贸b opisa膰. W贸wczas to poznali艣my, 偶e stoimy nie w obliczu 艣mierci, lecz wiecznego 偶ycia - 偶ycia niewypowiedzianej wielko艣ci, nigdy niemalej膮cej, lecz post臋puj膮cej wci膮偶 naprz贸d, i wiecznie naprz贸d.

I c贸偶 my, 艣miertelni, mogli艣my czyni膰, ni偶 tylko sta膰 i patrze膰 z wyrazem zdumienia? W ci膮gu tych kilku podnios艂ych chwil byli艣my uniesieni dalece poza nasze najbardziej bujne wyobra偶enia przedstawiaj膮ce niebo i wspania艂o艣ci tego wszystkiego.

Nie by艂 to sen, lecz prawdziwa realno艣膰. Stwierdzili艣my, 偶e rzeczywisto艣膰 mo偶e by膰 cudowniejsza ni偶 jakikolwiek sen. Dana nam by艂a, jak gdyby moc widzenia poprzez cienie i poza cieniami.

Pi臋kno i spok贸j tej sceny oraz ogromna, ugruntowana ju偶 w sobie wiara w naszych przyjaci贸艂, wyleczy艂y nas zupe艂nie tego dnia z dolegliwej rozdzielno艣ci, kt贸ra teraz by艂a ju偶 tylko poj臋ciem retorycznym. Wszystko za艣 w og贸le sta艂o si臋 w pewien spos贸b oczywiste, 偶e ka偶dy powinien wpierw sam wspi膮膰 si臋 na wy偶yny, nim b臋dzie m贸g艂 oceni膰 pi臋kno przebytej drogi.

Z wyra藕nymi oznakami unicestwionej staro艣ci, przyjaciel nasz, na kt贸rego艣my patrzyli jak na powsta艂ego z martwych, zwr贸ci艂 si臋 do swych towarzyszy i bez namys艂u zacz膮艂 m贸wi膰. S艂owa jego, jak gdyby wypuk艂ym z艂otem odbija艂y si臋 na tablicy stoj膮cej przed mn膮, a g艂os by艂 tak pi臋kny, 偶e trudno mi to wprost wyrazi膰. Nie by艂 w 偶adnym razie afektowany, ale przebija艂 w nim czysty, g艂臋boki ton szczero艣ci i si艂y.

Stoj膮c naprzeciw naszych przyjaci贸艂, powiedzia艂:

- Drodzy moi. Nie jestem w stanie wyrazi膰 wam s艂owami tej bezgranicznej rado艣ci i stanu pokoju, tej wielkiej b艂ogo艣ci i szcz臋艣liwo艣ci, kt贸re sprawili艣cie mi, budz膮c mnie ze stanu 艣mierci - jak jest w rzeczywisto艣ci. Jeszcze przed chwil膮 otacza艂 mnie zupe艂ny mrok: sta艂em, boj膮c si臋 i艣膰 naprz贸d i nie mog艂em powr贸ci膰 do cia艂a. Jedyne, co mog臋 obja艣ni膰, to - jak mi si臋 zdawa艂o - 偶e pogr膮偶y艂em si臋 w najwi臋kszej ciemno艣ci, z kt贸rej nagle zosta艂em zbudzony, i teraz znowu jestem z wami.

W tej chwili jego twarz zaja艣nia艂a tak膮 rado艣ci膮, 偶e nie by艂o 偶adnej w膮tpliwo艣ci, i偶 s艂owa wypowiedziane s膮 z ca艂膮 szczero艣ci膮. Potem, zwracaj膮c si臋 do nas, powiedzia艂:

- Drodzy przyjaciele. Z uczuciem mi艂o艣ci i rado艣ci my艣l臋 o naszym braterstwie. Nigdy nie zdo艂acie poj膮膰 tej rado艣ci, jak膮 da艂y mi u艣ciski waszych r膮k, tego naj偶ywszego zadowolenia sprawionego mi tym, co widz臋, wiem i odczuwam - i ta szczero艣膰, z jak膮 przywo艂ali艣cie, drodzy moi zbawcy, tych, kt贸rych w tej chwili jestem w stanie nazwa膰 boskimi. Gdyby艣cie mogli w obecnej chwili postrzega膰 moim duchowym wzrokiem, doznaliby艣cie szcz臋艣cia odczuwanego przeze mnie. Najwi臋ksza ze wszystkiego rado艣膰, to widzie膰 tak jasno, 偶e ka偶dy z was wytrwa i b臋dzie wiedzia艂 tak samo, jak wytrwam i wiem ja. Rado艣ci tej doznacie tylko w贸wczas, je艣li przetrwacie i zwyci臋偶ycie, podobnie jak ja. Powiem wam tak偶e, 偶e dobrze jest prze偶y膰 pe艂ni臋 偶ycia, by m贸c chocia偶by przez chwil臋 upaja膰 si臋 takim stanem. Oto mog臋 teraz widzie膰 rozwieraj膮c膮 si臋 ca艂膮 wieczno艣膰. Czy was to zdziwi, je艣li powiem, 偶e oczy moje s膮 jak o艣lepione i przyt艂oczony jestem tym odkryciem? Czy mo偶ecie si臋 wi臋c dziwi膰 memu nami臋tnemu pragnieniu ods艂oni臋cia wam tego obrazu, a i nie tylko wam, lecz ka偶demu bratu i poszczeg贸lnej siostrze w ca艂ym szerokim bo偶ym 艣wiecie? Drodzy bracia, gdybym m贸g艂 dotkn膮膰 was przemienion膮 d艂oni膮 i podnie艣膰 tam, gdzie ja jestem, moja rado艣膰 by艂aby w tej chwili stukrotnie wi臋ksza. Oznajmiono mi, abym tego nie czyni艂, poniewa偶 sami powinni艣cie rozpostrze膰 t臋 przeobra偶on膮 r臋k臋; a kiedy j膮 wyci膮gniecie - znajdziecie r臋k臋 Boga gotow膮 do uj臋cia waszej. B臋dziecie w stanie chodzi膰 i rozmawia膰 z Nim, i B贸g b臋dzie wiecznie obdarza艂 was, tak jak obdarza ka偶de stworzenie. Najwi臋ksz膮 moj膮 rado艣ci膮 by艂o obja艣nienie, 偶e wobec Boga nie ma 偶adnej r贸偶nicy pomi臋dzy kastami, wiarami i Ko艣cio艂ami.

Nagle znik艂 z naszych oczu, 偶e zdawa艂o si臋 nam po prostu, jak gdyby roztaja艂. Czy by艂o to eteryczne widzenie? Wszyscy nasi wsp贸艂towarzysze zdecydowali, 偶e nie, poniewa偶 dw贸ch z nich u艣cisn臋艂o r臋k臋 temu zmartwychwsta艂emu cz艂owiekowi. Pozostawiam przeto rozwi膮zanie tego czytelnikowi.

Po chwili jeden z naszych przyjaci贸艂 ze wsi zwr贸ci艂 si臋 do nas i powiedzia艂:

- Wiem, 偶e mimo wszystko pow膮tpiewacie, lecz chciejcie zrozumie膰, 偶e nie by艂o to specjalnie demonstrowane w tym celu, by was zadziwi膰. To tylko jedno ze zjawisk zachodz膮cych w naszym 偶yciu, i kiedy podobna ewentualno艣膰 staje si臋 faktem - jeste艣my w stanie przej艣膰 ponad nim. Ten drogi brat nie m贸g艂 sw膮 w艂asn膮 si艂膮 przezwyci臋偶y膰 w zupe艂no艣ci rozdwojenia, jak wy to nazywacie. W rzeczywisto艣ci, jak sami widzieli艣cie - on odszed艂. Dusza opu艣ci艂a cia艂o; lecz tak prze艣wietlonemu cz艂owiekowi mo偶na doskona艂e pom贸c w krytycznym momencie, dzi臋ki czemu dusza powraca, a cia艂o zaka艅cza swe doskonalenie, materia m贸zgowa za艣 mo偶e by膰 wykorzystywana nadal. Brat ten bardzo pragn膮艂 odej艣膰; pozostawi艂 swe cia艂o, podczas gdy post膮piwszy jeszcze kilka krok贸w dalej, opanowa艂by rozdwojenie i doskona艂o艣膰 by艂aby zupe艂na. Okazana mu pomoc by艂a naszym wielkim przywilejem.

Powoli opu艣cili艣my r臋ce i stali艣my tak oniemiali ca艂膮 minut臋. Jeden z cz艂onk贸w naszej grupy przerwa艂 to milczenie, s艂owami:

- Ach, Panie, Bo偶e m贸j.

Co za艣 si臋 tyczy mnie, to odnios艂em wra偶enie, 偶e na zawsze straci艂em ch臋膰 do m贸wienia. Chcia艂em nad tym porozmy艣la膰. Usiedli艣my wszyscy w milczeniu, lecz po pewnym czasie niekt贸rzy odzyskali mow臋 i zacz臋li p贸艂szeptem wzajemnie rozmawia膰.

Trwa艂o tak jakie艣 pi臋tna艣cie czy mo偶e dwadzie艣cia minut i prawie ka偶dy ju偶 wzi膮艂 udzia艂 w og贸lnej rozmowie, gdy kt贸ry艣 z cz艂onk贸w naszej grupy podszed艂 do okna.

Po chwili si臋 odwr贸ci艂, oznajmiaj膮c, 偶e jacy艣 ludzie, jak wida膰, zbli偶aj膮 si臋 do wsi. Wyszli艣my, chc膮c ich zobaczy膰, poniewa偶 by艂 to rzadki wypadek, by obcy odwiedzali w tym czasie wie艣, a do tego pieszo, tym bardziej 偶e akurat nastawa艂a druga po艂owa zimy.

Po podej艣ciu do grupy dowiedzieli艣my si臋, 偶e pochodzili z ma艂ej wsi, le偶膮cej w tej samej dolinie w odleg艂o艣ci oko艂o 30 mil. Przywiedli ze sob膮 cz艂owieka - kt贸ry w czasie szalej膮cej przed trzema dniami burzy 艣nie偶nej zab艂膮dzi艂 - nieledwie 艣miertelnie przemarzni臋tego. Ca艂膮 t臋 drog臋 przyjaciele, brn膮c w 艣niegu, nie艣li go na noszach.

Jezus podszed艂 do niego i, po艂o偶ywszy mu r臋k臋 na g艂owie, trwa艂 tak przez chwil臋 w milczeniu. Prawie natychmiast cz艂owiek 贸w zrzuci艂 z siebie okrycie i zerwa艂 si臋 na nogi. Widz膮c to, przyjaciele jego pocz膮tkowo ze zdumienia wytrzeszczali na niego oczy, a potem rzucili si臋 do panicznej ucieczki. Usi艂owania nasze, by ich nam贸wi膰 do powrotu, by艂y daremne.

Uzdrowiony cz艂owiek zdawa艂 si臋 by膰 oszo艂omiony i jakby niezdecydowany. Dw贸ch z naszych przyjaci贸艂 sk艂oni艂o go, by uda艂 si臋 偶 nimi do domu, my za艣 pozostali, w towarzystwie Jezusa powr贸cili艣my do naszych kwater.

***

Gdy艣my ju偶 wszyscy wygodnie usiedli, Jezus zacz膮艂 m贸wi膰: „Kiedy zaczynamy si臋 jednoczy膰 z ca艂膮 moc膮 naszej 艣wiadomo艣ci, uznajemy w贸wczas siebie za jej dzia艂aj膮c膮 cz臋艣膰, i ostatecznie poczynamy rozumie膰, 偶e to w艂a艣nie jest owa wielka zasada - B贸g. Wkr贸tce te偶 spo­strzegamy fakt, 偶e ca艂a 艣wiadomo艣膰 i zdolno艣膰 rozumienia kosmosu dzia艂a wesp贸艂 z nami. R贸wnie szybko zrozumiemy, 偶e 艣wiadomo艣膰 i zdolno艣膰 my艣lenia wszystkich wielkich geniusz贸w, podobnie jak i ma艂a ograniczona mentalno艣膰 pojedynczej kom贸rki cia艂a, pracuje z nami w zupe艂nej zgodzie i harmonii, 偶e jest to w艂a艣nie 贸w jedyny, wielki, u艣wiadamiaj膮cy rozum, z kt贸rym jeste艣my niew膮tpliwie i bez­warunkowo z艂膮czeni. W istocie tedy my jeste艣my w艂a艣nie tym rozumem - samo艣wiadomo艣ci膮 kosmosu. W chwili, kiedy to odczujemy - nic ju偶 nie jest w stanie oddzieli膰 nas od boskiego jestestwa. I ot贸偶 z tej kosmicznej 艣wiadomo艣ci mo偶emy ju偶 w贸wczas czerpa膰 wszelk膮 wiedz臋, mo偶emy pozna膰 wszystko bez zg艂臋biania, bez procesu roztrz膮sania i przechodzenia od jednej lekcji do drugiej ani od jednego punktu do drugiego. Do艣wiadczenia niezb臋dne s膮 tylko do tego, by nas wprowadza艂y w po艂o偶enie, w kt贸rym mogliby艣my to 艂atwiej zrozumie膰 i doj艣膰 do takiej my艣li. W贸wczas bowiem stajemy si臋 zdolni do zg艂臋bienia i w艂膮czamy do tego ca艂膮 swoj膮 my艣l.

Istnieje pot臋偶ny, nieprzezwyci臋偶ony strumie艅 wiecznie pobudzaj膮cej my艣li, i nic nie jest w stanie odwr贸ci膰 nas od urzeczywistnienia naszych osi膮gni臋膰. Jeste艣my z艂膮czeni ze wszystkimi i ze wszystkim niepowstrzymanie post臋puj膮cym naprz贸d. Niemo偶liwo艣ci膮 te偶 jest powstrzymanie nas przy jakichkolwiek warunkach od naszych zada艅.

Kropla wody s艂aba jest tylko w贸wczas, kiedy zosta艂a oddzielona od oceanu; lecz gdy w艂膮czycie j膮 z powrotem do jego w贸d, staje si臋 tak samo pot臋偶na jak i ca艂y ocean, bez wzgl臋du na to, czy godzimy si臋 z tym faktem lub wierzymy w to. Takie jest rozumne prawo, a my uosabiamy to samo.

Zespolenie ca艂ej prawdy, to w艂a艣nie owa wielka zasada - B贸g. Wszystko z wieczno艣ci w wieczno艣膰; i czy b臋dzie to, jak my ujmujemy, wielka czy ma艂a prawda, ka偶de prawdziwe (pomy艣lane czy wypowiedziane s艂owo) zawsze jest cz臋艣ci膮 wielkiej prawdy - jednej, wielkiej wszystko艣ci, jednej uniwersalnej prawdy, i my jeste艣my w艂a艣nie ni膮. Kiedy zrozumiemy i urzeczywistnimy t臋 jedno艣膰, w贸wczas b臋dziemy absolutnie trzyma膰 si臋 prawdy, b臋dziemy mie膰 ca艂膮 prawd臋 poza sob膮 i nasza nieprzezwyci臋偶ono艣膰 si臋 pog艂臋bi i spot臋guje. To owa si艂a oceanu popychaj膮ca fal臋, czyli daj膮ca si艂臋 fali, tak samo jak cz艂owiek jest cz臋艣ci膮 boskiej si艂y.

Zespolenie ca艂ej mi艂o艣ci to r贸wnie偶 wielka zasada - B贸g. To suma wszystkich dobrych sk艂onno艣ci, ka偶dej wybuchaj膮cej emocji, ka偶dej mi艂uj膮cej my艣li, spojrzenia, s艂owa lub uczynku. Ka偶da przyci膮gni臋ta mi艂o艣膰 - wielka czy ma艂a, wznios艂a czy przyziemna - zmusza jedyn膮 bezgraniczn膮 mi艂o艣膰 do przejawienia si臋, i nie ma dla nas nic nazbyt wielkiego. Je偶eli kochamy nieegoistycznie, to z nami ca艂y ocean kosmicznej mi艂o艣ci. To, co otrzymywane bywa jako najmniejsze, okazuje si臋 wielkie, poniewa偶 d膮偶y do absolutnej doskona艂o艣ci. W ten spos贸b ca艂y 艣wiat, czyli kosmos mi艂o艣ci z nami. Nie ma na Ziemi ani na niebie wi臋kszej si艂y ni偶 czysta mi艂o艣膰. Ziemia staje si臋 w贸wczas niebem, albowiem niebo jest prawdziwym domem ludzko艣ci.

Zespolenie ka偶dego istniej膮cego stanu i ka偶dej formy wielkiej 偶ywej istoty jest jedn膮, wieczn膮, Kosmiczn膮 Zasad膮 - Bogiem, bez wzgl臋du na to, czy b臋d膮 to oddzielne istoty, 艣wiaty, planety, gwiazdy, atomy, elektrony czy nawet najmniejsze ich cz膮steczki. Wszystkie razem tworz膮 jedn膮, niesko艅czon膮 ca艂o艣膰, kt贸rej cia艂em jest wszech艣wiat, duchem - kosmiczny umys艂, dusz膮 - kosmiczna mi艂o艣膰, rozumem - kosmiczna 艣wiadomo艣膰.

Splecione razem w monolit - cia艂a ich, rozumy i dusze utrzymuj膮 si臋 w jedno艣ci, zwi膮zane si艂膮 mi艂o艣ci; jednak ka偶de dzia艂a we wiecznej indywidualnej odr臋bno艣ci, kr膮偶膮c swobodnie w swej orbicie i oktawie harmonii, poci膮gane i przytrzymywane wsp贸ln膮 si艂膮 mi艂o艣ci tego 艣wiata zgodno艣ci. Twierdzimy, 偶e tej wielkiej istno艣ci nic nie mo偶e si臋 przeciwstawi膰. Sk艂ada si臋 na ni膮 ka偶da jednostka ludzko艣ci, podobnie jak i ka偶da jednostka wszech艣wiata. Je偶eli jaka艣 cz臋艣膰 czy jednostka wy艂膮cza si臋 z ca艂o艣ci, to dla wielkiej istno艣ci nie czyni to 偶adnej r贸偶nicy, natomiast taki fakt bardzo b臋dzie odczuwalny dla od艂膮czonej jednostki. Ocean nie odczuwa oddzielenia si臋 od niego kropli wody, lecz kropla bardzo odczuwa powr贸t do oceanu lub roz艂膮czenie si臋 z oceanem.

Nie do艣膰 powiedzie膰, 偶e jeste艣my bliscy wielkiej kosmicznej zasadzie - Bogu. Powinni艣my jeszcze stanowczo wiedzie膰, 偶e jeste艣my jedno z Nim i w Nim. 呕e pochodzenie nasze ma 藕r贸d艂o w Nim i z艂膮czeni jeste艣my ca艂kowicie z Nim, jako Zasad膮; 偶e nie mo偶emy by膰 roz艂膮czeni lub trwa膰 oddzielnie od Boga, jako naszej praprzyczyny. W ten spos贸b dzia艂amy z przyczyn膮 si艂y, kt贸ra jest niepodzieln膮 si艂膮. Jest to prawo, 偶e w przyczynie 偶yjemy, poruszamy si臋 i mamy nasz膮 osobowo艣膰. A zatem, kiedy chcemy wej艣膰 w kontakt z Bogiem, nie powinni艣my my艣le膰 o czym艣 poza nami istniej膮cym i trudnym do osi膮gni臋cia. Wszystko, co powinni艣my wiedzie膰, to 偶e B贸g jest wewn膮trz nas, tak samo jak i woko艂o nas, i 偶e ca艂kowicie jeste艣my w艂膮czeni w istno艣膰 Boga; 偶e 艣wiadomie przebywamy wewn膮trz obecno艣ci bo偶ej, znajdujemy si臋 w Bogu i rozporz膮dzamy ca艂膮 Jego moc膮. A wi臋c nie powinni艣my si臋 waha膰 ani docieka膰, lecz zmierza膰 prost膮 drog膮 do Boga wewn膮trz nas. Tu w艂a艣nie trwale i niepodzielnie panuje Chrystus, i my z Bogiem istniejemy wiecznie.

Tak podnosimy nasze 艣miertelne 禄ja芦 do realizacji 偶ycia wewn膮trz, i 偶ycie to chroni nas od 艣mierci; powracamy do nie艣miertelnego, nieprzemijaj膮cego 偶ycia.

Jeste艣my przekonani o wiecznym 偶yciu, i prawem naszym jest prze偶ywa膰 to 偶ycie w pe艂ni i w spos贸b doskona艂y.

Chrystus objawia si臋 wewn膮trz i m贸wi: 禄Przychodz臋, by艣 m贸g艂 wie艣膰 pe艂ne 偶ycie i we wi臋kszym dostatku芦.

Powinno to by膰 prawdziwym zmartwychwstaniem w naszej 艣wiadomo艣ci - wzniesienie si臋 od 艣miertelnych zmys艂贸w do bardziej wysokiej wibracji 偶ycia, prawdy i mi艂o艣ci. Jak si臋 ca艂a przyroda budzi i rozwija wok贸艂 nas, tak podnosimy i my siebie samych, a偶 ujrzymy brzask tego zbli偶aj膮cego si臋 wielkiego dnia. W ten spos贸b si臋 uwalniamy od 艣miertelnych g艂az贸w oraz wszelkich uczu膰 ograniczaj膮cych, kt贸rymi skr臋powane s膮 nasze cia艂a. Niejako odwalamy z naszej 艣wiadomo艣ci kamie艅 materialno艣ci, 贸w ci臋偶ar my艣li oddzielaj膮cy 偶ycie wewn臋trzne od zewn臋trznego, kt贸ry 偶ywy obraz wi臋zi艂 w 艣mierci, neguj膮c jego 偶ycie, tak 偶e艣my nie uznawali jego praw do istnienia. Podnie艣my si臋 i uwolnijmy od 艣mierci - oto, co znaczy zmartwychwstanie.. Jest ono przebudzeniem do pe艂nej realizacji 偶ycia tutaj i teraz w艂a艣nie; do 偶ycia wszechobecnego, wszechmog膮cego i wszechwiedz膮cego - w bezgranicznej wolno艣ci, w przepi臋knym wyra偶eniu wiecznie rozwijaj膮cego si臋 dzia艂ania.

Kiedy my艣l ta zapala nasze serca i ca艂a istota p艂onie tym wewn臋trznym 偶yciem, w贸wczas ju偶 艂atwo mo偶emy wyci膮gn膮膰 r臋k臋 i powiedzie膰: 禄艁azarzu wsta艅! Wyjd藕 ze swej trumny, albowiem ty nie podlegasz 偶niwu 艣mierci! Powr贸膰 do 偶ycia! Zbud藕 si臋 ze swej iluzji - zbud藕 si臋 teraz i tutaj!芦. Tak si臋 budzimy i my do 艣wiadomo艣ci Nauczyciela, i b臋dziemy roni膰 艂zy, widz膮c przyziemno艣膰 tych, kt贸rzy s膮 obecni przy przebudzeniu. Tysi膮c lat takiego przebudzenia by艂o objawione ludzko艣ci, a mimo to wielu 艣pi nadal; lecz ich sen bynajmniej nie usprawiedliwia nas, by艣my mieli post臋powa膰 tak samo - albowiem dlatego, 偶e my dzia艂amy, ludzko艣膰 si臋 budzi stopniowo do swego z prawa przys艂uguj膮cego jej dziedzictwa.

A kiedy ju偶 zostali艣my przebudzeni do naszego dziedzictwa, budzimy si臋 tak偶e do pi臋kna i wiecznej czysto艣ci, zgodnie ze staro偶ytn膮 tradycj膮, 偶e cia艂a nasze s膮 wiecznie pi臋kne, czyste i doskona艂e.

Pozostaj膮 one istotnie zawsze pi臋kne i czyste, duchowe i boskie - prawdziwe 艣wi膮tynie Boga. Przebudzenie to przekonuje nas tak偶e, 偶e cia艂a nasze nigdy nie traci艂y tego szlachetnego stanu. Widzimy, i偶 przeciwne o tym mniemanie by艂o jedynie w poj臋ciu ludzko艣ci. Lecz gdy tylko ta my艣l odpada, cia艂o powraca do swego prawdziwego dziedzictwa - bosko艣ci.

Wonno艣膰 ciep艂ego letniego wieczoru nape艂nia w贸wczas ca艂膮 przyrod臋, a nasze cia艂a poch艂aniaj膮 te emanacje; wkr贸tce czyste promienie bia艂ego 艣wiat艂a pojawiaj膮 si臋 wewn膮trz naszych cia艂, p艂on膮cych tym blaskiem, i to delikatne, lecz ja艣niej膮ce 偶ywe 艣wiat艂o nape艂nia woko艂o czyst膮 atmosfer臋 niby z艂ocistobia艂a mg艂a, 艢wiat艂o to stale si臋 zwi臋ksza, a偶 okryje i zape艂ni wszystko wok贸艂 nas.

Ton膮c w tym blasku, pojawia si臋 czysta, kryszta艂owobia艂a jasno艣膰, o艣lepiaj膮ca i migoc膮ca blaskiem przerastaj膮cym najczystsze diamenty, wyp艂ywa z naszych cia艂, kt贸re p艂on膮 w贸wczas czystym, ja艣niej膮cym i przepi臋knym 艣wiat艂em. Stoimy teraz na 艢wi臋tej G贸rze Przemienienia, z cia艂ami prze艣wietlonymi i p艂on膮cymi pi臋knym promienistym blaskiem, pogr膮偶onym ca艂kowicie w 偶yciu boskim. Syn cz艂owieczy sta艂 si臋 Chrystusem i kr贸lestwo bo偶e po艣r贸d ludzko艣ci sta艂o si臋 jeszcze raz bardziej realne, poniewa偶 inni obj臋li i przejawili je w pe艂nym w艂adaniu. I to 艣wiat艂o bo偶ego kr贸lestwa staje si臋 bardziej silne, dzi臋ki temu obj臋ciu i przejawieniu go.

Takim jest prawdziwe cia艂o, kt贸re ludzko艣膰 zawsze posiada艂a i kt贸re w obecnej chwili posiadaj膮 wszyscy. Cia艂o to istnia艂o zawsze i b臋dzie istnia艂o wiecznie. Jest ono zawsze tak m艂odzie艅cze, 偶e jakikolwiek zal膮偶ek staro艣ci czy rozk艂adu nie ma do niego dost臋pu. Przejawia tak膮 偶ywotno艣膰, 偶e nie mo偶e umrze膰. Cia艂o takie mo偶e by膰 krzy偶owane tysi膮ce razy i z owego krzy偶owania staje si臋 jeszcze bardziej zwyci臋skie. Jest ono boskim panem ka偶dej sytuacji. Cia艂o takie zmartwychwstaje wiecznie.

I ot贸偶 jest to dla was zapowied藕 nowego wieku, podobnie jak by艂a obwieszczona dwa tysi膮ce lat temu, albowiem dzi艣 jest tak samo, jak by艂o w贸wczas. To niejako zmartwychwstanie staro偶ytnej zapowiedzi, kt贸ra by艂a przekazywana tak偶e tysi膮ce wiek贸w wstecz i w j臋zyku tak prostym, 偶e mog艂y j膮 czyta膰 dzieci. G艂osi ona, 偶e cz艂owiek, wed艂ug swego swobodnego wyboru, winien porzuci膰 kr贸lestwo ludzkie i doj艣膰 do kr贸lestwa bo偶ego.

Obowi膮zkiem syna cz艂owieczego jest realizowa膰 swoj膮 bosko艣膰, ods艂oni膰 j膮 w swym ciele i sta膰 si臋 Chrystusem Boga w kr贸lestwie bo偶ym. Albo偶 nie wiecie, 偶e jeste艣cie bogami?

Wiecie, 偶e kr贸lestwo bo偶e znajduje si臋 wewn膮trz was i jest najbardziej naturaln膮 rzecz膮 w 艣wiecie. Wy艣cie tylko przejrzeli fakt, 偶e je偶eli cz艂owiek przebywa w Chrystusie, to On jawi sob膮 now膮 posta膰, Rado艣ci膮 Ojca jest danie wam kr贸lestwa, by ka偶dy wchodzi艂 w jego posiadanie. Pytanie mo偶e ograniczy膰 si臋 tylko do tego: 禄Kiedy?芦. Odpowied藕 zawsze b臋dzie jednakowa: 禄Wtedy, gdy zewn臋trzne stanie si臋 wewn臋trznym芦. Silny d膮b, tkwi膮cy wewn膮trz 偶o艂臋dzi, wy艂oni艂 si臋 z niej ca艂kowicie wcze艣niej ni偶 drzewo mog艂o si臋 rozwin膮膰. Oczy nie widzia艂y i ucho nie s艂ysza艂o ani przychodzi艂o do serca cz艂owieczego, by wyobrazi膰 rzeczy, jakie B贸g zgotowa艂 mi艂uj膮cym Go.

B贸g wie, 偶e we wielkim domu wszech艣wiata, dla ka偶dej ludzkiej istoty jest przygotowane wspania艂e mieszkanie, i poszczeg贸lny cz艂owiek ma tam indywidualne miejsce. Dom ten mo偶e sta膰 tylko dlatego, 偶e ka偶dy trwa na przeznaczonym mu stanowisku. I czy偶 艣wiadomo艣膰 tego nie czyni l偶ejszym ci臋偶aru ka偶dego z was i nie upi臋ksza twarzy u艣miechem? Nawet nie wida膰 tych obci膮偶onych, kt贸rzy my艣l膮, 偶e trudz膮 si臋 jak nieme juczne zwierz臋ta. A wi臋c, powiadam wam, jeste艣cie wybranym i szczeg贸lnie uprzywilejowanym dzie艂em Boga; przeznaczona wam zosta艂a osobliwa misja: nie艣膰 艣wiat艂o, spe艂nia膰 prac臋, w jakiej nikt inny nie mo偶e was wyr臋czy膰; i je偶eli szeroko otworzycie wasze serca, umys艂y i dusze duchowi - nauczycie si臋 od niego w waszym sercu. Tam znajdziecie, co wasz prawdziwy Ojciec m贸wi wam. Bez wzgl臋du na to, w jakim stopniu uwa偶acie siebie za krn膮brnych, lekkomy艣lnych czy nieopanowanych, gdy tylko wewn臋trznie zwr贸cicie si臋 do Boga - stwierdzicie, 偶e On gor膮co i czule was kocha.

Namaszczenie bo偶e jest w was i nie potrzebujecie 偶adnego innego ani pouczania. Czy偶 nie jest to porzucenie starej my艣li? Nie potrzebujecie, by ktokolwiek was uczy艂! Niezb臋dne jest tylko namaszczenie od Boga, kt贸ry by艂 i zawsze jest w was. Innych mo偶ecie przyjmowa膰 jak braci pomagaj膮cych wam, zawsze jednak b臋dziecie u艣wiadamiani i kierowani z wewn膮trz; dla was prawda tam przebywa i znajdziecie j膮.

Prawda ta niezmiennie uczy, 偶e ludzko艣膰 to niepodzielna jedno艣膰; nie zwi膮zek, a wielka nierozerwalna ca艂o艣膰 - jedyne, zespolone z Bogiem wielkie jedno. Ludzko艣膰, to wi臋cej ni偶 braterstwo. To jeden cz艂owiek, podobnie jak krzew winoro艣li i jego ga艂膮zki stanowi膮 jedn膮 winoro艣l. 呕adna cz膮stka czy jednostka nie mo偶e by膰 oddzielona od ca艂o艣ci. Pami臋tacie modlitw臋 Chrystusa: 禄.. .by wszyscy oni mogli by膰 jedno芦.

禄Ten kto uczyni艂 to najmniejszemu z moich braci - mnie to uczyni艂!芦. Teraz ju偶 znacie Chrystusa, kt贸rym si臋 zwie ca艂y r贸d ludzki w niebie i na Ziemi.

A wi臋c prawd膮 jest, 偶e wszystko stanowi jedno艣膰. Jeden duch, jedno cia艂o - wielkie boskie cia艂o wszechludzko艣ci; wielka mi艂o艣膰, 艣wiat艂o, 偶ycie Boga - jednocz膮 to cia艂o w jedyn膮, doskona艂膮 ca艂o艣膰".

***

W pewnym momencie rozmowy jeden z cz艂onk贸w naszej grupy zapyta艂: - Gdzie si臋 mie艣ci piek艂o, i co to jest diabe艂? Na co Jezus si臋 odwr贸ci艂 i powiedzia艂: „Zar贸wno piek艂o, jak i diabe艂 nie maj膮 miejsca swego sta艂ego pobytu, je艣li nie liczy膰 艣miertelnej ludzkiej my艣li. I jedno i drugie znajduje si臋 mianowicie tam, gdzie umieszcza je cz艂owiek. Przy waszym tera藕niejszym stopniu 艣wiadomo艣ci, czy mo偶ecie okre艣li膰 umiejscowienie piek艂a z diab艂em w jakimkolwiek geograficznym punkcie na Ziemi? Je偶eli wszystko otaczaj膮 niebiosa, gdzie偶 tedy mog艂oby by膰 pomieszczone w eterze piek艂o, czy m贸g艂by przebywa膰 diabe艂? A wreszcie, je偶eli B贸g rz膮dzi wszystkim i sam jest absolutem - gdzie偶 w Jego doskona艂ym planie mog艂oby znale藕膰 miejsce piek艂o z diab艂em?

Je偶eli zechcemy bli偶ej zbada膰 to zagadnienie, to si臋 dowiemy, 偶e istnieje teoria, wed艂ug kt贸rej 艣wiat艂o, ciep艂o i wiele innych naturalnych si艂, s膮 po prostu w samej Ziemi. S艂o艅ce nie ma w sobie ani ciep艂a, ani 艣wiat艂a. Posiada ono tylko zdolno艣膰 wyci膮gania ciep艂a i 艣wiat艂a z Ziemi. A gdy ju偶 owe cieplne i 艣wietlne promienie zostan膮 wydobyte na zewn膮trz, w贸wczas ciep艂o z powrotem odbija si臋 na Ziemi za po艣redni­ctwem eterycznej atmosfery. Podobnie te偶 i promienie 艣wietlne wyci膮gane s膮 z Ziemi i odbijaj膮 si臋 na niej przez eter.

Poniewa偶 powietrze rozpo艣ciera si臋 tylko do stosunkowo niewielkiej odleg艂o艣ci od Ziemi, to w miar臋 oddalania si臋 od jej powierzchni i podnoszenia w kierunku zewn臋trznej granicy atmosfery, dzia艂anie promieni 艣wietlnych ulega ograniczeniu. W g贸rnej atmosferze powietrze staje si臋 mniej zg臋szczone, co powoduje i s艂absze odbicie (refrakcje), a zatem, je偶eli podnosicie si臋 na wielkie wysoko艣ci, to w贸wczas ciep艂o zanika, a ch艂贸d si臋 wzmaga. Ka偶dy cieplny promie艅, gdy tylko zosta艂 wydobyty - pobity, pada z powrotem na Ziemi臋, gdzie zn贸w jest odnawiany. Kiedy przy wznoszeniu zostaje osi膮gni臋ta granica powietrza, to zarazem stanowi ona barier臋 ciep艂a.

To samo dotyczy promieni 艣wietlnych, kt贸re s膮 wydobywane z Ziemi i odbijaj膮 si臋 na jej powierzchni za pomoc膮 eteru. Bior膮c jednak pod uwag臋, 偶e eter rozpo艣ciera si臋 znacznie dalej od Ziemi ni偶 powietrze, to i promienie 艣wietlne przenikaj膮 r贸wnie偶 o wiele dalej, zanim dobij膮 do Ziemi. Kiedy艣cie dosi臋gneli granicy eteru, osi膮gn臋li艣cie jednocze艣nie granic臋 艣wiat艂a. A kiedy ju偶 dosi臋gneli艣cie granicy ciep艂a i 艣wiat艂a - dotarli艣cie do absolutnego ch艂odu. Ch艂贸d ten jest znacznie twardszy ni偶 stal i wywieraj膮c ci艣nienie na eter i atmosfer臋 z prawie nieprzezwyci臋偶on膮 si艂膮, utrzymuje je razem. Je艣li wi臋c piek艂o - jak wiemy - bywa uwa偶ane za miejsce gor膮ce, i jego szata艅ska mo艣膰 nie znosi ch艂odu, to nie by艂oby mo偶liwe znalezienie dla niego gdziekolwiek indziej odpowiedniego miejsca.

A teraz, gdy艣my si臋 ju偶 z nimi rozprawili w g贸rze, rozpatrzmy drug膮 naukow膮 teori臋, i zejd藕my w d贸艂. Ot贸偶 zgodnie z t膮 teori膮, na niewielkiej g艂臋boko艣ci pod powierzchni膮 Ziemia stanowi roztopion膮, ognist膮 mas臋, do tego stopnia gor膮c膮, 偶e si臋 topi w niej ka偶da substancja. Ognista ta masa w centrum Ziemi obraca si臋 znacznie wolniej ni偶 zewn臋trzna skorupa ziemska, pas za艣 stykania si臋 obu tych mas - tj. zewn臋trznej i wewn臋trznej - jest miejscem, w kt贸rym tworz膮 si臋 si艂y przyrody i gdzie zn贸w r臋ka Boga kieruje wszystkim. A wi臋c i tam nie ma 偶adnego miejsca dla jego szata艅skiej wysoko艣ci ani dla jego domu. Gdyby bowiem pr贸bowa艂 偶y膰 w samym gor膮cym czy te偶 ch艂odnym miejscu, to z pewno艣ci膮 uzna艂by je za bardzo niewygodne, gdy偶 zar贸wno ch艂贸d, jak i ogie艅 jednakowo z偶era艂yby go. Zawsze szukali艣my miejsca i nigdzie nie mogli艣my znale藕膰 dla niego odpowiedniego domu, dlatego musimy przyj膮膰, 偶e przebywa po prostu tam, gdzie i cz艂owiek, i posiada tak膮 w艂adz臋, jak膮 go obdarza sam cz艂owiek.

To, co wyp臋dza艂em niegdy艣, by艂o tylko osobistym wrogiem. Czy偶 mo偶ecie cho膰by na chwil臋 przypu艣ci膰, 偶e wyp臋dzi艂em biesa z jakiego艣 cz艂owieka i nast臋pnie pozwoli艂bym mu wej艣膰 w stado 艣wi艅, kt贸re z kolei same si臋 rzuci艂y do morza? Nigdy nie widzia艂em diab艂a w 偶adnym cz艂owieku, pr贸cz wypadku, kiedy on sam sprowadzi艂 go do siebie. Jedyne znaczenie, jakie kiedykolwiek nadawa艂em diab艂u, by艂o to, kt贸re cz艂owiek sam mu nada艂".

Nast臋pnie rozmowa zesz艂a na temat Boga, i jeden z cz艂onk贸w naszej grupy wtr膮ci艂:

- Chcia艂bym wiedzie膰, kim jest - albo, co to jest B贸g?

A Jezus odpowiedzia艂:

„S膮dz臋, 偶e dobrze rozumiem cel pytania; wyra偶a ono pragnienie poszerzenia 艣wiadomo艣ci w waszym umy艣le. Ot贸偶 o tym istnieje wiele przecz膮cych sobie, wzajemnie si臋 zwalczaj膮cych my艣li i poj臋膰, stawiaj膮cych w trudne po艂o偶enie i dezorientuj膮cych w obecnym czasie 艣wiat.

Pomijaj膮c genez臋 samego s艂owa, B贸g jest przyczyn膮 wszystkiego, cokolwiek istnieje we wszech艣wiecie. Przyczyn膮 stoj膮c膮 poza istot膮 jest Duch wszechmog膮cy, wszechobecny i wszechwiedz膮cy. B贸g jest jedynym rozumem, b臋d膮cym zarazem rz膮dz膮c膮 przyczyn膮 ka偶dego dobra, jakie dostrzegamy wok贸艂 siebie. B贸g jest 藕r贸d艂em wszelkiego istniej膮cego 偶ycia i ca艂ej prawdziwej mi艂o艣ci, kt贸ra utrzymuje lub 艂膮czy wszelkie formy. B贸g jest bezosobow膮 praprzyczyn膮. B贸g nigdy nie przejawia Siebie w postaci osobowej, z wyj膮tkiem wypadku, kiedy dla ka偶dego cz艂owieka staje si臋 osobowym mi艂uj膮cym Ojcem-Matk膮. Jedynie dla pojedynczej osoby mo偶e On si臋 sta膰 osobowym, kochaj膮cym i obdarowuj膮cym Ojcem-Matk膮. B贸g nie jest 偶adn膮 wielk膮 osobisto艣ci膮, przebywaj膮c膮 gdzie艣 w ob艂okach, w miejscu zwanym niebem, gdzie mia艂by Sw贸j tron i s膮dzi艂by ludzi po ich 艣mierci, albowiem jest On samym nigdy nieumieraj膮cym 偶yciem. Pojmowanie Boga na tronie - to b艂膮d rozpo­wszechniony przez niewiedz臋, przez ograniczone ludzkie my艣lenie, podobnie jak rozpowszechnionych by艂o wiele innych b艂臋d贸w, kt贸re widzicie w 艣wiecie na ka偶dym kroku. B贸g nie jest s臋dzi膮 ani kr贸lem mog膮cym narzuca膰 wam Sw膮 obecno艣膰 lub stawia膰 przed s膮dem. Jest On kochaj膮cym, wszechdarz膮cym Ojcem-Matk膮, kt贸ry, kiedy si臋 zbli偶acie wyci膮ga Swe r臋ce i obejmuje was bez r贸偶nicy, czym lub kim jeste艣cie b膮d藕 byli艣cie. A je偶eli jeste艣cie marnotrawnym synem, kt贸ry odwr贸ci艂 oblicze swoje od ojcowskiego domu, 偶yjecie w poni偶eniu i wraz z byd艂em si臋 karmicie 偶yciowymi okruchami - wy znowu mo偶ecie zwr贸ci膰 sw膮 twarz ku domowi Ojca, i b膮d藕cie pewni, 偶e doznacie serdecznego przyj臋cia. Uczta dla was jest zawsze przygotowana, st贸艂 nieustannie nakryty, a gdy powr贸cicie, nie us艂yszycie wyrzutu ni pot臋pienia od brata, kt贸ry powr贸ci艂 przed wami.

Mi艂o艣膰 Boga jest podobna do wiecznie bij膮cego 藕r贸d艂a zlewaj膮cego z g贸ry swe wody. Przy wyp艂ywie s膮 one czyste, lecz w miar臋 sp艂ywu obarczaj膮 si臋 b艂otem i r贸偶nymi odpadkami, a kiedy woda wpada do oceanu, jest ju偶 tak brudna, 偶e wcale nie przypomina tej, jak膮 by艂a na pocz膮tku. Lecz gdy tylko si臋 po艂膮czy z oceanem, zaczyna osadza膰 na dnie, nagromadzone po drodze brudy i b艂oto, a na powierzchni臋 podnosi si臋 ju偶 jako cz臋艣膰 radosnego, wolnego oceanu, z kt贸rego znowu mo偶e by膰 wzi臋ta dla od艣wie偶enia 藕r贸d艂a.

Mo偶ecie widzie膰 Boga i z Nim rozmawia膰 w ka偶dym czasie, tak jak z ojcem, matk膮, bratem czy przyjacielem. W istocie znajduje si臋 On wiele bli偶ej was ni偶 ka偶dy 艣miertelny. B贸g jest znacznie dro偶szy, bli偶szy i wierniejszy od ka偶dego przyjaciela. On nigdy nie bywa zdenerwowany, podniecony, rozgniewany lub przygn臋biony. B贸g nigdy nie burzy, nie niszczy, nie szkodzi, nie przeszkadza komukolwiek ze Swych przyjaci贸艂, stworze艅 czy twor贸w. Gdyby B贸g czyni艂 podobne rzeczy, to nie by艂by Bogiem. B贸g, kt贸ry s膮dzi, karze, burzy lub utrudnia cokolwiek dobrego, czynionego przez Swoje dzieci, stworzenia lub twory - jest Bogiem stworzonym przez ludzkie prostackie my艣lenie, i nie potrzebujecie si臋 obawia膰 takiego boga, je艣li sami tego nie zechcecie, albowiem prawdziwy B贸g wyci膮ga r臋k臋 Swoj膮 i powiada: 禄Wszystko, co posiadam - jest wasze!芦.

Kiedy jeden z waszych poet贸w powiedzia艂, 偶e: 禄B贸g jest bli偶ej ni偶 oddech, i bli偶ej ni偶 r臋ce i nogi...芦 - by艂 w艂a艣nie natchniony przez Boga. Wszyscy mog膮 by膰 natchnieni przez Niego w ka偶dym czasie, kiedy inspiracja jest skierowana ku dobremu czy prawdzie - wystarczy tylko zapragn膮膰.

Kiedy powiedzia艂em: 禄Jam jest Chrystusem jednorodnym z Bogiem芦 - obwie艣ci艂em to nie dla samego siebie, albowiem gdybym post膮pi艂 inaczej, nie m贸g艂bym si臋 sta膰 Chrystusem. Poj膮艂em, 偶e aby wyjawi膰 Chrystusa, ja, tak samo jak i wszyscy pozostali winienem zapowiedzie膰 Go, tudzie偶 wie艣膰 stosowne 偶ycie, a w贸wczas Chrystus z pewno艣ci膮 si臋 przejawi. Wy r贸wnie偶 mo偶ecie zapowiada膰 Chrystusa, ile razy wam si臋 podoba, lecz je偶eli nie 偶yjecie tak, jak powinni艣cie post臋powa膰, Chrystus nigdy si臋 nie przejawi. Pomy艣lcie tylko, drodzy przyjaciele, co by by艂o, gdyby wszyscy obwie艣cili Chrystusa, a nast臋pnie zacz臋li wie艣膰 stosowne 偶ycie przez rok lub pi臋膰 lat - c贸偶 za wspania艂e przebudzenie by艂oby w贸wczas! Mo偶liwo艣ci wynikaj膮cych z tego nie mo偶na sobie nawet wyobrazi膰. Widzenie to by艂o moim smutnym marzeniem.

Drodzy moi, postarajcie si臋 postawi膰 siebie na moim miejscu, a dostrze偶ecie to, co zobaczy艂em ja! Dlaczego otaczacie mnie b艂otem i mrokiem zabobonu? Dlaczego nie podniesiecie oczu, umys艂贸w i my艣li swych ponad to i nie spostrze偶ecie czystego pragnienia? Stwierdziliby艣cie, 偶e nie ma cud贸w, nie ma tajemnic, nie ma cierpie艅, niedoskona艂o艣ci, dysharmonii, i nie ma 艣mierci pr贸cz tej, jak膮 stworzy艂 cz艂owiek. Kiedy powiedzia艂em: 禄Zwyci臋偶y艂em 艣mier膰!芦 - wiedzia艂em, co m贸wi臋, lecz potrzebne by艂o ukrzy偶owanie, by dowie艣膰 tego moim bliskim.

Nas, zjednoczonych do niesienia pomocy ca艂emu 艣wiatu, jest wielu - i w tym tkwi nasze 偶yciowe zadanie. By艂y czasy, kiedy potrzebowali艣my wszystkich naszych zespolonych wysi艂k贸w, by odeprze膰 fale z艂ych my艣li, zw膮tpienia, niewiary i zabobonu, kt贸re niemal poch艂on臋艂y ludzko艣膰. Mo偶ecie te偶 nazywa膰 je z艂ymi si艂ami, je艣li zechcecie; my za艣 wiemy, 偶e s膮 one z艂e o tyle, o ile sam cz艂owiek czyni je takimi. Lecz teraz ju偶 widzimy coraz bardziej rozja艣niaj膮ce si臋 艣wiat艂o, poniewa偶 bliscy nam zrzucaj膮 swe okowy Wprawdzie zrzucenie tych wi臋z贸w mo偶e jednak czasowo pogr膮偶y膰 ludzko艣膰 w materializmie, lecz nawet ten stan jest o jeden krok bli偶szy celu, poniewa偶 materializm nie opanowuje cz艂owieka tak silnie, jak zabobon, mit i wszelkie tajemnice. Kiedy wst膮pi艂em pami臋tnego dnia na wod臋, czy s膮dzicie, 偶e opu艣ci艂em oczy w d贸艂, w g艂臋bie jeziora - w materialn膮 substancj臋? Nie, z wiar膮 i niez艂omno艣ci膮 skierowa艂em sw贸j wzrok na bosk膮 moc, kt贸ra przerasta wszelk膮 si艂臋 g艂臋bin z艂ego. W chwili, gdy to uczyni艂em, woda sta艂a si臋 twarda jak ska艂a i mog艂em po niej st膮pa膰 zupe艂nie bezpiecznie".

Jezus przerwa艂 na chwil臋, a cz艂onek naszej grupy zapyta艂:

- Czy nasze rozmowy nie naruszaj膮 ustalonego toku waszej normalnej pracy?

W odpowiedzi Jezus rzek艂:

- Wy nie mo偶ecie przeszkodzi膰 w niczym 偶adnemu z naszych tu przyjaci贸艂, a wierz臋, 偶e ja r贸wnie偶 zaliczany jestem do nich.

Na to kto艣 z naszych powiedzia艂:

- Ty jeste艣 naszym bratem!

Twarz Jezusa rozpromieni艂 u艣miech.

- Dzi臋kuje. Ja zawsze nazywa艂em was bra膰mi - rzek艂.

Wtedy jeden z naszych towarzyszy zapyta艂 Jezusa:

- Czy wszyscy mog膮 wyjawi膰 Chrystusa?

Jezus odpowiedzia艂:

禄Tak. Istnieje tylko jeden spos贸b wype艂nienia tego: cz艂owiek wyszed艂 od Boga i powinien do Boga powr贸ci膰. To, co zesz艂o z nieba, musi si臋 znowu podnie艣膰 do nieba. Historia Chrystusa nie zacz臋艂a si臋 z moim narodzeniem; tak samo te偶 nie sko艅czy艂a si臋 z chwil膮 mego ukrzy偶owania. Chrystus by艂, kiedy B贸g stworzy艂 pierwszego cz艂owieka na obraz i podobie艅stwo Swoje. Chrystus i ten cz艂owiek - to jedno; wszyscy ludzie i ten cz艂owiek - to jedno. Poniewa偶 B贸g by艂 jego Ojcem, jest zatem Ojcem wszystkich ludzi, wszyscy za艣 s膮 dzie膰mi bo偶ymi. Poniewa偶 dziecko posiada w艂a艣ciwo艣ci rodzica, to Chrystus jest w ka偶dym dzieci臋ciu - d艂ugie lata 偶y艂o dzieci臋 i urzeczywistnia艂o swoje chrystusostwo, swoje jednanie z Bogiem przez Chrystusa w nim. Wtedy zacz臋艂a si臋 historia Chrystusa, i mo偶ecie j膮 przejrze膰 wstecz, a偶 do pocz膮tku pojawienia si臋 na Ziemi cz艂owieka.

Chrystus znaczy wi臋cej ni偶 cz艂owiek Jezus, to nie podlega dyskusji. Gdybym tego nie zg艂臋bi艂 i nie osi膮gn膮艂, nie m贸g艂bym wyjawi膰 Chrystusa. Dla mnie jest to bezcenna per艂a - stare wino w nowych miechach - prawda, jak膮 ju偶 wielu innych przejawi艂o i wype艂ni艂o swoje idea艂y, a kt贸re tym sposobem wype艂ni艂em i umocni艂em tak偶e ja.

Z g贸r膮 pi臋膰dziesi膮t lat po ukrzy偶owaniu naucza艂em i 偶y艂em z moimi uczniami oraz z wieloma z tych, kt贸rych g艂臋boko kocha艂em. W dniach tych zbierali艣my si臋 w cichym i spokojnym miejscu poza Judea. Byli艣my tam wolni od ciekawych oczu zabobonu. Tam te偶 wielu zdoby艂o wielkie dary i wype艂ni艂o ogromn膮 prac臋.

Zdaj膮c sobie w贸wczas spraw臋, 偶e odsun膮wszy si臋 na czas pewien by艂bym w stanie dosi臋gn膮膰 wszystkich i tak samo pomaga膰 im - odszed艂em. Poza tym, miast polega膰 na sobie samych, oni si臋 opierali ca艂kowicie na mnie. Tote偶, by uczyni膰 ich bardziej pewnymi siebie i polegaj膮cymi na sobie, niezb臋dne by艂o, abym ich opu艣ci艂. Gdyby 偶yli ze mn膮 w 艣cis艂ej jedno艣ci, z pewno艣ci膮 potrafiliby znowu odnale藕膰 mnie, gdyby tego zapragn臋li.

Krzy偶 by艂 pocz膮tkowo symbolem najwi臋kszej rado艣ci, jak膮 艣wiat kiedykolwiek zna艂, a za艂o偶ony zosta艂 w tym miejscu, gdzie cz艂owiek po raz pierwszy zst膮pi艂 na Ziemi臋, i dlatego znak ten symbolizuje na Ziemi brzask niebieskiego dnia. Je偶eli zechcecie si臋 cofn膮膰 i prze艣ledzi膰 histori臋 krzy偶a, to si臋 przekonacie, 偶e w pewnym okresie on zupe艂nie znika, a p贸藕niej si臋 zn贸w pojawia w postaci cz艂owieka stoj膮cego w przestrzeni, w postawie nabo偶no艣ci, z r臋kami podniesionymi, jakby do b艂ogos艂a­wie艅stwa, a z wolnej nieprzymuszonej woli wysy艂aj膮cego dary swoje ludzko艣ci i zlewaj膮cego 艂aski na wszystkie strony.

Kiedy poznacie, 偶e Chrystus, to 偶ycie o偶ywiaj膮ce form臋, to energia zmartwych­wstaj膮ca, kt贸r膮 przypuszcza uczony, cho膰 nie wie, sk膮d ona sp艂ywa..., kiedy b臋dziecie wie艣膰 偶ycie w Chrystusie, po艣wi臋caj膮c je ca艂kiem szczerze i dobrowolnie..., kiedy poznacie, 偶e cz艂owiek sam si臋 zmusza do 偶ycia nieustann膮 zmian膮 form oraz 偶e Chrystus 偶y艂, by zwyci臋偶y膰 nami臋tno艣ci cielesnych zmys艂贸w, 偶yj膮c jedynie dla dobra, kt贸rym nie m贸g艂 si臋 rozkoszowa膰 - w贸wczas sami staniecie si臋 Chrystusem.

Kiedy uznacie si臋 cz臋艣ci膮 bardziej rozleg艂ego 偶ycia, pragn膮cymi jednak偶e si臋 po艣wi臋ci膰 og贸lnemu dobru..., kiedy si臋 nauczycie dzia艂a膰 szczerze, bez osobistych pobudek..., kiedy zdo艂acie dobrowolnie si臋 wyrzeka膰 fizycznego 偶ycia i wszystkiego, co 艣wiat jest w stanie da膰 (nie jest to jednak samowyrzeczenie czy ub贸stwo, albowiem je艣li dajecie to, co boskie, to sami uznacie, 偶e powinni艣cie dawa膰 wi臋cej, cho膰 niekiedy si臋 mo偶e okaza膰, 偶e dom potrzebuje wszystkiego, co 偶ycie jest w stanie da膰) - wy tak偶e poznacie, 偶e ten, kto chce zbawi膰 sw膮 dusz臋, utraci j膮; stwierdzicie w贸wczas, 偶e czyste z艂oto znajduje si臋 w najg艂臋bszej cz臋艣ci pieca, gdzie ogie艅 oczy艣ci艂 je ca艂kowicie. Do艣wiadczycie wielkiej rado艣ci, wiedz膮c, 偶e 偶ycie dane innym jest 偶yciem, kt贸re艣cie zwyci臋偶yli. Poznacie, 偶e otrzymywa膰 - to znaczy dobrowolnie dawa膰, i 偶e je艣li rzucicie za siebie 艣mierteln膮 form臋, wtedy zapanuje dla was o wiele wy偶sze 偶ycie. Odczujecie przyjemn膮 pewno艣膰, 偶e w ten spos贸b osi膮gane 偶ycie zdobywane jest dla wszystkich.

Musicie wiedzie膰, 偶e wielka dusza Chrystusa mo偶e zej艣膰 ku rzece, i wst膮pienie do wody wyra偶a tylko sympati臋 偶ywion膮 dla wielkiego 艣wiatowego ub贸stwa. Jeste艣cie w贸wczas zdolni pom贸c waszym wsp贸艂braciom i nie che艂pi膰 si臋 cnot膮; jeste艣cie w stanie rozdawa膰 chleb 偶ycia g艂odnym duszom, kt贸re do was przysz艂y, i b膮d藕cie pewni, 偶e chleb ten nigdy si臋 nie wyczerpie i nie zabraknie go wam przy rozdawaniu. Musicie post膮pi膰 naprz贸d i wiedzie膰 na pewno, 偶e jeste艣cie w stanie uzdrowi膰 wszystkich chorych, kt贸rzy do was przychodz膮, nie艣膰 ulg臋 udr臋czonym czy obci膮偶onym - uzdrawiaj膮cym dusz臋 s艂owem. Mo偶ecie przywraca膰 wzrok 艣lepym, zar贸wno nie艣wiadomie, jak i wed艂ug swobodnej woli (bez r贸偶nicy, jak nisko mog艂aby by膰 zamroczona dusza - ona musi czu膰, 偶e dusza Chrystusa stoi obok niej, i rozumie膰, 偶e st膮pacie ludzk膮 nog膮 po tej samej ziemi, co i ona). W贸wczas sobie u艣wiadomicie, 偶e powinni艣cie by膰 spokojni, kiedy B贸g, b臋d膮cy poza wami, opuszcza was, a tylko B贸g wewn膮trz pozostaje. Musicie umie膰 powstrzyma膰 krzyk mi艂o艣ci i boja藕ni, kiedy zad藕wi臋cz膮 s艂owa: 禄Bo偶e m贸j, Bo偶e - czemu艣 mnie opu艣ci艂?芦. Nawet w tej godzinie nie powinni艣cie si臋 czu膰 osamotnieni, albowiem musicie wiedzie膰, 偶e jeste艣cie z Bogiem, 偶e jeste艣cie bli偶ej serca kochaj膮cego Ojca, ni偶 byli艣cie kiedykolwiek dot膮d. Powinni艣cie wiedzie膰, 偶e godzina najwi臋kszej przykro艣ci i dojmuj膮cego b贸lu jest godzin膮, w kt贸rej si臋 zaczyna najwi臋kszy triumf. Z tego wszystkiego winni艣cie zrozumie膰, 偶e 偶adne przykro艣ci ani cierpienia nie mog膮 was dotkn膮膰.

禄Od godziny tej tw贸j g艂os b臋dzie rozbrzmiewa艂 wielk膮 swobodn膮 pie艣ni膮, poniewa偶 w pe艂ni wiesz, 偶e jeste艣 Chrystusem - to 艣wiat艂o, kt贸re powinno 艣wieci膰 po艣r贸d ludzi i dla ludzi. Poznasz wtedy mrok, b臋d膮cy w ka偶dej duszy, kt贸ra nie mog膮c znale藕膰 r臋ki, by j膮 u艣cisn膮膰, brnie po wyboistej drodze, nim znajdzie Chrystusa wewn膮trz芦.

Musicie by膰 przekonani, 偶e rzeczywi艣cie jeste艣cie boscy i b臋dziecie nimi, powinni艣cie wiedzie膰, 偶e wszyscy ludzie s膮 r贸wnie偶 tacy sami, jak i wy. Przekonacie si臋, 偶e istniej膮 ciemne miejsca, przez kt贸re nale偶y przej艣膰 ze 艣wiat艂em, nios膮c je jak najwy偶ej, i dusza wasza przed藕wi臋czy dzi臋kczynnie za to, 偶e mo偶ecie by膰 po偶yteczni wszystkim ludziom. W贸wczas z radosnym, wolnym okrzykiem podniesiecie si臋 do tego, co najwy偶sze w was - do zjednoczenia z Bogiem.

Teraz wiecie, 偶e nie ma zamiany waszego 偶ycia na inne 偶ycie lub czysto艣ci waszej na grzechy innych, poniewa偶 wszyscy s膮 jednakowo radosnymi wolnymi duchami sami w sobie i od Boga.

Wiecie, 偶e mo偶ecie je osi膮gn膮膰, podczas gdy oni nie mog膮 si臋 zrozumie膰 wzajemnie i uwierzy膰, 偶e mo偶ecie odda膰 swoje 偶ycie za 偶ycie ka偶dej innej duszy, by nie zgin臋艂a. Powinni艣cie si臋 odnosi膰 do tej duszy z najwi臋ksz膮 troskliwo艣ci膮 i nie wlewa膰 w ni膮 strumienia 偶ycia, je偶eli 偶ycie jej si臋 nie otwiera jeszcze, by m贸c strumie艅 贸w przyj膮膰 - natomiast b臋dziecie swobodnie zlewa膰 na ni膮 strumie艅 mi艂o艣ci, 偶ycia i 艣wiat艂a; i kiedy cz艂owiek taki otworzy okna swej duszy, 艣wiat艂o boskie wleje si臋 przez nie i go o艣wieci. B臋dziecie wiedzie膰, 偶e z ka偶dym rodz膮cym si臋 Chrystusem ludzko艣膰 podnosi si臋 o stopie艅 wy偶ej. A zatem powinni艣cie r贸wnie偶 wiedzie膰 stanowczo, 偶e macie wszystko, co posiada Ojciec, i wszystko to powinno s艂u偶y膰 wszystkim.

Musicie wiedzie膰, 偶e kiedy si臋 podnosicie i prawda jest w was, to podnosicie wraz ze sob膮 ca艂y 艣wiat, poniewa偶 je艣li wydeptujecie 艣cie偶k臋, staje si臋 ona g艂adsza i dla wszystkich braci.

Winni艣cie mie膰 wiar臋 w siebie, zdaj膮c sobie spraw臋, 偶e wiara - to B贸g wewn膮trz. Wreszcie, powinni艣cie jeszcze by膰 艣wiadomymi, 偶e jeste艣cie 艣wi膮tyni膮 Boga, domem stworzonym nie r臋kami - domem nie艣miertelnym, jako na Ziemi, tak i na niebie.

W贸wczas to b臋d膮 oni 艣piewa膰 o was: 禄Radujcie si臋 wszyscy, radujcie si臋, on przychodzi, on idzie, kr贸l! I oto On z wami na zawsze - wy w Bogu i On w was芦".

Jezus powsta艂, m贸wi膮c, 偶e musi nas opu艣ci膰, poniewa偶 wypada mu by膰 w domu innego brata, w tej samej wsi, jeszcze tego wieczoru.

Wszyscy艣my si臋 podnie艣li. Jezus pob艂ogos艂awi艂 nas i z dwoma innymi spo艣r贸d zebranych wyszed艂 z pokoju.

***

Kiedy艣my si臋 znowu zebrali, jeden z cz艂onk贸w naszej grupy zwr贸ci艂 si臋 do Emila i zapyta艂: - Czy ka偶dy mo偶e pozyska膰 dar uzdrawiania? Na to Emil odpowiedzia艂:

„Si艂a uzdrawiania mo偶e by膰 osi膮gni臋ta, je偶eli potrafimy przejrze膰 rzeczy od ich 藕r贸d艂a. Panowanie nad wszelk膮 dysharmoni膮 mo偶emy posi膮艣膰 tylko o tyle, o ile zrozumiemy, 偶e nie pochodzi ona od Boga.

Bosko艣膰, kt贸ra stwarza wasz los, nie jest wszechw艂adn膮 osobisto艣ci膮 kszta艂tuj膮c膮 was, podobnie jak garncarz formuje glin臋, lecz pot臋偶n膮 bosk膮 si艂膮, istniej膮c膮 wewn膮trz i wok贸艂 was oraz wsz臋dzie, i w ka偶dym pierwiastku; jest ona zawsze do waszych us艂ug, je艣li tylko tego zapragniecie. Lecz je偶eli nie realizujecie tego, nie mo偶ecie te偶 mie膰 i wiary w siebie. Najwi臋ksze uzdrowienie z dysharmonii, to wiedzie膰, 偶e nie pochodzi od Boga i 偶e B贸g nigdy jej nie stwarza艂.

M贸zg ma zdolno艣膰 przejmowania i odbijania wibracji ka偶dego przedmiotu przekazywanego nam przez oko. Odbijaj膮 si臋 w nim wszystkie wibracje 艣wietlne, cieniowe i barwne. Ma on tak偶e zdolno艣膰 reprodukcji tych wibracji i przejawiania ich na zewn膮trz, tym razem przez wewn臋trzny wzrok; w贸wczas znowu widzimy obrazy, kt贸re przej臋艂o oko. Wy reprodukujecie go w waszej kamerze fotograficznej, kiedy podsuwacie czu艂膮 p艂ytk臋. Ot贸偶 p艂yta owa podobnie przejmuje i odbija wibracje wysy艂ane przez przedmioty, kt贸re zamierzacie sfotografowa膰. A gdy ju偶 wibracje zosta艂y przej臋tej odbite na p艂ycie, musicie teraz utrwali膰 na niej rezultat, je偶eli fotografowane przedmioty maj膮 na niej sta膰 si臋 trwa艂e i widoczne. Wkr贸tce spostrze偶ecie, 偶e ruch i barwy przedmiot贸w, kt贸re fotografujecie, mog膮 by膰 odbite i przejawione ju偶 po pierwszym utrwaleniu, przy czym przy odbijaniu, czyli projekcji, 艣wietlne i barwne zjawiska zachowuj膮 t臋 sam膮 szybko艣膰 wibracji, z jak膮 zosta艂y przej臋te i utrwalone.

To samo zjawisko zachodzi i z my艣l膮, s艂owem lub dzia艂aniem. Ka偶da te偶 osobna grupa m贸zgowych kom贸rek przejmuje i podobnie odbija odpowiedni膮 dla niej grup臋 wibracji, a kiedy owe wibracje s膮 powtarzane i odbijane, mog膮 by膰 znowu odnawiane w takim stanie, w jakim by艂y na pocz膮tku, je偶eli oczywi艣cie, kom贸rki pracowa艂y prawid艂owo, czyli zgodnie ze sw膮 przyrodzon膮 zdolno艣ci膮.

Jest tak偶e inna okre艣lona grupa m贸zgowych kom贸rek, kt贸ra mo偶e odbija膰, czyli rejestrowa膰 i utrwala膰 wibracje my艣li, dzia艂a艅, ruch贸w i obraz贸w tworzonych i wysy艂anych przez inne cia艂a, formy lub istoty. Wibracje te r贸wnie偶 mog膮 by膰 reprodukowane i odbijane, i mo偶ecie tak nastawi膰 owe kom贸rki, 偶e potraficie reprodukowa膰 s艂owa i ruchy tych cia艂 lub przedmiot贸w, a nawet my艣li ludzi, kt贸rzy je wysy艂aj膮. Za po艣rednictwem tych kom贸rek mo偶ecie pomaga膰 innym, podobnie jak i sobie oraz kontrolowa膰 ich my艣li. Te mianowicie kom贸rki bior膮 udzia艂 w kierowaniu takimi wypadkami i zdarzeniami, jak wojny, trz臋sienia ziemi, powodzie, po偶ary i wszystkie nieszcz臋艣cia, kt贸rych przejemc膮 jest cz艂owiek. Kto艣 albo widzi zasz艂e zdarzenie, albo wyobra偶a sobie to, co si臋 staje. Odpowiednia wibracja utrwala si臋 w贸wczas w kom贸rkach i bywa wysy艂ana z tym wyobra偶eniem, 偶eby zosta艂a odbita i wyra偶ona na odpowiednich kom贸rkach innych m贸zg贸w, a nast臋pnie znowu reprodukowana, p贸ki rzecz czy zdarzenie w taki spos贸b utrwalone trwa.

Wszystkie te zjawiska mog膮 nie zaistnie膰, je偶eli tworz膮ca je my艣l si臋 odbija natychmiast i wibracje nie s膮 dopuszczane do utrwalenia na odno艣nych kom贸rkach m贸zgowych, a wi臋c i nie mog膮 by膰 znowu reprodukowane. Za po艣rednictwem tej w艂a艣nie grupy kom贸rek przepowiadane s膮 wszystkie nieszcz臋艣cia.

Poza tym istnieje jeszcze inna grupa szczeg贸lnie uwra偶liwionych m贸zgowych kom贸rek, kt贸re odbijaj膮 i utrwalaj膮 wibracje my艣li, i dzia艂a艅 Boskiego Rozumu, gdzie powstaj膮 i bywaj膮 wysy艂ane wszystkie istotne wibracje. Ten Boski Rozum, czyli B贸g, przenika w ka偶d膮 substancj臋 i nieustannie wysy艂a swe boskie, rzeczywiste wibracje - i je偶eli utrzymujemy owe kom贸rki we w艂a艣ciwym dla ich dzia艂ania stanie zdolno艣ci, mo偶emy otrzymywa膰 i wysy艂a膰 takie same boskie wibracje, jakie otrzymujemy od Boskiego Rozumu. My sami nie posiadamy Boskiego Rozumu, lecz mamy kom贸rki otrzymuj膮ce i odbijaj膮ce Jego wibracje".

Nast膮pi艂a chwilowa pauza i zapanowa艂o g艂臋bokie milczenie, a za moment na 艣cianie pojawi艂 si臋 obraz. Pocz膮tkowo nieruchomy, lecz po chwili, jakby si臋 o偶ywi艂, i zar贸wno t艂o, jak i sceny zacz臋艂y si臋 zmienia膰. By艂y to sceny odpowiadaj膮ce mniej wi臋cej tym, jakie zachodzi艂y w niekt贸rych, a by膰 mo偶e i we wszystkich bardziej zaludnionych i o偶ywionych o艣rodkach 艣wiata. Pojawia艂y si臋 one na kr贸tko i znika艂y. Dop贸ki obrazy owe zmienia艂y si臋 niezbyt szybko, mieli艣my do艣膰 czasu, by pozna膰 i okre艣li膰 wiele znanych nam ju偶 miejscowo艣ci, a szczeg贸lnie jedn膮, mianowicie odtworzenie wydarze艅, jakie nast膮pi艂y, w grudniu 1894 r., gdy艣my wyl膮dowali w Kalkucie. By艂o to oczywi艣cie jeszcze na d艂ugo przedtem, zanim us艂yszeli艣my o kinematografie, czyli o ruchomych obrazach. Jednak obrazy przesuwaj膮ce si臋 w贸wczas przed naszymi oczami odtwarza艂y ju偶 wtedy z ca艂膮 dok艂adno艣ci膮 wszelkie ruchy ludzkich istot, i przedmiot贸w. Pojawia艂y si臋 one z pewnymi przerwami, mniej wi臋cej w odst臋pach jednominutowych i w ci膮gu oko艂o godziny.

W czasie wy艣wietlania tych obraz贸w Emil nie przestawa艂 m贸wi膰: „Obrazy, kt贸re tu widzicie - obja艣nia艂 - przedstawiaj膮 warunki istniej膮ce w chwili obecnej na 艣wiecie. Zwr贸膰cie uwag膮 na atmosfer臋 powszechnego spokoju i dobrobytu, panuj膮c膮 na wielkiej cz臋艣ci ziemskiego globu. Wsz臋dzie wida膰 rozumn膮 miar臋 dostatku; narody zdaj膮 si臋 by膰 spokojne i na og贸艂 szcz臋艣liwe. Jednak pod tym kryje si臋 wrz膮cy kocio艂 niezgody powodowany w艂asnym, ludzkim, nie艣wiadomym i egoistycznym my艣leniem. Pomi臋dzy narodami szerz膮 si臋 intrygi, wyst臋puj膮 nienawi艣膰 i niezgoda. Ludzie zaczynaj膮 marzy膰 o wielkich wojennych wyprawach, jakich nie znano na Ziemi nigdy przedtem. Jakkolwiek czynimy wszystko, co tylko w naszej mocy, 偶eby tworzy膰 przyja藕艅 i dobro, to jednak wsp贸lne wysi艂ki nasze nie wystarcz膮, by m贸c powstrzyma膰 tych, kt贸rzy powzi臋li sobie za cel panowanie dla swej osobistej pot臋gi. Je偶eli b臋d膮 oni w stanie udoskonali膰 i doprowadzi膰 do wykonania swoje diabelskie plany - co, jeste艣my pewni, uczyni膮, poniewa偶 zainteresowane narody 艣pi膮 w艂a艣nie wtedy, kiedy powinny czuwa膰 i my艣le膰 - to w ci膮gu niewielu lat zobaczycie rozgrywaj膮ce si臋 takie oto sceny".

Po tych s艂owach, na 艣cianie ukaza艂o si臋 kolejno dziesi臋膰 czy dwana艣cie wojennych obraz贸w. Poniewa偶 by艂y to sceny, kt贸rych my艣my sobie nawet nie wyobra偶ali, by mog艂y w rzeczywisto艣ci nast膮pi膰, wi臋c te偶 nie nadawali艣my im wi臋kszego znaczenia.

Po chwili Emil m贸wi艂 dalej:

- 呕ywimy nadziej臋, 偶e wbrew wszelkiemu prawdopodobie艅stwu mo偶na by tego unikn膮膰. Czas jednak poka偶e, a oto warunki, jakie - spodziewamy si臋 - b臋d膮 przewa偶a艂y.

Pojawi艂y si臋 w贸wczas z ty艂u za poprzednimi obrazami sceny wyra偶aj膮ce nieopisany spok贸j i zachwycaj膮ce pi臋kno.

- Sceny te na pewno zobaczycie w rzeczywisto艣ci, lecz tymczasem pragn臋liby艣my, by艣cie - o ile to mo偶liwe - wyrzucili t臋 drug膮 seri臋 obraz贸w z waszej pami臋ci, poniewa偶 pomo偶e wam to bardziej, ni偶 s膮dzicie.

Po kr贸tkiej przerwie, kto艣 z naszej grupy zapyta艂, co znacz膮 s艂owa „Pan B贸g". Wi臋c Emil wyja艣ni艂:

- S艂owami „Pan B贸g" pos艂ugiwano si臋 dla okre艣lenia istoty doskona艂ej, stworzonej przez Bosk膮 Zasad臋 b膮d藕 Przyczyn臋, czyli przez Boga - w tym celu, by oznaczy膰 Jego atrybuty tu, na Ziemi. Istno艣膰 ta by艂a stworzona na obraz i podobie艅stwo Boskiej Zasady, i sta艂a si臋 nieod艂膮czna od wszystkiego, co posiada艂o Bosk膮 Zasad臋. Istno艣ci tej zosta艂a przydana si艂a i panowanie nad wszelkim 偶yciem, jakie istnia艂o na Ziemi.

Posiada艂a ona wszystkie mo偶liwo艣ci Boskiej Zasady, czyli Przyczyny, i si艂臋 przejawiania ich o tyle, o ile dzia艂a艂a w harmonii z Bosk膮 Przyczyn膮 i rozwija艂a te mo偶liwo艣ci otrzymane z ide膮, jak膮 Boska Przyczyna zaplanowa艂a, czyli mia艂a w umy艣le. Istno艣膰 t臋 nazwano p贸藕niej „Panem Bogiem". Wyra偶enie to okre艣la艂o Boga w Jego tw贸rczym dzia艂aniu, czyli prawo Boga. Jest to w艂a艣nie doskona艂a istno艣膰, kt贸r膮 Boska Przyczyna utrzymuje w umy艣le, by j膮 wyrazi膰 w postaci cz艂owieka. Jedyny boski ten cz艂owiek, jakiego ub贸stwi艂a Boska Zasada, z duchowej strony swej natury posiada mo偶no艣膰 stania si臋 tym Panem Bogiem - Jedynym Cz艂owiekiem. Ten boski cz艂owiek by艂 w nast臋pstwie uznany za Chrystusa. Mia艂 on w艂adz臋 nad niebem i Ziemi膮, i wszystkim, co si臋 na niej znajduje. W贸wczas Pan B贸g, pos艂uguj膮c si臋 Swoj膮 tw贸rcz膮 si艂膮, stworzy艂 inne istoty podobne do Siebie. By艂y one nast臋pnie nazwane Synami Pana Boga, a ich stw贸rca - Ojcem, Boska Przyczyna za艣 by艂a nazwana Bogiem.

Emil przerwa艂 na chwil臋 i wyci膮gn膮艂 r臋k臋. Prawie natychmiast pojawi艂 si臋 na d艂oni kawa艂ek plastycznej masy, podobnej do gliny, kt贸r膮 po艂o偶y艂 na stole i zacz膮艂 kszta艂towa膰. Czyni艂 to tak zr臋cznie, 偶e ca艂a jego rze藕biarska praca trwa艂a zaledwie chwil臋, po czym masa owa przyj臋艂a kszta艂t pi臋knej ludzkiej figurki, wysoko艣ci oko艂o sze艣ciu cali. Sko艅czywszy j膮, Emil tchn膮艂 na ni膮 i figurka o偶y艂a. Potrzyma艂 j膮 jeszcze przez chwil臋 w d艂oniach, a potem postawi艂 na stole, gdzie - zachowuj膮c si臋 podobnie jak ludzka istota - zacz臋艂a si臋 porusza膰 i chodzi膰 dooko艂a. Widz膮c to, nikt z nas nie zadawa艂 na ten temat 偶adnych pyta艅, a po prostu stali艣my z otwartymi szeroko ustami i oczami, i wpatrywali艣my si臋 w ni膮. Emil przem贸wi艂, cytuj膮c werset z Biblii:

- „I stworzy艂 Pan B贸g cz艂owieka z prochu ziemi i tchn膮艂 w oblicze jego dech 偶ywota, i sta艂 si臋 cz艂owiek 偶yw膮 dusz膮". W贸wczas Synowie Pana Boga, stworzyli cz艂owieka z prochu ziemi i, korzystaj膮c ze swych stw贸rczych zdolno艣ci, tchn臋li dech 偶ycia w ludzk膮 figur臋, i ona sta艂a si臋 偶yw膮 dusz膮. Artysta mo偶e czyni膰 to samo w swej pracowni lub przy udziale swoich r膮k. Lecz je偶eli on pozostawia figur臋 ow膮 lub obraz w takim stanie, jak j膮 stworzy艂y jego r臋ce, to ona jest tylko wyobra偶eniem i on nie ponosi za ni膮 odpowiedzialno艣ci. Ale je艣li posuwa si臋 dalej i wykorzystuj膮c swoj膮 tw贸rcz膮 si艂臋 wlewa w ni膮 偶ycie, to jego odpowiedzialno艣膰 nigdy si臋 nie ko艅czy. Obowi膮zany on jest tedy 艣ledzi膰 za ka偶dym swoim tworem i one powinny by膰 utrzymywane w stanie boskim.

- I ot贸偶 tutaj cz艂owiek pod jednym wzgl臋dem utraci艂 zwi膮zek z Bogiem. Stworzy艂 bowiem wyobra偶enia podobne do tego, a potem nie wyprowadzi艂 z nich 偶ycia, jakim w zapale swoim natchn膮艂 je, i one brn臋艂y po obliczu Ziemi bez zamierzenia i celu. A je艣liby on odj膮艂 im 偶ycie, kt贸rym je natchn膮艂, one by艂yby tylko martwymi figurami, a odpowiedzialno艣膰 jego urywa艂aby si臋 na tym.

W tym momencie figurka przesta艂a si臋 porusza膰, za艣 Emil kontynuowa艂 wypowiedz:

- Widzieli艣cie glin臋 w r臋kach garncarza, lecz oczywi艣cie, w tym wypadku manipuluje glin膮 cz艂owiek, nie B贸g. Gdyby On stworzy艂 to wyobra偶enie z czystej boskiej materii, z kt贸rej by艂 stworzony Sam, w贸wczas tak samo by艂oby ono czystym i prawdziwym Synem Bo偶ym. Wszystko to stanie si臋 dla was bardziej zrozumia艂e, kiedy prze艂o偶ycie pierwsz膮 seri臋 tabliczek. Poniewa偶 jest ju偶 do艣膰 p贸藕no, s膮dz臋, 偶e chcieliby艣cie p贸j艣膰 na odpoczynek, i dlatego dzisiaj na tym zako艅czymy.

Po wyj艣ciu ostatniego z go艣ci przygotowali艣my si臋 i my wszyscy do odej艣cia, czuj膮c, 偶e ostatnie kilka dni by艂y dla nas znamienne nadmiarem wra偶e艅.

***

Nazajutrz przyst膮pili艣my do systematycznej pracy nad przek艂adami tabliczek. Faktycznie jednak, by m贸c lepiej pozna膰 sens znak贸w upami臋tnionych w zapisach, uczyli艣my si臋 najpierw alfabetu tego staro偶ytnego pisma. Wkr贸tce te偶 poznali艣my go ca艂kiem gruntownie, maj膮c za nauczyciela nasz膮 gospodyni臋.

Byli艣my zaj臋ci t膮 prac膮 ju偶 oko艂o dw贸ch tygodni, kiedy, przyszed艂szy pewnego dnia z rana do 艣wi膮tyni, zastali艣my naszego przyjaciela Chander Sena, kt贸ry bezsprzecznie zmar艂 i zosta艂 wskrzeszony. Na jego ciele nie by艂o wida膰 najmniejszego 艣ladu staro艣ci. Co do to偶samo艣ci jego osoby nie mog艂o by膰 偶adnej omy艂ki. Kiedy艣my weszli do sali, Chander Sen wsta艂, podszed艂 do nas i serdecznie przywita艂. 艁atwo sobie mo偶na wyobrazi膰 nasze zdumienie, otoczyli艣my go te偶 dooko艂a i zacz臋li艣my zadawa膰 mu pytania. Byli艣my przy tym podobni do gromadki m艂odych uczni贸w, uwolnionych z przymusowego zamkni臋cia, kt贸rzy zarazem zasypywali go pytaniami. Lecz fakt faktem - to by艂 naprawd臋 on: ze swoim niew膮tpliwym wygl膮dem i g艂osem, ale tylko bez 偶adnych znamion staro艣ci. Nawet g艂os brzmia艂 znowu charakterystycznie, w艂a艣ciwie 艣redniemu wiekowi. S艂owem - wszystko w jego wygl膮dzie wskazywa艂o na pe艂ni臋 dobrze rozwini臋tego i obdarzonego 偶ywotno艣ci膮 m艂odego 偶ycia. Wyraz oczu i twarzy by艂 poza Wszelkim por贸wnaniem, daj膮cym si臋 opisa膰 s艂owami.

Patrz膮c na niego, przez kilka pierwszych sekund nie byli艣my w stanie nic wi臋cej uczyni膰, ni偶 tylko sobie uzmys艂owi膰 uderzaj膮cy kontrast Kiedy艣my widzieli go po raz pierwszy, by艂 on starym, s艂abym i niedo艂臋偶nym cz艂owiekiem, chodzi艂 kulej膮c z lekka i podpiera艂 si臋 d艂ug膮 lask膮, nosi艂 艣nie偶nobia艂e d艂ugie pukle w艂os贸w i mia艂 wygl膮d znu偶onego 偶yciem starca. Kto艣 z naszej grupy wyrazi艂 wtedy zdziwienie, 偶e po艣r贸d tych wielkich dusz znajduje si臋 jeden tak zestarza艂y i, zdaje si臋, got贸w ju偶 odej艣膰 na „tamten 艣wiat". Przemiana za艣, jakiej byli艣my niedawno 艣wiadkami, pozostawi艂a w nas, oczywi艣cie, niezatarte wra偶enie. Jego nag艂e znikni臋cie potem wykre艣li艂o, jak gdyby z naszych my艣li zar贸wno jego osob臋, jak i to zdarzenie, i nie s膮dzili艣my, by艣my go znowu kiedykolwiek spotkali. By艂o to jednak co艣 wi臋cej, ni偶 tylko odm艂odzenie; mo偶na by por贸wna膰 je raczej z przemienieniem. Jego te偶 jedynego kochamy i czcimy tak g艂臋boko. S膮dz膮c z kontrastu pomi臋dzy jego wygl膮dem przy pierwszym spotkaniu, a tym, jak wygl膮da艂 tego ranka, dusza ta naprawd臋 by艂a powt贸rnie urodzona. Prawda, 偶e znali艣my go tylko kr贸tki czas, lecz byli艣my z nim w codziennym kontakcie i dostatecznie d艂ugo, by mu si臋 przyjrze膰 i u艣wiadomi膰 sobie, jak dalece by艂 on starym cz艂owiekiem. P贸藕niej przebywa艂 ju偶 z nami bez przerwy, w charakterze naszego przewodnika i wyk艂adowcy historii Gobi - przez prawie dwa lata. Gdyby po up艂ywie wielu lat, kilku z cz艂onk贸w naszej grupy si臋 spotka艂o i zacz臋艂o wspomina膰 o naszych tam prze偶yciach, to zdarzenie z tego dnia by艂oby z pewno艣ci膮 pierwszym poruszonym tematem.

Wspominaj膮c to zdarzenie, nie podejmuj臋 si臋 jednak odtworzy膰 przebiegu naszej rozmowy w ca艂o艣ci i zanotowa膰 jej s艂owo w s艂owo, poniewa偶 wi臋ksz膮 cz臋艣膰 kolejnych dw贸ch dni po艣wi臋cili艣my g艂贸wnie na takie w艂a艣nie rozmowy i jestem pewien, 偶e szczeg贸艂owe powt贸rzenie ich znudzi艂oby czytelnika; dlatego w tym wypadku ogranicz臋 si臋 tylko do g艂贸wniejszych punkt贸w.

Kiedy ju偶 troch臋 och艂on臋li艣my z pierwszego wra偶enia, usiedli艣my wszyscy i Chander Sen zacz膮艂 m贸wi膰:

Jak cia艂o przedstawia najni偶szy stopie艅 zdolno艣ci my艣lowych, tak duch jest najwy偶sz膮 form膮 my艣li Boskiego Rozumu. Je偶eli cia艂o stanowi zewn臋trzny wyraz my艣li, to duch jest tym, z kt贸rego wszelka forma bierze sw贸j pocz膮tkowy impuls, czyli - wprost z Boskiego Rozumu. Jest on najbardziej rzeczywistym i nie艣miertelnym ja, skupiaj膮cym w sobie wszystkie mo偶liwo艣ci Boskiego Rozumu.

Atmosfera my艣li stanowi istotn膮 i materialn膮 rzecz, i zawiera w sobie wszystko, co tworzy cia艂o. Bardzo wielu ludzi uwa偶a rzeczy, kt贸rych nie mog膮 widzie膰, jako nieistotne, i cho膰 m贸wi si臋 im ci膮gle, 偶e nie mog膮 sami ukry膰 si臋 nigdzie, to jednak nie przestaj膮 wierzy膰, 偶e mog膮. A czy偶 ukryli si臋 Adam i Ewa przed Bogiem lub prawem bo偶ym? Dobrze jest wiedzie膰 prawd臋, 偶e wleczemy wsz臋dzie za sob膮 otwart膮 ksi臋g臋 naszych 偶ywot贸w, z kt贸rych wszyscy ludzie czytaj膮 - bez r贸偶nicy, czy u艣wiadamiamy to sobie, czy nie. Niekt贸rzy z ludzi s膮 dobrymi czytelnikami my艣li, podczas gdy inni zn贸w s艂abszymi, lecz wszyscy po trosze mog膮 czyta膰 i nie mo偶emy si臋 nigdzie ukry膰. Tak偶e atmosfera naszego my艣lenia nieustannie otacza swoimi powoli stygn膮cymi s艂owami nasze cia艂o i tu staje si臋 ona widzialn膮 przez wszystkich ludzi. Przy nied艂ugich jednak 膰wiczeniach praktycznych mo偶emy odczuwa膰 si艂臋 my艣li tej atmosfery, kt贸ra nas otacza, i stopniowo osi膮gn膮膰 doznania jej istnienia tak samo realnie, jak i poza ni膮 si臋 znajduj膮cy zewn臋trzny 艣wiat.

Pozna艂em, 偶e podobnie jak cz艂owiek mo偶e dotyka膰 swoimi stopami ziemi, mo偶e te偶 na skrzyd艂ach natchnienia wznosi膰 si臋 do niebieskich wy偶yn. Jak przed dawnymi laty - jest w stanie omija膰 ziemi臋 i rozmawia膰 z Bogami, i im usilniej b臋dzie to czyni艂, tym trudniejsze oka偶e si臋 odkrycie, gdzie ko艅czy si臋 偶ycie 艣wiata, a gdzie si臋 zaczyna indywidualne istnienie. Kiedy cz艂owiek przez duchowe rozumienie 艂膮czy si臋 z Bogiem - granica pomi臋dzy Bogiem a cz艂owiekiem znika. Osi膮gn膮wszy ten stopie艅, cz艂owiek poznaje w贸wczas, co mia艂 na my艣li Jezus, kiedy powiedzia艂: 禄Ja i Ojciec m贸j - Jedno jeste艣my!芦.

W ci膮gu ca艂ych wiek贸w wszyscy wielcy filozofowie uznawali idee troisto艣ci cz艂owieka, lecz nigdy nie przychodzi艂o im do g艂owy, 偶e sk艂ada si臋 on z trzech os贸b. Uznali go po prostu za istot臋 z natury swej troist膮.

Tendencja do uosabiania wszystkich rzeczy obni偶y艂a poj臋cie o 艢wi臋tej Tr贸jcy do mo偶liwej koncepcji trzech w jednym, podczas gdy mo偶e by膰 lepiej poj臋ta jako wszechmocno艣膰 i wszechm膮dro艣膰 Kosmicznego Rozumu, czyli Boga.

Tak d艂ugo, p贸ki ludzie uwa偶aj膮 艢wi臋t膮 Tr贸jc臋 za trzy osoby w jednej i jako co艣, co ma by膰 uznawane, cho膰by nawet nie mog艂o by膰 obja艣nione - b臋d膮 trwa膰 w mroku zabobonu i - co za tym idzie - w zw膮tpieniu i strachu.

Je偶eli troisto艣膰 natury bo偶ej jest raczej charakteru duchowego, nie fizycznego, to troisto艣膰 cz艂owieka winna by膰 rozpatrywana bardziej z mentalnego, ni偶 materialnego punktu widzenia. Kt贸ry艣 z m膮drych filozof贸w powiedzia艂: 禄Pogardzaj膮c wszystkim, rozumny cz艂owiek powinien nade wszystko d膮偶y膰 do poznania samego siebie, albowiem nie ma wy偶szego poznania - lub daj膮cego zadowolenie wi臋ksze - od mocy, ni偶 poznanie swej w艂asnej istoty芦.

Je偶eli cz艂owiek zna swoje prawdziwe ja, to b臋dzie tylko ods艂ania艂 drzemi膮ce w nim mo偶liwo艣ci - swe utajone si艂y i u艣pione zdolno艣ci. Jaki by艂by po偶ytek, je艣li cz艂owiek posiad艂by ca艂y 艣wiat, ale zatraci艂by swoj膮 dusz臋? Dusza stanowi jego duchowe ja i je偶eli on prawdziwie otwiera to swoje duchowe ja, mo偶e zbudowa膰 ca艂y 艣wiat - pod warunkiem s艂u偶enia w tej pracy bli藕nim. Pozna艂em, 偶e kto chcia艂 osi膮gn膮膰 ko艅cowy cel, winien szuka膰 g艂臋bin swego prawdziwego ja, i tam on znajdzie Boga - pe艂ni臋 wszelkiego dobra. Dlatego 偶e ka偶dy cz艂owiek jest tr贸jjedni膮, sk艂adaj膮c膮 si臋 z ducha, duszy i cia艂a. Przy duchowej nie艣wiadomo艣ci, jest sk艂onny do my艣lenia tylko na poziomie najni偶szej cz臋艣ci swej natury - natury fizycznej.

Cz艂owiek niewiedz膮cy rozpatruje swe cia艂o jako przedmiot udzielaj膮cy mu wszelkich przyjemno艣ci, w nast臋pstwie czego przychodzi czas, kiedy otrzymuje od zmys艂贸w najrozmaitsze cierpienia, jakie tylko jest w stanie znie艣膰. Czego si臋 nie nauczy艂 za po艣rednictwem rozumu, musi si臋 nauczy膰 przez cierpienie, i po powt贸rzeniu do艣wiadcze艅 nie b臋dzie przeczy艂, 偶e rozum to najlepsza droga. Jezus, Ozyrys i Budda powiedzieli, 偶e przy pe艂nym naszym rozumieniu powinni艣my osi膮gn膮膰 m膮dro艣膰.

My艣l, dzia艂aj膮ca na planie intelektualnym, podnosi wibracje cia艂a do punktu pewnego rodzaju p艂ynno艣ci, nie b臋d膮c ani w pe艂ni materialn膮, ani duchow膮. Wibruje ona jak latarnia morska pomi臋dzy materialnym a duchowym, lecz przychodzi czas, kiedy cz艂owiek musi wybra膰, czemu w ostateczno艣ci ma s艂u偶y膰. Je偶eli wybierze materialne, oczekuje go 艣wiat zniszczenia i chaos. Mo偶e wybra膰 tylko duchowe, i je偶eli uczyni taki wyb贸r, w贸wczas ju偶 b臋dzie w stanie si臋 podnie艣膰 i wst膮pi膰 do 艣wi膮tyni Boga, i cz艂owieka.

Ten stan my艣li mo偶e by膰 por贸wnany ze stanem gazowym w 艣wiecie materii; jest on elastyczny i sk艂onny do rozszerzania si臋 w niesko艅czono艣膰. B贸g zawsze pozostawia rozwi膮zanie i wyb贸r cz艂owiekowi, bez wzgl臋du na to - czy cz艂owiek b臋dzie kierowa艂 sw贸j rw膮cy potok my艣li w kierunku niebieskich wy偶yn, kt贸re wznios膮 go ponad mglist膮 granic臋 strachu, zw膮tpienia, grzechu i choroby - czy si臋 pogr膮偶y w bagnistym odm臋cie ludzkiej zwierz臋co艣ci.

Je偶eli w rozwa偶aniach o cz艂owieku jako o troisto艣ci ducha, duszy i cia艂a rozpatrujemy go przede wszystkim od strony umys艂u, czyli duszy, stwierdzimy, 偶e zajmuje po艂o偶enie pomi臋dzy dwiema wielkimi skrajno艣ciami mentalnej dzia艂alno艣ci, z kt贸rych ni偶sza przedstawia cia艂o, a wy偶sza - ducha. Dusza za艣 jest 艂膮cz膮cym ogniwem pomi臋dzy widzialnym a niewidzialnym. Dzia艂aj膮c na planie uczu膰, umys艂 staje si臋 siedliskiem wszystkich zwierz臋cych 偶膮dz i nami臋tno艣ci. Jest on tym w臋偶em w rajskim ogrodzie cz艂owieka, kusz膮cym go do spr贸bowania zatrutego owocu. Kiedy Jezus powiedzia艂: 禄Jak Moj偶esz podni贸s艂 w臋偶a na pustyni, tak b臋dzie wywy偶szony syn cz艂owieczy芦. Jezus nie zapowiada艂 tym podniesienia swego cia艂a na krzy偶, lecz wywy偶szenie duszy, czyli rozumu, nad pokusy zmys艂贸w. Pozostaj膮c pomi臋dzy duchem a cia艂em (aczkolwiek nieroz艂膮czona z nimi) - dusza, czyli rozum, jest w stanie tworzy膰 my艣li bardziej niskie od zwierz臋cych lub te偶 mo偶e wej艣膰 w 艣wiadomy zwi膮zek z czystym duchem, gdzie panuje pe艂nia pokoju, czysto艣ci i mocy bo偶ej, Kiedy syn cz艂owieczy wst臋puje do tego kr贸lestwa, gdzie wznosi si臋 ponad fa艂szem 艣wiata fizycznego, my艣li on i dzia艂a na planie czystych poj臋膰. Tutaj rozr贸偶nia instynkty, kt贸re s膮 wsp贸lne wszystkim zwierz臋tom, od boskich intuicji nieroz艂膮cznych z Bogiem. Pozna艂em, 偶e kiedy cz艂owiek my艣li na planie duchowym, dusza 艣wiadomie wchodzi do tego kr贸lestwa, gdzie zdobywa raczej idee rzeczy, ni偶 same rzeczy. Nie zale偶y ona wi臋cej od zmys艂贸w, lecz w bardziej czystym widzeniu ogl膮da ju偶 wspania艂e widoki szerokiego horyzontu. Tu mianowicie si臋 objawia prawda Boskim Rozumem i powiada natchnion膮, i uzdrawiaj膮c膮 wie艣膰.

Kiedy si臋 syn cz艂owieczy podnosi z g艂臋bin tego materialnego kr贸lestwa i ujrzy siebie otoczonego spokojnym pi臋knem i subtelno艣ci膮 mentalnego 艣wiata, w贸wczas po up艂ywie pewnego czasu bywa opanowany zdrowym niezadowoleniem, a szczerze rw膮ca si臋 dusza niesie go ju偶 ku jeszcze wy偶szym 艣wiatom. Tam ju偶 nie dostrzega obraz贸w pokoju, lecz przebywa w krainie ciszy, otoczony wiecznym pi臋knem.

Podpatrzy艂 偶ycie wewn臋trzne, i sta艂o si臋 ono dla niego wszystkim; i zewn臋trzne sta艂o si臋 wewn臋trznym. Teraz 偶yje w 艣wiecie przyczyn, podczas gdy przedtem porusza艂 si臋 w 艣wiecie skutk贸w.

Duch troistego cz艂owieka jest najczystsz膮 m膮dro艣ci膮; to ta cz臋艣膰 jego istoty, gdzie ani moc 艣wiadectwa, ani ludzkie mniemanie nie maj膮 偶adnego znaczenia w por贸wnaniu z bezwzgl臋dn膮 prawd膮. To Chrystus wewn膮trz, czyli Syn Bo偶y w stanie cz艂owieczym, kt贸rego odkrycie rozwiewa zw膮tpienie i jego nast臋pstwa, czyli okoliczno艣ci sprawiaj膮ce smutek.

Z tego wierzcho艂ka swej istoty cz艂owiek postrzega wszystkie rzeczy w wyra藕nym przedstawieniu przebudzonej duszy. Obejmuje wtedy wi臋cej rzeczy na niebie i na Ziemi, ni偶 jest zdolna wyobrazi膰 jakakolwiek filozofia. Gdy cz艂owiek sobie u艣wiadomi, 偶e jest cia艂em kierowanym albo z wewn膮trz, albo z zewn膮trz, rozumem, lecz 偶e i jedno, i drugie mog膮 by膰 uczynione pos艂usznymi s艂ugami jego rzeczywistego duchowego ja - w贸wczas przejawi to, dane mu przez Boga w艂adztwo, kt贸rym by艂 obdarzony na pocz膮tku.

Duch jest wy偶sz膮 istno艣ci膮 ludzkiej istoty. Nigdy nie cierpi i nigdy nie bywa nieszcz臋艣liwy, gdy偶 jak powiedzia艂 wielki dusz膮 Emerson: 禄Tylko ograniczone cierpi芦. Niesko艅czone za艣 le偶y, rozpostar艂szy si臋 i odpoczywa z u艣miechem.

Hiob w waszej Biblii powiada (przypis. Ks. Hioba, rozdz. 33,4.), 偶e cz艂owiek by艂 duchem i tchnienie Wszechmog膮cego obdarzy艂o go 偶yciem. Rzeczywi艣cie bowiem, to duch, przebywaj膮c w cz艂owieku, daje mu 偶ycie i ten偶e duch kieruje jego ni偶szymi dzia艂aniami. Duch daje autorytatywne nakazy i wszystko si臋 podporz膮dkowuje jego sprawiedliwemu przewodnictwu. Nowa era, os艂oni臋ta p艂aszczem nadchodz膮cego dnia, zaczyna si臋 w sercach ludzi i wnet czysty Duch Bo偶y znowu b臋dzie o艣wieca艂 te serca, a drzwi stan膮 otworem, i ka偶dy, kto zechce, b臋dzie m贸g艂 przez nie przej艣膰 do bardziej szerokiego i pe艂nego 偶ycia.

M艂oda, wibruj膮ca, wiecznie dziewica, pe艂na nadziei i d膮偶膮ca dusza ludzka stoi na progu nowej ery, bardziej s艂awnej ni偶 wszystkie inne, rozja艣niaj膮ca niebo od dnia stworzenia. Betlejemska gwiazda przy narodzeniu Jezusa 艣wieci艂a ja艣niej ni偶 uprzednio, lecz wkr贸tce jej blask b臋dzie podobny do po艂udniowego s艂o艅ca, albowiem nowe to 艣wiat艂o zapowiada dzie艅, kiedy Chrystus si臋 narodzi w sercach wszystkich ludzi".

***

Nast臋pnego dnia Chander Sen m贸wi艂 znowu: „Pozna艂em ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e 艣wiadomo艣膰 ludzka mo偶e by膰 przemieniona w 艣wiadomo艣膰 bosk膮. Kiedy to zrozumia艂em, uwierzy艂em, 偶e mog艂em wej艣膰 do kr贸lestwa bo偶ego, i 偶e to kr贸lestwo by艂o po prostu wewn膮trz mnie. Teraz wiem, 偶e B贸g jest jedyn膮 si艂膮, wszechobecn膮 i wszechwiedz膮c膮, i 偶e grzech, niezgoda, choroba, staro艣膰 i 艣mier膰 odnosz膮 si臋 tylko do przesz艂ych do艣wiadcze艅. Pozna艂em rzeczywisto艣膰 i teraz wiem, 偶e b艂膮dzi艂em we mgle iluzji. Czas i przestrze艅 zupe艂nie znik艂y, a ja 偶yj臋 obecnie w aspekcie subiektywnym, przynale偶nym do 艣wiata obiektywnego. Gdyby dla mnie by艂o mo偶liwe trzymanie si臋 natchnie艅, to przeb艂yski bardziej subtelnych odczu膰 ods艂ania艂yby si臋 od czasu do czasu, a w贸wczas ile偶 to ci臋偶kich i niespokojnych godzin m贸g艂bym by艂 unikn膮膰!

W czasie mej m艂odo艣ci, podobnie jak i wi臋kszo艣膰 ludzi, zdecydowa艂em, 偶e 偶ycie si臋 prze偶ywa tylko raz i 偶e jest ono ku zadowoleniu siebie we wszystkim. Tote偶 postanowi艂em wzi膮膰 z niego jak najwi臋cej. G艂贸wnym celem swego 偶ycia uczyni艂em egoizm i da艂em pe艂ne uj艣cie zwierz臋cym zmys艂om. Rezultat by艂 taki, 偶e roztrwoni艂em 偶yciowe fluidy cia艂a, do tego stopnia, i偶 sta艂o si臋 ono, jak gdyby pust膮 skorup膮, co zreszt膮 widzieli艣cie sami. Pozw贸lcie mi zademonstrowa膰 sobie obraz, kt贸ry bardziej plastycznie zilustruje wam moje my艣li".

Przez chwil臋 Chander Sen siedzia艂 w milczeniu, po czym si臋 ukaza艂 na 艣cianie obraz, podobny do tych, jakie ju偶 opisywa艂em poprzednio. By艂o to wyobra偶enie jego dawnej osoby: starego cz艂owieka, st膮paj膮cego niepewnie i podpieraj膮cego si臋 drewnian膮 lask膮. Nast臋pny z kolei obraz przedstawia艂 ju偶 jego osob臋 o wygl膮dzie, jaki mia艂 tego dnia. Teraz Chander Sen wywodzi艂 dalej:

„Ot贸偶 pierwszy przedstawia cz艂owieka, kt贸ry roztrwoni艂 si艂y i 偶yciowy fluid swego cia艂a, nie pozostawiaj膮c nic, pr贸cz pustej pow艂oki. Drugi natomiast wyobra偶a tego, kt贸ry zachowa艂 pe艂ni臋 swych si艂 i zwierz臋cy fluid 偶ycia wewn膮trz cia艂a. Rozpatrujecie to w moim wypadku jako oczywi艣cie ca艂kowite i prawie mentalne odm艂odzenie, co zreszt膮 jest prawd膮. Ja jednak odczuwam to inaczej. Czy wielu ludziom mog艂o przypa艣膰 takie szcz臋艣cie, by zyska膰 sympati臋 i pomoc tych drogich przyjaci贸艂?

By艣cie mogli lepiej poj膮膰 moj膮 my艣l, rozpatrzmy 偶ycie cz艂owieka od jego urodzenia do ko艅ca, kt贸ry wi臋kszo艣膰 ludzi traktuje jako 艣mier膰. A wi臋c, rodzi si臋 dziecko. Jest ono w og贸le nie艣wiadome podtrzymuj膮cych 偶ycie fluid贸w, dzia艂aj膮cych w jego ciele, poniewa偶 s膮 one nieczynne, gdy偶 organy odnawiaj膮ce owe fluidy drzemi膮 jeszcze w stanie nierozwini臋tym. Je艣li dziecko jest normalne, to w czasie tego rozwoju jest ono pi臋kne, ruchliwe i pe艂ne 偶ycia. Jego fluid 偶yciowy staje si臋 coraz mocniejszy, a偶 dziecko osi膮gnie taki stopie艅 rozwoju, na kt贸rym fluid 贸w jest ju偶 aktywny i mo偶e by膰 rozbudowany. Je偶eli ten rozch贸d ma miejsce w ci膮gu niewielu lat, to dziecko zaczyna wykazywa膰 dojrza艂o艣膰, oczy zaczynaj膮 traci膰 m艂odzie艅czy blask, cia艂o gubi aktywno艣膰 i gracj臋, a rysy twarzy si臋 ustalaj膮. Jeszcze kilka lat i m贸zg zatraca pierwotn膮 si艂臋 i koordynacj臋 z mi臋艣niami. Potem cia艂o - zar贸wno u m臋偶czyzn, jak i kobiet - niedo艂臋偶nieje, staj膮c si臋 pust膮 pow艂ok膮 poprzedniego ja.

A teraz oce艅cie cz艂owieka, kt贸ry zachowa艂 wszystkie 偶yciowe fluidy, pozwalaj膮c im cyrkulowa膰 wed艂ug naturalnego prawa obiegu, i sp贸jrzcie, jak on jest silny i energiczny. Gdyby cz艂owiek zawsze zachowywa艂 偶yciowe fluidy, bez wzgl臋du na to, czy osi膮gn膮艂 jak膮艣 bardziej wysok膮 ide臋, pr贸cz tego, by si臋 urodzi膰, 偶y膰 jaki艣 czas na Ziemi, a potem odej艣膰 - to kr贸tka chwila jego 偶ycia powi臋kszy艂aby si臋 trzy lub czterokrotnie w por贸wnaniu z wiekiem cz艂owieka, kt贸ry roztrwoni艂 sw贸j 偶yciowy fluid. Je偶eli za艣 osi膮gn膮艂 - co jest dla niego w boskim planie - bardziej szeroki schemat, w贸wczas po wszystkie czasy zachowa w ciele 偶yciowe fluidy, gdy偶 wkr贸tce stwierdzi, 偶e s膮 one niezb臋dnym dope艂nieniem do osi膮gni臋cia doskona艂ego rozwoju.

Dopiero niedawno uczeni si臋 dowiedzieli o istnieniu delikatnego systemu arterii i 偶y艂 tworz膮cych, tak zwany system krwiobiegu waszych cia艂. Pozostaje im jeszcze ustali膰, 偶e istnieje o wiele subtelniejszy cyrkulacyjny system w ca艂ym ciele, roznosz膮cy si艂臋 偶ywotn膮 do ka偶dego atomu cia艂a. Za po艣rednictwem waszego nerwowego systemu ta 偶yciowa si艂a bywa doprowadzana do grupy kom贸rek m贸zgowych. Z kolei kom贸rki owe dzia艂aj膮 jako rozdzielnia si艂y, kt贸r膮 nerwy przekazuj膮 ka偶demu atomowi cia艂a, z jakim pozostaj膮 w 艂膮czno艣ci. Jednocze艣nie stanowi ona niejak膮 ochron臋 dla nerw贸w. Je偶eli si艂a 偶yciowa jest trwoniona, to kom贸rki owe nieruchomiej膮 i nie mog膮 si臋 odnawia膰, skutkiem czego s膮 wydalane nowe kom贸rki, zamiast starych, zu偶ytych - a te za艣 stopniowo si臋 rozk艂adaj膮 i umieraj膮. Je偶eli za艣 si艂a 偶yciowa jest oszcz臋dzana, to kom贸rki tak samo 艂atwo si臋 odnawiaj膮 jednakowo w ci膮gu pi臋ciuset, jak i dziesi臋ciu lat.

Nadejdzie czas, kiedy wasza nauka ustali, 偶e je艣li ca艂a si艂a 偶yciowa zostaje zachowana, to cia艂o mo偶e podtrzymywa膰 tak膮 偶ywotno艣膰, i偶 b臋dziecie potrafili wyrazi膰 偶ycie we wszystkich formach. Mo偶ecie malowa膰 obrazy, rze藕bi膰 pos膮gi lub wykonywa膰 ka偶d膮 z waszych r臋kodzielniczych prac, wyra偶aj膮cych wasz idea艂, tchn膮膰 w ni膮 dech 偶ycia - i ona o偶yje! Unaoczni ona wam oraz innym, kt贸rzy zechc膮 widzie膰 to tchnienie 偶ycia, jakie艣cie wyrazili w niej, i ona si臋 uaktywni, poniewa偶 wasz B贸g to wyrazi艂, czyni膮c j膮 tym, czym On chcia艂 uczyni膰. Lecz formy te si臋 nie stan膮 ludzkimi, je偶eli nie wprowadzicie w nie 偶ycia boskiego. Je偶eli dajecie im 偶ycie, powinni艣cie je doprowadzi膰 do czystego 偶ycia bo偶ego. W贸wczas si臋 stan膮 one formami doskona艂ymi, podobnie jak i wy jeste艣cie doskonali, i w ten spos贸b wype艂niacie wasz膮 odpowiedzialno艣膰. To odnajdziecie i to w艂a艣nie jest ten prawdziwy geniusz.

Jest jeden 偶yciowy b艂膮d, na kt贸ry chc臋 zwr贸ci膰 uwag臋. Ot贸偶 artysta, jak wy go nazywacie, kiedy si臋 zaczaj rozwija膰, posiad艂 艣wiadomie lub nie艣wiadomie zdolno艣膰 zachowywania i rozsy艂ania 偶yciowych si艂 - w czystym ich stanie - po naturalnych kana艂ach, i ten warunek uduchowi艂 jego cia艂o oraz tw贸rcze mo偶liwo艣ci.

W ten spos贸b zauwa偶a, 偶e ma przed sob膮 nie zwyk艂e, powszednie, lecz co艣 wy偶szego do wyobra偶enia. O ile zachowuje 偶yciowe si艂y i daje im swobodne uj艣cie, b臋dzie si臋 posuwa艂 naprz贸d do coraz bardziej s艂awnych osi膮gni臋膰; lecz je艣li pozwoli si臋 wkra艣膰 nieczystej 偶膮dzy, w贸wczas szybko zatraci tw贸rcz膮 si艂臋. Z pocz膮tku cia艂o si臋 rozwija艂o, zachowuj膮c 偶ywotne si艂y, dop贸ki si臋 nie wykszta艂ci艂y kom贸rki z bardziej subtelnej tkanki, ni偶 to nast膮pi艂o u cz艂owieka, kt贸ry zatraci艂 偶yciow膮 si艂臋.

W tym mianowicie czasie artysta osi膮gn膮艂 s艂aw臋 i nie rozwin膮wszy swej g艂臋biej odczuwaj膮cej, czyli boskiej si艂y, zbacza z drogi z powodu zarozumia艂o艣ci. Traci on swoje 艣wiat艂o przewodnie, poniewa偶 nie by艂 w pe艂ni przebudzony. W pogoni za wielk膮 podniet膮 cz艂owiek taki zaczyna zatraca膰 偶ywotne si艂y i wkr贸tce trwoni ca艂膮 swoj膮 si艂臋, gdy偶 je艣li podni贸s艂 sw膮 my艣l ponad zwierz臋ce nami臋tno艣ci i zachowa艂 偶yciowe si艂y do tej pory, p贸ki cia艂o nie zacz臋艂o nabiera膰 bardziej subtelnej tkanki, a potem pozwoli艂 sobie upa艣膰 w d贸艂 - to upada on znacznie szybciej ni偶 ten, kto nie by艂 tak przebudzony.

Je偶eli kto艣 jest przebudzony na tyle, 偶e b臋dzie zachowywa艂 wszystkie 偶yciowe si艂y i pozwoli im si臋 rozdziela膰 po nerwach w naturalny spos贸b, a nast臋pnie je dopu艣ci do cyrkulacji i zasilania ka偶dego atomu cia艂a, nie deformuj膮c tego my艣lami 偶膮dzy lub nami臋tno艣ci - w贸wczas jego rado艣膰 b臋dzie sta艂a, a odczucia wy偶sze od dozna艅 p艂ci. W膮偶 b臋dzie podniesiony, nie potrzebuj膮c pe艂za膰 na brzuchu w mroku i b艂ocie nami臋tno艣ci.

Gdyby cz艂owiek m贸g艂 zrozumie膰, 偶e ten 偶yciowy fluid jest o wiele 偶ywotniejszy ni偶 odpowiednia ilo艣膰 czystej krwi, w贸wczas troskliwie ochrania艂by go, miast trwoni膰 i rozrzuca膰. Lecz on zamyka oczy na ten fakt (a by膰 mo偶e nawet zupe艂nie tego nie wie) i posuwa si臋 naprz贸d w 艣lepocie lub niewiedzy, dop贸ki nie przyjdzie kiedy艣 偶niwiarz. W贸wczas to opanowuje go smutek, albowiem si臋 nie cieszy z urodzaju.

Na starszy wiek przywykli艣cie patrze膰 z szacunkiem, a 艣nie偶nobia艂e w艂osy traktujecie jak jego ukoronowanie, czego ja, oczywi艣cie, bynajmniej nie umniejszam. Lecz je艣li spojrzycie na obraz i uczynicie por贸wnanie, to sami 艂atwo zdecydujecie, kogo nale偶a艂oby tu bardziej szanowa膰: czy tego ze 艣nie偶nobia艂膮 g艂ow膮, kt贸ry wskutek niewiedzy lub rozpusty doprowadzi艂 si臋 do niedo艂臋stwa staro艣ci - czy tego, kto w dojrza艂o艣ci swej jest bardziej 偶ywotny, silny i przygotowany do spotkania staro艣ci, a dzi臋ki temu lepszy i bardziej wspania艂omy艣lny.

Uwa偶am, 偶e ten, kto dochodzi do ko艅ca w niewiedzy, jest godzien wsp贸艂czucia; ten za艣, kto wie i si臋 zbli偶a do tego偶 ko艅ca, jest nieoceniony".

***

Od tego czasu pod kierunkiem Chander Sena jako naszego instruktora zacz臋li艣my pilnie i gorliwie si臋 uczy膰 ujgurskiego alfabetu. Dni up艂ywa艂y nadzwyczaj szybko i kwiecie艅 si臋 zbli偶a艂 ju偶 ku ko艅cowi, a du偶a cz臋艣膰 zapis贸w pozostawa艂a jeszcze nieprzet艂umaczona. Pocieszali艣my si臋 jednak tym, 偶e mogli艣my wszak powr贸ci膰 i zako艅czy膰 rozpocz臋t膮 prac臋. Cho膰 przyjaciele nasi prze艂o偶yli ju偶 dla nas wi臋ksz膮 cz臋艣膰 tych zapis贸w, to jednak nalegali, by艣my sobie przyswoili znaki w takim stopniu, 偶eby m贸c przek艂ada膰 tabliczki samodzielnie.

W ci膮gu ubieg艂ego wrze艣nia zorganizowali艣my spotkanie na pustyni Gobi z grup膮 maj膮c膮 nam towarzyszy膰 i uczestniczy膰 w pracach wykopaliskowych na miejscach zburzonych trzech staro偶ytnych miast, kt贸rych po艂o偶enie wskazywa艂y zapisy na tabliczkach. O ich istnieniu powiedziano nam jeszcze przed pokazaniem owych tabliczek. Jednak te, kt贸re widzieli艣my ju偶 wcze艣niej i kt贸re wzbudzi艂y nasz膮 ciekawo艣膰, by艂y tylko kopiami zapis贸w danych nam do opracowania. Oba zbiory odnosz膮 czas istnienia tych miast na 200 000 lat temu. Zapisano w nich, 偶e ich mieszka艅cy charakteryzowali si臋 wysokim poziomem cywilizacji, poniewa偶 znali sztuki, rzemios艂a i umieli obchodzi膰 si臋 z metalami; 偶e z艂oto by艂o bardzo rozpowszechnionym metalem, na tyle powszednim, 偶e u偶ywano go do wyrobu naczy艅 kuchennych i podkuwania koni. Podaj膮 one tak偶e, i偶 narody te panowa艂y nad wszystkimi si艂ami przyrody, tak jak i nad swoimi osobistymi, uzyskanymi od Boga si艂ami. W rzeczywisto艣ci legendy o tym - je艣li w og贸le mo偶na je nazwa膰 legendami - s膮 zgodne z takimi偶 legendami mitologii greckiej. Je偶eli tabliczkowe mapy s膮 dok艂adne, to owe imperium obejmowa艂o wi臋ksz膮 cz臋艣膰 Azji i dochodzi艂o w Europie do Morza 艢r贸dziemnego w miejscu, gdzie si臋 obecnie rozprzestrzenia Francja; najwy偶szy za艣 punkt wynios艂o艣ci nie przekracza艂 sze艣ciuset st贸p nad poziomem morza.

Powiada si臋 przy tym, 偶e by艂a to olbrzymia r贸wnina, bardzo urodzajna, g臋sto zaludniona i stanowi艂a kolonie macierzystego l膮du.

Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e je艣li resztki owych miast mog膮 by膰 odnalezione i odkopane, b臋dzie to dla historii niezwykle cenne odkrycie, poniewa偶 wed艂ug opisu podanego w tabliczkach, kraj ten w okresie dynastii jego siedmiu kr贸l贸w, okaza艂o艣ci膮 daleko przewy偶sza艂 blask i 艣wietno艣膰 staro偶ytnego Egiptu. Nawet przed panowaniem tej dynastii, opisywany w tabliczkach kraj jest przedstawiony jako jeszcze bardziej kwitn膮cy. Narody rz膮dzi艂y si臋 same, nie by艂o ani wojen, ani wasali, ani niewolnik贸w. W osobie swego monarchy zgodnie uznawali Rz膮dz膮c膮 Zasad臋 i m贸wili, 偶e ojczyzna jego znajduje si臋 pomi臋dzy narodem, nar贸d za艣 go kocha艂 i by艂 mu pos艂uszny. W tabliczkach odnotowano, 偶e pierwszy kr贸l pierwszej dynastii uzurpowa艂 sobie tron od Rz膮dz膮cej Zasady b膮d藕 Przyczyny, i sam na nim zasiad艂 jako panuj膮cy.

Czas up艂ywa艂 bardzo szybko. Pracowali艣my w po艣piechu, by zd膮偶y膰 z przygotowaniem ekspedycji; musieli艣my bowiem wyruszy膰 w drog臋 cho膰by dlatego, 偶eby dotrzyma膰 naszej obietnicy spotkania si臋 w maju, w um贸wionym miejscu, gdzie mogliby艣my uzupe艂ni膰 zapasy i zaopatrzy膰 g艂贸wn膮 ekspedycj臋 w celu doko艅czenia podr贸偶y.

Brak mi po prostu s艂贸w, kiedy w miar臋 zbli偶ania si臋 czasu odjazdu przyst臋puj臋 do opisania swych my艣li i uczu膰. Ka偶da godzina naszego tu pobytu by艂a rado艣ci膮; nie prze偶yli艣my ani jednej smutnej chwili. Cho膰 byli艣my w艣r贸d tych ludzi i korzystali艣my z ich go艣cinno艣ci d艂u偶ej ni偶 pi臋膰 miesi臋cy, czas ten up艂yn膮艂 nam tak szybko, 偶e zdawa艂 si臋 zaledwie kilkoma dniami. Jednak, mimo wszystko, przed nami si臋 otworzy艂 艣wiat najpi臋kniejszych mo偶liwo艣ci. Mieli艣my wra偶enie, jakby jakie艣 drzwi zosta艂y przed nami szeroko otwarte i ka偶dy jednakowo przeczuwa艂 bezgraniczne mo偶liwo艣ci, a mimo to my艣my si臋 jeszcze wahali wej艣膰 przez nie, tak samo jak si臋 wahali艣my przed opuszczeniem tych niezwyk艂ych ludzi, kt贸rych traktowali艣my jak braci.

Jestem przekonany, 偶e w偶yciu ka偶dego ze 艣miertelnych bywa taka chwila, kiedy mo偶e widzie膰 przed sob膮 szeroko otwarte drzwi, jak postrzega艂 ka偶dy z nas tego pi臋knego kwietniowego ranka - wabi膮ce obietnic膮 zrealizowania wszelkich 偶ywotnych szans. (Poprosz臋 czytelnik贸w, by odrzucili na chwil臋 na bok wszystkie uprzedzenia i w miar臋 mo偶no艣ci spojrzeli na to naszymi oczami. Nie oczekuj臋 oczywi艣cie, 偶e wszyscy uwierz膮, lecz pragn膮艂bym, by zrozumieli, 偶e co innego pisa膰 o tych ludziach, a zupe艂nie co innego siedzie膰 u ich st贸p i s艂ucha膰).

Zdawa艂o si臋, 偶e gdyby艣my 艣mia艂o poszli naprz贸d i przekroczyli pr贸g tych drzwi, to mieliby艣my udzia艂 we wszelkich osi膮gni臋ciach; my艣my si臋 jednak wahali. Dlaczego tak by艂o? Dlatego 偶e nie mieli艣my pe艂nej wiary; pozwolili艣my nawykowi, by nas poci膮gn膮艂 z powrotem. I zamkn臋艂y si臋 drzwi... a my powiedzieli艣my sobie w贸wczas, 偶e r臋ka losu zamkn臋艂a je przed nami. Lecz jednocze艣nie zdajemy sobie spraw臋, 偶e nie ma innego losu pr贸cz tego, kt贸ry sami dopuszczamy.

Byli to dobrzy, pro艣ci i naprawd臋 najpi臋kniejsi ludzie. Niekt贸rzy z nich ca艂ymi pokoleniami, a by膰 mo偶e i zawsze, 偶yli za tymi drzwiami - i 偶ycie to dla nich by艂o faktem. Nie ma tu ani precedensu, ani tradycji, nic, pr贸cz czystego, nieska偶onego 偶ycia, dobrze i prawid艂owo prze偶ywanego tu na Ziemi. Por贸wnanie tego pozostawiam czytelnikowi.

I wahali艣my si臋 opu艣ci膰 tych drogich, dobrych ludzi, do kt贸rych tak serdecznie si臋 przywi膮zali艣my w ci膮gu ostatnich kilku miesi臋cy. Jednocze艣nie sobie u艣wiadamia­li艣my, 偶e oczekuj膮 nas inne zadania, co do kt贸rych niecierpliwie snuli艣my plany na przysz艂o艣膰.

Pi臋knego kwietniowego dnia z rana, w艣r贸d serdecznych zaprosze艅, by艣my znowu przyjechali, ze szczerymi u艣ciskami d艂oni i uk艂onami po偶egnali艣my si臋 z naszymi przyjaci贸艂mi. Z ostatnim „do widzenia i powodzenia" twarze nasze zwr贸ci艂y si臋 ku p贸艂nocy, tym razem z rzeczywistym zamiarem przebycia wielkiej Gobi, maj膮c w pami臋ci opowiadania o strasznych trudno艣ciach, kt贸re wyobra偶ali艣my sobie jak mgliste wydarzenia, lecz pomimo to nie odczuwali艣my 偶adnego l臋ku, poniewa偶 Emil i D偶ast znowu byli z nami, tym razem i Chander Sen zamiast Niprowa.

Dla nas, kt贸rzy zwiedzili艣my ju偶 wiele kraj贸w, wyruszenie kompanii w drog臋 by艂o r贸wnie偶 cz臋艣ci膮 zwyk艂ej dziennej pracy. Ka偶dy z naszej niewielkiej grupy by艂 rad, 偶e do niej przynale偶y. Nikt te偶 spo艣r贸d nas nie w膮tpi艂, 偶e przed nim zaczaj si臋 zn贸w otwiera膰 i rozwija膰 nowy 艣wiat. Wszyscy sobie u艣wiadamiali艣my odleg艂o艣膰 i ryzyko tego rodzaju niezwyk艂ego spaceru, a pomimo wszystko jakie艣 niepowstrzymane pragnienie poci膮ga艂o nas naprz贸d. Przy pe艂nym zaufaniu, jakie 偶ywili艣my do naszych wielkich przyjaci贸艂, wszystkie nasze obawy, czyli my艣li o osobistych wygodach, nie by艂y w og贸le brane przez nas pod uwag臋, i weszli艣my w bieg rzeczy po prostu z m艂odzie艅czym entuzjazmem. Przywykli艣my wprawdzie do odleg艂ych miejsc Ziemi, lecz nigdy jeszcze nie spotykali艣my kraju tak odosobnionego, a jednocze艣nie takiego, gdzie mogliby艣my podr贸偶owa膰 z wyj膮tkow膮 swobod膮 i rado艣ci膮, jak do艣wiadczyli艣my tego tutaj. Czy偶 wi臋c zdziwicie si臋 temu, 偶e byli艣my oczarowani krajem i naszymi dobroczy艅cami? Mieli艣my wra偶enie, 偶e mogliby艣my i艣膰 wprost ku p贸艂nocy, p贸ki nie osi膮gniemy kr臋gu polarnego i nie zwyci臋偶ymy go.

Nie odeszli艣my jeszcze daleko, kiedy jeden z cz艂onk贸w naszej grupy zauwa偶y艂 p贸艂偶artem: „Gdyby艣my mogli podr贸偶owa膰 w taki spos贸b, jak ci m艂odzie艅cy, to droga ta by艂aby 艂atwa; poniewa偶 nie mo偶emy w臋drowa膰 ich sposobem, to i oni s膮 zmuszeni fatygowa膰 si臋 z nami".

Wszystko sz艂o jak najpomy艣lniej do wieczoru si贸dmego dnia od naszego wyjazdu. Wychodz膮c oko艂o 5 godziny po po艂udniu z g艂臋bokiego w膮wozu, do kt贸rego zeszli艣my, by dotrze膰 do bardziej otwartej miejscowo艣ci le偶膮cej poni偶ej, jeden z cz艂onk贸w naszej grupy krzykn膮艂, 偶e w oddali pokazuj膮 si臋 je藕d藕cy.

Skierowali艣my w t臋 stron臋 lornetki i naliczyli艣my dwudziestu siedmiu ludzi na koniach i - jak wida膰 - dobrze uzbrojonych. Powiedzieli艣my o tym D偶astowi, kt贸ry odrzek艂, 偶e to pewnie jedna z wa艂臋saj膮cych si臋 band, kt贸rych tu w tym kraju wsz臋dzie pe艂no. Spytali艣my, czy by膰 mo偶e, 偶e jest to jedna z rozb贸jniczych band, a D偶ast odpowiedzia艂, 偶e chyba tak, poniewa偶 nie ma z nimi 偶adnych stad.

Zboczyli艣my ze 艣cie偶ki i skierowali艣my si臋 do grupy drzew, pod kt贸rymi rozbili艣my namioty i roz艂o偶yli艣my ob贸z na noc. W czasie urz膮dzania postoju, dw贸ch ludzi z naszej grupy przekroczy艂o p艂yn膮c膮 nieopodal rzeczk臋 i weszli na najwy偶szy szczyt skalnego grzbietu, sk膮d si臋 ods艂ania艂 widok na dalsz膮 okolic臋. Przez chwil臋 lustrowali teren przez lornetki, a potem zeszli i zmierzali do obozu.

Podszed艂szy na odleg艂o艣膰 g艂osu zakomunikowali nam, 偶e grupa je藕d藕c贸w przybli偶y艂a si臋 ju偶 na dystans najwy偶ej trzech mil i pod膮偶a w kierunku naszego obozu. W tej chwili kto艣 z naszych ludzi zauwa偶y艂, 偶e si臋 zbiera na burz臋, i przewiduje zawieruch臋. Rozejrzeli艣my si臋 woko艂o i stwierdzili艣my, 偶e na p贸艂noco-zachodzie rzeczywi艣cie gromadzi艂y si臋 ciemne chmury i mg艂a szybko si臋 snu艂a zewsz膮d stron.

Opanowa艂o nas nieprzyjemne uczucie, poniewa偶 poprzez mg艂臋 zbli偶aj膮cego si臋 huraganu mogli艣my ju偶 wyra藕nie widzie膰 band臋 je藕d藕c贸w kieruj膮cych si臋 po falistym zboczu g贸ry wprost do naszego obozu. Podchodz膮ca banda bardzo nas zaniepokoi艂a, gdy偶 cho膰 grupa nasza liczy艂a trzydziestu dw贸ch ludzi, jednak偶e nie mieli艣my ze sob膮 偶adnej broni.

W tym momencie nad nami rozp臋ta艂 si臋 z niebywa艂膮 si艂膮 typowy g贸rski fen. Obawy nasze wzmog艂y si臋, gdy偶 mieli艣my ju偶 kiedy艣 okazj臋 pozna膰 gniew g贸r i niebezpiecze­艅stwo si艂y g贸rskiego orkanu. W par臋 sekund p贸藕niej wiatr wy艂 i ze strasznym 艣wistem ni贸s艂 tumany delikatnych 艣nie偶nych p艂atk贸w z si艂膮 siedemdziesi臋ciu mil na godzin臋. Zaistnia艂a nagle taka sytuacja, 偶e powinni艣my byli przesun膮膰 nasz ob贸z, by unikn膮膰 spadaj膮cych z drzew ga艂臋zi, ob艂amywanych przez burz臋.

Jednocze艣nie w tym miejscu panowa艂 zupe艂ny spok贸j, i pomy艣leli艣my przez chwil臋, 偶e by艂a to po prostu nawa艂nica - cz臋sto si臋 zdarzaj膮ca w g贸rskich okolicach - i 偶e ju偶 przemin臋艂a.

Poniewa偶 zapanowa艂 p贸艂mrok, niepozbawiaj膮cy jednak ca艂kowitej widoczno艣ci, to rozejrzawszy si臋 zacz臋li艣my doprowadza膰 nasz ob贸z do porz膮dku. Byli艣my zaj臋ci t膮 prac膮 oko艂o p贸艂 godziny i w ci膮gu tego czasu zapomnieli艣my o burzy, i bandytach, kt贸rzy jeszcze przed chwil膮 napawali nas niepokojem.

Przerwali艣my zaj臋cia, dla chwilowego odpoczynku, a kierownik naszej ekspedycji wyjrza艂 z namiotu. Po chwili si臋 odwr贸ci艂 i powiedzia艂:

- Huragan, jak wida膰, nadal szaleje nieopodal, lecz tu, gdzie jeste艣my, panuje dziwna cisza i docieraj膮 jedynie ledwie dostrzegalne powiewy spokojnego wiatru. Sp贸jrzcie tylko, jak namiot i drzewa zaledwie si臋 poruszaj膮, a i powietrze si臋 wydaje ciep艂e i aromatyczne.

Cz臋艣膰 naszej grupy wysz艂a za nim na zewn膮trz i stali艣my chwil臋 w zdumieniu. Kiedy艣my przebywali w namiocie zaj臋ci prac膮, to tylko cz臋艣ciowo zdawali艣my sobie spraw臋, 偶e nie s艂ycha膰 szumu powodowanego przez burz臋 - s膮dz膮c, 偶e ju偶 przeszed艂 i szaleje w w膮wozie, poniewa偶 niekt贸re burze huraganowe w tych okolicach zjawiaj膮 si臋 na podobie艅stwo tajfunu i przelatuj膮 milami, zanim nie wyczerpi膮 swej si艂y w艣ciek艂o艣ci, a kiedy przechodz膮 - nast臋puje martwa cisza. W tym wypadku tak nie by艂o. Orkan szala艂 z ca艂膮 si艂膮 o sto st贸p od nas, natomiast tam gdzie艣my si臋 znajdowali, powietrze by艂o spokojne i ciep艂e. Poprzednie nasze do艣wiadczenia z prze偶ytych tego rodzaju burz dowodzi艂y nam, 偶e towarzysz膮cy im ch艂贸d by艂 zawsze niezwykle ostry i przenikliwy, a jednocze艣nie wiatr nieustannie szala艂 wok贸艂, p臋dz膮c podobne do igie艂 masy 艣niegu z tak膮 si艂膮, 偶e cz艂owiek m贸g艂by 艂atwo ulec zduszeniu.

Nagle, jakby pod wp艂ywem czarodziejskim, przeja艣ni艂o si臋 woko艂o nas. A kiedy艣my tak trwali zadziwieni, wyda艂o si臋 nam, 偶e w艣r贸d dono艣nego szumu i wycia wichru rozr贸偶niamy okrzyki ludzi, nad naszymi g艂owami. W tej chwili poproszono do wieczerzy. Wr贸cili艣my do namiotu i usiedli艣my, a podczas posi艂ku jeden z naszych towarzyszy wyrazi艂 zainteresowanie losem je藕d藕c贸w, kt贸rych widzieli艣my zje偶d偶aj膮cych ze stoku g贸ry. Kto艣 inny snu艂 przypuszczenia:

- Zdawa艂o si臋 nam, 偶e s艂yszeli艣my okrzyki i nawo艂ywania, gdy艣my stali przed namiotem, i chyba warto si臋 dowiedzie膰, mogliby艣my by膰 im u偶yteczni, gdyby si臋 przypadkiem pogubili w zamieci.

D偶ast potwierdzi艂, 偶e ci ludzie nale偶膮 do jednej z najg艂o艣niejszych rozb贸jniczych band, jakie grasuj膮 w najbli偶szej okolicy - uprawiaj膮c ten przest臋pczy proceder trudni膮 si臋 tylko grabie偶膮 i niszczeniem, uprowadzaj膮c ze sob膮 ca艂e stada owiec i k贸z.

Po wieczerzy, kiedy wicher zacz膮艂 ju偶 ucicha膰, znowu us艂yszeli艣my krzyki, nawo艂ywania oraz r偶enie i parskanie koni, kt贸re zapewne wa艂臋sa艂y si臋 bez je藕d藕c贸w. A cho膰 mieli艣my wra偶enie, 偶e byli w pobli偶u nas, jednak偶e nie mogli艣my ich nigdzie dojrze膰 z powodu g臋stego 艣niegu p臋dzonego w r贸偶ne strony przez wiatr; nie wida膰 te偶 by艂o nigdzie 偶adnego 艣ladu obozowego ogniska.

Po chwili Emil wsta艂 i powiedzia艂, 偶e chcia艂by ich zaprosi膰 do naszego domu. Gdyby oni nie byli dobrze zahartowani, to oczywi艣cie niemo偶liwo艣ci膮 by艂oby - zar贸wno dla ludzi, jak i dla zwierz膮t - wytrzyma膰 zawiej臋 do rana, poniewa偶 ch艂贸d na zewn膮trz srodze si臋 wzmaga艂.

Kiedy Emil wychodzi艂 z namiotu, dw贸ch ludzi z naszej grupy poprosi艂o go, by pozwoli艂 im sobie towarzyszy膰. Zdawa艂o si臋, 偶e by艂 z tego zadowolony, przyj膮艂 propozycj臋 i wszyscy trzej znikli w tumanie 艣niegu. Po up艂ywie oko艂o dwudziestu minut powr贸cili w towarzystwie dwudziestu bandyt贸w prowadz膮cych konie. P贸藕niej nam powiedzieli, 偶e siedmiu z ich oddzia艂u od艂膮czy艂o si臋 gdzie艣 i widocznie si臋 zagubili w zamieci. Ci za艣, kt贸rzy przybyli do nas, byli jedyni w swoim rodzaju, po prostu pstry t艂um p贸艂dzikich stworze艅.

Gdy tylko si臋 znale藕li w zasi臋gu 艣wiat艂a, stali si臋 bardzo podejrzliwi, s膮dz膮c, i偶 by艂a to jaka艣 zasadzka w celu schwytania ich. Okazywali wyra藕ny niepok贸j, dop贸ki Emil ich nie zapewni艂, 偶e je艣li zechc膮, mog膮 swobodnie odej艣膰, i podkre艣li艂, 偶e my si臋 nie mamy nawet zamiaru broni膰, gdyby zechcieli na nas napa艣膰. Na to ich dow贸dca powiedzia艂, 偶e zamierzali w艂a艣nie to uczyni膰, kiedy zobaczyli nas wychodz膮cych przed burz膮 z w膮wozu. Gdy si臋 jednak rozszala艂 huragan, w贸wczas zostali zupe艂nie zdezorientowani i zboczyli z drogi, nie wiedz膮c, gdzie si臋 znajdowa艂 ich ob贸z.

W chwili, kiedy Emil z naszymi towarzyszami ich odnalaz艂, wszyscy stali skupieni obok ska艂y nad rzek膮, w odleg艂o艣ci oko艂o stu krok贸w od naszego obozu. Dow贸dca wyrazi艂 pogl膮d, 偶e gdyby wyruszyli naprz贸d podczas zawieruch, z pewno艣ci膮 by zgin臋li. Emil jednak ich zapewni艂, 偶e tak by si臋 nie sta艂o.

Na noc przywi膮zali konie do drzew, a nast臋pnie usiedli osobno i zacz臋li je艣膰 suszone mi臋so ko藕le i smalec z jaka, kt贸re mieli w torbach przytroczonych do siode艂.

Jedz膮c, ca艂y czas jednak偶e trzymali bro艅 w pogotowiu, czujnie nas艂uchuj膮c przy ka偶dym g艂o艣niejszym d藕wi臋ku. Rozmawiali ze sob膮 i swobodnie gestykulowali. D偶ast powiedzia艂 nam, 偶e bardzo ich dziwi艂o nasze urz膮dzenie i 艣wiat艂o, jak r贸wnie偶 i to, dlaczego tu nie wia艂 wiatr, czemu by艂o ciep艂o wewn膮trz obozu i z jakiego powodu konie by艂y tak zadowolone. Jeden z nich, najbardziej si臋 rozwodz膮cy, s艂ysza艂 o naszych przyjacio艂ach ju偶 dawniej. M贸wi艂 pozosta艂ym, 偶e ci ludzie s膮 jak bogowie i mogliby ich zniszczy膰 w jednej chwili, gdyby tylko zechcieli. D偶ast zakomunikowa艂 nam tak偶e, 偶e niekt贸rzy z nich pr贸bowali przekona膰 pozosta艂ych, by zagrabi膰 wszystko, co艣my posiadali, i uciec, poniewa偶, wed艂ug nich, to by艂a na pewno jaka艣 zasadzka, by ich schwyta膰; lecz ten jeden cz艂owiek uparcie trwa艂 przy swoim, 偶e nie nale偶y nas niepokoi膰. M贸wi艂 im, 偶e gdyby nam uczynili jak膮艣 szkod臋 - wszyscy by byli zniszczeni.

Po d艂u偶szej rozmowie o艣miu z nich wsta艂o. Podeszli do nas i oznajmili D偶astowi, 偶e nie chc膮 pozostawa膰 na noc, poniewa偶 si臋 bardzo niepokoj膮 i spr贸buj膮 dotrze膰 do swego obozu, kt贸ry - ich zdaniem - znajdowa艂 si臋 nad t膮 sam膮 rzek膮, lecz o kilka mil dalej. Uznali, 偶e b臋d膮 mogli dotrze膰 do swoich, bior膮c za punkt wyj艣cia grup臋 drzew, pomi臋dzy kt贸rymi by艂 po艂o偶ony nasz ob贸z. Po chwili wyszli, wskoczyli na konie i pogalopowali wzd艂u偶 rzeki.

Po oko艂o dwudziestu minutach wszyscy jednak wr贸cili, gdy偶 艣nieg pada艂 tak g臋sto, i偶 konie nie mog艂y si臋 porusza膰 i walczy膰 z huraganem, kt贸ry - w ich mniemaniu - jest jednym z najci臋偶szych, jakie im si臋 zdarzy艂o prze偶ywa膰 w ci膮gu wielu lat. Po czym zacz臋li si臋 ju偶 wygodniej urz膮dza膰 na noc.

Jeden z naszej grupy zauwa偶y艂:

- S膮dz臋, 偶e nawet gdyby si臋 obawiali, to tutaj b臋dzie im znacznie wygodniej ni偶 tam, w艣r贸d burzy.

Na to D偶ast, zwracaj膮c si臋 do nas, powiedzia艂:

„Dom Ojca jest zawsze tam, gdzie wy si臋 znajdujecie. Je偶eli jeste艣cie wewn膮trz tego domu - przebywacie w duchu raduj膮cego si臋 Ojca. Jaki偶 po偶ytek z ciep艂a i wesela b臋d膮cego w domu, je偶eli nie ma was tam lub nie wiecie o cieple i weselu, kt贸re s膮 w nim? Mo偶ecie zaprosi膰 tych, kt贸rzy pozostali na zewn膮trz, a oni nie wejd膮, albowiem nie wiedz膮, gdzie wy si臋 znajdujecie. Ci tutaj mili ludzie, mimo i偶 czuj膮 ciep艂o, nie zbli偶膮 si臋 - dlatego 偶e zawsze polowali na swoich wsp贸艂braci, i nie mog膮 poj膮膰, 偶e ci sami ludzie, kt贸rych rozpatrywali jako sw膮 naturaln膮 zdobycz, mogliby si臋 zatroszczy膰 o nich bez 偶adnego ku temu przymusu, zw艂aszcza za艣, je艣li w dodatku nie nale偶膮 do ich bandy. Nie wiedz膮 oni, 偶e w 艣niegu i ch艂odzie czy najstraszliwszym sztormie - tak samo przebywa Ojciec, i 偶e tym, kt贸rzy czyni膮 Jego dom swoim domem i przebywaj膮 w nim, nie mo偶e zaszkodzi膰 ani sztorm, ani wiatr, ani woda. Tylko w贸wczas, kiedy jeste艣cie poza 艂膮czno艣ci膮 z Bogiem - wiatry, burze i woda atakuj膮 was.

Wtedy za艣, kiedy mo偶emy twardo i niezachwianie stan膮膰 z oczami skierowanymi wprost na Boga, nie znaj膮c i nie widz膮c nic poza tym, co On mo偶e wype艂ni膰, i to, co my chcemy widzie膰, w贸wczas nasza my艣l powinna by膰 taka: Stoj臋 twardo, skierowawszy oczy swoje na Ciebie, Ojcze; znaj膮c tylko Ciebie, widz臋 we wszystkich rzeczach tylko Boga. Stoj臋 niezachwianie na 艢wi臋tym Szczycie, nic nie znaj膮c, pr贸cz Twej Mi艂o艣ci, Twego 呕ycia i M膮dro艣ci. Tw贸j Boski Duch zawsze przenika mnie. On otacza i zape艂nia wszystko wewn膮trz i na zewn膮trz mnie. Wiem, Ojcze, 偶e to nie tylko dla mnie jednego, lecz dla wszystkich dzieci Twoich. Wiem, 偶e posiadam tylko to, co one posiadaj膮, i 偶e nie ma nic pr贸cz Boga dla wszystkich. Dzi臋kuj臋 Ci, Ojcze!

Prawdziwy pok贸j mo偶na osi膮gn膮膰 nawet w sercu huraganu, lecz w sercu ludzkim pok贸j taki bywa tylko u tego, kto odnalaz艂 siebie.

I odwrotnie: cz艂owiek mo偶e by膰 na odleg艂ej pustyni, sam jeden z wieczorn膮 zorz膮, przy pe艂nym milczeniu przyrody, i mimo to by膰 szarpany nami臋tno艣ciami lub wstrz膮sany paroksyzmami strachu.

Obserwuj膮c powierzchownie, zdawa艂oby si臋, 偶e przyroda da艂a brutalnej sile niezr贸wnany przywilej - 偶膮dz臋 i zdolno艣膰 przelewania krwi s艂abych zwierz膮t, lecz zwr贸膰cie, prosz臋, uwag臋 na nast臋puj膮ce najzwyklejsze fakty, nad kt贸rymi ma艂o kto si臋 zastanawia.

Oto na 艣wiecie jest wi臋cej baran贸w, ni偶 lw贸w. Nie jest to bynajmniej przypadkiem, gdy偶 przyroda, to nie 艣lepa i nierozumna rzecz - przyroda, to B贸g przy pracy, a B贸g nie marnuje materia艂u i si臋 nie myli przy Swym tworzeniu. Czy nie rzuca si臋 wam w oczy, jako dziwna rzecz, 偶e w odlewniczym tyglu pierwotnych si艂 przyrody lew nie zjad艂 jagni臋cia wcze艣niej, nim si臋 na scenie pojawi艂 cz艂owiek? W walce o egzystencj臋 baran literalnie pokonywa艂 lwa. Czy nie wyja艣nia tego, tak偶e i to, 偶e cz艂owiek stan膮艂 po stronie barana przeciwko lwu? Prawdopodobnie, cz艂owiek zacz膮艂 sw膮 karier臋 uboju byd艂a, zabijaj膮c najpierw zdolne do oswojenia, i z pewno艣ci膮 zabi艂 wi臋cej baran贸w ni偶 lw贸w. Tote偶 nie cz艂owiek, lecz przyroda wydaje wyrok i karze lwi rodzaj. Pomy艣lcie przez chwil臋, a si臋 przekonacie, 偶e przyroda nie mo偶e da膰 wi臋kszej si艂y stosowanej w przeciwnych kierunkach temu samemu zwierz臋ciu. Lew to wielki wojownik, lecz za to kiepski producent. Ca艂a si艂a jego pi臋knego cia艂a przemienia si臋 w zdolno艣膰 do walki. Zdoby膰 barana ze szkod膮 dla kogo艣 - to w艂a艣nie wydarzenie w jego 偶yciu. Baran za艣 nie jest waleczny, i dlatego s艂aby - nie traci energii na walk臋, ale to stosunkowo jeden z lepszych producent贸w.

Przyroda potwierdza, 偶e w stworzeniu lwa zb艂膮dzi艂a. Lecz naprawia t臋 omy艂k臋: lew i inne zwierz臋ta, kt贸rych instynktem jest zabijanie - znikaj膮.

Nie ma wyj膮tku od tego wyroku degeneracji, wydanego przez niewzruszone prawo przyrody przeciwko wszelkiego rodzaju drapie偶nikom. Przyrod膮 rz膮dzi wieczna sprawiedliwo艣膰.

Zgodnie z kosmicznym prawem wojownik zawsze walczy艂, walczy i b臋dzie walczy艂 za spraw臋 poci膮gaj膮c膮 za sob膮 szkod臋, bez wzgl臋du na to, czy b臋dzie zwierz臋ciem, czy cz艂owiekiem-zwierz臋ciem, i zar贸wno w lesie, jak i w mie艣cie - teraz i zawsze lew traci. Traci, kiedy wygrywa - umiera, kiedy zabija. Z samej natury rzeczy po偶era podobnych sobie, gdy rozszarpuje ciep艂e mi臋so jagni臋cia porwanego ze stada. Kiedy pierwszy lew uderzy艂 sw膮 zdobycz pot臋偶n膮 艂ap膮 i rado艣nie zarycza艂 z odczuwanego zachwytu nad swoim krwawym k臋sem, obwie艣ci艂 tym nie 艣mier膰 bezwolnego baranka, kt贸rego po偶era艂, lecz 艣piewa艂 pogrzebowy hymn swemu w艂asnemu rodzajowi. Dziko艣膰 nie jest 艂膮cz膮cym przymiotem. Lwy nie chodz膮 gromad膮; nied藕wiedzie nie 艂膮cz膮 si臋 w stada. Dzicy ludzie zawsze tworz膮 ma艂e grupki i prowadz膮 mi臋dzy sob膮 sta艂e wojny. Zar贸wno po艣r贸d zwierz膮t, jak i ludzi, dziko艣膰 si臋 zwraca przeciwko samej sobie i jest 藕r贸d艂em s艂abo艣ci. Analizuj膮c rzecz: dzikie zwierz臋ta powinny by膰 brane pod szczeg贸ln膮 uwag臋. 呕aden wielki zdobywca, w rzeczywisto艣ci nigdy nie zdobywa艂 nic. Wszystkie jego zwyci臋stwa, to tylko iluzja. Wodzowie imperi贸w, je偶eli si臋 nie opierali na czym艣 bardziej istotnym ni偶 tylko miecz, szybko upadali. Wojownicy musz膮 wreszcie odrzuci膰 si艂臋 i si臋 odwo艂a膰 do sprawiedliwo艣ci i rozs膮dku albo inaczej imperium upada.

Ka偶dy drapie偶ca, bez wzgl臋du na to, czy b臋dzie on okrutny, czy ludzki, jest zawsze samotny, beznadziejnie opuszczony i nieuchronnie os膮dzony, podczas gdy szlachetno艣膰 to w艂a艣nie lew ze wszystkimi lwimi atrybutami, wy艂膮czaj膮c sk艂onno艣膰 do krwi. I powoli ca艂e 偶ycie zd膮偶a pod jej niezwyci臋偶one kierownictwo.

Cz艂owiek si臋 uszlachetnia lub nie - samoistnie. W arsenale my艣li wykuwa bro艅, kt贸r膮 sam siebie niszczy. Tak samo te偶 wytwarza narz臋dzia, kt贸rymi buduje sobie niebieskie mieszkanie rado艣ci, si艂y i spokoju. Przy prawid艂owym wyborze i zastosowaniu my艣li, cz艂owiek wznosi si臋 do boskiej doskona艂o艣ci. Przez nadu偶ycie i nieprawid艂owe zastosowanie my艣li - upada poni偶ej poziomu zwierz臋cia. Pomi臋dzy tymi dwiema skrajno艣ciami le偶膮 wszystkie stopnie charakteru i cz艂owiek jest ich panem.

Ci bandyci, to resztki niegdy艣 wielkiego i szcz臋艣liwego narodu. Przodkowie ich zaludniali ten kraj, kiedy by艂 jeszcze pi臋knym, kwitn膮cym i uprzemys艂owionym imperium. Znane im by艂y nauki i sztuki, znali tak偶e swe boskie pochodzenie i bosk膮 si艂臋, kt贸re g艂臋boko czcili. Nadszed艂 jednak偶e czas, kiedy zacz臋li rozpatrywa膰 cia艂o jako przedmiot przyjemno艣ci i z biegiem czasu cia艂o zdradzi艂o ich, os艂abi艂o i doprowadzi艂o do upadku. W贸wczas kraj nawiedzi艂 straszny kataklizm, niszcz膮c go i pozostawiaj膮c jedynie nielicznych rozbitk贸w, na wi臋kszych wynios艂o艣ciach gruntu. P贸藕niej ci rozbitkowie po艂膮czyli si臋 w wi臋ksze grupy i z czasem potworzyli osobne spo艂ecze艅stwa, staj膮c si臋 liczniejszymi szczepami na kontynencie Europy.

Obszar - na kt贸rym obecnie przebywamy - wraz z pustyni膮 Gobi, by艂 odci臋ty i grunt sta艂 si臋 prawie zupe艂nie bezp艂odny. Nar贸d by艂 niemal ca艂kowicie wyniszczony - pozosta艂y tylko nieliczne, niekomunikuj膮ce si臋 nawzajem grupy, a gdzieniegdzie jedna lub dwie rodziny. One to w艂a艣nie zorganizowa艂y si臋 w bandy i sta艂y si臋 przodkami tera藕niejszego rozb贸jniczego szczepu. Rozwija膰 si臋 i kwitn膮膰 nie mog膮, poniewa偶 trwaj膮 w stanie permanentnej wojny. Lecz cho膰 ich historia i pochodzenie zosta艂y zapomniane, to jednak religia i legendy mog膮 zaprowadzi膰 was do ich 藕r贸d艂a. Gdziekolwiek by艣cie ich spotkali, znajdziecie zawsze kilka podobnych zasad, cho膰 pod wzgl臋dem formy mocno si臋 r贸偶ni膮".

Tu D偶ast zauwa偶y艂, 偶e si臋 obawia, i偶 nas znu偶y艂, poniewa偶 wszyscy nasi przyjaciele ju偶 twardo spali. Spojrzeli艣my w stron臋 bandyt贸w i si臋 przekonali艣my, 偶e faktycznie wszyscy ju偶 spali. Zar贸wno oni, jak i my zapomnieli艣my o huraganie, kt贸ry jeszcze nie ucicha艂. Weszli艣my do namiotu i udali艣my si臋 znowu na spoczynek, b艂ogos艂awi膮c naszych przyjaci贸艂.

Kiedy艣my si臋 przebudzili nazajutrz, s艂o艅ce ju偶 艣wieci艂o i ca艂y ob贸z by艂 na nogach. Ubrawszy si臋 spiesznie, wyszli艣my z namiotu i zobaczyli艣my, 偶e kompania bandyt贸w i wszyscy pozostali oczekiwali ju偶 nas w komplecie. Przy 艣niadaniu okaza艂o si臋, 偶e zdecydowano, i偶 odb臋dziemy podr贸偶 do obozowiska bandyt贸w, poniewa偶 razem 艂atwiej b臋dzie torowa膰 sobie drog臋.

Bandyci okazywali wyra藕ne zadowolenie z takiego obrotu rzeczy, lecz nie mog臋 tego powiedzie膰 o nas, zw艂aszcza, kiedy oznajmiono nam, 偶e ob贸z ich liczy oko艂o 150 ludzi. Pod koniec 艣niadania wszystkie 艣lady burzy znik艂y. Zwin臋li艣my ob贸z i wraz z bandytami wyruszyli艣my naprz贸d, by torowa膰 drog臋, umo偶liwiaj膮c pozosta艂ym cz艂onkom ekspedycji podr贸偶 z maj膮tkiem i wyposa偶eniem naszej wyprawy.

Cho膰 rozb贸jnicze osiedle by艂o nie dalej ni偶 dwana艣cie mil w dole rzeki, jednak偶e dotarli艣my si臋 niego dopiero po po艂udniu, kiedy byli艣my ju偶 ca艂kiem zm臋czeni i pragn臋li艣my si臋 zatrzyma膰, by troch臋 odpocz膮膰.

Ob贸z bandyt贸w okaza艂 si臋 bardzo wygodny i z dostateczn膮 woln膮 przestrzeni膮 dla pomieszczenia ca艂ej naszej grupy. Po posi艂ku postanowiono 偶eby przeczeka膰 dzie艅 lub dwa, by pozwoli膰 stwardnie膰 艣wie偶emu 艣niegowi, co nam z艂agodzi niewygody podr贸偶y, a przecie偶 b臋dziemy musieli na drugi dzie艅 przekroczy膰 prze艂臋cz na wysoko艣ci oko艂o czternastu tysi臋cy st贸p. Wbrew oczekiwaniom pogoda by艂a niesprzyjaj膮ca i pobyt nasz przed艂u偶y艂 si臋 do czterech dni. Ca艂a bandycka wie艣 odnosi艂a si臋 do nas z najg艂臋bszym szacunkiem i czyniono wszystko, co by艂o w ich mocy, by nasz pobyt u nich uczyni膰 jak najbardziej wygodnym.

Przy naszym odje藕dzie dwaj osobnicy z grona bandyt贸w spytali, czy by mogli si臋 przy艂膮czy膰 do naszej grupy. Poniewa偶 zamierzali艣my zwerbowa膰 jeszcze kilku ludzi do pomocy, w nast臋pnej wielkiej wsi, odleg艂ej o oko艂o siedemdziesi臋ciu mil, wi臋c zgodzili艣my si臋 ch臋tnie, i towarzyszyli nam w podr贸偶y. Kiedy opuszczali艣my wie艣, prawie po艂owa jej mieszka艅c贸w odprowadzi艂a nas do samego szczytu prze艂臋czy, pomagaj膮c torowa膰 drog臋 w g艂臋bokim 艣niegu. Za te ich wysi艂ki byli艣my im serdecznie wdzi臋czni, tym bardziej, 偶e droga okaza艂a si臋 uci膮偶liwa. Na szczycie po偶egnali艣my naszych przyjaci贸艂-bandyt贸w i kontynuowali艣my podr贸偶 do oznaczonego miejsca, przybywaj膮c tam 28 maja, to jest w trzy dni po stawieniu si臋 przyjaci贸艂, z kt贸rymi mieli艣my um贸wione spotkanie.

***

Po ca艂otygodniowym odpoczynku, i uzupe艂nieniu naszego zaopatrzenia, po艂膮czona ekspedycja wyruszy艂a w drog臋, kieruj膮c si臋 do staro偶ytnego ujgurskiego miasta, dok膮d po kilkutygodniowej podr贸偶y przybyli艣my 30 czerwca. Po oznaczeniu miejsca przyst膮pili艣my natychmiast do pracy i kiedy pierwszy szyb zosta艂 wykopany na g艂臋boko艣膰 pi臋膰dziesi臋ciu st贸p, natkn臋li艣my si臋 na 艣ciany staro偶ytnej budowli. Posuwaj膮c si臋 w g艂膮b niewiele ponad dziewi臋膰­dziesi膮t st贸p, natrafili艣my na obszern膮 sal臋, w kt贸rej si臋 znajdowa艂o mn贸stwo rozmaitej wielko艣ci pi臋knie wyrze藕bionych z艂otych, srebrnych, br膮zowych i glinianych pos膮g贸w, kt贸re艣my sfotografowali. P贸藕niej, kiedy roboty wykopaliskowe wesz艂y w stadium dostatecznego zaawansowania i po stwierdzeniu ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e niegdy艣 by艂o tu wielkie miasto, przemie艣cili艣my si臋 na inne miejsce, wed艂ug zapis贸w na tabliczkowych dowodach.

Tutaj zn贸w, po zag艂臋bieniu si臋 w ziemi na oko艂o czterdzie艣ci st贸p, natkn臋li艣my si臋 na pewne przedmioty, kt贸re mog艂y by膰 bezwarunkowo nazwane dowodem istnienia dawnej cywilizacji. Pracowali艣my tu przez pewien czas, dop贸ki nie otrzymali艣my bezspornego potwierdzenia, 偶e penetrujemy ruiny wielkiego staro偶ytnego miasta.

Po raz trzeci odbyli艣my podr贸偶, zmieniaj膮c miejsce, spodziewaj膮c si臋 natrafi膰 na dowody, 偶e to autentycznie najstarsze i najwi臋ksze z owych trzech staro偶ytnych miast

Aby wykorzysta膰 czas i mo偶liwo艣ci fizyczne, podzielili艣my nasze si艂y na cztery grupy. W sk艂ad ka偶dej z pierwszych trzech wchodzi艂 kierownik i sze艣ciu pomocnik贸w, co stanowi艂o po siedmiu ludzi w ka偶dej grupie. Mia艂y one poruczone zadania organizowania i praktycznego prowadzenia rozkop贸w, przy czym ka偶da pracowa艂a po osiem godzin na dob臋. Czwartej grupie, sk艂adaj膮cej si臋 z pozosta艂ej cz臋艣ci personelu ekspedycji, by艂a zlecona opieka nad obozem. Ja przynale偶a艂em do grupy, kt贸r膮 zarz膮dza艂 nasz szef, a obowi膮zywa艂a nas praca w godzinach od p贸艂nocy do 贸smej rano.

Dokonawszy otwarcia pierwszego szybu, po podej艣ciu do czwartej z podziemnych sal musieli艣my usun膮膰 mas臋 rumowiska, 偶eby i tutaj bezwarunkowo skonstatowa膰, i偶 prawdziwie by艂o tG staro偶ytne i najwi臋ksze z tych trzech miasto, obfituj膮ce w rozmaite skarby.

Pewnego dnia z rana grupa rozpoczynaj膮ca prac臋 po naszej zmianie zakomunikowa艂a nam, 偶e od p贸艂nocnej strony podchodz膮 do naszego obozu jacy艣 je藕d藕cy. Wyszed艂szy na powierzchni臋, zauwa偶yli艣my, 偶e je藕d藕cy rzeczywi艣cie kierowali si臋 w nasz膮 stron臋, i wygl膮da艂o na to, jakby to by艂a druga rozb贸jnicza banda, id膮ca widocznie 艣ladami pozostawionymi przez nas. Kiedy艣my tak stali, obserwuj膮c ten zbli偶aj膮cy si臋 oddzia艂, D偶ast wysun膮艂 si臋 naprz贸d i stwierdzi艂:

- Jest to jedna z bandyckich szajek, kt贸ra postanowi艂a ograbi膰 ob贸z - lecz s膮dz臋, 偶e si臋 nie ma czego obawia膰.

Czekali艣my, a偶 si臋 zbli偶膮, a oni si臋 zatrzymali, kiedy podjechali na odleg艂o艣膰 oko艂o pi臋ciuset jard贸w.

Wnet dw贸ch z nich podst膮pi艂o do nas i po wymianie zwyk艂ych powitalnych zwrot贸w spytali, co my tu robimy. Odpowiedziano im, 偶e pr贸bujemy odszuka膰 ruiny miasta. Odrzekli, 偶e w og贸le nie wierz膮 w to, co艣my powiedzieli. Przypuszczaj膮, 偶e szukamy z艂ota, i oni zamierzaj膮 pozbawi膰 nas zaopatrzenia i zapas贸w. Spytani, czy s膮 upowa偶nieni przez rz膮d, odpowiedzieli, 偶e nie uznaj膮 偶adnego rz膮du, poniewa偶 s膮 najsilniejsz膮 band膮, a to jedyne, co ma znaczenie w tym kraju. Nie dopatrzywszy si臋 u nas ani 艣ladu broni palnej, mogli wnioskowa膰, i偶 stanowimy znacznie wi臋ksz膮 si艂臋, ni偶 艣wiadczy艂y o tym oznaki zewn臋trzne. Po tej wymianie zda艅 odjechali do bandy w celu naradzenia si臋 i zanalizowania sytuacji.

Po nied艂ugim czasie powr贸cili, przekazuj膮c polecenie, 偶e je偶eli si臋 poddamy dobrowolnie, to nikomu nie uczyni膮 偶adnej krzywdy, w przeciwnym za艣 razie zaatakuj膮 nas i wystrzelaj膮 tych, kt贸rzy b臋d膮 okazywali jakikolwiek op贸r. Na decyzj臋 dali nam dziesi臋膰 minut, po czym mieli ju偶 na nas napa艣膰 bez dalszych pertraktacji b膮d藕 ostrze偶e艅.

D偶ast zdecydowanie odpar艂, 偶e ani nie b臋dziemy okazywa膰 oporu, ani si臋 nie poddamy. To, zdaje si臋, doprowadzi艂o ich do w艣ciek艂o艣ci, gdy偶 wspi膮wszy konie ostrogami i wymachuj膮c r臋kami pogalopowali z powrotem do bandy.

Niebawem ca艂a banda pe艂nym pogalopem pop臋dzi艂a w naszym kierunku. Przyznam, 偶e to mnie bardzo przestraszy艂o, lecz prawie natychmiast zauwa偶yli艣my, 偶e jeste艣my otoczeni mn贸stwem bezcielesnych postaci na koniach, cwa艂uj膮cych wok贸艂 nas. Po chwili postacie te sta艂y si臋 wyra藕niejsze, bardziej 偶ywe i liczebnie jeszcze si臋 zwi臋kszy艂y. Zrozumia艂e jest, 偶e nasi go艣cie-bandyci widzieli r贸wnie偶 to samo, czego i my byli艣my 艣wiadkami, gdy偶 konie ich albo by艂y nagle zatrzymywane, lub te偶 same stawa艂y d臋ba i wbrew woli je藕d藕c贸w usi艂uj膮cych zmusi膰 je do p贸j艣cia naprz贸d, rzuca艂y si臋 do ucieczki. Po艣r贸d bandy, licz膮cej oko艂o siedemdziesi臋ciu pi臋ciu ludzi, nast膮pi艂o dzikie zamieszanie. Konie rzuca艂y si臋 w lewo i prawo, i zako艅czy艂o si臋 to paniczn膮, bez艂adn膮 ucieczk膮, przy czy nasi je藕d藕cy-fantomy - jake艣my ich nazywali - zacz臋li 艣ciga膰 uciekaj膮cych.

Kiedy ju偶 troch臋 och艂on臋li艣my z prze偶ytego wra偶enia, szef nasz i dw贸ch innych cz艂onk贸w z naszej grupy (w tej liczbie i ja), udali艣my si臋 na miejsce, gdzie zatrzyma艂 si臋 trzon bandy, lecz 偶adnych innych 艣lad贸w pr贸cz tych, kt贸re pozostawili bandyci, nie stwierdzili艣my. Byli艣my tym bardziej przej臋ci, 偶e ta niezwyk艂a pomoc mia艂a wszystkie znamiona realnej obrony, widzialnej zar贸wno dla nas, jak i dla bandyt贸w, a obro艅cy, co by艂o widoczne, pojawili si臋 ze wszystkich stron. Spodziewali艣my si臋, 偶e odnajdziemy ich 艣lady na piasku, podobnie jak 艣lady koni, na kt贸rych przyjechali bandyci.

Po naszym powrocie do obozu, D偶ast powiedzia艂:

- Ci widmowi 偶o艂nierze, jak ich nazywacie, byli tylko wyobra偶eniem odtworzonym na tyle realnie, 偶e wy i bandyci mogli艣cie ich widzie膰. S艂owem, zjawisko by艂o tylko odbiciem innych wydarze艅, kt贸re mogli艣my odtworzy膰 tak wyra藕nie, 偶e trudno by艂o odr贸偶ni膰 widziad艂o od rzeczywisto艣ci. Zdarzenia takie mo偶emy odtwarza膰 dla samoobrony, tak samo jak i w celu obrony innych, przy czym tu nikt na tym nie ucierpia艂.

W my艣lach i duszach bandyt贸w zrodzi艂a si臋 niepewno艣膰. Wszak by艂oby lekkomy艣lno艣ci膮, by taka ekspedycja jak nasza ryzykowa艂a tak odleg艂膮 wypraw臋 bez 偶adnej ochrony. Dlatego wykorzystali艣my to, 偶eby ich odstraszy膰. S膮 oni te偶 bardzo zabobonni i zawsze si臋 licz膮 z mo偶liwo艣ci膮 omamienia. Ten typ ludzki jest najbardziej podatny na strach, a oni zobaczyli w艂a艣nie to, co si臋 spodziewali zobaczy膰. Gdyby艣my nie wykorzystali tego sposobu, musieliby艣my wed艂ug wszelkiego prawdo­podobie艅stwa zniszczy膰 wielu z tej bandy, zanim zechcieliby nas pozostawi膰 w spokoju. A teraz ju偶 nie us艂yszymy o nich wi臋cej.

Od tej pory nie byli艣my ju偶 w og贸le przez nikogo niepokojeni.

Po zrealizowaniu wystarczaj膮cego zakresu prac wykopaliskowych, dla zorientowania si臋, i偶 te trzy miasta naprawd臋 istnia艂y - zdecydowano, 偶e nale偶y ponownie zasypa膰 wszystkie wykopy w celu ich zabezpieczenia przed wszelkimi wa艂臋saj膮cymi si臋 bandami, kt贸re by mog艂y podj膮膰 dalsze roboty wykopaliskowe, gdy偶 odkrycie takie spowodowa艂oby masow膮 grabie偶 skarb贸w. Po艣r贸d wszystkich rozb贸jniczych band kr膮偶膮 np. legendy, 偶e te wielkie miasta by艂y realne i 偶e kryj膮 w sobie bry艂y z艂ota. Kiedy艣my ju偶 zako艅czyli prace poszukiwawcze, ka偶dy wykop by艂 dok艂adnie zasypywany, tak by nie zosta艂y jakiekolwiek 艣lady, a gdyby艣my co艣 przeoczyli, pierwsza burza piaskowa zatrze w og贸le wszystko. Na tym obszarze pustyni piasek by艂 lotny i stale si臋 przemieszcza艂, i to jedno ju偶 bardzo utrudnia umiejscowienie owych staro偶ytnych ruin. Niemo偶liwo艣ci膮 by艂oby r贸wnie偶 znalezienie przez nas kt贸rej艣 z tych miejscowo艣ci, bez wskaz贸wek i pomocy naszych przyjaci贸艂.

Powiedziano nam, 偶e podobne ruiny istniej膮 na pewno tak偶e w po艂udniowej Syberii.

Nieodparte dowody wskazywa艂y na to, 偶e rozkwita艂 tutaj niegdy艣 wielki nar贸d i osi膮gn膮艂 wysoki poziom cywilizacji. Posiedli艣my ca艂kiem realny dow贸d, 偶e narody te zna艂y rolnictwo, g贸rnictwo, przemys艂 tekstylny i zwi膮zane z nimi pokrewne przemys艂y; umieli czyta膰, pisa膰 i posiedli znajomo艣膰 wszelkich nauk. Ca艂kiem prawdopodobne, 偶e historia tych narod贸w jest histori膮 rasy aryjskiej.

Ostatniego dnia po po艂udniu, siedz膮c za sto艂em, jeden z naszych towarzyszy zapyta艂 Emila, czy mog艂a by膰 znana i napisana historia tej wielkiej rasy. Odpowied藕 by艂a twierdz膮ca: 偶e spoczywaj膮ce pod naszym obozem miasto zawiera powszechne dowody w postaci manuskrypt贸w, kt贸re gdyby zosta艂y znalezione i prze艂o偶one, da艂yby gruntown膮 wiedz臋 o historii tego narodu.

W tym miejscu rozmow臋 przerwa艂o pojawienie si臋 cz艂owieka przy wej艣ciu do namiotu i zapytuj膮cego, czy mo偶e wej艣膰.

Zobaczywszy go, Emil, D偶ast i Chander Sen powstali i po艣pieszyli na spotkanie przyby艂ego. Po sposobie przywitania wywnioskowali艣my, 偶e byli z nim w bliskiej komitywie; szef nasz r贸wnie偶 wsta艂 i si臋 do nich przy艂膮czy艂. Zauwa偶yli艣my, 偶e przy wej艣ciu do namiotu przyby艂y si臋 zatrzyma艂 i przez chwil臋 popatrzy艂 uwa偶nie, a nast臋pnie spiesznie wyszed艂 z wyci膮gni臋tymi r臋kami, m贸wi膮c:

- No, no - naprawd臋 niespodzianka!

Da艂y si臋 s艂ysze膰 zmieszane g艂osy kobiet i m臋偶czyzn, witaj膮cych si臋 z nim oraz trzema innymi, kt贸rzy za nim weszli.

Widz膮c to, wszyscy siedz膮cy za sto艂em si臋 podnie艣li i skupili za namiotem, gdzie sta艂a grupa nowo przyby艂ych czterdziestu os贸b. Mi臋dzy innymi byli tam: matka Emila, nasza gospodyni z poprzedniej (zimowej) kwatery we wsi, owa pi臋kna dama (kt贸ra przewodniczy艂a pami臋tnemu bankietowi w domu Emila) oraz syn i c贸rka Emila. By艂a to naprawd臋 偶ywa i opromieniona weso艂o艣ci膮 gromadka, kt贸rej widok wywo艂a艂 w nas wspomnienia naszych spotka艅 i rozm贸w w ubieg艂ych miesi膮cach.

Zdziwienie z powodu takiej nieoczekiwanej wizyty by艂o ogromne i nie taili艣my tego. Lecz najbardziej si臋 dziwili przyjaciele, kt贸rzy si臋 po drodze przy艂膮czyli do naszej ekspedycji. Kiedy spojrzeli艣my na nich, zauwa偶yli艣my, 偶e ich zdumienie nie mia艂o granic. Nie widzieli oni dot膮d takich nag艂ych pojawie艅 i znikni臋膰, jakich my byli艣my nieraz 艣wiadkami, a w ci膮gu trudnej ekspedycyjnej pracy i ci膮g艂ych zaj臋膰 po prostu nie przychodzi艂o nam do g艂owy, by im co艣kolwiek opowiada膰 pr贸cz oderwanych epizod贸w. Przybycie go艣ci, jakby z jasnego nieba, po prostu zupe艂nie ich oniemia艂o.

Zrozumia艂e jest, 偶e艣my si臋 tym serdecznie bawili na ich rachunek. Skoro ju偶 spe艂niono wzajemne przedstawienia i powitania, cz艂onek naszej grupy, odpowiedzialny za sprawy gospodarstwa obozowego i zaopatrzenia, odszuka艂 Emila i naszego szefa, i z nieukrywanym wyrazem godnej ubolewania bezradno艣ci, powiedzia艂:

- I jak ja nakarmi臋 tych ludzi?! Nasze zaopatrzenie jeszcze nie zosta艂o uzupe艂nione, a poniewa偶 ju偶 poczyniono przygotowania do wymarszu w drog臋 powrotn膮, wi臋c prowiantu dla nas samych pozosta艂o zaledwie na dzisiaj i na jutrzejsze 艣niadanie.

Analizuj膮c to zagadnienie, wszyscy byli tego samego zdania i potwierdzili, 偶e tak istotnie by艂o.

Kierownik przy艂膮czonej do nas ekspedycji, przypadkowo us艂ysza艂 cz臋艣膰 tej rozmowy i r贸wnie偶 podszed艂 do nich. Us艂ysza艂em go zapytuj膮cego:

- Na Boga! Sk膮d偶e si臋 zjawili ci ludzie?

Na to szef nasz spojrza艂 na niego z u艣miechem i odpowiedzia艂:

- Trafi艂 pan w samo sedno, panie Ray - oni istotnie przyszli prosto z nieba. Niech pan tylko spojrzy, prosz臋, wszak nie wida膰 nigdzie 偶adnych 艣rodk贸w lokomocji.

A Ray zauwa偶y艂:

- Rzecz, kt贸ra najbardziej mnie zdumiewa, to jest, i偶 nie widz臋 u nich 偶adnych skrzyde艂. Ale poniewa偶 nie maj膮 skrzyde艂, przeto powinni艣my byli us艂ysze膰 przynajmniej upadek, gdyby l膮dowali na piasku, tym bardziej 偶e jest ich taka znaczna liczba - a tymczasem my艣my nawet i tego nie s艂yszeli. Musimy wi臋c doj艣膰 do wniosku, 偶e pana przypuszczenie tym razem jest s艂uszne i zupe艂nie logiczne.

Emil, zwracaj膮c si臋 do rozm贸wc贸w powiedzia艂, 偶e dla zmniejszenia obaw gospodarza pozostawa艂oby mu tylko uczyni膰 go艣ciom wym贸wk臋 z powodu nie zabrania przez nich swego prowiantu.

To bardzo skonsternowa艂o naszego intendenta i odrzek艂, 偶e bynajmniej nie mia艂 zamiaru stawia膰 tego zagadnienia tak niedelikatnie, lecz fakt faktem, i偶 nie starczy 偶ywno艣ci dla wszystkich. Do rozmowy w艂膮czyli si臋 go艣cie, 艣miej膮c si臋 weso艂o z tego powodu, co na domiar utrapie艅, jeszcze bardziej zmiesza艂o naszego gospodarza.

W贸wczas matka Emila powiedzia艂a, 偶e nie ma 偶adnego powodu do niepokoju ani przejmowania si臋 takim drobiazgiem. Jednocze艣nie gospodyni nasza i pi臋kna dama wtr膮ci艂y si臋, deklaruj膮c ch臋tn膮 pomoc w przygotowaniu wieczerzy, a zarazem wzi臋艂y to na swoj膮 odpowiedzialno艣膰, poniewa偶 ca艂kowicie by艂y 艣wiadome swego udzia艂u w naszym dzisiejszym posi艂ku. To wybawi艂o z k艂opotu naszego amfitriona i ch臋tnie si臋 zgodzi艂 na propozycj臋 takiej wyr臋ki.

Dzie艅 mia艂 si臋 ju偶 ku ko艅cowi. By艂 to jeden z tych dni na Gobi, kiedy pogoda w jednej chwili pie艣ci ziemi臋, a za par臋 sekund zmienia scen臋 w piek艂o bezlitosnej furii. Ka偶dy u偶yteczny brezent by艂 rozci膮gni臋ty i umocowany na piasku poza namiotem. Obcemu cz艂owiekowi miejsce to mog艂oby si臋 wydawa膰 weso艂ym wycieczkowym obozem, kt贸rym w艂a艣ciwie m贸wi膮c, w tej chwili i by艂. Gdy brezenty zosta艂y rozes艂ane, wyniesiono i ustawiono na nich skrzynie wraz z zawarto艣ci膮; pos艂ugiwano si臋 nimi w celu gotowania i przyrz膮dzania obozowego jedzenia. Nast臋pnie ca艂a kompania zebra艂a si臋 i usiad艂a woko艂o.

Obserwuj膮c cz艂onk贸w do艂膮czonej niedawno ekspedycji, widzieli艣my nieschodz膮ce z ich twarzy wyrazy zdziwienia i w膮tpliwo艣ci. Kierownik Ray zajrza艂 do skrzyni i zauwa偶y艂, 偶e je偶eli trafnie okre艣li艂 ilo艣膰 znajduj膮cego si臋 w nich po偶ywienia i je偶eli ma to (bez uzupe艂nienia) wystarczy膰 do nakarmienia takiej licznej kompanii - to on szeroko wytrzeszczy oczy przy dokonaniu si臋 cudu.

S艂ysz膮c to jeden z cz艂onk贸w naszej grupy powiedzia艂:

- Niech pan ju偶 szeroko otwiera oczy w艂a艣nie na to, co pan chce zobaczy膰.

Wtedy szef nasz wtr膮ci艂 uwag臋:

- Ju偶 dzi艣 dwa razy powiedzia艂 pan prawd臋, panie Ray.

W tym czasie obie damy zacz臋艂y wyk艂ada膰 ze skrzy艅 potrawy na talerze, nape艂niaj膮c ka偶dy z nich kolejno, p贸ki wszyscy woko艂o nie zostali jednakowo obficie obdzieleni.

Widz膮c to, Ray stawa艂 si臋 coraz bardziej niespokojny, a kiedy postawiono przed nim jego talerz, on odsun膮艂 go napomykaj膮c, 偶e zadowoli艂by si臋 o wiele mniejsz膮 porcj膮 jedzenia.

Ale gospodyni nasza go zapewni艂a, 偶e nie potrzebuje 偶ywi膰 偶adnych obaw, gdy偶 jedzenia starczy dla wszystkich.

Kiedy ju偶 wszystkie talerze zosta艂y nape艂nione, Ray zn贸w zajrza艂 do skrzy艅, a stwierdziwszy, 偶e ich zawarto艣膰 wcale si臋 nie zmniejszy艂a, wsta艂 i powiedzia艂:

- Ryzykuj臋 by膰 niedelikatnym, 藕le wychowanym, naruszycielem granic przyzwoito艣ci, lecz pozwol臋 sobie zapyta膰, czy mog臋 usi膮艣膰 obok tych trzech pa艅, gdy偶 przyznaj臋 si臋 w zupe艂no艣ci, i偶 ciekawo艣膰 moja tak 偶ywo zosta艂a rozbudzona, 偶e nie mog臋 prze艂kn膮膰 ani kawa艂eczka jedzenia.

Damy odpowiedzia艂y, 偶e widzia艂yby w tym tylko akt uprzejmo艣ci, gdyby zechcia艂 usi膮艣膰 obok nich. W贸wczas Ray przeszed艂 i usiad艂 na skraju brezentu pomi臋dzy matk膮 Emila a pi臋kn膮 dam膮.

W tym czasie kto艣 poprosi艂 o chleb. By艂 tylko jeden kawa艂ek na wieku skrzyni zast臋puj膮cej tac臋, wi臋c pi臋kna dama wyci膮gn臋艂a r臋ce i prawie natychmiast pojawi艂 si臋 w nich du偶y bochenek chleba, kt贸ry poda艂a gospodyni, a ta zacz臋艂a go kraja膰 wed艂ug potrzeby. Obserwuj膮c to, Ray wsta艂 i zapyta艂, czy m贸g艂by obejrze膰 ten chleb. Gdy mu go podano, przez chwil臋 ogl膮da艂 go dok艂adnie, a potem odda艂. Zauwa偶yli艣my, 偶e by艂 tym bardzo przej臋ty. Odst膮pi艂 na kilka krok贸w, zn贸w wr贸ci艂 i zwracaj膮c si臋 wprost do pi臋knej damy, powiedzia艂:

- Nie chcia艂bym si臋 okaza膰 natr臋tem, lecz to tak zm膮ci艂o moje my艣li, 偶e si臋 nie mog臋 si臋 powstrzyma膰, by nie zada膰 pani pytania.

Dama si臋 sk艂oni艂a i odrzek艂a, 偶e wolno mu zadawa膰 wszelkie pytania, jakie sobie 偶yczy, a ona si臋 postara na nie odpowiedzie膰 - wi臋c Ray zapyta艂:

- Czy zechce mi pani powiedzie膰, 偶e oznacza to, i偶 jest w stanie, nie uznaj膮c 偶adnych praw przyrody - a przynajmniej tych, kt贸re my znamy - bez najmniejszego wysi艂ku zdobywa膰 czy otrzymywa膰 chleb z niewidzialnego i niepoj臋tego magazynu?

Na to dama odpar艂a:

- Dla nas magazyn 贸w nie jest niewidzialny, lecz zawsze dost臋pny i stale widoczny.

Spostrze偶ono w贸wczas, 偶e chleb pokrajany i przygotowany przez nasz膮 gospodyni臋 nie ubywa艂. Ray si臋 uspokoi艂 nieco i znowu usiad艂 na swoim miejscu, a dama m贸wi艂a dalej:

„Zechciejcie tylko i wy pozna膰, 偶e tragedia 偶ycia Jezusa sko艅czy艂a si臋 z ukrzy偶owaniem, 偶e rado艣膰 偶ycia Chrystusowego zacz臋艂a si臋 ze zmartwychwstaniem i 偶e celem ka偶dego 偶ycia powinno by膰 raczej zmartwychwstanie, a nie ukrzy偶owanie. W ten spos贸b wszyscy mog膮 p贸j艣膰 w jego 艣lady i wst膮pi膰 w bardziej pe艂ne w nich - 偶ycie Chrystusa. Czy mo偶ecie wymy艣le膰 rado艣niejsze i bogatsze 偶ycie, ni偶 by膰 w jedno艣ci z t膮 pot臋偶n膮 si艂膮 - z si艂膮 Chrystusa wewn膮trz? Tu jeste艣cie w stanie u艣wiadomi膰 sobie, 偶e byli艣cie otworzeni, by mie膰 w艂adz臋 nad ka偶d膮 form膮 i my艣l膮, nad s艂owem b膮d藕 sytuacj膮. Wiod膮c takie 偶ycie, b臋d膮ce wype艂nieniem ka偶dego szczeg贸艂u, zobaczycie, 偶e jest to prawdziwe, 艣cis艂e i oparte na wiedzy 偶ycia.

Jezus pomno偶y艂 kilka chleb贸w i ryby, kt贸re mia艂 ma艂y ch艂opiec, wpierw, nim by艂 w stanie obficie nakarmi膰 mn贸stwo ludzi. Zauwa偶cie, prosz臋, 偶e on rozkaza艂 im usi膮艣膰 w kolejno艣ci, w oczekuj膮cej postawie i gotowo艣ci do otrzymania po偶ywienia w du偶ej ilo艣ci. Je偶eli chcecie znale藕膰 rado艣膰 i zadowolenie w 偶yciu Jezusa, powinni艣cie wype艂nia膰 prawo jego 偶ycia, dzia艂aj膮c w harmonii z jego idea艂ami. Nie musicie si臋 zastanawia膰 i niepokoi膰 o to, jak b臋dziecie nakarmieni. Gdyby Jezus dopu艣ci艂 taki niepok贸j, rzesza nigdy nie by艂aby nakarmiona. Lecz zamiast tego on spokojnie b艂ogos艂awi艂, wznosz膮c dzi臋kczynienie za to, co posiada艂, i 偶ywno艣膰 pomno偶y艂a si臋 w takiej mierze, by zaspokoi膰 ka偶d膮 potrzeb臋.

呕ycie nie by艂o trudnym problemem, dop贸ki si臋 cz艂owiek nie wyrzek艂 po­s艂usze艅stwa i pos艂uchu wewn臋trznemu g艂osowi. Kiedy powr贸ci i si臋 nauczy znowu s艂ucha膰 tego tajemniczego wewn臋trznego g艂osu, w贸wczas przestanie pracowa膰 w celu zdobywania 艣rodk贸w do 偶ycia, a zacznie pracowa膰 dla rado艣ci tworzenia. On wkroczy w rado艣膰 tworzenia i b臋dzie tworzy艂 prawem Pa艅skim, czyli s艂owem Boga. Przez Jego s艂owo si臋 dowie, 偶e mo偶e bytowa膰 we wszechmi艂uj膮cej i wszechos艂aniaj膮cej substancji Boga, i realizowa膰 ka偶dy idea艂, kt贸ry odbija w swych my艣lach. T膮 drog膮, krok za krokiem, Jezus si臋 podnosi艂 do wy偶yn i dowi贸d艂 przewagi Chrystusa w sobie nad ograniczonym poj臋ciem 艣miertelnej my艣li. Kiedy si臋 to realizuje, praca staje si臋 radosn膮 cech膮 tej istoty. Jezus dowi贸d艂, 偶e jedynie radosne jest prawdziwie duchowe 偶ycie. By艂 on owiany dostoje艅stwem i s艂aw膮 dzi臋ki swemu zwyci臋stwu. Jednak偶e zwyci臋stwo to uczyni艂o go wolnym, na podobie艅stwo ma艂ego dziecka.

Cho膰 艣wiat jest niezupe艂nie przebudzony w swym pragnieniu, to jednak tego w艂a艣nie pragnienia rado艣ci i wielkiego b艂ogos艂awie艅stwa szuka. Cz艂owiek mo偶e szuka膰 zadowolenia w osi膮gni臋ciu osobistych cel贸w, nie zwracaj膮c uwagi na prawo, kt贸re powiada, 偶e on traci to, czego szuka dla osobistej wygody. Lecz trac膮c, dowie si臋 niebawem, 偶e postradanie osobistych osi膮gni臋膰 oznacza w艂a艣nie duchowe podnoszenie: Zatem urzeczywistnia on przy tym tylko to, co nosi okre艣lenie: 禄koniec ludzkiego stanowi dobre zdarzenie dla boskiego芦.

Chciejcie wiedzie膰, 偶e dano wam prawo korzystania z ka偶dego dobrego i doskona艂ego daru bo偶ego i powinni艣cie si臋 przygotowa膰 do otrzymania tych dar贸w przez poznanie Boga jako waszej boskiej natury. Je偶eli si臋 od艂膮czycie od Boga w my艣li, oddzielicie si臋 od Niego tak偶e w przejawieniu. Dlatego, 偶eby wej艣膰 ca艂kowicie w rado艣膰 偶ycia, musicie szuka膰 偶ycia i rado艣ci, poniewa偶 pe艂ni膮 偶ycia i rado艣ci jest w艂a艣nie to, co 偶ycie daje ca艂ej ludzko艣ci.

Prawa dla za艂o偶enia kr贸lestwa bo偶ego na Ziemi - z kt贸rymi nauczaj膮c, zapoznawa艂 Jezus i kt贸re艣cie w ma艂ym zakresie widzieli zastosowane w rzeczywisto艣ci - s膮 艣cis艂e i oparte na wiedzy. B臋d膮c Synem i podobie艅stwem Boga, cz艂owiek posiada wewn膮trz siebie prawdziwego Ducha Bo偶ego, swego Ojca. Cz艂owiek jest w stanie rozr贸偶nia膰 i pos艂ugiwa膰 si臋 prawami swego stw贸rczego rodzica i - je艣li tylko zechce - kierowa膰 je do pe艂nego dzia艂ania w 艣wiecie swych interes贸w".

To wyraziwszy, oznajmi艂a, 偶e b臋d膮 bardzo radzi i ch臋tnie odpowiedz膮 na ka偶de pytanie, jakie b臋dzie im zadane.

Ray odrzek艂, 偶e nie ma ju偶 偶adnych pyta艅, gdy偶 jest nazbyt g艂臋boko poruszony tym wszystkim, by czu膰 ch臋膰 do zadawania pyta艅. Chcia艂by po prostu nad tym porozmy艣la膰. Po chwili jednak doda艂, 偶e ma kilka my艣li, kt贸re pragn膮艂by wypowiedzie膰, i si臋 spodziewa, i偶 one nie dotkn膮 osobi艣cie nikogo, poniewa偶 w 偶adnym wypadku, to nie jest bynajmniej jego zamiarem.

- Przybyli艣my tu - wyja艣nia艂 Ray - z zamiarem odnalezienia miejsca istnienia narodu, kt贸ry wymar艂 bardzo dawno i znikn膮艂. Zamiast tego napotykamy tu 偶ywy nar贸d z najbardziej dziwnym i aktywnym 偶yciem, ni偶 to mo偶e by膰 przez nas poj臋te. Gdyby te fakty, kt贸re艣my ogl膮dali, mog艂y by膰 rozg艂oszone za granic膮, przekonaliby艣cie si臋, 偶e ca艂y 艣wiat pad艂by do waszych st贸p.

Na to wszystkie trzy damy wyrazi艂y sprzeciw, 偶e bynajmniej nie chc膮, by 艣wiat pada艂 im do n贸g, natomiast bardzo pragn臋艂yby widzie膰 ca艂膮 ludzko艣膰 przypad艂膮 do st贸p Boga. Dowodzi艂y one przy tym, 偶e ludzko艣膰 ma a偶 nazbyt r贸偶nych bo偶k贸w, 偶e idea艂em s膮 rzeczywiste potrzeby.

W tym momencie wszyscy go艣cie, za wyj膮tkiem jednego, kt贸ry pierwszy pojawi艂 si臋 przy wej艣ciu do namiotu, powstali oznajmiaj膮c, 偶e czas im w drog臋. Po serdecznych u艣ciskach d艂oni, 偶yczeniach powodzenia i zaproszeniach odwiedzenia ich w ka偶dym czasie, wszyscy nagle znikli - w taki sam spos贸b, jak si臋 pojawili - pozostawiaj膮c Raya i jego grup臋 z oczami wytrzeszczonymi na to miejsce, gdzie przed chwil膮 jeszcze go艣cie ci si臋 znajdowali. Po chwilowej przerwie Ray indagowa艂 pozosta艂ego z go艣ci o jego imi臋. Ten mu si臋 przedstawi艂 jako Bagget Irand.

Wtedy Ray skonstatowa艂:

- Czy mo偶e zechce mi pan powiedzie膰, i偶 wy realnie jeste艣cie zdolni przychodzi膰 i odchodzi膰 wed艂ug 偶yczenia, bez 偶adnych fizycznych 艣rodk贸w lokomocji - jak tego byli艣my 艣wiadkami przed chwil膮 - lekcewa偶膮c wszystkie nam znane prawa fizyczne?

Na to Bagget Irand odpowiedzia艂:

- My bynajmniej nie lekcewa偶ymy 偶adnego prawa, podobnie jak nie negujemy jakiegokolwiek ludzkiego b膮d藕 boskiego prawa. Ca艂e nieszcz臋艣cie w tym, 偶e wy ich nie widzicie, a wi臋c i nie wierzycie. My natomiast je widzimy, znamy, wierzymy i jeste艣my w stanie si臋 nimi pos艂ugiwa膰.

Kiedy rozwiniecie sw膮 艣wiadomo艣膰 - by wiedzie膰, widzie膰 i tak samo si臋 nimi pos艂ugiwa膰 - w贸wczas zrozumiecie, 偶e prawo, kt贸re my stosujemy, jest okre艣lone i doskonalsze do powszechnej realizacji przez ludzko艣膰, ni偶 ograniczone prawa znane i wykorzystywane przez was. Nadejdzie dzie艅, kiedy zrozumiecie, 偶e zaledwie dotkn臋li艣cie powierzchni ludzkich mo偶liwo艣ci. My zawsze jeste艣my gotowi wam pomaga膰 wszelkimi sposobami, w miar臋 mo偶no艣ci.

Chander Sen powiedzia艂, 偶e ten przyjaciel przyszed艂 zaprosi膰 nas, by艣my w powrotnej drodze odwiedzili jego wie艣, poniewa偶 tamt臋dy droga by by艂a kr贸tsza i podr贸偶 o tej porze roku mog艂aby by膰 skr贸cona o dzie艅. Zaproszenie to zosta艂o ch臋tnie przyj臋te i Bagget Irand zakomunikowa艂 nam, 偶e tam powr贸ci razem z nami. P贸藕niej si臋 wyja艣ni艂o, 偶e on by艂 potomkiem niegdy艣 艣wietnie prosperuj膮cego narodu, zaludniaj膮cego obszar Gobi.

***

Po zako艅czeniu pracy nad wytyczaniem drogi do zamierzonej nast臋pnej ekspedycji, rankiem nast臋pnego dnia byli艣my gotowi do wyruszenia w kierunku naszej bazy. Tam ca艂a kompania mia艂a zosta膰 podzielona i - opr贸cz jedenastu - pozostali mieli powr贸ci膰 do swych dom贸w. Czterech z naszej grupy, 艂膮cznie ze mn膮, postanowili艣my jednak skorzysta膰 z zaproszenia naszych przyjaci贸艂 i odwiedzi膰 ich we wsi, gdzie zimowali艣my.

Kiedy艣my stali przy namiocie w przeddzie艅 naszego wyjazdu, obserwuj膮c zach贸d s艂o艅ca, nasz wsp贸艂towarzysz powiedzia艂, 偶e chcia艂by si臋 dowiedzie膰, jak w istocie staro偶ytne by艂y cywilizacje i religie, i czy sz艂y one r贸wnolegle na przestrzeni wiek贸w.

Na to odpowiedzia艂 D偶ast:

„To zale偶y, co wy rozumiecie pod poj臋ciem religii. Je偶eli u偶ywaj膮c s艂owa religia pojmujecie j膮 jako wierzenia, dogmaty, wyznania lub mo偶e zabobon, to jest ona bardzo m艂oda i nie przekracza dwudziestu tysi臋cy lat. Lecz je艣li pod tym mianem rozumiecie cze艣膰 dla prawdziwej filozofii 偶ycia b膮d藕 prawdziw膮 cze艣膰 dla samego 偶ycia, a w ten spos贸b cze艣膰 dla wspania艂ej czysto艣ci Boga - wielkiej tw贸rczej przyczyny - w贸wczas mo偶ecie to przejrze膰 wstecz poza wszelk膮 histori膮, mitologi膮 i wszelk膮 alegori膮, a偶 do czas贸w pojawienia si臋 na Ziemi pierwszego cz艂owieka, nim kr贸lowie, imperatorowie Gub stworzona przez cz艂owieka pa艅stwowa w艂adza) uj臋li ster rz膮d贸w.

W sercu pierwszego cz艂owieka zap艂on臋艂a, czyli zaja艣nia艂a, najwi臋ksza cze艣膰 dla 藕r贸d艂a wszelkiego 偶ycia i jego pi臋kna. Pi臋kno i cze艣膰 tej czystej duszy jasno 艣wiec膮 w ci膮gu d艂ugich wiek贸w i b臋d膮 tak ja艣nia艂y przez ca艂膮 wieczno艣膰. Kiedy na pocz膮tku cz艂owiek przyj膮艂 偶ycie, doskonale zna艂 藕r贸d艂o i 偶ywi艂 najg艂臋bsz膮 cze艣膰 dla tego 藕r贸d艂a, kt贸re wy znacie teraz jako Chrystusa.

Lecz kiedy si臋 posuwamy ciemnymi korytarzami czasu, widzimy, 偶e si臋 dziel膮 one na niezliczone sekty, wyznania i dogmaty do tego stopnia, i偶 zamieniaj膮 si臋 w sie膰 przedstawiaj膮c膮 obraz niewiedzy i zabobonu. I kto - mo偶emy zapyta膰 - podzieli艂 je: B贸g czy cz艂owiek? Kto jest odpowiedzialny za olbrzymi wir grzechu i dysharmonii, spowodowane przez podzia艂? Zastan贸wcie si臋 chwil臋 i pomy艣lcie g艂臋boko, nast臋pnie zapytajcie siebie: B贸g czy cz艂owiek jest odpowiedzialny za to? Pomy艣lcie, czy B贸g zasiada gdzie艣 w niebiosach, spogl膮daj膮c na d贸艂, na t臋 ogromn膮 paj臋czyn臋, zamieniaj膮c stan rzeczy tu i tam, wtr膮caj膮c si臋 tutaj, wyr贸wnuj膮c 偶ycie tam, chwal膮c jednego lub karz膮c drugiego, wspieraj膮c tego i depcz膮c tamtego? Ot贸偶 nie! Je偶eli B贸g jest prawdziwym 偶yciodawc膮, to musi by膰 wszechmog膮cym, wszechobecnym i wszechwiedz膮cym w Swej niebieskiej wysoko艣ci - wsz臋dzie i we wszystkim, daj膮cym 偶ycie wszystkiemu, poprzez wszystko i ponad wszystko; inaczej nie by艂by prawdziwym dawc膮 wszelkiego 偶ycia. W ten spos贸b mo偶ecie te idee podzieli膰 na niezliczone rozmaito艣ci form, lecz kiedy dojdziecie do ostatniej, zauwa偶ycie, 偶e si臋 zetkn臋li艣cie z t膮, kt贸ra by艂a na pocz膮tku, i 偶e dwie takie staj膮 si臋 cyklem bez ko艅ca i pocz膮tku. Gdyby by艂o inaczej, nie by艂oby ani podstawy, ani hipotezy, ani prawdy".

Wtedy kto艣 zapyta艂:

- Czy pr贸bowali艣cie przezwyci臋偶y膰 艣mier膰?

Odpowied藕 brzmia艂a:

- O, nie, my omijamy 艣mier膰, pozwalaj膮c 偶yciu si臋 wyrazi膰 w jego absolutnej pe艂ni, dzi臋ki czemu nawet nie wiemy, co to jest 艣mier膰. Dla nas nie istnieje nic pr贸cz najbardziej pe艂nego 偶ycia. Wielki b艂膮d wi臋kszo艣ci ludzi polega na tym, 偶e usi艂uj膮 skry膰 sw膮 religi臋 za jak膮艣 zas艂on膮 czy tajemnic膮, zamiast jawnie j膮 rzuci膰 w szerok膮 przestrze艅 czystego boskiego s艂onecznego 艣wiat艂a.

Kto艣 inny rzuci艂 pytanie, czy z nimi przebywa Jezus (maj膮c na wzgl臋dzie kr膮g ludzi typu D偶asta).

Na to D偶ast si臋 odezwa艂:

- Nie. Jezus nie przebywa z nami. On tylko bywa przyci膮gany do nas wsp贸lnymi nam my艣lami, tak samo jak przyci膮gany jest przez wszystkie wsp贸lne my艣li. Jezus przebywa tylko tam, gdzie mo偶e by膰 pomoc膮, jak zreszt膮 post臋puj膮 wszystkie wy偶sze dusze.

Powiedziawszy to, D偶ast ci膮gn膮艂 dalej:

„By艂o to podczas pobytu w p贸艂nocnej Arabii, gdzie Jezus uzyska艂 dost臋p do biblioteki, w kt贸rej przechowywane by艂y ksi臋gi zebrane z Indii, Persji i obszaru Transhimalaj贸w. Tu po raz pierwszy si臋 zetkn膮艂 z tajemnymi naukami Braterstwa. Nauki owe s艂u偶y艂y tylko w tym celu, by powr贸ci膰 do bardziej wyra藕nie kszta艂tuj膮cego si臋 ju偶 przekonania, i偶 prawdziw膮 tajemnic膮 偶ycia by艂 B贸g, wyra偶ony w indywiduum przez Chrystusa. U艣wiadomi艂 sobie, 偶e aby to wyjawi膰 w pe艂ni, powinien odej艣膰 od wszystkich innych form czci i czci膰 tylko Boga wyra偶onego w cz艂owieku. Lecz by m贸c to uczyni膰, nale偶a艂o odej艣膰 od tych, kt贸rzy go uczyli, chocia偶by nawet swym odej艣ciem wywo艂a艂 ich niezadowolenie. Jednak to go nie powstrzyma艂o ani na chwil臋, tak bowiem by艂 stanowczy w swym oddaniu sprawie i wielkiemu s艂u偶eniu, jakie przewidywa艂 dla siebie wiedz膮c, co m贸g艂 okaza膰 艣wiatu swym po艣wi臋ceniem.

Zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e je艣li ju偶 cz艂owiek podni贸s艂 si臋 do takiej wspania艂ej si艂y, kt贸ra w pot臋dze w nim samym przebywa jako mocarny Syn Bo偶y, jako ten, w kt贸rym niesko艅czenie mieszka boska m膮dro艣膰, wyposa偶ona we wszystkie u偶yczone przez Boga skarby, w 藕r贸d艂o p艂yn膮cych w贸d 偶ycia, w Pana, czyli prawo wsp贸艂odczuwania i m膮dro艣ci - nale偶a艂o nieuchronnie wcieli膰 si臋 na Ziemi. Musia艂 wi臋c wyst膮pi膰 i obwie艣ci膰 o posiadaniu tego wszystkiego, a w贸wczas z czystymi intencjami wie艣膰 stosowne 偶ycie, wykazuj膮c w nim oczywist膮 obecno艣膰 jestestwa, kt贸remu dano imi臋 Chrystus.

Wyst膮pi艂 tedy i og艂osi艂 艣wiatu, 偶e Chrystus przebywaj膮cy w nim, r贸wnie偶 by艂 obecny we wszystkich, 偶e g艂os z nieba, kt贸ry obwie艣ci艂 go umi艂owanym Synem, oznajmi艂, 偶e i wszyscy s膮 Synami Bo偶ymi - wsp贸艂dziedzicami i wsp贸艂bra膰mi. Epoka ta zaznacza si臋 w jego chrzcie, kiedy by艂 widziany zst臋puj膮cy na niego z nieba Duch w postaci go艂臋bia i spocz膮艂 na nim.

I odt膮d zacz膮艂 艣mia艂o naucza膰, 偶e tylko niewiedza jest przyczyn膮 wszelkiego grzechu. Wiedzia艂, 偶e aby stosowa膰 przebaczenie, czyli wiedz臋 o odpuszczaniu grzech贸w, cz艂owiek musi sobie dobitnie u艣wiadomi膰, 偶e posiada moc odpuszczania ka偶dego grzechu, rozd藕wi臋ku i dysharmonii; 偶e nie B贸g przebacza grzech (gdy偶 B贸g nie ma nic wsp贸lnego z grzechem, chorob膮 i dysharmoni膮 w cz艂owieku), lecz 偶e sam cz艂owiek wytworzy艂 to wszystko i tylko on jest tym, kt贸ry mo偶e je zg艂adzi膰 lub odpu艣ci膰. Orientowa艂 si臋, 偶e cz艂owiek powinien pozna膰, i偶 niewiedza jest brakiem czci i brakiem pojmowania boskiego rozumu, jako tworz膮cej. Zasady oraz swego stosunku do tej Zasady. Pozna艂, 偶e cz艂owiek mo偶e posiada膰 ca艂膮 umys艂ow膮 wiedz臋 i by膰 艣wiadomym 艣wiatowych spraw, ale je偶eli nie uznaje Chrystusa jako 偶ywej, 藕yciotw贸rczej istno艣ci bo偶ej wewn膮trz siebie, to jest mimo to ca艂kiem prostacki odno艣nie najwa偶niejszego czynnika, kieruj膮cego jego 偶yciem. Dostrzeg艂 wkr贸tce ca艂膮 bezpodstawno艣膰 pr贸艣b do sprawiedliwego i kochaj膮cego Ojca o uzdrowienie lub wybawienie od choroby b膮d藕 grzechu. Naucza艂 on, 偶e choroba jest nast臋pstwem grzechu, a wa偶nym czynnikiem w uzdrowieniu jest przebaczenie; 偶e choroba nie jest kar膮 zes艂an膮 przez Boga, jak wierzy wielu, lecz rezultatem ludzkiego niezrozumienia Jego prawdziwej istno艣ci. G艂osi艂, 偶e tylko prawda czyni wolnym. Czysto艣膰 jego nauk doprowadzi艂a do tego, 偶e one prze偶y艂y nauki jego nauczycieli.

Kiedy Piotr powiedzia艂, 偶e przebaczy艂 siedem razy, to Jezus oznajmi艂, i偶 on przebaczy艂by siedemdziesi膮t siedem razy, a p贸ty nie przestawa艂by przebacza膰, a偶 takie post臋powanie by si臋 upowszechni艂o. Dlatego by przebacza膰 nienawi艣膰, koncentrowa艂 sw膮 uwag臋 na mi艂o艣ci. By艂o to nie tylko w贸wczas, kiedy dotyczy艂o jego 偶ycia, lecz tak偶e, gdy napotyka艂 przejawy tego 偶ycia wok贸艂 siebie w 艣wiecie. Prawda ta by艂a wrodzonym 艣wiat艂em, kt贸re postrzega艂 we wszystkich, i ono wyprowadzi艂oby ich z mroku, gdyby si臋 pos艂u偶yli rozumem. Jezus wiedzia艂, 偶e ka偶dy zwyci臋zca zawar艂 umow臋 ze swym Panem i nieustannie odpuszcza艂 grzech, por贸wnuj膮c wszelk膮 dysharmoni臋 z prawd膮, i to mianowicie by艂o jego drog膮 w sprawie jego Ojca.

Uwa偶a艂, 偶e 偶adnym innym sposobem nie mo偶e by膰 przemieniona Ziemia, a pok贸j i harmonia zapanowa膰 po艣r贸d ludzi; powiedzia艂 te偶, 偶e 禄je偶eli przebaczycie ludziom ich grzechy, Ojciec wasz niebieski odpu艣ci je tak偶e wam芦.

呕eby przedstawi膰 sobie pe艂ne znaczenie tego twierdzenia, mo偶ecie zapyta膰, co to jest Ojciec. Ot贸偶 Ojciec - to 偶ycie, mi艂o艣膰, si艂a, czyli moc i panowanie; i wszystkie te atrybuty s膮 r贸wnie偶 w艂asno艣ci膮 dziecka wed艂ug jego prawnego dziedziczenia. Jest to mianowicie to, co 艣w. Pawe艂 mia艂 na my艣li, kiedy powiedzia艂, 偶e jeste艣my wsp贸艂dziedzicami z Chrystusem - kr贸lestwa bo偶ego. Nie znaczy to, 偶e jeden posiada wi臋cej od drugiego, 偶e starszy syn otrzymuje wi臋ksz膮 cz臋艣膰, a drug膮 po艂ow臋 dzieli si臋 na cz臋艣ci pomi臋dzy pozosta艂e dzieci. By膰 wsp贸艂dziedzicem z Chrystusem - kr贸lestwa bo偶ego, to znaczy by膰 jednakowo r贸wnym wszystkich dobrodziejstw tego kr贸lestwa.

Niekt贸rzy nas obwiniaj膮, 偶e si臋 r贸wnamy z Jezusem - a to dlatego 偶e nie rozumiej膮, co oznacza s艂owo wsp贸艂dziedziczenie. Jestem zupe艂nie pewien, 偶e nie ma po艣r贸d nas nikogo, kto by powiedzia艂, 偶e znajduje si臋 na tym samym planie o艣wiecenia, co wielki nauczyciel ze swoj膮 艣nie偶nobia艂膮 czysto艣ci膮. Wsp贸艂dziedziczenie oznacza tu posiadanie tej samej, mocy i tego samego stopnia pojmowania. Nie ma ani jednego po艣r贸d nas, kto by nie realizowa艂 pe艂ni prawdy przyrzeczenia Jezusa wszystkim dzieciom bo偶ym, ka偶demu prawdziwemu uczniowi, 偶e mog膮 by膰 r贸wnymi uczestnikami we wszystkich w艂a艣ciwo艣ciach b贸stwa, tak samo w pe艂ni, jak i on.

My ca艂kowicie uznajemy znaczenie jego s艂贸w, kiedy powiedzia艂: 禄B膮d藕cie doskonali, jako Ojciec wasz niebieski doskona艂ym jest芦. Jeste艣my zupe艂nie przekonani, 偶e ta wielka dusza nigdy ani na chwil臋 nie wymaga艂a od swych uczni贸w mentalnej czy moralnej niemo偶liwo艣ci. A gdy wymaga艂 doskona艂o艣ci od ludzi, wiedzia艂, 偶e 偶膮da tylko tego, co cz艂owiek mo偶e osi膮gn膮膰. Bardzo wielu b艂臋dnie pociesza si臋 we wierze tym, 偶e nigdy nie mog膮 by膰 tak doskonali, jak nauczyciel.

Argumentuj膮 to jego bosko艣ci膮 i 偶e to dzi臋ki niej dokonywa艂 zadziwiaj膮cych cud贸w, jakich nikt z istot ludzkich nie by艂 w stanie dokona膰; i dlatego absolutnie daremne by艂oby podejmowanie jakichkolwiek pr贸b. Powiadaj膮, 偶e tu nie ma nic, co by polega艂o na wi臋kszej sztuce i wiedzy, za kt贸rych pomoc膮 mog艂oby by膰 wybierane i okre艣lane przeznaczenie 偶ycia - ni偶 tylko jedynie ludzka si艂a woli. Wielki nauczyciel wyja艣ni艂, 偶e kiedy do przejawienia dzia艂ania bywa u偶yta jaka艣 cz臋艣膰 ludzkiej si艂y woli, to owa wola jest tylko ma艂ym po艣rednikiem w danej sprawie; wielkim za艣 czynnikiem jest boskie poznanie. Jak偶e wiele razy Jezus powtarza艂: 禄Poznajcie prawd臋, a prawda uczyni was wolnymi芦.

Pozw贸lcie to por贸wna膰 ze zwyk艂ymi fizycznymi zjawiskami 艣wiata zachodz膮cego wok贸艂 was. Z chwil膮 gdy ludzie si臋 zaznajamiaj膮 w pe艂ni z jak膮艣 prawd膮 w 艣wiecie fizycznym, jednocze艣nie si臋 uwalniaj膮 od dotychczasowej niewiedzy o tej szczeg贸lnej rzeczy. Kiedy poznano fakt, 偶e Ziemia jest okr膮g艂a i si臋 obraca woko艂o S艂o艅ca, w贸wczas ludzie porzucili przestarza艂膮 ide臋 o p艂askiej Ziemi oraz wschodzeniu i zachodzeniu S艂o艅ca. A gdy si臋 uwolni膮 od przekonania, 偶e s膮 tylko ludzkimi istotami - przedmiotem b膮d藕 niewolnikami ludzkich praw 偶ycia, 艣mierci i ogranicze艅, jakie wprowadzi艂y te ludzkie istoty - z t膮 chwil膮 poczuj膮 si臋 wolni i uwierz膮, 偶e mog膮 si臋 sta膰 Synami Bo偶ymi, je艣li si臋 uwolni膮 od wszelkich ludzkich ogranicze艅 - a wtedy si臋 stan膮 panami boskiej si艂y. I cz艂owiek wie, 偶e ta bosko艣膰 jest w艂a艣nie miejscem, w kt贸rym wchodzi on w bezpo艣redni kontakt z Bogiem. Zaczyna poznawa膰, 偶e owa bosko艣膰 nie jest czym艣 tchni臋tym w ka偶dego z zewn膮trz, ale 偶e jest to prawdziwe 偶ycie ka偶dego bez wyj膮tku cz艂owieka.

Wiemy, 偶e idea艂y, kt贸re upatrujemy w 偶yciu innych ludzi, ukorzeniaj膮 si臋 w naszym 偶yciu i zgodnie z boskim prawem wyjawiaj膮 si臋 w 艣lad za tym ich wsp贸艂braciom. Tak d艂ugo, dop贸ki wierzymy w si艂臋 grzechu i do艣wiadczamy jego dzia艂ania, kara za ten grzech, jako rzeczywisto艣膰, b臋dzie 偶yw膮 w naszych osobistych 偶yciach.

Lecz je偶eli, zamiast nieharmonijnymi, od偶ywiamy siebie i innych prawdziwie s艂usznymi my艣lami, przygotujemy 偶niwo wielkiej duchowej uczty, kt贸ra nieuchronnie nast膮pi po okresie posiewu. W ten spos贸b przebaczenie spe艂nia dwojak膮 misj臋. Czyni ono wolnym i grzesz膮cego, i mi艂uj膮cego, gdy偶 w akcie przebaczenia kryje si臋 g艂臋boka i promienista mi艂o艣膰, opieraj膮ca si臋 na s艂usznej zasadzie - mi艂o艣膰 pragn膮ca dawa膰 dla rado艣ci dawania, bez 偶adnej my艣li o nagrodzie, pr贸cz ojcowskiej pochwa艂y w s艂owach: 禄Oto Syn M贸j umi艂owany, w kt贸rym upodoba艂em Sobie芦.

S艂owa te s膮 tak prawdziwe dla nas, jak prawdziwe by艂y dla Jezusa. Wasze grzechy, choroby i rozd藕wi臋ki nie s膮 cz臋艣ci膮 Boga czy waszego prawdziwego ja w wi臋kszym stopniu, ni偶 gdyby by艂y cz臋艣ci膮 ro艣liny, do kt贸rej przyrastaj膮. S膮 one po prostu fa艂szywymi naro艣lami, kt贸re wyst膮pi艂y na waszych cia艂ach jako rezultat b艂臋dnego my艣lenia. My艣l o chorobie i choroba - to tylko przyczyna i skutek. Usu艅cie przyczyn臋, a przestanie istnie膰 skutek. Odrzu膰cie fa艂szywe wierzenia, a pozb臋dziecie si臋 choroby.

By艂a to jedyna metoda uzdrawiania, kt贸r膮 Jezus zawsze stosowa艂; usuwa艂 fa艂szywy obraz ze 艣wiadomo艣ci tego, komu pomaga艂. Pocz膮tkowo podnosi艂 wibracje swego cia艂a, 艂膮cz膮c my艣li z my艣lami boskiego rozumu i utrzymuj膮c we wsp贸艂dzia艂aniu swoje my艣li z doskona艂ymi my艣lami boskiego rozumu, dla leczenia cz艂owieka; w贸wczas wibracje cia艂a Jezusa stawa艂y si臋 r贸wne wibracjom boskiego rozumu. Podni贸s艂szy w ten spos贸b wibracje cia艂a sw膮 nieugi臋t膮 my艣l膮 boskiej doskona艂o艣ci, by艂 on r贸wnie偶 w stanie podnie艣膰 wibracje cia艂a - suchor臋kiego - do punktu, w kt贸rym m贸g艂 w jego w艂asnej 艣wiadomo艣ci zatrze膰 obraz suchej r臋ki. W贸wczas Jezus by艂 w stanie powiedzie膰 mu: 禄Wyci膮gnij r臋k臋!芦. Chory uczyni艂 to, a r臋ka momentalnie zdrowia艂a. W ten spos贸b Jezus podnosi艂 wibracje swego cia艂a, upatruj膮c bosk膮 doskona艂o艣膰 we wszystkim, i to mu dawa艂o mo偶liwo艣膰 podnoszenia wibracji tych, kt贸rych uzdrawia艂, dop贸ki obraz niedoskona艂o艣ci nie znika艂 ostatecznie, a wtedy momentalnie si臋 pojawia艂a doskona艂o艣膰 i odpuszczenie by艂o zupe艂ne.

Niebawem si臋 przekonacie, 偶e skierowuj膮c niezachwiane swoje my艣li i uwag臋 na Boga i Jego bosk膮 doskona艂o艣膰, b臋dziecie mogli podnosi膰 wibracje swego cia艂a do takiego stanu, 偶e one zaczn膮 si臋 艂膮czy膰 harmonijnie z my艣lami boskiej doskona艂o艣ci, a wi臋c w jedno z Bogiem. W贸wczas ju偶 b臋dziecie w stanie wp艂ywa膰 na wibracje cia艂 innych ludzi, z kt贸rymi wchodzicie w bezpo艣redni kontakt, w takim stopniu, i偶 oni b臋d膮 mogli postrzega膰 t臋 doskona艂o艣膰, jak膮 zauwa偶acie wy. W ten spos贸b mo偶ecie wype艂nia膰 bosk膮 misj臋 i udzia艂 wasz jest wtedy ca艂kowity. B臋dziecie te偶 mogli spostrzec r贸wnie偶 niedoskona艂o艣膰 i tak samo obni偶a膰 wibracje, dop贸ki nie powstanie niedoskona艂o艣膰; lecz je艣li to uczynicie, nie zdo艂acie unikn膮膰 zbioru tego, co艣cie posiali.

呕eby przejawi膰 Swe doskona艂e plany, B贸g dzia艂a poprzez wszystkich; i doskona艂e, pe艂ne mi艂o艣ci my艣li, stale p艂yn膮ce z serc wszystkich ludzi, s膮 wie艣ci膮 samego Boga dla Jego dzieci. Te mianowicie my艣li podtrzymuj膮 wibracje naszych cia艂 w prostym zetkni臋ciu z boskimi wibracjami. I ziarnem tym jest s艂owo Boga, kt贸re znajduje miejsce pobytu w ka偶dym wra偶liwym sercu, bez wzgl臋du na to, czy cz艂owiek b臋dzie 艣wiadomy swej boskiej natury czy nie.

Daleko pe艂niej zbli偶amy si臋 do naszego dziedzictwa boskiego, kiedy jeste艣my w stanie podtrzymywa膰 swoje my艣li na naszej boskiej doskona艂o艣ci oraz tej偶e doskona艂o艣ci wszystkich ludzi, tak jak one s膮 wyra偶one w my艣li Boga, to jest w taki spos贸b, 偶e wibracje naszego cia艂a wchodz膮 w prost膮 harmonijn膮 zgodno艣膰 i tworz膮 jedno z boskimi wibracjami, wysy艂anymi z Boskiego Rozumu.

Lecz aby zbiera膰 obfity urodzaj duchowej wiedzy, nasze my艣li musz膮 stale wibrowa膰 i chwyta膰 doskona艂e harmonijne my艣li boskiego rozumu, czyli rozumu Boga, do cz艂owieka, Jego umi艂owanego Syna. W贸wczas szybko poznajemy, 偶e posiadamy si艂臋 panowania, czyli stawania si臋 wolnymi, tak samo jak i przez skierowanie naszej my艣li, s艂owa czy dzia艂ania oraz poprzez wibracje tak uwolnione - odpuszczenia wszelkich grzech贸w ca艂ego ludzkiego rodu.

Kiedy艣my ju偶 raz zdecydowali nastawia膰 nasze my艣li w okre艣lonym kierunku, niebawem stwierdzimy, 偶e nas podtrzymuje sama Wszechmoc, jednocze艣nie dowiadujemy si臋 w miar臋 tego, jak przechodzimy przez nauk臋 niezb臋dn膮 dla zapewnienia wy偶szo艣ci, 偶e ona jest godnym zaszczytem, poniewa偶 jest to si艂a, przy kt贸rej udziale powinni艣my wyzwoli膰 samych siebie i naszych wsp贸艂braci z niewoli drog膮 procesu boskiego my艣lenia.

Wszystkie uzdrowienia Jezusa by艂y dokonane na zasadzie usuwania mentalnej przyczyny chor贸b. Pozwala nam to stwierdzi膰, 偶e niezb臋dne jest sprowadzenie idealizmu Jezusa do praktycznego dzia艂ania, i post臋puj膮c tak dowiemy si臋, 偶e czynimy tylko to, co on poleci艂 nam czyni膰. Wiele grzech贸w zanika przy pierwszych nielicznych promieniach 艣wiat艂a, wprowadzonych do ciemnego poj臋cia, podczas gdy inne, g艂臋biej ukorzenione w 艣wiadomo艣ci, wymagaj膮 cierpliwo艣ci i wytrwa艂o艣ci.

Przebaczaj膮ca mi艂o艣膰 Chrystusa powinna zapanowa膰 ponad wszystkim, je偶eli tylko nie b臋dziemy jej przeciwdzia艂a膰 i damy jej pe艂ny rozmach. Prawdziwe przebaczenie oczyszcza i uszlachetnia wszystko, a poczyna si臋 ono w sercu cz艂owieka. Pocz膮tkowo jest to reformacja my艣li, i tym sposobem - zmartwychwstanie. Przychodzi jasne przedstawienie tego, i偶 B贸g jest jedynym rozumem, nie maj膮cym Sobie podobnego, i 偶e ten rozum czysty i 艣wi臋ty wiele czyni, by wesprze膰 tego, kto niezachwianie i ze czci膮 trzyma si臋 prawdy, 偶e duch Chrystusa ma sw贸j doskona艂y obraz dzia艂ania w was i umacnia was w tych konstruktywno-harmonijnych pr膮dach my艣li. Zaczynacie u艣wiadamia膰 sobie, 偶e zawsze znajdujecie si臋 w wiecznie p艂yn膮cym potoku obfituj膮cych w mi艂o艣膰 my艣li, zlewanych przez Boga na Jego dzieci. Wkr贸tce poznacie, 偶e si臋 szybko zbli偶acie do kresu, w kt贸rym b臋dziecie 偶y膰 w 艣wiecie my艣licieli; poznacie, 偶e my艣l jest najpot臋偶niejszym czynnikiem w 艣wiecie. Przekonacie si臋, 偶e my艣l jest po艣rednikiem pomi臋dzy Boskim Rozumem a ka偶d膮 cielesn膮 s艂abo艣ci膮 i rozd藕wi臋kiem na 艣wiecie.

Je偶eli przywykniecie do zwracania si臋 natychmiast do Boskiego Rozumu, do kr贸lestwa wewn膮trz, kiedy rozd藕wi臋k, czyli dysharmonia wynika - natychmiast 艂膮czycie si臋 z boskimi idea艂ami i stwierdzacie, 偶e boska mi艂o艣膰 zawsze gotowa da膰 sw贸j uzdrawiaj膮cy balsam czystej mi艂o艣ci temu, kto jej szuka.

Jezus 偶yje i dzia艂a teraz, 偶eby wykorzeni膰 z ludzkiej 艣wiadomo艣ci si艂臋 i realno艣膰 grzechu oraz jego nast臋pstwa. Wprost od serca mi艂o艣ci przyszed艂 on do rozumienia stosunku pomi臋dzy Bogiem a cz艂owiekiem. I w swoim nieustraszonym, wolnym uznaniu Ducha jako jedynej si艂y obwie艣ci艂 wy偶szo艣膰 boskiego prawa, kt贸re b臋d膮c poj臋te i zastosowane do ka偶dego czynu w 偶yciu, przemieni cierpi膮cych ludzi w promieniste istoty i wprowadzi doskona艂e obywatelstwo do jedynie realnego kr贸lestwa niebieskiego na Ziemi".

Na tym D偶ast zako艅czy艂 swoje wyja艣nienia.

***

S艂o艅ce skry艂o si臋 ju偶 za horyzontem i wspania艂y zach贸d, zapowiadaj膮cy spokojn膮 noc, p艂on膮艂 na ca艂ym niebieskim bezmiarze. By艂 to pierwszy wiecz贸r bez wiatru i sztormu, jaki prze偶ywali艣my w ci膮gu dziesi臋ciu dni, i wszyscy spokojnie si臋 upajali efektown膮 gr膮 barw.

Cichy zach贸d na Gobi mo偶e doprowadzi膰 marz膮cego cz艂owieka do zapomnienia o wszystkim. Barwy nie 艣wiec膮 i nie ja艣niej膮, a zdaje si臋, 偶e padaj膮 tu i 贸wdzie w postaci olbrzymich promieni, jakby jakie艣 niewidzialne r臋ce operowa艂y gr膮 tych kolorowych strumieni 艣wietlnych. Czasami si臋 zdawa艂o, 偶e owa r臋ka stara艂a si臋 pokaza膰 ca艂y szereg obraz贸w widmowych, a rozmaite ich barwy mieni艂y si臋 w r贸偶nych kombinacjach: pojawi艂 si臋 szeroki pas bia艂ego 艣wiat艂a, potem jak gdyby si臋 rozga艂臋zia艂 pod k膮tem i zmienia艂 w kolor fioletowy, kt贸ry po chwili zn贸w nagle si臋 przeistacza艂 w indygo, a obok ukaza艂 si臋 pas b艂臋kitny itd., dop贸ki ca艂a atmosfera nie zape艂ni艂a si臋 szerokim r贸偶nokolorowym wachlarzem. Potem barwy te si臋 艂膮czy艂y ze sob膮 i miesza艂y, daj膮c znowu kolor bia艂y, kt贸ry si臋 ustala艂 jak gdyby, a tu偶 za nim wybucha艂 olbrzymi snop r贸偶nobarwnych promieni, rozchodz膮cych si臋 i rozsiewaj膮cych we wszystkich kierunkach. Stopniowo ca艂y ten obraz zmienia艂 si臋 w czysty z艂oty kolor, kt贸ry nada艂 jednostajnym szarym piaskom widok morza roztopionego z艂ota. Zjawisko to trwa艂o oko艂o dziesi臋ciu minut, po czym zblad艂o we mgle jasnob艂臋kitnego, 偶贸艂tego i wreszcie szarego koloru, kt贸ry - zdawa艂o si臋 - spada艂 z nieba, jak nocny ca艂un i szybko obejmowa艂 nas mrok

Pojawienie si臋 mroku nast膮pi艂o tak nagle, 偶e wielu z naszej grupy okaza艂o z tego powodu trwo偶liwe zdziwienie. Kierownik ekspedycji, zwracaj膮c si臋 do Bagget Iranda zapyta艂, czy zechcia艂by poda膰 nam swoj膮 wersj臋 o narodzie zaludniaj膮cym niegdy艣 obszar Gobi - i kt贸ry za艂o偶y艂 miasta, podobne do zalegaj膮cego pod nami w gruzach.

Bagget Irand zacz膮艂 m贸wi膰:

Jeste艣my posiadaczami kronik troskliwie przekazywanych nast臋puj膮cym po sobie generacjom od przesz艂o siedemdziesi臋ciu tysi臋cy lat. Dat臋 za艂o偶enia miasta, kt贸rego ruiny le偶膮 pod tym obozem, kroniki owe odnosz膮 do z g贸r膮 dwustu trzydziestu tysi臋cy lat temu. Jeszcze na wiele lat przed jego za艂o偶eniem przybyli z zachodu, w charakterze kolonist贸w, pierwsi osiedle艅cy. Koloni艣ci owi osiedlili si臋 najpierw na po艂udniu i po艂udnio-zachodzie, jednak wskutek stopniowego rozrastania si臋 osiedli cz臋艣膰 ludno艣ci posuwa艂a si臋 na p贸艂noc i zach贸d, a偶 zaj臋艂a ca艂y obszar.

Gdy ju偶 za艂o偶ono urodzajne pola i ogrody, osiedle艅cy zacz臋li k艂a艣膰 podwaliny miast Pocz膮tkowo by艂y one niewielkie, lecz z biegiem lat uznano za potrzebne zbieranie si臋 w wi臋kszych o艣rodkach w celu 艣ci艣lejszego zbratania i wsp贸艂dzia艂ania w rozwoju sztuk i nauk. Tu te偶 by艂y pobudowane 艣wi膮tynie - ale nie s艂u偶y艂y jako miejsca oddawania czci, gdy偶 nar贸d stale czci艂 偶ycie, jakie wi贸d艂. 呕ycie bywa艂o zawsze po艣wi臋cane Wielkiej Przyczynie b膮d藕 Zasadzie 呕ycia i dop贸ki oni 偶yj膮c, wsp贸艂dzia艂ali z Wielk膮 Przyczyn膮 - 偶ycie ich pod 偶adnym wzgl臋dem nie doznawa艂o uci膮偶liwo艣ci.

W okresie tym spotkanie zar贸wno tysi膮cletnich m臋偶czyzn, jak i kobiet by艂o ca艂kiem powszednim zjawiskiem.

W rzeczywisto艣ci nie znali oni 艣mierci; przechodzili od jednego poznania do wy偶szego etapu 偶ycia i jego urzeczywistniania. Uznawali prawdziwe 藕r贸d艂o 偶ycia i ono dawa艂o im swoje bezgraniczne bogactwa w niesko艅czonym strumieniu obfito艣ci, Lecz odchyli艂em si臋 nieco od tematu i powr贸c臋 do 艣wi膮tyni.

Ot贸偶 by艂o to miejsce, gdzie przechowywano pisane dowody wszelkich osi膮gni臋膰 w naukach, sztukach i historii dla tych, kt贸rzy chcieli korzysta膰 z nich. 艢wi膮tynie wi臋c nie by艂y miejscem oddawania czci, lecz dyskutowano tam na najbardziej zasadnicze naukowe zagadnienia. Zamiast powierzenia tego, jak obecnie, specjalnej grupie ludzi czy ustalonemu obrz膮dkowi, praktyka i my艣li dotycz膮ce oddawania czci by艂y w owe dni w艂膮czone do powszedniego 偶ycia cz艂owieka.

Doszli do wniosku, 偶e jako 艣rodki komunikacji dobrze by艂oby mie膰 szerokie g艂adkie drogi, st膮d te偶 rozwin臋li to, co my nazywamy przemys艂em brukarskim. Przekonali si臋 r贸wnie偶, 偶e nale偶a艂oby budowa膰 wygodne domy; w tym celu rozwin臋li spos贸b ciosania kamienia, wyrobu ceg艂y i lasowanego wapna, niezb臋dnego do wznoszenia mur贸w oraz w celu upi臋kszania dom贸w i 艣wi膮ty艅. Wszystko to ju偶e艣cie napotkali w waszych wykopach.

Pr贸cz tego doszli do wniosku, 偶e z艂oto stanowi bardzo u偶yteczny metal, poniewa偶 nie ulega rdzewieniu. Wynale藕li wiec spos贸b wydobywania go z piask贸w, a potem ze ska艂, i wreszcie spos贸b jego obr贸bki, dzi臋ki czemu sta艂o si臋 bardzo rozpowszech­nionym metalem. Potem znaleziono sposoby produkowania innych metali w miar臋 ich zastosowania (a w kraju wyst臋powa艂y w obfito艣ci) - one tak偶e by艂y wyrabiane masowo. W贸wczas opr贸cz osiedli, zajmuj膮cych si臋 jedynie rolnictwem, zacz臋艂y powstawa膰 o艣rodki zaopatruj膮ce rolnik贸w w wyroby w艂贸kiennicze, co sprzyja艂o dokonywaniu urozmaiconych transakcji. O艣rodki owe ros艂y i si臋 rozwija艂y, rozrastaj膮c si臋 w miasta licz膮ce od stu do dwustu tysi臋cy mieszka艅c贸w.

Pomimo to nie mieli oni w og贸le 偶adnych czasowych zwierzchnik贸w, czyli panuj膮cych. Ca艂a w艂adza by艂a powierzona radom wybieranym przez nar贸d. Wymieniane te偶 by艂y wzajemne przedstawicielstwa miast i r贸偶nych osiedli. Nar贸d jednak nie wydawa艂 偶adnych praw, czyli ustaw, w celu regulowania 偶ycia spo艂ecznego obywateli, poniewa偶 ka偶dy urzeczywistnia艂 w艂asn膮 osobowo艣膰 i 偶y艂 prawem kosmicznym, kieruj膮cym rzeczywisto艣ci膮 bytu. Nie by艂o wi臋c 偶adnej potrzeby wydawania ludzkich praw, potrzebowano tylko m膮drych rad.

W贸wczas to niekt贸rzy zacz臋li zbacza膰 z w艂a艣ciwej drogi. Pocz膮tkowo, b臋d膮c bardziej przoduj膮cymi umys艂ami, byli post臋powi. Podczas gdy zn贸w ci - sk艂onni do wytrwa艂ej pracy, pozostawali wsteczni. Wtedy nast膮pi艂 nieu艣wiadomiony rozdzia艂, poniewa偶 zdolno艣膰 do wzajemnej mi艂o艣ci nie by艂a jeszcze przez wszystkich w pe艂ni rozwini臋ta. Rozdzia艂 贸w coraz to si臋 powi臋ksza艂, p贸ki pewien cz艂owiek bardzo silnego charakteru nie og艂osi艂 si臋 kr贸lem, czyli panuj膮cym.

Poniewa偶 rz膮dzi艂 on na og贸艂 m膮drze, to nar贸d - za wyj膮tkiem nielicznych, przewiduj膮cych niekorzystn膮 przysz艂o艣膰 tego rozdzia艂u - godzi艂 si臋 z jego rz膮dami, nie my艣l膮c o przysz艂o艣ci. Ci nieliczni potworzyli swoje gminy i odt膮d 偶yli we wzgl臋dnej izolacji, staraj膮c si臋 stopniowo wykaza膰 swym wsp贸艂braciom niedorzeczno艣膰 podtrzymywanego rozdzia艂u. Stali si臋 oni pierwszymi duchowymi zakonami.

Kr贸l, o kt贸rym wspomnia艂em, ustanowi艂 pierwszy porz膮dek okresowych panuj膮cych. Od tego czasu odchylaj膮ce ich drogi znacz膮 si臋 g艂臋bokim rozwojem nauki i wynalazczo艣ci. Niewiele pozosta艂o takich, kt贸rzy zachowali dawne proste nauki i 偶yli wed艂ug nich. Lecz szczeg贸lnie godne uwagi jest to, 偶e 偶ycie dla wi臋kszo艣ci uleg艂o komplikacjom. W istocie by艂o ono do tego stopnia zawi艂e, 偶e nie chciano wierzy膰, i偶 偶ycie jest zwyk艂膮 form膮 prowadzenia dobrze bilansowanego bytu, wsp贸艂dzia艂aj膮c膮 bezpo艣rednio z zasad膮 偶ycia. Nie potrafili odr贸偶ni膰, 偶e droga ich 偶ycia jest zbyt pogmatwana i trudna oraz 偶e proste 偶ycie wsp贸艂pracuj膮ce z zasad膮 wszelkiego bytu jest w艂a艣nie 偶yciem bardziej pe艂nym i bogatym. W ten spos贸b musieli oni brn膮膰 w przysz艂o艣膰 do czasu poznania lepszej drogi".

Bagget Irand przerwa艂 i przez chwil臋 trwa艂 w milczeniu, po czym przed naszymi oczami pojawi艂 si臋 obraz. Pocz膮tkowo by艂 on jak zwykle nieporuszony, a potem zacz膮艂 si臋 zmienia膰. Sceny nast臋powa艂y szybko, jak gdyby pod nakazem m贸wi膮cego, kt贸ry kr贸tko obja艣nia艂 ka偶d膮 z nich. Sprawia艂o to wra偶enia, jakoby po ka偶dym zadanym pytaniu i obja艣nieniu, tylko od niego zale偶a艂o zatrzymanie lub odtworzenie jakiego艣 dowolnie wywo艂anego fragmentu. Przedstawiony spos贸b bycia, jak mo偶na by艂o os膮dzi膰, zachodzi艂 niegdy艣 w mie艣cie, le偶膮cym w ruinach pod naszym obozem. Na og贸艂 nie odbiega艂 w niczym od scen dziej膮cych si臋 prawie w ka偶dym ze wsp贸艂czesnych wschodnich miast, jedyna r贸偶nica polega艂a na szerokich i dobrze utrzymanych ulicach, a ludno艣膰 by艂a ubrana porz膮dnie i w trwa艂膮 odzie偶. Twarze wszystkich ukazywa艂y radosny nastr贸j; nigdzie te偶 nie by艂o wida膰 偶o艂nierzy, ludzi biednych ani 偶ebrz膮cych.

Uwag臋 nasz膮 zwr贸ci艂a architektura, poniewa偶 domy by艂y najzupe艂niej prawid艂owo zbudowane i mia艂y ca艂kiem przyjemny wygl膮d. Jakkolwiek si臋 zdawa艂o, 偶e nie istnia艂a tam 偶adna potrzeba reprezentacyjnych budowli, to jednak jedna ze 艣wi膮ty艅 odznacza艂a si臋 wyj膮tkow膮 wspania艂o艣ci膮.

Poinformowano nas, 偶e 艣wi膮tynia ta by艂a ca艂kowicie zbudowana przez ochotnik贸w i nale偶a艂a do jednej z najstarszych i najpi臋kniejszych w kraju.

Og贸lnie bior膮c, je艣li obrazy te by艂y odbiciem rzeczywisto艣ci, to nar贸d zdawa艂 si臋 by膰 zadowolony i szcz臋艣liwy. Zauwa偶yli艣my, 偶e 偶o艂nierze i ubodzy pojawili si臋 dopiero za drugiego kr贸la pierwszej dynastii, kt贸ry panowa艂 prawie dwie艣cie lat. Dla utrzymania swej 艣wity kr贸l ten zacz膮艂 nak艂ada膰 na ludno艣膰 podatki i zadaniem 偶o艂nierzy by艂o w艂a艣nie 艣ci膮ganie ich. W ci膮gu pierwszych pi臋膰dziesi臋ciu lat tych rz膮d贸w, w niekt贸rych okolicach kraju zacz膮艂 doskwiera膰 niedostatek.

Mieli艣my wra偶enie, 偶e te偶 w tym okresie cz臋艣膰 ludno艣ci niezadowolona z kr贸lewskich rz膮d贸w oraz z tych, kt贸rzy je sprawowali, wyemigrowa艂a z kraju. Bagget Irand i jego nar贸d pretenduj膮 do potomstwa tej rasy w prostej linii.

Poniewa偶 by艂o ju偶 p贸藕no po p贸艂nocy, Bagget zaproponowa艂, 偶e nale偶a艂oby przerwa膰 rozmow臋 i odpocz膮膰, tym bardziej, 偶e by艂oby znacznie przyjemniej wyruszy膰 w drog臋 wczesnym rankiem.

Oko艂o trzeciej godziny po po艂udniu upa艂 na Gobi stawa艂 si臋 niezno艣ny do podr贸偶owania i zbli偶a艂 si臋 okres ch艂odnych zimowych burz.

***

Nazajutrz wstali艣my bardzo wcze艣nie i o 艣wicie byli艣my ju偶 w drodze do rodzimej wsi Bagget Iranda, dok膮d dotarli艣my wieczorem dwunastego dnia naszej podr贸偶y. Powita艂a nas ta sama gromadka znajomych, kt贸ra odwiedzi艂a ob贸z po po艂udniu ostatniego dnia naszego pobytu na Gobi, zapraszaj膮c do siebie na kilkudniowy odpoczynek. Przydzielone nam kwatery w por贸wnaniu z tymi, jakie mieli艣my na pustyni, cechowa艂y si臋 prawdziwym komfortem. Doprowadziwszy si臋 nieco do porz膮dku po podr贸偶y, weszli艣my do s膮siedniego pokoju i ca艂kiem nieoczekiwanie spotkali艣my tam licznie zebranych przyjaci贸艂. Przywitali nas serdecznie i powiedzieli, 偶e ca艂e osiedle jest do naszej dyspozycji i ka偶de drzwi s膮 dla nas szeroko otwarte.

Za po艣rednictwem t艂umacza powita艂 nas tak偶e burmistrz tego osiedla m贸wi膮c, 偶e zaraz musimy p贸j艣膰 do niego na obiad. Wyszli艣my z pokoju w jego towarzystwie oraz - zgodnie z przyj臋tym tam zwyczajem - w asy艣cie dw贸ch 偶o艂nierzy, po jednym z ka偶dej strony, i tak przedefilowali艣my przez wie艣. Kolejno szed艂 kierownik ekspedycji z nasz膮 gospodyni膮 i szef z pi臋kn膮 dam膮. Nast臋pnie kroczy艂 Emil ze swoj膮 matk膮 i ja obok nich, a za nami wszyscy pozostali.

Zaledwie uszli艣my tak kilkadziesi膮t krok贸w, gdy spo艣r贸d zebranego po drodze t艂umu wysun臋艂a si臋 jaka艣 biednie ubrana kilkuletnia dziewczynka i spyta艂a w tamtejszym j臋zyku, czy mog艂aby pom贸wi膰 z matk膮 Emila. Burmistrz brutalnie odepchn膮艂 j膮 m贸wi膮c, 偶e nie wolno nas nagabywa膰. W贸wczas matka Emila wzi臋艂a nas za r臋ce i wszyscy troje wyszli艣my z szeregu, by si臋 dowiedzie膰, co chcia艂a jej powiedzie膰 dziewczynka.

Widz膮c to, gospodyni nasza r贸wnie偶 wyst膮pi艂a i wtedy ca艂a kompania si臋 zatrzyma艂a. Matka Emila zwr贸ci艂a si臋 do burmistrza prosz膮c, by wszyscy pozostali poszli i zaj臋li swoje miejsca, a nim to uczyni膮, to my ju偶 z pewno艣ci膮 powr贸cimy. Jednocze艣nie przez ca艂y czas trzyma艂a r臋k臋 dziewczynki w swojej d艂oni.

Kiedy kompania ruszy艂a z miejsca, matka Emila si臋 schyli艂a i obj膮wszy r臋kami dziewczynk臋, powiedzia艂a do niej:

- Drogie moje dziecko, powiedz, co mog臋 dla ciebie uczyni膰.

Okaza艂o si臋, 偶e braciszek jej upad艂 tego dnia i s膮dz膮, 偶e z艂ama艂 sobie kr臋gos艂up. Dziewczynka prosi艂a wi臋c "lady", by posz艂a z ni膮 i zobaczy艂a, czy mog艂aby mu pom贸c, poniewa偶 brat bardzo cierpi.

Matka Emila si臋 podnios艂a, obja艣ni艂a nam, o co chodzi i poprosi艂a, by艣my pod膮偶yli za kompani膮, a ona p贸jdzie z dziewczynk膮 i dlatego do艂膮czy nieco p贸藕niej. Kierownik ekspedycji poprosi艂 j膮 o pozwolenie, je艣li to mo偶liwe, towarzyszenia sobie. Matka Emila wyrazi艂a zgod臋 i poleci艂a wszystkim nam r贸wnie偶 i艣膰 za sob膮. Obie posz艂y naprz贸d, my za艣 udali艣my si臋 za nimi, przy czym dziewczynka natchniona ufno艣ci膮 podskakiwa艂a rado艣nie.

Gospodyni nasza powiedzia艂a nam, 偶e dziewczynka by艂a pewna, i偶 brat b臋dzie uzdrowiony przez t臋 pi臋kn膮 i dobroczynn膮 dam臋. Kiedy byli艣my nieopodal domu, dziewczynka pobieg艂a naprz贸d, by oznajmi膰 swej rodzinie, 偶e nadchodzimy.

Podchodz膮c do drzwi, zauwa偶yli艣my, 偶e dom by艂 zwyk艂膮, oblepion膮 glin膮 chat膮 najbiedniejszego typu. Jakby w odpowiedzi na nasze my艣li, matka Emila powiedzia艂a:

- Cho膰 jest ona n臋dzn膮 lepiank膮, to jednak bij膮 w niej gor膮ce serca.

W tej chwili drzwi si臋 otworzy艂y i rozleg艂 si臋 tubalny m臋ski g艂os, po czym weszli艣my do wn臋trza. O ile chata wygl膮da艂a ubogo z zewn膮trz, to w dw贸jnas贸b ubo偶sze by艂o jej wn臋trze. Zbyt ciasna izba nie mog艂a nas pomie艣ci膰, a sufit wisia艂 tak nisko, 偶e musieli艣my sta膰 schyleni. W chacie p艂on膮艂 blady, migotliwy i jakby tajemniczy ogie艅, odbijaj膮c swoje dziwne 艣wiat艂o na dobrodusznych twarzach ojca i matki siedz膮cych po艣r贸d swej chudoby.

W oddalonym k膮cie, na gar艣ci st臋ch艂ej s艂omy i w nieprzyjemnie cuchn膮cych 艂achmanach, le偶a艂 z wyd艂u偶on膮, ziemistoblad膮 twarzyczk膮 oko艂o pi臋cioletni ch艂opiec.

Dziewczynka ukl臋k艂a przy nim, wzi臋艂a jego r臋ce i przyciskaj膮c je do swej twarzy, m贸wi艂a, 偶e b臋dzie ponownie zupe艂nie zdr贸w, poniewa偶 pi臋kna pani jest ju偶 przy nim. Po chwili znowu opu艣ci艂a r臋ce brata i si臋 odsun臋艂a, by m贸g艂 spojrze膰 przed siebie. W贸wczas po raz pierwszy, jak wida膰, zobaczy艂a pozosta艂膮 cz臋艣膰 naszej grupy i jej nastr贸j uleg艂 zmianie, a na twarzy odmalowa艂 si臋 strach; ukry艂a twarzyczk臋 w d艂oniach i cia艂kiem jej wstrz膮sn膮艂 konwulsyjny p艂acz, a potem zawo艂a艂a:

- O, ja my艣la艂am, 偶e pani przysz艂a sama!

W贸wczas matka Emila ukl臋k艂a przy niej, obj臋艂a j膮 i na chwil臋 przygarn臋艂a do siebie. Dziecko si臋 uspokoi艂o, a matka Emila powiedzia艂a do dziewczynki, 偶e je艣li nie chce, by艣my byli obecni w mieszkaniu, to wszyscy wyjdziemy. Dziewczynka odrzek艂a, 偶e by艂a tym tylko zmieszana i przestraszona, i 偶e nie powinni艣my zwraca膰 na ni膮 uwagi, gdy偶 my艣la艂a wy艂膮cznie o swoim bracie.

Potem matka Emila napomkn臋艂a:

- Ty bardzo kochasz swego braciszka, nieprawda偶? , Dziewczynka, z wygl膮du niemaj膮ca wi臋cej ni偶 dziewi臋膰 lat, odpowiedzia艂a:

- Tak, lecz ja kocham tak偶e wszystkich.

Rozmow臋 powt贸rzy艂 nam Emil, poniewa偶 nikt z nas nie rozumia艂 ich j臋zyka. Matka Emila, rzek艂a w贸wczas:

- Je偶eli ty tak mocno kochasz swego braciszka, to mo偶esz pom贸c go uzdrowi膰 - i poleci艂a dziewczynce, by przyj臋艂a tak膮 sam膮 pozycj臋 jak ona i po艂o偶y艂a r臋ce po obu stronach jego twarzy. Nast臋pnie matka Emila podsun臋艂a si臋 tak, i偶 mog艂a po艂o偶y膰 sw膮 d艂o艅 na jego czole. Prawie natychmiast ucich艂y j臋ki, twarzyczka ch艂opca si臋 rozja艣ni艂a, a jego drobne cia艂o, jak gdyby zastyg艂o w spokoju i dziecko zasn臋艂o dobroczynnym, naturalnym snem.

Matka Emila, z dziewczynk膮 przysiad艂y na kilka chwil, po czym pierwsza lew膮 r臋k膮 usun臋艂a d艂onie dziewczynki z twarzy ch艂opca, m贸wi膮c:

- Jaki on pi臋kny, jaki kszta艂tny i silny!

Potem tak samo delikatnie odj臋艂a i swoj膮 r臋k臋, a poniewa偶 sta艂em tu偶 przy niej, w jednej chwili powsta艂a taka sytuacja, 偶e kiedy wyci膮gn臋艂a lew膮 r臋k臋, w贸wczas pochwyci艂em j膮, by pom贸c jej powsta膰, lecz gdy tylko dotkn膮艂em jej r臋ki, uczu艂em lak silny wstrz膮s w ca艂ym ciele, 偶e zamar艂em, jakby zupe艂nie sparali偶owany. Ona za艣 lekko si臋 poderwa艂a na nogi i powiedzia艂a do mnie:

- Zapomnia艂am si臋 na chwil臋. Nie powinnam by艂a dotyka膰 pa艅skiej r臋ki, gdy偶 by艂am zbyt na艂adowana, tak bowiem wielka przechodzi艂a przeze mnie si艂a.

Opami臋ta艂em si臋 prawie natychmiast. Pozostali nie zauwa偶yli tego, poniewa偶 byli g艂臋boko poch艂oni臋ci tym, co si臋 dzia艂o wok贸艂 nich.

Nagle dziewczynka rzuci艂a si臋 do n贸g matki Emila i obj膮wszy j膮 r臋kami, okrywa艂a w zapami臋taniu poca艂unkami jej odzie偶. Matka Emila si臋 schyli艂a i podnios艂a rozgor膮czkowan膮 i zroszon膮 艂zami twarzyczk臋, po czym ukl臋k艂a, przytuli艂a dziewczynk臋 do siebie i poca艂owa艂a j膮 w oczy i usta. Dziewczynka obj臋艂a szyj臋 matki Emila i przez kilka sekund trwa艂y tak obie nieruchomo. W tej samej chwili pok贸j zacz膮艂 si臋 rozja艣nia膰 jakim艣 dziwnym i coraz intensywniejszym 艣wiat艂em, p贸ki ka偶dy przedmiot nie zosta艂 prze艣wietlony tak, i偶 nic ju偶 nie rzuca艂o cienia. Izba lepianki, jakby si臋 nagle rozszerzy艂a. Siedz膮c dotychczas z kamiennymi twarzami, milcz膮c, na brudnej pod艂odze, oboje rodzice dzieci nagle wstali, a na ich twarzach odmalowa艂 si臋 niemy strach, a potem m臋偶czyzna wybieg艂 przez otwarte drzwi, by si臋 ukry膰, omal nie przewracaj膮c po drodze kierownika ekspedycji.

Matka rodziny rzuci艂a si臋 na ziemi臋 obok matki Emila, a jej cia艂em wstrz膮sn臋艂o 艂kanie. W贸wczas matka Emila po艂o偶y艂a r臋ce na czole kobiety i cicho m贸wi艂a co艣 do niej.

Kobieta przesta艂a p艂aka膰, unios艂a si臋 do pozycji p贸艂le偶膮cej i dostrzeg艂a w pokoju zmian臋. Na jej twarzy znowu si臋 pojawi艂 strach. Spiesznie si臋 poderwa艂a na nogi, zamierzaj膮c wybiec z pokoju. Emil j膮 ubieg艂, chwytaj膮c za jedn膮, a pi臋kna lady za drug膮 r臋k臋.

Kiedy przez chwil臋 trzymali j膮 tak oboje, wyraz przera偶enia na twarzy kobiety ust膮pi艂 miejsca u艣miechowi.

Rozejrzeli艣my si臋 wok贸艂 i zamiast lepianki, do kt贸rej weszli艣my, stali艣my teraz w skromnie, lecz wygodnie umeblowanym pokoju z krzes艂ami, sto艂em i czystym 艂贸偶kiem. Emil podni贸s艂 wci膮偶 jeszcze 艣pi膮cego ch艂opca z gar艣ci przegni艂ej s艂omy i 艂achman贸w, u艂o偶y艂 go troskliwie na czystej po艣cieli i przykry艂 pledem. A kiedy to uczyni艂, pochyli艂 si臋 i z prawdziwie ojcowsk膮 czu艂o艣ci膮 poca艂owa艂 dziecko w czo艂o.

Matka Emila z dziewczynk膮 podnios艂y si臋 i skierowa艂y w to miejsce, gdzie sta艂a matka rodziny; my za艣 wszyscy otoczyli艣my ich woko艂o. Kobieta rzuci艂a si臋 na kolana przed matk膮 Emila i obejmuj膮c jej nogi, zacz臋艂a je ca艂owa膰 b艂agaj膮c, by ich nie opuszcza艂a. Emil post膮pi艂 naprz贸d, wzi膮艂 j膮 za r臋ce i postawi艂 na nogi, rozmawiaj膮c z ni膮 spokojnie w ich w艂asnym j臋zyku.

Kiedy kobieta si臋 wyprostowa艂a - stare, brudne 艂achmany, kt贸re mia艂a dot膮d na sobie, zamieni艂y si臋 w now膮 odzie偶. Posta艂a tak przez chwil臋 w g艂臋bokim milczeniu, a potem si臋 rzuci艂a w otwarte ramiona matki Emila. Sta艂y obie w tej pozycji przez kilka sekund, p贸ki Emil ich nie rozdzieli艂.

W tej chwili dziewczynka wybieg艂a naprz贸d z wyci膮gni臋tymi r臋koma i zawo艂a艂a:

- Patrz, patrz - moje rzeczy sta艂y si臋 znowu nowe! I z kolei si臋 rzuci艂a ku matce Emila, kt贸ra j膮 obj臋艂a i podnios艂a. Dziecko otoczy艂o r臋kami jej szyj臋, przyciskaj膮c twarzyczk臋 do jej ramienia. Kierownik ekspedycji sta艂 tu偶 za plecami matki Emila i dziewczynka wyci膮gn臋艂a r臋ce nad jej ramionami w jego kierunku, podnios艂a g艂ow臋 i u艣miechn臋艂a si臋 uszcz臋艣liwiona.

Kierownik post膮pi艂 naprz贸d i wyci膮gn膮艂 r臋ce, kt贸re dziecko pochwyci艂o m贸wi膮c, 偶e kocha nas wszystkich, lecz nie tak bardzo, jak t臋 drog膮 dam臋 (maj膮c na my艣li matk臋 Emila).

Emil powiedzia艂, 偶e p贸jdzie i poszuka ojca. Po nied艂ugim czasie powr贸ci艂, prowadz膮c za sob膮 wystraszonego i nieufnie patrz膮cego ojca rodziny. Pomimo wszystko mogli艣my zauwa偶y膰, 偶e pod okazywan膮 zewn臋trznie niech臋ci膮 kry艂a si臋 w nim g艂臋boka wdzi臋czno艣膰.

Szykowali艣my si臋 do wyj艣cia, a matka rodziny spyta艂a, czy przyjdziemy ponownie. Odpowiedziano jej, 偶e si臋 znowu zobaczymy nazajutrz.

Spiesznie udali艣my si臋 do domu burmistrza, w obawie, by nie zmusza膰 ca艂ego towarzystwa do czekania. Cho膰 czas ten nam si臋 wydawa艂 godzinami, to jednak nie zabawili艣my d艂u偶ej ni偶 trzydzie艣ci minut. I jestem pewien, 偶e pobyt nasz w chacie chorego zaj膮艂 mniej czasu, ni偶 go sp臋dzi艂em na opisywaniu tych fakt贸w.

Przybyli艣my do domu akurat wtedy, gdy ostatni z go艣ci siada艂 do sto艂u. Kierownik ekspedycji spyta艂, czy m贸g艂by usi膮艣膰 obok naszego szefa - co zaakceptowano. 艁atwo si臋 dawa艂o zauwa偶y膰, 偶e by艂 on bardzo podniecony i szef powiedzia艂 nam p贸藕niej, i偶 贸w m艂ody cz艂owiek by艂 tak wstrz膮艣ni臋ty tym, co widzia艂, 偶e si臋 z trudem opanowywa艂.

Miejsca za sto艂em by艂y rozplanowane: na pierwszym siedzia艂 burmistrz; na prawo od niego matka Emila, pi臋kna lady i nasz szef. Z lewej za艣 strony zasiedli - nasza gospodyni, syn Emila i jego siostra. Przytaczam ten porz膮dek ze wzgl臋du na to, co si臋 zdarzy艂o p贸藕niej.

Usiedli艣my i zacz臋艂o si臋 spo偶ywanie obiadu. Mniej wi臋cej w jego po艂owie burmistrz zwr贸ci艂 si臋 do Bagget Iranda prosz膮c, by zechcia艂 kontynuowa膰 sw贸j wyw贸d, zacz臋ty niedawno, a przerwany z powodu przybycia burmistrza oraz do艂膮czenia si臋 go艣ci, przyby艂ych z wi臋kszego osiedla.

Bagget Irand wsta艂 i oznajmi艂, 偶e rozpatrywano podobie艅stwa 偶ycia Buddy i Jezusa. Wobec naszej zgody postanowi艂 kontynuowa膰 sw贸j wyk艂ad, lecz b臋dzie musia艂 m贸wi膰 w j臋zyku dost臋pnym gospodarzowi, poniewa偶 nie by艂o tam we zwyczaju rozmawia膰 przez t艂umacza, je偶eli orator nie m贸wi艂 w j臋zyku zebranego towarzystwa. D偶ast zgodzi艂 si臋 by膰 t艂umaczem, lecz burmistrz, zrozumiawszy sytuacj臋 nalega艂, by Bagget Irand m贸wi艂 po angielsku do og贸艂u, D偶ast za艣 t艂umaczy艂 mu, go艣cie bowiem w wi臋kszo艣ci wys艂awiali si臋 po angielsku.

Wtedy Bagget Irand zacz膮艂 m贸wi膰:

„Mo偶emy sobie wyobrazi膰, co za si艂臋 mia艂by cz艂owiek, gdyby wszystkie w艂a艣ciwo艣ci prawdziwego ducha dominowa艂y w ka偶dym jego post臋pku, uczynku i poszczeg贸lnej my艣li lub, jak powiedzia艂 Jezus: 禄Kiedy Duch 艢wi臋ty zst膮pi艂 na was芦, powo艂uj膮c si臋 przy tym na ten czas, gdy si艂a bo偶a powinna by艂a w pe艂ni charakteryzowa膰 偶ycie wszystkich bo偶ych dzieci. Znaczy to, 偶e B贸g przejawia si臋 w ciele. I rzeczywi艣cie; czy偶 nie widzimy tego duchowego rozwoju u wszystkich ludzi, id膮cych zgodnie z prawami 偶ycia oraz naukami 艣wi臋tych obro艅c贸w wiary i prorok贸w - w r贸偶nym stopniu, w stosunku, w jakim ich duchowy rozw贸j zbli偶a doskona艂e przejawienie Boga, dzia艂aj膮cego poprzez wszystkie Jego dzieci? Jest to zupe艂nie oczywiste, 偶e ci, kt贸rzy niezachwianie trzymali si臋 prawdziwych idea艂贸w 偶ycia, uwa偶anych za pochodz膮ce wprost od Boga i w ten spos贸b 艂膮cz膮ce cz艂owieka z Bogiem, osi膮gn臋li najwi臋ksze post臋py w szlachetno艣ci charakteru, czysto艣ci duszy i moralnej wielko艣ci w 偶yciu. Gdyby ci, kt贸rzy si臋 staraj膮 i艣膰 za nimi, w艂膮czaj膮c lub wcielaj膮c w swe osobisteycia te same idea艂y, byliby w stanie wype艂ni膰 je tak, jak wype艂niali tamci, to 艣wiat musia艂by ostatecznie uzna膰, 偶e nauki, kt贸re oni pozostawili, i 偶ycie ich dowodz膮 tylko niezrozumienia wszystkich mo偶liwo艣ci dzieci bo偶ych.

W istocie jeszcze 偶aden z nich nie oznajmi艂, 偶e osi膮gn膮艂 ostateczn膮 doskona艂o艣膰, jak膮 B贸g przeznaczy艂 dla Swoich dzieci, poniewa偶 Jezus powiedzia艂: 禄Ten, kto wierzy. we mnie, b臋dzie tworzy艂 tak偶e sprawy, kt贸re ja tworz臋; ja za艣 id臋 do Ojca mego芦. A wszak zar贸wno Jezus, jak i Budda nauczali: 禄Musicie by膰 doskonali jako Ojciec wasz niebieski doskona艂ym jest芦.

I ot贸偶 synowie ci bo偶y to nie mistyczne postacie - a 偶ycie i czyny ich wyra藕nie si臋 odzwierciedla艂y w post臋powaniu i sercach ludzi w ci膮gu wszystkich wiek贸w historii. Wok贸艂 ich 偶ycia utkane by艂y mity i naros艂a tradycja. Rzeczywist膮 tedy pr贸b膮 b膮d藕 miernikiem dla tego, kto 偶ywi bli偶sze zainteresowanie ich 偶yciem i charakterami, jest osobiste przyj臋cie i zastosowanie ich nauki w swym powszednim 偶yciu. Fakt to nieodparty, 偶e idea艂y wyra偶one przez te wielkie dusze s膮 tak偶e idea艂ami kieruj膮cymi wszystkimi prawdziwie wielkimi lud藕mi i stanowi膮 dalszy dow贸d ich prawdy.

Gdyby kto艣 zechcia艂 negowa膰 fakt 偶ycia tych wielkich ludzi, mo偶na go w贸wczas zapyta膰: dlaczego w takim razie istniej膮 wielkie religie? Jest wi臋cej ni偶 oczywiste, 偶e s艂u偶膮 one jako podstawa 偶ycia i podtrzymuj膮 艣lady nieprzezwyci臋偶onego instynktowne­go d膮偶enia - instynktu, kt贸ry objawi艂 wielk膮 g艂臋bi臋 m膮dro艣ci i prawdziw膮 zasad臋 udoskonalenia ludzko艣ci - i przewy偶szaj膮 blaskiem wszelkie inne mo偶liwe pragnienia uwolnienia ludzkiej rodziny od ogranicze艅 i niewoli. 呕yciorysy tych ludzi zachowa艂y si臋 u nas, a ich 偶ycie jest prawdziwym 藕r贸d艂em u艣wiadomienia i do艣wiadcze艅, je艣li tylko zechcemy otworzy膰 nasze serca, by i艣膰 za tymi przyk艂adami, z otwart膮 dusz膮 i post臋powa膰 艣ladami tych 偶ywot贸w, naukami i idea艂ami. 呕adn膮 inn膮 drog膮 nie wejdziemy tam i nie zjednoczymy si臋 z ich 偶yciem. To w艂a艣nie by艂o natchnion膮 wiedz膮 ka偶dego prawdziwego obro艅cy wiary od pocz膮tku historii 艣wiata. Spo艣r贸d wielu, dw贸ch o艣wieconych duchowo ludzi: Jezus i Budda - da艂o ludzko艣ci do wykorzystania najwi臋ksze mo偶liwo艣ci, o kt贸rych powiadali w swych naukach.

M贸wili prawie tymi samymi s艂owami: 禄Jam jest drog膮, prawd膮 i 艣wiat艂em 偶ycia dla wszystkich ludzi芦. W bosko艣ci osi膮gni臋tego przez nich stanu, mogli rzeczywi艣cie powiedzie膰: 禄Jam jest 艣wiat艂em 艣wiata. Ten, kto idzie za mn膮 i na艣laduje moje 偶ycie, nie pozostanie w mroku, lecz zdob臋dzie 偶ycie wieczne i si臋 stanie wolnym od wszelkich ogranicze艅芦. Obaj powiadali to samo: 禄...dlatego rodzi艂em si臋 i przyszed艂em na ten 艣wiat, by da膰 艣wiadectwo prawdzie. Ka偶dy, kto mi艂uje prawd臋, s艂yszy m贸j g艂os芦. S艂owa te powinny pozostawa膰 w prostym stosunku do prawdziwego rozwoju 偶ycia Chrystusa w ka偶dym dziecku bo偶ym.

Wszystkie religie 艣wiata wskazuj膮 na wy偶sz膮 si艂臋 w cz艂owieku, walcz膮c膮 o uwolnienie si臋 od ogranicze艅 zmys艂贸w. Pisma 艢wi臋te r贸偶nych ras s膮 zewn臋trznymi wyra偶eniami tego sensu, np. Ksi臋ga Hioba w waszej Biblii poprzedza ca艂膮 wasz膮 histori臋.

By艂a ona napisana w tym kraju i pomimo wszystkich przemian, kt贸re zasz艂y w ci膮gu minionych wiek贸w oraz prawie zupe艂nego zagubienia jej w legendach, mistyczne jej znaczenie jednak si臋 zachowa艂o. Jakkolwiek ca艂y nar贸d zosta艂 zniszczony, mistyczne s艂owa Hioba nigdy si臋 nie zatr膮, gdy偶 ten, kto si臋 pogr膮偶a w tajemnic臋 i 偶yje tajemnic膮 Wielkiego - pozostaje pod os艂on膮 Wszechmog膮cego.

Druga rzecz, kt贸r膮 powinni艣my odr贸偶nia膰, to fakt, 偶e wszystkie Pisma 艣wi臋te wynik艂y z religii, a nie odwrotnie. St膮d te偶 nale偶y wiedzie膰, 偶e Pisma 艣wi臋te s膮 produktem religii, a nie jej przyczyn膮. Historia religii powsta艂a z do艣wiadcze艅, podczas gdy Ewangelia wynik艂a ze wszystkich religii.

Wkr贸tce si臋 dowiecie, 偶e jedno艣膰 zamierzenia i wysi艂ku b臋dzie najpot臋偶niejszym 艣rodkiem do osi膮gni臋cia ka偶dego upragnionego celu. Zamiast mn贸stwa ludzi, snuj膮cych r贸偶norakie w膮tki my艣lowe, wlok膮c si臋 powoli, b臋d膮 oni my艣le膰 jak jeden. W贸wczas cz艂owiek 艂atwo zrozumie zachodz膮c膮 r贸偶nic臋: ci膮gn膮c d艂ugo i z wysi艂kiem sam, a kiedy ci膮gn膮 wszyscy razem. Zobaczycie, 偶e gdy si臋 zbudzi do dzia艂ania jedno艣膰 pragnienia, wszystko si臋 stanie mo偶liwe.

Kiedy cz艂owiek wyrzuci ze 艣wiadomo艣ci swe egoistyczne szata艅skie my艣li, ustanie walka pomi臋dzy Bogiem a Magogiem; i nie dokona tego 偶adne zewn臋trzne b贸stwo.

Gdy Jezus powiedzia艂: 禄S艂owa, kt贸re wam m贸wi臋, s膮 duchem i 偶yciem芦 - dotkn膮艂 tego tajemniczego s艂owa, kt贸re stworzy艂o wszystkie rzeczy. Wiedzia艂, 偶e jego s艂owo by艂o nape艂nione esencj膮 偶ycia i poruszaj膮c膮 si艂膮, tworz膮c膮 rzeczy, kt贸re pragn膮艂 stworzy膰. Gdyby te s艂owa zad藕wi臋cza艂y w duszach wszystkich ludzi i narod贸w, zobaczyliby, 偶e maj膮 dost臋p do 藕r贸d艂a wiecznego 偶ycia, kt贸re sp艂ywa od Boga.

Niekt贸rzy s膮 w stanie wyrazi膰 Chrystusa, przedstawiaj膮c Go jako zasiadaj膮cego na tronie tu偶 poza sercem, miejscem mi艂o艣ci. Widzicie Chrystusa, jak z tego tronu kieruje ka偶d膮 czynno艣ci膮 waszego cia艂a w zupe艂nej harmonii z niezmiennym prawem Boga, i wiedzcie, 偶e w贸wczas dzia艂acie wesp贸艂 z Chrystusem w idea艂ach, pochodz膮cych wprost z boskiego rozumu.

Nast臋pnie patrzcie, jak Chrystus, zasiad艂szy na swym tronie, rozprzestrzenia si臋 i nape艂nia ka偶dy atom, kom贸rk臋, mi臋sie艅 i wszystkie organy waszego cia艂a, dop贸ki ono ca艂e si臋 nie stanie prawdziwym czystym Chrystusem, jednorodnym Synem Bo偶ym - czyst膮 艣wi膮tyni膮, gdzie B贸g Sobie upodoba艂 przebywanie. Z tronu tego mo偶ecie dzia艂a膰 na ka偶dy o艣rodek waszego organizmu. Mo偶ecie da膰 odczu膰 tym centrom, 偶e jeste艣cie rzeczywistym, kochaj膮cym, pot臋偶nym, m膮drym, nieustraszo­nym i wolnym duchem. 呕adna 艣miertelna my艣l lub nieczyste pragnienie nie mo偶e przej艣膰 w pobli偶u was. Jeste艣cie pogr膮偶eni w czystym Chrystusie i duch 偶ycia w Chrystusie, czyni z was czyst膮 艣wi膮tyni臋 bo偶膮. Mo偶ecie si臋 tu zatrzyma膰 i powiedzie膰: 禄Ojcze, w tym, jak i w ka偶dej rzeczy wyjaw mi Chrystusa, Syna Twego doskona艂ego芦. A wtedy - b艂ogos艂awcie Chrystusa.

Kiedy艣cie wyjawili Chrystusa, mo偶ecie wyci膮gn膮膰 d艂oni, je艣li zapragniecie z艂ota, znajdziecie je w niej".

Powiedziawszy to, wyci膮gn膮艂 obie r臋ce i w ka偶dej z nich zjawi艂 si臋 z艂oty kr膮偶ek, nieco wi臋kszy od angielskiego suwerena. Poda艂 je siedz膮cym obok niego z prawej strony i si臋 nimi nie interesowa艂 wi臋cej. Ci za艣 z kolei przekazywali je innym, dop贸ki nie okr膮偶y艂y ca艂ego sto艂u. (Zachowali艣my je i poddawane by艂y badaniom ekspert贸w, kt贸rzy potwierdzili, 偶e s膮 z czystego z艂ota).

Je偶eli chcecie pomaga膰 innym, upatrujcie Chrystusa, zasiadaj膮cego w nich na tronie, podobnie jak w was - a zwracaj膮c si臋 do Niego, m贸wcie, jakby bezpo艣rednio do nich. Je艣li pragniecie mie膰 bardziej wyraziste poj臋cie o jakimkolwiek przedmiocie - ni偶 to, kt贸re macie w obecnej chwili - niech Chrystus przem贸wi mentalnie do abstrakcyjnej duszy tego przedmiotu, a nast臋pnie popro艣cie wewn臋trzny sens tej rzeczy, by wam powiedzia艂 o sobie.

Dzieci Boga s膮 tak偶e niezb臋dne dla Niego w celu wype艂nienia Jego planu, jak i wszelka ro艣lina (kwiatek czy drzewo), poniewa偶 niezb臋dna im jest wsp贸艂praca z Bogiem na drodze doskona艂ej, kt贸r膮 On widzi.

Odej艣cie cz艂owieka od wsp贸艂pracy w tym doskona艂ym planie, wytr膮ci艂o 艣wiat ze stanu r贸wnowagi i wywo艂a艂o powstanie ogromnych fal w celu zmiecenia i zniszczenia wi臋kszo艣ci Jego dzieci. Ziemi臋 utrzymuje w stanie r贸wnowagi my艣l doskona艂ej mi艂o艣ci, wsp贸艂pracuj膮ca w sercach dzieci bo偶ych z r贸wnowag膮 mocy. Kiedy zacz臋to rozstraja膰 t臋 si艂臋 lubie偶nymi i grzesznymi my艣lami, ona coraz bardziej odpycha艂a Ziemi臋, naruszaj膮c jej r贸wnowag臋, a偶 powsta艂y olbrzymie fale i prawie zupe艂nie zniszczy艂y cz艂owieka wraz z ka偶d膮 wykonan膮 przez niego prac膮. W tym czasie cz艂owiek dokona艂 o wiele wi臋cej ni偶 pozostaje mu do wype艂nienia. Lecz B贸g nie mo偶e kontrolowa膰 ludzkich my艣li mi艂o艣ci i r贸wnowagi lub nienawi艣ci i dysharmonii, albowiem winny one by膰 kontrolowane przez samego cz艂owieka.

Kiedy si艂a my艣li, kt贸ra wyprowadzi艂a Ziemi臋 ze stanu r贸wnowagi, zosta艂a zu偶yta przez wynik艂y z tej przyczyny gigantyczny kataklizm, wtedy B贸g moc膮 Sw膮 m贸g艂 przywr贸ci膰 Ziemi臋 do w艂a艣ciwego jej equilibrium, czyli r贸wnowagi. Lecz do tego czasu, p贸ki ludzka my艣l przewa偶a艂a, B贸g by艂 bezsilny, nie b臋d膮c w stanie dzia艂a膰".

Na tym Bagget Irand zako艅czy艂 i usiad艂 na swym miejscu.

Nagle nasz膮 uwag臋 zwr贸ci艂o nieukrywane wzburzenie i oznaki silnego zdenerwowania burmistrza. A kiedy Bagget Irand usiad艂, gniew gospodarza znalaz艂 uj艣cie w okrzyku, kt贸ry mia艂 nast臋puj膮cy sens:

- Pies, chrze艣cija艅ski pies! Zbezcze艣ci艂e艣 imi臋 naszego Wielkiego Buddy i musisz drogo za to zap艂aci膰!

To powiedziawszy, poci膮gn膮艂 za sznurek, zwisaj膮cy u sufitu tu偶 nad jego g艂ow膮. Natychmiast si臋 rozwar艂o jednocze艣nie troje drzwi w przeciwleg艂ym ko艅cu sali, na wprost siedz膮cego burmistrza, i trzydziestu 偶o艂nierzy z obna偶onymi szablami wpad艂o do sali. Burmistrz wsta艂, dwaj za艣 towarzysz膮cy mu drabanci, kt贸rzy podczas jedzenia stali za jego fotelem, stan臋li teraz przy nim z obu stron. Podni贸s艂szy r臋k臋, da艂 rozkaz, na kt贸ry dziesi臋ciu 偶o艂nierzy wyst膮pi艂o, ustawiaj膮c si臋 wzd艂u偶 艣ciany, z ty艂u siedz膮cego Bagget Iranda, a dw贸ch zaj臋艂o posterunki z obu stron fotela burmistrza. Jednocze艣nie zbli偶y艂 si臋 komendant i stan膮艂 nieopodal gospodarza w oczekiwaniu rozkazu. Nikt z obecnych nie wyrzek艂 ani s艂owa i tylko si臋 da艂o zauwa偶y膰 ledwie dostrzegalne poruszenie. My艣my siedzieli niczym przygwo偶d偶eni tym zaj艣ciem.

Zapanowa艂o g艂臋bokie milczenie. Nagle naprzeciwko stoj膮cego burmistrza pojawi艂o si臋 na sali intensywne 艣wiat艂o. Oczy wszystkich by艂y zwr贸cone na niego, kt贸ry sta艂 z podniesion膮 r臋k膮, jakby zamierzaj膮c wyda膰 nast臋pny rozkaz, lecz twarz mia艂 trupio­blad膮 i by艂o wida膰 odbijaj膮ce si臋 na niej przera偶enie. Zdawa艂o si臋, 偶e przed nim sta艂a mglista posta膰 cz艂owieka. Jednocze艣nie wszyscy us艂yszeli艣my s艂owo stop! wym贸wione ca艂kiem wyra藕nie i z tak膮 si艂膮, 偶e si臋 odwzorowa艂o w powietrzu ognistymi literami pomi臋dzy t膮 mglist膮 postaci膮 a burmistrzem. Ten ostatni zrozumia艂, co by艂o widoczne, gdy偶 sta艂 nieruchomo jak pos膮g. W tej chwili niewyra藕ny kszta艂t przybra艂 bardziej okre艣lon膮 posta膰 i rozpoznali艣my w niej Jezusa, kt贸rego spotkali艣my ju偶 uprzednio. Lecz najbardziej nas zdziwi艂a druga mglista sylwetka, kt贸ra przyku艂a uwag臋 burmistrza i wszystkich 偶o艂nierzy. Zdawa艂o si臋, 偶e wszyscy j膮 poznali i bali si臋 jej bardziej ni偶 samego Jezusa. Obejrzawszy si臋, zobaczyli艣my, 偶e wszyscy stali niby sparali偶owani.

Gdy tylko szczeg贸艂y tej drugiej postaci bardziej si臋 uwidoczni艂y i podnios艂a praw膮 r臋k臋 - jak to uczyni艂 i Jezus - w tym momencie wszystkie szable wypad艂y z r膮k 偶o艂nierzy, uderzaj膮c o pod艂og臋. Pog艂os upadaj膮cych szabel rozszed艂 si臋 po sali dobitnie, tak g艂臋boka zalega艂a cisza. 艢wiat艂o ja艣nia艂o, jakby z coraz wi臋ksz膮 intensywno艣ci膮 i sta艂o si臋 tak jaskrawe, i偶 ledwie mogli艣my na nie patrze膰.

Pierwszy opami臋ta艂 si臋 komendant. Wyci膮gn膮艂 przed siebie r臋ce i zawo艂a艂:

- Budda! Nasz Wielki Budda!

W贸wczas burmistrz przem贸wi艂:

- Rzeczywi艣cie, to on, nasz Wielki!

I pad艂 twarz膮 na pod艂og臋. Dwaj drabanci doskoczyli, by pom贸c mu wsta膰 na nogi, po czym znowu stan臋li nieruchomo jak pos膮gi. Uszeregowani w dalszej cz臋艣ci sali 偶o艂nierze podnie艣li krzyk. Rzucili si臋 w nie艂adzie w stron臋 sto艂u i skupili wok贸艂 komendanta, krzycz膮c:

- Zjawi艂 si臋 nasz najpot臋偶niejszy! Pogromca chrze艣cija艅skich ps贸w i ich wodz贸w!

Na to Budda si臋 cofn膮艂 na stole, 偶eby m贸c ogarn膮膰 wzrokiem wszystkich, i wznosz膮c r臋k臋 ku g贸rze, zawo艂a艂:

- Nie raz ju偶 m贸wi艂em: stop! Nie dwa razy m贸wi艂em: stop! Lecz po trzykro膰 powiadam: stop!

Ka偶de wym贸wione s艂owo pojawia艂o si臋 w postaci ognistych liter w taki sam spos贸b, jak s艂owa Jezusa, przy czym ogniste te znaki nie znik艂y, lecz trwa艂y w powietrzu.

T艂um 偶o艂nierzy sta艂 w dalszym ci膮gu, jakby sparali偶owany i wpatrzony w to, co si臋 przed nimi dzia艂o. R臋ce jednych by艂y wyci膮gni臋te, niekt贸rzy zastygli z nog膮 uniesion膮 nad pod艂og膮, trwaj膮c w pozycji, w jakiej si臋 znajdowali, kiedy Budda podni贸s艂 swoj膮 r臋k臋. Teraz Budda znowu si臋 przysun膮艂 do Jezusa i, wsun膮wszy swoj膮 lew膮 r臋k臋 pod uniesion膮 r臋k臋 Jezusa, powiedzia艂:

- W tym przypadku, jak i w innych sprawach i w og贸le we wszystkim, podtrzymuj臋 podniesion膮 r臋k臋 drogiego brata mego!

Potem po艂o偶y艂 praw膮 r臋k臋 na ramieniu Jezusa i w tej pozycji obaj pozostali przez kilka sekund, a po chwili razem zeszli lekko ze sto艂u, podczas gdy burmistrz, komendant, drabanci i 偶o艂nierze popadali na twarz, wpatruj膮c si臋 w nich z wyrazem niedaj膮cego si臋 opisa膰 strachu.

Wreszcie burmistrz usiad艂 na swym fotelu, odsuni臋tym do samej 艣ciany, a ka偶dy z zebranych odetchn膮艂 z ulg膮. S膮dz臋 te偶, 偶e na pewno nie by艂o nikogo po艣r贸d nas, kto by w ci膮gu tych nied艂ugich chwil, absorbuj膮cych nas rozgrywaj膮c膮 si臋 scen膮, oddycha艂 pe艂n膮 piersi膮.

Wtedy Budda r臋ka w r臋k臋 z Jezusem zbli偶yli si臋 do burmistrza. S艂owami wypowiedzianymi z tak膮 si艂膮, i偶 mieli艣my wra偶enie, 偶e si臋 odbija艂y od 艣ciany, Budda powiedzia艂:

- Czy si臋 o艣mielisz jeszcze kiedykolwiek nazywa膰 tych drogich naszych braci chrze艣cija艅skimi psami? Ty, kt贸ry pierwej bezlito艣nie odepchn膮艂e艣 ma艂e dziecko, szukaj膮ce pomocy dla swego najdro偶szego brata! I jedynie dzi臋ki tej oto podnios艂ej duszy, kt贸ra wyst膮pi艂a i po艣pieszy艂a na zew serca, nieszcz臋艣liwe dziecko zosta艂o uzdrowione.

W tym momencie Budda wysun膮艂 r臋k臋 spod r臋ki Jezusa, odwr贸ci艂 si臋 i wskazuj膮c w stron臋 matki Emila, post膮pi艂 ku niej. M贸wi膮c dalej, odwr贸ci艂 si臋 tak, i偶 m贸g艂 patrze膰 tak偶e od strony burmistrza w kierunku matki Emila. Zdawa艂o si臋 nam, 偶e by艂 g艂臋boko poruszony. Patrz膮c na burmistrza, Budda nie przestawa艂 m贸wi膰:

- Mimo, i偶 pierwszy powiniene艣 by艂 si臋 odezwa膰 na pro艣b臋 tego drogiego dzieci臋cia, uchyli艂e艣 si臋 od swego obowi膮zku, a tych, kt贸rzy przyszli nieszcz臋snemu dziecku z pomoc膮, nazwa艂e艣 potem chrze艣cija艅skimi psami! Id藕 i sp贸jrz na uzdrowione dziecko, kt贸rego cia艂o by艂o uszkodzone i si臋 m臋czy艂o w dojmuj膮cym b贸lu. Sp贸jrz na wygodne mieszkanie, dane im zamiast n臋dznej lepianki. Jeste艣 cz臋艣ciowo odpowiedzialny za nieudzielenie pomocy tym drogim biednym ludziom. Nie widzia艂e艣 n臋dznej kupy brudu i 艂achman贸w, z kt贸rych ta ofiarna dusza - zwracaj膮c si臋 do Emila podnios艂a chore dziecko, i z jak膮 troskliwo艣ci膮 i czu艂o艣ci膮 u艂o偶y艂a je na czystej, starannie przygotowanej po艣cieli, a kiedy nast臋pnie podnios艂a to male艅kie cia艂ko brud i 艂achmany znikn臋艂y. Ty za艣, grubia艅ski 艣wi臋toszku, siedzia艂e艣 spokojnie w purpurze, kt贸r膮 powinien nosi膰 tylko ten, kto jest jej godzien.

- O艣mieli艂e艣 si臋 nazwa膰 braci, kt贸rzy niczym nie sprawili niepokoju ani innym, ani tobie: chrze艣cija艅skimi psami! I ty mienisz si臋 wyznawc膮 Buddy, arcykap艂anem tutejszej 艣wi膮tyni! Wstyd藕 si臋! Wstyd藕! Wstyd藕!

Zdawa艂o si臋, 偶e ka偶de s艂owo uderza艂o w burmistrza, w jego fotel i dookolne dekoracje. W ka偶dym razie wypowied藕 brzmia艂a z tak膮 si艂膮, 偶e burmistrz si臋 trz膮s艂, a draperie powiewa艂y woko艂o, jakby pod wp艂ywem silnego wiatru. Nawet nie by艂o tu mowy o t艂umaczu; burmistrz nie potrzebowa艂 go, gdy偶 doskonale wszystko rozumia艂, cho膰 s艂owa by艂y wypowiadane w j臋zyku angielskim.

Budda si臋 odwr贸ci艂 i podszed艂 do dw贸ch os贸b, kt贸re otrzyma艂y z艂ote kr膮偶ki, pytaj膮c, czy m贸g艂by je wzi膮膰 na chwil臋, a kiedy mu je podano, w贸wczas nios膮c z艂oto w otwartej d艂oni, podszed艂 z powrotem do burmistrza i zwracaj膮c si臋 do niego powiedzia艂:

- Wyci膮gnij r臋ce!

Burmistrz pos艂usznie uczyni艂 to, lecz r臋ce mu si臋 trz臋s艂y nieopanowanie, i偶 z trudem m贸g艂 je utrzyma膰. Budda po艂o偶y艂 kr膮偶ki na jego d艂oniach i z艂oto prawie natychmiast znik艂o.

Wtedy znowu rzek艂:

- Widzisz, nawet czyste z艂oto ucieka z twych brudnych r膮k!

W tej chwili, prawie jednocze艣nie, oba kr膮偶ki upad艂y lekko na st贸艂 przed dwoma osobami, kt贸re poprzednio mia艂y je w r臋ku.

Budda podni贸s艂 r臋ce, k艂ad膮c je na wyci膮gni臋tych d艂oniach burmistrza i tonem przyjaznym powiedzia艂:

- Bracie, nie masz si臋 czego ba膰! Nie ja, lecz ty sam siebie os膮dzisz!

M贸wi膮c to, przez chwil臋 trzyma艂 tak swoje r臋ce, dop贸ki burmistrz nie uspokoi艂 si臋 zupe艂nie. W贸wczas Budda odj膮艂 d艂onie od niego i znowu rzek艂:

- Kwapisz si臋 mieczem rozstrzyga膰 to, co uwa偶asz dla siebie za obraz臋, lecz pami臋taj, 偶e kiedy s膮dzisz i karzesz innych, tym samym s膮dzisz i skazujesz samego siebie!

Potem zwr贸ci艂 si臋 w stron臋 Jezusa, m贸wi膮c:

- My, wiedz膮cy, zawsze stajemy razem dla og贸lnego dobra i braterskiej mi艂o艣ci ca艂ej ludzko艣ci.

Z tymi s艂owami zn贸w uj膮艂 r臋k臋 Jezusa i rzek艂:

- Bracie, s膮dz臋, 偶e ca艂kowicie przej膮艂em t臋 spraw臋 z twoich r膮k. Lecz teraz ona znowu偶 jest do twojej dyspozycji.

Jezus odpowiedzia艂:

- Post膮pi艂e艣 szlachetnie i mog臋 ci tylko za to podzi臋kowa膰.

Po tych s艂owach obaj si臋 sk艂onili lekko i trzymaj膮c si臋 pod r臋ce, wyszli przez otwarte drzwi i znikn臋li.

W jednej chwili na sali zapanowa艂 wielki rozgardiasz. Burmistrz, komendant, 偶o艂nierze i drabanci - wszyscy si臋 cisn臋li woko艂o, by u艣cisn膮膰 nam r臋ce. Jednocze艣nie ka偶dy si臋 stara艂 przy tym jako艣 usprawiedliwi膰. Potem burmistrz powiedzia艂 co艣 do Emila i ten podni贸s艂 r臋k臋, prosz膮c o spok贸j i uwag臋. A gdy tylko ucich艂y rozmowy, Emil oznajmi艂, 偶e burmistrz prosi, by艣my znowu usiedli przy stole.

Kiedy ju偶 wszyscy zaj臋li na powr贸t swoje miejsca i nasta艂a cisza, zauwa偶yli艣my, 偶e komendant ustawi艂 偶o艂nierzy z obu stron sto艂u oraz za plecami burmistrza, kt贸rego fotel ponownie przysuni臋to do sto艂u. Wtedy burmistrz wsta艂 i za po艣rednictwem Emila jako t艂umacza, powiedzia艂:

- Pozwoli艂em nazbyt unie艣膰 si臋 swej gorliwo艣ci i si臋 posun膮艂em zbyt daleko, za co zosta艂em ukarany, zawstydzony i w dw贸jnas贸b tego 偶a艂uj臋. S膮dz臋, 偶e po tym, co zasz艂o, nie ma ju偶 potrzeby omawiania tego. Mam nadziej臋, 偶e sami postrzegacie, jak dalece si臋 zmieni艂em, i chc臋 prosi膰 brata Baggeta, by wsta艂 i zechcia艂 przyj膮膰 moje najg艂臋bsze przeprosiny. Wszystkich was najserdeczniej witam, a gdyby艣cie zechcieli si臋 zatrzyma膰 u nas, to mo偶ecie pozosta膰 z nami na zawsze. Je偶eli kiedykolwiek b臋dziecie potrzebowa膰 wojskowej eskorty - cho膰 jestem pewien, 偶e nie b臋dzie wam potrzebna - to zar贸wno ja, jak i komendant b臋dziemy uwa偶a膰 sobie za wysoki zaszczyt, staj膮c do waszych us艂ug. Nie mam nic wi臋cej do wyra偶enia i 偶ycz臋 wam wszystkim dobrej nocy! Zanim p贸jdziecie, chc臋 jeszcze doda膰, 偶e wszystko, co posiadam, jest do waszych us艂ug. Witam i 偶o艂nierze witaj膮 was. Odprowadz膮 was do waszych kwater.

Jeszcze raz 偶ycz臋 wam spokojnej nocy i - salaam to you w imi臋 Wielkiego, Boskiego Buddy!

Tak偶e komendant bardzo nas przeprasza艂 nadmieniaj膮c, 偶e jeste艣my w kontakcie z boskim Budd膮, a potem z pi臋cioma 偶o艂nierzami odprowadzi艂 nas do naszych kwater.

Odchodz膮c z艂o偶yli nam salut, co wyra偶a艂o si臋 tym, 偶e utworzyli p贸艂kole wok贸艂 komenderuj膮cego oficera i salutuj膮c szablami, ko艅cami ich dotkn臋li szabli komendanta. Nast臋pnie szybko si臋 odwr贸cili, zdj臋li czapki i bardzo nisko si臋 pok艂onili, dotykaj膮c kolanami ziemi. Salut taki oddawany bywa tylko podczas wielkich uroczysto艣ci pa艅stwowych. Odpowiedzieli艣my im na te honory jak najuprzejmiej i wtedy 偶o艂nierze odeszli.

Po przyj艣ciu do domu po偶egnali艣my si臋 z naszymi przyjaci贸艂mi i gospodarzem, a potem udali艣my si臋 do namiotu. By艂o nas bowiem tak du偶o, 偶e dom go艣cinny nie m贸g艂 pomie艣ci膰 wszystkich i musieli艣my na podw贸rzu rozbi膰 namioty.

Kiedy艣my przyszli do obozu, kierownik usiad艂 w namiocie i powiedzia艂:

- Cho膰 jestem 艣miertelnie znu偶ony, to jednak uwa偶am za bezcelowe p贸j艣cie do 艂贸偶ka, zanim si臋 nie dowiem jeszcze czego艣; chc臋 rozwa偶y膰 to wszystko i je偶eli nie zostan臋 u艣wiadomiony cho膰 troch臋, zamierzam przesiedzie膰 tu ca艂膮 noc. Przyznam si臋, 偶e wesz艂o mi to daleko g艂臋biej ni偶 pod sk贸r臋. Panowie siedzicie, nic nie m贸wi膮c, i wygl膮dacie przy tym, jak m膮dre sowy.

Odpowiedzieli艣my, 偶e on jest tak samo u艣wiadomiony jak i my, poniewa偶 nigdy dot膮d nam si臋 nie zdarzy艂o widzie膰 tego, co si臋 sta艂o dzi艣. Kto艣 zauwa偶y艂, 偶e wszystko to by艂o odegrane specjalnie dla nas. Lecz kierownik si臋 obruszy艂 na niego:

„Odegra膰! Ale偶, m贸j drogi, trupa, kt贸ra mog艂aby odegra膰 co艣 podobnego warta by艂aby miliony tygodniowo, i to w ka偶dej walucie. A i burmistrz, gdyby rzeczywi艣cie nale偶a艂 do tej akcji, mo偶e tylko budzi膰 szeroki podziw, poniewa偶 ten starowina by艂 niesamowicie wystraszony. Przyznam si臋, 偶e i ja przez kilka sekund by艂em prawie tak samo w wielkim strachu. Gdzie艣 za tym wszystkim si臋 kryje niejasne przypuszczenie, 偶e ten偶e starowina przygotowywa艂 nam wszystkim gor膮c膮 k膮piel. Ten jego wybuch by艂, zdaje si臋, nie z powodu Bagget Iranda.

Kiedy 偶o艂nierze wpadli na sal臋, to w g艂osach ich czu膰 by艂o tryumfalne tony. I je偶eli si臋 nie myl臋, brali oni udzia艂 w bardziej powa偶nej rozgrywce, ni偶 nam si臋 wydawa艂o. Ju偶 to samo co艣 m贸wi, 偶e przez chwil臋 wyobra偶ali sobie, i偶 Budda przyszed艂 im w sukurs. Kiedy za艣 si臋 przekonali, 偶e wszyscy s膮 przeciw nim, cia艂a ich os艂ab艂y i pami臋tam, 偶e wypu艣cili z r膮k szable.

Powiecie: albo偶 Budda nie ma si艂y? Przypomnijcie sobie tylko, jak on rzuca艂 tymi s艂owami w starego burmistrza... Zdawa艂o si臋, 偶e dzia艂a艂 nier贸wnie radykalniej ni偶 Jezus, lecz wtedy jego strona wymaga艂a pomocy. Je艣li natomiast chodzi o nas, to bior膮c pod uwag臋 te okoliczno艣ci wszystko sz艂o tak, 偶e nie mo偶na lepiej.

Trzeba przyzna膰, 偶e stary burmistrz dosta艂 po czapie. Id臋 o zak艂ad, 偶e si臋 teraz czuje na pewno tak, jakby prze艂azi艂 przez parkan, trzymaj膮c si臋 za ucho od buta. Kiedy Budda dotkn膮艂 jego r膮k, to dla mnie wygl膮da艂o to w rzeczywisto艣ci tak, jak gdyby m艂odzieniec wyskoczy艂 wprost ze swego starego 禄ja芦. Z pewno艣ci膮 do jutra us艂yszymy daleko wi臋cej o nim. A je艣li si臋 nie myl臋, wi臋c przewiduj臋, 偶e si臋 sta艂o dobrze, poniewa偶 staruszek 贸w, to si艂a w tym kraju. Je偶eli to wywy偶szy艂oby jego, jak mnie by wywy偶szy艂 - to przecie偶 mimo to, po tym wszystkim, co zasz艂o, nie chcia艂bym by膰 w jego sk贸rze".

Rozmawiali艣my jeszcze d艂ugo o rzeczach, kt贸re艣my widzieli i s艂yszeli, i ani艣my si臋 spostrzegli, a zacz臋艂o ju偶 艣wita膰. Kierownik wsta艂, podni贸s艂 r臋ce nad g艂ow臋 i powiedzia艂:

- Komu potrzebny jaki艣 tam sen? Po wys艂uchaniu waszych rozm贸w, mnie na pewno nie.

Po艂o偶yli艣my si臋 jednak, nie zdejmuj膮c ubra艅, by cho膰 troszeczk臋 odpocz膮膰 przed 艣niadaniem.

***

Kiedy tego rana poproszono nas na 艣niadanie, kierownik wsta艂 pierwszy; szybko doprowadzi艂 do porz膮dku sw膮 toalet臋 - jak niecierpliwy sztubak - a potem pop臋dza艂 ka偶dego z nas do po艣piechu. Wreszcie byli艣my gotowi i udali艣my si臋 do sto艂u, gdzie zastali艣my ju偶 Emila i D偶asta. Kierownik usiad艂 pomi臋dzy nimi i przez ca艂e 艣niadanie zasypywa艂 ich pytaniami.

Po 艣niadaniu wsta艂 od sto艂u i wyrazi艂 偶yczenie obejrzenia jeszcze domu, kt贸ry - jak sam powiedzia艂 - wyr贸s艂 w ci膮gu pi臋tnastu minut. Po艂o偶y艂 r臋ce na ramiona D偶asta i doda艂, 偶e gdyby mia艂 dwoje takich jak Emil i jego matka, to c贸偶 by to by艂a za przyjemno艣膰 chodzi膰 i wsz臋dzie budowa膰 w ten spos贸b domy dla biednych ludzi! A potem dopowiedzia艂:

- Zmusi艂bym wtedy w艂a艣cicieli nieruchomo艣ci w Nowym Jorku, 偶eby ich domy mia艂y bardziej przyzwoity wygl膮d. Wszak p艂ac臋 czynsz tym m艂odzie艅com.

A Emil zauwa偶y艂:

- Przypu艣膰my, 偶e nie zgodziliby si臋, by im w taki spos贸b wyrasta艂y domy.

- Dobrze - odpowiedzia艂 kierownik. - To ja bym post膮pi艂 inaczej. Gdyby po wyro艣ni臋ciu dom贸w nie chcieli z nich korzysta膰, wtedy po prostu chwyta艂bym ich przemoc膮, wsadza艂 do wewn膮trz i zwi膮zywa艂.

Wszyscy艣my si臋 z tego szczerze u艣mieli.

Dotychczas uwa偶ali艣my kierownika za cz艂owieka spokojnego i opanowanego. Lecz teraz powiedzia艂 nam, 偶e widziane przez niego rzeczy tak nim wstrz膮sn臋艂y, 偶e nie m贸g艂 si臋 powstrzyma膰 od pyta艅. Potem oznajmi艂, 偶e by艂a to dla niego najciekawsza ekspedycja w ca艂ym jego 偶yciu, jakkolwiek pozna艂 ju偶 r贸偶ne najbardziej odleg艂e zak膮tki 艣wiata. Tote偶 postanowi艂 towarzyszy膰 nam nadal i pomaga膰 W organizowaniu drugiej ekspedycji w celu kontynuowania prac wykopaliskowych pod kierunkiem naszych przyjaci贸艂. Na przeszkodzie temu stan膮艂 jednak jego nag艂y wyjazd do kraju.

Z trudem si臋 nam uda艂o przekona膰 go, by nie chodzi艂 bezpo艣rednio do nowego domu. Wreszcie weszli艣my z nim w kompromis. D偶ast i jeszcze jeden z przyjaci贸艂 poszli z nim tam, sk膮d m贸g艂 zobaczy膰 贸w domek. Z tej wycieczki powr贸cili po up艂ywie oko艂o trzydziestu minut. Kierownik wyrazi艂 zadowolenie, 偶e widzia艂 male艅ki domek b臋d膮cy rzeczywisto艣ci膮, i opowiada艂, i偶 to wskrzesi艂o mu w pami臋ci jego dziecinne marzenia, w kt贸rych widzia艂 siebie chodz膮cego z czarodziejkami, buduj膮cymi wsz臋dzie domy dla biednych ludzi, by ich uszcz臋艣liwi膰.

Poniewa偶 nasza grupa by艂a do艣膰 liczna, zdecydowano, 偶e najlepiej b臋dzie zwiedza膰 domek niewielkimi partiami - co najwy偶ej po pi臋ciu lub sze艣ciu ludzi. W sk艂ad pierwszej grupy wchodzili: Emil, kierownik, jedna czy dwie damy i ja, a potem si臋 przy艂膮czy艂y jeszcze do nas matka Emila i nasza gospodyni. Kiedy przyszli艣my przed dom, wybieg艂a nam na spotkanie dziewczynka i rzuci艂a si臋 w ramiona matki Emila, obja艣niaj膮c, 偶e braciszek jest zdr贸w, silny i dobrze wygl膮da.

Po chwili wysz艂a matka dziewczynki i upad艂a do n贸g matce Emila, zapewniaj膮c, 偶e bardzo j膮 kocha. Matka Emila natychmiast j膮 podnios艂a, powstrzymuj膮c od kl臋kania przed sob膮, gdy偶 to - m贸wi艂a - co uczyni艂a dla niej, uczyni艂aby tak偶e dla ka偶dego innego, i 偶e nie jej nale偶y dzi臋kowa膰 za otrzymane dobrodziejstwa, lecz wielkiemu Bogu.

Tymczasem ch艂opczyk otworzy艂 drzwi i matka zaprosi艂a nas do wn臋trza. Weszli艣my za ni膮, maj膮c za t艂umaczk臋 nasz膮 gospodyni臋. Nie by艂o 偶adnej w膮tpliwo艣ci, co do faktycznej przemiany domu. Sk艂ada艂 si臋 z czterech izb i by艂 bardzo schludnie urz膮dzony. Z trzech stron otacza艂y go najn臋dzniejsze lepianki. M贸wiono, 偶e mieszka艅cy tych lepianek zamierzali je opu艣ci膰, poniewa偶 uznali, 偶e dom jest diabelsk膮 sprawk膮 i 偶e szatan m贸g艂by ich zniszczy膰, gdyby pozostali na miejscu.

W dniu tym us艂yszeli艣my te偶 wi臋cej i o burmistrzu. Oko艂o godziny jedenastej przys艂a艂 on do nas komendanta z oddzia艂em 偶o艂nierzy, kt贸rzy przynie艣li nam zaproszenie na 艣niadanie, na godzin臋 drug膮 po po艂udniu.

Wyrazili艣my zgod臋 i w oznaczonym czasie przysz艂a eskorta, celem zaprowadzenia nas do domu burmistrza.

Czytelnicy domy艣laj膮 si臋 zapewne, 偶e w tym kraju nie by艂o pi臋knych pojazd贸w i musieli艣my si臋 pos艂ugiwa膰 wy艂膮cznym sposobem lokomocji, jakim dysponowali艣my, tj. chodzili艣my pieszo.

Po przybyciu do domu burmistrza, zastali艣my tam bardzo wielu 艂am贸w - w tym naczelnego kap艂ana z pobliskiego klasztoru - kt贸rzy przyszli tu偶 przed nami. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e klasztor 贸w liczy od tysi膮ca do tysi膮ca o艣miuset 艂am贸w i posiada w kraju wielkie znaczenie. Burmistrz by艂 w艂a艣nie jedn膮 z wy偶szych duchownych osobisto艣ci klasztoru.

Pocz膮tkowo oczekiwali艣my o偶ywionej dyskusji, lecz wkr贸tce si臋 przekonali艣my, 偶e 艣niadanie by艂o zorganizowane tylko dla zapoznania si臋 z cz艂onkami naszej grupy. Przyjaciele nasi byli, jak si臋 okaza艂o, dobrymi znajomymi najwy偶szego kap艂ana, gdy偶 spotykali si臋 ju偶 wcze艣niej wiele razy i wsp贸艂pracowali ze sob膮. O tym, zdaje si臋, burmistrz w og贸le nie wiedzia艂, poniewa偶 naczelny kap艂an by艂 nieobecny, wyjecha艂 bowiem z klasztoru przed oko艂o trzema laty i powr贸ci艂 dopiero wieczorem w przeddzie艅 naszego przybycia.

Podczas 艣niadania zauwa偶yli艣my, 偶e lamowie byli lud藕mi wykszta艂conymi, wiele podr贸偶owali i mieli bardzo szeroki pogl膮d na 偶ycie, a dw贸ch z nich sp臋dzi艂o nawet rok w Anglii i Ameryce.

Burmistrz opowiada艂 im, co zasz艂o poprzedniego wieczoru, i a偶 do samego ko艅ca 艣niadania we wszystkich rozmowach przejawia艂o si臋 najbardziej przyjazne uczucie.

Co si臋 tyczy burmistrza, to okaza艂 si臋 nader przyzwoitym cz艂owiekiem, a incydent sprowokowany przez niego podczas wczorajszego obiadu, przyczyni艂 si臋 w konsekwencji do tego, 偶e sp艂yn臋艂o na niego wielkie o艣wiecenie. On sam po艣wiadczy艂, 偶e po prostu jeszcze do wczorajszego dnia 偶ywi艂 wielk膮 nienawi艣膰 do wszystkich cudzoziemc贸w.

Rozmawiali艣my za po艣rednictwem t艂umaczy, co nie dawa艂o zadowolenia, kiedy chcia艂o si臋 przenikn膮膰 my艣li rozm贸wcy.

Przed rozej艣ciem si臋 otrzymali艣my od 艂am贸w uprzejme zaproszenie odwiedzenia klasztoru i sp臋dzenia w nim nast臋pnego dnia jako ich go艣cie. Za rad膮 Emila przyj臋li艣my zaproszenie - a dzie艅 ten, po艣wi臋cony zwiedzaniu klasztoru, by艂 dla nas szczeg贸lnie przyjemny i pouczaj膮cy.

Stwierdzili艣my, 偶e naczelny lama, to cz艂owiek bardzo interesuj膮cy. Znajomo艣膰 zawarta tego dnia mi臋dzy nim a naszym szefem przemieni艂a si臋 nast臋pnie w dozgonn膮, bratersk膮 przyja藕艅 i wzajemne zrozumienie.

W nied艂ugim czasie doznali艣my te偶 od niego nieocenionej pomocy w naszej pracy poszukiwawczej, kt贸r膮 prowadzili艣my z kolei w s膮siedniej prowincji.

***

Emil nam zakomunikowa艂, 偶e wieczorem odb臋dzie si臋 zebranie w rodzaju tego, jakie w roku ubieg艂ym odby艂o si臋 w jego domu na wsi. Byli艣my tam wtedy obecni. Teraz tak偶e zapraszaj膮 nas. Zgodzili艣my si臋 na to z wielkim zadowoleniem. Tu偶 przed oznaczon膮 godzin膮 Emil, jego matka i ja udali艣my si臋 do domu uzdrowionego ch艂opca po jego matk臋 i siostr臋, kt贸re poprosi艂y o pozwolenie p贸j艣cia z nami.

Po drodze z domku do miejsca zebrania przechodzili艣my obok na p贸艂 rozwalonych brudnych chat. Dziewczynka si臋 zatrzyma艂a przed drzwiami jednej z nich, oznajmiaj膮c, 偶e mieszka w niej niewidoma kobieta, i spyta艂a Emila, czy m贸g艂by wej艣膰 i zabra膰 j膮 ze sob膮 na zebranie, gdyby ta zechcia艂a p贸j艣膰.

Emil wyrazi艂 zgod臋 i dziewczynka wesz艂a do chaty, a my w tym czasie zatrzymali艣my si臋 przed ni膮 w oczekiwaniu. Po chwili dziewczynka stan臋艂a we drzwiach i powiedzia艂a, 偶e niewidoma si臋 boi; jednocze艣nie da艂a Emilowi znak, by si臋 przybli偶y艂. Emil podszed艂 do drzwi i po kr贸tkiej rozmowie z dziewczynk膮 weszli oboje do chaty.

Matka Emila skonstatowa艂a w贸wczas:

- Dziecko to b臋dzie jeszcze prawdziw膮 d藕wigni膮 po艣r贸d tych ludzi, poniewa偶 posiada zdolno艣膰 i stanowczo艣膰 przeprowadzania wszystkiego, co zamierzy.

Zdecydowali艣my pozwoli膰 jej dzia艂a膰 na sw贸j spos贸b, z tym, 偶e tylko kierujemy ni膮 i pomagamy jej, maj膮c na wzgl臋dzie to, co uznajemy dla niej jako rzecz najbardziej odpowiedni膮 - pobudzaj膮c j膮 do ufno艣ci we w艂asne si艂y. Zas艂uguje na uwag臋 spos贸b, kt贸rego si臋 chwyta, by zmusi膰 t臋 kobiet臋 do p贸j艣cia na zebranie. Strach, jaki odczuwaj膮 ci kocham ludzie przed nami, jest wprost niewiarygodny. Wielu wynosi si臋 na przyk艂ad z s膮siedztwa domu tej dziewczynki, podczas gdy wed艂ug was powinni raczej nas oblega膰, by艣my im pomogli zdoby膰 domy podobne do tego. Dlatego te偶 musimy by膰 ostro偶ni i z ich uczuciami. Podczas gdy my pragn臋liby艣my ich podnie艣膰 z obecnych warunk贸w bytowania, podobnie jak uczynili艣my z tymi lud藕mi, oni - ju偶 przy pierwszych oznakach naszego zbli偶ania si臋 - uciekaj膮 od nas.

Spyta艂em j膮, w jaki spos贸b by艂a w stanie pom贸c dziecku oraz jej rodzicom i jak to uczyni艂a.

- Dzi臋ki sytuacji, w kt贸rej si臋 ono znalaz艂o i za jego po艣rednictwem mogli艣my te偶 pom贸c wszystkim pozosta艂ym. Jest ona niejako balansuj膮cym ko艂em w tym domu.

- Przez ni膮 chcemy te偶 dotrze膰 do tej drugiej duszy i do wielu innych tutaj - to m贸wi膮c wskaza艂a na okoliczne chaty.

- Chcieliby艣my ich mocno przycisn膮膰 do naszych serc. Ten ma艂y domek zjawi艂 si臋 nie na pr贸偶no.

W tej chwili wyszed艂 Emil z dziewczynk膮 m贸wi膮c, 偶e kobieta prosi艂a, by dziewczynka poczeka艂a na ni膮, i 偶e ona wkr贸tce wyjdzie. Poszli艣my naprz贸d, pozostawiaj膮c dziewczynk臋 z niewidom膮. Gdy przybyli艣my na zebranie, wszyscy prawie ju偶 byli w komplecie. Zas艂yszeli艣my, 偶e g艂贸wnym oratorem tego wieczoru mia艂 by膰 sam przeor klasztoru. Dowiedzieli艣my si臋 te偶, 偶e Emil ju偶 spotka艂 si臋 z tym lam膮 oko艂o p贸艂tora roku temu i od tego faktu datuje si臋 ich za偶y艂a przyja藕艅. Zebranie by艂o zorganizowane na specjalne zaproszenie 艂am贸w. By艂o ono okazj膮 do ich wizyty u nas w ostatnim dniu naszego pobytu na pustyni. Okaza艂o si臋 tak偶e, 偶e burmistrz by艂 drug膮 osob膮 pod wzgl臋dem autorytetu po przeorze.

Mn贸stwo przypuszcze艅 naszego kierownictwa si臋 potwierdzi艂o, lecz przyjaciele nasi nie okazywali 偶adnej boja藕ni. Emil powiedzia艂, 偶e od tego czasu obaj ci ludzie stali si臋 ich bliskimi przyjaci贸艂mi. Rzadko si臋 zdarza艂o, by si臋 stykali z tak wysokimi co do stanowiska osobami; z zadowoleniem te偶 pozwolili, by wypadki toczy艂y si臋 zwyk艂ym trybem.

M贸wiono nam, 偶e kiedy poprzedniego dnia po raz trzeci zjawili si臋 Jezus i Budda, by im pom贸c, okazywali zadowolenie, 偶e i my byli艣my 艣wiadkami tej sceny. Nie traktowali tego, jak wida膰, jako dodatkowego sukcesu, lecz jako zdarzenie, kt贸re umo偶liwi艂o im wsp贸艂dzia艂anie i wsp贸艂prac臋 z tymi lud藕mi.

W tym czasie przysz艂a dziewczynka, prowadz膮c niewidom膮 kobiet臋. Znalaz艂a miejsce dla swej podopiecznej nieco w tyle, przy bocznej 艣cianie sali, i tam j膮 posadzi艂a. Kiedy niewidoma usiad艂a, dziewczynka stan臋艂a przed ni膮 i wzi臋艂a j膮 za r臋ce, a nast臋pnie post膮pi艂a naprz贸d, jakby co艣 m贸wi艂a do kobiety po cichu. Po chwili si臋 wyprostowa艂a i pu艣ciwszy jej r臋ce, po艂o偶y艂a swoje r膮czki na oczach niewidomej, trzymaj膮c je tak czas pewien. Ruch ten zwr贸ci艂 uwag臋 wszystkich obecnych na sali, poczynaj膮c od przeora, a偶 do innych 艂am贸w ni偶szych stopni. Wszyscy si臋 podnie艣li i patrzyli na dziewczynk臋, jednocze艣nie przeor szybko podszed艂 i po艂o偶y艂 swoj膮 d艂o艅 na jej g艂贸wce. Kiedy to uczyni艂, widzieli艣my wyra藕nie, 偶e cia艂o dziewczynki drgn臋艂o, lecz nie zmieni艂a swej pozycji. Wszyscy troje pozostawali przez chwil臋 w tym po艂o偶eniu, a potem dziewczynka odj臋艂a r臋ce od oczu kobiety i rado艣nie zawo艂a艂a:

- Ty wcale nie jeste艣 ju偶 艣lepa i mo偶esz wszystko widzie膰!

Przycisn臋艂a wargi do czo艂a kobiety, po czym si臋 odwr贸ci艂a i podbieg艂a do naszego szefa. Sama zdawa艂o si臋, by艂a troch臋 zdziwiona i powiedzia艂a:

- Ja m贸wi臋 waszym j臋zykiem ... Jak to uczyni艂am?

A po chwili doda艂a:

- Dlaczego kobieta nie patrzy? Przecie偶 ona nie jest ju偶 艣lepa - ona widzi!

Spojrzeli艣my znowu na kobiet臋, kt贸ra si臋 podnios艂a i dotykaj膮c r臋kami odzie偶y przeora, powiedzia艂a w swoim j臋zyku: - Ja ci臋 widz臋!

Po czym rozejrza艂a si臋 doko艂a z na p贸艂 zdziwion膮 min膮, m贸wi膮c:

- Ja was wszystkich widz臋!

A potem pu艣ci艂a odzie偶 przeora i zakrywszy r臋kami twarz, zacz臋艂a szlocha膰 i ponownie usiad艂a, powtarzaj膮c: - Ja widz臋! Ja widz臋! Lecz wy wszyscy jeste艣cie tacy czy艣ci, a ja taka brudna - pozw贸lcie mi odej艣膰!

Wtedy podesz艂a do niej z ty艂u matka Emila i po艂o偶y艂a jej r臋ce na ramionach. Przeor r贸wnie偶 podni贸s艂 r臋ce, lecz nie wypowiedziano przy tym ani s艂owa. Prawie momentalnie stare ubranie kobiety przemieni艂o si臋 w nowe i czyste. Matka Emila odj臋艂a r臋ce z ramion kobiety, kt贸ra wsta艂a i zdumionym wzrokiem ogl膮da艂a siebie woko艂o. Widz膮c to, przeor spyta艂 j膮, czego szuka. Odpowiedzia艂a mu, 偶e szuka swego starego ubrania.

- Nie szukaj daremnie starej odzie偶y, a sp贸jrz: wszak jeste艣 ubrana na nowo - przeor si臋 odezwa艂.

Kobieta posta艂a jeszcze par臋 sekund, jakby w niemym zdumieniu, a potem jej twarz opromieni艂 u艣miech, i sk艂oniwszy si臋 nisko, usiad艂a znowu na swoim miejscu. Obja艣niono nas, 偶e kobieta owa by艂a 艣lepa z g贸r膮 dwadzie艣cia pi臋膰 lat, a jej 艣lepota zosta艂a spowodowana wystrza艂em z broni palnej przez jednego z bandyt贸w, przy czym przestrzelone i uszkodzone by艂y same 藕renice.

Podniecenie zapanowa艂o teraz tak wielkie, 偶e ca艂a nasza grupa skupi艂a si臋 wok贸艂 uzdrowionej kobiety. Jednocze艣nie kierownik przecisn膮艂 si臋 do dziewczynki i oboje rozmawiali po cichu. P贸藕niej nam powiedzia艂, 偶e dziewczynka dobrze m贸wi艂a po angielsku. A kiedy rozmawiano w miejscowym j臋zyku, w贸wczas rol臋 t艂umacza spe艂nia艂a nasza gospodyni.

Kto艣 zauwa偶y艂, 偶e powinni艣my usi膮艣膰 przy stole. Gdy ju偶 zacz臋li艣my si臋 sadowi膰, uzdrowiona kobieta wsta艂a i powiedzia艂a do obok stoj膮cej matki Emila, 偶e chcia艂aby p贸j艣膰 do domu. Na to podesz艂a dziewczynka, m贸wi膮c, 偶e posz艂aby r贸wnie偶 z ni膮 i dopilnowa艂a, aby spokojnie i szcz臋艣liwie dotar艂a do domu. W tym momencie przeor spyta艂 kobiet臋, gdzie ona mieszka, a gdy mu powiedzia艂a, oznajmi艂, 偶e nie powinna wraca膰 do tego brudnego miejsca.

Dziewczynka wtr膮ci艂a, 偶e ma nadziej臋, i偶 kobieta pozostanie u niej w domu, po czym, trzymaj膮c si臋 za r臋ce, wysz艂y z sali.

Kiedy艣my usiedli, talerze zjawia艂y si臋 przed nami na stole, jakby stawiane niewidzialnymi r臋kami. Zauwa偶yli艣my przy tym, 偶e przeor drgn膮艂 i si臋 rozejrza艂 ze zdziwieniem. Lecz kiedy potrawy zacz臋艂y si臋 pojawia膰 w ten sam spos贸b, zagadn膮艂 siedz膮c膮 obok niego matk臋 Emila, czy to by艂o u nich powszednim zwyczajem, gdy偶 nigdy nie mia艂 jeszcze okazji by膰 tego 艣wiadkiem. Potem zwr贸ci艂 si臋 do Emila - b臋d膮cego naszym t艂umaczem - w oczekiwaniu uzyskania od niego jakich艣 bli偶szych wyja艣nie艅. A Emil mu powiedzia艂, 偶e w celu otrzymania wszystkiego, czego potrzeba, s膮 w stanie pos艂ugiwa膰 si臋 t膮 sam膮 si艂膮, jak膮 si臋 pos艂u偶ono dla uzdrowienia niewidomej kobiety. Dostrzegli艣my, 偶e naczelny lama by艂 tym skonsternowany, lecz do ko艅ca uczty ju偶 nic nie powiedzia艂.

Potem wsta艂 i za po艣rednictwem D偶asta jako t艂umacza zacz膮艂 m贸wi膰:

- Wierz臋, 偶e mog臋 daleko g艂臋biej widzie膰, ni偶 sobie wyobra偶a艂em, 偶e pozwolono widzie膰 ludzkim istotom. Cho膰 sp臋dzi艂em ca艂e swoje 偶ycie w klasztornym zakonie, w kt贸rym, jak mniema艂em, s艂u偶y艂em swoim wsp贸艂braciom, teraz to jednak zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e s艂u偶y艂em o wiele bardziej sobie ni偶 moim braciom. Poszerzenie si臋 tego braterstwa dzisiejszego wieczoru wyobra偶enie moje przej臋艂o jako szerok膮 wyk艂adni臋. Teraz dano mi pozna膰, jak nader w膮skie prowadzimy 偶ycie. 呕yli艣my dot膮d pogardzaj膮c wszystkimi pr贸cz naszego narodu. Te za艣 wasze czyny pozwalaj膮 mi stwierdzi膰, 偶e wy r贸wnie偶 jeste艣cie tak samo wywy偶szeni jak i my, i prawdziwie niebia艅sk膮 rado艣膰 budzi we mnie to widzenie.

Nagle przerwa艂, stoj膮c tak z r臋kami na p贸艂 podniesionymi, a na jego twarzy odbi艂 si臋 wyraz zdziwienia i rado艣ci. Po chwili podj膮艂 przerwany w膮tek:

- Istotnie; wszak to jest po prostu 艂atwe. Ja chc臋 i mog臋 m贸wi膰 j臋zykiem, jakim m贸wicie wy. Dlaczego偶 tedy nie mia艂bym tego uczyni膰? Poj膮艂em, co mieli艣cie na my艣li, m贸wi膮c do mnie, 偶e w przejawianiu si臋 nie ma granicy dla ludzkich mo偶liwo艣ci. Uwa偶am, 偶e mog臋 m贸wi膰 z wami bezpo艣rednio, tak i偶 b臋dziecie mogli zrozumie膰.

Zn贸w przerwa艂 na chwil臋, jak gdyby szukaj膮c my艣li, a nast臋pnie przem贸wi艂 ju偶 bez pomocy t艂umacza. P贸藕niej si臋 dowiedzieli艣my, 偶e po raz pierwszy w 偶yciu m贸wi艂 po angielsku.

Jaka偶 to rado艣膰 - zacz膮艂 znowu przeor - kiedy cz艂owiek jest w stanie bezpo艣rednio si臋 zwraca膰 do was w waszym j臋zyku. Z bardziej g艂臋bokim odczuciem dane mi jest pozna膰 i bole膰 nad tym, i偶 ludzie rozpatruj膮 swych wsp贸艂braci jak wrog贸w. Jest to a偶 nazbyt jasne, 偶e wszyscy powinni艣my nale偶e膰 do jednej rodziny, albowiem wszyscy pochodzimy z tego samego 藕r贸d艂a i z jednej przyczyny. Czy nie oznacza to wyra藕nie, 偶e dla wszystkich jest tu miejsce? Je偶eli jeden z braci patrzy inaczej ni偶 my, dlaczego mamy m贸wi膰, 偶e powinien zgin膮膰? Zrozumia艂e jest, 偶e nie powinni艣my si臋 wtr膮ca膰, gdy偶 je艣li to czynimy, tym samym odwlekamy nasz osobisty rozw贸j i odgradzamy siebie. A je偶eli tak post臋pujemy, to nasz dom musi upa艣膰 i si臋 zwali膰 na nasze g艂owy. Zamiast ograniczonej rasy postrzegam teraz ras臋 uniwersaln膮, wieczn膮, bezgraniczn膮. Wszystko wyp艂ywaj膮ce z jednego i w jedyne powracaj膮ce.

U艣wiadomi艂em sobie, 偶e wasz Jezus i nasz Budda 偶yli tym samym 艣wiat艂em. Ich 偶ycia, zar贸wno jak i 偶ywoty wszystkich, kt贸rzy 偶yj膮 w tym 艣wietle i tym samym 艣wiat艂em, musz膮 si臋 pogr膮偶y膰 w jedyne. Zaczynam dostrzega膰, dok膮d to wszystko zd膮偶a. Kryszta艂owo czyste 艣wiat艂o ja艣nieje nade mn膮. Wierz臋, 偶e cz艂owiek wznosi si臋 do kr贸lewskiego stanu, lecz cz臋sto po osi膮gni臋ciu go przestaje ju偶 uznawa膰 kr贸lewsko艣膰 w bracie swym. Pragnie on by膰 kr贸lewskim sam, brat za艣 - by by艂 niewolnikiem. Dlaczego to dziecko po艂o偶y艂o swe d艂onie na oczach tej nieszcz臋艣liwej kobiety? Poznaj臋 teraz, i偶 dlatego, 偶e to dziecko widzia艂o g艂臋biej ni偶 ja, kt贸ry powinienem by艂 mie膰 wi臋cej wiedzy. Jest to tym, co wy nazywacie wielk膮 mi艂o艣ci膮. To samo, co pobudzi艂o Jezusa i Budd臋 do zjawienia si臋 razem - czemu si臋 dziwi艂em, lecz wi臋cej si臋 ju偶 nie dziwi臋. Pozna艂em, 偶e nie ma 偶adnej przeszkody, by mi艂o艣ci膮 obj膮膰 i was, albowiem je艣li obejmujemy i was, zyskujemy dobro, kt贸re sami posiadacie i kt贸re nie mo偶ecie by膰 dla nas po偶yteczne.

Teraz zdaj臋 sobie spraw臋, 偶e si艂a ochraniaj膮ca was, b臋dzie chroni艂a tak偶e i mnie, bro艅 za艣 ochraniaj膮ca mnie, b臋dzie chroni艂a tak samo i was. A je偶eli chroni ona was i mnie, to powinna ochrania膰 tak偶e wszystkich. Dziel膮ca nas granica znik艂a. Jaka偶 to przepi臋kna prawda! Rozumiem wasz膮 my艣l, kiedy m贸wicie, 偶e 艣wiat jest boskim 艣wiatem i 偶e bliskie, i dalekie kraje s膮 Jego krajami. Je偶eli zobaczymy niedalekie i odleg艂e miejsca razem, to one dla nas b臋d膮 jednym i tym samym.

呕yjemy w miejscu otoczonym naszym osobistym 艣wiatem, nie widz膮c tego, 偶e za tym naszym male艅kim 艣wiatem istnieje i otacza nas ca艂y szeroki i ogromny 艣wiat - i 偶e ten 艣wiat pomo偶e nam, je艣li tylko mu pozwolimy i zapragniemy tego. Pomy艣lcie tylko, 偶e B贸g otacza jedyne i wszystko. Rozumiem teraz my艣l 艣wi臋tego brata, gdy powiedzia艂: 禄Szeroko otwarte drzwi dla tych, kt贸rzy s膮 gotowi do przyj臋cia芦.

Powiedziano, 偶e cz艂owiek powinien nie tylko s艂ucha膰, lecz i sta膰 si臋 tym, do czego pretenduje i czym mieni siebie, i wnikaj膮c w g艂膮b swej istoty, pogr膮偶y膰 si臋 w ludzkim braterstwie. Nie s艂owa, a czyny 偶yj膮; przeczuwam, 偶e droga rozwoju nie tylko jest zabarykadowana wierzeniami innych, lecz i naszymi w艂asnymi. Ka偶dy bezpo艣rednio potrzebuje 艂aski Najwy偶szego, ka偶dy usi艂uje zrealizowa膰 swoje osobiste sprawy, prze艣laduj膮c i lekcewa偶膮c innych. Zamiast zu偶ywa膰 energi臋 na niszczenie, ta sama energia mog艂aby by膰 skierowana na konsolidacj臋 ca艂o艣ci. Najwy偶szy stworzy艂 nie tylko jeden nar贸d z jednym 偶yciem, lecz z jednym 偶yciem wszystkie narody na Ziemi. Nadszed艂 czas, kiedy winni艣my wybiera膰 mi臋dzy wierzeniami a wszechludzkim braterstwem. Wierzenia to tylko formu艂ki cz艂owieka. Wiara, kt贸ra porusza g贸ry, wci膮偶 jeszcze drzemie w ziarnie zamierze艅. Wysoko艣膰 i wielko艣膰 cz艂owieka czeka tam jeszcze na urzeczywistnienie. Prawo o艣wiecenia przewy偶sza cud. Prawo to jest wy偶szym prawem mi艂o艣ci, a mi艂o艣膰 powszechnym braterstwem.

Teraz uznaj臋, 偶e ka偶dy winien powr贸ci膰 do 藕r贸d艂a swej religii, odrzuci膰 wszystkie k艂amliwe interpretacje i wyrzec si臋 wszelkiego sobkostwa. W ka偶dej z nich znajdzie si臋 czyste z艂oto alchemika - m膮dro艣膰 Najwy偶szego; wasz B贸g i m贸j B贸g, to nie r贸偶ni bogowie r贸偶nych narod贸w, ale Jedyny B贸g. To ten sam B贸g, kt贸ry m贸wi艂 do Moj偶esza z gorej膮cego krzaka; ten sam B贸g, o kt贸rym powiada艂 Jezus, 偶e modlitw膮 m贸g艂by przywo艂a膰 legiony do wsparcia siebie w godzinie 艣miertelnej walki, kiedy mia艂 dokona膰 czynu, kt贸ry Ojciec poleci艂 mu wype艂ni膰. To ten sam B贸g, do kt贸rego si臋 modli艂 Piotr, po uwolnieniu z wi臋zienia. I oto doceniam teraz ow膮 pot臋偶n膮 si艂臋, jaka mo偶e by膰 przywo艂ana na pomoc tym, kt贸rzy b臋d膮 wsp贸艂pracowa膰 w braterstwie o艣wieconego 偶ycia".

Przeor umilk艂 i podni贸s艂 ze sto艂u szklank臋, potrzyma艂 j膮 chwil臋 w d艂oni, a szklanka przeistoczy艂a si臋 w py艂. Potem znowu m贸wi艂:

- Wojska pod Jerychem wiedzia艂y o tej sile, grzmi膮c w swoje tr膮by i powoduj膮c, 偶e si臋 rozpad艂y otaczaj膮ce miasto mury. Pawe艂 i Silas wiedzieli o niej, kiedy uwolnili si臋 z wi臋zienia.

Zn贸w przerwa艂 i sta艂 w milczeniu, a w tym czasie dom, jakby si臋 zako艂ysa艂, b艂ysn膮艂 wielki ogie艅 i dwa olbrzymie bloki skalne oderwa艂y si臋 od g贸rskiego grzbietu w odleg艂o艣ci oko艂o mili i ze straszliwym hukiem potoczy艂y si臋 w dolin臋. Mieszka艅cy miejscowo艣ci wybiegli w przera偶eniu z dom贸w, a i my z trudem mogli艣my si臋 powstrzyma膰 od tego, tak gro藕ne by艂o poruszenie si臋 domu.

Po chwili przeor podni贸s艂 r臋k臋 i wszystko si臋 uspokoi艂o, po czym znowu rozprawia艂:

- Jaki po偶ytek z armii i flot, je偶eli cz艂owiek wie, 偶e B贸g w艂ada t膮 si艂膮 i 偶e Jego wierni synowie mog膮 tak偶e si臋 ni膮 pos艂ugiwa膰? Mo偶ecie zmie艣膰 armie, jak dziecko zdmuchuje py艂ek z kwiatka. Wielkie za艣 liniowe okr臋ty mog膮 by膰 obr贸cone w py艂, podobnie jak ta szklanka - to m贸wi膮c, podni贸s艂 talerz, na kt贸ry strz膮sn膮艂 z d艂oni py艂 powsta艂y ze szklanki, a gdy dmuchn膮艂 lekko, py艂 si臋 zapali艂 nagle p艂omieniem i znik艂.

- Legiony si艂 nie przychodz膮 spe艂nia膰 waszej pracy - przemawia艂 przeor - czy mojej pracy lub pos艂ugiwa膰 si臋 cz艂owiekiem, jak swoim narz臋dziem. Cz艂owiek mo偶e si臋 zwraca膰 do nich o wsparcie i pomoc w swej pracy, jako do w艂adc贸w wszelkich warunk贸w w 偶yciu.

Si艂膮 t膮 cz艂owiek mo偶e uspokaja膰 wzburzone fale, w艂ada膰 wichrami, gasi膰 ogie艅 lub kierowa膰 t艂umem. Mo偶e si臋 pos艂ugiwa膰 legionami tej si艂y, je艣li tylko zapanuje nad nimi. Lecz mo偶e r贸wnie偶 pos艂ugiwa膰 si臋 nimi dla dobra ca艂ego rodu ludzkiego, lub te偶 korzysta膰 z ich pomocy w prowadzeniu domu - co oznacza cz艂owieka wsp贸艂­ pracuj膮cego z Bogiem.

Ten, kto przy swej bosko艣ci jest w stanie przywo艂ywa膰 te legiony, wie ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e si臋 mo偶e pos艂ugiwa膰 t膮 z艂o偶on膮 si艂膮, tylko dla autentycznej s艂u偶by ludzko艣ci wiedz膮c, 偶e ona tak samo mo偶e go poch艂on膮膰, jak i obroni膰.

Przeor zamilk艂, wyci膮gn膮艂 przed siebie r臋ce i rytmicznym, pe艂nym modlitewnej czci g艂osem zako艅czy艂:

- Ojcze! Wielka to rado艣膰 dla nas z pozyskania tej nocy naszych drogich przyjaci贸艂. Z pe艂nym pokory sercem powiadamy: Niech si臋 dzieje Twoja wola! My b艂ogos艂awimy ich, a b艂ogos艂awi膮c - b艂ogos艂awimy z nimi ca艂y 艣wiat!

Usiad艂 spokojnie, jak gdyby nic niezwyk艂ego nie zasz艂o; wszyscy te偶 nasi przyjaciele byli r贸wnie spokojni, natomiast cz艂onkowie naszej grupy byli naj偶ywiej wstrz膮艣ni臋ci.

Wtem niewidzialny ch贸r zagrzmia艂: „Wszyscy znaj膮 si艂臋, kt贸ra tkwi w imieniu. Cz艂owiek mo偶e siebie og艂osi膰 kr贸lem i w贸wczas z pokornym sercem mo偶e w pe艂ni rz膮dzi膰 sob膮!".

Podczas tego niezwyk艂ego demonstrowania si艂y, zatracili艣my poj臋cie czasu i zapomnieli艣my o stanie nerw贸w, lecz gdy tylko ch贸r ucich艂, u艣wiadomili艣my sobie to w ca艂ej pe艂ni i si臋 nam zdawa艂o, 偶e muzyka by艂a potrzebna po to, by nam pom贸c w odzyskaniu r贸wnowagi.

Kiedy ucich艂y w oddali ostatnie d藕wi臋ki muzyki, wstali艣my od sto艂u i zebrali艣my si臋 woko艂o naszych przyjaci贸艂 i przeora. Da艂o to okazj臋 kierownikowi ekspedycji i szefowi do zadania szeregu pyta艅. Widz膮c tak 偶ywe zainteresowanie obu, przeor ich zaprosi艂, by t臋 noc sp臋dzili razem z nim w klasztorze. Obaj si臋 zgodzili ch臋tnie, 偶yczyli nam dobrej nocy i wraz z przeorem opu艣cili sal臋.

Postanowili艣my wyruszy膰 w drog臋 nast臋pnego dnia w po艂udnie. Ustalono, 偶e tylko D偶ast i Chander Sen b臋d膮 nam towarzyszy膰 do naszego punktu zaopatrzenia, a tam si臋 przy艂膮czy do nas tak偶e Emil; potem wszyscy trzej mieli powr贸ci膰 z nami do wsi, gdzie艣my sp臋dzali zim臋.

Po zako艅czeniu wszystkich przygotowa艅 wr贸cili艣my do obozu, lecz prawie do samego rana nie spali艣my, tak dalece byli艣my poch艂oni臋ci dyskutowaniem i roztrz膮saniem-tego, co艣my do艣wiadczyli podczas zebrania.

***

Kiedy poczyniono ostatnie przygotowania, o godzinie dwunastej ekspedycja wyruszy艂a ze wsi, 偶egnana radosnymi okrzykami wielkiej liczby jej mieszka艅c贸w, kt贸rzy si臋 zebrali, by 偶yczy膰 nam na drog臋 wszystkiego dobrego.

Do nast臋pnego postoju, gdzie byli艣my zmuszeni przeprawia膰 si臋 przez szeroki strumie艅, przybyliby艣my ju偶 o godzinie sz贸stej po po艂udniu. Postanowiono, 偶e lepiej b臋dzie rozbi膰 ob贸z w celu przygotowania si臋 do przeprawy, gdy偶 w przeciwnym razie zaj臋艂oby nam to wi臋ksz膮 cz臋艣膰 nast臋pnego dnia. Poniewa偶 nie by艂o tam ani mostu, ani 艂odzi, wi臋c przeprawa musia艂a si臋 odbywa膰 sposobem tzw. 艣lizgania, za pomoc膮 grubej, uplecionej z rzemieni liny, przeci膮gni臋tej przez rzek臋. Poszczeg贸lni cz艂onkowie grupy nie cierpieli przy tym 偶adnej uci膮偶liwo艣ci. Najgorzej by艂o jednak z przeprawieniem koni i mu艂贸w. Zadanie to rozwi膮zano za pomoc膮 mocnych rzemiennych popr臋g贸w, zastosowanych w taki spos贸b, 偶e 艣lizga艂y si臋 wzd艂u偶 liny. Tymi popr臋gami obwi膮zywa艂o si臋 mocno cia艂a zwierz膮t, a potem umocowywa艂o na linie i po zepchni臋ciu ich ze stromego brzegu by艂y stopniowo przesuwane nad rw膮cym potokiem, a偶 przybi艂y do drugiego brzegu. Do popr臋g贸w przywi膮zano dwie liny odpowiedniej d艂ugo艣ci, si臋gaj膮ce przez ca艂膮 szeroko艣膰 rzeki, przy czym jedna s艂u偶y艂a do prze艣lizgiwania zwierz臋cia przez potok, a druga do przyci膮gania z powrotem zwolnionych popr臋g贸w - po drugie zwierz臋. W ten spos贸b wszystko zosta艂o przeprowadzone szcz臋艣liwie.

Dalej ju偶 nie napotykali艣my 偶adnych trudno艣ci. Nieopodal miejsca przeprawy znale藕li艣my 艣cie偶k臋 o wiele lepsz膮 od tej, kt贸r膮 szli艣my od wyruszenia ze wsi. Po szcz臋艣liwym przybyciu do punktu naszego zaopatrzenia ekspedycja uleg艂a rozwi膮zaniu i zako艅czono przygotowania dla tych, kt贸rzy mieli powr贸ci膰 do domu, odbywaj膮c ju偶 podr贸偶 do najbli偶szego portu regularn膮 drog膮 karawanow膮.

Nazajutrz przy艂膮czy艂 si臋 do nas Emil. Po偶egnawszy naszych wsp贸艂towarzyszy, 偶ycz膮c im szcz臋艣liwej podr贸偶y, wyruszyli艣my w powrotn膮 drog臋 do wsi, gdzie sp臋dzili艣my ubieg艂oroczn膮 zim臋. Znowu dla odpoczynku zatrzymali艣my si臋 dwa dni w obozie bandyt贸w, gdzie odeszli jeszcze dwaj ludzie, ograniczaj膮c nasz膮 grup臋 do siedmiu os贸b. Ci dwaj, dotychczas nam towarzysz膮cy, opowiedzieli swym wsp贸艂towarzyszom o niezwyk艂ych przygodach, jakie prze偶yli b臋d膮c z nami, i o ogl膮danych cudach. Grup臋 nasz膮 wielce honorowano, cho膰 oczywi艣cie wzgl臋dy te raczej okazywano trzem naszym przyjacio艂om. W贸dz bandy zapewni艂 ich, 偶e bandyci b臋d膮 艣wi臋cie strzec tajemnicy po艂o偶enia staro偶ytnych miast, z racji szacunku, jaki by艂 im przez nas okazany. Zapewniono nas, 偶e ze strony tej bandy, wiecznie usi艂uj膮cej zaj艣膰 jak najdalej, nie by艂o wielkiego niebezpiecze艅stwa. Rozb贸jnicy pustyni bowiem nigdy nie przekroczyli g贸r, tak jak g贸rscy bandyci nie wtargn臋li w obr臋b pustyni, poniewa偶 trwali wzajemnie w permanentnym konflikcie zbrojnym. O ile nam wiadomo, 艣ci艣le dotrzymywali swego przyrzeczenia.

Kiedy艣my nazajutrz opuszczali ob贸z, w贸dz bandy wr臋czy艂 naszemu szefowi male艅k膮 srebrn膮 monet臋, rozmiaru i wagi angielskiego szylinga, z wykonanym na niej jako kuriozum napisem wyra偶aj膮cym, 偶e je艣liby jakakolwiek inna rozb贸jnicza banda na tym obszarze napad艂a i niepokoi艂a nas, to po okazaniu tej monety nie b臋dzie nas trapi艂a. Nadmieni艂 przy tym, 偶e by艂a ona w posiadaniu jego rodziny w ci膮gu wielu pokole艅 i 偶e ceni艂 j膮 bardzo, lecz chcia艂by, 偶eby nasz szef mia艂 j膮 jako dow贸d jego szacunku. Obejrzawszy j膮 dok艂adnie, Emil obja艣ni艂 nam, 偶e by艂a to bardzo precyzyjna reprodukcja monety, b臋d膮cej w obiegu w p贸艂nocnej Gobi wiele tysi臋cy lat temu. Data wskazywa艂a, 偶e ten egzemplarz wykonany by艂 przed ponad siedmiuset laty.

Dopowiedzia艂 nam jeszcze, 偶e monety te nosili jako swego rodzaju talizmany niekt贸rzy z krajowc贸w, a im by艂y starsze, uchodzi艂y za tym bardziej skuteczne. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e ta by艂a ceniona szczeg贸lnie zar贸wno przez przyw贸dc臋, jak i przez ca艂膮 band臋.

Po wymarszu z bandyckiego obozu odbywali艣my ju偶 nasz膮 podr贸偶 bez 偶adnych przeszk贸d i w oznaczonym czasie przybyli艣my na nasze zimowe kwatery. Powitali nas ci sami przyjaciele, kt贸rzy odwiedzali nas na pustym i kt贸rych pozostawili艣my we wsi, gdzie艣my spotkali przeora klasztoru.

Znowu zaproszono nas do osiedlenia si臋 w domu naszej by艂ej gospodyni, co przyj臋li艣my z wielkim zadowoleniem.

Tym razem by艂o nas tylko czterech, poniewa偶 siedmiu naszych towarzyszy powr贸ci艂o do Indii i Mongolii w celu kontynuowania prac wykopaliskowych. Podzia艂 ten zosta艂 zaplanowany i realizowany w taki spos贸b, by艣my mieli wi臋cej czasu na dokonanie przek艂adu tabliczek.

W ma艂ej wiosce wszystko sz艂o po dawnemu i spokojnie; po艣wi臋cali艣my wi臋c ka偶d膮 chwil臋 naszego czasu na klasyfikacj臋 i porz膮dkowanie symbol贸w i znak贸w, kt贸re tworzy艂y alfabet, uk艂adaj膮c je w pewien system mog膮cy nam u艂atwi膰 pos艂ugiwanie si臋 nimi i pozwalaj膮cy w ten spos贸b wnika膰 w znaczenie s艂贸w. Jak i dawniej, pomaga艂 nam w tym Chander Sen. A je艣li go nie by艂o z nami jaki艣 czas, wtedy zast臋powa艂a go nasza gospodyni; zawsze jednak kto艣 z nich by艂 w pobli偶u, by nam pom贸c przezwyci臋偶a膰 trudniejsze miejsca.

Trwa艂o tak do ostatnich dni grudnia, kiedy zauwa偶yli艣my, 偶e znowu mn贸stwo ludzi zacz臋艂o si臋 zbiera膰 na doroczne zebranie. Na og贸艂 byli to ci sami ludzie, kt贸rych spotkali艣my ju偶 na zebraniu w roku ubieg艂ym. Dowiedzieli艣my si臋, 偶e w tym roku zebranie ma si臋 odby膰 w 艣wi膮tyni i do tego celu zostanie wykorzystana centralna z pi臋ciu g贸rnych sal, po艂o偶onych wzd艂u偶 wyst臋pu ska艂y, jak to ju偶 opisano poprzednio.

W wigili臋 Nowego Roku przybyli艣my do oznaczonej sali bardzo wcze艣nie, by si臋 spotka膰 i porozmawia膰 z tymi, kt贸rzy przyszli na zebranie. Pochodzili oni z r贸偶nych miejscowo艣ci i opowiadali o zdarzeniach, jakie zasz艂y w zewn臋trznym 艣wiecie, z kt贸rym - byli艣my tego ca艂kiem 艣wiadomi - stracili艣my wszelki kontakt. Pomimo to czuli艣my si臋 jednak zupe艂nie szcz臋艣liwi w naszej pracy; czas nam up艂ywa艂 szybko i byli艣my bardzo zadowoleni.

Podczas naszej rozmowy jeden z go艣ci wszed艂 i powiedzia艂, 偶e Ksi臋偶yc jest dzisiaj wspania艂y. Wielu z obecnych na sali, 艂膮cznie z ca艂膮 nasz膮 grup膮, wysz艂o na taras, zawieszony na wyst臋pie ska艂y. I rzeczywi艣cie, widok z tej wysoko艣ci by艂 naprawd臋 cudowny. Ksi臋偶yc tylko co wzeszed艂 i zdawa艂o si臋, 偶e p艂yn膮艂 przez olbrzymi wa艂 subtelnych odcieni barw, odbijaj膮cych si臋 na szerokich 艣nie偶nych polach g贸r i dolin, kt贸rych blask nieustannie si臋 mieni艂 przer贸偶nymi pi臋knymi barwami. Kto艣 zauwa偶y艂:

- O, kuranty b臋d膮 gra艂y tej nocy!

Po up艂ywie kilku chwil us艂yszeli艣my dzwonienie. Pocz膮tkowo by艂 to, jakby d藕wi臋k znajduj膮cego si臋 gdzie艣 w oddali dzwonu, kt贸ry uderzy艂 trzy razy. Potem zacz臋艂y dzwoni膰 coraz mniejsze dzwonki, zbli偶aj膮c si臋 coraz bardziej, a偶 si臋 sta艂y d藕wi臋kami male艅kich dzwoneczk贸w, umieszczonych, zdawa艂o si臋, pod naszymi nogami. Wra偶enie by艂o tak 偶ywe, 偶e mimo woli spojrzeli艣my pod nogi z nadziej膮 zobaczenia ich. Melodia ta trwa艂a dot膮d, p贸ki nie rozbrzmia艂 d藕wi臋k zda si臋 tysi膮ca dzwoneczk贸w, bij膮cych w zupe艂nej harmonii.

Wielobarwny ob艂ok wznosi艂 si臋 powoli i po chwili si臋 zr贸wna艂 z tarasem, sprawiaj膮c wra偶enie, 偶e mogliby艣my wej艣膰 i stan膮膰 na nim, tak szczelnie przes艂ania艂 widok na dole. Za ka偶dym razem, kiedy w przyp艂ywaj膮cych falach podnosi艂a si臋 nowa barwa, d藕wi臋k dzwonk贸w si臋 nasila艂, dop贸ki ich melodia nie nasyci艂a najmniejszego zda si臋 za艂omka ska艂y.

Ow艂adn臋艂a nami impresja, 偶e stoimy w jakim艣 wspania艂ym amfiteatrze, obserwuj膮c scen臋 z tysi膮cami niejasnych kszta艂t贸w i cieni os贸b ws艂uchuj膮cych si臋 w to cudowne dzwonienie.

Wtedy si臋 rozleg艂 silny g艂os tenora 艣piewaj膮cy „Ameryka" - i w jednej chwili tysi膮ce g艂os贸w podchwyci艂o te s艂owa, a jednocze艣nie dzwony, jak gdyby akompaniuj膮c, wydzwania艂y t臋 sam膮 melodi臋. Tak dzwoni膮c, pie艣艅 p艂yn臋艂a w dal i ponownie g艂osy spoza nas za艣piewa艂y:

- Witamy ci臋, Ameryko!

A inne odpowiedzia艂y:

- My witamy ca艂y 艣wiat!

Odwr贸cili艣my si臋 i zobaczyli艣my stoj膮cych za nami Jezusa, przeora klasztoru, i Emila. Byli艣my ca艂kowicie zaabsorbowani fenomenami zachodz膮cymi wok贸艂 nas, 偶e sobie zupe艂nie nie u艣wiadamiali艣my obecno艣ci innych os贸b znajduj膮cych si臋 woko艂o. Usun臋li艣my si臋 na bok, by im nie blokowa膰 przej艣cia do sali.

Kiedy Jezus si臋 odwr贸ci艂, dostrzegalne by艂o to osobliwe 艣wiat艂o, jakie zawsze sp艂ywa艂o z niego, gdy by艂 obecny. Po przekroczeniu przez niego progu sali roz艣wietli艂 j膮 nagle, jak gdyby p艂omie艅 bia艂ego 艣wiat艂a. Wszyscy艣my r贸wnie偶 weszli i usadowili艣my si臋 przy sto艂ach.

Jezus siedzia艂 za pierwszym sto艂em, przeor za艣 zaj膮艂 miejsce przy s膮siednim stole pomi臋dzy Emilem a naszym szefem. Tym razem by艂y tylko dwa sto艂y si臋gaj膮ce przez ca艂膮 d艂ugo艣膰 sali. Pocz膮tkowo by艂y one puste, lecz w miar臋 zajmowania przez nas miejsc, natychmiast pojawia艂y si臋 na nich bia艂e obrusy wraz z nakryciami. Talerze zjawia艂y si臋 ju偶 z gotowymi potrawami, z wyj膮tkiem chleba, kt贸ry si臋 pojawi艂 tylko przed Jezusem. Bior膮c go do r臋ki i prze艂amuj膮c, Jezus k艂ad艂 kawa艂ki na p贸艂misek, a gdy go nape艂ni艂, w贸wczas eteryczna dzieci臋ca posta膰 podnosi艂a p贸艂misek i stawia艂a obok w milczeniu, p贸ki nie zosta艂o nape艂nionych siedem p贸艂misk贸w, podnoszonych kolejno przez siedem zwiewnych postaci, stoj膮cych obok i trzymaj膮cych je. Gdy Jezus prze艂amywa艂 chleb i nape艂nia艂 nim p贸艂miski, stwierdzili艣my, 偶e le偶膮cego przed nim chleba nie ubywa艂o.

Po nape艂nieniu ostatniego p贸艂miska Jezus powsta艂 i wznosz膮c r臋ce, powiedzia艂:

- Chleb, kt贸ry wam daj臋, jest czystym 偶yciem bo偶ym. Bierzcie udzia艂 w tym czystym 偶yciu, kt贸re jest zawsze 偶yciem Boga!

Wtedy p贸艂miski zosta艂y prawie jednocze艣nie rozniesione, a Jezus kontynuowa艂 sw膮 wypowied藕:

„Kiedy powiedzia艂em: Mnie wywy偶sz膮, i b臋d膮c wywy偶szonym przygarn臋 do siebie wszystkich ludzi - wiedzia艂em, 偶e w rezultacie tego do艣wiadczenia przyjdzie dzie艅, kiedy wszyscy na w艂asne oczy ujrz膮 i poznaj膮 w pe艂ni, 偶e podobnie jak ja, i oni mog膮 by膰 wywy偶szeni. Ujrza艂em niebo tu, po艣r贸d ludzi, na Ziemi.

Jest to prawda, kt贸r膮 osi膮gn膮艂em, i prawda ta uczyni wszystkich wolnymi. Poznaj膮 w贸wczas, 偶e jest tylko jedno stado i jeden pasterz. I je偶eli jedna owca zab艂膮dzi, to mo偶na zostawi膰 wszystkie pozosta艂e dziewi臋膰dziesi膮t dziewi臋膰, by szuka膰 tej jednej, kt贸ra mo偶e jeszcze powr贸ci膰. B贸g jest wszystkim we wszystkim, dla wszystkich dzieci Swoich i wszystkie one daleko bli偶sze i dro偶sze Mu s膮 ni偶 ptaki lub inne zwierz臋ta w lesie. Je偶eli cieszy si臋 On wzrostem zwierz膮t i spostrzega ich upadek, na ile偶 bardziej darzy uwag膮 wzrost drogich dzieci Swoich! On nie s膮dzi ich, podobnie jak nie s膮dzi zwierz膮t, lecz chroni je jako drogie Mu dla Jego wielkiego celu i 偶adne nie mo偶e by膰 zapomniane, kiedy si臋 wykszta艂ca ich doskona艂o艣膰.

Zobaczy艂em, 偶e gdyby ten idea艂 m贸g艂 by膰 wyryty szczeroz艂otymi literami na 艣cianach wszystkich 艣wi膮ty艅 wielkiej my艣li 艣wiata, wywy偶szy艂oby to ludzkie my艣li nad mrokiem i brudem, stawiaj膮c stopy ich na kamieniu lub fundamencie zasady, gdzie wichry i wody mog艂yby szale膰 i uderza膰, lecz dop贸ki ludzie pozostawaliby niezachwiani i wierni - byliby niedost臋pni. Dzi臋ki temu bezpiecze艅stwu, ciszy i spokojowi d膮偶yliby do wy偶yn, gdzie widzieliby swe prawdziwe dziedzictwo. Mog膮 oni si臋 wznosi膰 wysoko, lecz nie natrafi膮 tam na niebiosa, gdy偶 znale藕膰 je mog膮 tylko po艣r贸d ludzi. Nie osi膮ga si臋 tego przez zwyk艂e wyczekiwanie, ale czekaniem w trudzie, smutku i b贸lu, a偶 wreszcie przypadkowo odnajdzie si臋 ten wielki skarb. Lecz daleko szybciej mo偶e to by膰 osi膮gni臋te przez odrzucenie wszelkiej materialno艣ci i praw, kt贸rymi ludzie si臋 przywi膮zuj膮 do wiecznego otoczenia.

Krocz膮c naprz贸d, podnie艣cie skarb, przysw贸jcie go sobie i pozw贸lcie - niech rozgorzeje w was 艣wiat艂o, a w贸wczas jednym zwyk艂ym krokiem dosi臋gni臋cie tego, 偶e mo偶ecie rozdzia膰 [zrzuci膰 z siebie stare, starzyzn臋 (wyra偶enie biblijne)] si臋 na ca艂膮 wieczno艣膰, je偶eli tego zechcecie. Przekonacie si臋, 偶e dusza usi艂uj膮ca osi膮gn膮膰 natychmiastowe i pe艂ne o艣wiecenie i uwolnienie tu i teraz, wiedz膮ca, 偶e stosunek jej do Boga jest stosunkiem dziecka do rodzica - stwierdzi wkr贸tce, 偶e nie tylko odkrywa boskie mo偶liwo艣ci, lecz 偶e posiada ona je dla korzystania z nich i 偶e one b臋d膮 pracowa膰 dla niej, je艣li tego zapragnie. Dla takiego cz艂owieka historia Nowego Testamentu nie b臋dzie fikcj膮 ani urojonym snem, mog膮cym si臋 zdarzy膰 po 艣mierci, lecz idea艂em staj膮cym przed 艣wiat艂em, pe艂nym urzeczywistnienia 偶ycia, mi艂o艣ci i s艂u偶enia. Idea艂 ich jest boskim wype艂nieniem wszystkiego tutaj i teraz w艂a艣nie.

Poznaj膮 oni w贸wczas to, co wiedzia艂em ja, gdy m贸wi艂em: Wielu b臋dzie szuka艂o wej艣cia i nie znajd膮 go (艁uk.13,w.24), poniewa偶 ciasne s膮 wrota i w膮ska droga, prowadz膮ca do wiecznego 偶ycia (Mat. 7,w.l4). Albowiem bez prawdziwej oceny idea艂u Chrystusa i doskona艂ego planu wsp贸艂pracy cz艂owieka z Bogiem tu na Ziemi, urzeczywistnienie tego idea艂u jest niemo偶liwe; staje si臋 w贸wczas tylko marzeniem, mitem - niczym.

Drzwi, wiod膮ce do tej wszechmog膮cej i transformuj膮cej alchemii ducha w cz艂owieku, otwieraj膮 si臋 dla wszystkich ludzi. Kiedy dwa idea艂y i metody wiecznej szcz臋艣liwo艣ci, czyli zapewnienia zbawienia dzi臋ki mi艂o艣ci bo偶ej, s膮 r贸偶ne, to nie B贸g, ale my艣li cz艂owieka to sprawi艂y. Ci, kt贸rzy zamykaj膮 drzwi przed natychmiastowymi 艂askami Boga, udzielanymi wszystkim Jego dzieciom, izoluj膮 siebie od wszelkich dobrodziejstw, jakie B贸g zlewa na Chrystusowe dzieci臋, i od o艣wiecenia tej wspania艂ej transcendentalnej alchemii ducha oraz wszechmog膮cej si艂y, istniej膮cej dla ich w艂a艣nie po偶ytku - albowiem Chrystus zawsze m贸g艂by i jest w stanie wykorzysta膰 je. Kiedy cz艂owiek dost膮pi tego poznania, w贸wczas tr膮d bywa natychmiast uleczony, a sucha r臋ka odzyskuje w艂adz臋 - i wszystkie cielesne, i duchowe choroby znikaj膮 pod jego dotkni臋ciem. Przez koncentracj臋 偶ywego s艂owa si艂a ta pomna偶a chleb i ryby. A kiedy prze艂amywany bywa chleb lub lana oliwa dla wielu ludzi - one nigdy nie przejawi膮 ubytku, lecz zawsze b臋d膮 pozostawa艂y w nadmiarze. S艂owami swymi cz艂owiek taki b臋dzie ucisza艂 rozszala艂e morza lub burze i ci膮偶enie zostanie przezwyci臋偶one przez lewitacj臋, poniewa偶 jego rozkaz jest rozkazem Boga.

W贸wczas zrozumiane zostan膮 moje my艣li, kt贸re obwie艣ci艂em 艣wiatu w chwili opuszczenia 艣wi膮tyni, m贸wi膮c: 禄Czas si臋 wype艂ni艂, zbli偶y艂o si臋 Kr贸lestwo Bo偶e芦 oraz: 禄Miejcie wiar臋 w Boga, a przestanie dla was istnie膰 niemo偶liwe芦. Wszyscy, kt贸rzy maj膮 wiar臋, mog膮 tworzy膰 rzeczy, jakie tworz臋 ja, i nawet b臋d膮 potrafili tworzy膰 wi臋cej, ni偶 tworzy艂em ja. Poznaj膮 oni, 偶e to tylko sprawa szlachetnego post臋powania i umiej臋tno艣ci 偶ycia: wiary i wiedzy - a wtedy nie b臋dzie dla nich niemo偶liwo艣ci.

Przekonaj膮 si臋, 偶e Duch 艢wi臋ty i ca艂a pe艂nia Boskiego Ducha jest w nich; 偶e m贸wi on tak samo dzi艣, jak i przed wiekami; i 偶e je艣li oni s艂ysz膮 Jego g艂os i nie ot臋pi膮 swych serc, w贸wczas zobacz膮, 偶e s膮 艣wiat艂em dla 艣wiata, a ci, kt贸rzy id膮 za tym 艣wiat艂em, przestan膮 chodzi膰 w mroku. Poznaj膮, 偶e s膮 bram膮, przez kt贸r膮 wchodz膮 wszyscy w 艣wiat艂o 偶ycia - i ci, kt贸rzy wejd膮 i wyjd膮 t膮 drog膮, znajd膮 wieczny pok贸j, a z nim wielk膮 rado艣膰 i poznaj膮, 偶e teraz nadszed艂 czas.

Zobacz膮, 偶e tylko Chrystus otwiera drzwi do ich w艂asnych dusz, a duch 偶yj膮cy wewn膮trz jest wszechmog膮cym alchemikiem, tak samo bezgranicznym, jak bezgraniczny jest 艣wiat bo偶y. Alchemia ta zniszczy i przeobrazi wszystkie postacie chor贸b; zg艂adzi zupe艂nie 艣miertelne 偶ycie win i skutk贸w grzechu; o艣wieci dusze doskona艂ym 艣wiat艂em m膮dro艣ci; uwolni i przemieni opanowane przez mrok warunki ludzkiego bytowania w doskona艂e 艣wiat艂o 偶ycia. Tak, wtedy zobacz膮 oni, 偶e s膮 nie tylko dzie膰mi przyrody, lecz tak偶e dzie膰mi bo偶ymi. Wyjawi膮 absolutn膮 doskona艂o艣膰 jednostki i w ten spos贸b doprowadz膮 do doskona艂o艣ci ludzko艣膰; wyjawi膮 idea艂 i bosko natchnione proroctwo, dotycz膮ce ko艅cowego przeznaczenia cz艂owieka, tu na Ziemi - to偶samo艣膰 Ojca i Syna, b臋d膮c膮 drugim narodzeniem i pe艂nym panowaniem cz艂owieka nad ka偶dym 偶yciowym warunkiem i wszelk膮 okoliczno艣ci膮".

Jezus umilk艂 - 艣wiat艂o zacz臋艂o si臋 rozja艣nia膰, a potem si臋 pojawi艂y obrazy. Ukazuj膮ce si臋 w nich sceny by艂y przepi臋knymi seriami przedziwnej wspania艂o艣ci. Zjawiaj膮ce si臋 obrazy sprawia艂y wra偶enie, jakby by艂y przesuwane niewidzialn膮 r臋k膮, tworz膮c jedn膮 wielk膮 ca艂o艣膰 jakiej艣 cudownej panoramy.

Po chwili pojawi艂a si臋 scena wielkiej bitwy. Zobaczyli艣my ludzi walcz膮cych i zmagaj膮cych si臋 ze sob膮. Z armat wystrzeliwa艂y ogromne p艂omienie i bucha艂 dym. Pociski rwa艂y si臋 nad g艂owami i po艣r贸d wielkich skupisk ludzkich, a trupy poleg艂ych s艂a艂y si臋 z obu stron. Mogli艣my s艂ysze膰 okropn膮 bitewn膮 wrzaw臋. To widowisko by艂o tak 艂udz膮co realne, 偶e trudno by艂o uwierzy膰, i偶 bitwa nie toczy si臋 faktycznie, lecz kiedy owa kieruj膮ca obrazami r臋ka przesuwa艂a si臋 nad nimi - wszystko momentalnie ucich艂o. Gdy ci, kt贸rzy przed chwil膮 walczyli tak zaciekle, podnie艣li wzrok i spojrzeli w g贸r臋, zobaczyli, jak r臋ka nakre艣li艂a ognistymi literami, zajmuj膮c niemal ca艂膮 powierzchni臋 sceny:

„Pok贸j, pok贸j! B艂ogos艂awiony pok贸j bo偶y otacza was. Mo偶ecie uszkodzi膰 i zniszczy膰 tylko to, co 艣miertelne. Lecz niczego, co przynale偶y do Boga, nie jeste艣cie w stanie zniszczy膰. Wszyscy jeste艣cie Jego dzie膰mi i nie mo偶ecie ani zniszczy膰, ani uszkodzi膰 siebie wzajem".

W pewnej chwili zdawa艂o si臋, 偶e ludzie znowu zdecydowali, i偶 bitwa ma si臋 toczy膰 nadal. Decyzja ta odbi艂a si臋 na wielu twarzach, w szczeg贸lno艣ci za艣 na twarzach dow贸dc贸w. Lecz jasne by艂o, 偶e im bardziej stanowczo pragn臋li kontynuowa膰 bitw臋, tym mniej by艂o powod贸w do zastosowania si艂y. Widzieli艣my tak偶e, 偶e im szerzej i mocniej usi艂owali zastosowa膰 narz臋dzia niszczenia, tym mniej okazywali aktywno艣ci, poniewa偶 dla uwie艅czenia ich wysi艂k贸w i zrealizowania pragnienia, nie bro艅 nale偶a艂o wyzyska膰.

A r臋ka kre艣li艂a w dalszym ci膮gu:

„Poza wszelk膮, zwiastuj膮c膮 burz臋 czy wojn臋 chmur膮, je艣li ludzie zechc膮 si臋 przyjrze膰 bli偶ej, znajd膮 Boga.

Przekonaj膮 si臋, 偶e nie B贸g stworzy艂 burzowe b膮d藕 wojenne chmury, lecz sam cz艂owiek; i je艣li wejrz膮 g艂臋biej, to zawsze znajd膮 wzniesion膮 w pokoju r臋k臋 Boga. Wojny nie s膮 planowane i zsy艂ane przez Boga, a kiedy ludzie walcz膮 wzajemnie, wykluczaj膮 si臋 ca艂kowicie spod boskich wp艂yw贸w. Poddani s膮 w贸wczas (stworzonym przez samego cz艂owieka) mocom, w kt贸re B贸g nie mo偶e w og贸le ingerowa膰 - i zmuszeni s膮 pod膮偶a膰 t膮 drog膮, p贸ki sami nie dostrzeg膮 b艂臋du podobnej walki. Je偶eli kto艣 dostatecznie silny w wyjawianiu si艂y bo偶ej potrafi wsp贸艂dzia艂a膰 i wsp贸艂pracuje z ni膮 - mo偶e natychmiast zatrzyma膰 wojn臋, podobnie jak zaobserwo­wali艣cie powstrzymanie jej w tym obrazie".

A nast臋pnie Jezus doko艅czy艂 sw贸j wyw贸d:

- Wybra艂em drog臋 krzy偶ow膮. Nie by艂 to wyb贸r Ojca mego dla mnie, lecz moja w艂asna decyzja, by da膰 艣wiadectwo wszystkim ludziom, i偶 przez odpowiednie 偶ycie cia艂o mo偶na tak wydoskonali膰, 偶e nawet je艣li zostanie zabite, mo偶e by膰 zawsze przywr贸cone do 偶ycia i sta膰 si臋 jeszcze bardziej tryumfuj膮cym i radosnym.

艢wiat艂o stawa艂o si臋 coraz ja艣niejsze, dop贸ki wszelki 艣lad ograniczenia nie znikn膮艂; 艣ciany ju偶 nie otacza艂y nas i ani sufitu nad g艂ow膮, ani pod艂ogi pod nogami nie widzieli艣my.

Stali艣my wszyscy, jak gdyby w jakiej艣 bezbrze偶nej przestrzeni. Jednocze艣nie zjawi艂o si臋 dwunastu uczni贸w i nie otaczaj膮c go, ustawili si臋 w pobli偶u swego wielkiego nauczyciela, kt贸rego posta膰 wyst臋powa艂a daleko wyra藕niej ni偶 wszystkich pozosta艂ych, z tym w艂a艣ciwym mu niezapomnianym blaskiem i nieskaziteln膮 czysto艣ci膮.

Wtedy niewidzialny ch贸r zagrzmia艂:

„Kr贸lestwo Jego jest dla i po艣r贸d ludzi. Teraz na zawsze - jeden cz艂owiek, jeden B贸g!".

W tej samej chwili wprost nad g艂ow膮 Jezusa zawis艂y nakre艣lone w powietrzu s艂owa: WSZYSCY DLA JEDNEGO - JEDEN DLA WSZYSTKICH.

W贸wczas pojawi艂 si臋 Budda, staj膮c po prawej stronie Jezusa. Przeor i Emil podeszli do nich i ugi臋li kolana: Emil z prawej przed Budd膮, a przeor z lewej - naprzeciw Jezusa, kt贸ry uj膮艂 nieco uniesion膮 r臋k臋 Buddy. Obaj podnie艣li swe wolne r臋ce nad g艂owami kl臋cz膮cych przed nimi i powiedzieli:

- Pok贸j! Pok贸j! Pok贸j! Ponad wszystkim zapanuje wspania艂y pok贸j! Przyjmujemy was, drogich braci naszych, do wielkiej dobroczynnej rady boskiej mi艂o艣ci. Mi艂o艣膰 ta i braterstwo obejmuj膮 ca艂y 艣wiat.

W贸wczas wszyscy zebrani sk艂onili g艂owy i rozst膮pili si臋, kiedy Jezus z Budd膮 i Emil z przeorem przechodzili przez sal臋. Za nimi szli uczniowie, a nast臋pnie wielu z tych, kt贸rzy byli obecni na zebraniu. Po chwili wszyscy znikli nam z oczu. Podczas gdy przechodzono przez sal臋 niewidzialny ch贸r za艣piewa艂:

„Dajemy przej艣cie mocarnym braciom mi艂o艣ci, poniewa偶 mi艂o艣膰 ta jest bezgraniczn膮 bosk膮 mi艂o艣ci膮, odkupuj膮c膮 i jednocz膮c膮 ca艂膮 ludzko艣膰 w wielk膮 rad臋 boskiej mi艂o艣ci - w braterstwie cz艂owieka i Boga".

Gdy ju偶 wszyscy stali si臋 dla nas niedostrzegalni, wielki dzwon uderzy艂 dwana艣cie razy, a po nim przez chwil臋 weso艂ym motywem zadzwoni艂y inne dzwony i jakby tysi膮ce g艂os贸w przy艂膮czy艂o si臋 do nich, 艣piewaj膮c:

„Niesiemy szcz臋艣liwy Nowy Rok i ja艣niejszy dzie艅 ca艂emu 艣wiatu!".

Nasz drugi rok po艣r贸d tych wielkich dusz zosta艂 na tym zako艅czony.

Koniec tomu drugiego.

ZAKO艃CZENIE

Na zako艅czenie drugiego tomu 呕YCIE I NAUKA MISTRZ脫W DALEKIEGO WSCHODU pozostaje mi jeszcze doda膰, i偶 powodem, 偶e nie za艂膮czy艂em w nim przek艂ad贸w tabliczek, by艂 brak miejsca, udaremniaj膮cy w艂膮czenie do opis贸w pe艂nego ich tekstu. S膮dz臋 tedy, 偶e najlepiej b臋dzie, je艣li zostan膮 do艂膮czone do sprawozda艅 moich wsp贸艂towarzyszy.

Pragn膮艂bym r贸wnie偶 zwr贸ci膰 uwag臋 czytelnik贸w na fakt, 偶e cz臋艣膰 materia艂u sprawozdawczego zosta艂a podana zar贸wno przez cz艂onk贸w naszej wyprawy, jak i przeze mnie, ale tylko pewna liczba przyk艂ad贸w wzi臋tych stamt膮d by艂a og艂oszona drukiem - w czasie bowiem dokonywania tych zapis贸w, nie zadecydowano jeszcze, czy moje notatki b臋d膮 opublikowane w wersji ksi膮偶kowej.

B.T. Spalding

TOM 3

PRZEDMOWA

Drogi czytelniku, jeste艣 nie tylko czytelnikiem, lecz r贸wnie偶 przyjacielem, kt贸rego spotyka艂em twarz膮 w twarz i z kt贸rym rozmawia艂em w艂a艣nie tak, jak ty spotyka艂e艣 bohater贸w tej ksi膮偶ki i z nimi rozmawia艂e艣. Jestem pewien, 偶e oni ci臋 znaj膮 i patrz膮 na ciebie, jak na bliskiego przyjaciela. Otaczaj膮 ci臋 pe艂n膮 chwa艂膮 boskiego 艣wiat艂a, 偶ycia, mi艂o艣ci i m膮dro艣ci, a czyni膮c to, pomagaj膮 ci w rozumieniu. Oni ci臋 rozwijaj膮 w wiecznie obcym boskim 艣wietle 偶ycia, mi艂o艣ci i m膮dro艣ci, b臋d膮cym ich 艣wiat艂em przeznaczonym do wysy艂ania i dawania. Oni ci臋 widz膮 zawsze w pe艂nym rozwoju, w tej wszechobecnej bosko艣ci, i patrz膮 na ciebie, jak zasiadasz na w艂asnym tronie jako prawdziwy kr贸l lub kr贸lowa, w艂adaj膮cy poprzez t臋 bosk膮 obecno艣膰 jej moc膮: spogl膮daj膮 na ciebie jako na tego, kt贸ry zna i realizuje sw膮 bosk膮 misj臋, zawsze 偶ywy, pe艂en spokoju i szcz臋艣cia, zawsze boski. Widz膮 nie tylko ciebie, lecz ca艂膮 ludzk膮 rodzin臋, bosk膮 i czyst膮, i ka偶d膮 stworzon膮 rzecz lub form臋 zbudowan膮 na obraz i podobie艅stwo Boga; nie pojedynczego cz艂owieka albo jedn膮 sekt臋, lub wyznanie, ale wszystkich, i to wszystkich 艂膮cznie. Nikt nie mo偶e ocenia膰 tych wielkich ludzi, z wyj膮tkiem tych, kt贸rych sami dopu艣cili do spokoju swych 艣wi膮ty艅, miejsc i my艣li. Ich istnienie jest prawd膮, b臋d膮c膮 cz臋艣ci膮 samego wszech艣wiata, ich 偶ycie - rzeczywisto艣ci膮 daj膮c膮 si臋 odszuka膰 we mgle przesz艂o艣ci, kt贸ra nam przynosi osi膮gni臋cia setek tysi臋cy ubieg艂ych stuleci. Dla nas byt ziemski jest zwi膮zany z wszelkiego rodzaju ograniczeniami i konwenansami - dla nich to bezkresno艣膰, wieczna b艂ogo艣膰 i trwa艂e szcz臋艣cie; im wi臋ksza rozpi臋to艣膰 偶ycia, tym d艂u偶sza rado艣膰 i warto艣ciowsze prze偶ywanie. Nikt z rozumiej膮cych i kochaj膮cych tych ludzi, nie mo偶e w膮tpi膰 w ich nauk臋 ani kwestionowa膰 ich prawdziwej szczero艣ci, je艣li przebywa艂 u nich w go艣cinie.

艢wiat zachodni patrzy na zewn臋trzn膮 stron臋 rzeczy, dotykaj膮c tylko skraju szaty - wschodni nak艂ada sukni臋, lecz niejako str贸j, kt贸ry mo偶na od艂o偶y膰 na bok. Zach贸d poleruje zewn臋trzny kszta艂t lampy - Wsch贸d wzmaga p艂omie艅, aby da艂 wi臋cej 艣wiat艂a. Zach贸d spogl膮da t臋sknym okiem na zewn臋trzno艣膰 rzeczy, za kt贸r膮 jednak znajduje si臋 blask wizji duchowej, zaczyna szukanie prawdziwej wiedzy. Wsch贸d wie, 偶e cia艂o musi by膰 o艣wiecone 艣wiat艂em p艂omienia, kt贸ry nale偶y najpierw roznieci膰 wewn膮trz, by nast臋pnie m贸g艂 ja艣nie膰 na zewn膮trz, jako pe艂ny blask s艂o艅ca w porze po艂udnia. Zach贸d nazywa siebie materialnym - Wsch贸d 偶yje naprawd臋 we wszechogarniaj膮cym duchu. Patrzy na ka偶dego 偶yj膮cego cz艂owieka poprzez zdobywaj膮cego, pobudzaj膮cego i podtrzymuj膮cego ducha, bez wzgl臋du na miejsce, kt贸rym mog膮 by膰 zar贸wno 艣niegi Himalaj贸w, jak i pe艂ne rozgwaru nowoczesne miasto lub klasztor le偶膮cy w g贸rskim ustroniu. To co dla 艣wiata zachodniego wydaje si臋 cudowne i niewiarygodne, jest dla zr贸wnowa偶onej my艣li indyjskiej naturalnym wynikiem przyj臋cia i wyra偶ania ducha, kt贸ry manifestuje si臋 jako B贸g w formach przejawionych. Ci, kt贸rzy w pe艂ni 偶yj膮, wiedz膮 doskonale, 偶e istnieje wiele rzeczy znajduj膮cych si臋 poza zasi臋giem ich poznania. Faktycznie, jest ich znacznie wi臋cej, ni偶 si臋 艣ni艂o jakiejkolwiek filozofii. Wskutek tego nie ma wyja艣nienia dla tej ksi膮偶ki lub dla tych, kt贸re j膮 poprzedzi艂y. Gdy patrzysz t臋sknie jasnym wzrokiem na jakie艣 osi膮gni臋cia, to twe boskie dziedzictwo winno podsun膮膰 ci tak odbiorcz膮 postaw臋, by dana zdolno艣膰 sta艂a si臋 twoj膮 i aby艣 m贸g艂 urzeczywistni膰 sw贸j idea艂.

B贸g przemawia dzi艣 przez boskiego cz艂owieka tak samo, jak m贸wi艂 w ci膮gu d艂ugich wiek贸w. Wiedza, kt贸r膮 ludzie w tej ksi膮偶ce si臋 dziel膮, nie jest bynajmniej nowa, chocia偶 jej przedstawienie przynosi nowe 艣wiat艂o 艣wiatu zachodniemu. G艂贸wnym celem ich 偶ycia jest da膰 ludzko艣ci wiedz臋 i o艣wiecenie przez czyst膮 nauk臋, p艂omienia z mi艂o艣ci膮. Ich wielk膮 misj膮 jest utorowanie drogi do pokoju i harmonii. S膮 oni najlepszymi przyjaci贸艂mi nauki, religii i filozofii, a og艂aszaj膮c je oznajmiaj膮, 偶e wszyscy ludzie s膮 bra膰mi, gdy偶 prawda jest jedna. W ten spos贸b nauka jest z艂ot膮 nici膮, na kt贸r膮 nizane s膮 per艂y. Nadszed艂 czas, 偶e du偶a cz臋艣膰 ludzko艣ci wyros艂a ju偶 z dawnego poj臋cia b贸stwa. Ludzie stracili ufno艣膰 w nauk臋, opart膮 tylko na wierze; poj臋li, i偶 dobro膰 w oczekiwaniu na nagrod臋 i specjalny przywilej wiecznego grania na harfie i 艣piewania psalm贸w nie jest bezinteresowna i jest czym艣 zupe艂nie obcym nauce boskiego Chrystusa, cz艂owieka-Boga w pe艂ni 偶ywego.

Idea 艣mierci jest r贸wnie偶 obca i wr臋cz sprzeczna z boskimi celami, a tak偶e niezgodna z prawem kosmosu lub jego wibruj膮cym promieniowaniem. Tak偶e nie zgadza si臋 ona z nauk膮 Jezusa. Ko艣ci贸艂 i cmentarz s膮 cz臋sto w tym samym miejscu. Ju偶 to samo jest potwierdzeniem, 偶e nauki Chrystusa nie zrozumiano. Chrystus-cz艂owiek m贸wi艂, a s艂ysz膮ce uszy przyjmowa艂y: Je偶eli cz艂owiek wierzy we Mnie, nie umrze nigdy". Cz艂owiek boski wie, 偶e ten, kto 偶yje w grzechu lub si臋 otacza grzesznymi wibracjami, umiera - i dla niego odp艂at膮 grzechu jest 艣mier膰. Lecz gdy cz艂owiek 偶yje w wierno艣ci dla wibracji boskich i ca艂kowicie jest pogr膮偶ony w falach tej my艣li, darem Boga dla niego - cz艂owieka boskiego - jest kr贸lestwo bo偶e tu na Ziemi: cia艂o ludzkie doskona艂e za 偶ycia. Ludzie w tej ksi膮偶ce wyprowadzili Boga z nadprzyrodzonej dziedziny i przes膮du, i umie艣cili Go ca艂kowicie w fali wibracyjnej, wiedz膮c, 偶e gdy utrzymaj膮 swe cia艂o w wibracji boskiej, nigdy si臋 nie zestarzej膮 i nie umr膮. Gdy wibracje ich cia艂 spadaj膮 lub ulegaj膮 zwolnieniu - nast臋puje 艣mier膰. Istotnie wiedz膮 oni, 偶e gdy b艂膮d 艣mierci zostanie pope艂niony, cia艂o faluje na tak niskiej skali wibracyjnej, 偶e emanuj膮ce wibracje 偶yciowe zostaj膮 wtedy wypchni臋te ze 艣wi膮tyni cia艂a, a trwaj膮c jeszcze wibruj膮 one w skupieniu, podtrzymuj膮c t臋 form臋, jak膮 posiada艂o narz臋dzie fizyczne w chwili ich usuni臋cia. Emanacje te posiadaj膮 inteligencj臋 i wci膮偶 jeszcze si臋 obracaj膮 doko艂a centralnego j膮dra, czyli s艂o艅ca, kt贸re je przyci膮ga i skupia. Te emanuj膮ce cz膮steczki s膮 otoczone rozumn膮 substancj膮, pomagaj膮c膮 im zachowa膰 sw膮 form臋; z niej czerpi膮 one znowu materia艂 do wzniesienia innej 艣wi膮tyni. Dzieje si臋 to w ca艂kowitej zgodzie i harmonijnej wsp贸艂pracy z inteligencj膮, kt贸ra powsta艂a wok贸艂 cia艂a w ci膮gu 偶yciowego cyklu. Je偶eli ta inteligencja wibruje z nisk膮 cz臋stotliwo艣ci膮 lub, innymi s艂owy, jest s艂aba, traci wtedy kontakt z emanacjami 偶yciowymi i energi膮, kt贸ra zosta艂a wypchni臋ta z cia艂a (lub formy z gliny), gdy emanacje 偶yciowe j膮 opu艣ci艂y i wreszcie si臋 rozpraszaj膮, powracaj膮c do 藕r贸d艂a - wtedy dokonuje si臋 艣mier膰 ca艂kowita; gdy za艣 inteligencja jest wibruj膮ca i silna, bierze ona natychmiast pe艂ny 艂adunek i skupia nowe cia艂o. Nast臋puje zmartwychwstanie, a przez ten akt cz艂owiek udoskonala si臋 w ciele. Nie wszyscy mog膮 s艂ucha膰 lub przyj膮膰 takie objawienie. „Kto ma uszy ku s艂uchaniu, niechaj s艂ucha" (Marek, 4:9). Ten, kt贸rego poznanie jest dostatecznie rozwini臋te - zdolny jest do zrozumienia.

Tak wi臋c du偶a cz臋艣膰 ludzko艣ci rozwija nauk臋, dzi臋ki kt贸rej jednostka zn贸w u艣wiadomi sobie, 偶e B贸g zawsze 偶y艂 w cz艂owieku z ludzko艣ci膮, jednak przez pewien czas nie zna艂a Go, bo straci艂a widzenie Boga-cz艂owieka.

Ksi膮偶k臋 moj膮, jak i inne ksi膮偶ki ju偶 wydane, dedykuj臋 tym, o kt贸rych pisz臋. U st贸p tych bliskich i drogich sk艂adam m贸j najg艂臋bszy szacunek i wdzi臋czno艣膰, cho膰 wiem, 偶e nie zdo艂am w 偶aden spos贸b odda膰 im nale偶ytej czci.

Przybyli艣my w膮tpi膮cy, odje偶d偶amy z najwi臋kszym 偶alem i mi艂o艣ci膮 dla ka偶dego z nich, z uczuciem, 偶e uzyskali艣my istotniejszy i g艂臋bszy wgl膮d we wiedz臋 偶yda i w nauk臋 o prawdziwym bycie.

Baird T. Spalding

***

Kiedy zebrani odeszli, towarzysze i ja pozostali艣my, niezdolni do opuszczenia miejsca, gdzie byli艣my 艣wiadkami takiej przemiany. 呕adne s艂owa nie odmaluj膮 naszych uczu膰 i wielkiej podnios艂o艣ci tych ostatnich godzin. Wyrazy „wszyscy za jednego, jeden za wszystkich" p艂on臋艂y tak jasno jak wtedy, gdy si臋 ukaza艂y. Nie rozmawiali艣my, nie mog膮c wypowiedzie膰 nawet s艂owa. Chocia偶 byli艣my w tym samym miejscu a偶 do 艣witu, nie mieli艣my poczucia zamkni臋cia w izbie. Cia艂a nasze zdawa艂y si臋 promieniowa膰 jasnym 艣wiat艂em i dok膮dkolwiek szli艣my, nie czuli艣my granic 艣cian, chocia偶 przed naszym przybyciem byli艣my w pokoju wykutym w skale. Zdawa艂o si臋, 偶e nie ma pod艂ogi pod naszymi stopami, a jednak mogli艣my si臋 porusza膰 we wszystkich kierunkach. Nie mo偶na znale藕膰 s艂贸w, zdolnych opisa膰 nasze my艣li i doznania. Wychodzili艣my poza granice pokoju i ska艂y, nie czuj膮c 偶adnej zapory. Nasza odzie偶 i wszystko dooko艂a zdawa艂o si臋 promieniowa膰 czystym, bia艂ym 艣wiat艂em. Nawet po wschodzie wydawa艂o si臋 ono ja艣niejsze od S艂o艅ca. Mieli艣my wra偶enie, 偶e znajdujemy si臋 w wielkiej sferze 艣wiat艂a i mogli艣my patrze膰 poprzez ten kryszta艂owy blask oraz widzie膰 S艂o艅ce, ukazuj膮ce si臋 w oddali, spowite we mgle. Wydawa艂o si臋 ono ch艂odne i niepoci膮gaj膮ce w por贸wnaniu z miejscem, gdzie艣my stali. Chocia偶 termometry wskazywa艂y 45掳 poni偶ej zera i okolica by艂a pokryta 艣niegiem, l艣ni膮cym w s艂onecznym 艣wietle porannym, w miejscu gdzie byli艣my, odczuwa艂o si臋 wra偶enie niewypowiedzianego ciep艂a, spokoju i pi臋kna.

By艂 to jeden z tych przypadk贸w, kiedy my艣li s膮 niewyra偶alne. Byli艣my tam jeszcze trzy doby d艂u偶ej, nie my艣l膮c o spoczynku czy posi艂ku. Nie by艂o w nas ani 艣ladu zm臋czenia, ni znu偶enia, stracili艣my rachub臋 czasu, mniemaj膮c, i偶 trwa艂o to chwil臋. Mieli艣my jednak偶e 艣wiadomo艣膰 obecno艣ci ka偶dego z nas oraz przemijania godzin. Nie by艂o ani wschodu, ani zachodu S艂o艅ca, tylko ci膮gle promienny dzie艅; nie mgliste marzenia, lecz w ka偶dej chwili aktualna rzeczywisto艣膰. I jaki偶 widok przysz艂o艣ci otwiera艂 si臋 przed nami! Horyzont sprawia艂 wra偶enie przesuni臋tego we wieczno艣膰 lub jak wyrazi艂 to nasz kierownik zdawa艂 si臋 rozszerza膰 w bezgraniczne wieczne morze pulsuj膮cego 偶ycia. A niebywa艂e pi臋kno tego do艣wiadczenia polega艂o na tym, 偶e doznanie go by艂o dost臋pne dla wszystkich, a nie dla nielicznych - dla ka偶dego.

Czwartego dnia kierownik nasz zaproponowa艂, by艣my zeszli w d贸艂, do sali kroniki, celem podj臋cia na nowo naszej pracy t艂umaczeniowej. Lecz gdy tylko ruszyli艣my do wyj艣cia, zjawili艣my si臋 od razu wszyscy razem w tej izbie. Z trudem mog臋 d, czytelniku, wys艂owi膰 nasze zdziwienie i rado艣膰. Znajdowali艣my si臋 o dwa pi臋tra ni偶ej i przebyli艣my dwie kondygnacje schod贸w bez najmniejszego wysi艂ku oraz zupe艂nie nie艣wiadomie. A przecie偶 byli艣my w pokoju kroniki, gdzie艣my przedtem pracowali. Jarzy艂 si臋 on ca艂y czas od 艣wiat艂a, by艂o w nim ciep艂o i weso艂o, i mogli艣my si臋 porusza膰 wsz臋dzie bez najmniejszego wysi艂ku, dok膮dkolwiek tylko zapragn臋li艣my. Gdy zdj臋li艣my jedn膮 z tablic i umie艣cili艣my j膮 w odpowiednim miejscu dla studi贸w, jej tekst i znaczenie zosta艂y nam przet艂umaczone w spos贸b doskona艂y. Gdy zacz臋li艣my pisa膰 te przet艂umaczone wnioski, nagle ca艂a strona r臋kopisu wype艂nia艂a si臋 tekstem, zapisanym naszym w艂asnym charakterem pisma. Wszystko, co nale偶a艂o zrobi膰, to skompletowa膰 strony w form臋 r臋kopisu.

W ten spos贸b ko艅czyli艣my ka偶dy kolejny r臋kopis. O godzinie drugiej po po艂udniu sko艅czyli艣my, i u艂o偶yli艣my dwana艣cie egzemplarzy, poszczeg贸lnie licz膮cych ponad czterysta stron; nie odczuwali艣my najmniejszego zm臋czenia przy tym przyjemnym zaj臋ciu. Byli艣my tak przej臋ci, 偶e nie zdawali艣my sobie sprawy z obecno艣ci innych os贸b w pokoju, dop贸ki kierownik nasz nie wyst膮pi艂 z pozdrowieniem. Wszyscy podnie艣li艣my oczy i ujrzeli艣my Jezusa, Emila, nasz膮 gospodyni臋 i Chander Sena (cz艂owieka z kroniki), kt贸ry obecnie by艂 m艂ody. By艂 tam r贸wnie偶 Bagget Irand i kto艣 obcy, kogo nam przedstawiono jako Ram-Chan-Raha. P贸藕niej poznali艣my jego imi臋 powszednie: Bud-Rah.

St贸艂 uprz膮tni臋to i przygotowano do posi艂ku. Usiedli艣my i po kilku chwilach milczenia Jezus przem贸wi艂:

„Wszechmocna, wszechprzenikaj膮ca Zasado Ojca, promieniuj膮ca wiecznie triumfuj膮co z naszego wn臋trza na ca艂y 艣wiat, jeste艣 艣wiat艂em, mi艂o艣ci膮 i pi臋knem, kt贸re prze偶ywamy dzisiaj i zawsze, kiedy tylko zapragniemy; sk艂aniamy g艂owy przed twym o艂tarzem, na kt贸rym p艂onie nie艣miertelny ogie艅 doskona艂ej mi艂o艣ci, harmonii, prawdziwej m膮dro艣ci, bezgranicznego oddania i czystej pokory. To 艣wi臋te 艣wiat艂o 艣wieci zawsze, niczym nieprzy膰mione, z wn臋trza dusz tych, kt贸rzy teraz zebrani s膮 u o艂tarza prawdziwego ojcostwa, synostwa i oddanego braterstwa. To boskie 艣wiat艂o ci膮gle promieniuje od tych bliskich i drogich na 艣wiat, do najodleglejszych miejsc, tak aby wszyscy mogli je ujrze膰 i odczu膰 jego niegasn膮c膮 i niczym nie przy膰mion膮 mi艂o艣膰. Promienie tego wszechprzenikaj膮cego blasku pi臋kna i czysto艣ci 艣wiec膮 poprzez wra偶liwe dusze i serca tych, kt贸rzy zebrali si臋 tu u Twego o艂tarza. Jeste艣my teraz 艣wiadomi tych wszechogarniaj膮cych promieni mi艂o艣ci i odsy艂amy je, a one przeobra偶aj膮 i harmonizuj膮 ca艂y r贸d ludzki. To prawdziwego i czystego Chrystusa bo偶ego, promieniuj膮cego z ka偶dego i ze wszystkich, witamy, staj膮c z Nim twarz膮 w twarz, r贸wni w obliczu Boga.

I zn贸w witamy Boga, naszego Ojca, wewn臋trznego i promieniuj膮cego na zewn膮trz".

Po s艂owach Jezusa powstali wszyscy na propozycj臋 powrotu do sali, w kt贸rej poprzednio prze偶ywali艣my nasze doznanie. Ruszywszy ku drzwiom, zrozumieli艣my, 偶e ju偶 tam jeste艣my. Tym razem mieli艣my 艣wiadomo艣膰, 偶e si臋 poruszamy, ale nie zdawali艣my sobie sprawy z przyczyny, kt贸ra nas przenios艂a - zaledwie wyrazili艣my 偶yczenie, a ju偶 byli艣my w g贸rnym pokoju. Cho膰 dom zaleg艂y ju偶 od dawna cienie wieczoru, droga nasza by艂a doskonale o艣wietlona i wszystko ja艣nia艂o bogatym pi臋knem, jak w chwili, gdy艣my wychodzili. Czytelnik przypomni sobie, 偶e w sali, kt贸r膮 opuszczali艣my, Chander Sen niegdy艣 powr贸ci艂 do nas, przywo艂any ze stanu, kt贸ry uwa偶ali艣my za 艣mier膰.

Dla nas pok贸j ten by艂 艣wi膮tyni膮 i zdawa艂 si臋 promieniowa膰 wszystkimi mo偶liwo艣ciami, by艂 miejscem u艣wi臋conym, w kt贸rym my sami czuli艣my si臋 zdolni do wi臋kszych dzie艂 ni偶 zwykli 艣miertelnicy, za jakich uwa偶ali艣my si臋 przedtem. Od tego czasu, a偶 do 15 kwietnia, dnia naszego odjazdu, nie by艂o ani chwili, aby艣my si臋 nie spotykali, przynajmniej na godzin臋. W ci膮gu tego czasu 艣ciany pokoju ani razu nie odzyska艂y wygl膮du twardej ska艂y. Wydawa艂o si臋, jakby艣my zawsze mogli patrze膰 przez te 艣ciany na niesko艅czon膮 przestrze艅. To w tym pokoju ograniczaj膮ce 艣wiadomo艣膰 wi臋zy znikn臋艂y, to w nim otworzy艂 si臋 dla nas wielki obraz przysz艂o艣ci.

Usiedli艣my wszyscy przy stole, a Jezus rozpocz膮艂 mow臋:

„Aby urzeczywistnia膰 co艣 i czego艣 dokona膰, potrzebna jest prawdziwa my艣l o偶ywiaj膮ca, skupiona na pewnym punkcie absorbuj膮cym lub idea艂 - a wy, jak i ca艂y rodzaj ludzki, mo偶ecie si臋 sta膰 tym centrum poruszaj膮cym i o偶ywiaj膮cym. Nic nie przychodzi na 艣wiat, dop贸ki cz艂owiek nie wyrazi danej idei. Niegdy艣 cz艂owiek by艂 w pe艂ni 艣wiadomy faktu, 偶e jest tym o艣rodkiem uruchamiaj膮cym, i 偶y艂 w pe艂ni 艣wiadomo艣ci swego dziedzictwa i w艂adztwa. Trwa艂 艣wiadomie w stanie, kt贸ry wy nazywacie niebem. Wszyscy, z wyj膮tkiem nielicznych, zatracili ten boski dar i dzisiaj ogromna wi臋kszo艣膰 ludzi zupe艂nie sobie nie u艣wiadamia tego boskiego charakteru, kt贸ry jest prawdziwym dziedzictwem rodzaju ludzkiego.

Co cz艂owiek czyni艂 niegdy艣, tego mo偶na dokona膰 ponownie. Jest to zasada niesko艅czonego porz膮dku 偶ycia i przejawienia, kt贸re widzicie wszyscy dooko艂a siebie, i kt贸re obejmuje 偶ycie wasze i ka偶dego tworu, gdy偶 wszystkie istniej膮ce rzeczy b膮d藕 stworzenia posiadaj膮 偶ycie.

Wnet nauka da wam pewn膮 podstaw臋 do twierdzenia, i偶 rzeczy nie s膮 materialne, gdy偶 wkr贸tce si臋 przekona, 偶e wszystko mo偶e by膰 sprowadzone do jednego pocz膮tkowego pierwiastka, zawieraj膮cego niezliczone cz膮steczki rozproszone we wszech艣wiecie, reaguj膮ce na wp艂ywy wibracyjne, b臋d膮ce w doskona艂ej r贸wnowadze. Z tego ju偶 wynika nawet na gruncie matematyki, 偶e potrzeba by艂o okre艣lonego ruchu, pewnej czynno艣ci pocz膮tkowej dla przyci膮gni臋cia niesko艅czonej ilo艣ci cz膮steczek tej wszechprzenikaj膮cej, uniwersalnej substancji neutralnej w celu nadania jej kszta艂t贸w zamierzonych twor贸w.

Energia ta bynajmniej nie pochodzi艂a z cz膮steczek; jest ona si艂膮 wi臋ksz膮, zjednoczon膮 z Cz膮steczkami, a wy, przez wasz膮 my艣l i okre艣lon膮 czynno艣膰, wsp贸艂dzia艂aj膮c膮 z dan膮 wibracj膮, nadajecie selektywno艣膰 tym drobinom. W ten spos贸b fizyka b臋dzie zmuszona do zrozumienia tego drog膮 nieuniknionych wniosk贸w, tak, i偶 naukowcy uznaj膮 w przysz艂o艣ci istnienie energii, kt贸rej w dzisiejszych czasach si臋 nie rozumie, gdy偶 nie jest czynna - a nie jest czynna, bo nie jest uznana.

Lecz gdy si臋 j膮 uzna i cz艂owiek b臋dzie z ni膮 wsp贸艂pracowa艂 oraz nada jej istotny wyraz, b臋dzie ona ca艂kowicie zdolna do wydzielenia pewnej przestrzeni dla przejawienia tej uniwersalnej energii kosmicznej.

Nast臋pnie zostaje zbudowane to, co uwa偶acie za wszech艣wiat materialny, z rozmaitymi jego przejawieniami zaistnia艂ymi w toku systematycznego procesu ewolucji. Je艣li systematyczny i uporz膮dkowany, wi臋c ka偶da faza musi w spos贸b doskona艂y k艂a艣膰 podwaliny pod wy偶szy rozw贸j nast臋pnej. Je艣li mo偶ecie post臋powa膰 w doskona艂ym porz膮dku i harmonii my艣li oraz dzia艂ania, jeste艣cie w istocie zgodni z si艂膮, kt贸ra wydaje z siebie w skali nieograniczonej zdolno艣膰 wyboru 艣rodk贸w do danego celu. Rozdzielicie 偶ycie i energi臋 na mocy uznanego post臋pu rozwoju kosmicznego.

A zatem nie jest to wszech艣wiat materialny, jak my艣leli艣cie; jest to tylko wasza definicja wszech艣wiata. Wy艂oni艂 si臋 on z ducha i jest duchowy, je艣li okre艣licie go jako taki. Jest to uporz膮dkowane, prawdziwe, zasadnicze. Je艣li za艣 jest uporz膮dkowane - a wi臋c naukowe; je艣li naukowe - zatem inteligentne, jest 偶yciem, po艂膮czonym z 偶yciem inteligentnym. 呕ycie kierowane przez inteligencj臋 staje si臋 wol膮, a przez wol臋 staje si臋 powo艂aniem.

Duch jest pot臋g膮 pierwotn膮 i wibruj膮c膮, daj膮c膮 pocz膮tek wszystkiemu, a wy mo偶ecie wej艣膰 w ducha i u偶ywa膰 jego mocy przez proste przyj臋cie lub wiedz臋, i偶 on istnieje; potem pozw贸lcie mu wyst膮pi膰 - a on ca艂y jest na wasze rozkazy. Stanie si臋 dla was wieczy艣cie pot臋偶n膮 spr臋偶yn膮 nieustannego, tw贸rczego prawa 偶ycia wewn膮trz was samych.

Nie wymaga to d艂ugich lat studi贸w ani przechodzenia przez 膰wiczenia, trudy czy te偶 wyrzeczenia. Wiedzcie i przyjmijcie, 偶e wibracja taka istnieje; potem pozw贸lcie jej przep艂ywa膰 przez siebie.

Jeste艣cie jedno艣ci膮 z Wielk膮 Tw贸rcz膮 Substancj膮 Duchow膮. Wiedzcie wi臋c, 偶e wszystkie rzeczy przez ni膮 istniej膮. A je偶eli tylko zechcecie zobaczy膰, 偶e ta boska, wielka, dobra Zasada jest wszystkim, co istnieje, 偶e wype艂nia ca艂膮 przestrze艅, jest wszechistno艣ci膮 - w贸wczas wy jeste艣cie t膮 Zasad膮. A gdy staniecie w waszym kr贸lestwie Chrystusowym i j膮 przejawiacie, to przez sam膮 wasz膮 my艣l, s艂owo, czyn dajecie tej Zasadzie wi臋ksz膮 aktywno艣膰. W ten spos贸b jeden wi臋cej cz艂owiek znalaz艂 swe kr贸lestwo, u偶ywa mocy bo偶ej i wysy艂a j膮. Gdy oddajecie t臋 si艂臋, p艂ynie ona ku wam. Gdy oddajecie innym, wi臋cej zostaje wam przydane do rozdzia艂u i przekonujecie si臋, 偶e rozda膰 wszystkiego nie mo偶ecie.

Nie znaczy to, 偶eby艣cie mieli szuka膰 odosobnienia i ukry膰 si臋 w samotno艣ci. Oboj臋tnie, gdzie jeste艣cie, cho膰by艣cie nawet trwali w tak zwanym wirze i rozgwarze 偶ycia, najbardziej wystawieni na pr贸by. Wtedy 偶ycie nie jest wirem - jest pokojem, kontemplacj膮, jest zniewalaj膮ce.

Aktywno艣膰 zewn臋trzna jest niczym w por贸wnaniu z t膮 wi臋ksz膮 aktywno艣ci膮, kt贸r膮 teraz realizujecie i z kt贸r膮 stajecie si臋 jednym. W艂a艣nie tam, gdzie jeste艣cie, zaczyna panowa膰 spok贸j, gdy widzicie Boga bli偶szego ni偶 oddech, ni偶 w艂asne r臋ce i nogi, gdy ca艂a wasza dzia艂alno艣膰 my艣lowa jest ze艣rodkowana na Bogu.

Kim jest B贸g? Gdzie jest B贸g, na kt贸rym skoncentrowana jest czynno艣膰 i w kt贸rym zogniskowana jest ca艂a praca waszej my艣li?

B贸g nie jest wielk膮 istot膮 na zewn膮trz, kt贸r膮 musicie wprowadzi膰 do wn臋trza, a potem pokaza膰 艣wiatu. B贸g jest t膮 pot臋g膮, kt贸ra jest 藕r贸d艂em i moc膮 waszej w艂asnej funkcji my艣lowej. Prawda, 偶e moc jest w was i wsz臋dzie doko艂a, lecz jest wy艂膮czona, dop贸ki o niej nie my艣licie i nie wiecie o jej istnieniu; gdy wiecie - p艂ynie z was w nieograniczonej obfito艣ci. Ukazujecie j膮 艣wiatu i 艣wiat zostaje obdarowany przejawieniem si臋 jej przez was. Wy, wy sami powinni艣cie uzewn臋trzni膰 to osi膮gniecie, wy sami musicie si臋 sta膰 tym osi膮gni臋ciem, wk艂adaj膮c moc wszelkiego dobra, Boga, Ojca waszego, moc tw贸rcz膮 w ka偶d膮 wasz膮 my艣l i czyn. Wtedy stajecie si臋 Bogiem spe艂niaj膮cym lub dokonuj膮cym dane osi膮gni臋cia. To jest B贸g prawdziwy i jedyny, wyst臋puj膮cy przez was. W贸wczas stajecie si臋 Bogiem Ojcem, gospodarzem wype艂niaj膮cym i planuj膮cym, zdecydowanym i pozytywnym realizatorem. I wtedy zast臋py biegn膮, by spe艂nia膰 wasze 偶yczenia.

Z chwil膮 gdy m贸wicie ca艂ym sercem, ze czci膮 i g艂臋bokim wyczuciem znaczenia tego, 偶e B贸g jest w tym 艣wi臋tym przybytku, i wiecie, 偶e tym przybytkiem jest wasze czyste cia艂o - i je偶eli wy, prawdziwy Chrystus, 偶yjecie jako jedno z Bogiem w艂a艣nie w tej 艣wi膮tyni i macie 艣wiadomo艣膰, 偶e wasze wywy偶szone cia艂o jest 艣wi臋tym przybytkiem, ca艂kowitym i wszechobejmuj膮cym mieszkaniem: w贸wczas jeste艣cie naczyniem wszechogarniaj膮cym i wszechrozpraszaj膮cym dla tej prawdziwej boskiej Zasady, kt贸ra ma przep艂ywa膰 przez was.

Wtedy rozdawa膰 b臋dziecie coraz wi臋cej Boga: kt贸rym jeste艣cie, kt贸rego wielbicie, kt贸rego kochacie. Zlewajcie wasz膮 promieniuj膮c膮 mi艂o艣膰 na ca艂膮 ludzko艣膰, by mog艂a ujrze膰 Chrystusa, Boga-cz艂owieka triumfuj膮cego. Teraz wypowiadacie najwi臋ksz膮 rado艣膰: Ktokolwiek pragnie, niech przyjdzie i pije wiele w贸d czystego 偶ycia. Ci, kt贸rzy to uczyni膮, nie b臋d膮 nigdy pragn膮膰 wi臋cej. Ta moc, kt贸rej u偶ywacie, kt贸r膮 wysy艂acie, jest Bogiem. Syn czyni ch臋tnie to, co czyni Ojciec. Jest to tak偶e pokora i wyst臋powanie przed 艣wiatem z korn膮 twarz膮, w zjednoczeniu z w艂asn膮 pot臋g膮 i moc膮 czynu.

Przez sta艂膮 kontemplacj臋, uwielbianie, b艂ogos艂awie艅stwo i dzi臋kczynienie tej mocy wzmagacie jej nap艂yw, a gdy to czynicie, staje si臋 ona pot臋偶na i dla was dost臋pniejsza. A wi臋c, powiadam wam: M贸dlcie si臋 nieustannie. Wasze 偶ycie powszednie jest codzienn膮 modlitw膮.

