Trylogia apokaliptyczna Juana Donosa Cortésa Kim był Juan Francisco María de la Salud Donoso Cortés y Fernández Canedo (1809-1853), potomek znakomitej rodziny z Estremadury, która do grona swoich przodków zaliczała konkwistadora Meksyku Hernana Cortésa? Przede wszystkim jednym z głównych aktorów polityki hiszpańskiej swojej epoki. Choć zrazu rozpoczął karierę akademicką, już w 1832 r. przeszedł do polityki czynnej, wezwany przez króla Ferdynanda VII, który przeczytał jego “Memoriał o monarchii”. W monarchii konstytucyjnej, ustanowionej w Hiszpanii w 1834 r., był najpierw wysokim urzędnikiem, a od 1837 r. deputowanym. Od 1845 r. zasiadał w Senacie i w Radzie Królewskiej. Otrzymał tytuł wicehrabiego del Valle, a w 1847 r. markiza de Valdegamas, zostając również Grandem Hiszpanii. Następne lata życia pełnił służbę dyplomatyczną, najpierw jako ambasador w Berlinie, a następnie w Paryżu: tam też, chory na serce, zmarł w wieku zaledwie 44 lat. Atoli Donoso Cortés był nie tylko czynnym i wybitnym politykiem, lecz również genialnym pisarzem, mówcą i myślicielem, którego dzieła przyniosły mu zaszczytne miano jednego z “Doktorów Kontrrewolucji”.
Zdusić w sobie liberała Aby zrozumieć sens przełomu religijnego – i jego skutki – w życiu Donosa, musimy zwrócić uwagę na ideowo-filozoficzny wymiar jego wcześniejszej aktywności. Choć jego dom rodzinny był katolicki, jego prywatnym preceptorem był czołowy przedstawiciel hiszpańskiego oświecenia i russoista – poeta Manuel José Quintana. Duch ten uległ jeszcze wzmożeniu na studiach, kiedy Donoso Cortés stał się zwolennikiem koncepcji tzw. doktrynerów reprezentujących ówczesną francuską myśl liberalną. Jego czynne życie polityczne też było związane z obozem liberalnym. W obozie tym od początku wprawdzie zajmował miejsce na jego prawicy, czyli tzw. moderados (“umiarkowanych”), z których później wyłoniła się Partia Konserwatywna, walczących z jakobińskimi exaltados, niemniej cały czas był to liberalizm. Rozumiemy teraz, dlaczego nawrócony już Donoso samooskarża się o to, że wiara jego była martwa i nie przewodniczyła jego uczynkom. Rzecz w tym, że wierzył i czuł jak katolik, ale myślał, żył i działał na niwie publicznej jak liberał – to znaczy tak, jakby Boga nie było. Dlatego nawrócenie było wyciągnięciem definitywnych wniosków z niemożności pogodzenia tej aporii; zrozumieniem, iż w jego duszy musi umrzeć “człowiek stary” – liberał, i narodzić się “człowiek nowy” – katolik integralny. To kategoryczne “albo – albo”, o czym zresztą Donoso lojalnie powiadomił swoich dawnych przyjaciół, pisząc w liście do “El Heraldo”: “Między zasadami, które były moimi…, a zasadami, które wyznaję teraz, zachodzi sprzeczność zupełna, wstręt niezwyciężony”.
Katolicka Kasandra Kto wie, czy ta metanoja zaowocowałaby także wypracowaniem kosmowizji historiozoficznej i politycznej, gdyby niedługo potem Europą nie wstrząsnęły traumatyczne, a w pewnych przejawach wręcz bestialskie, wydarzenia rewolucji z lat 1848-1849, które ci, co piszą historię, każą nam nazywać poetycznie “Wiosną Ludów”. Co szczególnie istotne, była to pierwsza rewolucja, w której na widownię dziejów wystąpił już także (począwszy od paryskiego czerwca ´48) pod czerwonym sztandarem komunizm. Apokaliptyczną kulminacją tej rewolucji było opanowanie przez włoskich masonów i karbonariuszy papieskiego Rzymu, wygnanie Papieża Piusa IX, ustanowienie tam antykatolickiej republiki i przerażające orgie odbywane w Bazylice św. Piotra. Rewolucje tego okresu zostały, jak wiadomo, ostatecznie odepchnięte (właśnie tak, bo świadomie nie piszemy “pokonane”) przez siły Starego Porządku. Donoso Cortés nie był jednak trębaczem zwycięstwa. Patrząc głębiej i dalej niż większość jego współczesnych, dostrzegł, że to tylko zapowiedź wydarzeń jeszcze potworniejszych, które ostatecznie doprowadzą cywilizację europejską do stanu, który w bliższych nam czasach inny znakomity pisarz – Emil M. Cioran, skwituje lapidarnie słowami: “Europa – zgnilizna, która ładnie pachnie, uperfumowany trup”. Odpowiedzią Donosa na te wydarzenia były trzy wielkie mowy wygłoszone w hiszpańskich Kortezach: 4 stycznia 1849 r. – “Mowa o dyktaturze” (“Discurso sobre la dictadura”), 31 stycznia 1850 r. – “Mowa o ogólnym położeniu w Europie” (“Discurso sobre la situación general en Europa”) i 30 grudnia 1850 r. – “Mowa o położeniu Hiszpanii” (“Discurso sobre la situación de Espa-a”). Wywarły one piorunujące wrażenie w Europie: kanclerz Metternich, po przeczytaniu drugiej z nich, oznajmił, że jedyne, co pozostaje każdemu piszącemu, to samemu złamać pióro. Te trzy mowy, należące do arcydzieł powszechnej literatury retorycznej, tworzą – jak to nazwali historycy – “trylogię apokaliptyczną”, odsłaniającą proroczo przyszły bieg dziejów.
Dwa termometry Jeśli pominąć tu – co, niestety, konieczne – całe bogactwo analityczne “Mowy o dyktaturze” – to możemy od razu wskazać zasadniczy punkt widzenia, z którego Donoso Cortés rozpatruje “całokształt strasznych zdarzeń ludzkich”, czyli jedyny prawdziwy punkt widzenia: “z wyżyn katolickich”. Punkt ten wyraża metaforą “dwóch termometrów”, na których można zbadać każdorazowo wpływ dwóch jedynych “wędzideł” na problematyczną, czyli skażoną grzechem, naturę ludzką: są to “termometr religijny i termometr polityczny”. Na pierwszym możemy badać poziom religijności w społeczeństwie, tym samym więc stopień “represji”, jakimi zasady religijno-moralne zdolne są powściągać człowieka w czynieniu zła. Na drugim możemy zidentyfikować, jak daleko sięga represyjna siła władzy politycznej, tym samym zaś w ogóle jak silna jest ta władza. Prawo, które w ten sposób odkrywa mówca, jest następujące: poziomy “temperatury” religijnej i politycznej są do siebie odwrotnie proporcjonalne. Zawsze im wyższy jest poziom słupka rtęci na termometrze religijnym, tym niższy jest na termometrze politycznym; im większa pobożność, tym słabsza i ledwie widoczna władza cywilna. I odwrotnie: im bardziej słabnie religijność, tym bardziej wzrasta represja polityczna. Paralelizm ten można prześledzić w całej ludzkiej historii. Dzieje najwcześniejsze, od Upadku, stanowią nieprzerwany ciąg despotyzmu, represji wyłącznie politycznej. Wcielenie Syna Bożego oznacza najbardziej radykalny przeskok: ustanowiona przez Boskiego Założyciela chrześcijaństwa wspólnota apostołów była jedynym w historii społeczeństwem, które istniało bez rządu. Tam, gdzie nie ma innej władzy, jak miłość Mistrza do uczniów i uczniów do Mistrza (gdzie zatem słupek rtęci na termometrze religijnym osiąga punkt ekstremum), słupek rtęci na termometrze politycznym opada do zera. Wolność w miłości jest absolutna, wędzidło polityczne jest zbędne. Już jednak w tej samej wspólnocie apostolskiej po Wniebowstąpieniu słupek na termometrze politycznym musiał lekko choćby drgnąć: nie ma ona jeszcze wprawdzie rządu w ścisłym znaczeniu, ale konieczny jest jego zalążek: sędziowie arbitrzy i “przyjaźni rozjemcy”. Gdy chrześcijaństwo ogarnia coraz większe rzesze ludzi, gdy wreszcie poddają się mu narody i państwa, słupek ów ciągle, acz jeszcze powoli, podnosi się. Przychodzi epoka feudalna, kiedy jako lekarstwo na ludzkie namiętności pojawia się potrzeba realnego rządu, toteż powstaje monarchia feudalna. Jest to jednak najsłabsza, najbardziej ograniczona co do zakresu swojej władzy monarchia w historii, ponieważ wciąż jeszcze kwitnie religijność i w większości wypadków na uśmierzenie namiętności wystarczy wędzidło religijne. Sytuacja zmienia się diametralnie wraz ze świtem nowożytności. Religijna rewolucja protestantyzmu pociąga za sobą błyskawicznie emancypację intelektualną, moralną, społeczną i polityczną ludów od Kościoła. Słupek rtęci na termometrze religijnym opada odtąd skokowo. Tym samym systematycznie idzie w górę na termometrze politycznym. W mgnieniu oka słabe monarchie feudalne zamieniają się w monarchie absolutne. Rychło okazuje się, że nowożytne państwo potrzebuje “miliona ramion” – czyli stałych armii (“niewolników w mundurach”), zaraz potem “miliona oczu” – policji, i “miliona uszu” – zcentralizowanej administracji; wreszcie zapragnie być w jednym czasie w każdym miejscu – wynaleziono więc telegraf. Państwo nowożytne zyskuje środki techniczne, o których nie mogły nawet marzyć tyranie starożytne. Nie mają przeszkód fizycznych, bo odkąd są statki parowe i koleje żelazne, nie ma granic; nie mają przeszkód moralnych, bo wskutek rozłamu religijnego “dusze są podzielone”, a patriotyzmy też są martwe. Świat zmierza ku ustanowieniu największego i najbardziej niszczącego despotyzmu, jakiego nikt jeszcze nie widział. Stanie się tak, kiedy cała ta maszyneria nowoczesności wpadnie w ręce “sił inwazyjnych” rewolucji, które – jako ateistyczne programowo – są despotyzmem czystym już w swojej ideologii i zamiarach, a staną się nim w praktyce po pokonaniu wszelkich sił oporu, których zresztą nie widać. Rewolucja bowiem to continuum: formuła rewolucji socjalistycznej: “będziecie jak bogaci”, wyrasta z formuły rewolucji burżuazyjnej: “będziecie jak szlachcice”, a ta ma swoje ostateczne źródło w rebelii podkuszonego przez szatana pierwszego człowieka: “będziecie jak bogowie”.
Dyktatura szabli Czy katastrofa jest do uniknięcia? Donoso Cortés rozważa dwie nasuwające się możliwości. Pierwszą i najbardziej pożądaną byłaby wielka, powszechna, ozdrowieńcza reakcja religijna – dziś powiedzielibyśmy “nowa ewangelizacja”. Niestety, mówiąc to “z najgłębszym smutkiem”, Donoso nie uważa jej obecnie za prawdopodobną, ponieważ: “Widziałem (…) i poznałem wiele jednostek, które odeszły od wiary i powróciły do niej; na nieszczęście (…) nie widziałem nigdy żadnego ludu, który by powrócił do wiary po jej uprzednim opuszczeniu”. Pozostaje zatem tylko drugie wyjście, którego kontrowersyjności autor jest dobrze świadom, niemniej nie cofa się przed dowiedzeniem jego niezbędności. To wyjście to właśnie dyktatura. A co z wolnością? Otóż, wolność już nie istnieje, została zamordowana przez tych, którzy najgłośniej o niej krzyczą, albowiem jedyna prawdziwa wolność to wolność chrześcijańska, wolność w miłości i od grzechu; “wolność” natomiast proklamowana przez siewców rewolucji oznacza “prawo” do szerzenia nienawiści i grzeszenia. Wyczerpane są również wszelkie legalne środki oporu: nietykalność “nietykalnych królów” jest nieustannie gwałcona, “odpowiedzialni” ministrowie konstytucyjni za nic nie odpowiadają, “uprawnione” większości parlamentarne zawsze są pokonywane przez nieuprawnione i niespokojne mniejszości. Nie istnieje już wybór między wolnością a dyktaturą, istnieje tylko wybór pomiędzy dyktaturą rewolucyjną a dyktaturą porządku, dyktaturą “z dołu” a dyktaturą “z góry”: “Ja – mówi Donoso – wybieram tę, która przychodzi z góry, ponieważ pochodzi z rejonów czystszych i jaśniejszych; chodzi o wybór, w końcu, pomiędzy dyktaturą sztyletu i dyktaturą szabli: ja wybieram dyktaturę szabli, gdyż jest bardziej szlachetna”. Czy dyktatura proponowana przez Donosa Cortésa ma być rozwiązaniem trwałym i ostatecznym? Budzi to spory wśród jego komentatorów, wydaje się jednak, że nie, że jest to rozwiązanie nagląco potrzebne, jedyne w dramatycznej sytuacji, ale jednak tymczasowe i “okazjonalne”. Główny argument za taką interpretacją znajduje się w przywołanym przez samego autora teologicznym uzasadnieniu dyktatury “w porządku boskim”. Wszechświat, jak przypomina Donoso, jest zwyczajnie rządzony przez Boga za pomocą nadanych przez niego praw naturalnych, a zatem – można powiedzieć – w sposób “konstytucyjny”. Jeśli jednak zasadniczo Bóg rządzi światem jako Prawodawca, który wykonywanie tych praw pozostawił “egzekutywie” fizycznej i ludzkiej, to jednak Bóg czasami manifestuje swoją suwerenną wolę wprost, jasno i wyraźnie, nawet łamiąc czy zawieszając ustanowione przez siebie samego prawa i zakłócając naturalny bieg rzeczy, czyli działając w sposób “dyktatorski”. Religia nazywa owo zawieszenie cudem; analogicznie zatem dyktatura ludzka jest jedynie zawieszeniem zwyczajnego, “konstytucyjnego” biegu rzeczy.
Przeciwko ekonomizmowi Bardzo znaczącym punktem wyjścia drugiej z mów (o Europie) Donosa Cortésa jest podważenie przezeń (pozornego) aksjomatu, który właśnie wtedy zaczął szerzyć się pośród polityków – i to bez różnicy, konserwatywnych czy postępowych – o nadrzędności kwestii ekonomicznych w polityce. Tymczasem żaden człowiek “kolosalnej postury” (Donoso przywołuje tu Mojżesza, Karola Wielkiego i Napoleona) “nie ufundował swojej chwały na prawdzie ekonomicznej; wszyscy oni ufundowali narody na bazie prawdy społecznej, na bazie prawdy religijnej”. Nie chodzi, rzecz jasna, o to, aby lekceważyć kwestie ekonomiczne, trzeba natomiast widzieć je we właściwej skali. Innymi słowy, Donoso sprzeciwia się temu swoistemu “mesjanizmowi” ekonomicznemu, który dzisiaj występuje pod hasłami typu: “Po pierwsze, gospodarka!” czy “Gospodarka, głupku!”, wszystko inne zaś traktuje jako “kwestie zastępcze”. Naprawdę rzeczy mają się dokładnie odwrotnie: kwestie ekonomiczne są trzecio- lub czwartorzędne, a polityka nie może poddawać się dyktatowi żadnej ideologii ekonomicznej – czy to liberalnej, czy socjalistycznej. Ten ostatni argument celuje nawet bardziej w mentalność liberałów, którzy głoszą, że danie prymatu ekonomii ma być sposobem na pokonanie socjalizmu. Lecz czymże – pyta Donoso – jest socjalizm, jeśli nie sektą ekonomiczną, “małą żmiją”, która zaraz po narodzeniu odłączyła się od swojej matki, czyli liberalnej ekonomii politycznej? Socjalizmu nie można zwalczyć, zastępując jeden materialistyczny ekonomizm drugim, lecz tylko uciekając się do religii, która bogatym nakazuje dobroczynne miłosierdzie, a biednym cierpliwą uległość (należy pamiętać, że Donoso nie wiedział jeszcze, iż Magisterium społeczne, nie przecząc miłosierdziu, dowartościuje też, począwszy od “Rerum novarum”, zasadę sprawiedliwości).
Kwestia polityczna kwestią religijną Powierzchowność pomysłów na uzdrowienie Europy bierze się, zdaniem Donosa Cortésa, z zapoznania prawdy podstawowej: tego, iż złem, które trapi Europę i świat, jest zaniknięcie idei władzy – władzy Boskiej nad światem i władzy ludzkiej w świecie – wskutek czego ludzie stali się niezdolni do bycia rządzonymi. Tę prawdę zauważa się jedynie – ale się jej nie rozumie – w pojedynczych, a trudnych do wytłumaczenia fenomenach społecznych, jak na przykład w tym, dlaczego Francja, w której trudno uświadczyć prawdziwego republikanina, stała się republiką? Otóż, wytłumaczenie jest proste: zdemoralizowani nieustannymi rewolucjami Francuzi stali się niezdolni do bycia rządzonymi, a w narodach, którymi nie da się rządzić, rząd musi przybrać formę republikańską.
Polityczne uzdrowienie może się zatem dokonać wyłącznie dzięki “odpomnieniu” prawdy podstawowej o koniecznym i nierozerwalnym związku pomiędzy kwestią polityczną a kwestią religijną. Związek ten autor unaocznia, dokonując rozpoznania i porównania dwóch odmian (a historycznie – faz) cywilizacji. Pierwsza jest afirmatywna i w ścisłym sensie progresywna i jest nią “cywilizacja katolicka”. Druga jest negatywna i dekadencka, a jest nią “cywilizacja rewolucyjna”. Cywilizacja katolicka wspiera się na trzech afirmacjach w sferze religijnej: 1) istnieje osobowy Bóg, obecny wszędzie; 2) jest On władcą wszechrzeczy (“nieba i ziemi”); 3) jako taki, rządzi również sprawami ludzkimi. Tym trzem twierdzeniom odpowiadają również trzy w sferze politycznej: 1) istnieje król, obecny poprzez swoich namiestników wszędzie; 2) króluje on nad poddanymi w królestwie; 3) jako taki rządzi nimi. Tym afirmacjom odpowiadają – w obu sferach: religijnej i politycznej – kolejne negacje cywilizacji rewolucyjnej. Negacja pierwsza to deizm religijny, który przeczy Boskiej Opatrzności, gdyż Bóg, znajdując się tak wysoko, nie może zajmować się sprawami ludzkimi; na planie politycznym odpowiada to promowanej przez liberalizm postępowej monarchii konstytucyjnej, w której król istnieje i “panuje”, ale już nie rządzi. Następnie przychodzi negacja druga: po deiście pojawia się panteista, który przeczy osobowemu istnieniu Boga, utożsamiając Go ze wszystkim, co istnieje, a osobliwie z ludzkością; panteiście odpowiada republikanin, który również neguje osobowy charakter władzy, identyfikując władzę z mnogością ludu, wyrażoną powszechnym prawem wyborczym. Lecz oto pojawia się trzecia i ostateczna – bo innej już być nie może – negacja. Po deiście i panteiście przychodzi ateista, który oznajmia: Bóg nie istnieje, jest urojeniem człowieka, a w tej samej chwili przychodzi anarchista, który powiada: nie ma władzy, wszelka władza jest zbrodnią i uzurpacją. Europa – konkluduje Donoso – tkwi dzisiaj w drugiej negacji, a zmierza ku trzeciej.
Socjalizm i Rosja Tym stanem, ku któremu zmierza zrewolucjonizowany świat, jest socjalizm. A czym jest socjalizm? Niczym władca Babilonu – “królem i bestią jednocześnie”. Jakim sposobem jednak socjalizm zawładnie światem? Obecnie jego “papieże i nauczyciele” są w Niemczech, uczniowie we Francji, fanatyczni wyznawcy we Włoszech. Wbrew temu jednak wzrok Donosa pada na kraj, którego wówczas nikt z socjalizmem nie kojarzył – przeciwnie, zdawał się on być “ostoją reakcji” – czyli na Rosję. Póki co (rok 1850!), powiada Donoso, Rosja nie zagraża Europie. Może jednak stać się śmiertelnym zagrożeniem, jeżeli zajdą i tam, i w Europie jednocześnie trzy procesy. Po pierwsze, jeżeli rewolucja zdemoralizuje i rozbije armie. Po drugie, jeśli socjalizm, ograbiając posiadaczy, uśmierci w ludziach patriotyzm. Po trzecie wreszcie, jeśli Rosja podporządkuje sobie całą Słowiańszczyznę. Trudno nie zauważyć dokładnego wypełnienia się tej przepowiedni u schyłku pierwszej wielkiej rzezi narodów europejskich. Donoso ujrzał w proroczej wizji Rady Delegatów Robotniczych, Żołnierskich i Włościańskich oraz marsz Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej pod hasłem “Dawaj Jewropu!”.
Kapłan i żołnierz I w tej mowie powraca pytanie, czy cokolwiek może uratować świat przed socjalistycznym nihilizmem i despotyzmem? Tak, ale wyłącznie to, co jest jego całkowitym przeciwieństwem, a takim absolutnym przeciwieństwem jest tylko katolicyzm. Jeśli socjalizm jest “pychą i barbarzyństwem”, to katolicyzm jest “mądrością i pokorą”. Chrześcijaństwo ucywilizowało świat, ucząc go idei nienaruszalności autorytetu, świętości posłuszeństwa i boskości ofiary, i tylko ono może go ocalić, mając za narzędzie dwa typy ludzkie: kapłana i żołnierza – obu żyjących nie dla siebie, lecz dla swoich braci i sióstr. Jeden i drugi są powołani do tego, by w razie potrzeby oddać w ofierze swoje życie: pierwszy dla niepodległości społeczeństwa religijnego, drugi dla niepodległości społeczeństwa świeckiego. “Jeśli rozważycie szorstkość życia kapłańskiego, duchowieństwo zda się wam prawdziwym wojskiem. Jeśli rozważycie świętość urzędu wojskowego, wojsko wyda się wam niemal prawdziwym duchowieństwem”.
Umierająca Hiszpania Ostatnia z mów Donosa Cortésa skoncentrowana jest na dramatycznych dylematach jego ojczyzny, których przybliżanie wymagałoby zbyt wiele miejsca. W każdym razie skalę dekadencji obrazuje całkowite przeciwieństwo współczesnej Hiszpanii względem tego, co było jej symbolem, jako monarchii katolickiej, jako narodu stworzonego przez Kościół i uformowanego przezeń, aby nieść pomoc biednym i potrzebującym – Eskurialu Filipa II, jedynego w swoim rodzaju miejsca, będącego jednocześnie pałacem, grobowcem i klasztorem. Jednak i w tej mowie jej myśli przewodnie mają wydźwięk uniwersalny. Stanowiąc z jednej strony kodę wątków podjętych w dwu poprzednich mowach, z drugiej strony wprowadza ona w zalążkowej postaci temat konfrontacji katolicyzmu z “fałszywymi bogami” ideologii nowoczesnych: liberalizmu i socjalizmu, rozwinięty wspaniale w opus magnum tego autora z 1851 roku: “Szkic o katolicyzmie, liberalizmie i socjalizmie”. To monumentalna symfonia, do której omawiana tu “trylogia apokaliptyczna” stanowi jakby trzy uwertury. Prof. Jacek Bartyzel
Zmieniamy reguły tej gry Z przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, Piotrem Dudą, rozmawia Jacek Sądej
- Blokada parlamentu wyrażająca sprzeciw „Solidarności” wobec przegłosowanej „barbarzyńskiej ustawy” emerytalnej wywołała oburzenie w środowisku polityków wspierających rząd. Czy wasi krytycy mają problemy ze zrozumieniem reguł demokracji, czy też woleliby, aby Polacy milcząco akceptowali każdą niegodziwość rządzących? - Mają się, czego bać. „Solidarność” ma rozbudowaną strukturę. Nasze siedziby i oddziały są dosłownie wszędzie – w każdym okręgu wyborczym. Mamy duże doświadczenie w kampaniach wyborczych, a co najważniejsze mamy jak sfinansować nasze działania. Dlatego będziemy piętnować z imienia i nazwiska każdego posła i senatora, który głosował za wydłużeniem wieku emerytalnego w jego własnym okręgu wyborczym. Ci politycy wykopali sobie polityczny grób.
- Protest związkowców był kolejnym sprawdzianem dla władzy permanentnie lekceważącej wolę narodu. Warto przypomnieć, że zignorowano podpisy 2 milionów osób pod wnioskiem o referendum, uniemożliwiono wejście do Sejmu przedstawicielom „S”. W jaki sposób NSZZ „Solidarność” zamierza prowadzić dalszy dialog z tak aroganckim partnerem? Może trzeba zmienić reguły tego dialogu, tak aby „przedstawiciele narodu” wreszcie usłyszeli „głos ludu”? - Nasze protesty nie szkodziły społeczeństwu. Utrudniały życie politykom. To jest właśnie zmiana reguł. Nie wpuszczając nas do Sejmu i Senatu, pokazali nam, że nasze miejsce jest na ulicy. Trudno – przyjmujemy taką rolę i ją wypełnimy.
- Prezydent Komorowski mówił np., że przekroczone zostało prawo do demonstracji, że było to nieprawdopodobnie groźne zjawisko dla demokracji, które powinno spotkać się z odporem. Były prezydent Wałęsa najchętniej by was „spałował”. Można odnieść wrażenie, że artykułowanie prawa Polaków do godnego życia powinno być tłumione w zarodku. To jest chyba problem, którym powinniśmy się zająć w pierwszej kolejności. - Do komentowania słów Lecha Wałęsy nie będę się zniżał. Sam wystawił sobie świadectwo. Natomiast to, czy złamano prawo, określi prokuratura. My i tak będziemy robić swoje, nawet gdyby przyszło za to ponieść konsekwencje. Przecież dzisiaj reprezentujemy nie tylko „Solidarność”, ale tak jak pan wspominał 2 miliony Polaków, którzy podpisem poparli nasz wniosek o referendum i blisko 15 milionów ubezpieczonych.
- „Solidarność” zapowiada po wakacjach nową kampanię społeczną skierowaną przeciwko umowom śmieciowym. Czy może Pan w kilku słowach przybliżyć ten projekt? - Nie mogę, bo jesteśmy dopiero w fazie koncepcji. Ale to prawda. Przy okazji akcji „Stop 67” pojawiły się takie tematy, jak umowy śmieciowe, praca tymczasowa czy płaca minimalna. Jak jest pan uważnym obserwatorem, zauważy pan, że nasze akcje są niestandardowe? Zaskakują pozytywną energią. „Solidarność” nie mówi nie, bo nie, ale ma swoje pomysły i propozycje. Dlatego będziemy je wzmacniać kampaniami społecznymi, informacyjnymi, a jak będzie trzeba – protestami.
- Nowa kampania nie oznacza chyba rezygnacji z rozpoczętej walki o godne emerytury dla Polaków? - Oczywiście, że nie. Naszym celem jest wyrzucenie tej pseudoreformy tam, gdzie jej miejsce – do kosza. I tylko tyle. Nawet jak będzie musiało to trwać bardzo długo.
16 Przykazań Tylko dla zdrowo myslacych Bialych Ludzi
I. Niezbędną koniecznością i świętym obowiązkiem każdego pokolenia jest zapewnienie przyszłości i ochrona Białej Rasy na powierzchni Ziemi. Zabezpieczyć egzystencję naszej Rasy. Na naszej planecie żyją gatunki, które mają ponad dwieście milionów lat. Dalsza egzystencja Białej Rasy na tym świecie jest jednakże wysoce niepewna. Jeśli nie zastosujemy rozwiązań drastycznie innych od prawnie nieodpowiedzialnego programu, którego trzymaliśmy się w przeszłości, jest wielce wątpliwe czy Biała Rasa, jako taka przetrwa przez następne dwa lub trzy pokolenia. Jak zaobserwowaliśmy wcześniej, naturalnymi wrogami Białej Rasy są ogólnie rasy kolorowe, a najniebezpieczniejszą z nich jest rasa żydowska. Nasz schyłek nie jest spowodowany tym, że nasza Rasa nie potrafi zadbać o samą siebie. Przeciwnie, nasza nadrzędność w rywalizacji z kolorowymi rasami o przetrwanie jest tak oczywista, że pozwoliliśmy, aby zostało to użyte przeciwko nam, na naszą szkodę i ku naszej ostatecznej klęsce. Naszym problemem nie jest brak siły czy brak zdolności, lecz słabość współczucia, głupota uginania się w celu przypodobania się niższym rasom. Ogólnie jest to pomyłka, jeśli nie kryminalne niedbalstwo w ochranianiu tego, co najcenniejsze. To znów jest w całkowitej sprzeczności z prawami Natury. Natura nigdy nie mówi do żadnej ryby, rośliny czy ptaka: z szacunku do słabszych i mniej zdolnych gatunków ustąp i daj im fory, bądź w stosunku do nich w porządku, pozwól im się rozmnażać twoim własnym kosztem i wypchnąć cię z powierzchni Ziemi. Niestety jest to dokładnie to, co Biała Rasa robi w obsesji obdarzania „braterską miłością” podrzędnych mętów tego świata. Teraz, gdy jesteśmy przyparci do muru, musimy odrzucić to samobójcze myślenie. Ta miękka chrześcijańska sentymentalność musi zostać zastąpiona odwiecznymi, żelaznymi prawami Natury. Tak, więc musimy całkowicie odwrócić nasz sposób myślenia. Musimy upewnić się, że nasze przetrwanie na tej planecie nigdy już więcej nie będzie zagrożone przez naszych naturalnych wrogów. Jest to pierwsze i najważniejsze prawo, jakie Natura nakłada na nas. Środki, które pozwolą to osiągnąć zostały zaprezentowane w pozostałych przykazaniach.
II. Bądź owocny i mnóż się. Przyczyniaj się do zaludnienia świata swoim własnym gatunkiem. Naszym świętym obowiązkiem jest zapełnienie Ziemi przedstawicielami Białej Rasy. Zaludnić Świat. Schemat Natury dla żywych organizmów można w skrócie podsumować w ten sposób: narodziny, rozwój, reprodukcja, śmierć. Jest to plan, który Natura wyznaczyła wszystkim żywym stworzeniom, obojętne czy jest to owad żyjący przez jeden dzień, czy też człowiek, którego żywot trwa na ogół nie więcej niż sto lat. Natura nie przeznaczyła żadnemu przedstawicielowi danego gatunku zbyt długiego życia. Każdy osobnik pełni jedynie rolę ogniwa w długim złotym łańcuchu swego gatunku. Zamysłem Natury jest by gatunki mogły żyć wiecznie, jeśli jednak same gatunki nie są dostatecznie zaangażowane w walkę o własne przetrwanie to ostatecznie wyginą. Pewne gatunki, które dobrze przystosowały się do środowiska i zaangażowały w walkę o egzystencję trwają od milionów lat. Rodzina rekinów na przykład egzystuje od ponad dwustu milionów lat, w czasie, których nie przeszła żadnych wielkich zmian. Szacunek dla tej wspaniałej zdolności do przetrwania. Porównajcie dwieście milionów lat do krótkiego okresu czasu, jaki poszczególne osobniki egzystują na tej planecie. Tyczy się to również ludzkości, a w szczególności Białej Rasy, na której wyłącznie się koncentrujemy. Powinniśmy sobie przypomnieć, że taki jest schemat Natury, a także powinniśmy sobie przypomnieć o celu, w jakim Natura stworzyła nas na tej planecie. Natura głośno i wyraźnie mówi nam, że naszym celem jest szerzenie naszego własnego rodzaju, i tym samym uwiecznienie naszego gatunku. W procesie selekcji naturalnej i przetrwania najlepiej przystosowanych Natura mówi nam, byśmy kontynuowali polepszanie naszego gatunku w tej odwiecznej wspinaczce. Natura nigdy nie obdarzyła życiem wiecznym żadnego osobnika ani też żadnego pokolenia. Przeciwnie, śmierć jest pewna, lecz uwiecznisz się w swoich dzieciach i w pokoleniach, które przyjdą po nich. To jest prawdziwa nieśmiertelność, którą Natura Ci oferuje. Uwiecznicie się we wspaniałej krwi swojej Rasy, jako patriarchowie i matrony swoich rodów, tworząc niekończący się łańcuch potomstwa, który będzie trwał nie tylko przez stulecia, lecz przez tysiące i miliony lat. Oto możliwość życia wiecznego, którą obdarzyła nas Natura, lecz jedynie wtedy, gdy będziemy owocni i będziemy się mnożyć. Innymi słowy wtedy, gdy będziemy mieli potomstwo. Obojętnie czy jesteś kobietą czy mężczyzną, najważniejszym zadaniem, jakiego kiedykolwiek się podejmiesz będzie wzięcie ślubu i założenie rodziny. Posiadanie własnych dzieci jest najbardziej znaczącym i najbardziej satysfakcjonującym osiągnięciem w życiu. Jest to jedyna naprawdę trwała rzecz, jakiej kiedykolwiek dokonasz. Nie ważne ile pieniędzy zarabiasz, nie ważne czy pragniesz sławy, wszystko to przeminie i zostanie zamazane wraz z upływem czasu. Lecz konsekwencje z ożenku i posiadania potomstwa będą trwały z pokolenia na pokolenie. Będzie to pobrzmiewać nie tylko przez wieki, lecz przez milenia i miliony lat. Na długo po tym jak ślady któregokolwiek z działań, których podejmiesz się w życiu zostaną całkowicie wymazane z powierzchni ziemi Twoi potomkowie będą maszerować naprzód przez historię. Oczywiście stanie się tak jedynie wtedy, gdy Biała Rasa przetrwa. Jeżeli nie przetrwa, wymazani zostaną nie tylko Twoi potomkowie, lecz także cały trud tych, którzy odeszli przed Tobą. Jedynie obecne pokolenie może ulepszyć przeszłe pokolenia i sprawić by te pokolenia nadeszły. Jesteś łącznikiem pomiędzy Białymi, którzy byli przed Tobą a Białymi, którzy nadejdą po Tobie. Jeżeli obecnemu pokoleniu nie uda się wypełnić swych obowiązków to ciężka praca tysięcy przeszłych pokoleń, które przyczyniły się do osiągnięcia tak wysokiego poziomu, na jakim się obecnie znajdujemy pójdzie na marne. Uniemożliwi to również ewoluowanie przyszłym pokoleniom na wyższe i wspanialsze poziomy. Każda walka o przetrwanie, a w tym wypadku mowa o walce Białej Rasy zależy od tego jak płodni i owocni będziemy w poczynaniu kolejnego pokolenia. Pełnię życia i satysfakcję osiągniemy jedynie wypełniając nasze Świetliste Przeznaczenie. Posiadając tak wiele dzieci jak to możliwe będziesz wiódł dobre życie, wypełniał swoje obowiązki wobec poprzednich pokoleń, dzięki którym istniejesz i wobec wspaniałych pokoleń, które nadejdą po Tobie. Pamiętaj, że Świetliste Przeznaczenie Białej Rasy to zaludnienie świata lub wyginięcie. Jest to nie tylko walka z czasem, ale i z liczbami, – jeżeli kierunek, w którym obecnie postępuje trend światowej populacji nie zostanie odwrócony, zostaniemy przyciśnięci i zmiażdżeni przez kolorowe rasy. Naszym obowiązkiem jest podjąć to wyzwanie i wzbić ludzkość na najwyższy poziom ewolucji. Jedynie Biała Rasa może tego dokonać. Co więcej, moralnym obowiązkiem członków naszej Rasy, którzy posiadają ponadprzeciętną inteligencję, sprawność i urodę jest dołożyć wszelkich starań by posiadać rodziny większe od przeciętnych? Gdy Biała Rasa odzyska kontrolę nad swoim przeznaczeniem konieczne będzie wdrożenie programów motywujących, aby zwłaszcza najlepsi członkowie naszej Rasy byli zachęcani do rozmnażania się i genetycznego zabezpieczania naszej Rasy.
III. Pamiętaj, że niższe kolorowe rasy są naszymi śmiertelnymi wrogami, a najgroźniejsza z nich wszystkich jest rasa żydowska. Powiększanie Białej Rasy i zmniejszanie ilości wrogów są sprawami, którymi powinniśmy zająć się natychmiast. Powiększać Białą Rasę, zmniejszać liczbę naszych wrogów. W Przyrodzie praktycznie każdy gatunek ma swoich naturalnych wrogów, a niektóre gatunki posiadają ich więcej niż inne. Podczas gdy kojot posiada jedynie kilku wrogów naturalnych poza człowiekiem, na królika poluje cała zgraja drapieżników, gotowa by wygrać z nim walkę o przetrwanie. Pośród tych drapieżników są jastrzębie, orły, kojoty, wilki, rysie i inne. Człowiek także posiada wrogów naturalnych, i jak uczy nas historia, największym wrogiem danego plemienia było zwykle jakieś inne ludzkie plemię. Nawet przed przybiciem Białego Człowieka do Ameryki indiańskie plemiona nieustannie walczyły między sobą, zabijając i skalpując się wzajemnie i przejmując podbite terytoria. W Afryce czarnuchy wojują ze sobą nieustannie, a często zdarza się, że zwycięzca zjada pokonanego wroga. Jest to ewidentny schemat naturalnego rozwoju wyższych gatunków – by wyższe rasy przetrwały a niższe wyginęły i zostały zniszczone.
