Źródło1 10

Tytuł: Źródło

Tytuł oryginału: The Source

Autorka: Luckyducky7

Tłumaczyła: Luthien

Zgoda autorki: JEST!

Za korektę serdecznie dziękuję Asience.

Luckyducky, thanks for your blessing! I wish you could enjoy and like it!

Źródło

1

Draco Malfoy siedział przy stole Slytherinu i wpatrywał się w niezrównanego Chłopca, Który Przeżył. Na jego arystokratycznej twarzy malowała się drwina, a z przeszywających, szarych oczu wyzierał chłód.

Głupi Potter! Bezczelny, grozić mi – Malfoyowi! Poczekaj tylko, niech cię dorwę. Jak śmiał zmusić mnie, abym przyrzekł, że…

Ślizgon otrząsnął się z myśli, gdyż Lisa Hutchins, Krukonka z szóstego roku, otoczyła go ramieniem.

– Draco! Tęskniłeś? Bo ja bardzo.

Pochyliła się i pocałowała go w policzek, wzmacniając jeszcze uścisk.

– Lisa, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie całowała mnie przy innych? Poza tym nie brakowało mi ciebie. A teraz z łaski swojej, zabierz tę rękę ze mnie – odrzekł chłodno chłopak.

Obrzucił ją swoim słynnym, kamiennym spojrzeniem. Lisa zabrała rękę i popatrzyła na niego błagającym wzrokiem.

– Ale Draco, w zeszłym tygodniu powiedziałeś… Byłam taka szczęśliwa… Myślałam, że mnie kochasz i my…

– Hutchins, naprawdę jesteś taka tępa, czy tylko na taką wyglądasz? Nigdy nic nie powiedziałem. To ty doszłaś do złych wniosków. Teraz odjedź, proszę. Mam mdłości na twój widok – oświadczył Ślizgon, przeciągając samogłoski.

Krukonka wybuchła płaczem i biegiem opuściła Wielką Salę. Kolejne serce złamane przez Draco Malfoya.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

W międzyczasie, po drugiej stronie Sali, siedział Harry Potter z przyjaciółmi – Hermioną Granger, Ronaldem Weasleyem i jego młodszą siostrą Ginny.

– Dalej, Harry – jęczał Ron. – Czemu Malfoy wciąż tu jest? Wiem, że wiesz.

– Ron, na litość boską – odezwała się Hermiona. – Zostaw Harry’ego w spokoju. Jestem pewna, że ma już dość twojego marudzenia. Szczególnie, że dręczysz go od dwóch tygodni.

– Jak Harry mi powie, to przestanę – zripostował Ron.

– Czemu nie możesz już teraz? – spytała zirytowana Hermiona.

– To dość zaskakujące, że ty też nie pragniesz poznać szczegółów, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze chcesz wszystko wiedzieć.

– Nie chcę zawsze wszystkiego wiedzieć! – broniła się dziewczyna.

– Pewnie, że nie – odparował Ron sarkastycznie, wywracając przy tym oczami.

– Hej! – okrzyk Harry’ego wybił się ponad ich podniesione głosy, tak że natychmiast przestali na siebie wrzeszczeć. Harry obrócił się twarzą do przyjaciela i otoczył go ramieniem. – Przykro mi, ale złożyłem czarodziejską przysięgę, że nie ujawnię, co się wydarzyło. Inaczej wyłysieję przed dwudziestką, oślepnę przed trzydziestką, ogłuchnę przed czterdziestką, nogi odpadną mi przed pięćdziesiątką i będę wymiotował ślimakami aż do śmierci w wieku sześćdziesięciu lat.

Przy ostatnim symptomie Ron wzdrygnął się.

– O, cholera. To jest najgorsza przysięga, o jakiej słyszałem. Dobrze Harry, nie musisz mi mówić, a ja przestanę cię nagabywać.

– Nareszcie – Hermiona odetchnęła z ulgą. – Nie będę musiała cały czas słuchać twojego głosu.

– Ej, mnóstwo ludzi ustawia się w kolejce, żeby tylko usłyszeć mój śliczny, czarujący i hipnotyzujący głos – chwalił się ironicznie rudowłosy chłopak.

Cała trójka wybuchła śmiechem. Przestali chichotać dopiero, kiedy spostrzegli poruszenie przy stole Slytherinu. Śledzili wzrokiem dziewczynę, która wybiegła z Wielkiej Sali zalana łzami.

– Co, do jasnej cholery, tam zaszło? – zawołał Ron.

– Pójdę zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku.

Trójka przyjaciół zwróciła głowy w stronę Ginny. Całkowicie zapomnieli, że tam siedzi i gdyby nie wyrzekła słowa, nie zauważyliby jej. Dziewczyna wstała i ruszyła na poszukiwania Krukonki ze złamanym sercem.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Po odejściu Lisy Hutchins Draco zaczął jeść śniadanie. Nie obchodziło go, gdzie poszła lub jak się czuje. Po jego lewej stronie siedzieli Crabbe i Goyle, a po prawej Blaise Zabini. Blaise patrzyła na jasnoróżowy pergamin i chichotała.

– Co jest takiego śmiesznego? – zapytał Draco, nawet nie zaszczycając ją spojrzeniem.

– Cóż, Malfoy, wydaje mi się, że znalazłam lekarstwo na naszą nudę. Zabieranie punktów innym domom, jak to brzmi dla ciebie?

– Mów dalej. – Odpowiedział Draco swoim zwykłym niedbałym tonem. W tym roku był Prefektem Naczelnym, więc miał prawo zabierać punkty innym uczniom i nie mógł się doczekać, kiedy użyje tego przywileju.

– Znalazłam się w posiadaniu informacji, że kilku Puchonów i Krukonów z szóstego roku, co tydzień spotyka się po zmroku na partyjce pokera w jednej z klas. Wspaniała okazja, by okazać trochę władzy, czyż nie? – oznajmiła z uśmiechem.

– Niezły pomysł Zabini, ale gdzie się tego dowiedziałaś? Skąd mam wiedzieć, że to pewne? Mam lepsze rzeczy do robienia, niż wałęsanie się po szkole w poszukiwaniu nieistniejących zebrań.

Blaise podniosła różowy pergaminu i pomachała mu nim przed nosem.

– Och, to zdecydowanie wiarygodna informacja. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodło.

Draco chwycił pergamin i przyjrzał się mu z zainteresowaniem.

Drugie piętro, pracownia 213

Co środę.

Po północy – hazard.

Krukoni: Jane Booty, Kit Lengly i Jason Heroning.

Puchoni: Bobby Smith, Silvia Oldfield i Megan Hadger.

Potwierdzono.

– Co to jest? I przez kogo to jest potwierdzone? – spytał.

Wyrywając mu pergamin, dziewczyna obróciła się w jego kierunku.

– Stąd mam tą informację, a to – wskazała dziwne „Ź” na dole strony – jest znak. Symbolizuje Źródło.

– Źródło? Co to jest?

– Raczej kto to jest.

Ślizgon rzucił Blaise spojrzenie mówiące o–czym–ty–pleciesz.

– Wiem tylko, że to ktoś, kto sprzedaje informacje za pieniądze. Cokolwiek chcesz wiedzieć, o kimkolwiek w Hogwarcie – on może ci powiedzieć. Musisz jedynie zapłacić odpowiednią cenę.

Draco Malfoy uśmiechnął się z zadowoleniem. W jego głowie szybko narodził się plan. Czas odpłacić się Potterowi.

– Więc Blaise, możesz umówić mnie z tym Źródłem?

Ślizgonka uniosła brew, gdy usłyszała swoje imię w jego ustach.

– Dlaczego, Draco? Planujesz wygrzebać na kogoś jakieś brudy? – odparła ponętnym głosem.

– Można to tak określić – stwierdził chłopak z cynicznym uśmiechem. Spojrzeli na siebie ze zrozumieniem, po czym Blaise nachyliła się i zaczęła szeptać mu coś do ucha.

2

Było już późno w nocy, gdy Draco patrolował korytarze, jak na porządnego Prefekta Naczelnego przystało. Jednak inni nie wiedzieli wszystkiego, a mianowicie tego, że Draco tak naprawdę szukał zemsty.

Dobra. Według słów Zabini to powinno być gdzieś tutaj.

Aby kupić informacje od Źródła, musisz iść na opuszczony korytarz na drugim piętrze i wejść do pierwszego pokoju po prawej. Napisz na kawałku pergaminu, co chcesz wiedzieć i o kim, a następnie podpisz go imieniem i nazwiskiem oraz nazwą domu, do którego należysz. Idź tam dziś o północy, ale wpierw upewnij się, że jesteś sam. Skontaktuję się z nim w twoim imieniu, żeby mógł się z tobą spotkać i wyjaśnić ci zasady.

Spotkać się ze mną i wyjaśnić mi zasady? On myśli, że kim niby jest? Jakimś ojcem chrzestnym zbrodni czy co?

Draco dotarł do opuszczonego korytarza.

Tonął on w mroku, a jedynym źródłem światła była pochodnia umiejscowiona przy wejściu. Niemniej jednak dla Draco było wystarczająco jasno, aby dojrzeć to, czego szukał. Chłopak wkroczył do pokoju i rozejrzał się wokoło. Ściany okrągłego pomieszczenia o rozmiarach klasy pokrywały szczelnie rysunki, które najwyraźniej zostały zaprojektowane specjalnie do tej komnaty, ponieważ były zaokrąglone tak, że idealnie pasowały do murów. Dokładnie na przeciwko drzwi, którymi wszedł Ślizgon, znajdowały się drugie drzwi, a przed nimi stało biurko z dwoma krzesłami.

Owe drugie drzwi zaskrzypiały i do pomieszczenia wślizgnęła się postać odziana w ciemne, długie szaty, okrywające ją od stóp do głów. Na głowie miała kaptur, który kładł się cieniem na twarz, więc trudno było odgadnąć, kim jest. Jednak kiedy tajemniczy osobnik poniósł wzrok, Draco spostrzegł, że ów ma na twarzy maskę, odsłaniającą jedynie usta i intensywnie brązowe oczy.

– Proszę usiąść, panie Malfoy – oznajmił.

Sam usiadł na krześle za biurkiem, a Draco podążył za jego przykładem. Jego głos był głęboki i szorstki, jakby należał do dojrzałego mężczyzny.

– Zabini zawiadomiła mnie, że jesteś zainteresowany jedną z moich usług. Zwykle nie spotykam się oko w oko z moimi klientami, aby dokonać targu, ale lubię poznawać nowych, potencjalnych kupców.

Ślizgon odchylił się na swoim krześle i założył ręce na piersi. Ironiczny uśmiech zagościł na jego twarzy.

– Zabini mówiła, że będziesz chciał wyjaśnić mi zasady.

– Ach, tak. Musi pan zrozumieć, panie Malfoy, że różne typy informacji mają odpowiednie ceny, a im większy to sekret, tym więcej będzie kosztowało pozyskanie go. To również zależy od tego, o kim chcesz się czegoś dowiedzieć. Każdy ma swoją własną cenę, w zależności od stopnia trudności.

– Dobrze – odparł niedbale.

Tajemniczy mężczyzna podsunął mu kawałek pergaminu, po czym wstał. Widząc to, Draco też powstał i śledził wzrokiem ruchy mężczyzny, który zbliżył się do szafki.