Najpierw przez wiedz臋, i偶 moc ta istnieje, potem przez stosowanie jej z absolutn膮 ufno艣ci膮 wkr贸tce w pe艂ni j膮 sobie u艣wiadomicie. Niebawem poznacie, 偶e ona obejmuje wszystko poprzez was. P艂ynie ku wam, gdy dozwalacie jej p艂yn膮膰 ku innym. B膮d藕cie jak B贸g i rozdawajcie j膮 z siebie samych. Jest to B贸g, Ojciec wasz w was, a wy i Ojciec jedno jeste艣cie. Nie s艂udzy, lecz synowie, synowie Praprzyczyny. Wszystko, co ma 禄Jam Jest芦, jest wasze, gdy偶 wy jeste艣cie 禄Jam Jest芦 w Ojcu - Ojciec we mnie dokonuje wielkich rzeczy. Poniewa偶 wiecie, 偶e pracujecie w jedno艣ci z Ojcem, nie ma zapory, nie ma granic; wiedzcie, i偶 waszym boskim prawem jest dokonywanie wszystkich rzeczy.

A wi臋c p贸jdziecie za mn膮, tak jak ja id臋 za Chrystusem, prawdziwym Synem jednorodzonym z Ojca; a poniewa偶 ja uzewn臋trzniam i ukazuj臋 Boga, uzewn臋trzniam Boga wewn臋trznego. Wi臋c niech b臋dzie powiedziane, 偶e wszyscy s膮 Bogiem! Najwi臋kszym kazaniem, jakie kiedykolwiek by艂o wyg艂oszone - jest: ogl膮dajcie Boga. Oznacza to ogl膮danie Boga w ca艂ej Jego chwale, w艂a艣nie wewn膮trz przez was, jak r贸wnie偶 przez wszystkich innych. Gdy ogl膮dacie Boga i nic pr贸cz Boga, kochacie i wielbicie Go, i tylko Jego - wy naprawd臋 Boga ogl膮dacie; jeste艣cie panem, prawodawc膮 i tym, kt贸ry zwalnia od prawa.

Gdy si臋 modlicie, wejd藕cie do skrytej komory w艂asnej duszy: tam si臋 m贸dlcie do waszego Ojca wewn膮trz, a Ociec wasz, kt贸ry s艂yszy, wynagrodzi was jawnie. M贸dlcie si臋 i czy艅cie dzi臋ki, aby艣cie mogli dawa膰 wi臋cej Boga ca艂emu 艣wiatu.

Czy偶 to nie daje wam wy偶szego i wznio艣lejszego pogl膮du, szerszych perspektyw, szlachetniejszego idea艂u?".

Na tym usta jego umilk艂y. Wszyscy wstali艣my od sto艂u, a przyjaciel nasz, powiedziawszy nam dobranoc, odszed艂. Pozostali艣my jeszcze przez chwil臋, rozmawiaj膮c o prze偶yciach, po czym postanowili艣my wr贸ci膰 do naszych mieszka艅 na wsi. Gdy艣my powstali, natychmiast pomy艣leli艣my, w jaki spos贸b poradzimy sobie bez 艣wiat艂a. I wszyscy pr贸cz naszego kierownika t臋 my艣l wypowiedzieli. Rzek艂 on w贸wczas:

- Widzicie, jak wyra藕nie narzuca si臋 nam przyzwyczajenie i jak rozpaczliwie si臋 trzymamy starych idei. Jeste艣my tu zupe艂nie zalani 艣wiat艂em, w og贸le nie przy膰mionym z powodu braku tego, kt贸rego nauczyli艣my si臋 tak bardzo kocha膰.

Czy偶 nie jest to sposobno艣膰, by艣my mogli zrobi膰 krok naprz贸d i okaza膰, 偶e polegamy na sobie, przejawiaj膮c nasz膮 zdolno艣膰 czynienia rzeczy ju偶 widzianych? Dokonajmy przynajmniej tej pr贸by na sobie, odwa偶my si臋 post膮pi膰 skutecznie dla osi膮gni臋cia celu. Uczymy si臋 tak usilnie od naszych cudownych przyjaci贸艂, 偶e obecnie boli nas chwilowa roz艂膮ka z nimi. Czuj臋, 偶e wiedz膮 ju偶, i偶 je艣li nie b臋dziemy polega膰 na sobie w tych ma艂ych sprawach, to nigdy nie dokonamy rzeczy wi臋kszych; nie w膮tpi臋 ani przez chwil臋, 偶e odeszli, by da膰 nam sposobno艣膰 wykazania si臋 - a wi臋c, dostosujmy si臋 do sytuacji i jej sprostajmy.

Gdy艣my ruszyli, jeden z nas zaproponowa艂, aby pomedytowa膰 o metodzie post臋powania, ale kierownik stanowczym g艂osem o艣wiadczy艂:

- Nie, je艣li idziemy, to zaraz. Po tym, co艣my widzieli i prze偶yli, musimy dzia艂a膰, i to dzia艂a膰 zdecydowanie, inaczej nie zas艂ugujemy na 偶adne wzgl臋dy.

Po czym zacz臋li艣my zst臋powa膰 po schodach, przechodzili艣my przez r贸偶ne pokoje, nast臋pnie przez tunel w d贸艂, i po drabinie zeszli艣my na zewn膮trz 艣wi膮tyni. Zanim wyszli艣my przemieszczali艣my si臋 tam, w 艣rodku, w absolutnej jasno艣ci, a nasze cia艂a niby pozbawione ci臋偶aru, porusza艂y si臋 z najwi臋ksz膮 swobod膮. Dotarli艣my do naszych mieszka艅 we wsi, ucieszeni sukcesem. Od tego czasu, a偶 do chwili opuszczenia wioski obywali艣my si臋 wsz臋dzie bez sztucznego 艣wiat艂a. Nasze mieszkania zab艂ys艂y 艣wiat艂ami, gdy艣my wchodzili do pokoi, a ciep艂o ich i pi臋kno by艂y nieopisane. Po偶egnali艣my si臋 prawie natychmiast Nietrudno zgadn膮膰, 偶e si臋 obudzili艣my dopiero nast臋pnego ranka o p贸藕nej godzinie.

***

Rankiem jedli艣my 艣niadanie w lo偶y, po czym weszli艣my wprost do g贸rnej sali 艣wi膮tyni. Przestrze艅 izby nie by艂a ograniczona w 偶aden widzialny spos贸b i poruszali艣my si臋 w niej swobodnie, bez ubocznej my艣li o ostro偶no艣ci. Gdy zamierzali艣my zej艣膰 w d贸艂, do sali kroniki, znale藕li艣my si臋 tam natychmiast. Dokonuj膮c tego pod nieobecno艣膰 naszych przyjaci贸艂, zrozumieli艣my przyczyn臋 ich wycofania si臋 i byli艣my bardzo dumni z naszego osi膮gni臋cia.

Pierwszy kwietnia zbli偶a艂 si臋 szybko. Sko艅czyli艣my kronik臋 w pokojach 艣wi膮tyni i podj臋li艣my prac臋 pomiaru rysunk贸w, wyci臋tych w licznych literach, i wielu rze藕b wykutych w skale na zewn膮trz. Praca ta sz艂a nam pomy艣lnie, gdy偶 zainteresowanie absorbowa艂o nas ca艂kowicie. Pewnego popo艂udnia przyszed艂 do wsi pos艂aniec, a gdy wie艣niacy zebrali si臋 wok贸艂 niego, przeczuwali艣my, 偶e dzieje si臋 co艣 niezwyk艂ego. Odst膮pili艣my od pracy i pospieszyli艣my do wsi. Napotkana nasza gospodyni oznajmi艂a nam, 偶e pos艂aniec obwie艣ci艂 alarmuj膮c膮 wiadomo艣膰, i偶 w dolinie poni偶ej zebra艂a si臋 szajka bandyt贸w. Zaniepokoi艂o to mieszka艅c贸w, gdy偶 wie艣 ta by艂a g艂贸wnym celem napad贸w od wielu lat Daleko i szeroko rozesz艂a si臋 fama o tym, 偶e 艣wi膮tynia Krzy偶a Tau skrywa wielkie skarby. Wiele pr贸b ograbienia wsi spe艂z艂o na niczym. Bandyci upatrywali przyczyn臋 swych niepowodze艅 g艂贸wnie w oporze ludno艣ci zamieszkuj膮cej dolinie.

Kilka band po艂膮czy艂o swe si艂y w hord臋 z艂o偶on膮 z bez ma艂a czterech tysi臋cy ludzi na koniach i wyposa偶onych w narz臋dzia walki. Grabi膮c i pustosz膮c dolin臋, usi艂owali z艂ama膰 op贸r mieszka艅c贸w w pobli偶u ma艂ej wioski Krzy偶a Tau. Bandyci mieli nadziej臋, 偶e dzia艂aj膮c tak, osi膮gn膮 powodzenie. Pos艂aniec prosi艂 te偶 o opiek臋 nad pozosta艂ymi mieszka艅cami, gdy偶 wielu by艂o ju偶 wym臋czonych i u kresu si艂 w przeciwstawianiu oporu. Upewniono go, 偶e we wsi by艂 kto艣, kogo by艂o mo偶na wys艂a膰, a tymczasem nasza gospodyni przekonywa艂a go, 偶e mo偶e wr贸ci膰 do domu i 偶e rodzinie jego nie stanie si臋 nic z艂ego. My powr贸cili艣my do przerwanej pracy, ale niepok贸j mieszka艅c贸w i nam si臋 udziela艂.

Nast臋pnego poranka kontynuowali艣my prac臋, gdy偶 zale偶a艂o nam bardzo na uzupe艂nieniu odno艣nik贸w do naszej kroniki. Byli艣my pewni, 偶e poznamy pe艂n膮 i dok艂adn膮 histori臋 oraz uzyskamy wskaz贸wk臋, gdzie mo偶na znale藕膰 inne kroniki. W ten spos贸b wpadli艣my na 艣lad historii tej starej i nadzwyczaj wysokiej cywilizacji, kt贸rej 贸wczesn膮 kolebk膮 by艂a obecna owa rozleg艂a i zapad艂a po艂a膰 艣wiata.

Byli艣my niespokojni o nasz膮 kolekcj臋 z powodu napad贸w bandyt贸w. Zbiory te - owoc ca艂ej naszej pracy - znajdowa艂y si臋 w salach kroniki, gdzie przetrwa艂y szereg napad贸w tych samych ludzi.

Tego wieczoru rozmawiali艣my z nasz膮 gospodyni膮 o szansach zorganizowania pomocy dla mieszka艅c贸w wsi i wyrazili艣my zdziwienie z powodu nieobecno艣ci naszych przyjaci贸艂. Skonstatowano, 偶e wobec pro艣by pos艂a艅ca o pomoc, bandyci b臋d膮 zmuszeni wstrzyma膰 akcj臋 albo dosi臋gnie ich zguba.

Po艂o偶yli艣my si臋 spa膰 tego wieczoru, przekonani, 偶e byli艣my zbytnio troskliwi o w艂asne bezpiecze艅stwo. Wstawszy wcze艣nie, przygotowali艣my si臋 do podj臋cia pracy, gdy akurat zjawi艂 si臋 ten sam pos艂aniec z wiadomo艣ci膮, i偶 napady usta艂y, a banda skoncentrowa艂a swe si艂y w dolinie w odleg艂o艣ci oko艂o dwudziestu mil, widocznie celem dokonania gremialnego napadu na nasz膮 wiosk臋.

Kiedy gospodyni i kilkoro ludzi rozmawiali z pos艂a艅cem otoczonym grup膮 wie艣niak贸w, do wioski wjecha艂 je藕dziec i skierowa艂 si臋 ku nam. Mijaj膮c grupk臋 ludzi, zosta艂 widocznie przez nich poznany, gdy偶 rozproszyli si臋 natychmiast i uciekli w przera偶eniu. Gdy si臋 zatrzyma艂 przed nasz膮 grup膮, pos艂aniec wykrzykn膮艂 imi臋 je藕d藕ca i natychmiast on i inni rzucili si臋 do ucieczki, w obawie, 偶e za je藕d藕cem nadci膮ga ca艂a banda. Nasza gospodyni i my byli艣my jedynymi lud藕mi, kt贸rzy wytrwali na miejscu, gdy je藕dziec przyby艂. Szybko 艣ci膮gn膮} konia i zwracaj膮c si臋 do naszego kierownika, powiedzia艂, 偶e bandytom jest wiadomo, i偶 jeste艣my cudzoziemcami i 偶e znaj膮 cel naszej misji. M贸wi艂 j臋zykiem dla nas zupe艂nie niezrozumia艂ym. Zobaczywszy nasze zmieszanie, zapyta艂, kto m贸g艂by by膰 t艂umaczem. Gospodyni odwr贸ci艂a si臋 i spojrza艂a w twarz cz艂owieka siedz膮cego na koniu, pytaj膮c, czym mo偶e mu s艂u偶y膰.

Indagowany drgn膮艂 nagle jak pora偶ony pr膮dem elektrycznym, opanowa艂 si臋 jednak i zeskoczy艂 z konia. Ruszy艂 szybko ku niej z wyci膮gni臋t膮 r臋k膮, wykrzykuj膮c: „Ty tutaj?" w j臋zyku, kt贸ry zrozumieli艣my. Potem przy艂o偶y艂 r臋ce do czo艂a i pad艂 przed ni膮 na ziemi臋, prosz膮c o przebaczenie.

Gospodyni kaza艂a mu wsta膰 i powiedzie膰, z czym przybywa. Widzieli艣my, jak sztywnieje ca艂a, a przez chwil臋 jej twarz zdawa艂a si臋 pa艂a膰 nienawi艣ci膮. Jej emocje by艂y tak silne, 偶e zar贸wno ten cz艂owiek, jak i my byli艣my wstrz膮艣ni臋ci i zupe艂nie wytr膮ceni z r贸wnowagi. Z jej ust wyrwa艂y si臋 s艂owa: „N臋dzniku, morderco, wyst膮p i powiedz, jakie przynosisz pos艂anie". Cz艂owiek upad艂 na kolana. „Powsta艅 - zawo艂a艂a - Czy jeste艣 tak poni偶ony, 偶e nie 艣miesz wsta膰?".

Nie dziwili艣my si臋 wcale strachowi tego cz艂owieka, gdy偶 sami, jak i on, mieli艣my uczucie, 偶e艣my wro艣li w ziemi臋, niezdolni si臋 poruszy膰 z miejsca. Jestem pewien, 偶e gdyby to by艂o mo偶liwe, najch臋tniej by艂by stamt膮d uciek艂. Przez chwil臋 i on, i my niezdolni byli艣my wym贸wi膰 s艂owa lub wykona膰 ruchu, wreszcie pad艂 na ziemie, bezw艂adny i bez 偶ycia, z oczyma wytrzeszczonymi i otwartymi ustami. Po raz pierwszy wtedy do艣wiadczyli艣my, jak osoba wy偶szego pokroju ujawni艂a tak gwa艂town膮 emocj臋. Byli艣my przera偶eni na r贸wni z bandyt膮. Wibracje te dosi臋g艂y nas z gwa艂towno艣ci膮 wybuchu, kt贸remu towarzyszy wstrz膮s elektryczny, parali偶uj膮cy nie tylko mow臋, lecz r贸wnie偶 mi臋艣nie - tylko tak mog臋 okre艣li膰 to, czego艣my doznali. Wibracje te pochodz膮ce z tak drobnego i kruchego cia艂a parali偶owa艂y nas; i czy mo偶na si臋 temu dziwi膰?

Cho膰 ten stan trwa艂 tylko chwil臋, nam si臋 zdawa艂o, 偶e przesz艂y godziny, zanim nadesz艂o odpr臋偶enie. Skamienieli艣my jak pos膮gi, mimo to op艂yn臋艂a nas fala wielkiego wsp贸艂czucia dla bandyty - pragn臋li艣my mu i艣膰 z pomoc膮. Taka by艂a reakcja wszystkich, a jednak nadal stali艣my jak wryci, wlepiaj膮c oczy w nasz膮 gospodyni臋.

Nagle sytuacja si臋 zmieni艂a. Najpierw wyraz zdziwienia przebieg艂 po jej twarzy, potem jej rysy z艂agodnia艂y, przeobraziwszy si臋 w te dobre, tak nam doskonale znane, i przesz艂a przez nas fala wsp贸艂czucia, tak 偶e pochylili艣my si臋, a jej r臋ka uj臋艂a r臋k臋 tego cz艂owieka. Byli艣my znowu zaintrygowani i jedynie zdolni, 偶eby zapyta膰: - Czy偶 ten cud si臋 nigdy nie sko艅czy?

Cz艂owiek wkr贸tce odzyska艂 przytomno艣膰, pomogli艣my mu wsta膰 i usadowiono go wygodnie na pobliskiej 艂awce. Odm贸wi艂 on stanowczo wej艣cia do kt贸regokolwiek domu.

Gospodyni nasza przeprosi艂a nas za okazan膮 gwa艂towno艣膰, widz膮c, jakie to wywar艂o na nas wra偶enie. Dr偶eli艣my i potrzebowali艣my troch臋 czasu na odzyskanie r贸wnowagi

Obja艣ni艂a nas, 偶e cz艂owiek ten by艂 hersztem jednej z najg艂o艣niejszych band, kt贸ra niepokoi艂a t臋 cz臋艣膰 Gobi. Jego imi臋 wymawiano ze zgroz膮, gdy偶 by艂 najbardziej nieustraszonym i najbezwzgl臋dniejszym napastnikiem. Przet艂umaczone na j臋zyk literacki brzmia艂oby: „Sko艅czony czarny diabe艂 wypuszczony z piek艂a". Wizerunek jego twarzy mo偶na by艂o napotka膰 na maskach w wielu wsiach, gdzie nosili je uczestnicy rytua艂u, odprawianego dla wyp臋dzenia z艂ego ducha ze wsi lub z jej mieszka艅c贸w.

Gospodyni spotyka艂a go ju偶 przy okazji poprzednich, zamierzonych i nieudanych napad贸w, i za ka偶dym razem cz艂owiek ten okazywa艂 jej i naszemu przyjacielowi najg艂臋bsz膮 nienawi艣膰, zje偶d偶a艂 ze swej drogi, by ich n臋ka膰, a od czasu do czasu wysy艂a艂 do nich pos艂a艅c贸w z pogr贸偶kami, kt贸re oni ca艂kowicie ignorowali. Nag艂e zjawienie si臋 jego samego, tak silnie postawi艂o przed jej oczyma dawne niegodziwo艣ci, 偶e na chwil臋 utraci艂a panowanie nad swymi emocjami. Odzyskawszy ca艂kowicie r贸wnowag臋, podesz艂a do owego cz艂owieka. On pr贸bowa艂 wsta膰, ale na pr贸偶no - zdolny by艂 tylko si臋 wyprostowa膰, okazuj膮c ogromny strach. Nienawi艣膰 malowa艂a si臋 w ka偶dym ruchu jego cia艂a i dr偶a艂 niby tkni臋ty parali偶em. Gospodyni by艂a obecnie spokojna i opanowana, bez 艣ladu l臋ku lub wzruszenia na twarzy, a jej rysy i ca艂a posta膰 zdawa艂y si臋 wyrze藕bione jak w najdelikatniejszej kamei, co zdumiewa艂o kontrastem wobec jej poprzedniego stanu. Chcieli艣my usun膮膰 intruza natychmiast, ale pomimo i偶 nie wyrazili艣my my艣li g艂o艣no, gospodyni nakaza艂a r臋k膮 milczenie. Kierownik nasz zrozumia艂, 偶e ona jest pani膮 sytuacji i 偶e cokolwiek chcieliby艣my przedsi臋wzi膮膰, postawi艂oby to nas w 艣miesznej sytuacji.

Usun臋li艣my si臋 nieco na bok, a gospodyni nasza m贸wi艂a co艣 przez chwil臋 艣ciszonym i spokojnym g艂osem, po czym 贸w cz艂owiek jej odpowiedzia艂. Skin臋艂a wtedy na nas, by艣my si臋 przybli偶yli. Usiedli艣my na ziemi, zadowoleni, i偶 mo偶emy si臋 nieco rusza膰 i 偶e zel偶a艂o poprzednie napi臋cie. Bandyta wyja艣ni艂, i偶 nam贸wi艂 swych starszych herszt贸w, aby mu pozwolili przyj艣膰 w roli wys艂annika pokoju do rozm贸wienia si臋 z ludno艣ci膮, co do wydania skarbu, kt贸ry, jak przypuszcza艂, z艂o偶ono w 艣wi膮tyni Krzy偶a Tau. Je艣li mieszka艅cy si臋 zgodz膮 na wydanie skarbu, wtenczas bandyci nie b臋d膮 ich niepokoi膰, a co wi臋cej, wydadz膮 im wszystkich je艅c贸w - kt贸rych by艂o, jak m贸wili, oko艂o trzech tysi臋cy - natychmiast opuszcz膮 te okolice i nigdy wi臋cej nie b臋d膮 napada膰 na mieszka艅c贸w doliny.

Gospodyni odrzek艂a, 偶e tam nie ma 偶adnego skarbu, kt贸ry by przedstawia艂 dla nich warto艣膰, i zaproponowa艂a przeprowadzi膰 go przez wszystkie pomieszczenia 艣wi膮tyni i przez ka偶de miejsce, gdzie chcia艂by zagl膮dn膮膰. Odm贸wi艂 on jednak od razu, utrzymuj膮c, i偶 obawia si臋, 偶e zosta艂by zatrzymany jako zak艂adnik - wi臋c 偶adne zapewnienia z naszej strony nie mog艂y go wyprowadzi膰 z boja藕ni.

Gospodyni r臋czy艂a za nasz膮 szczero艣膰, i nagle uwierzy艂. Ale jego sytuacja by艂a skomplikowana. Przyzna艂 si臋 nam, 偶e to on by艂 tym pod偶egaczem, kt贸ry spowodowa艂 ten najazd, to on rozpali艂 wyobra藕ni臋 innych bandyt贸w nadziej膮 zdobycia skarbu - odmalowuj膮c obraz bajecznych bogactw, kt贸re posi膮d膮, je艣li mu si臋 powiedzie. Faktem by艂o, 偶e on i jego ojciec panowali nad band膮 i trzymali j膮 przy sobie dzi臋ki obietnicom zdobycia tego skarbu. On by艂 wodzem bandy, kt贸ra po艂膮czy艂a si臋 z pi臋cioma innymi dla dokonania tego napadu. Szkopu艂 w tym, 偶e gdyby powr贸ci艂 do swoich z wiadomo艣ci膮, 偶e skarb nie istnieje, by艂by natychmiast napi臋tnowany jako zdrajca i odpowiednio by go potraktowano. Nie m贸g艂 powstrzyma膰 wrogich zamiar贸w szajki, gdy偶 nie uwierzono by mu z powodu jego gorliwo艣ci w doprowadzeniu sytuacji do tego偶 punktu. Po艂o偶enie jego by艂o istotnie k艂opotliwe. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu gospodyni zaofiarowa艂a si臋 towarzyszy膰 mu do obozu. Nasz protest spokojnie odrzuci艂a i zacz臋艂a si臋 przygotowywa膰 do natychmiastowego odjazdu. Zapewni艂a nas, 偶e nie grozi jej 偶adne niebezpiecze艅stwo, ale 偶e nie mo偶emy jej towarzyszy膰, gdy偶 nasza obecno艣膰 wzbudzi艂aby podejrzliwo艣膰 w umys艂ach bandyt贸w, co poci膮gn臋艂oby za sob膮 wielkie niebezpiecze艅stwo. Poddali艣my si臋, nie mog膮c nic innego zrobi膰.

Cz艂owiek wsiad艂 na konia, a my pomogli艣my jej si臋 umie艣ci膰 na miejscu przygotowanym za nim.

Wyje偶d偶aj膮cy ze wsi, przedstawiali sob膮 obraz nie daj膮cy si臋 nigdy zapomnie膰, widok, kt贸ry na wieczno艣膰 chyba pozostanie w mej pami臋ci: bandyta, na kt贸rego twarzy malowa艂o si臋 zw膮tpienie - i gospodyni u艣miechaj膮ca si臋 do nas ze spokojn膮 pewno艣ci膮, 偶e powr贸ci przed wieczorem. Do ko艅ca dnia zoboj臋tnieli艣my na prac臋 i b艂膮dzili艣my bez celu po wsi do zachodu s艂o艅ca. Wr贸cili艣my do izby, aby czeka膰 na powr贸t naszej pani, a wchodz膮c zastali艣my st贸艂 zastawiony dobrym pokarmem. Mo偶ecie sobie wyobrazi膰 nasze zdziwienie, gdy zastali艣my j膮, siedz膮c膮 u szczytu sto艂u, z tym swoistym promiennym u艣miechem. Nie byli艣my zdolni wym贸wi膰 s艂owa. Przybra艂a ton 偶artobliwej wynios艂o艣ci i uda艂a surowo艣膰:

- Panowie, nale偶y mi si臋 powitanie (na co zareagowali艣my uk艂onem i powitali艣my j膮). - Nie uda艂o mi si臋 wcale przekona膰 ich - m贸wi艂a dalej - lecz si臋 zgodzili odpowiedzie膰 mi w ci膮gu najbli偶szych trzech dni. Wiem, 偶e skutkiem b臋dzie pr贸ba ataku, lecz ocali艂am przynajmniej 偶ycie tego biednego stworzenia. B臋dziemy musieli si臋 przygotowa膰 do odparcia obl臋偶enia, nic ich bowiem nie odwiedzie od napadu.

S膮dz臋, 偶e prawie wszyscy z nas upatrywali w tym spe艂nienie najskrytszych marze艅. Gospodyni czyta艂a nasze najwewn臋trzniejsze my艣li i zacytowa艂a ten wiersz:

Gdy dojdziecie do miejsca Czerwonego Morza w 偶yciu, Gdy mimo wszystko, co mo偶ecie, nie ma wyj艣cia ani doko艂a, ani wstecz, Nie ma innej drogi tylko poprzez nie, Wtedy poznajcie Boga pogodn膮 dusz臋, A mrok i burza przemin膮.

B贸g wiatr ucisza, B贸g ucisza fale, B贸g m贸wi twej duszy: Id藕 naprz贸d! Id藕 naprz贸d! Id藕 naprz贸d!

***

Posileni wstali艣my od sto艂u, a gospodyni zaprowadzi艂a nas do ogrodu. Ku naszemu zdziwieniu ujrzeli艣my tam siedz膮cych: Jezusa, Emila, D偶asta i Bud-Roha. Do艂膮czyli艣my do nich i usiedli艣my. Uczuli艣my nies艂ychan膮 ulg臋 i zrozumieli艣my, jak dalece przyzwyczaili艣my si臋 polega膰 na tych ludziach. Zdawa艂o si臋, 偶e przylgn臋li艣my do nich, zespoleni wi臋zami ze stali. Czu艂em jednak, 偶e nie powinni艣my tego robi膰. By si臋 nie sta膰 tylko marionetkami, powinni艣my byli koniecznie odegra膰 okre艣lon膮 rol臋 na tym wielkim planie 偶ycia; stan膮膰 ca艂kowicie na w艂asnych nogach i w zupe艂no艣ci na sobie polega膰, gdy偶 inaczej oni musieliby zerwa膰 te wi臋zy. Kierownik nasz m贸wi艂 o tym p贸藕niej. Wiecz贸r dopiero nastawa艂, 艂agodny blask zachodz膮cego s艂o艅ca zalewa艂 wszystko, roztaczaj膮c nadzwyczajny czar i nieopisane pi臋kno. Najl偶ejszy nawet wietrzyk nie porusza艂 powietrza i nic nie m膮ci艂o ciszy, kt贸ra zdawa艂a si臋 nas poch艂ania膰. Ca艂a sprawa napadu, tak ci臋偶ko przygniataj膮ca nas przed chwil膮, znikn臋艂a zupe艂nie z naszej 艣wiadomo艣ci. By艂o cicho i spokojnie. Ogarn臋艂o nas mile uczucie zupe艂nego odpr臋偶enia, kt贸rego trzeba by艂o dozna膰, by je doceni膰. By艂o tak, jak gdyby nas otula艂 wielki strumie艅 wolno p艂yn膮cego 艣wiat艂a; nagle sobie u艣wiadomili艣my, 偶e s艂yszymy g艂os Jezusa, cho膰 nie jego s艂owa. Ja sobie imaginowa艂em, 偶e to jest czysty, rytmiczny, wibruj膮cy g艂os, dochodz膮cy nas w my艣lach, zamiast dzi臋ki zmys艂om. Wp艂yw ten by艂 znacznie wyra藕niejszy ni偶 s艂owa: rytm intonacyjny by艂 niezwyk艂y. My艣li, jakby wp艂ywa艂y i zapada艂y. By艂o to zupe艂nie nowe do艣wiadczenie.

W miar臋 jak te my艣li i idee przebrzmiewa艂y, notowali艣my je znakami stenograficz­nymi, nast臋pnie transponowali艣my na s艂owa i zdania, a p贸藕niej przekazywali艣my naszym przyjacio艂om do aprobaty.

„Gdy m贸wi臋: - Patrzcie, Chrystus bo偶y jest tutaj - ogl膮dam Boga-cz艂owieka ujawnionego. Postrzegam to cia艂o jako prawdziw膮 艣wi膮tyni臋 Boga, doskona艂e narz臋dzie lub przew贸d, przez kt贸re p艂ynie i d膮偶y swobodnie Wielka Zasada Tw贸rcza; w贸wczas tw贸r ten jest niesfa艂szowany w wizerunku, formie i podobie艅stwie: 禄Jam jest B贸g芦. Przy tej postawie ja stoj臋 jako pan ka偶dej rzeczy, sytuacji - Chrystus bo偶y triumfuj膮cy.

To ten idea艂 ja wielbi臋 - i to, co wielbi臋: uzewn臋trzniam. Nie mog臋 w 偶aden spos贸b uzewn臋trzni膰 Boga, je艣li 禄Jam Jest* nie ukazuje Boga ca艂ej ludzko艣ci Przy tej postawie cz艂owiek jest panem ka偶dej sytuacji, Chrystus jest w nim triumfuj膮cy. B贸g i cz艂owiek id膮 r臋ka w r臋k臋, stanowi膮 jedno. Jest tylko jedna Zasada i jeden cz艂owiek".

Po chwilowym namy艣le jeden z uczestnik贸w naszej grupy zapyta艂:

- Jak mo偶emy przejawi膰 to 艣wiat艂o i u偶y膰 go praktycznie?

Odpowied藕 brzmia艂a:

„Uczy艅cie wasze cia艂a generatorem, przez kt贸ry p艂ynie ta Wielka Tw贸rcza Zasada Promieniuj膮ca. Patrz na t臋 Zasad臋 jako na emanacj臋 wszelkiej mocy, wiedz, 偶e to jest zasada ka偶dej pot臋gi: w贸wczas jak elektryczny generator, cia艂o wasze b臋dzie zbiera膰 i pot臋gowa膰 t臋 energi臋, a偶 wy艣lecie j膮 jako strumie艅 czystego 艣wiat艂a bia艂ego, kt贸remu nic si臋 oprze膰 nie zdo艂a i nic, co skierowane przeciwko wam, nie mo偶e wam zaszkodzi膰. Mo偶ecie r贸wnie偶 wysy艂a膰 tak silne impulsy energii elektrycznej nad tymi promieniami 艣wiat艂a, 偶e cia艂o usi艂uj膮cego wam zaszkodzi膰 zostanie zniszczone. Wszelki op贸r stawiany tej energii natychmiast powi臋ksza jej ilo艣膰, a przez to wzmaga jej szybko艣膰. Stawiaj膮cy jej zapor臋 lub usi艂uj膮cy przeciwstawi膰 jej sw膮 wol臋 osobist膮, tylko sobie zaszkodz膮. Je艣li nie b臋d膮 si臋 opiera膰 temu 艣wiat艂u, rozlewa膰 ono b臋dzie przez nich uzdrawiaj膮cy balsam, tak jak rozlewa go przez nas.

Jest to czysty promie艅 Boga i moc; promie艅 ten zlewa si臋 z ni膮 w ka偶dej chwili, je艣li nie ma przeszkody dla jego swobodnego nurtu. Drga on na najwy偶szej skali wibracyjnej, st膮d wszyscy faluj膮 w doskona艂ej harmonii i zgodzie, i nic im nie mo偶e zaszkodzi膰, gdy偶 wsp贸艂drgaj膮 z wibracj膮 Boga. Nie istnieje nic takiego, co mog艂oby szkodzi膰 drugiemu, chyba 偶e opiera si臋 on fali wibracyjnej Boga. Wibracja jest 偶yciem. Czy偶 nie widzicie, 偶e stoicie w jedno艣ci z Bogiem przez ca艂y czas? Przy takiej postawie, czy偶 jest mo偶liwe roz艂膮czenie si臋 z Nim? Roz艂膮cza tylko op贸r, kt贸ry powoduje dysharmoni臋.

Nic nie mo偶e dotkn膮膰 was, gdy stoicie na 艢wi臋tej G贸rze w jedno艣ci z Bogiem. Nie jest to specjalny przywilej dla nielicznych, jest to uprawnienie dla wszystkich. 禄Jam Jest* - to wielka absolutna Przyczyna lub 殴r贸d艂o, w kt贸rym stoi ka偶de dziecko jako jedno z Bogiem. W ten spos贸b wszyscy 偶yj膮 pod prawem, najwy偶sz膮 wibracyjn膮 funkcj膮 my艣low膮. Nie ma wibracji nieharmonijnej, kt贸ra by mog艂a wtargn膮膰 w t臋 sfer臋, dotrze膰 do tego tronu, gdzie wszyscy przynale偶膮 i s膮 w swym domu. To jest wasze kr贸lestwo niebieskie.

Mo偶ecie r贸wnie偶 u偶y膰 tej mocy, by zawr贸ci膰 fa艂szywe i szkodliwe my艣li i 偶yczenia skierowane do was. Mo偶ecie, je艣li zapragniecie, wst膮pi膰 w ten bia艂y promie艅 艣wiat艂a bo偶ego, obdarzy膰 go bo偶膮 moc膮, spot臋gowa膰 i przetworzy膰 energi臋, jak膮 wysy艂aj膮cy nada艂 rzeczy przeznaczonej dla was; w艂贸偶cie j膮 do waszego reflektora i ode艣lijcie wysy艂aj膮cemu, z szybko艣ci膮 艣wiat艂a. Gdy odsy艂acie to w ten spos贸b, jest to promie艅 czystego, bia艂ego 艣wiat艂a, zamiast samych obni偶onych wibracji, jakie zosta艂y wys艂ane do was. Gdy to dotrze do osoby, kt贸ra wys艂a艂a niskie wibracje, odczuje ona impulsy tak pot臋偶ne, 偶e mog膮 one zabi膰 cia艂o wysy艂aj膮cego. Oboj臋tne jest czy znacie - b膮d藕 te偶 nie - osob臋 wysy艂aj膮c膮 lub miejsce, sk膮d wibracje skierowano: nieomylnie powr贸c膮 one do swego 藕r贸d艂a. Dzie艅 s膮du czy dzie艅 zap艂aty przyszed艂. Jak dajecie, tak odbierzecie, dobr膮 miar膮, miar膮 Boga.

Mo偶ecie przetwarza膰 moc bo偶膮 i wysy艂a膰 j膮 z tak膮 si艂膮, i偶 b臋dzie ona nieodparta. S膮 to promienie 艣wiat艂a, kt贸re spostrzegacie emanuj膮ce z waszego cia艂a, chocia偶 nie s膮 one jeszcze tak mocne, lecz w miar臋 u偶ywania tej si艂y, zespolonej z prawem i Zasad膮, dodacie mocy temu 艣wiat艂u, b臋dziecie mogli 艣wiadomie kierowa膰 je i urzeczywistnia膰 ka偶de dobre 偶yczenie.

Gdy artysta malowa艂 m贸j portret w Getsemani, promienie 艣wiat艂a wychodzi艂y z mego cia艂a, a nie przychodzi艂y do mnie z nieba. 艢wiat艂o to jest moc膮 bo偶膮, zrodzon膮 z wn臋trza mego cia艂a, a potem dopiero wysy艂an膮 przez reflektor. Promienie te wychodz膮 z ka偶dego cia艂a, gdy dany cz艂owiek wyst臋puje jako B贸g w swym boskim dziedzictwie - Chrystus bo偶y, Wszechjedno艣膰.

To jest i mo偶e by膰 zdecydowanym mottem ca艂ej ludzko艣ci, Czy mo偶e by膰 niezgoda mi臋dzy bra膰mi, je艣li staj膮 si臋 oni wszystko poch艂aniaj膮c膮 jedni膮?

Teraz wst膮picie w ten bia艂y promie艅, b臋d膮cy promieniem Boga, wysy艂aj膮c na nim bo偶膮 moc, obdarzcie go przetworzon膮 moc膮 bo偶膮, dziesi臋膰 tysi臋cy lub dziesi臋膰 milion贸w razy wi臋ksz膮 ni偶 ta, kt贸ra by艂a wys艂ana do was i kt贸r膮 zwracacie (gdy sami zdecydujecie). Pozw贸lcie jej pop艂yn膮膰 t膮 sam膮 drog膮, kt贸r膮 wibracje tamte przyby艂y do was. Kiedy dana osoba otrzyma ten promie艅 i przyjmie go jako pochodz膮cy od Boga, to zamierzone z艂o zostanie zmazane, wybaczone, zapomniane i 偶adna krzywda nie mo偶e dotkn膮膰 was od wysy艂aj膮cego t臋 szkodliw膮 my艣l. Jeste艣cie zn贸w jedni膮. Je艣li wysy艂aj膮cy z艂e my艣li nie przyjmie bia艂ego promienia, kt贸ry wys艂ali艣cie w ca艂ej jego mocy - cia艂o jego b臋dzie zniszczone. Ten czysty, bia艂y promie艅 zupe艂nie zetrze wszelk膮 wibracj臋 z艂a lub niezgody, gdy mu si臋 dozwoli wykona膰 doskona艂膮 jego prac臋. Je偶eli spotyka op贸r, nast膮pi tylko zupe艂ne starcie tego, kto zdecydowanie stawia zapor臋. Tama ta przyci膮ga ku niemu ca艂膮 Zasad臋 Tw贸rcz膮 w spos贸b odwrotny do kwadratu stawianego zatoru. Kwadrat ten oznacza czterokrotne spot臋gowanie oporu. Bez wzgl臋du na to czy wysy艂acie dobro, czy z艂o, powr贸ci ono cztery razy silniejsze. Wyst臋pujecie jako pan prawa, oddaj膮c dobro albo Boga za z艂o, ale nawet przy takiej postawie b膮d藕cie pokorni - nie s膮d藕cie.

W艂贸偶cie ca艂膮 cz膮stk臋 mi艂o艣ci, jak膮 macie, w ten czysty bia艂y promie艅 i dbajcie szczeg贸lnie, aby to, co wytwarzacie i wysy艂acie, by艂o czyst膮 mi艂o艣ci膮 Boga. Gdy dokonujecie tego, legiony ca艂e s膮 na wasze rozkazy. B膮d藕cie cisi i pokorni, pragn膮c pod膮偶y膰 za 艣wiat艂em. To, za czym post臋pujecie, jest czystym 艣wiat艂em Boga, a 艣wiat艂o to jest 偶yciem, mi艂o艣ci膮 oraz pi臋knem - wiecznym i g艂臋bokim.

Jest siedem o艣rodk贸w w naszym ciele, kt贸re mog膮 by膰 u偶yte jako reflektory. Mo偶ecie sprawia膰, i偶 te punkty centralne b臋d膮 p艂on膮膰 promieniowaniem o wiele silniejszym ni偶 jakiekolwiek sztuczne 艣wiat艂o, a kiedy zechcecie wys艂a膰 owo 艣wiat艂o, zap艂onie ono wi臋ksz膮 moc膮 i dotrze znacznie dalej, ni偶 jakikolwiek promie艅 elektryczny. Przez jednoczesne wprowadzenie wszystkich o艣rodk贸w w stan ja艣niej膮cego promieniowania b臋dziecie otoczeni tak膮 broni膮, przez kt贸r膮 nie mo偶e nic przeniknij. Mo偶ecie wysy艂a膰 ten czysty bia艂y promie艅 bo偶y tak na艂adowany energi膮, 偶e cia艂o wasze p艂on膮膰 b臋dzie 艣wiat艂o艣ci膮 o wielekro膰 silniejsz膮, ni偶 S艂o艅ce w godzinie po艂udnia. Mo偶ecie jawi膰 si臋 prawdziwi i triumfuj膮cy, lecz pe艂ni pokoju, mi艂uj膮cy, a B贸g b臋dzie ukoronowany w waszym ciele, a cia艂o to b臋dzie pi臋kne, uduchowione, boskie".

Gdy wibracje takie dosz艂y do nas, blask emanuj膮cy z cia艂a Jezusa i jego grupy dobitnie razi艂 oczy, ale ta drgaj膮ca 艣wietlisto艣膰 trwa艂a, prze艣wietlaj膮c na wskro艣, podobna do p艂ynnego z艂ota. Dla naszego wzroku zdawa艂o si臋 to czym艣 nieokre艣lonym, podczas gdy dla wszystkich innych zmys艂贸w mia艂a twardo艣膰 ska艂y. Wibracje rozchodzi艂y si臋 dalej.

„W ten spos贸b mo偶ecie uczyni膰 cia艂o wasze zupe艂nie niewidzialnym dla wzroku 艣miertelnych, przez zogniskowanie ca艂ej waszej my艣li w pe艂ni i w spos贸b okre艣lony na czystym bia艂ym promieniu bo偶ym, kt贸ry mo偶ecie wysy艂a膰 z siedmiu o艣rodk贸w, jak z reflektor贸w, wsp贸艂rz臋dnie.

W贸wczas zn贸w mo偶ecie wyst膮pi膰 na ka偶dym z tych promieni i ukaza膰, jaki chcecie obraz tym, kt贸rzy chc膮 wam szkodzi膰. Mo偶ecie d膮偶y膰 na tym promieniu z szybko艣ci膮 艣wiat艂a i uda膰 si臋 natychmiast wsz臋dzie, gdzie zechcecie. Cia艂o wasze b臋dzie niewidzialne dla tych, kt贸rzy nie umiej膮 wgl膮da膰 poza to, co 艣miertelne. S膮 oni 艣wiadomi tego, 偶e zachodzi co艣, czego nie rozumiej膮, i w ten spos贸b s膮 sk艂onni widzie膰 obraz, kt贸ry im nadajecie. To, czego nie pojmuj膮, jest tajemnicze i nadprzyrodzone, a zdolno艣膰 (w艂adza psychiczna), rozwini臋ta przez podejrzliwo艣膰, 艂atwo b艂膮dzi. Tak wysy艂acie mi艂o艣膰 do chc膮cych wam szkodzi膰, a energia, kt贸r膮 oni z siebie wyzwalaj膮, odbija si臋 i d膮偶y z powrotem ku nim.

Obraz z艂a, kt贸ry wys艂ali, maluje ni偶szego cz艂owieka, ka偶dego z nich, zwalczaj膮cego to, co uwa偶a za swego wroga, podczas gdy w rzeczywisto艣ci zwalczaj膮 oni obraz swej w艂asnej ni偶szej osobowo艣ci. Obrazy i odbicia te zmieniaj膮 najbli偶szych przyjaci贸艂 we wrog贸w i kieruj膮 ich przeciwko braciom. Gdyby ta banda trwa艂a w zamiarze dokonania napadu, zniszczy艂aby sama siebie. Maj膮 oni teraz sposobno艣膰 opuszczenia tych stron i pozostawienia w spokoju mieszka艅c贸w albo te偶 si臋 zwr贸c膮 przeciw nim i zniszcz膮 samych siebie. Cz艂owiek nie mo偶e unicestwi膰 brata, nie ulegaj膮c temu samemu losowi. My wysy艂amy do nich tylko czysty, bia艂y promie艅 bo偶ej mi艂o艣ci, a je艣li oni opieraj膮 si臋 tej mi艂o艣ci z nienawi艣ci膮, z艂o艣liwo艣ci膮 i uczuciem zemsty, wtedy z w艂asnej wolnej woli zmieniaj膮 ten promie艅 w p艂omie艅, kt贸ry ich poch艂ania. Mo偶ecie si臋 pozby膰 obaw. My ofiarujemy tylko mi艂o艣膰 i nie jest w naszej mocy zmusi膰 ich do przyj臋cia jej. Je偶eli ci bandyci przyb臋d膮 z mi艂o艣ci膮, nie b臋dzie konfliktu. Nasza sprawa jest ju偶 wygrana".

Gdy te s艂owa przebrzmia艂y, rozleg艂o si臋 wo艂anie, 偶e do wsi si臋 zbli偶a pos艂aniec. Wyszli艣my wszyscy na jego spotkanie. Powiedzia艂 on, 偶e bandyci zaprzestali napad贸w i spokojnie roz艂o偶yli si臋 obozem w odleg艂o艣ci oko艂o dwudziestu mil od 艣wi膮tyni Krzy偶a Tau, nie szkodz膮c mieszka艅com ani ich mieniu od chwili wezwania pomocy, lecz 偶e trzymaj膮 je艅c贸w jako zak艂adnik贸w w razie dalszego oporu. Powiedzia艂 r贸wnie偶, i偶 stale kr膮偶膮 s艂uchy, jakoby banda mia艂a zaatakowa膰 nasz膮 wie艣 w ci膮gu najbli偶szych dwu dni, je艣li skarb nie zostanie wydany nast臋pnego dnia. Wys艂aniec przekaza艂 pozdrowienia od pojmanych ludzi; wszyscy ofiarowali swe 偶ycie dla ocalenia wioski. Powiedziano pos艂a艅cowi, i偶 ofiara ta nie b臋dzie potrzebna i 偶e mo偶e wraca膰, przy czym mieszka艅cy wyrazili mu sw膮 wdzi臋czno艣膰 i uznanie za oddan膮 us艂ug臋.

***

Nazajutrz, pozbywszy si臋 wszelkiego l臋ku, powr贸cili艣my do pracy ze wzmo偶onym zapa艂em. Nast臋pnego dnia rano zaj臋ci byli艣my rze藕bami, wykutymi w 艣cianie ska艂y, gdy nagle uwag臋 nasz膮 zwr贸ci艂o zachowanie si臋 wartownika, stoj膮cego u wylotu w膮wozu, na wzniesieniu, z kt贸rego roztacza艂 si臋 rozleg艂y widok. Przez lornetk臋 polow膮 zobaczyli艣my, 偶e daje on jakie艣 ostrzegawcze znaki, zwr贸cony w kierunku wsi. Wkr贸tce wie艣niacy zacz臋li biega膰 we wszystkie strony, wyra藕nie szukaj膮c schronienia w w膮wozach w g艂臋bi g贸r. Wszyscy mieszka艅cy wsi byli mocno poruszeni.

Zacz臋li艣my nas艂uchiwa膰 i po chwili doszed艂 do naszych uszu daleki t臋tent zbli偶aj膮cej si臋 hordy. Jeden z naszych towarzyszy wspi膮艂 si臋 na wzniesienie, z kt贸rego m贸g艂 ogarn膮膰 wzrokiem okolic臋. Zawo艂a艂 do nas, 偶e dostrzega ju偶 ob艂oki kurzu spowijaj膮ce je藕d藕c贸w, kt贸rzy si臋 zbli偶aj膮 do wylotu w膮wozu. Ukryli艣my nasze narz臋dzia w pobliskiej szczelinie, a sami znale藕li艣my schronienie w艣r贸d pobliskich urwisk i ska艂, sk膮d mogli艣my obserwowa膰 ruchy bandy. Przy wyje藕dzie z w膮wozu bandyci si臋 zatrzymali, pi臋膰dziesi臋ciu je藕d藕c贸w wysun臋艂o si臋 naprz贸d jako stra偶 przednia i dopiero za nimi wjecha艂a ca艂a wataha, k艂uj膮c ostrogami i smagaj膮c konie, co wraz z wydawanymi przez nich zuchwa艂ymi okrzykami tworzy艂o trudny do opisania zgie艂k. Nawet gdyby to nie by艂o tak tragiczne, ju偶 sam widok tej p臋dz膮cej masy je藕d藕c贸w by艂by przera偶aj膮cy.

Nasze stanowisko by艂o bardzo korzystne, z powodu bowiem prostopad艂ych niemal zboczy w膮wozu mogli艣my z 艂atwo艣ci膮 obserwowa膰 hord臋 bandyt贸w, p臋dz膮c膮 z nieodpart膮, jak si臋 zdawa艂o, si艂膮 morskiego przyp艂ywu. Przednia stra偶 naje藕d藕c贸w przemkn臋艂a ju偶 ko艂o nas, a reszta bandy podje偶d偶a艂a szybko. Zwr贸cili艣my lornetki w kierunku wioski i zobaczyli艣my, 偶e zapanowa艂 tam ogromny pop艂och. Jeden z naszych towarzyszy, pracuj膮cy na wyst臋pie skalnym i stamt膮d obserwuj膮cy zbli偶aj膮c膮 si臋 hord臋, teraz si臋 odwr贸ci艂, spogl膮daj膮c na drzwi wiod膮ce do 艣rodkowego pokoju 艣wi膮tyni.

Wszystkie lornetki skoncentrowali艣my na postaci Jezusa, kt贸ry wyszed艂szy z tych podwoi, wst膮pi艂 na wyst臋p skalny i stan膮艂 na jego kraw臋dzi, zachowuj膮c wspania艂膮 postaw臋. Wyst臋p ten wznosi艂 si臋 prawie siedemset st贸p nad miejscem, w kt贸rym byli艣my ukryci i by艂 o blisko trzy mile odleg艂y od nas. S艂owa Jezusa dobiega艂y do nas jednak wyra藕nie. Nasz towarzysz przebywaj膮cy na wyst臋pie skalnym, usiad艂 i zacz膮艂 stenografowa膰, a ja uczyni艂em to samo. P贸藕niejsze por贸wnanie stenogram贸w wykaza艂o, 偶e s艂owa Jezusa interpretowali艣my bezb艂臋dnie, pomimo wrzask贸w naje藕d藕c贸w. Powiedziano nam p贸藕niej, 偶e Jezus nie podnosi艂 g艂osu i przemawia艂, swym zwyk艂ym, naturalnym tonem.

Gdy Jezus zacz膮艂 m贸wi膰, kompletny spok贸j ogarn膮艂 ca艂膮 wiosk臋 i jej mieszka艅c贸w. Oto jego s艂owa, przet艂umaczone na j臋zyk angielski przez samego Jezusa. Moj膮 naj偶arliwsz膮 modlitw膮 zawsze b臋dzie pro艣ba o to, abym nie zapomnia艂 ich nigdy, chocia偶bym nawet mia艂 偶y膰 dziesi臋膰 tysi臋cy lat.

艢wiat艂o.

„Gdy stoj臋 tak, samotny w Twojej wielkiej ciszy, Bo偶e m贸j Ojcze, wewn膮trz mnie goreje czyste 艣wiat艂o, kt贸rego promienie przenikaj膮 ka偶dy atom mej istoty. 呕ycie, mi艂o艣膰, si艂a, czysto艣膰, pi臋kno, doskona艂o艣膰 - panuj膮 we mnie ca艂kowicie. Gdy spogl膮dam w samo ognisko tego 艣wiat艂a, postrzegam jeszcze inne 艣wiat艂o: p艂ynne," delikatne, z艂ocistobia艂e i promieni艣cie 艣wietliste - wch艂aniaj膮ce, opieku艅cze i wydzielaj膮ce z siebie p艂omie艅 wi臋kszego 艣wiat艂a.

Teraz wiem, 偶e jestem Bogiem, 偶e jestem zjednoczony z ca艂ym bo偶ym wszech艣wiatem. Szepc臋 do Boga, mojego Ojca, i jestem spokojny.

Spokojny w ciszy.

Jednak w tej ca艂kowitej ciszy jest najwi臋ksza boska aktywno艣膰. Ci膮gle jestem spokojny i panuje wok贸艂 mnie zupe艂ne milczenie. Promieniowanie tego 艣wiat艂a rozpo艣ciera si臋 na ca艂y bezkresny wszech艣wiat bo偶y i wiem, 偶e wsz臋dzie istnieje 艣wiadome 偶ycie bo偶e. Znowu odwa偶nie powtarzam, 偶e jestem Bogiem: jestem cichy i bez l臋ku.

Wywy偶szam Chrystusa w sobie i 艣piewam chwa艂臋 bo偶膮. Natchnienie o偶ywia tony mego 艣piewu. Coraz to g艂o艣niej Wielka Matka wewn膮trz mnie 艣piewa o nowym 偶yciu. Z ka偶dym dniem g艂o艣niej i ja艣niej przenika m膮 艣wiadom膮 my艣l, a偶 osi膮ga ona rytm bo偶y. Ponownie wywy偶szani Chrystusa i uwa偶nie nas艂uchuj臋 radosnej muzyki. Moj膮 wytyczn膮 jest harmonia, a tematem mojej pie艣ni jest B贸g, i B贸g uznaje moj膮 pie艣艅 jako prawd臋.

Patrzcie, urodzi艂em si臋 na nowo; Chrystus jest tutaj. Jestem wolny w wielkim 艣wietle Twojego ducha, Bo偶e m贸j Ojcze. Umie艣ci艂e艣 Swoj膮 piecz臋膰 na mym czole. Przyjmuj膮c Wysoko trzymam Twe 艢wiat艂o, Bo偶e m贸j Ojcze. Ponownie przyjmuj臋".

Gdy Jezus sko艅czy艂 wypowied藕, o艣lepiaj膮cy promie艅 czystego bia艂ego 艣wiat艂a wytrysn膮艂 ze 艣rodka s艂onecznej cz臋艣ci jego cia艂a. Ten 艣wietlisty promie艅 sp艂yn膮艂 do w膮wozu w pewnej odleg艂o艣ci od miejsca, gdzie skr臋ca on ostro w lewo, tu偶 przed 艣piesz膮c膮 grup膮 konnych je藕d藕c贸w. W dosi臋偶nym punkcie tego 艣wietlnego promienia, wyros艂a nagle wielka przeszkoda, co艣, jakby kamienna 艣ciana, z kt贸rej wystrzeli艂y du偶e pociski, podobne do ognistych strza艂. P臋dz膮ce konie zaniecha艂y tak nagle swego szalonego biegu, 偶e pospada艂o z siode艂 wielu je藕d藕c贸w. Niekt贸rzy znieruchomieli na chwil臋 z r臋kami i nogami w powietrzu, a potem bezw艂adnie zacz臋li si臋 stacza膰 na dno w膮wozu. Pozostaj膮cy jeszcze w siod艂ach, usi艂owali opanowa膰 swoje konie - okaza艂o si臋 to jednak bezskuteczne, zar贸wno bowiem ich wierzchowce, jak i te ju偶 bez je藕d藕c贸w, rzuci艂y si臋 oszala艂e z trwogi w pierwsze szeregi samego trzonu bandy, parali偶uj膮c w ten spos贸b ich ruchy, podczas gdy dalsze szeregi, nie zdaj膮c sobie jeszcze sprawy z niebezpiecze艅stwa, naje偶d偶a艂y na nie, a偶 w ko艅cu dno w膮wozu pod nami wype艂ni艂o si臋 kot艂uj膮c膮 mas膮 cia艂 ludzkich i ko艅skich. Na chwil臋 zapanowa艂a martwa cisza, poza dzikimi okrzykami przera偶onych ludzi i oszala艂ych koni w miejscu, gdzie przednia stra偶 w panicznej ucieczce zderza艂a si臋 z ci膮g艂e nadje偶d偶aj膮cymi szeregami hordy. Rozgrywa艂y si臋 tu przera偶aj膮ce sceny. Miotaj膮ce si臋 luzem konie wpada艂y mi臋dzy szeregi, zrzucaj膮c znowu wielu ludzi na ziemi臋 i z ka偶d膮 chwil膮, pot臋guj膮c zamieszanie, a偶 wreszcie zacz臋艂y wierzga膰 i t艂oczy膰 si臋, wydaj膮c przera藕liwe odg艂osy, jak to mo偶e uczyni膰 tylko zwierz臋 w chwili ob艂臋dnego i 艣miertelnego przera偶enia. Straszliwa panika ogarn臋艂a ca艂膮 watah臋 st艂oczon膮 w w膮wozie u naszych st贸p. Wtem zobaczyli艣my, 偶e ludzie si臋gaj膮 po swe kr贸tkie mlecze i tn膮 nimi we wszystkich kierunkach; inni znowu偶 zacz臋li strzela膰 do ludzi i koni, usi艂uj膮c utorowa膰 sobie drog臋 ucieczki. Wkr贸tce rozgorza艂a, walka, na 艣mier膰 i 偶ycie, zako艅czona paniczn膮 ucieczk膮 tych nielicznych bandyt贸w, kt贸rym si臋 uda艂o wyj艣膰 ca艂o z potwornej rzezi; dno w膮wozu natomiast us艂ane by艂o stosami trup贸w oraz rannych ludzi i koni. Wyszli艣my natychmiast z naszych kryj贸wek, aby ratowa膰 rannych, a wszyscy mieszka艅cy wioski i nasi towarzysze poszli w nasze 艣lady. Rozes艂ano go艅c贸w na wszystkie strony z pro艣b膮 o pomoc. Pracowali艣my gor膮czkowo przez ca艂a noc, a偶 do nast臋pnego ranka. W miar臋 jak si臋 nam udawa艂o wydobywa膰 rannych spod trup贸w, Jezus i nasi towarzysze si臋 zajmowali nimi. Po opatrzeniu ostatniego rannego wr贸cili艣my do domu na 艣niadanie. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu zastali艣my tam bandyt臋 rozmawiaj膮cego z Emilem. Nie wiedzieli艣my, 偶e Emil tu jest Spostrzeg艂 nasze zdumienie i rzek艂: „O tym porozmawiamy p贸藕niej". Po 艣niadaniu wyszli艣my z domu z naszym kierownikiem, kt贸ry opowiedzia艂 nam, 偶e wraz z Emilem znale藕li bandyt臋 ci臋偶ko rannego i niemog膮cego si臋 ruszy膰, gdy偶 by艂 przygnieciony zabitym koniem. Wydostali go i przenie艣li do tymczasowego schroniska, a potem wezwali nasz膮 gospodyni臋 i powierzyli go jej opiece. Po opatrzeniu ran bandyta zapyta艂 nasz膮 pani膮, czy zechce poprosi膰 Boga o wskazanie mu sposobu bycia, aby m贸g艂 si臋 upodobni膰 do niej. Poprosi艂 j膮 r贸wnie偶, aby nauczy艂a go si臋 modli膰. Zapyta艂a go wi臋c, czy chce by膰 zupe艂nie zdrowy, a on odpowiedzia艂: „Tak, tak zdrowy jak ty". Rzek艂a mu: „Poprosi艂e艣 o zdrowie i pro艣ba twa zosta艂a wys艂uchana-jeste艣 ju偶 ca艂kiem zdr贸w".

Bandyta pogr膮偶y艂 si臋 w g艂臋bokim 艣nie. W czasie obchodu o p贸艂nocy, nasz kierownik stwierdzi艂, 偶e rany tamtego zagoi艂y si臋 bez 艣ladu jakiejkolwiek blizny. Cz艂owiek ten wsta艂, ubra艂 si臋 i zadeklarowa艂 sw膮 pomoc w ratowaniu innych.

Stwierdzili艣my r贸wnie偶, 偶e bardzo wielu ludzi, kt贸rych uwa偶ali艣my ju偶 za konaj膮cych wyzdrowia艂o zupe艂nie. Niekt贸rzy z nich, a偶 si臋 kulili ze strachu, widz膮c zbli偶aj膮cych si臋 naszych towarzyszy, tak 偶e musieli艣my odseparowa膰 ich od innych.

Po sko艅czeniu samaryta艅skiej pracy, „Czarny" - takie mu nadali艣my miano - poszed艂 do swych rannych towarzyszy i usi艂owa艂 uspokoi膰 ich obawy. Wielu z nich sprawia艂o wra偶enie schwytanych w potrzask zwierz膮t: obawiali si臋, 偶e oczekuje ich straszliwa 艣mier膰 w torturach, taka jak膮 przewidywa艂o prawo w ich kraju w razie schwytania bandyty. Tak g艂臋boko byli o tym przekonani, 偶e nie mogli uwierzy膰 w okazan膮 im dobro膰. L臋kali si臋, 偶e leczy si臋 ich dlatego, aby potem m贸c d艂u偶ej m臋czy膰. Wszystkich w ko艅cu wyleczono z ran, chocia偶 kilku z nich op贸藕nia艂o miesi膮cami swe wyzdrowienie, s膮dz膮c zapewne, 偶e w ten spos贸b odwlekaj膮 stosowanie tortur. Nieco p贸藕niej Czarny zorganizowa艂 ze wszystkich by艂ych rannych, kt贸rzy si臋 na to zgodzili, oddzia艂 obronny, maj膮cy broni膰 wsi w razie ponownych napad贸w bandyckich i nam贸wi艂 wielu mieszka艅c贸w wioski do przy艂膮czenia si臋 do niego. Jednak偶e od tej chwili, jak si臋 dowiedzieli艣my p贸藕niej, bandyci ju偶 nigdy nie pr贸bowali napada膰 na t臋 okolic臋. Dwie nasze ekspedycje, udaj膮ce si臋 na pustyni臋 Gobi, przechodzi艂y potem przez t臋 miejscowo艣膰. Czarny wraz ze swym oddzia艂em przeprowadzi艂 je przez ca艂y kraj, licz膮cy ponad czterysta mil - i ani on, ani jego towarzysze nie chcieli przyj膮膰 za to zap艂aty. Dowiedzieli艣my si臋 nast臋pnie, 偶e robi艂 on wiele dobrego w swej okolicy i 偶e po艣wi臋ci艂 偶ycie dla bezinteresownej s艂u偶by bli藕nim.

O ko艂o po艂udnia nast臋pnego dnia wszyscy ranni byli ju偶 opatrzeni i si臋 upewnili艣my ostatecznie, 偶e nie by艂o nikogo 偶ywego w艣r贸d trup贸w na pobojowisku. W powrotnej drodze do domu na obiad i tak bardzo potrzebny odpoczynek, jeden z naszych g艂o艣no wypowiedzia艂 my艣l, kt贸ra nas wszystkich nurtowa艂a od wielu godzin: w jakim celu dokona艂a si臋 taka straszna rze藕, takie okropne zniszczenie 偶ycia? Byli艣my 艣miertelnie zm臋czeni i prze偶yli艣my straszny wstrz膮s. Ca艂y ci臋偶ar niesienia pomocy, zw艂aszcza w pierwszych godzinach, spad艂 na nasze barki, mieszka艅cy wioski bowiem tak si臋 obawiali bandyt贸w, 偶e z trudno艣ci膮 nam贸wili艣my ich do wspomo偶enia nas. Wie艣niacy nie mogli zrozumie膰, dlaczego maj膮 ratowa膰 tych, kt贸rzy nastawali na ich 偶ycie. Wielu odczuwa艂o g艂臋boki wstr臋t do trup贸w. Gdyby nie nasi towarzysze, mieszka艅cy wioski opu艣ciliby t臋 miejscowo艣膰 i nigdyby do niej nie powr贸cili My za艣 byli艣my znu偶eni i przygn臋bieni po tych najstraszliwszych wydarzeniach w naszym 偶yciu. Wr贸cili艣my do mieszkania, od艣wie偶yli艣my si臋 i zasiedli艣my do sto艂u zupe艂nie wyczerpani nerwowo. Wkr贸tce podano jedzenie. Byli艣my sami, gdy偶 kierownik wraz z kilkoma towarzyszami i Lin-Chu, czyli Czarnym, udali si臋 raz jeszcze do w膮wozu. Po sko艅czeniu posi艂ku poszli艣my do naszych pokoi i spali艣my wszyscy do nast臋pnego popo艂udnia.

W czasie ubierania si臋 kto艣 z nas zaproponowa艂, aby艣my natychmiast si臋 udali do naszego sanktuarium, jak nazywali艣my g贸rn膮 sal臋 艣wi膮tyni. Wyszed艂szy z mieszkania, poszli艣my w kierunku 艣wi膮tyni, tak jak to mieli艣my w zwyczaju. Doszli艣my ju偶 do drabiny prowadz膮cej do wej艣cia do tunelu, gdy nasz towarzysz id膮cy przodem, postawiwszy ju偶 jedn膮 nog臋 na szczeblu, rzek艂:

- Co si臋 z nami sta艂o? Jeszcze przed paroma dniami byli艣my tacy rado艣ni i szcz臋艣liwi, chodz膮c Swobodnie z miejsca na miejsce; wykonali艣my w ci膮gu trzech miesi臋cy prac臋, o kt贸rej s膮dzili艣my, 偶e potrwa wiele lat. Nasze jedzenie zjawia si臋 na stole, i to bez 偶adnych stara艅 z naszej strony. A teraz nagle powr贸cili艣my do naszych dawnych przyzwyczaje艅. Chcia艂bym wiedzie膰, co jest tego przyczyn膮* Widz臋 tylko jedn膮 - zanadto przej臋li艣my si臋 wypadkami, kt贸re艣my ostatnio prze偶yli i to nam teraz przeszkadza, ale je偶eli o mnie chodzi, to ju偶 si臋 z tego wyzwoli艂em, nie przejmuj臋 si臋 ju偶 tym zupe艂nie, tylko wielbi臋 Boga i my艣l臋 o Nim. Jest to ju偶 zupe艂nie poza mn膮.

I gdy tak stali艣my, patrz膮c na niego, nagle zdali艣my sobie spraw臋, 偶e go ju偶 nie ma, 偶e znikn膮艂 nam z oczu. Os艂upieli艣my na chwil臋, widz膮c, co ten cz艂owiek osi膮gn膮艂; pomimo to 偶aden z nas nie m贸g艂 si臋 pozby膰 tego, co nas kr臋powa艂o, jakkolwiek wiedzieli艣my dobrze, 偶e przejmujemy si臋 spraw膮 w og贸le nas nie dotycz膮c膮. W ko艅cu jednak musieli艣my wej艣膰 na drabin臋, przej艣膰 przez tunel, a potem przez r贸偶ne pokoje, aby doj艣膰 do celu. Wszed艂szy do naszego sanktuarium, zastali艣my ju偶 tam naszego towarzysza. Podczas gdy o tym wydarzeniu rozmawiali艣my, w drzwiach prowadz膮cych na wyst臋p skalny, ukazali si臋: Jezus, nasz kierownik i reszta towarzyszy. Usiedli艣my, a Jezus zabra艂 g艂os:

„Tak wielu ludzi o艣wiadcza, 偶e ma wszystko to, co ma Ojciec. I maj膮 rzeczywi艣cie to wszystko, co ma Ojciec, ale nie stanie si臋 to faktem, dop贸ki nie b臋d膮 mieli odwagi uczyni膰 nast臋pnego kroku i dostrzec w sobie Boga - by膰" tym wszystkim, czym jest B贸g; wtedy dopiero to osi膮gn膮. Gdy cz艂owiek w swym ograniczonym ludzkim poj臋ciu widzi ujawniaj膮cego si臋 Chrystusa-wy偶sza osobowo艣膰 promieniuje 艣wiat艂em, jego. wzrok si臋 zaostrza: si臋ga dalej i widzi wyra藕niej. Dostrzega, 偶e jego wy偶sza osobowo艣膰 wibruje szybciej ni偶 ni偶sza, kt贸r膮 r贸wnie偶 widzi. Wydaje si臋, 偶e to s膮 dwa r贸偶ne cia艂a. Zdaje si臋 mu tak偶e, 偶e cia艂o, kt贸re postrzega oddzielone i poza swym cia艂em, jest Chrystusem innego cz艂owieka. To, co mu si臋 wydaje dwoma cia艂ami, jest tylko z艂udzeniem, dlatego i偶 nie wierzy, 偶e jest Chrystusem. Je偶eli jednak o艣wiadczy, 偶e jest Chrystusem i uzna ten fakt, w tej samej chwili oba cia艂a si臋 po艂膮cz膮 i w tym z艂膮czeniu ujawni si臋 Chrystus. Je偶eli teraz ten cz艂owiek post膮pi jeszcze o krok dalej i oznajmi, 偶e jest Chrystusem Bo偶ym, w tej samej chwili si臋 Nim stanie. Poniewa偶 Syn Bo偶y stanowi jedno z Ojcem, z Bogiem-Ojcem, cz艂owiek idzie prosto do Ojca, ale w tym celu musi uczyni膰 jeszcze krok. Jest on najwa偶niejszy i wymaga zdecydowanej 艣mia艂o艣ci, poniewa偶 wszelka obawa, wynikaj膮ca z ograniczenia ludzkich poj臋膰, musi by膰 przezwyci臋偶ona, musi si臋 wznie艣膰 - wprost do Boga, do 藕r贸d艂a, do Ojca i o艣wiadczy膰 stanowczo, wiedz膮c niezbicie, bez strachu, bez wzgl臋du na dawne przes膮dy i ludzkie wierzenia, 偶e on jest Bogiem, 偶e jest ca艂kowicie zjednoczony, stopiony z Bogiem i 偶e tym samym jest mi艂o艣ci膮, m膮dro艣ci膮, zrozumieniem; 偶e jest substancj膮, 偶e jest ka偶dym przymiotem Boga Ojca, 殴r贸d艂a, Zasady. Musi to przyj膮膰 z tak膮 pokor膮, jak膮 si臋 okazuje w stosunku do Boga. Przez takiego cz艂owieka wszystkie w艂a艣ciwo艣ci bo偶e sp艂ywaj膮 na 艣wiat ca艂y. Nie ma dla niego rzeczy niemo偶liwych. Gdy si臋 zjednoczysz i roztopisz w Bogu, nie ma dla Ciebie nic niemo偶liwego. Nie tylko masz to wszystko, co ma Ojciec, ale jeste艣 cz艂owiekiem-Chrystusem, Chrystusem Bo偶ym, Bogiem: trzema osobami w jednej. Duch 艢wi臋ty zamieszkuje w tobie. Ca艂y 禄ja芦 - duch w tw贸rczej dzia艂alno艣ci jest w tobie. Gdy to ju偶 uznasz, wtedy zar贸wno ty, jak wszyscy inni b臋dziecie 艣piewa膰 hymn pochwalny imienia Chrystusa - nie osobowego imienia Jezusa, ale Chrystusa. Anio艂owie padn膮 na twarz, a ty kr贸lewskim diademem ukoronujesz Chrystusa, pana wszystkiego. Nie koronujesz osobowo艣ci Jezusa, ale koronujesz Chrystusa, a Chrystus zas艂uguje na najwi臋kszy i najwspanialszy diadem ze wszystkich kr贸lewskich koron. 呕adna korona nie mo偶e uchodzi膰 za zbyt wspania艂膮 czy bosk膮 dla ukoronowania zwyci臋skiego Chrystusa. Wiedzcie, 偶e ktokolwiek zechce, mo偶e przyj艣膰. Mo偶e wyst膮pi膰 i sta膰 si臋 triumfuj膮cym Chrystusem. Niech przyjd膮 ci, kt贸rzy tego chc膮.

Gdy m贸wicie: B贸g - ujrzycie w sobie Boga. W waszych wyst膮pieniach powinni艣cie 偶膮da膰 przejawienia Boga. B贸g nie mo偶e by膰 fanatykiem ani samochwa艂em, ani samolubem i nie mo偶e nim by膰 Chrystus. B贸g-cz艂owiek, obraz i podobie艅stwo Boga. Mo偶ecie by膰 tylko Bogiem i nim jest B贸g-cz艂owiek. Ja jestem w Ojcu, 膮 Ojciec jest we mnie. Ja i m贸j Ojciec jeste艣my jedno, w ca艂ej pokorze serca i wszechmocnej wielko艣ci. B贸g i zjednoczony w Nim ca艂y rodzaj ludzki s膮 wszechmocni, s膮 wszechmoc膮 bo偶膮.

To, co si臋 zrodzi艂o w naszej, tzw. niegodziwej my艣li, podniesione jest do chwa艂y, poniewa偶 niegodziwo艣膰 my艣li zosta艂a zmazana. To, co powsta艂o jako obraz ziemski, musi si臋 sta膰 i stanie obrazem boskim, gdy wy sami si臋 wzniesiecie do tego idealnego obrazu.

M贸wi臋 wam, 偶e teraz, w tej chwili jest sprzyjaj膮cy moment dla was, aby wyj艣膰 z tego zewn臋trznego zamieszania i dozna膰 pokoju i b艂ogos艂awie艅stw bo偶ych oraz oblec si臋 艣wiat艂em bo偶ym. Z ca艂膮 pokor膮 w艂贸偶cie na swe g艂owy koron臋 chrystusow膮, albowiem je艣li nie zrobicie tego sami, nikt inny tego nie zrobi.

Wznie艣cie si臋 i b膮d藕cie cz臋艣ci膮 wielkiego bia艂ego tronu, 藕r贸d艂em 艣wiat艂a. Zjednoczcie si臋 z tymi, kt贸rzy to osi膮gn臋li w ten sam spos贸b; b膮d藕cie nie tylko z Bogiem, ale b膮d藕cie Bogiem, prawdziwie Bogiem. Wtedy potraficie rzeczywi艣cie wykaza膰 si臋 boskimi cechami przed ca艂ym 艣wiatem. Jak mo偶e B贸g - energia ujawni膰 si臋 inaczej, je艣li nie przez cz艂owieka? Nie ma 偶adnego innego organizmu na ca艂ej Ziemi, kt贸ry m贸g艂by wibrowa膰 z tak膮 szybko艣ci膮 i cz臋stotliwo艣ci膮; wskutek tego zdolny on jest odczuwa膰, a potem wytwarza膰 i przekszta艂ca膰 t臋 najwy偶sz膮 energi臋, kt贸ra umo偶liwia cz艂owiekowi wyra偶enie Boga przed ca艂ym 艣wiatem. Czy偶 jest inny spos贸b dokonania tego, je艣li nie za po艣rednictwem tego udoskonalonego cia艂a, kt贸rym wy jeste艣cie, je艣li艣cie to cia艂o ca艂kowicie opanowali? Opanowanie to jest r贸wnoznaczne z osi膮gni臋ciem absolutnego mistrzostwa, stopnia mesjasza, uczniostwa. Tylko wtedy panujecie nad tym cia艂em i jeste艣cie w doskona艂ej z nim harmonii, gdy posiedli艣cie ca艂kowite w艂adanie wszystkimi atrybutami Tr贸jcy 艢wi臋tej. Jeste艣cie cz艂owiekiem ja藕niowym (cz艂owiekiem Jam Jest), Chrystusem, Chrystusem Bo偶ym; nast臋pnie 艂膮cz膮c tych trzech z Bogiem Najwy偶szym, stajecie si臋 Bogiem.

To jeste艣cie wy, cz艂owiek powszechny (ca艂a ludzko艣膰), rozszerzaj膮cy wasze widzenie i dostrzegaj膮cy prawd臋 ko艂o siebie, m贸wi膮cy o tym, 偶e istnieje dla was lepsze i wy偶sze 偶ycie, ni偶 kr膮g dozna艅 偶ycia 艣wiatowego. Dostrze偶ecie to, id膮c praw膮 艣cie偶k膮 w istotnej zgodzie i harmonii z najwy偶szymi idea艂ami, kt贸re mo偶ecie wcieli膰 i do kt贸rych mo偶ecie d膮偶y膰 w mi艂o艣ci, czci i uwielbieniu.

Przy pierwszym kroku, wy - ludzie, stajecie si臋 cz艂owiekiem chrystusowym, jednorodzonyni Synem Bo偶ym. Przy nast臋pnym stajecie si臋 Chrystusem Bo偶ym przez widzenie cz艂owieka chrystusowego, Chrystusa Bo偶ego. Po艂膮czyli艣cie cz艂owieka chrystusowego z Chrystusem Bo偶ym; dalej, by doj艣膰 wprost do 殴r贸d艂a, musicie osi膮gn膮膰 tego Jedynego - Boga Ojca. Doprowadzili艣cie cz艂owieka ja藕niowego do cz艂owieka chrystusowego, potem przeistoczyli艣cie cz艂owieka chrystusowego w Chrystusa Bo偶ego, czyli Pana Boga. Potem w nast臋pnym stadium przemienili艣cie Chrystusa Bo偶ego w wieczy艣cie 偶ywego Boga. Ci, kt贸rzy zdawali si臋 dwoma, stali si臋 jednym - Bogiem. Jeste艣cie obrazem i podobie艅stwem Energii Najwy偶szej, Boga Ojca wszystkiego. Nie b臋dzie dla was rzeczy niemo偶liwej, je偶eli nie zejdziecie i si臋 nie zachwiejecie na tej prawej 艣cie偶ce. Musicie na niej by膰 absolutnie nieustraszeni i prawi, oboj臋tni na to, co pomy艣li 艣wiat Przy takiej postawie i uznaniu waszego w艂adztwa oraz odmiany 偶ycia stajecie w jedni z Ojcem, rozpo艣cieraj膮c膮 si臋 i wiecznie obecn膮 Najwy偶sz膮 Zasad膮 Wszechrzeczy.

Czy偶 w tym 艣wietle Biblia wasza nie stanowi wielkiego alegorycznego opisu rozwoju duchowego i wzniesienia si臋 cz艂owieka, gdy jest ona w艂a艣ciwie rozumiana i rzetelnie stosowana? Ta strza艂a 艣wiat艂a, kt贸r膮 przedstawiono jako przychodz膮c膮 do mnie z nieba, promieniowa艂a z mego cia艂a na zewn膮trz.

To prawda, 偶e 艣wiat艂o by艂o niebieskie, gdy偶 niebo jest wsz臋dzie dooko艂a nas i jest wibracj膮 艣wiat艂a. Rzeczywiste centrum, ognisko, punkt wyj艣ciowy nieba musia艂 by膰, w艂a艣nie wewn膮trz mego cia艂a. Dlatego to 艣wiat艂o niebieskie musia艂o wychodzi膰 ze mnie. Moje 禄Jam Jest芦 musia艂o pozwoli膰 tej esencji 艣wiat艂a wej艣膰 we mnie; potem musia艂em t臋 energi臋 艣wiat艂a przetworzy膰, aby mo偶na j膮 by艂o wys艂a膰 w takim zag臋szczeniu, jakiego B贸g, 禄Jam Jest芦, pragnie. Gdy to si臋 dokona, nic nie mo偶e si臋 oprze膰 pot臋dze tego czystego 艣wiat艂a. To s膮 promienie 艣wietlne emanuj膮ce z mego cia艂a, kt贸re ogl膮dacie na obrazach artyst贸w, przedstawiaj膮cych mnie w Getsemani. Promienie tego 艣wiat艂a wychodzi艂y z mego cia艂a, a nie pochodzi艂y z nieba.

W艂a艣nie w ten spos贸b mo偶ecie przetworzy膰 si艂臋 bosk膮 i wys艂a膰 j膮 z tak膮 moc膮, i偶 staje si臋 nieodparta. To jest moc boska poznana wsz臋dzie doko艂a nas, kt贸rej wolno wchodzi膰, by膰 zap艂odnion膮 i przetworzon膮 w waszym ciele, a potem wysy艂an膮 przez reflektor.

Tych rzeczy mog膮 wszyscy dokona膰, gdy przyjm膮 postaw臋 bosk膮, swe boskie dziedzictwo, Chrystusa Bo偶ego, wszystkich stanowi膮cych jedno艣膰. Jest to boskie i wyra藕ne has艂o dla ca艂ej ludzko艣ci.

Im bli偶ej ludzko艣膰 podchodzi do tego wielkiego promienia uzdrawiaj膮cego, tym pr臋dzej zmazana b臋dzie niezgoda i dysharmonia. Je偶eli b臋dziecie 偶yli w tej wibracji 艣wietlnej, kt贸ra jest 艣wiat艂em ca艂ego 艣wiata, i wszyscy przybli偶ycie si臋 do niej, to b臋dziecie bli偶si prawdziwej ojczyzny cz艂owieka. Odkryjecie wtedy, 偶e 禄Jam Jest芦 jest 艣wiat艂em ca艂ego 艣wiata. Ogl膮dajcie Boga, st贸艂 jest nakryty. Podnie艣cie to pot臋偶ne 禄Jam Jest* boskie. Podnie艣cie to cia艂o do Boga, a wtedy i wy, i wszyscy ukoronowani b臋dziecie koron膮 wszystkiego.

W艂贸偶cie t臋 koron臋 na w艂asn膮 g艂ow臋, gdy偶 nikt inny nie mo偶e tego uczyni膰 za was".

***

Jedynym usprawiedliwieniem mojego szczeg贸艂owego opisu wydarze艅 tych kilku dni i napadu bandyt贸w jest pragnienie ukazania mo偶liwie jak najwyra藕niej wielkiej pot臋gi cz艂owieka, 艣wiadomego w pe艂ni swego boskiego prawa i w艂adztwa w kierowaniu energi膮 - i tym samym zapalczywo艣ci膮 ogromnej, niezdyscyplinowanej hordy - cz艂owieka dzia艂aj膮cego w obronie samego siebie i ca艂ej wsp贸lnoty. Mo偶liwa by艂a nawet nie tylko obrona, energia bowiem i zapalczywo艣膰 hordy by艂a tak intensywna, 偶e gdy zosta艂a spot臋gowana, zasilona i zwr贸cona, stan臋艂a przeciwko tym, kt贸rzy chcieli zabija膰 i niszczy膰, w ten spos贸b, i偶 unicestwi艂a ich samych. Zapewni艂a te偶 ca艂kowite bezpiecze艅stwo i opiek臋 ca艂ej okolicy na wiele mil woko艂o, pomimo i偶 liczba mieszka艅c贸w by艂a trzy razy mniejsza ni偶 bandyt贸w, a mieszka艅cy ci nie mieli broni dla odparcia najazdu.

Gdy tylko podniecenie i wstrz膮sy tych kilku dni min臋艂y, powr贸cili艣my ze wzmo偶onym zapa艂em do naszej pracy. Zbli偶a艂 si臋 okres wielkanocny i chcieli艣my sko艅czy膰 nasze zaj臋cie w tej miejscowo艣ci, aby powr贸ci膰 do Indii. Nasza praca szybko dobiega艂a ko艅ca. Ostatnie przygotowania do podr贸偶y sfinalizowali艣my w wigili臋 Wielkanocy. Wygl膮dali艣my tego 艣wi臋ta jako dnia zupe艂nego odpoczynku i odpr臋偶enia. Na d艂ugo przed 艣witem, id膮c do 艣wi膮tyni, spotkali艣my Chander Sena, siedz膮cego w ogrodzie. Powsta艂, aby nam towarzyszy膰, nadmieniaj膮c, i偶 kierownik b臋dzie oczekiwa艂 nas w sanktuarium. Proponowa艂, by艣my drog臋 nasz膮 do Indii odbyli przez Lhas臋 - stamt膮d do Muktinath przez przej艣cie transhimalajskie do Kandernath, a st膮d do Darjeeling. Gdy doszli艣my do st贸p drabiny prowadz膮cej do 艣wi膮tyni, stan臋li艣my na chwil臋, by popatrze膰 na zbli偶aj膮cy si臋 艣wit

Chander Sen, po艂o偶ywszy r臋k臋 na drabinie, sta艂 jakby z zamiarem wspi臋cia si臋, by wej艣膰 do tunelu. W tej postawie zacz膮艂 m贸wi膰:

- 艢wiat艂o nie ogarnia ciemno艣ci. Gdy Jezus si臋 zorientowa艂, 偶e b臋dzie zdradzony przez Judasza, powiedzia艂: „Teraz uwielbiony jest Syn Cz艂owieczy i B贸g uwielbiony jest w nim". Dusza mistrza nie powiedzia艂a: Judasz mnie zdradzi. W og贸le nie wymieni艂 Judasza. Rozumia艂 i trzyma艂 si臋 tylko wszechistno艣ci, wywy偶szonego Chrystusa Bo偶ego przenikaj膮cego go. Cz艂owieka wywy偶szonego w Bogu. B贸g wywy偶sza cz艂owieka w samym sobie. Widzimy w tym, jak doskona艂e wsp贸lne dzia艂anie pracuje harmonijnie na sw贸j w艂asny spos贸b. Teraz mo偶ecie powiedzie膰: Chrystus wyst臋puje coraz wyra藕niej i wyra藕niej, tak wyra藕nie, 偶e wy jeste艣cie mn膮. Istotnie, jeste艣my teraz jednym cia艂em, jedn膮 dusz膮, jednym duchem, jedn膮 ca艂o艣ci膮, pe艂n膮 Zasad膮. Wy jeste艣cie Jam Jest" i ja jestem Jam Jest", razem jeste艣my Bogiem.

W chwili, gdy Chander Sen przesta艂 m贸wi膰, znale藕li艣my si臋 w naszym sanktuarium, centralnej sali 艣wi膮tyni Krzy偶a. Tau. W tym samym momencie wszed艂 Jezus z kilkoma osobami - w tej liczbie z naszym kierownikiem - drzwiami, kt贸re 艂膮czy艂y si臋 z naszym wyst臋pem.

Gdy weszli, ra偶膮cy blask nape艂ni艂 ca艂膮 przestrze艅, nast膮pi艂y powitania i przedstawiono nas pewnemu cudzoziemcowi, kt贸ry przyszed艂 z nimi. By艂 to starszy cz艂owiek, ale bardzo 偶ywotny. Powiedziano nam, 偶e mia艂 w swej pieczy jaskinie w pobli偶u Hastimapur. By艂 w drodze powrotnej do tamtych stron i chcia艂 nam towarzyszy膰. Zna艂 wielkiego Riasi Vegasa i spotka艂 tak偶e Rishi Agastya, kt贸rego pustelnia znajduje si臋 w tamtym pi臋knym, lecz odosobnionym miejscu.

Bardzo si臋 ucieszyli艣my z tej znajomo艣ci. Utworzyli艣my okr膮g i k艂ad膮c na stole obie r臋ce, d艂o艅mi na st贸艂, stali艣my przez chwil臋 w g艂臋bokim milczeniu. Chocia偶 nie pad艂o ani s艂owo, ca艂y pok贸j by艂 przepe艂niony dziwn膮, pulsuj膮c膮 i wibruj膮c膮 emanacj膮. By艂o to zupe艂nie nowe prze偶ycie, kt贸rego艣my jeszcze nigdy nie doznali, i z pocz膮tku zdawa艂o si臋 nas oszo艂amia膰. Ska艂y pulsowa艂y i wibrowa艂y rozbrzmiewaj膮cym tonem muzycznym. Ale trwa艂o to zaledwie chwil臋. Gdy przerwano milczenie, powiedziano mam, 偶e tego ranka zobaczymy stworzenie 艣wiata, w obrazach. Maj膮 one przedstawia膰 to, co si臋 dzia艂o, gdy nasz 艣wiat zaczyna艂 istnienie.

Wyszli艣my drzwiami na wyst臋p - by艂o to jeszcze na godzin臋 przed wschodem S艂o艅ca. Otacza艂 nas martwy spok贸j absolutnej ciszy. Czas nadawa艂 si臋 do rozwini臋cia innych narodzin. Spogl膮dali艣my bez ustanku w przestrze艅 niesko艅czon膮, a nasze dusze by艂y pe艂ne oczekiwania i napi臋cia. Muni [sanskr. - 艣wi臋ty m臋drzec i asceta hinduski] zacz膮艂 m贸wi膰:

„S膮 tylko dwie wa偶ne rzeczy na 艣wiecie: to, co istnia艂o, zanim si臋 zacz臋艂a przejawia膰 艣wiadomo艣膰, co jest dzisiaj i wiecznie b臋dzie - oraz rzeczy, kt贸re ludzko艣膰 przemy艣la艂a i kt贸re przemy艣li. To, co istnia艂o, zanim si臋 zacz臋艂a 艣wiadomo艣膰, jest wieczne. To, co ludzko艣膰 my艣li, jest zmienne i niesta艂e.

To, co istnia艂o, zanim si臋 zacz臋艂a 艣wiadomo艣膰, jest prawd膮. To, co ludzie my艣l膮, jest prawd膮, prawd膮 dla nich. Gdy prawo prawdy dojdzie do 艣wiadomo艣ci, wyma偶e wszystko, co ludzko艣膰 kiedykolwiek b艂臋dnie my艣la艂a.

W miar臋 jak si臋 tocz膮 wieki i odsuwaj膮 materialn膮 zas艂on臋 drog膮 procesu ewolucyjnego, przez umys艂 ludzki przechodz膮 my艣li, kt贸re zwracaj膮 si臋 znowu ku prawdzie lub - jak my to nazywamy - ku pocz膮tkowej rzeczywisto艣ci kosmicznej; a my艣li te, nape艂niaj膮ce pami臋膰 przesz艂o艣ci w zestawieniu z faktami obecnymi i ocienione przepowiedniami przysz艂o艣ci, wyst臋puj膮 wyra藕nie na 艣cie偶ce ca艂ej ewolucyjne} 艣wiadomo艣ci rodu ludzkiego. W ten spos贸b ludzko艣膰 stale i wci膮偶 jest przywo艂ywana z powrotem do pocz膮tkowej zasady istnienia. Przez te powroty i przez powtarzanie ukazuje si臋 ludzko艣ci, 偶e tworzenie jest wieczne, takie samo w ca艂ym rodzaju ludzkim, lecz istnienia ludzkie ci膮gle si臋 zmieniaj膮 i podlegaj膮 przejawieniu prawa, zwanego akcj膮 i reakcj膮. Gdy istnienia ludzkie zajd膮 do艣膰 daleko w tworzeniu swych tor贸w, wielkie absolutne prawo prawdy zaczyna dzia艂a膰 i stawia j膮 twarz膮 w twarz z planem pocz膮tkowym. St膮d wniosek, 偶e prawo kosmiczne nigdy nie pozwala 偶yciu odchyli膰 si臋 zbytnio od prawdy. Prawo to jest zawsze polaryzowane w wyr贸wnywaniu, harmonii i r贸wnowadze. Pomimo idolatrii [idolatria (gr. eid贸lolatreia) - oddawanie czci boskiej idolom - wyobra偶eniom b贸stw, ba艂wochwalstwo] wierze艅 skupi ono r贸d ludzki w zupe艂nej jedno艣ci z rzeczywisto艣ci膮 absolutn膮. Wszystkie rzeczy, kt贸re nie s膮 w doskona艂ej zgodzie i jedno艣ci z aktualnie istniej膮cymi faktami kosmicznymi, musz膮 by膰 zmazane, gdy prawo prawdy absolutnej obejmie w艂adz臋 nad ludzk膮 艣wiadomo艣ci膮. My艣li ludzko艣ci zawsze s膮 ukszta艂towane w ten spos贸b, 偶e rozwi膮zuj膮 si臋 ich niedoskona艂e twory (zrodzone tylko z p贸艂prawdy) wobec przeciwstawienia im prawdy.

Kosmiczne prawo absolutne musi by膰 w zupe艂no艣ci spe艂nione. W my艣leniu, w mowie i dzia艂aniu prawo rzeczywisto艣ci musi doprowadzi膰 ludzko艣膰 do samego prawa. Staro偶ytni m贸wi膮 wam, 偶e wszelkie drzewo, kt贸rego nie zasadzi艂 Ojciec Niebieski wewn膮trz was, b臋dzie wyrwane. Zostawcie 艣lepych przewodnik贸w 艣lepym ludziom. Je偶eli zawsze 艣lepi prowadzi膰 b臋d膮 艣lepych, to czy nie wpadn膮 wraz do tego samego do艂u? Cykl, w kt贸rym 艣lepi ca艂ej rasy wprowadzili 艣lepych w wir niewiedzy, przes膮d贸w i u艂udy, wierz膮c raczej w to, w co wierz膮 ludzie, ni偶 w to, co jest prawdziwe i rzeczywiste - szybko zmierza ku ko艅cowi. Cywilizacja odchodz膮cych stuleci oparta na przes膮dach i u艂udzie topi si臋 w wirach. Przez b贸l i tragedi臋 ich niew艂a艣ciwych twor贸w nowa 艣wiadomo艣膰 ludzi zaczyna si臋 szybko rozwija膰. Istotnie otwieraj膮 si臋 szeroko drzwi dla ich nowych narodzin.

Nie ma innej drogi ni偶 d膮偶enie od jednej p艂aszczyzny 艣wiadomo艣ci do drugiej, wy偶szej i do post臋pu na obecnej 艣cie偶ce kosmicznej. Jedyn膮 rzecz膮 wzbronion膮 w wibracji wielkiego kosmosu jest ten rodzaj my艣lenia, kt贸ry pozwala rodzajowi ludzkiemu ustali膰 si臋 mocno w dawnych wierzeniach, nie pozwalaj膮c wej艣膰 w szary pr膮d my艣li powszechnej. Ci, kt贸rzy w ten spos贸b poch艂oni臋ci s膮 艣wiadomo艣ci膮 osobow膮, musz膮 przej艣膰 przez naturalne wyczerpanie si臋 wierze艅 i do艣wiadcze艅, a偶 zdo艂aj膮 p贸j艣膰 naprz贸d. W贸wczas interweniuje prawo absolutne przez choroby, cierpienia i straty - dla wdro偶enia post臋pu - dop贸ki element ludzki si臋 nie wyzwoli i nie odwr贸ci od przekle艅stwa fa艂szywej idei wewn膮trz samej idei. Gdy jaka艣 rasa albo nar贸d nie chc膮, aby sprawy przybra艂y rzeczywist膮 posta膰, lecz trwa艂y w postaci stworzonej przez cz臋艣膰 ludzkiego my艣lenia, prawo interweniuje w ich rozw贸j, pozwalaj膮c nagromadzonym wibracjom (wysy艂anym przez taki stan) odbija膰 si臋 od siebie przez promie艅 艣wiat艂a. W贸wczas metod膮 wojen, walk, niezgody i 艣mierci ze wszystkich stron rasa ta czy nar贸d s膮 unicestwiane w tym celu, aby znowu mog艂y by膰 umieszczone w nowym porz膮dku tworzenia. W ten spos贸b mo偶e si臋 to rozpocz膮膰 w 艣wie偶ym kontakcie z tym, co by艂o kiedy艣 pocz膮tkiem ludzkiej 艣wiadomo艣ci.

Cywilizacja przybli偶a si臋 dzisiaj szybko do wielkiej chwili odbudowy. Wszystkie rzeczy, kt贸re wydaj膮 si臋 teraz sta艂e i niewzruszone, wkr贸tce si臋 pogr膮偶膮 w stan odwr贸cenia. Wszelkie drzewo, kt贸re nie by艂o posadzone przez prawd臋, b臋dzie wyrwane. Zapowiada si臋 totalne kosmiczne obalenie obecnych instytucji spo艂ecznych, politycznych, finansowych i religijnych, kt贸re zrobi miejsce dla wprowadzenia nowej ery, aby ludzko艣膰 mog艂a si臋 zbli偶y膰 bardziej do tego, co jest i co by艂o ustanowione, zanim obecna 艣wiadomo艣膰 ludzka nie zatopi艂a i nie odrzuci艂a tego. Prawda czeka z uwa偶n膮, mi艂uj膮c膮 i promienn膮 dobrotliwo艣ci膮 na chwil臋, w kt贸rej cz艂owiek dostrze偶e, 偶e mo偶na j膮 ogarn膮膰 i sta膰 si臋 艣wiadomym tego, co zawsze istnia艂o. Ludzko艣膰 robi teraz krok naprz贸d, odchodz膮c od dziecinnych bajeczek poprzednich pokole艅; jej twory nie nadaj膮 si臋 ju偶 d艂u偶ej dla wzbudzonej indywidualno艣ci i duchowego postrzegania 艣wiadomo艣ci tego pokolenia, kt贸re nadchodzi szybko. U艂uda, tradycje i przes膮dy dobiegaj膮 swego ko艅ca. To dotyczy r贸wnie偶 cywilizacji, wprowadzonej przez ludzi. Stare ba艂wany dobre s膮 tylko dla dzieci臋cej 艣wiadomo艣ci, kt贸ra popada w impas. Ich iluzoryczno艣膰 wywo艂a艂a ich upadek, gdy偶 okaza艂y si臋 tylko dziecinnymi ba艣niami, zmy艣lonymi przez kap艂an贸w i nauczycieli dla uko艂ysania ha艂asuj膮cych dzieci ewoluuj膮cej rasy do fa艂szywego snu. Te, kt贸re widzia艂y dalej, nie p艂aka艂y i nie by艂y uko艂ysane do snu. Wi臋kszo艣膰 z nich dostrzeg艂a, 偶e bajeczki nie by艂y prawdziwe i wielu wyst膮pi艂o 艣mia艂o do zwalczania fa艂szu, gdy偶 patrzyli wprost na absolut, kt贸ry zawsze istnia艂 i by艂 widomy, znany i do kt贸rego zawsze mia艂a dost臋p pewna cz臋艣膰 ludzko艣ci. Od tej cz臋艣ci przyjdzie nowa i bardziej o偶ywiona 艣wiadomo艣膰, w pe艂ni obudzona i gotowa odsun膮膰 ba艂wany, kt贸re cz艂owiek kaza艂 czci膰 swym bli藕nim, i uczynione b臋dzie miejsce dla nowych idea艂贸w, tak jednak starych, jak 艣wit stworzenia. Ci za偶膮daj膮 od nauczycieli, przewodnik贸w i inspirator贸w ludzko艣ci, aby nauczali i prowadzili z istotnego planu, 偶ywotnego kontaktu, z tej wy偶yny, aby niemo偶liwy by艂 b艂膮d czy sprzeczno艣膰, z planu interpretacji tak prostej, 偶e nie mo偶na jej 藕le zrozumie膰.

Rozbudzony lew wy偶szej inteligencji i duchowo艣ci nie u艣nie ju偶 wi臋cej, gdy偶 jest ona spustoszona przez przesz艂o艣膰 i rozczarowana przez m臋ki zawiedzionego zaufania. B臋dzie ona 偶膮da艂a my艣li silniejszych oraz bardziej 偶ywotnych i nauki opartej na prawdzie samej. Masy ludzkie ws艂uchane s膮 teraz - ponad wiekami minionych tradycji wyznaniowych - w star膮 nauk臋, kt贸ra przemawia do serc i 偶ycia rodzaju ludzkiego. Ta nowo-stara nauka jest srebrzystym tonem, rozbrzmiewaj膮cym ponad pieniami ograniczonego wyznaniowe kap艂a艅stwa. Ten ton dono艣niejszy jest i ja艣niejszy ni偶 zgie艂k bitwy, silniejszy i ja艣niejszy ni偶 sprzeczno艣ci finansowe, przemys艂owe - ni偶 polityczne i religijne k艂amstwa.

Pomimo tych ograniczonych wyznaniowe my艣li pewnej cz臋艣ci ludzko艣ci, tradycyjne i doprowadzone do idolatrii idee o Bogu, Chrystusie i cz艂owieku, o ja藕ni, 偶yciu i 艣mierci musz膮 odej艣膰 precz i w absolutnej wolno艣ci od tych z g贸ry powzi臋tych idei musi przemin膮膰 i by膰 wymazane wszystko, co by艂o na nich budowane.

Na horyzoncie tych nowych czas贸w wy艂ania si臋 odkupienie, kt贸re ma zupe艂nie nowe znaczenie. Nowe masy ludzkie, wychodz膮ce z ja艣niejszego widzenia i dok艂adniejszego postrzegania, odkupione s膮 przez g艂臋bsze objawienie p艂yn膮ce od wszystkich ras i wszystkich lud贸w. Ta emanacja to 偶ycie jedyne, kt贸re jest we wszystkich i p艂ynie przez wszystkich. Pomimo ograniczonych przez u艂ud臋 t艂um贸w ods艂aniaj膮 si臋 wi臋ksze i szlachetniejsze, widoki rozszerzaj膮cego si臋 horyzontu my艣lenia o Bogu, Chrystusie cz艂owieczym, Chrystusie Bo偶ym, o ja藕ni i 艣mierci samej, i jutrzenka nowego cyklu duchowego wschodzi dla 艣wiata. Nowy wiek rasy kryszta艂owej rodzi si臋 na 艣wiecie.

Kiedykolwiek lud jaki艣 lub nar贸d my艣li o Bogu jako o absolucie, lud ten jest Bogiem, gdy偶 B贸g jest stanem ich umys艂owo艣ci. Gdy si臋 kocha, wielbi i czci ten idea艂 - staje si臋 Bogiem. Ludzie tacy osi膮gn臋li swe dziedzictwo, swe pierworodztwo ustanowione w duchu.

Kiedykolwiek jaka艣 jednostka my艣li o Bogu, jest ona Bogiem, B贸g jest stanem jej 艣wiadomo艣ci. W tym wy偶szym zrozumieniu objawienia kosmicznego ludzie odnajduj膮 Boga takiego samego, jakim by艂 On, zanim si臋 zacz臋艂a przejawia膰 艣wiadomo艣膰 ludzka - takiego samego wczoraj, dzisiaj i na wieki.

Z popio艂贸w ortodoksji d藕wiga si臋 powoli prawdziwa 艣wi膮tynia nie uczyniona r臋kami, wieczna w niebie, w cz艂owieku. Wielka, nowa rasa my艣licieli wysunie si臋 naprz贸d z pot臋偶n膮 si艂膮. Wkr贸tce fale zalej膮 Ziemi臋 i unios膮 szcz膮tki u艂udy, kt贸ra zaleg艂a drog臋 walcz膮cych pod naciskiem ewolucji.

Dzie艂o to si臋 ju偶 dokona艂o. Setki milion贸w s膮 ju偶 znowu, wyzwolone - ich serca, dusze, cia艂a i instynkty s膮 wolne. S膮 one bij膮cym t臋tnem rasy jeszcze nienarodzonej, kt贸ra jest spadkobierc膮 wiek贸w. Widz臋 ich krocz膮cych poprzez wieki, id膮cych r臋ka w r臋k臋 z Bogiem. Wielkie fale m膮dro艣ci p艂yn膮 ku nim od wieczystych brzeg贸w niesko艅czono艣ci. Maj膮 oni odwag臋 wyst膮pi膰 i og艂osi膰 siebie za cz臋艣膰 wiecznego Boga, wiecznego Chrystusa-Boga i cz艂owieka, Jednego wieczy艣cie z 偶yciem wiecznym. Maj膮 oni odwag臋 wyst膮pi膰 i o艣wiadczy膰, i偶 wiele rzeczy napisanych przez cz艂owieka jest k艂amstwem i straszn膮 艣lepot膮.

Ta nowa 艣wiadomo艣膰 t臋tna jest szczytem fali, spoczywaj膮cej na nowej 艣wiadomo艣ci rasy, kt贸ra postrzega cz艂owieka, siebie samego, jako najwy偶sze przejawienie na tej planecie i jedno艣膰 z Bogiem, za po艣rednictwem Jego 偶ycia i pozna, 偶e ca艂y Jego zas贸b p艂ynie przez samo to 偶ycie. Rasa ta wie, 偶e cz艂owiek mo偶e 偶y膰 艣wiadomie w doskona艂ym wszech艣wiecie z doskona艂ymi lud藕mi i w zupe艂nej zgodzie z doskona艂ymi warunkami oraz z absolutn膮 pewno艣ci膮, 偶e nie ma b艂臋du w wielkim duchowym planie kosmosu.

Cz艂owiek uznaje Boga jako ducha kosmicznego, przenikaj膮cego wszystko, potem subtelno艣ci膮 umys艂u przez sw膮 my艣l nie waha si臋 on rozpatrywa膰 tej podstawy, jaka umie艣ci艂a go tam, gdzie jest, i uczyni艂a go takim, jakim jest. W ten spos贸b jest on znowu w jedno艣ci ze swym 藕r贸d艂em. Wie on, 偶e jego 藕r贸d艂em jest wiecznie milcz膮ca strona jego umys艂u boskiego, 艣wiadomie z艂膮czonego w my艣li i zjednoczonego z umys艂em niesko艅czonym.

Ta nowa rasa rozumie, 偶e poprzez s艂o艅ce i cie艅, bez goryczy prawdziwym szukaniem przez dusz臋 mi艂o艣ci i pokoju jest prawda o Bogu i cz艂owieku. Rasa ta nie waha si臋 zerwa膰 szat u艂udy z ca艂ego rodu ludzkiego. Upi贸r, kt贸ry przez wieki p臋ta艂 stopy s艂abego i w膮tpi膮cego egocentrycznego cz艂owieka przez jego w艂asn膮 niewiedz臋, b臋dzie ca艂kowicie usuni臋ty. Cz艂owiek spostrze偶e, 偶e si臋 wyzwoli艂 ze wszystkich ogranicze艅 przez sw膮 prawdziw膮 ja藕艅 zupe艂nie zmartwychwsta艂膮 - wzni贸s艂 si臋 od cz艂owieka do cz艂owieka-Boga, do Boga".

***

Po kr贸tkim spoczynku, gdy pierwsze promienie S艂o艅ca ukaza艂y si臋 na dalekim horyzoncie, Muni powsta艂 i rzek艂: „S膮 ze mn膮 d, kt贸rzy uczyli si臋 wielu rzeczy, jakie Ojciec zachowa艂 dla ludzko艣ci. Patrz膮 oni ze zrozumieniem na to, co duch przenika i w ten spos贸b wzrok ich ogarnia ca艂y szeroki 艣wiat Wiedz膮, co czuje ludzko艣膰, i przez to zdolni s膮 jej pom贸c w spe艂nieniu pragnie艅. R贸wnie偶 s艂ysz膮 i rozr贸偶niaj膮 tysi膮ce d藕wi臋k贸w, zwykle niedos艂yszalnych, jak 艣piew ptaka, kwilenie 艣wie偶o wyklutego piskl臋cia, jak cykanie niekt贸rych 艣wierszczy polnych, wydaj膮cych odg艂os przy 15 000 drga艅 na sekund臋, i przer贸偶nych innych d藕wi臋k贸w, b臋d膮cych daleko poza zasi臋giem ludzkiego ucha. S膮 te偶 zdolni czu膰, opanowywa膰 i wysy艂a膰 niedos艂yszalne d藕wi臋ki, mog膮ce wytwarza膰 pewne typy wzrusze艅 i uczu膰, takie jak mi艂o艣膰, spok贸j, harmonia, doskona艂o艣膰, b臋d膮ce dobrodziejstwem ca艂ego 艣wiata. Mog膮 te偶 wysy艂a膰 i wzmacnia膰 wibracje uczu膰 i wielkiej rado艣ci, otaczaj膮ce i przenikaj膮ce ludzko艣膰, a poszczeg贸lny cz艂owiek, je艣li chce, mo偶e je odebra膰. Je艣li rzeczywisto艣膰 tego b臋dzie uznana, ka偶dy cz艂owiek mo偶e z tym wsp贸艂dzia艂a膰, wzmacniaj膮c te wibracje i wysy艂aj膮c je: w贸wczas sama rzecz, kt贸rej ludzko艣膰 potrzebuje, krystalizuje si臋 w form臋 dla jednostek lub dla og贸艂u. Pragnienia ich s膮 spe艂niane. Gdy w艂a艣ciwe wibracje s膮 uruchomione, jednostki ludzkie nie mog膮 unikn膮膰 ich oddzia艂ywania. W ten spos贸b wszystkie doskona艂e pragnienia ludzko艣ci krystalizuj膮 si臋 w realny kszta艂t Ogromne morze boskiej tw贸rczej wszechobecno艣ci, niczym nie ograniczonej, jest kryszta艂owo przejrzyste, jednak jest ono pe艂ne wibruj膮cej energii emanuj膮cej; ta emanuj膮ca energia znana jest jako substancja p艂ynna, w kt贸rej wszystkie inne substancje lub jej sk艂adniki znajduj膮 si臋 w formie rozpuszczonej, czyli zawieszone s膮 w stosunku harmonijnym, gotowe odpowiedzie膰 na zew cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej, kt贸ra pozwoli owej energii zg臋艣ci膰 si臋 w kszta艂t. Gdy my艣l jednostki ludzkiej wprowadzi w dzia艂anie w艂a艣ciwy wp艂yw wibracyjny, wsp贸艂dzia艂aj膮cy z ca艂o艣ci膮, elementy nie maj膮ce innego biegu wpadn膮 i wype艂ni膮 form臋 stworzon膮 przez pragnienie. Jest to prawo absolutne i nikt nie mo偶e wstrzyma膰 jego biegu.

S艂uchajcie, organy graj膮 w tonach bardzo niskich, basowych. Teraz obni偶amy je tak, i偶 stan膮 si臋 niedos艂yszalne. Uczucie czy wzruszenie trwa jeszcze, tak samo trwa wy偶sza wibracja. Wiemy, 偶e 偶aden z wp艂yw贸w nigdy nie ustaje, chocia偶 jest poza zakresem dos艂yszalnosci naszego ucha fizycznego. Oto co okre艣lamy jako ducha. Gdy fizyczno艣膰 traci panowanie, w艂adz臋 obejmuje duch. A panowanie to istnieje, jest du偶o wyra藕niejsze, gdy偶 m膮 o wiele szerszy zakres wibracji, ni偶 sama tylko fizyczno艣膰, i podatne jest na wp艂ywy my艣li lub wibracje (uczu膰), gdy偶 my艣l jest bli偶sza duchowi i z ni膮 skoordynowana.

Fizyczno艣膰 ograniczona jest do cia艂a i nie rozci膮ga si臋 poza nie. Jest ograniczona te偶 ca艂kowicie do dzia艂a艅 cia艂a, lecz nie jego reakcji. Je艣li chodzi o reakcje cia艂a, to jeste艣my duchem, gdy okre艣lamy to jako ducha. Z tego widzicie, jak ograniczone jest cia艂o fizyczne.

Duch nie tylko przenika ka偶dy atom tzw. fizyczno艣ci, lecz na wskro艣 przepaja najmniejsz膮 cz膮steczk臋 wszelkiej substancji - czy to sta艂ej, czy gazowej. Istotnie, jest on si艂膮, w kt贸rej si臋 kszta艂tuje forma i z kt贸rej substancja czerpie swe r贸偶ne wzory. Cz艂owiek jest jedynym projektantem i koordynatorem tych r贸偶nych wzor贸w, przyj臋tych przez substancj臋. Pozw贸lcie mi na chwilow膮 dygresj臋 dla obja艣nienia. Spogl膮dacie na wielkie centralne s艂o艅ce naszego wszech艣wiata, p艂on膮ce w ca艂ej swej-wspania艂ej 艣wietno艣ci, i widzicie, jak horyzont stopniowo si臋 cofa i ukazuje naszym oczom nowy dzie艅, now膮 epok臋 oraz rodzi si臋 nowa Wielkanoc (zmartwychwstanie). Ten tzw. nasz wszech艣wiat, wiruj膮cy dooko艂a centralnego s艂o艅ca, jest tylko jednym z 91 wszech艣wiat贸w, obracaj膮cych si臋 wok贸艂 centralnego s艂o艅ca. Jest ono 91 000 razy wi臋ksze ni偶 ca艂a zebrana masa wszystkich 91 wszech艣wiat贸w, obiegaj膮cych go w doskona艂ym 艂adzie i kolejno艣ci, i masa ta jest w stosunku do niego tak ma艂a, jak drobniutkie py艂ki, kt贸re si臋 snuj膮 doko艂a centralnego s艂o艅ca lub tak ma艂a, jak j膮dro atomu, jak to wy nazywacie. Ten wszech艣wiat potrzebuje 26 800 lat dla dokonania jednego obrotu swej orbity dooko艂a tego wielkiego centralnego s艂o艅ca. Porusza si臋 on w doskona艂ym porz膮dku zjedna zupe艂n膮 procesj膮 Gwiazdy Polarnej, czyli Gwiazdy Pomocy. Czy w膮tpicie w to, 偶e w rz膮dzeniu tym wszystkim dzia艂a wielka, pozytywna pot臋ga Boga?

Powr贸膰my do naszych obserwacji. Patrzcie z bliska. Formuje si臋 obraz i na filmie wida膰 bia艂y, kulisty kr膮g s艂o艅ca. Na bia艂ej tarczy formuje si臋 czerwony punkt Teraz patrzcie jeszcze uwa偶niej, a zobaczycie, 偶e drobny punkt czystego, bia艂ego 艣wiat艂a zab艂ysn膮} spoza czerwonego kr膮偶ka. To nie jest promie艅 艣wiat艂a, to jest biegn膮cy punkt czystego 艣wiat艂a, iskra 偶ycia - wysy艂ana i w艂膮czana w to, co ma si臋 zrodzi膰. Dla nas jest to tylko drobny punkt 艣wiat艂a, lecz jest to co艣 wielkiego dla tych, kt贸rzy patrz膮 na to ze zrozumieniem. Jak dziwne wam si臋 to wydaje! W bardzo kr贸tkim czasie patrze膰 b臋dziecie przez aparat, kt贸ry pomo偶e waszym oczom widzie膰 wszystkie te rzeczy. To ods艂oni te偶 ludzko艣ci wiele innych cud贸w.

Od milion贸w lat wielkie centralne s艂o艅ce przyci膮ga艂o do siebie, wibruj膮c, pulsuj膮ce, lecz harmonijne emanacje energii, kt贸ra musi si臋 udziela膰 lub wybuchn膮膰 i rozpa艣膰. Obserwujcie, 偶e wielka mg艂awicowo-gazowa masa wybuch艂a ze s艂o艅ca. Ogl膮dajcie w obrazach narodziny planety Neptun, kt贸ra jest teraz wielk膮 mas膮 mikrokosmicznych cz膮steczek czy atom贸w, wyrzuconych uprzednio z wielk膮 sil膮 z ojczystego S艂o艅ca. Podczas gdy jest ^n mglisty i niewyra藕ny, punkt 艣wietlny, kt贸ry si臋 ukaza艂, zanim nast膮pi艂o ostateczne wyrzucenie, jest w nim centralnym s艂o艅cem, kt贸re ma moc przyci膮gania do siebie i skupiania nawet najdrobniejszych cz膮steczek, tak jak i wi臋kszych, wydanych przez ojczyste S艂o艅ce. Wasz膮 pierwsz膮 my艣l膮 jest to, 偶e si臋 zdarzy艂 wybuch i 偶e cz膮steczki S艂o艅ca zosta艂y wyrzucone w przestrze艅. Zatrzymajcie si臋 na chwil臋 i obserwujcie, co si臋 naprawd臋 sta艂o. Dlaczego cz膮steczki i gazy lgn膮 do siebie i formuj膮 wyra藕ny kulisty wz贸r? Dzieje si臋 to z powodu rozumnego prawa stoj膮cego za tym i dzia艂aj膮cego w doskona艂ym porz膮dku i harmonii. Dowodzi to, 偶e nie rz膮dzi tu przypadek, lecz proces trwa w doskona艂ej zgodno艣ci i kolejno艣ci, kierowany przez prawo, kt贸re nigdy nie zawodzi.

Ten punkt 艣wietlny, czyli j膮dro centralne, jest 艣rodkow膮 iskr膮 lub Synem - Chrystusem rodu ludzkiego, dooko艂a kt贸rego ca艂a ludzko艣膰 si臋 obraca. Okre艣la si臋 to jako si艂臋 ducha. To prawo g贸ruje nad wszystkimi jednostkami ludzkimi.

Centralna iskra jest punktem czystego, bia艂ego 艣wiat艂a, Chrystusem, kt贸ry przenika pierwsz膮 kom贸rk臋. Nast臋pnie si臋 ona rozszerza, dzieli i daje z tego 艣wiat艂o innej kom贸rce, kt贸ra si臋 urodzi艂a z jej podzia艂u, lecz trzyma si臋 razem przez wsp贸艂istniej膮c膮 i spajaj膮c膮 si艂臋 nazywan膮 mi艂o艣ci膮. Cz膮steczki te s膮 karmione i utrzymywane razem tak, w艂a艣nie jak matka trzyma dziecko i je karmi. Jest to w rzeczywisto艣ci dziecko S艂o艅ca, kt贸re zawiera w sobie j膮dro s艂o艅ca centralnego. J膮dro to jest obrazem i podobie艅stwem rodzica, kt贸ry je pocz膮艂. Natychmiast po wyj艣ciu z ojca, to s艂o艅ce centralne ma si艂臋 przyci膮gania do siebie, i skupiania wibruj膮cej energii emanacyjnej, kt贸ra je otacza i jest potrzebna do jego 偶ycia i wzrostu. Wreszcie zag臋szcza si臋 ono w Neptuna, najstarsz膮 planet臋, zajmuj膮c膮 najbardziej rozszerzon膮 orbit臋 naszego 艣wiata. Gdy tylko wyst膮pi艂 Neptun, a s艂o艅ce centralne zacz臋艂o przyci膮ga膰 do siebie energi臋, przewa偶nie ze swego ojczystego s艂o艅ca, atom zaczaj si臋 ustala膰 w swej formie, tzn. pocz膮艂 si臋 kszta艂towa膰 w form臋, jaka by艂a zaprojektowana dla niego przed jego narodzinami. Zaj膮艂 on to, co jest znane jako orbita-kolebka, tor wewn膮trz orbity, kt贸r膮 zajmuje dzi艣 Merkury (W tym kr臋gu dziecko mo偶e ci膮gn膮膰 substancj臋 ze swego rodzica korzystniej, gdy偶 jest o wiele bli偶ej niego). Gdy zasili艂 si臋 on substancj膮 ojca, zacz膮艂 si臋 konsolidowa膰 w form臋, nie pozostaj膮c jedynie w postaci opar贸w gazowych w stanie mg艂awicy; pierwiastki chemiczne zacz臋艂y si臋 segregowa膰 i zag臋szcza膰. Wynik艂e z dzia艂a艅 chemicznych cia艂a sta艂e zacz臋艂y si臋 skupia膰 i formowa膰 - w ukszta艂towanie skalne - pod wp艂ywem silnego gor膮ca i ci艣nienia. Kiedy ta p贸艂p艂ynna substancja bardziej si臋 zestali艂a, pocz臋艂a si臋 och艂adza膰 na powierzchni i utworzy艂a skorup臋, kt贸ra stawa艂a si臋 ci臋偶sza i g臋stsza zar贸wno skutkiem procesu och艂adzania, jak i asymilacji cz膮steczek, i przebywania ich na powierzchni. Gdy skorupa ta sta艂a si臋 do艣膰 silna dla utrzymania w skupieniu wiruj膮cej mas& cia艂o to utworzy艂o pocz膮tkowe ukszta艂towanie skalne planety z na p贸艂p艂ynn膮 roztopion膮 law膮 w jej wn臋trzu. Nast臋pnie formowa艂y si臋 wynik艂e z tego gazy i opary, a woda zacz臋艂a si臋 ukazywa膰 Jako produkt po艂膮czenia si臋 gaz贸w. Mg艂awica sta艂a si臋 wtedy godna miana planety, teraz szybko si臋 rozwija艂a do takiego stanu, w jakim mog艂aby utrzyma膰 na sobie 偶ycie (tj. istoty 偶ywe). Jednak jej ewolucja musia艂a trwa膰 wiele wiek贸w, przy czym do tej struktury dochodzi艂y nowe - cz膮steczka po cz膮steczce - z zewn膮trz. Trwaj膮ce nadal och艂adzanie si臋 centralnej masy zbli偶a艂o j膮 coraz bardziej do doskona艂o艣ci, zanim jej warunki atmosferyczne l chemiczne oraz powierzchnia gotowe by艂y wyda膰 偶ywe organizmy i utrzyma膰 je przy 偶yciu. W tej sytuacji rodzime S艂o艅ce zacz臋艂o wydawa膰 na 艣wiat drugi atom. Gdy dokona艂o si臋 wydzielanie, narodzi艂 si臋 Uran. Specjalna si艂a wys艂ana z tym wydaleniem wyrzuci艂a Neptuna z jego orbity-kolebki (tj. z orbity z czas贸w dzieci臋ctwa planety) i wyp臋dzi艂a go na tor bardziej rozszerzony. By艂 on zmuszony zaj膮膰 tera藕niejsz膮 drog臋 Merkurego, aby zwolni膰 miejsce na orbicie-kolebce dla nowo narodzonego dzieci臋cia - Urana, by ten m贸g艂 czerpa膰 po偶ywienie od rodzica, a偶 jego mg艂awicowa budowa dojrzeje do stanu planety. Zn贸w warunki si臋 ustalaj膮 i wszystko idzie dobrze przez d艂u偶szy czas. Neptun, pierwsze dziecko, podrasta i zbli偶a si臋 do stanu, w kt贸rym mo偶e utrzyma膰 偶ycie. I rzeczywi艣cie, kszta艂ty ameb ukazuj膮 si臋 w jego mulistej s艂onawej wodzie w morzach wewn臋trznych. W贸wczas inny atom gotowy jest do wyj艣cia i rodzi si臋 Saturn. Si艂a dodatkowa rzucona w czasie tego wydzielania wysuwa Urana z orbity-kolebki, a zarazem wyrzuca Neptuna z toru, zajmowanego obecnie przez planet臋 Wenus. Neptun by艂 teraz dostatecznie och艂odzony, a jego powierzchnia rozwin臋艂a si臋 do takiego stanu, 偶e mog艂a utrzyma膰 偶ycie. To na tej planecie, gdy zajmowa艂a t臋 orbit臋, powsta艂y warunki - do 偶ywienia i utrzymania ludzkiego 偶ycia - jakimi cieszy si臋 dzisiaj Ziemia. Neptun doszed艂 do stanu, w jakim element 偶ycia ludzkiego m贸g艂 przywi膮za膰 si臋 do wybranej ameby, potrzebnej dla utrzymania i przejawienia ludzkiej formy. Tak przysz艂o do zaistnienia pierwszego rodzaju ludzkiego, nie do ameby zwierz臋cej, lecz do ameby ludzkiej, ameby typu i charakteru doborowego, obdarzonej inteligencj膮, kt贸ra mog艂a skr贸ci膰 proces ewolucji i to uczyni艂a. Na tej planecie warunki by艂y doskona艂e dla selektywnego rozwoju rodzaju ludzkiego, kt贸ry poszed艂 w szybkim tempie.

Nie by艂o tam ni偶szych organizm贸w zwierz臋cych, a wi臋c nie by艂o tam 偶ycia zwierz臋cego. Planet臋 zamieszkiwa艂y wy偶sze ludzkie istoty, kt贸re szybko rozwija艂y si臋 do poziomu doskona艂ego rodzaju ludzkiego, zdolnego do zaopatrywania si臋 i utrzymywania dzi臋ki substancji czerpanej wprost z kosmosu. Dlatego mogliby oni by膰 nazwani na Ziemi bogami. Wiele z dzisiejszych legend i mit贸w zaczerpni臋tych jest z 偶ycia tych wielkich ludzi. Byli oni zupe艂nie tacy sami jak Zasada, kt贸ra da艂a im istnienie. Ten rodzaj ludzki przez swe zdolno艣ci wyra偶ania pi臋kna i doskona艂o艣ci, stworzy艂 doko艂a siebie pi臋kne i doskona艂e warunki: istotnie, ludzie ci uczynili ze swej planety raj pi臋kna i doskona艂o艣ci.

Zamierzone by艂o, aby ludzko艣膰 ta na wieki zachowa艂a ten stan doskona艂y, jaki osi膮gn臋艂a przez ca艂kowite opanowanie wszystkich 偶ywio艂贸w. Gdy wi臋c powstawa艂o w nich jakie艣 pragnienie, by艂o ono natychmiast spe艂niane.

W miar臋 trwania, niekt贸rzy zacz臋li popada膰 w bezczynno艣膰 i egoizm, staraj膮c si臋 prze艣cign膮膰 swych bli藕nich. To sprowadzi艂o roz艂am i chciwo艣膰. Z tego przysz艂a niezgoda. Czas, jaki mogli wyzyska膰 dla tw贸rczo艣ci, s艂u偶enia i post臋pu, trwonili na walki i spory.

Zamiast si臋 trzyma膰 swego 藕r贸d艂a, oddzielali si臋, coraz bardziej si臋 odr贸偶niali od niego, a偶 prawie wszyscy - pr贸cz nielicznych - zatracili to, co podnios艂e i szlachetne. Wszyscy, z wyj膮tkiem niewielu, porzucili to, co im zapewnia艂o opiek臋 i bezpiecze艅­stwo. To spowodowa艂o, 偶e wok贸艂 tej planety narasta艂 wir. Zamiast trwa膰 przy doskona艂ym wzorze bosko艣ci, przez co mogliby urzeczywistni膰 ca艂y wszech艣wiat atrybut贸w boskich na planetach boskich, upadli moralnie. A gdy nast膮pi艂 kolejny wybuch, by艂 on tak olbrzymi, 偶e gdy potem mg艂awica si臋 skonsolidowa艂a, powsta艂a planeta by艂a pod wzgl臋dem swej masy wi臋ksza od poprzednich. W ten spos贸b si臋 zrodzi艂a wielka planeta Jowisz. Nadmiar wydatkowanej energii by艂 tak olbrzymi, 偶e wyrzuci艂 Saturna z jego orbity-kolebki na tor dzi艣 zajmowany przez Merkurego. Wybuch by艂 tak straszliwy, a Uk艂ad S艂oneczny tak przepe艂niony, 偶e powsta艂y du偶e ilo艣ci asteroid贸w, kt贸re ustawi艂y si臋 wok贸艂 Saturna. B臋d膮c odmiennie spolaryzowane, nie mog艂y si臋 z艂膮czy膰 z Saturnem, przez co sta艂y si臋 niezale偶ne i ich jedyn膮 alternatyw膮 by艂o otoczy膰 planet臋 Saturn jako grupa asteroid贸w. S膮 one powszechnie nazywane pier艣cieniem Saturna. Niekt贸re z tych asteroid贸w s膮 tak du偶e jak planety.

Si艂a owa rzuci艂a Neptuna, wielk膮 i pi臋kn膮 planet臋, na orbit臋 zajmowan膮 dzi艣 przez Ziemi臋. Ca艂a jego wspania艂o艣膰 razem z wielkimi mieszka艅cami zosta艂a zmieciona - z wyj膮tkiem nielicznych. Ci, kt贸rzy si臋 uchowali, nigdy nie utracili swego boskiego pochodzenia i dziedzictwa, a cia艂a swe tak zbudowali, 偶e mog艂y one szuka膰 schronienia w emanacjach sfery duchowej, kt贸ra jest wsz臋dzie woko艂o i przenika 91 wszech­艣wiat贸w dzi艣 istniej膮cych. W tych warunkach zdolni byli zachowa膰 sw膮 to偶samo艣膰 oraz wiedz臋 i udziela膰 jej, tak i偶 nigdy nie zaginie. Tymi to idea艂ami my 偶yjemy dzisiaj. Ro艣cimy sobie pretensje do pokrewie艅stwa z tymi wielkimi lud藕mi. Stanowi膮 oni trzon ludzko艣ci. Potem przesz艂o wiele milion贸w eon贸w potrzebnych, aby mg艂awica Jowisza mog艂a si臋 przyoblec w kszta艂t planety. Tak ogromne s膮 jej rozmiary, 偶e nie ozi臋b艂a nawet do dzisiaj. Czas p艂yn膮艂 chy偶o i S艂o艅ce zn贸w by艂o gotowe da膰 偶ycie pi膮tej mg艂awicy - w kr膮g istnienia zostaje wprowadzony Mars, krwawoczerwona planeta. Gdy si臋 to wydzielanie dope艂ni艂o, zauwa偶amy pewne zjawisko wyst臋puj膮ce na pot臋偶nym Jowiszu. Nagle u jego boku rozwija si臋 du偶y czerwony punkt i Jowisz wyrzuca ogromn膮 cz臋艣膰 ze siebie: daje on 偶ycie satelicie, kt贸ry si臋 zwie Ksi臋偶ycem. Nast臋puje wy艂adowanie takiego nadmiaru si艂y, podczas tych dwu wydale艅, 偶e olbrzym Jowisz zostaje wyrzucony z orbity-kolebki i ust臋puje swoje miejsce Marsowi. Gdy olbrzym Jowisz zajmuje now膮 orbit臋, wiruj膮ca forma mg艂awicowa nie jest w pe艂ni zdolna przyci膮gn膮膰 do siebie wielkie masy cz膮stek, wyrzuconych przy jej narodzinach. By艂y one wypchni臋te tak daleko, 偶e dosta艂y si臋 pod wp艂yw Neptuna, Urana, Saturna i Marsa, lecz maj膮c inn膮 polaryzacj臋, nie mog艂y si臋 zasymilowa膰 z tymi planetami. Zosta艂y oddzielnymi asteroidami bez polaryzacji planetarnej, przez co nie mog膮 zaj膮膰 miejsca jako planety ani wirowa膰 w porz膮dku i zgodno艣ci doko艂a centralnego S艂o艅ca. Dlatego lec膮 w przestrze艅 niby du偶y r贸j meteor贸w, bez艂adny w swych ruchach. Spiesz膮 z przera偶aj膮c膮 szybko艣ci膮, by si臋 zderzy膰, i wbija膰 w powierzchni臋 innych planet lub by si臋 rozpa艣膰 na kawa艂ki przez uderzenie.

W swym szalonym biegu poprzez przestrze艅, r贸wnie偶 drobne cz膮steczki unosz膮 si臋 w dal, a偶 stopniowo powracaj膮 do masy wodnistej i mog膮 z powrotem by膰 zabrane i zasymilowane przez wielkie centralne s艂o艅ce dla wydzielenia ich zn贸w jako mg艂awice przy narodzinach innych planet albo atom贸w. Teraz nast臋puje wybuch rodz膮cy mg艂awic臋, kt贸ra wreszcie kszta艂tuje si臋 w nasz膮 Ziemi臋. Mars zostaje wyrzucony z orbity-ko艂yski, a Ziemia zajmuje jego miejsce. W ten spos贸b wszystkie planety wst臋puj膮 na inne tory, by da膰 miejsce nowo narodzonemu dzieci臋ciu. Nast臋pnie rodzi si臋 Wenus. W taki sam spos贸b Ziemia i inne planety lub atomy usuwaj膮 si臋 na coraz bardziej rozszerzaj膮ce si臋 drogi, dla ust膮pienia miejsca w ko艂ysce nowo narodzonej planecie b膮d藕 atomowi. Potem si臋 rodzi Merkury, wypieraj膮c inne planety lub atomy na inne rozszerzone orbity, tworz膮c pe艂en komplet planet - w ca艂kowitej liczbie o艣miu - widzialnych dzisiaj i uznanych przez astronomi臋.

W rzeczywisto艣ci jest ich dziewi臋膰, gdy偶 orbita-kolebka nie jest zaj臋ta przez Merkurego. Zajmuje j膮 ostatnia mg艂awica, czyli dziecko, kt贸re si臋 jeszcze nie ustali艂o w kszta艂cie, tak 偶e nie mo偶e by膰 widziane. Niemniej znajduje si臋 ona tam i jej wp艂yw jest wyczuwalny. W ten spos贸b wszech艣wiat, kt贸rego nasza Ziemia jest cz膮stk膮, zawiera dziewi臋膰 planet, czyli atom贸w, z ich dziewi臋cioma orbitami, po kt贸rych kr膮偶膮 z matematyczn膮 dok艂adno艣ci膮 woko艂o centralnego S艂o艅ca, czyli j膮dra. Pokazano wam obrazy tego procesu tworzenia, dochodzenie do bytu w kolejno艣ci porz膮dku.

C贸偶 si臋 dzieje z Neptunem, planet膮 najbardziej oddalon膮 od S艂o艅ca i maj膮c膮 najwi臋ksz膮 orbit臋? Osi膮gn臋艂a ona dojrza艂o艣膰, a r贸wnie偶 maksimum swej szybko艣ci. Otrzyma艂a nale偶ny 艂adunek 艣wiat艂a i gotowa jest wyst膮pi膰 jako s艂o艅ce. Chyli si臋 ona ku upadkowi, gdy偶 nowa mg艂awica zaczyna przybiera膰 form臋 i S艂o艅ce gotowe jest da膰 偶ycie dziesi膮tej mg艂awicy. Zanim to wydzielanie nast膮pi, Neptun osi膮gnie szczytow膮 szybko艣膰 w wirowaniu wok贸艂 centralnego S艂o艅ca; pod膮偶y on w przestrze艅 i wybuchnie, i ponownie wr贸ci do stanu p艂ynnego. Wtedy mo偶e by膰 na powr贸t wch艂oni臋ty przez centralne S艂o艅ce, by doda膰 mu wi臋cej energii, 偶eby m贸g艂 zrodzi膰 wi臋cej planet czy atom贸w.

We wszech艣wiecie, kt贸rego nasza Ziemia jest cz膮stk膮, mo偶e by膰 tylko dziewi臋膰 planet czy cz膮stek wiruj膮cych wok贸艂 centralnego rodzimego S艂o艅ca w jednym czasie. Tak powstaje stale ko艂o narodzin, konsolidacji, potem ekspansji, osi膮gni臋cia szczytowej szybko艣ci, lotu w przestrze艅, dezintegracji (rozpadu), a nast臋pnie reasymilacji przez S艂o艅ce - dla nadania 偶ycia nowemu tworowi.

W ten spos贸b S艂o艅ce zbiera substancj臋 znowu ze stanu p艂ynnego, kt贸r膮 nast臋pnie wysy艂a, by sta艂a si臋 z powrotem p艂ynn膮. Jest to nieustanna odnowa przez odradzanie w nowych bytach. Gdyby nie ten proces, to wielkie centralne s艂o艅ce 91 wszech艣wiat贸w by艂oby dawno zu偶yte, a przecie偶 wszystkie substancje istniej膮.

M膮dra inteligencja, kt贸ra przenika wszelk膮 przestrze艅 i wszystkie emanacje, przywo艂uje wszech艣wiaty do kszta艂tu i puszcza je w ich poch贸d naprz贸d. S艂o艅ce, czyli j膮dro centralne, nigdy si臋 nie starzeje ani nie umiera. Ono przyjmuje, absorbuje, zatrzymuje i konsoliduje, potem rodzi atom, ale nigdy si臋 nie zmniejsza, gdy偶 wiecznie otrzymuje i wch艂ania w siebie to, co wydaje na zewn膮trz. Przez ca艂y czas kszta艂tuj膮 si臋 wszech艣wiaty, rozwijaj膮 si臋 i zwracaj膮 to, co otrzyma艂y. Jest jedno ko艂o rozwoju - od ni偶szego stadium, poprzez fazy po艣rednie, do doskona艂o艣ci.

Galaktyka 91 wszech艣wiat贸w, kt贸rej jedn膮 cz膮steczk膮 jest nasza Ziemia i jej Galaktyka planet czy atom贸w, jest tylko kropl膮 zawart膮 w jeszcze dalej rzucony wszech艣wiat 91 galaktyk, wiruj膮cych wok贸艂 jeszcze wi臋kszego centralnego s艂o艅ca, czyli j膮dra, kt贸re posiada mas臋 91 000 razy wi臋ksz膮, ni偶 pierwej wymieniona Galaktyka. Ta rzecz idzie dalej i powtarza si臋 po dziewi臋膰dziesi臋ciojedenkrotnie, prawie bez ko艅ca, przy czym ca艂o艣膰 stanowi wielki i niesko艅czony kosmos, galaktyki, kt贸re obejmuj膮 Drog臋 Mleczn膮, jak j膮 nazywacie. Kosmos ten cz臋sto jest nazywany Atomowym Promieniem Cieplnym, 藕r贸d艂em ciep艂a s艂onecznego.

To nie jest chmura gwiazd, do kt贸rej nale偶y wasze S艂o艅ce. Jest to mg艂awica zrodzona czy wydzielona z wielkiego kosmicznego s艂o艅ca centralnego, czyli j膮dra, o kt贸rym by艂a mowa. S艂o艅ce, kt贸re widzicie, umiejscowione w tej mg艂awicy, jest tylko cz臋艣ci膮 w艂asnych promieni 艣wietlnych; te specjalne promienie s膮 za艂amane pod k膮tem, gdy wchodz膮 w mas臋, potem s膮 odbite, a偶 te za艂amane i zniekszta艂cone promienie stworz膮 obraz S艂o艅ca i umieszcz膮 je w fa艂szywym po艂o偶eniu. Refleksy te s膮 tak z艂udne, 偶e patrz膮c na nie my艣licie, i偶 patrzycie w S艂o艅ce. W podobny spos贸b wiele innych planet czy atom贸w jest zniekszta艂conych przez to zjawisko. Tam gdzie wydaje si臋 ich du偶o, jest ich relatywnie ma艂o; jednak obecnie szacuje si臋 ich liczb臋 na wiele milion贸w.

Patrz膮c uwa偶nie na obraz, zobaczycie, 偶e te mg艂awice lub ich s艂o艅ca nie s膮 kr膮偶kami, lecz maj膮 kszta艂t kulisty i elipsoidalny, sp艂aszczone na biegunach, tak jak nasza Ziemia. Przypatruj膮c si臋 im, zauwa偶ycie tylko wielki sp艂aszczony obszar polarny (biegunowy).

Zdumiewaj膮co wielka masa ogromnego s艂o艅ca kosmicznego wywiera tak g艂臋boki wp艂yw na promienie 艣wietlne, 偶e s膮 one ca艂kowicie odbite wok贸艂 kosmosu. S膮 one r贸wnie偶 poddane wp艂ywowi i odbijane przy kontakcie z promieniami atomowymi, czyli kosmicznymi, i cz膮stki ich wyrzucane s膮 ze swego miejsca z tak膮 moc膮 i tak daleko, 偶e tysi膮ce obraz贸w, wizerunk贸w planet i gwiazd, jest odbitych z jednego zbioru. W ten spos贸b tysi膮ce planet i gwiazd zjawia si臋 na nie swoich miejscach, a jeszcze wi臋cej obraz贸w jest wt贸rnie odbitych. Gdy patrzymy przez wszech艣wiat, obrazy ukazuj膮 si臋 po obu stronach, a my widzimy 艣wiat艂o (kt贸re dokona艂o pe艂nego obiegu przez kosmos)wys艂ane setki milion贸w lat temu. W ten spos贸b odbieramy dwa obrazy zamiast jednego. Jeden jest wizerunkiem planety, jak膮 by艂a ona setki milion贸w lat temu. Tak si臋 dzieje dzi臋ki ca艂emu wielkiemu porz膮dkowi kosmicznemu. We wielu wypadkach, obecnie wgl膮damy w zamierzch艂膮 przesz艂o艣膰 i r贸wnie偶 mo偶emy patrze膰 w przysz艂o艣膰 t膮 sam膮 metod膮.

Jest zwi膮zek niewidzialny jak my艣l lub impuls serca, wzmocniony bilionami cykl贸w, przez kt贸re wychodz膮 rozkazy duchowe, rz膮dz膮ce wszystkimi wszech艣wiatami. To wielkie pulsuj膮ce bicie serca - czyli impulsy - wychodzi do inteligencji, przenikaj膮cej substancj臋 p艂ynn膮 (aqueous) otaczaj膮c膮 kosmos, kt贸ra jest jego duchowym odpowiednikiem. To to olbrzymie bicie serca 艣le pr膮dy 偶ycia do ka偶dego atomu ca艂ego kosmosu i utrzymuje go w ruchu, w doskona艂ym uk艂adzie i rytmie, W tym niesko艅czonym ogromie nie mo偶e by膰 kom贸rek chorych lub niezgodnych, gdy偶 poszczeg贸lna kom贸rka jest wsp贸艂zale偶na z innymi i wytr膮ci艂aby wszystkie pozosta艂e z harmonii. Wtedy przez jaki艣 czas musia艂by trwa膰 chaos. To samo si臋 odnosi do ludzkiego organizmu, gdy podlega zak艂贸ceniu przez my艣l dysharmonijn膮. Z tego centralnego zarz膮du wyprowadzony zosta艂 termin B贸g Najwy偶szy. Bicie serca jednostki ludzkiej odpowiada temu biciu serca, chocia偶 w miniaturze.

Cz艂owiek pochodzi od tej inteligencji i jest jej odpowiednikiem, i odbiciem; jest ona ca艂ym 藕r贸d艂em substancji p艂ynnej. Cz艂owiek wsp贸艂istnieje z tym 藕r贸d艂em i czerpie wszystko wprost z tego wielkiego oceanu substancji, tak samo jak wielkie centralne s艂o艅ce czerpie z tego 藕r贸d艂a, cho膰 w wi臋kszym stopniu, z powodu po艂膮czenia z wielk膮 inteligencji kt贸ra kieruje tym 藕r贸d艂em.

Cz艂owiek, jednostka ludzka, jest dobrze zorganizowanym wszech艣wiatem boskim, lecz niesko艅czenie ma艂ym w por贸wnaniu z wielk膮 ca艂o艣ci膮 wszech艣wiat贸w. Jednak ta jednostka ludzka, gdy obecnie roztacza opiek臋 nad sw膮 bosko艣ci膮, jest nadzwyczaj potrzebna, gdy偶 pochodzi z wielkiej inteligencji, kt贸ra w艂ada ca艂ym boskim planem, planem wszystkich wszech艣wiat贸w. Tak wi臋c, cho膰by wszystkie wszech艣wiaty zosta艂y zniszczone, cz艂owiek przy pewnym wsp贸艂dzia艂aniu z pierwotn膮 inteligencj膮, kt贸ra przenika wszelkie najni偶sze formy fizyczne, zaczynaj膮c od emanacji 艣wietlnej, m贸g艂by odbudowa膰 wszystkie wszech艣wiaty. Gdyby si臋 taka katastrofa wydarzy艂a, cz艂owiek ma moc zdecydowania si臋 na powr贸t do tej pierwotnej inteligencji, w kt贸rej nie ma zatracenia.

Gdy nast臋puje spok贸j i harmonia jest cz艂owiekowi przywr贸cona, oboj臋tne jest, kiedy wr贸ci do pierwotnej inteligenci i ile bilion贸w lat przeminie, nim powr贸ci pierwotna doskona艂o艣膰, aby ca艂y proces m贸g艂 by膰 rozpocz臋ty od nowa. Tu cz艂owiek otrzymuje jedno艣膰 z niesko艅czono艣ci膮 i mo偶e sobie pozwoli膰 na oczekiwanie, a偶 czasy dojrzej膮 do tworzenia wszech艣wiat贸w. W贸wczas z zachowan膮 z poprzednich do艣wiadcze艅 艣wiadomo艣ci膮 jest on bardziej przygotowany do tego, by skuteczniej pomaga膰 w stwarzaniu doskona艂ych i trwalszych warunk贸w. W tym nigdy nie mo偶e on zawie艣膰, gdy偶 jest lepiej wyposa偶ony ni偶 jakakolwiek forma, a niepowodzenie nie jest wypisane na jego widnokr臋gu lub w jego 艣wiadomo艣ci. Niesko艅czenie ma艂e staje si臋 niesko艅czone we wszystkich kszta艂tach. Gdy m臋drzec m贸wi: 禄Ja jestem nie艣miertelny, bez wieku, wieczny: nie ma takiej rzeczy w obr臋bie 偶ycia lub te偶 takiego 艣wiat艂a, kt贸rymi bym nie by艂芦, to jest prawdziwa bosko艣膰, a wniebowst膮pienie zaprawd臋 jest jego udzia艂em".

***

Gdy Muni sko艅czy艂 m贸wi膰, spostrzegli艣my, 偶e S艂o艅ce dawno ju偶 min臋艂o zenit. Siedzieli艣my wszyscy jak urzeczeni, niezdolni wypowiedzie膰 s艂owa, oniemiali z zachwytu, wci膮偶 prze偶ywaj膮c pot臋偶ne obrazy roztoczone przed naszym wzrokiem.

Gdzie si臋 podzia艂 horyzont? Zatracili艣my si臋 zupe艂nie - byli艣my w niesko艅czono艣ci. Nale偶a艂a do nas, wystarczy艂o tylko wyci膮gn膮膰 r臋k臋 i j膮 przyj膮膰. Czy si臋 dziwicie? Czy mogli艣my ogarn膮膰 wspania艂o艣膰 tego, czym byli艣my, i donios艂o艣膰 naszego 艣wiata w wielkim planie kosmosu? Na razie nie, drodzy przyjaciele, jeszcze nie. Czy 艣wiat to przyjmie? Nie wiedzieli艣my. Zagl膮dali艣my w dalek膮, dalek膮 przesz艂o艣膰; co rokuje przysz艂o艣膰 - nie wiemy, dop贸ki si臋 nie dowiemy, prze偶ywaj膮c aktualn膮 tera藕niejszo艣膰. Czym by艂a przesz艂o艣膰 od milion贸w lat, to艣my ujrzeli.

B臋dziemy wybiega膰 naprz贸d ku tym dokonaniom, wiedz膮c, 偶e przysz艂o艣膰 rozci膮ga si臋 na tyle偶 milion贸w lat, ile to, co zosta艂o nam ukazane. Porzucili艣my nasze dawne wierzenia, wykre艣lili艣my je najzupe艂niej i spogl膮damy w przysz艂o艣膰 ku wszelkim przedsi臋wzi臋ciom nie z nadziej膮, ale z wiedz膮. Stare wierzenia, gdzie偶 si臋 one podzia艂y? Odesz艂y, rozproszy艂y si臋 jak mg艂a. Kosmos trwa w swym bycie kryszta艂owo przejrzysty.

Zdawali艣my sobie spraw臋 z tego, 偶e S艂o艅ce 艣wieci, ale poza 艣wiat艂em s艂onecznym by艂a taka kryszta艂owa jasno艣膰, 偶e zdawa艂a si臋 za膰miewa膰 S艂o艅ce.

Zebrali艣my nasze notatki i ruszyli艣my ku wej艣ciu do naszego sanktuarium. Gdy powsta艂 w nas impuls, aby i艣膰, pop艂yn臋li艣my na promieniach 艣wiat艂a. W ten spos贸b zale藕li艣my si臋 w pokoju; nie by艂o tam jednak ograniczaj膮cych 艣cian. Kosmos 偶y艂 w nas ci膮gle, wprowadzaj膮c nasze dusze w stan urzeczenia. Czy偶 mog艂o by膰 prawd膮, 偶e byli艣my zawi艂膮 cz臋艣ci膮 tego bezmiaru? Ogrom le偶y w prochu wobec wspania艂o艣ci otoczenia.

Usiedli艣my i ogarn臋艂a nas ogromna cisza, nikt nie wypowiedzia艂 ani s艂owa. Nie zdawali艣my sobie nawet sprawy z up艂ywu czasu, a偶 us艂yszeli艣my, 偶e st贸艂 jest nakryty. Posi艂ek by艂 chwilow膮 przyjemno艣ci膮, lecz zasadniczym tonem naszego ca艂ego 偶ycia by艂y godziny, kt贸re min臋艂y w艂a艣nie; d藕wi臋cza艂y niezmiennie w naszych uszach. S艂o艅ce zn贸w ukaza艂o si臋 na horyzoncie i znika艂o szybko, gdy wstali艣my od sto艂u i wyszli艣my na wyst臋p.

C贸偶 za widok rozci膮ga艂 si臋 przed nami! Nie by艂 to zach贸d S艂o艅ca - by艂a to wieczno艣膰, kt贸rej kr贸tki odcinek ukazywa艂 si臋 naszym oczom, i byli tu drodzy nasi przyjaciele, 偶yj膮cy w niej okres za okresem. Czy dziwicie si臋, 偶e ich 偶ycia s膮 nie艣miertelne? Czy was to zdumiewa, 偶e nazywamy ich mistrzami, cho膰 nigdy 偶adne napomknienie nie przesz艂o przez ich usta?

Pytali艣my, czy mo偶emy ich nazywa膰 mistrzami. Odpowied藕 brzmia艂a: „Synowie, przecie偶 my jeste艣my tylko wami". O pi臋kno艣ci, o prostoto! Czemu偶 my nie potrafimy r贸wnie偶 by膰 ujmuj膮co pokorni? Gdy si臋 przygotowywali艣my do opuszczenia wyst臋pu, zamiast zej艣膰 po schodach, jak zamierzali艣my, podeszli艣my wprost do kraw臋dzi. Znale藕li艣my si臋 wkr贸tce wszyscy w ogrodzie w s膮siedztwie naszego miejsca zamieszkiwania. Nikt z nas nie zdawa艂 sobie sprawy, jak to si臋 sta艂o. Nie byli艣my 艣wiadomi przep艂ywania przestrzeni powietrznej ani nie wiedzieli艣my nic o jakimkolwiek ruchu. W tym czasie tak przywykli艣my do niezwyk艂o艣ci - i niespodzianek, 偶e po prostu przyj臋li艣my fakt zwyczajnie. Z ogrodu poszli艣my do wioski i przekonali艣my si臋, 偶e wszystko by艂o przygotowane do wczesnej podr贸偶y i 偶e pewna liczba mieszka艅c贸w wioski wysz艂a, aby wykopa膰 trakt przez 艣niegi, jeszcze pokrywaj膮ce przej艣cia g贸rskie na grubo艣膰 dziesi臋ciu - dwunastu st贸p. Prze艂臋cz, do kt贸rej mieli艣my zmierza膰 by艂a odleg艂a o oko艂o pi臋膰dziesi臋ciu mil od wioski i wznosi艂a si臋 na dwana艣cie tysi臋cy st贸p nad poziom morza. Du偶a cz臋艣膰 tej okolicy jest dzika i bardzo uci膮偶liwa dla podr贸偶y. Jest w zwyczaju, i偶 w przeddzie艅 przej艣cia przeciera si臋 szlak w 艣niegu, kt贸ry odsuni臋ty na obie strony zamarza, u艂atwiaj膮c przej艣cie ludziom i zwierz臋tom.

Wstali艣my na d艂ugo przed wschodem S艂o艅ca, aby dopilnowa膰 ka偶dego szczeg贸艂u. D偶ast i Muni mieli nam towarzyszy膰. Ca艂a wie艣 si臋 zebra艂a, aby nam powiedzie膰: „B贸g prowadzi". Z 偶alem j膮 opuszczali艣my po sp臋dzeniu w niej dw贸ch zim. Przywi膮zali艣my si臋 bardzo do tych wszystkich ludzi i wiedzieli艣my, 偶e nasze uczucia s膮 odwzajemniane. Byli to pro艣ci, dobrzy ludzie. Aby nam okaza膰 uznanie, wielu posz艂o z nami pi臋膰 lub sze艣膰 mil. Wymienili艣my ostatnie s艂owa po偶egnania i byli艣my zn贸w na naszej drodze do Indii. Zanim mieli艣my dotrze膰 do po艂udniowych stok贸w Himalaj贸w, musia艂y up艂yn膮膰 miesi膮ce.

Id膮c w g艂贸wnym cz艂onie wyprawy, u艣wiadomili艣my sobie, 偶e maszerujemy bez wysi艂ku. Czasem nam si臋 zdawa艂o, 偶e widzimy jaki艣 punkt na szlaku przed nami, jakby wizj臋. Z chwil膮 gdy punkt si臋 uwyra藕nia艂, byli艣my przy nim, niekiedy na ca艂e mile przed frontem ekspedycji. W po艂udnie rozpalono ogniska i przygotowano posi艂ek - kilku wie艣niak贸w towarzyszy艂o nam w艂a艣nie w tym celu. Po obiedzie powr贸cili oni do wioski.

M贸wiono nam, 偶e inni poprzedzali nas na szlaku, tak i偶 posuwanie si臋 po 艣niegu pod g贸r臋 stawa艂o si臋 艂atwiejsze. Ob贸z dla nas te偶 by艂 gotowy do zaj臋cia. Wszystko by艂o nam u艂atwione, a偶 do samego przej艣cia i drogi w d贸艂, w dolin臋 rzeki Giam-nu-chu. Tam dop臋dzili艣my tych wie艣niak贸w, kt贸rzy poszli przodem. Obarczyli si臋 tymi wszystkimi trudami, aby nam zapewni膰 bezpieczne przej艣cie przez dzik膮 krain臋 g贸rsk膮. Tu opu艣cili nas, gdy偶 podr贸偶 dolin膮 by艂a ju偶 艂atwa. Umy艣lnie podaj臋 ten kr贸tki opis, aby uzmys艂owi膰 go艣cinno艣膰 i 偶yczliwo艣膰 tych prostych, dobrodusznych ludzi Sprzyjaj膮cych nam na ca艂ej trasie, a偶 do Lhasy. Rzadko spotykali艣my okrutnych, surowych tubylc贸w Tybetu, o jakich tak lubi膮 pisa膰 podr贸偶ni. D膮偶yli艣my wi臋c dolin膮 Giam-nu-chu, dop艂ywem Tseu-tu, czyli Brahmaputry do Lhasy, gdzie oczekiwano nas z powitaniem.

Gdy przybyli艣my tam i znale藕li艣my si臋 w granicach miasta, czuli艣my, 偶e si臋 zbli偶amy do Taoa puebla. Mo偶na sobie wyobrazi膰 nas, staj膮cych przed takim pueblo i rozgl膮daj膮cych si臋 na obie strony. Pa艂ac wielkiego dalajlamy, czyli naczelnego pana ca艂ego Tybetu, uchodzi za wielki klejnot ca艂ego miasta. Podczas gdy Lhasa jest doczesn膮 g艂ow膮 Tybetu, to g艂臋bsze, duchowe przewodnictwo ma 偶ywy Budda. Ludzie wierz膮, 偶e panuje on duchowo nad tajemniczym, ukrytym miastem lub centrum, zwanym Shambal膮 Niebia艅sk膮. Odwiedzenie tego 艣wi臋tego miejsca by艂o jedn膮 z naszych najgor臋tszych nadziei. Przypuszcza si臋, 偶e jest ono schowane g艂臋boko pod piaskami Gobi.

Wkroczyli艣my do miasta w towarzystwie naszej eskorty. Tam nas zaprowadzono do przewidzianych dla nas pomieszcze艅, zapewniaj膮cych wszelk膮 wygod臋. Przed nimi zebra艂 si臋 zbity t艂um, ca艂ymi godzinami wyczekuj膮cy okazji zobaczenia nas, gdy偶 biali ludzie rzadko odwiedzali miasto.

Zaproszono nas do klasztoru na dziesi膮t膮 rano nast臋pnego dnia i poproszono o wyra偶enie wszystkich 偶ycze艅, gdy偶 us艂u偶enie nam zdawa艂o si臋 czyni膰 im wielk膮 przyjemno艣膰. Mieli艣my swoj膮 艣wit臋, dok膮dkolwiek si臋 udali艣my, a u naszych drzwi ustawiono stra偶 dla powstrzymania t艂ocz膮cej si臋 ci偶by, gdy偶 mieszka艅cy Lhasy maj膮 zwyczaj wchodzenia do mieszka艅, bez anonsowania. Byli艣my dla nich jedyn膮 rozrywk膮 w 偶yciu i nie mogli艣my bra膰 im za z艂e tej ciekawo艣ci. Ka偶dego z nas, je艣li wychodzi艂 sam, otaczano natychmiast i widoczne by艂o, 偶e ludzie chc膮 sprawdzi膰 czy jeste艣my realnym istotami; lustracja taka by艂a jednak nieraz bardzo k艂opotliwa. Nast臋pnego wi臋c ranka wstali艣my wcze艣nie, doskonale wypocz臋ci i przygotowali艣my si臋 do odwiedzenia w klasztorze wysokiego kap艂ana, kt贸ry wyprzedza艂 nas tylko o dwa dni. Gdy opuszczali艣my miasto z nasz膮 stra偶膮, wszyscy mieszka艅cy wylegli dla oddania nam honor贸w. Blisko klasztoru wysoki kap艂an wyszed艂 nam naprzeciw, a wraz z nim, ku naszemu zdziwieniu, zjawi艂 si臋 Emil ze sw膮 matk膮.

By艂o to cudowne spotkanie. Kap艂an wygl膮da艂 jeszcze jak ch艂opiec i powiedzia艂, 偶e pragn膮艂 si臋 zobaczy膰 z Emilem i z kim艣 z naszych przyjaci贸艂. Czu艂 on, 偶e nie powiod艂o mu si臋 we wielu rzeczach, i pragn膮艂 m贸wi膰 z nimi, by zdoby膰 pe艂niejsze zrozumienie. Nam pierwszym przekaza艂 wiadomo艣膰 o ma艂ym domku, kt贸ry zbudowano w powierzonej mu wiosce. Przekonali艣my si臋, 偶e m贸wi艂 biegle po angielsku i by艂 偶膮dny nauki. Udali艣my si臋 do lamaserium, gdzie wszystkich wygodnie ulokowano. Zwracaj膮c si臋 do matki Emila, kap艂an powiedzia艂:

- Pot臋ga jest przejawieniem czynnej Zasady Boga, Ojca naszego. Jest ona zawsze dzia艂aniem tw贸rczym. Nigdy nie ma za du偶o ani za ma艂o doskona艂ego boskiego dzia艂ania oraz manifestacji i B贸g nigdy nie zawodzi, nigdy nie jest bezczynny. Zasada Boska pracuje zawsze tw贸rczo. Nakazuj臋 sobie, 偶e b臋d臋 trwa艂 w doskona艂ej harmonii z czynn膮 Zasad膮 Bosk膮 i z ni膮 jedynie.

Tu matka Emila podj臋艂a my艣l:

„Mo偶ecie p贸j艣膰 jeszcze dalej i powiedzie膰 r贸wnie zdecydowanie: Ja przelewam ten boski p艂omie艅 przez ciebie, moje cia艂o fizyczne, i jeste艣 przeistoczony w t臋 czyst膮 substancj臋, kt贸ra widzi tylko Zasad臋 Bosk膮. Teraz musisz koniecznie przyj膮膰 i rozszerzy膰 sw膮 艣wiadomo艣膰 do 艣wiadomo艣ci Boga; i ty sam radujesz si臋 w Bogu, stajesz si臋 istotnie Bogiem, jednym z najwy偶szych. Cz艂owiek przynale偶y do tego wysokiego stanu. Tu cz艂owiek stanowi jedni臋 z istot膮 wszystkich rzeczy - jest on naprawd臋 Bogiem. Tu nie istnieje rozdzielanie. Czy偶 nie mo偶ecie spostrzec, 偶e prawdziw膮 sfer膮 wibracyjn膮 cz艂owieka jest ca艂a wibracyjna sfera Boga, je艣li 偶yje on w tej p艂aszczy藕nie? To jest jedyna naukowa sfera, jedyne miejsce dla cz艂owieka, gdzie mo偶e on zi艣ci膰 Boga i by膰 jedno艣ci膮 z Nim. Taki cz艂owiek jest z pewno艣ci膮 czym艣 wi臋cej, ni偶 tylko ludzkie poj臋cie o cz艂owieku.

Wi臋c czy偶 nie widzicie, 偶e przynale偶ycie do kr贸lestwa bo偶ego i z tego kr贸lestwa przyszli艣cie, a nie od demona, stworzonego przez fantazj臋 ludzk膮? A zatem czy偶 to nie jest doskonale naukowym i logicznym faktem, 偶e cz艂owiek jest i mo偶e by膰 Bogiem lub 偶e mo偶e wyobrazi膰 siebie poza kr贸lestwem bo偶ym i przez to stworzy膰 dla siebie dziedzin臋 demoniczn膮, kt贸ra b臋dzie mu si臋 zdawa膰 realna? Pozostawiam wam to do rozstrzygni臋cia. Od tego jedynie zale偶y czy ludzko艣膰 przetrwa, czy upadnie. Istnieje tylko jeden wyb贸r, jeden cel, jedna prawda i jedna nauka, i to czyni was wolnymi. Stajecie si臋 Bogiem lub s艂ug膮 - zale偶nie od waszego wyboru!

Zatrzymajcie si臋 na chwil臋 i pomy艣lcie o wszystko艣ci i powszechno艣ci Boga, czyli Pierwszej Przyczyny, bez pocz膮tku i bez ko艅ca, o wszech艣wiatowym zasi臋gu - i niech was ta my艣l obejmie i otoczy kr臋giem. Gdy b臋dziecie wierni i uwielbicie to i tylko to, Jedynego Boga, Jedyn膮 Wszechmocn膮 Obecno艣膰 - zobaczycie, 偶e wibracje waszego cia艂a zmieni膮 si臋 z ludzkich na boskie lub pierwsze, czyli pierwotne. Gdy my艣licie o tej wibracji, 偶yjecie ni膮, wielbicie j膮, tym samym stajecie si臋 tym, co wielbicie. Jest tylko jeden B贸g, jeden Chrystus, jedno zespolenie, jeden cz艂owiek, jedna wsp贸lna rodzina, w kt贸rej wszyscy s膮 bra膰mi i siostrami - wszyscy jednym.

B贸g nie mo偶e by膰 odtworzony jako osoba lub jako wizerunek osobowy, lecz jako wszechobejmuj膮ca powszechno艣膰, przenikaj膮ca wszystkie rzeczy. Z chwil膮, gdy personifikujecie Go, stwarzacie bo偶ka. Macie wtedy pustego ba艂wana, tracicie idea艂. Tym idea艂em nie jest zmar艂y Zbawiciel lub martwy B贸g. A偶eby o偶ywi膰 w sobie bosko艣膰 i j膮 pobudzi膰, musicie my艣le膰 i odczuwa膰, 偶e wy jeste艣cie Bogiem. Jest to wam bardziej potrzebne ni偶 cokolwiek innego. Jest to boska nauka o waszym bycie. Wtedy

Chrystus, wasz odkupiciel, staje si臋 偶ywy i jednym z wami. Jeste艣cie t膮 sam膮 istot膮.

Staje si臋 to pobudzaj膮c膮 si艂膮 ca艂ego waszego 偶ycia. Odkupujecie samych siebie, was prawdziwych; jeste艣cie jednym z Bogiem, naprawd臋 Bogiem. Przez cze艣膰, mi艂o艣膰 i uwielbienie staje si臋 On dla was idea艂em - prawdziwym Bogiem wewn臋trznym i czynnym.

Ta rozmowa zesz艂a na mo偶liwo艣膰 p贸j艣cia do Shambali. Kap艂an zapyta艂, czy b臋dzie m贸g艂 p贸j艣膰 r贸wnie偶. Powiedziano mu, 偶e je偶eli mo偶e od艂o偶y膰 cia艂o i zabra膰 je potem z powrotem, to mo偶e bez trudno艣ci i艣膰 i 偶e grupa p贸jdzie tego wieczoru. Ustalono, 偶e spotkaj膮 si臋 w naszym mieszkaniu wczesnym wieczorem i 偶e nasz kierownik p贸jdzie z nimi. Grupa si臋 zebra艂a wkr贸tce po naszym powrocie. Po kr贸tkiej rozmowie wyszli - nie widzieli艣my ich przez szereg dni. Przez ten czas byli艣my zaj臋ci mierzeniem rysunk贸w w klasztorze. Pewnego dnia szperali艣my w jednej z suteren starego lamaserium. Po usuni臋ciu du偶ej ilo艣ci gruzu natrafili艣my na star膮 tablic臋 marmurow膮. Wynie艣li艣my j膮 na zewn膮trz i oczy艣cili艣my. Po uko艅czeniu tej pracy zadziwi艂o nas pi臋kno rze藕by i staranno艣膰 wykonania ka偶dego szczeg贸艂u. Zdumia艂y one nawet samych 艂am贸w.

Pewien stary lama powiedzia艂 nam, i偶 jeszcze jako bardzo m艂ody ch艂opiec zosta艂 uczniem wielkiego lamy, kt贸remu powierzono niezmiernie stare lamaserium w czasie, w kt贸rym ta tablica spoczywa艂a w niszy w 艣cianie, i 偶e jego mistrz nalega艂, 偶eby odwiedzano j膮 w pierwszy poniedzia艂ek ka偶dego miesi膮ca o godzinie dziewi膮tej rano. Opowiada艂, i偶 zaraz po przyj艣ciu do niszy, gdzie si臋 znajdowa艂a tablica, i po spokojnym trzy lub czterominutowym oczekiwaniu, jaki艣 g艂os 艣piewa艂 histori臋 tej tablicy i wszystkich wydarze艅, kt贸re rze藕ba przedstawia艂a.

Pie艣艅 g艂osi艂a, 偶e ta tablica by艂a jedn膮 z dw贸ch, wyrze藕bionych dla upami臋tnienia wielkiej bia艂ej cywilizacji, kt贸ra istnia艂a i kwit艂a na du偶ym obszarze tego, co dzi艣 zwiemy kontynentem ameryka艅skim, setki tysi臋cy lat temu. Drugi egzemplarz, czyli siostrzana tablica - g艂osi艂a pie艣艅 - istnia艂a i mog艂a by膰 odnaleziona w kraju ojczystym jej powstania, daj膮c tym dow贸d, 偶e kraj taki istnia艂. Zapisali艣my wszystkie us艂yszane dane. Po kilku latach pracowali艣my w opisanej okolicy i znale藕li艣my bli藕niacz膮 tablic臋 umieszczon膮 w wielkiej 艣cianie w miejscowo艣ci podanej przez pie艣艅. 艢ciana ta okaza艂a si臋 murem pewnej starej 艣wi膮tyni w Ameryce 艢rodkowej. Budowla jest teraz w ruinie. Z tego wida膰, jak legendy i pie艣ni wynosz膮 prawd臋 na 艣wiat艂o dzienne.

Nasze zainteresowanie tablic膮 i historia powt贸rzona w pie艣ni, umo偶liwi艂y nam dost臋p do dalszych zabytk贸w i danych, kt贸re si臋 okaza艂y 藕r贸d艂em bezcennej wiedzy w naszych dalszych pracach poszukiwawczych. Wydarzenie to si臋 przyczyni艂o r贸wnie偶 do otwarcia drzwi prowadz膮cych do kronik w pa艂acu dalajlamy, 呕ywego Buddy, jak r贸wnie偶 w klasztorze - umo偶liwiaj膮c dost臋p do zbior贸w strze偶onych od setek stuleci. Wielu z tych zapisk贸w oraz ich znaczenia nie znali nawet ci, kt贸rzy je strzegli. Dzi臋ki legendzie zawartej w pie艣ni zbli偶yli艣my si臋 ku nim, jakkolwiek, z wyj膮tkiem tych tablic, okaza艂y si臋 one kopiami. Jednak偶e wykonane starannie, naprowadza艂y na 艣lad orygina艂贸w, odnalezionych p贸藕niej.

Byli艣my ca艂kowicie poch艂oni臋ci t膮 prac膮 i nie zdawali艣my sobie sprawy z przed艂u偶aj膮cej si臋 nieobecno艣ci naszych przyjaci贸艂 i kierownika. Tak wi臋c my艣leli艣my bardzo ma艂o o tym, 偶e mog膮 wynikn膮膰 jakie艣 komplikacje w tym dalekim kraju i wywo艂a膰 nieprzewidzian膮 zw艂ok臋 wbrew naszej woli. Przez ten czas mieszka艅cy si臋 przyzwyczaili w pewnym stopniu do nas, a my si臋 przystosowali艣my do ich trybu 偶ycia. Ciekawo艣膰 ust膮pi艂a miejsca wzajemnej 偶yczliwo艣ci i ju偶 mogli艣my si臋 porusza膰 swobodnie. Rankiem dwunastego dnia, gdy zamierzali艣my p贸j艣膰 do klasztoru, us艂yszeli艣my gwar na zewn膮trz i si臋 przekonali艣my, 偶e powr贸cili nasi przyjaciele. Wyprawa ich zako艅czy艂a si臋 sukcesem - upewnili si臋, 偶e Shambala istnia艂a i istnieje. Powiedziano nam, 偶e du偶o czaru i wspania艂o艣ci jej sztuki oraz kultury zachowa艂o si臋 jeszcze w swej pierwotnej pi臋kno艣ci i 偶e jej 艣wietno艣膰 jest niepor贸wnana.

W po艂udnie nast臋pnego dnia dotar艂a wiadomo艣膰, 偶e wielki dalajlama przyjmie nas w pa艂acu. Tego wieczoru wielki kap艂an przyszed艂 do naszego pomieszczenia, w sprawie ceremonia艂u. By艂 ucieszony, 偶e audiencja mia艂a si臋 odby膰 bez zw艂oki. Powiedzia艂, 偶e udzielono nam tego przywileju natychmiast po przybyciu ze Shambali pos艂a艅ca, kt贸ry powiadomi艂 Jego Wysoko艣膰 o odbytej w艂a艣nie wyprawie. R贸wnie偶 dowiedzia艂 si臋 o naszych przywilejach w wiosce, gdzie si臋 wznosi艂 ma艂y domek.

Bardzo pragn臋li艣my wywrze膰 jak najlepsze wra偶enie, poniewa偶 prosili艣my o pozwolenie wykonywania naszej pracy na terenie ca艂ego kraju. M贸wiono nam r贸wnie偶, 偶e lama Bogodo, czyli zarz膮dca prowincji, przyb臋dzie przed po艂udniem i 偶e zawiadomiono przez pos艂a艅ca, i偶 chce on nam pom贸c. By艂a to naprawd臋 niespodzian­ka. Pewne by艂o, 偶e nast臋pny dzie艅 b臋dzie obfitowa艂 w niezwyk艂e wydarzenia dla naszej ma艂ej grupki.

Wstali艣my wcze艣nie i wyszli艣my razem z delegacj膮, maj膮c膮 powita膰 zarz膮dc臋. By艂 on bardzo zadowolony z naszej postawy i zaprosi艂 nas do towarzyszenia sobie w charakterze go艣ci. Przyj臋li艣my zaproszenie, a gdy przybyli艣my z zarz膮dc膮, odprowadzono nas do go艣cinnych pokoi pa艂acu. Stamt膮d poszli艣my wprost na miejsce, gdzie si臋 dokona艂 pierwszy ceremonia艂, przygotowuj膮cy zakwalifikowanie nas do pa艂acu.

Gdy艣my przybyto celu, trzej lamowie ju偶 zasiadali na wysokich, pokrytych dywanem krzes艂ach, podczas gdy inni, ni偶si rang膮, w postawie samadhi siedzieli na pod艂odze. Dwaj lamowie w czerwonych p艂aszczach stali na wysokich sto艂kach i intonowali inkantacje. Nasz przyjaciel wysoki kap艂an, czyli opat, siedzia艂 na tronie pod ceremonialnym parasolem, oczekuj膮c zarz膮dcy. Wielki dziedziniec lamaserium by艂 na t臋 okazj臋 pi臋knie przybrany. Dekoracje przedstawia艂y sceny, jakie si臋 rozegra艂y w roku 1417. Wyst臋powa艂 w nich Tsongkappa na kamieniu o艂tarza swego klasztoru.

Po przem贸wieniu do t艂um贸w, wys艂awiaj膮cym wielkie osi膮gni臋cia cz艂owieka, dozna艂 on przemienienia i znikn膮艂 wraz ze swym cia艂em. P贸藕niej powr贸ci艂 i za艂o偶y艂 呕贸艂ty Zakon, czyli Zreformowany Ustanowiony Ko艣ci贸艂 Tybetu, kt贸rego osi膮 centraln膮 jest Lhasa.

Za chwil臋 wszed艂 zarz膮dca ze swoj膮 艣wit膮; zbli偶y艂 si臋 wprost do tronu, z kt贸rego zszed艂 opat. Stali oni razem, aby przyj膮膰 i poprowadzi膰 nas do sali audiencyjnej dalajlamy. Wielka hala by艂a okazale udekorowana tkaninami jedwabnymi i 偶贸艂to lakierowanymi sprz臋tami. Prowadzeni przez nasz膮 艣wit臋, przykl臋kli艣my na chwil臋 przed Jego Wysoko艣ci膮, gdy za艣 powstali艣my, powiedziono nas na miejsca. Opat wyst臋puj膮cy w roli t艂umacza wyja艣ni艂 cel naszej wizyty. Jego Wysoko艣膰 powsta艂 i skin膮艂, by艣my si臋 zbli偶yli. Jeden z asysty podprowadzi艂 nas pod tron. Opat i wysoki kap艂an zaj臋li miejsca po obu stronach naszej grupy, podczas gdy Jego Wysoko艣膰 zszed艂 z tronu i stan膮艂 przed nami. Podano mu sceptr [ber艂o kr贸lewskie], a on dotkn膮艂 nim lekko ka偶dego z nas w czo艂o. Za po艣rednictwem wysokiego kap艂ana wypowiedzia艂 on do nas s艂owa powitania, o艣wiadczaj膮c, i偶 b臋dzie si臋 czu艂 zaszczycony; mog膮c nas go艣ci膰, gdy b臋dziemy przebywali w tym mie艣cie i 偶e mamy si臋 uwa偶a膰 za go艣ci honorowych jego kraju i ludu przez ca艂y czas pobytu w Tybecie.

Zadali艣my mn贸stwo pyta艅 i us艂yszeli艣my, 偶e otrzymamy odpowied藕 nast臋pnego dnia. Zaprosi艂 nas do zbadania kronik l tablic w sklepieniach pa艂acu. Po chwili zawo艂a艂 nadzorc臋 i wyda艂 mu kilka rozkaz贸w, kt贸rych nam nie przet艂umaczono; obja艣niono tylko, 偶e mo偶emy si臋 swobodnie porusza膰 po pa艂acu. Jego Wysoko艣膰 udzieli艂 nam swego b艂ogos艂awie艅stwa i u艣cisn膮艂 serdecznie r臋k臋 ka偶demu z nas; potem byli艣my odprowadzeni do naszych pokoi, przez opata i wysokiego kap艂ana. Zapytali, czy mog膮 wej艣膰 z nami, gdy偶 maj膮 wiele spraw do om贸wienia.

Zacz膮艂 kap艂an, m贸wi膮c:

„Wiele godnych uwagi rzeczy wydarzy艂o si臋 nam, odk膮d byli艣cie z nami w ma艂ej wiosce. Patrzyli艣my na kilka tablic, znajduj膮cych si臋 w naszym klasztorze - wszystkie si臋 odnosz膮 do starej cywilizacji ludzi zamieszkuj膮cych niegdy艣 Gobi. My艣limy, 偶e wszystkie kultury i wszelkie wierzenia pochodz膮 z jednego 藕r贸d艂a, i chocia偶 nie znamy pochodzenia ani daty kronik, zadowalamy si臋, 偶e to s膮 my艣li ludzi, kt贸rzy 偶yli wiele tysi臋cy lat temu. Mamy tu kr贸tki zarys t艂umaczenia, dokonanego dla nas przez w臋drownego lam臋 z Kisu Abu, i je艣li pozwolicie - przeczytam je: 禄Jeste艣my w pe艂ni 艣wiadomi faktu, 偶e nasze dzisiejsze idee religijne pochodz膮 sprzed pi臋ciu tysi臋cy lat, 偶e s膮 one tylko mieszanin膮 - 偶e si臋 tak wyra偶臋 - tego, co my艣leli i w co wierzyli ludzie 偶yj膮cy w tamtym czasie. Jedne z tych my艣li s膮 mitami, inne legendami, niekt贸re maj膮 charakter czystych inspiracji, jednak 偶adne nie wskazuj膮 na najwy偶sze osi膮gni臋cie Chrystusa Bo偶ego, b臋d膮ce cz臋艣ci膮 osi膮gni臋cia indywidualnego ani na mo偶liwo艣膰* dopi臋cia tego celu przez prowadzenie takiego 偶ycia, jakie jest wyrazem tego idea艂u. Jak to si臋 sta艂o, 偶e艣my pomin臋li te rzeczy, kt贸re by艂y tak d艂ugo po艣r贸d nas? Dopiero teraz przejrza艂em, 偶e Budda i wszyscy spo艣r贸d wielkich i o艣wieconych uczyli tego! Jak偶e wi臋c mogli艣my odbiec od prawdziwej tre艣ci ich nauk, od tak dawna 偶yj膮c w bezpo艣redniej z nimi styczno艣ci? My wiemy, 偶e nasz ukochany Tsongkappa osi膮gn膮艂 ten stopie艅 przez 偶ycie, jakie prowadzi艂. Wiem, 偶e inni, w tym i ten nasz drogi, kt贸rego spotkali艣cie dzisiaj, zbli偶yli si臋 daleko w stron臋 owego stopnia. Widzia艂em go, jak odchodzi艂 i powraca艂 wed艂ug swej woli. Ale ludzie s膮 zdezorien­towani, zdeptani i n臋dzni. Dlaczego tak si臋 dzieje, 偶e te dary uleg艂y zaprzepaszczeniu? Dlaczego si臋 nie naucza ludzi pos艂ugiwania si臋 tym wielkim i jedynym prawem oraz wyra偶enia go swym 偶yciem? Jestem przekonany, 偶e w tamtej wcze艣niejszej cywilizacji ka偶dy indywidualny cz艂owiek zna艂 to prawo, przebywa艂 w nim i 偶y艂 z nim w jedno艣ci, w doskona艂ym stanie. Ka偶dy inny przejaw zale偶y ca艂kowicie od cz艂owieka i jest rezultatem ignorancji - nieznajomo艣ci prawa doskona艂o艣ci. Nie mo偶e by膰 tak, aby to prawo nie by艂o dostatecznie i ca艂kowicie umocnione, 偶eby nie mo偶na by艂o je da膰 ca艂ej ludzko艣ci. Bo gdyby tak by艂o naprawd臋, nie by艂oby ono prawem, lecz jego rozdwojeniem, kt贸re je cofa w nico艣膰, jest tylko jej przejawem, wzi臋tym z niej i umocnionym w sobie, a偶 staje si臋 izolowanym atomem bez polaryzacji lub zwi膮zku ze swym 藕r贸d艂em. Jednak obiega on przestrze艅 po pozornej orbicie, szukaj膮c tylko, gdy偶 nie utworzy艂 w艂asnej orbity; przyjmuje on orbit臋 swego 藕r贸d艂a, lecz nigdy nie staje si臋 jedno艣ci膮 ze 藕r贸d艂em.

Istnieje tysi膮ce przyk艂ad贸w tego zjawiska w naszym Uk艂adzie S艂onecznym, zw艂aszcza w rejonach mi臋dzy Jowiszem a Marsem. Istnieje tam tysi膮ce mniejszych cia艂 niebieskich, kt贸re si臋 wydaj膮 pokrewne S艂o艅cu, gdy偶 kr膮偶膮 po pozornej orbicie dooko艂a S艂o艅ca. Biegn膮 one po orbicie swego rodzica Jowisza z powodu jego przyci膮gania, i braku w nich polaryzacji do S艂o艅ca, b臋d膮cego ich prawdziwym 藕r贸d艂em. By艂y one wyrzucone wtedy, gdy wydziela艂 si臋 Jowisz. Nigdy si臋 nie z艂膮czy艂y z nim, jednak p艂yn膮 i lec膮 z Jowiszem, zupe艂nie ignoruj膮c S艂o艅ce, swe prawdziwe 藕r贸d艂o. Wiemy z pewno艣ci膮, i偶 dzieje si臋 to z powodu braku centralnej polaryzacji wewn膮trz nich do S艂o艅ca. Czy Jowisz jest nie w porz膮dku w tym wypadku? Czy S艂o艅ce, prawdziwy rodzic, jest winne? Czy te偶 ka偶dy drobny atom jest winien? Czy win臋 nale偶y przypisa膰 tym, kt贸rzy maj膮 wi臋ksze zrozumienie b膮d藕 tym, kt贸rzy maj膮 mniejsze poznanie? Wina musi by膰 ca艂kowicie po stronie mniejszych, gdy偶 odmawiaj膮 oni zespolenia si臋 w jedno艣膰 z wi臋kszymi".

Potem, zwracaj膮c si臋 do Emila, powiedzia艂:

„Odk膮d ciebie pozna艂em, poj膮艂em, 偶e ca艂kowicie moj膮 win膮 by艂o, i偶 lgn膮艂em do tego co mniejsze, podczas gdy wi臋ksze mnie otacza ca艂kowicie. Lecz zwr贸膰my si臋 do t艂umaczenia, gdy偶 to przez nie doszed艂em do 偶ywotnego punktu zwrotnego w mym 偶yciu.

Wielka Przyczyna lub Zasada Kierownicza widzia艂a swego syna, Chrystusa, cz艂owieka doskona艂ego. Powiedzia艂a Ona (B贸g Najwy偶szy): 禄To jest Pan B贸g, prawo mej istoty i mego bytu, kt贸remu da艂em w艂adz臋 nad niebem, Ziemi膮 i wszystkim, co jest na nich. I ten doskona艂y nie potrzebuje by膰 zwi膮zany z 偶adn膮 koncepcj膮 艣mierteln膮, poniewa偶 M贸j Idea艂 Doskona艂y wy偶szy jest ponad wszelkie zwi膮zanie i zale偶no艣膰 oraz posiada t臋 sam膮 moc i w艂adz臋, jakie Ja posiadam. To m贸wi臋 Ja przez Pana Boga Mego istnienia.

To nie jest 偶adne przykazanie, kt贸re wam daj臋, chc臋 tylko, aby艣cie wsp贸艂dzia艂ali ze Mn膮 w tej boskiej woli tw贸rczej; nie b臋dziecie potrzebowali nic innego i nie b臋dziecie stawiali rze藕bionych wizerunk贸w przede Mn膮 lub przed sob膮. Nie b臋dziecie wi臋c - nazywali wizerunk贸w bogami, lecz wiedzie膰 b臋dziecie, 偶e jeste艣cie Bogiem, w kt贸rym upodoba艂em Sobie, i macie t臋 sam膮 w艂adz臋 co Ja. Teraz podejd藕 blisko Mnie, M贸j synu, po艂膮cz si臋 ze Mn膮. Ja jestem tob膮 i zarazem jeste艣my Bogiem. Twoje cia艂o jest cia艂em Boga, kt贸re istnieje i istnia艂o, zanim rodzaj ludzki by艂 rzutowany w form臋. Jest to byt ludzko艣ci, tw贸r bo偶y. Ca艂a ludzko艣膰 ma t臋 doskona艂膮 form臋 i M贸j obraz, je艣li tylko chce przyj膮膰 ten prawdziwy obraz. Jest to 艣wi膮tynia Boga nale偶膮ca do cz艂owieka i przeznaczona dla cz艂owieka, Nie b臋dziecie tworzyli wizerunk贸w rze藕bionych ani podobie艅stw tego, co jest na niebie lub na Ziemi albo w wodach ziemskich. Nie b臋dziecie kszta艂towa膰 偶adnej substancji w form臋 wizerunku czy ba艂wana, gdy偶 wszelka substancja tw贸rcza jest do waszego u偶ytku, odmierzona dla was najpe艂niejsz膮 miar膮. Nie b臋dziecie si臋 k艂ania膰 偶adnym stworzonym rzeczom ani nie b臋dziecie im s艂u偶y膰; w ten spos贸b nie b臋dzie adnego zazdrosnego tworu ani grzechu, ani 偶adnej nieprawo艣ci, kt贸ra by mog艂a przej艣膰 na wasze dzieci, gdy偶 wy sta膰 b臋dziecie mocno, ze wzrokiem utkwionym w Przyczyn臋, a wi臋c w idea艂 tej Przyczyny - mi艂o艣膰, jak膮 Ja okazuj臋 wam. B臋dziecie czci膰 t臋 Przyczyn臋, czyli Zasad臋 Kierownicz膮, wiedz膮c, 偶e jest to Ojciec i wasza Matka, a dni wasze b臋d膮 liczniejsze, ni偶 wszystkie ziarnka piasku na brzegu morza - kt贸re s膮 niezliczone.

Nie b臋dziecie pragn臋li rani膰 ani niszczy膰, ani zabija膰, gdy偶 stworzenia waszymi s膮 tworami - s膮 one waszymi synami i bra膰mi, i b臋dziecie je kocha膰 jak Ja.

Nie b臋dziecie pope艂nia膰 cudzo艂贸stwa, gdy偶 czegokolwiek dopu艣ciliby艣cie si臋 wobec innych, uczyniliby艣cie to waszemu ojcu, waszej matce, bratu, waszej siostrze lub waszej ukochanej, gdy偶 Przyczyna kocha ich tak, jak kocha was.

Nie b臋dziecie kradli, gdy偶 kradliby艣cie tylko Przyczynie, a je偶eli kradniecie Przyczynie, kradniecie sami sobie.

Nie b臋dziecie dawali fa艂szywego 艣wiadectwa przeciw jakiemukolwiek stworzeniu, gdy偶 czyni膮c tak, dajecie fa艂szywe 艣wiadectwo przeciw Przyczynie, kt贸ra wami jest.

Nie b臋dziecie po偶膮da膰 niczego, gdy偶 tak czyni膮c, po偶膮dacie tylko Przyczyny, kt贸ra jest wami, a trwaj膮c w jedno艣ci z Przyczyn膮, macie to, co jest doskona艂e i naprawd臋 wasze.

Nie b臋dziecie wi臋c tworzy膰 wizerunk贸w ze z艂ota lub srebra i uwielbia膰 je jak bog贸w, lecz patrze膰 b臋dziecie na siebie jako na jedno艣膰 ze wszystkimi rzeczami i b臋dziecie zawsze czy艣ci. W贸wczas nie b臋dziecie si臋 l臋ka膰, gdy偶 偶aden b贸g pr贸cz was samych nie przyjdzie przewodzi膰 wam, gdy偶 b臋dziecie wiedzieli, 偶e Przyczyna - nie osobowa, lecz bezosobowa - jest dla wszystkich i wszystko ogarnie.

W贸wczas zbudujecie o艂tarz, a na nim utrzymywa膰 b臋dziecie wiecznie p艂on膮cy i niegasn膮cy ogie艅, ogie艅 nie bog贸w, lecz Kierowniczej Przyczyny, kt贸ra jest Bogiem. Ogl膮da膰 b臋dziecie siebie, Chrystusa doskona艂ego, jednorodnego prawdziwej Zasadzie, czyli Przyczynie.

U艣wiadamiaj膮c to sobie w pe艂ni, mo偶ecie wymawia膰 s艂owo B贸g, a s艂owo to stanie si臋 widzialne. Jeste艣cie stworzeniem i stworzycielem - doko艂a, w g贸rze, w dole, wewn膮trz, jedno艣ci膮 z bosk膮 Zasad膮 Kierownicz膮, z Przyczyn膮, z Bogiem.

Niebiosa s艂uchaj膮 g艂osu bo偶ego, cichego g艂osu Boga, m贸wi膮cego przez cz艂owieka. B贸g przemawia, cz艂owiek przemawia. B贸g zawsze m贸wi przez cz艂owieka. W ten spos贸b, gdy cz艂owiek m贸wi, B贸g m贸wi芦".

Kap艂an podj膮艂:

„W zwi膮zku z tym wypracowa艂em to, co nast臋puje, co da艂o mi pogl膮d bardziej okre艣lony. To ukaza艂o mi r贸wnie偶, 偶e musz臋 wyra藕nie definiowa膰 ka偶d膮 my艣l, s艂owo i czyn, i 偶e musz臋 偶y膰 w jedno艣ci z t膮 okre艣lon膮 Zasad膮; pierwej przedstawiaj膮c wszystko w my艣li, s艂owie i czynie, znajduj臋, i偶 ja rzeczywi艣cie jestem t膮 sam膮 istot膮. Przyj膮艂em form臋 idea艂u, kt贸ry wyra偶am.

W najczarniejszej godzinie wiem, 偶e jest B贸g. W chwilach l臋ku ufam bardziej zdecydowanie Bogu, memu Ojcu, prawdziwie wewn臋trznemu. Spoczywam spokojnie w tej pewno艣ci, wierz膮c ca艂kowicie, 偶e wszystko jest dobrze i 偶e moja doskona艂o艣膰 jest obecnie pe艂na i sko艅czona.

Uznaj臋 Boga jako wszechobejmuj膮cego ducha, mego Ojca, i wiem w pe艂ni, 偶e cz艂owiek jest Chrystusem Bo偶ym, obrazem i podobie艅stwem Boga, mego Boga, mego Ojca, 殴r贸d艂a, i ja jestem jedni膮.

Powoli, lecz pewnie zbli偶a si臋 dzie艅 absolutnego widzenia duchowego. Teraz jest chwila, w kt贸rej to poznaj臋. Jest to tutaj, teraz, w pe艂ni i ca艂kowicie. Wielbi臋 i b艂ogos艂awi臋 absolutne widzenie duchowe. Dzi臋kuj臋, Ci, Ojcze, 偶e spe艂nia si臋 teraz najwy偶szy m贸j idea艂. Pracuj膮c, musz臋 zawsze u艣wiadamia膰 sobie, 偶e wsp贸艂dzia艂am nieustannie ze 艣wiadomym i nigdy niezawodz膮cym prawem bo偶ym.

Rozumiem teraz s艂owa: 禄Pok贸j m贸j daj臋 wam, mi艂o艣膰 moj膮 daj臋 wam, nie tak jak 艣wiat daje, daj臋 wam芦. Rozumiem teraz znaczenie s艂贸w: 禄Zbudujcie mi 艣wi膮tyni臋 wewn膮trz, abym m贸g艂 przebywa膰 w niej, mi臋dzy wami芦.

W贸wczas Jam Jest jest waszym Bogiem i wy jeste艣cie jako Ja m Jest. To nie odnosi si臋 do 偶adnego Ko艣cio艂a lub organizacji religijnej. Jest to prawdziwa 艣wi膮tynia pokoju we wn臋trzu cz艂owieka, gdzie B贸g, 殴r贸d艂o wszystkich rzeczy, rzeczywi艣cie mieszka. Rodzaj ludzki zbudowa艂 przybytek, w kt贸rym mo偶e si臋 zbiera膰, by uwielbia膰 prawdziwy idea艂, wewn臋trzne Jam Jest, t臋 艣wi膮tyni臋 wewn臋trzn膮, kt贸r膮 B贸g i cz艂owiek utrzymuj膮 dla wszystkich. Wkr贸tce zacz臋to wielbi膰 przybytek, stworzono pustego ba艂wana: Ko艣ci贸艂 - taki, jaki dzi艣 istnieje.

Gdy si臋 trzymam prawdziwego idea艂u, s艂ysz臋 m贸j w艂asny wewn臋trzny g艂os bo偶y i objawienie tego g艂osu daje spok贸j, pociech臋, natchnienie i kierownictwo mej pracy w 偶yciu. Nawet gdy dw贸ch lub trzech zebranych jest w 禄Imi臋 Moje芦 tam Jam Jest jest zawsze po艣r贸d nich. Jak偶e prawdziwe s膮 te s艂owa, gdy偶 Jam Jest jest zawsze po艣r贸d nich. Gdy pragn臋 i艣膰 naprz贸d, musz臋 pracowa膰 i trzyma膰 si臋 tego wiernie, nigdy si臋 nie waha膰 i nie przygn臋bia膰. Jam Jest jest to Chrystus, idea艂 Boga, w kt贸rym Ojciec sobie upodoba艂, jednorodzony syn Boga Ojca.

Jestem jedynym, kt贸ry widzi, wie i wsp贸艂dzia艂a z Ojcem; jedynym potomkiem, kt贸rego B贸g zna - a B贸g zna wszystko, gdy偶 wszyscy mog膮 ro艣ci膰 sobie prawo - dokona艂o si臋".

***

Nast臋pnego ranka, gdy czekali艣my na opata, przyby艂y pos艂aniec o艣wiadczy艂, 偶e dalajlama spodziewa si臋 nas tego dnia o drugiej po po艂udniu. W stosownym czasie udali艣my si臋 na poszukiwanie opata, na kt贸rego si臋 natkn臋li艣my, gdy opuszcza艂 sal臋 audiencyjn膮. Jego twarz promienia艂a, gdy偶 trzyma艂 w r臋ku pozwolenie dla nas na poruszanie si臋 po kraju wed艂ug naszej woli. Po przeczytaniu polecenia przywiezionego przez pos艂a艅ca, powiedzia艂:

- To nie jest polecenie, to jest pro艣ba. Audiencja ma na celu wr臋czenie wam tego pozwolenia.

Poniewa偶 byli艣my wszyscy razem kto艣 zaproponowa艂, aby艣my si臋 udali obejrze膰 zabytki. Poszli艣my ca艂膮 grup膮.

Tam spotka艂a nas wielka niespodzianka. Zastali艣my tysi膮ce tablic glinianych i zapisk贸w na p艂ytach miedzianych i br膮zowych oraz p艂ytki z cienkiego bia艂ego marmuru, pi臋knie rze藕bione. Poniewa偶 by艂a to pierwsza sposobno艣膰 zetkni臋cia si臋 z t膮 szczeg贸lnego rodzaju kronik膮, postanowili艣my ogl膮dn膮膰 j膮 natychmiast.

Opat zauwa偶y艂, 偶e nie jest obeznany z tymi tablicami, lecz s艂ysza艂, 偶e s膮 pochodzenia perskiego. Rzek艂, 偶e ma zamiar wyszuka膰 takiego lam臋, kt贸ry je zna. Oddali艂 si臋, a my tymczasem przyst膮pili艣my do ogl臋dzin. Alfabet nie by艂 znany nikomu. Tablice by艂y zrobione z dw贸ch p艂yt czystego, bia艂ego marmuru o grubo艣ci 1/4 cala, z艂o偶onych razem w form臋 okleiny (forniru) i spojonych czym艣, czego nie mogli艣my zidentyfikowa膰. Brzegi by艂y 艂adnie wyr贸wnane i doko艂a ka偶dej tablicy by艂 wydzielony dwucalowy margines, pokryty rze藕bionymi, wypuk艂ymi figurami. Wiele z nich mia艂o inkrustacj臋 z艂ota, a wszystkie tytu艂y - zdobione czystym z艂otem - by艂y nie wypuk艂e. Tablice starannie uporz膮dkowano i ponumerowano seryjn膮 liczb膮 nadan膮 ka偶demu kompletowi. Daty by艂y przedstawione za pomoc膮 wie艅c贸w z kwiat贸w, przeplatanych li艣膰mi i pn膮czami. Gdyby艣my mieli zapisa膰 jak膮艣 dat臋, np. l stycznia 1894 r., to pierwszy miesi膮c roku by艂by zilustrowany 艂odyg膮 kwiatu zwie艅czon膮 p膮czkiem, wy艂o偶on膮 z艂otem. Jedynka na pocz膮tku 1894 by艂aby wyra偶ona 艂odyg膮 z p膮czkiem, dopiero co otwartym, tylko tyle, by ukaza膰 s艂upek kwiatu. P艂atki kwiatu by艂yby pokryte lapis-lazuli, a s艂upek by艂by z艂oty z ma艂ym diamentem wprawionym w z艂oto. 脫semka by艂aby kwiatem w pe艂ni rozkwit艂ym z o艣mioma pr臋cikami, przy czym ka偶dy z nich by艂by powleczony z艂otem doko艂a s艂upka z mniejszym diamentem osadzonym w z艂oto. Dziewi膮tka by艂aby wyobra偶ona jako r贸偶a w pe艂ni rozkwit艂a o dziewi臋ciu p艂atkach; pierwszy p艂atek okryty lapis-lazuli, drugi jaspisem, trzeci chalcedonem; powtarza艂oby si臋 to trzykrotnie w tym samym przypadku. W ten spos贸b oznaczali oni cyfry od O do 9, potem powtarzali. Cztery jest lili膮 w fazie rozwierania si臋 i ukazywania s艂upka z trzema pr臋cikami. Kielich lilii wy艂o偶ony bladym jaspisem, pr臋ciki - ognistym opalem z inkrustowanymi czterema ma艂ymi diamentami; s艂upek zdobny lapis-lazuli, tak偶e z czterema ma艂ymi diamentami.

Przestrze艅 przeznaczona na tekst by艂a zakre艣lona podobnym do nici pn膮czem, wy艂o偶onym z艂otem z listkami z zielonego jaspisu, a wszystko artystycznie wykonane.

Ka偶da tablica sama w sobie by艂a doskona艂ym klejnotem. Typ ich i metoda znamionowa艂y pochodzenie wczesnoatlantyckie. Ka偶da sztuka warta by艂a kr贸lewskiego okupu, w razie wystawienia na sprzeda偶.

Gdy艣my dumali, opat i kap艂an nadeszli w towarzystwie starego lamy, opiekuj膮cego si臋 zabytkami. Byli艣my tak zaabsorbowani t膮 mow膮 historii, 偶e opat musia艂 przywo艂a膰 nas do rzeczywisto艣ci i przypomnie膰, 偶e si臋 zbli偶a czas stawienia si臋 przed dalajlam膮 i 偶e powinni艣my si臋 przebra膰. W naszym mieszkaniu zastali艣my wy艂o偶one dla ka偶dego z nas szaty, lecz ubra膰 je nie by艂o rzecz膮 艂atw膮. Czas ucieka艂 szybko, wi臋c zdecydowali艣my si臋 narzuci膰 je na siebie byle jak. Niebawem si臋 okaza艂o, 偶e niekt贸re z nich w艂o偶one by艂y opacznie - tylko kilku wdzia艂o je nale偶ycie. Przybywszy do sali audiencyjnej, dostrzegli艣my otoczonego 艣wit膮 dalajlam臋, wkraczaj膮cego do sali przez wielkie drzwi. Widzieli艣my, i偶 po jego twarzy przemkn膮艂 u艣miech. Czekali艣my na otwarcie bocznych drzwi, kt贸rymi my mieli艣my wej艣膰. Wkr贸tce si臋 one otwar艂y i wskazano mam drog臋 do 艣rodka, gdzie ujrzeli艣my wspania艂e dekoracje. Pu艂ap sali stanowi艂a wielka kopu艂a w 艣rodku, z trzema du偶ymi otworami, sk膮d wpada艂y trzy snopy 艣wiat艂a, zalewaj膮c sal臋 blaskiem i nieopisan膮 艣wietno艣ci膮. 艢ciany ca艂kowicie by艂y pokryte tkanin膮 ze z艂otej przeczy przeplatanej srebrnymi nitkami. Po艣rodku sali na wzniesieniu okrytym z艂ot膮 narzut膮 siedzia艂 dalajlam膮 w przetykanej purpur膮 i srebrem z艂otej szacie. Przed dalajlam臋 powiedli nas opat i wysoki kap艂an, kt贸rzy jak przedtem ustawili si臋 na ko艅cu szeregu. Po kr贸tkich s艂owach powitania dalajlam膮 wsta艂 z tronu i zatrzyma艂 si臋 przed nami. Wzni贸s艂 r臋ce, a my przykl臋kli艣my, przyjmuj膮c jego b艂ogos艂awie艅stwo. Gdy艣my wstali, podszed艂 on do naszego kierownika i przypinaj膮c brosz臋 na jego piersi, powiedzia艂:

- To da panu i pa艅skim towarzyszom mo偶no艣膰 swobodnego poruszania si臋 po kraju. Mo偶ecie wyje偶d偶a膰 i wraca膰 do woli, udzielam wam r贸wnie偶 pozwolenia - kt贸re daje wam uprawnienia obywatela Tybetu. Nadaj臋 wam tytu艂 „Pana Wielkiej Gobi".

Potem obdarzy艂 podobn膮, lecz mniejsz膮 brosz膮 ka偶dego z nas: „No艣cie to jako dow贸d mojego szacunku. To otwiera przed wami ca艂y Tybet, b臋dzie wasz膮 przepustk膮, dok膮dkolwiek si臋 udacie".

Wzi膮艂 z r膮k opata zw贸j ze stosownym pozwoleniem i wr臋czy艂 go naszemu szefowi.

Brosza by艂a artystycznym wyrobem ze z艂ota z wprawion膮 w 艣rodku miniatur膮 podobizny dalajlamy, wyr偶ni臋t膮 wypuk艂o jak kamea, w jaspisie. Dla nas by艂 to klejnot niezmiernie cenny. Dalajlam膮 i wszyscy inni byli uosobieniem 艂askawo艣ci, a my nie potrafili艣my wypowiedzie膰 nic wi臋cej ponad „dzi臋kujemy".

Stary lama, sprawuj膮cy piecz臋 nad dokumentami, powiadomi艂 nas o zaproszeniu na posi艂ek wieczorny u dalajlamy.

Po kolacji rozmowa zesz艂a na owe szczeg贸lne tablice. Dalajlam膮, jak r贸wnie偶 i stary lama, porozumiewaj膮cy si臋 z nami przez t艂umacza, opowiedzieli nam szczeg贸艂ow膮 histori臋 tablic, kt贸r膮 spisali艣my starannie.

Tablice te odkry艂 w臋drowny kap艂an buddyjski w podziemiu ruin pewnej starej 艣wi膮tyni w Persji. Ten偶e kap艂an twierdzi艂, 偶e doprowadzi艂 go do nich s艂odki 艣piew, dochodz膮cy z ruin, gdy siedzia艂 pogr膮偶ony w samadhi. 艢piew by艂 tak mi艂y, a g艂os tak czysty, 偶e w ko艅cu si臋 zainteresowa艂 nim i poszed艂 tam, sk膮d pochodzi艂 - tak trafi艂 do piwnicy w ruinach. G艂os zdawa艂 si臋 wydobywa膰 z do艂u. Pomimo dok艂adnych ogl臋dzin nie m贸g艂 on odnale藕膰 otworu, ale postanowi艂 poszuka膰 藕r贸d艂a 艣piewu.