Nie wynalazłem tu niczego nowego. Przywołuję jedynie fakt, którzy istniał w świecie Przyrody od zarania dziejów. Jest to odwieczny cykl, który dotyczy nie tylko walki pomiędzy rasami, lecz także pomiędzy ssakami, ptakami, rybami i we wszystkich innych królestwach. System ten bez wątpienia funkcjonował prawidłowo i ludzkość ewoluowała na wyższe i lepsze poziomy. Po prawdzie, przed nastaniem Chrześcijaństwa Biały Człowiek spersonifikowany we wspaniałym Imperium Rzymskim całkowicie dominował w ówcześnie znanym świecie. Co więcej, jeżeli wszystkie sprawy toczyłyby się tamtym torem, bez wątpienia podbiłby on resztę świata – Indie, Afrykę, Chiny i Amerykę, a Biała Rasa całkowicie dominowałaby w dzisiejszym świecie. Bez wątpienia do dzisiejszego dnia zaludniłaby również cały świat. Stałoby się to bez wątpienia, jeśli tylko Rzymianie w swoim czasie zadbaliby o swoje cenne rasowe wartości i zachowali rasową czystość. Niestety, rozwój wypadków był inny, gdyż Rzymianie nie zdawali sobie sprawy z wyższości swej rasy. Inteligentni Rzymianie nie zdołali odczytać jednego z najważniejszych Praw Natury – zachowania czystości gatunków. Za złamanie tej zasady zapłacili najwyższą cenę. Pośród nich panoszył się ich najgroźniejszy naturalny wróg, rozprzestrzeniający się po Cesarstwie niczym wirus, gotowy by zatruć i wytępić wspaniałe Imperium Rzymskie i całą Białą Rasę. Tym śmiertelnym wirusem była żydowska populacja. Wspomnieliśmy już wcześniej o niszczycielskim potencjale żydowskiej sieci pracującej pośród Rzymian i rozprzestrzeniającej śmiertelną truciznę „nowej” chrześcijańskiej nauki, która doprowadziła rzymski umysł do obłędu. W ciągu kilku wieków skłoniła ona Rzymian do popełnienia samobójstwa, do zagłady ich imperium, prawa, religii i wreszcie ich własnej rasy. Od dawna Żyd zdaje sobie sprawę ze swych zdolności w dziedzinie blokowania, psucia i pasożytowania na umyśle Białego Człowieka i wściekle podąża dziś tym samym kursem, co tysiące lat temu. Przez wieki Żyd dorobił się ogromnego majątku na ściąganiu do Ameryki czarnuchów, a dziś z niebywałą furią forsuje program mieszania ras i kundlenia. Czarnuchy z żydowską pomocą ponad wszelką wątpliwość dążą do zniszczenia Białej Rasy i naszej cywilizacji, zmieniając świat w skundlone piekło, które możemy obserwować w Indiach. Na przykładzie Haiti również możemy zaobserwować, co dzieje się z piękną niegdyś krainą po tym, jak kontrolę nad nią przejęła skundlona, półdzika masa ścierwa. Tak, więc zawsze musimy mieć na uwadze, że:
(a) Żydzi są naszym najgroźniejszym wrogiem naturalnym;
(b) czarnuchy są dla nas największym zagrożeniem zaraz po Żydach i nie możemy z nimi koegzystować w tym samym kraju, ani nawet na tym samym kontynencie;
(c) wszystkie kolorowe rasy są naturalnymi wrogami Białej Rasy.
Prawa Natury od początku do końca są jasne: by przetrwać w obliczu zagrożenia należy zaatakować i zniszczyć zagrożenie. W związku z tym naszym nadrzędnym celem musi stać się pozbycie się Żydów i czarnuchów ze wszystkich obszarów zamieszkiwanych przez Białych. Musimy również zdać sobie sprawę z tego, że wszystkie kolorowe rasy są naszymi naturalnymi wrogami i tak długo jak są w stanie nas przerastać i niszczyć, będą to z całą pewnością czynić. Czy nam się to podoba czy nie, jesteśmy zmuszeni podjąć decyzję czy Biała Rasa, tak jak Rzymianie, ma zaludnić świat czy zostać zniszczona. Po raz kolejny, nie ja odpowiadam za tę sytuację, ani nie jest ona moim wymysłem. Przywołuję tu jedynie fakt historyczny i odnoszę go do nieugiętych Praw Natury. Wbrew temu, że wszystkie idiotyczne i skamlące krwawiące serca będą szlochać i starać się temu zaprzeczyć, pomimo ich bełkotaniu o humanitaryzmie, współczuciu i braterskiej miłości są to twarde życiowe fakty i nic na świecie nie jest w stanie im zaprzeczyć. Ziemie odziedziczy Biała Rasa albo podrzędne ścierwo kolorowych ras. Jest to nasze Świetliste Przeznaczenie i jako członkowie Białej Rasy mamy obowiązek moralny upewnić się że przetrwamy i że Biała Rasa nie wyginie. W obecnym punkcie historii Żydzi odnoszą zwycięstwo za zwycięstwem, a Biały Człowiek wycofuje się, oddaje pole i ucieka przed podrzędnymi gatunkami. W tym przepadku silniejszy ucieka przed słabszym, jest to zjawisko niespotykanie nigdzie indziej w świecie Przyrody. W latach 20-tych XX wieku błotne rasy przewyższały nas liczebnie jedynie w stosunku 2:1. Dziś jesteśmy przewyższani przez gwałtownie rozrastające się błotne rasy w stosunku 7:1 (dane na rok 1973). Kontrolowana przez Żydów ONZ radośnie informuje, że w kolejnym pokoleniu Biała Rasa zostanie przewyższona liczebnie w stosunku 49:1
Naszym niezmiennym programem na przyszłość musi być ekspansja Białej Rasy i pomniejszanie ilości naszych wrogów, dopóki Biała Rasa nie stanie się naczelnym mieszkańcem Ziemi.
IV. Przewodnią myślą wszystkich podjętych przez ciebie działań powinno być to, co najlepsze jest dla Białej Rasy. Złota Reguła: wszystko, co dobre dla Białej Rasy. Jest to podstawa całej naszej religii: to, co jest dobre dla Białej Rasy jest najwyższą cnotą, to, co jest złe dla Białej Rasy jest ostatecznym grzechem. Jest to jasne i proste. W oparciu o tę solidną podstawę możemy bez końca definiować, co jest dobre a co złe i to właśnie czynimy w tej książce (Odwiecznej Religii Natury). Jeśli każdy członek Białej Rasy zachowa to proste i jasne kredo w swym umyśle i będzie się nim kierował we wszystkich podejmowanych decyzjach, będzie mu relatywnie łatwo zdecydować, co zrobić w różnych życiowych sytuacjach. Nasza Złota Reguła brzmi: rób to, co jest najlepsze dla Białej Rasy. Trzymaj się tej wspaniałej zasady w czasie swojej podróży przez życie, aż po kres swych dni.
V. Będziesz zachowywał czystość rasy. Zanieczyszczenie Białej Rasy jest najgorszym przestępstwem przeciw niej i przeciw samej Naturze. Rasowa Czystość. Natura w swej nieskończonej mądrości zarządziła, by każdy gatunek zachowywał czystość i nieskazitelność przed innymi podobnymi gatunkami. Natura jasno wprowadziła wewnętrzną segregację między gatunkami. Mamy na przykład 175 gatunków dzięciołów, 265 gatunków muchodławek i 75 gatunków skowronków. W oceanach żyje 258 gatunków rekinów. Obojętnie gdzie byśmy nie szukali dowodów, jest niezaprzeczalnie jasnym, że Natura w swej nieskończonej mądrości ogłosiła to jednym ze swych najważniejszych Praw. Pogwałcenie tak jasnego i podstawowego prawa jest oczywistą zbrodnią przeciwko Naturze. Co więcej, każdy gatunek, wliczając w to ludzkie rasy, posiada wrodzony instynkt łączenia się i życia wewnątrz własnej grupy, pośród osobników tego samego rodzaju. Natura obdarzyła każdy gatunek, a w szczególności ludzkie rasy, instynktowną odrazą przed rozmnażaniem się i mieszaniem z obcymi gatunkami, co w przypadku ludzi oznacza obce rasy. Podczas gdy najwyższa Biała Rasa ma wielkie szczęście być koronnym osiągnięciem Natury, my, członkowie Ruchu Twórczości, postrzegamy zanieczyszczenie najdoskonalszego osiągnięcia Natury jakimikolwiek niższymi gatunkami, jako najohydniejsze z przestępstw. Jest to oszczerstwem przeciwko Naturze patrzeć jak dziś zanieczyszczenie Białej Rasy uzurpuje sobie prawo do miejsca na świecie. Przestępstwo jest popełniane na naszych oczach na masową skalę a Biała Rasa nie kiwnie nawet palcem by mu zapobiec. Żyd z drugiej strony dolewa przy tym oliwy do ognia by przyspieszyć ten proces. Biała Rasa musi szybko powrócić do zmysłów i zdać sobie sprawę z tych naturalnych prawd, które ptaki, ryby i wszystkie inne stworzenia Natury znają instynktownie przez milenia swojej egzystencji. Rasowa lojalność jest kluczem do tego dylematu. Rasowa lojalność to rasowe przetrwanie. Skundlenie to rasowe samobójstwo. Cywilizacja jest dorobkiem Białej Rasy i jest jedną z jej najbardziej znaczących charakterystyk. Co więcej, łączy ona naszą rasę – nienarodzonych, żyjących obecnie i naszych wspaniałych przodków, którzy dzierżyli pochodnie i maszerowali przed nami.
Teraz w naszych rękach spoczywa odpowiedzialność za nasze szlachetne pochodzenie. Musimy przekazać je w spadku naszemu potomstwu – nienarodzonym jeszcze członkom Białej Rasy. Jesteśmy to winni nadchodzącym Białym pokoleniom. Ponad wszystko jest naszym świętym obowiązkiem zachowanie czystości naszej krwi i kontynuowanie ulepszanie się genetycznie, tak, aby przyszłe pokolenia były lepsze, silniejsze, inteligentniejsze i piękniejsze niż jakiekolwiek wcześniej. Niech, więc Biała Rasa powstanie, zewrze swe szeregi i wyrzuci czarnuchy, mulatów i Żydów ze spośród siebie. Postawmy sprawę jasno – nigdy więcej nie będziemy tolerować zanieczyszczenia najlepszego wytworu Natury.
VI. Twoja lojalność w pierwszej kolejności musi należeć do Białej Rasy. Rasowa Lojalność. Omówiliśmy to już w poprzednich rozdziałach (Odwiecznej Religii Natury) – wbrew temu, co uczą Cię konserwatyści i liberałowie, Twoja lojalność w pierwszej kolejności nie należy do Twojej flagi, kraju ani konstytucji. Twoja lojalność po pierwsze – i zawsze – należy do Twojej rasy, do Twojego własnego rodzaju. Natura mówi Ci jasno i wyraźnie, że Twoim najważniejszym obowiązkiem jest uwiecznienie własnej rasy. Smutnym faktem w historii świata jest to, że Biała Rasa została tak bardzo wprawiona w zakłopotanie i zagubienie przez judeochrześcijańskie nauki, że straciła z oczu tę odwieczną prawdę. Jest to wieczny cel naszej religii, Twórczości, by nasączyć tą myślą umysły Białych Ludzi, by na zawsze zapłonęła ona w ich świadomości, gdyż jest ona podstawą naszego przetrwania. Rasowa lojalność oznacza rasowe przetrwanie. Natura obdarzyła nas instynktownie tą regułą po to byśmy mogli się chronić. Obdarzyła nas niechęcią do wszystkich innych ras i wstrętem przed krzyżowaniem się z nimi i promowaniem ras innych niż nasza własna. Widzimy wyraźnie tą lojalność nawet pośród niższych kolorowych ras. Czarnuch jest rasowo-lojalny wobec swojego własnego rodzaju, Indianie są rasowo-lojalni wobec samych siebie, podobnie jak Chińczycy. Najsilniejsza rasowa lojalność i rasowa solidarność występuje w rasie żydowskiej. W żadnej innej rasie ta cecha nie jest silniejsza niż w przypadku tej pasożytniczej rasy, co więcej żadna inna cecha nie pomogła Żydom w zdobyciu dominacji nad Białą Rasa i nad całym światem tak bardzo jak żydowska solidarność. Żyd jest również chytry i przebiegły, ale to jego niestrudzona rasowa solidarność jest kluczowym narzędziem zniewolenia reszty ludzkości. Rasowa Lojalność może i będzie dla Białego Człowieka najpotężniejszym orężem do wywalczenia własnej wolności i zbawienia. W przyszłej walce o odzyskanie kontroli nad własnym przeznaczeniem musimy uczynić Rasową Lojalność naszą kardynalną zasadą. Musimy nakreślić wyraźną linię pomiędzy tymi, którzy są lojalni wobec Białej Rasy, a tymi, którzy nas zdradzają. Musimy zmusić każdego Białego Człowieka by zdecydował czy jest z nami, czy przeciwko nam. Zadeklaruje on lojalność wobec Białej Rasy swym czynem i słowem, albo będzie rozpoznany, jako zdrajca. Zdrada Białej Rasy będzie przez nas traktowana jako najbardziej złowrogie z przestępstw jakie można popełnić, okropniejsze i podlejsze niż zdrada kraju. Ludzi, którzy się jej dopuszczą będziemy określać mianem „zdrajców rasy” – najbardziej ordynarnym określeniem w naszym słownictwie. Nadejdzie dzień, w którym zdrajcy rasy staną przed obliczem sprawiedliwości i odpowiedzą za swoje występki. Osąd będzie ostateczny. Biada zdrajcom naszej rasy!
VII. Okazuj pierwszeństwo w interesach i biznesie członkom swojej rasy. Jak najszybciej wycofaj się z układów z Żydami. Nie zatrudniaj do pracy czarnych i innych kolorowych. Utrzymuj kontakty towarzyskie tylko z członkami swojej własnej rasy. Uprzywilejowanie w interesach. Na dzień dzisiejszy Żyd posiada monopol na interesy i handel, nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie. Niemal niemożliwe jest nie wdać się w interesy z jakimiś żydowskimi firmami, obojętnie czy kupujesz odzież, samochód czy żywność. Toteż bardzo trudne, jeśli niemal niemożliwe jest w czasach tego kryzysu unikać interesów z Żydami, robionych choćby nieumyślnie. Wbrew pozorom mamy jednak wybór. Jeśli chodzi natomiast o zawody, to wybierając prawnika, księgowego, dentystę czy lekarza z całą pewnością możemy i musimy uważać by nie trafić na Żydów. Praktykujmy Rasową Lojalność. Wybierając agenta nieruchomości lub przedsiębiorstwo budowlane do budowy domu możemy i musimy zawierać umowy z przedstawicielami naszej własnej rasy i unikać Żydów niczym plagi. Gdy wybieramy się do sklepu z artykułami gospodarstwa domowego lub do różnego rodzaju sklepów sieciowych, z pewnością możemy wybrać te, które nie należą do Żydów. Gdyby wszyscy Biali Ludzie byli zaznajomieni z ideą unikania interesów z Żydami i bojkotowania ich, nie potrwałoby długo zanim Białe interesy stałyby się wiodące w świecie. Nawet sklepy sieciowe utraciłyby swą pozycję a Żydzi zostaliby przyparci do muru. Nie jest to główny środek na pozbawienie Żydów władzy i wpływów, niemniej jednak jest to ważny dopełniacz naszego totalnego programu odcięcia się od Żydów i wytworzenia Rasowej Lojalności pośród Białych Ludzi. Tak, więc nadal będziemy kuć polityczny i religijny oręż, który odetnie Żyda od władzy i wypędzi go z naszych ziem. Częścią tego programu powinna być również odmowa pracy dla Żyda. Odnośnie czarnucha – jako ze jesteśmy obecnie w okresie przejściowym i nie jesteśmy jeszcze dostatecznie dobrze zjednoczeni by odesłać czarnuchów z powrotem do Afryki, powinniśmy niezwłocznie przyjąć politykę odmowy dawania im jakiejkolwiek pracy. Nie powinniśmy ich zatrudniać, jako kosiarzy trawy, pokojówki, kelnerów czy też pomywaczy. Powinniśmy im odmawiać zatrudnienia na stanowiskach kierowców, kopaczy rowów, pomocników i innych. Niektórzy ludzie powiedzą, że spowoduje to że odejdą oni na zasiłki dla bezrobotnych i obciążą kieszeń Białego podatnika. Jest to niestety prawda, lecz z naszego punktu widzenia jest lepiej sprowadzić czarnucha do pozycji kompletnie bezużytecznego pasożyta żerującego na naszym społeczeństwie. Lepiej by zniszczył się sam narkotykami, alkoholem i brakiem ambicji. Wkrótce dla przeciętnego Białego Człowieka stanie się absolutnie jasne, że czarnuch jest bezużytecznym pasożytem żerującym na naszym społeczeństwie i musi zostać z niego usunięty. Wtedy nawet dla najgłupszego krwawiącego serca stanie się oczywiste, że jedyną rzeczą, jaką możemy zrobić z czarnuchem jest odesłanie go z powrotem do Afryki. Podobną polityką powinny zostać objęte towary wytwarzane przez kolorowe rasy. Nasze kraje są obecnie zalewane towarami pochodzącymi z Japonii, Hongkongu, Tajwanu czy nawet z Izraela, powstałymi w fabrykach zbudowanych za pieniądze Białego Człowieka. Musimy kłaść nacisk na to, by kupować towary produkowane w Białych krajach. Są to wytyczne jedynie na okres przejściowy. Jak tylko odzyskamy kontrolę nad naszym własnym przeznaczeniem, żaden z tych czynników nie będzie już więcej stanowił problemu. Najgorszą pomyłką, jaką możemy popełnić jest użycie czarnucha, jako taniej siły roboczej. Jest to fatalny błąd, który Biały Człowiek popełnia przez całą swą historię. Biały Człowiek wierząc, że jest to nieuniknione i tańsze niż zatrudnienie Białego pracownika, pozwolił Żydowi ściągnąć czarnucha na swoje ziemie, by ten wykonywał najcięższe prace. Był to fatalny błąd, jakiego Biały Człowiek dopuścił się w Indiach jakieś cztery tysiące lat temu. Był to błąd, jaki popełnili właściciele plantacji w Ameryce dwieście lat temu. Jest to błąd, jaki Biali przedsiębiorcy popełniają dziś w RPA i w Zimbabwe (dawna Rodezja). Fakt jest taki, że nie potrzebujemy czarnucha. W dobie nowoczesnej technologii czarnuch jest kompletnie przestarzały. Jest on nawet bardziej przestarzały niż koń i furmanka. Po wprowadzeniu silnika spalinowego i energii elektrycznej, czarnuch, jako tania siła robocza jest ostatnią rzeczą, jakiej Biały Człowiek potrzebuje. Fakt jest taki, że Biały Człowiek nigdy nie potrzebował czarnucha do jakiejkolwiek pracy. Historia jasno pokazuje nam, że gdy Południe (USA) zatrudniało czarnuchy, jako tanią siłę roboczą, Zachód (USA) został zdobyty i zbudowany bez jakiejkolwiek pomocy czarnucha. Nawet w północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych rozwój i pomyślność nie zostały zahamowane przez brak czarnuchów na tych obszarach. Dziś, gdy dysponujemy silnikami spalinowymi, elektrowniami wodnymi i wielkim potencjałem energii atomowej, czarnuch jest najbardziej przestarzałym i bezużytecznym komponentem w nowoczesnym świecie Białego Człowieka. Jest on jednakże bardzo niebezpieczną i powodującą zgniliznę w naszym rasowym ciele zarazą. W związku z tym pilnie musimy dokonać drastycznej operacji by się go pozbyć.
VIII. W całości wyniszcz i usuń ze społeczeństwa wszelką żydowską myśl i wpływy. Dąż uparcie do jak najszybszego urzeczywistnienia idei Białego Świata. Zniszcz żydowskie wpływy. Jest to ponownie punkt naszego programu aktualny na czas okresu przejściowego, gdy nadal mamy Żydów siedzących na naszych plecach. Istnieje wiele rzeczy, które możemy zrobić by szkodzić żydowskim wpływom i niszczyć je, a jedną z najbardziej efektywnych jest nazywanie ich po imieniu i nakłanianie Białych Ludzi do bojkotowania ich. Będzie to obejmowało kampanie przeciwko żydowskim aktorom, żydowskim książkom, żydowskim politykom i żydowskim przedstawicielom władz. Bądź aktywny w demaskowaniu żydowskich manipulatorów. Gdy ich odkryjesz, żarliwie rozprowadzaj słowo, wzbudź podejrzliwość Białych Ludzi w stosunku do nich, organizuj Białych przeciwko każdej formie żydowskiej działalności. Słowo mówione przekonuje ludzi znacznie bardziej niż cokolwiek innego, jest więc efektywne gdy nieustannie ujawniasz żydowską konspirację i perfidność. Organizujcie się przeciwko żydom, bojkotujcie i obnażajcie ich. Walczcie z nimi nieustannie, nie ustępujcie im pola, dopóki najmniejszy ślad żydowskich wpływów, jak i sam pasożyt nie zostanie usunięty z naszych ziem. Chcemy wygnać i wygnamy Żydów z naszej społeczności i oczyścimy ją z ostatnich śladów ich wpływów, które zatruwały nas nazbyt długo. Zwycięstwo będzie nasze. To nieuniknione.
IX. Praca i twórczość to nasz geniusz. Uważamy pracę za szlachetne zajęcie, a naszą chęć do niej za błogosławieństwo dla naszej Rasy. Według żydowskiej Biblii, gdy Pan wygnał Adama i Ewę z Ogrodu Eden, rzucił na nich klątwę i powiedział między innymi: „W pocie, więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie.” Wynika z tego, że człowiek został obarczony klątwą pracy. To żydowska idea. My, członkowie Ruchu Twórczości, odrzucamy całkowicie tą żydowska ideę. Wierzymy, że praca jest błogosławieństwem. Wierzymy, że Natura celowo obdarzyła Białą Rasę nierozłącznymi z nią umiejętnościami pracy i tworzenia. Jest to najwybitniejsza cecha charakterystyczna Białej Rasy. Jest to dar, z którego jesteśmy szczególnie dumni i który my, Ruch Twórczości, entuzjastycznie pielęgnujemy.
X. We wczesnej młodości zdecyduj, że w czasie twego życia dokonasz, chociaż jednego, trwałego poświęcenia dla Białej Rasy. Trwały wkład w Białą Rasę. Ucząc się z kilkutysięczno-letniej historii Żydów, widzimy, że główną przyczyną sukcesu Żyda w zdobyciu pozycji pana świata jest jego troska o wkład we własną rasę i oddanie sprawie. Odbija się to korzystnie na jego rasie i na nim samym.Żydowski sukces jest warunkowany trzema głównymi przyczynami:
Trzymają się oni razem
Są oni całkowicie oddani swojej rasie
Mają dalekosiężny plan, gdyż jak mawiają: „Ludzie bez wizji zginą”.
Żydzi są państwem w państwie. Większość żydowskiego majątku jest przeznaczana na wsparcie żydowskiej sprawy. Mają oni setki fundacji by móc pompować swoje ogromne fortuny w swe żydo-komunistyczne przedsięwzięcia. Niewyobrażalne sumy pieniędzy są przesyłane z USA do Izraela i wszystkie one są wolne od podatków. Żydzi wysyłają do Izraela nie tylko własne pieniądze, lecz mają szereg różnych zagrywek, dzięki którym nakłaniają Gojów do wysyłania tam dużych sum pieniędzy. Na przykład ponad miliard dolarów został pozyskany od powojennych Niemiec i wysłany do Izraela w ramach „odszkodowań”. Jest to nic więcej jak szantaż i wyłudzenie. Wyobraźcie sobie zmuszanie Białych Niemców do płacenia miliarda dolarów na rzecz państwa, które nawet nie istniało w czasie, gdy domniemane „przestępstwa” przeciwko Żydom były popełniane. Nie wspominając już o tym, że „odszkodowania” te za czyny, które nigdy nie zostały popełnione zostały wyłudzone od milionów Niemców, których nie było nawet na świecie w czasie popełniania tych domniemanych „przestępstw”. Biali Amerykanie wysyłają zaś Izraelowi setki milionów dolarów rocznie w formie „pomocy zagranicznej”. Gdy Żyd umiera, pozostawia swój majątek żydowskiej sprawie w taki czy inny sposób.
Według magazynu ekonomicznego Jewish Independent przeciętny amerykański Żyd pozostawia po sobie spadek w wysokości 126 tysięcy dolarów. To rzecz jasna ich wersja. Prawdziwa suma jest prawdopodobnie bliższa pół miliona dolarów. Dla porównania, przeciętny Biały Człowiek (w USA) pozostawia po sobie szczupły majątek w wysokości 2,5 tysiąca dolarów, który z trudem pokrywa koszty jego pogrzebu. Mamy następnie sporą liczbę Białych biznesmenów, którzy gromadzą pokaźne sumy pieniędzy. Co dzieje się z ich majątkami po ich śmierci? Cóż, ponieważ nie planują oni dobrze ich przeznaczenia ani też nie zabiegają specjalnie o to żeby ich dorobek wspomógł słuszny cel, ich pieniądze również kończą w rękach Żydów. Jakaż to tragedia, że ludzie tacy jak Henry Ford, który walczył z żydostwem przez większość swojego życia zawodowego, zgromadził multi-milionowy majątek jedynie po to, aby po jego śmierci wpadł on w ręce jego wrogów i został użyty do promowania żydo-komunistycznej sprawy. Nigdy by do tego nie doszło gdyby powołał on do życia fundację wspierającą sprawę Białego Człowieka w taki lub inny sposób, powierzył kierownictwo nad nią oddanym ludziom i przelał na jej konto znaczną cześć swego majątku jeszcze za życia. Ponadto, gdyby w owym czasie istniał nowy dynamiczny ruch religijny, poświęcony przetrwaniu i promocji Białej Rasy taki jak Ruch Twórczości, bez wątpienie ten wielki Biały Amerykanin przekazałby znaczną część swego majątku na jego wsparcie.
Taki ruch istnieje teraz i będzie istniał już zawsze. Jest nim Ruch Twórczości, który walczy za Białą Rasę i jej interesy. Apelujemy do wszystkich lojalnych Białych Ludzi, którym zależy na przetrwaniu ich własnego rodzaju, aby wsparli finansowo nasz ruch religijny – swój własny ruch religijny i nie pozwolili, aby ich majątek wpadł w łapska żydostwa, które jest dla Białej Rasy najbardziej śmiercionośną trucizną. Sugeruję również, że mogłoby powstać wiele innych fundacji dedykowanych promocji Białej Rasy. W każdym razie takie fundacje czy organizacje powinny być dobrze przemyślane i zaplanowane. Muszą zostać podjęte stanowcze kroki, by upewnić się, że fundusze zostaną spożytkowane zgodnie z ich przeznaczeniem, gdy nadejdzie odpowiednia pora. Następnie zasugeruję, żeby bogaci czekali z przekazaniem swych pieniędzy na wsparcie sprawy Białego Człowieka aż do swojej śmierci. Po raz kolejny ucząc się na przykładzie Żydów, widzimy jak hojnie ofiarują oni swe pieniądze w każdej zbiórce na rzecz żydowskiej sprawy. Na przykład nie jest niczym dziwnym, że w czasie akcji „Na pomoc Izraelowi” w dajmy na to Miami, w ciągu kilku dni Żydzi uzbierają 200 milionów dolarów. W porównaniu do tego, sumy uzbierane przez jakąś prawicową partię na rzecz jej rozwoju wyglądają marnie. Oczywiście może być to spowodowane faktem, że Biały Człowiek nie dostał w przeszłości wartościowego programu, ani sprawy na rzecz, której byłby gotów poświęcić swe ciężko zarobione pieniądze. Jednakże ten czas nadszedł i mamy teraz taką sprawę. Poza finansowymi istnieje wiele innych sposobów na to, aby lojalny i oddany Biały Człowiek przyczynił się swoje Rasie. Może on na przykład założyć nową oddaną jego Rasie organizację, może walczyć za sprawę na arenie politycznej, może napisać książkę, która będzie miała dużą wartość dla jego Rasy. Istnieje na przykład ogromna potrzeba napisania na nowo historii ludzkości która została zniesławiona przez wpływy perfidnego Żyda w celu manipulowania mieszkańcami świata. W ciągu ostatnich kilku tysięcy lat, Żyd miał ogromny wkład w manipulowanie wojnami i niszczenie narodów. To także on pisze książki historyczne. Ponieważ jego wpływ na tego rodzaju literaturę został podstępnie zatarty, potrzeba będzie ogromnego nakładu pracy, badań i poszukiwań by zebrać materiał potrzebny do ponownego, sprawiedliwego spisania historii. Kolejnym ważnym projektem do realizacji mogłoby być powołanie do życia instytucji zajmującej się badaniami i studiami nad Białą historią. Kolejnym instytutem badawczym, który miałby ogromną wartość dla Białej Rasy, byłby taki, który prowadziłby studia nad środkami zachęcającymi do reprodukcji najwybitniejszych przedstawicieli naszej Rasy i zniechęcał do niej tych najgorszych. Lista przykładów na to, jak nasi ludzie mogliby się przysłużyć Białej rasie jest niemalże nieskończona i jedynie, co ją ogranicza to nasza wyobraźnia.
XI. Podtrzymuj Honor twej Rasy. Rasowy Honor. Historia pokazała, że jakakolwiek rasa czy jakikolwiek naród, które utraciły swój honor, szybko utraciły także swą integralność i wolność. Biała Rasa od zawsze jest nierozerwalnie związana z dumą i honorem. Duma, poszanowanie samej siebie i heroizm zawsze były cechami wyróżniającymi Białą Rasę. To właśnie te cechy uczyniły Białą Rasę panem świata w dobie Imperium Rzymskiego. To szkodliwe i zboczone judeochrześcijańskie nauki pokory i skromności mówiące, że nie jesteśmy godni, że powinniśmy nadstawiać drugi policzek doprowadziły do upadku Imperium Rzymskiego i Białej Rasy. Musimy wyrzucić to szkodliwe i samobójcze myślenie z naszej filozofii i światopoglądu i przywrócić w nich cechy właściwe naszym naturalnym instynktom.
Musimy na powrót pielęgnować i szanować te cechy wrodzone Białej Rasy. Tymi cechami są odwaga i gotowość do poświęcenia własnego życia za swoją rodzinę i za swoją rasę. Są to najwyższe atrybuty dumnej i szlachetnej rasy.
Gdy człowiek zaczyna przedkładać wartość swojego życia ponad fundamentalne wartości honoru i rasy, czyni krok na przód ku swemu zniewoleniu. Wszyscy ludzie i wszystkie rasy, które upadły tak nisko by wyrzec się tych fundamentalnych wartości na rzecz chwilowych korzyści tracą nie tylko swój honor, lecz w konsekwencji również wolność, a często i życie. Musimy pamiętać, że najokropniejszą sytuacją dla Białego Człowieka nie jest stawianie czoła śmierci, lecz bycie zniewolonym. Dla dumnej Białej Rasy jest to katastrofa o wiele gorsza niż śmierć.
XII. Naszym przywilejem oraz obowiązkiem jest wspieranie geniuszu Natury poprzez dążenie do postępu oraz ulepszenia naszych przyszłych pokoleń. Ulepszanie. Natura w swej nieskończonej mądrości dąży do ulepszania gatunków. Jest to niekończący się naturalny proces. W ciągu ostatnich 2 tys. lat, za sprawą żydowskiej manipulacji, proces ten nie tylko został wstrzymany, lecz nawet odwrócony. Pod względem genetycznym Biała Rasa uczyniła malutki, jeśli w ogóle jakikolwiek postęp genetyczny od czasów Starożytnych Rzymian i Greków. Teraz, gdy mamy religię dla Białej Rasy, świadomą swych wartości i przeznaczenia, musimy aktywnie przycinać się do tego ulepszania. Musimy pracować zgodnie z Prawami Natury. Musimy promować lepsze elementy naszej rasy, by chętniej się rozmnażały i było ich więcej, a zniechęcać do tego gorsze elementy, tak by stały się one mniej liczne. Co więcej, musimy zadbać o to by idioci i mentalnie upośledzeni kompletnie przestali się rozmnażać, by nie rozprzestrzeniali swej niedoli na nowonarodzone pokolenia. Jestem w pełni świadom tego, że Biała Rasa została podzielona na główne i podrzędne grupy. Jestem w pełni świadom tego, że jesteśmy dzieleni na trzy podtypy, tj. Aryjski (Nordycki), Śródziemnomorski i Alpejski. Istnieje wiele innych klasyfikacji i podziałów Białej Rasy, które były lub bądź są nadal używane przez naukowców. Świadomie unikałem stosowania ich w niniejszej książce (Odwiecznej Religii Natury), ponieważ na obecnym etapie naszej walki wprowadzają one odgórne podziały, zamiast być konstruktywnymi. Głównym celem naszej walki jest zjednoczenie Białej Rasy, danie jej poczucia solidarności i wspólnego celu. Tym wspólnym celem jest oswobodzenie się spod żydowskiej dominacji, odzyskanie kontroli nad własnym przeznaczeniem i zaludnienie świata.
Jednakże nawet przed osiągnięciem tego celu powinniśmy myśleć o ulepszaniu naszej rasy i planować je. Nie znaczy to, że powinniśmy się ograniczać jedynie do planowania rodziny. Gdyby nie szkodliwy wpływ Żyda, ulepszenie to dokonałoby się wewnątrz Białej Rasy samoczynnie i w sposób naturalny. Jest jednakże wiele rzeczy, które możemy zrobić, by wspomóc proces selektywnego rozmnażania się. Możemy tego dokonać przez wszystkie zasady zawarte w naszej religii. Jeśli w większości będziemy poświęceni wspomaganiu przetrwania najgorszych elementów naszej rasy, będziemy tym samym wspierać jej pogarszanie. Jeśli cała nasza filozofia będzie kładła nacisk na postęp naszej rasy, automatycznie wesprzemy jej polepszanie. Program ten może zostać następnie poparty poprzez edukację, kulturę, a nawet i rząd. W żydowskiej demokracji, w której teraz żyjemy widzimy jak rząd za pomocą propagandy mieszania ras i innych szkodliwych programów skrycie promuje kundlenie i pogarszanie Białej Rasy. Nie trudno, więc zauważyć, że coś zupełnie odwrotnego, czyli zachęcanie do ulepszania i postępu naszej rasy może nam wyjść jedynie na dobre. Zdecydowanie wierzymy w eugenikę i rasowe zdrowie. Jest to ważna część programu naszego Ruchu Twórczości. W ciągu trwania kilku pokoleń po tym, jak odzyskamy kontrolę nad własnym przeznaczeniem i będziemy wdrażać program ulepszania i rozwoju naszej rasy, efekty przekroczą nasze oczekiwania. Podczas gdy Biała Rasa jest nadrzędna w stosunku do każdego innego gatunku na tej planecie, z tym nierozerwalnym z naszą religia programem dalszy jej rozwój stanie się zdumiewający.
XIII. Będziesz szanował i bronił jednostkę rodzinną oraz będziesz ją uważał za świętą. Jest ona ogniwem w długim, złotym łańcuchu naszej Białej Rasy. Świętość rodziny. Ucząc się z lekcji historii, widzimy, że przetrwały jedynie te rasy, które darzyły szacunkiem swe rodziny. Jest to tak podstawowe, że niemalże oczywiste, jednakże w dzisiejszym gwałtownie degenerującym się świecie ta podstawowa zasada została niemalże zatarta i zapomniana. Historia pokazała nam, że gdy słabną więzi rodzinne i jednostka rodzinna degeneruje się na narodową skalę, wtedy i naród degeneruje się i zanika. My, Twórcy, silnie wierzymy w życie rodzinne i w świętość jednostki rodzinnej. Wierzymy, że jest to podstawowy budulec narodu i rasy. Jesteśmy dumni z odpowiedzialności, jaką głowa rodziny przyjmuje na siebie. Jest to jedna z cech, które wyróżniają Białą Rasę w porównaniu z czarnuchem, który rozmnaża się na oślep, kompletnie nieodpowiedzialnie i poza wszelką świętością rodziny. Uważamy, więc, że każda Biała osoba powinna odpowiadać za podtrzymywanie, ochronę i promocję świętości Białej rodziny. Nie tyczy się to jednak rodzin pośród kolorowych ras. Naszym interesem i obowiązkiem, jako rasy jest popieranie tych form ekonomicznych i socjalnych, które przyczyniają się do budowania rodziny. Nasza rasa jest tak zdrowa jak zdrowe są nasze rodziny i traktujemy te dwie formy – rasę i rodzinę, jako święte i nierozerwalne.
