Diaboł z konopi
Anonim, 7. luty 2003 - 10:29
Powiązane artykuły
Grzyby
Opowieści mówiące o pochodzeniu grzybów wyjaśniają ich mediacyjny charakter (MEDIACJA), ale także i przypisanie do sfery demonicznej: szansa na znalezienie się w zaświatach, których symbolicznym odpowiednikiem jest np. las (PUSTKOWIE), wiąże się wszak z ryzykiem destrukcji, chaosu, nieczystości. Nie tylko miejsca, w jakich rosną grzyby, ale także i ich rozwój utożsamia je ze sferą ŚMIERCI. Do swego wzrostu grzyb wymaga wilgoci, a jego zapach często kojarzy się z gniciem, rozpadem, a więc tym, co wiąże się ze sferą NOCY (jeszcze współcześnie panuje powszechne mniemanie, że grzyby rosną tylko nocą), KSIĘŻYCEM i biologicznością, destrukcją i rodzeniem, tzn. kobiecością, i ogólniej - wszelkim pierwiastkiem żeńskim we Wszechświecie.
Opowieści ajtiologiczne wiążą powstanie grzybów z oszustwem, kłamstwem i chciwością, a więc działaniami reprezentującymi zaświatowy chaos i w dodatku związanymi z przeciwnikiem niebiańskiego boga. Należą do porządku chtonicznego, do mrocznego świata podziemnego, a więc do sfery śmierci.
Jedno ze znanych nie tylko w polskim folklorze podań apokryficznych mówi o tym, jak Pan Jezus i św. Piotr przyszli do młynarza, który poczęstował ich plackiem. Pan Jezus daru nie przyjął, Piotr natomiast placek wziął. Potem, gdy szli przez las, Piotr chciał w ukryciu placek zjeść, ale gdy tylko brał jego kawałek do ust, idący przed nim Chrystus, oglądał się i wtedy święty zmuszony był wyrzucać pieczywo. Zapytany o to, co robi, odrzekł, że sieje grzyby, które rzeczywiście zaczęły rosnąć [St, 220]. Inna wersja opowieści zawierała więcej elementów wiążących grzyby ze śmiercią i zaświatami. Święty chciał zjeść w skrytości chleb, nie chcąc dzielić się nim z Jezusem. Ten jednak zadawał mu pytania dokładnie wtedy, gdy Piotr gryzł chleb; aby odpowiedzieć, musiał więc go wypluć. Z tych właśnie wyplutych kawałków -z pieczywa zmieszanego ze ŚLINĄ - powstać miały grzyby [LL95/2, 38].
Halucynogenne i trujące grzyby mogą być wykorzystywane jako osobliwe "wehikuły" umożliwiające znalezienie się w innej części Wszechświata, w krainie zmarłych. Intoksykacja, prowadząc do osiągnięcia stanów ekstatycznych, znosi radykalną odmienność taksonomicznie uporządkowanego świata żywych i chaosu sacrum (DYM, MAK). Grzyb jako mediator reprezentuje więc wszystko to, co związane jest z niepokojącym sensem sacrum: otwiera drogę ku bóstwom, ale także może sprowadzić destrukcję i śmierć. Jeszcze niedawno na pewnych terenach (m.in. Niemcy) lud nie chciał zauważać użytkowej wartości grzybów, traktując je wszystkie jako szkodliwe i niejadalne, uważając, że są wstrętne, a nawet jadowite [Mo2, 69].
Pojawienie się grzybów jako obowiązkowych składników pokarmów spożywanych w pewnych okolicznościach wynika stąd, że rośliny te mają współtworzyć specjalne warunki zamiany zwykłej biesiady w ucztę spożywaną z duchami. Chodzi o symboliczne przekształcenie świata śmiertelników w krainę zaświatową. Mak, suszone (a więc martwe) grzyby, owoce, nasiona grochu itd. należały do Tamtego Świata. Wierzono, że przynosząc grzyby z lasu wnosi się z nimi do domu także i specyfikę zaświatową obszaru, z którego one pochodzą. Przygotowując więc potrawy postne na Wigilię (a także np. na obiatę, stypę, w święta zmarłych) dbano przede wszystkim o to, by w biesiadzie mogli wziąć udział goście z Innego Świata (OBCY). I żywi, i duchy zmarłych znajdują się w niezwykłej przestrzeni świątecznej, odmiennej od codziennej rzeczywistości [Żądl, 60].
Aktualizowana przez obecność grzybów zaświatowość znajduje także potwierdzenie w uznaniu ich za AFRODYZJAK. Aktywność seksualna przypisana jest do nocy, ulokowana w obszarze chaosu i nieczystości (jest bowiem radykalną manifestacją koniunkcji seksu i umierania). Takie zastosowania wielu gatunków grzybów znane są i współcześnie. Już starożytni Grecy i Rzymianie wskazywali na pobudzające oddziaływanie samego tylko zapachu grzybów [War, 58]. Autor XVIII-wiecznego zielnika pisał: że "bedłka kulkowa [...] zdaniem lekarzów podnieca ogień nieczysty [...] zażycie jej bardzo pobudza do sprawy małżeńskiej" [KuOb, 284]. Dzisiaj mówi się o niezwykłych właściwościach smardzy [War, 58].
Grzyby traktowano też jako omen zapowiadający nadejście innego od codzienności czasu. W Małopolsce zanotowano wierzenie, że pojawienie się pewnego gatunku grzybów jest sygnałem do rozpoczęcia siewów [Mo2,168]. Częściej jednak pojawienie się grzybów, zwłaszcza ich wielkiej obfitości, zapowiadało zbliżający się chaos śmierci. Według XIX-wiecznych opinii zwiastunami pustoszącej ludzki świat zarazy było Namnożenie się robactwa, gadziny z ogonami jak u raków [...] niezwykła obfitość żab, szczurów, komarów, motyli i much, które się z gniłości, nie z nasienia rodzą, biegunki, czerwonki, wrzody i plamy, [...] mnogość grzybów" [Szna, 25].
Wędrujący do świata bogów herosi i śmiertelnicy, ale także i sarni bogowie spożywali specjalne napoje, które miały wprowadzać ich w stan ekstazy i w ostateczności dawać nieśmiertelność. Zgodnie z dawnymi wierzeniami irańskimi takie właściwości miały m.in. soma, ale i boskie pokarmy, jak podają mity europejskie, choćby grecka ambrozja. Zawierały one wyciąg z halucynogenów, m.in. z muchomora sromotnikowego [Rou, 357].
Halucynogenne właściwości grzybów wykorzystywano w praktykach szamańskich. Chodziło o intoksykację wprowadzającą szamana (KAPŁAN) w narkotyczny trans. W kulturach, gdzie występują wierzenia szamańskie, słowo "grzyb", znaczy też "konopie" (i one mają właściwości halucynogenne) i "upojenie" [ESza, 397]. Szaman przed wyruszeniem w wielką podróż na drugą stronę granicy składał ofiary, a po całodziennym POŚCIE, wieczornej kąpieli zjadał trzy albo siedem grzybów i głęboko zasypiał. Budził się nagle po kilku godzinach i przekazywał swoim słuchaczom bądź proszącym go o pomoc wiedzę, którą otrzymał od opiekuńczego ducha [ESza, 224]. Szamanom azjatyckim, aby sprowadzić wizje, podawano wywar z muchomora [Ind, 159]. Indianie posługiwali się w tym celu kaktusem, peyotlem (i preparowaną z niego meskaliną), nazywając go jednak "boskim grzybem". Niezwykły stan, w jakim znaleźć się może człowiek po jego spożyciu, nie tylko ułatwiał szamanowi przeprawę do świata duchów, ale pomagał też w rozwiązywaniu problemów na co dzień, które także w kulturach magicznych wymagają zaświatowej wiedzy, przy prowadzeniu śledztwa (wykrycie złodzieja), był też środkiem znieczulającym przy operacjach (MANDRAGORA) [Ind, 79].
Opinie na temat warunków i okoliczności zbierania grzybów wynikają z ich ulokowania w obcej przestrzeni lasu i związania go z zaświatowymi ciemnościami i księżycem. Wynika stąd przeświadczenie, że najlepiej zbierać grzyby podczas "przybierania księżyca lub w pełni" [LiP, 33]. Wyruszając na grzybobranie nie powinno się myć [WaT, 235], ponieważ brud, śmieci jako znaki przestrzeni zaświatowej reprezentują porządek, który jest właściwy dla innego świata (wszak brud, śmieci to tyle, co rzeczy nie na swoim miejscu, wprowadzające chaos, niestosowność hic et nunc). Grzyby zbierać należy tylko o świcie: graniczny charakter tej pory dnia jest właściwy dla poszukiwań tego, co ma mediacyjny charakter, i samo do graniczności należy. Ponieważ zobaczenie grzyba natychmiast wstrzymuje jego wzrost, grzybiarz powinien go zaraz wyrwać. Spojrzenie (OKO) bowiem wydobywa go z chaosu otoczenia i nadaje mu definicję, wyodrębnia, co w pewnym sensie przerywa jego związek z nieokreśloną, pozbawioną właściwości sferą lasu.
