Promieniowanie ufności na dusze
Miłosierny Chrystus wyraźnie domagał się od siostry Faustyny tego, aby całe jej postępowanie wobec bliźnich nacechowane było miłosierdziem. Pragnął, aby jej serce było odblaskiem Miłosierdzia Bożego. "Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić" (742). Nie ma wątpliwości, że s. Faustyna nie była jedyną adresatką tych słów. Jezus oczekuje identycznej postawy od każdego z nas : "Każda dusza niech odzwierciedla moje miłosierdzie". Jednocześnie, Jezus określił trzy podstawowe sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: "Pierwszy - czyn, drugi - słowo, trzeci - modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie" (742).
Wobec tych oczekiwań Jezusa -jaka jest nasza pierwsza reakcja? Świadczenie miłosierdzia innym nie jest pierwszym odruchem istot grzesznych, jakimi wszyscy jesteśmy. Niestety, spuścizna grzechu pierworodnego wyraża się w skłonności do egocentryzmu, czyli zagarniania wszystkich i wszystkiego dla siebie. Miłosierdzie, czyli miłość do osoby zranionej, niekiedy trudnej i denerwującej - nie przychodzi sama z siebie. Sami najpierw potrzebujemy uleczenia miłosierdziem i dobrocią, aby móc je świadczyć innym. Ponieważ wszyscy jesteśmy grzesznikami, czyli istotami wewnętrznie zranionym, więc nasza miłość wzajemna jest jednocześnie miłosierdziem. Lecz bez osobistego doświadczenia miłosierdzia Boga nie jesteśmy w stanie podołać powołaniu do tej miłości. "Bądź miłosierna dla innych, jako ja jestem dla ciebie, a kiedy poczujesz, że słabną twe siły, przychodź do źródła miłosierdzia i krzep duszę swoją, a nie ustaniesz w drodze" (1486). Bez doświadczenia Bożego miłosierdzia nie może być mowy o naszym miłosierdziu wzajemnym. Dlaczego osobiste doświadczenie jest w tym względzie niezbędne?
Warto wziąć pod uwagę stan naszej ludzkie natury. Znowu, z powodu grzechu pierworodnego i jego następstw, istnieje w nas niedowierzanie wobec miłości Boga. Owocem niedowierzania jest egzystencjalny lęk i zagubienie, poczucie przypadkowości i ostatecznej bezsensowności naszego życia. Człowiek bez doświadczenia miłości Boga czuje się niczyim, choćby otoczony był gromadą ludzi. Tego rodzaju lęk można oczywiście maskować na bardzo wiele sposobów, lecz nie można go uleczyć gdzie indziej, jak tylko w Bogu. Jedyne potwierdzenie sensu i wartości mojego istnienia kryje się w moim Stworzycielu. Poprzez obcowanie z Nim na modlitwie dokonuje się proces uzdrowienia z podejrzliwości wobec Boga. Coraz bardziej zakorzenia się we mnie przekonanie o nieskończonej wartości mojej istoty; czuję bowiem, że spogląda na mnie Odwieczna Miłość, której niewypowiedzianie na mnie zależy. Tego typu wewnętrzne doznanie nie tylko kompletnie przeobraża nasze spojrzenie na własne życie, lecz pozwala spojrzeć inaczej na drugich.
Zaczynamy patrzeć na innych tak samo, jak Bóg na nich patrzy, czyli z coraz większym miłosierdziem. Tak więc dzieło miłosierdzia posiada swój początek w osobistym spotkaniu z Bogiem, z doświadczeniem Jego miłosierdzia dla mnie, grzesznika. "Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego Serca mojego, a ja ich napełnię pokojem" (1074). Modlitwa przed obrazem Jezusa Miłosiernego owocuje w nas coraz głębszym przylgnięciem do miłosiernego Serca Boga.
Kolejnym etapem po przyjęciu tego obrazu do naszych domów jest wytrwałość w modlitwie: codzienna koronka do Miłosierdzia Bożego (według możliwości o godz. 1500) oraz przynajmniej część różańca. Modlitwa sama w sobie jest dziełem miłosierdzia oraz źródłem natchnień do świadczenia miłosierdzia słowem i czynem. Także ufność, która niezbędna jest do otrzymywaniu coraz większych darów, rodzi się w nas i wzrasta powoli, w miarę regularnej modlitwy.
Świadectwa składane na temat doznania różnorodnych łask budują wiarę nas wszystkich i zachęcają do tym większej ufności wobec Jezusa! Jest to forma niezwykle cennego apostolstwa. Głosimy w ten sposób, że Chrystus żyje i działa pośród nas! "Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością - mówi Jezus - napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze". Czy każde świadectwo nie jest dowodem promieniowania ufności na inne dusze?
Śladami ufności Jezusa
W orędziu, przekazanym za pośrednictwem s. Faustyny, Jezus zachęca nas do ufności w Jego nieskończone miłosierdzie. Czy jednak On sam wie, co to znaczy zaufać ? Czy poprzez swoje Wcielenie doświadczy) postawy ufności? Czy Jezus może być dla nas wzorem ufności wobec Boga ?
Na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, aby Wcielony Bóg ufał. Lecz przecież Syn Boży, poprzez tajemnicę Wcielenia, stał się prawdziwym człowiekiem. Jego Boska Osoba przyjęła (bez pomieszania) ludzką naturę wraz z jej wszystkimi czynnościami. Otóż, skoro w ludzkiej naturze leży ufność (czego sami doświadczamy), to z jakiego powodu mielibyśmy zaprzeczyć temu, że Chrystus - "będąc do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu" - też potrafił ufać Bogu. Pomimo to, trudno wyobrazić sobie, aby Jego postawa ufności sprowadzała się do życiowego optymizmu, który wyraża się w powiedzeniu: "jakoś tam będzie...". Mówimy tak, ponieważ nie znamy przyszłości, wierząc jednak w nieokreśloną "życzliwość losu". Dane Ewangelii nie pozwalają nam dostrzec tego rodzaju ufności w Chrystusie. Na podstawie choćby tekstu z Łk 18,31-33, gdzie Jezus zapowiada swą Mękę, trudno przypuszczać, aby ignorował On swoją przyszłość. Nie sposób także sądzić, że świadomość czekającej Go śmierci na Krzyżu budziła w Nim optymistyczną wiarę w życzliwy los. Lecz właśnie dzięki temu, ufność Jezusa jest tym bliższa naszej. W rzeczywistości bowiem, także nasza postawa zaufania nie ma nic wspólnego z irracjonalnym liczeniem na ślepy los. Ufność odnosi się przede wszystkim do relacji osobowych. Otóż, ufność Jezusa dotyczy Jego relacji z Ojcem. Uważna lektura Ewangelii pokazuje nawet, że ufność stanowi zasadniczy rys tejże relacji.