Zobaczywszy jakie艣 narz臋dzia, zacz膮艂 kopa膰 w ruinach i wykry艂 p艂yt臋 chodnikow膮, kt贸ra zdawa艂a si臋 by膰 jedyn膮 pozosta艂o艣ci膮 pod艂ogi w zburzonej piwnicy. Chwilami odczuwa艂 rozpacz, s膮dz膮c, 偶e pomyli艂 kierunek skutkiem szumu wiatru wiej膮cego w ruinach. Przed opuszczeniem tego miejsca mnich usiad艂 i medytowa艂 przez chwil臋, a wtedy g艂os sta艂 si臋 wyra藕niejszy i nakaza艂 dalsze kopanie. Dzi臋ki nadludzkiemu prawie wysi艂kowi uda艂o mu si臋 usun膮膰 du偶y kamie艅 chodnika, za kt贸rym ukaza艂 si臋 otw贸r wiod膮cy w d贸艂. Kiedy mnich zszed艂 do korytarza, powsta艂a jasno艣膰, wzniecona jakby przez si艂臋 niewidzialn膮. Przed nim b艂yszcza艂o rz臋siste 艣wiat艂o. Duchowny poszed艂 w kierunku blasku, kt贸ry poprowadzi艂 go do otworu obszernej piwnicy - zamkni臋tego du偶ymi kamiennymi drzwiami. Gdy stan膮艂 na chwil臋 przed nimi, zawiasy zacz臋艂y trzeszcze膰 i wielka, kamienna p艂yta powoli si臋 rozwar艂a, ukazuj膮c wej艣cie, przez kt贸re mnich przeszed艂. Gdy przest膮pi艂 pr贸g, g艂os brzmia艂 jasno i s艂odko, jak gdyby 艣piewaj膮cy znajdowa艂 si臋 wewn膮trz. 艢wiat艂o - przy drzwiach pozornie sta艂e - teraz si臋 przesun臋艂o ku 艣rodkowi piwnicy, o艣wietlaj膮c j膮 ca艂膮. Tam, w niszach 艣cian podziemia, tkwi艂y tablice, pokryte py艂em przebrzmia艂ych stuleci.

Obejrza艂 on kilka z nich, oceniaj膮c ich pi臋kno i warto艣膰, i postanowi艂 poczeka膰, a偶 b臋dzie m贸g艂 skomunikowa膰 si臋 z kilkoma zaufanymi towarzyszami, by si臋 poradzi膰 ich w sprawie przeniesienia tablic w bezpieczne miejsce. Opuszczaj膮c piwnic臋, ustawi艂 kamienn膮 p艂yt臋 na poprzednim miejscu i pokry艂 j膮 gruzem, a potem pod膮偶y艂 na poszukiwanie towarzyszy, kt贸rzy by uwierzyli opowiadaniu i mieli si艂臋 do wykonania jego planu.

Poszukiwania te trwa艂y przesz艂o trzy lata. Prawie wszyscy po wys艂uchaniu jego opowiadania mieli go za szalonego. Wreszcie kt贸rego艣 dnia spotka艂 kap艂an贸w odbywaj膮cych pielgrzymk臋 i opowiedzia艂 sw膮 histori臋. Z pocz膮tku si臋 odnie艣li do tego nader sceptycznie, lecz pewnego wieczoru - a by艂a wtedy godzina dziewi膮ta - gdy zasiadali przy ognisku, rozleg艂 si臋 艣piew wspominaj膮cy o tamtych zabytkach. Nast臋pnego dnia czterech kap艂an贸w si臋 od艂膮czy艂o od swej gromady, udaj膮c si臋 w kierunku ruin. Podczas podr贸偶y, zawsze oko艂o godziny dziewi膮tej wiecz贸r rozbrzmiewa艂 贸w tajemniczy 艣piew. Im bardziej byli zm臋czeni i przygn臋bieni, tym 艣piew stawa艂 si臋 s艂odszy. Pod koniec podr贸偶y, kiedy si臋 zbli偶ali do ruin, na godzin臋 przed po艂udniem ukaza艂a si臋 smuk艂a posta膰 ch艂opca i zn贸w pop艂yn膮艂 艣piew. Gdy dotarli do ruin, p艂yta kamienna by艂a podniesiona; weszli natychmiast do podziemia. Kr贸tkie ogl臋dziny przekona艂y kap艂an贸w o warto艣ci tablic i o prawdzie tego odkrycia; byli tym tak podekscytowani, 偶e przez trzy dni nie spali wcale. Pospieszyli do wsi, odleg艂ej o siedemdziesi膮t kilometr贸w, w celu zdobycia wielb艂膮d贸w i uzyskania pomocy w przeniesieniu tablic w bezpieczne miejsce.

Zdobyli wreszcie dwana艣cie wielb艂膮d贸w, ob艂adowali je i powr贸cili. Opakowano tablice w taki spos贸b, 偶eby nie mog艂y dozna膰 uszkodze艅. Uzyskawszy jeszcze trzy wielb艂膮dy dodatkowo, kap艂ani udali si臋 w dalsz膮 podr贸偶 przez Persj臋 i Afganistan do Peszawaru. Pod Peszawarem 艂adunek sw贸j ukryli w pieczarze i pozostali tam przez pi臋膰 lat Dla ochrony tablic, przed pieczar膮 stale czuwa艂 jeden z nich w stanie samadhi. Z Peszawaru przewie藕li je potem do Lahnda w Pend偶abie. Tu przebywali lat dziesi臋膰. Wreszcie powoli, z kilkoma przerwami, przewieziono tablice do pa艂acu wielkiego lamy. Ale do tego potrzeba by艂o lat czterdziestu. Z tego pa艂acu mia艂y by膰 wzi臋te do Shambali. Jednym s艂owem: podczas gdy si臋 zetkn臋li艣my z nimi, by艂y one w tranzycie.

W tym momencie opowiadania jeden z pomocnik贸w wni贸s艂 cztery tablice do pokoju i umie艣ci艂 je starannie na stole, przy kt贸rym siedzieli艣my, tak 偶e mogli艣my je dobrze widzie膰. Kiedy wskaz贸wki zegara stan臋艂y na dziewi膮tce, rozleg艂 si臋 g艂os niesko艅czenie s艂odki, lecz bardzo wysoki - niedojrza艂e, ch艂opi臋ce tremolowanie. Oto s艂owa przet艂umaczone na angielski tak wiernie, jak tylko potrafili艣my: „呕e jest wszechm膮dry duch rozumny, 偶e inteligencja ta jest boska i niesko艅czona, i 偶e przenika rzeczy wszystkie, 偶e jej nie mo偶na si臋 sprzeciwi膰, poniewa偶 przenika wszystko, jest niesko艅czona i jest 藕r贸d艂em wszystkiego. Jest boska, a bosko艣膰 jej wprowadzona w form臋 my艣low膮 lub widzialn膮, jest rzeczywisto艣ci膮, czyli prawd膮 wszystkich rzeczy. Mo偶ecie nazwa膰 tego wszechwiedz膮cego, inteligentnego ducha Bogiem lub dobrem, lub czymkolwiek chcecie, jako 偶e cz艂owiek musi nada膰 nazw臋 ka偶dej rzeczy. A gdy raz j膮 nazwa艂, ma on moc wprowadzenia j膮 w istnienie. Je艣li cz艂owiek nadaje czemu艣 nazw臋 przez prawdziw膮 cze艣膰, uwielbienie, pochwa艂臋 - mo偶e on si臋 sta膰 i si臋 staje tym, co nazywa.

W ten spos贸b mo偶ecie pozna膰, 偶e cz艂owiek mo偶e wed艂ug swego wyboru czyni膰 si臋 Bogiem lub zwierz臋ciem. Staje si臋 on tym idea艂em, kt贸ry przed sob膮 postawi艂 jako wz贸r do urzeczywistnienia. My艣l膮c tym torem, 艂atwo jest sobie u艣wiadomi膰, 偶e cz艂owiek jest jednorodzonym Synem Bo偶ym albo jest jednorodzonym synem zwierz臋cia. Tak to - zale偶nie od swego wyboru - cz艂owiek mo偶e by膰 z艂ym, czyli diab艂em, je艣li jego oko ogl膮da z艂o lub sta膰 si臋 Bogiem, gdy jego oko ogl膮da Boga. W stanie bez kszta艂tu, wszechm膮dry, inteligentny duch by艂 milcz膮cy i kontempluj膮cy. Ale inteligencja, kt贸ra tam by艂a, widzia艂a siebie jako tw贸rc臋, a zarazem jako widza wszystkich rzeczy o偶ywionych lub nieo偶ywionych. W tym stanie milczenia wszechm膮dry, inteligentny duch widzia艂, 偶e nie ma przemiany, i postanowi艂 wypromieniowa膰 ze siebie, czyli zrodzi膰 wszech艣wiat Nie maj膮c nic, z wyj膮tkiem doskona艂ego obrazu, czyli planu bo偶ego, wszech艣wiat ch臋tnie przyj膮艂 kszta艂t, kierowany przez inteligencj臋.

Wizerunek idea艂u bo偶ego si臋 rozwija艂, a偶 doszed艂 do doskona艂ej widzialno艣ci. Jest to wszech艣wiat, kt贸ry obecnie znamy: rozwija si臋 on wed艂ug doskona艂ego planu dla艅 przyj臋tego. Inteligencja ta jest i zawsze by艂a obserwatorem i kierownikiem swego najlepszego planu - planu idea艂u bo偶ego. Rozum ten przewidzia艂 konieczno艣膰 wytworzenia formy o偶ywionej i obdarzenia jej wszystkimi potencjalno艣ciami, kt贸re da艂yby jej mo偶no艣膰 wyra偶enia si臋 w pe艂ni. Jest to w艂a艣nie to, co si臋 kryje pod nazw膮 禄cz艂owiek nie艣miertelny芦. Ten idea艂 boski, kt贸ry si臋 r贸偶nicuje we wszystkich fazach i kierunkach, jest nie艣miertelny w ka偶dym cz艂owieku. Poniewa偶 cz艂owiek ten by艂 stworzony w boskim ideale wszechm膮drej inteligencji, ducha, przeto si臋 urodzi艂 jako syn Zasady i dano mu panowanie nad ka偶dym atrybutem i ka偶dym stanem. Syn znaczy jedno艣膰 z czym艣, a nie s艂uga czego艣. Konieczne by艂o, aby ten syn by艂 wolnym, co do wyboru i aby w 偶adnym razie nie sta艂 si臋 niewolnikiem lub marionetk膮.

Ten idea艂 nie艣miertelny musi zawsze posiada膰 cz臋艣膰 lub iskr臋 centralnego ognia, tego, kt贸ry go wprowadzi艂 w istnienie lub wywo艂a艂. Ta projekcja by艂a pierwsz膮 kom贸rk膮, kt贸ra sta艂a si臋 wreszcie cia艂em cz艂owieka i jest iskr膮 偶ycia zawsze trwaj膮cego i nie艣miertelnego. Kom贸rka ta, nazwana swym imieniem, jest Chrystusem; jest ona podzielona i pomno偶ona wiele milion贸w razy, zachowuje obraz Ducha Bo偶ego, rzutowanego i umieszczonego w niej, i nie mo偶e by膰 ska偶ona przez ludzkie my艣lenie.

W ten spos贸b cz艂owiek jest zawsze boski. Kom贸rka ta rzutuje sw膮 bosko艣膰 do ka偶dej innej, stworzonej przez pomno偶enie, je艣li jej nie zepsuje ludzkie my艣lenie. Zbiorowo艣膰 tych kom贸rek przyjmuje wreszcie na siebie os艂on臋, czyli okrycie, nazywane ludzkim cia艂em. Duch, czyli esencja w formie jeszcze nie zmodyfikowanej, ma rozum umo偶liwiaj膮cy jej widzenie w swym wysokim kr贸lestwie; cz艂owiek jest duchem, a duch jest Bogiem.

To "wy偶sze Ja" musi by膰 pomy艣lane, rozwa偶one, uwielbione i pob艂ogos艂awione jako istno艣膰 w cz艂owieku.

Najpierw musi by膰 wiara, 偶e ono si臋 tam znajduje, to wywo艂a poznanie jego istnienia, a nast臋pnie udzielone b艂ogos艂awie艅stwa i dzi臋kczynienia doprowadzaj膮 do widzialno艣ci. Cz艂owiek jest w艂a艣nie tym "wy偶szym, ja". Jest to droga do osi膮gni臋cia wszelkiej wiedzy.

M贸zg wydaje si臋 z pocz膮tku obserwatorem, poniewa偶 stanowi skupienie delikatniejszych kom贸rek, kt贸re pierwsze przyjmuj膮 wibracje i tak je wzmacniaj膮, 偶e cz艂owiek mo偶e je spostrzec. Nast臋pnie oddziela je i wysy艂a do innych cz臋艣ci cia艂a, a ka偶da, je艣li jest utrzymana w boskim 艂adzie i porz膮dku, idzie do tego w艂a艣nie narz膮du, do kt贸rego nale偶y. Ka偶dy organ i o艣rodek nerwowy jest siedzib膮 specjalnego centrum wzmacniaj膮cego ze艣rodkowanie prawdziwego cz艂owieka. Gdy te wibracje s膮 zharmonizowane i skoordynowane, cz艂owiek wyst臋puje w ca艂ym swym w艂adztwie i mocy. Stworzy艂 on Ducha 艢wi臋tego, ca艂o艣膰 i jedno艣膰: wszechm膮drego Ducha w czynie tw贸rczym. To jest dusza i cia艂o sprowadzone do jednego centralnego ogniska.

呕aden cz艂owiek nie dokona nigdy niczego, je艣li - 艣wiadomie lub nie艣wiadomie - nie doprowadzi ka偶dej swej w艂adzy do tego jednego o艣rodka. To jest miejsce mocy: Chrystus w cz艂owieku - miejsce, gdzie ludzka istota jest wywy偶szona.

Wobec tego, jak cz艂owiek mo偶e znosi膰 rozd藕wi臋k, brak harmonii, grzech lub chorob臋, je偶eli ich nie idealizuje i nie przyznaje im istnienia? Je偶eli zawsze i w ka偶dym czasie wysypuje on jako wszechm膮dry i inteligentny duch, i nie zna innego, nie mo偶e mie膰 艣wiadomo艣ci niczego ni偶szego. Ze swymi najwy偶szymi idea艂ami, utrzymywanymi stale na jasnych wodach rozumnego my艣lenia, staje si臋 on Bogiem i jest pewny, 偶e w ka偶dej chwili odpowie mu ten g艂os wewn臋trzny.

Za wol膮 stoi pragnienie. Wola w tym prawdziwym stanie jest czyst膮, niezabarwion膮 si艂膮 pobudzan膮 do czynu przez pragnienie. Gdy nie ma ona odcienia ani kierunku nadanego - jest bezczynna. Postawcie pragnienie w harmonii z si艂膮 woli, a natychmiast wytry艣nie ona w czynie i powo艂a legiony do wykonania swych rozkaz贸w - przy czym jedynym warunkiem jest, by rozkazy by艂y w boskim 艂adzie.

Istniej膮 miriady 艣wiat贸w, ale jest tylko jedna my艣l, z kt贸r膮 one powsta艂y. A prawem jej jest porz膮dek, kt贸ry nie mo偶e si臋 zachwia膰. Jej stworzenia maj膮 wolny wyb贸r i mog膮 powo艂a膰 do 偶ycia nieporz膮dek, kt贸ry sam w sobie jest b贸lem, niedol膮, nienawi艣ci膮 i strachem. Te ostatnie same one mog膮 zrodzi膰.

Wielka Zasada trwa, istnieje z艂ote 艣wiat艂o. Nie jest ona daleko, znajduje si臋 w艂a艣nie w nas. Trzymajcie si臋 w obr臋bie jej 偶aru, a ujrzycie wyra藕nie wszystkie rzeczy.

Najpierw ca艂膮 sw膮 istot膮 poznajcie jedn膮 rzecz - 偶e wasza w艂asna my艣l jest jednym z my艣l膮, kt贸ra powo艂a艂a 艣wiaty do 偶ycia. Z mroku, nie艂adu i wynikaj膮cej z niego n臋dzy ludzkiej musi powsta膰 porz膮dek, kt贸ry jest pokojem. Gdy cz艂owiek to wie, jednoczy si臋 z my艣l膮, kt贸ra sama w sobie jest pe艂nym pi臋knem, ca艂膮 moc膮 i pokojem; pozna on, e jego brat nie mo偶e mu odebra膰 pragnienia jego serca; b臋dzie stal w 艣wietle i przyci膮ga艂 do siebie to, co do艅 nale偶y.

Pozw贸l, synu m贸j, przechodzi膰 przez tw贸j umys艂 tylko takiemu obrazowi, kt贸ry jest prawd膮 i kt贸rego pragniesz. Medytuj jedynie o prawdziwym 偶yczeniu swego serca, kt贸re nie krzywdzi 偶adnego cz艂owieka i jest najszlachetniejsze. Teraz przybiera ono ziemsk膮 form臋 i jest twoje. Jest to prawo, przez kt贸re realizujesz owo pragnienie swego serca. Przypomnij temu, kto przyk艂ada r臋k臋, by 艣ci膮gn膮膰 b艂yskawic臋 na brata swego - 偶e to przez jego w艂asn膮 dusz臋 i cia艂o przejdzie grot".

Przy dok艂adniejszym badaniu tablice te mog膮 si臋 okaza膰 kopiami dawniejszych zabytk贸w, wykonanymi dla zachowania orygina艂贸w. Je偶eli s膮 to kopie, to by musia艂y by膰 sporz膮dzone we wczesnej epoce inddaryjskiej. O ile wiadomo, to nie ma obecnie na 艣wiecie nic podobnego do nich. Sk膮d, je艣li nie od Jedynego, one przysz艂y? Tak one mog艂y by膰 powt贸rzone w pie艣ni i w poezji wiele tysi臋cy razy.

O cz艂owieku, gdzie偶 jest twoja korona?
Przychodzi ona od wieczno艣ci.
Gdzie jest twoja dusza?
Wyrasta ona z niesko艅czono艣ci.
Wybrana zosta艂a dla ciebie
Od wiek贸w, od wiek贸w!

***

Ufam, 偶e czytelnicy wybacz膮 mi te dygresje od g艂贸wnego tematu, na kt贸re sobie pozwoli艂em. Wyda艂o mi si臋 to konieczne, by pokaza膰 w spos贸b mo偶liwie zwi臋z艂y liczne i daleko od siebie rozrzucone miejsca, posiadaj膮ce zabytki starszych cywilizacji, ich sztuki i kultury, jak r贸wnie偶 by okre艣li膰 my艣l i motywy, kt贸re utrzymywa艂y te cywilizacje w ich wysokich osi膮gni臋ciach.

Nieliczne tylko grupy dochodz膮 do tych wy偶szych zdobyczy. Grupy te dzia艂aj膮 w okre艣lonych warunkach, a przez okazywanie swego dorobku staj膮 si臋 艣wiat艂em przewodnim rodzaju ludzkiego w jego pochodzie do innego, wy偶szego punktu w rozwoju cywilizacyjnym. Pozostaje jeszcze do rozstrzygni臋cia, czy b艂臋dy kilku ludzi, przej臋te przez wi臋kszo艣膰, mog膮 znowu przyt艂oczy膰 i doprowadzi膰 og贸艂 do zapomnienia w ci膮gu wielkiego cyklu.

Widzimy, 偶e tera藕niejszo艣膰 chowa w swym 艂onie ca艂膮 przysz艂o艣膰 - nic opr贸cz osi膮gni臋膰 czasu tera藕niejszego nie nadaje formy przysz艂o艣ci. W ten spos贸b ludzko艣膰 ma tylko jedn膮 drog臋. Je偶eli udoskonali ona tera藕niejszo艣膰, przysz艂o艣膰 musi by膰 wspania艂a; nie mo偶na odk艂ada膰 obecnego doskonalenia na jak膮艣 przysz艂膮 艣wietno艣膰; to obecne, 艣wiadome dobro wyda z siebie 艣wiadomo艣膰 lepszej przysz艂o艣ci.

Dok膮dkolwiek p贸jdziemy, spotykamy lud, kt贸ry w pewnym czasie 偶y艂 ca艂kowicie chwil膮 tera藕niejsz膮. Ca艂a przysz艂o艣膰 by艂a w zupe艂nej zgodzie ze zdobyczami tera藕niej­szo艣ci, tak i偶 nie mog艂a przyj膮膰 innego kierunku. St膮d nakaz: „Nie troszczcie si臋 o przysz艂o艣膰". Wszystkie zalecenia brzmia艂y: „呕yjcie prawdziwie w tera藕niejszo艣ci, a przysz艂o艣膰 musi by膰 tym, czym ona by艂a".

Ich folklor (a szczeg贸lnie pie艣ni), ich modlitwy, nawet te, kt贸re wypisano na m艂ynkach, odzwierciedlaj膮 t臋 my艣l. Diabelski taniec, w kt贸rym Tybeta艅czycy tak ch臋tni brali udzia艂, powsta艂 z ch臋ci odstraszenia z艂ego, kt贸ry zniszczy艂 ide臋 ich rasy, czyli 艣wiadomo艣膰. W praktyce zdegenerowa艂 si臋 on do pustej ceremonii, maj膮cej s艂u偶y膰 odstraszaniu z艂ych duch贸w. Ludzie tak zabsorbowali si臋 duchami, 偶e zapomnieli o wszechobejmuj膮cej duchowo艣ci. Nie ogranicza si臋 to do jednej tylko rasy lub wyznania, lecz dotyczy wszystkich. Pierwszy taniec by艂 odbiciem pi臋kna i czysto艣ci, kt贸re by艂y tak uwielbiane, 偶e nawet podsuni臋cie z艂ej my艣li nie mog艂o go 艣ci膮gn膮膰 ni偶ej.

Poznali艣my r贸wnie偶 bajki o diable „morza piasku", jak Gobi nazywano w Chinach. W wielu miejscach s艂yszy si臋 dziwne g艂osy; wiele razy dochodzi艂y nas g艂o艣no wymawiane nasze w艂asne imiona. S艂yszeli艣my, jakby gwar wielkich ludzkich t艂um贸w, kt贸re zdawa艂y si臋 by膰 blisko. Cz臋sto odzywa艂y si臋 orkiestry z艂o偶one z r贸偶nych instrument贸w, akompaniuj膮cych s艂odkim g艂osom i 艣piewom. Widzieli艣my wiele mira偶y i dochodzi艂y do naszych uszu szmery ruchomych piask贸w.

Jeste艣my pewni, 偶e warstwy powietrza na pewnej wysoko艣ci nad pustyni膮 s膮 tak g臋ste, i偶 czasami, gdy wszystkie warunki s膮 harmonijne, dzia艂aj膮 one jak p艂yty d藕wi臋kowe, odbijaj膮ce wibracje niegdy艣 nadane. A wi臋c wierzmy, 偶e wydarzenia w 艣redniowieczu s膮 odtworzone przez wibracje, kt贸re wtedy wys艂ano; w ten spos贸b te pok艂ady powietrza staj膮 si臋 p艂ytami d藕wi臋kowymi, kt贸re zbieraj膮 i odbijaj膮 wibracje zar贸wno w艂asne, jak zbieraj膮 i wysy艂aj膮 wibracje - mira偶e.

Byli艣my tak zaabsorbowani nasz膮 prac膮, 偶e czas p艂yn膮艂 nam jak na skrzyd艂ach. Pracuj膮c pod kierunkiem starego lamy, robili艣my kopie i mierzyli艣my rysunki wielu tablic, jak r贸wnie偶 kopiowali艣my wiele innych dokument贸w.

Poranek naszego wyjazdu wreszcie nadszed艂. By艂 jasny i przejrzysty, i wszyscy byli gotowi wyruszy膰 do Shigatse. Oddali艣my ju偶 honory w pa艂acu dalajlamy, lecz ulice zaroi艂y si臋 od ludzi, gdy偶 ka偶dy chcia艂 nas po偶egna膰. Wsz臋dzie si臋 porusza艂y r臋ce w ge艣cie po偶egnania lub usta odmawiaj膮ce modlitw臋 za nasz膮 szcz臋艣liw膮 podr贸偶. Przed nami sz艂a delegacja z obracaj膮cymi si臋 na wysokich kijach m艂ynkami modlitewnymi. Pi臋膰dziesi膮t os贸b towarzyszy艂o nam do Shigatse, po prawej stronie rzeki Brahmaputry. Gdy zbli偶ali艣my si臋 do drugiego miasta w Tybecie, wielkiego lamaserium Tashilumpo, na trzy mile przed nim wyszli nam na spotkanie przed­stawiciele miasta i zaprosili w go艣cin臋 na czas naszego pobytu. Wsz臋dzie nas witano serdecznie.

Gdy przybyli艣my do lamaserium, uczuli艣my ogromny spok贸j; zdawa艂o si臋 ono przepe艂nione wielk膮 obecno艣ci膮. By艂o to rzeczywi艣cie idealne miejsce do odpoczynku przed drog膮 do jezior Dolina i Sanarawaru. Bardzo pragn臋li艣my r贸wnie偶 pozna膰 zabytki tego klasztoru. Stamt膮d chcieli艣my podr贸偶owa膰 mo偶liwie szybko, gdy偶 mieli艣my um贸wione spotkanie z mistrzem Bhagavansi w 艣wi膮tyni Pora-tat-sanga.

Po wieczornym posi艂ku z lamami poszli艣my do wielu pi臋knych 艣wi膮ty艅. Rozmowa zesz艂a na r贸偶nice wierze艅 religijnych. Pewien bardzo stary lama powiedzia艂:

„Lamowie i joginowie nie podzielaj膮 tych samych wierze艅. Joginowie nie mog膮 si臋 zgodzi膰, aby nauka jednego cz艂owieka mog艂a by膰 wiarogodna. Ich zdaniem ka偶da ludzka istota ma doj艣cie do ca艂ej wiedzy wprost z wewn膮trz siebie, podczas gdy lamowie preferuj膮 tylko jednego Budd臋. Wed艂ug wszelkiego prawdopodobie艅stwa ka偶dy cz艂owiek rozwinie i zrealizuje swoj膮 pot臋g臋. Chrze艣cijanin dojdzie do 艣wiadomo艣ci chrystusowej, buddysta osi膮gnie Budd臋 i tak dalej. Wszyscy maj膮 w艂asnych bog贸w i z ka偶dej strony mo偶na s艂ysze膰, 偶e B贸g stworzy艂 cz艂owieka na Sw贸j obraz. Narody i ludy posiadaj膮 swoich rozmaitych bog贸w. Niekt贸rzy maj膮 boga ognia, inni boga 偶niw itp. Ka偶dy ma lepszego boga ni偶 jego brat. Jak mam rozumie膰 to, 偶e B贸g stworzy艂 cz艂owieka na podobie艅stwo Swoje; raczej o wielu uznanych bogach powiedzia艂bym, 偶e ka偶dy cz艂owiek stworzy艂 Boga na swoje ludzkie podobie艅stwo".

Spotkali艣my sze艣ciu 艂am贸w na czele pewnej grupy, znanych jako 艂am贸w w臋drownych, chodz膮cych z miejsca na miejsce, bez mieszka ani miski. Nigdy nie 偶ebrz膮 - nie prosz膮 o ja艂mu偶n臋 ani nie przyjmuj膮 od nikogo pieni臋dzy czy pokarmu. S膮 zawsze we wzajemnym kontakcie i z sze艣cioma innymi, pozostaj膮cymi w klasztorze. Zakon sk艂ada si臋 z trzech grup, z jednym prze艂o偶onym na czele ka偶dej: stanowi膮 oni dziesi臋ciu b臋d膮cych na s艂u偶bie. Trzej kierownicy tych odga艂臋zie艅 mog膮 mieszka膰 w trzech r贸偶nych krajach. Ka偶dy z tych, kt贸rzy wychodz膮 na zewn膮trz, pozostaje w bezpo艣rednim kontakcie z przewodnikiem grupy, w kt贸rej pracuje - zwierzchnik danej ga艂臋zi utrzymuje 艂膮czno艣膰 z sze艣cioma. Metod臋, kt贸r膮 si臋 porozumiewaj膮, nazywamy (z braku lepszego okre艣lenia) przenoszeniem mysi, lecz my nie wiemy, 偶e jest to si艂a o wiele subtelniejsza i znacznie bardziej okre艣lona. Oni nazywaj膮 to, atm膮, czyli dusz膮 rozmawiaj膮c膮 bezpo艣rednio z drug膮 dusz膮. Spotkali艣my sze艣ciu takich 艂am贸w i jedli艣my z nimi obiad nast臋pnego dnia.

Stary lama zakomunikowa艂, 偶e b臋dzie nam towarzyszy艂 do 艣wi膮tyni Pora-tat-sanga, gdy sko艅czymy prac臋. Zgodzili艣my si臋 na jego propozycj臋, gdy偶 by艂 przyjacielem Muniego, naszego przewodnika i t艂umacza. Obaj byli nam wielk膮 pomoc膮 przy badaniu zabytk贸w.

Podczas rozmowy stary lama zauwa偶y艂 mimochodem:

- Dwaj z waszych towarzyszy, kt贸rzy rozstali si臋 z wami zesz艂ego lata, przyb臋d膮 do Kalkuty trzydziestego pierwszego, tzn. dzisiaj, a je艣li chcecie si臋 z nimi skomunikowa膰, to mo偶ecie to zrobi膰.

Wobec tego nasz kierownik napisa艂 do nich, 偶eby si臋 udali bezpo艣rednio do Darjeeling i za艂atwili spraw臋, kt贸ra wymaga艂a uwagi oraz 偶eby nas oczekiwali 24 sierpnia: postawi艂 dat臋 na notatce, zrobi艂 je} odpis, a orygina艂 wr臋czy艂 lamie. Ten za艣 przeczyta艂 kartk臋, z艂o偶y艂 j膮 starannie i schowa艂. Towarzysze spotkali nas istotnie w Darjeeling 24 sierpnia. Pokazali nam pismo wr臋czone im w dwadzie艣cia minut po ich przybyciu do Kalkuty. Przypuszczali, 偶e pos艂aniec, kt贸ry j膮 przyni贸s艂, by艂 wys艂any naprz贸d z wiadomo艣ci膮. Teraz mieli艣my fizyczny dow贸d wy偶szych zdolno艣ci pewnych 艂am贸w. Je偶eli mo偶na by艂o wykazywa膰 uzdolnienia w jednym kierunku, to czemu nie we wszystkich?

Pilno nam by艂o wyruszy膰 do Pora-tat-sanga, gdy偶 wielu ludzi mia艂o si臋 zebra膰 w 艣wi膮tyni w tej porze roku, tak bardzo odpowiedniej do tej wizyty. Szli艣my drog膮 Gyantre i powiedziano nam, 偶e spotkamy bardzo sympatycznego czele, znanego og贸lnie jako „艣miej膮cy si臋 czela". Jego 艣miech i 艣piew przeprowadzi艂 towarzyszy przez wiele trudnych miejsc, daj膮c ukojenie wielu. Gdy wchodzili艣my na dziedziniec lamaserium, zbli偶y艂 si臋 do nas stoj膮cy tam sympatyczny cz艂owiek z serdecznym powitaniem, m贸wi膮c, 偶e spodziewaj膮 si臋 tu, i偶 zamieszkamy w lamaserium podczas naszego pobytu we wiosce. Odpowiedzieli艣my mu, 偶e zale偶a艂o nam, aby wyruszy膰 do Phari-Pass nast臋pnego ranka.

- Tak - przytakn膮艂 - wiemy, 偶e jeste艣cie w drodze do Pora-tat-sanga. Ja powr贸c臋 tutaj rano i mi艂o mi b臋dzie p贸j艣膰 z wami, je艣li sobie 偶yczycie.

Zgodzili艣my si臋, a czela, ci膮gle si臋 艣miej膮c serdecznie, prowadzi艂 nas do naszego pomieszczenia w wielkim holu lamaserium. Gdy艣my si臋 rozgo艣cili, 艣piewa艂 pi臋knie modulowanym g艂osem. By艂 to 艣miej膮cy si臋 czela. Rano o wczesnej godzinie obudzi艂 nas swym 艣piewem, oznajmiaj膮cym, 偶e 艣niadanie gotowe. Po偶egnali艣my 艂am贸w, otrzymawszy ich b艂ogos艂awie艅stwo, i znale藕li艣my wszystko przygotowane do odjazdu do Phari-Pass.

Droga prowadzi艂a przez szczyty Phari i Kong-La. By艂o to 偶mudne wspinanie si臋, ale trudniejsze miejsca przechodzi艂 przed nami czela ze 艣miechem i 艣piewem. Przy najuci膮偶liwszych miejscach dzwoni艂 jego d藕wi臋czny g艂os, kt贸ry jakby przenosi艂 nas ponad nimi bez wysi艂ku z naszej strony. Przybyli艣my na szczyt Phari-Pass o godzinie trzeciej po po艂udniu.

Ku naszemu zdziwieniu, dalej mieli艣my, zamiast poszarpanych ska艂, rozci膮gaj膮c膮 si臋 przed nami pi臋kn膮 dolin臋: zwa艂a si臋 Chub. Pomimo 偶e rozpo艣ciera si臋 na wysoko艣ci szesnastu tysi臋cy st贸p nad poziomem morza Jest obramowana z dw贸ch stron pi臋knym lasem, kt贸rego mocarne drzewa li艣ciaste o roz艂o偶ystych koronach darz膮 obfitym cieniem. Przed nami widnia艂y wioski z 艂adnymi 艣wi膮tyniami. Nie przeszli艣my doliny, gdy偶 wybrali艣my kr贸tszy szlak na Tacti-cho-jong, a potem na Pora-tat-sanga. Droga ta okaza艂a si臋 dobra. Przebywali艣my j膮 przez nied艂ugi czas, po czym weszli艣my

w pi臋kny las z ma艂ymi strumyczkami p艂yn膮cymi ze wszystkich stron. By艂a tam obfito艣膰 艣piewaj膮cych ptak贸w i innej zwierzyny. Ale 偶adnych zwierz膮t drapie偶nych nie spotkali艣my nigdzie po drodze. Prawdopodobnie przypisa膰 to nale偶a艂o bogactwu, jakie dawa艂a przyroda.

Nast臋pny nasz post贸j by艂 w Maha-Muni. Miejscowa 艣wi膮tynia w stylu fortecznym intrygowa艂a nas bardzo; tu, jak i wsz臋dzie, powitano nas serdecznie, jednak napomykano, 偶e nie warto zatrzymywa膰 si臋 d艂u偶ej, gdy偶 mistrz Puriji wyprzedzi艂 nas w drodze do 艣wi膮tyni Pora-tat-sanga, gdzie zgromadzi艂o si臋 wielu jogin贸w, sadhu i guru, i 偶e b臋dziemy mieli dobre towarzystwo w podr贸偶y ostatniego dnia.

Wczesnym rankiem pielgrzymi si臋 zebrali, 艣piesz膮c z wyruszeniem na spotkanie wielkiego mistrza Puriji Wszyscy z niecierpliwo艣ci膮 oczekiwali widoku Porartat-sanga, kt贸ra - jak utrzymywano - jest klejnotem wprawionym w wyst臋p skalny - najwy偶sz膮 艣wi膮tyni膮 艣wiata.

„Czy pozostaniemy w Maha-Muni, gdy czeka nas tak wielka nagroda?" - 艣piewa艂 艣miej膮cy si臋 czela. „O nie, 偶egnaj nam Maha-Muni. Kochamy ci臋 i wr贸cimy w twe czu艂e obj臋cia. Podr贸偶y do Pora-tat-sanga oprze膰 si臋 nie mo偶na".

Tak wi臋c kawalkada ruszy艂a naprz贸d. Przed nami w 艣wietle wczesnego 艣witu widnia艂 wielki Everest w swej szacie z bieli i kryszta艂u. Wabi艂 ku sobie, by艣my si臋 zbli偶yli jeszcze o par臋 krok贸w, wyci膮gn臋li r臋ce i dotkn臋li kilku stopni - jego masyw nadal si臋 nam wymyka艂. Chomolhari, jego bliski s膮siad, wysoko艣ci dwudziestu czterech tysi臋cy st贸p (kt贸rego艣my przeszli) wydawa艂 si臋 nam kar艂em w por贸wnaniu z tym olbrzymem. 艢cie偶k臋 po jego zboczu uwa偶ali艣my za kamienist膮 i niebezpieczn膮, a obecnie du偶膮 przestrze艅 musieli艣my przechodzi膰 na r臋kach i kolanach. Jeszcze i teraz 艣piew, i 艣miech czeli ni贸s艂 nas naprz贸d jak na skrzyd艂ach. W naszym zapale zapomnieli艣my o niebezpiecze艅stwie. Pozornie zdobywamy te miejsca w mgnieniu oka. S艂o艅ce roztacza艂o blask i wspania艂o艣膰 nie daj膮c膮 si臋 opisa膰. Wsz臋dzie si臋 pi臋trzy艂y niby wie偶e i 艣wi膮tynie przyrody w diademach z kryszta艂u - lecz Everest, wielki Everest by艂 przed nami. Widzieli艣my go w po艣wiacie Ksi臋偶yca, potem w 艣wietle budz膮cej si臋 jutrzenki, gdy pierwsze promienie S艂o艅ca ca艂owa艂y jego czo艂o, nast臋pnie w pe艂nym blasku po艂udniowego S艂o艅ca, kt贸re wprost zlewa艂o na艅 swe z艂oto, z kolei zn贸w, gdy S艂o艅ce stopniowo blad艂o i m贸wi艂o mu dobranoc, a ostatnie promienie k膮pa艂y go w swym przepychu, wreszcie, gdy tylko odblask r贸偶owi艂 ogromny jego czub.

Czy mo偶esz, drogi czytelniku, poj膮膰, czemu droga nie by艂a d艂uga i trudna? Wszystko przesz艂o jak w mgnieniu oka. To by艂y wibracje si艂y, spokoju, harmonii wysy艂ane nieustannie ze 艣wi膮tyni i przynaglaj膮ce podr贸偶nych do przekroczenia tych g贸r. Czy si臋 dziwisz, 偶e Himalaje nie budz膮 w cz艂owieku strachu? Czy ci臋 zdumiewa, 偶e poeci nigdy nie s膮 syci opiewania ich majestatu?

Wreszcie z zapadni臋ciem nocy mieli艣my nasz szlak poza sob膮 i stali艣my dysz膮c, na p艂askiej, do艣膰 du偶ej p艂ycie skalnej.

W oddali przed nami by艂o wiele 艣wi膮ty艅, lecz Pora-tat-sanga wznosi艂a si臋 dwa tysi膮ce st贸p ponad nami, sk膮pana w o艣lepiaj膮cym 艣wietle. Wygl膮da艂a jak wielka lampa, umieszczona w zag艂臋bieniu prostopad艂ej 艣ciany skalnej; jej 艣wiat艂o zalewa艂o szczyty i 艣wi膮tynie doko艂a nas. Tu, gdzie艣my stali, niby w kamiennym amfiteatrze, widzieli艣my rzesz臋 m臋偶czyzn i kobiet. Ku naszemu zdziwieniu kobietom nie przeszkadzano' w braniu udzia艂u w tej pielgrzymce. Wszystkie, kt贸re chcia艂y, mog艂y pielgrzymowa膰.

Tu mieszkali wielcy rishi. Ca艂y ten szlak wytyczy艂 rishi Niri. Trzykrotnie przesz艂o t臋dy pi臋ciu braci, raz sami, raz ze sw膮 wielk膮 matk膮, raz za艣 z wielk膮 i dobr膮 Darupati, dum膮 i godno艣ci膮 ca艂ego rodzaju 偶e艅skiego. Tu siedzi teraz w g艂臋bokim samadhi jogin Santi, wielki i czysty, lecz pokorny.

- Gdzie mog膮 ci wszyscy znale藕膰 schronienie i po偶ywienie? - pytali艣my.

„Nie troszczcie si臋 b po偶ywienie i schronienie" - 艣piewa艂 艣miej膮cy si臋 czela - „tu jest obfito艣膰 jedzenia, mieszka艅 i ubra艅 dla ka偶dego. Siadajcie" - brzmia艂 s艂odko g艂os czeli. Zaledwie艣my to uczynili, gdy si臋 pojawi艂y wielkie wazy po偶ywnego, gor膮cego jedzenia. Jogin Santi wsta艂 i zacz膮艂 podawa膰 posi艂ek, a pomagali mu czela i inni. Gdy wszyscy zaspokoili g艂贸d i wstali, zaprowadzono ich grupami do s膮siednich 艣wi膮ty艅 na nocleg. Ta, do kt贸rej nas skierowano pod przewodnictwem czeli, by艂a umiejscowiona na prostopad艂ym wyst臋pie skalnym, wzniesionym na siedemdziesi膮t pi臋膰 st贸p powy偶ej miejsca, gdzie艣my poprzednio stali z innymi. Zbli偶aj膮c si臋, zauwa偶yli艣my d艂ugi s艂up, kt贸rego podstawa by艂a oparta o ska艂臋, na kt贸rej si臋 znajdowali艣my, a wierzcho艂ek dosi臋ga艂 ska艂y podobnej do p贸艂ki nad nami. Poniewa偶 s艂up wydawa艂 si臋 jedynym 艣rodkiem komunikacji, zebrali艣my si臋 u jego podstawy i patrzyli艣my w g贸r臋. Gdy艣my tak stali, inne grupy przy艂膮czy艂y si臋 do nas. By艂 tam ca艂y szereg 艣wi膮ty艅, zbudowanych W niszach skalnych nad pierwsz膮 p贸艂k膮. Przez chwil臋 nasza jedyna nadzieja na nocleg zawis艂a od zr臋czno艣ci wspi臋cia si臋 na s艂up.

Wtedy czela powiedzia艂:

„Nie 艣pieszcie si臋". Z jego ust pop艂yn膮艂 艣piew: „O, ukochany, wygl膮damy schronienia w t臋 noc b艂ogos艂awion膮 przy twej pomocy".

Natychmiast wszyscy doko艂a zamilkli na chwil臋. Jakby jednym-g艂osem wypowiedzieli oni te s艂owa z wielk膮 si艂膮: „Tak膮 jest pot臋ga Boga, A-U-M". W mgnieniu oka wszyscy stali na wyst臋pie skalnym, a my wraz z reszt膮 ludzi udali艣my si臋 do naszych 艣wi膮ty艅. Gdy przybyli艣my do wyznaczonych nam kwater, wszelki 艣lad zm臋czenia w nas, znikn膮艂 zupe艂nie. Tej nocy spali艣my jak niemowl臋ta. Emanacje si艂y, wysy艂ane przez tamt膮 grup臋, by艂yby zr贸wna艂y g贸ry, gdyby tak zechciano.

***

Nast臋pnego dnia o czwartej rano zbudzi艂 nas g艂os czeli, wy艣piewuj膮cego g艂o艣no i wyra藕nie:

- Przyroda si臋 budzi, niech wi臋c jej dzieci powstan膮. Wschodzi jutrzenka nowego dnia. Wolno艣膰 dnia czeka na nas, A-U-M!

Poszli艣my do wyst臋pu, o kt贸ry poprzedniego dnia oparty by艂 wierzcho艂ek s艂upa, i zobaczyli艣my, ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, 偶e s艂up zast膮piony zosta艂 przez solidny pomost ze stopni. Schodz膮c, si臋 zastanawiali艣my, czy poprzedniego wieczoru wszystko 艣ni艂o si臋 nam tylko. Czela spotka艂 nas u st贸p schod贸w i powiedzia艂:

- Nie, nie 艣ni艂o si臋 wam. O stopniach marzono tu wczoraj wieczorem. Mistrz Puriji umie艣ci艂 je tu dla wygody wszystkich, wi臋c widzicie, 偶e s膮 one marzeniem, kt贸re si臋 spe艂ni艂o.

Podczas naszego dwutygodniowego pobytu w tamtych stronach, cz臋stowano nas gor膮cym, po偶ywnym jedzeniem. Nigdy nie widzieli艣my, jak je przygotowywano, ale by艂o ono podawane w obfito艣ci.

Czela i jeszcze drugi cz艂owiek wyruszyli, by si臋 wspina膰 na Pora-tat-sanga. Podchodz膮c, najpierw wyr膮bywano stopnie w surowej skale, potem za艣 k艂adziono deski nad rozpadlinami zion膮cymi pustk膮. Wspinano si臋 te偶 cz臋艣ciowo za pomoc膮 lin, zahaczanych o wyst臋py skalne. Chocia偶 ci dwaj ludzie wdrapywali si臋 ju偶 dwie godziny, nie mogli si臋 posun膮膰 poza wyst臋p, odleg艂y o pi臋膰set st贸p od miejsca, sk膮d wyszli. Tu zdecydowali, 偶e musz膮 zrezygnowa膰 z dalszej drogi. Gdy si臋 tak wahali jogin Santi, rozumiej膮c ich utrudzenie, zawo艂a艂 do nich:

- Dlaczego nie schodzicie?

Czela odpowiedzia艂:

- Robimy wysi艂ki, ale ska艂y trzymaj膮 si臋 mocno.

Prze偶ywali艣my to samo, czego do艣wiadcza wielu turyst贸w, 偶e 艂atwiej jest si臋 pi膮膰 na strom膮 ska艂臋 ni偶 schodzi膰 w d贸艂.

- No, czemu偶 nie zosta膰 tam - za偶artowa艂 jogin. - Jutro wr贸cimy z 偶ywno艣ci膮, mo偶e do tego czasu dotrzecie do wierzcho艂ka.

Nast臋pnie napomnia艂 ich, by zachowali doskona艂y spok贸j, gdy偶 rozumia艂 trudne po艂o偶enie, w jakie popadli. Po trzech godzinach ostro偶nego schodzenia byli znowu z nami. Jogin szepn膮艂 z westchnieniem:

- Tak pierzcha zapa艂 m艂odo艣ci.

M艂odzie艅cy z t臋sknot膮 spojrzeli ku g贸rze.

- Je偶eli mistrz Puriji przebywa tam, to b臋dzie nieszcz臋艣ciem dla nas pozosta膰 tutaj. Ten szlak jest za trudny dla nas.

- Nie martwcie si臋 - powiedzia艂 jogin. - Wy偶szy od nas zajmie si臋 t膮 spraw膮.

Wielu pyta艂o, kiedy b臋dziemy mogli ujrze膰 wielkiego mistrza. Jogin poinformowa艂:

- Dzi艣 wieczorem.

Zastanawiali艣my si臋 nad tym, w jaki spos贸b 艣wi膮tynia mog艂a zosta膰 wybudowana w takim miejscu, jak Pora-tat-sanga.

Mistrz Puriji przyszed艂 w czasie kolacji i rozmawia艂 z nami. Wspomniano o nieudanej pr贸bie wspi臋cia si臋 na 艣wi膮tyni臋. Mistrz powiedzia艂, 偶e im si臋 powiod艂o, poniewa偶 ponowili pr贸b臋.

O godzinie czwartej wieczorem zebrali艣my si臋 wszyscy poni偶ej 艣wi膮tyni. Jogin Santi siedzia艂, pogr膮偶ony w samadhi. Trzy osoby z grupy podesz艂y do du偶ego p艂askiego kamienia i usiad艂y: wszyscy zostali przeniesieni na kamieniu do 艣wi膮tyni. Wtedy jogin Santi spyta艂 czele i dwu innych:

-Czy jeste艣cie gotowi?

- Tak, odpowiedzieli z zapa艂em i usiedli przy nim na skale. Natychmiast kamie艅 pocz膮艂 porusza膰 si臋 spokojnie i przeni贸s艂 ich na dach 艣wi膮tyni Potem przysz艂a kolej na nas. Proszono nas, by艣my stan臋li grup膮, a gdy艣my to uczynili, ci ze 艣wi膮tyni podeszli na skraj dachu i pocz臋li 艣piewa膰 A-U-M. W kr贸tszym, ni偶 to mo偶na wypowiedzie膰 czasie znale藕li艣my si臋 na dachu 艣wi膮tyni. W momencie wszyscy zebrani stali na najwy偶szej 艣wi膮tyni 艣wiata.

Kiedy艣my usiedli, mistrz Puriji zacz膮艂 m贸wi膰:

„S膮 mi臋dzy wami tacy, kt贸rzy nigdy nie widzieli lewitacji cia艂a, i si臋 dziwi膮. Pozw贸lcie sobie powiedzie膰, 偶e nie ma w tym 偶adnego cudu i 偶e jest to si艂a, kt贸r膮 cz艂owiek rozporz膮dza. Uwa偶amy j膮 za wiedz臋 staro偶ytnej jogi. Sporo ludzi u偶ywa艂o jej w przesz艂o艣ci i nie spogl膮dano na ni膮 jako na cud. Gautama Budda odwiedzi艂 wiele dalekich stron za pomoc膮 lewitacji swego cia艂a fizycznego. Widzia艂em tysi膮ce ludzi, kt贸rzy si臋 ni膮 pos艂ugiwali, jest wiele dowod贸w mocy (kt贸re ujrzycie) wi臋kszych znacznie ni偶 ta w艂adza, dowod贸w wielkiej nieodpartej si艂y, kt贸rej mo偶na u偶y膰 do poruszenia z posad g贸r, je艣li siej膮 opanuje w zupe艂no艣ci. Wielbicie i opiewacie wolno艣膰 i wyzwolenie si臋 z wi臋z贸w, lecz je艣li nie zapomnieli艣cie wi臋z贸w i nie przebaczyli艣cie tym, kt贸rzy je na was nak艂adaj膮 - pami臋tacie wi臋zy, a偶 nadto dobrze, a zapomnieli艣cie o wolno艣ci. System czystej jogi jest to pos艂annictwo w celu wyzwolenia ca艂ego 艣wiata.

Pozw贸lcie mi obja艣ni膰 poj臋cie A-U-M. W j臋zyku angielskim u偶ywa si臋 kr贸tszej formy O-M. Prawid艂owe brzmienie stosowane w Hindustanie jest A-U-M. Rozwa偶my je przeto w tym aspekcie.

A jest d藕wi臋kiem gard艂owym. Przy wymawianiu go spostrzegamy, 偶e powstaje on w krtani. Dla wym贸wienia U trzeba wysun膮膰 wargi naprz贸d. M powstaje przez zetkni臋cie i zwarcie warg, wydaj膮cych ton d藕wi臋cz膮cy jak brz臋czenie pszczo艂y. Widzicie wi臋c, 偶e 艣wi臋te s艂owo AUM jest podstawowe, zrozumia艂e, wszechogarniaj膮ce i niesko艅czone. Jego ca艂o艣膰 zawiera w sobie wszystkie imiona i formy, wszystkie nazwy i kszta艂ty.

Wiecie, 偶e forma jest znikoma, ale konkret, czyli rzeczywisto艣膰, zanim ta forma zosta艂a przejawiona, to, co nazywa si臋 duchem jest niezniszczalne. Dlatego wyra偶amy t臋 rzeczywisto艣膰 niezniszczaln膮, s艂owem A-U-M.

Sadhu uczy swych uczni贸w tak: 禄Tattoo-manu-asil芦. Kiedy pojm膮 oni przez g艂臋bok膮 medytacj臋 absolutn膮 prawd臋 - odpowiadaj膮, tylko: 禄Su-ham芦.

Przyjrzyjmy si臋 lepiej temu twierdzeniu i odpowiedzi ucznia, gdy pojmuje on swego Boga - su-ham. Nauczyciel m贸wi do ucznia: 禄Ty jeste艣 Bogiem芦, a on odpowiada: 禄Tym ja jestem芦 - su-ham. Zawiera ono dwie sp贸艂g艂oski i trzy samog艂oski; dwie sp贸艂g艂oski s, h, trzy samog艂oski a, u oraz m, kt贸re jest 艣redniosylabowe. Sp贸艂g艂oski te mog膮 by膰 wym贸wione, gdy nie s膮 po艂膮czone z samog艂oskami. W ten spos贸b w sferze d藕wi臋k贸w sp贸艂g艂oski przedstawiaj膮 znikomo艣膰, samog艂oski niezniszczalno艣膰.

Dlatego s oraz h, odnosz膮 si臋 do zniszczalnego. A-U-M pozostaje i tworzy wieczne AUM. O, poszukiwaczu prawdy, AUM jest wielkim Bogiem. M臋drcy osi膮gaj膮 sw贸j cel, podtrzymywani przez AUM. Ten, kto rozwa偶a A, pierwsz膮 cz臋艣膰 AUM, rozwa偶a Boga w fazie czuwania. Medytuj膮cy nad U, drug膮 cz臋艣ci膮 AUM, faz膮 po艣redni膮, uzyskuje przeb艂ysk 艣wiata wewn臋trznego i Jest z ducha. Kto zamy艣la si臋 nad M, trzeci膮 cz臋艣ci膮 AUM, widzi Boga jako siebie samego, zostaje o艣wiecony i jest natychmiast wyzwolony. Medytacja nad AUM, najwy偶sz膮 ja藕ni膮, zawiera w sobie wszystko.

Patrz臋 w dal, w wielki bia艂y kosmos 艣wiata. Stoi tam ko艣 w skromnej szacie najczystszego, obejmuj膮cego go 艣wiat艂a, a b艂ogos艂awie艅stwo jasno艣ci promienieje z jego twarzy. Z otaczaj膮cej przestrzeni p艂ynie g艂os w te s艂owa: 禄Wy istniejecie po wieki wiek贸w芦. On si臋 zbli偶a coraz bardziej, g艂os rozlega si臋 znowu: 禄Dany jest wam ten dzie艅 i ta godzina, kap艂a艅stwo ca艂ego ludzkiego rodu, kt贸re nie ma pocz膮tku ani ko艅ca芦. Jest to punkt ogniskowy emanacji czystego 艣wiat艂a, skupiony dla wskazania ludzko艣ci na jej boskie pochodzenie. Nie jest to symbol zakonu ani bractwa, jest to symbol ludzko艣ci w jej odwiecznej czysto艣ci, zanim braterstwo si臋 zacz臋艂o. Ten stan jeszcze obecnie nie doszed艂 do wyrazu. Istnia艂 on na d艂ugo przedtem, nim Ziemia si臋 poruszy艂a w swej wielkiej mg艂awicy, zanim za偶膮da艂a swej orbity i przyci膮gn臋艂a to, co do niej nale偶a艂o.

Jest to projekcja pierwszej ludzkiej formy, kt贸ra musi wyst膮pi膰 w pe艂nym w艂adaniu ca艂ej si艂y, kt贸ra zacz臋艂a wi膮za膰 w kszta艂t atomy ziemskiej mg艂awicy. S艂uchajcie! G艂os doko艂a niego przemawia. Rozkaz brzmi: 禄Niech si臋 stanie 艣wiat艂o!芦. Wystrzeliwuj膮 o艣lepiaj膮ce bia艂e promienie, forma staje si臋 punktem ogniskowym, mg艂awica Ziemi wybucha, a ten ogniskowy punkt, to S艂o艅ce centralne mg艂awicy. Gdy j膮dro centralne przyci膮ga艂 skupia swe atomy, przyci膮gaj膮 one wi臋cej 艣wiat艂a. U pod艂o偶a tej formy, u jego podstawy istnieje 艣wiadome kierownictwo: wysy艂a ono promienie 艣wiat艂a do punktu ogniskowego. Teraz kszta艂t ten przemawia i s艂yszymy s艂owa; uformowane s膮 one z liter czystego z艂otego 艣wiat艂a, mog膮c je przeczyta膰: 禄Przychodz臋 z wielkiego kosmosu 艣wiat艂a, by czuwa膰 nad tob膮, o Ziemio. Przyci膮gnij swe cz膮stki do siebie. W ka偶d膮 z nich rzu膰 艣wiat艂o, kt贸re jest wiecznym 偶yciem - 艣wiat艂o pochodz膮ce z wielkiej Zasady 呕ycia, Ojca - emanacj膮 wszelkiego 偶ycia, i Ja og艂aszam ci 禄Jam Jest芦.

Teraz widz臋, 偶e ten kszta艂t daje skinienie. Razem z nim stoj膮 inne kszta艂ty, a spo艣r贸d nich m贸wi jeden: 禄Kim jest ukochany, umi艂owany, kt贸ry wychodzi z Ojca, 艣wiat艂a kosmosu?芦. G艂os z otoczenia przestrzeni m贸wi znowu cichymi, szeptanymi s艂owy. 禄To jestem Ja Sam, kt贸ry doszed艂em do kszta艂tu, by posi膮艣膰 panowanie, gdy偶 mam w艂adztwo i prze偶eranie moja w艂adza si臋 przejawia芦. Patrzcie, oto Kriszna, Christos, Chrystus, wszyscy trzej w jednym.

Kszta艂t m贸wi znowu: 禄Jam Jest i wszyscy z was s膮 tym Jam Jest芦. G艂os rozchodzi si臋 dalej: 禄Patrzcie poza mnie, g艂os Boga m贸wi przeze mnie. Jam jest Bogiem i wy jeste艣cie Bogiem. Ka偶da dusza jest odwieczn膮 czysto艣ci膮 Boga; Cisi s艂uchacze, s艂uchajcie g艂osu, m贸wi膮cego przez ten kszta艂t, patrzcie, oto cz艂owiek jest Bogiem - m贸w Chrystus B贸g wychodzi z wielkiego kosmosu芦.

To nie jest uczucie ani omamienie, to jest jasna, spokojna wizja cz艂owieka wychodz膮cego z Boga w pe艂ni w艂adztwa i panowania. To jest w艂adanie ca艂ej ludzko艣ci; nikt z niego nie jest wy艂膮czony. Poza kszta艂tem s膮 kryszta艂owe, o艣lepiaj膮co bia艂e emanacje 艣wiat艂a. Wysz艂y one z czystego bia艂ego 艣wiat艂a, ukszta艂towane s膮 z czystego bia艂ego 艣wiat艂a; dlatego cz艂owiek jest czystym bia艂ym 艣wiat艂em. To czyste bia艂e 艣wiat艂o jest 偶yciem Boga. Tylko przez cz艂owieka czyste promienie bo偶ego 偶ycia emanuj膮, czyli si臋 przejawiaj膮. Gdy utwierdzamy i ogniskujemy nasz idea艂 przez kontemplacj臋, wizja nabiera 偶ycia, wyst臋puje, zbli偶a si臋 coraz bardziej, a偶 wizja nasza i kszta艂t jednocz膮 si臋, zespalaj膮 z nami. Wtedy my stajemy si臋 tym. Przeto m贸wimy do ca艂ego rodzaju ludzkiego: 禄Jam Jest tob膮, wyra偶aj膮cym Boga!芦. Kiedy prawdziwa matka widzi to w czasie pocz臋cia, to dokonuje si臋 niepokalane pocz臋cie, wtedy nie potrzeba powt贸rnych narodzin. Jest to kobieco艣膰-m臋sko艣膰. Kobieco艣膰-m臋sko艣膰 jest Bogiem - prawdziwym Bogiem ca艂ej ludzko艣ci. Jest to Atma - w艂膮czenie duszy w m臋偶czyzn臋 i kobiet臋.

Prawdziwe w艂adztwo kobiety jest wsp贸艂istniej膮ce i skoordynowane z idealnym obrazem. Ten jedyny jest idealnym m臋偶czyzn膮 i kobiet膮. Razem s膮 oni Darupati, dum膮 macierzy艅stwa, idea艂em kobieco艣ci, wiecznym m臋偶em i 偶on膮 ludzko艣ci. Niezliczone razy przeznaczeni s膮 sta膰 samotnie, lecz zawsze razem w ca艂o艣ci planu kosmicznego. We w艂adztwie prawdziwym kobiety ofiarowuje ona swe cia艂o na o艂tarzu narodzin, maj膮ce by膰 u偶yte dla piel臋gnacji i wydania 艣wiatu Dzieci膮tka-Chrystusa. To jest prawdziwe niepokalane pocz臋cie, je艣li dzieci膮tko okazane jest w prawdziwej my艣li, s艂owie i czynie; nie jest ono pocz臋te w grzechu ani urodzone dla nieprawo艣ci, lecz jest czyste, 艣wi臋te, pocz臋te z Boga, urodzone z Boga na obraz Chrystusa-Boga. Takie dzieci膮tko nie potrzebuje przechodzi膰 przez powt贸rne narodziny. To tylko z powodu my艣li o fizyczno艣ci dziecko rodzi si臋 w fizyczno艣ci i przez to pozwala sobie przybiera膰 fizyczne my艣li o grzechu i dysharmonii starszych, czyli rodzic贸w. Tylko to zmusza do powt贸rnych narodzin.

Gdy kobieta pozwoli si臋 przejawi膰 wewn臋trznemu Chrystusowi, nie tylko ona jest Chrystusem, ale i dzieci膮tko jest Chrystusem i podobne jest Jezusowi. Widzi ono wtedy Chrystusa-Boga twarz膮 w twarz. Kiedy kobieta, kt贸ra po艣lubi艂a i zespoli艂a m臋skie i 偶e艅skie, wysy艂a sw贸j prawdziwy zew, jej niepokalane cia艂o jest gotowe do tej czystej4prawy - pocz臋cia Dzieci膮tka-Chrystusa w celu obdarzenia nim 艣wiata. Cia艂o to przygotowane by艂o i zaplanowane dla kobiety na d艂ugo, zanim zaprojektowana by艂a forma 艣wiata".

Mistrz Puriji przesta艂 m贸wi膰. Poprosi艂 nas, by艣my mu towarzyszyli do wielkiej pieczary, gdzie wielu jogin贸w trwa艂o w stanie samadhi.

Przebywali艣my w tej 艣wi膮tyni i pieczarze przez dziewi臋膰 dni. Wielu jogin贸w mieszka艂o tam od lat; gdy wychodz膮 z tej pustelni dokonuj膮 mi臋dzy ludem cudownej pracy.

Oznajmiono nam, 偶e po uroczysto艣ci wielu b臋dzie powraca膰 do Indii drog膮 na jezioro Sanarawar i Muktinath, przeto z Muktinath mogliby艣my jecha膰 do Darjeeling bardzo wygodnie. By艂y to dobre nowiny i bardzo si臋 ucieszyli艣my perspektyw膮 podr贸偶y z tymi wielkimi lud藕mi.

Chodzili艣my od pieczary do pieczary i rozmawiali艣my z wielu joginami i sadhu; ku naszemu zdziwieniu dowiedzieli艣my si臋, 偶e wielu z nich przebywa艂o tam latem i zim膮. Gdy艣my zapytali, czy dokuczaj膮 im 艣niegi, odpowiedzieli, 偶e w tych okolicach 艣nieg nie pada, nie ma te偶 burz ani mgie艂.

Czas bieg艂 na skrzyd艂ach i wkr贸tce nadesz艂a wigilia naszego odjazdu.

***

Rankiem w dzie艅 naszego odjazdu, wszystkich obudzi艂 o godzinie trzeciej g艂os 艣piewaj膮cego czeli. Gdy czela poprosi艂, by na kr贸tko wszyscy si臋 zebrali, domy艣lali艣my si臋, i偶 zachodzi co艣 niezwyk艂ego. Gdy wyszli艣my ze 艣wi膮tyni, 艣wiat艂o z Pora-tat-sanga zab艂ys艂o tak jasno, ze wszystko pozornie p艂on臋艂o. Czela sta艂 w rogu 艣wi膮tyni i prosi艂 o milcz膮c膮 kontemplacj臋. Mogli艣my widzie膰 mn贸stwo postaci stoj膮cych z podniesionymi ramionami Cisz臋 przerwa艂y s艂owa: „Hail, hail, hail, cze艣膰, cze艣膰, cze艣膰, mistrz Purija 艣piewa". Do艂膮czy艂o si臋 morze g艂os贸w. Echo dawa艂o z艂udzenie wielu tysi臋cy g艂os贸w wi臋cej. W ciszy poranka s艂ysze膰 mo偶na by艂o ka偶dy wyraz. Oto, co m贸wi艂:

„Czy偶 m贸g艂by by膰 B贸g Hindus贸w, B贸g Mongo艂贸w, B贸g 偶yd贸w lub B贸g chrze艣cijan? Jest jedna Zasada Powszechna, kierownicza, pierwsza, niesko艅czona i boska. Centralne 艣wiat艂o tej Zasady nazywamy Bogiem. B贸g musi rozwin膮膰 wszystkich. B贸g rozwija wszystkich. Wszyscy s膮 Bogiem. To na pewno nie oznacza tylko Boga jednych, a nie wszystkich.

Gdy m贸wimy B贸g, m贸wimy o jednym i o wszystkim, we wszystkim, przez wszystko i dla wszystkich. Gdyby Hindus wymieni艂 swego Boga i po wiedzia艂, 偶e nie ma innego, my艣l jego by艂aby rozszczepiona. Gdyby Mongo艂 wymieni艂 swego Boga i orzek艂, 偶e nie ma innego, my艣l jego by艂aby rozdzielona. To samo by艂oby z 偶ydem lub chrze艣cijaninem. Dom rozdwojony przeciwko sobie ulega wstrz膮sowi i musi run膮膰. Z艂膮czony zachowuje si臋 na zawsze. Wybierzcie, komu chcecie s艂u偶y膰. Rozdzia艂 jest kl臋sk膮 i 艣mierci膮. Jedno艣膰 w Zasadzie Ojca-Matki jest wiecznym post臋pem, czci膮 i w艂adaniem. AUM, AUM, AUM".

Zdawa艂o si臋, jakby to AUM rozbrzmiewa艂o przez 艣wiat ca艂y. Mogli艣my s艂ysze膰 jego echo, odbijane wi臋cej ni偶 dziesi臋膰 minut, jak gdyby d藕wi臋cza艂 gong 艣wi膮tynny. Chwilami si臋 wydawa艂o, 偶e ca艂e g贸ry rozbrzmiewa艂y tym A-U-M. Gdy stopniowo odbicia echa zacich艂y, wszyscy si臋 zebrali w wielkim amfiteatrze skalnym poni偶ej nas - my r贸wnie偶 po艂膮czyli艣my si臋 z zebranymi. Gdy usiedli艣my z nasz膮 grup膮, jogin Santi podni贸s艂 w g贸r臋 ramiona i znowu wsp贸lnie zaintonowali艣my AUM, jak przedtem. A g贸ry 艂udz膮co odsy艂a艂y te wibracje.

Trwa艂o to tak do ko艅ca posi艂ku. Gdy wszyscy wstali, zapanowa艂a na chwil臋 cisza, a wtedy czela za艣piewa艂: .

„Powiemy wam 偶egnajcie, a opuszczaj膮c was zapytujemy, kiedy zaszczycicie nas sw膮 obecno艣ci膮. Oci膮gamy si臋 z odjazdem i wiemy, i偶 t臋sknym okiem i sercem wygl膮da膰 b臋dziemy powrotu. Zegnajcie nam, niech b艂ogos艂awie艅stwo wszystkiego, co 艣wi臋te, sp艂ynie na was".

Odpowied藕 przysz艂a, jakby wypowiedziana jednym g艂osem:

- Kochani, my nigdy nie jeste艣my roz艂膮czeni, cho膰 mo偶ecie my艣le膰, 偶e przestrze艅 nas dzieli. Tak nie jest - przestrze艅 nie ma mocy roz艂膮czania, gdy偶 B贸g i wygami przenikacie ca艂膮 przestrze艅. My nie potrzebujemy nawet m贸wi膰 do widzenia, gdy偶 widzimy was w ka偶dej chwili twarz膮 w twarz. Wy nie przybywacie, nie odchodzicie, wy zawsze jeste艣cie tutaj. Nie ma czasu, nie ma roz艂膮ki, nie ma przemijania; tera藕niejszo艣膰 jest tu, a przeto i przysz艂o艣膰. Gdzie偶 mogliby艣my by膰, je偶eli nie wszyscy w Bogu? Nie odchod藕cie st膮d, lecz przyjd藕cie i b臋dziemy zawsze tutaj.

Gdy ostatnie s艂owa przyp艂yn臋艂y ku nam, byli艣my ju偶 kawa艂 drogi na szlaku. Chocia偶 nasze kroki nas oddala艂y, byli艣my tam jeszcze. Nie by艂o roz艂膮ki i wcale艣my nie czuli, 偶e naprawd臋 opu艣cili艣my 艣wi臋te miejsce.

Przez ca艂y dzie艅 czela si臋 艣mia艂 i 艣piewa艂. I zn贸w jego rado艣膰 zdawa艂a si臋 przenosi膰 nas przez najtrudniejsze miejsca.

Przybyli艣my z powrotem do milcz膮cego Maha-Muni o drugiej tego samego dnia. Zamiast si臋 zatrzyma膰 na nocleg, pospieszyli艣my dalej, a chocia偶 byli艣my ju偶 szesna艣cie godzin w podr贸偶y i przebyli艣my tego dnia ponad siedemdziesi膮t mil, nie czuli艣my zm臋czenia. Tak podr贸偶owali艣my do Senafawat Tu zaprowadzono nas do pi臋knej 艣wi膮tyni, blisko jeziora, gdzie odpoczywali艣my dwa dni przed udaniem si臋 do prze艂臋czy Transhimalayan Pass. Jest to prawie raj; jezioro wygl膮da jak klejnot oprawiony w wysokie g贸ry Ze wszystkich drzew naoko艂o rozlega艂 si臋 艣piew ptak贸w.

Tu mieszka艂a wi臋kszo艣膰 cz艂onk贸w naszej grupy. St膮d mieli艣my i艣膰 do Mukti-nath z joginem Santi i 艣miej膮cym si臋 czel膮, kt贸rzy towarzyszyli naszej wyprawie. S艂yszeli艣my cz臋sto o trudno艣ciach tego przej艣cia, lecz chocia偶 byli艣my ju偶 wiele dni w drodze, nie do艣wiadczyli艣my zbyt wielu uci膮偶liwo艣ci i we w艂a艣ciwym czasie dotarli艣my do Mukti-nath. Tam witali nas Emil i wielu naszych przyjaci贸艂. Trudno opisa膰 rado艣膰 tego spotkania. Podr贸偶owali艣my wiele i do艣wiadczyli艣my naj偶ywszej go艣cinno艣ci i dobroci, ale tu czuli艣my rozkosz, jakby powrotu do domu.

Gdy tego wieczoru opowiadali艣my o naszych prze偶yciach, Emil powiedzia艂:

„Teraz ju偶 wiecie, czemu Tybeta艅czycy na wysoko艣ciach dwudziestu jeden tysi臋cy st贸p nie m臋cz膮 si臋 ci臋偶arami d藕wiganymi na plecach. Obecnie rozumiecie, jak pn膮 si臋 oni na Everest, udaj膮 si臋 na grzbiet g贸rski boga g贸r, jak nazywaj膮 Everest Przezwyci臋偶aj膮 trudno艣ci i przechodz膮 ponad bogiem g贸r w艂a艣nie w ten sam spos贸b, jak przezwyci臋偶aj膮 boga ci臋偶aru. Innymi s艂owy, oni pozostawiaj膮 ci臋偶ar, wtedy ci臋偶ar nie istnieje. Nie mo偶ecie po艂o偶y膰 ci臋偶aru na ramiona, tym bardziej nie mo偶ecie go po艂o偶y膰 na prawdziwego Boga-cz艂owieka. Teraz mo偶ecie zrozumie膰 prawd臋 w s艂owach Jezusa: 禄Przyjd藕cie do mnie wszyscy, kt贸rzy pracujecie i jeste艣cie obci膮偶eni, ja wam dam spoczynek芦. Prawdziwe twierdzenie brzmia艂o: Jam Jest da wam odpoczynek. Gdy odpoczniecie w Jam Jest, zmieniacie boga ci臋偶aru na Boga, kt贸ry jest spoczynkiem i pokojem. Przeszli艣cie ponad bogiem ci臋偶aru do Ojca spoczynku: w nim nie d藕wigacie ci臋偶ar贸w. Bogiem Ojcem jest si艂a w艂a艣ciwego i bezpo艣redniego my艣lenia cz艂owieka, zwyci臋偶aj膮ca wszystkie warunki.

Cz艂owiek jest biednym robakiem ziemnym, gdy nie jest w 艣wiadomo艣ci Boga. Jest to cz艂owiek wyra偶aj膮cy tylko 艣wiadomo艣膰 robaka. Gdy strzelacie do tarczy i chcecie trafi膰 w 艣rodek, musicie zogniskowa膰 ca艂膮 sw膮 my艣l na tym punkcie - wtedy tak skupion膮 wol膮 nie widzicie nic poza punktem. Gdy trafiacie do celu - przejawiacie lub realizujecie w pewnym stopniu Boga.

B贸g jest waszym boskim idea艂em, punktem ogniskowym, na kt贸rym koncentruje si臋 ka偶da my艣l i czyn. To jest spos贸b, w jaki przejawiacie boskiego cz艂owieka duchowego, Chrystusa-Boga, s艂owo, kt贸re cia艂em si臋 sta艂o. Cia艂o jest r贸wnie Bogiem, jak B贸g jest wok贸艂 cia艂a. Uczy艅cie wasz膮 subiektywno艣膰 obiektywnym, ch臋tnym i wszechm膮drym wsp贸艂pracownikiem Boga-Zasady. G艂owa do g贸ry - ze wzgl臋du na wasz膮 obiektywno艣膰 - uczy艅cie to obiektywne, zewn臋trzne boskim 偶yciem duchowym, kt贸rym jest B贸g w was, a B贸g ten widzi wszystko. Nikt nie dokona艂 jeszcze niczego, je艣li woli swej nie zogniskowa艂, by utrzyma膰 sw贸j cel: Boga - wprost przed czystym zwierciad艂em swej si艂y my艣li. Ta si艂a my艣li jest nim samym, dzia艂aj膮cym Bogiem, 偶膮daj膮cym od siebie samego, aby sw膮 uwag臋 ca艂kowicie zogniskowa艂 na celu - Bogu, aby Go natychmiast przejawi艂. Z chwil膮, gdy B贸g jest zobiektywizowany, przyjmie tak膮 form臋 lub wz贸r, jaki chcecie, i wype艂nia j膮. Gdyby to nie by艂o faktem absolutnym nie mieliby艣cie i nie mogliby艣cie mie膰 my艣li w waszym pragnieniu. Gdy pragnienie wasze wysy艂acie w ten spos贸b, jest ono boskie. Przy waszej stale wysy艂anej bosko艣ci, poczynacie swe pragnienie boskim systemem i porz膮dkiem. Le偶y to ca艂kowicie w waszych mo偶liwo艣ciach, by powiedzie膰, kiedy si臋 ono przejawi. Zawsze wy rozkazujecie. Musicie z ca艂膮 dobitno艣ci膮 wypowiedzie膰 s艂owa w艂adcze mocy, W stosunku do wszystkich rzeczy zewn臋trznych waszym rozkazem jest zupe艂ne milczenie zewn臋trzno艣ci. Teraz mo偶ecie powiedzie膰 zdecydowanie i z wiedz膮: 禄Nie ma wi臋kszej mocy, ni偶 Chrystus we mnie. Wysy艂am teraz moje Chrystusem przenikni臋te s艂owo - ono spe艂nia wszystkie rzeczy natychmiast. Nie ma wi臋kszej dzia艂aj膮cej si艂y, ni偶 moje Chrystusem obdarzone s艂owo. Ja wielbi臋 je, b艂ogos艂awi臋 i wysy艂am w przestrze艅 w obfito艣ci, harmonii i doskona艂o艣ci芦. Wypowiedzieli艣cie najpierw s艂owo (Boga), kt贸re przedstawia wasze prawdziwe pragnienie. Nie wracajcie nigdy do pr贸艣b (taka postawa rodzi zw膮tpienie), lecz id藕cie naprz贸d i pami臋tajcie, co艣cie zrobili. Wys艂ali艣cie swe s艂owo chrystusowe; wy rozkazujecie. Rzecz jest sko艅czona i kompletna. Jest to boski system. Dzi臋ki Ci, Bo偶e, za 偶ycie i 艣wiat艂o, obfite, pe艂ne i wolne, za doskona艂e bez granic bogactwo i moc, niczym nie zak艂贸conej wolno艣ci.

Pomnijcie, 偶e je艣li dw贸ch po艂膮czy sw膮 si艂臋 duchow膮, mog膮 oni podbi膰 ca艂y 艣wiat, mimo 偶e pojedynczo nie mog膮 nic zrobi膰. Tych dw贸ch - to B贸g i ty, po艂膮czeni w jednym celu. Je偶eli inni zjednocz膮 si臋 z wami z t膮 sam膮 szczero艣ci膮 celu, wasza moc staje si臋 wi臋ksza o kwadrat liczby os贸b. W ten spos贸b ka偶da jednostka, stoj膮ca w jedno艣ci z Bogiem i z wami, jest si艂膮, kt贸ra ro艣nie poczw贸rnie.

禄Je偶eli dw贸ch z was po艂膮czy si臋 z Bogiem i b臋d膮 prosi膰 o cokolwiek, dane im b臋dzie przez mego Ojca芦. M贸j B贸g staje si臋 naszym Bogiem i jeste艣my razem. Razem z Bogiem cz艂owiek zwyci臋偶a to, co nie jest boskie.

Id藕cie do waszej komory (waszego Boga - ja藕ni), zamknijcie drzwi przed wszystkim innym, zamknijcie oczy, patrzcie tylko na waszego prawdziwego Boga: ja藕艅. Wprowadzili艣cie si臋 spokojnie w duchowo-odbiorczy nastr贸j. Zasada Boska jest jednym punktem. Jestem jednym z powszechn膮 energi膮 偶ycia. P艂ynie ona teraz przeze mnie. Ja znam j膮, ja czuj臋 j膮. Dzi臋kuje Bogu, Ojcu mojemu, 偶e zdolny jestem dokona膰 wszystkich rzeczy.

Gdy si臋 modlicie do Boga w bezpo艣rednim kontakcie z Jam Jest i z ca艂膮 powszechn膮 energi膮 偶ycia, u偶ywacie jej w nieograniczonej mierze. B贸g jest imieniem, jakie nadajecie mierze nieograniczonej. B贸g jest imieniem, kt贸re nadajecie wszechm膮dremu, rozumnemu duchowi, a duch ten jest zar贸wno wewn膮trz was, jak i na zewn膮trz ka偶dej ludzkiej istoty. Musicie przejawia膰 Boga przez siebie, dawa膰 Mu wyraz zewn臋trzny; dlatego nie potrzeba szuka膰 wiedzy i pomocy ze 藕r贸de艂 zewn臋trznych wiedz膮c, 偶e 藕r贸d艂a wszelkiego poznania, duch wszelkiej m膮dro艣ci, rozumienie prawdy s膮 ukryte w nas. Po c贸偶 szuka膰 wiedzy na zewn膮trz, gdy B贸g, duch uniwersalny, jest w nas? Przez zrozumienie tego odwo艂ujecie si臋 do tej Zasady, kiedy dokonujecie jakiejkolwiek rzeczy, wiedz膮c, 偶e B贸g wewn膮trz was jest najwi臋kszym z nauczycieli.

Pojmujecie, 偶e ca艂a moc, jak膮 posiadacie jest najpierw przyci膮gni臋ta do was, nast臋pnie wytworzona wewn膮trz waszego cia艂a i wysy艂ana do dokonania tego, co艣cie zamierzyli. To jest B贸g emanuj膮cy przez was. Nie B贸g osobowy, ale wszystko-obejmuj膮cy B贸g w was. Gdy dajecie Bogu przejawia膰 si臋 z wn臋trza siebie, jeste艣cie z Nim po艂膮czeni, gdy偶 B贸g przenika wszystkie warunki. Przez cze艣膰 Boga wewn臋trznego i widzenie Go przejawionego w sobie, wielbicie Boga, b贸stwo ca艂ej ludzkiej rodziny. Wielbi膰 b贸stwo zewn臋trzne - to znaczy przejawia膰 ba艂wochwalstwo. Wielbi膰 Boga w sobie i zobaczy膰 Go przejawionego z wewn膮trz na zewn膮trz, na ca艂y 艣wiat - jest to stwarza膰 i pozostawa膰 w 艣wiadomym kontakcie z emanacjami Boga, 偶ycia i 艣wiat艂a wsz臋dzie.

Nie mo偶e istnie膰 b贸stwo na zewn膮trz waszego cia艂a, kt贸re nie by艂oby wewn膮trz niego, gdy偶 wszystko jest wibruj膮c膮 i emanuj膮c膮 energi膮. Przeto wibracje te p艂yn膮 przez wasze cia艂o, jak i wok贸艂 niego, a wibracja b贸stwa zawiera ka偶dy atom waszego cia艂a, jak r贸wnie偶 ca艂膮 mas臋 wszech艣wiata. W ten spos贸b umieszczacie Boga wsz臋dzie, przede wszystkim wewn膮trz wszystkiego - Boga obejmuj膮cego i rozwijaj膮cego wszystko. Nie ma jednego atomu w przestrzeni, kt贸ry nie mia艂by przep艂ywaj膮cej przez siebie i emanuj膮cej energii 艣wiat艂a i 偶ycia".

Sko艅czywszy rozwa偶ania, Emil o艣wiadczy艂, 偶e spotkaj膮 nas w Harwar, i powiedzia艂 nam dobranoc.

***

Gdy si臋 zbli偶ali艣my do Harwar, b臋d膮c oddaleni o jeden dzie艅 drogi od tego miasta, zatrzymali艣my si臋 w domu pewnego Amerykanina, kt贸rego nazywali艣my Weldonem. Powita艂 on nas serdecznie i sk艂oni艂 do pozostania u siebie przez kilka dni. Weldon, znany pisarz, kt贸ry wiele lat sp臋dzi艂 w Indiach, sympatyzowa艂 z nasz膮 prac膮 i by艂 ni膮 偶ywo zainteresowany. Kilka razy prosi艂 o mo偶no艣膰 przy艂膮czenia si臋 do naszej grupy, ale okoliczno艣ci nie pozwala艂y nam na to. Gdy艣my nazajutrz siedzieli w jego ogrodzie, opowiadaj膮c o naszych prze偶yciach, Weldon nagle zauwa偶y艂, 偶e nigdy nie m贸g艂 aprobowa膰 autentyczno艣ci historii o 偶yciu cz艂owieka zwanego Jezusem z Nazaretu. Dotycz膮ce go dokumenty studiowa艂 starannie, lecz wydawa艂y mu si臋 niejasne i nie prowadz膮ce do 偶adnych wniosk贸w. Wreszcie zaniecha艂 tego z rozpacz膮, gdy偶 mia艂 dr臋cz膮ce w膮tpliwo艣ci, czy posta膰 taka naprawd臋 istnia艂a. Nasz szef zapyta艂 go, czy gdyby spotka艂 twarz膮 w twarz tego cz艂owieka, to czy s膮dzi, i偶 by go pozna艂 i wed艂ug jakiego atrybutu by go zidentyfikowa艂? Weldon odpowiedzia艂:

- Poruszyli艣cie temat, kt贸ry by艂 najwi臋kszym bod藕cem i idea艂em mojego 偶ycia.

Nie mo偶ecie sobie wyobrazi膰, jak wygl膮da艂em jakiego艣 znaku, kt贸ry by przekona艂 mnie o istnieniu tego cz艂owieka. Z ka偶dym rokiem moje w膮tpliwo艣ci ros艂y coraz bardziej, a偶 ostatecznie zw膮tpi艂em w mo偶liwo艣膰 znalezienia namacalnego dowodu, kt贸ry m贸g艂by 艣wiadczy膰 o tym, 偶e jest to w艂a艣nie ta osoba. Instynktownie ta rzecz staje przede mn膮, cho膰 nigdy przedtem tego nie wypowiedzia艂em - jak wi臋c: pozna艂bym go. To jest najszczersze uczucie, jakie kiedykolwiek prze偶y艂em, i je艣li wybaczycie mi, 偶e si臋 powtarzam, powiem jeszcze raz: - Wiem, 偶e bym go pozna艂.

Tego wieczoru, gdy艣my si臋 przygotowywali do odej艣cia, szef nasz powiedzia艂:

- Wszyscy dzisiejszego popo艂udnia s艂yszeli艣cie rozmow臋 o Jezusie. Odczuli艣cie szczero艣膰 naszego przyjaciela. Czy poprosimy go, aby z nami poszed艂? Nie wiemy, czy cz艂owiek znany jako Jezus z Nazaretu b臋dzie w miejscu, do kt贸rego idziemy.

Wiemy tylko, 偶e tam by艂. Je艣li zaprosimy Weldona do p贸j艣cia z nami, a tego cz艂owieka tam nie b臋dzie, czy偶 to nie spowoduje wi臋kszego rozczarowania i czy si臋 przys艂u偶y dobremu celowi? Weldon, zdaje si臋, pragnie p贸j艣膰 z nami, a poniewa偶 nie wiemy, czy Jezus tam b臋dzie, postanowili艣my nie proponowa膰, by nam towarzyszy艂. W tych sprawach najlepiej zda膰 si臋 na czas.

Wszyscy zgodzili si臋 na to. Nast臋pnego ranka jednak szef zaprosi艂 Weldona, by poszed艂 z nami. Twarz m臋偶czyzny natychmiast si臋 rozja艣ni艂a uczuciem oczekiwania. Po chwilowym zastanowieniu uprzedzi艂, 偶e ma um贸wion膮 najbli偶sz膮 艣rod臋 i 偶e musi wr贸ci膰 na ten dzie艅. Poniewa偶 by艂 to czwartek, przeto mieli艣my sze艣膰 dni przed sob膮. Nasz szef uzna艂, 偶e czas ten jest wystarczaj膮cy; zdecydowali艣my wi臋c wyjecha膰 tego dnia po po艂udniu. Wszyscy wyruszyli艣my i przybyli艣my na miejsce w po艂udnie dnia nast臋pnego. Po zjawieniu si臋 zauwa偶yli艣my grup臋 dwunastu os贸b siedz膮cych razem w ogrodzie mieszkania, kt贸re mieli艣my zaj膮膰. Gdy艣my si臋 przybli偶ali, siedz膮cy powstali, a w艂a艣ciciel mieszkania podszed艂, aby nas powita膰. W grupie zauwa偶yli艣my stoj膮cego Jezusa. Zanim ktokolwiek m贸g艂 wypowiedzie膰 s艂owo, Weldon wyst膮pi艂 spo艣r贸d nas z wyci膮gni臋tymi r臋kami i z radosnym okrzykiem rzuci艂 si臋 naprz贸d, 艣ciskaj膮c r臋ce Jezusa, i m贸wi膮c:

- O, ja ci臋 pozna艂em, ja ci臋 pozna艂em: to jest najbardziej boska chwila w ca艂ym moim 偶yciu!

Gdy艣my si臋 zorientowali, co si臋 sta艂o, co艣 jak boska rado艣膰 sp艂yn臋艂a na nas na widok zachwytu naszego przyjaciela. Podeszli艣my i wymienili pozdrowienia, gdy Weldon zosta艂 przedstawiony grupie. Po posi艂ku, gdy siedzieli艣my w ogrodzie Weldon powiedzia艂 do Jezusa:

- Czy nie przem贸wisz do nas? Ja ca艂e 偶ycie czeka艂em na t臋 chwil臋!

Zapanowa艂o milczenie, a po chwili Jezus zacz膮艂:

„W ciszy tej godziny chcia艂bym, 偶eby艣cie wiedzieli, 偶e Ojciec, do kt贸rego ja m贸wi臋, kt贸ry mieszka we mnie, jest tym samym kochaj膮cym Ojcem, do kt贸rego wszyscy mog膮 m贸wi膰, i ka偶dy pozna go tak intymnie, jak ja Go pozna艂em. Tchnienie chwa艂y cudownej p艂ynie przez struny, kt贸re wibruj膮 偶yciem czystym i boskim. Jest ono tak nieskalane, 偶e oczekuj膮c膮 cisza staje i z napi臋ciem s艂ucha; palce tego Jedynego wielkiego i znaj膮cego was, dotykaj膮 naszej r臋ki z czujn膮 delikatno艣ci膮, a g艂os, jak zawsze m贸wi wam o wielkiej i wspania艂ej mi艂o艣ci Ojca. Wasz g艂os m贸wi do was: 禄Ja wiem, 偶e jeste艣cie ze mn膮 - i razem, ty i Ja, jeste艣my Bogiem芦. Teraz wyst臋puje Chrystus-B贸g. Czy nie zechcecie usun膮膰 wszelkich granic i stan膮膰 ze mn膮 w duchu? Nie dano wy偶szych my艣li nad te, kt贸re ja wam daj臋. To nic nie szkodzi, 偶e ludzie m贸wi膮, i偶 to by膰 nie mo偶e. Wy, ka偶dy 藕 was, wyst臋puje jako boski mistrz, zwyci臋偶aj膮cy i w艂adczy, jako widzieli艣cie mnie zwyci臋偶aj膮cego. Czas jest tutaj; urzeczywistniaj膮ca, czysta my艣l, kt贸r膮 wys艂ali艣cie do boskiego mistrza, wyda艂a owoce w waszym w艂asnym ciele i dusza obj臋ta pe艂ne panowanie. Za mn膮 wzlatujecie na wysoko艣ci niebieskie.

Podnosimy te cia艂a, a偶 ich jasna promienno艣膰 stanie si臋 blaskiem czystego, bia艂ego 艣wiat艂a, i razem powracamy do Ojca, z kt贸rego wszyscy wyszli.

B贸g, Ojciec nasz, jest emanacj膮 czystego 艣wiat艂a i z tego wibruj膮cego 艣wiat艂a wychodz膮 wszyscy; w wibracji tej stoj膮 wszyscy razem z Bogiem. W tych wibruj膮cych emanacjach 艣wiat艂a wszelka 艣wiadomo艣膰 materialna jest zgaszona i widzimy twory rzutowane z bytu bez kszta艂tu - w formy i wszystkie rzeczy odnawiane w ka偶dej chwili. W pierwotnym kosmosie, w substancji p艂ynnej, czyli bo偶ej, istniej膮 wszystkie rzeczy; z powodu tego bytu wibracje s膮 tam bardzo wysokie, tak i偶 nikt ich nie zauwa偶a; Je艣li kto艣 nie wyst臋puje w duchu, tak jak my, niezb臋dne jest podnie艣膰 wibracje cia艂a do wibracji ducha.

Teraz mo偶emy widzie膰 trwaj膮ce bezustannie tworzenie, gdy偶 wywo艂ane jest ono promieniowaniem wibracji 艣wiat艂a kosmicznego, zrodzonych w wielkim kosmosie, a promieniowanie to jest wielk膮 energi膮 偶yciow膮, czyli 艣wietln膮, kt贸ra podtrzymuje wszystko, co nazywa si臋 Ojcem promieniowania lub wibracji. Jest to Ojciec, gdy偶 Jego to promieniowanie rozbija ka偶de inne promieniowanie lub wibracj臋.

W rzeczywisto艣ci ono tylko odsuwa je na bok w tym celu, aby inne formy mog艂y zaj膮膰 ich miejsce. Gdy cia艂o wibruje w jednym tonie, czyli w harmonii z wibracjami ducha, jeste艣my wibracjami 艣wiat艂a, najwi臋kszej ze wszystkich wibracji, Bogiem Ojcem wszystkich wibracji.

Nied艂ugo ludzie si臋 przekonaj膮, 偶e te promienie kosmiczne tworz膮 tak silne bombardowania, i偶 dzia艂aj膮 niszcz膮co na tzw. materi臋. Promienie te pochodz膮 ze 藕r贸d艂a wszelkiej energii, Ojca wszystkich element贸w, 藕r贸d艂a, z kt贸rego powsta艂y wszelkie pierwiastki. Nie jest to w艂a艣ciwie zniszczenie, jest to przekszta艂cenie, czyli transmutacja, z tak zwanej formy materialnej w duchow膮.

Wkr贸tce b臋dzie wiadomo, 偶e promienie kosmiczne maj膮 tak straszn膮 pot臋g臋 przenikania, i偶 przechodz膮 przez ka偶d膮 mas臋, rozbijaj膮c samo serce, czyli j膮dro, tzw. atomu, przetwarzaj膮c go w atomy innej substancji i buduj膮c przez to pierwiastki wy偶szego rz臋du: w ten spos贸b stworzenie przechodzi do wy偶szej emanacji czystego 艣wiat艂a, czyli samego 偶ycia.

Promieniowania te, maj膮ce tak straszn膮 moc przenikania, s膮 艂atwe do rozpoznania i odr贸偶nienia od innych promieniowa艅, p艂yn膮cych od Ziemi lub Galaktyki S艂o艅ca, i maj膮 zupe艂n膮 w艂adz臋 nad wszystkimi tymi promieniowaniami, czyli wibracjami. Wkr贸tce b臋dzie poznane, 偶e wibracje te pochodz膮 z uniwersalnego 藕r贸d艂a, niewidzialnego, i 偶e Ziemia nieustannie podlega strasznemu bombardowaniu tych pot臋偶nych promieni, kt贸re powoduj膮 transmutacj臋 atom贸w jednego pierwiastka w niesko艅czone cz膮steczki innego. Nast膮pi r贸wnie偶 odkrycie, 偶e kiedy ten promie艅 kosmiczny uderza w j膮dro atomu rozbija go, rozdziela na drobniutkie cz膮steczki innej substancji, wywo艂uj膮c przekszta艂cenie pierwiastka ni偶szego w wy偶szy. W ten spos贸b promieniowania te nie niszcz膮 materii - one przetwarzaj膮 materi臋 ni偶szego pierwiastka na wy偶szy - z materialnego na duchowy. Ten wy偶szy pierwiastek jest taki, jak rozka偶e cz艂owiek; jest wy偶szy - gdy cz艂owiek nazywa go wy偶szym i u偶ywa do wy偶szego celu. Gdy istota ludzka trwa w wibracjach duchowych, mo偶e ca艂kowicie okre艣li膰 i regulowa膰 te promienie, i spos贸b ich dzia艂ania. A wi臋c dla cz艂owieka trwaj膮cego w wibracjach duchowych, ta transmutacja odbywa si臋 przez ca艂y czas i wsz臋dzie, w nim i doko艂a niego - jest tylko tworzeniem w wy偶szym sensie. W ten spos贸b wszyscy s膮 stwarzani tam, gdzie stoj膮 (na tym poziomie, gdzie si臋 znajduj膮). Tworzenie 'nie ustaje nigdy, jest ono ci膮g艂e i nigdy si臋 nieko艅cz膮ce - wieczne.

Emanacje promieni kosmicznych tworz膮 si臋 ze 艣wiat艂a i sk艂adaj膮 z tak zwanych kulek 艣wietlnych, kt贸re wybuchaj膮 z kosmosu. Ten wi臋kszy wszech艣wiat jest doko艂a, obejmuje i otacza wszystkie 艣wiaty do takich rozmiar贸w, i偶 wch艂ania S艂o艅ce i wznosi do swego s艂o艅ca centralnego, zachowuje, koncentruje i buduje wszelk膮 energi臋, kt贸ra rozproszy艂a si臋 ze 艣wiat贸w. To centralne s艂o艅ce jest tak pe艂ne wibruj膮cej energii, kt贸ra si臋 w ogromnym stopniu kondensuje, i偶 tak zwane kulki 艣wietlne wystrzeliwuj膮 z ogromn膮 si艂膮 promieniuj膮c膮, a gdy si臋 zderzaj膮 z j膮drem innego atomu rozbijaj膮 go - nie niszcz膮c. Jego cz膮steczki przekszta艂caj膮 si臋 w cz膮steczki innych pierwiastk贸w, kt贸re wreszcie zostaj膮 zasymilowane w pierwiastku, do kt贸rego nale偶膮; wtedy pierwiastek ten wchodzi w 偶ycie.

呕ycie jest energi膮, kt贸ra wyzwala tak zwane bombardowanie kulek 艣wiat艂a; cz臋艣膰 wch艂oni臋ta przez wyzwolone cz膮steczki nazywa si臋 偶yciem cz膮steczki lub ca艂ego pierwiastka, podczas gdy wyzwolona cz臋艣膰 energii, lecznic poch艂oni臋ta jako 偶ycie, powraca lub przyci膮gni臋ta jest do kosmosu. Skupia si臋 ona i kondensuje z powrotem, a偶 b臋dzie mog艂a by膰 zn贸w wystrzelona, by zderzy膰 si臋 z innymi atomami i rozbi膰 je, stwarzaj膮c w ten spos贸b cz膮steczki, z kt贸rych powstanie atom innego pierwiastka.

Tworzenie jest wi臋c ci膮g艂e, wieczne, dokonuj膮ce ekspansji i skupienia, nast臋pnie przez zwolnienie wibracji zag臋szczaj膮ce si臋 w kszta艂t i form臋.

Ta rozumna energia emanuj膮ca jest Bogiem rz膮dz膮cym wszech艣wiatem i naszymi cia艂ami, kt贸re s膮 duchowe, a nie materialne.

Ta transmutacja nie jest rozpadem (dezintegracj膮). Inteligencja kieruje te sprawy ten spos贸b, 偶e tylko nieliczne z kulek 艣wietlnych uderzaj膮 j膮dra innych atom贸w i dzieje si臋 to w pewnych odst臋pach czasowych oraz ca艂kowitej ci膮g艂o艣ci z prawem, tak i偶 偶aden przejaw nie przewa偶a.

Cz艂owiek b臋d膮cy w jedno艣ci z t膮 wy偶sz膮 inteligencj膮 mo偶e w spos贸b uregulowany wyj艣膰 z tych zderze艅 i kolizji, tak, i偶 natychmiast zaspokaja swe potrzeby. W ten spos贸b cz艂owiek przy艣piesza powolny proces przyrody, lecz pracuje z ni膮 na wy偶szej skali wibracyjnej ni偶 ta, na kt贸rej dzia艂a przyroda na ni偶szym stopniu tworzenia. 禄Podnie艣cie oczy i sp贸jrzcie na pola, dojrza艂y ju偶 ku 偶niwu芦 (Jan, 4:35). Wszystko jest wibracj膮 i odpowiada p艂aszczy藕nie lub polu, na kt贸rym dzia艂a wibracja. Wspania艂y plan, pole czy p艂aszczyzna nie odnosz膮 si臋 do koncentrycznych warstw b膮d藕 pas贸w otaczaj膮cych Ziemi臋. Te ostatnie s膮 pasami jonizacji, kt贸re okalaj膮 Ziemi臋 i odbijaj膮 wibracje powstaj膮ce na niej; nie przeszkadzaj膮 one jednak i nie zamykaj膮 dost臋pu promieniom kosmicznym. To poprzez nie odbywa si臋 sta艂e przetwarzanie i tworzenie. Nawet nasze cia艂a transmutuj膮 si臋 ze stanu ni偶szego w wy偶szy, a my stajemy si臋 艣wiadomymi kierownikami tej przemiany, przez utrzymywanie my艣li, a przez to i da艂a, dostrojonego 艣wiadomie do wy偶szych wibracji. Harmonizuj膮c (nastrajaj膮c) 艣wiadomie cia艂o na wy偶sz膮 skal臋 wibracyjn膮 - stajemy si臋 t膮 wibracj膮.

W tym stanie mistrz oczekuje. Tak jak stoicie teraz, jeste艣cie mistrzami, w艂adcami nad wszystkimi warunkami. Teraz wiecie, 偶e wspania艂o艣膰 i 艣wiadomo艣膰 boskiego tworzenia stoi znacznie wy偶ej od wszelkiej my艣li materialnej.

Pierwszym krokiem jest ca艂kowite opanowanie zewn臋trznej aktywno艣ci my艣li, duszy i cia艂a, przy naczelnej my艣li, i偶 uprawiacie doskona艂o艣膰, zwyczaj Boga, zwyczaj Chrystusa Bo偶ego. Czy艅cie to, gdziekolwiek jeste艣cie, za ka偶dym razem, gdy nawiedza to was, cz臋sto w godzinach pracy czy odpoczynku. Dostrzegajcie t臋 doskona艂膮 obecno艣膰 wewn膮trz siebie. Dostrzeganie tej doskona艂ej obecno艣ci, swego rzeczywistego Ja", tej obecno艣ci Chrystusa-Boga niech si臋 stanie waszym przyzwyczajeniem. Potem post膮pcie troch臋 dalej: dostrzegajcie boskie bia艂e 艣wiat艂o, promieniuj膮ce w czysto艣ci i blasku, emanuj膮ce z samego centrum waszej istoty. Ujrzycie Jego 艣wiat艂o艣膰 o takiej jasno艣ci i wspania艂o艣ci emanuj膮cej z ka偶dej kom贸rki (w艂贸kna, tkanki, musku艂u) i z ka偶dego organu waszego cia艂a. Zobaczcie teraz prawdziwego Chrystusa-Boga, kt贸ry stoi triumfuj膮cy i czysty, doskona艂y i wieczny. Nie m贸j Chrystus, lecz wasz w艂asny, prawdziwy Chrystus Bo偶y, jednorodzony Syn waszego Ojca-Boga, jedyny prawdziwy Bo偶y Syn, triumfuj膮cy i wszystkozwyci臋偶aj膮cy B贸g. Wyst膮pcie i za偶膮dajcie tego waszego boskiego prawa, a b臋dzie ono wasze.

Za ka偶dym razem, gdy m贸wicie B贸g, wiedzcie w pe艂ni, 偶e przedstawiacie Boga, a oddacie 艢wiatu wi臋ksz膮 przys艂ug臋 czyni膮c to, ni偶 przedstawiaj膮c mnie jako Chrystusa Bo偶ego, bowiem wy sami reprezentujecie 艣wiatu Boga i ogl膮dacie Go w samych sobie. Siedzicie i modlicie si臋 do mnie, abym wstawi艂 si臋 za wami. To jest cudowne, 偶e okazujecie mnie 艣wiatu jako Chrystusa Bo偶ego i uznajecie cechy reprezentowane przeze mnie za boskie, ale jedynie dop贸ki nie tworzycie ba艂wan贸w czy wizerunk贸w moich i nie modlicie si臋 do tych bo偶k贸w. Z chwil膮 gdy stwarzacie m贸j obraz wyrze藕biony i modlicie si臋 do niego, plamicie mnie i siebie. Dobrze jest widzie膰 idea艂, kt贸ry ja lub kto艣 inny uosabia, ale nast臋pnie uczy艅cie si臋 sami tym idea艂em. Wtedy nie b臋dziecie oddzieleni od Boga; taki cz艂owiek zwyci臋偶a 艣wiat. Czy偶 nie widzicie, i偶 nie ma wy偶szego osi膮gni臋cia ponad trwanie z nami w jedno艣ci w Bogu?

Je艣li piel臋gnujecie to z mi艂o艣ci膮 i czci膮, oddaniem i uwielbieniem, zamienia si臋 ono w przyzwyczajenie i wkr贸tce staje si臋 wami, waszym codziennym 偶yciem i istnieniem. W kr贸tkim czasie przejawicie bosko艣膰. Jeste艣cie jeszcze jednym Boskim Chrystusem, pierworodnym Synem Boga. Jeste艣cie jedno艣ci膮 z odwiecznym duchem, energi膮; Obecnie wyczuwajcie, spostrzegajcie i chwytajcie t臋 wielk膮 wy偶yn臋; przyjmujcie, g艂o艣cie i miejcie pewno艣膰, 偶e ona jest wasza, a niebawem wasze cia艂o b臋dzie naprawd臋 wysy艂a艂o 艣wiat艂o. W ka偶dej epoce i we wszelkich warunkach, poprzez ca艂膮 ogromn膮 niesko艅czono艣膰, to najwy偶sze 艣wiat艂o istnia艂o: jest ono wsz臋dzie. 艢wiat艂o to jest 偶yciem.

Gdy cokolwiek ja艣nieje, o艣wieca to nas, gdy na艅 patrzymy. 艢wiat艂o o艣wieca nasze 艣wiadome pojmowanie. Wnet 艣wiat艂o 偶ycia rozb艂y艣nie przed waszym czujnym okiem, jak to uczyni艂o dla wszystkich wielkich. Wielu z nich przedstawia si臋 w obrazach jako postacie stoj膮ce w bij膮cym blasku 艣wiat艂a. Chocia偶 nie mo偶ecie go widzie膰, 艣wiat艂o to jest realne: jest ono 偶ydem, promieniuj膮cym z waszego cia艂a".

Tu Weldon zapyta艂, czy mo偶emy m贸wi膰 o pewnych naukach biblijnych, na co Jezus ch臋tnie si臋 zgodzi艂. Nast臋pnie podnie艣li艣my siei razem wyszli艣my z ogrodu. Weldon zawo艂a艂:

- Pomy艣lcie tylko, tu skontaktowali艣cie si臋 z tymi lud藕mi, a ja mieszka艂em w s膮siedztwie i nigdy ich nie pozna艂em. Dzisiejszy dzie艅 naprawd臋 by艂 dla mnie rewelacj膮. Nowy 艣wiat, nowe 艣wiat艂o, nowe 偶ycie stoi przede mn膮 objawione.

Pytali艣my go, jak m贸g艂 pozna膰 Jezusa. Odpowiedzia艂:

- Dziwicie si臋, 偶e pozna艂em, to jest ten cz艂owiek. Ja nie wiem, jak go pozna艂em, ale pozna艂em i nic nie mo偶e zachwia膰 tej pewno艣ci.

Wtr膮cili艣my uwag臋, 偶e je艣li chce dotrzyma膰 swej umowy, powinien wyjecha膰 w najbli偶szy poniedzia艂ek, i 偶e nasza grupa wyjedzie tego dnia do Darjeeling i b臋dzie mu towarzyszy膰.

- Wyjecha膰? - odpowiedzia艂. - Ja ju偶 wys艂a艂em pos艂a艅ca, prosz膮c inn膮 osob臋 o zast臋pstwo. Pozostaj臋 tutaj. To wy chcecie mnie st膮d odes艂a膰.

***

Po bardzo ciekawym dniu sp臋dzonym w okolicy na zwiedzaniu r贸偶nych osobliwo艣ci, powr贸cili艣my do mieszkania o godzinie 贸smej. Zastali艣my naszych przyjaci贸艂 w ogrodzie, Po kr贸tkiej rozmowie na tematy, og贸lne Jezus powiedzia艂, i偶 nale偶ycie rozumie zaintrygowanie Weldona. Kontynuowa艂:

„B臋d臋 m贸wi艂 do was tak w艂a艣nie, jak chcia艂bym, 偶eby艣cie wy m贸wili do mnie. Je偶eli te nauki urzeczywistnicie, czyli uczynicie je cz臋艣ci膮 siebie samych, nie b臋dziecie potrzebowali innych. Tych twierdze艅 nie mo偶na w 偶adnej mierze bra膰 za formu艂y. Uczniowie mog膮 stosowa膰 je dla zharmonizowania swoich my艣li z Bosk膮 Zasad膮 lub jak wielu m贸wi, dla 膰wicze艅 w koncentrowaniu my艣li, u偶ywszy wyrazu B贸g mo偶liwie jak najcz臋艣ciej, powtarzaj膮c je po wiele razy.

Jest dobrze znanym faktem, 偶e im cz臋艣ciej wymawiacie s艂owo B贸g, wiedz膮c, i偶 jest to Najwy偶sza Zasada wewn臋trzna, przep艂ywaj膮ca przez was, tym wi臋ksze korzy艣ci z tego wyci膮gacie. Pozw贸lcie mi powt贸rzy膰: - nasz膮 my艣l膮 jest 禄Nie mo偶ecie wymawia膰 wyrazu B贸g lub u偶ywa膰 Jego imienia za cz臋sto芦.

Ogl膮dajcie Boga jako Zasad臋 Tw贸rcz膮, przep艂ywaj膮c膮 przez was: skupiajcie i zasilajcie energi膮 t臋 Zasad臋 oraz wysy艂ajcie j膮 z wi臋kszym dynamizmem. Z powodu faktu, i偶 ona zawsze p艂ynie przez was, jak i doko艂a was, mo偶ecie ca艂膮 si艂膮 swej istoty pobudzi膰 j膮 zewn臋trznie. Cia艂o cz艂owieka jest no艣nikiem, przez kt贸ry si艂a ta powtarza si臋 i nabiera rozp臋du dla dokonania wi臋kszej pracy i wysy艂ania wy偶szej formy. W ten spos贸b dodaje si臋 o wiele wi臋ksz膮 si艂臋 tej Zasadzie skutkiem faktu, 偶e miliony pot臋guj膮 i wysy艂aj膮 jej promieniowanie. Jednak jeden cz艂owiek, wyst臋puj膮cy w pe艂ni w艂adztwa, mo偶e podbi膰 艣wiat. Widzicie z tego, czego mog膮 dokona膰 miliony.

Im wi臋cej u偶ywacie tego imienia, wiedz膮c, 偶e to jest Wewn臋trzna Zasada, kt贸r膮 utwierdzacie w sobie, tym wy偶sza jest skala wibracyjna waszego cia艂a. Wibracje te s膮 w zgodzie i odpowiadaj膮 wibracjom boskim, kt贸re s艂owo B贸g oznacza i wydaje. Gdy raz powiecie B贸g z pe艂nym zrozumieniem, cia艂o wasze nigdy nie powr贸ci do tej samej skali wibracyjnej, jak膮 wytwarza艂o w czasie, gdy nie艣wiadomie u偶ywali艣cie s艂owa B贸g. Niech ta my艣l zakorzeni si臋 w waszym umy艣le, a nauki te stan膮 si臋 najbardziej intymn膮 w艂asno艣ci膮; prze艂贸偶cie je, je艣li pragniecie, na sw贸j w艂asny j臋zyk. Musz膮 one by膰 z was, a nie z jakiego艣 藕r贸d艂a zewn臋trznego. Pr贸bujcie przez pewien czas, a si臋 przekonacie, co to dla was uczyni. Przypominajcie sobie za ka偶dym razem, gdy my艣licie B脫G, 偶e jeste艣cie planem Boga. To nie s膮 moje w艂asne s艂owa, lecz wasze, wychodz膮ce od Chrystusa Bo偶ego, od was samych. Pami臋tajcie, 偶e Jezus-cz艂owiek sta艂 si臋 Chrystusem, gdy wyrazi艂 sob膮 艣wiat艂o, kt贸re jest czystym 艣wiat艂em Boga. B贸g, Ojciec m贸j, Zasada Boska przeze mnie p艂yn膮ca, jest wszystkim. A wszystkim, czym jest B贸g - JAM JEST. Ja jestem Chrystusem Bo偶ym. Bogiem-cz艂owiekiem. Wszystko, czym jest B贸g, Ojciec m贸j, i co On posiada, jest dla Boga-cz艂owiek膮 - do dyspozycji. A wi臋c Jam Jest uprawnione jest do u偶ywania wszelkiej substancji. Istotnie, B贸g, Ojciec m贸j, oddaje ca艂膮 substancj臋 Bogu-cz艂owiekowi w nieograniczonej mierze.

Zasada Boga jest Ojcem moim. Jam jest Chrystusem Bo偶ym zar贸wno w ca艂kowitym, jak i pe艂nym znaczeniu. Wszystko, co ma B贸g, jest Chrystusem Bo偶ym.

We藕my s艂owo B贸g. Dlaczego ten wyraz ma tyle pot臋gi? To z powodu wibracji, kt贸re wysy艂a i wyzwala przy wymawianiu: s膮 one najwy偶sze, s膮 one kosmosem, wibracj膮 najsubtelniejsz膮. Wchodz膮 na promieniu kosmicznym i zakre艣laj膮 najwy偶sze pole promieniowania. Zakres ten jest wszechobejmuj膮cy, wszechprzenikaj膮cy, wszechistniej膮cy i rz膮dzi ca艂膮 mas膮. Promieniowania te s膮 panuj膮cymi elementami wszelkiej energii, a wibracja ta jest no艣nikiem, kt贸ry przewodzi 艣wiat艂o i 偶ycie. Podstawa tej wibracji - rz膮dz膮ca inteligencja - r jest tym, co nazywamy Bogiem, i przy promieniowaniu tej wibracji inteligencja ta przenika wszystko. Z tego pola promieniowania emanuj膮 zar贸wno 艣wiat艂o, jaki 偶ycie. Gdy cz艂owiek je przyjmuje, 艂膮czy je w swoim ciele; staj膮 si臋 one jedno艣ci膮. Cia艂o odpowiada natychmiast na te wibracje 艣wiat艂a i cz艂owiek staje si臋 wibracj膮 Boga. Jego Cia艂o wypromieniowuje 艣wiat艂o. W ten spos贸b kto艣 wyst臋puj膮cy jako B贸g jest cz臋sto niewidzialny dla tego, kto dzia艂a na ni偶szym planie wibracyjnym. Oto dlaczego s艂owo B贸g jest tak pot臋偶ne.

To z powodu tego podtrzymuj膮cego s艂owa B贸g Biblia wasza zachowa艂a wp艂yw na tak d艂ugo. Pomy艣lcie, ile razy wyraz ten jest napisany i wym贸wiony w tej wielkiej ksi臋dze! Patrzcie na r贸偶ne Unie promieniowa艅 艣wiat艂a, a wi臋c 偶ycia i energii, kt贸re wychodz膮 z ka偶dego s艂owa zar贸wno napisanego, jak m贸wionego. Ka偶dy wyraz niesie swoje wibracje do dusz tych wszystkich, kt贸rzy m贸wi膮, s艂ysz膮 lub widz膮 s艂owo B贸g. A gdy dusza odpowiada na t臋 wibracj臋, ksi臋ga, z kt贸rej wychodz膮 promieniowania, jest wywy偶szona, tak jak dusza jest podniesiona przez wibracje. W ten spos贸b dane jest ksi臋dze 偶ycie, moc i nie艣miertelno艣膰. W rzeczywisto艣ci, to wyraz B贸g dokona艂 tego. Mo偶ecie wi臋c powiedzie膰 偶e ksi臋ga ta jest s艂owem bo偶ym w sensie duchowym, ale nie w dos艂ownym znaczeniu.

Zbyt wiele 艂udzi bierze Bibli臋 do s艂ownie, zamiast uwzgl臋dni膰 jej prawdziw膮 warto艣膰 duchow膮. Ten brak u艣wiadomienia nie ma jednak wi臋kszego znaczenia, gdy偶 wibracje duchowe odsuwaj膮 na bok to, co jest spowodowane niew艂a艣ciw膮 postaw膮 my艣low膮. Z chwil膮 gdy si臋 my艣li lub wymawia s艂owo B贸g, wibracje te znacznie przewy偶szaj膮 brak zrozumienia

Przetrwanie Biblii okaza艂o si臋 mocn膮 zapor膮 wobec szyderc贸w i krytyk贸w. Ateista niezdolny jest do wyt艂umaczenia, dlaczego wyraz „B贸g" radykalnie dominuje ca艂kowicie nad s艂owem do.

Powtarzajcie w my艣lach s艂owo B贸g przez pewien czas, a potem pr贸bujcie wytworzy膰 wibracj臋 w waszym ciele s艂owem z艂a. Je偶eli艣cie jeszcze tego nie do艣wiadczyli, b臋dzie to dla was rewelacj膮. Wielu naukowc贸w og艂asza, 偶e hipoteza teistyczna jest niemo偶liwa. Nie zwa偶ajcie na nich, gdy偶 rzeczy wczoraj uznane przez nich za niewykonalne, s膮 dokonywane dzisiaj. Czy偶 nie wiecie, 偶e ju偶 najwy偶szy czas wej艣膰 w sw贸j dom, uporz膮dkowa膰 go i zobaczy膰, co s艂owo B贸g uczyni dla was? Pomy艣lcie uwa偶nie przez chwil臋, pr贸bujcie tego, a zobaczycie, czy to nie spowoduje, 偶e porzucicie wszelkie r贸偶nice i zahamowania. M贸wcie: B贸g ca艂膮 sw膮 dusz膮 i odczuwajcie rado艣膰 spowodowan膮 tym, 偶e traktujecie swego brata z wi臋ksz膮 dobroci膮 i post臋pujecie z nim bardziej sprawiedliwie. Postawcie Boga przed sob膮, a mg艂a dawno zapomnianych stuleci rozproszy si臋 jak smuga dymu. Intelekt mo偶e si臋 na to krzywi膰, ale nie zwa偶ajcie na intelekt, kt贸ry myli艂 si臋 tyle razy. St贸jcie, trwajcie ze s艂owem B贸g, panuj膮cym w was, a ca艂y 艣wiat walki i zamieszania nie dotknie was.

Gdy wiecie na pewno, 偶e B贸g, czyli wibracja najwy偶sza, istnieje, 偶e jest On wszechpot臋g膮, mo偶ecie u偶ywa膰 Go dla dokonania wszystkich rzeczy. Z nim mo偶ecie przenosi膰 si臋 z miejsca na miejsce. Gdy jeste艣cie w jednym punkcie, a zachodzi potrzeba, aby艣cie byli gdzie indziej, pami臋tajcie, 偶e to osobowo艣膰 trzyma was w miejscu, a nie B贸g. U偶ywacie mocy bo偶ej w ograniczonej mierze, je偶eli pozostajecie tam, gdzie jeste艣cie. Wyjd藕cie z waszego ma艂ego 禄ja芦, usu艅cie ograniczenia, wydajcie rozkaz, 偶e jeste艣cie Chrystusem-Bogiem, stanowicie jedno z wibracj膮 i moc膮 bo偶膮. W chwili, gdy okre艣licie siebie jako wibracj臋 bosk膮, b臋dziecie u celu waszej drogi. Musicie wiedzie膰 i dzia艂a膰, potem kochajcie i uwielbiajcie 殴r贸d艂o lub Zasad臋 na tyle, aby to uczyni膰.

Wiara przekazuje drog臋 przez my艣l, lecz wymaga to prawdziwego panowania Chrystusa-Boga, aby by膰 t膮 wibracj膮. Z chwil膮, gdy pozwolicie tej wibracji obj膮膰 pe艂n膮 w艂adz臋, organizujecie j膮 i czynicie to. Wiedza staje si臋 dokonaniem przez mi艂o艣膰 i uwielbienie. Nie zmienia to faktu istnienia tych promieniowa艅, gdy ich sobie nie u艣wiadamiacie. Przez wiar臋 w ich istnienie, potem przez wiedz臋, 偶e istniej膮, stajecie si臋 艣wiadomi tego istnienia - i w贸wczas mo偶ecie je u偶y膰.

Gdy wyzwalacie wibracje i jeste艣cie zharmonizowani z polem wibracyjnym, jeste艣cie niewidzialni dla rzeczy, kt贸re wyra偶aj膮 si臋 na ni偶szym planie wibracyjnym. A wi臋c gdy wasze cia艂o wibruje z szybko艣ci膮 艣wiat艂a, jeste艣cie niewidzialni dla tych, kt贸rzy nie mog膮 widzie膰 艣wiat艂a. 艢wiat艂o jest 偶yciem, przeto je偶eli 偶yjecie ca艂kowicie w wibracjach 艣wiat艂a, cia艂o wasze jest czystym 偶yciem. 艢wiat艂o i 偶ycie s膮 Bogiem. A zatem wszyscy s膮 Bogiem, gdy pr贸buj膮 偶y膰 w wibracji Boga.

S艂o艅ce nie b臋dzie ju偶 twoim 艣wiat艂em za dnia ani Ksi臋偶yc w jasno艣ci nie b臋dzie ci ju偶 dawa艂 艣wiat艂a, lecz Pan b臋dzie dla ciebie wiecznym 艢wiat艂em, a tw贸j B贸g - twoj膮 chwa艂膮 (Izajasz 60:19). Chrystus-B贸g, Pan, nie potrzebuje 艣wiat艂a, gdy偶 wibracje Jego cia艂a drgaj膮 zgodnie z wibracjami Boga. Jego cia艂o jest czystym 艣wiat艂em S艂o艅ca w po艂udnie. Pan B贸g lub Jego prawo wyra偶aj膮 czyste 偶ycie (艣wiat艂o) przez Jezusa lub cz艂owieka, kt贸ry staje si臋 Chrystusem na Ziemi. Ka偶dy cz艂owiek staje si臋 Chrystusem, gdy Pan lub prawo bo偶e jest rozumiane i naprawd臋 prze偶ywane.

禄Ja jestem 艣wiat艂em 艣wiata - kto p贸jdzie za mn膮, nie b臋dzie chodzi艂 w ciemno艣ciach, lecz posi膮dzie 艣wiat艂o艣膰 偶ycia芦.

Dlatego Faryzeusze m贸wili do niego: 禄Ty dajesz 艣wiadectwo o sobie. Twoje 艣wiadectwo nie jest prawdziwe芦. Jezus odpowiedzia艂: 禄Chocia偶 ja daj臋 艣wiadectwo o sobie, 艣wiadectwo moje jest prawdziwe, gdy偶 ja wiem, sk膮d przyszed艂em i dok膮d id臋, ale wy nie mo偶ecie powiedzie膰, sk膮d przychodzicie i dok膮d idziecie. Wy s膮dzicie wed艂ug cia艂a. Ja nie s膮dz臋 偶adnego cz艂owieka, ale je艣li s膮dz臋, s膮d m贸j jest prawdziwy, gdy偶 nie jestem sam, lecz jestem ja i Ojciec, kt贸ry mnie pos艂a艂. R贸wnie偶 w zakonie naszym napisane jest, 偶e 艣wiadectwo dw贸ch prawdziwe jest. Ja daj臋 艣wiadectwo o sobie, ale Ojciec, kt贸ry mnie pos艂a艂, daje 艣wiadectwo o mnie".

Wtedy m贸wili do niego: 禄Gdzie jest tw贸j Ojciec?芦 Jezus odpowiedzia艂: 禄Wy nie znacie ani mnie, ani mojego Ojca - gdyby艣cie mnie znali, znaliby艣cie mego Ojca r贸wnie偶芦. (Jan 8:12-19).

Jak mo偶na chodzi膰 w ciemno艣ci, skoro chodzicie r臋ka w r臋k臋 z Bogiem? Je偶eli pozwolicie Bogu zatryumfowa膰, wasze dzie艂a i osi膮gni臋cia b臋d膮 wieczne. Wyszli艣cie od tej wibracji i dop贸ki 偶y膰 b臋dziecie w wierno艣ci dla tego 艣wiata, nigdy nie zginiecie ani si臋 nie zmienicie - wibracje te b臋d膮 trwa艂y na wieki.

Wielu 偶y艂o 偶yciem wznios艂ym i dokona艂o szlachetnych czyn贸w, spe艂nionych przez wibracje bo偶e. W ten spos贸b ludzie ci maj膮 moc tworzenia przez obni偶enie tych wibracji i pozwolenie substancji p艂ynnej zag臋艣ci膰 si臋 w form臋. Substancja p艂ynna jest t膮, kt贸ra zawiera wszystkie pierwiastki. Naukowcy odkryj膮, 偶e wszystkie pierwiastki mog膮 by膰 zredukowane, czyli rozpuszczone do tego stanu p艂ynnego czy gazowego: W nim wszelka substancja wibruje lub promieniuje w tej samej skali wibracyjnej. W ten spos贸b przez obni偶enie wibracji do cz臋stotliwo艣ci, przez kt贸r膮 cz膮steczki pierwiastka zag臋szczaj膮 si臋 lub skupiaj膮, mo偶ecie wytworzy膰, jaki chcecie pierwiastek. Tu promieniowania kosmiczne graj膮 wielk膮 rol臋. Tutaj zachodzi transmutacja, czyli przekszta艂cenie.

Wiele dusz wysokich 偶y艂o, ale dzie艂a ich przesz艂y razem z nimi, gdy偶 nie zdawali sobie sprawy z mocy ich podtrzymuj膮cej. Oni, tak samo jak inni, nie u艣wiadamiali sobie swych dzie艂, i zostali zapomniani. Gdyby uznali t臋 pot臋g臋, a nast臋pnie przez okre艣lon膮 my艣l i w艂a艣ciwe dzia艂anie umocnili swe czyny, osi膮gni臋cia ich sta艂yby si臋 jak g贸ra, kt贸rej nie mo偶na zapomnie膰, tak wysokie jak g贸ry dokona艅, kt贸re do dzi艣 stoj膮 przed lud藕mi, jak np. wielkie piramidy egipskie.

Czy偶 nie jest rzecz膮 o wiele wspanialsz膮 偶y膰 偶yciem Chrystusa? Czy偶 nie warto uczyni膰 to swym idea艂em? Czy偶 to nie usuwa zupe艂nie ma艂ostkowych spraw 偶ycia? Czy偶 nie widzicie osi膮gni臋膰 tych, kt贸rzy si臋 o艣mielili wyst膮pi膰 i 偶y膰 偶yciem chrystusowym? Gdy dokonujecie tego, stoicie na G贸rze Przemienienia. Prawo cz艂owieka i proroctwa znikaj膮, a Chrystus triumfuj膮cy stoi sam, ale nie samotny. Mo偶ecie to uczyni膰, wszyscy mog膮 tego dokona膰, je艣li tylko zechc膮.

Teraz wiecie, 偶e wy i Ojciec jedno jeste艣cie. To jest 艣wiadectwo dw贸ch stoj膮cych razem jako jedno prawo, a 艣wiadectwo to prawdziwe jest W ten spos贸b - je艣li s膮dzicie, s膮d wasz prawdziwy jest. Je艣li dajecie 艣wiadectwo o tym pochodzeniu - 艣wiadectwo wasze zgodne jest z prawd膮. Je偶eli znacie nasze pochodzenie od Ojca, nigdy nie przeminiecie. Gdyby wszyscy znali Tego, Kt贸ry jest moim Ojcem, znaliby mnie, gdy偶 wibracje nasze by艂yby w doskona艂ej harmonii. Kiedy艣 Jezus wo艂a艂 w 艣wi膮tyni, ucz膮c i m贸wi膮c: 禄Wy znacie mnie i wiecie, sk膮d jestem - ja nie przyszed艂em od siebie, lecz Ten, Kto mnie pos艂a艂, prawdziwy jest, Kt贸rego wy nie znacie; lecz ja Go znam, gdy偶 ja jestem od Niego i On mnie pos艂a艂芦.

Wtedy szukali, by go pojma膰, lecz 偶aden nie po艂o偶y艂 r膮k swoich na nim, gdy偶 jeszcze nie przysz艂a jego godzina. I wielu z ludzi uwierzy艂o w niego i m贸wi艂o: 禄Czy偶 Mesjasz, kt贸ry przyjdzie, uczyni wi臋cej cud贸w, ni偶 uczyni艂 ten cz艂owiek?芦. Wtedy rzek艂 Jezus do nich: 禄Kr贸tko b臋d臋 z wami, a potem p贸jd臋 do Tego, Kt贸ry mnie pos艂a艂. B臋dziecie mnie szukali, ale nie znajdziecie mnie, a gdzie ja p贸jd臋, tam wy p贸j艣膰 nie mo偶ecie芦. (Jan 7:28+31,33+34).

Wy wiecie, 偶e duchowo艣膰 i materialno艣膰 s膮 zjednoczone ze sob膮 w Chrystusie. Duch wie:禄Ja przychodz臋 nie od siebie, ja jestem od Ojca芦. 艢wi膮tynia, czyli cia艂o, musi si臋 sta膰 czystym przewodem, przez kt贸ry 艣wieci Chrystus. Gdy Chrystus powstanie w cz艂owieku, uczyni On wi臋ksze cuda od tych, kt贸re ja dokona艂em. Szukajcie, a znajdziecie Chrystusa we mnie, Chrystusa w sobie, w braciach i we wszystkich. Godzina wasza nadejdzie, gdy Chrystus objawi si臋 ka偶demu z was jako jednostce. Wtedy podniesieni b臋dziecie do 艣wiadomo艣ci chrystusowej i uwielbicie Ojca tak, jak ja Go uwielbiam. Napisane jest u Mateusza (27:46), i偶 ostatnie moje s艂owa na krzy偶u brzmia艂y: 禄Bo偶e, m贸j Bo偶e, czemu艣 mnie opu艣ci艂?芦. Jest to zupe艂nie b艂臋dne t艂umaczenie! Prawdziwe s艂owa, to: 禄Bo偶e, m贸j Bo偶e, Ty艣 nigdy nie opu艣ci艂 mnie ani 偶adnego z Twych dzieci, gdy偶 dzieci Twoje mog膮 i艣膰 do Ciebie, jako ja id臋. One mog膮 widzie膰 moje 偶ycie, jak je prze偶ywam, i 偶yj膮c tym 偶yciem, mog膮 one wcieli膰 Chrystusa i sta膰 si臋 jednym z tob膮, Bo偶e, Ojcze m贸j!芦.

Nigdy nie by艂o my艣li o roz艂膮ce. Chrystus Bo偶y ju偶 by zdecydowanie wyst膮pi艂 na d艂ugo przed t膮 godzin膮. Gdyby spalili moje cia艂o, ja m贸g艂bym je zebra膰 z powrotem z tych samych cz膮steczek, kt贸re zosta艂y wyzwolone przez pozorne zniszczenie. Gdyby rozdzielili ka偶d膮 cz膮steczk臋 cia艂a, mog艂aby ona by膰 zebrana natychmiast - nie by艂oby zmiany.

Cz艂owiek jest tak ukszta艂towany, 偶e gdy trwa w zrozumieniu Chrystusa-Boga, wyzwala do艣膰 rozumnej energii, a energia ta i inteligencja tak ca艂kowicie spowijaj膮 go, 偶e gdyby cia艂o zosta艂o zniszczone, a element 偶ycia roz艂膮czony z cz膮stkami, to integralna zasada 偶ycia mog艂aby zebra膰 i skonsolidowa膰 te same cz膮steczki w t臋 sam膮 form臋, przez kt贸r膮 si臋 wyra偶a艂a. Model istnieje - jest zbudowany z substancji i w substancji, kt贸ra nie mo偶e by膰 zniszczona. Trzeba tylko zebra膰 j膮 z powrotem i nape艂ni膰 form膮, przenikni臋t膮 tym samym elementem 偶ycia, a b臋dziecie mieli doskona艂膮 form臋, czyli wizerunek, jak przedtem.

Z tego wniosek, 偶e ukrzy偶owanie nie mog艂o mi zaszkodzi膰 - zaszkodzi艂o za艣 tym, kt贸rzy usi艂owali kwestionowa膰 Zasad臋 Chrystusow膮. By艂 to tylko przyk艂ad wype艂niaj膮cego si臋 prawa wielkiej Zasady, 艣cie偶ki, kt贸r膮 mo偶e p贸j艣膰 ca艂a ludzko艣膰. Post臋puj膮c ni膮, cz艂owiek staje si臋 Chrystusem-Bogiem, idea艂em ludzko艣ci, skonsolidowanym w form臋 niezniszczaln膮. Nawet to cia艂o moje nie by艂o zniszczalne. Wibracje jego byty tak wysokie, 偶e sam akt przybicia go i podniesienia na krzy偶u by艂 tylko symbolem tego, i偶 ci, kt贸rzy mnie ukrzy偶owali, doszli do ostatniej granicy krzywdy, jak膮 艣miertelny mo偶e uczyni膰 cia艂u. Konieczno艣膰 ca艂kowitego spe艂nienia 艣miertelnej granicy polega艂a na umieszczeniu cia艂a w grobie, zatoczeniu na艅 ogromnego kamienia i szczelnego zapiecz臋towania. St膮d okrzyki: 禄Dokona艂o si臋芦.

Gdy 艣miertelne jest sko艅czone - nie艣miertelno艣膰 jest pe艂na. W ten spos贸b niemo偶liwe jest ograniczy膰 nie艣miertelne cia艂o cz艂owieka, nawet w wykutym w skale grobie. Ska艂a mog艂aby by膰 skruszona, aby uwolni膰 cia艂o, gdyby zasz艂a taka potrzeba. St膮d konkluzja, 偶e ca艂a ta scena by艂a symbolem dziedzictwa cz艂owieka".

***

Zebrania te trwa艂y przez szereg dni Postanowiono, 偶e Gordon Weldon i ja pozostaniemy z tymi lud藕mi, a nasz szef i inni powr贸c膮 do Darjeeling, gdzie za艂o偶膮 g艂贸wn膮 siedzib臋 celem uporz膮dkowania danych, kt贸re艣my zebrali. Po ich odej艣ciu za艂o偶yli艣my ob贸z bardziej sta艂y, poniewa偶 mia艂 to by膰 o艣rodek, a偶 do powrotu szefa w grudniu.

Za miejsce zamieszkania obrali艣my szczyt pasma g贸rskiego, rozci膮gaj膮cego si臋 do doliny, odga艂臋zionego od g艂贸wnego masywu g贸rskiego na wysoko艣ci oko艂o pi臋ciuset st贸p nad dolin膮. Po艂o偶enie tego miejsca by艂o bardzo dogodne i nadawa艂o si臋 na g艂贸wn膮 siedzib臋, gdy偶 by艂o 艂atwo dost臋pne z wielu miejsc, kt贸re chcieli艣my zwiedzi膰. Ob贸z znajdowa艂 si臋 w 艣rodku du偶ego wy偶艂obienia. Teren zni偶a艂 si臋 stopniowo od g艂贸wnego 艂a艅cucha ku naszemu obozowi, nadaj膮c mu wygl膮d gniazda w 艣rodku wynios艂ego amfiteatru, z dolin膮 jako wielkim zamykaj膮cym ca艂o艣膰 elementem.

Ponad i poza nim S艂o艅ce zachodzi艂o w morzu p艂ynnego z艂ota. Co wieczoru barwa ta odbija艂a si臋 na id膮cym w g贸r臋 stoku 艂a艅cucha, kt贸ry stanowi艂 Ho domniemanego amfiteatru, k膮pi膮c jego szczyt w bezmiarze drgaj膮cych i pulsuj膮cych odcieni, podobnych do olbrzymiej t臋czy.

Stoj膮c w skupieniu w chwili ostatnich b艂ysk贸w S艂o艅ca na horyzoncie, mo偶na by艂o sobie wyobrazi膰 wielkie jestestwo ze wzniesionymi ramionami, otulone estetycznie w szat臋 z czystego z艂ota, w aurze nieskalanego bia艂ego 艣wiat艂a, kt贸re promieniowa艂o w dalekie przestrzenie.

Pewnego wieczoru przed samym zachodem S艂o艅ca, gdy siedzieli艣my przy ognisku i ostatnie promienie zdawa艂y si臋 p艂on膮膰 najwspanialszym blaskiem, wyst膮pi艂o niezwyk艂e zjawisko, i to tak wyra藕nie, 偶e ka偶dy z nas zamar艂 w zachwycie. Kto艣, rozmawiaj膮c z przyby艂ym przed chwil膮 Sannyasim zrobi艂 uwag臋, 偶e S艂o艅ce, zanim nam powie dobranoc, usi艂uj臋 przej艣膰 samo siebie.

- To wr贸偶y wielkie wydarzenie - odpowiedzia艂 Sannyasim. - Zast臋p wielkich dusz towarzysz膮cych Najwy偶szemu zbierze si臋 wkr贸tce. Prosz臋 o spok贸j.

Natychmiast zaleg艂a cicho艣膰, kt贸ra niby p艂yn臋艂a z przestrzeni zewn臋trznej. Nagle w tym ogromnym spokoju rozleg艂 si臋 g艂os niebia艅ski, w melodyjnych kadencjach. Dziesi膮tki tysi臋cy kokil贸w (ptak贸w) zagra艂o przenikaj膮ce wysokim sopranem, kt贸ry zlewa艂 si臋 z g艂osem i 艣piewem tak harmonijnie, i偶 nie spos贸b by艂o nie uwierzy膰, 偶e owo 艣piewanie zrodzi艂o si臋 w niebie. Gdyby艣 drogi czytelniku, by艂 艣wiadkiem tej scenki s艂ysza艂 ten 艣piew, wiem, 偶e przebaczy艂by艣 tym superlatywom, W jednej chwili sopran ptasz膮t umilk艂, ale pie艣艅 p艂yn臋艂a dalej, bardziej jeszcze majestatycznie. W贸wczas na stoku pasma g贸rskiego ukaza艂y si臋 srebrzyste anielskie postacie kobiece, ubrane w l艣ni膮ce szaty, rysuj膮ce mistycznie pi臋kne kszta艂ty. Tak cudne by艂y ich twarze, 偶e nie da si臋 tego opisa膰 - po co je obra偶a膰 samymi s艂owami.

Wszyscy razem z Sannyasim trwali艣my w zachwycie, zapominaj膮c na chwil臋 o oddechu. Nagle tysi膮ce g艂os贸w do艂膮czy艂o si臋 do ch贸ru, a postacie zacz臋艂y si臋 gromadzi膰 i kr膮偶y膰 wok贸艂 dw贸ch stoj膮cych po艣rodku. 艢piew ucich艂 tak nagle, jak si臋 zaczaj, i osoby znikn臋艂y. Zapanowa艂a cisza i pojawi艂 si臋 wysoki kszta艂t, przyodziany w blaski pi臋knych barw. W miar臋 jak promienie S艂o艅ca gas艂y, posta膰 si臋 zmniejsza艂a,! a偶 stan臋艂a przed nami jako pi臋knie zbudowany m臋偶czyzna o doskona艂ej symetrycznej twarzy i niezr贸wnanym kolorze w艂os贸w, sp艂ywaj膮cych mu na ramiona. Odziany by艂 w l艣ni膮c膮 bia艂膮 szat臋 opadaj膮c膮 z ramion, w pi臋knych fa艂dach, opasany lu藕nym, srebrzystobia艂ym pasem; gdy si臋 zbli偶a艂 do nas dostojnym krokiem, r膮bek jego szaty muska艂 traw臋. B贸stwo greckie nie wygl膮da艂oby bardziej majestatecznie. Gdy by艂 blisko, zatrzyma艂 si臋 i powiedzia艂:

- Zbyteczne jest si臋 przedstawia膰, gdy偶 nie dbamy o konwenanse, Pozdrawiam was jako prawdziwych braci. Wyci膮gam m膮 r臋k臋 i 艣ciskam moj膮 drug膮. Czy偶 si臋 waham u艣cisn膮膰 siebie? W z艂膮czeniu z Zasad膮 Bosk膮 kochamy ca艂y 艣wiat Jestem jak i wy, nienazwany, bez wieku, wieczny. Razem w prawdziwej pokorze trwamy w Bogu Ojcu.

Przez chwil臋 sta艂 w milczeniu. Nagle jego str贸j si臋 zmieni艂; by艂 przed nami w ubiorze r贸wnym naszemu, a u jego boku asystowa艂 mu ogromny rad偶puta艅ski tygrys. By艂o to pi臋kne zwierz臋 z b艂yszcz膮c膮 w blasku zachodz膮cego S艂o艅ca jedwabist膮 sier艣ci膮. Przej膮艂 nas chwilowy l臋k; byli艣my przedtem tak zaabsorbowa膰 niezwyk艂o艣ci膮 zjawiska, 偶e nie zauwa偶yli艣my obecno艣ci tygrysa; Nagle zwierz臋 si臋 skuli艂o. Na rozkaz naszego go艣cia tygrys stan膮艂 na 艂apach, podszed艂 i wsun膮艂 sw贸j pysk w wyci膮gni臋te r臋ce cz艂owieka. Uspokoili艣my si臋, fala obawy przesz艂a. Przybysz usiad艂 przy ognisku, a my si臋 skupili艣my blisko niego. Tygrys odst膮pi艂 i nieopodal wyci膮gn膮艂 si臋 w ca艂ej swej d艂ugo艣ci na ziemi. Go艣膰 powiedzia艂:

- Przeszed艂em skorzysta膰 z waszej go艣cinno艣ci przez pewien czas je艣li nie b臋d臋 natr臋tny. Pozostan臋 z wami a偶 do wielkiej melli

Wszyscy jednocze艣nie usi艂owali艣my u艣cisn膮膰 jego r臋k臋, tak bardzo chcieli艣my okaza膰 nasz膮 go艣cinno艣膰. Podzi臋kowa艂 nam i przem贸wi艂:

- Nie potrzebujecie si臋 obawia膰 偶adnych zwierz膮t; je偶eli si臋 ich nie boicie, nie zrobi膮 wam 偶adnej krzywdy.

Widzieli艣cie przed wiosk膮, dla ochrony mieszka艅c贸w, nieruchome cia艂o na ziemi. Jest to tylko znak fizyczny dla ludzi. Nieruchome cia艂o wystawione jest na 艂ask臋 i nie艂ask臋 zwierz臋cia - chocia偶 nieporuszone, pozostaje ono bez szkody, a lud, widz膮c ten fakt, pozbywa si臋 w ten spos贸b l臋ku przed zwierz臋ciem. Z chwil膮 gdy strach ust膮pi艂, a cz艂owiek nie wysy艂a jego wibracji, zwierz臋, nie natkn膮wszy si臋 na wibracje przera偶enia, nie patrzy na ludzi jako na co艣 do po偶arcia, spogl膮da na nich jak na drzewo, traw臋 lub stoj膮ce doko艂a chaty, poniewa偶 nie odbiera wibracji trwogi.

Zwierz臋 mo偶e przej艣膰 przez t臋 sam膮 wiosk臋, gdzie przedtem wybra艂o sobie kogo艣 na ofiar臋, kto emanowa艂 z siebie najwi臋ksz膮 obaw臋. Obserwowali艣cie to. Widzieli艣cie to samb zwierz臋, krocz膮ce Bezpo艣rednio obok rozci膮gni臋tego na ziemi cia艂a i id膮ce przez wie艣 w poszukiwaniu kogo艣, kto si臋 go boi.

Widzicie to samo zwierz臋 biegn膮ce obok dwojga ma艂ych dzieci w odleg艂o艣ci mniej ni偶 dwadzie艣cia st贸p, atakuj膮ce starsz膮 osob臋, kt贸ra objawia l臋k. Dzieci by艂y zbyt ma艂e, aby si臋 ba膰, dlatego zwierz臋 ich nie widzia艂o!

Wspomnienia podobnych do艣wiadcze艅 nasuwa艂y si臋 nam jedno za drugim i poj臋li艣my, i偶 niezbyt dog艂臋bnie analizowali艣my pojecie strachu i nie doszli艣my do precyzyjnego zdefiniowania go.

Nasz go艣膰 m贸wi艂 dalej:

- Kochajcie zwierz臋, a musi ono odwzajemni膰 si臋 mi艂o艣ci膮: je艣li ono si臋 oprze tej mi艂o艣ci, zniszczy samo siebie, zanim zdo艂a wam zaszkodzi膰. Zwierz臋 bardziej zdaje sobie z tego spraw臋 ni偶 cz艂owiek. Spojrzawszy na tygrysa powiedzia艂:

- Oka偶my mi艂o艣膰 naszemu bratu tutaj, i zauwa偶my odd藕wi臋k na ni膮.

Uczynili艣my to, jak tylko umieli艣my najlepiej. Nagle tygrys si臋 podni贸s艂 i podszed艂 do nas, w ka偶dym ruchu okazuj膮c najwi臋ksz膮 rado艣膰. Rishi zauwa偶y艂:

- Podejd藕cie do zwierz臋cia jak do wroga, a b臋dziecie mieli nieprzyjaciela, z kt贸rym b臋dziecie zmuszeni walczy膰: podejd藕cie jako do brata, a zyskacie przyjaciela i opiekuna.

Muni towarzysz膮cy nam do 艣wi膮tyni Krzy偶a Tau w Tybecie, wsta艂 o艣wiadczaj膮c, 偶e musi nas opu艣ci膰 i powr贸ci膰 do Hardwar, by s艂u偶y膰 pielgrzymom zbieraj膮cym si臋 na mell臋. Po wymianie uk艂on贸w opu艣ci艂 nas. Pomimo 偶e by艂 bardzo cichy, cieszyli艣my si臋 niewypowiedzianie jego obecno艣ci膮. W tym wielkim kraju jest wielu podobnych mu: nie potrzebuj膮 m贸wi膰, a odczuwa si臋 ich wielko艣膰.

Po odej艣ciu Muniego usiedli艣my zn贸w, lecz zaledwie to zrobili艣my, do obozu weszli: Emil, D偶ast i Chander Sen. Po powitaniu usiedli艣my i u艂o偶yli艣my marszrut臋 wycieczki po du偶ej po艂aci kraju. Gdy sko艅czyli艣my, Emil opowiedzia艂 wiele interesuj膮cych legend zwi膮zanych z miejscowo艣ciami, kt贸re chcieli艣my zwiedzi膰. Z nich przytocz臋 tylko jedn膮, gdy偶 dotyczy ona obwodu, w kt贸rym obozowali艣my, i 艣ci艣le si臋 艂膮czy z M膮ka Kumba Mella, obchodzon膮 tutaj, co dwana艣cie lat. Na t臋 mell臋 i na pielgrzymk臋 do 艣wi膮tyni tej prowincji gromadzi si臋 wi臋cej pobo偶nych, ni偶 gdzie indziej. Tu schodzi si臋 ich pi臋膰set tysi臋cy na jedn膮 mell臋. Poniewa偶 zdarzenie tej pory roku ma wielk膮 donios艂o艣膰, spodziewano si臋, 偶e liczba pielgrzym贸w wzro艣nie jeszcze o setki tysi臋cy. Pomy艣lna atmosfera zdawa艂a si臋 przenika膰 ca艂e powietrze. Tu podczas uroczysto艣ci wydaje si臋 bezp艂atnie 偶ywno艣膰 wszystkim bior膮cym w niej udzia艂. Hardwar znany jest jako Wielkie 艢wi臋te Miejsce. W Brindawan mieszka艂 Szri Kriszna i w dolinie tej dorasta艂 do wieku m臋skiego. Okolica ta jest prawie rajem. Jest ona ojczyzn膮 s艂odko 艣piewaj膮cych ptak贸w, zwanych kokile. W obwodzie tym istniej膮 w formie szlachetnych kamieni 艣lady powsta艂e ze spad艂ych kropli wieczystego nektaru, wylanych z dzbana Amri - nektaru, kt贸ry by艂 wyrzucony przez morze po bitwie Devatos贸w (bog贸w) i Asur贸w (demon贸w) - innymi s艂owy po walce duchowo艣ci z materializmem. To oznacza er臋, w kt贸rej Indie obudzi艂y si臋 do pe艂nego znaczenia, 偶ycia duchowego. Ten dzban z nektarem by艂 tak cenny, 偶e stoczono drug膮 bitw臋 o jego posiadanie. Ale po艣piech bog贸w, by prze艣cign膮膰 demony, by艂 tak wielki, 偶e uroniono z tego dzbana nieco kropel, a gdzie one pad艂y, tam powsta艂y owe znaki ze szlachetnych kamieni. Legenda ta kryje w sobie g艂臋bsz膮 tre艣膰 duchow膮. 呕e znaczenie takich legend jest trwa艂e, wieczne i si臋ga dali, przekonamy si臋 p贸藕niej.

W kraju tym, towarzysz膮c Wielkiemu Ri艣i, w臋drowali艣my z miejsca na miejsce, odwiedzaj膮c wiele 艣wi膮ty艅. W grudniu spotka艂 nas szef i podr贸偶owali艣my dalej na po艂udnie od g贸ry Abu. Stamt膮d powr贸cili艣my do Brindawan i Hardwaru, i zn贸w odwiedzili艣my wiele 艣wi膮ty艅, gdzie mieli艣my najbardziej osobiste i serdeczne zbli偶enia, pobieraj膮c nauki i korzystaj膮c z takich sposobno艣ci, kt贸re nie mog膮 by膰 opublikowane, chocia偶 jedyne na艂o偶one na nas ograniczenie polega艂o na pro艣bie, aby艣my, chc膮c udzieli膰 je innym, czynili to osobi艣cie dla pewnych grup. W istocie pro艣ba ta dotyczy艂a tego, by wiadomo艣ci te nie by艂y spisane, lecz podawane ustnie tylko tym, kt贸rzy b臋d膮 o to prosi膰.

Zgromadzenie wielkiej liczby 艣wi臋tych i pobo偶nych ludzi jest prze偶yciem nigdy-niezapomnianym. Tu nie ma gor膮czkowego po艣piechu, zamieszania ani t艂oczenia si臋 w艣r贸d tego ogromnego zbiorowiska, wszyscy podr贸偶uj膮 drog膮 bezpo艣redni膮 do jednego punktu, w jednym celu. Zewsz膮d napotyka si臋 ludzk膮 偶yczliwo艣膰 i dobro膰, i s艂yszy imi臋 Najwy偶szego Wszechmocnego z wszystkich ust, wymawiane ze czci膮 najg艂臋bsz膮. Jest to duchowe echo biegn膮ce wzd艂u偶 niesko艅czonego korytarza, fetory 艣wiat zachodni nazywa czasem. Nie ma on znaczenia w ogromie Wschodu.

Mo偶emy sobie tylko wyobrazi膰 wielki zlot czterystu do pi臋ciuset tysi臋cy ludzi, cho膰 zliczy膰 ich nie mo偶na. Gdy siedzieli艣my przy ognisku, rozmawiaj膮c o wielkim dniu melli, Ri艣i obja艣ni艂 nam cel tego wydarzenia. Prawie wszystkie takie zgromadzenia maj膮 w mocach dog艂臋bniejsze znaczenie, ni偶 si臋 to powierzchownie wydaje lub przekazuje to legenda.

***

"Napisane jest" - podj膮艂 Ri艣i dalej - „oko nie widzia艂o, ucho nie s艂ysza艂o ani serce ludzkie nie przeczuto tego, co B贸g przygotowa艂 dla tych, kt贸rzy Go kochaj膮" (1. Kor. 2:9). Nale偶a艂oby to przeczyta膰 tym, kt贸rzy Go mi艂uj膮 i przejawiaj膮 Chrystusa-Boga. Niewielu rozumie Zasad臋 偶ycia i jej cel Rozumiej膮ca Zasada, to ta, kt贸ra stoi poza wszystkimi rzeczami i jest rzecz膮 g艂贸wn膮. Dlatego prawdziwe jest przys艂owie: 禄We wszystkim, co zyskujesz, pozyskaj rozumienie芦. 艢wiadome rozumienie celu le偶y u podstawy wszystkiego. To ono dzia艂a艂o z tak膮 skuteczno艣ci膮 dla Salomona.

Prosi艂 on, aby mu by艂a dana podstawa rozumienia! 偶eby mia艂 rozumiej膮ce serce. To otworzy艂o mu 藕r贸d艂o m膮dro艣ci i da艂o pot臋g臋, obsypa艂o go bogactwami i honorami, 偶e zas艂yn膮} jako kr贸l tysi膮ca przypowie艣ci i wspania艂ych osi膮gni臋膰 - m贸wiono o nich symbolicznie jako o tysi膮cu 偶on Salomona.

W czasach Salomona 偶ona by艂a symbolem wielkiego talentu, wszechwiedz膮cego poznania, kt贸re przewidywa艂o ca艂膮 histori臋 wszech艣wiata i jego wyra藕ny zwi膮zek z ludzko艣ci膮 i z ka偶d膮 z jej jednostek. Kiedy Salomon oddawa艂 swe talenty swojemu ludowi i u偶ywa艂 je na jego korzy艣膰, dodane by艂y do jego przypowie艣ci 禄trzy tysi膮ce wi臋cej i pie艣ni jego by艂o tysi膮c i pi臋膰set芦. I 禄B贸g da艂 Salomonowi m膮dro艣膰 i roztropno艣膰 bardzo wielk膮, a rozum nieograniczony jako piasek, kt贸ry jest na brzegu morskim (I Kr贸l 5:9:32). Salomon nie by艂 kr贸lem w literalnym lub doczesnym tego s艂owa znaczeniu - by艂 kr贸lem nad sob膮 i swym w艂asnym domem. Kr贸lewsko艣膰 mia艂 w sobie; z tego tronu rozdawa艂 mi艂o艣膰, rozumienie, m膮dro艣膰, sprawiedliwo艣膰 i obfito艣膰 wszystkim, kt贸rzy przyszli po m膮dr膮 rad臋. Salomon rz膮dzi艂 swym ludem za pomoc膮 r贸偶d偶ki: 禄kt贸ra sta艂a niewzruszenie prosto jak 偶elazo* - by艂a ona symbolem prawa, kt贸re nigdy nie zawodzi. Chocia偶 to, co on wysy艂a艂, by艂o pot臋gowane tysi膮c razy po dziesi臋膰 tysi臋cy i wraca艂o z tak膮 sam膮 pot臋g膮, kr贸lestwo Salomona - cho膰by nim by艂a ca艂a Ziemia - nie mog艂oby obj膮膰 bogactwa nagrody prawa (czyli Pana), kt贸re pozna艂o skarb Chrystusa-Boga i s艂ucha艂o rozkazu, by ja藕艅 wyst膮pi艂a i okaza艂a pos艂usze艅stwo Boskiej Zasadzie.

Dawajcie bez my艣li o tym, co otrzymacie, a nagroda wasza b臋dzie bezmierna. Oddajcie najpierw mi艂o艣膰 Bogu, a potem ca艂ej Ziemi. Gdy mi艂o艣膰 ta powraca, ogarnia ca艂膮 Ziemi臋 i zostaje pomno偶ona tysi膮c razy po dziesi臋膰 tysi臋cy, gdy偶 przesz艂a ona przez my艣l milion贸w ludzi i ka偶dy pomno偶y艂 j膮 tysi膮c razy po dziesi臋膰 tysi臋cy. Gdy wr贸ci, czy偶 do艣膰 jest miejsca na Ziemi dla jej pe艂ni? To jedno wyzwa艂a Ziemi臋, a rezultatem jest niebo. Harmonia panuje tu najwy偶sza. Salomon nakaza艂 sobie, 偶e b臋dzie dzia艂a艂 ze zrozumieniem, m膮dro艣ci膮, sprawiedliwo艣ci膮, obfito艣ci膮 i rado艣ci膮 wielk膮. C贸偶 si臋 sta艂o? Ziemia nie mog艂a pomie艣ci膰 tej obfito艣ci - to ju偶 nie by艂a Ziemia, to by艂o niebo. Czy dziwicie si臋, 偶e ludzie z epoki Salomona nazywali go wielkim kr贸lem, bogiem? Oni padali przed nim i wielbili go, pewni, 偶e m贸g艂 im da膰 wszystko, czego potrzebowali. Lecz tu w艂a艣nie b艂膮dzili, nie pojmuj膮c, 偶e Salomon dawa艂 przyk艂ad, za kt贸rym winni byli p贸j艣膰. B贸g powiedzia艂 do Salomona: 禄Nie b臋dzie tobie podobnego na Ziemi芦. Nikt nie m贸g艂 by膰 taki, jak on by艂 na Ziemi, gdy偶 opu艣ci艂 on stan ziemski; stan ten by艂 niebia艅ski, a panowa艂 w nim jego lud r贸wnie po kr贸lewsku, jak panowa艂 Salomon. Przejawi艂 on Boga, dziedzictwo cz艂owieka, kt贸re oni musieli na艣ladowa膰.

Czy taki kr贸l m贸g艂 skaza膰 kt贸rego艣 ze swoich kr贸l贸w na 艣mier膰, je偶eli przez, uczynienie tego skazywa艂by sam siebie na tak膮 sam膮 艣mier膰, pomno偶on膮 tysi膮c razy przez dziesi臋膰 tysi臋cy? Kr贸l taki panowa艂 sprawiedliwie, nie nad innymi kr贸lami, lecz razem z tymi kr贸lami, i nie potrzeba mu by艂o pompy czy blasku zewn臋trznych efekt贸w. Nie potrzebowa艂 nawet wk艂ada膰 korony - ca艂a ludzko艣膰 zna艂a koron臋. Taki kr贸l jest prawdziwym w艂adc膮 nie nielicznych, lecz ka偶dej ludzkiej jednostki - rz膮dz膮 one wraz z nim. To jest cz艂owiek i B贸g panuj膮cy, najwy偶szy. To jest dom Izraela, gdy dom staje si臋 drzewem, korzeniem, ga艂臋zi膮, li艣ciem, kwiatem, a wo艅 p艂yn膮ca z kwiatu - prawdziwym duchem wszystkich ras. Rasa taka zamieszkiwa艂a Ziemi臋 i taka rasa znowu zamieszka na Ziemi. Powiadam wam: - Nie wahajcie si臋; niebo jest tutaj, je偶eli ka偶da jednostka ludzka tu je uczyni. Poniewa偶 ludzie odmawiaj膮 przyj臋cia wezwania, b臋d膮 oni wychodzi膰 z 偶ycia i powraca膰 do艅 przez narodziny ze wszystkimi jego pr贸bami i utrapieniami; przechodzi膰 b臋d膮 przez 艣mier膰 tylekro膰, a偶 wreszcie si臋 naucz膮 lekcji, 偶e ca艂a rodzina ludzka zbudowana jest na opoce absolutnej duchowo艣ci. Dla takiej rasy nie ma 艣mierci ani nie mo偶e on powsta膰 ponownie: dlatego karma nie istnieje. Karma jest tylko kar膮 za wprowadzenie w przejaw niezgody i dysharmonii. Zast膮pcie karm臋-odp艂at臋 wyrzeczeniem, a skorygujecie przyczyn臋 karmy, gdy偶 istnieje ona jedynie w my艣lach ludzi zdecydowanych przejawi膰 karm臋. Usu艅cie przyczyn臋 albo zast膮pcie j膮 wy偶szym stanem, a ni偶szy b臋dzie anulowany. Podniesiecie wibracje swego cia艂a powy偶ej wibracji, pozwalaj膮cych na istnienie karmy.

艢mier膰 nie likwiduje karmy, nie niszczy jej ani wymazuje. 艢mier膰 dodaje do karmy i j膮 powi臋ksza wielokrotnie, gromadz膮c j膮 w du偶ych dozach dla ka偶dej jednostki ludzkiej. 殴 chwil膮 gdy przezwyci臋偶acie 艣mier膰 i reinkarnacj臋, jeste艣cie wolni od 艣mierci i karmy, obie s膮 wymazane, a przez to zapomniane - je艣li za艣 zapomniane, to przebaczone.

Je偶eli na pewnym stopniu absolutna ci膮g艂o艣膰 偶ycia nie mo偶e by膰 dostrze偶ona, w ten spos贸b poj臋ta i urzeczywistniona, to istnieje ostatecznie lekarstwo dla b艂臋du 艣mierci, zwane reinkarnacj膮. Reinkarnacja jest tylko 艣wiat艂em przewodnim w 艣lepej uliczce 艣mierci. Gdy 艣wiat艂o to prowadzi, 艣mier膰 mo偶e by膰 przezwyci臋偶ona przez jeden za drugim bieg do艣wiadcze艅 ziemskich, gdy偶 przez lekcje, kt贸re daj膮 te do艣wiadczenia, dochodzimy do post臋pu polegaj膮cego na zrzuceniu ukutych przez ludzi 艂a艅cuch贸w wyznaniowych, czy narzuconych dogmat贸w. W贸wczas mo偶emy znowu wst膮pi膰 w pe艂n膮 chwa艂臋 bo偶膮, w 艣wiat艂o, kt贸re 艣wieci tak jasno, a kt贸re wydawa艂o si臋 nam blade, poniewa偶 b艂膮dzili艣my daleko od ludzkich wyzna艅 i przes膮d贸w. Kiedy si臋 zbli偶amy z powrotem do domu Ojca, za ka偶dym krokiem naprz贸d 艣wiat艂o rozb艂yska ja艣niej, a gdy wchodzimy, zastajemy dom roz艣wietlony jasno艣ci膮, pe艂en ciep艂a i pi臋kna, kt贸re wydawa艂y si臋 mgliste, tylko z powodu naszego sposobu patrzenia. Tam znajdujemy zn贸w pok贸j, cisz臋 i spoczynek, kt贸rymi mo偶emy si臋 do woli cieszy膰. Mog艂yby one by膰 naszym udzia艂em, gdyby艣my weszli tam, zanim zb艂膮dzili艣my, zniewoleni przez przes膮dy i wyznania. Na ko艅cu 艣cie偶ki wszystko jest zapomniane i przebaczone, tak jak mog艂o by膰 na pocz膮tku.

Uciszcie si臋 i rozwa偶cie w sobie spraw臋 zbawienia Pana. Uspok贸jcie zupe艂nie wasz膮 fizyczno艣膰 i sp贸jrzcie na ca艂kowite zbawienie, jakie Pan, Chrystus-B贸g, wyst臋puj膮cy jako wasze prawdziwe 禄ja芦, mo偶e wam da膰. W ten spos贸b ja sam dostrzeg艂em i stwierdzi艂em prawo, z kt贸rego zrobi艂 u偶ytek Abraham tak dawno temu. To jest tak samo prawdziwe dzisiaj, jak by艂o w tamtych czasach. Przejawy staj膮 si臋 takie, jak s膮 ujmowane w my艣li, s艂owie lub czynie, zgodnie z waszym wierzeniem. Je偶eli my艣l nie jest dobra, to lekarstwem na to jest zmiana waszej my艣li. Przywo艂uj rzeczy, kt贸rych nie ma, tak jakby by艂y!

Jest wiele b艂臋d贸w w t艂umaczeniu z oryginalnych tekst贸w w waszej Biblii, jak r贸wnie偶 wiele fa艂szywych proroctw. Du偶o z nich powsta艂o przez brak zrozumienia liter i symboli, z kt贸rymi t艂umacze mieli do czynienia. Te s膮 do wybaczenia, gdy偶 t艂umacze byli sumienni, a ich wnioski okaza艂y si臋 o tyle zdatne, o ile oni zdolni byli zrozumie膰 tekst Jednak偶e ogromna wi臋kszo艣膰 by艂a niecnym fa艂szerstwem, kt贸rego si臋 dopuszczono dla mistyfikacji, wprowadzenia w b艂膮d i obalenia oryginalnej Ewangelii domu Izraela, Pierwsza nazwa brzmia艂a Israel, co znaczy kryszta艂, czyli czysta bia艂a rasa, pierwsza rasa, kt贸ra kiedykolwiek zamieszkiwa艂a 艣wiat, rasa pocz膮tkowa lub rdzenna, od kt贸rej pochodz膮 wszystkie inne. By艂a ona r贸wnie偶 nazywana ras膮 czystego 艣wiat艂a, gdy偶 rasa w wielu wypadkach znaczy艂a promie艅. Od niej pochodzi rasa aryjska.

Wi臋ksza cz臋艣膰 tego przeinaczonego tekstu Biblii datuje si臋 lub zacz臋艂a si臋 w pierwszym i drugim wieku A.D., a napa艣膰 ta skierowana by艂a w szczeg贸lno艣ci przeciw ksi臋dze Daniela, Ezdrasza i Nehemiasza. Te odst臋pstwa rozci膮ga艂y si臋 na wczesne dzie艂a Jesephusa i inne ksi臋gi. By艂y one celowo przekr臋cone dla ukrycia dobrze znanych wypadk贸w, jakie zasz艂y w tamtych czasach i jeszcze przed tym okresem. Fa艂szerstwa te mia艂y te偶 na celu zniszczenie okre艣lonego systemu chronologicznego i historii zachowanych przez Izraelit贸w z czas贸w, gdy zacz臋艂a si臋 艣wiadomo艣膰. Napisano tysi膮ce fa艂szywych opowiada艅 贸 prawdziwych zdarzeniach, zast臋puj膮c nimi orygina艂y. Spora cz臋艣膰 prawdziwych danych historycznych zosta艂a zniekszta艂cona i zatarta.

Aryjczycy, bezpo艣rednia ga艂膮藕 tej rasy, u偶ywali identycznego systemu chronologicznego, kt贸ry zachowali w stanie niezmienionym. Dzi臋ki temu systemowi, fa艂szerstwa i miejsca zmienione mog膮 by膰 艂atwo wykryte. Z tego wzgl臋du dysponujemy prawdziw膮 i pe艂n膮 chronologi膮 hebrajsk膮. Wiemy, 偶e fa艂sze te by艂y Naci膮gni臋te i na Salomona, jego dom i 偶ony oraz na wiele innych z dziesi臋ciu plemion domu Izraela, jego przyw贸dc贸w, nauczycieli i doradc贸w. Po podziale tego dziesi臋cioplemiennego domu na dwa, rdzenne kr贸lestwo znane by艂o jako dom lub kr贸lestwo Izraela. Drugie jako plemi臋 Judy. Cho膰 plemi臋 to by艂o izraelskie, lecz bynajmniej nie by艂 to ca艂y Izrael. M贸wi膰 o Abrahamie, Izaaku l Jakubie jako o 呕ydach jest nie tylko zwyk艂ym b艂臋dem, ale przekr臋tem, gdy偶 tylko potomkowie Judy i ci, co przyszli potem, mogli by膰 nazywani - wed艂ug imienia Judy - 呕ydami. 呕yd, nigdy nie by艂 odnoszony do dziesi臋cioplemiennego domu Izraela. nie byli 呕ydami, lecz 呕ydzi byli plemieniem narodu izraelskiego.

Gdy plemi臋 Judy opu艣ci艂o Palestyn臋 i posz艂o do niewoli, przypisywano im nazw臋 . Ci, kt贸rych znamy dzisiaj jako 呕yd贸w, s膮 szcz膮tkiem plemienia Judy, kt贸re powr贸ci艂o do Palestyny po odzyskaniu wolno艣ci. Wielu z nich zmiesza艂o sw膮 krew z narodami s膮siednimi. Ci, kt贸rzy dzisiaj nazywaj膮 si臋 呕ydami, nie maj膮 nawet jednej trzeciej krwi prawdziwego plemienia Judy.

Gdziekolwiek 呕ydzi mieszkali i mieszali si臋 z Izraelitami lub Aryjczykami, tam tkwili, i to dzi臋ki tym narodom maj膮 oni tak膮 wytrwa艂o艣膰. Z biegiem czasu 呕ydzi zobacz膮, 偶e do tych narod贸w b臋d膮 musieli zwr贸ci膰 si臋 o opiek臋 i pomoc, tak 偶e wypada im trzyma膰 sw贸j dom w porz膮dku.

Ta cz臋艣膰 plemienia Judy, kt贸ra si臋 po艂膮czy艂a z Izraelitami w ich w臋dr贸wkach po Europie, nie jest elementem rasy znanej obecnie i nazywanej 呕ydami Cz臋艣ci tej nie nale偶y w 偶adnym razie oddziela膰 ani odr贸偶nia膰 od innych Izraelit贸w, kt贸rzy si臋 osiedlili na wyspach brytyjskich i wzd艂u偶 brzeg贸w Morza 艢r贸dziemnego, poniewa偶 przez ma艂偶e艅stwa z miejscowym ludem i wp艂yw otoczenia stracili oni swe charakterystyczne cechy. Ja wywodz臋 si臋 z tej rasy, dlatego wiem.

呕ydzi s膮 u nas; mo偶emy w biegu wiek贸w 艣ledzi膰 ich histori臋 krok za krokiem, od domu Judy do plemienia Judy i dalej; a偶 do dzi艣. 艢wiadcz膮 oni o Istnieniu wielkiej rasy, kt贸ra pomaga w zachowaniu idea艂u Boga, a偶 do chwili, gdy wszystkie rasy wr贸c膮 zn贸w do jedno艣ci z Chrystusem-Bogiem na czele w ka偶dej jednostce, jak to by艂o, zanim wielka rasa zacz臋艂a si臋 rozprasza膰 i dzieli膰. Nie jest rzecz膮 trudn膮 艣ledzi膰 ich losy po wyj艣ciu Izraela z Jeruzalem, 艣lady tych, kt贸rzy si臋 osiedlili na wyspach brytyjskich, daj膮 si臋 艂atwo odnale藕膰. Tak samo 艣lady plemienia Da艅. Jego nazwa i historia, jak r贸wnie偶 miejsce, gdzie si臋 osiedlili, mo偶na okre艣li膰. Rzeka Dunaj (Danube), tak nazwana od plemienia, dzi艣 jest otwartym go艣ci艅cem, przez kt贸ry po rozproszeniu, grupy tych plemion przyby艂y do Brytanii jako Du艅czycy (Danes), Jutowie, Rktowie i pod innymi mianami. Tak dotarli do Skandynawii, Irlandii, Szkocji i innych kraj贸w, i pod tymi r贸偶nymi imionami przybyli do Brytanii, a stamt膮d do Ameryki. Gdy docieraj膮 do Ameryki, s膮 w swej poprzedniej ojczy藕nie. W kraju swego pochodzenia szybko trac膮 w艂asn膮 odr臋bno艣膰 plemienn膮, zmieniaj膮 sw贸j j臋zyk na jedn膮 mow臋 - t臋, kt贸r膮 w艂adali, gdy odeszli.

D艂ugo, d艂ugo b艂膮dzili oni z dala od domu, lecz s膮 z powrotem w swoim kraju ojczystym, a kraj ten rozci膮ga si臋 od Ameryki Po艂udniowej, Australii, Nowej Zelandii i wysp m贸rz po艂udniowych i rozrzucony jest tak daleko, jak Japonia i Chiny.

Japo艅czycy i Chi艅czycy w臋drowali ma艂o. S膮 to odga艂臋zienia 偶ywotnej rasy, kt贸ra wyemigrowa艂a z ojczystego kraju Mu na d艂ugo przedtem, zanim si臋 zapad艂 kontynent macierzysty. Byli oni nazywani Ujguar, czyli plemiona w臋drowne, i s膮 potomkami wielkich ras mongolskich. To w tym kraju ojczystym rasa bia艂a urzeczywistni艂a najwy偶sz膮 cywilizacj臋. U偶ywali oni energii emanuj膮cej i wyzwalali energi臋 atomow膮 do wykonywania prac po偶ytecznych. Rozwin臋li r贸wnie偶 lewitacj臋 i w ten spos贸b przenosili si臋 z miejsca na miejsce. Ich filozofia wolna by艂a ca艂kowicie od poga艅skiej idolatrii, wyzna艅, dogmat贸w i przes膮d贸w. Wielbili oni prawdziw膮 Zasad臋 jako zasad臋 p艂yn膮c膮 przez ca艂膮 ludzko艣膰, cz艂owieka tak boskiego jak B贸g.

Izrael-Arya, to symbol jedynej i m膮drej kr贸lewsko艣ci i kultury. Z tej rasy wywodzi si臋 Biblia i do tej rasy zwracane by艂y jej najwy偶sze zalecenia.

Chrystus w cz艂owieku by艂 jej idea艂em. To by艂a pochodnia, daj膮ca wiecznie p艂on膮ce 艣wiat艂o, g艂owa sceptru. Dla roz偶arzania tego ognia, by p艂on膮艂 coraz ja艣niej i by cz艂owiek nie m贸g艂 go nigdy zapomnie膰, dane mu by艂y wskazania nie tylko w jednej Biblii, lecz w Bibliach dwunastu.

Dla ochrony przez zniszczeniem i sfa艂szowaniem ludzie zbudowali z kamienia dwana艣cie Biblii i rozmie艣cili je w r贸偶nych punktach kraju macierzystego. Aby sprowadzi膰 je razem pod jedno miano, czyni膮c zawarte wanien wskazania wieczno­trwa艂ymi, wybudowali Wielk膮 Piramid臋, dowodz膮c przez to, 偶e Chrystus, podstawa cywilizacji, by艂 mocno utwierdzony na Ziemi w艣r贸d ludzi i nie mo偶e by膰 zapomniany ani wykre艣lony. B臋dzie ona trwa艂a na zawsze, nie tylko jako drogowskaz, kt贸ry utrzymuje wysoko 艣wiat艂o, lecz jako reflektor tego 艣wiat艂a. Nie tylko odbija艂 on jasno艣膰, ale wydawa艂 cz臋sto powtarzany rozkaz: 禄Je藕el艂 ludzko艣膰 zgubi艂a 艣wiat艂o, p贸jd藕cie do wn臋trza, tam znajdziecie zapisane wskazania, kt贸re odnowi膮 ten blask, tak aby 艣wieci艂 on z was, zagubionych owiec, b艂膮kaj膮cych si臋 i pozbawionych jasno艣ci芦.

U Boga wszyscy b艂膮dz膮cy bez 艣wiat艂a-偶ycia s膮 owcami, kt贸re si臋 od艂膮czy艂y od stada - jednak zawsze widocznego i daj膮cego mo偶no艣膰 powrotu. Chrystus-pasterz czeka ze wzniesion膮 pochodni膮 na tych, kt贸rzy przyjd膮; chocia偶 by艂a ona ukryta przez wieki, istnieje ci膮gle dla tych, kt贸rzy przychodz膮, szukaj膮c 艣wiat艂a.

Jest to pierwsza mowa kosmosu. Rozlega si臋 g艂os, s艂owo Boga: 禄Tu jest 艣wiat艂o! Niech si臋 stanie 艣wiat艂o艣膰!芦. Rozb艂yska wibracja; z tymi wibracjami przysz艂o 偶ycie. 呕e 偶ycie nigdy nie jest roz艂膮czone z Bogiem, o tym 艣wiadczy fakt, 偶e ta Wielka Piramida ze sw膮 podstaw膮 mocno wspart膮 o pod艂o偶e ma niekoronowan膮 g艂ow臋 w ob艂okach.

Gdy cz艂owiek przyjmie swe prawdziwe dziedzictwo - Chrystusa - i uzna fakt, 偶e Chrystus-B贸g jest prawdziw膮 ja藕ni膮 w pe艂ni w艂adztwa, korona lub kamie艅 szczytowy b臋d膮 umieszczone; b臋dzie to r贸wnie偶 艣wiadczy膰 wiecznie, 偶e cz艂owiek nigdy wi臋cej si臋 nie odbije od stada.

Wielka Piramida jest Bibli膮 w kamieniu, niezniszczaln膮 kronik膮 bibliograficzn膮, odzwierciedlaj膮c膮 bieg osi膮gni臋膰 i w臋dr贸wek lud贸w, wybranych przez Boga. Nie jednego, lecz wszystkich lud贸w, kt贸re przyjm膮 艣wiat艂o chrystusowe. Ale to nie pozwala tym ludom dzia艂a膰 w spos贸b niechrystusowy i mie膰 postaw臋 niechrystusow膮. Taki lud ma sta膰 jako 艣wiadek, inaczej ludzko艣膰 lub jej jednostki b艂膮dz膮, zapominaj膮 i przy膰miewaj膮 to 艣wiat艂o prawdziwe, g艂osz膮ce, 偶e spo艣r贸d nich wyjdzie jeden, kt贸ry jest zupe艂nie zdecydowany by膰 wizerunkiem Chrystusa, i z trzyman膮 wysoko, p艂on膮c膮 艣wiat艂em pochodni膮 b臋dzie przewodzi膰 jej jak Chrystus wewn臋trzny, kt贸ry powinien prowadzi膰.

Albowiem cywilizacja wielu idzie w d贸艂. Istotnie wielka rasa tak d艂ugo sz艂a ciemn膮 艣cie偶k膮, i偶 wygl膮da艂o na to, 偶e straci sw膮 identyczno艣膰 i zwr贸ci si臋 ca艂kowicie ku zdziczeniu i barbarzy艅stwu. Tylko niewielu 艣ci艣le trzyma艂o si臋 czystych zasad, nale偶膮cych do ludzko艣ci, i tych niewielu musia艂o si臋 wycofa膰 do samotni, aby 艂atwej m贸c si臋 zbiera膰, koncentrowa膰 i wysy艂a膰 艣wiat艂o dla pomocy ca艂ej ludzko艣ci.

Grupa ta szerzy艂a nauki, 偶e 艣wiat potrzebuje zbawiciela, Boga-cz艂owieka, kt贸ry mo偶e wyst膮pi膰 i wyst膮pi, a przez my艣li, s艂owa i czyny nauczy, i poka偶e ludzko艣ci - z pocz膮tku przez poszczeg贸lne jednostki, nast臋pnie przez og贸艂 - 偶e Chrystus 偶yje w nich zawsze i jest tak 偶ywotny jak dawniej, chocia偶 nieczynny. Niewiedza st艂umi艂a w nich 艣wiat艂o chrystusowe oraz zaniechanie 偶ycia chrystusowego. Werbalnie, proroctwami i kierowaniem grup oraz jednostek przekazano ludzko艣ci pos艂anie, 偶e Najwy偶szy wyznaczy艂 zbawiciela, kt贸ry zn贸w b臋dzie 偶y艂 w wierno艣ci dla szczytnych poj臋膰, i 偶e ten zbawca wyst膮pi w okre艣lonym czasie. By艂o to zarz膮dzenie Najwy偶szego, kt贸re Pan B贸g przela艂 na grup臋 jednostek ludzkich. Uznawa艂y one warunek, 偶e dla przyci膮gni臋cia ludzi do zbawcy, kt贸ry mia艂 do nich przyj艣膰, niezb臋dne by艂o wyznaczenie czasu tego przyj艣cia oraz pouczenie o jego metodzie i celu - a nawet 艣cis艂e wyznaczenie dnia, miesi膮ca i roku narodzenia, jak r贸wnie偶 dok艂adnej daty ukrzy偶owania.

By艂o to nie tylko konieczne dla nadania jego naukom wi臋kszej wagi i 偶ywotno艣ci, ale potrzebne do sprowadzenia my艣li ludzkiej z powrotem do punktu ogniskowego, gdy偶 wi臋kszo艣膰 zb艂膮ka艂a si臋 ca艂kowicie i zwr贸ci艂a do obcych bog贸w. Ludzko艣膰 tak bardzo si臋 zagubi艂a, 偶e 艣mier膰 duchowa by艂a ju偶 blisko. G艂oszono wi臋c, 偶e cia艂o owego zbawcy czy mesjasza b臋dzie zabite, a potem z艂o偶one w grobie wykutym w skale, i 偶e nast膮pi ca艂kowite zmartwychwstanie. Ten spos贸b mia艂 znowu ukaza膰 ludziom, 偶e z syn贸w ludzkich mog膮 z powrotem sta膰 si臋 Synami Bo偶ymi, gdy偶 Chrystus-B贸g zawsze stanowi jedno z Bogiem. Tak cz艂owiek, wiod膮c 偶ycie bo偶e, nie powr贸ci nigdy do zam臋tu i pl膮taniny, a pok贸j i dobra wola zapanuj膮 na Ziemi. Napisano, i偶 stan ten istnia艂 pierwej, zanim powsta艂y rzeczy wszystkie, i 偶e On b臋dzie uczy艂 ludzi o prawdziwym dziedzictwie cz艂owieka. W ten spos贸b On istnia艂 i by艂 utajniony przez wieki, a przez nauki, jakie dawa艂, p艂yn膮艂 strumie艅 opatrzno艣ci boskiej i pe艂ne owoce ziemi oddane do swobodnego u偶ytku cz艂owieka. Proroctwa te spoganizowano i przekr臋cono jeszcze przed nadej艣ciem Jezusa, a spaczenie to rozci膮ga si臋 a偶 na nasze czasy, prowadz膮c ludzi do pogl膮du, 偶e podstawowe elementy chrze艣cija艅stwa zapo偶yczone zosta艂y od poprzednich religii - neguj膮c wiedz臋 o tym, 偶e one istnia艂y zawsze i by艂y osi膮gni臋ciem najwy偶szego idea艂u ludzko艣ci. R贸wnie偶 przygotowano do tych niepokalanych narodzin cia艂o matki, kt贸ra mia艂a zrodzi膰 i piel臋gnowa膰 Dzieci膮tko Jezus, i cia艂o ojca, opiekuna fizycznego - ka偶de osobne, lecz zespolone dla czuwania nad tym dzieckiem predestynowanym do nauczania tych, w艣r贸d kt贸rych mia艂o dojrzewa膰.

Matk膮 by艂a Maria, a ojcem J贸zef, oboje z domu Dawida, prawdziwego 艣wiat艂ono艣cy z nasienia Abrahama, co znaczy Ah-Brahn, od nosiciela pe艂nego jasno艣ci z wielkiego kosmosu.

Synowie ludzcy stoczyli si臋 tak nisko, 偶e wibracje ich cia艂 by艂y ni偶sze od zwierz臋cych. Zast臋puj膮c i ukazuj膮c w swej osobie dawno zapomnianego Chrystusa, przeczuwa艂 On, 偶e ci ludzie b臋d膮 chcieli zniszczy膰 jego cia艂o bardziej bezwzgl臋dnie, ni偶 by zrobi艂y to zwierz臋ta. Gdy ludzie nie id膮 za 艣wiat艂em chrystusowym, schodz膮 poni偶ej zwierz臋cia.

U艣wiadamia艂 sobie, 偶e musi by膰 tak zdecydowanie zjednoczony z Chrystusem w Jego w艂adztwie, i偶 nie b臋d膮 mogli Go tkn膮膰, dop贸ki na to nie zezwoli. Wybieraj膮c tak膮 rol臋, okaza艂 sw膮 nieustraszono艣膰. Ten, kto si臋 podejmuje takiego zadania, musi by膰 pokorny, wiedz膮c doskonale, 偶e jest to droga, kt贸r膮 poszli wszyscy przez swe 偶ycie chrystusowe.

Zebranie to podkre艣la t臋 ide臋 wyra藕niej. Mo偶ecie zaobserwowa膰 cichy wp艂yw, w艂adaj膮cy tysi膮cem pokornych dusz, zebranych tutaj. Mo偶ecie to oceni膰 w pe艂ni, bior膮c za podstaw臋 fakt, 偶e cz艂owiek 偶yj膮cy w swym Bogu i daj膮cy innym w najpe艂niejszej mierze zwyci臋偶a 艣wiat, i nie Istnieje dla niego 艣mier膰. Dodajcie do tego wp艂ywu jeszcze kogo艣, kto jest r贸wnie pot臋偶ny, a dzia艂anie tych dw贸ch b臋dzie cztery razy wi臋ksze ni偶 jednego. Nast臋pnie pomn贸偶cie to przez liczb臋 ludzi tu zebranych - wtedy b臋dziecie mogli poj膮膰 pot臋g臋, promieniuj膮c膮 od tych t艂um贸w na ca艂y 艣wiat.

Przy takim o艣rodku pot臋gi w pe艂ni promieniowania odradza si臋 oraz na nowo od偶ywa 艣wiat, bez wzgl臋du na to, czy poszczeg贸lne jednostki ludzkie u艣wiadamiaj膮 to sobie, czy nie. Takie zgromadzenie zbiera艂o si臋 od wiek贸w w ustalonych miejscowo艣ciach 艣wiata, co dwana艣cie lat, jeszcze na d艂ugo przedtem, nim Neptun odrzuci艂 sw贸j p艂aszcz boga. We wczesnych dniach liczba ich by艂a mniejsza, ale emanacje wychodz膮ce z tej grupy przyci膮ga艂y innych bez wymawiania s艂yszalnych s艂贸w.

Pierwsza ma艂a grupka wyros艂a w gromad臋; nast臋pnie jedna z tych gromad utworzy艂a inn膮 grup臋 i tak dalej, a偶 powsta艂o ich dwana艣cie. Ta jest dwunasta, czyli ostatnia, co stanowi razem trzyna艣cie. Zesp贸艂 ten zebra艂 si臋, aby skonsolidowa膰 dwana艣cie grup z grup膮 pierwsz膮, ale spotkanie oryginalnych grup odby艂o si臋 w r贸偶nych miejscowo艣ciach dla u艂atwienia dost臋pu do tych miejsc zgromadze艅.

Nie ma tu d膮偶enia do wytworzenia wyra藕nej organizacji, nie ma te偶 sztywnych, ustalonych praw, kt贸rych si臋 jest zwolennikiem. Jest tu jedynie taka organizacja, jak膮 ka偶da jednostka posiada wewn膮trz siebie i przez kt贸r膮 jest ona podci膮gni臋ta do jednej z grup. Miejsce zebra艅 nie jest w og贸le nigdy ujawniane ludowi, co dowodzi braku d膮偶enia do organizacji.

Zgromadzenie, kt贸re zbierze si臋 jutro o godzinie dwunastej, skonsoliduje zupe艂nie wszystkie grupy z pierwsz膮, przy czym dwana艣cie grup stwarza piramid臋, symbol urzeczywistnienia idea艂u Chrystusa w cz艂owieku, a trzynasta stanowi wierzcho艂ek, czyli koron臋.

Wszystkie trzyna艣cie grup zbior膮 si臋 jako zespo艂y oddzielne w tych samych miejscowo艣ciach co przedtem, jednak zebranie jednej lub wszystkich grup odb臋dzie si臋 tak, jak gdyby wszystkie zebra艂y si臋 z grup膮 naczeln膮, co dokona si臋 jutro. Opr贸cz zgromadzenia trzynastu grup dla skonsolidowania si臋 w jedn膮, wyjdzie dwana艣cie z ka偶dej pojedynczej grupy, aby pom贸c w utworzeniu si臋 nowych dwunastu grup. Pomn贸偶cie, a powstan膮 sto czterdzie艣ci cztery grupy. Gdy grupy te powi臋ksz膮 si臋 przez inne jednostki ludzkie, zn贸w si臋 one rozga艂臋zia w zespo艂y po dwana艣cie. W ten spos贸b wzniesie si臋 piramida z grup w porz膮dku liczby dwana艣cie, a偶 ogarnie ona ca艂膮 Ziemi臋!

Jedynym warunkiem, potrzebnym do stania si臋 jedn膮 z nich lub ich cz臋艣ci膮, jest przede wszystkim ukazanie idea艂u chrystusowego sobie, potem przejawienie Chrystusa 艣wiatu w my艣li, s艂owie i czynie. Jeste艣cie wtedy jedni膮 z ca艂膮 wielk膮 grup膮, a gdzie spotkacie si臋 z Bogiem, tam grupy te musz膮 si臋 spotka膰 z wami - w waszym domu, w sanktuarium, cho膰by to by艂o w najodleglejszym zak膮tku 艣wiata, ha szczycie g贸ry lub w ruchliwych o艣rodkach handlowych. Jedno艣膰 z Bogiem jest zawsze czynnikiem okre艣laj膮cym. Z chwil膮 gdy podnosicie my艣l wasz膮 do Chrystusa, cia艂o wasze odpowiada wibracji chrystusowej. Odpowiadacie wtedy temu samemu wp艂ywowi wibracyjnemu, kt贸ry emanuje z tej du偶ej gromady, a pomno偶ona energia jej zast臋p贸w zbiera wasz idea艂 Chrystusa i nadaje go na ca艂y 艣wiat, a wp艂yw jej niesie si臋 dalej i dalej, po艂膮czony z ca艂o艣ci膮 w wielkim potoku fali my艣lowej.

W ten spos贸b zamiast pozostawa膰 w poprzednim odosobnieniu, nauki te rozszerzaj膮 si臋 na ca艂y 艣wiat. Grupa taka nie potrzebuje kierownictwa opr贸cz Wielkiego Pana Boga ca艂ego rodzaju ludzkiego. 呕adna forma, 偶adne wyznanie ani 偶adna sekta nie s膮 potrzebne.

Zdecydujcie si臋, 偶e jeste艣cie Chrystusem, i rozka偶cie ja藕ni, aby 偶y艂a w wierno艣ci dla tego idea艂u - w my艣li, s艂owie i czynie; w ten spos贸b poczniecie i przejawicie Chrystusa. Te wibracje raz ustanowione nigdy nie s艂abn膮, cho膰by osoba sobie nie u艣wiadamia艂a ich istnienia; lecz je艣li je ustawicznie utrzymujecie, staniecie si臋 wiadomi tych wibracji, co jest do艣wiadczeniem o wiele donio艣lejszym od ka偶dego innego, kt贸re mo偶na osi膮gn膮膰.

W ten spos贸b ustanowiony punkt ogniskowy jest s艂uszny, nigdy nie mo偶e by膰 wymazany i do niego musi doj艣膰 ka偶da ludzka jednostka; dla niej ca艂a rozleg艂a perspektywa jest otwarta i nie ma ogranicze艅 narzuconych indywidualno艣ci ludzkiej. Horyzont (zainteresowa艅) narzucony przez ludzkie widzenie mo偶e wyst膮pi膰 poza tymi wibracjami, lecz mo偶e on by膰 wprowadzony w obr臋b widzenia wibracyjnego. W obr臋bie promienia wibracyjnego wydaje si臋, 偶e nie ma ani jednego osobnika narzuconego przez ludzkie pojmowanie, lecz ka偶dy znajduje si臋 tutaj i my go poznajemy. Wy, kt贸rzy szli艣cie albo jechali艣cie ca艂膮 drog臋, chwilami dostrzegali艣cie ten fakt - inaczej nie byliby艣cie tutaj.

Czy偶 przy tak zjednoczonej ludzko艣ci mo偶e si臋 toczy膰 bitwa mi臋dzy Bogiem a Magogiem, czyli Armagedon? Czy stworzone przez cz艂owieka prawa mog膮 da膰 si艂臋, kt贸ra zdepcze prawo bo偶e, rz膮dz膮ce i wsp贸艂istniej膮ce z wszelk膮 si艂膮? Wystarczy, 偶e jeden bo偶y cz艂owiek powie nie - i to si臋 dokona, poniewa偶 wszyscy trwaj膮 w zespoleniu i odpowiadaj膮 jednog艂o艣nie. Nie potrzebuj膮 u偶ywa膰 偶adnej si艂y. Mo偶na skoncentrowa膰 si艂臋 szkodzenia, kt贸r膮 wysy艂aj膮 ci w ni偶szych wibracjach, i zwr贸ci膰 im z prawdziw膮 mi艂o艣ci膮 i b艂ogos艂awie艅stwem. Je艣li jej si臋 opr膮, zniszcz膮 siebie; tym, kt贸rzy zwracaj膮 si艂臋 mi艂o艣ci, wystarczy mniej ni偶 podniesienie r臋ki.

Grupy te stoj膮 tak, jak sta艂a Wielka Piramida, niezniszczalna w ci膮gu wiek贸w, 艣wiadcz膮ca, 偶e Chrystus w cz艂owieku by艂 w pe艂ni utwierdzony bardzo dawno temu przed zej艣ciem cz艂owieka, i 偶e cz艂owiek - jako Chrystus - nigdy nie by艂 roz艂膮czony z Bogiem. 呕e Wielka Piramida jest takim 艣wiadkiem, dowodzi tego jej wiek, czysto艣膰 formy, konstrukcja i warto艣膰 intelektualna. By艂a ona zachowana i nazywa艂a Si臋 w ci膮gu tysi膮cleci Wielk膮 Piramid膮. Wszystkie wiadomo艣ci wmurowane w jej ogromn膮 mas臋 nie by艂y tam umieszczone dla post臋pu nauki, gdy偶 ludzie musz膮 mie膰 rozleg艂膮 wiedz臋 je艣li chc膮 interpretowa膰 jej sekrety.

Jej wielka staro偶ytno艣膰 i cudowna struktura czyni膮 j膮 czym艣, co nie da si臋 z niczym por贸wna膰, stanowi膮c tajemnic臋 rodzaju ludzkiego. Wewn膮trz jej masy spoczywa zagadka wszech艣wiata. Ka偶dy szczeg贸艂 jej rysunku odpowiada dok艂adnym warunkom i metodom wiedzy 艣cis艂ej. To by艂o zawyrokowane przed wiekami i dzia艂a dla harmonijnego urzeczywistnienia cz艂owieka, przejawiaj膮cego si臋 jako Chrystus-B贸g, zupe艂nie uto偶samionego z Bogiem. Punkt kulminacyjny tego dokonania uwie艅czy koron膮 szczyt Wielkiej Piramidy".

***

Kiedy Ri艣i sko艅czy艂 m贸wi膰, grupka ludzi, a w艣r贸d nich Jezus podesz艂a w kierunku naszego obozu. Zauwa偶yli艣my, 偶e skupili si臋 oni na stoku wyst臋pu g贸rskiego nieopodal obozu, lecz przypuszczali艣my, 呕e zebrali si臋 na prywatn膮 rozmow臋, jak to si臋 dzia艂o w wielu miejscach tej okolicy. Gdy si臋 zbli偶ali, Weldon wsta艂, wyszed艂 naprz贸d i uj膮艂 ob艂e r臋ce Jezusa. Nie zachodzi艂a potrzeba przedstawienia si臋, gdy偶 wszyscy byli bliskimi przyjaci贸艂mi Ri艣i'ego i Jezusa. Co do nas, to czuli艣my si臋 jak ma艂e atomy, gotowe zapu艣ci膰 korzenie wsz臋dzie, gdzie by艂 grunt.

Wszyscy zeszli si臋 wok贸艂 naszego ogniska obozowego. Weldon zapyta艂 Jezusa, czy zechcia艂by m贸wi膰 do nas o Biblii. To spotka艂o si臋 z og贸lnie serdeczn膮 aprobat膮, i Jezus zacz膮艂:

„Rozwa偶my modlitw臋 Dawida w psalmie dwudziestym trzecim. 禄Pan jest pasterzem moim, nie b臋d臋 wi臋c 艂akn膮艂芦. Jak pojmujecie, nie by艂a to modlitwa b艂agalna. Czy nie znajdujecie, 偶e prawdziwe jej znaczenie jest r贸wnoznaczne z tym, i偶 prowadzi nas Jedna Wielka Zasada na 艣cie偶k臋, kt贸r膮 powinni艣my i艣膰, czyli 偶e Wielka Zasada idzie przodem na naszej 艣cie偶ce i w ten spos贸b, kr臋te drogi si臋 prostuj膮? Wielka Zasada przygotowuje nasz膮 艣cie偶k臋, tak jak to czyni dobry pasterz dla swych ufnych polegaj膮cych na nim owiec; a wi臋c mo偶emy powiedzie膰: 禄Tam gdzie prowadzi nas Ojciec, nie l臋kamy si臋芦. Dobry pasterz wie, gdzie jest wszystko, co dobre dla jego owiec; mo偶emy wi臋c powiedzie膰: - Nie b臋d臋 艂akn膮艂! Razem z Dawidem mo偶emy powiedzie膰: 禄Nie b臋d臋 艂akn膮艂, gdy偶 JAM JEST chronione jest od wszelkiego z艂a芦. Ka偶da potrzeba naszej natury jest zaspokojona. Nie tylko b臋dziemy dobrze 偶ywieni na zielonych pastwiskach, lecz obfito艣膰 pozwoli nam zaoszcz臋dzi膰. Odpoczywamy z zupe艂n膮 pewno艣ci膮, 偶e ka偶de pragnienie jest ju偶 spe艂nione, tak i偶 mo偶emy powiedzie膰 z Dawidem: 禄0n daje mi zielone pastwiska, do cichych w贸d prowadzi mnie芦. B艂臋kit ich spokojnych g艂臋bi daje wielkie ukojenie naszym duszom i ucisza zm膮con膮 艣wiadomo艣膰.

Przy spokojnym ciele i opanowanej duszy, niebia艅skie natchnienie Zasady Najwy偶szej sp艂ywa do naszych wn臋trz jako czyste 艣wiat艂o 偶ycia i si艂y. Jasno艣膰 wewn臋trzna w nas p艂onie chwa艂膮 Pana swego, prawem, przez kt贸re jeste艣my wszyscy jedno. To promienne 艣wiat艂o ducha odnawia nasze poznanie, stoimy w objawieniu naszej prawdziwej istoty, czuj膮c si臋 jedno艣ci膮 z Niesko艅czonym i wiedz膮c, 偶e ka偶dy wyszed艂 z tej Zasady dla przejawienia doskona艂o艣ci Ojca. W spokojnej ciszy naszych dusz jeste艣my bezpieczni. W ten spos贸b On odnawia m膮 dusz臋. Oto, cho膰 id臋 dolin膮 cienia 艣mierci, nie boj臋 si臋 z艂ego. Czego mamy si臋 ba膰 w pe艂ni dobrodziejstwa tej Zasady Bo偶ej? Tu odpoczywaj膮 nasze natury fizyczne, B贸g ucisza nasze umys艂y, B贸g uspokaja nasze dusze, B贸g o艣wietla nas dla s艂u偶enia. Z tak doskona艂ym przygotowa­niem wewn臋trznym, jakie偶 pr贸by zewn臋trzne mog艂yby nas zatrwo偶y膰? Jakie偶 z艂o mog艂oby nam szkodzi膰? B贸g jest w pobli偶u ka偶dego z nas, dla wszystkich jest On wiecznie obecn膮 pomoc膮 w chwilach trudnych. W Nim 偶yjemy, poruszamy si臋 i mamy sw贸j byt. M贸wimy jednog艂o艣nie - wszystko jest dobre.

Teraz ka偶dy musi powiedzie膰: 禄Mi艂o艣膰 bo偶a prowadzi mnie wprost do stada. Pokazano mi prawdziw膮 drog臋; gdy zab艂膮dz臋 od stada, 艣cie偶ka moja jest prostowana. Pot臋ga bo偶ej mi艂o艣ci przyci膮ga mnie do mego dobra, i tak wszystko, co by roi szkodzi艂o, jest odsuni臋te芦.

Obecnie ka偶dy mo偶e powiedzie膰 z Dawidem: 禄Poniewa偶 Ty jeste艣 ze mn膮, Twoja r贸偶d偶ka i Twoja laska mnie prowadz膮芦.

Podejmuj膮c zrazu t臋 prac臋 i dostrzegaj膮c prawdy, i podstawowe fakty naukowe, ukryte poza wszelkim 偶yciem oraz drog膮 doj艣cia do nich, robicie pierwszy krok, a odczuwana rado艣膰 i uzyskane o艣wiecenie s膮 tak ponad wszelkie do艣wiadczenia, jakich dot膮d doznali艣cie, 呕e postanawiacie kontynuowa膰 t臋 prac臋. Ale kiedy dopuszczacie do siebie zw膮tpienie, obawy czy zniech臋cenie, to wasza dzia艂alno艣膰 si臋 op贸藕nia. Walczycie najpierw na jednej drodze, potem na drugiej, i przypuszczacie, 偶e tracicie grunt pod nogami. B贸g wydaje si臋 zbyt trudny dla ludzkich istnie艅 i godzicie si臋 ulega膰 niepowodzeniom.

Mawiacie, dzieci bo偶e umieraj膮 na ka偶dym kroku i nikt z waszego pokolenia nie osi膮gn膮艂 idea艂u wiecznotrwa艂ego i 偶ycia wiecznego, spokoju, harmonii, doskona艂o艣ci, kt贸re ja idealizuj臋. Mawiacie, 偶e cel osi膮ga si臋 po 艣mierci - opuszczacie si臋 wi臋c i uwa偶acie przez pewien czas, 偶e znacznie 艂atwiej jest p艂yn膮膰 z ludzk膮 fal膮, obni偶aj膮c d膮偶enia.

I zn贸w 艣wiadomo艣膰 rasy si臋 uwsteczni艂a, a cho膰 wsparta by艂a rozleg艂ym duchowym o艣wieceniem i rozumieniem, wszak偶e wszystko zawiod艂o i 艣wiadomo艣膰 ta uleg艂a innej sile, kt贸ra wi膮偶e ludzko艣膰 i panuje nad ni膮. Pokolenie za pokoleniem pot臋guje t臋 si艂臋, czyni膮c j膮 zawzi臋tsz膮. Czy偶 mo偶na wi臋c si臋 dziwi膰, 偶e natura ludzka staje si臋 s艂aba, krucha i cz艂owiek z kolei popada zn贸w w ten sam wieczny ko艂owr贸t, w kt贸rym 艣lepy idzie za 艣lepym, powoli i stopniowo we wieczne zapomnienie, i schodzi we wielki wir, gdzie nie tylko cia艂o podlega zniszczeniu i rozk艂adowi, ale dusza jest mia偶d偶ona miedzy nigdy nie spoczywaj膮cymi 偶arnami ludzkiego postrzegania i b艂臋dami? Gdyby艣cie zrozumieli jak ja i wielu innych, i偶 o wiele 艂atwiej jest wypracowa膰 sw贸j w艂asny problem, w jednym ziemskim do艣wiadczeniu - ni偶 powoli i stopniowo i艣膰, gromadz膮c rasow膮 艣wiadomo艣膰 dobra i z艂a, kt贸ra wkr贸tce stanie si臋 st臋偶a艂膮 skorup膮, uk艂adan膮 warstwa po warstwie na tym stwardnieniu przez ka偶de nast臋pne do艣wiadczenie, a偶 nabiera ono nadludzkiej si艂y i zadaje ciosy jak pot臋偶ny m艂ot, aby rozbi膰 skostnia艂膮 pow艂ok臋 i wyzwoli膰 wasze prawdziwe 禄ja芦. Dop贸ki nie rozkruszycie skorupy i nie uwolnicie waszego prawdziwego 禄ja芦, b臋dzie was mia偶d偶y膰 ten sam wir. Mo偶ecie dzia艂a膰, a偶 wyzwolicie si臋 na tyle, 偶e dostrze偶ecie na mgnienie oka szersze horyzonty. Tu zn贸w przestajecie walczy膰; wasze widzenie umys艂owe dozna艂o rozja艣nienia, lecz wasze da艂o ci膮gle jest jeszcze zamkni臋te w 艂upinie, Pojmujecie, 偶e nowo narodzone kurcz臋, gdy swobodnie wychyli g艂ow臋 z jaja, musi i艣膰 naprz贸d i walczy膰; musi ono oswobodzi膰 si臋 zupe艂nie ze swej starej skorupy, czyli 艣rodowiska - zanim wro艣nie w nowe - kt贸re przesz艂o i dostrzeg艂o, skoro wybi艂o otw贸r, w jajku, z kt贸rego wysz艂o.