– Możesz zostawić informację, którą potrzebujesz na kawałku pergaminu razem z nazwiskiem i domem, do którego należysz, a potem włożyć ją do szuflady łącznie z zapłatą. Moją odpowiedź wyślę ci sową.

Zanim jasnowłosy chłopak zdążył wyrzec choć słowo, ciemna postać odwróciła się i zniknęła za drzwiami.

– Dobranoc, panie Malfoy – powiedział mężczyzna na odchodnym.

Draco stał nieruchomo przed szufladą. Wyciągnął z kieszeni zwitek pergaminu, wysunął szufladę i zostawił w niej kartkę razem z dziesięcioma galeonami. Następnie opuścił pokój i udał się do dormitorium.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Ginny siedziała przy biurku w dormitorium, które dzieliła z czterema innymi Gryfonkami i gapiła się na pokaźny plik papierów.

– Hej, czemu jeszcze nie śpisz?

Hermiona Granger stanęła przy niej i położyła jej dłoń na ramieniu.

– Cześć, po prostu nie jestem zmęczona – odpowiedziała.

Hermiona spostrzegła czarny, aksamitny worek i wskazała na niego.

– Zapłacono ci właśnie?

– No – potwierdziła szczęśliwa.

– Może wybierzemy się do Hogsmeade w ten weekend i pójdziemy na zakupy – zasugerowała Hermiona z nadzieją.

– Nie, chyba zostanę tutaj. Mam mnóstwo pracy domowej i do tego wiele materiałów do korekty – powiedziała Ginny, a jej głos zabrzmiał przepraszająco.

Hermiona westchnęła.

– Odkąd dostałaś tę pracę w wydawnictwie, prawie cię nie widujemy. Powinnaś trochę odpocząć albo po prostu rzucić to. Wyglądasz na zestresowaną.

Na twarzy Gryfonki malowało się autentyczne zmartwienie.

Łatwo ci mówić, jak nie jesteś biedna. Nie musiałaś nosić używanych ciuchów i przez całe życie być wyśmiewana przez innych.

– Nie martw się – uspokoiła przyjaciółkę Ginny. – Wszystko w porządku. Naprawdę potrzebuję tej pracy. Jestem w tym dobra, a oni nieźle płacą. Nie mam nic przeciwko ciągłemu zostawaniu w zamku.

– Dobrze – powiedziała ze smutkiem Hermiona. – Dobranoc.

– Dobranoc – rzekła Ginny na pożegnanie.

Gdy przyjaciółka opuściła dormitorium, Ginny wsunęła wszystkie papiery do szuflady i wyjęła z niej czerwoną, oprawioną w skórę książkę ze złotym „H” na okładce. Miała wiele pracy przed sobą.

3

Draco leżał na łóżku w swoim dormitorium. Pozostały tylko cztery godziny do śniadania, lecz nie mógł zasnąć. Zamiast tego przeglądał pergamin, który dostał od Źródła.

1 sykl za pytanie

1 galeon za podstawowy raport

2 galeony za pełny raport

Specjalne żądania będą negocjowane ze Źródłem.

Ślizgoni: 3 sykle dodatkowo

Gryfoni: 2 sykle dodatkowo

Puchoni i Krukoni: 1 sykl dodatkowo

Zasady:

1) Gdy zostaniesz przyłapany i zapytany o to, skąd pozyskałeś informację, nie możesz zdradzić imienia Źródła.

2) Pełna zapłata musi zostać dokonana (czyli umieszczona w szufladzie Pytań i oznaczona) w ciągu trzech dni od złożenia zapytania, w innym razie umowa zostanie anulowana, a poprzednia wpłata nie będzie zwracana.

3)Źródło nie odpowiada za żadne niespodziewanie zmiany dotyczące przekazywanej informacji po wysłaniu sowy do klienta.

4) Jeśli Źródło nie będzie w stanie uzyskać żądanej informacji w przeciągu 14 dni lub jeśli nie będzie w stanie dostarczyć jej z jakiejkolwiek innej przyczyny, zwróci klientowi podwójną stawkę za zapytanie.

5) Specjalne żądania powinny być umieszczone w szufladzie Pytań, a wówczas Źródło osobiście skontaktuje się z klientem.

Złamanie którejkolwiek z powyższych zasad spowoduje, iż twoje najmroczniejsze sekrety zostaną ujawnione całej szkole! Dostałeś OSTRZEŻENIE!

List kończył się dziwacznym symbolem „Ź”. Draco nie potrafił przestać rozmyślać nad tym, kim też to tajemnicze Źródło jest.

Ciekawe, czy będzie potrafiło znaleźć informację, której potrzebuję? Jeśli jest tak dobry, jak twierdziła Zabini , to nie powinno stanowić dla niego problemu.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Ginny była spóźniona na zajęcia, więc pędziła korytarzem tak szybko, jak mogła. Niestety, nie była w stanie nic poradzić na to, że uczniowie siódmego roku mieli w tym momencie wolne i blokowali całe przejście. Nie tylko zaspała i straciła śniadanie, przez co była przeraźliwie głodna, ale z pewnością dostanie jeszcze szlaban od Snape’a za spóźnienie.

Minęła róg korytarza zbyt szybko, toteż ze sterty książek, które trzymała, wypadło opakowanie z piórami i potoczyło się po podłożu, aż w końcu wylądowało między dwoma parami stóp. Zerknęła w górę i ujrzała nikogo innego, tylko Pansy Parkinson wraz z Garretem Closterem, obściskujących się pośrodku przejścia, niebezpiecznie blisko opakowania, które zawierało jej pióra.

Świetnie. Tylko tego mi brakowało, czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy?– Pomyślała gorzko.

Skierowała się ostrożnie w kierunku pary, mocno przyciskając książki do siebie.

– Ach, przepraszam – wyszeptała, ale nie usłyszeli jej, bądź zignorowali, więc spróbowała ponownie.

– Przepraszam – odezwała się głośniej, jednak para nie zwracała na nią w ogóle uwagi. Uklękła więc i spróbowała odzyskać pióra spomiędzy ich stóp, lecz zamiast tego nadepnięto jej na dłoń. Nie krzyknęła ani nie jęknęła z bólu. Szybko jednak zabrała rękę z powrotem i zaczęła sobie ją rozcierać.

TRZASK.

Ginny natychmiast przestała masować sobie rękę i skierowała spojrzenie na podłogę przed nią, gdzie leżały połamane pióra. Jej pierwszą reakcją był szok, który szybko przerodził się w gniew. Z całych sił starała się nie poddać mu. Te pióra dostała od Charliego. To była nagroda za przyjęcie jej na praktyki uzdrowicielskie w Hogwarcie. Podniosła się z kolan tak szybko, że zaskoczyła tym całkowicie Pansy i jej chłopaka. Wściekłość zawładnęła nią.

– Może wy dwoje pomyślelibyście, iż obściskiwanie się w łazience prefektów każdej nocy powinno wystarczyć, by mieć na tyle przyzwoitości i nie robić tego na ŚRODKU KORYTARZA!!

Ginny zaczęła krzyczeć z całych sił tak głośno, że Pansy i Garret stali niemi i sparaliżowani. Korzystając z ich zdziwienia, szybko opadła na kolana, pozbierała połamane pióra, a następnie przepchnęła się obok pary.

– Może byście uwolnili nas wszystkich od swojego odrażającego zachowania i znaleźli sobie jakiś pokój, skoro jesteście tak zdesperowani! – Zawołała przez ramię, nim przetoczyła się jak burza przez korytarz i zniknęła za rogiem, pragnąc dotrzeć do pracowni eliksirów tak szybko jak było to możliwe.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Wredny Snape! Dał mi szlaban na cały tydzień i zabrał Gryffindorowi pięćdziesiąt punktów za samo spóźnienie.

Ginny dostała tydzień kary za dziesięciominutowe spóźnienie się na zajęcia. Jej zadaniem było sprzątanie pracowni eliksirów każdego dnia po ostatniej lekcji. Kiedy szorowała zaciekle pulpity, rozległo się pukanie. Snape podszedł do drzwi i szarpnął je, a zza nich wyłonił się Draco Malfoy.

– Ach, pan Malfoy. Ingrediencje, które potrzebujesz są na zapleczu. Podczas gdy tu będziesz, proszę abyś przypilnował pannę Weasley, do czasu aż nie wyczyści wszystkich ławek, potem może już iść. Mam ważniejsze rzeczy na głowie.

Draco skinął głową i wymamrotał:

– Tak, proszę pana.

Snape opuścił pomieszczenie, zostawiając Ginny z jej obowiązkami, a Ślizgona z czymkolwiek, co miał zrobić.

Dziewczyna kontynuowała czyszczenie blatów, nie zwracając uwagi na Draco. Im szybciej to skończy, tym szybciej będzie mogła odejść. Ale wtedy on po prostu musiał zacząć jej ubliżać.

– Gee Weasley, nie wiedziałem, że potrafisz być taka gwałtowna.

Draco pochylał się nad jednym z wyczyszczonych stolików, obserwując Gryfonkę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Miał na sobie starannie wyprasowaną, cienką szatę roboczą i błyszczące, czarne buty. Włosy, potraktowane żelem, zaczesał do tyłu. Ginny była jego całkowitym przeciwieństwem: stara, wyświechtana szata, znoszone obuwie i włosy ułożone w nieporządny kok na czubku głowy, podczas gdy pozostałe kosmyki opadały jej na ramiona.

Ona nawet na niego nie zerknęła, tylko kontynuowała swą pracę.

Draco najwyraźniej uznał za swoją powinność drażnienie młodej Weasleyówny i nie zamierzał odpuścić.

– Wiesz, to bardzo zaskakujące, iż będąc tak biedną, mogłaś sobie pozwolić na kupno tak osobistych informacji o Pansy.

Ślizgon czekał na reakcję. Ginny spojrzała w końcu bez wyrazu w jego srebrno–szare oczy, po czym pośpiesznie wróciła do sprzątania.

Draco wyprostował się i bez pośpiechu zrobił kilka kroków w jej stronę.

– Taki szczegół z życia prywatnego Pansy musiał przecież kosztować fortunę. Zastanawia mnie, Weasley, skąd wytrzasnęłaś tyle forsy?

Pochylił się nad ławką, którą właśnie czyściła i spróbował jej zajrzeć w oczy, ale ona nie przestawała wycierać blatu. Nie podniosła wzroku, więc Draco wyprostował się i włożył ręce do kieszeni.

– Co zrobiłaś, Weasley? Sprzedałaś jednego z twoich zbyt wielu braci jako niewolnika?

Dość. Położę kres temu najgorszemu dniu w moim życiu, pomyślała Ginny.

Rzuciła ścierkę na stolik i obróciła się, aby spojrzeć na Draco. Chłopak dostrzegł błysk czerwieni w jej brązowych oczach. Bingo, pomyślał.

– Skąd ta pewność, Malfoy, że musiałam kupić tę informację?

Wzięła się pod boki i zadarła wysoko głowę. Nie była dużo niższa od Ślizgona, gdyż sięgała mu do brwi, więc nie musiała zbytnio podnosić wzroku, by spojrzeć mu w oczy.

– Więc przypuszczam, iż masz tendencje do podglądania innych. Czerpiesz z tego przyjemność, co, Weasley?

– Nie muszę ci się tłumaczyć, Malfoy.

Ginny chwyciła swoją torbę i wybiegła z pracowni eliksirów, pozostawiając za sobą złośliwie uśmiechającego się chłopaka.

