853

Gospodarczy Gabinet Cieni BCC pyta premiera Ministrowie Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC skierowali do premiera pytania i postulaty związane z expose i planowanymi działaniami koalicyjnego rządu PO-PSL do końca drugiej kadencji. Gospodarczy Gabinet Cieni BCC powstał w kwietniu, aby wspierać działania prorozwojowe władz publicznych, inspirować i monitorować prace resortów kluczowych z punktu widzenia rozwoju przedsiębiorczości. To gabinet gospodarczych fachowców, będących najbliżej problemów, z którymi na co dzień zmagają się polscy przedsiębiorcy i gospodarka. Oczekiwania przedsiębiorców wobec expose premiera będą jednym z tematów najbliższego zamkniętego posiedzenia Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC, które odbędzie się 20 września (czwartek), o godz. 11.00. Po posiedzeniu, o godz. 13.00 zapraszamy na briefing prasowy podsumowujący spotkanie ministrów.

Marek Goliszewski przewodniczący Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

W związku z zapowiedzią Pana kolejnego expose i przedstawienia propozycji działań, które mają uchronić kraj przed coraz bardziej wyraźnym spowolnieniem gospodarczym oraz naprawić te obszary Państwa, które nie funkcjonują w należyty sposób, spodziewalibyśmy się usłyszeć:

1.Czy planowana jest kampania edukacyjna rządu skierowana do obywateli w kwestii niezbędnych i radykalnych reform w takich obszarach jak finanse publiczne, ochrona zdrowia i szkolnictwo?

2.Czy i kiedy rząd zamierza rozpocząć debatę publiczną o przyszłości UE i miejscu Polski w jej strukturach? Oczekiwalibyśmy także odpowiedzi w expose na następujące pytania pozostałych członków Gabinetu Cieni:

Prof. Stanisław Gomułka minister finansów Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

3.Czy spowolnienie wzrostu będzie kontynuowane w 2013 r. i jakiego wzrostu (spadku) PKB oczekiwać?

4.Czy zostanie zrealizowana obietnica obniżenia deficytu sektora finansów publicznych do 3% PKB w roku bieżącym i dalszego obniżania tego deficytu, aż do 1% PKB w roku 2015, czy ta obietnica z expose, z listopada ub. r., wymaga korekty?

5.Jeśli nie wymaga korekty ścieżka zmniejszania deficytu, to jak rząd proponuje urealnić sposoby utrzymania finansów publicznych na takiej ścieżce?

6.Czy zgodnie z deklaracjami wyborczymi rynkowy dług publiczny Polski zostanie obniżony do 47% PKB w 2015 r.?

7.Czy zapowiedziane przez rząd rok temu dość drastyczne zmniejszenie inwestycji publicznych w roku przyszłym i w latach 2014 – 2015, to właściwa polityka w sytuacji tak dużego spowolnienia wzrostu, może nawet niewielkiej recesji?

8.Kiedy minister finansów zacznie informować o wielkości nowego, nierynkowego długu publicznego, jaki powstaje w ZUS-ie po przejęciu przez budżet części składki emerytalnej przesyłanej do niedawna do OFE? Jaka jest przewidywana wielkość tego długu na koniec 2015 roku?

9.Czy w 2014 r. nastąpi obniżenie najwyższej stawki VAT-u, zgodnie z obietnicą złożoną w kwietniu br. przez ministra finansów?

10.Czy zostaną zwiększone podatki CIT i PIT w latach 2013-2014?

11.Czy budowany jest terminarz wejścia Polski do strefy euro?

12.Czy i kiedy nastąpi odblokowanie progów podatkowych, które to blokowanie dziś de facto zwiększa podatki PIT?

Pytania zmierzają do uzyskania wyraźnej deklaracji ze strony rządu, iż nadal zamierza zmniejszać naszą zależność od rynków finansowych poprzez zmniejszanie deficytu sektora finansów publicznych, ale również, że zamierza ten deklarowany przez rząd i popierany przez BCC cel osiągnąć, metodami innymi niż wzrost obciążeń podatkowych oraz manipulacje statystyczne.

Dr Wojciech Nagel minister ds. ubezpieczeń społecznych Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

13.Czy nastąpi zmiana zasad waloryzacji rent i emerytur, poprzez zmianę jej mechanizmu z cenowo-płacowej na cenową w sytuacji, gdy inflacja nie przekroczy 5%?

Obecnie waloryzacja świadczeń uwzględnia poziom inflacji oraz udział w realnym przyroście wynagrodzeń na poziomie 20%. Kwota waloryzacji wyniesie w kolejnym roku 7,1 mld zł. W okresie kryzysu oraz trudności w sfinansowaniu FUS należy rozważyć ograniczenie waloryzacji do wysokości inflacji.

14.Pracodawcy opłacają składkę na fundusz rentowy w wysokości 6,5% wynagrodzeń brutto, a pracownicy odpowiednio - 1,5 proc. Czy planowane jest podniesienie składki rentowej dla pracowników? Kiedy rząd dostosuje system rentowy do emerytalnego po reformie, co pozwoli na oszczędności w wypłatach i zmniejszenie deficytu funduszu?

Od lutego br. obowiązuje regulacja podwyższająca składkę rentową po stronie pracodawcy o 2% podstawy wymiaru (wynagrodzenia brutto). Osiągnęła ona łącznie 6,5%, co jest maximum ustawowym. Aby uniknąć podniesienia składki po stronie pracownika, należy pilnie dostosować system rentowy do mechanizmu zdefiniowanej składki, który obowiązuje w systemie emerytalnym. Pozwoli to na obniżenie niedoboru w funduszu rentowym, który wynosi blisko 18 mld zł rocznie.

15.Kiedy osoby prowadzące gospodarstwa rolne zostaną objęte powszechnym podatkiem dochodowym, zgodnie z zapowiedziami z expose premiera z 18 listopada 2011 r.? Czy od 2013 r. rolników będą obowiązywały zasady rachunkowości? Bez wprowadzenia zasad rachunkowości do gospodarstw rolnych prowadzących działalność wytwórczą nie jest możliwe wprowadzenie powszechnego systemu podatku dochodowego w rolnictwie. Zgodnie z expose, miało to nastąpić w 2013 r., jednakże termin ten zapewne nie zostanie dotrzymany. Premier powinien wskazać ew. osoby winne tej sytuacji i przedstawić konkretny harmonogram wdrożenia zmian.

16.Kiedy zostaną przedstawione zmiany w zasadach i organizacji ubezpieczeń rolniczych i od kiedy zaczną obowiązywać? Zmiany te są przygotowywane przez zespół działający w Kancelarii Premiera powołany w 2008 roku. Niestety nie są znane efekty ich prac. Powinny one zmierzać w kierunku wydzielenia w systemie części zaopatrzeniowej i ubezpieczeniowej, która będzie powiązana z poziomem dochodu do opodatkowania i wysokością opłacanej składki.

17.Czy i kiedy rząd zamierza wdrożyć zmiany w systemie emerytalnym górników oraz kontynuować eliminację przywilejów emerytalnych w innych grupach zawodowych, które są niesprawiedliwe i kosztowne? W lipcu br. zapowiedziano przygotowanie zmian w emeryturach górniczych, w celu ograniczenia nadmiernego uprzywilejowania emerytalnego wymienionej grupy zawodowej. Dalsze utrzymywanie przywilejów emerytalnych narusza konstytucyjne zasady sprawiedliwości społecznej i równości wobec prawa. Oczekiwania mają charakter systemowy (kontynuacja reform) oraz operacyjny (wspieranie wzrostu zatrudnienia). W zakresie potrzeby zmian systemowych premier powinien uwzględnić:

1.Dalsze ograniczenie przywilejów grup zawodowych, zmiany zasad przyznawania emerytur górniczych.

2.Dostosowanie systemu rentowego (renty są wyliczanie na podstawie starego mechanizmu zdefiniowanego świadczenia) do emerytalnego po reformie (zdefiniowanej składki).

3.Wprowadzenie zasad rachunkowości do działalności rolnej, co pozwoli na opodatkowanie dochodów gospodarstw rolnych.

W zakresie wspierania wzrostu zatrudnienia:

1.Uczynić Fundusz Pracy elastycznym mechanizmem prozatrudnieniowym przy zmienionej formule funkcjonowania urzędów pracy, aktywnego pośrednika pomiędzy pracodawcami a poszukującymi pracy.

2.Poszerzać pilotażowe programy zatrudnienia absolwentów oraz przedstawienie zapowiedzianego przy zmianie wieku emerytalnego programu 50+. Oczekujemy dotrzymania obietnicy nie podwyższania podatków i utrzymania zasad funkcjonowania OFE, w tym w zakresie podnoszenia poziomu składki w kolejnych latach. Dr Janusz Steinhoff minister gospodarki Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

18.Jaka jest ostateczna, rządowa koncepcja rozwoju polskiej energetyki?

19.Czy i kiedy nastąpi wydobycie gazu łupkowego w Polsce?

Dr Jerzy Kwieciński minister ds. rozwoju regionalnego Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

20.Jaki jest harmonogram rządu na negocjacje budżetowe i programowe w UE oraz plan na wykorzystanie pieniędzy unijnych w nowej perspektywie finansowej 2014-20? Fundusze unijne pozwalają na dokonanie skoku cywilizacyjnego naszego kraju. W obecnej perspektywie finansowej mamy do dyspozycji z UE 68 mld euro w ramach polityki spójności. Szacunki rządu podają, że możemy liczyć na 68 do 80 mld euro w nowej perspektywie finansowej 2014-2020.

21.Czy rząd ma plan jak powstrzymać spadek inwestycji w polskich regionach? Inwestycje w polskich regionach bardzo silnie spadają, zarówno te realizowane przez samorządy jak i te finansowane z budżetu państwa. Jest to spowodowane zarówno wyczerpywaniem się funduszy unijnych jak i obostrzeniami Ministerstwa Finansów związanymi z ograniczaniem deficytu budżetowego. Bez tych inwestycji, szczególnie infrastrukturalnych, trudno będzie zapewnić podniesienie konkurencyjności polskich regionów jak i całej gospodarki.

22.Czy rząd ma pomysł jak podnieść innowacyjność polskich regionów i polskiej gospodarki? Polska gospodarka określana jest jako mało innowacyjna. Wydatki w Polsce na badania i rozwój należą do jednych z najniższych w UE. Spore środki na projekty innowacyjne są kierowane do Polski w ramach unijnej polityki spójności, ale nie przyniosły one jeszcze zasadniczej zmiany. Samo kierowanie środków publicznych na innowacyjność nie wystarczy. W opinii wielu ekspertów otoczenie dla prowadzenia działalności innowacyjności, a szerzej dla prowadzenia działalności gospodarczej, nie jest przyjazne w Polsce, co potwierdzają liczne rankingi międzynarodowe. Dr Stanisław Kluza minister ds. rynków finansowych Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

23.Czy rząd planuje przygotować i wdrożyć program polityki demograficznej państwa? Główną barierą rozwojową Polski w perspektywie już najbliższych kilku i kilkunastu lat będzie sytuacja demograficzna. Stworzenie polityki demograficznej państwa opartej na inwestycjach w kapitał ludzki i przedefiniowanie polityk socjalnych jest zadaniem kluczowym rządu. Niepokojący jest brak istotnych pozytywnych działań w tym obszarze w okresie ostatnich kilku lat. Czy rząd ma pomysł na inne zarządzanie ryzkiem bilansowania budżetu w czasie spowolnienia wzrostu gospodarczego niż przez wzrost fiskalizmu? Rząd powinien mieć świadomość, że narzędzie wyższych podatków jest jedynie iluzorycznie i daje poczucie poprawy wpływów podatkowych w krótkim okresie. W praktyce i długookresowo nie sprzyja koniunkturze gospodarczej, wydłuża okres wychodzenia ze spowolnienia wzrostu gospodarczego i obniża poziom bazy podatkowej. Pytania i postulaty z obszaru rynków finansowych:

Jaki jest pogląd i jakie działania zostaną podjęte przez premiera i ministra finansów wobec europejskich propozycji unii bankowej?

Jaki jest pogląd premiera i ministra finansów w kwestii wspólnego nadzoru bankowego w UE?

Jaki jest pogląd premiera i ministra finansów w kwestii solidarnej pomocy UE dla banków w kłopotach?

Jaki jest pogląd premiera i ministra finansów w kwestii, czy krajowe oraz europejskie organy powinny decydować o ratowaniu lub likwidacji banków i sposobie rozdysponowywania ich aktywami?

Jak premier i minister finansów oceniają przygotowania państwa do zarządzania kontrolowaną upadłością w obszarze nadzorowanych podmiotów w sektorze finansowym w Polsce?

Jaki jest pogląd premiera i ministra finansów w zakresie uregulowania działalności parabankowej i parainwestycyjnej w Polsce?

Kiedy zostanie przeprowadzone odejście od państwowych egzaminów na maklera i doradcę inwestycyjnego?

Jaki jest pogląd premiera i ministra finansów dotyczący zapowiedzi, że Europejski Bank Centralny jest gotowy do nielimitowanego skupu obligacji krajów strefy euro? Czy działania te są w interesie Polski i sprzyjają rynkowym procesom w UE? Rolą państwa w obszarze rynku finansowego jest zapewnienie długoterminowego bezpieczeństwa i stabilności rynku finansowego. Jednocześnie w związku z trwającymi pracami regulacyjnymi w UE istnieje istotne ryzyko ograniczania praw nadzoru goszczącego na rzecz kompetencji nadzorów macierzystych w obszarach: zarządzanie płynnością, zabezpieczenia kapitałowego oraz poprzez proces zarządzania procesem upadłości. Ostatnie propozycje UE rozpoczęły europejską dyskusję w zakresie pomocy bankom z krajów, które niegdyś nie stosowały się do standardów unijnych, a dziś chciałyby otrzymać pomoc na kosz tych, którzy niegdyś już ponieśli koszt dostosowania się do wymogów europejskich. Jednocześnie w trakcie debaty europejskiej pojawiły się nowe pomysły: unii bankowej, europejskiego nadzoru bankowego oraz pomocy z środków EBC tym państwom, które są w strefie euro. Zakres tych propozycji nie jest bez znaczenia dla zarządzania stabilnością rynków finansowych również w krajach niebędących w strefie euro. Choć w krótkim terminie wybrane z w/w rozwiązań mogą stwarzać iluzję odsunięcia lub przykrycia problemu, to w długim okresie mogą być wehikułem rozprzestrzeniania się bodźców kryzysowych po UE. Kluczowe jest wypracowywanie i prezentowanie stanowiska Polski w tych obszarach przez Ministra Finansów. Bieżącym tematem jest sprawa Amber Gold. Niemniej wywołała dyskusję, czy i w jakim zakresie powinien wyglądać nadzór nad parabankami, a także ile było możliwe do zrobienia w obecnym reżimie prawnym, zaś problemem nie jest niedobór regulacji tylko brak ich egzekwowania. Warto tu przypomnieć, że szkodliwy dla rynku jest zarówno niedobór jak i nadmiar regulacji. Stąd kluczowe jest pytanie o zasadę dobrej proporcji. Nadmiar regulacji to większe koszty, a także czynnik ograniczający rozwój sektora finansowego. Zaś niedobór regulacji skutkuje mniejszym poziomem bezpieczeństwa rynku finansowego. Wzrasta wtedy premia za ryzyko, a dodatkowo element drenażu reputacji wpływa na wyższe koszty usług i odbudowy utraconego kapitału. Gen. Leon Komornicki minister przemysłu obronnego Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

Dzisiaj niebezpiecznym zjawiskiem dla świadomości obronnej elit politycznych i społeczeństwa są złudzenia braku pojawienia się w bliżej nieokreślonej perspektywie czasu zagrożeń militarnych, a tym bardziej agresji wojskowej na pełną skalę wobec Polski, a także i to, że będąc członkiem NATO, w jakiś istotny sposób może to zastąpić własne wysiłki w budowie narodowego systemu bezpieczeństwa, którego jednym z najistotniejszych elementów jest własny przemysł obronny. Stąd pojawiają się pytania:

Kiedy w sposób jednoznaczny polski przemysł obronny zostanie podporządkowany pod jednego konstytucyjnego ministra, którym powinien być minister gospodarki? Uporządkowanie formalno-prawne systemu podległości polskiego przemysłu obronnego pod jednego konstytucyjnego ministra, systemu współpracy polskiego przemysłu obronnego z Wojskiem Polskim, promocji i wsparcia polskiego produktów polskiego przemysłu obronnego za granicą i powołanie centralnego urzędu ds. uzbrojenia.

Kiedy zostanie powołany, wzorem innych państw (Francji, USA), stosowny Urząd Centralny (Agencja), który zajmowałby się zakupami sprzętu i uzbrojenia oraz promocją wyrobów polskiego przemysłu obronnego zagranicą? Współcześnie, narodowy przemysł obronny będąc jednym z najistotniejszych elementów siły obronnej państwa, który jak nigdy w przeszłości, jest obecnie koniecznym atrybutem jego suwerenności, pozwalającym prawie w całości wytwarzać dla Wojska Polskiego podstawowe rodzaje uzbrojenia, zwłaszcza broń i sprzęt konwencjonalny. Powinien być jednym z podstawowych środków oddziaływania politycznego, gospodarczego i militarnego na inne państwa poprzez operowanie eksportem, wymianom i pomocą w zakresie środków walki, technologii i uzbrojenia, a także zaopatrywania w części, amunicje oraz remont i obsługę.

Kiedy zostaną opracowane wdrożone w Ministerstwie Obrony Narodowej kompleksowe i systemowe rozwiązania formalnoprawne, które regulowałby współpracę Wojska Polskiego z polskim przemysłem obronnym? Elementem tych rozwiązań powinna być znowelizowana decyzja Ministra Obrony Narodowej nr 125. Potrzeba rzeczywistego i praktycznego usankcjonowania polskiego przemysłu obronnego w systemie obronnym państwa, w tym jego wsparcie przez najwyższe władze oraz uzdrowienie jego współpracy z Wojskiem Polskim, jest nie tylko potrzebą chwili, ale przede wszystkim polską racją stanu. Suwerenne państwa demokratyczne takie jak Polska, będące członkami NATO, strzegą i chronią własny przemysł zbrojeniowy. Przyczyną bynajmniej nie jest megalomania narodowa, lecz groźba uzależnienia politycznego i militarnego państwa wykorzystującego poprzez import lub „darowiznę” uzbrojenie produkowane przez inne państwo.

Kiedy zostaną opracowane i wdrożone przez rząd systemowe rozwiązania w zakresie skoordynowania działania przedstawicieli najwyższych władz Rzeczypospolitej, placówek dyplomatycznych i wojska na rzecz promocji eksportu sprzętu i uzbrojenia produkowanego przez polski przemysł obronny?

Czy są plany udzielenia pomocy polskiemu przemysłowi obronnemu przy podejmowaniu wspólnych projektów produkcji uzbrojenia z producentami z różnych państw, a szczególnie z Europy Środkowo-Wschodniej, które wymagają wyższych kosztów wytwarzania i zapewnienia większej skali produkcji? Takie kosztowne i ryzykowne projekty wymagają wsparcia władz państwowych, a także gwarancji rządowych. Podejmowanie wspólnych projektów produkcyjnych z producentami z różnych państw ma służyć zwiększaniu konkurencyjności tych wyrobów na rynku uzbrojenia. Uzbrojenie obcej produkcji stwarza ryzyko załamania się zdolności danego rodzaju sił zbrojnych lub rodzaju wojsk w przypadku przerwania z różnych przyczyn dopływu środków walki, części zamiennych i amunicji oraz technologii modernizacyjnych. Niebagatelne są również przyczyny ekonomiczne, bowiem wydatki na uzbrojenie produkowane przez własny przemysł zwracają się w części lub z nadwyżką. Ewidentne są także korzyści społeczne oraz korzyści wynikające z postępu nauki i technologii, których motorem jest własny przemysł obronny. Kiedy nastąpi uruchomienie narodowych programów obronnych z udziałem polskiego przemysłu obronnego, dotyczących:

a. obrony powietrznej kraju, w tym budowy narodowej tarczy antyrakietowej?

b. obrony terytorialnej, wyposażenie pododdziałów jednostek obrony terytorialnej w sprzęt i uzbrojenie produkowane przez polski przemysł obronny, dostosowany do konkretnych warunków terenowych i zadań militarnych obrony terytorialnej kraju, a także uwzględniające stan bazy technicznej, poziom cywilizacji technicznej i zgrania z innymi systemami uzbrojenia będącymi na wyposażeniu wojsk operacyjnych? Nasze członkostwo w NATO nie oznacza przyzwolenia na zaniedbywanie skutecznej zdolności obronnej własnego państwa, w tym i własnego przemysłu obronnego. Wręcz zobowiązuje nas, aby wobec sojuszników i wobec społeczeństw Europy, z racji naszego położenia i doświadczeń historycznych, zapewnić efektywną obronę własnego państwa. Bowiem bezsilna Polska, tak jak w przeszłości, może być źródłem destabilizacji w Europie. Dr Wojciech Warski minister ds. zagranicznej promocji przedsiębiorców Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

39.Co rząd zamierza zrobić, aby środki na promocję gospodarczą Polski za granicą (miliard złotych), nie były marnotrawione jak obecnie w przypadkowych, nieskoordynowanych, pseudopromocyjnych działaniach kilkudziesięciu agend rządowych? Pat pomiędzy MSZ i MG uniemożliwia wyznaczenie podmiotu wiodącego, który realizował by cele operacyjnego – a nie informacyjnego – wspierania polskich przedsiębiorców za granicą. Jednocześnie, rząd łoży na zbliżone tematycznie ale nieskoordynowane działania duże kwoty, które konsumują rozliczne agencje i komórki organizacyjne, w dużej części o charakterze synekur i „turystyki biznesowej”.

40.Czy rząd faktycznie zmniejsza liczbę, kosztownych dla gospodarki i mało pożytecznych dla państwa, postępowań administracyjnych w celach zezwoleń i koncesji, oraz działań kontrolnych? Największymi uciążliwościami dla osób prowadzących działalność gospodarczą (niemal w każdej branży i bez względu na wielkość biznesu) są liczba i opieszałość drobnych postępowań administracyjnych oraz kontroli. Wydłużony czas oczekiwania na decyzje hamuje aktywność gospodarczą w Polsce i znacząco podnosi jej koszty.

41.Które z propozycji złożonych Ministerstwu Finansów przez BCC i ministra gospodarki w sprawie ograniczania zatorów płatniczych rząd zamierza wprowadzić w życie i kiedy? BCC przekazał wiosną ministrowi finansów propozycje ograniczania zatorów płatniczych poprzez wprowadzenie kasowej metodę rozliczania podatków, zwiększenia częstotliwości rozliczenia podatku VAT i zakazu rozliczania podatków od faktur niezapłaconych. Niektóre z tych postulatów znajdują się też w katalogu propozycji deregulacyjnych Ministerstwa Gospodarki. Należy wskazać, że propozycje te są szczególnie istotne dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw z racji ich słabości kapitałowej – stąd propozycja MG zwiększenia zakresu definicji „małego podatnika”.

42.Czy rząd zamierza radykalnie przebudować sposób wykorzystania środków Funduszu Pracy tak, by służyły bezpośredniemu wsparciu podejmowanej pracy, a nie działaniom szkoleniowym i finansowaniu staży lekarskich oraz Urzędów Pracy? Radykalna zmiany wykorzystywania środków Funduszu Pracy i animacji rynku pracy jest konieczna, bo obecnie wydawane kilka miliardów złotych to pieniądze w dużej mierze tracone na nieefektywne szkolenia, fundusze startowe działalności gospodarczej i finansowanie zadań niezgodnych z ustawowym celem FP, w tym samych Urzędów. W to miejsce pilnie konieczne jest bezpośrednie wsparcie finansowe pierwszej pracy absolwentów i powiązanie szkolnictwa zawodowego z przyszłymi pracodawcami. Maciej Grelowski minister infrastruktury Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

43.Jaka jest krótko- i długoterminowa strategia modernizacji polskich kolei? Pilnego rozwiązania wymaga sytuacja w obszarze kolei zarówno w zakresie infrastruktury jak i struktury organizacyjnej oraz form własności w tej dziedzinie gospodarki. Wobec skandalicznie niskich wskaźników wykorzystania środków unijnych, a także osiąganych wskaźników ekonomicznych przez Grupę PKP należałoby oczekiwać wyraźnego określenia działań krótkookresowych działań w tym zakresie, a także znaczącego zweryfikowania długoterminowej strategii dla rozwoju transportu kolejowego, niewykorzystanej szansy gospodarczej.

Czy rząd ma plan powrotu do realizacji projektów drogowych o system „koncesji” wykorzystujących finansowanie ze źródeł pozapublicznych jak np. OFE? Z najnowszej propozycji budżetu o zmniejszeniu środków na budowę infrastruktury drogowej o 3 mld zł. Wobec zmniejszonych środków europejskich (koniec perspektywy budżetowej), a także ewidentnej niechęci banków do długoterminowego ryzyka oraz wymogów formalnych (relacja długu do kapitału), które znacząco ograniczą udział w finansowaniu infrastruktury, powstaje pytanie o nowe sposoby finansowania tego tak ważnego i wzrostotwórczego sektora.

Czy rząd rozważa wykorzystanie rozwiązań krajów rozwiniętych UE prywatyzacji w oparciu o system „koncesji” istniejących i wybudowanych ze środków publicznych autostrad?

Pozyskane środki umożliwiłyby realizację programu rozwoju dróg ekspresowych i krajowych.

Czy rząd planuje działania zmierzające do modernizacji pozostałej (poza lotniskami) infrastruktury technicznej związanej ze wzmożonym ruchem lotniczym? W zakresie infrastruktury lotniczej znacząco zmodernizowano sieć lotnisk krajowych. To stworzyło możliwość istotnego zwiększenia siatki połączeń lotniczych na terytorium kraju. Oznacza to wzrost ruchu lotniczego. Problemem jednak pozostaje stan infrastruktury technicznej skutecznie zwiększającej bezpieczeństwo tego ruchu. Premier powinien wyraźnie odnieść się do tego aspektu naszego postępu cywilizacyjnego.

Kiedy zostanie skrócony czas oczekiwania na wydanie pozwolenia budowlanego? Anna Janczewska-Radwan

minister ds. systemu ochrony zdrowia Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

48.Czy tematyka zdrowia znajdzie się w przewidywanym expose premiera? Czy Pan Premier zamierza nadać właściwą, wysoką rangę sprawie zdrowia publicznego, która wymaga zaangażowania wielu resortów i powinna być koordynowana na poziomie rządu? Czy powstanie Rada Zdrowia przy premierze? Zdrowie to bardzo ważna gałąź gospodarki. Zgodnie z wnioskami Rady Unii Europejskiej z czerwca 2011 r. polityka zdrowotna powinna być postrzegana nie tylko jako źródło wydatków, ale przede wszystkim jako zyskowna inwestycja i motor ekonomiczny kraju, determinujący jakość kapitału ludzkiego. Starzenie się w szybkim tempie społeczeństwa ma bezpośrednie skutki na finanse publiczne i PKB. Według prognoz Komisji Europejskiej, wzrost zapotrzebowania na publiczne świadczenia zdrowotne w Polsce, będzie jednym z najwyższych w Unii Europejskiej. Narastać będzie też problem niskiej dostępności kadry medycznej. Z tych wielu, ważnych powodów zdrowie publiczne powinno być przedmiotem zainteresowania i współdziałania wielu resortów oraz władz samorządowych i wszystkie te działania wymagają koordynacji przez urząd premiera.

49.Czy nastąpi i kiedy likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia poprzez podział na konkurujące ze sobą instytucje ubezpieczenia zdrowotnego? Kiedy na rynek będą mogli wejść prywatni płatnicy, jako konkurencja dla płatników publicznych? Decentralizacja i demonopolizacja NFZ poprzez dopuszczenie prywatnych płatników przyczyni się do zwiększenia efektywności i dostępności leczenia, lepsze dostosowanie świadczeń do regionalnych potrzeb pacjentów. Zmieni dotychczasowy model, w którym pieniądze idą „przed pacjentem” na model, w którym pieniądze pójdą „za pacjentem” Decentralizacja i demonopolizacja płatnika powinna uwzględniać, poprzez odpowiednie regulacje, zachowanie zasady solidaryzmu i niedyskryminacji pacjentów.

Czy planowane jest wprowadzenie najpóźniej w 2013 r. dodatkowych, dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych ? Czy będą to zarówno ubezpieczenia suplementarne jak i komplementarne? Czy w związku z tym przewidywane jest zrewidowanie koszyka świadczeń gwarantowanych? Wprowadzenie DDUZ zapowiadane jest już przez wiele lat, zarówno przez aktualny jak i poprzednie rządy. DDUZ zwane często ubezpieczeniami od niewydolności systemu stworzyłyby szansę na „ucywilizowanie” 30 mld zł wydatków na ochronę zdrowia z prywatnych kieszeni pacjentów. Stanowiłoby to zastrzyk finansowy m.in. dla publicznej ochrony zdrowia. DDUZ poprawiłyby jakość, dostępność i terminowość otrzymywanych przez pacjentów usług medycznych, zmniejszenie kolejek w systemie publicznym, zwiększenie środków w systemie ochrony zdrowotnej, długoterminową stymulację zachowań prozdrowotnych.

51.Czy rząd zamierza połączyć w jeden e-dokument elektroniczną kartę ubezpieczenia zdrowotnego i dowód osobisty?

Przepis art. 13 ustawy o dowodach osobistych umożliwia wykorzystanie dowodu osobistego jako karty ubezpieczenia zdrowotnego, tj. dokonywania potwierdzenia wykonania świadczenia oraz potwierdzenia uprawnień do korzystania ze świadczeń. W świetle koniecznych oszczędności w wydatkach państwa połączenie tych dwóch ważnych dokumentów wydaje się rozsądne i ekonomiczne.

52.Czy rząd zamierza pozyskiwać finansowanie na ochronę zdrowia ze zwiększonego opodatkowania niektórych dóbr konsumpcyjnych, zmniejszając przy tym na przykład opodatkowanie pracy jako jedynego źródła finansowania ochrony zdrowia? W ocenie Komisji Europejskiej kraje UE, by pobudzić wzrost gospodarczy, powinny odciążać koszty pracy i przenosić opodatkowanie na mniej szkodliwe dla gospodarki obszary np. konsumpcję. Wobec ciągle jeszcze niskich wydatków na zdrowie w Polsce – 7,5% PKB (łącznie z wydatkami prywatnymi) w stosunku do innych krajów UE – średnia w OECD wynosi 9,5%, konieczne wydaje się rozważenie również tego źródła finansowania ochrony zdrowia. Według wyliczeń ekspertów zapotrzebowanie na finansowane publicznie świadczenia ochrony zdrowia w Polsce może wzrosnąć do 2030 r. nawet o 1,4 % PKB. Dr Grażyna Magdziak minister skarbu i prywatyzacji Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

53.Ile procesów prywatyzacji spółek ze 100-procentowym udziałem Skarbu Państwa planuje się zakończyć do końca kadencji rządu oraz dla ilu spółek, w których SP ma udziały mniejszościowe, prywatyzacja zostanie dokończona do końca kadencji rządu? Ministerstwo podaje jedną liczbę dla obu tych działań, podczas gdy drugi proces jest prostszy, tańszy i z założenia szybszy w realizacji niż zbycie całych firm. Monitorowanie działań resortu skarbu, rzetelna ocena skuteczności jego poczynań wymaga rozdzielenia obu planowanych wielkości.

Kiedy rząd planuje wdrożyć Ustawę o nadzorze właścicielskim w spółkach Skarbu Państwa? Projekt tej ustawy konsultowany był z organizacjami społecznymi w roku ubiegłym i został oceniony pozytywnie. Potem jednak ślad po nim zaginął. Gdyby Ustawa ta weszła w życie nie byłoby afer w stylu „taśmy PSL-u”.

Kiedy rząd zamierza zakończyć „żywot” Ministerstwa Skarbu Państwa w dzisiejszym kształcie i kto odpowiadał będzie potem za nadzór nad spółkami państwowymi i spółkami z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Zakres zadań,zytywnie. Potem jednak ślad po jakie realizuje Minister Skarbu Państwa zmniejsza się wraz z postępem prywatyzacji. Nawet po zakończeniu tego procesu w rękach Skarbu Państwa pozostanie jednak własność nad spółkami strategicznymi, lub też Skarb Państwa będzie miał znaczące udziały w spółkach ważnych dla gospodarki kraju. Niezbędne jest przedstawienie struktury nadzoru nad tym majątkiem. Zbigniew W. Żurek minister ds. prawa pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

56. Czy w sytuacji rosnącego bezrobocia zostanie przywrócony honor pracy nieetatowej, dziś nazywanej „umowami śmieciowymi”? Nazywanie „śmieciową” umowy zgodnej z polskim prawem jest obraźliwe dla obu jej stron. Pamiętać należy, że wolą wielu osób jest realizacja swojej aktywności zawodowej w inny sposób niż na podstawie umowy o pracę. Czasem alternatywą dla umowy innej niż umowa o pracę na czas nieokreślony, szczególnie w obliczu postępującego spowolnienia gospodarczego i groźby recesji, może być brak umowy i praca na czarno. Reformując stosunki pracy należy pamiętać także o tym, że ewentualne zmiany powinny sięgać przyczyn, a nie tylko skutków.

57.Czy zostanie wreszcie podjęta kompleksowa reforma Kodeksu pracy? Polski Kodeks pracy powstał w 1974 r. Wielokrotnie nowelizowany, jest dziś i nieczytelny i archaiczny. Przeregulowany i niejednoznaczny. Aby poprawić ten stan rzeczy w latach 2002-2006 działała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Pracy, która stworzyła „Projekty indywidualnego i zbiorowego kodeksu prawa pracy”. Mogłyby być one bazą do prac nad nowym Kodeksem pracy. Tymczasem kolejne rządy dystansują się od tego zadania.

58.Czy rząd zdaje sobie sprawę z faktu, że odważne i kompleksowe uelastycznienie stosunków pracy przyniesie w efekcie powszechne korzyści, przede wszystkim pracobiorcom? Im elastyczniejsze stosunki pracy tym większa konkurencyjność gospodarki, która przekłada się na wzrost zamówień, co pociąga za sobą wzrost popytu na pracę, a tym samym spadek stopy bezrobocia. W XXI wieku to nie warunki (stosunki) pracy lecz bezrobocie jest największym problemem.

59.Czy w obliczu postępującego spowolnienia gospodarczego i groźby recesji rząd jest w stanie uznać za priorytet ochronę miejsc pracy? Aby skutecznie walczyć z bezrobociem należy przestać tłumić przedsiębiorczość obywateli. Należy popierać i wspomagać tych, którzy utrzymują i tworzą miejsca pracy – należy szybko i radykalnie, w czynach a nie w słowach, odbiurokratyzować polską gospodarkę. Polacy należą do najbardziej przedsiębiorczych narodów świata. Gdyby zdjąć z nich narastający z roku na rok gorset przepisów utrudniających bądź uniemożliwiających działalność gospodarczą – moglibyśmy być może doznać „cudu gospodarczego” na miarę tego z roku 1989. Mec. Jacek Świeca

minister ds. prawa gospodarczego Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

60.Czy nastąpiło skrócenie długości rozpraw sądowych w sądach gospodarczych?

61.Czy wprowadzona zostanie w życie deregulacja zaproponowana przez obecnego ministra sprawiedliwości? Dominika Staniewicz minister ds. rynku pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

62.Czy istnieje plan redukcji 60-tysięcznego przyrostu liczby urzędników państwowych, jaki miał miejsce w latach 2007-2012? Wzrost pracowników państwowych służb powoduje naszym zdaniem kolejne obciążenia budżetowe, których efektem jest pozyskiwanie pieniędzy i nakładanie dodatkowych obciążeń na pracodawców przez ministra finansów.

63.Czy Kodeks pracy zostanie zliberalizowany w celu ułatwienia pracodawcom zatrudniania nowych pracowników?

Obecne przepisy KP oraz ilość biurokracji za tym idąca wstrzymują wielu pracodawców przed podjęciem decyzji o zatrudnieniu pracowników. Liberalizacja i odbiurokratyzowanie pozwoliłoby na zatrudnianie większej liczby pracowników. Koszty pracy są obecnie bardzo wysokie, ok. 70% poza wynagrodzeniem netto z tej wartości pracodawca płaci dodatkowo zatrudniając pracownika.

64.Czy obciążenia małych przedsiębiorstw, które stanowią podstawę rynku pracy, gdyż zatrudniają więcej pracowników niż międzynarodowe korporacje, zostaną zredukowane?

Czy planowana jest realizacja założeń ministra pracy, aby odbiurokratyzować Urzędy Pracy, a następnie urealnić ich wsparcie dla bezrobotnych poprzez aktywne doradztwo i szkolenia, które oparte będą na potrzebach rynku? Krzysztof Szubert minister ds. rynku pracy Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

66.Jakie są aktualne priorytety rządu w zakresie cyfryzacji, informatyzacji, budowy społeczeństwa informacyjnego oraz wsparcia innowacyjności?

67.Czy planowana jest debata publiczna w zakresie planów budowy społeczeństwa informacyjnego w Polsce? Potrzebny jest „okrągły stół” nt. „E-karty identyfikacyjnej obywatela” – w kontekście nowego dowodu osobistego z chip’em i elektronicznej karty pacjenta.

68.Czy planowane jest zwiększenie uprawnień Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji (MAC)? Aktualne uprawnienia MAC, z nadzorem jedynie nad głównym geodetą kraju i UKE, wydają się niewystarczające do realizacji wizji budowy społeczeństwa informacyjnego, innowacyjnej gospodarki i budowy przewagi konkurencyjnej. Mieczysław Grodzki

minister ds. spółdzielczości Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

69.Czy i kiedy Komisja Nadzoru Finansowego dokona analizy wymogów stawianych w swoich rekomendacjach dotyczących warunków udzielania kredytów, w tym na budownictwo mieszkaniowe? Aktualnie tylko nieliczne osoby mogą według tych warunków otrzymać kredyt. Należy dokonać ich weryfikacji i wydać stosowne regulacje.

70.Kiedy nastąpi zrównanie podmiotów z sektora spółdzielczego z innymi przedsiębiorstwami pod względem naliczania podatku dochodowego? Każda spółdzielnia mieszkaniowa musi wyodrębnić prowadzoną działalność związaną z gospodarką zasobami mieszkaniowymi – to traktowane jest jako działalność statutowa, a od pozostałej działalności musi zapłacić podatek dochodowy np.: od własnych lokali użytkowych i innych przychodów. W większości spółdzielni całe przychody z tego tytułu zasilały fundusz remontowy. Wszystkie przedsiębiorstwa rozliczają dochody i koszty ogółem i od uzyskanego dochodu płacą podatek dochodowy. Powoduje to zmniejszenie funduszu remontowego o zapłacony podatek.

71.Czy i kiedy rząd zamierza przedstawić program budownictwa mieszkaniowego? Brak programu budownictwa mieszkaniowego, a w szczególności dla osób ze średnimi dochodami, młodych rodzin, powoduje masowe ich wyjazdy zagraniczne i to osób wykształconych, przygotowanych zawodowo do podjęcia pracy. Oferowane wsparcie „mieszkać na swoim” przestało już być pomocą dla ogółu obywateli, poprzez stawiane uwarunkowania korzystają z tego programu już bardzo nieliczne osoby.