Na grzyby nie powinna się wybierać kobieta w fazie nieczystości (MENSTRUACJA) ani tym bardziej ciężarna (CIĄŻA). Chodzi o to, że otwarcie na zaświaty, inicjalność, w jakiej znajduje się kobieta, nie może się nałożyć na podobne właściwości grzybów oraz czasu i miejsca ich zbierania. Taka sytuacja zwielokrotnionej mediacyjności oraz ujawnionej biologiczności istnienia człowieka może się bowiem skończyć tragicznie dla samej kobiety i dziecka [Żądl, 60].
Lecznicze zastosowanie grzybów nie jest zbyt wielkie - zielarze znają ich właściwości znieczulające i trujące, stąd oczywistość stosowania ich do walki z muchami. Wierzono np., że muchomory mogą pomagać w usuwaniu dolegliwości reumatycznych: w tym celu stosowano nacieranie ciała wymoczonym w denaturacie grzybem. Skuteczność leczenia podnosić miały inne czynności: wrzucano grzyby do butelki z moczem końskim (gdy chorym był mężczyzna) lub kobylim (dla kobiet), zakopywano na dziewięć dni w końskie łajno, potem miksturę tę podawano chorym [LiP, 33]. Odwoływano się też do magicznego przekonania, według którego CHOROBĘ można zwalczać posługując się czymś, co jest podobne do samego schorzenia, np. wszelkie wyniosłości na skórze (wypryski, wrzody) można zlikwidować przykładając do nich coś o podobnym kształcie. Przy wrzodach i czyrakach naciągniętych ropą przykładano więc ciepłe kapelusze borowików [PaS, 215].
MAK
Występuje w licznych odmianach w wielu rejonach świata. Należy do niezwykle ważnych roślin obrzędowych ze względu na swe właściwości usypiające i uśmierzające ból; wywołuje ponadto halucynacje. Sprowadzając sen czy wizje mak ogranicza zdolność człowieka do funkcjonowania w praktycznym świecie. W planie symbolicznym uwalnia więc od ograniczeń ludzkiej kondycji, a to oznacza, że pomaga przekroczyć GRANICĘ oddzielającą krainę śmiertelników od zaświatów.
W kulturze tradycyjnej maku nie używano na co dzień. Uprawiano go tylko na niewielkich poletkach i przeznaczano do celów rytualnych i leczniczych (CHOROBA, OCZYSZCZENIE).
Mak uznany za środek mediacyjny (MEDIACJA) jest osobliwym "katalizatorem", który umożliwia przekraczanie granic zaświatów i wyzbywanie się wielu ograniczeń, jakim podporządkowani są śmiertelnicy w swoim codziennym życiu i w zwyczajnej materialnej rzeczywistości. Spożywanie maku (a zwłaszcza jego preparatów) zmniejsza dystans między rzeczywistością żywych a skrajnie odmiennym od niej światem sacrum. Wywołane przez mak senność i oszołomienie, a więc doświadczenie inności istnienia, oznaczają przeniesienie w zaświaty, obszar pełni, niezróżnicowania i braku opozycji. Przejście na drugą stronę znosi skutki podlegania czasowi i wynikających stąd zróżnicowań (z podstawową koniunkcją seksu i umierania) [Cam, 87]. Jako mediator mak należy do przestrzeni po obu stronach granicy. Spożywane w czasie świąt (np. wigilia Bożego Narodzenia) potrawy z maku są więc w istocie poczęstunkiem dla przebywających w krainie ŚMIERCI [Żądl, 59]. Przykładem mogą być słowiańskie pokarmy: kutia, makówki, kluski z makiem, pieróg z makiem, strucla i wiele innych potraw spożywanych w czasie świątecznych biesiad, zarówno tych związanych z cyklem rocznym, jak i świętami życia jednostki (np. śląski kołacz posypywany makiem podawany m.in. z okazji dożynek, jak i wesel; kutia była obowiązkowym pokarmem w czasie ruskiej stypy [Usp, 195]).
Pośredniczące właściwości maku czynią zeń roślinę o dwuznacznym charakterze. Ilustruje to średniowieczna legenda apokryficzna opowiadająca, że za dumę i próżność kwiat został przeklęty przez Boga, który nakazał szatanowi, aby dotknął kwiatu, stąd wzięły się czarne ślady wciąż widoczne na wewnętrznej stronie płatków.
Mak jest rośliną śmierci, atrybutem Morfeusza, brata bliźniaka boga śmierci - Tanatosa. W tej usypiającej funkcji pojawia się wielokrotnie w klasycznej mitologii (służyć mógł nawet uśpieniu bogów, np. greckiej Demeter). Grecy twierdzili, iż nad brzegami Lete, RZEKI zapomnienia, która oddzielała świat żywych i umarłych, rosły maki, wyznaczając tym samym granicę, po której przekroczeniu zbędna jest pamięć i wiedza pożyteczna w krainie żywych.
Sen, który jest jedną z metonimii śmierci, nazywano także "małą śmiercią", o czym, przywołując starożytny topos, pisał J. Kochanowski: "Śnie, który uczysz umierać człowieka / I ukazujesz smak przyszłego wieka" (Do snu).
Związek maku ze śmiercią widoczny jest również w powiedzeniu znanym z różnych kultur: "cisza jak makiem zasiał". Oznacza ono śmiertelną grozę i przerażający spokój, co wynika zarówno ze znaczenia maku, jak i CISZY, jako przeciwieństwa gwaru, ruchu, zorganizowanych dźwięków, a więc życia. To wyjaśnia także, dlaczego w rzeźbie cmentarnej pojawia się często motyw główek maku.
Ajtiologiczne wyjaśnienia pochodzenia rośliny również odwołują się do jej powiązań ze śmiercią. Już w starożytnych tradycjach znaleźć można opinię, że maki rosną z krwi zabitych wojowników bądź pokonanego smoka. Legendy chrześcijańskie opowiadały, iż kwiaty wyrosły z KRWI ukrzyżowanego Chrystusa - stały się więc odtąd symbolem niewinnej śmierci [MNM2, 90], która wiedzie do nowego życia, do odrodzenia w nowej postaci.
W kontekście tych zaświatowych powiązań rośliny łatwo już zrozumieć, dlaczego jeszcze współcześnie uważa się, że można sprowadzić nieszczęście przynosząc do domu kwitnące maki. Oznacza to bowiem wprowadzenie do przestrzeni domowej przedmiotów mediacyjnych i przypisanych do strefy graniczności, co z kolei może prowadzić do niepożądanego przywołania hic et nunc porządku sacrum.
Jak w wielu podobnych przypadkach roślina tak blisko związana ze strefą śmierci jednocześnie odgrywa ważną rolę w wierzeniach związanych z płodnością. Dokumentuje to podkreślana w myśleniu magicznym komple-mentarność życia i śmierci. Zarówno moce destrukcji, jak i siły uzdrowicielskie i rozrodcze odnaleźć można w krainie, w której nie ma już destrukcyjnego czasu, starzenia się, chorób, śmierci [LibM, 124]. Obfitość nasion wypełniających makówki dostarczała praktycznych uzasadnień dla wiązania maku z płodnością i urodzajem. Plenność maku, który z jednego nasienia wydaje tysiące nowych ziaren, wykorzystuje się, aby wzbudzić taką samą płodność wszystkiego, co dopiero ma się urodzić. Fakt ten zapewne jest dodatkowym uzasadnieniem obecności maku w obrzędach wigilijnych (potrawach i gestach, np. rozrzucanie maku po izbie [Kiś, 274]) i noworocznych [Mo2, 334].
Mak, który rośnie na pszenicznych polach, był rośliną Cerery, rzymskiej bogini urodzajów. Bogini nie chciała przerwać poszukiwań Proserpiny i odpocząć, więc bogowie sprawili, iż gdzie tylko postawiła nogę, tam wyrastały kwiaty. Cerera idąc przez pszeniczne pola zbierała je i dzięki temu usnęła. W ten sposób połączone - pszenica dająca pokarm, i mak sprowadzający "małą śmierć", odzwierciedlają jedność życia i śmierci. Równie ważnym powodem wiązania maku z płodnością, było więc przywołanie obrazu śmierci, która poprzedza wszelkie narodziny. To dlatego właśnie makówki składano w ofierze Demeter, greckiej bogini urodzaju; mak był też atrybutem innych bóstw opiekujących się kobietami, położnicami i matkami (np. Hery).
Także i w innych wątkach tradycyjnej mitologii pojawia się związek maku z płodnością. Afrodyta, której jednym z atrybutów był mak, piła napój makowy na swoim weselu. Upodobanie bogini miłości do maku z pewnością wynika z symboliki płodności i przypisywanych mu właściwości mediacyjnych, które łącznie kazały widzieć w nim skuteczny AFRODYZJAK.