Ewangelista Marek notuje, że Jezus zwracał się do Ojca "Abba". Wyraz ten - który znaczący tyle samo, co "tato", a nawet "kochany tato" - niezawodnie świadczy o synowskiej ufności Jezusa. Możemy przypuszczać, że na modlitwie On stale w ten sposób zwracał się do Ojca. Ta okoliczność jednak, w której Ewangelista to słowo cytuje, jest zupełnie szczególna: Jezus modli się w Ogrójcu, doświadczając trwogi w obliczu nadchodzącego cierpienia i opuszczenia ze strony nawet najbliższych apostołów. W tym momencie, Jego zaufanie do kochającego Ojca - choć zawsze było doskonałe - osiąga niejako swój szczyt. Konanie Chrystusa w Getsemani to dramat także Jego ludzkiego serca, w którym ufność przezwyciężała lęk. Zauważmy, że to właśnie ufność wobec Ojca rodzi w Jezusie gotowość wypełnienia Ojcowskiej woli, nawet za cenę ofiary z żyda: "Abba, jeśli jest to możliwe, to oddal ode mnie ten Kielich; lecz niech stanie się nie tak jak Ja chcę, lecz jak Ty chcesz" (Mk 14, 36). Modlitwa ta objawia nam to, co jest najistotniejsze w ufności Chrystusa, czyli posłuszne przylgnięcie do woli Ojca, będącej wyrazem Jego miłości. Innymi słowy, Jezus nas zbawia, ufając Ojcu.
Chociaż przykazanie miłości już istniało, to jednak Jezus ustanawia nowe: "Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umilowalem". W Tym, który "umiłował nas do końca", otworzyło się dla nas niewyczerpalne źródło miłości wzajemnej. Podobnie rzecz ma się z ufnością: Ten, który "umiłował do końca", zaufał także do końca Ojcu. Nowe Przykazanie możemy więc sparafrazować w następujący sposób: "zaufajcie tak, jak Ja zaufałem". W czym przejawiła się doskonałość tejże ufności? Czy nie właśnie w tym, że nie zachwiała się ona w godzinie ciemności? Po ludzku rzecz biorąc, nie do pogodzenia są te dwa okrzyki konającego Chrystusa: "Boże mój, Boże mój! Czemuś mnie opuścił ?!" oraz "Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha Mego." Jak można powierzyć się komuś, kogo nieobecność odczuwa się w sposób niewymownie bolesny ? A jednak Chrystus, z przepaści swego doświadczenia nieobecności Ojca, powierza się Jemu bez reszty. Dokonać mogła tego jedynie ufność, która nie była niczym więcej, jak niewyobrażalnie czystą ufnością. Na Krzyżu, Chrystus zidentyfikował się z najgłębszą rozpaczą i nieufnością ludzką, aby przezwyciężyć ją mocą swej doskonałej ufności do Ojca. Z tego powodu, tylko Jego ufność przynosi nam zbawcze lekarstwo, leczące wszelką nieufność w relacji z Bogiem.
Gest Jezusa, jaki widzimy na Jego ikonie, wyraża zaproszenie do wniknięcia w tajemnicę Serca, z którego rozchodzą się dwa promienie, symbolizujące pełnię nowego życia. Skąd to życie wieczne wypływa? Czyż nie z doskonałego posłuszeństwa Chrystusa wobec Ojca, którego wolą jest właśnie nasze zbawienie? Posłuszeństwo Ojcu rodzi Życie! Dowodem tego jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Lecz siłą posłuszeństwa jest ufność; wzywając nas do ufności, Jezus pragnie nam jej w obfitości udzielić. Wybranym przez Niego narzędziem wlewania ufności w serca jest obraz, jaki polecił namalować, oraz koronka do Miłosierdzia Bożego. Wierność w codziennej modlitwie stanowi wyraz otwarcia się na dar ufności i samego Jezusa. Natomiast ikona Jezusa Miłosiernego, przyjęta z wiarą, uczy wstępować w ślady jedynej w świeci ufności, która prowadzi do Zmartwychwstania i Życia.
|
Obraz - moje wybrane wyczynie
Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po laski do źródła miłosierdzia - powiedział Jezus w jednym ze swoich objawień siostrze Faustynie. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Cofnijmy się do wcześniejszej wizji, w czasie której Chrystus wyraźnie zażądał namalowanie obrazu i określił jego szczegóły: "Wieczorem, kiedy byłam w celi (płockiego klasztoru) ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szatę białą. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchyleni szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony a drugi blady (...). Po chwili
powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia." Zapytany o znaczenie dwóch dużych promieni, wychodzących z Serca, Jezus odpowiedział następująco: "Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia duszę; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (...) szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie." Kiedy s. Faustyna po raz pierwszy zobaczyła obraz, namalowany przez wileńskiego artystę, odczuła głęboki zawód. W kaplicy, ze łzami, zwróciła siew modlitwie do Jezusa: "Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?" W odpowiedzi usłyszała następujące słowa: "Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej." Pan Jezus wielokrotnie ponawiał swoje zapewnienie o udzielaniu łask za pośrednictwem tego wizerunku. Żądając jego publicznego wystawienia, czyli na oczach wszystkich wiernych, oznajmił: "Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, niech więc ma przystęp wszelka dusza do niego."
Sam obraz nie posiada jednak jakiejś magicznej mocy. Jeżeli chcemy zrozumieć jego prawdziwą funkcję i przyjąć go w takim duchu, jakiego oczekuje Chrystus - to trzeba nam sięgnąć do samej istoty orędzia, przekazanego przez siostrę Faustynę. Obraz ten bowiem przedstawia tego samego Jezusa, który ukazywał się siostrze Faustynie, i który pragnie - za jej pośrednictwem - dać rozpoznać się w swym niezmierzonym miłosierdziu każdemu człowiekowi. Rola błogosławionej siostry w tym dziele jest szczególna. To tylko i wyłącznie jej Pan Jezus ukazywał się, odkrywając przed nią bogactwo swego miłosierdzia. Lecz to nie wszystko. Chrystus nieustannie uczył swą wybraną córkę tego, w jaki sposób czerpać ma z niewyczerpalnych bogactw. Uczył jej tego nie tylko dla niej samej, lecz aby stała się z kolei przewodniczką i nauczycielką innych. Cała droga duchowa s. Faustyny jest "do naszego wglądu". Przypomnijmy, że Dzienniczek - będący "zwierciadłem" jej duszy - pisała na wyraźne żądanie Jezusa: "Twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi do zbliżania się do mnie."
