EDUKACJA W XXI WIEKU
Żyjemy w czasach podboju kosmosu, komputeryzacji, niezwykłych osiągnięć w zakresie komunikacji, ale także wybujałej konsumpcji, egocentryzmu, indywidualizmu. Jesteśmy zasypywani różnorodnymi atrakcjami: Internet, telewizja, radio, MP3, DVD, gry, telefonia komputerowa, centra handlowe, multikina, parki rozrywki, dyskoteki, festiwale, promocje…
Nic dziwnego, że w takim świecie „wirujących atrakcji” trudno jest zafascynować młodego człowieka nauką. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że lekcje szkolne nie mogą być nudne, że powinny stanowić mocną konkurencję dla propozycji rozrywkowo–konsumpcyjnych, ale coraz trudniej jest rywalizować z „kolorowym światem” tradycyjnymi metodami pracy. Przy tym wszystkim nie jest oczywiste jaka ma być przyszła szkoła.
Dzisiejsze czasy i problemy edukacyjne
Uczenie się to podstawowy proces życiowy. Także podstawowy proces edukacji formalnej, który na ogół jest wykorzystywany ze słabym zrozumieniem jego istoty. Nasuwają się pytania: Jaka ma być przyszła szkoła? Jak mamy nauczać w tej szkole? Kto ma nauczać? Kogo mamy nauczać? W jakim celu mamy nauczać? Dla jakiej przyszłości mamy nauczać? Czego w szkole nauczono cię o uczeniu się? Co twoi uczniowie wiedzą na temat uczenia się? Czy zgadzasz się, że uczenie się uczenia, a zwłaszcza polubienie uczenia się – i wykształcenie u uczniów potrzeby i postawy stałego uczenia się i doskonalenia umiejętności – jest priorytetem edukacji XXI wieku? „Prawdziwym powodem słabych wyników w nauce jest to, że dzieci nie uczą się, jak się uczyć” (Gardner, Orstein, Thompson).
Dużym problemem współczesnej edukacji jest proces deprecjacji zdobytej już wiedzy. Między wykładniczo narastającymi zasobami wiedzy, a możliwościami jej percepcji, ograniczonymi biologicznym procesem zapominania, tworzy się coraz większa luka, prowadząca w wielu przypadkach do utraty umiejętności zawodowych.
Okazuje się, że w kilka lat po zakończeniu edukacji rynek pracy nas już nie potrzebuje, jesteśmy więc społecznie bezużyteczni. Nie może być tak, że uczeń kończy szkołę zawodową i posiada umiejętności, na które nie ma zapotrzebowania i dziwi się, że nie ma dla niego pracy. Dzisiejsze bezrobocie jest przejawem naszych słabych umiejętności. Nasze umiejętności nie potrafią wpasować się w to, czego wymaga społeczeństwo informacyjne w warunkach gospodarki opartej na wiedzy.
Przyrost wiedzy o świecie dokonuje się w niesamowitym tempie, a wraz z nią pojawia się konieczność nabywania nowych umiejętności i kompetencji, aby sprostać coraz to nowym wyzwaniom życia zawodowego i osobistego. Zasoby wiedzy w dzisiejszych czasach podwajają się co 6–8 lat a wiedza zdobyta podczas studiów i pracy podlega naturalnemu ciągłemu procesowi deprecjacji, czyli bardzo szybkiej dezaktualizacji. Przy tym następuje także dezaktualizacja umiejętności i kompetencji. Natomiast ilość informacji podwaja się co prawie 3 lata, zaś zdaniem amerykańskich naukowców w 2010 r. będzie się podwajać już co 11-72 godziny.
Naturalnym stanem dla człowieka współczesnego jest zmiana, nie zaś stabilizacja. Szacuje się, iż wiedza współczesnego licealisty jest porównywalna z wiedzą uczonego w średniowieczu.
Czego zatem uczyć? Uczyć tego, czego potrzebuje rynek pracy, a nie tego co umieją nauczyciele. Uczyć przede wszystkim tego, jak się uczyć! Rynek pracy powinien być wymiernym kryterium oceny tego, czego oczekuje od nas szkoła. Nauczyciele powinni zastanowić się: Czego powinniśmy uczyć uczniów? Uczniowie zaś: czego powinniśmy uczyć się? Należałoby dokładnie przeanalizować jakie są potrzeby i wymagania społeczeństwa informacyjnego i gospodarki opartej na wiedzy.
Niewspółczesna szkoła
Funkcjonujący w Polsce system edukacji po prostu jest z innej epoki – tak naprawdę z XIX wieku. Porównując zmiany w oświacie do zmian w komunikacji, dzieje się trochę tak, że wymyślamy coraz to doskonalsze „bryczki i powozy konne”, nie zauważając, że w międzyczasie wymyślono samochody, a poza tym, można podróżować nie tylko po lądzie, ale także po wodzie i w powietrzu.
