Nienawiść

Nienawiść

Szukaj swojego miejsca,
choć zostało przez kogoś znalezione.
Wybieraj,
choć wyboru już dokonano.
Nienawidź,
bo nienawiści nauczony zostałeś.
I stań się nią...

- Ale przynajmniej żaden członek drużyny Gryfonów nie musiał się do niej wkupywać – powiedziała z pogardą Hermiona. – Każdy po prostu miał talent. 
Zadowolona mina Malfoya zrzedła nieco.
- Nikt cię nie pytał o zdanie, ty nędzna szlamo – warknął.


Na wspomnienie tego incydentu mimowolnie wstrząsnął nim dreszcz. „Nędzna szlama” – pomyślał. Na jego twarzy zagościło obrzydzenie.
Draco Malfoy przeczesał dłonią swoje perłowe włosy i rozparł się wygodnie na siedzeniu w pociągu. Był sam w przedziale. Crabbe i Goyle chwilowo wybyli, aby postraszyć i tak już wystarczająco przerażonych pierwszoroczniaków, a Pansy poszła „przypudrować nosek”. 
Sam nie wiedział, dlaczego przypomniał sobie akurat to zdarzenie. Miało miejsce tak dawno. Prawie pięć lat temu. Wciąż jednak widział przed oczami każdy szczegół zdziwionej i smutnej twarzy Granger, co, nie ukrywał, sprawiało mu niemałą satysfakcję. Tak samo jak wściekłość jej towarzyszy. 
„Niech szlama wie, że nie powinna się odzywać niepytana”. Uśmiechnął się kpiąco. „Szlamy powinny być tępione za sam fakt, że mają czelność istnieć”. Ponownie się wzdrygnął.

- Wiesz, Draco, co to znaczy „szlama”? – Jego matka mówi cicho i aksamitnie.
- Wiem. – Czteroletni chłopiec dumnie wypina pierś.
- To dobrze. A powiedz mi, synku, co powinno się robić ze szlamami? – Kobieta sadza swoje dziecko na kolanach.
Milczenie.
- Powiem ci. Wszystkie szlamy powinno się wybić. Do ostatniej. Zatruwają tylko powietrze swoim nieświeżym oddechem – mówi bezlitosnym tonem, krzywiąc się. – Zrozumiałeś? – zwraca się łagodnie do blondynka.
Kiwa skwapliwie głową. Rozumie. Bardzo dobrze rozumie. Zawsze był mądrym dzieckiem.
- A czy wiesz, dlaczego jeszcze powinno się wytępić wszystkie szlamy?
Tym razem powolne pokręcenie głową.
- Daj rączkę.
Czterolatek ufnie wysuwa prawą dłoń. Kobieta bierze z szafki obok różdżkę i delikatnie dotyka nią jednego palca syna.
- Auć! – Chłopiec chce wyrwać rękę, ale ona na to nie pozwala. Blondynek stara się nie płakać. Nie wolno płakać. Mama często powtarzała mu, że tacy duzi chłopcy jak on nie powinni tego robić. Łzy są oznaką słabości. A on jest silny.
Na opuszku palca, w miejscu, w którym jego skóry dotknęła różdżka, pojawia się ciemnoczerwona kropeczka.
- To twoja krew, Draconie. Wspaniała, bogata, czerwona krew. Ta sama krew, która płynęła w żyłach bardzo potężnych czarnoksiężników. Ta sama, która rozchodziła się po ciele samego Merlina. Osiągnęli wiele. Ty możesz osiągnąć jeszcze więcej. Właśnie dzięki tej krwi. – Mówi wolno i cicho, trzymając dłoń chłopca w swojej tak, żeby dobrze widział czerwoną plamkę. – A teraz wyobraź sobie obrzydliwą, zieloną maź. Gęstą i cuchnącą. Coś paskudnego. Wyobraź sobie, że spływa ci po palcach.
Chłopiec krzywi się, myśląc o zgniłozielonym, okropnym płynie, rozlewającym się po jego rękach.
- Widzisz... szlamy mają właśnie taką krew. To nic, że wygląda tak, jak twoja. Nie jest taka sama. To tylko... złudzenie. W rzeczywistości po ciele tych ISTOT krąży taka maź. Szlam. To nie jest krew. Tylko wygląda jak krew. Twoja mała różdżka do zabawy też wygląda jak zwykła różdżka, którą posiadamy ja i tata, ale tak naprawdę nie mógłbyś nią nic wyczarować. Tak samo jest z tym płynem. 
- To jak... zaklęcie? To przez zaklęcie ten płyn wydaje się czerwony jak moja krew?
- Tak. Właśnie. To wszystko przez zaklęcie. Gdybyś je zdjął, zobaczyłbyś to obrzydlistwo. 
- Blee... 
- Tak, Draco. Ble. Szlamy są OBRZYDLIWE. Nie powinny żyć.
Chłopiec zawzięcie kiwa jasną główką. Kobieta różdżką ściera krew z paluszka synka i całuje go delikatnie w czoło.
- Pamiętaj, Draco. Lepiej nie zbliżać się do szlam. Lepiej ich nie dotykać. Są obrzydliwe. Obrzydliwe...


