I ZESZYT


Wybór sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych

nagrodzonych w II Ogólnopolskim Konkursie dla Dzieci i Młodzieży

na Sztukę Teatralną i Scenariusz Filmowy „Nie tylko na scenę”

Warszawa 2008

Wydawca

Ośrodek Kultury „Arsus”

ul. Traktorzystów 14, 02-495 Warszawa

tel. 022 478 34 54

fax 022 478 36 26

e-mail: sekretariat@arsus.pl

Wybór tekstów i opracowanie redakcyjne

Justyna Ścibor

Korekta

Bożena Iwaniukowicz

Wydano przy pomocy finansowej Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

ISBN 978-83-920590-8-0

Od wydawcy

Konkurs „Nie tylko na scenę” zorganizowany przez Ośrodek Kultury „Arsus” adresowany był do dzieci i młodzieży pragnących sprawdzić swoje talenty dramaturgiczne. Młodzi autorzy nadsyłali teksty przeznaczone w ich mniemaniu zarówno dla teatru, jak też filmu czy telewizji. Wiedza piszących o odrębności i regułach właściwych każdej z tych dziedzin nie była jednak zbyt wielka, toteż ogłoszenie wyników połączone zostało z warsztatami w czasie których sami twórcy pod okiem odpowiednich specjalistów mogli spróbować realizacji fragmentów swoich dzieł.

Problematyka zgłoszonych utworów dotyczyła spraw młodym ludziom najbliższych: stosunków w domu i w szkole, przyjaźni i miłości, kłopotów wieku dojrzewania. Najmłodsi pisali przeważnie bajeczki - własne lub będące adaptacją znanych im motywów literackich.

Warto podkreślić dosyć dużą różnorodność gatunkową nadsyłanych prac: od farsy poprzez komedię aż po zarys dramatu psychologicznego.

Wszystkie utwory sprawiały wrażenie pisanych samodzielnie i z autentycznej potrzeby serca, a parę z pośród kilkudziesięciu zgłoszonych zasługuje na trwalsze zapamiętanie.

Organizatorzy konkursu gotowi są - z prawdziwym zainteresowaniem - obserwować dalsze poczynania poznanych w roku 2008 młodych twórców i zapraszają ich do udziału w kolejnej edycji „Nie tylko na scenę” w roku 2009.

W niniejszym zeszycie publikujemy prace nagrodzone w II Ogólnopolskim Konkursie dla Dzieci i Młodzieży na Sztukę Teatralną i Scenariusz Filmowy „Nie tylko na scenę”. Mamy nadzieję, że niniejsza publikacja przyczyni się do realizacji wielu nowych i ciekawych przedstawień teatralnych oraz filmów przygotowanych w amatorskich zespołach. Jednocześnie zwracamy się z prośbą do wszystkich potencjalnych realizatorów tekstów zawartych w I Zeszycie o kontakt z Ośrodkiem Kultury „Arsus” przed przystąpieniem do prób, w celu powiadomienia autorów o planowanych prapremierach i premierach.

Całość zadania: konkurs „Nie tylko na scenę”, warsztaty, jak i publikacja I Zeszytu jest współfinansowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Spis treści:

Od wydawcy 4

Spis treści 5

Marianna Fijewska

LOVE STORY 6

Ludwika Borzymek

WAŻKA, TRASZKA 15

Anna Surówka

AFERA Z KOTEM 53

Kinga Duszak

TAM SKARB TWÓJ … 65

Irena Dżyga

KOMISARIAT 85

Marianna Fijewska

14 lat

LOVE STORY

 

 

 

 

OSOBY:

KSIĄŻE- chłopak ubrany w białą, rozpięta do połowy koszule i białe spodnie. Włosy zaczesane do tyłu na żel, na głowie okulary słoneczne.

0x01 graphic

KSIĘŻNICZKA - dziewczyna z rozpuszczonymi, długimi włosami, z mocnym makijażem. Ubrana w czarną sukienkę przed kolana, na głowie ma dużą, czarną kokardę.

WRÓŻKA (narratorka)-ubrana w białą bluzkę, wsadzoną w czarną spódnicę. Na nogach dwie  różne podkolanówki (biała i czarna).Na głowię nieporządny kucyk, na jeden bok i czarny krawat na szyj.

AMOR- Owinięty jest czarną podartą lekko płachtą. Ma kaptur na głowie.

 

 

SCENA I

Światło zapala się, na środku sceny widać ławkę, za ławką stoją Książe i Księżniczka odwróceni tyłem do publiczności. Stoją po dwóch stronach sceny.

Na scenę wbiega Wróżka, biega po scenie i macha różdżką, w końcu zatrzymuje się i staje na ławce pomiędzy Księciem a Księżniczką.

WRÓŻKA

On!...krzyczy pokazując na księcia, który w tym momencie odwraca się z szarmanckim uśmiechem … był najpopularniejszym i najprzystojniejszym księciem ze wszystkich książąt w owym mieście. Dziewczyny szalały za nim, mógł mieć każdą z wyjątkiem…robi dramatyczną przerwę, pokazuje różdżką na Księżniczkę Niej!...Księżniczka odwraca się z zarozumiałą miną i prowokacyjnym uśmiechem. Była ona piękna. Wszyscy z książąt kochali ją, i starali się o nią, ona jednak… nie zwracała uwagi na żadnego z nich, w tym też na naszego księcia pokazuje na Księcia i mówi zrezygnowanym tonem. Chociaż On!...pokazuje na chłopaka patrzącego na dziewczynę i uśmiechającego się do niej robił wszystko!...od kwiatów chłopak podbiega do dziewczyny klęcząc przed nią, wyciąga ręce, tak jakby miał w nich kwiaty, a ona odwraca głowę poprzez śpiewanie serenad pod jej domem. Książe wstaje i porusza ustami a Księżniczka zatyka sobie uszy z obrzydzeniem patrząc na niego…po zapraszanie ją na różnego rodzaju bale…Książe składa ręce w gest proszenia a Księżniczka wywraca oczami i znów odwraca głowę. Jednym słowem podrywał ją na wszystkie sposoby ale…Księżniczka energicznym krokiem wychodzi ze sceny popychając księcia. Nic z tego…biedny Książe smucił się i kompletnie nie wiedział co ma robić- mówi Wróżka smutnym tonem.- aż pewnego dnia…zeskakuje z ławki i siada na niej wskazując różdżką na Księcia zastyga. Książe siedzi na krawędzi sceny z zeszytem w ręku i pisze.

KSIĄŻE

Drogi pamiętniczku! mówi Książe rozżalonym tonem zupełnie nie wiem co mam zrobić! Dałem z siebie wszystko…wszystko to, co umiałem. Ale Księżniczka w ogóle nie chce mnie widzieć…dlaczego? Czy ja jestem… brzydki? Książe z rozpaczą rozgląda się po sali i zauważa kartkę przypiętą do jednej z kulis sceny (ogłoszenie).Książe podchodzi i zaczyna czytać. Uwaga! Potrzebujesz pomocy w sprawach miłosnych?.. tak!

odpowiada Książe sam sobie Nie wiesz jak zrobić dobre wrażenie?...Nie wiem!

Dziewczyna ma Cię za półmózga?...Tak! W takim razie przyjdź a na pewno udzielę Ci pomocy! Amor…Książe zastanawia się chwilę. W takim razie…idę natychmiast do Amora!

krzyczy rozentuzjazmowany Książe i zaczyna biegać w zwolnionym tępię na około ławki. Wróżka znów ożywa i staje na ławce 0x01 graphic
.

WRÓŻKA

Księże biegł i biegł, jak najszybciej do domu Amora. Naiwnie myślał, ze nareszcie skończą się wszystkie jego problemy, jednakże nie wiedział, jak bardzo się mylił….

Wróżka nabiera tonu pełnego grozy i wskazuje różdżką na scenę, a Książe zatrzymuje się w pędzie. Światło powoli gaśnie.

 SCENA II

Na ławce siedzi Amor. Zakryty swoim kapturem, w ręku trzyma puszkę(wygląda jak żul).

Na scenę wbiega zdyszany Książe. Staje naprzeciwko Amora i przygląda mu się.

KSIĄŻE

Przepraszam pana, nie widział pan może Amorka?

AMOR

A jak wyglądał?

KSIĄŻE

Nie wiem…nigdy wcześniej go nie widziałem. Myślę, że ma blond loczki, skrzydełka, białą suknię i łuk ze strzałami miłości…

AMOR

Nie widziałem takiego!

KSIĄŻE

Aha…To przepraszam.

Książe powoli odchodzi w kąt sceny, kuca i zaczyna cichutko płakać. Amor patrzy na niego.

AMOR

Pożal się Boże! Niech Ci już będzie…

Książe patrzy na niego z wyczekiwaniem. Amor staje na ławce i mówi dumnym tonem

AMOR

Ja jestem Amorem!

Książe wybucha śmiechem. Śmieje się coraz głośniej a Amor robi się coraz wścieklejszy. W końcu tupie nogą w ławkę a Książe przestaje się śmiać i patrzy na Amora ze zdziwieniem.

AMOR0x01 graphic

Co robisz? Przecież to niemożliwe, żebyś był Amorem.

AMOR

Pytam po raz ostatni… potem po prostu zniknę. Chcesz pomocy czy nie?

Książe z zastanowieniem patrzy na Amora. Jego mina staje się coraz bardziej poważna.

KSIĄŻE

Chcę.

Amor uśmiecha się zeskakuje z ławki i podaje rękę księciu.

AMOR

Umowa?

KSIĄŻE

Umowa. Podaje rękę Amorowi.

Postacie zastygają ze złączonymi dłońmi, patrząc sobie w oczy.

Wróżka ożywa zaczyna biegać po całej scenie, łapiąc się za głowę i krzyczy.

WRÓŻKA

Głupi Chłopcze! Co żeś zrobił?!... jesteś tak bezmyślny! Twoja naiwność przekracza wszelkie granice. Teraz dopiero zrozumiesz, co oznaczają prawdziwe problemy…

Światło powoli gaśnie.

 

SCENA III

Na ławce siedzi księżniczka piłując sobie paznokcie. W jednym z kątów sceny stoi Amor z księciem. Księżniczka nie słyszy tego, o czym rozmawiają.

AMOR

Musisz podejść do niej i zagadać. No wiesz, że ładna pogoda i takie tam. Zbajerować jakoś, rozumiesz?

KSIĄŻE0x01 graphic

Taa… a Ty co będziesz robił?

AMOR

A ja… cóż…ja będę patrzył i… najwyżej coś ci podpowiem.

Rusza w stronę księżniczki, pociągając za sobą księcia. On chce już siadać obok, ale Amor zatrzymuje go w ostatniej chwili.

AMOR

Czekaj! Zdejmij te okulary z głowy !  Wyglądasz w nich jak jakiś oszołom!

Książe zdejmuje z głowy okulary i oddaje je Amorowi, Amor chowa się za ławkę( z boku tak, aby było go widać), Książe siada koło Księżniczki.

KSIĄŻE

Cześć Piękna! Co tam słychać?

KSIĘŻNICZKA

To znowu Ty?

KSIĄŻE

Jak miło, że się cieszysz. Co słychać?

KSIĘŻNICZKA

Wszystko dobrze, gdyby nie nękał mnie taki jeden…

KSIĄŻE

Kto? Zaraz porachuje mu kości!

Książe rozgląda się dookoła z waleczną miną. Dziewczyna łapie się za głowę z rezygnacją.

KSIĘŻNICZKA

Też chętnie bym się go pozbyła. Azoooor! Krzyczy Księżniczka za w stronę kulis sceny.

Azor! Kruszynko do nogi!

Książe robi przestraszoną minę.

KSIĄŻE

Ależ księżniczko! Chyba nie wołasz tej bestii? Nie przyszedłbym przecież tutaj gdyby nie jedna bardzo ważna sprawa. Księżniczka przestaje wołać psa i patrzy na chłopaka z zaciekawieniem. 0x01 graphic
Chciałbym zaprosić Cię… to znaczy czy nie poszłabyś ze mną na…

 Książe przybliża się do niej coraz bardziej, są już bardzo blisko. Nagle  Amor przerywa księciu odpychając go z ławki.

AMOR

Ahh! Madame! Czyżby ten … szuka odpowiednich słów Kozi Bobek  narzucał się Pięknej Pani?

KSIĘŻNICZKA

Nie. Kim pan jest? Proszę stąd iść. Księżniczka z obrzydzeniem patrzy na jego obdarte ubrania. Amor łapie się za głowę.

AMOR

Jedna chwila Madam'e. Odwraca się tyłem, zrzuca obdarty płaszcz. Pod spodem ubrany jest podobnie jak Książe, ale jego ubranie jest całe czarne, z tyłu ma pelerynkę (a'la batman)

Odwraca się przodem i zakłada okulary. Staje za księżniczką nachylając się obok niej.

A więc… w czym mogę służyć pięknej pani? Dziewczyna patrzy na Amora.

KSIĘŻNICZKA

Ach.

AMOR

Czy mogę się przysiąść?

KSIĘŻNICZKA

Ach…

AMOR

Uznaję to za : tak. Amor przysiada się do Księżniczki.

KSIĘŻNICZKA

Ach…

AMOR

Madam'e. To dla niewielki zaszczyt, że mogę tu teraz z Panią siedzieć.

0x01 graphic

KSIĘZNICZKA

Ach…

AMOR

Przepraszam, co mam rozumieć przez pani: Ach…

KSIĘŻNICZKA

Że chyba.. zaraz zemdleję. Oboje przysuwają się do siebie. Światło powoli gaśnie, świeci tylko na Księcia, który z oburzoną miną patrzy na ławkę.

KSIĄŻE

I…I pomyśleć, że ja za to płacę? Mówi z niedowierzaniem i rezygnacją w głosie.

Światło gaśnie

 

SCENA IV

Światło się zapała. A krawędzi sceny siedzi Książe i zamyślony patrzy w przestrzeń, z zeszytem w ręku. Na ławce stoi zastygnięto Wróżka pokazując różdżką na Księcia.

KSIĄŻE

Drogi Pamiętniczku! Pisze i mówi Książe. Wszystko zupełnie się popsuło… Księżniczka już nawet nie patrzy na mnie z obrzydzeniem, w ogóle na mnie nie patrzy. Nie mówi mi już, że jestem głupkiem, bo w ogóle nic nie mówi. Amor, który miał być złotowłosym Amorem ze strzałami miłości, okazał się wrednym   Żulem, który nie umie swatać. Dopiero na końcu okazało się, że to w rzeczywistości zwykły podrywacz, który odbił mi księżniczkę! W dodatku jestem zupełnie spłukany. Całe kieszonkowe wydałem na tego oszusta, który nazwał mnie potem Kozim bobkiem! Jak on śmiał? Jak śmiał odebrać mi Księżniczkę…i zrujnować życie? Zastyga patrząc w przestrzeń ze smutkiem w oczach, Wróżka ożywa.

WRÓŻKA

Biedny Książe! Płakał cały czas, nic nie jadł, nic nie pił. Zupełnie zamknął się w sobie. Dopiero wtedy poznał smak goryczy. Pożałował swojej naiwności. Zawsze, gdy księżniczka patrzyła na niego, jego serce skakało do góry i on cały tak samo. Teraz nie był wart nawet jednego jej spojrzenia, dlatego zapadał się coraz bardziej i dołował… aż pewnego razu… Wróżka robi tajemniczy gest ręką i zastyga. Książe ożywa, zza kulis słychać donośne dźwięki rozmowy. Na scenę wchodzi Księżniczka, za nią Amor niosący dwa pudła kartonowe. Ledwo je utrzymuję. Książe patrzy z zaciekawieniem na księżniczkę i Amora, który ledwo radził sobie z pudłami.

KSIĘŻNICZKA

Szybciej! Masz ruchy jak ślimak! Ile można na ciebie czekać? I jeśli pognieciesz mi choć jedną sukienkę…to nie wiem co ci zrobię!

AMOR

Staram się jak mogę! Odpowiada Amor ledwo dysząc.

Księżniczka wychodzi ze sceny ( na jej drugi koniec). Amor nagle zauważa Księcia, upuszcza pudła i podbiega do niego!

AMOR

Kozi Bobek!?.. To Ty?

KSIĄŻE

Taa. Bo co?

AMOR

Jak dobrze, że jesteś! Uratuj mnie proszę! Wdałem się w prawdziwą niewolę.

KSIĄŻE

Sam tego chciałeś.

AMOR

Tak wiem! Przepraszam… To było bardzo złe. Książe odwraca się tyłem. Hej Książe! Mogę oddać Ci Księżniczkę jeśli chcesz.

Książe zastanawia się przez chwilę.

KSIĄŻE

Ona i tak by mnie nie chciała… myślę, że nie. Widzę, że jest z tobą szczęśliwa. To naprawdę się liczy.

AMOR

Nie żartuj! Ona może być Twoja. Zastanów się!

KSIĄŻE

Już postanowiłem, że nie.

AMOR

Jak to? Nie rozu…

KSIĘŻNICZKA

Leeeeeeooon! Zza kulis.

KSIĄŻE

Leon?... a wiec to Twoje prawdziwe imię?

AMOR

Taaa…Już ma wychodzić, zbiera pudła, ale zatrzymuje się przed samym wyjściem. Słuchaj, książę. Mam jeszcze pieniądze, które od Ciebie wyciągnąłem. Zaraz Ci je oddam.

KSIĄŻE

Nie. Zatrzymaj je.

AMOR

Jak to? Dlaczego?

KSIĄŻE

Myślę, że zasłużyłeś na nie, ratując mnie przed największym błędem mojego życia.

AMOR

Jak uważasz… Wychodzi uginając się pod ciężarem pudeł. Zatrzymuję się przed kulisami.

A… i nie mów nikomu o tym Leonie. Oboje zastygają w bezruchu. Wróżka ożywa, patrzy na publiczność.

WRÓŻKA

To właśnie historia, która powinna nauczyć nas, abyśmy trzymali się z dala od amorów i czarów, żebyśmy nie latali za pięknymi księżniczkami i nie wyzywali się od kozich…

Ta historia pokazuje też, że czasami najgorsze zdarzenie w naszym życiu, może okazać się tym najlepszym, jakie nas kiedykolwiek spotkało… bo przecież nic nie dzieje się bez powodu… Wróżka zastyga w bezruchu, nikt na scenie się nie rusza, powoli gaśnie światło.