72.Czy i kiedy rząd zamierza zająć się opracowaniem programu naprawy domów mieszkalnych i nie tylko, wybudowanych w niektórych technologiach prefabrykowanych, w ramach programów rządowych? Przekazanie mieszkań czy lokali w ramach uwłaszczenia poprzez ustawy sejmowe, np.: w spółdzielczości „za przysłowiową złotówkę”, użytkownikom-właścicielom, nie rozwiązuje problemu ich wad konstrukcyjnych. Wycofanie się rządu z naprawy konstrukcji bloków, może doprowadzić je do katastrofalnego stanu. Zubożone społeczeństwo nowych właścicieli lokali nie będzie mogło finansowo wykonać niezbędnych remontów kapitalnych konstrukcji budynku. Przykładem mogą być tu wschodnie landy niemieckie, gdzie problem bloków wykonanych w tych technologiach został już rozwiązany. Witold Michałek

minister ds. procesu stanowienia prawa Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

Czy rząd przyjmie postulaty przedsiębiorców i wprowadzi pakiet antykryzysowy dla gospodarki (na 3 lata, z możliwością przedłużenia) zakładający:

a) zwiększenie elastyczności rynku pracy poprzez m.in. wydłużenie okresu rozliczania czasu pracy, umożliwienie łatwiejszego zwalniania pracowników, uruchomienie dużego programu stażowego dla młodych ludzi podejmujących pracę, itp.,

b) zróżnicowanie wysokości płacy minimalnej w zależności o przeciętnych kosztów utrzymania w danym regionie,

c) pakiet deregulacyjny zmniejszający obciążenia biurokratyczne dla firm,

d) znaczne rozszerzenie systemu gwarancji kredytowych dla firm oraz dostępu do zewnętrznego finansowania?

Czy wprowadzone zostanie ustawowe uregulowanie zasad publicznych konsultacji, w celu szerokiego i równoprawnego dopuszczenia obywateli do procesu stanowienia prawa?

Czy i kiedy nastąpi kontynuacja „pierwszego kroku reformy emerytalnej” jakim było podniesienie wieku emerytalnego:

a) rozpoczęcie budowy systemu profilaktyki zdrowotnej i opieki lekarskiej skierowanej do ludzi starszych,

b) rozpoczęcie budowy systemu przekwalifikowania zawodowego oraz ustawicznego kształcenia dla pracowników w wieku przedemerytalnym,

c) rozpoczęcie budowy systemu skłaniającego do podejmowania aktywności zawodowej osób stale lub czasowo nieaktywnych, w tym ułatwień w opiece nad dziećmi oraz osobami dorosłymi wymagającymi takiej opieki.

Kiedy nastąpi racjonalizacja systemu wsparcia socjalnego tak, aby było ono skierowane jedynie dla rodzin o najniższych dochodach?

Kiedy rząd zamierza dokonać radykalnej reformy Karty Nauczyciela?

Kiedy powstanie efektywny systeme wspierania eksportu? Powyższe propozycje programowe będą wymagały jedynie bardzo umiarkowanego zaangażowania finansów publicznych lub wcale.

Dariusz Żuk minister ds. przedsiębiorczości Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC: Jakie działania ukierunkowane na sektor startujących przedsiębiorców i małych firm, jako recepty na szybszy wzrost Gospodarczy, planuje rząd? Z punktu widzenia takich firm ważne jest stworzenie narządzi finansujących przedsiębiorczość, kredyty, pożyczki, poręczenia kredytowe, których dostępność jest ograniczona szczególnie w ostatnich dwóch latach.

Czy rząd planuje zwiększenie efektywności wydatkowania środków unijnych na przedsiębiorczość w nowej perspektywie finansowej UE? Należy wyciągnąć wnioski z obecnej perspektywy finansowej UE i przeznaczyć więcej środków na narzędzia dla funduszy i instytucji otoczenia biznesu niż na bezpośrednie dotacje.

Ryszard Pazdan minister środowiska Gospodarczego Gabinetu Cieni BCC:

Kiedy problemy środowiskowe zostaną przez rząd zauważone? W poprzednim expose premiera temat ochrony środowiska i zarządzania ryzykiem środowiskowym został w ogóle pominięty.

Kiedy nastąpi uproszczenie i ujednolicenie procedur dotyczących decyzji środowiskowych celem przyspieszenia procesów inwestycyjnych? Musi nastąpić identyfikacja zagrożeń gospodarczych w związku z implementacją dyrektyw UE (CAFE) dotyczących nowych standardów zanieczyszczania powietrza oraz nowych zobowiązań klimatycznych UE.

Wiktoria politycznie niepoprawna Kiedy Polacy nie mogą zdobyć się na nakręcenie choćby jednego filmu propagującego nasze dziejowe dokonania, inne narody prowadzą w najlepsze własną politykę historyczną za pomocą kinematografii. Dobrze, więc, że przynajmniej włoski reżyser w swoim najnowszym obrazie o bitwie wiedeńskiej przypomina jedną z najpiękniejszych kart polskiego oręża. Przed trzema laty Brytyjska Partia Narodowa, występująca w obronie miejsc pracy zabieranych ponoć Anglikom przez między innymi polskich imigrantów, posłużyła się chwytliwym hasłem „Bitwa o Anglię”, jednak strzeliła sobie w stopę, umieszczając na plakacie swej kampanii zdjęcie symbolizującego najsłynniejszą bitwę powietrzną II wojny światowej myśliwskiego Spitfire’a, który – jak się okazało – należał do polskiego asa z legendarnego dywizjonu 303! Kiedy ktoś wytknął to zaskoczonym angielskim nacjonalistom, okazało się, że po prostu nie mieli oni pojęcia, że brytyjskiego nieba przed hitlerowską Luftwaffe bronili w roku 1940 jacyś Polacy, a biało‑czerwona szachownica na burtach samolotu jakoś z niczym im się nie skojarzyła. Nic zresztą dziwnego, że nie mieli pojęcia, bo powszechna wiedza historyczna budowana jest współcześnie przez popkulturę.

Inni potrafią, a my? Wiedzą o tym doskonale Czesi, którzy nakręcili świetny obraz o swoich wspaniałych, choć znacznie mniej licznych od Polaków lotnikach służących podczas Bitwy o Anglię w dywizjonach RAF. Kiedy wbity w fotel podziwiałem brawurowo nakręcone przez twórców Ciemnoniebieskiego świata sceny podniebnych walk, zastanawiałem się, dlaczego w naszym kraju przez tyle lat nie powstał film gloryfikujący udział w zmaganiach na brytyjskim niebie naszych pilotów, którzy przecież stanowili drugą po samych Anglikach (a gdyby wziąć pod uwagę skuteczność w walce – bezsprzecznie pierwszą) nację broniącą Albionu? Wpływ, jaki na polski przemysł filmowy wywierają intelektualni bandyci, wmawiający Polakom, że są narodem patologicznie zanurzonym we własnej historii, tłumaczy ten fakt tylko częściowo. Jak bowiem można było zlekceważyć tak doskonałe z punktu widzenia PR całego polskiego narodu okazje, jakimi były sześćdziesiąta i siedemdziesiąta rocznica Bitwy o Anglię i nie uczynić nic, co przypominałoby światu o naszym w niej udziale? Dopiero w tym roku rozeszła się wieść, że reżyser i aktor Jerzy Skolimowski pisze scenariusz filmu poświęconego Dywizjonowi 303… Wspomniany Jerzy Skolimowski wziął również udział w innym filmie, upamiętniającym udział Polaków w nie mniej ważnym wydarzeniu historycznym, którym warto pochwalić się przed Europą i światem. Już za rok będziemy obchodzić 330. rocznicę wiedeńskiej wiktorii Jana III Sobieskiego. Co prawda i tym razem nasza kinematografia nie była w stanie wygenerować samodzielnie dzieła odpowiedniej rangi (a tyle mówiło się o Melu Gibsonie w ekranizacji Victorii autorstwa Cezarego Harasimowicza…), wzięła jednak udział w międzynarodowej produkcji stworzonej pod przewodnictwem Włochów, której efekt w październiku bieżącego roku wejdzie na ekrany kin.

Reżyser nie kryje poglądów Reżyser Bitwy pod Wiedniem Renzo Martinelli – nieznany dotychczas szerszej widowni w Polsce – należy do tych twórców filmowych, którzy lubią łączyć fotel reżyserski z biurkiem scenarzysty. Tak jest i tym razem – mamy więc pewność, że autor w pełni identyfikuje się z opowiadaną historią. Nie jest mu też obca, o czym świadczy choćby jego poprzedni film o cesarzu Fryderyku I Barbarossie (Klątwa przepowiedni), tematyka historyczna, choć traktuje ją po swojemu, wplatając liczne wątki nadprzyrodzone czy zgoła fantastyczne. Tym, co wyróżnia jednak prawie wszystkie filmy Martinellego to publicystyczne, konserwatywne przesłanie. Tak było zarówno w przypadku dramatu Porzus opowiadającego o masakrze dokonanej przez partyzantów z komunistycznej Brygady Garibaldiego na katolickich żołnierzach Resistenza Italiana, jak i Placu pięciu księżyców demaskującego Czerwone Brygady oraz Szlachetnego kamienia, w którym reżyser podjął temat terroryzmu islamskiego (po jego premierze musiał ponoć korzystać z osobistej ochrony w obawie przed zamachem). Nie dziwi więc, że jego najnowszy film w oryginale nosi tytuł September Eleven 1683 w oczywistym nawiązaniu do słynnych zamachów z 11 września 2001, będących – zwłaszcza dla Amerykanów – symbolem starcia między Zachodem a światem islamu.

Z katolickiej perspektywy Wydarzenia przedstawione w Bitwie pod Wiedniem odbiegają nieco od historii, jaką znamy. To właściwie nawet lepiej – mamy bowiem okazję porównać naszą – polonocentryczną (i bardzo dobrze, zresztą) wizję – z nieco inną perspektywą. Tym bardziej, że jest to perspektywa jak najbardziej katolicka. Otrzymujemy więc nie tyle klasyczny film kostiumowy czy fabularyzowany paradokument, ale barwną, nieco fantastyczną opowieść, umieszczoną w siedemnastowiecznej Europie oglądanej ze specyficznego, bo włoskiego punktu widzenia, z silnym akcentami publicystycznym i, co tu ukrywać, niezbyt poprawnym politycznie przesłaniem. Poznajemy oto historię bł. Marka z Aviano, kapucyńskiego zakonnika, wspaniałego kaznodziei, dokonującego cudownych uzdrowień, który miał w dzieciństwie zetknąć się z innym ważnym uczestnikiem wydarzeń roku 1683, przyszłym wielkim wezyrem Kara Mustafą, który przypadkiem (jak się okazuje, nie ma przypadków!) uratował mu życie. Tak związał się los tych dwóch ludzi, którzy spotkali się ponownie jeszcze tylko raz w życiu – pod Wiedniem. Wcześniej jednak przeżywający rozmaite wizje i natchnienia ojciec Marek, grany w filmie przez Fahrida Murraya Abrahama (warto odnotować, że jego rodzice byli syryjskimi chrześcijanami), znanego choćby z genialnej roli Salieriego w Amadeuszu Formana, dowiaduje się o przygotowaniach sułtana Mehmeda IV do wielkiej wojny przeciw chrześcijaństwu. Udaje się do Wiednia, na dwór cesarza Leopolda (w tej roli Piotr Adamczyk), aby go nakłonić do ożywienia ducha Lepanto i zawiązania antytureckiej Ligi Świętej z Polską, Wenecją i mniejszymi państwami niemieckimi. Cesarz nie chce słyszeć o sojuszu, nie wierzy bowiem, że Porta Otomańska złamie pokój, nazywa przy tym profrancuskiego króla polskiego Jana III barbarzyńcą z krucyfiksem. Film nie wystawia zresztą Leopoldowi laurki: kiedy przychodzi wreszcie godzina próby i Turcy ruszają na Austrię, ucieka on z zagrożonego oblężeniem Wiednia, a konie jego karety niemal tratują ludzi idących w przebłagalnej procesji ulicami miasta. Nie zawodzi natomiast Sobieski (Jerzy Skolimowski), który – jak wiemy – przybywa z odsieczą i objąwszy dowództwo nad siłami sprzymierzonych, rozbija w pył wojska Kara Mustafy (Enrico Lo Verso), samodzielnie prowadząc szarżę swych skrzydlatych rycerzy. Choć większość scen bitewnych rozgrywa się bez udziału Polaków, ta ostatnia szarża z pewnością usatysfakcjonuje polskiego widza. Nie pozostawia bowiem wątpliwości, kto rozstrzygnął bitwę na korzyść strony chrześcijańskiej. Autorzy filmu nie ukrywają zresztą, że zwracają się do odbiorcy polskiego, przez nawet niezbyt zawoalowane odwołania do współczesnej Polski, takie jak choćby obraz Czarnej Madonny i współczesne polskie godło na sztandarze czy Marek z Aviano przemawiający do wojsk chrześcijańskich – Polaków, Niemców i innych nacji – z krucyfiksem Jana Pawła II. Nie bez znaczenia jest również udział licznych polskich aktorów: oprócz Skolimowskiego i Adamczyka, w filmie występują: Alicja Bachleda‑Curuś (księżna Eleonora Lotaryńska), Daniel Olbrychski (generał Kątski), Borys Szyc (hetman Sieniawski) i Wojciech Mecwaldowski (Franciszek Kulczycki).

Islam zdemaskowany Przekaz obrazu jest jasny: islam zawsze chciał zniszczyć naszą cywilizację i zdobyć całą Europę. Taki był jego cel w XVII wieku, taki jest również teraz. Europejczycy różnych nacji tylko wówczas będą mogli mu się przeciwstawić, jeśli zjednoczeni powrócą do swoich korzeni, ożywią w sobie wiarę i żyć będą w zgodzie z tradycją. Jeśli odnajdą na nowo swą chrześcijańską tożsamość. Martinelli propaguje zresztą tolerancyjną postawę w stosunku do samych innowierców – główny bohater chętnie rozmawia z muzułmanami, a nawet broni jednego z nich przed linczem ze strony chrześcijańskich sąsiadów – nie pozostawia jednak żadnych wątpliwości co do swego prawdziwego zdania na temat ich religii. Tylko jedna prawda jest prawdziwa – mówi kapucyn z Aviano. W bardzo ciekawy sposób – ustami Kara Mustafy – komentowana jest też polityka króla Francji Ludwika XIV, który tradycyjnie już sprzyja ekspansji Turków, licząc na zniszczenie przez nich potęgi znienawidzonych Habsburgów. Kara Mustafa śmieje się z Ludwika, wyznając szczerze, że kiedy padnie Wiedeń, jego wojska pod sztandarem Mahometa pójdą nie tylko na Rzym, ale również na Paryż. Czyż nie jest to ostrzeżenie dla środowisk laickich współczesnej Europy, które w ślepej nienawiści do chrześcijaństwa nie cofną się nawet przed próbą rozprawienia się z nim rękami muzułmanów, niepomne, iż same staną się następnym celem? Piotr Doerre

Dlaczego wspominamy Wiedeń? Wrzesień w powszechnej świadomości Polaków kojarzy się niewesoło, bo przede wszystkim z tragedią klęski z rąk nazistowsko-bolszewickiego sojuszu w roku 1939. Można jednak – i trzeba – rozproszyć smutny nastrój wrześniowy, sięgając głębiej do ojczystych dziejów po ewidentny powód do radości i chwały: znakomitą wiktorię wiedeńską Jana III Sobieskiego. 12 września 1683 władca Rzeczypospolitej wezwany na odsiecz zagrożonego Cesarstwa spojrzał z górującego nad Wiedniem Kahlenbergu, wydał kilka rozkazów i wkrótce mógł ze spokojem napisać do Marysieńki: Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył. Świetne zwycięstwo antytureckiej koalicji pod wodzą polskiego monarchy miało przełomowe znaczenie nie tylko dla Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale całej Europy. To przecież dzięki Rzeczypospolitej trzymającej straż na wschodniej rubieży Europy mógł Zachód przez całe stulecia żyć spokojnie z dala od realnych zagrożeń płynących ze Wschodu: najpierw ze strony walczącego islamu, później zaś – zbrodniczego komunizmu. Antemurale christianitatis – takie miejsce przeznaczone było naszej Ojczyźnie. Polska stanowiła przedmurze chrześcijańskiego świata nie szczędząc krwi i kosztów dla powstrzymania azjatyckiego parcia na zachód. A trzeba pamiętać, że z nie byle jakim przeciwnikiem mieliśmy do czynienia. W XIII wieku był nim Batu Chan, później (w latach 1499-1686) tureccy sułtani, w dwudziestym stuleciu – Lenin.

Szaniec Europy Dawna Europa zdawała sobie sprawę ze śmiertelnie niebezpiecznego sąsiedztwa Imperium Osmańskiego, które krok po kroku, na kształt piekielnego smoka pożerało chrześcijańskie kraje: Grecję, Bułgarię, Serbię, Bośnię, Albanię, Mołdawię, Wołoszczyznę, Węgry… W źródłach zachodnich znajdziemy mnóstwo dowodów na istnienie tej świadomości – przytoczmy chociażby inskrypcję wyrytą na łuku triumfalnym wzniesionym w Paryżu w roku 1573 dla upamiętnienia elekcji Henryka Walezego na tron polski. Głosi ona: Poloniae, totius Europae adversus barbarorum nationum firmissimo propugnaculo (Polsce, najsilniejszej fortecy całej Europy przeciwko ludom barbarzyńskim). Warto też wspomnieć, iż żyjący na przełomie XVI i XVII stulecia marszałek Francji, bliski doradca Henryka IV i Ludwika XIII, książę Maximilien de Béthune de Sully zwykł był określać Polskę mianem boulevart et rempart czyli wału obronnego i szańca Europy. W podobnym duchu wyraził się w roku 1678 papież Innocenty XI pisząc: Polonia praevalidum ac illustre Christianae Republicae propugnaculum (Polska potężną i znamienitą obroną świata chrześcijańskiego). Najdobitniej zaś w tym kontekście brzmią słowa współczesnej Sobieskiemu królowej szwedzkiej Krystyny, która tak doń pisała zaraz po wiedeńskim zwycięstwie: Ocaliłeś wszystkie państwa i narody! Tobie należy się panowanie nad światem! Tyś pierwszy, któryś we mnie zazdrość obudził! Zazdroszczę ci, że jesteś oswobodzicielem chrześcijaństwa. Entuzjazm Szwedki jest jednak niczym w porównaniu z reakcją ocalonych wiedeńczyków, euforycznie witających SWEGO dzielnego króla.

Gdyby nie Polacy… Wiek później angielski historyk, Edward Gibbon zanotował: Gdyby Karol Młot nie zahamował podbojów saraceńskich w bitwie pod Tours, to niewątpliwie w uczelniach Oxfordu wykładano by dziś Koran, a studenci staraliby się udowadniać świętość i prawdę objawień Mahometa… Gdyby Polacy własnymi piersiami nie powstrzymywali naporu ze Wschodu (a pamiętajmy, że w ciągu tysiąca lat swego istnienia Polska odparła ponad dziewięćdziesiąt mniejszych lub większych inwazji azjatyckich na Zachód) i w końcu pod Wiedniem nie zadali Imperium Osmańskiemu decydującego ciosu, profil nauczania zachodnioeuropejskich uniwersytetów kształtowałby się w sposób opisany przez Gibbona, z wież dawnych kościołów głos muezzina stojącego w cieniu półksiężyca zwoływałby wszystkich na modlitwę, a bazylika Świętego Piotra stałaby się – zgodnie z zapowiedzią wezyra Kara Mustafy – stajnią dla jego koni.

Nie były to bynajmniej czcze przechwałki – wygrana bitwa wiedeńska otworzyłaby Turkom drogę w głąb Europy: zarówno do Włoch jak i Niemiec oraz Polski, ku Morzu Północnemu i Bałtykowi. Ekspansja islamu, której nikt już nie byłby w stanie powstrzymać, uczyniłaby olbrzymi krok naprzód, zupełnie zmieniając bieg dziejów – można wręcz zaryzykować twierdzenie, że islamizacja Północnej Ameryki, pozbawionej oparcia w Starym Świecie, stałaby się tylko kwestią czasu. Zwycięstwo Sobieskiego przetrąciło tej ekspansji kręgosłup. Nie przesadził zatem Edgar Vincent lord D’Abernon notując, iż bitwa pod Wiedniem była jednym z tych wydarzeń, w których Polska wywalczyła bezpieczeństwo całej Europie. Już pod Chocimiem w 1672 roku, wojska polskie odniosły wielkie zwycięstwo nad azjatyckimi napastnikami, lecz pod murami Wiednia niebezpieczeństwo było stokroć groźniejsze, a Jan Sobieski w pełni zasłużył sobie na wdzięczność tych wszystkich, którzy pragną utrzymania cywilizacji europejskiej.

Obudzić narodową dumę Dlatego właśnie wspominamy rok 1683 i postać Jana III Sobieskiego – aby uświadomić sobie, że nasze narodowe dzieje obejmują tysiąc lat, z czego co najmniej sześć wieków blasku potęgi i chwały, kiedy to Rzeczpospolita zajmowała pozycję niekwestionowanego mocarstwa, roztaczającego protektorat nad sąsiadami. O polskie względy walczyły bałkańskie państewka, elektor pruski na klęczkach składał hołd lenny polskiemu królowi, elity moskiewskie mówiły po polsku, a na Kremlu stacjonował polski garnizon. A na wyciągające się po nasze ziemie drapieżne łapska Stambułu raz po raz spadała ostra szabla. Tego wszystkiego nie wolno beztrosko między bajki wkładać. Nie wolno odcinać własnych korzeni tylko dlatego, że nie pasują do koncepcji architektów „Nowego Wspaniałego Świata”. W ich Europie nie ma miejsca dla Polski takiej, jakiej ostatni przebłysk ujrzał świat właśnie pod Wiedniem: silnej, bogatej, realizującej polską rację stanu i polski interes narodowy – katolickiej – i z tejże perspektywy stanowiącej o samej sobie i aktywnie współdecydującej o losach świata. Bo taki świat z definicji byłby diametralnym zaprzeczeniem funkcjonującego dziś eurokołchozu. Demiurgowie nowoczesności w najmniejszym stopniu nie życzą sobie, by w polskich umysłach zrodziły się choćby zalążki podobnej refleksji. Dlatego robią wszystko, by z głów polskiej młodzieży wytrzebić pamięć o naszej mocarstwowej przeszłości, bo a nuż odezwie się w niej tęsknota za wielkością.

Dlatego właśnie we wrześniu przypominamy Sobieskiego i Wiedeń – nie ku pokrzepieniu serc, ale ku obudzeniu umysłów do szukania w ojczystych dziejach oczywistych odpowiedzi na wiele nurtujących nas dziś pytań. I ku przebudzeniu słusznej narodowej dumy, która prostuje kark i otwiera oczy, a dłonie zaciska w pięści. Bo duma nie znosi dziadostwa, bylejakości, plugastwa… Jerzy Wolak

Zarzut sześciu przestępstw, dwie godziny oskarżenia. Ruszył proces Krzysztofa Rutkowskiego. Bez transmisji w TVN Sześć przestępstw - w tym bezprawne prowadzenie działalności detektywistycznej w latach 2004-2006 - zarzuca katowicka prokuratura Krzysztofowi Rutkowskiemu. Proces w tej sprawie ruszył przed warszawskim sądem rejonowym. W czasie, którego dotyczy sprawa, miałem licencję. To jest przede wszystkim złośliwość prokuratury - odpierał oskarżenie Rutkowski. Akt oskarżenia prokurator Iwona Skrzypek z katowickiej prokuratury okręgowej odczytywała podczas rozprawy przez blisko dwie godziny. Według śledczych od stycznia 2004 r. do kwietnia 2006 r. Rutkowski "wykonywał regulowaną działalność gospodarczą w zakresie usług detektywistycznych bez uzyskania wpisu do rejestru działalności detektywistycznej poprzez zawieranie za pośrednictwem Biura Doradczego Rutkowski umów o świadczenie usług detektywistycznych". Prokuratura w akcie oskarżenia wymieniła ponad 200 umów "na konsultacje i doradztwo", zawartych za pośrednictwem Biura Doradczego i mających dotyczyć usług detektywistycznych. Umowy odnosiły się m.in. do sprawdzania wiarygodności osób, poszukiwań zaginionych, ochrony osób i obiektów, a także poszukiwania sprawców przestępstw. W sprawie zgromadzono 115 tomów akt, przesłuchano ponad 300 świadków.

Rutkowski nie przyznaje się do winy. Akt oskarżenia tłumaczy m.in. konfliktem z byłym wiceszefem śląskiej policji i niektórymi spośród tamtejszych prokuratorów. Katowicka prokuratura przejęła schedę domniemanych przestępstw popełnionych przez Rutkowskiego; przekazano jej wszystkie materiały, których jest niczym w procesie norymberskim

- mówił w swoich wyjaśnieniach przed sądem. Katowicka prokuratura oskarżyła też Rutkowskiego o to, że w 2005 r. w Bytomiu wydał swoim pracownikom polecenie zatrzymania trzech osób. Pracownicy Rutkowskiego zatrzymali wtedy dwóch przestępców i - omyłkowo - towarzyszącą jednemu z nich osobę, wciągnęli ich do samochodu i zawieźli na policję. Śledczy uznali tę akcję za bezprawną. Według Rutkowskiego w tym przypadku jego firma - działając na zlecenie właścicieli hurtowni - zapobiegła wymuszeniu rozbójniczemu. Argumentował, że dokonał zatrzymania obywatelskiego na gorącym uczynku, a jego Biuro Doradcze nie prowadziło żadnych czynności detektywistycznych. Podkreślił, że poza Biurem Doradczym miał także Biuro Detektywistyczne - z licencją i wszelkimi uprawnieniami detektywistycznymi. Działania bytomskie były prowadzone, podobnie jak wiele innych takich działań w kraju, przy stałej koordynacji i współpracy z policją - zaznaczył Rutkowski. Kolejne zarzuty dotyczą akcji przeprowadzonej w 2005 r. w Książenicach koło Rybnika. Pracownicy firmy Rutkowskiego - działając na zlecenie matki 7-latka - weszli wówczas do miejscowej szkoły, w której uczył się mieszkający wtedy z ojcem chłopiec i pomogli jej wyprowadzić z lekcji dziecko, nad którym miała przyznane prawo opieki. Pojawienie się ludzi w czarnych kamizelkach wywołało w klasie panikę. Rutkowski twierdzi, że w tym przypadku jego pracownicy pomogli jedynie w wykonaniu postanowienia sądu. Przekonuje, że jego nie było na miejscu i nie kierował tą akcją. Poza Rutkowskim, aktem oskarżenia objęto także trzech pracowników jego Biura Doradczego. Mają zarzuty bezprawnego pozbawienia wolności trzech osób w Bytomiu. Oskarżeni uważają, że działali zgodnie z prawem. Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w maju 2010 r. Pierwotnie był on przesłany do bytomskiego sądu, ostatecznie trafił do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Za bezprawne pozbawienie wolności grozi kara do pięciu lat więzienia. Prowadzenie usług detektywistycznych bez zezwolenia jest zagrożone karą do dwóch lat pozbawienia wolności. W marcu Sąd Okręgowy w Katowicach w sprawie tzw. śląskiej mafii paliwowej w I instancji skazał 20 osób, w tym m.in. Rutkowskiego na 2,5 roku więzienia m.in. za pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych; Rutkowski ma też zwrócić Skarbowi Państwa 2,9 mln zł pochodzących z przestępstwa. Zdaniem Rutkowskiego wiele rzeczy, które na jego temat mówił katowicki sąd, jest nieprawdą. Swoją drogą, ciekawe, dlaczego TVN nie wykupił na wyłączność prawa do transmisji na żywo sądowego show detektywa. Biorąc pod uwagę lanserski talent Rutkowskiego, mógłby być z tego niezły serial. Mamy nawet tytuł: „Dura lans, sed lans” JKUB/PAP

Racjonalne podstawy wiary Czasami można usłyszeć twierdzenie, jakoby rozsądek sprzeciwiał się wierze. Ludzie niewierzący często udają, że powodem odrzucenia Boga jest myślenie racjonalne. Jednak w rzeczywistości, ażeby odrzucić Boga, trzeba najpierw odrzucić lub zignorować niezaprzeczalne fakty – a takie postępowanie nie jest w żaden sposób racjonalne ani rozsądne. Z wykształcenia jestem inżynierem, zajmuję się badaniami naukowymi oraz pracą dydaktyczną. Moja wiara nie przeszkadza mi w pracy naukowej, choć są i tacy, którzy powątpiewają, czy można ją pogodzić z rozsądkiem. Odnoszę wrażenie, że w świadomości niektórych ludzi utarło się przekonanie, iż chrześcijaństwo jest zbiorem irracjonalnych dogmatów, w które trzeba wierzyć bezrefleksyjnie, na oślep, całkowicie wyłączając przy tym zdrowy rozsądek. Myślę jednak, że tak nie jest, gdyż przynajmniej w Biblii, podstawowym źródle wiary chrześcijańskiej, nie byłem w stanie znaleźć potwierdzenia dla takiego przekonania. Wręcz przeciwnie: Pismo Święte jest pełne fragmentów zachęcających do zbadania faktów, przeanalizowania ich za pomocą rozumu i wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Ślepa wiara nie jest propagowana przez chrześcijaństwo. Ale czy może istnieć inna wiara, nieślepa? Czyż samo pojęcie „wiara” nie jest sprzeczne z pojęciem „rozsądek”? Słowo „wiara” w języku polskim ma kilka znaczeń. Słownik języka polskiego pod red. M. Szymczaka podaje ich aż pięć. Podstawowym znaczeniem podawanym przez to źródło jest ‘przeświadczenie, przekonanie, pewność, że coś jest prawdą’. I właśnie w takim znaczeniu używa wyrazu „wiara” św. Paweł, twierdząc, że wiara jest pewnością tego, czego nie widzimy, na podstawie tego, co możemy zobaczyć (zob. Rz 8, 24-25; 2 Kor 5, 6-8; 1 Kor 15, 17-20). Można powiedzieć, że św. Paweł podaje definicję wiary, uważając, że ona nie jest zaprzeczeniem rozsądku, ale jak gdyby jego uzupełnieniem. Wiarą obejmujemy to, czego nie możemy zobaczyć, dotknąć. Dla przykładu wierzymy wszyscy, że kiedyś żył król Mieszko I, mimo że nikt z nas go nie widział. Istnieją jednak dokumenty historyczne i materiały archeologiczne, które pozwalają wnioskować, że osoba ta nie jest postacią mityczną. Podobnie na wiarę przyjmujemy wiele faktów stwierdzonych przez naukowców. Większości z nas nigdy nie uda się sprawdzić, jakie jest ciśnienie wody na głębokości 1000 m lub ciśnienie powietrza na wysokości 5000 m, czy też jaka jest prędkość światła w próżni. Czytamy jednak sprawozdania osób, które to ustaliły, i wierzymy im, ponieważ nie mamy podstaw do odrzucenia ich twierdzeń. Nasze przekonanie (czyli wiara) jest tym mocniejsze, im większym autorytetem cieszy się dany naukowiec. Również w pracy naukowej wiara odgrywa znaczną rolę. Coraz głębsze poznawanie świata prowadzi do przekraczania możliwości bezpośredniego kontaktu z badanym przedmiotem. Odkrywamy nowe prawa mechaniki kwantowej, teorii względności itp. – prawa, których nie jesteśmy w stanie bezpośrednio zweryfikować, wierzymy jednak, że są one prawdziwe, ponieważ mamy do tego podstawy. Praca naukowców sprowadza się w tym wypadku do zebrania dostatecznej ilości faktów, z których można wyprowadzić odpowiednie wnioski. Wiara chrześcijańska, podobnie jak wymienione wyżej rodzaje przekonań, jest pewnością wynikającą z analizy faktów. Na przykład teoria ewolucji, która uchodzi za naukową, wymaga więcej ślepej wiary aniżeli chrześcijaństwo. Propagowana przez władze ZSRR – państwa totalitarnego – stała się dogmatem, w który nie wolno było wątpić. Ale również teraz bez zastanowienia przyjmujemy twierdzenia tej teorii – wierząc, że jest ona słuszna. Zapominamy jednak o tym, że metody stosowane do dowodzenia jej słuszności wcale nie przypominają metod naukowych. Naukowcy przecież powinni badać rzeczywistość i na podstawie swoich badań konstruować teorie, podczas gdy ewolucjoniści postępują odwrotnie. Sam Karol Darwin przed śmiercią zwątpił w słuszność swojej teorii, gdyż nie znalazł dowodów na jej potwierdzenie naukowe, co jednak nie przeszkadza jego następcom, nie mogącym dotychczas zebrać takich dowodów, ślepo wierzyć w ewolucję. Obserwując otaczający nas świat, możemy zauważyć jego niezwykłą złożoność, której Darwin jeszcze nie dostrzegał. Mianowicie molekuły składają się z określonych atomów – każdy atom ma swoje miejsce w tej konstrukcji. Z molekuł są zbudowane komórki, z których każda spełnia określoną, sobie właściwą funkcję. Poszczególne typy komórek tworzą tkanki wykonujące każda swoje zadania. Tkanki składają się na konkretne narządy lub organy, tworzące z kolei organizm. Każda jednostka ma określone miejsce wśród przedstawicieli swojego gatunku, gatunek ten również zajmuje ściśle wyznaczoną pozycję w systemie biologicznym naszej planety. Jest to system, który człowiek z łatwością niszczy, nie będąc w stanie później go naprawić, pomimo całej swej inteligencji. I przy tym niektórzy wierzą, że system ten powstał siłą przypadku, w wyniku bezmyślnego procesu ewolucji! Nie mówiąc już o tym, że co roku ginie bezpowrotnie 50 tys. gatunków roślin i zwierząt, a od czasów Darwina nie powstał ani jeden nowy gatunek. Gdzie tu racjonalne myślenie? Gdyby na Marsie udało się znaleźć, powiedzmy, zwykły nóż, uczeni byliby w stanie nie tylko wnioskować o istnieniu cywilizacji na tej planecie, ale wiele powiedzieliby również o stopniu rozwoju technologii i inteligencji jego wytwórców. Na Ziemi jednak mamy miliony żywych organizmów, znacznie bardziej skomplikowanych niż dzisiejsze komputery, a jednak są ludzie, którzy uparcie wierzą, że ich Stwórca nie istnieje! Wiara taka ma mniejsze uzasadnienie niż uznanie istnienia Boga – Stworzyciela Nieba i Ziemi. Najbardziej naiwnym „naukowym” dowodem ateizmu w Związku Radzieckim było to, że Jurij Gagarin nie widział w kosmosie żadnego Boga. Podobnie rozumuje każdy człowiek, który nie doświadcza na co dzień Jego obecności: „skoro Bóg nie działa w moim życiu, zapewne Go nie ma”. Wbrew pozorom nie jest to myślenie racjonalne. Rozumując w ten sposób, należałoby stwierdzić, że na przykład mój dziadek nie jest postacią realną, ponieważ nie mogę go nikomu pokazać. Ale w przypadku dziadka uruchamiamy myślenie logiczne, analizując fakty: 1. istnieje w konkretnym miejscu jego grób; 2. istnieją dokumenty, od aktu urodzenia po akt zgonu, potwierdzające poszczególne etapy życia dziadka; 3. żyją jeszcze ludzie, którzy go znali i z nim pracowali; 4. istnieję ja, co bez dziadka nie byłoby możliwe. Każdy sceptyk, oczywiście, mógłby wszystko zakwestionować, twierdząc, że grób jest pusty (lub że tam jest pochowany ktoś inny), że dokumenty są sfałszowane, że świadkowie się mylą, a moje istnienie można pominąć. Należy tylko pamiętać, że podstaw do utrzymania takiej sceptycznej tezy jest znacznie mniej niż do uwierzenia w to że mój dziadek jest realną postacią. Rozważając problem istnienia Boga, powinniśmy zauważyć podobne fakty: 1. istnieją Jego dzieła; 2. istnieją dokumenty; 3. istnieją świadkowie. Mając wokół siebie świat różnorodnych roślin i zwierząt, patrząc na potężny zbiór dokumentów – Biblię oraz obserwując wpływ chrześcijan na dzieje świata w przeszłości i obecnie, powinniśmy wyciągnąć rozsądny wniosek z tego wszystkiego: Bóg istnieje i działa. Takie przekonanie możemy mieć pomimo tego, że nie widzimy Boga, mimo że nie widział Go Gagarin. Jest to pewność mająca podstawy. Współczesny odbiorca starożytnej księgi, jaką jest Biblia, jeżeli chce przeanalizować, czy są podstawy do uznania jej za słowo Boże, będzie musiał przejść przez dwa etapy rozumowania: 1. co musiało się wydarzyć w życiu autorów, że napisali oni takie a nie inne teksty; 2. czy twierdzenia zawarte w tekstach są aktualne i w jakim stopniu dotyczą mnie osobiście. Spośród wielu wątków i wydarzeń chciałbym wykorzystać tylko jedno, które spowodowało prawdziwą rewolucję w umysłach zarówno prostych rybaków, jak i uznanych uczonych żydowskich – zmartwychwstanie Jezusa. Relacje naocznych świadków udowadniają, że ci ludzie zupełnie nie byli przygotowani na podobne wydarzenie, lecz wobec faktu musieli zrewidować swoje dotychczasowe poglądy. Ich myślenie było racjonalne: „Po pierwsze, ludzie nie zmartwychwstają. Po drugie, zgon Jezusa został stwierdzony – widzieliśmy to. Po trzecie, widzieliśmy Jezusa żywego przez czterdzieści dni po Wielkanocy. Po czwarte, grób pozostaje pusty do dnia dzisiejszego. Co z tego wynika? Skoro widzieliśmy Go i rozmawialiśmy z Nim, to znaczy, że Jezus zmartwychwstał. Skoro On zmartwychwstał, to znaczy, że był kimś wyjątkowym. Skoro On obiecał, że powstanie z martwych, i to zrobił, to oznacza, że nie rzuca słów na wiatr. Skoro obiecał, że przyjdzie powtórnie sądzić żywych i umarłych, to możemy się spodziewać, że to nastąpi”. Właśnie takie rozumowanie spowodowało przewrót w myśleniu i życiu na przykład świętego Jana, który krótko relacjonuje, że „ujrzał i uwierzył” (J 20, 8). Co więcej, Jan poczuł się również odpowiedzialny za to, by inni ludzie, którzy nie ujrzeli zmartwychwstałego na własne oczy, dali wiarę jego osobistemu świadectwu i na tej podstawie zbudowali podobne przekonania (por. J 19, 35; 20, 31). Sądzę, że logika Jana była tak samo bez zarzutu, jak logika Alberta Einsteina, który dokonał przewrotu w spojrzeniu człowieka na świat materii nieożywionej. Różnica dotyczy jedynie skutków – na podstawie teorii Einsteina zbudowano potężną broń masowej zagłady, natomiast księga spisana przez Jana daje pewność przyszłego życia licznym rzeszom wierzących na przestrzeni już 2000 lat. I tutaj współczesny czytelnik Biblii przechodzi do drugiego etapu rozumowania, poddając analizie wiarygodność dostępnego obecnie tekstu Pisma. Fakty, które mogą być uwzględnione, są następujące: 1. teksty Biblii są na tyle dobrze zachowane, że można je uważać za dokładnie takie, jakimi były w momencie swego powstania; 2. brak dowodów na to, by zostały one napisane przez kogoś innego niż uczestnicy wydarzeń; 3. nie ma podstaw twierdzenie, że do tekstów biblijnych zostały wprowadzone zmiany zniekształcające ich pierwotny sens; 4. są podstawy, by uważać, że autorzy wierzyli w to, co pisali; 5. świadectwa różnych ksiąg Biblii, napisanych przez różnych ludzi w różnych epokach, wychowanych w różnych kulturach, są ze sobą zgodne; 6. Biblia nie zawiera fantastycznych twierdzeń o świecie ani mitycznych opowieści oderwanych od konkretnej rzeczywistości społeczno-historycznej. Wniosek, który wyciągnąłem stąd dla siebie, był jednoznaczny: słowa zapisane w tej Księdze są skierowane do mnie w takim samym stopniu, jak do Jana, Piotra, Pawła czy Łukasza. Niejednokrotnie spotykałem się z próbami obalenia tych sześciu punktów stanowiących podstawy mojej wiary, musiałem powracać do podstaw i od początku sprawdzać swoje przekonania. Jak dotąd, od 1989 roku, kiedy to po raz pierwszy sięgnąłem po Biblię, wszystkie moje dociekania prowadziły tylko do umocnienia się mojej wiary. Wiary wynikającej z myślenia racjonalnego, która prowadzi do nawiązania osobistego kontaktu ze zmartwychwstałym Jezusem w codziennej modlitwie oraz sakramentach pokuty i Eucharystii. Mirosław Rucki

Norwegia - prawdziwa historia Tajna armia wyszkolonych przez Żydów psychopatów gotowa zaatakować w każdym miejscu świata i obwiniać innych - 9/11

http://johnkaminski.info

Wszyscy widzieliśmy jak działał program medialny w ciągu ostatnich kilku dni, pokaz paradygmatu, który utrzymuje świat zamknięty w tym anty-terrorystycznym paradygmacie, w którym terror zawsze produkowany jest przez tych, którzy twierdzą, że z nim walczą. Zrozumiałeś już? Jedyni muzułmańscy terroryści, o których się słyszy, pracują dla Mosadu i CIA. Widzieliście to. Najpierw Wolf Blitzer, notoryczny publicysta i izraelski agent, ogłasza w CNN, że norweskiego masowego mordu dokonała al-Kaida, podając kolejny powód, jak mówi, dlaczego powinniśmy przyspieszyć wojnę z terrorem. Wkrótce potem, kiedy mitomani zrozumieli, że ta historia nie pasuje, ogłasza się, że norweskiej masakry dokonała jakaś nieznana grupa. Nigdy, w żadnym dzienniku w USA, nie wspomina się o tym, że norweskich okropności dokonał Izrael, Żydzi, rękami "przyjaciół" Izraela i Żydów. Jest to implementacja dysonansu poznawczego w najlepszym wydaniu, kiedy zacieranie kategorii politycznych utrzymuje każdego w konfuzji. Żydowska różnorodność w najlepszym wydaniu. Historia z CNN na temat al-Kaidy dokonującej mordów w Norwegii, jest tak wiarygodna, jak o Saddamie i broni masowego rażenia, czy Niemcach gazujących 6 mln Żydów w okresie, jak pokazała demografia, kiedy liczba ludności żydowskiej w Europie wzrosła. ( Info2 - Stalin reemigrowa 400 tys oficjalnie a reszta to Zydzi podstawieni za polskich repatriantów, z polskimi nazwiskami którzy nawet nie mówili po polsku- dokladnie jqak teraz najeżdżaja Żydzi z Izraela) !) Niezliczone miliardy dolarów zostały skradzione przez Izrael, przez Żydów, przez "przyjaciół" Izraela i Żydów, i nadal są kradzione w tej chwili, na milion różnych sposobów, kiedy znieczuleni Amerykanie znajdują każdy pretekst, by odwracać wzrok, obawiając się o przepadek zarobków od pracodawcy, który musi odpowiedzieć na nieuniknione pytanie: Jeśli obrażę Żydów, to czy rozłożą mój biznes? Odpowiedź brzmi: tak się stanie. I dlatego dzisiaj USA jest zasadniczo poza biznesem: sto lat intensywnego pasożytnictwa żydowskiego zupełnie usunęło wszelkie roszczenia do moralności, jaką Amerykanie zawsze udawali, że mają. I teraz, gospodarz, nasz kraj, kończy się, wykrwawiony na śmierć przez tych, którzy wielbią to co najlepsze, ale nie obchodzi ich nic poza tym. Pogratulujcie sobie za rolę jaką odegraliście w tym wszystkim, i milczeniu, w jakim trwaliście biorąc w tym udział. Ci młodzi ludzie zabici w Norwegii byli najlepszymi, najbardziej troskliwymi i najbardziej inteligentnymi, jakich miała Norwegia. Kraj ten ostatnio wykazał się posilić Palestyńczyków uznając ich ambasadora i publicznie krytykując traktowanie ich przez Izraelczyków. Sądząc po reakcji izraelskich dzienników, Żydzi ogólnie wierzą, że Norwegia dostała to, na co zasłużyła.

