miłość to wybór o terapi współuzależnień

drodze

Miłość to wybór O terapii wspótuzależnień

Robert Hemfelt Frank Minirth Paul Meier

przełożyła Renata Towison

Tytuł oryginału Love is a choice. The Groundbreaking Book on Recovery for Codependent Relationships

Published in Nashville, Tennessee, by Thomas Nelson, Inc.

© Copyright by Robert Hemfelt, Frank Minirth, Paul Meier, 1989

© Copyright for this edition by Wydawnictwo

W drodze, Poznań 2004

Redaktor Lidia Kozłowska

Redaktor techniczny Justyna Nowaczyk

Projekt okładki i stron tytułowych Agnieszka Bartkowicz

Cum permissione auctoritatis ecclesiasticae

ISBN 83-7033-507-1

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze, 2004 ul. Kościuszki 99, 60-920 Poznań teł. i faks (061) 852 39 62 e-mail: sprzedaz@wdrodze.pl www.wdrodze.pl

Druk i oprawa: Drukania ABEDIK, Poznań

Podziękowania

Autorzy dziękują wszystkim, którzy przyczynili się do publikacji niniejszej książki. Za zachętę i pracę wdzięczni jesteśmy szczególnie Donowi Hawkinsowi oraz naszym żonom, Susan Hemfelt, Mary Alice Minirth i Jan Meier. Chcielibyśmy również podziękować San-dy Dengler — dzięki j ej kompetentnej redakcj i sporządzane przez lata notatki i studia nad konkretnymi przypadkami utworzyły spójną całość; Janet Thoma za jej edytorską i organizacyjną biegłość; Bruce'owi Barbourowi za ciągłą zachętę i wsparcie; Susan Salmon za edytorską pomoc; Vicky Warren i Kathy Short za niestrudzoną pracę, przepisywanie i korektę kolejnych wersji tekstu oraz Kevinowi Kinbackowi za naukową opiekę.

Co to jest współuzależnienie

1

Wątek brzmiący tak prawdziwie

Gladys Jordan przycupnęła na krawędzi krzesła gotowa do ucieczki. Na przemian to splatała, to rozplatała zdeformowane palce, czasem tylko przerywając na chwilę tę czynność, by zdjąć z czoła spadający na oczy, siwiejący kosmyk włosów, po czym znów powracała do niespokojnej pracy dłoni. Akta podawały wiek: 53 lata. Wyglądała na 65.

Na krześle obok niej siedział mąż, John, ze skrzyżowanymi rękoma, lekko pochylony do tyłu, z grymasem na twarzy. Krępy, silny mężczyzna, nie gruby, ale taki co to lubi dobrze zjeść. Zmarszczki wokół oczu i opalenizna zdradzały z górą pięćdziesięcioletni staż pracy na świeżym powietrzu. Był przedsiębiorcą o doskonałej reputacji, zawsze na miejscu, zawsze na czas.

— Jestem tutaj, ponieważ Gladys chciała, bym przyszedł — oświadczył. — Nie sądzę, aby psycholog mógł pomóc. Jest na to za późno.

John Jordan nie okazał słabości.

W klinice Minirth-Meier, mając za sobą lata doświadczeń, dobrze rozumiemy niewypowiedziane obiekcje kryjące się za obronną postawą Johna Jordana, stąd też zaczęliśmy ostrożnie:

— Możesz mieć poczucie, że wizyta u nas to pomyłka. Szukanie pomocy u psychologa czy psychiatry często postrzegane jest jako

9

Co to jest współuzależnienie

słabość i nieumiejętność poradzenia sobie z trudną sytuacją; a może brak ci zdrowego rozsądku, przecież tym zajmuje się psychologia. W końcu zdrowi ludzie potrafią kontrolować swoje postawy i emocje. Czy o to chodzi?

— Tak.

— John, wiem, że zbudowałeś swoją firmę od zera.

— Zacząłem zaraz po szkole średniej, miałem tylko jedną używaną ciężarówkę.

— He pojazdów masz dzisiaj?

— Siedem ciężarówek, dwie wywrotki, parę furgonetek, ładowarkę i koparkę.

W głosie Johna słychać było wyraźną dumę — usprawiedliwioną, zdrową dumę.

— Ach tak. Szkoda, że nie jesteś silniejszy. Gdybyś był wystarczająco silny, nie potrzebowałbyś tych wszystkich kosztownych narzędzi. Mógłbyś przenosić ładunki samodzielnie, wyrównywać teren szuflą... Twarz Johna mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Jej wyraz coraz to się zmieniał, przechodząc od zmieszania poprzez nagłe olśnienie (Aha! Więc o to chodzi! Światełko zabłysło) aż po szelmowskie iskierki w oczach. Dla nas był to pierwszy słaby sygnał, że być może jego wrogość nieco łagodnieje, jednak iskra szybko zniknęła.

— Wiem, co chcesz powiedzieć, że niby poradnictwo to narzędzie, ale i ono nic nie zmieni. Gdybym tylko mógł sam sobie wmówić, że to ma sens, albo gdybym miał większą wiarę — to nie byłoby nas tutaj. — To nie jest tak. Nie można poruszyć góry za pomocą słowa; potrzeba narzędzi; nie dlatego, że brak nam wiary, ale dlatego, że tak właśnie, tu na ziemi, robi się te rzeczy. Chcemy pomóc tobie i twojej żonie poruszyć górę.

— Gladys — zwróciliśmy się do żony — trzydzieści jeden lat małżeństwa, troje dzieci — dwóch synów i jedna córka. Domyślam się, że wszyscy już na swoim. Co robią twoje dzieci?

Głos Gladys drżał, mówiła ze ściśniętym gardłem, cała roztrzęsiona.

10

Wątek brzmiący tak prawdziwie

— John junior ma licencjat z zarządzania i założył pralnię chemiczną. Mówi, że ma dużo pracy i mało czasu, ale idzie mu bardzo dobrze. Marsha jest pielęgniarką w Pogotowiu św. Józefa. Lubi, jak coś się dzieje. Świetnie radzi sobie w sytuacjach stresowych. No i James... — tu zwilżyła usta. — On ma pewne problemy, ale w tej chwili jest na odwyku i wszystko będzie dobrze.

— John, rozumiemy, że wiara jest bardzo ważna dla was obojga. Rozwód nie jest brany pod uwagę, czy tak? Moglibyście rozważyć morderstwo, ale nie rozwód.

Kąciki ust niezależnego przedsiębiorcy uniosły się w górę, bardziej jednak w grymasie aniżeli uśmiechu.

— Dobrze to ujęliście — grymas na twarzy Johna zmienił się nagle w prawdziwą łagodność. — Niezgodność charakterów, różnice, których nie daje się pogodzić, to my, od zawsze. Małżeństwo powinno być zaaranżowane w niebie. Nasze nie jest! Gdybyśmy mogli wybrać rozwód — jedno z nas już dawno by odeszło.

Gladys zacisnęła usta.

— Gdybyśmy mieli wybór...

Nagłe posmutniała, a jej ręce wykonywały wciąż te same nerwowe ruchy — wyglądała, jakby znalazła się w potrzasku.

— John nie słucha. W ogóle nie stara się usłyszeć tego, co mam do powiedzenia. To takie beznadziejne, ciągle walić głową w mur.

John zaoponował:

— Ona nie stara się dogadać. Rozmowa to dyskutowanie o dobrych i o złych rzeczach. A ona wszystko krytykuje. W jej oczach jestem kimś, kto nie potrafi nic powiedzieć czy zrobić dobrze. Cokolwiek jej daję, ona chce więcej albo co innego. Nigdy nie jest to właściwa rzecz, nigdy też wystarczająco dobra.

Życie małżeńskie Jordanów nie było usłane różami. Ciągłe kłótnie zniszczyły szczęście domowego ogniska. Oto na krzesłach w odległości półtora metra od siebie siedzi dwoje bohaterów prawdziwej tragedii: dwoje dobrych, szczerych ludzi, którzy chcą tylko wzajemnie się kochać, ale nie potrafią albo nie mogą.

11

Co to jest współuzależnienie

W życiu Jordanów, być może również i w twoim, często obecna jest bolesna zadra, powodująca niewypowiedziane cierpienie i nieszczęście. Szarpie i ciągnie, rozstraja podświadomość, wpływa na ocenę sytuacji i pozbawia możliwości wyboru nawet wówczas, gdy się wydaje, że wybieramy inteligentnie i dobrze. W naszej klinice Minirth-Meier, a także i w innych nazywamy ten wątek współuzależnieniem.

Współuzależnienie

W najszerszym znaczeniu współuzależnienie można zdefiniować jako uzależnienie od ludzi, zachowań bądź rzeczy. Współuzależnienie to fałszywe przekonanie, iż można kontrolować wewnętrzne uczucia poprzez kontrolę ludzi, rzeczy i wydarzeń na zewnątrz. Dla współ-uzależnionych kontrola lub jej brak jest centralnym aspektem życia. Można być uzależnionym od drugiej osoby. W tej międzyosobowej relacji uzależniony zostaje wplątany w drugą osobę tak mocno, iż jego poczucie własnej tożsamości ulega poważnemu ograniczeniu, przytłoczone tożsamością i problemami drugiego.

Ponadto, uzależnieni mogą stać się jak szalone odkurzacze, wciągające w siebie nie tylko drugą osobę, ale również chemikalia (w pierwszym rzędzie alkohol czy narkotyki) lub rzeczy—pieniądze, pokarm, seks, pracę. Nieustannie starają się wypełnić wielką emocjonalną pustkę wewnątrz siebie. Nasi pacjenci tak opisują ten stan: „czuję się pusty. Czegoś w środku mi brakuje".

Grupy wzajemnej pomocy

Współuzależnienie po raz pierwszy zostało rozpoznane kilkadziesiąt lat temu, kiedy to terapeuci usiłowali pomóc alkoholikom i ich rodzinom. W czołówce tego współczesnego ruchu byli Anonimowi

12

Wątek brzmiący tak prawdziwie

Alkoholicy. Założyciele AA zaobserwowali u alkoholików kilka charakterystycznych cech: głęboki uraz w stosunku do Boga, bunt wobec bliskich (poczucie niezależności) przy jednoczesnej dziecięcej zależności od tych, którzy ich otaczali.

Chociaż pierwsi animatorzy ruchu AA mieli bardzo dobry osobisty kontakt z Bogiem, to jednak czuli, że trzeba omijać ten uraz alkoholików w stosunku do Boga przez użycie wyrażenia „Bóg, tak jak go rozumiem" w ich, tak słynnych dzisiaj, dwunastu krokach prowadzących do uzdrowienia. Ich intencją było skoncentrowanie się na potrzebie skorzystania z zewnętrznej pomocy. Uzależnienie alkoholowe było zwalczane krok po kroku, dzień po dniu przez przechodzenie kolejnych stopni i regularną obecność na spotkaniach z kolegami alkoholikami.

Ruch AA odnosił wiele sukcesów w ratowaniu alkoholików, jednak był jeden poważny problem — w rok po odwyku rodziny zaczynały się rozpadać. Pracownicy zdali sobie sprawę, że tak jak alkoholik był uzależniony od alkoholu, tak bardzo często rodzina uzależniała się od alkoholika. Członkowie rodziny nie tylko dostosowali całe swoje życie, ale i całe postrzeganie świata do tego, by znalazło się w nim miejsce dla alkoholika. Umożliwili jej (jemu) podtrzymywanie nałogu; zaprzeczyli istnieniu uzależnienia; ignorowali je; omijali. Szczególnie dzieci to wypaczone życie z rodzicem alkoholikiem uważały za normalne. To było wszystko, co znały. Alkoholik był uzależniony od alkoholu. Rodzina była współuzależniona od alkoholu razem z alkoholikiem. Tak zrodził się termin — współuzależniony.

