Alan Pałczyński Łowcy Między światłem a cieniem

background image

5 7

PROLOG

Był rok 1967, przedmieścia Everhood w stanie Oregon. Słońce po-
woli wznosiło się na niebie, dając pierwsze promienie światła, a tym
samym wskazując na początek nowego dnia. Na niewielkich przed-
mieściach ludzie dopiero budzili się do życia, zaczynając kolejny
spokojny ranek. Jak zawsze wtórowała temu cisza spokojnego osie-
dla, gdzie ludzie nie pamiętali, kiedy ostatnio wydarzyło się tu coś
złego. Wszyscy się tu znali, a  sama okolica była uważana za raj,
w którym można było swobodnie dorastać lub w ciszy przeżyć sta-
rość. Wzdłuż ulicy jechał na rowerze młody chłopiec, rozrzucając
gazety na wycieraczki, a  niektórzy mieszkańcy wychodzili na ze-
wnątrz i odpalali samochody, żeby nie spóźnić się do pracy.

– Cassie! – krzyknęła kobieta lekko po trzydziestce. Miała długie

blond włosy związane w koński ogon, a na twarzy widoczne już nie-
wielkie zmarszczki. Krzątała się po kuchni jednego z okolicznych
domów, szykując śniadanie. – Kochanie, obudź Cassie, bo się spóź-
ni – warknęła wyraźnie zirytowana, przy okazji wyłączając palnik
pod gwiżdżącym czajnikiem.

– Zaraz – mruknął wyraźnie znużony mężczyzna, chowający

głowę za gazetą. – Muszę sprawdzić notowania na giełdzie.

background image

8 6

– Możesz to zrobić potem, wiesz dobrze, że to jej ostatni… – za-

milkła raptownie, słysząc kroki na schodach.

– Spokojnie, już dawno nie śpię.
Dziewczyna o długich blond włosach, jaśniejszych nawet niż te

u  jej matki, uśmiechnęła się ciepło. Miała bardzo delikatną cerę
i piękne niebieskie oczy, niemal jak diamenty. Także jej usta wyda-
wały się niezwykle subtelnie zarysowane. Jej rozpuszczone włosy
sięgały pasa. Ubrana była w błękitną koszulkę, żółtą spódnicę oraz
białe podkolanówki. W tym wszystkim wyróżniała się nadzwyczaj
szczupłą figurą niczym u modelki.

– Cassie… Kochanie, jak ty wyglądasz? – burknęła kobieta, pod-

chodząc do dziewczyny i łapiąc za koszulkę na jej ramionach, żeby
lekko ją poprawić. – Za dwie godziny masz zakończenie roku, dla-
czego tak się ubrałaś?

– Spokojnie, mamo, mam jeszcze czas – odpowiedziała z deli-

katnym uśmiechem, a następnie usiadła do stołu.

Matka dziewczyny w tym czasie zaczęła nakładać jej naleśniki,

mrucząc coś pod nosem.

– Nasza córeczka wkrótce wyjeżdża na uniwersytet stanowy

w Wisconsin – powiedział nagle z dumą mężczyzna, odkładając ga-
zetę.

Ojciec Cassie wyglądał na około czterdzieści lat. Miał dość krót-

kie brązowe włosy z lekką łysiną. Nosił okulary o grubych, czarnych
oprawkach, a  z pewnością uwagę na siebie zwracała fajka w  jego
ustach. Z córką nie łączyło go zbyt wiele podobieństw, nie licząc ko-
loru oczu.

– Już sprawdziłeś akcje? – spytała z niezadowoleniem żona, na-

kładając mu naleśniki. Ten jednak nie odpowiedział, tylko skrzywił
się nieznacznie, wpatrując się w Cassie.

background image

5 9

– Nie mogę uwierzyć, że wyjeżdżasz. Może cię podrzucić do

szkoły?

W jego pytaniu nadal czuć było dumę. Nic dziwnego. Cassie za-

wsze była oczkiem w głowie obojga rodziców.

– Nie musisz, tato. – Dziewczyna przetarła usta serwetką po

skończonym posiłku. – Umówiłam się z Sam. Tam się przy okazji
przebiorę. – Spojrzała na zegarek. – Muszę już lecieć, bo się spóź-
nię. – Powoli wstała i pocałowała ojca, a potem matkę w policzek na
pożegnanie. – Zobaczymy się na zakończeniu. – Chwilę później wy-
biegła z domu.

– Uważaj tylko na siebie! – Zdążyła jeszcze krzyknąć jej matka,

choć córka już nie odpowiedziała, bo drzwi się za nią zamknęły. – Ta
dziewczyna jest czasem niemożliwa. – Kobieta pokręciła głową
z dezaprobatą.

– Zupełnie jak ty… – Mężczyzna, czując na sobie zabójczy wzrok

żony, szybko jeszcze dodał: – To znaczy czasem. – Prędko podniósł
gazetę, żeby znów schować za nią twarz.