Ach, ta przyjemność z denerwowania Weasleyów.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Kiedy Draco dotarł do swojego pokoju Prefekta Naczelnego, na biurku znalazł różowy pergamin. Szybko, pomyślał. Pośpiesznie otwarł list i przeczytał.

Harry Potter nie boi się niczego.

Potwierdzono.

– CO!? – Krzyknął zdumiony Draco.

4

Tej nocy Draco stąpał ciężko, idąc korytarzem, nie przejmując się hałasem, jaki robił. Gdy dotarł do celu swojej wędrówki, otworzył z rozmachem drzwi i zatrzasnął je za sobą.

Źródło siedział przy biurku, kartkując pergaminy i przy okazji podliczając pieniądze. Był ubrany w swoje zwykłe, długie, czarne szaty i maskę.

Draco podszedł do biurka i cisnął na nie różowy pergamin, który otrzymał tego ranka.

– Zapłaciłem panu dziesięć galeonów, aby się dowiedzieć, czego najbardziej obawia się Harry Potter i oczekuję właściwej odpowiedzi.

Zamaskowany człowiek podniósł wzrok na stojącego przed nim chłopaka i uśmiechnął się.

– To jest właściwa odpowiedź. Harry Potter naprawdę nie lęka się niczego.

Draco opadł na krzesło i założył ręce na piersi.

– Bzdura. Każdy się czegoś boi! Nie przyjmuję do wiadomości, że Potter nie obawia się choć jednej rzeczy.

– Ma pan rację, panie Malfoy, pan Potter lękał się czegoś, ale ta rzecz została zniszczona, co czyni go wolnym od jakiejkolwiek trwogi. Z wyjątkiem jednego, ale dla mnie to bardziej nerwowość niż strach.

– Nie obchodzi mnie, czy to strach czy nerwowość. Zapłaciłem panu za informację, więc powiedz mi, czego się boi!?

Źródło wyprostował się na krześle i rzucił w stronę Draco sakiewkę. Zawartość zabrzęczała, a Ślizgon spojrzał na nią pytająco.

– Co to? – zapytał.

– Twoja reszta. Dziesięć galeonów to za dużo za tę informację.

Ta informacja nie jest warta nawet sykla. A Zabini twierdziła, że jest pan dobry w tym, co robi i godny zaufania. Stek bzdur. Przy okazji, mam zamiar to rozgłosić, aby już nikt się do pana nie zgłosił, choćby pan wiedział, gdzie znajduje się Pięć Świętych Przejść.

Draco spojrzał z wyższością. Rozluźniony siedział na krześle z twarzą bez wyrazu, jedynie z uśmieszkiem błąkającym się w prawym kąciku ust. Błysk stali w szarych oczach dopełniał ten wyniosły wygląd.

– Teraz musi mi pan powiedzieć.

– Nie boję się ciebie, Malfoy – odparł mężczyzna.

Uśmieszek Draco zmienił się nagle w grymas. Nie tego oczekiwał.

– Możesz rozsiewać plotki, jakie tylko chcesz, a to i tak nie będzie miało znaczenia, bo jestem w Hogwarcie jedyną osobą, która może dać uczniom to, czego pragną.

– Zamknij się – warknął Ślizgon. – Co jest takiego wspaniałego w poznawaniu tajemnic innych i sprzedawaniu ich uczniom, aby mogli sobie robić nawzajem głupie żarty? Jesteś zwyczajnym idiotą. Nie masz pojęcia, co tak naprawdę dzieje się w tej szkole.

Źródło położył łokcie na blacie biurka i oparł podbródek o dłonie.

– Masz na myśli to, że nie wiem o tym, jak Dumbledore, pan Potter i ty walczyliście w Komnacie Tajemnic z Voldemortem i Śmierciożercami miesiąc temu?

Draco był zaskoczony. Patrzył się na zamaskowanego mężczyznę z otwartymi ustami, nie wiedząc, co odrzec.

Skąd on wie? Jedyni ludzie, którzy tam wtedy byli to Dumbledore, Potter, kilku członków Zakonu i ja. Potter mu powiedział czy jest kimś z Zakonu?

Źródło zabrał łokcie z biurka, oparł się plecami o krzesło i wyszczerzył zęby.

– Czyżbym nie był tak żałosny, jak myślałeś?

– Skąd…

Draco nie dostał szansy, aby dokończyć pytanie, gdyż z drugiej strony drzwi nadbiegły do nich odgłosy drapania. Ktoś lub coś było na zewnątrz.

Mężczyzna zerwał się z krzesła i spojrzał w kierunku, z którego dochodziły dziwne dźwięki.

– To Pani Norris. Wkrótce zjawi się tu Filch.

Zgarnął wszystkie pergaminy i monety z biurka do czarnej torby. Odwrócił się i skierował do wyjścia z tyłu komnaty. Draco wstał i pobiegł za nim. Źródło nacisnął klamkę, przekroczył próg, a Ślizgon ledwo zdążył zrobić to samo, zanim drzwi się zatrzasnęły.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Pokój, do którego weszli był ciemny i wąski. Mała świeczka na szafce była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Draco znajdował się dokładnie przed Źródłem, co w tak ciasnym pokoju nie pozostawiało wiele przestrzeni między nimi.

Poruszył się, aby przyjąć wygodniejszą pozycję, ale powstrzymała go dłoń na jego piersi.

– Nie ruszaj się – wyszeptał Źródło.

Draco znieruchomiał i wykorzystał szansę, aby bliżej przyjrzeć się zamaskowanemu człowiekowi. Ten wciąż miał na sobie maskę, która przykrywała mu twarz do koniuszka nosa. Dwie dziury ukazywały brązowe oczy. Widoczne były także małe, czerwone usta. Chłopak zjechał wzrokiem w dół na szatę, która z powodu pośpiechu, jaki im towarzyszył, gdy uciekali do bocznej komnaty, rozluźniła się i ujawniła…

Podkolanówki i szara spódniczka?

Uniósł głowę i przyjrzał się mężczyźnie znowu, ale tym razem w innym świetle. Ona spoglądała na drzwi, wyciągając szyję, aby usłyszeć, co działo się w pokoju obok.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Po drugiej stronie drzwi Filch wkroczył do komnaty i rozglądał się podejrzliwie.

– Kochana, znalazłaś kogoś? – zwrócił się do swojej kotki.

Miau.

– Nikogo tu nie ma. Nikt tu już nie zagląda.

Miau.

Pani Norris otarła się o nogę woźnego i zaczęła krążyć wokół niego.

– Chodź. Pójdziemy patrolować inną część zamku.

Filch wygonił kotkę z pokoju i ruszył za nią.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Słysząc, że Filch i pani Norris odchodzą, Źródło pozwoliła sobie na westchnienie ulgi. Spostrzegła swoją dłoń na klatce piersiowej Draco i szybko ją cofnęła. Ich oczy spotkały się i Draco uśmiechnął się złośliwie.

– Jesteś dziewczyną.

5

Przez ułamek sekundy jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, ale zaraz wygładziła szatę i opanowanym głosem odparła:

– I co z tego?

Stało się jasne, że jej głos został zmieniony zaklęciem. Głęboki, szorstki głos mężczyzny, dobiegający od tak młodej dziewczyny, brzmiał naprawdę dziwnie w mniemaniu Ślizgona. Zdecydowanie nie czynił jej zbyt kobiecą.

Ciekawe, jak wygląda? Skoro pachnie naprawdę przyjemnie.

Draco nachylił się nad Źródłem, tak że jego usta niemal dotykały jej ucha i wyszeptał w bardzo zmysłowy sposób:

– Tylko tyle, że to bardzo sprzyjający fakt.

Palcem wolnej ręki obrysował linię jej szczęki. Uśmiechnął się, gdy usłyszał, jak gwałtownie wciąga powietrze.

Odepchnęła go raptownie i uciekła na tyły komnaty, gdzie znajdowały się kolejne drzwi. Otworzyła je i wybiegła na zewnątrz, ścigana przez Draco. Tak błyskawicznie pędziła w dół spiralnych schodów, że chłopak ledwo dotrzymywał jej kroku.

Na Merlina – szybka jest.

Gdy koniec jej płaszcza znikł mu z pola widzenia, Ślizgon spróbował przyspieszyć, aby ją doścignąć. Kiedy dotarł do rozwidlenia dróg, zatrzymał się, by spojrzeć w lewo i w prawo. Którędy poszła?

Usłyszawszy hałas dochodzący z prawej strony, pobiegł w kierunku dźwięku. Mijając róg korytarza, wpadł prosto na Filcha i jego kotkę. Woźny podniósł latarnię i popatrzył na Draco z pogardą.

– Co tu robisz o tak późnej porze? Muszę zameldować to opiekunowi twojego domu, aby mógł cię ukarać. Może nawet przywrócono by do użytku komnatę tortur.

Draco pośpiesznie uspokoił się i wyprostował.

– Tak się złożyło, że jestem Prefektem Naczelnym i mam prawo patrolować w nocy korytarze – stwierdził z wyższością.

Odsunął mężczyznę z drogi i skierował się do swojego dormitorium. Głupi Filch, pomyślał.

W międzyczasie postać ukryta w cieniu pędziła do jednej z wież.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Draco zakradał się do sekretnego pokoju każdej nocy, przez kolejne trzy dni, ale nigdy nie natknął się tam na Źródło. Był zdeterminowany, by poznać prawdę o jej tożsamości.

Miała na sobie szkolny mundurek, więc musi być jedną z uczennic. Poza tym to dziewczyna, więc połowa zbiorowości odpada już na wstępie. Co jeszcze o niej wiem?

– Panie Malfoy!

Poderwał gwałtownie głowę, aby popatrzeć na profesora Snape’a.

– Twój eliksir kipi i rozlewa się po wszystkich kątach.

Spojrzał na swój zniszczony wywar i spróbował powstrzymać go od całkowitego wylania. Bałagan był na tyle duży, że Snape nie znalazł wymówki, aby nie odebrać punktów Slytherinowi i nie dać mu szlabanu.

– Slytherin traci dziesięć punktów, a ty masz szlaban po zajęciach.

Zadzwonił dzwonek, oznajmiając koniec lekcji. Draco musiał zostać, aby posprzątać. Rozległo się pukanie i do środka weszła Ginny. Zbliżyła się do katedry, po czym zwróciła do Snape’a:

– Panie profesorze – odezwała się, czekając, aż wyznaczy jej zadanie.

– Panna Weasley. Musisz dziś wyczyścić tamten bałagan. – Wskazał na porozlewany eliksir Ślizgona. – A jak skończysz, opatrzysz też na nowo etykietkami wszystkie ingrediencje na tamtej półce.

Ginny zerknęła na gablotę, gdzie ujrzała różnej wielkości słoje pełne wijących się robaków.

Snape powstał i skierował się do wyjścia.

– Panie Malfoy, twoja kara będzie polegać na pilnowaniu panny Weasley, dopóki nie skończy pracy – oznajmił i opuścił klasę, zatrzaskując drzwi.

– Więc? Na co czekasz, Weasley? Do pracy.

Draco przeniósł się na inne krzesło, aby się odprężyć i pomyśleć.

Ginny zakasała rękawy. Poszła po wiadro i szmatę.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Skończyła wycieranie rozlanego eliksiru godzinę temu i etykietowała właśnie słoiki, wewnątrz których roiło się od ślimaków, robaków i różnego rodzaju insektów. Za każdym razem, gdy podnosiła kolejny pojemnik, marszczyła nos ze wstrętem. Zostało jej jedynie kilka słojów, kiedy Draco przemówił:

– Skończyłaś już? Mam lepsze rzeczy do robienia, wiesz?