 

Koniec.

 

0x01 graphic

Ludwika Borzymek

19 lat

Ważka, traszka

Występują:

Laura Zakrzechowska W sztuce Laura ma piętnaście lat. Mieszka razem z bratem
i rodzicami. Uczy się w klasie pani Kotliskiej.

Panowie Świata

Wysocy mężczyźni, którzy pojawiają się u Laury. W scenie pierwszej aktu pierwszego jest ich czterech. Z każdą wizytą ich liczba się zwiększa. Stoją nieruchomo. Mają taki sam strój.

Ojciec

Ojciec Laury, około pięćdziesiątki, spracowany, bezgranicznie kochający Laurę.

Matka

Małgorzata Zakrzechowska, matka Laury, około pięćdziesiątki, kobieta bardzo atrakcyjna.

Sąsiadka

Sąsiadka Małgorzaty Zakrzechowskiej, około pięćdziesiątki, średniego wzrostu, trochę grubsza. Nosi fartuszek, a pod nim modne strój.

Brad

Brat Laury. Nosi swój przydomek na cześć Brada Pitta. Ma około dwudziestu lat. Bezgranicznie dba o swój wizerunek. Stosuje różne kremy. Może działać na widza nie tylko wyglądem, ale również zapachem.

Monika

Dziewczyna Brada, dziewiętnaście lat, miła, zawsze uśmiechnięta.

Pani Kotliska

Wychowawczyni Laury, około czterdziestu lat, szczupła, wysoka, włosy upięte w kok.

Uczniowie: Pati Fromowicz, Markowska, Ania Lawenda, Paktusińska + kilku innych uczniów

Uczniowie z klasy Laury, po piętnaście lat, ubrani różnie. Pati Fromowicz i Ania Lawenda są ubrane modnie i mają kolorowe włosy.

Tomek

Chłopak, którego Laura próbowała zdobyć, około osiemnastu lat, wysportowany, wysoki, blondyn.

Barman

Pracownik baru, około trzydziestki, niski, brunet.

Grażynka

Sąsiadka Małgorzaty Zakrzechowskiej, trzydzieści lat, szczupła, niska, ubrana skromnie.

Lekarz

Wysoki mężczyzna. Najlepiej, żeby był brunetem. Ma około czterdziestu lat.

Listonosz

Niski mężczyzna, około pięćdziesiątki, siwe włosy.

AKT I

SCENA I

Pokój. Na łóżku siedzi Laura w piżamie. Przeciąga się, przeciera oczy. Za nią stoi nieruchomo czterech mężczyzn - Panów świata ubranych w czarne kombinezony i czarne okulary. Dziewczyna ich nie widzi.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata.

Dziewczyna odwraca się, jest przestraszona.

LAURA

Co?

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata.

LAURA

Co wy tu robicie? Kim wy jesteście?

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata.

LAURA

Przestańcie, bo zacznę krzyczeć. Wynoście się stąd, ja chcę iść spać!

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata.

Laura wstaje. Przechodzi obok nich. Próbuje jednego przewrócić, lecz się to nie udaje.

LAURA

Co tak stoisz, rusz się. Nie, to jakaś paranoja, jacyś obcy w moim pokoju i do tego nie poruszają się.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata.

LAURA

Jeszcze chwila, a naprawdę się zdenerwuję. Idźcie sobie stąd.

PANOWIE ŚWIATA:

Jesteśmy panami świata.

LAURA

Nie!... Nie!

Laura zdejmuje jednemu czarne okulary. Pan świata bardzo mocno łapie dziewczynę za rękę. Dalej nie rusza głową.

LAURA

Ratunku.

Pan świata puszcza rękę. Laura upada na podłogę.

LAURA

(coraz ciszej) Ratunku! Ratunku. Ratunku…

PANOWIE ŚWIATA

(coraz głośniej) Jesteśmy panami świata. Jesteśmy panami świata. Jesteśmy panami świata. Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata!

Gasną światła i zapada cisza.

SCENA II

Pokój Laury. Jest ciemno. Dzwoni budzik.

OJCIEC

Laura, wstawaj, musisz iść do szkoły… Laura! Laura!

Odpowiada mu cisza. Otwiera drzwi i wtedy do pokoju Laury wpada smuga światła. Ojciec włącza światło. Laura leży na podłodze.

OJCIEC

Laura!

LAURA

Hm…hm…

OJCIEC

Laura, wstawaj!

LAURA

Jeszcze chwilkę.

OJCIEC

Czemu ty śpisz na podłodze? Musisz być wyspana do szkoły.

Laura podnosi się, idzie do szafy.

LAURA

Chcę się ubrać.

OJCIEC

Już nie przeszkadzam. Czekam na ciebie w samochodzie przed domem. A, jeszcze coś - spakowałaś wszystko do szkoły?

Ojciec podchodzi do biurka.

OJCIEC

O, jakie ciekawe lekcje… matematyka, historia (zagląda do plecaka)… Nie spakowałaś biologii. Wszystko ci zaraz spakuję, muszę zrobić kanapki… Z szynką, czy z serkiem? Tak, z serkiem i pomidorkiem. Zrobię ci kilka, bo masz aż sześć godzin. Musisz iść dzisiaj na basen, tylko szybko przyjdź, bo musisz się uczyć.

Ojciec bierze plecak i wychodzi. Laura szybko zakłada spodnie i bluzkę i wychodzi przez te same drzwi.

SCENA III

Klasa. Uczniowie spokojnie siedzą w ławkach i patrzą się na nauczycielkę. Pani Kotliska sprawdza obecność.

PANI KOTLISKA

Fromowicz….

FROMOWICZ

Jestem!

PANI KOTLISKA:

Gałązka…jest…Jechowski…jest…Markowska…

MARKOWSKA

Jestem!

PANI KOTLISKA

Tak, Lawenda! Jest, czy nie ma?

ANIA LAWENDA

Jestem.

PANI KOTLISKA

Tak. Oj, to coś nie po kolei. Dalej, Łopuszańska … jest … Paktusiewicz… jest … Zakrzechowska…jest?

Cisza. Nagle otwierają się drzwi i do klasy wpada Laura.

PANI KOTLISKA:

Co nie ma jeszcze Zakrzechowskiej?!!!!

LAURA

Jestem, już pani profesor.

PANI KOTLISKA

Czemu się spóźniłaś prawie 15 minut?!

LAURA

Pani profesor, bo… mój tata za wolno mnie wiózł do szkoły…

PANI KOTLISKA

Ja w twoim wieku musiałam pieszo iść kilka kilometrów do szkoły. Nie składaj winy na swojego tatusia, ile on miał jechać? 150 kilometrów na godzinę?

LAURA

Ale, pani profesor, mój tata mnie za późno obudził i …

PANI KOTLISKA

Tak, a ja za późno poszłam spać.

LAURA

Nie, ale…

PANI KOTLISKA

Siadaj, nie chcę słuchać twych głupich usprawiedliwień. Będziesz miała
w dzienniku nieobecność.

LAURA

Ale, pani profesor, to nie jest moja wina…

PANI KOTLISKA:

A czyja, może moja? Przestań, nie jesteś już małą dziewczynką. Dorośnij wreszcie! Nie chcesz usiąść do ławki? To pod tablicę. Do odpowiedzi!

LAURA

Ale pani profesor, ja nic się nie uczyłam, nie miałam czasu, bo mój tata powiedział, że ten temat jest nudny… i ja…


PANI KOTLISKA

Żeby nie wiedzieć nic o „Kordianie” Słowackiego, to już przechodzi ludzkie pojęcie. Siadaj jedynka!

LAURA

Ale ja mam na tej lekcji nieobecność. To jest niesprawiedliwe, że ja mam pałę. Wszystko powiem…

UCZNIOWIE

Mojemu tacie!

Laura wybiega z klasy.

PANI KOTLISKA

Ja w ogóle nie rozumiem tej dzisiejszej młodzieży.

SCENA IV

Park. Obok dróżki znajduje się ławeczka. Tomek siedzi na niej i pali papierosa. Laura idzie w jego kierunku.

TOMEK

Kogo ja spotykam? Mojego cukiereczka. Czemu nie siedzisz w budzie?

LAURA

Kocioł mnie wygnał.

TOMEK

To tak ją teraz nazywacie? Chcesz fajkę, żeby się odprężyć?...No dalej, mała! Weź! Jesteś zestresowana przez Kotła, to fajka będzie w sam raz. No, chyba, że chcesz coś mocniejszego?

LAURA

Daj fajkę!

TOMEK

Jarzysz, czemu tu jestem? Szkieł znów mnie widziały przed budką. No wiesz, chodzi o tę sobotę.

LAURA

Byłeś o Ulki?

TOMEK

No jasne, że byłem. Ta dziewczyna to ma odlot.

LAURA

Czemu?

TOMEK

Jak dla mnie to prawdziwa laska. Miła, pociągająca, seksowna i ma to coś. Chętnie bym się z nią…

LAURA

Ona ma chłopaka?

TOMEK

Zostawił ją, więc jest sama. Jak sądzisz mam szansę?

LAURA

Nie, bo Ulka to największa żmija.

TOMEK

Nie, no teraz to już pojechałaś.

LAURA

Ona nie pasuje do ciebie. Tobie potrzeba inteligentnej dziewczyny.

TOMEK

Masz rację. Brakuje jej…

LAURA

Mnie to zastanawia, czemu ty poszedłeś na urodziny tej kujonicy?

TOMEK

Zaprosiła mnie, a poza tym to miła dziewczyna. A z ta inteligencją to…

LAURA

Nie ma jej. Inteligentnym to trzeba być od dziecka, a ona tylko kuje, kuje i kuje. Dobra, dajmy z jej spokój! Pomyślmy o nas, tak się spotkaliśmy, to może gdzieś razem wyskoczymy?

TOMEK

Wiesz, no nie wiem, bo lekcje zaczynam od drugiej. No wiesz, muszę być, bo stary mnie zabije. Zresztą i tak mam u niego przechlap.

LAURA

Tomek, spotkamy się jeszcze? Może wieczorem w klubie.

TOMEK

No świetny pomysł! Do drugiej mamy jeszcze trochę czasu, wiec możemy trochę pokonwersować.

LAURA

Ta, może wymyślimy sposób, jak dokuczyć Ulce.

TOMEK

Zostaw ją w spokoju. Może dziewczyna ma trochę dziwny styl ubierania się, ale …

LAURA

Dziwny styl ubierania? Co ja słyszę? Ty, taki czysty armani mówisz mi, że ona ma trochę dziwny styl ubierania. To chyba jakaś pomyłka, może zaraz powiesz, że jeszcze ci się podoba?

TOMEK

Przecież mówiłem już na początku. Trochę bym ją pozmieniał. To urocza dziewczyna.

LAURA

O mamusiu!!!

Dzwoni telefon Laury.

TOMEK

No odbierz, na co czekasz?

LAURA

Nie żartuj, to dzwoni stary…Tak tatusiu, przyjdę…Tak…Dlaczego jest tak cicho?...Bo…bo…jestem w bibliotece. Muszę kończyć, żeby nie przerywać innym osobom czytania… Dobrze tato, o drugiej pójdę na basen… Tak, przyjedź po mnie o czwartej…Tak, kocham cię tatusiu.

Laura wyłącza telefon.

TOMEK

Pa, kocham cię tatusiu.

LAURA

Ale pajac!

Oboje zaczynają się śmiać.

SCENA V

Salon w domu Laury. Na kanapie siedzi Ojciec, czyta gazety. Matka siedzi przy stole i rozwiązuje krzyżówki.

MATKA

Ekstrakt, wodny wyciąg.

OJCIEC

Napar.

MATKA

Zespół urządzeń współpracujących ze sobą na „a”.

OJCIEC

Może agregat?

MATKA

Dobrze! A wcale mi nie chciało wyjść. Mam nadzieję, że wygram te kosmetyki.

OJCIEC

Nie bądź żałosna, przecież tak myśli kilka tysięcy osób, rozwiązujących krzyżówkę. Gdyby tak mieć więcej pieniędzy na koncie. Mam wyrzuty sumienia, że wziąłem sobie dzisiaj wolne. Tak nie powinienem.

MATKA

Przestań, raz na jakiś czas ci się należy. Nie popadnij w pracoholizm.

OJCIEC

Nawet nie o to chodzi… Może jednak pójdę do pracy?

MATKA

A nie jesteś zmęczony?

OJCIEC

Po prostu nie potrafię wypoczywać.

Matka podchodzi do Ojca.

MATKA

Daj zrobię ci masaż.

OJCIEC

Dziękuję.

Do pokoju wchodzi Brad.

BRAD

Co wy robicie, zboczeni jesteście!?

MATKA

Przecież to tylko masaż pleców.

BRAD

Dobra, dobra, Masaż w waszym wieku? Przecież to zboczeństwo, jak nic. Staruszku, potrzebna mi jest kasa.

OJCIEC

Znowu, na co?

BRAD

Ty sobie nawet nie wyobrażasz, ile kosztuje moda. Muszę sobie zrobić nową fryzurę.

OJCIEC

Przecież jeszcze kilka dni temu strzygłeś się.

BRAD

Owszem, ale zobacz (pokazuje magazyn „Party w Tokio”) w „Tokio” napisali, że teraz jest modne co innego. Dzisiaj idę do fryzjera na przedłużanie włosów.

MATKA

Synku, czy ty się chociaż dobrze czujesz?

BRAD

Jasne, wczoraj trochę swędziała mnie skóra od ukąszenia komara, ale dzisiaj dzięki kremowi „Ml2+” wszystko znikło. Czuję się wybornie.

OJCIEC

A czemu tak wcześnie wróciłeś dzisiaj ze szkoły?

BRAD

Nie moja wina, że nauczyciele są na zwolnieniu. Truchlowa to chyba ma jakieś zapalenie skóry twarzy, dyrka tak mówiła. A zawsze powtarzałem, że należy stosować maseczki z ogórka z dodatkiem kremu „Ml3-”. Ja stosuję raz na dwa dni i nie żałuję.

MATKA

Tak, to poradź coś dla ojca, bo nie może odpocząć, tylko myśli o pracy.

BRAD

Najlepszy jest ciepły prysznic, a później na twarz krem „Ml36+”, a na resztę ciała uniwersalny „Ml45-0”.

OJCIEC

Kochanie (zwraca się do żony), to ja już wolę poczytać gazetę, bo jak tak słucham naszego syna, to myślę, że jestem na jakiejś obcej planecie.

BRAD

W „Tokio” jest taki teścik, czy należy pomagać „skorupiakom”. Mnie wyszło, że nie, ale i tak będę ci pomagał wyjść z tej skorupy retro. Gdzie są pieniądze?...A tam, na stole, wezmę z portfela trzy stówki. To baj!

Brad wychodzi z pokoju.

OJCIEC

Widzisz, tak wychowaliśmy syna. Nie wiem, do kogo się tak upodabnia. Dobrze, że chociaż mamy normalną córkę.

MATKA

Taka jest współczesność.

OJCIEC

Nie masz racji, współczesność taka nie jest. Nasz syn zszedł na złą drogę, poznał nieodpowiednich kolegów, nauczycieli. Wiem! Niepotrzebnie wysłaliśmy go na obóz przetrwania, gdy był w czwartej klasie, od tamtego czasu chyba się to zaczęło.

MATKA

Przecież to było prawie cztery lata temu.

OJCIEC

Właśnie!

Dzwoni telefon. Ojciec odbiera.

OJCIEC

Halo, … Tak… córciu… trzymaj się. Cześć!

OJCIEC

Dzwoniła Laura, żebym po nią nie przyjeżdżał, bo chce się poduczyć z koleżanką do jutrzejszego sprawdzianu. Obiecała, że będzie na 22:00. Nauka wymaga wielu poświęceń. Ale nasza córka jest pracowita. Jestem z niej dumny.

SCENA VI

Klub. Przy barze siedzą goście. Rozlega się muzyka. Laura i Tomek tańczą.

TOMEK

Kotku, teraz ci się podoba?

LAURA

Bardzo.

TOMEK

Podobał ci się ostatni numer.

LAURA

Ten, który wywinąłeś staremu?

TOMEK

Właśnie.

LAURA

Mam do ciebie prośbę, czy mógłbyś pewien numer wywinąć osobie, która jest paskudna?

TOMEK

Twojemu staremu?

LAURA

Nie. Chodzi o kogoś innego. O tą głupią Ulkę.

TOMEK

Przecież mówię, że ona jest spoko. Nie podoba ci się jej sposób ubierania, ty też nie masz najlepszego.

LAURA

Żartujesz?

TOMEK

Oj, nie gniewaj się, koteczku. Tak tylko mi się wymknęło. Może chcesz drinka?

LAURA

Dobra, chodźmy.

Laura i Tomek siadają przy barze.

TOMEK

Kelner, poproszę dwa drinki wietnamskie.

Barman przygotowuje drinki.

TOMEK

Muszę na chwilę skoczyć do łazienki.

Tomek idzie do łazienki, a Laura wyjmuje z torebki gazetę „Kobiety w Tokio”. Przegląda i czyta.

LAURA

Mężczyznę…tak…najlepiej usidlić…tak…nie!...ciuszki…tak, o to mu chodzi…później…co …striptiz…

BARMAN

Coś się między wami popsuło, przepraszam, że tak się wtrącam.

LAURA

Masz rację wtrącasz się do nie swoich spraw. Jak chcesz, żeby inni ci się zwierzali ze swoich problemów to zostań księdzem.

BARMAN

Nie, po prostu widzę, że się denerwujesz.

LAURA

Ja się denerwuję! Przyszłam z chłopakiem do klubu, chcemy się napić, a ty nam przeszkadzasz.

BARMAN

Tak to wcale nie wygląda, ale jeżeli nie chcesz pogadać, to nie, proszę bardzo.

Barman odchodzi, a przychodzi Tomek.

TOMEK

Już jestem.

LAURA

Dlaczego tak długo?