Al-Anon i Alateen* rozwinęły się, by pomóc nie alkoholikowi, ale jego bliskim. Powstał program pomocy osobom współuzależnio-nym, którego celem było wspieranie powrotu do normalnego życia, ujrzenia spraw we właściwym świetle, przystosowania do całkiem nowej sytuacji rodzinnej.

* Grupy samopomocy dla członków rodzin alkoholików (Al-Anon), dzieci i młodzieży (Alateen), na których życie wpłynął alkoholizm drugiej osoby.

13

Co to jest współuzależnienie

Dzisiaj koncepcja uzależnienia i współuzależnienia nie odnosi się tylko do alkoholizmu; obejmuje cały wachlarz używek (takich jak kokaina, marihuana, tytoń, heroina), każdy niemal obsesyjny przymus wykonywania jakichś czynności, a także pewne rodzaje przesadnych zachowań. Zaburzenia jedzenia (na przykład anoreksja, bulimia), uzależnienie od seksu, od wybuchów wściekłości, od pracy, przymus wydawania pieniędzy, krańcowo sztywne i formalistyczne podejście do życia, przymus mycia rąk dziesiątki razy w ciągu dnia — to cała seria uzależnień, które można zaliczyć do tej samej kategorii co alkoholizm. Te zaburzenia, jak i wiele innych silnie dotykają rodzinę i bliskich znajomych — współuzależnionych — którzy mogą cierpieć tak samo, jeśli nie poważniej aniżeli sam uzależniony.

Koncepcja współuzależnienia obejmuje również alkoholika. Słowo „współuzależniony" literalnie znaczy „uzależniony razem z". Ludzie czasem myślą, że tylko współmałżonek alkoholika jest współuzależniony. To nie tak. Alkoholik jest aktywnie współuzależniony. Jego 0ej) uzależnienie dotyczy rzeczy — alkoholu. Mąż czy żona są uzależnieni od drugiej osoby, alkoholika, ale także od natury związku, jako że umożliwiają alkoholikowi pozostawanie w nałogu. Obydwoje w równym stopniu są od siebie uzależnieni — można powiedzieć, są współuzależnieni.

Ostateczna tragedia

Kolejnym problemem, który omówimy szerzej w następnych rozdziałach, jest wielopokoleniowość. Poważna dysfunkcja w życiu rodziny powtarza się następnie w życiu dzieci i ich rodzin, i tak pogłos cierpienia będzie roznosił się z biegiem lat coraz to dalej. Uzależnienie czy dysfunkcja mogą ulec zmianie: syn alkoholika może być, na przykład, pracoholikiem, z kolei jego córka może obsesyjnie wydawać pieniądze. Tak czy inaczej, uzależnienie trwa. Jest zawsze obecne i sieje zniszczenie.

14

Wątek brzmiący tak prawdziwie

W klinice leczymy wielu współuzależnionych — ludzi z zachowaniami obsesyjno-kompulsywnymi, ich małżonków i dzieci oraz dzieci z rodzin patologicznych. Statystyki podają, że piętnaście milionów Amerykanów to alkoholicy albo narkomani. Mamy podstawy, by uważać, że każdy alkoholik ma poważny wpływ na co najmniej cztery osoby, takie jak małżonek (małżonka), dzieci, współpracownicy. Potencjalnie sześćdziesiąt milionów współuzależnionych cierpi z powodu uzależnienia od wspomnianych wyżej piętnastu milionów. Ponadto szacuje się, że około dwudziestu ośmiu milionów Amerykanów to dorosłe dzieci alkoholików, które ciągle cierpią z powodu doświadczeń z dzieciństwa.

I to tylko alkohol. Te liczby nie pokazują współuzależnienia z powodów innych aniżeli nadużywanie środków chemicznych, a zatem są to dane bardzo zaniżone. Faktyczna liczba wszystkich współuzależnionych jest o wiele, wiele wyższa.

Epidemia. Nie ma lepszego określenia. Jeżeli około stu milionów Amerykanów przez dwa pokolenia cierpi z powodu problemów współuzależnienia, to mamy do czynienia z sytuacją zagrożenia epidemią na niewiarygodną skalę. Nieszczęście, rozpacz i utrata sensu życia na skalę przekraczającą wszelkie wyobrażenie.

Tysiące pacjentów w klinikach Minirth-Meier jest współuzależnionych i każdy z nas udziela porad, czy to jako psychiatra (dr Frank Minirth i dr Paul Meier), czy też psycholog (dr Robert Hemfelt). Cel porady jest dwojaki: natychmiast przerwać krąg problemów będących przyczyną współuzależnienia oraz zapobiec dalszemu wyniszczeniu grożącemu tak wzajemnie uzależnionym, jak i pokoleniom, które przyjdą po nich.

Masz jedną szansę na cztery, że będziesz cierpiał z powodu problemów współuzależnienia. Jakie to problemy? Rozwód i trudności w związku, nadużywanie substancji chemicznych, zachowania obsesyjne, których nie jesteś w stanie kontrolować, nieuzasadnione wybuchy gniewu, depresja i wiele innych. To olbrzymie, powtarzające się problemy, które podcinają gałąź szczęścia i sprawiają, że twoje życie jest przygnębiające.

15

Co to jest współuzależnienie

A co z tobą? Czy współuzależnienie jest korzeniem twojego nieszczęścia? A co ważniejsze, jeśli tak jest, czy można w jakiś sposób się go pozbyć, aby ulżyć cierpieniu?

Są dwie istotne przyczyny, dla których powinieneś zbadać swoje życie i rozwiązać, o ile istnieją, problemy wynikające ze współuza-leżnienia. Jedna z nich to naprawa własnego życia, tak by łatwo można było sobie w nim radzić, a druga to kontrola i unikanie poważnych błędów. Inny powód to dzieci, zarówno twoje, jak i te dookoła ciebie. Pamiętaj, że wpływ współuzależnienia rozciąga się na wiele pokoleń. Problemy w jednym pokoleniu wypaczają i skazują na cierpienia członków następnego, chyba że błędne koło zostanie przerwane. Jeden z najbardziej poruszających komentarzy, jakie można było usłyszeć w klinice Minirth-Meier, padł z ust młodej kobiety biorącej udział w terapii: „Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek w pełni osiągnę spokój i szczęście, ale udało mi się uchronić moje dzieci od podobnego bólu".

Jordanowie potrzebowali pomocnej dłoni doradcy, aby rozplatać węzeł małżeńskiego problemu. Pokazaliśmy im to, co jako postronni obserwatorzy mogliśmy zobaczyć. W tej książce poprowadzimy was przez podobny proces. W drugiej części odkryjemy przyczyny współuzależnienia: niezaspokojone potrzeby emocjonalne, stracone dzieciństwo oraz przymus naprawienia dysfunkcyjnej rodziny. Zobaczycie, w jaki sposób pomożemy Jordanom pogodzić się z przeszłością. Będą ją analizować, wściekać się na nią, boleć nad nią, wreszcie — zawierać z nią pokój. Przyglądając się, jak Jordanowie radzą sobie z wyłaniającymi się problemami, rozważ je w świetle własnych okoliczności życiowych.

W części trzeciej przyjrzymy się czynnikom, które zamykają wzajemnie uzależnionych, takich jak Jordanowie, w nieustającym cyklu cierpienia: efektowi śniegowej kuli uzależnienia, wyparciu i gniewowi. Większość myśli i czynników wpływających na życie współuza-leżnionych jest pogrzebana, ignorowana albo nierozpoznana. Odkryjemy je.

16

Wątek brzmiący tak prawdziwie

Następnie, w części czwartej, pomożemy ci zobaczyć, jak współuzależnienie wpływa na twoje związki i jak możesz zatrzymać destrukcyjną płytę, która ciągle gra ci w głowie.

W końcu przeprowadzimy cię krok po kroku, przez — czasem bolesne, a czasem radosne — stopnie uzdrowienia. Rządzące tobą siły, z których nie zdawałeś sobie sprawy, wyłonią się podczas ponownego odkrywania przeszłości. Gniew będzie przybierał na sile. Doznasz uzdrowienia. Dokonasz nowych wyborów, które pozwolą ci podążyć dalej, aniżeli kiedykolwiek marzyłeś. To nie będzie łatwe.

Dzisiaj Jordanowie nie wiodą idyllicznego życia. Ich uzdrowienie jest głębsze i ma wymiar bardziej praktyczny. John ciągle jest praco-holikiem, ale dziś zdaje sobie z tego sprawę i stara się nad tym panować. Gladys lepiej rozumie swoje miejsce w małżeństwie. A co ważniejsze, znają drogi, którymi prowadziła ich przeszłość, i uczą się pokonywać siły, które kiedyś tak okrutnie rządziły ich życiem. Po raz pierwszy John i Gladys zasmakowali prawdziwego szczęścia.

Wiele zależy od tego, jak bardzo chcesz uwolnić się od duchów przeszłości. Skorzystają na tym także twoje dzieci. Twoje własne szczęście i zdolność do prawdziwej miłości zależą od decyzji, jaką dziś podejmiesz.

Zacznijmy od przyjrzenia się dziesięciu cechom współuzależnienia.

2

Mechanizmy wzajemnego

uzależnienia

Jerry był dzieckiem doby kryzysu. W roku 1929, kiedy to rynek papierów wartościowych odnotował fatalny spadek, miał siedem lat. „Widzisz, mój chłopcze? — mawiał jego dziadek. — Nigdy nie pokładaj nadziei w pieniądzu". Jego ojciec Phil Braley pilnie stosował tę zasadę. Cokolwiek zarobił, wydał w ciągu doby. Tak samo jego żona Maude. Phil, tak jak wielu innych, właściwie nigdy nie był bezrobotny. Był kierowcą ciężarówki. Maude uprawiała mały ogródek przy domu w Los Angeles i czasami brała pranie do domu. Jednakże bez względu na to, ile zarobiła, nigdy nie miała pieniędzy. Pozbywała się ich równie szybko jak Phil.

Tylko ich syn Jerry Braley od dziewiątego roku życia pracował i miał pieniądze. Jedno z jego najlepiej płatnych zajęć nie trwało, niestety, zbyt długo; tajna komórka anarchistów wynajęła go do podrzucania po zmroku politycznych pamfletów pod drzwi obywateli. Grupę aresztowano i Jerry zaczął imać się bardziej prozaicznych zajęć, takich jak zamiatanie podłóg, dostarczanie gazet i książek telefonicznych, sprzedawanie pomarańczy po domach.

Kiedy tylko przechodził obok sklepu Western Auto, oglądał rowery. Na początku marzył o czerwonej wyścigówce ze sztucznym ba-

19

Co to jest współuzależnienie

kiem przyczepionym do ramy i błotnikami pomalowanymi w paski. Potem jednak nie dbał już o szczegóły. Ostatecznie nawet kolor był mu obojętny Chciał mieć rower. Jakikolwiek. Pragnął. Tęsknił. A jednak przez te wszystkie lata pracy nigdy nie zgromadził wystarczającej sumy pieniędzy, by go kupić. Jego pieniądze zawsze szły na potrzeby rodziny, bo zarobek ojca nie starczał do pierwszego.

W szkole średniej Jeny był niezwykle ambitny i odnosił sukcesy sportowe. W domu ceniono go za umiejętność postępowania z wierzycielami i talent do robienia zakupów. Rodzina zaopatrywała się w dwóch pobliskich sklepach i w obu często przekraczała dopuszczalny kredyt. Kiedy Jeny szedł na zakupy, wchodził do jednego sklepu, a gdy mu odmawiano kolejnego kredytu, szczerze zawstydzony, odkładał produkty na półkę i próbował szczęścia w drugim.

Jego rodzina nigdy nie miała własnego domu czy telefonu. Jeny tak bardzo wstydził się tego, że mieszka w wynajętym domu, że kiedy ktoś odwoził go ze szkoły, prosił o wysadzenie dwie przecznice dalej. Strasznie się bał, że ktoś odkryje jego tajemnicę.