Dawno już przestał wierzyć w tę bajkę o zaczarowanej krwi. Teraz natomiast uważał, że szlamowata krew, niezależnie od tego jak wygląda, jest po prostu cuchnąca. Może być czerwona. Może być podobna do jego krwi, ale tylko z pozoru.

- Podejdź do mnie, Draco.
Potomek rodu Malfoyów pewnym krokiem podchodzi do fotela. Nie podnosi głowy. 
- Tak, Panie?
- Zdecydowałeś się do nas przyłączyć. To nie jest wcale takie proste. Musisz przejść kilka prób, aby udowodnić, że jesteś godzien tytułować się szlachetnie „śmierciożercą”. Wiesz o tym, prawda? – Ton, jakim przemawia Czarny Pan można uznać za niemal ojcowski.
- Oczywiście, Panie. I zapewniam, że spełnię każde twoje życzenie. 
- Widzę, że jesteś zdeterminowany. Tak, jak twój ojciec. To dobrze. Potrzebuję takich czarodziejów w swojej armii. 
- Dziękuję. 
- A teraz powiedz, młody Malfoyu, ile jesteś w stanie dla mnie zrobić?
- Wszystko. 
- Naprawdę wszystko? To się chwali. Czy jesteś w stanie... torturować ludzi?
- Torturować... LUDZI? – Blondyn po raz pierwszy podnosi wzrok na Lorda Voldemorta. – Wolałbym raczej zadawać ból MUGOLOM, ale jeśli taka jest twoja wola... 
Czarny Pan uśmiecha się szeroko. 
- Pierwszą próbę przeszedłeś doskonale. Masz przed sobą jeszcze cztery. 
- Zapewniam, że NIC, co będę musiał zrobić DLA CIEBIE, Panie, nie sprawi mi trudności.


Uśmiechnął się zadowolony z siebie. Wszystkie kolejne próby przeszedł równie dobrze jak pierwszą. Był z siebie naprawdę dumny. 
Niegdyś nie mógł się doczekać ukończenia szesnastu lat, żeby wreszcie móc przyłączyć się do Lorda Voldemorta. Od chwili, kiedy ojciec po raz pierwszy opowiedział mu o zasadzce na mugoli, w której uczestniczył jeszcze przed jego urodzeniem, chłopak nie marzył bardziej o niczym jak wstąpić w szeregi śmierciożerców. Chciał tam być. Chciał widzieć strach w oczach tych mugoli. Chciał się zemścić.
„Mugole...” – pomyślał z obrzydzeniem.

