Klub
Było późno w nocy, ale ulice Londynu ciągle pełne były ludzi - chwiejących się niebezpiecznie, próbujących zatrzymać przejeżdżające czarne taksówki, kłócących się z bramkarzami, którzy zabraniali im wejścia do klubu, stojący w kolejce do baru z kebabami lub śpiewających na cale gardło jakieś sprośne piosenki. W powietrzu unosił się zapach cebuli i smażonych parówek, dochodzący z wózka sprzedawcy hot - dogów. Rikszarze pokrzykiwali na siebie w tysięcy rożnych języków i tłumnie ustawili się pod teatrem - przedstawienie prawie dobiegło końca, a ludzie będą potrzebowali środka transportu. W ramach konkurencji, stojący w pobliżu kierowcy, zaczepiali każdego przechodnia, wyrzucając z siebie szybko 'Mini cab?'. Studenci próbowali wcisnąć każdemu ulotkę, reklamująca kolejna chińską restauracje lub karty telefoniczne. Była to pierwsza ciepła noc czerwca i większość ludzi porzuciła wierzchnie okrycia - skąpo odziane, białe dziewczyny, mieszały się z modnie ubranymi Azjatami i hip - hopowymi Afrykanami. Każdy chciał się gdzieś dostać - pobliska stacja metra wypluwała z siebie nieprzerwany tłum ludzi, autobusy ustawiały się w kolejce na przystankach. Każdy chciał się dobrze bawić, była sobota, godzina 23, tłumy przy bankomatach i sklepach monopolowych.
Harry Potter, nie patrząc nawet na licznik, rzucił kierowcy zwitek banknotów. Nie odpowiedział, kiedy dobiegło go uszczęśliwione:
- Wow! Dzięki stary! Baw się dobrze człowieku i jeśli...
Nie słyszał nic więcej. Sprężystym krokiem skierował się w stronę klubu, który miał zamiar dzisiaj odwiedzić. Mężczyzna w obdartych ciuchach zaszedł mu drogę i wystawił przed siebie magazyn niczym tarcze:
- 'Big Issue' człowieku? Weź no kup, nie mam kasy, żeby kupić sobie coś do jedzenia i chociaż parę drobnych mi wystarczy...
Harry westchnął zniecierpliwiony, ale wyciągnął z kieszeni 5 funtów i wcisnął je w dłoń bezdomnego. Nie uszedł nawet 3 kroków, kiedy w drogę weszły mu 2 dziewczyny - Brazylijki, sądząc z wyglądu.
- ... errr... klub 'fabric', si?! Tańce i taaaki... duuży impreza...
Chwile trwało, zanim zrozumiał o co im chodzi, ale ostatecznie udało mu się wytłumaczyć im, jak trafić do klubu. Nawet pokazał im, który autobus wziąć.
Spojrzał na zegarek - piętnaście po jedenastej. Jest spóźniony i Michael najprawdopodobniej go zamorduje! Świetnie, to co nie udało się Voldemortowi, zostanie dokonane przez Mugolskiego mężczyznę. I do tego, niskiego Mugolskiego mężczyznę - tak niskiego, że prawdę powiedziawszy, Harry nie bał się go nic, a nic. Tylko czasem może, jak Michael krzyknie...
Kolejka do klubu wiła się w nieskończoność. Harry próbował sobie przypomnieć, kto występuje dzisiejszej nocy. Madonna. Hmm, właśnie dlatego uwielbiał to miejsce. Nie spoglądając nawet na ludzi czekających do wejścia, podszedł prosto do bramkarza. Rozległy się gniewne okrzyki, ale nie zwracał na nie uwagi. Uśmiechnął się do mężczyzny stojącego na wejściu.
- Cześć John. Świetnie znów cię widzieć. Nowa fryzura?
- Harry! Kupa czasu - gdzieś ty się podziewał?! Mam nadzieje, ze nie porzuciłeś nas na rzecz innych klubów w mieście?! Wiesz, że jesteśmy najlepsi!
Harry zaśmiał się lekko.
- Nie, skądże znowu. I wiem o tym doskonale, mój drogi. Po prostu ostatnich parę miesięcy spędziłem w Japonii - byłeś kiedyś? Niesamowite miejsce, chociaż mam dosyć ryżu i surowych ryb na następnych kilka lat.
John zaśmiał się szczerze i pokręcił głowa.
- Moja nowa dziewczyna- Paula, woli Włochy. Słońce i te sprawy... Jedziemy tam w przyszłym miesiącu, prawdę powiedziawszy - dwa tygodnie wakacji. Ja, ona, plaża, łóżko i duuzo prezerwatyw, jeśli wiesz o co mi chodzi?!
Puścił oczko do Harrego, który podtrzymał żart.
- Ty zwierzaku! Milej zabawy życzę.
- Taaak, raczej będzie milo. Chcesz wejść do środka?
Harry skinął głowa i swobodnie przeszedł przed drzwi. Z zewnątrz dobiegły go głosy niezadowolenia, ale John poradził sobie z nimi bez problemu.
- Zamknąć się wy tam! - ryknął - Bo was tu będę jeszcze trzymał przez parę godzin! Leżeć!!
Harry uśmiechnął się do siebie - jak to dobrze, że znał tyle osób w tym mieście. Wspaniale było znów być w domu. Przeszedł swobodnie obok kasy i pomachał do siedzącego w środku mężczyzny. Nie potrzebował biletu.
- Harry!!
