349 C
A po co niesprawiedliwemu czyny sprawiedliwe, skoro sprawiedliwość ma być "szlachetną naiwnością"? Czyny niesprawiedliwe, to na pewno, bo stając się coraz bardziej niesprawiedliwym, jest coraz bardziej zaradnym, i coraz więcej może zyskać. Ale żeby chciał jeszcze więcej czynów sprawiedliwych: to jakby chciał mieć więcej pieniędzy i więcej braku pieniędzy.
A poza tym, jeśli sprawiedliwość to interes mocniejszego, to mocniejszy jest sprawiedliwy działając w swoim interesie. Więc Trazymach się chyba nie może zdecydować, czy dokonać całkowitego przewartościowania pojęć, czy zostać przy ich popularnym rozumieniu do pewnego stopnia. Bo w pierwszym przypadku sprawiedliwość to szlachetna naiwność, a niesprawiedliwość - to zaradność. (to jest niejasne, to trzeba domyśleć)
I wtedy do obu tyczy się działanie w interesie mocniejszego - tylko że w przypadku sprawiedliwości byłby to interes kogoś innego, a przy niesprawiedliwości - siebie samego. Tak czy siak definicja wymagałaby usprawnienia.
A w drugim przypadku