- Pamiętaj, synu. Mugole i szlamy to NIE LUDZIE.
Chłopiec z podziwem patrzy na wysokiego, jasnowłosego mężczyznę. 
- Mugole i szlamy nie czują normalnie. Ich cierpienie i nasze cierpienie jest nieporównywalne. My, czarodzieje czystej krwi, nie mamy prawa odczuwać bólu. Oni mają natomiast taki OBOWIĄZEK. Nie są do końca stworzeniami rozumnymi, choć próbują za takich uchodzić. Można ich raczej nazwać... ISTOTAMI, które zatrzymały się w rozwoju gdzieś pomiędzy ludźmi – inteligentną rasą – a czymś tak prymitywnym jak dżdżownica. Zostali stworzeni po to, by się nimi bawić. Oni nie czują tak jak my. Są jak natrętne owady. Kiedy je zabijasz, nie zastanawiasz się, czy odczuwają ból. Po prostu celujesz różdżką. Ale owady są mniej złożone, dlatego męczenie ich nie sprawia takiej... satysfakcji. Mugole PRZYPOMINAJĄ ludzi, dlatego patrzenie na ich ból jest o wiele bardziej pouczające niż śmierć zwykłego insekta.


Satysfakcja... 
Lubił to słowo. Ale jeszcze bardziej lubił to uczucie. Tak, jak wtedy. Wtedy, kiedy patrzył na tę mugolkę. Jego wzrok był zimny, obojętny. Było mu wszystko jedno. Według niego nie była człowiekiem, a jedynie zabawką. 
Patrzył na jej łzy. Nienawidził tego. Nienawidził, gdy mugole płakali. Nie mieli prawa tego robić. Nie powinni. To przywilej, należący tylko i wyłącznie do ludzi.

*

- Mamo, mamo, wypuść mnie! Ja już będę grzeczny! Obiecuję! Ja... nie zrobię już nic takiego!
Pomieszczenie jest małe, ciemne i obskurne. Unosi się w nim zapach stęchlizny. Zaraz ktoś wyjdzie z tego kąta. Ktoś wyjdzie na pewno. Ale kto? Czy ta kobieta, o której opowiadał tata? Mówił, że dostała Cruciatusem tyle razy, że, miotając się w drgawkach, sama urwała sobie rękę, uderzając nią o beton. Potem dłoń zwisała tylko na cienkim kawałku skóry, a wokół było pełno krwi. Mugolskiej krwi.
Czy to nie ona stoi tam, obok szczotki?
Drzwi otwierają się. Nareszcie. Światło rozjaśnia pomieszczenie i pada na zapłakaną twarz pięciolatka, który przekonuje się z ulgą, że w schowku nie ma żadnej kobiety bez ręki.
- Mówiłam, że tacy duzi chłopcy jak ty nie powinni płakać – mówi jego matka zimno. 
Blondynek szybko wyciera oczy rękawem. 
- Masz mi coś do powiedzenia?
- Tak.
- Słucham więc.
- Już nie będę.
- Mów całym zdaniem!
- Już nigdy nie będę żałował żadnego mugola.
- I...
- ...i nigdy nie przerwę ojcu zabawy.
- Jakiej ZABAWY? – ciągnie beznamiętnie kobieta.
- Już nigdy nie przerwę ojcu żadnych tortur.
- Dlaczego?
- Bo mugole nie czują.
- Bardzo dobrze. – Matka kiwa głową z zadowoleniem.
- Mamo? – zaczyna chłopiec niepewnie. – Skoro mugole nie czują, to dlaczego wrzeszczą, kiedy ojciec rzuca na nich Cruciatusa?
Westchnienie.
- Obawiam się, Draco, że jeszcze tu trochę posiedzisz.
Oczy chłopca robią się wielkie ze strachu. Nie! Chce stąd jak najszybciej wyjść! Już tu nie wytrzyma!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Nie wolno ci zadawać takich pytań! Zrozumiesz, kiedy będziesz starszy. Zostaniesz tu do czasu, aż zmądrzejesz.
Drzwi zamykają się z hukiem i pomieszczenie ponownie zalewają okrutne ciemności.
- MAMO!!! Ja wcale nie chciałem!!! Ja... nienawidzę mugoli!!! I nienawidzę szlam!!! NIENAWIDZĘ!!!