Dziewczyna nie zwracała na niego uwagi i dalej wypisywała poszczególne składniki na etykietkach.

Ślizgon podniósł się z krzesła i podszedł do niej.

– Pośpiesz się. Ile czasu może zająć opisanie kilku słojów?

Ginny zaczynała się irytować.

– Więc czemu ty się tym nie zajmiesz, Malfoy?

– Nigdy nie zbliżę się do czegoś tak odrażającego.

Zmarszczył nos, a na jego twarzy pojawił się grymas.

– Co jest, Malfoy? Boisz się małego ślimaka?

Gryfonka uniosła jednego ze ślimaków i pomachała nim Malfoyowi przed nosem.

Draco odsunął się, wyglądał na wytrąconego z równowagi.

– Tylko taka Łasica jak ty, dotknęłaby takiej obślizgłej rzeczy!

Teraz Ginny naprawdę się wściekła. Oduczę go znieważania mnie. Rzuciła ślimakiem, za cel obierając Ślizgona.

Wylądował na jego lewym policzku. Chłopak zamarł. Zezując, spojrzał na ślimaka. Wściekł się.

– Weasley! ZDEJMIJ TO NATYCHMIAST ZE MNIE!

Gryfonka zatrzęsła się ze śmiechu, co mu się nie spodobało.

– Nie. Sam to sobie zdejmij.

– Zapłacisz mi za to – warknął.

Draco podbiegł do niej i zaczęli gonić się dookoła stolika i krzesła, jak para pięciolatków grających w berka.

Zdołał chwycić ją za ramię, kiedy ślimak na jego policzku rozpylił nagle mgiełkę. Znalazł się w jej oparach. Ślimak ześlizgnął się z jego twarzy i spadł na ziemię.

Draco zaczął kaszleć i machać rękami, aby pozbyć się obłoku mgły otaczającej go. Ginny uwolniła się z jego uścisku, wzięła swoje książki i ruszyła w stronę drzwi, ale kaszel Ślizgona nasilał się.

Poczuła wyrzuty sumienia, więc odwróciła się i poszła zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku.

– Malfoy?

Kaszel nie ustępował, co więcej, wyglądało na to, że mu się jeszcze pogorszyło. Zaczęła się niepokoić.

– Malfoy – powiedziała desperacko. – Przestań udawać.

Prosiła, ale on wciąż kaszlał i zaczynał mieć trudności z oddychaniem.

Położyła mu rękę na plecach i próbowała go po nich klepać, jednak nic to nie pomogło. Zmartwiona Ginny zaczynała panikować.

– Malfoy, co się dzieje? Wszystko w porządku? No dalej. Oddychaj.

Popukała go znowu. Zdawał się odzyskiwać oddech, ale zdołał jedynie wyrzucić z siebie:

– To… a…tak… ver…vexii…

Ginny znieruchomiała. Atak vervexii?

6

Przeraziła się. Uczyła się o vervexii i pamiętała, że jest niebezpieczna, gdyż jej atak powoduje, iż chory się dusi. Umrze, jeśli nie będzie mógł dłużej złapać oddechu.

Błyskawicznie chwyciła różdżkę i wskazała nią na Draco.

Saclendo!

Mgiełka otaczająca Ślizgona została wessana przez koniec jej różdżki, a on sam mógł oddychać nie zanieczyszczonym powietrzem.

Podeszła do niego, zarzuciła sobie jego rękę na ramiona, a swoją otoczyła go w pasie.

Drugą wolną rękę położyła mu na klatce piersiowej i spróbowała wyprowadzić go z klasy.

– Co… khy… ro… khy… bisz? – zdołał wystękać.

– Zabieram cię do skrzydła szpitalnego. Jeśli nie usunie się mgiełki z twoich płuc, mogą zostać uszkodzone na stałe. Wtedy już nigdy nie będziesz w stanie normalnie oddychać.

Z jego twarzy znikł zwykły ironiczny uśmieszek. Troska i niepokój, jaki okazała mu Ginny, były dla niego czymś zupełnie nieznanym. Oprócz jego matki, nikt nigdy się o niego nie troszczył tak, jak ona teraz. Poruszyło go to do głębi.

W końcu dotarli do skrzydła szpitalnego. Szybko dociągnęła go do najbliższego posłania i pomogła mu się położyć. Kaszel znów się nasilał. Draco leżał bezwładnie na łóżku, tylko głowa mu się trzęsła. Kątem oka dostrzegł, jak dziewczyna pędzi do biura pani Pomfrey, aby ją sprowadzić.

Pielęgniarka natychmiast podbiegła do jego łóżka i go zbadała. Bez przerwy kaszlał, więc nie mogła nawet zapytać, co się stało.

– Panie Malfoy, czy potrafi pan powiedzieć, co jest nie tak? Panie Malfoy?

– Proszę pani, nie sądzę, żeby był w stanie odpowiedzieć – oznajmiła Ginny.

Draco był prawie nieprzytomny z braku powietrza. Miał zamknięte oczy, więc nie widział, co się dzieje, ale w przebłyskach świadomości słyszał urywki z ich konwersacji.

– Muszę się dowiedzieć, co mu jest.

– A nie może pani dać mu najpierw coś na zatrzymanie kaszlu? – spytała nagląco Gryfonka.

– Muszę znać podłoże choroby oraz to, czy zażywa jakieś lekarstwa. Gdybym podała mu coś, co mogłoby spowodować interakcję z innym lekiem, który bierze, to tylko pogorszyłabym sytuację.

– On nie przyjmuje żadnych lekarstw. To atak vervexii. Nawdychał się oparów wydzielonych przez ślimaka i one są przyczyną tego kaszlu – wyrzuciła z siebie jednym tchem Ginny. W tej sytuacji czas liczył się najbardziej.

– Och, w takim razie musimy się pośpieszyć.

Dało się słyszeć odgłosy szamotaniny, po czym dwie postacie wróciły.

Draco poczuł, że ktoś unosi mu głowę i wlewa do gardła jakiś płyn. Znów mógł oddychać czystym powietrzem.

– Niewiarygodne. Jest ustalone, że każde takie symptomy powinny być zgłoszone do mnie w dniu przyjęcia do szkoły. Będzie w wielkich tarapatach – rzekła pani Pomfrey ze złością.

– To nie jego wina. Wyleczono go z tego rok przed przyjściem do Hogwartu, ale z jakiegoś powodu nagle powróciło. Nigdy wcześniej nie miał ataku – odparła zmartwiona dziewczyna.

– Skąd to wiesz, Ginny? – zagadnęła ją z ciekawością pielęgniarka.

7

Następne trzy godziny spędził na spożywaniu śniadania i odrabianiu prac domowych. Nie potrafił się jednak na niczym skupić, ponieważ za każdym razem, gdy ktoś zjawiał się w skrzydle szpitalnym, podnosił głowę, aby się upewnić czy to przypadkiem nie Ginny. Było to z jego strony naprawdę niemądre, skoro wiedział, że zajęcia jeszcze się nie skończyły. Niemożliwością było, aby przyszła go odwiedzić. O tyle rzeczy chciał ją zapytać, a także podświadomie lubił sposób, w jaki się nim zajmowała.

Dzwonek zasygnalizował koniec zajęć. Niedługo później do skrzydła szpitalnego przybyła Ginny. Weszła niepostrzeżenie, toteż Draco pochylony nad pracą domową nie zauważył jej, dopóki nie stanęła przy nim, ściskając torbę.

– Jak się czujesz, Malfoy? – zapytała.

Ślizgon, zdumiony po raz kolejny jej uprzejmością, tylko kiwnął głową.

Uśmiechnęła się i usiadła na krześle, na którym spała zeszłej nocy.

Położyła torbę na kolana i spojrzała na niego. On również wpatrywał się w nią z napięciem.

– Rozmawiałam z panią Pomfrey i zgodziła się, abyś nie uczęszczał na zajęcia, dopóki nie odzyskasz głosu. Chce się upewnić, czy z twoimi płucami wszystko w porządku. Poza tym miałeś nagły nawrót vervexii, więc musisz znów zacząć przyjmować lekarstwa.

Na wspomnienie choroby Draco przypomniał sobie wszystkie pytania, jakie chciał jej zadać. Poruszył rękami, próbując użyć ich jako sposobu komunikacji, ale spostrzegł, że jego wysiłki są bezskuteczne, więc poddał się i opadł na poduszki.

Rozbawiona tym Ginny zaczęła chichotać. Chłopak usłyszał śmiech i rzucił jej wymowne spojrzenie. Widząc jego wzrok, przestała chichotać i uśmiechnęła się do niego.

– To musi być dla ciebie trudne, nie móc wyrazić na głos wszystkich swoich opinii. Dlatego zdobyłam dla ciebie to.

Otworzyła torbę i wyciągnęła z niej małą, czarną tablicę, obramowaną jasnym drewnem. Położyła ją na stoliku przed chłopakiem. Draco podniósł ją, aby się lepiej przyjrzeć. Wyraz jego twarzy mówił: „Co to jest?”.

– To Tablica Myśli. Gdy złapiesz ją za krawędzie i coś pomyślisz, ukaże twoje myśli. Może nie jest tak szybka jak mówienie, ale przynajmniej ludzie będą wiedzieć, co chcesz powiedzieć.

Draco przyglądał się sceptycznie przedmiotowi, który leżał przed nim, ale w końcu złapał go i zaczął o czymś myśleć.

/Ta tablica naprawdę wie, co myślę?/

Jego twarz rozjaśniła się.

/Świetnie, to naprawdę działa. Dzięki, Weasley./

/Cholera, to nie miało się pojawić./

Ślizgon odwrócił tablicę na drugą stronę. Nie chciał, aby ukazała kolejne niepotrzebne myśli. W tym samym momencie Dean Thomas wszedł chwiejnym krokiem do środka, trzymając się obiema rękami za nos. Ginny zerknęła szybko na niego, po czym zwróciła swą uwagę z powrotem na Draco. Uśmiechnęła się, wspominając wpadkę Ślizgona.

– Chyba już sobie pójdę, żebyś mógł poćwiczyć myśli.

Zostawiła go i odeszła w stronę Deana Thomasa i jego zakrwawionego nosa.

Gdy upewnił się, że nikt nie może zobaczyć tablicy, odwrócił ją i zaskoczony ujrzał nowe słowa.

/Jest wspaniała./

Wiedział, że odnoszą się do Ginny. Zmarszczył brwi zniecierpliwiony. Nie mógł pozwolić, aby ta tablica wypisywała wszystkie jego uczucia. Musiał się skoncentrować.

/Zamknij się!/

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Ginny próbowała zatrzymać krwotok z nosa Deana i oczyszczała jego twarz z krwi, w międzyczasie zerkając na Draco. Opierał się o poduszkę, trzymając mocno tablicę, i marszczył brwi w próbach koncentracji.

Musi być trudno tłumić wszystko w sobie i nie okazywać, kim naprawdę jesteś.

Powróciła do mycia twarzy Deana. Zapomniała o Ślizgonie przynajmniej na chwilę.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Podczas gdy Ginny pomagała Deanowi, Draco opanował sztukę kontrolowania myśli, dzięki czemu tablica pokazywała tylko to, na co on pozwalał. Ćwiczył przez ostatnie kilka minut i zaczynała go denerwować nadmierna uwaga, którą dziewczyna poświęcała Gryfonowi, więc odchrząknął głośno.