Rodzina Jill radziła sobie z zagrożeniami kryzysu gospodarczego w zupełnie inny sposób. Ona też miała siedem lat, kiedy załamał się rynek. Jej ojcu również udało się utrzymać zatrudnienie, gdyż był znakomitym stolarzem. Tu jednak podobieństwa się kończą. Phil Braley, ojciec Jenego, był życzliwym, wyluzowanym, niekonflikto-wym gościem, zawsze gotowym pożyczyć dolara, gdy był w jego posiadaniu. Ojciec Jill, Peter Whinthrop, spięty i grzmiący furiat, cały czas pieniądze gromadził. Rodzina Jill podobnie jak rodzina Jerry'ego nic nigdy nie miała, jednakże powodem nie były nadmierne wydatki, lecz lokowanie pieniędzy w banku.

Wkrótce kryzys minął i kraj wszedł w okres wojny i gospodarczego wzrostu. Phil Braley jednak dalej był bez grosza, a Peter Winthrop nie przestawał gromadzić oszczędności. Okoliczności się zmieniły, rodziny Jerry'ego i Jill nie.

Jeny wyrósł na przystojnego, dojrzałego i zrównoważonego mężczyznę. Rodzinę założył dość późno, ponieważ służył w Korei i spędził kilka lat na rozwijaniu działalności maklerskiej. Jill podczas woj-

20

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

ny zrobiła karierę, zaczynając od poziomu zwykłej urzędniczki, a kończąc na pozycji dyrektora Biura Bezpieczeństwo w Los Angeles. „Urodzona kierowniczka", mówili jej przełożeni-

Kiedy Jill spotkała Jerry'ego, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Przystojny kawaler poślubił szczupłą piękność- Z biegiem lat Jeny zgromadził niemałą fortunę, był właścicielem sieci sklepów i miał spore udziały w lokalnym banku. Jego majątek jest teraz wart ponad pięćdziesiąt pięć milionów. Nie jest skąpcem, życzliwie odnosi się do ludzi, wydaje dużo i często. Wie, jak żyć.

Jill też się zmieniła, mówią jej przyjaciele. Zawsze kiedy znajdowała się w sytuacjach niepokojących lub konfliktowy0*1, zaostrzała kontrolę i dużo krzyczała. Zamiast jednak z czasem ^łagodnieć, Jill brnęła coraz dalej. Stała się obsesyjnym czyściochem, darła sie- w™e~ bogłosy, kiedy Jeny bądź ich jedyne dziecko, Bill, zakłócili porządek przez sam fakt przebywania w domu. Krytykowała biednego Jeny ego za każdy wydany grosz, co zdarzało się często. Ciągłe' ostre odcnu_ dzanie się zaczęło zagrażać jej zdrowiu. . .

Jill i Jeny przyszli ostatnio do naszej kliniki — nie dla siebie, ale dla swojego syna. Bill, lat trzydzieści sześć, był dum&l utrapieniem ich życia. Jeny kiwał głową ze smutkiem.

— Daliśmy mu wszystko, co mogliśmy. Jak czegoś LaPragnął, było jego. Najlepsze szkoły, najlepszy dom... wszystko. To {ak, jakby zwrócił się przeciwko nam, a jednak nie całkiem. Wiem tylk0 ryle> ze trzeba się z tym jakoś uporać, a on sam nic nie zrobi. Mamy nadzieję, iż powiecie nam, jak do niego dotrzeć i jak wyprowadzic §° na prostą, zanim zrujnuje życie swoje i naszych wnuków.

— Opowiedzcie nam o Billu. Jill wykrzywiła spiętą twarz.

— W szkole wyższej zrobił specjalizację w zakresie zarządzania. Jeny planował któregoś dnia powierzenie mu kierowania korporacją, gdy zdobędzie odpowiednie doświadczenie. Na miesić Przed ukończeniem studiów w Yale Bill przyłączył się do Korpi!su Pok°-]u C7^ jak tam to się teraz nazywa. Żył w południowej Afryce jak jakiś obibok. Zapomniałam, do którego kraju się udał.

21

Co to jest współuzależnienie

Teraz wtrącił się Jeny.

— To wszystko trwało tylko dwa tygodnie. Wrócił do domu, do szkoły i zainteresował się biznesem. Rok później poleciał do Bostonu z kobietą... żył z nią około ośmiu miesięcy.

Usta Jill zacisnęły się, tworząc cienką, białą linię. — Ona miała, och, inne pochodzenie... inny status społeczny i materialny. Uosabiała to wszystko, co chciałbyś, by ominęło twojego syna. Nie mamy pojęcia, co go opętało, aby zadać się z tą kobietą. Tc* najgorsza, najokropniejsza rzecz, jaką mógł zrobić.

— Potem spotkał Karen — kontynuował Jeny. — Słodka dziewczyna, chodzi do naszego kościoła. Naprawdę bardzo miła. Mają troje dzieci i uroczy dom. Można by pomyśleć, że wreszcie jest zadowolony.

— Pracuje w twojej firmie?

— Tak. Jest pierwszym wiceprezesem. Przygotowuję go do p rze-jęcia interesu.

Jeśli Jeny ma powody do dumy ze swojego syna, to dlaczego bnzmi to tak smutno?

— Czego właściwie od nas oczekujecie? Jill spochmurniała nagle, jakby w jej głowie miała rozpętać się burrza.

Wszystko w jej postawie było posępne.

— On jest... Myślę, że można by go nazwać seksoholikiem. Ciąggle zdradza Karen z najbardziej odpychającymi kobietami, jakie tyllko można spotkać. Waham się, by powiedzieć, że jest zdeprawowarny, ale to adekwatne określenie.

— I uprawia hazard — Jeny mówił zniżonym głosem. — Obsesyyj ny hazardzista. Psy, kucyki, futbol amerykański, własny punkt bulk macherski. Darmowy apartament, kiedykolwiek chce, w trzech rróż> nych hotelach w Las Vegas. Nie mówimy tutaj o pokerze dla zabawmy. Mówimy o wielkich bakaratowych stołach na górze. On naprawdtię uprawia hazard.

— Pomówmy o nadużywaniu alkoholu w waszej rodzinie.

— Nie ma o czym mówić — wyjaśniał Jeny. — Ani moi rodzices, ani rodzice Jill nie używali alkoholu. Jill i ja jesteśmy całko.witym ni herbaciarzami. I jeśli o Billa chodzi, to o ile wiadomo, też nie pije..

22

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

__Czy znany jest wam termin „współuzależnienie"?

Jill się wściekła. |

__Absolutnie nie! Nie do pomyślenia! To jest problem alkoholików. O moim synu można powiedzieć wiele rzeczy, ale nie to, że jest pijakiem! Nigdy nawet z nikim takim się nie zadawał. Jak śmiesz w ogóle tak mówić!

Pomimo pełnych rozdrażnienia odpowiedzi Jill, jej syn, ona sama, jak również jej mąż to klasyczny przykład współuzależnienia, które choć długo nierozpoznawane jako jednostka chorobowa jest szczególnym symptomem naszych czasów. Współuzależnienie jest problemem wyłaniającym się stopniowo, ponieważ dzisiejszy styl życia, podejście do niego i cele, które sobie ludzie stawiają, powodują nasilenie tendencji prowadzących do współuzależnienia. Problem ten nabrzmiewał i rósł przez pokolenia. Dzisiaj, karmiony współczesnym stylem życia, wybuchł ze zdwojoną siłą. Terapeuci zaczynają dobrze sobie radzić ze współuzależnieniem. Zidentyfikowaliśmy specyficzne cechy wzajemnego uzależnienia. Oto one, sprawdź, czy brzmią znajomo.

1. Współuzależnienie jest stymulowane przez jeden albo więcej nałogów. Czynność uzależniająca niekoniecznie musi mieć etykietkę „złe"; zdarzają się nałogi, takie jak pracoholizm, wysoko cenione w niektórych warstwach społeczeństwa. Cenione czy potępiane stanowią ten sam problem. Powszechnie znane nałogi to alkoholizm, narkomania, fizyczne znęcanie się nad innymi, zaburzenia jedzenia, uzależnienia seksualne. Inne są bardziej subtelne, niemniej tak samo powodują współuzależnienie: potrzeba liczenia rzeczy, potrzeba ustawiania różnych rzeczy w linii lub w innym porządku geometrycznym, przymusowe mycie rąk.

Odpowiedź na pytanie, czego najbardziej szukasz w życiu, może ujawnić niektóre przymusy. Czy gonisz za pieniędzmi, prestiżem, władzą? Jeśli tak, to podobnie jak Jeny Braley możesz być uzależniony od pieniędzy lub rzeczy materialnych. Te ostatnie były sposobem wyrażania przez Jeny'ego miłości. Nigdy nie miał czasu dla Billa. Po prostu nigdy go nie było w domu. Spędzał czas, robiąc pieniądze

23

Co to jest współuzależnienie

i hojnie nimi obdarzał Billa. To był sposób, w jaki sam chciał byćJ traktowany w dzieciństwie naznaczonym niedostatkiem.

Problemem pana Jordana był pracoholizm, uzależnienie tak samo potężne jak alkoholizm czy nadużywanie narkotyków. „Wszystko sam sobie zawdzięczam — głosił John — wystarczyła mi jedna półcięża-rówka i mnóstwo zapału i stworzyłem firmę wartą 200 tysięcy. Trzeba pracować sześć dni w tygodniu do późnych godzin, aby osiągnąć to, co ja".

Czy jest jakiś powtarzający się wzór (cokolwiek: od poruszania stopą do wielokrotnego ożenku z niewłaściwymi osobami), który dominuje w twoim życiu?

2. Współuzależnionyjest ograniczony i dręczony przez nawyki z pierwotnej rodziny dysfunkcyjnej. Duchy naszej przeszłości — te z czasów naszego dorastania i z dzieciństwa naszych rodziców oraz ich rodziców — dzierżą w swoich szponach naszą teraźniejszość. Czasem szepcą czasem krzyczą. Ten zgiełk może być pomocny albo niszczący.

W Jerrym niezatarty ślad pozostawił przejmujący głód w młodości — rower, na który nigdy nie było go stać, pieniądze, które zawsze znikały, ciągła potrzeba zarabiania, wstyd i zażenowanie: „Wciąż za mało". Duchy jego przeszłości krzyczą: „Nigdy nie jest dosyć! Rób więcej! Wydawaj więcej! Pieniądze są miernikiem". Dzisiaj nie wystarcza mu już pięćdziesiąt pięć milionów. On musi zarobić więcej. Duch tego czerwonego roweru w sklepie Western Auto ciągle przemawia, chociaż dzisiaj Jeny mógłby kupić całą sieć sklepów rowerowych.

Jill jest kierownikiem. Dzieciństwo spędziła, usiłując znosić wściekłość ojca. Nic więc dziwnego, że dzisiaj kontroluje wszystko za pomocą szorstkiego krytycyzmu i złości. Jej duchy też płaczą: „To nie wystarcza!". W przeszłości była surowo oceniana za każdy wydany grosz. Dzisiaj nie może znieść wydawania pieniędzy. Trzeba oszczędzać. Gromadzić. Słyszycie szepty duchów?

Duchy przeszłości były również niezwykle destrukcyjne w związku Johna i Gladys Jordanów. Ojciec pani Jordan był alkoholikiem.

24

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

Kiedy dorastała, nigdy nie mogła mu zaufać, że będzie przy niej w godzinie próby. Nie słuchał jej; w istocie, gdy popadał w pijackie zamroczenie, nie był w stanie niczego zrozumieć. Gladys wyniosła z przeszłości przekonanie, że „wszyscy ojcowie są nudni i nie przejmują się dziećmi", bez względu na to, co jej oczy widzą, a rozum podpowiada.

Ojciec pana Jordana był obsesyjnym tyranem, dla którego nic nigdy nie było dość dobre. Nie było istotne, na jaki wysiłek zdobył się mały John, tata zawsze widział coś do ulepszenia. Jedynym komentarzem była krytyka. Potem, gdy żona — Gladys — prosiła o coś lub niepokoiło ją coś, John słyszał jedynie: „To, co robisz, jest niewystarczające".

