TK pyta Tuska o skutki dla budżetu wyroku w sprawie OFE
1. Wczoraj w PAP ukazał się interesujący komunikat o tym, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński, zwrócił się do premiera Tuska z listem o przedstawienie informacji jakie koszty poniósłby budżet państwa w sytuacji stwierdzenia niekonstytucyjności niektórych przepisów zawartych w ustawie o OFE. Informacja jest co najmniej zastanawiająca, ponieważ sugeruje, że jeżeli rząd przedstawi alarmujące dane dotyczące wpływu na budżet ewentualnie uchylonych przepisów ustawy o OFE, to Trybunał weźmie to pod uwagę. Podchwycił to natychmiast premier Tusk, który na wczorajszej konferencji prasowej mówił wprost, że cofnięcie reformy OFE byłoby pod wieloma względami dramatycznie złe dla interesów finansów publicznych i państwa polskiego. Przy okazji zaliczył gigantyczną wpadkę informując, że uchylenie ustawy o OFE spowodowałoby wzrost kosztów obsługi zadłużenia zagranicznego aż o 8 mld zł w 2014 roku, co dobitnie pokazuje, że nie rozumie o skutków tej reformy na poziomie elementarnym. A przecież przekazane do ZUS i umorzone obligacje skarbu państwa w kwocie ponad 130 mld zł (według metodologii krajowej) i ponad 145 mld zł (według metodologii unijnej), zmniejszyły akurat część krajową długu publicznego i w konsekwencji także koszty jej obsługi. Z całej wypowiedzi szefa rządu na ten temat wynika, że rządzący mają plan żeby wystraszyć Trybunał rozmiarami skutków finansowych dla budżetu i szerzej finansów publicznych jakie przyniosłoby uchylenie niektórych zapisów ustawy o OFE i w ten sposób chcą go powstrzymać przed takim rozstrzygnięciem.
3. Przypomnijmy tylko, że ze zmianami w OFE zaprojektowanymi przez rząd Tuska, projekt budżetu państwa na 2014 rok, jest związany wręcz nierozerwalnie i to od 30 września 2013 kiedy wpłynął on do Sejmu, a projekt nowelizacji ustawy o OFE był ciągle w powijakach. Otóż w konsekwencji umorzenia ponad 150 mld zł obligacji skarbowych, będących w posiadaniu OFE, rząd zaplanował w projekcie budżetu na 2014 rok o 8 mld zł mniejsze koszty obsługi części krajowej długu publicznego (mają one spaść z 32,4 mld zł w roku 2013 do 24,4 mld zł w roku 2014). Także w planie finansowym Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (tab 28 zawarta w sejmowym druku 1779- projekt budżetu państwa na 2014 rok), zapisano w przychodach kwotę 15,37 mld zł, jako te pochodzące z reformy OFE. Tylko więc przyjęcie ustawy o zmianach w OFE w kształcie przedłożenia rządowego, dało szansę na zmniejszenie wydatków budżetowych na kwotę ponad 23 mld zł w budżecie na 2014 rok.
4. Należy także przypomnieć, że kiedy z dniem 1 lutego weszła w życie większość przepisów znowelizowanej ustawy o OFE, właśnie z tej okazji prezydent Komorowski gościł w porannych Sygnałach dnia w I programie Polskiego Radia.
Jak to ma często w zwyczaju prezydent Komorowski był w tym programie „za, a nawet przeciw” zmianom w OFE co określił na antenie w sposób następujący „nie byłem orędownikiem tej ustawy ale musiałem wziąć pod uwagę ryzyko związane z budżetem. Niewejście tych przepisów w życie oznaczałoby, zrujnowanie budżetu i narażenie na ogromne kłopoty Polski”. Wprawdzie na żadnym etapie prac nad tą nowelizacją, rząd Donalda Tuska nie argumentował w ten sposób ale prezydent Komorowski jasno powiedział, że gdyby nie jego decyzja o podpisie pod zmianami w OFE, to budżet na 2014 rok byłby zrujnowany. A więc teraz jest chyba jasne, że główną motywacją rządzących w sprawie nowelizacji ustawy o OFE , nie był interes ubezpieczonych- przyszłych emerytów czy też ograniczenie zysków Powszechnych Towarzystw Emerytalnych- właścicieli OFE ale lęk przed przyznaniem się przed opinią publiczną, że bez tych zmian nie da złożyć budżetu na 2014 rok. Skoro i prezydent Komorowski i premier Tusk mówią bardzo głośno wręcz natarczywie, że uchylenie ustawy o OFE zrujnowałoby budżet albo było dramatycznie złe dla finansów publicznych i państwa polskiego, to zgadnijcie Państwo jaki będzie wyrok TK w tej sprawie? Kuźmiuk
Urban factor Subotnik Ziemkiewicza Przez tzw. wiodące media przetoczył się istny korowód komunistycznych zombich − po części na okoliczność jubileuszowego mebla, po części ku obronie i chwale WSI. Funkcjonariusze agit-propu III RP jakoś się zupełnie nie brzydzą rozmawiać z Kiszczakiem, Urbanem czy generałem Dukaczewskim, i to samo w sobie może dałoby się jakoś uzasadnić, gdyby nie fakt, że jednocześnie deklarują (i przestrzegają tego w praktyce) że nigdy nie usiądą do rozmowy przed kamerą czy mikrofonem z Dorotą Kanią, Bronisławem Wildsteinem, czy choćby mną „ze względów etycznych i moralnych”. Złodzieje, kłamcy, przełożeni „nieznanych sprawców”, mafiosi w mundurach w najmniejszym stopniu obrzydzenia na salonach nie budzą. Budzimy je my. Nie dotarłem − przepraszam, wypadek losowy − na zorganizowaną w Sejmie debatę „25 lat po Okrągłym Stole”, ale jest ona właśnie całkiem dobrym przykładem powyższego zjawiska. Nie udało się bowiem do niej zaprosić nikogo, kto by gotów był przed publicystami opozycyjnymi bronić oficjalnej narracji o tym wydarzeniu, czynionym mitem założycielskim III RP. Za bardzo się brzydzą ludźmi o odmiennych poglądach, by siadać z nimi do dyskusji. Bo, jak to ogłaszał Adam Michnik, wytaczając procesy o jakieś karkołomnie zinterpretowane, wyrwane z kontekstu słówka, „z kłamcami się nie dyskutuje”. Bo prawica jest „ohydna”, grzebie ludziom w życiorysach i potępia za winy ojców, zaszczuła do granic pomieszania zmysłów Jurka Owsiaka. No gdzież to porównywać z komunistami, którzy tylko mordowali, wsadzali do więzień i wyzyskiwali, i zresztą wszystkie swe winy odkupili przekazując zdobytą i utrwaloną w ten sposób władzę Właściwym Osobom. Oczywiście, każdy wie, że nie w moralnym uniesieniu sprawa, tylko w zwykłym tchórzostwie. Prorządowi propagandyści wiedzą doskonale, że w dyskusji nie mają najmniejszej szansy. Oficjalna narracja o Okrągłym Stole jest w świetle faktów nie do obrony, a faktom tym zaprzeczyć nie można. Można jedynie rozpaczliwie zamykać się w getcie jedynej słuszności, topić w rocznicowym spijaniu miodu z dzióbków i krzykiem, moralnym szantażem, graniem na emocjach i wszelkimi innymi sposobami starać się wpływać na lemingi, aby broń Boże nie wychylili się za to ogrodzenie, bo tam ich mogą jakieś Pereiry, Lichockie czy Gmyzy zdeprawować! Ma to swój wymiar zabawny − w pewnym publicznym radiu zakwestionowano zaproszenie do programu Grzegorza Górnego, bo Górny to „Fronda”, a „Fronda” wydała „tę obrzydliwą książkę”. Mnie, jak doniosły wiewiórki, wpisano na nieformalną „czarną listę” w TVP za karę że tygodnik „W Sieci” zaatakował brzydko, w ostatnich dniach jego życia, Andrzeja Turskiego. Funkcjonariuszom agit-propu wszystko się w głowach pieprzy, ale to nie szkodzi, póki wiedzą co najważniejsze: „chwała nam i naszym kolegom, ch… precz”, jak wyłożył ten światopogląd pewien jegomość z SLD w czasach, gdy dla „nas i naszych kolegów” Sojusz był Platformą. Prowadzi to oczywiście prostą drogą do sytuacji, którą opisał był patron obecnego agit-propu, serdeczny przyjaciel Michnika oraz właściciel jachtu i basenu które tak imponują młodym organizatorom seansów nienawiści do PiS, we wspomnieniach z czasów, kiedy był jeszcze rzecznikiem i doradcą Jaruzelskiego. Opisał, mianowicie, jak przed Okrągłym Stołem urządzili sobie w gronie komuchów taki dyskusyjny sparing, dzieląc ćwiczebnie na władzę i opozycję, i okazało się, że wszyscy komuniści chcą być w tej drugiej grupie, bo mają dziesiątki niezbitych argumentów przeciwko „realnemu socjalizmowi” a bronić go nikt w tym gronie nie chciał ani nie umiał. Im bardziej propagandyści władzy uciekają przed konfrontacją argumentów, tym bardziej stają się do niej niezdolni, i w końcu sami w głębi ducha zaczynają sobie zdawać sprawę, szczególnie po paru głębszych, że są zaprzedanymi świniami. Proszę nie sądzić, że się skarżę. Oczywiście, męczy mnie sytuacja, gdy swoje podsumowanie tygodnia po raz kolejny zmuszony jestem wygłaszać jako gość Lichockiej czy Sakiewicza albo jako gospodarz goszczącego ich programu, ze świadomością, że przemawiam po raz kolejny do tych samych i tak już przekonanych ludzi, podczas gdy miliony ugorowanych mózgów, proszących się o orkę, pozostają wciąż poza moim zasięgiem dotarcia. Pewnie, że wolałbym mieć po drugiej stronie stołu przeciwnika do polemicznego rozprucia i wypatroszenia, choćby nawet był tak głupi jak Wołek albo tak oślizły jak Wroński. Ale się mówi trudno i się orze dalej. Pomalutku, po troszku, mniejszymi i większymi grupami, w miarę kolejnych kompromitujących władzę wydarzeń i przewałów, lemingi emigrują za płot, jakim ich otoczyła władza i kryjące ją propagandowo media. Zajrzy jeden z drugim niesmiało w internet, przejrzy zakazaną książkę, nie, nie, oczywiście nie wierzę i wiem że to ohydne, ale tak tylko… z ciekawości… no bo ile można czytać michnikowych wywodów, że Kaczyński to Robespierre, ile przerzucić napuszonych wstępniaków Baczyńskiego czy Władyki, ile razy słuchać butnego rechotu w piątkowym Tok FM, który na dodatek podszyty jest coraz wyraźniej wyczuwalną niepewnością.
Ta niepewność popycha ich do zachowań histerycznych. Nie chcę się już pastwić nad Owsiakiem, który zabrnął w jakiś histeryczny spazm i skutecznie pomaga ludziom serdecznie go nie lubiącym w demolowaniu swej − cokolwiek nadmuchanej, to inna sprawa − legendy. Ale gdy najobrzydliwsze lizusy Tuska nagle atakują go w histerycznym tonie za to, że jest zbyt pobłażliwy dla PiS w ogóle, a dla Macierewicza zwłaszcza, to jest to świadectwo rozchwiania nie tylko politycznego (wszystkie platformiane cwaniaczki pozostają wciąż oczywiście w pełni posłuszne patronowi, ale już rozglądają się pilnie, kto ich uratuje, jak patron pójdzie na dno – i wiadomo, dokąd się kierują ich spojrzenia) ale także huśtawki nastrojów. „Ludzie zdolni tylko do naprzemiennego odczuwania strachu i pogardy”, ileż już razy cytowałem to genialne podsumowanie mentalności peerelowskich elit pióra Jerzego Dobrowolskiego. Ta mentalność się nie zmienia. Zmienia się tylko, pod wpływem niepokojących sondaży, faza. RAZ
Psychuszki dla Umiłowanych Przywódców W ostatnich dniach, dzięki Umiłowanym Przywódcom, którzy w Sejmie stworzyli pozory legalności dla obrabowania obywateli, Zakład Ubezpieczeń Społecznych przelał sobie z kont Otwartych Funduszy Emerytalnych 153 miliardy złotych. Wprawdzie pan prezydent, który to swoim podpisem zatwierdził, dla zachowania pozorów skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, ale - jak sam zauważył - „nie sądzi by Trybunał zakwestionował istotę ustawy”. No pewnie, gdzieżby się tam odważył, skoro wiadomo, że padł rozkaz, by „ratować budżet”? Ciekawe, że chociaż ZUS przejął 153 miliardy, dług publiczny zmniejszył się tylko o 134 miliardy. Gdzie się podziało 19 miliardów? Zazwyczaj bardzo pewna siebie i elokwentna, posągowa pani Małgorzata Kidawa-Błońska nie tylko nie potrafiła wyjaśnić tej zagadki, ale sprawiała wrażenie, jakby zapomniała języka w gębie. Ale bo też są sprawy, o których bezpieczniej jest nie wiedzieć, pamiętając o rosyjskim przysłowiu, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie, tego wiodą w łańcuchach”. Więc jak tam było tak tam było; zawsze jakoś było, bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było - mawiał dobry wojak Szwejk. Skoro zniknęło bez śladu 15 milionów dolarów napiwku, jaki CIA wypłaciła tubylczym razwiedczykom za usługi kuplerskie i stanie na świecy w Kiejkutach, to dlaczego nie miałoby zniknąć 19 miliardów złotych, zwłaszcza, że rozpoczęła się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego? Więc chociaż dzięki pozorom legalności dług publiczny zmniejszył się o 134 miliardy, to i tak w najbardziej optymistycznej wersji już przekroczył bilion złotych, a według wersji prawdziwszej - ok. 200 procent Produktu Krajowego Brutto, czyli około 3 biliony 400 miliardów. Jaki jest naprawdę - tego chyba nikt dokładnie nie wie, ale przynajmniej znane są koszty jego obsługi. W ciągu ostatnich 6 lat wzrosły one o 100 procent: w 2008 r. wyniosły 25,1 mld zł, w 2009 - 32,2 mld, w 2010 - 34,1 mld, w 2011 - 38,4 mld, w 2012 - 43 mld, w 2013 - ponad 50 mld. W ustawie budżetowej na rok bieżący Umiłowani Przywódcy wprawdzie zaklepali tylko 36 mld, ale już teraz, tzn. - 3 lutego, zegar długu publicznego pokazuje, że koszty obsługi długu dochodzą do 52 miliardów. Dla porównania - za 38 mld zł można by wybudować 900 km autostrady, zaś nasza niezwyciężona armia ma być zmodernizowana do ostatniego guzika kosztem 130 mld, czyli kosztem zaledwie 2,5 krotnej wysokości aktualnych kosztów obsługi długu publicznego. Tak to wygląda. Tymczasem kampania wyborcza już się rozpoczęła, więc zgodnie z przewidywaniami, amok gwałtownie narasta. Wszystko wskazuje na to, że ogniskiem epidemii jest Sejm. Oto pan premier Tusk wśród innych obietnic, m.in. po 10 tys. dla „młodych”, zapowiedział też ufundowanie podręcznika dla pierwszoklasistów. Natychmiast został przelicytowany przez dziwnie osobliwą trzódkę posła Palikota, która domaga się darmowego podręcznika dla uczniów podstawówek, gimnazjów i liceów oraz ciepłe posiłki. O piwie, czy pół litrze do tego posiłku jeszcze nie mówią, ale przecież kampania dopiero się zaczyna, więc nie można tak od razu wystrzelać całej amunicji. Środki na te wszystkie dobrodziejstwa mają się znaleźć z likwidacji nauki religii w szkołach. Oczywiście rząd nie pozostał dłużny i pani Joanna Dębek z Ministerstwa Edukacji oznajmiła, że prace nad tym podręcznikiem już trwają - co z kolei szalenie niepokoi panią poślicę Małgorzatę Prokop-Paczkowską z trzódki dziwnie osobliwej - czy w tym podręczniku będzie aby należycie zabezpieczona linia genderactwa, a konkretnie - czy będzie tam wyraźnie napisane, że dziewczynki mogą być kosmonautami, a chłopcy - pielęgniarkami. Jak powiadają Rosjanie, „każdy durak po swojemu s uma schodit”. Widać tedy wyraźnie, że amok - swoją drogą - ale pacjenci próbują też - jak to za pierwszej komuny ujął Józef Ozga-Michalski - „uwędzić swoje półgęski ideowe”. Czyż nie są to „osoby stwarzające zagrożenie”, które na podstawie „lex Trynkiewicz” powinny być izolowane w psychuszce w Gostyninie? Stanisław Michalkiewicz
09/02/2014 400 krów ma pewien farmer w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Krowy można jeszcze posiadać, ale jak lewicy zwierzęcej uda się za jakiś czas zupełnie utożsamić człowieka ze zwierzęciem- krów nie będzie można posiadać. Krowa- tak jak inne zwierzęta- stanie się człowiekiem wolnym. Rządzić nami- tak jak u Orwella w „Folwarku Zwierzęcym”- będą – najinteligentniejsze ze zwierząt -świnie. Niektórzy „ obywatele” w III Rzeczpospolitej twierdzą już dziś, że rządzą nami świnie.. Ale to nie musi być prawda. Tym bardziej, że są to glosy odosobnione padające głównie na bazarach- w skansenach kapitalizmu. Bo kto gdzieś w telewizji widział świński ryj- nie uwzględniając świńskiego ryja pana posła Janusza Palikota, który to świński ryj pokazywał w telewizji, pokazywał także sztucznego penisa. To nie był jego penis. Co autor świńskiego ryja i sztucznego penisa chciał przez to powiedzieć? I żeby nie myśleć, że pragnę ubliżyć panu posłowi Januszowi Palikotowi Twojego Ruchu Palikota przywołując jego świński ryj, który pokazywał na konferencji prasowej. Wspomniany farmer z Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych, który ma wspomniane 400 krów, wpadł na pomysł- prawdopodobnie pod wpływem lektury znanej na całym świecie książki G.Orwella” Folwark zwierzęcy”, żeby jego krowy spędzały noce wygodnie na materacach i w łóżkach. Ów farmer twierdzi, że te 400 krów da mu więcej mleka, bo krowa jest wypoczęta i wyspana. I być może farmer ma rację. Jak sprawa się dokładnie sprawdzi, to cała Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych pokryje się krowimi farmami, w których krowy będą wylegiwać się na materacach i w łóżkach. Być może spać do południa, oglądać telewizję i słuchać nagrań muzyki poważnej. No cóż.. Świat się zmienia, świat się śmieje, świat wariuje.. To nie jest już mój świat- to jest Nowy Wspaniały Świat wydumany przez Lewicę.. Bo w dawnym Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich na razie krowy nie śpią w łóżkach, ani na materacach.. Ów farmer będzie musiał zainwestować w swój pomysł około 100 000 dolarów. Podejrzewam, że pieniądze pochodzić będą z Funduszu Spójności Śpiących Krów w Łóżkach Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych.. Ale to są jedynie moje podejrzenia. „Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, a potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać kto jest kim”- pisał patron mojego bloga pan George Orwell w „Folwarku zwierzęcym”. Zupełnie jak dziś. Niektórzy z kultury bazarowej nie mogą odróżnić już ludzi od człowieka, a człowieka od zwierzęcia- konkretnie od świni. Ludzkich świń też są różne kategorie: są świnie które dewastują język w ramach posługiwania się nowomową, są świnie, które nadają słowom inne znaczenie w ramach posługiwania się nowomową i są świnie, które sprowadzają język do frazesu- w ramach nowomowy. Są także bardzo inteligentne świnie, które zajmują się czynnościami, żeby tak zamienić słowa, żeby były one podporządkowane ocenie zdarzeń i spraw, a nie stanowiły swojego pierwotnego znaczenia w dychotomii: dobry- zły, nasz- obcy, czy postępowy- wsteczny. I tak świnie ustawiają regulator propagandy, żeby widz i słuchacz od razu wiedział kogo ma lubić, a kogo – nie. Takie są te świńskie ryje.. I to nie będzie w przyszłości tak, że tylko ślimak będzie rybą, czy marchewka owocem, a dwóch męskich gości- małżeństwem. Zwierzę będzie człowiekiem., a może- jak świnie uznają- człowiek pozostanie małpą. Przynajmniej ci co od małpy pochodzą.. Trzeba będzie powołać orwellowski Instytut Kształcenia Małp, połączony z Instytutem Rozróżniana Małpich Przodków. Będzie to Instytut rasistowski ze swojej natury. Bo przecież wszystkie małpy i świnie są równe, a wyszukiwanie nierówności może być podciągnięto pod kategorię rasizmu, antysemityzmu a nawet ksenofobii. Na razie wysypiające się w łóżkach i na materacach krowy będą dawały więcej mleka w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych.. No jak się wyśpią- nie wiadomo, czy pozwolą sobie odebrać mleko i się wydoić Aż dziw bierze, że nie ma jeszcze państwowego rzecznika niewydojonych krów. I nie będzie można posługiwać się stereotypami, że krowa, która dużo ryczy- mało mleka daje. Wszystkie krowy są równe i dają jednakową ilość mleka. Na drzwiach stodół i obór będzie umieszczonych zestaw zasad animalizmu- tak jak w Folwarku Zwierzęcym. Bo jeśli chodzi o drzwi od stodoły- tak jak twierdzi pan prezydent Bronisław Maria Komorowski- polski lotnik poleci nawet właśnie na drzwiach od stodoły.(???) Pan prezydent, tak jak cały ten establishment III Rzeczpospolitej, jest częścią przemysłu rozrywkowego, który organizuje nam codzienne igrzyska- obecnie jest przerwa na igrzyska w Soczi. Ciekawe, czy krowy tego amerykańskiego farmera już mają umowy o pracę z opłaconym ZUS-em, czy dopiero będą miały? W końcu postęp postępuje.. „Każdy kto chodzi na dwóch nogach jest nieprzyjacielem”- tak brzmiała pierwsza zasada animalizmu zwierzęcego w Folwarku Zwierzęcym. Bo” każdy kto chodzi na czterech nogach lub posiada skrzydła jest przyjacielem”. Z tej definicji wynika, że nawet pijany poseł demokratycznego Sejmu chodzący na czworakach jest przyjacielem.. I nie musi mieszkać w czworakach. Może mieszkać w hotelu sejmowym. A jak ma skrzydła??? To tym bardziej jest swój.. Uskrzydlony ideą rozwoju państwa opiekuńczego uskrzydlonego ideą socjalizmu-czworak, może nawet polecieć na drzwiach od stodoły.. Chociaż. ..”Żadne zwierzę nie będzie piło alkoholu”- tak zapisano na drzwiach stodoły.. Organizatorami zapisu były świnie, które potem siedziały przy stole człowieka pana Jonesa i popijały alkohol.. Obłuda zaczęła się od Folwarku Zwierzęcego i postępuje do tej pory.” Żadne zwierzę nie będzie nosiło odzieży”. No, to byłby najlepszy sposób na ekshibicjonizm.. Zresztą po co świniom odzież? „Żadne zwierzę nie będzie spało w łóżku”.(???) Widocznie farmer z Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych. nie dokładnie przeczytał siedem zasad animalizmu. Jest napisane wyraźnie: o żadnym łóżku nie ma mowy- nawet o materacu. A on chce swoje krowy położyć do łóżka. I jeszcze, żeby wypoczęte dawały więcej mleka.. ”Wszystkie zwierzęta są równe”. Powinny dawać mleka tyle samo i bez specjalnego wysiłku- nie wolno eksploatować zwierząt. Zwierzę też człowiek. No i niektóre zwierzęta są równiejsze- tak jak ludzie..”Żadne zwierzę nie zamorduje innego zwierzęcia”. No i tu zaczynają się schody.. Jak na razie świnie są zabijane bez pardonu. Ile smacznych rzeczy można sobie pojeść dzięki istnieniu świni? To zwierzę nieczyste daje człowiekowi wiele radości- nie tylko smakowych. Głównie odżywczych.. Świnie też zabijają świnie.. Koniec z tym zabijaniem i zjadaniem świń. Świnie są masowo zabijane i przeznaczane na rzeź.. A przecież to takie inteligentne zwierzęta.. I w końcu nasi „bracia.”. Nie ważne , że słowo „ brat” co innego znaczy, ale żeby wywołało odpowiednie skojarzenie.. Skojarzenie przyjazności.. Językowe wyznaczniki funkcji perswazji propagandowej to: przymiotniki wartościujące, unikanie słów, które nie mają wyrazistego zabarwienie wartościującego, peryfrazy, eufemizmy, hiperbole, język ezopowy, cytaty zawsze z komentarzem, idiomy, którym nadaje się nowe znaczenia ..Tak wygląda świat nowomowy, w świecie którym nam przyszło żyć. Tym bardziej, że żyjemy w czasie rewolucji kulturowej.. A język nowomowy jest do tej rewolucji bardzo potrzebny. Przetrzebić świadomość- zbudować nowego człowieka.. I na razie położyć 400 krów do łóżek i na materace. Prysznice i wygody przyjdą później. No i jakieś krowie WC. Na razie dewastować język, nadawać słowom inne znaczenie i sprowadzić język do frazesu. Precz z nową komuną i jej nowomową! WJR
Wiceministrów i pełnomocników w rządzie Tuska na pęczki
1. We wczorajszym wydaniu Rzeczpospolitej opublikowano artykuł informujący o tym, że mimo tego iż rząd Donalda Tuska składa się aż z 18 ministrów konstytucyjnych, to zatrudnia dodatkowo 18 pełnomocników najczęściej w randze wiceministra. Najwcześniej bo zaraz po wygranych wyborach w 2007 roku został powołany na pełnomocnika ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski, który jednocześnie został sekretarzem stanu w Kancelarii premiera. To powołanie powszechnie oceniano jak spłatę długów za poparcie Platformy w wyborach. A później poszło już jak po sznurku. Pojawiał się tylko jakiś wizerunkowy problem rządu, natychmiast premier powoływał pełnomocnika. Doszło do tego, że aby przejąć posła Arłukowicza z SLD już w kampanii wyborczej roku 2011, premier Tusk stworzył dla niego stanowisko sekretarza stanu w Kancelarii Premiera i jednocześnie pełnomocnika premiera ds. wykluczonych.
W innym przypadku kiedy z kolei premier Tusk dokonywał rekonstrukcji rządu i odwoływał ministra środowiska Marcina Korolca, a ten akurat przewodniczył szczytowi klimatycznemu w Warszawie aby zapobiec skandalowi dyplomatycznemu powołano go na sekretarza stanu w Kancelarii Premiera i pełnomocnika rządu ds. polityki klimatycznej.
2. Ale to oczywiście nie wszystko, poszczególni ministrowie także mają swoich pełnomocników powoływanych z motywów wizerunkowych czy politycznych. W taki właśnie sposób ówczesny minister transportu Sławomir Nowak, powołał swojego pełnomocnika ds. rowerzystów. W kampanii referendalnej o odwołanie prezydent Gronkiewicz-Waltz, minister uczestniczył w otwarciu ścieżki rowerowej w Warszawie i właśnie wtedy zakomunikował zdumionym dziennikarzom, że powołał takiego pełnomocnika. Jeszcze bardziej otoczył się nimi, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który powołał aż 7 swoich pełnomocników, ma między innymi pełnomocnika ds. kontaktów z diasporą żydowską (który powiela kompetencje ministra Bartoszewskiego), a nawet pełnomocnika ds. estetyki wnętrz budynków. Po aferze z molestowaniem w komendzie wojewódzkiej policji w Opolu, szef MSW powołał swoją pełnomocniczkę ds. równego traktowania w służbach mundurowych, a z kolei po aferze z samobójstwem nastolatka w ośrodku terapeutycznym, minister sprawiedliwości powołał pełnomocnika ds. konstytucyjnych praw rodziny.
3. Niezwykle liczni w tym rządzie są wiceministrowie. W resorcie finansów ówczesny minister Jan Vincent Rostowski miał ich aż 10 (w tym głównego ekonomistę resortu, który zajmuje się także wprowadzaniem Polski do strefy euro) i nowy minister Szczurek nic tutaj nie zmienił. W nowym resorcie infrastruktury i rozwoju kierowanym przez wicepremier Elżbietę Bieńkowską, wiceministrów jest aż 9, przy czym żeby być sprawiedliwym, ten duży nowy resort, powstał z połączenia z dwóch poprzednich: ministerstwa rozwoju regionalnego i ministerstwa transportu. Niewiele gorsza od tych dwóch resortów jest sama Kancelaria Premiera, która zatrudnia 8 sekretarzy i podsekretarzy stanu w tym głównego PR-owca premiera Tuska ministra Igora Ostachowicza. I tak można bez końca, nawet wydawałoby się nieduże resorty jak kultury i dziedzictwa narodowego czy nauki i szkolnictwa wyższego, zatrudniają po 3 wiceministrów.
4. A przecież ci wszyscy pełnomocnicy i wiceministrowie to również sekretariaty, obsługa, kierowcy itd. Jedna tylko pełnomocnik ds. równego traktowania w Kancelarii Premiera, Agnieszka Kozłowska -Rajewicz, zatrudnia w swoim biurze ponad 20 osób. Mnożenie stanowisk kierowniczych w resortach i powoływanie pełnomocników, odbywa się już teraz często bez specjalnego publicznego uzasadniania takich decyzji przez poszczególnych ministrów. Parlamentarzyści dowiadują się o ich istnieniu dopiero wtedy kiedy przychodzą do Sejmu w imieniu swych szefów albo też podpisują także w ich imieniu odpowiedzi na nasze interpelacje i inne wystąpienia. I tak się to kręci już od ponad 6 lat.
Kuźmiuk
Neohitlerowscy filozofowie panują na polskich uczelniach Kukiz „Zawsze popierałem ochronę życia dzieci poczętych. Inaczej musiałbym się ująć za mordercą„...”Na pewno nie będę głosował w wyborach na PO. Jeśli już pójdę na wybory, to poprę Kaczyńskiego, UPR i Jurka...(więcej )
„Lekarze powinni mieć prawo do zabijania noworodka- takie szokujące stanowisko opublikowało dwoje naukowców ze znanych na świecie uczelni. Według nich pozbawić dziecka życia możnanie tylko wtedy, gdy urodzi się ono np. niepełnosprawne. Również wtedy, gdy rodzice nie są w stanie zapewnić dziecku opieki lub prostu go nie chcą.Nazwali to aborcją po urodzeniu„ …”Alberto Giubilini i Francesca Minerva, włoscy naukowcy związani z uniwersytetami w Oksfordzie, Mediolanie i Melbourne, uważają, że noworodki nie mają jeszcze, podobnie do płodu, osobowości, ajedynie "potencjalną osobowość". Jako takie nie posiadają "moralnego prawa do życia". "Noworodek nie jest osobą, ponieważ nie ma świadomości własnej egzystencji. Nie ma, podobnie jak dziecko jeszcze nienarodzone, wykształconego poczucia nadziei, marzeń i celów życiowych „.....(więcej)
Profesor Jacek Hołówka „ilozofia nie tylko przestała być atrakcyjnym kierunkiem studiów na wielu uczelniach, ale w życiu publicznym nie pełni już zauważalnej roli. Łatwo rozpoznawani reprezentanci tej dyscypliny angażują się w walkę polityczną, korygowanie błędów Kościoła, wychowywanie cudzych dzieci, krytykę Unii Europejskiej, lansowanie zdrowego odżywiania lub komentowanie aktualnych wydarzeń. W tej roli mogą ich doskonale zastąpić inni ludzie. „...”W oświeceniu filozofia sformułowała postulat jasnego myślenia i na zawsze ugruntowała styl badań w naukach empirycznych. W tym samym czasie wspierając konstytucjonalizm, położyła podstawy pod demokratyczny porządek, który panuje dziś na niemal całej północnej półkuli „....”W XX wieku domagała się oddzielenia ideologii od nauki i albo idąc za Popperem, pokazywała, że teorie niewywrotne służą wyłącznie dogmatom, a nie prawdzie, albo popularyzując myśl Tarskiego i Koła Wiedeńskiego dowodziła, że prawda ma zawsze wersję syntaktyczną lub semantyczną i poszukiwanie jednej prawdy na wszystkie okazje jest pobożnym, ale złudnym życzeniem. Do początku naszego wieku filozofia była dziedziną badań zasadniczych, odważnych i odkrywczych. „....”Filozofia ma się dziś gorzej niż kiedyś nie dlatego, że „mamy słabych filozofów". Działają potężniejsze przyczyny. Filozofia nie pasuje do świata, w którym rządzą rynek, internet i fascynacja rozrywką. Filozofia wymaga powagi i rzetelności, konsekwencji i bezinteresowności, namysłu i skupienia. W internecie nie ma w ogóle odpowiedzi filozoficznych, bo w internecie nie ma zastanowienia, są informacje, a nie argumenty. W grze rynkowej filozofia nie bierze udziału, bo nie daje się sprzedać i nie można jej kupić. Aby ją kupić, trzeba by płacić za swe własne myśli, te mianowicie, które udało się nam wybronić przed krytyką oponentów, a płacenie za własne myśli jest niedorzeczne i niewykonalne. Jak pisał Wittgenstein, „lewa ręka nie może dać pieniędzy prawej ręce". …” Po pierwsze: warto nadać filozofii na wyższych uczelniach status wydziału, a nie katedry, instytutu lub luźnego kierunku badań doczepionego do socjologii, humanistyki czy kognitywistyki. Po drugie: warto rozważyć, czy godność uniwersytetu nie wymaga tego, by wśród jego wydziałów zawsze znalazł się wydział filozofii. Uczelnie niemające tego wydziału powinny być nazywane wyższymi uczelniami lub jakoś inaczej, ale nie uniwersytetami.