XIV. Poprzez swoje życie będziesz wiernie podtrzymywał podstawową zasadę Krwi, Ziemi i Honoru. Niech zasada ta prowadzi Cię przez życie, bo jest ona sercem naszej wiary. Krew, Ziemia i Honor. Krew oznacza postęp naszej Białej Rasy i zachowanie jej czystości. To nasza rasa stworzyła na tej planecie wszystkie cywilizacje, kulturę, postęp i technologię. To ona podbiła wszystkie ziemie, wprowadziła ład i porządek oraz obdarzyła władzą wszystkich ludzi. Najwyższym celem naszej religii jest promowanie postępu i ekspansji Białej Rasy. Jesteśmy silnie przekonani, co do koncepcji eugeniki. Ziemia oznacza terytorium. By rasa mogła się rozrastać, potrzebuje żyznej ziemi. Historia uczy nas, że w ciasnocie rozrost ludności jest wstrzymany. Na przykład ilość Irlandczyków i ich ojczyźnie w ciągu ostatniego tysiąca lat nigdy nie przekroczyła 3,5 miliona. Lecz w Ameryce gdzie jest więcej przestrzeni, więcej ziemi, na której można się rozrastać, mamy ponad 20 milionów Amerykanów irlandzkiego pochodzenia. Pomijając już fakt, że mieszkają oni tam od zaledwie kilkuset lat, jest to niemalże sześciokrotność populacji w ich ojczyźnie. Jeśli Biała Rasa ma przetrwać, a musi przetrwać, to musi ona rosnąć. By żyć trzeba rosnąć. Stagnacja oznacza śmierć, oznacza bycie osaczonym przez kolorowe rasy – naszych śmiertelnych naturalnych wrogów. By wypełnić tę misję, którą Natura nam wyznaczyła, by rosnąc i mnożyć się, Białą Rasa musi mieć coraz więcej ziemi do momentu aż całkowicie zaludni świat. Nie chcemy po prostu władać światem. Był to błąd, który popełniły wcześniejsze Białe cywilizacje takie jak Rzymianie. Doprowadziłoby to do takiej samej katastrofy, jakiej Biała Rasa doświadczyła w Egipcie, w Chinach, w Indiach i w innych miejscach. Nie, nie chcemy ani nikogo zniewalać, ani rządzić niższymi rasami. Nie chcemy żadnych niewolników, gdyż znów doprowadziłoby to do naszego skundlenia. Chcemy zastosować tę samą politykę, która stosowali pierwsi Biali Amerykanie – chcemy zaludnić ziemie, chcemy by wyłącznie Biała Rasa zaludniła świat. Albo się rozmnożymy, rozrośniemy i zaludnimy świat, albo zostaniemy wyparci z ziemi przez kolorowe rasy. Wolimy tą pierwszą opcję i mamy zamiar wcielić w życie tą politykę. Dochodzimy teraz do najważniejszego składnika – honoru. Żadna rasa nie pozostanie wolna, jeśli sprzeniewierzy swój honor – duma rasy i honor idą w parze. Jest to kluczowe, byśmy zaszczepili w naszych ludziach poczucie rasowej dumy, gdyż honor jest w życiu pożądany i tylko ludzie zażarcie broniący swego honoru mogą być wolni. Następnie musimy sobie zdać sprawę z tego, że w tej intensywnej walce, którą teraz toczymy jedynie dumni mogą być wolni i przetrwać.
XV. Jako dumny członek Białej Rasy, myśl i działaj pozytywnie, bądź śmiały, godzien zaufania i agresywny. Wykorzystuj w efektowny sposób swoje twórcze zdolności. Duma i zaufanie. Wyróżniając Białą Rasę, jako swoje szczytowe osiągnięcie, Natura obdarzyła ją pewnymi unikalnymi cechami właściwymi tylko niej. Odróżniają one Białą Rasę od wszystkich innych stworzeń. Niektóre z tych cech to: wyższy intelekt, ogromna twórczość i produktywność, niespokojny duch przygody i wieczna chęć poszerzania swych horyzontów, czy to w dziedzinie odkryć geograficznych, poszukiwaniu wiedzy, czy też w pogoni za nowymi wynalazkami. Biały Człowiek jest obdarzony ogromnymi mocami twórczymi, które znajdują swe odzwierciedlenie w sztuce, muzyce, literaturze, architekturze, nauce, technologii i wynalazkach. Pole przejawów twórczości Białego Człowieka jest tak naprawdę nieskończenie wielkie.
Biały Człowiek jest najwspanialszym wojownikiem świata. Jest agresywny, odważny i bohaterski. Dwa tysiące lat temu Biała Rasa, uosabiana przez Imperium Rzymskie podbiła świat w ciągu kilku stuleci. Biały Człowiek znajduje się dziś w opałach, gdyż nie podąża za swymi naturalnymi instynktami. Pozwolił sobie na ich stłumienie i obalenie przez judeochrześcijańską bzdurę, która stępiła, zniweczyła i uśmierciła te wspaniałe cechy instynktu, którymi Natura Chojnie go obdarowała. Przeto my, członkowie Ruchu Twórczości, prosimy Białego Człowieka i nakazujemy mu by powrócił do tych wspaniałych instynktów, które dała mu Natura i które uczyniły go wielkim w jego wspaniałej przeszłości. Charakterystycznym dla Białego Człowieka jest zawsze mieć nadzieję na lepsze, dążyć do poprawy swojej sytuacji, do poprawy sytuacji Białej Rasy i ogólnego obrazu świata. Charakterystycznym dla Białego Człowieka jest myśleć pozytywnie, działać pozytywnie i planować pozytywnie. W przeciwieństwie do Chrześcijaństwa, nie chcemy przyjmować pozy pobożnych hipokrytów i płowej humanitarnej filozofii. Musimy być szczerzy wobec samych siebie, gdyż Natura zaprojektowała nas twardych, agresywnych, energicznych, twórczych, produktywnych i ponad wszystko dumnych z naszego wyniosłego miejsca w naturalnej hierarchii Wszechświata, oraz zazdrosnych o nie. Nie chcemy być ani skromni ani łagodni. Chcemy być tym, czym Natura nas stworzyła – panami świata. Będąc obdarzonym tak wspaniałymi zdolnościami, Biały Człowiek jest zobowiązany użyć ich w pełni dla swej korzyści i korzyści całej swojej rasy. Pamiętaj – Natura wyróżniła Cię, jako jej najlepsze osiągnięcie i obdarzyła Cię tymi wspaniałymi zdolnościami. Użyj ich w pełni. Nie możesz postąpić inaczej.
XVI. My, przedstawiciele Białej Rasy, jesteśmy gotowi zdecydowanie sprawować kontrolę nad naszym losem. Kontrola nad naszym przeznaczeniem. Odsunięcie Żydów od władzy oraz wyrzucenie ich i czarnuchów spośród nas to nasz najbliższy cel. Dopóki tego nie uczynimy, nie będziemy mogli odzyskać kontroli nad naszą władzą, naszymi sprawami ani naszym losem. Dopóki nie będzie to zrobione nic innego tak na prawdę się nie liczy, ponieważ inne problemy nie mogą zostać rozwiązane zanim Biała Rasa nie odzyska kontroli nad swoim przeznaczeniem. Musimy, więc uparcie dążyć do tego celu. By osiągnąć ten nadrzędny cel, musimy nauczać Rasowej Lojalności, musimy posiadać kredo solidarności Białej Rasy i musimy mieć dynamiczny program zawarty w naszej religii. Ten program, to kredo, tą religię mamy teraz w Ruchu Twórczości. Esencja tego programu jest zawarta w Szesnastu Przykazaniach, które tutaj przedstawiliśmy. Gdy tylko odzyskamy bezwarunkową kontrolę nad naszym losem, losem Białej Rasy, rozwiązanie wszystkich innych problemów, takich jak ekonomia, drogownictwo, budownictwo, zanieczyszczenia, zapasy żywności, edukacja i wiele innych stanie się dziecinnie proste. Gdy odzyskamy absolutną kontrolę nad naszym przeznaczeniem, wszystkie te problemy będzie można uznać za rozwiązane. Jeśli jej nie odzyskamy, nigdy nie rozwiążemy żadnego z naszych problemów, lecz będzie to bez znaczenie, gdyż będziemy na drodze do wymarcia. Musimy odzyskać kontrolę nad naszym przeznaczeniem i odzyskamy ją. Musimy odsunąć Żyda od władzy i zrobimy to. Zwycięstwo Białej Rasy jest absolutnie pewne. Jest to czas, kiedy Biała Rasa zaczyna zdawać sobie sprawę ze swego twórczego geniuszu i niesamowitej potęgi. Powoli, lecz pewnie i ze stale wzrastającą świadomością. Sposobem na wykorzystanie tej ogromnej potęgi dla dobra Białej Rasy jest zbudowanie Ruchu Twórczości na światowych fundamentach. Przeto bądźcie szczęśliwi! Zwycięstwo Białej Rasy jest nieuniknione. Zdecydujcie tu i teraz by przyłączyć się do walki o przetrwanie Białej Rasy. Wygramy i zatriumfujemy. Bogactwo i piękno tego świata będą wkrótce należały do nas i będzie to wspaniały świat – Biały świat.
http://creativitymovement.org/poland/?page_id=23
Polonuska
Tusk namawia Niemcy do rewizji polityki wobec Rosji Dobry artykuł na temat rzekomo prorosyjskiej polityki rządów Tuska, której dopatrują się polscy patridyoici o rozumie surykatki – admin.
Walter Rathenau, niemiecko-żydowski wróg Polski Przemówienie Donalda Tuska podczas uroczystości wręczenia Nagrody im. Walthera Rathenaua (31 maja br.) przeszło w Polsce bez echa. Niesłusznie, albowiem premier dosyć szczerze i otwarcie zaprezentował swoją wizję polityki zagranicznej Polski. Do tej pory tak jasno tego nie czynił, a karmiona głupawymi propagandowymi fajerwerkami „Gazety Polskiej” czy innych pisowskich mediów – opinia publiczna mogła sądzić, że oto mamy przy władzy niemal sowieckich namiestników i agentów. Nikt rozsądny w to nie wierzył, ale ilu w Polsce jest ludzi rozsądnych? Była to rzecz jasna bzdura piramidalna, tym bardziej, że Tusk i Platforma tak naprawdę w podejściu do Rosji i polityki wschodniej niewiele się różnią od PiS-u. Przekonuje o tym berlińskie przemówienie Tuska. Pewnym wyzwaniem była dla niego sama Nagroda. Walther Rathenau (1867-1922), polityk niemiecki żydowskiego pochodzenia, minister spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, jeden z twórców układu w Rapallo (1922 r.) – nie był nigdy w Polsce oceniany pozytywnie. Był wrogiem Polski i jej niepodległości. Tusk postanowił nie przemilczeć tego faktu, co oczywiście należy zapisać na jego korzyść. Z reguły, bowiem podczas takich uroczystości leje się przysłowiową wodę i mówi same komunały. I tu Niemców spotkała mała niespodzianka, na pewno dla niektórych bynajmniej nie przyjemna. Oto fragment przemówienia Tuska na temat Rathenaua:
„Ten przedsiębiorca i intelektualista równocześnie, ukształtowany przez cesarskie Niemcy, nie wyobrażał sobie Polski niepodległej jako sąsiada Niemiec. Krytycznie oceniał zapowiedź utworzenia Królestwa Polskiego, która była zawarta w proklamacji dwóch cesarzy – Wilhelma i Franciszka Józefa w listopadzie 1916 roku. Z dość podobnym dystansem traktował koncepcję Mitteleuropy Friedricha Naumanna, która zakładała powołanie samodzielnych państw w Europie Środkowej po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych. I ten dystans w myśleniu Walthera Rathenaua był widoczny także później. Wspomniałaś Angelo Rapallo. Rzeczywiście, jako historyk z wykształcenia, świadomy historii swojej ojczyzny i historii Europy mam w pamięci Rapallo, jako datę przez Polaków odbieraną, jako niebezpieczną. Rathenau był ministrem spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, został nim w 1922 r. Już wtedy, jako zdeklarowany człowiek Zachodu myślał o przyszłej federacji Niemiec i Francji, więc prezentował nadzwyczajną wyobraźnię wyprzedzającą epokę. Ale w Rapallo zawarł porozumienie z bolszewicką Rosją. To porozumienie do dzisiaj pozostaje – i chyba nie tylko w pamięci Polaków – pozostaje symbolem niemieckiej politycznej huśtawki, która zdarzała się w przeszłości”.
Friedrich Naumann, autor pomysłu skolonizowania Europy Środkowej przez Niemcy Można rzecz – celny strzał. Ale już w tym miejscu przemówienia pojawia się pewien akcent, który będzie rozwijany potem. To jest fragment o Mitteleuropie. W ustach Tuska Friedrich Naumann i jego koncepcja Europy Środkowej pod egidą Niemiec może się jawić jako coś bardzo pozytywnego, jak bowiem odbierać zdanie, że zakładała ona „powołanie samodzielnych państw w Europie Środkowej po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych”. Owszem, zakładała, ale nie samodzielnych, tylko marionetkowych. Dla Polski oznaczała wegetację w granicach jeszcze mniejszych niż Królestwo Polskie w granicach Imperium Rosyjskiego i pożegnanie się na stałe z Pomorzem, Wielkopolską czy Śląskiem. Z tego punktu widzenia koncepcja ta była dla nas nie do przyjęcia i słusznie Roman Dmowski dezawuował ją na Zachodzie z całej mocy. Ale o wiele ciekawsze są dla naszej analizy współczesne wywody. Mówiąc o wyzwaniach dla Europy, mówił:
„Dzisiaj Europa wydaje się stać na rozdrożu. W wymiarze globalnym zaczynają konkurować z nami nowe potęgi – Chiny, Indie, Brazylia. Ciągle jesteśmy gigantycznym potencjałem gospodarczym, cywilizacyjnym i kulturalnym”. Charakterystyczne, że wyliczając państwa tzw. grupy BRICS, Tusk pominął Rosję, mimo że jest to w tej chwili 8 gospodarka świata i nasz sąsiad! To pominiecie nie było przypadkowe. Mówiąc np. o stosunku Rathenaua do Rosji powiedział:
„Kiedy myślimy o Waltherze Rathenau myślimy także o relacjach z Rosją. Walther Rathenau nie miał szczególnych złudzeń co do charakteru ówczesnej Rosji. Bardzo cenił tego partnera za bogactwo w surowce i rynek zbytu, ale nie ukrywał swojego lekko pogardliwego stosunku do Rosji, jeśli chodzi o wymiar kulturowy”. Jestem skłonny uznać, że Tusk, cytując Rathenaua, zgadza się z jego oceną. Rosja tylko, jako dostarczyciel surowców i rynek zbytu, ale nic więcej – to państwo obce kulturowo, które trzeba trzymać na dystans. Przesada? To zacytujmy następny fragment:
„Bardzo byśmy chcieli, aby to dziedzictwo Walthera Rathenaua – ten zdrowy rozsądek i trzeźwa ocena dotycząca gospodarki – nie było dziedzictwem, które kładzie się cieniem między naszymi krajami w kontekście polityki energetycznej czy relacji ze Wschodem Europy. Z całą pewnością powinniśmy wytrzymać nerwowo sytuację na Ukrainie, nie tylko w kontekście Euro 2012, na które wszystkich serdecznie jak zawsze zapraszam – zarówno do Polski, jak na Ukrainę – ale przede wszystkim dlatego, że głęboko w to wierzę, że konsekwentne działania wobec naszych wschodnich sąsiadów, gdzie równocześnie mamy czas na biznes, na twarde podkreślanie znaczenia praw człowieka i obywatela i na przekonanie, że trzeba przestrzegać reguł – tych reguł, które sobie ustaliliśmy w UE, że to konsekwentne postępowanie powinno dotyczyć także naszego działania wobec Ukrainy. I tutaj i dla Polski i dla Niemiec widzę olbrzymią rolę do odegrania, aby nasze relacje z Ukrainą miały charakter bardzo konsekwentnego, permanentnego działania. Nie zniechęcajmy się, innej drogi, dobrej drogi dla Europy na pewno nie ma, dlatego jeszcze raz podkreślę konieczność wspólnego działania wobec wschodnich sąsiadów, zarówno w chwilach krytycznych, jak i pozytywnych, tak, aby duch Rapallo, który skończył się katastrofą dla Niemiec, nie był duchem współczesnej polityki”. No i jesteśmy w domu. Tusk proponuje Niemcom ni mniej ni więcej, tylko „porzucenie ducha Rapallo”, ostrzegając w dodatku, że kiedyś skończyło się to dla nich katastrofą. W zamian proponuje powrót do idei Friedricha Naumanna, czyli wspierania tworów państwowych między Niemcami a Rosją, nawet, jeśli jest stwarza to takie problemy, jak w przypadku Ukrainy czy Białorusi. Zaleca Niemcom stałość i cierpliwość, nie tylko na czas Euro 2012. Ba, sugeruje, że współpraca Niemiec i Rosji na polu energetycznym jest prowadzona w duchu Rapallo. Jakie miejsce przewiduje Tusk dla Rosji? Żadne – ma to być – jak już wspomniałem – kraj trzymany na dystans, a naszym i Niemiec zadaniem ma być odrywanie od niego Ukrainy a po „demokratyzacji” także Białorusi. Jak w takim razie oceniać polsko-rosyjskie ocieplenie w latach 2009-2010, które dla PiS-u jest zdradą czy wręcz spiskiem mającym na celu eliminację Lecha Kaczyńskiego? Z perspektywy wydaje się, że były to działania wynikające z jednej strony z podszeptów Niemiec i innych państw Zachodu, które były poirytowane nieodpowiedzialną polityką Polski na Wschodzie, z drugiej – były działaniami „na złość”. Spotkania Tuska z Putinem rozjuszały, bowiem Lecha Kaczyńskiego, sprawiając Tuskowi niemałą satysfakcję. Jednak w tej grze nie było szerszego zamysłu, nie było chęci prawdziwego zwrotu politycznego. Po katastrofie smoleńskiej Tusk nie stanął na czele komisji badającej jej przyczyny, podczas gdy w Rosji zrobił tak premier Władimir Putin. W Moskwie musiano odebrać to, jako afront i lekceważenie. Potem było już coraz gorzej. Nieprzytomna nagonka na Rosję w polskich mediach (także publicznych – przypomnę, że TVP 1 był przez cały czas pod kontrola PiS) – i brak reakcji na to rządu i samego Tuska – mógł sprawiać wrażenie, że jest to akceptowane. Po 2010 Tusk nie spotkał się ani razu z Putinem, nie odbył też z nim żadnej rozmowy telefonicznej. W różnych enuncjacjach prezentował nieskrywany chłód. Rosja w ogóle przestała go interesować. Nie doszło także do przełomu w sprawach gospodarczych, mimo pozytywnych sygnałów ze strony Rosji. Nie było już, co prawda prowokacji z obu stron mających na celu psucie tychże stosunków, ale i nie było też niczego poważnego zmieniającego nasze relacje. Owszem były gesty, ale nie na szczeblu premiera czy prezydenta. Berlińskie przemówienie Tuska pozwala nam poznać przyczyny takiego postępowania. Jest nią bez wątpienia ideologiczna niechęć do Rosji, awersja do niej i brak chęci jej zrozumienia. Podpowiedzi pod adresem Niemiec mające na celu doprowadzenie do rozluźnienia ich stosunków z Rosją – nie padną jednak na podatny grunt. Polityka Niemiec jest stała i stabilna. A Rosja w tej polityce odgrywa rolę kluczową (na Wschodzie). Berlin nigdy nie pójdzie na faworyzowanie Ukrainy kosztem Rosji, będzie hamował jak tylko się da jej „atlantyckie i europejskie aspiracje”. Nie zmieni też polityki energetycznej, której symbolem jest Gazociąg Północny. W polityce Tuska widać nawet naiwną chęć rozgrywania „karty chińskiej” przeciwko Rosji, co jest rzecz jasna pozbawione jakichkolwiek szans. Tusk popełnia błąd – zamiast próbować znaleźć miejsce Polski w tandemie Rosja-Niemcy (a szerzej także z Francją), wpisać nas w tendencje do szerokiej współpracy Zachód-Wschód, namawia Niemcy do porzucenia dotychczasowej polityki i straszy ich konsekwencjami polityki w „duchu Rapallo”. Jest to próba kontynuacji polityki prometejskiej w białych rękawiczkach, skazana – tak, jako topornie prowadzona polityka PiS – na porażkę. Donald Tusk być może uważa, że jego droga do tego samego, prometejskiego celu – będzie skuteczniejsza niż nerwowe ruchy poprzedniego prezydenta. Oczywiście się myli, bo nie w taktyce tkwi przyczyna porażki tej polityki, tylko w anachronizmie jej założeń i złej ocenie sytuacji.
Jan Engelgard
Tusk robi wykład Niemcom
Całość przemówienia premiera Tuska:
http://mercurius.myslpolska.pl/2012/06/tusk-robi-wyklad-niemcom/
Meine Damen und Herren, Liebe Angela, Chciałbym serdecznie podziękować za te wszystkie ciepłe słowa, które tu usłyszałem. Szczególnie w laudacji wygłoszonej przez Panią kanclerz Angelę Merkel. Wyróżnienie w roku 2012 akurat polskiego premiera nagrodą im. Walthera Rathenaua zmusza mnie osobiście, ale jak sądzę wszystkich tu obecnych, do starannej refleksji historycznej i do odważnego spojrzenia w przyszłość Europy. Zobowiązuje do tego zarówno osoba patrona tej nagrody, jak i moment, w którym się dziś w Berlinie spotykamy. Pozwolicie Państwo, że zacznę tę refleksję od osobistej dygresji. Usłyszałem w bardzo miłych słowach prezesa Instytutu taką tezę, że gdyby żył, ucieszyłby się gdyby usłyszał, że to właśnie polski premier jest laureatem jest laureatem tej nagrody. To teza odrobinę ryzykowna. Bo ja też się zastanawiałem, jak Walther Rathenau przyjąłby tę wiadomość. I myślę, że trochę byłby zdziwiony. Zdziwiony, jak potoczyła się historia, która doprowadziła do tego, że nagroda jego imienia przypadła właśnie polskiemu premierowi. Mógłby się nawet bardzo zdziwić. Ten przedsiębiorca i intelektualista równocześnie, ukształtowany przez cesarskie Niemcy, nie wyobrażał sobie Polski niepodległej, jako sąsiada Niemiec. Krytycznie oceniał zapowiedź utworzenia Królestwa Polskiego, która była zawarta w proklamacji dwóch cesarzy – Wilhelma i Franciszka Józefa w listopadzie 1916 roku. Z dość podobnym dystansem traktował koncepcję Mitteleuropy Friedricha Naumanna, która zakładała powołanie samodzielnych państw w Europie Środkowej po ewentualnym zwycięstwie państw centralnych. I ten dystans w myśleniu Walthera Rathenaua był widoczny także później. Wspomniałaś Angelo Rapallo. Rzeczywiście, jako historyk z wykształcenia, świadomy historii swojej ojczyzny i historii Europy mam w pamięci Rapallo, jako datę przez Polaków odbieraną, jako niebezpieczną. Rathenau był ministrem spraw zagranicznych Republiki Weimarskiej, został nim w 1922 r. Już wtedy, jako zdeklarowany człowiek Zachodu myślał o przyszłej federacji Niemiec i Francji, więc prezentował nadzwyczajną wyobraźnię wyprzedzającą epokę. Ale w Rapallo zawarł porozumienie z bolszewicką Rosją. To porozumienie do dzisiaj pozostaje – i chyba nie tylko w pamięci Polaków – pozostaje symbolem niemieckiej politycznej huśtawki, która zdarzała się w przeszłości. Tej huśtawki między Wschodem i Zachodem. Dla Polaków szczególnie symbolem współdziałania Moskwy i Berlina, które czasami odbywało się kosztem Polski. Podobnie jak nasza historia, wspólna historia, tak sam Rathenau był postacią pełną sprzeczności. W 1914 roku przestrzegał przed wojną, nie miał żadnych możliwości jej zapobiec, gdy jednak już wybuchła służył Sztabowi Generalnemu swym talentem organizacyjnym. Bez jego pracy i jego umiejętności Niemcy przegrałyby tę wojnę dużo szybciej. A mimo to niemieccy prawicowi radykałowie zamordowali go. Zamordowali go przede wszystkim, jako Żyda, który według nich zdradził ponoć niemieckie interesy narodowe. Jego pogrzeb był wielką demonstracją republikańskich Niemiec – tych Niemiec, które budziły nadzieję także w ówczesnej Europie, ale które jednak nie zdały egzaminu przed historią, bo zaledwie dziesięć lat później uległy totalitarnemu szaleństwu. Mówię o tym, dlatego, by stojąc tu dziś przed Wami, podzielić się tą refleksją o nieobliczalności losu, o tym ile zaskakujących zdarzeń było, jest i będzie w naszej historii. W historii każdego z nas, jako człowieka i w historii naszych narodów. Ale to, co być może dzisiaj najważniejsze i optymistyczne w przeciwieństwie do wielu fragmentów tej historii to to, że to jest także znak. Znak na drodze, jaką przeszliśmy – my Polacy i wy Niemcy – w minionych dziesięcioleciach. Drodze imponującej, którą trudno porównać do jakiegokolwiek procesu dziejowego w ostatnich kilkudziesięciu latach w Europie i na świecie. Dzięki temu, że pokonaliśmy tę drogę spotykamy się dzisiaj w zupełnie innym czasie niż w tym, który tak dramatycznie wpłynął na los Walthera Rathenaua. Wydaje się, że Europejczycy wyciągnęli naukę ze straszliwego doświadczenia XX wieku. Powtórzę banał, ale ten banał trzeba powtarzać każdego dnia, o każdej godzinie: Unia Europejska, której czujemy się współgospodarzami jest odpowiedzią na katastrofę dwóch ludobójczych wojen, na autorytarne pokusy i totalitarne uzurpacje, na wielki kryzys gospodarczy i narodowe egoizmy tamtego XX wieku. Dla mojej generacji Unia Europejska miała trzy akty założycielskie: zwycięstwo aliantów nad państwami osi w 1945, podpisanie traktatu rzymskiego, o którym przypomniała Pani kanclerz, w 1957 roku i z naszego punktu widzenia być może najważniejszy akt, jakim była bezkrwawa rewolucja 1989 roku. Rewolucja, która obaliła komunizm i wypełniła do końca nasze marzenie o wspólnej Europie. Dla dzisiejszych młodych być może takim kolejnym aktem założycielskim ich Europy będzie przezwyciężenie kryzysu strefy euro i przezwyciężenie kryzysu politycznego, który towarzyszy temu finansowemu, a w efekcie pogłębienie integracji europejskiej. Wierzę, że ten czwarty akt założycielski nastąpi, ale bardzo dużo zależy tu od naszego wspólnego działania. Tak, dzisiaj Europa wydaje się stać na rozdrożu. W wymiarze globalnym zaczynają konkurować z nami nowe potęgi – Chiny, Indie, Brazylia. Ciągle jesteśmy gigantycznym potencjałem gospodarczym, cywilizacyjnym i kulturalnym. Ciągle wierzymy, że zjednoczenie miało głęboki sens, ale ostatnio nie zawsze potrafimy się zdobyć na wspólne działanie. Mamy różne tradycje, kultury polityczne, mentalności gospodarcze – co widać w ostatnich latach szczególnie wyraźnie – a także czasami różne interesy i różne doświadczenia historyczne. Nasza europejska solidarność, która tak leży na sercu i mnie i wszystkim Polakom, nadal musi codziennie konkurować z narodowymi egoizmami. Jesteśmy często także w Brukseli świadkami takich rewitalizacji etatystycznych i nacjonalistycznych zachowań szczególnie wyraźnych w czasie kryzysu finansowego. Często także te zadawnione stereotypy, z którymi staramy się walczyć, wciąż zastępują realną znajomość sąsiadów i ocenę sąsiadów.
Drodzy Państwo, tę nagrodę im. Walthera Rathenaua uznałem za dobry moment do wyłożenia polskiego punktu widzenia w trzech sprawach: europejskiej polityki wschodniej, stosunku Unii Europejskiej do Rosji, polityki sąsiedztwa wobec Ukrainy i Białorusi, a na tym tle oczywiście także stosunków polsko-niemieckich. Klaus Zernack, były współprzewodniczący polsko-niemieckiej konferencji podręcznikowej – to 40-lecie w tym roku jej powołania – powiedział, że od początków XVIII wieku stosunki prusko-rosyjskie cechowała negatywna polityka wobec Polski (negative Polenpolitik), od blokady reform do rozbiorów i likwidacji polsko-litewskiej Rzeczypospolitej w 1795, poprzez współdziałanie Reichswehry i Armii Czerwonej w 1920, aż po pakt Hitlera ze Stalinem w 1939 roku i ponowną agresję obu sąsiadów przeciwko Polsce. Profesor Heinrich August Winkler pisał, że polskie narodowe interesy – czyli wolność i suwerenność państwowa – były sprzeczne z interesami niemieckimi, czyli z marzeniem niemieckim o zjednoczeniu wszystkich ziem. Albo silne były Prusy i zjednoczone przez nie w 1871 Niemcy – i wtedy nie było Polski. Albo Prusy były słabe, a Niemcy były podzielone i wtedy Polska wracała na polityczną scenę Europy. Mieliśmy wszyscy to szczęście, że przeżyliśmy rok 1989, który pokazał Polakom, Niemcom i całej Europie, że możliwa jest polsko-niemiecka wspólnota interesów i może być ona trwalsza niż głęboko zakorzeniona w historii różnica interesów, która jakże często przeradzała się w konflikty i agresję. W sierpniu 1989, a więc jeszcze przed wrześniową falą ucieczek Niemców z NRD do ambasad w Pradze i Warszawie – wiele razy o tych dniach rozmawialiśmy z Panią kanclerz – posłowie „Solidarności”, ludzie ówczesnej „Solidarności”, oficjalnie przyznawali Niemcom prawo do zjednoczenia. Jako pierwsi w Europie, niepytani, nieproszeni wyłożyli klarownie nową i powszechną w Polsce ideę: Polska niepodległa i suwerenna sąsiadująca ze zjednoczonymi Niemcami. Także później ani przez moment nie pojawił się w Polsce sprzeciw wobec zjednoczenia, chociaż pamiętam – byłem już wówczas czynnym politykiem – że sceptycy wobec zjednoczenia z Europy Zachodniej namawiali do tego Polaków dość wyraźnie. To dzisiejsi nasi przyjaciele, Brytyjczycy z Margaret Thatcher i także inni. Oni byli dużo bardziej niepewni, jakie skutki dla Europy przyniesie zjednoczenie Niemiec. Polacy tu nie mieli wątpliwości i ukuliśmy nawet takie polityczne powiedzenie, że prawdziwa, suwerenna Polska możliwa będzie dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Prawdą jest, że nie było w naszej mocy zatrzymanie procesu zjednoczenia, ale gdyby była taka pokusa w Polsce, to znaleźlibyśmy wystarczająco dużo współpracowników w Europie, aby ten proces spowalniać, obrzydzać w oczach ludzi w Europie licząc na to, że zamknie się ten pozytywny, historyczny moment i zjednoczenie Niemiec znowu zostanie odroczone na długie lata. Nic takiego w Polsce się nie stało. Ta pokusa się nie zrodziła. Co równie ważne czołowi politycy Republiki Federalnej zrozumieli, że w interesie Niemiec i Europy jest stabilna gospodarczo i politycznie Polska włączona w pełni w euroatlantyckie struktury. Wiemy i pamiętamy w Polsce, że bez jednoznacznego i bardzo silnego wsparcia Niemiec polskie starania o wejście do UE i NATO nie byłyby tak skuteczne i za to chciałem naszym niemieckim przyjaciołom jeszcze raz serdecznie podziękować. Kiedy myślimy o Waltherze Rathenau myślimy także o relacjach z Rosją. Walther Rathenau nie miał szczególnych złudzeń, co do charakteru ówczesnej Rosji. Bardzo cenił tego partnera za bogactwo w surowce i rynek zbytu, ale nie ukrywał swojego lekko pogardliwego stosunku do Rosji, jeśli chodzi o wymiar kulturowy. Chociaż często uznawał, że także Niemcy miewają charakter parweniusza. To zdaje się on, zakochany w Berlinie, nazwał kiedyś Berlin mianem „Parvenupolis”. Potrafił być bardzo ostry w swoich ocenach także wobec swoich. Chcę powiedzieć na koniec, że ekonomiczne wizje Rathenaua wydają się dzisiaj być może najciekawszym dziedzictwem biorąc pod uwagę nasze wspólne starania w Europie. „Nowa Gospodarka”, jego praca z 1917 roku, przez wielu uznawana jest za prapoczątek społecznej gospodarki rynkowej, która zrobiła w latach 50. XX wieku taką furorę i którą chętnie naśladowano później w wielu krajach Europy. Dla nas była także w dużej mierze inspiracją. Natomiast towarzyszące jego myśli ekonomicznej wyobrażenie, że Niemcy będą przewodzić Europie, jako „trzecia siła” między Wschodem i Zachodem okazała się – i w mojej ocenie dobrze – marzeniem ściętej głowy. Dlatego powtarzamy bardzo otwarcie dzisiaj w Europie: Republika Federalna jest największym akcjonariuszem Unii Europejskiej – z potencjałem się nie dyskutuje – ale nie ma i nie będzie miała pakietu większościowego, bo ta zasada dotyczy wszystkich akcjonariuszy Unii Europejskiej. To jest istota Unii i dzięki temu wszyscy czujemy się w Unii Europejskiej lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w historii na naszym kontynencie. Jestem przekonany, że Niemcy, podobnie jak Polacy, czują wyraźnie, że wszyscy jesteśmy beneficjentami zjednoczonej Europy, że solidarność europejska, w tym także nasze starania o budżet europejski, to nie jest obciążenie dla żadnego kraju europejskiego. Gdyby dzisiaj Walther Rathenau żył, to byłby na pewno usatysfakcjonowany tym, co dzieje się w finansach i w gospodarce tych krajów, które dzisiaj razem reprezentujemy. Pani kanclerz wspomniała spotkanie państw Morza Bałtyckiego w Stralsundzie. Z wielką satysfakcją słuchaliśmy tych informacji o tym, że Bałtyk stał się biegunem wzrostu w Europie. I to nie tylko Polska, z czego jesteśmy tak dumni, która utrzymała wzrost PKB przez wszystkie lata kryzysu – właśnie wczoraj dostałem oficjalne potwierdzenie, że także I kwartał tego roku to 3,5 procentowy wzrost. Ale wszystkie pozostałe kraje tego regionu pokazują, że zdrowy rozsądek i trzeźwość w myśleniu gospodarczym, których reprezentantem był Walther Rathenau, nadal są aktualne. I że dzisiaj wielkim zadaniem, także zadaniem Niemców i Polaków, bo stanowimy tutaj przykład, jest przekonać Europę, że nie ma konfliktu między wzrostem a dyscypliną finansową. I nie ma w tym przypadku, że kraje, które się wczoraj i dzisiaj spotykały w Stralsundzie, mówią jednocześnie o tym, że udało im się utrzymać i zbudować dyscyplinę finansową i równocześnie stać się biegunem wzrostu w Europie. Jedno bez drugiego na dłuższą metę nie jest możliwe. Dlatego będziemy – jak sądzę – ze sobą bardzo ściśle współpracować wtedy, kiedy będziemy tłumaczyć i nakłaniać wszystkich partnerów, aby pracowali podobnie jak my, to znaczy, aby z dyscypliny finansowej, z oszczędności, ze zdrowego rozsądku, czynili główny fundament wzrostu, dziś i w przyszłości. To działa, to jest możliwe, to pokazały doświadczenia naszych obu krajów w ostatnich kilku latach. Bardzo byśmy chcieli, aby to dziedzictwo Walthera Rathenaua – ten zdrowy rozsądek i trzeźwa ocena dotycząca gospodarki – nie było dziedzictwem, które kładzie się cieniem między naszymi krajami w kontekście polityki energetycznej czy relacji ze Wschodem Europy. Z całą pewnością powinniśmy wytrzymać nerwowo sytuację na Ukrainie, nie tylko w kontekście Euro 2012, na które wszystkich serdecznie jak zawsze zapraszam – zarówno do Polski, jak na Ukrainę – ale przede wszystkim dlatego, że głęboko w to wierzę, że konsekwentne działania wobec naszych wschodnich sąsiadów, gdzie równocześnie mamy czas na biznes, na twarde podkreślanie znaczenia praw człowieka i obywatela i na przekonanie, że trzeba przestrzegać reguł – tych reguł, które sobie ustaliliśmy w UE, że to konsekwentne postępowanie powinno dotyczyć także naszego działania wobec Ukrainy. I tutaj i dla Polski i dla Niemiec widzę olbrzymią rolę do odegrania, aby nasze relacje z Ukrainą miały charakter bardzo konsekwentnego, permanentnego działania. Nie zniechęcajmy się, innej drogi, dobrej drogi dla Europy na pewno nie ma, dlatego jeszcze raz podkreślę konieczność wspólnego działania wobec wschodnich sąsiadów, zarówno w chwilach krytycznych, jak i pozytywnych, tak aby duch Rapallo, który skończył się katastrofą dla Niemiec, nie był duchem współczesnej polityki. Te uwagi dotyczące historii, nawet jeśli nie brzmią szczególnie entuzjastycznie, wynikają z mojego głębokiego przekonania, że praca na rzecz wolnej i zjednoczonej Europy to nie jest jednorazowy wybuch radosnego entuzjazmu. Nic nie stało się raz na zawsze. Życie Walthera Rathenaua pokazuje, że wszystko jest możliwe. Historia Niemiec i historia Polski pokazują, że bez nieustannego wysiłku na rzecz wzajemnego zrozumienia zawsze może zdarzyć się katastrofa. Niech ta nagroda i to nasze dzisiejsze spotkanie będzie mocnym przesłaniem, dla Niemców i Polaków, że nie stać nas na wypoczynek w tej pracy, że my i przyszłe pokolenia muszą zawsze z niezwykłą determinacją dbać o te relacje, tak aby historia, której ofiarą stał się Walther Rathenau nigdy nie powtórzyła się, ani na ziemi niemieckiej, ani na ziemi polskiej, ani w naszej wspólnej Europie. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za słowa, za medal i za Wasze uczucia. Dziękuję serdecznie.
