166 186


Przeżycia z pogranicza śmierci.

Pogranicze śmierci to czas, najczęściej trwa on kilka minut, od zaprzestania akcji serca, do nie odwracalnej śmierci komórek mózgowych. Różne okoliczności, np. niska temperatura, mogą przedłużyć ten okres o kilka minut. Średnio przyjmuje się pięć minut, po którym następuje śmierć biologiczna. W ciągu tych kilku minut niektórzy mają bardzo ciekawe przeżycia. Nie wiadomo, dlaczego nie wszyscy. Wielu naukowców bada te zagadnienia, również w Polsce, ale najbardziej rozpowsze-chniona jest książka, "Życie po życiu" Raymonda Moody. Dostarcza nam najwięcej wiedzy, od osób którym reanimacja przywróciła życie. Opieram się o zebrany materiał naukowców.

Wnioski, jakie wyciągniemy, będą moim poglądem. Ponieważ temat jest już znany większości Czytelnikom, dlatego ze wszystkich wypowiedzi zebranych w przytoczonej wyżej książce i z innych publikacji, zebrałem charakteryzujące ten temat wypowiedzi, oraz wypowiedzi nie powtarzające się, charakterystyczne dla jednostek.

"Znalazłem się w ciemnej, lub czarnej przestrzeni" relacjonuje większość, "czasem ograniczonej, podobnej do tunelu, lub nieograniczonej, miałem uczucie poruszania się", inni relacjonują "z dużą szybkością, odczuwałem to bardzo przytomnie". Wszyscy podkreślają uczucie próżni i nie odczuwania ciężaru. Inni relacjonują ten początkowy stan inaczej: "Poczułem, że wychodzę ze swego ciała", tak relacjonuje spora grupa, następnie większość obserwuje, co dzieje się z ich ciałem, niezależnie czy na łóżku szpitalnym, czy w wypadku samochodowym. Unoszą się w przestrzeni, próbują ingerować w to, co robią z ich ciałem - bezskutecznie. Mają pełną świadomość, czasem bardziej wyostrzoną, po reanimacji pamiętają dokładnie, i relacjonują, co działo się z ich ciałem oraz co robili inni. Wielu odczuwa ten stan jako przyjemny, akceptują go i nie chcą wracać do swojego ciała. Jeden z reanimowanych poznał lekarza, który wyjął jego sztuczną szczękę w czasie reanimacji, pytał go po odzyskaniu przytomności, gdzie ją położył. Obserwował sytuację z pozycji unoszenia się nad wszystkimi. Relacje są precyzyjne i zgodne z zaistniałymi faktami, np. opis wykonywanych czynności personelu. Dzieci, którym trudniej opowiadać, przedstawiają przeżycia rysunkami. Nie odbiegają one od przeżyć dorosłych. Lekarze, którzy przeżyli śmierć kliniczną, potwierdzają relacje innych. Jeden z nich powiedział: "nie chciałem wracać, ciało nie wyglądało ciekawie". Niektóre kobiety mają świadomość, że pozostawili małe dziecko i troska o jego opiekę, mobilizuje ich do powrotu, czasem niezależnie od reanimacji, czyli siłą własnej woli. Określenie tego stanu jako "czystej świadomości" nie jest rzadkością. Widzenie wokół siebie, bez konieczności zwracania się w określoną stronę. Pełne zrozumienie okoliczności i jakby przenikanie świadomością, tzn. rozumienie, kto jest kim, bez udzielania informacji przez kogokolwiek. Przenikanie przez przedmioty, jakby były pustką. Brak gęstości, a jednak odczucie istnienia w całości. Brak możliwości jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Jest to stan świadomości poza ciałem. Panuje zgodne przekonanie reanimowanych, że są całością, czyli są kompletni, mimo uciętej nogi w wypadku, że mają formę, kształt, że są kimś, choć nie da się tego opisać. Wielu podkreśla, że brak im słów na określenie "tego" stanu. Najczęściej używano słów: "jakby mgła, dym, para, coś przejrzyste z mnóstwem kolorów", mówiono: "zespół energii", podkreślano bezczasowość tego stanu. W wielu wypowiedziach podkreślano jasność i sprawność swojego duchowego umysłu, jego zmysłów, a przede wszystkim nieograniczoność w pojmowaniu otoczenia. Nie słyszeli mowy, ale wiedzieli, rozumieli innych.

Następnym etapem, podkreśla to wielu badaczy, jest pojawienie się duchowych istot. Tego terminu będziemy używać na określenie tego, co widzą reanimowani.

Dziewczynka, chora na zakaźną chorobę, izolowana była od swej koleżanki, mimo to ona też zachorowała i umarła kilka dni wcześniej. Umarła również dziewczynka. W chwili śmierci powiedziała: "O, tu jest" i wymieniła imię zmarłej wcześniej izolowanej koleżanki Na jej twarzy pojawił się wyraz zadowolenia* 14.

Podkreśla to wielu, że wyczuwają wokół siebie innych, których rozpoznają jako ojca, matkę, zmarłych przyjaciół, mają z nimi kontakt, jakby duchowy, niby rozmawiają, ale na zasadzie przekazu myśli: "nie pozostawiają mojego umysłu pustego, ciągle mam kontakt z kimś, wszystko jest inne, więc brak określeń" relacjonował rozmówca. Dobrego określenia użył jeden z reanimowanych: "Było to pozazmysłowe doznanie"

Najczęściej występującym elementem w śmierci klini-cznej jest spotkanie ze światłem, początkowo słabym, systematycznie narastającym, aż do olśniewającego, a jednak nie rażącego jasnością. Każdy widział w tym świetle istotę o bardzo określonej osobowości. Emanowała z niej miłość i ciepło. Otaczała ona opieką, jakby wchłaniała, uspakajała i akceptowała umierającego. Ważne jest, że opis świetlanej istoty był w wielu wypowiedziach zawsze taki sam. Jednak interpretacja zależała od wielu czynników, jak wykształcenie, wychowanie, poglądy religijne, itp. Interpretacja nie jest dla nas ważna, bardzo ważny jest spójny opis wszystkich reanimo- wanych. Chrześcijanie, muzułmanie, niewierzący, judaiści, czy dzieci, widzą i przeżywają to samo, mimo że wcześniej nie spotkali się z opisem podobnych przeżyć. Spójny jest również opis dialogu, jaki reanimowany prowadzi z osobowym światłem. Występuje element, własnej oceny mijającego życia z uwzględnieniem takich jego cech jak: sensowność, jakość, samoocena w postępowaniu w stosunku do innych, bez elementu nagany. Wielu opisuje, jakby obrazy z życia przesuwały się, od dzieciństwa do obecnej chwili. Celem tych obrazów, jak rozumieją to umierający, jest podpowiedzenie, podsunięcie myśli, by czynić dobrze wszystkim. Są jednak relacje, o przesuwających się obrazach, bez świetlistej istoty. Nie wywarły one jednak większego skutku na późniejsze życie reanimowanych.