Tak jak oczekiwał, Ginny odwróciła się, aby sprawdzić, o co chodzi. Podniósł do góry tablicę i pokazał jej napis na niej.

/ Potrzebuję trochę wody./

Odłożyła waciki, którymi czyściła twarz Deana i wstała.

– Przyniosę tylko Malfoyowi wodę i twoje lekarstwo. Zaraz wracam.

Poszła do biura, gdzie znajdowały się wszystkie medykamenty, po wodę i lek dla Deana.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Gdy Ginny przebywała na tyłach skrzydła szpitalnego, Draco wykorzystał szansę, aby odpłacić się Deanowi za zabieranie czasu Gryfonce.

Postukał w tablicę, aby zwrócić uwagę Deana. Na powierzchni zaczęły pojawiać się słowa.

/ Co jest, Thomas? Dorwałeś panienkę i nie umiesz się z nią obchodzić?/

Twarz Gryfona zrobiła się czerwona, zacisnął pięści.

– Malfoy! Kawał dra…

Weszła Ginny, wręczyła Ślizgonowi szklankę wody i zbliżyła się do Deana.

– Proszę. Zażywaj to codziennie. Powinno wyleczyć twoje cienkie naczynia krwionośne.

– Dzięki, Ginny – powiedział Dean. – Wracasz do pokoju wspólnego? Mogę cię odprowadzić.

– Nie – odparła. – Jeszcze nie. Mam kilka rzeczy do zrobienia. Mimo to dzięki, że spytałeś. – Uśmiechnęła się do Deana.

– Dobrze. Zobaczymy się później.

– Cześć.

Odwróciła się i dostrzegła spojrzenie, jakim Draco obdarzył plecy Gryfona. Usiadła z powrotem na krześle przy jego łóżku.

– Kochasz być w centrum uwagi, prawda, Malfoy?

/ Nie wiem, o czym mówisz, Weasley./

– Och. Całe to „potrzebuję wody” było tylko pretekstem, aby wywabić mnie z pokoju i móc dokuczać Deanowi.

/ Hej! Naprawdę chciało mi się pić. Uszkodziłem sobie płuca i to twoja wina, więc powinnaś się mną zajmować./

– To nie była moja wina – odparła Ginny ze złością.

/ Owszem, była. To ty rzuciłaś mi na twarz tego ślimaka, a on wypuścił opary, które spowodowały nawrót vervexii./

– Cóż, nie moja wina, że znalazłeś sobie jakiegoś pieprzonego uzdrowiciela, który zamiast wyleczyć cię z choroby, tylko ją stłumił – broniła się Ginny.

/ Sugerujesz, że mój ojciec jest głupi?/

– Nie, nie sugeruję tego. Zwyczajnie mówię, że uzdrowiciel, który cię leczył, był głupim, niedouczonym dupkiem i prawdopodobnie użył korzenia strofantusa zamiast koniuszka korzenia strofantusa, przez co nie wyleczył twojej vervexii, tylko ją stłumił. I dlatego miałeś atak, mimo że od ostatniego minęło sześć lat.

Wykrzyczała ostatnie słowa i była cała czerwona na twarzy. Usiadła z powrotem na krześle i oddychała ciężko. Draco był zszokowany jej gwałtownością i rozległą wiedzą o jego przypadłości. Wydawało mu się, że nikt w Hogwarcie nie wiedział o jego chorobie z dzieciństwa. Nawet Dumbledore, więc jak Ginny się dowiedziała?

/ Skąd to wszystko wiesz, Weasley?/

Ginny zamarła i popatrzyła mu prosto w oczy.

Cholera! Ja i mój długi język.

8

Widać było, że Ginny jest zdenerwowana. Czekał cierpliwie, gdyż wiedział, że nie ma sposobu, aby mogła uniknąć odpowiedzi.

Drzwi do skrzydła szpitalnego rozwarły się i weszło dwoje pierwszoroczniaków. Jeden utykał, więc drugi pomagał mu się poruszać.

Widoczna ulga odmalowała się na twarzy Ginny. Uśmiechnęła się.

– Muszę wracać do pracy.

Zanim zdołała odejść, Draco chwycił ją za nadgarstek i spojrzał jej w oczy. Podsunął tablicę, więc dziewczyna popatrzyła na nią.

/ Odpowiedz na pytanie, Weasley./

Znów wyglądała na zaniepokojoną. Spróbowała wyrwać rękę, ale uścisk Ślizgona był silny, więc poddała się i westchnęła.

– Dobrze. Kupiłam te informacje od Źródła, kiedy uczyłam się o vervexii. Mam takie informacje o każdym uczniu na wypadek, gdyby coś się wydarzyło. I co? Zadowolony?

Zwolnił uścisk, a Ginny zabrała rękę pospiesznie.

/ Co z Parkinson? Po co ci była ta informacja?/

– Strasznie mnie denerwuje, więc pomyślałam, że kilka jej sekretów może się przydać.

/ Tylko tyle?/

– Oczywiście. To wszystko, o co chciałeś mnie zapytać? – zapytała ostro.

/ Tak./

Nie uwierzył jej, ale pomyślał, że nie było sensu pytać dalej, gdyż mogłaby zacząć go unikać, a tego bardzo by nie chciał.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Ginny wiedziała, że Draco nie dał wiary jej bajeczce, ale jeżeli zdecydował nie wypytywać dalej, to ona nie będzie narzekać.

Podeszła do dwóch pierwszoroczniaków i zajęła się oczyszczaniem zadraśniętego kolana jednego z nich.

Gdy skończyła, wyprowadziła ich ze skrzydła szpitalnego, po czym wróciła do Ślizgona. Podniosła torbę i zerknęła na niego.

– Idę teraz na obiad, a potem mam szlaban do odrobienia, więc wrócę dosyć późno.

/ Sądziłem, że masz szlaban po zajęciach./

– No, ale Snape zdecydował przenieść go na po obiedzie, skoro to już ostatni. Nie mam teraz czasu, aby sporządzić twoje lekarstwo, więc będę musiała to zrobić, jak wrócę. Nie denerwuj się i nie próbuj mówić, gdy mnie nie będzie. Pani Pomfrey nie może znieść, gdy rzucasz się na łóżku, kaszląc.

Opuściła skrzydło szpitalne, zostawiając Draco samemu sobie. Mógł teraz pomyśleć o tym, co powiedziała. Było w tym coś więcej niż medyczne informacje. Tylko że nie potrafił tego jeszcze dostrzec.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Do czasu gdy Ginny wróciła, Draco pogrążył się już we śnie. Na palcach podeszła do jego posłania i dostrzegła jego wykrzywioną twarz. Dłonie mocno zaciskał na prześcieradle.

Och nie, znów mu się śnią koszmary.

Sen Draco

Dumbledore, Draco i Harry razem z pięcioma członkami Zakonu Feniksa walczyli w Komnacie Tajemnic z Voldemortem i Lucjuszem Malfoyem.

Rzucano klątwami i zaklęciami ze wszystkich stron. Ostatecznie Dumbledore wraz z i członkami Zakonu leżeli nieprzytomni na podłodze. Pozostali Harry ze zranioną głową i Draco z krwawiącą nogą. Lord Voldemort i Lucjusz wciąż stali. Szykowało się rozstrzygające starcie.

Gdy Voldemort przemówił, dreszcze przebiegły obu chłopców.

– Kiedy się go pozbędę, zostaniemy tylko ty i ja, Potter – wysyczał.

Lucjusz przeraził się. Voldemort miał zamiar zabić jego syna. Choć Draco odmówił przyłączenia się do niego i przejścia na ciemną stronę, a zamiast tego pomagał pokonać jego Pana, Lucjusz nie był szalony. Nie mógł pozwolić, aby Voldemort go zamordował, nawet jeśli chłopak dopuścił się zdrady.

– Panie, Draco został sprowadzony na złą drogę, ale gdybyś pozwolił mu wrócić ze mną, to…

– Cisza, twój syn mnie zdradził. Nikt nie ma prawa mnie zdradzić i oglądać następny wschód słońca, włączając w to twą żonę.

Lucjusz cofnął się zaskoczony. Voldemort planował pozbyć się również jego żony. Czarny Pan uniósł różdżkę i wycelował nią w Draco, ale chłopak nie miał zamiaru dać się tak łatwo zabić. Voldemort miał już wypowiedzieć zaklęcie, gdy został trafiony przez Lucjusza.

– Wielki Pan czy nie. Nie pozwolę ci zabić mego syna.

Mimo że zaklęcie Lucjusza sięgnęło celu, nie poskutkowało zbytnio, gdyż w odwecie Voldemort był w stanie cisnąć w niego klątwę tnącą.

Draco i Harry rzucili zaklęciami w stronę Voldemorta i to przerwało jego urok. Podczas gdy Harry miotał zaklęciami w Czarnego Pana, Draco podbiegł do ojca i wziął go w ramiona.

– Ojcze, obudź się. Proszę, ojcze. – Draco potrząsnął nim i ten w końcu rozchylił powieki.

Gdy Ślizgon klęczał przy ojcu, Harry został trafiony przez Voldemorta i wylądował na ziemi kilka metrów dalej. Czarny Pan odwrócił się w stronę Draco i wysyczał:

– Pozbędę się ciebie, młody Malfoyu.

– Nie poddam się tak łatwo. – Draco podniósł różdżkę, lecz został rozbrojony. Voldemort wybuchnął śmiechem.

– Zabiję cię z przyjemnością.

Gniew zawrzał w Ślizgonie i ścisnął mocniej ojca, podczas gdy Voldemort się zbliżał. Pot spływał mu po twarzy. Próbował zasłonić ojca własnym ciałem. Kiedy Voldemort stanął naprzeciwko nich, wzniósł różdżkę i wymamrotał zaklęcie. Purpurowy promień wystrzelił i uderzył Draco w brzuch. Dosiągłby serca, gdyby Lucjusz w ostatniej chwili nie podniósł go. Draco zaciskał bok rękami, próbując zatamować krwawienie, gdy Voldemort przemówił:

– Zabiję was obu, a potem wrócę wykończyć twoją żonę.

Uniósł różdżkę, aby rzucić zaklęcie uśmiercające, ale w tym samym momencie Draco wytworzył zielone pole, przez które Czarny Pan cofnął się, osłaniając oczy przed jasnym światłem.

– Potter! Wstawaj i wykończ go – krzyknął Ślizgon.

Harry ocknął się i podniósł różdżkę. Wycelował i rzucił na Voldemorta klątwę, którą ćwiczył przez ostatnie dwa lata. Czarny Pan wrzasnął, to samo uczynił Lucjusz. Voldemort spłonął w płomieniach i obrócił się w popiół, podczas gdy Lucjusz splunął krwią. Pierwszy został pokonany, a drugi umierał.

– Ojcze!

Draco zerwał się z łóżka spocony, pragnąc krzyczeć, jednak żaden dźwięk nie dobiegł z jego ust. Oddychał ciężko, a serce biło mu tak szybko, że nieomal boleśnie. Jego ojciec nie umarł tamtej nocy. Został wysłany do szpitala, gdzie wciąż przebywa nieprzytomny, pod strażą urzędników z Ministerstwa. Draco poczuł dłoń na plecach i na piersi. Zerknął w bok i dostrzegł Ginny ze współczującą miną.