Co to oznacza? Porównajmy co stało się w Norwegii z tym zaraz po 11 września. Pamiętasz reakcje na wywiady emitowane w TV, w czasie wydarzeń 11 września? "Oh, to musiała być al-Kaida". Światowe media żydowskie do tej pory śpiewają te samą melodię. Morderczy figlarz norweski prawie niszczy pozostałe fragmenty dawno zdyskredytowanej historii, że ataków 11 września dokonali muzułmanie, aby zapewnić pretekst do wojny z terroryzmem przeciwko całemu islamskiemu światu. Czy nie możecie wbić sobie tego do głowy? Wszystkie ataki terrorystyczne - 11 września, Madryt, Londyn, Bali, Mombasa, Jemen i teraz Norwegia, wszystkimi tymi operacjami fałszywej flagi koordynowała prawdziwa oś zła świata: Mosad, CIA i MI-6, żeby przekonać świat, że zagraża mu terror. To prawda, światu zagraża terror. Tylko że tymi, którzy walczą z terrorem, są ci, którzy go produkują, po to, żeby z nim walczyć. To jest żydowska filozofia, to jest to co robią, co zawsze robili i nadal będą robić. Ale ponieważ do Żydów należą wszystkie media na świecie - wszystkie media na świecie, dobrze usłyszałeś; pomyśl o sieciach dystrybucyjnych - o tym nie słyszysz. Albo posłuchasz ślepej lojalności do oficjalnej wersji wydarzeń, albo cię zrujnują, jeśli nie zabiją. Norweskie masowe psy-op mordy, w sposób epidemiologiczny, przypominają również niedawne publiczne biczowanie dziennikarzy Helen Thomas i Richa Sancheza, których zwykłe wypowiedzi o Żydach zasłużyły na nagany ze strony żydowskich mediów, i co ważniejsze, pokazały opinii publicznej, że nigdy nie jest korzystne mówienie czegokolwiek przeciwko Żydom. Rzymski orator Cicero powiedział prawie to samo blisko 2.000 lat temu. Głównym psy-op przekazem na świat z tej norweskiej obrzydliwości jest to, że jeśli aktywnie sprzeciwia się Żydom, można zostać zastrzelonym w dowolnym momencie przez żydowskich sayanim, lub przez gojowskich niewolników o kontrolowanych umysłach, którzy są programowani, lub pod wpływem narkotyków, do tłumienia swoich ludzkich instynktów, i stają się tylko narzędziem polityki żydowskiej, jeśli jeszcze jej nie poznałeś, polityką żydowską jest zabicie lub zniewolenie każdego nie Żyda na świecie. Możesz to sprawdzić. Jest w Soncino Talmud (1929). Ale wtedy to nie jest taka zmiana faktów. Ludzie zawsze ginęli za przekonania polityczne. Liczni pisarze komentowali, że egzekucja była jedynym narzędziem politycznym, które rządziło amerykańską historią, bardziej niż cokolwiek innego. Od Jacka Ruby'ego do Gylana Klebolda. Kiedy kopiesz głęboko, wydaje się jakby wszystkich egzekucji dokonali Żydzi, albo ludzie służący Żydom. Rozważ to kiedy myślisz o norweskich egzekucjach, wszystkich sześćdziesięciu ośmiu. Polityka milczenia, a większość Amerykanów obawia się rozmyślania, zawsze w końcu prowadzi do mordowania siebie. To ty masz określić, czy chcesz się bronić i uznać to, co się naprawdę dzieje. Dla Żydów jest to czas wyprowadzki. Można też nadal ulegać wpływom tych bystrych komentatorów żydowskich, którzy wciąż podkreślają, że system można naprawić, jeśli tylko zaakceptuje się ich dobrze przemyślane propozycje. A dla nie Żydów, poważnie minął czas, żeby postawić jeszcze bardziej poważne pytanie. Teraz, kiedy wiemy, że tego zjełczałego systemu nie da się naprawić, spójrz sobie w oczy i zadaj sobie pytanie, czy ten pusty, zniszczony, nieszczery, niepomny, zatruty, i splądrowany ślad po tym, czym była Ameryka, jest, i mówię to szczerze, jeszcze wart ocalenia? Wszystko czym Ameryka stała się dziś na świecie, to ogromna zrobotyzowana żydowska machina wojenna, która niesłusznie zabija ludzi, podczas gdy jej znarkotyzowana i oszukana ludność odwraca oczy, odmawia przyznania się do tego, że stała się bezmyślną marionetką w wielkim teleturnieju, w którym prowadzący, wybrany losowo z ogromnej puli żydowskich sayanim (z których wielu teraz jest sędziami federalnymi), decyduje o tym, kto żyje lub umiera. Jak zwykł mówić Walter Cronkite: "Jesteś tego świadkiem!"

John Kaminski - 27.07.2010 tłumaczenie Ola Gordon

(Psychopaci Izraela i USA :Teraz kolej na Syrię i Iran!!)

Abp Wielgus broniony przez… rumuńskiego gen. M. Pacepe

Infonurt2 : przypominam że gen. Pacepa napisał ten artykuł w obronie abp Wielgusa którego Zydzi z PiS i Sakiewicz z Gazety Polskiej wraz z Drogim Stanisławem Michałkiewiczem usuneli ze stanowiska w Warszawie w tymże 2007 roku. Cosik wyglada na to że bracia Kaczynscy zostali za to surowo ukarani przez..Pana Boga -10kwietnia 2010..Osobiście sprawdziłem wszystkie 63 raporty 13 oficerów- Wielgus był niewinny!!!

MOSKIEWSKI ATAK NA WATYKAN Lt. Gnerał Ion Mihail Pacepa jest najwyższej rangi oficerem który zdezerterował z bloku sowieckiego. Jego książka CZERWONE HORYZONTY została opublikowana w 27 krajach. ZSRR nigdy nie czuł się dobrze żyjąc na tym samym świecie co Watykan. Ujawnione ostatnio dokumenty ukazują iż Kreml był gotowy posunąć się do ostateczności aby zablokować potężny antykomunizm Watykanu. W Marcu 2006 roku włoska komisja parlamentarna doszła do wniosku że " nie ma najmniejszej wątpliwości ,że Związek Sowiecki podjął inicjatywę aby wyeliminować papieża Karola Wojtyłę", jako zemstę za jego poparcie dla ruchu oporu Solidarność w Polsce. W Styczniu 2007 roku , gdy opublikowano dokumenty że nowo mianowany Abp Warszawy , Stanisław Wielgus , współpracował z policją PRL , przyznał się i rezynował. Następnego dnia , rektor Katedry na Wawelu w Krakowie , miejscu pochówku polskich królów, zrezygnował z tego samego powodu.Ustalono że Michał Jarosz, członek watykańskiego trybunału do ustalenia świętości JPII , został posądzony że był agentem tajnej policji komunistów; w/g mediów polskich został zwerbowany w 1984 roku gdy jechał na posadę w Watykanie.Obecnie ma być opublikowana książka w której będzie zidentyfikowanych 39 księży których imiona zostały znalezione w tajnych dokumentach- a niektórzy z nich to dziś biskupi. Ponadto jest to tylko poskrobanie powierzchni tego problemu. Specjalna komisja będzie wkrótce badała przeszłość sług bożych w czasie ery komunistów , jako że podejrzewa się iż tysiące księży w tym czasie współpracowało z tajną policją. A to jest tylko Polska - archiwa KGB i tajnej sowieckiej policji w bloku sowieckim mają dopiero być udostępnione - dla przedstawienia operacji przeciwko Watykanowi. W moim poprzednim życiu, gdy byłem w centrum wojny moskiewskiego wywiadu zagranicznego, zostałem sam wplątany w z góry zaplanowane wysiłki Kremla aby splamić Watykan poprzez przedstawienie papieża Piusa XII jako zimnego sympatyka NAZI. Ostatecznie akcja ta nie przyniosła trwałego zniszczenia , ale pozostawiła niesmak ,trudny do usunięcia. Historia ta nigdy nie była opowiedziana :

ZWALCZANIE KOŚCIOŁA W 1960 ROKU Chruszczow zaaprobował super tajny plan zniszczenia Watykanu moralny autorytet w Europie Zachodniej. Idea była pomysłem przewodniczącego KGB Aleksandra Shelepina i Aleksego Kirchenko, członka komitetu Centralnego odpowiedzialnego za sprawy międzynarodowe. Do tego czasu KGB zwalczało swego " śmiertelnego wroga" we Wschodniej Europie , gdzie Święta Opatrzność była bezpardonowo atakowana jako siedlisko szpiegów Amerykańskiego imperializmu , a jej reprezentanci byli w konsekwencji więzieni jako szpiedzy. Teraz Moskwa chciała zniszczyć przez własnych księży kościoła , w ich własnym domu jako bastionie nazizmu. Eugenio Pacelli, przyszły papież Pius XII , został wybrany przez KGB jako główny cel , dla inkarnacji diabła, ponieważ odszedł już z tego świata w 1958 roku. " Martwy człowiek nie może się bronić sam" było KGB ostatnim sloganem.Moskwa splamiła się uwięzieniem Józefa Kardynała Mindszenty, Prymasa Wegier w 1948 roku. Podczas 1956 węgierskiej rewolucji , uciekł on z więzienia , i ukrył sie w ambasadzie USA w Budapeszcie, gdzie zaczął pisać pamiętniki. Gdy przedstawiono detale intryg jago oskarżenia -przedostały się do Zachodniej prasy , a on został uznany za świetegp męczennika. Ponieważ Pies XII służył jako nuncjusz papieski w Monachium i Berlinie w czasie gdy Hitler dochodził do władzy , KGB chciało obciążyć go jak antysemitę który popierał Hitlera w jego masowych mordach na Żydach (Holokaust ). Tryk polegał na tym aby nie dać najmniejszego powodu do obciążenia za to ZSRR. Cała brudną robotę miano wykonać rękoma Watykanu , na podstawie ich dokumentów. Miało to dodatkowo odciążyć KGB od błędu popełnionego przy osaczeniu Mindszentego podrobionymi dokumentami z Węgier.( 6 lutego 1949 roku , kilka dni przed zakończeniem procesu Midszentego, Hanna Sulner, ekspert węgierski od pisma ręcznego,która sfabrykowała dokumenty "ewidencję" użytą do obciążenia kardynała , uciekła do Wiednia i przedstawiła mikrofilmy tych "dokumentów" na podstawie których "przedstawienie sądowe się odbyło". Hanna przedstawiła w bardzo dokładnym zeznaniu , że wszystkie dokumenty były podrobione ," szczególnie demonstracyjnie w ręcznym piśmie kardynała , a inne były opatrzone jego podpisem " który ona sama wykonała. Aby nie narazić sie na Mindszentego katastrofę, KGB potrzebowało oryginalne dokumenty z Watykanu,jakiekolwiek , chociaż fragmentarycznie ale łączące się z Piusem XII , które ich Dezinfimatsiya ekspert mógłby lekko przerobić w/g ich projektu tak aby w "odpowiednim świetle" udowodnić "prawdziwe kolory" papieża. Problem polegał na tym iż KGB nie miało dostępu do archiwum Watykanu i tu właśnie pojawiła się DIE - rumuński wywiad zagraniczny. Nowy szef Sowieckiego wywiadu , Generał Aleksander Sakharovsky, stworzył DIE w 1949 roku i był aż do niedawna naszym sowieckim doradcą; on wiedział iż DIE było w doskonałej pozycji aby sie skontaktować z Watykanem i uzyskać akceptację na dostęp do archiwum. W 1959 roku , gdy przeniesiono mnie do Niemiec Zachodnich, na pozycji zastępcy Rumuńskiej Misji, przeprowadziłem "wymianę" szpiegów w której naszych dwóch, ( Pułkownik Georghe Horobet i Major Nicolae Ciciuli ), których przyłapano na gorącym uczynku w NRF ,zostali wymienieni na Biskupa Augustina Pacha , którego KGB uwięziło za poważne sprawy szpiegowskie i który miał wrócić do Watykanu poprzez NRF.

INFILTRACJA WATYKANU "SIEDZIBA- 12" było kodem operacji przeciwko Piusowi XII, a ja zostałem szefem po stronie Rumuńskiej. Aby uzasadnić moje istnienie w świadomości Watykanu , Sakcharovsky upoważnił mnie (fałszywie ) aby poinformować Watykan , że Rumunia jest gotowa odbudować swoje stosunki ze Świętą Opatrznością za miliard dolarów pożyczki bezprocentowej, na okres 25 lat. (Rumuńskie stosunki zostały przerwane w 1951 roku , gdy Moskwa oskarżyła Watykan że Nuncjusz w Rumunii jest tajnym agentem CIA i zamknięto jego biuro. "Nuncjatury" budynek przekazano do DIE i obecnie służy jako szkoła języków obcych). Miałem powiedzieć że dostęp do archiwum jest nam potrzebny dla wytłumaczenie się rządu rumuńskiego z powodu jego nagłej zmiany w stosunku do Świętej Opatrzności. Miliard ( nie - to nie jest drukarski błąd) , powiedziano mi, został wprowadzony do gry aby ten nagły zwrot był bardziej prawdopodobny. "JEŻELI COŚ KLERYCY ROZUMIĄ - TO JEST TO NAPEWNO PIENIĄDZ"-zauważył Sakharowsky. Mój wcześniejszy udział w wymianie biskupa Pacha na naszych szpiegów rzeczywiście otworzyło mi drzwi w Watykanie. W miesiąc po otrzymaniu instrukcji z KGB miałem kontakt z przedstawicielem Watykanu. Dla utrzymania sprawy w sekrecie - to spotkanie i następne - odbyły się w hotelu w Genewie w Szwajcarii. Przedstawiono mnie tu dla " bardzo ważnej osobistości korpusu dyplomatycznego Watykanu który zaczynał swoją karierę .. wlaśnie w Archiwum. Nazywał się Agostino Casaroli i wkrótce przekonałem się że jest on rzeczywiście człowiekiem wpływowym. Z miejsca dał mi dostęp do archiwum i wkrótce trzech agentów DIE , podstawionych jako rumuńscy księża rozkopywali księgi w archiwum. Casarolo zgodził się też na idee rządania przez Bukareszt pożyczki bezprocentowej jednakże zaznaczył iż Watykan chce postawić pewne warunki.( Do roku 1978 , to jest do czasu jak opuściłem Rumunię na dobre , ciągle negocjowałem tą pożyczkę , która w międzyczasie spadła do kwoty $200 milionów.) Podczas lat 1960/62 . DIE udało się wykraść setki dokumentów które w jakiś sposób łączyły się z osobą Piusa XII z archiwum apostolskie biblioteki. Wszystko zostało natychmiast wysłane specjalnym kurierem do KGB . Faktycznie jednak , żaden z sekretnie sfotografowanych dokumentów nie obciążał w jakikolwiek sposób papieża. W większości były to prywatne listy i raporty ze spotkań i przemówień - wszystkie w w eleganckim dyplomatycznym języku. Mimo tego, KGB prosiło więcej dokumentów . Więc my je dostarczaliśmy.

KGB TWORZY SZTUKĘ! W 1963 roku, generał Ivan Agayants , słynny szef Departamentu KGB dezinformacji, wylądował w Bukareszcie aby nam podziękować za pomoc. Powidział że "Siedziba - 12" zamieniła się w potężna sztukę atakującą papieża Piusa XII, pod tytułem ZASTĘPCA - referując tytuł papieża jako zastępcy Jezusa na ziemi. Agayants podał sie za autora tej sztuki , powiedział nam że stworzyli w oparciu o dostarczone przez nas dokumenty wiarygodne ewidencje które wspierają tą sztukę . Agayants dodał że producent sztuki , ZASTĘPCA jest oddanym komunistom mającym wieloletnie kontakty z Moskwą.W 1929 roku założył Proletariacki Teatr w Berlinie , następnie wyjechał na azylu do ZSRR w czasie gdy Hitler doszedł do władzy i kilka lat później "wyemigrował" do USA . W 1962 roku Piscator powrócił do Berlina aby wystawić sztukę ZASTĘPCA. W moim czasie w Rumunii. Zawsze brałem szefów KGB krytycznie z uwagi na to iż oni zawsze uważali się za "matkę i ojca" wszystkiego. Miałem jednak powód aby wierzyć Agayantsowi. Był on żywą legendą "Desinformatsyai" . w 1943 ROKU , jako rezydent Iranu , Agayants wystartował z dezinformacją jakoby Hitler zorganizował specjalny zespół aby porwać prezydenta Franklina Roosevelta z Amerykańskiej Ambasady w Teheranie w czasie Szczytu Aliantów . W rezultacie , Roosevelt zgodził się aby jego kwaterą główną była willa na terenie Ambasady rosyjskiej, który był strzeżony przez ogromną jednostkę bojową. Cały personel obsługujący willę składał się z oficerów wywiadu mówiących doskonałym angielskim, z małym wyjątkiem, utrzymując to jednak w sekrecie aby móc podsłuchiwać. Nawet biorąc pod uwagę ograniczenie techniczne w tych czasach , Agayants był w stanie dostarczyć raport z podsłuchu na Amerykanów i Anglików co godzina ! To pozwoliło Stalinowi na uzyskanie od Roosevelta cichego porozumienia na utrzymaniu bałtyckich krajów z resztą terytoriów które ZSRR okupowała w latach 1939-40.Agayants był też odpowiedzialny za radę Rooseveltowi aby zwracał się do Stalina per "wujek Joe". Zgodnie z tym co powiedział nam Sakharovsky, Stalin był z tego bardziej zadowolony niż z pozyskanego terenu. "Kaleka należy do mnie " mówił podniecony. W rok przed wydaniem ZASTĘPCY , Agayants wykonał następny numer. Napisał całą książkę o tym że tak naprawdę to na Kremlu cenią wysoko Żydów; co było szeroko publikowane w Zachodniej Europie - nawet do wielkiego sukcesu pt Notatki do Jurnalu .Książka została dedykowana dla Maxima Litwinowa vel Meir Walaha , byłego sowieckiego sekretarza ds zagranicznych, który został zwolniony w 1939 roku gdy Stalin usuwał ze swego aparatu dyplomatycznego Żydów przygotowując się do podpisania "paktu o nie- agresji z Hitlerem.(Pakt Stalin-Hitler o nie - agresji został podpisany 23 Sierpnia 1939 roku w Moskwie. Miał w sobie też tajny protokół o podziale Polski i dający wolną rękę sowietom w Estonii, Łotwie, Finlandii, Besarabii i Północnej Bukowinie.) Ta książka Agayantsa była tak podrobiona że brytyjski historyk , znawca Rosji Sowieckiej , Edward Hallet, był całkowicie przekonany o jej autentyczności do tego stopnia że nawet napisał do niej wstęp. ( Carr był autorem 10 tomowej Historii Rosji Sowieckiej). ZASTĘPCA ujrzał światło dzienne w 1963 roku jako praca nieznanego Niemca z NRF o nazwisku Rolf Hochhuth, pod tytułem Der Stellvertreter. En Christiches Trauerspiel (Zastępca, Chrześcijańska Tragedia) Centralną tezą było to że Pius XII popierał Hitlera i namawiał go do żydowskiego holocaustu. To natychmiast spowodowało powstanie ogromnych kontrowersji wokół Piusa XII ,który został przedstawiony jako zimny, bez serca człowiek bardziej dbający o posiadłości Watykanu niż o los żydowskich ofiar Hitlera. Oryginalny materiał prezentuje 8 godzinną sztukę , wsparto 40 do 80 stronami ( zależnie od edycji) materiału co Hochhuth nazywał "historyczną dokumentacją". W gazecie niemieckiej z 1963 roku w swoim artykule Hochhuth broni swój portret Piusa XII ,mówiąc: " tu są fakty , 40 stron dodatku do mej sztuki". W wywiadzie dla radia w Nowym Yorku w 1964 roku , gdzie ZASTĘPCĘ wystawiono, Hochhuth powiedział ," Uważam za konieczny, dodatek do sztuki 50 do 80 stron (w zależności od wielkości czcionki ) W oryginalnej edycji , dodatek miał tytuł "Historische Streiflichter( historyczne wyjaśnienia ) ZASTĘPCA był przetłumaczony na 20 języków a wydania te miały duże skrócenia i były bez tego dodatku. Przed napisaniem ZASTĘPCY Hochhuth , który nie ukończył nawet szkoły średniej (Abitur), pracował na różnych stanowiskach w wydawnictwie Bertelsmann. W wywiadach twierdził że w 1959 roku zwolnił się z pracy i pojechał do Rzymu, gdzie spędził miesiące rozmawiając z ludźmi i następnie napisał pierwszy brudnopis sztuki, gdzie zadał wiele poważnych pytań pewnemu biskupowi którego nazwisko odmówił ujawnić.Mało pradwopodobne ! W tym smym czasie przebywałem w Watykanie , jako przedstawiciel głowy państwa i ani razu nie udało mi się spotkać biskupa który chciałby ze mną porozmawiać-a nie było to z powodu iż nie starałem się tego zrobić. Jako nielegalni oficerowie DIE staraliśmy się infiltrować archiwa - nawet mimo tego że oficjalnie jako księża - bezskutecznie . Z dawnych lat w Rumunii , gdy prosiłem mojego szefa ,generała Nicolae Ceausescu ( brata dyktatora ) aby dał mi do przeglądu teczkę o podwładnym, on zwykle pytał mnie "Do awansu " czy " do degradacji" ?Podczas pierwszych dziesięciu lat swego istnienia , sztuka ZASTĘPCA ciążyła na papieżu w kierunku degradacji . Spowodowała furię książek i artykułów niektóre obciążające a inne broniące papieża. Niektóre poszły aż tak daleko że winiły go za okrucieństwa obozu koncentracyjnego w Auschwitz , inni niszczyły sztukę Hochhutha na strzępy lecz oba te działania utrzymywały w tym czasie zainteresowanie tą sztuką. Dziś , wielu ludzi ,którzy nigdy nie słyszeli o ZASTĘPCY jest szczerze przekonanych iż Pius XII był zimnym człowiekiem diabła ,który nienawidził Żydów i pomógł Hitlerowi ich się pozbyć. Jak mi Yury Andropow , szef KGB , niezrównany mistrz sowieckiego oszustwa zwykle mawiał :"Ludzie są bardziej gotowi uwierzyć brudom niż świętości"

NIEDOCENIONY FAŁSZ Blisko roku 1970 ZASTĘPCA zaczął tracić parę . W 1974 roku Andropow przyznał się nam że gdyby on wiedział wtedy to co wie dziś to nigdy byśmy tak daleko nie zaszli w sprawie Piusa XII. To co dziś wiemy jest fakt iż Hitler nie tylko nie był blisko z papieżem ale spiskował przeciwko niemu. Kilka dni przed tym jak się nam Andropow przyznał , były komandor niemieckiej SS (Schutzstaffel) szwadronu we Włoszech w czasie II wojny światowej Generał Frederich Otto Wolf został zwolniony z więzienia I przyznał się iż w 1943 roku Hitler dał mu rozkaz porwania Piusa XII z Watykanu. Rozkaz był tak utajniony iż nigdy się nie pojawił w archiwach niemieckich po wojnie ani w w archiwach Nazi. ANI TEŻ NIE UJAWNIONO TEGO W CZASIE WIELU BADAŃ oficerów Gestapo i SS prowadzonych przez zwycięskich aliantów. W swym zeznaniu Wolf powiedział iż oświadczył Hitlerowi że ta akcja zabierze 6 tygodni przygotowań. Hitler , który oskarżał papieża o udział w obaleniu dyktatora Benito Mussoliniego, chciał to wykonać natychmiast. W konsekwencji jednak , Wolf wyperswadował Hitlerowi że akcja będzie miała tak negatywną reakcję że Hitler w końcu z tego zrezygnował. Także w 1974 roku Kardynał Mindszenty opublikował swoje WSPOMNIENIA , w których opisał rozdzierające szczegóły jak został fałszywie oskarżony w Komunistycznych Węgrzech. Na podstawie "sfabrykowanych dokumentów , został oskarżony o " zdradę , nadużycie obcej waluty, i konspirację", przestępstwa " wszystkie karalne śmiercią lub więzieniem." Opisał też jak jego " fałszywe " przyznanie się do tych czynnie oddziałało na jego życie." Wygląda na to iż każdy, od razu ,powinien rozpoznać fałszywy dokument , ponieważ jest to produkt zrobiony przez perfidny, niekulturalny umysł" pisze kardynał " Lecz gdy przejrzałem kolejno zagraniczne książki, gazety, magazyny, które opisywały mój przypadek i komentowały moje "przyznanie się" doszedłem do wniosku że publiczność uznała iż moje " przyznanie się " było moim własnym , chociaż podświadomym i w stanie totalnego prania mózgu.( Fakt że policja opublikowała swój podrobiony, sfałszowany dokument wydawał się zbył bezczelny aby był nieprawdziwy !) Pamiętajmy , ponadto , że Hanna Sulner , Węgierski ekspert ręcznego pisma brała udział w fałszywym oskarżeniu kardynała , uratowała sie ucieczką do Wiednia gdzie potwierdziła iż to ona podrobiła Mindszentego "przyznanie się". Kilka lat później , Papież JPII zaczął proces beatyfikacji Piusa XII, i świadkowie z całego świata gremialnie udowodnili że Pius XII był wrogiem Hitlera a nie jego przyjacielem. Izrael Zoller główny Rabin Rzymu w latach 1943-44 , gdy Hitler zajął miasto, poświęcił cały rozdział swych pamiętników wychwalając przywództwo Piusa XII. "Ojciec Święty ręcznie napisał list do wszystkich biskupów aby znieść klauzulę zamkniętości zakonów , tak aby stały się schroniskami dla Żydów. Znam jeden z zakonów gdzie siostry spały w piwnicy oddając swe łóżka uciekinierom żydowskim. " 25 Lipca ,1944 , Zoller był przyjęty przez papieża Piusa XII. Zapis zrobiony przez sekretarza stanu Giowanni Battista Montini ( który będzie papieżem Pawłem VI) pokazuje że Rabin Zoller dziękuje Ojcu Świętemu za wszystko co zrobił dla ocalenia wspólnoty żydowskiej Rzymu, i jego podziękowanie transmitowano przez radio. 13 Lutego 1945 roku , Rabin Zoller został ochrzczony przez pomocniczego biskupa Luigi Traglia w kościele Świętej Marii degli Angeli. Z wdzięczności dla papieża , Zoller przyjął imię EUGENIO ( imię papieża). Rok później ,żona i córka Zollera zostały ochrzczone. David G. Dalin , w Mit Papieża Hitlera : Jak Papież Pius XII Ratował Żydów od Nazi , opublikowanej kilka miesięcy temu , podał wielkie przykłady i dowody przyjaźni EUGENIO PACELLI z Żydami zaczynającej się długo zanim został papieżem Piusem XII. Na początku II Wojny Światowej , papieża Piusa XII pierwsza encyklika była tak Anty-hitlerowska że angielska i francuska flota powietrzna zrzuciła 88,000 kopii na Niemcy. Przez ostatnie 16 lat , wolność religijna została odnowiona w Rosji , a nowa generacja walczy aby rozwinąć swą narodową tążsamość . Możemy mieć tylko nadzieję że Prezydent Vladymir Putin okaże się pasować do sytuacji i otworzy archiwa KGB dostępne dla wszystkich abyśmy zobaczyli jak komuniści oczernili jednego z najważniejszych papieży ostatniego wieku. Lt. Gnerał Ion Mihail Pacepa jest najwyższej rangi oficerem który zdezerterował z bloku sowieckiego. Jego książka CZERWONE HORYZONTY

Michaił Pacepa

Sądy i prokuratura w III RP

X. Sylwester ZYCH zanordowany przez SS- PRLu 35. Sądowo-prokuratorski parawan bolszewickiej ośmiornicy.

Do spisania historii przekrętów sądowych i prokuratorskich mało było by kilkadziesiąt grubych tomów, a ich akta zajęłyby co najmniej kilkadziesiąt wagonów kolejowych. Stąd rozdział ten nawiązuje jedynie do kilku tych sztandarowych spraw , które razem wzięte obnażają rodem z PRL-u bardzo zawisły charakter , komunistyczny rodowód i rasistowską tożsamość ,,wymiaru sprawiedliwości '' tzw. ,,III RP''. Już po ,,historycznych'' wyborach do Zgromadzenia Narodowego, które odbyły się 4 czerwca 1989 r., tzw. nieznani sprawcy zamordowali ks. Sylwestra Zycha.W nocy 11 lipca 1989r martwe ciało księdza znaleziono na przystanku autobusowym w Krynicy Morskiej. Naraził się władzom PRL, gdy na początku lat 80. zainicjonował akcję wieszania krzyży w szkołach. Jerzy Urban, ówczesny rzecznik komunistycznego reżimu piętnował go za to publicznie. Po ogłoszeniu stanu wojennego ks. Zych w swoich kazaniach ostro protestował

przeciw bezprawiu władz. Za swą działalność duszpasterską został aresztowany 5 marca 1982r. pod spreparowanymi zarzutami gromadzenia broni, przynależności do nielegalnej zbrojnej organizacji i współudziału w zabójstwie sierżanta MO Zdzisława Karosa. 18.02.1982 r. kilku młodych ludzi chciało rozbroić podoficera pacyfikującej kraj komunistycznej Milicji Obywatelskiej, Z. Karosa. Podczas szamotaniny milicjant został postrzelony. 17-letni Robert Chechłacz postrzelił Karosa podczas próby odebrania mu broni służbowej. Postrzelony podczas szamotaniny milicjant trafił do szpitala .Zmarł pięć dni później wskutek powikłań będących następstwem zapalenia płuc. Z początkiem marca aresztowano kilku uczniów z Grodziska Mazowieckiego i księdza Sylwestra Zycha , u którego przechowywali pistolet użyty w trakcie próby rozbrojenia funkcjonariusza komunistycznego aparatu represji. Powiązanie ks. Zycha z tą sprawą wynikało na tyle , że zgłosili się do niego chłopcy, którzy chcieli, by przechował dla nich broń, którą chcieli meić na wypadek gdyby zaszła konieczność obrony przez atakiem władzy komunistycznej na społeczeństwo. Ksiądz Sylwester chciał mieć nad nimi kontrolę - bo cóż innego mógł zrobić, donieść władzom? Faktycznie owi patriotycznie nastawieni chłopcy rozważali wzorem oddziałów AK uderzenie na więzienie w warszawskiej Białołęce i odbicie uwięzionych w nim działaczy solidarnościowych 678. Chłopcy roznosili ulotki. Wzorowali się na "Kamieniach na szaniec". Wsypywanie cukru do baków aut milicyjnych i tak dalej. Byli gotowi stawić opór juncie generała Jaruzelskiego, chociaż nie wiedzieli jak. Liczyli na to, że wybuchnie powstanie narodowe. "Jak zabili górników z "Wujka", to na transformatorze w Grodzisku napisaliśmy węglem: Wujka pomścimy. (...) Chcieliśmy działać jak partyzantka miejska. Mówiliśmy o odbiciu internowanych w Białołęce" - mówią679. W perspektywie rozwoju wydarzeń pierwszych miesięcy stanu wojennego mogło przecież dojść do spiętrzenia działań zbrojnych ze strony komunistycznej, które upoważniłoby do obrony społec znej za pomocą takich środków, po jakie chcieli sięgnąć owi chłopcy" - mówi ksiądz Małkowski680. Żydobolszewicka propaganda uruchomina na użytek stanu wojennego szalała. Młodych chłopców chciano wykreować na bandytów z "Solidarności", chociaż żaden z nich nie należał do związku. Nazwisko wikarego z Grodziska Mazowieckiego upowszechniono jak żadnego innego księdza. Oliwy do ognia dolał jeszcze Czesław Kiszczak. Niezgodnie ze stanem faktycznym ogłosił, jakoby "zabójstwa milicjanta Zdzisława Karosa dokonano przy 678 Ksiądz Stanisław Małkowski i redaktor Antoni Zambrowski wspominają księdza Sylwestra Zycha i Jego męczeńską śmierć z rąk "nieznanych sprawców "

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8445

Ksiądz Stanisław Małkowski był kapelanem podziemnej "Solidarności oraz Knofederacji Polski Niepodległej. 237 pomocy księdza Sylwestra Zycha" ("Będę rozmawiał z każdym", tygodnik "Polityka" nr 24, 14.06.1986 r.). To pomówienie, na jakie pozwolił sobie pierwszy milicjant reżimu, miało zwielokrotniony skutek za murami więzienia Doszło do procesu. Procesu za zamkniętymi drzwiami do którego nie dopuszczono niewygodnych władzy świadków , niezależnych dziennikarzy i kogokolwiek kto mógł zdyskredytować wydany już na zaś krzywoprzysiężny wyrok. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego pod przewodnictwem sławnego wówczas podpułkownika Władysława Monarchy skazał księdza na 4 lata pozbawienia wolności za rzekomą przynależność do organizacji zbrojnej i faktyczne przechowywanie broni bez zezwolenia. Generałowie WRON-y uznali jednak, że to za mało. Sąd Najwyższy stanu wojennego zmienił wyrok na sześć lat więzienia, co jest ewenementem nawet w praktyce wymiaru sprawiedliwości PRL. Księdza Zycha najpierw trzymano w podziemiach Pałacu Mostowskich, warszawskiej siedzibie bezpieki. Ksiądz Zych siedział następnie w więzieniu na Mokotowie, później w jednym z najcięższych więzień - w Braniewie. Szykanowano go, prześladowano i straszono śmiercią.

