O wiośnie w lesie i wiewiórki ważnym interesie
Spał sobie Hałabała zimę długą, znużony wielce, w swojej dziupli po wiewiórce. Nóżki w czerwonych bamboszach podwinął pod siebie i czekał aż słonko wiosenne na dobre się rozzłoci na niebie. Spał i spał i z jednego boku na drugi się przewracał. Aż miotełka z gęsich piórek z oburzenia trzęsła się w kątku, że jej Krasnal nie weźmie do zrobienia porządku. Paproszki bowiem sypały się z mchowej pościeli i nieporządek był wielki. Połowa marca minęła a Krasnal nadal spał. Aż tu nagle któregoś dnia w południe ktoś mu sen przerywa i stuk puk do drzwi dziupli puka.
- Kto tam? – pyta Krasnal i pod mchową pierzynką się przeciąga.
A gość na to:
- To ja wiewiórki córka z leśnego podwórka. Moja mama nie mogła przyjść sama, więc mnie przysłała do pana Krasnala, żeby pan przyszedł do mamy w ważnym interesie. Mieszkamy nieopodal w czarnym lesie.
- Owszem – powiada Krasnal - przyjdę, ale nie inaczej póki się z wiosną nie zobaczę.
- Ależ proszę pana – mówi wiewiórka zaskoczona - przecież już pączki widać na głogu, a młynarzowe dzieci bazi szukają nad rzeką. Wiosna już niedaleko.
- Ależ gdzież tam, gdzież tam – powiedział Hałabała i chrapnął.
Spał znowu jakiś czas, aż tu biegnie ktoś przez las. Biegnie ktoś zieloną drogą, rude uszy, rudy ogon. I do dziupli stuk, puk.
- Kto tam?- pyta Hałabała
- To ja wiewiórki córka. Moja mama prosi, żeby pan przyszedł w ważnym interesie do naszej dziupli w czarnym lesie.
- Owszem, owszem, przyjdę, ale nie inaczej, póki się z wiosną nie zobaczę. Nie będę przy byle pogodzie nóg nadwyrężał – taka moja zasada. Przyjdź kiedy indziej –trudna rada.
- Ależ panie krasnalu – mówi wiewiórka pełna żalu - przebiśniegi już w lesie wyrastają, zielone włosy rosną wierzbom nad rzeką, wiosna już niedaleko.
Skoczył krasnal na równe nogi, z dziupli wygląda, patrzy bielą się przebiśniegi w lesie. Spać mu się jednak jeszcze chciało, więc mówi – jeszcze nie wiosna wiewiórko – fiołków jeszcze nie ma! I uraczywszy wiewiórkę tą przemową – buch Krasnal położył się powrotem pod pościel mchową. I chrapnął.
Spał znów jakiś czas, aż tu biegnie ktoś przez las. Zwinne, zgrabne daje susy, ruda kita, rude uszy. I do dziupli stuk, puk.
- Kto tam?
- To ja – woła Rudas- starszy syn wiewiórczy. Niech pan Krasnal łaskawie w pościeli się nie kurczy i przyjdzie do mojej mamy w ważnym interesie! Toż już wiosna od dawna błąka się po lesie.
- Do wstania się nie zmuszę, dopóki nie usłyszę fujarki pastuszej!
Aż tu nagle brzmi znad rzeczki głos wierzbowej fujareczki!
Gdy usłyszał krasnal granie, jak nie skoczył! Raz dwa przetarł oczy, chwycił miotełkę z gęsich piórek i oczyścił garniturek. Pobiegł w to miejsce gdzie się co roku z wiosną spotykał.
- Ej, wiosenko, nie bądź taka przybądź do mnie, nieboraka, niechże cię zobaczę!
Zapachniało mu nad głową fiołkowo, piosenkowo i wychodzi pani Wiosenka w konwaliowych, sasankowych sukienkach. Uśmiecha się i mówi:
- Jestem już. Każę świecić słonku, każę śpiewać ptakom, będziesz mógł po lesie chodzić nieboraku.
- Teraz będę mógł – zawołał krasnal i w te pędy pobiegł do wiewiórki rudoskórki.
- Jakiż to ważny interes masz do mnie – ciekaw jestem ogromnie.
- Cała bieda w tym, że nie mam pamięci- powiedziała wiewiórka. Cztery dziuple w lesie miałam,
a o jednej zapomniałam. Pamiętam, że byłeś ze mną kiedy dziuple obierałam. Orzeszków coraz mniej, a do nowych jeszcze daleko. Czy pamięta Krasnal może gdzie ta dziupla czwarta?
- Ależ owszem, już to sobie przypominam: pierwsza dziupla była w tej sośnie, co pod nią krzywy pieniek rośnie, druga dziupla była w tej sośnie , co pod nią borówka rośnie, trzecia dziupla była w tej sośnie, co pod nią wilcze łyko rośnie, a czwarta dziupla była w tej sosence, co to ja się pod nią często kręcę, nad pracowitością mrówek rozmyślając.
- A to ci się przypomniało, mój kochany Hałabało. Prawda, prawda! Już tam pędzę.
- A ja idę zobaczyć co tam z boćkiem klekotkiem, bo już pewnie z zagranicy wrócił i na stodole baby Saby klekoce.
I poszedł Krasnal, a w ślad za nim szła wiosenka panienka w piosenkowych, konwaliowych sukienkach .