Po trzecie: warto przywrócić filozofii nauczanej w ramach zajęć usługowych profesjonalny charakter, wprowadzając wymaganie, by wykładowcą akademickim filozofii mogła być tylko osoba mająca doktorat z filozofii. Po czwarte: warto przyjąć finansowanie dwufilarowe dla filozofii, tak by jakaś część budżetu pozostawała stała i była dostosowana do rangi wydziału, a tylko druga część była zmienna i zależała od liczby studentów. Po piąte: warto przywrócić możliwość studiowania filozofii jako drugiego kierunku studiów bez dodatkowej opłaty dla wszystkich chętnych.Po szóste: warto przyznać prawo nadawania doktoratów z filozofii tylko tym szkołom, które prowadzą program magisterski z filozofii.Po siódme: warto przywrócić stopień doktora filozofii dla osób specjalizujących się w tej dyscyplinie i zmienić aktualne nazewnictwo, które nadaje im stopień doktora filozofii w zakresie nauk humanistycznych. Ponadto warto dostrzec, że proponowane tu zmiany są ze sobą wewnętrznie powiązane i wprowadzenie kilku wybranych przy pominięciu pozostałych nie rozwiąże obecnych trudności tej dyscypliny. Ale trzeba coś zrobić. Warto pamiętać, co powiedział Seneka – lekceważenie filozofii prowadzi do pogardy dla samego siebie, a dosłownie: „Omnis stultita laborat fastidio sui" („Wszelka głupota pracuje na własne obrzydzenie") Autor jest profesorem w Instytucie Filozofii UW i redaktorem naczelnym „Przeglądu Filozoficznego" .... " (źródło )
Profesor Jacek Holowka "W historii teologii i w historii filozofii osobą ludzką jest tylko jednostka ludzka zdolna do świadomego kierowania swoim postępowaniem, mająca umiejętność podejmowania decyzji, mogąca wziąć odpowiedzialność za swe czyny." ….(więcej )
Profesor Jacek Hołówka „Kiedy człowiek staje się człowiekiem” .„Ksiądz arcybiskup Józef Michalik odnosi się do publicznej debaty na temat bioetyki ze zrozumieniem i szacunkiem dla osób reprezentujących inne poglądy niż katolickie. „Publiczna debata, oficjalne nauczanie oraz głosowanie posłów w tej sprawie, jak i w każdej sprawie etycznej, jest głosem sumienia...” dyskusja bioetyczna dotyczy spraw zasadniczych dla wolności sumienia, systemu prawa w Polsce i szans realizowania w miarę jednolitego programu wychowawczego w szkołach.”...” Zarodki i płody powinny otrzymać ustalony prawnie status specjalny”...” Nie wolno też ich wykradać do własnych potrzeb prokreacyjnych, zamieniać lub hodować do zaawansowanego stanu płodowego, by je następnie porzucić. Nie wolno ich kupować ani sprzedawać.”...”To prawda, że zarodki te nie są pełnym, samodzielnie funkcjonującym organizmem, ale nie są też przedmiotem ani towarem. Należy im zatem przypisać status specjalny, w pewnym stopniu analogiczny do statusu organów transplantowanych, których też nie wolno porzucać, sprzedawać, wymieniać itd. One też nie mogą być przedmiotem własności, choć są zawsze przypisane do pewnych osób i nie wolno ich bezmyślnie niszczyć, gdy jeszcze mogą być użyteczne”....(więcej )
Wikipedia „Peter Singer (ur. 6 lipca 1946 w Melbourne) – australijski etyk, profesor University Center for Human Values, Princeton University. Wykładał m.in. w Oxfordzie, Nowym Jorku, University of Colorado, University of California i Monash University. Jako jeden z pierwszych Singer przeniósł ciężar dyskusji etycznych z rozważań teoretycznych na praktykę. W 1979 ukazała się jego książka Practical Ethics, która jest najpopularniejszym podręcznikiem etyki stosowanej w świecie anglosaskim. „....”Singer jest zwolennikiem legalizacji aborcji, także w zaawansowanej ciąży. Jako utylitarysta nie znajduje w przerwaniu ciąży krzywdy, która miałaby zostać wyrządzona płodowi, z uwagi na niski poziom samoświadomości płodu oraz innych cech etycznie istotnych.Nie uznaje również narodzin za przyczynę istotnych zmian w statusie moralnym płodu. W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel"[2] zaproponował wprowadzenie "okresu przejściowego", np. czterotygodniowego, "po którym dopiero dziecko nabywałoby pełnię praw"[3]. „.....”Eutanazja dobrowolna”...”Singer jest zwolennikiem legalizacji eutanazji dobrowolnej, tj. dokonywanej na życzenie osoby zabijanej. Na gruncie utylitaryzmu dowodzi, że nie stosują się do niej obiekcje, które powodują, iż zabijanie osób w normalnych warunkach jest złe. Uważa, że gdy pomaga się umrzeć cierpiącej osobie, ogólny bilans dobra i zła jest dodatni. Decydujący się na eutanazję, zdaniem Singera, pozbawia się dobrowolnie swojego prawa do życia, zasada respektu dla autonomii mówi nam, by pozwolić racjonalnym podmiotom przeżyć życie zgodnie z własnymi autonomicznymi decyzjami, lub też je zakończyć. „....”Eutanazja niedobrowolna”...”|Sprzeciwia się eutanazji niedobrowolnej[4], tj. zabijaniu osób, które są zdolne do wyrażenia zgody na własną śmierć, ale tego nie czynią (nieistotne czy dlatego, że nie zostały o to zapytane czy też wyraziły chęć kontynuowania życia). Za eutanazję niedobrowolną uważa tylko te sytuacje, gdy motywem zabicia jest zaoszczędzenie nieznośnych cierpień danej osobie, pozostałe przypadki klasyfikuje jako morderstwo „....”Eutanazja adobrowolna”...”Trzecią grupą w jego podziale jest tzw. eutanazja adobrowolna, czyli dotycząca istot niebędących w stanie zrozumieć wyboru między życiem i śmiercią (zaliczają się do niej m.in. nieuleczalnie chore czy znacznie upośledzone niemowlęta oraz ci, którzy z racji wypadków, chorób czy starczego wieku stale utracili możliwość rozumienia kwestii, o którą chodzi, a wcześniej nie zastrzegli sobie, jak chcieliby, aby z nimi postępowano w takich okolicznościach).Jeśli idzie o niemowlęta (również zdrowe), to Singer jest zdania, że nie stosują się tutaj argumenty, które nie pozwalają nam zabijać osób dorosłych. Sama przynależność do gatunku Homo sapiens czy hipotetyczna możliwość rozwoju nie są znaczące etycznie, liczy się stan aktualny i wyznaczniki takie jak racjonalność, samoświadomość itd. Różnica między zabiciem dziecka niepełnosprawnego i zdrowego nie leży więc w żadnym zakładanym prawie do życia, które ma to drugie, lecz w innych rozważaniach dotyczących zabijania. Dla przykładu jednym z głównych powodów, dla których normalnie jest straszną rzeczą zabić niemowlę, jest negatywny wpływ, jaki będzie to mieć na jego rodziców. W przypadku dziecka ze znacznym stopniem niepełnosprawności, zdaniem Singera, rodzice mogą żałować, że niepełnosprawne dziecko w ogóle się urodziło, co przemawia raczej za niż przeciw jego zabiciu. Jako że dziecko nie jest racjonalne ani samoświadome, istotna jest tylko, obok odczuć otoczenia, oczekiwana jakość życia niemowlęcia. Jeśli rokuje ona źle, a rodzice wyrażają taką wolę, eutanazja dziecka jest dopuszczalna.”...”Zoofilia”...”Singer twierdzi, że kontakty seksualne ludzi ze zwierzętami nie muszą być dla nich krzywdzące, a czasami mogą być wręcz obustronnie satysfakcjonujące. Zauważa, że wbrew obowiązującemu tabu zoofilia nie jest czymś niezwykłym i miała miejsce w historii ludzkości praktycznie od zawsze „....(źródło )
Richard Dawkins „"W granicach znaczeniowych słowa »człowiek«, odnoszących się do kwestii moralności aborcji, każdy płód jest w mniejszym stopniu człowiekiem niż dorosła świnia- „...(więcej )
W Europie mamy do czynienia z dwoma etykami . Pierwsza to ta , która uważa człowieka , istotę ludzką za podmiot . I tutaj musimy odwołać się do wielkiej etyki, filozofii człowieka Jana Pawła II . I opozycje tej etyki , która uważa że człowiek nie jest podmiotem i tutaj wybitnym praktykiem tejże etyki był Hitler. Dlatego można uznać tych wszystkich , którzy podzielają jego punkt widzenia ,że są filozofami, etykami neohitlerowskimi . Do takich etyków neohitlerowskich należy zaliczyć takich ludzi jak Singer, Hołówka, Hartman ,Środa , o drobnych technicznych politycznych propagatorach typu Palikot, Miller nie wspomnę. Nie po to wygraliśmy wojnę z socjalistycznymi Niemcami Hitlera , aby teraz neohitlerowcy panowali na polskich uczelniach Szerzenie etyki upadlającej człowieka , zrównującej go ze zwierzętami , wzywającej wręcz do zabijania słabszych , gorszych nie może być finansowane prze państwo polskie . Dlatego też wszystkie neohitlerowskie katedry filozofii, czy etyki propagujące etykę neohitlerowską powinny zostać zlikwidowane , a neohitlerowscy filozofowie i „ etyce „ pozbawieni praw do szerzenia nienawiści i pogardy dla słabszych istot ludzkich za państwowe pieniądze , czyli kolokwialnie mówiąc wyrzuceni z państwowych uczelni . Nie można dopuścić aby tacy neohitlerowscy filozofowie jak Hołówka , czy Hartman decydowali o kierunku i rozwoju polskiej myśli filozoficznej i decydowali o promocji młodych filozofów popierających hitlerowską etykę. Małgorzata Rutkowska „Znudzeni patetycznym moralizowaniem Adama Michnika i jałowością ideową SLD bywalcy salonu z euforiąprzyjęli w 2002 r. pojawienie się Sławomira Sierakowskiego – człowieka bez korzeni semickich, choć filosemity, i bez dziadków w KPP, który postawił sprawę pryncypialnie: jesteśmy lewicą. „....”adres siedziby „Krytyki Politycznej”. To stąd rozchodzi się już nie tylko na Polskę, ale i na sąsiednie kraje skrajnielewacka ideologia, która ma zawładnąć umysłami, zwłaszcza młodych.Ogień rewolucji podtrzymują aktywiści ze Sławomirem Sierakowskim na czele, wspierani przez celebrytów i media. „.....”Nowa Lewica dąży do przejęcia kluczowych pozycji w społeczeństwie, na razie nie tyle na poziomie decyzyjnym (co należy głównie do administracji), ile na poziomie formowania świadomości, wychodząc z założenia, że to właśnie świadomość wpływa na opcje polityczne, preferowane wybory, zajmowane postawy – tłumaczy prof. Piotr Jaroszyński, kierownik Katedry Filozofii KUL. „.....”O ile instytucje prawicowe przebijają się z trudem przez układ establishmentowy, o tyleSierakowski idzie cały czas po drodze usłanej różami przez władze. Każdego szczebla. „.....”W ocenie prof. Bartyzela, jedną z najważniejszych wypowiedzi Sierakowskiego było stwierdzenie, że lewicy nie chodzi tylko o to, żeby walczyć z wykluczeniem – to ich ulubiony termin – ale żeby określić pole dyskursu, czyli to, co jest dopuszczalne, i ustanawiać normy. Przesuwając granice, szef „KP” zaprasza do Polski tak skompromitowane do cna postaci jak prof. Zygmunt Bauman, czeski neobolszewik Slavoj Żiżek czy propagator aborcji i eutanazji Peter Singer, który nie widzi różnicy między człowiekiem a zwierzęciem. Szef „Krytyki” popiera i podpisuje wszelkie apele i listy otwarte sprzeciwiające się wprowadzeniu pełnej ochrony życia.– Sierakowski mówi wprost, że jak jego środowisko dojdzie do władzy, to dla ludzi nietolerancyjnych nie będzie miejsca. Kto będzie się sprzeciwiał postępowym rozwiązaniom, będzie prześladowany. Musi nastąpić pełne podporządkowanie. To jest totalitaryzm, wprawdzie trochę przysłonięty dyskursem krytycyzmu, ale bardzo świadomy swoich celów i zupełnie jawny – podkreśla prof. Jacek Bartyzel, politolog.”......”Starannie wybranym polem obecności „Krytyki Politycznej” jest także literatura, bo tu toczy się walka o rząd dusz „.....”jednym z elementów tej operacji jest dążenie do tego, żeby wszystko, co ma jakikolwiek wątek narodowy, wspólnotowy, tożsamościowy, zostało objęte laicką anatemą jako źródło zła. „.....”Udział szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza w spotkaniu zorganizowanym 9 lipca przez Sierakowskiego „Nacjonalizm i inne strachy XX wieku. Właśnie wracają?” stanowi niepokojący sygnał – minister resortu, który dba o bezpieczeństwo państwa, wybiera sobie jako forum dialogu grupę lewackich ekstremistów. „.....”Za pieniądze czołowego destruktora Zachodu, międzynarodowego spekulanta George’a Sorosa, odznaczonego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego wysokim orderem, Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego założyło w 2012 r. pod pompatyczną nazwą Instytut Studiów Zaawansowanych, który choć nazywany jest przedsięwzięciem naukowym, z nauką nie ma nic wspólnego. W radzie naukowej zasiadają lewaccy wykładowcy z Zygmuntem Baumanem na czele. „.....”Teraz widzimy próbę wejścia w media. W2012 r. „Krytyka Polityczna” założyła internetowy „Dziennik Opinii”, środki wyłożyły Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe oraz Open Society Foundations Sorosa. To trybuna niszowych lewicowych agitatorów, mówiących głosem Palikota, Nowickiej, Środy. „.....”Jest tendencja wchodzenia w spór ideowy, w dyskurs z „Krytyką Polityczną”. Zauważam to, oglądając wiele materiałów Telewizji Republika, szczególnie programy Bronisława Wildsteina – ludzie „Krytyki” są tu stałymi gośćmi. Prawica nie zauważa zagrożenia, a nawet daje im agorę, miejsce do głoszenia własnych idei – mówi dr Karp. Już w poprzednich latach w debatach organizowanych przez „Krytykę Polityczną” uczestniczyli m.in. prof. Jadwiga Staniszkis, Tomasz Terlikowski czy Rafał Ziemkiewicz. Jak poszerzany jest lewicowy dyskurs w kulturze, pokaże Vedycja Karuzeli Cooltury, która jutro i pojutrze odbędzie się w Świnoujściu. ZSierakowskim debatować będą m.in. ks.bp Tadeusz Pieronek i o.Maciej Zięba.”... http://naszeblogi.pl/39906-rutkowska-o-sierakowskim-hodowanie-potwora
Mojsiewicz
Rocznica podróbki 25 lat temu, 6 lutego 1989 roku, rozpoczęło się w Warszawie widowisko telewizyjne pod tytułem „Obrady Okrągłego Stołu”. Widowisko było przeznaczone dla tzw. szerokich mas - żeby na własne oczy zobaczyły, jak Umiłowani Przywódcy, starannie wyselekcjonowani przez generała Czesława Kiszczaka gwoli skompletowania z nich tzw. „strony społecznej”, strasznie osaczają komucha, jak osaczony, przyparty do ściany komuch się wije, słowem - żeby tzw. szerokim masom dostarczyć odrobiny satysfakcji i wrażenia politycznego wyzwolenia. Nawiasem mówiąc, komuch rzeczywiście się wił, ale raczej ze śmiechu, bo doskonale wiedział, że w miejscach mniej eksponowanych i w gronie jeszcze bardziej zaufanym, kładzione są właśnie ustrojowe fundamenty III Rzeczypospolitej. To widowisko telewizyjne było poprzedzone drobiazgowymi przygotowaniami, obejmującymi dwa nurty, które nazwałbym „systemowymi”. Oto po spotkaniu prezydenta Reagana z sowieckim gensekiem Gorbaczowem w Rejkjaviku na Islandii, gdzie obydwaj przywódcy rozmawiali o porządku politycznym w Europie, który miałby zastąpić podlegający postępującej i coraz szybszej erozji porządek jałtański, stało się jasne, że istotnym elementem tego porządku będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej. A nie ulegało dla nikogo wątpliwości, że kiedy Sowieciarze się z Europy środkowej wycofają, to ustrój, jakiego świat nie widział nie przetrwa ani dnia dłużej choćby dlatego, że nikt już nie będzie dawał na to pieniędzy. Zatem środowisko władzy komunistycznej w Polsce, tzw. „nomenklatura”, rozpoczęło przygotowania do zajęcia uprzywilejowanej pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych, w których nie będzie się już liczyła znajomość Marksa i Engelsa na wyrywki, tylko stan posiadania. Ten stan posiadania trzeba było jakoś zgromadzić, ale jak, skoro nie było przecież innego majątku, jak państwowy? Toteż chociaż w 1986 roku jeszcze socjalizm oficjalnie uchodzi za najlepszy ustrój na świecie, ze Związkiem Sowieckim na czele, to już wokół przedsiębiorstw państwowych zaczynają się pojawiać spółki nomenklaturowe, rozkradające majątek państwowych przedsiębiorstw pod osłoną „surowych praw stanu wojennego”. Typowa spółka nomenklaturowa, tworzona przez dyrekcję, ubeków, wojskowych, prokuratorów, albo ich żony, gdy oni sami woleli uniknąć ostentacji, monopolizowała zaopatrzenie przedsiębiorstwa państwowego w surowce, materiały energię i wszystko inne z jednej strony, a z drugiej - monopolizowała sprzedaż wyrobów tego przedsiębiorstwa, przechwytując w ten sposób od przodu i od tyłu cały zysk, podczas gdy w przedsiębiorstwie zostawało trochę dymu i bezradna załoga, skutecznie terroryzowana „surowymi prawami”. Miało to również swoje dobre strony, bo dla potrzeb uwłaszczającej się nomenklatury zlikwidowany został de facto ustrój socjalistyczny w gospodarce. Dokonało się to jeszcze przed „okrągłym stołem” bo w październiku 1988 roku, kiedy to uchwalona została ustawa o działalności gospodarczej, autorstwa Mieczysława Wilczka. Znosiła ona obowiązek uzyskiwania zgody władzy publicznej na prowadzenie działalności gospodarczej, jednym pociągnięciem pióra ustalając, że dozwolone jest wszystko, co nie jest zakazane, a nawet - że można zatrudniać pracowników bez obowiązkowego pośrednictwa urzędów pracy. Reglamentację pozostawiała ona bodajże w 11 przypadkach, których wspólnym mianownikiem było ryzyko sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego (obrót bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi, wytwarzanie trucizn, hurtowy obrót lekami, spirytusem i wódką, prowadzenie agencji detektywistycznych i celnych itp.). Nietrudno było się domyślić, że o ile nomenklatura, tworząca za komuny aparat państwa, chciała mieć całą gospodarkę pod kontrolą i ciągnąć z tego tytułu zyski, to po uwłaszczeniu się, żadnej kontroli nad sobą mieć nie chciała. Toteż ją jednym pociągnięciem pióra zlikwidowała, likwidując jednocześnie ustrój socjalistyczny. Wejście w życie ustawy o działalności gospodarczej 1 stycznia 1989 roku wywołało w Polsce prawdziwą eksplozję przedsiębiorczości również w środowiskach do nomenklatury nie należących - bo ustawa pozwalała działać każdemu. Kres tej swobodzie położył dopiero właśnie „okrągły stół”, a ściślej - następstwa poczynionych tam, to znaczy - nie tyle „tam”, bo „tam” niczego naprawdę nie ustalano, tylko w tych wszystkich Magdalenkach. Drugim nurtem systemowych przygotowań do transformacji ustrojowej była selekcja kadrowa w strukturach „podziemnych”. Wtedy prawie nic o tym nie było wiadomo, podczas gdy dzisiaj - trochę więcej, między innymi dzięki zachowanym w IPN notatkom z rozmów Jacka Kuronia z pułkownikiem SB Janem Lesiakiem. Pułkownik Lesiak otrzymał był od Jacka Kuronia ofertę polityczną - oczywiście nie dla niego, bo on był tylko rodzajem postillon d’amour między Jackiem Kuroniem, a wojskową razwiedką, która w drugiej połowie lat 80-tych była - jeśli oczywiście nie liczyć Sowieciarzy - absolutnym hegemonem na polskiej politycznej scenie. Oferta była następująca: jeśli władza, tzn. razwiedka, dyskretnie pomoże nam w wyeliminowaniu ekstremy z podziemnych struktur, to my udzielimy władzy gwarancji zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych i zachowania tego, co sobie teraz kradnie - żeby tam nie wiem co. W 1986 roku była to już oferta poważna, a najlepszym tego dowodem jest to, iż została przyjęta za podstawę umowy „okrągłego stołu”. W tej sytuacji wypada nam rozebrać z uwagą kwestie terminologiczne; kto to byli ci „my”, w których imieniu przemawiał Jacek Kuroń, co to była ta „ekstrema”, którą trzeba było wymiksować, no i dlaczego trzeba było to zrobić. Otóż nie jest tajemnicą, że Jacek Kuroń był wybitnym przedstawicielem „lewicy laickiej” to znaczy - środowiska dawnych stalinowców, którzy na różnych „etapach” i z różnych w związku z tym powodów pokłócili się z partią, a nawet zbuntowali się przeciwko niej, tworząc jeden z dwóch nurtów „opozycji demokratycznej” w Polsce. Bo drugim nurtem była właśnie „ekstrema” to znaczy - środowiska wrogie partii, ale nawiązujące do tradycji II Rzeczypospolitej, do tradycji Armii Krajowej, a nawet - Narodowych Sił Zbrojnych. Między „lewicą laicką” i „ekstremą” panowało napięcie i nieufność, bo „ekstrema” doskonale pamiętała, jak „lewica laicka” w latach 40-tych i 50-tych ją mordowała i prześladowała na wszelkie możliwe sposoby. Dlatego „lewicy laickiej” zależało na wymiksowaniu „ekstremy” - ale nie był to powód jedyny. Inny powód można wydestylować z publicystyki Adama Michnika z lat 80-tych. Walczymy z komuną - wywodził Michnik - a dlaczego? A dlatego, że komuna jest zła. A dlaczego jest zła? Bo komuna tłumi każdą formę spontanicznej ludzkiej aktywności. Ale skoro tak, to komuna nie jest zła absolutnie. Bo tłumi ona wprawdzie te szlachetne formy spontanicznej aktywności - i to jest złe - ale tłumi też nikczemne formy spontanicznej aktywności - a to już złe nie jest. Tymczasem według „lewicy laickiej” w mrocznych zakamarkach duszy mniej wartościowego narodu tubylczego drzemią straszliwe demony ksenofobii i antysemityzmu. I dopóki komuna tłumi wszystko, no to te demony pozostają na uwięzi. Ale my przecież z komuną walczymy i nie jest wykluczone, że lada dzień wygramy. I co wtedy? I CO WTEDY? Ano, wtedy już nikt niczego tłumił nie będzie i te demony wyjdą na powierzchnię, to czego w żadnym razie dopuścić nie można. Łatwo powiedzieć: „nie można” - ale jak to zrobić? Ano - trzeba zapytać tych, co tłumili; przecież oni chyba wiedzą. I tak doszło do zmaterializowania się inicjatywy obopólnego porozumienia przy „okrągłym stole”. Trzeci powód dla którego trzeba było wymiksować „ekstremę” był bowiem taki, że o ile razwiedka miała zaufanie do „lewicy laickiej”, która wprawdzie przejściowo się zbisurmaniła, ale przecież serce ma, jak się należy - po lewej stronie i „ekstremą” pogardza tak samo, jak sowieccy renegaci z razwiedki, to do „ekstremy” razwiedka żadnego zaufania nie miała. A skoro tak, to o czym miałaby z nią rozmawiać? Co z nią uzgadniać? W tej sytuacji jedynym wyjściem było wspólne z „lewicą laicką” wymiksowanie „ekstremy”. I tak się stało; o ile pierwsza Solidarność, ta z 1980 roku, powstawała od dołu do góry, to ta druga, „reaktywowana” odwrotnie: od góry do dołu. Wszystko zatem było pod kontrolą, łącznie z panem przewodniczącym Lechem Wałęsą. Ale oprócz tych dwóch systemowych nurtów przygotowań do transformacji ustrojowej, które mówiąc nawiasem, udały się w stu procentach, pojawił się jeszcze nurt trzeci - przygotowań prywatnych. Ci wszyscy bezpieczniacy to ludzie zdemoralizowani do szpiku kości, bo przecież żaden porządny człowiek moskiewskim renegatem nie zostawał - ale ludzie inteligentni i spostrzegawczy. Toteż - po pierwsze - kiedy okazało się, że imperium sowieckie będzie się z Europy Środkowej ewakuowało, wielu z nich, a może nawet każdy, postawił sobie pytanie: Sowiety się wycofują, a ja co? Jaką będę miał polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdy jakiś nieubłagany palec wskaże na mnie i gromowym głosem powie: to on wszystkiemu winien? Kto mnie wtedy obroni? A ponieważ są spostrzegawczy, to bez problemu zauważyli, że kiedy Sowieci się wycofają, to prędzej, czy później i raczej prędzej niż później nastąpi odwrócenie sojuszów. To po co czekać na odwrócenie sojuszów, to już teraz trzeba się przewerbować do przyszłego sojusznika i on, jako swego agenta, mnie obroni i nie da zrobić mi krzywdy. I tak się stało na skalę dotychczas nie znaną, ale po różnych znamionach zewnętrznych można wnosić, że wskutek tego Polska jest penetrowana przez państwa trzecie na wylot i trzy metry w głąb ziemi, a ci wszyscy tajniacy służą Bóg wie komu - tylko nie Polsce. Takie to były przygotowania do transformacji ustrojowej, którą przeprowadziła wojskowa razwiedka przy pomocy swoich konfidentów - bo tak właśnie po łacinie nazywają się osoby zaufane. Za kulisami „okrągłego stołu” zostały położone ustrojowe fundamenty III RP, wśród których na specjalną uwagę zasługuje ekonomiczny model państwa w postaci „kapitalizmu kompradorskiego”. Różni się on od zwyczajnego kapitalizmu tym, że o ile w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku decydują zalety podmiotu działającego, to w kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania tam decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jadrem jest wojskowa razwiedka. Tak ukształtowana III Rzeczpospolita jest kolejną okupacyjną formacją państwowości polskiej, po Księstwie Warszawskim, Królestwie Kongresowym i PRL - bo również w III RP ostatnie słowo w kwestii losów narodu i państwa nie należy do narodu, tylko do razwiedki i jej rozmnożonych ponad wszelkie wyobrażenie konfidentów. Innymi słowy - w odróżnieniu od poprzednich okupacyjnych form państwowości polskiej, III RP różni się tym, że okupantem nie jest podmiot zewnętrzny, jak np. Napoleon w Księstwie Warszawskim, każdorazowy imperator rosyjski w Kongresówce, czy Biuro Polityczne KC KPZR za PRL-u , tylko tubylczy tajniacy, gotowi wysługiwać się każdemu, kto obieca im możliwość dalszego pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym Trzeba sobie szczerze i otwarcie powiedzieć, że również i my, jako Polacy, jesteśmy w znacznym stopniu sami sobie winni. W 1989 roku, pod wrażeniem „okrągłego stołu” i propagandy amikoszonerii „Polaka z Polakiem” lekkomyślnie i chyba też małodusznie uwierzyliśmy, że wolność i suwerenność polityczną można odzyskać bez żadnego ryzyka. Tymczasem bez żadnego ryzyka można otrzymać tylko podróbkę wolności i podróbkę politycznej suwerenności. I to właśnie, z łaski razwiedki i jej konfidentów na odczepnego dostaliśmy, a jakby dla większego urągowiska pan red. Adam Michnik również i dzisiaj tamten „sukces” nam zachwala i go nam z wprawą handełesa stręczy.
Stanisław Michalkiewicz
Rocznica podróbki 25 lat temu, 6 lutego 1989 roku, rozpoczęło się w Warszawie widowisko telewizyjne pod tytułem „Obrady Okrągłego Stołu”. Widowisko było przeznaczone dla tzw. szerokich mas - żeby na własne oczy zobaczyły, jak Umiłowani Przywódcy, starannie wyselekcjonowani przez generała Czesława Kiszczaka gwoli skompletowania z nich tzw. „strony społecznej”, strasznie osaczają komucha, jak osaczony, przyparty do ściany komuch się wije, słowem - żeby tzw. szerokim masom dostarczyć odrobiny satysfakcji i wrażenia politycznego wyzwolenia. Nawiasem mówiąc, komuch rzeczywiście się wił, ale raczej ze śmiechu, bo doskonale wiedział, że w miejscach mniej eksponowanych i w gronie jeszcze bardziej zaufanym, kładzione są właśnie ustrojowe fundamenty III Rzeczypospolitej. To widowisko telewizyjne było poprzedzone drobiazgowymi przygotowaniami, obejmującymi dwa nurty, które nazwałbym „systemowymi”. Oto po spotkaniu prezydenta Reagana z sowieckim gensekiem Gorbaczowem w Rejkjaviku na Islandii, gdzie obydwaj przywódcy rozmawiali o porządku politycznym w Europie, który miałby zastąpić podlegający postępującej i coraz szybszej erozji porządek jałtański, stało się jasne, że istotnym elementem tego porządku będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej. A nie ulegało dla nikogo wątpliwości, że kiedy Sowieciarze się z Europy środkowej wycofają, to ustrój, jakiego świat nie widział nie przetrwa ani dnia dłużej choćby dlatego, że nikt już nie będzie dawał na to pieniędzy. Zatem środowisko władzy komunistycznej w Polsce, tzw. „nomenklatura”, rozpoczęło przygotowania do zajęcia uprzywilejowanej pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych, w których nie będzie się już liczyła znajomość Marksa i Engelsa na wyrywki, tylko stan posiadania. Ten stan posiadania trzeba było jakoś zgromadzić, ale jak, skoro nie było przecież innego majątku, jak państwowy? Toteż chociaż w 1986 roku jeszcze socjalizm oficjalnie uchodzi za najlepszy ustrój na świecie, ze Związkiem Sowieckim na czele, to już wokół przedsiębiorstw państwowych zaczynają się pojawiać spółki nomenklaturowe, rozkradające majątek państwowych przedsiębiorstw pod osłoną „surowych praw stanu wojennego”. Typowa spółka nomenklaturowa, tworzona przez dyrekcję, ubeków, wojskowych, prokuratorów, albo ich żony, gdy oni sami woleli uniknąć ostentacji, monopolizowała zaopatrzenie przedsiębiorstwa państwowego w surowce, materiały energię i wszystko inne z jednej strony, a z drugiej - monopolizowała sprzedaż wyrobów tego przedsiębiorstwa, przechwytując w ten sposób od przodu i od tyłu cały zysk, podczas gdy w przedsiębiorstwie zostawało trochę dymu i bezradna załoga, skutecznie terroryzowana „surowymi prawami”. Miało to również swoje dobre strony, bo dla potrzeb uwłaszczającej się nomenklatury zlikwidowany został de facto ustrój socjalistyczny w gospodarce. Dokonało się to jeszcze przed „okrągłym stołem” bo w październiku 1988 roku, kiedy to uchwalona została ustawa o działalności gospodarczej, autorstwa Mieczysława Wilczka. Znosiła ona obowiązek uzyskiwania zgody władzy publicznej na prowadzenie działalności gospodarczej, jednym pociągnięciem pióra ustalając, że dozwolone jest wszystko, co nie jest zakazane, a nawet - że można zatrudniać pracowników bez obowiązkowego pośrednictwa urzędów pracy. Reglamentację pozostawiała ona bodajże w 11 przypadkach, których wspólnym mianownikiem było ryzyko sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego (obrót bronią, amunicją, materiałami wybuchowymi, wytwarzanie trucizn, hurtowy obrót lekami, spirytusem i wódką, prowadzenie agencji detektywistycznych i celnych itp.). Nietrudno było się domyślić, że o ile nomenklatura, tworząca za komuny aparat państwa, chciała mieć całą gospodarkę pod kontrolą i ciągnąć z tego tytułu zyski, to po uwłaszczeniu się, żadnej kontroli nad sobą mieć nie chciała. Toteż ją jednym pociągnięciem pióra zlikwidowała, likwidując jednocześnie ustrój socjalistyczny. Wejście w życie ustawy o działalności gospodarczej 1 stycznia 1989 roku wywołało w Polsce prawdziwą eksplozję przedsiębiorczości również w środowiskach do nomenklatury nie należących - bo ustawa pozwalała działać każdemu. Kres tej swobodzie położył dopiero właśnie „okrągły stół”, a ściślej - następstwa poczynionych tam, to znaczy - nie tyle „tam”, bo „tam” niczego naprawdę nie ustalano, tylko w tych wszystkich Magdalenkach. Drugim nurtem systemowych przygotowań do transformacji ustrojowej była selekcja kadrowa w strukturach „podziemnych”. Wtedy prawie nic o tym nie było wiadomo, podczas gdy dzisiaj - trochę więcej, między innymi dzięki zachowanym w IPN notatkom z rozmów Jacka Kuronia z pułkownikiem SB Janem Lesiakiem. Pułkownik Lesiak otrzymał był od Jacka Kuronia ofertę polityczną - oczywiście nie dla niego, bo on był tylko rodzajem postillon d’amour między Jackiem Kuroniem, a wojskową razwiedką, która w drugiej połowie lat 80-tych była - jeśli oczywiście nie liczyć Sowieciarzy - absolutnym hegemonem na polskiej politycznej scenie. Oferta była następująca: jeśli władza, tzn. razwiedka, dyskretnie pomoże nam w wyeliminowaniu ekstremy z podziemnych struktur, to my udzielimy władzy gwarancji zachowania pozycji społecznej w nowych warunkach ustrojowych i zachowania tego, co sobie teraz kradnie - żeby tam nie wiem co. W 1986 roku była to już oferta poważna, a najlepszym tego dowodem jest to, iż została przyjęta za podstawę umowy „okrągłego stołu”. W tej sytuacji wypada nam rozebrać z uwagą kwestie terminologiczne; kto to byli ci „my”, w których imieniu przemawiał Jacek Kuroń, co to była ta „ekstrema”, którą trzeba było wymiksować, no i dlaczego trzeba było to zrobić. Otóż nie jest tajemnicą, że Jacek Kuroń był wybitnym przedstawicielem „lewicy laickiej” to znaczy - środowiska dawnych stalinowców, którzy na różnych „etapach” i z różnych w związku z tym powodów pokłócili się z partią, a nawet zbuntowali się przeciwko niej, tworząc jeden z dwóch nurtów „opozycji demokratycznej” w Polsce. Bo drugim nurtem była właśnie „ekstrema” to znaczy - środowiska wrogie partii, ale nawiązujące do tradycji II Rzeczypospolitej, do tradycji Armii Krajowej, a nawet - Narodowych Sił Zbrojnych. Między „lewicą laicką” i „ekstremą” panowało napięcie i nieufność, bo „ekstrema” doskonale pamiętała, jak „lewica laicka” w latach 40-tych i 50-tych ją mordowała i prześladowała na wszelkie możliwe sposoby. Dlatego „lewicy laickiej” zależało na wymiksowaniu „ekstremy” - ale nie był to powód jedyny. Inny powód można wydestylować z publicystyki Adama Michnika z lat 80-tych. Walczymy z komuną - wywodził Michnik - a dlaczego? A dlatego, że komuna jest zła. A dlaczego jest zła? Bo komuna tłumi każdą formę spontanicznej ludzkiej aktywności. Ale skoro tak, to komuna nie jest zła absolutnie. Bo tłumi ona wprawdzie te szlachetne formy spontanicznej aktywności - i to jest złe - ale tłumi też nikczemne formy spontanicznej aktywności - a to już złe nie jest. Tymczasem według „lewicy laickiej” w mrocznych zakamarkach duszy mniej wartościowego narodu tubylczego drzemią straszliwe demony ksenofobii i antysemityzmu. I dopóki komuna tłumi wszystko, no to te demony pozostają na uwięzi. Ale my przecież z komuną walczymy i nie jest wykluczone, że lada dzień wygramy. I co wtedy? I CO WTEDY? Ano, wtedy już nikt niczego tłumił nie będzie i te demony wyjdą na powierzchnię, to czego w żadnym razie dopuścić nie można. Łatwo powiedzieć: „nie można” - ale jak to zrobić? Ano - trzeba zapytać tych, co tłumili; przecież oni chyba wiedzą. I tak doszło do zmaterializowania się inicjatywy obopólnego porozumienia przy „okrągłym stole”. Trzeci powód dla którego trzeba było wymiksować „ekstremę” był bowiem taki, że o ile razwiedka miała zaufanie do „lewicy laickiej”, która wprawdzie przejściowo się zbisurmaniła, ale przecież serce ma, jak się należy - po lewej stronie i „ekstremą” pogardza tak samo, jak sowieccy renegaci z razwiedki, to do „ekstremy” razwiedka żadnego zaufania nie miała. A skoro tak, to o czym miałaby z nią rozmawiać? Co z nią uzgadniać? W tej sytuacji jedynym wyjściem było wspólne z „lewicą laicką” wymiksowanie „ekstremy”. I tak się stało; o ile pierwsza Solidarność, ta z 1980 roku, powstawała od dołu do góry, to ta druga, „reaktywowana” odwrotnie: od góry do dołu. Wszystko zatem było pod kontrolą, łącznie z panem przewodniczącym Lechem Wałęsą. Ale oprócz tych dwóch systemowych nurtów przygotowań do transformacji ustrojowej, które mówiąc nawiasem, udały się w stu procentach, pojawił się jeszcze nurt trzeci - przygotowań prywatnych. Ci wszyscy bezpieczniacy to ludzie zdemoralizowani do szpiku kości, bo przecież żaden porządny człowiek moskiewskim renegatem nie zostawał - ale ludzie inteligentni i spostrzegawczy. Toteż - po pierwsze - kiedy okazało się, że imperium sowieckie będzie się z Europy Środkowej ewakuowało, wielu z nich, a może nawet każdy, postawił sobie pytanie: Sowiety się wycofują, a ja co? Jaką będę miał polisę ubezpieczeniową na wypadek, gdy jakiś nieubłagany palec wskaże na mnie i gromowym głosem powie: to on wszystkiemu winien? Kto mnie wtedy obroni? A ponieważ są spostrzegawczy, to bez problemu zauważyli, że kiedy Sowieci się wycofają, to prędzej, czy później i raczej prędzej niż później nastąpi odwrócenie sojuszów. To po co czekać na odwrócenie sojuszów, to już teraz trzeba się przewerbować do przyszłego sojusznika i on, jako swego agenta, mnie obroni i nie da zrobić mi krzywdy. I tak się stało na skalę dotychczas nie znaną, ale po różnych znamionach zewnętrznych można wnosić, że wskutek tego Polska jest penetrowana przez państwa trzecie na wylot i trzy metry w głąb ziemi, a ci wszyscy tajniacy służą Bóg wie komu - tylko nie Polsce. Takie to były przygotowania do transformacji ustrojowej, którą przeprowadziła wojskowa razwiedka przy pomocy swoich konfidentów - bo tak właśnie po łacinie nazywają się osoby zaufane. Za kulisami „okrągłego stołu” zostały położone ustrojowe fundamenty III RP, wśród których na specjalną uwagę zasługuje ekonomiczny model państwa w postaci „kapitalizmu kompradorskiego”. Różni się on od zwyczajnego kapitalizmu tym, że o ile w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku decydują zalety podmiotu działającego, to w kapitalizmie kompradorskim o dostępie do rynku i możliwości funkcjonowania tam decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jadrem jest wojskowa razwiedka. Tak ukształtowana III Rzeczpospolita jest kolejną okupacyjną formacją państwowości polskiej, po Księstwie Warszawskim, Królestwie Kongresowym i PRL - bo również w III RP ostatnie słowo w kwestii losów narodu i państwa nie należy do narodu, tylko do razwiedki i jej rozmnożonych ponad wszelkie wyobrażenie konfidentów. Innymi słowy - w odróżnieniu od poprzednich okupacyjnych form państwowości polskiej, III RP różni się tym, że okupantem nie jest podmiot zewnętrzny, jak np. Napoleon w Księstwie Warszawskim, każdorazowy imperator rosyjski w Kongresówce, czy Biuro Polityczne KC KPZR za PRL-u , tylko tubylczy tajniacy, gotowi wysługiwać się każdemu, kto obieca im możliwość dalszego pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym . Trzeba sobie szczerze i otwarcie powiedzieć, że również i my, jako Polacy, jesteśmy w znacznym stopniu sami sobie winni. W 1989 roku, pod wrażeniem „okrągłego stołu” i propagandy amikoszonerii „Polaka z Polakiem” lekkomyślnie i chyba też małodusznie uwierzyliśmy, że wolność i suwerenność polityczną można odzyskać bez żadnego ryzyka. Tymczasem bez żadnego ryzyka można otrzymać tylko podróbkę wolności i podróbkę politycznej suwerenności. I to właśnie, z łaski razwiedki i jej konfidentów na odczepnego dostaliśmy, a jakby dla większego urągowiska pan red. Adam Michnik również i dzisiaj tamten „sukces” nam zachwala i go nam z wprawą handełesa stręczy.
Stanisław Michalkiewicz
Państwo totalitarne W normalnym państwie istnieje Judykatura (Władza sądownicza), Legislatura (Władza ustawodawcza) i Egzekutywa (Władza wykonawcza). Każda ma własny zakres praw i obowiązków. Legislatura ustanawia prawo, Egzekutywa je wykonuje, Judykatura orzeka, jak prawo należy rozumieć. Każda władza ma działać osobno – w przeciwnym razie otrzymujemy państwo totalitarne, w którym, jak mawiał Adolf Hitler: „Wszystkie koła muszą toczyć się równo do zwycięstwa”. Dlatego gdy w wyniku prowokacji dziennikarskiej wyszło na jaw, że sso w Gdańsku, p.Ryszard Milewski, uzgadniał z rzekomym „przedstawicielem Rządem” nawet drobną rzecz: termin posiedzenia, by był dla „Rządu” dogodny – podniosła się wrzawa, odwołano Go z prezesury Sądu i udzielono dyscyplinarnie nagany. Powtarzam: p.Milewski tylko uzgadniał termin posiedzenia... Tymczasem parę dni temu p.prof.Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, spytał „Rząd”, ile by kosztowało budżet uznanie „reformy” OFE za niekonstytucyjną...