Harry odwrócił się słysząc okrzyk i dosłownie w ostatniej chwili złapał mężczyznę, który rzucił mu się na szyje. 'Masz szczęście, że ważysz tak mało Michael, bo inaczej...' Nie zdążył jednak nic powiedzieć, kiedy obce wargi zakryły jego i obcy język wdarł się do jego ust. Pozwolił na pocałunek, odwzajemniając go tylko w pewnym stopniu. Michael i te jego pomysły! Po chwili spoglądał w niebieskie, podekscytowane oczy swojego najlepszego przyjaciela. Odchrząknął.
- I ja też strasznie się cieszę z naszego spotkania Mike. Właściwie, gdybym wiedział o twoich gorących uczuciach do mnie, wróciłbym już dużo wcześniej i w tym momencie uprawiali byśmy gorący seks w moim mieszkaniu...
Michael żartobliwie uderzył go w ramie i Harry, nie mogąc wytrzymać ani chwili dłużej, wybuchnął śmiechem. Wyciągnął rękę i potargał brązowe włosy niższego mężczyzny.
- Harry! Przestań, zepsujesz mi fryzurę!
- A tego byśmy nie chcieli.
- Dokładnie. Popatrzmy na ciebie...- Michael okrążył go dookoła.- Czy to nowe jeansy? Doskonale leża, tak nisko na biodrach - musisz mi powiedzieć, gdzie kupiłeś. Diesel, co?! I bokserki.. Kleina oczywiście. A ten podkoszulek Harry, wręcz krzyczy SEX! Czy on musi tak do ciebie przylegać - jak wejdziemy do środka, nie będę miał najmniejszej szansy przy tobie. Jezu, prawie zapomniałem ile ty masz mięśni! I te włosy, czy to jakaś Japońska moda?! Wyglądasz jakbyś właśnie kogoś porządnie wypieprzył... Ty chyba nie, co?!
Harry wywrócił oczami.
- Mike, wróciłem do Londynu dzisiaj po południu. Uwierz mi, ze nie miałem ani ochoty, ani możliwości, ani czasu na znalezienia kogoś chętnego. Czy ty wiesz, ile zajmuje lot z Japonii i do tego samolot był opóźniony, BA znów strajkowali i olbrzymi korek na autostradzie...
Tak naprawdę, to cala podroż z Tokio do Londynu zajęła Harremu niecała minutę- aportował się z mieszkania tam, do mieszkania tu, ale nie mógł przecież tego powiedzieć.
- Bla, bla, bla... Nudne Harry. Chce jednak wszystko wiedzieć o twoim pobycie w Kraju Kwitnącej Wiśni! Wyglądasz świetnie, najwidoczniej Japońscy chłopcy ci służą. Czy oni wszyscy tam maja takie fantastyczne włosy...?!
Harry nie protestował, kiedy Michael złapał go za ramie i pociągnął w stronę baru. Drink dobrze mu zrobi, jeśli będą rozmawiać o jego pobycie w Japonii. A raczej, o jego seksualnych podbojach w Japonii, ponieważ, znając Mika, najpierw będzie on chciał usłyszeć o wszystkich, których Harry przeleciał. Wszystkich mężczyzn znaczy się - 'I żadnych dziewczyn, Harry. Wiesz, jaki mam delikatny żołądek.' Czarnowłosy mężczyzna zaśmiał się cicho pod nosem, ale dźwięk został pochłonięty przez muzykę.
Weszli na salę. Harry rozejrzał się wokół z ciekawością kogoś, kto nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, chociaż tak naprawdę, znał ten lokal jak własną kieszeń. Pomimo dość wczesnej godziny, parkiet był już prawie pełny. Przeważali mężczyźni oczywiście, ale dało się zauważyć kilka lesbijek i heteroseksualistów - niektórzy przychodzili dla koncertów, inni dla muzyki i atmosfery, a jeszcze inni, żeby popatrzeć.
Światła w lokalu zmieniały kolor dokładnie co 10 sekund - od zielonego, poprzez niebieski, żółty i czerwony, na scenę wdrapali się już pierwsi odważni, zbyt pewni siebie lub pijani - za nimi, te trzy sławne, olbrzymie, migające litery. Wokół unosiły się kłęby dymu, a w rogu sali włączono maszynę do baniek - półnadzy mężczyźni stali obok, wyciągając ręce, próbując złapać kolorowa kulkę i śmiejąc się, kiedy ta pękała w ich dłoniach. Wyglądało na to, że wszyscy doskonale się bawili.
Harry westchnął uszczęśliwiony, kiedy Michael wcisnął mu w dłoń czarny napój. Pociągnął łyka - whisky z cola, jego ulubione.
- Chodźmy na gore, Anna pozwoliła nam dzisiaj skorzystać z jej loży, z zastrzeżeniem, że 'nie ujebiemy tam niczego sperma' - jej słowa, nie moje. Jakbyśmy byli jakimiś zwierzętami, naprawdę! Przecież ogólnie wiadomo, że zawsze wszystko połykam...
Kiedy Harry poznał Michaela po raz pierwszy, był w szoku! Który trwał jakieś 10 minut, a potem zostali najlepszymi przyjaciółmi. Już dawno minęły czasy, kiedy rumienił się na jego seksualne żarty i krztusił napitym drinkiem. Pomimo pozorów, jakie mógł stwarzać, Mike był doskonale wykształconym, świetnie zarabiającym i inteligentnym mężczyzną. I od 4 lat w związku z innym, równie doskonałym mężczyzną, z którym brał ślub za równo 3 tygodnie.