Aby poprawnie przyjąć obraz Jezusa Miłosiernego - trzeba go przyjąć z rąk własnych Jezusa. Innymi słowy, należy na niego patrzeć tak, jak siostra Faustyna patrzyła na Jezusa żywego. Z jej Dzienniczka natomiast wiemy, że patrzyła na niego z wielką ufnością. Takiego samego spojrzenia oczekuje dzisiaj od nas Jezus.
Jezus przychodzi, dając wyraz swemu niezgłębionemu bólowi z powodu zatwardziałych grzeszników, którzy zmierzają ku wiecznemu potępieniu: "Są dusze, które gardzą moimi łaskami i wszelkimi dowodami mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża mnie w smutku śmiertelnym. Ból Jego płynie stąd, że nigdy nie przestał kochać grzeszników i Jego Serce nieustannie przepełnia pragnienie przebaczenia, lecz oni nie chcą przyjąć tego daru. Napisz to dla dusz strapionych"
"Gdy się odsłoni przed oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza. Ale z ufnością niech się rzuci w ramiona miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki." - mówi Jezus do "sekretarki" swego miłosierdzia.
W zeszycie piątym swego Dzienniczka s. Faustyna opisuje dialog duszy człowieka, schodzącego z tego świata, z miłosiernym Zbawcą: "Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym. Lecz, niestety, ona pozostaje nieczuła na ten głos. Jedyna jej odpowiedź pozostaje taka: nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą rozpacz, która daje jej już na ziemi pewien przedsmak piekła. Jezus ponawia swe wysiłki, lecz dusza tym bardziej zamyka się w sobie. Wtedy zaczynają niejako się wysilać wnętrzności miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy ze strony duszy, Bóg ofiaruje jej ostatnią łaskę. Dusza wie o tym, Że jest to jej ostatnia szansa, ale zwrócenie się po nią zależy tylko i wyłącznie od niej samej. Wie także o tym, że jeśli okaże jedno drgnienie dobrej woli, nawet najmniejsze, to miłosierny Bóg dokona całej reszty. Jeśli natomiast wzgardzi tym dowodem niezgłębionego miłosierdzia, to Bóg pozostawi ją w takim stanie, w jakim sama chce zostać na wieczność. To oznacza dla niej piekło, wybrane dobrowolnie. Cóż za niewypowiedziany dramat! Dla jego uniknięcia wystarczyłby nawet promyk ufności, który otworzyłby duszę na nieogarniony żar Miłości, zdolnej pochłonąć cały ciężar grzechu. Mów ludziom o moim nieskończonym miłosierdziu! Powiedz im, aby nie stawiali jemu tamy w ich własnym sercu. Miłosierdzie moje działa we wszystkich sercach, które mu otwierają swoje drzwi; jak grzesznik tak i sprawiedliwy potrzebuje mego miłosierdzia. Jak wielu zrozpaczonych grzeszników ocaliła ufność, która zrodziła się w cieniu Jezusowego obrazu? Kiedy spojrzałam się na ten obraz - zanotowała s. Faustyna - przeszyła mnie miłość Boża tak żywa, że przez pewien moment nie wiedziałam, gdzie jestem (...) Podczas mszy św. dał mi Pan poznać, jak wielka liczba dusz znajdzie zbawienie przez to dzieło (...) O, jak wielka jest hojność Boża, niech będzie błogosławiony Pan, który wierny jest w obietnicach swoich...
|
Obraz - moje wybrane wyczynie
Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po laski do źródła miłosierdzia - powiedział Jezus w jednym ze swoich objawień siostrze Faustynie. Tym naczyniem jest obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Cofnijmy się do wcześniejszej wizji, w czasie której Chrystus wyraźnie zażądał namalowanie obrazu i określił jego szczegóły: "Wieczorem, kiedy byłam w celi (płockiego klasztoru) ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szatę białą. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchyleni szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony a drugi blady (...). Po chwili
powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia." Zapytany o znaczenie dwóch dużych promieni, wychodzących z Serca, Jezus odpowiedział następująco: "Blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia duszę; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz (...) szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie." Kiedy s. Faustyna po raz pierwszy zobaczyła obraz, namalowany przez wileńskiego artystę, odczuła głęboki zawód. W kaplicy, ze łzami, zwróciła siew modlitwie do Jezusa: "Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?" W odpowiedzi usłyszała następujące słowa: "Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej." Pan Jezus wielokrotnie ponawiał swoje zapewnienie o udzielaniu łask za pośrednictwem tego wizerunku. Żądając jego publicznego wystawienia, czyli na oczach wszystkich wiernych, oznajmił: "Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, niech więc ma przystęp wszelka dusza do niego."
Sam obraz nie posiada jednak jakiejś magicznej mocy. Jeżeli chcemy zrozumieć jego prawdziwą funkcję i przyjąć go w takim duchu, jakiego oczekuje Chrystus - to trzeba nam sięgnąć do samej istoty orędzia, przekazanego przez siostrę Faustynę. Obraz ten bowiem przedstawia tego samego Jezusa, który ukazywał się siostrze Faustynie, i który pragnie - za jej pośrednictwem - dać rozpoznać się w swym niezmierzonym miłosierdziu każdemu człowiekowi. Rola błogosławionej siostry w tym dziele jest szczególna. To tylko i wyłącznie jej Pan Jezus ukazywał się, odkrywając przed nią bogactwo swego miłosierdzia. Lecz to nie wszystko. Chrystus nieustannie uczył swą wybraną córkę tego, w jaki sposób czerpać ma z niewyczerpalnych bogactw. Uczył jej tego nie tylko dla niej samej, lecz aby stała się z kolei przewodniczką i nauczycielką innych. Cała droga duchowa s. Faustyny jest "do naszego wglądu". Przypomnijmy, że Dzienniczek - będący "zwierciadłem" jej duszy - pisała na wyraźne żądanie Jezusa: "Twoim zadaniem jest napisać wszystko, co ci daję poznać o moim miłosierdziu dla pożytku dusz, które czytając te pisma, doznają w duszy pocieszenia i nabiorą odwagi do zbliżania się do mnie."