W świecie muzułmańskim znaleźć można także praktyczne wskazanie pozwalające pokonać bezpłodność - w tym celu kobiety afgańskie wprowadzały do pochwy trzy ziarna białego (KOLOR) maku [PG, 123].
Każdy środek mediacyjny może być użyteczny w zabiegach wróżebnych: odurzenie pozwala bowiem zobaczyć to, co dopiero ma się wydarzyć, a o czym wiedzą ci, którzy żyją poza czasem, w zaświatach.
Od dawnych wieków przypisywano makowi zdolność sprowadzania stanów profetycznych. Z tego powodu był często w rozmaitych procedurach stosowany przez tych, którzy próbują przepowiadać przyszłość. Liczenie ziaren maku może przynieść odpowiedź o uczuciach i szansach na zamążpójście (wróżba polegać może zarówno na wyliczaniu: kocha-lubi-szanuje", jak i opozycji parzyste-nieparzyste (LICZBA). W wielu kulturach mak znajduje zastosowanie apotropeiczne. Wytłumaczenia skuteczności tego APOTROPEIONU są wielorakie, zawsze jednak przywołują związek rośliny ze śmiercią. Jedno z nich odwołuje się do wyobrażenia duchów jako ptaków. Obfitość drobnych ziarenek staje się wtedy dla nich trudną do ominięcia przeszkodą - ptaki bowiem, zanim zbliżą się do żywych muszą je wcześniej wyzbierać [Mo2, 331]. Bez wątpienia jednak ważniejsze jest bezpośrednie powiązanie maku z zaświatami: mediator sprowadzający sen i śmierć powinien mieć zdolność do utrzymywania na dystans wszelkich demonów.
Według słowiańskich tradycji, tworząc magiczną ochronę przed zarazą, można było obsiać wieś wąskim pasem maku lub siemienia lnianego. Powinien to robić chłopak, i w dodatku jedynak (DZIECKO) [Szna, 38]. Płatkami kwiatów i makiem obsypywano chleb (PIECZYWO), domy, a także mogiły tych, których podejrzewano, że opuszczają je nocą [MNM2, 90]. Jak mówiły wierzenia ruskie do kieszeni zmarłego podejrzanego o wampiryzm należało wsypać piasek lub mak. Przeliczanie ziaren miało zająć mu czas i tym samym odwrócić uwagę od żywych [LL94/2, 50]. Również na Śląsku pieczone świąteczne kołacze posypywano makiem [Kiś, 63]: magia płodności łączy się z działaniami zabezpieczającymi, które trzeba podjąć zwłaszcza w momentach przejścia", przechodzenia procesu zmiany statusu. Ochraniając siebie i zwierzynę przed odwiedzinami dusz zmarłych (samobójców i podejrzanych o wampiryzm), w Dzień Św. Łucji i w wigilię Bożego Narodzenia wysypywano w obejściu mak poświęcony wcześniej w dniu Matki Boskiej Zielnej [Paś, 61]. Na Ukrainie, aby oszukać demony i odwrócić uroczne oczy, obok położnicy kładziono owinięty pieluszkami wałek do tarcia maku, samo dziecko zaś umieszczano w innym bezpiecznym miejscu [Mo2, 276].
Zastosowanie lecznicze maku wynika przede wszystkim z przypisanego mu znaczenia mediacyjnego.
Sprawą istotną dla procedur leczniczych są rozmaite powiązania ze wzrokiem i postrzeganiem świata (OKO). Środek usypiający i halucynogenny umożliwia "jasnowidzenie", otwarcie się na inny świat, musi też mieć związek ze zwyczajnym patrzeniem. Stąd jeszcze niedawno uważano, że kto wpatruje się w środek makowego ziarenka, ten stracić może wzrok, podobny efekt ma wywołać rzucenie nim w oczy. Z kolei moc przywracania wzroku (i ogólniej leczenia wszelkich chorób oczu) przypisuje się glistnikowi, jednej z odmian roślin makowatych. Liście jaskółczego ziela, jak się nazywa tę roślinę JASKÓŁKA kładzie podobno na oczach swoich małych, co powinno uleczyć ich ślepotę, jako że wykluwają się z jajek zupełnie ślepe.
Najczęstsze zastosowanie maku wiąże się z jego działaniem nasennym. I tak np. odwar z makówek (bądź samego maku) gotowanych na wodzie lub z mlekiem podaje się cierpiącym na bezsenność dzieciom [Pół, 88] albo też wkłada się dziecku do ust smoczek ze szmatki wypełnionej makiem. Pomocne ma też być położenie kilku makówek pod poduszkę [Paś, 97].
Według tradycji polskich Żydów okadzanie DYMEM z maku miało szybko uśmierzać ból zębów [Bi, 160]. Można było się też odwołać do magicznego działania dymu makowego przy zwalczaniu febry [Paś, 97].
Wśród zaleceń medycyny ludowej znaleźć można przekonanie, że wciśnięcie do rany maku przeżutego uprzednio przez starą babę (STARCY) ma przyspieszyć proces gojenia się [St, 194]. Sok z żółtego glistnika miał usuwać brodawki, zgrubienia skóry i odciski. Zgodnie z tradycją ten sam kwiat należało stosować przy leczeniu "pomoru", puchliny wodnej i żółtaczki - trzeba go było wówczas nosić w bucie bez skarpetki lub pończochy.
Mandragora
Roślina z rodziny psiankowatych (podobnie jak ziemniaki i pomidor), wraz z licznymi odmianami, występuje w obszarze śródziemnomorskim, Himalajach, Turkmenii. Na terenach północnej i wschodniej Europy rośnie (pokrzyk wilcza jagoda, belladona), z tej samej rodziny i o podobnych właściwościach, stąd też wierzenia z nimi związane wykazują ogromne podobieństwo. To zaś pozwala w wielu praktykach magicznych posługiwać się nimi zastępczo.
Podstawą przypisywanych im znaczeń są dwie cechy, które wydają się nie mieć bliższych związków. Chodzi o obecną w liściach i korzeniu atropinę, alkaloid, który bywa wykorzystywany w celach leczniczych (m.in. jako środek uśmierzający ból) oraz o osobliwy kształt korzenia przywodzący na myśl sylwetkę człowieka. Korzeniowi rośliny przedstawianej na wielu rycinach nadawano właśnie kształt małego ludzika, którego włosami było obfite uliścienie.
Z uwagi na obecność atropiny lub innych alkaloidów mandragorę w dawnych czasach stosowano do uśmierzania bólu i sprowadzania snu.
Rzymski historyk, Pliniusz, opisywał, jak to chorzy, poddawani rozmaitym bolesnym operacjom, aby nieco osłabić ból, żuli kawałek korzenia mandragory. Sposób ten zalecali jeszcze zielarze staropolscy: skuteczne miało być wino z korzeniem madragory. Nowożytna medycyna ludowa też zna takie zastosowanie madragory i pokrzyku. Dawano je do gryzienia, "gdyby się kto miał dać rzezać (przez balwierza) albo przepalać żelazem gorącym (środek leczniczy), aby nie poczuł bólu" [BiU, 482]. Podawano ją również w konwulsjach, przy dolegliwościach reumatycznych, bólach zębów i jako środek przeciwko melancholii. W większych dawkach wywoływać miała delirium, a nawet doprowadzać do SZALEŃSTWA; XVI-wieczny zielarz angielski, W. Turner, twierdził, że ten, kto powącha "jabłko mandragory" (w rzeczywistości są to jagody), ten szybko zaśnie. Kiedy wącha się zbyt długo, to według Turnera, można nawet oniemieć (CISZA/HAŁAS). Józef, żydowski kronikarz (I w. n.e.), utrzymywał, że mandragorę stosowano pierwotnie, aby wypędzić demony z ludzi chorych, którzy w czasie opętania nie byli w stanie odczuć jej zapachu. Mandragora (bądź pokrzyk), lulek czarny, psianka, jak ustalił pewien angielski medyk w XVI w., były składnikami "maści czarnoksięskiej", którą czarownice nacierały się przed wyruszeniem na sabat. Współczesne badania pokazały, że atropina zawarta m.in. w mandragorze łatwo przenikając przez skórę działa halucynogennie. Takie jej właściwości wykorzystywali w swoich obrzędach Indianie. Efektem zastosowania takiej maści są więc sen oraz wizje szaleńczej jazdy, dzikich tańców itp. [Ha, 209].
Starożytni uznawali pachnące jagody madragory za skuteczny środek pobudzający potencję i zapewniający płodność [BiU, 481].