Zaczęli przeciskać się przez morze ciał, kierując się w stronę schodów. Harry wykorzystywał każda okazje, żeby otrzeć się o kogoś atrakcyjnego i o Europejskich rysach. Miał dosyć Azjatów na jakiś czas. Dziś wieczorem, zamierzał wrócić do domu z kimś ładnym wiszącym na jego ramieniu, kimś o blond włosach może. Płeć nie grała roli. Harry rozglądał się wokół, lustrując ludzi i próbując wyhaczyć z tłumu kogoś wartego bliższej uwagi. Zauważył rozebranego do pasa blondyna, tańczącego samotnie przy rurze, jego ciało wyginające się w niesamowicie erotyczny sposób. I jakie wspaniale ciało to było! Właśnie miał powiedzieć Michaelowi, że może porozmawiają później, albo jutro nawet, kiedy ktoś złapał go za ramie i pociągnął mocno. Harry warknął gniewnie. Gdyby nie to, że był wysoki i dobrze zbudowany, najpewniej przewrócił by się jak długi. Odwrócił się, gotów stawić czoła komukolwiek, komu zachciało się z nim zadzierać i zaniemówił.
Stal przed nim nikt inny, jak Draco Malfoy. Żachnięty Draco Malfoy, jakby nie było - ten jego charakterystyczny wyraz twarzy - jakby właśnie polizał cytrynę, jak najbardziej na miejscu. Wpatrywał się intensywnie w Harrego, czekając niecierpliwie z rękoma na biodrach i tupiąc demonstracyjnie nogą. W końcu nie wytrzymał.
- Potter! Otrząśnij się z tego. Zamknij usta, wyglądasz jak kretyn. Nie to, że będziesz wyglądał o wiele lepiej, ale stwarzaj pozory!
Harry nadal nie mógł wydobyć z siebie słowa. Wpatrywał się w drugiego mężczyznę i tylko mruganiem oczu dawał znać, że żyje jeszcze i nie umarł. Malfoy w Mugolskim klubie gejowskim w Londynie?! Czy to jakiś żart?! Ukryta kamera?! Pokonując chwilowy paraliż, Harry wyciągnął rękę i uszczypnął niższego mężczyznę w gole ramie. Nie był to dobry pomysł. Nie wiedząc nawet kiedy, otrzymał mocne uderzenie w ramie i zalał go potok słów.
- Potter, ty kretynie!! Co ty sobie wyobrażasz, do jasnej cholery?! Czy już totalnie cię pokręciło i zgłupiałeś doszczętnie?! Czego mnie szczypiesz?! Zabierz ode mnie te swoje łapy, ty matole!! Zaraz zawołam swojego chłopaka i zobaczysz!! Tom!! Tak Potter, mam chłopaka!! Jestem gejem Potter!! Zdziwiony, co?! Nie spodziewałeś się tego, co?! Aha!! Zawsze wiedziałem, że jesteś hipokryta Potter...
- MALFOY!!
Blondyn umilkł, usta wciąż w połowie otwarte i zaskoczony wyraz na twarzy. Drgnął delikatnie i odsunął się lekko, kiedy u jego boku pojawił się barczysty, ogolony mężczyzna i zaborczo objął go w pasie.
- W porządku Draco? Czy ktoś ci się narzuca?
Zmierzył Harrego wzrokiem i mocniej przycisnął do siebie mniejszego mężczyznę. Zmarszczył gniewnie brwi, jakby nie podobało mu się to, co zobaczył. Harry wciąż próbował otrząsnąć się z szoku, jakim było pojawienie się jego szkolnego rywala i nie miał czasu zajmować się jego zazdrosnym chłopakiem. Całą swoją uwagę skupił na Draco.
- Ok Malfoy. Po pierwsze - uspokój się. Nie widzieliśmy się, ile - rok, trochę więcej?! Czy musimy zaczynać od kłótni?! Jestem tu żeby się dobrze bawić i nie mam zamiaru marnować wieczoru na sprzeczki z tobą. Po drugie - chyba każdy, kto spotkał cię chociaż raz, wie, że jesteś gejem! Nikt nigdy wcześniej, w historii całej szkoły, nie przykładał takiej uwagi do włosów! I to nie tak, że byliśmy jedyni w całej szkole - w końcu, dziewictwo straciłem z Anthonym z 7 roku...
- A to dziwka!!
Harry mrugnął z zaskoczenia na nagła uwagę Malfoya.
- Proszę?
- Co? Ja nic nie mówiłem! Majaczysz Potter! Weź się w garść...
Ostatnie zdanie zdawał się kierować do podłogi, zupełnie jakby mówił do siebie.
- Eeee... Ok więc Malfoy. Miłego wieczoru z twoim chłopakiem iiii do zobaczenia kiedyś...
- Harry! Czekam i czekam. Co się stało? Uuuu kogo my tu mamy? Twój przyjaciel Harry? I jego mały kolega. Przedstaw nas w tej chwili.
Michael dołączył do nich w kilku krokach i słał w stronę towarzysza Malfoya czarujące uśmiechy. Mike był dosyć niskiego wzrostu i uwielbiał wręcz przytłaczających mężczyzn. Nawet Harry, przy swoich stu dziewięćdziesięciu centymetrach wzrostu, był dla niego za niski. Jego narzeczony mierzył trochę ponad dwa metry. Harry westchnął cicho.
- To Draco Malfoy, mój szkolny znajomy i jego chłopak...
- Tom Saunders.
- Tom Saunders. A to Michael Gray, mój najlepszy przyjaciel. Właśnie miałem zostawić Malfoya sam na sam z jego towarzyszem, wiec może...
- Przyjaciel Potter?! Nikt nie całuje tak 'tylko' przyjaciół!
Harry drgnął na nagłą uwagę Draco i posłał blondynowi dziwne spojrzenie. Mierząc słowa, odpowiedział dopiero po chwili.