- Pewnego razu strażnicy wywołali księdza Zycha na korytarz - wspomina dzielący z nim czteroosobową celę Leszek Moczulski. - Powrócił do celi rozdy gotany. Miał rozmowę z nieznanym funkcjonariuszem MSW, który powiedział bez ogródek: "Zostaniesz zamordowany, ale dopiero po odbyciu całej kary więzienia"681. Skazany ksiądz Zych ciężko zachorował. Ukarano go za podanie Komunii Świętej współwięźniowi celą twardego łoża. Latem 1984 roku ogłoszono amnestię dla więźniów politycznych. Objęła wszystkich, z wyjątkiem niepokornego księdza. Mimo interwencji prymasa Polski kardynała Józefa Glempa u ministra generała Czesława Kiszczaka, zaostrzono wobec księdza rygor wykonania kary. Naczelnik zafundował mu dziewięciomiesięczny pobyt w izolatce. Zakazano mu odprawiania mszy św. Protestował przeciw temu głodówką. Stan zdrowia skazanego pogarszał się, ale prośby o wcześniejsze zwolnienie odrzucano. Więzienie opuścił w październiku 1986 r. Świadectwo zwolnienia otrzymał 10 października 1986 roku. Ksiądz arcybiskup Józef Glemp przydzielił mu funkcję kapelana Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi w Warszawie Białołęce Dworskiej. Na wolności nawiązał współpracę z Konfederacją Polski Niepodległej, której został kapelanem. Głosił kazania pełne odwagi i nadziei na lepsze jutro ojczyzny. W wychodzącym poza cenzurą piśmie "Jawniak" publikuje wspomnienia więzienne. Sympatyk Niezależnego Ruchu Społecznego im. ks. Jerzego Popiełuszki i Grupy Politycznej "Niezawisłość". Po wyjściu na wolność ks. Zych odbierał wiele telefonów, w których zapowiadano Mu rychłą śmierć. Inwigilacja ks. Sylwestra, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej wściekła i agresywna, Wskazuje na to treść anonimu z pogróżkami, jaki wkrótce otrzymał nie pozostawiały już wątpliwości, co do stosunku komunistów do księdza: Niedługo zamkniemy ci mordę, klecho, Módl się, módl, bo twoje dni są policzone. Anonimy podobnej treści otrzymywał ksiądz kilka razy w miesiącu, do tego dochodziły ciągłe telefony z wyzwiskami i groźbami. Po wyjściu z więzienia nie miał spokoju. Tropili go wszędzie. W Zielonce, po Mszy Świętej za Ojczyznę, po raz pierwszy go pobili. Zbili i uciekli. Mimo brutalnych działań bezpieki ks. Sylwester Zych niewzruszenie głosił prawdę ze swojej ambony. Przeczuwając grożące mu niebezpieczeństwo, 13 października 1987 r. napisał i nagrał na taśmie magnetofonowej testament.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8445

W marcu 1989 roku doszło do kolejnego napadu na ks. Zycha - tym razem w Warszawie. Jego siostra opowiadała: Brat został napadnięty przez trzech mężczyzn. Dwóch trzymało go, a trzeci usiłował lać mu do gardła wódkę. Spłoszył ich nadjeżdżający samochód. Wysiadła z niego jakaś dziewczyna, pomogła bratu się pozbierać . W maju 1989 roku kolejny raz dokonano napadu gdy ksiądz Zych czekał na autobus na przystanku. Wtem zaatakowało go niespodziewanie dwóch mężczyzn. Błyskawicznie wciągnęli go do pobliskiej bramy i obili. Obezwładnionemu usiłowali do gardła wlać alkohol - dodaje. Wszczęto dochodzenie. Ustalono, że napastnicy zmusili napadniętego do wypicia alkoholu, parokrotnie uderzyli go w głowę, a w końcu rozebrali i pozostawili... Faktycznie sprawcy zostali spłoszeni przez przechodzącą przypadkowo dziewczynę, która zaczęła wzywać pomocy. Zbiegli, zabierając ze sobą saszetkę i ubranie pokrzywdzonego... Jak ustaliła prokuratura, nieznajoma odwiozła napadniętego do Białołęki. Kim byli sprawcy napadu? Niestety, podjęte nieco post factum ,,starania'' nie przyniosły prokuraturze powodzenia. Postępowanie umorzono z powodu niewykrycia sprawców napadu. Ksiądz Sylwester Zych otrzymał wkrótce potem nominację na wikariusza parafii św. Jakuba w Skierniewicach. Na początku lipca 1989 r. ks. Zych przyjechał do Braniewa, do proboszcza tamtejszej katedry parafii św. Katarzyny. ks. Tadeusza Brandysa, kapelana więziennego, któregopoznał w czasie odsiadywania wyroku w tamtejszym więzieniu. 10 lipca zamierzał wziąć udział w wiecu pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku podczas wizyty prezydenta USA George'a Busha. Nie dotarł tam. Codziennie o godzinie szóstej piętnaście odprawiał Mszę Świętą. 10 lipca spożył śniadanie w towarzystwie proboszcza, jego siostry i szwagra. Wszyscy narzekali na upał. Słupek rtęci na termometrze przekroczył bowiem tego dnia 40 stopni Celsjusza. Ksiądz Zych ubrany był w koszulkę polo z krótkim rękawem. Zapamiętajmy ten szczegół. 682. Nauczyciel Kazimierz Gursztyn, członek Rady Parafialnej, podwiózł gościa grzecznościowo na przystań we Fromborku. Miał popłynąć statkiem odbywającym rejs na drugą stronę Zalewu Wiślanego do Krynicy Morskiej. Jednak ani bileter na przystani, ani nikt z załogi, ani pasażerów nie zauważył księdza na pokładzie. 11 lipca 1989 roku przy dworcu PKS w Krynicy Morskiej znaleziono ciało mężczyzny w średnim wieku. Była godzina 2:15 w nocy. Przybyła na miejsce lekarka stwierdziła zgon, który nastąpił - wedle późniejszych ustaleń prokuratury - w wyniku zatrucia alkoholem. Denat miał go we krwi ponad trzy promile. Komunistyczne władze podały, że zmarł po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu. Wiadomo było powszechnie, że ks. Zych nie pił alkoholu.

- Tak, to ciało księdza Zycha - powiedzieli w prosektorium upoważnieni przez proboszcza Brandysa mężczyźni. Rozpoznanie przyszło im z trudem, bo twarz była zmasakrowana. Przeprowadzono fikcyjne badanie sekcyjne. Dwadzieścia sześć godzin po przypuszczalnym zgonie nie ustalono jego przyczyn! W protokole posekcyjnym brak wagi ciała, jak również personaliów denata. W odpowiedniej rubryce wpisano "NN". Niejasności było więcej. Panowała jednak zgodność w kwestii ubioru denata w prosektorium. Miał koszulkę polo z krótkim rękawem. Ale znaleziony na dworcu PKS w Krynicy ubrany był inaczej. Według zgodnej opinii zespołu reanimacyjnego pogotowia ratunkowego, mężczyzna miał na sobie flanelową koszulę z długim rękawem! Sprzeczność spotęgowała okoliczność, że ksiądz Zych nie miał w swoim urlopowym ekwipunku flanelowej koszuli ani żadnej innej z długimi rękawami683.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8445

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=8445

Prezydent Rzeczypospolitej na Uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski, specjalnym zarządzeniem z 15 sierpnia 1990 r. nadał księdzu pośmiertnie Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami. Na zaświadczeniu napisano: ,,Zamordowany przez komunistów w walce o Polskę Niepodległą".. Mimo tego ,wbrew faktom dla wywodzącej się z PRL prokuratury ,,III RP'' , wygodniej zostać przy wersji tzw. ,,nieznanych sprawców'' niż ukarać komunistycznych zbrodniarzy! Podobnie jak w przypadku krytych przez aparat sprawiedliwości ,,III RP'' sprawców politycznych zabójstw księży katolickich ,też na co najmniej na zasadzie bandyckiej solidarności ,żaden z legalizujących sowieckie ludobójstwo na polskich patriotach okresu II wojny światowej komunistycznych sędziów i prokuratorów nie został przez prokuraturę ,,III RP'' postawiony w stan oskarżenia! Na tym polu prokuratura podjęła jedyne medialne działania ,które właściwie gwarantowały oczekiwane przez kagiebowskich mocodawców niepowodzenie ich realizacji. Zajęła się mianowicie trzema komunistycznym zbrodniarzami ,którzy legalnie wyjechali z PRL-u , których sprowadzenie i postawienie ICH przez sąd w Polsce rokuje zerowe szanse:

ewentualna ekstradycja Stefana Michnika ze Szwecji jest równie mało prawdopodobna jak postawienie przed polskim sądem Heleny Wolińskiej i Salomona Morela. Podjęcie takich starań rodzić będzie przy tym pytania o powody, dla których osądzenie Stefana Michnika jest ważniejsze niż pociągnięcie do odpowiedzialności karnej kilkudziesięciu żyjących w kraju głównie w Warszawce , nieraz wręcz po sąsiedzku z obecnymi prokuratorami w luksusowych willach stalinowskich sędziów i prokuratorów wojskowych. Fakty mówią w tym względzie same za siebie:

Na kanwie wystawy "Winni? Niewinni?" z roku 1998 zorganizowanej we Wrocławiu przez Okręgową Komisję Badania

Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - wyniknął proces z inspiracji Instytutu Pamięci Narodowej przeciwko jednemu z sędziów Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu. Jakże, niestety, mizerny to plon. Na kilkudziesięciu poważnie podejrzanych o morderstwa sądowe sędziów, jeden oskarżony - i to w dodatku uniewinniony po rozprawie w roku 2002 przez sąd I instancji. Nie zauważyło się też, by jakikolwiek oficjalny przedstawiciel owego ,,Państwa Polskiego'' po roku 1990 potępił głośno i jednoznacznie łotrów, którzy fingowali proces, skazywali, zatwierdzali wyrok i wieszali generała Fieldorfa jako "faszystowskohitlerowskiego zbrodniarza" (!), funkcjonariuszy sowieckich ("Polaków", Żydów, Rosjan): Igora Andrejewa, Gustawa Auscalera, Bolesława Bieruta, Władysława Dymanta, Marię Górowską, Kazimierza Górskiego, Paulinę Kernową, Władysława Krygiera, Wiktora Leszkowicza, Piotra Madeja, Bolesława Malinowskiego, Emila Merza, Rubinowa, Ludwika Serkowskiego, Michała Szymańskiego, Benjamina Wajsblecha, Aleksandra Wareckiego, Mieczysława Widaja, Zygmunta Wizelberga i paru innych. Przykładowo Sędzia Maria Górowska, która podpisała się pod wyrokiem śmierci na generała Fieldorfa, dostała za to Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymała też rentę "dla szczególnie zasłużonych''. Porażającym wręcz przykładem impotencji prokuratury w tym temacie jest osoba sądowego arcy -zbrodniarza podpułkownika sowieckiego awansu Mieczysława Widaja Osobnik ten nie tylko pozostaje nadal nietykalnym ,lecz do wszystkich jemu podobnych szumowin za zdradę Państwa i Narodu Polskiego pobiera Mieczysław Widaj - zastępca przewodniczącego Najwyższego Sądu Wojskowego od 1954, pułkownik

LWP, odpowiedzialny za skazanie na śmierć w latach1 945-1953 106 żołnierzy podziemia niepodległościowego. W lutym 1951 na wniosek Heleny Wolińskiej zatrzymał w więzieniu Augusta Emila Fieldorfa "Nila". W dniach 14-21 września 1953 przewodniczył składowi sędziowskiemu WSR w Warszawie, który skazałb iskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka w sfingowanym procesie pokazowym tzw. procesie biskupa Kaczmarka. wysokie apanaże przekraczające 10 000 PLN miesięcznie od państwa , które nazywa siebie polskim! Jest jedyny wyjątek w owej impotencji ,,aparatu sprawiedliwości'' do rozliczenia winnych komunistycznych zbrodni sądowych. Wyjątek który zresztą potwierdza specyficznie na sposób rasistowski pojmowaną sprawiedliwość . Wyrokiem Sądu Najwyższego wydalony został z zawodu sędzia685, który w stanie wojennym skazał Adama Michnika vel Szechtera:

Jak słusznie w tym wypadku zauważa nawet żydobolszewicka gadzinówka ,,Gazeta Wyborcza'' :wyrok ma znaczenie symboliczne: to jedyny sędzia wydalony z zawodu na mocy ustawy z 1998 r. o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy, "orzekając w PRL w procesach będących formą represji politycznej, sprzeniewierzyli się niezawisłości

sędziowskiej686. Jeżeli do wspomnianych politycznych zabójców księży krytych przez cały aparat prokuratorski podobno niepodległej Polski dołożymy ową całkowitą impotencję prokuratury 3 RP wobec bolszewickiego ludobójstwa jakie legalizowano za sprawą tzw. ,,sądownictw a '' w okresie I PRL to po samym tym widać całą sowiecką tożsamość tej instytucji. Instytucji nazywającej siebie ,,wymiarem sprawiedliwości III RP''! Analogicznie do prokuratury prezentuje swój bolszewicki rodowód sądownictwo ,,III RP''. Koronnym przykładem jego bandyckiej solidarności z komunistycznym systemem zbrodni jest nie rozliczona od blisko 40 lat sprawa krwawego pogromu robotników i mieszkańców Trójmiasta w grudniu 1970 r dokonanego przez komunistyczne Ludowe Wojsko Polskie i aparat policyjny. Pogromu jakiego decyzją kolaborantów sowieckich spod szyldu PZPR.( Obecnie używających szyldu SLD)dokonano przy użyciu wszelkiej możliwej broni konwencjonalnej na bezbronnej ludności polskiej. 12 grudnia 1970 r. reżim PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych, a więc znacznie zaniżonych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za wydarzenia Grudnia'70. Możliwość taka powstała podobno dopiero po ,,przełomie'' 1989 r. Tymczasem dopiero sześć lat po rzekomym przełomie, w 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciw 12 osobom. Żaden z oskarżonych nie zgodził się z zarzutami. Sąd w Gdańsku zebrał się po raz pierwszy w 1996 r., jednak proces długo nie mógł ruszyć z powodów formalnych. Na rozprawy m.in. nie stawiali się oskarżeni, tłumacząc się złym stanem zdrowia i podeszłym wiekiem. To samo wyczyniali kolejni sędziowie rozprawy, stosując kolejne wybiegi dla odłożenia wyroku w nieobliczalną czasowo przyszłość, przerwy kolejnych rozprawach trwały decyzją owych sądów po 3 miesiące! . Dla spowolnienia rozprawy aparat sprawiedliwości stosował i nadal stosuje i inne środki:

W akcie oskarżenia prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1110 osób. W 2004 r. sąd oddalił wniosek prokuratora Bogdana Szegdy, by ograniczyć ich liczbę do ok. 150. W czerwcu 2006 r. Szegda ponowił wniosek, by wezwać już tylko ok. 100 świadków - tak, by proces mógł się wkrótce zakończyć. Dotychczas tj. przez 12 lat przesłuchano ok. 700 Krzysztof Zieniuk w 1985 r. jako sędzia (prezes) Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku skazał Frasyniuka, Lisa i Michnika na kary od 2,5 do 3,5 roku więzienia za "nawoływanie" do 15-minutowego strajku protestacyjnego. W zeszłym roku sąd dyscyplinarny uznał, że w tym procesie sędzia Zeniuk z przyczyn politycznych naruszał prawo oskarżonych do obrony (m.in. często odbierał im głos). Za takie sprzeniewierzenie się sędziowskiej niezawisłości ustawa z 1998 r. przewidziała jedną karę: wydalenie z zawodu. Sąd Najwyższy odrzucił odwołanie Zieniuka od tego wyroku.

Ewa Siedlecka Gazeta Wyborcza2 007-03-13, 241 świadków. W październiku 2006 r. sąd uznał, że nie będzie zmniejszenia liczby świadków w procesie - jak chciał prokurator Szegda W 1999 r. proces nie przypadkowo przeniesiono do Warszawy, gdzie rzekomo musiał ruszyć na nowo! Zabity 17 grudnia 1970 r. Zbyszek Godlewski miał 18 lat. Był jednym z oficjalnej liczby 45 zabitych. Za sprawą piosenki o Janku Wiśniewskim stał się symbolem. Jego ojciec, Eugeniusz Godlewski najpierw czekał 20 lat na rozpoczęcie śledztwa. Potem przez pięć lat pokonywał drogę z Elbląga do Gdańska i z powrotem. Był na każdej rozprawie. Od kiedy proces przeniesiono do Warszawy, przestał jeździć. - Nie mam pieniędzy - mówi.

- A poza tym, coraz mniej wierzę w to wszystko... Zbyszek, znany jako Janek Wiśniewski zginął w grudniu 1970 r. "W tym kraju nie ma sprawiedliwości, nikt nie odpowie za śmierć mojego syna ale i Grzegorza Przemyka" – mówi Eugeniusz Godlewski. "Nie doczekamy się ukarania zbrodni" 1970r : Wiesława Kwiatkowska należała do sekcji historycznej MKZ NSZZ "Solidarność". Zbierała relacje ludzi i dokumentowała gdyński Grudzień. Za to w stanie wojennym została

skazana przez sąd Marynarki Wojennej na 5 lat więzienia. Uznano, że gromadzenie wiedzy o Grudniu 1970 r. należy do zakazanej działalności związkowej! Po raz drugi pani Wiesława stanęła przed sądem w roku... 1995! Dostała grzywnę i wyrok w zawieszeniu za ,,obrazę sędziego'', który usiłował wyłączyć z procesu grudniowego dwóch głównych oskarżonych! Pani Wiesława miała jednak satysfakcję: usiłowania sędziego spełzły na niczym, a ona przeszła do historii jako... pierwsza skazana za Grudzień 1970! Krótko przed śmiercią napisała słowa gorzkie, pełne bolesnej prawdy: "Od rozpoczęcia śledztwa minęło 16 lat, proces ciągnie się od 11 lat, a końca nie widać. Czy rzecz jest tak trudna, że wymaga aż tyle czasu? Proces w Norymberdze trwał ro k, a był o wiele trudniejszy". I to jedyna osoba skazana przez sąd ,,III RP'' za pogrom ludności polskiej dokonanej przez bolszewicki reżim w grudniu 1970 r na Wybrzeżu688! Jak to możliwe ,że podobno w suwerennej Rzeczypospolitej nie możliwe jest faktyczne osądzenie komunistycznych zbrodniarzy za ludobójstwo dokonane na najwybitniejszych przedstawicielach Narodu Polskiego przez Jej wymiar sprawiedliwości? Aby zachować peerelowskie status quo aparatu sprawiedliwości w ,,III RP'' zapewniono opartą na przepisach rasistowską selekcję i dobór nowych kadr . Zabezpieczeniu nienaruszalności bolszewickich aparatczyków w togach posłużyło wprowadzone przez postkomunistów ustawodawstwo . Wprowadzone w ustawach zasady swoiście pojmowanej korporacyjności zamknęły drogę osobom do wymiaru sprawiedliwości nie powiązanym dotąd z antypolską działalnością struktur komunistycznych! Dostęp do kariery w tym resorcie zamyka Polakom pochodzącym z szeroko pojmowanego społeczeństwa narzucony przez postbolszewicką korporację aparatu sprawiedliwości warunek o zrobieniu aplikacji adwokackiej, czy też sędziowskiej Tu komunistyczne reguły naboru kadr nie uległy zmianie od czasu nadejścia sowieckiej okupacji . O przyjęciu bądź nie kandydata na ową aplikację wg ,,własnego widzi mi się ''decydowało gremium wywodzących się z PRL-u sędziów lub z biegiem lat rekrutowanego wg owych kryteriów głownie biologicznych potomków owych sowieckich kolaborantów. Zgodnie z powiedzeniem iż jabłko nie pada daleko od jabłoni wymiar sprawiedliwości niewiele odbiega moralnie od komunistycznego aparatu sprawiedliwości. Co gorsza brak uczciwej konkurencji w dostępie do obsad sądownictwa , prokuratury i adwokatury , powoduje niski stopień kwalifikacji osobników którzy przejmują te państwowe Fakt 19.01.2004 r Patrz : Nasz Dziennik 2 marca 2007, Nr 52 (2765)

242 urzędy po swych rodzicielach . Przykładem owej wynikającej stąd miernoty zawodowej przyszłych OZP689 stała się atmosfera na kierunkach prawniczych w Polsce:

,,Parę lat temu już w ,,III RP'' dziennikarze ujawnili, że w Gdańsku na liście dziekańskiej na wydziale prawa znalazły się wyłącznie dzieci prawników, którzy zostali przyjęci na studia bez zdanych egzaminów! Podczas studiów owi potomkowie prawników obijają się. Po co mają wkuwać przed egzaminami, skoro pozytywna ocena z egzaminu zostanie przez tatusia czy mamusię załatwiona? Kto nie wierzy, niech posłucha, co mówią studenci wydziałów prawa. To, że trzeba należeć do grupy rodzin prawników, żeby dostać się na jakąkolwiek aplikację wie każde dziecko. W efekcie do branży prawniczej trafiają więc głupsi, a nie najlepsi. Gorsze jest jednak to, że są ludźmi nieuczciwymi. Jeżeli nieuczciwie zostali przyjęci na studia, nieuczciwie zdawali egzaminy, nieuczciwie dostali się na aplikację, to jakoś nie wierzę w cudowną metamorfozę i nagłe przedzierzgnięcie się ich w uczciwych pracowników wymiaru sprawiedliwości. 690 Na straży owej rasistowskiej segregacji kadr wymiaru sprawiedliwości III RP'' miał wreszcie stanąć powołany przez reżim Jaruzelskiego tzw. Trybunał Konstytucyjny... Decyzją owej instytucji z 19.04.2006 utrwalono postbolszewicki , rasistowski charakter weryfikacji i naboru nowych kadr ,,wymiaru sprawiedliwości ''. Wydano skandaliczny wyrok w sprawie otwarcia prawniczych korporacji. Trybunał zachował się wówczas nie jak niezawisły sąd, lecz reprezentant korporacyjnego lobby. Uznał, że do wykonywania zawodu adwokata nie wystarczy wykształcenie prawnicze i staż w kancelarii. Nadal potrzebna ma być aplikacja, odbyta koniecznie pod nadzorem wywodzącej się z sowieckiej komuny instytucji,,samorządu adwokackiego''. Trybunał zablokował też przepis o doradztwie prawniczym, dający szanse wejścia na rynek młodym prawnikom bez aplikacji. Zrobił to posiłkując sięabsurdalnym uzasadnieniem, że... może być źródłem patologii. Faktycznie, wyrok ten utrwala także patologie związane z ograniczaniem dostępu do zawodu, do którego trudno dostać się bez znajomości, a w szczególności bez rodzinnych koligacji. Mimo że usługi adwokackie są u nas absurdalnie drogie i przeciętnego człowieka na prawnika nie stać691. Tym samym decyzja TK umacnia jedynie panująca w ,,III RP'' rasistowską segregację już nie tylko w kwestii naboru kadr ,lecz dodatkowo nierównym prawem do obrony prawnej jaka dzieli wzbogaconą rabunkiem kraju bolszewicką sitwę od ogółu ograbionego przez nią społeczeństwa polskiego. Nie może to jednak dziwić jeżeli przyjrzeć się choćby rodowodowi Trybunału Konstytucyjnego: Do szykowanej przez aparat okupacyjny rzekomej transformacji ustrojowej ,która miała przysposobić bolszewicką nomenklaturę PRL na oficjalne odejście oddziałów armii sowieckiej stacjonujących na obszarze PRL przystąpiono już w okresie dopiero co wprowadzonego stanu wojennego . Nowelizacja konstytucji PRL: z 26.03.1982 roku przewidywała powołanie do życia Trybunału Konstytucyjnego. Powołany przez komunistów ,,Trybunał Konstytucyjny" wydający obecnie w 3RP najbardziej kuriozalne orzeczenia, to ten sam Trybunał który chronił Konstytucji PRL, w której mieliśmy braterstwo do Związku Radzieckiego wpisane na wniosek Gierka i Jaroszewicza! Nadanie Trybunałowi Konstytucyjnemu atrybutów wyroczni boskiej wprowadzono wraz z nielegalnie przyjętą na użytek bolszewii konstytutą po spreparowanym wynikiem referendum (nie spełniony został warunek wymaganej dla uznania ważności wyniku referendum frekwencji co najmniej 51 %!) 25 maja 1997 roku i obowiązującej od 17 października 1997 roku. Jednocześnie weszła w życie ustawa z 1 sierpnia 1997 roku o OZP tzw. Obywatel Zaufania Społecznego -samozwańczy tytuł jaki ustawowo przybierają sobie osobnicy aparatu sprawiedliwości ,,III RP'' co ma stawiać ich ponad narzuconym Polakom prawem Michał Pluta Nieuczciwi sądzą nieuczciwychhttp://

www.korespondent.pl/index.php?x=artykul_r1&id=3289

Piotr Lisiewicz ,,Trybunał Ludu'' Gazeta Polska Czwartek, 28 czerwca 2007 r. Trybunale Konstytucyjnym, gdzie Trybunał otrzymał władzę ostateczności w swoich orzeczeniach. Wg tej ostatniej odwołanie sędziów trybunału, wydających najbardziej nawet kuriozalne wyroki, jest niemożliwe, bo są oni nieusuwalni, a ich kadencja trwa aż 9 lat! Widać wyraźnie, że Trybunał Konstytucyjny przygotowany był przez komunistyczną władzę jeszcze w 1982 roku do określonej misji! Można by pomyśleć Jest to niemal doskonała , metodyczna robota gen. Kiszczaka i gen. Jaruzelskiego, przygotowująca miękkie lądowanie i zachowanie wpływów i władzy przez - niby "zmianę ustroju", broniącą starego porządku i agentów "nowego". Komunistyczna rodowodem banda czworga (SLD, UP, UW i PSL) uchwalając w 1997 roku Konstytucję, i dając Trybunałowi Konstytucyjnemu prawo do ostateczności orzeczeń, dały temu Trybunałowi niesamowita władzę, ponad Sejmem, Senatem.. prawo do orzekania, czy ustawy są zgodne z Konstytucją, czy też -nie. Tym przekrętem bolszewickiej oligarchi Trybunał Konstytucyjny stał się instytucja wszechwładną , od której wyroków nie ma odwołania. Może on orzec, że czarne jest białe, a białe czarne i staje się to obowiązującym prawem. W czyich rękach znajduje się tak potężna władza? Fakt, że trybunał składa się w większości z polityków, których partie wyborcy postanowili odsunąć od władzy, to tylko jedna strona medalu. Nie mniejszy wpływ na orzecznictwo trybunału ma jednak to, że sędziowie to w sporej części "wierchuszka" prawniczych korporacji, osoby w nich najbardziej wpływowe, równolegle aktywne choćby w uczelnianych radach wydziałów prawa. Jednym słowem to liderzy prawniczego komunistycznego establishmentu, który właśnie także w 2005 r postanowili odsunąć od władzy wyborcy. Warto w tej kwestii zwrócić uwagę iż ,tzw. ,,sądownictwo konstytucyjne'' nie istniało w Polsce nigdy ( i słusznie!).Te faktycznie polskie konstytucje z 1921 i 1935 roku, nie brały pod uwagę tworzenia odrębnego sądu konstytucyjnego; żaden sędzia sądu powszechnego ani administracyjnego nie mógł kontrolować ustaw ! W demokracji wola większości jest prawem i żaden sąd nie stoi ponad obywatelami by zatwierdzać ich wybory. Wszystkie trwałe demokracje z tradycjami mają jedną wspólną cechę. Nadrzędna i ostateczna władza należy do zgromadzenia obywateli lub zgromadzenia ich przedstawicieli, czyli parlamentu. W Polsce nadrzędna i ostateczna władza należy do Trybunału Konstytucyjnego, ale to nie powinno nikogo dziwić, ponieważ w Polsce nie ma demokracji. Tego rodzaju instytucje o podobnych do ,,polskiego'' Trybunału Konstytucyjnego atrybutach nie istnieją w żadnym tradycyjnym systemie demokratycznym . Takowych instytucji nie posiadają Stany Zjednoczone ,ani Francja, ani Włochy , Wielka Brytania ani nawet oswojeni z rządami twardej ręki Niemcy. W większości owych tradycyjnych demokracji ewentualnie istniejące sądy konstytucyjne nie próbują ingerować w tworzenie prawa, tylko zajmują się sprawami prawno technicznymi. Nigdzie poza dyktaturami i systemami totalitarnymi parlamentarzyści i obywatele którzy ich wybrali nie są traktowani jak małe dzieci, których decyzje musi zatwierdzić ktoś dorosły- tak jak ma to miejsce w Polsce. Nie przypadkiem też po raz pierwszy tego rodzaju instytucja pojawiła w 1993r w systemie politycznym Rosji Sowieckiej która przyjęła kolejną oficjalną nazwę Federacji Rosyjskiej.

Gazeta Polska, 28 czerwca 2007 r. Piotr Lisiewicz ,,Trybunał Ludu''Trybunał Konstytucyjny, filar postkomunistycznej oligarchi i-

http://republikan.blog.onet.pl/1,AR2_2007-05-14_2007-05-20,index.html

Trzeba po raz kolejny zaznaczyć iż mimo kolejnej zmiany nazwy Rosji Sowieckiej na Federację Rsoji , jest to nadal w swej te same totalitarne państwo rządzone przez wywodzących się z Czek-aKGB funkcjonariuszy. Jest to te same państwo , które dokonało dwukrotnych agresji na Polskę 1920 i 1939r , dokonywało eksterminacji i ludobójstwa ludności polskiej ,okupowało nasz kraj czerpiąc z tego stanu materialne korzyści do 1992r. Nadal stojąc na stanowisku ważności podpisanego z III Rzesza paktu Ribbentrop- Mołotow nie rozliczyło się za jednostronne złamanie traktatów zawartych z Niepodległą Polską . Po raz drugi w 1994r pojawiła się tego rodzaju instytucja także w totalitarnym systemie , jakim jest Republika Białorusi696. Za przykładem Rosji i Białorusi podobne Trybunałowi Konstytucyjnemu instytucje wprowadzono jedynie w krajach byłej sowieckiej strefy wpływów penetrowanych za pośrednictwem komunistycznej agentury przez KGB/FSB: w Litwie, Ukrainie i oczywiście w Polsce !

Artykul 125 Konstytucji Rosji z 12 .12 1993r

1. Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej sklada sie z 19 sedziow.

2. Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej na ządanie Prezydenta Federacji Rosyjskiej, Rady Federacji, Dumy Panstwowej, jednej piątej czlonkow Rady Federacji lub deputowanych Dumy Panstwowej, Rządu Federacji Rosyjskiej, Sądu Najwyzszego Federacji Rosyjskiej i Naczelnego Sądu Arbitrazowego Federacji Rosyjskiej, organow wladzy ustawodawczej i wykonawczej podmiotow Federacji Rosyjskiej rozstrzyga k westie zgodności z Konstytucją Federacji Rosyjskiej:

a. ustaw federalnych i aktow normatywnych Prezydenta Federacji Rosyjskiej, Rady Federacji, Dumy Panstwowej i

Rządu Federacji Rosyjskiej;

b. konstytucji republik, statutow, jak rowniez innych aktow normatywny ch podmiotow Federacji Rosyjskiej, wydanych

odnośnie kwestii nalezących do kompetencji organow wladzy panstwowej Federacji Rosyjskiej oraz wspólnej kompetencji organow wladzy panstwowej Federacji Rosyjskiej i organow wladzy panstwowej podmiotow Federacji

Rosyjskiej;

c. porozumien miedzy organami wladzy panstwowej Federacji Rosyjskiej a organami wladzy panstwowej podmiotow

Federacji Rosyjskiej oraz porozumien miedzy organami wladzy panstwowej podmiotow Federacji Rosyjskiej;

d. porozumien miedzynarodowych, ktore zostaly zawarte przez Federacje Rosyjską, a nie weszly jeszcze w zycie.

3. Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej rozstrzyga spory kompetencyjne:

a. miedzy federalnymi organami wladzy panstwowej;

b. miedzy organami wladzy panstwowej Federacji Rosyjskiej a o rganami wladzy panstwowej podmiotow Federacji

Rosyjskiej;

c. miedzy naczelnymi organami panstwowymi podmiotow Federacji Rosyjskiej.

4. Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej w odpowiedzi na skargi odnośnie naruszania konstytucyjnych praw i wolności

obywateli oraz na ządanie sądow bada w trybie przewidzianym przez prawo federalne zgodnośc z konstytucją ustawy

zastosowanej lub mającej zastosowanie w konkretnej sprawie.

5. Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej na ządanie Prezydenta Federacji Rosyjskiej, R ady Federacji, Dumy Panstwowej,

Rządu Federacji Rosyjskiej i organow wladzy ustawodawczej podmiotow Federacji Rosyjskiej dokonuje wykladni Konstytucji Federacji Rosyjskiej.

6. Akty lub ich poszczegolne przepisy, uznane za sprzeczne z konstytucją, tracą moc; niezgodne z Konstytucją Federacji Rosyjskiej

porozumienia miedzynarodowe zawarte przez Federacje Rosyjską nie podlegają wprowadzeniu w zycie i nie mają zastosowania.

7. Na ządanie Rady Fedracji Trybunal Konstytucyjny Federacji Rosyjskiej orzeka o spelnieniu przewidzianych prawem wymogow

odnośnie procedury oskarzenia Prezydenta Federacji Rosyjskiej o zdrade stanu lub popelnienie innego ciezkiego przestepstwa.

696 Art. 116 Konstytucja Białorusi z 1994r .

Kontrola konstytucyjności aktów prawnych w państwie jest w ykonywana przez Sąd Konstytucyjny Republiki Białoruś.

Sąd Konstytucyjny Republiki Białoruś formuje się spośród specjalistów w dziedzinie prawa posiadających z reguły stopień naukowy ,w

liczbie 12 sędziów.

Sześciu sędziów Sądu Konstytucyjnego mianuje Prezyd ent Republiki Białoruś,sześciu sędziów wybiera Rada Republiki.

Przewodniczącego Sądu Konstytucyjnego mianuje Prezydent Republiki Białoruś za zgodą Rady Republiki. Kadencja członków Sądu Konstytucyjnego trwa 11 lat. Granicznym wiekiem członków Sądu Konstytu cyjnego jest wiek 70 lat.

Sąd Konstytucyjny na wniosek Prezydenta Republiki Białoruś ,Izby Reprezentantów ,Rady Republiki , Sądu Najwyższego Republiki Białoruś , Naczelnego Sądu Gospodarczego , Rady Ministrów Republiki Białoruś wydaje orzeczenia:

- o zgodności aktów prawnych organizacji międzynarodowych ,do których przystępuje Republika Białoruś ,dekretów Prezydenta, wydanych w celu wykonania ustaw z Konstytucją ,konwencjami międzynarodowymi ratyfikowanymi przez Republikę Białoruś ,ustawami ,dekretami;

- o zgodności aktów każdego innego organu państwowego z Konstytucja , konwencjami międzynarodowymi ratyfikowanym i przez Republikę Białoruś ,ustawami i dekretami Akty prawne lub ich poszczególne zapisy ,uznane przez Sąd Konstytucyjny za niezgodne z Konstytuc ją ,tracą moc w trybie ustalonym przez ustawę . W przypadkach przewidzianych przez Konstytucję Sąd Konstytucyjny ,na wniosek Prezydenta ,orzeka o istnieniu faktów systematycznego lub poważnego naruszenia przez Izby Parlamentu Konstytucji Republiki Białoruś . Kompetencje ,organizację i tryb pracy Sądu Konstytucyjnego określa ustawa. Dokładnie też jak w przypadku wyżej wymienionych krajów taka sama sytuacja ma miejsce w przypadku Trybunału Konstytucyjnego w Polsce , który przekracza swoje kompetencje, miesza się do polityki i wydaje stronnicze decyzje oraz bełkotliwe uzasadnienia. Jest to instytucja niedemokratyczna, nie pochodzącą z wyborów, nie podlegająca odpowiedzialności wobec wyborców lub ich przed stawicieli, nieusuwalna i ostateczna w

swoich decyzjach. Jest to bastion oligarchii w sensie ścisłym. A ponieważ Trybunał ustanowili postkomuniści w postkomunistycznej konstytucji, i składa się z prominentnych sędziów którzy robili karierę w komunistycznej dyktaturze i musieli robiąc karierę wielokrotnie wspierać komunistyczną despocję, jest to dodatkowo w sensie dosłownym bastion postkomunistycznej oligarchii697. W świetle ukazanych faktów przestają już dziwić najbardziej absurdalne orzeczenia tej instytucji w kluczowych sprawach dotyczących utrwalania skutków sowietyzacji kraju. Oto te najbardziej kompromitujące w tym względzie wyroki TK :

- W listopadzie 2001 r. Trybunał Konstytucyjny umorzył postępowanie w sprawie niekonstytucyjności dekretu o reformie rolnej z 1944r ,który przewidywał wywłaszczenie bez odszkodowania TK stwierdził ,że był on ,,jednorazowy i został już wykonany''. Skarb owego państwa ,,zaoszczędził ''około 27 mld zł .

- W grudniu 2002 r. sędziowie trybunału orzekli ,że państwo łamało ustawę zasadniczą ,nie wypłacając odszkodowania wysiedlonym z obszarów Polski Wschodniej (spoza linii Ribbentrop -Mołotow ).Ratyfikowane przez Polskę umowy międzynarodowe gwarantują Zabużanom otrzymanie równowartości majątków ,które pozostawili na wschodzie. Trybunał uznał jednak ,że gotówka im się nie należy! Skarb państwa ,,zaoszczędził '' 7 mld zł .

- zdaniem TK, niekonstytucyjna stała się sejmowa komisja śledcza ds. banków, przed którą, według sędziów Trybunału, nie powinien odpowiadać jako prezes NBP Leszek Balcerowicz. Owa komisja miała zbadać przekształcenia w sektorze bankowym w latach 1989-2006, czyli odpowiedzieć na pytanie, kto jest winien dywersji polegającej na wyprzedaży polskich banków.

-ograniczenia dostępu do dokumentów komunistycznych organów bezpieczeństwa - trybunał uznał, że każdy ma prawo zajrzeć do materiałów, które na jego temat gromadziła Służba Bezpieczeństwa. Zakwestionował tym samym część przepisów ustawy o IPN, które przyznawały takie prawo tylko "pokrzywdzonym" (wyrok z 26 października 2005 r.) Werdykt TK zakwestionował status osoby pokrzywdzonej, otwierając dostęp do archiwów wszystkim obywatelom (od tamtej pory dawny funkcjonariusz czy agent SB mógł sprawdzić, co znajduje się w jego teczce, i w zależności od tego np. wypełniać oświadczenie lustracyjne). TK zmienił również definicję tajnego współpracownika (odtąd, żeby uznać kogoś za tajnego współpracownika, należało mu udowodnić, że jego donosy były bezpiece przydatne). Z punktu widzenia Polskiej Racji Stanu dziwne tylko , cały skład owego konstytucyjnego orzecznictwa, rzekomo mający tak wysokie kwalifikacje prawne , nic nie wie o prawomocnej nadal konstytucji R.P. z 23 kwietnia 1935r! Owe tuzy zasiadające w tzw. Trybunale Konstytucyjnym, same stojące ponad stawionym przez siebie ukazodawstwem dostali całkowitej amnezji w temacie prawa, tego faktycznie polskiego ! Dla owych samozwańczych autorytetów Polska nie zaczęła się w 996 r ale w 1944r wraz z przywiezieniem przez Sowietów PKWN i początkiem zbrodniczego utrwalania sowieckiej

okupacji Polski Zachodniej . Trybunał Konstytucyjny, filar postkomunistycznej oligarchi i:

http://republikan.blog.onet.pl/1,AR2_2007-05-2007-05-20,index.html

Trybunał Konstytucyjny, filar postkomunistycznej oligarchi i

http://republikan.blog.onet.pl/1,AR2_2007-05-14_2007-05-20,index.html

Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego jak i funkcjonariusze całego ,,wymiaru sprawiedliwości '' tzw. 3 RP boją się lustracji - i mają podstawy swej bojaźni - wszak swójstatus uzyskali w PRL, a wielu z nich podpisało "lojalkę"...Dlatego nikt nie powinien się dziwić, że od 20 lat sprawy lustracji urzędników państwowych nie można przepchnąć. W końcu, kto na siebie ukręciłby bat? - na pewno nie ,,prawnicy'' - jakby nie było władza wykonawcza PZPR. Tak też dopiero też, kiedy już Trybunał Konstytucyjny jak i wielopokoleniowa sądowniczo prokuratorska nomenklatura skończy jako śmieć na wysypisku postkomunizmu, można pomyśleć o ustanowieniu autentycznej demokracji...jest to warunek konieczny ,ale niewystarczający! Na razie, póki co za parawanem owego ,,wymiaru sprawiedliwości'' osobnicy bolszewickiego rodowodu , jacy zostali wykreowani przez sowieckie spec -służby na aparat kierowniczo -biznesowy ,,III RP'' są nietykalni i uprzywilejowani stojąc ponad pozbawionym podstawowych praw obywat elskich polskim społeczeństwem .