Aby poprawnie przyjąć obraz Jezusa Miłosiernego - trzeba go przyjąć z rąk własnych Jezusa. Innymi słowy, należy na niego patrzeć tak, jak siostra Faustyna patrzyła na Jezusa żywego. Z jej Dzienniczka natomiast wiemy, że patrzyła na niego z wielką ufnością. Takiego samego spojrzenia oczekuje dzisiaj od nas Jezus.
Jezus przychodzi, dając wyraz swemu niezgłębionemu bólowi z powodu zatwardziałych grzeszników, którzy zmierzają ku wiecznemu potępieniu: "Są dusze, które gardzą moimi łaskami i wszelkimi dowodami mojej miłości; nie chcą usłyszeć wołania mojego, ale idą w przepaść piekielną. Ta utrata dusz pogrąża mnie w smutku śmiertelnym. Ból Jego płynie stąd, że nigdy nie przestał kochać grzeszników i Jego Serce nieustannie przepełnia pragnienie przebaczenia, lecz oni nie chcą przyjąć tego daru. Napisz to dla dusz strapionych"
"Gdy się odsłoni przed oczyma duszy cała przepaść nędzy, w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza. Ale z ufnością niech się rzuci w ramiona miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki." - mówi Jezus do "sekretarki" swego miłosierdzia.
W zeszycie piątym swego Dzienniczka s. Faustyna opisuje dialog duszy człowieka, schodzącego z tego świata, z miłosiernym Zbawcą: "Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym. Lecz, niestety, ona pozostaje nieczuła na ten głos. Jedyna jej odpowiedź pozostaje taka: nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą rozpacz, która daje jej już na ziemi pewien przedsmak piekła. Jezus ponawia swe wysiłki, lecz dusza tym bardziej zamyka się w sobie. Wtedy zaczynają niejako się wysilać wnętrzności miłosierdzia Bożego i bez żadnej współpracy ze strony duszy, Bóg ofiaruje jej ostatnią łaskę. Dusza wie o tym, Że jest to jej ostatnia szansa, ale zwrócenie się po nią zależy tylko i wyłącznie od niej samej. Wie także o tym, że jeśli okaże jedno drgnienie dobrej woli, nawet najmniejsze, to miłosierny Bóg dokona całej reszty. Jeśli natomiast wzgardzi tym dowodem niezgłębionego miłosierdzia, to Bóg pozostawi ją w takim stanie, w jakim sama chce zostać na wieczność. To oznacza dla niej piekło, wybrane dobrowolnie. Cóż za niewypowiedziany dramat! Dla jego uniknięcia wystarczyłby nawet promyk ufności, który otworzyłby duszę na nieogarniony żar Miłości, zdolnej pochłonąć cały ciężar grzechu. Mów ludziom o moim nieskończonym miłosierdziu! Powiedz im, aby nie stawiali jemu tamy w ich własnym sercu. Miłosierdzie moje działa we wszystkich sercach, które mu otwierają swoje drzwi; jak grzesznik tak i sprawiedliwy potrzebuje mego miłosierdzia. Jak wielu zrozpaczonych grzeszników ocaliła ufność, która zrodziła się w cieniu Jezusowego obrazu? Kiedy spojrzałam się na ten obraz - zanotowała s. Faustyna - przeszyła mnie miłość Boża tak żywa, że przez pewien moment nie wiedziałam, gdzie jestem (...) Podczas mszy św. dał mi Pan poznać, jak wielka liczba dusz znajdzie zbawienie przez to dzieło (...) O, jak wielka jest hojność Boża, niech będzie błogosławiony Pan, który wierny jest w obietnicach swoich...
Nasz ratunek w Miłosierdziu Boga
"Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd" (Hbr 9,27). "Nie zapominaj, że nie ma powrotu" (Syr 38,21). Sam Pan Bóg uświadamia nam, że ziemskie życie każdego z nas jest jedyne i niepowtarzalne. Z każdą chwilą zbliża się moment śmierci, w którym dokona się sąd. Będzie on "nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia" (Jk 2,13) i nie chciał przyjąć daru Bożego miłosierdzia. Św. Paweł ostrzega: "Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje (w czasie życia na ziemi), to i żąć będzie (na sądzie i w chwili śmierci): kto sieje w swoim ciele, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne" (Ga 6,8).
Największą tragedią człowieka są jego grzechy, ponieważ wprowadzają w rzeczywistość śmierci i mogą w końcu doprowadzić do wiecznego potępienia. "Często towarzyszę duszom konającym - pisze s. Faustyna - i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże, i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, Że w jednej chwili otrzymuje przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje ten moment jasny, wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić i do Boga. Lecz nieraz jest u dusz zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (1698).
Aby uchronić nas od tego rodzaju zatwardziałości, zmartwychwstały Chrystus nieustannie puka do ludzkich serc, ponieważ pragnie, abyśmy pozwalali Mu uwalniać nas z niewoli i grzechów i przywracać i wrażliwość i zdolność do miłości. Jezus mówi: "oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze Mną" (Ap 3,20). Jezus Chrystus czyni wszystko, aby dotrzeć do naszych serc z darem swojej miłości: "Miłosierdziem moim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu... powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchując się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną" (1728). Wszystko więc zależy od mojej zgody, wyrażonej przez całkowite zaufanie i wiarę w nieskończone Boże miłosierdzie.
Najpełniejsze objawienie Bożego miłosierdzia dokonało się w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. W tym wydarzeniu dopełniło się dzieło odkupienia świata i tam bierze swój początek odpuszczenie wszystkich grzechów. Po swoim zmartwychwstaniu, tak Pan Jezus mówił do Apostołów zgromadzonych w wieczerniku: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone" (J 20,22-23). Jezus zawsze przebacza i uwalnia z największych grzechów. Pragnie tylko jednego, abyśmy Mu na to pozwolili, wierząc i ufając w Jego nieskończone miłosierdzie. Tak mówi do nas poprzez s. Faustynę: "Pragnę zaufania od swych stworzeń, zachęcaj dusze do wielkiej ufności w niezgłębione miłosierdzie moje. Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego" (1059).