- Michael to mój przyjaciel i nic więcej. Nie wiem jednak czemu cię to tak interesuje i skąd do diabla wiedziałeś, że się całowaliśmy?!
Nastąpiła chwila niewygodnej ciszy, która przerwał Michael, śmiechem pokrywając niezręczność sytuacji.
- Harry jest absolutnie nie w moim guście. Widzicie, ja lubię dużych mężczyzn...
Posłał powłóczyste spojrzenie w stronę Toma i zamrugał uwodzicielsko oczami. Ten, jak na zawołanie, sprężył mięśnie i wystąpił krok naprzód, pozostawiając swojego chłopaka za sobą.
- Mike, przestań się ślinić, bo powiem wszystko Alexowi a`ka twojemu narzeczonemu!
Michael westchnął teatralnie, z pozoru niezadowolony i znów pacnął Harrego w ramie.
- Psujesz całą zabawę Harry. W każdym bądź razie, może twoi znajomi chcieli by do nas dołączyć. Właśnie szliśmy do loży, chcieliśmy się trochę napić i porozmawiać - w końcu Harry właśnie wrócił z Japonii.
Tom odezwał się pierwszy.
- Oh, jas...
- Ty nie!
Malfoy wyplątał się z uścisku swojego domniemanego chłopaka i bezceremonialnie odepchnął go na bok.
- Ty zostaniesz tu, już wystarczy. Dzięki.
Tom posłusznie zniknął w tłumie. Patrząc na osłupiale miny Harrego i Michaela, Draco wzruszył tylko ramionami.
- Pójdziemy?
Prywatna loża ich przyjaciółki, Anny, była urządzona z doskonałym smakiem i wyposażona we wszystko, czego można sobie było zamarzyć - od najlepszych gatunkowo włoskich mebli, do najnowocześniejszych japońskich gadżetów. Cała wschodnia ściana pomieszczenia była ze szkła i dawała doskonały widok na całą salę i ludzi bawiących się na dole. Harry rzucił się na wyścielana skórą kanapę i przymknął oczy. Westchnął głośno z zadowoleniem na ciszę, jaka powitała ich na wejściu - cały pokój był dźwiękoszczelny. Wyciągnął ręce ponad głowę i przeciągnął się leniwie, nie zwracając uwagi na fakt, że koszulka podjechała mu do góry, odsłaniając kawałek opalonej skory. Powoli otworzył oczy i zamarł. Malfoy stal kilka kroków od niego, z oczami otwartymi szeroko, jak talerze i łakomie pochłaniał Harrego wzrokiem. Bezwarunkowo, zdawało by się, zwilżył wyschnięte usta i zrobił krok w kierunku kanapy. Michael stal z boku, obserwując całą scenę spod wpół - przymkniętych powiek i spokojnie sącząc drinka przez słomkę. Harry obciągnął podkoszulek i odchrząknął.
- Malfoy?!
Draco jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że się gapi i speszony, szybko odwrócił wzrok. Uwadze Harrego nie uszło, że policzki zabarwiły mu się na różowo i że mamrotał coś do siebie pod nosem.
- Więc, chodziliście razem do szkoły?!
Draco posłał Harremu pytające spojrzenie, na które ten pokręcił lekko głową. Następne kilkadziesiąt minut rozmawiali o wszystkim i o niczym. Wszyscy członkowie orderu mieli wyuczone na pamięć ich Mugolskie życia i kłamstwa płynęły swobodnym strumieniem - tak obaj grali w szkole w piłkę nożną i Harry naprawdę AŻ TAK nienawidził chemii i tak, to była szkoła z internatem, ale nie tylko dla chłopców. Harry dopiero po jakimś czasie, zdał sobie sprawę, że Malfoy prowadzi z nim cywilizowana konwersacje i że podzielili nawet kilka żartów, których znaczenia Michael nie mógł zrozumieć. Czuł się odprężony, alkohol zaczynał działać i coraz mniej przejmował się tymi dziwnymi spojrzeniami, które Draco słał regularnie w jego kierunku. O co mu w ogóle chodziło?! W pewnej chwili Michael podniósł się z fotela, złapał rękę Draco i pociągnął go ze sobą w stronę toalety. Blondyn odwrócił się niepewnie, rzucając Harremu pytające spojrzenie. Nie zastanawiając się nawet nad tym co robi, Harry wzruszył ramionami i posłał w jego stronę mały, zachęcający uśmiech. Draco pojaśniał wyraźnie, zupełnie jakby ktoś dołożył drzewa do przygasającego ognia i odpowiedział własnym, szczerym uśmiechem. Bez oporów już, dał się zaciągnąć do drugiego pomieszczenia, pozostawiając Harrego w stanie dosyć niepewnym. Kto by pomyślał...
Kiedy wrócili z łazienki, jakieś 15 minut później, Draco rumienił się wyraźnie i z całej siły unikał spojrzenia w stronę kanapy, na której siedział Harry. Michael z kolei, miał wyraz twarzy kota, który właśnie połknął kanarka. Niesamowicie z siebie zadowolony, zostawił Draco i szybkim krokiem podszedł do zielonookiego bruneta. Pochylił się i pocałował go mocno, tym razem jednak nie próbując rozchylić drugich warg i jedynie muskając usta czubkiem języka. Nie odwracając się nawet, rzucił niedbale.
- To tak ku pamięci starych czasów.
Harry czuł się coraz bardziej skołowany. Dlaczego Malfoy zrobił się cały biały i dlaczego patrzył w ich kierunku, jakby chciał coś w kogoś rzucić?! Albo gorzej - Harry mógł przysiąc, że słyszy szeptane pod nosem klątwy. Podnosząc się szybko, nerwowo wygładził podkoszulek i odkaszlnął. Alkohol dodawał mu odwagi.
