Jak mówi nam sam tytuł utworu, Makbet jest w dramacie Williama Shakespeare'a najważniejszą osobą. Czy to znaczy, że jest on pozytywną postacią? Czy słowo "główny bohater" również w tym przypadku oznacza człowieka godnego naśladowania? Kto czytał dzieło Shakespeare'a zatytułowane "Makbet", doskonale wie, że odpowiedź na to pytanie brzmi "nie". A więc kim jest Makbet?
Encyklopedia mówi, że Makbet to król szkocki panujący w XI wieku. Shakespeare mówi nam znacznie więcej. Na początku utworu dowiadujemy się z ust żołnierza, że Makbet jest walecznym, nieustraszonym wojownikiem szkockim, który gotów jest poświęcić życie dla swego kraju w walce z Norwegami, wielkim wrogiem Szkocji w ówczesnym okresie. Również słowa samego króla Szkocji, Dunkana, świadczą o wielkim szacunku dla Makbeta: "O zacny mężu, waleczny Makbecie!".
William Shakespeare nigdzie nie wspomina o wyglądzie głównego bohatera, co zresztą nie jest potrzebne, bo nie wnosi niczego nowego do utworu. Ale każdy na pewno ma w pamięci własny wizerunek Makbeta. Ja wyobrażam go sobie jako przystojnego, poważnego mężczyznę o posępnym spojrzeniu, bo to właśnie przywodzą mi na myśl słowa "waleczny wódz".
Aby przeanalizować cechy charakteru Makbeta, musimy najpierw przyjrzeć się pokrótce jego postępowaniu w ciągu jego całego życia, o czym informuje nas mistrz Shakespeare, który potrafił między wstrząsającymi, tragicznymi wydarzeniami doskonale zwrócić uwagę czytelnika na rzecz najważniejszą - przemianę wewnętrzną Makbeta. Jest to człowiek o zbyt skomplikowanej duszy, aby jednoznacznie określić wszystkie jego cechy. Dlatego myślę, że analizując zachowanie Makbeta w danych sytuacjach, najlepiej przedstawię jego charakter.
Początkowo wódz szkocki jest wzorem waleczności i postępowania, kocha swoją ojczyznę i szanuje króla, w stosunku do którego jest uniżonym sługą. Ale żądza władzy zmienia tego człowieka diametralnie. Zaskoczony przepowiednią wiedźm, odkrywa, że bardzo pragnie władzy, a tron królewski nie jest dla niego nieosiągalny, a wręcz dostępny z racji pokrewieństwa z Dunkanem, pod jednym tylko warunkiem... śmierć aktualnie rządzącego władcy.
Niesprawiedliwością byłoby winić wyłącznie żonę Makbeta, Lady Makbet za śmierć króla. Myśl o morderstwie pojawiła się w umyśle Makbeta już wtedy, gdy Dunkan ogłosił, że spadkobiercą korony będzie jego najstarszy syn, Malkolm. I co gorsza, ten pomysł nie odstępował Makbeta już na krok - myśl o władzy nie dawała mu spokoju. Lady Makbet była tu tylko podporą duchową, kroplą, która przepełniła czarę. Makbet potrzebował usprawiedliwienia swego czynu i poparcia swej ukochanej żony, aby podjąć ostateczną decyzję: zabić króla, czy zrezygnować, a w najlepszym przypadku długo czekać na koronację. Wybrał tę pierwszą drogę.
Daje się zauważyć, że Makbet nie próbował wcale walczyć z tą straszną pokusą. Gdy pojawiła się myśl o zabiciu króla, Makbet nie usiłował jej odrzucić, stłumić. Pozwalał swemu umysłowi przyzwyczajać się do myśli o morderstwie Dunkana. Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z wagi i skutków takiego czynu. O czym to świadczy? O słabości duchowej Makbeta? O istnieniu w nim symptonimu mordercy, który pozwalał mu walczyć z wrogiem, a teraz zabić tego, dla kogo walczył? A może po prostu o ogromnej, niespotykanej u innych ludzi żądzy władzy, która pokonała wszelkie przeszkody? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, być może Makbet posiadał wszystkie te cechy. Przypuszczam jednak, że w okresie od chwili spotkania czarownic aż do podjęcia ostatecznej decyzji o zabiciu króla, myśl o chęci władzy zablokowała w umyśle Makbeta wszystkie inne, pozytywne myśli i doprowadziła Makbeta do zgubnego stanu odurzenia i nieczułości na wszystkie argumenty przemawiające przeciwko zbrodni (było ich tak wiele!), czyli jednym słowem nieświadomości o błędzie, jakim jest morderstwo Dunkana dla uzyskania władzy. I ta właśnie nieświadomość błędu było przyczyną bierności Makbeta w starciu ze swą pokusą, żądzą władzy. Zauważmy, że nasz bohater uświadomił sobie ogrom swego postępku już po fakcie. Za późno otrząsnął się ze snu. Własnoręczne zabicie Dunkana było momentem przełomowym w życiu Makbeta. Wprawdzie odezwało się sumienie, ale jego głosy zostały wkrótce przytłumione przez nagrodę - koronację.