TOMEK

Jakbym nie pił tyle piw, to teraz bym nie musiał biegać. A coś się stało?

LAURA

Widzisz tego barmana, próbował mnie poderwać.

TOMEK

I co, dałaś się namówić? Nie masz przecież chłopaka.

LAURA

No wiesz, nie będę się umawiać z byle barmanem.

TOMEK

Skąd wiesz, może okazałby się księciem w żabiej postaci.

LAURA

Barman, gdzie są drinki?

Barman podchodzi i przygotowuje drinki.

LAURA

Szybciej!

BARMAN

Przestań mnie popędzać. A tak w ogóle to masz osiemnaście lat?

LAURA

Z tym to już przegiąłeś!

TOMEK

Proszę (podaje mu swój dowód). Ona jest pod moją opieką. A tak na drugi raz…(podchodzi do barmana i mówi mu na ucho).

BARMAN

Ok. (odchodzi do innych klientów).

LAURA

Widzisz, jak się na mnie uwziął. Nie zgodziłam się z nim umówić, więc teraz będzie mnie dręczył.

TOMEK

Daj spokój, więcej do ciebie nie podejdzie. A jak ci smakuje drink?

LAURA

Smaczny, naprawdę. Może jeszcze potańczymy? Teraz jest wolniejszy kawałek.

TOMEK

Jasne.

Tańczą.

SCENA VII

Salon w domu Laury. Na kanapie siedzą: Ojciec, Matka. Wchodzi Brad.

BRAD

Nadal tak siedzicie i nic nie robicie.

OJCIEC

Masz teraz naprawdę ładną fryzurę. Wyglądasz prawie jak hipis.

BRAD

Przecież mam włosy tylko do ramion.

OJCIEC

A jaką fryzurę jutro będziesz sobie robił?

BRAD

Jutro? Żadnej. No bez przesady.

Ktoś puka do drzwi. Wchodzi Sąsiadka.

OJCIEC

Zapraszam.

SĄSIADKA

Witam moich szanownych sąsiadów.

MATKA

Proszę sobie tutaj usiąść.

SĄSIADKA

Nawet nie wiecie, jakie mam dla was informacje. Korczakowka z Różanej podobno ma romans z tym nowym facetem, którego zostawiła żona.

MATKA

Tak? Żartujesz. Z tym nowym przystojniakiem, tym, co miał rozwód?

SĄSIADKA

Też byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się od Piotrkowskiej.

MATKA

Ale dlaczego akurat on? Przecież to taki facet, że mnie aż zatyka, jak go widzę.

BRAD

Mamo przypominam ci, że już od dwudziestu lat jesteś zamężna.

MATKA

Pomarzyć warto.

OJCIEC

Kobiety z takimi sprawami trzeba zostawić w spokoju. (Wychodzi)

BRAD

W „Tokio” napisano, że kobiece pogaduszki są bardzo niebezpieczne, więc panie uważajcie.

MATKA

Nie przeszkadzaj nam.

Brad kręci głową i wychodzi.

MATKA

A więc, co z tym panem?

SĄSIADKA

Korczakowska go podobno usidliła, bo jeszcze Gołębiewska widziała go jak kupował bieliznę. Na pewno nie robił tego dla swojej byłej.

MATKA

Naprawdę? Ta małpa to ma zawsze szczęście.

SĄSIADKA

Jest jeszcze czas, by temu przeszkodzić.

MATKA

Jak to?

SĄSIADKA

Nie jest w ciąży, więc możemy coś komuś powiedzieć. Chyba wiesz, o co mi chodzi?

MATKA

Jasne. Pomyślmy!

Trwa cisza przez chwilę.

SĄSIADKA

Hm.

MATKA

Powiedzmy do Korczakowskiej, że on ma dzieci!

SĄSIADKA

Ale on ma.

MATKA

Pomysł odpada.

Grażynka puka do drzwi.

MATKA

Proszę! O, witaj Grażynko!

GRAŻYNKA

Przyszłam tylko na chwilę. Chcę się zapytać, czy działa u was telewizor, bo u nas są straszne zakłócenia.

MATKA

Idź do mojego męża do kuchni.

GRAŻYNKA

Dzięki! (Odchodzi do kuchni)

MATKA

Myślmy dalej!...Hm…Hm… Wiem! Wiem!

Grażynka podchodzi do Matki.

MATKA

Grażynko, już wiesz?

GRAŻYNKA

Tak, bardzo dziękuję.

MATKA

Chciałam cię o coś zapytać. Czy wiesz o Korczakowskiej i panu Pawle?

GRAŻYNKA

Trochę. Piotrkowska mówiła w spożywczym, że się kochają.

MATKA

A tam! Gadanie! Usiądź! Spotkałyśmy się, bo mamy poważny problem, martwimy się o Korczakowską.

GRAŻYNKA

Co się stało?

Wchodzi Ojciec.

OJCIEC

Dla moich drogich pań przyniosłem herbatkę oraz ciasteczka.

GRAŻYNKA

Małgorzato, masz wspaniałego męża.

MATKA

Tak?

Ojciec wychodzi.

MATKA

Grażynko, bardzo martwimy się o Korczakowską. Pan Paweł nie jest taki święty, na jakiego wygląda. Przyjechał tu niedawno i to tuż po rozwodzie. To przestępca!

GRAŻYNKA

O!

MATKA

Tak, czy wiesz, że on zgwałcił małego chłopca?

GRAŻYNKA

Nie?! Pedofil!

MATKA

Tak, a Korczakowska nic o tym nie wie.

SĄSIADKA

Nie wiemy, co zrobić. Może trzeba powiedzieć. Ale gdy Korczakowska się dowie, w kim tak naprawdę się zakochała, to może dostać na przykład zawału. Albo i gorzej. Wiesz, jakie teraz są choroby.

MATKA

Tak. Patryga na przykład na wieść, że jej mąż ma kochankę, chciała skoczyć z mostu.

GRAŻYNKA

Straszne jest to, co mówicie. Zostałabym tutaj z wami, ale piekę ciasto i muszę wyłączyć piekarnik, bo mi się spali.

MATKA

Idź, nie zatrzymujemy cię. To do jutra!

GRAŻYNKA

Spotkamy się jutro na zakupach! (Wychodzi)

SĄSIADKA

Zaskoczyłaś mnie swoim pomysłem. Pan Paweł pedofilem.

MATKA

Jutro będzie o tym wiedziała cała dzielnica.

SĄSIADKA

Powiedz mi jeszcze, to dlaczego nie jest w więzieniu?

MATKA

Powie się tak, pan Paweł nie jest w wiezieniu, ponieważ ten chłopczyk szybko zmarł, a go uniewinnili.

SĄSIADKA

Wiesz co, straszna jesteś. Przecież zmarnujesz temu facetowi całe życie.

MATKA

Ja zmarnuję? Przecież razem mu marnujemy. Skoro nie może być mój, to już jego wina.

SĄSIADKA

Masz rację, skoro nie może być mój, to nie może być żadnej.

Laura puka do drzwi. Wchodzi.

LAURA

Witaj mamo!

SĄSIADKA

To może ja już pójdę? Cześć Małgorzato!

MATKA

Cześć

LAURA

Do widzenia!

Matka zamyka drzwi.

MATKA

Lauro, o której ty wracasz?

LAURA

Przecież dzwoniłam do ojca, że będę późno.

OJCIEC

O, Laura! Nauczyłaś się do sprawdzianu?

LAURA

Tak tatusiu. Napiszę, jak najlepiej. Teraz jestem zmęczona, chyba się położę.

OJCIEC

Jest już późno.

LAURA

Dobranoc! (Wchodzi do pokoju)

SCENA VIII

Pokój Laury. Świeci się tylko lampka nocna. Laura przegląda magazyny.

LAURA

Jak go zdobyć? Sprawdźmy? … Nowy makijaż…dobra…Fryzura…tak…to, chyba odpada….Usidlić go, no właśnie, tego trzeba…zrobi się…jutro…

Nagle na moment gaśnie światło. Gdy znów się pojawia, na środku pokoju stoją Panowie Świata. Ubrani są jak gwiazdy filmowe (mają na przykład szale z piór).

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

O nie! O nie!

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Dajcie mi spokój! Kim wy w ogóle jesteście? Idźcie sobie!

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata!

LAURA

Jakimi panami świata? Gdzie wy rządzicie? Tutaj? Chcecie, abym opuściła ten dom?

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Powiedzcie coś innego!

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy Panami Świata!

LAURA

Zaraz zawołam ojca!

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Czego chcecie? Pieniędzy?

Laura próbuje popchnąć jednego z Panów Świata. Oboje się przewracają.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Dajcie mi spokój, proszę. Proszę!

Gaśnie światło.

SCENA IX

Salon w domu Laury. Na kanapie leży Matka. Wchodzi Laura.

MATKA

Tylko spójrz, jaka brzydka pogoda.

LAURA

Okropna, która jest w ogóle godzina?

MATKA

Chyba za dwadzieścia druga.

LAURA

Po południu?!

MATKA

Przecież nie w nocy!

LAURA

O Jezu! Ile ja spałam!

Brad wraz z Moniką wchodzą drzwiami wejściowymi.

BRAD

No siostra, chyba nawiedził cię wampir i wyssał całą krew. Jesteś blada jak truposz.

LAURA

Żebyś wiedział, ale z tym truposzem to się nie zgadzam.

BRAD

Nie przejmuj się, chyba w soboty gabinet Fertini przyjmuje do czwartej.

LAURA

A co to jest Fertini?

BRAD

Gabinet kosmetyczny! Jeżeli ci się nie chce, to zastosuj „Ml34+1”.

LAURA

Masz go u siebie?

BRAD

Tak, jest w pokoju.

LAURA

Monika, ja nie wiem, jak ty wytrzymujesz z tą chodzącą encyklopedią kosmetyczną. Aż dziwne, że mój brat jest hetero.

MONIKA

Nie jest tak źle.

Zza okna dobiegają wrzaski.

BRAD

Znowu te rozwrzeszczane nastolatki. Co ja mam właściwie zrobić? Iść do nich czy zostać i słyszeć te piski?

MATKA

Wyjrzyj przez okno.

MONIKA

Jeżeli wygląda się jak Brad Pitt, to trzeba się czasem poświęcić.

BRAD

Dobra!

Brad wygląda przez okno. Rozlegają się piski. Listonosz puka.

MATKA

Proszę.

LISTONOSZ

Przyniosłem paczkę dla pana Brada, chyba tu jest jakaś pomyłka w imieniu, Zakrzechowskiego.

BRAD

Nie, to jest tylko moje pseudo.

Brad podpisuje i otwiera paczkę.

BRAD

Nie, to już jakaś przesada. Jakaś fanka przysłała mi stringi w dodatku czerwone.

MONIKA

Super, jeszcze prosi cię w liście o autograf.

BRAD

Dobra, idę na dół. Stringi może mi się i przydadzą, szkoda, że są kobiece. W innym przypadku może bym się w nich zmieścił.

MONIKA

Wariat. Czekaj, idę z tobą.

Brad z Moniką wychodzą.

LAURA

Gdzie jest Ojciec?

MATKA

W pracy. W kuchni masz obiad. Zostaniesz sama, chyba że gdzieś pójdziesz. Pieniądze są na stole. Muszę wyjść troszkę poplotkować.

LAURA

Troszkę? Idź! Nie mam nic przeciwko.

SCENA X

Salon w domu Laury.

Tomek wchodzi do mieszkania. Laura rozstawia na stoliku ciastka, wino. Zapala świece. Włącza spokojną muzykę.

TOMEK

W końcu jestem, był straszny korek. A z jakiej to okazji? (Wskazuje na stolik)

LAURA

Chciałam się z tobą spotkać.

TOMEK

Tak?

LAURA

Siadaj i częstuj się.

Tomek siada. Laura zaczyna zbliżać się coraz bardziej w jego kierunku.

LAURA

Podobam ci się?

TOMEK

Kotku, ty zawsze mi się podobasz.

LAURA

Specjalnie dla ciebie zrobiłam sobie ten makijaż i fryzurę. Szaleję za tobą.

TOMEK

Tak? Ale…ja…

LAURA

Nie mów o niczym, wsłuchaj się w muzykę. Napij się wina. Najlepiej będzie, jeżeli zgasimy światło.

TOMEK

Bardzo bym chciał, ale może lepiej wejdźmy do twojego pokoju. Może ktoś wejść i będzie problem.

LAURA

Mm…

Idą.

LAURA

Nie martw się, rodzice przyjdą dopiero za godzinę. No, nie opieraj się. Chodź.

Gasną światła.

AKT II

SCENA I

Pokój Laury. Nie ma w nim nikogo, oprócz Laury, która śpi. Pali się lampka nocna. Na środku pokoju stoją Panowie Świata. Mają na sobie ogrodniczki w paski.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata!

LAURA

Hm…O Jezu! Znowu!

Laura wyskakuje z łóżka.


LAURA

Wynoście się stąd! Wiem, to tylko sen.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata!

LAURA

Kto was nasłał? Jesteście jakimiś agentami? Sprawdzacie mnie? Wiem, teraz już wiem! To jest ukryta kamera. Czytałam o tym w „Tokio”. Najpierw przychodzą do prywatnego domu, odgrywają jakąś scenkę, nagrywają to, a później puszczają w programie telewizyjnym. Ha, ha, przejrzałam was.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata! Jesteśmy panami świata!

LAURA

Spadajcie, nie wysyłałam żadnego formularza. Pomyliliście adresy. Ostrzegam, mogę was zaskarżyć do sądu. Nie będę się denerwować. Idę spać.

Laura idzie do łóżka. Przykrywa się kołdrą.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Dobranoc panowie!

Gaśnie światło.

SCENA II

Pokój Laury. Laura leży na łóżku. Wchodzi Ojciec.

OJCIEC

Wstawaj szybko, bo nie zdążysz. Wstawaj słonko!

LAURA

Hm…

OJCIEC

Masz na ósmą do szkoły, nie możesz się spóźnić.

LAURA

Już.

OJCIEC

Idź do łazienki się umyć, a ja sprawdzę, jakie masz lekcje we wtorki. Matematyka, polski, biologia, chemia, chemia, angielski, niemiecki. Dużo! Zrobię ci cztery kanapki
z serem. A, bym zapomniał, muszę przygotować ubrania do szkoły.

Ojciec podchodzi do szafy.

OJCIEC

Nie jest dzisiaj tak ciepło, jak by się mogło wydawać. Załóż spodnie, bluzkę, bluzę. Chyba wystarczy. Dobrze, już wychodzę. Śniadanie jest na stole w kuchni. Czekam na ciebie w samochodzie.

LAURA

Hm.

Ojciec wychodzi, Laura za nim.

SCENA III

Klasa. Niektórzy uczniowie siadają w ławkach, inni skaczą, biegają. Przychodzi Laura.

ANIA LAWENDA

Laura, jesteś przed czasem. Jak to zrobiłaś?

LAURA

Wszystko zależy, o której mnie stary obudzi.

ANIA LAWENDA

Powiedz mi, czy to prawda, co o tobie mówią?

LAURA

A co mnie mówią?

ANIA LAWENDA

Że ty i Tomek jesteście, no wiesz. Chodzi mi o Tomka z III liceum.

LAURA

Jasne!

PATI

Udało ci się go poderwać?

LAURA

Lepiej!

PATI

Jesteście parą?

LAURA

Powiedzmy. Między nami coś zaszło.

ANIA LAWENDA

To gratuluję. Wiesz, ile dziewczyn na niego czyha? Bardzo dużo, na przykład ta Ulka.

LAURA

Jak ta dziewczyna mnie denerwuje. Kujonka ma czelność podrywać mi chłopaka.

PATI

Ale wredna małpa.

ANIE LAWENDA

Zrobimy jej coś?

LAURA

Chyba już została ukarana, nie ma Tomka.

ANIA LAWENDA

Spotykacie się dzisiaj?

LAURA

Pewnie, dzisiaj do niego zadzwonię.

PATI

A jak wpadłaś na taki szalony pomysł, żeby to, no wiesz co, z nim zrobić?

LAURA

Przeczytałam w „Tokio”.

Do klasy wchodzi pani Kotliska.

PANI KOTLISKA

Siadamy!

UCZNIOWIE

Dzień dobry!

PANI KOTLISKA

Dzień dobry! O, widzę, że wszyscy są! Do odpowiedzi!

PATI

(do Laury) Ciekawe kogo weźmie.

PANI KOTLISKA

Zakrzechowska do odpowiedzi!

LAURA

Pani profesor, ale…

PANI KOTLISKA

Ale ja nic nie umiem. Tak, to chciałaś powiedzieć! Wczoraj spóźniłaś się na pierwszą lekcję. Nie wspomnę, ile masz nieobecności i jedynek. Czy ty chcesz nie zdać?

LAURA

Nie. Poprawię się.

PANI KOTLISKA

Może następnej okazji nie będzie. Czy o sytuacji w szkole wiedzą twoi rodzice? Zadzwonię do nich.

LAURA

Najlepiej do mojej mamy.

PANI KOTLISKA

Nie, zadzwonię do twojego taty.

LAURA

Nie, proszę.

PANI KOTLISKA

Boisz się go?

LAURA

Nie, ale…

PANI KOTLISKA

Udajesz przed nim grzeczną dziewczynkę. Myślisz, że nie widzę, jak pod moim blokiem chodzisz po dwudziestej pierwszej z jakimiś podejrzanymi znajomymi. Ciekawe, czy wtedy jesteś trzeźwa?

LAURA

Nie wolno pani zwracać się do mnie w taki sposób, mówić o mojej prywatności przy całej klasie. Rozumie pani? Powiem mojemu tacie.

PANI KOTLISKA

Ciekawe, kto zrobi to pierwszy? Siadaj! Proszę do odpowiedzi Markowską.

Laura siada do ławki. Koleżanki pocieszają ją. Markowska odpowiada.

LAURA

Już dłużej tu nie wytrzymam!

SCENA IV

Salon w domu Laury. Na kanapie i w fotelach siedzą: Brad, Matka i Ojciec. Wchodzi Laura.

LAURA

Dzień dobry wszystkim!