W og贸le nie zdajecie sobie sprawy z tego, 偶e ja, b臋d膮c ch艂opcem pracuj膮cym w stolarni razem z mym ojcem, u艣wiadomi艂em sobie, i偶 istnieje wy偶sze 偶ycie dla zrodzonej z Boga, tzw. istoty ludzkiej - ni偶 tylko wej艣cie w istnienie ludzie na kr贸tki czas, podczas kt贸rego mia偶d偶膮 j膮 kamienie m艂y艅skie stworzonych przez cz艂owieka praw, przes膮d贸w i konwenans贸w, a walka w toku tego istnienia o kr贸tkie lata 偶ycia, potem wej艣cie do nieba i wspania艂a nagroda w postaci gry na harfie, i 艣piewanie psalm贸w, nie mog膮 mie膰 logicznego bytu poza umys艂ami ludzi, na kt贸rych 偶eruj膮 kap艂ani naszych czas贸w.

Ca艂kowicie nie rozumiecie, 偶e po tym wielkim przebudzeniu, czyli realizacji wewn臋trznej, przemin臋艂o wiele dni i nocy walki w odosobnieniu i milczeniu, w zupe艂nej samotno艣ci, w sobie i ze sob膮, A gdy przezwyci臋偶y艂em osobowo艣膰, nasta艂y dla mnie jeszcze ci臋偶sze do艣wiadczenia przy osobistym obcowaniu z tymi, gor膮co ukochanymi - chcia艂em im ukaza膰 艣wiat艂o, kt贸re dostrzeg艂em, b臋d膮c przekonany, i偶 p艂onie ono jasno i o艣wietla 艣cie偶k臋 ka偶dego dziecka bo偶ego na 艣wiat przychodz膮cego.

W og贸le sobie nie wyobra偶acie natr臋tnej pokusy, kt贸ra nachodzi艂a mnie, aby pozosta膰 cie艣l膮, jakim by膰 mog艂em, i 偶y膰 przez ten kr贸tki czas przydzielony cz艂owiekowi przez hierarchi臋 i ortodoksj臋 - zamiast podj膮膰 偶ycie, kt贸re ukaza艂o mi si臋 tylko w przeb艂ysku, poprzez b艂oto przes膮du, dysharmonii i niewiary.

Nie pojmujecie cielesnej bole艣ci, nikczemnych obelg, kt贸rymi obrzucali mnie bliscy. Wy艂膮czam tych, kt贸rym ukaza艂em dostrze偶one przez siebie 艣wiat艂o. Nie wiecie, 偶e to wymaga艂o woli niez艂omnej, pot臋偶niejszej ni偶 moja w艂asna, kt贸ra podtrzymywa艂a mnie w godzinach pr贸by. Jak ma艂o mo偶ecie wiedzie膰 o tych do艣wiadczeniach i walkach, pokusach i pora偶kach. Jak walczy艂em wci膮偶 z zaci艣ni臋tymi pi臋艣ciami i z臋bami, widz膮c i wiedz膮c, 偶e by艂o tam 艣wiat艂o, cho膰 si臋 wydawa艂o, 偶e b艂yska ostatni promie艅, a nawet 偶e i ten znikn膮艂, ust臋puj膮c mrokowi. Ale tak偶e wtedy by艂o zawsze co艣 we mnie silniejsze i panuj膮ce, 偶e poza cieniem 艣wiat艂o by艂o tak jasne jak zwykle. Nie ustawa艂em, odsun膮艂em cie艅. i znalaz艂em 艣wiat艂o, p艂on膮ce jeszcze ja艣niej z powodu chwilowego przy膰mienia. R贸wnie偶 wtedy, gdy cie艅 ukazywa艂 si臋 krzy偶em, mog艂em widzie膰 ponad nim 艣wiat boski, ostateczne nadej艣cie jutrzenki triumfu, przechodz膮cego pojmowanie 艣miertelnego cz艂owieka - pogr膮偶onego jeszcze w l臋ku, w膮tpliwo艣ciach i przes膮dach. To by艂 zew tego widzenia, kt贸ry mnie zobligowa艂 do zdecydowanego wypicia pe艂nej czary goryczy, abym m贸g艂 przez w艂asne do艣wiadczenie zetkn膮膰 si臋 z tym, co gasi艂em: - Ze cz艂owiek poprzez woln膮 wol臋 Boga, po艂膮czon膮 z jego w艂asn膮 woln膮 my艣l膮 i czystymi pobudkami, mo偶e dowie艣膰 samemu sobie, 偶e B贸g jest boski i 偶e cz艂owiek, Jego Syn prawdziwy, zrodzony na Jego obraz i podobie艅stwo, jest tak samo prawdziwie boski, jak boski jest Ojciec - 偶e ta bosko艣膰 jest realnym Chrystusem, kt贸rego ka偶dy cz艂owiek postrzega, i kt贸ry jest w nim oraz we wszystkich dzieciach Boga.

Ten faktyczny Chrystus jest 艣wiat艂em, o艣wiecaj膮cym ka偶de dziecko na ten 艣wiat przychodz膮ce. Jest ono Chrystusa-Boga, naszego Ojca, w kt贸rym, poprzez Niego oraz dzi臋ki Niemu my wszyscy mamy wieczne 偶ycie, 艣wiat艂o, mi艂o艣膰 i prawdziwe braterstwo, prawdziwe Ojcostwo, prawdziwe Synostwo Boga i cz艂owieka. W 艣wietle tego rzeczywistego poznania, czyli prawdy: nie potrzebujecie kr贸la, kr贸lowej, korony, papie偶a ani kap艂ana. Przy w艂a艣ciwym pojmowaniu, wy sami jeste艣cie kr贸lem, kr贸low膮, papie偶em, kap艂anem - i nikt, tylko wy i B贸g stoicie razem sami. Rozpowszechniajcie to prawdziwe poznanie, aby ogarn臋艂o ca艂y wszech艣wiat formy i kszta艂tu, a dzi臋ki danej od Boga zdolno艣ci tw贸rczej czy艅cie go doskona艂o艣ci膮, kt贸r膮 widzi B贸g, i kt贸ra Go otacza芦.

koniec tomu trzeciego

TOM 4

WIELKIE BIA艁E BRATERSTWO A POK脫J 艢WIATA

1. Zanim si臋 zag艂臋bimy w studium pewnych praw i fakt贸w zwi膮zanych z nauk膮 mistrz贸w, wskazane jest rozwa偶y膰 zakres ich dzia艂alno艣ci. Nale偶y rozszerzy膰 swe horyzonty my艣lowe i pogl膮dy na 偶ycie, aby zrozumie膰 ca艂膮 donios艂o艣膰 ich nauki.

Tym razem zajmiemy si臋 g艂贸wnie terenem ich pracy oraz og贸lnymi tendencjami panuj膮cymi obecnie w艣r贸d ludzko艣ci, aby przystosowa膰 si臋 nale偶ycie do dzia艂ania, jakie nas czeka. Konieczne jest poznanie rodzaju i zakresu pola pracy, aby wybra膰 odpowiednie narz臋dzie i sporz膮dzi膰 plan uprawy pola. Musimy pozna膰, do czego pole si臋 nadaje, jakie uprawy tam s膮 mo偶liwe i do jakiego celu maj膮 by膰 skierowane. Przed ka偶d膮 prac膮 musi sta膰 jaki艣 cel, a ta, o jak膮 tu chodzi, daleka jest od tego, co pospolicie nazywamy nasz膮 indywidualn膮 natur膮. Natura ka偶dego cz艂owieka jest, w ten czy inny spos贸b, zwi膮zana z 偶yciem i pomy艣lno艣ci膮 poszczeg贸lnej jednostki na 艣wiecie, a co dotyka jednego, musi w pewnym stopniu dotkn膮膰 reszty ludzko艣ci.

2. Czuj臋, i偶 ta rozmowa o pokoju musi mie膰 charakter bardzo og贸lny, gdy偶 zainteresowani s膮 tu wszyscy. Faktem jest, i偶 艣wiat staje si臋 usposobiony pokojowo, i 偶e wszyscy si臋 zgadzaj膮 na to, 偶e maj膮 dosy膰 wojny. Ludzie zaczynaj膮 rozumie膰, 偶e wojna nie jest stanem normalnym, i 偶e ci, kt贸rzy przyjmuj膮c rol臋 Opatrzno艣ci, czyni膮 z siebie Uosobienie doskona艂ej sprawiedliwo艣ci, tw贸rc贸w szcz臋艣cia - s膮 tylko oszustami. Pok贸j i szcz臋艣cie, samo serce pragnie艅 ca艂ej ludzko艣ci, nie mog膮 by膰 darem, jaki mo偶na z艂o偶y膰 w r臋ce ludzko艣ci, lecz musz膮 by膰 zdobywane rzetelnym wysi艂kiem. Takich rzeczy, jak cuda polityczne nie ma na 艣wiecie. Cz艂owiek musi poj膮膰, 偶e to on sam powinien wypracowa膰 swe przeznaczenie moc膮 w艂asnej inteligencji.

3. To zainteresowanie ludzkie dla wszystkiego, co popiera i zapewnia pok贸j, musi z konieczno艣ci doprowadzi膰 do opracowania prawa powszechnego, kt贸re zawsze pomaga sprawie dobra og贸lnego. B贸g nie zwa偶a na osoby, a to u艣wiadomienie sobie przez ludzi potrzeby pokoju jest ich odpowiedzi膮 na ruch ducha pokoju, szerzonego przez mistrz贸w.

Tylko wtedy gdy jednostka ludzka uto偶sami si臋 z prawem powszechnym, mo偶e liczy膰 na znalezienie osobistego dobra, gdy偶 jest ono integralnie z艂膮czone z dobrem og贸lnym. Z tego powodu post臋p jest powolny, a cierpienie wielkie.

4. Istnieje w 艣wiecie Wielkie Braterstwo, kt贸re pracuje dla pokoju od tysi膮ca lat. Stoi ono za ka偶dym ruchem maj膮cym na celu pok贸j 艣wiatowy, i staje si臋 coraz silniejsze. Istnieje obecnie 216 grup rozsianych po ca艂ym 艣wiecie, maj膮cych zawsze centraln膮 kom贸rk臋 jako jednostk臋 o艣rodkow膮 oraz 12 otaczaj膮cych j膮 kom贸rek, pot臋guj膮cych jej skuteczno艣膰 i moce. Pracuj膮 one tak偶e nad o艣wieceniem 艣wiata.

5. Grupy te istotnie sk艂adaj膮 si臋 z ludzi, wprowadzaj膮cych w 偶ycie wysokie my艣li Bia艂ego Braterstwa. Wszystkie te grupy ze sob膮 wsp贸艂pracuj膮; stamt膮d p艂ynie aktywna my艣l pokoju i o艣wiecenia.

6. Istnieje wiele fa艂szywych poj臋膰 o Bia艂ym Braterstwie. Nale偶y przede wszystkim zrozumie膰, 偶e Biali Bracia nigdy nie daj膮 si臋 pozna膰 jako tacy ani te偶 nie oni wy艂膮cznie stoj膮 za zewn臋trznymi organizacjami. S膮 uniwersalni w celach i dzia艂aniu, zdecydowanie wsp贸艂pracuj膮 z prawem powszechnym dla cel贸w wszech艣wiatowych, a ka偶da jednostka lub grupa pracuj膮ca dla tych samych cel贸w, nie powodowana egoizmem osobistym czy grupowym, liczy膰 mo偶e na pe艂ne poparcie z ich strony. Jednostka ludzka mo偶e u艣wiadamia膰 sobie to poparcie, lecz cz臋艣ciej zjawia si臋 ono pod postaci膮 wewn臋trznego impulsu. I w ten spos贸b dociera pomoc takiego rodzaju, i偶 cz艂owiek nie zna jej 藕r贸d艂a ani miejsca, sk膮d p艂ynie. Korzystaj膮cy z takiego poparcia odczuwaj膮 tylko, i偶 impuls czy pomoc sk膮d艣 przysz艂y.

7. Liga Narod贸w by艂a z pocz膮tku narz臋dziem Bia艂ego Braterstwa, lecz pewne narody i osobisto艣ci nadu偶y艂y jej dla swoich cel贸w. W przysz艂o艣ci jednak podobna organizacja znowu b臋dzie obj臋ta przewodnictwem Bia艂ego Braterstwa.

8. Dokonuj膮 si臋 narodziny nowego porz膮dku rzeczy; w艂a艣nie teraz jeste艣my 艣wiadkami niszczenia starej cywilizacji. Gdy nastanie w艂a艣ciwa chwila, Bia艂e Braterstwo wypowie si臋 pozytywnie o sprawach najwa偶niejszych.

9. Nadszed艂 czas, 偶e nie mo偶na d艂u偶ej stosowa膰 p贸艂艣rodk贸w przy oczyszczaniu rasy, bez wzgl臋du na to, czy jednostki lub grupy si臋 uzbroj膮 b膮d藕 nie przeciw wsp贸lnemu dobru, w obecnym czasie. M艂yny Boga miel膮 czasami energicznie, a zarazem drobno. Tylko przez przeniesienie ludzi egoistycznych i agresywnych b臋dzie mo偶na strzec budowy nowego 偶ycia. By艂oby o wiele lepiej zjednoczy膰 si臋 z impulsami czysto tw贸rczymi, kt贸re przyczyniaj膮 si臋 do dobra powszechnego, gdy偶 to przyda艂oby te偶 dobra jednostkom.

10. Cz臋sto wp艂ywy dzia艂aj膮ce w ideach powszechnych realizuj膮 si臋 bez zwracania wi臋kszej uwagi. Jest to co艣, co zdaje si臋 kie艂kowa膰 i ci膮gle rozprzestrzenia膰, chocia偶 umys艂y wielu 艂udzi tak s膮 zaabsorbowane innymi sprawami, 偶e nie postrzegaj膮 zmiany. Potem nagle ludzie jakoby pojmuj膮, i偶 to wesz艂o w 偶ycie i jest w 艣cis艂ej zgodzie z ukryt膮 my艣l膮, jaka za tym stoi; w ten spos贸b wchodz膮 w nowy porz膮dek rzeczy raczej nie艣wiadomie. Chodzi jednak o to, aby by膰 czujnym na te w ukryciu rozwijaj膮ce si臋 si艂y w sobie i w rasie, i aby znale藕膰 klucz do najszybszego post臋pu i najskuteczniejszej s艂u偶by dla sprawy powszechnej.

11. Indie utrzymuj膮 pok贸j przez stwarzanie metod identycznych z metodami grup, o kt贸rych m贸wi艂em. By艂y one pocz膮tkowo prowadzone przez 12 grup, kt贸re si臋 rozszerzy艂y i nadal rozszerzaj膮. Ich wp艂yw jest bardzo du偶y i 艂膮czy si臋 z ca艂ym duchem my艣li indyjskiej, a praca - z zewn臋trznego punktu widzenia - by艂a w szerokim, zakresie wychowawcza. Udzielaj膮 one ustnych informacji, przekazywanych pod ich kierownictwem. Wyniki ukazuj膮 skuteczno艣膰 tej metody.

12. Gandhi rozwa偶a艂 przez 20 lat spraw臋 nie wywierania gwa艂tu (ahimsa), zanim przyst膮pi艂 do dzia艂ania, a studiowa艂 j膮 bardzo g艂臋boko. Zasada ta istnieje w Indiach od 600 lat. Z powodu tzw. "nietykalnych", Gandhi wprowadzi艂 j膮 w 偶ycie ju偶 w tym pokoleniu. Gandhi uda艂 si臋 mi臋dzy "nietykalnych" i uczy艂 ich ahimsy, czyni膮c z niej si艂臋 czynn膮. M艂odsze pokolenie podj臋艂o j膮 natychmiast Ludzie m艂odzi uznali wielk膮 si艂臋 tej zasady i rozszerzy艂a si臋 ona na ca艂e Indie. Pokolenie m艂odsze ukaza艂o j膮 ludowi dobitniej, ni偶 to by艂o kiedykolwiek czynione. To mo偶e spowodowa膰 rozwi膮zanie systemu kastowego. "Nietykalni" byli punktem wyj艣cia, gdy偶 liczba ich stanowi艂a 65 milion贸w, a kierowanie nimi by艂o niezb臋dne, poniewa偶 wywierali pot臋偶ny wp艂yw. Obecn膮 swoj膮 emancypacj臋 prawie ca艂kowicie zawdzi臋czaj膮 Gandhiemu.

13. Ludzie pracuj膮cy w grupach dla pokoju 艣wiata, to osoby wysoce zaawansowane duchowo. W ka偶dej z grup jeden cz艂owiek zawsze si臋 wybitnie wyr贸偶nia w rozwoju duchowym.

14. W Stanach Zjednoczonych istnieje oko艂o 60 os贸b, kt贸re decydowanie nale偶膮 do tego stowarzyszenia. Zachowuj膮 milczenie odno艣nie do swej przynale偶no艣ci. Nie ujawniaj膮 miejsca swych zebra艅 grupowych ani nie udzielaj膮 偶adnych informacji w sprawie dzia艂alno艣ci grup.

15. Jest to przyczyna, dla kt贸rej wielu ludzi, mniej lub bardziej, w膮tpi w to wielkie dzie艂o, dokonywane przez o艣wieconych. Ludzie tak s膮 przyzwyczajeni do zewn臋trznych efekt贸w i ostentacji, 偶e nie umiej膮 sobie wyobrazi膰 偶adnego wielkiego dzie艂a, dokonywanego w taki spokojny, prosty spos贸b. Lecz je艣li na chwil臋 zaniechamy my艣lenia, to zrozumiemy, 偶e wszystkie si艂y daj膮ce impulsy i motywy dzia艂ania we wszech艣wiecie s膮 ciche, a ludzie pracuj膮cy 艣wiadomie z pewnymi si艂ami, dzia艂aj膮 zgodnie 偶utymi motywami. Przyjdzie czas, gdy pracowa膰 b臋d膮 jawniej, ale dopiero wtedy, gdy b臋dzie do艣膰 ludzi o艣wieconych, wiedz膮cych i rozumiej膮cych, co robi膮. Rozwa偶cie swoje w艂asne do艣wiadczenie. Czy nie zdajecie sobie sprawy, 偶e milcz膮ce wp艂ywy, dzia艂aj膮ce pod powierzchni膮 waszego w艂asnego istnienia s膮 tymi si艂ami, kt贸re rz膮dz膮 waszym 偶yciem bardziej, ni偶 rzeczy objawiaj膮ce si臋 na zewn膮trz, wyra偶ane przez was s艂owami? Jednak偶e ciche "rozwa偶ania" waszej w艂asnej natury wewn臋trznej mog膮 si臋 uzewn臋trzni膰, gdy znajdujecie si臋 w zharmonizowanym z nimi otoczeniu i nie wahacie si臋 ich wyra偶a膰. Obserwujcie siebie, a zobaczycie, 偶e wszystko dzia艂a w was w艂a艣nie tak, jak i w ca艂ej rasie. "Co Ojciec widzi jako tajne, odda jawnie" nie jest pustym frazesem, lecz ods艂ania spos贸b, w jaki wszystkie rzeczy wchodz膮 w 偶ycie w 艣wiecie zewn臋trznym. Zrozumienie tego faktu nie tylko obudzi samo艣wiadomo艣膰, lecz r贸wnie偶 umo偶liwi poznanie powszechnej pracy duchowej ukrytej przez ca艂y czas pod powierzchni膮. Tylko przez przystosowanie si臋 do tego rodzaju 艣wiadomego post臋powania cz艂owiek zdolny jest jasno rozezna膰 dzia艂anie tajemnego Bractwa. Jego praca ukryta jest tylko dla tych, kt贸rzy nie dostrzegaj膮 sposobu dokonywania dzie艂a. Przyzwyczajeni jeste艣my do ha艂asu i ostentacji, lecz ciche i najpot臋偶niejsze si艂y w nas i otaczaj膮cym nas 艣wiecie uchodz膮 naszej uwagi. Zbaczamy za ludzkimi ha艂a艣liwymi has艂ami na boczne dr贸偶ki i tracimy 艣cie偶k臋 偶ycia, kt贸ra roztacza si臋 w ciszy przed naszym istnieniem indywidualnym.

16. Braterstwo to nie jest w艂a艣ciwie organizacj膮, gdy偶 nale偶e膰 do艅 mo偶e ka偶dy, kto jawnie lub cicho chce pracowa膰 dla pokoju. Jest to raczej stowarzyszenie pokrewnych sobie ludzi Wsp贸艂dzia艂a ono istotnie z wszelkimi stowarzyszeniami (organizacjami), pracuj膮cymi dla korzy艣ci rodzaju ludzkiego i dla post臋pu ludzko艣ci.

17. Grupa w Indiach pracuje cicho, lecz to jej wp艂yw 艂膮czy wszystkie inne i koordynuje ich dzia艂alno艣膰. To jej mamy do zawdzi臋czenia ufundowanie Pokojowej Nagrody Nobla na 艣wiecie.

18. To艂stoj przyczyni艂 si臋 wybitnie do dzia艂ania tej zasady w praktyce, chocia偶 by艂a ona zawsze reprezentowana przez dziewi臋ciu panuj膮cych w Indiach. To艂stoj by艂 duchem rozwini臋tym - wsp贸艂pracowa艂 z grup膮 centraln膮 przez ca艂y czas.

19. Pomimo i偶 nikt nie zna dok艂adnie siedziby grupy trzynastej, by艂a ona zawsze czynnikiem dominuj膮cym w sprawach wychowania 艣wiata. Dwana艣cie grup pracuje stale w ka偶dym z wychowawczych centr贸w 艣wiata.

20. Grupy te ani tu, ani nigdzie indziej nie s膮 organizacj膮, kt贸ra by rozwija艂a 艣wiatow膮 propagand臋 pokojow膮. Do艣wiadczenie wykaza艂o, 偶e s艂owo m贸wione lub s艂owo ciche wysy艂ane w 艣wiat, wywiera p wiele wi臋kszy wp艂yw ni偶 s艂owo pisane.

21. S艂owo pisane mo偶e by膰 zniekszta艂cone. S艂owo m贸wione wywiera wp艂yw stale si臋 rozszerzaj膮cy i pot臋guj膮cy. I znowu widoczne jest dzia艂anie m膮dro艣ci: Dop贸ki si艂y tw贸rcze panuj膮 "w ukryciu", rosn膮 nie zauwa偶one przez nikogo z tych, kt贸rzy mogliby zniszczy膰 ich dziabnie. 艢wiat nigdy nie pojmuje pochodu sil tw贸rczych, dop贸ki nie podwa偶膮 one plugawych konstrukcji egoist贸w i poszukiwaczy osobistej korzy艣ci - a wtedy ju偶 jest za p贸藕no. W艂a艣nie w chwilach takiego bez艂adnego rozk艂adu, i tylko wtedy, dzia艂alno艣膰 Braterstwa ma mo偶no艣膰 ujawnienia si臋 i wzmocnienia prawdy w umys艂ach wszystkich ludzi. A dzieje si臋 tak nie z obawy przed atakiem, lecz przez znajomo艣膰 najpot臋偶niejszej drogi do realizacji zamierze艅 ka偶dego wielkiego ruchu tw贸rczego dla udoskonalenia 艣wiata. Egoi艣ci nie maj膮 do艅 przyst臋pu.

22. W pewnym sensie wszyscy pracuj膮cy dla wolno艣ci Indii i wolno艣ci oraz pokoju 艣wiata s膮 awatarami, gdy偶 艣wiat zachodni spogl膮da ku awatarom. Wielu z tych wielkich rozpowszechnia te nauki od tysi臋cy 艂at Jezus pracowa艂 i dzia艂a wydatnie dla ulepszenia ca艂ego 艣wiata.

23. Przyczyn膮 tego, 偶e wielu ludzi w kwiecie zachodnim nie zauwa偶a, dzia艂ania awatar贸w, jest fakt, 偶e ludzie tani zdolni s膮 postrzega膰 ich aktywno艣膰 na powierzchni, gdy si臋 m贸wi lub czyni rzeczy efektowne i cudowne publicznie. Nie wiedz膮 oni, 偶e prawdziwe cuda zawsze dokonywane s膮 z pocz膮tku w ciszy.

24. Co do arbitra偶u jako narz臋dzia pokoju 艣wiatowego, to ruch w tym kierunku zacz膮艂 si臋 w Indiach, w Pend偶abie. Jest to pot臋偶ny czynnik dla pokoju 艣wiatowego.

Postawi艂 on agresj臋 ca艂kowicie poza prawem. Indie nigdy nie wyra偶a艂y postawy agresywnej, nigdy nie zach臋ca艂y do otwartej wojny na tym terytorium, a Pend偶ab* mia艂 najsilniejszy wp艂yw, stoj膮c poza tym ruchem. By艂 on podtrzymywany w Indiach przez blisko trzy tysi膮ce lat Nieagresja i arbitra偶 okaza艂y si臋 bardzo praktyczne.

25. W.J.Blyan, 艣wiadomie czy nie艣wiadomie inspirowany przez milcz膮cy wp艂yw, zdo艂a艂 uzyska膰 traktaty pokojowe, tylko z czterema narodami. Jak dotychczas, to nikt nie 艣mia艂 podj膮膰 jego dzie艂a. Podj臋te ono b臋dzie znowu kiedy艣 w przysz艂o艣ci przez stowarzyszenie rady ludzi nieznanych 艣wiatu zewn臋trznemu, a maj膮cych absolutny autorytet w oczach zwi膮zk贸w pokojowych i grup, pracuj膮cych bezinteresownie dla pokoju 艣wiata.

26. Gdyby ca艂y 艣wiat finansowy stan膮艂 za tym ruchem ku jasno艣ci, powsta艂by najsilniejszy wp艂yw pokojowy. Nie by艂oby w贸wczas finans贸w na prowadzenie wojen. Nie by艂oby mo偶liwe finansowanie ich i przez to by usta艂y. Gdyby system wsp贸艂dzia艂ania by艂 powszechnie przyj臋ty, nie by艂oby okres贸w zwy偶ek i depresji. To tak偶e by si臋 przyczyni艂o wydatnie do zaniechania wojen. Faktem jest, 偶e wsp贸艂dzia艂anie zosta艂o ju偶 zapocz膮tkowane. Ludzie, kt贸rzy nie wsp贸艂dzia艂aj膮 i nie stoj膮 w szeregu dla nowego porz膮dku b臋d膮 zupe艂nie poza prawem.

27. Zmierzaj膮c do postawienia wojny poza prawem, ludzie b臋d膮 mieli otwarte oczy na przyczyny wojny, kt贸ra ma na celu jedynie korzy艣ci grupy albo narodu. Sprowadza to ca艂膮 rzecz do jednostki i ka偶dy musi postawi膰 poza prawem sw贸j egoizm i poszukiwanie w艂asnej korzy艣ci kosztem innych. Jako jednostka cz艂owiek zrozumie, 偶e najlepszym sposobem popierania w艂asnych interes贸w jest popieranie interes贸w wsp贸lnych, a jedynym sposobem zachowania swych d贸br to zachowanie d贸br og贸艂u. Ta cicha tendencja jest teraz obudzona na szerok膮 skal臋, lecz ka偶da jednostka musi zapocz膮tkowa膰 j膮 w sobie samej, a kto powa偶nie poszukuje swej duszy, znajdzie zacz膮tek tego ruchu we w艂asnej naturze, i b臋dzie on wzrasta艂 z ka藕4ym dniem. Ruch ten, szerz膮c si臋 od jednostki do jednostki przeobrazi si臋 w ruch og贸lno艣wiatowy i b臋dzie ostatecznym motywem wszelkiej ludzkiej dzia艂alno艣ci. Tak jak jednostka, wy艂amuj膮c si臋 spod tej wielkiej tendencji swej natury wewn臋trznej b臋dzie zniszczona, tak samo podobne grupy, instytucje, organizacje religijne, rasy i narody ulegn膮 rozk艂adowi, pozostawiaj膮c 艣wiat dla tych, kt贸rzy kochaj膮 prawo bo偶e i 偶yj膮 wed艂ug niego w stosunku do ka偶dego cz艂owieka i ka偶dego narodu.

28. We wszystkich ruchach wsp贸艂czesnych obserwujemy, i偶 zmiany musz膮 zaj艣膰 przede wszystkim w jednostkach, gdy偶 je艣li ich natura nie b臋dzie we w艂a艣ciwy spos贸b, wewn臋trznie, zwi膮zana z ruchem i post臋powaniem zewn臋trznym, to stanie si臋 ona czynnikiem rozk艂adowym w ka偶dym dzia艂aniu, kt贸re by mog艂o przynie艣膰 du偶o dobrego. I ma艂o mo偶e zrobi膰 dla powszechnego pokoju ten, kto nie znalaz艂 pokoju wewn臋trznego, kto nie by艂 naprawd臋 do艣膰 d艂ugo w kontakcie z si艂ami niewidzialnymi, pracuj膮cymi dla wsp贸lnego dobra.

29. Nie ma innych problem贸w, opr贸cz tego, jak indywidualna jednostka ma doj艣膰 do spokoju w sobie. Musi ona r贸wnie偶 zrozumie膰, jakie to ma znaczenie zar贸wno dla niej, jak i dla narodu. Je艣li jest skupiona na idei pokoju, to promieniuje odpowiednim wp艂ywem i staje si臋 jednym z czynnik贸w dzia艂aj膮cych dla duchowego rozwoju stulecia. Ruch pokojowy jest r贸wnie偶 jedn膮 z przyczyn duchowego o艣wiecenia.

30. Nadchodz膮cy nowy system zupe艂nie zniszczy polityk臋; lecz dop贸ki ona istnieje w takim stanie jak obecnie, 偶aden autentycznie skuteczny program nie mo偶e funkcjonowa膰 i doprowadzi膰 do szcz臋艣liwego ko艅ca. Ka偶dy, kto dotrzymuje kroku nowemu duchowi czasu, otrzymuje tyle pomocy, ile zdolny jest przyj膮膰 od wy偶szych si艂. Jedni odbieraj膮 t臋 pomoc 艣wiadomie, inni nie艣wiadomie, lecz do艣wiadczaj膮 jej zawsze. Niekt贸rzy doszli do tego, 偶e wiedz膮 o tej pomocy i stwierdzaj膮 j膮.

31. Partie polityczne przy wypracowywaniu "podziemnego" nurtu si艂 tw贸rczych skupi膮 si臋 prawdopodobnie w jedn膮 du偶膮 organizacj臋 dla wi臋kszego uproszczenia rz膮du. Zmiany te nast膮pi膰 musz膮 poprzez nasz system partii, dzia艂aj膮cy w kierunku jednej tylko izby prawodawczej, niepodzielonej. "Dom rozdzielony przeciwko sobie, upadnie". To usunie bardzo wiele z naszego politycznego z艂a. To wszystko zapocz膮tkowane b臋dzie w pa艅stwach, w kt贸rych nast膮pi膮 zmiany. Zbli偶a si臋 to jako ruch narodowy w Stanach Zjednoczonych.

32. Pok贸j jest tu! Gdy si臋 ustosunkujemy do tej zasady w spos贸b zdecydowany, uczyni to z nas jednostk臋 aktywn膮.

Dla nauczyciela

搂 1. Na pocz膮tku niniejszego studium musi by膰 wyra藕nie okre艣lone, 偶e ludzie w og贸le potrzebuj膮 nowych perspektyw, je艣li chodzi o post臋p duchowy. Przewa偶nie zajmujemy si臋 sprawami ca艂kowicie odnosz膮cymi si臋 do cia艂a i do rzeczy, kt贸re jak nam si臋 wydaje, cia艂o powinno posiada膰. W rzeczywisto艣ci jest ono czym艣 i zale偶y od czego艣, co jest niesko艅czenie daleko poza nim.

搂 2. Przedstawcie przez dalsze zilustrowanie, je艣li to mo偶liwe, jak og贸lnie ludzie tendencyjnie kieruj膮 si臋 ku pokojowi, i jak za tym le偶y cel wszech艣wiata - B贸g.

搂 3. Uka偶cie swym uczniom, jak ten wy艂oniony ruch pokojowy, jest identyczny z ich w艂asnymi idea艂ami, zarazem u艣wiadomcie im fakt, 偶e s膮 oni wewn臋trznie inspirowani przez ruchy uniwersalne, kt贸rych cele s膮 celami wszystkich ludzi o艣wieconych.

搂搂 4-12. Scharakteryzujcie, jak braterstwo zostaje zrealizowane drog膮 pos艂usze艅stwa dla najbardziej wewn臋trznych impuls贸w ku og贸lnemu polepszeniu oraz 偶e r贸偶nica mi臋dzy ustosunkowaniem si臋 jednego cz艂owieka do drugiego w duchu jedno艣ci a ustosunkowaniem si臋 Bia艂ego Bractwa do ca艂o艣ci jest tylko r贸偶nic膮 stopnia nasilenia i zenergetyzowania tych g艂臋bszych impuls贸w.

搂搂 13-14. Niew膮tpliwie przedstawione b臋d膮 przez was tak, jak s膮 dane, chyba, 偶e wiedza wasza ogarnie du偶o rzeczy, kt贸re tylko lekko zosta艂y w nich dotkni臋te.

搂搂 15-16. Powinny one wyja艣ni膰, dlaczego przeci臋tna jednostka nie mo偶e zrozumie膰, 偶e mistrzowie nie wyst臋puj膮 jawnie ze sw膮 dzia艂alno艣ci膮. Na ten temat mo偶na by napisa膰 ca艂e tomy Przyczyna jest taka sama, jak ta, 偶e wy czasami nie o艣mielacie si臋 wyra偶a膰 swych przekonali nawet we w艂asnych domach. Wiecie, 偶e dop贸ki milczycie, nie spotykacie si臋 z opozycj膮, ale z chwil膮 gdy艣cie przem贸wili, otworzyli艣cie otoczeniu drog臋 do kontrowersji. Albo znowu czujecie, 偶e moment jest w艂a艣ciwy do m贸wienia, rzecz jest aprobowana i wszyscy wsp贸艂dzia艂aj膮. Co porusza si臋 we wszech艣wiecie, porusza si臋 r贸wnie偶 w cz艂owieku. Pozna膰 siebie w niekt贸rych z tych najprostszych spraw jest kluczem do zrozumienia problemu i doj艣cia do pot臋gi.

搂搂 17-26. Temat jest przewa偶nie ten sam; jest tylko dalsze podkre艣lenie wa偶no艣ci cichego wsp贸艂dzia艂ania w realizacji czynu wielkiego ducha tw贸rczego wszystkich - w pewnym stopniu - ludzi oraz uczynienia z tego 偶ywotniejszej sprawy we w艂asnym 偶yciu.

搂搂 27-32. Daj膮 dope艂nienie spraw poprzednich i mog膮 wydatnie przyczyni膰 si臋 do wyzwolenia ludzi dla post臋pu. Uczcie ludzi spodziewania si臋 i przygotowywania do zmian.

Uczy艅cie si臋 wra偶liwymi na zmiany zachodz膮ce pod powierzchni膮 struktury politycznej i ekonomicznej. Zmiana wyzwalaj膮ca nie tkwi w 偶adnej z tych form zewn臋trznych, lecz w ludzkich sercach.

JEDYNY UMYS艁

1. Oczywisto艣膰 w艂adania jedynego umys艂u jest bezsporna. W ka偶dej dziedzinie dzia艂alno艣ci napotykamy panowanie jedynego umys艂u. Nawet na przyk艂adzie cz艂owieka zauwa偶cie, 偶e g艂owa jest jedna; wynika st膮d, i偶 istnieje jedno w艂adanie przy wielu dzia艂aniach, a wszystkie pomniejsze dzia艂ania wyp艂ywaj膮 od jednej, scentralizowanej w艂adzy.

2. Jedynie przez to scentralizowanie mocy, i w艂adanie mo偶e istnie膰 harmonia w dzia艂aniu jakiego艣 zorganizowanego od艂amu spo艂ecze艅stwa, czy te偶 nawet jednostki. Wiemy wszyscy, co si臋 dzieje, gdy nast臋puje podzia艂 w艂adzy lub raczej usi艂owanie jej podzielenia, bez uwzgl臋dnienia jakiego艣 centralnego 藕r贸d艂a, wysuwaj膮cego motywy dzia艂ania. Rozkazy wydawane z dw贸ch 藕r贸de艂 do r贸偶nych centr贸w dzia艂ania mog膮 wytworzy膰 tylko zamieszanie i chaos. Je偶eli kierownictwo wyp艂ywa nie z jednej centralnej g艂owy, to w艂adza upada, a ca艂a struktura zostaje zniszczona.

3. Gdy wyst臋puje tylko jeden czynnik rz膮dz膮cy, kt贸ry dominuje, ma moc i kieruje nadawaniem motyw贸w dzia艂ania, jeste艣my prowadzeni wprost do tego jedynego elementu, a przez to do dzia艂ania skoncentrowanego na jednym celu, co by艂o ju偶 omawiane wiele razy. Przez takie to dzia艂anie urzeczywistniamy cokolwiek i wprowadza nas ono w harmoni臋 z tym centralnym rz膮dzeniem, przy kt贸rym nie rozpraszamy si艂, lecz pracujemy z si艂膮 jedyn膮, czyli moc膮, kt贸ra jest ca艂kowitym panowaniem.

4. Zawsze doprowadzajcie si臋 do zgody z tym, do czego wysy艂ali艣cie si艂臋, tj. je偶eli wierzycie w moc istniej膮c膮 w 艣wiecie i jego otoczeniu, to pozornie odbieracie dyrektyw臋 z tysi膮ca r贸偶nych 藕r贸de艂, i to jest przyczyn膮 waszego zamieszania. Nie wiecie, czy s艂ucha膰 pozornych 偶膮da艅 z tej, tamtej czy innej strony i ten roz艂am 艣wiadomo艣ci burzy ca艂膮 struktur臋 natury cz艂owieka. Cz艂owiek musi wiedzie膰, 偶e jedna w艂adza istnieje dla ka偶dej ludzkiej istoty, je偶eli tylko zechce jej u偶y膰. "Komu艣my uwierzyli i przekonali si臋, 偶e mo偶e On dokona膰 tego". Oczywi艣cie u偶ycie jej musi by膰 艣wiadome, skierowane do zamierzonych cel贸w. Przez decyzj臋 tej w艂adzy my艣li nasze doprowadzaj膮 si臋 do mocy dzia艂ania i jednorodnego ich wyra偶ania. Wtedy nie mog膮 one dzia艂a膰 inaczej, ni偶 tylko wyrazi膰 to, co promieniuj膮. Innymi s艂owy, zasada wyznaczania motyw贸w, kt贸re ustanowili艣my, musi by膰 w 偶yciu zrealizowana.

5. "S艂ugami Jego jeste艣my, kt贸remu zaofiarowali艣my si臋 na s艂ugi pos艂uszne", a o widocznych wynikach musi zadecydowa膰 wy偶sze wypracowanie tej si艂y motywuj膮cej, kt贸ra was inspiruje. Rezultaty nie mog膮 by膰 wi臋ksze od mocy w艂o偶onej w t臋 w艂adz臋.

6. Centralny rz膮d wszech艣wiata nazywany jest cz臋sto zasad膮 albo umys艂em (mind). Okre艣lenie "zasada" nie kr臋puje go tak mocno, jak mo偶e czyni膰 to jeden duch. Jednak zasada ta panuje i rz膮dzi, i wie, co robi; rz膮dzi rozumnie, a wi臋c musi to by膰 zasada umys艂owa, rozumna (mind principle). Hindusi nazywaj膮 to zasad膮 lub wszechmocnym, co oznacza, 偶e cz艂owiek staje si臋 tym pot臋偶nym, panuj膮cym pierwiastkiem. Cz艂owiek* staje w swej wszechmocy w momencie, gdy wysy艂a swe my艣li do tego jedynego rz膮du, tej jednej centralnej w艂adzy kierowniczej.

7. Wszystko to jest bardzo proste, je偶eli si臋 ma obiektywny umys艂 i w艂a艣ciwe podej艣cie. Dopuszczacie we w艂asnych my艣lach, 偶e taka a taka osoba lub taka a taka sytuacja ma moc uczynienia was smutnymi. Jest to wysy艂anie w艂adzy do okre艣lonego miejsca czy formy. Pos艂usznie s艂uchaj膮c w艂adzy, kt贸r膮 w ten spos贸b ustanowili艣cie, wcielacie w siebie mentalny i emocjonalny stan, kt贸ry uznajecie za istniej膮cy w naturze tej w艂adzy. Nie mogliby艣cie wcale my艣le膰 o wcieleniu rado艣ci ze 藕r贸d艂a, kt贸re jak postanowili艣cie, ma tylko moc was smuci膰. W贸wczas przez pos艂usze艅stwo dla w艂adzy wcielacie smutek, kt贸ry dopu艣cili艣cie do przejawienia si臋 w was i m贸wicie Jestem smutny". Stajecie si臋 tym, co wcielacie. Jest to ca艂kowita, ukryta si艂a, lecz dla przejawienia tej pot臋偶nej mocy, kt贸ra jest nasz膮, musimy wyzwoli膰 tylko jedno 藕r贸d艂o kierownicze, musimy by膰 pos艂uszni temu 藕r贸d艂u i wcieli膰 cechy jemu w艂a艣ciwe. Wtedy nikt nie b臋dzie si臋 waha膰 g艂osi膰: Ja Jestem To" (Tat Tvam Asi), jak m贸wi膮 Hindusi, gdy偶 "To" staje si臋 rzecz膮, kt贸r膮 wcielamy. Musi si臋 to sta膰 oczywiste dla ka偶dego, kto b臋dzie my艣la艂 o tym przez jaki艣 czas.

8. W ten spos贸b dzia艂anie przez si艂臋 woli nie jest metod膮 panowania (control). Si艂a woli daje nam impet do zrealizowania tego panowania, lecz nie jest czynnikiem motywuj膮cym, stoj膮cym poza panowaniem. Wola mo偶e si臋 ca艂kowicie r贸偶ni膰 od panowania. Samowol膮 nie jest nigdy zdobi膮 wysy艂a膰 my艣li do jednego punktu centralnego. Wyra藕ne panowanie, czyli dzia艂alno艣膰 umys艂u ma mo偶no艣膰 wnoszenia my艣li, uczu膰 lub czyn贸w do jednego centralnego panowania, kt贸re jest wyra藕nym atrybutem, zawsze wykorzystywanym przez cz艂owieka i maj膮cym w stosunku do niego si艂臋 wsp贸艂pracuj膮 z nim. Nie panuj膮c膮 nad, lecz panuj膮c膮 razem. To jest w艂a艣nie ta si艂a, kt贸r膮 cz艂owiek uruchamia, z chwil膮 gdy umieszcza sw膮 my艣l w ogniskowym punkcie zasady, kt贸ra aktywizuje wszelkie warunki;

9. Rozwa偶my bardzo prost膮 ilustracj臋. Cz艂owiek ma moc podporz膮dkowania swego umys艂u zasadzie matematycznej, lecz nie ma woli, aby da膰 tej zasadzie dzia艂a膰. Zasada dzia艂a samoistnie j jest jedynym o艣rodkiem rozrz膮dczym w obr臋bie swej sfery. Cz艂owiek mo偶e doprowadzi膰 sw膮 wol臋 do punktu dzia艂ania zasady, lecz odt膮d zasada jest si艂膮 motywuj膮c膮 i przez to podporz膮dkowanie swej woli - m贸wi膮c dok艂adniej - dostrzega on tajemnic臋 tej pot臋gi matematycznej. Zasada ludzkiej woli polega na tym, 偶e ma ona by膰 podporz膮dkowana jakiej艣 wy偶szej w艂adzy, i tak cz艂owiek staje si臋 jej wcieleniem, b臋d膮c ow艂adni臋ty jej moc膮 wy偶sz膮 s艂abo艣膰 za艣 ludzka wynika z tego, i偶 si臋 podporz膮dkowujemy temu, co w rzeczywisto艣ci nie posiada mocy), i to powinno by膰 dowodem ogromnej pot臋gi, jaka jest dla nas mo偶liwa. Ka偶dy musi teraz si臋 nauczy膰 stosowa膰 t臋 zasad臋 z w艂asnej woli i uzna膰, i偶 pot臋ga istnieje tylko w zasadzie jedynej.

10. Nasza codzienno艣膰 jest konkretnym stosowaniem tego faktu, i偶 wypowiedzi nasze s膮 zgodne z zasad膮 jedyn膮, czyli umys艂em jedynym. Zawsze widzimy albo wypromieniowujemy idea艂. Powiedzmy, i偶 jest to idea艂 doskona艂o艣ci. Natychmiast wst臋pujemy w zgodno艣膰 z rz膮dem umys艂u jedynego, czyli zasady, i przedstawiamy idea艂 do zrealizowania przez siebie. Je艣li jest to wysoki idea艂, pot臋ga ta staje si臋 natychmiast czynna i realizuje go. Z chwil膮 gdy ten idea艂 jest wyobra偶ony, a si艂a wspieraj膮ca go staje si臋 czynna przeze艅, jest on kompletny. To znaczy, 偶e od chwili, gdy idea艂 jest wyzwolony z dzia艂ania naszej woli i wys艂any do dzia艂ania zasady jedynej, jest on czym艣 pe艂nym.

11. Dop贸ki istnieje sens podw贸jny (dual), trudno jest ka偶demu dostrzec, 偶e to nie mo偶e by膰 prawd膮. Mistrzowie nie bior膮 pod uwag臋 偶adnego planu poza duchowym - duchowym, kt贸ry zosta艂 przejawiony. Je偶eli nie uwzgl臋dniamy 偶adnego planu poza duchowym, musi on istnie膰 zawsze po dokonaniu stwierdzenia, a nawet przed jego dokonaniem.

Nie urzeczywistniamy w spos贸b oczywisty przez siebie naszego idea艂u, dlatego 偶e patrzymy na trzy plany, na kt贸rych mo偶e si臋 on przejawi膰. Dzisiaj przekonano si臋 w spos贸b zdecydowany, 偶e przejawia si臋 on na tylko jednym planie, tj. zawsze i tylko na planie duchowym. To jest faktem.

12. A wi臋c je艣li trzymamy si臋 tego planu duchowego i pozostajemy w jego obr臋bie, zobaczymy go w prawdziwym wyrazie. Nie musieliby艣my wcale postrzega膰 materialno艣ci, gdyby艣my nie m贸wili w terminach materializacji, a materialno艣膰 nie jest duchowo - faktem. Rzecz aktualna jest faktem zawsze. Jest to duchowo艣膰 przejawiona.

Dwa + dwa = 4 w zasadzie matematycznej, r贸wna si臋 czterem w umy艣le i r贸wna si臋 czterem na planie przejawionym. To nie s膮 trzy plany, lecz wszystko to jest faktem matematycznym, nieodosobnionym i nie zr贸偶nicowanym w 偶adnym jakim艣 punkcie.

13. O przejawieniu (manifestacji) powiedziano, 偶e nie ma szkody w nazywaniu go matematycznym czy fizycznym, poniewa偶 nie mo偶ecie zaszkodzi膰 tym faktowi. Lecz jest ono zawsze podniesione lub wywy偶szone do duchowo艣ci. To mia艂 na my艣li Jezus, gdy powiedzia艂: Je艣li wywy偶szycie wszystkie rzeczy do ducha, one ju偶 istniej膮". Widocznie to samo mia艂 na my艣li, gdy si臋 modli艂: "Ojcze, dzi臋kuj臋 Ci za to, 偶e mnie wys艂ucha艂e艣, i 偶e zawsze mnie wys艂uchujesz". On w pe艂ni wiedzia艂, 偶e to, co widzia艂 jako sw贸j idea艂, by艂o ju偶 spe艂nione. Dla niego wyst臋powa艂o to zawsze. Nast臋pnie powiedzia艂 on, 偶e "gdy wychodzicie do winnicy, jest ona gotowa do zbioru".

14. A wi臋c je艣li zajmiemy tak膮 postaw臋 zdecydowanie, b臋dziemy zupe艂nie wolni od wszelkich trudno艣ci. Jezus natychmiast wznosi艂 si臋 ponad wszelkie trudno艣ci, moc膮 postawy, jak膮 przyjmowa艂. Nie stanowi艂o to dla niego d艂ugiego, mozolnego procesu - by艂o to natychmiastowe. Przenika艂 on ka偶d膮 nierzeczywisto艣膰 na wskro艣; zawsze wznosi艂 si臋 ponad wszelkie warunki, do prawdziwego stanu duchowego i wtedy nie by艂o potrzeby udzielania 偶adnej uwagi czemukolwiek poza prawdziwym stanem duchowym. Powiedzia艂 on: Ja 偶yj臋 zawsze w duchu".

15. Nasza Biblia okre艣la: Ja 偶yj臋 zawsze w pewnym duchu". Taka interpolacja wytwarza ogromn膮 r贸偶nic臋. Jest to 藕r贸d艂o b艂臋d贸w dla naszego rozumienia.

16. Biblia chrze艣cija艅ska definiuje: "B贸g jest pewnym duchem" (God is a Spirit). Orygina艂 brzmia艂: "B贸g jest Duchem"; nie ogranicza艂 Go 偶adnym atrybutem anj stanem. Pewien pisarz powiedzia艂: Jest to irytuj膮ce, gdy chcemy zepchn膮膰 Boga do 膰wier膰 miary naszego intelektu". Duch i umy艣l s膮 synonimami; s膮 one tym samym pod wzgl臋dem wp艂ywu wibracyjnego. To, co zdaje si臋 stwarza膰 r贸偶nic臋, polega na tym, 偶e nasze my艣li okre艣lamy wyrazem umys艂. Umys艂 jest 艣wiadomo艣ci膮, gdy偶 umys艂 i 艣wiadomo艣膰 s膮 nieroz艂膮czne. Elementem 艣wiadomo艣ci jest my艣l, a gdy jest ona 艣wiadoma faktu duchowego, nie ma dla nas r贸偶nicy mi臋dzy umys艂em a duchem. Jeste艣my wtedy w stanie 艣wiadomo艣ci duchowej.

17. Macie s艂uszno艣膰, my艣l膮c o umy艣le jako o 艣wiadomo艣ci czynnej, bowiem 艣wiadomo艣膰 duchowa jest zawsze czynna. Duch i dzia艂anie to synonimy. Ka偶de z nich mo偶e trwa膰 w spokoju lub w jednostce by膰 przyg艂uszone, lecz nie s膮 one zg艂uszone warunkami zewn臋trznymi. Gdy zewn臋trzne jest takie samo jak wewn臋trzne, umys艂 nie jest nigdy przyg艂uszony, lecz tylko spokojny. To tylko jednostka my艣li, i偶 jest on zag艂uszony i dla tej osoby mo偶e si臋 on sta膰 nieistniej膮cy, poniewa偶 nie jest go 艣wiadoma. 艢wiadomo艣膰 jest zawsze tam i wytryska w istnienie natychmiast, je艣li wysy艂a si臋 j膮 ku temu, co zawsze jest - ku faktowi duchowemu.

18. Element 艣wiadomo艣ci jest zawsze czynnikiem, raczej kierowniczym ni偶 motywuj膮cym umys艂u. W ten spos贸b jest on niezb臋dny przy wysy艂aniu emanacji umys艂u lub jak m贸wimy, przy wkraczaniu emanacji umys艂u w stan prawdziwy z tym zastrze偶eniem, aby element 艣wiadomo艣ci by艂 wierny faktowi duchowemu.

19. Obecnie wielu naukowc贸w bliskich jest wyci膮gni臋cia lego samego wniosku w sprawie ukrytej przyczyny wszechrzeczy. Rozk艂adaj膮 oni ca艂膮 struktur臋 substancji i sprowadzaj膮 j膮 do energii promienistej, identycznej z duchem. Duch jest czym艣 wszechprzenikaj膮cym, przejawiaj膮cym si臋 we wszystkim. Przekonano si臋, 偶e wszystkie elementy w tym stadium sprowadzaj膮 si臋 do tego jednego, pocz膮tkowego elementu - energii promieniuj膮cej. Lecz energia ta w analizie ostatecznej nie jest si艂膮 艣lep膮, lecz rozumn膮. Ona wie co czyni. Naukowcy przyznaj膮 nawet, 偶e istnieje pewna forma "elektryczno艣ci", kt贸ra zdaje si臋 wiedzie膰 co czyni. Jest to wszechprzenikaj膮ca energia tw贸rcza, ukryta poza wszystkimi rzeczami, 艣wiadoma siebie, 艣wiadoma tego, co czyni, 艣wiadoma tego, jak dan膮 rzecz zrobi膰, i dlatego nazywana Duchem lub Bogiem. Jest ona wszechobecna, wszechmocna i wszechwiedz膮ca, jak o tym m贸wi Biblia.

20. Kiedy cz艂owiek zaczyna zbiera膰 w swej 艣wiadomo艣ci dzia艂alno艣膰 jakiejkolwiek zasady, mawia: "Ja jestem tym". Jest to scentralizowanie w艂adzy zasady w sobie. Ja jestem" czyni umys艂 dynamicznym, zamiast pozwoli膰 mu spoczywa膰 w potencjalno艣ci. Staje si臋 ona (zasada) dynamiczn膮, z chwil膮 gdy ogniskujemy my艣l na Jam Jest". Punkt ogniskowy jest zawsze o艣rodkiem i z niego p艂yn膮 rozkazy autorytatywne, kt贸re rz膮dz膮 i okre艣laj膮 ca艂kowity stan cz艂owieka przejawionego. "Jam Jest" musi by膰 stosowane do okre艣lenia prawdziwego stanu cz艂owieka, tego czym jest faktycznie, a nie tego, czym si臋 wydawa艂 samemu sobie w przejawionej formie. "Jam Jest, Kt贸ry Jest" - jest uosobieniem w艂adzy motywuj膮cej wszech艣wiata. Poza tym Jam Jest" nie istnieje prawdziwy byt, tylko u艂uda.

21. Imi臋 "Jam Jest" by艂o Bogiem dla Moj偶esza. Uchodzi艂o ono w ci膮gu wiek贸w jako "Jam Jest". Dla Hindus贸w jest to AUM, a znaczy to samo. Podobnie i dla Ari贸w jest to AUM. Chi艅czycy m贸wi膮 TAU.

22. Tak zwane "艣lepe punkty" i pola w eterze, pospolite w naszym radiu, s膮 w pewnym sensie symbolem 艣lepych punkt贸w w 艣wiadomo艣ci ludzkiej. Fale radiowe przechodz膮 wprost przez te pola niemagnetyczne, jak gdyby one nie istnia艂y. Nasze warstwy atmosferyczne, koncentryczne pasy warunk贸w atmosferycznych s膮 w ruchu. Na naszej Ziemi s膮 one sta艂e. Kiedy pole niemagnetyczne porusza si臋 ponad polem magnetycznym naszych pas贸w koncentrycznych, powstaje stan podobny do pustki (vacuum). Kiedy pole magnetyczne przechodzi nad polem niemagnetycznym na powierzchni Ziemi, przechodzi wprost przeze艅 i jest stracone. Jest ono cz臋sto pot臋偶niejsze noc膮 ni偶 za dnia. Te pola niemagnetyczne podobne s膮 do stan贸w statycznych w ludzkiej 艣wiadomo艣ci, intensywniejszych przy wi臋kszej ciemnocie lub ignorancji. Ale pozytywne promieniowanie duchowego "Jam Jest", stwierdzenie tego, czym cz艂owiek jest faktycznie, przenika poprzez te pola statyczne jego 艣wiadomo艣ci i jest tak, jakby one nie istnia艂y. Wytrwa艂e og艂aszanie fakt贸w duchowych o prawdziwej naturze cz艂owieka i jego miejscu we wszech艣wiecie, powinno wyeliminowa膰 wszystkie te pola statyczne z ludzkiej 艣wiadomo艣ci, jak r贸wnie偶 ze spraw 偶yciowych cz艂owieka.

23. Umys艂 jedyny nie stwarza ci膮gle nowych idei. Przejawia on idee stworzone od pocz膮tku, gdy偶 umys艂 jedyny jest i zawsze by艂, wszechwiedz膮cy - znaj膮cy wszystko. Nigdy nie by艂 on i nie b臋dzie, bardziej ani mniej, samym sob膮. Jest on ca艂y procesem odbijania; jest tym samym, co fale radiowe dzisiaj, kt贸re p艂yn膮 w ty艂 i w prz贸d, czyli odbijaj膮 si臋 z jednej przestrzeni w drug膮 przestrze艅, to jest - od przestrzeni do przestrzeni, jak by mo偶na powiedzie膰.

24. My艣l oczywi艣cie jest najpot臋偶niejsza ze wszystkich promieniowa艅, gdy偶 panuje nad polem wibracyjnym elektryczno艣ci i radia. Faktem jest, 偶e zar贸wno pole wibracyjne elektryczno艣ci, jak i radia, zderza si臋 z wibracyjnym polem my艣li i zawsze si臋 od niego odbija. Fala radiowa rozprzestrzenia si臋 poprzez atmosfer臋 swoim torem, niezale偶nym od przewodnika. Porusza si臋 prawdziwym torem, czyli za sw膮 d膮偶no艣ci膮. Dzia艂a ona poprzez eter.

Dla nauczyciela

搂搂 1-2. Daj膮 nam wiele sposobno艣ci do tego, aby wykaza膰 jednostce ludzkiej, i偶 dop贸ki umy艣l jej jest rozdzielony, traci ona przez ten podzia艂 poczucie mocy i kierunku. Jedynie na podstawie jakiego艣 wyra藕nego za艂o偶enia mo偶na co艣 budowa^ a dop贸ki si臋 nie dojdzie do takiego za艂o偶enia, nie mo偶na przyst膮pi膰 do dzia艂ania w jakim艣 kierunku. To musia艂 mie膰 Jezus na my艣li, gdy powiedzia艂: "B臋dziesz wielbi艂 Pana Boga twego i Jemu tylko b臋dziesz s艂u偶y艂''.

搂 3. Jedyna Zasada 呕ycia - B贸g, jest panuj膮c膮 i rz膮dz膮c膮 si艂膮 we wszech艣wiecie, a cz艂owiek mo偶e odnale藕膰 siebie samego, tylko w ustosunkowaniu si臋 do tej Zasady. Jedyne dostosowanie, jakie zahamowuje byt cz艂owieka, to postawienie ca艂ej jego natury w jednym szeregu z faktami, z kt贸rych wyszed艂.

搂 4. Cz艂owiek sam przypisa艂 moc 艣wiatu zewn臋trznemu, gdy偶 nie ma w nim mocy pierwotnej, nawet w tej sytuacji, gdy si臋 wydaje, 偶e j膮 tam wysy艂a; ta moc pozostaje w jego wn臋trzu. Moc jest zawsze we wn臋trzu cz艂owieka i dzia艂a wed艂ug nadanego jej kierunku. Lecz za tym wszystkim stoi panuj膮ca, rz膮dz膮ca si艂a wszech艣wiata, a to, czym ja jestem indywidualnie, musi stanowi膰 jedno z "Jam Jest", kt贸re jest uniwersalne. Doskona艂a zgodno艣膰 musi istnie膰 mi臋dzy przyczyn膮 a skutkiem, gdy偶 ruch przyczyny jest 偶yciem skutku.

搂搂 5-7. S膮 dalszym rozwini臋ciem tematu i lekcj膮 o wiecznej korzy艣ci dla ka偶dej jednostki. Nic jak to nie oddaje tak dok艂adnie prawdziwej nauki, jak膮 Jezus usi艂owa艂 da膰 艣wiatu. S艂owa "wi臋ksze rzeczy ni偶 te czyni膰 b臋dziecie", by艂y jego ocen膮 potencjalnych mo偶liwo艣ci cz艂owieka.

搂搂 8-9. Mo偶na z nich wyci膮gn膮膰 najpomocniejsz膮 nauk臋 i wyzwalaj膮c膮 praktyk臋. Samowolne usi艂owanie zepchni臋cia my艣li do planu przejawionego jest zadaniem beznadziejnym. Jest ono destrukcyjne dla stosuj膮cej je jednostki. Przyj臋cie mocy uniwersalnej, centralnej emanacji wykonawczej Aktora wyda艂a niebo i Ziemi臋 jako ju偶 dokonane przejawienie z samej siebie oraz samoistny fakt (self-existent), stoj膮cy poza ka偶d膮 ide膮 tw贸rcz膮, jest drog膮 do wyzwolenia.

搂 10. Ukazuje metod臋 post臋powania przy tzw. demonstracji, kt贸ra w ostatecznej analizie jest odej艣ciem od poczucia niezupe艂no艣ci i niedoskona艂o艣ci do przyj臋cia faktu.

搂 11. Pokazuje dok艂adniej, co si臋 dzieje z t膮 spraw膮 przejawionych wynik贸w. Wyzwolenie umys艂u z wszelkiego dualizmu daje rozwi膮zanie ca艂ej sprawy.

搂 12. Jest dalszym rozwini臋ciem tej samej my艣li.

搂搂 13-15. Maj膮 wzmocni膰 poprzednie.

搂 16. Czy偶 nie mo偶emy wyja艣ni膰 raz na zawsze, 偶e r贸偶ne "umys艂y", jak je nazywamy, s膮 tylko r贸偶nic膮 w my艣li? Umys艂 funkcjonuj膮cy jako to, co my nazywamy umys艂em, jest t膮 sam膮 zdolno艣ci膮 duchow膮 w cz艂owieku, dzia艂aj膮c膮 na swym najni偶szym poziomie przez odwr贸cenie umys艂u do mniejszych cel贸w. Kiedykolwiek my艣li s膮 my艣lami o Bogu", wed艂ug Niego umys艂 jego jest wtedy uduchowiony, czyli funkcjonuj膮cy dzia艂a w swej prawdziwej dziedzinie z my艣lami bo偶ymi, my艣l膮c, jak B贸g my艣li lub dok艂adniej - wiedz膮c, jak B贸g wie. Umys艂 ludzki my艣li. Umys艂 bo偶y wie.

搂搂 17-19. Daj膮 doskonal膮 sposobno艣膰 do rozszerzenia tej my艣li oraz do ustawienia na swoim miejscu tezy, i偶 cz艂owiek nie 偶yje naprawd臋, dop贸ki nie dzia艂a 艣wiadomie w harmonii ze swym 藕r贸d艂em.

搂搂 20-21. Prawdziwe znaczenie okre艣lenia Jam Jest", to stwierdzenie pierwotnej identyczno艣ci cz艂owieka ze swoim 藕r贸d艂em, niepozwalaj膮ce mu na zni偶enie si臋 i w艂膮czenie do swej natury tego, czym nie jest Cz艂owiek, to nie s膮 jego do艣wiadczenia; jest on tym, czym jest. Do艣wiadczenia, kt贸re wydaj膮 si臋 czym艣 mniejszym od niego, nie powinny nigdy by膰 brane pod uwag臋 przy ocenie cz艂owieka. Jestem zawsze tym, czym 禄Ja Jestem w duchu 芦", a nie tym, czym si臋 zdaj臋 by膰 w do艣wiadczeniu lub te偶 tym, czego do艣wiadczy艂em w 艣wiecie. Wszystko jedno przez co przeszed艂em lub zdaj臋 si臋 przechodzi膰 - zawsze pozostaj臋 tym, czym jestem w znaczeniu pierwotnym - obrazem i podobie艅stwem Boga.

搂 22. Ukazuje daleko si臋gaj膮cy wp艂yw faktu duchowego, jako zwyci臋偶aj膮cego wszelkie poczucie ograniczenia. Duch nie bierze pod uwag臋 z艂a, straty, braku, ub贸stwa, choroby. To s膮 tylko 艣lepe punkty w 艣wiadomo艣ci ludzkiej. Dla umys艂u, kt贸ry wie, takie rzeczy nie istniej膮 i idzie on wprost przed siebie z tym, co wie i czym jest.

搂 23. Umys艂, kt贸ry jest Bogiem, by艂 taki sam wczoraj i b臋dzie na wieki. To, co wydaje si臋 nam now膮 ide膮, jest naszym odkryciem tego, co zawsze by艂o. Uleczenie i tzw. przejawienie (demonstration) nie wnosz膮 czego艣 do bytu, lecz s膮 przebudzeniem do tego stanu, kt贸ry zawsze istnia艂 naprawd臋.

搂 24. Tak zwana pot臋ga my艣li nie jest pot臋g膮 my艣li - my艣l jest tylko przewodnikiem pot臋gi. Pot臋ga jest w duchu, a my艣l przekazuje lub niesie pot臋g臋, tylko w tym stopniu, jak ona dostosowuje si臋 do poziomu i do cel贸w poruszaj膮cych siew duchu. Lecz my艣l w tym sensie nie "podr贸偶uje", gdy偶 jest wszechobecna. Bez wzgl臋du na to, do czego si臋 stosuje-jest ona tam w ka偶dej chwili. To i偶 my艣l zdaje si臋 porusza膰, powoduje jej zderzenie z elektronami. Umys艂 jest elementem motywuj膮cym, my艣l porusza si臋 razem w jednym pr膮dzie z umys艂em, a uderzaj膮c o elektrony, wytwarza ruch na planie substancji przejawionych.

搂 25. To, co nazywamy przestrzeni膮, jest w rzeczywisto艣ci jedynym umys艂em duchowym. Jest to zasada, przez kt贸r膮 dusza ludzka, b臋d膮ca odpowiednikiem umys艂u duchowego mo偶e przezwyci臋偶y膰 czas i przestrze艅, gdy偶 w duchu nie ma takiej rzeczy, jak czas i przestrze艅. W duchu wszystko jest ca艂kowite (complete), a w tym, co ca艂kowite, nie mo偶e by膰 czego艣 podobnego, jak czas i przestrze艅. Oto, co si臋 rozumie przez "dano temu samemu umys艂owi by膰 w was, jaki by艂 r贸wnie偶 w Chrystusie". Jest to stan zupe艂nej jedno艣ci - jako fakt - indywidualnej duszy z dusz膮 uniwersaln膮 i musi si臋 to sta膰 u艣wiadomionym faktem dla poszczeg贸lnej jednostki. To jest pe艂ny i ca艂kowity umys艂, rz膮dz膮cy umys艂, dzia艂aj膮cy 艣wiadomie przez jednostk臋.

搂 26. Cz艂owiek fizyczny lub cz艂owiek 艣wiadomy siebie jako istota tylko fizyczna, kt贸ra my艣li, 偶e jest oddzielona 贸d Boga, Umys艂u Jedynego i my艣li w terminach poruszaj膮cych si臋 z miejsca na miejsce, porusza si臋 tylko w z艂udzeniu dla samego siebie, i st膮d nieszcz臋艣cie. Naprawd臋 jest w Nim. W naukach Jezusa najwi臋kszym zaleceniem jest - "pok贸j, b膮d藕cie spokojni". Nie jest ono nigdy wypowiedziane g艂o艣no, wysy艂ane wol膮 cz艂owieka, lecz unisono, ze spokojn膮, wiedz膮c膮 moc膮, kt贸ra pochodzi z uczucia jedno艣ci W nim le偶y najwi臋ksze bezpiecze艅stwo i najwi臋ksza moc. Widzieli艣my wielkie burze przezwyci臋偶one tym prostym stwierdzeniem. Podobnie pozorne "burze m贸zgowe" umys艂u ludzkiego s膮 uciszane, a偶 mo偶na odczu膰 rz膮dz膮c膮 moc umys艂u jedynego. "Moje s艂owa s膮 duchem" - powiedzia艂 Jezus, daj膮c do zrozumienia, 偶e jego s艂owa zgodne by艂y z pr膮dem uniwersalnym, nazywanym wol膮 bo偶膮.

搂搂 25-26. Przedstawiaj膮 cz艂owieka jako integraln膮 cz臋艣膰 przestrzeni niesko艅czonej, a niejako izolowany byt w艣r贸d izolowanych kszta艂t贸w. "Przez jednego ducha ochrzczeni jeste艣my na jedno cia艂o". Znalezienie spokoju w tej wieczystej jedno艣ci wszystkich rzeczy, jest nasz膮 postaw膮 mocy, przy kt贸rej wszelka przeciwna u艂uda rozp艂ywa tf臋 w spok贸j i cisz臋 o艣wiecenia.

Umys艂 dwoisty (dualistyczny)

1. Wielu ludzi na Zachodzie spogl膮da ku dualizmowi, zamiast ku umys艂owi jedynemu, czyli zasadzie. To rozprasza si艂y i nie pozwala umys艂owi na utrzymanie harmonii, jak to jest mo偶liwe, gdy si臋 widzi tylko si艂臋 - jedyn膮 zasad臋, a siebie i wszystkie rzeczy jako integraln膮 cz臋艣膰 jednego.

2. "Oto nasz B贸g jest Jeden" - m贸wi Pismo 艣w., i tylko przy zachowaniu tej prawdy podstawowej cz艂owiek 偶yje w harmonii z w艂asn膮 natur膮. Cz艂owiek nie jest oddzielnym bytem, odseparowanym od 藕r贸d艂a, lecz jest stworzony w ramach wizerunku boskiego i na podobie艅stwo bo偶e. To tylko przez izolacj臋, b臋d膮c膮 rdzeniem wszelkiej nieprawo艣ci, traci on dobroczynne wp艂ywy przyczyny tw贸rczej, kt贸re s膮 mu dost臋pne w naturalnym biegu rzeczy. Przez takie osamotnienie wyobrazi艂 on sobie najrozmaitsze dzia艂ania, sprzeciwiaj膮ce si臋 jego pomy艣lno艣ci, i sk艂onny jest oskar偶a膰 system uniwersalny o swe nieszcz臋艣cia. W istocie s膮 one wszystkie jego dzie艂em, gdy偶 wszech艣wiat go nie izoluje i nie mo偶e on przypisywa膰 mu trudno艣ci, jakie spowodowa艂a w艂asna izolacja cz艂owieka. "Powr贸膰 do Mnie, a Ja wr贸c臋 do ciebie" - m贸wi Pan. To propozycja Jedynego dla cz艂owieka, kt贸ry zajmuje prawowite miejsce w boskim porz膮dku ca艂ego systemu stworzonego.

3. Dualizm powstaje przez my艣l i dzia艂anie bez uwzgl臋dnienia ca艂o艣ci; lecz przez odwr贸cenie dualistycznej my艣li lub przez sprowadzenie jej do jedynego punktu dzia艂ania, dualizm ulega wyeliminowaniu ca艂kowicie. Jest dobrze znanym faktem, 偶e nie mo偶emy niczego osi膮gn膮膰, maj膮c cel podw贸jny lub cho膰by podw贸jn膮 natur臋.

4. W rzeczywisto艣ci nie ma dualizmu w naturze. Istnieje to, co pozytywne i negatywne, dobre i z艂e, gor膮ce i zimne, czyli wszystkie przeciwie艅stwa, lecz gdy przeciwie艅stwa s膮 odpowiednio ustosunkowane i sprowadzone razem, posuwaj膮 my艣l do jednego celu, jednego dzia艂ania, jednej zasady. Co do przeciwie艅stw, to nie ma konieczno艣ci uwa偶a膰 je za wzajemnie przeciwstawne lub sprzeczne. Istotn膮 rzecz膮 jest jeden cel. Jezus m贸wi艂 zawsze, i偶 najwi臋ksze jego osi膮gni臋cia dokonane by艂y przez jednolito艣膰 postawy lub sta艂o艣膰 w d膮偶eniu do celu. Ta sta艂o艣膰 wprowadza nas w jedno艣膰, gdzie zasada istnieje zawsze. W艂a艣nie tu zasada jest bliska. W贸wczas zamiast dualizmu jest Jedno spojrzenie", czyli jedno Jam Jest".

5. Wielu Hindus贸w m贸wi „Ja a wielu + Jam Jest". Niekt贸rzy s膮dz膮, 偶e tam w艂a艣nie zacz膮艂 si臋 przejawia膰 dualizm - mi臋dzy Ja" a Jam Jest", gdy偶 wielu my艣la艂o, 偶e to spowodowa艂o dwie postawy albo dwa cele, podczas gdy realnie istnieje tylko jedno ustosunkowanie, czyli podporz膮dkowanie wszystkiego jednemu celowi. Nie ma dwoisto艣ci - dualizmu zasady, lecz jedno艣膰 zasady ze wszystkimi rzeczami. S艂owa "JAM JEST" s膮 to偶same z zasad膮 lub prawd膮. Wywy偶szenie jedynej zasady pozwala pracowa膰 tej zasadzie w spos贸b stanowczy. My nie widzimy r贸wnie偶 dualizmu natury i przez to go nie uznajemy. Poniewa偶 dualizm nie ma uznania, staje si臋 harmoni膮.

6. Lato i zima, to nie s膮 dwie rzeczy, lecz fazy jednej natury. Zima. jest r贸wnie wa偶na dla 偶ycia ro艣lin, jak i lato, i wyra偶a tylko drug膮 faz臋 jednego procesu. To, co nazywamy z艂em ma w sobie zarodek dobra i gdy patrzymy poprzez z艂o, aby ujrze膰 dobro, sens z艂a znika i pozostaje tylko stwierdzenie, i偶 wszystkie rzeczy pracuj膮 razem dla dobra. Pozornie z艂e warunki, jak ub贸stwo czy b贸l, unikane przez ludzi, ogl膮dane pod k膮tem ich dobra - znikn膮. Jezus uczy艂, 偶e 艣lepota nie by艂a z艂em au艂 skutkiem z艂a, lecz sposobno艣ci膮 do okazania "chwa艂y bo偶ej". Zagadnienia nie s膮 obce zasadom matematyki, lecz nie s膮 te偶 przeszkod膮 dla kogo艣, kto pragnie zosta膰 matematykiem. Zagadnienie jest tylko stwierdzeniem pewnych warunk贸w, przez kt贸re zasada mo偶e by膰 zastosowana do wydania po偶膮danego rezultatu i jest 艣rodkiem wzrostu dla osoby, kt贸ra tak na nie patrzy. Warunki 偶ycia, kt贸re zdaj膮 si臋 sprzeczne z naszym najwy偶szym dobrem, s膮 tylko punktem wyj艣cia dla praktyki, a偶 uzyskamy si艂臋 charakteru, potrzebn膮 do ujrzenia i przejawienia tylko niedoskona艂o艣ci jedynego 偶ycia widzianego w ten spos贸b znika wszystko co nieprzyjemne i wszystko staje si臋 gr膮 dla wprawiania si臋 w to, aby艣my widzieli, 偶yli, poruszali si臋 i mieli sw贸j byt w prawdzie, i偶 istniej膮ce dobro mo偶e si臋 przejawi膰 w naszym charakterze i naszym 艣wiecie. Natura b臋dzie wtedy harmonijna. Wszystko jest harmoni膮, wszystko pracuje dla jedynego celu.

7. Tak jak r贸偶nica miedzy akordem a dysonansem uchwytna jest nawet dla nowicjusza, tak cz艂owiek zdolny jest odczu膰 w sobie to, co jest w harmonii z zasad膮 uniwersaln膮 i to, co od niej odbiega, wszelki dysharmonijny rys w naturze cz艂owieka jest dowodem, 偶e nie jest on w zgodno艣ci 藕 naturalnym biegiem rzeczy, a tajemnic膮 jego doskona艂ego post臋pu jest podchodzenie do ka偶dej sprawy przy zachowaniu wewn臋trznego^ spokoju. Jest to mo偶liwe, dop贸ki istnieje wszelkie poczucie roz艂膮czenia z dobrem, za艂o偶onym we wszystkich rzeczach. Natura cz艂owieka wiecznie jest nastrojona na dobro, gdy偶 jest ona potomkiem Boga, a B贸g jest dobry. Kiedy cz艂owiek jest 艣wiadomy tego, 偶e jego dobro wiecznie i niezmiennie d膮偶y do przejawienia si臋 we wszystkim i w swej w艂asnej naturze, jest on w harmonii ze sob膮 i z zasad膮 swego bytu. Przez d膮偶enie do okazania dobra, zawartego w ka偶dym prze偶yciu, cz艂owiek natychmiast znajduje si臋 w takim stanie, w kt贸rym to, co innym wydaje si臋 z艂e, staj臋 si臋 藕r贸d艂em dobra dla niego.

8. Oczywi艣cie przez ustosunkowanie sprzeczno艣ci zauwa偶amy, 偶e dochodzimy do tej samej postawy. Powiedziano, 偶e mo偶e istnie膰 du偶o przejaw贸w sprzecznych, lecz one nie przeciwstawiaj膮 si臋 sobie, je艣li cz艂owiek nie pozwa艂a na sprzeczno艣膰. Jednostka ludzka musi zharmonizowa膰 przeciwie艅stwa przez odpowiedni膮 postaw臋 wobec nich, gdy偶 w rzeczywisto艣ci nie s膮 one nigdy poza harmoni膮. Gdy dochodzimy do tej postawy, przy kt贸ref wszystko jest harmoni膮, wtedy dostrzegamy stosunek harmonijny we wszystkich rzeczach, jaki w nas samych. Wyst臋puje jedna prosta postawa zupe艂nej harmonii. Wtedy nie ma rozd藕wi臋ku ani w偶yciu, ani w prze偶ywaniu, nie ma go mi臋dzy przeciwie艅stwami, gdy znajduj膮 one doskona艂e ustosunkowanie wzajemne w zasadzie.

9. Wielu naukowc贸w - drog膮 dzisiejszego badania - dochodzi do tego samego wyniku: jedyny istniej膮cy rozd藕wi臋k jest w cz艂owieku, a wywo艂uj膮 go niezgodne my艣li. M贸wi膮, 偶e obecnie Amerykanie maj膮 najwi臋cej rozd藕wi臋ku w swym my艣leniu. Jest to wyra藕nie dostrzegalne, 偶e powoduj膮 to liczne postawy my艣lowe r贸偶nych narodowo艣ci, zamieszkuj膮cych tutaj wsp贸lnie. Narodowo艣ci te jeszcze si臋 w pe艂ni nie zasymilowa艂y. Faktem jednak jest, 偶e wielki proces asymilacyjny odbywa si臋 obecnie bardzo szybko.

10. Aksjomat matematyczny, 偶e tylko rzeczy r贸wne danej rzeczy s膮 sobie r贸wne, jest jednak kluczem do wszelkiej harmonii. Dopiero wtedy, gdy narody ameryka艅skie dzia艂a膰 b臋d膮 wed艂ug jednego impulsu, mo偶e by膰 ustalone co艣, co podobne jest do harmonii. Odnosi si臋 to do 艣wiata w og贸lno艣ci, jak te偶 i do poszczeg贸lnych jednostek ludzkich. Jedynie wtedy, gdy wszystkie si艂y pojedynczego organizmu lub wielu organizm贸w o偶ywione b臋d膮 jednym impulsem i b臋d膮 d膮偶y膰 w doskona艂ej jedno艣ci ku jednemu celowi, nast膮pi zupe艂na harmonia.

11. Niew膮tpliwie Jung w swej pracy uderzy艂 w bardzo g艂臋boki ton harmonii w stosunku do wszystkich rzeczy, gdy okre艣li艂 sw膮 postaw臋 wzgl臋dem prze偶ycia, kt贸rego do艣wiadczy艂, gdy postanowi艂 odej艣膰 do 偶ycia pustelniczego. W wielu cz臋艣ciach Indii ludzie odchodz膮 od 偶ycia 艣wiatowego i zamieszkuj膮 pieczary, aby doj艣膰 do doskona艂ego spokoju i wypracowa膰 jakie艣 zdecydowane stanowisko wobec pewnych rozstrzygaj膮cych czynnik贸w (determining factors). We wszystkich przypadkach, odno艣nie kt贸rych mamy wiadomo艣ci, stwierdzamy, i偶 w takim odosobnionym miejscu, zda艂a od zwyk艂ych warunk贸w otoczenia, dochodz膮 oni do najwi臋kszej aktywno艣ci 偶yciowej. Widz膮 oni wi臋cej ni偶 inni, gdy偶 dalej zapuszczaj膮, wzrok. Widz膮 ca艂kowicie poprzez materialno艣膰, czyli fizyczno艣膰 i docieraj膮 do tego, co - jak m贸wi膮 - jest tym doskona艂ym stanem, w jakim wszelka aktywno艣膰 jest harmonijna. Wtedy to, co oni widz膮 jako powszechnie prawdziwe, jest tylko ustosunkowane do 艣wiata rzeczy. To nie znaczy, 偶e 艣wiat jest ujarzmiony przez duchowo艣膰, lecz tylko ustosunkowany do swego stanu pocz膮tkowego, a wtedy doskona艂o艣膰 艣wiata duchowego przejawia si臋 natychmiast Ta aktywno艣膰 w harmonijnym akordzie dzia艂a w spos贸b doskona艂y pod ich kierownictwem.

12. W rzeczywisto艣ci jest to ten sam spos贸b post臋powania, jaki stosuj膮 wszyscy ludzie przy realizacji wszelkiej zasady. Trzeba przede wszystkim porzuci膰 zewn臋trzne formy, przez kt贸re zasada by艂a wyra偶ana, a偶 nast膮pi wyra藕ne postrzeganie ruchu odno艣nej zasady. Ten ruch zasady zostaje ustosunkowany do zewn臋trznej formy i mamy wtedy harmoni臋 i rytm w muzyce, w艂a艣ciwe odpowiedzi na zagadnienia, doskona艂e struktury architektoniczne, znakomite obrazy i 艣wietne rze藕by. Wszelka taka ludzka dzia艂alno艣膰 wywo艂ana jest umiej臋tno艣ci膮 identyfikowania si臋 z ukryt膮 rzeczywisto艣ci膮, a rzeczywisto艣膰 ta wychodzi na jaw przez form臋, uzewn臋trzniaj膮c takie samo pi臋kno i harmoni臋, jakie upatrujemy w zasadzie.

13. Ci sami ludzie powiedz膮 wam, 偶e 偶aden cz艂owiek nie musi si臋 upodabnia膰 do nich, by wst膮pi膰 w ten stosunek zgodno艣ci, lecz 偶e mo偶na go osi膮gn膮膰 na zwyk艂ych 艣cie偶kach 偶ycia. Oni celowo przyjmuj膮 t臋 postaw臋, aby obserwowa膰 efekt, 偶eby doj艣膰 do zdecydowanego wniosku. Po wyrobieniu sobie w艂a艣ciwego pogl膮du, zdolni s膮 uczy膰 innych, lecz nie ucz膮 oni innych czynienia tego, co uczynili sami. Ucz膮 za艣, 偶e mo偶e to by膰 praktyczne, 偶e nie trzeba sp臋dza膰 d艂ugich lat na medytacji w tym celu, gdy偶 znale藕li drog臋 kr贸tsz膮, czy te偶 艂atwiejsz膮 metod臋; 偶e z chwil膮 gdy stajecie si臋 cisi, jeste艣cie jedno艣ci膮 z harmoni膮, czy z akordem. W ten spos贸b, od tej samej chwili zaczynacie i艣膰 naprz贸d; postawa my艣li zmienia si臋 z zam臋tu w harmoni臋; nie wida膰 walki, a wi臋c podnie艣li艣cie wibracje swego cia艂a do wibracji, gdzie nie ma walki.

14. Je艣li jeden cz艂owiek zdolny jest doj艣膰 do tego stanu, to wszyscy mog膮 go osi膮gn膮膰, lecz bez podejmowania d艂ugiej i mozolnej drogi. Je偶eli jaki艣 fakt jest ods艂oni臋ty, to nale偶y tylko zaakceptowa膰 ten fakt. My艣l膮 mistrz贸w jest my przeszli艣my przez proces dokonywania odkrycia, wiemy jakie s膮 czynniki decyduj膮ce, a reszta ludzko艣ci nie musi sama dokonywa膰 odkrycia, a tylko zaaprobowa膰 to, co zosta艂o odkryte. A wi臋c szerokie masy nie potrzebuj膮 siedzie膰 w samadhi. Mistrzowie stwierdzaj膮, 偶e ten, co siedzi w samadhi, zdolny jest uczy膰 innych tego, co odkry艂. Wszyscy mog膮 przej艣膰 przez praktyk臋 samadhi, je偶eli tego pragn膮, jakkolwiek jest to zb臋dne - dlatego 偶e przez uznanie rzeczy, kt贸re zosta艂y ods艂oni臋te, pozostaje pewien wp艂yw r贸wnaj膮cy, r贸wnowa偶膮cy (levelling influence), co sprowadza stan o偶ywczy, 艂atwiej widz膮cy. Zaczynaj膮c od ods艂oni臋cia wiedzy, cz艂owiek staje si臋 podatniejszy do milczenia, czyli wra偶liwszy na stany i bod藕ce harmonijne dooko艂a niego. Dlatego, id膮c za wnioskiem tych, kt贸rzy poczynili kroki wst臋pne, posuwa si臋 on naprz贸d ku celowi wprost - ku stanowi samadhi - 艣wiadomo艣ci Samadhi; ci, kt贸rzy do艣wiadczyli tego stanu, wskazuj膮 drog臋 i s膮 nauczycielami. Jak sami twierdz膮, nie trzeba i艣膰 za nauczycielem krok w krok, gdy偶 oni utorowali drog臋. Zrealizowali ten stan, kt贸ry nast臋pnie sta艂 si臋 og贸lny, a projekcja (rzutowanie to) otwar艂a drog臋 innym - wszystkim.

15. Oto jest prawda ukryta poza zast臋pczym odkupieniem Jezusa. On jako wskazuj膮cy drog臋, obja艣ni艂, 偶e stanowimy jedno z Ojcem, tak jak on stanowi! Jedno z Ojcem. My nie potrzebujemy wywalcza膰 drogi do tego stanu, gdy偶 Jezus objawi艂 go jako stwierdzony fakt Naszym zadaniem jest uzna膰 prawdziwo艣膰 tego. Nie musimy dowodzi膰, 偶e suma k膮t贸w w tr贸jk膮cie r贸wna jest dwom k膮tom prostym, poniewa偶 ta prawda zosta艂a ju偶 niegdy艣 dowiedziona. Wobec ujawnionego faktu jedyne, co pozostaje nam uczyni膰, to uwierzy膰 w to. Gdyby to nie by艂o prawd膮, nale偶a艂oby, aby ka偶dy sam osobniczo udowadnia艂 poszczeg贸ln膮 regu艂臋 matematyczn膮, mechaniczn膮, artystyczn膮 itp., lecz z chwil膮 gdy inni dowiedzieli si臋 tych rzeczy, my zast臋pczo wchodzimy w ich prace, zaczynaj膮c, gdzie oni przerwali i posuwamy si臋 do nast臋pnego punktu, wed艂ug tej zasady.

16. Im wi臋ksza jest grupa albo im wi臋ksza jest liczba os贸b w grupie, tym wp艂yw jest wi臋kszy. Im wi臋kszy wp艂yw, tym wi臋kszy zawsze jest impet. Dlatego powiedziane jest, 偶e je艣liby grupa stuosobowa usiad艂a do samadhi lub zupe艂nego milczenia, to wytworzony wp艂yw by wystarczy艂 dla tysi臋cy. A wi臋c tysi膮ce by艂yby podniesione do wi臋kszego o艣wiecenia przez t臋 jedn膮 setk臋.

17. Oto - gdzie jogowie odgrywaj膮 偶ywotn膮 rol臋. Oni celowo po艣wi臋caj膮 cz臋艣膰 swego 偶ycia na wytworzenie tego wp艂ywu, a szczeg贸lnie wp艂ywu w kierunku doskonalenia cia艂a. I cz臋sto mawia si臋, i偶 wszyscy ludzie nie potrzebuj膮 przechodzi膰 przez system jogi dla udoskonalenia cia艂a, gdy偶 jogowie przeszli przeze艅 i uczynili to udoskonalenie mo偶liwe dla wszystkich. To w艂a艣nie by艂o wyra偶one, gdy Jezus odda艂 swe 偶ycie na krzy偶u. Zar贸wno oni, jak i Jezus wiedzieli, 偶e po艣wi臋caj膮 pewn膮 jego cze艣膰 dla wy偶szego wyra偶enia tego, co wszyscy mogli zobaczy膰 i na艣ladowa膰. Stali si臋 drogowskazami i nauczycielami, umo偶liwiaj膮c ludziom ch臋tnym i艣膰 naprz贸d - przy艣pieszenie procesu ich rozwoju.

18. To s膮 powody, 艣wiadcz膮ce, i偶 nie jest konieczne przechodzenie przez wszystkie fazy jogi. Wielu osi膮ga ten rozw贸j w ci膮gu kilku godzin, gdy偶 dany jest dodatkowy impuls przez tych, kt贸rzy po艣wi臋cili wi臋cej czasu s艂u偶bie ludzko艣ci i zaanga偶owania w t臋 s艂u偶b臋. Istniej膮 pewne grupy wybrane, pracuj膮ce nad tym przez ca艂y czas. Wp艂yw ten jest odczuwalny, gdy偶 jest bezustannie wypromieniowywany przez r贸偶ne grupy i r贸偶ne o艣rodki.

19. Wp艂yw ten jest tak realny na planie duchowym, jak muzyka radiowa na polu elektrycznym; lecz tak jak muzyka radiowa przekazywana za pomoc膮 fal elektro- magnetycznych jest s艂yszalna i odczuwalna na planach materialnym i mentalnym, tak tamte wp艂ywy duchowe przejawiaj膮 si臋 Ha ka偶dym planie poni偶ej, gdy偶 obejmuj膮 one wszystko. To wszystko jest planem duchowym, jednym planem powszechnym, uniwersalnym, pracuj膮cym w doskona艂ej jedno艣ci ze sob膮, gdy si臋 jednostka ludzka budzi, aby ujrze膰 go takim, jakim jest naprawd臋. Kontakt zostaje nawi膮zany nie przez szukanie mistrz贸w lub ich wp艂yw贸w, lecz przez poszukiwanie planu my艣li harmonijnej i wp艂ywu duchowego, przenikaj膮cego ca艂y, czas i przestrze艅, w kt贸rych oni pracuj膮.

20. Linia mo偶e pozornie mie膰 dwa ko艅ce, lecz sprowad藕cie te przeciwie艅stwa razem, a b臋dziecie mieli kr膮g, i przeciwie艅stwa znikn膮. Rozszerzcie ko艂o, a b臋dziecie mieli doskona艂膮 sfer臋, kt贸ra jest kompletnym zharmonizowanym ustosunkowaniem wszystkich pierwiastk贸w, jak Millikan m贸wi: "Kosmiczne staje si臋 globem". Wtedy wype艂niony jest kr膮g, wszelkim sposobem osi膮gni臋ta doskona艂a jedno艣膰. Punkt staje si臋 lini膮, linia ko艂em, ko艂o globem. Prawda ta dotyczy ka偶dej linii my艣li, a przez sta艂y proces ustosunkowania wszystkich rzeczy do Jedynego, zamiast rozdzielania wszystkiego, punkt jedno艣ci, czyli jedyno艣膰 zostaje osi膮gni臋ta. Jest to sprowadzanie do jedynego punktu.

21. Gdy jednostka osi膮gn臋艂a koncentracj臋 my艣li, wchodzi w stan samadhi, i oto, gdzie zaczyna cz艂owiek dochodzi膰 do osi膮gni臋膰 - przez doj艣cie do jedynego punktu.

22. Trzeba jednak偶e pami臋ta膰, 偶e,, ta koncentracja, czyli jedyno艣膰 punktu, jest rozszerzonym stanem umys艂u, a nie stanem skurczenia. Przychodzi on raczej przez zasad臋 ustosunkowywania wszystkich rzeczy, ni偶 przez biedne poj臋cie wy艂膮czania czegokolwiek. Samadhi pozwala cz艂owiekowi patrze膰 na wskro艣 ku ca艂o艣ci prawdy, czyli ku zasadzie.

23. To eliminuje nauk臋 Zachodu o umy艣le 艣wiadomym i pod艣wiadomym. W rzeczywisto艣ci istnieje tylko jedyny umys艂, kt贸ry mogliby艣my nazwa膰 nad艣wiadomym. W ten spos贸b 艂膮czycie 艣wiadome i nie艣wiadome, jeste艣cie w贸wczas 艣wiadomi ca艂o艣ci. Jest to pe艂na 艣wiadomo艣膰. Wtedy nie ma 偶adnego podzia艂u, i je偶eli nie stwarzamy podzia艂u, jeste艣my w zupe艂nej i 艣wiadomej zgodzie z ca艂o艣ci膮.

24. Podzia艂 umys艂u na 艣wiadomy, pod艣wiadomy itd. by艂 wysuni臋ty z pocz膮tku dla u艂atwienia nauczania. Obecnie jednak偶e prawdziwe jest odwrotne poj臋cie. Najlepiej mo偶emy zrozumie膰 umys艂 i i艣膰 naprz贸d w rozwoju duchowym przez my艣lenie i dzia艂anie w sensie umys艂u jedynego. Podzia艂y by艂y cz臋艣ci膮 nauki o symbolach, kt贸rej czas przeszed艂. W ubieg艂ym okresie tamta klasyfikacja mog艂a by膰 potrzebna, lecz rodzaj ludzki przepracowa艂 ju偶 symbolizm do ko艅ca. Przyjmujemy dope艂nienie si臋 wszystkich symboli. Gdy si臋 stajemy jednym z t膮 jedn膮 postaw膮 my艣low膮 - tam zaczyna si臋 nasze osi膮ganie.

25. Rozmawia艂em z lud藕mi o wielkich osi膮gni臋ciach i przekona艂em si臋, i偶 pracuj膮 oni przewa偶nie z umys艂em jedynym, ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e wszystko jest zawsze tutaj i zawsze teraz. To by艂a ich postawa. Ta w艂a艣nie postawa zaczyna talk dominowa膰, 偶e s膮dzimy, i偶 zmieni ona ca艂y nasz system ekonomiczny. Gdyby艣my mogli trwa膰 ca艂kowicie w pracy z tym umys艂em, nie by艂oby krzy偶uj膮cych si臋 cel贸w. Zu偶ycie energii by艂oby o 90 procent mniejsze. Energia ta w coraz szerszym zakresie stosowana jest do cel贸w znaczniejszych, ni偶 tylko rozpraszanie jej w wysi艂kach kierowanych ku wyzuwaniu innych ludzi z tego, czego potrzebuj膮 dla siebie. Prawdziwie wielcy, nigdy nie zabieraj膮 innym ludziom niczego, aby co艣 wytworzy膰. Dla nich wszystko, co tu jest, nale偶y do nich - a wszystko, co nale偶y do nich, mog膮 swobodnie u偶ytkowa膰.

Dla nauczyciela

搂搂 1-2. Ka偶da zasada, z jak膮 si臋 spotykamy, zaczyna si臋 od okre艣lonego za艂o偶enia i tylko przez wyznawanie tego podstawowego za艂o偶enia ka偶da struktura jest mo偶liwa. Powodem, 偶e 偶ycie ludzkie pozornie dosz艂o do rozk艂adu, jest nieuwzgl臋dnianie przez cz艂owieka faktu 偶ycia, kt贸ry zawiera si臋 w tym, 偶e ca艂y wszech艣wiat jest jedno艣ci膮, i 偶e cz艂owiek jest integraln膮 cz臋艣ci膮 tej ca艂o艣ci. W 偶adnym sensie cz艂owiek nie jest oddzielony od wszech艣wiata, a jego wyobra偶enie, 偶e jest bytem izolowanym, pozbawi艂o go prawowitego w nim miejsca i autorytetu.

搂搂 3-4. Mo偶na tu dowodnie wykaza膰, jak rozwin臋艂o si臋 poczucie dualizmu, przez co mo偶emy si臋 nauczy膰 sposobu przezwyci臋偶ania go.

搂搂 5-6. Ja" u jednostki jest pierwszym poruszeniem jej natury, punktem centralnym jej identyczno艣ci:

„Jestem" jest tym, co wciela lub ogarnia w obr臋bie Ja" - identyczno艣ci indywidualnej - wszystko, co ona obejmuje. "Ja" jest stwierdzeniem pozytywnym, a Jestem" jest elementem kwalifikuj膮cym. Ja" jest zasad膮 m臋sk膮, Jestem" - zasad膮 偶e艅sk膮. Jestem" wprowadza w istnienie wszystko to, co ono obejmuje lub poczyna. Jestem" musi si臋 sta膰 niepokalani w swej mocy obejmowania, je偶eli cz艂owiek ma realizowa膰 to, co jest w duchu. Jestem,", kt贸re obejmuje lub wciela wszystko, co jest w Bogu, jest prawdziwym znaczeniem tych s艂贸w: Jam Jest, Kt贸ry Jest", b臋d膮cych wcieleniem Boga. Ja" rzeczywi艣cie nie mo偶e by膰 nigdy czym艣 innym, ni偶 Tym, czym jest ono w duchu. Jam Jest, Kt贸ry Jest", a opr贸cz mnie nie ma nic innego.

搂搂 7-8. Daj膮 cudown膮 sposobno艣膰 wykazania potrzeby i korzy艣ci zupe艂nego zharmonizowania wszystkiego. Niemo偶liwe jest oczywi艣cie zharmonizowanie wszystkiego z nasz膮 w艂asn膮 my艣l膮 i poj臋ciem, lecz mo偶emy przynajmniej uzna膰, 偶e je偶eli jaka艣 rzecz ma byt w og贸le - to musi do pewnego stopnia zawiera膰 elementy ca艂o艣ci. Przez dostrze偶enie jej w ustosunkowaniu do ca艂o艣ci i zharmonizowaniu jej ze wszystkim, unikamy przynajmniej powodowania rozd藕wi臋ku, w naszej w艂asnej naturze i przez to utrzymujemy siebie w stanie prawdziwego ustosunkowania. "Drogi Boga s膮 tajemnicze", i chocia偶 nie widzimy nawet, jak wszystkie rzeczy pracuj膮 w harmonii ostatecznej z celem uniwersalnym, nie wymaga to wielkiego wysi艂ku wyobra藕ni, aby uzna膰, i偶 musi tak by膰 z powodu samej natury Boga.

搂 9. Rozd藕wi臋k nie istnieje w naturalnym biegu wszech艣wiata. Wszelki rozd藕wi臋k jest nasz膮 reakcj膮 na to, co wyobra偶amy sobie jako z艂e, nies艂uszne lub poza swoim prawowitym miejscem. Jedynie w tym stopniu, w jakim nie jeste艣my dostrojeni do rzeczy, jakimi s膮 one rzeczywi艣cie, powstaje rozd藕wi臋k w naszej naturze. Dla unikni臋cia tej dysharmonii musimy si臋 zestroi膰 z rzeczywisto艣ci膮 duchow膮, ukryt膮 poza wszystkimi pozorami. Zamieszanie my艣li Ameryki jest tylko symbolem zamieszania my艣li jednostki ludzkiej w Ameryce, ale wszystko b臋dzie zharmonizowane, gdy p贸jdziemy naprz贸d do wsp贸lnego celu.

搂 10. Ilustruje 搂 9.

搂搂 11-12. Ukazuj膮 metody osi膮gania harmonii. Wszyscy, kt贸rzy d膮偶膮 i wznosz膮 si臋, pozostawiaj膮c w spokoju my艣lenie t czyny 艣wiata, a zajmuj膮 si臋 tym, co ma by膰 zrobione.

搂搂 13-15. Ukazuj膮 wyra藕nie kr贸tk膮 drog臋 do osi膮gni臋膰 duchowych i powinny by膰 udost臋pnione, tak aby uwolni膰 indywidualnego ucznia od my艣li, 偶e musi on mn贸stwo rzeczy przezwyci臋偶y膰, zanim osi膮gnie dobro duchowe. Musi on przyj膮膰 swe dobro duchowe tak, jak by艂o ono objawione przez ka偶dego o艣wieconego nauczyciela od pocz膮tku czas贸w, a ten stan o艣wiecenia jest sam w sobie przezwyci臋偶eniem.

搂搂 16-17. Daj膮 wspania艂膮 sposobno艣膰 wykazania warto艣ci indywidualnej i grupowej medytacji o sprawach duchowych. Jest to rzeczywista, gruntowna praca ka偶dego centrum i poszczeg贸lnego ruchu, a zaniedba膰 j膮 - to utraci膰 z oczu najpot臋偶niejsz膮 sil臋 w budowaniu s艂u偶enia duchowego oraz mocy indywidualnej przy wype艂nianiu zada艅 偶ycia codziennego.

搂搂 18-19. Ilustruj膮 te same sprawy, kt贸re poruszaj膮 搂搂 13-15.

搂搂 20-21. Demonstruj膮 zasad臋 zharmonizowania i mog膮 by膰 po偶ytecznie poparte przyk艂adami.

搂 22. Powinien na zawsze uwolni膰 ucznia od my艣li, 偶e koncentracja jest nieruchomo艣ci膮 mentaln膮 lub skoncentrowaniem umys艂u na my艣lach, ideach, obrazach czy przedmiotach. Koncentracja jest tym rozszerzonym stanem umys艂u, kt贸ry raczej ma przyj膮膰 jedno艣膰 we wszystkich rzeczach* ni偶 wykluczy膰 cokolwiek z my艣lenia. Jest to proces odnoszenia wszystkich rzeczy do 藕r贸d艂a.

搂搂 23-24. Tak zwany umys艂 pod艣wiadomy jest tylko faz膮 reakcji umys艂u na my艣l intelektualn膮, kt贸ra odci臋艂a dan膮 osob臋 od naturalnego dzia艂ania my艣li uniwersalnej. Nie ma wir贸w w strumieniu, je艣li tylko bieg pr膮du nie natrafi na jak膮艣 przeszkod臋 i nie ma tzw. umys艂u pod艣wiadomego, gdy strumie艅 my艣li o艣wiecaj膮cej jest nieprzerwany. Kiedy si臋 jest w autentycznym strumieniu 偶ycia, istnieje tylko promienna 艣wiadomo艣膰 rzeczywisto艣ci.

PODSTAWA NADCHODZ膭CEJ REORGANIZACJI SPO艁ECZNEJ

1. Podejmuj膮c temat reorganizacji spo艂ecznej, zacznijmy od Hawai i tamtejszej sytuacji. Istnieje wielkie podobie艅stwo w my艣leniu ludu hawajskiego do naszego w艂asnego, zw艂aszcza w tym, kt贸re da艂o im do艣wiadczenie. Mo偶ecie zabra膰 Hawajczyka, gdziekolwiek na ocean, a nigdy si臋 nie zagubi. Hawajczycy nigdy nie wyp艂ywali na swych 艂odziach inaczej, ni偶 z jednym cz艂owiekiem na ka偶dej 艂odzi, umiej膮cym okre艣li膰 - jak najlepszy kompas na 艣wiecie - gdzie si臋 znajduj膮. Do innych nale偶a艂o wybudowanie statk贸w, sterowanie nimi by艂o obowi膮zkiem Hawajczyk贸w przez ca艂y czas. Przekazywali oni sobie t臋 zdolno艣膰 przez wieki.

2. Pewnego razu zabrali艣my jednego Hawajczyka na Ocean Atlantycki, na kt贸rym nigdy jeszcze nie by艂 i stwierdzili艣my, 偶e rozeznanie kierunku by艂o u niego wrodzone. Posadzili艣my tego cz艂owieka w 艂odzi wraz z 偶eglarzami i doprowadzi艂 on ich do przyl膮dka Wysp Verde, odleg艂ych o setki mil. Hawajczycy zachowuj膮 spok贸j i z 艂atwo艣ci膮 znajduj膮 rozwi膮zanie. Zdolno艣ci tej u偶ywaj膮 bez wahania.

3. Wybitne uzdolnienia umys艂u ameryka艅skiego w dziedzinie wynalazczo艣ci s膮 dzia艂aniem takiego samego wyczucia. R贸偶nica le偶y tylko w przedmiocie, do kt贸rego to wyczucie jest kierowane. Opr贸cz tego wykorzystujemy je w o wiele szerszym zakresie, ni偶 to sobie u艣wiadamiamy. Gdy b臋dziemy wiedzieli, jak dzia艂amy w spos贸b naturalny, i przyst膮pimy do 艣wiadomej pracy zharmonizowani, zrobimy o wiele wi臋kszy post臋p w ka偶dym przedsi臋wzi臋ciu. Czy zauwa偶yli艣cie, jak niekiedy dzia艂acie w r贸偶ny spos贸b z waszego poczucia wewn臋trznego lub uczucia i dopiero p贸藕niej widzicie przyczyny, dlaczego musieli艣cie tak dzia艂a膰? Wielu ludzi pr贸buje najpierw wszystko obmy艣li膰, a potem nie robi膮 nic pr贸cz my艣lenia, gdy偶 nie ma widocznego rozwi膮zania dla niczego, a偶 to zostanie zrobione. Uczucie, 偶e to mo偶e by膰 zrobione lub powinno by膰 zrobione, lub 偶e lepiej to zrobi膰 tak a tak - jest pierwszym dzia艂aniem tego poczucia, a gdyby si臋 zachowywa艂o spok贸j, reszta przyjdzie, dope艂niaj膮c ca艂y plan dzia艂ania. Potem intelekt formuj膮cy my艣li okre艣laj膮ce ten proces, istot臋 jego pr臋dko wyja艣ni. Umys艂 rozumuj膮cy, jak go pospolicie znamy, dzia艂a tylko na tym samym gruncie, przez kt贸ry przedtem przeszed艂, lecz s艂uszno艣膰 nigdy nieca艂kowita, dop贸ki to inne poczucie nie jest wzi臋te w rachub臋. Nowy porz膮dek spo艂eczny przyjdzie tak w艂a艣nie, jak przychodz膮 do g艂owy my艣li wynalazcy. B臋dzie to jak b艂ysk objawienia, a potem umys艂 mo偶e to zsumowa膰 i wykona膰. Ten nowy porz膮dek rzeczy cz艂owiek b臋dzie m贸g艂 opisa膰 ca艂kowicie, gdy b臋dzie on ju偶 uruchomiony. Rozum lubi opisowo艣膰, lecz to inne poczucie widzi i wychodzi poza rozum, otwieraj膮c drog臋 rozumowi rozleglejszemu.

4. Proces ten nie jest faz膮 nad艣wiadomo艣ci, jak okre艣laj膮 niekt贸rzy ani te偶 faz膮 pod艣wiadomo艣ci. Jest to moc przenikania w stan jeden i drugi. Co do Hawajczyk贸w, to rzecz ta wyst臋puje u nich zupe艂nie 艣wiadomie, a wniesione to zosta艂o przez ewolucj臋. Zosta艂o im to dane i dzia艂a przez nich. Kiedy chodzili pieszo dooko艂a wysp, zanim mieli jakiekolwiek 艣rodki transportowe, zawsze przyci膮gani byli do miejsc, gdzie byli potrzebni. Widzia艂em ze 40 lub 50 Hawajczyk贸w przechodz膮cych przez wysp臋 i docieraj膮cych do miejsca, w kt贸rym ich ziomkowie byli zagro偶eni. Niekiedy ich przyjaciele z kra艅ca wyspy przychodzili do nich. A nigdy si臋 oni nie myl膮 w tych sprawach. Byli wzajemnie w sta艂ym kontakcie. Pyta艂em ich - nie my艣l膮 o tym, a po prostu dzia艂aj膮 przez to poczucie, uwa偶aj膮c je za ca艂kiem naturalne.

5. Gdyby interesy mieszka艅c贸w wyspy po jednej stronie ogranicza艂y si臋 do nich samych, nie troszczyliby si臋 o potrzeby ziomk贸w po stronie drugiej. Lecz oni z艂膮czeni s膮 wsp贸lnymi interesami i dbaj膮 o pomy艣lno艣膰 tych, kt贸rzy ich otaczaj膮, i to interesy czyni膮 ich wra偶liwymi na potrzeby innych, zamieszka艂ych gdzie indziej. Gdy zachodzi potrzeba pomocy bli藕nim, wch艂aniaj膮 oni w siebie to poczucie dzi臋ki wsp贸艂czuciu, kt贸re ich jednoczy, i w贸wczas potrzeby jednej grupy staj膮 si臋 znane grupie drugiej. Egoizm i interes w艂asny dzieli nas, izoluje od reszty ludzko艣ci, a to poczucie oddzielenia stwarza oboj臋tno艣膰 na potrzeby innych, przez co struktura spo艂eczna wytr膮cona jest z r贸wnowagi. Z powodu tego w jednej grupie powstaj膮 coraz wi臋ksze braki, a narastaj膮ca obfito艣膰 w grupie innej t臋 r贸wnowag臋 wytr膮ca. Oto - gdzie si臋 rodzi wojna i walka. Czy mo偶ecie sobie wyobrazi膰 dwie grupy id膮ce na wojn臋, z kt贸rych ka偶da d膮偶y do zaspokojenia potrzeb drugiej? "Natura nie znosi pr贸偶ni", i tak jak gwa艂townie burze wybuchaj膮 z powodu nadmiernych r贸偶nic w ci艣nieniu atmosferycznym, tak wojny wybuchaj膮 z r贸偶nic w po艂o偶eniu ludzi.

6. Ta zdolno艣膰 Hawajczyk贸w jest przewa偶nie pami臋ci膮 pochodz膮c膮 z poprzednich pokole艅; oni nigdy jej nie stracili. Dla nich nie ma barier mi臋dzy 偶yciem obecnym a ich 偶ywotami dawnymi. "To nie jest tak, 偶eby艣my 偶yli na tym miejscu przez ca艂y czas. My widzimy wszystkie te miejsca we wszystkich czasach z jednego punktu. My艣my nigdy si臋 z nim nie roz艂膮czali. Trzeba tylko zachowa膰 spok贸j, a b臋dziemy wiedzieli, dok膮d mamy i艣膰".

7. W pewnym sensie jest to instynkt, kt贸rym si臋 pos艂uguje r贸wnie偶 zwierz臋, lecz 偶e cz艂owiek jest o wiele wy偶sz膮 form膮 偶ycia ni偶 zwierz臋ca; to wszystkie jego w艂adze s膮, w por贸wnaniu ze zwierz臋cymi, o wiele szersze. Zwierz臋ta maj膮 instynkt, ale u cz艂owieka w艂adza ta jest bardzo rozszerzona - mo偶ecie j膮 nazywa膰 intuicj膮 lub duchowym rozr贸偶nieniem, je艣li chcecie. Zwierz臋 ma to tytko w pewnym stopniu, ale cz艂owiek idzie dalej. Mo偶e on widzie膰, co przedsi臋bierze. Zwierz臋 powraca przez ten sam teren, kt贸ry ju偶 przesz艂o, istota ludzka mo偶e i艣膰 w ka偶dym kierunku, nie trzymaj膮c si臋 tego samego szlaku.

8. Trudno jest okre艣li膰 dok艂adnie, w jakim stopniu w艂adza ta prowadzi zwierz臋 w nowe warunki, lecz przecie偶 wiemy, 偶e to pocz膮tkowe dzia艂anie tej w艂adzy utorowa艂o cz艂owiekowi drog臋 do post臋pu w ka偶dej sferze. Jedyna r贸偶nica mi臋dzy lud藕mi, kt贸rzy dokonali wiele, a trwaj膮cymi w miernocie polega na tym, 偶e wielcy, niewiele uwagi zwracaj膮 na to, co jest zrobione i jakie zachodz膮 trudno艣ci lub pozorne racje na drodze do dokona艅, lecz po艣wi臋caj膮 si臋 temu, co mo偶e lub powinno by膰 zrobione. Ci, kt贸rzy pozwalaj膮 swej naturze mentalnej lub emocjonalnej skurczy膰 si臋, obawiaj膮c si臋 si臋gn膮膰 po rzeczy dot膮d nie odkryte, niszcz膮 swe w艂asne zdolno艣ci, a to zawsze trzyma ich wwiezieniu ogranicze艅. Lecz trzeba pami臋ta膰, 偶e to wi臋zienie jest tylko 艣cie艣nieniem lub refleksem ich w艂asnej natury. Geniuszem jest ten, kt贸ry idzie naprz贸d poprzez wszystkie warunki i okoliczno艣ci, utrzymuj膮c je wiecznie w mocy dokona艅 i d膮偶膮c do ekspandowania swego dzie艂a.

9. Zdolno艣膰 pos艂ugiwania si臋 tym poczuciem dla nieograniczonego post臋pu nie jest zastrze偶ona specjalnie dla jednostek wybranych - korzysta膰 z niej mo偶e ka偶dy. Hawajczycy pos艂uguj膮 si臋 ni膮 o wiele bardziej 艣wiadomie od innych, z wyj膮tkiem mieszka艅c贸w Polinezji. Ci ostatni przychodz膮 do Hawajczyk贸w w odwiedziny z odleg艂o艣ci 3000 mil. Tacy Polinezyjczycy i Hawajczycy s膮 prawdziwymi kaukasczykami. Zdaje si臋, 偶e zdolno艣膰 ta wyst臋puje wyra藕niej u czystych przedstawicieli rasy kaukaskiej. Je艣li tylko ci ludzie nie zag艂uszaj膮 jej przez w膮tpienie lub ograniczenie, zdaje si臋 ona ci膮gle wzrasta膰.

10. Z tym samym Teodor Roosevelt zetkn膮艂 si臋 w Afryce. Wyst臋puje to te偶 na o Alasce i Syberii. Kiedy w 1905 r. wyjecha艂em do pomocy Amundsenowi, nie by艂o wida膰 偶adnego szlaku, lecz gdy zbli偶ali艣my si臋 do miasteczka, odleg艂ego jeszcze jakie艣 30-40 km, mieszka艅cy wyszli nam naprzeciw, powiedzieli, ile mamy ps贸w i sani oraz w og贸le wszystko o naszej wyprawie i jej wyposa偶eniu.

11. Jedn膮 z przyczyn, i偶 Amerykanie nie maj膮 tej zdolno艣ci, jest uzale偶nienie si臋 przez nich od zbyt wielu wyg贸d (accommodations). Dali艣my jej si臋 wymkn膮膰 i nie utrzymali艣my jej 艣wiadomie, natomiast pod艣wiadomie lub nie艣wiadomie maj膮 j膮 Amerykanie w wysokim stopniu. Wi臋kszo艣膰 z nich wyczuwa j膮 w sobie, lecz waha si臋 z jej zastosowaniem lub m贸wieniem o tym.

12. Przeci臋tny Amerykanin s膮dzi, i偶 co艣 nie jest w porz膮dku, je艣li s艂yszy propozycj臋, zrobion膮 bez widocznego powodu. Takie uczucie jest wynikiem niewiedzy o autentycznych zdolno艣ciach ludzkich i naj偶ywotniejszych mo偶liwo艣ciach dokonania wszelkich osi膮gni臋膰. To jego w膮tpienie w siebie i w艂asne mo偶liwo艣ci trzyma go na uwi臋zi. Je偶eli wierzycie i nie w膮tpicie - nic nie b臋dzie dla was niemo偶liwe" - powiedzia艂 Jezus. Ta w艂adza jest pierwszym warunkiem zdrowego rozumienia, podczas gdy inne przejawy rozs膮dku, na kt贸rych si臋 polega jako na jedynej podstawie inteligentnego rozumowania, maj膮 znaczenie drugorz臋dne. Wielkie dokonania spe艂niane by艂y poprzez dziedziny stoj膮ce poza rozs膮dkiem, a zrozumienie nast臋powa艂o p贸藕niej. Zdrowe rozumowanie powstaje zrazu przez przejrzenie na wskro艣 ogranicze艅, pochwycenie wizji tego, co niewidoczne, lecz ca艂kowicie mo偶liwe, a potem skonstruowanie innych proces贸w rozumowych, gdy fakty ju偶 nast膮pi艂y. "Do wiary dodaj wiedz臋" m贸wi膮 Pisma, ale wi臋kszo艣膰 z nas stara si臋 uzyska膰 wiar臋 przez uprzednie ca艂kowite poznanie obiektywne danej rzeczy.

13. Poza tym chcemy, aby inni my艣leli za nas. Ufamy temu, co oni wymy艣l膮 i czemu nadadz膮 form臋, a potem polegamy na rzeczy tak wyprodukowanej. Wytw贸rca staje si臋 coraz zdolniejszy, a ufaj膮cy mu coraz bardziej zale偶ny. Powiedzia艂 to ju偶 Emerson, wskazuj膮c na fakt, 偶e przez to, co zyskujemy z jednej strony, to tracimy z drugiej. Mamy wprawdzie zegarki, ale zatracili艣my zdolno艣膰 okre艣lania czasu sami z siebie. Zaniedbanie rozwoju w艂asnej ja藕ni przez uzale偶nienie si臋 od czego艣 z zewn膮trz, prowadzi do os艂abienia i zubo偶enia swej natury.

14. Astronomowie chaldejscy zdobywali wiedz臋, czerpi膮c ze zdolno艣ci intuicyjnych, tj. przez moc umys艂u docierali do fakt贸w. Na tych zdolno艣ciach polegali oni ca艂kowicie, a nast臋pnie wypracowywali wszystkie teorie. Ci staro偶ytni Chaldejczycy w艂膮czyli dzia艂anie tych zdolno艣ci do historii; by艂o to zawsze widoczne. Wp艂yw ten jeszcze istnieje; je偶eli go pragniemy, musimy si臋 sta膰 jednym z nim. To wszystko.

15. Jest to "oko duszy", o kt贸rym pisali mistycy. Dzi臋ki tej w艂adzy, ludzie odczytywali i jeszcze odczytuj膮 kronik臋 Akaszy. Dzi臋ki tej zdolno艣ci mo偶emy obserwowa膰 bezpo艣rednio wydarzenia - nawet odleg艂e w czasie i przestrzeni - z przesz艂o艣ci, tera藕niejsze i przysz艂e, z szybko艣ci膮 艣wiat艂a 300 000 km/sek. Przychodzi ona do nas czasami podczas trz臋sienia ziemi lub innego kataklizmu. "Nadchodz膮ce zdarzenia rzucaj膮 sw贸j cie艅 przed sob膮". Wszystko si臋 dzieje wpierw na wy偶szych pianach, a p贸藕niej nast臋puje odbicie tutaj. Dzia艂a ono w okresie Dewachanu, pomi臋dzy 艣wiadomo艣ci膮 a form膮. Ma ono dwa oblicza Gorgoyla u wr贸t 艣wi膮tyni. Gdy patrzy ono w jeden spos贸b, dopuszcza ograniczenie u艂udy byt cz艂owieka; gdy patrzy w dziedzin臋 ducha, dopuszcza wolno艣膰 i moc o艣wiecenia.

16. Hawajczycy posiadaj膮 silny naturalny wgl膮d w rzeczy i umiej膮 zapowiada膰 i przepowiada膰. Istnieje pewna grupa Hawajczyk贸w, kt贸rzy zbieraj膮 si臋 razem i wychwytuj膮 nadci膮gaj膮ce wp艂ywy. Je偶eli dostrzeg膮 wp艂yw niekorzystny, kieruj膮 go do innej grupy, kt贸ra mu przeciwdzia艂a, tak i偶 nigdy si臋 on nie ujawni. Hindusi m贸wi膮, 偶e jeden cz艂owiek mo偶e przepowiada膰, a inny cz艂owiek potrafi zatrzyma膰 spe艂nienie si臋 proroctwa.

17. W naszych do艣wiadczeniach z Hawajczykami nigdy si臋 nam nie zdarzy艂o stwierdzi膰, aby si臋 im nie uda艂o zapobiec z艂emu wp艂ywowi, kt贸ry by艂 przepowiedziany. Twierdz膮 oni, 偶e wstrzymali wiele inwazji. Ci, kt贸rym powierzono ten obowi膮zek, wytyczali pewn膮 lini臋, a nieprzyjaciel nie m贸g艂 jej przekroczy膰. Wspomina si臋 o tym w ich legendach. Wiele razy nieprzyjaciel nie m贸g艂 nawet wyl膮dowa膰 na ich wybrze偶u.

18. Instytut Carnegie przeprowadza艂 kiedy艣 do艣wiadczenia z Indianami w Arizonie. Wytyczyli oni pewn膮 lini臋, kt贸rej nikt nie powinien przej艣膰 opr贸cz 偶yczliwych. Dw贸ch ludzi pr贸bowa艂o sforsowa膰 t臋 lini臋 i obaj utracili 偶ycie.

19. Ludzie nieo艣wieceni pope艂niaj膮 b艂膮d, gdy s膮dz膮, 偶e przepowiednia musi si臋 spe艂ni膰, 偶e co ma si臋 sta膰, to si臋 stanie. "Gdy b臋d膮 prorokowa膰, proroctwa zawiod膮", m贸wi Pismo. Proroctwa pochodz膮 przewa偶nie od struktury mentalnej, bezpo艣rednio otaczaj膮cej Ziemi臋, a b臋d膮cej projekcj膮 w艂asnej ograniczonej my艣li ludzkiej. Zdolno艣膰 postrzegania, zwr贸cona w tym kierunku, mo偶e wyczu膰 d膮偶no艣膰 tego wp艂ywu mentalnego, i co mo偶e on spowodowa膰 na planie materialnym. To nale偶y do dziedziny fa艂szywych proroctw i mo偶e by膰 odsuni臋te. Pisma 艣wi臋te ostrzegaj膮 przed fa艂szywymi proroctwami, kt贸re odwracaj膮 my艣l ludu od Boga. Prawdziwe proroctwo jest wynikiem skierowania odczucia do planu duchowego i pochwycenia pr膮du prawa uniwersalnego. Prawo Wszech艣wiata usuwa z 艂atwo艣ci膮 wszelkie nagromadzenia przeciwdzia艂aj膮ce w umys艂ach jednostek i ras. Nast臋puje to tak 艂atwo, jak rozproszenie cieni przez 艣wiat艂o. S艂once rozp臋dza noc, jedna 艣wieca wyp臋dza ciemno艣膰 z pokoju, gdy偶 odpowiednie 艣wiat艂o ma nieograniczon膮 moc nad otaczaj膮c膮 ciemno艣ci膮. Odrobin膮 o艣wiecenia jednostka ludzka mo偶e wygna膰 wszelkie nagromadzenie negacji, ogranicze艅 czy fa艂szywych proroctw wok贸艂 niej, gdy偶 to s膮 tylko puste cienie - bez si艂y w sobie. Nie przyjmujcie proroctw zniszczenia i nieszcz臋艣膰. Sp贸jrzcie w dziedzin臋 ducha, a znikn膮.

20. Na Wyspach Hawajskich by艂a grupa ludzi przyby艂ych z Japonii, kt贸rzy sprowadzili ze sob膮 czarn膮 magi臋. Ro艣cili oni pretensj臋 do tego, 偶e mog膮 modlitw膮 doprowadzi膰 kogo艣 do 艣mierci. Grupa ta ju偶 nie istnieje. Zanim kto艣 zdo艂a stosowa膰 czarn膮 magi臋 lub zosta膰 antychrystem, musi wpierw wej艣膰 w si艂臋 艣wiadomo艣ci chrystusowej. Przyswaja on sobie moc chrystusow膮, a u偶ywa jej b艂臋dnie. Wynikiem takich praktyk jest samounicestwienie; z unicestwieniem os贸b oddanych tym praktykom, u偶ycie praktyk przemija wraz z nimi.

21. Najprzykrzejsz膮, je艣li nie najszybsz膮 drog膮 do samounicestwienia jest nadu偶ycie wiedzy duchowej. Osoba podlegaj膮ca pokusie u偶ycia tej wiedzy do wywierania wp艂ywu i panowania [???] nad innymi lub dla zysku, powinna pami臋ta膰, 偶e ka偶dy „edykt” wychodz膮cy z jej umys艂u lub przez jej usta, przechodzi przez jej w艂asn膮 istot臋 i staje si臋 fiat, mocny w obr臋bie jej w艂asnej natury, dzia艂aj膮c na艅 tak samo, jak ona zamierza艂a podzia艂a膰 na innych. To w艂a艣nie mia艂 Chrystus na my艣li, m贸wi膮c: "Kr贸lestwo niebieskie jest wewn膮trz nas". Istnienie wasze, wasz byt jest kr贸lestwem podlegaj膮cym zarz膮dzeniom, jakie sami zadekretowali艣cie. Czy "dekret" wasz przyj臋ty b臋dzie przez innych, jest oboj臋tne, jest be偶 znaczenia dla osoby, kt贸ra go wyda艂a. Dzia艂a on w obr臋bie jego w艂asnego kr贸lestwa i wyniki dla jego w艂asnej istoty s膮 niew膮tpliwe i najzupe艂niejsze. Kr贸lestwo w cz艂owieku b臋dzie tylko wtedy kr贸lestwem niebieskim, gdy wydaje on dekrety, przychodz膮ce ze sfery niebieskiej, z ducha, gdzie wszystkie rzeczy pracuj膮 w harmonii dla wzmo偶enia dobra i post臋pu ka偶dej jednostki na Ziemi. "Dar jest daj膮cemu i powraca do niego, czy b臋dzie on dobry, czy z艂y". "Co dajecie, to odbierzecie".

22. Pewien rodzaj ri艣ich w Indiach umie postrzega膰 zbli偶aj膮ce si臋 wydarzenia. Je艣li s膮 one z艂e, to inna grupa pochwytuje je i nie dochodz膮 do skutku. Potrafili czyni膰 to i Hebrajczycy w przesz艂o艣ci. Zapobiegali oni w ten spos贸b wielu wojnom w艣r贸d swego ludu.

23. Wielu u偶ywa tej samej metody dla zapobie偶enia wypadkom w naszych czasach. Wielu ludzi nigdy nie podlega wypadkom. Wsp贸艂pracowali艣my z grup膮 z艂o偶on膮 ze 700 os贸b w Stanach Zjednoczonych, nad zapobieganiem wypadkom - przez 3 lata sp臋dzone z nimi nigdy nie by艂o 偶adnego wypadku. Grupa ta nast臋pnie powi臋kszy艂a si臋 i liczy obecnie 4000 cz艂onk贸w. Pracuj膮 oni w cicho艣ci i nie s膮 publicznie znani.

24. Dlaczego nie mia艂by cz艂owiek po艣wi臋ci膰 wszystkich si艂 swej istoty, pracy dla dobrego celu? Przez 膰wiczenie tej zdolno艣ci postrzegania lub jak chcecie to nazywa膰 - przez prac臋 w dziedzinie duchowej, gdzie wszystko dzia艂a w harmonii dla pe艂nego dobra ka偶dej istoty, rozwin臋艂aby si臋 odpowiednia aktywno艣膰 w umys艂ach wszystkich ludzi. Poniewa偶 pracowaliby oni w pos艂usze艅stwie dla mocy, prowadz膮cej wszystkich ku dobru, nie byliby zdolni powiedzie膰 ani uczyni膰 niczego, co by nie zmierza艂o do wsp贸lnego dobra. Innymi s艂owy, dzi臋ki pos艂usze艅stwu wielkiemu prawu, 偶aden konflikt nie m贸g艂by wynika膰 mi臋dzy lud藕mi. Nie by艂oby wojen ani wypadk贸w,, ani niczego takiego, co sprowadza niedol臋 na 艣wiat.

25. Zdolno艣膰 ta mog艂aby by膰 zastosowana do r贸偶nych cel贸w. Uwzgl臋dnijmy wypadek weterana wojny 艣wiatowej, de Jonga, uleczonego w Letterman Hospital w San Francisco. Ten偶e to, mimo 艣lepoty dozna艂 wy偶szego o艣wiecenia, przy prowadzeniu wozu ulicami San Francisco i Los Angeles. M艂odzieniec 贸w rozwin膮) w sobie t臋 zdolno艣膰 wcze艣niej, a to by艂o po prostu nag艂e przebudzenie. To si臋 zdarza cz臋sto.

26. Ca艂a rzecz w tym, 偶e je艣li mo偶e nast膮pi膰 takie przebudzenie, jak tego dowiod艂y liczne przyk艂ady, to zdolno艣膰 ta musi tkwi膰 w cz艂owieku. Je偶eli tkwi, to mo偶e by膰 w艂a艣ciwie zrozumiana, pokierowana i obudzona do pe艂nienia odpowiedniej funkcji. Musimy na te rzeczy uwa偶a膰, post臋powa膰 inteligentnie i ods艂ania膰 ukryte mo偶liwo艣ci we w艂asnej naturze, je艣li chcemy doj艣膰 do stanu mistrzostwa. Nikt inny nie mo偶e tego za nas zrobi膰.

27. To wymaga ca艂kowitego opanowania emocjonalnego, jeszcze trudniejszego ni偶 opanowanie mentalne. Musimy umie膰 si臋 skupi膰 na jednym celu. Gdy nasze si艂y s膮 skoncentrowane, pracuj膮 pozytywnie. Jezus powiedzia艂: "Skupienie si臋 na jednym celu jest Bogiem".

28. Cala sprawa naszej reorganizacji spo艂ecznej koncentruje si臋 woko艂o g艂臋bszego postrzegania. Ludzie si臋 musz膮 nauczy膰 rozwija膰 t臋 zdolno艣膰. Reorganizacj臋 spo艂eczn膮 da wiedza^, jak zrobi膰 w艂a艣ciw膮 rzecz we w艂a艣ciwym czasie. Pomo偶e ona teraz do podtrzymywania wci膮偶 my艣li o w艂a艣ciwym czynie. Dojdziemy do punktu, w kt贸rym b臋dziemy zawsze wiedzieli, 偶e wszystko co czynimy, ma by膰 w艂a艣ciw膮 rzecz膮 we w艂a艣ciwym czasie. W tym le偶y istota funkcjonowania spo艂ecze艅stwa w przysz艂o艣ci.

Dla nauczyciela

Tre艣ci膮 tej lekcji jest motyw, z kt贸rego si臋 rozwinie nowy nadchodz膮cy porz膮dek spo艂eczny, nawracaj膮cy do pocz膮tkowej ludzkiej zdolno艣ci rozr贸偶niania duchowego sedna spraw, zamiast polegania na ocenach intelektualnych i warto艣ciach materialnych przesz艂o艣ci. Nasze przesz艂e do艣wiadczenia u艣pi艂y w pewnym sensie t臋 zdolno艣膰 duchow膮 i powinni艣my j膮 teraz wskrzesi膰, je偶eli mamy si臋 dostroi膰 do ruchu prawa uniwersalnego.

搂搂 1-2. Ukazuj膮, jak rasy prymitywniejsze - jak je nazywamy-posiadaj膮 poczucie w pewnym sensie wy偶sze od naszego zdawania sobie sprawy i jak w pewnych przypadkach lepiej sobie radz膮 od nas.

搂 3. Ukazuje, w jakiej dziedzinie zdolno艣ci te wyst臋puj膮 najwyra藕niej u nas, lecz jak musz膮 by膰 rozszerzone w aspekcie duchowym, je偶eli chcemy rozwin膮膰 wszystkie nasze mo偶liwo艣ci.

搂搂 4-5. Zdolno艣膰 t臋 mo偶emy definiowa膰 rozmaicie, lecz w naukach mistycznych jest nazywana "poczuciem przenikania", czyli zdolno艣ci膮 skierowywania umys艂u ku nowym dziedzinom. Je艣li zwr贸cona b臋dzie na sw贸j najwy偶szy cel, to poprowadzi nas do warto艣ci duchowych tak pewnie, jak powiod艂a nas do dziedziny wynalazczo艣ci.

搂搂 6-8. Same si臋 t艂umacz膮, lecz mog膮 by膰 bardziej rozwini臋te przez instruktora.

搂搂 9-11. Wykazuj膮 dowodnie, jak umys艂 cz艂owieka mo偶e by膰 przy膰miony przez nadmierne troszczenie si臋 o skutki i jak mo偶e mu by膰 przywr贸cona wyrazisto艣膰 przez nakierowanie go na dziedzin臋 przyczyn.

搂 12. Jest sam przez si臋 zrozumia艂y, lecz daje okazj臋 do rozszerzenia. To samo 搂 13. 搂 14. Nawi膮zuje do 搂搂 1. i 2.

搂搂 15-16. Ukazuj膮 do pewnego stopnia mo偶liwo艣ci odno艣nych zdolno艣ci oraz pole, na kt贸rym mog膮 dzia艂a膰 normalnie. Wi臋cej mo偶na by powiedzie膰, czy jest to w艂adza sama w sobie w rzeczywisto艣ci. W swej formie najprostszej jest to ta sama faza umys艂u, w kt贸rej cz艂owiek patrzy wstecz, aby oceni膰, co m贸g艂 zrobi膰 wczoraj i co ma nadziej臋 zrobi膰 jutro - zwyk艂y akt uwagi. Je偶eli kieruje si臋 ona na form臋, odkrywamy tylko jej komplikacje; je艣li zwraca si臋 ku duchowi, rozwija si臋 w dziedzinie rzeczywisto艣ci duchowej.

搂17. Ukazuje pewne mo偶liwo艣ci, wynikaj膮ce z u偶ywania wspomnianych zdolno艣ci. Temat ten mo偶e by膰 bardzo rozszerzony i przedstawia膰 niezmiern膮 warto艣膰 dla ucznia, je艣li go we藕mie do serca.

搂 18. Mo偶e bycz tym zwi膮zany.

搂 19. My艣l膮, kt贸r膮 nale偶y wykaza膰 wyra藕nie w tym paragrafie, jest fakt, 偶e proroctwa nie mog膮 by膰 dok艂adne, je艣li si臋 opieraj膮 na planie mentalnym i fizycznym. Co jest ca艂kowicie zorganizowane na planie mentalnym, mo偶e przenika膰 i na fizyczny, je艣li nie b臋dzie odsuni臋ty na bok przez bezpo艣redni膮 ingerencj臋 autorytetu duchowego. Prawdziwa przepowiednia jest g艂oszeniem wynik贸w tw贸rczych, kt贸re id膮 w 艣lad za autorytatywnym zastosowaniem wykrytego ruchu duchowego:

搂 20. Szale艅stwo nadu偶ywania mocy duchowej powinno by膰 oczywiste dla ka偶dego, lecz winno by膰 mocno wpojone w umys艂y jednostek, jako 艣rodek samozachowawczy. Zwyczaj stosowany w wielu ko艂ach metafizycznych wp艂ywania mentalnego na innych, po to, aby spe艂niali oni wol臋 cudz膮, jest czarn膮 magi膮 w jej fonnie zacz膮tkowej i prowadzi膰 mo偶e tylko do chaosu.

搂 21. Mo偶na traktowa膰 艂膮cznie z 搂 20.

搂 22-23. Mo偶na traktowa膰 jak 搂 19.1 mog膮 by膰 rozszerzone przez instruktora.

搂 24. Jest sam przez si臋 zrozumia艂y, lecz daje te偶 praktyczn膮 sposobno艣膰 do przedstawienia podstawy prawdziwego wsp贸艂dzia艂ania w ukazywaniu prawdziwego porz膮dku rzeczy. Prawdziwy motyw, jakim kieruje si臋 aspirant duchowy Jest w harmonii z motywem uniwersalnym, kt贸ry dzia艂a tak samo dla 艣wi臋tego, jak i dla grzesznika, dla bogatego i biednego, dla wolnego i nie wolnego, a we wsp贸lnym motywie nie. mo偶e istnie膰 niezgoda i walka, a wi臋c nie ma wojny. "Rzeczy r贸wne tej samej rzeczy, s膮 mi臋dzy sob膮 r贸wne" - jest podstaw膮 uniwersalnej jedno艣ci.

搂搂 25-26. Daj膮 sposobno艣膰 do wpojenia poszczeg贸lnym uczniom faktu, 偶e nikt nigdy nie rozwin膮艂 ani nie wyrazi艂, tzw. niezwyk艂ych mocy, lecz 偶e te moce tkwi膮 w nim potencjalna, a jego zadaniem jest rozwini臋cie swych zdolno艣ci, je艣li chce pozna膰 miar臋 w艂asnej duszy.

搂 27. O potrzebie samoopanowania mo偶na by napisa膰 ca艂e tomy. Jest ona tak wa偶na i istotna dla si艂y i post臋pu jednostki, jak organizacja i zastosowanie energii dla si艂y mechanicznej. Bez niej nie ma mocy dla cel贸w tw贸rczych, w 偶adnej dziedzinie.

pot臋ga m贸wionego s艂owa

1. S艂owo m贸wione ma wielk膮 si艂臋, lecz jedna rzecz jest pewna: musimy wybiera膰 s艂owa, a nast臋pnie wla膰 w nie pot臋g臋. W s艂owie negatywnym nie ma mocy, chyba 偶e po wybraniu go nadajemy mu si艂臋; ono samo przez si臋 nie posiada mocy, moc musi by膰 nadana s艂owu przez tego, kt贸ry je wymawia. Oczywi艣cie zgodnie z filozofi膮 Wschodu - my艣l poprzedzaj膮ca s艂owo jest wa偶niejsza. A wi臋c my艣l mo偶e by膰 si艂膮 motywuj膮c膮, poza s艂owem m贸wionym i przez to dodaje ona mocy s艂owu, kt贸re - jak ucz膮 mistrzowie - ma wyj艣膰 i tworzy膰.

2. Ale s艂owo m贸wione niedbale, bez si艂y my艣li, niczego nie dokonuje. Przez wyb贸r s艂owa moc dana mu przez my艣l musi dokona膰 tej rzeczy, dla kt贸rej zosta艂a wys艂ana. Oto dlaczego 偶膮daj膮 oni takiej selekcji dla m贸wionego s艂owa, i dlatego twierdz膮, 偶e m贸wione s艂owo jest zawsze selektywne.

3. Pot臋ga ta, kt贸r膮 wk艂adamy w s艂owo, aby dzia艂a艂o, musi by膰 energi膮, kt贸r膮 my sami postrzegamy. Jak nas ucz膮, to nie energia, jak膮 wk艂ada si臋 w s艂owo, lecz energia, kt贸ra ma dzia艂a膰 przez to s艂owo, jest tym, co powinni艣my postrzega膰.

4. Jezus powiedzia艂: "Moje s艂owa s膮 duchem i s膮 one 偶yciem, i dokonuj膮 one to, po co s膮 jfcys艂ane". Duch jest przyczyn膮 tw贸rcz膮 we wszech艣wiecie, a s艂owa nasze maj膮 si艂臋 tylko wtedy, gdy ten sam duch jest si艂膮 w nich dzia艂aj膮c膮. To dzia艂anie si艂y przyrody sprawia, 偶e ziarno ro艣nie, gdy偶 偶adne ziarno nie ma si艂y w sobie. Jest ono tylko naczyniem lub przewodnikiem tej si艂y. Tak samo jest ze s艂owami. Pismo m贸wi: "S艂owo jest ziarnem", a si艂a ducha dzia艂a na s艂owa, tak jak przyroda dzia艂a na ziarno. Nasza 艣wiadomo艣膰, czyli uprzytomnianie sobie ducha, jest punktem ogniskowym dla mocy s艂owa. Pr贸偶ne s艂owa pozbawione s膮 mocy i nie tworz膮, jakkolwiek w pewnym sensie mog膮 si臋 one przyczyni膰 do stanu hipnozy. Obawia膰 si臋 s艂贸w negatywnych, jest to doda膰 im si艂y hipnotycznej i przez to wzm贸c ich wp艂yw. Si艂a s艂贸w niewiedzy, czy s艂贸w pr贸偶nych polega na tym tylko, 偶e mog膮 one spot臋gowa膰 hipnotyczny stan umys艂u cz艂owieka, lecz nie mog膮 w najmniejszym stopniu zmieni膰 przyczyny tworz膮cej. Si艂a s艂贸w negatywnych jest tylko modernizacj膮 starego poj臋cia diab艂a i jest bezpo艣rednim pogwa艂ceniem faktu, i偶 istnieje tylko moc Boga. Nie ma mocy przeciwnej dobru ostatecznemu w d膮偶eniu powszechnym. To, co si臋 nam wydaje przeciwie艅stwem, istnieje tylko w naszych umys艂ach, kt贸re cz臋sto dzia艂aj膮 przeciwko boskiemu celowi. D膮偶eniem tw贸rczym wszech艣wiata, czyli wol膮 i celem bo偶ym, jest rozproszenie niewiedzy, tak jak 艣wiat艂o rozprasza ciemno艣膰.

5. Do艣wiadczyli艣my, jak mistrzowie wypowiadali s艂owo, a ono natychmiast zaczyna艂o istnie膰. Element czasu zupe艂nie tu nie wchodzi艂 w gr臋, gdy偶 istotnie nie ma on nic do s艂owa, je偶eli w s艂owie jest energia - duch. Jak nas ucz膮, s艂owo m贸wione bezpo艣rednio, z impetem i si艂膮 prawdziwej my艣li za nim, musi stworzy膰 skutek natychmiast Jest oczywiste, i偶 艣wiat zachodni patrzy na s艂owo jako mniej pot臋偶ne i to znaczy, 偶e s艂owo mo偶e by膰 m贸wione, lecz bez energii u swej podstawy, traci sw膮 moc ca艂kowicie. M贸wi si臋 cz臋sto, 偶e to jest przyczyna, i偶 艣wiat zachodni wpada w tak膮 dziecinn膮 paplanin臋. Nie umie on nada膰 w艂a艣ciwej warto艣ci s艂owu.

6. A wi臋c my艣l, kt贸ra posiada w艂a艣ciw膮 selektywno艣膰 lub zawart膮 w sobie si艂臋, powinna zawsze by膰 u podstawy s艂owa, nie po to, by p臋dzi膰 te s艂owa wol膮 lub si艂膮 woli, lecz 偶eby da膰 temu s艂owu przynale偶n膮 mu moc. To oczywi艣cie fest p ot ega ducha i jest zawarta w naszych s艂owach, tylko przez wysok膮 selektywno艣膰 my艣li, odpowiadaj膮cej tw贸rczym celom wszech艣wiata. W ten spos贸b wola, kt贸ra jest zdolno艣ci膮 kierownicz膮, wysy艂a s艂owo, lecz to nie wola daje moc m贸wionemu s艂owu. Wola wybiera my艣l i m贸wione s艂owo, ale moc schodzi lub jest dopuszczona przez rozszerzon膮 艣wiadomo艣膰 obecno艣ci i mocy ducha. Lecz kiedy s艂owo jest wybrane dla swego znaczenia lub u偶ycia, jest ono zawsze wybierane wed艂ug cz臋stotliwo艣ci, do kt贸rej nale偶y, i tam jest umieszczane.

7. To powinno usun膮膰 l臋k wielu ludzi przed s艂owami negatywnymi, a jednocze艣nie sk艂oni膰 ich do inteligentniejszego wyboru s艂贸w i do lepszego ich stosowania. "Przemy艣le膰 jeszcze raz my艣l Boga po Nim", b臋dzie istot膮 duchowej mocy za takimi s艂owami - tej mocy, kt贸ra stworzy艂a niebo i Ziemi臋. S艂owa cz艂owieka powinny by膰 zawsze przejawieniem jego w艂asnej wewn臋trznej natury duchowej przez jego istot臋 zewn臋trzn膮. M贸wi膰 tylko w my艣l harmonii z tym, co najwy偶sze i najbardziej tw贸rcze, jest r贸wnoznaczne m贸wieniu z najwi臋ksz膮 moc膮 - i w ten spos贸b to, co si臋 wydaje najbardziej nieprawdopodobne, stanie si臋 najprawdopodobniejsze, gdzie s艂owa takie b臋d膮 mia艂y najwi臋ksz膮 moc. Innymi s艂owy - im bardziej Bogu podobna my艣l, realizacja i 艣wiadomo艣膰, tym wi臋ksza moc zawarta w tym wszystkim.

8. Wed艂ug filozofii Wschodu - nie mogliby艣cie by膰 roz艂膮czeni z zasad膮 ani na jot臋, gdyby艣cie u偶ywali dobieranych s艂贸w (selective words). Przeto ka偶de wypowiedziane s艂owo mo偶e by膰 selektywne. W贸wczas nie energetyzujecie stanu negatywnego, energi臋 wlewacie tylko w to jedno twierdzenie.

9. Hindusi i Aryjczycy mawiaj膮: "Cz艂owiek jest tw贸rc膮 s艂owa", przez to cz艂owiek jest wybieraj膮cym, czyli panuje nad tymi s艂owami i wybiera b膮d藕 powo艂uje do istnienia te, kt贸re dzia艂aj膮 i staj膮 si臋 pot臋偶ne. A wiec w tej mierze, w jakiej u偶ywa tego s艂usznie. W艂a艣ciwie, w tej samej mierze nie zachodzi mo偶liwo艣膰 zwi膮zania tej mocy ze s艂owami negatywnymi. Z tego powodu s艂owa negatywne nie s膮 u偶ywane przez jednostk臋, kt贸ra pragnie przejawia膰 formy. Ta my艣l o formie przejawionej jest zawsze warunkiem wchodz膮cym w istnienie, gdy cz艂owiek zdolny jest tworzy膰. Tu cz艂owiek panuje nad ka偶dym wypowiedzianym s艂owem. J臋zyk sanskrycki, w jednej ze swych faz, pozwala na ten warunek; jest w nim moc przejawienia. Rozumiemy przez to, 偶e jedna faza j臋zyka sanskryckiego pozwala tylko na cztery s艂owa albo twierdzenia pozytywne. To jest, s艂owa mog膮 tworzy膰 twierdzenia pozytywne, i od nich nie ma odchylenia.

10. Oczywi艣cie ka偶dy zapyta, jakie s膮 te cztery s艂owa pozytywne, S膮 one zawsze s艂owami, oznaczaj膮cymi pozytywne stwierdzenie fakt贸w. Ka偶dy mo偶e je wybra膰. Naturalnie, 偶e najpozytywniejszym s艂owem jest pierwsze s艂owo - B贸g. Powracaj膮c do tej Zasady, sformu艂ujcie swe twierdzenie z ni膮 jako podstaw膮; s艂owem tym precyzujcie ka偶de zdanie pozytywne, jakie pragniecie wypowiedzie膰. Przez ni膮 zyskuje moc m贸wione s艂owo. Waszym zadaniem kluczowym jest zawsze najwy偶sze, czyli B贸g. Nast臋pnie wybieracie s艂owa, kt贸re mu towarzysz膮 do waszego stwierdzenia" pozytywnego.

11. W艂a艣nie tak jak wszystkie obliczenia matematyczne maj膮 za 藕r贸d艂o jedno艣膰, usymbol艂zowan膮 przez cyfr臋 l, tak wszystkie s艂owa musz膮 emanowa膰 z jednej pochodnej, czyli Zasady. B贸g Jest, a poniewa偶 B贸g Jest - Jam Jest. Poniewa偶 B贸g jest 偶yciem, ja jestem 偶yciem, poniewa偶 B贸g jest inteligencj膮, ja jestem inteligencj膮, poniewa偶 B贸g jest pot臋g膮, ja jestem pot臋g膮. Poniewa偶 B贸g jest substancj膮 wszelk膮, ja jestem substancj膮 itd. Ojciec - w sanskrycie - znaczy pierwszy poruszaj膮cy, i pierwszy ruch umys艂u jednostki musi zawsze emanowa膰 z jedynego 藕r贸d艂a i by膰 powstrzymywany przez 艣wiadomo艣膰 jednostki. Dopu艣ci膰 cokolwiek do 艣wiadomo艣ci indywidualnej, co nie pochodzi z rzeczywisto艣ci boskiej, jest to dokona膰 wiaro艂omstwa wobec procesu 偶ycia w sobie - i w przypadku, gdy cz艂owiek do艅 dopuszcza, traci 艣wiadomo艣膰 pe艂ni swej bosko艣ci. Cz艂owiek musi si臋 odda膰 temu, co tkwi poza faktami 偶ycia w ich ca艂kowito艣ci; musi przebywa膰 w Jeruzalem - w kontakcie z ca艂o艣ci膮 - a偶 艣wi臋ty, czyli ca艂kowity Duch Bo偶y stanie si臋 energi膮 motywuj膮c膮 ka偶d膮 jego my艣l, poszczeg贸lne s艂owo i wszelki czyn.

12. Cz艂owiek nie mo偶e wyrazi膰 s艂owa ani my艣li poza sw膮 sfer膮 kompetencji, z jak膮kolwiek moc膮 przejawienia. Nie mo偶e on wyj艣膰 poza t臋 sfer臋, poniewa偶 samo s艂owo, jakie wyra偶a, stwarza sfer臋, w kt贸rej on dzia艂a.

13. Przeci臋tny cz艂owiek nie wie naprawd臋, czym jest s艂owo. Jest ono tylko przewodem, u偶ywanym w procesach umys艂owych dla przekazania, czy rozpowszechnienia pewnych my艣li. Sowo nie mo偶e przekaza膰 tego, czego nie ma w umy艣le. Webster m贸wi, 偶e nazwa oznacza "istotn膮 natur臋 rzeczy". S艂owo jest tylko nazw膮 dla pewnych stan贸w 艣wiadomo艣ci i to jest czym艣, co zale偶y od samego osobnika. Kto艣 mo偶e powiedzie膰 "jestem szcz臋艣liwy'', lecz nie przeka偶e niczego drugiemu osobnikowi, s艂uchaj膮cemu tych s艂贸w. je艣li w 艣wiadomo艣ci jest tylko troch臋 rado艣ci, o s艂owa ujawni膮 niewiele, ale gdyby kto艣 promieniowa^ rado艣ci膮-przekonanie drugiego by艂oby zupe艂ne. Pr贸偶ne s艂owa s膮 pustymi d藕wi臋kami - nie zawieraj膮 艣wiadomo艣ci ani nie uwzgl臋dniaj膮 pojmowania fakt贸w duchowych, Widzicie, s艂owo jak je u偶ywamy, jest w艂a艣nie tym, co w sobie zawiera, a tre艣膰 s艂owa zdefiniowana jest przez nasz膮 艣wiadomo艣膰, ta za艣 okre艣lana jest przez stopie艅 inteligentnie dokonanej selekcji

14. To nie powtarzanie s艂owa wywiera wp艂yw. Wasze pierwsze twierdzenie, je艣li jest prawdziwe, wystarcza. Nie pozostaje nic wi臋cej, jak sta膰 przy waszym twierdzeniu, wytrwa膰 przy waszym s艂owie. Powt贸rzenie jednak偶e jest cz臋sto skutecznym 艣rodkiem wprowadzenia kogo艣 w harmoni臋 z mo偶liwo艣ci膮 zawart膮 w danym twierdzeniu. Trzeba cz臋sto powtarza膰 zdanie jakie艣 lub prawid艂o, a偶 jego znaczenie wyra藕nie uka偶e si臋 czyjej艣 艣wiadomo艣ci. Bez tego rozszerzenia umys艂u ku faktom wewn臋trznym, powt贸rzenie dzia艂a, tylko hipnotycznie.

15. Je艣li cz艂owiek powtarza s艂owa i one nie wywieraj膮 na艅 dzia艂ania hipnotycznego, powtarzanie takie zbli偶a go do harmonii z faktami ukrytymi za s艂owami. W wyniku tego powstaje wy偶sze rozumienie. Warto nieraz powtarza膰 do pewnego stadium, ale potem ju偶 nie warto, gdy偶 wasze s艂owo jest ju偶 dla was utwierdzone. Kiedy zrozumiecie, 偶e s艂owo wasze jest wyrazi艣cie ustawione, powtarzanie nie ma ju偶 偶adnej warto艣ci. W RZECZYWISTO艢CI dochodzimy do przekonania, 偶e s艂owo nasze zawsze jest utwierdzone i nigdy go nie powtarzamy.

16. Je偶eli przejawienie waszego s艂owa si臋 nie ukazuje, nie jest to dowodem jego nieskuteczno艣ci. Lepsz膮 taktyk膮 w takim przypadku jest z艂o偶enie podzi臋kowania za jego przejawienie; przez to si臋 pozbywacie w膮tpliwo艣ci, a przez powtarzanie waszego s艂owa mo偶ecie szybko popada膰 w zw膮tpienie, podczas gdy sk艂adaj膮c dzi臋ki, jeste艣cie bli偶si harmonii z waszym s艂owem i 艂atwiej sobie u艣wiadamiacie, 偶e s艂owo wasze jest utwierdzone.

17. Samo powtarzanie s艂owa nie utwierdza go wcale bardziej, ono tylko wprowadza was w harmoni臋 z tym, co jest. Cz臋sto mo偶liwe jest wprowadzenie siebie w stosunek bardziej harmonijny przez z艂o偶enie dzi臋kczynie艅, 偶e jest ono TERAZ, i 偶e jest ono utwierdzone.

18. Kiedy pojmujemy, 偶e ca艂y problem wynik贸w przejawionych jest bardziej spraw膮 otwarcia 艣wiadomo艣ci, by dojrze膰 lub w艂膮czy膰 co艣, co zawsze istnieje jako FAKT, zamiast pr贸bowa膰 sprawdzi膰 co艣, co nie wesz艂o w form臋 przejawion膮 - wtedy sprawa ca艂a si臋 upro艣ci. Jest to: "Kraj, kt贸ry widzisz, dam ci jako dziedzictw漏", co zawiera ca艂kowit膮 tajemnic臋, jest to fakt w duchu, jest to fakt wsz臋dzie i na wszystkich, tzw. planach, gdy偶 w艂a艣ciwie istnieje jeden tylko plan, a ten fest duchowy. Gdy si臋 umys艂 rozszerza, by ujrze膰 lub ogarn膮膰 fakt duchowy, nie mo偶e by膰 偶adnej kwestii, co do przejawienia (manifestacji) tego faktu. Je偶eli tak jest w Bogu, to jest tak wsz臋dzie, gdy偶 B贸g jest wszystkim. Wszystko to jest spraw膮 u艣wiadomienia sobie tego przez nas, a nasze u艣wiadomienie musi by膰 tak rozszerzone, aby w艂膮czy膰 rzeczywisto艣膰 i istnienie faktu duchowego.

19. Taka by艂a metoda dzia艂ania Jezusa. Ka偶de s艂owo by艂o dla niego utwierdzone. Wywy偶sza艂 on ka偶de s艂owo przez sw膮 wywy偶szon膮 艣wiadomo艣膰, wiedz膮c, l偶ono ju偶 istnieje. Hindusi zajmuj膮 podobne stanowisko - stwierdzaj膮 swoje o艣wiadczenie, a potem mog膮 powiedzie膰, 偶e na tym koniec. "Zajmuj膮 oni stanowisko, 偶e na tym koniec" - to ju偶 wesz艂o w istnienie, jest ich w艂asno艣ci膮. W贸wczas id膮 dalej. Mo偶na dokona膰 w ten spos贸b o wiele wi臋cej, ni偶 przez powtarzanie, i to wydaje si臋 czyni膰 cz艂owieka silniejszym.

20. Co do leczenia tzw. chor贸b, to przeci臋tny metafizyk pope艂nia ten b艂膮d, i偶 rozr贸偶nia dwa przeciwie艅stwa - choroby i zdrowia. S膮 tu dwa stany, z kt贸rych jeden ma zast膮pi膰 drugim. Na Wschodzie ludzie nie pracuj膮 inaczej w tej sferze, ni偶 czyni艂 to Jezus. Je偶eli szukacie doskona艂o艣ci, wiedzcie, 偶e jest wam zapewniona. Wywy偶szyjcie doskona艂o艣膰. Doskona艂o艣膰 istnieje niezale偶nie Od obu przeciwie艅stw: choroby i zdrowia. Doskona艂o艣膰 jest wieczy艣cie utwierdzonym faktem w Zasadzie i jest zupe艂na sama w sobie, na ka偶dym, tzw. planie. Zar贸wno zdrowie, Ja艂t i choroba, wed艂ug filozofii Wschodu s膮 u艂ud膮, gdy偶 s膮 tylko koncepcjami ludzkimi; np. wasze w艂asne poj臋cie o zdrowiu w tej chwili, nie wystarczy wam na 5 lat od dzi艣, gdy偶 zdrowie jest poj臋ciem wzgl臋dnym w waszej 艣wiadomo艣ci. Nie ma natomiast nic wzgl臋dnego w bycie, wszystko jest pe艂ne, wszystko jest doskona艂e, a prawdziwie d膮偶膮cy identyfikuje siebie z rzeczywisto艣ci膮 i nie zajmuje si臋 u艂ud膮. Porzu膰my przeciwie艅stwa najzupe艂niej i zast膮pmy je doskona艂o艣ci膮. Zauwa偶ymy, 偶e Jezus w 偶adnym wypadku nie zajmowa艂 si臋 przeciwie艅stwami - postawi艂 na ich miejsce prawdziw膮 doskona艂o艣膰. Zawsze g艂osi艂 on doskona艂o艣膰 i ta doskona艂o艣膰 wci膮偶 by艂a dla niego utwierdzona.

21. Je偶eli napisz臋 na tablicy 2+2=3, a potem 2+2=5, czy przyjmiecie 3 i 5, i b臋dziecie pr贸bowali da膰 prawdziw膮 odpowied藕? Nie, pominiecie te cyfry i we藕miecie pod uwag臋 to, 偶e 2+2=4, a obie tamte skrajno艣ci znikn膮. To, co jest wi臋cej lub mniej ni偶 prawdziwa odpowied藕, nie ma nic wsp贸lnego z faktem w Zasadzie i tylko przez wprowadzenie rzeczywisto艣ci w Zasadzie do danej sytuacji mo偶liwa jest prawid艂owa odpowied藕.

Nasze poj臋cie o zdrowiu lub chorobie znaczy mniej, ni偶 doskona艂o艣膰 za艂o偶ona u fundament贸w wszech艣wiata, i nigdy to, co znaczy mniej ni偶 doskona艂o艣膰, nie mo偶e by膰 doskona艂o艣ci膮. Macie do czynienia z czym艣 nie ustosunkowanym do 偶adnej z tych skrajno艣ci. "B膮d藕cie wi臋c doskonali jako Ojciec wasz w niebie doskona艂y jest", jest tu w艂a艣ciwym wzorem post臋powania.

22. Wi臋kszo艣ci ludzi nie udaje si臋, tzw. przejawienie (demonstracja), gdy偶 g艂osz膮c doskona艂o艣膰, potem natychmiast kieruj膮 wzrok na przeciwie艅stwa. Tylko je偶eli twoje oko jest jedno, (pojedyncze - single), cia艂o twoje nape艂ni 艣wiat艂em". 呕ona Lota obejrza艂a si臋 i widzia艂a podw贸jnie, i cia艂o jej sta艂o si臋 kamieniem czy sol膮. "A wi臋c odt膮d i na zawsze patrzcie tylko ku doskona艂o艣ci" - powiedzia艂 Jezus. Z chwil膮, gdy utwierdzamy doskona艂o艣膰, Chrystus dominuje. Ka偶dy pracuje dla utwierdzenia drugiego, gdy偶 fakt duchowy jest form膮 jego manifestacji.

23. Skutek prawdziwego leczenia duchowego nie zale偶y od stopnia duchowego rozwoju osoby "leczonej". Nie musimy si臋 martwi膰 o jej 艣wiadomo艣膰, gdy偶 oparta ona jest na przeciwie艅stwach, w przeciwnym razie ta osoba nie by艂aby chora. Fakt duchowy JEST, a z chwil膮, gdy mamy w sobie doskona艂o艣膰, 艣wiadomo艣膰 nasza r贸wnie偶 jest doskona艂a.

24. Wym贸wienie s艂owa, nigdy nie jest hipnotyczne, gdy偶 jest ono sam膮 istot膮 prawdziwej natury wszelkiego tworzenia. Leczenie, czyli wym贸wienie s艂owa, nie jest wysy艂aniem naszych poj臋膰 o zdrowiu w celu odsuni臋cia choroby. To ostatnie by艂oby hipnotyczne. Wymawianie s艂owa jest tylko m贸wieniem prawdy, g艂oszeniem tego, co zawsze by艂o i zawsze b臋dzie prawd膮 o ka偶dej jednostce, stanie czy okoliczno艣ci w Zasadzie. Hipnoza jest wynikiem m贸wienia z umys艂u ludzkiego z jego niedoskona艂ymi koncepcjami.

25. Nie jest niezb臋dne, aby osoba chora lub b臋d膮ca w potrzebie prosi艂a was ani 偶eby by艂a 艣wiadoma tego, 偶e jej posy艂acie st贸wo. Je艣li je posy艂acie na prawym promieniu chrystusowym, ukazujecie jej tylko jej w艂asn膮, wrodzon膮 doskona艂o艣膰. W ten spos贸b wyzwolicie zar贸wno j膮, jak i siebie, gdy偶 nie pos艂ugujecie si臋 niczym innym, tylko faktem (rzeczywisto艣ci膮). Nie dzia艂acie przeciw woli 偶adnej jednostki, gdy偶 pracujecie z doskona艂o艣ci膮, a wrodzona wola ka偶dego cz艂owieka zd膮偶a ku doskona艂o艣ci. To raczej wyzwala go z uwik艂a艅 w sferze fa艂szywych przyzwyczaje艅 i koncepcji. Nie ma tu, tzw. wp艂ywu przy takim uj臋ciu sytuacji. Jest to tylko wywo艂anie tego, co zawsze istnia艂o, a偶 zatrzyma ono uwag臋 odno艣nej osoby, i偶 tak jest?

26. Zawsze w m贸wionym s艂owie jest pot臋ga, je艣li rozpatrujemy je, jak ducha, gdy偶 wtedy nie mo偶e ono by膰 niczym innym ni偶 duchem. Myje okre艣lamy. My jeste艣my i moc膮, i wyrazicielem tej mocy, i tylko my stanowimy o tym, co s艂owo to ze sob膮 przyniesie. Moc w lekarstwie zale偶y od tej samej postawy. Jest ono tylko przeka藕nikiem albo 艣rodkiem, dzi臋ki kt贸remu umys艂 pacjenta rozszerza si臋 dla dopuszczenia tw贸rczej w艂adzy wszech艣wiata. B贸g jest w lekarzu, pacjencie lub pigu艂ce. Ka偶dy cz艂owiek, bez wzgl臋du na sw贸j zaw贸d lub stan, powinien tylko wypromieniowywa膰 doskona艂o艣膰. Oczywi艣cie, gdyby艣my zawsze pracowali w celu pozyskania doskona艂o艣ci lub przejawienia jej, wkr贸tce wyszliby艣my poza lekarstwo - leczy艂oby nasze s艂owo.

27 [???]_______________________________________. Nie ma nic z艂ego w pos艂ugiwaniu si臋 jakim艣 po艣rednictwem w d膮偶eniu do ul偶enia cierpi膮cej ludzko艣ci. Istnieje wiele dr贸g i wiele metod, lecz tylko jedna pot臋ga. Je偶eli naszym idea艂em jest doskona艂o艣膰, dojdziemy do punktu, w kt贸rym nie ma po艣rednictwa. Po艣rednictwo, stosowane przez jednostk臋, wskazuje tylko na post臋p, jakiego dokona艂a ona w swym umy艣le w sferze dzia艂ania najodpowiedniejszych i najskuteczniejszych 艣rodk贸w dla dopuszczenia doskona艂o艣ci do jej bytu. Ludzie my艣l膮, 偶e to musi przyj艣膰 przez pigu艂ki, my艣l膮, 偶e to przyjdzie przez afirmacj臋, lecz jak膮kolwiek drog膮 to przyjdzie, oznacza doskona艂o艣膰 Zasady, kt贸ra si臋 manifestuje. Tylko najwy偶sze idea艂y zdolne s膮 obj膮膰 pe艂n膮 miar臋 mocy istniej膮cej w Boskiej Zasadzie, gdy偶 im obszerniejszy pojemnik, tym wi臋cej mo偶na przekaza膰. Kiedy pojemnik i zawarto艣膰 s膮 jednym - DOSKONA艁O艢CI膭 - wtedy maj膮 one pe艂ni臋 na wszystkich planach.

28. Przy leczeniu na odleg艂o艣膰, czyli jak to nazywaj膮 metafizycy, leczeniu nieobecnych, my艣l jest szybsza i pot臋偶niejsza ni偶 s艂owa. My艣l nie zna czasu ani przestrzeni, podczas gdy s艂owo, czy d藕wi臋k s艂yszalny nale偶y do planu materialnego i musi przeby膰 przestrze艅, i przetrwa膰 w czasie, aby doj艣膰 do miejsca przeznaczenia. Zauwa偶cie, jak natychmiastowa my艣l wasza jest przy S艂o艅cu lub w Ziemi b膮d藕 na jakimkolwiek innym miejscu. My艣l nie podr贸偶uje - jest natychmiast tam. Ka偶dy fakt w duchu, jest ju偶 tam. U艣wiadomi膰 sobie ten fakt, znaczy podnie艣膰 siebie do tego faktu - postrzec go dla innego cz艂owieka, jest to podnie艣膰 go do tego faktu. Ja, je艣li jest podniesione (je偶eli zdolno艣膰 postrzegania podniesiona jest do planu rzeczywisto艣ci) przyci膮ga wszystkie rzeczy do tej sfery. To jest zbli偶enie si臋 w prawdzie raczej, ni偶 pr贸bowanie podniesienia czegokolwiek lub kogokolwiek do stanu doskona艂ego. To tak, jakby艣my pr贸bowali wydoby膰 energi臋 z ziemi za pomoc膮 kilofa i 艂opaty.

29. Znamy pewnego cz艂owieka w Indiach, kt贸ry przechodzi przez burz臋 w艂a艣nie przez ukazanie doskona艂o艣ci tej burzy. Idzie on przez s艂ot臋 nigdy si臋 nie zamoczywszy. Widzieli艣my go, jak st艂umia艂 po偶ary i uspokaja艂 burze. Cz艂owiek sam jest s艂owem Boga, je艣li przebywa w tym s艂owie. Je偶eli przebywacie w s艂owie Moim, a s艂owo Moje przebywa w was, wtedy jeste艣cie we Mnie, tak jak Ja jestem w was" - zdanie to jest prawd膮, kt贸ra to wyra偶a. Kiedy Jezus wys艂a艂 swe s艂owo i uleczy艂 c贸rk臋 centuriona, nie wys艂a艂 on niczego takiego, co my mierzymy w 艣wiecie tr贸jwymiarowym. Jezus CHRYSTUS sam by艂 s艂owem i nic nie by艂o stworzone, co by艂o stworzone pr贸cz tego, co powsta艂o przez to s艂owo. Dlatego s艂owo, kt贸re on pos艂a艂 nie przebywa艂o przestrzeni, gdy偶 s艂owo by艂o tam jako prawda, w c贸rce centuriona, tak samo jak by艂o w nim. On po prostu wyg艂osi艂 duchowy fakt uniwersalnie prawdziwy, a umys艂y zewn臋trzne obudzi艂y si臋 do tego faktu (rzeczywisto艣ci).

30. "Leki na b贸le nasze spoczywaj膮 w nas, cho膰 przypisujemy je niebiosom" - Szekspir.

Dla nauczyciela.

搂 1 Czy偶 cz艂owiekowi nie by艂o dane panowanie nad wszystkimi rzeczami na pocz膮tku? Je偶eli tak, to ta sama moc tkwi w cz艂owieku zawsze, a wszelka pozorna moc, jak膮 cz艂owiek ma nad cz艂owiekiem jest dzia艂aniem si艂y, kt贸r膮 on sam przypisa艂 danej rzeczy. Nawet, je艣li sil膮 zdaje si臋 wychodzi膰 z rzeczy lub jakiej艣 osoby, moc tkwi w rzeczywisto艣ci w danym cz艂owieku, gdy偶 to tam ich dzia艂anie ma miejsce i jest wyczuwalne. Opanowanie akcji i reakcji we w艂asnej naturze jest wiec jednym z pierwszych sekret贸w ludzkiej mocy Utrzymywanie sta艂e dzia艂ania w艂asnej natury w doskona艂ej zgodzie z boskim idea艂em doskona艂o艣ci znaczy艂oby tyle, co posi膮艣膰 ca艂膮 moc na niebie i Ziemi.

搂搂 2-4. Dla ka偶dego powinno by膰 zrozumia艂e - cho膰 wydaje si臋, 偶e nie jest - i偶 s艂owa, kt贸re wymawiamy, nie s膮 bardziej sita, ni偶 cylindry w silniku samochodowym. S膮 one przewodnikami energii, a tylko rodzaj i stopie艅 energii poruszaj膮cej je, okre艣la moc, czyli decyduje o niej. Gdy Jezus powiedzia艂: "S艂owa moje s膮 duchem", to chcia艂 pouczy膰, i偶 u艣wiadamia sobie, 偶e poruszaj膮ca si艂a Boga dzia艂a przez to, co on m贸wi lub my艣li i to ta energia motywuj膮ca dokonuje widomych uzdrowie艅. G艂oszenie jakiego艣 faktu jest niesko艅czone w swej potencji wobec tego, co nie jest faktem. Rozwi艅cie t臋 my艣l bardziej i zilustrujcie w aspekcie prawdy i fa艂szu, 艣wiat艂a i ciemno艣ci.

搂 5. Wa偶nym punktem tego paragrafu jest ukazanie uczniowi, jak ogromne mo偶liwo艣ci traci on przez pust膮 gadanin臋. S艂owa jego mog艂yby natomiast przekazywa膰 niesko艅czon膮 energi臋, kt贸ra by go uwolni艂a od mierno艣ci, je艣liby tylko post臋powa艂 rozumnie.

搂 6. Powinno si臋 uwa偶nie rozwa偶y膰 i powinni艣my rozr贸偶nia膰 mi臋dzy naturalnym impetem przyj臋tego faktu a narzucaniem swej woli, dla przeformowania czego艣, co uwa偶amy za lepsze od tego, co istnieje. Przyj臋cie rzeczy danej, nigdy nie poci膮ga za sob膮 tego; co nazywamy przeformowaniem przez wol臋. Przyj臋cie ofiarowanej rzeczy jest niesko艅czenie skuteczniejsze, ni偶 usi艂owanie zmuszenia kogo艣, by da艂 wam co艣, czego nie zamierza da膰. Przyj臋cie faktu uniwersalnie prawdziwego nie poci膮ga za sob膮 potwierdzenia woli indywidualnej. Doskona艂o艣膰 nie przychodzi z emanacji naszych w艂asnych my艣li, lecz ze zbudzenia do wiedzy, 偶e jest ona ustanowionym porz膮dkiem rzeczy.

搂 7. Uwolnijcie ucznia wyra藕nie od poj臋cia, 偶e negatywne s艂owa maj膮 si艂臋. S膮 one tylko strat膮 czasu i wzmagaj膮 stan hipnozy. Im wy偶szy idea艂, im idea bardziej o艣wiecona, tym staje si臋 ona pot臋偶niejsza. Wasze s艂owo najja艣niejsze jest s艂owem najbardziej o艣wieconym.

搂 8. Pos艂ugujcie si臋 w艂a艣ciwym rozr贸偶nieniem przy wyborze s艂贸w, a wtedy przeka偶膮 one 艣wiatu przejawionemu, tylko to, co zgadza si臋 z waszymi najwy偶szymi idea艂ami.

搂 9. Cz艂owiek panuje nad samym sob膮. Byt jego mo偶e by膰 kr贸lestwem niebieskim. Jego my艣lami, uczuciami, stanami cielesnymi i przejawionymi rz膮dzi膰 winno jedyne prawo panuj膮ce nad niesko艅czon膮 przestrzeni膮. Jego sfera jest w nim samym, a jest ona niebia艅ska, gdy wykonywana jest zgodnie z Zasad膮.

搂搂 10-11. Ukazuj膮 dobitnie pochodzenie wszystkich tw贸rczych my艣li i s艂贸w oraz to, 偶e cale pole my艣lenia i dzia艂ania powinno by膰 rozwijane po tej linii.

搂搂 12-13. Ukazuj膮, co si臋 mie艣ci w s艂owie tego, kt贸ry nadaje mu moc.

搂搂 14-16. Funkcj膮 s艂贸w, czy te偶 s艂owa, nie jest powo艂ywanie czego艣 do bytu, lecz rozszerzenie umys艂u cz艂owieka, tak aby ujrza艂 to, co zawsze by艂o na pocz膮tku. "Zanim Abraham by艂, Jam Jest", jest to prawdziwe o ka偶dym/akcie w duchu, jak prawdziwe by艂o o Chrystusie.

搂搂 17-19. S膮 dalszym ci膮giem tej samej prawdy-zaprawiaj膮 umys艂 do przejrzenia przez sw膮 zas艂on臋 hipnotyzmu, zas艂on臋 w 艣wi膮tyni, do zobaczenia drugiej strony, gdzie wszystkie rzeczy s膮 ju偶 doskona艂e i oczywiste. Wszystko to jest spraw膮 wy膰wiczenia umys艂u do WIDZENIA.

搂搂 20-21. Zawieraj膮 rady praktyczne nie tylko dla metafizyk贸w, lecz dla ka偶dego, kto chce pom贸c przyjacielowi w niedoli. Tyle praktyki mentalnej jest czysto hipnotyczne i zast臋puje tylko stan, jaki by艂 przedtem, przez stan nieco lepszy. Dlaczego zast臋powa膰 jeden ludzki stan, czy koncepcj臋 drugim, gdy Doskona艂o艣膰 Boga Samego jest i czeka na poznanie?

搂 22. Post臋powanie w艂a艣ciwe - to wytrwanie przy fakcie bez wzgl臋du na konsekwencje. Nie poniesiemy 偶adnej straty, tylko utracimy z艂udzenia, a zyskiem b臋dzie prawda sama, wi臋c czemu by艣my si臋 mieli waha膰?

搂搂 23-26. S膮 zdefiniowane wystarczaj膮co i wysoce instruktywnie dla ka偶dego, lecz mog膮 by膰 rozszerzone z zasob贸w umys艂owych instruktora.

搂 27. R贸偶nica mi臋dzy przekazuj膮cym a rzecz膮 przekazywan膮 obejmuje wszystkie r贸偶nice, jakie przechodzimy przy ka偶dej praktyce leczniczej. "To duch o偶ywia", a skuteczno艣膰 leczenia zale偶y od ilo艣ci ducha w艂asnego w leczeniu.

搂搂 28-29. Odsuwaj膮 poj臋cia jakoby istnia艂o leczenie w nieobecno艣ci. Duch jest obecny w ka偶dym czasie i na ka偶dym miejscu, i potrzebuje tylko naszego rozpoznania.

艣wiadomo艣膰

1. 艢wiadomo艣膰 jest stanem samowiedzy cz艂owieka. Jest ona zdolno艣ci膮 umys艂u do wiedzy, a wiedza umys艂u decyduje o jego wszechstronnych uzdolnieniach. Cz艂owiek mo偶e by膰 艣wiadomy tego, co jest prawd膮 lub te偶 mo偶e rozwin膮膰 w swym umy艣le taki stan 艣wiadomo艣ci, jaki ma poz贸r rzeczywisto艣ci, lecz jest ca艂kowicie fa艂szywy. A wi臋c prawda, czy fa艂sz tego stanu zale偶膮 od stanu jego samowiedzy lub 艣wiadomo艣ci.

[???]_______________________________________2. 艢wiadomo艣膰 musi by膰 tym, co przedstawia najwy偶sze atrybuty. Musi ona by膰 w jakim艣 stosunku do wszelkich wy偶szych atrybut贸w. Podnosimy nasz膮 艣wiadomo艣膰 do 艣wiadomo艣ci Boga, gdy jeste艣my 艣wiadomi wszystkich rzeczy, w tym nas samych w stanie najwy偶szym. Jest to stan, gdy widzimy przez wszystkie warunki i wszystkie okoliczno艣ci. Jak m贸wi膮 mistrzowie - zas艂ona jest w贸wczas ca艂kowicie ods艂oni臋ta; zas艂ona - dot膮d pozornie istniej膮ca mi臋dzy 艣wiatem 艣miertelnym, tj. fizycznym a duchem. Nie ma tu ograniczenia. Koncepcje 艣miertelne, fizyczne s膮 zupe艂nie porzucone dla prawdziwej duchowo艣ci.

3. 艢wiadomo艣膰 duchowa nie wyklucza dzia艂alno艣ci w 艣wiecie zmys艂贸w. Prawdziwa dzia艂alno艣膰 zawsze zawarta jest w 艣wiadomo艣ci najwy偶szej. Dzia艂alno艣膰 zmys艂owa w swej prawid艂owej funkcji jest prawdziw膮 dzia艂alno艣ci膮 duchow膮. Tzw. zmys艂y dzia艂aj膮 w spos贸b ograniczony jedynie wtedy, gdy nie znajduj膮 si臋 pod w艂a艣ciwym wp艂ywem okre艣laj膮cym. Gdy zmys艂y aktywizowane s膮 przez rzeczywisto艣膰 duchow膮, wtedy funkcjonuj膮 w艂a艣ciwie i m贸wi si臋 o nich, 偶e s膮 otwarte.

4. Cz臋sto zadaje si臋 pytania, w jakim stanie 艣wiadomo艣ci przebywa cz艂owiek pogr膮偶ony w transie. Trans jest tylko cz臋艣ciowym wyra偶eniem dzia艂alno艣ci zmys艂owej. Mogliby艣my zawsze, r贸wnie dobrze, podnie艣膰 nasz膮 艣wiadomo艣膰 do prawdziwego dzia艂ania lub dokonania, a gdy to cz臋艣ciowe wyra藕nie stanie si臋 jednym z prawdziwym dzia艂aniem, nigdy nie b臋dziemy w transie ani nie ulegniemy 偶adnemu niszcz膮cemu stanowi hipnotycznemu.

5. To samo stosuje si臋 do tego, co pospolicie nazywamy poddzialem 艣wiadomo艣ci. Nie powinni艣my klasyfikowa膰 艣wiadomo艣ci, gdy偶 nie mo偶e by膰 ona dzielona na dzia艂y. Jest JEDYNA 艣wiadomo艣膰, a w jej stanie nie mo偶na my艣le膰 poj臋ciami poddzia艂贸w i rozdzia艂贸w. Takie poddzia艂y s膮 u艂ud膮, tak samo jak z艂udny jest trans. S膮 one tak subtelne, 偶e mog膮 艂atwo wprowadzi膰 w b艂膮d ludzi, nie pos艂uguj膮cych si臋 wy偶szym rozr贸偶nieniem. Jest o tyle 艂atwiej rozpatrywa膰 to wszystko lako jedno艣膰. Poddzia艂y s膮* wymys艂em ludzkim. Cz艂owiek postrzega艂 poddzia艂y jako atrybuty, podczas gdy one wcale nimi nie s膮.

6. My艣l wi臋kszo艣ci nauczycieli stara si臋 o zrozumia艂o艣膰 udzielanej nauki, ale lepiej jest zawsze czyni膰 j膮 jedno艣ci膮. Wreszcie prostota jest niew膮tpliw膮 wyrazisto艣ci膮. Trudno艣膰 z poddzia艂ami polega na tym, 偶e najcz臋艣ciej s膮 one uwa偶ane za atrybuty. Lepiej jest oko nasze skupi膰 na jedno艣ci. Przez u偶ywanie poddzia艂贸w popadamy w warunki negatywne. S膮 one prawie zawsze symboliczne, a wi臋kszo艣膰 naszych symboli przedstawia poddzia艂y 艣wiadomo艣ci. To jest te偶 powodem, dlaczego symbole ju偶 nie wystarczaj膮. Dzi艣 jest dobrze poznane, 偶e pracowali艣my przez symbole. Jak m贸wi膮 mistrzowie - jeste艣my ju偶 艣wiadomo艣ci膮 w pe艂nym 艣wietle dziennym. Taka 艣wiadomo艣膰 staje si臋 o wiele prostsza - pe艂ne 艣wiat艂o mie膰 za cel, bez jakichkolwiek poddzia艂贸w.

7. Rozpatrzcie spraw臋 jedzenia, trawienia, asymilowania i odbudowy cia艂a przez przemian臋 pokarm贸w w energi臋, mi臋艣nie, ko艣ci, krew, z臋by, w艂osy itp. Wyobra藕cie sobie, 偶e stworzyli艣cie teori臋 jakoby ka偶da z tych cz膮stek cia艂a wymaga艂a specjalnej funkcji i poszczeg贸lnego traktowania, i 偶e przy ka偶dym posi艂ku macie decydowa膰, jaka cz臋艣膰 pokarm贸w ma by膰 przerobiona przez poszczeg贸ln膮 funkcj臋, i kiedy ka偶da z nich ma dzia艂a膰. Jak mogliby艣cie w贸wczas unikn膮膰 zamieszania? Faktem jest, 偶e musicie uzna膰 to wszystko za jeden proces o wielu fazach i ka偶da z tych faz jest samoczynnym procesem w ramach jednego systemu. W normalnym stanie fizycznym nie ma pojedynczych faz funkcjonuj膮cych niezale偶nie w ca艂ym systemie, lecz ka偶da z wielu faz jest prac膮 jednego systemu.

8. Cia艂o jest tylko symbolem duszy, czyli cz艂owieka, 偶yj膮cego w ciele. To znaczy cia艂o jest symbolem pracy 艣wiadomo艣ci. Przez ochron臋 i okre艣lanie tego, co wchodzi do 艣wiadomo艣ci, tj. przez kontrol臋 uwagi cz艂owieka, ca艂y system 艣wiadomo艣ci jest samoczynny jak jeden system. Nie ma 艣wiadomo艣ci, pod艣wiadomo艣ci i nad艣wiadomo艣ci, lec [???]_______________________________________z jedna promienna, 偶yj膮ca 艣wiadomo艣膰 rzeczywisto艣ci. Jest to stan pe艂nego uwolnienia od symboli, a wi臋c i od hipnozy.

9. Niekt贸rzy ludzie interesuj膮 si臋 zmys艂ami psychicznymi, czyli ni偶szymi fazami 艣wiadomo艣ci, do tego stopnia, 偶e po艣wi臋caj膮 temu ca艂e 偶ycie ziemskie i nie mog膮 przejawi膰 prawdziwej 艣wiadomo艣ci. Najlepszym rozwi膮zaniem jest po prostu wyj艣膰 z tego i sta膰 si臋 jednym z ca艂o艣ci膮, To mia艂 na my艣li Pawe艂, gdy powiedzia艂: "Uwa偶ajcie siebie za umar艂ych dla grzechu, lecz 偶ywymi dla Boga". R贸偶nica polega na wiedzy jasnej i wiedzy b臋d膮cej pod wp艂ywami. Widzenie jasne jest tym, czego jasnowidzenie ma udzieli膰, lecz og贸lnie bior膮c, znaczenie jasnowidzenia przedstawia si臋 jako widzenie cz臋艣ciowe i mgliste - widzenie jedynie cz臋艣ci.

10. Mog膮 istnie膰 pewne wzgl臋dne fenomeny powsta艂e przez praktykowanie jasnowidzenia i jasnos艂yszenia, kt贸rego艣 z pi臋ciu poddzia艂贸w 艣wiadomo艣ci, lecz nigdy nie mog膮 one prowadzi膰 do ca艂o艣ci ani by膰 ca艂o艣ci膮. Wiedzcie, 偶e mog膮 sta膰 si臋 fa艂szywe, a przy przejawieniu tych stan贸w mo偶emy powzi膮膰 z gruntu fa艂szywe poj臋cia, kt贸re nazywam poj臋ciami negatywnymi. Gdy wst臋pujemy w jedno艣膰 z ca艂o艣ci膮, nie mo偶emy popa艣膰 ani w negatywno艣膰, ani w fa艂sz. Tam powinno by膰 konkretne poznanie prawdy samej. Nie mo偶emy osi膮gn膮膰 stanu wiedzy lub stanu 艣wiadomo艣ci jedynej przez mediumizm ani przez inn膮 form臋 hipnozy. Mediumizm i hipnoza s膮 wyra藕nie szkodliwe dla rozwoju duchowego.

11. W tym wy偶szym sensie wszystkie zmys艂y staj膮 si臋 jednym w doskona艂ym skoordynowaniu. Nasze zmys艂y s膮 doskonale skoordynowane, a ka偶da cz臋艣膰 i kom贸rka cia艂a wsp贸艂pracuj膮 i wibruj膮 zgodnie. Jedno z wielkich zak艂贸ce艅 przy innych warunkach polega na tym, 偶e prawdopodobnie b臋dziemy mieli jeden cz艂onek cia艂a wibruj膮cy w niew艂a艣ciwym kierunku, a wtedy nowe kom贸rki przy艂膮czaj膮 si臋 w spos贸b niew艂a艣ciwy do organu, do kt贸rego przynale偶膮. Ka偶da stworzona kom贸rka reprezentuje organ, do kt贸rego si臋 przy艂膮czy. Je偶eli jaka艣 kom贸rka wypadnie z pola wibracyjnego, do kt贸rego przynale偶y, mo偶e do艂膮czy膰 si臋 do niew艂a艣ciwego organu i wywo艂a膰 stan dysharmonii.

12. Dysharmonie t臋 cz臋sto pot臋guj膮 r贸偶ne, okultystyczne metody, koncentrowania si臋 na o艣rodkach lub organach fizycznych. Praktyki te narzucaj膮 tylko stan hipnotyczny wyra藕niej w formie przejawionej, z czego wynika jeszcze wi臋ksze zamieszanie. Przede wszystkim hipnoza jest tylko funkcj膮 艣wiadomo艣ci cz臋艣ciowej lub 艣wiadomo艣ci wyspecjalizowanej w jakiej艣 dziedzinie b膮d藕 specjalnej formie. Dlatego im bardziej zr贸偶nicowane jest pole 艣wiadomo艣ci i 艣wiadomo艣膰 podzielona - wzmaga si臋 jej hipnotyczno艣膰. A praca samowolna w poddzia艂ach i fazach 艣wiadomo艣ci mia艂aby wp艂yw najbardziej hipnotyzuj膮cy. Uwaga powinna by膰 zawsze skierowana na ca艂o艣膰, na zupe艂n膮 jedno艣膰, a w贸wczas podzia艂 energii wibracyjnej wykonywany jest przez mechanizm 艣wiadomo艣ci, tak jak si臋 to dzieje z cia艂em. W贸wczas istnieje doskona艂a synchronizacja, czyli harmonia w ca艂ym organizmie.

13. Poj臋cie 艣wiadomo艣ci wewn臋trznej i zewn臋trznej jest tak偶e faz膮 hipnozy, gdy偶 teoria ta nak艂ada poczucie oddzielno艣ci b膮d藕 podzia艂u. W rzeczywisto艣ci nie ma 艣wiadomo艣ci wewn臋trznej i zewn臋trznej, osobistej ani uniwersalnej. Gdy ja藕艅 staje si臋 艣wiadoma zewn臋trzno艣ci, jest to tylko jedna postawa 艣wiadomo艣ci, a jest ona pe艂na pod ka偶dym wzgl臋dem i staje si臋 jedno艣ci膮 w 艣wiadomo艣ci uniwersalnej i jednym z t膮 艣wiadomo艣ci膮. Ja i Ojciec m贸j, jedno Jeste艣my".

14. Wtedy nie jeste艣my 艣wiadomi wewn臋trzno艣ci, gdy偶 wewn臋trzno艣膰 i zewn臋trzno艣膰 s膮 jednym. Ca艂o艣膰 jest zawsze widoczna. Je偶eli mamy i wysy艂amy kasz膮 wizj臋, czy te偶 nasz idea艂, dzieje si臋 to dla tej pe艂nej ca艂kowito艣ci. Mistrzowie nazywaj膮 to posiadaniem "zdrowego umys艂u" lub bytem ca艂kowicie zdrowym w 艣wiadomo艣ci. Jest on doskonale zdrowy i ca艂y. Cia艂o tak偶e jest doskonale zdrowe i doskonale ca艂e. Poznaj膮cy i rzecz poznawana staj膮 si臋 jednym. By艂o to powiedziane w pismach Paw艂a, ale zawsze pomijane w t艂umaczeniach. Mo偶emy sta膰 si臋 poznawanym, jak r贸wnie偶 poznaj膮cym, je艣li uczynimy obie rzeczy pe艂ne i sprowadzimy je razem. Pope艂niamy b艂膮d, czyni膮c podzia艂, podczas gdy w rzeczywisto艣ci 偶aden podzia艂 nie istnieje.

15. W 艣wietle tego praktykowania metody zaprzeczania jako skutecznego 艣rodka do wyzwolenia - wprowadzenie w ten doskona艂y stan powinno by膰 inteligentne. Przeczenie ma na celu wymazanie z umys艂u, wymazanie ze 艣wiadomo艣ci, z istnienia ludzkiego - do艣wiadczenia lub procesu, kt贸ry nie jest prawdziwy si臋 przeciwstawia膰 jego doskona艂emu stanowi zupe艂no艣ci, czy jedno艣ci. Ale czy zwyk艂e pos艂ugiwanie si臋 zaprzeczaniem, tak jak ono jest stosowane w naszej metafizyce, jest 艣rodkiem skutecznym w celu sprowadzenia tego wyzwolenia? Je偶eli przeczenie, tak jak ono jest pospolicie stosowane, daje wynik po偶膮dany, to dobrze, ale je艣li nie daje, poszukajmy, co si臋 za tym ukrywa i co jest skutecznym sposobem dla osi膮gni臋cia go.

16. We藕my specjalny przypadek przeczenia w stosunku do tego, co pospolicie uwa偶ane jest za prawo dziedziczno艣ci. Tu przeczenie Jest ca艂kiem zb臋dne. Sk艂onne jest ono zawsze do pogr膮偶enia w jeszcze g艂臋bsz膮 u艂ud臋, gdy偶 przeczenie koncentruje umys艂 na danym stanie i przez to mo偶e wzmocni膰 ten stan. Umys艂 w naturalny spos贸b przelewa si臋 w stan, na jaki jest skierowany. Celem jest, aby ten stan zosta艂 ca艂kowicie wyeliminowany i dlatego musi by膰 usuni臋ty z rozwa偶ania. Nie powinien by膰 rozpatrywany.

17. W rzeczywisto艣ci nie ma prawa dziedziczno艣ci. Jest to tylko przejaw. Nie potrzeba przeczy膰 temu, co nie istnieje. Przekonacie si臋, 偶e jest o wiele lepiej postawi膰 doskona艂o艣膰 w miejsce przeczenia; szybciej osi膮gniecie wtedy wyniki. Zwykle zaprzeczenie przybli偶a dan膮 tre艣膰 do cz艂owieka, podczas gdy przez postawienie doskona艂o艣ci w miejsce przeczenia, osi膮gniecie ten stan o wiele szybciej. I oboj臋tne jest, o jaki stan chodzi. Powtarzane do艣wiadczenia wykaza艂y, 偶e o wiele lepiej jest po prostu wyzwoli膰 ten stan. Wyzw贸lcie go ca艂kowicie przez nieudzielanie uwagi, odepchnijcie go. To wyra藕nie Jezus mia艂 na my艣li, gdy m贸wi艂: "Uwolnijcie go, dajcie mu swobod臋".

18. Nie ma dziedziczno艣ci ani rasowej, ani rodzimej, gdy偶 jedna przes膮dza drug膮. Ludzie mog膮 wygl膮da膰 podobnie, lecz zawsze jest to spowodowane jakim艣 dawnym bliskim zwi膮zkiem lub podobie艅stwem z przebytymi do艣wiadczeniami b膮d藕 艣rodowiskiem. Istnieje widoczny stan chromosomatyczny, ukazuj膮cy procesy ewolucji odbywaj膮ce si臋 r贸wnolegle, lecz nie s膮 one w rzeczywisto艣ci procesami ani warunkami r贸wnoleg艂ymi (stanami). One oczywi艣cie biegn膮 r贸wnolegle z ras膮 ludzk膮, jak r贸wnie偶 z pa艅stwem zwierz臋cym, lecz w 偶adnej mierze nie z tak膮 sam膮 cz臋stotliwo艣ci膮. Dzisiaj jest to fakt dobrze znany, 偶e ka偶da Cz臋stotliwo艣膰 Cia艂a Ludzkiego znajduje si臋 powy偶ej cz臋stotliwo艣ci zwierz臋cej. Przekazywanie nabytych cech mo偶e si臋 odbywa膰 przez wp艂yw my艣li, lecz mo偶e by膰 r贸wnie偶 odsuni臋te przez odwr贸cenie my艣li.

19. To stan umys艂u powoduje powstanie cech charakterystycznych formy, a podobie艅stwo formy spowodowane jest podobie艅stwem do艣wiadcze艅 mentalnych i emocjonalnych poszczeg贸lnych jednostek. Dw贸ch ludzi pocz膮tkowo niepodobnych do siebie, przez d艂ugie po偶ycie i prze偶ywanie tych samych og贸lnych reakcji mentalnych i emocjonalnych, rozwijaj膮 w sobie wreszcie pewne cechy, M臋偶czyzna i kobieta wsp贸lnie 偶yj膮cy przez szereg lat, je艣li maj膮 identyczne zainteresowania i reakcje emocjonalne, upodabniaj膮 si臋 do siebie. Jest to odtworzenie podobnych stan贸w mentalnych.

20. Medycyna obecna zupe艂nie obala dawne pogl膮dy na dziedziczenie chor贸b. Gdy Jezus uleczy艂 epileptyka, uczniowie pytali, czy zgrzeszy艂 ten cz艂owiek, czy jego rodzice. Odpowied藕 brzmia艂a: "Ani ten cz艂owiek, ani jego rodzice nie zgrzeszyli, je偶eli nie widzicie grzechu". By艂 to grzech my艣li jego rodzic贸w lub os贸b otaczaj膮cych go. W rzeczywisto艣ci, jedynym grzechem zwi膮zanym z jego stanem by艂 grzech b艂臋dnego my艣lenia.

21. Tak zwane prawo Karmy zaliczy膰 mo偶na do tej samej kategorii. Mo偶na dzi艣 dowie艣膰, 偶e nie ma d艂ugu karmicznego, 偶e dusza tego nie przenosi (z 偶ywota na 偶ywot). Rozumienie duchowe nie liczy si臋 z warunkami karmicznymi ani 偶adnymi warunkami niedoskona艂ymi. Nierozumnie jest m贸wi膰, i偶 si臋 poprawi swe b艂臋dy matematyczne, zanim si臋 nauczy prawid艂a. Faktem jest, 偶e b艂膮d zostaje wymazany samoistnie, gdy si臋 stosuje prawid艂o. Post臋p cz艂owieka jest zawsze bezpo艣redni, bez wzgl臋du na to, jakie pope艂ni艂 b艂臋dy, a gdy raz pozna swe prawid艂o i zastosuje je, nie ma fa艂szywych wynik贸w.

[???]_______________________________________22. Wiod膮ce, wyr贸偶niaj膮ce si臋 uniwersytety w Indiach, a zw艂aszcza dr Bose z uniwersytetu w Kalkucie, stwierdzaj膮 dzi艣, 偶e nie by艂oby wcale pozoru dziedziczno艣ci, gdyby ludzie ze swych my艣li wyrzucili zupe艂nie jej poj臋cie. W ro艣linie mo偶na wykaza膰 dziedziczno艣膰, lecz mo偶e ona by膰 skorygowana przez my艣l ludzi otaczaj膮cych t臋 ro艣lin臋.

23. To, co si臋 pospolicie uwa偶a za chorob臋 dziedziczn膮, jest tylko stanem przytwierdzonym do jej ofiar przez innych ludzi. S膮 one w grupach r贸wnoleg艂ych. Jest to przyci膮ganie, a nie dziedziczno艣膰. Zamiast przyjmowania tej teorii dziedziczno艣ci, ide膮 Paw艂a by艂o, i偶 mamy dziedziczno艣膰 od Boga, kt贸ra jest niezmienna. To jest skuteczne zaprzeczenie dziedziczno艣ci rasowej - zast膮pienie fa艂szu prawd膮 przez zupe艂ne odrzucenie fa艂szu z naszych rozwa偶a艅. B贸g nie ma nic wsp贸lnego z tym, co op臋ta艂o ludzki umys艂 i z czym jako Synowie Bo偶y nie musi mie膰 偶adnego zwi膮zku.

24. Jezus m贸wi艂, aby nikogo na Ziemi nie nazywa膰 swym ojcem, gdy偶 jeden jest tylko Ojciec, kt贸ry jest w niebiosach. I to jest prawdziwa linia dziedziczno艣ci cz艂owieka, a dla usuni臋cia niepotrzebnych proces贸w mentalnych powinien cz艂owiek wr贸ci膰 da prastarego faktu swego istnienia. "Na pocz膮tku B贸g stworzy艂..." oznacza, 偶e pocz膮tek tworzenia jest w Bogu. To nie dotyczy czasu, lecz faktu. Gdyby cz艂owiek w swych my艣lach nie piastowa艂 niczego mi臋dzy sob膮 a swym pocz膮tkiem, nie mog艂oby by膰 偶adnej innej linii dziedziczno艣ci, gdy偶 nic by nie mia艂o dost臋pu do jego bytu, z 偶adnego innego 藕r贸d艂a. My艣l wci膮偶 jest czynnikiem decyduj膮cym - a przez ustawiczne powracanie do swego pocz膮tku - do Boga, cz艂owiek zawsze dziedziczy przez sw贸j umys艂 to, co pochodzi od jego pocz膮tku.

25. W drugim rozdziale Ksi臋gi Genesis mamy b艂臋dne t艂umaczenie, kt贸re bardzo si臋 przyczyni艂o do fa艂szywego poj臋cia grzechu i sprawy dziedziczno艣ci. Nie znaczy to, 偶e cz艂owiek zgrzeszy艂 i przez to si臋 sta艂 艣miertelny, i 偶e 艣miertelno艣膰 ta zosta艂a przeniesiona na innych ludzi. Nie by艂o tam my艣li, i偶 grzech odwr贸ci艂 natur臋 cz艂owieka, lecz 偶e grzech sam mo偶e by膰 odwr贸cony, mo偶e by膰 naprawiony. W tamtych czasach oznacza艂o to, tylko b艂膮d w post臋powaniu; wed艂ug nauki - b艂膮d ten mo偶e by膰 poprawiony. Jezus uczy艂, raczej odpuszczania grzech贸w, ni偶 ich uwieczniania z wynikaj膮cymi z nich skutkami. Nauka brzmi, i偶 b艂臋dy mog膮 by膰 odwr贸cone.

26. Wszystkie, tzw. prawa ludzkie lub prawa mentalne nale偶膮 do tej samej kategorii. Wszystkie one s膮 b艂臋dami w tym, 偶e nie okre艣laj膮 prawdziwego rz膮dz膮cego prawa wszech艣wiata i wszystkich rzeczy w nim zawartych. Lecz mo偶na je odsun膮膰 w ka偶dym czasie, mo偶na je odrzuci膰 na korzy艣膰 prawa prawdziwego. Bose dowi贸d艂 tego w spos贸b stanowczy. Stwierdzi艂 on, i偶 wszystkie tzw. prawa dziedziczno艣ci s膮 tylko przejawami wywo艂anymi my艣l膮 ludzk膮 i mog膮 by膰 odrzucone w ka偶dej chwili.

27. Jednak偶e przedtem musimy si臋 sta膰 jednym z Ja藕ni膮 Chrystusow膮. Trzeba mie膰 艣wiadomo艣膰 chrystusow膮, by odsun膮膰 te prawa - tak jak potrzeba prawdziwej wiedzy dla odsuni臋cia fa艂szywych wierze艅. Przede wszystkim trzeba osi膮gn膮膰 lub rozwin膮膰 ten stan chrystusowy, a gdy si臋 do niego wzniesiemy nic innego nie istnieje.

28. Hipnoza pochodzi膰 mo偶e z dw贸ch stan贸w: stanu cz臋艣ciowej lub fa艂szywej 艣wiadomo艣ci. Stan cz臋艣ciowej 艣wiadomo艣ci dopuszcza pewne uzdolnienia, a cz艂owiek w nim czuje si臋 ograniczony b膮d藕 niezdolny do przekroczenia granic, jakie ta 艣wiadomo艣膰 nakre艣la. Wszelkie skr臋powanie albo poczucie niezdolno艣ci do dokona艅 jest tylko stanem cz臋艣ciowej hipnozy. Fa艂szywy stan 艣wiadomo艣ci jest przyj臋ciem za prawd臋 tego, co jest fa艂szywe. Jest to stan zupe艂nej niewiedzy o rzeczywisto艣ci - stan mentalny oparty na wra偶eniach ca艂kowicie fa艂szywych, na czym艣 nie istniej膮cym; cho膰 jednak偶e jest to zbi贸r wra偶e艅 zupe艂nie b艂臋dnych, wszak dotycz膮cych rzeczy, w swej istocie prawdziwej.