- Ooook wiec, chłopcy. Kto ma ochotę zatańczyć z najprzystojniejszym mężczyzna w klubie a`ka ze mną?! I nie bierz tego do siebie Malfoy.
Rzucił w stronę blondyna bezwstydny uśmiech. Miał nadzieje na rozładowanie atmosfery i zauważył, że Draco odprężył się momentalnie. Michael pokręcił głową.
- Ja wychodzę. Bawcie się dobrze chłopcy i pamiętajcie - żadnych płynów cielesnych na meblach. Harry, musimy się spotkać, jak już będziesz wolny za te kilka dni i porozmawiać o tych twoich przygodach w Japonii.
Nie dając Harremu szansy na dojście do słowa, skierował się w stronę drzwi i na odchodnym, tuż zanim zatrzasnął drzwi, rzucił przez ramie.
- Bierz go Draco.
Harry mrugnął z niedowierzaniem i przez chwile nie mógł wydobyć z siebie głosu. Co się przed chwila stało?! Odwrócił się w stronę stojącego za nim Draco.
- Co wyście do cholery robili w tej łazience?! Malfoy, Mike ma narzeczonego, którego bardzo kocha i przysięgam, że jeśli dobierałeś się do niego, to najnormalniej w świecie...
- Spokojnie Potter! Twój przyjaciel jest jak najbardziej bezpieczny - trzymam swojego 'węża' na smyczy. Zresztą, to nie jego chcę.
Nie dając Harremu szansy na przetrawienie właśnie otrzymanej informacji, podszedł do stojącego w rogu pokoju barku i podnosząc butelkę Jacka Danielsa, nalał złotego płynu do dwóch szklanek.
- Drinka, Potter?!
- Nie chcę żadnego pieprzonego drinka Malfoy. Co to było to przed chwila?!
- Weź drinka. Zaufaj mi, będziesz go potrzebował. I ja tez.
Harry bez słowa przyjął ofiarowany mu napój i nie spuszczając wzroku z Draco, wypił łyka. Odczekał chwilę, mając nadzieję na jakiekolwiek wyjaśnienia, ale w końcu nie wytrzymał. Nigdy nie był zbyt cierpliwa osoba.
- Ok Malfoy. Co...
- Michael zdecydował się wrócić do domu. Powiedział, że stęsknił się za swoim chłopakiem. Nic mu nie zrobiłem, dlaczego nie chcesz mi uwierzyć?!
Harry był pewien, że słyszał smutek w głosie blondyna, ale racjonalna cześć jego umysłu odmawiała przyjęcia informacji. Postanowił porzucić temat, w końcu Michael nie wyglądał na straumatyzowanego, kiedy zostawił ich samych.
- No wiec Malfoy... hmmm... Ten twój chłopak - nieźle przykapowuje chyba, co?! Nie sądziłem, że lubisz taki typ kolesi - mięśniakow. W szkole pewnie podobał ci się Crabbe albo Goyle. Albo obaj. Jezus Malfoy, chyba nie spałeś z nimi co?! Fuuuuj!
Wyraźnie widział, jak Draco teatralnie przewrócił oczami i za wszelka cenę stara się ukryć uśmiech.
- Nie spałem z nimi Potter! Przestań być obrzydliwy.
- Wiec dopiero później...
- Tom nie jest moim chłopakiem. Nawet go nie znam.
Harry miał dziwne uczucie, że nadzwyczaj często dzisiejszego wieczoru, wszystko się pieprzy. I że jest zaskakiwany i przyprawiany o niezdolność mowy przez kilka sekund, zdecydowanie zbyt wiele razy. Tak jak teraz właśnie.
- Malfoy sorry, ale co?!
Blondyn żachnął się i odwracając się do Harrego plecami, zaczął przesuwać palcem po ustawionych w rzędzie płytach cd.
- Zauważyłem cię w holu z Michaelem. Nie mogłem pozwolić, żebyś był jedynym z chłopakiem dzisiejszego wieczoru, wiec zgarnąłem jakiegoś faceta z parkietu i wyjaśniłem mu, czego od niego oczekuje. Chętnie się zgodził.
- Żartujesz?? Ale mogłeś mi się w ogóle nie pokazywać, nawet bym cię nie zauważył.
Draco wzruszył ramionami.
- JA widziałem ciebie! Było tylko fair, żebyś ty zobaczył i mnie. Nie spotykam się teraz z nikim.
Stojąc niepewnie kilka minut, Harry sączył drinka i intensywnie myślał nad bezpiecznym tematem rozmowy. Zdecydowanie odmawiał dyskusji o swoim życiu prywatnym z Malfoyem. Może mogą pogawędzić o pogodzie? Lub o rosnących cenach ropy? Lub o kryzysie cieplarnianym? Kilka razy zerknął w stronę sali i tańczących ludzi i marzył, żeby być tam teraz, z jakimś chętnym ciałem w ramionach. Zamiast tego, tkwił tu z Malfoyem, jak jakiś matoł. Właśnie otworzył usta, żeby się usprawiedliwić i pod byle pretekstem opuścić pokój, kiedy Draco go ubiegł. Nie wiedząc nawet kiedy, włączył stojącą wieżę i pomieszczenie wypełnił dźwięk słodko - gorzkiej melodii. Malfoy stał teraz przed Harrym, z ręką wyciągniętą w jego kierunku i patrzył na niego. Harry nie mógł rozszyfrować, co kryło się w jego spojrzeniu, ale nagle postanowił, że zostanie chwile dłużej i spróbuje się dowiedzieć. Intrygowało go to. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Draco cos do niego mówi.