Na wielu ludzi przeżycia te wywarły bardzo duży wpływ, podchodzą do problemów codzienności ze spokojem. Uważają, że ich posłannictwem jest czynić dobrze i propagować to w swoim otoczeniu. Przyjmują bez wątpienia za prawdę, że po śmierci jest świat, w który weszli tylko częściowo. U ludzi tych zniknął strach przed śmiercią. Przeżycie własnej śmierci traktują za fakt, a nie abstrakcyjną możliwość. Osoby te traktują śmierć jako przejście do stanu wyższej świadomości. Część z nich przyrównuje życie do więzienia, a śmierć jako ucieczkę z więzienia. Uważają, że jest to najlepsze porównanie. Wierzący, którzy przeżyli śmierć kliniczną, odchodzą od swoich poprzednich przekonań religijnych, uważają je za błędne.

Jedyną wątpliwością jest, czy świat, w który weszli trwa po śmierci biologicznej. Bardzo rzadko, nawet można powiedzieć wyjątkowo, zdarzają się relacje nieprzyjemnych przeżyć, spotkania istot podobnych do diabłów, które zadają męki. Jednak zaistniałe przypadki rujnują ogólny schemat wyrozumia-

łości, dobroci, zadowolenia. Nie wiadomo, na ile są autentycznymi przeżyciami zwłaszcza, że zdarzają się rzadko.

Zaskakujące fakty: lekarze, którzy reanimowali umierających, informowali, że ich pacjenci, nie znający wiedzy medycznej, potrafili bardzo dokładnie i ściśle opisać często skomplikowane zabiegi reanimacyjne informując, kto i co robił. Reanimowani oświadczali, że przebywając poza ciałem obserwowali wszystko z góry. Jedna z reanimowanych kobiet potrafiła opisać, jak miała spięte włosy z tyłu głowy pielęgniarka, która jej ciału robiła sztuczne oddychanie. Młoda dziewczynka, opowiadała jak będąc poza ciałem przeszła do innego pokoju, w którym była jej siostra. Powtórzyła po reanimacji dokładnie jej słowa wypowiadane w innym pokoju. Uczestniczka wypadku drogowego dokładnie pamiętała człowieka, który wyciągał ją z samochodu, podała nawet kolor jego kurtki. Obserwowała to zdarzenie unosząc się poza ciałem. Przytomność odzyskała dopiero w szpitalu.

Inne źródła. Opowiadania ludzi, którzy przeżyli własną śmierć są podobne, często identyczne. Można, elementy tych przeżyć znaleźć w literaturze różnych cywilizacji, kultur i epok. W Starym Testamencie nie ma opisów tych przeżyć. W Nowym Testamencie ap. Paweł opisuje "ciało duchowe", ale może to być zbieżność przypadkowa. Wydedukowanie przez Pawła cech ciała duchowego, nie jest czymś wyjątkowym. Dusze, duchy i inne twory wyobraźni znane były od dawna. Platon przedstawia śmierć tak, jak to przyjmują dzisiejsi chrześcijanie.

W X księdze "Państwo" czytamy:, "Więc dusza jest nie-śmiertelna, tego z koniecznością dowodzić powinien, argument dopiero co przytoczony i wiele innych" Korzenie chrześci-jaństwa tkwią więc głęboko w pogaństwie

W tej księdze znajdujemy opis losów żołnierza, którego uznano za zmarłego i miał być spalony podobnie jak pozostali. Jednak odzyskał świadomość i zrelacjonował swoje przeżycia. Częściowo są one zgodne z przytoczonymi wyżej relacjami, istnieje jednak element sądu, przez istoty boskie. Żołnierz Er nie był sądzony, ale zawrócony, by opowiedział, jaki jest ten przyszły świat. Bez wątpienia jest to autentyczny przypadek, ubarwiony elementami ówczesnej wiary, - "bogowie". Sąd dusz, niebo i piekło nie pasują do przeżyć opisywanych aktualnie. To upewnia nas, że opisany autentyczny przypadek, dopasowano do istniejących poglądów, tak mocno zakorzenionych, że przeniosły się do chrześcijaństwa.

Tybetańska Księga Zmarłych, spisana około VIII wieku ne., zawiera bez wątpienia dzisiejszą wiedzę relacjonowaną przez reanimowanych. Była spisana na podstawie relacji ludzi, którzy przeżyli własną śmierć. Opisane elementy są identyczne, z małymi wyjątkami, jak: "ogarnia go żal i przygnębienie". Poza tym relacje, przytoczone wyżej, nie różnią się od opisanych w Tybetańskiej Księdze Zmarłych. Relacje zapisane tej księdze wykraczają poza obecnie opisywane przeżycia, czyli również są dopasowane do ówczesnych wierzeń.

Czy te relacje są prawdziwe? Bez wątpienia tak. Zbierane są od ludzi w różnych krajach, różniących się wiekiem, wykształceniem, poglądami religijnymi, statusie społecznym, zbierane przez dziesięciolecia od ludzi, którzy z opisem tych przeżyć wcześniej nie spotkali się. Nie może to być zbiorowe kłamstwo, ponieważ istnieją, jak przytaczałem, inne źródła historyczne. Brak nawet celu kłamstwa. To, że relacje są prawdziwe, nie oznacza, że "ten drugi świat" bez wątpienia istnieje.

Takie elementy, jak zbieżne relacje wielu ludzi odnoszące się do wielu elementów, nie mogą być przypadkowe. Zagadnienie to nabrało rozgłosu dopiero w latach sześć-dziesiątych. Ludzie nie opowiadali tych przeżyć, a jeszcze dzisiaj istnieje obawa, by nie zostać posądzonym o chorobę umysłową, lub zwykłe kłamstwo, czy wizje pozbawione sensu, ponieważ nie są zgodne z zasadami wiary i mogą być źle przyjęte przez otoczenie. Ponieważ nie ma w tych relacjach strachu, a jest miłość, nie ma sądu, a jest samoocena, nie ma piekła, czyśćca, mąk psychicznych czy fizycznych, a jest zadowolenie i spokój. Burzy to stare dogmaty i zagraża kapłaństwu.

