U podnóża Ar Łuk Mas
Jakuci są jednym z ciekawszych ludów, zamieszkujących Syberię, a stało się tak głównie przez ich barwne wierzenia. W nie tak dawnej przeszłości, gdy rdzenni mieszkańcy żyli w wioskach, a nikt nie słyszał o miastach, na porządku dziennym były rzeczy takie jak: szamani, tajemnicze rytuały, czy potężny świat duchów, gdzie każde drzewo, strumyk, czy zwierze posiadało własnego. W tym miejscu wykazywał się również animizm i dla przykładu: myśliwy, który zabił niedźwiedzia poddawał się ceremoniom, w trakcie których tłumaczył niedźwiedziemu duchowi, że jego śmierci nie jest winny on, lecz twórca strzelby, która wystrzeliła śmiertelna kulę, czy choćby górnik, który wydobył rudę, przelaną później na amunicję. Do swej wiary byli bardzo przywiązani i później, gdy zaczęto nawracać Jakutów na protestantyzm, ci zgrabnie utożsamili pewne fakty i jedynie powierzchownie zmodyfikowali swe tradycje. Ważną rolę natomiast odegrał św. Mikoła, którego uznali za jednego ze swych patronów (patrząc przez dość spory pryzmat rdzennego szamanizmu) i uznali za herosa wymiarów duchowych, również się do niego modlili…
Niemniej jednak wrócę do kwestii kluczowej, czyli atrakcyjności ich poglądów, już po wpływach chrześcijańskich. Pierwszym podobieństwem będzie podział świata, zarówno materialnego, jak i duchowego, na sfery wyższe –nieba, niższe – podziemia, oraz krainę środkową – świat ludzki. Całość zespolona jest potężnym modrzewiem, drzewem świata i życia – przedwiecznym Ar Łuk Mas, którego już jednak kropla żywicy jest w stanie uleczyć śmiertelne rany. Jako ciekawostkę dodać tez mogę swój osobisty wywód o klimacie „piekła”, który wita nas wiecznymi śniegami i glebą skutą lodem. Sądzę, że sprawa miała się podobnie, jak podczas nawracania ludów skandynawskich, które po usłyszeniu, że w piekle jest gorąco, stwierdziły, iż jest to idealne dlań miejsce. Wtedy to naprędce postanowiono raz jeszcze zilustrować wyobrażenie świata podziemnego, już jako wiecznej zimy.
Osobiście sądzę, że za sprawą swej tożsamości i przywiązania do dobytku kulturowego Jakuci nie stracili, a wręcz przeciwnie. Nawet w obecnych czasach pewne z praktyk są celebrowane, a niektóre zamierzchłe święta nadal są uznawane. Mam tylko nadzieję, że kiedyś uda mi się osobiście zrelacjonować wycieczkę w te strony…
Mam także artykuł, który na pewno czytelnikom nie zaszkodzi, a ma dużo wspólnego z rozwojem… czyli także z czytaniem… również tej gazetki. Co z nim zrobisz, zdecydujesz Ty.
Snorri powoli zbliżył się do skrzyżowania, czujnie wypatrując i nasłuchując jakichkolwiek oznak zasadzki. Droga naprzód wydawała się wolna, ale z pobocznego tunelu, zza zakrętu, było słychać jakiś głos. Oczywiście każdy porządny krasnolud powinien to sprawdzić. Ostrożnie wystawiając głowę zza załomu ściany, Snorri utwierdził się w podejrzeniach. Gobliny! Wyglądało na to, że było ich przynajmniej z pół tuzina. Krasnolud rozważał możliwe wyjścia z sytuacji. Mógłby spróbować przedrzeć się między nimi, ale prawdopodobnie odniósł by rany, a wciąż miał wiele mil do przebiegnięcia. Zresztą walka z goblinami nie była jego zadaniem. Musiał przekazać ważną wiadomość królowi Alrikowi z Karak Varn. Jego obowiązkiem, jako krasnoludzkiego gońca, było dostarczenie jej za wszelką cenę.
Rozejrzał się uważnie. Jakieś dwadzieścia metrów za skrzyżowaniem widać było obszar zasypany luźnymi odłamkami skalnymi. Wyglądało to jak część starego krasnoludzkiego tunelu, który zawalił się w tym miejscu. Snorri po cichu napiął kusze i starannie wycelował. Wystrzelił, kierując bełt prosto w porytą szczelinami ścianę. Efekt był dokładnie taki o jaki mu chodziło. Siła pocisku nadwyrężyła i tak już osłabioną ścianę. Na kamienistą podłogę posypał się deszcz skalnych odłamków. Huk poniósł się echem wzdłuż korytarzy.
Snorri błyskawicznie przeładował kuszę i przywarł plecami do ściany. Usłyszał tupot. Zielonoskórzy połknęli przynętę. Po chwili kilka krzywonogich goblinów wyłoniło się zza załomu. Biegły w stronę skrzyżowania. Chwilę później Snorri podkradł się do zakrętu i spojrzał w głąb korytarza. Najwyraźniej wszystkie gobliny dały się nabrać.
Goniec pomknął przed siebie. Po przebiegnięciu ćwierć mili zatrzymał się. Ściany w tej części tunelu wyglądały zupełnie normalnie. Jednak Snorri znał to miejsce. Słysząc ścigające go gobliny dotknął ściany w trzech miejscach. Część skały odsunęła się otwierając tajne przejście. Wszedł do korytarza i zamknął za sobą ukryte drzwi. Uśmiechnął się. Gobliny być może kontrolowały te tunele, ale z pewnością nie poznały ich wszystkich sekretów.
Snorri biegł dalej. Musiał dotrzeć do Karak Varn przed upływam następnego dnia. W Undrin Ankor czekało na niego wiele innych niebezpieczeństw. Goniec pomodlił się do Valayi o łaskę i przyspieszył kroku.
Przygoda Snorriego to tylko przedsmak tego co może wydarzyć się na naszych spotkaniach. Przemyska Gildia Fantastyki jest klubem zrzeszającym miłośników szeroko pojętej fantastyki i gier z nią związanych.
Spotkania odbywają się co miesiąc, a każde z nich jest niepowtarzalną okazją do poznania niezwykłych światów fantasy i science-fiction. Podczas meetingów organizowane są różnego rodzaju prelekcje i ciekawe konkursy dotyczące znajomości gier i książek o różnej tematyce.
Kilka razy do roku urządzamy zabawy terenowe zwane LARPami, wcielając się w role bohaterów powieści lub gier komputerowych.
Członkostwo w gildii wiąże się z licznymi przywilejami takimi jak:
-możliwość korzystania z gildyjnej biblioteki, która zawiera tytuły niedostępne w przemyskich księgarniach;
-bezpłatne uczestnictwo w naszych grach terenowych;
-szansa uczestniczenia w ogólnopolskich konwentach miłośników fantastyki;
-możliwość wypożyczania gildyjnych gier i udział w ogólnopolskich turniejach.
Podsumowując, jeśli chcesz poszerzać swoją wiedzę o lochach i smokach, pałasz chęcią uczestniczenia w wydarzeniach, które zmienią świat lub po prostu szukasz ludzi tak samo zakręconych, jak Ty, Przemyska Gildia Fantastyki to miejsce dla Ciebie!
Zapraszamy na nasze forum – www.forum.pgf.net.pl