Świat się zmienił nie tylko w sferze techniki, ale także w sferze systemowym – dzisiaj nie da się rządzić nowoczesnym państwem w taki sam sposób jak 200 lat temu. Oczywiste się więc wydaje, że szkoły XXI wieku nie powinny się opierać na XIX wiecznym systemie pracy. Ale niestety taka jest praktyka: lekcje, dzwonki, podręczniki, tablica, kreda, obowiązkowe lektury, algorytmy, akademickie przedmioty nauczania, egzaminy… - to wszystko znamy prawie od dwóch stuleci!
Znaczenie szkoły jako miejsca zdobywania wiedzy i umiejętności z roku na rok maleje. Młodzi ludzie chętniej i coraz częściej uczą się poza szkołą: z Internetu, telewizji, gier i programów komputerowych, w klubach sportowych, domach kultury, szkołach językowych, szkołach szybkiego uczenia się, muzeach, kinach, teatrach, w parafiach, podczas różnego typu obozów, warsztatów, wyjazdów krajowych i zagranicznych, a nawet centrach handlowych, grupach formalnych i nieformalnych, podczas kursów, projektów, programów…
Nastolatkowie chcą zdobywać wiedzę i umiejętności, chcą poznawać świat, ale tylko nieliczni zadowalają się akademicką, teoretyczną wiedzą książkową, oferowaną przez polskie gimnazja i licea. Większość młodych ludzi nie pragnie zostać naukowcami, poszukuje natomiast praktycznej wiedzy i umiejętności przydatnej w życiu. Szkoła nie jest w stanie odpowiedzieć młodym ludziom na ich potrzeby edukacyjne, dlatego najważniejszych praktycznych umiejętności uczą się oni poza murami szkolnymi.
Szkoła dawno nie jest głównym źródłem wiedzy i umiejętności, z czego młodzież (zwłaszcza w wieku gimnazjalnym i starsza) zdaje sobie sprawę lepiej od nas dorosłych. Presja poznawcza młodzieży na otoczenie jest ogromna. Dlatego jak grzyby po deszczu powstają różne „szkółki”, „szkoły”, „kursy”, „grupy”… Młodzi ludzie chcą mieć prawo jazdy, uczą się pływać, żeglować, jeździć na rowerze, motorowerze, na deskorolce, na rolkach, na nartach, na desce, grają w koszykówkę, siatkówkę, piłkę nożną, tenisa, strzelają z wiatrówki, jeżdżą konno, poznają setki programów komputerowych i stron internetowych, „wyciskają ostatnie poty” z telefonów komórkowych, chodzą na kursy tańca, zwiedzają Polskę, Europę i świat, uczą się języków obcych, zdobywają ważne umiejętności i doświadczenia, pracując poza granicami kraju, handlują osobiście lub za pomocą Internetu, podejmują działania oparte na wolontariacie, grają na instrumentach, śpiewają, komponują, jeżdżą na koncerty wszelakiej muzyki oraz na spotkania z Papieżem, tłumnie uczestniczą w pielgrzymkach, ale także masowo zasilają sekty, stowarzyszenia, oazy, grupy nieformalne…
Czym jest wiedza?
Często cytuje się, że w dzisiejszym świecie najbardziej pożądanym towarem jest wiedza. Czy w szkole też ma być najważniejsza? Wielu pedagogów uważa, że wiedza jest czymś drugorzędnym w procesie uczenia się. Powinniśmy uczniom dostarczać raczej systemu operacyjnego do poruszania się po wiedzy niż samą tylko wiedzę.
Punktem odniesienia dla ucznia czy studenta niekoniecznie staje się wiedza przekazywana w jego uniwersytecie czy szkole, bo przecież osoba ucząca się, korzystając z Internetu, może dotrzeć do wykładowców czy publikacji przygotowanych przez najwybitniejszych uczonych na świecie.
Obecny paradygmat kształcenia: Uczę się przez 20 lat, korzystam z nabytej wiedzy przez 40 lat – przestaje być aktualny. Pojawia się nowy - co 5 – 10 lat każdy człowiek będzie musiał zmienić zawód, a wcześniej się do tego przygotować. Nowym wyznacznikiem celu kształcenia powinien być przede wszystkim szybko rosnący deficyt wiedzy oraz deficyt nowych umiejętności u znacznej części społeczeństwa.