– Mówiłeś coś? – Kobieta najwyraźniej nie odpuściła, z  krzy-

wym uśmiechem uderzając drewnianą łyżką w otwartą dłoń.

– Skąd, skarbie, tylko czytam artykuł w gazecie – wymamrotał.
W międzyczasie Cassie biegła spokojnie między domami, obser-

wując, jak niektórzy sąsiedzi właśnie wsiadali do samochodów. Każ-
demu pogodnie machała, zawsze bowiem była bardzo lubiana przez
ludzi. Ułożona, bystra dziewczyna, również w szkole dla nauczycieli
stanowiła istny skarb i obiekt westchnień niejednego chłopaka, choć
sama nie szukała związków. Skupiała całą swoją uwagę na nauce,
żeby pewnego dnia móc spełnić marzenia. Właściwie jednak to od
kilku miesięcy zdarzały się chwile, kiedy sąsiedzi twierdzili, że widywa-
li ją chodzącą samotnie po ulicy w środku nocy. Jej rodzice stanowczo

background image

10 6

temu zaprzeczali, zapewniając, że ich córka zawsze w tych godzi-
nach spała. Mimo to pojawiły się plotki, że tak młoda, atrakcyjna
dziewczyna być może w końcu kogoś sobie znalazła. Nikt jednak
nigdy nie miał okazji spotkać tajemniczego amanta, więc wszystko
pozostało jedynie na poziomie spekulacji, w które i tak większość
znających ją ludzi nie chciała wierzyć.

Cassie minęła ostatnie domy i wbiegła do pobliskiego lasu. Prze-

cież znała tę drogę na pamięć, w końcu tak wiele razy tutaj bywała –
dawniej jako mała dziewczynka, która przechadzała się tu z ojcem,
a potem sama na spacerach lub kiedy potrzebowała po prostu chwili
dla siebie, żeby posiedzieć i się wyciszyć. Nadal uwielbiała przebywać
wśród drzew i zwierząt, czując pewnego rodzaju więź z okoliczną
przyrodą. Chociaż wciąż się uśmiechała, to myśl o tym, że wkrótce
wyjedzie i nie wiadomo, kiedy znów ujrzy to miejsce, naprawdę ją
przerażała. Pragnęła spełniać swoje marzenia, ale nie mogła zaprze-
czyć, że martwiła ją niedaleka przyszłość w zupełnie obcym i tak od-
ległym miejscu. Mimo to nikomu nie odważyła się powiedzieć o swo-
ich wątpliwościach. Wiedziała, że tylko jedna osoba potrafiłaby ją
zrozumieć. To tutaj spotkali się po raz pierwszy i już wtedy wiedziała,
że to nie było zwykłe spotkanie. Miała nadzieję, że będzie miała dziś
okazję ponownie go zobaczyć, że pomoże jej poradzić sobie z wątpli-
wościami, które ostatnio błądziły jej po głowie.

Idąc pośród otaczającej ją zieleni, czuła niesamowicie piękny za-

pach różnorodnych roślin. Zaczynała się już jednak lekko niepokoić,
ponieważ stopniowo zbliżała się do miejsca zamieszkania koleżanki,
lecz nadal nie spotkała osoby, którą miała nadzieję ujrzeć.

W tym momencie wydarzyło się coś niespodziewanego. Ptasi

śpiew ucichł, a świat, wydawało się jej, że na tę jedną chwilę zatrzymał
się w miejscu. Coś nagle brutalnie nią szarpnęło. Poczuła na ustach

background image

5 11

ucisk skutecznie odbierający jej mowę, a  zaraz potem podobnie
mocny chwyt na wysokości brzucha. Była przerażona, próbowała ze
wszystkich sił się wyrywać, ale ktokolwiek ją złapał, okazał się od
niej znacznie silniejszy. Z oczu dziewczyny popłynęły łzy, kiedy jej
niespodziewany oprawca nagle podniósł ją i zaczął ciągnąć w głąb
lasu. Wymachiwała spanikowana nogami, ale niestety nic to nie po-
mogło. Nagle poczuła, jak ręka tego potwora zjeżdża coraz niżej, aż
dotarła pod spódnicę, a potem znalazła się pod jej bielizną. Próbo-
wała krzyknąć, lecz nie mogła wydać z siebie najmniejszego odgłosu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Światła cienie
Swiatla-i-cienie-zagadnienia-masonerii, Dokumenty 1
Autyzm światło i cienie, Agnieszka, AUTYZM
Światła cienie
a7 światłem i cieniem malowane wysowski
Zabawy ze światłem i cieniem
Światłolecznictwo
30 Struktury zaleznosci miedzy wskaznikami zrow rozw K Chmura
16 Metody fotodetekcji Detektory światła systematyka
Polaryzacja światła
Oddziaływania międzypopulacyjne w biocenozie
Geografia zadłużenia międzynarodowego
Wzajemne wpływy między człowiekiem4(1)

więcej podobnych podstron