Temat: Literatura, jako świadectwo wydarzeń II wojny światowej. Omów, jaką wiedze dotycząca tej kwestii wyniosłeś z lektur szkolnych.
Dzieje literatury polskiej w okresie II wojny światowej, były ściśle związane z tragiczną sytuacją narodu będącego pod okupacją hitlerowską oraz okupacją sowiecką. Wojna wywarła niezatarte piętno na psychice każdego człowieka, który zmuszony był przejść przez to piekło. Wojna nigdy nie była dla nikogo zjawiskiem pożytecznym. Niosła jedynie za sobą smutek, żal i rozpacz milionów ludzi. Podobnie II wojna światowa miała niewątpliwie olbrzymi wpływ na życie setek ludzi. Jak dowiadujemy się z historii, zginęło wówczas około 50 milionów osób. Każdy z nich miał swą rodzinę, bliskich, którzy go kochali i opłakiwali jego przedwczesną, niepotrzebną śmierć. Pamięć o tym nie zginęła mimo upływu lat. Postarali się o to polscy pisarze, którzy uczestniczyli w tragicznych wydarzeniach zwanych „czasem apokalipsy społecznej”. Najokrutniejszym doświadczeniem z tamtych dni były obozy koncentracyjne u Niemców, natomiast w ZSRR łagry, a wszystko to stworzone przez ludzi dla ludzi. Aby zrozumieć sytuację panującą w tamtych dniach należy uważnie prześledzić tego typu dzieła.
Tadeusz Borowski sam przeszedł piekło obozów koncentracyjnych. Jego opowiadania to opis osobistych doświadczeń, nie jest to jednak jego biografia. Swoisty skandal wywołało ukształtowanie postaci Tadka, który nosi cechy samego Borowskiego. Podobieństwo biografii tych dwóch postaci spowodowało niesłuszne utożsamianie bohatera i autora. Borowski przedstawia realia życia w obozie koncentracyjnym u Niemców. Obozy niemieckie – lagry – powstały jeszcze przed wojną, mieli w nich przebywać ludzie uznawani za wrogów państwa i narodu niemieckiego. W trakcie wojnie obozy zaczęły służyć, jako miejsca przetrzymywania inteligencji krajów podbitych (w szczególności polskiej), kleru (w szczególności katolickiego), osób związanych z ruchem oporu i podziemiem, ofiar łapanek ulicznych oraz jeńców wojennych. W obozach masowo wykorzystywano więźniów do niewolniczej i wyczerpującej pracy na rzecz niemieckich firm, w tym przede wszystkim koncernów przemysłu wojennego. Niemcy w swoich obozach starali się stworzyć pozory normalności. Baraki były murowane, drogi betonowe, ładne trawniki. Bohater książki, Tadeusz w liście do Marysi opisuje obóz:
„Weź Pawiak dodaj Syberię, pomnóż przez 28, wszystko otocz podwójnym drutem naokoło, a z trzech stron betonowym murem, błoto wybrukuj, wyhoduj anemiczne drzewka – a między tym wszystkim posadź kilkanaście tysięcy ludzi”.
Borowski stara się zwrócić uwagę czytelnika na to, co strach i tchórzostwo mogą zrobić z człowiekiem w obozowej rzeczywistości. Te cechy to główne słabości, które doprowadzają do degradacji moralnej, upadku człowieka, zatracenia wszelkich wartości. W ekstremalnej sytuacji, jaką jest z pewnością przebywanie w obozie, znikają cechy powszechnie uważane za humanitarne, nie ma tu współczucia, miłości. Jest tylko chęć przeżycia za wszelką cenę. Więźniowie przestawali być ludźmi, stawali się numerem, odbierano im zarówno tożsamość jak i wszystkie osobiste rzeczy, które łączyły ich z tamtym światem. Przechodzą oni proces stopniowego obojętnienia wobec cierpienia i śmierci innych. W obozie panował ciągły głód, więźniowie dostawali kaszę z dodatkami w zależności od wykonywanej pracy. Głód sprawiał, że "...Człowiek patrzy na drugiego jak na obiekt do zjedzenia".