*

Podskoczył lekko na siedzeniu. Obudził się. To był okropny sen. Jedno z jego wspomnień z dzieciństwa. 
Wtedy rzeczywiście znienawidził mugoli. Znienawidził ich za wszystko, co go spotkało. Za ten ciemny schowek, którego tak się bał, za cały swój dziecięcy strach, za swoją słabość i płacz...
Teraz, na przestrzeni lat, rozumiał, że kara, którą otrzymał, była słuszna. Jako mały chłopiec nie potrafił patrzeć na ból. Teraz uodpornił się na to. Pojął, że prawdziwa siła nie polega na tym, że czegoś nie czujesz, ale na tym, że czujesz i wytrzymujesz to. Wytrzymujesz patrzenie na tych wszystkich torturowanych mugoli. Na ich łzy, których tak bardzo nie cierpisz. Nie cierpisz, bo podświadomie wiesz, że są prawdziwe i powoli burzą twój odwieczny, wewnętrzny porządek, w którym oni nie są ludźmi i nie czują czegoś takiego jak ból – nieważne czy fizyczny, czy ten gorszy, wewnętrzny.
Sen wydobył z jego pamięci coś, czego nie spodziewał się tam nigdy znaleźć. Współczucie. Zawstydził się tego. Nie można współczuć mugolom. Przypomniał sobie o swoim dzieciństwie. Był mały i słaby. Sądził, że życie to śmiech. Rozczarował się. Życie to tortury i krzyki. A skoro tortury, to wolał być tym torturującym, nie torturowanym. Zdał sobie sprawę, że właśnie dlatego przyłączył się do Czarnego Pana. I dlatego tak bardzo tego pragnął. Wcześniej był po tej drugiej stronie różdżki. Różdżki jego ojca. Teraz miał okazję odegrać się za wszystko, co go spotkało. Za to ciemne pomieszczenie i za ból. Gdzieś w środku. 
„Znasz dobrze to wewnętrzne, najgorsze cierpienie, prawda?”

„Zasłużyłem na to – pomyślał. – Zasłużyłem na zamknięcie”.

„Co za paradoks. Sądzisz, że na to zasłużyłeś, Draconie Malfoyu? Dlaczego więc odgrywasz się na mugolach za karę, którą powinieneś otrzymać?”

Patrzy beznamiętnie na własnego ojca, zwijającego się w spazmach bólu na zimnej posadzce. 
- Czy jest ci go żal, Draco? – pyta Czarny Pan, zwracając na niego swe czerwone, okrutne oczy.
- Nie, Panie. Otrzymał to, na co zasłużył.
Naprawdę tak sądzi. Jego ojciec był nieposłuszny, więc za swoją niesubordynację musi zostać ukarany. 

- Crucio!
Tym razem różdżka została wycelowana w młodego Malfoya. Krzyczy. Krzyczy tak głośno, jak tylko może. Jego ciało zamienia się w jedną wielką ranę. Nie zniesie tego!
Lord Voldemort cofa zaklęcie. Chłopak bezwładnie leży na podłodze. 
- A czy ty dostałeś to, na co zasłużyłeś?
- Tak, Panie – mówi cicho. Mówi wbrew sobie. Kłamie. Malfoy senior nie wykonał polecenia, ale on, jego syn, nie zrobił nic złego. Nic. Czarny Pan nie ma prawa go torturować. 
- Dobrze, Draco. Skoro dostałeś to, na co zasłużyłeś, zasłużyłeś również na to. 
Crucio!