Uważam, że każdy z nas, mając tak wspaniałą perspe- ktywę życia wiecznego, zapomniałby o wszystkich krzywdach doznanych na Ziemi od innych i nie chciałby ich mąk psychicznych czy fizycznych, przez całą wieczność.

Można postawić pytanie: przeżycia czy wizje? Wizje uwzględniałyby stan psychiczny relacjonujących, depresje, wierzenia i wiele innych czynników. Dodatkowo każdy miałby inne wizje. Tego nie ma w ich relacjach. Więc nie są to wizje, ale autentyczne przeżycia. Nie mogą to być przeżycia mózgu, ponieważ relacje niepodważalne potwierdzają, że naszymi oczami, leżąc na łóżku nie bylibyśmy w stanie widzieć tego, co relacjonowali reanimowani. Jednak mózg jest organem, o którym jeszcze mało wiemy i wszystko może być prawdo-podobne. Dodatkowo, nie widzą oczy, przekazują tylko informacje, widzi mózg. Informacje do mózgu mogą dotrzeć (w pewnych okolicznościach lub wytworzonych warunkach) inną drogą z pominięciem zmysłów.

To, co osobiście przeżyłem potwierdza fakt, że nie widzą oczy, ale widz mózg i nie było to wyobraźnią, snem a tym bardziej delirium. Fakt był taki: Widziałem w czasie snu, a kiedy się natychmiast obudziłem, z przerażeniem stwierdziłem, że to, co widziałem we śnie, jest faktem. Mój mózg zarejestrował aktualny stan zagrożenia żywym organizmem, widziałem to bardzo wyraźnie i natychmiast się obudziłem. Nawet gdybym nie spał, moje oczy nie mogłyby dostrzec zagrożenia. Przekonuje mnie to, że jest możliwość widzenia poza zmysłem wzroku. Wyczulone palce ludzi, którzy utracili wzrok, rozpoznają kolory.

To moje doświadczenie może potwierdzać fakt obserwacji rzeczywistości przez ludzi w śmierci klinicznej. Jednak innym zagadnieniem są relacjonowane przeżycia, a innym obserwacja własnego ciała w sali reanimacyjnej. To ostatnie można wytłumaczyć zdolnościami mózgu, ale przeżyć doznanych w śmierci klinicznej - nie. Fakt wyjścia poza ciało i obserwacja zdarzeń z innej perspektywy, nie muszą istnieć tylko w śmierci klinicznej. Znany aktor i reżyser teatralny opowiadał w telewizji, że na próbie w teatrze opuścił swoje ciało i z innej perspektywy, konkretnie spod sufitu, obserwował próbę tea- tralną przez około trzy minuty. Nie ma podstaw poddawać w wątpliwość publicznie powiedziane słowa znanego powszechnie człowieka. Zjawisko to jest znane i opisywane jako OBE. Uważam, że jest to normalna autohipnoza, a wizje przypominają marzenia i sen na jawie. W hipnozie wizje podsuwane są przez hipnotyzera. Nie ma to nic wspólnego z oddzieleniem się duszy od ciała, jak interpretuje to wielu. Podobne stany uzyskiwano poddając pilotów nadmiernym przeciążeniom, aż do omdlenia. Jednak nikt nie relacjonował wizji lub przeżyć, w czasie omdlenia. Ja również tego nie potwierdzam. Więc nie jest to stan omdlenia. Różnorodność tych stanów, może mieć różne przyczyny, niedotlenienie mózgu też.

Przejdźmy do wniosków, jakie możemy uznać za słuszne z poprzednio analizowanych przeżyć ze śmierci klinicznej, lub inaczej z pogranicza śmierci.

Przytoczyłem wyżej zdanie, do którego chcę się odwołać: "Zbieżne relacje wielu ludzi, odnoszące się do wielu elementów, nie mogą być przypadkowe" - świadczą o autentycznych przeżyciach. Jest to trafny wniosek. Potwierdza to moje przypuszczenie, wyrażone w rozdziale, "nadzieja ewolucjo-nisty", że istniejące prawa materii, pozwalają mieć nadzieję na istnienie świadomości poza naszym ciałem. Być może jest to najważniejsze zdanie w tej książce. Nie obietnice, nie nadzieje, ale potwierdzone wieloma świadectwami ludzi przeżycia, którzy doznali przejścia "na tamtą stronę".

Używamy słowa umysł, nie mając definicji umysłu. Uważam, że jest on materią jak wszystko, co nas otacza. Jednak najważniejsza jest organizacja materii. Żyjący i martwy czło-wiek ma identyczną materię, ale zmieniła się jej organizacja, czyli życie to organizacja materii. Jeżeli o organizacji umysłu decyduje mózg, czyli pracujący mózg tworzy umysł, to nie ma żadnej nadziei na świadomy byt po biologicznej śmierci mózgu. Jednak jest to tylko przypuszczenie oparte o założenie, więc nie muszą być prawdziwe. Jednak jest jeszcze inna wątpliwość. Dlaczego tych przeżyć nie doświadczają wszyscy?. Mój serdeczny przyjaciel dwa razy przeżył śmierć kliniczną. Lekarze kilkakrotnie pytali go, czy miał jakieś wizje, przeżycia. Nie miał. Utrata przytomności przyszła szybko, po zatrzymaniu akcji serca. Dlaczego nie wszyscy mają przeżycia? Może to nie jest jeszcze śmierć kliniczna, ale omdlenie? Akceptowałbym następującą kolejność: autohipnoza, omdlenie, dalsze niedo-tlenienie mózgu przechodzące w stan śmierci klinicznej, śmierć biologiczna i związane z tym różne stany mózgu, oraz odpowiadające im różne wizje.

Wizje w regresji hipnotycznej.

Psychiatrzy, chcąc wyjaśnić przyczynę zaburzeń umysłowych i fizycznych, stosowali hipnozę i cofali pacjentów w transie hipnotycznym do wcześniejszych okresów życia. Zauważyli, że pacjenci zaczęli opisywać swoje życie w różnych okresach historycznych i różnych częściach świata. Zjawisko to nazwano regresją, lub regresją w przeszłe życie. Regresja, jako zjawisko psychologiczne, polega na widzeniu obrazów i opisy- waniu ich przez osoby będące w głębokiej hipnozie. Pacjent identyfikuje się z jakąś osobą z widzianego obrazu, często mężczyzna identyfikuje się z kobietą, mówiąc "jestem żoną" lub jestem "babcią", identyfikuje jakąś osobę jako brata, ojca, kolegę. Kobieta często identyfikuje się z mężczyzną, mówiąc "jestem gladiatorem i przygotowuję się do walki".