Więźniowie żyli w nieustannym strachu i przerażeniu, zmuszani byli do nieludzkiej pracy, co powodowało zniewolenie i otępienie. Wydawałoby się, że wspólna niewola, zagrożenie i niepewność, co przyniesie następny dzień, powinny, zblizać, do siebie więźniów, rozwinąć w nich współczucie i przyjaźń. Jednak jest zupełnie inaczej. Stary Żyd Baker, który powiesił swojego syna za to, że ukradł chleb. Makabryczny mechanizm działania lagru sprawia, że gasną więzy międzyludzkie. Matki wyrzekają się dzieci, a synowie ojców. Następuje zatarcie granic między katem a ofiarą. Więzień jest jednocześnie ofiarą systemu i katem dla współwięźniów. Człowiek w obozie może starać się ocalić swoją godność, odrzucić okrutne prawa rządzące obozem, ale tym samym skazuje siebie na prawie pewną śmierć. Wzruszająca jest postawa starszej pani, która jako jedyna miała odwagę zbierać małe, dziecięce ciałka leżące na podłogach wagonów. Jest to jedna z tych nielicznych prób przeciwstawienia się systemowi. Większość więźniów przystosowała się do obozowego życia, rezygnując z wartości moralnych w imię szansy na przeżycie. Borowski w swoich opowiadaniach pokazuje, ze normy etyczne straciły rację bytu i zastąpione zostały nowym kodeksem opartym na negatywnych aspektach duszy ludzkiej: strachu i tchórzostwie, które gwarantowały, choć w minimalnym stopniu szansę przeżycia. Zarzucano, że Borowski w swych utworach pokazywał całkowitą bierność i nie uwzględniał istniejącego oporu. Był to celowy zabieg, który miał na celu przedstawienie całej okrutnej prawdy o człowieku, do czego jest zdolny, kiedy jest głodny i chce przetrwać, chce żyć. Autor uważa, że największe słabości człowieka to właśnie strach i tchórzostwo.
Gustaw Herling-Grudziński był on jednym z więźniów sowieckiego łagru w Jercewie. W swoich wspomnieniach pod tytułem „Inny świat” pokazał świat sowieckiego obozu pracy. Łagry powstawały często w oddalonych, słabo zaludnionych obszarach, w których budowano ważne obiekty przemysłowe lub transportowe. Więźniowie mieli pracować dla chwały swojego kraju i narodu. Mottem tej pracy stały się słowa Dostojewskiego z utworu pod tytułem „Zapiski z martwego domu”:
„Tu otwierał się inny odrębny świat do niczego nie podobny, tu panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy, tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli. Ten oto zakątek zamierzam tu opisać.”
Wspomniany martwy dom to oczywiście Rosja, zaś „inny świat” to świat beznadziejności i braku litości. Warunki w łagrach zdecydowanie różniły się od tych panujących w niemieckich lagrach. Różnica panowała przede wszystkim na innych warunkach klimatycznych. Praca miała miejsce na dalekiej Północy, gdzie przez większość roku panowała mroźna zima. Ludzie w okropnych mrozach pracowali w ubraniach niedostosowanych do temperatury, nie było odpowiednich butów i rękawiczek. Sowieckie obozy nie miały krematoriów, więźniowie stanowili, bowiem cenną siłę roboczą. Obóz w Jercewie nie był tak „ładny” jak oświęcimski. Baraki nie były otynkowane, niskie. W obozie nie stworzono żadnych pozorów normalnego życia, prócz domu swidanij. Nieodłącznym elementem życia w obozie stał się głód, dostawali minimalne racje żywnościowe. W większości przypadków obóz łamał, zabijał w człowieku wrażliwość, nadzieję i wartości etyczne, czyli bardzo podobnie jak w obozach niemieckich. Z dystansem i powagą Grudziński pisze o „prawach ” życia obozowego, takich jak obojętność na cierpienie i chorobę drugiego, brak reakcji na nieludzkie wydarzenia rozgrywające się na oczach więźniów. Do tych praw nalezą jeszcze: przestrzeganie zasady nienarażania się, niewyrażanie jakichkolwiek opinii głośno.