Tylko przez wiarę i bezgraniczną ufność możemy zanurzyć się w oceanie miłosierdzia zmartwychwstałego Pana. Aby ułatwić całkowite powierzenie się Jego Miłosierdziu, Jezus zostawił nam dwa obrazy: wstrząsające, pośmiertne odbicie, swojego zmasakrowanego ciała, na Całunie Turyńskim, oraz obraz Bożego Miłosierdzia, który jest ikoną Zmartwychwstałego.
Jan Paweł II nie zawahał się stwierdzić, że "Święty Całun, to szczególny świadek Paschy: Męki, Śmierci i Zmartwychwstania (...) Jest to dokument, który sprawia wrażenie, jakby czekał na nasze czasy (...) Jezus zostawił nam go obok sakramentów". Przed wystawionym Całunem Ojciec Święty powiedział: "Całun to zwierciadło Ewangelii (...) pozwala nam odkryć tajemnicę cierpienia uświęconego przez ofiarę Chrystusa, które stało się źródłem zbawienia dla całej ludzkości (...) Całun jest także obrazem miłości Boga, a zarazem grzechu człowieka. Wzywa do odkrycia najgłębszej przyczyny odkupieńczej śmierci Jezusa. To świadectwo niezmierzonego cierpienia sprawia, że miłość Tego, który «tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał» (JJ,16), staje się namacalna i ujawnia swoje zdumiewające wymiary. W obliczu takiego cierpienia człowiek wierzący musi zawołać z głębokim przekonaniem: «Panie nie mogłeś umiłować mnie bardziej!», a zarazem uświadomić sobie, że przyczyna tego cierpienia jest grzech: grzech każdego człowieka. Całun wzywa nas wszystkich, byśmy wyryli w naszych sercach wizerunek Bożej miłości i usunęli z nich straszliwą rzeczywistość grzechu (...) W cichym przestaniu Całunu człowiek słyszy echo Bożych słów i wielowiekowego doświadczenia chrześcijańskiego: uwierz w miłość Boga, największy skarb ofiarowany ludzkości, i broń się przed grzechem, największym nieszczęściem ludzkich dziejów" (24.05.1998 r.).
Najskuteczniejszym sposobem obrony przed wszelkim złem jest nawiązanie osobistej więzi miłości ze zmartwychwstałym Jezusem, przez całkowite powierzenie się Jego miłosierdziu. Może nam w tym dopomóc odbicie z Całunu Turyńskiego oraz obraz Bożego Miłosierdzia, namalowany z polecenia samego Chrystusa: "Podają ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu ufam Tobie" (327). Bóg, który dla nas i dla naszego zbawienia stał się prawdziwym człowiekiem, umarł i zmartwychwstał, bardzo cierpi z powodu każdego grzechu, ale cieszy się każdym aktem skruchy. "Moja rozkoszą - mówi Jezus - jest działać w duszy ludzkiej, napełniając ja swoim miłosierdziem i usprawiedliwiać ją (1784). Moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli duszę żądają mało, zacieśniają swe serca (1578). Nawet najwięksi grzesznicy dochodziliby do wielkiej świętości, gdyby tylko zaufali mojemu miłosierdziu" (1784).
Całe nasze ziemskie życie zmierza ku spotkaniu "twarzą w twarz" ze Zmartwychwstałym w chwili naszej śmierci. S. Faustyna pisze: "zmartwychwstanę w Jezusie, ale muszę wpierw w Nim żyć" (392). Żyć w Jezusie to znaczy pozwolić się ogarnąć tajemnicą jego Miłosierdzia. Ile razy z ufnością wyznajemy Jezusowi nasze grzechy w sakramencie pokuty zostaje w nas zwyciężona śmierć i doświadczamy radości zmartwychwstania. Za każdym razem, gdy jako grzesznicy uciekamy się do Bożego Miłosierdzia, spotykamy się z Chrystusem zmartwychwstałym. który swoją Miłością wyprowadza nas z grobu grzechu i śmierci do pełni życia i szczęścia. Gdy przez ufną modlitwę i sakramenty, będziemy zanurzać się w oceanie Miłosierdzia, które wypływa z serca ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa, to wtedy nasza śmierć będzie radosnym przejściem do pełni niekończącego się życia i szczęścia w miłości Trójjedynego Boga. Natomiast do tych wszystkich, którzy gardzą Jego Miłosierdziem, Pan Jezus kieruje ostrzeżenie: "Kto nie chce przejść przed drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej" (1146).
ks. Mieczysław Piotrowski TChr
Kto ufa Miłosierdziu Mojemu, nie zginie!
Ufność jest najprostszym i najskuteczniejszym sposobem na znalezienie największego skarbu, jakim jest miłosierna miłość Boga. Być wierzącym to znaczy bezgranicznie ufać Bogu.
Pan Jezus mówi: "Niechaj się nie lęka zbliżyć dusza słaba, grzeszna; a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani Miłosierdzia Mojego" (Dz. 1577). Bez tak rozumianej wiary człowiek nigdy nie znajdzie szczęścia. Pan Jezus mówił św. Faustynie: "Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do Mojego Miłosierdzia" (Dz. 300); "Łaski z Mojego Miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest - ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask" (Dz. 1578); "Cieszę się, że żądają wiele, bo moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca" (Dz. 1578); "Powiedz duszom, by nie stawiały tamy mojemu Miłosierdziu we własnym sercu, które tak bardzo pragnie w nich działać" (Dz.1577).
Pan Jezus uświadamia nam, że tylko ludzie pokorni są w stanie w pełni Mu zaufać. "Strumienie mej łaski zalewajądusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych" (Dz. 1602); "Duszom pysznym nie udzielam swych łask, a i nawet udzielone odbieram" (Dz. 1170).
Najważniejsze jest, abyśmy żałując za swoje grzechy, z całego serca pragnęli przyjmować wszystkie duchowe skarby, którymi Pan Jezus pragnie nas obdarowywać. Mówił św. Faustynie: "Jak bardzo pragnę zbawienia dusz. Moja najmilsza sekretarko, napisz, że pragnę przelewać swe Boskie życie w dusze ludzkie i uświęcać je, byle one zechciały przyjąć moją łaskę. Najwięksi grzesznicy dochodziliby do wielkiej świętości, gdyby tylko zaufali mojemu miłosierdziu (Dz. 1784); "Oni mają prawo przed innymi do ufności w przepaść Miłosierdzia Mojego" (Dz. 1146). Pan Jezus mówi do każdego z nas: "Czuję się sam zależny od twojej ufności; jeżeli ufność Twoja będzie wielka, to hojność Moja nie będzie znać miary" (Dz. 1548).