Czy rozpoznajesz schemat reakcji?

W istocie, pan Jordan uważnie słuchał swojej żony i rzeczywiście usiłował ją zrozumieć. Dla postronnego obserwatora jej oskarżenia nie miały podstawy. Jednak to, co Gladys słyszała i widziała, to był jej ojciec, pan domu. Nie potrafiła uporać się z duchem przeszłości — przez niego nie mogła zobaczyć mężczyzny, którego poślubiła.

Pan Jordan miał problem równie poważny. Duch jego przeszłości negował wszystko, co powiedziała Gladys. Z tego też powodu Gladys unikała krytykowania go, nawet tam, gdzie zdrowie związku by tego wymagało. Duchy ich przeszłości skutecznie zamknęły przed nimi rzeczywistość, w której aktualnie żyli.

Gdybyśmy podjęli się rozwiązania tylko ich powierzchniowych problemów — braku komunikacji i błędnego wzajemnego postrzegania — terapia trwałaby sto lat i nigdy nie otrząsnęliby się z wewnętrznej martwoty. Najpierw trzeba uciszyć duchy. Do pewnego stopnia maje każdy człowiek. W zdrowej osobowości one praktycznie milczą, od czasu do czasu tylko pomocnie zaglądając w teraźniejszość. W osobowości silnie uzależnionej — oplątują rzeczywistość.

Jak głośno i jak często słyszysz dzisiaj głosy swojej mamy i swojego taty? Czy wyrażenie takie jak: „Nigdy nic nie potrafisz zrobić dobrze", odbija się echem w twojej głowie?

25

Co to jest wspołuzaieżnienie

3. Samoocena współuzaleinionego (i często jego dojrzałość) jest bardzo niska. Gladys Jordan całkiem słusznie mogłaby wypomnieć mężowi jego wady Mogłaby podać w wątpliwość jego przechwalanie się sukcesami, mówiąc: „Być może do wszystkiego doszedłeś sam. Gdzie jednak byłeś, kiedy twoje dzieci miały zapalenie krtani? Tego wieczoru, kiedy twój syn świętował ukończenie studiów, mieszałeś cement, aby skończyć robotę na czas. Jesteś tak zajęty kreowaniem własnej wielkości, że nigdy nie masz czasu ani dla dzieci, ani dla mnie". A jednak Gladys nie wypowiedziała tych słów, gdyż jej poczucie własnej wartości było tak niskie, że nie miała ani odwagi, ani ochoty na konfrontację.

Czy Bill Braley został pierwszym wiceprezesem w firmie swojego ojca, bo był dobry, czy też dlatego, że był jego synem? Wszystko, co wiedział o sobie, pochodziło od jego rodziców; nigdy nie był panem samego siebie. W młodości ciągle słyszał: „pieniądze nie są ważne", choć jego rodzice wszystko przeliczali na pieniądze i kłócili się, czy je wydawać, czy też raczej oszczędzać. Nawet jego wizja własnej osoby była niejasna i rozdarta pomiędzy skrajnymi biegunami.

Jak bardzo jesteś z siebie zadowolony? Czy potrafisz obronić się przed niesprawiedliwym krytycyzmem? Czy czujesz się tak, jakbyś nie miał przyjaciół? Co ci to mówi o twoim poczuciu wartości?

4. Współuzaleiniony jest pewny, że jego szczęście zależy od innych. Szczęście współuzależnionego prawie całkowicie zależy od tego, co robią i myślą inni. Jeny i Jill przyszli do nas nie po to, by pracować nad swoim własnym szczęściem, ale z powodu skandalicznego zachowania ich syna, na wypadek gdyby zostało ono wyciągnięte na światło dzienne. Jeny, najlepiej jak potrafił, kupował miłość; to był jedyny sposób, jaki znał. Jill była nieszczęśliwa, gdy nie miała całkowitej kontroli nad sobą i wszystkimi dookoła. Taka kontrola jest niemożliwa; Jill zatem nigdy nie była szczęśliwa.

John i Gladys również byli od siebie uzależnieni. Pani Jordan wierzyła: „Gdyby on tylko postarał się mnie wysłuchać, byłabym szczęśliwa. Nasze małżeństwo byłoby bez zarzutu".

26

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

Pan Jordan widział sprawę inaczej: „Gdybyż ona wreszcie przestała się mnie czepiać, kochałbym ją bardziej i nasze małżeństwo byłoby

lepsze".

Czy kiedykolwiek słyszałeś te słowa: „Gdyby tylko on mógł się zmienić, byłabym taka szczęśliwa"? „Gdyby tylko ona wyraziła aprobatę dla moich działań, byłbym szczęśliwy". „Jedynym powodem, dla którego on (ona) to robi, jest zniszczenie mojego wewnętrznego spokoju. On (ona) chce mnie zranić i to mu (jej) się udaje".

Czy potrzebujesz partnera, aby uczynić życie pełnym?

5. Współuzaleiniony czuje się przesadnie odpowiedzialny za innych. Rodzice w naturalny sposób są odpowiedzialni za dzieci. To nie jest problemem. Współuzależniony czuje się jednak silnie i osobiście odpowiedzialny za szczęście niemal każdego, za uczucia, myśli i czyny wszystkich, jak również i za to, by nikt nie popadł w kłopoty. „Jeśli nie zainterweniuję, on (ona) zbłądzi okrutnie". „Jestem przyczyną jego (jej) cierpienia; jeśli popracuję mocniej nad tym, by być lepsza(y), on (ona) będzie szczęśliwy(a)". „Nie mam ochoty na podejmowanie tej pracy, lecz on (ona) poprosił mnie o to. To, czego ja chcę, nie jest tak ważne, jak to, czego chce on (ona)".

6. Związek osoby wspóluzależnionej z partnerem lub inną bliską osobą jest skażony niszczącym brakiem równowagi między zależnością i niezależnością. Znakomitym przykładem jest Bill Braley. W szkole wyższej, ciągle finansowo uzależniony od rodziców, czuł zaciskającą się pętlę. W akcie desperackiego oporu udał się do Ameryki Południowej. Skrajna niezależność. A jednak był tak uzależniony od domu, że wrócił parę miesięcy później. I znowu szalona ucieczka do Bostonu... i powrót po paru miesiącach, sznureczek jo-jo zawijał się, pociągając go z powrotem do domu. Jego kariera, spłata kredytu mieszkaniowego oraz szkolne wydatki na dzieci w dużej części ciągle zależą od jego ojca. A teraz buntuje się ponownie, szaleńczo, niezależnie, mierząc we wszystko, co jest tak drogie jego rodzicom, interesują go hazard i seksualne ekscesy.

Niezależność (i nie da się przecenić ciągłego podkreślania tego faktu) nie jest przeciwieństwem współuzależnienia. Uzależniony

27

Co to jest współuzależnienie

i współuzależniony w sytuacjach dotykających nałogu są zbyt niezależni; plują światu w twarz, negują rozum, zdrowy rozsądek i opinię moralną chociaż tak naprawdę są zależni.

Przeciwieństwem współuzależnienia jest współzależność. Każdy z nas rodzi się z daną od Boga potrzebą bycia w relacji z innymi ludźmi, a także z Bożym darem znajdowania zdrowej równowagi pomiędzy zależnością a niezależnością. Zdrowe osoby współzależne mogą być wystarczająco zależne, aby otworzyć się i tym samym narazić na zranienie. Jednocześnie jednak udaje im się kierować w życiu samowiedzą, która nie potrzebuje drugiej osoby do tego, by się czuć spełnionym.

Naprawdę warto wybrać się na festyn okręgowy, by zobaczyć sze- i ścio- i ośmiokonne zaprzęgi koni rasy angielskiej, belgijskiej czy klaj-desdale. Warto jest zapłacić za wejście choćby po to, by poczuć, jak ziemia się trzęsie, gdy galopują. Konie należące do jednego zaprzęgu są bardzo do siebie podobne, dobiera się je, uwzględniając umaszcze-nie i umiejętność chodzenia w zaprzęgu. Jednak każdy koń ma specyficzną, jasno określoną osobowość, ma wyraźne sympatie i awersje. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju. Dobiera się je zatem z wielką uwagą. W zaprzęgu każdy ciągnie swój ciężar, każdy ma swoje zadanie do wykonania, lecz zawsze w harmonii z innymi. Pracuje niezależnie, a jednak pozostaje w pełni zależny od ruchów i pracy innych koni z zaprzęgu. I tak jak koń we właściwie dobranym zaprzęgu chodzi bez zarzutu, tak też funkcjonuje zdrowy, nieuzależniony dorosły człowiek — w tym tak niezwykła istota jak człowiek zakochany.

7. Współuzależniony jest mistrzem zaprzeczenia i wyparcia. Współuzależniony pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, a jednak całkiem szczerze broni tej rodziny. Jeśli w ogóle cokolwiek pamięta z dzieciństwa, to często są to izolowane szczegóły. Współuzależnieni zwykle nie widzą rzeczy takimi, jakimi one są, nie oceniają okoliczności jako tak złych, jakie rzeczywiście są, udają, że złe rzeczy się nie wydarzają, introspekcja jest dla nich zbyt bolesna.

Mówiąc o swoim ojcu, Gladys Jordan raz po raz dodawała: „Ale w głębi serca był on wspaniałym człowiekiem". John Jordan chwalił

28

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

swojego ojca, podkreślając: „Gdyby mój ojciec nie był taki, jaki był, nie rozwinąłbym w sobie determinacji, by odnieść sukces. Wiele mu zawdzięczam".

8. Współuzależniony martwi się o rzeczy, których nie jest w stanie zmienić, choć często próbuje to uczynić. Współuzależnieni są sfrustrowani, próbując panować nad rzeczami i osobami, które są poza ich kontrolą i zawsze będą. W naszej książce Worry—Free Living* obszernie przedyskutowaliśmy związki, w których partnerzy mieli negatywne wyobrażenie o sobie i byli zalęknieni. Ludzie postrzegający samych siebie negatywnie często spodziewają się porażki, ponieważ wierzą, iż są nieudacznikami. Kiedy wybiegaj ą myślami w przyszłość, widzą jedynie rozczarowanie i przegraną. Jeśli rzeczywistość potwierdzi ich wizję — gdy faktycznie doznają porażki — ich frustracja prowadzi do obniżenia poczucia własnej wartości. Jordanowie w trudnej sytuacji daremnie usiłowali przez trzydzieści jeden lat osiągnąć pokój. „Widzisz? Próbowałem i nie udało mi się. Jestem słaby. Nieefektywny. Bezwartościowy. Jestem taki, jak zawsze myślałem".

9. Nade wszystko życie wspóluzależnionego jest naznaczone skrajnościami. Związki osobiste pełne są skrajnych uniesień i upadków, chwil gorących i zimnych. Kłótnie kochanków są jak wojna, a miłosne porywy sprawiają, iż wszelkie uciechy Bachusa bledną. Ojciec przytulał swoją córkę Jill, by za chwilę wpaść we wściekłość. Nie pił ani nie zażywał narkotyków; taki właśnie był i nic na to nie umiał poradzić.

Gromadzenie i wydawanie, bankructwo (czasem kilkukrotne), gniew i łagodność, miłość i wojna — życie nigdy nie pozostaje stabilne nazbyt długo. Wspaniały romans z Najdoskonalszym Kandydatem (Kandydatką) kończy się okropnym rozwodem. Ta ekstremalna polaryzycja w związkach wzajemnie uzależniających i w czynach współuzależ-nionych jest jedną z najsilniejszych charakteryzujących je cech.

F. Minirth, P. Meier, D. Hawkins, Worry-Free Living, Thomas Nelson, Inc., Nashville, Tennessee 1989.

29

Co to jest współuzależnienie

Postawy współuzależnionego w stosunku do autorytetu zwykle są również ekstermalne. Ta sama osoba, która wobec przełożonego jest bardziej niż dyspozycyjna, w domu może okazywać się tyranem. Współuzależniony może głęboko obawiać się pewnych autorytetów, a inne lekceważyć. I znowu, nie ma zdrowej równowagi, brak samodzielności. To inna funkcja skłonnej do polaryzacji natury życia i postaw współuzależnionych.