OJCIEC

Dzień dobry! Laura, dzwoniła do mnie Pani Kotliska. Myślę, że to może być jakaś pomyłka.

LAURA

Nie, to niestety nie jest pomyłka. Co pani ci powiedziała?

OJCEC

Rozbierz się i usiądź. Twoja wychowawczyni powiedziała mi, że nie przykładasz się do lekcji.

LAURA

Tato, ja się tak źle czuję.

OJCIEC

Co ci jest?

LAURA

Wszystko. Boli mnie głowa. Mówię do Pani Kotliskiem, że jest mi niedobrze, ale jej to nie interesuje.

BRAD

Wszystko przez to, że nie stosujesz maseczki żelowej.

LAURA

A w czym mi ona niby może pomóc?

BRAD

Bardzo dużo. Maseczka rozluźnia mięśnie twarzy. Rano wstajesz wypoczęta.

OJCIEC

Może zawieść cię do szpitala?

LAURA

Na razie nie. Muszę się nauczyć do jutrzejszego sprawdzianu z polskiego.

OJCIEC

Twoje zdrowie jest ważniejsze niż nauka. Zaraz wyjadę samochodem z garażu.

LAURA

Mam chyba tylko osłabioną odporność.

BRAD

Mówiłem ci, byś stosowała witaminki. Pomagają również na skórę.

OJCIEC

Laura, chodź na dół.

Ojciec i Laura wychodzą.

SCENA V

Gabinet lekarza. Na środku sceny stoi Lekarz. W fotelu siedzi Laura.

LEKARZ

Ile pani ma lat?

LAURA

Czy to takie ważne? Nigdy mnie nie pytali.

LEKARZ

W pani przypadku - ważne.

LAURA

Szesnaście.

LEKARZ

Szesnaście, naprawdę?

LAURA

Na starszą chyba nie wyglądam?

LEKARZ

Hm.

LAURA

Co mi jest? Czekałam w poczekalni i…

LEKARZ

Dobrze, powiem pani. Jest pani w ciąży.

LAURA

Co?

LEKARZ

Tak. Badania, jakim panią poddaliśmy, jednoznacznie to wykazały.

LAURA

Ale, to niemożliwe.

LEKARZ

Jest pani bardzo młoda. Ciąża mogła być wynikiem…

LAURA

Wiem.

LEKARZ

W tym przypadku powinien być przy pani ktoś dorosły. Ktoś musi podjąć decyzję.

LAURA

O Boże!

LEKARZ

Jest ktoś z panią w szpitalu?

LAURA

Nie! Muszę już iść do domu.

LEKARZ

W takim razie musi pani przyjść do mnie jutro razem ze swoim rodzicem.

Laura zaczyna płakać.

LAURA

O Boże!

LEKARZ

Mieszkam na tej samej ulicy, co pani, więc mogę panią odwieść. Za pół godziny kończę pracę.

LAURA

Nie chcę!

LEKARZ

Nie da się ukryć ciąży, a prawda prędzej, czy później wyjdzie na jaw.

LAURA

Jutro do pana przyjdę.

LEKARZ

Niech się pani nie martwi, ciąża nie jest straszna. Może się pani tylko tak na początku wydawać, ale …

LAURA

Mogę już wyjść?

LEKARZ

Tak, tylko proszę na siebie uważać.

SCENA VI

Pokój Laury. Laura wchodzi pierwsza, a Ojciec za nią.

OJCIEC

Laurko, co ci jest? Co powiedziała lekarz? Dlaczego całą drogę milczałaś?

LAURA

Nic, muszę się przespać.

OJCIEC

Były już wyniki, wiesz coś?

LAURA

Nie.

OJCIEC

Więc uśmiechnij się, wszystko będzie dobrze.

LAURA

Na pewno.

Do pokoju wchodzą Ania Lawenda i Pati.

ANIA LAWENDA

Dobry wieczór!

PATI

Dobry wieczór!

OJCIEC

Dobry wieczór, dziewczęta.

LAURA

Tatusiu, zostaw nas same. Musimy się poduczyć do klasówki.

OJCIEC

Laurko, ty się zapracujesz!

LAURA

Nie. Wszystko prawie już umiem, musimy się tylko przepytać.

OJCIEC

Zrobić wam herbaty?

PATI

Poproszę.

ANIA LAWENDA

Ja też chcę.

Ojciec wychodzi.

PATI

Laura, co się stało? Przyjechałyśmy, jak tylko można najszybciej.

LAURA

Stało się coś strasznego.

ANIA LAWENDA

Co?

LAURA

Nawet tego nie potrafię powiedzieć. Nie wiem, co mam zrobić? Nie napisali tego nawet w „Tokio”.

PATI

Tomek cię rzucił?

LAURA

Nie wiem. Mam nadzieję, że po tym jak się dowie, nie odstrzeli mu szajba.

PATI

Palma?

ANIA LAWENDA

Przestań! Laura mów!

LAURA

Jestem …w …ciąży.

PATI

O Boże!

ANIA LAWENDA

O Jezu! I co teraz będzie?

LAURA

Nie wiem. Dowiedziałam się dwie godziny temu. Sterczałam na szpitalnym korytarzu zanim zdołałam wyjść do starego.

ANIA LAWENDA

Nie płacz!

PATI

Może to pomyłka?

LAURA

Nie może być mowy o pomyłce. Mówiłam wam, że chciałam zdobyć Tomka za wszelką ceną. Skąd mogłam wiedzieć?

PATI

Ryzyko jest zawsze.

ANIA LAWENDA

Moim zadaniem to może być pomyłka. Moja siostra starała się o dziecko. Była na badaniach i zawsze lekarze mówili, że nie tym razem. Poszła do prywatnego gabinetu i wtedy okazało się, że jest. W twoim przypadku mogło być inaczej. Naprawdę.

LAURA

Dzięki za pocieszenie. Ale co mam zrobić? Pójść do innego ginekologa? Ginekologa, jak to brzmi strasznie.

PATI

Pójdziemy z tobą jutro.

ANIA LAWENDA

Najpierw trzeba sprawdzić w „Tokio”. Było o tym w jakimś numerze?

LAURA

Chyba nie.

PATI

Na pewno było. Tam wszystko jest. Musiałaś nie kupić jakiegoś numeru.

LAURA

Przecież biegam co tydzień do kiosku. Kupuję „Życie w Tokio”, „Kobiety Tokio”, „Party w Tokio”. Wszystko.

PATI

Na pewno była jakaś wzmianka. Pokaż numery.

Laura, Pati i Ania Lawenda przeglądają stertę gazet.

PATI

Wiesz co, tutaj napisali, jak należy się zabezpieczać.

LAURA

Przed czym?

PATI

Przed ciążą. O Boże, jak to brzmi.

ANIA LAWENDA

Spójrzcie na to. „Pierwszy raz powinien odbyć się bardzo szybko. Możecie być spokojni, jest całkowicie bezpieczny, nawet bez zabezpieczenia”. Widzisz, twój lekarz się pomylił.

PATI

Na pewno nie czyta „Tokio”.

LAURA

Macie rację. Jutro mam się do niego zgłosić. Zaniosę mu „Tokio” i powiem, że nie miał racji.

Wchodzi Ojciec. Dziewczyny chowają gazety za łóżko.

OJCIEC

Laurko, widzę, że humor ci się poprawił. Proszę oto ciasteczka i herbata.

PATI I ANIA LAWENDA

Dziękujemy!

Ojciec wychodzi. Dziewczyny przeglądają gazety.

PATI

Pozostaje najważniejsza kwestia.

ANIA LAWENDA

Jaka?

PATI

Tomek.

ANIA LAWENDA

Pati, ty chyba nie rozumiesz, że zostaje wszystko po staremu. Wyobraźmy sobie, że dzisiejszej wizyty w ogóle nie było.

LAURA

I tak muszę się spotkać z Tomkiem. Nie dam tej małpie, Ulce, żadnej satysfakcji.

PATI

Trzymaj się, musimy już lecieć. Idziesz jutro do szkoły? Nie? Spotkamy się po południu. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Moim zdaniem takich głupich lekarzy powinni zwolnić.

ANIA LAWENDA

Pa, Laura! Nie zapomnij pokazać lekarzowi „Tokio”.

LAURA

Cześć!

SCENA VII

Pokój Laury. Laura wchodzi do pokoju i płacze. Zdejmuje buty. Kładzie się na łóżko. Czyta „Tokio”. Później wchodzą do pokoju Pati i Ania Lawenda.

ANIA LAWENDA

Cześć!

PATI

Cześć Laura! I co? Wiesz już?

LAURA

Tak, jestem w ciąży…

PATI

Coś ty!

Laura podnosi się z łóżka i siada obok nich.

LAURA

Dziewczyny, bardzo się boję.

ANIA LAWENDA

Nie martw się, przecież masz nas.

PATI

U jakiego lekarza byłaś?

LAURA

U tego samego.

PATI

Mówiłam ci, że on jest głupi.

LAURA

Pokazałam mu „Tokio”, a on mi powiedział, że nie powinnam tego czytać.

PATI

Ale głupi.

ANIA LAWENDA

On dyskryminuje prasę dla młodzieży. Szowinista!

LAURA

Słuchajcie dalej. Powiedział mi, że powinnam zacząć czytać magazyny dla dojrzałych kobiet, a najlepiej tygodniki medyczne. Stwierdził, że jeżeli mu nie wierzę, to mogę kupić sobie test. Tak zrobiłam.

PATI

I co. Negatywny wynik.

LAURA

Pozytywny. Jestem w ciąży.

ANIA LAWENDA

Tomek wie.

LAURA

Tomek wyjechał na miesięczną wymianę do Stanów. Nie mam nawet jego telefonu.

PATI

Wróci.

LAURA

Może. W Stanach jest lepiej niż u nas.

PATI

Z pewnością wróci.

ANIA LAWENDA

A rodzice?

LAURA

Mama wie. Ojcu chyba nie powiem. Może nie zauważy. Zrobię tak, aby miał więcej pracy w biurze. Dziewczyny, mi nie chce się żyć.

ANIA LAWENDA

A usunięcie?

LAURA

To kosztuje. Poza tym bardzo się boję, ale mama też mi tak radzi.

ANIA LAWENDA

Przecież nie jesteś taka biedna.

LAURA

Gdy zniknie kilka tysięcy z konta, wtedy ojciec się skapnie, że coś jest nie tak. Będzie węszył.

ANIA LAWENDA

Musimy znaleźć złoty środek.

Do pokoju wchodzi Brad.

LAURA

Nikt nie nauczył ciebie pukać?

BRAD

Nie gniewaj się, kupiłem nowy numer „Tokio”.

LAURA

Nie chcę.

BRAD

Nie chcesz „Tokio”? Dobrze ty się dzisiaj czujesz?

LAURA

Tak.

BRAD

Piszą o ciekawych sprawach, na przykład o niechcianej ciąży.

LAURA

Naprawdę?

BRAD

A widzisz, zaciekawiło.

PATI

A co napisali?

BRAD

Gdy dziewczyna zajdzie w ciążę, to powinna jak najszybciej usunąć dziecko. Przepraszam, źle przeczytałem, nie chodzi o dziecko, lecz o płód. Zostawić ci numer, czy sam sobie mam wziąć?

ANIA LAWENDA

Zostaw, chętnie poczytamy.

BRAD

Jedyna mądra. To cześć!

Brad wychodzi.

PATI

Widzisz Laura, pozostaje nam jedno rozwiązanie.

LAURA

Ale lekarz zaoferował pomoc.

PATI

Tak, zaoferował? To niech pomoże usunąć. Chyba widzisz, co napisali w „Tokio”!

SCENA VIII

Pokój Laury. Laura siedzi przy łóżku. Na scenie stoją Panowie Świata. Mają na sobie czerwone marynarki.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Tak, jesteście.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Tak! Wszystko należy do was. Wiem, już kim jesteście? Kiedyś dziadek opowiadał mi pewną bajkę o złym potworze. Jeżeli ktoś wypowiedział jego prawdziwe imię, wówczas on znikał.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Moje życie to kalejdoskop. Wszystko zmienia się. Sceny następują po sobie w zawrotnym tempie. Chwile są krótkie. Nigdy nie dotrze się do ich głębi.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

To zabawne, dawniej myślałam, że może jesteście z „Tokio”. Teraz wiem, że „Tokio” to tylko gazeta, telewizja, radio i ludzie. Coś normalnego. Wy jesteście zmutowaną masą szczątek wiadomości, rozmów, zamiarów i myśli. Naprawdę nie istniejecie, ale czynicie ogromne spustoszenie.

PANOWIE ŚWIATA

Jesteśmy panami świata!

LAURA

Jesteście panami świata!

KONIEC

Anna Surówka

15 lat

Afera z kotem

OSOBY:

Roman Tyczny - z wykształcenia grzybiarz, z zamiłowania hydraulik, z zawodu bezrobotny.

Dorota Bumerang (Doda) - mała "błyskotliwa" dziewczynka, 180 IQ , chce zostać detektywem.

Krycha Konfitura - babcia Zbycha, staruszka opiekująca się wnukiem i kotem Łiskaczem.

Zbych Zwierzak - melancholijny choleryk dotknięty Weltschmerzem współczesnego świata, mieszka z babcią.

Emil Białas - ślepy rudy Murzyn, emeryt.

Marian Kotas - szczwany cygan, rencista, wytrawny smakosz taniego wina.

Zdzisław Fartuch - urodzony farciarz, jąkała.

Łiskacz - kot pani Konfitury, noszący rubinową obrożę.

Ryszard Świerzak - bezdomny, znajomy Mariana, pijący wino od rana.

Czas : Dwudziesty pierwszy wiek, czasy współczesne.

Miejsce : osiedle " Osobna ", ławka osiedlowa i mieszkanie Emila Białasa.

AKT I

SCENA I

Spokojny poniedziałkowy poranek. Marian z Ryszardem obudzili się na zaznajomionej osiedlowej ławce.

MARIAN

Ale boli mnie głowa!

RYSZARD

A mówiłem nie pij! Cha cha cha!

MARIAN

Rychu, a ty słyszałeś, że zaginął Łiskacz pani Konfiturze?

RYSZARD

Co ty gadasz?

MARIAN

No, mówię ci. Wczoraj wieczorem, kiedy stałem i szukałem resztek wina w naszym śmietniku, moje prawie owocne poszukiwanie przerwał krzyk starej rury Konfitury: "Olaboga, gdzie mój Łiskacz!"

Zaciekawiony Ryszard zaczął wyjmować brud spod paznokci.

RYSZARD

Taak?...

MARIAN

I powiem Ci więcej, tatuś zawsze mi mówił: "Szukaj, a znajdziesz".

Wiedziałem, że zanim znajdę, to muszę poszukać... Lecz nie wiedziałem ile mogę znaleźć, póki tego nie znalazłem... (grzebie w kieszeni mocno nieświeżego płaszcza i wyciąga butelkę, wznosząc ją triumfalnie do góry) Pół litra pysznej brzoskwiniowej nalewki.

RYSZARD

Wiesz Marian, masz rację, ale co do kota...

MARIAN

A tak... to taką dygresję mi się przytoczyło...Zresztą co, że kot.... (machnął ręką) Ty lepiej mi za wino oddaj Pazero jedna!

SCENA II

Zebranie mieszkańców osiedla zorganizowane przez panią Konfiturową. Każdy stoi, siedzi, jak tam chce.

KRYCHA

Ogłaszam wszem i wobec, że jeśli ktoś z obecnych odnajdzie mojego ukochanego koteczka, to nie omieszkam wypłacić mu nagrody w wartości dwudziestu złotych polskich. Do wiadomości niektórych- jest to cena pięciu tanich win w sklepie osiedlowym „U Mieczysława ".

RYSZARD

No to sprawa załatwiona, zaraz znajdziemy kocura i winko nasze.

MARIAN

Kto znajdzie ten znajdzie łachudro...cha cha cha (szyderczo roześmiał się i spojrzał z ukosa na sąsiada)

BIAŁAS

Panowie, co za materializm.(rzucił z niechęcią i niejakim obrzydzeniem)

RYSZARD

Patrz i znowu się bambus wymądrza...

FARTUCH

Jjja wwwiem cccoo...

KRYCHA

Nie mamy tyle czasu panie Fartuch. Sprawa jest szczególnej wagi.

MARIAN

Znaczy się, że kot gruby tak?...

ZWIERZAK

Pan to tak głupi, że nawet... że nawet Doda szybciej kota znajdzie.

DODA

A znajdem, bo ja detektywem bendem...(dorzuciła przemądrzale smarkula)

ZWIERZAK

Ach... nieważne! Jeśli ktoś zobaczy kota, to niech się zgłosi do babci Krystyny i tyle.

SCENA III

Pusty plac po zebraniu. Pozostali tylko Białas i Fartuch...

FARTUCH

Biiaałłłłaas, bbbo jjja wwwwieeeem...(zaczął jąkać nieskończenie długo i z wysiłkiem)

BIAŁAS

Fartuch to Ty ?

FARTUCH

Ttttaaak.

BIAŁAS

Wiesz co, dziwna sprawa z tym zaginięciem Łiskacza ...

FARTUCH

Nnnoo nnno ttaak, bbo...

BIAŁAS

A wiesz Fartuch, bo coś mi miałczy w domu, tak z początku się zastanawiałem, czy to nie telewizor, ale przecież nie oglądam. Potem pomyślałem, że to w radiu ten z „Ich Troje " miałczy, ale radia to tylko słucham, kiedy to afrykańskie rytmy puszczą. Przyszło mi też do głowy, że Zwierzak znowu robi z siebie " emo ".

FARTUCH

Aaa mmmooże ttooo kkoo...

BIAŁAS

A może to korki..., a może drzwi, bo trochę skrzypią, chociaż wydawało mi się, że to kot, ale przecież ja kota nie mam. Gdzie tam kot i to u mnie.(roześmiał się na samą tę myśl) Wiesz Fartuch, ja muszę już iść, niedługo zachód słońca, a po ciemku to ja nie trafię do domu.

FARTUCH

Bbbiiaaałass, bbo tttyy ...

BIAŁAS

Wiesz Fartuch, bardzo przyjemnie się z Tobą gawędziło, lecz czas na mnie. To do zobaczenia!