Niemcy chcą odszkodowań za przymusową pracę po wojnie
Premier Bawarii Horst Seehofer z CSU żąda odszkodowań dla Niemców, którzy świadczyli pracę przymusową po II Wojnie Światowej. Kto ma je płacić?
- Płacimy za wszystko w Europie i dlatego możemy także zapłacić niemieckim pracownikom przymusowym – stwierdził Seehofer na spotkaniu Niemców sudeckich w Norymberdze. Liczy na pełne zrozumienie szefów partii tworzących rząd Angeli Merkel. Nie zamierza kierować żądań odszkodowawczych pod adresem krajów, w których Niemcy po wojnie zmuszeni zostali do świadczenia pracy – pisze „Rzeczpospolita”.Seehofer będzie domagał się przeznaczenia na ów cel pieniędzy niemieckich podatników. Erika Steinbach, szefowa Związku Wypędzonych (BdV), obliczyła, iż żyje jeszcze, co najmniej 40 tys. Niemców, którzy zmuszani byli po wojnie do pracy w Polsce, Rosji, Czechosłowacji i Rumunii. Według Steinbach, ludzie ci „powinni otrzymać sumy adekwatne do tych, jakie wypłacono innym pracownikom przymusowym”. BdV domaga się 5 tys. euro dla każdej z ofiar pracy przymusowej. Cała operacja miałaby, więc kosztować niemiecki budżet 200 mln euro. Jest tylko jeden problem, jak to zwykle w deklaracjach pani Steinbach bywa – polskie ofiary pracy przymusowej i niewolniczej w III Rzeszy nie otrzymały 5 tys. euro, tylko 1 tys. euro w przypadku pracy w rolnictwie oraz 2 tys. euro w przemyśle. Co więcej, zmuszani do pracy na terenie Polski, nie otrzymali ani grosza. Prawo do niemieckich świadczeń z niemieckiej fundacji mieli wyłącznie Polacy, których wywieziono na roboty.
– Żądania odszkodowawcze dla niemieckich pracowników przymusowych są wyrazem oburzającej relatywizacji wydarzeń historycznych – powiedział „Rz” prof. Wolfgang Wippermann. Podkreślił, że Niemcy, jako naród nie byli przedmiotem zbrodniczych prześladowań, co było udziałem wielu innych narodów europejskich w czasach III Rzeszy.
http://www.pch24.pl/ps,2960,i.html
Nie rozumiemy, dlaczego za odszkodowania dla niemieckich ofiar II Wojny Światowej ma płacić podatnik niemiecki. Od czego jest Polskie Państwo? Przy okazji warto by Polakom wystawić rachunek za zniszczony sprzęt wojskowy oraz paliwo i amunicję zużytą na walkę z polskimi bandytami. Admin
Sześciopunktowy plan Niemiec na zrobienie z Europy manufaktury niewolniczej
Germany’s six-point plan for sweatshop Europe
http://globalresearch.ca/index.php?context=va&aid=31149
To teraz zwyczajna praktyka – obcinanie wynagrodzeń i olewanie praw pracowniczych – poprzez wszczęcie postępowania upadłościowego. Najlepiej znany przypadek to chyba casus General Motors, który wywalił 30 tysięcy robotników, obciął o połowę stawki dla nowo zatrudnianych oraz zredukował korzyści zawarte w planach emerytalnych. Jeśli rząd niemiecki pójdzie tą drogą, wtedy taka procedura znajdzie zastosowanie w wielu innych krajach. W reportażu opublikowanym w Der Spiegel, urząd kanclerski w Berlinie wypracował 6-punktowy plan dalekosiężnych „reform strukturalnych” w Grecji i innych mocno zadłużonych krajach UE. Plan przewiduje sprzedaż przedsiębiorstw państwowych, ogołocenie robotników z praw ochronnych w zakresie zatrudnienia, promowanie sektora pracy za bardzo niskie stawki, usuwanie ograniczeń nałożonych na biznes oraz ustanowienie specjalnych stref ekonomicznych i tworzenie agencji prywatyzacyjnych na wzór niemieckiego Treuhand. Rzecznik rządu, Steffen Seibert, nie potwierdził planu, ale również nie zaprzeczył, że takowy istnieje. Wg Der Spiegel, opisany twór stanowić będzie podstawę negocjacyjną na tzw. „szczyt UE w sprawie wzrostu gospodarczego”, jaki ma mieć miejsce pod koniec czerwca. Der Spiegel napisał, że kanclerz Merkel będzie się starać złapać za słowa nowowybranego prezydenta Francji, który wzywa do wprowadzenia polityki wzrostu gospodarczego, „poprzez zastosowanie zasady judoków: wykorzystanie momentu, gdy przeciwnik bierze górę, po to, aby przejść do ataku”. Gdyby Merkel udało się uzyskać przewagę, wtedy „wzrost” może być osiągnięty całkowicie poprzez wzrost eksploatacji robotników, i nie byłoby żadnego projektu odrodzenia ekonomicznego albo wzrostu wydatków socjalnych. Merkel zakłada, że Hollande będzie otwarty na te propozycje, gdyż szczyt UE będzie mieć miejsce po wyborach parlamentarnych we Francji (17.06.) i nowy prezydent nie będzie już skrępowany opiniami wyborców albo obietnicami wyborczymi. Rząd Niemiec zmierza do narzucenia poziomu wyzysku podobnego do aktualnie panującego tylko w Europie Wschodniej i azjatyckich rajach taniej pracy, jak Chiny i Wietnam. Specjalne strefy ekonomiczne odegrały zasadniczą rolę w powstaniu w Chinach największej na świecie manufaktury wyzysku. W takich strefach spółki są zwolnione z płacenia podatków, stosowania się do regulacji środowiskowych oraz standardów zatrudnienia, redukując robotników do poziomu wyzutych ze wszystkiego niewolników przemysłowych. Model agencji prywatyzacyjnych rekomendowany przez ekspertów z urzędu kanclerskiego to Treuhand, który skasował przemysłowy krajobraz Niemiec Wschodnich po upadku reżimu stalinowskiego w 1989 r. Kierowany przez odgórnie wybranych zauszników pochodzących z kręgów wielkiego biznesu i banków, nieponoszących odpowiedzialności przed jakimkolwiek demokratycznie wybranym ciałem, Treuhand decydował o losach milionów ludzi. Wysprzedał 8.500 przedsiębiorstw mających 45 tysięcy zakładów za ceny likwidacyjne (jak rzeczy ocalałe po klęsce żywiołowej) albo po prostu je pozamykał. Ocalał tylko niewielki odsetek z pierwotnej liczby 4 milionów miejsc pracy. 6-punktowy plan wypracowany przez urząd kanclerski rozmija się zupełnie z zasadami narodowej suwerenności czy demokracji. Gazeta Tagesspiegel przeprowadziła wiele wywiadów z wieloma ekspertami od gospodarki, którzy wyrażali się z brutalną szczerością podczas oceny przyszłości Grecji. Thomas Straubhaar, dyrektor Institute of International Economics w Hamburgu, stwierdził, że należy utworzyć “europejski protektorat” nad Grecją. Powiedział on, że jakkolwiek nie ułoży się wynik nadchodzących w Grecji wyborów (17.06.), ten kraj pozostanie „państwem przegranym”, jakiemu zabraknie „mocy do startu w nową przyszłość”. Termin “protektorat” wywołuje upiorne wspomnienia. Imperium Brytyjskie odnosiło się do swych byłych kolonii jako protektoratów, gdy zezwalało lokalnym marionetkom, jak w Egipcie czy kilku szejkanatom nad Zatoką, odgrywać role szefów państw. W przededniu II WŚ to określenie stało się znane wskutek nazistowskiej okupacji Czechosłowacji i ustanowienia Protektoratu Czech i Moraw. Fakt, że ten termin ponownie przedostał się do oficjalnego słownika ujawnia, jakie pomysły mają rządzące kręgi Niemiec i Europy. Debata na temat specjalnych stref ekonomicznych i protektoratów ma miejsce na tle pogłębiającego się kryzysu gospodarczego. Jako wynik programu oszczędnościowego dyktowanego przez trojkę – UE, MFW i EBC – gospodarka grecka zwolna chyli się ku upadkowi. Kraj od 5 lat z rzędu jest w stanie recesji. Upada mały i średni biznes. W tym roku przewiduje się likwidację 61 tysięcy firm i zniknięcie 240 tysięcy miejsc pracy. Przemysł turystyczny, który daje 20 % miejsc pracy, oblicza spadek dochodów w ubiegłym roku na 45 %. Banki krajowe upadają, ponieważ kredytobiorcy nie spłacają pożyczek, a inwestorzy i depozytariusze wycofują z nich swoje wkłady. Specjaliści mówią upadku banków odbywającym się „w zwolnionym tempie”, co zagraża rozprzestrzenieniem się tego zjawiska na Hiszpanię i Włochy. Od początku kryzysu, obywatele i biznes wycofali 63 mld euro, tzn. 1/3 wszystkich wkładów w greckich bankach. Od połowy zeszłego roku z hiszpańskich banków wycofano 100 mld euro, a z włoskich 160 mld. W tych okolicznościach klasa rządząca dochodzi do wniosku, że dłużej już nie stać jej na luksus demokracji. Urzędnicy pokroju niemieckiego ministra finansów, Wolfganga Schäuble, czy szefowej MFW, Christine Lagarde, straszą naród grecki wizją niezwłocznego bankructwa państwa, jeśli 17 czerwca zagłosują na korzyść partii wzywających do rozluźnienia polityki oszczędnościowej dyktowanej przez banki za pośrednictwem trojki. Jednocześnie UE przygotowuje się na wypadek narodowego bankructwa Grecji i wyjścia tego państwa ze strefy euro. Euro Working Group, komitet ministrów finansów wszystkich 17 krajów eurowaluty wydał instrukcje wszystkim rządom, aby przygotowały plany awaryjne na wypadek wyjścia Grecji ze strefy euro. W samej Grecji, klasa rządząca po kryjomu opracowuje plany użycia wojska w celu zduszenia opozycji społeczeństwa przeciwko metodom oszczędnościowym. Grecja stanowi wyraźny przykład tego, co spotka klasę pracującą w całej Europie. Po prawie 4 latach od wybuchu globalnego kryzysu finansowego struktury demokratyczne sypią się w gruzy, a przedstawiciele elity finansowej i korporacyjnej bronią swojej władzy drogą bezustannych ataków na zarobki, miejsca pracy i programy socjalne. Klasa pracująca może zwalczać ten szturm tylko poprzez międzynarodowe zacieśnianie szeregów oraz walkę pod hasłami programu socjalistycznego. Jej zadaniem powinno być nie reformowanie UE, ale zmobilizowanie się do rozbicia Unii i zastąpienia jej Zjednoczonymi Socjalistycznymi Państwami Europy.
http://stopsyjonizmowi.wordpress.com
Autor: Peter Schwarz 30/05/2012 Tłum. ocalony z Holobredni
Stowarzyszenie Cecila Rhodesa Jest to opis działalności tego niejawnego stowarzyszenia realizującego cele globalne Zajęci kłótniami w naszym parlamencie zapominamy, że wiele decyzji podejmowanych przez rząd stanowi realizację planów nieraz potężnych ponadnarodowych, tajnych organizacji. Przytaczam, korzystając z publikacji Song Hongbinga pt. „Wojna o pieniądz 2” nieco informacji o jednym z takich, opisanych przez w/w autora organizacji:
STOWARZYSZENIE CECILA RHODESA Nie istnieje dbający o swoje bezpieczeństwo kraj, który mógłby pozwolić grupie Milnera na realizację jej aspiracji, czyli zebranie grupki ludzi zdolnych do zdobycia wielkiej władzy, ponad rządem i ponad polityką, mogącej, dzięki tworzeniu kanałów informowania opinii publicznej, wywierać swój wielki wpływ, a następnie całkowicie zmonopolizować związane z danym krajem prace historyczne oraz przekazywać tę wiedzę. (Carrol Quingley) Dziejopisarstwo jest prawdopodobnie najwyższą formą politycznych rządów. Kolejne pokolenia nie mają żadnej możliwości doświadczenia i bezpośredniego poznania życia wcześniejszych generacji, wiedzę dotyczącą przeszłości czerpią przede wszystkim ze źródeł pisanych. Kto jest w posiadaniu materiałów archiwalnych, może je skracać, redagować, komentować, i wpływać w ten sposób na wiedzę i poglądy innych. Pisząc prace historyczne, tworzy się obraz dziejów, cenzuruje go, nadaje mu ostateczny kształt. W ten sposób brzydota może okazać się pięknem, demony zaś aniołami. Przeszłość kształtuje naszą świadomość, odnosząc się do niej, oceniamy teraźniejszość. Carrol Quingley, wykładowca i nauczyciel między innymi Billa Clintona, w swej książce The Anglo-American Establishment, wydanej pośmiertnie w 1981 roku, napisał o założeniu przez Rhodesa (1891) tajnej organizacji, która „poprzez działania propagandowe rozwijała plan zdobycia rządów nad światem”. Stowarzyszenie to, mało znane, miało wielki wpływ na XX-wieczną historię. W 1877 roku, podczas studiów na uniwersytecie oksfordzkim, dwudziestoczteroletni Rhodes sporządził swój testament. Zawierał on projekt „pełnej chwały” organizacji i jej celów. Chodziło o: „rozszerzenie rządów imperium brytyjskiego na cały świat, przyspieszenie tej ekspansji, kolonizację wszystkich ziem posiadających jakiekolwiek zasoby, ponowne przyłączenie Stanów Zjednoczonych do imperium brytyjskiego i utworzenie w parlamencie systemu reprezentacji kolonii”. Celem tych działań miało być zebranie wszystkich rozproszonych członków imperium i osiągnięcie stanu wiecznego pokoju, czyli zbudowanie szczęśliwego świata. Rhodes uważał, że do realizacji powyższych zadań najbardziej nadawało się tajne stowarzyszenie, założone przez grupę lojalnych ludzi, uczciwych wobec siebie i skłonnych do poświęceń w imię wspólnego dobra. Mieli oni działać zakulisowo, wpływając na gospodarkę i politykę, a jednocześnie sterować przepływem informacji, edukacji i mediami. Autor testamentu przeznaczył wszystkie swoje aktywa na potrzeby tej grupy – służącej budowie „światowego imperium brytyjskiego”, przypominającego nieco sobór chrześcijański, utworzonej przez propagujących ideę wyznawców. Stowarzyszenie Rhodesa składało się z trzech koncentrycznych kręgów. Kręgiem centralnym zawiadywał on sam, wszyscy jego członkowie wywodzili się z bogatej arystokratycznej warstwy społeczeństwa. Wykorzystując swe wielkie majątki, wspólnie pracowali na rzecz budowy i utrzymania potęgi imperium brytyjskiego. Sformowali tajne stowarzyszenie Rhodesa (Rhodes Secret Society), od 1901 roku nazywane też grupą Milnera (Milner Group). Drugim kręgiem był tak zwany Cecil Bloc, kierowany przez Roberta Cecila, lorda Salisbury, a tworzony przez ważne osoby ze świata polityki. Zewnętrznemu kręgowi przewodniczyli historycy: Arnold J. Toynbee, jego stryj Arnold Toynbee, a także administrator kolonialny i polityk, lord Alfred Milner. Wszyscy członkowie tej grupy byli intelektualistami, ochrzczono ich mianem grupy Toynbee. Gremium numer dwa, odpowiedzialne za edukację i działalność informacyjną, przez prawie pięćdziesiąt lat kontrolowało „The Times” oraz system stypendiów do Eton College oraz All Souls College w Oksfordzie. Wszystkie zespoły wchodzące w skład stowarzyszenia wspomagały się wzajemnie: intelektualnie (Toynbee), politycznie(Salisbury) i finansowo (Milner), tworząc jedną sekretną organizację wpływającą na losy imperium i świata, najsilniejszą grupę interesu w Wielkiej Brytanii. Do 1938 roku stowarzyszenie Rhodesa przyjęło w swoje szeregi wiele wybitnych osobistości z wyższych warstw społecznych. Kluczowe postacie wybierane były zawsze w podobny sposób: najlepsi studenci Oksfordu zostawali następnie członkami All Souls College, gdzie przechodzili rozmaite testy i eliminacje; następnie te „sadzonki” trafiały na praktyki do Royal Institute of International Affairs (Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych), „The Times”, magazynu „The Round Table”, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i do sekretariatu do spraw kolonii. Rzecz jasna ludzie ci nie mogli wejść głębiej niż do drugiego kręgu, zajmowali za to mocną pozycję w światowych środowiskach naukowych, poprzez media wpływali na opinię publiczną. Wśród nich wymienić można, na przykład Isaiaha Berlina. Także badacz historii, Arnold J. Toynbee, już od młodych lat należał do Royal Institute of International Affairs. Strategią stowarzyszenia Rhodesa było kształtowanie i wpływanie na grupę rządzącą, by poprzez nią kierować i manipulować rzeszami obywateli. Ambitne plany zakładały dotarcie do wszystkich członków społecznej elity. Spoglądając na poniższe zestawienie możemy zrozumieć, w jaki sposób, zarządzając informacjami, edukacją i propagandą, organizacja ta oddziaływała na współczesne dzieje:
- podżeganie do tak zwanego rajdu Jamesona (1895)
- doprowadzenie do wojny burskiej (1899-1902)
- ustanowienie Związku Południowej Afryki (1910)
- założenie magazynu „The Round Table” (1910) (tuby stowarzyszenia Rhodesa)
- długotrwałe wpływanie na trzy kolegia uniwersytetu oksfordzkiego: All Souls College, Balliol College, New College
- kontrolowanie przez ponad pól wieku „The Times”
- nadzorowanie brytyjskiej delegacji udającej się na rokowania pokojowe do Paryża (1919)
- uczestniczenie w tworzeniu Ligi Narodów( 1920) i zarządzaniu nią
- założenie i kontrolowanie Royal Institute of International Affairs (1919)
- decydowanie o brytyjskiej polityce zagranicznej wobec Irlandii, Palestyny, Indii w latach 1917-1945
- kierowanie polityką ustępstw (appeasement) wobec Niemiec w latach 1920-1940
- kontrolowanie źródeł i opracowań historycznych dotyczących brytyjskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej, poczynając od wojny burskiej aż do dziś
- propagowanie i urzeczywistnianie idei (Commonwealth of Nations)
Stowarzyszenie Rhodesa ma swoje siedziby w USA, Kanadzie, Indiach, Australii, Nowej Zelandii, Afryce Południowej oraz wszystkich brytyjskich dominiach, terytoriach zamorskich i byłych koloniach. Ciesząca się prestiżem i promieniująca na cały świat organizacja Council of Foreign Relations(Rada Stosunków Międzynarodowych) jest właśnie jego amerykańską gałęzią. Stowarzyszenie organizuje doraźne tajne konferencje, podczas których uzgadnia stanowisko i realizowany program, zakulisowo wpływa na formowanie planów politycznych oraz wdrażanie ich, steruje mediami, edukacją i propagandą. Jego podstawowym celem jest zjednoczenie w ramach federacji, pod brytyjskim przywództwem, wszystkich państw anglojęzycznych, by ostatecznie urzeczywistnić, w pewnej formie, utworzenie rządu światowego i panowanie „wielkiej Harmonii społecznej”. Międzynarodowa administracja, wspólna waluta, ponadnarodowy podatek i inne globalne pomysły w nim właśnie mają swoje źródło. Główna postać Cecil Bloc, lord Salisbury, trzykrotnie piastował stanowisko premiera Wielkiej Brytanii – przez czternaście lat, dłużej niż jakakolwiek inna osoba. Sprawując władzę, wykorzystywał następujące metody: przenikanie do świata polityki, edukacji i mediów, poszukiwanie talentów chętnych do współpracy (głównie z All Souls College), wykorzystywanie związków małżeńskich, towarzyskich, pozycji społecznej i opinii w celu włączania poszczególnych osób w działalność stowarzyszenia, umieszczanie ważnych ludzi z Cecil Bloc w strukturach władzy, tak by mogli skutecznie kształtować przestrzeń publiczną. Do kluczowych osobistości z tego kręgu należeli: Minister Balfour; Charles Lyttelton, wicehrabia Cobham; Henry Wyndham, baron Leconfield; Hugh Grosvenor, książę Westminsteru; William Palmer, hrabia Selborne’ Spencer Cavendish, książę Devonshire; Gathrone-Hardy, hrabia Cranbrook.
Źródło: Song Hongbing „Wojna o pieniądz 2” s. 262- 264
GRUPA MILNERA Po śmierci swojego lidera lorda Salisbury, w 1903 roku, grupa Cecil Bloc wciąż działała, jednak brak ambicji i woli u jej nowego przywódcy, lorda Balfoura, doprowadziły ją do powolnego rozpadu i stopniowego oddawaniu pola grupie Milnera. Jemu akurat woli i ambicji nie brakowało. W celu osiągnięcia politycznych celów nie wahał się poświęcić swojego życia osobistego i szczęścia, czego kochający zabawę Balfour nie byłby w stanie uczynić. Salisbury szukał przyjaciół i krewnych, by wspólnie z nimi tworzyć zespół, wykorzystywać politykę do ochrony tak przez nich lubianej, starej Anglii. Milner uważał, że budowanie związków rodzinnych przeszkadza umacnianiu grupy, postawił na rozwój świadomości i wspólnotę poglądów. Nie był konserwatystą, miał własne, odrębne przekonania. Zależało mu na ekspansji brytyjskiego systemu, stylu bycia i związanego z nimi dobrobytu, uważał że ten model powinien objąć cały glob, Wraz z upływem czasu i w miarę rozwoju zdarzeń kładł coraz większy nacisk na akcje propagandowe. Arnold Toyenbee wpłynął na program grupy Milnera w trzech głównych punktach: uważał po pierwsze, że dzieje Wielkiej Brytanii są realizacją wolności myślenia i zaświadczają o posiadanym przez ten kraj spójnym systemie etycznym; po drugie, każdy obywatel, według niego, powinien poczuwać się do obowiązku służenia swojemu państwu; po trzecie, konieczna jest pomoc socjalna oraz działalność edukacyjna wśród anglojęzycznych robotników.
„The Times” w rękach tej grupy był ważnym elementem oddziaływania na osobistości z brytyjskiej elity. Gazeta koncentrowała się na nich, nie zaś na szerokich kręgach społecznych. Manipulowała czytelnikami, umacniając współpracę i siłę wpływu pozostałych kręgów stowarzyszenia. Na przykład gdy jeden z posłów (członek grupy) ogłaszał na jej łamach jakiś program polityczny, dokładnie w tym samym czasie Royal Institute of International Affairs publikował raport badawczy dotyczący tego samego problemu, a profesorowie z All Souls College(członkowie grupy) wydawali podobną tematycznie książkę(w związanej z grupą oficynie). Później „The Times” krytycznie analizował poselski projekt w swej kolumnie poświęconej „debacie społecznej”, dochodząc ostatecznie do wniosku o potrzebie jego realizacji. Jednocześnie ogłoszone drukiem prace stawały się przedmiotem dyskusji i oceny w dodatku literackim gazety (najbardziej opiniotwórczym w Wielkiej Brytanii w kwestii piśmiennictwa). Autorami tekstów do kolumny debaty społecznej oraz dodatku literackiego byli anonimowi członkowie grupy Milnera. Na koniec artykuł w „The Round Table” zdecydowanie popierał i promował wprowadzenie w życie proponowanych rozwiązań. Mimo że każdy taki projekt oraz poszczególne etapy jego realizacji oddziaływały na określoną tylko cześć ludzi, skumulowany efekt tych działań był bardzo widoczny.
http://zaolziak.nowyekran.pl/post/57530,stowarzyszenie-cecila-rhodesa
http://newworldorder.com.pl/
Komorowski skazał Polaków na dłuższą pracę Prezydent Bronisław Komorowski podpisał dziś ustawę wydłużającą wiek emerytalny do 67. roku życia dla kobiet i mężczyzn. W ten sposób zignorował sprzeciwy opozycji i głośne strajki związkowców z „Solidarności”.
- Ta ustawa nie rozwiązuje żadnego z problemów - problemów rynku pracy, problemów demograficznych, problemów ekonomicznych i społecznych. A tworzy wiele nowych problemów – skomentowała Józefa Hrynkiewicz (PiS), która w piątek prezentowała główną partię opozycyjna podczas spotkania u prezydenta. Z opinią swojej koleżanki partyjnej zgadza się wieloletni przewodniczący NSZZ „Solidarność"”, poseł PiS Janusz Śniadek.
- To jest absolutna prawda – mówi polityk portalowi niezalezna.pl. - Nowa ustawa generuje cały szereg nowych problemów. Jest głęboko krzywdzącą, niesprawiedliwą, w niektórych sytuacjach – nieludzką. Wydłużenie wieku o 15-12 lat, w ogóle przymus pracy do 67 roku, gdy wysokość naszej emerytury zależy od zebranego kapitału, powinno być wolnym wyborem każdego z nas. Ci wszyscy, którzy chcą i mogą pracować dłużej, jeżeli pozwala im na zdrowie i mają pracę, mogą, jeżeli chcą doczekać się 67 roku życia i wówczas przejść na emeryturę. Natomiast dzisiaj w Polsce przy ogromnym bezrobociu, pracodawcy coraz częściej zwalniają ludzi tuż przed osiągnięciem okresu ochronnego przed emeryturą. Jeżeli stanie się to zjawiskiem na skalę masową, podniesienie wieku będzie oznaczało dla bardzo wielu wyrok kilku lat oczekiwania na uzyskania praw do emerytury bez środków do życia. To jest skazanie tych ludzi albo na opiekę społeczną, albo na opiekę członków rodziny. Nikt trzeźwo myślący w Polsce nie miał złudzeń, że podpis prezydenta pod ustawą jest czystą formalnością. I że on nastąpi. Natomiast już z chwilą przegłosowania tego w Sejmie i Senacie było jasno, że to rozpoczyna długi Marsz do wyrzucenia tej ustawy do kosza. I sądzę, że jedyną możliwością wyrzucenia ustawy na śmietnik, jest zmiana układu politycznego w Polsce, zmiana koalicji rządowej. Niezalezna
Rząd, który chciał zerwać z komunizmem Z Piotrem Naimskim, posłem PiS i szefem UOP w rządzie Jana Olszewskiego rozmawiają Dawid Wildstein i Samuel Pereira Od tzw. Nocnej Zmiany minęło 20 lat. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, co według Pana można było zrobić inaczej, by uniknąć obalenia rządu premiera Jana Olszewskiego? Zacząłbym od zaznaczenia podstawowej sprawy. Wbrew obiegowej opinii, przekonanie, że rząd Jana Olszewskiego obalono z powodu lustracji, jest błędne. Został obalony przez prezydenta Lecha Wałęsę z powodu sprzeciwu Jana Olszewskiego wobec zawarcia umowy z Rosjanami, która miała oddać rosyjsko-polskim spółkom joint-venture majątek po bazach rosyjskich w Polsce. Rząd blokując to niemal w ostatniej chwili odniósł sukces. Ale Wałęsa wracając w maju z Moskwy, faktycznie podjął już decyzje o jego odwołaniu. 27 maja wysłał list do Sejmu z żądaniem odwołania rządu, a ustawa lustracyjna została przyjęta dopiero dzień później.
Czyli de facto, była tylko pretekstem? Posłużyła w pewnym sensie Wałęsie, jako pretekst, ale oczywiście sama w sobie spowodowała wielkie wrzenie. Wałęsa bronił się przed lustracją z powodów osobistych i robi to po dziś dzień. Lustracja ułatwiła skonstruowanie tej koalicji strachu, którą widzimy w filmie „Nocna Zmiana”, a co starsi z nas po prostu pamiętają. Te dwie kwestie nałożyły się na siebie, ale plan obalenia rządu był wcześniej.
Mówi Pan, że lustracja posłużyła Wałęsie i jego koalicji, jako pretekst. Czy to znaczy, że została ona podjęta w nieodpowiednim momencie? Powtórzę jeszcze raz. Lustracja stała się pretekstem do obalenia rządu, choć dla większości głosującej w sejmie była wystarczającym powodem. Działania lustracyjne zostały podjęte wtedy, gdy musiały być przeprowadzone. Lustracja była zapowiadana i przygotowywana przez rząd Jana Olszewskiego od samego początku, od stycznia 1992 roku. Jednym z powodów ogłoszenia projektu, było umożliwienie ludziom związanym z komunistyczną bezpieką usunięcia się z życia publicznego. Mogli zachorować, wyjechać za granicę, zrezygnować. W tym czasie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych kierowanym przez Antoniego Macierewicza przygotowywana była ustawowa regulacja procesu lustracyjnego, w dużej mierze wzorowana na doświadczeniach z Czechosłowacji i Niemiec, gdzie działał już Instytut Joachima Gaucka, obecnego prezydenta Niemiec. Te prace były zaawansowane, pod koniec maja były na ukończeniu. Nagle, niespodziewanie dla nas w MSW, Janusz Korwin-Mikke zgłosił swój projekt uchwały, która została przez Sejm przyjęta. Dawid Wildstein, Samuel Pereira
Piotr Lisiewicz: Muchy i lunch Schetyny „To był maj, pachniała Saska Kępa” – było jak w piosence Maryli Rodowicz. Przypomnijmy, że 24 maja w knajpie na Saskiej Kępie Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki spotkali się z Józefem Birką, członkiem rady nadzorczej Polsatu i prawnikiem Zygmunta Solorza, a także Marianem Kmitą, szefem Polsatu Sport. Na trop tytułowych much wpadł portal Tomasza Lisa. „Jeśli w lokalu, na nasze oko, lata ich trochę zbyt dużo, to można być prawie pewnym, że gdzieś leży zgniłe jedzenie” – czytamy. Bo „robactwo to zazwyczaj świadectwo brudu i zgnilizny”. Jaki jest powód bicia na alarm w tej gastronomicznej kwestii? Drastyczny: „Grzegorz Schetyna zatruł się, jedząc w knajpie. Sprawdzamy, jak się uchronić przed podobnym losem”. Śledztwo portalu Lisa to efekt materiału opublikowanego w „Gazecie Polskiej Codziennie”. W restauracji z grecką kuchnią, w której 24 maja Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki spotkali się z Józefem Birką z Polsatu i Marianem Kmitą, szefem Polsatu Sport, biesiadnikom tak zależało na dyskrecji, że jak pisaliśmy, usiedli w najciemniejszym kącie sali, zaciągnęli żaluzje i wykręcili żarówkę nad stolikiem. Potem kelner przynosił kolejne dania i kolejne butelki wina. Cóż, zawsze przyjemniej w półmroku niż na cmentarzu. Dyskutowali o polityce i interesach. Na końcu ktoś rzucił do kelnera: „Na rachunek Polsatu”. Schetyna, słysząc nasze pytanie o spotkanie, zaniemówił i szybko wszedł do windy w hotelu Gromada. Po 5 min równie szybko opuścił hotel, czym wzbudził zdziwienie członków PO uczestniczących w jej konwencie. Później politycy PO ogłosili, że zatruł się i pojechał na „kroplówkę regenerującą” do szpitala. Co w tej historii okazało się najważniejsze dla portalu Lisa? Oczywiście muchy, bo inne kwestie udało się mu szybko wyjaśnić. Wykręcanie żarówki? „Wisiała za nisko i po prostu generowała dużo ciepła” – taką linię obrony przedstawił mecenas Birka. Tym samym dyskutanci włączyli się w walkę z globalnym ociepleniem. Przyczyny niedyspozycji Schetyny? „Złośliwcy sugerowali, że zaszkodziły mu »kolejne butelki wina«” – ubolewa portal. I daje takowym odpór z pomocą świadków. Drzewiecki: „Nie wypiłem ani kropli alkoholu”. Birka: „w żadnym wypadku” nie było mowy o winie. Schetynie zaszkodziło najprawdopodobniej jedzenie. „Wszyscy mieliśmy potem problemy żołądkowe” – wyjaśnił Drzewiecki. Na wysokości zadania stanęli lekarze, którzy spytali Schetynę, co jadł, i zgłosili sprawę sanepidowi, by przeprowadził kontrolę w lokalu. Jak ustalił dziennikarz portalu, lokal został zamknięty. Ponoć z powodu remontu. Prowadząc śledztwo, portal Lisa dotarł do najlepszych ekspertów, w tym Jana Bondara z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Z jego opisu gastronomicznych zagrożeń wynika, że Schetyna mógł zostać sponiewierany deską. „Nie bój się brudnej toalety, bój się brudnej deski do krojenia” – zacytował ważką zasadę. Co oprócz much mogło być sprawcą nieszczęścia? „Najbardziej wiarygodnym sygnałem do ucieczki z lokalu są karaluchy” – instruuje ekspert. I ten wariant wydaje się prawdopodobny: Schetyna zobaczył karalucha, ale na ucieczkę się nie zdecydował. Bo jak to, były szef MSWiA, odpowiedzialny za bezpieczeństwo kraju, miałby uciekać przed karaluchem? Oszczerczą hipotezę, że Schetyna był w stanie, w którym karaluch pomylił się mu z Drzewieckim, odrzuciliśmy z oburzeniem na starcie. W śledztwie portalu Lisa nie pada tylko jedno pytanie: co prominenci partii rządzącej z przybocznymi oligarchy załatwiali po wykręceniu zbyt gorącej żarówki? Ale to przy ważkich wątkach śledztwa nieistotny drobiazg. Pozostańmy więc przy głównym ustaleniu owego dochodzenia jako puencie: „Najważniejsze jednak, niezależnie od sytuacji, jest umycie rąk”. Przyznajemy, że w tej kwestii portal Lisa świeci przykładem. Piotr Lisiewicz
Walther Rathenau Walther Rathenau (29. September 1867 in Berlin; † 24. Juni 1922 in Berlin-Grunewald) – niemiecki przemysłowiec, pisarz, polityk.
Życie Walther Rathenau urodził się jako najstarszy syn z niemiecko-żydowskiego przemysłowca Emila Rathenau, później założyciel AEG) i jego żona Mathilde (z domu Nachman) w Berlinie. Wychowywał się z młodszym rodzeństwem, Erica (1871-1903) i Edyta (1883-1952) w Berlinie i uczęszczał do Royal Wilhelm Gymnasium w Berlinie.
1886-1889 studiował w Strasburgu i Berlinie, fizyki, filozofii i chemii z promocją ("absorpcja światła w metalach"). 1889/1890 studiował inżynierię mechaniczną na Uniwersytecie Technicznym w Monachium. Jak sam później napisał o swojej młodości:
"Młodzież z każdego niemieckiego Żyda, jest bolesny moment, kiedy wspomina swoje życie: kiedy po raz pierwszy jest w pełni świadomy, że wstąpił jako obywatele drugiej kategorii na świecie i bez napędu i nie zasługują go z tego Sytuacja może uwolnić. [1] "
Uraz doświadczony przepaść między członkostwem w elitarnej dyskryminacji i jednoczesne za nim i ustalić jego działania i myśli przez całe życie. [2]
Rathenau w mundurze Gardekürassiers 1890/91
Przemysłowiec Po nieudanych próbach ucieczki, obszar zawód Ojca zwracając się do sztuki lub oficera zawodowego i dyplomata, on zgodził i przejął 1893-1898 budowy AEG, założonego przez rośliny elektrochemicznych w Bitterfeld i Rheinfelden. Od 1899 roku, Rathenau zajmował wysokie stanowiska w AEG, najpierw na pokładzie, od 1902 do 1907 r. jako właściciel firmy w powiązanych Berliner Handels-Gesellschaft (BHG), od 1904 Nadzorcza AEG, którego prezesem był 1912th W tym samym czasie wstąpił w 1904 roku przez niewiele ponad 80 stanowisk dyrektorskich w sobie. Jego czołową pozycję w gospodarce niemieckiej była również widoczna poprzez włączenie w towarzystwie przyjaciół. W krytycznym okresie niemieckiej recesji przemysłu elektrycznego, udało mu opowiedział o zmniejszenie konkurencji poprzez fuzje i syndykatów. Z powodzeniem eksploatowane przez niego uczynił go pojawiają polityki antymonopolowej w 1914 roku, jako odpowiedniego człowieka na organizację niemieckiej dostawą materiałów wojennych. Był najbliższym doradcą swojego ojca, ale jego następca w 1915 roku, Felix niemieckim, podczas gdy Rathenau specjalne uprawnienia i tytuł "Prezesa AEG" otrzymał.