Następną fazą było stopniowe przyzwyczajanie się do zbrodni - najpierw Makbet zlecił zbójcom zabicie swego przyjaciela Banka - przyczyną było to, że wiedźmy przepowiedziały Bankowi, iż jego potomkowie będą królami. Makbet przypomniał sobie o tym już jako król i doszedł do wniosku, że wszystko co już zrobił dla pozyskania tronu (czyli również morderstwo Dunkana) i robi teraz, aby władzę utrzymać, jest przysługą dla Banka, którego syn będzie korzystał ze skutków rządów Makbeta. A więc król Makbet był sprawcą śmierci Banka. Lecz jego umysł był już uodporniony na głos sumienia. Duch Banka, który objawił się Makbetowi podczas uczty, wywołał już tylko przerażenie samym faktem swego istnienia, natomiast nie spowodował żalu Makbeta za kolejne morderstwo. W przypadku Dunkana było inaczej - Makbet uświadomił sobie swoją winę i bardzo rozpaczał po jego śmierci. Czego to dowodzi? Król Makbet uodpornił się już na zbrodnię, nie poczuwał się do winy. Dalsze życie Makbeta było tylko pogrążaniem się w przekonaniu, że zbrodnia jest konieczna do utrzymania tronu i skutecznego rządzenia państwem. To uodpornienie wpłynęło bardzo źle na jego rządy, nazywane krwawymi i tyrańskimi. Oto, jak wzorowy wódz pod wpływem żądzy władzy może zmienić się w króla-tyrana. Druga przepowiednia czarownic uspokoiła Makbeta obawiającego się o własne życie. Doszło do kolejnego morderstwa, dotknęło ono rodziny szkockiego pana, Makdufa, który uciekł do Anglii, aby stamtąd ściągnąć posiłki i zniszczyć króla-tyrana. Dowiedziawszy się o śmierci rodziny, wrócił z wojskiem do Szkocji i stanął twarzą w twarz do walki z samym Makbetem. Natomiast Makbet, pewny siebie po przepowiedni wiedźm i przekonany, że nic mu nie grozi, poprosił Makdufa, aby ten zaprzestał walki, bo Makbet nie chce kolejnej śmierci. Ta pewność siebie go zgubiła. Ale w ostatniej chwili widzimy, że król Makbet nie stracił wszystkich swych dawnych cech, wprawdzie przyzwyczaił się do zbrodni, ale świadomy swej rychłej śmierci nie stchórzył i nie poddał się, stanął do walki, odezwało się w nim serce dawnego wojownika, gotowego poświęcić życie, aby zniszczyć wroga. Tym razem nie zwyciężył. Czy można powiedzieć, że umarł godnie, bo w walce z nieprzyjacielem? Czy ktoś taki, tyran, morderca, może umrzeć godnie? Jak na ironię, chyba tak.
Mój stosunek do Makbeta jest chyba oczywisty. Całkowicie potępiam jego zachowanie. Jego początkowe zagubienie po przepowiedni czarownic, wpływ żony - to go nie usprawiedliwia. Najgorsze jest to, że ta pierwsza zbrodnia pociągnęła za sobą następne, popełnione już bez żadnych skrupułów. Shakespeare ukazał w tym utworze potęgę żądzy władzy, zabijającą nie tylko ludzi, ale i przyjaźń i miłość. Tak, miłość również, ponieważ morderstwo Dunkana odsunęło od siebie kochające się małżeństwo, Makbeta i Lady Makbet. Stopniowo małżonkowie oddalali się do siebie, Lady Makbet przerażona swym udziałem w zabiciu Dunkana i Makbet, dla którego najważniejszą sprawą, wręcz obsesją, stało się utrzymanie władzy za wszelką cenę, nawet za cenę morderstwa. Żądza władzy zniszczyła Makbeta, zabiła jego samego. Przez to, że nie potrafił walczyć z tą wadą, zgubił siebie. I tu chyba znaleźliśmy odpowiedź na pytanie, na które wcześniej nie potrafiłam jednoznacznie odpowiedzieć: jaka cecha spowodowała, że Makbet dopuścił się zbrodni króla? Przede wszystkim żądza władzy i jego słabość duchowa, nieumiejętność walki z samym sobą.
Autor: Łukasz Wilczewski