FARTUCH

Ddddoozzzoobbbaczeennniaa.

AKT II

SCENA I

Następnego dnia Zbych Zwierzak i Krycha Konfitura siedzą na ławce koło sklepu osiedlowego " U Mieczysława ".

KRYCHA

Wiesz Zbyszku, tak mi smutno bez tego mojego Łiskaczka, co ja bez niego zrobię ?

ZWIERZAK

Babciu to tylko kot !

KRYCHA

(oburzona) No wiesz, jak tak możesz mówić?! Łiskacz jest w naszej rodzinie od trzech lat !

ZWIERZAK

Taak..., a ja jestem już od czterdziestu lat babuniu !

KRYCHA

Tak pusto się zrobiło w tym domu i czuję się taka samotna.

ZWIERZAK

Nie rozumiem, przecież mieszkam z Tobą !

KRYCHA

No tak rzeczywiście, ale to nie to samo ...

ZWIERZAK

Jak możesz tak mówić, bardziej zależy Tobie na tym głupim kocurze niż na własnym wnuku !

W tym momencie zauważają Romana Tycznego z wielkim koszem na grzyby. Krycha, która opłakuje Łiskacza, wyjmuje chusteczkę i wyciera nią nos.

ZWIERZAK

Patrz Krycha !

KRYCHA

Co, gdzie mój kotek?

ZWIERZAK

Nie, właśnie idzie romantyczny cha cha cha !

KRYCHA

Kto ?

ZWIERZAK

No, nasz sąsiad Roman Tyczny .

SCENA II

Na osiedlowej ławce Marian i Ryszard smakowali miodową nalewkę. Nagle przychodzi do nich Doda.

DODA

Wiedziałam, że was tu znajdem, w końcu bedem detektywem !

RYSZARD

Nietrudno się domyślić, bo my tu zawsze jesteśmy, chyba że nas nie ma, bo jesteśmy gdzieś indziej, ale to się rzadko zdarza.

Marian zwilża usta nalewką.

MARIAN

Niezła afera wynikła z tym Łiskaczem Krychy Konfitury !

RYSZARD

Marian nie wiem jak Ty, ale ja mam zamiar odnaleźć tego kota. (stanowczo)

MARIAN

Ty chyba sobie żartujesz Rychu ! Nigdy nie miałeś talentu do znajdywania czegokolwiek. Najpierw zgubiłeś rodziców, nie mogłeś znaleźć dziewczyny, a potem pracy, w ubiegłym miesiącu zamiast wyszukać coś w śmietniku, ty wpadłeś do niego. Zgubiłbyś się nawet we własnej kieszeni ! (wylicza, ekscytując się coraz bardziej)

RYSZARD

Tylko pomyśl Marian, pięć nalewek to nie byle co, więc trzeba ustalić, co się stało ze zwierzakiem i gdzie on może być.

MARIAN

Ryszard, co Ty mówisz ! Jaki Zwierzak, Zbychu ? Co, on ma do kota ?

RYSZARD

Oczywiście (chwyta się za głowę i wyjaśnia niecierpliwie) Zwierzak znaczy kot.

DODA

Mam pewne teorie na temat zaginięcia Łiskacza ! (mówi stanowczo, aczkolwiek tajemniczo) Pierwsza teoria …. (po namyśle) wpadła mnie do głowy, kiedy jak zawsze oglądałam wieczorynkę, a tam ten przerażający pitbullterier Reksio odgrażał się różnym kotom. Pomyślałam jednak, że to ten głupawy Filemon na zlecenie Bonifacego, bo chciał go wygryźć. Ale najbardziej prawdopodobne jest to, (zniża głos i przysuwa się bliżej do rozmówcy) że Kosmici porwali Łiskacza, bo Konfitura donosiła na nich na policję regularnie.

MARIAN

Taak... pierwsza sugestia jest bardzo dobra i myślę, że po Konfiturze można się wszystkiego spodziewać.

SCENA III

Nadal Ryszard, Marian i Doda rozmawiają, gdy pochodzi Zdzisław Fartuch, który pragnie wyjawić prawdę na temat poszukiwanego Łiskacza. Dołącza się on do konwersacji.

FARTUCH

Pppooossłuuchaajciee mnnie, jjeeeślli choodzii o kkkooottaa ...

RYSZARD

(przerywa brutalnie) Zdzisławie, nie ma czasu, żeby rozmawiać! Trzeba działać !

MARIAN

Rychu ma rację, trzeba zacząć szukać Łiskacza.

FARTUCH

Aaalleee ...

DODA

Żadnych "Aaalleee" trzeba szukać śladów, kot sam nie zaginął.

Marian, Ryszard i Doda opuszczają Zdzisława i udają się na poszukiwanie Łiskacza.

AKT III

SCENA I

Nazajutrz zdesperowana Krycha Konfitura pisze się na wynajem Romana Tycznego, w celu odnalezienia jej ukochanego kotka Łiskacza. Umawia się z nim na rano przy osiedlowej ławce. Doda zauważa ich na miejscu i zaczyna ich bacznie obserwować.

KRYCHA

Panie Romanie mam takie pytanie,

a raczej żądanie, bo ja jestem w stanie

donieść na pana już jutro z rana !

Za te muchomorki co je pan nosisz we wtorki.

ROMAN

Jak ja mogę Ci pomóc, przecież znam się tylko na zbieraniu grzybów i starych rurach? Bez obrazy!

KRYCHA

Znajdziesz mi pan kota

i z głowy robota.

Z góry dziękuję

nie czuję, że rymuję

ROMAN

Masz rację, ale teraz jadę na grzyby, więc dopiero jutro będę mógł się zająć tą jakże ważną sprawą.

SCENA II

Roman odchodzi, a Krystyna udaję się na spacer. Nie wie, że jest śledzona przez Dodę, przebraną za Sherlocka Holmesa. Wkrótce Konfitura zauważa Dodę w krzakach.

KRYCHA

Doda, możesz już wyjść widziałam Cię. Czemu mnie śledzisz i po co ci ten strój ?

DODA

Śledztwo to podstawowa rola detektywa, którym zostanem.

KRYCHA

Co ? Ty będziesz detektywem nie rozśmieszaj mnie ! (śmieje się złośliwie)

Doda pyknęła z fajki i spojrzała zawistnym wzrokiem na Konfiturę.

DODA

Oczywiście, bo to ja odnajdem Twojego kota.

KRYCHA

To jakiś żart chyba, zresztą już mam kogoś, kto się zajmuje tą sprawą.

DODA

A ja myślałam ...

KRYCHA

Doda, to Ty myślisz ?

Obrażona Doda odchodzi z płaczem, a Krycha udaje się do domu.

AKT IV

SCENA I

Roman Tyczny wraca z grzybobrania z pełnym koszem. Jest jednak załamany, ponieważ nie wie jak zabrać się do śledztwa. W drodze do domu spotyka Zdzisława Fartucha.

ROMAN

Cześć Fartuch, co u Ciebie słychać ?

FARTUCH

Aaa dddooobbrzeee, jjjakk tttaamm gggrzyyybby ?

ROMAN

Dziękuję, jak zawsze pełen kosz, ale mam pewien kłopot .(ze smutkiem)

Roman i Fartuch siadają na pobliskiej ławce.

FARTUCH

Jjjjakkki kkkłooppott?

ROMAN

Stara Konfitura powierzyła mi pewną misję ...

FARTUCH

Jjjjakkką mmmisjję?

ROMAN

Mam odnaleźć jej kota, ale nie wiem jak.

FARTUCH

Jjjja wwwwieeem, gggdziee ooon jjjest !

ROMAN

Jak to Fartuch wiesz ? To mów !

FARTUCH

Nnnno tteenn kkkot ...

SCENA II

Nagle zjawia się Doda, która przerywa sąsiadom rozmowę.

DODA

Słuchajcie mam nową teorię ...

ROMAN

Jaką teorię ?

DODA

Wiem, kto porwał Łiskacza, a właściwie to podejrzewam. Zrobił to Marian Kotas. Musicie przyznać, że jego nazwisko go zdradza, poza tym wiem, że nie lubi kotów, bo kiedyś gdy grzebał przy śmietniku, odpędził jednego, a żeby nie wzbudzać podejrzeń też szuka Łiskacza. Co myślicie o tej teorii? (sprawdza reakcje słuchających)

FARTUCH

Tttoo nniieepprawwdaa !

DODA

Fartuch, co Ty możesz wiedzieć !

ROMAN

Doda, myślę, że to niemożliwe...

Doda odchodzi obrażona. Fartuch pomaga dźwigać kosz z grzybami Romanowi. Odchodzą.

AKT V

SCENA I

Marian i Ryszard zorganizowali zebranie w sprawie kota. Nikt się nie zjawia, prócz Białasa.

MARIAN

Witaj Białas, jak miło, że przyszedłeś.

BIAŁAS

Wiecie co, chyba zaraz zacznie padać, więc zapraszam was do siebie, usiądziemy i porozmawiamy spokojnie.

RYSZARD

Białas skąd Ty to wiesz ?

BIAŁAS

Czuję, bo trochę mi mokro.

Marian i Ryszard udają się do Białasa.

SCENA II

Mariana i Rycha wita kot Konfitury.

RYSZARD

Białas jaki śliczny kotek ! Nie wiedziałem, że masz zwierzątko.

BIAŁAS

Taaak, bo nie mam.

MARIAN

Jak to nie masz, jak masz ?!

BIAŁAS

A na co ślepemu kot ?

RYSZARD

W takim bądź razie, czyj to kot ?

Nagle nie wiadomo skąd zjawia się Doda.

SCENA III

DODA

Jak to czyj, to oczywiste! (krzyczy triumfalnie) To przecież Łiskacz, (śmieje się zadowolona ze swego odkrycia) Rozwiązałam zagadkę i znalazłam kota !

MARIAN

Wiesz co Doda, choć raz na coś się przydałaś !

RYSZARD

Taak, Ty to zawsze przychodzisz i odchodzisz, raz się pojawiasz, a raz znikasz zupełnie jak bumerang !

DODA

Dlatego tak właśnie się nazywam !

SCENA IV

Doda zaprowadza Mariana i Ryszarda do Konfitury, która wypłaca im należną nagrodę za odnalezienie kota, w postaci pięciu tanich win.

KRYCHA

Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna, co ja bym zrobiła bez mojego kochanego koteczka.

MARIAN

Następnym razem jak zgubisz Łiskacza, wiesz gdzie nas szukać (puszcza porozumiewawcze oczko) Na osiedlowej ławce.

RYSZARD

Na razie Krycha, pilnuj swego kocura !

Marian i Rychu wracają na ławkę, aby podzielić się winami. Doda jest zadowolona, że odszukała kota. Zbych patrzy z zazdrością jak Krystyna bawi się ze swoim pupilkiem. W tym samym czasie Roman Tyczny jest na grzybach i o niczym nie wie. Fartuch spędza czas u Białasa i razem z nim śpiewa afrykańskie piosenki.

Kinga Duszak

16 lat

Tam skarb

twój…

Obsada:

Kamila

Pani Stankowska

Pielęgniarka

Pani Tymkowa

Tata

Mama

SCENA I

Dom opieki społecznej. Kamila, 16-letnia nowo upieczona wolontariuszka przyszła na spotkanie z pierwszą osobą, nad którą obejmie opiekę. Wchodzi do dwuosobowego pokoju.

Widzi na tapczanie starsza panią pijącą herbatę.

KAMILA

Dzień dobry. Pani Stankowska?

TYMKOWA

Pani Stankowska, pani Stankowska, pani Stankowska! Pogrzebali ją! Niech żyje Stalin, niech żyje socjalizm!

KAMILA

Słucham?

Pani wstaje i zaczyna kołysać się śpiewając.

TYMKOWA

Rozkwitają pąki czarnych róż, wróć Bierucie, z ziemi ruskiej wróć, tam pod jarem nasz bart padł, wyrósł na mogile pokrzywy kwiat.

Kamila patrzy w osłupieniu.

KAMILA

Mogłabym się dowiedzieć, czy pani jest panią Stankowska?

TYMKOWA

Panią jestem. Panią jestem i hrabiną. Wdową po naszym kochanym Józefie. Mój kochany, mój kochany, mój kochany, nagle zostałeś pogrzebany...

Nagle wchodzi pielęgniarka z wózkiem.

PIELĘGNIARKA

Czemu tak na progu stoisz? Wolontariuszka? Toć cię nie zjedzą. Pani Tymkowa, pani Tymkowa, znów u pani Chruszczow na herbatce był? Jakiś niewychowany on, wszędzie porozlewane. Na litość Boską!

TYMKOWA

Naszym Bogiem jest towarzysz Breżniew.

PIELĘGNIARKA

Tak, tak.

TYMKOWA

Dobrze, że pani przyszła! Przylazła sanitariuszka z AK! Chciała mi wlać trutkę do herbaty! Ona, ona chciała mnie zabić!

PIELĘGNIARKA

Pani Tymkowa, AK już nie ma! A zresztą, nieważne. Wszystkich pogoniłam miotłą. Już nie będą panią nachodzić. A teraz do karety i wiśta wio!

Pani Tymkowa wsiada na wózek i razem ruszają, po chwili zaczynają śpiewać.

TYMKOWA, PIELĘGNIARKA

Cały świat będzie nasz...!

Kamila rozglądając się po pokoju , dostrzega drugi tapczan i leżącą na nim kobietę tyłem do niej.

KAMILA

Przepraszam, pani Stankowska?

STANKOWSKA

A co cię to obchodzi?

KAMILA

Bo ja…, bo ja przyszłam z wolontariatu. Pani jest pierwszą osobą…

STANKOWSKA

Więcej ich matka nie miała? Co chwilę jakieś bachy przyłażą i czegoś chcą i wiszą nad uchem i jęczą. Idź lepiej z Bogiem.

KAMILA

Z Bogiem?

STANKOWSKA

Jak se chcesz to ze Stalinem, jak tamta krowa.

KAMILA

Nie pomyliłam pokoi? Pani Stankowska?

STANKOWSKA

Nie, pradziadek stary wypadek. Dziecko, wynoś się stad, pókim dobra.

KAMILA

Ale?

STANKOWSKA

Co ale, co ale? I zamknij drzwi, żeby muchy nie wleciały.

KAMILA

Nie rozumiem.

STANKOWSKA

Wynoś się stad!

KAMILA

Ale dlaczego?

STANKOWSKA

Wynoś się do ciepłego domku i mamusi, głupi bachorze!

KAMILA

A pani kim jest, żeby mnie obrażać?

STANKOWSKA

Dupą wołową, a na kogo wyglądam? Wynocha, parszywy bachu!

Kamila już nic nie mówi, wychodzi trzaskając drzwiami, Stankowska rzuca w drzwi szklanką.

STANKOWSKA (do siebie)

Już nie wróci. Zamiast tej bandy świrów mogliby przysłać trochę szlug.

Chce wyjąć papierosy z materaca, szamocze się z nim, nic nie udaje jej się wyciągnąć, tylko kaleczy się w palec.

STANKOWSKA

Cholera, to wszystko przez nich!

Zakryta kocem, próbuje wyjść z łóżka, ale po chwili poddaje się i zasypia.

SCENA II

Kamila przychodzi następnego dnia, przed wejściem powtarza sobie, że jest silna.

Puka do drzwi.

STANKOWSKA

Wlazł!

KAMILA

Dzień dobry.

STANKOWSKA

Znów ten bach? Po co żeś przyszła?

KAMILA

Kwiatki przyniosłam.

STANKOWSKA

Chora to ty nie jesteś?

KAMILA

Nie. Zdrowsza od pani.

STANKOWSKA

Dziecko...

KAMILA

Dlaczego pani się tak zdenerwowała wczoraj?

STANKOWSKA

Bo nie cierpię jak ktoś mi zrzędzi nad uchem.

KAMILA

A pani to nikomu nie zrzędzi?

STANKOWSKA

Żebym ja miała komu. Tej krowie, która ciągle Hitlera widzi? Nie znoszę tych jej chorych pobudzeń. Przez nią o mały włos nie wpadłam.

KAMILA

Do kompotu?

STANKOWSKA

Że co?

KAMILA

No, do kompotu.

STANKOWSKA

Nie, do piwa. Tak w ogóle to kim ty jesteś?

KAMILA

Wolontariuszką.

STANKOWSKA

A szlugi możesz przynieść?

KAMILA

Nie palę.

STANKOWSKA

Nie obchodzi mnie czy ty palisz czy nie, tylko czy możesz przynieść.

KAMILA

Chyba nie. Choć może... A ile?

STANKOWSKA

Ile, ile… Ile się da!

KAMILA

No dobra. Czemu pani tu siedzi?

STANKOWSKA

Bo nie mam co robić.

KAMILA

Pytam serio.

STANKOWSKA

Stara jestem. Nikt mnie nie chciał. Wszyscy zostawili, zanim się obejrzałam nie miałam już nikogo. I wtedy zaczęłam chorować.

KAMILA

Na co?

STANKOWSKA

Na głupotę. Nie, to już od urodzenia. Dziedziczne.

KAMILA

Aha… Nie ma pani rodziny?

STANKOWSKA

Przecież mówiłam, że nie.

KAMILA

Czuje się pani nieszczęśliwa?

STANKOWSKA

To jakie przesłuchanie czy co. Niczego mi nie potrzeba do szczęścia. Oprócz szlugów. Idź już do domu, zaraz przyjdzie ta krowa ze spaceru i będzie zrzędzić. Nie wytrzymam was obu.

KAMILA

No dobrze, do widzenia.

STANKOWSKA

Jo, przyjdź szybko.

Kamila odchodzi.

STANKOWSKA(do siebie)

Może i na coś mi się przyda.. Mówią, że głupich nie ma. Są, tylko trzeba dobrze poszukać.

SCENA III

Dom Kamili, rodzina je obiad.

TATA

Kamila, podaj mi ziemniaki.

MAMA

Kamila, jak twój wolontariat?

KAMILA

Może być.

TATA

Ona jest wolontariuszką?

MAMA

Jakbyś częściej bywał w domu i rozmawiał ze swoją córką, to byś wiedział.