Portret Hermanna Rathenau Burte Od AEG był mocno zaangażowany w niemieckiej produkcji zbrojeniowej w czasie I wojny światowej, Rathenau została włączona, jako jej przewodniczący w planach wojennych rządu. 16 Września 1916 wziął udział w konferencji w pruskim Ministerstwie Wojny, wezwał Carl Duisberg i innych czołowych przemysłowców w obliczu wojennych braków pracy, deportacji belgijskich cywilów do pracy przymusowej w Niemczech. Rathenau wspierane swoje roszczenie w liście do Generalnej OHL w Erich Ludendorff, w którym opowiedział silne środki przeciwko Belgii ludności cywilnej. Deportacje były wtedy faktycznie wykonane. Dziennikarz Maximilian Harden, który miał ze swoim długoletnim przyjacielem Walther Rathenau podzielona w 1913 roku, zaatakowali ich ostro później dzięki jego zaangażowaniu w deportacje. W Belgii, został nawet uznany żądać wydania Rathenau. [3]
Pisarz Rozległa praca zawodowa była tylko część jego działalności. Choć był praktycznie kontynuacją ojca dużej przyczynił firmy, chciał przejść przez krytycznej teorii kultury, jako pisarz, współczesny świat kapitalizmu i materializm i poprawić. Tu awansował Maximilian Harden, w swoim cotygodniowym czasopiśmie przyszłość pojawił się jego pierwsze szkice, pierwsze 1897 "Słuchaj, Izraelu," polemiczny wobec współczesnego judaizmu. Politycznie i estetycznie Rathenau należał do opozycji przeciwko Wilhelminism rządzącej. Dzięki swej przyjaźni z Gerharta Hauptmanna, wszedł do grona autorów S. Fischer Verlag i opublikowane tutaj w 1912 i 1913, jego książki, "Krytyka Time" i "Na mechaniki umysłu", w którym ubolewał nad nowoczesną "mechanizacji świata" i neuidealistische jego przekonaniu "królestwo ducha", zauważył. Politycznie, pchnął do większego zaangażowania liberalnej burżuazji przemysłowo aktywnego w polityce zagranicznej i poszukiwane auto-uczestnicząc w kolonialnych wpływów politycznych, aby wygrać. Oprócz innych kontaktów w etnicznej scenie Rathenau był od 1913 roku aż do śmierci, przyjaźni się z prawicowego publicyści Wilhelma Schwaner, w swoim dzienniku wychowawca w tym czasie, niektóre eseje zostały przedrukowane Rathenau, co doprowadziło do znacznego gniew w nacjonalistycznych kręgach.
Polityk Walther Rathenau, 1921 Na początku I wojny światowej Rathenau był pierwszym na niedostateczne przygotowanie gospodarczego uwagi imperium i zalecił szybkie ustanowienie "należności surowców" do centralnego zarządzania surowców kluczowych dla wojny. Minister wojny Falkenhayn wysyłane w pruskim Ministerstwie Wojny, Departament Wojny surowiec w celu zorganizowania dystrybucji podstawowych materiałów wojennych i wprowadzić ten nadzór państwowy niemieckiej gospodarki wojennej przez społeczeństw przemysłowych. Zarządzanie inicjatora Rathenau trwało do sierpnia 1914 r., marzec 1915. [4] Pewnie ma ciężki materiał, zapobiegając w ten sposób kryzys w Niemczech, zobaczyłem siebie w nim, ale także prowadzi do nowych form służby publicznej. Udało mu się w Wielkiej Brytanii poprzez blokady natychmiast zauważalne braki w podstawowych materiałów wojennych zawierać przynajmniej [5]. O tych przyszłych celów, powiedział w 1917 roku w swojej najpotężniejszej książki "rzeczy przyszłych". Racjonalizacji gospodarczej i reform konstytucyjnych uważał za ważne, ale jeszcze bardziej konieczne wydawało się zmiana w świadomości. Drugi punkt zainteresowania w zarządzaniu wojny surowce Rathenau Departamentu była daremna nadzieja na dalsze odwołania do sekretarza stanu w Skarbu Państwa. Z rozczarowaniem wycofał, więc po ośmiu miesiącach działu materiału wojennego z powrotem i koncentruje się na razie do końca wojny z organizacji broni fabryce AEG i planuje przesunięty z powrotem do produkcji cywilnej. [6] stanęły Rathenau wojnę w 1914 roku z krytycznym [7], gdy szedł do pracy w Departamencie Wojny stające Falcons. Wezwał do bombardowania Londynu Zeppelins i deportacje belgijskich cywilów do pracy przymusowej w Niemczech. [8] Rathenau, metody Kongresie Wiedeńskim uznała, że przeżył, ponieważ kraje podziały wygasły, Środkowoeuropejskiej unii celnej, co oznaczałoby zwycięstwo Niemiec i dominację w Europie. [9] Zarządzanie centralnym Europejskim Stowarzyszeniu Ekonomicznym chciałem to międzyrządowa przeznaczone organizacja w Niemczech może zająć silniejszą pozycję niż w Bundesracie Prus oni zajmują. Głosił ideę odrodzenia Franków, co się społeczeństwa rozumianego podobno lepiej niż program dalekosiężnych bezpośrednich aneksji [10] Do pokoju brzeskiego, rządził jednak. Niemcy będą przez ten pokój w otchłań nienawiści i konflikty życia. [11] W 1918 roku, skrytykował nawet zawieszenia broni i wezwał do kontynuowania wojny w celu przeprowadzenia późniejszych negocjacji z lepszego punktu na zewnątrz. [7] Mimo twardej postawy w wojnie, ale później się celem antysemickich ataków ze strony zwolenników stab. Wrogość z powodu jego sprzecznych poglądów politycznych ze wszystkich stron, po wojnie Rathenau miał kłopoty na początku, dla nowej polityki do podjęcia działań. Jako ekspert ekonomiczny i współzałożyciel i członek Niemieckiej Partii Demokratycznej (DDP), pracował w 1920 roku w Komisji socjalizacji i uczestniczył w konferencji w Spa. Ze względu na swoje relaks zwiększające umiejętności negocjacyjnych i swojej reputacji międzynarodowej, stał się sługą rekonstrukcji w maju 1921 r. Gabinet kanclerza Josepha Wirtha i dołączył do Francji w październiku, umowę Wiesbaden w sprzedaży prywatnych nieruchomości niemiecki francuski ofiar wojny. Rathenau zrezygnował pod koniec października, jednak był w Londynie i Konferencja Cannes nadal pracować dla rządu. Na dzień 31 Stycznia 1922 roku został mianowany ministrem spraw zagranicznych w rządzie Wirth II, w celu reprezentowania Niemiec na Światowej Konferencji Gospodarczej w Genui. Tutaj jego postęp nie był na odszkodowania, ale był gotów do obaw w dniu 16 Kwietnia 1922 w Rosji Sowieckiej w Rapallo zawrzeć specjalne porozumienie dwustronne w celu umożliwienia Niemcy zyskać większą swobodę działania w polityce zagranicznej. Choć ruch ten został przyjęty przez zaledwie stronie narodowej, zajmował prawo Konsul Organizacja skrzydło (OC) nie zależy od ataku tej pierwszej udanej polityki zagranicznej Republiki Weimarskiej do przeprowadzenia.
Morderstwo Stwierdzenia problem za morderstwo Walthera Rathenau W dniu 24 Zegar w czerwcu 1922 roku przed 11 zginął rano minister spraw zagranicznych Rathenau w otwartej tylnej części swojego samochodu o nazwie Fememördern przez granat i strzelali kilka z pistoletu maszynowego. Zabójstwo popełnione zwolenników skrajnie prawicowej organizacji w Koenigsallee Konsul (Berlin-Grunewald) na Erdener-/Wallotstraße przecięcia. Dwaj sprawcy, w 23 roku życia student prawa i były oficer marynarki Kiel Erwin Kern i Hermann Fischer jego wspólnik, 26 lat inżynier mechanik z Chemnitz, byli w końcu w dniu 17 Lipca 1922 na Zamku w pobliżu Bad Kösen Saaleck należy umieścić z powrotem w pruskiej prowincji Saksonii. W rdzeniu shootout został śmiertelnie postrzelony przez kulę policji, wziął życie rybaków. Ernst Werner Techow, który prowadził samochód został skazany na piętnaście lat więzienia. Planowanie zabójstwa był zaangażowany, m.in. Ernst von Salomon, który został skazany na pięć lat więzienia, aw powieści Outlaws (1929) później krytycznie refleksji nad ustawą. Po Salomona, zamachowcy chcieli przede wszystkim rewolucji narodowej. [12]
Motywy zamachowców i postępowanie sądowe przeciwko współudziałZabójstwo Walther Rathenau był pierwszym politycznym morderstwem vehme Republiki Weimarskiej, był również zdecydowanie antysemicki motywacja [13] Tak więc, od około 1920 r., antysemicka piosenka Stammtisch, który wzburzony przeciwko niemu został rozpowszechniony. [14]
"Pop broń - tak, Tak, Tak
Znowu i znowu czarny czerwony pack.
Również Rathenau, Walther,
Nie osiągnął podeszły wiek,
Zdejmuje Walthera Rathenau,
Cholerny świnia Żyd! "
Ponadto akt skierowany przeciwko Rathenau, jako uosobieniem "polityk spełnienia". Była częścią serii ataków rechtsterrorististischen, który uderzył z morderstwa Partia Centrum, Matthias Erzberger w 1921 roku i cyjanku atak na Philipp Scheidemann (SPD) 1922 polityka już widoczne i destabilizacji republikę. [15] Prokuratura zbadała motywy zamachowców zbyt wiele, to tylko odniesienie do "wściekłego nienawiści do Żydów". [16] sądownictwo miał interes, aby uspokoić szybkie łatwe rozwiązanie sprawy do publiczności. Motywy i innych zwolenników nie szukano. [17] Wyrok doprowadziły przestępstwa z powrotem na skutek hasłami antysemickimi, aby zinterpretować morderstwa, jako odrębnego działania niedojrzałych fanatyków młodych. Bez wątpienia wielu oficerów Hermanna Ehrhardt jest "głęboka nienawiść do Żydów i agentów Rathenau spełnione." Jednak walczył Salomona i bracia Techow przeciwko przyznaniu antysemicki wyjaśnić. [18] Martin Sabrow wierząc nienawiść Żyd był jazdy motywem ataku, pod znakiem zapytania. [19] powinien zamiast śmierci Rathenau firmy, w lewo, przesuwa się do przodu wszystkich komunistów Strajk może być przeniesiona tak, że ochotnicze w kontrataku i przejąć władzę na same w sobie mogłyby ustanowić prawicowej dyktatury. Rathenau śmierć, która w opinii napastników "miały wszystkie sznurki w ręku", doprowadzi do obalenia całego rządu dla siebie i zorganizować dla radykalnej lewicy do działania. [20] nie udało się zakończyć "terrorysta strategię prowokacji", próbą narodowej kontrrewolucji Konsul Organizacja przeciwko Republice Weimarskiej. [21]
Konsekwencje zabójstwa i odpowiedzi
Stanu ds. Walther Rathenau w Reichstagu w dniu 12 Lipiec 1922
Berlin pamiątkowa tablica na domu Hedemannstrasse 12 w Berlinie-Kreuzbergu
Wbrew oczekiwaniom, zabójca zabójstwo wywołało konsternację i ogólnopolskich ponadpartyjne demonstracje.
"Morderstwo Rathenau wywołał polityczne trzęsienie ziemi w Republice miał prawie równego sobie, a przez dziesięciolecia była data zabójstwa współczesnych Rathenau jest kamień milowy dla wspomnień i horroru. Kiedy wiadomość o śmierci ... minister spraw zagranicznych w parlamencie wciągnięta do Izby zamieniła się w domu wariatów w Reichstagu prezydenta Loebe apelował bezskutecznie przez wiele godzin w godność i powściągliwości. Posłowie lewicy wskoczył na obywatela Niemiec i przycisnął je ciosami izby, "Morderca! Morderca! "Rang okrzyki przeciwko niewzruszony najwyraźniej w jego zastępców bankowych siedzących Helfferich, którego bezgraniczna kampanie tylko Erzberger i Rathenau, teraz powalony. [22]" Kanclerz Joseph Wirth odbyło się dzień po ataku, mowy pamiątkowa na budynku Reichstagu, w którym ukuł frazę. Wróg jest dobrze [23] Zabójstwo Rathenau była okazja w dniu 21 Przyjęcie w lipcu 1922 r., Republika ustawy. Jednak ta była stosowana niemal wyłącznie przeciwko lewicowy, burżuazyjno-liberalne, socjalistycznych i komunistycznych przekonań przestępców. Przeciwko przestępcom, którzy są znane, jako konserwatywny, niemieccy nacjonaliści, a nawet naziści, prawo nie ma zastosowania w ogóle. Dziennikarz Sebastian Haffner pisze w 1939 pisemnego, ale dopiero 2000 roku opowieść o niemieckiej pracy nad Rathenau:
"On jest bez wątpienia jednym z pięciu, sześciu wielkich osobowościach tego wieku. Był arystokratyczny rewolucyjne, idealistyczny organizator biznesu, jako Żyd, patriota niemiecki, jako patriota niemiecki, liberalne obywatelami świata, a jako liberalny obywatel świata ponownie ścisłe chiliast i sługą prawa. "
- Sebastian Haffner: Historia Niemiec Rathenau, przyjaciel pisarza Stefana Zweiga stwierdził krótko po jego śmierci w eseju, prognozy dotyczące dalszego rozwoju Republiki Weimarskiej:
"Po prostu spotkał go od jego miejsce fałszywą pasją, Walther Rathenau jest najsilniejszy w Unvergeßlichkeit historii Niemiec, a jego nieobecność jest namacalny dzisiaj zmysłowo bezosobowy jak jego obecności następcy. [...] Nigdy nie był większy niż w jego śmierci, nigdy bardziej widoczne niż to jest teraz w jego Fernesein: lament dla niego w tym samym czasie lamentujące niemieckiego losu, które trwało w decydującym momencie jego energii najsilniejszy i najbardziej duchowe, a następnie stoczył się do starego Wirrsäligkeit śmiertelnym, do nieudolności szalejącej jego uporczywie nierealnym, a więc wieczna polityka nieskutecznego ".
- Stefan Zweig: Walther Rathenau - Pamięć obrazu (1922). W: Ludzie i losy
Gustav Stresemann później kontynuował politykę Rathenau na zbliżenia.
W czasach narodowego socjalizmu, pamięć Rathenau w martwym punkcie, tablica była na miejscu zamachu został usunięty. Zamiast teraz czczony jako bohaterów morderców w dniu 17 Lipca 1933 do Saaleck ujawnia ust usunięty w 2000 r.) tablica, że chwalił "heroiczny". Na inaugurację zestrzelony członków Turyńskiego wieńców władzy państwowej, Ernst Roehm i Heinrich Himmler obchodzony mordercę jako mistrz krajowych badań. [24] Morderstwo Rathenau, który został opisany przez pisarza Gustawa Frenssen jako "kierownik głównego Europy", wspomina dzisiaj w tym jeden w 1946 roku przez liberalno-lewego Liberalno-Demokratycznej Partii złożonego pamięci kamienia Niemiec w King Avenue w dzielnicy Berlin-Grunewald.
Pomnik kamienny dla Walther Rathenau w Koenigsallee
Liberalno-Demokratyczna Partia Niemiec
Pamięć
WALTHER Rathenau
Niemiecki minister spraw zagranicznych Republiki
To właśnie w tej kwestii przez strony zamachowca
24 Czerwiec 1922
Zdrowie narodu
pochodzi tylko z własnego życia
W życiu jego duszy i Jego Ducha
Październik 1946
Napis na tablicy z brązu
Został pochowany w rodzinnym grobie Walter Rathenau w pobliskim państwowego lasu w Wuhlheide cmentarzu berlińskiej dzielnicy Oberschöneweide. Grób jego ojca, AEG założyciel Emil Rathenau tworzone tam, gdzie leży pochowany się. Grób Walter Rathenau charakteryzuje się honorowego grobu i podana tablica. Kompleks grób rodzinny znajduje się w okolicy I / 1 [25]
Hołdy
Pieczęć (1952) seria mężczyzn w historii Berlina
W październiku 1922 r. szkoła była w twierdzy Senftenberg ust Oberspreewald-Lausitz), jako pierwsza szkoła o nazwie Walther Rathenau
1923 nazwę miasta Kolonii do króla placu, naprzeciwko synagogi w południowej Nowego Miasta w Rathenauplatz.
W 1946 roku Grunewald-Gymnasium w Berlinie-Wilmersdorf w Walther Rathenau szkoły przemianowano
Lokalizacja w pobliżu zabójstwie leży przestrzeń i ważnym węzłem komunikacyjnym pomiędzy króla Avenue, Hubertusallee, na Kurfürstendamm oraz Halenseestraße w Berlinie-Wilmersdorf w dniu 31 Sierpnia 1957, dzień 90. Urodziny Rathenau, nazwany jego imieniem.
Od 4 Kwietnia 1978 nosi Walther-Rathenau przedszkolne i wysoką Schweinfurt szkoły nazwa politykiem.
29 Wrzesień 1990, otworzył nazwany Walther podziemnym Rathenau dworca kolejowego w Norymberdze (Rathenauplatz), patrząc w portrety Walther Rathenau i Theodor Herzl w anamorficznym sztuki na ścianach kafelki.
Inne miejsca i ulice w kilku miastach nosi jego imię.
Od 2008 r. Instytut założony przez Waltera Rathenau Walther Rathenau Nagrody za wybitne osiągnięcia w dziedzinie polityki międzynarodowej jest przyznawana corocznie w Berlinie. Pierwsza pomoc jest Hans-Dietrich Genscher.
Ciekawostki Rathenau w 1909 roku nabył zniszczony zamek otwarty las (obecnie Bath Freienwalde (A)), których używał głównie jako letnia rezydencja. [26] Obecnie mieści wystawę Rathenau. Kupił rozpadającej się własnością pruskiego korony i pozostawić go w stylu wczesnego klasycyzmu wyremontować czasochłonne. Chociaż ponad muzeum domu, używał go jako schronienie Rathenau do malowania i pisania. [27] 1910/22 Rathenau mieszkał w jego domu on zaprojektowany się w króla Allee 65, Berlin-Grunewald. [28] Duża część majątku Walter Rathenau jak rekordy drapieżne są w "Archiwum Specjalnej" w Moskwie. [29] Po powrocie tych zasobów będą negocjowane między Niemcami a Rosją. Części jego kolekcji malarstwa, jako fundamentu udał się do Frankfurtu Stadel.
Cytaty
"Mam walczyć z niesprawiedliwością, co się dzieje w Niemczech, bo widzę wzrost cienie, gdzie po włączeniu. Widzę je kiedy chodzę w nocy po ulicach Berlina, przenikliwy, a kiedy widzę lenistwa naszego bogactwa oszalał, gdy słyszę słowa lub odwołania krzepki raport z pseudo-germańskiego wyłączności usłyszeć. [...] Czas nie jest tak beztroski, ponieważ porucznika i promieniuje Attaché jest pełen nadziei. Przez dziesięciolecia Niemcy doświadczył żaden poważniejszy niż tym okresie, najsilniejszy, ale co można zrobić w takich czasach, to:. Odrzuć niesprawiedliwość " - Walther Rathenau, 1911 [30]
"Antysemityzm jest pionowy inwazja społeczeństwa przez barbarzyńców". - Walther Rathenau [31]
"To urocze prawdziwi ludzie nie mają decydujący poczucie wolności. Uwielbia władza, chce być regulowane, to w dół i chce słuchać. [...] Ultimatum Serbii i wstrząsy niespójny, bezpodstawne depesze! Jeśli nigdy nie widziałem za kulisami tej scenie! Wtedy mógłbym znieść sen gazet i śmieci. [...] Nic nie mogę zrobić ale stłumić w wściekłej pracy moje zmartwienia. " - Ratenau Walther, Berlin 1 Listopada 1914 [32]
Gut Tusk, dobra Polak Istniejemy w Europie. Polityk PO robiący za prezydenta miasta Gdańska finansuje z pieniędzy podatników luksusowy pobyt niemieckich dziennikarzy podczas Euro 2012 a jego gdański kolega Donald Tusk odbiera kontrowersyjne, ale prawdziwe złoto w Berlinie. Kiedy pionierzy podbijali Ameryke, kupowali Indian swiecidelkami? Ale to bylo dawno. Brytyjski historyk, Richard Overy, ktory opublikowal duza ilosc ksiazek na temat III Rzeszy i II wojny swiatowej, snuje w swojej ksiazce "1939, Countdown to War" watek sugerujacy ze II wojna swiatowa wybuchla z powodu "nieugietosci" polskiego rzadu w kwiestii Wolnego Miasta Gdanska. Hitler domagal sie zwotu miasta plus kilka innych roszczen terytorialnych a polski rzad zamiast zwrocic Niemcom ich wlasnosc zaczal mobilizacje. Oszolomy? Hitler spotkal sie z polskim ministrem spraw zagranicznych Jozefem Beckiem w Berchtesgarden 5 stycznia 1939 i po przyjacielsku zarzadal zwrotu niemieckiej wlasnosci, miasta Gdanska. Zamiast posluchac Hitlera, Jozef Beck wynegocjowal sojusz z Wielka Brytania i Francja. Jak pamietamy, porozumienie w Rapallo zawarte w 1922 roku pomiedzy owczesnym ministrem spraw zagranicznych Niemiec Waltherem Rathenau i Sowietami przewidywal ponowny podzial Polski. Pozniejsze porozumienia Hitlera ze Stalinem byly tylko kontynuacja porozumienia z Rapallo. Sojusz Polski z Wielka Brytania i Francja tak rozwscieczyl Sowietow, ze oskarzyli oni posmiertnie ministra Becka o bycie (cytat) "niemieckim agantem". Czy gdyby polski rzad oddal Gdansk Niemcom nie byloby II wojny swiatowej? Premier III RP Donald Tusk odebral przedwczoraj nagrode im. wielkiego wizjonera niemiecko-sowieckiej Europy, Walthera Rathenau:
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/63973,nagroda-im-podzialu-polski
Partyjny kolega Tuska, Pawel Adamowicz, poszedl dalej z europejska integracja: zafundowal za 270 tysiecy PLN z pieniedzy podatnikow luksusowy pobyt niemieckich dziennikarzy w Gdansku podczas Euro 2012. Wiadomo ze Gdansk jest bogatym miastem a niemieccy dziennikarze kasy nie maja. Pieniadze dostanie znajomy Baran ktory, tak sie szczesliwie sklada, prowadzi ladny hotel w Gdansku-Oliwie:
http://niezalezna.pl/29312-gdansk-kupil-niemieckich-dziennikarzy
Polityk PO Adamowicz stwierdzil rozbrajajaco, ze wywalenie 270 tysiecy PLN na hotel dla niemieckich dziennikarzy to (cytat) "promocja Gdanska" w niemieckiej prasie. Tak jakby Niemcy nie wiedzieli gdzie znajduje sie Gdansk! Tusk otrzymal przedwczoraj goraca pochwale z ust kanclerz Angeli Merkel (cytat):
"Drogi Donaldzie, pozwól, że dokonam tutaj porównania. Również twoje polityczne działanie wyrasta z woli zwalczania bezprawia, utorowania drogi postępowi społecznemu oraz przeforsowania i wdrażania odpowiednich reform politycznych" Cale szczescie ze nie ma juz tego oszoloma Jozefa Becka, mamy za to dalekowzrocznego europejczyka Donalda Tuska.
Spasione koty i naiwniaki w świecie finansów. Przed nami prawdopodobnie kolejna fala paniki na rynkach finansowych Prezes banku Morgan Stanley James Gorman nazwał inwestorów, którzy kupili akcje Facebooka naiwniakami. Przypomnijmy, że to bank Morgan Stanley organizował proces sprzedaży po 38 dolarów za akcję, które teraz kosztują mniej niż 30 dolarów. Przypomnijmy, że trwa śledztwo w tej sprawie, ponieważ niektóre informacje wskazują, że Morgan Stanley wiedział o gorszych prognozach zysku Facebooka, ale poinformował o tym tylko swoich największych klientów.
To nic nowego, od wieków ludzie inwestujący pieniądze dzielą się spasione koty (bankierzy i ich najwięksi klienci) i naiwniaków. Na studiach uczy się studentów, że rynki są efektywne, że wszyscy mają taki sam dostęp do informacji. To piękna teoria, która nie ma nic wspólnego z praktyką. Ja już tego nie uczę od lat, na Uczelni Vistula pokazuję moim studentom z kilkunastu krajów jak naprawdę działają rynki finansowe, i co robić żeby przeżyć w akwenie gdzie pływają rekiny, samemu będąc małą płotką.
Niestety, z każdym rokiem sytuacja na rynkach finansowych się coraz bardziej patologizuje. Teraz grube koty mają “w kieszeni” bankierów centralnych świata zachodu. Ci bankierzy centralni dbają, żeby spasione koty nie schudły, nawet, jeżeli ma za to zapłacić klasa średnia, która straci znaczną część swoich oszczędności. Oczywiście biednymi, których jedynym aktywem jest czas, który mogą zaoferować pracodawcy, już nikt się nie zajmuje. Fałda tłuszczu i pieniędzy zasłania grubym kotom ten widok.
Przed nami prawdopodobnie kolejna fala paniki na rynkach finansowych, Facebook pod koniec roku może kosztować 9 dolarów (ciekawe, co wtedy powie Gorman), a w międzyczasie Ben “z helikoptera” Bernanke przeprowadzi kolejną falę druku dolarów, a super Mario dokupi kolejne pierdyliony euro-śmieciowych obligacji rządów krajów PIGS, na koszt unijnego podatnika. Ale to nie pomoże, ponieważ w minionej dekadzie spasione koty przesadziły i zniszczyły fundament, na którym opiera się nowoczesny system bankowy. Zniszczyły ZAUFANIE. Tego nie odbuduje żaden druk pieniądza. Odbudowa zaufania potrwa dekadę.
Idą nienormalne czasy. Czasy, w których nie liczy się zwrot z kapitału, tylko zwrot kapitału. Dlatego ludzie płacą za przywilej pożyczenia pieniędzy rządowi Niemiec lub Szwajcarii, bo wiedzą ze te rządy oddadzą pieniądze. Ci którzy tego nie rozumieją, że nadchodzą nienormalne czasy, i nie zmienią sposobu w jaki inwestują swoje oszczędności, za kilka lat mogą być pozbawieni znacznej części tych oszczędności. Bankructwo Grecji nie będzie jedynym w Europie w tej dekadzie, będzie ich więcej, i krajów i banków. A teraz czekamy na super Mario i Bena z helikoptera. Panowie czas coś powiedzieć albo zrobić. Spasione koty już wydają gniewne pomruki i pokazują pazury.
PS. W kwietniu fundusz Eurogeddon osiągnął najlepszą stopę zwrotu ze wszystkich funduszy w Polsce, ponad 8 procent. W maju, według wyceny na dzień 30 maja Eurogeddon zarobił ponad 13 procent. W tym czasie większość funduszy traciła pieniądze swoich klientów w coraz szybszym tempie. Przypominam, że fundusz Eurogeddon jest odpowiedni dla osób, które oczekują dalszego pogłębiania się kryzysu w strefie euro. W ciężkim kryzysie oczekiwana stopa zwrotu funduszu wynosi między 100 a 200 procent, w zależności od głębokości kryzysu. W czasach hossy fundusz może przynieść znaczne straty, w mojej ocenie takie czasy prędko nie nadejdą, chociaż od czasu do czasu w trendzie spadkowym będą występowały korekty wzrostowe na indeksach giełdowych. Dziennik Krzysztofa Rybińskiego
Grupa Bilderbergu Od lat tłumaczę, że to grono ludzi stanowiło kiedyś o polityce światowej. Przyjeżdżały tam – na formalne zaproszenie Królowej Niderlandów – Numery 1 w świecie. Nie podejmowano tam żadnych decyzyj – ale ucierała się tam opinia będąca dla uczestników wyraźną wskazówką, co „ludzie z naszych sfer” powinni robić.
Z czasem, jak każda organizacja, Grupa Bilderbergu zaczęła schodzić mocno niżej. Co roku przyjeżdża mniej Numerów 1 – a za to wciskają się jacyś zastępcy prezesów dużych firm światowych. I ten proces trwa – proszę porównać listę gości z ubiegłego roku:
http://www.prisonplanet.pl/polityka/bilderberg_2011,p1344284058
z oficjalną listą tegoroczna:
http://www.bilderbergmeetings.org/participants2012.html
Samo to zresztą, że spotkania przestały być poufne, i listę gości publikuje się oficjalnie, dowodzi, że Grupa ta straciła na znaczeniu. Trzeba przy tym pamiętać, że jeśli ktoś nie życzy sobie, by o jego uczestnictwie informować, to informacja taka nie jest podawana. Jednakże przed bramami czyhają dziennikarze – więc jest mało prawdopodobne, by ryzykować coś takiego dla uczestnictwa w nie-tak-już-ważnym spotkaniu. Oczywiście na tych zebraniach pełno jest masonów wszelkich obrządków. Zapewne ogromna większość. Ale to NIE jest w żadnym sensie spotkanie masońskie. To forum porozumiewania się i ustalania opinii. W tym roku posiedzenie odbywa się w USA, a sytuację świata referować będą... dziennikarze lewicującego „The ECONOMIST”. Już samo to świadczy o randze imprezy. Podejrzewam, że w Polsce jest kilka narad, na których jest wyższy poziom dyskusyj. Obecna była tradycyjnie JKM Beatrycze, Królowa Holandii (której towarzyszył premier Królestwa!) oraz JXW Filip, następca Tronu Belgii. Filarem niewątpliwie był jak zawsze p.Henryk Kissinger – b. szef MSZ USA, prawicujący Żyd. Przyjechał też p.Józek Ackermann, szef Deutsche Banku. Zdobyczą organizatorów był p.Garry Kasparow – arcymistrz szachów, który po zdobyciu mistrzostwa świata zapragnął zostać prezydentem Federacji Rosyjskiej. Potem to już normalka: p.Jan Kerry, bardzo lewicowy senator, Kandydat na Prezydenta USA w 2004 roku – chyba najbardziej wpływowy gość spośród obecnych. I trójka Towarzyszy Komisarzy z KE. Z Polaków, niestety, zaproszony został tylko minister finansów III RP, występujący – o dziwo - nie jako Jan Vincent tylko jako „Jacek Rostowski”. Kraje wielokrotnie mniejsze mają więcej zapraszanych przedstawicieli – zresztą p.Rostowski nie jest jakoś specjalnie wybitnym przedstawicielem Polski. Przypominam, że rolę Grupy Bilderbergu przejęła Komisja Trójstronna. Zebrania Grupy Bilderbergu służą, jak podejrzewam, głównie temu, by wykrywacze spisków mieli coś do wykrywania. Taki śmierdzący śledź. Od lat tłumaczę, że to grono ludzi stanowiło kiedyś o polityce światowej. Przyjeżdżały tam – na formalne zaproszenie Królowej Niderlandów – Numery 1 w świecie. Nie podejmowano tam żadnych decyzyj – ale ucierała się tam opinia będąca dla uczestników wyraźną wskazówką, co „ludzie z naszych sfer” powinni robić. Z czasem, jak każda organizacja, Grupa Bilderbergu zaczęła schodzić mocno niżej. Co roku przyjeżdża mniej Numerów 1 – a za to wciskają się jacyś zastępcy prezesów dużych firm światowych. I ten proces trwa – proszę porównać listę gości z ubiegłego roku:
http://www.prisonplanet.pl/polityka/bilderberg_2011,p1344284058
z oficjalną listą tegoroczna:
http://www.bilderbergmeetings.org/participants2012.html
Samo to zresztą, że spotkania przestały być poufne, i listę gości publikuje się oficjalnie, dowodzi, że Grupa ta straciła na znaczeniu. Trzeba przy tym pamiętać, że jeśli ktoś nie życzy sobie, by o jego uczestnictwie informować, to informacja taka nie jest podawana. Jednakże przed bramami czyhają dziennikarze – więc jest mało prawdopodobne, by ryzykować coś takiego dla uczestnictwa w nie-tak-już-ważnym spotkaniu. Oczywiście na tych zebraniach pełno jest masonów wszelkich obrządków. Zapewne ogromna większość. Ale to NIE jest w żadnym sensie spotkanie masońskie. To forum porozumiewania się i ustalania opinii. W tym roku posiedzenie odbywa się w USA, a sytuację świata referować będą... dziennikarze lewicującego „The ECONOMIST”. Już samo to świadczy o randze imprezy. Podejrzewam, że w Polsce jest kilka narad, na których jest wyższy poziom dyskusyj. Obecna była tradycyjnie JKM Beatrycze, Królowa Holandii (której towarzyszył premier Królestwa!) oraz JXW Filip, następca Tronu Belgii. Filarem niewątpliwie był jak zawsze p.Henryk Kissinger – b. szef MSZ USA, prawicujący Żyd. Przyjechał też p.Józek Ackermann, szef Deutsche Banku. Zdobyczą organizatorów był p.Garry Kasparow – arcymistrz szachów, który po zdobyciu mistrzostwa świata zapragnął zostać prezydentem Federacji Rosyjskiej. Potem to już normalka: p.Jan Kerry, bardzo lewicowy senator, Kandydat na Prezydenta USA w 2004 roku – chyba najbardziej wpływowy gość spośród obecnych. I trójka Towarzyszy Komisarzy z KE. Z Polaków, niestety, zaproszony został tylko minister finansów III RP, występujący – o dziwo - nie jako Jan Vincent tylko jako „Jacek Rostowski”. Kraje wielokrotnie mniejsze mają więcej zapraszanych przedstawicieli – zresztą p.Rostowski nie jest jakoś specjalnie wybitnym przedstawicielem Polski. Przypominam, że rolę Grupy Bilderbergu przejęła Komisja Trójstronna. Zebrania Grupy Bilderbergu służą, jak podejrzewam, głównie temu, by wykrywacze spisków mieli coś do wykrywania. Taki śmierdzący śledź. JKM
Bilderberg: zabić Rona Paula jak Lecha Kaczyńskiego! Chyba najwięcej na nerwach globalistów gra nasz dzielny rodak, Luke Rudkowski, który z kamerą podchodzi do bonzów globalnej mafii i mówi im wprost o tym, co ich niedługo będzie czekać za zbrodnie przeciwko ludzkości. Przed tegorocznym spotkaniem Biderberga, Luke skonfrontował w ten sposób m.in. Tony Blaire’a, pytając go np. o zamach w Londynie, jako „fałszywą flagę” zrealizowaną przez brytyjskie służby MI5 i MI6. Sprzedajni dziennikarze ścerwomediów Laurence O’Donell udają, że nie wiedzą, czym jest Bilderberg, a zło, które trawi świat tłumaczą głupotą… To, że najbardziej wpływowi ludzie na świecie spotykają się, co roku i przygotowują plany dla ludzkości nie ma dla nich znaczenia. Były szef FED, prywatnej instytucji żydowskich międzynarodowych bankierów, która wypożycza rządowi amerykańskiemu dolary na procent, nie potrafi się nawet przyznać do udziału w konferencjach Bilderberga… Były gubernator Nowego Jorku, George Pataki, współodpowiedzialny za konspirację zamachu na WTC, uważa Bilderberg za zwykłe spotkanie towarzyskie z inteligentnymi dyskusjami. Pataki milczał, gdy Luke przypomniał mu, że podczas Bilderberga ustalono m.in. instalcje rakiet we Wschodnie Europie (z Polską na czele). Prosyjonistyczny dziennikarz Charlie Rose, który był też uczestnikiem Biderberga w 2008 roku, przyparty do muru po prostu uciekł bez słowa. Ted Turner, który w 1996 roku twierdził, że powinna nastąpić redukcja ludności świata o 95%, na pytanie o eksterminację ludzkości próbował być dowcipny twierdząc, że powinny zginąć tylko 2 miliardy ludzi, a nie 80 czy 90 procent. ”Panie Turner, jesteś wrogiem ludzkości, robicie to samo, co naziści, którzy wymordowali żydów” – oświadczył w oczy Luke Turnerowi. Założyciel CNN, oficjalnie jest jednym z największych posiadaczy wielkich obszarów lądowych, a tak naprawdę to jest tylko jdnym z agentów mafii Rotszydów (podobnie jak Hindus Mittal, posiadacz hut w Polsce). Rudkowski nie obawia się podejść do samego diabła. Można podziwiać jego zimną krew w rozmowie ze zbrodniarzem wojennym Henry Kissingerem, gdy zadał pytanie o jego ludobójstwa w Chile, Argentynie i Wschodnim Timorze. Luke Rudkowski doskonale rozumie, że musimy się przestać bać mówić tym ludziom w oczy, że wiemy o ogólnoświatowej konspiracji i planach eksterminacji większości ludności świata. To ci ludzie muszą się nas zacząć bać, a nie my ich.