Ludzie, którzy jeszcze nie podjęli decyzji rozpoczęcia tej najwspanialszej przygody życia, jaką jest wejście na drogę wiary i całkowitego zaufania Bogu, mają najwięcej oporów, aby zdobyć się na ten wewnętrzny przełom. Siły zła będą czyniły wszystko, aby do tego nie dopuścić. Ojciec kłamstwa będzie nieustannie starał się fałszować prawdę o Bogu w ludzkiej świadomości, będzie wzbudzał uczucia awersji i zniechęcenia. Trzeba mieć świadomość tych wszystkich trudności i nie odkładać decyzji powierzenia Bogu z dziecięcą ufnością swojego poranionego grzechami serca. Wierzyć w Boga, to znaczy bezgranicznie Mu ufać. W praktyce oznacza to codzienną modlitwę, czyli osobisty kontakt z Jezusem i Maryją. Chodzi o dziękczynienie, adorację, konsultowanie wszystkich planów i decyzji życiowych, żal za grzechy i postanowienie poprawy. Aby wierzyć i ufać Bogu, trzeba się szczerze modlić każdego dnia. Zaleca się koronkę do Bożego Miłosierdzia, różaniec, lekturę Pisma św. oraz regularne spotkania z Jezusem w sakramentach pokuty i Eucharystii. Tylko wtedy będzie dokonywał się duchowy rozwój człowieka, polegający na tym, że będzie zawsze akceptował i ze wszystkich sił wypełniał Bożą wolę.
Przygotuj świat na moje przyjście
Pan Jezus pragnie obdarować nas pełnią szczęścia w niebie, dlatego wzywa nas do nawrócenia, abyśmy zerwali z grzechem i nie szli drogą prowadzącą do zguby wiecznej.
Nigdy nie jest za późno, aby się nawrócić. Im większa nędza - mówi Pan Jezus - tym większe ma prawo do miłosierdzia mojego... Zdrój miłosierdzia mojego został otwarty na oścież włócznią na krzyżu dla wszystkich dusz - nikogo nie wyłączyłem (Dz 1182). W przekazanym siostrze Faustynie orędziu o nieskończonym miłosierdziu Boga jest równocześnie przestroga dla tych wszystkich, którzy lekceważą wezwanie do nawrócenia, zamykają swoje serca i umysły, nie chcą zbliżyć się do źródła Bożego miłosierdzia, nie chcą skorzystać z sakramentu pokuty. Pan Jezus kieruje do nich ostrzeżenie: O biedni, którzy nie korzystacie z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno (Dz 1448); Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne (Ga 6, 8).
Pan Jezus zlecił s. Faustynie bardzo ważną misję do spełnienia: Przygotujesz świat na ostateczne przyjście moje (Dz 429). O tej misji mówiła s. Faustynie również Matka Najświętsza, kierując do niej następujące słowa: Ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego (Dz 635). Pan Jezus pragnie nas ostrzec przed nadchodzącym dniem Sądu i wzywa, abyśmy korzystali z czasu miłosierdzia: Blisko jest dzień straszliwy, dzień mojej sprawiedliwości (Dz 965); Nim przyjdę jako sędzia sprawiedliwy, otwieram na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej (Dz 1146).
Orędzie, które przekazała nam s. Faustyna, głosi, że Bóg jest samym miłosierdziem (Dz 1074, 300) i pragnie, aby wszyscy ludzie wyzbyli się wszelkich lęków i obaw i z ufnością powierzyli Jego miłosierdziu swoje poranione grzechami serca. Kiedy jednak minie obecny czas miłosierdzia, Chrystus przyjdzie sprawować sąd. Niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas niech uciekają do źródła miłosierdzia mojego (Dz 848).
Nie chcę karać zbolałej ludzkości - mówi Jezus - ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego serca. Kar używam, kiedy mnie sami zmuszają do tego; ręka moja niechętnie bierze za miecz sprawiedliwości; przed dniem sprawiedliwości posyłam dzień miłosierdzia (Dz 1588).
Pan Jezus polecił, aby w pierwszą niedzielę po Wielkanocy wszyscy uroczyście obchodzili święto Bożego Miłosierdzia. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką dla biednych grzeszników. W dniu tym ot\varte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej byfy jak szkarłat (...). Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego (Dz 699). Pan Jezus prosi nas, abyśmy przygotowali się na święto Bożego Miłosierdzia przez odprawienie nowenny, która powinna rozpocząć się w Wielki Piątek i trwać przez dziewięć dni. Powiedział mi Pan - pisze s. Faustyna - żeby tę koronkę odmawiać przez dziwięć dni przed świętem Miłosierdzia (...). W tej nowennie udzielę duszom wszelkich łask (Dz 796).
Miłosierdzie - najlepszy z darów
"Być może najcudowniejszą rzeczą w Bogu jest to, (S. Kierkegaard) |
W sakramencie pojednania doświadczenie miłosierdzia Bożego jest integralnie związane z pojęciem grzechu i żalu za niego. Powierzchowność przeżywania samego grzechu i żalu za niego wyraża się także w powierzchownym doświadczeniu miłosierdzia Bożego.
Istota grzechu nie jest najpierw samo uleganie jakiejkolwiek namiętności (pysze, chciwości, zmysłowości, nienawiści itp.), które zwykle rodzi w nas największe zawstydzenie i upokorzenie, ale odwrócenie się od miłości Boga jako źródła i ostatecznego celu życia. Uleganie namiętności jest jedynie marną rekompensata, jaka człowiek sam sobie ofiaruje po rezygnacji z fundamentalnego daru, jakim jest miłość Boga.