Dominacja gospodarki rynkowej i kultury masowej wpływa też na programy kształcenia na całym świecie. Można już mówić o globalnej dyfuzji niemal identycznych programów, kursów w szkołach wyższych oraz zmniejszania się czynników różnicujących, szczególnie w obszarze programów biznesowych, technicznych i ścisłych.
Nauka, a przynajmniej jej część twarda (nauki ścisłe i techniczne) zawsze były globalne i ponadnarodowe. Ale z uwagi na procesy integracyjne i globalizacyjne coraz większa część nauk społecznych i humanistycznych staje się też uniwersalna. Daleko idąca homogenizacja programów kształcenia prowadzi do swoistego „akademickiego imperializmu”, w którym uniwersytety rozwiniętych państw świata „narzucają” gotowe rozwiązania uczelniom z peryferii i półperyferii świata.
Nowy system kształcenia – „uczenie się przez całe życie”
Niewątpliwie najsilniejszym narzędziem globalizacyjnym w szkolnictwie wyższym jest Internet. W tym przypadku można mówić o zmianie globalnej w poszukiwaniu i wymianie informacji. Obecny rozwój cywilizacji zmusza nas do zmiany przyzwyczajeń. Także w dziedzinie edukacji. Najważniejszym kapitałem współczesnego świata jest wiedza. Aby funkcjonować w społeczeństwie informacyjnym, współczesny człowiek powinien uczyć się przez całe życie.
Nie każdy jednak rozumie potrzebę ciągłego kształcenia, nie każdy z nas lubi się uczyć i nie każdy potrafi robić to dobrze. Specjaliści sądzą jednak, że ludzie w dowolnym wieku mogą nauczyć się dosłownie wszystkiego, jeżeli pozwoli im się zastosować własny styl nauki i wykorzystać swoje mocne strony.
Być może już za kilka lat uczeń do szkoły zamiast teczki szkolnej z książkami, będzie nosił tylko pamięć przenośną, a XIX wieczny model szkoły odejdzie z hukiem do lamusa… na rzecz edukacji skonfigurowanej, dostosowanej do potrzeb każdego ucznia!
Żyjemy w drugiej fazie globalizacji, w której liczy się ten, kto ma najbardziej aktualne i najbardziej przydatne informacje oraz potrafi się szybko uczyć, aby aktualizować posiadaną wiedzę i kompetencje. Umiejętność uczenia się: szybkiego i efektywnego – staje się najważniejszą umiejętnością człowieka. Nie da się już dłużej ignorować faktów na temat uczenia się, których dostarczają nam najnowsze badania. Wiedza ta w praktycznej formie musi przeniknąć do szkoły i na nowo sformatować sytuacje uczenia się w szkole.
Problematyka „Jak uczyć uczniów uczenia się” lokuje się na szczycie priorytetów europejskich i światowych trendów w edukacji XXI wieku. Szkoła polska też oczywiście musi na to wyzwanie zareagować. W tradycyjnej szkole temat „Jak się uczyć” jest mniej lub bardziej pomijany, funkcjonuje ciche założenie, że uczeń sam ma jakoś… opanować warsztat swego uczenia się. Czy ktoś (szkoła) w tym pomaga? Oto jest pytanie. Jest różnie, czasem szkoła nawet przeszkadza w uczeniu się. Co to znaczy uczyć ze zrozumieniem? Może właśnie oznacza to uczenie ze zrozumieniem procesów, które tenże proces konfigurują i wpływają na wykreowanie indywidualnych, specyficznych dla każdego, stylów uczenia się. Tak aby w każdej szkole uczyli się najlepsi uczniowie świata.
Umiejętność uczenia się to największy kapitał, który można wynieść ze szkoły. Jak wiadomo – wiedza dość szybko umyka z głowy lub się dezaktualizuje. Umiejętność uczenia się – najlepiej stale doskonalona – pozostaje na całe życie.
Jednym z największy odkryć nowoczesnej edukacji i dydaktyki jest stwierdzenie: „Najbardziej efektywną formą kształcenia jest samodzielna praca”. Dobre kształcenie jest zawsze kompromisem pomiędzy możliwościami percepcji wiedzy przez osobę uczącą się, a sposobem prezentacji wiedzy i sposobem jej dostarczania. Jedyną sprawdzoną formą przeciwdziałania deprecjacji wiedzy jest kształcenie przez całe życie (albo kształcenie ustawiczne), zaś jedną z najlepszych technologii używanych w kształceniu ustawicznym jest kształcenie na odległość (distance learning). Musimy więc zmienić sposoby prezentacji wiedzy i jej dostarczania. Mogą pomóc nam w tym nowe technologie, które potrzebują dobrze zaprojektowanych kursów, a które pozwolą na łączenie różnych form dydaktycznych.