Światła cienie Będąc dzieckiem, patrzyłam na płomienie, Tańczące na czarnym węglu, Niczym jasności cienie. Tańczyły balet dzikości, Tańczyły go bezgłośnie, Dawały przy tym ciepło, Trąc się o siebie miłośnie. Do tego igrały światłem, Raz ciemnym, raz jaśniejszym, To jakby – na niby – brzydszym, To jakby – na niby – piękniejszym. Albo pięły się po czymś, Niby, bardzo, bardzo wysoko, A za moment spadały – nisko - Sypiąc iskry wokół – szeroko -. A jak nazywał się taniec? Być może miał tytuł wtedy: „Początek wielkiego początku” A może o niebo skromniejszy. „Balet bez treści i wątku.” Tego do dzisiaj nie wiem, - Wówczas – widziałam tylko, Drgające…, drgające…, płomienie, Które na czarnym węglu, Tańczyły, jak światła cienie. I. Iwańska Warszawa 2016-05-05