Echa „sukcesu smoleńskiego” podczas konferencji Bilderberga Zanim uczestnicy konferencji Bilderberga zjechali się wczoraj do Chantilly w Wirgini, na miejscu był już tam tłum dziennikarzy niezależnych oraz przeciwników tajnych obrad, w tym wielu zwolenników republikańskiego kandydata na Prezydenta, Rona Paula. Weteran badaczy Bilderberga, Jim Tucker, w rozmowie z Alexem Jonesem, ujawnił, że w lobby hotelu, jeden z uczestników wyraził chęć uśmiercenia Rona Paula i jego zwolenników, poprzez wsadzenie ich na samolot z muzułmańskimi terrorystami i wysadzenie go. W ten sposób uznał zabijanie oponentów poliycznych metodą”na samolot”, jako jednym ze sposobów walki z opozycją wobec NWO. Istnieje, więc duże prawdopodobieństwo, że to właśnie członkowie tej grupy konspiracyjnej zadecydowali o śmierci ś.p. Lecha Kaczyńskiego i 95 osób na pokładzie samolotu prezydenckiego. W podobny sposób załatwiano już w USA wielu niewygodnych ludzi. Alex Jones w audycji z piątku 1 czerwca przypomniał tragiczną śmieć senatora Barry’ego Goldwatera, republikanina z Arizony. Podobny los spotkał innych amerykańskich polityków i ludzi wpływowych, jak senatora Paula Wellstone’a, gubernatora Mela Carnahana, Sekretarza Handlu Rona Browna – lista zawiera kilkadziesiąt nazwisk osób zabitych w „katastrofach” samolotowych. Tucker potwierdził, że mafiozi Bilderberga są bardzo zaniepokojeni rozwojem sytuacji w USA, szczególnie tym, że konspiracja, której Bilderbergjest tylko fragmentem, wychodzi na światło dzienne. Nie można, więc wykluczyć, że niedługo dojdzie do eskalacji przemocy ze strony globalistów w formie fałszywych zamachów terrorystycznych czy sztucznie stworzonych „pandemii” - po to by wprowadzić globalny terror, który uciszy na zawsze przeciwników syjonistycznego „rządu światowego”. Nie sądzę by było to już możliwe. Musimy się jednak przygotować na najgorsze – w tej sytuacji może dojść do prób wywołania nawet III wojny światowej.
Jim Tucker: Bilderberg chce zamorować Rona Paula (wideo, Alex Jones)
Konspiracja „katastrof” lotniczych: http://www.internetpirate.com/airplane.htm
Na koniec uwaga wobbec autora „demaskujących mnie komentarzy, niejakiego „Kefira”.
Kefir, jesteś już skompromitowany. Nawet Piotr Bein ci już nie pomoże. Weź lepiej kolejną dawkę, bo dostaniesz amoku jak zobaczysz kolejne publikacje. Monitor Polski
Prokuratura nie wie, gdzie jest „Staruch” Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wydała adwokatowi Piotra Staruchowicza zgodę na widzenie z nim. Problem w tym, że pozwoliła na odwiedzenie go w areszcie na Rakowieckiej, gdzie go... nie ma. Jak ustaliła Niezależna.pl, znajduje się on w areszcie na Białołęce. W tej sytuacji wystawiony dokument jest nieważny i adwokat nadal nie może się z nim spotkać. „Gazeta Polska Codziennie” informowała w piątek o tym, że prokuratura uniemożliwiła adwokatowi Krzysztofowi Wąsowskiemu skuteczną obronę Piotra Staruchowicza. Nie dostał on prawa do widzenia z klientem, ani uczestniczenia w czynnościach prokuratorskich. Nie miał też możliwości przeczytania jego akt, także tych, na podstawie, których sąd zarządził jego aresztowanie.
– To naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – komentował dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Po ukazaniu się piątkowego artykułu mecenas Wąsowski otrzymał zgodę na widzenie z kibicami Legii Warszawa przebywającymi za kratami. Jest obrońcą pięciu z nich. Zgodnie z dokumentem podpisanym przez prokuratora, wszyscy oni mieli znajdować się areszcie na Rakowieckiej. Tymczasem na miejscu okazało się, że są tam tylko dwaj z nich. Według naszych informatorów Piotr Staruchowicz siedzi w areszcie w Białołęce, a kolejni dwaj kibice na Służewcu. Czy to celowa deizinformacja, czy tylko bałagan w śledztwie? Przypomnijmy, iż decyzję o aresztowaniu Staruchowicza sąd podjął w czasie posiedzenia, przed którym jego obrońca nie miał możliwości poznać akt jego sprawy ani jego stanowiska. Jak podkreśla dr Piotr Kładoczny, Europejska Konwencja Praw Człowieka gwarantuje obrońcy prawo do „posiadania odpowiedniego czasu i możliwości do przygotowania obrony”.
– Jak adwokat ma na poważnie bronić klienta, skoro nie wie, co dokładnie mu się zarzuca, ani co sądzi o sprawie on sam? – pyta przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prawo do dostępu do akt przewiduje też polskie prawo, a konkretnie art. 156 paragraf 5a kpk. Nakazuje on prokuraturze, która występuje o tymczasowe aresztowanie udostępnienie akt obrońcy „w części zawierającej dowody wskazane we wniosku o zastosowanie (...) tymczasowego aresztowania”. Prokuratura może odmówić tylko w bardzo konkretnych przypadkach, jak zagrożenie dla czyjegoś życia lub zdrowia albo groźba matactwa. Przysługuje na to zażalenie. Tymczasem Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, prowadząca sprawę, w ogóle nie odniosła się do wniosku mecenasa Wąsowskiego. Prokurator Waldemar Tyl, zastępca szefa prokuratury, powiedział nam:
- Sprawa dotyczy 45 osób, a zatrzymanie było cztery dni temu, z czego akta dwa dni były w sądzie. Kiedy mieliśmy zdążyć rozpatrzyć te wnioski? Tymczasem według adwokata chodzi nie o 45, a o kilkanaście osób, bo pozostałe są z innych miast. Przypomnijmy, że prokuratura postawiła „Staruchowi”, autorowi słynnego hasła „Donald matole, twój rząd obalą kibole” dwa zarzuty – wprowadzenia do obrotu 1 kg amfetaminy oraz przygotowań do wprowadzenia kolejnych 5 kg. Opiera się on na zeznaniach świadka koronnego.
– W sprawie niepokoi nas kilka rzeczy. Np. hurtowe aresztowanie około 40-tu osób w krótkim czasie przez dwóch sędziów. Jak zdążyli oni rzetelnie zbadać każdy z indywidualnych przypadków? – pyta dr Piotr Kładoczny. Zajęcie się sprawą zatrzymanych przed Euro kibiców zapowiada też Amnesty International.
– Będziemy ją monitorować, zależy nam na jej pełnej jawności – mówi „Codziennej” rzecznik tej organizacji Marcin Leszczyński. Piotr Lisiewicz
Dwie zdrady: 4 czerwca 1989, 4 czerwca 1992... Wybory parlamentarne w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, czyli PRL. Wybory przeprowadzone konstytucyjnie w państwie ustanowionym przez Sowietów a nie w Wolnej Polsce. Wybory niemające nic wspólnego z demokracją ani wolnością, bowiem komuniści mieli zagwarantowane a'priori aż 65% miejsc w sejmie. Wybory antydemokratyczne, które stworzyły na następne już 23 lata przepoczwarzoną z PRL tzw. III RP i były wynikiem zdrady narodowej dokonanej przy okrągłym stole. To dzień - moim zdaniem - hańby narodowej, którego też konsekwencją było powołanie na stanowisko Prezydenta Wolskiego vel. Jaruzelskiego. Ten funkcjonariusz obcych i wrogich Polsce służb wprowadził nielegalnie Stan Wojenny i moim zdaniem jest jednym z najpotworniejszych postaci w historii Polski.
(warte obejrzenia: Towarzysz Generał i Towarzysz Generał idzie na wojnę)
http://www.youtube.com/watch?v=I175MRXX0_Y
http://www.youtube.com/watch?v=ipDswShIq38
Przy Okrągłym Stole i w Magdalence dokonano podziału przyszłych łupów i ustalono warunki utrzymania się przy władzy zbrodniczych komunistów i ich pseudodemokratycznych, różowych agentów lub quasi agentów. W Magdalence zasiadało tylko około 20-30%% etnicznych prawdziwych Polaków, resztę stanowili nam etnicznie obcy i a'priori nas nienawidzący. Tak jest do dzisiaj. Efektem obrad "okrągłego stołu" była zgoda na "częściowo wolne" wybory w Polsce, ale pod warunkiem utrzymania przez komunistów funkcji Prezydenta oraz dalszego nadzoru nad newralgicznymi dla naszego państwa specsłużbami, w tym wojskowymi. Nawet przy takich ustaleniach Adam Michnik (syn komunisty Ozjasza Szechtera, przyrodni brat komunistycznego, wojskowego prokuratora lat stalinowskich Stefana Szechtera do dzisiaj podobno mieszkającego w Szwecji) musiał jednak wybrać się w lipcu 1989 roku do Moskwy ... czyżby po instrukcje od KGB oraz w celu ustalenia harmonogramu działań? KGB już w czerwcu 1985 roku przewidywało powstanie w Polsce rządu z udziałem opozycji!
(warte przeczytania: Podróże Adama Michnika...)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/2010/04/podroze-adama-michnika.html
Okrągły Stół był zdradą narodową wobec Polski i ukształtował dominację komunistów i quasi komunistów w całej III RP. Umożliwił też zawłaszczenie polskiej własności przez nomenklaturę komunistyczną i zezwolił de facto na rządzenie Polską w dalszym ciągu przez specsłużby, w tym WSI, która nigdy do czasów rządu J. Kaczyńskiego nie była zweryfikowana. Okrągły Stół był też okresem ostatnich zbrodni na księżach: Suchowolcu, Niedzielaku i Zychu zamordowanych prawdopodobnie również przez komunistyczne specsłużby. Czym był Okrągły Stół można zobaczyć m.in. na poniższych filmach.
http://www.youtube.com/watch?v=gmOaSuLegVA&feature=player_embedded
http://www.youtube.com/watch?v=cjcpShA-Twc&feature=related
4 czerwca 1992 roku Nocą zostaje odwołany gabinet Jana Olszewskiego nie tylko, dlatego, że próbował ujawnić sieć komunistycznych agentów funkcjonujących na najwyższych stanowiskach państwowych w ówczesnej Polsce. Równie ważnym było uniemożliwienie Lechowi Wałęsie podpisania z Sowietami umowy pozwalającej na zawłaszczenie przez ich specłużby terenów po dawnych sowieckich bazach wojskowych w Polsce (m.in. poprzez tworzenie spółek sowiecko-polskich). Nazwiska kolaborantów z władzą komunistyczną stanowiły kwintesencję osób dokonujących zdrady przy "okrągłym stole" i nie tylko. Sejm w nocnym głosowaniu z 4 na 5 czerwca 1992 - na wniosek zbolkowanego Wałęsy - i kilkanaście godzin po wykonaniu przez ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza uchwały Sejmu o ujawnieniu tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa (tzw. lista Macierewicza, na której był Bolek) odwołał rząd J. Olszewskiego. Dzień po odwołaniu rządu Olszewskiego prezydent Lech Wałęsa desygnował na szefa rządu prezesa PSL Waldemara Pawlaka. Wówczas też - na co wskazuje kokos26 - "...dowiedzieliśmy się, że niszczone akta PRL-owskich służb specjalnych zostały wcześniej utrwalone na mikrofilmach, z których to, co najmniej dwie kopie przekazane zostały zupełnie z premedytacją za granicę i łatwo domyślić się w czyje ręce...". Zamach stanu dokonany przez Bolka i jego akolitów był kolejną zdradą Polski dokonaną przez spadkobierców "okrągłego stołu". Całość najlepiej ilustruje film: "Nocna zmiana", który polecam przede wszystkim młodym ludziom:
http://www.youtube.com/watch?v=JKCJP5fX-8I
Smutne jest to, że do dzisiaj Ci zdrajcy zajmują najwyższe funkcje państwowe i funkcjonują w życiu publicznym Polski... Jak długo jeszcze? Krzysztofjaw's blog
Janda i Gajos radośnie nie widzą*** W postdemoludach mniejszy lub większy wpływ na media masowe z telewizją i radiem publicznym włącznie wciąż utrzymują, a czasem nawet umacniają ekspozytury służb rosyjskich. W Polsce udało się przywrócić stan z czasów PRLu, bo dokładnie tym jest wajdowe "zaprzyjaźnienie mediów", a nawet udoskonalić. Dawni prześmiewcy i demaskatorzy PRLu, Tym i Fedorowicz wraz Jandą, Młynarskim i Kutzem służą jedynej słusznej słuszności, zupełnie tak jak Mazowiecki, Szymborska i Mrożek w latach pięćdziesiątych oprawcom stalinowskim. Myśmy cofnęli się do etapu instalacji PRLu, tym razem dobrowolnie. Pośmiertne zwycięstwo PRLu: całkowite zidiocenie znacznej części inteligencji i... całkowite odczłowieczenie. Brakuje, bowiem słów by ocenić to, co zaprezentowali dzisiaj w Opolu Janda i Tym. Oni zrobili dokładnie to, co motłoch szargający pamięć Ofiar, bezczeszczący krzyż i znicze i znieważający modlących się na Krakowskim Przedmieściu. To jest zupełne odmóżdżenie, g. w głowie. To jest nienawiść w stanie czystym. Nienawiść inteligenta, jeszcze gorsza niż nienawiść prostego człowieka. Nienawiść skanalizowana, ubrana w elokwencję, udająca humor i luz. Wyłazi jednak z każdego zakamarka. To jest to, czym Michnik z Urbanem wypchał zwoje mózgowe przez te 23 lata nowym inteligentom. Z g r o z a!!! Chciałbym przybliżyć jakoś tym, co nie oglądali, ale trudno odtworzyć coś, co jest grą słów i skojarzeń. Nie mniej jednak wymowa była jednoznaczna: jedni zbijają kapitał polityczny na katastrofie smoleńskiej i śmierci swoich bliskich (w domyśle liderzy PiS) a drudzy nabijają kabzę na wierze (w domyśle Radio Maryja). W obydwu przypadkach żeruje się na ciemnej masie. To jest usankcjonowanie na salonach Urbana, Palikota i całej tej bolszewickiej hołoty, która po 4 czerwca 1992 roku podniosła głowy. Hołoty typu przywołanego przez Tyma Raczkowskiego czy tych, którzy wyprodukowali "Dramat w trzech aktach", wyjątkowych kanalii, które w normalnym kraju spaleni byliby na zawsze. Tym podobnie jak Fedorowicz odnalazł się w awangardzie postępu - Polityka - Nie - Wyborcza. Po tym jak największa świętość świętości salonu, Bartoszewski, nekrofilią (kopulacja zwłok) nazwał deklarację Jarosława Kaczyńskiego wypełnienie misji swojego tragicznie zmarłego brata nic nie powinno dziwić, jeśli chodzi o salon. Dziwi mnie Janda, Gajos. Grali w wielu filmach pokazujących brzydotę i zgrozę systemu totalitarnego. Początek "Przesłuchania", pokazuje pozorną normalność w systemie totalitarnym. Ta grupa młodych ludzi mogła funkcjonować w najlepsze. Przypadek sprawił, że trafili w młyny bezpieki. Z im podobnych, którzy nie wpadli tworzony był aparat, w tym bezpieka. Ci młodzi ludzie nim wpadli radośnie nie widzieli, co z Polską robi "awangarda proletariatu". Teraz Janda i Gajos radośnie nie widzą, co z Polską robią potomkowie "awangardy proletariatu".
*** z podziękowaniami blogerce podpisującej się "Szamanka" za mobilizację do napisania tych paru słów.
Janko Walski's blog
Polski twórca Grupy Bilderberg - Józef Retinger Czy normalny człowiek może przyjaźnić się z setkami wybitnych arystokratów, polityków, naukowców i artystów? Retinger mógł - stwierdza Włodzimierz Kalicki w artykule "Gracz, który budował Europę" opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" z 18-19 września 2010. Kim była z najbardziej tajemniczych postaci w polskiej historii XX wieku?
Józef Hieronim Retinger (1888-1960). Urodził się 17 kwietnia 1888 w kamienicy przy ulicy Wiślnej 3 w Krakowie. Był najmłodszym dzieckiem Józefa Stanisława Retingera, znanego krakowskiego adwokata i Marii Krystyny, córki profesora chemii Emiliana Czyrniańskiego, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego ojciec zmarł, gdy Józef Hieronim miał zaledwie 10 lat, jego matka, aby uzyskać środki na wykształcenie dzieci sprzedała rodzinny majątek i kupiła mniejszy w okolicach Wieliczki. Po ukończeniu katolickiego liceum św. Anny w Krakowie Retinger przyjęty został do nowicjatu zakonu jezuitów w Rzymie (stało się to dzięki pomocy zaprzyjaźnionego z rodziną hrabiego Władysława Zamoyskiego), który jednak wkrótce opuścił rozpoczynając studia na École des Sciences Politiques oraz na Wydziale Literatury w Sorbonie. Po ich skończeniu, dzięki protekcji Zamoyskiego związał się z elitami ówczesnego Paryża nawiązując szerokie znajomości wśród tamtejszych artystów i polityków, wkrótce też po obronieniu doktoratu stał się najmłodszym w europie doktorem literatury. Na tym nie skończyła się jego przygoda ze studiami, uczęszczał, bowiem także na zajęcia ze studiów psychologii narodów w Monachium, przebywał także we Florencji oraz w londyńskiej London School of Economics. Przez kolejnych kilka lat, aż do wybuchu I Wojny Światowej większość czasu spędzał w Krakowie, gdzie związał się z tamtejszą bohemą artystyczną. W okresie tym nawiązał także bliską znajomość z Josephem Conradem. Razem z nim Retinger działał na rzecz sprawy polskiej u zachodnich mocarstw dążąc do poparcia ze strony państw ententy. W 1916 był jedną z osób wysłanych do Austrii w celu negocjowania warunków pokoju z cesarzem Karolem I. Jak sam pisał w swoich pamiętnikach:
W czasie, gdy zajmowałem się badaniem możliwości zawarcia odrębnego pokoju z Austro-Węgrami, wydawało mi się, że odgrywam ważna rolę w polityce międzynarodowej, ale może tylko łudziłem się. Może moje działania były jednymi z wielu, może równolegle prowadzono także inne rozmowy. Później zabrakło mi ciekawości, by zbadać, czy rola, jaką odegrałem, rzeczywiście była aż tak wielka, jak mi się wydawało. Mogę tylko powiedzieć, że pracowałem gorliwie i gdy uznałem, iż realizacja planu jest niemożliwa, w ogóle przestałem o niej myśleć. Może traktowałem siebie zbyt serio, ale byłem wówczas bardzo młody Jak zauważa Bolesław Podgórski w okresie I Wojny Światowej oprócz działalności na rzecz polskiej niepodległości Retinger spotykał się także z przywódcami ruchu syjonistycznego – Chaimem Weizmannem, przyszłym pierwszym prezydentem Izraela, Władymirem Żabotyńskim oraz Nahumem Sokołowem. Poznał wówczas (1917) Athura Capela – Anglika, z którym rozpoczął pracę nad książką The World on the Anvil ("Świat na warsztacie"), w której postulowali powołanie rządu światowego, opartego na ścisłym sojuszu Francji i Anglii.
W okresie rokowań pokojowych naraził się wielu stronom i w związku z tym musiał opuścić Francję. Zamieszkał w Hiszpanii, skąd w latach 20-tych wyjechał do Meksyku. Tam poznał jednego z miejscowych przywódców związkowych, późniejszego ministra w rządzie Plutarco Callesa, Luisa Negrete Moronesa. Z czasem bardzo związał się z ówczesną meksykańską administracją stając się jej nieoficjalnym doradcą w wielu dziedzinach. Warto przy tym zaznaczyć masońskie powiązania Callesa, a także na fakt, że inspirowane przez niego prześladowania religijne zaowocowały wybuchem wojny domowej zwanej powstaniem "Cristeros". Kiedy Calles i Morones stracili w połowie lat 30-tych władzę i zostali wygnani z Meksyku, Retinger wrócił do Europy? Po powrocie do Polski zajmował się kontaktami między opozycyjnymi wobec sanacji obozami. Oto, co pisał o nim Juliusz Żuławski:
Od roku 1935, aż do wybuchu wojny, był w ciągłym ruchu między Warszawą, Londynem, Paryżem, czeską Pragą i morawską Ostrawą, spotykając się Niedziałkowskim, profesorem Kotem, generałem Sikorskim, Witosem, Korfantym, aranżując ich spotkania z politykami europejskimi. A potrafi zawsze – dzięki rozległym znajomościom i umiejętności ich wyzyskania – dotrzeć do każdego, do kogo dotrzeć pragnął. Owładnięty koncepcją stworzenia w Polsce realnej alternatywy wobec rządów sanacji, poświęcił się temu całkowicie.
Te dobre relacje z Sikorskim zaowocowały, już po wybuchu II Wojny Światowej i objęciu przez niego stanowiska premiera RP, propozycją współpracy, którą Retinger przyjął. Wkrótce z resztą to jego koneksje po zaatakowaniu przez Niemcy Francji pomogły uzyskać zgodę Churchila na ucieczkę sił polskich do Anglii. To jeszcze bardziej zacieśniło relacje między obydwoma politykami, Retinger stał się jednym z najbliższych doradców Sikorskiego, który nazywał go "kuzynkiem diabła" (określenie to posłużyło później, jako tytuł jednej z biografii napisanych przez Olgierda Terleckiego). W okresie tym odgrywał on ważną rolę w działalności dyplomatycznej na rzecz sprawy polskiej. Przykładowo po zawarciu układu Sikorski-Majski, udał się do Moskwy i tam razem z Władysławem Andersem działał na rzecz uwolnienia przetrzymywanych w ZSRR Polaków. Śmierć Sikorskiego zastała go podczas pobytu w Wielkiej Brytanii, skąd szybko udał się na Gibraltar. Wielu mu współczesnych podejrzewało Retingera o udział w zamachach zwracając między innymi uwagę na fakt, że do tej pory prawie zawsze towarzyszył premierowi w zagranicznych podróżach. Z drugiej strony sam Retinger przyznał, że Sikorski odmówił mu udziału w feralnym wyjeździe, ponieważ chciał zabrać ze sobą swojego osobistego sekretarza. Co więcej, jak przypominają inni przeciwnicy tej teorii, Retinger był obecny podczas dwóch wcześniejszych "wypadków" lotniczych Sikorskiego? Nowy premier Stanisław Mikołajczyk wykorzystał go, jako "cichociemnego" i wysłał ze ściśle tajną misją do okupowanej Polski. Misja była na do tego stopnia utajniona, że nie wiedziały o niej nawet władze wojskowe w Londynie i w związku z tym już po jego wylądowaniu na początku kwietnia 1943 do AK dotarł rozkaz by Retingera zlikwidować (podejrzewano go o szpiegostwo). Rozkaz z czasem cofnięto i chociaż nie jest potwierdzone, jaki był konkretny cel jego misji, ostatecznie wrócił on bezpiecznie do Anglii (przywożąc ze sobą m.in. plany rakiet V-2). Po zakończeniu wojny i aresztowaniu jego współpracowników Retinger przestał angażować się w sprawy polskie. Z racji ograniczonego miejsca przejdźmy teraz do jego działalności powojennej, kiedy to zaangażował się w ruch mający na celu integrację Europy. Była to w praktyce konsekwentna kontynuacja jego dotychczasowej działalności, którą zajmował się jeszcze w czasie I Wojny Światowej. Pierwszy krok ku temu wykonał już 7 maja 1946 roku, kiedy w Królewskim Instytucie Spraw Zagranicznych w Chatham Hause wygłosił referat pod tytułem Kontynent europejski?. Wkrótce też zaangażował się w ruch integracyjny wykorzystując przy tym posiadane już wcześniej znajomości. W okresie tym spotykał się z przedstawicielami różnych środowisk Europy Zachodniej, podróżował do Londynu, Paryża, Hagi, Rzymu. Spotykał się z przedstawicielami Labour Party i z hierarchami Kościoła (takimi jak kard. Monti, późniejszy papież Paweł VI). W końcu dopiął swego odgrywając istotną rolę w organizacji paneuropejskiego, liczącego blisko 800 delegatów kongresu, który odbył się w dniach 8-10 maja 1948 roku, w gmachu holenderskiego parlamentu w Hadze. Jak sam później przyznał: "wszystkie wielkie traktaty europejskie wyrosły z żyznego gruntu tego śmiałego zebrania". Z czasem jednak, wraz z powstaniem Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali oraz wycofaniem się Wielkiej Brytanii z ruchu integracyjnego Retinger stracił zapał do dalszych działań i wkrótce podjął decyzję o wycofaniu się z działalności na rzecz europejskiej integracji. Nie oznaczało to jednak zupełnego zaprzestania działalności. Dostrzegł on wówczas potrzebę jeszcze szerszej, transatlantyckiej integracji przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi. Zwieńczeniem tych działań było spotkanie, do jakiego doszło w maju 1954 roku, kiedy to najbardziej wpływowe osobistości ze Stanów Zjednoczonych i Europy spotkały się w hotelu niedaleko Arhnem w Holandii. Hotel nosił nazwę Bilderberg i jak się okazało miano to już na zawsze zostało skojarzone z tą grupą. Spotkania Grupy Bilderberg zaczęły odbywać się regularnie, mniej więcej raz do roku w różnych państwach. Pomimo, że na spotkaniach obecni byli dziennikarze, brak było jakichkolwiek komunikatów prasowych, tematyka oraz przebieg obrad osnute były tajemnicą. Jednak sam Retinger w 1956 roku opublikował pracę na jej temat, w której wyszczególnił cele jej działalności a także wymienił jej dotychczasowych członków. Do końca lat 50-tych pełnił funkcję sekretarza grupy, musiał jednak w końcu z niej zrezygnować ze względu na coraz bardziej zaawansowanego raka płuc. Zmarł w Londynie, 12 czerwca 1960 roku. Wokół postaci Józefa Retingera nie brak spekulacji i domysłów. Podejrzewało się go o współpracę z wywiadem angielskim a nawet sowieckim. Niejasne pozostają także jego związki z masonerią, o przynależność, do której posądza go wielu badaczy. Był on prawdziwą "szarą eminencją" stojącą za wieloma istotnymi dla historii pierwszej połowy XX wieku wydarzeniami. Zapewne, co do prawdziwej natury jego działań historycy będą się jeszcze spierać przez wiele lat.
Wybrane publikacje:
Polacy w cywilizacjach świata (1937)
The Bildenberg Group (1956)
Conrad and his contemporaries Selections (1975)
The European Continent? (1946)
KodWładzy
Trzy zdarzenia na Jasnej Górze Z książki Marii Starzyńskiej „Sześć wieków jednego panowania”, IW Pax, 1983
Rok 1792. Polska spadła gwałtownie w przepaść Targowicy. W tym roku biali mnisi na próżno oczekiwali przyjścia pielgrzymek. Nawet echo nie śmiało przynieść wieści o tym, że na drodze od Świętej Anny w kierunku Mstowa pod Przyrowem wszyscy pielgrzymi, razem z prowadzącym ich księdzem, zostali wymordowani. Odtąd każdego roku pielgrzymi na Jasną Górę zatrzymują się przy grobach pątników, by odmówić "Wieczne odpoczywanie". Drugi rozbiór Polski podpisano w styczniu 1793 roku, a 28 lutego znienacka pod klasztorne mury podeszły wojska pruskie i po tygodniowym oblężeniu zajęły jasnogórską twierdzę. Dowodził nimi generał Moellendorf, wysłany przez swego króla na
zabór ziem polskich. Trudno dociec, czy z własnej gorliwości, czy zgodnie z otrzymanym poufnym rozkazem przekroczył linię oznaczoną w konwencji petersburskiej i posunął granicę z Warty aż do Pilicy, zagarniając tym sposobem Częstochowę dla Prus. Znowu, więc na klasztornym dziedzińcu pojawili się żołnierze w obcych mundurach, znów do kaplicy zaczęły dobiegać słowa obcej komendy i miarowy odgłos kroków przechodzących wart. 7 września, w przeddzień dorocznych uroczystości Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, doszła na Jasną Górę wiadomość o sporze, jaki wybuchł na sejmie rozbiorowym w Grodnie, rozpoczętym 23 sierpnia. Trzej duchowni senatorowie oświadczyli w imieniu wszystkich, posłów, że gdyby Polska musiała oddać pod berło króla pruskiego miasto Częstochowę, wyniknąłby stąd dla wszystkich Polaków święty obowiązek stanowczego domagania się zwrotu sławnego obrazu Najświętszej Maryi Panny, a to, dlatego, że wolą całego narodu w najuroczystszy sposób obrana została na Królową, Patronkę i Orędowniczkę Korony Polskiej, a także iż ten starodawny zabytek i pomnik pobożności przodków uważany jest za skarb i własność całego narodu, a więc nie można się go wyzbyć ani zostawić w kraju, gdzie religia katolicka nie jest panująca. Ojcowie stali półkolem, a przybyły zakonnik mówił dalej:
Ambasador pruski Buchholz odpowiedział, że obraz ten jest jedynie i wyłącznie własnością kościoła jasnogórskiego. Ponadto obywatele polscy znajdujący się teraz pod panowaniem pruskim nadal są katolikami i przywiązują tę samą wagę do zatrzymania obrazu w Częstochowie.
Senatorowie oświadczyli na to, że nigdy nie zrzekną się swego żądania, by przenieść obraz do Warszawy, i to oświadczenie kazali wpisać do protokołu obrad. Buchholz wysunął zastrzeżenie, że takich przenosin nie da się uczynić bez zgody Stolicy Świętej. Senatorowie odparli, że do przenosin zgody Rzymu nie trzeba i że sprawa została polecona deputacji przez stany sejmowe, a więc naród. Ostatecznie Buchholz nie ustąpił. Obraz został na Jasnej Górze, a jeden z dziennikarzy, obserwujących obrady sejmu, Francuz Ludwik Ginet, napisał później:
"Rzecz zadziwiająca. Odstąpienie miliona ludzi do niewoli pruskiej było dla nich łatwym zadaniem, które też wykonali bez najmniejszego oporu; przeciwnie, odstąpienie obrazu nadzwyczaj ich przerażało".
Echo przyniosło szczęk kos kościuszkowskich powstańców, zwycięstwo Racławic i klęskę Maciejowic. Zamilkło w dniu, kiedy w Petersburgu trzej sąsiedzi dzielili się resztą ziem polskich. Zniknął protektorat królów nad Jasną Górą. Mnisi odsuwali od siebie pytanie: Co będzie dalej?
Dalej - to był przyjazd pewnego starannie ubranego pana, który przy bramie przedstawił się, jako delegat kamery kaliskiej, kazał zakonnikom zgromadzić się na dziedzińcu, spisał ich wszystkich dokładnie i oznajmił, że po konfiskacie zakonom dóbr ziemskich i obłożeniu ich kontrybucjami klasztory żalą się na niedostatek i niemożność utrzymania się. Z tego powodu król pruski czuje się zmuszony przypomnieć swój dekret z 29 marca 1795 roku, w którym zabronił przyjmowania do nowicjatu pod karą stu dukatów. Przez chwilę przyglądał się zakonnikom, kolejno przenosił wzrok z twarzy na twarz, jakby chciał zorientować się, co sądzą na ten temat, ale twarze mnichów były jednakowe - bez wyrazu. Prawie tak, jakby nic na ten temat nie sądzili. Dodał, więc, że król radzi, aby po dwa klasztory łączyć w jeden, gdyż w większej liczbie łatwiej im będzie wypełniać ich obowiązki. Znów chwilę czekał, ale mnisi stali jak poprzednio, bez ruchu, bez wyrazu. Nie zostało mu, więc nic innego, jak odejść. Odprowadziły go jaskółki, które - wyraźnie zirytowane - przemykały, co pewien czas nad jego głową, jazgocząc tak przeraźliwie, jakby mu wymyślały. Mnisi lubili swoje jaskółki. Nie mieli zamiaru ani opuszczać klasztorów, ani ich łączyć. Rząd pruski oczekiwał najwidoczniej czegoś innego, bo starannie ubrany pan przybył znowu, tym razem w towarzystwie dwu innych. Znów polecono zakonnikom zebrać się. Znów ich spisano, znów wyczekiwano na jakieś słowo, bodaj gest, znów zdenerwowały się tylko jaskółki.
Spróbowano, więc jeszcze inaczej. Wzywano każdego kolejno i pytano: Czy zadowolony z przełożonego? Tak. Czy zadowolony z pożywienia, jakie dostaje? Tak. Czy może ma jednak w stosunku do kogoś lub czegoś jakieś, choćby nawet małe, zastrzeżenia? Nie. Jeden z członków komisji zauważył kwaśno, że właściwie można by protokół sporządzić bez tych monotonnie powtarzających się rozmów. Czasem na dziedzińcu przed kaplicą pojawiała się sylwetka starego generała Wagenfelda i młodszego - Millera. Czasami mówili do siebie półgłosem, że mnisi musieli gdzieś te swoje skarby schować. To, co jest na wierzchu, to zaledwie maleńka cząstka... Tylko gdzie? Może tak któregoś z nich zmusić do mówienia?... Czasem zaglądali żołnierze, a zawsze słychać było kroki przechodzących wartowników. Echo odezwało się nadzieją klęsk zadawanych przez cesarza Francuzów niedawnym rozbiorcom Rzeczypospolitej. Jesienią roku 1806, rozmowy obu generałów zmieniły się. Głosy przycichły. Oglądając się, czy przypadkiem któryś, z żołnierzy nie słyszy, szeptem wymieniali uwagi: Jednego dnia rozbił wojska pod Jeną i Auerstädt. Zajął Berlin. Padł Szczecin. Poznań... Tego popołudnia przechadzali się obaj po dziedzińcu, kiedy od bramy dobiegł krzyk. Powtarzało się w nim słowo: "Francuzi". Generałowie zatrzymali się. Grupa żołnierzy prowadziła jakiegoś wystraszonego wieśniaka, który zeznał, że jest ze wsi Grabówka i że w nocy przyszedł tam oddział wojska, a za nim ciągnie z armią sam cesarz.
Generałowie popatrzyli na siebie. Na sygnał alarmu żołnierze wysypali się na dziedziniec. Formowali się w szeregi. Część pobiegła na wały. Zamknięto bramy. W ten zgiełk wojskowych komend, szybkich kroków, nawoływań przedostał się nagle zupełnie inny dźwięk. Rozdzwoniły się dzwonki i ze śpiewem wyszła z kaplicy procesja. Na wałach żołnierze poprawiali ustawienie dział, układali w pryzmy pociski, napełniali i ustawiali kosze z ziemią... Procesja, biała, pobłyskująca, przepływała po wałach niemal unosząc się nad murami. Dopiero, kiedy się skończyła, jeden z oficerów obiecywał zakonnikom w imieniu generała aresztowanie, lochy, a nawet stryczek, jeśli nie będą zachowywać się tak, jak generał sobie życzy. Mnisi wyjaśnili, że będą zachowywać się tak, jak nakazuje ich reguła i przepisy zakonnego życia. Czekano. Zapadła noc. Ciemno. Gwiazdy pochowały się za chmury. Cisza. Narastające oczekiwanie. Coraz bardziej niespokojne. I nagle w tej głębokiej czerni wystrzeliło w górę ognisko. Jedno, potem drugie, trzecie... Ciemność zaczęła się załamywać. Daleko na stokach wzgórza, od strony Częstochowy i Częstochówki, jedno po drugim ogniska rozpłomieniały się, mnożyły, niosły iskry, łączyły się wysoko tworząc purpurową łunę, która podpełzła groźbą pod pruskie stanowiska. Przez jasnogórską twierdzę przesuwał się pomruk, jakby jęk. Wokół, w świetle ognisk, setek ognisk, widać uwijające się postacie. Francuzi? Francuzi! Po twierdzy szła wiadomość o straszliwej sile wroga. Dlatego też, kiedy nad ranem zjawił się parlamentariusz, Prusacy byli gotowi do przedstawienia warunków opuszczenia twierdzy. Przede wszystkim wyjdą z bronią i taborami... Warunki zostały odrzucone. Złożą natychmiast broń i poddadzą się albo nastąpi szturm. W twierdzy nastąpiły przede wszystkim burzliwe obrady, tym burzliwsze, że nikt nie chciał przyznać się do tego, o czym wszyscy zgodnie myśleli - że należy, czym prędzej przyjąć wszystkie warunki dyktowane przez Francuzów. I kiedy zawisła wreszcie na murach biała chorągiew - chociaż nikt nie chciał się przyznać ani do wydania takiego rozkazu, ani do jej wywieszenia, wszyscy przyjęli to z ulgą. Poddali się. Złożono broń i oczekiwano na wejście Francuzów. W istocie jednak nie poddali się wcale wielkiej armii wielkiego cesarza. Poddali się małemu oddziałowi francuskich strzelców konnych, dowodzonemu przez polskiego kapitana, który jeszcze kilka dni wcześniej był poddanym króla pruskiego, a teraz, jako ochotnik szedł z podjazdem w awangardzie wojsk francuskich. W przedsionku kaplicy wyznał ojcom paulinom, że nie mógł spokojnie myśleć o obecności heretyków w tym świętym miejscu i postanowił ich stąd wygnać. Udało się. Prusacy odeszli, więc z Jasnej Góry. I gdy wydawało się, że nastąpi chwila spokoju - pewnej listopadowej nocy załomotano do bramy. Na klasztornym dziedzińcu zjawił się francuski pułkownik Deschamps z kategorycznym żądaniem... wydania skarbca:
Mnisi stanęli na dziedzińcu tworząc mur, przed który wysunął się przeor. Oświadczył, że skarbca nie wyda. Pułkownik Deschamps powołał się na rozkaz cesarza. Przeor zażądał rozkazu na piśmie. Francuski pułkownik przyglądał się chwilę tej białej mnisiej ścianie. Oględziny wypadły tak, że wycofał się, zapewniając jednak, że wróci i że wtedy skarbiec otrzyma. Zakonnicy złączyli się wówczas w koło. Chwilę trwała narada. Postanowili nie czekać na niczyj powrót. Postanowili, że przeor pojedzie natychmiast do generała Dąbrowskiego szukać wstawiennictwa, aby cesarz oszczędził Jasną Górę. Nie było go, więc w klasztorze, kiedy na dziedzińcu zjawił się znów francuski oficer, inny, choć także pułkownik - Guion. Ten nie zważał na protesty mnichów. Rozkazał swoim żołnierzom ładować, co bardziej wartościowe rzeczy i chodził starając się nie zacierać rąk.Jedną po drugiej znoszono wypełnione po brzegi skrzynie i ustawiano na dziedzińcu. Zakonnicy klęczeli w kaplicy błagając, aby przeor zdążył wrócić, nim francuskie wojsko je wywiezie.