Jest to absolutny skandal! Św.Augustyn mawiał: „Pereat mundus – fiat iustitia” - czyli: „Niech dzieje się sprawiedliwość, choćby miał zginąć świat”. Praktyka uczy, że gdy władza przestrzega zasad sprawiedliwości, to świat jakoś nie ginie, tylko staje się lepszy, Śp.Ferdynand I, Cesarz Świętego Imperium Rzymskiego, król Czech, Węgier i Chorwacji, arcyksiążę Austrii, książę Slawonii, margrabia Moraw etc, etc. przyjął tę zasadę jako swoją dewizę. Nie każdy władca jest tak potężny, by pozwolić sobie na bycie sprawiedliwym bez dbania o doraźne korzyści – ale Władza Sądownicza ma taki obowiązek! TK ma orzec, czy ustawa o ograbieniu OFE jest sprzeczna z Konstytucją – czy nie jest! Tylko tyle. Zastanawianie się, jakie skutki przyniesie wyrok Trybunału wykracza poza zakres działania Judykatury. To Senat (przede wszystkim!) i Sejm powinny się zastanowić, co będzie, jeśli TK uzna tę bandycką ustawę za oczywiście sprzeczną z Konstytucją! Ja przypominam, ostrzegałem, że „Rząd” już ograbił OFE i przekazał pieniądze ZUSowi – właśnie po to, by postawić TK przed faktem dokonanym. Mam nadzieję, że Trybunał nie da się w ten sposób namówić do wydania orzeczenia sprzecznego z Konstytucją i normalnym rozumieniem Prawa. Moim zdanie p.prof.Andrzej Rzepliński powinien po tym pytaniu zrezygnować z funkcji Prezesa Trybunału Konstytucyjnego. I jeszcze jedna uwaga: jest charakterystyczne, że TK nie pyta, jakie skutki działanie Legislatury i Egzekutywy przyniesie dla Polski: ile stracą obywatele Polski, ile stracą ich dzieci – a ile może zarobią wnuki? Na ile zostanie naruszona wiara finansistów i przedsiębiorców w trwałość porządku prawnego w Polsce. Prezes TK pyta tylko o skutki dla budżetu Rzeczypospolitej – czyli skutki dla finansów okupanta Polski!!! Otóż (używając mojego ulubionego porównania: państwa do jeźdźca, a narodu do konia), sprzedanie połowy rezerwy obroku przyniesie korzyść jeźdźcowi – natomiast pytać trzeba jeszcze, czy nie osłabi to sił wierzchowca. Tak dziś działają „sądy”. Gdy jeszcze byłem prezesem UPR zwróciłem się do TK (czy SN?) z żądaniem uznania Ordynacji Wyborczej z „klauzulą 5%” za sprzeczną z Konstytucją, gwarantującą przecież proporcjonalność. Tymczasem takie na przykład wyniki: dziesięć partii po 4,9% i dziesięć po 5,1% dałyby skład Sejmu karykaturalnie nieproporcjonalny. I otrzymaliśmy odpowiedź: „Biorąc pod uwagę logikę i arytmetykę Ordynacja jest sprzeczna z Konstytucją – ale biorąc pod uwagę zwyczaje europejskie należy uznać, że nie jest sprzeczna”!!! Za Stalina istniała np. biologia i „biologia socjalistyczna”, ekonomia i „ekonomia socjalistyczna”. Obecnie, jak widać, istnieje logika i „logika europejska” JKM
10/02/2014 „Czas upamiętnić w godny sposób współczesnego tytana, który samotnie i skutecznie potrafił stawić czoła sowieckiemu imperializmowi”- twierdzi pan Paweł Kowal w sprawie pana Ryszarda Kuklińskiego, szpiega Centralnej Agencji Wywiadowczej. Pan Paweł Kowal należy obecnie do partii Polska Razem, wcześniej przynależał do Polski Która Jest Najważniejsza, a jeszcze wcześniej- do Prawa i Sprawiedliwości, która – jako partia- też była Najważniejsza. No pewnie nie ma nic ważniejszego od Polski, tylko .. to są jedynie frazesy. Polska jest Najważniejsza, ale dla patriotów, nie dla mącących o ważności Polski, żeby sobie pomącić.. To tylko słowa, słowa, słowa. A po owocach się poznaje działanie człowieka. Pan pułkownik Ryszard Kukliński , ps Jack Strong był po prostu szpiegiem. Szpiedzy zawsze w historii ludzkości byli; donosili, sprzedawali, zdradzali - ale nikomu nie przyszło do głowy podnosić szpiega do rangi wyższej niż szpieg. Szpieg to szpieg, za zdradę własnego kraju- jaki by on nie był- groziła kara śmierci. Tym bardziej, że pan pułkownik składał przysięgę wojskową, jaka by ona nie była. W PRL-u pobór do wojska był przymusowy, ale pan pułkownik przymusowo nie musiał zostać oficerem, zastępcą szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Za zdradę własnego kraju pan pułkownik dostał karę śmierci- jak najsłuszniej, ale wyroku nie wykonano. I pan pułkownik taką karę sprawiedliwą za zdradę własnego kraju otrzymał w roku 1984. W roku zamordowania przez służby specjalne PRL-u księdza Jerzego Popiełuszki Nota bene, do tej pory pan Grzegorz Piotrkowski, morderca- cieszy się dobrym zdrowiem i pisuje nawet pod zmienionym nazwiskiem do antycywilizacyjnych” Faktów i Mitów”- dawniej nazywało się to” Argumenty”- Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej. Pisywał do Argumentów swoje teksty sam profesor Bronisław Geremek. To taka ciekawostka- to było w czasach gdy ja studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Pisywał też do” Argumentów „już wtedy pan Mariusz Ziomecki, mój kolega ze studiów z jednej grupy- potem był nawet redaktorem naczelnym SuperEkspresu.. To pranie mózgu odbywało się na Wydziale Nauk Politycznych. Uczyli mnie uprawniania propagandy, a nie dziennikarstwa- ale dałem sobie z tym na lata spokój. Niczego nie uprawiałem, ani dziennikarstwa, ani propagandy. To było w roku 1982- a zacząłem wydawać gazetki partyjne Unii Polityki Realnej na początku roku 1993- 94.. I tak już zostało. Blog pisuję od roku 2006. Oczywiście przepraszam za błędy, ale nie mam nikogo, kto mógłby je poprawiać codziennie. Nie mam na to czasu, bo zajmuje się głównie pracą. Jak wydam pierwszą książkę, będą poprawione- obiecuję. Kiedyś, żeby wydać jedną książkę, należało najpierw wydać dwóch kolegów.. Dzisiaj- przynajmniej ja- nie muszę wydawać swoich kolegów. „Mewa”, bo taki pseudonim nosił również pan Jack Strong, pochodził z” rodziny katolickiej związanej z Polską Partią Socjalistyczną(???) Tak jest napisane w Wikipedii.. Ach z katolickiej(????) i do Polskiej Partii Socjalistycznej programowo ustawionej przeciw Kościołowi Powszechnemu.. Tak jak dzisiejsze SLD czy Twój Ruch Janusza Palikota.. Bardziej oczywiście Twój Ruch Janusza Palikota.. Pan pułkownik Jack Strong był oficerem Wojska Polskiego i pułkownikiem Armii Amerykańskiej..(???) Też coś dziwnego jest popisane w Encyklopedii.. Przecież został zdegradowany za zdradę swojego kraju będącego krajem autonomicznym wobec ZSRR.. Nie suwerennym! Tak! To prawda.. Takie były wtedy realia polityczne i innych nie było.. Bo tak postanowili wielcy tego świata w Jałcie- nasi sprzymierzeńcy amerykańscy i angielscy.. Anglosasi- mać! I dla nich pracował pan Ryszard Kukliński.. Chociaż niektórzy twierdzą, że pracował dla obu stron.. Żeby stwierdzić coś naprawdę- należy mieć dostęp do archiwów.. Archiwa nie płoną, ale również nie są ujawniane przez poważne państwa . Tata pana Ryszarda -Stanisław- był związany w czasie okupacji niemieckiej z organizacją” Miecz i Pług” infiltrowaną przez Gestapo. Zakończył życie w obozie koncentracyjnym. Właśnie poprzez szpiegów, których tam było pełno. Prawomocny wyrok kary śmierci dla zdrajcy z roku 1984 zamieniono” w wolnej Polsce” w roku 1990 na 25 lat(???) Ona jest dzisiaj taka „wolna” jak wtedy, gdy przynależeliśmy do ZSRR- dzisiaj do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. W 1995 roku wyrok uchylono i znowu pan Ryszard został pułkownikiem. W roku 1997 śledztwo ostatecznie umorzono, a teraz czas na bycie bohaterem.. Wszystko po kolei. Najpierw ulice- pan eurodeputowany Paweł Kowal proponuje, żeby zamiast ulicy Armii Ludowej w Warszawie była ulica szpiega -Ryszarda Kuklińskiego. Armia Ludowa to zbrojne ramię komunistów radzieckich. Oni nas też wyzwalali i też byli bohaterami.. Ciągle nas ktoś wyzwala w imieniu wyzwalających.. I narodowo i społecznie. Armia Ludowa brała pieniądze z Moskwy, a Armia Krajowa brała pieniądze od Brytyjczyków- dopóki była potrzebna do walki z Niemcami.. Brała nawet wtedy gdy już w Jałcie w roku 1943 wiedziano, że będziemy pod sowieckim jarzmem.. Szpiegów pełno było to z jednej to z drugiej strony. A co z Polską? Tych patriotów z Narodowych Sił Zbrojnych mordowano bezpardonowo.. Może dlatego, że nie brali pieniędzy ani z Moskwy, ani z Brukseli, pardon- Londynu. Z Brukseli biorą dzisiaj- i to nie jest zdrada. To jest dialog.. Pan Paweł Kowal twierdzi, że ”samotnie i skutecznie potrafił stawić czoła sowieckiemu imperializmowi”(???). Zgoda- imperializm był sowiecki, tak jak dziś, ale był też amerykański- tak jak dziś.. To który imperializm jest dla nas korzystnym- wtedy, a który dziś? Wtedy nie mieliśmy wyboru, między innymi przez Amerykanów- dzisiaj wybór był. Przynajmniej pomiędzy rokiem 1989 a 2009.. „Elity” wybrały opcję amerykańsko- europejską . Pan Nowak Jeziorański specjalnie tu przyjechał, żeby pilnować iagitować za przyłączeniem Polski do Unii Europejskiej przeciw Rosji.. Kto tu jest zdrajcą i szpiegiem? I co w tym wszystkim robi Polska.? A gdyby dzisiaj szpiedzy pracowali dla Federacji Rosyjskiej i by ich ujawniono, to czy byłaby to zdrada, czy nic takiego- bohaterstwo? Ten cały Klub Wałdajski to jedna wielka rodzina szpiegów- i nasi też tam bywają.. Są zapraszani. O czym rozmawiają.? Niezależna prasa nie docieka. Bo i po co? Stosuje się podwójne standardy. Ten co pracuje dla USA i dla Unii Europejskiej- jest dobry, a kto dla Rosji- zły. A dla Izraela i Chin? To wtedy bohater czy zdrajca? Ja jestem człowiekiem myślącym prostolinijnie.. Kto pracuje dla innych nie dla Polski- jest zły! Żołnierz składający przysięgę i ją łamiący jest zdrajcą.. Należy mu się kara śmierci. Poza tym szpiegowanie przeciw własnemu państwu i własnemu narodowi.. Czy to jest dobro, czy to jest zło? Dzisiaj wszystko jest dobrem- nie ma zła…I bandyta jest dobry, i złodziej jest dobry, i kłamca jest dobry- ale wszyscy są dobrzy inaczej. .Propaganda zamula granice pomiędzy dobrem i złem. .Sąd stwierdził, że Jack Strong działał w stanie” wyższej konieczności”(???) Uzasadnienie wyroku utajniono.. Ach ! Szpieg działał w stanie wyższej konieczności? A co to jest” wyższa konieczność”? Złodzieje, bandyci i gwałciciele też działają w stanie” wyższej konieczności”. Normalnie by nie gwałcili, nie mordowali i nie kradli.. Ale w stanie” wyższej konieczność” można robić wszystko... tym bardziej jak już nie ma dobra i zła., nieprawdaż? WJR
Będą kręcić lody ale bez rozgłosu
1. W ostatni piątek w Sejmie doszło do głosowania rządowego projektu nowelizacji ustawy prawo zamówień publicznych i niektórych innych ustaw, który w kształcie przeforsowanym przez koalicję Platformy i PSL-u, jest wręcz zaproszeniem do już przysłowiowego „kręcenia lodów”. Rządowy projekt zmian w zamówieniach publicznych wydawał się bezpieczny, wszak dotyczył głównie podniesienia progu zamówień publicznych z 14 tys. euro do 30 tys. euro, a w przypadku badań naukowych i przedsięwzięć z obszaru kultury 120 tys. euro. Większość krajów UE takie rozwiązania zastosowała już jakiś czas temu, a w Polsce podniesienie progu zamówień publicznych z 6 tys. euro na wspomniane 14 tys. euro, miało miejsce blisko 7 lat temu, bo w 2007 toku.
2. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości w pracach nad tą ustawą popierali to rozwiązanie, wprowadzając poprawkę polegającą na tym, żeby mimo podwyższenia progu zamówienia publicznego, zamawiający miał obowiązek zamieszczenia ogłoszenia o zamiarze udzielenia zamówienia, o jego przedmiocie o raz o rozstrzygnięciu w Biuletynie Zamówień Publicznych. Jakież było nasze zaskoczenie kiedy w czasie prac komisyjnych, poseł Platformy Marcin Święcicki (na początku lat 90-tych prezydent Warszawy), przyniósł poprawkę polegającą na tym aby w zamówieniach do wspomnianej kwoty 30 tys. euro jeżeli podmiot wykonujący zamówienie sobie to zastrzeże, nie były ujawniane o nim informacje (napisała o tym także Gazeta Polska Codziennie). W szczególności nie ujawniane będą dane osobowe wykonawcy takiego zamówienia, a także wysokości wynagrodzenia wykonawcy zamówienia. Niestety ta poprawka będąca swoistą wrzutką dokonaną podczas obrad komisji, została zaakceptowana przez większość koalicyjną Platformy i PSL-u pod czas ostatecznego głosowania nad projektem.
3. Zamówienia publiczne to w warunkach polskiej gospodarki olbrzymia kwota sięgająca w 2012 roku 45 mld zł, przy czym te poniżej 14 tysięcy euro stanowiły według Urzędu Zamówień Publicznych około 40% czyli kwotę ponad 18 mld zł. Po podwyższeniu progu do 30 tysięcy czyli kwoty ponad 120 tysięcy złotych netto, wartość zamówień publicznych realizowanych w uproszczonej formule, będzie więc jeszcze wyższa, a utajnienie danych wykonawcy i kwoty zamówienia jeżeli zażąda tego wykonawca zamówienia, jest wprost zachęceniem do korupcji. Media były pełne takich doniesień w 2012 roku kiedy finiszowano z realizacją wielu przedsięwzięć związanych z Euro 2012 i zamówienia do 14 tysięcy euro trafiały do ludzi związanych z Platformą. Szczególnie głośno mówiono o takim procederze przy pracach wykończeniowych Stadionu Narodowego, a także w związku z organizacją tam działalności gastronomicznej i handlowej.
Niedawno warszawski radny Prawa i Sprawiedliwości Maciej Wąsik (jakiś czas temu zastępca szefa CBA), napisał na portalu niezależna.pl, że właśnie dzięki istnieniu do tej pory tej jawności, na warszawskiej Woli wykryto aferę związaną z tym, że dyrektor zarządu Gospodarowania Nieruchomościami udzielał zleceń do 14 tysięcy euro firmom związanym z działaczami Platformy.
4. Korupcja jest w Polsce coraz większym problemem i wynika to zarówno z ocen instytucji zagranicznych jak i raportów pokontrolnych Najwyższej Izby Kontroli. Tymczasem przy okazji rutynowej nowelizacji ustawy o zamówieniach publicznych, poseł Platformy przynosi na posiedzenie komisji gotową poprawkę, która ma na celu utajnienie wykonawcy i kwoty zamówienia. Poprawka ta zgłoszona niejako „zza węgła” przechodzi głosami posłów Platformy i PSL-u zarówno na posiedzeniu komisji jak i na plenarnym posiedzeniu Sejmu. Wygląda więc na to, że teraz lody mają być kręcone ale bez rozgłosu. Kuźmiuk
Kto odpowiada za wypuszczenie bestii? Rozwija się histeria z powodu p. Mariusza Trynkiewicza. Ludzie w d***kracji zapominają o sprawie po kilku dniach. Tym razem jest inaczej: p. Trynkiewicz, poczwórny morderca, pederasta i pedofil w jednej osobie, wyjdzie z więzienia 11 lutego. Więc histeria z tego powodu jeszcze czas jakiś potrwa.
Dlaczego ten człowiek wyjdzie na wolność? Pisałem o tym parokrotnie. Wyjdzie, bo rządzący Europą Wielki Wschód i cała ta euro-Lewica uznała karę śmierci za „niehumanitarną” i kazała ją znieść – a nasze pieski łańcuchowe, wytresowane w posłuszeństwie Moskwie, natychmiast przeniosły to na posłuszeństwo Brukseli. Gdy tylko się dało, ogłosili amnestię. Cóż, kiedy sądy nadal wydawały wyroki śmierci. Spróbowali zlikwidować karę śmierci – poprzez ratyfikację Protokołu Nr 6 Rady Europy – ale wraz z kolegami z centro-Prawicy udało nam się w Sejmie to zablokować. Odkryłem jednak, że mimo to wyroki śmierci nie są wykonywane. Tę skandaliczną sprawę opisałem starannie parę dni temu w piśmie do p. Andrzeja Seremeta, Prokuratora Generalnego RP – więc po prostu ten list zacytuję:
Szanowny Panie Prokuratorze! (…) Gdy w latach 1991-93 byłem posłem, doniesiono mi, iż istnieje kilka wyroków śmierci, opatrzonych klauzulą natychmiastowej wykonalności – które mimo to wykonane nie zostały i z tajemniczych powodów wykonanie ich się odwleka. W wyniku interpelacji otrzymałem z trybuny Sejmu od v-Ministra Sprawiedliwości odpowiedź, że „obowiązuje nieformalne moratorium na wykonywanie wyroków śmierci”. Na oczywiste pytanie: „Jak w praworządnym państwie może obowiązywać coś nieformalnego – i kto wziął udział w spisku mającym na celu podważenie podstawy państwa, jakim jest praworządność, polegająca przecież m.in. na wykonywaniu prawomocnych wyroków sądowych?” – odpowiedzi nie uzyskałem. Jak widać, nie jest ona znana do dzisiaj – bo, jak podaje np. Wikipedia (http://pl.wikipedia.org/wiki/Moratorium): „W Polsce od 1988 obowiązywało faktyczne moratorium na wykonywanie kary śmierci (nie zostało ono wydane przez żaden konstytucyjny organ władzy publicznej)”. Jest rzeczą nie do przyjęcia, by jawna pogarda dla prawa, wykazywana przez jakichś nieznanych dygnitarzy ówczesnego układu, pozostała bez wyjaśnienia i napiętnowania – gdyż może to stanowić zachętę do analogicznych poczynań w przyszłości. Ponieważ sprawa ta stała się bardzo aktualna, gdyż skutkiem ówczesnego „moratorium” są obecne nierozwiązywalne kłopoty z p.Mariuszem Trynkiewiczem – wzywam Pana, by nakazał Pan podległym sobie prokuratorom pilne wyjaśnienie tej skandalicznej sprawy, będącej plamą na honorze polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Z poważaniem Janusz Korwin-Mikke
Państwo Lewa III RP miała być Państwem Prawa – i od razu stała się Państwem Lewa. Coś – nie wiadomo co – nakazało, by wyroków śmierci nie wykonywać. Tak właśnie działa masoneria – i pseudomasoneria, jak widać. I jestem głęboko przekonany, że p. Seremet nie będzie chciał tego wyjaśnić – a gdyby nawet chciał, to nie da rady. Tak więc p. Trynkiewicz posiedział trochę z karą śmierci nad karkiem, Sejm w następnej kadencji karę śmierci zlikwidował – i prawnicy uznali, że trzeba jego status uregulować. Ponieważ dożywocia nie było wtedy w kodeksie karnym – więc zamienili mu KS na 25 lat więzienia. I te 25 lat właśnie kończy się 10 lutego. Nie ma powodu do histerii. Szansa, że jakieś dziecko padnie ofiarą p. Trynkiewicza, jest setki razy mniejsza niż szansa, że wpadnie pod samochód. Z drugiej jednak strony za wyniesienie i położenie na ulicy bomby wsadzamy do kryminału – a przecież bomby, w przeciwieństwie do morderców, same nie zabijają. Więc ludzie nie mogą zrozumieć, jak ich „elity” mogły doprowadzić do takiej sytuacji. A szukający, jak zawsze, sensacji dziennikarze podbechtali L*d. A L*d nie ma hamulców moralnych. A ponieważ politycy są Sługami L**u i bardzo chcą zostać wybrani, wzięli się za tworzenie „ustawy o bestiach” – na mocy której ludzie, którzy już odbyli karę, mieli być kierowani do psychuszek – jeśli jest podejrzenie, że mogą być niebezpieczni dla otoczenia! O dziwo, p. Krzysztof Różycki z „Angory” zachował trzeźwy osąd sytuacji, pisząc: „Od samego początku ustawa wywołała protesty prawników, lekarzy i organizacji pozarządowych. Z pięciu ekspertyz zamówionych przez Biuro Analiz Sejmowych cztery uznały ją za niekonstytucyjny bubel. Mimo to stała się obowiązującym prawem. Zawdzięczamy to JE Markowi Biernackiemu, jego zastępcy Michałowi Królikowskiemu, rządowi, 408 posłom (przeciw ustawie głosowali jedynie: Wanda Nowicka, Ryszard Kalisz i Przemysław Wipler), Senatowi (…) i p. Prezydentowi. Z powodu opóźnień (…) [nie rozumiem, dlaczego w XXI wieku w ciągu jednego dnia nie można opublikować ustawy? Podejrzewam, że ktoś chce, by wrzenie trwało – by coś tym „przykryć” – JKM] nie jest pewne, czy cała procedura zacznie obowiązywać, zanim 11 lutego Mariusz Trynkiewicz opuści rzeszowskie więzienie. Ale (…) struktury policji są silne, zwarte i gotowe: – Mamy świadomość, że pewne kruczki proceduralne mogą spowodować, że pan Trynkiewicz chwilowo wyjdzie na wolność. Gdyby do tego doszło, podejmiemy wszelkie adekwatne działania zgodne z prawem – zapewnił Marek Działoszyński, komendant główny policji”. Już to widzę… Ja dwakroć zaproponowałem w telewizji, by służba więzienna, zamiast bronić p. Trynkiewicza przez samosądem ze strony więźniów, pilnowała go trochę mniej… Lepiej popełnić grzech zaniedbania, który może skończyć się śmiercią mordercy – niż grzech zaniedbania, który może skończyć się śmiercią niewinnych dzieci. Nad propozycją zapadło pełne zażenowania milczenie. Ale pewien jestem, że w więzieniach o tym się mówi… I może ktoś podejmie jakieś działania… Prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, pisze: „Nikt nie ma wątpliwości, że ustawa jest niekonstytucyjna i narusza standardy przewidziane w umowach międzynarodowych i polskiej konstytucji”. I co? I 408 Posłów d***kratycznie za tym głosowało. Marek Chmaj zresztą zauważa słusznie: „Ta regulacja jest nieudolną próbą naprawienia błędu, który popełniono ponad 20 lat temu” – ale dalej… też nawołuje do bezprawia: „Trzeba było uchwalić ustawę incydentalną, dotyczącą tylko zbrodniarzy skazanych na karę śmierci, którym zamieniono wyroki na 25 lat pozbawienia wolności. Być może taki przepis dałoby się obronić nawet pod kątem konstytucyjnym”. W Polsce? Pewno by się dało…
„Ustawa o bestiach” Rozsądnie pisze o tym p. mec. Jan Widacki z Lewicy: „Kiedy media dostatecznie wystraszyły ludzi, do akcji wkroczyli niezawodni w takich razach politycy wszystkich partii, licytujący się, kto lepiej ochroni nasze dziatki przed mordercami wychodzącymi z kryminału. Z tej licytacji urodziła się (…) »ustawa o bestiach«. Pozwala ona natychmiast po opuszczeniu więzienia przez bestię zamknąć ją na powrót, jeśli sąd uzna, że bestia nadal może być groźna i w przyszłości popełnić przestępstwo. Tym razem bestia nie trafi do zwykłego więzienia, ale (…) do psychuszki. Na nic się zdały tłumaczenia niektórych prawników, że po pierwsze – nie dzieje się nic nadzwyczajnego – przeciwnie: to zupełnie normalne, jeżeli po odbyciu kary skazany nawet za najokrutniejsze przestępstwo wychodzi na wolność. Po drugie – że w cywilizowanym kraju nie można kogoś wsadzać do kryminału (czy psychuszki) nie za to, co zrobił, ale za to, co ewentualnie może zrobić w przyszłości. (…) Ustawę już mamy. Wydawało się, że politycy uratowali po raz kolejny naród, ochronili go przed watahą morderców. Tymczasem okazało się, że ten morderca, którym najbardziej straszyli (…), objęty nią nie zostanie. Nad tym, jak by zatrzymać go w kryminale, łamiąc prawo i równocześnie udając, że prawa się nie łamie, a jedynie wzmacnia ochronę społeczeństwa, głowią się już politycy. Pomagają im zaś w tym prawnicy nadworni oraz ci, którzy chcieliby nadwornymi zostać, dostarczając rad i argumentów, jak ten cel osiągnąć. Koledzy prawnicy! To nie wasza gra, dlaczego w niej tak ochoczo uczestniczycie? Dlaczego udajecie idiotów? Nie wstyd wam? (…) Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale prostytuujecie się, panowie! Jedna sprawiedliwa, pani profesor Monika Płatek, ma odwagę publicznie się sprzeciwiać idei tej niemądrej i niebezpiecznej ustawy. Reszta profesorów prawa w najlepszym razie siedzi cicho”. Panie Mecenasie! Przecież to wyjaśnia, skąd Józef Stalin brał profesorów gotowych usprawiedliwiać psychuszki, łagry i rozstrzeliwania ludzi bez sądu. Właśnie stąd. Ci profesorowie – p. Mecenasie – podlizują się Dyktatorowi. A Dyktatorem w d***kracji jest L*d. L*d ma głęboko w nosie praworządność, zasady prawa rzymskiego i w ogóle wszelkie zasady; L*d sobie życzy – i koniec. Nie ma większej różnicy między dyktaturą stalinowską a dyktaturą d***kratyczną. Niestety, siły, które pragnęłyby na miejsce d***kracji stworzyć nomokrację, czyli Rządy Prawa – są słabe. Kongres Nowej Prawicy na Prawicy – i może p. mec. Widacki na Lewicy. I jeszcze jakaś garstka prawników. Reszta kieruje się nie Zasadami, lecz emocjami i bieżąca korzyścią. Niestety. P. Widacki śmieje się: „Jak PiS dojdzie do władzy i uzna, że politycy Platformy są niebezpiecznymi zdrajcami niewierzącymi w zamach smoleński, to może ich skazać, a następnie umieścić w ośrodku. Dopiero wówczas obecni decydenci zobaczą, jaki bubel prawny stworzyli”. I to jest możliwe. Ale jest też możliwe, że jeszcze wcześniej PO uzna, iż rozmaici antyfeminiści, antysemici, antyetatyści i antydemokraci to bardzo poważne zagrożenie… JKM
11/02/2014 Celebryci systemowi Każdy system budowany przez władzę musi mieć w czymś oparcie. Nie może istnieć bez wsparcia. Aparat państwowy, policja, tajne służby, propaganda. Tym bardziej w Polsce, gdzie rządzą jej najwięksi wrogowie- jak ktoś słusznie zauważył. Bardzo mi się ta uwaga podoba, bo naprawdę bardzo trudno znaleźć mi jakąkolwiek decyzję, która służyłaby Polakom i Polsce. Ja mam kłopoty, żeby taką decyzję znaleźć. Może Państwo mi pomogą? Permanentna podwyżka podatków, rozbudowa państwa biurokratycznego i demokratycznego, marnotrawstwo i rozrzutność, kłamstwo i płodzenie tysięcy przepisów, które wiążą nas jak bydło przeznaczone na rzeź. Rozbijanie rodzin poprzez odpowiednie ustawodawstwo, lansowanie każdej głupoty, wielki hałas wobec spraw mało istotnych, narzucanie nam” nowinek” które socjalistyczny świat próbuje wtłoczyć w tradycyjne narody. Rozwiązłość , nieodpowiedzialność, ciągła wesołość, permisywizm czy relatywizm. W poprzedniej komunie byli poeci i pisarze. Dzisiaj też są, ale przesunęli się na dalszy plan. Dzisiaj celebryci i aktorzy. A film nadal- jak twierdził towarzysz Lenin” jest największą ze sztuk”- sztuk propagandy. Wszystko co złe- lansowane jest nieustannie, Jakoś dobra dostrzec niepodobna.. Przeanalizujmy tylko jeden tydzień w środowisku celebrytów, którzy- moim zdaniem- zaśmiecają nasze życie próbując odwrócić naszą uwagę od tego co dzieje się naprawdę.. Są częścią tego wariackiego systemu.. Miliony „ obywateli” śledzą losy rozwodzących się, pobierających się, znowu rozwodzących się, znowu zmieniających” partnerów”, wypowiadających się na różne tematy, chwalących się jak dostatnio i wytwornie żyją. Są to ludzie bardzo zamożni i mają wpływ na zachowania młodych ludzi. Kto z kim, kiedy, w czym i za ile.? Dla mnie jest to świat nie do zaakceptowania. Sodomia z Gomorią. Przyznam się, że niektórych nazwisk nawet nie kojarzę, a one funkcjonują jako celebryckie.. Widać jest to bardzo popłatne zajęcie. Nie będę wspominał o panu Michale Wiśniewskim, który chyba sam nie wie ile miał żon, o pani Dorocie Rabczewskiej, posługującej się językiem rynsztoka , o panu Nergalu, którego największym wrogiem jest Kościół Powszechny, czy Czesławie Mozilu- nowej celebryckiej „gwieździe”, który seks uprawiał w Kościele, ale bez prezerwatywy. I nie w meczecie, ani synagodze, ale w Kościele. No, niechby spróbował. Ciekawe, czy zdążyłby odrzucić granat wrzucony mu na koszulę(???). Nie będę wspominał też o Jarosławie Krecie i pani Beacie Tadli , o ich kolejnych przebiegach, ani o Radku Majdanie, który poszukuje szczęścia w ramionach perfekcyjnej pani domu- pani Rozenek. Ani o Weronice Rosatti- tymczasowo z panem Piotrem Adamczykiem.. Potem się to wszystko pozamienia: Rozenek do Mozila, Tadla do Nergala, Rosatti do Rabczewskiej. Ale to potem.. Na razie jest- jak jest! Jarek będzie opowiadał o pogodzie. Helena Młynkowa rozwiodła się z panem Łukaszem Nowickim. Nie podoba się jej ceremoniał w Kościele Katolickim. Ale podoba się jej czeski producent muzyczny pan Leszek Wronka. Zawsze to producent muzyczny, a pani Młynkowa śpiewa. Pan Łukasz Nowicki uważa, że wybory miłosne jego byłej żony odbijają się na jego 7 letnim dziecku.. No pewnie! Dziecko bez matki.. Matka na seksualnych wojażach. Jej związek z panem Bartkiem Prokopowiczem , ojcem dwójki dzieci- szybko się rozpadł. Pani Helena chce wyjechać do Czech- tam będzie robić karierę, ale chce zabrać ze sobą dziecko.. Będzie wojna o 7 letniego Piotrusia. Co na to wszystko producent muzyczny Leszek Wronka? Małżeństwo pani Adrianny Biedrzyńskiej i Marcina Miazgi widnieje już tylko na papierze.. Oboje układają sobie życie z nowymi partnerami. Pani Adrianna zaręczyła się z 36 letnim Sebastianem Błaszczakiem, który ma dopiero trzydzieści sześć lat- sama Adrianna ma pięćdziesiąt jeden. To jest naprawdę wspaniały wiek na kolejne zaręczyny. Pani Ada poznała Sebastiana rok temu podczas swoich występów w Kanadzie. Pan Sebastian zostawił rodzinę w Kanadzie i natychmiast przyleciał doi Polski i zamieszkał z panią Adą w jej domu Wcześniej pani Ada wygoniła telefonicznie swojego męża Marcina Miazgę, a ten natychmiast wypełnił próżnię męska-damską i związał się z panią Izabelą Trojanowską. Pani Iza zmierza wielkimi krokami do sześćdziesiątki, ale niedawno ogłosiła, że da milion czegoś tam w gotówce, jeśli ktoś przyniesie jej filmy pornograficzne z jej udziałem- z dawanych lat. Była taka sprawa, jak jeszcze telewizją propagandową rządził pan Szczepański. Obejrzałbym taki film- jeśli jeszcze gdzieś jest- ale mógłbym zapłacić za niego najwyżej 1 złotówkę. I co ciekawe: pan Marcin Miazga jest człowiekiem, który czuwa nad karierą pana Sebastiana Błaszczaka.. Tymczasem wśród zajęcy też się coś dzieje. W wiosennej ramówce zawalczą ze sobą Agnieszka Włodarczyk i Aneta Zając. Kobiety życia pana Mikołaja Krawczyka. Obecna i była wystąpią w dwóch programach jednej stacji. Pani Aneta Zając, z którą Mikołaj Krawczyk ma dwóch synów, o których toczy batalię sądową pani Aneta. Pani Aneta wystąpi w „ Tańcu z gwiazdami”, na razie bez tych dwóch synów, a pani Agnieszka Włodarczyk wystąpi w nowym show” Twoja twarz brzmi znajomo”. No pewnie, że znajomo.. Jak najbardziej! Na razie nie mają jeszcze dwóch synów. Ale jak będą mieli- do biznesu. I jak najszybciej zostać celebrytą. Tak jak syn pani Kayah- Roch.. Pomaga byłemu tacie w programie” The voice of Poland”. Ma dopiero piętnaście lat.. Bo jego tata Rinke Rooyens- ma lat 44.. Teraz Roch będzie miał nowego tatę, mama zostanie prawdopodobnie muzułmanką, tak jak syn pani Edyty Górniak- buddystą. Tak jak mama.. No i oboje zostaną być może wegetarianami.. Bo wegetarianizm- to ideologia. Niedawno w Polsce był jeden z Beatlesów- cała ekipa – 480 osób- to wegetarianie(!!!) Skąd Poul wziął tylu wegetarian? Pan Piotr Kupicha też ma nową kobietę- stara już nie pasuje. Jest nią pani Ewelina Sienicka- wicemiss z roku 2007. Musi być ładna i powabna. Ma tylko 27 lat- żona miała 35- to już jest za stara.. Trzeba było zamienić na nowy model.. Dla tego modelu lider grupy Feel zostawił żonę Agatę i rodzinę. Prawda, że niezły pomysł? Zostawił dwoje dzieci, ale już konstruował inne życie – z inną. Mam na myśli nowe dziecko z nową kobietą.. Tylko patrzeć jak zacznie wypowiadać się o Białorusi i Ukrainie. A może poprze ideologię tender? Każdy robi na swoim odcinku.. Do tego dochodzi sprawa pana „premiera” Kazimierza Marcinkiewicza robiącego wielkie pieniądze w Goldman Sachs i robiącego za celebrytę.. Jakiś czas temu pisałem, żeby się nie wygłupiał i wrócił do żony i do swojej rodziny. Dał sobie spokój z Isabel. No i co? Jak wieść niesie- być może wróci do żony.. Jednak wychodzi niego konserwatysta.. Czym człowiek starszy- tym bardziej konserwatywny. No i sprawa rozwodu pani Marty Kaczyńskiej od Marcina Dubienieckiego. A czy generał Jaruzelski się rozwiedzie? Szanowni Państwo! To jest tylko jeden tydzień tego szaleństwa- i to nie wszystko. Bo nie chce mi się szukać więcej! Czy ludzie w ogóle powariowali? Czy padło im na mózgi.?. Prawdziwa Sodoma z Gomorą.. Może przydałby się- Panie Boże- jakiś podtop. Na razie taki niewielki. Choć pierwszy okazał się nieskuteczny i dlatego tak długo nie ma drugiego. Ale na pewno będzie!. Kuźmiuk
Premier Tusk pochyla się nad pacjentami ale tylko na konferencji
1. 11 lutego przypada Światowy Dzień Chorego. PR-owcy premiera Tuska nie mogli tego przegapić. W związku z tym w Kancelarii Premiera już wczoraj przed południem rozpoczęło się VIII Forum Liderów Organizacji Pacjentów z udziałem szefa rządu i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Premier Tusk jak to ma w zwyczaju przy tego rodzaju okazjach, a jakże pochylił się z troską nad losem pacjentów podczas jego ponad 6 letnich rządów i sformułował to tak „wiem, że wielu z was ma poczucie krzywdy i opuszczenia na przykład z tytułu nietrafionych decyzji refundacyjnych”.
I prawie natychmiast razem z ministrem zdrowia znaleźli remedium na te bolączki. Pacjenci powinni mieć wpływ na decyzje w sprawie ochrony zdrowia. Premier Tusk ujął to w sposób wręcz zniewalający „bez waszej pomocy, bez waszego uczestnictwa nasza praca nie będzie doskonała”. Doskonałość ponad 6 letnich rządów Donalda Tuska w sprawach ochrony zdrowia, to rzeczywiście niesłychana gratka. Gdyby nie była tak poważna sprawa dotycząca setek tysięcy chorych Polaków, to można by było tą złotą myśl premiera Tuska przekazać Robertowi Górskiemu z kabaretu Moralnego Niepokoju jako frazę do wygłoszenia podczas prezentowanych przez niego posiedzeń rządu.
2. A jak wygląda rzeczywistość w sprawie leków po 6 latach rządów Donalda Tuska? Przypomnijmy tylko, że nowa ustawa refundacyjna uchwalona w maju 2011 roku (weszła w życie z dniem 1 stycznia 2012 roku), miała skrzętnie ukryty cel przed opinią publiczną, a w szczególności przed ludźmi chorymi, mianowicie znaczące zmniejszenie środków finansowych przeznaczanych corocznie przez NFZ na refundację leków. Głównym instrumentem, który miał ograniczać wydatki na leki refundowane, był swoisty bat finansowy na lekarzy, w postaci zwrotu kwot nienależnej refundacji razem z odsetkami ustalonej przez kontrolerów NFZ. Kontrole te mogłyby być przeprowadzane w ciągu 5 lat od daty wystawienia recepty, a kontrolowane miało być nie tylko uprawnienie pacjenta do leków refundowanych (a więc czy w momencie wizyty u lekarza był on ubezpieczony, a dokładnie czy miał opłaconą składkę zdrowotną) ale przede wszystkim czy przepisany pacjentowi lek podlega refundacji w danej jednostce chorobowej. Na skutek nacisku środowiska lekarskiego już na początku 2012 roku nowelizacją ustawy, kontrole lekarzy pod tym względem przez NFZ, zostały wprawdzie zniesione ale ciągle w ustawie znajdują się zapisy nakazujące lekarzowi przepisywanie z refundacją leku tylko w zastosowaniu w stosunku do jednostki chorobowej na którą lek został w Polsce zarejestrowany. Stąd coraz więcej recept na leki refundowane ale wypisywane przez lekarzy na receptach ze 100% odpłatnością, tylko dlatego aby nie mieć kłopotów z kontrolami z NFZ.
3. Nie ma jeszcze ostatecznych danych za 2013 rok dotyczących refundacji leków ale w październiku poprzedniego IMS Health, opublikował swoje prognozy dotyczące odpłatności pacjentów za leki i wydatków refundacyjnych NFZ za cały rok 2013 ale oparte już na twardych danych za 3 kwartały 2013 roku. Otóż według tych danych współpłacenie pacjentów za leki w 2013 roku znowu wzrośnie z 38,7% w 2012 roku do 42% (chodzi o leki refundowane sprzedawane na recepty z częściową i 100% odpłatnością), ponieważ aż 12,2% leków refundowanych pacjenci wykupują na recepty ze 100% odpłatnością (to jest właśnie ten uboczny dramatycznie zły dla pacjentów, skutek ustawy refundacyjnej). Z kolei wydatki NFZ na refundację spadną w stosunku do planowanych aż o 1,2 mld zł, a razem ze zmniejszonymi wydatkami do programów lekowych i chemioterapii, będą mniejsze o ponad 1,7 mld zł. Należy przy okazji przypomnieć, że przekroczenie współpłacenia pacjentów za leki poziomu 40%, zgodnie ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), oznacza poważne ograniczenia dla chorych w dostępie do leków. Ustawa refundacyjna jak widać pozwala na ograniczenie wydatków na refundację leków o kolejne miliardy złotych, tyle tylko, że odpłatność pacjentów za leki refundowane gwałtownie rośnie z 36,7% w roku 2011 (z przed wprowadzenia ustawy) do 42% na koniec 2013, a więc aż o 5 pkt. procentowych. Premier Tusk pochyla się z troską nad pacjentami w dniu Światowego Dnia Chorych, a oni albo płaczą i płacą za leki olbrzymie rachunki, a ci którym brakuje pieniędzy, odchodzą z kwitkiem od okienek aptecznych. Kuźmiuk
Prorok mniejszy i trzódka w trosce o podatników Ajajajajajajaj! Pan redaktor Jacek Żakowski, biegający w „Gazecie Wyborczej” za tzw. proroka mniejszego, bo większym jest sam pan red. Michnik, a największym - główny cadyk Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar - więc pan redaktor Jacek Żakowski zapłonął świętym oburzeniem do tego stopnia, że zaczął używać brzydkich słów w rodzaju: „do jasnej cholery!” Co tak zbulwersowało pana redaktora Jacka Żakowskiego, że aż zaczął cholerować? Wzburzyło go przekazanie przez pana ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego 6 mln złotych na świątynię Opatrzności Bożej w Wilanowie. Pan redaktor Żakowski uważa, że katolicy mogą się na tę całą świątynię składać i nawet im na to łaskawie pozwala, ale nie pod przymusem, za pośrednictwem fiskusa. Pan redaktor Żakowski ma oczywiście rację, jak zresztą we wszystkim, co mówi - szkoda tylko, że refleksem to on niestety nie grzeszy, podobnie jak uczestnik dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota Armand Ryfiński - spostrzegawczością. Bo nie przypominam sobie, by pan redaktor Jacek Żakowski zapłonął podobnie świętym oburzeniem na wieść o dofinansowaniu, a właściwie, jakim tam znowu „dofinansowaniu” - nie żadnym „dofinansowaniu”, tylko po prostu sfinansowaniu budowy Muzeum Żydów Polskich w Warszawie z pieniędzy podatkowych i to w kwocie znacznie większej niż 6 milionów, bo Ministerstwo Kultury i Urząd Miasta Stołecznego Warszawy wydały na ten cel 180 milionów złotych, a więc - 30-krotnie więcej! Zatem i oburzenie pana redaktora Jacka Żakowskiego powinno być z tamtego powodu 30-krotnie większe. W takiej sytuacji zwykłe cholerowanie, nawet „jasne” nie wystarczy i pan redaktor Żakowski powinien rzucać już nie „cholerami”, ale słowami o znacznie większym ciężarze gatunkowym i emocjonalnym - gdyby oczywiście leżała mu na sercu krzywda podatników. Ale gdzieżby tam panu redaktoru Żakowskiemu leżała na sercu krzywda podatników! Pan redaktor Jacek Żakowski podatników ma w du... żym poważaniu, więc podejrzewam, że chodziło mu o włączenie się do kampanii propagandowej, jaką przeciwko Kościołowi katolickiemu w Polsce prowadzą bezpieczniackie watahy z wykorzystaniem swoich licznych konfidentów, poutykanych tu i ówdzie w charakterze autorytetów moralnych. Podobnie nie przypominam sobie by pan poseł Ryfiński, podobnie jak cała dziwnie osobliwa trzódka sprzeciwiała się dofinansowaniu Muzeum Żydów Polskich. Ba! Niechby tak pan redaktor Żakowski, czy pan Ryfiński spróbowali - to „dałaby świekra ruletkę mu!” Od razu wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici przypomnieliby im, skąd wyrastają im nogi i z reputacją autorytetu moralnego trzeba by pożegnać się bezpowrotnie. Kto wie, czy również jakiś niezawisły sąd nie dopatrzyłby się jakichś niebezpiecznych związków z resortem. Słowem - trzeba wiedzieć, kiedy wolno cholerować, a kiedy nie - i tę prostą naukę pan redaktor Jacek Żakowski opanował. Dzięki temu jest autorytetem moralnym i zażywa reputacji proroka mniejszego - no bo większy jest pan redaktor Adam Michnik, a największy - sam główny cadyk Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar.Stanisław Michalkiewicz
12/02/2014 Narodowy Operator Kopalni Energetycznych - nie powstanie- na razie. Nie wiem, czy nie ma w nazwie błędu, czy nie powinno być – Kopalin Energetycznych- Narodowy Operator Kopalin Energetycznych. Z błędem , czy bez błędu – kolejnej biurokracji, która miałaby przejadać owoce naszej pracy- na razie nie będzie. Czyżby rządowi aż do tego stopnia zabrakło pieniędzy? Zresztą – w przyszłości- jak pieniądze się znajdą można powołać dwie spółki państwowe: Narodowy Operator Kopalni Energetycznych i Narodowy Operator Kopalin Energetycznych. Wystarczy zamienić miejscami dwie ostatnie literki w słowie ”kopalni”. I już będą dwie spółki państwowe obsadzone swoimi ludźmi politycznymi.. A ile spółek można byłoby powołać, gdyby pozamieniać wiele liter i całych słów? Dla przykładu: Polska Spółka Kopalin, Polska Spółka Kopalni, Centralny Operator Energetyczny, Rządowe Centrum Kopalin,. Rządowe Centrum Kopalni, Strategiczne Centrum Operatorów Energetycznych, Strategiczno- Polskie-Narodowe Centrum Strategiczne Operatorów Kopalń i Kopalin. Może ta ostatnia nazwa jest odrobinę za długa- z jednej strony dobrze- nikt nie będzie jej pamiętał, a z drugiej- źle. Im dłuższa nazwa tym mniej ludzi politycznych będzie można w niej umieścić.