Dla świętych i mistyków miłość Boża jest wszystkim. S. Kierkegaard w swoim Dzienniku napisał: "Nihil extra Deum, nihil praeter Deum" - "Nic poza Bogiem, nic oprócz Boga". Właśnie dlatego święci nie mogą zrozumieć, jak można lekceważyć i odrzucać miłość Boga. Św. Franciszek z Asyżu biegając po ulicach swojego rodzinnego miasteczka ze smutkiem i ze zdziwieniem powtarzał: "Miłość nie jest kochana". Podobnie pisał też Kierkegaard: "Ludzie mówią, że nie powinno się trwonić darów Bożych, ale najlepszy ze wszystkich darów Boga, Jego miłość, ten dar, który pozwala nazwać Go Ojcem, który pozwala Co kochać - jakże my go marnujemy! Ilu myśli o nim rzetelnie! Straszne! Bóg w niebie ofiaruje swoją miłość każdemu człowiekowi, ale nikt zupełnie się o nią nie troszczy".
Grzech jest "straszny" właśnie dlatego, ponieważ człowiek podcina nim korzenie swojego własnego istnienia, unicestwia własny osobowy byt. "Zapłatą za grzech jest śmierć" - powie św. Paweł (Rz 6, 23). Św. Ignacy w Ćwiczeniach duchownych w medytacji o grzechu każe "spojrzeć na siebie jak na jakąś ranę i wrzód, z którego wypłynęło tyle grzechów, tyle niegodziwości i cały ten jad tak bardzo wstrętny". Te mocne słowa Świętego nie będą przez nas odbierane jako dewocyjna przesada, jeśli zrozumiemy rzeczywiste konsekwencje ludzkiego grzechu.
W tej perspektywie przebaczenie i miłosierdzie okazane grzesznikowi przez Boga nie jest jedynie banalnym "darowaniem" zadłuznia, jakie biedak zaciągnął wobec bogacza, który mając wszystkiego pod dostatkiem nie dba o jakieś marne grosze. Nie jest też "puszczeniem w niepamięć" przykrego incydentu, jaki wydarzył się przez przypadek, lub też wyczyszczeniem brudnej plamy, którą spowodowaliśmy przez nieostrożność.
Wszystkie porównania i przypowieści biblijne mówiące o przebaczeniu Boga są jedynie obrazami, które mają nas naprowadzać na kontemplację tajemnicy miłosierdzia. Kiedy obrazy te traktujemy w sposób dosłowny i materialny, wówczas one mogą nam bardziej przeszkadzać niż pomagać.
Miłosierdzie jest aktem wielkiej łaski Boga wobec grzesznika, jest cudem równym cudowi stworzenia. Grzech dokonuje bowiem takiego spustoszenia, iż naprawienie jego skutków wymaga tej samej mocy i tej samej miłości, jaką Bóg zaangażował w sam akt stworzenia. "Bóg tworzy z niczego - osobliwe, powiadasz. Tak, oczywiście, ale On czyni coś bardziej osobliwego - z grzeszników stwarza świętych" (S. Kierkegaard).
Miłosierdzie Boże okazane grzesznikowi jest cudem, który przywraca zmarłego do życia. W przypowieści o synu marnotrawnym ojciec mówi: "Będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się" (Łk 15, 23-24). Tylko Bóg może odpuszczać grzechy, ponieważ tylko On może przywracać życie zmarłemu.
MIŁOSIERDZIE BOŻE OKAZANE GRZESZNIKOWI JEST CUDEM,
KTÓRY PRZYWRACA ZMARŁEGO DO ŻYCIA.
By móc przeżyć głęboko sakrament pojednania, trzeba nam więcej czasu i serca poświęcić kontemplacji miłosierdzia Bożego niż oglądaniu własnych grzechów. W grzechu nie ma nic ciekawego. Jest on zawsze śmiertelnie nudny. Stąd też powierzywszy go z całą szczerością, otwartością i zaufaniem Bogu trzeba nam zwrócić naszą uwagę i serce ku miłosiernemu Ojcu. Jeżeli mimo wszystko nasze serce dale) nas oskarża i potępia z powodu naszych grzechów, wówczas z tym większym zapałem i oddaniem winniśmy kontemplować większe od naszego serce Boga (por. 1 J 3, 20).
Doświadczając wielkiej bezradności w zrozumieniu zarówno naszych grzechów, jak i miłosierdzia Bożego możemy modlić się słowami św. Siostiy Faustyny: "Jezu, proszę Cię o potężny rozum w rozumieniu rzeczy Bożych i wyższych".
o. Józef Augustyn SJ
"W męce mojej szukaj siły i światła"
Orędzie o Bożym miłosierdziu, przekazane nam przez posłannictwo św. Faustyny, wiąże się ściśle z tajemnicą męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. To właśnie w wydarzeniach Misterium Paschalnego Jezus ukazuje nam prawdziwą miarę Bożej miłości. On jest bowiem Miłością, która, aby nas zbawić, dobrowolne przyjmuje na siebie ogrom cierpienia. Siostra Faustyna na kartach Dzienniczka przywołuje obrazy męki Pańskiej, jakich doświadczyła przy rozważaniu Pasji.
Pewnego dnia, po odprawieniu godziny świętej, siostrze Faustynie ukazał się Pan Jezus cierpiący biczowanie: O, niepojęta to katusza! Jak strasznie Jezus cierpiał przy biczowaniu. O biedni grzesznicy, jak wy się spotkacie w dzień sądu z tym Jezusem, którego teraz tak katuj ecie? Krew Jego płynęła na ziemię, a w niektórych miejscach ciało zaczęło odpadać. I widziałam na plecach parę kości Jego obnażonych z ciała... Jezus cichy wydawał jęk i westchnienie (Dz 188).
Innym razem s. Faustyna stała się świadkiem wyszydzenia i ukoronowania cierniem Chrystusa: Kiedy się pogrążam w męce Pańskiej, często widzę Pana Jezusa w adoracji, w takiej postaci: po ubiczowaniu kaci zabrali Pana i zdjęli z Niego szatę własną, która już się przywarła do ran; przy zdejmowaniu odnowiły się rany Jego, wtem zarzucono na Pana czerwony płaszcz, brudny i poszarpany na odświeżone rany. Płaszcz ten zaledwie w niektórych miejscach dosięgał kolan. I kazano Panu usiąść na kawałku belki, wtenczas upleciono koronę z cierni i ubrano głowę świętą, i podano trzcinę w rękę Jego, i naśmiewali się z Niego, oddając mu pokłony jak królowi, plwali na oblicze Jego, a inni brali trzcinę i bili głowę Jego, a inni kułakami zadawali Mu boleść, a inni zasłonili twarz Jego i bili Go pięściami; cicho znosił to Jezus. Kto pojmie Jego - boleść Jego? Jezus miał wzrok spuszczony na ziemię; wyczułam, co wówczas się działo w najsłodszym Sercu Jezusa. Niech każda dusza rozważa, co Jezus cierpiał w tym momencie. Na wyścigi znieważali Pana. Zastanawiałam się, skąd taka złość w człowieku, a jednak grzech to sprawia - spotkała się Miłość i grzech (Dz 408).