10. Ostatnia cecha: współuzależniony ciągle szuka tego, czego mu brakuje. W rozdziale pierwszym wspomnieliśmy, że pacjenci czasa-mi mówią o swoim stanie: „czuję się pusty — czegoś w środku mi brakuje".

Współuzależnieni są niespokojni i niezadowoleni bez względu na okoliczności zewnętrzne. Jeny Braley kupował coraz więcej wszystkiego. Nigdy nie miał dość. Jill nigdy nie mogła zaoszczędzić wystarczającej ilości pieniędzy. Nigdy też nie miała dość sprawowania kontroli nad otoczeniem. Drakońskie diety, tak groźne dla jej zdrowia, były funkcją tego nienasyconego pożądania całkowitej kontroli. Nie mogła zapanować nad zwyczajami wydawania pieniędzy przez Jer-ry'ego; nie mogła kontrolować autodestrukcyjnego i zawstydzającego ją zachowania Billa. Była w stanie kontrolować ilość spożywanych pokarmów, ale to nie wypełniało zasadniczego poczucia braku. Żadna satysfakcja seksualna nie mogła Billa zaspokoić, wkrótce chciał więcej — nic nie wystarczało. Hazard także nie był w stanie przynieść mu ukojenia, on także tylko pobudzał głód.

Dziesięciu wymienionym wyżej cechom (zob. tab. na s. 31) można przyporządkować trzy rodzaje odpowiedzi, z których każda znajduje swoje urzeczywistnienie w codziennym życiu współuzależnionych.

• Nasza koncepcja rodziny i dorosłości jest ukształtowana w dzieciństwie, czujemy się zobowiązani (albo skazani, jakby niektórzy to powiedzieli) powtarzać rodzinne doświadczenie takim, jakim je pamiętamy.

• Oprócz powtarzania doświadczeń dzieciństwa pozwalamy im wpływać na nasze wybory, a nawet i sposób, w jaki postrzegamy rzeczy.

30

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

DZIESIĘĆ CECH WSPÓŁUZALEŻNIENIA

1. Współuzależnienie jest stymulowane przez jeden albo więcej nałogów.

2. Współuzależniony jest ograniczony i dręczony przez nawyki z pierwotnej rodziny dysfunkcyjnej.

3. Samoocena współuzależnionego (i często jego dojrzałość) jest bardzo niska.

4. Współuzależniony jest pewny, że jego szczęście zależy od innych.

5. Współuzależniony czuje się przesadnie odpowiedzialny za innych.

6. Związek osoby współuzależnionej z partnerem lub inną bliską osobą jest skażony niszczącym brakiem równowagi między zależnością i niezależnością.

7. Współuzależniony jest mistrzem zaprzeczenia i wyparcia.

8. Współuzależniony martwi się o rzeczy, których nie jest w stanie zmienić, choć często próbuje to uczynić.

9. Życie współuzależnionego jest naznaczone skrajnościami. 10. Współuzależniony ciągle szuka tego, czego mu brakuje.

Co to jest współuzaleźnienie

• Żadna racjonalna argumentacja nie może odwrócić dwóch poprzednich stwierdzeń.

Dorosłe dziecko alkoholika przysięga: „Nigdy nie poślubię pijaka i nie wystawię mojej rodziny na nieustające cierpienie, którego sam(a) doświadczyłem(am)". Z dużym prawdopodobieństwem ktoś taki wybierze jednak alkoholika albo podobnie dysfunkcyjną osobę pomimo najlepszych intencji, pomimo solidnej wiedzy o dysfunkcji. Rozum i logika znikają bez śladu, skazane na banicję przez kuszący śpiew syren z przeszłości.

Dziecko osób współuzależnionych może rozpocząć swoją drogę z silnym postanowieniem uniknięcia losu rodziców —jak Gladys Jordan, która się zarzekała: „Nigdy nie poślubię pijaka"— i może nawet wybrać kogoś, kto wydaje się całkowitym przeciwieństwem matki czy ojca, często jednak odnajduje się w sytuacji innego uzależnienia pozbawiającego szczęścia. John nigdy nie tknął alkoholu, ale był równie mocno uzależniony od pracy. Gladys także była we wzajemnie uzależniającym związku.

Ważne jest, aby zobaczyć, że Gladys, dokonując swojego małżeńskiego wyboru, nie kierowała się rozumem (choć tak jej się wydawało); jej wybór był reakcją na alkoholizm ojca. I ten alkoholizm przywoływał niechciane duchy przez cały okres jej małżeńskiego pożycia.

Nie było problemu alkoholu w rodzinie Braleyów. A jednak silny, wzajemnie napędzający się mechanizm współuzależnienia błyskawicznie rozprzestrzeniał się z jednego pokolenia na następne.

Czas nie uleczy współuzależnienia

Współuzależniony nie poprawi się wraz z upływem czasu. Jutro nie będzie lepiej. Będzie gorzej. Szczęście i zadowolenie, tak ulotne dzisiaj, oddalają się jeszcze bardziej, nawet jeśli zewnętrzne okoliczności będą bardziej sprzyjające. Czy współuzaleźnienie może być zgubne? Tak. Nigdy nie było wpisane jako przyczyna śmierci w akcie zgonu, jednak ekstremalne współuzaleźnienie może doprowadzić do

32

Mechanizmy wzajemnego uzależnienia

ciężkiej depresji i samobójstwa. Zdrowie fizyczne pogorszy się, otwierając drogę chorobom, które w innym stanie rzeczy nigdy by nas nie dopadły. Wiele z przymusowych działań współuzależnienia i nałogów, takie jak alkoholizm, nadużywanie narkotyków i zaburzenia jedzenia, zagraża życiu pacjenta. Wybuchy gniewu i przemoc fizyczna mogą zagrozić życiu innych.

Istnieją kroki, których podjęcie może pomóc ci zatrzymać zstępowanie w cierpienie, ale musisz je podjąć. To nie stanie się samo. Wiele zależy od twojego pragnienia uwolnienia się od duchów przeszłości, przyczyn współuzależnienia, które omówimy w części drugiej.

>, cd

zyn ieni

o c

>> •N

N <D

*-H i i

Ph cd

N

2

ł-VH

-O

Ph

xn

3

Niespełnione potrzeby emocjonalne

Głód miłości

Narcyz, jak głosi grecka legenda, był bardzo pięknym i bardzo nieśmiałym młodym mężczyzną. Urocze nimfy rzucały się na niego, ale on je wszystkie odrzucał. Nigdy się nie zakochał, aż do dnia, kiedy zobaczył swoje odbicie w tafli wody. Niespodziewanie zapatrzył się w ten wspaniały obraz.

Całkowicie rozkochany we własnym wizerunku Narcyz usychał z tęsknej miłości do siebie samego odbitego w wodzie, ale rzecz jasna, jego miłość pozostawała nieodwzajemniona. Kiedy mówił, nie było odpowiedzi. Gdy wyciągał dłoń i dotykał cudownego odbicia, ono uchodziło rozproszone w zmąconej wodzie. Kresem jego męczarni była śmierć. Nimfy chciały spalić jego ciało, ale ono znikło. W jego miejscu wyrósł znany nam dobrze kwiat, nazywany odtąd imieniem Narcyza.

Dzisiaj u większości ludzi termin „narcyzm" wywołuje nieprzyjemne skojarzenia. Narcyzm to przesadna miłość siebie, to sposób życia, którego centrum zajmuje ,ja". Niektórzy profesjonaliści uży-

37

Przyczyny współuzależnienia

waH tego pojęcia bez negatywnych konotacji, aby opisać wrodzony* narcy^m a\\y0 gjód miłości, który dotyka wszystkich.

Głód miłości, w przeciwieństwie do narcyzmu, jest bardzo pozy-tywną siłą, daną przez Boga potrzebą kochania i bycia kochanym, \ właściwą każdemu dziecku i osobie dorosłej. To jest naturalna potrzeba, która powinna być zaspokajana od kołyski po grób. Jeśli dzie-ci są Pozbawione miłości —jeśli ta podstawowa potrzeba jest nieza- j spokój ona — t0 ten uraz pozostanie w nich przez całe życie.

Uspokojenie potrzeby miłości jest niezwykle ważne nawet wówczas, kiedy dzieci są zbyt małe, by rozumieć abstrakcyjne pojęcia. Nie wystarcZy powiedzieć dziecku: „Kocham cię", kiedy przechodzimy obok jego kołyski. Musimy przekazać miłość na różne sposoby, ktoryc^ rozumienie jest wrodzone. Przytulanie, gruchanie i mówienie do dziecka jest równie istotne, jak ciepło i pokarm. Jest to powód, dla którego szpitale chętnie przyjmują woluntariuszy lub tak układają plan pracy Personelu, by ktoś mógł po prostu siedzieć i kołysać noworodki. Dziecj pozbawione miłości naprawdę mogą umrzeć.

Zbiorki miłości

W klinice Minirth-Meier głód miłości przedstawiamy, posługując-się obra^em „zbiorników miłości" w kształcie serca (zbiorniki miłości, jak sję domyślasz, są przestrzeniami gromadzenia miłości). Wyobraź sobie, że dopiero co przyszedłeś na świat, a twoje serce jest zbiornilcjem miłości. Na początku życia wskaźnik poziomu paliwa (miłością będzie wskazywał zero — zbiornik jest pusty.

Ponad tym zbiornikiem narysuj dwa inne — to twoi rodzice. Z biegiem lat wypełnią oni twój zbiornik zasobami z ich rezerwuarów. Piętnaście albo dwadzieścia lat później, kiedy odłączysz się od swojej pierw^omej rodziny i wyruszysz, by założyć własną, twój zbiornik będzie napełniony. Będziesz dorosły, w pełni gotowy, by wypełnić

38

Niespełnione potrzeby emocjonalne

zbiorniki twoich dzieci, które kiedyś zrobią to samo dla swoich dzieci. W normalnej, dobrze funkcjonującej rodzinie miłość jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, przechodzi z rodziców na dzieci (zob. rys. poniżej).

Niezależnie od tego, czy dzieci jest sześcioro, czy dwoje lub jedno rodzice zawsze mogą skutecznie wypełnić wszystkie malutkie zbiorniczki miłości ze swoich zasobów. W tym sensie nie ma tu przełożenia ilościowego, chociaż gdzie indziej, jak w poniższym przypadku, ilość ta może okazać się istotna.

Co się dzieje, gdy z jakiegoś powodu brakuje jednego z rodziców? W najlepszym przypadku dziecko ma połowę zasobów, z których będzie mogło czerpać, a zwykle ma mniej.

Przyjrzyjmy się teraz pierwotnej rodzinie Gladys Jordan. Jej ojciec był alkoholikiem. Jego zbiornik miłości niemal z całą pewnością miał niski wskaźnik już na początku, a obniżał się jeszcze bardziej w miarę

39

Przyczyny współuzależnienia

postępu choroby alkoholowej. Miał coraz mniej do zaoferowania swojemu dziecku, gdyż był zaabsorbowany sobą. Gladys mogła pro-' sić ojca o różne rzeczy, również te niezbędne, nigdy jednak nie otrzymywała tego, o co prosiła. Składał obietnice i ciągle je łamał. Bardzo często w swoich pijackich zamroczeniach w ogóle jej nie słyszał. Był niedostępny emocjonalnie, a czasem fizycznie.