- Zatańcz ze mną.
Nie wiedząc dokąd to wszystko dążyło, Harry jedynie skinął głowa i nie protestował, kiedy Malfoy zabrał drinka z jego dłoni i odstawił go na pobliski stolik. Nie wiedząc nawet kiedy, Draco objął go w pasie i przyciągnął do siebie. Bardzo blisko, jakby chciał wtopić się w jego ciało. Nie patrząc nawet na Harrego, pochylił głowę tak, że spoczywała ona na obojczyku drugiego mężczyzny i westchnął cicho z zadowoleniem. Harry stał bez ruchu, bojąc się nawet oddychać. Jego bezwładne ręce nadal wisiały po bokach. Nie myśląc nawet, zaczął mówić cokolwiek, żeby tylko wypełnić cisze.
- Wiec Malfoy... hmmm... słyszałem, że postanowiłeś przedłużyć kontrakt z obecna drużyną. Nawet w Japonii mówią o tobie, jak doskonale radzisz sobie na boisku. Kto by pomyślał, kiedy byliśmy jeszcze w szkole, że kiedyś będziesz światowa sława Quidditcha, co?! Zawsze przegrywałeś ze mną, a tu nagle BUM! Ale w końcu byłeś najlepszy, zaraz po mnie, a wiadomo, że z moim wzrostem teraz, nie nadaję się na profesjonalistę. Ty za to jesteś idealny, jeśli chodzi o warunki fizyczne - nie za wysoki, drobno zbudowany. Nawet Ron przyznaje, że jesteś jednym z najlepszych graczy, jakich kiedykolwiek widział, a wiesz jak trudno mu to przyznać i...
- Potter - zamknij się!
Harry zamknął buzie, wiedząc, że bredzi, ale nie mogąc samemu przestać. Nie patrzył na wtulonego w niego blondyna i nadal uparcie odmawiał przyznania, że właśnie uczestniczy w czymś absolutnie dziwnym i całkowicie abstrakcyjnym. Przynajmniej nie robi tego aktywnie - jeśli Malfoy się wtula, niech się wtula ile ma ochotę, Harry będzie tu stał i wpatrywał się w ta niesamowicie interesująca plamę na ścianie. Właściwie, jak się bliżej przyjrzeć, to kształtem przypominała ona trochę...
- Obejmij mnie Harry.
Harry prawie odwrócił się i wybiegł z pokoju, słysząc Draco szepczącego te słowa. Nie wiedział naprawdę, dlaczego tego nie zrobił. Nie wiedział dlaczego, posłusznie podniósł ramiona i objął drobnego mężczyznę, przyciskając go mocniej do piersi. W odpowiedzi otrzymał zadowolony pomruk, zupełnie jak u kota, którego pogłaszcze się po brzuchu. Powinno go to wytrącić z równowagi - ludzie nie mruczą! Malfoy nie mruczy!, ale z jakiegoś powodu, tak się nie stało. Z jakiegoś powodu fakt, że Draco trzyma się go, jakby był jego ostatnia deską ratunku, był czymś zupełnie naturalnym. Tak doskonale dopasowywał się do ciała Harrego, że można by pomyśleć, że urodzili się w taki sposób - rozdzieleni w dzieciństwie, wreszcie ponownie razem. Harry pochylił głowę, zanurzając nos w miękkich, blond włosach Draco i głęboko odetchnął - szampon dla dzieci, rumiankowy. Z jakiegoś powodu, nie było to ani odrobinę dziwne.
Harry poczuł, jak Draco zadrżał lekko w jego ramionach i wreszcie odważył się spojrzeć w dół, na przyciśniętego do niego blondyna. Malfoy miał otwarte oczy, źrenice wielkości monet dwu - funtowych. Czując na sobie wzrok Harrego, spojrzał w jego stronę i obaj kołysali się przez chwile w rytm piosenki, ani przez chwile nie spuszczając z siebie oczu. Draco pierwszy spuścił wzrok, ale tylko po to, żeby wtulić twarz w łuk szyi Harrego. Harry widział, że zawahał się i w następnej chwili, poczuł na skórze coś mokrego. Draco go polizał!
- Co ty...?!
- Ciii Harry. Pozwól mi, ja musze...
Harry nie protestował więcej, nie mógł, kiedy poczuł, jak Draco zaczyna ssać i kąsać, mogło by się zdawać, każdy kawałek skóry na jego szyi. Odchylił nawet lekko głowę, dając blondynowi lepszy dostęp i przez chwilę dał się ponieść przyjemności. Dopiero po jakimś czasie, znalazł siłę, żeby odsunąć się lekko i próbując złapać oddech, spojrzał Draco prosto w twarz. Blondyn oddychał płytko, oczy błyszczały mu, pociemniale z pożądania, wargi miał delikatnie opuchnięte i policzki pokryte rumieńcem. Wyglądał tak niesamowicie erotycznie, że Harry prawie porzucił myśl o jakiejkolwiek rozmowie. Prawie.
- Malfoy, co ty do cholery robisz?!
Draco speszył się i jego rumieniec pogłębił wyraźnie, ale zadziornie uniósł głowę. Odpowiedział pewnym głosem i gdyby nie to, że Harry spodziewał się tego, nie usłyszałby lekkiej desperacji w glosie blondyna.