Tak nie miało być. Mieli oczyścić świat z tej hołoty, zwanej szlamami i mugolami, a nie torturować LUDZI! 
Dla Lorda Voldemorta nie miało znaczenia, czy swoją różdżkę kierował na czarodzieja, czy mugola. Ważne były same tortury. Upajał się nimi. Nie miało dla niego znaczenia, czy ten, kogo torturuje, czuje, czy też nie. 
„Skąd więc wiadomo, że mugole nie czują?”
„Bo nie są ludźmi” – podpowiedział pomocnie jakiś głosik w głębi jego umysłu. 
Racja. Mugole i szlamy MOGĄ być torturowani, czarodzieje NIE.
Miał dosyć tych myśli. Miał dosyć wspomnień. Wstał i otworzył drzwi od swojego przedziału. Zobaczył swoich goryli.
- Co tak długo?
Nie oczekiwał odpowiedzi.
- Zaraz wrócę, zaczekajcie na mnie – rozkazał.
Jak zwykle pewnym, energicznym krokiem poszedł wzdłuż pociągu, a oni weszli do przedziału.
Nagle wpadł na kogoś, zwalając z nóg. Opuścił głowę i spojrzał z góry na dziewczynę.
- Uważaj jak łazisz, SZLAMO – wycedził, otrzepując szatę i wzdrygając się z obrzydzeniem. Przypomniał sobie mimowolnie o zielonej, cuchnącej mazi.
W oczach Hermiony zaświtały łzy, chociaż było widać, że za wszelką cenę próbuje je powstrzymać. 
I tylko taka jedna myśl przemknęła mu wtedy ukradkiem przez głowę wśród mnóstwa innych. Myśl, że ona też odczuwa, tak samo jak on. Że też czasem cierpi. Że to, co powiedział, musiało ją zaboleć. W środku. Tym tępym bólem, który tak dobrze znał. Tym najgorszym bólem.
„Bezsens – skarcił się za to. – Przecież to szlama”.

...Lepiej nie zbliżać się do szlam. Lepiej ich nie dotykać. Są obrzydliwe...
...Mugole i szlamy to NIE LUDZIE...
...Mugole i szlamy nie czują normalnie...
...Ale... Skoro mugole nie czują, to dlaczego wrzeszczą, kiedy ojciec rzuca na nich Cruciatusa?...


Nienawidzę mugoli!!! I nienawidzę szlam!!! NIENAWIDZĘ!!!

Uniósł wysoko głowę i przywołał na twarz swój zwykły, kpiący uśmieszek. 
„To ja jestem Draco Malfoy. To ja. I NIENAWIDZĘ cię”. 
Poszedł dalej. Dumny, pewny siebie, doskonały...
Otworzył okno. Wiatr zmierzwił jego prawie białe włosy. 
Doskonały... Jak jego nienawiść. Nienawiść widoczna w szarych, okrutnych oczach, którymi oglądał świat. Świat tak bardzo podobny do niego. Tak samo nienawistny.

*

Jak można tak nienawidzić? Przecież nienawiść jest czymś niewytłumaczalnym. Nienawiści nie można w żaden sposób uzasadnić. 
Nie można...
...PRAWDA?...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nienawiść do Polski i Polaków
PiS wypowiada wojnę koniec z mową nienawiści
Nienawidze poniedziałków
Papiestwo i Narodziny Nienawiści Polsko Rosyjskiej, czyli Jeszcze o Latach10 –12 i o Kontrreformac
37 Marzec 68 Ocal mnie od nienawiści Mój marzec 68
Miłość, W kręgu miłości i nienawiści - o bohaterach literackich, których rozumiem, podziwiam, oskarż
Gruby cham z martwicą wątroby; Rosjanie ich nienawidzą
1361 7 me niebo nienawiści Lady Pank
CZY TRZEBA NIENAWIDZIEĆ SWOICH RODZICÓW BY BYĆ UCZNIEM JEZUSA(1)
52 powody, dla ktorych nienawidze ojca
nienawidze poniedzialkow
nienawidze poniedzialkow
nienawiść do zachodu
16A, " W kręgu miłości i nienawiści - o bohaterach literackich, których rozumiem, podziwiam, os
Mowa nienawi Ťci i ksenofobia
75 ZORGANIZOWANA NIENAWIŚĆ
2. Miejcie w nienawiści zło a miłujcie dobro, Prorocy Starego Testamentu mowia do nas
Manewr ruszania z miejsca statku z silnikiem nienawrotnym i, Akademia Morska -materiały mechaniczne,
Ogólna nienawiść do okupanta, szkoła

więcej podobnych podstron