Zahipnotyzowany nie traci kontaktu z hipnotyzerem, odpowiada na jego pytania, cofa się w czasie na polecenie hipnotyzera, lub widziane obrazy przesuwają się do przodu, aż do momentu śmierci osoby, z którą się identyfikuje.

Wielu naukowców bardzo poważnie zajęło się tym ciekawym zjawiskiem. Zebrali bardzo dużo materiału. Pierwszym, którego książka znalazła się na naszym rynku, był prof. Moody, pt. "Życie przed życiem" Chciał lepiej poznać zagadnienie i poddawał się hipnozie i regresji. Przeanalizował kartoteki swoich kolegów, psychiatrów stosujących regresje. Jego wnioski są obszerne i bardzo obiektywne. Analizuje wiele możliwych przyczyn występowania obrazów w głębokiej hipnozie. Autor jest wykładowcą w stanowym collgu w Carrollton. Moje spostrzeżenie. Kierujmy się własnym rozumem, porównując różne publikacje. Tytuł naukowy nie jest gwarantem, że treść jest zgodna z poglądami innych naukowców. Wspomniana wcześniej piramida, książki radiestetów. Mogę podać dwa tytuły książek dotyczących hipnozy, różniących się zasadniczo, co do treści. Mam zaufanie do wydawnictw PWN i naukowych opracowań. Jedna z tych książek to "Współczesne koncepcje w badaniach nad hipnozą". Druga książka, o bardzo intrygującym tytule, ale o treści raczej mającej wzbudzić zainteresowanie, niż szukanie obiektywnej prawdy. Nie korzystałem z zawartych w niej rewelacji. Dlatego zachęcam do analizowania, dosłownie wszystkiego, nawet tego, co uznajemy za prawdę, bo jak wykazałem to w treści już przeczytanej przez Czytelnika, nawet to, do czego mieliśmy zaufanie, okazało niewiarygodne. Według mojej oceny, po porównaniu z innymi, uznaję powyżej cytowanego autora za wiarygodnego. Jego i innych prace, zsyntetyzuję do kilku stron.

Obrazy, które widzą zahipnotyzowani, (będę używał określenia, w "regresji"), nie różnią się zasadniczo. Wszyscy mają odczucie, że raczej przeżywają je, a nie wspominają. To bardzo ważne stwierdzenie. Chociaż można wyodrębnić indywidualne cechy, ale schemat się powtarza. Przeważają, i to znacznie, przeżycia wzrokowe. Obrazy przesuwają się samorzutnie i będący w regresji nie ma w zasadzie na ich przebieg wpływu, ale nie zawsze, bo na skutek ingerencji hipnotyzera treść obrazów może się zmienić. Hipnotyzer sugerował inną treść obrazów i będący w regresji podjął tę myśl i zmienił historię "swojego życia" już opowiedzianą. Jest to ważne spostrzeżenie, świadczące, że nie jest to historia jego życia. To tak, jakby ktoś wyświetlał film. Po zakończeniu widz, w tym przypadku hipnotyzer, podsunął myśl: "jesteś uczciwym człowiekiem i nie musisz tak skończyć" a będący w regresji, widzi od środka film, inne przesuwające się obrazy z innym zakończeniem. Gdyby przeżycia były historią osoby, z którą się identyfikuje, nie byłoby innego zakończenia. Wielu jednak nie podejmuje takiej sugestii. Trzeba pamiętać, że zahipnotyzowany nie staje się bezwolnym automatem, jest w stanie głębokiej sugestii, ale zachowuje się według wewnętrznych, zakodo-wanych zasad. Można powiedzieć, że jest świadomy okoliczności i nie zrobi niczego wbrew swojej woli. Należy jeszcze pamiętać, że w hipnozie można kłamać " jak z nut" *.13 Będący w regresji podkreślają bliskość, jakby znajomość, widzianych obrazów, mimo że "ich życie", to widziane w obrazie, z którym się identyfikują, jest np., w starożytnym Egipcie. Identyfikują się z jakąś postacią i przyjmują jako autentyczne przeżycia ze wszystkimi emocjami.

Bywa też tak, że będący w regresji jest tylko obserwatorem jakiejś rzeczywistości, nie uczestnicząc w niej. Zauważono, że przeżycia będących w hipnozie, często odzwierciedlają aktualny stan psychiczny pacjenta. Po regresji, i rozmowie z lekarzem, najczęściej następuje poprawa stanu psychicznego pacjenta. Obrazy, ich przebieg, rozwijają się nie według zdarzeń historycznych, ale według przeżywanych problemów, często głęboko ukrytych i oddziałujących na psychikę pacjenta. Powtarzanie regresji ułatwia ją i pacjent jakby się jej uczył.

Regresje grupowe przynoszą gorsze wyniki. Ciekawym, z naukowego punktu widzenia jest fakt, że w grupowych regresjach często zdarzają się identyczne obrazy, czyli przeżycia. Dwa identyczne życia nie mogą przecież być. Dla wielu regresje są dowodem na poprzednie życie, czyli na reinkarnację. Ludziom nie analizującym dogłębnie faktów może to wystarczyć. Jeżeli ktoś wierzy - ma potwierdzenie. Jeżeli w dalszym ciągu wierzymy w nieśmiertelną duszę, to przeżycia z pogranicza śmierci, opisane w poprzednim rozdziale, będą dowodem na istnienie duszy i jej oddzielenie od ciała. Ta zasada powtarza się zawsze. Jeżeli wierzymy w duchy, to każde zjawisko, nawet banalne, będzie potwierdzeniem naszej wiary. Wierzącemu w sny każdy sen się sprawdzi, bo okoliczności dopasuje do snu. Dla głęboko wierzącego, każda modlitwa będzie wysłuchana i wszystkie cuda, nawet te objawiające się na dachach czy ścianach świątyń, będą prawdziwe.

Wszyscy znajdują dowody potwierdzające swoje przeko-nania, czyli wiarę, a przecież kilka różnych przekonań, nie może być jednocześnie prawdziwych. Każdy jednak jest przekonany, że jego pogląd jest słuszny, a w błędzie jest inny. A ten "inny" też podobnie myśli.