- Cóż Potter! Zaskakujące - nie wiedziałem, że będziesz potrzebował wyjaśnień... chociaż nie, czekaj - wiedziałem! Narysować ci wszystko, żebyś lepiej zrozumiał co gdzie idzie?! Twój penis - wiesz, co to penis Potter? Inaczej członek lub fiut, mówiąc w tym prostackim języku, w jakim ty i Weasley się porozumiewacie. I mój tyłek - chyba nie muszę tłumaczyć?! SEKS Potter! Bardzo przyjemna sprawa, powinieneś kiedyś spróbować. Mam ochotę, żebyś mnie wypieprzył, wiec nie zadawaj głupich pytań i weź się do roboty, bo się jeszcze rozmyślę. Taka szansa przeszłaby ci koło nosa...
Harry, którego niepewność w momencie zastąpił gniew i potrzeba działania, zbliżył się do niego w dwóch krokach i popchnął mocno, aż plecy Draco dotknęły ściany. Blondyn był od niego niższy o prawie głowę i Harry musiał pochylić szyje, żeby wyszeptać do jego ucha.
- Chcesz mnie Malfoy?!
Długim, powolnym ruchem, polizał blade ucho.
- Aż tyle się domyśliłem. Pragniesz mnie Malfoy. Ale dlaczego? Sądziłem, że mnie nie cierpisz. Osobiście nie mam nic przeciwko tobie, ale ty zawsze zachowywałeś się jak rozwydrzony dzieciak, kiedy byliśmy razem. Dałeś mi dokładnie odczuć, co sadzisz o mnie. Nie sądziłem jednak, ze twoje 'Pocałuj mnie w dupę, Potter!' to propozycja. Co się zmieniło?
Harry ani na chwilę nie odrywał ust od ciała drugiego mężczyzny. Odpłacając pięknym za nadobne, kąsał, lizał i delikatnie nadgryzał ucho i szyje Draco, który oddychał teraz szybko i zamknął oczy w niemej ekstazie. Wygiął się jak struna w stronę bruneta, kiedy ten wsunął rękę pod materiał jego koszulki i delikatnie pogładził brzuch, przeczesując palcami wąski pasek włosów, ginących pod gumka bokserek. Harry porzucił na chwile szyję Draco i zbliżył wargi do jego warg, wydychając cieple powietrze w rozchylone lekko usta.
- Spójrz na mnie Draco.
Blondyn jęknął i powoli otworzył oczy. Spojrzał w zielone oczy Harrego, ich szmaragdowy kolor ciemniejszy teraz niż zazwyczaj i nie mogąc się powstrzymać, wystrzelił do przodu, próbując złapać usta Harrego w swoje. Odpowiedział mu cichy, zmysłowy śmiech, tuż obok jego ucha i wargi bruneta były znów na jego szyi, kusząc i obiecując tak wiele...
- Chcesz mnie pocałować Draco? Mój język głęboko w twoim gardle, badający każdy zakamarek twoich ust. Chcesz, żebym rozpiął powoli twoje spodnie, pozwalając im opaść luźno na podłogę? Żebym wsunął rękę w twoje bokserki i wydostał cię z tego niewygodnego materiału, o który teraz tak bezwstydnie się pocierasz?! Czy tego chcesz tego Draco? Moja ręka na twoim członku, pocierająca wolno całą twoją długość, bawiąca się twoimi jajami? Moje palce w twoich ustach i ty ssący je, jakby od tego zależało twoje życie, zupełnie jakbyś ssał mojego fiuta, biorąc go głęboko i pracując językiem wokół niego. Smakuje ci, Draco?
Blondyn jęknął głośno tym razem i polizał wyschnięte wargi, zahaczając jedna nogę o łydkę Harrego i przyciskając swoje biodra do jego. Zarzucił ramiona wokół wyższego mężczyzny i przyciągnął go bliżej do siebie, domagając się więcej pocałunków, więcej tarcia, więcej dotyku, więcej skory, więcej wszystkiego! Gorączkowo wsunął ręce pod podkoszulek Harrego, szukając gołego ciała i wzdychając, kiedy udało mu się je znaleźć. Paznokciami obu rak, wbił się w umięśnione barki drugiego mężczyzny, wydobywając z jego ust syk bólu i zaskoczenia. Brunet nadal jedną ręka przytrzymywał Draco, a drugą zataczał kręgi na gołej skórze jego brzucha, schodząc coraz niżej, cały czas jednak wycofując się w ostatniej chwili i jedynie od czasu do czasu, podszczypując sutki.
- A potem Draco, wiesz co by się stało?! Wsunął bym rękę pomiędzy twoje pośladki, a ty czekałbyś na mnie już gotowy i całkowicie odprężony, z nogami wokół moich bioder. Moje palce weszły by w ciebie jak w masło- jeden, drugi i trzeci. Wsuwał bym je i wysuwał, w tą i z powrotem, a twój wąski pasaż połykał by je bez najmniejszego problemu, domagając się wręcz, uwagi czegoś większego. Czegoś takiego jak mój fiut, Draco. Mój penis, w tobie, wypełniający cię i rozciągający do granic możliwości, znikający w tobie i pojawiający się z powrotem z zaskakującą łatwością. W końcu, jesteś tak chętny i tak mokry Draco, specjalnie dla mnie. Dlaczego?!
Draco zaskomlił potrzebująco, kiedy palce Harrego po raz kolejny prawie dotknęły jego męskości.
- Harry!!
- Dlaczego Draco?
Blondyn wciąż wzbraniał się przed odpowiedzią, kiedy poczuł usta Harrego na swoim czole, powiekach i policzkach. Brunet kreślił jego rysy językiem, wciąż z premedytacja omijając wargi drugiego mężczyzny, który bezwstydnie błagał o uwagę całą swoją osobą. Widząc, że Draco będzie potrzebował jeszcze jednego małego pchnięcia, Harry wsunął rękę głębiej i lekko tylko dotknął wyprężonego członka, a potem szybko wycofał dłoń. Odpowiedział mu pełen namiętności, pragnienia i frustracji okrzyk.