Nawet wówczas, gdy oprawcy nie szczędzili Chrystusowi obelg i znieważań, On znosił je z pokorą: Jezus nic nie mówił, tylko się spojrzał na mnie; w tym spojrzeniu wyczułam tak straszną mękę Jego, że nie mamy nawet pojęcia, co ucierpiał Jezus dla nas przed ukrzyżowaniem. (...) kiedy widzę Jezusa umęczonego, serce mi się rwie w strzępy, myślę, co będzie z grzesznikami, jeżeli nie skorzystają z męki Jezusa. W męce Jego widzę całe morze miłosierdzia (Dz 948).
W Wielki Piątek na moment przed ukrzyżowaniem, umęczony Pan Jezus skierował do swej apostołki raz jeszcze polecenie głoszenia Bożego miłosierdzia grzesznikom: Tyś sercem moim, mów grzesznikom o miłosierdziu moim (Dz 1666).
Chrystus bardzo często zachęcał św. Faustynę do rozważania Jego Męki: Dziś w czasie Mszy św. widziałam Pana Jezusa cierpiącego, jakoby konał na krzyżu, który mi rzekł: Córko moja, rozważaj często cierpienia moje, które dla ciebie poniosłem, a nic ci się wielkim nie wyda, co ty cierpisz dla mnie. Najwięcej mi się podobasz, kiedy rozważasz moją bolesną mękę; łącz swoje małe cierpienia z moją bolesną męką, aby miały wartość nieskończoną przed moim majestatem (Dz 1512).
Kontemplowanie cierpiącego oblicza Zbawiciela przynosi wiernym liczne owoce. Z jednej strony, dzięki poznaniu ceny, jaką Chrystus zapłacił za nasze grzechy, możemy przybliżyć się do głębi Bożej miłości, z drugiej zaś otrzymać pomoc do niesienia codziennego krzyża. Jezus mi powiedział, że najwięcej mu się przypodobam przy rozważaniu Jego bolesnej męki, i przez to rozważanie wiele światła spływa na duszę moją. Kto chce się nauczyć prawdziwej pokory, niech rozważa mękę Jezusa. Kiedy rozważam mękę Jezusa, to mi przychodzi jasne pojęcie wielu rzeczy, których przedtem zrozumieć nie mogłam. Ja chcę być podobna do Ciebie, Jezu, do Ciebie ukrzyżowanego, umęczonego, upokorzonego. Jezu, odbij na duszy i sercu moim swoją pokorę. Kocham Cię, Jezu, do szaleństwa. Ciebie wyniszczonego, takiego, jak Cię wskazuje prorok, jakby nie mógł w Tobie dostrzec postaci ludzkiej dla wielkich boleści. W takim stanie kocham Cię, Jezu, do szaleństwa. Boże wiekuisty i niezmierzony, co uczyniła z Ciebie miłość... (Dz 267).
Okres Wielkiego Postu niech stanie się okazją do rozmyślań nad ogromem cierpień, jakie doświadczył Chrystus. Tych, którzy w skupieniu i z czcią przeżywają mękę Pańską, Bóg hojnie obdarza błogosławieństwem: Jedna godzina rozważania mojej bolesnej męki większą zasługę ma aniżeli cały rok biczowania się aż do krwi (Dz 369); mało jest dusz, które rozważają mękę moją z prawdziwym uczuciem; najwięcej łask udzielam duszom, które pobożnie rozważają mękę moją (Dz 737).
Świadomie wybierają piekło...
W piekle najwięcej jest dusz, które nie dowierzały,
że piekło istnieje.
Objawiając się s. Faustynie Pan Jezus przypomniał nam, że warunkiem przebaczenia wszystkich grzechów jest pełne bezgranicznej ufności powierzenie się Jego nieskończonemu Miłosierdziu: "Choćby dusza była już jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu: cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystacie z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno" (Dz.1448).
Pan Jezus wyjaśnia, że: "Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże" (Dz.1698).
Pan Jezus ukazał siostrze Faustynie przerażającą wizję piekła i polecił jej, aby ją opisała ku przestrodze tych wszystkich, którzy przestali wierzyć w możliwość wiecznego potępienia i żyją tak, jakby Bóg nie istniał.
Św. Faustyna pisze: "Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugą - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecią - nigdy się już ten los nie zmieni; czwartą męką jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piątą męką jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka - jest ustawiczne towarzystwo szatana: siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to nie jest koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza, czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest. Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. (...) Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem" (Dzienniczek, 741).
Kochani Czytelnicy, w codziennej modlitwie przed obrazem Bożego Miłosierdzia polecajcie Jezusowi dusze najzatwardzialszych grzeszników, prosząc o ich nawrócenie. Tak wielu ludzi w Polsce odrzuca Dekalog i gardzi miłością Boga, a więc idzie drogą prowadzącą do zguby wiecznej. Nie łudźmy się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne (Ga 6:7- 8). Dlatego naszym codziennym obowiązkiem jest modlitwa o nawrócenie grzeszników.
Tak jak Pan Jezus prosił s. Faustynę, tak dzisiaj prosi każdego z nas: "Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną" (1728).
Głosząc radosną prawdę o nieskończonym Bożym Miłosierdziu, powinniśmy również sobie i innym przypominać, że przez zatwardziałość w grzechu można całkowicie zniszczyć w sobie zdolność do miłości, i wtedy w momencie śmierci, na wieki odrzucić Bożą Miłość. Dlatego pozwólmy Jezusowi, aby przez naszą modlitwę i cierpienie mógł docierać do serc najzatwardzialszych grzeszników i dokonywać cudu ich nawrócenia.
Dziękujemy za wszystkie nadesłane świadectwa. Pamiętajcie, że Jezus bardzo pragnie, abyście na łamach "Miłujcie się" dzielili się z innymi świadectwami otrzymanych łask i cudów Bożego Miłosierdzia. Niech to będzie wyrazem Waszej wdzięczności Jezusowi.