Z pewnością jednak mała Gladys mogła czerpać ze zbiornika mi-1 łości mamy, czyż nie? Otóż niestety nie. Mama była zatroskana oj-1 cem, usiłując utrzymać jego alkoholizm w tajemnicy bądź pomóc mu jakoś zebrać się w sobie. To mama trzymała rodzinę razem, pilnując płynności finansowej, przeszyta bólem tragedii, którą przeżywali wszyscy. Stawała się coraz bardziej zagniewana, rozczarowana życiem, popadała w depresję. Matka prawdziwie kochała Gladys i chcia- i ła dla niej wszystkiego, co najlepsze, funkcjonalnie była jednak tak samo niedostępna jak jej ojciec. Gladys wyszła ze swojej rodziny j z prawie pustym zbiornikiem miłości. Stała się współuzależnioną do-rosłą.

Strumień miłości można zatrzymać, można też poważnie ograniczyć jego przepływ. W przypadku pana Jordana oboje rodzice głęboko kochali małego Johna i szczerze pragnęli okazać mu w pełni swoje uczucia. Jednakże tata był szalonym perfekcjonistą. „Oczywiście, że on cię kocha, Johnny. On po prostu taki jest", mówiła mama, ale w środku i ona nienawidziła tego nieznośnego perfekcjonizmu. Johnny słyszał słowo „miłość" z ust mamy, ale radar dziecięcej nieświadomości odbierał urazę. Ze strony ojca spotykał go tylko krytycyzm. Rodzice byli uwikłani w tak wielki ból, że przepływ miłości prawie całkowicie ustał pomimo ich uczuć i najlepszych intencji. John Jordan wyrósł z nienaturalnym głodem miłości, który jest tak typowy dla współuzależnionego dorosłego.

Naszą klinikę odwiedzili Charles i Sandy Dumont, para jak tysiące innych, którym doradzaliśmy przed nimi. Na zewnątrz żyjący dostatnio i wygodnie. Postronni obserwatorzy widząc ich BMW, mogliby powiedzieć, że są rodziną, która odniosła sukces. W głębi duszy jednak Sandy nie może znieść pełnego rezerwy mężczyzny, jakim stał

40

Niespełnione potrzeby emocjonalne

sie jej m&- Charles z kolei, właściciel sieci sklepów komputerowych, nie cierpi tego, iż jego żona wszystko przelicza na pieniądze. Nie lubi z nią rozmawiać, gdyż za każdym razem podejmuje ona temat kosztów i cen. W ciągu siedemnastu lat małżeństwa zgodzili się tylko co do jednej rzeczy: „Trwamy w emocjonalnym bólu od lat. Nasze małżeństwo jest fiaskiem. Oboje jednak troszczymy się o syna. Jest naszą dumą i radością".

Terapeuta mógł tylko odpowiedzieć ostrożnie: „Rozumiem, że chcecie dobrze, ale wasz syn jest w takim samym bólu i rozterce jak wy. Słyszeliście pewnie, że podczas ciąży uzależniona matka, która nosi w sobie dziecko, pije jakby za dwoje, gdyż dziecko w jej łonie też pije. Prawda. To jednak nie kończy się w momencie urodzin. Rodzina w pewnym sensie jest przedłużeniem macicy. Jakikolwiek znaczący i nieukojony ból, napięcie i trudności odczuwane przez rodziców, są przekazywane dzieciom, zwykle z ogromnym natężeniem".

Jeśli Charles i Sandy Dumont żyją w permanentnym bólu, ich syn z pewnością również go doświadczy i zapłaci zań swoim cierpieniem. Aby zbiorniki rodziców były wciąż pełne, trzeba związek stale wzajemnie pielęgnować. W klinice naszkicowaliśmy schemat obrazujący więź między zbiornikami rodziców. W normalnie funkcjonującej rodzinie tą więzią jest wzajemna miłość i respekt — prawdziwa przyjaźń, można by rzec, pomiędzy mamą i tatą.

Idealnym schematem jest ten, który przedstawia połączone zbiorniki miłości rodziców i dzieci, a ponad nimi ogromne serce — Boga. Naszej miłości zawsze czegoś brakuje, Jego jest doskonała; nasza miłość ma swoje granice, Jego jest nieograniczona. Nasza zależy od odpowiedzi, którą otrzymujemy od innych; On działa w naszym najlepszym interesie bez względu na to, czy chcemy Jego miłości, czy też nie. My nie możemy w pełni uszczęśliwić drugiego człowieka; On może.

On jest ostatecznym źródłem naszego ubogacenia. Najlepszy schemat przewiduje następujące działanie: rodzice darmo otrzymują miłość Bożą i z pełnymi jej zbiornikami darmo przelewają ją na dzieci (zob. rys. na s. 42).

41

rzyczyny współuzależnienia

BOG

Cóż z tego, mógłbyś powiedzieć, że rodzice nie żvia ze soha nń lepej, jeśli kochają swoje d21ecko? Problem w tym, J jeżeHnte st " rają *„ wzajemnie uzupełnić swoich zbiorników to 'nTe m otą odpowiednio przekazać swoich zasobów dziecku. Tak naprawdęT dzłclelska niezgoda często zaostrza szczególnie smutną sjZfc B«

42

Niespełnione potrzeby emocjonalne

zdania sobie z tego sprawy jedno z rodziców lub oboje mogą odwrócić strumień przepływu. Aby zaspokoić swoje wewnętrzne potrzeby, czerpią ze skromnych zasobów zbiornika dziecka, zostawiając je z jeszcze mniejszą zawartością lub z niczym.

Gdybyśmy mieli stworzyć inną definicję współuzależnienia, moglibyśmy rzec: „To taki stan, kiedy zbiorniki miłości są prawie puste".

Doktor Hemfelt z dzieciństwa pamięta wciąż pewne drzewo. Na początku było to zwykłe drzewo. Jednak któregoś dnia uderzył w nie piorun, rozdarł pień i powalił je na ziemię. Drzewo jednak przetrwało. Odradzało się powoli, wypuszczało nowe korzenie i pędy. Stary pień trwał nadal, bezkształtny — rozdarty uderzeniem pioruna. W podobny sposób zniekształca współuzależnienie. Postrzeganie świata człowieka współuzależnionego jest właśnie takie — zdeformowane.

Czterowarstwowy tort wzajemnych relacji

Innym obrazem, który często wykorzystujemy w naszej klinice, jest schemat tortu, najbardziej czytelny, gdy patrzymy na niego w czasie posiłków. Szkicujemy duży czterowarstwowy tort (s. 44). W pewnym sensie ty jesteś tym tortem, ponieważ tak właśnie działa współuzależnienie wewnątrz ciebie.

Górna warstwa składa się z łatwo dostrzegalnych symptomów. Tworzą ją uzależnienia, włączając w to także te trudno uchwytne, jak pracoholizm, napady gniewu, przymusowe zachowania i wiele innych. W przypadku Johna Jordana było to nadmierne poświęcanie czasu i energii na realizację celów związanych z biznesem raczej aniżeli z rodziną — klasyczny pracoholizm uznawany dziś często za cechę pożądaną.

Druga warstwa to poziom relacji. Podobnie jak drzewo uderzone przez piorun, również nasze relacje są pęknięte i zniekształcone przez to, co wydarzyło się w przeszłości. Czym jednak jest piorun?

43

Przyczyny współuzależnienia

WZAJEMNE RELACJE

DOSTRZEGALNE SYMPTOMY

POZlOM RELACJI

PRZEMOC

GŁÓD MIŁOŚCI

Warstwa trzecia, piorun, to określona przyczyna, wskazywana najczęściej jako podłoże zaistnienia danej formy przemocy (abuse)*. W klinice używamy znacznie szerszej definicji przemocy aniżeli ta, z którą spotykacie się w gazetach. Cały następny rozdział poświęci-

* Angielski termin abuse ma bardzo szerokie zastosowanie we współczesnej psychologii i psychiatrii. Polskie słowo „przemoc" nie zawsze oddaje odpowiednie znaczenie tego terminu, stąd w zależności od kontekstu słowo to tłumaczę również jako „molestowanie" lub „maltretowanie" — przyp. tłum.

44

Niespełnione potrzeby emocjonalne

my cichym formom przemocy, gdyż mają one podstawowe znaczenie. Te różne formy i metody przemocy budujące trzecią warstwę tortu stanowią podłoże dla skomplikowanych stosunków międzyludzkich a także zewnętrznych form współuzależnienia. Istnieje jednak jeszcze głębszy fundament.

Warstwa czwarta, na samym dole, to głód miłości, która jest nam tak samo niezbędna jak powietrze. Tego głodu nie zaspokoją substytuty. Osoba niezaspokojona emocjonalnie funkcjonuje jak połowa osoby, ciągle poszukując drugiego, który dostarczyłby brakującej części. Ta połowiczność, mniej-niż-całość, jest korzeniem wielu tragicznych problemów podobnych problemom Jordanów i Dumontów.

Pacjenci często wyrażają ten głód, opisując swój małżeński związek w następujący sposób: „Jesteśmy jak dwie połowy, które połączyły się, aby stworzyć całość". Stan współuzależnienia nie jest niczym nowym. Doskonale przedstawiała go klasyczna literatura angielska, chociaż w czasach, gdy ją tworzono, nikt jeszcze nie znał definicji współuzależnienia.

Życie z pustym zbiornikiem

Nazywa się Ebenezer Scrooge. Pewnie znacie go z ukochanej Opowieści wigilijnej Dickensa. Nie trudno wyobrazić go sobie siedzącego w gabinecie Roberta Hemfelta. Stary Scrooge jest klasycznym przykładem osobowości współuzależnionej. Ostentacyjnie skrzywiona mina, charakterystyczna, lekko przygarbiona sylwetka — siedzi przykuty do swojego biurka, pochylony nad księgami. Wyobraźmy go sobie teraz siedzącego w tej samej pozycji w obitym skórą fotelu. Z pewnością nie stara się na nikim zrobić wrażenia. Łokcie w jego strasznie znoszonym, wełnianym płaszczu są wyraźnie wytarte. Wydawałoby się, że ktoś tak zamożny dawno już powinien był skorzystać z usług praczki. Posępny wyraz twarzy, ostre rysy jak u Frederica Marcha. Na jednym kolanie trzyma swoją futrzaną czapkę z norek, a w drugie niecierpliwie uderza palcami. To nie będzie łatwa rozmowa.

45

Przyczyny współuzależnienia

— Nie wiem właściwie, dlaczego się tu znalazłem — zaczyna. — Jestem człowiekiem ściśle egzekwującym należności, ale uczciwym. Cechuje mnie zwyczajna oszczędność, na którą, przy odrobinie dyscypliny, stać każdego. Gdyby wszyscy prowadzili swoje interesy tak uczciwie jak ja i przestali wtrącać się w nie swoje sprawy, więzienia

i przytułki dla ubogich nie byłyby potrzebne. Powinieneś porozma- I wiać z obibokami i bandytami, a nie ze mną.

— Ach, panie Scrooge, kiedy właśnie pan mnie interesuje. Rozumiem, że pańska matka zmarła w chwili, gdy przyszedł pan na świat.

— To się zdarza, doktorze Hemfelt, dobrze pan o tym wie. I to nie była moja wina. Nie dano mi wyboru.

— Jednak pański ojciec obwiniał pana za to, co się stało. Krótko mówiąc, powierzył swego syna wychowawcom w szkole z internatem. A później oddał do terminu. Czy tak być powinno?

— Jego obwinianie mnie było irracjonalne, ale kierunek postępowania, jaki obrał, okazał się dla mnie niezmiernie korzystny. Dzięki pryncypałowi — którego nie poznałbym, gdybym pozostał w domu | z moim ojcem — zdobyłem wielce przydatne doświadczenie w ra- i chunkowości. To, co pan przy pomocy tego swojego psychologiczne- I go hokus-pokus usiłuje przedstawić jako nieszczęście, w istocie było dla mnie wielkim dobrodziejstwem.

— Nigdy się pan nie ożenił.

— Czy wyobrażasz pan sobie, jakim obciążeniem finansowym jest | nawet spokojna żona?

— Ale w pańskim życiu nie ma miłości. Brak jest ciepła.