Wróćmy jednak do regresji. Każda wizja w regresji jest odbiciem stanu psychicznego i fizycznego pacjenta. Obrazy są przetworzone, metaforyczne, ale w większości przypadków na sens widzianych obrazów wpływa rzeczywistość. Bywają jednak wyjątki i to zaskakujące. Jedna pacjentka identyfikowała się z dzieckiem, które około 150 lat temu przeżyło tragedię w podróży. Zasypani śniegiem, w Górach Skalistych w Stanach Zjednoczonych, grupa ludzi zimowała. Z braku pożywienia, zjadali najstarszych. Przeżyło tylko kilka osób. Tragedię opisywały ówczesne gazety. Kobieta, jak twierdzi, nic nie wiedziała o takiej tragedii. W regresji jednak podawała szczegóły, których znać nie mogła. Pytanie, skąd wiedziała? Takich zaskakujących wizji jest jednak dużo.

Wytłumaczeniem, do którego skłaniają się naukowcy, jest fakt gromadzenia w mózgu dosłownie wszystkiego, co dotrze do nas, nie zauważone przez naszą świadomość. Z tych zasobów korzysta nasza podświadomość. W większości przypadków pacjenci poddani hipnozie i regresji w "swoje poprzednie życia", po wyjściu ze stanu hipnozy są przekonani o autentyczności tych przeżyć, w poprzednim "wcieleniu". Skąd się to bierze? Może ten przykład będzie wytłumaczeniem. Kobieta zgłaszająca się do psychologa z astmą, nie szuka przyczyny swej dolegliwości w nie wyleczonym przeziębieniu, grypie i innych przyczynach tkwiących w jej zdrowiu, ale szuka przyczyny w poprzednich swoich "wcieleniach" i oczywiście odpowiedź otrzymuje. "Jak wierzy, tak jej się staje". W regresji widzi, że jest napadnięta w swoim mieszkaniu, oczywiście w poprzednim życiu, duszona poduszką i obrabowana. Po wyjściu ze stanu hipnozy ma wyjaśnienie swojej dolegliwości. Astma to skutek uduszenia w poprzednim życiu. Ma potwierdzenie swej wiary, więc umacnia się w błędnym przekonaniu. Nie analizuje, jak cechy "poprzedniego życia" przenoszą się na obecne i dlaczego tylko u niej, a u innych nie? Nie ma związku przyczyny ze skutkiem. Przed wprowadzeniem w stan hipnozy i regresją, lekarz analizuje z chorym jego dolegliwości. W regresji umysł pacjenta tworzy obrazy, czasem bardzo logiczne, namacalne, czasem z symbolicznym wątkiem chorobowym. W zasadzie taki scenariusz powtarza się setki razy. Chory otrzymuje wyjaśnienie zgodne z jego wiarą, bo nie poszedł do internisty, tylko do psychiatry lub psychologa i mając wyjaśnienie dolegliwości, psychicznie się uodparnia, zaczyna panować nad dolegliwością, w czym pomaga mu układ odpornościowy i następuje poprawa. Poleca metodę leczenia znajomym, co zgodne jest z obecną tendencją do stosowania medycyny niekonwencjonalnej i umacnia się wiara w reinkarnację, "dobrą" energię, wodę energetyzowaną, żyły wodne itd.

Scenariusz przeżyć w regresji nie zawsze jest tak prosty jak wyżej opisany. Hindus, artysta mieszkający w Stanach, w czasie regresji zaczął mówić płynnie po francusku. Podobne przypadki się zdarzają. Opowiadał o swoim nędznym życiu biednego kompozytora w Paryżu. Hipnotyzer nie znalazł w obecnym życiu pacjenta związków z Francją, natomiast kompozytor o tym nazwisku żył we Francji. Jeśli jednak spojrzy się krytycznie, można znaleźć słabe punkty. Autor powołuje się na wypowiedź innego terapeuty, który zastrzega sobie anonimowość. Dlaczego? Artysta Hindus w tym życiu jest artystą i w "poprzednim" też był artystą. Skoro jest artystą, to życie innego zmarłego artysty, może mu być znane. Zastrzeżenia są uzasadnione. Zdania naukowców w tej kwestii są podzielone. Część wierzy w reinkarnację i wcale to mnie nie dziwi. Wielu naukowców pochodzi z Azji. Nie wpływa to na osiągnięcia naukowe, ale na interpretację wizji w regresji może mieć wpływ. Analizowaliśmy reinkarnację i stwierdziliśmy, że jeżeli ja mam być w przyszłym życiu np. krową, to muszą mieć swój ludzki rozum, (bym mógł być sobą) a ciało krowy. Takiej hybrydy nie ma.

Reinkarnacja, nieśmiertelna dusza, zmartwychwstanie, są odbiciem naszych pragnień. Niestety, rzeczywistość jest brutalna, marzenia zbyt piękne. Zauważmy jak nierozsądne, błędne, pozbawione podstaw, jest przyjmowanie tych wizji za autentyczne nasze przeżycia. Jeżeli Czytelnik lub Czytelniczka identyfikuje się w wizji jako np. gladiator,(często mężczyzna identyfikuje się z kobietą i odwrotnie) to ten człowiek z wizji ma swoje "ja" ma swoją historię, charakter, pragnienia, osobowość jest "kimś", jest mężczyzną, gladiatorem. Gdyby istniała reinkarnacja, to "on", gladiator, rodzi się np. 1800 lat później w jakiejś rodzinie i jeśli ma być ciągłość osobowości, (bo reinkarnacja to "ja" rodzę się w innej rodzinie ludzkiej lub w "rodzinie" zwierzęcej) to musiałby mieć pamięć, osobowość, pragnienia, historię gladiatora, urodzić się z poprzednimi cechami. A przecież tak nie jest. Rodzimy się z nie zapisanym mózgiem, czyli nie mamy nic "z gladiatora. A czy my pamiętamy coś " z poprzedniego życia"? Nieśmiertelna dusza jest jednak rozsądniejszą hipotezą. Też błędną, ale nie aż tak absurdalną. Wiemy, że umysł ludzki to organ o niewyobra- żalnych możliwościach, wielopoziomowy, magazynujący niemal wszystko i tylko w pewnych okolicznościach ujawniający swe możliwości i zdolności. Przyjmuję, że nasz umysł dosłownie wszystko może, może tworzyć obrazy na zawołanie, z pominięciem naszej świadomości, ponieważ świa-domość to tylko część naszego mózgu. Nie znalazłem nic w obrazach tworzonych w regresji, czego nie można wytłumaczyć działaniem mózgu.