W Starym Testamencie [PS Rdz 30, 14] opowiada się o tym, jak Lea posłużyła się mandragorą, aby nakłonić Jakuba, by z nią spał, po czym poczęła Issachara Wiąże się to z przypisywaniem jej właściwości AFRODYZJAKU. Zgodnie z wierzeniami (np arabskimi) mandragora ma pomagać na niepłodność kobiety W Anglii pomarańczowe owoce mandragory zwano "jabłkiem miłości", ale określenie to później przeniesiono na pomidora. Halucynacje, jakie wywołuje jej spożycie, przyczyniały się zapewne do zwiększenia skali odczuć erotycznych, choć należało się liczyć z jej właściwościami toksycznymi jako źródłem śmiertelnych zatruć Do dziś utrzymuje się przekonanie, ze samo noszenie przy sobie kawałka korzenia mandragory zapewnia płodność i zapobiega impotencji [War, 78]. W ludowej wersji, przybranej w schrystyjanizowany kostium, pojawia się podobna idea gdy korzeniem, podobnym do rączki Chrystusowej, dotknąć nagiego ciała młodzieńca, to z pewnością pozostanie wierny na całe życie [BiU, 231].
Te szczególne właściwości: praktyczna zdolność uśmierzania bólu i sprowadzania snu, a więc stanu, który jest metonimią śmierci, a także budząca lęk antropomorficzna postać korzenia każą traktować tę roślinę ze szczególną atencją. Powiązanie ze strefą śmierci, z mocami demonicznymi i bóstwami chtonicznymi widoczne jest w znanych od średniowiecza legendach na temat pochodzenia mandragory-pokrzyku.
Opowiadano m in, ze powstaje ona z nasienia powieszonego mężczyzny, szukano jej więc zwłaszcza pod SZUBIENICĄ Według wierzeń słowiańskich z jej korzenia zaś miały się wywodzić karłowate demony [SSS1, 336].
W tradycji europejskiej przechowało się wiele szczegółowych zaleceń na temat sposobów zdobywania tej magicznej rośliny. Bardzo rozpowszechnione było przekonanie, że człowiek, który bez stosownych zabezpieczeń wyrwie korzeń mandragory, wkrótce umrze. Jej korzeń bowiem ma krzyczeć i jęczeć, kiedy wyciąga się go z ziemi, i każdy, kto usłyszy te głosy pochodzące z nieludzkiego świata podziemnego, skona bądź popadnie w obłęd.
Każdy zaś, kto spojrzy na mandragorę, ryzykuje, ze wkrótce oślepnie Zielarz, który chce zdobyć mandragorę, powinien o północy (POŁUDNIE /PÓŁNOC) i przy pełni KSIĘŻYCA stanąć plecami pod wiatr, wokół rośliny narysować nożem trzy koncentryczne koła (KOŁO), polać winem i potem obracając się w stronę zachodnią (KIERUNEK) wykopać roślinę nożem Złamanie zaleceń może spowodować skutki tragiczne, ze śmiercią włącznie Zęby uniknąć zagrożeń, jakie stwarza krzyk mandragory zielarz po rozgarnięciu wokół niej ziemi powinien przewiązać roślinę sznurkiem, którego drugi koniec uwiązany jest do PSA, potem zatkać uszy i nakazać zwierzęciu wyciągnąć mandragorę. Utrzymywano, ze zwierzę będzie musiało zginąć [War, 78]. Mówiono tez, ze zielarz powinien wystrzegać się przeciwnego wiatru inaczej może usłyszeć krzyk mandragory, wydobywający się z ziemi, a wówczas dotknie go to samo co i zwierzę przeznaczenie Inna tradyqa mówi, ze jeśli ktoś me będzie przestrzegał dokładnie zaleceń, to może oślepnąć albo oszaleć rażony PIORUNEM Ormianie wykorzystywali przy wyrywaniu pokrzyku koźlę (KOZIOŁ) lub KOGUTA, aby "gniew" skrzywdzonej rośliny odwrócić na te ofiary [Mo2, 337]. Dobór zwierząt nie jest z pewnością przypadkowy - wszystkim przypisuje się znaczenia demoniczne i związki z mroczną krainą zaświatową.
Tradycja wymaga, aby wszystkie zielone liście mandragory zostały obcięte, korzeń zaś powinno się położyć w "łożu" z czerwonej (KOLOR) ziemi. Pomarańczową lub czerwoną jagodę pokrzyku-mandragory kładzie się tak, aby imitowała usta, a dwa owoce jałowca - oczy. Zaleca się, aby wykonywać to wszystko w szklanym słoju, który należy wystawić na słońce, i stale przemywać roślinę ludzką krwią. Wierzono, ze po trzech dniach mandragora ożyje, a po czterech zacznie mówić i będzie mogła przepowiadać przyszłość. Wysuszony korzeń mandragory powinno się włożyć do trumny albo sekretnej szafki, albo nosić w małym woreczku zawieszonym na szyi. Na Podolu korzeń pokrzyku obmywano czerwonym winem, pielęgnowano i ubierano w koszulki [Mo2, 336; 668].
W średniowieczu rozpowszechnione było przekonanie, że dopóki korzenie będą przez ich posiadaczy "pięknie w zacne materie jedwabne lub lniane owinięte, oni sami nigdy przez całe życie nie będą ubodzy". Takie praktyki magiczne, zwalczane przez Kościół, musiały jednak cieszyć się popularnością, skoro kaznodzieje wielokrotnie powracali do tego tematu, piętnując zachowania zabobonne [Def, 130].
Sądzono też, że mandragora ma zdolność przywracania zdrowia, otwierania drzwi i zamków, zdradzania miejsc, w których znajdują się ukryte skarby. Przynosić miała szczęście i pomyślność, a wprowadzając w stan uśpienia pozwalała poznać tajemnice przyszłości [BiU, 482]. Figurka z korzenia mandragory, zwana alrunikiem, była tak cenionym i ściganym przez Kościół talizmanem, że przechowywano ją ze szczególną troską i przekazywano z ojca na syna.
W średniowieczu samo posiadanie mandragory mogło spowodować oskarżenie o czarownictwo. Inkwizycyjni sędziowie chcieli zmusić Joannę d'Arc, aby przyznała się do posiadania alruniku, "na co ona odrzekła, że w jej wsi na łące rosła taka roślina, ale ona nie wierzy w jej działanie" [Def, 131]. Liście mandragory mają świecić w ciemności; kto próbuje zerwać je w momencie przełomowym roku czy dnia, w chwili otwarcia kontaktu z sacrum, ten może nawet dostać skrzydeł. Korzenie obwijano w gałganki ("ubierano"), przechowywano w domu, co miało przynosić bogactwo, szczęście i odkrywać przed posiadaczem rzeczy tajemne. Jeśli roślina zwana przestępem wyrosła w zagrodzie, wówczas nie wyrywano jej, lecz otaczano opieką, ogradzano płotkiem i podlewano mlekiem [Mo2, 337].
Medycyna ludowa widziała w mandragorze i pokrzyku środek pomocny przy spędzaniu płodu: gdy korzeń pokrzyku do macicy wetkniesz, zastanowienie rzeczy niewieścich przepuszcza [tj. uwalnia krew miesięczną], płód umarły wyciąga" [BiU, 482].
Korzeń mandragory dopóki tkwił w ziemi, napawał lękiem, po wyrwaniu jednak stawał się użyteczny człowiekowi, choć można go było stosować zarówno do osiągnięcia celów dobrych, jak i złych. Według wierzeń ruskich wykopywaniu korzenia musiało jednak od razu towarzyszyć stosowne do celu nazywanie (NAZWA); tylko odpowiednie miano mogło zagwarantować, że działać będzie zgodnie z intencjami posiadacza [Sw, 45]. W Polsce funkcje mandragory pełnił także przestęp (roślina z rodziny dyniowatych). Gdy jego korzeniem potrze się lufę strzelby, to spowoduje się, że odzyska ona niezwykłą celność na łowach [Sw, 151].
Mediacja
Mediacja oznacza wszelkie przekraczanie granic (GRANICA); chodzi zarówno o granice między fragmentami przestrzeni, jak i odcinkami czasu czy sekwencjami życia ludzkiego. Są one w głębokim sensie izomorficzne, łączy je też wzajemna przekładalność kategorii czasowych i przestrzennych [BK, 144]. Mediacja wymaga działań pośredniczących i środków niwelujących napięcie, jakie się wiąże z przemieszczeniem do fragmentu przestrzeni o zupełnie innych właściwościach. W tym celu należy określić miejsce i czas szczególnie dogodne dla mediacji: takie są wszelkie punkty przełomowe (graniczne) w świecie codzienności (POŁUDNIE/PÓŁNOC, świt, zmrok, NOC, cmentarz, MENSTRUACJA, DROGA/DROGI ROZSTAJNE, DRZWI, OKNO, MOST itd.); trzeba znać pośredników, którzy mają większe doświadczenie bądź mają szczególne właściwości (DZIECKO, KAPŁAN, KAT, STARCY). Istotną rolę odgrywają także pewne środki pomocnicze. Mogą to być rozmaite halucynogeny (np. GRZYB, MAK, MANDRAGORA, TYTOŃ), instrumenty muzyczne, elementy kostiumów (np. pióra, skrzydła) itp.