Podjechały już wozy, już zaczęto ładować na nie pierwsze skrzynie, kiedy do kaplicy wbiegł zadyszany mnich wołając, że widział z wieży konie przeora. Zerwali się, ustawili szpalerem przy bramie. Francuski pułkownik kazał swoim żołnierzom pospieszyć się i z wielką niechęcią spojrzał na podchodzącego doń zakonnika, który właśnie przyjechał. Chciał go zbyć byle, czym, ale mnich uparcie wręczył mu jakieś pismo. Wziął je, więc. I przeczytał:
"Główna kwatera w Poznaniu, 28 listopada 1806 r. Do W.J.-mości Przeora i Prowincjała Paulinów w Częstochowi Mam honor uprzedzić WPana, że Najjaśń. Im. Napoleon, który wczoraj w wieczór do Poznania przybył, na moją instancyją raczył dać rozkaz, aby skarby N. Panny Jasnogórskiej w Częstochowie nie były tknięte lub gdzie indziej transportowane. Daję rozkaz do Kamery Kaliskiej, żeby natychmiast Komisarza posłała do Częstochowy ze zleceniem dopilnowania i uskutecznienia dyspozycji tej Najj. Cesarza - Komendant Placu francuski o tejże ode mnie zostaje uprzedzonym.
Dąbrowski".
Skrzynie zostały. Francuski pułkownik, nie tając swej złości, wydał komendę i ruszył pierwszy w stronę bramy. Żołnierze wyjechali za nim. Zakonnicy nie mieli wątpliwości, że wielu rzeczy się jednak nie doliczą i że niemal każdy z wyjeżdżających żołnierzy czymś skradzionym na własną rękę pocieszał się po nieudanej próbie wywiezienia całego skarbca.
Chodzili, więc, notując straty, jak wówczas, kiedy po poddaniu twierdzy Golicynowi musieli patrzeć na wywożenie z klasztornej biblioteki jej najbardziej wartościowych pozycji. Zginęła między innymi korona Dzieciątka Jezus, wyrwany został brylant z kapy, szczyt perłowy od innej, zginęło lustro oprawne w korale, medal złoty złożony przez króla pruskiego Fryderyka II, dwie karabele oprawne w złoto i drogie kamienie. Z dużym trudem udało się ocalić przed rabunkiem największy diament z monstrancji złożonej przez naród, jako wotum za zwycięstwo nad Szwedami. Zginął z klasztornego refektarza obraz Smutnej Królowej. Dziewczyna nie potrafiła namalować drugiego. Przychodziła tu czasem.. Nie dziewczyna, już kobieta. Wiedziała, bo echo dawno przyniosło także i tę wieść, że Kazimierz Pułaski zginął daleko od ojczyzny. W arsenale został order, którym dekorował swych żołnierzy. Stawała czasem przy nim i po wielokroć czytała słowa: "Pro fide et Maria, pro Rege et Patria" - "Za wiarę i Maryję, za Króla i ojczyznę". Echo przyszybowało konturem granic utworzonego Księstwa Warszawskiego, a w ślad za nim w murach twierdzy rozległa się znów polska komenda. Do kaplicy czwórkami wchodzili granatowo-amarantowi żołnierze. Granatem i amarantem ubarwiali paulińskie białe procesje. Śpiewali:
Tobie służyć honor, sława,
Ciebie wielbić, cna, zabawa.
Więc stanowim kochać Ciebie,
Sławić w życiu, wielbić w niebie.
Nie minęło jednak wiele czasu, gdy echo przyniosło odgłos strzałów i wieść o wkroczeniu w granice Księstwa wojsk austriackich, a Jasna Góra stała się znów miejscem walki. Maria Starzyńska
03 czerwca 2012 "Państwo panuje i realizuje przemocą swe cele: nad umysłami, panuje dzięki propagandzie, nad ciałem dziękikarabinom”- pisał wielki konserwatysta Edmund Burke. I do tego planiści zeŚwiątyni Rozumu.. Którzy co rusz mają nowe pomysły. Tak się składa, że prawiewszystkie one- wymierzone są w wolnośćczłowieka.. W jego naturalne prawo do wolności.. W jego naturalne prawo dooddychania powietrzem- powietrzem wolności. Dlatego dla mnie - demokracja jesttyranią - nieszanującą naturalnych praw człowieka do wyboru. Gwałci wolnośćwyboru i wolną wolę.. Jest antychrześcijańska. Nowym polem do odbierania człowiekowi wolności stała się dlaLewicy –tzw. ekologia. Forsują od lat wszelkie pomysły dotyczące „ czystości”gmin, zagospodarowania odpadów, kompostownie, sortowanie.. Obecnie weszła wżycie nowa ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, zwana potocznieustawą śmieciową. Weszła w życie 1 stycznia 2012 roku, a jej realizację docelowo biurokracja przewidziała do lipca- 2013 roku.
Na tym przykładzie widaćdokładnie, jak demokraci socjalnisprytnie, zamieniają resztę wolności człowieka w tej materii- na rządybiurokracji gminnej. Do tej pory umowy mógł podpisywać każdy z firmą, którazajmowała się wywożeniem śmieci- teraz umowy będzie podpisywała gmina, toznaczy urzędnicy gminni, w naszym imieniu, poza naszą wiedzą. I jeszcze będąuchwalać- poprzez głosowanie demokratyczne na posiedzeniach Rady Gminy-wysokość opłaty za wywożone śmieci - dlawszystkich taką samą. Przy okazjibiurokracja socjalna i demokratyczna likwiduje resztkę wolnego rynku, z którego korzystał „obywatel”, mając prawowybrać sobie firmę, która wywiezie mu śmieci. Zawsze to było trochę rynku, a wolny rynek jestprzyjacielem zwykłego człowieka - ale wrogiem biurokracji, która na prawdziwiewolnym rynku nie ma, czego szukać. Musiałaby się wziąć do pożytecznej pracy anie dezorganizować ludziom życie. I dlatego wszelka biurokracja- będąca podrugiej stronie mocy naszego życia- z wielką determinacją zwalcza wolny rynek.. Wolny rynek- to dla niej wróg! Wolnośćczłowieka to dla niej śmiertelny wróg..Bo jak to na wolnym rynku porządzić sobie innym człowiekiem? Wolny rynek wolnym rynkiem - ale przecież ktoś tym wszystkimmusi rządzić-nieprawdaż? Dlatego budują ze wszystkich sił socjalizm z ludzkątwarzą - socjalizm europejski.. Oparty o rządy biurokracji socjalistycznej.. Więc rządzą! I to jak.. Jak tak dalej pójdzie to pozamieniają resztę wolnego, rachitycznegorynku sterowanego biurokratycznie w imię wolnego rynku- na kompletny socjalizm biurokratyczny? Pieniądze będą wypłacane z gminy za daną usługę, po uprzednim przymusowym zapłaceniu przezmieszkańców gminy za daną usługę - w postaci podatkowych opłat. Może być wróżnej formie.. Czy to w postaci podatku od nieruchomości, podatku od psów ikotów, podatku deszczowego czy innego - jeszcze niewymyślonego? Dachowego, rynnowego, kostkowego.. Ci, co mają kostką wyłożone podwórze- powinni płacićpodatek kostkowy i to dość wysoki. Skroich było stać na kolorową i estetyczną kostkę.? No i przy okazji skatowaliZiemię- matkę Ziemię, która nas żywi i broni. Zabetonowali ją kamienną kostką, i Matka Ziemia nie może oddychać.. Bo ci z PSL-u, też nas , i żywią i bronią.. Bronią nas na razie oszczędzają, atakują podatkami.Oni to – wraz z „liberalną” Platformą Obywatelską przegłosowują odbieranie nam wolności wyboru- obecnie wolności wyboru śmieciarzy, którzy odbierają od nas śmiecie.. Wszyscy będziemy płacilijednakowo zunifikowani biurokratycznie, administracyjnie no i ma się rozumiećdemokratycznie. Niezależnie, kto ile śmieci będzie zużywał, ale zależnie ileosób będzie zamieszkiwało gospodarstwo domowe.. Ale kasę będzie trzymałabiurokracja gminna, która w naszym imieniu będzie rozporządzać naszymipieniędzmi, a jak ich zabraknie na rozbudowę biurokracji ekologicznej, todemokratyczna Rada Gminy podniesie opłatę śmieciową - i część pieśni! Zawsze taksamo, zawsze dla nich, zawsze przeciw nam! Jest demokracja? Jest! O takąwalczył Komitet Obrony Robotników? Chybao taką- jak taką buduje, przy pomocy różnych” liberałów”, socjalnych „konserwatystów”, czy liberalnych demokratów z Komitetu Obrony Robotników, ale nie Rolnych.. Tylko Miejskich..Komitetu Obrony Robotników Rolnych nie było.. A szkoda! Bardziej poprawiłobysię Rolnikom Rolnym.. Tak jak poprawiło się Robotnikom Miejskim.. Dzisiaj nie mają gdzie pracować.. Pieniądze będą też z podatku śmieciowego.. Można go nazwaćpodatkiem czystościowym. Może być jednocześnie podatek od czystości, i odśmieciowości.. Mniejsza o nazwę - chodzi o pieniądze.. A nazwa ma jedyniewprowadzić w błąd.. Na pewno opłaty za wywóz śmieci wzrosną, przynajmniej owysokość łapówki, która zostanie wręczona tym, którzy załatwią, żeby w gminiebyła jedna firma ekologiczno- redystrybucyjna, która będzie wywozić śmieci.. Bonajlepsze w socjalizmie są monopole.. Łatwiej wszystko trzymać wgarści biurokratycznie, no i są wyższe ceny.. Jest , czym się podzielić. I nie zawracać sobiegłowy żadnym wolnym rynkiem. Za zabrane dodatkowo i niesprawiedliwie pieniądze będzie można wybudować tysiąc kompostowni na trzech tysiąc lecie, tysiąc nowych sortowni, tysiąc placówek recyklingowych..Biurokracja potrafi wydawać pieniądze... Ojjjjj - potrafi! I wyda każdą ilośćzabraną podatnikom.. I znowu nas okradną.. Mówi się o 10 złotach na każdego znas.. No, co ”obywatele”- niewolnicy..? Wytrzymamy i pomożemy? Oczywiście, że pomagając będziemy się starali wytrzymać kolejną presję finansową... Ale czego sięnie robi dla demokratycznego państwa prawnego, nawet się odda ostatnia koszulę,jak państwo demokratyczne zażąda.. Tymbardziej, że nie mamy innego wyjścia.. Musimy płacić! Takie jest nasze prawo!Prawo i obowiązek jednocześnie.. Tylko patrzeć jak ustawodawcy sejmowi w Świątyni Rozumu, wymyślą płatnośćza codzienne zakupy mleka, bułek czy sera- drogą biurokratyczną przez gminę.Jak? Bardzo prosto.! Wszyscy będziemypłacić podatek do gminy od zjadanejżywności pospołu. Oczywiście wszyscy równo, ci na diecie jak i ci bez diety, jak to w demokracji przedstawicielskiej i obywatelskiej, a potem firmawyłoniona w wyniku demokratycznego przetargu w gminie, najlepiej firma, którejszefem jest brat wójta czy burmistrza - będzie nam przywozić do domu codziennezakupy.. Czy to nie wspaniała wizja równości i poszanowania praw człowieka iobywatela? Wszyscy zapłacą równo podatek od zjadanej żywności, ale zjadać będą różnie. Wzależności od potrzeb. Bo każdemu według potrzeb- jak nauczał brodacz z Treviru. Jednemu starczy - a inny będzie żywność wyrzucał. Jeszcze inny będziechodził głodny., Wtedy uruchomi się gminny program walki z głodem za-powiedzmy- 10 milionów złotych, Gdyby pieniędzy zabrakło- demokratycznieprzegłosuje się, żeby ich było więcej. Nie dole systemu nie bardzo jest jakdodrukować, tym zajmują się złodzieje nagórze systemu.. Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie? Ale zawsze możnawypuścić obligacje gminne pod zastaw pracy niewolników gminnych i zadłużyćnieświadomych mieszkańców.. Kanibale gminni będą zwolnieni z podatku od zjadanej żywności - ze względów oczywistych.W końcu jak ktoś zje swoją porcję żywności zakupioną przez biurokrację gminną, zakupioną w jego imieniu a potem ktoś zje tego, co wcześniej zapłacił i zjadłswoją porcję - smacznego! - to nie powinien płacić podatku od zjadanej żywności.. W końcu człowiek siępoświęca dla innych.. Gmina musi to uszanować! Preferencje podatkowe dla kanibali! I dla innych mniejszościmieszkających w gminie.. A jak dobrze poszukać, to i Murzyn się znajdzie, chociaż jeden homoseksualista., ze dwielesbijki, może zoofil się trafi, o nekrofila bardzo trudno… Ale może ktoś zgłosi się na ochotnika.. Wkońcu, żeby w papierach się zgadzało.. Bo w socjalizmie biurokratycznym liczysię przede wszystkim papier.. Mniejsza o prawdę rzeczywistą.. I tak ustawa śmieciowa zlikwiduje resztkę wolnego rynku, ao płatnościach za wywożone śmiecie, będzie decydował gminny specjalista śmieciowy.. Najgorzej mi szkoda tych wszystkich, którzy mają działki iprzebywają tam trzy miesiące w roku, a będą płacić stałą opłatę śmieciową zacały rok.. Czy się śmieci, czy też nie - płacić trzeba? Taki jest losniewolników w socjalizmie demokratyczno-biurokratycznym.. Panie Marks!
Czy ten ukochany przez pana lud zrzucił te kajdany, czy możezakuwany jest w coraz cięższe dyby? Gdzie demokratyczna władza triumfuje- sprawiedliwość musi przegrać.. Bo sprawiedliwość wdemokratycznym państwie prawa - to stałai niezłomna wola władzy zbierania każdemu tego, co ma i należy się władzybiurokratycznej.. A władzy biurokratycznej należy się wszystko! Wszystko, co obywatel” – niewolnik – ma! To i tak wszystko kiedyś- jak dojdziemy do komunizmu- będziepaństwa.. Nieprawdaż? Wystarczy przegłosować większościowo już dziś.. Bo wdemokracji racja jest zawsze po stronie większości.. WJR
Sprawiedliwość po niemiecku, sprawiedliwość po polsku Każdemu moze sie zdarzyć sekunda nieuwagi, dlatego na sprawcach wypadków drogowych nie należy się "mścić", chyba, że w grę wchodzi alkohol lub brawura.
1. Ilekroć przejeżdżam samochodem obwodnica Berlina, zawsze staja mi przed oczami obrazy tej strasznej katastrofy. Rok temu na autostradzie pod Berlinem miała miejsce jedna z największych polskich katastrof – autokar wiozący wycieczkę ze Złocieńca rozbił się o filar wiaduktu Schoenefelder Kreuz. Zginęło 14 osób, było wielu ciężko rannych.
Przedwczoraj sąd w Poczdamie wydał wyrok na niemiecką policjantkę, sprawczynię tej tragedii. Niemiecki sąd uznał jej winę – zjechała zbyt szybko z łuku wiaduktu, uderzyła w bok polskiego autobusu i spowodowała, że rozpędzony autokar uderzył w filar wiaduktu. Sad uznał, też, ze nie było żadnej winy polskiego kierowcy. Wyrok na sprawczynie katastrofy brzmi: rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
2. Czternaście ofiar, czternaście tragedii zgaszonego nagle ludzkiego życia – i rok w zawieszeniu na dwa lata. A jednak nikt nie uznał poczdamskiego wyroku za niesprawiedliwy. Nie słyszałem skarg rodzin ofiar. I ja też uważam, że sprawiedliwości stało się zadość na tyle, ile mogło i powinno się stać.
3. Sprawczyni wypadku była trzeźwa. Do tragedii doszło przez sekundę nieuwagi. Zbyt szybko jechała tym łukiem i wyniosło ją zbyt szybko na pas autostrady. Znam tek łuk, zjeżdżałem nim kilka razy i według mojej oceny jest on źle wyprofilowany. Przy odrobinę tylko większej szybkości auto wypychane jest na pas autostrady, trzeba tam poruszać się naprawdę ostrożnie. Niemieckiej policjantce tej ostrożności zabrakło, na ułamek sekundy. Tak to jest w ruchu drogowym, że raz na ileś tam przypadków człowiek popełnia błąd i w ułamku sekundy dochodzi do nieszczęścia. Od ryzyka takiego błędu nikt nie jest wolny. Są lepsze i gorsze drogi, są lepsze i gorsze samochody, są lepsze i gorsze umiejętności kierowców – ale wypadki zdarzają się wszędzie, we wszystkich krajach, na wszystkich drogach. To jest dramatyczne ryzyko, wpisane w życie współczesnego świata. Nikt nie zna dnia, ani godziny. Trochę jak na wojnie, o której śpiewał Okudżawa – wy jeszcze nie wiecie, co komu pisane i kto będzie żył... Dlatego na sprawcach wypadków drogowych nie należy się mścić – chyba, że chodzi i sprawców pijanych, czy też nawet i trzeźwych, ale szaleńców, dopuszczających się głupoty, brawury, rażącego przekroczenia szybkości, wyprzedzania na trzeciego, ścigającego się w mieście z innymi kierowcami – takich należy karać bez pobłażania, więzieniem też. Ale sekunda nieuwagi może przytrafić się każdemu – inżynierowi po ciężkim dniu na budowie, chirurgowi po dniu meczących operacji, sędziemu po całym dniu rozpraw, rolnikowi po dniu cięzkiej pracy w polu...
4. No właśnie – rolnikowi... Pisałem już państwu o przypadku Pana Tomasza Trzeciaka, rolnika z Lubrańczyka na Kujawach. Cały dzień orał pole, a wieczorem wracał traktorem. Fragment trasy musiał przejechać szosą. Gdyby był rolnikiem niemieckim, miałby nie tylko wyższe unijne dopłaty, ale też osobną drogę dojazdowa do pól, ale to Polska właśnie, gdzie traktory tez muszą jeździć szosą. Pan Tomasz jechał, był trzeźwy, ciągnik miał oświetlony, na pługu światełko odblaskowe. Sześcioro młodych ludzi samochodem audi jechało na dyskotekę. Najechali z tyłu na ciągnik Trzeciaka. Mimo 40-metrowych śladów hamowania uderzenie było tak silne, że samochód wbił się pod pług i uniósł do góry cały ciągnik. Troje młodych ludzi, w tym kierowca audi, poniosło śmierć.
5. Dla każdego potocznego obserwatora sprawa wydawała się oczywista. Uderzenie było z tyłu, a zatem samochód najechał na oświetlony ciągnik, nie ma w tym winy rolnika. A jednak prokurator, a potem sądy dwóch instancji we Włocławku uznały inaczej. Lusterko w ciągniku było krzywo ustawione, (choć rolnik zarzekał się, że uległo skrzywieniu po wypadku), poza tym dziewczyna, która przeżyła wypadek zeznała, że ciągnik zajeżdżał drogę samochodowi, a sąd w to zeznanie uwierzył, mimo, iż dziewczyna wbrew wszelkim faktom twierdziła też, że traktor był nieoświetlony. Sad we Włocławku uznał, że kierowca audi nie był winien nic, a całą winę ponosi rolnik. I choć prokurator chciał kary 2 lat w zawieszeniu, a rodziny ofiar wypadku przyłączyły się do wniosku o karę w zawieszeniu – sąd z cała surowością prawa skazał go na 2 lata i 6 miesięcy bezwzględnego więzienia. I Pan Tomasz Trzeciak w tym bezwzględnym więzieniu właśnie siedzi.
6. Po co siedzi – nie wiem. Kto poza samymi sędziami odczuwa satysfakcje z jego uwięzienia - nie znam. Poza rozpaczliwą tęsknotą dzieci, poza dramatem żony, pozostawionej samej z 30-hektarowym gospodarstwem, poza bólem starych, schorowanych rodziców tego rolnika, poza cierpieniem samego rolnika – żadnych pozytywnych efektów z tego skazania nie widzę. Sąd napisał, ze rolnik wsiadł na ciągnik bez zastanowienia... Mój Boże! Przecież on nie wyjechał na drogę, żeby się ścigać z innymi traktorami, tylko wracał po całodziennej pracy w polu... Sąd napisał, że oskarżony powinien przemyśleć swoje postępowanie. Przemyśleć... i do jakich dojść wniosków? Że nie należy orać pola?
7. Pomijam już moim zdaniem całkowicie jednostronną ocenę przez sąd okoliczności tego wypadku - ale nawet gdyby po stronie oskarżonego był cień odpowiedzialności i winy, nawet, jeśli to krzywe lusterko w czymś tam przeszkodziło, to przecież chodzi o ułamek sekundy nieuwagi. Ułamek sekundy, który każdemu może się przydarzyć, tak jak tej policjantce pod Berlinem. Każdemu może się przydarzyć, sędziemu też... Tylko sędziego by tak pewnie nie skazali, nawet immunitetu by nie uchylili. A to był tylko rolnik...
8. Gdy odpadły już wszelkie prośby i nadzieje na odroczenia, zawieszenia kary i na łaske prezydenta Komorowskiego i gdy Trzeciak czekał już tylko na wezwanie z sądu do odbycia karu - sąd we Włocławku postanowił dać mu jeszcze mocniej w kość. Wezwania nie wysłał, tylko policję. Przyszli o dziewiątej, po wieczornym obrządku i aresztowali gospodarza na oczach żony, przerażonych dzieci, starych rodziców. Dali mu parę minut na zabrania niezbędnych rzeczy. Jak bandytę go wyprowadzali z jego domu i gospodarstwa. Wszelkie próby ratowania Tomasza Trzeciaka zawiodły, wszelkie prośby o łaske do prezydenta Komorowskiego jak groch od ściany odbiły się od prezydenckiego majestatu. Tomasz Trzeciak siedzi, dzieci płaczą, żona meczy się z gospodarstwem, starzy rodzice przeżywają swój ból rozstania i zmartwienia o syna. Tylko cierpienie i ból z tego wynika - żadnej pozytywnej lekcji, żadnej nauki, żadnej satysfakcji dla ofiar. To nie jest sprawiedliwość, to jest ślepa, bezsensowna państwowa zemsta. I powiem szczerze – gdyby mnie mieli kiedyś jeszcze sądzić, to nie daj Bóg, żeby we Włocławku. Wolałbym w Poczdamie, jakoś ten niemiecki sąd wzbudza we mnie więcej zaufania. Janusz Wojciechowski
Redaktor Kurski walczy z kompleksami Subotnik Ziemkiewicza Niepotrzebnie rzuciłem w markecie wzrokiem na półkę z prasą, i przypadkiem wpadł mi w oczy wstępniak „Gazety Wyborczej” pióra jej naczelnego-nie naczelnego, Jarosława Kurskiego. Ten rzut oka wystarczył, by upewnić się, że czytanie wspomnianej gazety ma tyle samo sensu, co oglądanie trzy tysiące któregoś odcinka „Santa Barbary” czy „Szansy na sukces”. Co może mieć redaktor Kurski do powiedzenia o fakcie, że w ciągu jednego tygodnia dostaliśmy po pysku od UEFA, od BBC, od prezydenta USA i na koniec od władz Rosji? Każdy zgadnie bez chwili namysłu: redaktor Kurski jest oburzony na PiS i Radio Maryja. Problemem dla Kurskiego nie jest bezkarnie szargany wizerunek Polski w świecie, problemem jest dla niego to, że są w Polsce siły tknięte „godnościowym nadęciem”, które domagają się przeprosin. A domaganie się przeprosin, wywodzi nam szef-nie szef „Wyborczej”, dowodzi kompleksów. Im bardziej się domagamy przeprosin, tym bardziej ujawniamy swoje kompleksy i tym bardziej stajemy się żałośni. Coś dziwnego? Przecież od razu po tym, jak słynąca z „wysokich standardów” (równie zasadnie, jak u nas PO) telewizja kraju, w którym policyjne statystyki notują wielokrotnie więcej antysemickim i rasistowskich ekscesów, niż w Polsce, i który słynie ze stadionowego bandytyzmu na całym świecie, wyemitowała film przestrzegający przed antysemicką, rasistowską i kibolską Polską, „Wyborcza” zapiszczała piórami swych komentatorów: „dziękujemy i prosimy o więcej!”. Wszystko byłoby w porządku, gdyby „Gazeta Wyborcza” umiała otwarcie przyznać się do swoich motywacji. Gdyby jak ten Palikot, który tak się jej udał, oznajmiła uczciwie: uważamy Polskość za obciążenie, uważamy, że Polacy muszą się swej narodowej tożsamości zaprzeć, wyrzec, bo tylko wtedy staną się nowoczesnymi Europejczykami, uważamy, że Polska i polskość są szkodliwe, więc popieramy wszystko, co służy ich poniżeniu i przyśpiesza ich odrzucenia. Ale wiadomo, że propaganda skuteczna jest tylko wtedy, gdy nie deklaruje otwarcie swych rzeczywistych celów, a przeciwnie, kiedy stanowczo im zaprzecza i przypisuje sobie motywacje szlachetne. A gdy ktoś jej prawdziwe oblicze obnaży − sięga po wszelkie możliwe metody represji, jak się da, zaprzęże do pognębienia demaskatora nawet „sąd krzywoprzysiężny”. Redaktor Majka, (który przed laty pełnił mniej więcej tę samą funkcję w dyskursie publicznym, co dziś redaktor Kurski − tylko jego przynajmniej wynagrodzono pełnym etatem naczelnego) gromił „Solidarność”, Kościół i innych agentów CIA z głębokiej troski o dobro Polski, i podobnie tylko troska o dobre imię Polski − o to, abyśmy nie kompromitowali się i nie ujawniali swych kompleksów domagając się dementowania godzących w Polskę oszczerstw a zwłaszcza przeprosin za nie. Jakoś nie przypominam sobie, żeby redaktor Kurski przyznał się do swojego poglądu na temat ujawniania kompleksów, kiedy „godnościowo nadęte” środowiska żydowskie domagały się od Polski rozmaitych przeprosin, a nasi głowni aktorzy życia publicznego na czele z ówczesnym prezydentem, na wyprzódki to życzenie spełniali. A czy pouczył kiedykolwiek Chińczyków, gdy ujawniając swe kompleksy domagali się przeprosin od USA czy Japonii? I, z czego powinien redaktor Kurski i jego gazeta rechotać do rozpuku, uzyskiwali je? Czy wyśmiał kiedyś „godnościowe nadęcia” Rosji? Może nie ma sensu polemizować z oczywistymi głupotami, ale taki już mój zawód. Nie sądzę, żeby redaktor Kurski nie miał świadomości, że wypisuje oczywiste androny. Ale taki z kolei jego zawód: zawsze znaleźć i gromko ogłaszać jakikolwiek argument za jedynie słuszną linią. Najśmieszniej jest wtedy, gdy jedynie słuszne linie się krzyżują. Na przykład, z jednej strony linia jest taka, że Polska jest „fajnym krajem fajnych ludzi”. Bo tak głosi na obecnym etapie premier Tusk, a on ma zawsze rację, więc jego gorliwi klakierzy, choć nie tak dawno dawali upust żywiołowej nienawiści do „polskiego piekła” i pogardy do tej „wiochy” naklejają sobie nalepki, że „Polska jest OK.” i stroją się w biało czerwone szaliki. Ale nagle z metropolii przychodzi informacja, że Polska jest krajem antysemityzmu i rasizmu, no a Europa ma także zawsze rację, wszak jedyna racją naszej elity jest wszelkie mądrości z niej płynące implementować rodzimym dzikusom. I oto, patrzcie, piewcy „fajnej Polski” z dnia na dzień przytakują gorliwie, dziękują Zachodowi za wykazanie bezmiaru naszej nietolerancji i gromią tych, którzy ośmielają się protestować. Bo wszak dbałość o dobre imię polega na wyniosłym niereagowaniu na oszczerstwa, na puszczaniu ich mimo uszu, a jeszcze lepiej – na dziękowaniu oszczercom i proszeniu o więcej. Na mocy tej samej logiki, zgodnie, z którą wolność polegała na uświadomieniu sobie konieczności. Jednak, czym skorupka nasiąkła… RAZ
"Nocna zmiana" - doskonała, jakość, w jednym pliku! ZOBACZ (ponownie) film bardziej aktualny niż jakikolwiek inny dokument Lider PiS Jarosław Kaczyński, b. wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, Andrzej i Joanna Gwiazdowie będą uczestniczyć w konferencji upamiętniającej 20 rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego, która odbędzie się w poniedziałek w Sejmie. W uroczystości nie będzie uczestniczył Jan Olszewski, który znajduje się w szpitalu po kolejnej operacji. Rząd Olszewskiego upadł 4 czerwca 1992 w tzw. noc teczek, po ujawnieniu przez szefa MSW Antoniego Macierewicza archiwaliów SB - listy polityków figurujących w archiwach MSW, jako konfidenci komunistycznych służb specjalnych. Na liście tej znajdował się m.in. Lech Wałęsa, który 4 czerwca wnioskował o odwołanie premiera. Macierewicz, obecnie poseł PiS, który współorganizuje obchody powiedział PAP, że w Sejmie pojawią się i zabiorą głos m.in. Jarosław Kaczyński, Zbigniew Romaszewski, Andrzej i Joanna Gwiazdowie, ministrowie rządu Olszewskiego, historyk Sławomir Cenckiewicz. Podczas spotkania mają być przypomniane dokonania rządu Olszewskiego. Sam Olszewski w wywiadzie z maja opublikowanym w tym tygodniu przez "Gazetę Polską" tak mówił o upadku swojego rządu:
"Jako pretekst do mojego odwołania posłużyła tzw. lista Macierewicza. Jednak upadek mojego rządu był podyktowany de facto innymi czynnikami. Stały za tym przede wszystkim pieniądze. Chodziło o podział majątku, który został po PRL-u. On był +jeszcze do wzięcia+, gdy ja byłem premierem. W ramach procesu transformacji grupy interesu chciały się zabezpieczyć. I to właśnie nastąpiło". Ze swoim dawnym szefem zgadza się Macierewicz. "Nie ma wątpliwości, że program gospodarczy rządu, zwłaszcza związany z zablokowaniem rozkradania majątku narodowego, z wprowadzeniem cen minimalnych na płody rolne, to było główną przyczyną tego, że establishment okrągłego stołu postanowił obalić rząd Olszewskiego" - mówił w rozmowie z PAP.
"Bezpośrednim powodem odwołania (rządu) była nie tyle lustracja, ile fakt zablokowania przejęcia dawnych baz sowieckich przez spółki rosyjskie, głównie kierowane jednak przez ludzi z KGB i GRU. Obalenie rządu było przesądzone 26 maja, wtedy, gdy Lech Wałęsa wezwał opozycję do odwołania rządu. To było na dwa dni przed przyjęciem uchwały lustracyjnej" - ocenia Macierewicz. Jak podkreślił, realizacja przez niego uchwały lustracyjnej pozwoliła na późniejsze przyjęcie w Polsce ustawodawstwa lustracyjnego i powstanie IPN. "Nie orzekaliśmy, kto współpracował, a kto nie, tylko ujawnialiśmy dokumenty, które o współpracy mówiły. Metodologia, którą stosowałem, została przyjęta przez IPN" - dodał poseł. Były szef UOP Piotr Naimski (teraz poseł PiS), podobnie jak Macierewicz uważa, że decyzja o odwołaniu rządu zapadła tuż po sprzeciwie gabinetu Olszewskiego wobec zamiaru podpisania przez prezydenta Lecha Wałęsę umowy zawierającej protokół ws. powstawania polsko-rosyjskich spółek korzystających z majątku posowieckich baz wojskowych.
"Kwestia lustracji była dobrym powodem do tego, żeby powstała +koalicja strachu+, która obaliła rząd, tym niemniej był to zbieg różnych spraw. Lustracja była dodatkowym instrumentem, żeby się rządu pozbyć" - uznał Naimski.
"Rząd Olszewskiego uniknął pułapki, jaką byłoby zakotwiczenie rosyjskiej obecności w Polsce" - ocenił.
Trochę inaczej sprawę widzi Artur Balazs, minister odpowiedzialny w gabinecie Olszewskiego za kontakty polityczne. W rozmowie z PAP podkreślił, że podejmował wielokrotnie próby poszerzenia koalicji m.in. o Unię Demokratyczną i KLD.
"Rząd był trwale mniejszościowy. Miał w parlamencie mniej niż 200 posłów. Po trudnych namowach udało doprowadzić się do rozmów z Tadeuszem Mazowieckim i Donaldem Tuskiem. Dystans obydwu do premiera Olszewskiego był daleko idący. Jak doszło do rozstrzygających rozmów premier stwierdził, że nie jest gotów do rekonstrukcji rządu, ponieważ rządowi uda się przetrwać" - powiedział Balazs.
"Były oczywiście spory dotyczące prywatyzacji, ale moja diagnoza jest taka, że brak bazy politycznej, większości i niepoważne potraktowanie przez Olszewskiego potencjalnych partnerów były prawdziwą przyczyną upadku rządu, a lista Macierewicza tylko uruchomiła mechanizm do niego zmierzający" - podkreślił Balazs. PAP/Skaj
Gdzie są pieniądze ze składek emerytalnych Ktoś z trójki: GUS, ZUS, Rząd RP łże? ŁŻE W BEZCZELNY SPOSÓB. Gorzej: dopuszczam możliwość, że łże więcej niż jeden, a nawet, że łżą wszystkie wymienione instytucje. Ktoś policzył – warto poświęcić czas by to przeczytać Ktoś mądry policzył i pozwolił kopiować:
Gdzie są pieniądze? Gdzie są pieniądze ze składek emerytalnych? Trochę dużo czytania, ale to są fakty! Warto czasem myśleć samodzielnie. Rządowe statystyki mówią, że średnia pensja w Polsce to ok. 3600zł. To znaczy, że średnie składki emerytalne to 703,08 zł miesięcznie - procent składki emerytalnej do ZUS jest stały, określony ustawowo. Liczba pracujących na koniec II kw. 2011 to 16,163 mln. Możecie te dane sami zweryfikować przeglądając oficjalne strony rządowe, sięgając do oficjalnych statystyk GUS. Miłej zabawy. Ale co z tego wynika?? BARDZO WIELE, a właściwie BARDZO DUŻO. Dużo, czego?? PIENIĘDZY, oczywiście. Pomnóżcie urzędową i oficjalną liczbę zatrudnionych i oficjalną i bardzo urzędową średnią składkę emerytalną do ZUS. Powinno Wam wyjść miesięcznie 11 375 519 400 zł, czyli ponad jedenaście miliardów trzysta siedemdziesiąt pięć milionów. To gigantyczne pieniądze, a jest to tylko składka emerytalna. Bawmy się dalej: pomnóżcie to razy 12 miesięcy, a wyjdzie na to, że w skali roku jest to 136 506 232 800 zł. Kończą się Wam okienka w kalkulatorze? Mnie też. Zatem powiem, że jest to słownie ponad 136 miliardów 506 milionów zł w roku. Mamy w Polsce około 5 mln emerytów, dokładnie - w marcu 2011 było ich 4,979 mln. To znowu wg. oficjalnych, rządowych i jedynie słusznych i poprawnych statystyk. Rencistów nie liczę, bo już na pewno nie zmieszczą mi się w kalkulatorze, a poza tym - na nich jest OSOBNA składka!!!. Wychodzi mi, zatem na to, że rocznie jest to średnio 27301 zł na emeryta, czyli miesięczna emerytura średnio powinna wynosić 2 275,00 zł. Tymczasem średnia emerytura - znowu wg rządowych, oficjalnych i jedynie słusznych i poprawnych statystyk wynosiła w tymże marcu 2011 zaledwie 1721,00 zł. Czyli o 554 mniej niż wynika ze składek wyliczonych na podstawie danych statystycznych rządu RP, GUS, ZUS, KRUS i każdy inny SRUS. Jak policzycie dalej, to wyjdzie Wam NADWYŻKA rzędu 32% w stosunku do wydatków na emerytury, (czyli średnio ZUS jest na plusie około 2,5 miliarda zł miesięcznie, czyli 30 miliardów rocznie?!!). Tymczasem, rząd ubolewa, że budżet dopłaca ponoć do emerytur dziesiątki miliardów rocznie. Jesteście zdumieni?? To przeliczcie jeszcze raz. Też liczyłem, bo nie wierzyłem. Wniosek jest taki: ktoś z trójki: GUS, ZUS, Rząd RP łże. ŁŻE W BEZCZELNY SPOSÓB. Gorzej: dopuszczam możliwość, że łże więcej niż jeden, a nawet, że łżą wszystkie wymienione instytucje. Taki jest mój wniosek. Ale jest też PYTANIE:
co dzieje się z nadwyżką??? I takie są wnioski wynikające z oficjalnych danych statystycznych. Chyba, że Rostowski przesłał sfałszowane dane do GUS, wszak to, używając eufemizmu, mistrz kreatywnej księgowości. Załóżmy jednak, że dane oficjalne są prawdziwe, a więc wnioski zeń wynikające także. Proszę sobie wyobrazić, jaka gigantyczna nadwyżka powstanie przy wydłużeniu czasu pracy potrzebnego do osiągnięcia wieku emerytalnego. Oczywiście, pracy tej i tak nie ma, a bezrobocie zamiast maleć wciąż rośnie, co również potwierdzają dane oficjalne. Na co ma pójść taka nadwyżka?? Na zrzutkę na Greków?? Włochów?? By żyło im się jeszcze lepiej?? Gdzie jest kasa?!! Jeśli tak jak ja, jesteś przeciw kłamstwom rządzących, to proszę skopiuj to na inne fora, aby jak najwięcej osób mogło to przeczytać, zanim zostanie usunięte. Ludzie, kiedy w końcu wyjdziemy na ulice i zaczniemy walczyć o swoje pieniądze???