Otóż po ,,transformacji ustrojowej'' 1989r pozostawiono nietknięte główne filary utrwalania sowieckiego zniewolenia:

bezpiekę, która jedynie zmieniła kolejny raz nazwę: ze Służby Bezpieczeństwa na Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego , Milicję Obywatelską , która nazwała się ,,Policją'' i aparat sprawiedliwości PRL. Ten ostatni nawet nie przeszedł pozornej weryfikacji kadr i zmiany nazewnictwa ,jak to miało miejsce w przypadku pozostałych wymienionych. Sędziowie i prokuratorzy ,którzy ,,legalizowali,, ludobójstwo bolszewickie na Narodzie Polskim pod szyldem Polski Ludowej mieli pozostać w podobno demokratycznym państwie za jaką się ogłasza ,, III RP'' nietykalni i nieusuwalni! W ,,transformacyjnym'' prezencie otrzymali od sowieckiej agentury immunitety nietykalności stawiające ich ponad mającym obowiązywać Polaków prawem ,a zasłużeni dla utrwalania sowieckiego zniewolenia kaci sądowi otrzymywać wysokie apanaże za zdradę narodu! Już tylko po powyższym widać, że po rzekomych zmianach ustrojowych 1989r. zachowany z PRL aparat sądowo-prokuratorski miał stanowić parasol ochronny dla wszelkich nadużyć czerwonej ośmiornicy, która wyłoniła się z komunistycznej nomenklatury opanowując wszelkie intratne dziedziny działalności państwowej ,gospodarczej i środków masowego przekazu. PRL należy traktować tak jak na to zasługuje - unieważnić. To nie była nasza Polska tylko kolonia sowiecka, rządzona przez Rosjan i ich kolaborantów. Traktowanie całej tej sieci zdrajców jak legalnych przeciwników politycznych czy też jako obdarzonych immunitetem ,,osób zaufania społecznego'' jest tragiczną farsą. Na każdym kroku napotykamy wynikające stąd niezrozumiałe przykłady niekonsekwencji jakich nie dopuściło by się prawdziwe Państwo Polskie . Słusznie traktujemy donosicieli i Ubeków jak zdrajców, ale ciągle mamy uważać, przedstawicieli ICH zbrodniczych trybunałów za autorytety! Lustracją na początek należy objąć prawników, więc idiotyzmem jest pytanie ich o zgodę. Czy ktoś pytał kolaborantów z ,,legalną" władzą Generalnej Guberni czy się zgadzają na karę. Władza tamta G.G . jak i PRL były w równym stopniu legalne! Zachowanie obarczonego kolaboracją z okupantem całego aparatu sądowo - prokuratorskiego z PRL jako wymiaru sprawiedliwości ,,III RP'', ustawowe uniemożliwienie dostępu do jego struktur ogółowi Polaków, stawia te państwo nie w roli III R.P. (która jeszcze kiedyś zapewne powstanie już po tym ,gdy stracą faktycznie aktualność i ważności główne atrybuty II R.P. ), lecz co najwyżej II PRL-u! PRL już co prawda bez stacjonującej na jego terytorium armii sowieckiej ,ale nadal rządzonego przez kastę byłych kolaborantów . Kolaborantów , kryjących przed polskim społeczeństwem swój wątpliwy rodowód i faktyczne pochodzenie za rasistowską ustawą o tzw. ,,ochronie danych osobowych''. INFONURT2

Roy Tov: "........Jak talmudyczni rabini ukradli Biblię, "‏

http://www.youtube.com/watch?v=qvnlsAAqCag&feature=related cyganski hit

http://www.roytov.com/refugee/bollyn.htm tłumaczenie Ola Gordon

Amerykanie są na ogół dość naiwni w sprawie Izraela i tego jak to syjonistyczne państwo naprawdę funkcjonuje.

Ogólna niewiedza na ten temat jest przede wszystkim ze względu na fakt, że większość jest katastrofalnie źle informowana o Bliskim Wschodzie, wychowywana na konsumowaniu wiadomości i rozrywki świadczonej przez Hollywood i kontrolowanych przez syjonistów mediów. Doprowadziło to do tego, że bardzo ważna część społeczeństwa amerykańskiego ma bardzo zniekształcone poglądy. Przed 11 września to mogło nie stanowić poważnego problemu, ale przez zaangażowanie Ameryki w co najmniej dwie długotrwałe wojny na Bliskim Wschodzie, Amerykanie nie mogą już sobie pozwolić na błogą nieświadomość na temat syjonistycznego państwa Izrael i jego kryminalnej siatki, które są źródłem konfliktu w regionie. Krzyż Betlejemski to niezwykła książka o Izraelu, napisana przez inteligentnego dysydenta izraelskiego, który nawrócił się na chrześcijaństwo i pisze pod nazwiskiem Ro’i (Roy) Tov. Mając za sobą karierę w najwyższej instytucji naukowej Izraela i służbę w tajnej jednostce wojskowej, zapewniło mu unikalną wiedzę. Ale te doświadczenia postawiły go na celowniku, kiedy próbował opuścić Izrael i napisać książkę krytyczną wobec syjonistycznego państwa. Kiedy Tov odmówił powrotu do Izraela, Mosad postanowił go wyeliminować. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem Krzyż Betlejemski, gdyż jest unikalną książką, ujawnia ukrywaną prawdę o Izraelu. Przeprowadziłem wywiad z jej autorem w końcu listopada 2010 roku. Obaj – Roy i ja sugerujemy, byś poprosił twoją publiczną bibliotekę o zakupienie jej.

Christopher Bollyn [CB]: Chciałbym zapytać cię o wyjazd twojej rodziny do Izraela. Czy twoja rodzina była syjonistyczna od początku? Czy zgadzałeś się z jej decyzją przeprowadzenia się do Izraela, czy wolałbyś by pozostali w Argentynie? Roy Tov [RT]: Moi dziadkowie wyjechali z Niemiec i Polski do Ameryki południowej na początku XX wieku. Niektórzy z ich synów wyjechali do Izraela, a moi rodzice postanowili dołączyć do nich później. Pierwszy raz o syjonizmie usłyszałem na spotkaniach w ambasadzie przed wyjazdem; byłem nieszczęśliwy głównie z powodu niepewności zamieszkania w strefie wojny. Żadne dziecko nie może tego zrozumieć; a mnie nie pytano o to.

CB: Ile miałeś lat kiedy zdecydowałeś, że interesowały cię nauki Jezusa Chrystusa? Czy widziałeś jakiś konflikt między tym czego cię uczono w kibucu, z tym co mówił Jezus? Czy mogłeś otwarcie rozmawiać o nauczaniu Jezusa z przyjaciółmi, czy czułeś, że musisz trzymać swoje wierzenia dla siebie? Czy twoje przekonania wobec Jezusa Chrystusa zrobiły z ciebie heretyka w oczach świeckich Izraelczyków, którzy nie odczuwają więzi religijnych z naukami rabinów? RT: Chciałbym rozpocząć anegdotą. Obecnie mieszkam w Boliwii, kraju, który dał mi azyl polityczny. Ludzie tutaj są nieświadomi czasu; kiedyś zmuszony byłem czekać przez 3 godziny na umówione spotkanie, a druga strona nawet nie przeprosiła za spóźnienie. Ale kiedykolwiek przemawiam publicznie, ludzie chcą poznać dokładny czas mojego przejścia na chrześcijaństwo. Ale to nie działa w ten sposób. Jest to proces i trwa przez pewien czas. W książce opisuję niektóre z ważnych wcześniejszych doświadczeń: biskup Rzymu, rybak znad morza. Byli inni, których nazwisk nie mogę podać, gdyż moich nauczycieli nadal można zidentyfikować.

Ale jest pewna ważna rzecz, którą podkreśliłem w Krzyżu Betlejemskim. Najpierw spotkałem się z negatywną stroną judaizmu. Wiedząc o tym złu, zacząłem poszukiwać dobra i znalazłem je w Chrystusie. Od początku wiedziałem co mnie czeka kiedy to ujawnię. Opisuję jak w czasach uniwersyteckich odważyłem się na mały żart (numer mojej izraelskiej tożsamości w paszporcie zaczyna się od 111, powiedziałem przyjacielowi i informatorowi Szin Bet, że mam na sobie znak Trójcy) i prawie drogo za to zapłaciłem. W końcu moją tajemnicę odkryto i drogo zapłaciłem, teraz jestem uchodźcą. Sprawą trudną do zrozumienia przez kogoś z zewnątrz jest to, że życie nawet świeckich Żydów jest regulowane przez faryzejskich rabinów. Izrael nie ma konstytucji ani odpowiedniego prawodawstwa świeckiego.

CB: Książka Krzyż Betlejemski jest niezwykła, gdyż krytycznie opisuje Izrael i społeczeństwo izraelskie, widziane przez bardzo inteligentnego człowieka z wewnątrz. Czytając ją, ma się wrażenie, że byłeś prześladowany, obserwowany i wyznaczony do eliminacji przez Mosad, po prostu za to, że planowałeś napisać książkę o swoim życiu i doświadczeniach w Izraelu. Czy tak to widzisz? Jeśli tak, to co to mówi o państwie Izrael i pojęciu „wolności słowa” dla Izraelczyków? RT: Dziękuję. Jak zwykle rzeczywistość jest złożona. Moje prześladowanie nie jest tylko z powodu książki. W książce opisuję jak firma Dow Chemicals zaprosiła mnie do swojej europejskiej siedziby i poprosiła mnie o przekazanie Izraelowi tajnej amerykańskiej technologii rakiet opracowanej przez Dow. Po powrocie do Izraela skontaktowałem się z Uzi Eilamem – wtedy szefem Maszmam (Ośrodek Kontroli Operacji Specjalnych Min. Obrony) – i poprosiłem, by mnie do tego nie mieszano. W wyniku tego Min. Obrony odkryło, że byłem chrześcijaninem, który od lat miał dostęp do wrażliwych informacji. Za to karano mnie na różne sposoby do roku 2002, kiedy niespodziewanie wysłano mnie do Betlejem jako uczestnika Operacji Tarczy Obronnej; sprawdzano moją lojalność. Był to mój pierwszy poważny test jako chrześcijanina (lub dokładniej, wszystko wcześniejsze w porównaniu z tym było niczym) i zdałem go bardzo dobrze. Krzyż Betlejemski zawiera wiele szczegółów, więc teraz tylko skomentuję, że większość oficerów IDF, uznałaby moją działalność za zdradziecką, pomimo, że nie naruszyłem żadnego prawa. Dodając oliwy do ognia, zdecydowałem się opublikować książkę. Prawa człowieka nie podlegają prawidłowej ochronie w Izraelu, ponieważ kraj ten nie posiada konstytucji. Niestety, zapewnienie praw człowieka i utworzenie państwa palestyńskiego, były warunkami nałożonymi przez ONZ w sprawie suwerenności Izraela (kiedy został stworzony). Izrael nie spełnił ich. Mówimy o bezprawnym państwie, które 16 października 2009 r. Rada Praw Człowieka ONZ określiła jako organizację terrorystyczną (zob. Art. 1690 Raportu Goldstone’a i inne).

CB: Piszesz, że izraelski Mosad i Szin Bet szpiegują Izraelczyków, tak samo jak robiła to tajna policja we Wschodnich Niemczech (Stasi) albo KGB w Rosji szpiegowała na swoich obywateli. Czy najważniejsze w Izraelu są tajne służby? Komu naprawdę służą? Czy mają rozkazy od Rotszyldów, bankierskiej rodziny, grającej główną rolę w organizowaniu i finansowaniu utworzenia państwa Izrael? RT: O tym mówią nie tylko moje artykuły. Sam Szin Bet powiedział o tym otwarcie. Po zamordowaniu Rabina, przed izraelskim sądem stanął agitator Szin Bet, Awiszaj Raviv. Wtedy dowiedzieliśmy się o Haagaf Hayehudi (żydowski wydział Szin Bet) i o naciskach Awiszaja na Yigala Amira by dokonał tego mordu w imię nienawiści, wojny i wojennych bankierów. Takie są fakty: Izrael jest państwem policyjnym kierowanym przez organizacje utrzymujące sieć „politruków”. Kiedy jesteś w centrum Tel Awiwu – miasto bardzo mi się podoba w swojej konstrukcji, mimo całej historii wszystkich moich tarapatów tam – zobaczysz, że Rothschild Boulevard jest jednym z najpiękniejszych miejsc w mieście. Ale zrzucanie całej winy na małą rodzinę jest dość naiwne. Postacie pojawiające się w Krzyżu Betlejemskim jako „Isaacsonowie” są bardzo bogaci i wpływowi – „Rahamim” był osobistym przyjacielem Icchaka Rabina – ale bardzo niewiele osób ich zna. Super-bogaci pozostają w cieniu dla własnego bezpieczeństwa. Projekt ogólnych celów jest określony przez małą klikę [kabała], nazywaj ją Mędrcami Syjonu, jeśli chcesz, w skład której wchodzą osoby z Izraela i poza nim. Niemniej jednak, jeżeli jeden z członków kabały zmienia zdanie w sposób postrzegany przez innych jako niebezpieczny – patrz przypadek Rabina – staje się zbędny. Wykonanie akcji pozostawia się wielu służalczym organizacjom, w zależności od ich charakteru. Niektóre z nich mają charakter kryminalny – jak Mosad – inne finansowy, handlowy, polityczny, naukowy, i tak dalej. Powracając do początku tego pytania, Krzyż Betlejemski ujawnia metody stosowane przez te podmioty z operacyjnego punktu widzenia, i jako taki jest dość osobliwy. Spycatcher [Łowca szpiegów] i CIA Diary [Dziennik CIA] są podobne, ale przedstawiają obraz z punktu widzenia organizacji przestępczej (MI5 i CIA są jasno przedstawiane jako gwałciciele praw człowieka).

CB: W Krzyżu Betlejemskim, twoja analiza struktury władzy faryzeuszy, oraz jak talmudyczni rabini ukradli Biblię, jest wspaniała. Napisałeś:

Wraz z obcymi doktrynami przyniesionymi z Babilonu, faryzeusze przyjęli jako własny stary hinduski symbol siły duchowej. Aby spodobał się ludowi, nazwali go Gwiazdą Dawida, albo w bezpośrednim tłumaczeniu z hebrajskiego, „Tarczą Dawida”. Żeby usprawiedliwić swoje obce przekonania, twierdzili, że zostały one przekazane ustnie Mojżeszowi na Synaju, jest to twierdzenie fałszywe, o którym nie ma nic w Biblii. Nie rozumiejąc tej tradycji ustnej, twierdzili, że nie możesz poprawnie interpretować Biblii. Tak więc faryzeusze ukradli Biblię od ludu. Jezus próbował wyjaśnić, że prawidłowa wykładnia wynika z wiary i miłości, a nie potwornego narzędzia opartego na osobistej wygodzie stworzonej przez rabinów. Powiedział, że ludzie byli równi, na wiele lat zanim fałszywe doktryny socjalistyczne zrobiły sobie żart z tego pomysłu. Dalej piszesz, że chrześcijaństwo stwarza niezwykłe zagrożenie dla struktury władzy współczesnych faryzeuszy: Zdałem sobie sprawę z tego, że chrześcijaństwo stanowi niezwykłe zagrożenie dla przywódców żydowskich. Uniwersalnie, religia zajmuje się zbawieniem lub odkupieniem ludzkiej duszy. Judaizm mówi o etnicznym zbawieniu, pod warunkiem, że grupa przestrzega 613 praw mojżeszowych, napisanych w Pięcioksięgu, pięciu pierwszych księgach Biblii. Realizacji prawa jest egzekwowana i monitorowana przez specjalną grupę kapłanów. W istocie, dobra pozycja człowieka zależy od osądu kapłanów. W rezultacie jest to potężne narzędzie kontroli społeczeństwa. Ponieważ większość społeczeństwa nie jest nauczana praw, a wartości moralnych – które mogłyby służyć jako ogólne wytyczne – nie uczy się również, może być łatwo manipulowane, zgodnie z politycznymi celami kapłanów w danym momencie. Jezus złamał ten tok rozumowania. Nauczał o osobistym odkupieniu opartym na wierze i miłości, o bezpośrednim dostępie do Boga przez nasze modlitwy, a tym samym niezależności od kapłanów. Uczył o tworzeniu lepszego społeczeństwa, Królestwa Bożego, społeczeństwa opartego na sprawiedliwości i miłości. Takie społeczeństwo może istnieć w ramach nowoczesnego państwa, a to doprowadziłoby do utraty władzy przez kilka osób prosperujących w społeczeństwie wzorowanym na faryzeizmie. Izraelska okupacja Palestyny ​​jest głównym problemem na Bliskim Wschodzie, a faryzejskie państwo Izrael jest przyczyną nierozwiązanego węzła gordyjskiego w Ziemi Świętej. Idąc tym tokiem myślenia wskazujesz palcem bezpośrednio na sedno problemu: źli ludzie, którzy twierdzą, że są autorytetem w dziedzinie Prawa Mojżeszowego, ukradli Biblię narodowi żydowskiemu i kontrolują go, utrzymując go w rabinicznym „umyśle z Auschwitz”. Chociaż udało ci się uciec z uścisku faryzeuszy, są miliony innych Żydów i Izraelczyków nadal przetrzymywane w rabinicznym więzieniu. Twoim zdaniem, czy Jeszua (aramejskie / hebrajskie imię Jezusa, co oznacza, zbawienie) jest jedyną prawdziwą drogą do wyzwolenia narodu żydowskiego spod fałszywego dogmatu faryzeuszy, który trzyma ich w niewoli?

RT: Staram się zachować dystans do fałszywych nauk i złej kultury mojego narodu; to jednak, tylko raz pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie innym: gdyby poza Jeszua była inna odpowiedź na ich fałszywy dogmat, to nie sądzisz, że w okresie ponad 2700 lat, które minęły od Izajasza („Ysha’ayahu” w języku hebrajskim znaczy mniej więcej „zbawienie Boga”) demaskującego praktyki politeistyczne i bałwochwalstwo, konkretnie przepowiadającego Jeszua i Nowe Przymierze, nie znaleźliby jej? Komunizm nie jest odpowiedzią. Syjonizm nie jest odpowiedzią. Kibuce nie są odpowiedzią. Izraelskie Siły Obronne (IDF) i ich broń nuklearna nie są odpowiedzią. Nadzór, mordy i paraliżowanie przeciwników politycznych nie są odpowiedzią. Jedyną odpowiedzią jest miłość i wiara, które przyniósł nam Jezus.

CB: W Krzyżu Betlejemskim napisałeś o tym, jak twoje studia biblijne w szkole w kibucu pomijały te części Pisma, które nie zgadzały się z poglądami Izraelczyków: „Nawet w mojej quasi-komunistycznej szkole średniej – uważającej się za świecką – pominęliśmy Rozdział 53 Księgi Izajasza, która zawiera najwyraźniejsze i dokładne aluzje do Jezusa, Jego czynów, oraz Nowego Przymierza w Starym Testamencie”. Unikanie Pisma Świętego, świadectwo i dowód, że nie pasuje do czyjegoś punktu widzenia, jest jasną wskazówką intelektualnej nieuczciwości. Unikanie niewygodnych faktów na temat Izraela jest powszechną praktyką w zachodnich mediach. Kiedy dysydenci z krajów takich jak Chiny i Birma są na pierwszych stronach gazet na Zachodzie i honorowani nagrodami Nobla, dysydenci z Izraela, tacy jak Mordechaj Vanunu i ty, jesteście całkowicie ignorowani. Dlaczego tak jest? Twoja krytyka izraelskiej polityki dyskryminacji i braku wartości demokratycznych jest sprawiedliwa i ważna, i na pewno zasługuje na wysłuchanie. Rewelacje Mordechaja Vanunu na temat programu nuklearnego Izraela mają ogromne znaczenie historyczne, ale zachodnie media udają, że dysydenci izraelscy jak ty i Vanunu nawet nie istnieją. Co to mówi nam o pro-izraelskiej stronniczości zachodnich mediów i uprawianiu ignorancji opinii publicznej na temat syjonizmu i izraelskiej rzeczywistości? RT: Kilka lat temu otrzymałem azyl polityczny na podstawie Genewskiej Konwencji o Uchodźcach z 1951 roku, po nieudanym izraelskim zamachu na mnie. Miałem miejsce w kościele i nauczałem otwarcie. Nie wiedziałem w jaki sposób opublikuję Krzyż Betlejemski; a jednak ciągle pracowałem nad rękopisem. Teraz jest bardzo czytelny i zważywszy, że język angielski nie jest moim ojczystym językiem, a nie uczyłem się go naprawdę, to osiągnięcie tego to dla mnie wyczyn. Nie miałem złudzeń dostania się na nagłówki w New York Times, ale doświadczałem niewiarygodnej wolności słowa, jakiej nie mogliby się spodziewać obywatele Izraela. Wielu ludzi mówiło o mojej charyzmie; Izrael wpadł w panikę. W lipcu 2009 r. zostałem tchórzliwie i brutalnie zaatakowany i prawie uduszony przez izraelskich agentów (we współpracy z miejscowymi). Ukradziono mi prawie wszystko (choć ukryta kopia rękopisu Krzyża Betlejemskiego ocalała) – łącznie z dokumentami podróży. Pokazując swoją wielkość, napastnicy nieodwracalnie uszkodzili mi gardło. Teraz jestem w stanie tylko szeptać przez krótki okres i prawdopodobnie wkrótce utracę zdolność mówienia w ogóle. Rabin mówił o „niestrudzonym spiskowcu”, nawiązując do Szimona Peresa, i podobnie mówił o Szin Bet i ich skłonności do „sporządzania danych.” Zapłacił za to wysoką cenę, ale miał zupełną rację. Syjonistyczno-faryzejska kabała nie zatrzyma się na niczym, by kontynuować Interes Wojenny.. Osiągnięcie tego wymaga kontroli mediów, a osiąga się to na różne sposoby – moja historia pokazuje niektóre z nich.

CB: W epilogu stwierdziłeś: „Może kryminalne społeczeństwo, które na mnie poluje, przestanie istnieć. Być może przekształci się w przyzwoitą cywilizację. Tak czy inaczej, nie będzie istnieć w ramach istniejącego prawa. Historia świadczy o tym, że zbrodnicze systemy nie pozostają u władzy na zawsze”. W tym momencie, jakie są szanse na to, by Izrael przekształcił się w godną cywilizację, i jakie są szanse, by syjonistyczne państwo przestało istnieć? Jaki wydaje ci się bardziej prawdopodobny wynik? Czy uważasz, że jest szansa na demokratyczne państwo w Palestynie, w którym mogą żyć razem Żydzi, muzułmanie i chrześcijanie wszystkich grup etnicznych? RT: Zgadzam się z ostatnią definicją państwa Izrael Rady Praw Człowieka ONZ, jako podmiotu wszczynającego terror. Co więcej, państwo Izrael istnieje z wyraźnym naruszeniem warunków nałożonych na jego suwerenność przez ONZ, ciało, które doprowadziło do istnienia tego państwa. To naruszenie prawa przekraczania granic. To jasna sprawa zamachu na Khaleda Mashala, gdy Izrael został zmuszony do przyznania się do swojej zbrodni i dostarczenia antidotum. Benjamin Netanyahu podpisał rozkaz popełnienia zbrodni i wtedy stał się pierwszym dobrze zidentyfikowanym bio-terrorystą. W tej sytuacji możemy tylko prosić o żal za grzechy Izraela. Nie mam na myśli tylko pokazania się izraelskiego reprezentanta o północy w ledwie oświetlonej alei, którzy niewybieralnego przedstawiciela milionów ofiar poprosi o przebaczenie. To nie wystarczy. Izrael musi w pełni wynagrodzić za zbrodnie wewnątrz i poza jego granicami. Ponadto musi zdemontować swoje organizacje terrorystyczne, które umożliwiły dokonywanie tych zbrodni, począwszy od piątki głównych agencji wywiadowczych. Jego agenci muszą być doprowadzeni przed sąd międzynarodowy, ponieść osobistą odpowiedzialność za swoje zbrodnie. Musi on przestać postrzegać etnicznych Żydów na całym świecie jako własność syjonistyczno-faryzejskiej kabały i automatycznych informatorów dla swoich agencji. Musi zacząć traktować wszystkich ludzi jako stworzonych równymi przez Boga.

Pozwól mi zakończyć pytaniem: z całą swoją arogancją władzy i obłudy, czy państwo Izrael może przywrócić do życia nawet jedną ze swoich ofiar?

Christopher Bollyn rozmawiał z Royem Tov, autorem książki The Cross of Bethlehem [Krzyż Betlejemski]

Oszukana załoga PŻM? Z dyrektorem naczelnym Polskiej Żeglugi Morskiej w latach 1998–2005 i prezesem Agencji Rozwoju Przemysłu (2006–2007), Pawłem Brzezickim, rozmawia Wiesława Mazur

- Rząd dąży do prywatyzacji Polskiej Żeglugi Morskiej, przedsiębiorstwa państwowego. Można powiedzieć, że kolejny raz mamy tzw. powtórkę z rozrywki. Firma należy do jednych z naszych ostatnich rodowych sreber, które jakoś się ostały. Chodzi o największego armatora nie tylko w Polsce, ale i jednego z największych w Europie. Dużo dyskutuje się o prywatyzacji tego przedsiębiorstwa. Załogi pływające na statkach Żeglugi Polskiej, należącej do PŻM, nie zawsze są w stanie dowiedzieć się, co ustalają w zaciszu gabinetów, tymczasem okazuje się, że spółka Polskie Przedsięwzięcie Żeglugowe działająca w formule otwartej dla pracowników PŻM zmienia charakter, mają być do niej dopuszczone również osoby prawne spoza Grupy PŻM. Jak Pan to ocenia? - Oceniam tak, że Polskie Przedsięwzięcie Żeglugowe przestaje być spółką pracowniczą, którą było. Kto rozgłasza informacje, że nią nadal będzie, mówi bzdury. W świetle dokumentu “Umowa spółki Polskie Przedsięwzięcie Żeglugowe Sp. z o.o.” z dnia 30 czerwca do PPŻ może wejść każdy kapitał, byle został sformalizowany. Zmierzają do brutalnej prywatyzacji korporacyjnej. Spółka pracownicza to tylko szyld, maska! Co prawda, zgodnie z wprowadzonymi zmianami w spółce mogą uczestniczyć emeryci. Niech mi jednak ktoś znajdzie portfel takiego emeryta, który byłby w stanie konkurować z potężnym kapitałem korporacyjnym.
- Mówi Pan, że dopuszczenie do Polskiego Przedsięwzięcia Żeglugowego kogoś spoza PŻM wcześniej nie było to możliwe? - Absolutnie. Pracownicy PŻM mogą być wyprowadzeni w pole. Zburzona została cała koncepcja, w myśl, której powołano w 2004 r. Polskie Przedsięwzięcie Żeglugowe. PPŻ powstało w 2004 r. – jest to podmiot forsowany do prywatyzacji przez polityków i dyrekcję firmy, który ma przejąć majątek PŻM. W powołaniu spółki PPŻ wzięło udział kilkunastu pracowników PŻM. Spółka funkcjonowała w otwartej formule dla zatrudnionych w PŻM, właścicielem jej udziałów mogli być tylko i wyłącznie pracownicy PŻM. Udział kosztował 500 zł, kto chciał, ten mógł go kupić. Teraz do przedsięwzięcia żeglugowego każdy może wejść, jeśli na przykład założy sobie spółkę, która niekoniecznie musi być zarejestrowana w naszym kraju. Minister skarbu lub inne osoby będą mogły umieścić w PPŻ takiego inwestora, jakiego tylko zechcą.
- Co może Pan powiedzieć o obecnej kondycji finansowej Polskiej Żeglugi Morskiej? - Nie pracuję w tym przedsiębiorstwie od dawna, ale z tego co słyszę, nie jest tam najlepiej. Firma w momencie mojego odejścia reprezentowała wartość ok. 1,5 mld dolarów, a na jej kontach było grubo powyżej 100 mln dolarów wolnych środków. Rentowność PŻM wynosiła wtedy kilkadziesiąt procent. Śmiem twierdzić, że obecna sytuacja ma się nijak do tej sprzed lat.
- W 1998 r. cudem wyprowadził Pan PŻM z odmętu, wówczas prawdopodobieństwo upadku firmy – jak szacowali eksperci – wynosiło 98 proc. - Rzeczywiście, wartość przedsiębiorstwa była wtedy bliska zeru. Jeżeli prawdopodobieństwo plajty okazuje się większe niż 50 proc., należy ogłosić upadłość, ponieważ koszty ratowania firmy są większe niż jej majątek. A o cudach proszę nie mówić. To była ciężka harówka po kilkanaście godzin na dobę, przez kilka lat moja i innych ludzi, dlatego boli mnie, że w PŻM jest dzisiaj podobnie, jak czternaście lat temu, a Polskie Przedsiębiorstwo Żeglugowe przestaje być spółka pracowniczą. To jest wobec tej załogi, która wzięła na siebie ciężar ratowania przedsiębiorstwa, po prostu nie fair. Dodam, że obecni PŻM zajmowali wówczas lukratywne, terminowo płatne stanowiska za granicą.
- Kierownictwo PŻM informuje o wprowadzaniu do floty coraz to nowych statków. - Myślę, czego bez aktualnych dokumentów nie udowodnię, że przewozy przynoszą straty. Firma ma nowe statki kupione za bardzo wysokie ceny i na kredyt. Kredyty zostały zaciągnięte na wysokim rynku, a muszą być spłacane obecnie, kiedy rynek jest niski. Moim zdaniem może to spowodować trudności płatnicze. W czasie hossy kierownictwo PŻM sprzedało kilkanaście jednostek, które jeszcze mogły pływać i z pewnością wtedy znalazłyby zatrudnienie. A była to hossa niebywała, najwyższa w powojennej historii. Ceny statków poszły w górę kilkakrotnie, można było wstrzymać się z zakupami. Obecne kierownictwo PŻM zastało zapasy pieniędzy w kasie, jednak zapasy mają to do siebie, że się kończą.
- Jaki może być rozwój wydarzeń? - W przedsiębiorstwie wytworzyła się sytuacja sprzyjająca prywatyzacji. Być może tak, że mogą być takie naciski w celu ratowania miejsc pracy W chińskie stocznie wpompowanych zostało ponad miliard państwowych pieniędzy, a polskie upadły. Ani stoczni w Szczecinie, ani w Gdyni nie zapytano, czy zbudowałyby statki dla PŻM. Odpowiedziałyby, że z chęcią. Wiem o tym, ponieważ byłem wtedy prezesem Agencji Rozwoju Przemysłu i pełniłem wobec tych stoczni obowiązki właściciela.
- W PŻM twierdzą, że pytali… - Jeśli tak mówią, to kłamią. Dotarły do mnie sygnały, że za zagranicznymi zamówieniami mogą kryć się wysokie prowizje.
- Są dowody? - Odpowiednie papiery zostały dostarczone właściwym organom. I nic. Jedna ze stoczni chińskich expressis verbis napisała, że negocjujący kontrakt na budowę statków dla PŻM, domagali się zwiększenia cen za zbudowane statki o kilka milionów dolarów. - Dziękuję za rozmowę.

Nowy atak „Tygodnika Powszechnego” na Jasną Górę Publikuję artykuł, który z mało chwalebnych, smutnych powodów jakoś nie może się doczekać publikacji w mediach katolickich. Materiał otrzymałam od jednej z osób zatrudnionej w redakcji takiego czasopisma, osoby która dość ma milczenia o modernistycznych “świętych krowach”, czy raczej o “złotych cielcach”, którym kłaniają się w pas strwożeni dziennikarze i naczelni. Wolą milczeć, gdy atakowana jest Jasna Góra, czyżby naiwnie sądzili, że to milczenie cokolwiek uchroni ich pisma, gdy czas rozgrywki i ataku przyjdzie na nie same? A oto ów nieopublikowany tekst o. prof. Janusza Zbudniewka – paulina:

