Pokój naszych czasów


Pokój naszych czasów

W przyszłości będzie tak samo, tylko bardziej - mawiał jeden z amerykańskich mistrzów SF, Alfred Bester. 40 lat temu Ho Chi Min na zastraszenie Ameryki i wygranie wojny na głębokim zapleczu, przy amerykańskich urnach wyborczych, potrzebował kilkunastu lat, choć miał w tym dziele do pomocy całe tłumy szczerze niena­widzących swojej oj­czyzny i jej demokra­tycznego ustroju dzien­nikarzy, intelektualistów i „idealistycznej młodzieży”. Ben Laden zdołał dokonać tego samego zaledwie w trzy dni. Inna sprawa, że brak najmniejszych skrupu­łów, jakim wykazali się we współpracy z nim hiszpańscy socjaliści, był napraw­dę bezprecedensowy. Nie zawahali się przed niczym, żeby te 200 trupów, które spadły im jak z nieba, przekuć na władzę. Zmobilizowali i popchnęli do urn wybor­czych zastraszoną trzodę wychowanych na MTV półanalfabetów, zazwyczaj politykę olewających, no i udało się. Parę lat temu, kiedy świrnięty lewak zastrzelił „populistę” Pima Fortuyna, jego „popu­listyczna” partia oparła się pokusie wy­korzystania śmierci lidera do zbicia poli­tycznego kapitału, choć na krótki czas jej notowania wzrosły dwukrotnie. Ale pan Zapatero nie jest „populistą”, tylko kole­siem z rządzącego Europą socjalistyczne­go towarzystwa. Jemu wolno.

Al-Kaida doceniła gotowość do współpracy ze strony Hiszpanów - w specjalnym liście ogłosiła, że łaska­wie chwilowo odstąpi od ich dalszego zabijania. Nie wiem, czy pan Zapatero już ogłosił z tego powodu triumfalnie swoim rodakom, że zabezpieczył im „pokój naszych czasów”; powinien tak zrobić co rychlej. Mina zrzedła za to Francuzom, którzy jeszcze kilka dni wcześniej nie kryli satysfakcji, że terro­ryści zdołali wyłamać ważne ogniwo z sojuszu zbudowanego przez Amerykę. W innym liście al-Kaida zapowiedziała bowiem zamachy także na jej teryto­rium. Francuzi są przecież najlepszymi sojusznikami ben Ladena w walce z Ameryką i sądzili dotąd, że ich antyamerykanizm i pobłażliwość wobec an­tysemickich ekscesów muzułmańskiej młodzieży czyni ich całkowicie bez­piecznymi i mogą na wojnę z islamskim terroryzmem patrzeć jak na nie doty­czącą ich w najmniejszym stopniu fanaberię Busha. Francuzi pamiętali za­wsze, że mają u siebie 5 mln muzułma­nów i uważali, żeby się im nie narazić. Niestety, wrodzona lewicowość raz wzięła górę nad wrodzoną, hm, nazwij­my to, ostrożnością, i w obronie laickości swego państwa przyjęli Francuzi ustawę zakazującą muzułmankom noszenia w państwowych szkołach chust. Ciekawe, czy teraz z odwołaniem tej ustawy będą czekać na jakiś zamach, czy wystarczą już same pogróżki? A jeśli ustawę o zakazie noszenia „ostentacyjnych symboli religijnych” faktycznie odwołają, np. pod pretekstem niedociągnięć formalnych podczas jej uchwalania, to przy którym z następnych żądań islamistów zbuntują się przeciwko ich dyktatowi? Kiedy anonimowy autor, i podpisujący się jako „brygady imienia Abu Zabu-Ahr-Wahu-Bibiego”, czy jakoś tak, zażąda okutania francuskiej Marianny po oczy w burkę albo zamknięcia w Paryżu sex-shopów z ulicy i Świętego Dionizego, bo za blisko stamtąd do nowego meczetu?

Ciekawa rzecz - przed mniej więcej dziesięciu laty odbyła się seria tajemniczych zamachów bombowych na francuskie koleje. Nie były to wybuchy porównywalne z madryckim, ginęły w nich po dwie, trzy osoby, ale prawdziwym niebezpieczeństwem było używanie przez zamachowców domowych po­wszechnie dostępnych surowców i fakt, że działali oni, jak twierdzili wówczas fachowcy, w pojedynkę, bez żadnego planu, a to bardzo utrudniało ich zwalczanie. Potem jednak nagle za­machy ustały, jak nożem uciął. Rok później prasa bry­tyjska, powołując się na źródła swojego wywiadu, oskarżyła Francu­zów o zawarcie z terrory­stami swoistego paktu o nie­agresji: francuskie władze bez­pieczeństwa miały się zobowią­zać, że nie będą terrorystom przeszkadzać w ich pracy orga­nizacyjnej, ci zaś, że swoje bom­by odpalać będą gdzie indziej. Francja zaprzeczała tym doniesieniom z oburze­niem, Anglicy powtarzali je dość upor­czywie. Nic pewnego - oczywiście - nie wiadomo, ale wszystko, co prezentują europejscy politycy, nie tylko francuscy, skłania do podejrzenia, że gdyby ktoś zaproponował im podobny „ układ po­kojowy”, nie odrzuciliby go od razu z oburzeniem. Problem w tym, że pokój z ludźmi zdolnymi do czegoś takiego jak zamachy w Madrycie czy na Bali może być tylko krótkotrwałym rozejmem, umożliwiającym im postawienie za jakiś czas dalej idących żądań.

24 marca 2004



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rafał Ziemkiewicz Felietony Pokój naszych czasów
100 , „AIDS - NOWA CHOROBA NASZYCH CZASÓW”
Opracowania różnych tematów, Bohaterowie naszych czasów, Bohaterowie naszych czasów - Judym, Kolumbo
Skrypt Studium Terapii Uzależnień, 01. NaĹ‚ogowa osobowość naszych czasĂłw, Nałogowa osobowość nas
Ashe Martine Szaman naszych czasów
Ludwig von Mises NARÓD PAŃSTWO I GOSPODARKA (FRAGMENTY) Uwagi o polityce i historii naszych czasów
neurotyczna osobowość naszych czasów
nałogowa osobwość naszych czasów
Horney K Neurotyczne Osobowości Naszych Czasów
Niepodzielny atom od starozytności do naszych czasów
Psychologia - Narkotyczna Osobowość Naszych Czasów
Narcystyczna osobowość naszych czasów LAsch
Prorok naszych czasów
O tym jak Popiełuszko naszych czasów stał się niewygodny dla Kościoła Wyborczej
Ashe Martine Szaman Naszych Czasow
Lermontow M J Bohater naszych czasów

więcej podobnych podstron