– Już dobrze, Malfoy. To tylko sen. Już po wszystkim – powiedziała miękko.

Jego serce przestało bić tak szybko, a oddech wyrównał się. Ginny ułożyła go z powrotem na łóżko. Mógł się jedynie przypatrywać, jak zabrała spocone ubranie ze stolika przy posłaniu, aby je wyprać. Gdy skończyła, wzięła buteleczkę z niebieskim eliksirem i wręczyła mu ją. Wypił pośpiesznie i oddał jej fiolkę z powrotem. Otuliła go pościelą. Przysunęła bliżej krzesło i usiadła. Klepnęła go lekko.

– Idź spać. Malfoy. Zobaczymy się rano.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Następnego dnia Ginny nie miała zajęć, bo była sobota, co okazało się zbawienne, gdyż całą noc przesiedziała przy Ślizgonie, toteż była naprawdę zmęczona. Pragnęła być tam, gdyby obudził się z kolejnego koszmaru, ale na szczęście nie zaszła taka potrzeba. Wstała o piątej rano i wróciła do swojego dormitorium, aby wziąć prysznic i się przebrać. Kiedy wróciła do skrzydła szpitalnego, Draco wciąż spał. Stanęła przy jego łóżku i przeczesała palcami jego jedwabiste włosy. Poruszył głową, co oznaczało, że zaczął się budzić. Otworzył oczy i usiadł, ale zaczął kaszleć, ponieważ próbował coś powiedzieć.

Ginny, jak to już robiła wcześniej, poklepała go po plecach, aby zatrzymać kaszel.

– Kazałam ci się nie odzywać. To tylko pogarsza sytuację.

Choć jej słowa miały być ostrzeżeniem, zabrzmiały bardzo wyrozumiale, gdyż jej ton daleki był od złości.

Ślizgon zakaszlał jeszcze kilka razy i przestał. Widząc to, Ginny zrobiła ruch, chcąc zabrać ręce, ale on chwycił jej dłoń i przycisnął mocniej do serca. Spojrzał jej prosto w oczy i zauważył, jak ciemnobrązowe były. Miała rozpuszczone włosy, więc poczuł zapach jej szamponu.

– Jesteś Źródłem, prawda? – wychrypiał.

Odzyskał głos, a to była pierwsza rzecz, która przyszła mu na myśl.

Ginny wstrzymała oddech na chwilę, ale zaraz starała się wrócić do normalnego zachowania. Wyprostowała się i spróbowała odejść, ale on trzymał ją ciągle za rękę.

– Malfoy, odzyskałeś głos. To dobrze. Chyba twoje płuca nie były aż tak zniszczone, jak przypuszczałam. Teraz możesz wrócić już do swojego pokoju. Obawiam się, że będziesz musiał tu przychodzić codziennie po lekarstwo, żeby zapobiec kolejnemu atakowi. Nie stresuj się za bardzo, bo to mogłoby pogorszyć twój stan zdrowia – wystraszona Ginny paplała, co jej ślina na język przyniosła, podczas gdy Draco cierpliwie czekał, aż skończy.

– Skoro jesteś cały i zdrów, myślę, że już pójdę, wiesz, praca domowa i w ogóle. – Uczyniła ruch, próbując odejść, ale Ślizgon tylko przyciągnął ją bliżej.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Weasley. Jesteś Źródłem?

Ginny spojrzała mu w oczy, ale nie ujrzała w nich ani groźby, ani chłodu, jedynie zwykłą ciekawość.

– Nie bądź głupi, Malfoy – wyszeptała.

– Nie kłam, Weasley. Wiem, że nim jesteś. Poznałem po oczach i zapachu. Już nie wspominając o tym, że wszystko, co o mnie wiesz, zdradza całą prawdę.

Ginny wściekła się i wyrwała rękę z jego uścisku.

– Więc skoro jesteś taki pewny, to po co zadajesz pytanie, na które znasz już odpowiedź?

Pobiegła do pokoju na tyłach skrzydła szpitalnego i wróciła z ubraniami Ślizgona, którymi w niego rzuciła.

– Możesz się przebrać i wyjść. Wieczorem przyjdź po lekarstwo.

Wściekła opuściła skrzydło szpitalne, zostawiając zaskoczonego jej wybuchem Draco.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Pobiegła korytarzem w kierunku Wielkiej Sali na śniadanie. Jak zwykle usiadła koło Rona i nałożyła sobie jajka z bekonem, ale prawie nic nie zjadła.

Głupia. Głupia Ginny. Jak mogłaś się pomylić i pozwolić Malfoyowi domyślić się wszystkiego? Co teraz zrobię? Jak rozpowie każdemu, to nie będę w stanie dowiedzieć się nic więcej. Już nie mówiąc o tym, że wiele ludzi będzie mnie chciało dopaść za ujawnienie ich sekretów. A jak mama i tata się dowiedzą? Będą tacy rozczarowani. Głupi Malfoy, czemu jest taki spostrzegawczy i wścibski za każdym razem?

Nadeszła sowia poczta. Jakiś list spadł na talerz Ginny. Podniosła go i zauważyła symbol banku Gringotta na wierzchu. Rozdarła kopertę i przeczytała zawartość, którą znała już na pamięć. Westchnęła i spojrzała na Rona, który również otrzymał list. Popatrzył na nią i otoczył ją pocieszająco ramieniem.

Wcześniej wróciła ze śniadania do dormitorium. W środku było pusto. Wszyscy udali się do Hogsmeade, co jej bardzo odpowiadało, ponieważ mogła pracować otwarcie i nie musiała kryć się po kątach.

Później pomartwię się Malfoyem.

Wysunęła górną szufladę i wyjęła z niej plik pergaminów. Połowę stanowiły zwykłe, żółte kartki, a drugą połowę – różowe. Chwyciła pierwszą z brzegu żółtą i rozłożyła. Wypadł z niej sykl.

Czy Lisa Hutchins z Ravenclawu jest wciąż zakochana w Draco Malfoyu?

Daniel Jones – Hufflepuff, szósty rok.

Wyjęła czerwoną skórzaną książkę ze złotym R na okładce i przekartkowała ją szybko. Gdy znalazła stronę, której szukała, wzięła pióro, różowy pergamin i przystąpiła do pisania.

Nie. Lisa Hutchins nie kocha już Draco Malfoya. Cytat: ”Ten wstrętny dupek nie zasługuje na mnie. Będzie mi lepiej bez niego.” Powiedziała to do siebie.

Potwierdzono,

Ź

Zrulowała kawałek pergaminu i związała go różową wstążką. Kontynuowała czytanie, używając odpowiednich czerwonych, skórzanych książek, których posiadała cztery. G, S, H i R – jedna dla każdego domu. Zebrała z biurka pieniądze i włożyła je do czerwonej sakiewki. Następnie chwyciła różowe pergaminy i udała się do sowiarni, aby porozsyłać listy.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Po przebraniu się w skrzydle szpitalnym, Draco nie poszedł do Wielkiej Sali na śniadanie, tylko do kuchni, aby zwędzić trochę jedzenia. Kiedy dotarł do swojego pokoju, spędził następne kilka godzin rozmyślając o Ginny i Źródle.

Cóż, właściwie to nie przyznała tego, ale za to zapytała, po co zadawać pytania, na które już zna się odpowiedź, więc jeśli zgodziła się ze mną, to powinno znaczyć, że odpowiedź była prawidłowa? Czy to w ogóle ma jakiś sens?

Poza tym wszystkie dowody wskazują na nią. Po pierwsze – Źródło jest dziewczyną i ona także nią jest. Po drugie – wie o mnie rzeczy, których prawie nikt nie wie. Po trzecie – rozpoznałem jej oczy i zapach. Po czwarte – porusza się tak niepostrzeżenie, jakby robiła to cały czas. Po piąte – skąd wzięłaby tyle pieniędzy, żeby zapłacić Źródłu za informacje? Jedynym wyjściem jest to, że ona jest Źródłem.

Klepnął się po kolanach.

Definitywnie. Ona musi być Źródłem.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Ginny czekała na tyłach skrzydła szpitalnego. Zbliżała się północ, a Draco nie zjawił się po swoje lekarstwo. Była tam, gdyż po pierwsze to ona musiała mu przygotować lek, a po drugie chciała się upewnić, że je weźmie. A on oczywiście nie przyszedł. Pani Pomfrey wyszła z biura i spojrzała na Ginny.

– Ginny, zrobiło się już późno, może wrócisz do dormitorium. Jeśli pan Malfoy przyjdzie, dam mu to lekarstwo.

Zawahała się przez chwilę, ale pomyślała, że pani Pomfrey nie będzie czekać na niego całą noc.

– Zabiorę ten lek i mu go oddam, dobrze?

– Oczywiście, jesteś bardzo obowiązkową dziewczyną.

Zarumieniła się, chwyciła fiolkę z niebieskim eliksirem i schowała ją do płaszcza. Głupi Malfoy. Specjalnie zwróciłam mu uwagę, aby przychodził po lekarstwo co wieczór. Nie wie, jak chory będzie, jeśli tego nie wypije.

Ginny podążała korytarzem tak cicho, że trudno był w ogóle usłyszeć jej kroki. Taka wprawa przyszła po wielu latach praktyki i była bardzo pomocna przy szpiegowaniu innych. Dotarła do portretu, który stanowił wejście do pokoju Prefekta Naczelnego, i wyszeptała hasło – Wyższość.

Portret odsłonił się i dziewczyna weszła do krótkiego przejścia, prowadzącego do wielkiego pokoju. Po lewej stało łóżko królewskich rozmiarów, dwa fotele i stolik. Po prawej znajdowało się biurko, gablotka z książkami i szafa na ubrania. Na przeciwległym końcu pokoju były drzwi do łazienki.

Ginny stanęła przy wejściu, jednak piękno i wielkość pokoju nie przytłoczyły jej, gdyż odkąd poznała hasło, była tu już wielokrotnie.

Draco wyłonił się z łazienki w pidżamie i był trochę zaskoczony widokiem Gryfonki w jego prywatnym pokoju chronionym hasłem. Potem przypomniał sobie, kim ona jest, rozluźnił się i podszedł do niej.

– Dlaczego mnie nie dziwi, że znasz hasło do moich prywatnych kwater?

Usiadł na skraju łóżka i przypatrywał się jej.

– Nie chrzań, Malfoy. Wiesz, że jestem Źródłem. Też mi wielka sprawa.

– Mogę sprawić, że to będzie wielka sprawa, jeżeli chcesz – drażnił się z nią.

Zdawała sobie sprawę, że on nie może się powstrzymać, aby tego nie robić. Mimo wszystko nie mogła nic poradzić na to, iż się go obawiała. Byłoby po wszystkim, gdyby zdradził choć jednej osobie, kim naprawdę jest.

– Zrobię to, jeżeli mi nie powiesz tego, co chcę wiedzieć.

Uśmiechał się złośliwie. To znaczyło, że chce zawrzeć układ.

Popatrzyła na niego.

– Co chcesz wiedzieć, Malfoy?

– Czego boi się Harry Potter?

Zacisnęła dłonie i spróbowała się uspokoić. Wstał i zaczął krążyć wokół niej, jakby była jego zdobyczą.

– Teraz to nabiera sensu. Gryfoni są lojalni wobec siebie. Dlatego wcześniej odmówiłaś odpowiedzi, jak również dlatego, że to twój cudowny Potter. Nie pozwoliłabyś mi go zranić, prawda?

