172


ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW

0x08 graphic
Dzienniczek Edy Kaźmierskiego (w oryginalnej pisowni):

24 marca, wtorek

Najwięcej czasu, poza szkołą, spędziłem u Księży Salezjanów. Co niedzielę rano uczestniczyłem we mszy, po sumie brałem udział w zebraniach Towarzystwa św. Jana Bosko, po południu Gorzkie Żale, a poza tym sport i inne rozrywki. 25 lutego mieliśmy „Podkoziołek”. Trwał do godz. 21.00, ale nic specjalnego się na nim nie działo. Długo słuchałem tego dnia radia, bo Popielec wolny od nauki.
Jeszcze jedno zdarzenie miało miejsce w Oratorium: 4 marca imieniny obchodził Dziadzia, czyli Kazimierz Karaśkiewicz. Za Dziadziem poszlibyśmy w ogień. Troszczy się o nas jak ojciec, choć niczyim ojcem nie jest. Kiedyś był urzędnikiem w gazowni (magistracie), teraz jest na emeryturze i cały wolny czas poświęca nam. W dniu imienin zjawił się z uśmiechem pod siwym wąsem i z torbą pełną cukierków. Zjadłem ich tyle, że zrobiłem się słodki jak sacharynka. Ale zasłużyłem sobie na to, bo wygłosiłem imieninową mowę. Musiała przypaść Dziadzi do serca, bo w czasie mojego występu trzy razy podniósł chusteczkę do oczu. Gdy śpiewaliśmy „sto lat”, to darliśmy się tak głośno, że chyba na Starym Rynku było nas słychać.

0x08 graphic
Dzienniczek Edy Kaźmierskiego (w oryginalnej pisowni):

24 marca, wtorek cd.

7 marca znowu „urwałem się” z lekcji, a dziś nie poszedłem do szkoły w ogóle. Strach pomyśleć, co będzie jutro! Matka mi usprawiedliwienia nie da. Jadę prawie na samych „trójkach”. Lepszych stopni mniej niż rodzynków w świątecznym placku. A przecież głupi nie jestem. Może tylko trochę za leniwy. Janek Bosko był inny... No, tyle o szkole.
W sporcie znowu ożywienie. Rozegraliśmy dziesięć meczy pingpongowych. Naszymi przeciwnikami byli ministranci od św. Marcina, św. Wojciecha, KSMM przy Katedrze i harcerze. Wyniki: siedem meczy wygranych, jeden przegrany i dwa remisy. Ja przegrałem dwukrotnie. Kultury było mniej niż sportu.
Byłem tylko raz w kinie „Słońce” na filmie „Złotowłosy brzdąc” z młodą aktorką Shirley Temple.
Najwięcej czasu, poza szkołą, spędziłem u Księży Salezjanów.

24 marca, wtorek

Minął przeszło miesiąc od ostatniego zapisu i muszę się skupić, żeby ważniejszych rzeczy nie pominąć. Zacznę od spraw szkolnych. Aniołkami to my na lekcjach nie jesteśmy. Rozrabiamy nawet na lekcjach religii. 19 lutego, na przykład, zdenerwowaliśmy okropnie prof. Kitkę, który nas tego przedmiotu uczy. Sprawcą był Kruger. Ni stąd ni zowąd zaczął strzelać koperytkami. Skończyło się na naganie w dzienniku. Najwięcej jednak dokazujemy na lekcjach prof. Dobrowolskiego, którego przezwaliśmy „Kluską”. Chłopaki gwiżdżą, śpiewają pod nosem, wędrują bez przerwy z papierami do kosza, śmieją się z byle czego do rozpuku. A jest nas w klasie trzydziestu dziewięciu. Dziwię się, jak z nami „Kluska” wytrzymuje. Ja też mam swoje za uszami.


16 luty 1936 r., niedziela
Teraz się więcej o sporcie mówi, słucha i czyta, niż go uprawia, bo 6 lutego nastąpiło rozpoczęcie olimpiady zimowej. W pierwszym dniu Polska grała w hokeja na lodzie z Kanadą. Taki byłem ciekawy wyniku, że po trzeciej lekcji „urwałem” się ze szkoły, żeby jak najszybciej zajrzeć do gazety. Klapa! Przegraliśmy 1:8. Olimpiadzie poświęcam sporo czasu: czytam sprawozdania, wycinam je i wklejam do dzienniczka, a wieczorami słucham radia, które sam sobie zmajstrowałem.