- Harry! Proszę...
Harry nie odpowiedział, tylko mocniej naparł całym swoim ciężarem na mniejsze ciało, pocierając własnymi biodrami o drugie i wycofując się, kiedy zdawało mu się, że Draco jest zbyt blisko. Musi się dowiedzieć, ale na Merlina! Harry miał nadzieję, że Malfoy szybko ulegnie, bo sam długo już nie wytrzyma.
- Pragnę cię...
- Hmm... tyle już zdążyliśmy ustalić Draco. Ale dlaczego?!
- Zawsze... tylko ty Harry... cały twój!
Harry nie mógł teraz myśleć o słowach Draco, zanotował jedynie, że dostał to, czego chciał i wreszcie, dzięki ci Boże, będzie mógł wypieprzyć Draco. Tego seksownego blondyna o mlecznej skórze, który wił się namiętnie pod naporem jego ciała. Harry niecierpliwie zaczął rozpinać własne spodnie, drugą ręką próbując pozbyć się odzieży Draco. Obaj byli zbyt chaotyczni i nieskoordynowani, aż w końcu Harry poddał się i wyszeptał zaklęcie, które pozbyło się wszystkich ich ciuchów. Obaj mężczyźni jęknęli, kiedy w końcu skóra dotknęła skóry, jedno spocone ciało pocierające o drugie, dwa ociekające penisy, dotykające się w najbardziej intymny sposób. Nie potrafiąc sobie w tym momencie przypomnieć, gdzie znajdował się lubrykant, Harry wyszeptał kolejne zaklęcie - na szczęście, od dawna nie potrzebował do tego swojej różdżki - i bez uprzedzenia, wsunął dwa palce w odbyt Draco. Uciszył krzyk blondyna, zakrywając jego usta swoimi, wsuwając język do środka i przesuwając go po aksamitnym wnętrzu, rozkoszując się kontrastem pomiędzy miękkością warg i twarda nierównością zębów. Miarowo, powoli przygotowywał Draco, rozszerzając jego wejście i w końcu dodając trzeciego palca, wsuwając rękę tak głęboko, jak tylko mógł dosięgnąć. Kiedy miał pewność, że nie sprawi swojemu kochankowi bólu, odsunął dłoń, prawie dochodząc na miejscu, słysząc pełen rozczarowania dźwięk, jaki wydobył się z gardła Draco. Harry objął blade półkule pośladków Draco obiema rękoma i bez żadnego problemy podniósł go do góry. Blondyn załapał aluzje i posłusznie objął go w pasie nogami.
- Jesteś na mnie gotowy Draco?
-Mniej gadania... Potter... więcej... pieprzeeeeaaaaaa...
Harry płynnym ruchem zanurzył się w blondynie. Spodziewał się oporu, chociaż na początku, ale Draco przyjął go w siebie całkowicie, otwierając się do końca.
- Malfoy, jesteś taki... cholera...
Harry przestał się ruszać. Chciał dać blondynowi chwile na przystosowanie się do jego obecności, ale Draco przycisnął go do siebie jeszcze bardziej i gorączkowo poszukał ustami jego ust.
- Harry... mocniej...
Harry znalazł prostatę Draco za trzema pchnięciem. Wiedział, bo dokładnie wtedy blondyn ugryzł go niespodziewanie w wargę i poczuł ostre końcówki paznokci na plecach.
- Dokładnie tu... zrób tak... jeszcze raz... TAK!
Harry nigdy nie sądził, że Draco jest tak gwałtowny i namiętny w łóżku. Krzyki blondyna podniecały go i mobilizowały do większego wysiłku. Zwiększył prędkość i siłę pchnięć, zupełnie jakby chciał wypieprzyć Draco przez ścianę, na której się opierali. Sądząc po jękach i okrzykach blondyna, ten raczej nie miał nic przeciwko. Entuzjastycznie wyrzucał biodra do przodu, spotykając każde pchniecie Harrego i biorąc w siebie wszystko, co było mu ofiarowywane. Jeszcze tylko kilka razy, trochę mocniej i głębiej i Draco skończył, rozpryskując nasienie na ich obojgu. Harry, czując mięśnie zaciskające się wokół niego konwulsyjnie i biorąc w siebie widok, jaki przedstawiał sobą Draco - głowa odrzucona do tylu, oczy zaciśnięte w całkowitej ekstazie, usta otwarte i ten dźwięk, który wydobywał się z głębi jego gardła, zupełnie jakby dławił się na czymś, również doszedł. Orgazm wziął go niespodziewanie i nigdy chyba jeszcze nie szczytował tak intensywnie - wystrzeliwując swoje nasienie wewnątrz Draco i czując później, jak spływa ono powoli po jego udzie.
Dwaj mężczyźni leżeli bezwładnie na podłodze. Ciała splątane ze sobą, obaj dyszeli ciężko z wyczerpania i było jasne, że właśnie uprawiali seks - jego zapach unosił się w powietrzu. W pewnym momencie brunet podniósł się na łokciu i spojrzał z góry na leżącego pod nim blondyna, który niepewnie odwzajemnił jego spojrzenie. Nie wiadomo ile czasu upłynęło, kiedy w końcu brunet pochylił głowę i pocałował rozchylone usta.
- Twoje miejsce czy moje?
Wyszeptał z ustami tuz przy ustach. Dwie blade ręce objęły go za szyje i pociągnęły bliżej ku sobie. Tulił się jakiś przez czas, a potem obaj po prostu znikli.