Nowy atak „Tygodnika Powszechnego” na Jasną Górę Stało się już zwyczajem, że przed dorocznymi jasnogórskimi świętami redakcje liberalnych pism lubią popisywać się jakimś trefnym komiksem, lub upiornym w szaty aniołka cynizmem. Słynęły kiedyś z tego dawne tygodniki, m.in.: „Mucha”, „Myśl Niepodległa, „Argumenty”, „Głos Wolnych”, „Kulisy”, „Polityka”, „Sztandar Młodych”, a od czasu transformacji ustrojowej lat 80. ub. wieku nade wszystko „Gazeta Wyborcza” n.b. ufundowana potężnym zastrzykiem dewiz przez Polonię zagraniczną, która z woli L. Wałęsy dostała się obecnemu jej redaktorowi. Każde z w/w. pism redagowane przez określone grupy wrogie Kościołowi, o politycznym wydźwięku obcym narodowym interesom, zostawiło i nadal promuje mroczną opinię o sprawach narodowych i religijnych naszego Narodu. Do grupy tej wpisuje się nie od dzisiaj krakowski „Tygodnik Powszechny”, wielokrotnie już oceniany jako wrogi Prymasowi Tysiąclecia, antymaryjny i pozbawiony patriotyzmu, czego sam doświadczyłem już we wczesnej młodości. To w nim Jerzy Narbutt w 1959 r. wytoczył pierwszy ciężki kaliber armat na jasnogórskie zgromadzenia, zestawiając je z folklorem Kalwarii Zebrzydowskiej, który go nie dziwił, natomiast na Jasnej Górze budził uprzedzenie zbiorowiskiem wiernych z całej Polski bez poczucia jedności, zapatrzonej w „sarnie oczy Czarnej Madonny” (TP 1959 nr 42). Popis krytyki maryjnej religijności wniósł rok później Jacek Susuł, jeden ze stałych redaktorów TP (1960 nr 25), któremu oprócz form religijności nie odpowiadał nade wszystko sam wizerunek Matki Bożej. Artykuł stał się silnym wsparciem dla komunistycznego socjologa E. Ciupaka, nie wyłączając wrogiej akcji „katolickich reformistów” grupy „Znaku” i „Więzi”, wynosząc ją poza granice kraju, m.in. do odbywającego się Soboru w Rzymie sławetnym Pro memoria alcuni aspetti del celto mariano in Polonia. Po tej linii poszedł J. Prokop deprecjonując tradycyjne formy maryjnych nabożeństw na Jasnej Górze, choć mniej ludowych niż w innych sanktuariach Polski („Więź” 1963 nr 7/8). To one, m.in. spowodowały pewne zgrzyty na linii kardynałów Wyszyński – Wojtyła, gdy w 1970 r. TP opublikował na swoich łamach (nr 7) hołdowniczy artykuł S. Stommy o „bohaterskiej” obronie Jasnej Góry przez głośnego fantastę Borysa Polewoja, który dwa latach później potwierdził je w kolejnych konfabulacjach (TP 1972 nr 18). Drobnych kontrowersji nie miejsce tu wspominać. Rejestr ich będzie wkrótce przedmiotem odrębnej bibliografii sanktuarium. Nie można jednak pominąć antypolskich i antyjasnogórskich wystąpień Czesława Miłosza, który analizując czasy szwedzkiego „potopu”, w wywiadzie danym A. Fiutowi wybrzydzał się z polskiego „niestety katolicyzmu”, reprezentowanego w postawie Jasnej Góry, na rzecz „uniwersalnej idei protestanckiej” tkwiącej w narodzie szwedzkim (Czesława Miłosza autoportret przekorny” 1988). Upust swego cynizmu otworzył w Traktacie Teologicznym opublikowanym na łamach TP (2001 nr 47), w którym napisał m.in., że „sanktuaria maryjne służą umacnianiu narodowej ułudzie i uciekaniu się po obronę pogańskiej bogini, przed najazdem nieprzyjaciela”. Popisem środowiska krakowskiego TP była niewątpliwie książka ks. Czesława Skowrona podpisana pseudonimem Tadeusza Kosa o fundacji jasnogórskiego klasztoru i zakazie obrazów w Starym i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa (2002), owacyjnie zareklamowana przez ks. Jana Kracika na łamach TP (2002 nr 42). O rewelacjach autorskich dociekań w kwestii fundacji klasztoru pisaliśmy już w „Studia Claromontana” 21: 2003, gdzie wypadło wytknąć mu założony a priori ideologiczny cel podważenia autentycznej i na szczęście zachowanej dokumentacji – na rzecz jego wielowątkowych gdybań, kłócących się ze sobą hipotez i niespójnych wniosków. W kwestii czci świętych obrazów autor posunął się do negowania nauki II soboru Nicejskiego z 787 r., co jako duchownemu, co najmniej nie wypadało głosić teorie dawno odparte mimo presji agresywnego islamu, a w czasach nowożytnych krytyki luterańskich reformatorów. O zamiar wzniecenia religijnego konfliktu autora nie posądzaliśmy, dlaczego jednak zależało mu na podrzucaniu jej nawet do krucht kościołów w diecezji krakowskiej, dzięki czemu ją pozyskałem za symboliczne, „co łaska”, tego nie wiem. Tak czy inaczej wypadło ją zarejestrować (delikatnie mówiąc) do literatury populistycznej na zamówienie. W tym kontekście zdziwił mnie artykuł w TP z 5 VIII b.r. pióra Katarzyny Wydry i Marcina Żyły. Zapoznałem się z nim dość późno, ponieważ z zasady od kilku lat go nie czytam, a jego wydruk dostałem kilka dni temu. Założenia autorów są jasne. Posługują się opowiadaniem anonimowej 32 letniej sfrustrowanej Gośki, urodzonej w dawnym jasnogórskim Domu Pątnika w Częstochowie. Najwyraźniej obojętna wobec natłoku przemian kulturowych, religijnych i historycznych, jakie się dokonały w ostatnich latach, czytelnych jak na dłoni we wszystkich zakątkach jasnogórskiego sanktuarium, gdzie wiara, modlitwa i zaufanie w pielgrzymstwie oraz osobistych zawierzeniach Matce Bożej – wyrażane w tablicach, skromnych wotach, urnach z prochami bohaterów i mundurach żołnierskich itp., najwyraźniej ją drażnią. Nie pojmuje dawnej i aktualnej sytuacji, gdy jasnogórskie sanktuarium to nie wiejski, a nawet wielkomiejska kolegiata zwartej społeczności wiernych, ale miejsce narodowej wspólnoty, do której jak do Mekki przybywają wierni z całej Polski, a także obcokrajowcy, co nie powinno ją dziwić, jeśli zna choćby jedno sanktuarium tej rangi w Europie czy świecie ? A jeśli je zna, to wie jakie są tam zwyczaje, folklor, dewocjonalia wysokiego lub ubogiego lotu, nie inne niż może krewnych Gośki, którzy z nich żyli w przeszłości i jeśli są godne świętości – takie świecimy dla ich dobra obecnie!!! Pogubiła się Relatorka i dwójka autorów, gdy zmieszali nastroje patriotyczne z aktualiami, które przejdą do historii chwały i sławy, jeśli Jasna Góra nie pójdzie z prądem mody i populizmu w stylu ks. Kazimierza Sowy, którego cytują jak wyrocznię, a tymczasem może nie wiedzą kiedy najpierw wyzywał on partię opozycyjną „dziczą pisowską”, czym obraził ludzi i za co musiał przepraszać (Nesweek 2011 nr 31), ale nie wydaje się, aby zmienił swoje obłędne stanowisko wobec swojej partii, która jak żadna dotąd wodzi nas po manowcach obłudy i zdrad. Toteż warto zapytać się autorów, gdzie mają się udawać moherowe panie i słuchacze Radia Maryja, gdzie mogą pójść z bólami poranieni zamachem smoleńskim – dzieci, żony, matki? Do świątyni Opatrzności, by złożyć wota na płycie symbolizującej grób Jana Pawła II nad jego chusteczką od nosa, nie mówiąc o próbie, czy może fakcie kropli krwi jako jego kolejnej relikwii ?, a może na archiwaliach kontestowanego do niedawno Prymasa Tysiąclecia, którego prywatne rękopisy mają być przeniesione pod kopułę wilanowskiej świątyni? Toteż nie tam, czy do Łagiewnik, lecz na Jasną Górę przyniosły strwożone rodziny tragedią Smoleńska – usuniętą stamtąd tablicę, tu złożyli mundury lotników odartych ze czci i sławy – by prosić Matkę Bożą, aby nie zostali pozbawieni pociechy w Radiu i Telewizji TRWAM. Złożyłem również i ja obok reliktów tragedii – skrawek rozerwanego „Tupolewa” zanim wyrzucili nas siłą z bagienka zdrady sowieccy milicjanci w podczas pielgrzymki w dniu 7 IV 2011 r. Żyję nadzieją, że doczekam się prawdy o katastrofie, by zaprzeczyć opiniom o błędach „pijanego” generała czy niedołęstwie pilotów. Toteż jeśli gorszy Gośkę, a może i autorów artykułu jasnogórski pomnik z nazwiskiem niewygodnego prezydenta (i kwiatu polskiej prawicy), który co niektórym przeszkadzał, to na zasadzie metafory warto pamiętać słowa Zbawiciela o kamieniu odrzuconym przez budujących, który tutaj stał się fundamentem, na którym wsparła się spiżowa tablica ofiar zamachu. To prawda, nie jestem zachwycony projektem pomnika z fikcyjną brzozą, ale jak symbol zakłamania też ma on swoją wymowę. Taki jest nasz obowiązek pomagać w znalezieniu prawdy. „My tu po to jesteśmy, aby budzić wiarę w narodzie”, wyznał w czasie okupacji penitent oskarżający się za brak patriotyzmu przed paulińskim spowiednikiem. Jestem dumny, że na tej drodze trwamy i dzisiaj, wszystko jedno ile jeszcze napisze na nas TP, „Gazeta Wyb.”, czy podstępne, lisie gazetki. Tak można by mówić o wszystkich drobiazgach, które stoją na wałach, wiszą na ścianach, leżą w gablotach izb pamięci wotywnych. Osobiście nieraz buntuje się na ich mnożenie zamiast duchowej konferencji, ale cóż zrobić gdy wierni chcą w tej formie powiększać swoją wiarę? Toteż naszym adwersarzom chciałbym postawić pytanie, czy zastanowili się dlaczego bł. Jan Paweł II przysłał tu swoje wota i zakrwawiony pas? Wymienili go jednym ciągiem wśród pomników i tablic prostackim stwierdzeniem jako „maryjno-ojczyźniany Disneyland”, który Gośkę nie pobudza do duchowego życia. No właśnie, w tym widzi ona „przekleństwo Jasnej Góry, … że jej przestrzeń jest wykorzystywana do interesów politycznych, niekiedy bardzo doraźnych”. Tym razem, to co ją gorszy jest ważnym nerwem duchowości i zadań sanktuarium, a że Gośka i autorzy są może z pokolenia, gdy w latach powojennych Częstochowę przygotowywano do siania nienawiści i walki z Jasną Górą, to niech zechcą wiedzieć, że w latach w ΄70., a więc na kilka lat przed upadkiem komunistycznego systemu, rektor częstochowskiej WSP Marian Jakubowski z dwoma innymi teoretykami realnego socjalizmu, wydał instrukcję walki z Jasną Górą przez odcięcie jej wpływów na naród i utrudnienia z nią reszty świata. Plan bynajmniej nie upadł, linię kolejową odcięto via Częstochowa, po dwóch dekadach życzliwej współpracy z zarządem miasta, nowy zarząd wybrany kilka miesięcy temu odezwał się z tą samą siłą, z jaką nie jeden raz dawała o sobie znać wroga Kościołowi „Gazeta Wyborcza” w częstochowskiej mutacji z bluźnierczymi komiksami rzucanymi gratis pielgrzymom.Obecnie, chociaż nie czytam z zasady „Tygodnika Powszechnego”, to jednak zadałem sobie trud prześledzenia kilku internetowych informacji o jego profilu, a także odwiedziłem Czytelnię ss. Franciszkanek przy ul. Piwnej w Warszawie, by sprawdzić poprawność wersji elektronicznej omawianego artykułu, którym mnie uraczono. Znalazłem w nim „okruch” Czcigodnego bpa Grzegorza Rysia, stałego współpracownika tegoż tygodnika, a dla mnie specjalistę po fachu w badaniach nad dziejami średniowiecza, wobec czego zaprosiłem go w 1994 r. z wykładem dla studentów. Jest on obecnie przewodniczącym Sekretariatu Episkopatu Polski d/s. Nowej Ewangelizacji. Tak w skrócie, choć w szczegółach targają mnie jego wypowiedzi, na czym ta ewangelizacja ma polegać, skoro jak wyznał on w rozmowie z M. Műllerem „nie jest ona dla niewierzących, ale dla tych, którzy są ochrzczeni”. No właśnie, zdaje mi się, że takich pism jak TP nie biorą do rąk ateiści, lecz wąskie grono wiernych, którym model Kościoła hierarchicznego nie odpowiada, a nade wszystko model ludowej pobożności. Redakcja łącznie z gronem współpracowników w białych habitach (proszę nie mylić z paulińskimi), ma chyba w świadomości mocne słowa Jana Pawła II z okazji jubileuszu TP zaniepokojonego kierunkiem, jakim kroczy i co z jego działalności dzisiaj wynikło ? Pytanie to stawiam à propos artykułu zamieszczonego w początku sierpniu, gdy pielgrzymi ze wszystkich niemal zakątków Polski idą w modlitewnym marszu na Jasną Górę i na odpusty Wniebowziętej do wielu sanktuarium w Polsce. Warszawska Pielgrzymka po raz 301, doszła na Jasną Górę z hasłem Kościół domem życia, a więc pod prąd modnym trendom rozbijania rodziny, morderstwom potomstwa itp. Treść omawianego tu artykułu w katolickim z tradycji tygodniku, jest smutnym obrazem aprobaty dla degradacji wszystkiego co stanowi wartość duchową i kulturową choćby 1/3 społeczeństwa, którego należy uszanować, a nie promować kaprysów sfrustrowanych jednostek żądnych igrzysk, a nie narodowej historii, gdy owa „Reszta Izraela” pragnie świętować z powagą rocznice zwycięstw lub też klęsk, których nie musi się wstydzić. Toteż dołączam się do wdzięczności dla abpa praskiej diecezji Henryka Hosera i gratulacji dla niego ze strony sędziwego kard. Stanisława Nagyego, a współczuję tym, którym przyjaźń dla władzy nie pozwoliła bronić narodowych świętości. No cóż, nie wszyscy pamiętają o rzymskiej maksymie – Amicus Plato, sed magis amica veritas! Dla informacji dedykuję zainteresowanym jedno z mocnych przemówień bł. Jana Pawła II do biskupów polskich, by nie zgasili promyka nadziei, jaką naród żywi do Jasnogórskiej Matki, danej nam ku obronie (L̀Osservatore Romano, wyd. pol., 17: 1993 nr 3). Warszawa, 10 sierpnia 2012.  O. Prof. Janusz Zbudniewek (paulin)

Maria Kowalska

11 września 1932 r. zginęli Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura – Duma polskich skrzydeł Kiedy tragiczna wiadomość nadeszła do Warszawy, nie chciało się wprost wierzyć, żeby to była prawda. Katastrofa pod Cierlickiem okryła żałobą cały naród. Nie jest to nakazana przepisami, urzędowa żałoba. To jest z głębi serca płynący smutek po kimś, kto stał się symbolem współczesnego bohaterstwa… – pisała warszawska prasa o śmierci pilotów Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Obaj zginęli przed osiemdziesięciu laty, lecąc na zawody do Pragi, 11 września 1932 roku, gdy wpadli w centrum burzy pod Cieszynem, a ich maszyna runęła na ziemię, rzucona huraganowym podmuchem. Zwłoki pilotów przewieziono z wojskowymi honorami do pobliskiego Cieszyna. W kieszeni porucznika Żwirki znaleziono fotografię żony i syna oraz obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Uroczystości pogrzebowe w Warszawie zgromadziły około 200 tysięcy osób…

Żal po śmierci lotników był powszechny. Byli bowiem nie tylko symbolem sportowych sukcesów, ale także źródłem dumy odradzającego się po stuleciu niewoli narodu. Tym bardziej, iż swe zwycięstwa odnosili na konstrukcjach polskich inżynierów. Rządzący wiedzieli wtedy, że siłę państwa tworzą jego obywatele, a nie szukali jej w obcych stolicach.Sukcesy sportowego lotnictwa wzajemnie przekładały się na nowoczesne rozwiązania konstrukcyjne, a polska myśl lotnicza liczyła się nie tylko w Europie. Jakże to kontrastuje z dzisiejszym obrazem naszego państwa! Pokolenie Żwirki i Wigury całym swym życiem realizowało etos służby ojczyźnie – pojęcia przywoływanego w III RP jedynie w okolicznościowych przemówieniach – ale nieobecnego w realnym życiu, wyśmiewanego i wykpiwanego przez samozwańcze „elity”.

Zaszczepili wiarę we własne siły Śmierć pilotów tym mocniej wstrząsnęła Polakami, iż nastąpiła w niespełna dwa tygodnie po ich kolejnym triumfie: zwycięstwie w III Międzynarodowych Zawodach Samolotów Turystycznych (Challenge) w Berlinie, 28 sierpnia 1932 roku. Na pamiątkę tego triumfu obchodzone jest coroczne Święto Lotnictwa Polskiego.

Zwycięski lot Żwirki nad Europą nie tylko rozniósł szeroko sławę naszego imienia, lecz pozyskał dla lotnictwa wielotysięczne masy, zachwycił społeczeństwo, zaszczepił mu wiarę we własne siły, dał pokrzepić się szczerym, bezinteresownym, a gorącym entuzjazmem. Nie było takiego, któryby z zachwytem nie mówił o czynie Żwirki. (…) Żwirko i Wigura wywiedli młode lotnictwo polskie na szlaki światowej sławy. Czynem swoim zadokumentowali o wartości polskiego lotnika i polskiego aparatu – komentowano sukces naszej załogi.

Dziesiątki tysięcy warszawiaków w patriotycznej euforii witało powracającą do kraju załogę. W kilkanaście lat po odzyskaniu niepodległości Polacy odnosili zwycięstwo w kolejnej dziedzinie. Porucznik pilot Franciszek Żwirko stał się narodowym bohaterem czasu pokoju. Już od 1919 roku służył w polskim lotnictwie, był jednym z pionierów lotnictwa sportowego, zaangażowanym w jego popularyzację wśród młodzieży. W 1929 roku wraz z inżynierem Wigurą dokonał rajdu dookoła Polski, a kilka tygodni później przelecieli wokół Europy. Sukces w berlińskim Challenge’u okazał się ich ostatnim wyczynem, zapoczątkował jednak całe pasmo polskich sukcesów. Kilka miesięcy później – 8 maja 1933 roku – w niewielkim, brazylijskim miasteczku Maceio wylądował Stanisław Skarżyński. Był pierwszym Polakiem, który samotnie przeleciał nad Atlantykiem, ustanawiając jednocześnie międzynarodowy rekord. W uznaniu tego wyczynu Federacja Lotnictwa Międzynarodowego odznaczyła go Medalem Bleriota. We wrześniu tego samego roku Franciszek Hynek i Zbigniew Burzyński zwyciężyli w Międzynarodowych Zawodach Balonowych o puchar Gordona Bennetta w Chicago. Rok 1934 przyniósł już całą serię polskich triumfów. Warszawa była gospodarzem pucharu Bennetta oraz kolejnego Challenge’u. W obu imprezach najważniejsze trofea zdobyli nasi rodacy. W pierwszym załoga Franciszek Hynek z nawigatorem Władysławem Pomaskim, w drugim Jerzy Bajan (także twórca akrobacji zbiorowej, tzw. trójkąta Bajana) i Gustaw Pokrzywka. Z kolei pilot Bolesław Orliński (znany z lotu Warszawa – Tokio – Warszawa w 1926 roku czy zwycięstwa w 1931 podczas amerykańskich zawodów lotniczych) ustanowił na polskim samolocie myśliwskim PZL P-24 rekord świata w szybkości lotu.

W podręcznikach aerodynamiki Wszystkie te sukcesy piloci odnosili na samolotach będących rodzimymi rozwiązaniami. W niektórych przypadkach projekty polskich inżynierów o wiele lat wyprzedzały rozwiązania stosowane na świecie. Serię samolotów, zaczynając od PZL P-1 zapoczątkował inżynier Zygmunt Puławski. Miał 26 lat, gdy został głównym konstruktorem Państwowych Zakładów Lotniczych w Warszawie. Trzy lata później zginął podczas jednego z próbnych lotów… Jego dziełem był PZL P-1, który zyskał miano najlepszego prototypu samolotu myśliwskiego. Międzynarodowa prezentacja maszyny stała się triumfem polskiej myśli technicznej. Przyjęte przez Puławskiego rozwiązania określono lotniczą rewolucją. Kształt skrzydeł PZL P-1 nazwanych „polskim płatem” trafił do wszystkich podręczników aerodynamiki, a podobne rozwiązania natychmiast zastosowano w samolotach francuskich, niemieckich, amerykańskich, sowieckich, węgierskich, czechosłowackich… Nowatorskie pomysły inżyniera zastosowali następcy w samolotach PZL P-7, PZL P-11c, PZL P-24. Rozwiązaniami tymi zainteresowanych było kilkanaście państw, licencje eksportowaliśmy m.in. do Bułgarii, Grecji, Rumunii, Turcji. We wrześniu 1939 roku polscy piloci zestrzelili na nich ponad 150 maszyn wroga. Najnowocześniejszym naszym samolotem był wtedy PZL 37 – „Łoś”. Rok wcześniej na Międzynarodowym Salonie Lotniczym w Paryżu uznano go za jeden z najlepszych bombowców świata. Konstruktorem „Łosia” był inż. Jerzy Dąbrowski (1899-1967). Z powodu wybuchu wojny nie zdążył zrealizować projektu samolotu myśliwskiego PZL-62. Zastosowane w nim rozwiązania o kilka lat wyprzedzały prototypowe konstrukcje amerykańskie, francuskie, angielskie i niemieckie. Z kolei, pierwsze litery nazwisk trójki inżynierów: Stanisława Wojciecha Rogalskiego (1904-1976), Stanisława Wigury (1901-1932) i Jerzego Drzewieckiego (1902-1976) dały nazwę serii małych samolotów „RWD” (do wybuchu II wojny światowej – 23 typy maszyn) budowanych w warsztatach na Okęciu. Kolejne modele były bardzo udane, produkowano je na licencji w Finlandii, Estonii, Jugosławii i Turcji. W okresie II Rzeczypospolitej zwycięscy piloci i konstruktorzy cieszyli się niezwykłą popularnością w społeczeństwie. Stanowili wzór dla ówczesnej młodzieży, w ich ślady chciał pójść niemal każdy młody chłopak. Nie byli bohaterami jednego, przypadkowego wyczynu, ale przez całe życie dowodzili wierności biało-czerwonym barwom.

Patriotyzm, odwaga, charakter Zdobywca Atlantyku, Stanisław Skarżyński już w 1916 roku wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, dwa lata później służył w Wojsku Polskim. W rodzinnej Warce był pierwszym polskim komendantem miasta. Miał wtedy 19 lat. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, odznaczony został m.in. orderem Virtuti Militari. Ranny pod Radzyminem został kaleką cierpiącym na bezwład nogi. Dzięki własnemu hartowi ducha pokonał jednak przeciwności i wrócił do lotnictwa. W 1927 roku był już kapitanem, samotnie obleciał Afrykę, a wkrótce prezesem Aeroklubu Rzeczpospolitej Polskiej. Po wybuchu wojny organizował polskie lotnictwo na obczyźnie. W Wielkiej Brytanii objął dowództwo Polskiej Szkoły Pilotów, ale na własną prośbę skierowano go do lotnictwa bojowego. Walczył w 305. Dywizjonie Bombowym Ziemi Wielkopolskiej i zginął w czasie powrotu znad Bredy, 26 czerwca 1942 roku.

Pod koniec wojny dowódcą tego dywizjonu był wspomniany Bolesław Orliński, który również już w 1920 walczył z bolszewikami. Z kolei Jerzy Bajan podczas I wojny działał w polskich organizacjach niepodległościowych w Galicji. Mając 17 lat zaciągnął się do Wojska Polskiego i jako ochotnik walczył w obronie Lwowa i potem z bolszewikami. W 1939 roku odłamek bomby unieruchomił mu rękę. Sam skonstruował więc protezę i znów siadł za sterami. W Anglii latał m.in. w 316. Dywizjonie Myśliwskim, a później został dowódcą polskich myśliwców w Wielkiej Brytanii. Franciszek Hynek jako siedemnastoletni chłopak wstąpił do Legionów Polskich. We wrześniu 1939 roku walczył z Niemcami, był żołnierzem AK. Po aresztowaniu przez gestapo więziono go na Pawiaku i w obozach koncentracyjnych. Spośród konstruktorów samolotów „RWD” największą sławę zdobył inżynier Rogalski. W czasie wojny był głównym inżynierem zakładów lotniczych w Turcji, wykładał w Uniwersytecie Technicznym w Istambule. W Wielkiej Brytanii wykorzystywano wiele jego patentów technicznych. Po przeniesieniu się do Stanów Zjednoczonych pracował w kilku uniwersytetach i w najsłynniejszych amerykańskich firmach lotniczych. Współpracował z Ośrodkiem Badań Pojazdów Kosmicznych. Jego rozwiązania wykorzystali Amerykanie przy budowie statku kosmicznego Apollo, który dotarł na Księżyc. Inżynier Rogalski napisał podręcznik aerodynamiki, z którego uczyli się amerykańscy studenci. Zmarł w USA, ale zgodnie z jego wolą prochy spoczęły w Warszawie na Cmentarzu Powązkowskim.Konstruktor słynnego „Łosia”, inżynier Dąbrowski w czasie wojny ochotniczo wstąpił do polskiego lotnictwa, a następnie unowocześniał samoloty angielskie. Po wojnie zatrudniały go największe brytyjskie i amerykańskie firmy lotnicze, m.in. Cessna. W Seattle, w zakładach Boeinga pracował nad konstrukcjami statków kosmicznych.Ich losy są takie podobne. Wszyscy byli bohaterami nie tylko czasu pokoju, ale i wojny. Nie było dla nich miejsca w komunistycznej Polsce. Bogaci technicznym intelektem, odwagą i charakterem, pozostali wierni swym pasjom na obczyźnie. Jakże różni od dzisiejszych, kreowanych sztucznie idoli młodzieży. Jarosław Szarek

Czysty machiawelizm Odtajnione przez Archiwa Państwowe USA dokumenty katyńskie nie tyle tłumaczą nam fakty związane z zagładą polskich jeńców, ile ogromne zakłamanie, które towarzyszyło zbrodni, w tym hipokryzję naszych sojuszników. Dotyczy to nie tylko sprawy samego Katynia, ale również wszelkich relacji, które były budowane w odniesieniu do tego problemu. Po pierwsze, wykorzystując sprawę Katynia, Sowieci zerwali stosunki dyplomatyczne z prawowitym rządem polskim, niejako później usprawiedliwiając w ten sposób zamontowanie wasalnego rządu lubelskiego. Posłużyli się w tym celu zarzutami wobec rządu emigracyjnego, oskarżając go o współpracę z Niemcami w “fałszywej” interpretacji zbrodni katyńskiej, co absolutnie było nieuprawnione. Amerykanie przyjmowali wszystko za dobrą monetę, choć wiedzieli doskonale, jak się sprawy mają. Prezydent Franklin Delano Roosevelt cały czas miał możliwości nacisku na Sowietów, przecież dostawy sprzętu wojskowego z USA utrzymywały armię sowiecką w gotowości bojowej. Wprawdzie to już był 1943 rok, po klęsce Niemców pod Stalingradem, gdy losy wojny się rozstrzygały w sensie frontowym, ale działania wojenne trwały jeszcze dwa lata. Nie da się usprawiedliwić postawy Roosevelta na konferencji w Teheranie i jego zgody na oddanie ZSRS prawie połowy terytorium Polski i włączenie naszego kraju w orbitę wpływów sowieckich, w sytuacji gdy prezydent USA znał prawdę o Katyniu i miał wiedzę, jak Sowieci traktują Polaków. Mamy tu do czynienia z bardzo cyniczną grą do końca, bo Roosevelt ostatecznie zostawił polski rząd w osamotnieniu w konfrontacji z Sowietami. Niestety, w kręgach polskiej lewicy, często tej postkomunistycznej, jak pokazała wczorajsza wypowiedź prof. Tomasza Nałęcza, doradcy prezydenta RP ds. historii, Roosevelt jest postrzegany jako postać pozytywna. Dlaczego? Bo komuniści nigdy by nie doszli do władzy, gdyby nie bagnety Stalina, a Stalin nigdy nie byłby w stanie tak gładko przeprowadzić komunizacji w Europie Środkowej, gdyby nie postawa prezydenta USA. Fakt, że Stany Zjednoczone tak potraktowały swego najwierniejszego sojusznika, zdradzając nas bez wahania, to machiawelizm w czystej postaci, demonstracja poglądu, że w polityce moralność się nie liczy. W długim planie historycznym taka polityka była w gruncie rzeczy polityką antyamerykańską, bo niedługo później pojawiła się żelazna kurtyna, rozgorzała wojna koreańska. Potem powstała komisja Izby Reprezentantów ds. zbadania zbrodni katyńskiej, i komunizm, i Stalin okazał się wielkim złem, ale wtedy już rozstrzygnęły się losy państw w naszej części Europy. Ciekawe, gdyby Roosevelt oddał nas w podobny sposób w ręce Hitlera, drugiego totalitarnego systemu, czy dziś równie lekko mówilibyśmy: “No, taka jest polityka. Oddał nas w ręce Hitlera, bo taki był jego interes”. Na pewno podniosłoby się larum. A jeśli chodzi o Sowietów i komunizm, można sobie pozwolić na relatywizm, jakąś dwuznaczność. Brak jednoznacznej oceny historii, postawy naszych sojuszników w czasie II wojny światowej, kładzie się w jakimś sensie cieniem na wiarygodność współczesnych sojuszy, w których uczestniczymy. Któż nam bowiem zagwarantuje dzisiaj, że w sytuacji zagrożenia naszej niepodległości nasi sprzymierzeńcy nie wybiorą drogi Roosevelta? Dlatego prawdziwościowe podejście do historii ma również olbrzymie znaczenie dla współczesnej polityki, w tym polityki międzynarodowej. Przeprosiny za kłamstwo katyńskie ze strony władz amerykańskich byłyby więc zdecydowanie potrzebne.

Prof. Mieczysław Ryba

Bez progresu w sprawie Katynia Zgodnie z zapowiedziami ob szerny kompleks dokumentacji amerykańskiej łączącej się ze zbrodnią katyńską został odtajniony i od poniedziałku wieczorem “zawieszony” w internecie przez Archiwum Narodowe Stanów Zjednoczonych

www.archives.gov/research/foreign-policy/katyn-massacre

Nasuwa się pytanie, dlaczego stało się to akurat teraz, dlaczego w sposób tak propagandowo nagłośniony? I to bez żadnego rocznicowego pretekstu, ponad siedemdziesiąt lat od mordu katyńskiego, sześćdziesiąt lat po raporcie Komisji Kongresu (tzw. komisji senatora Raya Maddena) powołanej do wyjaśnienia wszelkich okoliczności zbrodni katyńskiej. Komentatorzy wskazują na zasługi w tym względzie członkini Izby Reprezentantów Marcy Kaptur, która była inicjatorką i współorganizatorką tego przedsięwzięcia, wspierana przez środowiska polonijne i Ambasadę RP w Waszyngtonie. Trudno jednak uznać, że to całe wytłumaczenie. Zaryzykuję hipotezę, że rządzący Demokraci zdecydowali się na ten spektakularny gest z uwagi na nadchodzące wybory prezydenckie. W warunkach bardzo wyrównanych szans Baracka Obamy i Mitta Romneya głosy amerykańskiej Polonii mogą odegrać rolę języczka u wagi, a ta jak dotąd sprzyjała Republikanom.Zapoznanie się z ogromnym kompleksem dokumentów obejmujących trzy kolejne prezydentury (Roosevelta, Trumana, Eisenhowera) to zadanie dla specjalistów. Jak można się wstępnie zorientować, materiały te dotyczą bardzo różnych kwestii, od agresji sowieckiej na Polskę we wrześniu 1939 r., po starcia dyplomatyczne z Sowietami w okresie prezydentury Dwighta Eisenhowera. Wiele materiałów sprawia wrażenie niekompletnych, jak np. dokumentacja dotycząca pobytu delegacji jeńców amerykańskich w Lesie Katyńskim wiosną 1943 roku. Nie ma kluczowego raportu członka tej delegacji ppłk. Johna Van Vlieta, dokumentu w swoim czasie jakoby zagubionego i następnie odtwarzanego na potrzeby komisji Kongresu w 1952 r., choć są dwie krótkie relacje z tego pobytu, złożone przez innych członków delegacji jeńców amerykańskich. Brak raportu Van Vlieta – jak się okazuje – skutecznie zniszczonego wraz ze wszystkimi kopiami jest znamienny i lepiej świadczy o cynicznej polityce prezydenta Roosevelta wobec kwestii katyńskiej, niż gdyby dokument ten został odnaleziony. Przypomnę, iż takich relacji z ekshumacji dokonywanych przez Niemców (prof. Gerharda Buhtza) i Międzynarodową Komisję Lekarzy w Lesie Katyńskim wiosną 1943 r. opublikowano wiele, m.in. Kazimierza Skarżyńskiego, Ferdynanda Goetla, Edmunda Seyfrieda, Stefana Mossora, Mariana Wodzińskiego czy Józefa Mackiewicza. Niektóre materiały prezentowane jako nowo odtajnione były już wcześniej znane, jak choćby przejęta przez Amerykanów wyjątkowo ważna dokumentacja lotnicza Luftwaffe (mapy), swego czasu opublikowana przez Wacława Godziembę-Maliszewskiego. Niektóre dokumenty, np. te dotyczące reakcji w Stanach Zjednoczonych na fałszujący prawdę o zbrodni katyńskiej oficjalny raport sowieckiej komisji specjalnej, tzw. Raport Burdenki, mają wartość więcej niż ograniczoną; ale to margines całości. Ujawniona dokumentacja jako całość zapewne nie przyczyni się do istotnego postępu badań nad zbrodnią katyńską, jej aspektami prawnymi czy dyplomatycznymi (międzynarodowymi). Ważne natomiast jest to, że dotąd rozproszone po kilku archiwach amerykańskich materiały na temat mordu katyńskiego będą funkcjonować jako jeden zespół. Bardzo ułatwi to pracę historykom oraz innym osobom zainteresowanym tematem. Skupione zostały bowiem materiały trzech resortów, kancelarii prezydenta, wywiadu wojskowego; nie tylko dokumenty drukowane, ale też filmy lotnicze, mapy, zdjęcia. Udostępniono także wiele linków internetowych odsyłających do dalszych materiałów – katalogów mikrofilmów, zespołów wydzielonych w innych archiwach, materiałów prasowych, publikacji dokumentalnych itp.

Polityka przed moralnością A co z tzw. całą prawdą o katyńskim ludobójstwie? Ta oczywiście od poniedziałkowego wieczoru przybliżyła się o krok, choć nie jest to z pewnością krok na miarę przełomu. Dokładniejsze określenie tego postępu wymaga czasu niezbędnego dla zapoznania się z tak obszerną dokumentacją (kilka tysięcy kart, w tym ponad tysiąc dotąd utajnionych), nie mówiąc nawet o jej analizie i porównaniu z dokumentacją już funkcjonującą w obiegu naukowym. Pozostaje aspekt szerszy. Być może gest Stanów Zjednoczonych ułatwi nasze starania o ujawnienie dotąd niedostępnych poloników katyńskich w archiwach innych państw, w szczególności Rosji i Wielkiej Brytanii. Przypomnę, iż Brytyjczycy w 2003 r. zdecydowali się wreszcie zerwać ze zmową milczenia wokół Katynia i ujawnić wcześniej utajnione materiały Foreign Office dotyczące tego mordu, zbiorczo określane jako Raport Rohana Butlera. Należy docenić ich wagę, są bowiem równoznaczne z przyznaniem się Londynu do wiedzy – niemal od początku (wiosna 1943 r.) – o prawdziwych sprawcach tego mordu. To jednak tylko wybór wskazujący na istnienie daleko szerszej dokumentacji, nie tylko dyplomatycznej (resortowej). A tak na marginesie, wciąż nie możemy doprosić się o odtajnienie materiałów dotyczących katastrofy gibraltarskiej, a to rzeczywiście byłby przełom. Nadużywane w kontekście gestu amerykańskiego owo słowo “przełom” musimy zarezerwować na wypadek, gdyby podobnie zechcieli zachować się Rosjanie, na co niestety nie zanosi się w przewidywalnym czasie. A brakuje wyjątkowo ważnych dokumentów, nie tylko symbolizującej te braki listy białoruskiej (spisu zawierającego 3870 nazwisk więźniów wymordowanych prawdopodobnie w Kuropatach) i bez mała dwudziestu dwóch tysięcy teczek personalnych jeńców wojennych i więźniów wymordowanych na podstawie ludobójczej decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku. Za ukrywanie prawdy o zbrodni katyńskiej, próby obarczenia nią Niemców odpowiadają bezwzględnie Sowieci, w następnej kolejności serwilistyczni wobec nich przywódcy Polski “lubelskiej” (od 1952 r. PRL). O tym nie możemy zapominać. Niemniej czytając właśnie udostępnione dokumenty amerykańskie, trudno oprzeć się wrażeniu, iż jakaś część winy spoczywa też na administracji prezydenta Franklina Roosevelta, w mniejszym stopniu prezydenta Harry´ego Trumana, zainteresowanych wyłącznie przystąpieniem Związku Sowieckiego do wojny na Dalekim Wschodzie – za każdą cenę, a potem wstydliwie przemilczających swoje zaniechania. Cynizm, z jakim potraktowano Polaków, raz jeszcze uświadamia nam, iż w każdym czasie mocarstwa kierują się przede wszystkim własnymi interesami, na których ołtarzu bez wahania poświęcają sprawy żywotne państw mniejszych, niejednokrotnie depcząc przy tym racje moralne. Tak było, tak jest i tak będzie. Niestety.

Prof. Wojciech Materski

Proces norymberski z cieniem hańbyZ prof. Witoldem Kuleszą, byłym dyrektorem Głównej Komisji Ścigania Zbrodnii przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej (IPN), rozmawia Izabela Kozłowska Jak Pan ocenia opublikowane przez Archiwa Narodowe USA dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej? - Dokumenty te są dla mnie w części, nie waham się użyć tego określenia, dokumentami amerykańskiej hańby! Chodzi bowiem o to, że już latem 1943 roku Amerykanie wiedzieli, że sprawcami zbrodni katyńskiej są Sowieci. Natomiast w trakcie procesu norymberskiego Amerykanie milczeli, pozwalając sowieckim prokuratorom na podjęcie próby przypisania Niemcom popełnionej przez Sowietów zbrodni katyńskiej. Przypominam, że 14 lutego 1946 roku sowiecki prokurator Jurij Pokrowski oskarżył Niemców o zamordowanie w Katyniu 11 tys. polskich oficerów.

Podczas procesu norymberskiego Zachód dobrze wiedziedział kto jest odpowiedzialny za mord polskich oficerów w Katyniu. Nikt nie powiedział tego głośno… - Amerykańscy prokuratorzy albo nie zostali poinformowani przez swój rząd o sowieckim sprawstwie zbrodni katyńskiej albo też, jak można wywnioskować z późniejszej wypowiedzi amerykańskiego prokuratora wojskowego Telforda Taylor’a (proces norymberski zawdzięcza mu to, że w jego pamiętnikach został dokładnie opisany), który powiedział, iż w tej sprawie nie był samodzielny. Wyznał, że uzyskiwał od rządu amerykańskiego wskazania co do tego, by sprawy tej nie drążyć. Później Taylor określił w swoich wspomnieniach ową zbrodnię katyńską, jako polityczną „brodawkę” na twarzy norymberskiej Temidy. W świetle ujawnionych dokumentów to nie była żadna „brodawka”. To „liszaj” hańby!

Dlaczego milczeli? - Dokumenty te wyraźnie wskazują, iż Amerykanie wiedzieli od swoich obywateli – jeńców wojennych – w lipcu 1943 roku o tym, że zbrodni katyńskiej dokonali Sowieci. Mimo to przemilczeli ten fakt, pozwalając na oskarżenie Niemców o ową zbrodnię. Najprawdopodobniej ku woli zachowania dobrych stosunków z Sowietami – swoim ówczesnym sojusznikiem.

W wyroku procesu norymberskiego nie poruszono sprawy mordu w Katyniu… - Zgadza się. Została ona całkowicie przemilczana w wyroku ogłoszonym 1 października 1946 roku przez Trybunał norymberski. Tylko dlatego, że ów fałsz sowieckiego oskarżenia Niemców o dokonanie zbrodni katyńskiej, ujawnił niemiecki adwokat Otto Stahmer, który przedstawił świadków – niemieckich oficerów. Zeznali oni, że zbrodni w Katyniu dokonali Sowieci wiosną 1940 roku, a nie Niemcy zimą 1941 roku, jak głosiło sowieckie oskarżenie.

Po opublikowaniu tych dokumentów zmienia się obraz procesu norymberskiego? - W świetle wczoraj ujawnionych dokumentów, na cały proces norymberski kładzie się cień hańby. Jeżeli ów proces miał być aktem wymiaru sprawiedliwości za zbrodnie popełnione w okresie II wojny światowej na skalę nieznaną wcześniej historii, to cynicznie Amerykanie przez przemilczenie swej wiedzy o zbrodni katyńskiej, zgodzili się na to, by była to sprawiedliwość tylko częściowa.

W jakim stopniu opublikowana dokumentacja może zmienić świadomość międzynarodową o zbrodni w Katyniu? - Mogę powiedzieć tylko w sowim imieniu, że zbrodnia katyńska według terminologii przyjętej w akcie oskarżenia, przedłożonego Trybunałowi norymberskiemu, była nie tylko zbrodnią wojenną, ale także zbrodnią ludobójstwa. W tym stanie rzeczy, mam nadzieję, że ujawnienie owych dokumentów spowoduje refleksje w sferze światowej kultury prawnej. Amerykanie przemilczeli w trakcie procesu oczywisty fakt, że zbrodni przeciwko ludzkości, w najcięższej postaci – zbrodni ludobójstwa – dopuszczali się w czasie II wojny światowej także Sowieci. Proszę zwrócić uwagę, że ani w europejskiej ani w światowej kulturze prawnej, to stwierdzenie nie zostało sformułowane przy użyciu autorytetu rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Wobec tego oczekiwałbym, że taka konstatacja pójdzie w ślad za opublikowanymi dokumentami. Ona jest ważna także dla stanowiska Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który stwierdził, iż odmowa wojskowej prokuratury rosyjskiej udostępnienia wszystkich akt śledztwa nr 159 członkom rodzin ofiar zbrodni katyńskiej, jest pogwałceniem praw człowieka. Chodzi o to, by postawić kropkę nad „i”. Jest kontynuacja tego, co Rosjanie próbowali czynić już od początku ujawnienia faktu popełnienia przez Sowietów zbrodni katyńskiej. Amerykanie wtedy milczeli, chciałbym mieć dowód na to, że dziś rząd Stanów Zjednoczonych nie przemilczy tego czym była zbrodnia katyńska, o czym wiedzieli od lipca 1943 roku. Dziękuję za rozmowę.