29. Przyk艂adem mo偶e by膰 dawne poj臋cie ludzkie, 偶e Ziemia jest p艂aska. Skutek hipnotyczny by艂 taki> 偶e ludzie ograniczali si臋 do pewnych obszar贸w w obawie wypadni臋cia z Ziemi, gdyby je przekroczyli. Poj臋cie to wydaje si臋 niedorzeczne dzisiaj, gdy wiemy, 偶e Ziemia jest kulista. By艂a kulista przez ca艂y czas, lecz ludzie tak ograniczali si臋 w swej dzia艂alno艣ci, jakby by艂a p艂aska, z wielkim g艂azem poza jej brzegami Odwa偶ni, kt贸rzy mieli odr臋bne poj臋cie o Ziemi, odwa偶yli si臋 zaryzykowa膰 przekroczenie granie, w kt贸rych 偶yli inni i przep艂yn臋li granice g艂azu bez trudno艣ci. Dla nich ten g艂az nie istnia艂 i faktycznie go nie by艂o. Ale inni s膮dzili, 偶e wypadn膮. Ca艂a rzecz polega艂a nie na przekroczeniu g艂azu (gdy偶 go nie by艂o), ale na przenikni臋ciu poza ograniczenia poj臋膰, i ludzie si臋 przekonali, 偶e nie istnia艂a 偶adna realna granica. Oto - w jaki spos贸b mistrzowie zachowuj膮 si臋 w ka偶dej sytuacji: "To, co si臋 wydaje - nie istnieje wcale", m贸wi膮. Nie s膮 oni zahipnotyzowani poj臋ciami rasy ludzkiej, gdy偶 znaj膮 rzeczywisto艣膰. Obracaj膮 si臋 w dziedzinie fakt贸w i przekraczaj膮 czas i przestrze艅 w taki spos贸b, jak Kolumb przep艂yn膮艂 przez kra艅ce Ziemi. Nie by艂o kra艅c贸w Ziemi i nie ma czasu ani przestrzeni dla mistrz贸w. S膮 to u艂udy, tak jak u艂ud膮 by艂a p艂asko艣膰 Ziemi.

30. To mia艂 na my艣li Jezus, gdy powiedzia艂: "Odejd藕, szatanie", jak przet艂umaczono. Autentycznie powiedzia艂 on: Id藕 precz, ograniczenie!", gdy偶 taka rzecz nie istnieje. Wykluczy艂 t臋 rzecz ze swej uwagi i post臋powania, gdy偶 w jego mentalno艣ci, to nie wchodz膮c w rachub臋. Widzia艂 on przez czar hipnozy - zas艂on臋 w 艣wi膮tyni, i 偶y艂 ca艂kowicie w rzeczywisto艣ci.

31. W czasie snu 艣wiadomo艣膰 przeobra偶a si臋 uniwersalnie. Staje si臋 ona wiedz膮 ze wszystkimi w艂a艣ciwo艣ciami czuwania. Oto, dlaczego w czasie snu mo偶emy czyni膰 rzeczy, kt贸rych nie mo偶emy zrobi膰 po obudzeniu. Mo偶liwo艣膰 ta, jakby zatapia si臋 z powodu aktywno艣ci zewn臋trznej za dnia. Ci膮gle 艣pieszymy gdzie艣 tak, i偶 gdy przychodzi noc, jeste艣my zupe艂nie wyczerpani, a nasza 艣wiadomo艣膰 odp艂ywa natychmiast do stanu wszechwiedzy, chocia偶 o tym nie wiemy. Nie u艣wiadamiamy sobie, co si臋 w贸wczas dzieje, a powinni艣my by膰 tak samo 艣wiadomi tego, jak w stanie tzw. czuwania. Sen pozwala na t臋 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰, daje jej mo偶no艣膰 dzia艂ania.

32. To jest przyczyn膮, 偶e psychoanaliza k艂adzie taki nacisk na sen, jako na stan wy偶szy od czuwania, gdy jest zu偶ytkowywany racjonalnie i w swym w艂a艣ciwym porz膮dku. Ale oba stany - snu i czuwania - powinny by膰 tym samym. Gdyby艣my zwr贸cili nasze my艣li do tej wy偶szej 艣wiadomo艣ci, byliby艣my zawsze w tej sferze. Wiedzieliby艣my. Sen jest wi臋c stanem jasnowidzenia, cho膰 niskiego rz臋du, je偶eli nie zwr贸cimy naszych umys艂贸w do wy偶szego stanu - stanu wiedzy. Je艣li to uczynimy, nasze sny b臋d膮 zawsze prawdziwe i nie b臋d膮 czym艣, co si臋 nam wcale nie wydarzy艂o. Sny s膮 zwykle mieszanin膮 do艣wiadcze艅 ziemskich i wy偶szych. Gdyby my艣li nasze by艂y w tym wy偶szym stanie, sny by odpowiada艂y temu. Nasze dni by艂yby dope艂nione z chwil膮 u艣ni臋cia.

33. Czasami, gdy cz艂owiek, jak to si臋 m贸wi, natknie si臋 na mur przeszk贸d, co bywa spowodowane powa偶nymi problemami, kt贸rych pozornie nie mo偶na rozwi膮za膰, wyst臋puj膮cy stan wyczerpania wydaje si臋 uspokaja膰 zewn臋trzno艣膰 i nast臋puje rozwi膮zanie trudno艣ci. Dzia艂aj膮c w 偶yciu tylko fa艂szywie, cz艂owiek zmniejszy艂 swe istnienie, jak tylko m贸g艂. Zaprzestanie dzia艂ania przez wyczerpanie spowodowa艂o, i偶 umys艂 jego odszed艂 od tego stanu i wtedy przysz艂o rozwi膮zanie.

34. Metoda odpr臋偶enia, stosowana przez mistrz贸w, polega na zupe艂nym odej艣ciu od warunk贸w zewn臋trznych i wysy艂aniu my艣li do doskona艂ego dzia艂ania. Strony - fizyczna, emocjonalna i mentalna musz膮 by膰 uciszone przez skierowanie uwagi wy偶ej.

35. R贸偶nica mi臋dzy zwyk艂ym marzeniem sennym a koszmarem polega na tym, 偶e w koszmarze wyst臋puj膮 fenomeny psychiczne zwi膮zane z dzia艂aniem zewn臋trznym i pozwalaj膮ce zawsze na wej艣cie czego艣, tak samo jak w psychizmie lub wp艂ywie mesmerycznym. Widzia艂em ludzi zahipnotyzowanych i nie byli oni wcale sob膮 - mog膮 dzia艂a膰 jak ma艂py lub chodzi膰, szczekaj膮c jak psy. To jest ca艂kiem podobne do koszmaru.

36. Gdy jeste艣cie pogr膮偶eni w koszmarze, mo偶ecie wyj艣膰 z niego, je偶eli b臋dziecie my艣leli o tym, o czym by艣cie my艣leli, gdyby艣cie byli w stanie jawy. Znany jest wypadek pewnego pacjenta, kt贸ry wyleczy艂 si臋 z ostrego koszmaru, przez my艣lenie: "Co bym zrobi艂, gdybym by艂 w stanie jawy?". Ten sam wynik uzyska艂by szybciej, gdyby my艣la艂, co by robi艂 w doskona艂ym stanie 艣wiadomo艣ci duchowej, i wzni贸s艂by si臋 bli偶ej tego stanu. Gdyby zapyta艂 siebie, czego by dokona艂, gdyby m贸g艂 patrze膰 wprost ku duchowi, by艂oby to znacznie prostsze i korzystniejsze, gdy by艂oby sta艂e. Przezwyci臋偶enie koszmaru staje si臋 automatyczne, je偶eli przed za艣ni臋ciem o艣wiadczycie, 偶e stanowicie jedno艣膰 z doskona艂o艣ci膮. Gdy wejdziecie w ten stan, koszmar nie przyjdzie.

37. To samo post臋powanie mo偶e by膰 zastosowane do, tzw. stanu czuwania. Wszelkie warunki negatywne i wszelkie trudne problemy mog膮 by膰 rozwi膮zane t膮 metod膮 w ka偶dym czasie. Przekonacie si臋 o praktyczno艣ci pytania siebie, gdy stoicie wobec problem贸w lub warunk贸w pozornie negatywnych - co by艣cie zrobili, gdyby艣cie byli w 艣wiadomo艣ci duchowej. Pozb膮d藕cie si臋 komplikacji 偶ycia ziemskiego w ten spos贸b. To jest rzeczywi艣cie bardzo proste.

38 [???]_______________________________________. "Ucisz si臋 i wiedz, 偶e jestem Bogiem", rozwi膮zuje spraw臋 w spos贸b doskona艂y, gdy偶 to jest spe艂nienie wszystkiego. I to drugie zdanie: "B贸g jest w Swej 艣wi臋tej 艣wi膮tyni", niech ca艂a Ziemia uciszy si臋 przed Bogiem i rozraduje - te偶 da si臋 stosowa膰. I jeszcze: "Rzeczy wielkie rodz膮 si臋 z wiecznej rado艣ci".

39. Rado艣膰 jest stanem najwy偶szym. Jest ona wzniesieniem duszy, tak jak przyjemno艣膰 fizyczna jest wzniesieniem cia艂a. Jest to prawdziwy uczuciowy stan cz艂owieka zrodzony z wyzwolenia wewn臋trznego ku prawdzie jego bytu. To tylko, wypadaj膮c z tego stanu rado艣ci i harmonii zaczynamy od艂膮cza膰 si臋 od Najwy偶szego.

Du偶o o tym s艂ysze膰 b臋dziecie w latach przysz艂ych we wszystkich uczelniach teologicznych. Szczeg贸lnie, jak to jest teraz podnoszone i jak si臋 przejawia ta zmiana nawet w nauczaniu dzieci, aby si臋 sta艂y harmonijne i nie zwraca艂y uwagi na zam臋t doko艂a siebie i nie stawa艂y si臋 jego cz臋艣ci膮.

40. Z chwil膮, gdy uczycie dzieci reagowania na idea艂y tw贸rcze i gromadzenia si臋 dla szerzenia harmonii, rozwijaj膮c w ten spos贸b instynkt zbiorowy - niszczycie sam rdze艅 wszelkiego cierpienia i niedoli, n臋dzy, niedostatku i biedy na 艣wiecie. Nasza dawna metoda rozwija艂a predyspozycje do walki. Kiedy kto艣 dzia艂a艂 w taki spos贸b, 偶e wzbudza艂 uraz臋 lub up贸r, kto艣 drugi przybiera艂 t臋 sam膮 postaw臋 i w ten spos贸b uczono nas rozwija膰 instynkt walki. Tylko przez odwr贸cenie tego procesu i nawr贸t do w艂a艣ciwego stanu mo偶e si臋 pojawi膰 w 艣wiecie doskona艂a struktura spo艂eczna.

Dla nauczyciela

搂搂 1-2. Ca艂膮 tajemnic膮 wzniesienia si臋 cz艂owieka jest wyro艣ni臋cie z obecnego stanu 艣wiadomo艣ci o sobie jako o istocie materialnej - do 艣wiadomo艣ci, i偶 jest on istot膮 duchow膮. Ta strukturalna zmiana w 艣wiadomo艣ci winna by膰 najbardziej brana pod uwag臋, gdy偶 wszystkie inne zmiany, do kt贸rych si臋 d膮偶y, zale偶膮 od tej. Jest to tylko kwestia zdolno艣ci rozr贸偶nienia prawdy od fa艂szu, prawdziwej wiedzy od niewiedzy. Istota wznoszenia si臋 polega na u艣wiadomieniu sobie siebie jako osoby duchowej, potomka niesko艅czonego systemu duchowego w jedno艣ci ze wszystkimi mocami i zdolno艣ciami tego systemu duchowego.

搂 3. Stan rozbudzenia nie przekre艣la cz艂owieka zewn臋trznego ani jego, tzw. dzia艂alno艣ci zmys艂owej. Dzia艂alno艣ci膮 zostaje podniesiona i staje si臋 wyk艂adnikiem jego o艣wiecenia, zamiast by膰 wyra偶eniem ograniczonych, czy fa艂szywych wiadomo艣ci.

搂 4. Prawem 偶ycia jest samoopanowanie i samowyra偶anie si臋, niepodporz膮dkowywanie si臋 w艂adzy si艂 zewn臋trznych lub nawet cz臋艣ciowej wiedzy

搂搂 5-7. 艢wiadomo艣膰 jest zawsze mglista przy cz臋艣ciowej dzia艂alno艣ci mechanizmu samou艣wiadamiania. By膰 tylko cz臋艣ciowo 艣wiadomym jakiejkolwiek, tzw. fazy umys艂u, nie jest pe艂n膮 艣wiadomo艣ci膮. Nowa psychologia uznaje, 偶e umys艂 jest jedno艣ci膮 i funkcjonuje jako taka, 偶e przedstawia monolit, a nie sk艂ada si臋 z wielu funkcji i proces贸w. 艢wiadomo艣膰 jest funkcj膮 cz艂owieka duchowego, tak samo jak jedzenie, trawienie, asymilowanie jest funkcj膮 jego cia艂a, a fizyczno艣膰 jest tylko zewn臋trznym odpowiednikiem duchowo艣ci. To jest przyczyn膮, i偶 zewn臋trzno艣膰 zawsze nazywana jest symbolem.

搂搂 8-10. Czysta wiedza i czysty byt s膮 wynikiem jasnowidzenia, czyli jasnej wizji - takiej, kt贸ra widzi na wskro艣, a偶 do faktu duchowego, tak jak on istnieje w zasadzie boskiej. "I podni贸s艂 oczy ku niebu" - jest praktyk膮, kt贸ra budzi czyst膮 wizj臋, czyli czyste widzenie. To, co pospolicie nazywaj膮 jasnowidzeniem, jest tylko rozci膮gni臋ciem zmys艂u fizycznego do dojrzenia ruchu idei ludzkich w eterze mentalnym lub psychicznym. Tylko promieniowanie prawdy samej jest tre艣ci膮 widzenia jasno.

搂搂 11-12. Narzucenie jakiej艣 idei cia艂u w zast臋pstwie innej lub mi艂owanie rozbudzenia przez umys艂 centr贸w cielesnych jest najintensywniejsz膮 form膮 hipnozy, gdy偶 jest samowolnym narzuceniem my艣li i staje si臋 wi膮偶膮ce. Czy zauwa偶yli艣cie niekiedy, jak 偶ywe uczucie rado艣ci dzia艂a r贸wno i automatycznie na ca艂膮 wasz膮 istot臋? To nie cz臋艣膰 waszej istoty ma by膰 pobudzona do tego stanu rado艣ci. Pomy艣lcie, ile czasu by wam zabra艂o, aby艣cie si臋 stali rado艣ni, gdyby艣cie musieli si臋 skupia膰 na ka偶dej cz臋艣ci waszego cia艂a dla obudzenia jej do rado艣ci, a potem zrobi膰 to z ka偶dym o艣rodkiem, a偶 wreszcie by艣cie si臋 stali w ca艂o艣ci szcz臋艣liwi. Procesy mentalne nie tworz膮 duchowo艣ci ani nie budz膮 o艣rodk贸w fizycznych. Obudzenie duchowe przenika - natychmiast ca艂膮 istot臋 cz艂owieka, a gdy ja藕艅 jest wzniesiona, ca艂y cz艂owiek wzniesiony jest razem z ni膮.

搂搂 13-14. Mog膮 by膰 traktowane jak powy偶sze, z szerszym rozwini臋ciem wed艂ug 偶yczenia.

搂搂 15-16. Przeczenie nie jest kwesti膮 operowania bezpo艣rednio negacj膮, lecz jest praktyk膮 ignorowania. Pierwsz膮 funkcj膮 umys艂u jest uwaga, a cokolwiek zajmuje uwag臋, rozwija si臋 przez proces mentalny. Dlatego zaprzeczenie jest to odsuni臋cie danej rzeczy poza zakres 艣wiadomo艣ci: "Odejd藕, szatanie", jest postawieniem wszelkiej negacji poza sfer臋 brania pod uwag臋. Nawet nie potrzeba si臋 ni膮 zajmowa膰, gdy偶 jest ona tylko cieniem. 艢wiat艂o jest tym, co rozprasza mrok, a wiedza - ciemnot臋.

搂搂 17-20. Wszystkie, tzw. prawa 艣wiata materialnego s膮 tylko usi艂owaniem zdefiniowania prawide艂 zachowania w 艣wiecie materialnym. Jednak偶e materia nie jest zmuszona do pos艂usze艅stwa 偶adnemu z tych praw i ucieka poza te wi臋zy prawa, s艂uchaj膮c czego艣 wy偶szego. Ostatni膮 zasad膮 rz膮dz膮c膮 materi膮 jest Duch, gdy偶 ca艂y wszech艣wiat jest systemem duchowym. Tak zwana dziedziczno艣膰 nie jest wcale wynikiem prawa, ale rezultatem narzucenia procesowi 偶ycia fa艂szywych stan贸w umys艂u. Rzekoma dziedziczno艣膰 nie jest prawdziw膮 zasad膮 rz膮dz膮c膮.

搂 21. Karma jest r贸wnie偶 przeciwdzia艂aniem prawu ducha 偶ycia. Owocem prawa jest wyzwolenie, o艣wiecenie, doskona艂o艣膰. Dop贸ki jednak to prawo nie dociera do 艣wiadomo艣ci indywidualnej, istnieje poz贸r Karmy, czyli skutek jakiego艣 innego wp艂ywu. Przezwyci臋偶enie Karmy nie jest kwesti膮 opanowania i przezwyci臋偶enia wynik贸w naszych b艂臋d贸w, lecz poprawienia b艂臋d贸w. To osi膮ga si臋 przez zrozumienie i pos艂usze艅stwo prawdziwemu prawu.

搂搂 22-24. Ukazuj膮 dziedzictwo cz艂owieka jako pochodz膮cego z jednego 藕r贸d艂a, a nie ze strumieni, przez kt贸re on przechodzi. Strumie艅 jest potokiem wody, pochodz膮cym ze 藕r贸d艂a, ale z brzeg贸w jest tylko mu艂.

搂搂 25-27. Prawo ducha nie dzia艂a, aby kara膰 za grzechy, lecz wyzwoli膰 cz艂owieka ze skutk贸w jego b艂臋d贸w. B艂臋dne post臋powanie ma by膰 poprawione i to jest celem - a nie cierpienie za skutki swych b艂臋d贸w. Natura cz艂owieka (boska) nie mo偶e by膰 zmieniona, gdy偶 zostaje on zawsze istot膮 duchow膮. Tylko on sam mo偶e odwr贸ci膰 swe poj臋cia o sobie. Powinien odrzuci膰 b艂臋dne mniemanie, 偶e stanowi istot臋 materialn膮, a przyswoi膰 sobie prawd臋, i偶 jest stworzeniem duchowym - obrazem i podobie艅stwem Boga.

搂搂 28-29. Wszelka 艣wiadomo艣膰 ograniczaj膮ca jest hipnotyczna do stopnia tego ograniczenia. Cz艂owiek jest istot膮 woln膮, wszechmocn膮 - obdarzon膮 od prapocz膮tku moc膮 i w艂adz膮 nad rzecz膮 wszelk膮. Jedynym wp艂ywem ograniczaj膮cym jest zredukowanie jego w艂asnej 艣wiadomo艣ci. Wyzwoli膰 艣wiadomo艣膰 znaczy to samo, co wyzwoli膰 cz艂owieka.

搂 30. Jest dalszym ci膮giem tej samej my艣li. Podsumowaniem tej lekcji jest podkre艣lenie wa偶no艣ci nauczenia si臋 - czy to we 艣nie - czy w stanie czuwania - przerzucania mostu nad t膮 przerw膮 w 艣wiadomo艣ci, w czym si臋 mie艣ci ca艂e poczucie ludzkiego ograniczenia. Dop贸ki przyjmujemy pod jakimkolwiek wzgl臋dem to, co jest mniej ni偶 najwy偶sze, natura nasza zostaje ograniczona do takiego samego stopnia. Mo偶na otrzyma膰 cz臋艣ciow膮 wiedz臋 z ni偶szych plan贸w. Dlaczego zawsze szuka膰 tego, co jest mniejsze, gdy wy偶sze 艂atwiej jest uzyska膰? Dlaczego nie 膰wiczy膰 siebie i swych dzieci we wiedzy rzeczywisto艣ci, i nie pozostawi膰 na uboczu ogranicze艅 i niewiedzy 艣wiata?

B脫G

1. Ludzie na og贸艂 interesuj膮 si臋 uj臋ciem Boga przez mistrz贸w i miejscem, gdzie On przebywa. Dlatego rozwa偶ymy t臋 spraw臋 w niniejszym rozdziale. Jednak偶e rozwa偶anie b臋dzie niemo偶liwe bez w艂膮czenia w to cz艂owieka, gdy偶 dla mistrz贸w B贸g i cz艂owiek s膮 nieroz艂膮czni.

2. Mistrzowie du偶o m贸wi膮 o Bogu, lecz uwa偶aj膮 Go za jedyny atrybut bytu, za autonomistyczn膮 jednostk臋, obejmuj膮c膮 ca艂y system uniwersalny, widzialny i niewidzialny. Umys艂 ludzki uzyska艂 swe poj臋cie Boga przez przes膮d o Bogu. Cz艂owiek nie widzia艂 w贸wczas nic, pr贸cz wyrytego wizerunku. Sta艂o si臋 wi臋c rzecz膮 konieczn膮 przywr贸ci膰 mu pojmowanie, 偶e jest on Bogiem, gdy偶 nie ma oddzielno艣ci mi臋dzy tym, co indywidualne i co uniwersalne; cz艂owiek jest integraln膮 cz臋艣ci膮 ca艂o艣ci i w naturze swej jest identyczny z ca艂o艣ci膮.

3. Ucz膮 oni, 偶e B贸g jest w cz艂owieku zawsze, jak uczy艂 w艂a艣nie Jezus Chrystus. Jest to niezmienna postawa o艣wieconych. Cz艂owiek jest Bogiem. Twierdzenie: Ja jestem Bogiem", jest jednym z najbardziej kategorycznych twierdze艅, jakie cz艂owiek mo偶e u偶ywa膰. Nie widzieli艣my nigdy, by mistrzowie udzielali nauk na pi艣mie, lecz pouczaj膮 ustnie i prowadz膮 rozmowy. Rozm贸w swych nie nazywaj膮 naukami, po prostu stwierdzaj膮 fakty oczywiste, gdy偶 wed艂ug nich to, co oczywiste, powinno by膰 powszechnie znane. Tym samym nie ucz膮, lecz tylko potwierdzaj膮 to, co wszyscy ludzie wiedz膮 instynktownie i co jest powszechnie uznawane za prawdziwe.

4. Jako przewodnika w rozwoju indywidualnym zalecaj膮 czytanie Mahabharaty, Wed, Upaniszad贸w i Bhagawad Gity. Czytanie to zalecaj膮 jako przygotowanie dla tych, kt贸rzy d膮偶膮 do pracy wewn臋trznej, i dla koncentracji. Najlepiej jest czyta膰 po kilka wierszy naraz - nigdy nie radz膮 czyta膰 od razu ca艂ej ksi膮偶ki. Cz臋sto czytaj膮 jedno zdanie na ca艂y dzie艅. Nauki podane w Gicie s膮 krokami ku osi膮gni臋ciu indywidualnej percepcji, czym istotnie jest B贸g i ku doprowadzeniu jednostki do u艣wiadomienia sobie - co to znaczy.

5. 呕aden cz艂owiek nie pozna istotnie Boga, dop贸ki nie prze偶yje urzeczywistnienia Boga w sobie. "呕aden cz艂owiek nie pozna spraw bo偶ych, je偶eli Duch Bo偶y w nim nie ods艂oni ich". Praca przygotowawcza poprzedzaj膮ca wewn臋trzn膮, czyli tajn膮 doktryn臋 (tajemn膮 nauk臋) jak j膮 czasem nazywaj膮, ma na celu wy膰wiczenie umys艂u do poj臋cia, co mie艣ci si臋 w odno艣nych twierdzeniach, gdy偶 jest to praca wewn臋trzna lub nauka wewn臋trzna. Podobne to jest do studiowania w celu zrozumienia znaczenia prawid艂a matematycznego. My艣l jest ta, 偶e kiedy cz艂owiek wy膰wiczy si臋 do poznania wewn臋trznego znaczenia nauk Gity lub Biblii albo jakiej艣 innej ksi臋gi 艣wi臋tej, osi膮ga zdolno艣膰 dociekania w sobie wewn臋trznego znaczenia w艂asnej istoty. Cz艂owiek nie jest organizmem fizycznym, lecz ja藕ni膮 wewn臋trzn膮, 偶yj膮c膮 przez organizm fizyczny. Praca wewn臋trzna odnajduje ja藕艅, kt贸ra jest Bo偶膮 Ja藕ni膮.

6. Istnieje tak wiele koncepcji ortodoksyjnych, sk艂aniaj膮cych si臋 do teorii, 偶e B贸g stworzony jest na obraz i podobie艅stwo cz艂owieka, zamiast prawdy, i偶 cz艂owiek stworzony jest na obraz i podobie艅stwo bo偶e. Ludzie jednak my艣l膮, raczej o fizycznym cz艂owieku ni偶 o tym, kt贸ry stoi poza fizycznym - o ja藕ni wewn臋trznej. Cz艂owiek jest rzeczywi艣cie obrazem i podobie艅stwem Boga.

7. Je偶eli B贸g jest s艂o艅cem wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, jedno艣ci膮 niesko艅czon膮, to obraz Boga obejmuje wszelki czas i przestrze艅, gdy偶 nie istnieje nic pr贸cz Boga. Cz艂owiek m贸g艂 by膰 tylko stworzony na Jego obraz lub wewn膮trz Jego obrazu, gdy偶 nie mo偶e by膰 偶adnej zewn臋trzno艣ci, w kt贸rej cz艂owiek m贸g艂 by膰 stworzony. Trwa on i bytuje wewn膮trz samego obrazu boskiego, tak jak my艣li nasze istniej膮 i 偶yj膮 jako integralne cz臋艣ci naszego umys艂u. Cz艂owiek nie tylko jest stworzony wewn膮trz tego obrazu Boga, czyli zawarty w ca艂kowito艣ci Boga, lecz jest stworzony z samej istoty (essence) natury boskiej, podobny do niej. Je偶eli przyczyn膮 jest B贸g, to skutkiem jest B贸g w przejawieniu. Przyczyna i skutek musz膮 stanowi膰 jedno. Czy mo偶e istnie膰 my艣l bez umys艂u, i czy mo偶e by膰 umys艂 bez my艣li?

8. Zjednoczenie z ka偶dym stanem prowadzi cz艂owieka z powrotem do Boga. Nie potrzebuje on osi膮gni臋膰. On jest Bogiem. To jest ca艂kowito艣膰 Zasady. Materialno艣膰 u艂udy - oto, co wtr膮ca nas we wszelkiego rodzaju trudno艣ci i walk臋. W tym zupe艂nym zjednoczeniu z Zasad膮 w cz艂owieku, wznosimy si臋 ca艂kowicie ponad obiektywizacj臋, poniewa偶 znamy obiektywizacj臋. Wyst臋puje czyste przejawienie Boga, lecz nie jest to materialna, czyli ograniczona obiektywizacja. Jest to stan 艣wiadomego wyra偶ania wszystkiego, czym jest Zasada. Ale nie ma tam nawet najmniejszego stopnia roz艂膮czenia z Bogiem, czy ograniczenia. Jest to jak promie艅 艣wiat艂a po艣r贸d innych niezliczonych promieni, kt贸re razem tworz膮 uniwersalne 艣wiat艂o, lecz ka偶dy promie艅 jest 艣wiat艂em.

9. Twierdzenie Jestem Bogiem", kt贸remu towarzyszy pojmowanie tego, co ono w sobie zawiera, uleczy ka偶dy stan natychmiast. Je偶eli je pojmujecie i nie widzicie nic opr贸cz tej prawdy, tylko ta prawda mo偶e si臋 przejawi膰. Lecz膮c siebie lub kogo艣 innego, postrzegajcie i g艂o艣cie, tylko wieczn膮 jedno艣膰 z Bogiem. 艢wiat艂o to promieniuje natychmiast, gdy偶 jest to 艣wiat艂o prawdziwe, a w贸wczas wiemy, 偶e istnieje w nas jedno艣膰, tak jak w ka偶dym innym. Wszystko si臋 dokona艂o. I to jest 艢wiat艂o Chrystusowe. Zasada Chrystusowa.

10. To eliminuje teori臋, i偶 trzeba specjalnie pracowa膰 nad gruczo艂ami, nad r贸偶nymi o艣rodkami cia艂a, nad swym cia艂em lub leczy膰 chorob臋, gdy j膮 stwierdzicie. Fizyczno艣膰 znajdzie swe miejsce, gdy tylko pojmiemy t臋 jedno艣膰 podstawow膮. Gdy stan ten nast膮pi/gruczo艂y i wszelkie funkcje cielesne zostan膮 pobudzone, a偶 b臋d膮 harmonijne. Ka偶dy atom cia艂a b臋dzie pobudzony i popchni臋ty do dzia艂ania w doskona艂ej koordynacji z duchem. To duch jest tym, co o偶ywia. Nie mo偶ecie podnie艣膰 dzia艂alno艣ci cia艂a do harmonii z duchem przez procesy umys艂owe, gdy偶 duch jest ponad umys艂em, tak jak niebiosa s膮 wysoko nad Ziemi膮.

11. Dziesi臋cioro przykaza艅 bo偶ych nie jest zobiektywizowanym prawem Boga - Moj偶esz pr贸bowa艂 przez nie da膰 prawid艂o post臋powania mentalnego i moralnego, lecz nie ma takiego post臋powania poza prawem ducha, a 艣wiadomo艣膰 dzia艂ania ducha musi by膰 odr贸偶niona jako jedyne prawo rz膮dz膮ce. Twierdzenie: "Gdy jeste艣cie jednym z prawem, nie zechcecie czyni膰 tych rzeczy" - by艂o pocz膮tkow膮 my艣l膮, lecz zosta艂o przet艂umaczone: "nie powiniene艣". Je艣li jeste艣cie w obr臋bie prawa harmonii, nie b臋dziecie wytwarzali dysonans贸w, ale samo wstrzymywanie si臋 od wytwarzania rozd藕wi臋k贸w nie stawia was w obr臋bie prawa harmonii. Powstrzymywanie si臋 od rozd藕wi臋k贸w poci膮ga za sob膮 tylko bezczynno艣膰, a to nie stworzy na pewno muzyki ani nie wyrazi harmonii. Tylko czynne wykonywanie prawa wywo艂uje skutki wsp贸艂mierne do prawa 偶ycia - jest aktywne, a nie pasywne. Jest to czynienie prawdy, a nie wstrzymywanie si臋 od tego, co prawd膮 nie jest.

12. Je偶eli pos艂uszni jeste艣cie samemu prawu, automatycznie wstrzymacie si臋 od czynienia pewnych rzeczy, nie obj臋tych naturalnym dzia艂aniem prawa. Nie uczynicie tych rzeczy, je偶eli idziecie z prawem, ale nie spe艂nicie wcale prawa przez unikanie pewnych rzeczy, b臋dziecie tylko pos艂uszni w艂asnemu uznaniu. "Nie b臋dziesz" (nie powiniene艣) by艂o prawem Moj偶esza, tak jak Moj偶esz je poda艂. Przykazania by艂y emanacjami Sefirot贸w Drzewa 呕ycia. Fakt ten os艂oni艂 i zobiektywizowa艂 dla ludu, lecz kap艂anom poda艂 prawdziwe znaczenie w Talmudzie.

13. Gdy B贸g m贸wi艂 do Moj偶esza "g艂o艣nym g艂osem", jak podano, nie znaczy, 偶e m贸wi艂 ha艂a艣liwie. B贸g jest g艂osem d藕wi臋cznym, kt贸ry wnosi 艣wiat艂o do przejawu. Moj偶esz powiedzia艂 "d藕wi臋czny g艂os", a nie "g艂o艣ny g艂os". W tym jest du偶a r贸偶nica. Je偶eli mamy "d藕wi臋czny g艂os", g艂os ten fest jedyny i wnosi 艣wiat艂o w istnienie. Daje nam t臋 moc. Mo偶e on by膰 zupe艂nie poza ha艂a艣liwo艣ci膮, czyli by膰 bez d藕wi臋ku. Oto, do czego dochodzimy dzisiaj - bezd藕wi臋czno艣膰 d藕wi臋ku. Taki g艂os jest poza wszelkim ha艂asem? przy nim nie zwracacie uwagi na ha艂as, gdy偶 jeste艣cie w glosie d藕wi臋cznym, czyli w zasadzie zdecydowanej.

14. D藕wi臋czno艣膰 jest ca艂kowito艣ci膮, a gdy B贸g przem贸wi艂 d藕wi臋cznym g艂osem - m贸wi艂 On w pe艂ni Siebie. Jest to tak, jak my m贸wimy o jakiej艣 osobie, 偶e "w艂o偶y艂a ca艂膮 siebie w to, co m贸wi艂a". Tylko wtedy, gdy ca艂a natura jest obudzona i dzia艂a, g艂os jest d藕wi臋czny, czyli m贸wimy d藕wi臋cznie.

Nie m贸wimy w cz臋艣ci ani w 偶adnym oddzieleniu, lecz w zupe艂nym zjednoczeniu (z jedno艣ci膮). Gdy B贸g m贸wi艂 do Moj偶esza: Jam Jest, Kt贸ry Jest i poza Mn膮 nie ma innego", m贸wi艂 On "g艂osem d藕wi臋cznym", gdy偶 niczego nie wyklucza艂 z tego, co g艂osi艂, lecz dzia艂a艂 jako pe艂na jedno艣膰. Jest to szczeg贸lnie pouczaj膮ce wobec chybionego poj臋cia psychologii, 偶e umys艂 jest czym艣 podzielonym na sekcje, czy dzia艂y z艂o偶one z wielu operacji. Jest to hipnotyzm niezdrowia. Im bardziej zr贸偶nicowany, tym niezdrowszy staje si臋 umys艂. Obserwujcie pewnych ludzi oddanych selektywnej funkcji umys艂u, koncentruj膮cych si臋 na tym i owym, i poruszaj膮cych sw贸j umys艂 doko艂a jednej sekcji w danym czasie. S膮 oni nadzwyczaj niezdrowi i nigdy nie s膮 w sobie zabezpieczeni; r贸wnie niebezpiecznie jest i艣膰 za nimi, prowadz膮 bowiem tylko do zamieszania. Mog膮 pozyska膰 wielu zwolennik贸w, gdy偶 grupy ludzi niezdrowych mentalnie, gromadz膮 si臋 ch臋tnie w organizacje, lecz to wreszcie wytwarza najwi臋ksze niewolnictwo, zw艂aszcza dla tych, kt贸rzy tak zwodz膮 ludzi. Zdrowie - to ca艂kowito艣膰, jedno艣膰. Ja jestem Bogiem", m贸wione w 艣wiadomo艣ci tego, 偶e stanowicie jedno z ca艂o艣ci膮 i 偶e ca艂o艣膰 ma centrum w was, i 偶e si臋 poruszacie, i w艂膮czeni jeste艣cie w operacje ca艂o艣ci - jest jedynym zdrowym twierdzeniem, gdy偶 jest ono pe艂ne. 呕adna konstrukcja nie jest pe艂na, dop贸ki nie stanie si臋 jedno艣ci膮 i 偶aden cz艂owiek nie jest pe艂ny, dop贸ki si臋 nie stanie pe艂n膮 jedno艣ci膮 w Zasadzie i z Zasad膮.

15. Nie powinni艣my zatrzyma膰 naszego post臋pu na organizacjach i systemach, czy to ortodoksyjnych, czy metafizycznych, gdy偶 s膮 one cz臋艣ciowe, sekciarskie i ucz膮 doktryny, kt贸ra mniej lub bardziej uwik艂ana jest w idee oddzielno艣ci. S膮 one tylko stopniami w ludzkim pochodzie ku odkryciu samego siebie. Nie mo偶emy si臋 zatrzymywa膰 w 偶adnym punkcie, nie staj膮c si臋 ortodoksami. To ostatnie doprowadza do za艂amania si臋, nie pozwalaj膮c na dalszy post臋p.

16. Oto, gdzie tak wielu ludzi zostaje zamieszanych w twierdzenia lub przeczenia. Oczywi艣cie, 偶e wiele wsp贸艂czesnych kierunk贸w my艣lowych uwik艂a艂o si臋 w t臋 rzecz, gdy zacz臋艂o przeczy膰. Przyczepiaj膮 do siebie stan, jaki nie istnieje, a wtedy, gdy czuj膮 ten fa艂szywy sp艂yw w艂asnej reakcji mentalnej, nazywaj膮 to z艂o艣liwym magnetyzmem zwierz臋cym. Zaczynaj膮 wpada膰 we wp艂ywy psychiczne i wi臋zn膮 w nich przez ich powtarzanie.

17. Istotnie nie pracuje we w艂a艣ciwy spos贸b ten, kto przeczy. Przeczenie oddziela nas od ducha, gdy偶 si臋 zatrzymujemy, aby rozwa偶y膰 co艣, co okre艣lamy jako "nie duch". W duchu nie ma oddzielenia; a wi臋c jest to tylko od艂膮czenie si臋 cz艂owieka, przez kt贸re zostaje on uwik艂any w fenomenalizm. Moj偶esz okre艣li艂 wszystko fenomenalne jako od艂膮czone od ducha.

Ko艣cio艂y ortodoksyjne widocznie popadaj膮 w zam臋t, gdy偶 dopuszczaj膮 od艂膮czenie. Wybudowa艂y one wielki wizerunek w niebie, nazywaj膮 go Bogiem. Jest to psychiczne okre艣lenie, kt贸re widz膮 wierz膮c, 偶e wizerunek ten m贸wi艂 do nich, podczas gdy to ich w艂asny g艂os m贸wi艂 do nich przez wp艂ywy psychiczne. G艂os Boga m贸wi w cz艂owieku, jak uczy艂 Jezus: - jest to Ojciec wewn膮trz nas.

18. Zaprzeczenie ograniczenia (szatana) przez Chrystusa, nie by艂o g艂oszeniem jego nieistnienia, lecz po prostu porzuceniem idei, kt贸ra by艂a zupe艂nie fa艂szywa. On nie liczy艂 si臋 z ni膮 wcale.

19. Moj偶esz m贸wi膮cy o oddzieleniu nieba i Ziemi oczywi艣cie rozumia艂, 偶e Ziemia to zewn臋trzno艣膰. Stan ten ma by膰 przezwyci臋偶ony, a to przezwyci臋偶enie jest tylko w my艣li. Moj偶esz chcia艂 nauczy膰, 偶e niebo i Ziemia powinny by膰 pe艂ne i by膰 zawsze jedno艣ci膮. Porzuca艂 on Ziemi臋 ca艂kowicie, a wtedy pozostawa艂a postawa zasady. Wiedzia艂 na pewno, i偶 forma jest pe艂nym wcieleniem ducha jako 偶ycia.

20. To w艂a艣nie chcia艂 powiedzie膰 Hiob, m贸wi膮c: Jednak ja ujrz臋 Boga w moim ciele". Jest to wyra偶one nawet w Upaniszadach. We wszystkim uprzytamniajcie sobie Ja藕艅 Chrystusa i dostrzegajcie rzeczywisto艣膰, zamiast zr贸偶nicowanego cia艂a fizycznego. Cia艂o jest promienn膮 i czyst膮 substancj膮 duchow膮, i wyka偶e to, gdy my艣l o jego materialno艣ci ust膮pi miejsca prawdzie, i偶 cia艂o w swym prawdziwym stanie, jest promiennym 艣wiat艂em Boga, przez kt贸re i w kt贸rym, B贸g si臋 przejawia w Swej duchowej doskona艂o艣ci.

21. Cia艂o nie potrzebuje by膰 uduchowione; ono ju偶 jest duchem w przejawieniu, tak samo jak woda jest tlenem i wodorem w formie przejawionej. Woda stanowi jedno ze swym 藕r贸d艂em - i w nim, i w swej naturze jest z nim identyczna. Od艂膮czy膰 tlen i wod贸r od wody, by艂oby to roz艂膮czy膰 sam膮 wod臋. "Cia艂o wasze jest 艣wi膮tyni膮 Ducha - Boga 呕ywego", por贸wnywalnie w taki sam spos贸b, a gdy jest z艂膮czone ze swym 藕r贸d艂em, staje si臋 czyste i doskona艂e jak promienne 艣wiat艂o - 艣wiat艂o, kt贸re by艂o na pocz膮tku, i z kt贸rego ukszta艂towane by艂y wszystkie rzeczy. To, co sprawia, 偶e cia艂o wydaje si臋 nam inne, to nasza zamroczona mentalno艣膰, kt贸ra stan臋艂a mi臋dzy cia艂em a jego prawdziwym 藕r贸d艂em. Cia艂o, 艣wi膮tynia Boga 呕ywego - sta艂o si臋 jaskini膮 zb贸jc贸w, okradaj膮cych je z jego prawdziwej, podtrzymuj膮cej je Zasady.

22. W Modlitwie Pa艅skiej "Ojcze nasz, kt贸ry艣 jest w niebie", nie by艂o wskazania, i偶 niebo jest gdzie indziej. Jezus pragn膮艂 powiedzie膰 - jak to okre艣la sanskryt oryginalny - o wszechobecnym pokoju wewn臋trznym i harmonii. To jest niebo, w jego prawdziwym znaczeniu. Kr贸lestwo niebieskie jest w艣r贸d was. W "Modlitwie Pa艅skiej" jest sens wewn臋trzny, kt贸ry nie mo偶e by膰 podany inaczej, ni偶 tylko osobi艣cie i ustnie. Gdyby cz艂owiek rozumia艂 ten sens wewn臋trzny, by艂by w kr贸lestwie niebieskim. To poci膮ga za sob膮 zupe艂ne poddanie tego, co nazywamy ja藕ni膮 - Wielkiej Ja藕ni, b臋d膮cej jedyn膮 rzeczywisto艣ci膮, ja藕ni膮 duchow膮, gdy偶 nie ma innej ja藕ni. Ci, kt贸rzy si臋 wznie艣li, id膮 t膮 艣cie偶k膮 i wchodz膮 tam, gdzie wszystko zostaje wzniesione do Ducha. Tak cz艂owiek poznaje siebie jako Boga.

23. To trudne jest do zrozumienia dla wielu, gdy偶 my艣l膮 o sobie tylko w kategoriach my艣li 艣wiadomej. Wszystkie takie my艣li musz膮 by膰 odrzucone. Urzeczywistnienie obejmuje umys艂 艣wiadomy wtedy, gdy umy艣l chrystusowy sta艂 si臋 pe艂n膮 艣wiadomo艣ci膮. Wszelka my艣l zrodzona w naszej 艣wiadomo艣ci, r贸偶ni膮ca si臋 od prawdy, winna by膰 zarzucona. Mia艂 to ma my艣li Chrystus, m贸wi膮c: "Zaprzyj si臋 samego siebie". Zarzu膰 w艂asn膮 ocen臋 siebie samego i przyjmij siebie takim, jakim jeste艣 w ustosunkowaniu do ca艂o艣ci: jest to odrzucenie wszystkich stan贸w zjawiaj膮cych si臋 zewn臋trznie, na rzecz planu architektonicznego za tym wszystkim. Umys艂 chrystusowy jest zawsze umys艂em boskim.

24. Gdy jaki艣 cz艂owiek dochodzi do prawdziwej wiedzy o Bogu, prace jego b臋d膮 dokonane bezzw艂ocznie. Je偶eli b臋dzie zupe艂nie w jedno艣ci z Bogiem, b臋d膮 one sko艅czone natychmiast Jezus powiedzia艂: "Dokona艂o si臋", i wtedy przechodzi艂 zaraz do innych dokona艅. Gdy my sami uznajemy doskona艂o艣膰, stajemy si臋 sam膮 doskona艂o艣ci膮. Nie potrzebujemy innego uznania. To wszystko jest Bogiem, gdy to tak ujmiemy.

25. To by艂o jedyn膮 pretensj膮, jak膮 ludzie mieli do Jezusa dwa tysi膮ce lat temu. Uwa偶am za blu藕nierstwo to, i偶 uwa偶a艂 siebie za Boga, gdy偶 stan ich hipnozy nie m贸g艂 zg艂臋bi膰 tajemnicy jego postawy, kt贸ra jest prawdziwym stanem wszystkich ludzi. Gdyby艣my to samo g艂osili ludziom nieo艣wieconym, pogr膮偶onym w niewiedzy, co do prawdziwego stanu ca艂ego stworzenia, oskar偶aliby nas o blu藕nierstwo, tak samo jak oskar偶ali Jezusa Chrystusa przed dwoma tysi膮cami lat. C贸偶 nam do tego? Dop贸ki si臋 troszczymy o to, co my艣l膮 ludzie, dop贸ty b臋dziemy poddani hipnotycznemu zaczarowaniu Ziemi. Ten, kto jest obudzony, nie g艂osi publicznie takich rzeczy 艣wiatu profan贸w. Jedno ze znacze艅 twierdzenia Jestem Bogiem", jest - Jestem cichy i milcz膮cy".

26. Usi艂owanie uczynienia Boga tr贸jc膮, przysz艂o przez poj臋cie zr贸偶nicowania jedno艣ci. Sprowadzenie wszystkich element贸w do jednego elementu, czyli energii promieniuj膮cej, prowadzi do tr贸jcy w jednym, czyli jedno艣ci i wprost bezpo艣rednio do prawdziwej tr贸jcy, czyli triady - jako jedynego atrybutu Bytu. Jest to Duch 艢wi臋ty, ca艂kowita ja藕艅, duch tw贸rczy jako pe艂ne dzia艂anie. Z chwil膮 gdy wysy艂amy my艣l nasz膮 do Ducha 艢wi臋tego, wysy艂amy nasz byt do pe艂nego ducha tw贸rczego w dzia艂aniu. Jest to ruch ca艂o艣ci jako Jedno艣膰. Gdy Duch 艢wi臋ty zst臋puje na was, jeste艣cie 艣wiadomi, 偶e ca艂e dzia艂anie wewn膮trz i na zewn膮trz jest tylko pe艂nym dzia艂aniem Zasady w jej ca艂o艣ci, bez najmniejszego poczucia oddzielno艣ci lub odchylenia. Jest to dzia艂anie jedyne.

27. Nie mo偶e by膰 faktycznego grzechu przeciw Duchowi 艢wi臋temu. W tek艣cie oryginalnym nie ma nic o odpokutowaniu za grzechy. Cz艂owiek sam pope艂nia to, co sam nazywa grzechem i cz艂owiek sam grzech odpuszcza. Syn Cz艂owieczy na Ziemi ma moc odpuszczania grzechu. Nie mo偶e istnie膰 grzech przeciwko Duchowi 艢wi臋temu, gdy偶 dla cz艂owieka niemo偶liwo艣ci膮 jest podzieli膰 nierozdzielne lub faktycznie oddzieli膰 wsp贸艂dzia艂anie b膮d藕 raczej wsp贸lne-dzia艂anie (uni-action) od Jedno艣ci. On zdaje si臋 tylko czyni膰 to. Oto, sk膮d przychodzi boskie prawo kr贸l贸w. Je偶eli kr贸l jest w swym boskim prawie, nie mo偶e pope艂nia膰 b艂臋d贸w, a cz艂owiek jako kr贸l nie m贸g艂 pope艂ni膰 b艂臋du. To dotyczy nie tylko jakiego艣 kr贸la lub rodu rz膮dz膮cego jakim艣 narodem, lecz cz艂owieka rz膮dz膮cego sob膮. Gdy w艂ada on sob膮, staje si臋 kr贸lem. Ka偶dy cz艂owiek jest kr贸lem, gdy poznaje w sobie Boga i sprawuje sw膮 w艂adz臋 bosk膮 w celu zupe艂nego poddania ka偶dej swej fazy idei jedynej.

28. Przedstawienie Boga przemawiaj膮cego do os贸b lub grupy ludzi, jako wyr贸偶niaj膮cego poszczeg贸ln膮 osob臋 lub grup臋, jest fa艂szywe. To, co B贸g m贸wi do jednego cz艂owieka lub narodu, m贸wi On do wszystkich ludzi i wszystkich narod贸w, gdy偶 stworzy艂 On z jednej krwi wszystkie narody i nie wyr贸偶nia On os贸b. Lecz przez t臋 fa艂szyw膮 interpretacj臋 cz艂owiek wytworzy艂 poj臋cie Boga rasowego i narodowego. Z tego wynik艂y wojny religijne i potworzy艂y si臋 poszczeg贸lne grupy jako narody. Ko艣cio艂y ortodoksyjne, wed艂ug dr. Lymana Abbota, przyczyni艂y si臋 bardziej ni偶 inne wp艂ywy do cofni臋cia si臋 cywilizacji, z powodu wzajemnych nienawi艣ci. Pierwszym warunkiem przy przedstawianiu ludziom Boga jest widzenie, dostrzeganie od razu 艣wiat艂a, kt贸re emanuje z ich w艂asnej istoty i ka偶dego cz艂owieka jako b臋d膮cego jednym i tym samym 艣wiat艂em oraz zrozumienie, i偶 B贸g przejawia Siebie jednakowo wszystkim istotom i przez wszystkie istoty bez wyr贸偶nie艅. Z chwil膮, gdy kierujecie wzrok na to 艣wiat艂o, jeste艣cie od razu w pe艂nej 艣wiadomo艣ci, a mianowicie w Boskiej 艢wiadomo艣ci, a tam nie mo偶e by膰 oddzielao艣ci. Bez poczucia oddzielno艣ci nie mo偶e powsta膰 oddzielno艣膰 w wierzeniach, rasie lub narodzie - a wi臋c nie mo偶e istnie膰 walka (wojna).

29. Przypomnijmy epizod o Emilu (vide 11, s. 9), kt贸ry rozdzieli艂 szakale, walcz膮ce nad tu艂owiem zabitego zwierz臋cia. Powiedzia艂 on: "To nie jest dzie艂o ja藕ni cz艂owieka, lecz Bo偶a Ja藕艅 to sprawi艂a". Chcia艂 przez to powiedzie膰, 偶e gdy uwolnicie si臋 od l臋ku przed dzikim zwierz臋ciem i promieniujecie Bo偶膮 Ja藕ni膮, wtedy nast臋puje spok贸j i harmonia. Zwierz臋ta w贸wczas wr贸ci艂y razem i po偶ywi艂y si臋 w zupe艂nej harmonii, zamiast walczy膰 ze sob膮.

30. A teraz opowiemy o naszym do艣wiadczeniu przej艣cia przez ogie艅 (t.I,s. 53-54) i o tym, co tkwi艂o u podstawy tego. Mistrzowie powiedzieli nam p贸藕niej, 偶e podnie艣li艣my nasze wibracje do tego stopnia, i偶 nie by艂o konfliktu mi臋dzy nami a ogniem, lecz by艂a doskona艂a harmonia i jedno艣膰. Zetkn臋li艣my si臋 najwyra藕niej z ogniem szalej膮cym doko艂a nas, lecz nie czuli艣my gor膮ca ani 偶adnej przykro艣ci. Nasze ubrania pozosta艂y nietkni臋te. Pokaza艂 to w Londynie niedawno, m艂ody hinduski jogin, w warunkach 艣cis艂ej kontroli naukowej. Obrazy tego do艣wiadczenia pokazywane by艂y w Ameryce na filmie, a Edwin C. Hill, s艂ynny komentator wiadomo艣ci, opisa艂 ten fakt do艣膰 szczeg贸艂owo. Kopie tego komentarza wys艂ano do stu nauczycieli, prowadz膮cych w klasach lekcje na ten temat

31. 呕ycie mistrz贸w jest po prostu 偶yciem bo偶ym. Mawiaj膮 oni zawsze: "呕ycie jest 艣wiat艂em". Z chwil膮 gdy wyra偶amy 艣wiat艂o, emanuje 偶ycie. Je偶eli 偶yjecie 偶yciem, wtedy wiecie i ta Wiedza jest pe艂na, Nie jest to 偶ycie ascezy lub trzymanie si臋 na uboczu. To jest 呕ycie i 艢wiat艂o z艂膮czone, w ca艂o艣ci.

32. Ka偶dy mo偶e z艂ama膰 pozorne wi臋zy stanu, kt贸re nie s膮 bo偶e, przez zupe艂ne ich porzucenie. Tak nas uczono od dzieci艅stwa. Je偶eli stan dysharmonii wyst膮pi艂 w naszym otoczeniu, pomijali艣my go zupe艂nie. Mistrzowie czasem przez setki dni nic nie jedz膮. Nie s膮 oni zwi膮zani w 偶aden spos贸b, lecz nie jedz膮c rzeczy zewn臋trznych, karmi膮 si臋 pran膮, czyli substancj膮 duchow膮 - otaczaj膮c膮 ich zewsz膮d - kt贸ra jest asymilowana dla bezpo艣redniego i ca艂kowitego podtrzymania cia艂a. Ro艣liny 偶ywi膮 si臋 pran膮, a gdy cz艂owiek si臋 偶ywi ro艣linami, absorbuje tak偶e prane. Cz艂owiek mo偶e pobiera膰 prane jeszcze 艂atwiej ni偶 ro艣liny, je偶eli tego zechce.

33. Nie by艂oby m膮dre dla Zachodu odrzuci膰 Bibli臋 dla Bhagavad-Gity. Nasza Biblia jest o wiele wa偶niejsza dla 艣wiata zachodniego, poniewa偶 nie rozumiemy Bhagavad-Gity, Jednak dla Wschodu jest ona najlepsza. Zach贸d m贸g艂by z korzy艣ci膮 j膮 czyta膰, gdy偶 unikn膮艂by konieczno艣ci przebrni臋cia przez folklor i b艂臋dne przek艂ady Biblii. Filozofia Wedanty w wi臋kszo艣ci wypadk贸w jest najlepsz膮 interpretacj膮 nauk mistrz贸w, Wielu ludzi bierze bardziej uproszczon膮 my艣l i mo偶e przyswoi膰 sobie te idee przez Wedy. Wtedy mo偶na przej艣膰 do Wedanty.

34. Wyt艂umaczeniem trudno艣ci w rozumieniu rzeczy duchowych przez ludzi Zachodu jest fakt, 偶e 艣wiadomo艣膰 zachodnia by艂a zawsze ucieczk膮 od Zasady, gdy偶 nie wiedzieli oni, co znaczy Zasada. Popadali w b艂膮d w du偶ym stopniu przez aprobowanie nauk swych filozof贸w, i偶 Zasada jest czym艣 nieznanym. Umys艂 mistrza wie, czym jest Zasada, wi臋c mo偶emy akceptowa膰 Zasad臋 i wiedzie膰, co ona znaczy. Musimy przyj膮膰 cel, dla kt贸rego pracujemy albo wcale nie b臋dziemy pracowali.

35. Nie mo偶ecie jecha膰 do Indii z duchem egotyzmu, egoizmu i wyrachowania, gdy偶 uzyskacie z Indii niewiele ponad to, co mo偶ecie uzyska膰 w tym stanie z lekcji z Biblii lub ka偶dego innego 藕r贸d艂a prawdy. Wprawdzie nie ma nic wsp贸艂miernego do takiej postawy. Od Indii otrzymacie to, co zabieracie ze sob膮. Nie chodzi wcale o podr贸偶 do Indii; jest to stan wsz臋dzie obecny, je偶eli go mo偶ecie osi膮gn膮膰.

36. Nie chodzi o podr贸偶 do Indii, studiowanie Biblii, czy Bhagavad-Gity. Trzeba odej艣膰 od ca艂ego tego zamieszania, jakie zatruwa umys艂 i od z艂ych stan贸w ze艅 wynikaj膮cych. Wtedy mo偶na dozna膰 wielkiego pod藕wigni臋cia duchowego przez Bibli臋 lub inne 藕r贸d艂o. Zaczynamy rozumie膰, 偶e czerpiemy z Biblii to, co przynosimy do Biblii. Samo zdecydowanie nasze, by wydoby膰 prawdziwe znaczenie z tej ksi臋gi, otworzy nam jej tajemnice w pewnym stopniu. Gdy czytamy Bhagavad-Git臋 lub jak膮kolwiek inn膮 ksi臋g臋, musimy przyj膮膰 t臋 sam膮 postaw臋. Oczywi艣cie na ma w Biblii niczego, czego by nie interpretowano w Bhagavad-Gicie, Mahabharacie i Wedach. Oto - sk膮d przysz艂a ca艂a wiedza, zawarta w Biblii.

Dla nauczyciela.

搂搂 1-2. Mo偶e najtrudniejsz膮 rzecz膮 dla przeci臋tnego cz艂owieka jest zrozumienie, i偶 B贸g jest wielkim uniwersalnym planem stworzenia, i rzecz ta powinna by膰 podkre艣lona przez nauczyciela i praktykowana przez ucznia, a偶 ten podstawowy fakt w 偶yciu stanie si臋 spraw膮 indywidualnego zrealizowania. Osobowo艣膰 jest identyczno艣ci膮 indywidualn膮, podczas gdy B贸g jest identyczno艣ci膮 uniwersaln膮, wszech艣wiatem jako jedna 艣wiadoma identyczno艣膰 i suma wszelkiej 艣wiadomo艣ci, mocy, mi艂o艣ci, 偶ycia i substancji.

搂 3. Cz艂owiek nie mo偶e uciec od ostatecznej Ja藕ni, jaka istnieje mi臋dzy nim a systemem uniwersalnym, gdy偶 jest on cz臋艣ci膮 tego systemu. Jako tw贸r systemu uniwersalnego musi mie膰 w sobie potencjalno艣膰 wszech艣wiata i jak膮kolwiek nazw膮 obdarza wszech艣wiat, d藕wiga膰 musi to imi臋, jak i jego natur臋. Jeden promie艅 艣wiat艂a jest w艂a艣nie tak prawdziwie 艣wiat艂em, jak tuzin, czy milion, czy miliard 艣wiate艂.

搂搂 4-5. Nie to, co cz艂owiek studiuje, ale jak studiuje, zawiera w sobie tajemnic臋 o艣wiecenia. Nie to, co wiemy o jakiej艣 rzeczy, ale to co wiemy z niej decyduje. R贸wnie dobrze mo偶ecie pr贸bowa膰 sklasyfikowa膰 i opisa膰 rozmiar, kszta艂t, barw臋 i g臋sto艣膰 nasion dla poznania Natury, jak czyta膰 tylko opisy Boga, w nadziei poznania Boga. Pozna膰 przyrod臋 znaczy pozna膰 j膮 w jej pe艂ni, widzie膰 jej wzrost naoko艂o i w pewnym stopniu si艂臋, kt贸ra ni膮 powoduje. Cz艂owiek musi uciszy膰 si臋 i pozna膰 Boga w taki sam spos贸b - odst膮pi膰 od opis贸w i doj艣膰 do tego, aby " czu膰 wed艂ug Niego ", je偶eli chce pozna膰 blisko艣膰, pot臋g臋, m膮dro艣膰 i substancj臋, kt贸ra zawsze porusza si臋 wewn膮trz jego w艂asnej natury. To jest wewn臋trzna - czyli tajemna - nauka.

搂搂 6-7. To samo, co 4-5.

搂搂 8-10. Je偶eli B贸g jest wszystkim, a cz艂owiek jest stworzony na Jego obraz i podobie艅stwo, to jak cz艂owiek mo偶e wzrasta膰, je艣li nie przez rozszerzenie swej 艣wiadomo艣ci dla ogarni臋cia wielko艣ci swego stanu stworzonego? On zaprawd臋 nie dochodzi do niczego, je偶eli nie odkryje tego, co ju偶 jest. Rzecz polega na tym, czy odkryje on siebie cz臋艣ciowo, czy te偶 ods艂oni ostateczny fakt od pocz膮tku. M臋drcy wszystkich wiek贸w uczyli, 偶e to ostatnie jest prawdziw膮 drog膮. "Czy偶 nie wiecie, 偶e jeste艣cie Bogami i Synami Najwy偶szego" - te s艂owa wzywaj膮 cz艂owieka z powrotem do jego pocz膮tku, kt贸ry jest jego doskona艂o艣ci膮 w Bogu i u Boga.

搂搂 11-12. Je偶eli cz艂owiek ma pewien stopie艅 艣wiadomo艣ci, automatycznie nie wyra偶a on tego, co jest jej przeciwie艅stwem. Z drugiej strony, wyeliminowanie pewnego sposobu post臋powania nie stwarza przeciwnego stanu 艣wiadomo艣ci. Dzia艂anie, a nie bezczynno艣膰, daje wyniki tw贸rcze. Dobrze jest w stanie ignorowania prawdy, unika膰 biednego post臋powania, ale nie to prowadzi do o艣wiecenia. Je偶eli jeste艣cie nieszcz臋艣liwi, nie staniecie si臋 szcz臋艣liwi przez samo powstrzymanie si臋 od dzia艂ania nieszcz臋艣liwego. Z drugiej strony, je偶eli jeste艣cie szcz臋艣liwi, nie dzia艂acie ani nie wygl膮dacie tak jak ten, co jest nieszcz臋艣liwy. Mo偶e to by膰 przedstawione na r贸偶ne sposoby.

搂搂 13-14. By膰 zdrowym, to znaczy by膰 ca艂kowitym, by膰 pe艂n膮 jednostk膮. Nie ma zdrowia bez ca艂kowito艣ci. Zdrowy budynek albo zdrowy most jest konstrukcj膮 z艂o偶on膮 z wielu jednostek, zwi膮zanych ze sob膮 w jednostkow膮 ca艂o艣膰. Nie pomy艣licie o budynku, z艂o偶onym z wielu cz臋艣ci, z kt贸rych wszystkie s膮 oddzielone, jako o zdrowym budynku. Zdrowie i ca艂o艣膰 s膮 synonimami. Zdrowy g艂os w tym przyk艂adzie, jak "zdrowy" umys艂 w lekcji poprzedniej, odnosz膮 si臋 do zjednoczonej 艣wiadomo艣ci w dzia艂aniu. 呕aden cz艂owiek nie jest zdr贸w, je偶eli my艣li o sobie jako o istocie cz膮stkowej, wyodr臋bnionej - ani umy艣l jego nie jest zdrowy, gdy funkcjonuje cz臋艣ciowo oraz nie m贸wi on zdrowo, je偶eli wypowiada tylko p贸l prawdy. Prawda jest tym, co jest prawdziwe z Boga, gdy偶 B贸g jest wszystkim i jest jedni膮.

搂 15. Gdziekolwiek jaka艣 grupa, rasa czy nar贸d uwa偶a si臋 za lud wybrany, wyr贸偶niaj膮cy, w pewnym sensie pozostaj膮cy w bezpo艣rednim stosunku do Boga lub wyr贸偶niony przez Boga - nie jest on zdrowym ludem i jego nauki nigdy nie s膮 zdrowe. B贸g nie zna wyr贸偶niania os贸b, a Jego stworzenie cale jest Jego przejawem i jest w艂膮czone bezstronnie w Niego. To nie mo偶e by膰 tak, aby jedni ludzie byli wybra艅cami Boga, a inni byli przez Niego pomini臋ci. Wszyscy ludzie s膮 Bogiem w przejawieniu, tak samo jak wszystkie formy 偶ycia ro艣linnego s膮 przejawem przyrody. R贸wno艣膰 jest w faktach, a r贸wno艣膰 zewn臋trzna zale偶y od stopnia, w jakim uciele艣nili艣my j膮 przez poj臋cie faktu uniwersalnego.

搂 16-19. Post臋p dokonuje si臋 nie przez zaprzeczenie, lecz przez stale praktykowanie jednoczenia wszystkich rzeczy ze 藕r贸d艂em. Wszystkie rzeczy zjednoczone ze 藕r贸d艂em zaczynaj膮 przejawia膰 swe podobie艅stwo do 藕r贸d艂a, a poz贸r czego艣 przeciwnego znika, jak niewiedza w obliczu wiedzy lub jak cienie wobec 艣wiat艂a. Operowa膰 faktami znaczy rozwia膰 u艂ud臋. Pracowa膰 u艂ud膮 znaczy pracowa膰 niczym i nie dokona膰 niczego. Aby czego艣 dokona膰, trzeba pracowa膰 czym艣. Co艣 nigdy nie mo偶e by膰 zrobione z niczego.

搂搂 20-21. Czy wasza twarz promieniuje rado艣ci膮, czy jest przy膰miona smutkiem, jest to ta sama twarz, cho膰 wygl膮da r贸偶nie pod r贸偶nymi wp艂ywami. Cia艂o jest tak samo przejawione duchowo艣ci膮 i duchow膮 substancj膮, czy jest chore, czy zdrowe. Tylko wp艂yw na nie musi by膰 zmieniony. Kiedy 艣wiadomo艣膰 jest rozszerzona do swego prawdziwego stanu poznania ca艂o艣ci i jedni Boga, cia艂o automatycznie przejawia ten stan. Jest to wtedy powr贸t cia艂a do swego prawdziwego stanu - do promieniuj膮cej substancji S艂owa Bo偶ego.

搂搂 22-23. Kr贸lestwo rzeczywisto艣ci jest doko艂a nas, a jedyne przej艣cie, jakiego potrzebujemy dokona膰, polega na odrzuceniu poj臋cia, 偶e jest ono gdzie艣 daleko. Wszystko, czym jest B贸g, jest we wn臋trzu wszystkich ludzi i doko艂a wszystkich ludzi, a sam cz艂owiek obj臋ty jest ca艂kowito艣ci膮 Boga. Musi on to przyj膮膰, a przyjmuj膮c to i 偶yj膮c z tym w harmonii, staje si臋 艣wiadom tego.

搂搂 24-25. Przyczyna i skutek s膮 jednym, a pozna膰 prawd臋 znaczy by膰 natychmiast wolnym. Pozna膰 Boga jako zdrowie znaczy by膰 natychmiast zdrowym. Zna膰 Boga jako Opatrzno艣膰, jest to by膰 natychmiast zaopatrzonym, gdy偶 jedno przes膮dza czy zawiera drugie. Nie mo偶e by膰 oddzielenia.

搂 26. Musimy doj艣膰 do zrozumienia, 偶e jeste艣my w powrotnej drodze do domu Ojca, a nie, 偶e si臋 oddalamy lub b艂膮dzimy po niej. Idziemy naprz贸d ku jedno艣ci, a nie r贸偶no艣ci. "Oto B贸g jest Jeden" - jest pie艣ni膮 powracaj膮cej duszy.

搂 27. Zamkni臋cie lekcji powinno by膰 samo przez si臋 wyt艂umaczeniem, lecz mo偶e by膰 zilustrowane i rozszerzone wed艂ug uznania b膮d藕 natchnienia nauczyciela. G艂贸wnym punktem ca艂ej lekcji jest odej艣cie od utartych poj臋膰 o cz艂owieku, kt贸re doprowadzi艂y go do poczucia oddzielno艣ci, i przywiedzenia go do 艣wiadomo艣ci jego jedni z ca艂o艣ci膮 wszech艣wiata, do 艣wiadomo艣ci jego podobie艅stwa do ca艂o艣ci i danie mu dost臋pu do wszystkiego, co si臋 znajduje w niesko艅czonej przestrzeni.

CZ艁OWIEK

1. Tak jak w poprzedniej lekcji nie mo偶na by艂o rozwa偶a膰 natury Boga bez w艂膮czenia do niej cz艂owieka, tak i w tej nie b臋dzie mo偶liwe rozwa偶a膰 cz艂owieka bez dalszego zastanawiania si臋 nad Bogiem. Jedno przes膮dza o drugim i s膮 one nieroz艂膮czne. Niemo偶liwe jest mie膰 kr贸la bez kr贸lestwa ani kr贸lestwa bez kr贸la. Nie da si臋 pomy艣le膰 o Stw贸rcy bez Jego stworzenia i nie ma tworu bez Stw贸rcy. S膮 to dwa aspekty jednej rzeczy i bez jednego nie mo偶e by膰 drugiego. Cz艂owiek jest przeto niezb臋dn膮 cz臋艣ci膮 ca艂o艣ci.

2. W mniemaniu mistrz贸w cz艂owiek jest naturalny (autentyczny), gdy jest zawsze czynny i jest tym, przez kt贸rego dzia艂a Zasado, i przez co si臋 ona przejawia, jak cz臋sto okre艣laj膮: "Cz艂owiek wypromieniowuj膮cy Boga", cz艂owiek staj膮cy si臋 Bogiem, idea艂 wszelkiej doskona艂o艣ci, B贸g wyselekcjonowany, ale ca艂kowicie uniwersalny. Selekcja nast膮pi艂a oczywi艣cie i ca艂kowicie przez my艣l cz艂owieka. Mistrzowie sugeruj膮, i偶 cz艂owiek musi dokona膰 selekcji, lecz nie mo偶e ona wynika膰 z naruszenia ca艂o艣ci lub pe艂nej Zasady, czyli Ducha. Znaczy to oczywi艣cie, i偶 cz艂owiek nie oddala si臋 nigdy od swego prawdziwego bytu, czyli prawdziwego pochodzenia. Ka偶dy cz艂owiek jest w艂asnym decyduj膮cym czynnikiem, a czynnik ten zawsze stanowi jedno艣膰 z Zasad膮 - nigdy nieroz艂膮czny, nie zale偶ny od niczego pr贸cz Zasady.

3. Cz艂owiek jako taki nie mo偶e by膰 nigdy organizmem niezale偶nym, gdy偶 jest nieroz艂膮cznie zjednoczony z calowi?. Jak偶e m贸g艂by on si臋 odsun膮膰 od Niesko艅czono艣ci? On tylko sobie wyobra偶a sw膮 izolacj臋 i ta wyobra藕nia jest jedynym 藕r贸d艂em ograniczenia. Lecz to jest tylko imaginacja. Zasi臋g jego wolnej woli lub prawo do selekcji nie mo偶e by膰 wyniesione poza jego wyobra藕ni臋, gdy偶 w rzeczywisto艣ci jest on zawsze zjednoczony ze swym 藕r贸d艂em i jest w nim. Potrzebuje tylko pozby膰 si臋 pr贸偶nych wyobra偶e艅 i przyj膮膰 nieuniknione, a natychmiast jest na w艂a艣ciwym miejscu w systemie uniwersalnym. Jesion tylko w tym sensie kr贸lem, 偶erna przywilej wykonywania praw kr贸lestwa, a ka偶dy kr贸l, kt贸ry si臋 nie liczy z prawami swego kr贸lestwa, nie pozostaje d艂ugo kr贸lem. Kr贸lewsko艣膰 podlega prawom kr贸lestwa, tak samo jak poddani, gdy偶 wszyscy s膮 jednostkami w jednym systemie z prawem obowi膮zuj膮cym w ka偶dym czasie. Tylko dzi臋ki wi膮偶膮cym wp艂ywom prawa, kr贸lestwo pozostaje harmonijn膮 jedni膮.

4. Cz艂owiek jest tr贸jc膮 w jednym, lecz tr贸jca ta nigdy nie jest rozdzielona - jest zawsze jedno艣ci膮. Gdy zrozumiecie cz艂owieka, zrozumiecie wszystkie jego atrybuty.

5. Grecy wiedzieli o tym i wyrazili to w s艂owach: "Poznaj samego siebie". Widoczne jest, 偶e nie zacz臋li艣my poznawa膰 siebie, naszej wa偶no艣ci, naszej bosko艣ci; bosko艣ci znacz膮cej oczywi艣cie, 偶e Cz艂owiek jest cz臋艣ci膮 ca艂o艣ci i jako taki wie wszystko i jest wszystkim w przejawieniu.

5. Nie mo偶e by膰 tr贸jk膮ta, je艣li trzy linie stanowi膮ce jego boki nie s膮 po艂膮czone w jedno艣膰; wtedy s膮 tylko trzema liniami - a nie tr贸jc膮. Cz艂owiek ewoluuje ku domowi swego Ojca, a post臋p cz艂owieczy w tej d膮偶no艣ci polega na odkryciu siebie jako jedni; jest on niezr贸偶nicowany w po艂o偶eniu, jakie zajmuje na planie uniwersalnym.

6. Dla cz艂owieka zawsze jest mo偶liwe podniesienie 艣wiadomo艣ci do punktu, w kt贸rym staje si臋 on bogopodobny. W boskim prawie kr贸l贸w by艂a to pierwsza my艣l. To nie kr贸l mia艂 stawia膰 siebie w roli jedynego, boskiego w艂adcy - ca艂y rodzaj ludzki powinien by膰 boskim w艂adc膮 i rz膮dzi膰 jak kr贸lowie, lecz zawsze z mi艂o艣ci膮, kt贸ra jest s艂u偶eniem. Cz艂owiek stanowi jedno ze sw膮 bosko艣ci膮 i wtedy zawsze oddany jest s艂u偶eniu; nigdy te偶 nie wywy偶sza si臋 nad innych. Je偶eli jest egotyst膮 - niweczy siebie. Nie mo偶e by膰 nim d艂ugo. Kr贸lewsko艣膰 cz艂owieka wyrasta z jego poczucia jedno艣ci z ca艂o艣ci膮, a egotyzm z poczucia oddzielno艣ci ego, dlatego jest najwi臋kszym pogwa艂ceniem naturalnego prawa jego bytu i stwarza najbardziej katastrofalne skutki.

7. T艂umaczenie Biblii w kontek艣cie, gdzie g艂osi, i偶 cz艂owiek by艂 stworzony na obraz i podobie艅stwo Boga, jest b艂臋dne. Powinno ono brzmie膰: "Cz艂owiek jest obrazem Boga". Ta ortodoksyjna koncepcja wywo艂a艂a najwi臋ksze zamieszanie. Wszyscy tak my艣l膮cy pr贸buj膮 uczyni膰 Boga na obraz cz艂owieka i przy takiej postawie stworzyli co艣, czego cz艂owiek nie mo偶e zrozumie膰. Cz艂owiek mo偶e zrozumie膰 siebie, ale je艣li my艣li o Bogu jako o innej osobowo艣ci sobie podobnej, tylko w wi臋kszych proporcjach, nie zrozumie nigdy prawdziwego stosunku miedzy sob膮 a swym 藕r贸d艂em. Lecz je艣li pojmie, i偶 jest czym艣 uniwersalnym, zindywidualizowanym lub 偶e jest on czym艣 indywidualnie, czym B贸g jest uniwersalnie, ma podstaw臋, aby co艣 zrozumie膰. "Jam jest Bogiem" jest wielkim stwierdzeniem. Nale偶y ono ca艂kowicie do cz艂owieka. Obraz lub podobie艅stwo oznacza dok艂adno艣膰 w starym sanskrycie. Nazwa i natura przyczyny i skutku s膮 zawsze zamienne, gdy偶 jedno jest w istocie odpowiednikiem drugiego, Aktywno艣膰 przyczyny jest 偶yciem i form膮 skutku.

8. Niekt贸rzy ludzie w zupe艂nie naturalny spos贸b pytaj膮 * czemu (je艣li to jest prawd膮) Jezus m贸wi艂 zawsze: Jam jest Synem Bo偶ym", lecz nigdy Jam jest Bogiem". Ale jest to tylko jedno z jego o艣wiadcze艅. M贸wi艂 on tak偶e: Ja i Ojciec jedno jeste艣my", Potem t艂umacze nie umieli zrozumie膰 nast臋pnego zdania: Jeste艣cie Bogiem, je偶eli przedstawiacie Boga, dlatego ja przedstawiam dla was Boga", zupe艂nie to opuszczali A jednak m贸wi艂 on: "Ten, co mnie widzia艂, widzia艂 Boga-Ojca".

9. Nale偶y pami臋ta膰 r贸wnie偶, 偶e Jam jest Bogiem", by艂o dla staro偶ytnych imieniem niewymawialnym. Istnia艂a teoria, 偶e nie mo偶e ono by膰 s艂yszalne, wypowiedzi jego zachodzi艂y w ciszy (milczeniu) w艂asnych dusz ludzkich, a jedyny spos贸b wypowiadania polega艂 na naturalnym promieniowaniu wiedzy, doskona艂o艣ci i mocy, jakie emanowa艂y z tej wewn臋trznej tajni stwierdzenia "Ojciec, kt贸ry widzi tajnie, wynagrodzi ci臋 jawnie" - taka jest my艣l. Jest to Milcz膮ce Imi臋 Milcz膮cej Istoty Boga, wewn臋trzny i uniwersalny Fakt ca艂ego stworzenia. W poprzedniej rozmowie zauwa偶yli艣my, i偶 inne znaczenie twierdzenia: Ja jestem Bogiem", jest Ja jestem Milcz膮cy". Jam jest Bogiem", to milcz膮cy 艣wiadek faktu uniwersalnego wewn膮trz natury cz艂owieka. Jest to ukryte w imieniu Jezus Chrystus, i to jest tajemne imi臋 ka偶dego cz艂owieka, maj膮cego oddech, a tym imieniem jest tchnienie.

10. Za blu藕nierstwo by艂o uwa偶ane stwierdzenie tego g艂o艣no i ludzie 偶 czas贸w Chrystusa wypowiedzi jego tak formu艂owali, 偶e imi臋 nie wypowiedziane by艂o stosowane do niego samego. Pot臋pili go przez swe w艂asne uj臋cie jego wypowiedzi. Lecz on by艂 wierny prawu mistycznemu i chocia偶 wiele z tego co g艂osi艂 potwierdza ten fakt, nie wypowiedzia艂 go. "Ty艣 powiedzia艂", Jam jest", "Kto mnie widzia艂, widzia艂 Ojca" - wszystko potwierdza ten fakt, lecz cokolwiek m贸wi艂 on w swym sercu, nigdy nie przypisywano mu g艂oszenia na zewn膮trz faktu, 偶e Jam jest Bogiem". Istnieje teoria, i偶 cz艂owiek sam jest S艂owem, a sama jego obecno艣膰 we wszech艣wiecie jest wymown膮 oczywisto艣ci膮 i nie potrzebuje wi臋cej s艂贸w. Na pocz膮tku by艂o S艂owo, a S艂owo sta艂o si臋 cia艂em, a gdy cz艂owiek ukazuje si臋 w stworzeniu, jest on S艂owem, niewymawialnym w d藕wi臋kach lub sylabach i jest on dope艂nionym S艂owem, taki, jak jest Je偶eli ja jestem tym, 偶ywym tego wcieleniem, to jest samo przez si臋 oczywiste i nie potrzebuje dalszych projekcji. Wszystko m贸wione z t膮 艣wiadomo艣ci膮 jest autorytetem wszech艣wiata, m贸wi膮cego z ca艂膮 moc膮 na niebie i na Ziemi.

11. Ta my艣l wyra偶ona by艂a w wypowiedziach: "Zanim Abraham by艂, Jam jest", gdy偶 cz艂owiek jako ukszta艂towany aspekt Boga uniwersalnego by艂 zawsze i zawsze b臋dzie Bogiem uwidocznionym. Jest tu odwo艂anie do starego sanskryckiego prawa Abrahama: A-Brahm, czyli 艢w艂at艂o-B贸g. Potem przyszed艂 Dawid, nosiciel 艣wiat艂a: Ten, kt贸ry przyni贸s艂 艣wiat艂o ca艂ej Ludzko艣ci, i Maria-wyraz Zasady Tw贸rczej. Mo偶ecie sprowadzi膰 to wszystko do Ah Brahm, co znaczy Dzieci臋-Chrystus, jednoczenie si艂 wszystkich w celu przedstawienia Idea艂u Chrystusa 艣wiatu, 偶e cz艂owiek jest Bogiem.

12. Nie powinni艣my czyni膰 r贸偶nicy mi臋dzy cz艂owiekiem uniwersalnym a cz艂owiekiem indywidualnym. W ka偶dym razie jest ona nie wi臋ksza od tej, jak膮 czynimy mi臋dzy obwodem a centrum jakiej艣 strefy. W tej sprawie powsta艂o najwi臋cej kontrowersji. Cz艂owieka nie mo偶na dzieli膰 - cz艂owiek jest jedni膮, jedni膮 z Bogiem. Ja i Ojciec jedno jeste艣my", powiedzia艂 prawdziwie Jezus. Rozszerzy艂 jeszcze zakres tego, m贸wi膮c: "Gdy si臋 modlicie, m贸dlcie si臋 do Chrystusa Bo偶ego: w艂膮czcie siebie jako Chrystusa".

13. Mistrzowie nie m贸wi膮 o Bogu i cz艂owieku. S膮 oni zawsze jedno w ich rozwa偶aniach; nie ma tam 偶adnego roz艂膮czenia. Nie ma kap艂ana i oddzielnej kongregacji; kongregacja i kap艂an istniej膮 jako jedno艣膰.

14. Huxley i Darwin, i ludzie o podobnym nastawieniu, wnie艣li du偶o oczywisto艣ci w odniesieniu do cz艂owieka 艣miertelnego, pr贸buj膮c ustali膰 jego ludzkie b膮d藕 zwierz臋ce pochodzenie, w nadziei obalenia t臋pili stworzenia. Postawa mistrz贸w g艂osi bosko艣膰 cz艂owieka, twierdz膮c, 偶e jest on pochodzenia boskiego i nigdy w 偶aden spos贸b nie zosta艂 roz艂膮czony ze sw膮 bosko艣ci膮. Darwin, Huxley i inni im podobni opierali si臋 na twierdzeniu, 偶e nie ma 偶adnej G艂owy, i to jest przyczyn膮 ich niepowodzenia. W og贸le nie uda艂o si臋 im doprowadzi膰 swych twierdze艅 do Zasady. Ostatnie o艣wiadczenie Darwina brzmia艂o: "Poza tym, co艣my stwierdzili pozostaje Zasada, kt贸ra jest dla nas tajemnic膮". Nie ma przyczyny bez skutku i nie jest mo偶liwe zrozumienie skutku bez uwzgl臋dnienia przyczyny.

15. Oto, dlaczego Emil m贸wi: "Mo偶ecie zrobi膰 te rzeczy z tak膮 sam膮 艂atwo艣ci膮, z jak膮 ja to robi臋" - z prawdziwie dzieci臋c膮 prostot膮. To by艂y przyczyny wielkich czyn贸w Jezusa, wykluczaj膮cych wszelki egotyzm. "Takie i wi臋ksze rzeczy czyni膰 b臋dziecie".

16. Cz艂owiek jako oddzielna istota nie mo偶e dokona膰 niczego. "Z siebie samego nie mog臋 nic uczyni膰", powiedzia艂 Jezus. Cz艂owiek, w sensie izolowanym, jest jak w贸zek uliczny, jak tramwaj od艂膮czony od sieci drut贸w. Jako izolowany traci kontakt z wszelk膮 moc膮 poruszaj膮c膮, wielk膮 przyczyn膮 stoj膮c膮 poza wszelk膮 manifestacj膮. Aktywno艣膰, b臋d膮ca przyczyn膮, jest nie tylko si艂膮 motywuj膮c膮, kt贸ra tworzy, lecz jest te偶 samym skutkiem, a jedyny spos贸b utrzymania si臋 cz艂owieka w dzia艂aniu, to przede wszystkim zachowanie kontaktu z tym, co go stworzy艂o. "To Ojciec we mnie, On sprawia te czyny". Przyczyna musi by膰 zawsze si艂膮 poruszaj膮c膮 wewn膮trz skutku, gdy偶 skutek sam nie m贸g艂by si臋 wprawi膰 w ruch.

17_____________________________________________. W swej w臋dr贸wce widzieli艣my wiele ras, r贸偶ni膮cych si臋 jedna od drugiej powierzchowno艣ci膮 i zwyczajem. Mistrzowie postrzegaj膮 to wszystko w 艣wietle jednej 艣wiadomo艣ci. Je偶eli my艣limy o tych rasach jako o r贸偶ni膮cych si臋 ze sob膮 fazach 艣wiadomo艣ci, mo偶emy 艂atwo stworzy膰 sobie roz艂膮czenie z jedni膮. R贸偶nica zawiera si臋 tylko w aspekcie zewn臋trznym, gdy偶 si艂膮 motywuj膮c膮 jest dla wszystkich ten sam idea艂 wewn臋trzny, kt贸rym jest Chrystus, czyli Jam Jest" ka偶dego cz艂owieka. Musimy ocenia膰 wszystkich ludzi z tego punktu widzenia, je艣li chcemy unikn膮膰 pozor贸w zewn臋trznych. Gdy wewn臋trzne stanie si臋 zewn臋trznym, nie b臋dzie r贸偶nicy zewn臋trznej, a wi臋c nie b臋dzie walki, chciwo艣ci ani wojny. Wiele jest nasion i cebulek kwiatowych, lecz gdy ka偶da urzeczywistni艂a si臋 w formie zewn臋trznej, wszystko jest jedn膮 Natur膮 harmonijn膮.

18. W takim aspekcie mistrzowie widz膮 reinkarnacj臋. Wed艂ug nich nie jest ona konieczna. Jest to tylko ludzka teoria. M贸wi膮 te偶, 偶e je艣li 艣wiat艂o jest umieszczone w 艣rodku pokoju, najrozs膮dniej jest i艣膰 prosto ku temu 艣wiat艂u. Po co ci膮gle kr膮偶y膰 doko艂a niego? Je艣li idziecie wprost ku temu 艣wiat艂u, dosi臋gacie je i wcielacie, przebili艣cie si臋 przez wszelkie reinkarnacje i Karm臋 ca艂kowicie. To jest tylko niepowodzenie, b艂膮d cz艂owieka, nieumiej膮cego doj艣膰 do centralnego punktu, czyli faktu 偶yciowego - b艂膮d, kt贸ry utrzymuje go w "nieustannym ko艂owrocie 偶ywot贸w". Je偶eli zaaprobuje on ten fakt centralny, kt贸ry jest 艣wiat艂em o艣wiecaj膮cym ka偶dego cz艂owieka na ten 艣wiat przychodz膮cego, dojdzie on do celu i ci膮g艂e kr膮偶enie ustanie - dojdzie on do ko艅ca.

19. Wszystkie te wielkie zagadnienia, kt贸re dr臋cz膮 umys艂y ludzkie, najzupe艂niej przezwyci臋偶a ten, kto 偶yje Byciem mistrz贸w" lub 偶yciem swego "mistrzostwa". Jezus stwierdzi艂 wyra藕nie, 偶e: ”Prawda was wyswobodzi". Cz艂owiek pozbywa si臋 my艣li, 偶e nie jest Bogiem, przez odrzucenie twierdze艅 negatywnych. Twierdzenie: Ja jestem Bogiem", utrzymywane zwykle tajemnie wewn膮trz jego w艂asnej natury, uwalnia go od negatywnego twierdzenia, 偶e "nie jestem Bogiem". Zawsze lepiej jest stwierdza膰 prawd臋 ni偶 nieprawd臋.

20. Nawet nasza zdolno艣膰 analizowania Jam Jest", jest bezpo艣rednim duchowym dowodem bosko艣ci. Gdyby jej tam nie by艂o, nie mogliby艣cie jej analizowa膰 ani by nie przysz艂o wam nawet na my艣l usi艂owanie jej analizowania. Konieczne jest tylko przyj臋cie tej bosko艣ci, bez negatywnych my艣li czy twierdze艅 o niej, aby by膰 jednym z ni膮. Analiza i wszelkie wysi艂ki ograniczania jej do formalnego uj臋cia, powstrzymuj膮 was od te] jedno艣ci. Nawet w mechanice najpierw wytwarzacie jak膮艣 rzecz, a dopiero potem t艂umaczycie j膮. Wszelkie usi艂owania zanalizowania jej wpierw, oznaczaj膮 tylko niemo偶liwo艣膰 tego. Jest to prawd膮 w odniesieniu do ka偶dego kroku post臋powego, nawet w naszym post臋pie materialnym. O ile偶 bardziej winna by膰 stosowana taka procedura ca艂kowicie poza naszym obecnym systemem ludzkiego rozumienia. Samolot nigdy nie by艂 uznany przez 艣wiat za mo偶liwo艣膰, dop贸ki nie zacz膮艂 lata膰. Teraz mamy niesko艅czon膮 ilo艣膰 obja艣nie艅, jak i dlaczego lata. Zawsze najpierw musz膮 przyj艣膰 fakty, a mog膮 by膰 wyja艣nione p贸藕niej.

21. Je偶eli kto艣 jest nadmiernie ostro偶ny i w pe艂ni obudzony w sobie, wydawa膰 mu si臋 mo偶e takie przedstawienie bosko艣ci drog膮 艣lepej wiary, lecz nie jest ona potrzebna. Je偶eli te rzeczy ujmiecie ca艂kowicie 艣lep膮 wiar膮, dokonacie zn贸w rozdzia艂u i nigdy nie dojdziecie do celu. O wiele lepiej jest powiedzie膰: "ja mog臋", i wtedy przej艣膰 wprost do "Jam Jest". "Ja mog臋" jest faktem potencjalnym, lecz "Jam Jest" - jest jego urzeczywistnieniem w waszej 艣wiadomo艣ci Jezus powiedzia艂: Jam jest droga, prawda i 偶ywot". Nigdy nie mo偶ecie by膰 tym, czym nie jeste艣cie ani te偶 nie mo偶ecie by膰 czym艣 innym ni偶 to, czym jeste艣cie. Je偶eli mo偶ecie si臋 sta膰 czymkolwiek (jak mo偶e chcecie) - jeste艣cie tym. Nie jest to sprawa stawania si臋, jest to sprawa bycia. Poniewa偶 przyj臋li艣cie postaw臋 "nie mog臋" w jakichkolwiek okoliczno艣ciach, czy warunkach - przyj臋li艣cie rozdzia艂. Jezus powiedzia艂, 偶e nie mo偶ecie wchodzi膰 w kompromis z grzechem, nie mo偶ecie odchyla膰 si臋 od faktu l zarazem wyra偶a膰 ten fakt

22. Kiedy Jezus spotka艂 si臋 z propozycj膮 zamiany kamieni w chleb, poj膮艂 wtedy, 偶e kamienie ju偶 istniej膮 i s膮 w manifestacji. Nie musia艂 wi臋c zmienia膰 kamieni w chleb, gdy偶 wystarczy艂o, by wyci膮gn膮艂 r臋k臋, a chleb ju偶 by艂. "Co powinno by膰 - to JEST", m贸wi nauka mistrz贸w. Nie trzeba si臋 zajmowa膰 kamieniami, gdy zaistnia艂a potrzeba chleba. Wiedzia艂 On, 偶e je艣liby chleb by艂 potrzebny, ju偶 by istnia艂, a wszystko co nale偶a艂o zrobi膰, to z艂o偶y膰 za艅 dzi臋ki.

23. Niemo偶liwe by by艂o dla cz艂owieka potrzebowa膰 czego艣, gdyby ono ju偶 nie istnia艂o. Potrzeba oznacza fakt, a jedyne, co cz艂owiek powinien zrobi膰, to da膰 potrzebie wyst膮pi膰, i przyj膮膰 fakt zawarty w potrzebie, aby on ju偶 istnia艂. To, co powinno by膰 - JEST. Prawdziwe jest to, co m贸wimy o ograniczeniu cia艂a fizycznego. - jest to ca艂kowicie hipnotyczny wp艂yw umys艂u. Nie ma to wcale podstawy w faktach. Cz艂owiek wni贸s艂 poczucie materialno艣ci do istnienia, a nie cia艂o. 艢miertelne cia艂o jest da艂em hipnotycznym, a kiedy cz艂owiek si臋 budzi z tego stanu hipnozy, ca艂e jego do艣wiadczenie staje si臋 dla niego zmor膮. Budzi si臋 on, aby nie 艣ni膰 wi臋cej. Je偶eli czuje on potrzeb臋 promiennego cia艂a duchowego, wolnego od ogranicze艅 i wyra偶aj膮cego wspania艂e Cia艂o 艢wietlne, kt贸re jest jego ci膮g艂ym marzeniem, jest to zapowied藕 w jego 艣wiadomo艣ci, pe艂nego obudzenia. My艣l, potrzeba, pragnienie s膮 dowodem faktu, 偶e taki stan ju偶 dla艅 istnieje, a jego jedynym dokonaniem jest przyj臋cie jego istnienia. Ten idealny stan jest prawdziwym stanem cz艂owieka.

24. Cia艂o nie potrzebuje przeduchowienia. Ono jest ju偶 duchowe, lecz fa艂szywe ludzkie wierzenia o nim zamkn臋艂y umys艂 cz艂owieka na jego promienno艣膰 i bezgraniczno艣膰. Duch jest zawsze duchem; cz艂owiek stwarza materialno艣膰. Istnieje tylko jedno cia艂o, a cia艂o to jest duchowe. Jest to 艢wi膮tynia Boga 呕ywego i B贸g jest w Swej 艢wi膮tyni - niech Ziemia ca艂a rozraduje si臋 w obliczu Boga. Je偶eli nazywacie cia艂o materialnym, jest to zaprzeczeniem Boga i profanacja 艣wi膮tyni. Je偶eli to cia艂o lub jakikolwiek warunek nazywacie materialnym - przeczycie Bogu, wielbicie warunek: okoliczno艣膰 materialn膮 bardziej ni偶 Boga. Oto, jak popadacie w hipnoz臋 - z艂udzenie. Z chwil膮, gdy przeczycie Bogu, jeste艣cie pod wp艂ywem u艂udy, a z chwil膮 gdy patrzycie na cia艂o jako na rzecz materialn膮, jeste艣cie pod wp艂ywem hipnozy, w kt贸rej przeczycie Bogu.

25. Cia艂o jest narz臋dziem do wyra偶ania Boga. Jest ono najwi臋kszym ze znanych narz臋dzi do wyra偶enia ducha. Jest ono tu przeznaczone dla was wyra藕nie, by przedstawia膰 Boga w ka偶dej chwili. Nie, aby przedstawia膰 materialno艣膰, hipnoz臋 czy psychizm, nie - aby przedstawia膰 fenomeny, lecz by przedstawia膰 ducha. My jeste艣my Bogiem. Nie mo偶emy dokona膰 roz艂膮czenia, a gdy odm贸wimy wszelkiego oddzielenia, b臋dziemy poza wszelkimi warunkami materialnym! i fenomenami psychicznymi; Oto, jak cz艂owiek dochodzi do poznania i zrozumienia jedynej obecno艣ci i jedynej mocy. To wszystko jest jedni膮, jedn膮 pot臋g膮, jedn膮 rzeczywisto艣ci膮 i wszystko pracuje, i dzia艂a pod t膮 jedyn膮 pot臋g膮 i jedyn膮 obecno艣ci膮, zgodnie 藕 jej w艂asnym prawem. Nie jest ono sfa艂szowane przez jak膮艣 inn膮 si艂臋, lecz dzia艂a jako ca艂kowicie samo na w艂asnym polu.

26. Nie mo偶e by膰 偶adnego zr贸偶nicowania mi臋dzy dusz膮 indywidualn膮 a dusz膮 uniwersaln膮, czyli naddusz膮. A nie mo偶ecie tego rozdziela膰, gdy偶 Jezus powiedzia艂: Jest to rozdzielanie na cz臋艣ci Zasady Boskiej. Istnieje uog贸lnienie, pod kt贸rym pracuje ka偶da ludzka istota, lecz jest to zgromadzenie jednostek uniwersalnych. Istnieje to偶samo艣膰 indywidualna, lecz jeste艣cie jedno艣ci膮 w zgromadzeniu jednostek uniwersalnych. Takie jest poszczeg贸lne ludzkie istnienie. Wszyscy s膮 jednym i tym samym, dzia艂aj膮cym w tych samych harmonijnych warunkach. Zawsze w harmonii - nie odr贸偶nianie si臋 od harmonii, lecz skupianie si臋 w harmonii.

27. Cz艂owiek boski jest geniuszem, Chrystusem, cz艂owiekiem wyra偶aj膮cym Boga bez zastrze偶e艅 b膮d藕 ogranicze艅. Dzieci cz臋sto objawiaj膮 niezwyk艂y geniusz. Przyczyn tego nale偶y upatrywa膰 tylko w tym, 偶e nie zosta艂y jeszcze zahipnotyzowane przez swe otoczenie ide膮 posiadanych ogranicze艅. Je偶eM nadal unikn膮 tego wp艂ywu hipnotycznego, pozostan膮 geniuszami, czyli bosk膮 jedni膮 poprzez wszystkie ziemskie prze偶ycia. Wtedy nie prze偶ywaj膮 Ziemi, lecz zawsze sw膮 uniwersalno艣膰 i ja藕艅 chrystusow膮.

28. By zosta膰 mistrzem-ja藕ni膮, do tego, zawsze zmierza nasza wielka praca. Mistrzowie Wschodu mawiaj膮, 偶e Ameryka ma 130 milion贸w mistrz贸w, co znaczy, 偶e ka偶dy jest mistrzem. Jest to oczywi艣cie prawd膮 dla ca艂ego 艣wiata: ka偶da jednostka ludzka jest mistrzem. Nawet ograniczenia cz艂owieka s膮 dowodem jego mistrzostwa, gdy偶 tylko mistrz mo偶e sprawdzi膰, czy wydaje si臋 on tym, czym nie jest

29. Najwi臋kszym przejawem Zasady jest to, co 艣wiat nazywa zjawieniem si臋 awatara, czyli zbawcy. Aklamacja "oto kr贸l" znaczy, 偶e cz艂owiek ten 偶yje blisko z Zasad膮, nie 偶e wielka osobowo艣膰 nadchodzi, lecz kto艣, kto 偶yje w 艣cis艂ym zwi膮zku z Zasad膮. Niekt贸rzy og艂aszaj膮 go awatarem albo geniuszem, a on jest tylko cz艂owiekiem, przejawiaj膮cym to, co jest potencjalnie kr贸lewsko艣ci膮 w ka偶dym cz艂owieku. Tylko on ma odwag臋 i pewno艣膰 uwa偶ania si臋 za to, czym jest "Kr贸l nie mo偶e czyni膰 krzywdy", gdy偶 z chwil膮 gdy zostaje wyrz膮dzona krzywda, gdy cz艂owiek si臋 uwa偶a za co艣 mniejszego ni偶 kr贸l, niniejszego ni偶 bosko艣膰, staje, si臋 on przez to czym艣 mniejszym od swej w艂asnej kr贸lewsko艣ci. Kr贸l jest mistrzem, geniuszem wyra偶aj膮cym si臋 w prawdziwej swej naturze i w tym le偶y jego kr贸lewsko艣膰. Rz膮dzi on sob膮, gdy偶 sam jest swym w艂asnym kr贸lestwem. Kr贸lestwo niebieskie jest wewn膮trz (w duszy) i to kr贸lestwo, kt贸rym on jest, jest r贸wnie偶 jego pos艂annictwem dla wszystkich ludzi; nie tylko jest on kr贸lem, lecz ka偶dy cz艂owiek jest kr贸lem w obr臋bie w艂asnego kr贸lestwa, panem samego siebie i swego otoczenia, gdy偶 偶yje w rzeczywisto艣ci - 偶yje on tak, jakim jest i w dziedzinie rzeczy, jakimi s膮 one istotnie. Jest to 艣cie偶k膮, jak膮 okazuje innym - czyli 偶ycie, jakie wiedzie, staje si臋 艣cie偶k膮 偶ycia dla ca艂ego rodzaju ludzkiego.

30. Jego zjawienie si臋 lub ponowne przybycie na Ziemi臋 nie zale偶y od 偶adnych warunk贸w rozwoju duchowego, gdy偶 jest on t膮 rzecz膮 w ca艂ej pe艂ni. Krocz膮c wprost poprzez wszelki rozw贸j, 偶yje zawsze w jedno艣ci z duchem. Idea rozwoju nale偶y do cz艂owieka i jego w艂asnych teorii. Mistrz zaakceptowa艂 tylko stan, w kt贸rym by艂 stworzony od pocz膮tku, czyli przyj膮艂 obraz i podobie艅stwo Boga, wcielon膮 natur臋 niesko艅czono艣ci, a wi臋c bosko艣ci.

31. Te dusze o艣wiecone, czyli mistrzowie lub awatarze nie pisz膮 ksi膮g, 偶 powodu zupe艂nej prostoty swych nauk. Nie ma nic do powiedzenia lub napisania o "Jam Jest", gdy偶 jest ono ca艂kowicie wewn膮trz siebie. 呕ycie, jakie wiod膮, jest swoim w艂asnym objawieniem, jest to objawiona ksi臋ga 偶ycia, otwarta jak zw贸j i nie potrzebuje innego 艣wiadectwa ni偶 ona sama. Gdy zdob臋dziecie szczyt, nie ma ju偶 stopni prowadz膮cych na艅. Stopniami s膮 tylko nauki, tam prowadz膮ce, a gdy zdob臋dziecie ten szczyt, wci膮gacie tam swoje stopnie ze sob膮. Dlatego nie ma nauki do udzielenia, jest tylko fakt 偶ycia, prawda 偶ycia jako ona sama, jak zawsze by艂o i b臋dzie. Stopnie, o kt贸rych by cz艂owiek uczy艂, lub o kt贸rych by pisa艂, s膮 tylko stopniami, pozwalaj膮cymi mu odej艣膰 od fa艂szu. Lepiej, by mu da艂 odej艣膰 zaraz, gdy偶 "my艣le膰 o sobie, 偶e si臋 tam jest, znaczy by膰 tam - jak m贸wi膮 mistrzowie.

Dla nauczycieli

搂搂 1-2. Sprowadzaj膮 nas do wieczn膮 jedni wszechrzeczy i nie znaj膮cego roz艂膮czenia stosunku Boga i cz艂owieka. Ten punkt nie mo偶e by膰 do艣膰 mocno podkre艣lony, gdy偶 o艣wieceni uczyli zawsze, 偶e nie ma Boga i cz艂owieka, a jest tylko B贸g. Cz艂owiek jest jednostk膮 w niesko艅czono艣ci i z niesko艅czono艣ci, i jako taki ma w sobie wszystkie potencjalno艣ci niesko艅czono艣ci, i wszystko z niej jest mu dost臋pne. Cz艂owiek jest jedni膮 we wszech艣wiecie i ze wszech艣wiatem.

搂搂 3-5. Cz艂owiek nie mo偶e by膰 organizmem niezale偶nym we wszech艣wiecie, gdy偶 cala jego istota zale偶na jest od 藕r贸d艂a, z kt贸rego przyszed艂, a ca艂e jego mistrzostwo zale偶y ca艂kowicie od zaj臋cia miejsca we wszech艣wiecie. Jest to powr贸t marnotrawnego syna do domu Ojca swego, do punktu, w kt贸rym On przebywa i 偶yje w ustosunkowaniu do swego 藕r贸d艂a. Sam z siebie nie mo偶e on by膰 niczym.

搂 6. Boskie prawo kr贸lewskie, bosko艣膰 cz艂owieka zawiera siew wykonywaniu mocy, jak膮 mu daje jego po艂o偶enie we wszech艣wiecie, nie przez rz膮dzenie innymi, lecz przez W艂adanie % obr臋bie w艂asnego kr贸lestwa, siebie samego^ zgodnie 偶 prawem; kt贸re rz膮dzi rzecz膮 wszelk膮. "Wi臋kszy jest ten, kto rz膮dzi sw膮 dusz膮, ni偶 ten, kto zdobywa miasto". Wewn臋trzny W艂adanie jest mistrzostwem mistrz贸w. Mistrz nie papla o swym mistrzostwie. Chrystus nie usi艂owa艂 ods艂ania膰 swej bosko艣ci, chyba 偶eby ludziom otworzy膰 oczy na ich bosko艣膰.

搂 7. Cz艂owiek jest uosobieniem boskiej zasady, czyli indywidualno艣ci膮 wszech艣wiata. Jest on Bogiem osobowym, czyli uciele艣nieniem wszech艣wiata i bezosobowo艣ci.

搂搂 8-10. S艂owa Ja jestem Bogiem", nie oznaczaj膮 tego poj臋cia, jakie cz艂owiek ma o sobie, lecz si臋 odnosz膮 do zaplanowanego, idealnego cz艂owieka nadduszy. Z tego powodu m臋drcy nigdy nie g艂osili 艣wiatu, i偶 Jam jest Bogiem". Wiedzieli oni o tym w sobie, potwierdzali to przed Bogiem, lecz przed 艣wiatem stawali si臋 wyra藕nym f aktem, kt贸ry 艣wiadczy艂 samoistnie. Jest to Arka Przymierza, ciche potwierdzenie tajemnego ustosunkowania, istniej膮cego mi臋dzy Stw贸rc膮 a stworzeniem.

搂搂 11-13. Brahm jest jednym z imion Boga, a Braha znaczy B贸g. Zanim zosta艂em Bogiem indywidualnym - by艂em Bogiem uniwersalnym, gdy偶 jeden zale偶y od drugiego. S膮 oni jedn膮 i t膮 sam膮 spraw膮, zawsze ni膮 byli i zawsze b臋d膮. Ja Jestem z wami zawsze".

搂 14. Nie mo偶na cz艂owieka przypisywa膰 materii, gdy偶 materia nie wytwarza inteligencji ani inteligencja nie osi膮ga ducha. Duch jest przyczyn膮, a jako przyczyna obdarza swe stworzenia moc膮 my艣lenia i bytu, czyli wyrazem. Nie ma 偶adnego okre艣lenia dla niczego opr贸cz okre艣lenia ducha jako wyrazu, czyli przyczyny.

搂搂 15-16. Zwyczaj przypisywania pewnych mocy innym, a odmawianie ich sobie jest praktyk膮, kt贸ra wiecznie wzbrania cz艂owiekowi doj艣膰 do w艂asnego mistrzostwa. My艣l powinna zawsze by膰 taka, 偶e: Je偶eli on doszed艂, to i ja mog臋 doj艣膰 tak偶e, gdy偶 ta, co w kim艣 spoczywa potencjalnie, istnieje potencjalnie we wszystkich. Doj艣cie cz艂owieka do szczytu jest tylko objawieniem siebie samego". On osi膮gn膮艂, czyli przejawi艂 to, czym Ja Jestem - tak nale偶y to pojmowa膰.

搂 17. Widzie膰 wszystkich ludzi jako uciele艣nienie tej samej postaci potencjalnej, postrzega膰 wszystkich ludzi jako Chrystusa - znaczy usun膮膰 wszystkie r贸偶nice, gdy偶 rzeczy r贸wne tej samej trzeciej, s膮 zawsze sobie r贸wne. To jest tajemnica nowego porz膮dku rzeczy, w kt贸rym pok贸j i dobra wola zapanuj膮 na Ziemi. Chciwo艣膰 i walka mog膮 si臋 rozwija膰 tylko tam, gdzie wyst臋puj膮 r贸偶nice.

搂搂 18-19. Czy偶 nie mo偶emy dostrzec raz na zawsze, 偶e to ca艂e kr臋cenie si臋 ko艂o Ziemi mija si臋 z celem i spowodowane jest unikaniem tego, co istotne? Przyj膮膰 centralny fakt - 偶ycie, to uwolni膰 si臋 zupe艂nie od wszystkich tych idei i proces贸w, stoj膮cych poni偶ej tego faktu. Gdy kto艣 dochodzi, staje si臋 wolny od proces贸w docierania; cz艂owiek musi nauczy膰 si臋 zacz膮膰 偶ycie swe u Pocz膮tku, kt贸ry jest Bogiem.

搂 20. Co cz艂owiek zdolny jest poj膮膰, tego mo偶e dokona膰-jest to stare przys艂owie, lecz ma ono jeszcze szersze znaczenie, gdy偶 co mo偶e on poj膮膰, tym JEST. Jest r贸wnie niemo偶liwe poj膮膰 jak膮艣 rzecz, kt贸ra ju偶 nie jest faktem, jak niemo偶liwo艣ci膮 by艂oby oddycha膰, gdyby nie by艂o powietrza. Funkcja w naturze cz艂owieka wskazuje na fakt, kt贸rym si臋 ona zajmuje. I fakt poprzedza pragnienie w cz艂owieku, gdy偶 pragnienie jest uznaniem faktu i jego istnienia.

搂 21. Ostro偶no艣膰 op贸藕nia; 艣mia艂o艣膰 nie jest arogancj膮, gdy operuje faktami. Jest to tylko przyj臋cie tego, co dowiedzione ju偶 zosta艂o w偶yciu innych jako r贸wnie prawdziwe o nas. *

搂 22. Nie ma potrzeby zmienia膰 jednej farmy w drug膮, gdy ta druga te偶 ju偶 istnieje r贸wnie prawdziwie. Wiedzie膰, co jest 膰wiczeniem umys艂u, aby pracowa膰 w dziedzinie rzeczywisto艣ci, a nie pr贸bowa膰 przerabia膰 co艣 w inn膮 farm臋 rzeczywisto艣ci. 2 + 2 = 4, a 3 + 3 = 6 i nie trzeba przemienia膰 jednego w drugie. Jedno i drugie jest ju偶 faktem przejawionym.

搂 23. Jest dalszym ci膮giem tej samej prawdy.

搂 24. Nie przerabiacie swego cia艂a ani nie zmieniacie swego 艣wiata, tylko uznajecie rzeczywisto艣膰 i oddalacie wszelkie fa艂szywe poj臋cie o rzeczach.

搂 25. Cia艂o jest ju偶 艣wi膮tyni膮 Boga 呕ywego. Musi ono by膰 uwolnione od handlarzy walut膮, handlarzy warto艣ciami por贸wnawczymi, od idei zysku indywidualnego. Pan Zast臋p贸w i Kr贸l Kr贸l贸w musi by膰 dopuszczony do 艣wiadomo艣ci, aby m贸c wyrazi膰 przez cia艂o, czym ono JEST.

搂 26. Jest zrozumia艂y i oczywisty.

搂 27. Mistrz, geniusz, B贸g-czlowiek s膮 jedn膮 i t膮 sam膮 rzecz膮, i to jest tylko cz艂owiek b臋d膮cy Cz艂owiekiem, b臋d膮cy sob膮, wolny od poj臋膰 i do艣wiadcze艅 rasy.

搂 28. Cz艂owiek nic nie ma do uczynienia opr贸cz bycia ja藕ni膮, gdy偶 kiedy si臋 zjawia ja藕艅, wchodzi on w dziedzin臋 dope艂nie艅. Jest on jednak偶e wiecznie czynny, gdy偶 w贸wczas dopiero zaczai pracowa膰. -

搂 29. Boska ja藕艅 ka偶dego cz艂owieka jest awatarem, zbawicielem swej w艂asnej istoty, lecz musi on przyj膮膰 swego zbawc臋, by膰 t膮 ja藕ni膮.

搂 30. Jest przed艂u偶eniem 搂 29.

搂 31. Cz艂owiek dochodz膮cy do swego boskiego stanu jest ksi臋g膮 偶ycia, otwart膮 przed wszystkimi lud藕mi, jak zw贸j; piecz臋cie ksi臋gi s膮 zerwane i cz艂owiek ukazuje si臋 takim, jakim jest.

偶ycie

1. 呕ycie mistrz贸w jest 偶yciem - sposobem prze偶ywania. 呕yj膮 oni 偶yciem takim, jakie ono jest. Ich postawa wobec 偶ycia polega na tym, 偶e jest ono dzia艂aniem Zasady jedynej i nigdy nie jest oddzielone od swego 藕r贸d艂a. Wiod膮 oni 偶ycie wierne tej Zasadzie i w ten spos贸b ukazuj膮 wszystkim drog臋 do 偶ycia we wierno艣ci Tej Zasadzie 呕ycia. Dla nich 偶ycie nie jest teori膮 istnienia, jest ono faktem aktualnym, faktem bez pocz膮tku i ko艅ca. Jednostka ludzka musi doj艣膰 do tej jedynej postawy w偶yciu, przechodz膮cej przez jedyn膮 postaw臋 my艣li wobec niego, tj. 偶ycia. M贸wi膮 oni, 偶e to B贸g Si臋 wyra偶a przez jednostk臋 ludzk膮, najwy偶szy i najbardziej doborowy przewodnik dla przejawienia 偶ycia. W ten spos贸b 偶ycie mo偶e si臋 przejawi膰 w subtelniejszym dzia艂aniu, czyli w pe艂nej formie poprzez jednostki ludzkie.

2. Widz膮 oni Jedyne 呕ycie emanuj膮ce z wszystkich rzeczy i poprzez nie. Faktycznie wszystko, co ma byt, jest z samej istoty tego 呕ycia Jedynego. Istota ludzka uwa偶a, 偶e 偶ycie si臋 zaczyna wtedy, gdy dana forma, przez kt贸r膮 mog艂o si臋 ono przejawi膰, wchodzi w istnienie, podczas gdy w rzeczywisto艣ci 偶ycie to istnia艂o przed form膮, a nawet wytworzy艂o form臋; By艂 to tylko pocz膮tek formy, ale nie 偶ycia - 偶ycie zawsze istnia艂o i zawsze b臋dzie istnie膰.

Je偶eli pobieramy 偶ycie lub mierzymy je w pewien specyficzny Spos贸b, mo偶emy przejawi膰 je w tej wybranej formie, lecz samo z siebie p艂ynie ono swobodnie i powszechnie, bez ustanku, bez ogranicze艅. Mo偶emy wiec dobiera膰 i u偶ywa膰 tej si艂y 偶yciowej, jakby艣my powiedzieli, w spos贸b zdegenerowany, przy kt贸rym nie pozwalamy mu si臋 przejawi膰 w stopniu i pot臋dze najwy偶szej. Istota ludzka mo偶e u偶y膰 go w taki spos贸b, lecz jest to tylko b艂膮d jednostki lub grupy, ale nie jest w 偶adnej mierze b艂臋dem samego 偶ycia. 呕ycie, je偶eli mu pozwolimy by膰 sob膮, jest wszechwiedz膮c膮, wszechwidz膮c膮 i wszech偶yw膮 dzia艂alno艣ci膮 Zasady. Je偶eli pozwolimy 偶yciu p艂yn膮膰 przez nas w jego wy偶szych atrybutach, musimy 偶y膰 przez wyra偶enie samych warunk贸w, kt贸re le偶膮 w jego naturze.

3. Gdy si臋 przyjmuje 偶ycie takim, jakim ono jest, cia艂o staje si臋 偶yj膮c膮, oddychaj膮c膮 jednostk膮 wyra偶aj膮c膮 偶ycie w najpe艂niejszym stopniu. To 偶e nie bywa ono wyra偶ane do tego stopnia, spowodowane jest ograniczeniem* jakie jednostka ludzka nak艂ada na 偶ycie. Obracamy nim w r贸偶ny spos贸b, podczas gdy w rzeczywisto艣ci istnieje tylko jeden spos贸b, a jest nim 偶ycie w jego pe艂nym wyrazie.

4. My艣l hinduska o trzech dwudziestkach i jednej dziesi膮tce lat udzielanych cz艂owiekowi, chce wyrazi膰, 偶e ten czas powinien by膰 okresem najwi臋kszych osi膮gni臋膰 cz艂owieka. W siedemdziesi膮tym roku 偶yda powinien on osi膮gn膮膰 pe艂noletno艣膰 lub swe najwi臋ksze urzeczywistnienie 偶ycia. Hindusi m贸wi膮, 偶e cz艂owiek powinien 偶y膰 pi臋膰 razy d艂u偶ej, ni偶 trwa osi膮gni臋cie pe艂noletno艣ci. 艢wiat zachodni ca艂kowicie zatraci艂 to poj臋cie.

5. Cz艂owiek nie powinien by膰 ograniczony nawet do tych rozmiar贸w czasu. Mistrzowie nie ograniczaj膮 cz艂owieka wcale. Je偶eli prze偶yli艣cie 3 razy po 20 +10 lat (70 lat), mo偶ecie dokona膰 pe艂ni 偶ycia, wszystkich jego warunk贸w. To nie jest nak艂adanie ograniczenia na nie. Pi臋膰 razy tyle nie jest te偶 granic膮, gdy偶 mo偶ecie 偶y膰 pi臋膰 tysi臋cy razy tyle, je艣li chcecie. Cz艂owiek zwykle po osi膮gni臋ciu 70. zaczyna my艣le膰 bardziej o sprawach duchowych. Dzieje si臋 to ju偶 po czterdziestce.

6. Gdy Jezus m贸wi艂: "Wpo艣r贸d 偶ycia jeste艣cie w 艣mierci", nie by艂o to ostrze偶eniem ludzi w tym sensie, i偶 zawsze stoj膮 twarz膮 w twarz ze 艣mierci膮. Wyrazi艂 on zdziwienie wobec stanu 艣mierci w艣r贸d ludzi, gdy 偶yj膮 oni nieustannie po艣r贸d 偶ycia. Cz艂owiek powinien tylko 偶y膰 偶yciem, jakie ono jest, a nie mierzy膰 go latami ani miarami materialnymi. Jeste艣cie wiecznym 偶yciem w艂a艣nie tutaj i teraz, je艣li tylko to uznacie. 呕ycie nie jest tym, co ma przyj艣膰; ono jest tutaj, w tej samej chwili, w kt贸rej 偶yjecie. Ludzie si臋 roz艂膮czaj膮 z 偶yciem, kt贸re JEST, pr贸buj膮c 偶y膰 w przesz艂o艣ci lub przysz艂o艣ci. Ale przesz艂o艣膰 umar艂a, a przysz艂o艣膰 rodzi si臋 tylko z wiecznego TERAZ. Ca艂e 偶ycie Przestrzeni Niesko艅czonej porusza si臋 w tej w艂a艣nie chwili, a ktokolwiek chce, mo偶e pi膰 z tego 偶ycia bez ogranicze艅. Nie musicie nawet pr贸bowa膰 偶y膰 wiecznie, gdy偶 je艣li jeste艣cie w og贸le 偶ywi, jeste艣cie w 偶yciu wiecznym, a wszystko, co macie uczyni膰, to prze偶ywa膰 je w ten spos贸b. Zapomnijcie o przesz艂o艣ci, nie pr贸bujcie wysy艂a膰 siebie w przysz艂o艣膰, gdy偶 TERAZ jest jedynym czasem do przyj臋cia. Jeste艣cie w wieczno艣ci oraz TERAZ.

7. Istnieje mniemanie, 偶e mistrzowie cz臋sto uzyskuj膮 swe o艣wiecenie w wiosennym czasie 37 lat Nie ma jednak ograniczenia poza tym, jakie nak艂ada na siebie sama jednostka. 37 - znaczy w sanskrycie wieczno艣膰, poniewa偶 37 lub 7 mo偶ecie powtarza膰 tyle razy, ile razy zechcecie, poniewa偶 ono kompletuje oktaw臋. To niekoniecznie si臋 odnosi do lat, lecz do rozszerzania 艣wiadomo艣ci indywidualnej do 偶ycia uniwersalnego lub do jego prawdziwego duchowego wyrazu.

8. Zamiast przebudzenia (rzekomo zale偶nego od lat), musimy uzna膰 po prostu pewn膮 dojrza艂o艣膰 duszy wewn膮trz siebie, kt贸ra anuluje wiele poj臋膰 narzuconych przez ras臋. Fa艂szywe poj臋cia wypchni臋te zostaj膮 ze 艣wiadomo艣ci, jak odrzucone li艣cie rozwijaj膮cego si臋 p膮ka i w贸wczas wyst臋puje charakter wewn臋trzny. To nie ma By膰 drugie dzieci艅stwo, gdy starszy cz艂owiek upodabnia si臋 do dziecka - ma si臋 sta膰 dzieckiem umiej膮cym wst膮pi膰 do kr贸lestwa niebieskiego. Traci on poczucie wa偶no艣ci w odniesieniu do 艣wiata materialnego i wielu jego problem贸w, i zaczyna 偶y膰 urzeczywistnianiem 偶ycia, tak jak ono si臋 w nim rozwija.

9. Naukowcy utrzymuj膮, i偶 cia艂o ludzkie nie trwa d艂u偶ej ni偶 7 lat To znaczy, 偶e co 7 lat kom贸rki zmieniaj膮 si臋 ca艂kowicie. Nie nak艂ada to ograniczenia na 偶ycie, gdy偶 rozgrywa si臋 ono w cyklach, a nie latach, cyklu bowiem nie mo偶na ograniczy膰. Nie ma on rzeczywistego pocz膮tku i nie dochodzi do ko艅ca. Jest to wieczny proces urzeczywistniania siebie i proces wiecznej odnowy, odbywaj膮cy si臋 wewn膮trz narz臋dzia, przez kt贸re si臋 wyra偶a. 呕ycie nie ko艅czy si臋 w 7 lat ani nie ma kiedykolwiek ko艅ca. 呕ycie jest wieczne. Nie ma rzeczy istniej膮cej, kt贸ra by nie mia艂a 偶ycia. Wszystkie planety s膮 偶ywe. Gdy wyra偶amy 偶ycie w jego prawdziwym i nie-ograniczonym wyrazie, mo偶emy by膰 i b臋dziemy naszymi w艂asnymi ksi臋gami i nauczycielami. R贸wnie偶, je艣li doceniacie fakt, 偶e wszystkie kom贸rki cia艂a s膮 odnawialne co 7 lat, zaczniecie pojmowa膰 mo偶liwo艣ci 偶ycia. Je偶eli b臋dziecie utrzymywali umys艂 w stanie ci膮g艂ej odnowy w czasie rozwijaj膮cych si臋 proces贸w 偶yciowych, przekonacie si臋, i偶 偶ycie mo偶e r贸wnie dobrze ci膮gn膮膰 si臋 cykl po cyklu, czyli nieprzerwanie. P膮czki na drzewie s膮 jednakowo m艂ode, bez wzgl臋du na to, czy drzewo jest stare, czy m艂ode - a p膮czek zawiera w sobie pe艂ne drzewo. Drzewo si臋 nie starzeje, chyba 偶e przez ograniczenie lat, jakie cz艂owiek na nie nak艂ada. Nic si臋 nie starzeje, chyba 偶e przez poj臋cie, jakie cz艂owiek z dan膮 rzecz膮 wi膮偶e. Pismo m贸wi, 偶e dano mu panowanie nad rzecz膮 wszelk膮. 呕ycie nie mo偶e by膰 mierzone latami i powinni艣my tego zaniecha膰.

10. 呕ycie mo偶e by膰 okre艣lane tylko samo sob膮; 偶ycie jest wieczne, wszechobecne i bezgraniczne. Jest ono 偶ywotnym dzia艂aniem ca艂ego systemu, zwanego Wszech- 艣wiatem-Bogiem. Cz艂owiek nak艂ada ograniczenie na czas przez nakre艣lenie go dla w艂asnej wygody, ale to nie ogranicza 偶ycia ani czasu w 偶aden spos贸b, chyba tylko gdy chodzi o jego mo偶liwo艣ci przejawione.

11. Jest to prawdopodobnie jedyny plan i jedyny stan, gdzie 艣mier膰 jest uznawana. Chrystus powiedzia艂: "Niechaj umarli grzebi膮 swych umar艂ych". Prawdziwy cz艂owiek nie nak艂ada ograniczenia na czas, czyni to tylko cz艂owiek 艣miertelny. Popadamy w 艣miertelno艣膰 lub fizyczno艣膰, tylko przez umieszczenie lub oznaczanie czasu dla ludzkiej wygody. Szli艣my naprz贸d i zbudowali艣my wielki 艣wiat przypuszcze艅 miedzy nami a prawdziwym stanem rzeczy. Doprowadzi艂o to nas do postrzegania tej bariery jako nieprzekraczalnej. Z tego powodu wielu naszych filozof贸w uzna艂o 偶ycie za niepoznawalne i niedaj膮ce si臋 rozwi膮za膰. Oczywi艣cie trudno je rozwi膮za膰, gdy stawiamy przed nim barier臋.

12. 呕ycie mistrz贸w nie up艂ywa na tym, co 艣wiat nazywa zyskownymi zaj臋ciami. Ich 偶ycie jest ci膮g艂膮 s艂u偶b膮, wielu z nich przechodzi z miejsca na miejsce i pomaga w sprawach materialnych rzeczami materialnymi. Nigdy nie widzieli艣my ich przyjmuj膮cych cokolwiek dla siebie. Spotykali艣my za艣 rozdaj膮cych 偶ywno艣膰, odzie偶 i wszelkie rzeczy u偶ytkowe. Mistrz jest s艂ug膮. B臋d膮cy mistrzem, jest ponad 艣wiatem, a 艣wiat nie mo偶e mu da膰 niczego. Natomiast on wci膮偶 daje 艣wiatu.

13. W s艂u偶bie tej mistrzowie nie szukaj膮 ludzi ani ludzie niekoniecznie szukaj膮 ich. Mistrzowie przychodz膮 do ludzi, 艂agodz膮c ich potrzeby 偶ycia codziennego. Pomagaj膮 im tak偶e sw膮 postaw膮 uniwersaln膮, jak r贸wnie偶 my艣l膮 i jej rozprzestrzenianiem. Wypromieniowuj膮 oni warunki pomy艣lno艣ci i doskona艂o艣ci na ca艂y 艣wiat. Oczywi艣cie, gdy jednostka odwo艂uje si臋 do nich o pomoc, zawsze spotyka si臋 z gotowo艣ci膮 do wsparcia. Obserwowali艣my ich przy udzielaniu pomocy zar贸wno jednostkom, jak i licznym grupom ludzi. Ale nawet wtedy, gdy pe艂ni膮 t臋 prac臋, wysy艂aj膮 emanacje ca艂emu 艣wiatu, kt贸ry z czasem uzdrowi stosunki, nad kt贸rymi oni pracuj膮 lokalnie. M贸wi膮, 偶e trzeba w taki spos贸b pracowa膰, by pomaga膰 ludziom w uprzyst臋pnieniu lepszego rozumienia, a we wielu wypadkach u艣wiadomienie przychodzi z uzyskaniem 偶ywno艣ci, odzie偶y lub poprawy egzystencji.

14. Mistrzowie chadzaj膮 mi臋dzy 艂ud藕 i, a ludzie wzywaj膮 ich pomocy bardzo cz臋sto; poprawa ich warunk贸w nast臋puje prawie natychmiast Pomoc udzielana jest tylko w celu ukazania im lepszej drogi do osi膮gni臋cia od sposobu, jaki stosowali w danym czasie. Mistrzowie nie wyg艂aszaj膮 kaza艅, by pozyskiwa膰 zwolennik贸w. Ludzie ich uznaj膮, prosz膮c o pomoc i okre艣laj膮c, w jakiej formie jej pragn膮 - uzdrowienia, 偶ywno艣膰, odzie偶y lub schronienia - i j膮 otrzymuj膮. Ale daj膮 oni t臋 pomoc w ten spos贸b, i偶 ludziom si臋 zdaje, 偶e to oni sami zrobili, a nie mistrzowie; otrzymuj膮 nie to, co maj膮 mistrzowie, lecz sami sprawiaj膮, 偶e dochodzi do nich to, co tkwi w sednie ich my艣li; nie to, co ma kto艣 inny, lecz co maj膮 oni i co nale偶y do nich. Z tego wynika, 偶e niekoniecznie musicie wo艂a膰, aby otrzyma膰 pomoc.

15. Stwierdzenie, 偶e godzien jest s艂uga zap艂aty swojej, nie znaczy, 偶e mo偶na komercjalizowa膰 uzdrowienie. Znaczy to, 偶e jednostka, kt贸ra s艂u偶y w ten spos贸b, godna jest 偶ycia wy偶szego, godna jest sta膰 si臋 mistrzem, a nie s艂ug膮. Oczywi艣cie mistrz jest najwi臋kszym s艂ug膮, gdy偶 ca艂e 偶ycie sp臋dza na s艂u偶bie, poniewa偶 to jest pole jego pracy i wyraz mistrzostwa.

16. Co do 偶ywno艣ci, to mistrzowie jedz膮 o wiele mniej ni偶 my. Wiemy, i偶 jedz膮 nie wi臋cej, ni偶 trzy ziarnka ry偶u dziennie, lecz pobieraj膮 do艣膰 substancji pranicznej dla podtrzymania cia艂a, nieraz przez d艂ugi okres, je艣li zachodzi potrzeba. Po偶ywienie prze偶uwaj膮 bardzo dok艂adnie. Mog膮 prze偶uwa膰 swe trzy ziarna ry偶u przez ca艂y dzie艅, a nim sko艅cz膮 pobior膮 do艣膰 prany, by po偶ywi膰 cia艂o przynajmniej na 24 godziny. Nie wyznaczaj膮 sobie czasu na posi艂ek, gdy偶 nie pracuj膮 w okre艣lonym czasie tak, jak go mierz膮 inni ludzie. Jedz膮 wtedy, gdy potrzebuj膮. Nie postrzegaj膮 godzin posi艂ku tak, jak my. Mog膮 si臋 obej艣膰 bez posi艂ku przez sto dni.

17. O ile nam wiadomo 艣pi膮 bardzo ma艂o, nie wi臋cej ni偶 dwie godziny na dob臋 i zachoruj膮 przez ten czas 艣wiadomo艣膰. Jest faktem dobrze znanym, 偶e mo偶na oby膰 si臋 bez snu, je偶eli si臋 umie 偶y膰 bez trwonienia energii i nie ogranicza 艣wiadomo艣ci przez od艂膮czenie si臋 od energii uniwersalnych; 艣wiat zachodni i spos贸b, w jaki tam ludzie 偶yj膮 zatruwa mniej lub bardziej cia艂o. Stan taki utrudnia znacznie proces odbudowy cia艂a i mn贸stwo ludzi trwa w sytuacji toksycznej, zamiast wej艣膰 w stan prawdziwego odpoczynku. Gdy Jezus powiedzia艂: "Obud藕 si臋, kt贸ry 艣pisz!" - mia艂 na my艣li powstanie z tego stanu bezw艂adu, gdy偶 zbudzenie uwalnia cz艂owieka o$ wp艂ywu, kt贸remu ulega.

18. 艢wiat zachodni zjada co najmniej 10 razy tyle, ile potrzebuje cia艂o, a potem zjada energi臋 potrzebn膮 do strawienia tego jad艂a. Energia, kt贸r膮 poch艂ania si臋 do strawienia tej nadwy偶ki 9/10 pokarm贸w, mog艂aby by膰 u偶yta skuteczniej do odbudowy cia艂a. 艢wiat zachodni je dzisiaj 10 razy wi臋cej ni偶 nale偶y, by zachowa膰 zdrowie. Gdyby艣my pobierali 偶ycie lub energi臋 wprost z eteru, dodaliby艣my naszym cia艂om energii w tym czasie, kt贸ry absorbujemy na zasymilowanie pokarm贸w. Zmierza艂oby to bezpo艣rednio do ka偶dego organu naszego cia艂a, by odbudowywa艂o je i odnawia艂o.

19. Nie jest konieczne by膰 u mistrza lub si臋 z nim kontaktowa膰 w celu i zrozumienia 偶ycia i jego mo偶liwo艣ci. 呕ycie jest doskonale zrozumia艂e w ka偶dym zak膮tku 艣wiata. Jest ono wszechobecne i ka偶dy mo偶e mie膰 z nim kontakt, je艣li zechce zwr贸ci膰 na nie uwag臋 i poniecha膰 samych form, kt贸rych 偶ycie u偶ywa i przez kt贸re si臋 wyra偶a.

20. Je偶eli przybierzecie prost膮 postaw臋, 偶e ca艂e 偶ycie, kt贸re wiedziecie jest 偶yciem i zaczniecie wywy偶sza膰 je, b臋dziecie wtedy czynili to, co by艣cie czynili, 偶yj膮c z mistrzami. Nie ma niczego fenomenalnego w ich 偶yciu. Zwykle ludzie udaj膮cy si臋 do nich interesuj膮 si臋 g艂贸wnie fenomenami. Je偶eli 偶yjemy 偶yciem, musimy te偶 rozumie膰 偶ycie. 呕ycie jest procesem si艂y wewn臋trznej, przemieniaj膮cej si臋 na form臋 zewn臋trzn膮. Jest to 偶ywo tn膮 Zasada wszech艣wiata, o偶ywiaj膮ca ca艂膮 przestrze艅 i ka偶d膮 form臋.

21. Wielu ludzi sobie wyobra偶a, 偶e mistrzowie daj膮 pewne prawid艂a post臋powania w 偶yciu codziennym, zalecaj膮 pewien re偶im 膰wicze艅 mentalnych i fizycznych; tak nie jest Wielu jest takich, kt贸rzy rodzajem nauczania prowadz膮 do punktu, gdzie ucze艅 poznaje, 偶e sam jest mistrzem. Wtedy droga jest otwarta do realnego spotkania mistrza. Z chwil膮, gdy cz艂owiek my艣li, 偶e istnieje jakie艣 偶ycie do prze偶ycia, inne ni偶 偶ycie jedyne, wypada on zupe艂nie z harmonii. Trudno艣膰 polega przede wszystkim na mentalnym dostosowaniu. Cz艂owiek nie upad艂 i nie umar艂 duchowo, wypad艂 tylko z harmonii z 偶yciem i to wywo艂a艂o wszystkie jego uci膮偶liwo艣ci. Z chwil膮, gdy 偶ycie staje si臋 ci臋偶kie, nie jest ono 偶yciem - jednostka wypada z 偶ycia w takim stopniu, w jakim rozwin臋艂a si臋 dysharmonia, i to powinno by膰 dla cz艂owieka ostrze偶eniem, aby powr贸ci艂 do 偶ycia, jakim ono jest

22. Dzieci s膮 szcz臋艣liwe, poniewa偶 偶yj膮 swobodnie. Nie nak艂adaj膮 偶adnych ogranicze艅 na 偶ycie. Z chwil膮 gdy je ograniczamy, przestajemy 偶y膰 pe艂ni膮. Nie ma ograniczaj膮cego stanu w 偶yciu, gdy偶 nie mog艂oby ono ogranicza膰 samo siebie. Nie mo偶na go powstrzyma膰, chyba w艂asn膮 postaw膮 my艣low膮 wobec niego. Nie ma dw贸ch jednostek o jednakowej wizji 偶ycia. Jest to zazwyczaj przedstawiane w ten spos贸b: m贸wi si臋, 偶e tylko m臋drcy s膮 szcz臋艣liwi i dzieci bywaj膮 szcz臋艣liwe, gdy偶 dziecko nie rozwin臋艂o jeszcze materialnego poczucia warto艣ci, a m臋drzec wie, 偶e materialno艣膰 nie ma warto艣ci. Dla nich forma nie ma znaczenia, lecz 偶ywe 偶ycie.

23. Cz艂owiek mo偶e nieraz obserwowa膰 偶ycie przez bardzo w膮ski otw贸r w 艣cianie i m贸wi: "Widz臋 wszystko z 偶ycia", chocia偶 wzrok stamt膮d m贸g艂 obj膮膰 tylko wzg贸rze skaliste. Inny cz艂owiek mo偶e ujrze膰 drzewa, jeszcze inny dostrzega o偶ywione kszta艂ty poruszaj膮ce si臋 wok贸艂. Je偶eli patrzymy tylko przez ma艂y-otw贸r, wkr贸tce popadamy w hipnoz臋 wiary, i偶 nie ma innego 偶ycia w obr臋bie ogromu wszech艣wiata. Gdyby艣my przybrali tak膮 postaw臋, 偶e patrzyliby艣my na wszech艣wiat jako na wcielenie i wyraz jedynego niesko艅czonego 偶ycia, wtedy rozszerzyliby艣my nasz膮 wizj臋 do obj臋cia ca艂ego 偶ycia i nie by艂oby dla nas 偶adnego ograniczenia.

24. Mistrzowie nigdy nie odbieraj膮 艣wiadomego 偶ycia. Nie ma konieczno艣ci odbierania 艣wiadomego 偶ycia, poniewa偶 cz艂owiek mo偶e sobie przyswoi膰 w 艣wiadomo艣ci wszystko z element贸w 偶ycia, da膰 im istnienie w samym sobie, prze偶y膰 to i by膰 zawsze jednym z nimi Z tego wynika, 偶e nie jest w ogol臋 potrzebne odbiera膰 艣wiadome 偶ycie.

25. Wielu ludzi zadaje pytanie, dlaczego Hindusi l臋kaj膮 si臋 ni偶szych form 偶ycia. Nie wszyscy ludzie w Indiach s膮 mistrzami - cho膰by nawet byli pouczani, i偶 jest tylko jedno 偶ycie. Nie widz膮 oni tego, czego ich uczono, r贸wnie jak Amerykanie nie widz膮 ani nie 偶yj膮 tym, czego ich uczono. Jest tylko niewielu z ni偶szych klas, 偶yj膮cych w podobny spos贸b, jak uczono ich, aby czcili taki stan. Oni si臋 go boj膮.

26. A dlaczego mistrzowie nie podnosz膮 ludzi ponad ten stan? Jak by mogli podnie艣膰 was z waszego stanu, je偶eli by艣cie nie przyj臋li takiego podniesienia? Nie mog膮 oni wla膰 w艂asnych umys艂贸w w wasze. Mog膮 tylko ukaza膰 drog臋, jak膮 sami przebyli. Dop贸ki nie widzicie tej drogi, musicie i艣膰 swoj膮 w艂asn膮, a偶 dojrzejecie do lepszej. Wszyscy ludzie z waszych kast, nawet wielcy maharad偶owie pracuj膮 dla osi膮gni臋cia lepszych warunk贸w w Indiach, lecz nie mog膮 dokona膰 osi膮gni臋膰 dla nas ani przerobi膰 wszystkich na wy偶sze istoty. Tego dokona膰 mo偶e wy艂膮cznie poszczeg贸lna jednostka sama dla siebie.

27. B艂臋dne jest my艣lenie, 偶e mistrzowie wiod膮 偶ycie ascetyczne. Nigdy艣my tego nie widzieli. Mo偶ecie ujrze膰 ich w przepasce na biodrach i na najwy偶szych 艣cie偶kach 偶ycia (stanowiskach). Nie jest w ich zwyczaju si臋 izolowa膰. S膮 tyko nieliczni, bardzo nieliczni w por贸wnaniu z og贸艂em, 偶yj膮cy w odosobnieniu, aby dawa膰 jeszcze pe艂niej ca艂emu 艣wiatu, aby polepszy膰 warunki 艣wiata, lecz s膮 to tylko grupy pracuj膮ce dla cel贸w specjalnych. Nie 偶yj膮 wcale 偶yciem ascetycznym.

28. Mo偶ecie spotka膰 jogina 偶yj膮cego ascetycznie, tylko przez pewien czas i dla pewnego celu, ale p贸藕niej nigdy nie sugeruje si臋 on ascetyzmem. Joga znaczy 偶ycie dla wielkiego eksperymentu. Wielu, z tzw. 艣wi臋tych w Indiach wiedzie 偶ycie ascetyczne, lecz zwykle s膮 to 偶ebracy, nigdy mistrzowie. Niekt贸rzy z nich s膮 niewyobra偶alnie brudni. Jest to ple艣艅 na ludzko艣ci. Nie s膮 oni mistrzami Przez samo tylko wymawianie mantram贸w i siadanie w pozycji samadhi, nikt nie staje si臋 mistrzem.

29. Nie widzieli艣my nigdy nikogo z tych, co doszli do wysokich osi膮gni臋膰 prosz膮cego kogo艣, natomiast po艣wi臋caj膮 oni ca艂y czas na uszlachetnianie ludzko艣ci. Nie prosz膮 oni nawet w tym celu, by da膰 innemu - maj膮 zawsze wszystko, czego im trzeba i ponad to. Nie chodz膮 i nie m贸wi膮, aby ludzie dawali dla innych, nie zak艂adaj膮 instytucji dobroczynnych. Id膮 mi臋dzy ludzi, pomagaj膮c przez czas ca艂y. Istnieje wiele tysi臋cy ludzi w Indiach, kt贸rzy daj膮 nieustannie i nie bior膮 za to ani pensa od nikogo. 呕ebracy, nazywaj膮cy si臋 "艣wi臋tymi" - s膮 nimi tylko we w艂asnym mniemaniu. Nie maj膮 oni nic wsp贸lnego z mistrzami!

30. 呕ycie jest zawsze spraw膮 dawania. Bra膰 z 偶ycia uniwersalnego, kt贸re p艂ynie w obfito艣ci poprzez niesko艅czon膮 przestrze艅, jest przywilejem ka偶dego, a tre艣ci膮 偶ycia powinno by膰 czerpanie z tego 藕r贸d艂a i oddawanie wszystkim woko艂o, inspiruj膮c ich do szukania 偶ycia tam, gdzie si臋 samemu znalaz艂o. To jest nie tylko dzie艂o mistrz贸w, lecz praca, jak膮 powinni podj膮膰 wszyscy ludzie. Jest to prze偶ywanie 偶ycia tak, jak powinno by膰 prze偶ywane - jest to naprawd臋 jedyne 偶ycie, jakie istnieje. Otrzymywanie tylko od innych woko艂o, nie jest wcale 偶yciem, lecz ci膮g艂ym kurczeniem istnienia. Szukanie 偶ycia w 艣wiecie materialnym jest traceniem go.

Dla nauczyciela.

搂 1. Powinno by膰 oczywiste dla szerokich mas ludzko艣ci, 偶e 偶ycie objawione przez O艣wieconych zawsze by艂o odbiciem aspektu 偶ycia uniwersalnego i wiecznego. To 偶ycie, kt贸re si臋 przejawia w formach, jest tylko uwidocznieniem esencji 偶yciowej, nape艂niaj膮cej przestrze艅 niesko艅czon膮. 呕ycie nie jest ograniczone przez form臋 do jakiego艣 okresu wyra偶enia, lecz jest i na wieki pozostanie ruchem si艂y tw贸rczej, kt贸ra stworzy艂a form臋 dla jedynego celu - dania tej sile wyrazu zewn臋trznego. Nikt nie 偶yje naprawd臋, dop贸ki nie pozna, 偶e 偶ycie p艂ynie w nim i przez niego, i dop贸ki nie szuka wiecznie pe艂niejszego, swobodniejszego i bogatszego wyrazu.

搂搂 2-3. Poniewa偶 偶ycie jest uniwersalne, jest ono wyra偶ane powszechnie przez wszelk膮 form臋, a gdy uczucie oddzielno艣ci znika z umys艂u cz艂owieka, mo偶e on pe艂niej wej艣膰 w dzia艂anie 偶ycia i z艂膮czy膰 si臋 艣ci艣lej z jego celem. Oddzielno艣膰 w ludzkiej 艣wiadomo艣ci zdaje si臋 rozwija膰 komplikacje, ale 偶ycie i 艣wiadomo艣膰 s膮 tak nieroz艂膮cznie zjednoczone, 偶e zanim cz艂owiek pojmie 偶ycie w jego pe艂ni, musi rozszerzy膰 sw膮 艢wiadomo艣膰, aby m贸c zrozumie膰 i prze偶ywa膰 je zgodnie z jego rzeczywisto艣ci膮. Tylko jego reakcje mentalne na pozory powstrzymuj膮 go od tego pe艂niejszego 偶ycia.

搂搂 4-8. Teksty z tych paragraf贸w wykazuj膮 bezspornie, 偶e w okresie, gdy dzia艂a my艣l zewn臋trzna cz艂owieka, rozwijana przez niego przez kontakty materialne, wp艂ywa ona ogromnie nie tylko na jego 偶ycie, lecz i na jego zdolno艣ci w og贸le. Jest okres fa艂szywych ocen 偶ycia, 艣wiata i jego samego, kt贸re hamuj膮 ca艂e jego istnienie, i tylko przed tym stanem, a czasem po nim, cz艂owiek zdaje si臋 wchodzi膰 w prawdziw膮 rado艣膰 偶ycia. Geniusze to jedyni ludzie, kt贸rzy w pewnym stopniu unikaj膮 tego okresu ucisku my艣li; to s膮 ci, kt贸rzy maj膮 odwag臋 lub si艂臋 i艣膰 swoim wyznaczonym szlakiem i nie pozwalaj膮 przeszkadza膰 sobie ograniczonej my艣li 艣wiata. Pow贸d, dla kt贸rego cz艂owiek w swych p贸藕niejszych latach wiedzie 偶ycie bardziej duchowe polega na tym, 偶e to, co fa艂szywe odpada i wtedy dochodzi do g艂osu jego prawdziwa natura. Gdyby 艣wiadomo艣膰 tak膮 posiada艂 w latach ucisku, z cia艂a jego nie zosta艂aby wyssana 偶ywotna si艂a, a jego wielkie u偶yteczne lata by艂yby przed艂u偶one na czas nieograniczony.

搂 9. Wiek cia艂a nieoznaczony tym przeci膮giem lat, kt贸ry my nazywamy 偶yciem. Cia艂o si臋 odnawia ci膮gle, a stanowi膮cego kom贸rki i tkanki zast臋powane s膮 nieustannie innymi, drog膮 ca艂kowicie naturalnego procesu. To ten wz贸r, wed艂ug kt贸rego proces tw贸rczy zmuszony jest dzia艂a膰, nadaje cia艂u jego wiek. Powinni艣my ci膮gle odnawia膰 nasze umys艂y, zgodnie z prawd膮 偶ycia, a wtedy wzorzec dla procesu odnowy dala, wydoskonali je i sprawi, 偶e b臋dzie ono 偶ywotniejsze.

搂 10. Cz艂owiek jest ksi臋g膮 偶ycia, prawem bo偶ym. Rz膮dz膮ca Zasada 偶ycia wypisana jest w jego cz臋艣ciach wewn臋trznych, a ten okres istnienia powinien by膰 odkrywaniem samego siebie i wyra偶aniem samego siebie. W rozwoju w艂asnej natury cz艂owiek poznaje tajemnic臋 swej istoty. Obserwujcie samych siebie, najg艂臋bsze t臋sknoty swej natury wewn臋trznej, obserwujcie ich rozw贸j, a zrozumiecie.

搂 11. Grzech wed艂ug Pisma jest przyczyn膮 艣mierci. Grzechem jest ka偶da my艣l i ka偶de uczucie, kt贸re nie s膮 w harmonii z celami 偶ycia. Te my艣li i uczucia staj膮 w opozycji do 偶ycia, kt贸re powinno si臋 wyrazi膰 przez cia艂o. Usuni臋cie tej przeszkody by艂oby oczywi艣cie lekarstwem. Zamiast nieustannego hodowania 艣wiadomo艣ci, pozbawiaj膮cej cia艂o si艂y, podtrzymuj膮cej i od艂膮czaj膮cej cia艂o od 艣wiadomo艣ci w 艣mierci, cz艂owiek powinien umrze膰 dla 艣wiadomo艣ci fa艂szywej. "Zapomnie膰 rzeczy, kt贸re pozosta艂y w tyle, a prze膰 naprz贸d芦.

搂搂 12-15. 呕ycie jest spraw膮 post臋pu, a nie zysku, jak myje budujemy. Korzy艣膰 polega na naszym post臋pie, a post臋p nasz okre艣la si臋 jako艣ci膮 naszego samowyra偶enia. Samowyra偶enie nie powinno by膰 ci膮g艂ym wysy艂aniem w艂asnych ograniczonych przekona艅, lecz 偶yciem we wierno艣ci dla najg艂臋bszych impuls贸w naszej natury, a te g艂臋bsze impulsy s膮 zawsze prawdziwe. Jedynie, gdy zst臋pujemy na plan, nazywany przez nas koniecznym lub odpowiednim, albo w艂a艣ciwym, zaczynamy gwa艂ci膰 nasze wewn臋trzne poczucie s艂uszno艣ci.

搂搂 16-18. "Nie samym chlebem cz艂owiek 偶yje". Tylko tyle pokarmu jest potrzebne, ile potrzeba materia艂u dla naturalnej odbudowy cia艂a ludzkiego. Co jest ponadto, zadaje nadmiern膮 prac臋 cia艂u. Powinno si臋 coraz bardziej karmi膰 substancj膮, kt贸ra porusza si臋 w tw贸rczej zasadzie jego istoty, a wtedy znajdziemy rzeczywiste po偶ywienie. Tak jak pokarm dostarcza materia艂贸w do budowa cia艂a - sen wch艂ania energie strwonione podczas okres贸w fa艂szywego 偶ycia.

搂搂 19-21. Musimy si臋 nauczy膰 艂膮czy膰 z naszym dobrem u jego 藕r贸d艂a. To, czego szukamy, nie przychodzi od innych i nie przyniesie dobra nawet skontaktowanie si臋 z mistrzem ani nauczycielem, chyba 偶e przez to natchnieni b臋dziemy do szukania w samych sobie, co w艂a艣nie nas reprezentuje. "Nie ka偶dy, kto wo艂a do mnie Panie, Panie, wejdzie do kr贸lestwa niebieskiego, lecz ten, kto czyni wol臋 Ojca mego".

搂 22. Warto艣膰 偶ycia nale偶y znale藕膰 w duszy, w rzeczywistym Ja", wewn臋trznym mistrzu, a nie w 艣wiecie. 艢wiat ma tylko t臋 warto艣膰, jakiej udzieli艂o mu obudzenie prawdziwej 艣wiadomo艣ci.

搂搂23-25. Pr贸bujecie znale藕膰 偶ycie, jakim ono jest w jego wielkich ruchach uniwersalnych, objawionych w waszej naturze przez w艂asne najwy偶sze idea艂y i najg艂臋bsze t臋sknoty. Tylko wtedy, gdy mierzymy 偶ycie we w艂asnych, ograniczonych poj臋ciach, staje si臋 ono ograniczone w swym przejawieniu przez nas. Zaufaj 偶yciu uniwersalnemu, 偶e mo偶e ci臋 zasili膰.

搂 26. Indywidualne prawo cz艂owieka do samowyra偶eni膮 nie mo偶e by膰 pogwa艂cone w prawdziwym procesie 偶ycia. Tylko przez samodzielny wysi艂ek si臋 wznosimy, a nie przez wysi艂ek innych. Leniwe 偶ycie bez wyt臋偶enia si艂 z naszej strony, dzia艂a destrukcyjnie na charakter i samopoczucie.

搂搂 27-30. 呕ycie jest dzia艂aniem, samowyra偶aniem, dawaniem. Dzia艂anie jest tak konieczne dla 偶ycia, jak wydech w procesie oddychania. Cz艂owiek powinien otrzymywa膰 ze swego 藕r贸d艂a, a potem dawa膰 z tego 藕r贸d艂a w najwy偶szej postaci wyra偶enia. Najpierw otrzymuje on z pewnej zasady przez obj臋cie jej sw膮 艣wiadomo艣ci膮, a potem wyra偶a to w zewn臋trznym dzia艂aniu. To jest r贸wnie prawdziwe w procesach 偶ycia - otrzymywa膰 bez dawania, czy te偶 dawa膰 bez otrzymywania, znaczy to czyni膰 偶ycie statycznym przez przesyt lub wyczerpanie. Otrzymywa膰 ze 藕r贸d艂a i wyra偶a膰 to, co si臋 otrzyma艂o, przejawiaj膮c wy偶sze zdolno艣ci - to jest w艂a艣ciwa droga 偶ycia.

wszech艣wiat

1. Wszech艣wiat to suma wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, nape艂niaj膮cych przestrze艅 niesko艅czon膮. Wszech艣wiat to wielka ca艂o艣膰, z艂o偶ona z r贸偶nych cz臋艣ci. Mo偶na by powiedzie膰, 偶e wszech艣wiat jest drugim imieniem Boga, gdy偶 On okre艣li艂 Siebie jako Jam Jest, Kt贸ry Jest, i nie ma opr贸cz Mnie innego". Jest to suma wszelkiego 偶ycia, wszelkiej substancji, wszelkiej inteligencji, wszelkiej mocy. W nim (we wszech艣wiecie), zawiera si臋 wszelka wiedza, gdy偶 jest on wszechwiedz膮, jest sum膮 wszelkiej mocy, gdy偶 jest wszechmoc膮. Jest sum膮 wszelkiej substancji, gdy偶 z niego powsta艂y wszystkie rzeczy widzialne. Jest on wszechmi艂o艣ci膮, gdy偶 jest zwi膮zany razem w jeden system i dzia艂a jako pojedyncza jednostka. Mi艂o艣膰 jest zasad膮 integralno艣ci, czyli zasad膮 wi膮偶膮c膮, kt贸ra utrzymuje wszech艣wiat w jedno艣ci i doskona艂ej harmonii we wszystkich jego dzia艂aniach.

2. Mistrzowie uznaj膮 wszech艣wiat za powszechno艣膰 wszystkich rzeczy, ze wszystkimi stanami, ze wszystkimi warunkami stanowi膮cymi cz臋艣膰 tego wszech艣wiata, czyli powszechno艣ci. Osoba ludzka mo偶e si臋 sta膰 oddzieln膮, czyli oddzieli膰 si臋 my艣lowo od wszech艣wiata. Staje si臋 w贸wczas jednostk膮, kt贸ra my艣lowo tylko jest oddzielona. Lecz zamiast by膰 oddzielon膮, zawsze powinna by膰 cz臋艣ci膮 wielkiego wszech艣wiata. Mo偶na si臋 od niego my艣lowo tak oddzieli膰, 偶e si臋 otoczy siebie t膮 oddzielno艣ci膮, czyli uczuciem ograniczenia. Cz艂owiek mo偶e do tego stopnia si臋 wycofa膰 my艣lowo z tej uniwersalno艣ci, 偶e upada albo obni偶a swe zdolno艣ci i przez to niejako oddzielony jest od tej uniwersalno艣ci, do kt贸rej nale偶y.

3. Oczywi艣cie niemo偶liwe jest oddzielenie si臋 zupe艂nie lub wy艂膮czenie z tej powszechno艣ci, gdy偶 to by znaczy艂o tyle, co zmalenie zupe艂ne do stanu nieistnienia. Lecz kiedy cz艂owiek powraca sw膮 艣wiadomo艣ci膮 do tej uniwersalno艣ci, czy]i Zasady, staje si臋 jednym z ni膮 i podnosi si臋 na wy偶szy stopie艅 zdolno艣ci. Ilustruje to przypowie艣膰 o synu marnotrawnym. B艂膮dzi艂 on po wielu krajach i straci艂 sw膮 maj臋tno艣膰, lecz by艂 witany rado艣nie w domu ojca swego, gdy powr贸ci艂. Nawet brat, kt贸ry zosta艂 w domu, by艂 zazdrosny o takie przyj臋cie. Lecz u ojca przyj臋cie zawsze by艂o gotowe. Jest to obraz alegoryczny tego, jak dalece mo偶e cz艂owiek odej艣膰 my艣lowo od uniwersalno艣ci i spostrzec, 偶e si臋 karmi plewami, a jednak, gdy postanawia powr贸ci膰 do domu Ojca, znajduje tam wszystko dla siebie w gotowo艣ci. W istocie ojciec nawet nie wiedzia艂 o roz艂膮ce - nawet to, jak bardzo pob艂膮dzi艂 syn by艂o bez znaczenia.

4. Wszelkie poczucie izolacji jest tylko pozorne, gdy偶 roz艂膮ka nie mo偶e by膰 faktem rzeczywistym. Gdyby to by艂o mo偶liwe, wszech艣wiat przesta艂by by膰 ca艂o艣ci膮. Dawid zilustrowa艂 ten fakt niemo偶no艣ci wyj艣cia z systemu uniwersalnego, m贸wi膮c tak: "Dok膮d uciekn臋 od Ducha Twego?", gdyby kto艣 poszed艂 na kra艅ce Ziemi, wst膮pi艂 do nieba lub zszed艂 do piek艂a, wsz臋dzie by znalaz艂 to ustosunkowanie uniwersalne. Nie mo偶na podzieli膰 niepodzielnego.

5. To samo wyst臋puje w wypadku 艣mierci. Wielu ludzi odczuwa j膮 jako roz艂膮k臋, lecz w rzeczywisto艣ci roz艂膮ki nie ma. Mo偶emy by膰 tak bliscy tym, kt贸rych uwa偶amy za zmar艂ych, jak byli艣my im bliscy w tym, co uwa偶amy za 偶ycie. Roz艂膮ka tkwi tylko w naszej my艣li 艣wiadomej. W tym, co nazywamy pod艣wiadomo艣ci膮 nie ma 偶adnej roz艂膮ki. Gdyby艣my si臋 pozbyli tej my艣li o roz艂膮ce, nie by艂oby oczywi艣cie roz艂膮ki, gdy偶 istnieje ona tylko w 艣wiadomo艣ci - gdy si臋 jest nie艣wiadomym prawdziwego bytu.

6. Roz艂膮ka jest tylko fikcj膮, poniewa偶 w rzeczywisto艣ci nie ma takiej rzeczy. Je偶eli wszech艣wiat jest pojedyncz膮 jednostk膮 i wszystkie rzeczy w nim s膮 wieczy艣cie z艂膮czone w jeden system, gdzie mog艂aby istnie膰 roz艂膮ka? Istotnie, mo偶e to by膰 stan tylko wyimaginowany. Nie艣wiadomo艣膰 tych fakt贸w jest jedynym rodzajem roz艂膮ki, jaki mo偶e istnie膰, a o艣wiecenie usun臋艂oby to zupe艂nie. Oto B贸g jest Jeden - m贸wi膮 Pisma, a je艣li jest On Wielk膮 Jedni膮, wszystkie rzeczy i wszyscy ludzie s膮 We艅 w艂膮czeni, a b臋d膮c Nim obj臋ci, s膮 Jedno w Nim i u Niego.

7. Istota nasza jest ca艂ym wszech艣wiatem sama w sobie i dzia艂a w zupe艂nej harmonii, gdy偶 pozbywamy si臋 wszelkiej dysharmonijnej my艣li lub my艣li o oddzielno艣ci. My艣l harmonijna przywraca nas do Jedno艣ci, Zasady. Mo偶emy s膮dzi膰, i偶 jeste艣my dalecy od harmonii, tak 偶e wyst膮pi choroba, niedomagania i stany niezgody, lecz s膮 one tylko tym, co wysz艂o poza harmoni臋. Je偶eli by艣my my艣lowo trwali w pe艂nej harmonii uniwersalnej, to stany dysharmonijne nie wemkn臋艂yby si臋 w nasze 偶ycie.., gdy偶 je艣li wibrujemy w harmonijnym stosunku do Zasady uniwersalnej, nie mo偶e si臋 przejawi膰 偶aden stan dysharmonii. Jest to ca艂kowicie mo偶liwe dope艂nienia.

8. Dozwalamy na przejawienie si臋 dysharmonii przez obni偶enie wibracji naszego cia艂a lub te偶 w tony spos贸b. Dopuszczamy to, co powinno by膰 uniemo偶liwione. Gdy zupe艂n膮 zgodno艣膰 uwa偶amy za niemo偶liwo艣膰, wielbimy niezgod臋, zamiast uwielbia膰 harmoni臋. To w艂a艣nie mia艂 na my艣li Jezus, gdy m贸wi艂, 偶e sami z siebie jeste艣my zawsze harmonijni. My艣la艂 on wprost o harmonii Zasady, kt贸r膮 w rzeczywisto艣ci przejawiamy zawsze, gdy si臋 pozbywamy osobistego, egoistycznego pragnienia, by nam bli藕ni s艂u偶yli, zamiast by艣my zawsze sami s艂u偶yli. Spodziewa膰 si臋 czego艣 powinni艣my z g贸ry, a wzgl臋dem 艣wiata powinni艣my mie膰 postaw臋 daj膮cych.

9. Jedn膮 z naj艂atwiejszych mo偶liwo艣ci izolowania si臋 naszego i wypadni臋cia z harmonii jest 偶膮danie s艂u偶by od innych, zamiast 艣wiadczenia s艂u偶by naszej. Oboj臋tnie, czy odnosi si臋 do jednostki, czy do milion贸w ludzi. Pomagaj膮c si臋 s艂u偶by od innych, jeste艣cie zawsze w stanie oddzielno艣ci, lecz s艂u偶膮c wszystkim, jeste艣cie scaleni z powszechno艣ci膮. Gdy dajemy z siebie, jeste艣my coraz bli偶si tej uniwersalno艣ci, do kt贸rej nale偶ymy.

10. S艂u偶enie, mi艂o艣膰 i harmonia nie pozbawiaj膮 energii naszych cia艂, lecz tracimy j膮, gdy wnosimy dysharmoni臋 lub stany niezgody, czy te偶 tworzymy negatywne my艣li i s艂owa. Wszystkie pozytywne s艂owa, s艂owa zgody, dodaj膮 energii naszym cia艂om w ka偶dej chwili, gdy od nas p艂yn膮; lecz nie tylko to, wytwarzamy w贸wczas wp艂yw, kt贸ry powraca i otacza nas energi膮 emanuj膮c膮.

11. Cz艂owiek nie potrzebuje nauki od mistrza ani nie musi si臋 uczy膰 z ksi膮偶ek, co jest prawd膮 dla proces贸w 偶ycia uniwersalnego w nim. Cz艂owiek niekiedy gwa艂ci prawo 偶ycia r贸wnie dobrze, gdy wie, kiedy pogwa艂cono zasady muzyki. Dysonans zostaje spostrze偶ony momentalnie przez ka偶dego - czy si臋 uczy艂 muzyki, czy nie. Z chwil膮, gdy powstaje dysonans lub przykro艣膰 w naturze ludzkiej, z t膮 chwil膮 cz艂owiek powinien wiedzie膰, 偶e nie tylko gwa艂ci prawo swej istoty, lecz wytwarza skutki dysharmonijne w swym ciele. Wszystkie dysharmonijne stany uczuciowe czy mentalne s膮 grzechami przeciwko prawdziwej naturze cz艂owieka. Wszystko, co wytwarza harmoni臋, co daje cz艂owiekowi uczucie spokoju, wolno艣ci, si艂y i zgodno艣ci jest w bezpo艣rednim porz膮dku z 偶yciem, a tylko takie skutki zwyci臋偶aj膮.

12. Cz艂owiek jest zupe艂nie jak prob贸wka w laboratorium chemicznym. Je偶eli dajemy roztwory harmonizuj膮ce, otrzymujemy wynik艂 harmonijne, w przeciwnym razie stwarzamy stan nieharmonijny lub te偶 nie ma 偶adnego wyniku. Mo偶emy dostrzec w prob贸wce wielki zam臋t, lecz nie jest to dysharmonia, je艣li umie艣cili艣my w niej w艂a艣ciwe chemikalia. To samo si臋 dzieje i w naszych cia艂ach. Nie wytworzymy nigdy dysharmonii, gdy pobudzimy lub wytworzymy tylko harmonijne my艣li i uczucia. Je偶eli dajemy z siebie harmoni臋, to jest absolutn膮 niemo偶liwo艣ci膮 wytworzenie dysharmonii, gdy偶 otaczamy si臋 si艂膮 ca艂kowicie zgodn膮. I je偶eli ta si艂a jest taka ca艂kowicie, 偶adna dysharmonia przez ni膮 si臋 przejawi膰 nie mo偶e. Jest ona zupe艂nie we w艂adzy 艣wiadomo艣ci i stajemy si臋 doskonale 艣wiadomi harmonii o wiele bardziej, ni偶 mo偶emy u艣wiadomi膰 sobie dysharmoni臋, poniewa偶 harmonia jest naszym stanem naturalnym. Dokonuje si臋 to przez zaniechanie zwracania uwagi na dysharmoni臋.

13. Je偶eli ludzie my艣l膮, i偶 nie maj膮 w艂a艣ciwego rozeznania w sprawach 艣wiadomo艣ci, mog膮 dawa膰 mi艂o艣膰 z najwi臋ksz膮 dla siebie sprawno艣ci膮 i nie chcie膰 udziela膰 niczego innego pr贸cz mi艂o艣ci. To doprowadzi ich do wniosk贸w harmonijnych. Jezus g艂osi pierwsze艅stwo mi艂o艣ci przed wszystkimi Innymi rzeczami. Istnieje ma艂a ksi膮偶eczka, kt贸r膮 napisa艂 Henryk Drummond, pt. "Mi艂o艣膰 - najwi臋ksza rzecz na 艣wiecie", daj膮ca uniwersalny klucz do ka偶dego powstaj膮cego stanu. Jest to najprostsza ksi膮偶eczka, jaka kiedykolwiek istnia艂a, ale rozesz艂a si臋 bardzo szeroko. Wystarczy 10 minut do jej przeczytania, lecz trzeba ca艂ego 偶ycia, aby j膮 prze偶y膰. Prze偶ywanie jej daje doskona艂膮 harmoni臋 i wolno艣膰.

14. Je偶eli kto艣 zajmuje postaw臋 negatywn膮 i zaprzecza Duchowi, nie zmienia to Ducha wcale. Nie mo偶e to zmieni膰 Ducha, gdy偶 jest On wieczy艣cie niezmienny; ale b艂臋dne poj臋cia op贸藕niaj膮 post臋p osobisty cz艂owieka. Nie powinni艣my si臋 troszczy膰 o to, co drugi cz艂owiek czyni lub co naszym zdaniem powinien czyni膰, gdy偶 nie mo偶emy wiedzie膰, kiedy jego post臋powanie sprowadzi go z powrotem do harmonii. Jezus powiedzia艂: "Zostawcie go w spokoju i dajcie mu swobod臋". Da艂 w ten spos贸b cz艂owiekowi przywilej urzeczywistnienia 艣wiadomo艣ci chrystusowej. Postrzega艂 on ka偶dego cz艂owieka jako Chrystusa. Powiedzenie jego: "Widz臋 Chrystusa w ka偶dej twarzy, w ka偶dym kszta艂cie"; 艣wiadczy o jego postawie.

15. Nie ka偶cie 艣wiatu m贸wi膰, czym jest, gdy偶 tego nie mo偶e on zrobi膰. Nie jest on tym, czym si臋 zdaje by膰. Wydaje si臋 ograniczony, lecz nie jest takim, gdy偶 uformowany jest ze wszech艣wiata. Musicie si臋 nauczy膰 rozumie膰, czym jest 艣wiat, przez poznanie wszech艣wiata, a nauka g艂osi, 偶e ka偶da kom贸rka jest jego odpowiednikiem. Tylko w ten spos贸b mo偶ecie si臋 sta膰 Wolni, gdy偶 wyra偶acie tylko to, czym jest wasza 艣wiadomo艣膰. Patrzycie przez powierzchni臋, a偶 dojrzycie rzeczywisto艣膰 wewn臋trzn膮 i si臋 dowiecie, i偶: "Nic na tym 艣wiecie nie jest samo, gdy偶 wszystkie rzeczy przez boskie prawo s膮 wzajemnie pomieszane", a w tym jest doskona艂a harmonia i absolutna wolno艣膰 dla was i dla 艣wiata.

16. "Kiedy si臋 urodzi艂 pierwszy cz艂owiek, urodzi艂 si臋 wasz Chrystus", jest prawdziw膮 nauk膮 chrystusow膮. "Zanim Abraham by艂, JAM JEST". "Chwa艂a, jak膮 mia艂em z tob膮 na pocz膮tku, zanim by艂 艣wiat". Dodajcie do tych nauk mi艂o艣膰, a wszystkie one p贸jd膮 w harmonii z Jezusem Chrystusem i jego s艂owami, Mo偶emy otoczy膰 kogo艣 mi艂o艣ci膮 tak, i偶 tak wielka si艂a sp艂ynie na niego i w niego, 偶e mo偶e w jednej chwili zmieni膰 ca艂e jego 偶ycie, wszystkie jego my艣li. Nie opanowujemy go, gdy otaczamy go mi艂o艣ci膮, gdy偶 jest to jego rodzime otoczenie. Umieszczamy si艂臋, wp艂yw, kt贸ry mo偶e on przyj膮膰, zmieniaj膮c ca艂kowicie bieg jego 偶yda; r贸wnie偶 mo偶emy zmieni膰 bieg naszego 偶ycia i my艣li. Musimy widzie膰 w nim autentycznego cz艂owieka, takim, jakim widzi go B贸g. To go nie kr臋puje ani nie narzuca mu wp艂ywu, poniewa偶 otaczamy go w贸wczas takim wp艂ywem, w jakim by艂 stworzony, tym stanem, w kt贸rym wszyscy ludzie 偶yj膮 w rzeczywisto艣ci.

17. O wiele lepiej jest mi艂owa膰 swych nieprzyjaci贸艂 i modli膰 si臋 za tych, kt贸rzy was prze艣laduj膮, gdy偶 przez to si臋 wznosicie i jednocze艣nie pomagacie im si臋 uwolni膰 od tych cech, kt贸re 偶 nich czyni膮 waszych nieprzyjaci贸艂. Oddajecie podw贸jn膮 us艂ug臋: samym sobie i im. Dar jest dla daj膮cego i przewa偶nie wraca do niego. Nast臋pnie, czasem, tzw. nasi nieprzyjaciele wyprowadzaj膮 nasze my艣li na jasne 艣wiat艂o dzienne bardziej, ni偶 to czyni膮 nasi przyjaciele.

18. Je偶eli cz艂owiek, kt贸rego macie za przyjaciela, wyrz膮dzi wam krzywd臋, wielkie z艂o, to 艣wiadomo艣膰 doskona艂ej mi艂o艣ci mo偶e zupe艂nie zmieni膰 ca艂y aspekt danej sytuacji Jest to przywilej cz艂owieka, nie jego obowi膮zek. A przywilej jest najwi臋kszym z motyw贸w naszego s艂u偶enia. Jest to rzeczywisty przywilej kocha膰 swych nieprzyjaci贸艂 i wznosi膰 ich, gdy偶 przez to wznosicie sami siebie. Najwi臋kszym wzniesieniem na 艣wiecie jest wznosi膰 swych nieprzyjaci贸艂 i widzie膰, i偶 stoj膮 wy偶ej nawet od was.

19. Takie post臋powanie jest najwi臋ksz膮 szczero艣ci膮, gdy偶 by膰 szczerym, to jest by膰 bez skazy, to jest by膰 zupe艂nym. Z chwil膮, gdy oderwiecie tego cz艂owieka od jego 艢wiadomo艣ci, umo偶liwicie mu wi臋ksze przywileje od tych, jakie dozwolili艣cie sobie. Musicie wywy偶sza膰 go, i wtedy sprawa jest sko艅czona. Je偶eli opuszczacie go i dajecie mu odej艣膰 przed wywy偶szeniem, sprawa pozostaje otwarta, gdy偶 musicie jeszcze naprawia膰 w艂asn膮 艣wiadomo艣膰. Przedstawia si臋 to tak: nigdy nie znali艣cie tego cz艂owieka, zanim nie wkroczy艂 do waszej 艣wiadomo艣ci. Teraz jeste艣cie go doskonale 艣wiadomi, gdy偶 zaistnia艂a sytuacja, w kt贸rej wy albo on potrzebowali艣cie pomocy. Z chwil膮, gdy uzyskali艣cie to, czego艣cie potrzebowali i sko艅czyli艣cie z t膮 osob膮 kontakt przez wywy偶szenie, mo偶ecie j膮 opu艣ci膰 i da膰 jej odej艣膰 takiej, jak膮 by艂a wpierw, nim wesz艂a w wasze 偶ycie. W贸wczas, gdy obowi膮zek jest sko艅czony, a wywy偶szenie dope艂nione, obaj jeste艣cie wolni. Mo偶ecie obaj i艣膰 oddzielnymi drogami, tymi samymi, kt贸rymi szli艣cie pierwej. Dop贸ki to nie jest uczynione, pozostaje jeszcze skaza w waszej 艣wiadomo艣ci. -

20. Zauwa偶cie, i偶 cala niedoskona艂o艣膰 istnieje tylko w 艣wiadomo艣ci. Nie ma niedoskona艂o艣ci w tych, z kt贸rymi nie weszli艣cie w kontakt W momencie rozpoznania' jakiego艣 niedoskona艂ego stanu przez kontakt z jakim艣 cz艂owiekiem, niedoskona艂o艣膰 ta wniesiona jest do 艣wiadomo艣ci. Zanim b臋dzie przywr贸cona doskona艂a harmonia w waszej naturze, stan ten musi by膰 usuni臋ty, a tylko mi艂o艣膰 da wam postaw臋, kt贸ra mo偶e go usun膮膰, gdy偶 mi艂o艣膰 jest rozpuszczalnikiem uniwersalnym; ona przywraca ka偶dej rzeczy jej stan rodzimy na planie powszechnym. Tylko w ten spos贸b b臋dziecie wolni i tylko tak wyzwolicie drug膮 osob臋.

21. Niemo偶liwe jest "pu艣ci膰 ich i da膰 odej艣膰" bez elementu mi艂o艣ci. Lito艣膰 czy to dla kogo艣, czy dla siebie samych, nie jest drog膮 do wyzwolenia. Lito艣膰 wi膮偶e was silniej z niedoskona艂o艣ci膮. Mo偶ecie si臋 litowa膰 nad samym sob膮 do tego stopnia, 偶e si臋 b臋dziecie wi膮za膰 z odno艣nymi lud藕mi coraz to mocniej. Mo偶ecie r贸wnie偶 litowa膰 si臋 nad nimi, a偶 dojdziecie do tego samego. Lito艣膰 ogranicza wszystko do niskiego poziomu danego stanu, podczas gdy mi艂o艣膰 wznosi te same elementy do ich uprawnionego miejsca w Uniwersalnym. Mi艂o艣膰 jest najwy偶sz膮 my艣l膮, jak膮 mo偶ecie da膰 艣wiatu. Jezus wywy偶sza艂 samego siebie i wszystko woko艂o siebie przez mi艂o艣膰. Mi艂o艣膰 jest sam膮 istot膮 wszech艣wiata i w prawdziwej mi艂o艣ci wszystkie rzeczy po艂膮czone s膮 w ca艂o艣膰 powszechn膮.

22. Dla cz艂owieka wszech艣wiat mo偶e by膰 du偶y lub ma艂y, jak dyktuje mu 艣wiadomo艣膰. Mo偶e to by膰 pojedynczy atom, ca艂kowite cia艂o lub ca艂a powszechno艣膰 Boga - ca艂kowicie uniwersalna. Gdy m贸wimy "uniwersalne", to nie ograniczamy naszej my艣li do jakiego艣 oddzielnego podzia艂u, i wtedy m贸wmy prawdziwie. My艣l w贸wczas jest wszechobejmuj膮ca, tak jak 艣wiat艂o, kt贸re nape艂nia ca艂膮 przestrze艅. W Mahabharacie znajduje si臋 nadzwyczaj trafne okre艣lenie tej rzeczy: "Kiedy widz臋 艣wiat艂o, widz臋 ca艂膮 Powszechno艣膰". Tak jest dlatego, 偶e 艣wiat艂o jest przewodnikiem, wprowadzaj膮cym Powszechno艣膰 w pe艂ne istnienie. Z chwil膮, gdy wywy偶szamy jakie艣 s艂owo, staje si臋 ono 艣wiat艂em. Wszech艣wiat jest bez granic. Nie ma ograniczenia poza ludzkim poj臋ciem. Zwierz臋 nigdy siebie nie ogranicza - robi to tylko cz艂owiek.

23. Teoria o rozwijaj膮cym si臋 wszech艣wiecie nie jest dok艂adna, chyba 偶e s膮dzimy, i偶 si臋 rozwija w naszej my艣li albo raczej, 偶e to my rozwijamy nasz膮 koncepcj臋 wszech艣wiata. Odkrywamy zawsze, i偶 jest on wi臋kszy, ni偶 to sobie wyobra偶ali艣my. Wszech艣wiat nieustannie si臋 rozszerza, albo kurczy, zale偶nie od naszego poj臋cia, ale nie sam w sobie, gdy偶 wszech艣wiat oznacza sum臋 niesko艅czono艣ci. Wielu ludzi my艣li o wszech艣wiecie jako o jednym Uk艂adzie S艂onecznym, lecz Uk艂ad S艂oneczny jest tylko jedn膮 kom贸rk膮 albo atomem we wszech艣wiecie o niezliczonych uk艂adach s艂onecznych.

24. Jest tylko jedno prawo rz膮dz膮ce wszech艣wiatem, gdy偶 wszech艣wiat jest Jedni膮. Nie potrzebujemy s艂ucha膰 jakiego艣 prawa, kt贸re jest mniejsze ni偶 Jedno Prawo. Jest tylko Jedno Prawo i to jest jedyna rzecz, kt贸rej powinni艣my s艂ucha膰. Istota ludzka nie potrzebuje nawet podlega膰 przejawieniu prawa grawitacji. Nie potrzebujecie nawet s艂ucha膰 艣wiadomego przejawienia prawa, musicie tylko i艣膰 za tym prawem, kt贸re rz膮dzi tymi przejawieniami. Z chwil膮, gdy odchodzi od was 艣wiadomo艣膰 przejawionego prawa, stajecie si臋 艣wiadomi prawa w spos贸b doskona艂y, bo jest ono wszystkim - ca艂o艣ci膮, czyli uniwersalno艣ci膮 Zasady. Ka偶dy przejaw prawa jest wtedy nam pos艂uszny Mamy pe艂ny autorytet, absolutne panowanie nad ka偶dym przejawieniem si臋 prawa.

25. My艣l, 偶e s膮 mniejsze prawa, takie jak prawo materii, doprowadzi艂a do skutku poj臋cie materialno艣ci, czyli 艣miertelno艣ci. To nie by艂 Adam, to by艂 cz艂owiek, kt贸ry przyszed艂 po Adamie. Materia - tak samo jak i my艣l, jest tylko pewn膮 postaw膮 艣wiadomo艣ci. Innymi s艂owy: materia jest tylko ustalonym przyzwyczajeniem mentalnym. My艣l i materia s膮 w rzeczywisto艣ci tylko drogami wyra偶enia, i ani jedna, ani druga nie powinny by膰 ograniczone w rozwa偶aniach ludzkich. Adam oczywi艣cie wyra偶a艂 艣wiadomo艣膰, lecz nie 艣wiadomo艣膰 艣mierteln膮 lub 艣miertelno艣膰 艣wiadomo艣ci. To zosta艂o zwi膮zane z jego imieniem znacznie p贸藕niej po jego przyj艣ciu.

26. Dla mistrza nie ma wszech艣wiata materialnego. Wszech艣wiat widzialny jest dla niego przejawieniem ducha i dlatego jest duchowy w swej istocie i rz膮dzony przez prawo ducha. Ta w艂a艣nie wiedza daje mu moc i w tym tkwi tajemnica wszelkiej mocy indywidualnej. Zna膰 prawo ducha i 偶y膰 z harmonii z tym prawem jest zawsze nieograniczon膮 moc膮. A to prawo ducha jest prawem mi艂o艣ci. To mi艂o艣膰 rz膮dzi przestrzeni膮 niesko艅czon膮 i wszystkimi kszta艂tami wys艂anymi w przestrze艅. Oto, dlaczego Pisma m贸wi膮, 偶e je偶eli mi艂ujecie, jeste艣cie w Bogu i B贸g jest w was. Mi艂o艣膰 jest harmoni膮, i dlatego utrzymuje wszystko w harmonii nie tylko z sob膮, ale ze wszystkimi. Je偶eli cz艂owiek trwa w 艣wiadomo艣ci mi艂o艣ci lub w 艣wiadomo艣ci doskona艂ej jedno艣ci ze wszystkim - jest w stanie doskona艂ej harmonii ze wszystkimi rzeczami i wszystkimi lud藕mi. Mi艂o艣膰 jest, mo偶na by powiedzie膰, spoiwem, ogniwem, czyli si艂膮 wi膮偶膮c膮, utrzymuj膮c膮 wszystkie rzeczy w zwi膮zku z ich 藕r贸d艂em. Dzia艂aj膮c w harmonii ze swym 藕r贸d艂em wszystko pracuje w harmonii z tym, co to 藕r贸d艂o wysy艂a. Lecz mi艂o艣膰 rozwi膮偶e to, co nie jest w harmonii z 艂adem uniwersalnym, gdy偶 wymaga ona od ka偶dego ca艂kowitej wierno艣ci dla Zasady, jej w艂asnej natury, kt贸r膮 jest Duch. Z tego powodu mi艂o艣膰 unicestwia nienawi艣膰, chciwo艣膰, egoizm, egotyzm i osobowo艣膰, pochodz膮c膮 z takich stan贸w 艣wiadomo艣ci.

27. Cz艂owiek jest odpowiednikiem absolutnego wszech艣wiata i jest on pe艂nym wszech艣wiatem w sobie. Gdyby odrzuci艂 wszelk膮 my艣l, p艂yn膮c膮 z wyzwania i dogmatu, by艂by zupe艂nie wolny od przes膮du. By艂by niczym nieograniczony. Z chwil膮 takiego nieograniczenia (dzisiaj mo偶e to by膰 uwidocznione przez fotografi臋) 艣wiat艂o emanuje z ka偶dej kom贸rki naszego cia艂a. W ten sam spos贸b emanuje 艣wiat艂o z poszczeg贸lnej kom贸rki wszech艣wiata. 殴r贸d艂em tego 艣wiat艂a i energii, kt贸ra zasila i nape艂nia ca艂y obszar wszech艣wiata i wszech艣wiat naszego cia艂a jest wielkie s艂o艅ce centralne.

31. Kosmiczny znaczy wielki; kosmos to ca艂o艣膰, kt贸rej cz艂owiek jest cz膮stk膮.

Dla nauczyciela

搂搂 1-2. Lekcje te traktuj膮 o uniwersalno艣ci wszystkich rzeczy, ukazuj膮c, 偶e wszelkie formy przejawione zawarte s膮 w Ca艂o艣ci i s膮 nieroz艂膮czn膮 jej cz臋艣ci膮. Paragrafy te m贸wi膮 r贸wnie偶, 偶e ka偶dy poszczeg贸lny organizm jest w miniaturze tym, czym jest wszech艣wiat w ca艂ej swej niesko艅czono艣ci. Celem tych dw贸ch paragraf贸w jest pom贸c uczniowi w zrozumieniu faktu, i偶 ca艂a niezmierzona moc, dzia艂aj膮ca poprzez przestrze艅 niesko艅czon膮, wywiera wp艂yw r贸wnie偶 na niego - i 偶e jego osi膮gni臋cia w偶yciu zale偶膮 od stopnia 艣wiadomo艣ci i pracy w harmonii z tymi si艂ami.

搂搂 3-4. Cz艂owiek izoluje siebie tylko przez niewiedz臋 i przez przed艂u偶enie w niesko艅czono艣膰 swych poj臋膰 o odpowiedzialno艣ci. W postaci Boga nie istnieje nic, co oddziela cz艂owieka lub wp臋dza go w ciemnot臋 i s艂abo艣膰. B贸g zawsze chce zrealizowa膰

Siebie i nie tylko nie zamierza cz艂owieka wykluczy膰 z b艂ogos艂awie艅stw, kt贸re prawowicie mu si臋 nale偶膮, ale zawsze d膮偶y do przejawienia si臋 przez cz艂owieka. Cz艂owiek musi tylko usun膮膰 to, co go oddala od celu Boga. oo

搂 5. 艢mierci nie ma! To, co si臋 wydaje 艣mierci膮, jest tylko stanem, w kt贸rym cz艂owiek tak dalece wypar艂 Boski Fakt swego istnienia, 偶e ta Boska Rzeczywisto艣膰 nie mo偶e ju偶 d艂u偶ej podtrzymywa膰 cia艂a. 呕yciem cia艂a jest Duch, kt贸ry je stworzy艂, ale gdy przez cz艂owieka niewiedz臋 cia艂o jest ca艂kowicie opanowane przez fa艂szywe poj臋cia 0 偶yciu, traci ono ca艂膮 si艂臋 偶ywotn膮 i dlatego nie mo偶e funkcjonowa膰 dalej, To w艂a艣nie nazywa si臋 艣mierci膮. Cz艂owiek duchowy, cz艂owiek, kt贸rego stworzy艂 B贸g, i jedyny cz艂owiek, jakiego zna B贸g, 偶yje r贸wnie wiecznie, jak wieczny jest B贸g. Idee cz艂owieka 偶yj膮 nadal - chocia偶 formy, przez kt贸re si臋 wyra偶a艂 przesta艂y istnie膰, boska za艣 idea cz艂owieka trwa tak samo jak poprzednio, nawet gdy wyparta zosta艂a z narz臋dzia cielesnego, przeznaczonego do jej wyra偶ania. Pozostaj膮 one jednym w zasadzie Ojca i dla niej, czy to w ciele czy poza cia艂em, wszyscy ludzie mog膮 u艣wiadamia膰 sobie wieczn膮 jedno艣膰, jaka istnieje, je偶eli niewiedza, powoduj膮ca uczucie oddzielno艣ci, usuni臋ta jest ze 艣wiadomo艣ci.

搂搂 6-7. Niewiedza jest jedynym nieprzyjacielem cz艂owieka. Znajomo艣膰 fakt贸w wprowadza go w harmoni臋 z si艂ami przestrzeni niesko艅czonej, kt贸re s膮 wszystkie przyjazne i dzia艂aj膮 tw贸rczo dla jego dobra, W Zasadzie nie mo偶e istnie膰 opozycja do siebie samego, dlatego wszystko, co istnieje we wszech艣wiecie, dzia艂a w samej naturze cz艂owieka i jest on punktem czy przewodnikiem, w kt贸rym i przez kt贸ry przejawiaj膮 si臋 niesko艅czona moc i niesko艅czone mo偶liwo艣ci.

搂搂 8-10. Niemo偶liwe jest znalezienie pokoju i harmonii dop贸ki kto艣 si臋 spodziewa, 偶e wszystko i wszyscy robi膰 b臋d膮 dla niego to, co tylko on sam mo偶e zrobi膰 dla siebie. Nikt nie mo偶e nam da膰 tego, co ju偶 posiadamy ani nie mo偶e w nas obudzi膰 tego, czego wyra偶enia odmawiamy my sami. To nie 艣wiat ani ludzie ze 艣wiata mog膮 nam da膰 to, czego potrzebujemy, ani te偶 s艂u偶y膰 nam tym, czego potrzebujemy. Ka偶dy dobry dar i ka偶dy dar doskona艂y przychodz膮 z g贸ry. Prawo wszech艣wiata dzia艂a z Zasady Boga przez przejawienie indywidualne i daje wtedy ze siebie, swej prawdziwej natury, 艣wiatu na s艂u偶b臋. Je偶eli odwr贸cimy ten proces, je艣li b臋dziemy oczekiwa膰 od 艣wiata i ludzi, aby obdarzali nas tak, by艣my mogli si臋 sta膰 szcz臋艣liwi i harmonijni, i osi膮gn膮膰 w ten spos贸b nasz膮 bosko艣膰, mo偶emy si臋 spotka膰 tylko z rozczarowaniem. B贸g jest Pocz膮tkiem i jest Wielkim S艂ug膮 rodzaju ludzkiego. Przyj膮膰 Jego Ducha, znaczy sta膰 si臋 Synem Bo偶ym i uzyska膰 wobec 艣wiata postaw臋 rozdawcy wielkich dar贸w woko艂o.

搂 11. Sama natura cz艂owieka fest Ksi臋g膮 呕ycia i je偶eli b臋dzie si臋 on ws艂uchiwa膰 w wieczne impulsy swej natury wewn臋trznej, pozwalaj膮c si臋 rozwija膰 i wzrasta膰 najg艂臋bszej istotno艣ci swej natury - b臋dzie rozumia艂 samego siebie, wszech艣wiat i prawo wszech艣wiata. Nie b臋dzie potrzebowa艂 偶adnego cz艂owieka, aby go uczy艂.

搂 12. To powinno by膰 jasne dla ka偶dego, kto pozna艂 zam臋t i spok贸j w obr臋bie w艂asnej natury. Zam臋t przychodzi jedynie wtedy, gdy fa艂szywe elementy s膮 wprowadzone do jego natury - harmonia za艣 trwa, gdy przyjmujemy to, co harmonijne. Cz艂owiek to chemik, kt贸ry miesza w sobie to, co wytwarza jego cierpienia i przyjemno艣ci.

搂搂 13-15. Powiedzie膰, co jest w harmonii z nasz膮 natur膮 i z celami Boga dzia艂aj膮cego w nas, jest r贸wnie 艂atwe dla ka偶dego, jak 艂atwo jest powiedzie膰, jaka jest r贸偶nica mi臋dzy harmoni膮 a dysonansem w muzyce. Jest to wyra藕ne zar贸wno dla tego, kt贸ry nigdy muzyki si臋 nie uczy艂, jak i dla ka偶dego muzykologa. Jest r贸wnie 艂atwo rozezna膰 dysonans i dysharmoni臋 ka偶demu najbardziej ciemnemu cz艂owiekowi, jak i mistrzowi. Musimy si臋 nauczy膰 rozr贸偶nia膰 i nie pozwala膰 sobie na 偶adne mentalne, czy uczuciowe reakcje, usypiaj膮ce nasze poczucie doskona艂o艣ci.

搂 16. To nie Adam, ale niewiedza spowodowa艂a, 偶e cz艂owiek zapomnia艂 o swej bosko艣ci, i to niewiedza trzyma nas w niewoli, gdy w rzeczywisto艣ci nie ma niewoli. Niesko艅czono艣膰 nape艂nia ca艂y czas i przestrze艅, a nasz膮 misj膮 jest zbudzi膰 si臋 do faktu, 偶e ca艂a Niesko艅czono艣膰 dzia艂a przez nas, a zdolno艣ci nasze s膮 mierzone, tylko tym faktem.

搂搂 17-21. Najwi臋ksz膮 z nauk Chrystusa by艂a mi艂o艣膰, gdy偶 mi艂o艣膰 jest nie tylko spe艂nieniem ka偶dego prawa, lecz daje rozwi膮zanie dla ka偶dego problemu 偶ycia. Mi艂o艣膰 jest prawem wszech艣wiata, a kiedy si臋 staje pasj膮, rz膮dz膮c膮 dan膮 jednostk膮, staje w harmonii ze wszystkimi si艂ami przestrzeni niesko艅czonej. Ten, kto trwa w mi艂o艣ci, trwa w Bogu. Mi艂o艣膰 pierwej powinna by膰 rozwijana w cz艂owieku jako nieznaj膮ca roz艂膮ki zespolenia z Niesko艅czono艣ci膮. Nie znaczy to, 偶e macie kocha膰 niedoskona艂o艣ci w 艣wiecie, w bli藕nich waszych lub w sobie. Wyrzu膰cie to ze swej 艣wiadomo艣ci i po艂膮czcie si臋 z bosko艣ci膮, kt贸ra stoi poza t膮 mask膮 zewn臋trzn膮, w kt贸rej nie mo偶ecie widzie膰 ani pozna膰 Boga.

搂搂 22-23. Waszym wszech艣wiatem jest ten, kt贸ry widzicie. "Kraj, kt贸ry widzisz, ten dam ci jako dziedzictwo". Poza wszystkimi rzeczami jest 艣wiat艂o, gdy偶 na pocz膮tku by艂o 艢wiat艂o. 艢wiat艂o sta艂o si臋 偶yciem ludzi. Nawet nasi materialistyczni naukowcy m贸wi膮, 偶e 艣wiat艂o jest podstaw膮 ka偶dej formy przejawionej. Przeto rzeczywiste cia艂o cz艂owieka nie jest cia艂em z materialnego mi臋sa, lecz cia艂em ze 艣wiat艂a, kt贸re zawiera w sobie tamto, gdy偶 艣wiat艂o podtrzymuje je akurat w tym samym sensie, jak tlen i wod贸r podtrzymuj膮 wod臋. Gdy niewiedza zostanie usuni臋ta ze 艣wiadomo艣ci, ujrzymy i przejawimy 艣wiat艂o.

搂搂 24-25. Je偶eli kto艣 pos艂uszny jest konstytucji Stan贸w Zjednoczonych i daje ka偶demu prawo do 偶ycia, wolno艣ci i szukania szcz臋艣cia, czy偶 automatycznie nie us艂ucha on ka偶dego innego prawa kraju? Pos艂usze艅stwo Najwy偶szemu Prawu poci膮ga za sob膮 spe艂nienie obowi膮zku wobec ka偶dego innego prawa. Prawem wszech艣wiata jest mi艂o艣膰, a je偶eli kto艣 偶yje w mi艂o艣ci w 艣wiadomym zespoleniu i jedno艣ci z Bogiem i lud藕mi, ten nie uczyni nic, co by gwa艂ci艂o jakie艣 mniejsze prawo. Ale b臋dzie on zawsze dzia艂a艂 w sensie i na spos贸b bezgranicznie wolny, nieograniczony i nie b臋dzie kr臋powany przez te mniejsze przejawienia prawa.

搂搂 26-27. Wszech艣wiat i wszystko, co on w sobie zawiera, fest jednym systemem, a nasz膮 misj膮 jest to dostrzec. Nie, 偶eby to wiele znaczy艂o dla wszech艣wiata - lecz wiele... to znaczy dla cz艂owieka. Wyzwolenie jego przychodzi wraz z wiedz膮 o rzeczach, jakimi one s膮 rzeczywi艣cie.

ja藕艅

1. Kiedy Jezus Chrystus nakaza艂: Je偶eli nie staniecie si臋 jako ma艂e dziatki, nie wejdziecie do kr贸lestwa niebieskiego", to g艂osi艂 w tych s艂owach jedn膮 z najg艂臋bszych prawd. Dziecko nie zosta艂o jeszcze zahipnotyzowane poj臋ciami 艣wiata o ograniczeniach i 偶yje naturalnie w harmonii ze swym 藕r贸d艂em. To jest w艂a艣nie pow贸d, dlaczego wi臋kszo艣膰 ludzi doros艂ych lubi przebywa膰 z dzie膰mi. Promieniuj膮 one naturaln膮 harmoni膮 wszech艣wiata, a jest to naturalne 艣rodowisko cz艂owieka. Gdyby艣my zechcieli porzuci膰 wszystkie poj臋cia ustosunkowuj膮ce nas do 艣wiata, by艣my si臋 znale藕li w tym stanie, jaki zawsze przychodzi z dzia艂ania uniwersalnego i dokonaliby艣my dzie艂, kt贸re zawsze chc膮 si臋 przejawi膰 przez nasz膮 natur臋. "Kiedykolwiek znajdziesz 禄ja芦 - rzu膰 to 禄ja芦" - pisa艂 staro偶ytny Hindusi jest to dot膮d centraln膮 nauk膮 mistrz贸w. Tylko je艣li przyzwyczajenia przeciwstawne ludzkiej naturze cz艂owieka odpadn膮 od niego, mo偶e on mie膰 nadziej臋 na 偶ycie, kt贸re jest 呕yciem Jedynym. Wi臋ksza cz臋艣膰 naszych zamierze艅 jest tak zupe艂nie przeciwstawna celowi i naturalnej tendencji 偶ycia, 偶e prowadz膮 one tylko do rozk艂adu cia艂a. Jest droga, kt贸ra wydaje si臋 s艂uszna cz艂owiekowi, lecz jej ko艅cem jest 艣mier膰" - powiedzia艂 Jezus.

2. Wiedzcie to: nie ma niczego, co by rzeczywi艣cie ogranicza艂o cz艂owieka i trzyma艂o go w stanie niepewno艣ci i bez po偶yteczno艣ci opr贸cz jego w艂asnych my艣li. Gdy my艣li te s膮 usuni臋te, mo偶e on swobodnie wej艣膰 w 偶ycie wszech艣wiata i w贸wczas zaczyna dawa膰 dowody swych mo偶liwo艣ci naturalnych. "W tym dniu, kiedy nie my艣licie, przyjdzie Syn Cz艂owieczy" - by艂o m膮drym pouczeniem wielkiego mistrza. Wszelka my艣l, kt贸ra przychodzi do 艣wiadomo艣ci ludzkiej od 艣wiata, jest tylko refleksem wra偶e艅 tak otrzymanych, a cz艂owiek nie jest reflektorem. Cz艂owiek jest projekcj膮 i emanacj膮 bosko艣ci i tylko gdy daje wyraz impulsom najg艂臋bszej swej natury, jest w偶yciu takim, jakim ono jest.

3. Boskim celem prawa 偶ycia jest wydoskonalenie i oczyszczenie natury ludzkiej, a偶 si臋 stanie ona pe艂nym i doskona艂ym wyrazem samej siebie. Kiedy 偶ycie si臋 prze偶ywa w ten spos贸b, bez rezerwy i ograniczenia, spowodowanych hipnotycznym wp艂ywem narzuconej my艣li, natura cz艂owieka si臋 oczyszcza nieustannie. To wymaga sta艂ej kontroli, dop贸ki natura nasza nie stanie si臋 jedni膮 wyra偶aj膮c膮 jeden jedyny cel. Jako艣膰 tej si艂y jest w贸wczas doskona艂a zewn臋trznie, r贸wnie jak jest ona faktem w uniwersalno艣ci. Tylko w ten spos贸b mo偶e cz艂owiek spe艂ni膰 swe przeznaczenie i uzyska膰 pe艂ne podtrzymanie si艂 uniwersalnych. Wielu ludzi si臋 dziwi, czemu B贸g nie przejawia si臋 w ich w艂asnych poj臋ciach i nie daje im tego, czego - jak mniemaj膮 -- potrzebuj膮. B贸g tak samo nie dzia艂a przez poj臋cia ludzkie, jak natura nie oddzia艂uje na ja艂owe ziarna, chyba, 偶e je rozk艂ada. B贸g czy Duch zaj臋ty jest sw膮 spraw膮, urzeczywistniaj膮c w艂asny idea艂 i cel, a cz艂owiek musi wej艣膰 w harmoni臋 z tym celem uniwersalnym. Wtedy i tylko wtedy osi膮gnie on ten stan pe艂nego dzieci臋ctwa, w kt贸rym przezywa 偶ycie w spos贸b naturalny. 呕ycie naturalne jest doskona艂e i daje doskona艂e wyniki. Nasze poj臋cia s膮 albo zupe艂nie niedoskona艂e, albo niepe艂ne. Nie maj膮 one w sobie natury czy celu d膮偶enia uniwersalnego i dlatego winny by膰 tylko odrzucone, aby wy偶sze wp艂ywy mog艂y si臋 sta膰 czynnikami okre艣laj膮cymi ca艂y nasz byt.

4. M贸wicie, i偶 uczono was, jakoby pierwszym prawem natury by艂o samozachowanie si臋 (instynkt samozachowawczy) - i to jest prawda; lecz to nie znaczy, 偶e mo偶na ochrania膰 swoje 偶ycie kosztem cudzego. Prawo 偶ycia dzia艂a ku zachowaniu i popieraniu 偶ycia; tak post臋puje mistrz, gdy偶 偶yje w harmonii z Jedynym 呕yciem, jakie istnieje. Nie ma w nim uczucia zemsty, a ca艂ym jego celem jest ochrania膰 stworzenie od wszelkich przeszk贸d. Jest to tajemnica mistrzostwa. Dop贸ki kto艣 nie opanowa艂 w swej naturze tego, co niszczy 偶ycie, jest poza 偶yciem, lecz gdy jest zupe艂nie wolny od tego, jest ca艂kowicie w 偶yciu. Jezus nie pot臋pi艂 tych, kt贸rzy go ukrzy偶owali, lecz uwolni艂 ich od Karmy niewiedzy, przez prawo przebaczenia.

5. Faktem jest, 偶e gani膰 kogo艣 lub pr贸bowa膰 rzuca膰 nagan臋 na innych znaczy to samo, co pogr膮偶y膰 si臋 w t臋 niewiedz臋. Ochraniajcie 偶ycie, gdziekolwiek si臋 ono przejawia. Strze偶cie w艂asnego 偶ycia i 偶ycia innych od wszelkiego natr臋ctwa niewiedz膮cych. Ochraniajcie siebie i innych od wszelkich my艣li i czyn贸w, kt贸re by wci膮ga艂y w co艣, co nie jest pe艂niejszym i bardziej harmonijnym wyrazem 偶ycia. Czynienie czego艣 innego jest samob贸jcze. Oczyszczajcie nieustannie swe w艂asne 偶ycie przez ci膮g艂e ochranianie go woko艂o was. Lecz ochrania膰 innych nie znaczy to, tylko strzec ich przed gwa艂tem cielesnym - lecz tak偶e chroni膰 przed ich w艂asn膮 niewiedz膮 i niewiedz膮 innych. Wyzw贸lcie siebie i innych od hipnozy ludzkiej my艣li i postrzegajcie siebie i innych jako wolnych Syn贸w Najwy偶szego. Tylko w ten spos贸b mo偶ecie wst膮pi膰 w 偶ycie, a wst膮pi膰 we艅, znaczy sta膰 si臋 samemu mistrzem. Je偶eli kto艣 czyni wam krzywd臋, uwolnijcie go natychmiast we w艂asnym umy艣le i uwolnijcie go od krytyki i pot臋pienia przez innych. Utrzymujcie go zawsze swobodnie w偶yciu uniwersalnym. 4. __________________________________________Wielu ludzi nigdy nie przestaje my艣le膰, dlaczego arty艣ci maluj膮 aureol臋 艣wietln膮 wok贸艂 g艂贸w 艣wi臋tych i mistrz贸w. Oznacza to, 偶e s膮 oni o艣wieceni, a o艣wiecenie wyst臋puje wtedy, gdy zas艂ona niewiedzy, chmury hipnotyzmu zostaj膮 usuni臋te. To samo 艣wiat艂o mo偶na w pewnym stopniu widzie膰 doko艂a dzieci, a emanacja tego 艣wiat艂a daje cz艂owiekowi uczucie si艂y i spokoju w obecno艣ci bardzo ma艂ych dzieci. S膮 one doskonale wolnymi przewodami 偶ycia uniwersalnego. Ten wp艂yw odczuwa si臋 tak, jak si臋 widzi 艣wiat艂o woko艂o mistrz贸w, gdy偶 stali si臋 oni jak ma艂e dzieci, wyzwolili si臋 ze wszystkich poj臋膰 艣wiata, przy膰miewaj膮cych 艣wiat艂o. 艢wiat艂o jest 偶ydem, a kiedy cz艂owiek jest w pe艂nym 偶yciu, jest w 艣wietle - on jest tym 艣wiat艂em. Kto艣, kto jest ca艂kowicie w 艣wietle, podnosi ka偶dego do tego stanu w stopniu, w jakim ludzie chc膮 odpowiedzie膰 na jego wp艂yw. Nie ma w tym nic nienaturalnego, 偶e si臋 widzi 艣wiat艂o emanuj膮ce z mistrza, a jest to ca艂kowicie naturalne, gdy偶 jest to 偶ycie w swym stanie naturalnym. Macie w sobie wszystkie potencjalno艣ci i mo偶ecie rozpozna膰 偶ycie, jakie ono jest w tych, kt贸rzy was otaczaj膮, je偶eli sobie pozwolicie widzie膰. Jedyn膮 rzecz膮, jaka was powstrzymuje od tego, jest wasza niech臋膰 porzucania tego, co sobie wyobra偶acie jako wasz stan czy poziom. Odsu艅cie zas艂on臋, a znajdziecie tam 艣wiat艂o.