Podstawowa i wzorcowa jest graniczność ulokowana w czasoprzestrzeni mitycznej, jako że wszystko to, co działo się wówczas, ma bezpośrednie konsekwencje dla porządku świata człowieka i jego losu. Chodzi więc o przedział między mitycznym czasem początku (właściwie przedczasu, chaosu, poprzedzającego Kosmos) a ludzkim światem zanurzonym w czas [Cam, 87]. Równie ważne dla zrozumienia tradycyjnego imago mundi są granice między ludzką ekumeną a obszarem sacrum, na który składają się zarówno świat niebiański, jak i mroczne zaświaty. Znajduje to rozwinięcie w kolejnych podziałach: między wnętrzem ciała a światem zewnętrznym, orbis interior a orbis exterior danej społeczności, między fazami w cyklu rocznym a etapami w rozwoju człowieka. Najważniejszym i wzorcowym miejscem, w którym odbywa się przekraczanie granic między czasoprzestrzenią śmiertelników a sacrum, jest środek świata (CENTRUM). Przebiegająca przezeń oś świata jest również najprostszą drogą prowadzącą zarówno do nieba, jak i świata podziemnego (DRZEWO, GÓRA). Idea centralnego otwarcia znajduje dokumentację we wszystkich kulturach świata.
Babilońska mapa świata przedstawia kolistą Ziemię otoczoną bezmiernym oceanem. Pośrodku leży stolica, Babilon, której nazwa znaczy "brama bogów" [LuPs, 153]. Podążać do bogów można było zmierzając do środka, do stolicy, świętej góry, sanktuarium. Koncentryczna organizacja Wszechświata znajdowała bowiem przełożenie na kategorie Mikrokosmosu - swoje miejsce święte, swoje centrum ma kraj, plemię, wieś, każde domostwo (DOM).
Mity indiańskie opowiadając o powodach przerwania łączności nieba i ziemi winą obarczają pewną zachłanną kobietę. Przodkowie jednego z plemion żyli w niebie, skąd często po bawełnianym sznurze schodzili na ziemię. Pewnego razu jedna z kobiet, zbyt gruba, utknęła w otworze prowadzącym do nieba i zatarasowała przejście pozostałym ludziom, którzy tym samym zostali na zawsze na ziemi [Noc, 118].
Mediatory są szczególnie potrzebne przy przekraczaniu granicy między światami, a więc przy wszelkich kontaktach ze śmiercią i odpowiadającym jej chaosem, strefą nieuporządkowaną i niezróżnicowaną. Funkcję pośredniczenia spełniają np. wszelkie środki halucynogenne i odurzające, używane w wielu kulturach. I tak dla Indian może to być peyotl (zwłaszcza zawarty w nim alkaloid - meskalina). Szaman, aby uzyskać informacje niezbędne dla chorego czy wiedzę potrzebną całemu plemieniu, dzięki halucynogennemu działaniu odpowiednio preparowanych kaktusów może wyjść ze swojego ciała i odbyć wielką podróż w zaświaty, gdzie bogowie udzielą mu potrzebnych wiadomości. Halucynogenne grzyby i kaktusy stają się więc szczególnymi katalizatorami" pozwalającymi pokonywać ograniczenia będące udziałem zwykłych ludzi [Dr, 95].
Wierzenia ludów syberyjskich zawierają inne wyobrażenie, dobrze charakteryzujące istotę działań mediacyjnych. Otóż wejście do świata podziemnego strzeżone jest przez dwie ogromne ryby (tajmenie). Ich ogony stykają się ze sobą, głowy zaś skierowane są w przeciwne strony. To właśnie przez otwór, jaki powstaje w miejscu, w którym stykają się ogony, szaman może dostać się do krainy duchów, aby tam poznać interesujące go tajemnice (np dotyczące płodnośa, urodzaju, chorób) [Ań, 257].
Indianie z Południowej Ameryki, pragnąc uzyskać wstawiennictwo duchów opiekuńczych, stawiają pośrodku wioski trzymetrowy słup Tańcząc wokół mego czarownik wygłasza zaklęcia Duchy schodzą wtedy na ziemię i po spełnieniu próśb wracają do swych siedzib [Noc, 97].
Podobne funkcje mediacyjne miał ALKOHOL spożywany w czasie obrzędów pogrzebowych i podczas świąt. Miał on ułatwiać zacieranie granicy między światem duchów a żywych. Wprowadzając tych ostatnich w stan oszołomienia, doprowadzał ich do doświadczania świata, w którym nie ma normalnego ładu, zwyczajnych praw. Tym samym w doświadczeniu mistycznym znajdowali się oni w przestrzeni obcości, odmienności, a więc po stronie duchów (OBCY). Bardzo często temu samemu efektowi służyły różne zabiegi wykorzystujące DYM. Przechodząc do Tamtego Świata wieszczący mógł przepowiadać przyszłość.
W starożytnych wyroczniach wróż oszołomiony dymem ze świętych ziół mógł znaleźć się w Innym Świecie i stamtąd przynieść pytającemu odpowiedź na temat przyszłości Z kolei mediatorem, który spełnia dużą rolę w słowiańskich obrzędach dorocznych i rodzinnych, jest MAK. Jego halucynogenne właściwości znane są od dawna potrawy wigilijne [Żądl, 59] i pogrzebowe, które go zawierają, są związane z magią płodności, przede wszystkim jednak służyć mają ułatwieniom przekraczania granicy światów [Usp, 195] Podobnie tłumaczy się obecność w czasie świątecznym grzybów, pochodzą one z lasu (PUSTKOWIE) [Żądl, 60], mają więc nacechowanie świata obcego, utożsamianego z chaosem śmierci (tak łatwo o pobłądzenie), pewne gatunki, świadomie wykorzystywane nawet przez ludy europejskie, miały właściwości trujące (muchomor), odpowiednio zaś spreparowane - odurzające.
W tradycyjnych kulturach magicznych, których relikty tkwią jeszcze w kulturze współczesnej [Buch, 29], przechodzenie granicy obwarowane jest wieloma regułami. Ich przestrzeganie ma chronić mieszkańców krain po obu stronach granicy przed niebezpieczeństwami, jakie wiążą się z przypadkowymi kontaktami sacrum i profanum. Przejście wymaga przygotowań i odpowiednich okoliczności. Zdarzają się jednak próby nieuprawnionej mediacji, np. nieodpowiedni ludzie usiłują sforsować granice między światami czy też człowiek usiłuje połączyć rzeczy, które zostały rozdzielone itd. Działania takie są zawsze brzemienne w daleko idące skutki i powodują rozmaite nieszczęścia.
Mitycznym przykładem, który wyjaśnia samą zasadę mediacyjności, jest biblijna wieża Babel [PS Rdz 11] Człowiek wznosząc wieżę sięgającą do nieba, podjął próbę połączenia stref, które muszą pozostać rozłączone wolne od wszelkich zróżnicowań statyczne i harmonijne niebo i poddany destrukcyjnemu działaniu czasu zróżnicowany i podzielony świat ludzki. Nieuprawniona mediacja, gdyby do niej doszło, naruszyłaby ład taksonomiczny, tj zasadę, według której urządzony jest świat. Kara, jaka spotyka ród ludzki, jest wielce znamienna - pomieszanie języków jest wykładnikiem ryzyka utraty wszelkiej mediacyjności, budowania połączeń, komunikacji nawet w ramach jednej tylko strefy Kosmosu.
Mediacji dokonuje się w sytuacjach, kiedy z różnych powodów otwiera się droga umożliwiająca nawiązanie bezpośredniego kontaktu z zaświatami. Dzieje się tak podczas świąt, w przełomowych momentach roku, w cyklu dobowym, ale także w przypadku śmierci i narodzin. Pojawiająca się wtedy łatwość przenikania mocy z Tamtego Świata do żywych i otwarta droga, którą mogą wypływać dobra z ludzkiej ekumeny, każe pilnie strzec wszelkich przejść oraz przedmiotów mogących ułatwiać takie procesy.
Piołun i bylica
Spośród występujących w wielu rejonach świata bylic, koszyczkowatych roślin o drobnych kwiatach, najbardziej znany jest piołun. Ważne dla budowania znaczeń cechy łączą go z bylicą zwaną bożym drzewkiem i bylicą pospolitą; charakteryzują się one silnym aromatem (NOS) i gorzkim smakiem. Poza tym wszystkie one zawierają w różnym stopniu absyntol, którego właściwości halucynogenne i pobudzające znajdowały zastosowanie w popularnej niegdyś i niebezpiecznej wódce (ALKOHOL) zwanej absyntem (od greckiej nazwy piołunu: apsinthion).
Gorycz piołunu, intensywny aromat, a przede wszystkim właściwości halucynogenne absyntolu czynią z niego roślinę wiązaną ze sferą śmierci. Chodzi o to, że wszystko, co może wprowadzać w stan ekstatyczny, uwalniać od ograniczeń ludzkiej kondycji, traktowane jest jako mediator (MEDIACJA), wprowadzający do innej rzeczywistości (stąd od dawna był uważany za środek przeciwbólowy [War, 90]). Poza tym gorycz, odstręczająca od myśli o jedzeniu, kojarzy się nie tylko z cierpieniem, ale także z jałowością, bezużytecznością, co również przywołuje obrazy krainy śmierci.
