Narkotyczna osobowość naszych czasów Znudzony sobą człowiek sięga po coraz to nowsze środki w nadziei, że coś odkryje, że uda mu się wykorzystać całkowicie potencjał własnej inteligencji. Pobudzić mózg, wedrzeć się do jego uśpionych dotąd, niedostępnych zakamarków. Wyznawcy wschodnich religii twierdzą, że to ich bóg stworzył "magiczne zioła", które niedoskonałemu człowiekowi pozwalają, choć na chwilę, poznać boską istotę. W ten sposób starają się udowodnić tezę, że ich narkotyk istniał "od zawsze". Są jednak tacy, którzy uważają, że uzależnienie od narkotykyków to choroba ostatnich stuleci, że zdolny do tego był zupełnie zdezorientowany mieszkaniec świata. Narkotyk, to substancja, od której łatwo jest się uzależnić.
Nawet w podświadomości narkomana jest jakieś tabu przestrzegające przed niebezpieczeństwem zażywania tego typu środków. Dlatego każdy narkoman tworzy własne teorie uzasadniające "konieczność" sięgania po haszysz, marihuanę, opium czy LSD. Nie ma dwóch takich samych narkomanów, podobnie jak i różne są powody, które "zmuszają" do brania. Ogólnie można jednak powiedzieć, że zawsze pojawia się jakiś brak. Najczęściej brak wiary w samego siebie, w możliwości innego życia lub we własne siły twórcze. Dzisiejszy ćpun dysponuje bogatym laboratorium pełnym syntetycznych środków odurzających. Zażywa głównie amfetaminę, przy pomocy której próbuje dogonić świat, lub LSD po to, aby na chwilę odpocząć od rzeczywistości i "popodróżować po sobie". Narkotyk to substancja tajemnicza, o niezwykłych właściwościach, może przynieść siły i ekstazę. Równie dobrze chorobę psychiczną i śmierć. Nadszedł czas, aby napisać kilka słów o profilaktyce. Szczególnie jest to potrzebne dorastającej młodzieży. A więc...! Uwaga! Uwaga! Uwaga!
To nieprawda, że jeżeli odmówimy, to ktoś się na nas obrazi. To nieprawda, że przestanie się do nas odzywać i zapomni o nas na śmierć przy następnej imprezie czy wyjściu do kina. Można odmówić bez ryzyka wojny. A jeżeli nie? Jeżeli ktoś wyśmieje, powie, że to koniec? To co wtedy? Wtedy trzeba się zastanowić czego ten ktoś właściwie chce. Czy tego, abym mu dodał odwagi paląc razem z nim papierosa? Czy tego, żeby w przyszłości sam nie umierał jeżeli bierze "kompot".
Obłęd! O co tu właściwie chodzi?! Czy po jednym kieliszku stanę się dla niego innym człowiekiem? Wypalę marihuanę i nagle awansuję w jego oczach? Wypij, zapal, weź. Takie jest jego zadanie, jego propozycja, a właściwie polecenie. A gdzie moje miejsce w tym wszystkim? Powinienem pokornie się na to zgodzić. Bawić w grę: "Udowodnię ci, że ..." i pić, łykać prochy aż do bólu... Do pierwszego kaca, do pierwszego głodu, do pierwszej paranoi. Będę w prawdzie uzależniony, ale jaki ze mnie świetny kumpel, świetny gość. Co mi się powie, to zrobię. Dlaczego? Boję się, że mnie zostawi, rozpowie innym, że jestem cieniem. Zgadzam się, bo tak naprawdę nie umiem mu odmówić. Wolę kiedy ktoś decyduje za mnie. Robię to co inni, aby się nie wyróżniać: bo ten co się wyróżnia dostaje w łeb. Obłęd... Nie zgadzam się. Mówię mu: "Nie piję, wiesz o tym." Jeżeli jesteś moim kumplem - uszanuj to. A jeżeli nie..? To po prostu oznacza, że się nie rozumiemy. Można odmówić, to naprawdę nic trudnego. Trzeba tylko chcieć, a potem używać tylko jednego słowa: NIE. Na koniec tego artykułu chciałabym odnieść się do Pisma Świętego. Pan Jezus powiedział: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię." Dlatego też unikajmy w swoim życiu środków odurzających. To nie jest lekarstwo i na pewno nam nie pomoże. Przerzućmy swoje troski na Jezusa, On na pewno nam pomoże. Klaudia |