Izabela Kozłowska

11 Rocznica Amerykańskiej Tragedii Każdy Amerykanin potrafi odpowiedzieć na pytanie gdzie był i co robił, kiedy samoloty uderzyły w wieże World Trade Center, rano 11 wrzesnia 2001 roku. Tego dnia Ameryka straciła swoją niewinnosć, beztroskę, dotąd powszechne poczucie bezpieczeństwa i wiarę w lepsze jutro. Co roku, o tej samej porze, przy Narodowym Monumencie 11 IX, na Manhattanie, na miejscu jednego z wieżowców, którego już nie ma, rodziny poległych gromadzą się, aby uczcić pamięć ok. 3 tys ofiar, których już nie ma... Dzieci i członkowie rodzin odczytują imiona i nazwiska swoich najbliższych, którzy tam zginęli, których personalia wyryte są w granitowym pomniku, dodając od siebie kilka drżących żalem, oddaniem i miłoscią słów. Tak było i w tym roku, tylko dzieci większe i można było zauważyć więcej zmarszczk na wzruszonych twarzach dorosłych. Prezydent Barack H. Obama uczestniczył w obchodach w Białym Domu, wice-prezydent Joe Biden był na polach Pennsylvanii, gdzie runął na ziemię jeden z porwanych samolotów w wyniku szamotaniny pasażerów z porywaczami. Osobna uroczystosć obyła się w zaatakowanym tegoż dnia Pentagonie, nad wyraz spokojny tego dnia Kongres miał swoją uroczystosć na schodach Kapitolu, a główna uroczystosć miała miejsce oczywiscie na miejscu nieistniejących wież na Manhattanie. Tragedię 11 wrzesnia, można chyba tylko porównać, choć przecież nieproporcjonalnie, do siły szoku tej, która rozerwała serca polskie 10 kwietnia 2010 roku. To uderzenie siłą absurdalnej niemożliwosci zrozumienia tego co zachodzi, to wywrócenie bezpieczeństwa znanego swiata. W jednej chwili, zapalające panikę wyobraźni, zmieniające pojęcie normalnosci, rodzące poczucie bezsilnosci, strachu, burzące stary, znany, dobry swiat. Podobnie jak dla Polaków, dla Amerykanów to bardzo trudny i skomplikowany temat, który można obserwować na kilku płaszczyznach. Pierwsza płaszczyzna, rzeczywistosć i wykładnia to srodowisko ofiar, tu wszystko jest zrozumiałe i autentyczne. Druga płaszczyzna to ci ludzie co przyjeli oficjalne wyjasnienie i opis wypadków rozpropagowany w mediach przez strony rządowe Na innej opozycyjnej płaszczyźnie funkcjonują ci co w oficjalną wersję wydarzeń nie wierzą i z pewnym powodzeniem gromadzą informacje, materiały i niezależne fachowe ekspertyzy, podważające wersję oficjalną. Grona te podejrzewają o celowe sprawstwo siły wyższe o niskich pobudkach, przeważnie o charakterze bardziej globalnym. Nie miejsce tu na prezentację ich poglądów, chciałbym tylko je wyróżnić. Wracając do Ameryki, 11 IX 2001 roku, to jednoczesnie początek wojny z terroryzmem, który m.in. doprowadził do inwazji Afganistanu, a następnie Iraku i długiej, kosztownej i niezbyt udanej okupacji tych państw. Obie wojny przyniosły 6,596 zabitych i ok. 50 tys rannych amerykańskich żołnierzy w Afganistanie i Iraku, gdzie szczęsliwie okupację zakończono, oddając władzą tubylcom (wydaje się, że ta wojna nie miała nic wspólnego z atakiem terrorystycznym w Nowym Jorku). Wojna w Afganistanie ma się zakończyć w 2014 roku wycofaniem wojsk NATO. Koszt tych obydwu wojen oblicza się na ok. $1,4 bln, nie licząc kosztów wewnętrznych bezpieczeństwa w US. W ciągu kadencji prezydenta Obamy na wojnę z terrorem wydano $569 mld, czyli ok. 10% zadłużenia kraju (Obama dodał ok. $5.5 bln zadłużenia). Ci, którzy są w opozycji do oficjalnej rządowej wykładni wydarzeń z 9 IX 2001 roku, mówią o celowym zaaranżowaniu aktów islamskiego terroru na amerykańskiej ziemi przez elementy związane z tajnym rządem swiatowym, sterującym w kierunku przebudowy porządku swiatowego. Wprowadzając wojnę z terroryzmem, ograniczają również stopniowo tradycyjne prawa i wolnosci obywateli, tak aby łatwiej wprzęgnąć ich w zaprojektowany przez siebie Nowy porządek Swiatowy. Chyba najbardziej groźnym dla przyszłosci rezultatem prób z użyciem na poligonach okupowanych państw nowych rodzajów broni przeciwko populacji, jest bojowe zastosowanie dronów. Wypada tylko pamiętać ostrzeżenie jednego z Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, mianowicie Benjamina Franklina, który uprzedził, że ci którzy dla bezpieczeństwa, gotowi są poswięcić swoje wolnosci, nie zasługują ani na jedno, ani na drugie... Jacek K. Matysiak

Na bakier z ekonomią O tym, że ekonomia nie do końca jest nauką, a bardziej rodzajem sztuki, mogliśmy się przekonać w ubiegłym tygodniu, gdy prezes Jarosław Kaczyński przedstawił mgliste założenia swojego programu gospodarczego. Nieoczekiwanie prezesa przebił minister finansów Jacek Rostowski. Podliczając koszty propozycji gospodarczych PiS-u, wykazał się arogancją i ignorancją. Najważniejsze punkty programu gospodarczego Jarosława Kaczyńskiego:

nowa ustawa, która połączy PIT i CIT w jednym akcie prawnym

nowa ustawa o VAT uproszczenia deklaracji podatkowych środki, które firma przeznacza na inwestycje,

nie będą opodatkowane możliwość odliczenia niektórych kosztów pracy od podatku,

zmniejszenie składki rentowej dla przedsiębiorców o 2 proc. przejściowe wprowadzenie podatku obrotowego dla banków i wielkich sieci handlowych

uproszczenie deklaracji podatkowych rezygnacja z opodatkowania rent i emerytur do wysokości tysiąca złotych

zwiększenie o 50 proc. stawki, którą można odliczyć od podatku za każde kolejne dziecko (odliczeń można by dokonywać już od momentu poczęcia)

przywrócenie możliwości przechodzenia na emeryturę w wieku 60 lat (kobiety) i 65 (mężczyźni) z możliwością pracy powyżej tego wieku

odejście od kapitałowego systemu emerytalnego,

dobrowolność należenia do OFE

10-letni plan walki z bezrobociem (stypendia, zwolnienia podatkowe i dopłaty dla przedsiębiorców), dzięki czemu powstałoby 1,2 miliona nowych miejsc pracy

utworzenie kas mieszkaniowych

powołanie funduszu (z udziałem państwa), który udzielałby kredytów mieszkaniowych

likwidacja gimnazjów, powrót do 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniej szkoły średniej

język polski, historia, religiamiałyby być nauczane w pełnym wymiarze godzin we wszystkich szkołach publicznych; ponowne otworzenie gabinetów lekarskich (w tym także stomatologicznych)w szkołach

likwidacja NFZ i finansowanie służby zdrowia z budżetu.

Według Kaczyńskiego koszt wyżej wymienionych propozycji w pierwszym roku ich wprowadzenia wyniósłby 12 – 13,5 miliarda złotych przy jednoczesnym wzroście dochodów publicznych (w pierwszymroku) o ponad 11 miliardów. W drugim roku proponowane reformy powinny zwiększyć wpływy do budżetu o 35 – 45 miliardów zł.

Wyliczenia ministra Jacka Rostowskiego Według ministra finansów kosztwszystkich pozycji wynikających z obniżenia czy zwrotu podatków wynosiłby w 2013 roku 62 miliardy 600 milionów złotych, to jest prawie dwa razy więcej niż zaplanowany przez rząd deficyt budżetowy (w 2016 roku propozycje PiS kosztowałyby budżet państwa już 83,9 miliarda złotych). Ministerialni urzędnicy wyliczyli, że w 2013 roku:

zwrot podatku dla emerytów kosztowałby 13,9 mld zł.

ulga inwestycyjna – 13,2 mld zł

ulga na dzieci – 10,9 mld zł

obniżenie składki rentowej – 7,7 mld zł

wprowadzenie zmian kosztu uzyskania przychodów – 1,1 mld.

– Te propozycje stanowią klasyczną piramidę finansową, przyjemną, łatwą do przyjęcia na początku, ale nie do utrzymania nawet w średnim okresie czasowym. Jak każda piramida finansowa, także i ta musiałaby upaść – powiedział Rostowski.

– (...) Może byłoby bezpieczniej dla Polski, żeby Jarosław Kaczyński nie bawił się kalkulatorem. 950 tys. dla generała emeryta

Prof. RYSZARD BUGAJ, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, poseł X, I i II kadencji:

– Profesjonalny projekt ustawy łączącej PIT i CIT przygotował instytut profesora Witolda Modzelewskiego (razem z przepisami wykonawczymi to ponad 500 stron). Moim zdaniem takie łączenie obu ustaw tonie jest dobry pomysł. Mam także wiele wątpliwości, co do zasadności propozycji odliczeń od podatku kosztów poniesionych na inwestycje. Sama zasada jest słuszna, ale jak uniknąć sytuacji, żeby inwestycją nie był zakup nowych samochodów osobowych dla kierownictwa firmy. Jeżeli w warunkach niedoboru popytu wprowadzimy silne bodźce do inwestowania, spowoduje to wzrost wydajności, a w efekcie redukcję zatrudnienia. Wyjątkowo głupi pomysł to nieopodatkowanie rent i emerytur do wysokości tysiąca złotych. Jest, bowiem duża grupa emerytów, którzy otrzymują minimalne świadczenia, ale mają o wiele większe dochody z innych źródeł. Jeżeli chcemy ulżyć najgorzej sytuowanym emerytom i rencistom, to ustalmy na odpowiednim poziomie kwotę wolną od podatku. Nie wrzucałbym do jednego worka banków i sieci handlowych, które PiS chce obłożyć podatkiem obrotowym. Nie mam wątpliwości, że gdyby klient brał pół miliona kredytu,

To ten podatek bank w proporcjonalnej wysokości doliczyłby mu do kosztów tego kredytu. Kolejna kontrowersyjna propozycja to powrót do wieku emerytalnego 60 i 65 lat. Moim zdaniem, podwyższając wiek emerytalny, rząd Tuska za bardzo się zagalopował, ale z drugiej strony nie można wrócić do stanu poprzedniego, tak jak chce Kaczyński. Szkoda, że przy tej okazji prezes nie powiedział, jak wyobraża sobie kwestię obciążeń składkami emerytalnymi samozatrudnionych i rolników, którzy płacą niewielkie lub symboliczne składki. Ani słowem prezes nie wspomniał też o emeryturach mundurowych. Mało, kto wie, że generał wojska, który przechodzi na emeryturę, dostaje masę dodatkowych gratyfikacji, które średnio wynoszą 950 tys. zł! Za to zdecydowanie popieram propozycję Kaczyńskiego wprowadzenia swobodnego wyboru, czy chcemy być w OFE, czy tylko w ZUS-ie. Zgadzam się też, że Narodowy Fundusz Zdrowia w obecnej postaci należy zlikwidować. Prezes PiS-u rozsądnie mówił także o szkolnictwie i w znacznej części o polityce prorodzinnej, chociaż pomysł, żeby stosować ulgi już dla dzieci poczętych, moim zdaniem jest chory. Dobre pomysływ złym programie

PIOTR KUCZYŃSKI, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion:

– Obliczając koszty propozycji gospodarczych Jarosława Kaczyńskiego, Ministerstwo Finansów się nie popisało. Wyliczyło tylko bieżące koszty, pomijając zupełnie, że te pieniądze wrócą do gospodarki. Obniżenie składki rentowej to zły pomysł, który da niżej zarabiającym 200 zł, a najlepiej zarabiającym 20 tys. zł rocznie. Za to propozycja zwolnienia z podatku rent i emerytur do tysiąca złotych wydaje się rozsądna. Podatek obrotowy dla sieci handlowych, które unikają płacenia podatków, ma sens, ale gdy go wprowadzimy, sieci przerzucą jego koszt na klientów, a wówczas może skorzystają na tym sklepy osiedlowe. Podatek obrotowy dla banków jest chybiony. Nie widzę powodu obciążania dodatkowym podatkiem naszych banków, które nie unikają płacenia podatków i w najmniejszym stopniu nie przyczyniły się do zbliżającego kryzysu. Wiele słów krytyki spotkało prezesa Kaczyńskiego za propozycję likwidacji NFZ i finansowanie służby zdrowia z budżetu. Zapominamy jednak, że w Wielkiej Brytanii, która jest krajem o wiele bardziej rynkowym niż Polska, a nawet Francja czy Niemcy, służba zdrowia jest finansowana z budżetu. Jednak propozycja powrotu systemu emerytalnego faktycznie do roku 1999 jest nie do przyjęcia, gdyż sprowadziłoby to na nasz kraj atak zagranicznych rynków finansowych. Nikt nie kupowałby naszych obligacji, a sytuacja złotego byłaby nie do pozazdroszczenia.

Już ten jeden punkt dyskwalifikuje cały program Prawa i Sprawiedliwości. Jednoręki ekonomista

Prof. ELŻBIETA MĄCZYŃSKA, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego:

– Program Kaczyńskiego jest mało konkretny, ale mimo to w swoim wystąpieniu prezes PiS-u poruszył sprawy dla Polski fundamentalne, takie jak choćby demografia. W 2050 roku będzie nas 30 milionów. Wielu ekspertów twierdzi, że zmniejszenie liczby urodzeń zrekompensujemy imigracją Azjatów. Pozostaje tylko pytanie, czy Polacy chcą takiego rozwiązania? Czy chcemy mieć podobne konflikty społeczne, jakie są we Francji, Wielkiej Brytanii? Polityka demograficzna przynosi rezultaty w dłuższym okresie, a politycy podlegają terrorowi cyklu wyborczego i wszystkie tematy, które dotyczą dłuższej perspektywy, niewiele ich interesują. Możemy się śmiać z postulatu ponownego utworzenia gabinetów lekarskich w szkołach, a tymczasem jest to sprawa szalenie ważna. W czasach, gdy ja chodziłam do szkoły, dzieci były regularnie badane, kontrolowane. Nawet, jeżeli jakość tych świadczeń nie była najlepsza, to jednak przynosiła efekty. Dziś nawet w Warszawie w szkołach coraz częściej pojawia się wszawica, gruźlica, szaleje próchnica, są problemy z przestrzeganiem kalendarza szcze pień. Rostowski wylicza, że będzie to kosztowało konkretną kwotę. To

prymitywne liczenie. Dlaczego nikt nie policzył, ile oszczędzimy środków z powodu polepszenia stanu zdrowia u milionów dzieci? Profilaktyka zawsze jest tańsza od leczenia. W Stanach Zjednoczonych w latach sześćdziesiątych rozpoczęto badania na wybranej grupie zaniedbanych afroamerykańskich dzieci. Pierwszą grupę objęto wychowaniem przedszkolnym oraz profilaktyką zdrowotną, a drugą nie. Po latach okazało się, że dzieci z pierwszej grupy w większości skończyły szkoły, mają zawody i pracę. W drugiej grupie zanotowano dużą liczbę narkomanów, przestępców i ludzi bez pracy. W takich wyliczeniach konieczny jest rachunek ciągniony, który pokazuje następstwa poniesionych wydatków w dłuższej perspektywie. Tymczasem Rostowski zachowuje się jak jednoręki ekonomista. Kolejna sprawa to walka z bezrobociem, które jest największą społeczną chorobą XXI wieku. Obniżenie bezrobocia jest moim zdaniem ważniejsze niż kwestie monetarne. Zmniejszenie kosztów pracy jest konieczne. Czy w taki sposób, jaki proponuje Kaczyński? To już wymaga głębszego zastanowienia. Globalizacja sprawiła, że coraz więcej wielkich międzynarodowych firm płaci coraz mniejsze podatki. Ominięcie CIT-u nie jest żadnym problemem. Wprowadzenie podatku obrotowego nie jest, więc złym pomysłem. Konieczna jest też nowa regulacja dotycząca podatku VAT, gdyż obecny system to nic innego jak zaproszenie do manipulowania prawem. Kiedyś napisałam, że regulacje VAT-owskie mają 1200 stron, a profesor Modzelewski, który jest ich autorem, powiedział mi, że jak się wszystko dobrze policzy, to wychodzi...12 tysięcy stron! Nigdy nie byłam propisowska, ale sytuacja dojrzała już do proponowanych przez opozycję zmian systemowych. Minister nie przeczytał

Prof. WITOLD MODZELEWSKI, były wiceminister finansów:

– Sytuacja z podatkami dochodowymi jest katastrofalna, gdyż nie jesteśmy w stanie osiągnąć dochodów z 2007 roku. System podatkowy przypomina durszlak z setkami dziur, przez które uciekają ogromne pieniądze. Do tego ustawy o PIT i CIT w 90 proc. powtarzają to samo, więc ich połączenie wydaje się oczywiste. W podobny sposób od ponad 5 lat dewastowany jest VAT. Minister Rostowski założył, że w tym roku dochody z VAT-u osiągną 132 miliardy zł. Już rok temu powiedziałem, że ściągniemy zaledwie 120 miliardów. I teraz rząd przyznał, że istotnie będzie 120, a w przyszłym – 126, co moim zdaniem także się nie sprawdzi. Te projekty podatkowe (CIT, PIT i VAT) są znane, powszechnie dostępne od roku i wiadomo, że według ich założeń miałyby zacząć obowiązywać od 2014 roku. Tymczasem minister Rostowski wychodzi i twierdzi, że w 2013 roku te projekty przyniosą jakieś absurdalne koszty. To świadczy, że minister tych projektów nie zna, że ich nie przeczytał. Program wspierania zatrudnienia także miałby się zacząć w 2014 i być rozłożony na 10 lat. Więc jakim cudem w przyszłym roku miałby kosztować kilkanaście miliardów złotych? Opowiadanie, że całościowe koszty reform zapowiedzianych przez Jarosława Kaczyńskiego miałyby kosztować w 2013 roku 50 czy 60 miliardów, są tyle samo warte, co prognoza dochodów budżetowych na ten rok. W odpowiedzi na zarzuty o aferę Amber Gold minister Rostowski atakuje projekty opozycji, twierdząc że to ona tworzy piramidę finansową. Czy to jest merytoryczna debata ministra finansów? Uczony w Excelu

Prof. KRZYSZTOF RYBIŃSKI, rektor Uczelni Vistula, były prezes Narodowego Banku Polskiego:

– Żyjemy w kraju o patologicznym systemie podatkowym. Dlatego czas skończyć z jego poprawianiem, trzeba go wymienić na nowy, bardziej skuteczny i przyjazny. Prezes Kaczyński chce opodatkować podatkiem przychodowym banki i sieci handlowe. Ja proponowałbym raczej podział na duże firmy krajowe i zagraniczne. Jeszcze kilka lat temu preferencje narodowe nie były akceptowane przez Brukselę, czego skutkiem była upadłość naszych stoczni. Dziś reguły gry się zmieniły i rządy bez skrępowania udzielają potężnej pomocy finansowej swoim bankom. Jeżeli więc miałbym wprowadzić nowy sposób opodatkowania wielkich firm działających w Polsce, to zrobiłbym to w taki sposób, żeby oszczędzić nasze, a większym stopniu opodatkować zagraniczne. Jarosław Kaczyński proponuje ustawę proinwestycyjną, a ministerRostowski wylicza koszt jej wprowadzenia na ponad 13 miliardów złotych (w 2013 r. – przyp. autora). To wyliczenie jest całkowicie niewiarygodne. Nie znając kształtu tych ulg, nie można określić ich kosztów. W Polsce innowacyjność firm, poza nielicznymi wyjątkami, osiągnęła dno. Dlatego korzystając z dobrych wzorów, chociażby krajów skandynawskich, trzeba zaprojektować takie ulgi inwestycyjne, które wspierałyby wzrost innowacyjności polskich przedsiębiorstw. Kaczyński proponuje dowolność należenia do OFE. Ale dyskusja na ten temat nie ma moim zdaniem większego sensu, gdyż los OFE wydaje się przesądzony. Wbrew temu, co twierdzi minister finansów, w przyszłym roku prawdopodobnie będzie recesja i dziura budżetowa zamiast zakładanych 36 miliardów przekroczy 60 miliardów złotych. Wówczas rząd zlikwiduje OFE, jeżeli nie w całości, to w tej części, w której inwestują one w obligacje.

Jednorazowy, sztuczny, bo zaksięgowany w ZUS-ie, zysk dla budżetu państwa wyniesie prawie 300 miliardów. Zamiast rozwijać i unowocześniać kraj, dyskutuje się, czy mamy pracować do 65, 67, 70 lat, a może do śmierci, gdyż system emerytalny może się całkowicie załamać. To jest droga donikąd. Według OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) tzw. klin podatkowy, czyli różnica między płacą brutto i płacą netto, jest w Polsce niezwykle wysoki.

Dlatego wszelkie decyzje zmniejszające rozmiar tego klina, w tym także propozycja ponownego zmniejszenia składki rentowej, ułatwią utworzenie nowych miejscpracy. Według ministra Rostowskiego kosztowałoby to budżet prawie 8 miliardów złotych. W taki sposób przeprowadzają wyliczenia nie ekonomiści, lecz „uczeni w Excelu”. Wkładają do tabelki w Excelu liczbę zatrudnionych, wysokość składki, przychód i wychodzi im jakaś suma. Tymczasem żeby snuć jakiekolwiek ekonomiczneprognozy, trzeba zrobić rachunek ciągniony. Trzeba zmienić system

ANDRZEJ SADOWSKI, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha:

– Nie da się na podstawie bardzo ogólnych sformułowań czegokolwiek wyliczyć. Jeżeli więc rząd robi takie wyliczenia, to nie mogą być one wiarygodne. Zamiast „wyliczać” koszty propozycji złożonych przez Jarosława Kaczyńskiego, proponowałbym ministrowi Rostowskiemu, żeby zapoznał się z materiałami OECD, które wskazują, że gdyby w Polsce usunąć absurdalne i szkodliwe przepisy, to wzrost gospodarczy natychmiast wzrósłby w znaczący sposób, i to bez żadnych inwestycji. Zarówno rząd, jak i prezes Kaczyński proponują rozwiązania zmierzające do naprawienia obecnego systemu. Tymczasem to nic nie da, gdyż tak jak na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dziś trzeba nam gruntownych zmian systemowych. Zgadzam się z prezesem, że trzeba wprowadzić dowolność należenia do OFE. Z zadowoleniem odnotowuję propozycje PiS-u zmierzające do obniżenia kosztów pracy. Po ponad 20 latach dociera do polityków, że pieniądze, które chcą wydawać na przywileje socjalne, pochodzą z opodatkowania pracy. Centrum im. Adama Smitha od lat udowadnia, jak złym i nieefektywnym podatkiem jest CIT, który sprawia, że im większe koszty ponosi przedsiębiorstwo, tym mniejsze płaci podatki. Dlatego wprowadzenie niskiego podatku obrotowego, a właściwie należałoby powiedzieć przychodowego, zamiast CIT-u, przyniosłoby same korzyści. Jest on łatwy do wprowadzenia i do egzekwowania. Gdyby przeliczyć obecny podatek CIT, jaki płacą firmy w stosunku do ich obrotów, okazałoby się, że wynosi on zaledwie 0,25 proc. Jeżeli więc wprowadzimy podatek obrotowy dla wszystkich dużych firm, nie tylko dla banków i sieci handlowych, na poziomie 1 proc. (a dla małych ryczałt), to okazałoby się, że skuteczność podatku odosób prawnych wzrośnie namo 400 proc! KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Myślący Schetyna Schetyna walczy o swój polityczny byt. Zdaje sobie sprawę, że poza PO nie ma dla niego miejsca w polityce. Nikt tak wytrawnego i niebezpiecznego gracza, mającego ogromny apetyt na władzę, nie przytuli pod własne skrzydła. Zresztą, gdzie miałby pójść. Jedyne potencjalne miejsca z punktu widzenia ideowego (przynajmniej dla pozoru) to Ruch Palikota lub PSL. W partii ludowców jest jednak sporo chętnych do przywództwa, tak wyćwiczonych w wojnach podjazdowych, że Schetyna musiałby by mieć nóż na gardle, by tam zawędrować. Jako człowiek z dużego miasta i całe życie z nim związany, dla wyborców PSL byłby niewiarygodny. Mógłby przepaść w swoim pierwszym starcie do wyborów parlamentarnych z list PSL. Trochę lepiej stałyby jego akcje w Ruchu Palikota. Po dogadaniu się z Palikotem i Bronisławem Komorowskim, tej trójce było zawsze najbliżej do siebie, mógłby po drugiej kadencji prezydentury Komorowskiego, czyli za sześć lat, wystartować w wyścigu do Belwederu. W tej chwili musi walczyć, by po prostu nie utonąć. A jak wiadomo tonący… Z czego wynika nerwowe posunięcie Schetyny? Powszechnie wiadomo, że o miejscu Schetyny w hierarchii partyjnej, praktycznie równej zakresowi władzy, decyduje wyłącznie, jednoosobowo Donald Tusk. I dopóki Tusk będzie na czele Platformy, Schetyna na przywrócenie do łask nie ma co liczyć. A jednak natura polityka jest silniejsza od zdrowego rozsądku, który podpowiada:

- „Nie podlizuj się, bo to nie przyniesie dla ciebie żadnych korzystnych zmian. Da za to twojemu ciemiężcy nowy powód do satysfakcji”. Na to Schetyna odpowiada:

- „A nuż da się nabrać. Przyjmie moją postawę, jako wiernego mu przyjaciela, gotowego zawsze iść na pomoc w ciężkich momentach”. A moment jest wyjątkowo trudny dla Donalda Tuska. Pewnie najtrudniejszy, jaki mu się przydarzył w ciągu pięciu lat jego niepodzielnej władzy. Tu Amber Gold, obnażający, w najlepszym przypadku, niedowład państwa, ale wydobywający na światło dzienne różne kompromitujące wątki działaczy Platformy z Wybrzeża. I to pierwszego garnituru partii, rzec by można, lokalnej reprezentacji. I jeszcze sprawa syna. Potrzebna premierowi jak piąte koło u wozu. Niby Giertych obiecał, że odciągnie nieco uwagę od głównego niebezpieczeństwa, grzebania przez media kolejnych odnóg sprawy Marcina P., jego Amber Gold i OLT Express. Zamiast przyblokowania i wyciszenia sprawy, Giertych przez swoją megalomanię, „parcie na szkło”, zogniskował aferę na powrót na Michale Tusku i jego ojcu, premierze. Uwikłanym w kłamstwa, wygłoszone publicznie. Jakby mało było nieszczęść, Kaczyński wystąpił z programem naprawy finansów państwa. Nadał temu taką rangę, że może to grozić trwałym zachwianiem dotychczasowych wyników sondaży popularności poszczególnych partii. Na czoło może się wysunąć PiS. To ostania rzecz, jakie by chciał Donald Tusk. I w takim właśnie idealnym momencie dla własnych interesów, przed szereg wysuwa się Grzegorz Schetyna. Kłania się nisko szefowi partii i mówi, że pognębi Jarosława Kaczyńskiego, ostatnią przyczynę złego samopoczucia premiera. I zaraz potem odświeża stary motyw. Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro mogą stanąć przed Trybunałem Stanu. - Obaj są winni śmierci Barbary Blidy - powtarza głośno za SLD Schetyna. Musi sobie zdawać sprawę z groteskowości swego okrzyku. Prokuratura dawno orzekła, że ich koledzy po fachu z Katowic, nie naruszyli prawa, nie popełnili też błędu, wydając polecenie rewizji w domu Barbary Blidy i wniosek o zatrzymanie i dowiezienia jej na przesłuchanie. Dla niektórych polityków Platformy, podobnie jak dla większości postkomunistów, oceny prokuratury nie są ważne. Istotne jest, że Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro stworzyli atmosferę, w której możliwe się stały działania prokuratury wymierzone przeciwko Blidzie. „Ta potworna atmosfera” to zresztą jedyny pomysł strategiczny Platformy na wybory: znaleźć coś, by móc straszyć ludzi, czym grozi głosowanie na PiS. Schetyna próbując zdobyć punkty u Tuska, nic mądrzejszego nie był w stanie wymyślić. Ale podobno cały czas myśli.

Jerzy Jachowicz

ŚLĄSKIE UKŁADY PO-RAŚ-UPR Współpraca PO z RAŚ nie jest sensacją a raczej kontynuacją wspólnej przeszłości politycznej – głównie z Unii Polityki Realnej. Mało znany jest poza naszym regionem fakt odsunięcia PO od władzy w stolicy regionu – Katowicach. Narzędziem walki o zwycięstwo w Katowicach przeciwko prezydentowi Piotrowi Uszokowi miał być Ruch Autonomii Śląska, Unia Polityki Realnej oraz ... PiS. Andrzej Sośnierz z rekomendacji lidera RAŚ został dyrektorem skansenu w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie (instytucja podlega samorządowi Województwa Śląskiego) jednocześnie nadal kierując fundacją Zamek Chudów. W 2010 r. RAŚ proponował Sośnierzowi kandydowanie na prezydenta Katowic. W związanym z Sośnierzem „Nowym Przeglądzie Katowickim” reklamował kandydatów PO na prezydenta i do rady miasta. A jeszcze wtedy formalnie Andrzej Sośnierz był członkiem klubu parlamentarnego PiS – dopiero w lutym 2011 r. przeszedł do PJN. Materialnym dowodem bliskiej współpracy PO i RAŚ jest podpisana w 2006 r. umowa o blokowaniu list w wyborach do Sejmiku Śląskiego przez te dwie partie oraz Unię Polityki Realnej. Tym, co łączy te trzy formacje są liberalne poglądy gospodarcze oraz niegdysiejsza fascynacja Januszem Korwin-Mikke liderów śląskiej PO – Tomasza Tomczykiewicza, Adama i Jacka Matusiewiczów, Leszka Piechoty, Andrzeja Misiołka czy Wojciecha Saługi. Kandydaci RAŚ w 1997 r. startowali do Sejmu RO z list UPR a lider niezarejestrowanego Związku Ludności Narodowości Śląskiej Andrzej Roczniok był wiceprezesem śląskiego oddziału UPR.

Katowicka PO nie miała pomysłu jak pokonać popularnego prezydenta Piotra Uszoka. Piotr Uszok jest radnym od 1990 r, od 1994 pełnił funkcję wiceprezydenta. W 1998 r. po wygraniu prawyborów w klubie radnych Akcji Wyborczej Solidarność objął funkcję prezydenta. Jako bezpartyjny lider lokalnego ugrupowania powstałego na bazie Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” i Związku Górnośląskiego zwyciężył w pierwszej turze w 2002 i 2006 r. Lider śląskiej PO Tomasz Tomczykiewicz nie wiedział jak wygrać w mieście, gdzie PO uzyskuje ponad 50% w każdych wyborach parlamentarnych czy prezydenckich. Na początku 2010 r. PO podjęła rozmowy z prezydentem Uszokiem proponując start, jako kandydat PO. Partia Tuska posiadając dwóch wiceprezydentów po rozpadzie klubu PiS była jedynym koalicjantem Piotra Uszoka. W kwietniu 2010 r. prezydent Uszok oświadczył, że nie przystąpi do prawyborów w ramach PO. Tomasz Tomczykiewicz intensywnie przygotowywał do startu Arkadiusza Godlewskiego, wtedy wiceprezydenta Katowic odpowiedzialnego za główne inwestycje. Godlewski zaczął gościć w programach informacyjnych a „Gazeta Wyborcza” coraz intensywniej atakowała Piotra Uszoka. Z powodu spadku liczebności Katowic poniżej 300 tys mieszkańców liczba radnych zmniejszyła się o trzy osoby i rada miasta musiała uchwalić nowe okręgi wyborcze. Radni PO przygotowali projekt utworzenia czterech okręgów w tym trzech dużych (dwa 7 i jeden 8-mandatowy) preferujących małe ugrupowania. Przekładając poparcie ugrupowań z 2010 r. na taki kształt okręgów kosztem PO i listy Uszoka dodatkowe mandaty uzyskałyby SLD i RAŚ a większość w radzie uzyskałaby koalicja PO-SLD-RAŚ. PO i SLD przegrały głosowanie dzięki wsparciu radnych ugrupowania Piotra Uszoka przez PiS i Polskę Plus. Jednym z wielu miejsc spotkania PO i RAŚ jest Stowarzyszenie „Moje Miasto”. Lider SMM Dominik Tokarski kandydował z listy PO a stowarzyszenie poparło kandydata PO na prezydenta miasta Arkadiusza Godlewskiego. Aktywnym członkiem SMM jest Paweł Niewiadomski, sekretarz katowickiego koła RAŚ. SMM powstało na bazie Grupy Katowickie Wieżowce. Lista RAŚ w mieście Katowice została znacząco wzmocniona przez kandydatów UPR. Lider śląskiego oddziału UPR Sławomir Sławski i sekretarz śląskiej UPR Dariusz Węcki kandydowali z pierwszych miejsc z listy RAŚ (okręgi nr 1 i nr 4). Przedstawiciel UPR sondował opinię PiS na temat kandydatury Andrzeja Sośnierza na prezydenta Katowic w marcu 2010. r. Tuż przed upływem terminu rejestracji kandydatów na prezydentów miast „Dziennik Zachodni” informował, że RAŚ proponował Sośnierzowi zostanie ich kandydatem. Kandydatura Andrzeja Sośnierza uzyskiwała przychylne oceny w liberalnych mediach mimo jego związków z PiS. Pojawiały się od grudnia 2009 r. liczne publikacje sugerujące tę kandydaturę, przede wszystkim w najbardziej pro-PO-wskim „Dzienniku Zachodnim”. Pisano cuda o jakiś rzekomych komisjach roboczych PiS mających przygotować kampanię samorządową z udziałem Sośnierza. Wiele tekstów pojawiało się tylko po to aby przypomnieć to słabo funkcjonujące w mieście nazwisko. Sympatyzujący z RAŚ publicysta katowickiej „GW” Michał Smolorz już w 2008 r. wymienił Sośnierza w gronie potencjalnych kandydatów do prezydentury po „złym Uszoku”. Sośnierz w wywiadzie skrytykował prezydenturę Uszoka dołączając do chóru sympatyków PO i SLD. We wrześniu 2010 r. ale jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii ukazuje się pierwszy w tym roku numer dwutygodnika „Nowy Przegląd Katowicki” kontrolowanego przez Andrzeja Sośnierza wymienionego w stopce pisma. Numer zawiera artykuły promocyjne PO (relacja z prawyborów, wywiad z Godlewskim, tekst Barbary Wnęk) w formule materiałów sponsorowanych. Gazetę opłacono prawdopodobnie z funduszy firm związanych z koleją, bo zawierał rozkład jazdy Inter City. W sierpniu 2010 r. w wywiadzie dla katowickiej „Gazety Wyborczej” Andrzej Sośnierz deklarował start na prezydenta Katowic z poparciem listy obywatelskiej skupiającej PiS i inne podmioty. Wróble ćwierkały o dużym wsparciu finansowym i medialnym dla tej kandydatury – na łamach katowickiej „Gazety Wyborczej” felietonista Michał Smolorz wymieniła Andrzeja Śośnierza w gronie poważnych kandydatów na włodarza Katowic. Jednym wspólnym wyróżnikiem tej listy miała być anty-Uszok-owość i wsparcie dla Sośnierza. Andrzej Sośnierz rywalizował z Piotrem Uszokiem w 2002 r. jako lider listy „Platforma Andrzeja Sośnierza” (czyli Platformy Obywatelskiej). Mimo dużych szans, jako pomysłodawca kart chipowych i świeżo odwołany przez SLD z funkcji dyrektora Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych Sośnierz zdecydowanie przegrał – 15% głosów wobec 55% Uszoka. Podczas sesji rady miasta to Sośnierz a nie radni SLD starał się być głównym oponentem Uszoka. Od 2005 r. Sośnierz został posłem z listy PO, szybko wykluczonym za wypowiedź pozytywną o potrzebie współpracy z PiS. Zrezygnował z mandatu poselskiego, aby pełnić funkcję prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Podstawowym celem PO było zwiększenie liczby kandydatów na prezydenta Katowic, aby jak największa ilość wyborców wzięła udział w pierwszej turze i głosowała na innych kandydatów niż Piotr Uszok. Stąd nieoczekiwane wystawienie listy PSL do rady miasta, chociaż związany z PSL radny Józef Zawadzki jest w klubie Uszoka. Przed druga turą lider listy obywatelskiej Andrzej Sośnierz poparłby kandydata PO niezależnie od decyzji władz statutowych PiS. Istniała szansa na powtórkę sytuacji w sąsiednim Chorzowie gdzie Marek Kopel przegrał w drugiej turze wyborów prezydenckich z kandydatem PO mimo uzyskania 45% w pierwszej turze z sojuszem wszystkich kontrkandydatów. Kandydatura Andrzeja Sośnierza w pewnym momencie stała się także pomysłem na promocję PJN na Śląsku. W 2009 r. Andrzej Sośnierz był jednym z kreatorów kandydatury Marka Migalskiego na posła do Parlamentu Europejskiego. Po bardzo nagłośnionym medialnie udziale w kampanii na prezydenta Katowic w 2010 r. bez względu na rezultat Andrzej Sośnierz byłby znakomitą lokomotywą nowej partii na Śląsku. Wspólnym wyróżnikiem PO, RAŚ, UPR czy PJN jest dominacja poglądów gospodarczych nad innymi sferami polityki. Nieomal każdy tekst w ”Najwyższym Czasie” (w czasach, gdy jeszcze czytałem to pismo) sprowadzał się do przekonania, że wystarczy obniżyć podatki i prywatyzować a wszystkie nasze problemy same się rozwiążą. PO wtłaczając swoim wyborcom retorykę mającą udowodnić troskę o przedsiębiorców (baśnie o jednym okienku, uproszczeniu formalności czy ograniczeniu kontroli ze strony instytucji państwa) także świetnie komponują się z legendami UPR. Dlatego PO nie rozumie, że koalicja z RAŚ to kwestia polskiej racji stanu – nie wiedzą ile na tym zarobić i jak. Piotr Pietrasz

12 września 2012 Polityczna poprawność, czyli lewicowa moralność Pan Stanisław Michalkiewicz, najlepszy publicysta prawicowy w Polsce, co jakiś czas - w swoich felietonach - zadaje sobie pytanie, kto zabronił panu Donaldowi Tuskowi kandydowania w ostatnich, demokratycznych wyborach na prezydenta III Rzeczpospolitej Zasiłkowo- Aferalnej? Jest to kluczowe pytanie dotyczące związku demokracji ludowej z jej zapleczem, w którym jakieś tajemne siły porządkują demokratyczną scenę polityczną pod kątem przydatności dla tych sił.. Zgodnie z zasadą, że demokracja demokracją, ale ktoś tym wszystkim musi kierować.. Tak jak z wolnym rynkiem, o którym mówią wszyscy rządzący, a le okazuje się, że nad tym rynkiem rozpościera się biurokratyczny parasol, który trzyma w biurokratycznych ryzach wolny rynek.. Ja stawiam tezę, że zabronił kandydowania panu Donaldowi Tuskowi, pan redaktor Tomasz Lis, prowadzący niestrudzenie program ”Lis na żywo” niezależnie od opcji, która aktualnie sprawuje w Polsce władzę i pobierający horrendalne wynagrodzenie za swoją” pracę”.. Powiedzmy sobie szczerze: pan redaktor Tomasz Lis nie spełnia w programie roli dziennikarza, bo dziennikarz to człowiek, który zada pytanie i spokojnie - bez nerwów - czeka jak zaproszony gość na nie odpowie, bo taka jest istota dziennikarstwa, a nie sprzecza się z gościem, narzucając mu swój punkt widzenia i organizuje innych gości i klakiernię tak, żeby zapędzić nielubianego gościa w kozi róg, osiągając określony efekt propagandowy. Tak jak postąpił pan redaktor Tomasz Lis z panem Januszem Korwin- Mikke, podczas rozmowy o niepełnosprawnych.. Zorganizował formułę czterech na jednego: dwóch skrzydłowych niepełnosprawnych uzupełniających atak trzymających się formuły współczucia, jako kategorii rozstrzygającej o prawdzie- i dwóch atakujących. Pan redaktor Tomasz Lis i pani redaktor Karolina Korwin- Piotrkowska. Oboje z tzw. Salonu (termin wymyślony przez Waldemara Łysiaka) - czyli związku przestępczego o charakterze towarzyskim firmowanym przez Michnikowszyznę (termin wymyślony przez Rafała Ziemkiewicza). Kto nie z nimi - to wróg śmiertelny. Nie chodziło - jak zwykle o prawdę - ale o zdyskredytowanie pana Janusza Korwin- MIkke przed zebraną przed telewizornią publicznością.. Na tym etapie walki z nieprawomyślnymi to jest jeden ze sposobów walki.. Celem ludzi Salonu jest zapędzenie wszystkich pod jeden sposób myślenia.. Tak jak ustali Gazeta Wyborcza ze swoim naczelnym.. Pozostałych trzeba eliminować.. I tej perfidnej roboty podjął się pan redaktor Tomasz Lis, pełniący rolę ideologa III Rzeczpospolitej razem z panią Moniką Olejnik.. To co ONI mówią - to tak jakby sam Adam Michnik powiedział.. Dlaczego twierdzę, że pan redaktor Tomasz Lis, a to nie jest Agent Tomek, bo Agent Tomek to - Tomasz Karczmarek, a to nie on wypowiedział te słynne słowa w roku 1992 na korytarzach demokratycznego Sejmu, podczas realizacji uchwały lustracyjnej autorstwa pana Janusza Korwin-MIkke: ”Panie Prezydencie, niech nas Pan ratuje” (????), co widać na filmie ”Nocna Zmiana”, nakręconego przez pana Jacka Kurskiego, brata pana Jarosława Kurskiego, pracującego na etacie w Gazecie Wyborczej, pod batutą pana Adama Michnika.. Do tej pory pan premier Donald Tusk i pan prezydent Bronisław Komorowski nie interesowali się losem paraolimpiczyków z paraolimpiady odbywającej się w Londynie za nasze pieniądze, pieniądze podatników, którzy ścigają się pomiędzy sobą nie posiadając nóg czy rąk. Tylu inwalidów zgromadzić w jednym miejscu - to jest oczywiście wielkie osiągnięcie.. Słowo „inwalida” nie jest poprawne politycznie, a słowo ”niepełnosprawny” doskonale wpisuje się w nową nowomowę narzucaną nam w ramach nowej lewicowej moralności.. A słowo ”kaleka” jest jeszcze bardziej niepoprawne w myśl moralności lewicowej. I pomyśleć, że minęło dwadzieścia lat i naród został wytresowany, co do używania słów, które niedawno funkcjonowały, jako „nieobraźliwe”, ale normalne... Teraz są obraźliwe - wystarczyło wytresować zebraną publiczność przed telewizorami.. Tak jak przy pomocy ministerstwa Prawdy wszyscy powieści wszyscy, Orwella ”Rok 1984”. I wszyscy – jak papugi - będą powtarzać ”niepełnosprawny” zamiast „inwalida” czy ”kaleka”.. I przykleić mu łatkę ”faszysta”.. Kojarząc go z Hitlerem.. A przecież prawica w Polsce szanuje każde Dziecko Boże i nie ma nic do inwalidów.. Różne rzeczy się dzieją w życiu i każdy z nas może zostać inwalidą czy kaleką.. Bez ręki czy bez nogi można żyć Tak jak żyjemy bez zdrowego rozsądku w demokratycznym państwie prawnym.. Tylko patrzeć, jak Michnikowszyzna i ferajna wokół nie - będą wywierać nacisk na zmianę nazw spółdzielni, które jeszcze uchowały się w naszym nieszczęśliwym kraju pod nazwami Spółdzielni Inwalidów Niewidomych czy Inwalidów innych, takich jak na przykład Spółdzielnia Inwalidów w Pionkach, obok której przejeżdżałem wczoraj niedaleko ulicy Leśnej. Będzie zmiana szyldów, żeby dostosować nazwy do poprawności politycznej współczesności, czyli nowej moralności lewicowej-trockistów. Bo niszczenie państwa trzeba zacząć od zmiany słów.. Tak jak naprawę od przywrócenia słów normalnych.. Przywrócenia normalnych pojęć.. Ja chodząc do szkoły posługiwałem się słowami” inwalida” i „ kaleka”, których to słów w merdiach dzisiaj nie uświadczysz.. Bo są to podobno słowa obraźliwe..(????) Ale ja nie chcę nikogo obrazić. Tak jak używając słowa” Murzyn”,”homoseksualista” czy słowa” Żyd”.. Nikogo nie zamierzam obrażać.. Niedługo słowo” pijak’. „złodziej”, czy’ bandyta” będą obraźliwe. Wystarczy ogłosić w Gazecie Wyborczej i TVN- mediach ideologicznych-, że…. są obraźliwe (???). Pijak to „pijący więcej”, „złodziej” to realizujący ideę Lenina, żeby grabił zagrabione, a ”bandyta”- to ofiara środowiska. I będziemy musieli posługiwać się słowami wymyślonymi dla potrzeb zmian świadoości.. Inaczej sprawy będą kończyły się w niezawisłych sądach. I popatrzcie Państwo, zaraz po programie pana redaktora Tomasza Lisa, wcześniej tematu wałkowanego przez panią redaktor Monikę Olejnik, zrobionego w obronie preferencji inwalidów i kalek, pan Donald Tusk i pan Bronisław Komorowski zostali przywołani do porządku. Wcześniej nie interesowali się losem wyjeżdżających na paraolimpiadę kalek i inwalidów, a tu nagle po programie interwencyjnym pana redaktora Lisa w te pędy- wszyscy w szyku zwarty i gotowym, dawaj kłaniać się poprawno- politycznie. Pan premier nawet mówił, że niepełnosprawni to co innego niż pełnosprawni i nie będzie oglądalności.(???) A teraz będą wyższe nagrody i emerytury dla zwycięzców para, pani ministra Mucha nagle się zainteresowała i pan prezydent przyjął medalistów w Pałacu Prezydenckim.. Jednm program wystarczył, żeby całe państwo postawić na nogi, które już dawno nie jest pełnosprawne- jest bez nóg, jest bez głowy.. A ja mam lepszą receptę na to co dzieje się w Polsce.. Natychmiast otworzyć tzw. zbiór zastrzeżony, w którym znajdują się agenci Wojskowych Służb Informacyjnych.. CI najbardziej zastrzeżeni.. Co najbardziej wartościowi dla służb.. To dopiero byłaby niespodzianka.. Ale na razie nic takiego nie nastąpi. Będziemy dusić się w tym poprawno- politycznym sosie. A może i będzie zakaz używania słów ”inwalida” i „kaleka”. I wielu innych.

