Jak zabijamy witaminy - najczęstsze błędy kulinarne
Jeśli chcemy odżywiać się zdrowo, musimy wziąć pod lupę nasze kulinarne praktyki.
Specjaliści są bezlitośni: kucharzymy ze stratą – lub ze szkodą – dla zdrowia. Nie tylko przygotowujemy posiłki za tłuste, mało urozmaicone i z przetworzonych składników, ale często nieumiejętnie przechowujemy i niefortunnie łączymy żywność. Z niewiedzy, ale też z nawyków – bo zwykle w kuchni odtwarzamy zwyczaje naszych mam i babć. Jak w dowcipie: "Mamo, dlaczego ucinasz górę i dół mięsa na pieczeń?" – zapytała raz córka. "Bo tak robiła babcia" – odparła mama. "Babciu, czemu tak robiłaś?" – drążydalej dziewczę. "Bo tak nauczyła mnie moja mama". A prababcia, zapytana o powód obcinania mięsa na pieczeń, przypomniała sobie: "A, bo miałam taką małą brytfannę". Cóż, nie wszystko, co tradycyjne, jest na 100 procent dobre. A co na pewno wskazane nie jest?
Dodawanie do wrzącej herbaty miodu, cytryny czy plasterków imbiru
Wiele z nas kocha gorącą herbatę podrasowaną plastrem cytryny, łyżką miodu, kawałkami świeżego imbiru. W końcu wiadomo: cytrusy to bomby witaminy C, imbir zawiera olejki eteryczne o działaniu przeciwzapalnym i odkażającym, a miód ma właściwości antybakteryjne. – Niestety, całe bogactwo miodu, w tym enzym przeciwbakteryjny, ginie w temperaturze wyższej niż 40°C – mówi Katarzyna Bosacka, autorka programu "Wiem, co jem" w TVN Style. Miód dodany do gorącego naparu ma już tylko walory cukru: puste kalorie. A imbir? Powszechnie radzi się zalewać go wrzątkiem, ale wielu żywieniowców uważa, że powyżej 70°C spada jego działanie przeciwzapalne i traci wiele witamin. Tak jak cytryna, którą ze względu na wit. C lepiej dodawać do chłodnej herbaty. Ale najlepiej… nie dodawać jej w ogóle. Herbata zawiera bowiem sporo (nieprzyswajalnego na szczęście) glinu, oskarżanego o wywoływanie zmian w mózgu (m.in. choroby Alzhaimera). Dodatek cytryny sprawia, że glin staje się przez nas łatwo wchłanialny.
Spożywanie ziemniaków, które zrobiły się zielone lub wypuściły pędy
Takie kartofle już nie nadają się na obiad, tylko do wyrzucenia. – Zielona barwa wskazuje na wysokie stężenie toksycznego glikozydu – solaniny. A jest to substancja silnie toksyczna, która może spowodować zatrucie pokarmowe, podrażnienia przewodu pokarmowego (objawiające się biegunką, torsjami, mdłościami, zaburzeniem oddychania czy krążenia), ma też działanie rakotwórcze – wylicza Magdalena Jarzynka, specjalistka do spraw żywienia. – Solanina wytwarza się też w ziemniakach kiełkujących, i jest to ich reakcja na złe przechowywanie, w tym na działanie światła. Dlatego te długo "leżakujące" na wszelki wypadek obierajmy grubo, bo toksycznego związku najwięcej jest pod skórką. I najlepiej trzymajmy je w piwnicy lub w innym ciemnym miejscu z dala od kaloryferów (optymalnie: w temperaturze niższej niż 10°C), ewentualnie na dolnej półce w lodówce.