— Ha! A jaką gwarancję miłości daje małżeństwo? A co, jeśli nie- j chcący ożenię się z herod-babą? Cierpienie! Albo z delikatną kobietą 1 — zresztą wszystkie kobiety są delikatne. Rachunki od lekarza, przed- J siębiorcy pogrzebowego, i nie byłoby lepiej aniżeli bez tego balastu, j Oślepia pana romantyczna fantazja, zasłaniając realia życia.

— Czy nigdy nie tęsknił pan za pokrzepiającym dotykiem albo ¦] miłym słowem? Za zwyczajnym uczuciem?

Scrooge niespodziewanie zrywa się z fotela. Wciska kapelusz na głowę i mówi stanowczo:

46

Niespełnione potrzeby emocjonalne

— Nie, mój dobry człowieku, to dziecinada. Moje życie jest w najlepszym porządku i jestem zeń zadowolony. Idź, poszukaj sobie jakiegoś łajdaka do prostowania albo innego półgłówka, który pozwala, by serce rządziło jego głową. Do widzenia.

Idzie do drzwi i wychodzi w kierunku blednącego światła zimowego popołudnia. Tylko nadprzyrodzona łaska może uratować tego człowieka od zimnego cierpienia jego gorzkiej egzystencji. On sam zdecydowanie nie jest w stanie wybrać miłości!

Biedny, stary Ebenezer Scrooge. Nic nie może zastąpić matczynej miłości, a on nigdy jej nie zaznał. Czy mały chłopiec może wiedzieć, że jego ojciec nie ma racji, kiedy obwinia go za śmierć matki? Jeśli tata tak mówi, to musi to być prawda. Młodemu Ebowi, w którego piorun uderzył dwukrotnie — najpierw został opuszczony przez matkę, potem odrzucony przez ojca — mogło zdawać się, że nikt na całym świecie go nie kocha. Życie z pustym zbiornikiem! Dorosły Ebenezer wypełnił swój zbiornik funtami, gdyż funty nie osądzają. Łatwo nimi zarządzać. Nigdy nie nauczył się, że zbiornik został zaprojektowany jako rezerwuar miłości, a nie pieniędzy. Ebenezer Scrooge jest klasycznym współuzależnionym.

Uzależnienie od pieniędzy

Pieniądze. Zysk. Mamona. Dochód. Wypłata. Gotówka. Kasa. Forsa. Cóż za lista określeń dla jednej jedynej rzeczy —- pieniędzy, które sprawiają, że „świat się kręci". Niesamowite.

Sposób, w jaki obchodzimy się z pieniędzmi, jest wyraźnym znakiem tego, jak odnosimy się do samych siebie i do innych. Więcej nawet, pieniądze są prawie zawsze centralnym zagadnieniem na drożę do wyleczenia się ze współuzależnienia. Sprawy finansowe są ardzo delikatnym barometrem współuzależnienia, ponieważ pieniącemają wiele wspólnego z dwoma podstawowymi elementami na-2eJ egzystencji: dyscypliną i wychowaniem.

47

Przyczyny współuzależnienia

Pieniądze wydają się jedynym, najbardziej wymownym symbolem naszej troski wobec innych. Gdy Peter chce obdarować Paula, nie daje mu ziemniaka albo marchewki, co Paul mógłby rzeczywiście odebrać jako rodzaj troski o niego. Peter daje Paulowi kilka dolarów. Paul następnie zamienia je na taki rodzaj dobra, jakiego w danej chwili po-' trzebuje — pokarm, schronienie, ubrania. Pieniądze są standardowymi wynagrodzeniem za dobrą pracę albo porywający sukces. Pracownik' często mierzy swoją wartość wielkością wypłaty. Pieniądze bywają też często dobrze widzianym prezentem.

To właśnie sfera finansowa ujawnia głębokie zaburzenie współuzależnienia. Silne powiązanie pieniędzy ze współuzależnieniem może przybrać wiele form, niektóre z nich są diametralnie przeciwstawne. Stary Ebenezer Scrooge gromadził pieniądze i nienawidził ich wydawania. To bardzo częsta manifestacja współuzależnienia.

Zupełnie inna była sytuacja Roya Ware'a, pracownika administracji rządowej, którego leczyliśmy. Roy miał słabość do wszelkich technicznych nowinek. I to nie do jakichś cudownych obieraków do wa- 1 rzyw reklamowanych w telezakupach („Dziś za jedyne 8,98! Jutro już 10,98! Zamów teraz! Jesteśmy do twojej dyspozycji"). Kupił so- 1 bie „nowego, wielofunkcyjnego robota ogrodowego" — ach! czegóż tam nie było: elektryczna koparka, piła tarczowa, wyrywacz chwa- i stów, niwelator podłoża, sekator do przycinania żywopłotów — a to 1 wszystko dla powierzchni trawnika nie większej niż 100 metrów i kwadratowych, na której nie rosło nawet jedno drzewo. Taki już był, 1 nie potrafił kupić po prostu kamery, to musiał być najnowszy model, i prosto z taśmy produkcyjnej z zaawansowanymi możliwościami montażu obrazu i cyfrowym zapisem tekstu. Ma dwa odtwarzacze, 1 VHS i DVD; „inteligentną" mikrofalówkę, kilka telefonów bezprzewo- j dowych, komputer, elektronicznie sterowany rozpylacz i antenę radarową, która może namierzyć częstotliwości policji i straży pożarnej. Jest posiadaczem czterech „złotych" kart kredytowych, a na każdej z nich przekroczył dozwolony limit.

Skąpstwo Scrooge'a jest przekleństwem dla handlu. Sprzedający natomiast z otwartymi rękami witają Roya. Obie skrajności pochodzą

48

Niespełnione potrzeby emocjonalne

z tych samych niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych, o których mówiliśmy wcześniej.

Pieniądze mogą się stać nałogiem samym w sobie. Nietrudno jest popaść w cykl uzależnienia z podobnym efektem jak w przypadku alkoholu czy narkotyków. Te same elementy uzależnienia wystąpią przy wydawaniu lub gromadzeniu: fałszywe poczucie chwilowej kontroli, dostrzeżenie zgubnych skutków, poczucie winy, że nie prowadzi się swoich finansów lepiej, uśmierzenie bólu przez kolejne wstrzyknięcie narkotyku. I tak w kółko.

Problem wyparcia

Jeśli efekty współuzależnienia są tak oczywiste, to po co pomoc terapeutów?

Wystarczy przecież, by cierpiący zwyczajnie rozpoznał problem, a następnie przedsięwziął kroki w celu jego rozwiązania. John Jordan pierwszy uznałby, że mówimy tutaj o zdrowym rozsądku.

Czyha na nas jednak prawdziwy potwór—wyparcie. Zapytaj pierwszą lepszą osobę, czy miała szczęśliwe dzieciństwo, zapewne odpowie pośpiesznie:

— Tak!

— A twoi rodzice, czy byli dla ciebie dobrzy?

— To byli wspaniali ludzie.

Mamy tu do czynienia z jedną z dwóch możliwości:

a) rodzice tej osoby byli porządnymi ludźmi zasługującymi na pochwałę dziecka albo

b) dana osoba miała paskudne dzieciństwo, stosowano wobec niej przemoc i jej zbiornik miłości jest pusty.

Współuzależnieni z głęboko niezaspokojonymi potrzebami są mistrzami wyparcia. To ich cecha konstytutywna. Żyją nieustannie w kłamstwie — udają, pragną, tęsknią za cudownym życiem, podczas gdy

49

Przyczyny współuzależnienia

w rzeczywistości było ono zawsze nieznośnie bolesne emocjonalnie j i może nawet fizycznie. Nie umieją przestać kłamać. Gdy jednak] w końcu dotrze do nich prawda, bolesna przeszłość staje im jasno przed, oczyma, z wszystkimi niezagojonymi, ropiejącymi i gnijącymi ranami. Współuzależnieni spędzają całe życie na ukrywaniu problemów. Wyparcie jest poważną trudnością w procesie uzdrowienia. Dopóki \ nie poradzimy sobie ze zjawiskiem wyparcia, właściwa terapia nie może się rozpocząć.

Wyparcie kryje się za wieloma różnymi maskami. Dość powszechną praktyką jest świadome pogrzebanie w sobie bólu, co nie znaczy, że został on zapomniany. Przykładem tu jest Beryl Mason, która przyszła do nas zupełnie rozbita, na skraju wewnętrznego załamania.

Patrząc z zewnątrz, pomyślałbyś, że jej życie to jedno wielkie pasmo sukcesów. Beryl była popularną aktorką znaną milionom widzów na całym świecie, jedną z tych kilku nielicznych osób na ziemi, które mogły rzeczywiście powiedzieć o sobie: „Mam wszystko". Jednakże j „gwiazdy" to także ludzie podobni do nas.

Kobieta, która weszła do naszej poczekalni, odłożyła na bok swój sceniczną prezencję — to, co odróżnia „gwiazdę" od zwykłego zjad" cza chleba. Nadal jednak otaczał ją swoisty urok, naturalny wdzię który posiadała bez szczególnego starania się o to. Celowo zrzucił z siebie zarówno nimb sławy, jak i makijaż, by stanąć przed nam umęczona, wyczerpana i zbolała. Wyraźnie minął już dla niej cz młodości, czas spontanicznie odczuwanego szczęścia, którego jedn nie zaznała. Jeśli poza materialnym dobrobytem życie nie ma już ni więcej do zaoferowania, to nie warto żyć. Dlaczego nie może kocha' i być kochaną? Czemu nigdy — nigdy — nie czuje się spokojna. Teraz siedzi w naszym gabinecie, najwygodniejszym jaki mamy. Ekskluzywny fotel, na którym usiadła, zdawał się szeptać: „Usiądź wygodnie i otwórz swoje serce!". Nerwowo paląc papierosa w lufce — tak długiej, że spokojnie można by nią grać w bilard — opowiedziała smutną historię swojego życia.

— Mój pierwszy mąż — po prostu łajdak! Publicznie, drogi doktorze, prezentował się świetnie. Prywatnie był brutalem, bił mnie, po

50

Niespełnione potrzeby emocjonalne

ostu cham. Drugi mąż był przez wszystkich w Hollywood uważany a znakomitą partię. Co za partia! Rekin we włoskim garniturze.

Doktor Meier usadowił się w głębi krzesła i złożył ręce.

__CZy wszystkich pięciu mężów było takich samych? Atrakcyjni

na zewnątrz i okropni w życiu prywatnym?

__Tak. Piąty — ach, to był kawał...! Najgorszy ze wszystkich. Na

początku poświęcał mi wiele uwagi bez narzucania się, wie pan, co mam na myśli? Bardzo dobrze mnie traktował. Po dwóch miesiącach małżeństwa tak jakby przewrócił stronę w książce swojego mózgu i rozpoczął zupełnie nowy rozdział. Popijanie, koka, trawka, cały zestaw używek. Półprzytomny bił mnie, a przez resztę czasu pozostawał w stanie pijackiego zamroczenia. Sprzątaczka tak się go bała, że kiedy był w domu, nie miała odwagi wejść.

— Teraz jesteś podejrzliwa w stosunku do wszystkich mężczyzn.

— I tak, i nie. To wariactwo. Ciągle popełniam głupstwa, ale jakoś inaczej nie potrafię. Wkładam moją głupią rękę z powrotem do ognia. Pomyślałby kto, że po dwóch czy trzech katastrofach w końcu się czegoś nauczę. Wszystko, czego chcę, to miły, normalny mężczyzna, który będzie się o mnie troszczył. Czy to tak dużo?

— I jesteś pewna, że nie możesz być szczęśliwa poza małżeństwem? Przez chwilę zastanowiła się nad pytaniem.

— Nie, to nie tak. Ja nie potrzebuj ę dobrego mężczyzny. Ja chcę mieć dobrego mężczyznę. No więc nie jestem cholerną feministką. Czy to źle?

— To prawidłowa postawa. Czy masz jakieś inne problemy, z którymi nie możesz sobie poradzić?