W Piśmie Świętym piołun pojawia się zawsze w zestawieniu z obrazem śmierci i kary. Naród trzeba oczyścić, by nie było w nim korzenia "wydającego truciznę lub piołun" [PS Pwt 29,17]. Bóg grożąc zniszczeniem zapowiada, że da "za pokarm piołun i za napój wodę zatrutą" [PS Jr 9, 14]. Gdy zaś dopełnić się ma czas, w apokaliptycznej wizji pojawia się także piołun: "A imię gwiazdy zowie się Piołun. I trzecia część wód stała się piołunem, i wielu ludzi zmarło od wód, bo stały się gorzkie" [PS Ap 8, 11].
Wizja śmierci i końca świata, przedstawiana z wykorzystaniem piołunu, znajduje przełożenie na te czynności człowieka, które związane są z jego kontaktem ze śmiercią. Ma ją ułatwiać, likwidując - jako mediator - radykalną odmienność światów żywych i zmarłych i jednocześnie chronić przed złymi mocami.
Zgodnie z wierzeniami słowiańskimi do trumny dobrze jest między innymi włożyć bylicę [BiWe, 442]; najczęściq jest to poświęcony wianek lub gałązka ze święconego bukietu [PaŚ, 21]. Piołun wsadzano pod głowę zmarłego albo wykładano nim dno trumny, zwłaszcza gdy nie była ona poświęcona [PaŚ, 53].
Pośredniczące właściwości mediatora czynią z bylicy środek używany wtedy, gdy chodzi o uruchomienie przemiany, o otwarcie tego, co blokuje normalny ruch, a więc także o doświadczenie symboliczne] śmierci i narodzin (MAGIA ALKMENY).
Włożona do łoza małżeńskiego byhca miała odganiać uroki, czary i wiedźmy, a więc powinna była umożliwić miłosne spełnienie i płodzenie dzieci (tzn zapobiegać szkodzącemu zamykaniu) [PaŚ, 53].
Bylica znajdowała tez zastosowanie przy PORODZIE, kiedy należało ułatwić przejście między krainą śmierci a światem śmiertelników Najczęściej okadzano położnicę, ponieważ "dymiona mocą rzecz przyrodzoną mocne pobudza i dziecię umarłe wypędza, oddala tez diabel-stwo, gdy będziesz mą kadziła dom" [BiU, 465] Czeszki, aby ułatwić poród, okadzały kobietę parą z wrzącej wody, do której wrzucały byhcę [Bi, 31] Roślina była tez pomocna krowom przy cieleniu i owcom przy koceniu [BiU, 466].
Przy zakłóceniu rytmu miesięcznego (MENSTRUACJA) dawni uzdrowiciele zalecali picie naparu z bylicy, co imało otworzyć ciało kobiety i wypuścić z mej zatrzymaną KREW [BiU, 465].
Mediator jest też niezbędnym elementem wszelkich rytów przejścia. W przypadku bylicy wiąże się to również z uznaniem jej za środek pobudzający i wzmagający potencję (AFRODYZJAK).
W wianki z bylicy strojono niegdyś PANNĘ MŁODĄ, a Anglicy jeszcze współcześnie nazywają ją "chłopięcą miłością" lub "ruiną panieństwa" [War, 41].
Zwana zielem świętojańskim bylica uważana była za magiczny środek, który doprowadzał ludzi do stanów ekstatycznych, do rozpasama i wyzwolenia chuci, co zdarzało się szczególnie w Sobótkę, w tak granicznym punkcie cyklu rocznego, jak letnie przesilenie. W kulturze staropolskiej uznawano ją za roślinę pogańską "Wszyscy na rozpust, jako wyuzdani, / Idą bylicą w poły przepasani" [KuOb, 408].
Pojawienie się bylicy wśród magicznych przedmiotów używanych w Sobótkę należy też tłumaczyć inaczej - mediator o silnym aromacie i intensywnym smaku wydawał się szczególnie skutecznym środkiem do budowania magicznej ochrony przed mocami demonicznymi (APOTROPEION). Niekiedy w sytuacjach zagrożonych stycznością z mocami demonicznymi czy tez czarownicami rzucającymi uroki wystarczyło samo posiadanie ziela bądź zatknięcie go w miejscach otwartych na niebezpieczny kontakt.
Trzymana w domu bylica miała oddalać z niego "diabelstwo" [BiU, 334] Zebraną w wigilię Św Jana byhcę polscy chłopi zatykali najczęściej na czterech węgłach domu, pod strzechą, pod PROGIEM, nad DRZWIAMI i OKNEM [Roz, 177], co miało uniemożliwić wciśnięcie się do środka CHOROBY i stwarzać zaporę wszelkim nieczystościom [BiU, 465]. Wetknięta w strzechę miała chronić od wielkiej choroby (padaczki) i zarazy morowej [BiWe, 442]. Na Rusi w chwilach niebezpieczeństwa gospodarz pękiem bylicy okładał niewidzialnego demona domowego, biegając za nim po wszystkich kątach podwórka [Mo2, 604].
Świeże gałązki piołunu odstraszać miały z domostwa insekty i szkodniki Używano ich również do odganiania gryzoni niszczących zapasy (MYSZ)[PaŚ, 20]. Niekiedy me wystarczało samo podkładanie bylicy, należało jeszcze przemyć ściany wodą, w której wygotowano ziele [PaŚ, 21]. Do walki z pchłami używano zaś świeżo pociętego piołunu [Mo2, 610].
Skuteczność magicznego zabezpieczenia można zwiększyć wzmacniając GRANICE przez symboliczne związywanie (ZWIĄZYWANIE/ROZWIĄZYWANIE) albo splatanie ochronnych wianków (WIENIEC).
Podczas palenia ognisk (OGIEŃ) świętojańskich należało zabezpieczać się przed niezwykłą aktywnością demonów i czarownic. Wykonanie apotropeicznych gestów prowadziło także do uwolnienia się od wielu dolegliwości, które często pojmowano jako wynik szkodzących działań sił nieczystych. Według rozpowszechnionych wierzeń ludowych opasanie bylicą chronić miało od bólów krzyża i głowy [BiWe, 442], niekiedy uważano, że pewniejsze jest w tym celu noszenie na głowie bylicowego wieńca. Dziewczętom zalecano, by o świcie w Dniu Sw. Jana wybiegły do sadu, aby tam przepasać się zielem sobótkowym, co chronić je będzie od bólu "w sobie" przez cały rok [BiU, 465].
Wianki z bylic (w tym także z piołunu) i zawierające je bukiety ziół święcono na Sw. Jana, w oktawę Bożego Ciała, a także w święto Matki Boskiej Zielnej [PaŚ, 21] i przechowywano przez cały rok: były środkiem ochronnym, zwłaszcza przeciw piorunom. Kładziono je też pod fundamenty domostw i pod pierwszy wzniesiony strop [KuOb, 408]. Często uzupełniano je wiecznie zielonym barwinkiem [PaŚ, 53].
DYM z rośliny, której przyznawano właściwości antydemoniczne, działać miał również ochronnie i oczyszczające. Można było w ten sposób zapobiec pewnym zjawiskom przyrodniczym i odegnać wywołujące je demony, ale także i odgrodzić się od szalejącej wokół zarazy.
Wierzenia słowiańskie nakazywały okadzanie bylicą dzieci, by zachować je w zdrowiu i zabezpieczyć od uroków [BiU, 334]. Kadzeniem chroniono domostwo od piorunów (PIORUN), jako że aromatyczny dym odpędzać miał złe duchy, które odpowiedzialne były za burzę [BiU, 465]. Morowe powietrze jeszcze w ubiegłym wieku odganiano za pomocą gęstych, gryzących dymów, zwłaszcza z takich roślin, które z innych powodów uważano za apotropeiony (CIERŃ, GŁÓG, POKRZYWA). Bylice (przede wszystkim piołun) palono więc wraz z siarką, prochem, JAŁOWCEM, liśćmi laurowymi (WAWRZYN), cyprysami, bukami, aloesem, liśćmi cytrynowymi i pomarańczowymi, liśćmi DĘBU, miętą, ROZMARYNEM, tymiankiem, zieloną RUTA, opium, witkami brzozowymi (BRZOZA), czerwoną mirrą, szałwią, lawendą, majerankiem, kamforą [Szna, 73]. Gdy przegoniono bydło przez płonący jałowiec, dziewannę, macierzankę i bylicę, uważano, że ochroni je to przed pomorem dziesiątkującym stada [Bi, 302].
W razie stwierdzenia uroku ludowi odczyniacze zalecali bądź obwiązywanie ludzi zauroczonych [LiP, 143], bądź też okadzanie bożym drzewkiem, piołunem albo lubczykiem, co skutecznie miało odżegnać urok [Bi, 250].
Według wierzeń ludowych bylicą zerwana o północy w wigilię Św. Jana, jako roślina o cechach magicznych, miała przynieść szczęście temu, kto ją będzie przy sobie nosił, zwłaszcza hazardzistom [BiU, 466].
