Fredrik Lindgren: Ten tor mocno się zmienił
Jeszcze w ubiegłym sezonie Fredrik Lindgrenreprezentował barwy Azoty Tauron Tarnów. W przerwie zimowej opuścił jednak „Jaskółcze Gniazdo” i przeniósł się do Wrocławia. Los chciał, iż na inaugurację rozgrywek Betard Sparta zmierzyła się w wyjazdowym meczu z tarnowskim zespołem. Dla Szweda nie był to jednak udany powrót do Tarnowa.
Włodarze wrocławskiego zespołu liczyli, iż dobra znajomość geometrii tarnowskiego toru pomoże Fredrikowi w zdobyciu pokaźnej liczby punktów. Jednak pod nieobecność Szweda obiekt w Mościcach mocno zmienił swoje właściwości. Co miało niebagatelny wpływ na występ Lindgrena, który wywalczył zaledwie trzy oczka.
- Tak, to prawda ten tor mocno się zmienił od ostatniego sezonu. Silniki zupełnie inaczej pracują na obecnej nawierzchni. Wszyscy mieliśmy kłopoty ze znalezieniem właściwego przełożenia. Próbowaliśmy różnych rozwiązań, ale to nie przynosiło skutku. Oczywiście jestem mocno rozczarowany swoim występem, naprawdę zależało mi na tym, aby godnie zaprezentować się w pierwszym meczu dla swojego nowego zespołu. Teraz, muszę udać się do Wrocławia i mocno potrenować przed kolejnym meczem. Chciałbym zmazać plamę z tego występu w Tarnowie, jeśli oczywiście dostanę szansę od trenera - mówi Szwed.
Słabszy występ w Tarnowie jest tym większym zaskoczeniem, iż u progu sezonu 2012Lindgren spisywał się naprawdę dobrze. - Jak do tej pory prezentowałem się całkiem nieźle i myślałem, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, dlatego właśnie to spotkanie w Tarnowie było dla mnie mocnym ciosem. Trochę przypomina mi to ubiegłoroczne rozgrywki, kiedy na otwarcie sezonu ligowego w Polsce zaliczyłem równie słaby występ we Wrocławiu z tym, że wówczas startowałem z Jaskółką na plastronie. Mam nadzieję, że ten dzisiejszy mecz był pierwszym i zarazem ostatnim, w którym zaprezentowałem się tak słabo - wspomina Szwed.
Szwed ma już za sobą pierwszy start w tegorocznym cyklu Grand Prix. Jak wspomina historyczny turniej w nowo zelandzkim Auckland? - To było naprawdę ekscytujące przeżycie, z drugiej jednak strony wymagało od nas sporych przygotowań. Grand Prix w Nowej Zelandii to zupełnie nowe wyzwanie dla wszystkich uczestników cyklu. Musieliśmy zapoznać się z zupełnie nowym obiektem, na którym żaden z nas nigdy wcześniej nie startował. Myślę jednak, że same zawody wypadły korzystnie. Na trybunach zasiadło sporo widzów, a kilka wyścigów mogło się spodobać. Wszystko wskazuje na to, że powrócimy tam w przyszłym sezonie. Z tego co wiem, to organizatorzy mają podpisaną trzyletnią umowę, więc z pewnością nie był to ostatni tego typu turniej w Auckland. A kto wie, być może IMG/BSI zdoła rozszerzyć cykl o jeszcze jeden turniej w tamtej części świata - zastanawia się zawodnik Betard Sparty Wrocław.
W turnieju otwierającym tegoroczne zmagania cyklu Grand Prix, Lindgren wywalczył osiem punktów i znalazł się w półfinałach. Niestety na tym zakończył swą przygodę o Wielką Nagrodę Nowej Zelandii. W kolejnych turniejach Szwed zamierza pokazać nieco więcej. - Chciałbym awansować w końcu do pierwszej ósemki, a nawet znaleźć się nieco wyżej w klasyfikacji generalnej. Moim celem jest zdobywanie minimum 10 punktów w każdej rundzie Grand Prix. Na inaugurację tegorocznych rozgrywek wywalczyłem 8 punktów, więc teraz musze uzyskać około 12 oczek w Lesznie - zapowiada.
Podobnie jak w ubiegłym sezonie i tym razem weterani cyklu Grand Prix - Greg Hancock i Tomasz Gollob - odgrywają olbrzymią rolę w wyścigu o tytuł mistrza świata. Dla Lindgrena nie jest to jednak sporym zaskoczeniem. - Wystarczy spojrzeć na wyniki. Są naprawdę mocni. Można ich tylko podziwiać, że potrafią utrzymać tak wysoką formę. Z drugiej strony mają olbrzymie doświadczenie i potrafią to świetnie wykorzystać. Greg udowodnił dziś, że ta wspaniała forma, którą imponował w zeszłym sezonie, nadal jest obecna. Tomek Gollob również prezentuje się wybornie. W Auckland był wprost niesamowity, aż do półfinału, kiedy przespał start i nie zdołał już nikogo wyprzedzić na dystansie. Weterani są naprawdę mocni, zobaczymy czy komukolwiek uda się przeskoczyć tą dwójkę - mówi Fredrik.
Co raz częściej słychać głosy w środowisku żużlowym, iż możliwość dysponowania nieco lepszym sprzętem od pozostałych zawodników jest kluczem do odniesieniasukcesu. Lindgren nie podziela tej opinii. - Wszystkie elementy są równie istotne. Świetnie przygotowany silnik wymaga również dobrego zawodnika, który umiejętnie wykorzysta atuty techniczne. Ponadto trzeba być mocnym mentalnie i fizycznie, aby przez cały sezon być na topie. Nie należy również zapominać o odpowiednim wsparciu ze strony całego teamu. Krótko mówiąc do osiągnięcia sukcesu potrzeba całego pakietu - uważa.
Za nieco ponad dwa tygodnie kolejny turniej cyklu Grand Prix. Tym razem najlepsi żużlowcy świata zawitają na Stadiom im. Alfreda Smoczyka. W ubiegłym sezonie Lindgren pokazał się z dobrej strony podczas zawodów w Lesznie, jak będzie tym razem? - Pomijając ten dzisiejszy występ, myślę że jestem w niezłej formie i zdołam to udowodnić w Lesznie. Przed kolejną rundą Grand Prix, zamierzam potrenować we Wrocławiu, tamtejszy obiekt przypomina nieco swoją charakterystyką swój odpowiednik w Lesznie. Miejmy nadzieję, że to pomoże mi uzyskać dobry wynik w Grand Prix Polski - zakończył.