WJR

Niemiecki trybunał powiedział "tak" dla europejskiego funduszu ratunkowego. Z zastrzeżeniami Niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny orzekł w środę, że Niemcy mogą ratyfikować traktat o europejskim funduszu ratunkowym EMS, jeśli zostanie zagwarantowane, że ich odpowiedzialność finansowa z tego tytułu nie przekroczy uzgodnionych 190 mld euro. Wyrok ten ogłosił w Karlsruhe prezes trybunału Andreas Vosskuhle. Sędziowie odrzucili wnioski o wstrzymanie procesu ratyfikacji Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego do czasu merytorycznego rozpatrzenia skarg konstytucyjnych, co mogłoby potrwać wiele miesięcy.

"Analiza wniosków wykazała, że jest wysoce prawdopodobne, iż zaskarżone ustawy nie naruszą konstytucji" - powiedział Vosskuhle. Zaznaczył, że orzeczenie ma charakter wstępny. Jak powiedział, Niemcy mogą przystąpić do EMS tylko wówczas, gdy zostanie zagwarantowane, że zobowiązania finansowe Niemiec nie wzrosną ponad uzgodnioną kwotę 190,24 mld euro. "Żaden zapis tego traktatu (o EMS) nie może być sformułowany w sposób, który umożliwiałby zwiększenie tego udziału bez zgody niemieckich przedstawicieli w gremiach EMS" - powiedział Vosskuhle.Według prezesa trybunału zarówno niemiecki Bundestag, jak i druga izba parlamentu, Bundesrat, muszą być należycie informowane o działaniach EMS. Orzeczenie sądu w Karlsruhe oznacza, że prezydent RFN Joachim Gauck może złożyć podpis pod ustawą ratyfikacyjną. Dzięki temu EMS, czyli stały fundusz o wartości 700 mld euro na wsparcie nadmiernie zadłużonych krajów strefy euro i jeden z kluczowych instrumentów walki z kryzysem wspólnej waluty, mógłby zacząć funkcjonować w październiku. Początkowo planowano, że EMS wejdzie w życie już 1 lipca tego roku, ale uniemożliwiły to właśnie skargi do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Skargi wniosły m.in. partia Lewica, stowarzyszenie "Więcej Demokracji", wspierane przez 37 tysięcy obywateli, i eurosceptyczny poseł bawarskiej chadecji CSU Peter Gauweiler. Argumentują oni, że EMS, a także przyjęty z inicjatywy Berlina pakt fiskalny UE o wzmocnieniu dyscypliny budżetowej, zanadto ingerują w kompetencje parlamentu Niemiec w kwestiach budżetowych oraz obciążą Niemcy odpowiedzialnością za długi innych państw eurolandu. PAP

Czy Tusk z Rostowskim wystawią nasze oszczędności na poważne ryzyko?

1. Dzisiaj Komisja Europejska przedstawi szczegóły związane ze wspólnym nadzorem bankowym w Unii Europejskiej, który ma być pierwszym krokiem do tzw. unii bankowej.

Wspólny nadzór bankowy będzie obligatoryjny dla krajów strefy euro, a pozostałe kraje UE będą mogły do niego przystąpić i niestety wszystko na to wskazuje, że rząd polski ma na to sporą ochotę.

Zupełnie niedawno minister finansów Jacek Rostowski publicznie określił,że dla Polski byłby on „nawet pożądany”, choć nie wytłumaczył z jakiego powodu to „pożądanie”, będzie dla naszego kraju korzystne.

2. Nadzór ma być wykonywany przez Europejski Bank Centralny i jego organy i do jego kompetencji będzie należało: wydawanie i odbieranie licencji bankowych, przejmowanie i zbywanie znaczących pakietów akcji, kontrola wypełniania wymogów kapitałowych, wymogów dotyczących płynności i innych wymogów ostrożnościowych, wprowadzenie dodatkowych wymogów kapitałowych w sytuacjach kryzysowych, podejmowanie indywidualnych decyzji dotyczących wewnętrznej organizacji banku w tym o zwiększeniu kapitałów, płynności lub upublicznienia informacji.

Ponadto EBC będzie miał prawo kontroli holdingów z udziałem banków i spółek od nich zależnych, a także będzie mógł prowadzić kontrole na miejscu, podejmować interwencje i oczywiście nakładać sankcje.

Jak widać z tych kompetencji jego pozycja będzie niezwykle silna i w związku z tym niezwykle groźna dla krajów spoza strefy euro, ponieważ jeżeli wejdą one do tak zaprojektowanego nadzoru, to w jego radzie będą miały zaledwie głos doradczy, a nie stanowiący.

3. Podporządkowanie banków w Polsce unijnemu nadzorowi bankowemu w szczególności tzw. kluczowych banków systemowych i pozostawienie krajowym nadzorom tylko banków regionalnych czy wręcz lokalnych oznaczałoby, że najważniejsze decyzje dotyczące ich bezpieczeństwa, zapadałyby poza naszym krajem.

Do tej pory mimo tego, że ponad 70% banków w Polsce jest w rękach właścicieli zagranicznych, Komisja Nadzoru Finansowego swoimi rekomendacjami, potrafiła je przymusić choćby do corocznego pozostawienia w Polsce dużej części wypracowanych zysków i przeznaczenia ich na wzmocnienia kapitałowe.

Przy nadzorze unijnym wielkie banki systemowe mające swoje spółki - córki w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, będą w stanie przeforsować decyzje w tym zakresie, które będą służyć spółkom - matkom, zlokalizowanym w krajach Europy Zachodniej.

4. Mówiąc wprost wymogi kapitałowe, płynnościowe, ostrożnościowe będą ustanawiane na poziomie całego banku zagranicznego, a nie na przykład jego spółki - córki w Polsce. Może to powodować odpływ kapitału bankowego z tzw. kraju goszczącego do kraju macierzystego, a także podejmowanie większego ryzyka na terenie krajów goszczących w celu zwiększenia potencjalnych zysków (przypomnę tylko, że bez rozwiązań w sprawie wspólnego nadzoru, banki zagraniczne wyprowadziły z naszego kraju kilkanaście miliardów złotych w ramach tzw. afery z opcjami). Wszystko to jest szalenie niebezpieczne zarówno z punktu widzenia polskiej gospodarki, która korzysta przecież z zasilenia kredytowego, a także gospodarstw domowych, które mają w bankach zagranicznych funkcjonujących w Polsce setki miliardów złotych oszczędności.

5. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę kondycję przynajmniej niektórych banków zagranicznych, które mają spółki-córki w Polsce, konieczność spełnienia przez nie wymogów kapitałowych poprzez dokapitalizowanie dziesiątkami miliardów euro, powinniśmy być jako kraj możliwie jak najdalej od koncepcji wspólnego nadzoru bankowego na poziomie europejskim. Niestety wszystko na to wskazuje, że premier Tusk z ministrem Rostowskim podjęli już decyzję, że Polska do tego wspólnego nadzoru wejdzie, nawet bez uzyskania prawa do głosu stanowiącego na forum Rady Nadzoru. Nasze oszczędności ulokowane w zagranicznych bankach, zostaną wystawione na poważne ryzyko i nie ma tu specjalnego znaczenia fakt, że mamy w Polsce gwarancję Skarbu Państwa dla wkładów do wysokości 100 tysięcy euro na osobę. Kuźmiuk

Żyliczem w Raport Zespołu Parlamentarnego ministra Macierewicza. Byłem ciekaw, czym dysponenci mediów zakleją wyrwę w narracji spowodowaną Raportem. Raport, bowiem poraża. Zebrane na 168 stronach fakty (szerzej przedstawiane m. in. w Białej księdze*) i wnioski, które narzucają się same, nie pozostawiają złudzeń, co do zamachu i stawiają na porządku dziennym pytanie budzące zgrozę: w czyim interesie działają rządzący i osłaniające ich media. Raport kończą zawiadomienia o przestępstwach lub o podejrzeniu przestępstw. Między innymi ZAWIADOMIENIE O UZASADNIONYM PODEJRZENIU POPEŁNIENIA PRZESTĘPSTWA przez Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego Działając zgodnie z art. 304 § 2 Kodeksu postępowania karnego w związku z art. 8 ust. 6

uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 lipca 1992 roku Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, zawiadamiam o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa celowego i świadomego działania na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej oraz przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego (ur. 23 lutego 1963 r. w Bydgoszczy, s. Jana i Teresy z d. Paszkiewicz) w związku z przygotowaniem wizyty polskiej delegacji w Katyniu w dniu 10 kwietnia 2010 roku, oraz jego działań po katastrofie samolotu przewożącego najwyższych urzędników państwowych na te uroczystości, na czele z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej i Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych RP prof. Lechem Kaczyńskim.

- ZAWIADOMIENIE o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa Niniejszym, działając na podstawie art. 304 § 2 KPK, zawiadamiam o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia szeregu przestępstw przez działających wspólnie i w

porozumieniu Prezesa Rady Ministrów Donalda Franciszka Tuska (ur. 22 kwietnia 1957 r. w Gdańsku), ministra-członka Rady Ministrów, przewodniczącego komitetu stałego Rady Ministrów, szefa Kancelarii PRM Tomasza Arabskiego (ur. 14 kwietnia 1968 r. w Gdańsku) i sekretarza stanu, Rzecznika Prasowego Rządu Pawła Bolesława Grasia (ur.

23 lutego 1964 r. w Kętach), którzy w dniu 10 kwietnia 2010 roku przekroczyli swoje uprawnienia i rozsyłali do polityków Platformy Obywatelskiej (w tym innych urzędników państwowych) SMS-y, których treść nie tylko pomawiała oficerów Sił Powietrznych RP pilotujących TU-154M, który rozbił się tego dnia w Smoleńsku, fałszywie obciążając ich winą za śmierć pasażerów samolotu, ale jednocześnie utrudniali postępowanie karne wszczęte przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie w sprawie katastrofy, w wyniku której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU 154 M nr boczny 101 Sił Powietrznych RP, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński oraz członkowie załogi wskazanego statku powietrznego.

- ZAWIADOMIENIE o popełnieniu przestępstwa Niniejszym, działając jako Przewodniczący Sejmowego Zespołu ds. Katastrofy Smoleńskiej, na mocy art. 304 par. 2 KPK, zawiadamiam o popełnieniu przez Jerzego Millera (ur. 7 czerwca 1952 r. Krakowie) w dniu 31 maja 2010 r. w Moskwie, przestępstwa niedopełnienia obowiązków i poświadczenia nieprawdy w dokumencie urzędowym – „Protokole przekazania Stronie Polskiej kopii zapisów rejestratorów pokładowych samolotu Tu-154M numer pokładowy 101 Rzeczpospolitej Polskiej oraz zapisów rozmów członków załogi między sobą oraz ze służbami naziemnymi”, czym działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego.

- ZAWIADOMIENIE o popełnieniu przestępstwa przez Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska b. Ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha b. Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Jerzego Millera Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego Działając zgodnie z art. 304 § 2 Kodeksu postępowania karnego w związku z art. 8 ust. 6 uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 30 lipca 1992 roku Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, zawiadamiam o świadomym i celowym popełnieniu szeregu przestępstw przez działających wspólnie Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska, b. Ministra Obrony Narodowej Bogdana Klicha, b. Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Jerzego Millera, Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego, na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej oraz jej konstytucyjnych organów, a w wyniku, których w dniu 10 kwietnia 2010 roku śmierć poniosło 96 osób, w tym Prezydent RP prof. Lech Kaczyński, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, przedstawiciele najważniejszych organów państwowych. Działać trzeba, więc szybko, bo odbiorców może zacząć frustrować myśl, że coś jest jednak nie tak. Szybki przegląd portali i mam, nie pomyliłem się, jest o Raporcie! Nie żeby od razu zapoznać czytelnika choćby z głównymi wątkami Raportu rozbijającymi ustalenia komisji Millera w pył. Mamy to co zawsze od czasów PRLu: sam czysty ODPÓR. Tym razem wystawiono na odcinek frontowy ciężką, choć nieco zużytą po dwóch latach haubicę. Wystawiono nieco z tyłu, by nie rzucała się za bardzo w oczy tym, którym rzucać się nie powinna: którzy nie tylko, że uwierzyli w pancerną brzozę i odpowiedzialność Lecha Kaczyńskiego podżegającego do tragedii, ale dawno zapomnieli o wszystkim. Po co wywoływać wilka z lasu, a nuż coś ich tchnie i zaczną myśleć? No więc haubicę, choć cofniętą, z pewnością zauważą ci, do których psim swędem przebiła się wiadomość o Raporcie mimo "zaprzyjaźnienia mediów". Jest nią... tak, nie trudno odgadnąć, ten sam co zawsze niezużywalny profesor Żylicz**. Haubicą a nie wiadomością. PRROFFESSORR! Kto uważniej poczyta wydedukuje, że musi członek Komisji Millera. Nieliczni będą pamiętać wcześniejsze występy. U Kublik odpytującej dla GW stoi tylko "profesor", a i tak jest to największy argument "za" raportem Millera, właściwie przeogromny w porównaniu z innymi. Wszystkie pozostałe sprowadzają się bowiem do "jak nie jak tak". Jest jeszcze słowo "absurd", które wychodzi profesorowi z otworu gębowego za każdym razem, gdy pojawia się w słowo "zamach". Tak już ma. Dlatego profesor Marek "absurd" Żylicz jest stałym dostarczycielem słowa "absurd" dla GW, ONETU, Radia ZET, TVN, TVP i Polsatu. Tak jak dostawcą innych słów - "powinni się leczyć" dla "zaprzyjaźnionych" jest poseł Olszewski (nie mylić z Premierem) dający głos po każdej wypowiedzi polityków PiS, której nie da się przemilczeć. Tym razem profesor Marek "absurd" Żylicz poszedł jednak dalej. Obok słowa "absurd" pojawiło się słowo "obalić", co wywołało silne pragnienie zapewne u części inteligencji pracującej z GW pod pachą i przyjazne nastawienie. Tak więc mamy pierwszego profesora, który będzie "obalał absurd". Sukces murowany - zero konkurencji.

* środa, godz 1:15 nie można ściągnąć "Białej księgi"

** Profesor Żylicz, prawdopodobnie największy w Polsce specjalista od prawa międzynarodowego wg GW, tak oto od strony prawa widzi suwerenność:

"...wszystkie państwa są zgodnie z Kartą Nardów Zjednoczonych jednakowo suwerenne, ale niektóre są suwerenne bar.., suwerenniejsze, inne nie są mniej.

Tą wiekopomną myślą i innymi profesor Żylicz oświecił Zespół Parlamentarny ministra Macierewicza. Próbkę możliwości profesora zawiera poniższy materiał YouTube. Mamy oto niczym niezasłużoną możliwość dostąpienia zaszczytu dołączenia do tysięcy prawników, których oświecał był na wykładach sam i przez siebie wypromowanych wykładowców przez 40 lat.

Syn Maciej Żylicz (ur. 21 września 1953 w Gdańsku, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Nagroda Naukowa Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza (1992), Nagroda Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (1999), tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego (2007) i Uniwersytetu Gdańskiego (2011)). Członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk. Przez rok kierował Komisją Badań Podstawowych w Komitecie Badań Naukowych, a w 2005 prezesem Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. 3 listopada 2010 objął stanowisko społecznego doradcy Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Według Rafała Ziemkiewicza dzisiejsza degeneracja życia publicznego, całe to zło, które tak boleśnie doświadczamy, zwłaszcza w ostatnich pięciu latach, jest pokłosiem przyspieszonego awansu społecznego szerokich warstw. Czy rzeczywiście tak jest? Publicystyka Józefa Mackiewicza, "Zniewolony umysł" Miłosza, "Hańba domowa" Jacka Trznadla i "Czerwona msza" Bohdana Urbankowskiego, by wymienić sztandarowe pozycje, przekonują jednak, że niekoniecznie. Inne mechanizmy odegrały ie mniej istotną rolę. Dawne zasługi rodu Żylickich wydają się, bowiem bezdyskusyjne. Podobnie jak samopoczucie:

Kiedy spytałam, jaki rys rodzinnej tradycji cenią najbardziej i pragną, aby trwał, powiedzieli zgodnie nie o pasjach badawczych ani nawet intelektualnych ciekawościach (to zdaje się im oczywiste), lecz o wspominanej kilkakroć tolerancji, otwartości na inne kultury, przy gorącym przywiązaniu do własnej i wielkim, odwiecznym zgoła, patriotyzmie. Za cechę, którą należy troskliwie pielęgnować, może niekiedy przekonywać młodych o jej wartości, panowie Żylicze uważają altruizm, praktykowany zarówno w środowisku współpracowników oraz uczniów, jak poprzez zatrudnienia społeczne. Co kilka lat odbywają się zjazdy rodzinne z udziałem kilkudziesięciu osób. Podczas ostatniego, w Gdańsku, ktoś z uczestników zauważył: – Nie ma tu nikogo kogo trzeba by się wstydzić. Nie jest to jedyna zacna rodzina, która na zakrętach po 1989 roku wypadła z własnego toru. Jeśli zniewolony umysł tak właśnie daje o sobie znać, to przydałby się jakiś nowy Miłosz, który potrafiłby wydobyć aktualne mechanizmy. Janko Walski

Czy dewaluacja wewnętrzna ma sens? Dzisiaj rynki analizują wczorajsze ostrzeżenie Sorosa w Berlinie o nadejściu kryzysu do Niemiec w ciągu najbliższego półrocza. Dzisiaj rynki analizują wczorajsze ostrzeżenie Sorosa w Berlinie o nadejściu kryzysu do Niemiec w ciągu najbliższego półrocza i czekają na jutrzejszą decyzję niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w kwestii przyszłości €500 mld funduszu ESM (Europejski Mechanizm Stabilizacyjny), na zablokowanie, którego wg szacunków Morgan Stanley istnieje 40%-owe prawdopodobieństwo. Podczas gdy Citibank w swojej prognozie zakłada prawdopodobieństwo, 90% że do końca 2013 r. Grecja nie będzie już członkiem euro. Jednocześnie przewiduje, że wystąpi również konieczność redukcji długu Portugalii, Irlandii i być może Hiszpanii, Włoch i Cypru. Jednocześnie jak podaje Wall Street Journal w artykule Richarda Barley’a „The Real Risk in the Euro Zone Is Political” gdy chodzi o kwestionariusz 440 inwestorów przeprowadzony przez ten bank to są oni podzielone równomiernie co do opinii, czy Grecja opuści euro już w ciągu najbliższych 12 miesięcy. O ile politycy opóźniają podjęcie decyzji rozpadu eurostrefy to obywatele i instytucje na taką decyzję się przygotowują. I nie chodzi o taki fakt jak to że o ile na koniec roku 2009 w greckich bankach było €246,7 mld to w kwietniu tego roku już o €81 mld mniej, ale o coraz to nowe informacje o wycofywaniu się biznesu z krajów peryferyjnych. Jak ta o tym że International Consolidated Airlines Grup, właściciel Iberii zredukował swoją ekspozycję względem banków hiszpańskich z 27% do zaledwie 3% w ciągu półrocznego okresu. Ciężkie czasy przeżywają kraje peryferyjne, ich regiony i przedsiębiorstwa mając problem ze sfinansowaniem swojej działalności. W efekcie Hiszpania musi ratować swoje regiony, ale nie jest w tym osamotniona. W Azory niedawno uderzył huragan Gordon i w tym samym dniu minister finansów poinformował, że rząd Portugalii udzieli temu regionowi €135 mln pożyczki na sfinansowanie potrzeb pożyczkowych. Jak podaje Patricia Kowsmann w artykule WSJ „Portugal Says It Will Bail Out Azores Region” nie z powodu huraganu lecz eurodestrukcji w której to wyniku zarówno Portugalia nie jest wypłacalna i potrzebowała €78 mld pomocy, ale i sama musiała udzielić jej Maderze w skali €1,5 mld. W Hiszpanii sytuacja o tyle bardziej jest skomplikowana, że na mapę konfliktu politycznego nakładają się separatyzmy regionalne. Do niedawna faworyzowany był region Walencji gdyż mimo odmienności językowych uważał się za czysto hiszpański. W efekcie jak podaje w analizie „Autonomy under fire” Financial Times zarówno w nim jak i w Galicji (też odmiennej językowo) udział płac w budżecie regionalnym wynosił aż 38%, podczas gdy w Kraju Basków 20% i Katalonii 24%. Podobnie gdy chodzi o problem cajas, przejęta przez Bankia regionalna kasa w Walencji była tak upolityczniona że w 800 tysiącach dotąd niesprzedanych domów ma udział aż 23%-owy, które kredytowała a które teraz obciążają państwo. Dlatego nic dziwnego że Hiszpania chce, aby EBC interwencyjnie skupował jej obligacje w sytuacji, gdy nie chcą ich już kupować inwestorzy prywatni. Apel o bezterminowość interwencji EBC, brak ograniczeń kwotowych,– zmierza w praktyce do tego, aby EBC praktycznie zagwarantował inwestorom, iż w każdym wypadku odzyskają zainwestowane pieniądze. Powyższe apel stają się rozpaczliwym błaganiem o pomoc, bez próby zdiagnozowania przyczyny kryzysu. Inwestorzy bowiem – w związku z rosnącym ryzykiem - nie tylko żądają wysokich rentowności podczas pierwotnych przetargów na obligacje, ale także wycofują się z dawniejszych inwestycji w hiszpańskie papiery dłużne. Skupowanie przez EBC hiszpańskiego długu w postaci obligacji będzie miało ten efekt, że w efekcie EBC przejmie hiszpańskie zobowiązania umieszczając je w swoich aktywach, emitując euro, które następnie sterylizując podniesie koszty emisji wszystkim. Ponadto hiszpański dług poprzez wspólną walutę przeniesie się na wszystkie kraje euro, osłabiając wspólną walutę i prowadzi do spadku wartości zagranicznych aktywów gospodarczych krajów wierzycielskich. Jeśli zaś na koniec Hiszpania wyjdzie ze strefy euro - pozostaną niespłacalne papiery hiszpańskie lub nominalne zobowiązania Hiszpanii wyrażone w pesetach, walucie silnie zdewaluowanej wobec euro.

Pytaniem jednak pozostaje czy forsowane przez Niemcy rozwiązanie polegające na przeprowadzanej dewaluacji wewnętrznej obniżającej deficyty, świadczenia i wynagrodzenia ma ekonomiczny sens? I czy kraj może odzyskać konkurencyjność w strefie euro przez oszczędności i cięcia? To jest w istocie polityka deflacyjna. Bardzo kosztowna społecznie, a nawet jeśli się powiedzie, to prowadzi do wzrostu zadłużenia, ponieważ dług wyrażony w euro nie podlega dewaluacji. Jak dodaje Wall Street Journal w artykule Paula Sonne „Irish Economic Crisis Devours Restaurants”, proces wewnętrznej dewaluacji jest również bardzo bolesny w znacznie bogatszej Irlandii, w której kryzys doprowadził do sytuacji, że z oszczędności Irlandczycy przestali jeść w restauracjach. W efekcie mimo spadku cen o 20%, oraz VAT-u z 13,5% do 9% 1/3 restauracji została zamknięta, a 80% z funkcjonujących przynosi straty, zaś nabywców przy sprzedaży brak. Bycie w euro zaś spowodowało, że mimo znacznego spadku dochodów, jak powiedział gazecie jeden z ich właścicieli: „Największym problemem stojącym przed takimi firmami jak moja jest to, że nadal jestem winien tę samą ilość pieniędzy bankowi, jak poprzednio kiedy spodziewaliśmy się zysku”. Kraje euro padają jeden po drugim, ponieważ nie mają własnej waluty, która w chwili kryzysu ratowałaby kraj poprzez dewaluację zewnętrzną. Euro jest dla tych krajów „sztywną walutą”. Podczas wielkiego kryzysu lat 30-tych ub. wieku ówczesne waluty oparte o sztywny parytet złota powodowały pogłębienie kryzysu, i dlatego kraje jeden po drugim odeszły od powiązania ze złotem. Polska zrobiła to jako jedna z ostatnich, dopiero w 1935 r. i dlatego kryzys miał w naszym kraju wyjątkowo ciężki przebieg. Dzisiaj w strefie euro mamy podobną sytuację, tylko że kraje euro podczepiły się nie pod złoto, lecz pod Niemcy. Czy w takiej sytuacji należy się dziwić że zaufanie do UE ma zaledwie 31% Europejczyków? Cezary Mech

Co wiedzielibyśmy o Smoleńsku bez zespołu Macierewicza?

Jako były wyborca PO mogę napisać szczerze, że niedużo. Do tej pory mam w pamięci ten sobotni poranek 10 kwietnia 2010 roku. Wstałem wyjątkowo wcześnie i jak nigdy wcześniej włączyłem od razu BBC News. Za kilkanaście minut zaczęły na pasku pojawiać się informacje, które na zawsze odmieniły moje życie. Od tamtej pory kierowany poczuciem rzetelności i przyzwoitości byłem na bieżąco z praktycznie wszystkimi informacjami dotyczącymi tragedii smoleńskiej. Pomimo tego, że byłem wtedy sympatykiem Platformy Obywatelskiej (PO) to nie dałem sobie wmówić, że jest to tragedia „pisowskiego” prezydenta i innych „pisowców”. Umożliwiło mi to obiektywną ocenę faktów i informacji. Pamiętam także do tej pory jak w lipcu 2010 roku powstawał Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Tragedii Smoleńskiej i fakt, że już na samym początku główne polskie media TVN24, Polsat i GW przeprowadziły zmasowaną jakby skordynowaną ‘nagonkę’, która miała na celu po pierwsze podkreślenie bezsensowności powołania parlamentarnego zespołu a po drugie wmówieniu, że jest to zespół polityczny. Teraz po 26 miesiącach działalności Zespołu Parlamentarnego jako były wyborca PO mogę z czystym sumieniem napisać, że oba te zarzuty wobec ZP były nieprawdziwe. Jeśli chodzi o zarzut upolitycznienia prac Zespołu Parlamentarnego to trudno go przyjąć poważnie jeśli się wie, że był i jest on otwarty na polityków innych opcji politycznych. Można to łatwo sprawdzić czytając regulamin prac zespołu jak i odszukać jasne deklaracje twórców.

http://smolenskzespol.sejm.gov.pl/images/dokumenty/regulamin.pdf

Zarzut upolitycznienia ZP nabiera karykaturalnych i hipokrytycznych form jeśli się wie to co było skrzętnie ukrywane przez rząd Tuska i zaprzyjaznione* z nim media. Bo jak można traktować poważnie zarzut upolityczenienia otwartego zespołu parlamentarnego w obliczu faktu, że państwową komisją mającą rzekomo niezależnie badać tragedię smoleńską dotyczątą katastrofy rządowego samolotu na mocy specjalnie zmienionych przez Bogdana Klicha (PO) 27 kwietnia 2010 roku przepisów miał kierować polityk rządu PO a zarazem minister MSWiA Jerzy Miller, który prywatnie odpowiadał także, za działalność nieobecnego (złamano przepisy) na lotnisku w Smoleńsku Biura Ochrony Rządu. Jednak to nie wszystko. Te przemilczane przez TVN24, Polsat i GW zmienione po Smoleńsku przepisy dawały premierowi rządu Donaldowi Tuskowi (PO) nieograniczoną niczym władzę dotyczącą ustaleń kierowanej przez ministra jego rządu rzekomo państwowej komisji, która jak wspomniałem miała wyjaśnić katastrofę lotu PLF101, który miał być przygotowany, zabezpieczany, chroniony i kierowany przez podległe rządowi Donalda Tuska służby i urzędy. Jeśli dodamy do tego fakt, że od 2008 roku Donald Tusk był koordynatorem służb specjalnych daje to Donaldowi Tuskowi prawie władzę absolutną jeśli chodzi o to co ma opinia publiczna wiedzieć o tragedii smoleńskiej, a co ma być przed nią ukryte. I gdyby nie Zespół Parlamentarny ta nieograniczona władza Tuska i PO w sprawie Smoleńska byłaby niezagrożona.W trakcie całego przebiegu działalności komisji J. Millera, premier Donald Tusk starał się unikać odpowiedzialności za jej decyzję podkreślając jej niezależność. Jednak wspomniany dokument umożliwiający powstanie tego specyficznego tworu, zwanego komisją J. Millera wskazuje wyraźnie, że szef komisji, Jerzy Miller, podlegał bezpośrednio w ramach swojej działalności w komisji premierowi. To Donald Tusk decydował także o tym, kiedy i co ma być upubliczniane, jak również kiedy i co ma być utajniane. Tak więc w czasie gdy rosyjska komisja MAK cyklicznie upubliczniała swoje kłamstwa, Donald Tusk aż do samego końca działalności komisji MAK nie korzystał z prawa upubliczniania faktów podważających działania Rosjan. Prawo to było zawarte w punkcie 2 i 4 cytowanego rozporządzenia.

2) Protokół wraz z całością materiałów zebranych przez Komisję przewodniczący przedstawia do zatwierdzenia Prezesowi Rady Ministrów i informuje o tym Ministra Obrony Narodowej

„4) Prezes Rady ministrów podejmuje decyzje w przedmiocie udzielania informacji o przebiegu i rezultatach badań prowadzonych przez komisję”. Widać jasno, że personalnie to Donald Tusk jest odpowiedzialny za to, że wszystkie rosyjskie kłamstwa znajdują się wciąż w świadomości opinii publicznej.

http://www.bip.mon.gov.pl/pliki/file/ROZPORZADZENIA/2010/Dz_U_2010_69_44...

To dzięki Zespołowi Parlementarnemu mogliśmy się dowiedzieć, że minister MSWiA Jerzy Miller (PO) wbrew woli części polskich ekspertów badających katastrofę i wbrew polskiej prokuraturze już w maju 2010 roku podpisał dokument oddający czarne skrzynki polskiego rządowego samolotu Rosjanom do nieograniczonej czasowo dyspozycji. Na mocy tego dokumentu rząd rosyjski do tej pory przetrzymuje wszystkie czarne skrzynki samolotu. Wrak i urządzenia samolotu przetrzymywane są przez rząd rosyjski bezprawnie. I dzieje się to w sytuacji gdy do tej pory nie przekazano żadnych poważnych ekspertyz technicznych. Nie umożliwiono zrobienia także własnych. Do tej pory nie możemy być pewni czy system automatycznego odejścia i przycisk ‘uchod’ był sprawny bo jak oświadczyła w 26 lipca 2011 roku a więc kilka dni przed opublikowaniem raportu byłego szefa MSWiA Jerzego Millera, polska prokuratura stwierdziła, że na podstawie kopii czarnych skrzynek będących w posiadaniu polskiej strony nie można w żaden sposób stwierdzić czy system automatycznego odejścia był sprawny. (…)Płk Szeląg powiedział, że prokuratura nie jest w stanie odpowiedzieć, czy załoga samolotu nacisnęła bezpośrednio przed katastrofą przycisk odejścia od ziemi. „ Wojskowi prokuratorzy powiedzieli też, że „czarne skrzynki” nie rejestrują, czy system automatycznego odejścia był sprawny. (…) Gazeta.pl 26.07.2011Czarne skrzynki samolotu nie rejestrują więc sprawności lub niesprawności wszystkich urządzeń i systemów samolotu. Niektóre urządzenia i systemy jak np. tzw. system odejścia na „drugi krąg” nie są monitorowane pod względem sprawności lub niesprawności. Bez pełnego dostępu do wraku i wszystkich czarnych skrzynek nie można więc wykluczyć awarii w wyniku usterki lub działania osób trzecich. A jeśli działania osob trzecich to byłaby to tylko mała część ukrytych i niezbadanych faktów. I tego nie powiedziała nigdy kierowana przez ministra (PO) państwowa komisja. Czy D. Tusk (PO) użył swego prawa do zgody na upubliczenie lub ukrycie faktów, czytelniku odpowiedz sobie sam. Zespołowi Parlamentarnemu kierowanemu przez posła A. Macierewicza zawdzięczamy wiedzę na temat wielu więcej faktów, które bez pracy zespołu najprawdopodobniej nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Zespół opublikował dwa opracowania, która są ogromną a zarazem przejrzystą kopalnią wiedzy dla osób, które chciałyby dowiedzieć się co naprawdę zdarzyło się w Smoleńsku albo czego nie było. Pierwszym z nich była tzw. „Biała Księga” powstała w czerwcu 2011 roku.http://static.presspublica.pl/red/rp/pdf/kraj/bialaksiega.pdf. dotyczyła ona głównie działań politycznych i urzędniczych związanych z tragedią smoleńską. W bardzo małym stopniu poruszała kwestie techniczne. Jednak na przełomie 2011 i 2012 roku ten jedyny niezależny organ wsparło wielu naukowców mieszkających w Polsce i zagranicą. Bez badań profesorów: Kazimierza Nowaczyka i Wiesława Biniendy i wspierających go zagranicznych amerykańskich i nie tylko naukowców, bez badań dr. inż. Grzegorza Szuladzińskiego, dr. inż. Wacława Berczyńskiego, mgr. Michała Jaworskiego, prof. Michaela Badena oraz inż. Marka Dąbrowskiego i wielu innych, których trudno w tak krótkim tekście wymienić tragedia smoleńska byłaby do tej pory niezrozumiała. To ich praca przyczyniła się do tego, że na przełomie sierpnia i września powstało nowe opracowanie pt. '28 miesięcy po Smoleńsku'. Choć w sposób jeszcze bardziej doskonały ukazuje polityczno-urzędniczą 'pętlę' zaciskającą się wokół załogi i pasażerów Tu-154m to jednak na uwagę zasługuje bardzo dobrze rozbudowany wątek techniczny dotyczący faktów, które z różnych przyczyn były ukrywane lub pomijane przez duet Miller (PO) i Tusk (PO) bo jeszcze raz podkreślam to ci dwaj politycy decydowali o tym co jest pomijane a co wyjdzie na światło dzienne jeśli chodzi o tragedię smoleńską. Opracowanie pt. '28 miesięcy po Smoleńsku' jest dostępne na stronach Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M bo tak brzmi pełna jego nazwa.

http://smolenskzespol.sejm.gov.pl/28.pdf

I gdyby ktoś miał wątpliwości to niech ma świadomość, że przez 29 miesięcy zostało obalonych (nie tylko przez Zespół ale także przez Rodziny Ofiar i ich pełnomocników oraz nielicznych dziennikarzy) wiele kłamstw dotyczących tragedii smoleńskiej serwowanych przez polityków i urzędników PO i prorządowe media ale do tej pory nie obalono praktycznie żadnego faktu, który znalazł się w publikacjach Zespołu.

* pojęcie 'zaprzyjaznione media' zostało użyte przez A. Wajdę. Ten będący członkiem honorowym komitetu wyborczego Komorowskiego powiedział. '– To jest wojna domowa, to jest walka o wszystko! (...)Żołnierze PO nie są jednak w walce samotni. – Mamy przyjaciół w TVN, wspiera nas też druga prywatna telewizja' Ndb2010


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
853
535?853 Pytania na kardio
852 853
853
853
853
853 2004
853 275 Wzory pism, Jan Kowalski
Opis-rozp.853, Prawo żywnościowe
853
853
853
853 Jump Shirley Obietnica szczęścia
853 2004
853 Marsh Nicola Błyskawiczna randka
I DWK 08 Preludium i fuga es moll nr 8 BWV 853

więcej podobnych podstron