Ponieważ nie bardzo jest się z czego cieszyć, chodzi mi o osiągnięcia rządu pana premiera Donalda Tuska, rządu imienia Nikodema Dyzmy- można już śmiało takiej nazwy używać roboczo, aż do czasu uzyskania pełni praw autorskich- to pozostaje nam się cieszyć z faktu, że zamiast nowej biurokracji spółkowej, spółki która miała kontrolować udziały w zyskach z wydobycia gazu łupkowego- nie powstanie na razie taka biurokracja.. Musimy się cieszyć z faktu, że zło, które miało powstać- nie powstanie- na razie- rzecz jasna. I biurokracja nie będzie kontrolowała zysków z wydobycia gazu łupkowego. Kontrolować cudze zyski samemu niczego pożytecznego nie tworząc. Pan premier Donald Tusk z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Gazu Łupkowego powiedział, że” aby liczyć pieniądze z gazu łupkowego, trzeba zacząć go wydobywać”(???) Czy to nie piękne sformułowanie? ”Umiejętność kierowanie polega na umiejętnym podejmowaniu szybkich decyzji”- twierdził z kolei, już nieżyjący- Nikodem Dyzma. No pewnie! Żeby zacząć liczyć zyski najpierw trzeba zacząć pracować. W normalnym kraju, a my się do takich nie zaliczamy- zyski powstają z inwestycji prywatnych , pomysłu, ryzyka i pracy. W kraju takim jak nasz, gdzie wszystko prawie stoi na głowie– zyski powstają z tworzenia biurokratycznych spółek. To znaczy dla uczestników biurokratycznych spółek państwowych. Uczestnicy takich spółek nie ponoszą żadnego ryzyka- ewentualne straty pokryje budżet państwa biurokratycznego opartego o idee socjalizmu. Czyli straty pokryjemy – my! Którzy nawet dokładnie nie wiemy co to jest ten gaz łupkowy. Z tego co powiedział pan premier Donad Tusk wynika, że pan premier nie wyklucza w przyszłości powołania spółki Strategiczno-Polskie-Narodowe Centrum Strategiczne Operatorów Kopalń i Kopalin Minerałów Strategicznych, Chodzi tylko o zyski.. Najpierw trzeba pozwolić chętnym do zainwestowania i osiągnięcia jakiś zysków- a dopiero potem państwowa spółka zostanie powołana nad nimi. Niech się tylko trochę rozkręcą, to im się przykręci. Ale to potem- na razie niech będzie czas promocyjny. Tym bardziej, że nie ma jeszcze ustawy, która regulowałaby opłaty za wydobycie gazu łupkowego. Regulacji opłat jeszcze nie ma- ale przecież koncesje już są.. Jak to na” wolnym rynku” regulowanym przez państwo demokratyczne i prawne.. Wolny rynek, wolnym rynkiem, ale przecież ktoś tym wszystkim musi kierować w socjalizmie. Najlepsza jest przewodnia siła partii.. To jest bardzo zabawny rząd- socjalistycznie. Weźmy takiego pana profesora Marka Belkę, obecnie szefa Narodowego Banku Polskiego do czasu jak wprowadzona zostanie w Polsce polityczna waluta Euro- przez zwolenników likwidacji złotego- kontrolowana głównie przez Niemców, a pan profesor będzie szefem Oddziału Narodowego Banku „Polskiego”-EURO- który niedawno powiedział, że:” Wynagrodzenia Polaków rosną bardzo powoli, a to hamuje gospodarkę. Ludzie zarabiają mało, wobec tego wydają mało. Firmy nie mają więc po co inwestować w nowe fabryki i sklepy. Do tego nasza gospodarka rośnie powoli, choć mogłaby szybciej”. Całe zdanie jest z grubsza prawdziwe, oprócz fragmentu” wynagrodzenia Polaków rosną bardzo powoli”. Co by oznaczało, że bez względu na okoliczności przyrody gospodarczej wynagrodzenia powinny rosnąć szybciej.. Co nie jest prawdą- jest zabobonem rozsiewanym przez Lewicę, do której zaliczam pana profesora Marka Belką. Na prawdziwie wolnym rynku wynagrodzenia kształtują się różnie w zależności od branży, okoliczności przyrody gospodarczej, popytu, kosztów, koniunktury i wielu różnych rzeczy- czasami nieprzewidywalnych, jak na przykład trąba powietrzna. I w zależności od tych okoliczności powinny kształtować się płace. Ale poprzez wolny rynek, a nie administracyjne ustalenie ile się komu należy, bo będzie ustawa. Właśnie pan profesor ratunek w pobudzeniu wzrostu gospodarczego widzi w administracyjnym podniesieniu płac.(???) Samo lekarstwo oczywiście jest gorsze od samej choroby. Wyobraźmy sobie, że ktoś prowadzi działalność w zakresie budki z lodami i zatrudnia pracownika , któremu płaci 1200 złotych- nawet na rękę, bo duża część idzie do budżetu państwa za to, że człowiek chciałby sobie poprowadzić budkę z lodami i zatrudnić pracownika.. Pracodawca z pracownikiem sami nie mogą ustalić sobie zgody co do wynagrodzenia- musi to zrobić rząd i Sejm w interesie pracownika przeciw pracodawcy. No i tu zaczynają się schody. Nie dość, że prywatny właściciel nie może decydować o wynagrodzeniu we własnej firmie, to jeszcze musi respektować na przykład ustalanie minimalnego wynagrodzenia. I gdyby pan Belka ustalił takie minimalne wynagrodzenia na poziomie powiedzmy 2000 złotych to zatrudnianie pracownika nie miałoby sensu. Działalność gospodarcza musi się opłacać właścicielowi. Inaczej nie ma sensu prowadzenie działalności gospodarczej. Lepiej pójść na zasiłek państwowy, niż w pocie czoła pracować na państwo i jego biurokrację. No i na szaleńców, którzy podnoszą płacę minimalną i którym się wydaje, że jest to droga do rozwiązania problemu. Oczywiście nie jest! Pan prezes ma oczywiście rację twierdząc, że :” Ludzie zarabiają mało, więc mało wydają”. Ale dlaczego zarabiają mało? Jeśli socjalistyczne państwo zabiera im 83% dochodów, a może już więcej- to dlatego mają mało. Dużo ma państwo, które zabrane ludziom pieniądze głównie marnuje. Pan prezes chce, żeby zdychające polskie firmy wzięły na siebie dodatkowo koszty fanaberii rządowych i sejmowych podnosząc płace pracownikom w swoich firmach i doprowadzając firmy do ruiny. Nie bierze pod uwagę innej opcji: zmniejszyć wydatki państwa, zlikwidować stany biurokratyczne wszędzie obniżyć wszelkie podatki. Wtedy ludzie będą mieli więcej pieniędzy i będą więcej wydawali.. I wtedy wszystko ruszy z kopyta, ale zrozumienie tej prostej rzeczy przekracza możliwości umysłowe pana profesora Marka Belki- szefa Narodowego Banku Polskiego. Czy to możliwe? A jednak tak!
Bo można jeszcze powołać przy okazji- Narodowy Fundusz Płacy Minimalnej.. Na pewno będzie nam wszystkim lepiej- a na pewno weselej. Bo wesołość jest ściśle związana z budową socjalizmu.. Nierzadko jest to wesołość przez łzy! WJR
W mediach Olimpiada, Mariusz T.,a o100 tys. nowych bezrobotnych, cisza
1. Wręcz w kompletnej medialnej ciszy na poziomie ogólnopolskim, przeszedł komunikat resortu pracy i polityki społecznej o gwałtownym wzroście bezrobocia w miesiącu styczniu 2014 roku opublikowany 7 lutego. MPiPS poinformowało, że według danych pochodzących z 16 Wojewódzkich Urzędów Pracy (WUP), liczba zarejestrowanych bezrobotnych w Polsce na koniec stycznia 2014, wyniosła 2,26 mln osób i wzrosła o blisko 102 tysiące, a stopa bezrobocia wzrosła o 0,6 punktu procentowego z 13,4% na koniec grudnia 2013 roku do 14%. Oczywiście w komunikacie na osłodę zawarto informacje o tym, że to najniższy wzrost bezrobocia w styczniu w ostatnich kilku latach, a także że resort skieruje jeszcze w lutym dodatkowe 80 mln zł do Powiatowych Urzędów Pracy (PUP) na programy wspierające młodych bezrobotnych. Jednak tego rodzaju wiadomości jak się wydaje, tylko dodatkowo irytują tych, którzy właśnie pracę stracili albo też po zakończeniu nauki, szkolenia, stażu itp. próbują dopiero wejść na rynek pracy.
2. Natomiast ogromny przyrost liczby bezrobotnych w styczniu sygnalizują media lokalne (w szczególności w regionach o tradycyjnie wyższym niż średnio w Polsce bezrobociu), na podstawie rozmów z kierownikami PUP. Media te coraz częściej informują o wręcz szturmie bezrobotnych na urzędy pracy w styczniu a także już lutym tego roku. W szczególności piszą o tym gazety lokalne, które cytują dane z powiatowych urzędów pracy z całej Polski i w tych regionach gdzie bezrobocie do tej pory było wysokie ale i w tych gdzie było niższe. Kierownicy powiatowych PUP, przepytywani na tę okoliczność przez dziennikarzy, informują o wręcz 2-3 krotnym wzroście rejestracji bezrobotnych w stosunku do tego co było pod koniec 2013 roku. To zjawisko przybrało takie rozmiary, że aby skrócić czas oczekiwania na rejestrację kierują oni do tego zajęcia po kilkunastu dodatkowych pracowników, zabierając ich z innych komórek organizacyjnych swoich urzędów.
3. Wszystko to ma miejsce w sytuacji kiedy wzrost gospodarczy w IV kwartale poprzedniego roku, przekroczył według wstępnych danych GUS 2,5 % PKB i ta tendencja wzrostowa ma być kontynuowana w kolejnych kwartałach roku obecnego. Potwierdza to niestety tylko konstatacje wielu ekspertów ekonomicznych, którzy twierdzą, że Polsce wzrost gospodarczy na poziomie 3% PKB, nie rozwiązuje problemów w finansach publicznych, ani problemów na rynku pracy.
4.Niestety te złe informacje z rynku pracy zbiegły się z publikacją w „Dzienniku Gazecie Prawnej” ustaleń profesor Krystyny Iglickiej z Uczelni Łazarskiego (jednocześnie wiceprezes Polski Razem), dotyczącej wyjazdów z Polski. Według jej szacunków w 2013 roku z naszego kraju wyjechało około 500 tysięcy Polaków co oznaczałoby, że poza naszymi granicami przebywa już blisko 2,7 miliona naszych rodaków. Z danych GUS analizujących naszą emigrację z ostatnich lat wynika, że wyjeżdżają głównie ludzie młodzi. Na ponad 2 mln Polaków, którzy opuścili nasz kraj do końca 2012 roku, około 1,4 mln to ludzie do 39 roku życia w tym blisko 230 tysięcy to dzieci do 15 roku życia (a więc wyjeżdżają całe rodziny). Jak wyliczył GUS najliczniejszą grupą pośród ponad 2 mln emigrantów z Polski to ludzie w wieku 25-34 lata, których jest blisko 730 tysięcy, a więc ponad 1/3 wszystkich tych korzy wyjechali z naszego kraju. Jest to grupa, która rekrutuje się z roczników, w ramach których łącznie w Polsce przyszło na świat 6 milionów 850 tysięcy dzieci, co oznacza, że wyemigrowało z Polski 10,6% wszystkich urodzonych wtedy osób. A więc Polacy masowo wyjeżdżają z „zielonej wyspy” Donalda Tuska, a mimo tego bezrobocie także gwałtownie rośnie. Jego przyrost o ponad 100 tysięcy w styczniu tego roku jakoś jednak nie zainteresował mediów ogólnopolskich. Kuźmiuk
Wiedeńska Agencja wskazuje cel Wprawdzie już ucichły echa burzy w szklance wody, jaka się rozpętała po napisaniu przeze mnie o „chwilowo nieczynnym obozie zagłady w Oświęcimiu”, ale dzięki życzliwości Czytelników dopiero teraz zapoznałem się z publikacją pani Agnieszki Stelmach, która na portalu PCh 24.pl opublikowała artykuł zatytułowany „Żydzi z optymizmem patrzą na Polskę”. Autorka przytacza wyniki badań przeprowadzonych w 2012 roku na grupie 5847 Żydów w wieku powyżej lat 16. Otóż 66 procent indagowanych uważa, że antysemityzm jest „poważnym problemem”. Do tego stopnia, że z niektórych krajów, takich jak np. Francja, bardzo wielu Żydów chętnie by gdzieś wyemigrowało, ale - po pierwsze - nie bardzo wiadomo gdzie, bo wszędzie jest podobnie, a po drugie - to największym problemem jest antysemityzm w sieci, a na to żadna emigracja nie pomoże. Żydowscy komentatorzy przytaczają nawet najbardziej skandaliczne antysemickie komentarz z sieci, na przykład, że „Żydzi mają zbyt wiele władzy w gospodarce, polityce i mediach”, albo że „wykorzystują bycie ofiarą holokaustu dla własnych celów”. Nawiasem mówiąc, opinia, jakoby Żydzi wykorzystywali bycie ofiarą holokaustu dla własnych celów wydaje mi się niesłuszna w tym sensie, że ci, którzy holokaust dla własnych celów wykorzystują, żadnymi ofiarami holokaustu nie są. Ofiary bowiem albo nie żyją, albo - jak zauważa korespondent „Najwyższego Czasu!” z Tel Awiwu Kataw Zar - przeważnie dożywają swoich dni w niedostatku, co by świadczyło, że raczej niczego nie wykorzystują” - ale poza tym te przykłady utwierdzają mnie w przekonaniu, że w środowiskach żydowskich, a także wśród ormowców politycznej poprawności, antysemityzm jest nagminnie mylony ze spostrzegawczością. Możliwe, że z punktu widzenia żydowskich interesów byłoby znacznie lepiej, gdyby ludzie nie byli nadmiernie spostrzegawczy, ale czy aby na pewno można od nich tego żądać? Dotychczas jeszcze nikt tego wyraźnie nie potwierdził, ale przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz - a skoro musi, no to właśnie się zdarzył. Oto wiedeńska Agencja Praw Podstawowych - paneuropejskie gestapo, utworzone w celu monitorowania mniej wartościowych europejskich narodów, czy się przypadkiem nie bisurmanią w sposób nie zatwierdzony przez starszych i mądrzejszych, poruszona wynikami wspomnianych badań wysunęła pomysł, by państwa członkowskie Unii Europejskiej „rozszerzyły podstawę prawną do ścigania przestępstw z nienawiści i przestępstw popełnionych z pobudek antysemickich w internecie” oraz by powołały „specjalne jednostki policji, które by monitorowały i ścigały przestępstwa z nienawiści w sieci”, no i oczywiście - by „wprowadzić środki w celu zachęcenia użytkowników do zgłaszania na policję wszelkich antysemickich treści.” A co to są „antysemickie treści”? Otóż jeszcze gdy wiedeńska Agencja praw Podstawowych nazywała się Europejskim Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii, to znaczy w roku 2005, przygotowała nową definicję antysemityzmu, którą gazeta „The Jewish Daily Forward” nazywa „roboczą”. Ta „robocza” definicja obejmuje również wszelką krytykę Izraela. Teraz lepiej rozumiem, dlaczego pan red. Terlikowski po odbyciu spowiedzi przed redakcją „Gazety Wyborczej” złożył w imieniu portalu „Fronda” deklarację lojalności wobec Izraela. Najwyraźniej musiał skądś się dowiedzieć o nowej definicji, podczas gdy ja jeszcze tkwiłem w mrokach definicji dotychczasowej. To oczywiście zmienia postać rzeczy i wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pana Rumińskiego, który w tej sprawie do mnie napisał, przestaję uważać pana red. Terlikowskiego za „bęcwała”. Przeciwnie - będę go odtąd uważał za osobę bardzo czujną, ostrożną, przewidującą i zapobiegliwą. Zresztą to nie jest w tej sprawie najważniejsze, bo skoro Agencja Praw Podstawowych sugeruje nie tylko wspomniane „rozszerzenie”, nie tylko powołanie specjalnych formacji policyjnych do tropienia i zwalczania antysemitników, ale również wydzielenie środków gwoli zachęcenia donosicieli do donoszenia, to nie ulega wątpliwości, że wszystkie te przedsięwzięcia muszą przynieść oczekiwane rezultaty - może nie tyle w postaci złagodzenia nastrojów uznawanych za „antysemickie”, bo jak wiadomo, każda akcja rodzi reakcję - ale z pewnością w postaci rosnącej gwałtownie liczby skazańców - bo przecież postulowanej operacji prześladowczej trzeba będzie nadać jakieś pozory praworządności, a skoro tak, to bez niezawisłych sądów się nie obejdzie. Z tą gwałtownie rosnącą liczbą skazańców - a w skali Europy mogą to być dziesiątki, a może nawet setki tysięcy - trzeba będzie coś przecież zrobić, w jakimś miejscu ich izolować. Dotychczasowy system penitencjarny może takiej fali nie wchłonąć, a w tej sytuacji trzeba będzie zastanowić się nad jakimś alternatywnym rozwiązaniem. Takim rozwiązaniem mogłyby być obozy koncentracyjne, których rozmiary powinny uwzględniać wzrost liczby skazanych za antysemityzm również wskutek pojawienia się wspomnianej reakcji na energiczną akcję delatorską, policyjną i sądową. W sytuacji, gdy Europa znajduje się w kryzysie finansowym i gospodarczym, rozpoczynanie urządzania nowych obozów koncentracyjnych chyba nie byłoby wskazane zwłaszcza, gdy przy stosunkowo niewielkich nakładach można by doprowadzić do stanu używalności infrastrukturę już istniejącą. Środki na ten cel można by pozyskiwać ze sprzedaży mienia skonfiskowanego osobom skazanym za antysemityzm według nowej, „roboczej” definicji, a także z ich produktywizacji przy rozbudowywaniu wspomnianej infrastruktury sposobami, jak się to kiedyś określało - „gospodarczymi”. Jeśli w dodatku weźmiemy pod uwagę liczbę i aktywność organizacji pozarządowych oraz indywidualnych bojowników przeciwko rasizmowi, ksenofobii, homofobii i antysemityzmowi, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że również nie byłoby problemu ze skompletowaniem załóg, które z pewnością potrafiłyby utrzymać tam pożądany poziom surowości. Dlaczego w tej sytuacji nie patrzeć na Polskę z optymizmem? Przecież wszystko przed nami!
Stanisław Michalkiewicz
Niemcy to zdychające karłowate mocarstwo Profesor Zdzisław Krasnodębski „ W „Die Welt” Clemens Wergin w artykule „Niemcy kończą z egzystencją karła” pisze: „Gdyby uszeregować obecne ogniska kryzysu zgodnie z niemieckimi interesami, to Ukraina byłaby na pierwszym miejscu, po niej kolejno następowałyby Syria, Libia, Mali i dopiero na końcu byłaby Afryka Środkowa. Nie ma w tym nic nieprzyzwoitego, że Niemcy definiują najpierw swoje interesy dla siebie, by potem dostosować się do partnerów w Europie i NATO (…). Ale Niemcy powinny i muszą pojmować siebie także jako ważne aktywne mocarstwo” ….”Coraz częściej – tak jak w wypadku Syrii – mówi się bowiem, że nie da się rozwiązać problemu Ukrainy bez Rosji. Podczas gdy Andreas Schockenhoff z CDU, który do niedawna pełnił obowiązki pełnomocnika rządu do spraw niemiecko-rosyjskiej współpracy społeczeństw (obecnie został zastąpiony uchodzącym za prorosyjskiego Gernotem Erlerem z SPD), oraz Marieluise Beck, bremeńska posłanka Zielonych, wzywali do sankcji, nowy-stary socjaldemokratyczny minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier ogłosił, że „bez Rosji nie można się obejść”. Problem w tym, że jak na razie Rosja nie chce się włączyć w nowy porządek, w sposób wygodny dla UE i Niemiec. „.....”W tym wypadku, jak dzieje się coraz częściej, mówiąc o Unii, mamy na myśli Niemcy. Europa Środkowo-Wschodnia to niezaprzeczalnie ich strefa wpływów. Naturalnie zostawia się odpowiednią rolę funkcjonariuszom Unii. Jak pisał publicysta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”), powołując się na nowego sekretarza stanu do spraw Unii w niemieckim ministerstwie spraw zagranicznych: „Należy skończyć z ulubioną przez Moskwę grą stawiania na bilateralne kontakty z wielkimi państwami europejskimi i ignorowanie UE”. Zaraz jednak zauważa: „Daje się też do zrozumienia, że nie można zostawić mediacji jedynie Catherine Ashton i Stefanowi Füle” (Markus Wehner, „Im Eiltempo aus der Sackgasse”, „FAZ”, 2 lutego 2014 r.). Niemcy coraz głośniej zapowiadają bardziej aktywną politykę zagraniczną – przejęcie większej odpowiedzialności za porządek już nie tylko w Europie, lecz także na świecie. Szerokim echem odbiło się niedawne przemówienie prezydenta Joachima Gaucka. Komentator FAZ tak podsumował jego przesłanie: „Niemcy jako udana demokracja mogą – po tym, jak minęło całe pokolenie od czasu zakończenia wojny i ćwierćwiecze od ponownego zjednoczenia – ufać samym sobie, powinny także ważyć się na więcej w świecie” (Günther Nonnenmacher, „Gaucks Leitfaden”, „FAZ”, 1 lutego 2014 r.) „....(źródło )
Cytat z wywiadu Christophera Howartha, analityka brytyjskiego instytutu Open Europe z artykułu „ Opcja niemiecka nas nie interesuje„ Brytyjskie tabloidy zdążyły już nazwać niemiecką interwencję w Grecji początkiem Czwartej Rzeszy. Obawiacie się Niemców?„...”A nie jest tak, że Niemcy chcą odsunąć Brytyjczyków, bo wasza wizja nie zgadza się z ich wizją? To prawda. Polski rząd robi dzNie dość, że nie pasujemy do niemieckiej wizji Europy, to jeszcze i nasze drogi z Polską będą się coraz bardziej rozchodzić. Rząd polski robi dziś wszystko, by iść ramię w ramię z Niemcami, by dołączyć do scentralizowanej strefy euro i budować niemiecki projekt federalistycznej Europy. Nas to nie interesuje” ...(więcej )
The Daily Telegraph . Peter Osborne „Europa zrzeknie się , przestanie być z wyjątkiem jakiś resztówek zbiorem państw narodowych . Otrzymają jeden ekonomiczny rząd , jedna walutę , jedna politykę zagraniczną. . Integracja będzie tak zupełna, że że podatnicy w większości prosperujących krajów będą płacić na socjalny system i system emerytalny upadających państw Europy. „...” Jest do pomyślenia , że wczorajsze negocjacje mogą rzeczywiście uratować eurozonę , ale ,co jest warte zatrzymania się na chwile , przemyślenia konsekwencji europejskiej fiskalnej unii . Pierwsza oznacza ekonomiczne zniszczenie większości europejskich południowych krajów. I rzeczywiście ten proces jest już bardzo zaawansowany. Z powodu swojego członkostwa w eurozonie peryferyjne państwa , takie jak Grecja i Portugalia w rosnącym stopniu Włochy i Hiszpania poddane są procesowi wymuszonej deindustralizacji , odprzemysłowienia . Ekonomiczna suwerenność zostanie całkowicie zniszczona , zostaną sprowadzone do pozycji państw wasalnych , i będą się cieszyć taką samą rolą jaka cieszyły się europejskie kolonie w XIX i XX wieku . Będą dostarczać taniej siły roboczej , nieprzetworzone surowce i materiały , produkcje rolną oraz przygotowany rynek zbytu dla dóbr i usług dostarczanych przez bardziej produktywnych i wydajnych północnych Europejczyków. Ich polityczni liderzy stracą ich polityczną legitymacje podobnie jak beznadziejny George Papandreou z Grecji , staną się lokalnymi reprezentantami odległej władzy, którzy zostaną zmuszeni do wprowadzenia ekonomicznego programu w całych krajach w zamian za ogromne finansowe subsydia . Wkrótce wszystkie te kraje stoczą się w prymitywny przestarzały model ekonomiczny . Niemcy tymczasem są zajęte w przekształcaniu się w jedna z najbardziej dynamicznych i wydajnych gospodarek świata . Pomimo ich grymasów , dla Niemiec pomoc programy pomocowe są warte każdego wydanego grosza , ponieważ to zapewnia im tanio rynki zbytu dla ich przemysłowej produkcji. Wczorajszy sabat czarownicUnii Europejskiej oznacza zbliżenie się Niemiec do realizacji marzenia Bismarcka o niemieckim ekonomicznym imperium rozciągającym się od Centralnej Europy po wschodni basen Morza Śródziemnego”.....(
http://naszeblogi.pl/40896-stabilizacja-socjalizmu-w-europie-zdychanie-przed-szpitalami )
The Economist . Pax Germanica dla całej Europy „Reforma strefy euro wykreuje Niemiecką Europę , a nie taka ekonomiczna Pax Germanica jak niektórzy obserwatorzy to sobie wyobrażają „..... „Nawet w złotych czasach europejskiej integracji Niemcy były kłopotliwym partnerem, zbyt dużym , aby być tylko pierwszym pomiędzy równymi, ale zbyt małym aby być hegemonem , jak powiedział Helmut Kohl , kanclerz , który zjednoczył Niemcy . Niemcy nigdy nie traciły z pola widzenia swoich interesów .’ „......”W czasie ekonomicznego kryzysu jej pierwszym odruchem było zwiększona ochrona niemieckich interesów . Wpłynęła na wybór słabych polityków na szefa prezydencji Unii i unijnego ministra spraw zagranicznych, oba stanowiska zapisane w Traktacie Lizbońskim. „.....”Aktualne przeświadczenie ,powiedział , mówi że pojedynczy rząd , a nie ich europejska zbiorowość będzie głównym aktorem, i Niemcy przyjęły tą rolę. „.....”Unia Europejska potrzebuje dzisiaj niemieckiego przywództwa bardziej niż kiedykolwiek, ale strach jest przeważający . Europa również potrzebuj konsensusu , ale nie dojdzie do niego dopóki Niemcy go nie wesprą . Sytuacja może się jeszcze pogorszyć , jeśli niemiecka ekonomiczna pewność siebie przerodzi się w polityczną arogancję |......(więcej)
„Europa, która odczuwa symptomy końca kryzysu gospodarczego, musi na nowo zdefiniować swoją politykę przemysłową, aby stała się konkurencyjna na globalnym rynku - mówili uczestnicy Gospodarczego Trójkąta Weimarskiego” ....”Sigmar Gabriel, wicekanclerz, minister gospodarki i energetyki Niemiec zwrócił uwagę, że państwa unijne, które utrzymały silne gałęzie tradycyjnego przemysłu, były mniej podatne na skutki kryzysu gospodarczego. Opowiedział się za koniecznością reindustrializacji Europy."Przemysł można łatwiej utracić, niż zintegrować go na nowo. Kraje Unii Europejskiej powinny same siebie postrzegać, jako państwa przemysłowe" - zaznaczył wicekanclerz.”...”Według niego ekonomiczne trudności uda się przezwyciężyć, jeżeli gospodarka europejska będzie się opierać na przemyśle, rozwoju i badaniach. Wśród najważniejszych wyzwań wymienił konkurencyjne ceny energii i tworzenie nowych miejsc pracy.
"Kraje Trójkąta Weimarskiego powinny być centrum rozwoju przemysłu europejskiego" - ocenił Gabriel.Arnaud Montebourg, minister odnowy produkcji Francji, porównując przemysł unijny z przemysłami USA, Brazylii, Japonii czy Chin ocenił, że "kraje te biegną własną drogą, podczas gdy my pogrążamy się dalej".....”Zdaniem Urlicha Grillo, prezydenta Federacji Przemysłu Niemiec, nadchodzące spotkanie przywódców rządów europejskich w Brukseli, podczas którego zostaną wyznaczone kierunki rozwoju UE na najbliższe lata, "może położyć kamień węgielny w kierunkach wzmacniania konkurencyjności gospodarki europejskiej". ….”Yves-Thibault de Silguy, wiceprezes francuskiej organizacji MEDEF zwrócił uwagę, że przemysł daje 15 proc. PKB Unii Europejskiej. Opowiedział się za wprowadzeniem na szczeblu europejskim rozwiązań prawnych działających na korzyść przedsiębiorców, m.in. zapewniających stabilne dostawy energii w konkurencyjnych cenach. „...(źródło)
Profesor Krystyna Pawłowicz „. Europa jest domem publicznym, w którym wszystko wolno, w którym panuje bezkarność, a zachęcające do dewiacji komisarki i eurodeputowane zastraszają wszystkich, żyjących normalnie. „....”UE nie chroni dzieci i rodziny, a my mamy szczególną opieką objąć ludzi, którzy skupiają się na aktywnościach doodbytniczych? „...”Przedmiotem spotkania z wyborcami była analiza prawna zjawiska obyczajowej rewolucji lewackiej, która dokonuje się obecnie w Europie. Ta rewolucja jest nie tyle seksualna, co całkowicie polityczna. Mówienie o gender czy seksualności ma jedynie zaciemnić obraz tego, o co rewolucjonistom naprawdę chodzi. A chodzi o głęboko idące skutki polityczne, demoralizujące, obalające systemy wartości. Wystarczy obalić systemy wartości, żeby obalać narody. Czuję się osobą kompetentną do prawnej oceny zjawiska rewolucji polityczno-obyczajowej, „...”Wypowiedź o Europie, jako domu publicznym, w którym wszystko wolno, była podsumowaniem uwag i sformułowań raportu Urlike Lunacek. Skąd taka ostra ocena? W raporcie nie mówi się już o osobach LGBT(Q), ale używa się określenia, z które pojawiało się całkiem niedawno, czyli LGBTI co wskazuje na osoby interseksualne. W preambule do raportu podkreślono konieczność promowania i ochrony lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i interseksualnych. Kto to lesbijka, gej czy biseskusalista – nikomu nie trzeba tłumaczyć. Ale co oznacza interseksualność? W istocie może oznaczać wszystko. Każde zaburzenie płciowe, skierowane względem kogokolwiek uznawane jest za normalne. A, że nikt nie podaje jasnej definicji tej interseksualności, to można jedynie domyślać się, że chodzić będzie na przykład o pedofilię czy zoofilię. „....”Raport nie przewidział ochrony dla małżeństwa kobiety i mężczyzny. To raport, który przewiduje przywileje, ale dla tych wszystkich, którzy są poza normą. Nie ma tu mowy o ochronie i wsparciu „....”Słusznie zauważa prezes Kaczyński, że UE nie prowadzi żadnej polityki społecznej, nie chroni dzieci i rodziny, ludzi starszych, a my mamy szczególną opieką objąć ludzi, którzy skupiają się na doodbytniczych i innych nienaturalnych aktywnościach? „....(źródło )
Angela Merkel podczas expose wygłoszonego w parlamencie, inaugurującego jej trzecią kadencję na stanowisku kanclerza podkreśliła, iż remedium na wszystkie bolączki Niemiec i UE będzie „więcej Europy w Europie”. Innymi słowy szefowa niemieckiego rządu opowiedziała się za oddelegowaniem przez rządy krajowe większej władzy do instytucji unijnych. „....”W dwudziestominutowym przemówieniu wygłoszonym w Bundestagu Merkel skupiła się na sprawach Europy i jej dalszej integracji. Podkreśliła, iż priorytetem jej rządu będzie lobbowanie na rzecz wprowadzenia ściślejszego nadzoru polityki gospodarczej poszczególnych państw członkowskich Unii. Wg kanclerz „Niemcy tylko wtedy będą silne, gdy Europa się wzmocni”.....”Kanclerz zaznaczyła w przemówieniu, iż Europa musi się rozwijać, a kraje UE muszą zaakceptować fundamentalną zmianę, w tym utratę suwerenności . - Każdy, kto chce więcej Europy musi zaakceptować to, iż niektóre zadania będą przekazane innym podmiotom – mówiła.”...”Wobec rosnących w siłę partii eurosceptycznych coraz więcej polityków wyraża swoje obawy dot. wyrzeczenia się suwerenności.....Wskazują także na niebezpieczeństwo wkroczenia Europy na drogę dezintegracji, która może się okazać procesem trudnym do opanowania.” ….(więcej )
Po tym wstępie oddaje głos Wellingsowi „ W odróżnieniu od czasów tradycyjnego socjalizmu aktualny interwencjonizm państwowy jest ukryty pod zasłoną nominalnej własności prywatnej przedsiębiorstw. Jednakże firmy nie działają w warunkach wolności, tylko sztywnych ram regulacyjnych kierowanych przez polityków i urzędników. Mało tego, część dużych przedsiębiorstw egzystuje w ramach reguł gospodarczych, które można nazwać korporacyjnym socjalizmem, ponieważ rząd je ratuje, bo podobno są zbyt duże i ważne, by upaść. System ten niszczy konkurencję ze strony mniejszych firm i uczestników rynku. „....”Zasadniczo legislacja UE powoduje duże koszty i działa jako główny hamulcowy wzrostu gospodarczego. Doprowadziła ponadto do kryminalizacji wielu rodzajów działalności gospodarczej, ograniczając wolność. „....”Energia po żywności to kolejna potrzeba, którą zaspokajamy. Efektem jest rosnąca liczba gospodarstw domowych, których dotyka deficyt paliw. Potroiła się od 2003 r. Nazywamy to ubóstwem energetycznym, a oznacza to sytuację, kiedy gospodarstwo domowe wydaje więcej niż 10 proc. dochodu na wytworzenie energii i ciepła w domu. ...(więcej )
Przemysław Żurawski vel Grajewski „...Polacy są pierwszym w historii ludzkości narodem politycznym (nie mylić z grupą etniczną), który istniał mimo braku własnego państwa. Trwanie to i ogólnoeuropejskie oddziaływanie zawdzięczał aktywności swoich elit. Lata 1939–1956 przyniosły ich zagładę. Potężnym ciosem w odbudowujące się elity okazał się też 10 kwietnia 2010 r. „....”To nasz przykład w XIX w. inspirował narodowe przebudzenie innych ludów, w tym Niemców, Włochów, Węgrów, Greków, Słowaków, Słowian południowych, Białorusinów, Ukraińców i Litwinów „....”Gdy Szwecja ogłasza, że musi podnieść swoje zdolności obronne na wypadek rosyjskiej agresji, a Estonia deklaruje, że w razie próby podboju będzie toczyła wojnę partyzancką, Polska boi się nawet sama sobie odpowiedzieć na pytanie o to, kto jest potencjalnym nieprzyjacielem. „....”Za czasów śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Polska nie prosiła o wsparcie swojej polityki wschodniej w konflikcie o rosyjskie embargo, tylko wsparcie to na UE wymusiła. Nie prosiła o rosyjskie pozwolenie na amerykańską tarczę. Nie ograniczyła się do retorycznego potępienia rosyjskiego hakerskiego ataku na Estonię w 2007 r., tylko udostępniła instytucjom państwa estońskiego strony internetowe Kancelarii Prezydenta RP. Nie apelowała do UE, by ratowała Gruzję, tylko zorganizowała koalicję pięciu państw Europy Środkowej i stanęła na jej czele. Złamała niekorzystną dla niej decyzję lizbońską, odkładając jej wejście w życie de facto o 10 lat, a zatem zmuszając UE do nowej rozgrywki o jej kształt „...”nie zapraszała obcych służb mundurowych do egzekwowania prawa w Polsce, tylko rozwiązała spenetrowaną przez wywiad rosyjski WSI, „....”Brakuje nam ichBrakuje nam dziś nie tylko prezydenta, który zamiast „pilnować żyrandoli” w sytuacji rewolucji u najważniejszego sąsiada Polski – kryzysu, który być może zadecyduje na dekady o geopolitycznym otoczeniu Rzeczypospolitej, zabrałby głos w orędziu do narodu. Nie w bezbarwnym wystąpieniu, ogólnie poprawnym i nikogo niedrażniącym, lecz z wyjaśnieniem rzeszom obywateli z pozycji powagi urzędu prezydenckiego, interesów Polski w tej sytuacji „....(źródło )
„Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. „....”Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, że za fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lub całkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. „....”jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel „....”I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społeczne, dyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazem suwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? „.....”Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą go europejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. „....”Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? „ …..(więcej )
Merkel dla "Bild am Sonntag" "W przyszłości musi być możliwe, by w ostateczności pozbawiać - przynajmniej przejściowo - prawa głosu państwo, które nie dotrzymuje swych zobowiązań. Niemcy uważają to za nieodzowne"…”Merkeloświadczyła też, że będzie bardzo zadowolona, jeśli niemieckie banki i towarzystwa ubezpieczeniowe będą współfinansować pakiet pomocowy dla Grecji.”…” Według nieoficjalnych informacji agencyjnych prezes Deutsche Bank Josef Ackermann koordynuje uzgodnienia pomiędzy podmiotami sektora prywatnego w Niemczech w sprawie ich udziału we wsparciu dla zadłużonej Grecji. Konsorcjum to miało już zaproponować przeznaczenie na ten cel 1-2 mld euro.”…(więcej )
W Grecji, według Eurostatu, 31 proc. ludności popadło w 2011 roku w ubóstwo „....”Grecja, Hiszpania i Portugalia znalazły się w 2012 r. na drodze do przekształcenia się w "społeczeństwa dwuklasowe", tj. takie, w których ludzie coraz bardziej dzielą się na bogatych i biednych, a zanika klasa średnia - biją na alarm europejscy socjologowie. „....”Średnio dochody tych drugich będą 15-krotnie przekraczały zarobki pierwszych. „...(więcej)
Krasnodębski „Na szczęście dla rządzących utrzymanie Tuska przy władzy jest w interesie wielu ważnych "europejskich graczy", szczególnie naszego zachodniego sąsiada „...„W przeciwieństwie do chwalonego powszechnie Tuska Orban od samego początku znajdował się pod ostrzałem – nie mniejszym niż kiedyś Lech i Jarosław Kaczyńscy – europejskich mediów, inspirowanych przez rodzimych krytyków, głównie postępowych intelektualistów. „...„Przy tej ostatniej okazji Jean-Claude Juncker ogłosił, że suwerenność Grecji właśnie się skończyła, co w niemieckich mediach było przez chwilę wiadomością numer jeden „....”W tygodniku "Focus" Juncker wyznał otwarcie, iż "prawdą jest, że suwerenność Grecji zostanie w ogromnym stopniu ograniczona". Jego zdaniem sprzedaż greckiego majątku powinna zostać przeprowadzona przez kontrolowane przez UE powiernictwo. Unia wyśle też ekspertów, by zajęli się ściąganiem podatków i zapewne w ogóle zarządzeniem Grecją. Tak więc nawet wyprzedaży swego majątku Grecy nie będą mogli dokonać sami, a Unii Europejskiej przybył kolejny protektorat – obok Kosowa i Autonomii Palestyńskiej. „...”Skądinąd warto jednak się zastanowić, jak łatwo jest stracić w Europie suwerenność i że dzisiaj utrata ta nie musi się łączyć z użyciem środków militarnych, jak długo wystarczają lokalne siły porządkowe. „...(więcej)
Zakończę proroczymi słowami Krzysztofa Raka „Krzysztof Rak „Prawdziwą pasją Merkel jest, według Höhler, władza. Władza nieograniczona we własnej partii, w Niemczech, a wreszcie w Europie.”...”Stąd tylko krok do sięgnięcia po stan wyjątkowy, czyli rządzenie poza prawem.Władza odebrana większości skupiona zostaje w rękach nielicznych, których kontrola przez obywateli jest w gruncie rzeczy iluzoryczna.Postdemokracja niesie zatem zagrożenie autokracją.To najważniejsza lekcja systemu M. „...””Casus Angeli Merkel ujawnia jedno z podstawowych zagrożeń postdemokracji. „...(więcej)
Dr Jarosław Mulewicz, były główny negocjator Układu o Stowarzyszeniu Polski z UE „Państwo lub instytucje Unii mają zatwierdzać szefów prywatnych firm (autentyczne!).”....”„Europa chce socjalizmu, monopolu państwa, sztucznego pełnego zatrudnienia, a w końcu kartek na wszystko „...”Firmy sąwzywane dokierowania się w swojej działalności gospodarczej nie zyskiem, ale względami społecznymi. „....(więcej)
Niemcy i ich socjalistyczny potworek jakim jest Unia Europejska zdychają . Co rok pozycja gospodarcza, polityczna , demograficzna i militarna Niemiec i kontrolowanej przez nich Unii dramatycznie spada w świcie . Ponieważ Polska upada razem z Niemcami i Unia nie widzimy Niemiec i Unii z globalnej perspektywy . Świat , czyli Azja , Afryka, Ameryka Łacińska gwałtownie się rozwija . Kraje te odrzuciły Konsensus Waszyngtoński , model gospodarczy zwany socjalizmem niemieckim i ideologię politycznej poprawności jak swego rodzaju religii państwowej . Wszystkie te kraje zwiększają swoją ludność , gospodarkę i siły zbrojne Nie widzimy tej globalnej perspektywy . Ponieważ media propagandowe i cenzura przez nich stosowana tworzą wrażenie ,że poza Europą i USA nic nie istnieje , nic się nie dzieje.