Pozbawieni jakichkolwiek uczuć byli urkowie. Byli to recydywiści, pospolici przestępcy działający bez zahamowań. Stanowili swoistą elitę obozu, lżej pracowali, dostawali więcej żywności, łączyły ich wspólne interesy ze wspólnikami. Jednym z urków był Kowal, który złamał się, mimo że zaczęły tlić się w nim dobre uczucia wobec Marysi. Wyjątkowo okrutny, bezwzględny dla więźniów był śledczy Gorcew. W czasie przesłuchań bił i prześladował więźniów. Kiedy trafił do obozu, spotkała go zasłużona kara. Ci, którym odmówił człowieczeństwa, sami wymierzyli mu sprawiedliwość. Jednak zdarzały się również próby przeciwstawienia się rzeczywistości obozowej i postawy heroiczne. Przykładem może być postawa Miszy Kostylewa, który początkowo był wzorowym komunistą, jednak po aresztowaniu zrozumiał, jak bardzo był oszukiwany. Zanim trafił do Jercewa był przez rok przesłuchiwany i bity. W obozie początkowo próbował pomagać innym do momentu, aż został odesłany do brygady leśnej. Tam uświadomił sobie, że już nie chce brać udziału w tym, co się wokół niego dzieje. Od tej chwili codziennie opalał sobie rękę w ogniu. Wolał fizyczne cierpienia i tortury niż upodlenie. Nawet wybór samobójstwa, oblanie się wrzątkiem, był aktem strasznej desperacji. Kostylew zmarł w męczarniach do końca zachowując jednak swoją godność. Jeszcze inaczej o swoje człowieczeństwo walczył Rusto Karinen. Zdecydował się na ucieczkę z obozu wiedząc, że ma bardzo małe szanse. Na wolności przebywał tydzień. Po 7 dniach wędrówki został znaleziony we wsi oddalonej o 15 km od obozu. Chłopi, którzy bojąc się konsekwencji odwieźli go z powrotem do łagru. W Jercewie został dotkliwie pobity, ledwo uszedł z życiem. Dla współwięźniów był bohaterem oraz wzorem do naśladowania. Równie piękną postawę o obronie godność zaprezentował Gustaw Herling-Grudziński. Desperacko podjął się z kilkoma innymi więźniami głodówki. Zamknięty w bunkrze przeżywał straszne chwile, lecz w efekcie zwyciężył i zwolniono go z łagru.
Jedyną siłą więźniów sowieckiego obozu była nadzieja, która niejednokrotnie przynosiła im rozczarowanie, ból, zwątpienie. Jednak więźniowie trwali w niej nadal. Z nadzieją czekali na kolejne widzenia z rodziną, które było chwilowym wyzwoleniem się z rygoru sowieckiego. Odbywało się to w „domu swidanij”. Dom ten jedną częścią przylegał do obozu, a drugą do wolnej ziemi.
„Tak, więc – objaśnia pisarz - można śmiało powiedzieć, że dom, w którym więźniowie spotykali się po latach ze swoimi najbliższymi znajdował się na pograniczu wolności i niewoli, przestąpiwszy próg przepierzenia, wygolony, wymyty i odświętnie ubrany katorżnik wpadał prosto w ramiona, wyciągnięte ku niemu z wolności.”
Azylem dla więźniów był też szpital, do którego każdy chciał dostać się za wszelką cenę, aby tam odpocząć i ratować resztki człowieczeństwa. Dlatego też nie stroniono od samookaleczeń, by się tam dostać.
Hanna Krall jest dziennikarką oraz autorką ciekawych reportaży. Jej największym osiągnięciem jest zapis rozmowy, wywiadu z Markiem Eldmanem, znanym kardiochirurgiem, który w czasie powstania, w gettcie był członkiem powstańczego sztabu. Tytuł odnosi się do zajęcia Eldmana, jak sam twierdzi jego zadaniem było przechytrzenie samego Boga:
„Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybka osłonić płomień, wykorzystując jego chwilową nieuwagę. Niech się pali, choć trochę dłużej, niż On by sonie życzył.”
Eldman, jako jedyny członek sztabu Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) ocalał, wielokrotnie patrzył na ludzkie cierpienie i śmierć. Jego opowieści są zwięzłe, rzeczowe, pozbawione patosu, mitologizacji walczących i rzeczywistości. Po wojnie został lekarzem, aby kontynuować to co robił w gettcie, kiedy skończyła się wojna zostało uczucie, że kogoś trzeba ratować, a jako lekarz mógł wciąż odpowiadać za ludzkie życie. Eldman zawsze podejmował ryzyko ratowania życia tłumacząc swe postępowanie w sposób następujący:
„Kiedy dobrze zna się śmierć, to ma się większą odpowiedzialność za życie.