Łączenie w jednej sałatce surowego ogórka i pomidora
Ten smaczny tandem znamy choćby z sałatki greckiej, czyli kuchni uchodzącej za jedną z najzdrowszych na świecie. Tymczasem nie ma wątpliwości: takie połączenie zdrowe nie jest. A to za sprawą zawartej w ogórkach askorbinozy, enzymu utleniającego witaminę C. Wystarczy dodanie kilku plasterków ogórka do wspomnianej sałatki greckiej (z papryką, czerwoną cebulą, natką pietruszki), aby całą jej miskę pozbawić tej witaminy; jedna łyżeczka soku z ogórka jest w stanie zniszczyć całą witaminę C zawartą w 3 litrach soku z pomidorów! – Lepiej osobno jeść ogórki i pomidory albo zamiast świeżych używać ogórków konserwowych, kiszonych – radzi Katarzyna Bosacka. Co ciekawe, niewskazane jest też połączenie pomidora z białym serem, bo szkodzi stawom. Kwasy zawarte w pomidorze (cytrynowy, jabłkowy, chlorogenowy i kumarynowy) wchodzą w reakcję z wapniem i tworzą nierozpuszczalne kryształki, które odkładają się w stawach i mogą wywoływać ból podczas ruchu.
Zbyt drobne krojenie warzyw na sałatkę
One tracą na wartości z każdym pociągnięciem noża – mówi Katarzyna Bosacka. Witaminy ulatują wskutek działania tlenu, stąd przy drobnym szatkowaniu zostaje ich mało. Drobno krojone liście sałaty dodatkowo tracą sok i uwalnia się z nich gorzkość. Jeśli już rozdrabniamy warzywa, róbmy to przynajmniej tuż przed spożyciem. A jeśli szykujemy je na tradycyjną "polską" (a tak naprawdę rosyjską) sałatkę w majonezie, wrzucajmy je nie do zimnej, lecz gotującej się wody. W całości i w skórce. I pamiętajmy, by przykrywać garnek – ugotują się szybciej.
Przechowywanie warzyw w torebkach foliowych w lodówce
Większość warzyw (zwłaszcza nowalijek) nawożonych jest azotem i im hojniej były podsypywane, tym większe prawdopodobieństwo nagromadzenia się w nich azotanów. A gdy warzywa zamkniemy w torebkach foliowych w lodówce, z azotanów mogą powstać groźne nitrozoaminy zwiększające ryzyko zachorowania na raka śluzówki żołądka. Niebezpieczne są głównie dla dzieci. Jak więc przechowywać nowalijki? Kupować małe ilości, do szybkiego zużycia, nie na zapas. Po wyjęciu z folii lekko spryskać je wodą. Zawinąć w papier lub ściereczkę i tak trzymać w lodówce.
Picie herbaty lub kawy do obiadu
Kawa i wszystkie rodzaje herbaty zawierają taniny, a one obniżają przyswajanie wapnia, żelaza i witaminy B 1 – informuje Magdalena Jarzynka. – Nie powinniśmy tego lekceważyć, bo spora część z nas jest narażona na niedobory wapnia. Lepiej więc nie podawać tych trunków do posiłku – przynajmniej pół godziny po. A żeby ograniczyć w nich zawartość tanin, herbaty lepiej nie parzyć długo (do 5 minut), a kawę serwować z ekspresu lub rozpuszczalną.
Za długie gotowanie warzyw, za częste podgrzewanie zupy
Większość warzyw można i należy jeść na surowo. Niektóre jednak lepiej czasem poddać obróbce termicznej, bo wtedy są lżej strawne (np. cebula, kalafior, brokuły, kapusta). Ale bez przesady. Za długie ich smażenie, gotowanie, a zwłaszcza wielokrotne odgrzewanie to zbrodnia na ich składnikach. Szczególnie wrażliwa na temperaturę jest wit. C, a także kwas foliowy, witaminy B 1 , B 2 . Ich straty podczas długiego grzania mogą sięgać 50–80 proc. Wysoka temperatura niszczy też sporo (ok. 20 proc.) witaminy A i D i niekorzystnie wpływa na strukturę białka, które staje się gorzej przyswajalne – tłumaczy Katarzyna Bosacka. Poza tym długie gotowanie podwyższa indeks glikemiczny warzyw bogatych w węglowodany (np. marchwi, ziemniaków), przez co szybciej je trawimy, ale też szybciej jesteśmy po nich głodni. Gotując warzywa (także mięso, kasze), pamiętajmy, że dużo ich składników mineralnych zostaje w wywarze i warto go wykorzystać, np. do sosu. Ale najzdrowiej jest gotować je na parze lub w małej ilości wody.