TATA

Znów te pretensje. Ciężko pracuje, żeby utrzymać rodzinę.

MAMA

A ja to ciężko nie pracuję? Nie wyolbrzymiaj choć raz.

TATA

Kochanie, nie denerwuj mnie, bo nie chcę dostać wrzodów żołądka.

MAMA

Żebyś nie dostał od chińskiego jedzenia.

TATA

Jakiego chińskiego?

MAMA

Chińskiego od Chińczyka. Nie udawaj.

TATA

Co mam udawać?

MAMA

Całe życie udajesz!

TATA

Proszę cię, opanuj się.

MAMA

Ja jestem spokojna, za to ty doprowadzasz mnie do pasji!

Mama bierze talerz i wstawia do zlewu. Tata i Kamila patrzą w milczeniu.

MAMA

Macie tu posprzątać.

Mama wychodzi z domu.

TATA

Nie mam ochoty na jedzenie.

TATA (do Kamili)

Masz tu posprzątać.

Tata wychodzi.

KAMILA(do siebie)

I jak cokolwiek mam im powiedzieć, jak nikt mnie nie chce słuchać.

SCENA IV

Jest kwiecień, na dworze świeci słońce, Kamila ubrana w wiosenny płaszczyk, idzie z rozradowaną miną do pani Stankowskiej. Głośno puka.

KAMILA

Dzień dobry! Idziemy na spacer!

STANKOWSKA

Dlaczego tak długo? Masz? Masz?

Kamila dostrzega wózek stojący koło pani Tymkowej. Przesuwa go do łóżka pani Stankowskiej.

KAMILA

Idziemy na spacer! Proszę wsiadać!

Pani Tymkowa obudziła się z letargu.

TYMKOWA

Na spacer! Na spacer! Generale, obywatele, na spacer!

KAMILA

Nie pani, pani Tymkowa! Pani Stankowska! Niech pani wsiada!

STANKOWSKA

Nie! Zostaw mnie w spokoju!

KAMILA

Proszę nie marudzić! Proszę wsiadać!

STANKOWSKA

Nie! Nie!

TYMKOWA

Ja chce! Ja chce!

Kamila odkrywa koc z pani Stankowskiej. Dostrzega, że nie ma jednej nogi. Kamilę zamurowało.

STANKOWSKA

Ty głupia flądro! Nienawidzę cię! Nienawidzę!

KAMILA

Nie teraz, nie teraz! Pani Tymkowa zaraz nas zmiażdży. Niech pani wsiada!

STANKOWSKA

Nie!!

Kamila łapie panią Stankowską i sadza na wózek, pędzi ile sił w nogach, za nią powoli biegnie pani Tymkowa.

TYMKOWA

Łapać złodziejkę! Łapać złodziejkę! Ukradła wózek z pielęgniarką!

Wyjeżdżają z budynku. Kamila szybko pcha wózek ile sił w nogach. Wjeżdżają do pobliskiego parku.

KAMILA

Dlaczego pani nie powiedziała?

STANKOWSKA

Nienawidzę cię! Mam wielki powód do chwalenia.

KAMILA

Dlatego unika pani ludzi? Chce się pani odciąć od świata?

STANKOWSKA

To świat się ode mnie odwrócił. Kiedyś byłam inna. Było we mnie tyle energii. Miałam plany, marzenia, wszystko legło w gruzach tego dnia. Nie chcę tego!!

KAMILA

Co się stało?

STANKOWSKA

Zatrzymaj się! Zatrzymaj się!

Kamila zatrzymuje się.

STANKOWSKA

Nic nie zrozumiesz, nadęty bachu! Wiesz co to znaczy obudzić się i nie mieć nic? Byłam bezdomna!

KAMILA

Co pani mówi?

STANKOWSKA

To co słyszysz! Nie ma żadnych wartości! Nie ma!

KAMILA

Dlaczego?

STANKOWSKA

Dlatego, że nie ma! Nic nie ma!

KAMILA

Dlaczego nie zaczęła pani żyć od nowa?

STANKOWSKA

Nie miałam dla kogo! Urwana noga, koniec z tańcem, koniec z dzieckiem!

KAMILA

Przecież mogła pani zajść w ciążę.

STANKOWSKA

Ty głupia dziewczyno! Poroniłam przez niego!

KAMILA

Przez kogo?

STANKOWSKA

Przez narzeczonego!

Nadbiegają dwie pielęgniarki z panią Tymkową na wózku.

TYMKOWA

Tak, to one! One mi zabrały ciebie Asiu!

PIELĘGNIARKA

Co tu robicie? Dlaczego zabrałyście wózek pani Tymkowej?

STANKOWSKA

Bo ta kro…

KAMILA

Bo nie wiedziałam, że to wózek tej pani. Stał na korytarzu. Potem pani Tymkowa zaczęła nas gonić i musiałyśmy uciekać... Wołałyśmy, ale nikt nas nie słyszał.

PIELĘGNIARKA

Pani Tymkowa! Dość tego! Ma pani zakaz jedzenia chrupek czekoladowych przez tydzień! A panią Stankowską przeniesiemy do oddzielnego pokoju, bo pani się staje nieznośna!

Wracają do ośrodka. Kamila pochyla się nad panią Stankowską.

STANKOWSKA

No, nareszcie wolna.

KAMILA

No widzi pani, teraz tylko z górki.

SCENA V

Kamila przychodzi następnego dnia do domu opieki.

PIELĘGNIARKA

Ty jeszcze do Stankowskiej?

KAMILA

Tak.

PIELĘGNIARKA

Żeby cię nie pogoniła.

KAMILA

Raczej tego nie zrobi.

PIELĘGNIARKA

Co ty wiesz. Nic nie wiesz.

KAMILA

Słucham?

PIELĘGNIARKA

Nic, nic. Chyba teraz pakuje się. Jest jeszcze w starym pokoju.

KAMILA

Aha, dobrze, dziękuję.

PIELĘGNIARKA

Tylko uważaj na siebie.

Kamila odchodzi. Puka do drzwi pokoju.

STANKOWSKA

Wszedł!

KAMILA

Dzień dobry.

STANKOWSKA

A dobry, dobry.

KAMILA

A co pani robi?

STANKOWSKA

Słońce ci oczy zaślepiło?

KAMILA

Pani Tymkowej nie ma?

STANKOWSKA

Jak widać, słychać i czuć.

KAMILA

Aha. Pomóc pani?

STANKOWSKA

Ręce mam jeszcze sprawne.

KAMILA

Mam coś dla pani.

STANKOWSKA

Masz? Dawaj. Tylko szybko.

KAMILA

Dam, ale pod jednym warunkiem. Powie mi pani, co się wtedy stało.

STANKOWSKA

Kiedy?

KAMILA

Wtedy, co pani mi wczoraj mówiła.

STANKOWSKA

To nie temat do rozmów.

KAMILA

Dlaczego nie chce pani o tym mówić? Będzie pani lżej.

STANKOWSKA

Nigdy nie będzie lżej.

KAMILA

A może jednak będzie?

STANKOWSKA

Co ty wiesz o życiu…

KAMILA

Więcej niż można się spodziewać. Chce pani te papierosy czy nie?

STANKOWSKA

No chcę.

KAMILA

A wie pani, że tu nie można palić?

STANKOWSKA

Nie wymądrzaj się, ty…ty… Jak ty się w ogóle nazywasz?

KAMILA

Kamila. A pani?

STANKOWSKA

Stankowska Jadwiga. Nie zgrywaj się!

KAMILA

Mówi pani?

STANKOWSKA

Wiesz, ze nie można wykorzystywać starszych?

KAMILA

Wie pani, że nie można wykorzystywać dzieci do złych celów?

STANKOWSKA

Oo, jak się wymądrza, nasza pani profesor od siedmiu boleści.

KAMILA

Tylko od pięciu.

STANKOWSKA

Jakie masz?

KAMILA

Albatrosy.

STANKOWSKA

Moje ulubione. No dobra. Ale jak się dowiem, że komukolwiek podkablowałaś to zabiję.

KAMILA

A, i jeszcze jedno. Czemu pielęgniarki panią nie lubią?

STANKOWSKA

A czemu ty za pierwszym razem tak szybko wyszłaś? Mam ostrą gadkę. Ludziom się to nie podoba. Nie tak łatwo mnie oszukać.

KAMILA

No dobrze. Niech pani zaczyna.

STANKOWSKA

Krótka historia. Były moje dwudzieste pierwsze urodziny. Umówiłam się z moim narzeczonym w restauracji najlepszej w całym mieście. Byłam w trzecim miesiącu ciąży. Głupia, myślałam, że zrobi dla mnie przyjęcie niespodziankę. Byliśmy umówieni na 21-ą, ale nie mogłam się doczekać i wyszłam z domu dwie godziny przed czasem. W drodze naszła mnie myśl, żebym zaszła do mojej koleżanki z uczelni po książkę. Zadzwoniłam dzwonkiem, a tu otwiera mi drzwi mój narzeczony w samych gaciach. Nim zdążył coś powiedzieć, uciekłam stamtąd ile sił w nogach. Wtedy była straszna śnieżyca. Biegłam nocą po oblodzonej drodze. Ktoś zaczął za mną trąbić, wołać, żebym się zatrzymała i dalej tylko pamiętam, że obudziłam się w szpitalu. Droga była tak śliska, że ten bałwan nie wyhamował i wjechał na mnie. I to całe takie.

KAMILA

Co było później?

STANKOWSKA

A co miało być? Kiedy się dowiedziałam, że straciłam dziecko, próbowałam się zabić. Do tego palanta więcej razy się nie odezwałam, chociaż słał mi ciągle listy i nachodził. Po jakimś roku przestał. Dostałam rentę i siedziałam z rodzicami. Po ich śmierci bardziej opłacało mi się sprzedać dom i przyjść tutaj. Przynajmniej nie umrę w całkowitej samotności.

KAMILA

Straszna historia.

STANKOWSKA

No nie taka jak w jakiejś telenoweli.

KAMILA

Pani go nadal kocha?

STANKOWSKA

Ogłupiałaś?

KAMILA

No, tak się tylko pytam.

STANKOWSKA

To się lepiej nie pytaj, bo kociej mordy dostaniesz. Dawaj szlugi.

KAMILA

Ma pani jeszcze te listy od niego?

STANKOWSKA

Nie przekomarzaj się.

KAMILA

Pani ma.

Stankowska wyjmuje z pudelka wszystkie listy, podrzuca w górę.

STANKOWSKA

Wypchaj się nimi! Wypchaj po same dziurki!

Kamila podnosi jeden z listów, dostrzega nadawcę listu i łapię się za głowę.

KAMILA

Henryk Rydzkowski?!

STANKOWSKA

Nie, Czesław Baleron.

KAMILA

To pani narzeczony?

STANKOWSKA

Nie, królik doświadczalny.

KAMILA

Ma drugie imię?

STANKOWSKA

Ma, Franciszek chyba.

KAMILA

Ma jakieś rodzeństwo?

STANKOWSKA

No miał, dwie starsze siostry, Stasię i Gabrielę.

KAMILA

Mój Boże, mój Boże…

STANKOWSKA

Dawaj mi szlugi, dawaj mi szlugi!

KAMILA

To niemożliwe!

STANKOWSKA

Dawaj!

KAMILA

Proszę pani, muszę iść! Muszę szybko iść! Bo mam obiad!

STANKOWSKA

Nie!!!

Kamila wybiega ile sił w nogach.

SCENA VI

Kamila wbiega do domu zdyszana. Napotyka mamę w kuchni.

KAMILA

Gdzie tata?

MAMA

W pokoju, ale teraz pracuje. Nie przeszkadzaj mu.

KAMILA

Ale ja muszę!

Kamila wchodzi do gabinetu taty bez pukania.

KAMILA

Tato!

TATA

Nie teraz. Pracuję.

KAMILA

Tato, muszę ci cos powiedzieć.

TATA

To może poczekać. Przyjdź za godzinę.

KAMILA

Nic nie może! To ważna sprawa!

TATA

Nic nie jest ważniejsze od pracy.

KAMILA

Jest. Rodzina.

TATA

O co chodzi?

KAMILA

Dziadek kochał babcię?

TATA

Tylko dlatego przerywasz mi pracę?

KAMILA

Kochał czy nie?

TATA

Co za pytanie, oczywiście, że tak.

KAMILA

Na pewno?

TATA

Ktoś ci coś powiedział? Nikomu w nic nie wierz!

KAMILA

Tu nie chodzi o to! Tato, powiedz mi prawdę.

TATA

Dziadek ożenił się z babcią z obowiązku. Był dla niej dobry, ale kochał ją jak

przyjaciółkę. Babcia doskonale o tym wiedziała, ale nie była na niego zła.

KAMILA

Czyli kochał kogoś innego?

TATA

Tak. Przed śmiercią powiedział mi o tym w skrócie. Reszty dowiedziałem się z

listów.

KAMILA

Jakich listów?

TATA

Które do niej pisał, ale wracały za każdym razem, bo tamta kobieta zmieniła

adres.

KAMILA

Tato, mógłbyś mi je pokazać?

Tata pokazuje Kamili cały karton listów do pani Stankowskiej.

SCENA VII

Kamila podrzuca karton listów pani Stankowskiej rano, gdy ona jeszcze śpi.

SCENA VIII

Kamila po tygodniu przychodzi do pani Stankowskiej z bukietem bratków. Niepewnie puka.

STANKOWSKA

Wszedł!

KAMILA

Dzień dobry.

STANKOWSKA

A, to ty!

KAMILA

Przyniosłam bratki.

STANKOWSKA

Lubiłam bratki. Jeszcze bardziej czerwone maki i zapach zboża w sierpniu… Jaki on był?

KAMILA

Dziadek?

STANKOWSKA

Nie, stary wypadek.

KAMILA

A pani nadal swoje. Mało go pamiętam, zmarł jak miałam pięć lat. Tata mówił, że był najwspanialszym ojcem na świecie.

STANKOWSKA

A twój ojciec kim jest?

KAMILA

Architektem. Tata chciał wyjechać do Stanów, ale dziadek chciał, żeby został. Tyle wiem.

STANKOWSKA

A po co miałby się tułać po obcych, w ojczyźnie najlepiej.

KAMILA

Pani się wtedy wyprowadziła?

STANKOWSKA

Tak, na inną ulicę tylko. Rzadko wychodziliśmy z domu. Do nikogo nie chodziłam, ani nikt do mnie.

KAMILA

Przykro mi…

STANKOWSKA

A wiesz, że Henryk miał zostać zawodowym tancerzem?

KAMILA

Naprawdę?

STANKOWSKA

Myślałam, że został. Wybrał coś przyziemnego. Wtedy to się tańczyło... A ty masz te szlugi?

KAMILA

Zapomniałam.

STANKOWSKA

Dobrze, że głowy nie zapomniałaś. Jest gdzieś tu pochowany?

KAMILA

Na końcu miasta. Ma ładny pomnik. Jest tam wykute bardzo mądre zdanie: „Tam skarb twój, gdzie serce twoje”.

STANKOWSKA

Często to powtarzał…

KAMILA

Pani chce, żebym do pani przychodziła?

STANKOWSKA

Muszę komuś spadek zostawić. Wypadałoby komuś z rodziny…

KAMILA

Mówiła pani, że nie ma rodziny?

STANKOWSKA

Może i jakąś mam. Od teraz. Weź wózek, to pójdziemy na spacer.

KAMILA

Pani mówi serio?

STANKOWSKA

A krowy latają.

KAMILA

Tamta krowa komunistka na pewno…

STANKOWSKA

Na pewno.

Kamila pomaga wsiąść Stankowskiej na wózek. Wyjeżdżają z pokoju.

STANKOWSKA

Chciałabym poznać twojego ojca.

KAMILA

On pani nie.

STANKOWSKA

Coo?!

KAMILA

Kopytko.

Kamila i pani Stankowska śmieją się.

KONIEC

Irena Dżyga

17 lat

KOMISARIAT

KOMEDIA

WSPÓŁCZESNA

OSOBY:

POLICJANT

NACZELNIK

SIERŻANT

UCZEŃ

BALETNICA

STARUSZEK

BIZNESMEN

SZEREGOWY

OFICER

POLICJANT DRUGI

MĘŻCZYZNA

HENRYK

WOJSKOWY

DZIEWCZYNKA

PRACOWNIK

SCENA I

Policja, robotnik, przechodnie.

Na środku sceny leży zakrwawiony mężczyzna. Obok niego przewrócona drabina. Policjanci w odblaskowych kamizelkach rozstawiają słupki z taśmą, ludzie zatrzymują się zainteresowani wydarzeniem. Co chwila miga blask flesza od robionych dowodów śmierci ofiary. Policjanci rozmawiają szeptem między sobą, w końcu któryś komenderuje.

POLICJANT

Wynieść.

Pozostali wynoszą ciało.

SCENA II

Policjant, Naczelnik

(Sceneria się zmienia. Komisariat.

Naczelnik wraz z policjantem wchodzą razem na scenę pochłonięci rozmową)

NACZELNIK

…. i mam nadzieję, że przypilnujesz zachowania wszelakiej ostrożności w przesłuchiwaniu świadków i dopilnujesz porządku...

POLICJANT

Tak jest!

NACZELNIK

…i, że nie będzie żądnych zgłoszeń do mnie, gdyż pamiętaj, że jestem dzisiaj mocno zajęty i nie życzę sobie najmniejszego przeszkadzania.

POLICJANT

Ależ na pewno nie będzie problemów, panie naczelniku.

NACZELNIK

Dobrze. Doskonale…(nagle łagodnieje mu wyraz twarzy, i pojawia się błogi uśmiech)

Z najciemniejszych zakątków mojej świadomości, nie mając wyboru, gdyż wielka ci mocy pociąga mnie do swojej otchłani…

POLICJANT

(na stronie)

O nie. Znowu się zaczyna…

NACZELNIK

O, siło niebieska, o gwiazdo spadająca ku rozpaczy twoich sióstr i braci…

POLICJANT

Panie naczelniku…

NACZELNIK

W głębi natchnienia jakim mnie obdarzasz, przyjmij proszę podziękę moją tak piękną i tak ogromną niczym potęga świetności….

POLICJANT

Panie naczelniku!