Każda, najmniejsza nawet szansa życia staje się bardzo ważna”
W maju, kiedy nie było już żadnej nadziei na pomoc z zewnątrz Jurek Winkler świadomy beznadziejności sytuacji zastrzelił siebie i swoją dziewczynę, dając tym samym hasło do masowych samobójstw.- Edelman postrzega to zjawisko, jako zbiorową histerię „nie poświęca się życia dla symboli”. Buntuje się przeciwko zamienianiu historii w legendę, staje po stronie faktów, czasem niewygodnych i banalnych. Opisując pomnik powstańców z getta ironicznie obnaża tendencję do uwznioślania walczących: „Żaden z nich nigdy tak nie wyglądał, nie mieli karabinów, ładownic ani map, poza tym byli czarni i brudni, ale na pomniku jest tak pewnie być powinno. Na pomniku jest jasno i pięknie.”
W getcie panował nieopisywany głód, dzieci na ulicach wyrywały przechodniom paczki w nadziei, że zdobędą trochę chleba. W szpitalu spuchnięte z głodu dzieci dostawały po pół jajka w proszku, a porcje te wydzielali lekarze. Matka z głodu odgryzała kawałek ciała zmarłego z głodu dwunastoletniego syna. Gdy na ulicy Spokojnej przywieziono zupę tylko dla dzieci, policja musiała odpędzać zgłodniały tłum. Takich przypadków było bardzo dużo.
Wstrząsający jest także opis badań nad chorobą głodową, najniższa waga wynosiła 24 kg. U 30-letniej kobiety.
Mimo pozorów, jakie stwarzali Żydzi, że nie wierzyli do końca w śmierć to jednak starali się znaleźć schronienie po aryjskiej stronie, chociaż dla dzieci. Wiadomość o obozie w Treblince, do którego wywożono ludzi, pod pozorem wyjazdu do pracy była przyjmowana z niedowierzaniem. Wywózki tłumaczono przesiedleniem na wschód, a tym, którzy zgłaszali się dobrowolnie obiecywano po 3 kg chleba i marmoladę, głodni ludzie zgłaszali się nie wierząc, że Niemcy marnowaliby tyle jedzenia. Jednak większość próbowała się także uchronić przed przesiedleniem. Kiedy zaczęto rozdawać numerki na życie, robiono wszystko by je otrzymać. Ludzie wyrzekali się swych rodzin, które nie miały numerków, lub przeciwnie oddawali je bliskim jak np. pani Tenenbaumowa, która oddała swój córce aby ta mogła zaznać miłości. Pragnienie ratowania życia lub przynajmniej ocalenia przed straszną śmiercią w komorze prowadziło do paradoksalnych sytuacji, jak podczas likwidacji szpitala lekarka oddała dzieciom swoją porcję cyjanku, ratując je przed męczarniami, był to czyn niemal bohaterski.
Te wszystkie sytuacje to heroiczne próby. Żydzi chcieli zadecydować o tym jak zginą, nie iść jak barany na rzeź. Chcieli godnie umierać, upokarzała ich świadomość, że samo bycie Żydem skazywało ich na śmierć. I dlatego właśnie wybuchło powstanie, nie po to by wygrać i przeżyć, bo na to nie było szans, lecz po to by ocalić godność:
„Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni...Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.”
Pomimo dysproporcji w uzbrojeniu, liczebności ludzi, ŻOB podjął walkę. Powstańcy bronili się, pomagała im przy tym sieć podziemnych tuneli i bunkrów, dzięki którym szybko się przemieszczali i chronili przed otwartą walką. Powstańcy mieli prawo do godnej śmierci. Obraz powstania, z góry skazanego na klęskę jest próba ratowania ludzkiej godności. Książka jest przestrogą, aby przeciwstawić się zniszczeniu, nie tracić wiary w życie.
Zofia Nałkowska lata wojny i okupacji spędziła w Warszawie. Po wojnie pracowała w Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Dzięki temu miała dostęp do licznych dokumentów, mogła rozmawiać z oficerami hitlerowskiego systemu ludobójstwa.
Medaliony to literatura faktu, zbiór wstrząsających relacji o okupacyjnej rzeczywistości ukazuje losy ludności skazanej na terror i cierpienie. Autorka niczego nie zmienia, nie ocenia, przedstawia fakty. Jest to celowy zabieg, aby wywrzeć na odbiorcy jeszcze większe wrażenie i uzmysłowić mu ogrom okrucieństwa, jakiego dopuścili się okupanci. W jednym z opowiadań autorka przedstawia przestępczy proceder, jakiego dopuszczali się Niemcy, mianowicie produkowanie mydła tłuszczu ludzkiego. Bohater tego utworu mówił o tym w sposób całkowicie obojętny:
"Niemiec potrafi zrobić coś z niczego"
Bezcześcili oni ludzkie zwłoki odbierając zmarłym prawo do godnego umierania, pochówku i grobu. Przerażające jest również to, że w tym incydencie brali udział ludzie nauki m.in. lekarze, którzy składali przysięgę Hipokratesa. Jednak nawet w tych ekstremalnych warunkach można było zachować godność.