10 lutego doszła do naszej szkoły smutna wiadomość - zmarł nasz kolega Brenk. Przeżyliśmy tę śmierć wszyscy. Co innego jak umiera ktoś stary, a co innego jak kolega ze szkolnej ławki. To puste miejsce w ławce będzie nam go długo przypominać. Pochowaliśmy go 13 lutego. W drodze z pogrzebu odwiedziłem w biurze Helę. Jakby na pocieszenie dostałem od niej złotego. W mojej biedzie to się liczy!

2 luty 1936 r., niedziela
Najpierw opiszę dzisiejszą niedzielę, a potem opowiem o wydarzeniach z ostatnich dni. Prawie całe przedpołudnie spędziłem przy Wronieckiej. O ósmej byłem na mszy, na godzinkę wróciłem do domu i o jedenastej znalazłem się w salce oratoryjnej, gdzie mieliśmy próbę komedii „W pogoni za milionami”. Wieczorem na sali Królowej Jadwigi czeka nas publiczny występ. Trochę się boję, ale zwykle moje role wychodzą nieźle. W tej sztuce gram komisarza. Sportu w ostatnich dniach było niewiele. Raz tylko byłem na łyżwach, raz brałem udział w meczu pingpongowym. Wygraliśmy.

2 luty 1936 r., niedziela
Choć dziś niedziela, wstałem bardzo wcześnie. O 6.30 byłem już na nogach. Ale dłużej wylegiwać się nie mogłem, bo o 7.30 u Księży Salezjanów uroczyste przyjęcie do Towarzystwa św. Jana Bosko. W ogóle cała niedziela była jakaś salezjańska, bo po tym przyjęciu poszliśmy całą gromadą na mszę św. Podczas sumy spotkało mnie wyróżnienie: razem z Pigłowskim służyłem jako akolita. Po sumie zebranie Towarzystwa i wpisanie do księgi nowych członków. Po przerwie - o godzinie 15.00 - należało dać trochę rozrywki ciału. Był nią mecz siatkówki. I znowu strawa dla duszy: nieszpory. Po nieszporach chwyciliśmy ze Steinem za skrzypce i wypełniliśmy oratoryjną salkę muzyką. Gdy jej słucham albo sam gram, zapominam o całym świecie. Zresztą do kina też zamierzałem pójść, ale w „Apollo” nie było już biletów. Trochę zawiedziony wróciłem do domu.

1 luty 1936, sobota.
Styczeń przebiegał pod znakiem świąt Bożego Narodzenia. Drugiego wystawiliśmy „jasełkę” w sali Ogrodu Zoologicznego. Sala była pełna, choć może pomieścić około tysiąca widzów. Przejęto nas gorąco. Widzów bolały chyba od oklasków ręce, a nas uszy.

Piątego po nieszporach w oratoryjnej salce był „opłatek” ministrantów. Samo łamanie się opłatkiem było poważne, kolędy śpiewaliśmy z przejęciem, ale potem żeśmy się trochę rozbrykali. Bez śmiechu, zabawy, figli nie może się u salezjanów obejść.

W styczniu obejrzałem też kilka filmów. Ciągnie mnie do kina jak pszczołę do kwiatu. Choć te „kwiaty” bywają różne. Śmiałem się na przykład do łez z Helą i szwagrem Kazimierzem w kinie „Słońce” na „Indonezyjskich piechurach”. Ale jak tu się nie śmiać, kiedy na ekranie dokazują Flip i Flap. Wystarczy na nich popatrzeć i już się uszy ze śmiechu trzęsą. W kinie „Metropolis” oglądałem „Gabinet figur woskowych”. Siedziałem w napięciu, jakby mi ktoś portki ćwiekiem do krzesła przybił, bo film był sensacyjny.


0x01 graphic


0x01 graphic



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
145 172
172
7 172
172
2 (172)
KSH, ART 53 KSH, V CSK 172/08 - wyrok z dnia 23 października 2008 r
3 kobieta lat 18 172 59kg, Dietetyka, Żywienie człowieka
20030901204310id$172 Nieznany
172.Jakim typem powiesci jest Granica Zofii Nalkowskiej
M Jastrzębska Krótka char zjawiska nief struktur podkultury przestępczej s159 172
13 161 172 Investigation of Soldiering Reaction in Magnesium High Pressure Die Casting Dies
172
Chmaj, Żmigrodzki Wprowadzenie do teorii polityki str 111 133, 172 177(1)
172-173
169 172
17 KONSTRUKCJE ALUMINIOWEid 172 Nieznany
172
172. normowanie czasu wierc, Politechnika Lubelska, Studia, Studia, Sprawka 5 semestr, technologia m

więcej podobnych podstron