Sobótkowa roślina była również wykorzystywana w słowiańskich praktykach wróżebnych.
W celu poznania przyszłości zalecano, aby dziewczyna w samo południe wigilii Św. Jana wyrwała bylicę i dokładnie sprawdziła, co się pod nią znajduje: jeśli był to węgielek, mogła się spodziewać zamążpójścia, jeśli zaś robak, musiała się lękać o swój wianek [BiWe, 295]. Uważano też, iż kierunek, w jaki zwrócony jest główny korzeń rośliny, wskaże stronę, z której przybędzie przyszły mąż. Złamany w Sobótkę czubek bylicy musiał się podnieść w ciągu trzech dni, by dziewczyna mogła uwierzyć w swoje rychłe zamążpójśtie [BiWe, 442].
Lecznicze wykorzystanie bylicy wiązano z jej podstawowymi właściwościami. Intensywny aromat i przykry, gorzki smak dawały nadzieję, że za jej pomocą uda się odgonić CHOROBĘ, uważaną często za demona czy robaka. Sądzono, że przykry dla człowieka zapach powinien być równie przykry dla sprawcy dolegliwości.
Czesi okadzając bolące zęby dymem z bylicy lub ruty, bzu lub czarciego łajna liczyli, ze wypędzą z nich powodujące cierpienia robaki [Bi, 160].
W myśl ludowych wskazań ukraińskich lecząc padaczkę, należało do nowego garnka włożyć bylicę i zalać ją "wodą nienapoczętą, nabraną o wschodzie słońca" Właściwości dziewiczej wody, pochodzącej ze sfery granicznej (między nocą a dniem), gotowanej w dziewiczym naczyniu, dopełniały niezwykłe cechy rośliny Po obmyciu chorego odwarem garnek należało rozbić, unicestwiając wraz z rum chorobę [Bi, 205].
Kąpanie dzieci w wodzie z bylicą miało przywrócić im apetyt [LiP, 143] i, ogólniej, zapewnić zdrowie [BiU, 465].
Okłady z bylicy miały zapobiegać zmęczeniu nóg w podróży [BiU, 466], tak jak włożenie gałązki do butów - według opinii znanych w folklorze niemieckim - usunąć znużenie [BiWe, 416].
Ruta
W Czechach notowano zwyczaj, iż chłopcy puszczali na wodę gałązki rozmarynu, kiedy dziewczęta prały bieliznę. Która z nich gałązkę wyłowiła, wkrótce miała wyjść za mąż za tego, kto gałązkę rzucił [Mo2, 396]. Samo wąchanie rozmarynu, co w języku pieśni ma już erotyczne znaczenie, miało sprowadzić miłość. Znany z folkloru obraz dziewczyny siejącej rozmaryn jest więc symbolicznym przedstawieniem zabiegów, których celem było zdobycie mężczyzny. W przekazach XIX-wiecznych znaleźć można opinię, że "jeśli się uda dziewce gałązkę rozmarynu włożyć chłopcu w suknię na piersiach noszoną, wówczas tenże najgorętszą pokocha ją miłością, a nawet wić się będzie na kształt umęczonego psa u jej nóg" [DWOK15, 67]. W wierzeniach romańskich istniało zaś przekonanie, że roślina może też przynieść ulgę w miłosnych zawodach. Świeży rozmaryn przyłożony do zbolałego serca ukoi cierpienie [BiWe, 82].
W XVII-wiecznym polskim dziele inkwizycyjnym, Czarownicy powołanej, przedstawiono inne działanie rozmarynu - miał on być skutecznym sposobem leczenia obłąkania, w którym widzi się skutek opętania przez szatana (SZALEŃSTWO). W tym celu w czasie kąpieli chorego "ułożonego w wannie smagają rozmarynową albo majeranową różdżką wszędzie po ciele, twierdząc, że to flagellatio demonum" [Bi, 210]. Do antydemonicznych właściwości rozmarynu odwoływano się też w sytuacjach zagrożenia przez zarazę. Aby wygonić odpowiedzialne za jej powstanie demony i oczyścić swoją ziemię, często okadzano domostwa lub palono wielkie, dymiące stosy, na których kładziono rośliny i substancje, dające dużo silnie pachnącego dymu. Obok rozmarynu używano do tego siarki, prochu, strzelniczego JAŁOWCA, WAWRZYNU, pinii, buku, aloesu, liści cytrynowych i pomarańczowych, liści DĘBU, bylicy, PIOŁUNU, ruty, majeranku, szałwii, lawendy itp. [Szna, 73].
Kąpiele z dodatkiem rozmarynu miały służyć przywracaniu młodości, a samo wąchanie szkatułki wykonanej z takiej rośliny miało zapewniać urodę i młodzieńczy wigor [Kop, 264].
Zastosowanie lecznicze rozmarynu nie jest zbyt wielkie. Obok barwinka stosowany bywał on przeciw kołtunowi, często spotykanej na dawnej wsi dolegliwości [Bi, 262]. Notowano także przekonanie, że może być przydatny przy wypadaniu włosów. Uważano go też za skuteczny lek w chorobach mózgu, a zwłaszcza przy obłąkaniu [SLSJ, 201].
Roślinie sprowadzającej namiętne uczucia i jednocześnie kojącej miłosne cierpienia przypisywano też zdolności zapobiegania upiciu się (ALKOHOL), a więc znalezieniu się w stanie, który oznacza utratę orientacji w świecie śmiertelników. Aby osiągnąć ten cel, zalecano pokruszony rozmaryn wrzucić do baryłki piwa czy wina.
Szarozielona roślina o drobnych, pachnących żółtozielonych kwiatach ma podobne znaczenie jak ROZMARYN. Przede wszystkim ważna jest jej wieczna zieleń: "jej listki zachowują pod śniegiem przez całą zimę piękną zieloność" [Cz, 165]. Nie podlegającą zmianom zgodnym z rytmem pór roku rutę łączy się z ideą nieśmiertelności oraz wiecznego odradzania się przyrody. Podobnie jak w przypadku BLUSZCZU, PAPROCI czy rozmarynu kojarzy się ją ze światem podziemnym i wegetacją. Analogicznie do rozmarynu, którym w wielu obrzędach bywa zastępowana, ruta uchodziła za roślinę dziewiczą [BiWe, 82].
Przekonanie o powiązaniu ruty ze światem podziemnym dobrze ilustruje zanotowana przez Arystotelesa opinia, iż stanowi ona pożywienie znajdującej się w zagrożeniu ŁASICY. Otóż "gdy łasica walczy z wężem, je rutę, bo jej zapachu nie mogą znieść żmije" [Ar, 377]. Aromat odstręczać miał jedno z ważniejszych zwierząt lunarnych, jakim jest > WĄŻ, związanych ze ŚMIERCIĄ i chaosem NOCY.
Rutę wiązano z miłością, seksem i płodnością. Korzystano z niej w MAGII miłosnej (w średniowieczu uważana była za skuteczny AFRODYZJAK). Wyplatano z niej wieńce weselne oraz małe obrączki, którymi posługiwano się jeszcze przed wprowadzeniem obrączek metalowych. Gałązek ruty używano do ślubnej dekoracji i do upinania przy stroju zaproszonych gości. Roślinie przypisywano właściwości mediacyjne (MEDIACJA), zdolność pomagania osobom znajdującym się w czasie zmiany statusu, w przekraczaniu GRANICY oddzielającej świat śmiertelników od krainy duchów. Z tego powodu rutę wkładano do trumny młodo zmarłej panny, a więc osoby, która umierając nie posiadała jeszcze wyraźnie określonego statusu, po śmierci zaś byłaby narażona na szczególną zjadliwość demonów. Rutę uważano też za symbol smutku i skruchy (przede wszystkim z powodu goryczy); tradycyjnie rzucano ją w twarz zdrajcy.
Podstawowe wykorzystanie magiczne ruty, rośliny dziewiczej i mediacyjnej, wiąże się z magią miłosną, której celem jest rozbudzenie namiętności w ukochanej osobie. Stąd też o starych pannach (STARCY) mówiono, że "sieją rutkę", co złośliwie kwitowało bezskuteczność podejmowanych przez nie wysiłków zmierzających do odmiany losu.
W celu osiągnięcia pożądanego efektu na Słowiańszczyźnie zalecano posłużenie się "trójzielem": do wiadra z wodą dziewczęta wrzucały wieniec upleciony z ruty, "terłyczu" i rzepaku. Następnie obmywały się nią, intensywnie myśląc o ukochanym, co miało wywołać gwałtowny rozwój namiętnego uczucia [SLSJ, 112].
Rutę stosowano też przeciw rozmaitym demonom. Jej znaczenie apotropeiczne (APOTROPEION) wynikało z faktu, że jest ona jedną z roślin, których liście nie tracą zieleni, mają gorzkie owoce i silny aromat.