Przez cztery dziesięciolecia interesowałem się zagadnie-niami naukowymi i wszystkim, co mogłoby poszerzyć moją wiedzę życiową. Spotykałem się z dużą ilością zagadnień, które przyjmowałem za prawdę, by po latach zmienić zdanie, na skutek gromadzenia wiedzy i bardziej krytycznego patrzenia na rzeczywistość. To krytyczne spojrzenie, jak już wspominałem, zaowocowało napisaniem tej książki. Żyjemy w świecie, w którym każda sensacja przynosi zysk. Ludzie są spragnieni sensacji i za nią chcą płacić. Więc doniesień sensacyjnych nie brakuje. Podchodźmy jednak do sensacji krytycznie. Wiele sensacji zostało ujawnionych, jako dobrze zaplanowane i przygotowane oszustwa. Ale cel swój spełniły. Ktoś na tym zarobił.

Dokończę myśl o sensacjach. Wiele sensacji wywołuje UFO. Część tych "obiektów" to zjawiska fizyczne, których jeszcze nie znamy. Taką czerwono - pomarańczową kulę o średnicy kilku księżyców, wykonującą ruch wahadłowy, widziałem w gronie kilku osób, późnym wieczorem w porze letniej. Był to przypuszczalnie rok 1950 (miałem wtedy 16 lat) i o UFO jeszcze nic nie mówiono. Uważam to za zjawisko fizyczne, niestety jeszcze nie poznane, relacjonowane przez wielu obserwatorów również w Polsce w następnych dziesię-cioleciach.

Część, bez wątpienia, to ściśle tajne wojskowe ekspery- menty. Znaczna większość zjawisk została wytłumaczona. Podchodząc do zagadnienia racjonalnie, stwierdzić należy, że inna cywilizacja zachowałaby się tak, jak my. Po prostu wylądowalibyśmy na innej zamieszkałej planecie, a nie potajemnie porywalibyśmy istoty tam zamieszkałe i całe dziesięciolecia, a w Chinach tysiąclecia, stwarzalibyśmy pozory swojej nieobecności. Doniesienia takie traktuję jako sensacje, by znaleźć się w centrum zainteresowań innych. Jednak doniesienia o UFO, zwłaszcza z baz lotniczych, nie można zakwalifikować jako chęć wzbudzenia sensacji. Doniesienia są bez wątpienia wiarygodne. Dodatkowo, zachowania tych obiektów jak: szybkość, zmiana kierunku pod kątem 90 stopni, przyśpieszenia przekraczające znacznie fizyczne możliwości człowieka, nie potrafimy wyjaśnić znanymi prawami. Tu może kryć się bardzo poważne dla nauki wezwanie. Odrzucając pozaziemskie pochodzenie tych obiektów, pozostanie nam przyjęcie istnienie świata równoległego z naszym. Zbyt duża różnorodność zjawisk, podciągnięta jest pod jedno pojęcie, - UFO. UFO potraktujmy marginalnie, ponieważ wychodzi poza zakres tej książki.

Duch.

Jeżeli duchem nazwiemy każdą niematerialną silę, to duchem są: hasła, idee, doktryny - czy nie mają ogromnej siły poruszającej masy ludzkie? Czy nie istniało powiedzenie: "w duchu Helsinek", czyli pojednania, zgody, sedna sprawy to, co jest wewnętrzne, ukryte w tysiącu słów, stanowiące ducha epoki, nadrzędny ukryty cel, ton wypowiedzi itp. Duch to twór naszego umysłu, siła oddziałująca na innych, w sprawie dobrej lub złej. Duchem można nazwać atmosferę, jaka panuje w grupie ludzi, np. duch walki, wytworzony w określonym celu, to siła, wpływ i oddziaływanie na innych. Biblijny "Duch Święty" to wpływ, oddziaływanie Boga na innych, został "wylany" lub "zstąpił" na apostołów, czyli to nie osoba.

Potocznie duch oznacza zjawę, istniejącą w wyobraźni osób, uznających rzeczywistość tego zjawiska. Będąc pod wpływem tych zjawisk, fascynując się nimi, można tak uzależnić swoją psychikę mechanizmem sprzężeń zwrotnych, że wszystko, co nas otacza a jest niewyjaśnione, będziemy interpretować jako zjawiska pozazmysłowe, dopatrując się w nich duchów, diabłów, aż do choroby psychicznej włącznie. Napisałem to na podstawie własnej obserwacji. Strach ma "duże oczy", czyli "widzi" się więcej niż jest, tak powstają urojenia. Sami będziemy tworzyć tę "humorystyczną otoczkę", mówiąc "ja widziałem, ja słyszałem", powiększając krąg ludzi uznających fikcję za fakt.

Często to, co jest cudem dla jednych, jest naturalne dla innych, zwłaszcza dla naukowców. Wpływ umysłu na ciało jest ogromny, to już analizowaliśmy, a nie znający tego wpływu, mogą go uznawać za cud, np. stygmaty. Wytworzone przez okoliczności, stany psychozy, oczekiwania, napięcie, wprowadzają obecnych w stan podobny do hipnozy, nie wiedząc o tym, widzą, czego nie ma i słyszą, co nie jest dźwiękiem. Hipnoza ma wiele odcieni, wiele stanów, których nie znamy i nawet ich nie podejrzewamy. Te stany są wykorzystywane do tworzenia zjawisk uznawanych za nienaturalne, przynoszące zyski organizatorom.. Wielokrotnie demaskowano różne media spirytystyczne jako zwykłe oszustwa. Atmosfera, jaka towa-rzyszy medium, sprzyja oszustwu.

Jeżeli duch stuka, skrzypi pod nim podłoga, czyli słychać jego kroki, to bez wątpienia musi ważyć tyle co człowiek, musi być więc materialny. Ale będąc materią nie mógłby przenikać przez ścianę, zamknięte drzwi itp. Są to sprzeczne z sobą zjawiska wielokrotnie przytaczane przez ludzi opanowanych strachem. Materia może istnieć również w formie energii, ale dematerializacja to nie zamiana materii na energię wg. wzoru E=mc2 , bo przy takiej zmianie np. 70 kg. człowieka, przestała by istnieć nie tylko Polska, ale i połowa Europy, tyle wyzwoliłoby się energii a i tak energia ta ważyłaby te 70 kg. Jest jeszcze jedna forma zamiany materii na materię niewidoczną. Dokonuje tego dynamit, trotyl, i inne materiały wybuchowe, a powolny ten proces to np. utlenianie. Jak widzimy, żaden z tych procesów tu nie występuje i nie można podciągnąć go pod słowo dematerializacja. A co było przed dematerializacją? Odpowiedz: materializacja, czyli materia?