Niemcy odbudowały w skali całej Europy hitlerowski socjalistyczny model gospodarki drobiazgowo kontrolowanej i sterowanej . Jak religie panującą Unii Europejskiej wprowadziły ideologię politycznej poprawności . , religię niewolników . Niemcy ciągle kontynuują w Europie mającą pruskie tradycje Bismarcka i socjalisty Hitlera bezwzględną walę z kościołem katolickim i chrześcijaństwem Nawet walka z rodziną ma swoje socjalistyczne, hitlerowskie korzenie „Wikipedia „Lebensborn (niem Źródło życia) – instytucja niemeicka ficjalnie funkcjonująca jako opiekuńczo-charytatywne stowarzyszenie Lebensborn e.V. „....”Lebensborn w założeniach miał stworzyć odpowiednie warunki w sieci swoich ośrodków do „odnowienia krwi niemieckiej” i „hodowli nordyckiej rasy nadludzi”[1] poprzez odpowiednią selekcję kobiet i mężczyzn przeznaczonych do rozmnażania[1] w ramach demograficzno-politycznych założeń nazistowskiej polityki rasowej „.....” Opiekę nad rasowo i dziedziczno-biologicznie wartościowymi brzemiennymi, niezamężnymi matkami, które po dokładnym zbadaniu (tzw. badania rasowe) przez Lebensborn ich rodzin oraz rodziny reproduktora (np. oficera lub członka niemieckiej policji czy SS) dadzą gwarancję, że spłodzą równie wartościowe potomstwo. „ ...(więcej )
Niemcy, a konkretnie im prymitywnym pruskim elitom bije do głowy woda sodowa. Marzą o pozycji i statusie mocarstwa globalnego. Próbują do tego celu wykorzystać endemiczny kryzys w Europie i narzucić wszystkim ludom Europy swoją hegemonię. To się jednak nie uda , bo Europa i Niemcy nie istnieją w próżni gospodarczej i politycznej .
Współczesne Niemcy zmieniły swoją filozofię eksploatacji krajów ościennych . Podwaliny koncepcji ekonomicznej eksploatacji rejonu Europy Środkowej stworzył Bismarck którego udział w budowaniu tej wizji podkreślił w swoim tekście główny analityk polityczny Daily Telegraph Peter Oborne w swoim tekście zatytułowanym Kryzys euro pozwoli Niemcom zbudować imperium, o którym od zawsze marzyli
The euro crisis will give Germany the empire it’s always dreamed of
„oznacza ekonomiczne zniszczenie większości europejskich południowych krajów. I rzeczywiście ten proces jest już bardzo zaawansowany. Z powodu swojego członkostwa w eurozonie peryferyjne państwa , takie jak Grecja i Portugalia w rosnącym stopniu Włochy i Hiszpania poddane są procesowi wymuszonej deindustralizacji, odprzemysłowienia . Ekonomiczna suwerenność zostanie całkowicie zniszczona , zostaną sprowadzone do pozycji państw wasalnych „ ..( więcej )
Niemiecki przemysł upada i gdyby nie bariery celne i protekcjonizm przekształconej w niemiecki folwark Europy proce ten byłby szybszy i wyraźnie widoczny . Absurdalna polityka energetyczna Niemiec okazała się kolejną klęska niemieckich demiurgów Westrwelle” Dlaczego nie atom „...”Każdy kraj samodzielnie podejmuje decyzje dotyczące dywersyfikacji źródeł energii, i dotyczy to także Unii Europejskiej. Wiele zagrożeń nie zatrzymuje się jednak na narodowych granicach. Dlatego jest rzeczą pozytywną, że bezpieczeństwo urządzeń nuklearnych sprawdza się dzisiaj pod kątem niezawodności oraz porównawczo, stosując europejskie testy obciążeniowe. Zapewnienie możliwie największego bezpieczeństwa przy zachowaniu najwyższych standardów powinno być też naszym wspólnym celem w gremiach międzynarodowych, takich jak Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (IAEA) „.....”By zrealizować nasze cele, musimy udoskonalić rynek wewnętrzny Unii Europejskiej także w odniesieniu do energetyki. Niezbędnymi po temu instrumentami są efektywność energetyczna, dalszy rozwój wewnętrznego rynku energetycznego oraz konkurencji z pożytkiem dla konsumentów, bezpieczeństwo zaopatrzenia poprzez poprawę infrastruktury i dywersyfikacja źródeł oraz dróg zaopatrzenia. Sieci zaopatrzenia energetycznego poszczególnych państw wymagają inteligentnego wzajemnego powiązania. „.....”Niemcy czują się odpowiedzialne za realizację tych celów. Zabiegi Unii Europejskiej oraz krajowej polityki energetycznej poszczególnych państw członkowskich muszą się uzupełniać. Także w dziedzinie polityki energetycznej musi obowiązywać dewiza brzmiąca: "Nie mniej, lecz więcej Europy!". …..” Wspieramy realizację projektu Desertec, który zakłada możliwość dostarczania do uprzemysłowionych krajów czystej energii elektrycznej pochodzącej z wybudowanych na terenach pustynnych elektrowni słonecznych, wiatrowych lub fotowoltaicznych.
http://mojsiewicz.salon24.pl/327198,westerwelle-niemiecki-plan-uzaleznienia-energetycznego-polski
Polityka multi kulti doprowadziła do strukturalnej niestabilności społecznej , kulturowej i religijnej narody Zachodniej Europy , w tym również Niemiec Sytuacja Niemiec i złe perspektywy realizacji ich projektu budowy IV Rzeszy, a raczej ich faktyczne załamanie potwierdzają Sikorski, Rostowski czy nawet Halicki, którzy straszą Polaków wojną i wprowadzeniem militarnej niemieckiej okupacji w całej Europie. To najlepiej świadczy o tym ,że projekt niemieckiej federalnej Europy po prostu zdycha wraz z euro socjalizmem Profesor Jadwiga Staniszkis „ Podwójna peryferyjność Polski „....”Polska jest na 4. miejscu klasyfikacji co do braku osłon własnego rynku, choć wcale nie liberalna z perspektywy kapitału krajowego. P„....”Zarówno stan gospodarki, jak i stan państwa coraz silniej wskazuje na zależny charakter naszego rozwoju. Problem ten jest wzmagany przez brak kluczowych dla krajów centralnych doświadczeń w sferze kultury. „...”Ekonomia polityczna postkomunistycznych peryferiiDiagnoza postkomunistycznego kapitalizmu w Europie Środkowo-Wschodniej – na przykładzie Polski – wymaga analizy na trzech płaszczyznach. Deindustrializacji, a następnie – rozwoju zależnego, wyzysku (z charakterystycznym dla tego obszaru zjawiskiem biedy wśród pracujących) oraz patologicznych mechanizmów przyśpieszonego formowania kapitału (tolerowanych lub wręcz wspieranych przez państwo). „...”Słabe, klientelistyczne rządy w Europie Środkowo-Wschodniej, usprawiedliwiające swoją bierność (i często służebną rolę w promowaniu rozwoju zależnego i tolerowaniu patologicznych mechanizmów formowania kapitału oraz fenomenu „wewnętrznej kolonizacji” społeczeństwa i państwa) retoryką „powrotu do normalności” i interesem teoretycznym (nie ma kapitalizmu bez kapitału) same stały się źródłem nowych dysfunkcji. Chodzi z jednej strony o intensywne upartyjnienie państwa (i kanał awansu dla członków własnej partii), a z drugiej – o malejące zdolności zachowania sterowności. „...”Powyższemu towarzyszy kuriozalny (typowy dla krajów zacofanych) fakt, iż płace w gospodarce są niższe niż w administracji. A płace w nauce – niższe od obu. Zaś rozpiętość dochodów – najwyższa w UE. „. ….(więcej)
Krzysztof Rak „Imperializm bez imperium”.....””Trudno oprzeć się wrażeniu, że po przeszło 70 latach na Starym Kontynencie urzeczywistnia się teoria niemieckiego prawnika Carla Schmitta. Schmitt przewidywał, że społeczność międzynarodowa składająca się z równych w suwerenności państw narodowych przestanie istnieć. Zastąpią ją szersze struktury, które nazwał Großräumen (wielkimi przestrzeniami), których centrum tworzyć będą imperia (Reich), podporządkowujące sobie inne państwa. Wiele wskazuje na to, że wizje najwybitniejszego prawnika międzynarodowego Trzeciej Rzeszy będą miały szansę urzeczywistnić się dzięki Republice Federalnej Niemiec.”....”Największym beneficjentem wśród zwycięzców zimnowojennych zmagań stała się Republika Federalna Niemiec. Po zjednoczeniu została desygnowana przez światowego hegemona, jakim wówczas jawiły się Stany Zjednoczone, do „partnerstwa w przywództwie".Ogromna różnica potencjałów zdeterminowała stosunki polsko-niemieckie. W ciągu ostatnich dwóch dekad Polska stała się, używając terminologii polityki realnej, satelitą Niemiec. Dziwne, że tego typu określenie, wypychane jest ze świadomości polskich elit politycznych, zarówno tych germanofilskich, jak i germanosceptycznych.”....””Mniej Europy, więcej Niemiec”...”Niemcy znaleźli sensowniejszą, z punktu widzenia własnych interesów, odpowiedź na wyzwania nowej eurazjatyckiej konstelacji. Skutkiem marginalizacji geopolitycznej Europy Zachodniej jest wzrost mocarstwowej potęgi Niemiec.”....”Słabsza Europa to automatycznie silniejsza Republika Federalna Niemiec, która krok po kroku staje się dominującym mocarstwem na obszarze pomiędzy Atlantykiem i Bugiem „....”Co ciekawe, od kilku lat sami Niemcy, i to raczej politologowie niż politycy, zaczęli używać pojęcia dominacji do opisu pozycji swojego kraju w Europie. Oczywiście w Polsce tego rodzaju diagnozy są zakazane przez dominującą w mediach i na uniwersytetach germanofilską poprawność. „.....”W przypadku Grecji i Cypru kluczowe decyzje zapadały poza ich granicami, głównie w Berlinie, i były narzucane rządom i parlamentom via Bruksela.Unia przestaje być związkiem równych w swojej suwerenności państw narodowych. Zaczyna przypominać zhierarchizowaną strukturę podobną do modelu koncentrycznych kręgów, w którym centrum nadal cieszy się największym stopniem suwerenności, a peryferia najmniejszym.”....”Realia jednak mówią same za siebie. Przede wszystkim ogromne uzależnienie naszej gospodarki od gospodarki Niemiec. W roku 2010, podaję za „Rocznikiem Statystyki Międzynarodowej 2012" opublikowanym przez GUS, udział Niemiec w polskim imporcie wynosił 22 proc.(udział zajmujących drugie i trzecie miejsce Rosji i Chin wynosił po ok. 10 proc.), natomiast ich udział w polskim eksporcie wynosił 26 proc. (druga i trzecia Francja i Wielka Brytania osiągnęły po ok. 6 proc.). „....”Dysproporcja polega na tym, że jeśli dla Polski Niemcy to partner handlowy numer jeden, to dla Niemiec Polska zajmuje miejsce na początku drugiej dziesiątki. „....”Przede wszystkim raz na zawsze musimy pozbyć się europocentryzmu. Stary Kontynent przestał być pępkiem świata. Zakończyła się epoka Vasco da Gammy, epoka kilkuwiekowej globalnej dominacji Europy Zachodniej. Duch dziejów przeniósł się z regionu atlantyckiego do pacyficznego.Niemcy, Rosja, Francja i Wielka Brytania w wieku XXI nie ustanawiają już reguł globalnego porządku. W przyszłych grach geostrategicznych ich rola będzie drugorzędna, ponieważ coraz silniej odczuwają skutki zapaści demograficznej. Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata. Polityka globalna rozgrywać się będzie wokół układu dwubiegunowego Waszyngton–Pekin lub trójbiegunowego Waszyngton–Pekin–Delhi „.....”Reakcją na kryzys wywołany bankructwem rosyjskiego budżetu będzie najprawdopodobniej wzrost tendencji autorytarnych wewnątrz Rosji i bardziej agresywne stanowisko w polityce zagranicznej. Na to nałoży się zaostrzenie się sytuacji na południowych granicach Federacji Rosyjskiej, ponieważ państwa Azji Centralnej i Chiny będą chciały wykorzystać okres rosyjskiej smuty. „....”Nacisk na południowo-wschodnie rubieże chwiejącego się imperium może być niebezpieczny dla Europy Środkowej, gdzie mamy do czynienia ze swego rodzaju vacuum geopolitycznej potęgi. Mówiąc obrazowo, Rosja poddana silnej presji na Wschodzie może odreagować ekspansją na Zachód. To może być podstawowe wyzwanie dla polskiej polityki zagranicznej w najbliższych dekadach. „.....”W przypadku relacji z Rosją można więc mówić o zależności geoekonomicznej Polski (przede wszystkim w dziedzinie dostaw surowców energetycznych). Oczywiście, dzieje się to za zgodą Berlina, który dostaje od Moskwy swoją działkę, czy to w postaci udziałów w gazociągu północnym, czy też w cenie za rosyjski gaz, która jest o 10–20 proc. mniejsza od tej, którą płaci Polska. „...”Zadecyduje polska rodzina Słabość międzynarodową Polski w najprostszy sposób tłumaczą zasady klasycznej polityki realnej. Zgodnie z nimi pozycja państwa na arenie międzynarodowej zależy od trzech czynników: demografii, gospodarki i sił zbrojnych.W ciągu dwóch dekad sprowadziliśmy na siebie demograficzną zapaść, którą potęguje największa w historii emigracja. Gospodarka wskutek tzw. transformacji została poważnie zredukowana, a to, co pozostało, wpadło w obce ręce. Prywatyzacja w gruncie rzeczy oznaczała wywłaszczenie Polaków, wskutek którego powstał „kapitalizm bez kapitalistów". Armię zredukowaliśmy do stanu nędznych kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy,”...czy sytuacja jest już bez wyjścia? Czy jesteśmy skazani na marginalizację i powolne wymieranie narodu? Nie, pod warunkiem że wykorzystamy koniunkturę zewnętrzną i dokonamy rewolucji wewnętrznej. Należy zauważyć, że może nam sprzyjać nowy układ równowagi tworzący się w Eurazji; szczególnie rywalizacja dwóch największych terytorialnie mocarstw – Rosji i Chin. W ostatnich latach Pekin uznał Europę Środkowo-Wschodnią za obszar swojego szczególnego zainteresowania i zawiązał strategiczne partnerstwo z Polską. Chińczycy zasygnalizowali, że interesuje ich współpraca w wydobyciu gazu łupkowego.Ten gest można interpretować jako sygnał, że polsko-chińskie partnerstwo strategiczne może być wymierzone przeciwko Rosji. Ale nie tylko, geoekonomiczne rozpychanie się Pekinu w regionie musi również ograniczyć wpływy Berlina. Realne geopolityczne i geoekonomiczne zaangażowanie Chin w Europie Środkowo-Wschodniej mogło być zatem naszą najważniejszą szansą na szybką poprawę pozycji międzynarodowej”.....”Niska dzietność ma przede wszystkim przyczyny kulturowe. Wypływa z egoistycznego konsumpcjonizmu stanowiącego quasi-religię większości Polaków. Dziecko bowiem stanowi największą przeszkodę w zaspokajaniu potrzeby konsumpcji. To oznacza de facto prorodzinną rewolucję kontrkulturową. Geopolityczny los Polski, jej przyszłość pomiędzy Niemcami i Rosją rozstrzyga się właśnie teraz, a o sukcesie lub o porażce Rzeczypospolitej w ostatecznym rozrachunku zadecyduje polska rodzina.” „...(więcej )
Jędrzej Bielecki „ Sama Ameryka nie podoła Chinom „....”Jeśli Obama nie przekona Kongresu do umowy z Unią, Pekin będzie dyktowały warunki światowego handlu „....”TTIP to będzie takiego drugie NATO – mówiła niedawno „RZ" Ulrike Guerot z berlińskiego oddziału European Council on Foreign Relations. „....”Państwo Środka niedawno stało się największym eksporterem świata, a zdaniem OECD przegoni w 2016 r. pod względem potencjału gospodarczego Stany Zjednoczone. Już teraz w wielu krajach Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej to Pekin, a nie Waszyngton, określa zasady wymiany towarowej. „....”– Model chińskiego kapitalizmu zasadniczo różni się od modelu zachodniego – zwraca uwagę „Rz" Nicolas Veron, ekonomista Instytutu Bruegla w Brukseli. I wymienia ….lekceważenie równych zasad konkurencji, kontrolę przez państwo banków i szerzej kluczowych inwestycji, lekceważenie norm ochrony środowiska i regulacji socjalnych. „....”Eksperci nie mają wątpliwości: w razie utworzenia TTIP to gospodarczemu modelowi Zachodu, a nie Chin podporządkuje się reszta świata. Tak się stanie nie tylko dlatego, że dochód narodowy USA i Unii to razem wciąż blisko połowa światowej gospodarki, a wartość wymienianych każdego dnia przez Atlantyk towarów i usług już teraz przekracza 2 mld euro. Porozumienie zmieni globalny układ gry także dlatego, że dalece wykracza poza zniesienie ceł. Ogromne korzyści z umowy mają wynikać z ustanowienia wspólnych norm towarów, od leków po reflektory samochodowe, od smartfonów po jabłka. „....”Wspólne regulacje miałyby także obejmować usługi, w tym tak ważne jak finanse, gdzie Ameryka i Europa wspólnie kontrolują trzy czwarte globalnego rynku. „....”Komisja Europejska szacuje, że po wejściu w życie porozumienia gospodarka Wspólnoty będzie każdego roku o 0,5 proc. większa (120 mld euro), a amerykańska o 0,4 proc. (95 mld euro). To tak, jakby co kilkanaście miesięcy do transatlantyckiej wspólnoty dołączał kraj o potencjale Austrii. „....(źródło)
Marek Mojsiewicz
13/02/2014 „Okolicznością łagodzącą dla ministra Biernackiego jest to, że jest idiotą”- powiedział we wczorajszej „ Kropce nad i”, pan Władysław Frasyniuk- „herbu” Unia Wolności czy Unia Demokratyczna. Pan Władysław Frasyniuk reprezentuje od lat lewicowy nurt europejski na polskiej scenie politycznej. Zresztą lewicy ci u nas dostatek- w demokratycznym państwie prawnym budowanym z wielkim zaangażowaniem przez pana Władysława Frasyniuka, wielkiego demokratę, czytaj – socjalistę. To, że III Rzeczpospolita jest de facto bankrutem, między innymi dzięki rabunkowi uprawianemu od lat na tym, tworze Okrągłego Stołu– panu Władysławowi nie przeszkadza. Chwali się, czego to nie nabudował(????). On jest beneficjentem tego bękarta.. A miliony Polaków muszą wyjeżdżać za chlebem, albo martwić się co przysłowiowego garnka włożyć. Takie to dzieło udało się zbudować panu „Władkowi” i jego kolegom, z Unii Wolności.. W końcu rządzi Polską nadal Unia Wolności, ale pod nazwą Platforma Obywatelska Unii Wolności i Unii Europejskiej, w której wolności coraz mniej. Należałoby jak najszybciej Polskę wyprowadzić z tego totalitarnego kołchozu, żeby miliony ludzi odzyskały wolność. Wbrew temu co myśli pan Władysław Frasyniuk. Pamiętam wybory uzupełniające do senatu w roku 2004. Pan Władysław Frasyniuk zajął wtedy trzecie miejsce na dziesięciu startujących kandydatów, zaraz za moim prezesem Januszem Korwin Mikke. Który zajął miejsce drugie. Platforma Obywatelska spyknęłą się wtedy z Prawem i Sprawiedliwością, jako nogami Okrągłego Stołu. Gdyby nie to posunięcie- JKM zostałby w roku 2004 senatorem. Przewaga obu tych demokratycznych ugrupowań nad kandydatem Unii Polityki Realnej- była niewielka. Chyba 3 procent- o ile mnie pamięć nie myli. Byłem tam wtedy przez trzy dni i pomagałem JKM zdobyć mandat. Objeżdżaliśmy spotkaniami Wrocław i okoliczne miejscowości. „Okolicznością łagodzącą dla ministra Biernackiego jest to, że jest idiotą”- tak powiedział- wyczytałem w Internecie. No , trzeba mieć wiele odwagi, żeby urzędującego ministra nazwać „idiotą”. Albo być tak pewnym siebie, że nic złego się nie stanie. Ciekawe, czy sprawa skończy się w sądzie, tak jak skończyła się w sądzie podczas wyborów uzupełniających do Senatu w roku 2004. Pan Władysław Frasyniuk posądził wtedy prezesa Janusza Korwin- Mikke o to, że wychwala ustrój hitlerowski(???) Coś podobnego! Człowiek europejskiej lewicy posądza człowieka wolnorynkowej prawicy konserwatywnej, że wychwala Hitlera. To przecież Unia Europejska jest projektem hitlerowskim, którą wychwala pan Władysław Frasyniuk. Pan Janusz powiedział wtedy, że „podatki w III Rzeszy były trzykrotnie mniejsze od podatków III Rzeczpospolitej”. Tak jakby ktoś powiedział, że III Rzesza wtedy miała najpotężniejszą armię świata. No pewnie, że miała- potrzeba było 53 kraje, żeby pokonać tego narodowego socjalistę-Adolfa Hitlera. Pan Władysław Frasyniuk - socjalista międzynarodowy apeluje do taksówkarzy:” Apeluję do wszystkich, także do taksówkarzy, nie wpuszczajcie ministra, bo coś wam podrzuci, zdjęcia pornograficzne, albo dług publiczny”(???) Proszę jak sobie pan Władysław pozwala wobec urzędującego ministra.. A to minister sprawiedliwości poszedł do celi M.Trynkiewicza, nie piszę Mariusza T. bo i tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi- i podrzucił zdjęcia pornograficzne? Skąd pan Władysław Frasyniuk wie takie rzeczy? Powinien całą rzecz zgłosić do niezależnej prokuratury- skoro wie. Jest obowiązany zgłosić przestępstwo, bo może zostać oskarżony o współudział i zatajenie informacji o przestępstwie. Jeśli ktoś to zrobił, to zrobiły to służby podlegającej pod pana Bartłomieja Sienkiewicza z MSW. To ciekawe.. rzucać podejrzenia akurat na ministra sprawiedliwości, a nie na ministra MSW? To jest dokładnie tak jak pan poseł Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu Palikota mówiąc o więzieniach CIA zawsze mówi o panu Leszku Millerze z Sojuszu Lewicy Demokratycznej – nie wspominając o Aleksandrze Kwaśniewskim, który wtedy był prezydentem. To też bardzo ciekawe i ciekawe co porabiał pan poseł Andrzej Rozenek podczas obrad Klubu Wałdajskiego. Może by nam wszystkim o tym opowiedział? O czym się tam rozmawia? Co ciekawego i interesującego. Pan minister mógłby podrzucić nam wszystkim dług publiczny- dlatego nie należy- według pana Władysława Frasyniuka- go nigdzie wpuszczać. A kto ten dług zrobił? -należałoby zapytać. Czy tylko pan minister będący częścią całego tego układu wraz ze swoim kolegami z Platformy Obywatelskiej, czy może też pan Władysław Frasyniuk, stanowiący również część tego Okrągłostołowego Układu jako Unia Wolności, która już dzisiaj formalnie jako partia nie istnieje- partia „ ludzi rozumnych-„ dodajmy. Pan Władysław Frasyniuk uczestniczył w rozmowach szczególnych z panem generałem Czesławem Kiszczakiem, szefem wszystkich służb-razem z panem Lechem Kaczyńskim , Tadeuszem Mazowieckim, Lechem Wałęsą –i innymi , którzy omawiali tam sprawy przyszłej III Rzeczpospolitej. Było ich w sumie szesnastu-tylu ilu wywiezionych zostało do Moskwy w roku 1945. Dług publiczny narasta poprzez rządy wszystkie rządów od roku 1989- od roku tzw. przemian. Najwięcej narósł przez ostatnich siedem lat za rządów Unii Wolności, zwanej obecnie Platformą Obywatelską. Kto to w ogóle w sumie policzy? Długi państwowe i długi prywatne.. To jest wielkie osiągnięcie III Rzeczpospolitej.. Największe ze wszystkich osiągnięć.. I będzie jeszcze większe. Pan Władysław Frasyniuk powinien zostać ministrem finansów, a także ministrem sprawiedliwości.. Może on odpowiednio zająłby się panem M. Trynkiewiczem. Tym bardziej, że był, jest i będzie zwolennikiem zniesienia kary śmierci dla morderców. Jako minister finansów zlikwidowałby dług publiczny zrobiony przez pana Jacka Vincenta Rostowskiego, a powiązany z największym dobroczyńcą ludzkości, panem G. Sorosem. No i dopilnowałby, żeby nikomu nie stała się krzywda ze strony M. Trynkiewicza. „Ludzie wpadają pod samochód, mają zawały serca, nie przejmujmy się Trynkiewiczem”- twierdzi dalej pan Władysław Frasyniuk. Pewnie, że się nie przejmujmy jak morderca chodzi po ulicach ze zmieniona twarzą i z brodą oraz wąsami. No bo w końcu ilu” obywateli” jeszcze może zamordować? Dziesięciu, stu, może tysiąc? Ale nie wymorduje 38 milionów? Po prostu nie da rady! Nie ma takich mocy przerobowych.. Najwyżej kilkunastu- to rzeczywiście niewiele. Nie ma się czym martwić.. Oczywiście pan Władysław Frasyniuk- dawniej bokser. dałby sobie z M. Trynkiewiczem spokojnie radę.. Tak jak dał sobie radę z posłem Katolickiego Ruchu Narodowego, nie pamiętam nazwiska posła, ale był od Macierewicza- któremu w studio radiowym czy telewizyjnym przyłożył. Bokser potrafi. I jak tamta sprawa się skończyła? I jeszcze jedna złota myśl pana Władysława Frasyniuka., człowieka lewicy, wygłoszona na antenie TVN24:”Kat wykonujący wyrok w imieniu prawa plami nie tylko swoje ręce, ale też społeczeństwa, które go do takiej funkcji zatrudniło”(???) No. popatrzcie Państwo- nie tylko swoje ręce plami, ale nas wszystkich- w tym moje. Jakie to wszystko zawiłe? Kat wykonujący prawomocny wyrok śmierci na mordercy- plami swoje i innych ręce. A morderca swoich rąk nie splamił- mordując. Zresztą każdy kto wykonuje zasady prawa- też plami swoje ręce i ręce” społeczeństwa”. Proszę zwrócić uwagę z jaką emfazą wypowiada słowa pan Władysław Frasyniuk- widać, że jest pewien swego. To racja jest po jego stronie. A mnie ciągle ciekawi po tylu latach.. O czym towarzystwo pana Frasyniuka w liczbie szesnastu rozmawiało pokątnie z panem generałem Kiszczakiem? Państwo zapewne tez są ciekawi Co prawda ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale piekło to dopiero będzie. Jako rezultat porozumień Okrągłego Stołu! WJR
W aferze Amber Gold jedyni winni to Marcin P. i jego małżonka
1. Wczoraj ukazał się komunikat PAP o kolejnym przesłuchaniu przez łódzką Prokuraturę Okręgową Marcina P. i jego małżonki, współwłaścicieli spółki Amber Gold, którzy jak się jak to zgrabnie ujęto w języku prawniczym „doprowadzili prawie 11 tysięcy klientów tej spółki do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę 668 mln zł”. Oskarżonym postawiono dodatkowe zarzuty (Marcin P. ma ich już 17, jego małżonka 12), a w najbliższych dniach prokuratura zwróci się do sądu o przedłużenie ich aresztu, jako że Marcinowi P. kończy się on 28 lutego (Marcin P. przebywa w areszcie od października 2012 roku czyli blisko 1,5 roku, jego żona od kwietnia 2013 roku czyli blisko rok). Wszystko wskazuje na to, że ten areszt sąd oczywiście przedłuży ale coraz bardziej jest widoczne, że jedynymi winnymi w tej sprawie będą małżonkowie P., a poszkodowanymi 11 tysięcy ich klientów, bowiem teraz jest już jasne, że nikt z nich nie odzyska już powierzonych spółce pieniędzy.
2. Przypomnijmy tylko, że oprócz działań prokuratury wobec wspomnianej dwójki oskarżonych i postępowania syndyka masy upadłościowej Amber Gold, cisza jak makiem zasiał nad odpowiedzialnością instytucji państwa za swoiste „przyzwolenie” na działalność tej piramidy finansowej. Wprawdzie pod koniec marca 2013 roku, opublikowany został przez Komitet Stabilności Finansowej (kieruje nim minister finansów, a członkami są przedstawiciele NBP i Komisji Nadzoru Finansowego), raport o odpowiedzialności organów państwa w związku z aferą Amber Gold ale niestety niewiele z niego wynikło. Jak się łatwo domyślić, najmniej odpowiedzialnymi za aferę Amber Gold według raportu, w którego ostatecznym kształcie decydujący głos miał minister finansów, są oczywiście służby skarbowe. Odpowiedzialność urzędników skarbowych została zlokalizowana na najniższym poziomie w urzędach skarbowych i urzędach kontroli skarbowej i została opisana tylko jako: nieprawidłowości w rejestracji podatkowej spółki, opóźnienia w otwieraniu obowiązków podatkowych spółki, niewłaściwa współpraca pomiędzy urzędami, wreszcie opieszałość w egzekwowaniu i kontroli obowiązków podatkowych spółki.
3. We wspomnianym raporcie KSF, największą odpowiedzialnością, obarczona została prokuratura i sąd rejestrowy. Ta pierwsza za brak odpowiedniej reakcji na zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Amber Gold kierowane do niej przez KNF. Ten drugi za rejestrację spółki Amber Gold z prezesem Marcinem P. w sytuacji kiedy był on już skazany prawomocnym wyrokiem sądowym. Ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin wprawdzie wtedy w Sejmie wyjaśniał, że głównym powodem zarejestrowania przez człowieka wielokrotnie skazanego Marcina P. aż 10 różnych spółek z jego udziałem w zarządzie lub w radzie nadzorczej, był brak wglądu do Krajowego Rejestru Skazanych przez sędziów rejestrowych i że teraz ten wgląd jest już zapewniony. Ale nawet dla średnio rozgarniętego człowieka jasne jest, że 28 -letni Marcin P., człowiek z 9 wyrokami (wszystkie w zawieszeniu między innymi za wyłudzenia w ramach spółki Multikasa, a także za wyłudzenia kredytów na podstawione osoby), nie mógł być przez ponad 3 lata szefem spółki, która gromadzi bez zezwolenia wkłady tysięcy klientów sięgających setek milionów złotych, w sytuacji kiedy co najmniej kilka instytucji państwowych, wie o jego kryminalnej przeszłości. Tylko istnieniem jakiejś „nadzwyczajnej ochrony” nad Marcinem P. i jego interesami, można tłumaczyć także fakt, że gdańska prokuratura mimo doniesienia Komisji Nadzoru Finansowego w 2009 roku, umorzyła postępowanie wobec Amber Gold, a po odwołaniu się do sądu przez KNF i uchyleniu tego umorzenia, zajęła się ponowie sprawą dopiero po upływie ponad 2 lat.
4. Rządzący Polską od ponad 6 lat więc już ustalili, że z wielu instytucji państwowych, które powinny czuwać nad polskim systemem finansowym i bezpiecznym oszczędzaniem przez Polaków, tylko 2 osoby z gdańskiego urzędu skarbowego, dopuściły się zaniedbań i w związku z tym poszkodowanych zostało prawie 11 tysięcy ludzi na kwotę blisko 668 mln zł. Poszkodowani są więc sami sobie winni, iż powierzyli takie kwoty oszustom i teraz muszą się uzbroić w cierpliwość i poczekać na działania syndyka masy upadłościowej, który być może coś dla nich odzyska. A tenże syndyk na paru już konferencjach prasowych informował, że pierwsze wypłaty z masy upadłości dla klientów spółki Amber Gold, odbędą się najwcześniej w I połowie 2015 roku, oczywiście jeżeli do tego czasu jeszcze coś zostanie, po pokryciu zobowiązań wobec Skarbu Państwa i kosztów prowadzenia upadłości. Donald Tusk do tych 11 tysięcy poszkodowanych i całego społeczeństwa, mówi po raz kolejny swą słynną już frazę – Polacy nic się nie stało. Kuźmiuk
Film z ułomnym umysłowo Tuskiem Profesor Zdzisław Krasnodębski „ „ zwolennicy obozu rządzącego – zwłaszcza ci wysokiego diapazonu – nie musieliby się wstydzić z powodu kolejnych wpadek swojego prezydenta cierpiącego nie tyle na dysleksję (jak twierdzi jeden z dziennikarzy programowo współczujący z niepełnosprawnymi i wykluczonymi), ile niestety na bardziej rozległe dysfunkcje intelektualne, które jest coraz trudniej ukryć „...(źródło )
Karnowski w Rzeczpospolitej „Igor Ostachowicz „…” Czym się zajmuje? Ani słowa. Ot, jeszcze jeden urzędnik Kancelarii Premiera. Ale to pozór. W rzeczywistości w obecnym układzie władzy, w tym, co ludzie PO nazywają między sobą, a czasem i publicznie, projektem, jest jedną z kluczowych postaci. Kiedy lewicowy tygodnik „Przegląd” w maju sporządził swój ranking 100 najbardziej wpływowych ludzi w Polsce, Ostachowicza umieścił nad Jackiem Rostowskim i Janem Kulczykiem. Uzasadnienie? Bo kreuje politykę Tuska. Bo dawno wyszedł poza rolę sztabowca.”…’ Od 2007 roku nie odstępuje Donalda Tuska ani na krok. Oficjalnie doradza w sprawach medialnych – ale czy tylko? Powszechna w Sejmie opinia przypisuje mu niemal wszechwładzę. To on miał zdecydować o używaniu Janusza Palikota przeciw śp. Lechowi Kaczyńskiemu, tak by – jak mówił sam poseł z Lublina – „zniszczyć fundamenty godnościowe tej prezydentury”. To on miał wymyślić słynne „majówkowe” orędzie Donalda Tuska, w ogrodzie, na luzie, gdzie padła (niezrealizowana) obietnica uruchomienia programu, który dostarczy każdemu polskiemu dziecku darmowego laptopa.”….” Bez niego Tusk nie zrobi kroku – mówi jeden z naszych informatorów.”…” W kuluarach Platformy krążyły dość wiarygodne opowieści o użyciu tak zwanego coacha, trenera psychologicznego, który pomógł Tuskowi poradzić sobie z klęską, praktycznie zbudował jego osobowość na nowo. Wtedy narodził się dzisiejszy premier – twardy, zewnętrznie odporny na krytykę, zazwyczaj rozluźniony, a kiedy trzeba – brutalny. A przede wszystkim, potrafiący te emocje w sobie wywoływać zależnie od potrzeb. Tego trenera miał przyprowadzić Tuskowi właśnie Ostachowicz. Więcej – kiedy trzeba, ma go przyprowadzać i dzisiaj.” ….(więcej )
Mała notka w dzienniku Polskim , która przebiegła bez większego zainteresowania analityków. Co innego śniadanie Tuska z artystami , po którym media cmokały z uznaniem i podziwem jak to podniosło notowania Platformy Mało kto zauważył ,śniadanie to pokazało brak polotu i błyskotliwości herszta Platformy . Na pytanie, twierdzenie Mellera na które Tusk był nieprzygotowany , „czy czuje Pan że mu odpływa inteligencja ? Tusk odpowiedział ,,że jeśli pyta pan o moje zdolności intelektualne , to z roku na rok jest raczej gorzej niż lepiej ….ja ostatnio nie badałem sobie ilorazu inteligencji . „ Meller miał ubaw , bo chodziło mu o inteligencję , ale jako o grupę społeczną. Polecam ten zabawny , dowcipny fragment „ śniadania „ 2 Śniadanie Mistrzów
Tusk i reżymowy PR dzięki mistrzowskiej kontroli pytań do premiera i reżyser jego odpowiedzi budują wrażenie inteligentnego , błyskotliwego, mającego przemyślenia polityka. Ten fragment pokazuje Tuska spoza fasady . Wybitny aparatczyk, obdarzony niezwykła inteligencją emocjonalną pozwalającą mu manipulować ludźmi , ale z przeciętną inteligencją „intelektualną „ ...(więcej )
Poważnym problemem dla międzynarodowej pozycji Polski jest ewidentny niedowład intelektualny prezydenta Komorowskiego . Każdy kraj może z siebie zrobić pośmiewisko., może i Polska . Robienie przez Komorowskiego pośmiewiska z najwyższego urzędu w Polsce , symbolu Majestatu Rzeczpospolitej wiąże się z ogromnymi szkodami dla Polski , rangi polskiej dyplomacji , pozycji Polski na arenie międzynarodowej . Oto co napisał na początku kadencji o Komorowskim The Economist „Słaba kampania potwierdziła podejrzenia , że główną wartością Komorowskiego , w oczach jego sponsora , premiera Donalda Tuska jest pozostawienie całej uwagi na rządzie , prezentowanie dystyngowanego , ale drugorzędnego wizerunku Polski zagranicą” (więcej ) .