NACZELNIK

(wstrząsa głową, jakby się obudził)

Tak, tak? ach, oczywiście… ekhm, ekhm. I na koniec pracy zamknijcie dobrze, posterunkowy, komisariat, żeby nam znowu te dzieciaki się nie wkradły i nie pozabierały całej amunicji ze schowka, bo potem nie ma z czym za kryminalistami gonić. Dziś - to najlepszy przykład. Liczę na ciebie, posterunkowy. Im szybciej odnajdziemy tego mordercę i wsadzimy go za kratki, tym szybciej świat pozbędzie się takich obłudników, takich złych ludzi, którzy jeno piętnują świat ciemną barwą i nieprzeniknionym niepokojem! Wraz z…

POLICJANT

Ykh, ykh…!!

NACZELNIK

Tak, tak. Więc ruszam. Spotkanie początkujących poetów zaczyna się za… (patrzy na zegarek) o przenajświętsza w duszy swej nieskazitelnie czystej , Panienko!

(wybiega)

Policjant otwiera szeroko oczy i wciąż pozostaje w stanie zażenowania połączonego z głęboką irytacją. Po chwili jednak podchodzi do wielkich drzwi (znajdujących się na samym końcu sceny, naprzeciwko publiczności), przekręca kluczem w zamku i otwiera je na oścież. Po czym wyciąga z biurka filiżankę i pudełko z kawą, po czym wychodzi do innego pomieszczenia.

SCENA III

Sierżant, policjant, uczeń, baletnica, staruszek, biznesman

(Przez drzwi komisariatu wygląda twarz sierżanta, po czym cofa się i wydaje komendę)

SIERŻANT

Do środka , wejść!

(do wewnątrz wchodzi grupa przeróżnych, dziwnych ludzi-baletnica w puentach i halce, uczeń z tornistrem, trzęsący się staruszek z laską wykrzykujący wyzwiska, biznesman, który bez przerwy mruczy pod nosem liczby i zajmują miejsca pod ścianą. Nikt nie był zainteresowany tym co tu robi, wszyscy patrzyli w innych kierunkach i interesowali się tylko sobą)

Panie posterunkowy, halo!

(słuchać dźwięk stłuczonego szkła a chwilę potem z pokoju obok wychodzi z zakrwawioną ręką policjant, owijając sobie ją bandażem)

POLICJANT

Litości, sierżancie! Ciszej trochę… ciszej… (patrzy na siedzących pod ścianą), a co to za ludzie?

SIERŻANT

Przyprowadziłem podejrzanych!

POLICJANT

Ale jak… to znaczy… skąd sierżant…

SIERŻANT

Z ulicy! Pamiętaj, posterunkowy - najwięksi podejrzani kręcą się między zwykłymi, szarymi ludźmi!

POLICJANT

Ale jak to, kręcili się w okolicach miejsca zabójstwa?

SIERŻANT

Skądże znowu! Panie! Jaki morderca zostałby na miejscu zbrodni? Pochodzą ze wszystkich części miasta. Bank, teatr, szkoła, dom opieki społecznej - to niemal stałe miejsca, z których wywodzi się cały kryminał!

POLICJANT

Zaraz… sierżant zgarnął tych obcych ludzi z ich miejsc pracy?

SIERŻANT

Ha! Teraz to mówią, że to praca! A tak naprawdę to kto ich wie? Przesłuchaj ich, posterunkowy. I zapamiętaj raz na zawsze - wszyscy są podejrzani! My też!

POLICJANT

(zrobił okrągłe oczy i podniósł brwi)

Jak to my…?

SIERŻANT

A no widzisz… tak to jest właśnie, że najciemniej pod latarnią!

POLICJANT

Ale ja to już w tej służbie od dziesięciu lat jestem….

SIERŻANT

No…! To tym bardziej monotonia i codzienność mogły skłonić zwykłego posterunkowego do takiego posunięcia i jest to jak najbardziej podejrzane!

(posłał mu przeszywające spojrzenie, gdy ten otworzył usta, po chwili jednak zorientowawszy się, zamknął je).

POLICJANT

Acha… (powiedział wolno i cieńszym głosem) to ja, ja przesłucham wszystkich…

SIERŻANT

Doskonale! (zawołał i klasnął w ręce, a policjant podskoczył)

Zjawię się pewnie niebawem i czekam na obiecujące efekty pańskiej pracy, posterunkowy!

(wyszedł. Policjant blady jak ściana odwrócił się za siebie - patrząc na podejrzanych)

SCENA IV

Policjant, uczeń, baletnica, staruszek, biznesman, szeregowy, oficer

UCZEŃ

Łał! Ale ma pan kosmiczną spluwę! Mogę obejrzeć? (podszedł do policjanta, usiłując wyciągnąć mu broń zza paska)

POLICJANT

Nie!!! (odskoczył przerażony, celując w chłopaka. Po chwili odsapnął i schował pistolet na miejsce, ocierając czoło)

UCZEŃ

Ale super! Niech pan tak zrobi jeszcze raz! Chłopaki nie uwierzą jak im o tym opowiem! Może pan kogoś zastrzelić?

POLICJANT

Zastrzelić?! (jeszcze bardziej przerażony) nigdy. Nigdy nikogo nie zabiłem, nie strzelałem, ja w ogóle nie umiem strzelać, nic nie wiem o morderstwie i nie miałem nigdy, nigdy, nigdy z żadnym do czynienia…

UCZEŃ

No co pan? Też mi z pana policjant… phi. (usiadł z powrotem na miejsce machając nogami i patrząc w podłogę)

BIZNESMAN

Tak! ukraińskie rynki zbytu! Henryk? (nagle krzyknął, przestając patrzeć w jeden punkt, rozejrzał się i zauważył, że nie ma koło niego współpracownika, więc poderwał się z miejsca. Wyraźnie nie wiedział, gdzie się znajduje. Podszedł do policjanta)

Przepraszam, czy jest tu telefon?

POLICJANT

Słucham?

BIZNESMAN

Telefon - urządzenie dzisiaj wielofunkcyjne, pomagające się porozumieć z milionami tysięcy ludzi na całym świecie. Liczba użytkowników telefonu, waha się dziś pomiędzy czterdziestoma sześcioma milionami w ciągu…

POLICJANT

Pokój obok. (przerażony posterunkowy wskazał ręką. Biznesman wyszedł.)

Ekhm. Przepraszam… przepraszam państwa!

(oczy niektórych z obecnych niechętnie zwróciły się na mówiącego, baletnica zrobiła szpagat i usiadła z powrotem)

Ekhm… yyy… bowiem zaszło wczoraj nieprzyjemne zajście… o godzinie drugiej piętnaście w nocy, na rynku zostało popełnione…

(zza drzwi : )

SZEREGOWY

Ja nie chcę iść do wojska!!!!

OFICER

Pójdziesz!

SZEREGOWY

Nie!!! Błagam!! Tylko nie to!! Jestem chory. Naprawdę, to nieuleczalne!!

(W drzwiach pokazały się dwie postacie ubrane w stroje wojskowe. Był to szeregowy, związany z tyłu kawałkiem sznura i oficer, który wiódł szeregowego za ramię. Używał przy tym bardzo dużo siły)

SZEREGOWY

Powołuję się na paragraf dwa tysiące dwieście osiemdziesiąty siódmy! Nie mogę iść do wojska! Nie mogę służyć! To bardzo przewlekła, agresywna i potwornie ciężka w przebiegu choroba psychiczna!

OFICER

Szeregowy, jeżeli bierzesz mnie za skończonego idiotę, to uwierz mi, że postaram się o to, abyś dożywocie dostał! (powiedział sadzając go koło innych, pod ścianą) jakbyś był chory psychicznie, nie miałbyś pojęcia o istnieniu tego paragrafu! Głupi nie jestem, żeby się tak nabrać!

Posterunkowy, skuj go, bo ja pod ręką miałem tylko ten kawałek sznurka (rozwiązał go - szeregowy oczywiście spróbował ucieczki, ale oficer błyskawicznie swoim silnym ramieniem posadziło go z powrotem, a policjant roztrzęsionymi rękami wyciągnął kajdanki i zapiął ręce)

POLICJANT

Kto to jest?

OFICER

Dezerter! Zbieg! Gwałciciel praw żołnierskich! O tak… to jest gad, którego należy się pozbyć jak najszybciej (policjant na te słowa znieruchomiał ze strachu) ! Plama na chlubie szlachetności armii naszego kraju! A generał tyle razy powtarzał… oj tyle razy… „oficerze, miej na niego oko” , „oficerze, nie trać czujności”… no i oczywiście. Przy pierwszej lepszej okazji, gadzina podkuliła ogon i uciekła! Cóż za bezczelność! To jest policzek dla całego wojska! (mówił podniesionym głosem wprost do posterunkowego, który się kurczył z każdym zdaniem) Hańba! Powiadam, że to hańba!

POLICJANT

Ale… ale… co ja mam z nim zrobić?

OFICER

No jak to co?! Wsadzić za kratki! Jak podłego przestępcę!

POLICJANT

Nie mam do tego prawa…

OFICER

Ma pan! Ja je w zupełności udzielę posterunkowemu! Ta żmija, wyhodowana pod moim bokiem jest tylko i wyłącznie na mojej łasce i to ja decyduję o jego losie. A jak mówię, że ma pójść do więzienia i tak się stanie!

POLICJANT

Ale potrzeba sprawy sądowej…

OFICER

Sąd tu może co najwyżej ulitować się i zmniejszyć karę do dziesięciu lat. Ale nic więcej!

SZEREGOWY

Nie!!! Dziesięć lat?! Przecież ja jestem młody, nie możecie mnie uwięzić na najpiękniejsze lata mojego życia! I jestem chory! O tak, strasznie chory!

OFICER

Cicho bądź! To zdrada stanu! Widzi, posterunkowy, jak dzisiaj nawet te młode, ledwo odrosłe od ziemi gówniarze są wychowywane? Żadnej karności, żadnego posłuszeństwa, oddania, poświęcenia, wartości. I tylko chowają się za matczyną spódnicą księgi z paragrafami, która to niby ma ich uchronić od złego. A figa z makiem! Koniec z paragrafami! Do wojska powinni chodzić wszyscy! Kobiety też! I to powinna być służba dożywotnia - to ja rozumiem. Wtedy panuje prawdziwy duch patriotyzmu!

SZEREGOWY

Błagam! Jaki patriotyzm?! Ja jestem chory!

POLICJANT

Oficerze, może on naprawdę jest chory?

OFICER

Ha ha ha! Panie posterunkowy, pan to się niestety mało zna na ludziach. Oj mało. No, to na mnie już czas najwyższy, bo przez tę szuję musiałem przerwać bardzo ważny kongres oficerski, wiec wracam do obowiązków i proszę, by ekhm, ekhm, zadbać o jak najrygorystyczniejsze warunki i karę dla tego…

POLICJANT

Zrobię co w mojej mocy, ale nie mogę obiecać, że ów żołnierz…

OFICER

To nie żołnierz, tylko zdrajca!

POLICJANT

No właśnie, że dostanie się do więzienia, gdyż po pierwsze rzeczywiście może wyjawiać przejawy choroby (popatrzył na niego, kiedy to szeregowy skakał na jednej nodze, uśmiechając się głupkowato), a po drugie nie mógł uciec z wojska, bo trwają dopiero do niego pobory, a że ktoś usiłuje się wymigać, nie jest jeszcze karalne karą więzienną…

OFICER

Posterunkowy, czy ja mówię n i e w y r a ź n i e?

POLICJANT

Ależ skąd….

OFICER

No to może, pan ma jakiś problem z komunikowaniem się międzyludzkim?

POLICJANT

Nie zauważyłem takich skłonności…

OFICER

(krzyczy)

to wykonuj moje polecenia! Baczność! Spocznij. Żegnam, posterunkowy.

(wychodzi, zostawiając zdziwionego policjanta na środku Sali )

SZEREGOWY

(jednocześnie skacząc na drugiej nodze na około policjanta)

Panie kochany, drogi… ja nic nikomu nie powiem… niech mnie tylko pan puści…

Widzę, że z pana dobry człowiek, a ja po prostu staram się tylko normalnie żyć, bo taki wojak to istna paranoja, z stamtąd się nie wychodzi normalnym (w tym momencie zrobił przysiad i schował głowę za rękami, które wyciągnął ku policjantowi by uwolnił go od kajdanek)

POLICJANT

(zrobił bezradną minę i wydawało by się, że miał ogromną ochotę usiąść na środku i się rozpłakać)

No to… (powiedział na pograniczu załamania i przepaści bezgranicznej bezradności, zrobił kilka bezsensownych ruchów, aż w końcu usiadł naprzeciwko niemu w przysiadzie i także schował głowę za rękami)

SCENA V

Policjant, uczeń, baletnica, staruszek, biznesman, szeregowy, policjant drugi, mężczyzna

(w tym czasie z pokoju obok wyszedł biznesman, który nadal chyba zupełnie nieświadomy tego, że został posądzony o morderstwo i, że znajduje się na komisariacie, prowadzi burzliwy monolog sam ze sobą)

BIZNESMAN

Sześćset dziewięćdziesiąt pięć… dodać trzy tysiące dwanaście… tak! Ależ to jest niesamowity wzrost diety zagranicznej w stosunku do podatku o najwyższej stopie procentowej…. Fascynujące! Jeżeli więc banki zaczną kapitalizować odsetki dostosowując je odpowiednio do tego procentu, klient wyjdzie w końcu na czysto! Trzeba to policzyć! (siada z zapałem za biurkiem policjanta, wyciąga zeszyt duży i kalkulator i zaczyna liczyć i notować)

(w międzyczasie zza sceny słychać dźwięk muzyki klasycznej. Baletnica podrywa się i zaczyna tańczyć. Mała przestrzeń jednak bardzo uniemożliwiała jej szerokie manewry. Więc ograniczyła się do wykopów nogą i szerokich piruetów).

STARUSZEK

…żabojady, krętacze, kłamcy….a pani to już wyżej tej nogi podnieść nie może? Wszyscy tacy sami, jakby tylko jeszcze bardziej odechciało się człowiekowi żyć. Zepsuci do szpiku kości, obłudni, bez skrupułów, niech pani w końcu przestanie!

(baletnica wzruszyła ramionami i przestała wywijać nogami. Teraz tylko ćwiczyła same ręce)

A z młodymi to jeszcze gorzej! Niewyuczalna grupa imbecyli o żadnym poziomie inteligencji, wałkonie i patentowane lenie. O, a potem wyrastają z nich takie… (wskazuje laską na kucających) i jakże tu zwykły, skromny człowiek może żyć w dzisiejszych czasach?! Przecież to w średniowieczu człowiek miał większy spokój!

Panie! Halo!

(policjant nieśmiało podniósł głowę)

Tak panie w niebieskiej czapeczce, mówię właśnie do pana. Takich to, psiakrew, mamy dzisiaj struży prawa, że człowiekowi ręce odpadają…

(posterunkowy wstał powoli, nie spuszczając wzroku ze staruszka)

Czy mógłby mi, szanowny pan wytłumaczyć, dlaczego siedząc spokojnie na ławce w koszmarnie sztucznym parku specjalnie niby stworzonym dla nieszczęśników z opieki społecznej, ale tak naprawdę zrobiony to tylko i wyłącznie po to, żeby nas ukarać, a co gorsza każą nam tam przesiadywać przez kilka godzin dziennie… Ale omijając ten bolesny wątek pytam, dlaczego nagle podszedł do mnie ten wariat w przedziwnym mundurze i jakby nigdy nic wpakował do tego swojego, okropnego auta - już maluchy były nieporównywalnie szybsze od tego „cuda” - i przywiózł mnie do tego psychiatryka mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe wyrazy?!

Z całym przeklętym szacunkiem dla szanownego pana mundurowego, ale chyba jednak już wolę nasz tragiczny park, od komisariatu!

POLICJANT

Tak. No cóż. Obawiam się, że to nie będzie takie proste, gdyż szanowny pan mundurowy podejrzewa pana o morderstwo…

UCZEŃ

Morderstwo?! Ha! Wiedziałem, że ma pan coś wspólnego z tymi wykrzywionymi kryminalistami, których pokazywali wczoraj w wiadomościach!

POLICJANT

(przestraszony)

Ja? Chłopcze… o czym ty mówisz…

UCZEŃ

Nooo… nie widział ich pan? Są super! Najgorsi zbiedzy z więzienia o zaostrzonym rygorze! (policjant przełknął ślinę) Nawet nagrodę za nich wyznaczyli i to nie byle jaką!

POLICJANT

Co ty możesz o tym widzieć, dziecko…

STARUSZEK

Mówiłem, wszystkie teraz pozjadały rozumy. Są mądrzejsze od całego świata i wiedzą najlepiej o życiu! Ha.

UCZEŃ

O, bardzo przepraszam! Strzelałem już celnie z wiatrówki jak miałem siedem lat!

STARUSZEK

Jak ja miałem siedem lat, to pomagałem granaty zbroić w pierwszej wojnie światowej!

POLICJANT

Yyy… a może chciałbyś… lizaka? (wyjął szybko z szuflady i wyciągnął ku chłopcu dużego, czerwonego, okrągłego lizaka) Leżą na wypadek, gdyby nam się skończyły…

(uczeń chciwie złapał słodycz i usiadł na swoje miejsce pałaszując go, mlaszcząc)

Także, jak wspomniałem nie będzie lekko z tym powrotem pana…

STARUSZEK

Bynajmniej, fakt jak tam trafię spowrotem interesuje mnie tak bardzo, jak twoje chore natręctwa.

POLICJANT

Przepraszam…?

STARUSZEK

Nie przepraszaj, tylko w tej chwili odwieź mnie z powrotem, tym swoim rozsypującym się rzęchem!

POLICJANT

Ależ to mercedes sierżanta…

STARUSZEK

Mam w nosie do kogo należy to paskudztwo, chcę wracać! W tej chwili!

(na scenie pojawia się drugi policjant, prowadzący mężczyznę. Ten jest zakuty w mosiężne kajdany i ma na sobie białą, brudną już koszulę, fullar i spodnie od garnituru. Policjant drugi był na całkowitym ludzie i żując gumę w ogóle nie okazywał emocji

Staruszek, bezustannie sypiąc wyzwiskami, oddalił się na drugi plan)

POLICJANT DRUGI

Przyprowadziłem schwytanego.