Jerzy Zerbe
http://www.niepoprawni.pl/blog/991/ktos-policzyl-%E2%80%93-warto-poswiecic-czas-przeczytac
Jak Tusk naszym kosztem chce podlizać się Francji, Niemcom i Wielkiej BrytaniiRząd Tuska po cichu forsuje wprowadzenie w życie "jednolitego patentu europejskiego". Rozwiązania, które doprowadzi do zahamowania innowacyjności w polskich firmach i narazi je na ogromne koszty. Idea na pierwszy rzut oka wygląda słusznie. Powołany zostanie jeden urząd patentowy, który będzie zajmował się ochroną pomysłów wszystkich przedsiębiorców na terenie Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że ów urząd będzie w Monachium. Tam również będzie sąd patentowy rozstrzygający spory. No i dokumenty będzie można składać w trzech językach: niemieckim, angielskim lub francuskim.
Oznacza to, że polski przedsiębiorca będzie musiał ponieść znacznie wyższe koszty rejestracji patentu niż jego francuski, niemiecki czy brytyjski konkurent. Co więcej, w wypadku sporu patentowego, będzie musiał wydawać fortunę na prawników mogących występować przed europejskim sądem. Faktycznie oznacza to wyłącznie małych i średnich firm z procesu ochrony ich patentów. Na porządku dziennym na Zachodzie są, bowiem "wojny patentowe". Czyli atakowanie właśnie małych i średnich lub indywidualnych przedsiębiorców, którzy rejestrują patent. Zaatakowany musi dowodzić, że jego patent jest ważny, pierwszy itp. A to kosztuje. Jest jeszcze jeden haczyk w prawie o "jednolitym patencie europejskim". Każdy polski drobny przedsiębiorca np. producent programów komputerowych, będzie odpowiadał za naruszenie patentów, o których nie wiedział. Ba, które mogły nawet nie istnieć, gdy rozpoczynał produkcję. Przed rozpoczęciem produkcji będzie musiał dokładnie przebadać bazę patentów, które będą w... 3 językach. Przeciwko temu prawo protestują głośno polskie organizacje przedsiębiorców (m.in BCC) i polscy naukowcy. W specjalnym piśmie naukowcy z Akademii Górniczo Hutniczej ostrzegli premiera, że prawo to przyniesie polskim firmom same szkody. Rząd jednak wykazuje nadal absurdalną determinację w forsowaniu tego prawa. Tak jak wypadku ACTA rząd nie policzył, jakie są koszty prawa. Nikt nie zastanowił się nawet czy i jakie są korzyści (odpowiem: nie ma). Prawa, które nie tylko podniesie koszty działania polskich firm, ale również obniży koszt firmom niemiecki, francuskim i brytyjskim.
Dziś w Polsce obowiązuje 18 tys. patentów. Po wprowadzeniu "jednolitego europejskiego patentu" liczba patentów obowiązujących w Polsce drastycznie wzrośnie. Będzie to wymiernie hamowało konkurencyjność polskich firm. Nie oszukujmy się. We Francji, Niemczech i Wielkiej Brytanii doskonale wiedzą, po co forsują to prawo. Jak zauważył Janusz Korwin-Mikke, to, czego boją się bogaci przedsiębiorcy, to konkurencja i wolny rynek. To oni opowiadają się za rządowymi regulacjami i koncesjami, aby bronić się przed naporem tych, którzy rozpoczynają biznes. Szansa, że polski geniusz będzie w stanie opatantować i obronić swój patent w wypadku przystąpienia Polski do "jednolitego europejskiego patentu" jest żadna. Będzie to dla niego za drogie. Zagraniczne firmy będą zaś przypuszczały ataki na spółkę np. Kowalski i syn w Pcimu Dolnym. Kowalski oskarżony o złamanie cudzego patentu, będzie musiał dowodzić swojej niewinności przed sądem w Niemczech. Co więcej, na czas trwania procesu nie będzie mógł prowadzić działalności, a jego firmowe pieniądze będą zabezpieczone na poczet roszczeń zagranicznych firm. Najzabawniejsze, że nie wchodząc do jednolitego systemu patentowego będziemy mogli z niego korzystać. Wystarczy, że Polak - jak będzie chciał rejestrować patent, w krajach działania systemu, po prostu to zrobi. Bez szkód dla naszej gospodarki. Chęć Tuska podlizania się (innych powodów podpisania europejskiego patentu nie ma) europejskim kolegom będzie nas drogo kosztować. Piński
Rostowski drży czy po Hiszpanii i Włoszech, Polska nie będzie następna? Rostowski zaczyna drzeć, że ten misterny plan oszukiwania Polaków i tych, którzy nam ciągle pożyczają, zaczyna brać w łeb i może się okazać, że jesteśmy następni po Hiszpanii i Włoszech.
1. Od kilku kilku tygodni złoty mocno dewaluuje się zarówno w stosunku do euro jak i amerykańskiego dolara, mamy do czynienia z silnymi spadkami na giełdzie w Warszawie, odpływa z polski kapitał portfelowy, ale nawet i ten związany z inwestycjami bezpośrednimi, a w mediach od zaprzyjaźnionych z rządem ekspertów, słyszymy nieustannie, że to wszystko przez kłopoty krajów strefy euro, najpierw Grecję, a teraz Hiszpanię. Polska gospodarka ich zdaniem ma ciągle mocne fundamenty, dług publiczny udało się sprowadzić do poziomu poniżej poziomu 55% PKB, licząc go jednak metodą krajową (wg tej unijnej na koniec 2011 roku wynosił, bowiem około 57% PKB), no i właśnie koalicja PO-PSL- Ruch Palikota przegłosowała ustawę o podwyższeniu wieku emerytalnego 67 lat. Im częściej występują ci eksperci, im bardziej przekonują, że światły rząd Donalda Tuska, prowadzi nasz kraj do kolejnych sukcesów w stylu zielonej wyspy czy przejścia przez kryzys suchą nogą, tym bardziej słabnie nasz pieniądz, a indeksy na GPW w Warszawie osiągają kolejne minima (WIG-20 spada właśnie do poziomu 2000 pkt, co do niedawna wydawało się wręcz nieprawdopodobne).
2. Rzeczywiście to, co się dzieje w południowych krajach strefy euro, ostatnio w Hiszpanii ma wpływ na wszystkie te negatywne procesy w Polsce, ale w sposób decydujący oddziałują na nie 3 inne czynniki. Są to wielkość, a szczególnie tempo przyrostu długu publicznego w ostatnich 4 latach, poziom deficytu na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego, a także wielkość zadłużenia w walutach zagranicznych nie tylko sektora publicznego, ale także sektora prywatnego (przedsiębiorstw w tym banków i instytucji ubezpieczeniowych, a także gospodarstw domowych). Nasz dług liczony metodą krajową jest o blisko 3% PKB (a więc o blisko 45 mld zł) niższy niż liczony metodą unijną, więc co z tego, że minister przy pomocy różnych sztuczek sprowadził go do poziomu 54% PKB, skoro rynki finansowe wiedzą, że wynosi on 57% PKB, a gdyby doliczyć zobowiązania Skarbu Państwa „zamiecione pod dywan”, okazałoby się, że przekroczył on próg 60% PKB. Równie szokujące jest tempo jego wzrostu, wzrost ten w ciągu ostatnich 4 lat wyniósł, bowiem ponad 60%.
3. Z kolei deficyt na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego pokazuje zapotrzebowanie kraju na kapitał zagraniczny i przyjmuje się, że jeżeli jego poziom przekracza 5% PKB, a finansowany głównie przez tzw. inwestycje portfelowe, to kurs waluty krajowej jest niezwykle podatny na spekulację. Na koniec 2011 roku w Polsce sam deficyt na rachunku obrotów bieżących sięga 5% PKB, a po powiększeniu go o saldo rachunku błędów i opuszczeń (wynoszącego aż ok.1,5% PKB, którym to GUS nieustannie manipuluje), wyniesie blisko 6,5% PKB. Taka wysokość ujemnego salda na rachunku obrotów bieżących, przy ogromnych potrzebach pożyczkowych brutto naszego kraju, które w tym roku wyniosą około 170 mld zł, wywiera ogromną presję dewaluacyjną na złotego.
4. Trzecim powodem jak się wydaje w ostatnich tygodniach najważniejszym, jest wielkość zadłużenia naszego sektora publicznego i prywatnego razem w walutach innych niż krajowa. Na koniec 2010 roku wyniosło ono 315 mld USD, czyli ponad 66% PKB, a na koniec 2011 roku już blisko 400 mld USD, czyli ponad 70 % PKB. Ostatnie tygodnie dewaluacji złotego w stosunku do euro, dolara i franka szwajcarskiego powiększają to zadłużenie po przeliczeniu na złotówki w zastraszającym tempie. Jeżeli ten proces będzie trwał, wierzyciele zaczną się coraz bardziej obawiać, czy polskie firmy, gospodarstwa domowe, wreszcie polskie państwo, które pożyczyły tak olbrzymie sumy w walutach, będą w stanie obsługiwać swoje długi, a w konsekwencji je całkowicie spłacić, zwłaszcza, że wzrost gospodarczy w latach 2012-2013 będzie wyraźnie niższy niż do tej pory.
5. Ani sytuacja w Grecji, a ostatnio w Hiszpanii, czy Włoszech w decydujący sposób nie wpływają na gwałtowna utratę wartości przez naszą walutę, spadki na giełdzie, czy odpływ kapitału zagranicznego z Polski. Gdyby tak, bowiem było, podobne problemy jak Polska miałaby Czechy, Bułgaria czy Rumunia, a także Szwecja i Dania, a tam nie ma ani gwałtownych spadków kursu ich walut, ani tak ogromnego odpływu kapitału zagranicznego (np. oprocentowanie 10-letnich czeskich obligacji jest aż o blisko 200 pkt bazowych, czyli 2 pkt. procentowe niższe niż polskich). Tak, więc to nie tylko zawirowania w krajach strefy euro, czy sytuacja u naszych bliższych czy dalszych sąsiadów jest powodem coraz większych naszych kłopotów, ale dotychczasowa beztroska rządzących i przekonanie, że wszechobecnym PR-em można wszystko. W ostatnich tygodniach widać, że to nie wystarczy, ba może nie wystarczyć swoisty glejt dla rynków postaci znaczącego podwyższenia wieku emerytalnego, czyli deklaracji zmniejszenia w przyszłości dopłat z budżetu do systemu emerytalnego. Rostowski zaczyna drzeć, że ten misterny plan oszukiwania Polaków i tych, którzy nam ciągle pożyczają, zaczyna brać w łeb i może się okazać, że jesteśmy następni po Hiszpanii i Włoszech. Kuźmiuk
Jak bronić się przed korektą oczywistych błędów i stracić wszystko Byłem niedawno uczestnikiem kolejnej z (niezliczonych) konferencji na temat Eurostrefy i sposobów jej ratowania. Nie odbiegała ona od pewnej normy, którą obserwuję zarówno w publicystyce, jak i w dyskusjach. Ta norma jest, niestety, bardzo niepokojąca z punktu widzenia perspektyw gospodarczych świat zachodniego - a więc i naszych perspektyw również. Przede wszystkim, mimo iż rozpatruje się problemy gospodarcze, dominuje myślenie ideologiczne w kategoriach wielkiego projektu europejskiego. Gdy tylko pojawiają się propozycje rozwiązań instytucjonalnych dotyczących samej unii walutowej (np. wprowadzenia reguł wyjścia, nie tylko wejścia do klubu) lub zastosowań tychże reguł (np. usunięcia Grecji), zaraz słychać jęki i lamenty utopijnych ideologów, że to będzie koniec owego wielkiego projektu. I natychmiast dla ratowania eurostrefy bez zmian członkostwa poszukuje się jakichś szalenie ryzykownych rozwiązań.
Podwyższanie poziomu ekonomicznego ryzyka w imię ideologicznej utopii wielkiego projektu Proponowane rozwiązania instytucjonalne powiększyłyby skalę już istniejących problemów, a być może doprowadziły w końcu do prawdziwej katastrofy gospodarczej. Właściwie, merytorycznych argumentów dla wielkiego europejskiego projektu nie ma. Powtarza się tylko jak mantrę, że nie ma innego wyjścia i głębsza integracja jest nieuchronna. Ciasny dogmatyzm takiego myślenia niepokoi, (do czego jeszcze powrócę). Przede wszystkim jednak stwierdzam, że argumentacja typu wielki projekt europejski do mnie nie przemawia w ogóle. Do klasycznego liberała przemawiają reguły wolności i ich efekty. Z tej perspektywy fundamentem wzrostu zamożności i stabilności (nie tylko ekonomicznej!) w powojennej zachodniej Europie są liberalne konstrukcje unii celnej i wspólnego rynku. Po upadku komunizmu stały się one takimi również i dla naszej części Europy. Wartość dodana, że użyję czysto ekonomicznej terminologii, całej reszty unijnego bagażu jest w najlepszym razie dyskusyjna. Dotyczy to zarówno ponad stu tysięcy stron unijnych regulacji, owego acquis communautaire, czy unii walutowej w jej przyjętym - i dotychczas realizowanym - kształcie. Należy dokonać ponownej oceny tychże i albo je w bezpieczny sposób poprawić, albo - jeśli okaże się to niemożliwe - mieć odwagę spisać na straty. A że oznaczać to może rezygnację z wielkiej utopii, czyli projektu europejskiego, to trudno. Tylko poeci nawołują, by mierzyć siły na zamiary.
Ryzykanckie rozwiązania oparte na jednym filarzeNiebezpieczeństwa biorą się z forsowania rozwiązań instytucjonalnych, które mają wysokie prawdopodobieństwo niepowodzenia, tworzą zachęty do kontynuacji jazdy na gapę w strefie euro i zmniejszają presję na rządy i społeczeństwa w kierunku realizacji trudnych reform. Ale nie tylko. Niebezpieczne jest także i to, że większość spośród nich opiera się - co tu udawać - na wykorzystywaniu wysokiego standingu finansowego jednego kraju strefy euro, to znaczy Niemiec. Prawie wszyscy amatorzy eutopii, czyli ideologicznej europejskiej utopii, szukając ratunku dla strefy euro, jako części nowego wielkiego projektu, proponują rozwiązania, które opierają się na jednym filarze. Tym filarem jest wspomniany wyżej wysoki standing finansowy Niemiec. Tyle, że filar ten nie pozostanie niewzruszony na wieki, gdy nawiesza się na nim zbyt wielki zakres zobowiązań. A co się stanie, gdy rynki finansowe ocenią, iż skala zobowiązań Niemiec wobec różnych rozwiązań, takich jak np. euroobligacje, przekracza granice bezpieczeństwa finansowego? I Niemcy utracą swą najwyższą wiarygodność kredytową? Doskonale rozumiem obawy samych Niemców przed kolektywizacją kosztów eurostrefy i jednoczesną prywatyzacją korzyści z jazdy na gapę i unikania trudnych kroków stabilizujących gospodarkę krajów prowadzących rozrzutną politykę fiskalną. Moje współczucie dla Niemców nie jest jednak całkowicie bezinteresowne. Niemcy to nasz główny partner handlowy i zagraniczny inwestor w polskich firmach. Sieć powiązań kooperacyjnych rośnie i rośnie. Nam również powinno zależeć, by Niemcy nie dały sobie wcisnąć - pod międzynarodową presją - ciężarów o skali mogącej nadwyrężyć lub zrujnować ich gospodarkę. Od tego zależą w znaczącej części perspektywy materialnego dobrobytu i ustabilizowanych relacji gospodarczych naszych dzieci i wnuków. Histeryczne akcje ratunkowe spowodować mogą erozję fundamentów nie tylko niemieckiej gospodarki. Prof. Jan Winiecki
Dziennikarze powariowali – jak zwykle – z tym Euro Podobno na Euro 2012 ma przylecieć ponad milion kibiców Podobno na Euro 2012 ma przylecieć ponad milion kibiców:
http://natemat.pl/17135,kibicow-nie-przestraszyl-material-bbc-przyjedzie-ich-ponad-milion-m-pol-ci-ktorzy-kupili-juz-bilety-i-tak-przyleca
Ciekawe: naraz, co kilka dni, rozgrywane są w Polsce 3 mecze (na Ukrainie drugie tyle), na stadionie jest 50.000 miejsc, z czego 20.000 dla Polaków i rozmaitych oficjeli. Daje to nie milion, a 90.000 kibiców. Oczywiście: jedni będą przyjeżdżać, drudzy będą wyjeżdżać – ale w jednym momencie będzie ich w najgorszym przypadku ok.100.000 – a nie „milion”, którym nas straszą. A swoją drogą: Polska jest w Schengen; ciekawe, jak ci kibice mieliby być liczeni?A nade wszystko: PO CO? By dać zarobić tym, co liczą – oczywiście. A to dla odmiany materiał krytyczny:
http://natemat.pl/16755,polska-mogla-zarobic-miliony-na-pilkarzach-ale-zwolnila-uefa-z-podatku
Np. - pisze „Rzeczpospolita” - mogliśmy opodatkować zarobki piłkarzy – 16 mln zł. Proszę zauważyć, że poszczególnych członków KW UEFA przekupywano indywidualnie – ale trzeba też było przekupić samą UEFA, by mogła wytłumaczyć światu, czemu przyznała nam te ME. UEFA to, oczywiście, organizacja mafijna – ale tu akurat nie ma nad czym rozdzierać szat. Pretensje do p.Zyty Gilowskiej są absolutnie bezpodstawne.Dołożymy do Euro2012 jakieś 11 miliardów złotych – nie licząc wydatków na infrastrukturę, które i tak byśmy ponieśli – a tu płaczemy, że można było wyrwać 16 mln. Może raczej policzmy skąd brać np. 6 mln zł, które rok w rok trzeba by dopłacać do tej szkarady zwanej „Stadionem Narodowym”. Oczywiście w miarę, jak zacząłby się sypać, te roczne wydatki by rosły. A poza tym nie widzę powodu, by III RP miała opodatkowywać... zarobki piłkarzy. Przecież oni płacą podatki w swoich krajach macierzystych! JKM
O trudnościach budowy dyktatury
*Obok mainstreamu:pełzająca tęsknota *Demokraci tanieją, dyktatorzy drożeją
*Prawdziwa sztuka: brać forsę bez zobowiązań! *Coś z Gałczyńskiego
(„Najwyższy Czas”, 31 maja 2012) Im głębiej w las, tym więcej drzew, im dłużej trwa u nas „budowa demokracji”, tym więcej obywateli jest tą nową „strojką” mocno rozczarowanych, wręcz wściekle poirytowanych. W rzeczy samej: demokracja odrywana od fundamentów cywilizacji łacińskiej degeneruje się i uwstecznia do „kultury stada”, z wszystkimi konsekwencjami takiego uwstecznienia. Nic też dziwnego, że upowszechnia się „pełzająca” tęsknota za prawdziwą, porządną, solidną, oświeconą, własną dyktaturą, już nie z nadania Moskwy, Brukseli, Waszyngtonu czy Berlina.
Oczywiście, jedni nadal chcą „budować socjalizm” („społeczną gospodarkę rynkową” w postaci republiki bananowej z domieszką kompradorskiego kapitalizmu) - jednak mainstreamowe merdia ani się zająkną, że kraj nasz doświadcza zwolna skrytej, niemal powszechnej tęsknoty za jakąś władzą autorytarną, za oświeconym dyktatorem. Niestety, mądrzy dyktatorzy nie rodzą się na kamieniu, w przeciwieństwie do demokratów, którzy rodzą się gdzie nie splunąć. I tu działa prawo rynku – nadmierna podaż wywołuje gwałtowny spadek wartości demokratów, podczas gdy niezwykła wprost rzadkość potencjalnych dyktatorów sprawia, że ich wartość rośnie. To tak, jak z pieniądzem: im więcej papierowej makulatury, tym wyższa cena złota. Rozważmy, zatem – pioniersko, wstępnie – pożądane warunki budowy nie demokracji, a dyktatury zakładając mocno na wyrost, że mamy nawet dobrego kandydata na oświeconego dyktatora. Przede wszystkim wydaje się, że nawet potencjalny mądry dyktator, aby się objawił i zaistniał politycznie – muszą być spełnione pewne obiektywne „warunki brzegowe”. Marszałek Piłsudski przez wiele lat ciężko pracował na swą przyszłą dyktaturę, ale objawił się jako dyktator dopiero pośród chaosu, wywołanego końcem I wojny światowej. Generałowi Franco utorował drogę chaos, wywołany przez komunistów, który doprowadził Hiszpanię na próg wojny domowej. W podobnych warunkach mógł objawić się polityczny talent, charakter i dorobek generała Pinocheta. Koniunkturalny chaos to, zatem pierwszy warunek dla budowania dyktatury; warunek drugi: trzeba pewnej siły militarnej. Sam potencjalny dyktator musi, zatem wcześniej zapracować na wykorzystanie tej pojawiającej się szansy, musi być od tej strony przygotowany. Bez dostatecznie silnego wpływu w wojsku, opierając się wyłącznie na niezadowolonych „masach”, łatwo rozmienić szansę skutecznej dyktatury na demokratyczny „suchy brandzel”, wg. celnego wyrażenia wybitnego polskiego reżysera Kazimierza Dejmka. Lech Wałęsa – najlepszym przykładem. Potencjalnemu kandydatowi na dyktatora nikt nie sprezentuje „siły”, o ile wcześniej sam jej sobie nie zapewni. Ani w roku 1981, ani w 1989 w Polsce nie było warunków brzegowych dla własnej, rodzimej dyktatury: nie było chaosu, nawet w 1980 roku sytuacja była pod kontrolą gen. Jaruzelskiego, który niby miał wpływy w wojsku i milicji, ale nie był żadnym poważnym kandydatem na dyktatora, gdyż był zaledwie moskiewskim namiestnikiem, sowiecką kukiełką, a jego „wpływy w wojsku” mogły zostać zlikwidowane jedną decyzją Kremla. Toteż i spodstolny spisek komunistów z lewicą laicką w 1989 roku nie poskutkował żadną dyktaturą: poskutkował republiką bananową, kapitalizmem „nur fur cameraden”. Mamy w Polsce nadto szczególna sytuację historyczną. Demokracji szlacheckiej, dobrze ugruntowanej wielowiekową tradycją, położyły kres rozbiory, przy walnym udziale zagranicznego jurgieltu, korumpującego rodzime elity polityczne. Demokracja szlachecka przed tym jurgieltem obronić się nie potrafiła – co bardzo upodobnia ją do demokracji dzisiejszej, czy raczej odwrotnie: upodobnia demokrację dzisiejszą do tamtej. Może, dlatego, że i dzisiejsza demokracja jest sui generis „szlachecka” – zawłaszczona przez „nową szlachtę”, cameraden i amis cochons spod okrągłego stołu i transformacji ustrojowej wg.Balcerowicza, znacznie gorszej, jakości, niż tamta szlachta?... Po 150 latach braku własnej państwowości zafundowaliśmy sobie w 1921 roku demokrację wg. konstytucji marcowej, która prowadziła do rozpasanej sejmokracji, a której kres położyła oświecona dyktatura marszałka Piłsudskiego. Ten zadbał wcześniej o niezbędną „siłę” – miał Legiony, wprawdzie stworzone przy pomocy austriackiego zaborcy, ale nieprzeżarte zdradą i korupcją, jak „legiony Jaruzelskiego”. Te wpływy w wojsku przydały się podczas przewrotu majowego. Po 50 latach znów obcych rządów – powtórnie zafundowaliśmy sobie w 1989 roku „demokrację”, tym razem, co gorsza, podszytą PRL-owską przeszłością i realiami, które nie chce ustąpić: nie masz dyktatora, który by je zlikwidował! Może rozpad Unii Europejskiej stworzy jeden z warunków brzegowych dla zaistnienia oświeconej dyktatury – chaos - ale i wówczas brakować będzie elementu drugiego: nikt przecież w obecnych realiach nie zbuduje sobie odpowiednich wpływów w wojsku i policji na tyle, żeby zostać samodzielnym dyktatorem... Zdawałoby się, że przypadek Adolfa Hitlera pokazuje, że można zbudować w warunkach koniunkturalnego chaosu własną siłę policyjno-militarną, poczynając od masowego, zdyscyplinowanego ruchu społecznego. Zaglądając jednak za kulisy historii w temacie: kto właściwie finansował Adolfa Hitlera i jakimi sumami?... – dojść trzeba do wniosku, że bez pieniędzy pazernych bankierów zza Oceanu, niekoniecznie aryjskiego pochodzenia, ten wybitny socjalista żadnej dyktatury w Niemczech by nie zbudował... Być może przypadek Juana Perona w Argentynie jest rzadkim dowodem na możliwość zbudowania dyktatury na masowym ruchu społecznym li tylko bazując – ale nie znam dostatecznie realiów argentyńskich, by wypowiadać się na ten temat. Zdaje się, że wojsko go jednak popierało?... Przypadki gen.Franco i gen.Pinocheta pokazują natomiast, że budowa porządnej, oświeconej dyktatury bez wypracowanych uprzednio wpływów w wojsku nie jest raczej możliwa. Wiele, zatem wskazuje, że w naszym biednym kraju nawet w koniunkturalnych warunkach brzegowych – eurochaosu – nie da się zbudować dyktatury własnej, w dodatku – oświeconej. Nie możemy też liczyć na zainteresowanie budową u nas oświeconej dyktatury ze strony wielkich mocarstw ani państw ościennych. Co gorsza – nawet dyktatura stricte wojskowa – na wzór egipskiej – też nie wydaje się możliwa, a to z powody znikomej roli wojska. Nie da się jednak wykluczyć, że w przyszłości, w miarę postępu eurokryzysu gospodarczego, jakiś kapitał zagraniczny zacznie szukać w Polsce kandydata na dyktatora w trosce o własny biznes ( w końcu jesteśmy prawie 40-milionowym rynkiem zbytu i taniej siły roboczej), a ten kandydat – jak Adolf Hitler – weźmie pieniądze, ale bez szczególnych zobowiązań... Ach, czy nie za piękna wizja, by miała się sprawdzić? Zwłaszcza, iż można się obawiać, że nawet gdybyśmy dopracowali się własnej dyktatury – na przykład pod rządami zjednoczonej lewicy - dyktatorem zostałby obywatel Biedroń albo obywatelka Grodzka. „Skumbrie w tomacie”! Gałczyński wiecznie żywy. Marian Miszalski
Jak minister Sikorski kajał się przed Watykanem W kontrowersyjnej książce włoskiego dziennikarza ujawniony został list nuncjusza apostolskiego w Polsce arcybiskupa Celestino Migliore do Watykanu, dotyczący skargi polskiego MSZ ws. Ojca Rydzyka. Wynika z niego, że minister Radosław Sikorski bardzo żałował tego kroku, do czego przyznał się nuncjuszowi apostolskiemu w Warszawie. Szkoda, ze nie przyznał tego publicznie... Chodzi o wydarzeń z czerwca 2011 roku. Polski MSZ wystosował wówczas do Stolicy Apostolskiej notę w związku z wypowiedzią o. Rydzyka w Brukseli, że w Polsce panuje totalitaryzm. Szef MSZ Radosław Sikorski protestował przeciwko „osłabianiu wizerunku Polski i szkodzeniu mu za granicą” oraz prosił Stolicę Apostolską, której podlegają zakony w Kościele Katolickim, o „podjęcie działań, które zapobiegną tego typu działaniom w przyszłości”. 28 czerwca, trzy dni po wystosowaniu noty, nuncjusz apostolski w Warszawie napisał w liście do watykańskiego sekretarza stanu kardynała Tarcisio Bertone, że odwiedził polskiego wiceministra spraw zagranicznych Jana Borkowskiego, który rozmawiał z nim na ten temat. Abp Migliore podkreślił:
„Z ewidentnym zakłopotaniem powiedział on, że nie oczekuje ode mnie natychmiastowej odpowiedzi, ale byłby wdzięczny za jakiś przydatny element, o którym mógłby poinformować ministra. (…) Dodał następnie, że nota wywołała w kraju debatę, która może zaostrzyć klimat kampanii wyborczej. Oczywiste wydaje mi się to, co rozmówca potwierdził na zakończenie rozmowy, a mianowicie, że – choć późno - minister zdaje sobie sprawę z tego, iż podjął krok pospieszny i nieproporcjonalny, który może obrócić się przeciwko niemu w wymiarze politycznym, w przebiegu kampanii wyborczej” - stwierdził abp Migliore w liście do kardynała Bertone.
Podkreślił, że „nie można «zabronić» żadnemu obywatelowi, nawet duchownemu, posiadania opinii politycznych bądź prowadzenia działalności, którą wysoce pobieżnie, niesprawiedliwie i sprzecznie z interesami społeczeństwa określa się, jako biznesową”. Brak noty z watykańskiego biura prasowego w tej sprawie uzasadnił troską „właśnie o to, by Polska uniknęła kompromitacji w momencie, gdy przejmuje europejską prezydencję”.
„Zanotowałem u rozmówcy wielką wolę i pośpiech, by incydent uznać za zamknięty, także w perspektywie klimatu kampanii wyborczej. Zapewniłem go, że Stolica Apostolska nie ma zamiaru podejmować wyzwania rzuconego w nocie, na wysłanie, której nie pozwoliłaby sobie nawet Kuba czy Sudan” - podkreślił nuncjusz apostolski. Zapewnił następnie:, „Dlatego w stosunkach dwustronnych gotowi jesteśmy przewrócić kartę. Jeden krok już uczyniliśmy, przekonując Rydzyka, by się wytłumaczył i przeprosił, i gwarantujemy, że będziemy czuwać”.
List zawiera dalej słowa abpa Migliore:
„Nie będą mogli (polskie władze) się łudzić: jeśli przeciągną strunę i sprowokują ojca Rydzyka (który nie ugiął się przed notą, ale wobec prośby nuncjusza i towarzyszącego mu miejscowego biskupa), igrają z «lwem», który podbije stawkę (...) W tym momencie nie będą mogli prosić Stolicy Apostolskiej o ugaszenie ognia, który sami podsycają. Biorąc pod uwagę podejmowane przez ministerstwo spraw zagranicznych środki zaradcze oraz «pro bono pacis» (dla dobra pokoju) Kościoła w Polsce, sugerowałbym nieśmiało, że stosowne byłoby udzielić na tę notę odpowiedzi ustnej” - ocenił nuncjusz apostolski w liście do sekretarza stanu. Olga Alehno
Dlaczego warto zobaczyć film „Kibol”? „Wstaje się o 3 w nocy i jedzie na drugi koniec Polski, jest się ze swoją drużyną, deszcz czy nie deszcz. No i przy okazji w międzyczasie miła ścieżka zdrowia, pan policjant kogoś kopnie, nadepnie komuś na stopę” – opowiada w filmie „Kibol” Magda kibicująca Legii. Reżyser Tadeusz Śmiarowski postanowił pokazać prawdziwe życie kibola bez upiększania, ale i propagandowego medialnego chłamu. Obraz, jaki zobaczył, okazał się zupełnie inny od tego, jaki przedstawiają wielkie media. Film „Kibol” powinni zobaczyć kibice, ale może jeszcze bardziej ich rodziny i koledzy z pracy, nierozumiejący ich pasji i powielający stereotypy upowszechniane przez media i rządową propagandę. Piotr Staruchowicz, Donald Tusk, Krzysztof Kononowicz, przedstawiciel policji i koza – to tylko niektóre z postaci pojawiających się w filmie. Wojna kibiców z rządem pokazana jest w rytmie wojennego hip-hopu, czyli piosenek „Niespełnione obietnice” Legionu Szczęśliwa i „To my kibice” Berona. Autorzy filmu byli pod stadionami, gdy trwały protesty kibiców Legii Warszawa, Lecha Poznań, Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław. Wielokrotnie kibice, widząc osobników z kamerą, odnosili się do nich podejrzliwie. Dopiero po wytłumaczeniu, że producentem filmu jest „Gazeta Polska” zmieniało się to podejście. Reżyser Tadeusz Śmiarowski, autor filmów o Sławomirze Mrożku, robotniczych wystąpieniach w Radomiu i Ursusie z 1976 r. czy polskim lekkoatletycznym „Wunderteamie”, nie poszedł na łatwiznę i nie skupił się tylko na efektownych ujęciach zadym, jak zapewne postąpiłoby 90 proc. jego kolegów po fachu przygotowując film o kibicach. O nich też jest, ale w filmie widzimy także oprawy kibiców przypominających Powstanie Warszawskie, Czerwiec 1956, Powstanie Wielkopolskie, Żołnierzy Wyklętych, wreszcie ofiary smoleńskiej tragedii. Jest efektowna panorama Poznania rozświetlonego racami w rocznicę tego, jak Wielkopolanie upomnieli się o wolność. Kibice mówią o tym, czym jest dla nich patriotyzm – ten, który zaczyna się od dzielnicy i miasta, a kończy na miłości do swojego kraju. Słyszymy o pomocy kibiców dla domów dziecka. Wypowiadają się aktywni kibole jeżdżący na wyjazdy, ale są też wypowiedzi dwóch chodzących na mecze profesorów. Niespodzianką jest fakt, iż najzabawniej wychodzi w filmie konfrontacja wypowiedzi Donalda Tuska i przedstawiciela policji. Premier mówi, że na stadiony przychodzą ludzie zajmujący się... „morderstwami i handlem narkotykami”. „Rządzi grupa kibiców, która często jest poprzetykana przestępcami. Coraz bardziej przypomina to rządy mafii”. Tymczasem przedstawiciel policji powołujący się na konkretne liczby stwierdza, że w ciągu ostatniego roku nastąpiła niespotykana poprawa stanu bezpieczeństwa: „Jest spadek i to zdecydowany. Ilość zdarzeń na stadionach spadła w ciągu roku o ok. 60 proc.” Czy w takim razie wypowiedzi Tuska to zwykła demagogia? Zabawnie robi się, gdy w filmie pojawia się Krzysztof Kononowicz, który dziękuje premierowi za realizację jego wyborczego programu „Nie będzie niczego”. Proponuje koalicję wyborczą „Tusk-Kononowicz”, w wyniku której „dwa razy nie będzie niczego”.
– Donek ma przesrane. Głosowałem na Donka, nie będzie Donka! – zapowiada jeden z kibiców Śląska Wrocław.
Piotr Lisiewicz
Premiera filmu „Kibol” w telewizji Dziś 4.06.12 o godzinie 21.45 w telewizji Planet odbędzie się premiera telewizyjna filmu „Kibol”. Jak pisał Piotr Lisiewicz – film ten „powinni zobaczyć kibice, ale może jeszcze bardziej ich rodziny i koledzy z pracy, nierozumiejący ich pasji i powielający stereotypy upowszechniane przez media i rządową propagandę”. Film „Gazety Polskiej” „Kibol”, nakręcony przez Tadeusza Śmiarkowskiego, opowiada o konflikcie premiera Donalda Tuska z kibicami w 2011 roku. Po zamknięciu niektórych stadionów nasiliły się protesty w Warszawie, Poznaniu, Białymstoku i Wrocławiu. Śmiarowski ukazuje te wydarzenia z punktu widzenia miłośników futbolu. Przedstawia też mało znany obraz polskiego kibica, który nie wyrywa krzeseł na stadionach, lecz pomaga domom dziecka w Warszawie. „Piotr Staruchowicz, Donald Tusk, Krzysztof Kononowicz, przedstawiciel policji i koza – to tylko niektóre z postaci pojawiających się w filmie. Wojna kibiców z rządem pokazana jest w rytmie wojennego hip-hopu, czyli piosenek „Niespełnione obietnice” Legionu Szczęśliwa i „To my kibice” Berona” – recenzował film publicysta „Gazety Polskiej” Piotr Lisiewicz. - Reżyser Tadeusz Śmiarowski, autor filmów o Sławomirze Mrożku, robotniczych wystąpieniach w Radomiu i Ursusie z 1976 r. czy polskim lekkoatletycznym „Wunderteamie”, nie poszedł na łatwiznę i nie skupił się tylko na efektownych ujęciach zadym, jak zapewne postąpiłoby 90 proc. jego kolegów po fachu przygotowując film o kibicach. O nich też jest, ale w filmie widzimy także oprawy kibiców przypominających Powstanie Warszawskie, Czerwiec 1956, Powstanie Wielkopolskie, Żołnierzy Wyklętych, wreszcie ofiary smoleńskiej tragedii. Jest efektowna panorama Poznania rozświetlonego racami w rocznicę tego, jak Wielkopolanie upomnieli się o wolność” - pisał Lisiewicz tuż przed premierą filmu w klubie Palladium 27 czerwca ub.r. Olga Alehno