Od średniowiecza znana jest opinia, że samo noszenie ruty chronić ma przed czarownicami i urokami. Pstrokate kwiaty miały odwracać uroczny wzrok, co wyjaśniało, dlaczego dziewczęta przystrajały włosy kwiatami nagietka, piwonii lub ruty [Mo2, 325]. W Wielkopolsce jeszcze niedawno dziewczęta nosiły na rękach bransolety z owoców ruty, co miało im zapewnić ochronę przed urokami. Na Litwie wianuszek z ruty, przybranie głowy PANNY MŁODEJ był talizmanem, przechowywanym skrzętnie przez całe życie [BiWe, 114]. Na Wileńszczyźnie korowaj przybierano rutą i jagodami kaliny albo wiśniami [KuCh, 71], co miało nie tylko odstręczać złe moce, ale spełniać też funkcje w magii płodności. Ruty, wespół z innymi ziołami antydemonicznymi, używano przeciw demonom (rusałkom, czartom), które ukazywać się miały pod postacią WIATRU [Mo2, 329]. Całoroczną ochronę bydła przed demonami miało zapewnić dodanie poświęconej ruty i opłatka do wigilijnego pokarmu [Paś, 110]. Chronić je miało także okadzanie aromatycznym DYMEM palonych gałązek ruty. Zabieg ten, znany w wielu kulturach [Bi, 31], stosowano profilaktycznie w sytuacjach, kiedy złe moce wykazywały szczególną aktywność (chodzi zwłaszcza o święta przejścia związane ze zmianami cyklu słonecznego). W Tyrolu okadzano domostwa w trzy ostatnie dni kwietnia, by w ten sposób nie dopuścić do siebie demonów panoszących się na świecie w Noc Walpurgi [Fr2, 224]. Dymem ze spalanych roślin, zwłaszcza dzikiej ruty, odganiano złe duchy w Środkowej Azji [PG, 91]. W przypadku grożącej zarazy płonące ogniska i obfite dymy miały przegnać demony CHOROBY i oczyścić świat. Palono wtedy rośliny i substancje dostarczające szczególnie intensywnego pachnącego dymu [Szna, 73].
W lecznictwie mediacyjne właściwości rośliny wzmacniano jeszcze tym, że zbierało się ją przed wschodem słońca, przy porannej ROSIE, a więc na granicy nocy i dnia [Bi, 26].
Aby uczynić z ruty lek nasercowy należało ją nosić, świeżo zerwaną, w woreczku zawieszonym na piersi [PaS, 110]. Zjedzenie czterech gałązek ruty z dodatkiem figi, orzecha, odrobiny SOLI i dziewięciu jagód JAŁOWCA, powinno było uodpornić człowieka przeciw dokuczającemu mu przez cały dzień bólowi. Zagryzana i noszona przy sobie ruta (np. w postaci obrączki włożonej na palec) miała wypędzać truciznę i przeciwdziałać zarazie [Cz, 165].
Ruta miała leczyć zawroty głowy i dolegliwości oczne: słaby wzrok wzmocnić miało smarowanie chorych oczu jajkiem ugotowanym z rutą [Bi, 143]. Na zmętnienie wzroku zalecano niegdyś przemywanie oczu sokiem ruty zmieszanej z kobiecym mlekiem [Bi, 153]. Zgodnie z angielską recepturą JASKÓŁKA ugotowana w nalewce z ruty miała leczyć epilepsję [Bi, 202].
Tytoń
Alkaloid (nikotyna) zawarty w liściach tytoniu jest źródłem jego zastosowań i przypisywanych mu znaczeń. W małych dawkach nikotyna może działać pobudzająco, w większych narkotycznie, zbyt duże jej ilości stają się silną trucizną (do dziś roztwór wodny nikotyny stosowany jest jako środek owadobójczy, a gospodynie umieszczają go w szafach z nadzieją na odpędzenie moli). Zdolność do pobudzenia, wprowadzania w trans narkotyczny i powodowanie śmierci pozwalają widzieć w tytoniu mediatora (MEDIACJA), pośrednika między ludzkim światem a zaświatami. Z tych samych powodów DYMOWI z wysuszonych liści tytoniu przypisywano właściwości oczyszczające (OCZYSZCZENIE) i lecznicze.
Unoszący się ku niebu dym ze względu na swą powietrzną" naturę oraz KIERUNEK ruchu uznawany był za pożądaną formę ofiar składanych bóstwom. Gęsty dym, niczym mgła spowijający świat, utrudniając widzenie (OKO) otaczającej rzeczywistości uniemożliwiał orientację, zacierał kształty, stawał się źródłem niepokojącego bezładu. W ten sposób do ludzkiej ekumeny wprowadzać miał niezróżnicowany chaos sacrum. W dodatku jeszcze oszołomienie, jakie wywołuje zawarta w tytoniu nikotyna, pozbawia człowieka możliwości sprawnego funkcjonowania. W narkotycznym śnie można błądzić, tak samo jak wędruje się przez bezdroża zaświatów.
Indianie, aby nawiązać kontakt z duchami przodków, palili tytoń w fajkach bądź w pochwach liściowych kolb kukurydzy [Pos, 107].
Tytoń, użyty na rozmaite sposoby, mógł wprowadzić człowieka w stan transu i tym samym ułatwić przekroczenie GRANICY między światem codziennym a krainą bogów czy duchów. Aby osiągnąć ten efekt można tytoń żuć lub pić sporządzony z niego wywar [Ind, 77]. Indianie z Gujany, gdy przychodziło im przeprawiać się przez niebezpieczną, nawiedzaną przez duchy okolicę, nacierali sobie oczy sokiem z czerwonego pieprzu lub tytoniem. W konsekwencji doprowadzało to do chwilowej utraty wzroku. Człowiek znajdował się wtedy wśród ciemności (NOC), ta zaś jest metonimią ŚMIERCI i odwzorowaniem Tamtego Świata. Zabieg ten wprowadzał więc w zachowania człowieka elementy innego porządku [B-S, 425].
Najczęściej stosowaną metodą osiągnięcia stanu odurzenia tytoniem jest jego palenie. Palono więc tytoń w wielu obrzędowych sytuacjach (np. rytualna "fajka pokoju"), podczas uroczystości kultowych czy praktyk magicznych i uzdrowicielskich.
W kulturach szamańskich tytoń uważano za roślinę świętą, bo otwierającą drogę do krainy duchów. Kiedy szaman (KAPŁAN) wyruszał w wielką podróż w zaświaty (np. po moce uzdrowicielskie, w celu poznania przyszłości lub ułagodzenia obrażonych duchów), najpierw poddawał się długotrwałej głodówce (POST). W ten sposób oczyszczony i symbolicznie wkraczający w strefę śmierci zapalał wielkie cygaro z mocnego tytoniu. Trans, w jaki popadał, sprowadzał wizje, a właściwie przenosił jego duszę do krainy przodków. Wracając do żywych po uprzednim oczyszczeniu szaman znał już tajemnice i mógł leczyć bądź przepowiadać przyszłość [Dr, 89].
Kontakt z Tamtym Światem, z którego pochodzą moce witalne, uzdrawiające i rozrodcze, dawał szansę wpływania na dalszy bieg zdarzeń w świecie człowieka.
Specjalne tytoniowe rytuały miały według wierzeń indiańskich zapewniać wzrost traw, co z kolei obiecywało obfitość zwierzyny łownej, zwłaszcza bizonów [Pos, 107]. Dobre zbiory wymagały obfitości opadów, co również według tradycji znanych ludom europejskim oraz zamieszkującym antypody można było osiągnąć za pomocą dymu tytoniowego (chmury bowiem powstają z dymu) [Mo2, 52].
Wprowadzający człowieka w stan oszołomienia mediator traktowany był jak przedmiot o walorach magicznych. Gryzący, gęsty dym palącego się tytoniu wykorzystywano w celu ochrony przed demonami i złym losem. Jako APOTROPEION i ofiarę umieszczano tytoń w fundamentach domów. Mówiono, że chroni to przed żmijami i odpędza zło od dziecięcej kołyski. Palenie tytoniu miało zaś odstraszać chorobę i wszelkie zarazy [Bi, 303]. Lecznicze zastosowania tytoniu opierają się na wykorzystaniu właściwości obecnego w nim alkaloidu; działając odurzająco może również uśmierzać ból.
Jeszcze i dziś twierdzi się, że dym tytoniowy trzymany w ustach złagodzi ból zęba. Dawniej do tego celu zalecano raczej "sok tytuniowy", którym trzeba było zalać dziurę w zębie. Miało to doprowadzić do zabicia robaczka, który był źródłem cierpienia. W wielu regionach Europy za skuteczne uważano zapychanie dziurawych zębów substancjami o ostrym i drażniącym zapachu: obok tytoniu mógł to być np. czosnek, korzeń goździka, cebula, pieprz, wódka (> ALKOHOL). Wszystkim tym substancjom przypisywano także właściwości mediacyjne i apotropeiczne [Bi, 161].
Czytaj więcej na: http://hyperreal.info/node/2346#ixzz1ISmyoKdl
http://hyperreal.info/node/2346#axzz1IST5Zer6 z dnia 03.04.2011.