Zapewne zorientowałeś się Czytelniku, że taki proces istnieć nie może, czyli materializację i dematerializację, możemy zaliczyć do folkloru. Ewolucja, jak na razie nie wytworzyła niematerialnego diabła, anioła, ducha z materii. Wytworzył go tylko nasz umysł. Nie ma również niema-terialnego promieniowania, niematerialnej energii, i oczywiście niematerialnej (innej) materii.

Nie powinniśmy również brać udziału w seansach spirytystycznych. Nie dlatego by duchy istniały, takich tworów ewolucja nie wytworzyła z materii, ale dlatego, że już od dziecka wielu z nas było straszonych duchami i w dalszym ciągu z ambon płynie strumień "nauk" podtrzymujących straszenie diabłami, piekłem, mocami nadprzyrodzonymi itp. Czyli, realne istnienie takich tworów mamy zapisane w naszym mózgu. Więc wielu ich istnienie przyjmuje za fakt. Niebacznie możemy te twory wyobraźni, uruchomić seansami spiry-tystycznymi i mechanizmem sprzężeń zwrotnych tak wyolbrzymić, że aż urealnić "ich" wpływ na nas. Można fizycznie i boleśnie odczuwać działanie nieistniejącego ducha, ale objawy te będą tworem wyłącznie naszej psychiki, i skurczów mięśni. Gdybyśmy objawy fizyczne, czasem bolesne, będące tworem wyłącznie naszej psychiki przyjęli jako pochodzące od ducha to realne byłoby zagrożenie, że ów "duch", weźmie któregoś dnia noża i wbije nam w plecy. A przecież takiego przypadku nigdy nie było i być nie może. Należy, więc z całą stanowczością odrzucić jako nierealne, fizyczne oddziaływanie na osoby, wytworu naszej wyobraźni czyli ducha. W przeciwnym przypadku, możemy popaść w stany lękowe, łącznie z chorobą psychiczną.

Zauważ czytelniku, że gdyby nam nie wmówiono duchów, diabłów, duszy, aniołów, to nigdy nie bylibyśmy w stanie zaobserwować istnienia takich tworów w otaczającym nas świecie. Więc w świecie realnym ich nie ma, istnieją tylko w naszej świadomości, jak żyły wodne w świadomości radiestetów.

Tak jak w przypadku UFO w przestrzeni, tak i na ziemi możemy obserwować zjawiska niewyjaśnione. Mało wiemy o piorunach kulistych. Niewyjaśnione zjawiska uczeni wiążą z działaniem pól elektrycznych, magnetycznych i innych. Ściskane skały zawierające kwarc, tworzą piezoelektryczność. Energia jak wiemy nie znika bez śladu. Zmienia tylko formę. Zjawisko luminescencji (świecenia) ma wiele przymiotników określających pochodzenie energii. Interpretacja zjawisk zależy od naszego zapisu w mózgu. To samo zjawisko jeden określi "widziałem ducha" inny "zjawisko luminescencji".

Siedzący w beczce.

Człowieka wierzącego, lub zaślepionego jakąś ideologią, można porównać do siedzącego w beczce. Tak, w dębowej, grubej beczce. Siedząc w beczce, nie widzi on nic oprócz beczki. Gdyby, choć na chwilę wyszedł z beczki, zobaczyłby inne beczki, świat wokół beczek, miałby jakiś punkt odniesienia,

jakieś porównanie. Ale każdego, siedzącego w beczce, bardzo trudno z niej wyciągnąć. Gotów jest walczyć za swoją beczkę. A beczki są różne: Kościół, organizacje religijne, organizacje ideologiczne, (faszystowskie, komunistyczne), nawet dziecko może być beczką dla swej matki.

Przeprowadźmy eksperyment. Zostawmy na chwilę swoją beczkę człowieka wierzącego i wyjdźmy z niej. Wokół nas jest kilka innych podobnych beczek, w nich też siedzą jacyś ludzie. Czy zastanawialiśmy się, dlaczego oni siedzą w innych beczkach? Oni, tak jak my, uważają, że ich beczka jest najlepsza. Pół biedy, jeśli beczkę wybrali i był to ich świadomy wybór. Gorzej, jeśli do beczki trafili przypadkowo, bez swojego udziału. Często się słyszy: ojciec, dziadek i pradziadek siedzieli w tej beczce, to i ja w niej pozostanę. To ślepy los wrzucił kogoś do jakiejś beczki, czyli: "jakiegoś mnie Panie Boże stworzył, takiego mnie masz". Nic własnej inicjatywy, identycznie jak Hindus, siedzi w hinduistycznej beczce, bo się w niej urodził.

Wszyscy podziwiamy osiągnięcia naukowe. Do cudów techniki już się przyzwyczailiśmy, zawdzięczamy to naukowcom. Akceptujemy ich osiągnięcia, w wielu dziedzinach, uznając je za dobre zgodne z logiką, prawdą i czym tylko pomyślimy. Z wyjątkiem jednego, z wyjątkiem ewolucji. O nie!

Tu naukowcy nie mają racji. W tysiącu innych dyscyplinach naukowych tak, w ewolucji nie! To jest jedna z beczek, w których siedzi większość ludzi wierzących. Dlaczego nie mając argumentów na obalenie ewolucji, z góry ją odrzucają? Bo wolą się z ewolucją nie zapoznawać, wolą jej zasad nie znać, bo gdyby okazała się prawdziwa, to należałoby tę beczkę człowieka wierzącego opuścić. Ta sama zasada dotyczy wszystkich beczek. Tych religijnych i tych ideologicznych. Gdyby coś okazało się fałszem, trzeba byłoby zrezygnować z dalszego siedzenia w tej beczce. Więc na wszelki wypadek lepiej wszystko odrzucić i z beczki nie wychodzić. Niechęć do poznania, dotyczyć może również faktów i dowodów zawartych w tej książce.

Wiedzy nigdy nie jest za dużo.