7. Aby czyni膰 post臋py, trzeba widzie膰 siebie jako mistrza. Nikt nie mo偶e was nauczy膰 ani da膰 wam mistrzostwa, gdy偶 ono jest ju偶 wasze. Potrzebne jest praktykowanie. Musicie 偶y膰 tak - jak 偶yje mistrz, my艣le膰 tak - jak my艣li mistrz, dzia艂a膰 tak - jak dzia艂a mistrz, zanim poznacie mistrza... je艣li go spotkacie.

8. Pomy艣lcie: - Jak by si臋 zachowa艂 mistrz wobec sytuacji, z kt贸rymi si臋 spotykacie w 偶yciu codziennym? Pr贸bujcie rozwi膮zywa膰 wasze problemy w taki sam spos贸b. Jak by m贸wi艂 mistrz do tych, kt贸rzy was otaczaj膮? Pr贸bujcie m贸wi膰 w taki sam spos贸b. Jaka by艂aby postawa mistrza wobec tych, kt贸rzy by go otaczali? Pr贸bujcie zaj膮膰 tak膮 sam膮 postaw臋. Czy mogliby艣cie sobie wyobrazi膰 mistrza troszcz膮cego si臋 o interesy? Czy mistrz m贸g艂by obmawia膰 i nienawidzi膰, by膰 zazdrosny czy z艂y? Czy by si臋 wzdraga艂 ze spe艂nieniem jakiego艣 specjalnego zadania? Tak, to jest wz贸r dla was, gdy偶 wasze poj臋cie o tym, jak mistrz zachowa艂by si臋 w 偶yciu, jest 艣ci艣le tym, co powinni艣cie zrobi膰. Gdy b臋dziecie brali 偶ycie ze 艣wiadomo艣ci膮, 偶e jest to idea wszech艣wiata, z kt贸rym stanowicie jedno艣膰, to ziarenka waszego mistrzostwa b臋d膮 kie艂kowa艂y i si臋 rozwin膮 do swego maksymalnego wzrostu.

9. Czy naprawd臋 nie mo偶ecie poj膮膰, 偶e to, czego oni zawsze uczyli, jest oczywist膮 prawd膮? 呕e nie trzeba siedzie膰 d艂ugich godzin w samadhi ani przechodzi膰 przez rytua艂y mistyczne, czy obrz臋dy religijne, by doj艣膰 do o艣wiecenia. Oni przygotowali drog臋, dowiedli, 偶e kiedy pracujecie poza umys艂em z jego my艣lami i wchodzicie w 偶ycie, takie jakie ono jest, wtedy jeste艣cie w stanie mistrzostwa i przez kontynuowanie tego, a偶 to traktowanie 偶ycia stanie si臋 wasz膮 postaw膮, stajecie si臋 mistrzami.

Porzu膰cie to "Ja", jakim zdajecie si臋 by膰 i zacznijcie 偶y膰, jak wrodzone uczucie wam dyktuje, i偶 powinni艣cie 偶y膰, a si臋 przekonacie, 偶e to jest naprawd臋 wasze 偶ycie.

10. Nie trzeba te偶 wcale je藕dzi膰 do Indii, 偶eby spotka膰 swego mistrza czy nauczyciela, jak to sobie wyobra偶a wielu uczni贸w. Waszym mistrzem i nauczycielem jest w艂asna ja藕艅. Mistrzowie i Jezus nie podr贸偶uj膮 po 艣wiecie dla swej wiedzy i mocy - - spogl膮daj膮 oni we w艂asne wn臋trze, w t臋 ja藕艅 j kt贸ra jest Bogiem w ich wn臋trzu, i dlatego s膮 mistrzami. Dop贸ki szukacie poza wami tego, co mo偶na znale藕膰 tylko we w艂asnym wn臋trzu, nie znajdziecie tego. Tylko w ten spos贸b b臋dziecie mogli pozna膰 nauki prawdziwego mistrza. Nieo艣wieceni powiedz膮 wam, 偶e musicie szuka膰 nauczyciela poza wami, lecz mistrz m贸wi, 偶e nauczyciela nale偶y znale藕膰 we w艂asnym wn臋trzu. To jest g艂贸wny punkt nauki Jezusa, kt贸ry pr贸bowa艂 uczyni膰 j膮 zrozumia艂膮 dla 艣wiata. "Oto tu, oto tam" - to jest nauka antychrze艣cija艅ska. "Ojciec w nas", jest prawdziw膮 nauk膮 Jezusa.

11. A wi臋c to, co czujecie w waszej ja藕ni, ta najg艂臋bsza struna waszej natury, musi si臋 uzewn臋trzni膰. Praktykowanie doprowadza do doskona艂o艣ci, a przez praktykowanie w艂asnego mistrzostwa lub takie prze偶ywanie 偶ycia, jakie ono powinno by膰, b膮d藕 przez czynienie tego, co jak instynktownie czujecie, czyni艂by mistrz, przekonacie si臋, 偶e wszystko czego艣cie szukali, jest ju偶 tutaj ca艂kowicie przejawione. Potrzebne by艂o tylko ca艂kowite zaniechanie dotychczasowego sposobu 偶ycia i wej艣cie w takie, jakie ono by膰 powinno.

12. Kiedy cz艂owiek si臋 uczy 偶y膰 od duszy, od ja藕ni, a nie od umys艂u, wszystko, w偶yciu staje si臋 zrozumia艂e. Wiecie, co powinni艣cie robi膰, dok膮d d膮偶y膰, a 偶ycie staje si臋 proste i harmonijne. Tak zosta艂o ono zamierzone, takie ono jest i takim wreszcie powinni艣my 偶y膰. Dzieci 偶yj膮 w dziedzinie my艣li, gdy nauczymy je tego; z pocz膮tku 偶yj膮 one w spos贸b naturalny, a my powinni艣my by膰 im podobni, zamiast przerabia膰 je po swojemu. Nie znaczy to wcale, 偶e mamy wie艣膰 偶ycie nieinteligentne i bezmy艣lne; znaczy to, 偶e b臋dziemy 偶yli prawdziwie, inteligentnie, i 偶e nasze my艣li b臋d膮 odbiciem nale偶ycie wyra藕nej ja藕ni wewn臋trznej.

13. To prawda, 偶e dokonanie tej ca艂kowitej przemiany, z tego, czym wydajemy si臋 by膰, a czym w rzeczywisto艣ci jeste艣my i wej艣cie w 偶ycie jakim ono jest, wymaga pewnego zdecydowania. Jakiekolwiek s膮 wierzenia Hindus贸w, w ka偶dym razie oni oddaj膮 za nie wszystko; nie zawahaj膮 si臋 przej艣膰 setki mil dla spe艂nienia czego艣, co uwa偶aj膮 za sw贸j duchowy obowi膮zek. Je偶eli w r贸wnym stopniu b臋dziemy gorliwi w stawaniu si臋 tym, czym instynktownie czujemy, 偶e sta膰 si臋 powinni艣my, dojdziemy do celu bez trudno艣ci. Musimy porzuci膰 samo tylko pragnie- nie i 偶ywienie nadziei, a zacz膮膰 czyni膰 i by膰.

KORESPONDENT PISZE. Wiadomo艣膰: Wobec zainteresowania listem pani Gracji G. Hann oraz zawartych w nim my艣li pomocnych dla uczni贸w, czynimy go tre艣ci膮 niniejszej lekcji. Pani Hahn bra艂a udzia艂 w ekspedycji pana Spaldinga w Indiach, Postaram si臋 opowiedzie膰 pewne prze偶ycia doznane od czasu, gdy ostatni list do was napisa艂am.

"Pan M, M. Ghosh, przyjaciel pana Spaldinga, zaprosi艂 nas na go艣cinn膮 wycieczk臋 statkiem po rzece do Dakki (Dacca) a艣ramu swamiego Paramanandy. Trudno by by艂o opisa膰 d偶ungl臋, kt贸r膮艣my przebyli; miejscami rzeka by艂a tak w膮ska, 偶e niemo偶liwe by艂o dwom 艂odziom przep艂yn膮膰 obok siebie, miejscami zn贸w rzeka si臋 rozszerza艂a na p贸艂 mili. Wszystko sz艂o dobrze podczas naszej podr贸偶y. Wieczorem trzeciego dnia o godz. 8.15, gdy wi臋kszo艣膰 z nas spa艂a w kojach, uczuli艣my straszne zderzenie i us艂yszeli艣my z bliska g艂o艣ny krzyk. Zrozumieli艣my, 偶e zderzyli艣my si臋 z jakim艣 parowcem. Wystarczy powiedzie膰, 偶e zamieszanie i strach zapanowa艂y na kr贸tki czas; powiedziano nam, 偶e galar drugiego parowca zaton膮艂 w ci膮gu kilku chwil. Nasz statek by艂 uszkodzony, lecz nikt nie zgin膮艂. Nie by艂o wskazane jecha膰 dalej, wi臋c na noc zarzucili艣my kotwic臋. 艢wiat艂a zgas艂y, 艂odzie bardzo przecieka艂y. Ma艂y synek naszego gospodarza wszed艂 spokojnie na pok艂ad podczas ca艂ego tego zamieszania i powiedzia艂: 禄B贸g ocali艂 nas wszystkich - Baba (ojcze), czy mog臋 teraz i艣膰 spa膰?芦. Przez chwil臋 panowa艂a cisza, potem zrozumieli艣my wszyscy lekcj臋, jak膮 da艂 nam ten b艂ogos艂awiony ch艂opczyk hinduski. Spokojnie poszli艣my spa膰 z uczuciem pewno艣ci, i偶 wszystko jest dobrze. By艂 to mistrz w stanie potencjalnym, uspokajaj膮cy wszystkich sw膮 spokojn膮 pewno艣ci膮 i prost膮 wiar膮 dzieci臋c膮. Rankiem posuwali艣my si臋 wolno do nast臋pnego miasta i wsiedli艣my do poci膮gu, wracaj膮c do Kalkuty. Tam spotkali艣my pewnych prawdziwie cudownych ludzi hinduskich. Niejaki pan Sircar ofiarowa艂 panu Spaldingowi sw膮 ksi膮偶k臋, z kt贸rej chc臋 przytoczy膰 wzmiank臋, poniewa偶 do mnie przem贸wi艂a. 禄Pe艂n膮 prawd膮 i 偶yciem w jego najwy偶szym rozkwicie nie wolno si臋 cieszy膰, je偶eli wszystkie si艂y naturalne i duchowe nie b臋d膮 opanowane i u偶yte do rozwijaj膮cego si臋 偶ycia w jego wzrastaj膮cej pi臋kno艣ci芦. Sp臋dzili艣my z nim wiele, wiele godzin i czuli艣my si臋 bardzo wzbogaceni.

Pewna historia opowiedziana nam na uniwersytecie w Kalkucie, kt贸rego艣 popo艂udnia, zas艂uguje na napomkni臋cie ze wzgl臋du na zawart膮 lekcj臋. Wydarzy艂o si臋 to w 600 roku przed Chrystusem. Nawet w贸wczas istnia艂y sprzeczne zdania w odniesieniu do nauk i zdarzy艂o si臋, i偶 cz臋艣膰 zwolennik贸w oddali艂a si臋 od grupy g艂贸wnej i pr贸bowa艂a nam贸wi膰 nauczyciela do zmiany swego punktu widzenia. Po pewnym czasie w贸dz frakcji, kt贸ra si臋 wycofa艂a uzna艂, 偶e to by艂o daremne i zdecydowa艂 si臋 wzi膮膰 prawo w swe w艂asne r臋ce. Urz膮dzi艂 zasadzk臋 i kiedy nauczyciel przechodzi艂, ci膮艂 go mieczem. Zraniony nauczyciel, padaj膮c przywo艂a艂 do siebie napastnika i prosi艂 go, by przysiad艂 przy nim na chwil臋, gdy偶 pragn膮艂 ostatnim zamieraj膮cym g艂osem m贸wi膰 do niego. Z wielk膮 dobroci膮 i mi艂o艣ci膮 poleci艂 mu i艣膰 prosto naprz贸d, gdy偶 wtedy nikt nie b臋dzie wiedzia艂, co si臋 sta艂o i w ten spos贸b wielu ludzi uniknie zemsty jego 艣mierci, gdy偶 w rzeczywisto艣ci by艂o to d膮偶enie ku wi臋kszej realizacji. Gdyby wr贸ci艂 drog膮, kt贸r膮 przyszed艂, to wielu b臋dzie cierpia艂o przez niego i on sam b臋dzie cierpia艂 za zbrodni臋, kt贸rej si臋 dopu艣ci艂. Wielki mistrz da艂 t臋 lekcj臋 cz艂owiekowi my艣l膮cemu, i偶 mo偶e mii zaszkodzi膰.

Opu艣cili艣my Kalkut臋 w poniedzia艂ek i przybyli艣my do a艣ramu swamiego Omkara. By艂o to cudowne, koj膮ce miejsce we wsi, odleg艂ej o 30 mil od kolei. Po kilku dniach odpoczynku ka偶dy z nas oddzielnie by艂 wzywany na rozmow臋 ze swamim. Siedz膮c i s艂uchaj膮c jego harmonijnego g艂osu, zobaczy艂am 艣wiat艂o doko艂a niego i poza nim. By艂am przez chwil臋, jakby pod czarem i si臋 obawia艂am, 偶e zjawisko zniknie, lecz ono trwa艂o. Izba by艂a w 艣wietle, tak jak to pan Spalding opowiada艂 mi wiele razy. Po raz pierwszy mia艂am takie prze偶ycie, kt贸re b臋d臋 pami臋ta膰 i kocha膰.

Wczoraj wieczorem znowu mia艂am szcz臋艣cie sp臋dzi膰 dwie godziny ze swamim. Wyt艂umaczy艂 szczeg贸艂owo znaczenie mistrz贸w i mistrzostwa. Przede wszystkim mistrzowie staj膮 si臋 mistrzami nad samymi sob膮. Jest to panowanie nad gniewem, zazdro艣ci膮, chciwo艣ci膮, egotyzmem, 偶膮dz膮 posiadania: 偶ony b膮d藕 m臋偶a - nad egoizmem i nad tysi膮cem innych rzeczy, kt贸rymi obarczamy sami siebie.

Przebyli艣my tysi膮ce mil, by ujrze膰 mistrza, kogo艣, kto dokona艂 tego, czego my nie umiemy, a musimy sprawi膰 w naszych domach i naszym 艣rodowisku. Zupe艂nie jak krowa, kt贸ra po偶膮da trawy z drugiej strony ogrodzenia, pomimo i偶 ma jej obfito艣膰 doko艂a siebie. Swami daje nam jedno s艂owo jako podstaw臋, na kt贸rej opieraj膮c si臋 wst臋pujemy na 艣cie偶k臋 - a jest nim PRAKTYKOWANIE. Wprowadzajcie w codzienn膮 praktyk臋 to, co ju偶 wiecie. Praktykujcie opanowanie gniewu, praktykujcie mi艂o艣膰 do wszystkiego, co jest we wszech艣wiecie. Jest to bardzo rozleg艂e zalecenie, ale przez nieustanne praktykowanie, co godzin臋 i co dzie艅, zobaczymy wkr贸tce wyniki i b臋dziemy przez to gotowi do nast臋pnej lekcji 偶ycia. Ci cisi ludzie znaj膮 prawo opanowania ja藕ni i przeto nie mieszaj膮 si臋 z tymi, co jeszcze nie nauczyli si臋 milcze膰, przynajmniej przez cz臋艣膰 ka偶dego dnia. Jak偶e my, przy naszym wschodnim chaotycznym stanie umys艂u, mo偶emy mie膰 nadziej臋 skontaktowania si臋 z nimi kiedykolwiek? Argumentowanie zamyka drzwi. Tylko otwarty umys艂 i intuicja otwieraj膮 szeroko wej艣cie. To zrozumia艂am w Indiach; s膮dzi艂am, i偶 wiedzia艂am o tym dawniej, lecz kiedy si臋 staje w obecno艣ci jednego z tych 艣wi臋tych, wkr贸tce si臋 rozumie, 偶e by艂o to tylko teoretyczne. Potrzeba prawdziwego praktykowania i szczerego pragnienia duszy, aby opanowa膰 osobowo艣膰 (ja藕艅) i si臋 sta膰 tym, czym si臋 stali oni. Jest tutaj cudowny dwunastoletni ch艂opiec hinduski. Jest to ma艂y mistrz 禄in statu nascendi芦 (w fazie powstawania). Przewiduje on ka偶de nasze 偶yczenie, zanim zd膮偶ymy je wyrazi膰. Oczy s膮 oknami duszy, a wi臋c trzeba zobaczy膰 promienno艣膰 u艣miechu tego ch艂opca, gdy staje - milcz膮c - przed nami, chc膮c nam us艂u偶y膰. Wczoraj wieczorem sta艂 u mych drzwi i zwleka艂 z odej艣ciem. Nieobznajomiona jeszcze ze zwyczajami hinduskimi czeka艂am, aby si臋 wypowiedzia艂, gdy podszed艂 do mnie z tym cudownym u艣miechem, spojrza艂 mi prosto w oczy i powiedzia艂: 禄kocham pani膮 bardzo芦. Potem si臋 odwr贸ci艂 i odszed艂 b艂yskawicznie. Medytuj膮c, siedzi nieruchomo w milczeniu godzin臋. Niekt贸rzy starsi od niego id膮 spa膰, lecz nie to dziecko.

Sp臋dzi艂am ze swamim szcz臋艣liwie tydzie艅, po czym skierowali艣my si臋 na po艂udnie, | do Madrasu. Pan Spalding uda艂 si臋 do Tir uvannamaii i spotka艂 Paw艂a Bruntona, autora ksi膮偶ki 禄The Secret Search of India芦 (w polskim t艂umaczeniu 禄艢cie偶kami jog贸w芦). Pan Spalding wezwa艂 nas telegraficznie i po ca艂onocnej podr贸偶y spotkali艣my si臋 z nimi obydwoma. Byli艣my w a艣ramie u jednego z najwi臋kszych 艣wi臋tych, 偶yj膮cych w Indiach, u Szri Ramana Maharishi. Mn贸stwo ludzi, skrzy偶owawszy nogi, siedzi na pod艂odze przez wiele godzin, aby by膰 tylko w obecno艣ci tego wielkiego cz艂owieka. Jest On jednym ze 艣wi臋tych ludzi, udzielaj膮cych uczniom swego czasu. Nie odzywa si臋 prawie nigdy, chyba w przypadkach, gdy jest pytany, i zanim udzieli odpowiedzi milczy, a偶 odpowiedz przyjdzie od wewn膮trz. Ju偶 to jedno zetkni臋cie warte by艂o ca艂ej podr贸偶y

Z Tiruvannamali udali艣my si臋 do Pondicherry. Mieszka tu pewien wielki cz艂owiek, lecz ukazuje si臋 tylko trzy fazy do roku. Nast臋pnym razem wypadnie to 24 lutego. A艣ram zapami臋tamy na d艂ugo. Mieszka tu wielu, wielu uczni贸w, kt贸rych poci膮ga sw膮 obecno艣ci膮. Twarze ich promieniej膮 偶yciem, jakie wiod膮 i to nie wzbudza 偶adnych w膮tpliwo艣ci. Tu si臋 dowiedzieli艣my, 偶e 30 stycznia w Allahabadzie odb臋dzie si臋 Mela, czyli pielgrzymka. Pojechali艣my do Kalkuty, potem do Aflahabadu. Nigdy nie zapomn臋 widoku, ujrzanego na tej Meli. Byli tam pielgrzymi ze wszystkich stron Indii, przybyli, by k膮pa膰 si臋 w 艣wi臋tych wodach Gangesu. Tu si臋 zbiegaj膮 dwie rzeki - Ganges i Jumna (D偶amna). Woda zimna jest |ak l贸d, jednak oni zanurzaj膮 艣l臋 w ni膮. Przebyli dalekie przestrzenie w艣r贸d strasznych utrudze艅, by wzi膮膰 udzia艂 w tym obrz膮dku religijnym. Milion ludzi z艂膮czonych jedn膮 my艣l膮 - k膮pieli w Gangesie, w tym specjalnym dniu. By艂o tam wiele kontrast贸w! Jedni nadzy, inni na granicy dziko艣ci, niekt贸rzy na s艂oniach i wielb艂膮dach, inni na wozach, zaprz臋偶onych w wo艂y - wszyscy zmierzaj膮cy do Gangesu. By艂am pod wielkim wra偶eniem religijnej 偶arliwo艣ci, na ka偶dym kroku widocznej i nieulegaj膮cej w膮tpliwo艣ci. Czym偶e by艂o to, co kaza艂o milionom ludzi ci膮gn膮膰 do Gangesu? Przechodzi艂o to moje poj臋cie i stale do mego umys艂u wraca艂o pytanie: 禄Czego ja szukam w tym miejscu?芦. Gdy wr贸ci艂am do hotelu, uzyska艂em niejako odpowied藕: 禄Szukasz pierwotnej przyczyny braterstwa芦. Jak mo偶esz si臋 zjednoczy膰 z ca艂膮 ludzko艣ci膮, gdy widzisz tylko zewn臋trzno艣膰, gdy my艣lisz, 偶e s膮 to psychopaci, gdy m贸wisz, 偶e czarne jest czarne, a bia艂e jest bia艂e? Czy nie widzisz tej samej mi艂o艣ci, dr偶膮cej w sercu matki, gdy pie艣ci swe dzieci臋, kt贸rego drobne cia艂ko jest brudne, chore i kalekie, dotkni臋te ub贸stwem, bezdomne i zg艂odnia艂e, id膮ce mile ca艂e w艣r贸d strasznych trud贸w, po to, by si臋 obmy膰 w 禄艣wi臋tych芦 wodach Gangesu? Co, je艣li nie wrodzona iskra bosko艣ci mog艂a pchn膮膰 ich do tych wysi艂k贸w w imi臋 posiadanej koncepcji Boga? My wielbimy Boga w przepychu - oni nie maj膮 nic. Ich stopy s膮 zm臋czone i poranione, ich energia to wszystko, ale wydatkuj膮 j膮, aby przyby膰 tu raz na rok - co sze艣膰, co dwana艣cie i co dwadzie艣cia cztery lata, i si臋 spotka膰 na wsp贸lnym terenie, obmy膰 si臋 i modli膰 na sw贸j spos贸b. Pomy艣lcie tylko: milion ludzi na niedu偶ej przestrzeni, ludzi pe艂nych pokoju, szcz臋艣liwych, 艣piewaj膮cych i radosnych. Ani 艣ladu nie艂adu, wtr膮cania si臋, ka偶dy szanuj膮cy prawa drugiego, swego brata, do wielbienia Boga jak mu si臋 podoba.

Dla mnie rzeczywiste braterstwo wyra偶one jest tu w niepoj臋tych warunkach, w tysi膮cach r贸偶nych okoliczno艣ci, o kt贸rych nigdy nie my艣leli艣my, 偶e mog膮 istnie膰; lecz serca tych pielgrzym贸w wyra偶aj膮 mi艂o艣膰, w oczach ich widzi si臋 bezdenn膮 g艂臋bi臋, kt贸rej mo偶na im pozazdro艣ci膰. Wszyscy wielbi膮cy Boga, Boga, Boga! Mn贸stwo r贸偶nych j臋zyk贸w, bogaci i ubodzy, chromi, kalecy i 艣lepi. U艣miech zawsze wywo艂uje u艣miech. Faktycznie wydaj膮 si臋 oni zdziwieni, 偶e my raczymy si臋 u艣miecha膰 lub pozdrawia膰 ich na ich w艂asny spos贸b. Chcia艂abym naprawd臋 wiedzie膰, czy by艣my si臋 u艣miechali w ich warunkach. Czy by艣my mogli i chcieli pe艂za膰 na r臋kach i kolanach do Gangesu, wielbi膮c Boga ka偶dym tchem, ledwie zdolni do utrzymania si臋 przy 偶yciu? Czy by艣my mogli, pytam, czy by艣my mogli?

Widzieli艣my sadhu o zmierzwionych w艂osach, z cia艂em przysypanym popio艂em, nagich, i zadawa艂am sobie pytanie, dlaczego cia艂o ma by膰 traktowane w taki spos贸b? Odpowied藕 brzmi, 偶e porzucili oni dum臋 i nie ich nie obchodzi, co my艣li 艣wiat. To jest ich koncepcja, a my wszyscy dzia艂amy i my艣limy, jak dyktuje nam sumienie, stosownie do ewolucji indywidualnej. My si臋 pysznimy, stroj膮c cia艂o jak lalki, podczas gdy oni wpadaj膮 w inn膮 ostateczno艣膰 i sp臋dzaj膮 ca艂e 偶ycie w g贸rskich pieczarach Himalaj贸w na kontemplacji Boga. Musz膮 oni wpierw poj膮膰 atrybuty boskie w sobie, zanim p贸jd膮 w 艣wiat uczy膰 innych swych do艣wiadcze艅 wewn臋trznych. My wyznajemy tyle 禄izm贸w芦, religii i dogmat贸w, bardzo cz臋sto tylko teoretycznych i intelektualnych. Tysi膮ce tych pielgrzym贸w, przybywaj膮cych z ca艂ych Indii na t臋 wielk膮 Mel臋 偶yje po bo偶emu; tak oni to rozumiej膮. Oczywi艣cie jest wielu profesjonalnych 偶ebrak贸w, kt贸rych 艂atwo rozr贸偶ni膰. 呕ebracy s膮 偶ebrakami, czy to w Indiach czy w Ameryce. Tutaj widzieli艣my ich na 禄surowo芦, a tam cz臋sto spotykamy ich nawet w najlepszym towarzystwie.

Widzieli艣my cz艂owieka powracaj膮cego znad Gangesu, opieraj膮cego si臋 na lasce, i s艂ug臋 nios膮cego za nim kule. Wyci膮gnijcie z tego wnioski sami. Drugi wielki dzie艅 jest przed nami. W pi膮tek 24. przypada Meto sz贸stego roku, na kt贸r膮 zostajemy. O tej uroczysto艣ci napisz臋 w dalszym ci膮gu. Pan Spalding wzi膮艂 dzisiaj nad Ganges dwie osoby z naszej grupy. Ja pozosta艂am w domu, by napisa膰 do was. (Greta G. Hahn)".

Przy wyk艂adaniu niniejszego rozdzia艂u wskazane jest odczytanie listu pani Hahn, ilustruj膮cego w zrozumia艂y spos贸b t臋 lekcj臋. Incydent po incydencie, jak prze偶yli je uczestnicy grupy, wyt艂umaczony jest w lekcji, a nauczyciel mo偶e swobodnie przechodzi膰 od lekcji do ilustracji w li艣cie.

Dla nauczyciela.

搂 1.4. __________________________________________ To, co si臋 m贸wi o dziecku nie znaczy, 偶e mamy si臋 sta膰 s艂abego umys艂u lub miernej inteligencji. To znaczy, 偶e mamy prze偶ywa膰 偶ycie, jak wyp艂ywa ono z naszej wewn臋trznej natury. Dlatego trudno jest dzieciom rozumie膰 doros艂ych. Nie nape艂ni艂y one umys艂贸w swoich my艣lami, 偶yj膮 tylko tym, co czuj膮 wewn臋trznie. Kiedy to wewn臋trzne uczucie zostaje zupe艂nie st艂umione, dzieci staj膮 si臋 t臋pe, niedo艂臋偶ne i niewydajne, jak ludzie starsi. My艣l nie jest g艂贸wnym czynnikiem pomy艣lnego 偶ycia. Ka偶dy krok w post臋pie ludzkim pochodzi艂 z czyjego艣 wewn臋trznego przekonania, a my艣l rozwin臋艂a si臋 dla odmalowania tego, co zosta艂o osi膮gni臋te.

搂 2. Cz艂owiek, istotnie, nie jest wcale ograniczony, gdy偶 jest odpowiednikiem niesko艅czono艣ci, pozwala si臋 tylko ogranicza膰 przez sw膮 my艣l. 呕yjcie takim 偶yciem, jak si臋 ono rozwija z wn臋trza, a znajdziecie 偶ycie, jakim ono jest oraz klucz do waszego w艂asnego mistrzostwa. My艣l, s艂owo i czyni膮 wynikami lub przewodami, przez kt贸re si臋 偶ycie wyra偶a, a nie wzorami, wed艂ug kt贸rych jest ono prze偶ywane.

搂搂 3-4. Celem wszech艣wiata jest trwa艂o艣膰, wieczno艣膰 i doskona艂o艣膰 偶ycia w jego pe艂ni. Wszech艣wiat podtrzymuje tylko to w cz艂owieku, co jest w harmonii z 偶yciem, a niszczy w naturze cz艂owieka to, co dzia艂a przeciwko 偶yciu. Powiedziane jest, 偶e Z艂o nosi w sobie ziarno swego zniszczenia i to jest prawda, bo ziarnem zniszczenia jest wrodzone dobro, a gdy dobro si臋 przejawia, niszczy z艂o, nie zostawiaj膮c nic opr贸cz dobra. A 偶ycie jest dobrem zawsze obecnym i zawsze dzia艂aj膮cym, by si臋 wype艂ni膰.

搂 5. Nie jest rzecz膮 rozumn膮 gani膰 siebie ani innych, jedynie prawdziwie rozumn膮 rzecz膮 jest ochrania膰 siebie i innych od wszystkiego, co nie jest bosko艣ci膮 uniwersaln膮. Kiedy si臋 nauczymy tak koncentrowa膰 na zachowaniu potencjalnej natury naszej i bli藕nich, jak na zachowaniu naszych ziemskich posiad艂o艣ci, 艣wiat si臋 nape艂ni prawdziwymi mistrzami.

搂 6. Sp贸jrzcie na siebie w zwierciad艂o. Czy jest jakie艣 艣wiat艂o w twarzy waszej, gdy jeste艣cie smutni? Gdy promieniejecie rado艣ci膮, czy jest tam jakie艣 艣wiat艂o? Wyobra藕cie sobie 艣wiat艂o, jakie emanowa艂oby z was, gdyby艣cie byli tym rodzajem 偶ycia, jakie idealizujecie, i b臋d膮ce waszym 偶yciem, jakim jeste艣cie zdolni 偶y膰 i jakim powinni艣cie 偶y膰.

$$ 7-9 - Je艣li chcecie pozna膰 Boga, dzia艂ajcie, jakby艣cie byli Bogiem. Je艣li chcecie wiedzie膰, jakie jest 偶ycie mistrza, 偶yjcie sami jego 偶yciem. Tylko, w ten spos贸b mo偶emy naprawd臋 wiedzie膰. 呕aden cz艂owiek nie zna spraw bo偶ych, chyba 偶e mu je objawi Duch Bo偶y, kt贸ry jest w nim.

搂搂 10-11. Wyra藕na r贸偶nica mi臋dzy naukami o艣wieconych a nieo艣wieconych polega na tym, 偶e o艣wieceni ucz膮 was szuka膰 wiedzy we w艂asnym wn臋trzu, a wszyscy pozostali ucz膮 innych szuka膰 na zewn膮trz siebie. W膮tpliwe jest znalezienie na zewn膮trz tego, czego nie zdo艂ali艣cie znale藕膰 w sobie. 艢wiat oddaje wam to, co wy dajecie 艣wiatu.

搂 12. Nale偶y rozwa偶y膰 r贸偶nic臋 mi臋dzy stanem umys艂u a stanem duszy. Umys艂 m贸wi to a to, 偶e tylko to a to jest mo偶liwe - dusza zna siebie jako nie艣mierteln膮, wie, 偶e jest mistrzem i nigdy si臋 nie zmienia w czynno艣ciach. Najg艂臋bsze wasze pragnienie jest identyczne ze sposobem, w jaki by dzia艂a艂 mistrz.

搂 13. Zupe艂ne oddanie si臋 jakiemu艣 idea艂owi jest tajemnic膮 jego osi膮gni臋cia. Nie wystarczy, tylko pragn膮膰 i mie膰 nadziej臋 - trzeba wytrwale pracowa膰 dla osi膮gni臋cia doskona艂o艣ci.

PRANA

1. Jest dzisiaj dobrze znanym faktem, i偶 kosmiczna sil膮 偶yciowa otacza i przenika wszelki stan i ka偶dy atom, i 偶e si艂a 偶yciowa mo偶e by膰 wci膮gni臋ta w nasze cia艂o wraz z powietrzem, kt贸re wdychamy. Ka偶dy czyn mo偶e by膰 zgodny z t膮 si艂膮 偶yciow膮 i wszelka my艣l mo偶e by膰 z ni膮 w harmonii.

2. Zauwa偶cie, i偶 powiedziane jest, 偶e ta si艂a 偶yciowa mo偶e by膰 wci膮gni臋ta "z powietrzem, kt贸rym oddychamy". To nie sam akt oddychania wci膮ga do cia艂a ludzkiego kosmiczn膮 si艂臋 偶yciow膮. Je偶eli naszemu fizycznemu oddychaniu nie towarzyszy wyra藕na uwaga (u艣wiadomienie), si艂a 偶yciowa nie zostaje zdecydowanie przyswojona. Ta si艂a 偶yciowa jest o tyle skuteczniejsza od naszego powietrza fizycznego, 偶e same procesy fizyczne nie maj膮 na ni膮 wp艂ywu, tak jak r贸wnie偶 elektryczno艣ci nie mo偶na wci膮ga膰 przez samo fizyczne oddychanie. Oczywi艣cie istnieje tam pewna ilo艣膰 elektryczno艣ci lub tego, co nazywamy elektryczno艣ci膮, kt贸r膮 przyjmujemy do systemu przez ka偶dy akt; podobnie jest z kosmiczn膮 si艂膮 偶yciow膮, nazywan膮 te偶 pran膮. Je偶eli to zauwa偶ycie, wszystko, ku czemu jest skierowana wasza uwaga, rejestruje si臋 przez wra偶enie w umy艣le. Z kolei wra偶enie to rozwija si臋 w poj臋cie? a poj臋cie zostaje wyra偶one s艂owami. Jest to rodzaj mentalnego oddychania, nieprawda偶? A wi臋c istnieje uwaga wewn臋trzna, nazywacie j膮 g艂臋bok膮 t臋sknot膮 do doskona艂o艣ci w ka偶dej dziedzinie waszego bytu. Gdy uwaga zewn臋trzna z艂膮czona jest z t膮 uwag膮 wewn臋trzn膮 lub gdy skierowana jest ku doskona艂o艣ci wszech艣wiata (Seneka nazywa to "okiem duszy") w贸wczas wci膮gni臋te s膮 do istoty cz艂owieka elementy si艂 kosmicznych. Mistycy uczyli zawsze, 偶e uwaga (zauwa偶enie, u艣wiadomienie sobie czego艣) jest tajemnic膮 powodzenia przy stosunkach z si艂ami kosmicznymi. G艂臋boka, szczera, trwa艂a uwaga skupiona na otaczaj膮cych nas eterach duchowych, zupe艂nie odpr臋偶one cia艂o i wszechabsorbuj膮ce zainteresowanie oraz pe艂ne otwarcie umys艂u s膮 podstaw膮 kosmiczn膮 do zrozumienia tego "wewn臋trznego oddechu", jak go si臋 nazywa. Jest to "oddychanie duszy" lub dozwolenie ja藕ni na rozszerzenie w swe rodzime etery, w przenikaj膮c膮 si艂臋 偶yciow膮, czyli w etery duchowe, jak nazywa艂 to Steinmetz, a偶 przez akt uwagi (艣wiadomo艣ci) wch艂oni臋ta zostanie do ca艂ej istoty cz艂owieka.

3. 4. __________________________________________Ta si艂a 偶yciowa, jako kosmiczna, musi przenika膰 wszystkie elementy. Jest to w rzeczywisto艣ci si艂a, kt贸ra pobudza wszelki wzrost kom贸rek, powoduje wzrost cia艂a ludzkiego, r贸wnie jak ro艣niecie ro艣lin. Istotnie jest ona wcielona we wzrastanie wszelkiego rodzaju i jest elementem podtrzymuj膮cym 偶ycie; staje si臋 ona te偶 tym, co poch艂ania 偶ycie, gdy偶 jak ka偶da inna si艂a jest ona zar贸wno pozytywna, jak negatywna, dzia艂a i reaguje wewn膮trz siebie, podobnie jak wiruj膮ce pr膮dy powietrza dzia艂aj膮 i reaguj膮 wewn膮trz siebie. Mo偶na by powiedzie膰, 偶e powietrze oddycha lub si臋 porusza, wywieraj膮c jednoczesny wp艂yw wewn膮trz siebie i na siebie.

4. Metoda 艣wiadomego przyswajania sobie uniwersalnej kosmicznej si艂y 偶yciowej, czyli prany, nazywa si臋 pospolicie pranajam膮. Mo偶na by nazwa膰 j膮 oddychaniem pran膮 albo praktykowaniem 艣wiadomego oddychania kosmiczn膮 si艂膮 偶yciow膮. Dok艂adne post臋powanie przy tym trudne jest do zdefiniowania i by zabra艂o za du偶o czasu i miejsca na podanie ca艂kowitej techniki pranicznego oddychania. Nale偶a艂oby zacz膮膰 od w艂a艣ciwego oddychania, a potem mo偶na starannie i szczerze wynale藕膰 w艂asn膮 metod臋 w celu zr贸wnowa偶enia procesu. Jak powiedzieli艣my wy偶ej, podstawow膮 rzecz膮 jest przy tym uwaga skierowana na najwy偶sze 藕r贸d艂o istniej膮cej energii, tej otaczaj膮cej wszystko Obecno艣ci, kt贸r膮 zwiecie Bogiem. Umys艂 musi by膰 odpr臋偶ony, a metoda, kt贸ra najlepiej umys艂 odpr臋偶a, ta musi by膰 krokiem nast臋pnym w tym post臋powaniu. Istotnie prana, czyli substancja duchowa, jest tak subtelna i wra偶liwa, 偶e ulega odchyleniu przez najmniejsz膮 si艂臋. Czy pr贸bowali艣cie kiedy schwyci膰 kawa艂ek szarpi lub puchu fruwaj膮cego w powietrzu? Ka偶dy szybszy ruch zmierzaj膮cy do pochwycenia przedmiotu, tylko go p艂oszy, natomiast powolny gest umo偶liwiaj膮cy mu przep艂yni臋cie mi臋dzy palcami, jest w艂a艣ciwym sposobem pochwycenia go. Jest to najdok艂adniejsze zilustrowanie; jest to r贸wnie偶 podobne do przypomnienia sobie czego艣 zapomnianego. Je偶eli si臋 wysilacie mentalnie, nic sobie nie przypomnicie, lecz je艣li pozostawicie umys艂 w spokoju i dacie mu swobod臋 odzwierciedlania, w贸wczas poj臋cia szybko nap艂ywaj膮ce niego. Tak samo dzieje si臋 z pran膮: wpycha si臋 j膮 do swej natury przez spok贸j i zaufanie. Ka偶da faza umys艂u musi by膰 wolna, a cia艂o zupe艂nie odpr臋偶one. Trzeba mie膰 poczucie zupe艂nej wolno艣ci i ca艂kowitego rozprzestrzenienia si臋 (expansion) tak, jak gdyby kom贸rki cia艂a si臋 porusza艂y i oddziela艂y jedna od drugiej, prawie jakby si臋 sta艂y oddzielne. Praktykowanie tego mo偶e by膰 przed艂u偶ane, a偶 do zatracenia poczucia ograniczenia fizycznego i wtedy si臋 jest w najdoskonalszym stanie gotowo艣ci mentalnej i fizycznej do przyj臋cia tej substancji uniwersalnej do ca艂ej naszej istoty. Ma ona w贸wczas dost臋p do ka偶dej kom贸rki, staje si臋 podtrzymuj膮cym i o偶ywiaj膮cym elementem 偶ycia, a zw艂aszcza dla cia艂a ludzkiego. Ta metoda opanowania utrzymuje cia艂o w .stanie m艂odo艣ci i wibrowania.

5. Jest to praktyka podtrzymuj膮ca, umo偶liwiaj膮ca kom贸rkom i tkankom cia艂a rozw贸j, pot臋guj膮c utlenienie cia艂a. Jest to pe艂ne, duchowe "przewietrzenie" ka偶dej kom贸rki, a偶 do pierwotnych eter贸w, z kt贸rych to cia艂o wysz艂o. Tak jak w promieniu 艣wiat艂a znajdujecie r贸偶ne kolory, tak prana zawiera wszystkie elementy 偶ycia: jest to istotna esencja wszystkich si艂 mniejszych. Prana nie jest tlenem, ale daje 偶ycie tlenowi - jest aktualnym 偶yciem wewn膮trz tlenu, jest ona tym, co daje si艂臋 elektryczno艣ci, a umys艂owi 艣wiadomo艣膰. Innymi s艂owy: jest ona rzeczywisto艣ci膮 istniej膮c膮 i stoj膮c膮 poza wszystkimi mniejszymi si艂ami i podtrzymuj膮c膮 je. W pismach 艣wi臋tych jest nazywana Duchem Boga. Pranajam膮 - oddychanie duchowe pozwala na w艂a艣ciwy rozw贸j wszystkich element贸w przyj臋tych do cia艂a, a z powodu tej ekspansji, wszystkie elementy zostaj膮 utlenione, czy艅 "przewietrzone", jak mawiamy, gdy wystawiamy pewne rzeczy na powietrze czy s艂o艅ce, dla ich od艣wie偶enia. Rzeczy materialne skupione zbyt blisko wietrzej膮, starzej膮 si臋 - ale si臋 od艣wie偶aj膮 oddzielone dla dost臋pu powietrza, a zw艂aszcza 艣wiat艂a. Gdy cia艂o jest odpr臋偶one, a umys艂 i duch s膮 zwolnione, gdy ca艂a natura si臋 rozszerza. (expands) dla 艣wiadomego dopuszczenia prany, by przenikn臋艂a ca艂膮 istot臋 - natura jest absolutnie od艣wie偶ona, o偶ywiona, nakarmiona. Jest to pranajama, czyli sztuka duchowego oddychania. Lecz uwaga jest podstawow膮 tajemnic膮 tej praktyki. Nawet gdy chcecie, aby k膮piel s艂oneczna da艂a wam najwi臋ksz膮 korzy艣膰, musicie skupi膰 uwag臋 na S艂o艅cu.

6. Przez te w艂a艣nie praktyki niekt贸rzy jogowie mog膮 zawiesza膰 偶ycie na pewien czas. To daje odpoczynek ca艂emu organizmowi i odnawia go przez kontakt ze swym 藕r贸d艂em. W ten spos贸b i z tym samym wynikiem zawieszaj膮 oni oddychanie. Jest to jakby wychodzenie: z wody na 艣wie偶e powietrze po pogr膮偶eniu si臋 w niej na pewien czas. Pr贸ba zawieszania 偶ycia Cia艂a i oddychania by艂aby dla was tylko utoni臋ciem w znaczeniu dos艂ownym. Me rozszerzanie si臋 i odpr臋偶anie tego rodzaju, 偶e zaczniecie 艣wiadomie czu膰 etery 偶yciodajne cz艂owieka tak 偶ywotnie nape艂nionego witalno艣ci膮, tak od艣wie偶onego i o偶ywionego, i偶 nie potrzebuje on zewn臋trznego oddechu lub zewn臋trznej dzia艂alno艣ci cia艂a - powoduje, 偶e staje si臋 jakoby 偶ywy od wewn膮trz.

7. Tak jak praktyka ta u偶ywotnia cia艂o, tak r贸wnie偶 o偶ywia umys艂. Powodem tego, 偶e ludzie nie my艣l膮 dobrze jest fakt, 偶e umys艂 jest zbyt 艣ci艣ni臋ty, zbyt spr臋偶ony, tak i偶 nie funkcjonuje swobodnie. Przy praktykowaniu pranajamy ca艂a natura staje si臋 rozlu藕niona, dzia艂a swobodniej i pe艂niej. Jest to jak rozlu藕nienie 艂o偶ysk w maszynie, kt贸re s膮 zbyt 艣ci艣ni臋te oraz wpuszczenie oleju, aby przez nie przenikn膮艂 Wtedy maszyna rusza si臋 swobodniej. Pami臋膰 te偶 przenika z tysi膮ca rozmaitych 藕r贸de艂 i cz艂owiek sobie przypomina, czym by艂 na pocz膮tku. Przychodzi ona bez 偶adnego wysi艂ku, i wszystko co cz艂owiek chce wiedzie膰, mentalnie i bez trudno艣ci zjawia si臋 w jego umy艣le. Prana przenika wszystko, ale musi istnie膰 艣cis艂e ustosunkowanie mi臋dzy pran膮 a funkcj膮 umys艂u. Prana nie pozwala na 偶aden podzia艂 funkcji, gdy偶 jednoczy ona wszystkie funkcje cz艂owieka z Uniwersalno艣ci膮. Jest ona oczywi艣cie uniwersalna i otwiera drog臋 do wszystkich dzia艂a艅, dla tysi臋cy i tysi臋cy dzia艂a艅 w tym samym czasie. Prana jest esencj膮 emanuj膮c膮 i pod艂o偶em wszelkiej substancji. Oczywi艣cie substancja w swym stanie pierwotnym jest energi膮, a energia jest substancj膮. To, co znamy jako energi臋 i substancj臋 - to tylko dwa aspekty jednej energii pocz膮tkowej, a t膮 energi膮 pocz膮tkow膮 jest prana, czyli Duch.

8. Prawdziwiej mo偶na powiedzie膰, 偶e prana jest jednym z element贸w Ducha, gdy偶 Duch jest nie tylko energi膮, ale te偶 inteligencj膮 i substancj膮! Jest on subtelniejszy od eteru. 艢wiat zachodni okre艣la eter jako prane, jakkolwiek istnieje r贸偶nica w subtelno艣ci i dzia艂aniu prany i eteru. Eter si臋 rodzi, podczas gdy prana jest zawsze czynna. Eter jest pran膮, staj膮c膮 si臋 manifestacj膮 lub dochodz膮c膮 do manifestacji. Wszystkie subtelniejsze si艂y w przyrodzie, takie jak elektryczno艣膰 i inne ruchliwe elementy stworzenia, s膮 odmianami i przewodnikami, w kt贸rych i poprzez kt贸re dzia艂a prana.

9. Gdy ludzkie cia艂o lub inna forma materialna ulega rozk艂adowi, powraca do prany, z pocz膮tku do r贸偶nych form energii, a偶 nich do uniwersalno艣ci i si艂y pierwotnej. Gdyby prana by艂a stale pobierana do ca艂ej istoty cz艂owieka, cia艂o by艂oby wiecznie pobudzane, czyli by si臋 stawa艂o coraz bardziej o偶ywione, coraz bardziej 偶ywe i ostatni nieprzyjaciel by艂by pokonany. S膮 tacy, kt贸rzy przezwyci臋偶aj膮 staro艣膰 i 艣mier膰 przez w艂a艣ciwe rozumienie prany. Odbudowuj膮 oni cia艂o przez dop艂yw praniczny. Dzieje si臋 to w ma艂ym stopniu za ka偶dym razem, gdy si臋 idzie spa膰 lub wypoczywa, lecz gdy si臋 dodaje 艣wiadom膮 uwag臋 o obecno艣ci prany, odpr臋偶a si臋 ca艂kowicie umys艂 i cia艂o, to uwaga wdycha wszechobecn膮 prane w ca艂膮 nasz膮 istot臋, a przez to osi膮gamy najwy偶szy stopie艅 odnowienia cia艂a i umys艂u.

10. Zauwa偶cie - inteligencja jest pocz膮tkowym atrybutem bytu, a dzia艂anie 艣wiadomo艣ci膮 jest pran膮, czyli sil膮 偶yciow膮 stworzenia, substancja za艣 jest form膮, przez kt贸r膮 dzia艂aj膮 obie. Inteligencja, 呕ycie i Substancja s膮 tr贸jc膮 element贸w w pierwotnej przyczynie, jak to okre艣la 艣wiat zachodni. Inteligencja jest jej aspektem WIEDZ膭CYM. 呕ycie jest POBUDZAJ膭CYM, czyli 偶ywotnym aspektem. Substancja jest tym aspektem, kt贸ry posiada zdolno艣膰 do FORMY. Prana jest zwykle u偶ywana jako obejmuj膮ca elementy substancji 偶ycia, a s膮 one przewodami, czyli po艣rednikami, przez kt贸re dzia艂a inteligencja, kieruj膮c stworzonymi formami, okre艣laj膮c je.

114. __________________________________________. Te pierwotne czynniki - Inteligencja, 呕ycie i Substancja - to w艂a艣nie B贸g Wszechmog膮cy w dzia艂aniu, lecz musi si臋 to sta膰 faktem 艣wiadomym w cz艂owieku. Si艂a ta mo偶e si臋 sta膰 selektywna dla cz艂owieka i 艣wiadomie przez niego u偶ywana, tak jak on j膮 wybiera.

12. Promie艅 kosmiczny dzieli si臋 na 9 rodzaj贸w, wszystkie zdecydowanie praniczne z pochodzenia. Mog膮 one by膰 wielkim dobrodziejstwem, gdy s膮 w艂a艣ciwie u偶ywane. Te 9 promieni, to emanacja energii pranicznej, tak jak 7 barw, to emanacja promienia czystego bia艂ego 艣wiat艂a. Ca艂e Stworzenie to tylko rozszczepienie i przekombinowanie wp艂yw贸w czy energii, jak je zwiemy, emanuj膮cych z eter贸w pranicznych.

13. 4. __________________________________________Kiedy si臋 cofamy do centrum czegokolwiek, jest ono czystym 艣wiat艂em i to jest owo wewn臋trzne 艣wiat艂o, o kt贸rym m贸wi艂 Jezus. Jest to 艣wiat艂a O艣wiecenia. Im wi臋ksze przebudzenie duchowe cz艂owieka, tym wi臋ksze 艣wiat艂o. Czy nie zauwa偶yli艣cie, 偶e cz艂owiek obudzony w rado艣ci ma promienno艣膰 w swej twarzy? Gdy kto艣 jest duchowo rozbudzony, 艣wiat艂o jest odpowiednio jasne. Oto dlaczego arty艣ci maluj膮 Jezusa z aureol膮 doko艂a jego postaci. 艢WIAT艁O JEST 呕YCIEM, Jest to "艣wiat艂o o艣wiecaj膮ce ka偶dego cz艂owieka, na ten 艣wiat przychodz膮cego" i to jest ogie艅, przez kt贸ry wtajemniczeni szk贸艂 okultystycznych musz膮 przej艣膰, aby by膰 wybrani do o艣wiecenia. To 艣wiat艂o jest wsz臋dzie doko艂a nas i jest emanacja eter贸w pranicznych. Jest to 艣wiat艂o, kt贸re jest pocz膮tkiem i ko艅cem wszelkiego istnienia. Gdy b臋dziecie mogli 偶y膰 w 艣wietle, tak jak teraz 偶yjecie w waszym poczuciu cia艂a (your sense of body) - b臋dziecie nie艣miertelni, gdy偶 艣wiat艂o nigdy nie umiera. W Transjordanii zauwa偶y艂em kiedy艣 sygna艂 pewnego rodzaju 艣wiat艂a, chocia偶 archeologowie byli zupe艂nie pewni, i偶 nie by艂o tam nic ze staro偶ytnej cywilizacji. Ci, kt贸rzy poszli za 艣wiat艂em, trafili na zabytki archeologiczne i to bardzo pr臋dko. To samo si臋 wydarzy艂o w Persji. My艣my jeszcze tego nie widzieli na Gobi; istnieje jednak opowie艣膰, 偶e 艣wiat艂o to zawsze ukazywa艂o si臋 w tym kraju. Mamy istotnie pe艂n膮 histori臋 o tym, jak 艣wiat艂a to pokaza艂o si臋 nad pierwsz膮 wie偶膮 Babel, wie偶膮, kt贸ra by艂a budowana z kamienia w formie piramidy. Jednak偶e 艣wiat艂o to widzialne jest tylko przez Pojedyncze Oko (Single Eye) w tak wyt臋偶onej uwadze, i偶 wszystkie zmys艂y i w艂adze cz艂owieka s膮 zwr贸cone w jedn膮 stron臋, a ten kierunek ma d膮偶y膰 do tego, co Pismo 艣w. nazywa "艢wiat艂o艣ci膮 Jego Oblicza".

14. Jest to 艣wiat艂o Nowego Jeruzalem, o kt贸rym m贸wi 艢w. Jan w Objawieniu. Jan wiedzia艂 dobrze, jak u偶ywa膰 艣wiat艂a pranicznego. Rozszerzy艂 on swe widzenie, aby wzi膮膰 je w siebie ca艂e. Jest to oczywi艣cie co艣 o wiele wi臋kszego ni偶 jasnowidzenie, cho膰 jasnowidzenie jest faz膮 tego i w rzeczywisto艣ci jest krokiem wstecznym w ewolucji. Jest to jakby 偶ycie zapo偶yczone od kogo艣 innego, kiedy prawdziwe 艣wiat艂o o艣wiecaj膮ce ka偶dego cz艂owieka, jest w nim.

15. Musimy i艣膰 naprz贸d ku temu 艣wiat艂u, gdy ni偶sze zmys艂y, kt贸re powstrzymuj膮 nas od wej艣cia w nasze przyrodzone prawa, odejd膮. Ograniczona dzia艂alno艣膰 odwraca nas od rozwini臋cia i u偶ywania 艣wiat艂a pranicznego przez wy偶sze zmys艂y. W艂adze psychiczne zejd膮 si臋 razem i stan膮 si臋 cennymi narz臋dziami, gdy rozwinie si臋 w nas 艣wiat艂o praniczne. 艢wiat艂o praniczne wibruje poza si艂ami psychicznymi. Ponadto medialno艣膰 i tzw. rozw贸j psychiczny nie s膮 艣rodkami rozwini臋cia bezpo艣redniego 艣wiat艂a pranicznego.

16. 艢wiat艂o praniczne mo偶e zawsze by膰 u偶ywane do przezwyci臋偶enia wszelkich si艂 poni偶aj膮cych, kt贸re mu si臋 przeciwstawiaj膮, tak jak 艣wiat艂o mo偶e by膰 u偶yte do rozproszenia ciemno艣ci. Mo偶e ono by膰 centrum JA殴NI. Wypowied藕: Ja jestem si艂膮 tego 艣wiat艂a pranicznego, wysy艂am je i wydaj臋 jako wszechmocne" z艂amie stan b臋d膮cych w konflikcie si艂 czy g艂os贸w w ka偶dym czasie. Lecz musi to by膰 g艂os Ja藕ni Chrystusowej, kt贸ra jest rzeczywist膮 Ja藕ni膮 w ka偶dym poszczeg贸lnym cz艂owieku. Ta Ja藕艅 nie jest nad wami ani na zewn膮trz was, lecz w samym centrum waszej istoty. To mia艂 na my艣li Jezus, gdy powiedzia艂: Ja nie mam nic pr贸cz tego, co przychodzi w imi臋 i przez moc Chrystusa". Chodzi tu o najwy偶sze wcielenie prany.

17. Przemienienie w Chrystusa nast膮pi艂o wtedy, gdy 艣wiadomo艣膰 Jezusa wg艂臋bi艂a si臋 W pojmowanie, 偶e Inteligencja, 呕ycie i Substancja w ostatecznej analizie s膮 JEDNI膭 i ta Jednia jest tym, co on nazywa艂 Ojcem, czyli Pierwotn膮 Przyczyn膮 Wszechrzeczy, jak wszystkie r贸偶norodne kolory widma, powracaj膮ce do czystego promienia bia艂ego 艣wiat艂a.

18. Istnieje tylko Jedna 艢wiadomo艣膰, Jedna Zasada, Jeden Sens. Komplikuje si臋 to dopiero wtedy, gdy zbyt wiele operujemy zr贸偶nicowaniem - r贸偶norodno艣ci膮 funkcji i atrybut贸w. Operowa膰 umys艂em, pracuj膮cym wielu w艂adzami znaczy to samo, co rozprasza膰 si臋 dalej i odsuwa膰 si臋 coraz bardziej od swego 殴r贸d艂a. Oto B贸g nasz jest Jedni膮. Z t膮 jedn膮 my艣l膮 czy postaw膮 o si艂ach pranicznych, zawsze dzia艂aj膮cych w nas i woko艂o nas osi膮gniemy zjednoczenie, jednoczymy si臋 z Ca艂o艣ci膮. Jan powiedzia艂, 偶e to, co jest na zewn膮trz, jest rzeczywi艣cie wewn膮trz. Odnosi艂 on to do tej wielkiej si艂y pranicznej, kt贸ra zawsze istnieje i jest czynna, a czynno艣膰 ta - to jest Jedno Dzia艂anie wskro艣 ca艂ego Stworzenia i ca艂ej przestrzeni.

Dla nauczyciela

Powy偶sza lekcja uzyskana od pana Spaldinga - przewidziana dla grupy z Ekspedycji Indyjskiej - zajmuje si臋 spraw膮 niezmiernie wa偶n膮 dla ka偶dego ucznia. Ods艂ania ona 艣cis艂y zwi膮zek istniej膮cy w umys艂ach naukowc贸w indyjskich z uniwersytetu w Kalkucie i innych wschodnich uczonych z religi膮 Wschodu. Zbli偶amy si臋 szybkimi krokami do czas贸w, gdy mur r贸偶nic ostatecznie padnie w uznaniu faktu, 偶e religia i nauka s膮 jedn膮 i t膮 sam膮 rzecz膮 - cho膰 mog膮 podchodzi膰 do poszczeg贸lnych zjawisk z przeciwnych kierunk贸w - i gdy nast膮pi ostateczne ich zjednoczenie.

搂 1. Co do sprawy pomy艣lnego 偶ycia nale偶y jasno rozumie膰, 偶e cz艂owieka nie podtrzymuje to, co on zwykle uwa偶a za istotne. Jego prawdziwy zas贸b musi z konieczno艣ci zawiera膰 si臋 w granicach ruchu sil, kt贸re dzia艂a艂y dla stworzenia go na pocz膮tku. W obr臋bie tych sil znajduj膮 si臋 wszystkie elementy, z kt贸rych utworzone zosta艂y stworzenia widzialne i tylko przez 艣wiadomy kontakt z tymi si艂ami pocz膮tkowymi mo偶na 偶y膰 pomy艣lnie, osi膮gaj膮c pe艂ne mo偶liwo艣ci 偶ycia.

搂 2. "Oddech kosmiczny" nie jest kwesti膮 oddychania fizycznego, lecz 艣wiadomego kontaktu z Si艂ami 呕ycia, poruszaj膮cymi si臋 w eterach duchowych woko艂o nas, Oddychanie jest pobieraniem do naszej natury element贸w z powietrza, a potem nast臋puje wydychanie tego, czego cia艂o nie asymiluje. Oddech duchowy, to przyjmowanie do 艣wiadomo艣ci cz艂owieka tego, co jest zawarte w eterach duchowych, a to si臋 realizuje przez spokojn膮, g艂臋bok膮 uwag臋 umys艂u. Ludzie cz臋sto odnosz膮 to do oddychania fizycznego, lecz nie nale偶y tego miesza膰 z tamtym procesem. Na cokolwiek patrzycie odbieracie wra偶enia z tym zwi膮zane do waszej! 艣wiadomo艣ci, a cokolwiek czynicie stanowi wyraz tego, co wywarto na was wra偶enie. Przez uwag臋 skierowan膮 na etery duchowe, wci膮gacie ich elementy do waszej istoty i ca艂a wyrazisto艣膰 waszego 偶ycia jest pobudzona i wzmo偶ona z powodu samej natury tego, co zajmuje wasz膮 uwag臋.

搂 3. Powinno si臋 kontemplowa膰 przenikaj膮c膮 obecno艣膰 wszystkich sil Bytu, a偶 staniemy si臋 tak 艣wiadomi tych sil, jak teraz jeste艣my 艣wiadomi form. Jest to tajemnica rozwini臋cia nieograniczonej mocy, czyli mistrzostwa.

搂 4. Oddech praniczny nie jest niczym mistycznym ani trudnym i nie wymaga d艂ugich nauk. Promie艅 s艂oneczny zostaje 艂atwo i ch臋tnie zaabsorbowany, gdy偶 natur膮 艣wiat艂a s艂onecznego jest przenikanie przez wszystkie rzeczy, kt贸re o艣wietla. Bardziej przenikaj膮ce s膮 energie 偶ywotne eter贸w duchowych. Tajemnic膮 t膮 jest odpr臋偶enie i spokojna uwaga.

搂 5. Fizyczne nat臋偶enie jest skurczeniem cia艂a, spowodowanym skurczeniem umys艂owym. Skurcze umys艂owe s膮 spowodowane przez badanie pozornych ogranicze艅 formy i 艣rodowiska. Szersze spojrzenie na 偶ycie wyzwala umys艂, kt贸ry z kolei wyzwala cia艂o. Dajcie codziennie ca艂ej swej istocie dobre, praniczne przewietrzenie i zaobserwujcie wzrost ka偶dej zdolno艣ci waszej istoty.

搂 6. Zawieszone o偶ywienie nie jest spraw膮 zatrzymania tylko proces贸w funkcji cielesnych. Jest to identyfikowanie swego "ja" z wy偶szym dzia艂aniem, kt贸re zaspokaja wszystkie wymagania bytu fizycznego. W贸wczas, tzw. funkcje normalne, nie s膮 niezb臋dne. Wi臋ksze zawsze zast臋puje mniejsze i zaspokaja potrzeby mniejszego. Nie pr贸bujcie si臋 wstrzymywa膰 od jedzenia, oddychania ani nie powodujcie zatrzymania serca - dostosujcie si臋 do Boskiej Obecno艣ci, a cala wasza istota si臋 o偶ywi.

搂 7. Witalno艣膰, czyli energia 偶yciowa nie powstaje przez pokarm ani oddech. Jest to dzia艂anie si艂y 偶yciowej wszech艣wiata, o偶ywiaj膮cej ponownie istot臋 cz艂owieka.

搂 8. Duch jest dzia艂aniem ca艂ego tw贸rczego mechanizmu wszech艣wiata; jest B贸g w dzia艂aniu. Dzia艂anie to obejmuje wszystkie elementy w obr臋bie natury Boga, i dlatego zawiera wszystkie elementy obj臋te stworzeniem.

搂 9. 艢mier膰 i rozk艂ad s膮 tylko brakiem o偶ywienia ze 藕r贸d艂a naszej istoty, podobnie jest te偶 z niepowodzeniem i ub贸stwem.

搂搂 10-11. Wszechprzyczyna wie, co czyni i wie, co wy powinni艣cie czyni膰 dla spe艂nienia jej cel贸w. Nieustanna uwaga, skierowana na wszelkie dzia艂anie Ducha znaczy - wiedzie膰 i mie膰 moc czynienia.

搂搂 12-13. 艢wiat艂o jest 偶yciem, lecz s膮 wy偶sze formy 艣wiat艂a, tak w艂a艣nie, jak s膮 wy偶sze formy eteru i energii. Tylko cz艂owiek praktykuj膮cy Obecno艣膰 Boga mo偶e wiedzie膰 dok艂adnie, jakie jest to 艣wiat艂o, ale i ten, kto oddany jest g艂臋bokiej medytacji, chwyta przeb艂yski tych form.

搂 14. Prawdziwe jasnowidzenie, czyli widzenie jasno, nie jest poszukiwaniem kszta艂t贸w i form, lecz jest t膮 艣wiadomo艣ci膮 (czujno艣ci膮) umys艂u, kt贸ra widzi i poznaje czyste dzia艂anie Ducha (por贸wnaj awareness Krishnamurtiego).

搂 15. Nie czekajcie na to, co nazywacie przezwyci臋偶eniem, nim poczujecie si臋 godni wej艣膰 na 艣cie偶k臋 prowadz膮c膮 do O艣wiecenia. Wejd藕cie w 艣wiat艂o i pozw贸lcie mu wypali膰 to, co jest fa艂szywe. Porzu膰cie wasze b艂臋dy, choroby, stany niepo偶膮dane. Patrzcie w 艣wiat艂o, a nie b臋dzie tych stan贸w.

搂搂 16-17. 艢wiat艂o praniczne, czyli 艣wiat艂o duchowe, nie jest czym艣 trudnym do zdobycia, nie trudniejszym do zdobycia ni偶 艣wiat艂o fizyczne. Ono zawsze porusza si臋 ku wam i pracuje tak 偶ywo przez wasze idea艂y najwy偶sze lub potrzeby najmniejsze z niesko艅czon膮 szybko艣ci膮, tak w艂a艣nie, jak 艣wiat艂o fizyczne wpada normalnie przez otw贸r du偶y czy ma艂y.

搂 18. Sprowadzenie wszystkiego do jedno艣ci, upraszcza cala spraw臋 偶ycia i post臋pu duchowego.

TEORIA KWANT脫W

1. Zasady fizyki obejmuj膮 badania teorii kwant贸w. Jest to teoria o podziale energii w naturze. By艂a ona rozwini臋ta na Uniwersytecie Berli艅skim jako wynik badania promieniowania przedmiot贸w czarnych. Badania te doprowadzi艂y do wniosku, ze wszystkie formy wypromieniowuj膮 okre艣lon膮 energi臋, i 偶e nie istnieje nic w 艣wiecie form, co by by艂o bezw艂adn膮 mas膮. Ka偶da forma ma w sobie pewien stopie艅 energii, a jest ona wyra藕n膮 emanacj膮 energii nape艂niaj膮cej przestrze艅 niesko艅czon膮. Do艣膰 energii, jak膮 wypromieniowuje ka偶da poszczeg贸lna forma jest wprost proporcjonalna do stosunku, w jakim ona stoi do energii uniwersalnej.

2. Tak jak wahad艂o si臋 ko艂ysze d艂ugim lub kr贸tkim 艂ukiem, zale偶nie od ilo艣ci si艂y, kt贸ra je wprawi艂a w ruch, tak wszystkie formy zatrzymuj膮 ilo艣膰 energii czynnej, potrzebnej do wys艂ania ruchu. Energi臋 t臋 zatrzymuje forma w takim stopniu, w jakim j膮 otrzymuje przez stosunek do energii, kt贸ra j膮 wys艂a艂a. Je偶eli wahad艂o si臋 zatrzymuje, to dlatego, 偶e si艂a pobudzaj膮ca przesta艂a wywiera膰 na nie sw贸j wp艂yw. Materia staje si臋 mniej czynna w miar臋 jak traci kontakt z pocz膮tkow膮 si艂膮 pobudzaj膮c膮, kt贸ra j膮 wprowadzi艂a w ruch. Gdy ta energia przestaje dzia艂a膰 w formie, forma ulega rozk艂adowi.

3. Metafizycznie bior膮c, ma to wiele 偶ywotnego znaczenia dla 艣wiata zachodniego. Ruch w Stanach Zjednoczonych uleg艂 zastojowi, a wszystko przez to, 偶e nie by艂o tam faktycznie podstaw, co znaczy, 偶e by艂 on oparty tylko na p贸艂prawdach. Fakty s膮 podstaw膮 naszej metafizyki, ale fakt ten by艂 przeoczony, 藕le zrozumiany przez wi臋kszo艣膰 jego g艂osicieli w Stanach Zjednoczonych. Wszystko to om贸wimy w naszych rozwa偶aniach o Teorii kwant贸w.

4_____________________________________________. 艢wiat wschodni, ludzie wy偶szych my艣li, znali fakty wysuni臋te w Teorii kwant贸w. Operuj膮 oni, kr贸tko m贸wi膮c - jednym faktem: uniwersalno艣ci膮 wszystkich rzeczy, a wi臋c, operuj膮c tym jednym faktem, maj膮 okre艣lon膮 podstaw臋 zar贸wno dla nauczycieli, jak i dla metafizyki, Psychologia 艣wiata zachodniego jest tylko dziecinn膮 zabaw膮 - oparta jest bowiem w wysokim stopniu na teorii. Ile razy operujecie podzia艂ami na mentalne, materialne, fizyczne musicie opiera膰 co najmniej 75 procent waszych oblicze艅 na teorii. Dzielenie nie jest jedno艣ci膮, a jedno艣膰 nie jest dzieleniem, a podstaw膮 ca艂ego stworzenia jest jedno艣膰. Jam Jest, Kt贸ry Jest i nie ma innego pr贸cz Mnie", jest wiecznym stwierdzeniem faktu jedno艣ci wszystkich rzeczy. Bezpo艣rednie pogwa艂cenie tej jedno艣ci podstawowej le偶y w ujmowaniu umys艂u jako maj膮cego fazy, w艂adze lub zdolno艣ci, podczas gdy w rzeczywisto艣ci umys艂 jest jedno艣ci膮 nie tylko w jednostce, ale i we wszech艣wiecie. Forma materialna nie jest czym艣 odosobnionym od wszech艣wiata i czym艣 ode艅 niezale偶nym, lecz jest jednym z substancj膮 wszech艣wiata i jedno w substancji uniwersalnej. Cia艂o fizyczne nie jest izolowan膮 faz膮 planu tw贸rczego, lecz jest w energii uniwersalnej i stanowi jedno z t膮 energi膮. Pogwa艂ci膰 t臋 jedno艣膰 podstawow膮, to si臋 odizolowa膰 i wtr膮ci膰 w stan hipnotyczny, w kt贸rym wydaje si臋 wam, 偶e jeste艣cie oddzieln膮 istot膮 i przez to si臋 odcinacie, wyzbywacie si臋 偶ywotno艣ci i w ostatecznym wyniku niszczycie wasz膮 zdolno艣膰 do dalszego przejawienia si臋 na tym planie. Zaprzeczy膰 stosunkowi widzialnego do niewidzialnego jest to wyrzuci膰 siebie samych ze swego cia艂a i wtr膮ci膰 si臋 w niewidzialno艣膰.

5. Filozofia Wschodu nie jest oparta wcale na teorii, lecz na okre艣lonym naukowym fakcie, czyli zasadzie. Jest to ta sama idea, kt贸r膮 Einstein wysnuwa z Teorii kwant贸w. Udowodni艂 on to lepiej, ni偶 kt贸rykolwiek inny naukowiec 艣wiata zachodniego. Wielu ludzi porusza si臋 na kraw臋dzi zjawisk fizycznych, obcuj膮c jednocze艣nie z prawdziw膮 my艣l膮 religijn膮.

6. Cz艂owiek Wschodu nie podchodzi wcale do sprawy my艣li religijnej jako do teorii. Dowodz膮c faktycznie, 偶e nie jest ona teori膮, uskutecznia przez to sam fakt i mo偶liwo艣ci, jakie ten fakt za sob膮 poci膮ga. Filozofowie Wschodu nie stwarzaj膮 teorii o niczym - opieraj膮 si臋 zawsze na faktach. Oczywi艣cie nie jest to faktem dlatego, 偶e oni to g艂osz膮, lecz fakt ten istotnie ma podstaw臋 naukow膮. Fakt ten by艂 jasno g艂oszony przez Chrystusa, w s艂owach: Ja i Ojciec m贸j Jedno jeste艣my", zachowuj膮c jedno艣膰 sw膮 z Ca艂o艣ci膮. Jest to podstawa, z jakiej musi si臋 rozwija膰 wszelkie zdrowe 偶ycie, 1 tylko w tym stopniu, w jakim t臋 jedno艣膰 cz艂owiek utrzymuje zaczyna on promieniowa膰 t膮 energi膮, kt贸ra mu da艂a istnienie. Jest to podstawa Teorii kwant贸w, zastosowana z punktu widzenia czystej religii b膮d藕 czystej metafizyki. I to jest przyczyna, dla kt贸rej filozofowie Wschodu po艣wi臋caj膮 tyle uwagi Teorii kwant贸w. Dostrzegaj膮, 偶e naukowcy 艣wiata wracaj膮 do podstaw my艣li religijnej, istniej膮cej od tysi臋cy lat.

7. Einstein nie wyst膮pi艂 wprost, m贸wi膮c, 偶e wszystko jest Duchem, ale ukaza艂, i偶 materialno艣膰 oparta jest na jednym 艂膮cznym okre艣leniu. Przedstawi艂 je jako jedn膮 og贸ln膮 zasad臋 wsp贸艂uzale偶niaj膮c膮 wszelk膮 fizyczno艣膰. 艢cis艂e to samo powiedzia艂a ju偶 dawniej wy偶sza my艣l Wschodu: 偶e jest jedna zasada, jedna podstawa naukowa, a podstaw膮 t膮 jest Zasada Bytu.

8. Obecnie 艣wiat zachodni rozumuje, nie bior膮c za punkt wyj艣cia tej zasady. Tam ludzie dopracowuj膮 si臋 tej zasady od strony zewn臋trznej, a wi臋c z konieczno艣ci, ale jest to prawdziwa forma rozumowania; znaczy to, 偶e ta forma rozumowania nie jest rozumowaniem prawdziwie naukowym. Wszelkie prawdziwe rozumowanie musi bra膰 za punkt wyj艣cia Zasad臋 i przechodzi膰 do jej przejawienia, a nie i艣膰 od przejawu do Zasady. Wyobra藕cie sobie prac臋 nad jakim艣 problemem przez rozumowanie wsteczne lub usi艂owanie rozumowania do zasady przez rozpatrywanie rozmiar贸w, kszta艂tu, formy i og贸lnej budowy, nagromadzenia figur. Ludzie na Zachodzie, d膮偶膮c do rozwi膮zania zagadki 偶ycia w艂a艣nie to robi膮. T膮 drog膮 wyrabiaj膮 w sobie mentalno艣膰, czyli intelekt A jak ju偶 wiecie, ich wiedza intelektualna podlega ci膮g艂ym rewizjom, gdy偶 nie udowadnia samej siebie. Dlatego jeden z naszych nowoczesnych uczonych powiedzia艂, 偶e wszystkie napisane przed ostatnimi 10 laty dzie艂a naukowe powinny by膰 spalone. 艢wiat wschodni wznosi si臋 ponad intelektualizm, tj. zwyk艂y intelektualizm. Oczywi艣cie prawdziwa Zasada i rozumowanie od Zasady Faktu Jedynego jest najwy偶sz膮 form膮 intelektu. Lecz hipnoza, jak膮 przyjmuje 艣wiat wschodni stawia j膮 ca艂kowicie na prawdziwej podstawie intelektualnej, prowadz膮c go do jasnej koncepcji.

9. Intelekt 艣wiata zachodniego obejmuje szeroki zakres, lecz nie dochodzi w swych hipotezach czy teoriach do 偶adnego wniosku. Ludzie na Zachodzie doszli do tego punktu, 偶e wiedz膮 o istnieniu pewnych czynnik贸w okre艣laj膮cych, lecz okre艣laj膮c, nigdy nie id膮 wprost do Zasady Jedynej, gdy operuj膮 faktami. Filozofowie Wschodu opierali zawsze swe przes艂anki na Jednym Fakcie Naturalnym. I tu oto macie podstawy Teorii kwant贸w - Jedyny Fakt Uniwersalny, z kt贸rego emanuj膮 wszystkie formy, dzia艂aj膮cy jako si艂a o偶ywiaj膮ca stworzone formy - uniwersalne (powszechne) rozdzielanie energii.

10. R贸偶nica mi臋dzy hinduskim poj臋ciem a monizmem zachodnim polega na tym, 偶e ten ostatni wyeliminowa艂 wszystko opr贸cz 艣lepej si艂y przyrody czy stworzenia. Hindusi zawsze uwa偶ali Si艂臋 za czynn膮, inteligentn膮 i wiedz膮c膮, co czyni moc, przepe艂nion膮 energi膮 - si艂臋, kt贸ra dokona艂a rozumnego stworzenia, d膮偶膮cego do rozumnego celu - i wiedzieli, 偶e ktokolwiek b臋dzie pracowa艂 z inteligencj膮 tej si艂y, mo偶e przez ni膮 dokona膰 wszystkich rzeczy.

11. Zagadk膮 ca艂ej tej sprawy jest przeto w艂a艣ciwa wiedza. To, co nazwali艣my wiedz膮, znikn臋艂o: prawdziwa wiedza jest poza zmys艂ami. Prawdziwa podstawa wiedzy, to poznanie si艂y poruszaj膮cej i pobudzaj膮cej, i celu, ku kt贸remu ona d膮偶y, gdy偶 to poczucie pobudzaj膮ce, czyli wewn臋trzne poczucie d膮偶enia motywuj膮cej Si艂y Wszech艣wiata przywiod艂o wszystkie rzeczy do istnienia na pocz膮tku i doprowadzi je do bytu przez t臋 jednostk臋, kt贸ra czuje i pracuje w harmonii 偶 jego celem.

12_____________________________________________. Prawdziw膮 wiedz臋 zdobywa si臋 przez samadhi, czyli cisz臋. Przychodzi ona przez odczucie wewn臋trzne, czyli wiedz臋 intuicyjn膮, jest to w艂a艣nie to, co nazywamy u艣wiadomieniem. Przez usilne staranie zdob膮d藕cie 艣wiadomo艣膰. Gdy jeste艣my pos艂uszni temu prawu, co wewn臋trznie czujemy, d膮偶enie jest zrealizowane, a w贸wczas mamy nale偶yt膮 wiedz臋, gdy偶 oparta jest na wypracowaniu pochodz膮cym z Zasady, W ten spos贸b przychodzi ka偶da prawdziwa wiedza nie tylko w sprawach duchowych, lecz w stosunku do wszystkich zasad, jakich u偶ywamy w 偶yciu codziennym. Odkrywamy pewne zasady, stosujemy je, osi膮gamy wyniki, z kt贸rych wyprowadzamy nasz膮 wiedz臋.

13_____________________________________________. Gdy czerpiecie wiedz臋 ca艂kowicie z dziedziny hipnozy, odpadacie od podstawowych fakt贸w prawdy. Wiedza niekoniecznie istnieje w faktach podstawowych - te fakty istnia艂y przed poznaniem i s膮 od niego wi臋ksze. Wiedza, jak to ujmuj膮 Hindusi, przychodzi wprost z wyra偶enia fakt贸w podstawowych.

14. Gdy Biblia m贸wi, 偶e: "cia艂o nic nie przynosi", to nie chce powiedzie膰, 偶e cia艂o jest niczym. Nie ma w nim rzeczywisto艣ci poza t膮, kt贸ra jest z Ducha, gdy偶 on powo艂a艂 je do istnienia. Cia艂o nie jest tw贸rc膮, ono niczego nie stwarza, gdy偶 jest rzecz膮 wytworzon膮. To Duch wytwarza. Cia艂o jest Duchem w formie, jak to ujmuj膮. Nie czyni膮 oni rozr贸偶nienia mi臋dzy cia艂em a Duchem, czyli aspektem materialnym a duchowym. Dlatego wszystko dla nich jest jednym i tym samym. S艂owo, kt贸re sta艂o si臋 cia艂em, jest prawdziw膮 form膮 duchow膮. Gdy Duch pracuje w formie przejawionej, s艂ucha on przejawienia prawa. Je偶eli mo偶ecie pozna膰 to prawo, mo偶ecie bezwarunkowo pozna膰 Ducha. Jak m贸wi Pawe艂: "Wiara jest substancj膮 Ducha", znaczy to, i偶 wiara, kt贸ra sta艂a si臋 wiedz膮, jest ca艂膮 substancj膮. Teraz wiecie, zamiast posiada膰 wiar臋. Oto, dlaczego w sanskrycie nie ma odchyle艅. To oczywisto艣膰 Ducha, kt贸ra najpierw jest wiar膮, a potem staje si臋 wiedz膮, stwarza. Ludzie tworz膮 zawsze przez t臋 oczywisto艣膰, nie przez zmys艂y lub poczucie materialno艣ci, lecz przez wszelk膮 substancj臋 jako Ducha.

16. Wiara jest czynn膮 zasad膮 umys艂u. Umys艂 dzia艂aj膮cy na podstawie wiary wewn臋trznej b膮d藕 艣wiadomo艣ci dojrzewa do wiedzy lub staje si臋 wiedz膮 absolutn膮. Intuicja duchowa nie jest wiedz膮 bezpo艣redni膮, dotyka ona 艣wiadomo艣ci nie- sko艅czonej, wprost u jej 藕r贸d艂a. Ta zdolno艣膰 wiedzy bezpo艣redniej spoczywa w ka偶dym cz艂owieku. Niekt贸rzy przejawiaj膮 j膮 we wczesnej m艂odo艣ci, g艂贸wnie dlatego 偶e nie zd膮偶yli jeszcze tak bardzo ulec hipnotyzmowi. Znaczy to, 偶e im mniej kto艣 podlega, tzw. wiedzy rasy, kt贸ra naprawd臋 jest niewiedz膮, tym 艂atwiej idzie za tym, co instynktownie wie i odczuwa jako prawdziwe. Jest to zawsze we wn臋trzu jednostki i musi by膰 wydobyte.

17. Jezus powiedzia艂: "Nie mam nic, z wyj膮tkiem tego, co przychodzi w imieniu i przez moc Chrystusa", wprowadzaj膮c siebie w bezpo艣redni膮 receptywno艣膰 intuicji duchowej w ka偶dym czasie. Co czyni艂 Jezus, to naprawd臋 by艂o lekcj膮, jak ka偶dy cz艂owiek powinien post臋powa膰 w ka偶dej fazie 偶ycia i 偶e mo偶ecie stanowi膰 Jedno z Ojcem, tak jak on stanowi艂 Jedno z Ojcem, a kontakt z Nim mia艂 zawsze przez Chrystusa, Sowo Boga, kt贸re jest faktem wewn臋trznym wszystkich ludzi. "Chrystus jest wszystkim i we wszystkich" i Chrystus jest wewn臋trzn膮 rzeczywisto艣ci膮 w ka偶dej jednostce.

18. Jest tylko jeden rodzaj intuicji, tak jak jest tylko jeden rodzaj wzroku fizycznego. Mo偶ecie swymi oczyma patrze膰 na wszystko i odkrywa膰 cokolwiek pragniecie. Mo偶ecie patrze膰 na pi臋kno i brzydot臋, u偶ywaj膮c tego samego wzroku. Jedno jest po偶膮dane, drugie niepo偶膮dane. Mo偶ecie wy膰wiczy膰 wasz膮 intuicj臋 do wyszukiwania zasady okre艣laj膮cej i jej dzia艂a艅, i mo偶ecie wy膰wiczy膰 j膮 do plan贸w psychicznych i wyszukiwania, co tam si臋 dzieje albo mo偶ecie j膮 wy膰wiczy膰 tak, aby wykry膰 tajemne my艣li i intencje waszego s膮siada. Lecz intuicja skierowana ku czemukolwiek innemu, ni偶 prace samej Zasady jest perswazj膮, odwr贸ceniem sensu przez zmys艂y, a wynikiem jest hipnoza, kt贸ra otacza mg艂膮 jasne postrzeganie jednostki. Jedynym sposobem unikni臋cia jakiegokolwiek stopnia hipnozy, to wy膰wiczenie intuicji w aspekcie wiedzy bezpo艣redniej. Jest to 艣cie偶ka 艣wiat艂a, a wszelkie odwr贸cenie zmys艂u intuicyjnego jest 艣cie偶k膮 ciemno艣ci.

19. Stara teoria okultystyczna g艂osz膮ca, 偶e zmys艂y musz膮 by膰 zniszczone czy zabite lub odwr贸cone nie zgadza si臋 z naukami czystej filozofii hinduskiej. Nauki te m贸wi膮, 偶e wszystko jest Duchem, 偶e zmys艂y s膮 duchowe, ale musz膮 by膰 tak u偶ywane, 偶eby ich prawdziwe duchowe znaczenie by艂o zachowane. Staj膮 si臋 one drogami wyra偶ania tego, co poznaje intuicja jako przychodz膮ce od Ducha. To bezpo艣rednie poznawanie jest r贸wnie偶 bezpo艣rednim przejawianiem. Gdyby艣my przyjmowali fakty przejawione w Zasadzie, to by si臋 nam one natychmiast przejawi艂y. Jest to w艂a艣nie tak 艂atwe. Cz艂owiek Zachodu po prostu zaton膮艂 w komplikacjach.

20. Je偶eli rozumiecie we w艂a艣ciwy spos贸b natur臋 tego, co nazywacie materi膮, tj. jako czyst膮 substancj臋 duchow膮, w贸wczas mo偶ecie zobaczy膰, dlaczego to jest prawdziwe. Hindusi m贸wi膮: "艢ci艣nijcie czworobok, a otrzymacie inn膮 substancj臋, rozlu藕nijcie go, a otrzymacie znowu inn膮". Nie okre艣lajcie tego jako substancji materialnej (fizycznej), gdy偶 zg臋szczenie ani rozlu藕nienie nie zmienia jej natury, ty艂ka wzgl臋dne po艂o偶enie atom贸w. Woda czy l贸d jest tak samo H2O, bez wzgl臋du na jej form臋, a ta zdolno艣膰 ekspansji czy skurczenia si臋 jest jej czwartym wymiarem. Podobnie te偶 zdolno艣膰 rozszerzania czego艣 od jednej pot臋gi do innej przez proste przegrupowanie atom贸w jest czwartym wymiarem tego偶 i nie zmienia w艂a艣ciwego mu charakteru. Je偶eli wszystkie rzeczy stworzone s膮 z substancji duchowej, to nie ma linii rozdzielaj膮cej pomi臋dzy tym, co nazwali艣my Duchem, a jego przejawieniem. Tylko wtedy, gdy cz艂owiek jest pod hipnoz膮, wyobra偶a sobie, 偶e istnieje cokolwiek poza 艂膮czno艣ci膮 wszystkich rzeczy i jedni膮 wszystkich rzeczy. Przez sw贸j stan hipnozy nadaje on fa艂szyw膮 form臋 poj臋ciom, a zniekszta艂cenia te s膮 wytworami jego niewiedzy.

Dla nauczyciela

搂搂 1-2. Lekcje zawarte w tym obja艣nieniu Teorii kwant贸w daj膮 niezwyk艂膮 sposobno艣膰, aby wpoi膰 w umys艂 ucznia fakt, 偶e wszystkie jego braki spowodowane s膮 przez jego oddzielenie si臋 od (Pocz膮tkowej) Pierwszej Przyczyny. Tak jak silnik staje, gdy jest od艂膮czony od pr膮du elektrycznego lub jak 艣wiat艂o ga艣nie, gdy przekr臋camy wy艂膮cznik, tak cz艂owiek przestaje funkcjonowa膰 w tym stopniu, w jakim si臋 oddziela od Ducha Bo偶ego.

搂 3. Gdy przychodzi do traktowania spraw tego 艣wiata, tylko za pomoc膮 my艣li, cz艂owiek pr臋dzej czy p贸藕niej wyczerpuje zdolno艣膰 osi膮gania. Tylko przez g艂臋bok膮 medytacj臋 nad jedno艣ci膮 wszystkich rzeczy, jedno艣ci膮 cz艂owieka z Bogiem, moc jego od偶ywa tak, i偶 powraca on znowu do stanu mocy, kt贸ra prawowicie nale偶y do niego. Cz艂owiek sam z siebie nie mo偶e nic zrobi膰 - to Duch o偶ywia, a gdy umys艂 i natura cz艂owieka s膮 znowu o偶ywione przez Ducha, jego s艂owa i czyny staj膮 si臋 偶ywe, i tylko wtedy porusza si臋 on z moc膮.

搂搂 4-7. Jest to ogromna r贸偶nica dla cz艂owieka, czy wychodzi on z prawdziwej czy fa艂szywej hipotezy. Wnioski, do kt贸rych dochodzi w swych wywodach, zale偶膮 od podstawy, czyli zasady, z kt贸rej on wychodzi. Je艣li ta podstawa jest fa艂szywa, wnioski musz膮 by膰 te偶 fa艂szywe. Poniewa偶 tworzenie zacz臋艂o si臋 w wielkiej Powszechnej Ca艂o艣ci, cz艂owiek nie mo偶e znale藕膰 偶adnego istotnego punktu wyj艣cia swego dzia艂ania, jak z tej samej zasady i podstawy. Nie mo偶ecie przystosowa膰 zasady do swej my艣li, lecz nale偶y przystosowa膰 si臋 do ruchu zasady i my艣li musz膮 si臋 rozwija膰 z tej zasady. Z kolei dzia艂anie musi si臋 stosowa膰 te偶 do tej samej zasady i tylko wtedy mo偶na mie膰 nadziej臋 na osi膮gni臋cie wynik贸w, kt贸re s膮 zgodne z podstawow膮 natur膮.

搂搂 8-9. Paragrafy te m贸wi膮 o r贸偶nicy mi臋dzy rozumem (reason) prawdziwym a fa艂szywym, mi臋dzy logik膮 rozumn膮 a fa艂szyw膮. Odwracamy zupe艂nie, gdy pracujemy od zewn臋trzno艣ci lub, gdy pracujemy dla wynik贸w czysto zewn臋trznych, kt贸re jak sobie wyobra偶amy, odpowiadaj膮 naszym poj臋ciom o rzeczach. Istnieje ustalony 艂ad we wszech艣wiecie i tylko przez ustawienie si臋 wed艂ug naturalnego porz膮dku rzeczy mo偶emy mie膰 nadziej臋 na uzyskanie pomy艣lnych wynik贸w.

搂 10. Si艂a, kt贸ra zaplanowa艂a i stworzy艂a wszech艣wiat nie mo偶e by膰 uwa偶ana za si艂臋 nierozumn膮 czy 艣lep膮, dzia艂aj膮c膮 bez 艣wiadomego kierunku. Elektryczno艣膰 musi by膰 rz膮dzona przez inteligencj臋 w naszym 偶yciu codziennym, inaczej nie mogliby艣my mie膰 艣wiat艂a, ciep艂a i energii, wytwarzanych przez ni膮. Elektryczno艣膰 sama w sobie jest si艂膮 艣lep膮, lecz poddana w艂adzy inteligencji, daje wyniki konstruktywne. Tak samo ka偶da si艂a tw贸rcza we wszech艣wiecie, musi by膰 poddana kierownictwu inteligencji, inaczej nie by艂by mo偶liwy porz膮dek w stworzeniu.

搂搂 11-13. Prawdziwa wiedza przychodzi przez takie uciszenie, i偶 wyczuwa si臋 w sobie ruch si艂 uniwersalnych, Ducha Bo偶ego. Dzia艂anie Jego nie tylko staje si臋 si艂膮 o偶ywiaj膮c膮, witalizuj膮c膮 - lecz budzi u艣wiadomienie w ludzkim umy艣le. "Natchnienie Wszechmocnego daje u艣wiadomienie". Tak samo jak musicie wpierw zrozumie膰 dzia艂anie zasad matematycznych przez spokojne poddanie si臋 regu艂om, tak musicie kontemplowa膰 dzia艂anie Zasady Boskiej, a偶 zrozumiecie jej poczynania. Wiedza jest nagromadzeniem poj臋膰, a prawdziwa wiedza jest wynikiem ujrzenia (dostrze偶enia) Ducha Bo偶ego Przejawionego. Wiedza przychodzi przez kontemplowanie takiego procesu - to 艣wiadomo艣膰 dostrzega drog臋 do wynik贸w.

搂 14. Ani umys艂, ani materia nie maj膮 mocy stwarzania czy wytwarzania. Moc wytwarzania jest w Umy艣le, czyli w Duchu. To Duch o偶ywia - 偶ycie si臋 odnawia, moc budzi przez obcowanie z Duchem.

搂搂 15-16. Wiara jest 艣rodkiem, przez kt贸ry dostrzegana i stosowana jest Zasada. Po pierwsze: wiara daje umys艂owi odpoczynek ad jego w艂asnej dzia艂alno艣ci do zyskania nowego rozp臋du. Po drugie: pozwala mu polega膰 na tym rozp臋dzie, a偶 do wydania przez ten偶e wynik贸w. Wiara jest pewnego rodzaju przetwornic膮 umys艂ow膮, dzi臋ki kt贸rej rzeczy niedokonane lub si艂y nie przejawione dochodz膮 do przejawienia.

搂 17. Tajemnic膮 mocy Jezusa by艂o pe艂ne poleganie na tym, co 偶y艂o w jego najg艂臋bszej naturze i co nazywa艂 Ojcem w nas. Prawo Bo偶e zapisane jest w naszym wn臋trzu, a by膰 pos艂usznym w 艣wiecie zewn臋trznym, temu, co dr偶y w naszym wn臋trzu znaczy przenosi膰 wewn臋trzn膮 zdolno艣膰 w przejaw na zewn膮trz. To, co si臋 porusza w najg艂臋bszej naturze cz艂owieka jest wewn臋trznym dzia艂aniem Zasady Uniwersalnej.

搂 18, Intuicja jest tylko drug膮 drog膮, kt贸r膮 dochodzi si臋 do wewn臋trznych fakt贸w 偶ycia. Wy膰wiczony do Wszechwiedzy Bo偶ej, czyli wszechobejmuj膮cego pojmowania najwy偶szej inteligencji, cz艂owiek mo偶e zrozumie膰 wszystko - ka偶d膮 sytuacj臋 z punktu widzenia poznania absolutnego.

搂 19. Zmys艂y wewn臋trzne s膮 drogami, przez kt贸re wyra偶amy wiedz臋 wewn臋trzn膮 艣wiatu zewn臋trznemu. Zmys艂y te nie powinny by膰 pot臋pione ani zniszczone - w przeciwnym razie zniszczyliby艣cie drogi do 艣wiata zewn臋trznego. Przestrzegajcie tego, aby funkcje ca艂ej waszej istoty sz艂y r贸wnolegle z najwewn臋trzniejszymi sk艂onno艣ciami waszej natury, a偶 wyrazicie to, czym jeste艣cie w oczach Boga.

搂 20. Pozna膰 natur臋 wszystkich rzeczy, niejako oddzielnych, lecz jako jedn膮 i t臋 sam膮 rzecz w r贸偶nych fazach rozwoju - jest to posiada膰 moc i panowanie, nale偶膮ce do was jako wytw贸r Jedynej, Pierwszej Przyczyny; jest to ponownie posiada膰 t臋 moc.

podsumowanie

Usi艂owali艣my obecnie da膰 uczniom wi臋cej nauk i praktyk mistrz贸w, ni偶 ukazywa膰 wywo艂ane przez nich fenomeny. Do艣膰 ju偶 m贸wili艣my o naszych podr贸偶ach i kontaktach dla zaspokojenia zainteresowa艅 sam膮 wycieczk膮, i gdyby艣my opowiadali o wszystkich zdarzeniach, nie by艂oby czasu ani miejsca na podanie wa偶nych nauk, kt贸re pomagaj膮 uczniom do prze偶ycia i do艣wiadczenia tego, co prze偶ywaj膮 mistrzowie. Przeci臋tny ucze艅 bardziej jest zainteresowany filozofi膮 i naukami mistrz贸w, i tylko przez takie poznanie cz艂owiek mo偶e si臋 dowiedzie膰, jak osi膮gn膮膰 w艂asne mistrzostwo. Poza tym cudowne dzie艂a mistrz贸w i opis ich 偶ycia znalaz艂y wyraz w 3 tomach ksi膮偶ki: "呕ycie i nauka mistrz贸w Dalekiego Wschodu". Wycieczka da艂a nam du偶o praktycznej wiedzy, a naszym celem w tej chwili jest rozwa偶y膰 g艂贸wne aspekty, tak by zaznaczy艂y si臋 wyra藕nie w umys艂ach uczni贸w. W ten spos贸b uczniowie mog膮 mie膰 jasno okre艣lon膮 podstaw臋 do pracy nad rozpocz臋ciem przekszta艂cania swego 偶ycia zgodnie z pobudkami, dzi臋ki kt贸rym o艣wieceni osi膮gn臋li mistrzostwo. Mistrzostwo le偶y w mo偶liwo艣ciach ka偶dego cz艂owieka, lecz stanu tego nie osi膮ga si臋 przez czytanie, studia b膮d藕 teoretyzowanie, lecz przez 偶ycie na spos贸b 偶ycia mistrz贸w. Zosta艂o zdecydowanie stwierdzone, 偶e 偶ycie przeci臋tnego cz艂owieka jest hipnotyczne, tzn. 偶e wi臋kszo艣膰 m臋偶czyzn i kobiet nie 偶yje wcale 偶yciem, jakie by艂o im przeznaczone.

Nawet jeden cz艂owiek na milion nie czuje si臋 tak wolny, aby 偶y膰 w ten spos贸b, jak wewn臋trznie czuje, i偶 偶y膰 powinien. Uleg艂 on opinii 艣wiata i s艂ucha jej, zamiast s艂ucha膰 prawa swej istoty. Pod tym wzgl臋dem 偶yje on do tego stopnia pod przemoc膮 hipnozy, 偶e 偶yje w z艂udzeniu, i偶 jest tylko istot膮 ludzk膮, 偶yj膮c膮 jedynie w 艣wiecie materialnym i ma nadziej臋 uciec od tego 艣wiata po 艣mierci i p贸j艣膰 tam, co si臋 nazywa niebem. Nie jest to przeznaczenie zamierzone w planie 偶ycia. Pos艂usze艅stwo w艂asnej wewn臋trznej naturze, wyra偶anie 偶ycia, jak je cz艂owiek instynktownie czuje, 偶e powinien je wyrazi膰 - jest sam膮 podstaw膮 偶ycia w jedyny prawdziwy spos贸b, jaki ukazuj膮 mistrzowie.

R贸偶nica mi臋dzy naukami i praktykami mistrz贸w a fakir贸w polega na tym, 偶e fakirzy, tylko zwi臋kszaj膮 hipnotyczny stan umys艂u. Fa艂szywe i materialne obrazy tak odciskaj膮 si臋 na wra偶liwych umys艂ach, 偶e pogr膮偶aj膮 ludzi jeszcze g艂臋biej w stan hipnotyczny. Mistrzowie m贸wi膮: "To, co si臋 wydaje zewn臋trzne, nie istnieje wcale - co oznacza, 偶e to, co si臋 wydaje, nie jest rzeczywisto艣ci膮 偶ycia. Rzeczywisto艣ci膮 偶ycia jest to, co si臋 porusza z samego centrum naszej istoty. Staraj膮 si臋 oni wszelkimi sposobami oczy艣ci膰 umys艂y z wra偶e艅 艣wiatowych i trwaj膮 w d艂ugich stanach samadhi - milczenia, aby mogli wyra藕niej dostrzec wewn臋trzne d膮偶enie swej natury.

Nast臋pnym usi艂owaniem jest 偶y膰 w my艣li, s艂owie i czynie wed艂ug tego ruchu, jaki si臋 zauwa偶a w swym wn臋trzu. Prawdziwe mistrzostwo, jest to 偶ycie nauk膮 wewn臋trznego nauczyciela, ja藕ni wewn臋trznej, a nie szukanie pogl膮d贸w 艣wiata. Metoda fakir贸w nie r贸偶ni si臋 bardzo od nauki i praktyk metafizycznego 艣wiata Zachodu. Czerpanie my艣li od nauczycieli i z ksi膮偶ek, wbudowywanie ich w 艣wiadom膮 natur臋 cz艂owieka - jest to stwarzanie fa艂szywego stanu, w wysokim stopniu hipnotycznego. Samo tylko przerabianie czyjej艣 艣wiadomo艣ci pod艂ug my艣li, rozwijanych przez umys艂y innych ludzi, jest narzucaniem fa艂szywego stanu danemu cz艂owiekowi. Kierowanie cia艂em, interesami albo koncentracja wewn膮trz da艂a dla obudzenia jego centr贸w czy funkcji jest dalszym odsuwaniem od prawdziwego 偶ycia, a ostatni stan cz艂owieka jest gorszy od pierwszego". Nauka zaczerpni臋ta z zewn膮trz musi by膰 przyj臋ta do mentalno艣ci (umys艂u), przyswojona, zanalizowana, zetkni臋ta z najg艂臋bsz膮 rzeczywisto艣ci膮 w艂asnej natury wewn臋trznej w celu zdecydowania, czy jest ona prawdziwa dla ja藕ni. Trzeba wpierw si臋 poradzi膰 ja藕ni, zanim si臋 przyjmie wiedz臋 zewn臋trzn膮 z pierwszej r臋ki. Ta metoda jest szybka i wyzwalaj膮ca. Zauwa偶cie tylko r贸偶nic臋 mi臋dzy dzia艂aniem wed艂ug czyjej艣 intuicji, a dzia艂aniem, kt贸re udziela pos艂uchu temu, co instynktownie czujecie, 偶e nale偶y zrobi膰. Ju偶 to samo powinno nas nauczy膰, 偶e droga 偶ycia prowadzi 偶 wn臋trza na zewn膮trz. Si艂y 偶ycia s膮 ciche i to jest g艂贸wna przyczyna cichej natury mistrz贸w. Jest to spos贸b, dzi臋ki kt贸remu utrzymuj膮 oni siebie w harmonii z samym 偶yciem. Nawet nasze Pisma 艣w. m贸wi膮, 偶e mn贸stwo s艂贸w nie jest bez grzechu. Tylko wtedy, gdy m贸wimy w harmonii z tym, co czujemy wewn臋trznie, wst臋pujemy w pe艂n膮 harmoni臋 z prawdziwym 偶yciem. Czy nie zauwa偶yli艣cie, 偶e kiedy m贸wicie lub czujecie, tak samo, jak gdy czynicie co艣, co czujecie, 偶e jest s艂uszne - 偶e wtedy si臋 czujecie wolni? R贸wnie偶, gdy m贸wicie co艣, co si臋 nie spotyka z aprobat膮 waszych najwewn臋trzniejszych uczu膰 czujecie, 偶e si臋 ograniczyli艣cie lub zwi膮zali.

Jest to filozofia niesprzeciwiania si臋 (ahinsa), propagowana przez Gandhiego i dominuj膮ca w hinduskich naukach, i kierunkach religijnych. Chrystus k艂ad艂 nacisk na to. Gdy m贸wicie lub dzia艂acie w spos贸b, kt贸ry nie jest w harmonii z wami, stwarzacie op贸r, a op贸r ten jest wp艂ywem praktyk hipnotycznych. To zaw臋偶a natur臋 ludzk膮 i nie dopuszcza, aby cz艂owiek wyrazi艂 to, czym naprawd臋 jest Op贸r ten wyst臋puje nie tylko w jego naturze, a gdy jest przekazywany innym, ci go pot臋guj膮 i przez to ca艂y 艣wiat trzymany jest w ciemno艣ciach. "Ojciec, kt贸ry widzi w skryto艣ci, wynagrodzi ci臋 otwarcie". Nikt, cho膰by by艂 bardzo smutny, nie odpycha promieniowania czystej rado艣ci, lecz pr贸bujcie wm贸wi膰 w niego rado艣膰, a odepchnie j膮. M贸wcie biednemu cz艂owiekowi, 偶e nie musi by膰 biednym, a b臋dzie mia艂 uraz臋 i przytoczy wszelkiego rodzaju wyt艂umaczenia swej biedy, ale wprowad藕cie go pod cichy wp艂yw obfito艣ci, a dusza jego odetchnie. Spr贸bujcie rozdzieli膰 dw贸ch ludzi walcz膮cych, a zaatakuj膮 oni was; wypromieniujcie poczucie spokoju, a przestan膮 walczy膰. Zasada etyczna niekrzywdzenia, nieu偶ywania przemocy nie jest bierna, lecz jest dynamicznym promieniowaniem ja藕ni. Przebudowa spo艂eczna i reforma gospodarcza musz膮 wyp艂ywa膰 z budz膮cej si臋 艣wiadomo艣ci ludzkiej. Nie mo偶na narzuca膰 prawodawstwa ani regu艂 rz膮dz膮cych lud藕mi b臋d膮cymi pod dzia艂aniem hipnozy. Nie mo偶ecie zorganizowa膰 ludzkich my艣li ani intencji, dop贸ki one nie dostosuj膮 si臋 wzajemnie. To w tej dziedzinie powstaj膮 wszystkie r贸偶nice. Jeden cz艂owiek jest samolubny, inny nie; jednemu si臋 powodzi, drugiemu nie; jeden posiada niezwyk艂膮 si艂臋 ^zr臋czno艣膰 - inny jest s艂aby i niezr臋czny. Jeden my艣li tylko o swym powodzeniu materialnym, drugi tylko o post臋pie duchowym, oboj臋tny na sw膮 natur臋 zewn臋trzn膮. Jak mog膮 by膰 zorganizowane w harmonijn膮 mas臋, tak rozbie偶ne my艣li i uczucia? Tylko najwewn臋trzniejsza natura cz艂owieka jest identyczna z natur膮 jego bli藕niego w my艣li i intencji, i tylko przez wyniesienie na zewn膮trz, tego co jest wewn膮trz, mo偶e nast膮pi膰 pok贸j i harmonia na Ziemi. To, co si臋 porusza w najwewn臋trzniejszej naturze jest identyczne z Umys艂em Uniwersalnym, czyli Bogiem. "Prawo Bo偶e wypisane jest w waszym wn臋trzu". Mistrzostwo jest wyprowadzeniem na powierzchni臋 tego, co ukryte jest wewn膮trz. Osi膮ga si臋 to przez g艂臋bok膮 medytacj臋 i radzenie si臋 swej ja藕ni, kt贸ra jest jedynym mistrzem, jakiego mo偶na znale藕膰 i ona tylko doprowadzi cz艂owieka do celu 偶ycia.

Przezwyci臋偶enie jest spraw膮 nauczenia si臋 porzucania wszystkich pozornych stan贸w umys艂u, cia艂a i spraw oraz rozpocz臋cia 偶ycia znowu od pocz膮tku. Zacznijcie od my艣li, 偶e jeste艣cie ja藕ni膮, kt贸r膮 wewn臋trznie pragniecie by膰 i po艣wi臋cacie siebie, by si臋 t膮 ja藕ni膮 sta膰, zapominaj膮c o wszystkim innym. Z chwil膮, gdy znajdziecie t臋 ja藕艅, staniecie si臋 t膮 ja藕ni膮, jeste艣cie mistrzem i pomocnikiem 艣wiata. Wielu takich pracuj膮cych wsp贸lnie w milczeniu, wywiera膰 b臋dzie wp艂yw na 艣wiat pot臋偶niej, ni偶 jakiekolwiek ruchy, kt贸re pocz臋艂y si臋 w mechanizmie zorganizowanego przemys艂u, wojnie lub reformie spo艂ecznej. Owocno艣膰 偶ycia cz艂owieka zale偶y nie tylko od tego, co on robi, ale jak on to robi - i okre艣la si臋 stopniem, w jakim odkry艂 samego siebie, Samo tylko wymawianie s艂贸w i poleganie na ich sile lub na wibracyjnym dzia艂aniu nigdy nie pomo偶e cz艂owiekowi sta膰 si臋 mistrzem. S艂owa maj膮 tylko tyle si艂y, ile si臋 jej znajduje w 艣wiadomo艣ci m贸wi膮cego, ograniczonej przez jego umys艂owo艣膰. Moc膮 ich jest g艂臋bia pojmowania, stopie艅 艣wiadomo艣ci, stoj膮cej poza nimi. To nie s艂owa stwarzaj膮 艣wiadomo艣膰 i nie s艂owa lecz膮 cia艂o lub zmieniaj膮 sprawy. Jest to sprawa obudzonego pojmowania, kt贸re wytwarza s艂owa i poci膮ga za sob膮 zewn臋trzny czyn, a s艂owo lub czyn maj膮 moc, tylko do rozmiaru wewn臋trznego przebudzenia.

Wynikiem m贸wienia lub dzia艂ania z pobudek zewn臋trznych jest nie tylko stan hipnozy czy umys艂u, lecz tak偶e poczucie, i偶 s膮 dwa przeciwstawiaj膮ce si臋 sobie umys艂y. Przy dzia艂aniu wydaje si臋 to dzieli膰 umys艂 na wiele oddzielnych czyn贸w. Umys艂 jest jedno艣ci膮 i porusza si臋 jako jedno艣膰, a to, co si臋 wydaje dualizmem umys艂u, jest tylko podw贸jno艣ci膮 nagromadzonych idei - Jedno nagromadzenie wyros艂o z wra偶e艅 zewn臋trznych, a drugie ma pocz膮tek w naturalnym stanie umys艂u takim, jakim on dzia艂a od pocz膮tku.

Umys艂 zostaje ca艂kowicie zjednoczony i zharmonizowany przez odrzucenie wszelkich my艣li czy impuls贸w, nie pochodz膮cych z najwewn臋trzniejszej natury cz艂owieka. To oczyszcza ca艂y strumie艅 艣wiadomo艣ci i czyni cz艂owieka wolnym do my艣lenia i dzia艂ania, tak jak powinien my艣le膰 i dzia艂a膰 w doskona艂ej harmonii z Umys艂em Uniwersalnym. To jest sama istota mistrzostwa.

M贸wienie i 偶ycie w tej jedno艣ci, bez uczucia rozdzielenia jest najwi臋kszym darem cz艂owieka, gdy偶 wtedy dano mu "zdrowy umys艂", jak m贸wi Pismo 艣wi臋te. Innymi s艂owy - zacz膮艂 on byt w doskonalej jedno艣ci ze swym 殴r贸d艂em, sta艂 si臋 zdrowy, ca艂kowity, a Jezus powiedzia艂, 偶e cz艂owiek musi wr贸ci膰 do tego stanu zdrowia umys艂u. "Zosta艅cie w Jerozolimie, a偶 艢wi臋ty - Ca艂kowity - Duch zejdzie na was", czyli, a偶 powr贸cicie do tego stanu jedno艣ci z Umys艂em Powszechnym.

Duch jest Przyczyn膮, a gdy cz艂owiek wraca do Przyczyny, do swego 殴r贸d艂a staje si臋 ca艂kowitym i zdrowym. Nie jest on tylko zdrowy umys艂em, ale zdrowy cia艂em i sprawy jego staj膮 si臋 zdrowe, gdy偶 ca艂a jego istota jest jednoczona z t膮 wielk膮 Jedni膮, kt贸ra jest istotn膮 natur膮 wszystkich rzeczy. Jest to zdrowie, czyli jedno艣膰 wszystkich rzeczy ze swym 藕r贸d艂em. Zdrowie, czyli jedno艣膰 nie mo偶e znaczy膰 nic innego ni偶 ca艂kowito艣膰. Nie mo偶e si臋 to odnosi膰 do 偶adnej jednostki, czy cz臋艣ci ca艂o艣ci: musi to dotyczy膰 jedno艣ci ca艂o艣ci. Wszystko jest centrum jedno艣ci, czyli o艣rodkiem, w kt贸rym jedno艣膰 wszystkich rzeczy musi by膰 zachowana i przejawiona. Umiejscowi膰 lub oddziela膰 jaki艣 fakt, to to samo, co wy艂uska膰 go zupe艂nie z jego natury i straci膰 jego znaczenie. Gdy Chrystus powiedzia艂: "Te i jeszcze wi臋ksze rzeczy czyni膰 b臋dziecie" lub gdy Emil m贸wi艂: "Mo偶ecie zrobi膰 to r贸wnie 艂atwo, jak ja to robi臋", to m贸wili oni ze 艣wiadomo艣ci jedynie prawdziwej jedno艣ci zdrowia cz艂owieka, w jego stosunku do ca艂o艣ci i istnienia z ca艂o艣ci膮. To 偶ycie jedno艣ci jest 偶yciem mistrz贸w i ka偶dy mo偶e 偶y膰 tym 偶yciem, je偶eli porzuci sw膮 艂膮czno艣膰 z instytucjami, religiami, rasami i narodami, a przyjmie zwi膮zek z wszech艣wiatem. Jest to "arka przymierza", kt贸ra da艂a Dzieciom Izraela powodzenie, lecz gdy zosta艂a stracona, nie uda艂o si臋 im uzyska膰 wolno艣ci z powodu opozycji.

Wszelkie rozdzielenie jest tylko spraw膮 hipnozy indywidualnej. Nie mo偶na by膰 naprawd臋 roz艂膮czonym z ca艂o艣ci膮, gdy偶 cz艂owiek stworzony jest na jej 艂onie, jest jej cz臋艣ci膮 i jest taki jak ona. Mi艂o艣膰 jest wielkim jednoczycielem w 艣wiadomo艣ci cz艂owieka, a utrzymywanie si臋 zawsze w postawie mi艂o艣ci jest posuwaniem si臋 ku jedno艣ci. Jest to jedyny zachowawca zdrowia i sprawno艣ci. Cz艂owiek nie potrzebuje pr贸bowa膰 kocha膰 ka偶dego, lecz musi wiecznie pr贸bowa膰 utrzyma膰 sw膮 natur臋 w zdrowiu przez wzrost mi艂o艣ci. Gdy natura cz艂owieka rozwija si臋 w mi艂o艣ci, przyjmie on pr臋dzej czy p贸藕niej postaw臋 mi艂o艣ci wobec wszystkich ludzi, a przez t臋 postaw臋 nie tylko wniesie siebie samego, lecz wszystkich dooko艂a siebie do tej samej jedyno艣ci. Nie istniej膮 podzia艂y w obudzonym poczuciu mi艂o艣ci.

Nikt nie zdob臋dzie mistrzostwa czy o艣wiecenia przez podr贸偶 do Indii lub siedzenie u st贸p mistrza. Cz艂owiek uzyskuje mistrzostwo przez ws艂uchiwanie si臋 w najg艂臋bsz膮 sw膮 natur臋 i przez pos艂usze艅stwo temu, czego si臋 od niej nauczy艂. Nie ma takiej potrzebnej pomocy, kt贸ra by nie by艂a mu dana natychmiast, je偶eli tylko cz艂owiek si臋 zwr贸ci w t臋 stron臋 i dzia艂a z tej rzeczywisto艣ci. Ca艂a pot臋ga wszech艣wiata stoi za ka偶d膮 wysok膮 intencj膮, za ka偶dym prawdziwym impulsem. Jest to jak zarodek 偶ycia wewn膮trz ziarna i wszystkie si艂y przyrody s膮 poruszone, by da膰 pe艂ny wyraz wszystkim jego potencjalno艣ciom. To jest spos贸b mistrz贸w, a ich nauka zawsze m贸wi, 偶e macie by膰 wierni ja藕ni, 偶e macie wyra偶a膰 to, co jest wrodzone, prawdziwe, a偶 zewn臋trznie si臋 staniecie tym, czym wewn臋trznie pragniecie by膰.

Gdy cz艂owiek powr贸ci do tego motywu 偶ycia, wszystko we wszech艣wiecie zaczyna porusza膰 si臋 ku niemu, by si臋 przejawi膰 przez niego. Musi on mie膰 nie tylko inteligencj臋, kt贸ra by nim kierowa艂a i moc czynienia tego, co powinno by膰 czynione, ale i substancj臋, kt贸ra od偶ywia i podtrzymuje go w dzia艂aniu. Nie ma 偶adnego braku, jedynie tylko w poj臋ciach hipnotycznych, kt贸re za膰mi艂y umys艂 cz艂owieka i przes艂oni艂y mu rzeczywisto艣膰. Ale gdy wraca on do wrodzonej jedno艣ci, gdzie 艣wiadomie otrzymuje wszystko, co wszech艣wiat zlewa na niego, nie mo偶e istnie膰 偶aden brak w 偶adnej z faz jego istoty ani w jego sprawach.

Teoria kwant贸w jest podej艣ciem wiedzy do tego podstawowego faktu 偶yciowego i nie ma ani prawdziwej nauki, ani religii, ani struktury spo艂ecznej, ani wreszcie pomy艣lnego 偶ycia poza t膮 niepokonan膮 i nierozwi膮zaln膮 jedno艣ci膮 wszystkich rzeczy. Jest to droga do mistrzostwa - 偶ycia mistrz贸w - i w niej jest jedyna prawda 偶ycia. Mo偶na j膮 znale藕膰 tam, gdzie w艂a艣nie jeste艣cie, w skrytych miejscach waszej natury wewn臋trznej. Mistrzowie ucz膮, 偶e wyzwolenie mo偶na osi膮gn膮膰 tylko w ten, a nie w 偶aden inny spos贸b. Chrystus m贸wi膮cy przez Jezusa, wyrazi艂 t臋 sam膮 prawd臋 w s艂owach: "Nikt nie przyjdzie do Ojca, jeno przeze Mnie". Ten sam Chrystus w was g艂osi t臋 sam膮 nowin臋 dla was. Jedynym punktem stycznym z bosko艣ci膮 jest bosko艣膰 w was. Jedyny wasz kontakt z mistrzem dokonuje si臋 przez mistrzostwo w was.

Koniec tomu czwartego

TOM 5

Ksi膮偶k臋 t臋 po艣wi臋cam z mi艂o艣ci膮 tym wielkim istotom, naszym Starszym Braciom, kt贸rzy mimo i偶 si臋 wspi臋li na wy偶szy poziom, nie przestaj膮 cierpliwie udziela膰 ludzko艣ci ziemskiej swej pomocy, ukazuj膮c stale drog臋 do prawdy, wolno艣ci, wy偶szych dziedzin 艣wiadomo艣ci i pojmowania.

OD WYDAWCY KALIFORNIJSKIEGO

Baird T. Spalding odegra艂 wa偶n膮 rol臋, udzielaj膮c 艣wiatu zachodniemu wiadomo艣ci o istnieniu wielu Mistrz贸w, czyli Starszych Braci, kt贸rzy pomagaj膮 i kieruj膮 przeznaczeniem rodu ludzkiego na Ziemi. Wielu wyk艂adowc贸w i nauczycieli prawdy w ci膮gu ostatnich 25 lat zg艂臋bi艂o i rozpowszechni艂o ksi膮偶ki 呕YCIE I NAUKA MISTRZ脫W DALEKIEGO WSCHODU, aby upowszechnia膰 wiedz臋 w nich zawart膮, przekazuj膮c j膮 do wszystkich zak膮tk贸w 艣wiata. Tego sposobu u偶yli Starsi Bracia w specjalnym celu wychowania rodzaju ludzkiego, u艣wiadomienia go i zwr贸cenia uwagi na wielkie prawa 偶ycia, gdy偶 jak powiedzia艂 Jezus: "Rzeczy, kt贸re ja czyni臋 i wy czyni膰 b臋dziecie, i jeszcze wi臋ksze od tych czyni膰 b臋dziecie".

szkic biograficzny

Gdziekolwiek wyst臋puje zainteresowanie jak膮艣 osobisto艣ci膮 czyjej osi膮gni臋ciami, jak to zaistnia艂o u czytelnik贸w 呕ycia i nauki mistrz贸w Dalekiego Wschodu, mo偶na mie膰 pewno艣膰, i偶 zjawisku temu towarzyszy p艂omie艅 prawdy. Niewielu ludzi w naszych czasach wzbudzi艂o takie zainteresowanie, jak Baird T. Spalding, kt贸rego nazwisko sta艂o si臋 legend膮 w ko艂ach po艣wi臋caj膮cych si臋 metafizyce i szukaniu prawdy w pierwszej po艂owie XX w. Niewielu, tak jak on, odczu艂o p艂omie艅 inspiracji duchowej przebiegaj膮cej 艣wiat. Charakter tego cz艂owieka i jego spos贸b przedstawienia prawdy oraz nauka - wszystko to daje 偶ywe 艣wiadectwo autentyczno艣ci i szczero艣ci jego pos艂annictwa. Niezliczone listy, kt贸re otrzymywa艂 przez lata z ca艂ego 艣wiata 艣wiadcz膮 o pot臋偶nej pomocy, jak膮 ludzie czerpali z jego ksi膮偶ek, a listy te nap艂ywaj膮 ci膮gle, chocia偶 min臋艂y lata, odk膮d przeszed艂 on do wy偶szej szko艂y.

Baird T Spalding odszed艂 18 marca 1953 r. w Tempe, w stanie Arizona, w wieku 95 lat Pracowa艂 do ko艅ca w swym przedsi臋biorstwie g贸rniczym.

Douglas K. de Vorss prawdopodobnie zna艂, jak i inni pana Spaldinga z wieloletniej wsp贸艂pracy, i dlatego poni偶ej cytujemy urywek jego przem贸wienia na nabo偶e艅stwie za pana Spaldinga w Tempe, w stanie Arizona, z dnia 22 marca 1953 r.:

"Pan Spalding by艂 spokojnym, skromnym s艂ug膮 ka偶dego spotkanego cz艂owieka; nigdy nie pozwala艂, przy 偶adnej sposobno艣ci, na przedstawianie siebie audytorium jako wybitnego cz艂owieka o wielkich osi膮gni臋ciach. Od r. 1935 mia艂em niezwyk艂膮 okazj臋 podr贸偶owania z nim do ponad 200 miast Ameryki P贸艂nocnej. .Chocia偶 przez wszystkie te lata 偶y艂em z nim w 艣cis艂ym kontakcie przez 24 godziny na dob臋, to - m贸wi膮c szczerze - nie wierz臋, aby jakakolwiek osoba lub grupa os贸b rozumia艂a rzeczywi艣cie t臋 wielk膮 dusz臋, czynn膮 w tak r贸偶ny spos贸b, na tylu rozmaitych polach dzia艂alno艣ci. Wypowiadaj膮c te osobiste uwagi prosimy o zrozumienie, 偶e czynimy to z wielk膮 pokor膮, gdy偶 by艂 on nie tylko naszym osobistym przyjacielem, lecz prawie ojcem dla wielu z nas.

Nie by艂o takiego miasta czy miasteczka na 艣wiecie, o ile mi wiadomo, gdzie by pan Spalding nie m贸g艂 wej艣膰 do czyjego艣 domu i zasi膮艣膰 do obiadu. By艂 zawsze mile witany, a w czasie ostatnich 25 lat, przewa偶nie 偶y艂 jak ptak na ga艂臋zi. Zdaje si臋, 偶e osi膮gn膮艂 ten stan rozwoju, w kt贸rym rzeczy materialne ma艂o znacz膮. Jakkolwiek nie znali艣my jego dochod贸w osobistych, odszed艂 jednak jako cz艂owiek bynajmniej niebogaty. Jego w艂asno艣膰 materialna by艂a nieznaczna, ale jego wielk膮 spu艣cizn膮 s膮 jedyne odkrycia dotycz膮ce nauki Jezusa.

Pan Spalding nigdy nie wyg艂asza艂 ani nie pisa艂 odczyt贸w w celach finansowych, ani dla jakiego艣 zysku, by艂 bowiem otwartym przewodem dla wszelkich zasob贸w* pieni臋偶nych, jakie do艅 dociera艂y - rozdawa艂 wszystko natychmiast Nie mo偶emy zna膰 dok艂adnych rozmiar贸w jego filantropijnych posuni臋膰, gdy偶 pomaga艂 materialnie ka偶demu, kto si臋 do niego zwr贸ci艂, a by艂 zawsze cz艂owiekiem, kt贸remu si臋 dobrze powodzi艂o. Faktycznie nie znam nikogo, kto by we w艂a艣ciwy sobie spos贸b by艂 tak bogaty, jak pan Spalding, i wielu z nas zazdro艣ci艂o mu jego wyj膮tkowych osi膮gni臋膰, spowodowanych wydoskonalon膮 艣wiadomo艣ci膮, jak膮 niew膮tpliwie posiada艂 ju偶 w m艂odo艣ci.

W艂a艣nie 65 lat temu poczyni艂 on owe odkrycie dotycz膮ce Jezusa i 偶ycia wielkich mistrz贸w. Chodzi艂 i rozmawia艂 z nimi w 艣wiecie widzialnym tak samo, jak to czyni艂 wielki uczony pan Steimnetz, kt贸rego by艂 偶arliwym wielbicielem. Widzia艂em wsp贸lne zdj臋cia pan贸w Spaldinga ze Steinmetzem. Zar贸wno Steinmetz, jak i Edison przepowiedzieli, i偶 nadejdzie czas, gdy b臋dziemy mogli utrwali膰 „Kazanie na G贸rze" - w 贸wczesnym j臋zyku wraz z brzmieniem g艂osu Jezusa - w momencie jego wyg艂aszania.

Wielu innych zdumiewaj膮cych odkry膰 i rewelacji dokona艂 pan Spalding w ci膮gu swego d艂ugiego 偶ycia, po艣wi臋conego s艂u偶bie i pracy we wszystkich cz臋艣ciach 艣wiata. Na przyk艂ad chcia艂bym poruszy膰 temat jego publikacji i ksi膮偶ek. Powiedzieli mi ludzie, kt贸rzy znali pana Spaldinga w Kalkucie, w Indiach we wczesnych latach dziewi臋膰­dziesi膮tych XIX w., 偶e chcia艂 odr臋cznie spisywa膰 sprawozdania ze swych prze偶y膰 w Indiach. Kilku przyjaci贸艂 prosi艂o go, by je spisa艂 na maszynie i da艂 im odpisy. Przez wiele, wiele lat nosi艂 te maszynopisy sprawozda艅 przy sobie (z tego powsta艂 potem tom I). Ludzie czytali je i przekazywali jedni drugim, a偶 wreszcie pewna eminentna kobieta w Oakland w Kalifornii, 偶ona budowniczego Kolei Miejskich Oakland - zapyta艂a pana Spaldinga, czy si臋 zgadza, aby jej drukarz z prasy kalifornijskiej z San Francisko, wydrukowa艂 1000 egzemplarzy tej pracy, w taniej oprawie papierowej; pragn臋艂a ona da膰 ka偶demu ze swych przyjaci贸艂, po egzemplarzu. Pan Spalding si臋 zgodzi艂, ale wkr贸tce potem wyjecha艂 do Anglii.

Ksi膮偶ki wydrukowano i rozesz艂y si臋 w艣r贸d jej znajomych, jako prezenty. W ci膮gu 60 dni, w spos贸b fenomenalny, z艂o偶ono na nie 20.000 tysi臋cy zam贸wie艅. Gdy pan Spalding powr贸ci艂 z Anglii, oczywi艣cie by艂 zdziwiony zainteresowaniem, jakie wzbudzi艂y jego odkrycia i do艣wiadczenia, i pozwoli艂 jej na wydrukowanie pozosta艂ych prac, z czego powsta艂 tom II.

Teraz nast膮pi艂 prawie dziesi臋cioletni okres, w ci膮gu kt贸rego pan Spalding nic nie pisa艂. Ale prawie ka偶dego wieczoru zbiera艂 przyjaci贸艂 i po obiedzie urz膮dza艂 ma艂e spotkania, podczas kt贸rych udziela艂 odpowiedzi na zadawane mu pytania; w ten spos贸b kontaktowa艂 si臋 z wieloma lud藕mi. Po swej ca艂odziennej pracy in偶yniera-badacza, na tych偶e minizebraniach odpowiada艂 na liczne pytania, a jego wyja艣nienia rozpowszechnia艂y si臋 bardzo szybko. Lecz ta praca zosta艂a przerwana w okresie, gdy Cecil B. de Mifle podj膮艂 wy艣wietlanie filmu „Kr贸l kr贸l贸w". Pan de Mille zaanga偶owa艂 do tego filmu pana Spaldinga w charakterze technicznego doradcy we wszystkich sprawach biblijnych.

M贸j kontakt z panem Spaldingiem zacz膮艂 si臋 mniej wi臋cej 25 lat temu. By艂em szczeg贸lnie zainteresowany jego ksi膮偶kami i ich rozpowszechnianiem na ca艂y 艣wiat W tym czasie istnia艂 bardzo 偶ywy ruch pod nazw膮 „Nowa my艣l"; czytano rzeczy po艣wi臋cone sprawom ducha, studiowano je i wielu ludzi pragn臋艂o, aby pan Spalding wyda艂 now膮 ksi膮偶k臋. Wreszcie jeden z najbli偶szych przyjaci贸艂 pana Spaldinga, zaprosi艂 go na wie艣, gdzie m贸g艂 pracowa膰 bez przeszk贸d i gdzie odr臋cznie spisa艂 prze偶ycia, znane nam jako tom III. Ksi膮偶k臋 t臋 wydano natychmiast.

Szerzy艂a si臋 w kraju wie艣膰, 偶e pan Spalding wyjecha艂, ale poniewa偶 mia艂 si臋 uda膰 w podr贸偶 dooko艂a 艣wiata i wsi膮艣膰 na okr臋t do Indii dopiero 4 pa藕dziernika, przeto zaproponowa艂em mu, aby pojecha艂 ze mn膮 do Nowego Yorku, zatrzymuj膮c si臋 po drodze w kilku wi臋kszych miastach, by si臋 spotka膰 z wielu osobami znaj膮cymi jego ksi膮偶ki, i zaprzeczy膰 fa艂szywym wiadomo艣ciom.

Pan Spalding uzna艂 my艣l za dobr膮, je艣li to wszystko nie potrwa d艂u偶ej ni偶 30 dni. A wi臋c pod koniec sierpnia 1935 r. wybrali艣my 30 wi臋kszych miast, kt贸re postanowili艣my objecha膰 w ci膮gu miesi膮ca. M贸wi臋 o tym, by zauwa偶y膰 (jak wielu z was wie zapewne), i偶 pan Spalding do ko艅ca swych dni posiada艂 prawie niezmo偶on膮 energi臋 w formie fizycznej. Nie by艂 nigdy zm臋czony. M贸g艂 chodzi膰 przez dwa lub trzy tygodnie, sypiaj膮c tylko po 3-4 godziny dziennie.

Nigdy nie 偶膮da艂 niczego dla siebie. Nigdy nie ro艣ci艂 pretensji, 偶e jest wielkim uzdrowicielem, jasnowidzem, cz艂owiekiem maj膮cym wy偶sze zdolno艣ci psychiczne lub co艣 w tym rodzaju. I mog臋 was zapewni膰, 偶e wszystkie swoje pisma stworzy艂 w taki spos贸b jak ka偶dy, gdy siada, by napisa膰 list do przyjaciela. Materia艂贸w nigdy nie uzyskiwa艂 drog膮 pisma automatycznego, jasno s艂yszenia Jasnowidzenia lub czego艣 w tym rodzaju. Nie by艂o to potrzebne, gdy偶 zna艂 tych wszystkich, o kt贸rych pisa艂, tak jak zna艂 wielkich uczonych i religioznawc贸w w osobach pana Steinmetza czy dr膮 Norwooda. Ten ostatni by艂 s艂ynnym duchownym w Nowym Yorku i jednym z najbli偶szych przyjaci贸艂 pana Spaldinga.

S膮dz臋, 偶e te fakty mog膮 was zainteresowa膰, jakkolwiek chyba nie aprobowa艂by on pewnych rzeczy, jakie czynimy tego popo艂udnia, poniewa偶 rozumia艂, 偶e forma fizyczna, ma ma艂o wsp贸lnego z rzeczywistym 偶yciem jednostki. Jak sobie przypominacie, mawia艂 on: „Chrystus jest w ka偶dym z was". Pragn膮艂, aby wszyscy pojmowali t臋 wa偶n膮 rzecz. Czasami, gdy ludzie go pytali: „Ilu jest mistrz贸w w Stanach Zjednoczonych?" - odpowiada艂: „Powinno by膰 co najmniej 150 milion贸w mistrz贸w w kraju". Wiedzia艂, 偶e kiedy艣 ka偶da jednostka stanie si臋 艣wiadoma swej jedno艣ci z Bogiem i Chrystusem, zamiast oddawa膰 cze艣膰 wyznaniom, dogmatom i sektom.

Ka偶dy z was jako poszczeg贸lna indywidualno艣膰, m贸g艂by m贸wi膰 inaczej, gdyby by艂 na moim miejscu. I wypowiedzi te nie by艂yby podobne do siebie pod tym wzgl臋dem, kim dla ka偶dego z was by艂 pan Spalding jako osobowo艣膰, jako brat lub w swych pismach i przem贸wieniach; gdy odpowiada艂 na wasze pytania, nigdy niczego nie ogranicza艂 pod wzgl臋dem czasu. Widzia艂em nieraz, jak rozmawia艂 z jakim艣 przyjacielem przez ca艂膮 noc, by pom贸c mu przezwyci臋偶y膰 pewn膮 trudno艣膰 umys艂ow膮 lub finansow膮. Zdawa艂o si臋, 偶e ma jak膮艣 wielk膮 moc, kt贸ra czyni艂a z niego tak膮 pot臋g臋 intuicyjn膮 i tak wielkiego naukowca. Studiowa艂 w Heidelbergu, pracowa艂 w rozmaitych laboratoriach naukowych, staraj膮c si臋 zw艂aszcza o to, by cz艂owiek potrafi艂 sam sobie pom贸c. Dziwnie i cz臋sto trudno ludziom w czasach dzisiejszych jest zrozumie膰, 偶e dobra materialne mia艂y dla艅 tak ma艂e znaczenie. Pojmowa艂 on, tak jak Jezus, 偶e najwi臋ksz膮 rzecz膮, jak膮 mo偶emy wyrazi膰 na planie fizycznym, tu na tej Ziemi, jest 偶y膰 偶yciem chrystusowym i odwr贸ci膰 nasz膮 uwag臋 od ogranicze艅. Oczywi艣cie jest to to samo, co pr贸bowali艣my czyni膰 dzi艣 po po艂udniu, gdy偶 wiemy, 偶e pan Spalding jest z nami zawsze, i 偶e nadal mamy sposobno艣膰 偶y膰 偶yciem takim, jakie on wi贸d艂 i w taki spos贸b, jak pr贸bowa艂 je nam ukaza膰".

NAST臉PNE ROZDZIA艁Y POCHODZ膭 Z WYK艁AD脫W, WYG艁OSZONYCH PRZEZ PANA SPALDINGA W PO艁UDNIOWEJ KALIFORNII W CI膭GU OSTATNICH DWU LAT 呕YCIA.

OBRAZ PRZESZ艁YCH WYDARZE艃

Od cieni rzucanych przez Himalaje, do wielkich obszar贸w pustyni Gobi, od Nowego Yorku do Ameryki 艢rodkowej i Po艂udniowej, od San Francisco do Filipin, Alaski i Kanady przychodz膮 te prze偶ycia, odkrycia i rewelacje naszej pracy badawczej.

Dokonywali艣my tej pracy przez ponad 40 lat, najpierw t艂umacz膮c dokumenty, znalezione na Gobi, w Tybecie i w Indiach; z czasem si臋 ona rozwin臋艂a i powsta艂 zesp贸艂 oko艂o 26 zainteresowanych i bior膮cych w niej udzia艂 os贸b. Uczeni zaczynaj膮 si臋 powa偶nie liczy膰 z nami; istotnie ju偶 przed dwoma laty wierzyli oni, 偶e z naszym nowym aparatem fotograficznym i z tzw. robieniem przez nas zdj臋膰 przesz艂ych wydarze艅 b臋dziemy zdolni si臋 cofn膮膰 przynajmniej o milion lat, ukazuj膮c 贸wczesne cywilizacje. Mo偶e si臋 to wydawa膰 do艣膰 osobliwe, 偶e mo偶emy wgl膮da膰 w przesz艂o艣膰 i chwyta膰 obrazy wydarze艅 sprzed tysi臋cy, tysi臋cy lat W tej sprawie ju偶 du偶o zrobiono. Mogli艣my rozpocz膮膰 t臋 prac臋 dzi臋ki pomocy doktora Steinmetza. Ja sam pracowa艂em z nim przez ca艂y ten czas Jaki z nim przebywa艂em; m贸wi艂 on tak: „Zbudujemy aparat, kt贸ry wejdzie w przesz艂o艣膰 i pochwyci ka偶de dawne wydarzenie, je艣li zechcecie". Poszed艂 on dalej, nakre艣lili opracowa艂 plany takiego aparatu, a my kontynuowali艣my t臋 prac臋 i dzisiaj mo偶emy zdecydowanie powiedzie膰, 偶e potrafimy wkroczy膰 w przesz艂o艣^ i uchwyci膰 ka偶de minione zdarzenie. Naturalnie, to by艂oby zbyt uci膮偶liwe, lecz my wybieramy przesz艂e wypadki i uczeni dopuszczaj膮 obecnie, i w pe艂ni wierz膮, 偶e dojdziemy do przesz艂ych fakt贸w zaistnia艂ych w ci膮gu miliona lat Nasze pocz膮tkowe do艣wiadczenie z pierwszym aparatem zainicjowa艂 dr Steinmetz. Pracowali艣my wsp贸lnie oko艂o 9 lat i twierdzi艂 on zawsze, 偶e b臋dziemy mogli si臋 cofn膮膰 w przesz艂o艣膰 i pochwyci膰 wszystko, co si臋 rzeczywi艣cie rozegra艂o, pokaza膰 ubieg艂e cywilizacje i ich dzia艂ania.

Nasze pierwsze do艣wiadczenie dotyczy艂o inauguracyjnego przem贸wienia George'a Washingtona. Nast膮pi艂o ono w Nowym Yorku, w sali zwanej obecnie Federal Hall. W tym obrazie 艂atwo rozr贸偶ni膰 ka偶dego z dygnitarzy, kt贸rzy byli na podium razem z Georgem Washingtonem, chodz膮cym tam i z powrotem przed grup膮 ludzi, i przemawiaj膮cym. W owym czasie nie by艂o 偶adnego zdj臋cia uczestnik贸w tego przem贸wienia ani nikogo z tej grupy. Robione by艂y malowid艂a, ale nie fotografie.

Obecnie mamy aktualne zdj臋cie z pochwyconym na ta艣mie d藕wi臋kowej g艂osem G. Washingtona. Przez pewien czas wszyscy zarzucali nam fa艂szerstwo, twierdz膮c, 偶e zrobili艣my film, lecz teraz mo偶na to zademonstrowa膰 w regularnym mechanizmie ruchomych obraz贸w.

Nast臋pnie przeszli艣my od tego do Kazania na G贸rze. Wiemy teraz, 偶e Jezus jako cz艂owiek, nie r贸偶ni艂 si臋 od nas. Mamy pe艂n膮 histori臋 偶ycia tej rodziny sprzed ponad 2000 lat i wiemy, 偶e to dobrze za艂o偶ona rodzina, 偶e Jezus by艂 cz艂owiekiem wywieraj膮cym wielki wp艂yw, o bardzo zdecydowanym charakterze. Wzrost jego wynosi艂 6 st贸p i 2 cale, (tj. ca 188 cm), a gdy sta艂 w t艂umie sami by艣cie go wskazali i powiedzieli: „Tu stoi cz艂owiek, kt贸ry dokona wielkiego dzie艂a". I dokona艂. Historia oddaje te rzeczy dzisiaj tak, 偶e cofamy si臋 do tego dramatu i chwytamy s艂owa absolutne. Byli艣my bardzo zainteresowani jego 偶yciem i przeszli艣my przez ca艂y jego bieg. Nie tylko to, ale szukali艣my tego cz艂owieka przez szereg lat i dzi艣 wiemy, 偶e on nigdy nie przeszed艂 przez 艣mier膰.

Jezus z Nazaretu nigdy nie ro艣ci艂 sobie prawa do niczego wi臋cej ni偶 to, co mo偶e zrobi膰 zwyk艂y cz艂owiek. To wiemy na pewno. Nie tylko to - on nam powiedzia艂, 偶e 艢mier膰 by艂a przezwyci臋偶ona.

Kazanie na G贸rze przetrwa艂o wieki jako tekst duchowego mistrza. W naszych czasach ludzie oceniaj膮 je tak samo, szanuj膮c nawet wi臋cej, zaczynaj膮 rozumie膰 jego przes艂anie i stosuj膮 je w 偶yciu.

Dzisiaj mo偶emy pokaza膰 na fotografii, 偶e nikt niczego nie przyni贸s艂 Jezusowi, tylko si臋 zjawi艂 ma艂y ch艂opiec z 5 bochenkami chleba, i rybami. To nie jest alegoria; gdyby tak by艂o, to by艣my nie znale藕li tego ch艂opca na obrazie aniby nie by艂o tam ludzi. Jezus tylko powiedzia艂: „Usi膮d藕cie i przygotujcie si臋 do posi艂ku"... i by艂a obfito艣膰 jad艂a dla wszystkich.

Potem znowu mamy przyk艂ad, gdy ucze艅 m贸wi do Jezusa: „Mistrzu, potrzeba chleba, ale s膮 jeszcze cztery miesi膮ce do 偶niw". Odpowied藕 jego brzmia艂a: „Sp贸jrzcie na pola, s膮 one ju偶 bia艂e pod 偶niwo". I takie s膮 w艂a艣nie na obrazie.

Przy tych obrazach musieli艣my poprawia膰 wiele b艂臋d贸w, jakie przedtem pope艂niano. Przez 8 lat pracowali艣my nad obrazem Kazanie na G贸rze, zanim doszli艣my do to偶samo艣ci Jezusa. Zawsze szukali艣my postaci wed艂ug wizerunku namalowanego przez Leonarda da Vinci.

W zwi膮zku z tym mieli艣my interesuj膮ce prze偶ycie. Trzech z nas by艂o w Watykanie i rozmawiali艣my z bardzo starym kardyna艂em, kt贸ry zapyta艂 nas, jak sobie dajemy rad臋 z obrazem Kazanie na G贸rze. By艂 on bardzo zainteresowany nasz膮 prac膮 i powiedzia艂 nam, 偶e zdobyliby艣my du偶o wiadomo艣ci, gdyby艣my wzi臋li od niego list polecaj膮cy, pojechali z nim do Pary偶a i zg艂osili si臋 do pewnego cz艂owieka w muzeum w Luwrze z pro艣b膮 o pozwolenie przeczytania list贸w Leonarda da Vinci. By艂a to dla nas nowa wskaz贸wka i od razu udali艣my si臋 do Pary偶a. Zaraz po przyje藕dzie skierowali艣my si臋 do Luwru, gdzie przyj臋to nas z ca艂膮 uprzejmo艣ci膮; Wszystkie listy Leonarda da Vinci s膮 tam jeszcze i dzi艣, mo偶na to sprawdzi膰.

Zawsze przeczuwali艣my, 偶e obraz Leonarda da Vinci by艂 portretem Jezusa - takim, jak on go postrzega艂. Jest to dzisiaj potwierdzone i dowodz膮 tego owe listy. Zobaczy艂 Chrystusa w twarzy modela, kt贸rego sobie wybra艂 do pozowania do obrazu Jezusa. Orzek艂, i偶 by艂 to cz艂owiek m艂ody, zar臋czony, maj膮cy pi臋kne 艣wiat艂o w oczach. Da Vinci widzia艂 w nim Chrystusa i sportretowa艂 go jako takiego. By艂o to w epoce renesansu, kiedy d艂ugie w艂osy i noszenie zarostu by艂y w zwyczaju. My艣my nigdy nie znali Jezusa maj膮cego d艂ugie w艂osy i zarost, i w szatach r贸偶ni膮cych si臋 by膰 mo偶e od innych, a tam jest to napisane w艂asn膮 r臋k膮 Leonarda da Vinci.

W dwa lata p贸藕niej, artysta postanowi艂 namalowa膰 Judasza. Przez blisko dwa lata szuka艂 kogo艣, do艣膰 nikczemnego, kto by si臋 nadawa艂 na model Judasza-zdrajcy.

Wreszcie pewnego ranka, gdy szed艂 przez dzielnic臋 apasz贸w w Pary偶u, ujrza艂 w ma艂ym zag艂臋bieniu, cz艂owieka w 艂achmanach, rozczochranego, z艂amanego. Oto cz艂owiek dla niego! Podszed艂 zaraz i powiedzia艂: „Namalowa艂em portret Chrystusa, a teraz szukam cz艂owieka, kt贸ry by mi pozowa艂 do portretu Judasza-zdrajcy". Cz艂owiek ten podni贸s艂 wzrok na malarza i odpowiedzia艂: „Panie, to ja pozowa艂em panu do wizerunku Chrystusa". To by艂 ten sam cz艂owiek! Da Vinci opisuje w listach, i偶 by艂oby niepodo­bie艅stwem znale藕膰 go w niszy dzielnicy aryskich apasz贸w, gdyby ten cz艂owiek nigdy nie zdradzi艂 Chrystusa. Twierdzi wr臋cz, i偶 gdy wymawiamy s艂owo nie mog臋, to si臋 zapieramy wewn臋trznie Chrystusa.

Dzi艣 mo偶emy tego dowie艣膰, i偶 przy ka偶dym negatywnym s艂owie, jakie wypowiadamy, zapieramy si臋 Chrystusa w nas. Dalej Leonardo da Vinci m贸wi, 偶e nigdy nie my艣la艂 o portretowaniu oblicza Jezusa Chrystusa, ale 偶e w贸wczas zobaczy艂 w tej twarzy Chrystusa.

Leonardo da Vinci by艂 niezwyk艂ym cz艂owiekiem. Napisa艂 wiele znakomitych artyku艂贸w naukowych, kt贸rych jednak nigdy nie wydrukowano. Mo偶na je tylko czyta膰, wchodz膮c do szklanej klatki i w trakcie tego, b臋d膮c wystawionym na grupow膮 obserwacj臋 przez troje os贸b. Te dokumenty s膮 bardzo przekonywaj膮ce. Leonardo by艂 wyj膮tkowym cz艂owiekiem i ci膮g艂e g艂osi艂 o Chrystusie wewn膮trz nas. Stwierdza, jak cudown膮 rzecz膮 jest uosabia膰 Chrystusa, widzie膰 Chrystusa w ka偶dej twarzy.

Gdy malowa艂 w Watykanie i kardyna艂owie zastali go 艣pi膮cego na rusztowaniu, powiedzia艂 im: „Gdy 艣pi臋, to wi臋cej czyni臋 ni偶 na jawie". Podczas snu widzia艂 przed sob膮 wszystko, co zamierza艂 malowa膰 i w identycznych kolorach, jakie chcia艂 nada膰; wstawa艂 i je odtwarza艂. M贸wi艂: „Wszystko, co widz臋 jest 艣cis艂ym podobie艅stwem, a wibracje tego, co umieszczam na 艣cianach, s膮 wibracjami, kt贸re chwytam, mog膮c potem je przejawi膰 i odtworzy膰 z zupe艂n膮 艂atwo艣ci膮, tak jak je widzia艂em we 艣nie".

Pytania i odpowiedzi

Pytanie. Jak Pan wybiera przesz艂e Wypadki?

Odpowied藕. S膮 one na pewnej ta艣mie cz臋stotliwo艣ci. Wszystko, co pan m贸wi, g艂os pa艅ski i s艂owa wchodz膮 na ta艣m臋 cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej i to idzie naprz贸d, i wci膮偶 p艂ynie.

P. Jak膮 drog膮 najlepiej i艣膰, by uzyska膰 o艣wiecenie?

O. Prawdziwa droga jest wewn膮trz. Szukajcie coraz g艂臋biej w sobie. Wiedzcie, 偶e to wielkie 艣wiat艂o nale偶y do was, oto wszystko, czego potrzeba.

P. Czy Pan si臋 urodzi艂 w Indiach?

O. Tak, urodzi艂em si臋 w Indiach i m贸j ojciec urodzi艂 si臋 tam r贸wnie偶. Ucz臋szcza艂em do szko艂y przygotowawczej, a potem na uniwersytet w Kalkucie. Dr Yose i jego 偶ona byli tam w tym czasie od 68 lat.

P. Czy Jezus, jego uczniowie i inne postacie biblijne istotnie 偶y艂y uciele艣nione, tak jak my to znamy?

O. O, tak. Mamy ca艂y szereg ich 偶ywot贸w, dzi臋ki aparatowi do przesz艂ych wydarze艅.

P. Jak wygl膮da艂 Jezus, gdy Pan go widzia艂?

O. Jest cz艂owiekiem o wzro艣cie 6 st贸p i 2 cali. Gdyby on dzi艣 wieczorem by艂 w tej grupie, poznaliby艣cie go i kim jest - cz艂owiekiem o najwy偶szych osi膮gni臋ciach, tym, kt贸ry widzia艂 wszystko, maj膮cym moc uzyskania wszystkiego; i dokona艂 tego i dokonywa艂 zawsze. On 偶yje dzisiaj tak, jak 偶y艂 zawsze. Fotografowali艣my go tak samo, jak mo偶emy sfotografowa膰 was. Mamy jego zdj臋cia, jak chodzi艂 pod r臋k臋 z pani膮 Luther Burbank, z dr. Norwoodem i wielu innymi.

P. Czy wszystkie wielkie problemy, kt贸re absorbuj膮 ludzkie umys艂y, b臋d膮 zupe艂nie przezwyci臋偶one, gdy b臋dziemy wiedli 偶ycie mistrz贸w?

O. Tak. Jezus o艣wiadczy艂 stanowczo, 偶e prawda nas wyswobodzi.

P. Jak mo偶na pozby膰 si臋 poj臋cia, 偶e cz艂owiek nie jest Bogiem ?

O. Przez odrzucenie twierdzenia negatywnego. Twierdzenie Ja jestem Bogiem uwalnia was od poj臋cia, 偶e nie jeste艣cie Bogiem. Lepiej stwierdza膰 prawd臋 ni偶 nieprawd臋.

P. Je偶eli stwierdzamy Ja jestem Bogiem, a nie mo偶emy przyj膮膰 tej jedno艣ci, czy to nie staje si臋 spraw膮 艣lepej wiary?

O. Je偶eli ca艂kowicie opieracie si臋 na 艣lepej wierze, stwarzacie roz艂膮k臋 i nie osi膮gniecie celu. O wiele lepiej jest powiedzie膰 - mog臋 i wtedy doj艣膰 do Jam Jest. Je偶eli przybieracie postaw臋 nie mog臋, przyj臋li艣cie roz艂膮k臋 z Bogiem.

P. Je偶eli cz艂owiek jest Bogiem, a B贸g jest Duchem, sk膮d si臋 bierze materialne cia艂o?

O. Jako hipnotyczny wp艂yw w umy艣le cz艂owieka. Nie opiera si臋 ono na fakcie, na rzeczywisto艣ci. To cz艂owiek wprowadzi艂 materialno艣膰 w istnienie. Cia艂o 艣miertelne jest cia艂em hipnotycznym, a gdy cz艂owiek si臋 budzi z tego stanu, stanie si臋 ono mar膮 senn膮. Zbudzi si臋 on, by nie 艣ni膰 wi臋cej.

POZNAJ SAMEGO SIEBIE

Przyjaciele, podejmiemy tu to, co by艂o ukazane i dowiedzione w ci膮gu przesz艂o 60 lat pracy badawczej. Mamy dzisiaj dowody naukowe na to, 偶e ka偶da funkcja, ka偶da rzecz w ca艂ym wszech艣wiecie jest boska. Nazwijcie t臋 bosko艣膰, jak chcecie, najwi臋kszym jej imieniem jest wyraz „B贸g\ Dlaczego? Mo偶emy wykaza膰 wam dzisiaj, 偶e s艂owo to wibruje z szybko艣ci膮 186 bilion贸w drga艅 na sekund臋 i mamy ludzi zdolnych zaintonowa膰 to s艂owo. Lecz jego doskona艂o艣膰 polega na tym, i偶 z chwil膮 gdy odczuwacie t臋 wibracj臋, za ka偶dym razem stajecie si臋 t膮 wibracj膮.

Bosko艣膰 jest utwierdzona w ka偶dej formie. To nie jest tylko wasza forma lub czyjakolwiek inna, ta bosko艣膰 jest ustanowiona we wszystkim i gdyby nie ona (kt贸rej prawdziwo艣ci dzi艣 dowodzimy), nie mogliby艣my robi膰 fotografii - nie by艂oby w tym pokoju 偶adnego kszta艂tu, jaki by艣my mogli dzi艣 sfotografowa膰.

Obecnie mamy absolutny dow贸d na to. A zatem, po co m贸wi膰: „Nie jestem boski". Wyrzu膰cie tylko owo „nie" z tego, a zobaczycie, jak膮 to zrobi r贸偶nic臋.

"Ja jestem boski". I to jest prawda o was. Nieprawd膮 jest "Ja nie jestem boski". Prawd膮 jest natomiast - "Ja jestem boski". Dope艂nijcie to przez powiedzenie i potwierdzenie: „Bogiem jestem".

Dzi艣, wiedz膮c to, stwierdzamy to z bezsporn膮 pewno艣ci膮. Wy za艣, o tym fakcie poinformowani, mo偶ecie go przyj膮膰 cum grano salis albo te偶 wyrazi膰 pow膮tpiewanie: „No, mo偶e ta osoba nie wie..." Jednak偶e prawdziwo艣ci naszego twierdzenia mo偶na dowie艣膰, przeprowadzaj膮c do艣wiadczenie przez wykonanie fotografii w du偶ym powi臋kszeniu. Zachowuj膮c ten warunek - gdy kt贸rejkolwiek osobie zrobimy takie zdj臋cie - aparat fotograficzny wyka偶e t臋 bosko艣膰 za ka偶dym razem.

Nasze cia艂a pocz臋艂y si臋 od jednej kom贸rki, a jej rozmno偶enie zbudowa艂o to cia艂o. Mo偶emy dzi艣 wykaza膰 przez du偶e powi臋kszenie, 偶e to 艣wiat艂o nigdy nie usta艂o, przekazuje je jedna kom贸rka drugiej, gdy si臋 to cia艂o buduje. To oboj臋tne, co o tym my艣licie lub m贸wicie; 偶ycie jest wibracj膮 艣wiat艂a i nie istnieje poza jego cz臋stotliwo艣ci膮.

W waszych czasach mamy na to dow贸d. Oko - jeden z najwspanialszych organ贸w w naszym ciele - jest tak zbudowane, 偶e bosk膮 wibracj臋 chwyta przez siatk贸wk臋 i soczewk臋. Kiedy u艣wiadamiamy sobie istnienie bosko艣ci 艣wiat艂a, w tej samej chwili nasze oko zostaje dostosowane do niej i do cz臋stotliwo艣ci 艣wiat艂a, kt贸re j膮 niesie, i ci, kt贸rzy nie popsuli swego wzroku, mog膮 nieomal natychmiast spostrzec w艂asn膮 bosko艣膰, przez sam akt akceptacji.

A wi臋c bosko艣膰 jest Bogiem we wszystkim, w ka偶dym kszta艂cie. Chrystus znaczy moc realizowania tej bosko艣ci wewn膮trz. W贸wczas, czy偶 nie widzimy Chrystusa w ka偶dej twarzy, w ka偶dej formie? By艂o to jedno z najpierwszych stwierdze艅, jakie naucza艂 Jezus. Znajdujemy to w naszej pracy badawczej. Sam widz臋 Chrystusa w ka偶dej twarzy, w ka偶dym kszta艂cie. Gdy si臋 urodzi艂o pierwsze dziecko, urodzi艂 si臋 Chrystus.

To jest zwyci臋ski Chrystus, ten, kt贸ry zwyci臋偶a, Pan wszystkiego. Nie ma dzisiaj ani jednej osoby, kt贸ra by nie by艂a mistrzem. Z chwil膮, gdy szukacie mistrza na zewn膮trz, zapominacie o mistrzu wewn臋trznym. Ludzko艣膰 pope艂ni艂a najwi臋kszy b艂膮d, szukaj膮c Boga lub pr贸buj膮c Go zobaczy膰. Dlaczego? Poniewa偶 szukacie tego, co w艂a艣nie w was jest, a gdy to wyra偶acie s艂owem - jeste艣cie tym, jeste艣cie za ka偶dym razem. Mo偶emy wam pokaza膰, 偶e je艣li raz u偶yjecie s艂owa „B贸g^, staj膮c wobec tej wysokiej wspania艂o艣ci, cia艂o wasze nigdy nie powr贸ci do tej samej cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej, jak膮 mieli艣cie przed u偶yciem tego wyrazu.

Inn膮 rzecz膮, jak膮 mo偶emy wam pokaza膰, to fakt, 偶e je艣li jaka艣 ksi膮偶ka zawiera wyraz „B贸g", to jest ona wybitniejsza z powodu obecno艣ci tego s艂owa. Mamy trzech ludzi, kt贸rzy umiej膮 intonowa膰 to s艂owo w 186 bilionach wibracji na sekund臋. Prosili艣my ich, by udali si臋 do r贸wnole偶nika 180.掳 - najdalszego, do jakiego mo偶na dotrze膰 z Greenwich na naszej planecie. Nast臋pnie w pewnym oznaczonym czasie ustawili艣my instrument w ten spos贸b, 偶e zapisywa艂 on wibracj臋, jak膮 oni intonowali. I w艂a艣nie, skoro wibracja ta wyst膮pi艂a, wskaz贸wka posz艂a wprost do tego punktu.

W贸wczas po艂o偶yli艣my pod instrumentem najstarsz膮 Bibli臋 z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Nast臋pnie powoli usun臋li艣my t臋 ksi膮偶k臋, a po艂o偶yli艣my inn膮, w kt贸rej nie by艂o wyrazu B贸g- - wska藕nik instrumentu zaraz si臋 cofn膮艂. Potem wzi臋li艣my trzeci膮 ksi膮偶k臋, w kt贸rej B贸g figurowa艂o tylko 3 razy - instrument zareagowa艂 natychmiast W艂a艣nie to s艂owo B贸g spowodowa艂o reakcj臋 w cz臋stotliwo艣ci. Je偶eli dzia艂a ono tak na przedmiot nieo偶ywiony, co czyni ono z nasz膮 form膮 cielesn膮 przez pozytywne u偶ycie i przyj臋cie tego s艂owa?

Z g艂osami tych trzech ludzi intonuj膮cych wyraz „B贸g" w 186 bilionach drga艅 na sekund臋, aparat (graph) idzie poprzez ta艣m臋 30-stopow膮. Potem z tymi samymi lud藕mi, u偶ywaj膮cymi s艂owa Jehowa", robi on tylko oko艂o 5 cali na tej samej b艂onie. Dlaczego? Z chwil膮, gdy u偶ywacie s艂owa "B贸g" ze zrozumieniem, wiar膮 i wiedz膮, poruszacie najwi臋ksz膮 wibracj臋 dzisiaj znan膮, ten wp艂yw wibracyjny zbiera substancj臋. Kiedy rozszerzacie wasze my艣li, zag臋szczenie, czyli kondensacja tej substancji jest wasza - i istotnie, aby przekaza膰 je w nale偶ytym porz膮dku nie mo偶ecie odrzuca膰 tych rzeczy. A wiec to jest to, co nale偶y do ka偶dego - ka偶da dobra rzecz, kt贸r膮 ludzie mog膮 u偶y膰. Wyzwalacie ten wp艂yw wibracyjny, a on si臋 przejawia tutaj i teraz.

Istnieje zupe艂nie pewna zasada, kt贸r膮 dzisiaj opracowujemy - zasada bosko艣ci we wszystkim. Tego dowodzi nasz aparat fotograficzny robi膮cy zdj臋cia przesz艂ych wydarze艅. Mo偶emy okaza膰, 偶e ka偶de 藕d藕b艂o trawy, ka偶de drzewo, ka偶dy krzak, ka偶dy kwiatek i wszelkie nasienie jest boskie, i gdyby nie ta bosko艣膰, to by ziarno nie mog艂o rosn膮膰 ani ro艣lina, ani drzewo; mo偶emy wam dzisiaj pokaza膰 wyra藕n膮 fotografi臋, 偶e kie艂ek w ziarnie ma w sobie dok艂adn膮 kopi臋 formy, jak膮 wyda za ka偶dym razem. Wiec dlaczego m贸wimy, 偶e nie rozumiemy? Czy偶 nie lepiej jest m贸wi膰: "rozumiemy"? Przecie偶 wy rozumiecie. Ta 艣wiadomo艣膰 jest w艂a艣nie w waszym wn臋trzu. Wy jeste艣cie panami tych rzeczy, a po odsuni臋ciu zewn臋trzno艣ci panujecie nad rzecz膮 wewn膮trz, przyjmuj膮c, 偶e jeste艣cie panami.

Wielu ludzi pisze i pyta, czy mog膮 pojecha膰 spotka膰 mistrz贸w lub co maj膮 robi膰, 偶eby ich zobaczy膰? Z chwil膮, gdy wychodzicie my艣l膮 poza siebie, chc膮c ujrze膰 mistrz贸w, stracili艣cie widzenie mistrza wewn臋trznego. Gdy uznacie i u艣wiadomicie to sobie, jeste艣cie mistrzem, jeste艣cie z n&ni wszystkimi.

A wi臋c pozw贸lcie komu艣 powiedzie膰: Ja nie jestem Bogiem", a potem zatrzymajcie si臋 chwil臋 i usu艅cie to „nie". To jest wyraz negatywny i nie ma 偶adnej cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej. Dajecie mu energi臋, kt贸ra go o偶ywia przy wymawianiu, lecz gdy zaniechacie wypowiedzenia go - nie ma on w艂asnej energii.

Istnieje aparat fotograficzny, kt贸ry pokazuje wam to w dowolnej chwili. Mo偶ecie usi膮艣膰 przed nim i pomy艣le膰 jakie艣 twierdzenie, nie wypowiadaj膮c go g艂o艣no, a my podamy wam dok艂adnie my艣li z naszego grafu wykazane na b艂onie. Potem poprosimy o twierdzenie ze s艂owem negatywnym, aby zobaczy膰, co si臋 stanie; gdy dojdzie do tego wyrazu negatywnego, graf nie odnotuje nic na b艂onie, po prostu nie zostaje ono zapisane.

Ten aparat fotograficzny wykazuje obecnie wielk膮 cz臋stotliwo艣膰 wibracyjn膮 kszta艂tu cz艂owieka; gdyby nie by艂o tej cz臋stotliwo艣ci, nie zosta艂aby oznaczona - gdyby wyst臋powa艂a jaka艣 hipnoza, nie zapisa艂by nic.

Zrobili艣my wi臋cej ni偶 400-500 zdj臋膰 fakir贸w indyjskich, a gdziekolwiek by艂a zastosowana hipnoza, aparat nic nie uchwyci艂. Mamy dwa do trzy bardzo ciekawe przyk艂ady w艣r贸d tych setek obraz贸w. Przy jednej okazji byli艣my w drodze do naszego domu w Indiach, a gdy艣my przybyli, w bramie sta艂 pewien cz艂owiek. Umie艣ci艂 on nasienie pomara艅czy w glebie, po艂o偶y艂 na nim swe okrycie, i nasienie zacz臋艂o wschodzi膰. Potem zdj膮艂 to okrycie i oto uros艂o drzewko pomara艅czowe w ci膮gu 45 minut; pozornie by艂o tam drzewo, ga艂臋zie, p膮czki, kwiaty, li艣cie, a potem dojrza艂e pomara艅cze. Zrobili艣my zdj臋cie tego zjawiska. Grupa nasza mia艂a 12 aparat贸w fotograficznych, lecz my sami ulegli艣my wtedy takiemu z艂udzeniu, 偶e podeszli艣my zrywa膰 pomara艅cze z drzewa - lecz drzewa nie by艂o. Jeden z (moich) ludzi wywo艂a艂 dwie rolki filmu w贸wczas, gdy zajmowa艂em rozmow膮 m艂odego fakira. Rozwin膮艂em przed nim film, pytaj膮c: „No i gdzie jest drzewo? Nas uda艂o ci si臋 zwie艣膰, ale aparatu nie oszukasz". By艂 on bardzo wzburzony i powiedzia艂: „Przyjd藕cie jutro, to wam poka偶臋". Uzgodnili艣my, 偶e si臋 spotkamy nast臋pnego dnia o godzinie 11.

Nazajutrz zebrali艣my si臋 wszyscy o um贸wionej godzinie i wymienili艣my aparaty fotograficzne. Tym razem m艂ody fakir przyprowadzi艂 cz艂owieka* kt贸rego nikt z nas nie zna艂. 脫w ch臋tnie wyst膮pi艂 naprz贸d i w艂o偶y! nasienie do ziemi, a nasza grupa ca艂y czas robi艂a zdj臋cia. Drzewo wschodzi艂o w identyczny spos贸b jak przedtem. Tym razem nie pr贸bowali艣my podchodzi膰 i zrywa膰 pomara艅cz z drzewa - wszak tak fatalnie oszukano nas poprzedniego dnia. Wreszcie nasz szef powiedzia艂 do nas: „No, wi臋c c贸偶 z tego, je艣li tam nic nie ma, to zbadajmy". Podszed艂, zerwa艂 pomara艅cz臋, zjad艂 j膮, i tak samo zrobili艣my wszyscy. To drzewo dot膮d rodzi pomara艅cze w Indiach, na tym samym miejscu.

Oto, co si臋 zdarzy艂o. M艂ody fakir by艂 uczniem starego guru. Gdy opowiedzieli艣my guru, co si臋 sta艂o dnia poprzedniego, by艂 bardzo zirytowany, odprawi艂 ucznia! odm贸wi艂 mu swej wsp贸艂pracy. Powiedzia艂 nam, i偶 przeprowadzaj膮 oni uczni贸w przez wszystkie 12 metod hipnotycznego wp艂ywu dla wykazania im, 偶e nie ma w tym prawdziwego istnienia, nic si臋 tam nie dokonuje, lecz je艣li chcemy odej艣膰 od tego, wtedy wszystko, co robimy posuwa si臋 naprz贸d.

Podpada to pod sztuk臋 lub prawo sugestii, kt贸re studiowali艣my w Indiach. Na przyk艂ad widzimy cz艂owieka wychodz膮cego z lin膮 w r臋ku. Ma艂a grupa ciekawych go otacza, a on pozornie rzuca lin臋 do g贸ry i wo艂a ch艂opca z grupy, aby si臋 wspi膮艂 po linie. By膰 mo偶e ch艂opiec znika na szczycie liny - i to jest wszystko, czego potrzeba, Cz艂owiek zbiera troch臋 drobnych i to mu wystarcza na 偶ycie przez kilka dni. Porobili艣my zdj臋cia w 500 przypadkach tego rodzaju wyczyn贸w, a aparat nie rejestrowa艂 na kliszy niczego innego opr贸cz cz艂owieka stoj膮cego po艣r贸d grupy. Oto jest moc sugestii. Dzia艂a ona tak skutecznie, 偶e stoicie tam i wierzycie w to.

Stary guru pracuje dzi艣 z nami w Indiach. Bierzemy nasienie, umieszczamy je w ziemi, poruszamy gleb臋 mechanicznie i w ci膮gu 7 minut mamy 艂odyg臋 zbo偶ow膮 z dwoma k艂osami w pe艂ni rozwini臋tymi. Stary guru k艂adzie ziarno zbo偶owe do gruntu i zanim si臋 podniesie, ro艣lina ju偶 stoi przed nim! Nie ma on 偶adnych mechanicznych sposob贸w. On tylko wie. Istniej膮 teraz na 艣wiecie najlepsze dowody na to, 偶e my sami jeste艣my ca艂kowicie zdolni do takich dokona艅. To mo偶e ka偶dy. Je偶eli ktokolwiek tego dokona艂, to i wszyscy inni mog膮. Nikt nie jest wybrany, nie ma przywilej贸w, wszyscy maj膮 w sobie zdolno艣ci do tego. Nie ma tam nic skomplikowanego, w istocie jest to bardzo proste i nie potrzebujemy lekcji. To prowadzi tylko do punktu, gdzie cz艂owiek widzi lub u艣wiadamia sobie korzy艣膰 p艂yn膮c膮 z przyj臋cia tych rzeczy, a wtedy sk艂ada dzi臋kczynienie, 偶e one s膮.

Ta moc jest obecna i dzia艂a we wszystkim w naszym 偶yciu codziennym - nawet w pieni膮dzach, kt贸rych u偶ywamy. Nie ma potrzeby, aby ktokolwiek z nas cierpia艂 brak艂. W istocie nie ma braku. To tylko my nie doci膮gamy w wyra偶aniu siebie i nazywamy to brakiem. Teraz odejd藕my od jakiegokolwiek „braku". Nie ma niepowodzenia!

Wielu uczonych - lekarzy m贸wi dzi艣, i偶 w przysz艂o艣ci cz艂owiek b臋dzie 偶y艂 o sto lat d艂u偶ej ni偶 obecnie. Wiek jest tylko stanem 艣wiadomo艣ci, a gdy cz艂owiek si臋 nauczy odchodzi膰 od staro艣ci, b臋dzie par艂 naprz贸d i naprz贸d. Rok nie stwarza r贸偶nicy w naszej strukturze my艣lowej, dop贸ki nie powiemy, 偶e przeszed艂 rok. Wtedy natychmiast kwalifikujemy si臋 jako starsi o rok - zamiast my艣le膰 o ubieg艂ym czasie jako o rojtu znacz膮cych osi膮gni臋膰, jako o roku wi臋kszego o艣wiecenia i pojmowania.

Najdonio艣lejsz膮 rzecz膮 jak膮 mo偶emy uczyni膰, to zauwa偶y膰 bosko艣膰 w ka偶dej twarzy, w ka偶dym kszta艂cie. Najistotniejszym naszym przywilejem jest widzenie Chrystusa w ka偶dej twarzy, a to oznacza nieograniczon膮 moc poznawania Boga w sobie.

Mo偶emy doj艣膰 do tych wszystkich rzeczy i udowodni膰 je dzisiaj. Nie prosimy, aby艣cie to brali na wiar臋. Mo偶ecie dowie艣膰 tego samym sobie, odchodz膮c od staro艣ci, ogranicze艅 i wszelkich my艣li negatywnych, wyrzekaj膮c si臋 u偶ywania ich i przyjmowania w naszym 艣wiecie. Wiemy, 偶e oko艂o 3.000 lat temu pewien j臋zyk, kt贸rym si臋 porozumiewano, nie zawiera艂 ani jednego negatywnego s艂owa, a j臋zyk ten datuje si臋 sprzed 200.000 lat.

Pytania i odpowiedzi

P. Czy s艂owo „B贸g" wym贸wione cicho ma tyle偶 mocy, co wym贸wione g艂o艣no?

O. Ma t臋 sam膮 moc. Istotnie, dla wielu ludzi wi臋cej b臋dzie mocy w my艣leniu o Bogu, ni偶 w m贸wieniu i wymawianiu Go g艂o艣no.

P. Jak mo偶emy uruchomi膰 t臋 wielk膮 moc wewn臋trzn膮 dla samowyra偶enia siebie?

O. Po prostu przez wiedz臋, 偶e ta moc jest wasza. Wy sami jeste艣cie najwy偶sz膮 moc膮, jeste艣cie najwy偶sz膮 m膮dro艣ci膮, a z chwil膮, gdy to przyjmujecie, wyzwalacie t臋 energi臋, kt贸ra ukazuje wam, i偶 jeste艣cie wolni od jakiegokolwiek ograniczenia.

P. Czy nast膮pi wielkie zniszczenie na naszej planecie, zanim zapanuje pok贸j powszechny?

O. Zniszczenie, to jest to, czym si臋 sami obarczamy. To s膮 my艣li, kt贸re wytwarzam^. Przypu艣膰my, 偶e odm贸wicie u偶ywania s艂owa „zniszczenie", czy nast膮pi艂oby w贸wczas co艣 takiego? Bynajmniej.

P. Co nie dopuszcza do rozpowszechnienia na 艣wiecie wiedzy wielkich mistrz贸w?

O. To nasza wina, nic innego nie mo偶e powstrzyma膰. Z chwil膮, gdy przyjmujemy i wiemy, 偶e jeste艣my tym samym, czym s膮 oni, i 偶e zawsze tym byli艣my, nic nie b臋dzie nas wstrzymywa艂o. Nikt nie mo偶e zatrzyma膰 nas opr贸cz nas samych.

P. Czy hipnotyzm jest prze艂amaniem prawa przez poddanie siebie woli drugiego cz艂owieka?

O. Hipnotyzm w og贸le jest bardzo szkodliwy dla ludzkiego kszta艂tu i m贸zgu.

CZY ISTNIEJE B脫G?

Spotykamy si臋 dzisiaj z tym pytaniem cz臋艣ciej ni偶 z jakimkolwiek innym. W ostatnich latach nauka po艣wi臋ci艂a tej sprawie bardzo wiele uwagi i my艣li, oraz dokonuje wspania艂ego dzie艂a zmierzaj膮cego do poszukiwa艅 w tym temacie. Prac臋 badawcz膮 zainicjowa艂a grupa uczonych medyk贸w i w ci膮gu kilku lat osi膮gn臋艂a du偶y post臋p.

Oczywi艣cie rozstrzygaj膮co zdecydowano, 偶e istnieje Wielka Zasada poza wszystkimi do艣wiadczeniami. Doszli oni do tego, i偶 wszelka ci膮g艂o艣膰 rozumienia zosta艂a zagubiona w ci膮gu wiek贸w. Zaczynamy pojmowa膰, 偶e zawsze istnia艂a i dzi艣 istnieje Zasada Absolutnego Prawa i Porz膮dku, kt贸rej nic naruszy膰 nie mo偶e. Krytycznym pytaniem, jakie sobie ludzko艣膰 zadawa艂a i dzi艣 jeszcze zadaje jest: „Czy B贸g istnieje?". Z ortodoksyjnego punktu widzenia przyj臋to na wiar臋, 偶e B贸g istnieje, 偶e jest bosko艣膰 nazywana Ojcem cz艂owieka. W ten spos贸b m贸wimy o wielkim rozdziale ludzko艣ci. Niezadowoleni z przyjmowania na wiar臋 pytaj膮 znowu: „Czy macie nieodparty dow贸d na istnienie b贸stwa?". Zadaniem nauki by艂o zbada膰 t臋 spraw臋 i znale藕膰 odpowied藕 na to pytanie, tak膮 odpowied藕, kt贸ra by zadowoli艂a umys艂 nacjonalistyczny.

Badania naukowe ostatnich lat odkry艂y, 偶e istnieje si艂a uniwersalna nazywana tak偶e energi膮 uniwersaln膮 lub energi膮 pierwotn膮, przenikaj膮c膮 ca艂y 艣wiat i nape艂niaj膮c膮 niesko艅czon膮 przestrze艅. Dzisiaj stwierdzamy, 偶e ta energia, ta zasada przejawiana jest z wi臋ksz膮 sil膮 ni偶 bomba atomowa. Energia ta promieniuje poprzez ca艂膮 przestrze艅, wszystkie warunki i wszystkie rzeczy. Nie nale偶y ona ani do jednej osoby, ani do jednej grupy - jest ona wszystkim we wszystkim i nale偶y do ka偶dego. Dzia艂a ona te偶 w ka偶dym, bez wzgl臋du na to, czy my o tym wiemy czy nie. Niepojmowanie tego nie stanowi 偶adnej r贸偶nicy. Nie jest ona ukryta w ksi膮偶kach lub w utajonych miejscach. Jest ona zawsze obecna, wszechobecna, przenikaj膮ca wszystkie rzeczy. Jest to ta sama substancja b膮d藕 zasada, przez kt贸r膮 偶yjemy i poruszamy si臋, i mamy istnienie. Gdyby nie ta zasada, nie bosko艣膰 w ka偶dym cz艂owieku, nie mogliby艣my zrobi膰 zdj臋cia naszej grupy. Dowiod艂o tego do艣wiadczenie. Ta boska zasada mieszka wewn膮trz i przenika wszystko, ka偶dy rodzaj 偶ycia i ka偶de do艣wiadczenie. Jest to ten boski pr膮d, ta boska energia, kt贸ra jest sta艂a, wieczna, wszechobejmuj膮ca. Dowiedli艣my tego przez fotografi臋, gdy偶 gdyby nie ta energia boska, nie mo偶na by zrobi膰 偶adnej fotografii. Obrazy odwzorowane na b艂onie s膮 po prostu emanuj膮cymi wibracjami, p艂yn膮cymi od przedmiotu lub osoby, kt贸re zosta艂y odbite. Jest to dow贸d bosko艣ci we wn臋trzu ka偶dego kszta艂tu. Je偶eli szukamy tej bosko艣ci na zewn膮trz nie znajdujemy jej, gdy偶 szukamy poza nami tego, co jest tak blisko, jak nasze r臋ce i nogi, tak blisko jak nasze serce, po prostu w naszym wn臋trzu.

Je艣li zwr贸cimy si臋 do wn臋trza, spotkamy bosko艣膰 we wszystkich fazach. A wi臋c po co traci膰 czas, szukaj膮c Boga na zewn膮trz?

To samo dotyczy mistrz贸w, czyli Starszych Braci. S膮-oni tutaj, wewn膮trz ka偶dej formy, tak nam bliscy, jak nasze serce. Nie potrzebujecie podr贸偶owa膰 do Indii ani innego kraju, by ujrze膰 mistrz贸w. Mo偶ecie ich po prostu spotka膰 tam, gdzie jeste艣cie. „Gdy ucze艅 jest got贸w, mistrz si臋 zjawi".

Dzi艣 dobrze znamy fakt, 偶e przez wy偶sz膮 cywilizacj臋 wiele, wiele wiek贸w temu, powsta艂 tzw. wielki rezerwuar, wytworzony z zasad, boskich przymiot贸w i cech, zrodzonych i przejawionych w ci膮gu niezliczonych eon贸w, i ten rezerwuar dobra nie mo偶e by膰 zaatakowany przez 偶adne warunki ani si艂y negatywne. Ten pot臋偶ny zbiornik dobra, boskiej energii i pierwotnej czysto艣ci istnieje przez ca艂y czas, i z chwil膮 gdy my艣limy o tej wielkiej, wibruj膮cej i pulsuj膮cej zasadzie, u艣wiadamiamy j膮 sobie zaraz wewn膮trz nas samych. Olbrzymi rezerwuar dobra trwa gotowy i czeka, aby艣my z niego czerpali przez ca艂y czas. Mamy tylko si臋 z nim zestroi膰, by tworzy膰 jedno z nim.

Energi臋 t臋 nazwano imieniem „B贸g", s艂owem wra偶liwym na najwi臋kszy wp艂yw wibracyjny, znany dzisiaj. Gdy u偶ywamy tego wyrazu w jego prawdziwym znaczeniu nie mo偶e on by膰 u偶yty w 偶adnym innym znaczeniu, je艣li ma mie膰 jakikolwiek wp艂yw dzia艂amy na wszelk膮 substancj臋 i zasad臋, na ka偶de prawo i wszelki porz膮dek, a to, co wymawiamy w dobrej formie, jest ju偶 nasze. Przecie偶 Jezus powiedzia艂: „Zanim zapytali艣cie - odpowiedzia艂em, a podczas gdy m贸wili艣cie - s艂ysza艂em". Pomy艣lcie o tym. Poniewa偶 wys艂ali艣my w zupe艂nym porz膮dku i w zdecydowanej formie S艂owo, w tej chwili, gdy to stwierdzamy, nale偶y ono do nas. Nie istnieje czas ani przestrze艅.

Dzi艣 dobrze wiemy, 偶e doskona艂o艣ci nie mo偶na nigdy stworzy膰, ona zawsze by艂a i jest. Je艣li my艣limy, 偶e przez nasze wyra偶enie stworzymy doskona艂o艣膰, wychodzimy zupe艂nie na zewn膮trz siebie, gdy偶 doskona艂o艣膰 jest ju偶 stworzona i jest tu i teraz.

Przeto przez u偶ywanie w艂a艣ciwych s艂贸w i my艣li, dokonywanie w艂a艣ciwych czyn贸w, ka偶de s艂owo uderza w ten wielki wibruj膮cy wp艂yw. Najpierw my艣l, potem wyra偶one s艂owo. Biblia m贸wi: „Na pocz膮tku by艂o S艂owo, a S艂owo by艂o u Boga, a Bogiem by艂o ono S艂owo".

Gdy nauczymy si臋 odrzuca膰 energi臋 negatywnych my艣li, uczu膰, s艂贸w i dzia艂a艅, zachowujemy t臋 energi臋 wewn膮trz naszego w艂asnego kszta艂tu. Z chwil膮, gdy wymawiamy s艂owo negatywne, trwonimy czyst膮 i doskona艂膮 energi臋 bosk膮. Dlatego im bardziej wyrobimy w sobie dyscyplin臋 i opanowanie my艣li, uczu膰, mowy i czyn贸w, by by艂y pozytywne i tw贸rcze, tym wi臋cej wytwarzamy energii potencjalnej dla wype艂nienia naszych prac i przejawienia doskona艂o艣ci. Ka偶de twierdzenie Jezusa przejawia艂o si臋 tu i teraz. W jego 艣wiecie nie by艂o przesz艂o艣ci, wszystko istnia艂o teraz. W pierwszym j臋zyku nie by艂o wyrazu na oznaczenie przysz艂o艣ci, jak r贸wnie偶 przesz艂o艣ci. Ka偶de s艂owo w tym j臋zyku wyra偶a tu i teraz. Dzisiaj wiemy, 偶e podobnie ka偶de wyra偶enie pozytywne, tw贸rcze, jakie wymawiamy, rejestruje si臋 i nigdy nie przestaje istnie膰.

Samo zdecydowane stwierdzenie: Jestem Bogiem" jest istotnym czynnikiem prowadz膮cym ludzko艣膰 naprz贸d. Tym idea艂em osi膮gamy post臋p.

Ka偶dy cz艂owiek mo偶e wypr贸bowa膰 to stwierdzenie na sobie, i ten tylko mo偶e rzutowa膰 idea艂 i utrzyma膰 wiernie sw膮 wizj臋, kto (cz臋sto nie艣wiadomie) tego dokona艂.

Uwielbienie, nabo偶no艣膰 i kult nie s膮 to rzeczy daremne. S膮 one potrzebne przy wysi艂ku realizowania idea艂u. Ten ostatni w pe艂ni utrzymywany w my艣li, musi wyst膮pi膰 w pewnej formie. Sama my艣l doprowadza rzecz do widzialnej postaci. Wizja ta promieniuje tak zdecydowanie, 偶e wywo艂uje rzecz ze 藕r贸d艂a wszelkiego bytu i kon­soliduje j膮 ca艂kowicie. Jasno przedstawiona wizja poprzedza rzecz.

WA呕N膭 SPRAW膭 JEST TRZYMANIE SI臉 JEDNEGO STANOWISKA W JEDNYM CZASIE. NIGDY NIE POZWALAJCIE WASZYM MY艢LOM B艁膭DZI膯 TU I TAM LUB WY艁ANIA膯 INN膭 FORM臉, DOP脫KI PIERWSZA NIE JEST DOKONANA, GDY CZYNNO艢膯 JEST DOPE艁NIONA DAJCIE MY艢LI ODEJ艢膯 ZUPE艁NIE I ZWR脫CI膯 SI臉 DO NAST臉PNEJ AKCJI.

Doskonale to rozumia艂 Jezus. Tak wyrazi艂 sw膮 my艣l, dotycz膮c膮 faktu istnienia cz艂owieka: Jeste艣cie Bogiem i synami Najwy偶szego". Zawsze najwy偶sze; zawsze najszlachetniejsze; zawsze najczystsze; zawsze 艢wiat艂o. Nigdy nic, co by mog艂o ograniczy膰 偶ycie i energi臋; nigdy w膮tpienia, nigdy niepowodzenia. Zawsze ta sama jedno艣膰 celu kieruj膮ca my艣l膮. Ta wy艂oniona wizja mo偶e wznie艣膰 ludzko艣膰 ponad wszelk膮 boja藕艅 i wszelk膮 dysharmoni臋 my艣li, mo偶e utrzyma膰 j膮 zawsze na poziomie wysokich osi膮gni臋膰, prowadz膮cych od mniejszego do wi臋kszego zakresu po偶yteczno艣ci.

Taka jest ewolucja naszego Uk艂adu S艂onecznego. S艂o艅ca wszystkich system贸w s艂onecznych wyra偶aj膮 w ten spos贸b, przyci膮gaj膮 do siebie energi臋, aby mog艂y wyda膰 wi臋ksz膮 energi臋. Gdyby nasze S艂o艅ce by艂o du偶膮 bry艂膮 w臋gla, zu偶y艂oby si臋 z czasem, lecz nie - ono istnieje od setek milion贸w lat, przyci膮ga do siebie moc - energi臋, z kt贸rej czerpa膰 mo偶e nasz glob, jak i inne. Cz艂owiek musi si臋 nauczy膰 tej samej lekcji wymiany energii.

Z chwil膮, gdy zatrzymujemy swe si艂y, nast臋puje zast贸j, lecz je艣li wydajemy z tego, co mamy, zawsze nap艂ywa nowe dla zape艂nienia zwolnionej przestrzeni przez to, co zosta艂o wydane. Energia jest niewyczerpalna, je艣li u偶ywamy jej we w艂a艣ciwy spos贸b i w odpowiednim celu. Oto, dlaczego nasze cia艂o ci膮gle si臋 odnawia. Je艣li energia ta jest na zewn膮trz nas - jest zarazem w nas.

Cz艂owiek powinien tylko uczyni膰 si臋 przewodem dla boskiej si艂y, kt贸ra zawsze pulsuje i nie mo偶e by膰 wyczerpana. To jest istotne wyt艂umaczenie nie艣miertelno艣ci cz艂owieka. Istnieje nie艣miertelno艣膰 ka偶dej my艣li, ka偶dego s艂owa i czynu. Jest si艂a skupiaj膮ca, od kt贸rej cz艂owiek nie mo偶e si臋 uchyli膰. Tym - co cz艂owiek wytwarza i wydaje - spe艂nia fakt, kt贸ry zawsze istnia艂. Fakt, 偶e wszelki byt zawsze istnia艂 w Duchu bez pocz膮tku i ko艅ca.

Cz艂owiek wci膮偶 pyta o pocz膮tek. Nie艂atwo co艣 poj膮膰 bez pocz膮tkowego momentu. Co si臋 tyczy cz艂owieka, to jego pocz膮tek zaistnia艂 wraz ze 艣wiadomo艣ci膮 oddzielnej to偶samo艣ci. Przedtem by艂 on duchem, i to jest stan, do kt贸rego powr贸cimy.

Nowa postawa wobec nauki i religii da nam mo偶liwo艣膰 zrozumienia wi臋kszych rzeczy, kt贸re by艂y obiecane. One s膮 tutaj i teraz, gdy otworzymy si臋 na ich przyj臋cie.

B贸g nie ma kszta艂tu ludzkiej istoty, w 偶adnym razie. B贸g jest najwy偶sz膮 rozumn膮 pot臋g膮, przenikaj膮c膮 ka偶dy kszta艂t i atom w ca艂ym wszech艣wiecie. Gdy zrozumiecie, 偶e najwy偶sza rozumna pot臋ga jest ze艣rodkowana wewn膮trz waszego kszta艂tu, jeste艣cie t膮 pot臋g膮, a przez to uznanie, 偶e moc ta dzia艂a przez was, stajecie si臋 ni膮 sam膮. Ka偶da jednostka mo偶e 'si臋 sta膰 t膮 pot臋g膮. To jest to kr贸lestwo bo偶e, w kt贸rym ka偶dy cz艂owiek si臋 rodzi, gdy tylko pozna, 偶e wszyscy nale偶膮 do tego偶 kr贸lestwa.

Pytania i odpowiedzi

P. Jakie jest pierwsze prawo?

O. Jam Jest", oto pierwsze prawo. Jest to s艂owo zagubione. Zaczynamy to pojmowa膰. Jam Jest B贸g".

P. Chcia艂bym wiedzie膰 wi臋cej o Jam Jest". Jak mistrzowie przedstawili to Panu?

O. Jam Jest" jest drugim wyrazem w j臋zyku. Znaczy ono, 偶e przyj臋li艣cie ca艂kowicie fakt, i偶 jeste艣cie Bogiem. Bogiem Jam Jest. S艂owo „B贸g" jest pierwsze z powodu wy偶szej wibracji, a potem nast臋puje przyj臋cie przez was Jam Jest".

P. Co to jest Duch 艢wi臋ty?

O. Duch 艢wi臋ty oznacza pe艂ni臋 ducha Jam Jest, w pe艂ni dzia艂ania i w ka偶dym kszta艂cie.

P. Jak mo偶na pocz膮膰 w sobie Chrystusa?

O. Chrystus musi si臋 urodzi膰 wewn膮trz. Jezus da艂 tego przyk艂ad. Rodzicie to, co jest wewn膮trz was przez skierowanie uwagi i koncentracj臋 na tej rzeczy.

P. Je艣li mistrzowie, o kt贸rych Pan pisze, mog膮 opuszcza膰 swoje cia艂a, to czemu tak niewielu ludzi wie o tym?

O. Poniewa偶 ludzie w to nie wierz膮! Oni nie opuszczaj膮 cia艂, to jest tylko tak wyra偶one, i偶 mo偶e by膰 w ten spos贸b zrozumiane. Oni zabieraj膮 w艂asne cia艂a ze sob膮!

P. Czy mia艂 Pan kiedy艣 kontakt z Saint Germainem?

O. Znamy Saint Germaina, wiemy o jego 偶yciu. By艂o to wielkie 偶ycie. Nikt o tym nie wie, aby Saint Germain przeszed艂 kiedy艣 przez 艣mier膰. M贸j przybrany brat i ja mieli艣my w zwi膮zku z tym ciekawe prze偶ycie. Brat by艂 zaanga偶owany w wielkie rz膮dowe plany in偶ynieryjne w tym kraju. Po opuszczeniu go, telegrafowano z Pary偶a, aby tam przyby艂 - odbywa艂y si臋 bowiem narady nad zdrenowaniem wielkich moczar贸w za Parysem i przekszta艂ceniem tego terenu w urodzajn膮 gleb臋 pod ogrody. Gdy do tego przyst膮piono, Sekwana wyst膮pi艂a z brzeg贸w i zacz臋艂a zalewa膰 gr贸b Saint Germaina. Zdawano sobie spraw臋, 偶e trzeba go usun膮膰. Brat zadepeszowa艂 do mnie i proponowa艂, abym przyjecha艂, gdy偶 pewnie zostanie otwarta skrzynia i zobaczymy szcz膮tki zw艂ok. Przyjecha艂em. Otworzono skrzyni臋, a w niej znaleziono tylko udow膮 ko艣膰 psa! Teraz pomy艣lcie sobie o tysi膮cach uzdrowie艅, jakie zasz艂y na tym miejscu. Ludzie skierowali wszystkie swe my艣li na osi膮gni臋cia Saint Germaina i si臋 wyzbyli skutecznie swych chor贸b, a wtedy nasta艂a pe艂na doskona艂o艣膰. Teraz jest tak prawie ze wszystkimi relikwiami i kapliczkami.

P. Je偶eli pragniemy czego艣, co jest nasze, przez boskie prawo, czy s艂uszne jest 偶膮da膰 tego?

O. Je偶eli cokolwiek jest nasze przez boskie prawo, nie potrzeba tego 偶膮da膰. Nasze wiosn臋 przyj臋cie z艂udy przeczy dobru upragnionemu. Gdy dacie wyraz boskiej naturze waszej, wszystko, czego potrzebujecie znajdziecie pod r臋k膮. Zrozumienie tego daje wam 艣wiadomo艣膰, 偶e dobro si臋 dokona艂o, zanim wyrazili艣cie go my艣l膮. Brak nie potrzebuje wyst臋powa膰.

WIECZNO艢膯 呕YCIA

Od wybranej ameby wizerunek boski nigdy si臋 nie zmienia. Panuje on nad idealn膮 i doskona艂膮 form膮, przekazuj膮c j膮 nie zmienion膮 i doskona艂膮 ka偶dej nowej kom贸rce, kt贸ra si臋 tworzy w ca艂ej formie. W ten spos贸b poszczeg贸lna kom贸rka cia艂a ca艂ej ludzko艣ci nie tylko ma wzorow膮 form臋, lecz jest doskona艂ym wizerunkiem najwy偶szej m膮dro艣ci. Tak wi臋c posiadamy niezbity dow贸d, 偶e cz艂owiek i ludzko艣膰 jest bosk膮 najwy偶sz膮 inteligencj膮, kt贸ra jest Bogiem, zwyci臋skim Chrystusem, Bogocz艂owiekiem, wynikiem pe艂nego po艂膮czenia Tr贸jcy. Prawdziwie ka偶de ziarno jest dok艂adnym obrazem tego, co ono z siebie wyda.

A teraz usi膮d藕my spokojnie i przyjrzyjmy si臋 tej wybranej amebie, i jej zdolno艣ci rozrodczej i przekazywania - nieomylnego zaszczepiania swego doskona艂ego wizerunku ka偶dej kom贸rce, kt贸ra drog膮 rozmno偶enia formuje nie tylko ludzki kszta艂t, lecz ka偶de drzewo, 藕d藕b艂o trawy, ka偶dy kwiatek i kryszta艂, ka偶d膮 ska艂臋 i drobin臋 piasku. Niew膮tpliwie przy dok艂adnym badaniu kryszta艂贸w, ka偶d膮 struktur臋 skaln膮 mo偶na 艂atwo sklasyfikowa膰. Tak samo jest z ziarenkiem piasku, jak r贸wnie偶 z ka偶dym innym minera艂em. Ta krystalizacja jest podstaw膮, od kt贸rej uczymy si臋 stosunku kom贸rki do ca艂o艣ci oraz ich zwi膮zku i znaczenia ekonomicznego dla ludzko艣ci.

Powr贸膰my znowu do sprawy zwielokrotnionego powi臋kszania i b艂yskawicznej fotografii, jak膮 rozwini臋to. Wykrywamy, 偶e najdrobniejsze ziarenko przy sfoto­grafowaniu jego kom贸rki zarodkowej w zmaksymalizowanym powi臋kszeniu ma dok艂adn膮 form臋 ro艣liny, jak膮 wyda z siebie i nieomylnie wytworzy, daj膮c fal臋 d艂ugo艣ci, czyli cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej, kt贸ra towarzyszy mu przez ca艂y cykl tworzenia. Przez t臋 cz臋stotliwo艣膰 wibracyjn膮 przyci膮ga ono do siebie energi臋 potrzebn膮 mu do rozwoju i dojrza艂o艣ci; przez t臋 cz臋stotliwo艣膰 wibracyjn膮, stanowi膮c膮 esencj臋 偶ycia boskiego, gromadzi i przyci膮ga do siebie substancj臋 - i nie tylko daje 偶ycie wszelkiej ro艣linno艣ci oraz wszystkim minera艂om i substancji metalicznej, lecz jest samym 偶yciem tych substancji.

Teraz mo偶emy powiedzie膰, 偶e wszelka substancja ma 偶ycie przez ni膮 si臋 wyra偶aj膮ce. I nie ma zmiany w tym boskim planie doskona艂o艣ci, dop贸ki cz艂owiek przez swe my艣li nie przesadzi lub nie zepsuje jej. Stwierdzamy r贸wnie偶, 偶e cz艂owiek zdolny jest wp艂yn膮膰 na te emanacje doskona艂o艣ci, aby podnie艣膰 je do pe艂nej tw贸rczo艣ci przejawu coraz warto艣ciowszych i szerszych my艣li o tworzeniu i idealnej doskona艂o艣ci.

Powr贸膰my zn贸w do ameby, czyli pierwszej kom贸rki (ludzkiej). Poniewa偶 jest ona ca艂kowicie r贸偶na od kom贸rki ro艣linnej czy mineralnej, jej szybko艣膰 wibracyjna jest o wiele wi臋ksza i nie mo偶na jej por贸wna膰 z kom贸rk膮 mineraln膮 ani zwierz臋c膮. Stwierdzamy, 偶e jej szybko艣膰 wibracyjna jest si艂膮, kt贸ra przyci膮ga jej energi臋, czyli substancj臋 i powoduje jej narastanie w nowe kom贸rki, buduj膮ce wreszcie kszta艂t ludzki; przechodzenie tej substancji do ka偶dej kom贸rki stworzy艂o pierwsz膮 doskona艂膮 i nieska偶on膮 form臋 bosko艣ci. Mo偶na obecnie wyra藕nie zobaczy膰, 偶e gdy ludzko艣膰 wsp贸艂dzia艂a z bosko艣ci膮 i w 偶aden spos贸b nawet przez - my艣l czy wyra偶enie nie zak艂贸ca idea艂u bosko艣ci, forma ludzka jest idealnie doskona艂a. Mo偶emy w贸wczas powiedzie膰, 偶e to jest B贸g-Cia艂o, czyste i doskona艂e.

Zobaczymy t臋 bosk膮 energi臋 i rozumn膮 zasad臋 emanuj膮c膮 z pojedynczej kom贸rki ludzkiej, czyli ameby, kt贸ra w艂asn膮 zasad膮 wysokiej cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej zacz臋艂a przyci膮ga膰 energi臋 do siebie i zaraz si臋 dzieli膰 i mno偶y膰, a偶 dosz艂o do wielkiego punktu ogniskowego, czyli kszta艂tu - z niego mog艂a promieniowa膰 i kierowa膰 wszystkimi formami, jak r贸wnie偶 wydawa膰 kszta艂ty niby swoje wizerunki. Ludzko艣膰 nigdy si臋 nie odchyli艂a od tego doskona艂ego wzoru, czyli obrazu. Fotografia wykazuje te doskona艂e zarysy nie tylko otaczaj膮ce ka偶d膮 form臋, lecz tak偶e tworz膮ce si臋 nast臋pnie inne doskona艂e formy.

Podczas gdy naukowcom brak dowod贸w, my ju偶 przedtem wypracowali艣my pe艂n膮 wiedz臋 o tym, 偶e jeste艣my promieniuj膮c膮 wysok膮 wibracj膮. Posied藕cie spokojnie przez par臋 chwil, my艣l膮c: Jam Jest Bogiem, jak s膮 wszyscy", Jam Jest Bogiem, bosk膮 inteligencj膮" i wiedzcie, i zaakceptujcie to w sobie, wy艂膮czaj膮c wszelkie zw膮tpienie. Ja Jestem bosk膮 zasad膮. Ja Jestem bosk膮 mi艂o艣ci膮 i p艂ynie ona przeze mnie na ca艂y 艣wiat". Wtedy ujrzycie siebie jako Boga, i ka偶dego, kogo spotkacie lub zobaczycie uznajcie za Boga, a dojrzycie to, co si臋 dokonuje w podmikroskopijnej strefie 偶ycia; ujrzycie prawie niewidzialn膮 kropl臋 protoplazmy: przezroczyst膮, galaretowat膮, zdoln膮 do ruchu, przyci膮gaj膮c膮 energi臋 ze S艂o艅ca. Ma ona ju偶 zdolno艣膰 korzystania ze 艣wiat艂a s艂onecznego, mo偶e rozbija膰 dwutlenek w臋gla z powietrza, rozbija膰 atomy, rozdzielaj膮c chwyta膰 wod贸r z wody i wytwarza膰 w臋glowodany, przygotowuj膮c w ten spos贸b pokarm dla siebie z jednego z najmniejszych sk艂adnik贸w chemicznych 艣wiata. Ta pojedyncza kom贸rka, przezroczysta kropelka, utrzymuje w sobie zarodek wszelkiego 偶ycia. Nie tylko ma ona ten zarodek, lecz r贸wnie偶 moc rozdawania 偶yda wszystkim 偶yj膮cym tworom, du偶ym czy ma艂ym oraz przystosowuje to stworzenie do jego 艣rodowiska, gdziekolwiek istnieje 偶ycie - od dna oceanu do wszech艣wiata powietrznego. Czas i 艣rodowisko, tak ukszta艂towa艂y form臋 ka偶dego 偶ywego stworzenia, 偶e spotyka si臋 niesko艅czon膮 r贸偶norodno艣膰 wszelkich warunk贸w i gdy te 偶ywe stworzenia rozwin膮 sw膮 indywidualno艣膰 - po艣wi臋caj膮 one co艣 m swej gi臋tko艣ci, specjalizuj膮 si臋 i ustalaj膮, trac膮c zdolno艣膰 powrotu do poprzedniego stanu, lecz zyskuj膮c doskonalsze przystosowanie do istniej膮cych warunk贸w.