Jan Rokita w tekście pod tytule „ Polityka ni uznaje tolerancji „ „Polityczny spryt sięgnął tak daleko, że używana publicznie retoryka pochwały dla tolerancji formułowana jest tak, aby przeciwnikowi przypisać nieprzezwyciężalne namiętności szału, wściekłości i gniewu. Pośród niezliczonych świadectw takiego używania retoryki tolerancji, a nawet przyjaźni ostatnim była mowa premiera podczas rocznicowego zjazdu „Solidarności”. Jej centralną tezą było napiętnowanie nienawiści – nieobecnej ponoć w trakcie Wielkiego Sierpnia – jawnie przypisywanej teraz opozycyjnemu w przewadze audytorium. Z perspektywy racjonalnej technologii władzy użyto tutaj techniki pobudzania wrogich namiętności audytorium względem mówcy i jego politycznego obozu tak, aby rocznicowo odświętny uśmiech sali został zasłonięty grymasem jej narastającej złości, a teza postawiona przez mówcę znalazła natychmiastowe potwierdzenie. Można powiedzieć, że o ile polityczny zelotyzm obozu Jarosława Kaczyńskiego jest łatwy do pobudzenia i reaktywny, o tyle w obozie Donalda Tuska jest on aktywistyczny, czynny i bardziej wyrafinowany. Zwłaszcza dlatego, że potrafi także przywdziewać kostium tolerancji. „…”Do zdobycia i zachowania władzy potrzebne są posłuszne zastępy dworzan i żołnierzy, a podstęp i spryt są cenione tu znacznie bardziej niźli wiedza albo honor. „....(więcej )
Ziemkiewicz „O jednym obrotnym gościu z Izraela, który uruchomił globalny biznes na dzieciach z próbówki. Bogaci klienci z Zachodu chcą sobie zrobić dzidziusia, a to jedna 57-letnia pani czuje się samotna, a to parka perwersów ma życzenie posiadać bliźniaki, ale tak, żeby jeden był z plemnika pana-pana, drugi zaś pana-pani, co oczywiście nie jest problemem, firma wszystko załatwi, w Europie angażuje dawczynię jajeczek (jak ją naszprycować odpowiednimi hormonami, można zebrać ze dwadzieścia o jednego kopa), bo jajeczko i plemnik muszą być białe, potem się te sekrecje w Indiach implantuje kolorowym „surogatkom”, bo kolorowe są tańsze w utrzymaniu, a żeby przyoszczędzić, implantuje się jednej od razu kilka embrionów. Jeśli przypadkiem przyjmie się więcej niż jeden, to się nadmiar abortuje. Pomyślałem sobie, że powinien sobie obejrzeć ten film autor bon-motu „jestem katolikiem, a więc jestem za życiem, a więc popieram in vitro” − ale nie będę się upierał. Film zrobiony był w duchu zachwytu nad organizatorem całego przedsięwzięcia, jak to przedsiębiorczy człowiek uszczęśliwia ludzi z całego świata – bogaci perwersi dostają dzidziusia na obstalunek, służba zdrowia w kraju rozwijającym się dostęp do najnowocześniejszych technologii, kolorowa biedota pieniądze na posag dla córki etc. Nasz „wesoły Bronek” zaprezentował się już wielokrotnie jako tej klasy umysłowość, że zapewne kupiłby ten optymistyczny przekaz. Więc może lepiej mu nie pokazywać. Chyba dla uzyskania (ale po co?) dowodu, że taki sam z niego katolik, jak z Tuska liberał.” ….(więcej )
Krasnodębski „„Rząd Donalda Tuska zapowiadał radykalną poprawę stosunków z Rosją i Niemcami. Pamiętamy, ile gromów sypało się na poprzedni rząd i prezydenta za dążenie do „egzotycznych sojuszy” i zaniedbywanie tych dwóch sąsiednich krajów. Teraz w stosunkach z Niemcami wróciliśmy do pozycji klientelistycznej, a w stosunkach z Rosją ćwiczymy się w pokorze i cierpliwości, bez żadnych rezultatów. Tymczasem te dwa państwa rozbudowują strategiczny sojusz..,” …..”Warto przy tym zauważyć, że polskiej polityce i dyplomacji nie przychodzi do głowy, by się domagać realizacji takich punktów, jak zapewnienie możliwości nauki języka polskiego jako języka macierzystego, rozwój polonistyki na uniwersytetach niemieckich, używanie imion i nazwisk w brzmieniu języka ojczystego, czy szanowanie prawa.... do skutecznego uczestnictwa w sprawach publicznych Polonii w Niemczech.”….” Polska jest ważnym partnerem handlowym Niemiec i miejscem działalności coraz liczniejszych niemieckich firm, w tym koncernów medialnych „....( więcej)
„Tygodnik Forum „STASI w PRL. Według Urzędu ds. Akt STASI w Polsce w czasach PRL działało przynajmniej 500 agentów STASI. Szpiclowaniem sąsiedniego kraju przez NRD rozpoczęło sie wraz z wyborem w roku 1978 kardynała Wojtyły na papieża. S TASI infiltrowało przede wszystkim Solidarność. W czasie stanu wojennego pośród kurierów Solidarności , którzy przesyłali wiadomości z Polski na Zachód byli też agenci STASI. STASI działało w Polsce niezależnie od polskiej bezpieki. Większość zgromadzonych wówczas materiałów podobno zniszczono. Jednak badaczom z dawnego Urzędu Gaucka i obecnego pod rządami Birthler udało się ustalić tożsamość części ówczesnych agentów” ..” wiadomo ,że lista szpiegów STASI na całym świecie znajduje sie od dawna w posiadaniu CIA Dopiero w 2003 roku Amerykanie przekazali część tych informacji rządowi RFN” ..”. Udało się już ustalić nazwiska niektórych posłów do Bundestagu, którzy kiedyś pracowali dla STASI ”...”Agent STASI Detlef Ruser / Henryk/ , który mieszkał w Polsce zbliżył sie do środowiska , które wydawało solidarnościowe pismo „Samorządność „ między innymi do Donalda Tuska .Spotykał sie z redaktorami pisma , przychodził na spotkania Klubu Myśli Politycznej im Konstytucji 3 Maja ….(więcej )
Tuz po zamachu smoleńskim „ „Jak ocenia komentator "Sueddeutsche Zeitung", Polska skłania się ku temu, by utwierdzić się teraz w swej "historii cierpienia". "Dlatego katastrofa samolotu z Katynia niesie ze sobą zagrożenie przeistoczenia się w mit narodowej historiografii. Nakłada się tu na siebie zbyt dużo symboliki i tragizmu" - pisze "Sueddeutsche Zeitung" i apeluje: "Tak nie może się stać"…”Według dziennika, tragedii nie wolno nadawać cech mistycznych."Jeśli jest jakaś nadzieja w całym tym cierpieniu, to taka: może uda się teraz to, co nie udawało się od początku III Rzeczpospolitej, wskutek sporów ideologicznych i partyjnych - pojednanie narodu z jego przeszłością, porozumienie społeczeństwa co do postrzegania historii, odpolitycznienie historii" - ocenia dziennik. Dodaje, że polityka historyczna Lecha Kaczyńskiego dzieliła i czerpała siłę z mitów przeszłości.”…” "Tragedia musi być zatem przestrogą, by Polska uwolniła się z kajdan własnej historii. Prezydent Kaczyński był niewrażliwy na delikatne sygnały pojednania, które wysłał rosyjski premier Władimir Putin jeszcze przed kilkoma dniami nad grobami (w Katyniu). Zamiast tego Kaczyński chciał prowadzić politykę koncentrującą się na ofiarach, gdy ze swoją delegacją wsiadał do samolot”…” Także "Die Welt" ocenia, że w bólu i żałobie jest też pewna nadzieja. "Zachowanie polskiego premiera i przywódców w Moskwie po katastrofie pokazuje w sposób imponujący, że obie strony dokładają starań, by nie obudziły się stare demony" - pisze "Welt". Dodaje, że także dla Europejczyków, żyjących w oddali, ten element nadziei ma też ważne znaczenie na przyszłość.” ….(więcej )
Dziwna rozmowa Putina z Tuskiem „Prokuratorom nie udało się w czasie przesłuchania uzyskać jasnej odpowiedzi dotyczącej przyczyn rozdzielenia wizyt. „....”Premier tłumaczył, dlaczego nie skontaktował się z prezydentem po swojej telefonicznej rozmowie z Putinem (dotyczyła ona wspólnej wizyty obu szefów rządów). -Moją intencją było uniknięcie przede wszystkim jakichkolwiek nieporozumień z tytułu uczestnictwa najwyższych przedstawicieli władz polskich podczas uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej.Do dnia katastrofy ja nie miałem żadnego sygnału aby prezydent bądź ktoś z jego kancelarii kwestionował sekwencję spotkań tj. mojego spotkania z premierem Putinem a następnie udziału prezydenta w uroczystościach. „...”Premier Donald Tusk zeznał, że o wizycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu dowiedział się z mediów. Materiał zgromadzony w śledztwie świadczy, że jego współpracownicy wiedzieli o przygotowaniach głowy państwa wcześniej „...”Premier zeznał, że o wyjeździe prezydenta do Katynia dowiedział się z mediów, po tym jak rzecznik rządu Paweł Graś ogłosił, że Tusk spotka się w czasie uroczystości rocznicowych z ówczesnym premierem Rosji Władymirem Putinem. Szef rządu przyznał, że decyzja Kaczyńskiego nie był dla niego "szczególnym zaskoczeniem". „ ...(więcej
Aleksander Kwaśniewski „ Kwaśniewski „-Ja mam taką czarną wizję, że zostanę kiedyś wezwany przez Parlament Europejski, żeby doprowadzić do ułaskawienia i wypuszczenia na wolność Donalda Tuska, ponieważ wcześniej odniosłem sukcesy w sprawie Łucenki i Tymoszenko „....”A to decyzja o Wawelu przesunęła katastrofę w stronę mitologii. I z mitologią nie mają szans ani sądy, ani władza „....”W ocenie Kwaśniewskiego dla zwolenników "sekty zamachowej rozwiązaniem jest nie tylko wygranie wyborów, ale jeszcze posadzenie Tuska". ….(więcej )
Niemiecka Europa, czy europejskie Niemcy? Czy ktoś pamięta jeszcze to pytanie zawodowych analityków-mądrali, którzy łatwo rozstrzygali ten politologiczny dylemat w kierunku uspokajającej Europejczyków tezy o „samoograniczaniu się” Niemiec? „...”Kandydatem na następcę Manuela Barosso jest Jean Claude Juncker, były wieloletni premier Luksemburga i były szef Eurogrupy, czyli państw posiadających walutę euro. Jednak Juncker ma poważnego kontrkandydata – Donalda Tuska. Dlaczego Tusk miałby stanowić przeciwwagę dla doświadczonego polityka luksemburskiego? Media w Polsce cytują „der Spiegel”: Juncker niekoniecznie może liczyć na poparcie kanclerz Merkel. Tusk byłby, zdaniem wielu obserwatorów, łatwiejszy we współżyciu niż nadzwyczaj pewny siebie Juncker.”....”Polacy wnikliwiej wczytujący się w tę w informację mogą przeżyć szok. Niemiecka kanclerz chce, aby komisarzem został ktoś ”łatwiejszy we współżyciu”. Czyli... Tusk!Po zajrzeniu do oryginału, to zdanie o Tusku, który określany jest przez "der Spiegel" mianem „polskiego konserwatysty” (sic!) brzmi jeszcze inaczej, symboliczniej:Tusk soll sich eine Kandidatur überlegen, heißt es - und der polnische Konservative wäre nach Einschätzung vieler Beobachter für Merkel pflegeleichter als der betont selbstbewusste Juncker. Otóż przymiotnik „pflegeleichter” znaczy nie tylko „łatwy we współżyciu", lecz także: „łatwy w pielęgnacji” oraz „łatwy w hodowli”, „niewymagający”, „niekłopotliwy”.....(źródło)
Zaremba „Po trzech latach rządów Tuska prawidłowości już widać. Nie skupił wokół siebie ekspertów, na posiedzeniu zarządu PO, gdy rozważano myśl o przeznaczeniu budżetowych pieniędzy na partyjne think tanki, wyrażał się o nich lekceważąco. Nie traktuje też jako partnerów większości swoich ministrów. Nie lubi się ich pozbywać, ale nie garnie się, żeby z nimi często rozmawiać.Owszem, zwłaszcza u początków rządów potrafił sięgać po rady ludzi zaskakujących. Na potrzeby dyskusji o polityce energetycznej do Kancelarii Premiera zaproszono nawet Piotra Naimskiego, rzecznika poprzedniej ekipy. Ale gdy szukać stałych źródeł wiedzy i opinii premiera, okazał się bardzo konserwatywny w poszerzaniu kręgu doradców. A ostatnimi czasy także coraz bardziej samotny. Kiedy był szefem partii opozycyjnej, chętnie słuchał każdego, kto przewinął się przez jego gabinet. Rzadko kiedy byli to eksperci czy intelektualiści. Przeważnie zawodowi politycy, czasem prywatni znajomi. Był, co ciekawe, bardziej antyintelektualny niż Jarosław Kaczyński, który też nie potrafił otworzyć się bardziej systematycznie na kręgi eksperckie, ale cenił sobie profesorski tytuł. Tuska rozmowy z tego typu ludźmi nudziły i napawały odrazą „...”.Ile może Ostachowicz?Tuskiem zetknął się bliżej w następnej kampanii – 2007. Przygotował zręczne pytania lidera PO w debacie z Jarosławem Kaczyńskim, ale i brutalną akcję publiczności przeciw prezesowi PiS w telewizyjnym studiu. Ale przede wszystkim przygotował Tuska do tej debaty. Bliski załamania, nieomal płaczliwy polityk został zmieniony w twardego gracza dzięki pracy ze specjalistą od psychoanalizy. Nad tymi seansami czuwał właśnie Ostachowicz.”..” A arcypiarowiec znakomicie nadaje się na symbol systemu, który scharakteryzował kiedyś rozgoryczony polityk PO: „Oni nie naradzają się za zamkniętymi drzwiami, co dobrego zrobić dla Polski. Oni się zastanawiają, jak zrobić, żeby wyglądało, że robią dobrze dla Polski”…” Nic dziwnego, że Donald Tusk musi liczyć tylko na siebie. Aż do pierwszego potknięcia. Do pierwszej prawdziwej klęski?”....(więcej )
Film ze spotkania Elbanowskiej z Tuskiem powinien rozwiać wszystkie wątpliwości do stanu intelektualnego Tuska . Bo stanu Komorowskiego najlepiej ujął Krasnodębski „ rozległe dysfunkcje intelektualne „Tusk to wysokiej klasy aparatyczyk , posiadający rozbudowaną inteligencje emocjonalną, czyli łatwośc tworzenia spółdzielni , spisków i konspiracji wewnątrz partyjnych , wysługiwania się silniejszym , czyli na przykład Putinowi i Merkel i poniewierania , niszczenia słabszych i rywali. Tusk tak naprawdę nie ma żadnej wizji , żadnej szerszej wiedzy o świecie, żadnych głębszych przemyśleń . Z pewnością nie ma umysłu abstrakcyjnego . Film z Elbanowską pokazuje ,że nawet odpowiedzi na najprostsze pytania pytania do których nie jest przygotowany przez swoich suflerów , przekraczają jego możliwości . To samo dzieje się na konferencjach prasowych, na których na zadane proste pytanie , zaczyna się gubić, ma kłopoty z abstrakcją problemu i zaczyna się jąkać. Jest do tego mało błyskotliwy , używa wyuczonych żartów i póz . Nie ma nic naturalnego i spontanicznego w jego zachowaniu i wypowiedziach. Na pytania, na które nie ma wyuczonej odpowiedzi nie odpowiada, bojąc się o swoje zdolności umysłowe i o stan swojej ogólnej wiedzy . Jak to możliwe, że tak ograniczony intelektualnie człowiek zdobył i utrzymał władze w Polsce. Odpowiedzią na to jest kilka informacji Aleksander Smolar „ Brzydzę się Platforma, ale na nią zagłosuję”.....””Nie mam innej alternatywy. Żeby ratować resztki przed PiS, ja na nich zagłosuję. Chyba że pojawi się alternatywa „....” Platforma jest ideowo sterylna, bezczynna, bez osobowości. P ….(więcej )
”Polacy wnikliwiej wczytujący się w tę w informację mogą przeżyć szok. Niemiecka kanclerz chce, aby komisarzem został ktoś ”łatwiejszy we współżyciu”. Czyli... Tusk!Po zajrzeniu do oryginału, to zdanie o Tusku, który określany jest przez "der Spiegel" mianem „polskiego konserwatysty” (sic!) brzmi jeszcze inaczej, symboliczniej:Tusk soll sich eine Kandidatur überlegen, heißt es - und der polnische Konservative wäre nach Einschätzung vieler Beobachter für Merkel pflegeleichter als der betont selbstbewusste Juncker.Otóż przymiotnik „pflegeleichter” znaczy nie tylko „łatwy we współżyciu", lecz także: „łatwy w pielęgnacji” oraz „łatwy w hodowli”, „niewymagający”, „niekłopotliwy” Krasnodębski „ Merkel stała za rezygnacja Tuska z prezydentury „...”„Niestety, na początku roku 2010 popełnił zasadniczy błąd.Pod wpływem Angeli Merkel i z innych nieznanych nam powodówodstąpił od pierwotnego planu i zrezygnował z kandydowania na prezydenta RP. Gdyby został prezydentem, wycofałby się na z góry upatrzone pozycje i dzisiejsze kłopoty rządu spadałyby już na barki nowego premiera (którego można by wymieniać jak zderzak). ...(więcej )
”Agent STASI Detlef Ruser / Henryk/ , który mieszkał w Polsce zbliżył sie do środowiska , które wydawało solidarnościowe pismo „Samorządność „ między innymi do Donalda Tuska .Spotykał sie z redaktorami pisma , przychodził na spotkania Klubu Myśli Politycznej im Konstytucji 3 Maja „....
„W Niemczech co drugi pracownik z Europy Wschodniej zatrudniony na pełnym etacie zarabia mniej, niż wynosi ustawowa najniższa płaca w tym kraju, w Wielkiej Brytanii premier zamierza pozbawić pracujących tam imigrantów dodatku rodzinnego, jeśli ich dzieci przebywają w ojczystym kraju. Niemcy i Wielka Brytania to kraje, do których najczęściej emigrują za pracą Polacy. Jak wyjaśnia portal Deutsche Welle, nawet na pełnym etacie osoby pochodzące z krajów Europy Wschodniej zarabiają mniej, niż wynosi ustawowa najniższa płaca w Niemczech. W grudniu 2012 r. na takich warunkach pracowało 53 proc. Europejczyków ze wschodnich krajów UE”...(źródło ) Marek Mojsiewicz
Narodowe Centrum Nauki czyli pochód „nauki przodującej” Narodowe Centrum Nauki rozpoczęło działalność w 2011 roku, powołane oficjalnie gwoli „finansowania badań podstawowych”, w dodatku „bez nastawienia na praktyczne zastosowania ani użytkowanie” – oczywiście z pieniędzy zrabowanych uprzednio podatnikom. Z nadania ministra nauki i szkolnictwa wyższego, którym tempore criminis była pani Barbara Kudrycka, co to teraz – jak to powiedział Józef Stalin o Adolfie Hitlerze – „obawiając się sądu zagniewanego ludu”, podobnie jak słynny minister Jacek „Vincent” Rostowski, wycofała się z rządu na z góry upatrzone pozycje – więc z nadania pani minister Kudryckiej dyrektorem wspomnianego Centrum jest pan prof. Andrzej Jajszczyk. Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, by prawdziwa cnota nie pozostała bez nagrody i kiedy w przyszłości potomność będzie z rosnącym niedowierzaniem czytać o działalności tych wszystkich instytucji, żeby wiedziała, komu stawiać pomniki, a komu obalać – ale również dlatego, że deklaracja, iż te „badania podstawowe” nie są nastawione na „użytkowanie”, to tylko taka kokieteria. W ogóle za cudze pieniądze to każdy mądry – o czym najlepiej świadczy przypadek pani wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Niczym pieniądze za pacjentem w naszej służbie zdrowia, szła za nią reputacja wielkiej profesjonalistki, jako że dawała każdemu, kto prawidłowo albo przynajmniej ładnie poprosił. Mam oczywiście na myśli pieniądze z Unii Europejskiej, dzięki którym niejeden założył starą rodzinę na takiej samej zasadzie, jak Cześnik Raptusiewicz swoją szablą niejednego posła wykrzesał z kandydata. Więc Narodowe Centrum Nauki sypnęło zrabowaną uprzednio podatnikom forsą dla Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, która mimo transformacji ustrojowej najwyraźniej pozostała wierna swemu pierwotnemu powołaniu krzewienia przybranego w naukowy kostium szamaństwa. Za te pieniądze Instytut ma urządzić w marcu konferencję pod tytułem „Zwierzęta i ich ludzie”, podczas której luminarze „nauki przodującej” podzielą się swymi odkryciami w dziedzinie stosunków ludzi ze zwierzętami i zwierząt między sobą. Jak pamiętamy ze słynnego przemówienia Józefa Stalina, nauka dzieli się na dwa rodzaje: „nauka przodująca” i pozostała. Przedstawicielem „nauki przodującej” był Aleksy Stachanow, ponieważ „obalił istniejące w nauce normy pracy”. „Nauka przodująca” jest nosicielem nieubłaganego postępu, który – jak zauważył Edek, bohater sztuki Sławomira Mrożka „Tango” – ma miejsce wtedy, gdy nie tylko przód idzie do przodu, ale kiedy również tył idzie do przodu. I rzeczywiście! Jeszcze w naszym nieszczęśliwym kraju siły nieubłaganego postępu nie uporały się z uśmierzeniem ostatnich podrygów ginącego świata, co to puszczając mimo uszu przestrogi Meryl Streep, próbuje sypać piasek w szprychy rozpędzonego koła Historii i zuchwale sprzeciwia się genderactwu, które nie tylko jest przecież zatwierdzone w charakterze perły wiedzy przez communis opinio doctorum pod przewodnictwem pani filozofowej Magdaleny Środziny, ale wychodzi naprzeciw marzeniom uciśnionych przez męskie szowinistyczne świnie kobiet, które aż przebierają nogami, nie mogąc doczekać się chwili, „żeby książę także zachodzić musiał w ciążę” – a już na horyzoncie pojawiła się nowa jutrzenka swobody w postaci „studiów animalnych”, które będą przedmiotem wspomnianej konferencji. Podstawową tezą tej nowej gałęzi nauki przodującej jest pogląd, iż zwierzęta są jak ludzie. Wynika z tego a contrario, że ludzie są jak zwierzęta. I rzeczywiście – kiedy przyglądamy się naszym Umiłowanym Przywódcom, zwłaszcza z dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota, albo resortowym celebrytom, to pogląd ten, przynajmniej prima vista, wydaje się prawdopodobny. Nie o to jednak przede wszystkim chodzi, tylko o to, że wspomniana konferencja jest zwiastunem nowego etapu w rozwoju „nauki przodującej” – etapu, na którym genderactwo stanie się przestarzałe, a kto wie – może nawet obciachowe? Jak wiadomo, zarówno genderactwo, jak i „studia animalne” zostały sprokurowane w ramach rozwijania „socjalizmu naukowego”, zapoczątkowanego przez słynną spółkę Marks & Engels, gwoli stworzenia pozorów naukowego uzasadnienia dymania proletariatu przez rewolucyjną lewiznę. Niestety, tradycyjny, pierwotny proletariat – to znaczy pracownicy najemni – rewolucyjną lewiznę gremialnie olali, a poza tym nigdy nie byli prawdziwymi sojusznikami rewolucji. Taki prolet myślał tylko o tym, żeby przestać być proletem, to znaczy żeby się wzbogacić, a kiedy już mu się to udało, stawał się nieprzejednanym wrogiem lewizny, nie bez powodu podejrzewając, że będzie próbowała odebrać mu z takim trudem zgromadzony dorobek. Toteż lewizna najbardziej nienawidzi „drobnomieszczanina”, czyli proletariusza wzbogaconego. Zatem kiedy tradycyjny prolet się od lewizny odwrócił, jej argusowe oko spoczęło na kobietach. Kobieta bowiem – wszystko jedno, bogata czy biedna – kobietą być nie przestanie, więc trzeba jej tylko wmówić, że jest oprymowana przez męskie szowinistyczne świnie i już lewizna będzie mogła ją wyobracać na wszystkie strony. Ale kobiety to jednak osoby dorosłe, więc nie zawsze ta perswazja się udaje, zwłaszcza nie udaje się wtedy, gdy taka jedna z drugą kobieta natrafi na męską szowinistyczną świnię, która przypadnie jej do gustu. Wtedy jest dla świętej sprawy rewolucji bezpowrotnie stracona. Na wszelki tedy wypadek lewizna upatrzyła sobie rezerwuar proletariatu zastępczego w dzieciach. Bo dzieci – jak to dzieci – tylko im wódka i panienki w głowie, więc jak ktoś im powie: „róbta, co chceta!”, to z tej radości gotowe dać się nawet na ołtarzu rewolucji zaszlachtować. Z jednej strony niby tak, ale z drugiej – jak ktoś próbuje im pozabierać zabawki, to natychmiast rzucają się do gardła. Dlatego najbezpieczniejszym proletariatem są właśnie zwierzęta. Ten, kto kreowałby się rzecznikiem interesów animalnych, może spokojnie sięgnąć po władzę nad światem, zwłaszcza w warunkach demokracji politycznej – bo przecież zwierząt, ot, takich choćby owadów, jest znacznie więcej niż ludzi, a po drugie – animalia nie będą przecież takiej reprezentacji ani takiego przywództwa kwestionowały, nawet gdyby ktoś, na przykład Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, im w tej sprawie zafundował referendum. Trzeba tylko postawić znak równości między zwierzętami a rodzajem ludzkim, a warto przypomnieć, że pierwszy, milowy krok w tym kierunku w naszym nieszczęśliwym kraju został zrobiony w postaci ustawy stanowiącej, iż zwierzęta są „istotami czującymi”. To niby jeszcze nie to samo, ale powiedzmy sobie otwarcie i szczerze: czy taka np. pani Katarzyna Maria Piekarska nie jest „istotą czującą”? A skoro jest, to wszystko – jak powiadają gitowcy – „gra i koliduje”, więc n’en parlons plus. A w dodatku skoro Narodowe Centrum Nauki sypnęło zrabowanym uprzednio podatnikom groszem, to tylko patrzeć, jak zaleją nas rozprawy doktorskie i habilitacyjne, podobnie jak za pierwszej komuny na temat „centralizmu demokratycznego” czy innych, podobnych wynalazków „nauki przodującej”, którą Polska Akademia Nauk z podziwu godnym samozaparciem krzewi w naszym nieszczęśliwym kraju od czasów, gdy Józef Stalin powierzył jej polityczne rukowodstwo nad tutejszą, tubylczą szaraszką. SM
Skutki grzechu pierworodnego Jak wiadomo, grzech pierworodny, popełniony u zarania historii rodzaju ludzkiego, nie tylko wywołuje skutki aż do dnia dzisiejszego, ale jego następstwa będą trwały aż do końca istnienia ludzkości. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze jest ignorowanie tej przyczyny, a jeszcze gorsze są próby usuwania skutków grzechu pierworodnego przez rozmaite społeczne inżynierie. Ściągają one na ludzkość niewypowiedziane nieszczęścia, a początkowe uwielbienie dla społecznych inżynierów ustępuje miejsca nienawiści i pogardzie. Ciekawe, że ten mechanizm możemy sobie właśnie obejrzeć w naszym nieszczęśliwym kraju. Oto z więzienia w Rzeszowie, po odsiedzeniu 25 lat, wyszedł Mariusz Trynkiewicz, skazany w 1989 roku czterokrotnie na karę śmierci. Jednakże ze względu na tak zwane „nieformalne moratorium” na wykonywanie tej kary, jakie anonimowy dobroczyńca ludzkości zarządził w Polsce w roku 1988, kara ta nie została wykonana, tylko na mocy amnestii z 1989 roku zamieniona na 25 lat więzienia. Ponieważ nasi okupanci uznali przypadek Mariusza Trynkiewicza za doskonały pretekst do wprowadzenia w Polsce psychuszek, w których będzie można umieszczać „osoby stwarzające zagrożenie” - oczywiście z zachowaniem pozorów praworządności, to znaczy - przy udziale niezawisłych sądów - minister sprawiedliwości w rządzie premiera Tuska, pan Jarosław Gowin zakrzątnął się wedle nadania temu pomysłowi pozorów legalności - i stosowna ustawa została przez Sejm uchwalona. W rezultacie Ministerstwo Zdrowia uruchomiło pierwszą psychuszkę w Gostyninie. Jest ona obliczona na 10 delikwentów, z możliwością rozwinięcia do 40, a na pewno nie jest to ostatnie słowo. Liczba „osób stwarzających zagrożenie” będzie z pewnością rosła w miarę narastania trudności ekonomicznych i politycznych w naszym nieszczęśliwym kraju, no i oczywiście - w miarę narastania konieczności ukrycia tych niepowodzeń przed opinią publiczną. Jednym ze sposobów ułatwiających ukrywanie wspomnianych niepowodzeń będzie bezterminowe izolowanie „osób stwarzających zagrożenie”. Jestem pewien, że znajdzie się dość niezawisłych sędziów, którzy ten polityczny obstalunek w podskokach wykonają. Pewności tej dostarcza mi nie tylko opinia pana posła Jarosława Gowina, że państwo polskie „skompromitowało się”, ponieważ Mariusz Trynkiewicz, po odbyciu kary, na którą został skazany, wyszedł na wolność. Pan poseł Gowin najwyraźniej uważa, że gdyby został izolowany w psychuszce na podstawie ekspresowego wyroku niezawisłego sądu, to państwo nasze mogłoby sobie przypiąć kolejny liść do wieńca sławy. Pewności tej dostarcza mi nie tylko opinia pana ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, który uważa, że z tymi psychuszkami wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale przede wszystkim opinia pana profesora Mariana Filara w sprawie incydentu, jaki miał miejsce w rzeszowskim więzieniu w ostatnich dniach pobytu w nim Mariusza Trynkiewicza. Oto w tej monitorowanej przez 24 godziny na dobę celi, kontrolujący ją funkcjonariusze bez najmniejszego trudu znaleźli fotografie uznane przez nich za pornograficzne. W jaki sposób się tam znalazły, tego funkcjonariusze nie wyjaśnili. Snop światła na całą sprawę rzucił dopiero pan profesor Marian Filar stwierdzając, że zdjęcia te zostały do celi Mariusza Trynkiewicza podrzucone, ale ta prowokacja była „zasadna”, bo prowokatorzy dobrze chcieli. Wprawdzie pan minister Marek Biernacki w żadną prowokację nie wierzy ze względu na to, że cela Mariusza Trynkiewicza była monitorowana przez 24 godziny na dobę, ale jeśli pan minister mówi to serio, to zachodzi podejrzenie, że jest głupszy niż przewiduje ustawa, a jeśli tego serio nie mówi, to znaczy, że za idiotów ma obywateli. Zresztą mniejsza o ministra, bo opinia pana profesora Filara pozwala nam lepiej zrozumieć, w jaki sposób mogły w celach monitorowanych przez 24 godziny na dobę popełnić samobójstwa wszystkie osoby zamieszane w sprawę porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, czy zrozumieć mechanizm innych, zagadkowych zgonów. Zrozumienie tych przyczyn i tych mechanizmów wzbudza jednak podejrzenia, że wymiar sprawiedliwości w naszym nieszczęśliwym kraju powoli zaczyna przekształcać się w najgroźniejszą mafię, podobną do tej, jaką był w okresie stalinowskim. I pomyśleć, że można było uniknąć tego brnięcia w coraz to obrzydliwsze łajdactwa, gdyby państwo nasze nie popełniło w 1988 roku grzechu pierworodnego, dając posłuch anonimowemu dobroczyńcy ludzkości, który zabronił wykonywania orzeczonych kar śmierci. Można tę skwapliwość zrozumieć intencją zabezpieczenia się komunistycznych zbrodniarzy i łajdaków przed sprawiedliwą karą za zbrodnie i łajdactwa, co oczywiście niczego nie usprawiedliwia. Widzimy jednak, jak konsekwencje tego pierworodnego grzechu pogłębiają się na naszych oczach, upodabniając nasze państwo do jaskini zbójców.
Stanisław Michalkiewicz
14/02/2014 „Jestem komunistką, bo wierzę w najbardziej praludzki, humanitarny ustrój”- – twierdzi pani Katarzyna Bratkowska, córka pana Stefana Bratkowskiego, znanego propagatora spółdzielni produkcyjnych - jako formy gospodarowania. Przynajmniej pamiętam go z PRL-u. W Art. 13 Konstytucji pan Aleksander Kwaśniewski i pan Ryszard Kalisz zapisali:” Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa”. Śmieszny jest też artykuł czternasty , nie tylko dlatego, że jest zaraz za trzynastym.” Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu”. No to proszę sobie założyć radio lub telewizję. Jak oczywiście zakładający uzyska zgodę cenzury w postaci Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i opłaci koncesję.. Taka to jest wolność.. Kiedyś można było wyjechać za granicę- też była wolność.. Ale trzeba było ukończyć 85 lat i mieć zgodę rodziców.. Oczywiście w Rzeczpospolitej III budowany jest ustrój socjalistyczno- faszystowsko- i budżetowo -etatystyczny zmierzający w kierunku budowy w przyszłości komunizmu, na razie w wersji neokomunistycznej będącej rozbudowaną formą nadzoru państwa nad wszystkim co się jeszcze organizuje i rusza. Proszę zwrócić uwagę co jeszcze w Polsce pozostało bez nadzoru państwa faszystowskiego , w którym wszystko dla państwa nic przeciw państwu. Dlatego śmieszy mnie artykuł 13, który zakazuje istnienia organizacji odwołujących się do praktyk komunizmu, jak wszystkie te partie socjalistyczne istniejące na polskiej scenie politycznej mają w sobie elementy faszyzmu- nie mylić z narodowym socjalizmem- i budują od 25 lat faszystowskie państwo nadzoru nad „obywatelem”. Zapisać w Konstytucji można wszystko- a rzeczywistość to zupełnie inna melodia. Wystarczy gra słów, żeby wprowadzić w błąd. Bo przecież niewola- to wolność. A ignorancja to siła. Nie wiem, czy jest to zamyślony krok, czy może przypadek, że połowa socjalistycznej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej pisana jest w słowie” Rzeczpospolita” bez ”y”, a druga połowa pisana jest jako „Rzeczypospolita” z „ y”- pomiędzy ’Rzeczy”, a „ polskiej”. Ja mam w każdym razie taki egzemplarz, który dostałem” za darmo” od pana Aleksandra Kwaśniewskiego, który z kolei rozsyłał egzemplarze Konstytucji po polskich domach z takim błędem. Dostało egzemplarz Konstytucji miliony, w tym ja, ale ja w przeciwieństwie do milionów- ten egzemplarz dokładnie przeczytałem. I to kilka razy- prowadząc swojego czasu w piśmie ”Realista” rubrykę” Pod okupacją soc-Konstytucji”, w której to rubryce opisywałem sprzeczności zawarte w Ustawie Zasadniczej- jak dumnie socjaliści nazywają Konstytucję. Poddani Jej Królewskiej Mości Elżbiety II nie mają Konstytucji- i jakoś żyją.. I nie muszą ciągle interpretować zgodności prawa z Konstytucją, Kierują się zdrowym rozsądkiem.. Pani Katarzyna Bratkowska znana jest ostatnio głównie z zapowiedzi usunięcia człowieka ze swojego łona w Wigilię Bożego Narodzenia(???) I popatrzcie Państwo- w Wigilię Bożego narodzenia zabijać człowieka, kiedy chrześcijanie oczekują na Narodziny Jezusa Chrystusa.(???) Feministki i komunistki tak mają- w tym pani Katarzyna Bratkowska, córka pani Romy Przybyłowskiej- Bratkowskiej. Pani Katarzyna feministka zwolenniczka komunizmu, może w swojej krytyce literackiej tolerować artystę, który nie wyznaje poglądów zabijania, pani Katarzyny Bratkowskiej? Zawsze jej krytyka literacka skażona będzie widzeniem świata poprzez zbijanie niewinnych dzieciaków. To po co mi taka krytyk literacka, jak ma ona zaćmę ideologiczną.? To nie będzie krytyka dzieła literackiego, ale będzie to poszukiwanie sprzeczności z jej widzeniem świata To zabijanie jest bardzo widać ważne dla pani Katarzyny Bratkowskiej- to jest lewicowa ideologia zabijania niewinnych, bo nie mogą się bronić. Pani Katarzyna jest komunistką aborcyjną, feministyczną, należy do komunistycznej Polskiej Partii Pracy. Studia doktoranckie odbyła w Szkole Nauk Społecznych przy Komitecie Centralnym, pardon- przy Instytucie Filozofii i Socjologii przy Polskiej Akademii Nauk. Doktorat zrobiła przy innej komunistce, pani profesor Marii Janion. Obecnie pracuje jako nauczycielka języka polskiego w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym imienia Jacka Kuronia(???) Najbardziej podoba mi się ten komunistyczny patron.,. i ta wielokulturowość. W latach 2008-2009 prowadziła wykłady w ramach podyplomowych gender studies. Chyba w tym wielokulturowym liceum też przemyca coś z tych wykładów, żeby młodzież wielokulturowa wiedziała, że w przyszłości będzie mogła sobie wybrać płeć. Pan Bóg zrobić człowieka mężczyzna- będzie ta mężczyzna mogła sobie wybrać jako płeć- kobieta. Nie wiem jak lewica płciowa poprzerabia mózgi mężczyznom, żeby mogły stać się kobietami. Członka da się na siłą zamienić na trzonka- pardon- członka. Ta mężczyzna buty będzie mogła założyć na wysokiem obcasiem jak się nie uda normalnie- to do dyspozycji jest feministyczny dodatek do Gazety Wyborczej- Wysokie Obcasy. W razie czego. Pani profesor Maria Janion, też komunistka, kształci różnych magistrów, doktorów i innych z tytułami płciowymi, bo też jest feministką. I rozsiewa ideologię komunistyczną we wszystkich postaciach. Zobaczcie Państwo komuna opanowała różne wydziały Polskiej Akademii Nauk i jest tolerowana- dla prawicy nie ma tam miejsca. I to za nasze pieniądze rozbudowują różne” nauki’ ideologiczne, które żadnym naukami nie są. Są ideologią wymierzoną jak trucizna przeciw naszej cywilizacji.. Zatruć, uśmierzyć, zniszczyć. Zrobić pobojowisko- i cel jest w poważnym stopniu zaawansowany. Pani profesor Maria Janion, ogłosiła się jako lesbijka prawdziwa, nie ideologiczna. Na początku lat dziewięćdziesiątych przynależała do Stowarzyszenia na Rzecz Humanizmu i Etyki Niezależnej(???) Na rany Boga! A co to jest” etyka niezależna”? Etyka wynika z zasad. Polacy żyją od 1000 lat w cywilizacji chrześcijańskiej i z niej wynika etyka i moralność. To co to jest” etyka niezależna” i jak ma obowiązywać ta ” niezależna etyka”? Każdy może mieć indywidualną etykę dla siebie, ale jakaś musi obowiązywać obiektywnie. Pachnie mi masonerią ta pani profesor Maria Janion.. Przynależała do Solidarności Pracy i Unii Pracy.. Komunizm wyłazi zewsząd. W latach 1997-2004 uczestniczyła w pracach jury Nagrody Literackiej Nike. Całość powiązana jest z lewicową Gazetą Wyborczą- w obrządku trockistowskim. Polska Akademia Nauk, Polska Akademia Umiejętności, Towarzystwo Literackie im Adama Mickiewicza- demokraty.. Pracowała także w Komitecie ”Polska w zjednoczonej Europie”. Wszędzie jej pełno... Mózg całości organizmu widać opanowany całościowo. I pani Szczepkowska powiedziała swojego czasu, że komunizm się w Polsce skończył.(???). Gdzie się skończył? Przecież nie w Polsce- jak wszędzie siedzą osobnicy komunizujący w różnych formach- każdy robi na swoim odcinku. Komunizm się przepoczwarzył w bardziej- na razie- łagodną formę życia. Ale to na razie- wszystko przed nami. Najpierw trzeba się rozprawić z fundamentem i pogmerać w świadomości, czyli nadbudowie. ”Obywatele” już powoli wariują nie mogąc się połapać o co tu chodzi.. Chodzi o zniszczenie tradycji, cywilizacji i zasad.. A na to miejsce będzie najbardziej” humanitarny i proludzki ustrój”.. Komunizm! Ten co do tej pory już był to tylko 180m milionów ofiar - tak zapisano w Czarnej Księdze Komunizmu.. Co to jest 180 milionów? Lagry, więzienia, dziadostwo, nędza, wspólnota - to wszystko nic! I pani Katarzyna Bratkowska nie wstydzi się przyznawać do tego zwału z ludzkich ciał.. Precz z komuną! WJR
Szef GDDKiA błyskawicznie odwołany
1. Jeszcze parę dni temu Lech Witecki p. o. dyrektora GDDKiA, snuł plany na przyszłość i informował, że w obecnej perspektywie finansowej UE na lata 2014-2020 na drogi krajowe w tym przede wszystkim ekspresowe i autostrady, razem z tzw. wkładem krajowym zostanie wydane około 90 mld zł, a więc niewiele mniej niż w tej poprzedniej. Wymieniał nawet konkretne odcinki autostrad i dróg ekspresowych, które na pewno zostaną zrealizowane z mocną sugestią, że GDDKiA pod jego kierownictwem będzie odpowiedzialna za realizację tego programu. Być może to właśnie snucie tak odległych planów tak bardzo zirytowało wicepremier i szefową resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską, że zwróciła się do premiera Tuska o odwołanie pełniącego obowiązki dyrektora.