POLICJANT

(zdziwiony)

Jakiego „schwytanego”?

POLICJANT DRUGI

A... bo mało brakowało, a zwiał by nam z miejsca zajścia.

POLICJANT

Zajścia?

MĘŻCZYZNA

To był mój ślub! Na litość boską!

(policjant jeszcze bardziej się zdziwił)

Jestem niewinny! Nigdzie nie chciałem uciekać! To ona… (pociągnął tu nosem) to ona uciekła.

POLICJANT DRUGI

No właśnie… tylko, że skradzionym autkiem.

MĘŻCZYZNA

Ale co ja mam do tego?! Przecież to ona… ach! Jestem niewinny! Nie miałem z tym nic wspólnego!

POLICJANT DRUGI

Jak to pan nie miał? To nie z nią chciał się pan żenić?

MĘŻCZYZNA

No tak, ale…

POLICJANT DRUGI

Aaa… to tu nie ma żadnego ale. Współwinny kradzieży.

MĘŻCZYZNA

Kiedy ja nawet nie wiem, co to był za samochód! Ani czyj!

POLICJANT DRUGI

No, najwyraźniej pana wybranka też nie wiedziała.

MĘŻCZYZNA

Dlaczego więc jej nie gonicie?

POLICJANT DRUGI

No i po co? Skoro mamy pana… gdzie się komu teraz by chciało bawić w pościgi. Nie wie pan, że to niebezpieczne? Więc na cóż mam narażać swoje życie, kiedy współudziałowiec zbrodni został złapany?

MĘŻCZYZNA

Nie miałem z tym nic wspólnego!

POLICJANT DRUGI

Tak, tak. Już pan to mówił. I co tak, posterunkowy stoisz? Zrób coś z nim!

POLICJANT

Ja?

POLICJANT DRUGI

Nie, ja. No pewnie, że ty, posterunkowy!

(w tej chwili słychać jakiś niewyraźny głos dochodzący z krótkofalówki drugiego policjanta. Bierzę on ją do ręki i odpowiada : )

Tak jest, komendancie! (odłożył)

Tak. Właśnie. Dostałem wezwanie. Żegnam. Proszę odstawić go do więzienia.

POLICJANT

Więzienia?!

POLICJANT DRUGI

A co pan myślał? Kradzież to kradzież!

(wychodzi)

SCENA VI

Naczelnik, policjant, Henryk, biznesmen, uczeń, baletnica, mężczyzna, wojskowy, staruszek

MĘŻCZYZNA

O życie… dlaczego jesteś takie niesprawiedliwe?

SZEREGOWY

(popatrzył z zainteresowaniem na skutego mężczyznę)

A co ci, biedaku zrobili?

MĘŻCZYZNA

Szkoda gadać. Żona mi uciekła sprzed ołtarza.

SZEREGOWY

O, stary. Współczuję. Ale w związku z czym tu jesteś?

MĘŻCZYZNA

Uciekła skradzionym samochodem. Policja myśli, że miałem z tym coś wspólnego.

SZEREGOWY

Ulala… to masz naprawdę problem…

MĘŻCZYZNA

A Ty? Wybierasz się do wojska, że tak ubrany jesteś?

SZEREGOWY

Nie! Nie. Ale sierżant zamierza mnie tam zaciągnąć siłą.

MĘŻCZYZNA

Jak to?

SZEREGOWY

Kocham naukę. Byłem najlepszy zawsze w swojej klasie, od najmłodszych lat. Maturę zdałem prawie bezbłędnie. Marzeniem stały się studia. Otworzono mi drzwi na wszystkie upragnione kierunki. Ach, tak zostać inżynierem…

MĘŻCZYZNA

Studia to wcale nie taka łatwa sprawa, ale ja je wspominam bardzo przyjemnie…

SZEREGOWY

Mimo jednak mojego zapisu na wydziale, dostałem list o konieczność postawienia się na poborze do wojska. Nie poszedłem. Drugi raz zamiast listu przyszło dwóch żołnierzy. Zabrało mnie siłą, a kiedy znalazłem się na miejscu - przy pierwszej lepszej okazji dałem nogę. Złapali mnie. I oficer przyprowadził tutaj…

MĘŻCZYZNA

Byłem w wojsku dwa lata.

SZEREGOWY

Naprawdę?

MĘŻCZYZNA

Tak… ale w roli lekarza - bo to mój zawód. Mnie wysłali w trakcie studiów. Opatrywałem rannych, leczyłem, na ile to było możliwe, pomagałem im… ale to nie była prawdziwa służba. Zawsze czułem się winny, że nie mogłem pomóc tym ludziom na polu walki, tylko już jak dogorywali w namiocie… gdyby nie to, że poznałem Amelię, na pewno teraz bym był w jakiejś armii…

SZEREGOWY

Czekaj, czekaj… to ty chciałbyś jeszcze służyć w wojsku?

MĘŻCZYZNA

Tak. ale teraz zamiast w wojsku… (potrząsnął łańcuchami) wyląduje w więzieniu.

SZEREGOWY

Wiesz co? Mam pomysł. Co byś powiedział, jakbym odzyskał dla ciebie tą pannę?

MĘŻCZYZNA

Jakim cudem?

SZEREGOWY

Podobno mam na kobiety zbawienny wpływ. Warto spróbować… co ty na co?

MĘŻCZYZNA

Prawdę mówiąc to teraz jest mi już wszystko jedno. Nie mam nic do stracenia. Tylko, jak zamierzasz to zrobić? Nie chce nic mówić, ale chyba jesteśmy uziemieni.

SZEREGOWY

Zamienimy się rolami. A w szkole nazywano mnie mistrzem wytrychów!

(wychodzą gdzieś do pokoju obok)

SCENA VII

Naczelnik, policjant, Henryk, biznesmen, uczeń, baletnica, staruszek

Na scenę wchodzą Naczelnik z Henrykiem wesoło gaworząc i zatrzymując się nagle w drzwiach.

Naczelnik jak wmurowany patrzy na baletnicę.

HENRYK

Artur?! (podchodzi do biznesmana, patrząc na pozostałych ludzi bardzo dziwnym spojrzeniem) a co tu co jasnej Anielki robisz?!

BIZNESMAN

Henryk! To niewiarygodne! Spadłeś mi z nieba! Gdzieś ty był przez ten cały czas? Słuchaj, obliczyłem stopę przyrostu podatku procentowego w zależności od danego zarobku! (mówi triumfalnie wskazując na ekran laptopa)

HENRYK

Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że znajdujesz się na komisariacie?

BIZNESMAN

Doprawdy? (rozgląda się) Całkiem możliwe. Ale skoro ty też tu jesteś, to znaczy, że wszystko jest w porządku! (i zaczyna znowu pisać)

HENRYK

(do naczelnika) Marceli, powiedz mi co robi tu mój współpracownik? Z nim też chodzisz na spotkania początkujących poetów?! Marceli! Hej!

NACZELNIK

(nie odrywając oczu od tańczącej baletnicy)

Ujrzałem anioła…

HENRYK

Jakiego anioła? Co to są za ludzie? Gdzie jest w ogóle posterunkowy? Panie posterunkowy! (wyciąga rękę przed siebie, przemawiając z głębi serca do poruszonego tłumu) wyjdźże w końcu ze swojego robaczego ukrycia, gdyż nikt już tego znieść nie może! (niestety tłum pozostał niewzruszony po tym akcie desperackiej próby spoetyzowania swojej wypowiedzi)

(Słychać tłuczenie szkła i wychodzi policjant owijając sobie bandażem tym razem drugą rękę)

POLICJANT

Litości… ciszej… ciszej trochę… o widzę, że pan komendant już wrócił… jak było na spotkaniu?

NACZELNIK

(nadal nie odrywając oczu od tańczącej baletnicy)

Tchu mi zabrakło, wnętrzności ściska, mówić nie mogę…

POLICJANT

To naprawdę bardzo wzruszające… mam szereg podejrzanych, panie naczelniku. Melduję!

NACZELNIK

Duszy natchnienie, poetko przepiękna… czyś ludzką, czy boską prędzej się na tym padole zrodziła?

HENRYK

Marceli, obudź się w końcu. Cóż dostrzegł zmysł twój odwzroczny? (Henryk jako początkujący poeta, wciąż usiłuje dostrzec i dorównać swojemu przyjacielowi z komendy, ale niestety zawsze wychodzi mu to nader sztucznie i nieporównywalnie gorzej od naczelnika, a jego neologizmy wciąż wołają o pomoc)

POLICJANT

Nie chcę panom przeszkadzać w tej romantycznej chwili zapomnienia, ale jednak chciałem zauważyć, że mamy do czynienia z poważnym morderstwem i należy powziąć wszystkie środki, aby jak najszybciej zakończyć śledztwo.

NACZELNIK

Tak, tak.

(policjant wzrusza rękami i wychodzi, naczelnik się nie porusza)

HENRYK

Artur, musimy stąd iść. Doprawdy nie mam pojęcia cóż cię przywiodło do tak… (rozgląda się) ekhm, specyficznego miejsca, ale niewątpliwie jestem przekonany, że jak najszybciej należy je opuścić.

Artur?

BIZNESMAN

(oderwał wzrok od ekranu)

Tak, tak, tak. świetny pomysł. (i znowu powrócił do zajęcia)

HENRYK

(westchnął)

Chłopcze, mógłbyś mi pomóc?

UCZEŃ

A dostanę coś za to?

HENRYK

(zdumiony, do siebie) dzisiejsza młodzież jest niewiarygodna. Kiedyś to człowiek zawsze stawała na wysokości zadania i był z tego niewymownie dumny! (do chłopca) dostaniesz, ale pomóż mi teraz z tym panem…

(uczeń trzymał laptopa tak, że biznesman wciąż na nim pisał, a Henryk zabrał jego papiery i teczkę i razem wyprowadzili go z gabinetu)

SCENA VIII

Naczelnik, policjant, uczeń, baletnica, staruszek

POLICJANT

Koniec tego dobrego. Będę przesłuchiwał! Po kolei! Pani w białej halce, może pierwsza. Z szeregu wystąp!

(baletnica płynnym krokiem wstała, podeszła do brzegu sceny i dygnęła)

Jak się pani nazywa?

BALETNICA

Maria Kruger.

POLICJANT

Gdzie pani pracuje?

BALETNICA

W teatrze.

POLICJANT

(wszystko skrupulatnie zapisując)

Co robiła pani wczoraj w okolicach godziny 21?

BALETNICA

Wczoraj była premiera „Jeziora Łabędziego” Piotra Czajkowskiego.

POLICJANT

Jakiego Piotra?

BALETNICA

Czajkowskiego, naturalnie.

POLICJANT

Dobrze, doskonale. Gdzie on mieszka?

BALETNICA

Słucham?

POLICJANT

Nie ważne. Sprawdzimy w systemie. Więc co z tą premierą?

BALETNICA

Była.

POLICJANT

(podniósł brwi do góry, zapisał)

A czy może mi pani powiedzieć gdzie…

BALETNICA

Przepraszam pana, ale muszę… (tu zrobiła piruet i rozjechała się do szpagatu. Ugięła nogę, wdzięcznie wstała i się ukłoniła do Naczelnika, który bardzo szybko klaskał nie odrywając od niej oczu).

Już. Więc o co pan pytał?

POLICJANT

(z szeroko otwartymi oczami)

A, a, a…

NACZELNIK

Panie posterunkowy! Czy nie uważa pan, że dzisiaj już zupełnie przeholował?! Proszę tylko spojrzeć na tą piękną kobietę! Samo przyprowadzenie jej na komisariat było bezczelnością, niewątpliwe oderwanie od obowiązków, a teraz jeszcze seria pytań jak do kryminalistki! Jak śmiesz, posterunkowy?

POLICJANT

(do oczu, dodał jeszcze szeroko otwarte usta)

A, a, a… ja… to znaczy, panie naczelniku…

NACZELNIK

Moja droga, czy dasz się zaprosić na obiad w ramach przeprosin? (wyciągnął do niej ramie, a ona skocznie podeszła i zeszli ze sceny).

SCENA IX

policjant, staruszek,

szeregowy stoi na środku sceny wyraźnie zmęczony ilością wydarzeń, które dzisiaj zmąciły jego spokojną pracę na komisariacie.

Policjant myśli głęboko, po czym odwraca się za siebie i dostrzega na ławce ostatniego podejrzanego - staruszka, patrzącego intensywnie w jeden punkt na ziemi, opierającego się na lasce.

POLICJANT

No i zostaliśmy sami… (powiedział to bardziej do siebie, bo starszy mężczyzna nawet nie drgnął)

Proszę pana!

(starzec drgnął i utkwił w nim jadowite spojrzenie)

Ekhm.

Żeby zachować wszystkie procedury związane z moją służbą, muszę także pana przesłuchać.

STARUSZEK

Nie mam nic przy sobie. Ale jak pan chce to może szukać, w czasie okupacji, w trzydziestym dziewiątym dostałem się do niewoli…

POLICJANT

Bardzo bolesne wspomnienia, ale nie zamierzałem pana przeszukać tylko przesłuchać!

STARUSZEK

Powiedziałem, że nic nie mam!

POLICJANT

(wzniósł oczy do nieba i wziął głęboki oddech)

To może tak (powiedział spokojnie). Zadam panu kilka pytań…

STARUSZEK

Haha! Wiedziałem! Wszyscy ankieterzy usiłują przykuć uwagę szarego przechodnia, ale żeby zwabiać aż na komisariat?! To przechodzi ludzkie pojęcie! Plamisz honor na mundurze szeregowego policjanta! Zdejmij ten mundur! (w porywie wezbranej złości złapał go za marynarkę)

POLICJANT

Proszę się w tej chwili uspokoić!

Proszę pana! Proszę mnie puścić!

(wyzwolony odsunął się na bezpieczną odległość i ochłoną, otarł czoło)

Nie zamierzam przeprowadzać żadnej ankiety (powiedział głośno i wyraźnie). Chciałem zapytać co robił pan wczoraj, wczoraj (dodał głośniej) około godziny dziewiątej wieczorem?

STARUSZEK

Inwigilacja?!

POLICJANT

Nie, nie… to codzienna procedura….

STARUSZEK

Procedura? Ja ci dam procedurę…!

(kiedy wstał na scenę wpada młoda dziewczyna)

DZIEWCZYNA

Dziadku! Wszyscy się martwiliśmy, dowiedziałam się, że tu ciebie znajdę. Jak się tutaj znalazłeś??

STARUSZEK

Oo… ten (wskazał laską), ten ankieter mnie tutaj ściągnął! Kompletny brak wartości!

DZIEWCZYNA

(popatrzyła ze zgorszeniem na szeregowego)

Jak panu nie wstyd! Chodź dziadku… to miejsce dla takich ludzi.. jak on!

POLICJANT

Zaraz, zaraz… a przesłuchanie?

STARUSZEK

(już w drzwiach)

Przecież mówiłem, że nic nie mam przy sobie!!!

Szeregowy wolno podszedł do ławki na końcu sceny i patrząc w jeden punkt na niej jeszcze wolniej usiadł. Kiedy głosy za drzwiami się uspokoiły i zrobiło się cicho po chwili wszedł ostatni bohater - pracownik w stroju robotniczym (granatowych, pobrudzonych szelkach) i rozejrzał się do koła.

PRACOWNIK

(prosty, raczej mało wyrafinowany człowiek. Nie patyczkujący się z życiem)

Ee! Panie! Ja kolegi szukam!

POLICJANT

(prawie ze łzami w oczach)

Tu…tutaj? (powiedział półszeptem)

PRACOWNIK

Hehe… no, wie pan, on tutaj to ląduje co raz! Hehe. Wczoraj kolega się chyba zapomniał po pracy na naszej budowie. Malował coś na drabinie… kawałek stąd. Koło skrzyżowania między , tego, no… teatrem i szkołą. Dzisiaj zastałem tylko leżący na ziemi kubeł czerwonej farby i przewróconą drabinę, więc nie bardzo wiem co mam, eee… myśleć. Zenka ani śladu. Już nie raz takie akcje urządzał i za każdym razem zgarniała go tego, no, policja, więc już poznało się kilka hehe, komisariatów. Ta, no, tego. A dzisiaj ten najbliższy, to wpadłem. To jak? Jest?

POLICJANT

Zenon…?! Boże, miał tak naszyte na ubraniu… (do siebie)

PRACOWNIK

Noo! To widzę, że pan władza miał już okazję go poznać! A dzisiaj chociaż był przytomny czy od razu do wytrzeźwień pojechał?

POLICJANT

On…malował?

PRACOWNIK

Tia…jakieś mu szefuńcio nakazał czerwone amory na tym bloku…

POLICJANT

FARBA?? (wstał i zaraz usiadł)

PRACOWNIK

Panie… czy ma pan jakieś uprzedzenia? No bo ja tam też nie przepadam za taką robotą. Brudna i tego.

POLICJANT

(znów wstał. Popatrzył przez chwilę błędnym wzrokiem na pracownika i zemdlał)

PRACOWNIK

(podniósł brwi, wzruszył ramionami i powiedział od niechcenia)

Zawsze to samo…..

( i wychodzi)

KONIEC

104



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
OSW Zeszyt 01
Zeszyt Nauczyciela15
3 G zeszyt I
ZESZYTY NAUKOWE NR 2 PROBLEM SAMODZIELNOŚCI FINANSOWEJ
5 SP zeszyt II
OSW Zeszyt 24
Nowa Marchiwa prowincja zapomniana wspólne korzenie materiały z sesji naukowych Gorzów Wlkp zes
CHEMIA, Humor z zeszytów szkolnych
2 koło zeszyt, Studia Rolnictwo, 2 rok
OFERTA Zeszyt 39, Niepełnosprawność
Zeszyt Pięknych słów, Teoria dla nauczycieli, Agresywne zachowania, złość, lęk
Zeszyty prasoznawcze (2)
Wykonujemy projekt graficzny okładki na zeszyt

więcej podobnych podstron