Rozmrażanie mięsa w gorącej wodzie
W ten sposób większość gospodyń rozprawia się z zamrożonym mięsem. – Błąd! – krzywi się Karol Okrasa, znany kucharz, a z wykształcenia specjalista żywienia. – Mięso rozmrażane w wodzie traci na masie, ubywa mu składników odżywczych, wycieka z niego sporo wartościowych soków mięsnych – tłumaczy. Zapomnijmy też o rozmrażaniu mięsa w słońcu. Najlepszą metodą jest pozostawianie go na noc na dolnej półce w lodówce (ze względów higienicznych: w folii lub zakrytym garnku) lub – jeśli zamierzamy je ugotować – wrzucenie do wrzątku. I pamiętajmy, by niczego (a już mięsa zwłaszcza) nie zamrażać ponownie, bo to zwiększa rozwój bakterii i może prowadzić nawet do zatrucia.
Popijanie mięsa winem
Niestety, garbniki obecne w czerwonym winie ograniczają wchłanianie żelaza zawartego w mięsie, i to nawet o 75 proc. – potwierdza Magdalena Jarzynka. Aby zapobiec anemii, do mięsa dodawajmy więc chociaż surówkę bogatą w witaminę C (wspomaga przyswajanie żelaza). A wino zawsze można wypić po posiłku :)
Smażenie na oliwie z pierwszego tłoczenia
Jest ona jednym z najsmaczniejszych olejów – i jak większość tłuszczów tłoczonych na zimno – jednym z najzdrowszych. Zawiera m.in. skwalen, wykazujący działanie antyrakowe, i jest bogata w ważne w naszej diecie nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Niestety, podczas długiego smażenia traci wartości, chociaż smażenie na oliwie nie jest szkodliwe – ma ona bowiem dość wysoki punkt dymienia: 191 (dla porównania: masło – 120, a olej rzepakowy 240). – Ale szkoda jej do tego – uważa Karol Okrasa. – Lepiej zjeść ją z sałatą, w sosie, a do smażenia kupować oliwę, ale nie virgin, a z drugiego tłoczenia. Na dodatek jest tańsza!
Jedzenie nadgniłych owoców (choćby po uprzednim odkrojeniu zepsutego miejsca)
O ile jedzenie obitych owoców czy warzyw nie jest szkodliwe (obicie to jedynie uszkodzenie mechaniczne, acz przyspieszające proces psucia się; część "miękką" wystarczy wtedy tylko odkroić), to lepiej nie sięgać po żywność nadgniłą czy pleśniejącą – przestrzega Magdalena Jarzynka. Czemu? Bo nadgniłe owoce są skażone przez grzyby m.in. z rodzajów Penicillium, Aspergillus, Byssochlamys. Zaatakowane nimi jedzenie nawet po odkrojeniu grzybni i tak pozostaje toksyczne, bo z chorego miejsca grzybnia wpuszcza w głąb całego miąższu swoje zarodki i trujące związki – mykotoksyny. A one mogą być przyczyną ostrych zatruć, alergii, grzybic, chorób układu oddechowego, pokarmowego, wątroby… Jeśli więc zauważymy choć jedną plamę pleśni lub grzyba – wyrzućmy całość.
Podawanie brokułów do ryb
Nie tylko ich! Szkodliwym towarzystwem dla owoców morza są: kapusta, kalafior, brukselka i orzeszki ziemne. Zawierają goitrogeny, czyli substancje, które utrudniają przyswajanie jodu. A tego pierwiastka mamy mało w diecie i szkoda byłoby go tracić. Ryby zawierają sporo jodu (także kwasów omega-3, witaminy D3 , fosforu), stąd powinniśmy je jeść raz, dwa razy w tygodniu… i nie częściej. Przez dzisiejsze zanieczyszczenie wód wiele gatunków ryb jest skażonych rtęcią, ołowiem i pestycydami. Z umiarem jedzmy zwłaszcza mięso rekina i tuńczyka.