Wiem, że wielu ludzi nie przyjmuje ewolucji jako drogi rozwoju człowieka. Tradycyjny pogląd stworzenia człowieka jest nadal dominujący. Może to mieć wpływ na stosunek czytelników do tej książki. Jeżeli nawet nie negatywny, to przynajmniej asekuracyjny. Jest, więc w moim interesie, by pożytek z przeczytania książki był pełny. Przystępnie podana wiedza pomoże przełamać nieufność do naukowej oceny rzeczywistości. Wiem, że najwięcej kontrowersji wzbudza ewolucja człowieka. Niweczy ona wszystkie tradycyjne poglądy, zakorzenione od pokoleń. Dlaczego istnieje uprzedzenie do ewolucji? Wynika to z naszych zachowań:, czego nie znamy, tego się boimy. Ewolucji nie znamy, więc na wszelki wypadek lepiej ją odrzucić, bo może być sprzeczna z naszą wiarą. Z definicji wiary wynika, że przyjmujemy "coś" za prawdę bez dowodów. Przeanalizuj Czytelniku wszystkie religie wschodu, łącznie z świętymi krowami i świętymi małpami, a będziesz miał obraz zasad przyjętych "na wiarę". Dlatego spróbujmy bardzo krótko, ale bez uprzedzeń, poszerzyć naszą wiedzę naukową, również o ewolucję.

Ewolucja dzisiaj.

Ewolucja to zmiany zachodzące w organizmach, pod wpływem środowiska. Zmiany w organizmach są powolne, niezauważalne, ale bywają i skokowe, tzw. mutacje. Niejednokrotnie słyszeliśmy od lekarza i to dzisiaj wszyscy wiedzą, że antybiotyk musimy wziąć w całej przepisanej ilości, niezależnie od tego, że po dwóch dniach dolegliwości minęły.

Dlaczego? Właśnie, dlatego, że część bakterii nie zniszczona antybiotykiem, z powodu małego jego stężenia, może się na ten antybiotyk uodpornić. Naukowcy ciągle poszukują i wytwarzają nowe antybiotyki, bo na wiele z nich bakterie już dawno się uodporniły. Ten wyścig bakterii z naukowcami ciągle trwa. To jest właśnie ewolucja. Przystosowanie się do nowego, zmie-nionego otoczenia. Nieprzystosowane bakterie wyginęły. To jest selekcja. Przystosowane namnażają się dalej, dając szczepy oporne na antybiotyki.

Jakie prawa rządzą ewolucją? Prawa przypadku! Jeżeli w naszym organizmie jest milion bakterii i każda produkuje różne substancje w zmienionym antybiotykiem środowisku, to zdarza się, że kilka substancji jest skutecznych. Niektóre produkowane przez bakterie substancje powodują rozłożenie, czyli przecięcie cząsteczki penicyliny na dwie części, na dwie składowe, które nie są już zabójczą penicyliną, tak jak rozłożenie cząsteczki wody na tlen i wodór, które już nie są wodą. Niektóre substancje otaczają cząsteczkę antybiotyku jak żel i antybiotyk jest dla tej bakterii niegroźny, przy małym stężeniu. Bakterie, które przeżyją, rozmnożą się, ale już z cechą nabytej oporności. Są minimalnie inne od tych, które wyginęły. To jest właśnie ewolucja, którą widzimy i czujemy dosłownie, na własnym ciele.

Identycznie jest ze szkodnikami roślin. Zaprzestano produkować wiele preparatów, gdy zauważono, że 10-cio krotna dawka nie zabija już szkodników. To jest właśnie ewolucja, którą poczuła i nasza kieszeń. Bakterie i szkodniki, które wytworzyły oporność, już nie są takie same, jak te sprzed 20 laty. A skoro są inne, znaczy to, że nie zostały stworzone. One powstały ze swoich poprzedniczek, na skutek zmiany środowiska. To jest właśnie ewolucja. Ciąg tych zmian, doprowadza do nowych odmian i gatunków. Kto wygra ten wyścig? Bez wątpienia człowiek, ale nie w preparatach chemicznych. Nadzieja jest w biologii molekularnej. Ale ewolucja może i tu spłatać nam figla.

Widzimy więc, że w tworzeniu się nowych bardziej groźnych szczepów bakterii i w konsekwencji nowych gatunków, nie działa ani siła Boska, ani diabelska, tylko rachunek prawdopo- dobieństwa, mutacja i selekcja czyli ewolucja. Jeżeli nie rozumiesz ewolucji i nie przyjmujesz jej jako faktu, to kto stwarza nowe szczepy bakterii chorobotwórczych? Pan Bóg czy

szatan? Zauważ Czytelniku, że od tej odpowiedzi bardzo dużo zależy. Jeżeli ewolucję przyjmiesz jako udowodnioną, to musisz przyjąć i ewolucyjne pochodzenie człowieka, a więc bez duszy nieśmiertelnej. Pismo Święte nie będzie już takim autorytetem. Cała Twoja wiara traci podstawy. Ewolucjonista nie może być chrześcijaninem. Jeżeli ewolucję odrzucasz, to odrzucasz część nauki, ale dlaczego część? Reszta nauki jest dobra, a zła jest tylko ta, nie pasująca do Twojej wiary? Przyjęte przez znaczną większość ludzi połowiczne rozwiązanie, czyli uznanie ewolucji i kreacji, nie ma sensu. Nie dość, że oszukują nas inni to jeszcze sami się oszukujemy, wiedząc, że wybraliśmy złe rozwiązanie. A mimo to, takie połowiczne rozwiązanie przyjmuje większość. Zauważ Czytelniku, że kosmonauta po półrocznym pobycie na orbicie, z powodu nie używania nóg, traci część kości. Umysł pozbywa się niepotrzebnych narządów a nogi nie są w kosmosie potrzebne. Zredukowane do szczątkowych, szybko by całko-wicie zanikły. Jest to namacalny proces wpływu środowiska na organizm, czyli ewolucja. Nowotwór to nie zlepek bezładnie namarzających się komórek, to zorganizowana struktura, część ciała posiadająca własne tętnice, system nerwowy i wszystko co do życia potrzebne. Powstaje niezależnie od naszej woli, czyli jesteśmy zmiennymi. Więc kto stwarza bakterie chorobo-twórcze? Pan Bóg czy szatan? A może jednak ewolucja? Może warto przeprogramować swój umysł i przyjąć ewolucję?

186

185



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
IV CSK 166 09 1
Sprawozdanie z ¦cwiczenia nr" Kopia
131 166 ROZ w spr okreslenia Nieznany (2)
166 Wlasciwosci optyczne rodopsyny
Kodeks karny skarbowy tekst jednolity – Dziennik Ustaw z 2013 r poz 186
146 166
Nęcka Inteligencja geneza struktura funkcje str 166 191
186
157 - 166, AM SZCZECIN, GMDSS ( GOC ), Egzamin
166 Manuskrypt przetrwania
166 USTAWA księga III (tytułu XV i XVI) KODEKS CYWILNY
186
5 (166)
2 (186)
186 , PODSTAWOWE ZAŁOŻENIA SOCJOLOGII WG
166 , 4
186 a

więcej podobnych podstron