Złapała go za przód koszuli i przybliżyła do siebie.

– Nie zastraszysz mnie, Malfoy. Wiem wystarczająco wiele, aby uczynić twoje życie prawdziwym piekłem – oznajmiła przez zaciśnięte zęby.

Draco uśmiechnął się i zdjął jej ręce ze swojej koszuli.

– Doprawdy? Więc oświeć mnie, jak zamierzasz to zrobić?

– Mogę opowiedzieć całej szkole o twojej ucieczce w Zakazanym Lesie na pierwszym roku. Mogę opowiedzieć młodszym uczniom o tym, jak zostałeś zamieniony w tchórzofretkę na czwartym roku. Ciekawe, czy by się wtedy ciebie bali? Mogę też opowiedzieć, że boisz się myszy i o twojej kolekcji mugolskich książek i…

Zaimponowało mu to, jak wiele o nim wiedziała, ale równocześnie widział w jej oczach, że blefowała. Jej tajemnica była dużo cenniejsza niż wszystkie jego małe sekrety. Poza tym nie miało to dla niego znaczenia, gdyby zostały rozgłoszone po szkole. Nawet gdyby to zrobiła, nie opłaciłoby się to jej, bo straciłaby wszystkie pieniądze, które mogłaby zarobić. Ona wiedziała to również, dlatego była tak przerażona.

– Wiesz, że nie dbam o to, Weasley – uciął jej monolog. – Wiesz, że nie skorzystasz na tym, gdybyś rozgłosiła to po całej szkole, ponieważ wtedy nie mogłabyś już prowadzić swojego interesu. Powiedz, czego lęka się Potter, a zachowam dla siebie twój mały sekret.

Ginny zdała sobie sprawę, że przegrała i naprawdę się zezłościła. Była wściekła, że przegrała z Malfoyem i zła na siebie za bycie tak nieostrożną, że przypadkiem pozwoliła mu odkryć prawdę. Nie miała wyboru, musiała mu powiedzieć.

Spojrzała na niego z ociąganiem i rzuciła mu wściekle spojrzenie.

– Dobrze, powiem ci. Harry boi się Hermiony.

Oszołomiło go to.

– Co? Czekaj, to nie ma sensu. Małej szlamy? Co w niej takiego strasznego?

– Gdybyś zapomniał, obiecałeś Harry’emu, że już nigdy jej tak nie nazwiesz. A boi się jej, bo mu się podoba.

– Skąd wiesz o naszej umowie?

– Nie jesteś za bystry, wiesz? Chyba zapomniałeś już, że ja wiem wszystko o wszystkich.

Wyjęła z torby fiolkę z lekarstwem i położyła ją na biurku Ślizgona.

– Oto twoje lekarstwo. Przyjdź po nie jutro, bo jak umrzesz, to nie będzie moja wina.

Draco zirytował się, gdy Ginny nazwała go mało bystrym. Każdy, kto go spotkał, zawsze mówił, że jest całkiem błyskotliwy i inteligentny.

– Nie potrzebuję twojego cholernego lekarstwa, żeby przeżyć, Weasley. Sam sobie dam radę.

Ginny zmierzała już w stronę wyjścia, ale zanim wyszła, odwróciła się i odezwała po raz ostatni:

– To powodzenia, na pewno zjawię się na twoim pogrzebie.

Zatrzasnęła portret za sobą.

9

Nie mógł zasnąć tej nocy. Siedział na łóżku, rozmyślając o Ginny. Pamiętał ją z czasów, gdy była na pierwszym roku. Zastanawiał się, jak ta bojaźliwa dziewczynka mogła zmienić się w… Ślizgonkę – taktowną i przebiegłą.

Nie mógł spać również z innego powodu – nie zażył lekarstwa, które mu przygotowała.

Nie potrzebuję jej pomocy, myślał uparcie. Skończyło się na tym, że kaszlał całą noc.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Następnego ranka na śniadaniu Ginny nie spoglądała na Draco, mimo to słyszała jego tłumione pokasływanie.

Co za dureń, nie zażył lekarstwa. Zostawiła do połowy zjedzone śniadanie i wstała, zamierzając wyjść.

– Gdzie idziesz? – spytał Ron. – Nawet nie skończyłaś śniadania.

– Mam trochę pracy w skrzydle szpitalnym. Zobaczymy się później. Cześć.

Opuściła Wielką Salę i popędziła do skrzydła szpitalnego tak szybko, jak umiała. Chciała jak najprędzej zrobić Ślizgonowi lekarstwo i mu je dać. Im dłużej będzie chodził bez zażycia go, tym gorzej dla jego płuc. Poza tym eliksir musiał być wypity do dwunastu godzin od jego sporządzenia, bo inaczej nie działał. Dlatego musiała go przygotowywać dla Draco codziennie i nie mogła mieć zapasowych butelek w szafce.

Śniadanie dobiegło końca. Uczniowie udawali się do Hogsmeade albo włóczyli się po szkolnych błoniach. W tym samym momencie Ginny udało się skończyć eliksir, więc pobiegła do sali wejściowej, mając nadzieję złapać jeszcze Draco i oddać mu lekarstwo. Właśnie miała minąć róg korytarza, gdy usłyszała jego rwący kaszel. Próbował go stłumić, ale przynosiło to odwrotny rezultat. Wzięła głęboki wdech i minęła zakręt. Przeszła szybko obok niego i wsunęła mu do kieszeni buteleczkę. Szczęśliwie Draco był sam, toteż nikt jej nie zauważył, a on był na tyle słaby i miał głowę spuszczoną, że nie dostrzegł, kto go minął i włożył mu coś do kieszeni.

Zniknęła pośpiesznie za następnym zakrętem, tak że nie zdołał dostrzec jej w przelocie. Sięgnął do kieszeni i wyjął znajomo wyglądającą fiolkę niebieskiego płynu, tyle że tym razem doczepiono do niej karteczkę.

Nie bądź uparty.

Jeśli umrzesz, to mnie wyrzucą, a ty nie będziesz już w stanie obnosić się wszędzie ze sobą.

Masz co wieczór przychodzić po lekarstwo do skrzydła szpitalnego. Będę je tam dla ciebie zostawiać.

Uśmiechnął się i wypił lekarstwo jednym haustem. Uścisk na jego klatkę piersiową ustąpił natychmiast i znów mógł swobodnie oddychać.

Mała Łasica, pomyślał z uśmiechem na twarzy.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Była jedenasta w nocy, a Ginny układała w skrzydle szpitalnym różne ingrediencje na półkach i lekarstwa w szafkach. Bycie uzdrowicielką miało wiele wspólnego z warzeniem eliksirów. Trzeba było wiedzieć, jak każda substancja reaguje z inną, jak sporządzać lekarstwa i antidota. Z tego powodu tak świetnie radziła sobie na eliksirach. Ktoś otworzył drzwi i Gryfonka usłyszała kroki.

To na pewno Malfoy.

Zostawiła na stoliku flakonik z nalepką „Draco Malfoy” i wyszła z pokoju przez tylnie drzwi. Chociaż nie chciała, żeby Draco się zupełnie rozchorował, to nie znaczyło, że wciąż nie była na niego zła, a zobaczenie go ponownie mogło tylko podsycić tę złość.

–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Draco wszedł do pokoju i rozejrzał się, szukając wzrokiem Ginny. Nie powiedziała, że będzie na niego czekać, ale miał taką nadzieję. Gdy dotarł do pokoju na tyłach skrzydła szpitalnego, zauważył stojące na stoliku lekarstwo ze swoim imieniem, więc podszedł, aby je zabrać, ale wtem usłyszał odległy dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Wiedział, że skrzydło szpitalne ma tylnie wyjście i domyślił się, że to Ginny wyszła tamtędy, aby uniknąć spotkania z nim.

Pośpiesznie chwycił eliksir i skierował się w stronę głównych drzwi. Gdy mijał róg, wpadł na kogoś. Złapał go za ramiona, zanim ten ktoś się przewrócił. Dziewczyna zaczęła go przepraszać, aż do chwili, gdy podniosła wzrok i ich spojrzenia spotkały się.

– Weasley – odezwał się Draco.

Ginny nawet nie zawracała sobie głowy odpowiedzią, zdjęła jego ręce ze swoich ramion i poszła dalej.

Draco nieznacznie zmieszany podążył za nią, próbując ją dogonić i spytać, o co chodzi.

– Weasley, co do diabła się z tobą dzieje?

– Nic. Zostaw mnie w spokoju, powiedziałam ci to, co chciałeś wiedzieć, więc po prostu idź sobie.

– Tylko mi nie mów, że wciąż się wściekasz o tę sprawę z Potterem?

Ginny okręciła się na pięcie i chwyciła Ślizgona za gors. Wciągnęła go do najbliższej klasy. Gdy znaleźli się wewnątrz, zamknęła drzwi i przycisnęła go do nich, po czym przeszła na środek klasy. Odwróciła się do niego tyłem, toteż nie widział jej twarzy.

– Powiedz mi, Malfoy, co muszę zrobić, żebyś zostawił mnie w spokoju? – spytała zmęczonym, pokonanym głosem.

Obróciła się z powrotem. Nie dostrzegł uśmiechu ani wściekłego spojrzenia, tylko twarz bez wyrazu i ponury wzrok.

– O czym ty mówisz? Tylko się zastanawiałem, dlaczego jesteś taka zdenerwowana? Nie sądziłem, że Potter tyle dla ciebie znaczy.

Ginny znów się rozzłościła.

– Tak. Harry wiele dla mnie znaczy, jak wszyscy moi przyjaciele. – Zaczęła przemierzać pomieszczenie. – Przez cały ten czas, gdy byłam Źródłem, ani razu nie sprzedałam bądź nie zdradziłam nikomu żadnych istotnych informacji o moich przyjaciołach. Nie ważne ile mi proponowali, zawsze wolałam oddać podwójną stawkę, aby chronić ludzi, o których się troszczę. Ale wczoraj był najgorszy dzień w moim życiu, bo zostałam zmuszona wybrać między przyjaciółmi a sobą. Zdradziłam jedną z najmilszych osób, jakie znam, żeby chronić własny tyłek i teraz czuję się podle.

Pociągnęła nosem. Chciało jej się płakać, ale zacisnęła mocno pięści, próbując się powstrzymać, żeby nie łkać przed Draco.

– Nie oczekuję, że to zrozumiesz. Kiedy ty będziesz sobie stroił żarty z Harry’ego, wprowadzając w życie swoją słodką zemstę, to ja, a nie ty, będę żyć z poczuciem winy, więc ciesz się, Malfoy.

Ginny przeszła obok niego, zmierzając do wyjścia, ale zanim zdołała je otworzyć, zza niej wyłoniła się ręka i przytrzymała drzwi.

– To, że mu się podoba Granger, nie jest takie ważne. Zrobiłaś z tego sprawę życia i śmierci – powiedział miękko i przekonująco.

Spojrzała mu w oczy, ale nic w nich nie zobaczyła. Najwyraźniej nie pojmował w ogóle, co jest nie tak.

– Mówisz tak, dlatego że nigdy wcześniej nie zostałeś odrzucony.

Zmarszczył brwi. Wciąż nie dostrzegał problemu.

– Chyba nie jest tak źle, co?

Potrząsnęła głową.

– Musisz się jeszcze wiele nauczyć.