Pot臋ga tej kropelki protoplazmy i jej zawarto艣膰 wi臋ksza jest, ni偶 ro艣linno艣膰 okrywaj膮ca ziemi臋 zielono艣ci膮, wi臋ksza ni偶 wszystkie istniej膮ce zwierz臋ta, gdy偶 wszelkie 偶ycie pochodzi od niej, a bez niej nie by艂oby i by nie mog艂o by膰 偶adnej 偶ywej istoty.

Powoli si臋 przekonacie, 偶e wszystko to jest prawd膮 absolutn膮. Tak jak my wiemy, tak wiedzie膰 b臋dzie ca艂a ludzko艣膰, 偶e cz艂owiek jest uniwersalnym 藕r贸d艂em tego 偶ycia. Cz艂owiek jest panem zar贸wno w kr贸lestwie zwierz臋cym, jak ro艣linnym i mineralnym - w pe艂ni obdarzony najwy偶sz膮 inteligencj膮, w rzeczywisto艣ci dusz膮 wszystkich rzeczy. Cz艂owiek nigdy nie postrada艂 tej boskiej m膮dro艣ci. Sta艂 si臋 on tylko haniebnie nie艣wiadomy tego prawdziwego dziedzictwa bo偶ego przez wykreowanie swej w艂asnej obni偶onej koncepcji my艣lowej. Dobrze jest w tym miejscu si臋 zatrzyma膰, odej艣膰 od tego, zapomnie膰 i wybaczycie obni偶on膮 koncepcj臋 my艣low膮, i wznie艣膰 si臋 do prawdziwego cz艂owiecze艅stwa - najwy偶szej inteligencji, pana wszystkich rzeczy, Boga i cz艂owieka, stanowi膮cego Jedni臋.

Ameba jest mikroskopijn膮, wysoce rozwini臋t膮 kom贸rk膮 偶yj膮c膮, z艂o偶on膮 z niezliczonych milion贸w atom贸w w uporz膮dkowanym uk艂adzie. Rozmiar jest niczym dla Niesko艅czonego. Atom jest tak doskona艂y, jak system s艂oneczny. Kom贸rka ta si臋 dzieli i formuje dwie, te dwie - dziel膮c si臋, stwarzaj膮 cztery itd., do niesko艅czono艣ci, tak jak to robi膮 kom贸rki w ka偶dej 偶ywej istocie. Ka偶da kom贸rka zawiera w sobie moc wytwarzania pe艂nej jednostki. Kom贸rki same w sobie s膮 nie艣miertelne. Tworz膮 one kom贸rki wszystkich stworze艅 - zwierz臋cych i ro艣linnych obecnych czas贸w - i s膮 dok艂adnymi kopiami swych przodk贸w. My jako ludzko艣膰 jeste艣my uporz膮dkowanymi (dok艂adnymi) kopiami bilion贸w i bilion贸w podobnych kom贸rek, a ka偶da kom贸rka jest obywatelem inteligentnie wykonuj膮cym sw膮 - w pe艂ni poruczon膮 - s艂u偶b臋. Ta jedyna kom贸rka ma r贸wnie偶 moc u偶ycia 艣wiat艂a s艂onecznego do rozbicia zwi膮zku chemicznego i wytworzenia swego w艂asnego po偶ywienia oraz dostatecznego pokarmu dla jej siostrzanych kom贸rek. Przekonacie si臋, 偶e ten podzia艂 jest absolutnie zasadniczy dla istoty samego 偶ycia. Czy偶 mo偶na nadal zaprzecza膰 tutaj nie艣miertelno艣ci cz艂owieka, gdy mamy wszelkie dowody bosko艣ci i nie艣miertelno艣ci?

Wszystko, co 偶yje wychodzi od jednej kom贸rki, kt贸ra zmusza wszystkich swych potomk贸w do pe艂nienia s艂u偶by i wykonywania bez odchyle艅 przeznaczenia - stworzenia. Pierwotna kom贸rka ma si臋 dwoi膰 bez wzgl臋du na to, czy nale偶y ona do cz艂owieka, 偶贸艂wia czy kr贸lika. Przekonano si臋, i偶 kom贸rki maj膮 wyra藕n膮 inteligencj臋, zar贸wno instynkt, jak i zdolno艣膰 rozumowania, i dobrze wiemy, 偶e po podzieleniu si臋, cz臋艣ci tych kom贸rek zmuszone s膮 zmieni膰 ca艂kowicie natur臋, aby sprosta膰 potrzebom te} istoty, w kt贸rej sk艂ad wesz艂y. Dlaczego? Dlatego, 偶e plan jest wyznaczony i nie da si臋 zmieni膰, i to jest przyczyna, 偶e cz艂owiek jest boski, doskona艂y i niepokonany. Nie ma znaczenia, jak膮 rozwija on koncepcj臋 my艣low膮, ten plan jest absolutnie nieodparty i nigdy nie mo偶e by膰 zmieniony; jest on pierwsz膮 zasad膮 panuj膮c膮 i nakazuj膮c膮, i jest tak偶e prawdziw膮 przyczyn膮 bogatego uzdolnienia cz艂owieka i jego mocy osi膮gni臋cia tego, co najwy偶sze. W przypadku, gdy mu si臋 nie udaje osi膮gn膮膰 najwy偶szego w swym bezpo艣rednim poznaniu, powinien tylko zmieni膰 sw膮 wizj臋 艣wiata, kt贸ra go wprowadzi艂a w b艂膮d, na prawdziw膮, mocno odci艣ni臋t膮 w jego w艂asnym umy艣le, a odczuwan膮 instynktem wrodzonym; powinien zbudowa膰 w艂adcz膮 struktur臋 my艣low膮, pozwalaj膮c膮 osi膮gn膮膰 najwy偶sz膮 ide臋, do kt贸rej my艣li mog膮 aspirowa膰. Naj艂atwiejsz膮 i najskuteczniejsz膮 drog膮 doj艣cia do celu dla niego najwy偶szego, Jest porzucenie na zawsze takiej doktryny, kt贸ra przykuwa go do ko艂a wielokrotnych wciele艅, i wprowadzenie w natychmiastowe dzia艂anie takiej, kt贸ra zbuduje my艣l niezwyci臋偶on膮 i zawiedzie go do tego, co najwy偶sze.

Pierwsza rzecz, to postawi膰 w umy艣le my艣l i s艂owo B脫G, u艣wiadamiaj膮c sobie w spos贸b pozytywny, 偶e to jedyny punkt, z kt贸rego si臋 rodzi wszelka pomy艣lno艣膰 i promieniuje wszelkie powodzenie.

Wtedy utwierd藕cie t臋 my艣l powodzenia w my艣li: B脫G, JAM JEST POMY艢LNO艢膯. Potem nast臋pna my艣l: B脫G, JAM JEST W PE艁NI ZDOLNY OSI膭GN膭膯 POWODZENIE W KA呕DYM WYSI艁KU, KT脫RY W PE艁NI PRAWDY WYZNACZ臉. Nast臋pne twierdzenie b臋dzie: B脫G, JAM JEST DOK艁ADNA WIEDZA ID膭CA ZE ZDOLNO艢CI膭 DO OSI膭GNI臉CIA POWODZENIA. Dalsze stwierdzenie: B脫G, JAM JEST NIESKO艃CZONA MI艁O艢膯, KT脫RA PRZYCI膭GA DO MNIE WSZELK膭 SUBSTANCJ臉 I SPROWADZA POWODZENIE. Wiedz膮c r贸wnie偶, 偶e mi艂o艣膰 jest najwi臋ksz膮 jednocz膮c膮 moc膮 we wszech艣wiecie, stwierdzicie dalej: B脫G, JAM JEST M膭DRO艢膯, KT脫RA PROWADZI WSZYSTKO POPRZEZ MOJE POWODZENIE DO W艁A艢CIWYCH I PO呕YTECZNYCH 艁O呕YSK Potem nast臋puje: B脫G, JAM JEST BOSKA WIEDZA I M膭DRO艢膯, KT脫RE DAJ膭 WSZYSTKIM CO DOSKONA艁E POPRZEZ MOJE POWODZENIE. Po czym idzie: B脫G, JAM JEST DOSKONA艁A TR脫JCA - B脫G, ZWYCI臉SKI CHRYSTUS, B脫G-CZ艁OWIEK - JEDEN PUNKT OGNISKOWY CA艁EGO STWORZENIA.

Teraz zajmiemy si臋 bo偶ymi kom贸rkami, kt贸re nigdy nie gin膮 ani si臋 nie zmieniaj膮 pod 偶adnym wzgl臋dem - tak, i偶 cz艂owiek nie mo偶e odej艣膰 od bosko艣膰. M贸zg cz艂owieka zbudowany jest z tych bo偶ych kom贸rek i to jest powodem, 偶e umys艂 si臋 nigdy nie zmienia. My艣li mog膮 si臋 zmienia膰 tysi膮c razy na minut臋, gdy偶 s膮 one tylko odbiciem z pod艣wiadomo艣ci. Tutaj w艂a艣nie cz艂owiek ma woln膮 wol臋, gdy偶 mo偶e sk艂oni膰 pod艣wiadomo艣膰 do uznania i gromadzenia wszelkich wysuni臋tych przez siebie my艣li, takich, kt贸re on sam dostrzega lub wypowiadaj膮 inni. Ta pod艣wiadomo艣膰 nie jest cz臋艣ci膮 samego m贸zgu, lecz jest splotem w艂a艣ciwych kom贸rek umiejscowionych tu偶 poni偶ej o艣rodka serca. Kom贸rki te nie znaj膮 ani nieczysto艣ci, ani niedoskona艂o艣ci. One przyjmuj膮 i gromadz膮 wszystko pomy艣lane lub m贸wione, i nie znaj膮 rozr贸偶nienia; powtarzaj膮 te偶 to, co nagromadzi艂y i cz艂owiek wkr贸tce zaczyna, wierzy膰 w to, co jest powtarzane, jak w prawd臋. Wkr贸tce nie potrafi oddzieli膰 prawdy od fa艂szu. Jednak偶e ta grupa kom贸rek mo偶e ulec wp艂ywowi i odej艣膰 od wszelkich fa艂szywych twierdze艅 oraz k艂amstw, zarazem przyj膮膰 i zarejestrowa膰 prawdziwe i absolutne o艣wiadczenia, po prostu przez przemawianie do nich bezpo艣rednio. Podsu艅cie im my艣l, 偶e odchodz膮 one od wszystkich fa艂szywych i negatywnych w艂a艣ciwo艣ci, cech, my艣li i stwierdze艅, a wkr贸tce u艣wiadomicie sobie, 偶e tylko prawdziwe i tw贸rcze twierdzenia b臋d膮 rejestrowane w waszym 偶yciu - one, kt贸re z kolei odzwierciedl膮 si臋 w was i przez was. Wtedy nast膮pi 艣wiadomo艣膰 wielkiego upojenia celem. Kom贸rki te nie maj膮 zdolno艣ci rozr贸偶niania, chyba, 偶e s膮 nauczane. Przekonacie si臋, 偶e s膮 bardzo pos艂uszne i bardzo ch臋tnie poddaj膮 si臋 przewodnictwu i wp艂ywowi prawdy. Wielu ludzi oburza si臋 na tego rodzaju stosowanie prawdy.

Setki bilion贸w kom贸rek s膮 sk艂onne robi膰 w艂a艣ciwe rzeczy we w艂a艣ciwym czasie i miejscu, i naprawd臋 s膮 one zawsze pos艂uszne, dop贸ki dana jednostka jest szczera i prawa. 呕ycie cz艂owieka prze naprz贸d - buduj膮c, naprawiaj膮c, rozszerzaj膮c i stwarzaj膮c rzeczy nowe i lepsze z nieodpart膮 si艂膮 i energi膮, kt贸re s膮 nie do poj臋cia, i nie wyst臋puj膮 przy rzeczach nieo偶ywionych. Przekonano si臋, 偶e istniej膮 inteligentny instynkt i wp艂yw kierowniczy, przenikaj膮ce ka偶d膮 kom贸rk臋 ludzkiego kszta艂tu bez wzgl臋du na to, jak daleko zdawa艂yby si臋 one odbiega膰 od boskiego wp艂ywu kierowniczego. To jest nasz przywilej widzie膰 te kom贸rki pod tym wp艂ywem, gdy si臋 nie udziela 偶adnej my艣li zewn臋trzno艣ci lub temu, co utrzymuje je pod czarem hipnozy. Jak偶e wielkim przywilejem jest postrzega膰 je obdarzone t膮 niesko艅czenie st臋偶on膮 struktur膮 kom贸rkow膮, nazywan膮 ludzkim m贸zgiem. Ten sam m贸zg posiada zdolno艣膰 doprowadzenia ca艂ej ludzko艣ci i cz艂owieka do najwy偶szych osi膮gni臋膰. C贸偶 to za boski przywilej zobaczy膰 ca艂膮 ludzko艣膰 wplecion膮 w wielk膮 struktur臋 umys艂u Boga

Pr贸bujcie tego: JAM JEST SZLACHETNEGO UMYS艁U BOGA, a zobaczycie, jak otwiera on okna niebios, i pozw贸lcie mu rozla膰 tyle b艂ogos艂awie艅stwa, 偶e nape艂ni ono ca艂kowicie wszelki rodzaj wyra偶ania si臋. Wszyscy, kt贸rzy wierz膮, powinni m贸wi膰: B脫G, JAM JEST WIEDZ膭CA ZASADA WSZYSTKICH RZECZY. To otwiera wzrok na powszechn膮 obfito艣膰 i nigdy nie zawodzi. Pr贸bujcie tego, ufaj膮c, i偶 musi si臋 wam uda膰. Tak jak Eliasz trzymajcie czar臋, a偶 b臋dzie nape艂niona po brzegi Nie w膮tpcie nigdy w mo偶liwo艣ci Umys艂u Jedynego. Jest On zawsze got贸w okaza膰 te cuda, gdy ludzko艣膰 jednoczy si臋 z Umys艂em Boskim.

Naszkicowano ludzko艣膰 jako tak膮, daj膮c dostateczne dowody dla zadowolenia naukowc贸w, przed co najmniej milionem lat, lecz okres ten to minimum, gdy偶 cz艂owiek pochodzi ze staro偶ytno艣ci, przechodz膮cej wszelkie ludzkie poj臋cie. Mo偶ecie 艂atwo stwierdzi膰, 偶e macie zdolno艣膰 rozszerzenia waszej wizji, w艂膮czaj膮c Umys艂 Bo偶y lub Jedyny Umys艂, aby m贸c dostarczy膰 ca艂ej ludzko艣ci podstawy podtrzymuj膮ce prawd臋 o cz艂owieku i Boskim Umy艣le; jak 艂atwo mo偶ecie dostosowa膰 wasz proces my艣lowy do Umys艂u Bo偶ego, o艣wiadczaj膮c: B脫G, JAM JEST UMYS艁 BO呕Y - wiedz膮c na pewno, 偶e twierdzenie wasze jest prawdziwe i w pe艂nej zgodzie z boskim prawem i Zasad膮.

W ten spos贸b jeste艣cie zupe艂nie 艣wiadomi, pewni, 偶e niebo jest wok贸艂 was. Teraz jest sposobny czas, by wiedzie膰, 偶e wszyscy mog膮 dokona膰 tego, co i wy. Zrozumcie wi臋c, 偶e materia nigdy nie by艂a pocz臋ta, dop贸ki my艣l nie utwierdzi艂a jej jako rzeczywisto艣膰. Pami臋tajcie, 偶e materia nigdy si臋 nie u艣miecha ani nie ma 偶adnej mocy, ani energii, aby rz膮dzi膰 sob膮 lub panowa膰; jest r贸wnie偶 pozbawiona w艂asnego instynktu lub woli. Jest ona obca wszelkiej substancji.

Ptak widzi w danej chwili swe przeznaczenie odlotu i nie potrzebuje urz膮dzenia, kt贸re by go prowadzi艂o - instrument ten jest wewn膮trz drobnych kom贸rek m贸zgowych. o ile偶 bardziej to mog艂oby prowadzi膰 was, gdy偶 jest ono w艂a艣nie we wn臋trzu waszych kom贸rek m贸zgowych, a umys艂 jest pod bezpo艣rednim w艂adaniem, gdy tylko cz艂owiek zdaje sobie spraw臋, i偶 jest w pe艂ni opanowany przez dzia艂alno艣膰 umys艂u. Ptak, chocia偶 przelatuje tysi膮ce mil nad otwartymi wodami, nigdy nie traci kierunku. Cz艂owiek posiada to samo poczucie widzenia, lecz straci艂 t臋 zdolno艣膰 przez jej usuni臋cie ze swej struktury my艣lowej. Nic nigdy nie jest stracone dla Umys艂u Bo偶ego i to jest przyczyna, 偶e stosowanie te偶 cz艂owiekowi, gdy偶 cz艂owiek jest r贸wnie boski Jak Umys艂 Kosmiczny. W ten spos贸b nie odchyli si臋 on nigdy od prawdy ani nie b臋dzie si臋 waha艂 przy dokonywaniu wszystkich rzeczy, gdy偶 zn贸w si臋 po艂膮czy z Umys艂em Boskim.

Zwierz臋 nigdy nie zatraci艂o swego instynktu i intuicji, dlatego 偶e nie jest ono zdolne do zbudowania przeciwstawnej struktury my艣lowej. Gdy pies wpadnie na trop cz艂owieka czy zwierz臋cia, nie jest zdolny pomy艣le膰: „czy mog臋 to zrobi膰?" i dlatego idzie naprz贸d po tym tropie, dop贸ki si臋 nie stanie co艣, co zatrze wra偶enia w臋chowe albo dop贸ki nie osi膮gnie celu.

Cz艂owiek jest o wiele bardziej uzdolniony ni偶 zwierz臋ta, ale pozwala sobie upa艣膰 poni偶ej zwierz臋cia.

Przy prawdziwym percypowaniu pe艂nego wyposa偶enia cz艂owieka ca艂kowicie rozwini臋tego oraz 艣wiadomego swego kompletnego w艂膮czenia w Boga, czyli w Umys艂 Boski, mo偶e on z 艂atwo艣ci膮 przemieszcza膰 si臋 z jednego miejsca na drugie z nieskr臋powan膮 szybko艣ci膮, umys艂 jego jest dobrze wyposa偶ony w Umys艂 Prawdziwy, a gdy wsp贸艂dzia艂a on z nim - wszechwidz膮cym i wszechwiedz膮cym - wspina *si臋 szybko i 艂atwo na ka偶d膮 wy偶yn臋; nie b艂膮dzi, 艣cie偶ka jest jasna, oczywisto艣膰 ujawniona jest z ca艂膮 pewno艣ci膮 i niezawodno艣ci膮.

Mo偶ecie wyci膮gn膮膰 r臋k臋 i czu膰 Boga. Po艂贸偶cie r臋k臋 na w艂asnym kszta艂cie, a zar贸wno ujrzycie, jak i odczujecie Boga. Je艣li w ci膮gu dnia przeszli艣cie obok-stu albo tysi膮ca os贸b, zaj臋tych swoimi sprawami, to widzieli艣cie Boga sto lub tysi膮c razy. To mo偶na powtarza膰 codziennie. Odczuwaj Boga blisko siebie przez patrzenie na ka偶d膮 form臋 jako na Boga. Wtedy B贸g b臋dzie tak blisko ciebie, 偶e nigdy nie b臋dziesz zamyka艂 Go zn贸w w jakiej艣 dalekiej krainie niebia艅skiej lub 艣wi膮tyni i znajdziesz 艣wi膮tyni臋 nieuczynion膮 r臋kami. Przekonasz si臋 tak偶e, 偶e cia艂o twoje jest najpierwsz膮 i najwi臋ksz膮 艣wi膮tyni膮, jaka kiedykolwiek by艂a zbudowana, i 偶e to jest jedyna 艣wi膮tynia, w kt贸rej przebywa B贸g. A nast臋pnie ujrzysz triumfuj膮cego Bogocz艂owieka wewn膮trz tej 艣wi膮tyni. To jest to 偶ycie, kt贸re podtrzymuje twe cia艂o, Odsu艅 Boga i od艂膮cz jedno od drugiego, a twoje cia艂o umrze.

Cz艂owiek pobudowa艂 ca艂e mn贸stwo wielkich 艣wi膮ty艅, kt贸re istniej膮 na Ziemi, ale nigdy nie powi臋kszy艂 tej wielkiej 艣wi膮tyni cia艂a. Jest to nie tylko najwi臋ksze laboratorium, jakie kiedykolwiek zbudowano, ale tak偶e, moc pomna偶aj膮ca je.

Cz艂owiek skazi艂 t臋 艣wi膮tyni臋 cia艂a w najwy偶szy spos贸b, nawet do punktu, w kt贸rym jest zmuszony od艂膮czy膰 je, w tak zwanej 艣mierci. Ale ono zmartwychwstaje triumfuj膮ce!

Cz艂owiek ograniczony niezdolny jest stworzy膰 oka ludzkiego, lecz niech odrzuci wszelkie ograniczenie, a wtedy mo偶e zbudowa膰 czy odnowi膰 oko, czy jak膮kolwiek inn膮 cz臋艣膰 cia艂a ludzkiego, a nawet zwyci臋偶y膰 艣mier膰.

Istnieje boska inteligencja i zasada, lecz nigdy nie wprowadzono jej w ruch przez jedn膮 istot臋 lub jednego cz艂owieka. Dokonywa艂a tego wielka cywilizacji setek milion贸w ludzi. My艣l ta uruchomiona by艂a tak dynamicznie, 偶e nasyci艂a ka偶dy atom ca艂ego wszech艣wiata, jak r贸wnie偶 ka偶dy atom ludzkiego cia艂a. By艂a te偶 czynnikiem kieruj膮cym wszystkimi rzeczami. Stworzy艂a ona tak膮 moc, zestala si臋 si艂膮 kierownicz膮 dzia艂alno艣ci umys艂owej, gdzie nic si臋 nie zmienia. W ten spos贸b moc jej jest tak odci艣ni臋ta na ka偶dej kom贸rce ludzkiej formy, a 艣wiat艂o, kt贸re zaznacza t臋 bosk膮 inteligencj臋, by艂o skoncentrowane w pierwszej kom贸rce do tego stopnia, 偶e bosko艣膰 przechodzi艂a bez zmiany od generacji do generacji przez biliony lat - jako istotny boski obraz i podobie艅stwo w ka偶dej jednostce ludzkiej. I pozostanie niezmienna przez setki bilion贸w lat, gdy偶 jest z艂o偶ona jako niezmienne prawo, a ustanowione w kosmosie prawo jest sta艂e i niezniszczalne. Prawo powinno by膰 panem - gdy偶 jest tylko jedno prawo, jeden pan dla ca艂ej ustalonej dzia艂alno艣ci umys艂u. Cz艂owiek jest panem w pe艂nym zrz膮dzeniu boskiego prawa.

Z tej wielkiej dzia艂alno艣ci umys艂u wy艂oni艂y si臋 miliony lat pokoju i ca艂kowitego zadowolenia. Ka偶dy by艂 zwyci臋skim Chrystusem - kr贸lem w艂asnej dziedziny* jednak ch臋tnym pomocnikiem i pracownikiem bez my艣li o sobie lub celach egoistycznych w tym, co by艂o dobre dla wszystkich, gdy偶 obfito艣膰 wszystkiego by艂a tam na u偶ytek wszystkich.

Nast臋pnie, grupy 偶膮daj膮ce wolno艣ci my艣li i dzia艂ania, zacz臋艂y si臋 wycofywa膰. Pragn臋艂y one zmiany, chcia艂y wiedzie膰 o rzeczach materialnych i my艣le膰 raczej o sobie, ni偶 o ca艂ej grupie. Z tego powodu wi臋ksza liczba os贸b wycofa艂a si臋 z gospodarki g艂贸wnej, jak to w owym czasie nazywano. W ko艅cu grupy dysydent贸w pomiesza艂y si臋 i wzros艂y do takich rozmiar贸w, i偶 my艣li ich sta艂y si臋 chaotyczne, a偶 pierwiastki natury wpad艂y w chaos i na S艂o艅cu nast膮pi艂 wielki wybuch, kt贸ry trwa艂 co najmniej milion lat.

Z r贸偶nymi przerwami wyst臋powa艂y planety i gwiazdy naszego Wszech艣wiata S艂onecznego. Lecz przed tym chaotycznym stanem, ludzko艣膰 wy艂oni艂a ju偶 w okre艣lonym dzia艂aniu umys艂owym tak膮 bosk膮 r贸wnowag臋, 偶e nad chaosem zapanowa艂 porz膮dek tak bosko dok艂adny i doskona艂y, 偶e miejsce, jakie dana gwiazda czy planeta mia艂a zaj膮膰 w jakim艣 czasie, mog艂o by膰 matematycznie okre艣lone co do sekundy. R贸wnowaga ta by艂a tak doskona艂a, 偶e nie by艂o 偶adnej odmiany przez bilion lat. To z pewno艣ci膮 oznacza wieczno艣膰. W ten spos贸b mo偶ecie 艂atwo rozpozna膰 doskona艂e prawo, czyli Pana w dzia艂aniu, a wesz艂o ono w 偶ycie przez wielk膮 cywilizacj臋 ludzkiej rodziny i przez jej zjednoczon膮 wol臋 doskona艂ego zrozumienia tej cywilizacji. Tej boskiej 艣wiadomo艣ci nadano imi臋, czyli s艂owo: B贸g. Wiedziano dobrze, i偶 s艂owo to mo偶e by膰 intonowane z najwi臋ksz膮 cz臋stotliwo艣ci膮 wibracyjn膮, gdy偶 umieszczono je na czele ka偶dego j臋zyka. Z pocz膮tku s艂owo to nie przedstawia艂o w 偶aden spos贸b formy ludzkiej, lecz wielk膮 bosk膮 zasad臋, wy艂onion膮 przez ca艂y rodzaj ludzki. Ta rasa 偶y艂a w niebiosach, gdy偶 niebo dla ludzi by艂o i jest wiecznie bosk膮 zasad膮 i harmoni膮 wewn膮trz ludzkiej formy, i one w艂a艣nie s膮 Umys艂em, zwanym Bogiem. Z tego s艂owa, gdy si臋 zna jego boski pocz膮tek, czyli pochodzenie i zalecenia, ka偶dy boski stan sp艂ywa na ludzko艣膰. Boskie i sprawiedliwe prawo, czyli Pan, panuje nad ca艂ym wszech艣wiatem. Obecnie dostrzegacie je w ca艂ym Uk艂adzie S艂onecznym, lecz wiemy, 偶e ono jest r贸wnie偶 pozytywne w ca艂ym kr贸lestwie ludzkim, jak te偶 zwierz臋cym, ro艣linnym i mineralnym.

Podczas wspomnianego zam臋tu prawie wszyscy ci, kt贸rzy si臋 wycofali z wielkiej grupy, zostali zniszczeni. Pozostali z tej grupy, zmuszeni byli szuka膰 schronienia w pieczarach lub tam gdzie mogli znale藕膰 obron臋. Zabrak艂o 偶ywno艣ci, a sprawa wy偶ywienia wyst膮pi艂a tak ostro, 偶e du偶y procent oddawa艂 si臋 ludo偶erstwu. Te warunki, kt贸re sami sprowadzili na siebie i kt贸re nie tylko roz艂膮czy艂y ich z du偶膮 grup膮, lecz porozdziela艂y ich mi臋dzy sob膮, zmusi艂y ich nast臋pnie do utworzenia plemion dla ratowania istnienia i wywo艂a艂y zapomnienie o ca艂ej poprzedniej wiedzy. I tak stali si臋 oni koczownikami. Istniej膮 praojcowie tej rasy, nazwanej „materialn膮". Pomimo 偶e roz艂膮ka ta trwa艂a ponad milion lat, pozostaje jeszcze co艣, co mo偶na nazwa膰 p贸艂instynktem, kt贸rym odczuwaj膮, 偶e byli cz臋艣ci膮 planu boskiego. Wielu z nich wyst臋puje dzisiaj nieustraszenie, swobodnie g艂osz膮c swe pochodzenie w艂adcze, a pewna cz臋艣膰 posun臋艂a si臋 tak dalece, 偶e si臋 ca艂kowicie uwolni艂a od wszelkich okow贸w. Ci, kt贸rzy trzymali si臋 razem w wielkiej grupie, przeszli przez te wszystkie chaotyczne zmiany, zachowuj膮c doskona艂y pok贸j i opanowanie bez 偶adnej utraty bosko艣ci, gdy偶 wiedzieli, 偶e bosko艣ci tej nigdy nie mo偶na utraci膰 ani nie mo偶e by膰 im odebrana. Mimo to nie roszcz膮 sobie pretensji, by uchodzi膰 za wybranych ani 偶adnej mocy ponad t臋, jakiej u偶ywa膰 mog膮 wszyscy.

Podczas okresu panowania na Ziemi owej ogromnej cywilizacji, wielkie obszary l膮du i morza za偶ywa艂y pokoju. Nie by艂o zak艂贸ce艅 ani na l膮dzie, ani na morzu, wiatry by艂y 艂agodne i o偶ywiaj膮ce, a wszyscy ludzie podr贸偶owali dowolnie, gdzie chcieli, gdy偶 nie by艂o ci臋偶aru lub niewyg贸d ani ogranicze艅 w przestrzeni i czasie. My艣leli kategoriami wieczno艣ci. Wszystkie my艣li i s艂owa przejawia艂y si臋 jako boskie zalecenia z tak膮 wyrazisto艣ci膮 celu, i偶 ustalano je i wyra藕nie dokumentowano jako nakazy Umys艂u Boskiego; by艂y one fundamentem wielkiego rezerwuaru, z kt贸rego mo偶na by艂o czerpa膰 dla wszelkiego, dzia艂ania i przedsi臋wzi臋cia. W ten spos贸b cz艂owiek mia艂 pod r臋k膮 wszelkie zasoby niezb臋dne do ka偶dego poczynania i dokonania, poniewa偶 ca艂膮 ludzko艣膰 uwa偶ano za Bogocz艂owieka i Tr贸jc臋, czyli pe艂ni臋 lub punkt ogniskowy, za Boga, zwyci臋skiego Chrystusa, Bogocz艂owieka, Tr贸jc臋 pe艂n膮 we wszystkim.

Nie istnia艂o 偶adne negatywne s艂owo w j臋zyku ludzkim, nie by艂o te偶 wyrazu na oznaczenie przesz艂o艣ci ani przysz艂o艣ci, wszystko by艂o tutaj i teraz, ca艂kowite i sko艅czone. Wszystkie dokonania, z kt贸rymi ludzko艣膰 walczy dzisiaj, by powr贸ci膰 do tego wysokiego stanu, osi膮gn臋艂a ta, tak zwana wy偶sza cywilizacja, i wszystkie s膮 zarejestrowane w formie dokumentu i dost臋pne ludzko艣ci, gdy spojrzy ona ponad materialno艣膰 z jej k艂臋bowiskiem podzielonych i sprzecznych zalece艅, i osobistych poczyna艅.

Wszystkie te dzia艂ania s膮 udoskonalane i dok艂adnie zarejestrowane w wielkim sk艂adzie powszechnej substancji my艣lowej. Ludzko艣膰 b臋dzie mog艂a je wywo艂a膰, gdy tylko ucichnie zgie艂k tych, kt贸rzy przez w艂asnowolno艣膰 swoj膮 ukuli nieszcz臋艣cie. Najwi臋ksza nadzieja jest w przysz艂ym pokoleniu. Jest ca艂kiem oczywiste, i偶 m艂odsze pokolenie jest fizycznie, umys艂owo i technicznie najlepszym materia艂em; brakuje mu tylko grzeczno艣ci i zdolno艣ci s膮du pow艣ci膮ganej przez do艣wiadczenie. Te zalety dadz膮 dojrza艂o艣膰. Najwi臋ksz膮 pomoc膮 i przewodnikiem jest przyzwyczajenie, gdy偶 dobry zwyczaj jest tak 艂atwy do nabycia, jak z艂y trudny do usuni臋cia.

Dobrze zorganizowana my艣l tych, co pochodz膮 od tej wielkiej cywilizacji sprawia, i偶 zalecenia s膮 pomy艣lane w spos贸b tak wyra藕ny i tak s膮 skrupulatnie zarejestrowane w uniwersalnej substancji umys艂owej, 偶e ani jedna rzecz nie b臋dzie stracona. Jest faktem dobrze znanym, i偶 ka偶de pozytywne s艂owo wypowiedziane w prawdziwym znaczeniu i w wyra藕nej intencji jest ca艂kowicie i rozumnie zarejestrowane w substancji Umys艂u Boskiego, w艂膮czaj膮c w to ka偶d膮 czynno艣膰 i ton, 偶e mo偶e by膰 przywo艂ywane z powrotem, mo偶na te偶 zrobi膰 dokumenty fotograficzne w ten spos贸b, 偶e wszyscy mog膮 widzie膰 i s艂ysze膰 wszystko z tych wydarze艅.

Jest dobrze znanym faktem, i偶 pewna cz臋艣膰 tej wielkiej cywilizacji przetrwa艂a i zachowa艂a si臋 w swej to偶samo艣ci. Chocia偶 ci, co przetrwali, cofn臋li si臋 mniej lub bardziej w odosobnienie, jednak偶e oczekuj膮 oni czasu, kt贸ry jest niedaleki, gdy b臋d膮 mogli wyst膮pi膰 i og艂osi膰 sw膮 to偶samo艣膰. Stwierdzono, i偶 czas ten nast膮pi, gdy dostateczna ilo艣膰 ludzi odejdzie od swych, z g贸ry narzuconych, idei o Bogu osobowym czy Wielkiej Istocie na zewn膮trz nich, i przyjmie Tr贸jc臋-Boga, zwyci臋skiego Chrystusa, Bogocz艂owieka we wszystkich, zdolnego do bytu przejawionego przez wszystkich ludzi.

Te kroniki nie mog膮 by膰 w 偶adnej mierze zmienione ani zniekszta艂cone, ani te偶 nie mo偶e ich zniszczy膰, tzw. czas. Nie s膮 to cuda ani te偶 nadludzkie do艣wiadczenia, s膮 to naturalne, ustalone warunki p艂yn膮ce z tego samego ustalonego prawa, rz膮dz膮cego i panuj膮cego we wszystkich systemach planetarnych wszech艣wiata. Dziwne, 偶e to prawo i jego wp艂ywy m贸wi膮 g艂o艣niej, ni偶 wszelkie s艂owa o zdolno艣ci cz艂owieka do osi膮gni臋膰, i o jego wielko艣ci.

Pi臋kno i czysto艣膰 polegaj膮 na tym, 偶e to nie nale偶y do wielkiej, w艂adczej lub nadprzyrodzonej rasy, lecz do wszystkich. Jak wy i ja, tak wszyscy s膮 dzisiaj tym samym podobie艅stwem i tym samym obrazem jedynego Boga, i s膮 jedynym Bogiem. Wi臋c uwielbiajmy wszyscy razem tego jedynego, wielkiego, szlachetnego Bogo-cz艂owieka, szukaj膮c przede wszystkim Boga we wszystkim, nast臋pnie widz膮c zwyci臋skiego Chrystusa w ka偶dej twarzy, jednocz膮cego wszystkich w Bogocz艂owieka - wiedz膮c, 偶e ka偶dy wizerunek wytworzony i b臋d膮cy poza cz艂owiekiem jest tylko ba艂wanem na glinianych nogach, kt贸re wym贸wione s艂owo 艂atwo rozbija. To mo偶e os艂oni膰 wszelk膮 nauk臋 i wszelk膮 religi臋, i sta膰 si臋 t膮 sam膮 szat膮, pochodz膮c膮 z jednego 藕r贸d艂a, tak jak prawda, kt贸ra jest jedna. PRAWDA JEST PRAWEM CA艁EJ WIEDZY. Przez my艣lenie o bosko艣ci cz艂owiek utwierdza t臋 bosko艣膰 w samym sobie i dodaje r贸wnie偶 do wielkiego rezerwuaru si艂y i energii kosmicznej, a si艂a ta staje si臋 wielk膮 pot臋g膮 w nim samym. Jeste艣cie zdolni do wydania takiej si艂y i wzniesienia jej na wy偶szy stopie艅 dzia艂ania. Miliony dodaj膮 t臋 si艂臋 przez ca艂y czas i wy mo偶ecie do艂膮czy膰 si臋 do nich, je艣li tego zechcecie.

Pytania i odpowiedzi.

P. Sk膮d przychodz膮 inspirowane si艂y?

O. 艢wiat idei jest wsz臋dzie wok贸艂 nas. Mo偶ecie wzi膮膰 jak膮kolwiek z kilku koncepcji, dotycz膮cych idei natchnionych. Wi臋kszo艣膰, tzw. idei inspirowanych, to s膮 wyrazy uczuciowe, niewielkie maj膮ce znaczenie poza wyra偶eniem g艂臋bokiego uczucia. Inne idee natchnione, to s膮 b艂yski jasnowidzenia, pomagaj膮ce w rozs膮dnym dzia艂aniu w nag艂ej potrzebie. Mo偶liwe, 偶e pytaj膮cy ma na uwadze t臋 g艂臋bi臋 my艣li, do jakiej dochodz膮 filozofowie i 艣wieci za po艣rednictwem swych uczni贸w. Jest to rzeczywiste i 艣wiadome wch艂anianie ducha m膮dro艣ci uniwersalnej, kt贸ry przenika ca艂膮 przestrze艅.

P. Jak otrzymujemy natchnione idee?

O. W pewnym sensie wytwarzamy je sami w sobie przez zdyscyplinowanie cia艂a w celu s艂u偶enia za przew贸d do odbioru pr膮d贸w umys艂u uniwersalnego i przetworzenia jedynej si艂y w ten spos贸b, aby przejmowa艂a prawa uniwersalne, wyra偶one w r贸偶norodno艣ci zjawisk.

P. Dlaczego nasze idee zdaj膮 si臋 pochodzi膰 ze 藕r贸de艂 zewn臋trznych?

O. Na naszym obecnym stopniu rozwoju nie jeste艣my przygotowani do rozpoznania 藕r贸d艂a wszystkich si艂, kt贸re w nas s膮 czynne. 呕ycie jest si艂膮 powszechn膮, kt贸r膮 znamy w 偶ywej tkance, lecz nie wiemy, sk膮d ono przychodzi i dok膮d idzie, gdy opuszcza dato. Elektryczno艣膰 jest w naszym codziennym u偶yciu i wiemy, 偶e mo偶na j膮 wytwarza膰, ale nie wiemy, sk膮d pochodzi.

Opisanie my艣li jako si艂y wyra偶onej w ideach mo偶e by膰 mniej wyra藕ne i uchwytne, ale analogia jest oczywista. My my艣limy, lecz 藕r贸d艂o energii jest ukryte, jednak wiemy, 偶e mo偶emy wzm贸c nasz膮 zdolno艣ci sprawno艣膰 my艣low膮. C贸偶 wiec dziwnego, 偶e przeci臋tny umys艂 jest zak艂opotany, gdy si臋 m贸wi, 偶e my艣li przychodz膮 od wewn膮trz. Oczywi艣cie wydaje si臋, 偶e powinny one przychodzi膰 z zewn膮trz, lecz tak jest z elektryczno艣ci膮 i 偶yciem. Przygotujcie pewne warunki, a 偶ycie i sil膮 notoryczna elektryczno艣ci b臋d膮 do waszej dyspozycji. Przygotujcie umys艂, a natchnione idee b臋d膮 si臋 rodzi膰 w was z r贸wn膮 pewno艣ci膮.

P. Jakie jest Pana stanowisko wobec psuj膮cych si臋 stosunk贸w spo艂ecznych?

O. Nie udzielam im 偶adnej energii. Gdyby艣my wycofali energi臋, jak膮 wk艂adamy w my艣lenie o psuj膮cych si臋 stosunkach, a zamiast tego, budowali t膮 energi膮 nasze wiosn臋 stany cielesne, poprawiliby艣my natychmiast wszelkie stosunki.

BOSKI WZ脫R

Chc臋 teraz podj膮膰 temat, czego cz艂owiek mo偶e dokona膰 i co dokonuje w swych my艣lach. Mamy w tym wzgl臋dzie do艣wiadczenie z okresu naszych ekspedycji do Tybetu i Indii, a r贸wnie偶 do Mongolii, kiedy to zaobserwowali艣my ludzk膮 pomys艂owo艣膰 w ochronie nie tylko siebie, lecz ca艂ej populacji. Mo偶e si臋 to wydawa膰 olbrzymim przedsi臋wzi臋ciem, lecz gdy si臋 cofamy w przesz艂o艣膰, my艣l膮c o 偶yciu Jezusa, i pojmujemy, co zrobi艂 dla ludzko艣ci i co robi dzisiaj, jeste艣my zdolni lepiej to zrozumie膰 i przyj膮膰. Jego nauka nigdy nie usta艂a przez te blisko dwa tysi膮ce lat, lecz ci膮gle zmierza naprz贸d i jest dzisiaj r贸wnie 偶ywotna, jak by艂a wtedy.

M贸wi艂em o mistrzach stoj膮cych na wodzie i o uczniach, kt贸rzy szli ku nim. Ta demonstracja wyra藕nie wskazuje, 偶e jeste艣my w stanie u偶ywa膰 i kontrolowa膰 nasze naturalne si艂y, i one mog膮 nam s艂u偶y膰, niekoniecznie musimy od razu chodzi膰 po powierzchni wody, ale je艣li zanegujemy stan obiektywny, czyli mo偶liwo艣膰 utoni臋cia, i w艂膮czymy si臋 w stan subiektywny, w贸wczas uruchomimy si艂臋, kt贸ra utrzyma nasze cia艂o. W stanie subiektywnym urzeczywistniamy, i w nim nie podlegamy zmianie. Zmienia si臋 tylko obiekt Cz艂owiek si臋 nie zmienia nigdy. Duch nigdy w 偶aden spos贸b si臋 nie zmienia. Podstawowa zasada pozostaje zawsze.

A wi臋c je艣li zawsze uwzgl臋dniamy t臋 zasad臋 podstawow膮 ni膮 si臋 stajemy. Niekt贸rzy s膮dz膮, 偶e to mo偶e nas doprowadzi膰 do stanu statycznego. Jak偶eby mog艂o? W艂a艣nie w samej tej postawie zdolni jeste艣my do osi膮gni臋膰 i w贸wczas idziemy niezmiennie naprz贸d, odnosz膮c sukcesy w okre艣lonej dziedzinie, wiedz膮c na pewno, 偶e osi膮gamy, a nie my艣l膮c o tym, co mamy osi膮gn膮膰.

Je偶eli 偶yjemy w tej samej postawie my艣lowej, realizuj膮c nasz膮 艣wiadomo艣膰, to nie mo偶emy si臋 zmienia膰. Zawsze istnieje progresja. To doprowadza nas wprost do drugiego twierdzenia czy tezy, mianowicie staro艣ci.

Starzenie si臋 jest faktem obiektywnym. Akceptuj膮c ten fakt, powodujemy, 偶e on istnieje. Ale czy tak trzeba czyni膰? Nie, wcale nie. Przypu艣膰my, 偶e si臋 oddalimy od tego 艣wiata (od Ziemi) na tak膮 odleg艂o艣膰, gdzie ju偶 nie istnieje czas. Za艂贸偶my, 偶e pozostaniemy tam przez sto lat wed艂ug naszej miary czasu. Nie zestarzejemy si臋 jednak偶e. Te same uwarunkowania mo偶emy przenie艣膰 na plan ziemski. W rzeczywisto艣ci jest naprawd臋 tu - nie ma czasu ani przestrzeni - s膮 to warunki podleg艂e naszemu okre艣leniu. Podlegamy zmianie, jak膮 jedynie sami nak艂adamy na cia艂o. M艂odo艣膰 nale偶y do nas. Gdyby nie istnia艂 ten doskona艂y stan, nigdy nie przejawialiby艣my m艂odo艣ci w og贸le. Gdyby m艂odo艣膰 nie zawsze by艂a wyr贸偶niaj膮ca si臋, nie by艂oby nic m艂odzie艅czego. Gdyby m艂odo艣膰 nie podlega艂a naszej woli, wszyscy byliby艣my starzy. Teraz my czynimy staro艣膰 podleg艂膮 naszej woli. Rodzi si臋 dziecko. Starsi przewiduj膮 dla艅 70 lat 偶ycia. Dziecko przyjmuje my艣l starszych i przez to nie dajemy mu 偶adnej mo偶liwo艣ci kszta艂towania w艂asnej natury. Odciskamy na nim nasze poj臋cie 艣mierci. Hindus powiada, 偶e 70 lat, to wiek, w kt贸rym cz艂owiek osi膮ga pe艂noletno艣膰 i zaczyna mie膰 osi膮gni臋cia. Od tego czasu mo偶e on i艣膰 naprz贸d - je艣li chce - bez ograniczenia, poddaj膮c m艂odo艣膰 pod prawo swej decyzji. Powiedziane jest, 偶e zdobywamy powodzenie we wszystkim, co podejmujemy. Je艣li podejmujemy niepowodzenie, b臋dziemy mie膰 powodzenie w niepowodzeniu. Je艣li to, co podejmujemy jest doskona艂o艣ci膮, czynimy doskona艂o艣膰. O ile偶 lepiej jest przedstawia膰 doskona艂o艣膰, ni偶 niedoskona艂o艣膰.

Gdyby艣my nie czynili nic wi臋cej, tylko by艣my asystowali naszemu bli藕niemu, ju偶 by艂oby o wiele lepiej, ni偶 przedstawia膰 wobec niego niedoskona艂o艣膰. Uzyskaliby艣my du偶o wi臋cej od 偶ycia i by to nie kosztowa艂o nas ani grosza. Nic przecie偶 nie kosztuje powita膰 go u艣miechem! Oka偶 mu mi艂o艣膰, a doskona艂o艣膰 kroczy膰 b臋dzie wprost po tej samej linii.

Wyobra藕 sobie zesp贸艂, kt贸ry si臋 po艂膮czy艂 w tym jednym celu: m艂odo艣膰, pi臋kno, czysto艣膰, doskona艂o艣膰! Czy to wymaga oddania wszystkiego, by 偶y膰 tymi idea艂ami? Je艣li b臋dziemy 偶yli, stawiaj膮c te idea艂y na pierwszym planie, to zmienimy nasz stan w ci膮gu tygodnia. Skonstatujemy to urzeczywistnienie w ci膮gu chwili. Czy偶 Jezus nie powiedzia艂: Je艣li oko wasze b臋dzie pojedyncze, ca艂e wasze cia艂o pe艂ne b臋dzie 艣wiat艂a!". Nie mo偶na dzi艣, wzi膮wszy orygina艂y nauk Jezusa do r臋ki, znale藕膰 miejsca, gdzie by on co艣 odk艂ada艂 na przysz艂o艣膰. Da艂 cz艂owiekowi najwi臋ksze pole do dzia艂ania, najwi臋ksz膮 mo偶liwo艣膰 skierowania swych my艣li w stron臋 jednego okre艣lonego celu, kt贸rym jest doskona艂o艣膰.

Widzieli艣my samotnego cz艂owieka, zdolnego osi膮gn膮膰 stan, gdzie by go nic dosi臋gn膮膰 nie mog艂o. Nie by艂 on wcale tzw. mistrzem. By艂 to Indianin Siuks i dzia艂o si臋 to w艂a艣nie w tym kraju. Znamy dzisiaj mo偶liwo艣ci Hindus贸w, kiedy mog膮 oni wok贸艂 swych wiosek zakre艣li膰 lini臋, kt贸rej nie mo偶e przekroczy膰 nikt, kto ma nienawi艣膰 w sercu. Dwa razy pr贸bowano j膮 przekroczy膰 i w obu wypadkach pr贸ba okaza艂a si臋 katastrofalna.

Jezus powiedzia艂: „Gdy mi艂ujecie si臋 wzajemnie, zanurzeni jeste艣cie w mi艂o艣ci". Uwa偶a艂 mi艂o艣膰 za jedn膮 z najwi臋kszych pot臋g. Gdy si艂臋 nasz膮 obracamy w przeciwnym kierunku, wpadamy w stan zam臋tu. Powiedzia艂 te偶: „Wy jeste艣cie w艂adcami nieba i wszystkiego tego, co w nim jest". Czy jest tu jakie ograniczenie? Widzia艂 on, 偶e cz艂owiek nie przyj膮艂 swych mo偶liwo艣ci. Ukaza艂 ludzko艣ci Bezgraniczno艣膰.

Gdyby jeden atom w ciele by艂 na nie swoim miejscu, cia艂o to by nie mog艂o istnie膰. Poruszcie jeden atom ze swego miejsca, a ca艂y wszech艣wiat wyleci w powietrze. Jezus przedstawi艂 te stany w prosty, zmierzaj膮cy do celu, spos贸b. Jego oryginalne s艂owa s膮 doskonale prawdziwe. Okre艣li艂 on idea艂 tak wyra藕nie, 偶e nigdy nie mo偶emy go zapomnie膰. Przedstawi艂 go jako „Boga". Dzi艣 wiadomo nam, 偶e wp艂yw wibracyjny tego s艂owa wyprowadza nas od razu ze stanu hipnotycznego, jaki budujemy we w艂asnych cia艂ach. Gdyby艣my energi臋, jak膮 udzielamy temu stanowi, skierowali - ku Bogu, stworzyliby艣my stan doskona艂o艣ci tak zdecydowanie, 偶e nie by艂oby rozdzia艂u.

Lecz wi臋kszo艣膰 z nas patrzy z centralnego punktu i zezwala na rozpraszanie my艣li. Wizja Jezusa kierowa艂a si臋 do jednego punktu, tego stanu subiektywnego, jaki zawsze istnieje. Obiekt si臋 zmienia, lecz prawda si臋 nigdy nie zmienia. A wi臋c, gdyby艣my si臋 zmienili i udzielili energii tej postawie skoncentrowania si臋 na jednym celu, nasze cia艂a promieniowa艂yby 艣wiat艂em. Gdyby艣my wchodzili do pokoju, roz艣wietla艂by si臋 on. Obserwowali艣my to wielekro膰. To nie jest cud, bo-mo偶esz to sfotografowa膰 - a gdyby nim by艂, robienie zdj臋膰 nie by艂oby mo偶liwe. Mo偶emy (swobodnie) przej艣膰 od chwiejnych zasad, na kt贸rych opierali艣my nasze 偶ycie, do jednej trwa艂ej zasady, a to nam zajmie jedynie tyle czasu, Nie trzeba na sformu艂owanie my艣li. W tym samym momencie, kiedy nasza my艣l sta艂a si臋 prawd膮, czy te偶 Bogiem, jest ju偶 nami, a my jeste艣my ni膮.

Nie potrzebujemy 偶adnych lekcji, lekcje tylko nas u艣wiadamiaj膮. S膮 one si艂膮, to prawda, lecz jeste艣my sk艂onni udzieli膰 wi臋cej energii lekcji, ni偶 temu, co ona przynosi. Wystarczy艂o tylko jednego pokazu tym dwom uczniom, by chodzili i stali z nauczycielami na wodzie, wtedy, gdy inni trwali na brzegu. Jest wielu „stoj膮cych na brzegu", gdy偶 nie zmieniaj膮 oni swego stanu na sta艂y stan. T臋 sam膮 ilo艣膰 energii, jakiej udzielaj膮 stanowi nietrwa艂o艣ci wydaliby na utrzymanie si臋 na wodzie. Nie musimy by膰 tutaj, aby si臋 nauczy膰 chodzi膰 po wodzie ani 偶eby si臋 nauczy膰 jakiegokolwiek wskazania. Jest tylko jedna regu艂a: a ona jest po prostu w nas. Nie mo偶emy jej zmieni膰. Nie ma znaczenia, jak d艂ugo trzymali艣my si臋 od niej z dala. Gdy si臋 zwracacie ku 艣wiat艂u, widzicie, 偶e sami jeste艣cie 艣wiat艂em. Czy Jezus potrzebowa艂 i艣膰 ku 艣wiat艂u? Nie, on sam by艂 艣wiat艂em, tzn. - jak sam obja艣ni艂 - 艣wiat艂em prawdy, 艣wiat艂em mi艂o艣ci, 艣wiat艂em Boga.

Jezus nigdy si臋 nie pos艂ugiwa艂 my艣l膮 niezwr贸con膮 ku Zasadzie. Przy takiej postawie mo偶emy doj艣膰 do wszystkiego w ten prosty spos贸b. Ludzie 偶yj膮cy tym prostym sposobem, nie bior膮 niczego od innych, lecz wywo艂uj膮 wszystko z wewn膮trz. Dzia艂a to, a偶 do uzyskania pokarmu i zaspokojenia wszystkich potrzeb. Jedyna r贸偶nica mi臋dzy nimi a reszt膮 ludzko艣ci polega na tym, 偶e ogarn臋li swym wzrokiem szersze horyzonty. Ka偶dy mo偶e wypracowa膰 to dla siebie. Z chwil膮, gdy dokonamy tego, poznamy Zasad臋. Idziemy w艂asnym szlakiem i wtedy poznajemy. Mo偶na przedstawi膰 艣cie偶ki i ukaza膰 drogi, lecz p贸ki nie p贸jdziemy w艂asnym szlakiem nie osi膮gniemy celu. Je艣li si臋 przypatrujemy innym, dodajemy energii i p臋du czemu艣, co robi kto艣 inny, a t臋 energi臋 dajemy z naszego cia艂a. Z chwil膮, gdy obieramy w艂asn膮 drog臋, dodajemy t臋 energi臋 w艂asnemu cia艂u i mo偶emy wiele oszcz臋dzi膰. To stwarza stan, kt贸ry pomaga ka偶demu. Nie bierzemy my艣li od innych, by na nich budowa膰, lecz wbudowujemy nasze my艣li w warunki uniwersalne, i z tego korzysta cala ludzko艣膰. Powiedziane jest, i偶 nikt nie zyskuje 偶adnego osi膮gni臋cia bez dopomo偶enia ca艂ej ludzko艣ci. Energia, jak膮 dodajemy, kieruj膮c si臋 ku jednej wielkiej postawie duchowej, posuwa naprz贸d ca艂膮 ludzko艣膰. Nie jest to budowanie na innym cz艂owieku, lecz na w艂asnym fundamencie. Wtedy wszyscy mamy uniwersaln膮 energi臋 do u偶ytku.

Wszystko, co my艣limy w imi臋 Boga i 偶 t膮 wibracj膮, nale偶y do nas. Obejmuje to wszystko, co potrzeba do 偶ycia: wszelk膮 wiedz臋, czysto艣膰, doskona艂o艣膰 i wszelkie dobro.

Mo偶ecie zdoby膰 wszelkie panowanie, gdy tylko skupicie ca艂膮 my艣l na fakcie, 偶e bosko艣膰 jest ju偶 utwierdzona w was. Wiedzcie i miejcie to ci膮g艂e na my艣li, 偶e bosko艣膰 nie jest nigdzie, ale w艂a艣nie w was, 偶e ona zawsze utwierdzona by艂a we wn臋trzu*! 偶e tylko wy zasnuli艣cie j膮 chmurami i odsun臋li艣cie od waszej 艣wiadomo艣ci przez w艂asne przeciwstawne my艣li.

Rozmawiajcie z t膮 bosko艣ci膮 wewn膮trz was. Powiedzcie jej, 偶e wiecie, i偶 jest ona tam i 偶e stali艣cie si臋 teraz zupe艂nie 艣wiadomi jej obecno艣ci. Pro艣cie j膮, aby wyst膮pi艂a i sta艂a si臋 panuj膮cym czynnikiem w waszym 偶yciu. M贸wcie: „Odszed艂em teraz od wszystkich przeciwstawnych my艣li i usun膮艂em je z mego 偶ycia. Jestem wdzi臋czny za to, 偶e bosko艣膰 jest utwierdzona w ca艂ej mojej istocie". Postan贸wcie, i偶 d艂u偶ej-nie b臋dziecie zwierz臋ciem, 偶e cia艂o wasze jest teraz tak czyste, 偶e 艣wi臋ta obecno艣膰 偶ywego Boga obj臋艂a w posiadanie ca艂膮 t臋 艣wi膮tyni臋 cielesn膮 i 偶e przyj臋艂a ca艂kowit膮 opiek臋 nad wami.

Utrzymujcie stale takie my艣li. Potem m贸wcie: „Znam b艂ogo艣膰 i rado艣膰 p艂yn膮ce ze zjednoczenia duszy z 偶ywym Chrystusem, a ta b艂ogo艣膰 i rado艣膰 zamieszkaj膮 we mnie przez wieczno艣膰 ca艂膮. Wiem, 偶e obecno艣膰 偶ywego Chrystusa jest ca艂kowicie utwierdzona we mnie i ja jestem odwieczn膮 czysto艣ci膮 chrystusow膮". Utrzymujcie to twierdzenie przed umys艂em subiektywnym, czyli pod艣wiadomo艣ci膮, a wkr贸tce doznacie rado艣ci i zadowolenia, kt贸re zawsze nale偶a艂y do was z powodu obecno艣ci 偶ywego Chrystusa.

Wkr贸tce si臋 przekonacie, 偶e wytwarzacie si艂y mentalne, kt贸re usun膮 wszystkie przeciwstawne my艣li, uczucia i czyny. Wytwarzacie si艂臋 rozp臋dow膮 czystej my艣li, kt贸ra jest nieodparta i kt贸ra opanuje ca艂y wasz 艣wiat Czas wzmocnienia tej duchowej i boskiej 艣wi膮tyni nast臋puje wtedy, gdy jeste艣cie w pokoju z w艂asn膮 dusz膮. W ten spos贸b wychowujemy umys艂 subiektywny, tak 偶e oddaje on tylko boskie wra偶enia. To zapada g艂臋boko do naszej 艣wiadomo艣ci i dzia艂a w ci膮gu ka偶dej godziny naszego snu. Gdy znajdujemy s艂aby punkt w naszych my艣lach, s艂owach i czynach, nale偶y nat臋偶y膰 wol臋 dla wzmocnienia i pokrzepienia tych rys贸w w budowie. Wkr贸tce si臋 uczymy automatycznie zwyci臋偶a膰 wszelkie my艣li przeciwne, i tylko bo偶e my艣li i bo偶e uczucia znajd膮 miejsce w naszym 艣wiecie.

Wtedy naprawd臋 armi臋 naszych my艣li i uczu膰 tak wy膰wiczyli艣my, 偶e nic pr贸cz Boga wej艣膰 nie mo偶e. Jest to stopie艅 absolutnego mistrzostwa, w kt贸rym osi膮ga si臋 zdolno艣膰 przejawiania zasady boskiej. Tak jeste艣my podstaw膮 wszelkiej mocy duchowej. Zauwa偶cie, 偶e spe艂nianie swej pracy w 偶yciu daje bardzo wysokie dywidendy. Dostrzegacie teraz jutrzenk臋 nowego dnia i zyskujecie wi臋ksze zrozumienie prawa.

Nie ma skuteczniejszego sposobu uwolnienia umys艂u od dysharmonii, ni偶 pozytywna 艣wiadomo艣膰 i wiedza, 偶e ca艂y czas, wasz umys艂 i cia艂o jest 艣wi膮tyni膮 Boga 偶ywego. Mo偶ecie r贸wnie偶 si臋 pos艂ugiwa膰 t膮 prawd膮 z wiedz膮, 偶e przez ten cichy, lecz dalekosi臋偶ny wp艂yw my艣li boskich ca艂a ludzko艣膰, a naprawd臋 ca艂y wszech艣wiat s膮 obdarzone dobrodziejstwem i podniesione przez ka偶d膮 tw贸rcz膮 my艣l, uczucie i s艂owo przez was zrodzone. Im wi臋cej my艣licie o nie艣miertelnej mi艂o艣ci bo偶ej, tym wi臋ksze si臋 przejawia o艣wiecenie ludzko艣ci. W ten spos贸b mo偶ecie do艣wiadczy膰 olbrzymiego dobrodziejstwa, i mie膰 sposobno艣膰 podniesienia i o艣wiecenia ludzko艣ci oraz zrozumie膰 to do pewnego stopnia. Ponadto jest to poniek膮d nasza odpowiedzialno艣膰 i nasz obowi膮zek wobec 偶ycia pom贸c wymaza膰 i rozproszy膰 to, co negatywne w 艣wiecie ludzko艣ci, a jednym z najpot臋偶niejszych 艣rodk贸w dla dokonania tego jest odrzucenie s艂uchania, widzenia i przyjmowania rzeczy negatywnych, i 艣wiadome wysy艂anie boskiej mi艂o艣ci do ka偶dego. Niezaprzeczalnie s艂uszne, 偶e: „Boski duch zwyci臋skiego Chrystusa przezwyci臋偶a wszelk膮 dysharmoni臋".

Pami臋tajcie zawsze, 偶e nasza wola jest bosk膮 wol膮 i 偶e w ka偶dej chwili B贸g dzia艂a przez nas! Ka偶da my艣l, jak膮 po we藕miecie z t膮 ide膮 naczeln膮, wzmaga wasz膮 sil臋 woli, a staje si臋 ona tak mocna, 偶e ju偶 sama my艣l jest nieodparta. Uczy艅cie tak i czekajcie skutk贸w z ca艂膮 ufno艣ci膮, a nic wam nie przeszkodzi.

Wytrwa艂e, codzienne wytwarzanie takich silnych, pozytywnych my艣li i s艂贸w powtarzanych z du偶膮 intensywno艣ci膮, rozwija u艣pione kom贸rki m贸zgowe, i wkr贸tce si臋 oka偶e, i偶 jeste艣cie w艂adcami w pe艂ni panowania. 膯wicz si艂臋 woli i wk艂adaj j膮 we w艂asne s艂owa dla osi膮gni臋cia wszystkich (pozytywnych) cel贸w i wtedy si臋 staniesz w艂adc膮 swego umys艂u, i ju偶 nie b臋dziesz dawa艂 przyzwolenia na negatywn膮 stron臋 艣wiata. Kiedy tylko pozytywna energia (woli i s艂贸w) pozwoli ci opanowa膰 niekt贸re aspekty rzeczywisto艣ci, staniesz si臋 panem ca艂o艣ci. Stw贸rzcie s艂owem waszym stan, kt贸ry b臋dzie prawowicie wasz, a staniecie si臋 panami nad wszelkimi warunkami.

Obecnie fizjologowie twierdz膮, 偶e kom贸rki sk艂adaj膮ce si臋 na organizmy naszych cia艂 maj膮 si艂臋 odbierania wra偶e艅 i odprowadzania ich do pe艂nej struktury kom贸rkowej ludzkiego kszta艂tu oraz zdolno艣膰 przypominania sobie wra偶e艅 (czyli pami臋膰), zdolno艣膰 por贸wnywania wra偶e艅 (czyli s膮d), jak te偶 moc selekcjonowania ich z rozr贸偶nieniem dobrych i z艂ych (czyli niedoskona艂ych). Jest r贸wnie偶 wyra藕nie okre艣lone, 偶e subiektywno艣膰 (czyli inteligencja wszystkich kom贸rek cia艂a) - przez przyjmowanie tylko wra偶e艅 boskich sprawi, 偶e wszystkie kom贸rki ponownie u艣wiadomi膮 sobie sw膮 bosko艣膰 i przeka偶膮 j膮 wszystkim drobinom ludzkiego kszta艂tu. Gdyby to nie by艂a prawda, nie mo偶na by by艂o sfotografowa膰 cz艂owieka.

Gdy jednostka to pozna, to si艂a woli poszczeg贸lnej kom贸rki b臋dzie pracowa膰 w harmonii z wol膮 organu, czyli centrum, do kt贸rego nale偶y i do kt贸rego si臋 przywi膮偶e: sk艂ada si臋 to na si艂臋 kom贸rek stanowi膮cych dany organ, co nast臋pnie wchodzi w harmoni臋 z o艣rodkow膮 wol膮 ca艂ego organizmu cia艂a ludzkiego. Zatem gdy u偶ywamy s艂贸w: Bogiem Jam Jest, to w pe艂ni si臋 to przejawia przez ca艂膮 form臋 cielesn膮. Daje to r贸wnie偶 wi臋ksz膮 moc nast臋pnemu s艂owu wymawianemu: Ja Jestem Moc膮 Bo偶膮, Ja Jestem pe艂ni膮 obfito艣ci itd. Przez to s艂owo pot臋gi jestem wolny od wszelkich ogranicze艅.

Pytania i odpowiedzi

P. Czy Pan wyt艂umaczy, co Pan rozumie przez Boga ?

O. B贸g jest Zasad膮, dzi臋ki kt贸rej trwamy. Nie mo偶emy zdefiniowa膰 Boga. Z chwil膮, gdy zaczynamy Go definiowa膰, jest On ju偶 ponad t膮 definicj膮. Definicja tylko pr贸buje zamkn膮膰 Boga w ciasnym naczyniu ludzkiego intelektu.

P. Jedni u偶ywaj膮 s艂owa B贸g, inni Duch, jeszcze inni Zasada, kt贸re jest najlepsze?

O. Najwi臋ksze s艂owo to B贸g. Nie mo偶ecie po艂膮czy膰 偶adnego stanu hipnotycznego z tym wyrazem. Z innymi mo偶ecie. Je艣li wprost zwracacie si臋 do jednego punktu, to tam jest najwi臋ksze dokonanie. Nie mo偶ecie za cz臋sto wymawia膰 s艂owa B贸g.

P. M贸wi艂 Pan o Jezusie widz膮cym z艂otobia艂e 艣wiat艂o. Czy to jest najwy偶sza postawa ?

O. Nie wiemy. By艂o to co艣 zupe艂nie innego i dalekiego od natury obiektywnej. Nic z ni偶szej potencjalno艣ci nie mo偶e tego przenikn膮膰.

P. Jakich metod nale偶y u偶ywa膰, aby si臋 zetkn膮膰 z bosk膮 moc膮?

O. Ni膰 ma ustalonej regu艂y. Gdy jeste艣my zapatrzeni w co艣, prawo jest r贸wnie偶 tam, gdzie my jeste艣my. Je偶eli zdecydowanie zestrajamy si臋 z prawem, ca艂y wszech艣wiat si臋 nam otwiera. Je偶eli wszech艣wiat si臋 nam otwiera i widzimy ka偶dy stan wszech艣wiata, przejawiamy si臋 wed艂ug tego prawa i stajemy si臋 jednym z nim. Staje si臋 to po prostu przez 艣wiadomo艣膰, 偶e jeste艣my jedno z nim, nie dopuszczaj膮c 偶adnego zw膮tpienia ani l臋ku.

P. Czy 艣wiat zachodni jest przygotowany do przyj臋cia tych rzeczy?

O. 艢wiat zachodni si臋 przygotowuje, a przygotowanie idzie tak szybko, 偶e nikt nie jest wy艂膮czony. Tylko ludzie si臋 sami wykluczaj膮. My stwarzamy pole dzia艂ania, gdy otwieramy nasz膮 艣wiadomo艣膰. Zakres pola dzia艂ania mo偶e by膰 rozszerzony, aby przyj膮膰 ca艂y wszech艣wiat. Wszech艣wiat naszego cia艂a stanowi jedno艣膰 z kosmosem. Zawsze i tylko od nas zale偶y rozszerzenie nasze} 艣wiadomo艣ci, by sta膰 si臋 jedno艣ci膮 z ca艂ym uniwersum.

P. Jak mam rozr贸偶nia膰, kt贸re my艣li mam wysy艂a膰?

O. Je艣li nie potrafimy rozr贸偶nia膰, powinni艣my wysy艂a膰 mi艂o艣膰 wed艂ug najlepszych naszych mo偶liwo艣ci i odrzuci膰 wysy艂anie czegokolwiek innego. To doprowadzi nas do wniosk贸w harmonijnych. Jezus postawi艂 mi艂o艣膰 ponad wszystkim.

P. Jak si臋 to dzieje, 偶e tak cz臋sto na Ziemi臋 wysy艂a si臋 awatara?

O. Ukazanie Zasady jest tym, co nazwaliby艣cie wyborem awatara. Taka osoba 偶yje tylko w zbli偶eniu z Zasad膮. 艢cie偶ka, kt贸r膮 on ukazuje lub 偶ycie jakie wiedzie, staj膮 si臋 drog膮 dla wszystkich.

P. Czy jego zjawianie si臋 i ponowne ukazywanie zale偶ne jest od stopnia rozwoju duchowego na Ziemi?

O. Nie, on wchodzi we wszelki rozw贸j i 偶yje w jedno艣ci z Duchem.

Wiedzcie, 偶e wiecie

Proszono mnie, by si臋 wypowiedzie膰 w sprawie leczenia.

W rzeczywisto艣ci, tylko my sami leczymy siebie. Jest to bardzo pot臋偶ny czynnik, gdy偶 kiedy postrzegacie bosko艣膰, czyli Boga w jednostce ludzkiej, wy i B贸g jeste艣cie zawsze w wi臋kszo艣ci. B贸g, czyli Zasada Boska nic nie wie o niedoskona艂o艣ci. Wiemy dzisiaj, 偶e to jest dok艂adnie to, co przenika z przybytk贸w leczniczych ca艂ego 艣wiata. Udaj膮c si臋 do tych sanktuari贸w ludzie skupiaj膮 ca艂kowicie my艣l na osi膮gni臋ciu doskona艂ego zdrowia, przyjmuj膮c emanacje danego 艣wi臋tego miejsca i - nast臋puje uzdrowienie.

Mo偶emy wam to pokaza膰 na fotografii. Renomowany doktor w jednym z naszych du偶ych miast wsp贸艂pracowa艂 z nami. Prosi艂 on swych towarzyszy, by mu przekazywali ofiary wypadk贸w (wraz z dotycz膮cymi ich rentgenami i dokumentami), w stanach, kt贸re nie mog艂y by膰 uleczone przez stowarzyszenia medyczne.

Aparat fotograficzny ukazuje, gdzie znajduj膮 si臋 chore cz臋艣ci cia艂a. Gdy 偶ycie i zdrowie utrzymuj膮 si臋, b艂ona fotograficzna wykazuje cia艂o promieniuj膮ce, iskrz膮ce si臋 艣wiat艂em. Mieli艣my pod aparatem pacjent贸w, kt贸rych 艣wiat艂o si臋ga艂o 30 st贸p od cia艂a. Ka偶da osoba, pozostaj膮ca pod tym aparatem cho膰by trzy minuty by艂a ca艂kowicie uleczona i odchodzi艂a. Dzia艂o si臋 tak w 98 procentach wypadk贸w.

My, ograniczali艣my si臋 tylko do stwierdzenia: Tu zwracacie cala uwag臋 na ciemne punkty, nieprawda偶? Nie zwracacie 偶adnej uwagi na 艣wiat艂o i na jasne miejsca ani na to sk膮d przychodzi. Ale teraz odejd藕cie od tych ciemnych punkt贸w zupe艂nie i skoncentrujcie ca艂膮 my艣l i uwag臋 na 艣wietle. We wszystkich 98 procentach wypadk贸w, w kt贸rych ka偶dy z pacjent贸w wnoszony by艂 na noszach, chorzy wyszli zupe艂nie zdrowi. Czy偶 nie jest to dowodem, 偶e leczymy siebie samych? To wy leczycie siebie i jest to absolutnie pewne.

Gdyby艣my mogli przyj膮膰 te pozytywne fakty, wkr贸tce by艣my si臋 przekonali, 偶e nie by艂oby wi臋cej chor贸b. Podaje si臋 nazw臋 jakiej艣 choroby, a my ci膮gle powtarzamy t臋 nazw臋. Ot贸偶 my艣li i nazwy s膮 rzeczami, i je偶eli je ustawimy w pozycji absolutnej, w jakiej by艂y zamierzone i w cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej, do kt贸rej nale偶膮 przejawi si臋 doskona艂o艣膰. To dotyczy wszystkich wynalazk贸w, jakich kiedykolwiek dokonano. Wielu z nas my艣li, 偶e powinni艣my wnika膰 do wn臋trza i kopa膰, i kopa膰, tzn. bada膰. My艣my to odkryli podczas naszych prac badawczych. Nie mieli艣my logarytm贸w, by si臋 nimi pos艂ugiwa膰. Z konieczno艣ci sporz膮dzili艣my je sami. W miar臋 rozwijania si臋 prac dostrzegli艣my pope艂niony przez nas b艂膮d i chc膮c je kontynuowa膰, musieli艣my powtarza膰 od pocz膮tku. Jeste艣my jak ma艂e dzieci ucz膮ce si臋 chodzi膰. Dzisiaj potrafimy ju偶 chodzi膰, gdy偶 mamy urz膮dzenia mechaniczne i budujemy ich coraz wi臋cej.

Mieli艣my tu do艣wiadczenie, do kt贸rego zd膮偶am. Potrzebowali艣my cz艂owieka do pewnej pracy specjalnej. Pracowali艣my przez d艂ugi czas nad okre艣lonym problemem i zdawa艂o si臋, 偶e jeste艣my na rozdro偶u, gdy zg艂osi艂 si臋 do nas pewien m艂ody cz艂owiek z uniwersytetu w Kolumbii. Nie mia艂 on 偶adnego do艣wiadczenia w tym typie pracy, a jednak w ci膮gu 25 minut rozwi膮za艂 nasz problem! My艣my pracowali nad tym prawie 4 lata.

C贸偶 wi臋c si臋 sta艂o? On wiedzia艂, 偶e wie w ka偶dej chwili i wszed艂 do tego biura, i powiedzia艂 sobie: Znam to po艂o偶enie i da艂 rozwi膮zanie problemu w艂a艣nie przez to, 偶e wiedzia艂.

Mnie zdarzy艂a si臋 taka sama rzecz i wiem, 偶e jest to prawdziwe. By艂o to na uniwer­sytecie w Kalkucie. Chodzi艂em w tym mie艣cie do tzw. szko艂y przygotowawczej do uniwersytetu, gdy mia艂em cztery lata. Pierwszego dnia mego tam pobytu nauczyciel powiedzia艂 mi: - Tu jest alfabet, co my艣lisz o tym? Powiedzia艂em: - Nie wiem. On za艣" odpowiedzia艂: - No, je偶eli przy tym zostaniesz, to nigdy nie b臋dziesz wiedzia艂. Teraz odwr贸膰 si臋 i porzu膰 to „nie wiem*, i wiedz, 偶e wiesz, co to jest. Przez to samo powiedzenie przeszed艂em prze szko艂臋 i post臋powa艂em dalej; sko艅czy艂em uniwersytet w Kalkucie, gdy mia艂em czterna艣cie lat.

Te rzeczy s膮 tak proste, 偶e je pomijamy. Gdy idziemy na uniwersytet, to nam si臋 zdaje, 偶e trzeba si臋 zag艂臋bia膰 i zag艂臋bia膰 w ksi膮偶kach. Wszystko, co kiedykolwiek napisane by艂o w ksi膮偶kach, jest ju偶 znane. Gdy zajmiecie takie stanowisko, b臋dziecie tak偶e wiedzieli. Robicie z ksi膮偶ki kul臋 u nogi, na kt贸rej si臋 opieracie, zamiast pomy艣le膰, 偶e ca艂a wiedza jest ju偶 w was. Wy jeste艣cie panami, wy panujecie nad tymi rzeczami. I to jest mo偶liwe na wszystkich 艣cie偶kach 偶ycia i zaczynamy to uznawa膰, gdy uczymy si臋 wznosi膰 z naszych negatywnych stan贸w 艣wiadomo艣ci. Stopniowo poznajemy, 偶e tamto nie ma dla nas warto艣ci. Wi臋c po co si臋 tego trzyma膰? Warto艣ciowe jest wiedzie膰 i by膰 sam膮 t膮 rzecz膮, o kt贸rej m贸wimy, a od tej chwili b臋dziemy kroczy膰 naprz贸d.

Prawie wszyscy ludzie id膮cy na czele ze swymi r贸偶nymi planami utrzymuj膮 dzisiaj tak膮 postaw臋. Tak si臋 dzieje z wi臋cej ni偶 90 procentami wynalazc贸w. A sp贸jrzcie czego dokonujemy dzisiaj. Zrobili艣my w ci膮gu ostatnich sze艣ciu lat wi臋cej, ni偶 to uczynili艣my w ci膮gu poprzednich 80 lat.

Zrobi艂em do艣wiadczenie i mam za sob膮 sporo lat oraz wiem dok艂adnie, jak do tego dosz艂o. Sta艂o si臋 tak, poniewa偶 stoimy mocno na nogach i wiemy, 偶e znamy te rzeczy. One istniej膮. Je偶eliby jaki艣 wynalazek nie istnia艂, nikt nigdy nie pochwyci艂by cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej, kt贸ra jest stworzona, aby doprowadzi膰 do poznania. Ta cz臋stotliwo艣膰 istnieje, a gdy wy膰wiczycie sw贸j umys艂 i my艣li, b臋dziecie wiedzieli dok艂adnie, co pragniecie wyrazi膰. To w艂a艣nie jest przyczyn膮, dla kt贸rej poszli艣my dzisiaj tak wydatnie naprz贸d.

Istnieje oczywi艣cie wiele dr贸g, kt贸re nie potrzebuj膮 偶adnej wzmianki. Wielu ludzi to uznaje, lecz ci, kt贸rzy nie uznaj膮, powinni zada膰 sobie specjalny trud, 偶eby wiedzie膰, 偶e wiedz膮, i sta膰 mocno przy stwierdzeniu tego. Takie do艣wiadczenie przeprowadza was poprzez wszelki czas.

Cz臋sto si臋 m贸wi, 偶e nie ma nic nowego pod S艂o艅cem (we wszech艣wiecie) i to jest prawda. Gdyby to nie by艂a prawda, nie istnia艂aby przedstawiaj膮ca to wibracja, kt贸r膮 mo偶na by by艂o pochwyci膰, tak aby mie膰 mo偶no艣膰 my艣lenia o tej rzeczy. Wszystkie pola dzia艂ania s膮 pod pewnymi wp艂ywami wibracyjnymi. Nasze ca艂e 偶ycie jest wibracj膮 i oczywi艣cie my porz膮dkujemy to w pewnym stopniu, lecz gdy zaczynamy pojmowa膰, e jeste艣my zdolni wej艣膰 w te wibracje i przyswoi膰 je sobie, to wszystkie te rzeczy staj膮 si臋 dla nas zupe艂nie naturalne. Prawie ka偶dy wynalazca pojmuje dzi艣, 偶e on tylko rejestruje czy wykazuje co艣, co ju偶 przejawi艂a w pewnym czasie cz臋stotliwo艣膰 wibracyjna; to samo dotyczy literatury.

Ka偶da ksi膮偶ka, jaka kiedykolwiek by艂a napisana, zosta艂a w pewnym czasie utrwalona w cz臋stotliwo艣ci wibracyjnej. 呕adne wym贸wione s艂owo nie traci istnienia. Wszyscy znajdujemy si臋 wpo艂u znanym jako pole energii, czyli wp艂ywu wibracyjnego.

Mi艂o艣膰 jest wyrazem bardzo zbli偶onym we wp艂ywie wibracyjnym do s艂owa B贸g i znamy przypadki tysi臋cy ulecze艅 dokonanych za jego pomoc膮. Ka偶da znana choroba ust臋puje wobec pot臋gi mi艂o艣ci, gdy j膮 wysy艂amy - buduje te偶 owa mi艂o艣膰 szczeg贸lne obrazy czy wzory doko艂a ludzi. Mo偶ecie niemal偶e zobaczy膰, gdy ludzie wypromieniowuj膮 mi艂o艣膰. Stwarza to, jakby zbroj臋 doko艂a nich.

Pewien znajomy mi lekarz mianowany zosta艂 dawno temu rejestratorem Siuks贸w na terytorium pozostawionym przez rz膮d Stan贸w Zjednoczonych Indianom, Od­wiedzi艂em go, a on zaprosi艂 mnie do obserwowania pr贸by przeprowadzanej przez medyka plemienia. Jednak偶e ten cz艂owiek nie okaza艂 si臋 zwyk艂ym medykiem, gdy偶 zanim zaczaj praktykowa膰 w s艂u偶bie leczenia, najpierw medytowa艂 przez pi臋膰 lat Powoli przyst膮pi艂 do pierwszej pr贸by. Pogr膮偶y艂 swe rami臋 w kocio艂 wrz膮cej wody i wyj膮艂 z niego kawa艂ek mi臋sa. R臋ka nie uleg艂a oparzeniu. Po tym wydarzeniu widywa艂em si臋 z tym m臋偶czyzn膮 przez przesz艂o dwa miesi膮ce i na jego r臋ku nie pojawi艂 si臋 偶aden symptom oparzenia.

W drugiej pr贸bie stan膮艂 on spokojnie w pewnej odleg艂o艣ci od trzech najlepszych strzelc贸w plemienia. Dr N. i ja wyj臋li艣my pociski z naboj贸w, usun臋li艣my proch i nasypali艣my nowego prochu, tak i偶 wiedzieli艣my, 偶e nie by艂o tam oszustwa. Ka偶dy z tych pocisk贸w sp艂aszczy艂 si臋 na piersi tego cz艂owieka. Mam dot膮d dwa z tych sp艂aszczonych pocisk贸w.

Potem ten cz艂owiek wszed艂 do swej lepianki i odwiedzali go ludzie z r贸偶nymi zniekszta艂ceniami, chorobami, cierpieniami i wszystkich uleczy艂 zupe艂nie. Widzieli艣my to kilkakrotnie. Zbli偶y艂em si臋 z nim i raz go zapyta艂em, w jaki spos贸b dzia艂a. Odpowiedzia艂, 偶e post臋powa艂 w spos贸b podobny do tego, jakby艣my wyra偶a艂 bosk膮 mi艂o艣膰. Cz艂owiek ten jeszcze 偶yje; pracowa艂 on sta艂e i dokonywa艂 wielkiego dzie艂a uzdrawiania. Nigdy nie czytali艣my o nim w prasie. 呕yje w zupe艂nym odosobnieniu i nigdy nie opowiada o swej pracy. Raz mi powiedzia艂: „Moim zadaniem w 偶yciu jest dawanie ludziom wszelkiego rodzaju mi艂o艣ci, kt贸r膮 potrafi臋 wyrazi膰, i to stanowi moj膮 wielk膮 nagrod臋". To jest Indianin Siuks, o kt贸rym s艂ysza艂o bardzo niewielu ludzi, pe艂ni膮cy prawdziw膮 s艂u偶b臋 boskiej mi艂o艣ci, cicho i bezinteresownie.

W Teksasie, wiele lat temu s艂ysza艂em o ma艂ej pi臋cioletniej dziewczynce, kt贸ra posiada艂a naturalne w艂a艣ciwo艣ci leczenia przez mi艂o艣膰. Poszed艂em j膮 zobaczy膰; jej matka powiedzia艂a mi, 偶e dziecko zawsze m贸wi艂o ludziom, i偶 ich kocha. Zwyk艂a by艂a m贸wi膰: Widz臋 t臋 mi艂o艣膰 wsz臋dzie dooko艂a ludzi i wok贸艂 mnie. Kiedy pos艂ysza艂a o kim艣 chorym prosi艂a matk臋 o poprowadzenie jej tam, i prawie w ka偶dym wypadku, gdy by艂a przyjmowana do pokoju chorej osoby, ta wstawa艂a z 艂贸偶ka zupe艂nie zdrowa. Dziecko to rozwija艂o si臋 dalej i gdy doros艂o dokonuje wielkiego dzi臋ki dzisiaj.

Jest du偶o takich przyk艂ad贸w. Pozna艂em pewn膮 dziewczynk臋 w Holandii, W kraju tym ro艣nie czerwona koniczyna: jest wysoka na 15-16 cali, ma 艂adne kwiaty. Pewnej niedzieli po po艂udniu odwiedzi艂em tam rodzin臋. Siedzieli艣my na froncie przed portykiem, podczas gdy dziecko st膮pa艂o przez jakie艣 30 jard贸w tego koniczynowego pola po samych czubkach kwiat贸w koniczyny. Nie dotyka艂a stop膮 ziemi, po prostu sz艂a po kwiatach, potem zawr贸ci艂a i przysz艂a do nas na kru偶ganek. Zapytali艣my j膮, jak to robi艂a. Powiedzia艂a nam: Nie wiem, po prostu kocham wszystko, kocham t臋 koniczyn臋 i ona mnie podnosi. I przekonali艣my si臋, 偶e kocha艂a. M贸wi艂a o swych" towarzyszach zabaw i powiedzia艂a, 偶e kocha ich wszystkich, a oni j膮 kochaj膮 tak, i偶 nic z艂ego im si臋 sta膰 nie mo偶e. Zna艂em j膮 do 21. roku jej 偶ycia. Wtedy wyjecha艂a do Belgii i straci艂em j膮 z oczu. Jej ojciec mi m贸wi艂, i偶 nigdy nie s艂ysza艂 z jej ust innych s艂贸w, ni偶 s艂owa mi艂o艣ci do wszystkich. A taka mi艂o艣膰 leczy! Ka偶dy z nas mo偶e zrobi膰 to samo. To jest takie proste - promieniowa膰 wielk膮 mi艂o艣ci膮 ku ka偶demu, jak to czyni艂y tamte dzieci.

Gdy by艂em w Hiszpanii, w jednej z najwi臋kszych w 艣wiecie kopal艅 miedzi, przyby艂a tam pewna rosyjska rodzina z jedenastoletni膮 dziewczynk膮. Jej ojciec pracowa艂 w kopalni. Rodzice powiedzieli mi, 偶e ich dziecko posiada uleczaj膮ce dotkni臋cie. Ta dziewczynka nak艂ada艂a r臋ce na cz艂owieka, m贸wi膮c: Kocham de i to tak mocno, 偶e twoja choroba mija; ju偶 jej nie ma. A cala przestrze艅 (otoczenie) wype艂ni艂am mi艂o艣ci膮. Przekonali艣my si臋 o prawdzie tego. W wypadkach zniekszta艂cenia, cia艂o stawa艂o si臋 ca艂kowicie doskona艂e. Widzia艂em osob臋 z zaawansowan膮 epilepsj膮. Dziewczynka, k艂ad膮c r臋k臋 na tej osobie, powiedzia艂a: Ca艂e twoje dato jest pe艂ne mi艂o艣ci, a ja widz臋 tylko 艣wiat艂o. W ci膮gu nieca艂ych 3 minut ta choroba zupe艂nie odesz艂a: 艣wiat艂o i mi艂o艣膰 emanuj膮ce z tej dzieci臋cej istoty by艂y tak pot臋偶ne, ze mogli艣my je widzie膰 i czu膰.

Gdy by艂em ma艂ym ch艂opcem, bawi艂em si臋 z kilkorgiem dzieci niedaleko naszego domu w Cocanada w Indiach. Ciemno艣膰 nastawa艂a bardzo szybko, gdy偶 w tym kraju nie ma zmierzchu. Jeden z malc贸w podni贸s艂 kij i uderzy艂 mnie przez rami臋, 艂ami膮c obie ko艣ci: moja r臋ka zwis艂a bezw艂adnie. Oczywi艣cie pocz膮tkowo b贸l by艂 wielki, a potem my艣l moja zwr贸ci艂a si臋 do s艂贸w, jakie us艂ysza艂em od mego nauczyciela: Wejd藕 w ciemno艣膰 i po艂贸偶 sw膮 r臋k臋 w bo偶膮 d艂o艅, gdy偶 to jest lepsze ni偶 艣wiat艂o i bezpieczniejsze ni偶 znana droga. Otoczy艂o mnie 艣wiat艂o, prawie natychmiast b贸l usta艂 zupe艂nie. Wdrapa艂em si臋 na wielkie drzewo bananowe, by by膰 sam, a 艣wiat艂o otacza艂o mnie ci膮gle. Patrzy艂em na nie, jak na Obecno艣膰, i nigdy nie zapomn臋 tego wypadku. Gdy siedzia艂em tak na drzewie, r臋ka si臋 wyprostowa艂a; pozosta艂em tam przez ca艂膮 noc. Rano nie by艂o ani 艣ladu z艂amania, powsta艂 tylko brzeg wzd艂u偶 obu z艂amanych ko艣ci. Rodzicom moim si臋 zdawa艂o, 偶e m贸j stan wymaga piel臋gnacji i po艂o偶ono mnie do 艂贸偶ka. Gdy opowiedzia艂em co mi si臋 wydarzy艂o, nie mogli uwierzy膰 i zaraz wzi臋li mnie do lekarza. Ten orzek艂, 偶e ko艣ci by艂y z艂amane, lecz si臋 zros艂y doskonale. Od tego czasu r臋ka nigdy mi nie dokucza艂a.

Poda艂em tylko kilka przyk艂ad贸w, poniewa偶 s膮 one takie proste i naturalne, 偶e ka偶dy mo偶e zrobi膰 to samo. Widzia艂em wypadek, gdy sam budynek odpowiedzia艂 na mi艂o艣膰 wysy艂an膮 przez ca艂e zgromadzenie.

Nie艣miertelny Gautama Budda powiedzia艂: Po艣wi臋ci膰 5 minut na zrozumienie prawdziwej boskiej mi艂o艣ci jest wi臋cej, ni偶 danie tysi膮ca mis po偶ywienia potrzebuj膮cym, poniewa偶, okazuj膮c mi艂o艣膰 pomagamy ka偶dej duszy we wszech艣wiecie. To si臋 艂膮czy i zlewa oczywi艣cie ze s艂owami, kt贸rych u偶ywamy, my艣lami i uczuciami; s艂owa bowiem to rzeczy, my艣li to rzeczy. GDZIE S膭 NASZE MY艢LI TAM I MY JESTE艢MY. Gdy si臋 uczymy zdyscyplinowania i opanowania naszych my艣li i uczu膰, i u偶ywamy tylko pozytywnych s艂贸w, wysy艂anych z bosk膮 mi艂o艣ci膮 - nasze cia艂o i umys艂 odpowiadaj膮 na t臋 s艂uszn膮 postaw臋. W艂a艣ciwe u偶ycie i dobranie s艂贸w maj膮 zdrowotne znaczenie i 偶ywotno艣膰, lecz r贸wnie wa偶ne jest uczucie stoj膮ce poza tymi s艂owami, gdy偶 uczucie jest si艂膮 poruszaj膮c膮, kt贸ra daje 偶ycie s艂owom. Oto t臋dy wchodzi boska mi艂o艣膰. Rzecz nie polega na tym, aby艣my chodzili doko艂a, powtarzaj膮c: mi艂o艣膰, mi艂o艣膰, mi艂o艣膰, ody wymawiamy s艂owa z uczuciem, ze zdolno艣ci膮 wyobra藕ni, z przekonaniem, z aprobat膮, prawo natychmiast dzia艂a, aby je urzeczywistni膰: Zanim przem贸wili艣cie, odpowiedzia艂em. Jest to ju偶 tam, jest to ju偶 dokonane. Znamy s艂owa Buddy: Stosujcie mi艂o艣膰, skupiajcie si臋 na niej, odno艣cie si臋 do siebie z mi艂o艣ci膮, w po艂udnie i wieczorem. Gdy siadacie do posi艂ku, stosujcie mi艂o艣膰, my艣lcie i czujcie j膮, a pokarm b臋dzie smakowa艂 o wiele bardziej. Jest wiele pere艂, kt贸re Budda rozda艂, a kt贸re nigdy nie by艂y drukowane. Poeta Rabindranath Tagore zastosowa艂 wiele z nich w swych pismach. By艂 on cz艂owiekiem, kt贸ry zna艂 i umia艂 wyra偶a膰 mi艂o艣膰. On j膮 zna艂. On by艂. On jest.

„Mi艂o艣膰 jest najwi臋ksz膮 rzecz膮 ze wszystkich znanych. Jest to z艂ota Brama Raju. Pro艣cie o rozumienie mi艂o艣ci, medytujcie nad ni膮 codziennie. Ona usuwa boja藕艅; ona jest wype艂nieniem prawa; ona pokonuje mn贸stwo grzech贸w. Mi艂o艣膰 jest obfito艣ci膮 niewidzialn膮. Mi艂o艣膰 zwyci臋偶y wszystko. Nie ma choroby, kt贸rej by nie uleczy艂a mi艂o艣膰. Nie ma drzwi, kt贸rych by nie otworzy艂a. Nie ma przepa艣ci, nad kt贸r膮 nie by艂oby mostu mi艂o艣ci. Nie ma 艣cian, kt贸rych by nie zburzy艂a mi艂o艣膰. Nie ma grzechu, kt贸rego by mi艂o艣膰 nie odkupi艂a" - (z Chmur Niewiedz膮cego).

Pytania i odpowiedzi

P. Znam pewnego lekarza, kt贸ry sp臋dzi艂 7 czy 8 lat w Indiach. Gdy powr贸ci艂 wezwa艂 Towarzystwo Medyczne Hrabstwa i za偶膮da艂 od lekarzy pokazania tubek zawieraj膮cych zarazki tyfoidalne i inne. Wypi艂 z nich ilo艣膰, kt贸ra by mog艂a zabi膰 ca艂膮 armi臋 i nic mu si臋 nie sta艂o. Przekona艂em si臋 p贸藕niej, 偶e by艂o to 艣wiadome opanowanie tarczycy. Zupe艂nie widocznie opanowa艂 on mechanizm nie­podatno艣ci, w tym wypadku niepodatno艣ci na choroby.

O. Tak, to mo偶e doprowadzi膰 do niepodatno艣ci na jakiekolwiek choroby.

P. Jak opanowanie wol膮 gruczo艂u tarczycowego mo偶e wp艂ywa膰 na kwasot臋 tak wa偶n膮 przy uchronieniu si臋 od skutk贸w bakterii?

O. Kwasota (acidity) w du偶ym stopniu zale偶na jest od opanowania wol膮 gruczo艂u tarczycowego. To opanowanie mo偶e by膰 pokierowane i wzmocnione do tego stopnia, 偶e rz膮dzi ono kwasot膮 w stopniu prawie nieograniczonym. S艂ysza艂em wielu Hindus贸w twierdz膮cych, 偶e to jest przyczyn膮 opanowania bakterii. Kwasota je po prostu zabija. Tarczyc臋 mo偶na pobudzi膰 drog膮 pewnych 膰wicze艅 pod kierunkiem ludzi wiedz膮cych. Polegaj膮 one na pobudzaniu tarczycy, a偶 wydzieli ona w艂a艣ciw膮 ilo艣膰 na u偶ytek cia艂a.

P. Czy parathyroidy (przytarczyca - gruczo艂y przytarczyczne) nadaj膮 si臋 do czego艣?

O. Tak, gruczo艂y przytarczyczne s膮 bardzo wa偶nym dodatkiem. Rz膮dz膮 one przemian膮 wapnia, czyli wapna. Mo偶na je pobudza膰, a偶 wapie艅 zostanie wprowadzony do organizmu dla stworzenia np. nowego uz臋bienia w ka偶dym czasie.

P. Jak one mog膮 by膰 pobudzone?

O. Wa偶nym czynnikiem ich pobudzania jest skoncentrowanie si臋 na tarczycy przez wp艂yw duchowy, i to jest w艂a艣nie to, o czym m贸wimy.

P. Czy tak samo si臋 dzieje, gdy wype艂niamy organizm tlenem, i podczas kontrolowanego oddychania?

O. Oddychanie powinno by膰 r贸wnie偶 膰wiczeniem duchowym. Jest to 膰wiczenie my艣li przez nadawanie jej tre艣ci duchowych.

P. Czy Pan ma na my艣li jako koncentracj臋, wizualizacj臋 doskona艂ego funkcjonowania tarczycy?

O. Tak, w doskona艂ym porz膮dku i doskona艂ej harmonii.

P. Czy istnieje co艣 wyra藕nie wsp贸lnego mi臋dzy oddychaniem a dzia艂aniem tarczycy, jak r贸wnie偶 utlenianiem przez postaw臋 i 膰wiczenia oddechowe?

O. Tak, to jest powodem, dla kt贸rego dane s膮 postawy i 膰wiczenia oddechowe. S膮 one po to, by wprowadzi膰 cala czynno艣膰 dala pod wp艂yw duchowy. Jednak偶e 偶aden nauczyciel nie zaleci tych 膰wicze艅, bez aktywno艣ci duchowej, wprowadzaj膮cej r贸wnie偶 w dzia艂anie my艣l duchow膮. Wielu ludzi mo偶e uaktywni膰 dzia艂alno艣膰 duchow膮 i si臋 pos艂ugiwa膰 ni膮, i to prawie natychmiast, przez zastosowanie pewnego specjalnego wp艂ywu.

P. A co mo偶na powiedzie膰 o dzia艂aniu nadnercza?

O. Nadnercze ma do czynienia z ci艣nieniem krwi. Gruczo艂 tarczycowy rz膮dzi wszystkim innym. Tarczyca jest pod zarz膮dem przysadki m贸zgowej, a ta pod kierunkiem szyszynki (pineal). To jest przyczyn膮, 偶e musicie si臋 sta膰 jak ma艂e dzieci. Przy po艣miertnym badaniu szyszynki okazuje si臋, 偶e jest ona w skrajnym stopniu dotkni臋ta atrofi膮 (zanikiem, wyniszczeniem). Szyszynka m贸zgowa jest pierwszym o艣rodkiem rz膮dz膮cym wszystkimi gruczo艂ami sekrecji wewn臋trznej. Jest to mistrz, jest to Jam Jest cia艂a fizycznego.

P. Czy niekt贸rzy mistrzowie nie omawiaj膮 tematu udoskonalonej dzia艂alno艣ci gruczo艂贸w o wewn臋trznym wydzielaniu z punktu widzenia prany i oddychania?

O. Ich stanowisko jest takie, 偶e je艣li przyjmujecie prane, to absorbujecie wp艂ywy duchowe. Zwracaj膮 si臋 wprost do wp艂yw贸w duchowych. To jest kardynalna dzia艂alno艣膰 i najbardziej aktywizuj膮cy czynnik. Zwracaj膮 si臋 oni do tego, co uaktywnia my艣l m艂odo艣ci. Wtedy przysadka m贸zgowa i szyszynka natychmiast si臋 aktywizuj膮.

P. Czy偶 mo偶na wnioskowa膰, 偶e Jezus nauczy艂 swych uczni贸w kontrolowania gruczo艂贸w dokrewnych?

O. Tak, metod膮 chrze艣cija艅sk膮, kt贸ra jest mi艂o艣ci膮 czynn膮. M贸g艂 on 艂atwo powiedzie膰, 偶e je艣li si臋 staniecie jako ma艂e dzieci, wejdziecie do kr贸lestwa niebieskiego.

P. Czy uczonych materialist贸w, kt贸rzy odkrywaj膮 nowoczesne cuda biochemii inspiruj膮 mistrzowie?

O. Tak, dzie艂o poprzez prac臋 tych ludzi (uczonych) zostaje dane wszystkim dla dobra ludzko艣ci.

RZECZYWISTO艢膯

Hindusi m贸wi膮: „Gdyby B贸g chcia艂 si臋 ukry膰, to wybra艂by cz艂owieka, aby Si臋 ukry膰 w nim", To jest ostatnie miejsce, w kt贸rym by cz艂owiek szuka艂 Boga. Trudno艣膰 z wi臋kszo艣ci膮 ludzi polega na tym, 偶e pr贸buj膮 si臋 sta膰 czym艣, czym s膮 ju偶 w swym wn臋trzu. Szukamy Boga, szukamy Go wsz臋dzie na zewn膮trz nas, ucz臋szczaj膮c na niezliczone wyk艂ady, zebrania, k贸艂ka, czytaj膮c mn贸stwo ksi膮偶ek, szukaj膮c nauczycieli i kierownik贸w, podczas gdy przez ca艂y czas B贸g jest w艂a艣nie we wn臋trzu. Gdyby ludzko艣膰 zarzuci艂a te pr贸by i przyj臋艂a to, czym jest, wkr贸tce by艂aby 艣wiadoma rzeczywisto艣ci.

A przecie偶 Jezus m贸wi艂 nam tyle razy, 偶e nikt si臋 nie r贸偶ni od drugiego, 偶e ka偶dy jest stworzeniem i istot膮 bosk膮, ze wszystkimi potencjalnymi atrybutami.

Tak d艂ugo odsuwali艣my Jezusa, s膮dz膮c, 偶e nale偶y on do innej kategorii ludzi ni偶 my. On nie jest odmienny, nigdy si臋 nie mia艂 za takiego. Stara si臋 pomaga膰 ludziom przez ca艂y czas. Nie jest postaci膮 z mitu, tak samo jak i my nie jeste艣my mityczni, i nigdy sobie nie ro艣ci艂 pretensji do tego, by by艂 zdolny do robienia cud贸w. Jego czyny nie by艂y cudami, by艂y tylko wype艂nieniem naturalnego prawa. Jest to dzi艣 dowiedzione. By艂y to naturalne wydarzenia, kt贸re musz膮 i b臋d膮 zachodzi膰, gdy wype艂nimy prawo. Ka偶dy z nas jest zdolny zapanowa膰 nad ka偶d膮, tzw. trudno艣ci膮, nad kt贸r膮 pracuje, lecz gdy odchodzimy od niej, przestaje ona istnie膰. To mo偶e by膰 dla wielu trudne do uwierzenia, ale to absolutna rzeczywisto艣膰. To my 艣ci膮gamy te rzeczy na siebie przez w艂asne opaczne my艣li. Przypu艣膰my, 偶e te my艣li, te s艂owa nigdy nie nale偶a艂y do nas, 偶e艣my nigdy o nich nie s艂yszeli, 偶e one nie istnia艂y w naszym s艂ownictwie lub 艣wiecie. Wiemy o czterech r贸偶nych j臋zykach, w kt贸rych nie ma 偶adnego negatywnego wyrazu, nie ma s艂owa w czasie przesz艂ym lub przysz艂ym, wszystko jest tutaj i teraz, dokonane. Gdyby艣my to chcieli poj膮膰 i przej膮膰, wkr贸tce by艣my si臋 wyd藕wign臋li z naszego negatywnego stanu. Stan ten to nazwa, jak膮 dajemy rzeczy, i uczucie, z jak膮 j膮 wyzwalamy. Negatywne s艂owa, uczucia, stany nie maj膮 偶adnej mocy, opr贸cz tej, jak膮 im indywidualnie nadajemy. Gdy je przestaniemy zasila膰 nasz膮 energi膮, nie maj膮 one ju偶 偶ycia, i w ten spos贸b przestaj膮 istnie膰. Dowiedli艣my dzi艣 ostatecznie, 偶e z powodu s艂owa B贸g, podanego w Biblii, ksi臋ga ta utrzyma艂a si臋 tak, jak jest dzisiaj. Jest ona ksi臋g膮 najwy偶szej liczby sprzedanych egzemplarzy w 艣wiecie. Je偶eli wi臋c to s艂owo tak podtrzymywa艂o ksi臋g臋, rzecz nieo偶ywion膮, czego dokona ono w naszym ciele, gdy tego s艂owa b臋dziemy u偶ywali? Nie jest potrzebne chodzi膰 i powtarza膰 ci膮gle B贸g, B贸g, B贸g..., lecz wym贸wcie ten wyraz jeden raz w zdecydowanym, szczerym znaczeniu, obdarzonym przymiotami, jakie - wed艂ug waszych zamierze艅 - ma on sprowadzi膰, a nigdy nie b臋dziecie potrzebowali go powtarza膰. Dlaczego? Poniewa偶 jeste艣cie wprost w samym d藕wi臋ku M wibracji - fali, kt贸ra daje wszelk膮 odpowied藕 na wasze wypowiedzenia. To jest powodem, 偶e Biblia si臋 utrzymuje i r贸wnocze艣nie, i偶 nasze cia艂o si臋 utrzymuje i ze my idziemy za tym jednym s艂owem, akcentuj膮c go. Nast臋pnie wa偶n膮 rzecz膮 jest nie negowa膰 go, ale si臋 odnosi膰 pozytywnie do wype艂nienia si臋 naszych twierdze艅.

W Indiach pewni ludzie chodz膮 doko艂a z r臋kami wzniesionymi w g贸r臋, recytuj膮c: Om mani padme Om. Po pewnym czasie rami臋 sztywnieje i nie mog膮 go opu艣ci膰 w d贸艂. To samo by si臋 sta艂o z nami, gdyby艣my chodzili, powtarzaj膮c ci膮gle: B贸g, B贸g. Mo偶emy pomy艣le膰 to s艂owo i u艣wiadomi膰 sobie, 偶e ono jest nasze. My sami jeste艣my rzecz膮, kt贸r膮 chcemy wyrazi膰 i nie potrzebujemy jej ci膮gle powtarza膰, po prostu jeste艣my tym.

M贸wili艣my ju偶, 偶e najwi臋kszym b艂臋dem cz艂owieka jest, gdy pr贸buje on sta膰 si臋 Bogiem, zamiast po prostu by膰 Nim. On szuka tego, co jest w nim samym. Nie pr贸bujmy si臋 sta膰, musimy po prostu by膰 tym. Jeste艣my tym i tego 偶膮damy zdecydowanie. Je艣li naprawd臋 nie wierzycie w to, pr贸bujcie przez jaki艣 czas, np. przez dwa tygodnie; albo powiedzcie to od razu i wiedzcie to, a potem b臋dziecie tym. To jest wasze, wasz膮 rzecz膮 jest nakaza膰.

Niebo jest wszechobecn膮 harmoni膮 we wn臋trzu cz艂owieka, w艂a艣nie tu, gdzie jeste艣cie. Macie woln膮 wol臋, aby przez wasze uczucie stworzy膰 piek艂o, je艣li tego chcecie i nietrudno jest wam to zrobi膰; ale je艣li czas, kt贸ry wydatkujecie na stworzenie hadesu obr贸cicie na stworzenie nieba tu i teraz, b臋dziecie mieli jego przejawienie.

U艣wiadamiajcie sobie Boga wewn臋trznego zawsze. To jest najwi臋ksze dobrodziejstwo dla ludzko艣ci. Patrzcie na drugiego cz艂owieka jak na siebie samego, na Chrystusa w ka偶dej twarzy. Jest to najwi臋kszy dar dla nas. I nie tylko to, jest to najwi臋ksze 膰wiczenie dla nas widzie膰 Chrystusa w ka偶dym cz艂owieku, kt贸rego ogl膮damy lub znamy. Urzeczywistnienie tego zabierze tylko chwil臋 czasu w ka偶dym towarzystwie, w kt贸rym si臋 znajdujecie, a przekonacie si臋, 偶e jest to rzecz cudowna. Wkr贸tce dojdziecie do zrozumienia i uznania Chrystusa wewn膮trz ka偶dego cz艂owieka. Jeste艣my wszyscy jednakowi, zawsze uczynieni na Jego podobie艅stwo.

Powracaj膮c zn贸w do negatywnych s艂贸w, my艣li i uczu膰, wiemy o istnieniu stowarzyszenia 2500 os贸b, kt贸re podr贸偶owa艂y ka偶dym znanym 艣rodkiem lokomocji, tysi膮cami mil, i z kt贸rych nikt nigdy nie mia艂 偶adnego wypadku. Wi臋kszo艣膰 z tych ludzi mieszka tu w Ameryce, gdzie zrzeszenie to powsta艂o. Stworzy艂o je czworo ludzi.

W naszej mocy jest opanowa膰 burz臋, wy w艂adacie warunkami atmosferycznymi, ka偶dy z was. Wy w艂adacie ka偶dym 偶ywio艂em przyrody; bez wzgl臋du na to, co to jest, wy jeste艣cie panem tego i wasz膮 rzecz膮 jest by膰 panem tego. Tymczasem dajemy si臋 pokona膰 i poddajemy si臋 warunkom, czy sytuacji lub okoliczno艣ciom. Nie ma nikogo w tym pokoju, kto, gdyby chcia艂, nie m贸g艂 opanowa膰 ka偶dej sytuacji, jaka powsta艂a, po prostu przez u艣wiadomienie sobie, 偶e jest panem.

Zwierz臋ta s膮 bardzo wra偶liwe na te rzeczy. Reaguj膮, gdy dajemy im my艣li dobre; poznaj膮 nawet, gdy wysy艂acie dobre my艣li innym. Pies poznaje uczucia natychmiast.

Mieli艣my na Alasce ponad 1100 ps贸w dla cel贸w pocztowych. Mamy tam od dawna trakty pocztowe. U偶ywali艣my tych 1100 ps贸w, zanim wesz艂y w u偶ycie samoloty, i ka偶dy z naszych ludzi doszed艂 do tego, i偶 nigdy nie u偶ywa艂 szpicruty. Psy by艂y tak karne, jak tylko mog艂y, dop贸ki ludzie nie wzburzyli ich lub nie wyprowadzili z r贸wnowagi.

Dziewi臋膰 razy je藕dzi艂em tymi psami szlakiem o d艂ugo艣ci 1800 mil. Nigdy nie zmienia艂em psa, a jednak dochodzi艂y one w bardzo dobrej formie. Wszyscy pytali, jak to robi臋, a ja po prostu pozostawia艂em je w spokoju, zach臋ca艂em m贸wi膮c, 偶e s膮 dobre, 偶e id膮c naprz贸d robi膮 bardzo dobrze itp. Inni zacz臋li post臋powa膰 tak samo i znacznie si臋 im poprawi艂o. Je偶eli si臋 nie boicie zwierz臋cia, dobrze je traktujecie, chwalicie i zach臋cacie, reaguje ono na to w cudowny spos贸b.

Z chwil膮, gdy u偶ywamy s艂owa negatywnego odbieramy energi臋 naszemu cia艂u; sugerujemy si臋, 偶e to jest faktem, a ten wp艂yw sugestywny doprowadza do powtarzania tego ci膮gle. Lecz je艣li nie pozwalamy sobie na sugesti臋 tych negatywnych my艣li i odmawiamy powtarzania ich znowu, a nawet pomy艣lenia o nich - znikn膮 one z naszego 艣wiata zupe艂nie.

Gdyby艣my poniechali my艣li o staro艣ci, o niedomaganiu wzroku i niedoskona艂o艣ci cia艂a, te negatywne stany by si臋 nie zapisywa艂y w naszym kszta艂cie fizycznym. Nasze cia艂o ci膮gle si臋 odnawia i jest to naprawd臋 zmartwychwstanie. To zmartwychwstanie dokonuje si臋 co dziewi臋膰 miesi臋cy w ca艂ej ludzko艣ci. Nasze my艣li, uczucia i nasza mowa odciskaj膮 si臋 na kom贸rkach naszego cia艂a. Jeste艣my zdrajcami wobec samych siebie. Za ka偶dym razem, gdy wymawiamy s艂owo nie mog臋, zdradzamy Chrystusa. Za ka偶dym razem, gdy u偶ywamy s艂owa negatywnego, zdradzamy Chrystusa wewn膮trz siebie. A wi臋c chwalcie i uwielbiajcie Chrystusa, b艂ogos艂awcie cia艂o na Jego s艂u偶b臋, wyra偶ajcie dzi臋kczynienie za uzyskane niezliczone dobrodziejstwa i b膮d藕cie 偶ywym przejawieniem prawa w ka偶dej chwili!

Pytania i odpowiedzi

P. Jak Hindusi postrzegaj膮 Jezusa w por贸wnaniu z Budd膮?

O. Oni m贸wi膮, 偶e Budda by艂 drog膮 do O艣wiecenia, ale 偶e Chrystus JEST O艣wieceniem.

P. Dlaczego wydaje si臋 tak trudne podnie艣膰 umy艣l do idea艂u?

O. Nie byli艣my wci膮gni臋ci w to, co ludzie na Wschodzie ju偶 mieli w sobie, specjalne wy膰wiczenie w okre艣lonej sferze: Tam maj膮 je nawet dzieci. Wskazuje si臋 im, 偶e gdy jeden idea艂 jest wysuni臋ty, maj膮 si臋 trzyma膰 tego idea艂u, a偶 go ca艂kowicie zrealizuj膮. Kszta艂towanie na Zachodzie jest nieco odmienne. Uno艣 wolno przebiega膰 wszystkim my艣lom i przez to rozpraszamy swe Si艂y. Je偶eli macie idea艂 i ca艂kowicie wen wierzycie, trzymajcie go wy艂膮cznie dla siebie, nie m贸wi膮c o nim innym, dop贸ki si臋 zupe艂nie nie skonsoliduje w formie. Zawsze utrzymujcie jasno w umy艣le tylko t臋 jedn膮 rzecz, kt贸r膮 CHCECIE i MUSICIE dokona膰. To utrzymuje umys艂 w jasno艣ci. Pozwalaj膮c wej艣膰 innej my艣li stajemy si臋 dwojako my艣l膮cymi i mamy „podw贸jny umys艂". Przez udzielenie energii temu jednemu idea艂owi stajemy si臋 Jednomy艣lni", mamy umys艂 id膮cy jednym torem. Gdyby艣my nie rozpraszali naszej energii i gdyby艣my skierowali na ten jeden idea艂 ca艂膮 si艂臋, nie musieliby艣my si臋 zatrzymywa膰 na nim d艂u偶ej ni偶 chwil臋. Od tej chwili po prostu sk艂adamy dzi臋kczynienie, 偶e zosta艂 on osi膮gni臋ty i 偶e jest tu i teraz.

P. Czy mamy rozumie膰, 偶e Pan osobi艣cie widzia艂 Jezusa i 艣ciska艂 jego d艂o艅?

O. Tak. I wielu tak zwanym mistrzom. Oni nie uwa偶aj膮 si臋 za odmiennych od was lub ode mnie. Nawet kulisi w Indiach rozpoznaj膮 go jako Jezusa z Nazaretu. Nie ma w tym nic tajemniczego. Obrazy ukazuj膮 go jako zwyczajnego cz艂owieka, tyle, 偶e otoczonego wok贸艂 wielkim blaskiem. Nie ma nic niejasnego w tych ludziach. Cechuje ich wyrazisto艣膰 - s膮 to zdecydowane charaktery.

P. Jak si臋 to dzieje, 偶e zwyk艂y kulis w Indiach, widzi Jezusa?

O. Kulis przyj膮艂 to i 偶yje z tym, podczas gdy my 偶yjemy w takim stanie, w kt贸rym nie przyjmujemy, nie wierzymy, 偶e on istnieje. Ja osobi艣cie nie mam zupe艂nie psychicznego wzroku. Je偶eli si臋 obracamy w Zasadzie, nie mo偶emy zb艂膮dzi膰. Intuicja jest faktem i rzeczywisto艣ci膮, a my musimy uczyni膰 j膮 poznaj膮c膮.

P. Dlaczego Jezus nie ukazywa艂 si臋 cz臋sto w Ameryce?

O. On si臋 nie umiejscawia i niew膮tpliwie pracuje tu r贸wnie du偶o, jak i w Indiach.

P. Czy Jezus cierpia艂 fizycznie na krzy偶u?

O. Nie, kto艣 tak wysoce o艣wiecony nie mo偶e cierpie膰 fizycznie. Gdyby nie chcia艂 przej艣膰 przez to do艣wiadczenie, m贸g艂by odepchn膮膰 z powrotem energi臋, kt贸ra by zabi艂a 艂udzi, zamierzaj膮cych ukrzy偶owa膰 go. ON UKAZA艁 DROG臉.

P. Czy Jezus by艂 przez szereg 艂at na tej Ziemi po ukrzy偶owaniu ?

O. Nie wiemy nic o jego wycofaniu si臋 z cia艂a. On 偶yje dzisiaj w tym samym ciele. Cia艂o to jest dostrzegalne dla ka偶dego, kto wchodzi z Jezusem w kontakt.

P. Czy Pan chce powiedzie膰, 偶e osoba znana jako Jezus z Nazaretu, ukazywa艂a si臋 w naszym kraju?

O. Tak. Naturalnie, je艣li nie nazywamy go tym imieniem, to nie b臋dzie go tu dla nas.

P. Czy to dzi臋ki specjalnemu wyr贸偶nieniu mo偶e Pan udziela膰 nauk mistrz贸w?

O. Nie mamy 偶adnych przywilej贸w przed wami. Na pytanie, czy w Stanach Zjednoczonych s膮 mistrzowie, oni sami odpowiadaj膮, 偶e jest tam ponad sto pi臋膰dziesi膮t milion贸w mistrz贸w.

P. Czy Jezus by si臋 ukaza艂 tu, gdyby艣my go potrzebowali?

O. On jest zawsze tam, gdzie go potrzebuj膮. Gdy powiedzia艂: Oto jestem z wami po wsze czasy - w艂a艣nie to mia艂 na my艣li.

P. Czy Chrystus znaczy Zasada 偶ycia?

O. To znaczy Boska Zasada p艂yn膮ca przez cz艂owieka.

panowanie nad 艣mierci膮

„Zmar艂y jogin 偶yje jeszcze!". Tak brzmi膮 nag艂贸wki w dziennikach w Los Angeles, podaj膮c wiadomo艣ci o odej艣ciu Paramahansy Yoganandy, za艂o偶yciela Braterstwa Samourzeczywistniania Si臋 (Self Realization Fellowship) w Los Angeles, Kalifornia.

„Rzeczoznawcy do badania zw艂ok podali dzisiaj zdumiewaj膮c膮 wiadomo艣膰 o Paramahansie Yoganandzie, kt贸rego cia艂o spoczywa w siedzibie Towarzystwa. M贸wi膮 oni, 偶e cia艂o jego technicznie bior膮c, nie jest martwe-w dwadzie艣cia dni po 艣mierci. Dyrektor cmentarza o艣wiadczy艂, 偶e cia艂o Yoganandy, kt贸ry zmar艂 po zako艅­czeniu przem贸wienia w Biltmore Hotel, by艂o pod obserwacj膮 od 7-27 marca, gdy br膮zow膮 trumn臋 zapiecz臋towano. 'Brak jakichkolwiek dostrzegalnych oznak rozk艂adu w martwym ciele Paramahansy Yoganandy stanowi najniezwyklejszy wypadek w naszym do艣wiadczeniu', m贸wi dyrektor cmentarza w po艣wiadczonym notarialnie li艣cie do Bractwa Samourzeczywistaiania".

Co si臋 tyczy cia艂a Yoganandy nie by艂o to cudem. Widzieli艣my cia艂a, kt贸re le偶a艂y w zawieszeniu 偶ycia, jak nam m贸wiono, przez sze艣膰set lat. M贸j prapradziadek obserwowa艂 takie cia艂o bardzo dawno temu. Miejsce to znajduje si臋 na p贸艂noc od linii mi臋dzy dzisiejszym Kaszmirem a Pakistanem i cia艂o to jest tam stale. Zosta艂o ono z艂o偶one - na znak protestu wywo艂anego w Indiach, najpierw przeciw inwazji mahometa艅skiej, przeciw 贸wczesnym dzieci臋cym ma艂偶e艅stwom, i dotkliwemu systemowi kastowemu, jaki opanowa艂 Indie. To cia艂o le偶y tam dot膮d. Oko艂o 14 lat temu widzia艂em je; by艂em te偶 w pobli偶u niego podczas pierwszej wojny 艣wiatowej. W tym czasie oko艂o dwustu 偶o艂nierzy angielskich przebywa艂o w g贸rach na p贸艂noc od tego miejsca; prosili o bezpieczne przewiezienie ich przez ten kraj. Gdy wkroczyli do Indii obserwowali to da艂o. Ich kapitan sp臋dzi艂 wiele lat w Indiach i mia艂 wielki szacunek dla Hindus贸w, a oni tak偶e go szanowali. Powiedzieli jego 偶o艂nierzom, 偶e je艣li 偶ycz膮 sobie obserwowa膰 to cia艂o, kompania powinna si臋 zatrzyma膰 w okre艣lonym do tego celu miejscu, lecz musz膮 da膰 s艂owo honoru, 偶e nie dotkn膮 cia艂a, stosuj膮c si臋 do 偶yczenia ludno艣ci tej gminy. W ten spos贸b wielu z nich posz艂o zobaczy膰 je i widzieli, jak zdarte i zu偶yte by艂y kamienne p艂yty chodnikowe prowadz膮ce do grobowca.

Po obejrzeniu cia艂a 偶o艂nierze odeszli nieco dalej i w niewielkiej odleg艂o艣ci rozbili ob贸z na noc. Gdy ob贸z by艂 got贸w jeden z sier偶ant贸w poprosi艂 kapitana o zwolnienie. Ten powiedzia艂 mu: „Zdaje mi si臋, 偶e wiem, co chcesz zrobi膰; chcesz p贸j艣膰 i dotkn膮膰 cia艂a, a wi臋c je艣li nie dasz mi s艂owa honoru, 偶e nie b臋dziesz tego pr贸bowa艂, nie dam ci zwolnienia". Sier偶ant da艂 s艂owo, dosta艂 zwolnienie i poszed艂 obejrze膰 da艂o. W贸wczas oficerowie nosili ma艂e sztylety. Sier偶ant podszed艂 do cia艂a - spr贸bowa艂 dotkn膮膰 je sztyletem i pad艂 martwy. Gdy kapitan to opowiada艂, pierwsz膮 moj膮 my艣l膮 by艂o, 偶e widocznie u grobu kto艣 czuwa艂 i zastrzeli艂 sier偶anta przez zemst臋. Kapitan mi wyja艣ni艂, natychmiast po wypadku poszed艂 tam i uwa偶nie zbada艂 cia艂o sier偶anta, lecz nie mia艂o ono 偶adnych oznak skaleczenia. Wypadek ten zasygnalizowano Departamen­towi Wojny w Londynie i do dzi艣 dnia figuruje w tamtejszych aktach.

W naszych laboratoriach robili艣my do艣wiadczenia ze stanem, zwanym 艣mierci膮. Pr贸by nie by艂y nasz膮 prac膮, lecz wykonywa艂 je aparat fotograficzny, robi膮cy tysi膮ce zdj臋膰 na sekund臋. Obraz jest narzucany na biegn膮cy punkt 艣wietlny. Po sfotografo­waniu klisza zapisuje zbiorowisko punkt贸w 艣wietlnych, z kt贸rych uzupe艂niamy obraz. Ten zostaje odbity w du偶ym powi臋kszeniu i zwolniony do tego stopnia, by mo偶na go rzuci膰 na zwyk艂y ekran. Nast臋pnie mo偶e by膰 prze艣wietlony promieniami rentgena, wykazuj膮c pe艂ne uformowanie elementu 偶ycia.

Przychodzi艂o do nas wielu chorych, maj膮cych ju偶 tylko kilka godzin 偶ycia, ofiarowuj膮c si臋 jako obiekty obserwacji. Dy偶urny lekarz obserwuje czas, w kt贸rym zachodzi to, co zwykle interpretowane jest jako 艣mier膰. Waga wykazuje ubytek ci臋偶aru stanowi膮cy ca 11 uncji. Emanacja 艣wiat艂a jest widoczna nad wag膮.

Dzisiaj wiemy, 偶e element 偶ycia posiada inteligencj臋, ruch i wol臋, i to do tego stopnia, 偶e je艣li mu przeszkodzimy, to konsekwentnie przezwyci臋偶y t臋 przeszkod臋, omijaj膮c j膮 - przejdzie w bok lub w g贸r臋 przez sufit Przeszkadzali艣my mu, stawiaj膮c cztery aparaty fotograficzne. Gdy aparat fotograficzny le偶膮cy na pod艂odze traci艂 go, chwyta艂 go g贸rny i wskazywa艂 tam jeszcze ca艂膮 widoczno艣膰 i oczywisto艣膰 emanacji energii. Znowu postawili艣my przeszkod臋 ponad nim i wtedy usun膮艂 si臋 na bok. Emanacje przesz艂y przez 艣cian臋. Gdy aparat z jednej strony traci艂 emanacj臋, aparat z drugiej strony j膮 chwyta艂.

Zbudowali艣my sto偶kowat膮 przeszkod臋 z aluminium, folii o艂owianej, azbestu, dopasowan膮 do cia艂a, aby zapobiec uciekaniu elementu 偶ycia. W trzech przypadkach szybciej r贸j, w minut臋 cia艂o wr贸ci艂o do 偶ycia. Gdy cia艂o wr贸ci艂o, nie nosi艂o 偶adnego 艣ladu choroby uprzedniej. Nie wiemy, dlaczego tak si臋 sta艂o.

Mamy do dyspozycji grup臋 eksperymentuj膮c膮 nad tym i patrzymy w przysz艂o艣膰, gdy da si臋 wykaza膰, 偶e przyczyn膮, dla kt贸rej element 偶ycia pobra艂 wi臋ksz膮 energi臋, jest powstanie nowych warunk贸w przy powrocie do cia艂a. Trzej ludzie, o kt贸rych wspomnia艂em, chorowali na d偶um臋. Jeden z nich teraz chodzi do pracy, aby pokaza膰, i偶 jest ni膮 nietkni臋ty. Drugi si臋 jej boi, a my nie wywierali艣my nacisku, aby wychodzi艂; up艂yn臋艂o jednak ju偶 siedem lat od zmiany, a on nie dosta艂 jej znowu. Trzeci cz艂owiek zupe艂nie nie ma zrozumienia i nie mo偶emy mu pom贸c.

Zanim element cia艂a opu艣ci cia艂o, mo偶emy wykaza膰, 偶e wibracje s膮 tak obni偶one, i偶 element 偶ycia nie mo偶e pozosta膰, jest on zupe艂nie wyparty. Ale po wyparciu, zaczyna przejawia膰 wol臋 asymilowania energii i w kr贸tkim czasie mo偶e uzyska膰 nowe cia艂o pod pewnymi warunkami. Nie mo偶emy stwierdzi膰 stanowczo, 偶e to jest fakt, lecz wierzymy, i偶 wiele cia艂 zostaje ponownie skupionych w jednej godzinie do trzech godzin po 艣mierci.

W wypadku cia艂a le偶膮cego sze艣膰set lat z zawieszeniem 偶yda, przypuszczano, 偶e ten cz艂owiek pracowa艂 czynnie w innym ciele. Doszli艣my nawet do miejsca, gdzie ten cz艂owiek 偶y艂 w swym przypuszczalnie drugim ciele. Sfotografowali艣my go, i por贸wnawszy z fotografi膮 da艂a z 偶ydem zawieszonym, stwierdzili艣my wyra藕ne podobie艅stwo.

I zn贸w widzieli艣my inne jego cia艂o. W sumie znale藕li艣my cztery r贸偶ne cia艂a. Wiemy, 偶e wielu przenosi swoje cia艂a z miejsca na miejsce o wiele szybciej, ni偶 mogliby艣my podr贸偶owa膰. Wr臋czyli艣my cztery aparaty fotograficzne - czterem osobom, kt贸re si臋 nie kontaktowa艂y i rozmie艣cili艣my je tak, 偶e mog艂y robi膰 fotografie 艣ci艣le w tym samym czasie. Gdy potem por贸wnali艣my te zdj臋cia, wszystkie cztery twarze by艂y wzajemnie identyczne i z cia艂em le偶膮cym z zawieszonym 偶yciem. By艂 to ten sam model.

M贸wiono nam tysi膮ce razy, 偶e cia艂a bywaj膮 ponownie skupione, zbudowane, i gdy jaki艣 cz艂owiek 偶yje w okre艣lony spos贸b, to gdy nadchodzi stan 艣mierci, mo偶e on od艂o偶y膰 jedno cia艂o i natychmiast skupi膰 (zebra膰, zgromadzi膰) nowe.

Widzimy wi臋c, 偶e powinni艣my inaczej my艣le膰 o przej艣ciu przez 艣mier膰. Jest to stan, kt贸ry sprowadzili艣my na siebie, tak 偶e mo偶emy przej艣膰 w szersze warunki z wi臋kszymi mo偶liwo艣ciami.

Jezus m贸wi艂 nam cz臋sto, 偶e stajemy si臋 tym, co wielbimy. Je偶eli tkwimy w ograniczeniach, wielbimy ograniczenia. Jednak nie ma ludzkiej istoty, kt贸ra by nie mog艂a wielbi膰 doskona艂o艣ci i za pomoc膮 tej postawy wyprowadzi膰 siebie z ograniczenia.

Mniema si臋 obecnie, 偶e cia艂o ludzkie mo偶e si臋 oprze膰 wszelkim warunkom, ka偶demu stanowi. Je偶eli nasz膮 postaw膮 my艣low膮 jest nastawienie na Zasad臋 Bosk膮, wprowadzamy w dzia艂anie moc, kt贸ra nas otacza i tak si臋 konsolidujemy, 偶e nic nie mo偶e nas dotkn膮膰.

Doskona艂o艣膰 istnieje zawsze, jest czynna zawsze, a gdy jeste艣my z ni膮 w jedno艣ci, dzia艂a natychmiastowo. W wielu wypadkach widzimy 艣wiat艂o emanuj膮ce z cia艂a cz艂owieka, a gdy s膮 zrobione zdj臋cia, jest ono widoczne na zdj臋ciach. 艢wiat艂o jest 偶yciem, czyli tym 艣rodowiskiem, w kt贸rym 偶ycie istnieje.

Oczywiste, i偶 je艣li zamiast stawia膰 za cel staro艣膰, jak to zwykle czynimy - stawiamy m艂odo艣ci i idziemy naprz贸d w zdecydowanej, pozytywne! postawie, osi膮gamy ten cel. M臋偶czy藕ni i kobiety osi膮gaj膮 dzisiaj wieczn膮 m艂odo艣膰. Wielu wschodnich filozof贸w mawia: Je艣liby艣cie wielbili m艂odo艣膰, pi臋kno, czysto艣膰 i doskona艂o艣膰, tak zdecydowanie, jak wielbicie staro艣膰 - naprawd臋 by艣cie osi膮gn臋li ten stan. Faktycznie nie mog艂oby by膰 inaczej. Nie mam tu zamiaru uchybia膰 staro艣ci, lecz wskaza膰 postaw臋 my艣low膮, kt贸ra j膮 wywo艂uje. Czy偶 nie by艂oby lepiej czci膰 ludzi za m艂odo艣膰, pi臋kno i stopie艅 doskona­艂o艣ci, jakiej s膮 wyrazem, zamiast oddawa膰 im cze艣膰 za staro艣膰? Prawdziwy idea艂, to cia艂o przejawione na obraz i podobie艅stwo jego Stw贸rcy. Bosko艣膰 przyj臋ta jako przynale偶no艣膰 cz艂owieka osi膮ga sw贸j najwy偶szy wyraz w m艂odo艣ci, pi臋kno艣ci i aktywno艣ci.

Sami jeste艣my sprawcami w艂asnego losu; sami dopuszczamy do tego, 偶e dzia艂amy przy niew艂a艣ciwej postawie, lecz je艣li pracujemy w kierunku doskona艂o艣ci, musi przyj艣膰 w wyniku doskona艂o艣膰.

Nikt niczego nie dokona, je艣li si臋 nie stanie jedno艣ci膮 z przedmiotem d膮偶enia, zapominaj膮c o wszystkich innych stanach. Gdy stawiamy sobie wyra藕nie pozytywne idee jako cel, to 艂atwo osi膮gamy go: jeden cel, jeden kierunek! Nigdy nie pozwalajcie my艣li ani na chwil臋 si臋 zwraca膰 do jakiego艣 negatywnego stanu.

Widzieli艣my wiele zmian i wiele uzdrowie艅, stan贸w pozytywnych, wypro­wadzonych z negatywnego otoczenia, bez wym贸wienia s艂owa. To jest dla nas dowodem, e Zasada przejawia si臋 zawsze przy pozytywnej postawie my艣li. Ale my艣li musz膮 by膰 zdecydowanie pozytywne. Tych, kt贸rzy rozwin臋li w sobie si艂臋 dokonywania tych rzeczy, znamy jako mistrz贸w, poniewa偶 opanowali si艂y przyrody. Nie uwa偶aj膮 oni doskona艂o艣ci za jaki艣 rzadki fenomen - doskona艂o艣膰 jest stanem naturalnym, kt贸ry mo偶na osi膮gn膮膰, kieruj膮c si臋 naturalnymi wnioskami - zawsze!

To cia艂o jest niezniszczalne. My sami pozwalamy cia艂u na destrukcj臋. Same my艣li i uczucia, jakie narzucamy cia艂u, s膮 tw贸rcami staro艣ci, choroby, rozk艂adu. Obecnie dobrze wiemy, 偶e ka偶da kom贸rka naszego cia艂a odnawia si臋 w ci膮gu ca艂ego roku. Jednym z najwi臋kszych fa艂sz贸w, kiedykolwiek narzuconych ludzko艣ci jest trzykrotno艣膰 dwudziestu lat i dziesi臋膰! Znamy m臋偶czyzn i kobiety w wieku ponad 2000 lat! Wi臋c je艣li kto艣 mo偶e 偶y膰 dwa tysi膮ce lat, to mo偶e 偶y膰 wiecznie. Jest to w艂a艣nie ta rzecz, o kt贸rej m贸wi艂 Jezus: Ostatni nieprzyjaciel, kt贸rego mamy pokona膰, to 艣mier膰.

Jezus uczy艂, 偶e Ojciec jest Zasad膮, moc膮, kt贸r膮 ludzko艣膰 mo偶e osi膮gn膮膰, 偶e 呕ycie musi trwa膰, 偶y膰 - 偶e nie ma tajemnicy ani w jego czynach, ani w nauce.

Zasada nie mo偶e si臋 zmienia膰. Mo偶ecie jej nie widzie膰, nie dostrzega膰 przez ca艂膮 wieczno艣膰, je艣li chcecie, lecz z chwil膮, gdy wracacie do niej, wracacie do doskona艂o艣ci. Wasze cia艂o przyjmuje wynik tego zdecydowania. Ten, co zna t臋 zasad臋 i korzysta z niej nie zawaha si臋 chodzi膰 po wodzie. Powtarzano wam, 偶e je艣li jeden d膮偶y do doskona艂o艣ci i osi膮gnie powodzenie - wszyscy mog膮 zrobi膰 to samo. Moc zawsze istnia艂a i zawsze b臋dzie istnie膰. Dlaczego trzyma si臋 z dala? Poniewa偶 my sami stawiamy zapor臋 niewiary.

Si艂a, kt贸ra powo艂uje do 偶ycia urz膮dzenia mechaniczne, mog艂aby od razu wprowadzi膰 w 偶ycie to, co te urz膮dzenia dokonuj膮. Rozmawiamy na odleg艂o艣膰 przez telefon. Jednak jest wielu ludzi rozmawiaj膮cych przez wielkie przestrzenie bez pomocy jakiegokolwiek urz膮dzenia. Telepati臋 uznano za fakt ustalony. Wielka moc jest zawarta w telepatii mentalnej. Jest to B贸g m贸wi膮cy do Boga. Wielu ludzi uwa偶a takie twierdzenie za blu藕niercze, lecz ono jest tak 艣cis艂e i prawdziwe, jak to, 偶e dzi艣 偶yjemy. Ludzko艣膰 musi wreszcie pozna膰, 偶e lepiej jest 偶y膰 zawsze pod pozytywnymi wp艂ywami. Wtedy zrobimy du偶y krok naprz贸d.

Nie s膮 to wnioski tylko naszej grupy. Wielu ludzi i wiele zespo艂贸w pracuje w tym samym kierunku. Korzystanie z tych fakt贸w doprowadzi nas do zupe艂nej harmonii, ca艂kowitej jedno艣ci, w kt贸rej cz艂owiek spe艂ni sw贸j cel.

Wszystko jedno czy wi臋ksza cz臋艣膰 ludzko艣ci wierzy w te rzeczy dzisiaj - fakty te s膮 oczywiste. Gdy Jezus powiedzia艂, 偶e zwyci臋偶y艂 艣mier膰, powiedzia艂 prawd臋. Liczne tysi膮ce, obecnie widz膮c prawd臋, uznaj膮, 偶e to cia艂o jest nie艣miertelne, doskona艂e, czyste i niezniszczalne. Tajemnica znikn臋艂a i jeste艣my u progu pe艂nego zrozumienia.

Pytania i odpowiedzi

P. Czy znal Pan kogokolwiek poza mistrzami, kto osi膮gn膮艂 pe艂ne panowanie nad staro艣ci膮 i 艣mierci膮?

O. Tak, wielu ludzi tego dokona艂o. Wy sami mo偶ecie to zrobi膰. Poznajcie, 偶e panujecie nad tym, a b臋dziecie mogli. Widzia艂em ludzi powy偶ej 60 lat, siwych i staro wygl膮daj膮cych. Odeszli oni my艣l膮 od wszelkich dat urodzin i od wieku, i dzisiaj wygl膮daj膮 na lat 40.

P. Co mo偶emy pocz膮膰 z dzie膰mi, kt贸re szko艂a kszta艂ci w pewien okre艣lony spos贸b, Ko艣ci贸艂 w inny, a w domu jeszcze w inny spos贸b uczymy je prawdy? Czy nie ulegaj膮 one umys艂owemu zam臋towi?

O. Mo偶emy pom贸c swym dzieciom i nie ulegn膮 zam臋towi, przez prawd臋. Dawajcie im bardzo proste formu艂y prawdy, a je przyjm膮 i wejd膮 w nie g艂臋biej ni偶 w inne nauki, np. Chrystus jest w was. Zobaczycie, 偶e odpowiedz膮 w ko艅cu na to. Wielu dzieci ma wi臋ksz膮 zdolno艣膰 percepcji, ni偶 o tym s膮dz膮 doro艣li.

P. W tomie trzecim twierdzi Pan, 偶e mo偶emy wznie艣膰 widzenie nasze nieco wy偶ej i dos艂ownie zobaczy膰 Jezusa, je艣li nasza uwaga skierowana jest do wewn膮trz.

O. Gdy ujrzycie Chrystusa, b臋dziecie wiedzieli, 偶e to jest to samo co Jezus i 偶e Chrystus jest w ka偶dym, na ka偶dym miejscu, gdy si臋 z Nim po艂膮czycie.

P. Czy widzieli艣cie Jezusa i rozmawiali艣cie z nim, czy by艂a to zjawa?

O. Nie, to nie byla zjawa. On 偶yje i jest rzeczywisty, i mo偶na go sfotografowa膰, w艂a艣nie tak, jak was.

P. W jaki spos贸b cz艂owiek, cho膰 w istocie swej duchowa istota, nieustannie poszukuj膮ca 艣wiat艂a, rozpozna prawd臋 w naszej wsp贸艂czesnej epoce, kiedy jest tak du偶o r贸偶nych wierze艅 i nauk, i tyle opozycji?

O. Cz艂owiek jest duchem, nie ma znaczenia dla ducha z ilu si臋 on zetknie sprzeciwami. Cz艂owiek jest, zawsze. Nie ma sprzeciwu przeciw temu. To tylko nasze my艣li s膮 w opozycji.

P. Czy to prawda, 偶e gdy wzywamy Chrystusa na pomoc, On jest z nami i s艂yszy nos?

O. W tej sprawie mamy jego s艂owa: Wo艂aj Chrystusa z wewn膮trz. To jest bli偶ej was - to jeste艣cie wy. Wo艂ajcie Chrystusa z wewn膮trz. On nie zwa偶a na wo艂anie Go z zewn膮trz, poniewa偶 ca艂y czas pracuje z ludzko艣ci膮. Pope艂niamy b艂膮d, szukaj膮c Chrystusa na zewn膮trz. Przede wszystkim wo艂ajcie Chrystusa z wewn膮trz, zawsze. Wtedy rozci膮gnie si臋 On na ca艂y wszech艣wiat, i o cokolwiek poprosimy - jest nasze.

prawo obfito艣ci

Powtarzanie mantr dzia艂a hipnotycznie i ludzie utwierdzaj膮 w艂asne ograniczenia przez opieranie si臋 na sile stoj膮cej poza afirmacj膮.

Z chwil膮, gdy m贸wimy: Pragn臋 takiego stanu - zamykamy drog臋 do dobra, kt贸rego nie dostrzegli艣my i otwieramy tylko jedn膮 drog臋 do wyra偶enia siebie. Je偶eli takie o艣wiadczenie nie jest zgodne z pe艂ni膮 p艂yn膮cego 偶ycia, realizacja mo偶e przybra膰 nieprzewidziane formy. Stawianie nacisku na brak czego艣, mo偶e jeszcze zaostrzy膰 potrzeb臋, zamiast j膮 zaspokoi膰. Stawiaj膮c zapor臋 wolnemu potokowi substancji przez twierdzenie ograniczaj膮ce, przeszkadzamy doskona艂emu wyra偶eniu si臋 obfito艣ci bo偶ej.

Jakie jest jej wielkie wyra偶enie przynosz膮ce nam wszystkie rzeczy? JAM JEST obfito艣膰". Stwierdzenie to otwiera wszystkie drogi do wyra偶enia, a nie zamyka 偶adnej. Uznaje ono obecno艣膰 Boga we wszystkich rzeczach i 艣wiadom膮 jedno艣膰 ja藕ni ze 藕r贸d艂em wszelkiego dobra. Tego w艂a艣nie uczy艂 Jezus. Obfito艣膰 by艂a zawsze bez 偶adnego ograniczenia.

JA JESTEM wiedz膮". JA JESTEM harmoni膮". U偶ywanie tych wyraz贸w u藕ywotni energi臋 cia艂a, tak i偶 z tego wyniknie nowe u艣wiadomienie sobie obfito艣ci wiedzy i harmonii. Energia nie ginie przez swobodne u偶ywanie jej w 偶yciu codziennym.

Ale je艣li jeden ma obfito艣膰, inni te偶 powinni j膮 mie膰. Je艣li przyjmiemy t臋 postaw臋, przekonamy si臋, 偶e je艣li kto艣 nie posiada obfito艣ci, nie powodzi mu si臋 - pochodzi to z tego, i偶 izolowa艂 si臋 od tej swobodnie p艂yn膮cej obfito艣ci i zbudowa艂 sobie bo偶ka braku.

Jeste艣my cz膮stk膮 ca艂o艣ci Ka偶dy jest zanurzony w tej ca艂o艣ci i pe艂nia jest tylko w tej jedno艣ci. Gdyby kto艣 by艂 poza ni膮, nie m贸g艂by mie膰 pe艂no艣ci. Z chwil膮, gdy realizujemy nasz膮 jedno艣膰 z pe艂ni膮, czujemy, 偶e wyra偶amy j膮 na zewn膮trz.

Uwielbienie Boga ca艂ym sercem i ca艂膮 nasz膮 si艂膮 uwalnia nas od stan贸w ograniczenia. Nikt nie ma potrzeby by膰 izolowany. W艂a艣nie teraz mo偶liwe jest zrealizowanie poczucia jedno艣ci z obfito艣ci膮 Boga. Pierwszym naszym postanowie­niem musi by膰 wysi艂ek w kierunku wyzbycia si臋 indywidualnego poczucia ograniczenia, jakie sami stworzyli艣my. Istnieje kilka do艣膰 skutecznych sposob贸w wyzwolenia ja藕ni z ogranicze艅.

Nie ma sytuacji, kt贸rej by nie mo偶na przezwyci臋偶y膰. Szcz臋艣cie, pomy艣lno艣膰, obfito艣膰 nale偶膮 do nas, t}, do wszystkich. Najwi臋ksz膮 przeszkod膮 jest nasza oporno艣膰.

Gdy rabini szydzili z Jezusa, czy on zwraca艂 na to jak膮kolwiek uwag臋? Gdy widzia艂 ludzi szukaj膮cych rzeczy, kt贸re jak s膮dzili s膮 im przynale偶ne, m贸wi艂 im, 偶eby si臋 uciszyli i ogl膮dali zbawienie Pana. T艂umaczy艂 im dalej, 偶e cz艂owiek jest panem wszelkiego stworzenia. M贸wi艂 on: Niech b臋dzie pok贸j - uczy艂 uczni贸w: Poznajcie, 偶e jeste艣cie wolni. Prawda ta wyprowadza艂a ich ze stanu, kt贸ry si臋 uwa偶a za wcze艣niejszy na drodze uczniostwa. Gdy Jezus wybiera艂 uczni贸w spomi臋dzy rybak贸w, czy widzia艂 w nich tylko rybak贸w? Nie. Widzia艂 w ich swych uczni贸w, 艂owc贸w dusz, jak m贸wi艂. Chod藕 ze mn膮, m贸wi艂; uczy艂 ich i艣膰 za tym przejawieniem siebie, kt贸re doprowadzi艂o go tam, gdzie by艂. Wszystko czyni艂 z najwi臋ksz膮 pokor膮, gdy偶 powiedzia艂 wyra藕nie, 偶e egoizm nie mo偶e wej艣膰 do kr贸lestwa niebieskiego.

Spojrzenie na dzisiejsze warunki na Ziemi wskazuje, 偶e dostrzegana przez nas dysharmonia sprowadza nas do stanu, w kt贸rym my艣limy, 偶e jeste艣my czym艣 oddzielnym od naszego bli藕niego i nie zwi膮zanymi z niczym osobnikami na wielkim planie istnienia. Lecz ani jednego cia艂a nie mo偶na usun膮膰 z tego planu, aby m贸g艂 si臋 przejawia膰 dalej. Ka偶da jednostka jest w艂a艣nie tak potrzebna do jego wype艂nienia, jak liczba atom贸w w drobinie. Gdy w przejawieniu si臋 naszym wyka偶emy zn贸w jedno艣膰 z istnieniem, zrozumiemy, 偶e nigdy nie byli艣my oddzieleni ani si臋 nie znajdowali艣my poza wsp贸lnot膮 z ca艂o艣ci膮.

Jezus uczy艂 w prostych s艂owach, 偶e tre艣ci膮 tego 偶ycia nie jest 艣mier膰, lecz pe艂niejsze wyra偶enie 偶ycia, kiedy pojedynczy cz艂owiek jest jednostk膮 w ca艂o艣ci Zasady dzia艂aj膮cej w harmonii, gdzie ka偶dy osobnik trwa we w艂asnej dziedzinie w ca艂kowitej zgodno艣ci. Z tego powodu, je艣li przyjmiecie proste nauki Jezusa, znajdziecie, i偶 on o艣wiadcza: JA JESTEM Bogiem, dla ka偶dego cz艂owieka. To nie jest cz臋艣膰 Zasady, ale Zasada sama w sobie.

Doktryny religijne zbyt cz臋sto podkre艣la艂y teori臋 zamiast praktyki. Powt贸rzenie takiej postawy ogranicza do rzeczy fizycznych nasze rozumienie prawdy i tracimy znaczenie duchowe. Gdy Jezusa pytano o spe艂nienie pro艣by w modlitwie, powiedzia艂, i偶 przyczyn膮 niespe艂nienia pro艣by jest to, 偶e pro艣ba jest niew艂a艣ciwa. Przekonacie si臋, 偶e gdy trwacie zdecydowanie z twierdzeniem pozytywnym, nie b臋dziecie zupe艂nie potrzebowali s艂贸w. Z chwil膮 gdy to realizujecie w sobie, obfito艣膰 ju偶 dla was istnieje. W贸wczas nie potrzebujecie zewn臋trznej wypowiedzi. Jeste艣cie w doskonalej harmonii z zasad膮. Gdy my艣licie o jakim艣 stanie jeste艣cie ju偶 jedno z nim. Przekonacie si臋, 偶e je偶eli zdecydowanie obstajecie przy jakiej艣 sytuacji, nigdy nie b臋dziecie potrzebowali powtarza膰 pro艣by - jest ju偶 spe艂niona, zanim poprosicie. Jezus powiedzia艂: „Zanim co艣 wypowiedziano, ju偶 to wys艂ucha艂em". Czy musimy prosi膰 o co艣, co ju偶 si臋 dokona艂o? Czy musimy prosi膰 o co艣, co ju偶 jest nasze? Nie! Mo偶ecie zbada膰 偶ycie naszych najwi臋kszych ludzi i stwierdzi膰, jak oni przyjmowali osi膮gni臋cia. G艂臋boko w pod艣wiadomo艣ci osi膮gni臋cie ju偶 istnia艂o. Wolni od wszelkiego poczucia ograniczenia, zdolni byli wyrazi膰 to, co ju偶 istnia艂o.

Tylko przez zupe艂ny brak oddzielno艣ci i oddzielania si臋 istniejemy jako Zasada. Jak偶eby艣my mogli by膰 w potrzebie, kiedy na jej miejsce stawimy Boga? Zasada jest harmonijna i p艂ynie zgodnie z okre艣lonymi prawami, z kt贸rymi cz艂owiek musi si臋 nauczy膰 wsp贸艂pracowa膰.

Pytania i odpowiedzi

P. Pan powiedzia艂, 偶e si臋 nigdy nie powinni艣my zwraca膰 do pr贸艣b o co艣, czego mogliby艣my potrzebowa膰.

O. To zawsze poci膮ga za sob膮 w膮tpienie. Je艣li idziemy wprost, jeste艣my pok膮d zw膮tpieniem i l臋kiem. Gdyby to nie by艂o ju偶 dokonane, nigdy by艣my o tym nie my艣leli.

P. Innymi s艂owy - szukaj i wiedz, i kre艣l mentalny obraz dokonania?

O. Tak, bezwarunkowo. Je偶eli zwracamy si臋 do umys艂u boskiego o rozwi膮zanie, otwieramy wszelkie drogi; je偶eli wysuwamy samych siebie, zamykamy wszystkie drogi opr贸cz w艂asnej. Osobowo艣膰 pope艂nia b艂臋dy, Ja - nigdy.

P. Dlaczego nie mo偶emy wyci膮gn膮膰 r膮k i dozna膰 ich nape艂nienia, tak jak mistrzowie?

O. Poniewa偶 nie chcemy tego zrobi膰. To jest w艂a艣nie dlatego, i偶 m贸wimy, 偶e nie mo偶emy tego zobaczy膰. Wyci膮gnij r臋ce i podzi臋kuj. To w艂a艣nie zrobi艂 Eliasz. Czyni si臋 to dzisiaj w milionach farm.

P. W jaki spos贸b mistrzowie pomogli Panu w jego pracy?

O. Mog臋 powiedzie膰, 偶e gdyby nie ich pomoc, praca by nie mog艂a by膰 nawet rozpocz臋ta, nie tylko prowadzona. Nigdy nie potrzebowali艣my zwraca膰 si臋 do 偶adnej organizacji ani osoby poza nasz膮 bratersk膮 grup膮. Gdyby nie ich pomoc nie mogliby艣my dzia艂a膰, nawet gdyby艣my rozporz膮dzali funduszami. Kierowali艣my si臋 wielekro膰 w艂asnymi wnioskami, lecz w ka偶dym wypadku musieli艣my powraca? do ich wskaza艅, opartych na znajomo艣ci chemii i urz膮dze艅 mechanicznych zachowanych ze staro偶ytnych cywilizacji.

prawda nas wyswobodzi

Jezus powiedzia艂 nam, 偶e prawda nas wyswobodzi. Gdy kto艣 stoi w tym swobodnym - p艂on膮cym strumieniu mocy uniwersalnej, nic nie mo偶e go dotkn膮膰, a nawet przeszkodzi膰 lub zatrzyma膰.

Chrystus, to B贸g przep艂ywaj膮cy przez osobowo艣膰. Kto艣 maj膮cy t臋 postaw臋 mo偶e mie膰 wszystko do rozporz膮dzania, a ca艂a Zasada przep艂ywa przez niego.

Dlaczego ta moc sta艂a si臋 statyczna, bezczynna/bezu偶yteczna w tak wielu z nas? Tylko z powodu naszej wobec niej postawy. Postawa my艣lowa ka偶dego cz艂owieka mo偶e zupe艂nie zahamowa膰 wykorzystanie tej si艂y, pomimo 偶e p艂ynie ona nadal w obfito艣ci kosmicznej. Gdy kto艣 zdaje sobie spraw臋 z tej mocy p艂yn膮cej przez niego, mo偶e jej da膰 艣wiadomy wyraz.

Gdy Jezus o艣wiadczy艂: Ojciec i ja Jedno jeste艣my, wiedzia艂 on, 偶e ca艂a ludzko艣膰 mo偶e osi膮gn膮膰 t臋 jedno艣膰 z Ojcem i by膰 tak膮, jakim on by艂 i jest. Prawda wyzwala nas ze wszystkich negatywnych warunk贸w, w jakie mo偶emy by膰 uwik艂ani My sami sprowadzamy te negatywne warunki i tylko my mo偶emy si臋 z nich wyswobodzi膰 przez przemian臋 naszych my艣li. Jezus posiada艂 wiedz臋 wyra偶aj膮c膮 wolno艣膰. Wiedzia艂, 偶e ludzko艣膰 mo偶e aspirowa膰 do coraz wi臋kszych osi膮gni臋膰, gdy wi臋cej ludzi ogarnie t臋 prawd臋.

W艂a艣nie zaczynamy pojmowa膰 nasze mo偶liwo艣ci. Przez ca艂y 艣wiat naukowy id膮 te zmiany. Uczeni si臋 przekonuj膮, 偶e je艣li b臋d膮 pracowa膰 w okre艣lony spos贸b z Zasad膮, ich badania b臋d膮 skuteczniejsze i szybkie. Ta postawa wyprowadza ich prac臋 z dziedziny samych hipotez.

艢mier膰 jest poni偶eniem Boga. Nie ma 艣mierci z wyj膮tkiem poni偶enia Boga w sobie. Jezus wskaza艂 nam spos贸b zwracania si臋 do Boga. Uwolnij Boga ca艂ym sercem swoim, ca艂膮 dusz膮 swoj膮, ca艂膮 my艣l膮 swoj膮 i ca艂膮 si艂膮 swoj膮. Wielbili艣my w poni偶eniu na zewn膮trz warunk贸w i stan贸w, i umo偶liwili艣my wszelkie ba艂wo­chwalstwo, uwielbiaj膮c ba艂wany i bo偶ki. Cz艂owiek musi wyprowadza膰 Boga z wn臋trza, ukazuj膮c Go w ten spos贸b ca艂emu 艣wiatu.

Wielu ludzi pyta艂o nas, na jakim autorytecie opieramy nasze twierdzenia. Mo偶ecie na to odpowiedzie膰 sobie sami, bior膮c 偶ydowsk膮 Bibli臋 i leksykon oraz t艂umacz膮c sami. Znajdziecie tam kompletn膮 histori臋 milion贸w lat ewolucji, w pierwszym rozdziale Ksi臋gi Genezis. Dowiadujemy si臋 tam, 偶e by艂y wielkie epoki ludzko艣ci. Przez zniekszta艂cenie pocz膮tkowej nauki m贸wiono ludzko艣ci, 偶e jest ona poza opatrzno艣ci膮 bosk膮, gdy 偶yje w stanie materialnym, i przez to musi pracowa膰. Lecz B贸g nigdy nie odrzuci艂 cz艂owieka na zewn膮trz Siebie. Cz艂owiek sam stworzy艂 u艂ud臋 艣miertelnego istnienia, w kt贸rym trzeba Boga pozyska膰 przez modlitw臋 i dope艂nianie formalno艣ci religijnych.

Lecz jak膮kolwiek postaw臋 przyjmiemy, nie mo偶emy zmieni膰 doskona艂o艣ci. Ona jest ponad wszystkim. Dla zasady nie ma znaczenia, w jak膮 form臋 ukszta艂tujecie wasze cia艂o swymi my艣lami - nie zmienicie w 偶adnym stopniu zasady przez zbudowanie tego, co uwa偶acie za doskona艂e cia艂o. Mo偶emy piel臋gnowa膰 wszelkie zw膮tpienia, jakie tylko chcemy, lecz pewnego dnia prawda przeniknie do nas. Gdy porzucamy wszystkie nasze zw膮tpienia, jeste艣my z powrotem w doskona艂o艣ci - do kt贸rej przynale偶ymy. Jezus powiedzia艂 nam, 偶e jeste艣my swymi w艂asnymi zbawcami. Jak mog艂aby doskona艂a mi艂o艣膰 przebaczy膰 cokolwiek? Jak mog艂aby doskona艂a zasada przebaczy膰 co b膮d藕? To my sami rozgrzeszamy si臋 z tego roz艂膮czenia.

Ta wielka rasa dzisiejsza jest w艂a艣nie w momencie przyjmowania wielkiego przykazania Chrystusa - Chrystusa w jednostce. Czy偶 nie mo偶emy zauwa偶y膰, 偶e je艣li si臋 zwr贸cimy ca艂kowicie do Zasady Chrystusowej, przedstawiaj膮c te cechy chrystusowe zamiast my艣li rozk艂adowych, to b臋dziemy tak 艣wiadomi tego wielkiego stanu, 偶e zmienimy natur臋 ca艂ej ludzko艣ci! Stoimy obecnie w obliczu tego faktu. Gdy to przyjmiemy, poznamy prawd臋.

Ten wielki okres, w jakim 偶yjemy obecnie, jest dope艂nieniem cyklu, w jakim zn贸w wyst膮pi panuj膮cy Chrystus. Chrystus zawsze jest zwyci臋zc膮. Ca艂a Biblia jest opisem tego stanu, wskazuj膮c na czas, w kt贸rym wyst膮pi Chrystus, oznaczaj膮c, 偶e ka偶dy z nas uosabia Chrystusa.

Gdy to przyjmiemy, cia艂o nasze stanie si臋 艣wietliste. Wtedy zaczniemy u偶ywa膰 tej mocy, kt贸rej byli艣my tak d艂ugo nie艣wiadomi.

********************

Przeszli艣my teraz przez tzw. z艂oty wiek filozofa natury, kt贸ry osi膮gn膮艂 sw贸j szczyt oko艂o 150 lat temu. Jeste艣my obecnie 艣wiadomi cud贸w przyrody i doskona艂ego planu bo偶ego, a bosko艣膰 ta tkwi w ka偶dej jednostce ludzkiej, jak r贸wnie偶 w ka偶dym drzewie, kwiecie - w ca艂ym 艣wiecie ro艣linnym. Minera艂y posiadaj膮 偶ycie, lecz poprzednio by艂y one pod zupe艂nie innym wp艂ywem istnienia.

Poniewa偶 ca艂a ludzko艣膰 si臋 uczy u偶ywa膰 swych w艂adz umys艂owych i czynnie nad nimi panowa膰, przekona si臋, 偶e w sferze umys艂u jest wszelka zdolno艣膰 panowania, tworzenia i wprowadzania w istnienie wszystkich atom贸w i planet Ka偶da substancja powo艂uje inn膮 do bytu. Czynnikiem tym jest najwy偶sza inteligencja, czyli inteligencja boska, kt贸ra si臋 unosi ponad wszystkim i poprzez wszystko, i jest stw贸rc膮 wszystkich rzeczy. Cz艂owiek istnia艂 w tym b贸stwie od wieczno艣ci jako istotny w艂adca i stworzyciel wszystkich rzeczy; lecz je艣li co艣 zaczyna si臋 odchyla膰 si臋 od tego wielkiego i szlachetnego planu, wtedy taka my艣l mo偶e wytworzy膰 czerwia - robaka, wstr臋tn膮 istot臋, kt贸ra si臋 porusza wok贸艂 i m臋czy ludzko艣膰, a nawet niszczy siebie lub cz臋艣膰 ludzko艣ci. Lecz je艣li nawet miliony u偶ywaj膮 my艣li przewrotnie, nie wp艂yn膮 one w 偶aden spos贸b na ca艂y plan. Mog膮 one dotkn膮膰 du偶膮 cz臋艣膰 ludzko艣ci, lecz pe艂na r贸wnowaga bo偶a utrzymuje wszystko w doskona艂ej harmonii i nieomylnie w my艣l pierwotnego planu, tak 偶e ani jeden atom nie jest ruszony z miejsca.

Nast臋pnie trudno jest poj膮膰, 偶e wszystko pochodzi od jednej kom贸rki jako punktu niesko艅czonej inteligencji ludzko艣ci, tej niesko艅czonej bosko艣ci, kt贸ra w艂ada wszystkim i poprzez wszystkie rzeczy. Ta niesko艅czona inteligencja panowa艂a d艂ugo przedtem, nim wszech艣wiat zaczaj: si臋 wy艂ania膰 jako byt Uwielbiajmy wi臋c t臋 wielk膮 inteligencj臋 jako jedn膮 i jedyn膮 przyczyn臋, a siebie samych jako t臋 rzecz, gdy偶 to doprowadzi nas do rzeczywistego zrozumienia jej, jak r贸wnie偶 wszystkich rzeczy.

Je偶eli si臋 nie b臋dziemy trzymali tego wytrwale i nie przyjmiemy jako absolutnej prawdy czy faktu, b臋dziemy zawsze gubili najwa偶niejszy punkt naszego ca艂ego istnienia. Przez t臋 selektywno艣膰 boskiej emanuj膮cej zasady rodzi si臋 Chrystus; jest to stworzenie ca艂ego rodzaju ludzkiego, prawdziwego Chrystusa w ka偶dej formie. Jest to prawdziwe niepokalane pocz臋cie, jakie dostrzeg艂a Maria, i pocz臋cie ka偶dego narodzonego dziecka. Prawdziwy Chrystus jest uwieczniony przez ca艂膮 ludzko艣膰. W ten spos贸b ca艂a ludzko艣膰 jest wieczna i nie艣miertelna - prawdziwy byt bo偶y.

Popatrzcie na cudy stworzenia i narodzin. Cofnijcie si臋 o 800 milion贸w lat, znajdziecie t臋 Zasad臋 Bosk膮 - Chrystusa w ka偶dym - w ka偶dej jednostce, panuj膮cego w艣r贸d ca艂ej ludzko艣ci. Przejd藕cie do tera藕niejszo艣ci, a znajdziecie j膮 r贸wnie w艂adcz膮, r贸wnie panuj膮c膮 i r贸wnie maj膮c膮 swe uzasadnienie, jak to by艂o w tamtej epoce. Nie chodzi o to, jak odnios艂o si臋 do niej niewiedz膮ce, negatywne, 艣miertelne my艣lenie cz艂owieka. Gdy si臋 ma przeb艂ysk tej wszechpodtrzymuj膮cej prawdy, ca艂y tok my艣li otwarty jest na jej dobroczynny wp艂yw.

Jest to ten sam wp艂yw, kt贸ry umie艣ci艂 i utrzyma艂 ci臋偶k膮 warstw臋 tlenu w sam raz dostatecznie daleko ponad Ziemi膮, aby by艂a ochronn膮 tarcz膮 przefiltrowuj膮c膮 偶yciodajne promienie S艂o艅ca i przepuszczaj膮c膮 je dostatecznie, aby utrzyma膰 偶ycie na tej planecie. Gdy ludzko艣膰 rozpozna zn贸w, to dobroczynne dzia艂anie i Zasad臋 Chrystusow膮 przechodz膮c膮 przez ca艂膮 ludzko艣膰, wtedy uzna t臋 jedn膮 bosk膮 rozumn膮 Zasad臋, kt贸ra rz膮dzi sprawiedliwie, m膮drze i ca艂kowicie. Nie b臋dzie wi臋cej kultu fa艂szywych bog贸w ani rze藕bionych obraz贸w.

Pe艂na prawda czy jedno艣膰 celu nigdy nie ulega odchyleniu przez burz臋 lub stan emocjonalny, lecz stoi trwale ponad burz膮. Ten wielki spok贸j nie ulega w 偶adnej mierze zak艂贸ceniu, gdy偶 je艣li otwieramy nasze my艣li na jego dzia艂anie i pozwalamy mu p艂yn膮膰 przez ca艂膮 istot臋, my艣li nasze tak si臋 nasycaj膮 jego wp艂ywem przeb贸stwiaj膮cym, 偶e wkr贸tce stwierdzamy, i偶 umys艂 nasz znowu si臋 odnalaz艂 w rzeczywi­sto艣ci i 偶e jeste艣my jednym, i jedynym narz臋dziem, kt贸re mo偶e zupe艂nie si臋 wznie艣膰 ponad czas i przestrze艅. Doszli艣my znowu do pi臋knego raju Bo偶ej Zasady rozumnej, w艂a艣nie tu, na Ziemi, gdzie istniej膮 pi臋kno艣ci nieba naprawd臋 i gdzie one zawsze istnia艂y. Jest to cudowny boski raj w ka偶dym ludzkim kszta艂cie.

Kierujcie si臋 wprost do waszego wn臋trza, by znale藕膰 Boga, najwy偶sz膮 inteligencj臋. Gdy czynicie to ca艂ym sercem i wiecie, 偶e B贸g to naprawd臋 wy sami, ca艂a wasza istota uzyska odpowied藕 na ka偶de pytanie i b臋dziecie jednostk膮 wiecznotrwa艂膮, sta艂膮 i wszechwiedz膮c膮. Tam uznacie, i偶 jeste艣cie naprawd臋 w domu; poznacie r贸wnie偶, i偶 jeste艣cie wszystkimi rzeczami; 偶e znacie wszystkie rzeczy i jeste艣cie zdolni je stwarza膰 i 偶e jeste艣cie ca艂膮 prawd膮. Trzeba wiedzie膰, 偶e ka偶dy cz艂owiek jest taki sam jak wy i nale偶y mu przyznawa膰 takie same przywileje, jakie wy macie.

Gdy to b臋dzie uwiecznione skutkiem i poznacie, 偶e pokonali艣cie wszystkie przeszkody, mo偶ecie si臋 uda膰, gdzie tylko chcecie, m贸wi膰 o Bogu wszystkim istotom, a nie b臋dzie ogranicze艅 w waszych my艣lach.

Dokonanie tych przemian zabierze wam tyle czasu, ile mu udzielicie; udzielcie chwili i to si臋 dokona. Radujcie si臋 w Bogu, w samej waszej ja藕ni i si臋 wyzw贸lcie z ka偶dego ograniczenia; pami臋tajcie r贸wnie偶, 偶e ta jedna chwila jest ca艂膮 wieczno艣ci膮.

„Dzi臋ki Ci Bo偶e za obfite 偶ycie i 艣wiat艂o, pe艂ne i wolne; za doskonal膮 obfito艣膰, moc i nieskr臋powan膮 wolno艣膰".

Odmawiaj膮c t臋 modlitw臋, my艣l膮c skupiajcie si臋 na waszej pe艂nej i ca艂kowitej 艣wi膮tyni cia艂a, i wiedzcie, 偶e ten kszta艂t cielesny, kt贸ry stanowicie, jest Bogiem. Gdy rozwa偶acie o swoim ciele miejcie 艣wiadomo艣膰, 偶e jest ono, zupe艂n膮 i doskona艂膮 艣wi膮tyni膮 Boga.

Cia艂o wasze jest najpierwsz膮 艣wi膮tyni膮 uj臋t膮 w form臋, jest najpierwsz膮 i najczystsz膮 艣wi膮tyni膮, w kt贸rej m贸g艂 zamieszka膰 B贸g. Wi臋c dlaczego nie kocha膰 i nie uwielbia膰 tej doskona艂ej 艣wi膮tyni Boga? To przez mi艂o艣膰 i uwielbienie jej, doskona艂ej i pe艂nej, mamy mie膰 bezwzgl臋dn膮 艣wiadomo艣膰 tego cia艂a jako najlepszego przybytku Boga; mi艂owanie, my艣lenie i przyj臋cie tego za prawd臋, jest prawdziwym uwielbieniem.

Nigdy nie by艂o takiego przybytku, jak ta 艣wi膮tynia Boga 呕ywego. 呕adna zbudowana r臋kami nie mo偶e w 偶aden spos贸b si臋 r贸wna膰 z t膮 艣wi膮tyni膮 cia艂a. S膮 to obrazy i formy, kt贸re wymy艣li艂 umys艂 ludzki; wymy艣li艂 i nadal im kszta艂t, jednak nie potrafi膮 one wykona膰 ani jednej funkcji tej wspania艂ej 艣wi膮tyni cia艂a. Nie ma takiego laboratorium w ca艂ym 艣wiecie, kt贸re by by艂o zdolne dzia艂a膰 to, co wykonuje to laboratorium da艂a, nie powzi膮wszy nawet my艣li o tych procesach: przyjmuj膮c pokarm i przetwarzaj膮c go w 偶ycie albo wydaj膮c na 艣wiat 偶ywy kszta艂t, co uwiecznia rodzaj ludzki lub napr臋偶aj膮c tylko mi臋sie艅, nie wspominaj膮c ju偶 o my艣leniu, dzia艂aniu, m贸wieniu i postrzeganiu tego, co dobre i szlachetne, czcigodne i wspania艂e.

Pomy艣lcie tylko. Czy cokolwiek innego opr贸cz ludzkiego cia艂a mo偶na nazwa膰 tak wspania艂膮 艣wi膮tyni膮, kt贸ra promieniuje tymi wszystkimi cnotami (warto艣ciami, np. szlachetno艣膰) w spos贸b naturalny przez ni膰 wytworzonymi? Przez cia艂o - pierwsz膮 i jedyn膮 艣wi膮tyni臋, kt贸ra nie zosta艂a zbudowana ludzkimi r臋kami. To jest cudowne, 偶e B贸g wybra艂 Sobie to wspania艂e cia艂o na mieszkanie, da艂o b臋d膮ce bosk膮 form膮, bosk膮 艣wi膮tyni膮, kt贸ra potrafi sama si臋 odnawia膰!

Wi臋c si臋 rozejrzyjmy, by zobaczy膰, w jaki spos贸b i z jakiego powodu, to da艂o uleg艂o takiej degradacji. Nauczali nas blu藕niercy, oszu艣ci, ignoranci i szukaj膮cy zysku osobnicy. Ukrywaj膮c rzeczywist膮 prawd臋, twierdzili k艂amliwie, 偶e cia艂o jest s艂abe, grzeszne, niedoskona艂e, podrz臋dne, nienormalne, podatne na choroby, podleg艂e rozk艂adowi i 艣mierci, pocz臋te nikczemnie i zrodzone w grzechu; wmawiano nam jeszcze wiele innych rzeczy, kt贸re niemoralni ludzie s膮 w stanie wyduma膰.

Najpierw si臋 zastan贸wmy i cofnijmy my艣l膮 w przesz艂o艣膰, staraj膮c si臋 zrozumie膰, gdzie i jak te nauki, my艣li i s艂owa pchn臋艂y nas stopniowo w straszny wir i wi臋zi grzechu, choroby, niepowodzenia i wreszcie w najwi臋kszy wstyd ze wszystkich - 艣mier膰. Uzmys艂owijmy sobie wyniki tej nieuczciwej perfidii i przekonajmy si臋 do jakiego stopnia doprowadzi艂a nas ona w znies艂awieniu tej doskona艂ej, boskiej formy cielesnej.

Nast臋pnie od tej chwili, przebaczmy prawdziwie, zapomnijmy i odejd藕my, od naszego dotychczasowego 偶ycia, my艣li, naszych czyn贸w i ca艂ego naszego do艣wiadczenia. A teraz utrzymujmy si臋 w tym przebaczeniu, zapomnieniu, a偶 wszelka pozosta艂o艣膰 do艣wiadcze艅 i prze偶y膰 starta zostanie z naszych pod艣wiadomych my艣li, gdy偶 w zakresie my艣li pod艣wiadomej powt贸rzy艂o si臋 to i odbi艂o jak na fotografii - przez dzia艂anie wibracyjne, oddaj膮ce nam nieprzerwanie odbitki, a偶 uwierzyli艣my w ich prawdziwo艣膰. Negatywne wibracje takich s艂贸w stworzy艂y matryc臋 (wz贸r), wed艂ug kt贸rej si臋 odbija (formuje) nasze cia艂o.

Fotografia wasza lub waszego przyjaciela, czy innego osobnika jest tylko zapisem wibracji tej formy cielesnej. W ten spos贸b formy my艣lowe lub formy m贸wionego s艂owa w swej wibracji zapisywane s膮 w pod艣wiadomo艣ci, a ta ma zdolno艣膰 powtarzania wam tego automatycznie.

Pomy艣lcie wi臋c przez chwil臋, jak si臋 wy膰wiczyli艣cie do akceptowania, wierzenia" i uwielbiania tych poni偶aj膮cych nieprawd.

Nast臋pnie pomy艣lcie i przypu艣膰cie na chwil臋, 偶e nigdy nie s艂yszeli艣cie ani was nie uczono s艂贸w nieprawdy i 偶e one nigdy nie zaj臋艂y miejsca w waszym s艂ownictwie - w贸wczas by艣cie nie znali ich nigdy, nie przyjmowali, nie poznali, nie wierzyli ani ich nie wielbili.

Je偶eli byli艣my zdolni nauczy膰 si臋 ich i wierzy膰 w nie, to tym bardziej jeste艣my zdolni ich si臋 oduczy膰, 偶膮daj膮c, aby nas opu艣ci艂y, za ka偶dym razem, gdy przychodz膮 z pod艣wiadomo艣ci lub s膮 nam przez ni膮 powtarzane. Powiedzcie im: Wybaczamy wam zupe艂nie, wi臋c pozostawcie nas w spokoju. Potem si臋 zwr贸膰cie do pod艣wiadomo艣ci: Wyma偶 je wszystkie i nie przyjmuj 偶adnych zapis贸w pr贸cz prawdy, tak jak j膮 utwierdzam.

Jak偶e mo偶ecie wyra偶a膰 m艂odo艣膰, pi臋kno, czysto艣膰, bosko艣膰, doskona艂o艣膰 i obfito艣膰, je艣li nie zobaczycie, nie odczujecie, nie us艂yszycie, nie poznacie i nie przejawicie my艣l膮, s艂owem i dzia艂aniem oraz przejawieniem dla nich uwielbienia. Czyni膮c to odciskacie je w waszej pod艣wiadomej my艣li, a pod艣wiadomo艣膰 odbija wam te my艣li z powrotem z obraz贸w, jakie jej przedstawili艣cie wibracjami przez was nadanymi. Przekonacie si臋 wkr贸tce, 偶e pod艣wiadoma my艣l nie ma wi臋cej k艂opotu z powt贸rze­niem prawdy wysy艂anej jej przez was, ni偶 mia艂a przedtem z powtarzaniem nieprawdy, jak膮 jej poprzednio narzucili艣cie. Im bardziej odciskacie prawdy na pod艣wiadomo艣ci przez mi艂o艣膰 i uwielbienie, tym wi臋cej ona wam odda. Oto, gdzie macie panowanie; gdy偶 przez przebaczenie nieprawdy i odej艣cie od niej si臋 przekonacie, 偶e艣cie nad ni膮 zapanowali. Jeste艣cie nad ni膮 i poza ni膮 - przebaczyli艣cie jej i zapomnieli.

M贸wi膮c do swego cia艂a odnajdziecie sw膮 pod艣wiadomo艣膰, a wiedz膮c, 偶e to co m贸wicie jest absolutn膮 prawd膮, przemawiajcie do niej, a ona wam t臋 prawd臋 odtworzy, gdy偶 gdyby to, co m贸wicie swemu cia艂u nie by艂o prawd膮, nie mogliby艣cie w 偶aden spos贸b dzia艂a膰: my艣le膰, rusza膰 si臋, m贸wi膰, czu膰, widzie膰, s艂ysze膰, oddycha膰 ani 偶y膰.

Nast臋pnie najwi臋kszym przywilejem na 艣wiecie jest wiedzie膰, 偶e wszyscy s膮 tacy sami i w艂adaj膮 tak膮 sam膮 moc膮, jak wy - i 偶e oni nigdy, tak samo jak my, mocy tej nie stracili. Oni, tak jak i wy, mogli wypaczy膰 swe my艣li o tej mocy, ale te nieprawdziwe my艣li nigdy w 偶aden spos贸b nie zmieni艂y ani nie zmniejszy艂y tej mocy, gdy偶 kiedy powracamy do my艣li prawdziwych, do s艂贸w i czyn贸w zgodnych z prawd膮, czujemy, 偶e ta moc przep艂ywa przez nasze cia艂o, i 艂atwo odczuwamy wspania艂o艣膰 jego reakcji.

W waszej mocy jest dokona膰 tego w pe艂ni. Wy porzucili艣cie ograniczenia w panowaniu nad waszymi my艣lami. Po prostu rozbijcie skorup臋, w jakiej pozwolili艣cie si臋 zamkn膮膰, a staniecie si臋 sam膮 wolno艣ci膮.

„Poznacie prawd臋, a prawda was wyswobodzi".

Pytania i odpowiedzi

P. Czy prawd膮 jest, 偶e Pan by艂 w Indiach osobi艣cie i do艣wiadcza艂 we w艂asnym ciele tych rzeczy, jakie opisane s膮 w Pana ksi膮偶kach ?

O. My艣my nigdy nie byli zdolni podr贸偶owa膰 w stanie astralnym i nie u偶ywali艣my metody innej ni偶 fizyczna, jak膮 znamy dzisiaj. To byty rzeczywiste prze偶ycia fizyczne.

P. Je偶eli Pan wiedzia艂, 偶e z Jezusem mo偶na si臋 skontaktowa膰 wsz臋dzie, to po co Pan pojecha艂 do Indii zg艂臋bia膰 te prawdy?

O. My艣my nie pojechali tam w tym celu.

P. Czy Pan we w艂asnej osobie przenosi艂 kiedy swe cia艂o fizyczne lub astralne?

O. Nie wiem nic o ciele astralnym. Nasze cia艂a fizyczne przenoszone by艂y wiele razy. Nigdy nie umieli艣my okre艣li膰, jak si臋 to sta艂o, lecz sam dokonany akt jest dowodem, 偶e mo偶na tego znowu dokona膰. Jest to tylko sprawa zaj臋cia si臋 tym we w艂a艣ciwy spos贸b.

P. Czy brak przebaczenia ogranicza nasz膮 si艂臋 kochania?

O. Nie ma granic dla mi艂o艣ci, przy przebaczeniu czy dla Zasady. Mo偶emy u偶ywa膰 je w ka偶dym wzgl臋dzie, w ka偶dym stanie. Porzu膰cie stan i zwr贸膰cie si臋 do Zasady. Z chwil膮 gdy艣my przebaczyli, wr贸cili艣my wprost do Zasady.

ludzie, kt贸rzy chadzali z mistrzem

Przypuszczam, 偶e wielu z was zasiewa艂o nasiona czy uprawia艂o ro艣liny, czuwa艂o nad nimi, kocha艂o je. Ro艣liny reaguj膮 na to bardzo wdzi臋cznie. Luther Burbank nigdy nie podarowa艂 nikomu ro艣liny ze swego ogrodu, zanim ona nie reagowa艂a na wibracje jego s艂贸w. George Washington Carver robi艂 to samo. Pracowa艂em z Georgem W. Carverem, a Luthera Burbanka zna艂em od sz贸stego roku jego 偶ycia.

Luther Burbank wci膮偶 powiada艂, 偶e ca艂y czas Jezus z nim wsp贸艂pracuje, a te s艂owa bardzo niepokoi艂y jego rodzic贸w, gdy偶 ich nie rozumieli.

Pewnego niedzielnego popo艂udnia poszed艂 on z ojcem odwiedzi膰 s膮siada. Przeci臋li drog臋 przez pola i przeszli przez zagon kartofli. Ma艂y Luther Burbank bieg艂 naprz贸d, jak to robi膮 dzieci. By艂 to czas dojrzewania kwiat贸w kartofli. Jedna 艂odyga krzaka stercza艂a wy偶ej od innych, a Luther si臋 zatrzyma艂, by na ni膮 popatrze膰. Ojciec m贸wi艂, 偶e gdy podszed艂, ten kwiat si臋 kiwa艂 naprz贸d i w ty艂. „On m贸wi do mnie" - rzek艂 ch艂opiec. „No, my艣la艂em, ze z ch艂opcem jest niedobrze!" - opowiada艂 jego ojciec memu przyjacielowi - „i przynagli艂em go, by pospieszy艂 do s膮siada"... Przez ca艂y czas pobytu tam, ch艂opiec t臋skni艂 do powrotu i wreszcie o p贸艂 do trzeciej wyruszyli do domu. Powracali tym samym polem kartoflanym; wyprzedzaj膮c ojca, ch艂opiec podszed艂 wprost do tej samej ro艣liny. By艂a wielka cisza w polu, nie porusza艂 si臋 偶aden listek. Gdy ojciec podszed艂, ta wysoka 艂odyga porusza艂a si臋 znowu naprz贸d i w ty艂, a Luther powiedzia艂: „Tatusiu, ja chc臋 tu zosta膰, Jezus rozmawia ze mn膮 i m贸wi mi, co mam robi膰". Ojciec zabra艂 go do domu i kaza艂 mu i艣膰 spa膰. Wkr贸tce zobaczy艂, jak ch艂opiec wymyka si臋 z izby i chce opu艣ci膰 dom. Tego wieczoru trzy razy go zatrzymywano i odsy艂ano do 艂贸偶ka. O godzinie jedenastej rodzice poszli spa膰, przekonani, 偶e ch艂opiec zasn膮艂.

Nast臋pnego ranka Luthera nie by艂o. Ojciec poszed艂 na pole i zasta艂 ch艂opca przytulonego do tego krzaka kartofli, u艣pionego. Obudzi艂 go, a ch艂opiec powiedzia艂: „Tatusiu, Jezus rozmawia艂 ze mn膮 ca艂膮 noc i powiedzia艂 mi, 偶e je偶eli b臋d臋 czuwa艂 nad t膮 ma艂膮 bulw膮, a偶 dojrzeje, a potem j膮 zerw臋 i zachowam do najbli偶szej wiosny, zasadz臋 nasienie, to gdy si臋 rozwinie, powstanie kartofel, kt贸ry uczyni mnie s艂awnym". I oto, co si臋 sta艂o!

Luther Burbank pracowa艂 tak偶e nad kaktusem. W艂o偶y艂 go do szklanej klatki, w kt贸rej mia艂 on ochron臋. Przez pi臋膰 i p贸艂 miesi膮ca, siadywa艂 przy tym kaktusie codziennie po godzinie i m贸wi艂 mu co艣 w tym rodzaju: „Teraz masz os艂on臋, nie potrzebujesz kolc贸w, odrzu膰 je". Po siedem i p贸艂 miesi膮ca kolce odpad艂y. Mia艂 on kaktus bez kolc贸w.

Luthar Burbank mawia艂: „C贸偶, ja chodz臋 i m贸wi臋 z Jezusem, a on ze mn膮. On mnie uczy! On m贸wi mi, co mam robi膰".

********************

F. L Rawson by艂 bratem p. Rawson-Rawson jednego z wielkich in偶ynier贸w angielskich. Daily Mail powo艂a艂 go do zbadania Christian Science i on to wykona艂 tak wybitn膮 prac臋, i偶 wszyscy byli zadziwieni. Pierwszym jego stwierdzeniem by艂o: „Nie ma nic pr贸cz Boga w doskona艂ym 艣wiecie bo偶ym. Cz艂owiek jest obrazem, podobie艅stwem, przekazuj膮cym my艣li bo偶e swym bli藕nim, z doskona艂膮 regularno艣ci膮 i swobod膮".

Pewnego dnia, gdy odwiedzi艂em p. Rawsona w Londynie, stali艣my przy oknie, wygl膮daj膮c na ulic臋. Wiele 艂at temu, u偶ywano w Londynie dwuko艂owych w贸zk贸w, ci膮gnionych przez jednego konia. Po drugiej stronie ulicy by艂y w toku prace budowlane, a ko艅 ci膮gn膮cy dwuko艂owy w贸zek, jad膮cy w d贸艂 ulicy zatrzyma艂 si臋 i cofn膮艂. Wo藕nic臋 rzuci艂o i nagle szybciej ni偶 pochwyci膰 mog艂o oko - skrzynia w贸zka si臋 przewr贸ci艂a wspak i ca艂y 艂adunek kamieni run膮艂 na wo藕nic臋, „Tu nie ma nic pr贸cz Boga" powiedzia艂 E L. Rawson. Wo藕nica wyszed艂 spomi臋dzy kamieni 艁 nie by艂 nawet dra艣ni臋ty. Inna rzecz si臋 wydarzy艂a w zwi膮zku z tym. Ko艅 nie zrobi艂 czego艣, co odpowiada艂o w艂a艣cicielowi i ten zacz膮艂 smaga膰 konia. Pan Rawson zapuka艂 w okno, by zwr贸ci膰 uwag臋 tego cz艂owieka. Ko艅 natychmiast ruszy艂 z miejsca i wzni贸s艂 sw贸j nos ku oknu!

Podczas pierwszej wojny 艣wiatowej, p. E L Rawson dowodzi艂 setk膮 ludzi i 偶aden z nich nie by艂 nawet zadra艣ni臋ty, cho膰 byli na najci臋偶szych odcinkach. Obstawa艂 on niezmiennie przy tej prawdzie: „Nie ma nic pr贸cz Boga芦.

********************

Mo偶emy wyszczeg贸lnia膰 i mno偶y膰 takie fakty prawie bez ko艅ca i stwierdza膰, co si臋 dzieje, gdy zajmiemy nale偶yt膮 postaw臋, by ustrzec jak膮艣 rzecz. Ot贸偶 wiem, 偶e gdy patrzymy na co艣 i m贸wimy, 偶e to jest niemo偶liwe, wkr贸tce si臋 dowiemy; 偶e przyszed艂 kto艣 inny i szybko tego dokona艂. Tak bywa w praktyce ze wszystkim.

Aleksander Graham Bell by艂 dobrym przyk艂adem. Rodzina nasza zna艂a go bardzo dobrze. Mieszka艂 on w Jamestown, stan Nowy York. Przyszed艂 raz z Jamestown do Baffalo stan Nowy York (60 mil) 偶eby si臋 skontaktowa膰 z moim ojcem i jego dwoma bra膰mi, kt贸rzy byli pomniejszymi bankierami w tamtym czasie w Buffalo. Poprosi艂 on ich o po偶yczenie mu 2000 dolar贸w, by m贸c ucz臋szcza膰 do szko艂y technicznej w Bostonie dla wydoskonalenia swego wynalazku (telefonu), a nast臋pnie zainstalowania go na terenach Centennial w Filadelfii, w r. 1876. Gdy dosta艂 po偶yczk臋, dyrektorzy banku przyszli do mego ojca i stryj贸w, i za偶膮dali od nich rezygnacji, tak byli pewni, 偶e Bell nigdy nie udoskonali swego telefonu. Na Centennial zainstalowano budki, ludzie mogli za drobn膮 op艂at膮 wchodzi膰 do nich, dzwoni膰 i rozmawia膰* z przyjaci贸艂mi, a to ma艂e urz膮dzenie wzbudza艂o takie zainteresowanie, 偶e przysporzy艂o kasie wi臋kszy doch贸d, ni偶 cokolwiek innego wyeksponowanego na tej Wystawie.

Zauwa偶cie, jak my sami zamykamy nasze my艣li, trac膮c z nich korzy艣膰. Aleksander Graham Bell by艂 rzeczywi艣cie cudown膮 postaci膮. Nie dorobi艂 si臋 pieni臋dzy, gdy偶 zawsze pomaga艂 ociemnia艂ym i ka偶dy wolny grosz wydawa艂 na tych nieszcz臋艣liwych.

********************

Dr Norwood mawia艂 do swej ma艂ej kongregacji, 偶e gdy spacerowa艂 pod drzwiami na ty艂ach ko艣cio艂a, zjawi艂 si臋 Jezus i spacerowa艂 razem z nim.

Dr Norwood mia艂 ko艣ci贸艂ek w Nova Scotia, ma艂ej wiosce, gdzie by艂o tylko 27 rybak贸w z rodzinami. Wie艣ci o tym dotar艂y do nas i si臋 tam udali艣my z zamiarem fotografowania. Robili艣my zdj臋cia aparatem firmy Bell - Howell, ze zwyk艂膮 soczewk膮, i mamy te odbicia do wgl膮du.

Po pewnym czasie dr Norwood zosta艂 przeniesiony do ko艣cio艂a 艣w. Bart艂omieja w Nowym Yorku i w ci膮gu 5 miesi臋cy w ko艣ciele tym zbiera艂y si臋 takie t艂umy, 偶e trzeba by艂o zainstalowa膰 g艂o艣niki na zewn膮trz, aby wszyscy mogli s艂ysze膰. Kiedy艣 w okresie Bo偶ego Narodzenia, podczas nabo偶e艅stwa uzdrawiaj膮cego, widziano w tym ko艣ciele Jezusa, jak wyszed艂 spoza o艂tarza i przeszed艂 g艂贸wn膮 naw膮 ko艣cio艂a. Rozmawia艂em z przesz艂o pi臋ciuset lud藕mi, kt贸rzy byli tam zebrani i widzieli, co si臋 sta艂o. Pozdrowienie Jezusa brzmia艂o: „Przygotujcie si臋 do wys艂ania mi艂o艣ci ca艂emu 艣wiatu".

********************

Czelowie w Indiach maj膮 bardzo pi臋kn膮 modlitw臋, kt贸ra jak wynika, nie jest modlitw膮 b艂agaln膮: „Wchodz臋 dzisiaj we wszystkie rzeczy, zatopiony ca艂kowicie w Bogu i w bo偶膮 obfito艣膰. Zwyci臋ski Chrystus trwa zjednoczony z bo偶膮 obfito艣ci膮 i z ka偶d膮 czynno艣ci膮 tego dnia. Wiem teraz, 偶e jestem najwy偶szym dzieci臋ciem bo偶ym. Ka偶de moje poruszenie dzisiaj zanurzone jest w Bogu i Jego boskiej mi艂o艣ci Bo偶e! Bo偶e! Wielki p艂omie艅 mi艂o艣ci p艂ynie przez ka偶dy atom ca艂ej mej istoty jestem czystym, z艂otym p艂omieniem bo偶ym. Sp艂ywa ten boski p艂omie艅 przez moje fizyczne cia艂o. Zwyci臋ski Chrystus pozdrawia Ci臋 Bo偶e, Ojcze m贸j. Pok贸j, pok贸j, pok贸j! Wielki pok贸j bo偶y zwyci臋偶a!".

Credo

Naszym celem jest B贸g. Mo偶esz rozpocz膮膰 dzie艅 od Niego, po艣wi臋caj膮c Mu pierwsz膮 my艣l sformu艂owan膮 w tobie. Uwierz mi, 偶e cel jest sta艂y i taki by艂 zawsze. W tobie jest bosko艣膰. Ty - to obraz Boga, On sam, Syn Bo偶y, B贸g m臋偶czyzna, B贸g kobieta.

Uwierz mi tak偶e, 偶e nic na 艣wiecie nie jest w stanie ci臋 zmusi膰, aby艣 tak my艣la艂. Z w艂asnej woli musi p艂yn膮膰 ofiarowanie swemu Bogu - Ja藕ni:

B贸g Jam Jest, to偶samy z uniwersalnym 偶yciem i moc膮, a ca艂a si艂a z nich p艂yn膮ca skupia si臋 we mnie i powoduje, 偶e wysy艂am sw膮 pozytywn膮 bosk膮 energi臋, do ka偶dej istoty i formy, i to ja przemieniam je w doskona艂e i harmonijne. Wiem, 偶e jestem 艣wiadom, 偶e ich energia wibruje zgodnie z wiecznym 偶yciem, bosk膮 wolno艣ci膮 i pokojem.

M贸j umys艂 jest nastrojony na wibracje Nieograniczonej Inteligencji. Wszystko we mnie mo偶e si臋 swobodnie ujawnia膰 poprzez m贸j umys艂, i ca艂a ludzko艣膰 potrafi to samo.

Moje serce jest przepe艂nione spokojem, mi艂o艣ci膮 i rado艣ci膮 zwyci臋skiego Chrystusa. To Jego oblicze dostrzegam w twarzy ka偶dego cz艂owieka. Si艂膮 mojego serca jest boska mi艂o艣膰 i jestem 艣wiadom, 偶e ona przepe艂nia serce ca艂ej ludzko艣ci. Boski strumie艅 przep艂ywa przez moje 偶y艂y i nape艂nia moje cia艂o czysto艣ci膮 boskiego 偶ycia.

B贸g jest samym 偶yciem. On przenika moje 偶ycie, nape艂nia m贸j oddech i moje p艂uca, i p艂ynie moj膮 krwi膮.

B贸g przenika m贸j system oczyszczania dala, przepe艂nia mnie wszechpot臋偶ne, inteligentne 偶ycie. Ka偶da cz臋艣膰 mego dala jest nape艂niona zdrowiem i harmoni膮, i ca艂y m贸j organizm funkcjonuje w zupe艂nej harmonii.

Jestem 艣wiadom tego, 偶e wszystkie moje organy przepe艂nia boska inteligencja. Ka偶da cz臋艣膰 mego cia艂a ma pe艂n膮 艣wiadomo艣膰 swych funkcji i wsp贸艂dzia艂a z innymi dla zdrowia i harmonii ca艂o艣ci.

Ja Jestem bosk膮 energi膮, kt贸ra wype艂nia ca艂膮 przestrze艅. Wci膮偶 wch艂aniam t臋 energi臋, kt贸ra jest ow艂adni臋ta boskim 偶yciem.

Wiem, 偶e B贸g jest t膮 wszechm膮dr膮 i wszechmi艂uj膮c膮 inteligencj膮, udzielaj膮c膮 mi pot臋偶nego bo偶ego 偶ycia, urzeczywistniam pe艂ne w艂adztwo Boga - Obecno艣ci mieszkaj膮cej we mnie.

Wielbi臋 Boga wewn臋trznego, za uzdrawiaj膮c膮 doskona艂o艣膰 偶ycia. Wszystko jest 偶yciem i ja zezwalam, aby si臋 ono ujawnia艂o.

Zwyci臋ski Chrystus mawia艂: „Moje s艂owa s膮 Duchem i s膮 偶yciem" i „Kto zachowa moje s艂owa, nigdy nie zazna 艣mierci".

Boska inteligencja, zwyci臋ski Chrystus wysy艂a obfito艣膰 mi艂o艣ci na ca艂y wszech艣wiat.

Umys艂 Najwy偶szy jest wszystkim. Ja Jestem Umys艂em Najwy偶szym!

Ja Jestem Najwy偶sz膮 M膮dro艣ci膮, Mi艂o艣ci膮 i Moc膮. Z ca艂ej g艂臋bi mego serca wo艂am ' s艂owa podzi臋ki za to, 偶e Jestem wysublimowan膮 i niewyczerpywaln膮 M膮dro艣ci膮, po偶膮dam jej i przyci膮gam ku sobie, i si臋 staj臋 w pe艂ni 艣wiadomy tej nieustannej M膮dro艣ci.

Pami臋taj, 偶e MY艢LI I WYPOWIEDZIANE S艁OWA S膭 RZECZAMI! Og艂aszaj radosn膮 nowin臋, 偶e jeste艣 wolny, absolutnie wolny od wszelkich ogranicze艅. Wtedy WIEDZ, 偶e jeste艣 wolny i krocz do przodu, triumfuj膮c!

ODRODZI艁EM SI臉 W DOSKONA艁EJ MOCY NAJWY呕SZEGO UMYS艁U BOGA. JAM NIM JEST.

Id藕my mi臋dzy wszystkich ludzi, z pe艂nym zrozumieniem, 偶e istniejemy, by dawa膰 radosne 艣wiat艂o mi艂o艣ci, ka偶dej duszy. Bo naprawd臋 jest to najwi臋kszy przywilej. Podczas gdy my wypromieniowujemy niesko艅czon膮 mi艂o艣膰 Boga do ka偶dej duszy, nasze dusze wibruj膮 艢wi臋tym Duchem, odczuwamy mi艂o艣膰 do ca艂ej ludzko艣ci. Odczuwa膰 to i wiedzie膰, jest tym samym, co odczuwa膰 i zna膰 Chrystusa Zwyci臋zc臋 w ca艂ej ludzko艣ci. To wyposa偶a nas w moc uzdrowicielsk膮 i m膮dro艣膰, jak膮 posiada Jezus.

KONIEC

W czasie pierwszej wojny 艣wiatowej p. Spalding by艂 wys艂any do W艂och w celu szkolenia m艂odych lotnik贸w. W jego grupie by艂 czternastoletni ch艂opiec, Amerykanin, kt贸ry otrzyma艂 pozwolenie od rodzic贸w na nauk臋 lotnictwa, a. Spalding serdecznie si臋 z nim zaprzyja藕ni艂.

Podczas drugiej wojny 艣wiatowej 贸w lotnik walczy艂 po stronie ameryka艅skiej. W jego samolocie znaleziono wiersz (napisany przez tego偶 juniora - Johna Gillespie Magee) zadedykowany p. B. T. SpaIdingowi.

W trakcie dw贸ch ostatnich lat wyk艂ad贸w Baird Spalding cz臋sto przytacza艂 s艂owa tego wiersza... Jako kanadyjski pilot, John zosta艂 zestrzelony nad Angli膮 11 grudnia 1941 r. Mia艂 w贸wczas 19 lat, Na kr贸tko przed 艣mierci膮 John przes艂a艂 ten wiersz swej matce. Wkr贸tce jego s艂owa obieg艂y ca艂y 艣wiat, wiersz jest nadal wysoko ceniony. Poniewa偶 p. Spalding kocha艂 ten wiersz, uwa偶amy, 偶e zamieszczenie go w tej ksi膮偶ce by艂oby zgodne z Jego pragnieniem. (Wydawca, USA)

WYSOKI LOT

O, ja zrzuci艂em wi臋zy dusznej Ziemi
I ko艂ysa艂em si臋 w ob艂okach na srebrzystym skrzydle.
Ku s艂o艅cu pi膮艂em si臋, raduj膮c przeszytymi s艂o艅cem ob艂okami
Tysi膮ce rzeczy czyni膮c, wam nie znanych.
Polatywa艂em i wzbija艂em si臋, ko艂ysz膮c w g贸rze
W-ciszy, w milczeniu, jakie tam panuje,
Goni艂em poprzez g艂o艣n膮 stref臋 wiatr贸w

I rzuca艂em m贸j ch臋tny statek przez bezmiar powietrza...
Wy偶ej i wy偶ej ku p艂yn膮cym niebiesko przestworzom.
I g贸rowa艂em na wietrznych wy偶ynach z lekkim wdzi臋kiem
Skowronkom, nawet or艂om niedost臋pnych -
I kiedy w ciszy i wzniesieniu duszy

Wzbi艂em si臋 w nieprzekroczon膮 艣wi臋to艣膰 przestrzeni
Wyci膮gn膮艂em r臋k臋 i dotkn膮艂em Oblicza Bo偶ego.

NOTA WYDAWCY KALIFORNIJSKIEGO

Zar贸wno pan Spalding, jak i pan De Vorss (obydwaj byli bliskimi znajomymi) zmarli w latach 50. XX w. Z tego 艣wiata r贸wnie偶 odeszli wszyscy, kt贸rzy brali udzia艂 w opisanej wyprawie. Nie mamy 偶adnego bezpo艣redniego kontaktu z nikim, kto ma wiadomo艣ci z pierwszej r臋ki, tote偶 ta ksi膮偶ka jest jedynym 藕r贸d艂em poznania. Zgodnie z nasz膮 najlepsz膮 wiedz膮 nie istniej膮 jakiekolwiek mapy trasy podr贸偶y ani te偶 fotografie. Niestety, bez powodzenia usi艂owali艣my dotrze膰 do dodatkowych zapis贸w oraz rejestracji filmowych. Szczerze 偶a艂ujemy, 偶e nie jeste艣my w stanie zaopatrzy膰 R T. Czytelnik贸w w 偶adne dodatkowe 藕r贸d艂a.

DeVorss & Company



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Baird T Spalding 呕ycie i nauki mistrz贸w?lekiego Wschodu
Baird T Spalding 呕ycie i nauka mistrz贸w dalekiego wschodu Tom 4 5
NAUKA REKOLEKCYJNA 1 (POMYS艁 NA 呕YCIE), Nauki rekolekcyjne
Przekaz do艣wiadczenia 24 Mistrz贸w, Wsch贸d, buddyzm, Garuda
Paramahamsa Jogananda - Zasady Krija, 鉂光柡EBOKI 鈩 鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆, Joga i nauki Mistrz贸w
Paramahamsa Jogananda - Samadhi, 鉂光柡EBOKI 鈩 鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆鈻柆, Joga i nauki Mistrz贸w
Ojcowie Ko艣cio艂a - 偶ycie, nauki teologiczne
Padmasambava Nauki [mistrz tybeta艅ski] doc
Czym jestem Nauki mistrza Nisargadatty
Medycyna Wschodu szansa na lepsze 偶ycie, czy oszustwo
Wieczne 偶ycie 鈥 osi膮galne przy obecnym poziomie nauki, W 喈 DZIEJE ZIEMI I 艢WIATA, 鈼弔xt RZECZY DZIWNE
Nauki Drenpa Namki Wielkiego Mistrza Dzogczen i Tantry, Buddyzm
呕ycie jest stanem nieprawdopodobnym, Wsch贸d, buddyzm, cybersangha
Rosi Harada Shodo Nauki Wspolczesnego Mistrza Zen

wi臋cej podobnych podstron