Opowiadanie „Dno” to relacja starszej kobiety z pobytu na Pawiaku i w obozie koncentracyjnym. Jest to obraz okrucieństwa hitlerowskiego. Więźniowie byli bici, katowani, a kobiety zamknięte wraz z trupami zmuszone były jeść ludzkie mięso. Relacja ta jest dowodem na to, że wojna zabiła w ludziach poczucie człowieczeństwa i doprowadziła do dehumanizacji podstawowych wartości.
W pozostałych opowiadaniach autorka koncentruje się na sytuacji więźniów obozów. Pisarka pokazuje jak pod wpływem strachu przed śmiercią znikają wszelkie wartości, ludzie „lądują” na samym dnie upodlenia.
Problem degradacji człowieka podejmuje opowiadanie „Przy torze kolejowym”. Ukazuje ono uciekających z transportu ludzi. Mężczyzna została zastrzelony, kobieta ciężko ranna w kolano. Leżała całymi godzinami przy torze, czekając aż jej ktoś pomoże. Przechodzili tamtędy ludzie, ale nikt nie podał jej pomocnej ręki, gdyż bał się kary, jaka mogła go spotkać. Ranna zdawała sobie z tego sprawę:
„Leżała pośród ludzi, ale nie liczyła na pomoc. Leżała jak zwierzę ranne na polowaniu, które zapomniano dobić. (...) Nieprzeparta była ta siła, która odgradzała ja od nich wszystkich pierścieniem rażenia”
Kobieta prosiła o pomoc policjantów, którzy nadeszli, aby ją zastrzelili, ale nie mogli się zdecydować. W końcu zrobił to młody człowiek, który wcześniej przyniósł rannej wódkę. Zadziwia łatwość, z jaką podjął tą decyzję – oto ludzka śmierć stała się w czasie okupacji czymś powszechnym. Ci, którzy widzieli sytuację żydówki, nie mogli dla niej nic zrobić, paraliżował ich strach, który był silniejszy nic współczucie. Szczególnym opowiadaniem jest utwór „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”. Autorka w dramatyczny sposób przedstawia panujące warunki. Personel obozowy to bezwzględni ludzie pozbawieni wszelkich humanitarnych uczuć, potrafiący zabijać dla zabawy. Szczególnie okrutnie traktowane były dzieci. Większość z nich trafiała d komór gazowych, Ci, którzy przeżyli selekcje, zmuszeni byli do ciężkiej pracy. Obcowanie z okrucieństwem i nieszczęściami ludzkimi powodowało, że dzieci zatracały uczucia i człowieczeństwo, stawały się reagującymi instynktownie na otaczający świat istotami.
Moim zdaniem dopiero w ekstremalnych warunkach można poznać człowieka. Wówczas człowieka dowiaduje się, co jest w stanie zrobić, żeby przeżyć. Jednak jakkolwiek by na II wojnę światową nie patrzeć, od którejkolwiek strony by jej nie pokazać, zawsze na pierwszy plan wysunie się cierpienie, którego jest nieusychającym źródłem. Każdy utwór i każdy człowiek, który mówi o wojnie, niesie w swoim przekazie przestrogę. Przypomina lub uświadamia tragizm wojny i rozpaczliwy krzyk o pokój. Tragicznie określił masową zagładę ludności Józef Stalin:
„kiedy ginie jeden człowiek to tragedia, kiedy giną miliony to statystyka”
Stwierdzenie to ma przerażający wydźwięk, lecz analizując wspomniane zjawisko, jest w nim wiele racji. Nawet dziś bardziej wstrząsa człowiekiem śmierć, której jest świadkiem, niż podawane w mediach ogromne liczby zabitych ludzkich istnień. Wojna nigdy niczego nie zbuduje, jest procesem, który jedynie niszczy, nie tylko rzeczy materialne, ale też ludzką psychikę, uczucia, wiarę w dobro i piękno. Poza tym należy pamiętać, że to właśnie „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Niektórzy twierdzą, że to system należy potępiać a nie ludzi, ale przecież system ktoś wymyślił i wprowadził w życie.