– Nawet jeśli Granger go odrzuci, znajdzie sobie inną dziewczynę, przecież ona nie jest boska czy coś.

Ginny poddała się. On naprawdę nie wiedział, jak to jest.

– Miejmy nadzieję, że będziesz mógł wypróbować to, o czym mówisz.

Spróbowała otworzyć drzwi, ale Draco znów je zatrzasnął.

– Dobra, Weasley, zapomnę o tym, co mi powiedziałaś o Potterze.

Odwróciła się do niego z zaskoczeniem malującym się na twarzy i nie starała się go nawet ukryć.

– Co? Mógłbyś? Ale czemu?

Twarz Ginny zmieniała się co rusz pod wpływem różnych emocji, ale Draco ciągle pozostawał spokojny.

– Ale chcę, żebyś coś dla mnie zrobiła, to zachowam dla siebie twój mały sekret.

Ginny zmartwiła się trochę, lecz i tak spytała ostrożnie:

– Co by to miało być?

– Chcę, żebyś mnie wyleczyła z vervexii.

10

Draco wrócił do swojego pokoju i rzucił się na łóżko, twarz wtulając w poduszki.

Draco Malfoyu, co ty, do diabła, wyprawiasz?

Strofował się, gdyż nie potrafił zrozumieć, co go podkusiło, żeby zrobić to, co zrobił.

Miał wspaniałą okazję, aby upokorzyć Harry’ego Pottera i w końcu zemścić się, ale zaprzepaścił ją, ponieważ… Nawet nie wiedział czemu.

Po prostu to powiedział. Niespodziewanie obiecał, że nie uczyni życia Pottera prawdziwym piekłem i nawet nie potrafił zrozumieć dlaczego.

Pewnie przez moje głupie sumienie. Nie powinienem przyrzekać, że zapomnę o tajemnicy Pottera tylko dlatego, że wyglądała na taką przygnębioną, co mnie rozbawiło. Jak to dobrze, że moje sumienie nie odzywa się zawsze, bo byłby klonem Pottera. Ale chyba nie jest tak źle, przynajmniej wyleczę się z vervexii. I zobaczę małą Łasicę. Ale tylko dlatego, że jest tak tajemnicza, nic więcej.

Odwrócił się na plecy i wyjął z kieszeni lekarstwo.

Ciekawe, ile ona o mnie wie?, pomyślał z uśmiechem na twarzy.

––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––

Następny dzień nie różnił się niczym od innych dni w życiu Ślizgona. Poszedł na zajęcia, potem miał trening quidditcha z drużyną, której był kapitanem, następnie spędził parę godzin z przyjaciółmi w pokoju wspólnym, zanim wrócił do siebie, żeby się pouczyć.

Ginny przyszła nocą do jego pokoju. Weszła przez dziurę za portretem bez pukania, tylko wypowiadając hasło. Zastała Draco w samym dole od pidżamy, siedzącego na łóżku i otoczonego stertą książek. Podniósł wzrok, gdy się pojawiła, a ich spojrzenia spotkały się na chwilę, zanim Ginny podeszła do komody i wydobyła z niej jakąś koszulę. Rzuciła nią w niego i usiadła w wielkim fotelu obok łóżka.

– Co jest, Weasley, zbyt nieśmiała przy półnagich chłopcach? – zadrwił z niej, zakładając koszulę.

Prychnęła.

– Dorastałam z sześcioma braćmi, Malfoy, nie ma nic, czego bym nie widziała. Vervexia jest chorobą płuc, a ty łatwo możesz się przeziębić, jeśli będziesz chodzić bez koszulki, a wtedy zaczniesz kaszleć jak szalony.

Draco skończył zapinać koszulę i spojrzał na nią.

– Chyba naprawdę znasz się na rzeczy – skomentował.

– Muszę, jeżeli chcę dotrzymać umowy.

Wyjęła fiolkę z kieszeni i rzuciła ją Ślizgonowi, który złapał ją z łatwością.

– Musisz to pić, dopóki nie znajdę wszystkich składników do twojego lekarstwa. Mam nadzieję, że nie zajmie to wiele czasu, skoro większość z nich można nabyć z legalnych źródeł i za uczciwą cenę.

Wypił szybko zawartość buteleczki i zwrócił ją Ginny.

– Może dasz mi od razu kilka butelek. Nie musiałabyś wówczas przychodzić tu codziennie.

– Chciałabym, ale eliksir staje się bezużyteczny po dwunastu godzinach od sporządzenia, więc muszę każdego dnia go robić specjalnie dla ciebie.

Usłyszawszy to, Draco przycisnął dłoń do serca w dramatycznym geście wdzięczności.

– Och, czuję się tak wyjątkowy – powiedział sarkastycznie. Ginny zaśmiała się z pokazu Ślizgona.

– Powinieneś zostać aktorem, Malfoy, byłbyś tak przekonujący – przedrzeźniała go.

Oboje się uśmiechnęli, choć uśmiech Draco był raczej uśmieszkiem, gdyż Ślizgon nigdy nie uśmiechał się w obecności innych ludzi. Usłyszeli pukanie. Ginny pośpiesznie chwyciła torbę leżącą na krześle i ukryła się w szafie. Widząc, że dziewczyna znalazła bezpieczną kryjówkę, Draco rozkazał portretowi otworzyć się.

Weszła Pansy Parkinson, jak zwykle pachnąc silnie perfumami i kręcąc pupą. Podeszła i usiadła na skraju łóżka, pochyliwszy się tak, aby miał dobry widok na jej dekolt.

Jej próby przypodobania się Draco spaliły na panewce, bo chwycił ją za ramiona, zsunął z łóżka i zapytał, czego chce.

– Cóż Draco, zastanawiałam się, czy chcesz iść na tę tajną imprezę w piątek w nocy. Wiesz, tę organizowaną przez uczniów z siódmego roku, aby pokazać, kto jest wart być częścią elitarnej grupy. Odbędzie się na drugim piętrze w starej klasie eliksirów o północy, a wejść może tylko ten, kto jest wystarczająco znakomity. Chcesz iść ze mną? – Pansy zatrzepotała rzęsami i spróbowała uśmiechnąć się uwodzicielsko.

– Zastanowię się Parkinson. To wszystko? – odparł chłodno.

Pansy wyglądała na trochę rozczarowaną, więc tylko kiwnęła głową.

– Więc dobranoc. – Draco spojrzał z powrotem na książki, udając zajętego pracą domową. Pansy zrozumiała aluzję i wyszła z pokoju.

Kiedy zniknęła za portretem, chłopak odetchnął z ulgą.

Ginny otworzyła szafę i wydostała się z niej. Prędko podeszła do biurka, złapała pióro i zapisała coś na kawałku pergaminu, po czym schowała go do torby.

– Co robisz, Weasley?

Odwróciła się i uśmiechnęła niewinnie do niego.

– Nic.

Rzucił jej spojrzenie, mówiące: „Nie wierzę ci, więc lepiej powiedz prawdę”.

Westchnęła.

– Dobra. Zapisałam sobie czas i miejsce tego przyjęcia, o którym mówiła Pansy.

– Chcesz na nie iść? – zapytał z niedowierzaniem.

– NIE – wykrzyknęła głośno. – Ludzie płacą mnóstwo kasy, żeby dowiedzieć się, gdzie się odbędzie ta impreza. Jedynie bogaci i popularni ludzie wiedzą, gdzie i kiedy ona jest, więc jeśli ty też wiesz i się na niej pokażesz, staniesz się popularny.

– Chcesz być popularna, Weasley? – zapytał Draco tym razem z ciekawością.

– To jest pytanie, Malfoy?

Zirytował się.

– Oczywiście, że tak. Nie rozpoznajesz ich, jak jakieś usłyszysz?

Uśmiechnęła się złośliwie.

– Rozpoznaję, tylko nie przywykłam odpowiadać na pytania za darmo. Jeśli chcesz otrzymać odpowiedzieć, to musisz zapłacić sykla.

Wyciągnęła dłoń, oczekując na zapłatę.

– Nie masz prawa – zawołał niedowierzająco.

– Otóż mam. Sykl albo pożegnaj się z odpowiedzią.

Zastanawiał się chwilę, ale ciekawość wzięła górę.

– Dobrze, dam ci sykla. – Uczynił ruch, chcąc zejść z łóżka, ale Ginny powstrzymała go, wyciągając przed siebie rękę.

– Nie ma sprawy. Sama sobie wezmę.

Zamarł, próbując zrozumieć, co miała na myśli. Wszystkie jego pieniądze były… w … jego… Nie, to niemożliwe, żeby wiedziała…

Podeszła do małego obrazu z herbem Slytherinu i otworzyła go jak drzwi. Za nim była miniaturowa skrytka, taka jak w banku Gringotta, tyle że miała osiem przycisków, które służyły do wbicia kodu, otwierającego ją.

Wystukała kod i drzwiczki odsłoniły nie taką małą fortunę Draco. Wyjęła ze środka kilka sykli, po czym zamknęła zarówno skrytkę, jak i obraz.

Wróciła do Ślizgona, który miał teraz szeroko otwarte oczy, i położyła mu na dłoni wszystkie monety. Następnie wzięła sobie jedną i usiadła z powrotem w fotelu.

Wyrwał się z oszołomienia i zaczął się w nią zwyczajnie wpatrywać.

– Wiesz, Malfoy, że niegrzecznie jest się na kogoś gapić – stwierdziła spokojnie.

– Skąd wiedziałaś? Nigdy nikomu nie powiedziałem – zaczął się praktycznie jąkać. To było coś, czego nie widuje się codziennie.

Uśmiechnęła się.

– Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie – nie chcę być popularna, bo nie ma w tym żadnej korzyści dla mnie.

Pochyliła się i zabrała następnego sykla z jego dłoni.

– A jeśli chodzi o to, skąd znam hasło – gdybym ci powiedziała, straciłabym interes, prawda? Ale mogę ci powiedzieć, że nie pierwszy raz jestem w twoim pokoju.

Uśmiechała się ciągle na widok zaskoczenia na twarzy Ślizgona. Po kilku minutach, gdy wszystko, co powiedziała, wreszcie do niego dotarło, mógł się tylko uśmiechnąć ironicznie.

– Całkiem imponujące, Weasley. Wiem już, czemu Zabini tak cię komplementowała, naprawdę wiesz bardzo dużo.

– Och, więc muszę być naprawdę dobra – odparła sarkastycznie. – Nie łatwo jest zaimponować Malfoyowi.

Zarzuciła torbę na ramię i skierowała się do wyjścia.

– Więc widzimy się jutro w nocy, Weasley – krzyknął za nią.

– Idź spać, Malfoy.

I portret się zamknął.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz kliniczny anorexii nervosa (jadłowstręt psychiczny) (źródło ICD 10), diagnoza
10 Heidegger Źródło dzieła sztuki
IPP 22 10 2009 wyk kod zrodlowy stary excel
Odpady jako źródło enrgii 10,
10 Metody otrzymywania zwierzat transgenicznychid 10950 ppt
10 dźwigniaid 10541 ppt
wyklad 10 MNE
Kosci, kregoslup 28[1][1][1] 10 06 dla studentow
10 budowa i rozwój OUN
10 Hist BNid 10866 ppt
POKREWIEŃSTWO I INBRED 22 4 10
Prezentacja JMichalska PSP w obliczu zagrozen cywilizacyjn 10 2007
Mat 10 Ceramika

więcej podobnych podstron