2. Szef rządu natychmiast dymisję podpisał, a wicepremier Bieńkowska na pełniącą obowiązki dyrektora GDDKiA (do czasu wyłonienia nowego dyrektora z konkursu), powołała jak się można domyślać swoją znajomą z Katowic, szefową tamtejszego oddziału GDDKiA. Ta błyskawiczna dymisja dyrektora GDDKiA, wydaje się co najmniej zastanawiająca w sytuacji kiedy przez blisko 6 lat (od maja 2008roku) nie był on w stanie wypełnić wymogów formalnych pozwalających na powołanie go na dyrektora, a zaledwie pełnił takie obowiązki. Mimo tego, a także mimo licznych zatargów z wykonawcami robót realizowanych na zlecenie GDDKiA, które skutkowały nie tylko wieloma skargami (w tym także do Komisji Europejskiej) ale także coraz liczniejszymi procesami sądowymi, do tej pory szef tej instytucji był z wielką gorliwością broniony zarówno przez kolejnych ministrów transportu ale także samego premiera Tuska. Ta obrona była argumentowana głównie stwierdzeniami, że dyrektor Witecki jest wręcz „doskonałym obrońcą publicznych środków finansowych przeznaczanych na budowę dróg przed ich rozgrabieniem przez nieuczciwych wykonawców”. Co się takiego stało w ostatnich dniach, że premier Tusk zmienił w tej sprawie zdanie czy już obrońca środków publicznych nie będzie potrzebny, czy też może został sporządzony jakiś raport o ewentualnych odszkodowaniach jakie trzeba będzie płacić wykonawcom, z którymi GDDKiA ma procesy sądowe?
3. Być może do nowej szefowej resortu infrastruktury i rozwoju dotarło stwierdzenie wypowiadane przez wielu ekspertów zajmujących się problematyką drogową, że mimo wydania przez Polskę w ciągu ostatnich 6 lat, ponad 100 mld zł na budowę dróg krajowych w głównie dróg szybkiego ruchu i autostrad, nie ma i długo jeszcze nie będzie pełnego ciągu autostradowego z Zachodu na Wschód (A-2, A-4) ani z Północy na Południe (A-1, A-3). Być może dotarły do niej także informacje, że w takiej na przykład Hiszpanii podczas wielkiego programu budowy autostrad i dróg szybkiego ruchu, realizowanego przez ten kraj w dużej części za unijne pieniądze, powstał silny krajowy sektor budowlany z kilkoma dużymi firmami budowlanymi, które teraz wygrywają przetargi budowlane w całej Europie w tym także w Polsce. W Polsce natomiast firmy realizujące kontrakty drogowe w większości mają olbrzymie kłopoty finansowe, a cześć z nich w tym nawet duże giełdowe znajdują się w upadłości .Wystarczy wymienić tylko takie olbrzymy jak DSS, PBG czy Hydrobudowa, a także trochę mniejsze jak POLDIM czy Aprivia. Ostatnio z kilku kontraktów drogowych została wyrzucona spółka giełdowa Polimex-Mostostal, która nie upadła tylko dlatego, że jest podtrzymywana przez kontrakty rządowe w energetyce. O już setkach mniejszych firm budowlanych będących podwykonawcami tych wielkich, które od dawna są już w likwidacji, nie wypada już nawet wspominać. Być może to jednak właśnie te fakty, że wydaliśmy ogromne pieniądze, wybudowano za nie rozproszone odcinki dróg, a połowa sektora budowlanego, który uczestniczył w tych kontraktach już znalazła się w upadłości, a także liczne procesy wykonawców z GDDKiA, które grożą tej instytucji wielomiliardowymi odszkodowaniami, spowodowały, że jej dyrektor został wreszcie odwołany. Kuźmiuk
Układ, czyli PiS Siedmiu lat, długich siedmiu lat potrzebowała rządząca sitwa, by się zorientować, dlaczego jej nic nie wychodzi. Wreszcie się zorientowała: prokuratura jest ciągle pisowska! Dopóki się jej nie obejmie rządową kontrolą i nie "odpisi", nie uda się rozliczyć zbrodni IV Rzeczypospolitej. A dopóki się nie rozliczy zbrodni IV RP, nie udadzą się ani autostrady, ani darmowe laptopy dla każdego ucznia, ani ściągnięcie z powrotem Polaków z Anglii i Irlandii, ani nawet wykastrowanie pedofilów. Co prawda, przed objęciem władzy przez PO hasło uniezależnienia prokuratury od rządu było jednym z najgłośniej przez obecną władzę podnoszonych, a jej medialni kibice po prostu zachłystywali się argumentami, jak bardzo jest to niezbędne dla praworządnego funkcjonowania państwa. Ale to był inny etap, zatem i inna mądrość etapu: rządzili "oni", więc należało robić wszystko, co rząd osłabiało. Teraz rządzimy "my", więc trzeba, aby rząd na absolutnie wszystko rozpościerał kontrolę. Kiedy rządzili "oni", i kiedy starali się objąć swą władzą rozmaite dziedziny życia publicznego, argumentem, jakiego używali, było odbieranie wpływów "układowi". Dlatego zmieniono w ekspresowym tempie ustawę o radiofonii i telewizji, by wyrwać media publiczne z rąk "układu", dlatego wywalono z kluczowego resortu jednego dnia kilkunastu wiceministrów, bo byli z "układu", dlatego mianowano na to czy inne stanowisko niefachowca, bo wszyscy fachowcy byli z "układu". Zamieściliśmy wtedy w "Rzeczpospolitej", pośród innych analiz, taki zwięzły, ale bardzo treściwy artykuł: "Wysokie koszty walki z układem". Do dziś uważam, że była to najlepsze analiza dwuletnich rządów braci Kaczyńskich, zresztą, wbrew ujadaniu platformerskich propagandystów, znacznie bardziej wobec nich krytyczna niż cała razem wzięta twórczość ludzi pokroju Wołka, Kuczyńskiego czy Mazowieckiego juniora, bo merytoryczna. Chciałoby się rzec − było, minęło. Ale właśnie nie minęło. Ten artykuł znowu jest bardzo aktualny, proszę go wyguglać i samemu się przekonać. Różnica jest tylko jedna: nazewnictwo. W ustach polityków PiS argumentem dla budzących wątpliwości działań była walka z układem. W ustach polityków PO jest nim walka z PiS. Ewentualnie jeszcze, tam, gdzie dopatrywanie się spisku PiS byłoby nazbyt już groteskowe, z lobbystami. Źli lobbyści na przykład przetrzymywali w OFE pieniądze obywateli, których rząd potrzebował do załatania deficytu budżetowego, wyciągali pieniądze od rodziców przedszkolaków, organizując maluchom zajęcia dodatkowe, a teraz sabotują rządowy plan, by po tym, jak już każdy uczeń dostał obiecany darmowy laptop, dać mu jeszcze darmowy podręcznik. Ale już w służbie zdrowia widać symbiozę: za kolejki i brak pieniędzy w NFZ odpowiadają oczywiście lobbyści, ale lobbyści owi działają za pośrednictwem PiS. W prokuraturze natomiast problem stanowi to, że - jak to sformułował łaszący się niestrudzenie o uznanie salonów i dopuszczenie sitwy mecenas Giertych - jest "mocno upolityczniona po stronie PiS". Bo postawiła zarzuty byłemu ministrowi Nowakowi (zarzuty duperelne, nieistotne, bo nie z oświadczenia majątkowego go należy rozliczać, ale z prezentów od kolesiów zarabiających miliony na kontrolowanych przez niego przetargach − tu pan premier ma prawdziwych lobbystów, gdyby akurat zebrało mu się z "lobbingiem" powalczyć), odmówiła natomiast postawienia zarzutów Antoniemu Macierewiczowi. No, wiadomo, przecież Andrzej Seremet nominowany został przez Lecha Kaczyńskiego! Żeby takie wywody traktować poważnie, trzeba być zwyczajnie głupim. Seremet, owszem, nominowany został przez ówczesnego prezydenta, ale jako mniejsze zło, bo musiał on wybrać jednego z trzech kandydatów, a dwóch pozostałych było dla niego zupełnie nie do przyjęcia. Proszę przyjrzeć się, co robi prokurator generalny w sprawie tragedii w Smoleńsku. Proszę choćby przeczytać wywiad, który kiedyś, jeszcze dla "Wprost", przeprowadził z nim Andrzej Stankiewicz. Czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach może podejrzewać, że człowiek w jakikolwiek sposób kontrolowany przez Jarosława Kaczyńskiego czy bodaj sympatyzujący z nim prowadziłby w sprawie tak dla lidera opozycji kluczowej tak obstrukcyjne działania? Prokuratura w Polsce jest wciąż, w zasadniczym zrębie, prokuraturą peerelowską, którą przyuczano latami, że pełni rolę usługową wobec MO i SB: co tamci przynosili, prokurator klepał. I na niskim poziomie, gdzie nikt się nie spodziewa rozliczeń, nadal tak prokuratorzy działają - proszę przyjrzeć się choćby sprawom "Starucha" czy "Antykomora". Ale bezpodstawne oskarżenie byłego ministra, który może ministrem stać się znowu... Tu już prokuratorzy wolą być ostrożni, i wcale im się nie dziwię. Nie będę się wdawał w meritum - rzekomą odpowiedzialność Macierewicza za "zniszczenie" kontrwywiadu uważam za równie z d... wziętą, jak "naciski", "zamordowanie Blidy" i inne "zbrodnie" IV RP. Ale rozumiem, jak bardzo zależało władzy, by kolejny propagandowy spektakl z cyklu "rozliczania dusznej atmosfery" urządzić właśnie w trybie prokuratorskim, a nie przed sejmową komisją. Bo przed komisją nie da się zrobić tak, żeby Macierewicz nie miał głosu, a wtedy usłyszą Polacy mnóstwo rzeczy o panu Komorowskim i innych prominentnych platformersach, których władza zdecydowanie nie chce, by usłyszeli. Cóż, siedem lat temu pewnie by się znalazł prokurator, skłonny zaryzykować i nagiąć przepisy. Przy obecnych słupkach i rokowaniach Tuska już takiego zabrakło. Zresztą, śmieszne jest to oburzenie, że prokuratura powołała się na, delikatnie mówiąc, nieprofesjonalny tryb powołania komisji weryfikacyjnej WSI, nie dający jej członkom statusu funkcjonariuszy publicznych. Akurat doskonale wiadomo, kto tę komisję tak właśnie a nie inaczej powołał - macie winnego pod ręką i nie trzeba żadnych prokuratur. Jest to ówczesny minister obrony z PiS, który, tak się składa, aktualnie jest ministrem spraw zagranicznych z PO, bo w porę wymienił przyjaciół. Szef NFZ stawia się ministrowi zdrowia? No to widać jest z PiS albo, jak Balcerowicz, kupiony przez lobbystów. Szef UOKiK utrudnia? Won z pisowcem. A teraz nagle prokuratura nie chce się podporządkować poleceniom rządu? Nie spełnia zapotrzebowania, choć wyraźnie się jej mówi, co ma zrobić? Widać oni też są z układu... tfu, z PiS. I teraz widzicie państwo, dlaczego gdyśmy w "Rzeczpospolitej" drukowali wspomniany wyżej tekst o wysokich kosztach walki z "układem", media tuskowe zapluwały się z nienawiści do nas, wmawiając, jakobyśmy byli "pisowcami". Czy dlatego niby nimi byliśmy, że chwaliliśmy PiS? Czasem, jak było za co, ale przeważnie pisaliśmy krytycznie. Tylko że krytykowaliśmy nie za to, za co tuskolizy. Za sprawy merytoryczne, a nie za niski wzrost, brak konta w banku, "duszną atmosferę", "faszyzowanie" i inne takie brednie. Dlatego, że nie chcieliśmy uczestniczyć w tej obrzydliwej nagonce, jaką TVN, "Wyborcza" i inne organa propagandowe na ówczesny rząd prowadziły, nie przebierając w środkach i zarzutach. A nie chcieliśmy, bo wiedzieliśmy dobrze już wtedy, że straszenie sitwą Kaczyńskiego i możliwością nadużyć w walce z "układem" nie wynikało z tego, żeby obecne tuskolizy nie chciały w Polsce rządów sitwy i nadużywania władzy. Oni tylko chcieli, i chcą nadal, żeby rządziła ich sitwa, i żeby nadużyć dopuszczano się w ich interesie. Dziś, widząc jak gładko popełnia Tusk - pod pozorem walki z "pisowcami" - dokładnie te same grzechy, o które oskarżano Kaczyńskich, i jemu salony biją za nie gromkie brawa i gorliwie zachęcają, nie mam już co do tego najmniejszych wątpliwości. I państwo też nie powinniście ich mieć. Ziemkiewicz
Łukasz Warzecha: Kukliński: Bohater i zdrajcy "Jeśli on był bohaterem, to kim my byliśmy?" - miał powiedzieć o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim Wojciech Jaruzelski. Faktycznie - jeżeli on nie był zdrajcą, to kim byli ci, którzy za pracę dla Amerykanów postawiliby go przed plutonem egzekucyjnym? Kim byli Jaruzelski, Kiszczak, Ciastoń i inni? To całkiem oczywiste: to oni byli zdrajcami, nie Kukliński.
Żeby dojść do tego wniosku, wystarczy się zastanowić nad samym pojęciem zdrady. Zdrada to zaprzedanie się, sprzeniewierzenie, zerwanie przyrzeczeń i obietnic lojalności. Kukliński zaiste złamał peerelowską przysięgę. Tylko czy ta przysięga powinna go w ogóle wiązać? Tak mogą sądzić tylko ci, dla których wszystko jest względne, a prawdę można zadekretować. To ci sami, którzy uważają, że prawo zawsze jest słuszne, bo przecież zostało uchwalone. Takie rozumowanie w prosty sposób prowadzi do podporządkowania się, a nawet popierania totalitaryzmów. Ustawy norymberskie zostały uchwalone zgodnie z prawem. Czy to oznacza, że były słuszne? Tu nie ma miejsca na relatywizowanie. W czasie zimnej wojny istniały rozmaite cienie i subtelności, ale w planie strategicznym sprawa była jednoznaczna: trwał konflikt pomiędzy światem wolnym a światem wziętym za twarz przez sowieckie imperium. Polska nie była wolna, a ludzie, którzy nią rządzili, dbali, żeby się taką nie stała. To akurat banalnie proste. W tym konflikcie różne osoby zajmowały różne pozycje. Absurdem byłoby twierdzić, że każdy, kto po stronie Wschodu zajmował jakiekolwiek oficjalne stanowisko, opowiadał się za zniewoleniem ojczyzny. Taki oderwany od rzeczywistości schemat przedstawiają nam ci, którzy chcieliby skasować ów prosty podział na świat wolny i świat zniewolony, bo bardzo im on nie pasuje. Wykrzykują: "I co, może każdy partyjny, każdy dyrektor państwowej firmy, a może nawet każdy, kto w PRL pracował, był zdrajcą? Ha ha ha!". Oczywiście, że nie był i nikt tego nie twierdzi. Tyle że - czego owi obrońcy szarości nie chcą już przyznać - istniały różne poziomy zaangażowania. Partyjny dyrektor zjednoczenia czy partyjny wojewoda mogli być w istocie porządnymi ludźmi, starającymi się zrobić w chorym systemie, ile się dało. W Sejmie PRL zasiadali też posłowie tacy jak Stefan Kisielewski. Zresztą system zwykle tych porządnych ludzi po jakimś czasie ich niszczył, bo niszczenie ludzi porządnych było jego immanentną cechą. Lecz w pewnych miejscach i na pewnych stanowiskach poziom zaprzedania nie pozostawiał miejsca na szarość. Oficerowie UB czy potem SB, poza nielicznymi przypadkami w rodzaju majora Hodysza, członkowie KC PZPR, a szczególnie najważniejsze postaci wojskowej junty Jaruzelskiego nie łapią się na wieloznaczność. Tam sprawa jest prosta: ci ludzie najzwyczajniej w świecie działali przeciwko własnemu krajowi i przeciwko jego obywatelom. I za to powinni byli po 1989 odpowiedzieć przed sądem, co się nie stało. Kukliński był ich lustrzanym odbiciem, stając po stronie wolnego świata, podjąwszy największe osobiste ryzyko z tym związane. Nic dziwnego, że ci, którzy zaprzedali się złu, nie mogą się zgodzić, aby oddać mu należną cześć. Jeszcze ciekawsza jest postawa tych, którzy lubią o sobie myśleć, że zawodowo trwali w strefie szarości. Tworzą własną legendę jako profesjonalistów, którzy właściwie nawet w czasie komuny pracowali na rzecz polskiego interesu. Dla byłych funkcjonariuszy służb PRL - którzy dobrze się odnaleźli również w wojskowych lub cywilnych służbach III RP - sprawa Kuklińskiego jest jasna. Zarówno lansowany ostatnio w mediach Aleksander Makowski, jak i były szef WSI Marek Dukaczewski z pasją i zacięciem podkreślają, że Kukliński był zdrajcą i że nie zaakceptują go jako bohatera. Czynią tak, bo jednoznaczny wybór, jakiego dokonał pułkownik, niszczy narrację, którą nas epatują. Ryszardowi Kuklińskiemu odmawiają także należnego miejsca ci ze świata polityki, którzy żyją ze wspierania resentymentów wielbicieli Jaruzelskiego czy Dukaczewskiego. Dla polityków lewicy wciąganie Kuklińskiego w strefę szarości jest rytualnym ukłonem w stronę sporej części ich elektoratu. W stronę tych wszystkich, którzy nie tylko podzielają chory sentyment do PRL, ale i tych, którzy sami przed sobą nie chcą się przyznać, że mogli i powinni byli być wtedy mniej gorliwi, mogli żyć porządniej. Czasem zresztą dotyczy to nie tylko przeszłości, ale i teraźniejszości. Kukliński jest dla nich wyrzutem sumienia. Gdy mija 10. rocznica śmierci pułkownika, część mediów usilnie stara się wtłoczyć Wojciecha Jaruzelskiego w schemat miłego, starszego celebryty, ciągnąc serial „Miłosne perypetie pana generała”. To ocieplanie wizerunku człowieka, odpowiedzialnego za zbrodnie stanu wojennego i grudniową masakrę w 1970 r. jest równie żenujące co wszystkie podobne próby, dotyczące któregokolwiek z totalitarnych przywódców. W gruncie rzeczy wszyscy oni byli miłymi panami ze swoimi zabawnymi słabostkami. Miałkość tych opowieści w porównaniu z życiorysem Kuklińskiego uderza. Paweł Kowal, europoseł Polski Razem Jarosława Gowina, rzucił pomysł, aby warszawską Aleję Armii Ludowej przemianować na Aleję Ryszarda Kuklińskiego. Pomysł ze wszech miar słuszny, ale obecnie bez szans na realizację. Gdyby takiej zmiany dokonano, oznaczałoby to przyznanie, że Armia Ludowa (następczyni Gwardii Ludowej) była zwykłą sowiecką agenturą, która w czasie niemieckiej okupacji pełniła skrajnie szkodliwą rolę, działając przeciwko polskiemu Państwu Podziemnemu, kooperując nierzadko z okupantem przeciwko Armii Krajowej. Trwanie Alei Armii Ludowej w stolicy Polski to tak, jakbyśmy zachowywali w centrum Warszawy pomnik Stalina albo pomnik Wandy Wasilewskiej. Gdyby Armię Ludową zastąpił Kukliński, byłoby to jednoznaczne opowiedzenie się po stronie wolności. I właśnie dlatego tak wielu nie jest w stanie się na to zgodzić. Łukasz Warzecha
Zwycięski pochód „nauki przodującej” Narodowe Centrum Nauki rozpoczęło działalność w 2011 roku, powołane oficjalnie gwoli „finansowania badań podstawowych”, w dodatku „bez nastawienia na praktyczne zastosowania ani użytkowanie” - oczywiście z pieniędzy zrabowanych uprzednio podatnikom. Z nadania ministra nauki i szkolnictwa wyższego, którym tempore criminis była pani Barbara Kudrycka, co to teraz - jak to powiedział Józef Stalin o Adolfie Hitlerze - „obawiając się sądu zagniewanego ludu”, podobnie jak słynny minister Jacek „Vincent” Rostowski, wycofała się z rządu na z góry upatrzone pozycje - więc z nadania pani minister Kudryckiej, dyrektorem wspomnianego Centrum jest pan prof. Andrzej Jajszczyk. Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, by prawdziwa cnota nie pozostała bez nagrody i kiedy w przyszłości potomność będzie z rosnącym niedowierzaniem czytać o działalności tych wszystkich instytucji, żeby wiedziała, komu stawiać pomniki, a komu obalać - ale również dlatego, że deklaracja, iż te „badania podstawowe” nie są nastawione na „użytkowanie” to tylko taka kokieteria. W ogóle za cudze pieniądze, to każdy mądry - o czym najlepiej świadczy przypadek pani wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Niczym pieniądze za pacjentem w naszej służbie zdrowia, szła za nią reputacja wielkiej profesjonalistki, jako że dawała każdemu, kto prawidłowo, albo przynajmniej ładnie poprosił. Mam oczywiście na myśli pieniądze z Unii Europejskiej, dzięki którym niejeden założył starą rodzinę na takiej samej zasadzie, jak Cześnik Raptusiewicz swoją szablą niejednego posła wykrzesał z kandydata.Więc Narodowe Centrum Nauki sypnęło zrabowaną uprzednio podatnikom forsą dla Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, która, mimo transformacji ustrojowej, najwyraźniej pozostała wierna swemu pierwotnemu powołaniu krzewienia przybranego w naukowy kostium szamaństwa. Za te pieniądze Instytut ma urządzić w marcu konferencję pod tytułem: „Zwierzęta i ich ludzie”, podczas której luminarze „nauki przodującej” podzielą się swymi odkryciami w dziedzinie stosunków ludzi ze zwierzętami i zwierząt między sobą. Jak pamiętamy ze słynnego przemówienia Józefa Stalina, nauka dzieli się na dwa rodzaje: „nauka przodująca” i pozostała. Przedstawicielem „nauki przodującej” był Aleksy Stachanow, ponieważ „obalił istniejące w nauce normy pracy”. „Nauka przodująca” jest nosicielem nieubłaganego postępu, który - jak zauważył Edek, bohater sztuki Sławomira Mrożka „Tango” - ma miejsce wtedy, gdy nie tylko przód idzie do przodu, ale kiedy również tył idzie do przodu. I rzeczywiście! Jeszcze w naszym nieszczęśliwym kraju siły nieubłaganego postępu nie uporały się z uśmierzeniem ostatnich podrygów ginącego świata, co to, puszczając mimo uszu przestrogi Meryl Streep próbuje sypać piasek w szprychy rozpędzonego koła Historii i zuchwale sprzeciwia się genderactwu, które nie tylko jest przecież zatwierdzone w charakterze perły wiedzy przez communis opinio doctorum pod przewodnictwem pani filozofowej Magdaleny Środziny, ale wychodzi naprzeciw marzeniom uciśnionych przez męskie szowinistyczne świnie kobiet, które aż przebierają nogami, nie mogąc doczekać się chwili, „żeby książę także zachodzić musiał w ciążę” - a już na horyzoncie pojawiła się nowa jutrzenka swobody w postaci „studiów animalnych”, które będą przedmiotem wspomnianej konferencji. Podstawową tezą tej nowej gałęzi nauki przodującej jest pogląd, iż zwierzęta są jak ludzie. Wynika z tego a contrario, że ludzie są jak zwierzęta. I rzeczywiście - kiedy przyglądamy się naszym Umiłowanym Przywódcom, zwłaszcza z dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota, albo resortowym celebrytom, to pogląd ten, przynajmniej prima vista, wydaje się prawdopodobny. Nie o to jednak przede wszystkim chodzi, tylko o to, że wspomniana konferencja jest zwiastunem nowego etapu w rozwoju „nauki przodującej” - etapu na którym genderactwo stanie się przestarzałe, a kto wie - może nawet obciachowe? Jak wiadomo, zarówno genderactwo, jak i „studia animalne” zostały sprokurowane w ramach rozwijania „socjalizmu naukowego”, zapoczątkowanego przez słynną spółkę Marks&Engels, gwoli stworzenia pozorów naukowego uzasadnienia dymania proletariatu przez rewolucyjną lewiznę. Niestety - tradycyjny, pierwotny proletariat, to znaczy - pracownicy najemni - rewolucyjną lewiznę gremialnie olali, a poza tym nigdy nie byli prawdziwymi sojusznikami rewolucji. Taki prolet myślał tylko o tym, żeby przestać być proletem, to znaczy - żeby się wzbogacić, a kiedy już mu się to udało, stawał się nieprzejednanym wrogiem lewizny, nie bez powodu podejrzewając, że będzie próbowała odebrać mu z takim trudem zgromadzony dorobek. Toteż lewizna najbardziej nienawidzi „drobnomieszczanina”, czyli proletariusza wzbogaconego. Zatem kiedy tradycyjny prolet się od lewizny odwrócił, jej argusowe oko spoczęło na kobietach. Kobieta bowiem, wszystko jedno - bogata, czy biedna - kobietą być nie przestanie, więc trzeba jej tylko wmówić, że jest oprymowana przez męskie szowinistyczne świnie i już lewizna będzie mogła ją wyobracać na wszystkie strony. Ale kobiety, to jednak osoby dorosłe, więc nie zawsze ta perswazja się udaje, zwłaszcza nie udaje się wtedy, gdy taka jedna z drugą kobieta natrafi na męską szowinistyczną świnię, która przypadnie jej do gustu. Wtedy jest dla świętej sprawy rewolucji bezpowrotnie stracona. Na wszelki tedy wypadek lewizna upatrzyła sobie rezerwuar proletariatu zastępczego w dzieciach. Bo dzieci - jak to dzieci - tylko im wódka i panienki w głowie, więc jak ktoś im powie: „róbta, co chceta!”, to z tej radości gotowe dać się nawet na ołtarzu rewolucji zaszlachtować. Z jednej strony niby tak, ale z drugiej - jak ktoś próbuje im pozabierać zabawki, to natychmiast rzucają się do gardła. Dlatego najbezpieczniejszym proletariatem są właśnie zwierzęta. Ten, kto kreowałby się rzecznikiem interesów animalnych, może spokojnie sięgnąć po władzę nad światem, zwłaszcza w warunkach demokracji politycznej - bo przecież zwierząt, ot takich choćby owadów, jest znacznie więcej, niż ludzi, a po drugie - animalia nie będą przecież takiej reprezentacji, ani takiego przywództwa kwestionowały, nawet, gdyby ktoś, na przykład Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, im w tej sprawie zafundowała referendum. Trzeba tylko postawić znak równości między zwierzętami i rodzajem ludzkim, a warto przypomnieć, że pierwszy, milowy krok w tym kierunku w naszym nieszczęśliwym kraju został zrobiony w postaci ustawy stanowiącej, iż zwierzęta są „istotami czującymi”. To niby jeszcze nie to samo, ale powiedzmy sobie otwarcie i szczerze - czy taka np. pani Katarzyna Maria Piekarska nie jest „istotą czującą”? A skoro jest, to wszystko - jak powiadają gitowcy - „gra i koliduje”, więc n’en parlons plus. A w dodatku, skoro Narodowe Centrum Nauki sypnęło zrabowanym uprzednio podatnikom groszem, to tylko patrzeć, jak zaleją nas rozprawy doktorskie i habilitacyjne, podobnie jak za pierwszej komuny na temat „centralizmu demokratycznego”, czy innych, podobnych wynalazków „nauki przodującej”, którą Polska Akademia Nauk z podziwu godnym samozaparciem krzewi w naszym nieszczęśliwym kraju od czasów, gdy Józef Stalin powierzył jej polityczne rukowodstwo nad tutejszą, tubylczą szaraszką. Stanisław Michalkiewicz
15/02/2014 Trybunał Konstytucyjny - to czwarta izba parlamentu w demokratycznym państwie prawnym, w odróżnieniu od państwa prawnego. Bo ci innego państwo prawne, a co innego- demokratyczne państwo prawne. To są dwie różne rzeczy: państwo prawa, to państwo, w którym szanuje się raz ustanowione prawa zgodne z prawami naturalnymi, a demokratyczne państwo demokratycznego prawa to wielki chaos wywoływany ciągłym ustanawianiem nowych praw. Im więcej praw człowieka, dla człowieka i przeciw człowiekowi- tym bardziej chore jest państwo. I dlatego wszystkie demokratyczne państwa prawne są chore- na socjalizm. Demokracja musi równać się socjalizm. Najpierw demokracja- a potem socjalizm. Tak jest lepiej dla socjalizmu. Lud nie kojarzy demokracji z socjalizm, tym bardziej, że propaganda wmawia mu, że demokracja jest synonimem wolności. Jest dokładnie odwrotnie: demokracja jest synonimem niewoli. Im więcej demokratycznie przegłosowanych ustaw- tym więcej niewoli dla ludzi, w demokracji zwanych” obywatelami”. W Polsce ustawy projektuje rząd- władza wykonawcza, rząd przekazuje swoje pomysły do Sejmu- władzy ustawodawczej- tam odbywają się zaklęcia czytania lub przesypiania tych ustaw ( vide pan Jacek Kuroń z termosem!)i stamtąd – po przeczytaniu( moim zdaniem zdecydowana większość posłów tych ustaw nie czyta!) i przegłosowaniu większościowym- ustawa wędruje do Senatu, tam jest przyklepywana i przekazywana prezydentowi do podpisania. Prezydent wetuje albo kieruje do… Trybunału Konstytucyjnego, którego orzeczenia obecnie są ostateczne. To po co Sejm i Senat? Niech rząd wymyśla- a Trybunał orzeka, czy ustawa wymyślona przez rząd przeciw nam- jest zgodna z Konstytucją.. Będzie na pewno taniej. Tym bardziej, że ustawa nie musi być zgodna ze zdrowym rozsądkiem- wystarczy, że jest zgodna z Konstytucją, która z kolei nie jest zgodna ze zdrowym rozsądkiem.. Jak wszystko w socjalizmie . Wystarczy ją przekartkować. Jedne artykuły są sprzeczne z innymi, tamte z kolei z jeszcze innymi, a całość sprzeczna jest ze zdrowym rozsądkiem. I jest strasznie opasła. No nie tak jak Traktat Lizboński, ale bardzo.. 243 artykuły.. Koszmar! Dlaczego dzisiaj wspominam o Trybunale Konstytucyjnym, którego początki sięgają roku 1982- a więc mrocznych czasów stanu wojennego, kiedy jeszcze towarzysz Wojciech Jaruzelski szedł na wojnę, i w obronie socjalizmu wprowadził stan wojenny. To był rok 1981- potrzebował ośmiu lat, żeby przygotować całą tę próżniaczą klasę polityczną do miękkiego lądowania. Żeby gdzieś się odnalazła w nadciągającej rzeczywistości bankructwa Imperium Sovieticus. I tak powstała ustawa Wilczka, która przydała się też milionom Polaków, którzy po prostu wzięli się za robotę i uratowali kraj przed kompletnym bankructwem socjalizmu.. A dlaczego wspominam? Bo pan sędzia Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego, czwartej izby parlamentu nie wybieranego w wyborach bezpośrednich, która- moim skromnym zdaniem wymyślona została po to, żeby nikt, nigdy w Polsce nie zmienił ustroju socjalistycznego, na wolnorynkowy- zwrócił się z zapytaniem o koszty odwrócenia zmian w OFE(????) Na straży status quo stoi piętnastu sędziów Trybunału utworzonego ustawą z 26.03.1982 roku(!!!- podczas stanu wojennego!)- ustawą o zmianie Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej( pisanej przez”y”)( Dz.U z roku 1982 Nr 11 poz.83). Prezes niezależnego Trybunału politycznego, bo zasiadają tam ludzie o określonych sympatiach politycznych- na przykład pan profesor Andrzej Rzepiński zwolennik Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej. Do roku 1981 w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W swoim życiu był także II sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego. Jak słyszę słowa” profilaktyka społeczna” czy” resocjalizacja” – dostaję gęsiej skórki. Do tego” demokracja” i „prawa człowieka” W 2005 roku pan profesor Andrzej Rzepliński kandydował na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich z rekomendacji Platformy Obywatelskiej. Był związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. zasilaną pieniędzmi przez pana G.Sorosa. Niektóre państwa wprowadzają zakazy finansowania obcych organizacji spoza terytorium własnego państwa z pieniędzy obcych, wrogich danemu krajowi- organizacji. I prezes Trybunału Konstytucyjnego zwraca się do władzy wykonawczej, żeby ta powiedziała mu o kosztach zmian w OFE(??) To jakieś curiosum kompletne! Trybunał Konstytucyjny mający się zajmować sprawdzaniem zgodności uchwalanych ustaw z Konstytucją, zajmuje się pytaniem o jakieś koszty, które nie powinny go interesować. Bo co.? Jak koszty będą za duże- zdaniem Trybunału Konstytucyjnego- to będzie inny wyrok, a jak małe- to będzie inny (???). Ma być sprawdzenie zgodności z Konstytucją, skoro już ten Trybunał został powołany przez pana generała Wojciecha Jaruzelskiego. Bo pracę zaczął od roku 1986, po trzyletnich kłótniach o kompetencje. W końcu ustalono, że orzeczenia mogą być odrzucane większością 2/3 głosów. I przeciwnicy PRL-u twierdzą, że w PRL-u nie było demokracji. A co było? Monarchia? To wszystko to jakaś straszna lipa i atrapa. Nie dość, że gówno ustawowe- przepraszam za brzydkie słowo- zalewa nas systematycznie jakby pękła jakaś rura kanalizacyjna w Sejmie i Senacie, to jeszcze odbywają się targi pomiędzy władzą wykonawczą i sądowniczą w celu ustalenia orzeczenia.. Istne curiosum. Dwóch kolegów ustala orzeczenie.. I to jest ustalanie zgodności norm prawnych niższego rzędu, rangi ustawowej lub podstawowej, z normami prawnymi wyższego rządu, przede wszystkim z Konstytucją i niektórymi umocowaniami międzynarodowymi- „sąd nad prawem”. A wiecie Państwo co zapewnia” niezależność” Trybunału Konstytucyjnego? Tak jest napisane w Wikipedii. Zapewnia mu przede wszystkim zakaz wybierania sędziego na kolejną kadencję(???) Niemożliwe? A na pierwszą? To są wybory polityczne pomiędzy sobą.. Wszyscy sędziowie są z klucza politycznego, albo powiążanego- bezpartyjni. Prezesa i wiceprezesa powołuje na to stanowisko- prezydent. Do wyboru ma po dwóch kandydatów podsuniętych mu do wyboru przez Zgromadzenie Ogólne ONZ, pardon- oczywiście Sędziów Trybunału.. Szanowni Państwo! Nawet mysz się nie prześlizgnie przez tę skorupę ustanowioną dla swoich.. Żaden obcy nie da rady! Ile roboty przed nami. Orban jedynie ograniczył rolę Trybunału. Moim zdaniem należałoby go zlikwidować..
Prezes Trybunału zwraca się do strony w sprawie, nie czy kradzież pieniędzy z drugiego filara jest złodziejstwem czy nie- ale jemu chodzi o koszty tej kradzieży(!!!)). Nie chodzi o kradzież, ale o koszty kradzieży, Czy są nie za wysokie? I jeszcze chcą powołać następne ciało do sprawdzania niezależności.. Aktuariusz Krajowy(???) I co to pomoże? Kto będzie w tym Aktuariuszu? Znowu z klucza politycznego sami apolityczni. Byle ekspert wie, że kradzież nie jest zgodna z dziesięciorgiem przykazań, ale może być zgodna z Konstytucją ustanowioną przez człowieka. A ciekawe, czy kradzież w sklepie do 420 złotych jest zgodna z Konstytucją, czy też nie? …może Trybunał by to sprawdził? WJR
Program PiS - zdrowie, praca, rodzina
1. Dzisiaj w hali Arena Ursynów od godziny 10-tej rozpoczną się obrady Kongresu Prawa i Sprawiedliwości, podczas którego zostanie zaprezentowany program naszej partii składający się z dwóch segmentów. Pierwszy zawiera nasze zasady i wartości, a także diagnozę stanu państwa po ponad 6 latach rządów koalicji Platformy i PSL-u, drugi to nasz Projekt dla Polski składający się z 5 części: naprawa państwa; gospodarka i rozwój; rodzina; społeczeństwo; Polska w Europie i Świecie. Program ma formułę otwartą dlatego też na Kongresie zostanie powołana Rada Programowa pod przewodnictwem prof. Piotra Glińskiego, który dobierając sobie ekspertów głównie spoza Prawa i Sprawiedliwości, będzie pracował do wyborów parlamentarnych 2015 roku nad jego ostateczną wersją.
2. Ponieważ jestem jednym z jego współautorów w tym w szczególności tej części która jest poświęcona gospodarce i rozwojowi, poniżej zaprezentuję dwie ważne kwestie tutaj zawarte. Pierwsza to słynny już 1 bilon środków na inwestycje, które chcemy uruchomić w latach 2015-2021. Środki te to zarówno pieniądze z budżetu UE na lata 2014-2020, środki z budżetu krajowego i budżetów jednostek samorządu terytorialnego na tzw. wkłady własne, dodatkowe kredyty z systemu bankowego między innymi poprzez uruchomienie na większą skalę systemu gwarancyjnego w ramach Banku Gospodarstwa Krajowego, środki przedsiębiorców, wreszcie w większym niż dotychczas zakresie wykorzystanie zasobów majątkowych kluczowych spółek skarbu państwa. Środki funduszu spójności to razem z wkładem własnym ok. 500 mld zł (83 mld euro w cenach bieżących +około 40 mld euro wkładu własnego), a środki inwestycyjne w ramach Wspólnej Polityki Rolnej (całość tych środków to ponad 32 mld euro w cenach bieżących) to około 11 mld euro, a razem z wkładem własnym to około 18 mld euro, a więc około 80 mld zł. Kolejne środki to uruchomienie nadpłynności banków komercyjnych przynajmniej na kwotę 160-220 mld zł (10-14% PKB) na wzór uruchomionego w strefie euro przez EBC programu LTRO (Long Term Refinancing Operation) na kwotę 1,3 bln euro (ok.10% PKB krajów strefy euro) czy poza strefą euro programów uruchomionych w W. Brytanii, czy na Węgrzech. Kolejna grupa środków to zwiększenie akcji gwarancyjnej Banku Gospodarstwa Krajowego przynajmniej do kwoty 65- 100 mld zł, zwiększenie programu inwestycyjnego Polskie Inwestycje Rozwojowe z obecnych około 20 mld zł do przynajmniej 45-60 mld zł (być może powołanie nowej spółki realizującej ten program), a także uruchomienie Funduszy Inwestycji Zamkniętych spółek skarbu państwa (przy przeznaczaniu na to tylko 1/4 osiąganego przez nie zysku netto), które wsparte kredytami, gwarancjami, mogą przynieść około 75-150 mld zł środków inwestycyjnych w ciągu najbliższych 7 lat. Wreszcie ostatnia grupa środków to te, które posiadają przedsiębiorcy na swoich rachunkach długoterminowych (średniorocznie w ostatnich kilku latach około 200 mld zł). Wprowadzając w podatku CIT możliwość wliczenia w koszty uzyskania przychodów, wydatków inwestycyjnych w roku ich poniesienia (a w przypadku wydatków innowacyjnych nawet możliwość 2-krotnego ich odliczenia- drugi raz od podstawy opodatkowania po opatentowaniu albo po wdrożeniu wynalazku), zachęcimy przedsiębiorców do wykorzystania tych środków. Wsparte kredytem mogą przynieść przynajmniej 300 mld nakładów inwestycyjnych w ciągu najbliższych 7 lat.
3. Po drugie duże nakłady inwestycyjne zarówno publiczne jak i przede wszystkim prywatne, a także wzrost konsumpcji, uruchomią dwa nieczynne do tej pory motory naszego wzrostu inwestycje i konsumpcję (w ostatnich latach wzrost PKB był zapewniany głównie przez eksport netto), a to oznacza powrót gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu (przynajmniej 5-6% PKB rocznie), a tym samym tworzenie nowych miejsc pracy i znaczącą poprawę stanu finansów publicznych. Ale to już rozważania, które będę kontynuował w następnych tekstach. Zapraszam do zapoznania się z całym ponad 160 stronicowym programem Prawa i Sprawiedliwości, który już za chwilę znajdzie się na naszych stronach internetowych. Kuźmiuk
Staniszkis Rosjanie lekceważą nas półinteligenckich frajerów „Jeszcze cztery lata temu eutanazja dzieci w ogóle nie była w Belgii przedmiotem debaty publicznej. To pokazuje jak szybko i agresywnie postępuje lewicowa indoktrynacja. Trzeba łamać wszystkie tabu! - mówi w rozmowie z wpolityce.pl Etienne Dujardin, prawnik i jeden z założycieli belgijskiego stowarzyszenia „Les Dossards Jaunes” (Żółte Kamizelki) , które sprzeciwia się rozszerzeniu prawa do eutanazji na nieletnich. „...”wPolityce.pl: Belgia stała się wczoraj pierwszym krajem na świecie, który zalegalizował eutanazję dzieci, nie ustalając dolnej granicy wieku, od którego będzie ona dostępna. Sąsiadująca z Belgią Holandia zezwala na eutanazję nieletnich, ale dopiero od 12. roku życia. Pan organizował protesty w Belgii przeciwko ustawie. Uczestniczyły w nich całe rodziny. Jak się okazuje, bez skutku. Co teraz, gdy bitwa została przegrana?Etienne Dujardin: Niestety dwie trzecie Belgów jest przychylnych takiemu rozwiązaniu. Odkąd w 2002 roku zalegalizowano śmierć na życzenie dla dorosłych, powyżej 18 roku życia, zaczęto wmawiać ludziom, że to prawo człowieka, że każdy powinien móc decydować o swoim życiu i swojej śmierci. Bez względu na wiek. Ta propaganda przyniosła efekty. Do tego doszły petycje i skargi od lekarzy, którzy przyznali, że uśmiercają nieuleczalnie chore dzieci regularnie, mimo iż jest to niezgodne z prawem. I że stawia ich to w trudnej sytuacji moralnej. Była mowa o faktach dokonanych do których już tylko trzeba dostosować prawo. W końcu, jeśli wszyscy tak robią, to znaczy, że tak być musi. Kiedy więc rozgorzała debata nad tym, czy prawo do eutanazji powinno również dotyczyć dzieci, większość ludzi, w tym wielu posłów i senatorów uznało: A czemu nie? Teraz pozostaje nam niestety tylko walczyć o jak najściślejszą kontrolę nad wykonaniem ustawy, czyli nad stosowaniem nowego prawa. ….(źródło)
„W Kolumbii Brytyjskiej, która jest pierwszą kanadyjską prowincją umożliwiającą podanie w akcie urodzenia dziecka do czworga rodziców, oficjalnie po raz pierwszy wydany został taki dokument - podały kanadyjskie media. „...”Trzymiesięczna dziewczynka z Vancouver ma oficjalnie troje rodziców: dwie mamy (są małżeństwem, federalne prawo uznaje małżeństwa osób tej samej płci od 2005 r.) i biologicznego ojca. Nosi też nazwiska trojga rodziców. „...”Prawo Kolumbii Brytyjskiej precyzyjnie rozdziela pojęcia rodziców i dawcy (kobiety lub mężczyzny) i m.in. stwierdza, że dawca nie jest automatycznie jednym z rodziców dziecka. Z drugiej strony,Family Law Act zawiera rozdział dotyczący "rodzicielstwa w przypadku innych rozwiązań". Jest on stosowany w przypadku pisemnych porozumień między rodzicami, zawartych przed poczęciem dziecka imówi o przyszłym rodzicu lub przyszłych rodzicach oraz potencjalnej matce biologicznej, a także o "dawcy, który zgadza się być rodzicem razem z potencjalną matką biologiczną oraz osobą, z którąmatka jest w związku małżeńskim lub związku o charakterze związku małżeńskiego". ….”Kiedy w ub.r. nowe prawo wchodziło w życie, w komentarzach podkreślano, że odzwierciedla ono zmiany w strukturach społecznych, w tym w strukturze rodziny. „....(źródło )
Krzysztof Rybińsk „Europejczycy mają dość wspólnej Europy. „....”Okazało się, że ścisła integracja forsowana przez elity polityczne i finansowe nie jest akceptowana przez społeczeństwa. Dlaczego? Ponieważ korzyści z integracji nie są udziałem wszystkich. Najwięcej zyskały duże korporacje, banksterzy, urzędnicy w Brukseli i Frankfurcie, Niemcy jako kraj, a klasa średnia w wielu innych krajach zubożała, młode pokolenie odnotowuje zaś rekordowe wskaźniki bezrobocia, mówi się nawet o straconym pokoleniu. „....”W opinii coraz większej liczby Europejczyków globalizacja i dalsza integracja jest dla nich niekorzystna i po prostu ją odrzucają. To już ma przełożenie na decyzje polityczne na poziomie całej Unii. Pod presją Francji unijni ministrowie pracy zdecydowali o pewnych utrudnieniach w zatrudnieniu pracowników w delegacji. Wkrótce ma się tym zająć Parlament Europejski. „....”Zostaną wprowadzone mechanizmy chroniące lokalne rynki, nawet jeżeli nie będą to cła, to pojawią się silne bariery administracyjne. Nawet spory terytorialne mogą się ponownie odrodzić „....”Być może strategia rozwoju Polski powinna być skorygowana tak, aby uwzględnić prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza. To może oznaczać na przykład zmianę priorytetów w wydatkach budżetowych, ale także zmiany w edukacji i odejście od budowania unijnej tożsamości u młodych Polaków na rzecz silnej patriotycznej narracji. „...(źródło )
Marek Magierowski „Eksport modelu liberalnej demokracji poza Amerykę i Europę nie musi być z góry skazany na porażkę. Pod warunkiem że ów model zyska zupełnie nową definicję. „...”Entuzjastycznymi zwolennikami „implantowania" liberalnej demokracji w świecie arabskim i muzułmańskim byli amerykańscy neokonserwatyści, a jednym z najważniejszych architektów tej politycznej konstrukcji był Paul Wolfowitz, ówczesny zastępca Rumsfelda w Pentagonie (a później prezes Banku Światowego). W grudniu 2002 roku, ponad rok po amerykańskiej inwazji na Afganistan i cztery miesiące przed wojną w Iraku, Wolfowitz udzielił wywiadu tygodnikowi „Businessweek". Mówił w nim m.in.: „Rozwój demokracji reprezentatywnej i wolnego rynku [na całym świecie] leży w żywotnym interesie Stanów Zjednoczonych. Albowiem w dłuższej perspektywie demokracja jest źródłem trwałej, politycznej stabilizacji. Niektóre rządy osiągają stabilizację, represjonując opozycję czy dławiąc ekonomiczną inicjatywę. To jednak krótkowzroczna strategia, bo tego typu »stabilizacja« prędzej czy później prowadzi do niekontrolowanego, chaotycznego rozkładu państwa". …..”„Nie możemy nadużywać naszej przewagi, nie możemy zachowywać się tak, jakbyśmy byli po prostu kolejnym kolonialnym mocarstwem". …..”lecz niemal od samego początku Stany Zjednoczone narażały się na zarzut prowadzenia polityki neokolonialnej. „....”Czy mieli zamiar uszanować miejscowe obyczaje, czy też chcieli zaprowadzić własne, zachodnie porządki? „....”W przypadku Kraju Kwitnącej Wiśni Amerykanie w pełni kontrolowali proces przekształcania skostniałej autorytarnej struktury w demokrację i wolnorynkową gospodarkę, rządząc Japonią de facto jeszcze przez wiele lat po wojnie. Rozbili oligopol wielkich grup finansowych zaibatsu, trzęsących japońskim przemysłem. Przeprowadzili ambitną reformę rolną, wykupując blisko 40 proc. ziemi uprawnej od latyfundystów, a następnie sprzedając ją za grosze trzem milionom rolników. „....”Dla dzisiejszych Chin przyjęcie zasad liberalnej demokracji oznaczałoby podwójną kapitulację. Po pierwsze, Chińczycy musieliby zapomnieć o tym, że Zachód traktował ich niegdyś jak podludzi. Po drugie, musieliby uznać hegemonię Stanów Zjednoczonych jako lidera wyznaczającego standardy sprawowania władzy w nowożytnym świecie. A takie ustępstwo trudno sobie wyobrazić. „....”Zachód, jak się wydaje, już dojrzał do tej smutnej konstatacji. Jednakże w niektórych środowiskach, głównie o lewicowych poglądach, narodziło się przekonanie, że społeczeństwo obywatelskie w krajach muzułmańskich można zbudować na skróty: nie w wyniku wieloletniej rekonwalescencji, lecz poprzez punktową terapię genetyczną. W tym scenariuszu podstawowe reguły demokracji liberalnej – jak parlamentaryzm, wolny rynek i nieskrępowane media – są odsuwane na bok. Największe znaczenie zyskują zaś równouprawnienie kobiet, prawa homoseksualistów czy ustawodawstwo dotyczące „planowania rodziny". Miernikiem zbliżenia danego społeczeństwa do standardów Zachodu nie jest już przejrzysty system podatkowy czy sprawnie działający wymiar sprawiedliwości, lecz parytety płciowe i związki partnerskie. „....”Europejska lewica, która w przeszłości wielokrotnie protestowała przeciwko przymusowemu karmieniu obcych kultur zachodnimi dogmatami, dziś czyni to w sposób najbardziej jaskrawy z możliwych. Dotyczy to zresztą nie tylko krajów Bliskiego Wschodu czy Azji Środkowej. Rosja także nie jest liberalną demokracją, lecz większość unijnych polityków byłaby gotową za taką ją uznać, gdyby tylko Władimir Putin zalegalizował związki partnerskie i wywiesił nad dachami Kremla tęczową flagę. Na zabójstwa niezależnych dziennikarzy czy skorumpowane sądy i tak już nikt nie zwraca uwagi. „...(źródło )
Wywiad Filipa Memchesa z profesor Jadwigą Staniszkis „ Wschodnie węzły „....”W Chinach zamiast demokracji przez reprezentację postawiono na indywidualne spory jednostek czy grup z administracją. To amortyzator, który ma rozładowywać napięcia społeczne. „....” Ukraińcy próbują rozmawiać o kosztach strefy wolnego handlu, bo przewidywałaby ją umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską. Wiktor Janukowycz w jakiś sposób zdaje sobie z tych kosztów sprawę.”...”W roku 1989 nie było u nas także dyskusji o modelu rozwoju. Była balcerowiczowska kategoria powrotu do normalności. Ale za normalność uważano nie tyle liberalizm traktujący rynek w kategoriach zjawiska historycznego, ile ideologię zakładającą, że wszystkie problemy rozwiąże niewidzialna ręka rynku. Podejmowano więc bardzo poważne decyzje, które wcale nie były negocjowane. I już nawet nie chodzi tu o kwestię uwłaszczenia nomenklatury, ale na przykład o przyjętą na samym początku – inaczej niż w innych krajach – wewnętrzną wymienialność złotówki, która uzależniła naszą gospodarkę od importu. Do tego można dodać mylne przekonanie o tym, że aby przyciągnąć kapitał zagraniczny, konieczne są niskie płace. Tyle że to nie wynikało ze złej woli, ale z braku wiedzy. Ale dziś wcale się nie troszczymy o jej zdobywanie. I to się mści. „...” Rosja jak najbardziej należy do Europy. Przeszła chociażby przez doświadczenie reformacji. Wszystko się oczywiście zaczęło od reform Piotra Wielkiego. Przedrewolucyjne elity rosyjskie zostały ukształtowane przez protestantyzm. Ale równocześnie zachowały się w tym kraju pierwiastki gnostyckie i platońskie. Wyrażają się one w prymacie całości, w relatywizowaniu oceny moralnej czynu w zależności od perspektywy, z jakiej jest ona dokonywana, co wykorzystali bolszewicy. Natomiast u zmierzchu ZSRR toczyła się w kierowniczych gremiach tego państwa dyskusja, jak „wrócić do Europy". Była opcja powrotu przez Niemcy – jak chciał Gorbaczow. Można przypomnieć jego słynną wypowiedź przy murze berlińskim, kiedy oświadczył, że Margaret Thatcher chce wiecznego konfliktu rosyjsko-niemieckiego, więc dlatego – jak deklarował – przeciwnie, ZSRR nie użyje przemocy wobec zmian w Europie Środkowej i pozwoli podnieść żelazną kurtynę. Z kolei Andropow – jak można przeczytać w jego dziennikach – chciał „powrotu do Europy" przez chrześcijaństwo wschodnie, bo pozwoliłoby to zachować kontrolę nad krajami prawosławnymi. W tych poważnych dyskusjach analizowano też sytuację na Bałkanach, a działo się to jeszcze przed wojnami w tym regionie. „....”Warto zwrócić uwagę na propozycję przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuya złożoną Władimirowi Putinowi w trakcie szczytu UE-Rosja w Brukseli. Van Rompuy oznajmił, że Ukraina może być zarówno w Unii Europejskiej, jak i w tworzonej dziś przez Rosję, Białoruś i Kazachstan Unii Celnej. I Putin wtedy ten pomysł – który stanowi pewną sprzeczność – zaaprobował. Ale van Rompuyowi chodzi o to, żeby Ukrainy użyć jako narzędzia wciągania Rosji w krąg europejskich standardów. Tym samym Rosja mogłaby się stać pewnym zasobem dla Europy. Bo lepsza jest Rosja ucywilizowana niż dzika, zrozpaczona, izolowana, w zapaści. „....”Paradoksalnie następnego dnia po konferencji prasowej, w trakcie której była mowa o unijnej propozycji, sytuacja wokół Ukrainy się zaostrzyła. Bo okazało się, że realne ośrodki decyzyjne w polityce rosyjskiej – wojsko, oligarchowie, dyplomacja z Siergiejem Ławrowem na czele itd. – zrozumiały to, czego nie zrozumiał Putin – że Rosja w takim układzie nie byłaby żadną alternatywą dla Zachodu. Nie powstałaby więc wspólnota eurazjatycka jako konkurencyjna wobec Unii struktura, ale zostałby przyłączony do Europy aneks. A Ukraina stałaby się czymś w rodzaju szafy dwudrzwiowej z możliwością stosowania raz reguł zachodnich, a innym razem – wschodnich „....”Ale Janukowyczowi i ukraińskim oligarchom nie odpowiada sytuacja, w której Ukraina miałaby być wiecznym przedsionkiem. To jest kwestia architektury globalnej i znalezienia dla siebie w niej miejsca. Tymczasem Polska przyjmuje tutaj postawę klientelistyczną, czepia się silniejszych, co czynią półperyferia, które szukają sobie patronów. „....”Van Rompuy zaproponował zniesienie izolacji, ale zarazem blokadę odbudowy Rosji jako alternatywnego centrum. U nas by się nie zorientowali, że coś takiego się dzieje, czyli że stosowana jest przemoc strukturalna, która zmusza do przyjmowania rozwiązań z innej fazy rozwoju niż ta, w której znajduje się przyjmujący je kraj. Rosja jest pod tym względem w znacznie bardziej tragicznej sytuacji od Polski, bo ma świadomość tych uwarunkowań. Teraz dla niej najważniejsza jest kwestia przetrwania – w sensie demograficznym, ekonomicznym itd. Ale oprócz frustracji – chociażby z powodu tego, że się nie zmodernizowali, więc pozostaje im jedynie sprzedaż surowców – a także poczucia niesprawiedliwości – bo dobrowolnie zwinęli imperium, chcąc uniknąć groźby wojny w Europie „....”Dlaczego więc dopuszczono do rozpadu Układu Warszawskiego? Chodziło o poświęcenie szerokiego imperium, czyli stanu posiadania w Europie Środkowej, żeby uratować imperium właściwe. Elity rosyjskie – w tym Gorbaczow – składały się z patriotów imperialnych i nie doceniały nacjonalizmów”....”W Polsce mamy formalnie mechanizm demokratycznego wyłaniania obozu rządzącego, a jednak brakuje proceduralizacji gry interesów. Skalę korupcji można porównać z tym, co jest w Rosji. Oligarchów prawie nie ma, jest tylko kilku i oni potrafią załatwiać swoje sprawy przy pomocy państwa. Nie byli komsomolcami, nie zajmują się wywożeniem ludzi do lasu i torturowaniem ich, bo pochodzą z segmentów aparatu władzy, które były bliżej Zachodu. To jest różnica kulturowa. „....”W Polsce jednak myśli się doraźnie, krótkoterminowo. W Rosji przyjmuje się długoterminową perspektywę. Elity rosyjskie marzą o odbudowie swojego dawnego geopolitycznego stanu posiadania i nawet kiedy przyglądają się naszym kłopotom w Unii Europejskiej, wyobrażają sobie, że kiedyś dobrowolnie się z Moskwą będziemy chcieli związać, tak jak natychmiast wykorzystały frustracje Orbana w UE. Projekt van Rompuya jest dla nich – moim zdaniem – praktycznie optymalny, ale przekreśla te geopolityczne iluzje. „....”Rosjanie nas lekceważą. Patrzą na nas jako na półinteligenckich frajerów, którzy nie pojmują tego, co się wokół nich dzieje, i nie potrafią niczego dla siebie ugrać. Ale za to, którzy mają coś, czego Rosjanom brakuje i czego ci nie są zdolni zrozumieć, a także co ich drażni. Chodzi o ruch „Solidarności", z którym wiąże się mocne poczucie tego, że człowiek posiada – jak wynika z myśli św. Tomasza z Akwinu – niezbywalną godność. Chodzi też o żywotne małe i średnie firmy, które są fundamentem społecznego przetrwania, chociaż już nie rozwoju. Takie podejście jest obce i Rosji, i Zachodowi. W ZSRR powstawały teksty o „Solidarności", w których sprowadzano ją do jakiegoś chłopskiego zrywu, bo to się mijało z obowiązującą w Rosji koncepcją człowieka. A na Zachodzie instytucjonalizacja praw człowieka przyszła przecież dość późno – jeszcze w XIX wieku było inaczej niż teraz, „....”Dla Chińczyków ostrzeżeniem był rozpad partii-państwa w ZSRR. Borys Jelcyn rozwiązał partię komunistyczną, zakazał jej działalności w administracji państwowej, podczas gdy była ona niesformalizowaną strukturą regulacji. Chińczycy chcieli uniknąć chaosu. Sięgali do swojej tradycji filozoficznej, w obrębie której rozróżnia się dynamikę sfery realnej, dynamikę nazwy i dynamikę formy. Chcieli dokonywać zmian w niewidoczny sposób – żeby nie mobilizować społeczeństwa. I dokonali więcej zmian, niż ludzie myślą. W Polsce jest odwrotnie – zmieniono mniej, niż ludziom się wydaje, bo wszystko się zmieniało w warstwie symbolicznej. Dla Chińczyków i Japończyków rok 1989 jest kompletnie nieznaczącym momentem historii, bo – według nich – nic się wtedy istotnego nie wydarzyło. Oni patrzą na skutki w długoterminowej perspektywie: ile realnie wprowadzono wolności i kapitalizmu. „....”Tym bardziej że zaczęła się globalna wojna z terroryzmem i kryzysowa koncentracja władzy w USA. „....”U nas rządy prawa są coraz bardziej wątpliwe. U nich rządy prawa zostały uznane za niezbędne dla gospodarki, a kapitalizm rozwijał się wcześniej niż w Polsce – już w roku 1978 Chińczycy zaczęli się uwłaszczać. „....”Chodzi o to, żeby nie wywoływać importu dóbr konsumpcyjnych. Tam
70 proc. importu to są dobra inwestycyjne, dzięki czemu gospodarka może się realnie rozwijać. „....”Chińczycy boją się rozpadu swojego państwa. Wreszcie Ameryka ma dynamikę, którą oni też mają. A Unia Europejska jest dla nich passé. Postrzegają ją jako sztuczny konstrukt, który zdusił energię przez dzielenie się rynkami i nie umie korzystać z własnych zasobów kulturowych i własnej złożoności. „....(źródło )
Staniszkis ”Rosjanie nas lekceważą. Patrzą na nas jako na półinteligenckich frajerów, którzy nie pojmują tego, co się wokół nich dzieje, i nie potrafią niczego dla siebie ugrać.”...”Tymczasem Polska przyjmuje tutaj postawę klientelistyczną, czepia się silniejszych, co czynią półperyferia, które szukają sobie patronów.”...”Van Rompuy zaproponował zniesienie izolacji, ale zarazem blokadę odbudowy Rosji jako alternatywnego centrum. U nas by się nie zorientowali, że coś takiego się dzieje, czyli że stosowana jest przemoc strukturalna, która zmusza do przyjmowania rozwiązań z innej fazy rozwoju niż ta, w której znajduje się przyjmujący je kraj.”.....”Skalę korupcji można porównać z tym, co jest w Rosji. Oligarchów prawie nie ma, jest tylko kilku i oni potrafią załatwiać swoje sprawy przy pomocy państwa. „....””W Polsce jednak myśli się doraźnie, krótkoterminowo. W Rosji przyjmuje się długoterminową perspektywę. Elity rosyjskie marzą o odbudowie swojego dawnego geopolitycznego stanu posiadania i nawet kiedy przyglądają się naszym kłopotom w Unii Europejskiej, wyobrażają sobie, że kiedyś dobrowolnie się z Moskwą będziemy chcieli związać, tak jak natychmiast wykorzystały frustracje Orbana w UE. „....”Ale za to, którzy mają coś, czego Rosjanom brakuje i czego ci nie są zdolni zrozumieć, a także co ich drażni. Chodzi o ruch „Solidarności", z którym wiąże się mocne poczucie tego, że człowiek posiada – jak wynika z myśli św. Tomasza z Akwinu – niezbywalną godność. Chodzi też o żywotne małe i średnie firmy, które są fundamentem społecznego przetrwania, chociaż już nie rozwoju. Takie podejście jest obce i Rosji, i Zachodowi. „....”A Unia Europejska jest dla nich passé. Postrzegają ją jako sztuczny konstrukt, który zdusił energię przez dzielenie się rynkami i nie umie korzystać z własnych zasobów kulturowych i własnej złożoności.'.. Wolfowitz „Rozwój demokracji reprezentatywnej i wolnego rynku [na całym świecie] leży w żywotnym interesie Stanów Zjednoczonych. Albowiem w dłuższej perspektywie demokracja jest źródłem trwałej, politycznej stabilizacji. Niektóre rządy osiągają stabilizację, represjonując opozycję czy dławiąc ekonomiczną inicjatywę. To jednak krótkowzroczna strategia, bo tego typu »stabilizacja« prędzej czy później prowadzi do niekontrolowanego, chaotycznego rozkładu państwa"....””„Nie możemy nadużywać naszej przewagi, nie możemy zachowywać się tak, jakbyśmy byli po prostu kolejnym kolonialnym mocarstwem".... Magierowski „Europejska lewica, która w przeszłości wielokrotnie protestowała przeciwko przymusowemu karmieniu obcych kultur zachodnimi dogmatami, dziś czyni to w sposób najbardziej jaskrawy z możliwych. Dotyczy to zresztą nie tylko krajów Bliskiego Wschodu czy Azji Środkowej. Rosja także nie jest liberalną demokracją, lecz większość unijnych polityków byłaby gotową za taką ją uznać, gdyby tylko Władimir Putin zalegalizował związki partnerskie i wywiesił nad dachami Kremla tęczową flagę. Na zabójstwa niezależnych dziennikarzy czy skorumpowane sądy i tak już nikt nie zwraca uwagi...... Staniszkis opisują Polskę opisuje kraj bez tak jakby nie miał on ani elit , ani rządu . A rząd i klasa polityczna to frajerzy , skorumpowani na skale rosyjską , którzy nic nic potrafią, nie myślą , nie dostrzegają .są łatwi do manipulowania, myślą krótkoterminowo, doraźnie . Elity, które biernie patrzą na przemoc strukturalną jaką Zachód zastosował wobec Polski i Polaków Według Staniszkis Rosjanie, Niemcy i Chińczycy posiadają świadome elity i centra decyzyjne, których brakuje Polsce Na szczęście Kaczyński buduje nowe elity i suwerenny ośrodek myśli politycznej, co widzi coraz większa część społeczeństwa . Tylko czy na tej bazie powstanie suwerenny ośrodek władzy , powstaną świadome swoich celów elity . Miejmy nadzieję że tak Staniszkis zauważyła coś , co jest swego rodzaju tabu intelektualnego . Świadomość społeczna, etyka Polaków jest oparta na fundamencie poszanowania drugiego człowieka , na myśli ,że każda istota ludzka ma przyrodzoną godność . I że to właśnie tak odróżnia i dzieli Polskę od kultury Rosji i sodomistycznej kultury Zachodu Zachód jest w fazie upadku ,a władzę w nim zdobyli obłąkani fanatycy neohitlerowskiej wizji zniszczeni rodziny, chrześcijaństwa, mordowania każdego kto jest stary, chory ,słaby Marzenia o eksporcie kolonialnej formuły Konsensusu Waszyngtońskiego i objęcia nim całego świata upadała. Co ciekawe nawet Komorowski zdaje sobie sprawę ,że przyjęcie Konsensu Waszyngtońskiego jak podstawy polityczno gospodarczego ustroju Polski jej szkodzą i blokują rozwój .Dowiadujemy się tego pośrednio z jego leku Komorowski „Jeśli zależy nam na (…) zapobieżeniu sytuacji, w której Rosja nie pójdzie drogą autorytarnego kapitalizmu (jaki realizowany jest w Chinach),to należy ją przyciągać, a w tym procesie sami Rosjanie dokonają wyboru europejskiej drogi do dobrobytu i bezpieczeństwa. „...(więcej )
Eufemizm Komorowskiego należy tłumaczyć jak europejskiej drogi do biedy i degradacji cywilizacyjnej . Jeśli Rosja wybrałaby drogę chińskiego kapitalizmu autorytarnego , to kto wie co czeka Polskę . Na pewno doprowadzeni do coraz większej nędzy przez eurosocjalistyczne rządy i kolaboranckie elity Polacy za dziesięć lat zaczęliby jeździć do pracy do Rosji i do niej z całymi rodzinami emigrować , uciekając przed przemocą fiskalną i kulturowa oraz zaostrzajacymi się prześladowaniami religijnymi chrześcijan Staniszkis opisuje przekonanie elit rosyjskich ,że zrozpaczeni i przerażeni Polacy aby uciec przed strukturalną przemocą Niemiec i Unii sami dobrowolnie uznają hegemonie Rosji .
Marek Mojsiewicz
Nieprzyjacioły Wojna z chrześcijaństwem, a zwłaszcza - z najliczniejszym i najlepiej zorganizowanym oddziałem chrześcijaństwa - Kościołem katolickim - w ostatnim czasie wyraźnie się nasiliła, niczym walka klasowa w miarę postępów socjalizmu. Skoro wojna, to muszą być również wrogowie. A z wrogami rozmowa powinna być krótka, na co zwrócił uwagę Winston Churchill. Kiedy mu doniesiono, że Niemcy „stracili” ileś tam łodzi podwodnych, warknął: „Tracimy łodzie my! Łodzie wroga są niszczone!” Więc z jednej strony „łodzie wroga są niszczone”, ale z drugiej strony Pan Jezus wyraźnie powiedział: „miłujcie nieprzyjacioły wasze!” Nieprzyjacioły - a więc wrogów. Nakaz ten na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie przeciwnego naturze, niczym charakterystyka wystawiona przez Stefana Kisielewskiego komunistycznemu dygnitarzowi Stefanowi Staszewskiemu: „Żyd-blondyn, rzecz przeciwna naturze, bardzo niebezpieczny!” Czy jednak aby na pewno Pan Jezus oczekiwał od swoich uczniów i w ogóle - od chrześcijan, czyli „chrystusowców” utraty poczucia rzeczywistości? Z całą pewnością nie - na co wskazuje już fakt, iż nakazał miłować „nieprzyjaciół” - a nie udawać, że żadnych nieprzyjaciół nie ma, że jak okiem sięgnąć - same przyjacioły. Znaczy - nieprzyjaciele istnieją, z czego wynika konieczność rozpoznania nieprzyjaciół, bo jakże inaczej można by ich miłować? Nakaz miłowania nieprzyjaciół nie oznacza zatem żadnej utraty poczucia rzeczywistości, przeciwnie - wymaga spostrzegawczości. No dobrze, ale co to znaczy - „miłować”? Odwołajmy się w tym miejscu do znanej zasady medycznej: „primum non nocere” - przede wszystkim - nie szkodzić. To jest to minimum miłości, punkt wyjścia do niej, bo intencji szkodzenia z pewnością nie da się z miłością pogodzić. Nieprzyjacielem chrześcijaństwa i Kościoła jest ten, kto chce chrześcijaństwo i Kościół zniszczyć i wykorzenić wartości przez nie pielęgnowane i głoszone. W tej sytuacji szkodzeniem nieprzyjacielowi byłoby utwierdzanie go w takiej postawie - na przykład choćby przez kurtuazję udawanie, że taki punkt widzenia jest równie dobry, jak każdy inny. To zaś jest, jak się wydaje, koniecznym warunkiem tak zwanego „dialogu”, w ramach którego chrześcijanie podlizują się swoim wrogom. Skoro zatem nieprzyjaciół miłować to znaczy, że nie wolno im szkodzić - również poprzez „dialog”. W takim razie miłowanie nieprzyjaciół powinno zmierzać do ich przekonania do chrześcijańskiego systemu wartości i sposobu postrzegania świata - bo chrześcijanie są przecież przekonani o jego prawdziwości i słuszności. Problem w tym, że różnych ludzi różne rzeczy przekonują. Jednych przekonuje Dobro, a więc - altruizm i poświęcenie. Innych przekonuje Prawda, a więc - siła argumentu. Innych wreszcie przekonuje Piękno, zaklęte w architekturze, rzeźbie, malarstwie, muzyce, śpiewie, literaturze i liturgii. Są też ludzie, którym do przekonania nie trafia żaden z tych argumentów, bo przekonuje ich tylko jeden argument - argument Siły. Czy z ich przekonywania chrześcijanie powinni rezygnować, odstąpić od wszelkich prób ich przekonywania w imię miłowania nieprzyjaciół? Ponieważ nakaz miłowania nieprzyjaciół wydaje się bezwarunkowy, to znaczy, że nie można zrezygnować z żadnego środka perswazyjnego - o ile rokuje powodzenie. Co tu ukrywać; nakaz miłowania nieprzyjaciół to nie żarty. „I nie miłować ciężko i miłować”. Stanisław Michalkiewicz
16/02/2014 Socjalizm jako rodzaj halucynacji Wiecie Państwo, że jestem namiętnym pasjonatem kilku rzeczy w życiu, przynajmniej wiedzą ci, którzy czytają ósmy roku moje felietony: polityka, historia, pisanie felietonów na wszelkie tematy polityczno- ogólne, wyszukiwanie różnych ukrytych nonsensów i wrzutek ideologiczno- propagandowych, czytanie książek – jak ja je nazywam- z drugiego obiegu, tych z pierwszego obiegu- nie czytam ,talentu pana Andrzeja Rosiewicza, talentu pani Nataszy Urbańskiej , Janusza Józefowicza, Janusza Stokłosy i całego Teatru Studia Buffo, logiki pana Janusza -Korwin- Mikke i Stanisława Michalkiewicza- moich kolegów od dwudziestu lat, Obaj byli moimi prezesami w ostatnich latach. Pan Stanisław w czasie mojej bytności w Unii Polityki Realnej, a pan Janusz Korwin- Mikke -obecnie- i wcześniej. Ostatnio odkryłem talent Andrea Bocelliego. Kupiłem nawet wspaniałą płytę” Love in Portofino”. Mam też hobby w postaci nauki hiszpańskiego, ale tylko w czasie, którego nie mam. Że zapomniałem o rodzinie? Rodzina jest podstawą całości. Praca? Żeby starczyło na zapłacenie rachunków. W końcu jestem na drodze do sześćdziesiątki. Jestem na drodze bliżej Pana Boga- niż dalej. I dwie książki Orwella ”Rok 1984”i” Folwark zwierzęcy”- kiedyś w drugim obiegu-, obecnie w pierwszym. Bo obie te książki są podobno już nieaktualne. Moim zdaniem jak najbardziej są aktualne. Żyjemy w orwellowskim świecie budowanym nie przez Orwella, ale przez jego wrogów. I udają, że nie widzą, że go nam budują. Mam nadzieję, że dożyję Polski , w której książki które określam jako drugi obieg- będą w obiegu pierwszym. Będzie to wolna Polska, niekoniecznie demokratyczna. Przeżyłem czas, gdy polityczni cwaniacy przeczołgali nas z dyktatury demokratycznej Polski Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, do dyktatury demokracji w wykonaniu : PO, PiS. SLD, PSL i – Twojego Ruchu.. Demokracja jest najlepszą drogą do socjalizmu. Trochę wyboistą, ale właściwą. Ja nienawidzę socjalizmu., i nie lubię ludzi, którzy go budują. Jest to najbardziej wstrętny, wsteczny i nieludzki ustrój, który prowadzi człowieka do biedy i ubóstwa.. Socjalizm rozdziela wypracowane pieniądze- kapitalizm tworzy bogactwo jednostki. Z dzielenia nie ma wzrostu dobrobytu- oprócz tych, którzy te pieniądze rozdzielają. Z pracy powstaje dobrobyt, jako produkt finalny. Kapitalizm to praca , obowiązek, odpowiedzialność i przyszłość. Socjalizm to marnotrawstwo, uwiąd, zupełny brak odpowiedzialności, kierunek na zagładę cywilizacji.
Co aktualnie czytam? Piętnaście pozycji jednocześnie- to znaczy nie w tym samym czasie, ale po dwadzieścia – trzydzieści stron- każdej z nich. Po kolei:”: ”Wałęsa- człowiek z teczki”- Sławomira Cenckiewicza,”Bestie” –Tadeusza Płużańskiego,””MSZ polski czy antypolski- Krzysztofa Balińskiego, ”Historia według Korwina”- JKM,” Nie musimy płacić Żydom!”- Ireneusza Lisiska,” Życie i śmierć dla narodu”- Arkadiusza Mellera i Patryka Tomaszewskiego,” ”Zasady ekonomii”- Carla Mengera,””Filozofia polityczna francuskiego tradycjonalizmu”- Adama Wielomskiego, ”Talmud o Gojach”- ks. Stanisław Trzeciak, ”Białoruś- co się tam dzieje”- wybór tekstów różnych autorów,”” Resortowe dzieci”- Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz,”” O Piłsudskim”- Jędrzej Giertych, ”Zapiski Mohera”- Wojciech Reszczyński, „ Żydowscy kolaboranci Hitlera”- Ireneusz Lisiak,” Antypolonizm”- rozmowa Tomasza Sommera ze Stanisławem Michalkiewiczem. To są właśnie książki drugiego obiegu, które chciałbym, żeby w wolnej Polsce były w pierwszym obiegu.. Jak się wejdzie do pierwszej lepszej księgarni- tego typu pozycji tam nie ma. Za to mnóstwo ogłupiającego chłamu. Nie licząc literatury kulinarnej , podróżniczej i językowej. A propos książek: właśnie trwają prace nad moją pierwszą książką składającą się z felietonów które pisałem przez ostatnich siedem lat. Nie będzie to gruba pozycja- kilkadziesiąt felietonów wybranych przez jednego moich synów. Jego przyszła żona zrobi okładkę i skład- a wydawnictwo wyda. Trwa jeszcze ustalenie tytułu, czy będzie to „Na ślepym torze demokracji,” czy może” Bananowa demokracja” czy może jakoś inaczej.. W każdym razie motto do książki otrzymałem wczoraj od pana Janusza Korwin- Mikke- specjalnie dla mnie, i ono będzie na pewno ,a brzmi następująco:” Głupich rajcuje socjalizm; bo dają nam za darmo, bo ktoś się o nas troszczy, bo ktoś za nas myśli i decyduje. A mądrzejsi czytają Waldemara Rajcę i już wiedzą, że niczego nie ma” za darmo”, a o siebie najlepiej myśleć i decydować samemu”( Janusz Korwin- Mikke), Myślę, że w ciągu najbliższego miesiąca książka ukaże się na rynku.. Sądzę, że nie będzie kosztowała więcej niż 25 złotych. No i zobaczymy co dalej..
Na pewno będzie to przed czasem gdy Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory do Europarlamentu, bo znowu ma jakiś program. Ja mam już dość tych socjalistycznych programów, a Państwo? Mają wykombinować coś około 1 biliona złotych i te pieniądze wziąć z kont firm(???) Chyba pójdą drogą cypryjską.. Bo mają odbudować polski przemysł- przy pomocy upaństwowionych pieniędzy chyba według wzorów towarzysza Gierka, którego pan Jarosław Kaczyński tak chwalił podczas jednej z kampanii wyborczych. A pan Adam Gierek nie będzie startował z list Prawa i Sprawiedliwości- będzie z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. No pewnie Gierek przy budowie socjalizmu był dobry, żeby nie powiedzieć doskonały. Najpierw była euforia pożyczania pieniędzy i pakowania ich w przysłowiowe błoto- pieniędzy pożyczonych z Zachodu, a potem była depresja w pustych sklepach z artykułami na kartki. Pełno było podrobionych kartek. Ja nie podrabiałem- zajęty byłem tankowaniem benzyny nocą. Ale nie była tak droga jak w dzisiejszym socjalizmie. Powiedzmy sobie szczerze: benzyna w socjalizmie musi być droga, bo socjalizm to bardzo kosztowny ustrój!. Skądś trzeba brać pieniacze na jego budowę. I socjalizm ma jeszcze jedną cechę charakterystyczną: wiecznie musi być w budowie. Jakiś zdenerwowany działacz – aktywista z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, krzyczał wczoraj że Prawo i Sprawiedliwość ukradło mu program(???) Prawda, że to ciekawe? ”Prawicowa” partia ukradła program partii lewicowej, której działacze chodzą w futrach z norek aż do kostek, z tej lewicowej wrażliwości.. Cała ta lewicowa czołówka to milionerzy, sam ich guru- Aleksander Kwaśniewski nosi zegarki po 55 000 dolarów(???) Ale sobie robią jaja ze swoich wyborców.? Swoimi programami , tworzą nowy proletariat, bo trudno uprawiać lewicowość, na samym równouprawnieniu kobiet i miłości do zwierząt i oraz do homoseksualistów. .Musi być proletariat- więc konstruują programy, które mają ten proletariat stworzyć. Zresztą nie tylko ONI. Również pozostałe partie lewicowe, takie jak Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość.. Polskie Stronnictwo Ludowe Czy Twój Ruch Jausza Palikota. Część żeby została sproletaryzowana normalnie, poprzez ciągłą podwyżkę podatków- a reszta , żeby przebywała na zasiłkach i była ubezwłasnowolniona i jadła z państwowej ręki.. Bo nie ma to jak niewolnik na zasiłku.. Posłuszny i spokojny pozbawiony własności. Bo dopiero własność daje wolność. Proletariusz jest uwiązany jak pies- kiedyś. Teraz proletariusz ma być uwiązany na mocnym postronku.. Tak jak radził towarzysz Alfred Lampe,” Bydło trzeba trzymać na mocnym łańcuchu”. Miał na myśli masy ludzkie. Obecnie jest budowany socjalizm, w którym pasożytująca klasa opływająca w zbytki i dobrobyt, proletaryzuje Proletów, tak jak u Orwella. Nieziemsko bogaci zarządzający masami i kontrolujący je przy pomocy najnowocześniejszej techniki w ramach- oczywiście – praw człowieka i demokracji. My Proleci- przeciw naszym Socjal- Panom. I to nie jest żaden rodzaj halucynacji.. To jest rzeczywistość WJR