— Oj, tak! Powinieneś posłuchać zawodzenia mojego menedżera, kiedy przechodzimy koło sklepu. On to nazywa przymusem wydawania. I co z tego? Lubię ładne rzeczy i już. Czy to zbrodnia? Mam też od czasu do czasu problem z piciem i lekami uspokajającymi. Nie wtedy, kiedy pracuję, ale czasami mam całe miesiące przerwy w pracy.

Postanowiła, że tym razem nie będzie nic ukrywać. To była jej ostatnia desperacka próba uzyskania pomocy i poszła na całość.

51

Przyczyny współuzależnienia

W ciągu następnej godziny opowiedziała doktorowi Meierowi wszyj ko o swoim fatalnym życiu. Nawet jej smutny, pomarszczony mały" shar pei nie słuchał jej tak, jaKby chciała. Zdradzała kolejne klasyczne symptomy. Jej życie było pełne dramatycznie wyolbrzymionych problemów będących skutkiem współuzależnienia, z którymi spotyka się wielu z nas.

Gdy na chwilę zamilkła, zapalając kolejnego papierosa, Paul zde- ] cydował się na ryzykowne, choć według niego najpewniej zbliżające ich do sedna sprawy pytanie .

— Kiedy twój ojciec wykorzystał cię seksualnie, kiedy byłaś na- 1 stolatką?

Otwarte usta i nagle wielkie okrągłe oczy zdradzają pełne zasko- I czenie. W jednej chwili odstąpiła od strategii chętnej współpracyi ledwie powstrzymywała wybuch wściekłości.

— Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam! Nigdy! Nawet nie wspo- i mniałam o tym mojej mamie! Jak możesz sugerować coś takiego!

I wtedy Beryl wybuchła. Nigdy nie wymazała incydentu z parnie ci, ale przez lata go wypierała. Trzymała brudny sekret w głębokir ukryciu. Nikt go nie znał — nikt oprócz jej pamięci.

A zatem co takiego spotkało Beryl Mason? Relacje między człon kami jej pierwotnej rodziny zawsze były niestabilne. Zarówno ona sama, jak i jej rodzeństwo nie cieszyli się pełną miłości uwagą, które tak bardzo potrzebowali. Zbiornik miłości Beryl powinien był napełniać się dzięki opiekuńczej miłości ze strony ojca, zawór pozostawa jednak szczelnie zamknięty, ponieważ ojciec molestował seksualnie córkę. Ból, poniżenie, wina, zdrada — to wszystko blokowało prze4 pływ miłości i zatruwało jej własny zbiornik. Beryl utraciła ten okres dzieciństwa w sensie dosłownym, tak jakby jakiś kosmiczny nóż odciął go od przeznaczonego mu czasu w historii życia.

Jej głód miłości, najniższa warstwa wspomnianego tortu, nie został zaspokojony; jej zbiornik jest pusty, przemoc doświadczana w trzeciej warstwie warunkuje niestabilność dwóch pozostałych. Beryl, ciężko zraniona, nie może złapać tchu, nieprzygotowana do radzenia sobie z żadnym ze swoich problemów. Trzymała sekret głęboko ukryty,

52

Niespełnione potrzeby emocjonalne

Hvż sam proces odkopywania groził bólem niemożliwym do zniesienia.

Są ludzie, którzy nie tylko grzebią bolesne wspomnienia, lecz całkiem je przeganiają. Niestety, nie da się przegnać bólu. Jest wszechobecny. Trzeba usunąć całą serię zdarzeń składających się na bolesne doświadczenie z przeszłości. Niektórzy nasi klienci, co do których istnieje pewność, że doświadczali w dzieciństwie przemocy, całkowicie tracą pamięć tego okresu swojego życia i mogą wzbraniać się przed konfrontacją ze wspomnieniami, które jednak w nich tkwią.

Nadzieja na przyszłość

Czy można pomóc takiej osobie jak Beryl? Czy gdyby Scrooge znalazł się w naszej klinice zamiast w towarzystwie nawiedzających go zjaw, moglibyśmy coś dla niego zrobić? Czy ktokolwiek — czy ty sam —jest w stanie przebić ścianę wyparcia, czytając tę książkę?

Tak. To jest możliwe, ale to ogromnie bolesny proces. Po co zatem podejmować trud, skoro cierpienie trwa, a lekarstwo jest gorsze od choroby? W przypadku Beryl i Jordanów bez zewnętrznej interwencji ich życie nigdy nie zmieniłoby się na lepsze. Będzie się pogarszało z dnia na dzień i cierpienie stanie się nie do zniesienia. Rany przeszłości ciągle będą się jątrzyć. Efekt wypaczenia przez współuzależ-nienie powstrzymuje nas od jasnego spojrzenia na rzeczywistość; ciągle popełniamy te same błędy, przez cały czas wierząc w to, co myślimy, że widzimy, a nie w to, co jest. Beryl najpierw przeszła przez pięć epizodów małżeńskich, zanim wreszcie do niej dotarło, że jej percepcja była fałszywa.

Poprawienie górnej warstwy tortu jest jedynie posunięciem kosmetycznym. To nie pomoże w rozwiązaniu głębszych problemów. Leczenie drugiej warstwy (codzienne relacje z innymi ludźmi) z opaską z napisem „Pierwsza pomoc" na ramieniu też nie ulepszy całego tortu. Tylko wówczas, gdy warstwy fundamentalne (wstrząs, który był powodem jej bólu i podstawowa potrzeba miłości) zostaną odkryte

53

Przyczyny współuzależnienia

i uleczone, tort odzyska swoją świetność. Jeśli jakość życia tych ludzi, jakość twojego życia, mają się poprawić, to musi nastąpić wyleczenie. W Opowieści wigilijnej największą radością Scrooge'a następnego ranka jest uzmysłowienie sobie, że możliwość radości życia| jeszcze go nie ominęła.

Historia Beryl ma szczęśliwe zakończenie. Po dniu albo dwóch ochłonęła i zdecydowała, że skoro doktor był w stanie tak po prostu odgadnąć jej sekret, to może ma coś więcej do zaoferowania, i wróciła. Tak jak każdy pacjent starający się o leczenie szpitalne Beryl poddała się gruntownym badaniom, aby wykluczyć wszystkie możliwe fizjologiczne przyczyny swych problemów. Zdecydowała się na pobyt w szpitalu, ponieważ chroniliśmy jej prywatność, przede wszystkim jednak potrzebowała lekarstwa, dlatego też współpracowała z nami gorliwie. Z drobnych kawałeczków ułożyliśmy z powrotem jej przykre dzieciństwo oraz fatalne relacje z innymi. Sprawdziliśmy wszystkie: co i dlaczego. Przez całe tygodnie radziła sobie z każdym z nich. Bardzo cierpiała w czasie tego procesu, ale wyszła zeń cało. Beryl wreszcie nauczyła się właściwych relacji, zarówno w stosunku do mężczyzn, jak i kobiet bez konieczności wychodzenia za mąż, by następnie być maltretowaną.

— Nigdy nie myślałam, że szczęście i pokój przychodzą razem. Nigdy nie wiedziałam, jak bardzo byłam chora, zanim nie wyzdro-wiałam — powiedziała Beryl.

Problemy Beryl były zakorzenione w trzeciej warstwie jej tortu. ] W następnym rozdziale zbadamy naturę tej warstwy, gdyż jest ona 1 fundamentem omawianych powyżej symptomów, a także twoich pro- i blemów.

Nie jest łatwo podtrzymywać bazę, która była źle zbudowana od samego początku, a potem przez całe życie ulegała ciągłemu pogorszeniu. Jak już postanowisz przebyć tę drogę, musisz iść do końca. „Pogoń za szczęściem" to nie płaski frazes z zakurzonych regałów, to jest twoje prawo od urodzenia! Szczęście i miłość są w twoim zasięgu.

L

Stracone dzieciństwo

Ojciec Anny pracował sześćdziesiąt pięć godzin tygodniowo, obsługując handlowy obszar trzech stanów. Matka angażowała się w różne sprawy, religie Dalekiego Wschodu czy inne modne przedsięwzięcia. Anna jednak dobrze wiedziała, kim są jej rodzice, ukrywający się pod tymi zewnętrznymi pozorami.

Ojciec odebrał tradycyjne wychowanie: mąż pracuje ciężko, by utrzymać rodzinę, podczas gdy żona czyni wszystko, by ognisko domowe było szczęśliwe. Bardzo kochał swoją rodzinę, gotów nadstawiać karku dla jej dobra. Miał dla nich tyle miłości, na ile pozwalały czasy, w których żył, odpowiednio do narzuconej mu roli w społeczeństwie, zgodnie z obowiązującą kulturą.

Nie dziwi zatem, iż mama stawała się coraz bardziej nerwowa, starając się dopasować do tradycyjnego szablonu, to nie był jednak jej model rodziny. Jej serce było wolne, pełne radości i ciekawości. To całkiem naturalne, że od czasu do czasu próbowała nowych pomysłów; była błyskotliwą i elokwentną kobietą. Widziała dokonującą się na jej oczach kobiecą rewolucję, w której sama, niestety, nie brała udziału. Kochała głęboko jak każda matka.

Dzisiaj Anna jest w klinice, by zwyciężyć niezdrowe nawyki dietetyczne, zanim zupełnie nie wymkną się jej spod kontroli. Nie ma

55

Przyczyny współuzależnienia

zamiaru się poddać. Jak jej matka Anna jest elokwentna, bystra i piękna; ma błyszczące, ciemne oczy i lśniące czarne włosy. Podobnie jak ojciec jest ambitna i nie boi się ciężkiej pracy.

Ostatnio powierzono jej wyższe stanowisko w dziale kredytów w banku, w którym zaczęła karierę jako kasjerka. W przeciwieństwie do matki przystąpiła do ruchu feministycznego i teraz pnie się w górę. Jednak nie uświadamia sobie faktu, że nie to jest jej żywiołem.

Usadowiła się na krześle.

— Nie jestem pewna, czyja tak bardzo potrzebuję waszej pomocy. Tylko te zaburzenia w jedzeniu powoli wymykają mi się spod kontroli. Tatuś był chudy. To dziedziczne.

— Bardzo ciepło mówisz o swoim ojcu.

— Był dla nas za dobry. Dał z siebie 110 procent.

— Jak często zabierał cię, powiedzmy do zoo? Albo do parku?

— On nie miał czasu na tego typu rzeczy.

— Niedzielny piknik? Krótka gra w piłkę z twoimi braćmi?

— Był zbyt zmęczony. Bardzo ciężko pracował. Nawet nie śmieliśmy go o to prosić.

— Jak się mają twoi dwaj bracia?

— Młodszy, Jerry, pracuje na taśmie. Całkiem mu to odpowiada. Jest bardzo przyziemną osobą. Bułka z kiełbaską i piwo, bez ambicji, chociaż świetnie spędza się z nim czas.

— Lubi piwko?

— Oj, tak. Dokładnie tak samo ujęłaby to jego żona. On z pewnością lubi piwko. Mark — mój starszy brat — objął teren trzech stanów sąsiadujących ze stanami obsługiwanymi przez ojca. Wyciąga z niego teraz nie setki tysięcy, a dwa miliony dolarów. Tata jest z niego bardzo dumny.

— Bycie człowiekiem sukcesu musi zajmować wiele czasu, wymaga ciężkiej pracy.

— Założę się, że pracuje więcej godzin tygodniowo niż tata.

— A co z czasem spędzonym z matką? Czy ona zabierała cię na wycieczki? Albo czy miałyście okazję na kobiece pogaduszki?

56

Stracone dzieciństwo

Anna przez moment się zamyśliła.

__Nie, nie sądzę, czasem tylko, jakby to powiedzieć, głosiła ex

cathedra swoją najnowszą fascynację albo ideę, którą właśnie się zajmowała. Pogaduszek nie było.

— Nad niczym nie tracisz kontroli.

— Nie, poza tym jedzeniem, ale i to wkrótce opanuję. Delikatnie potrząsnęła głową, czarne włosy zawirowały w powietrzu.

— Jestem zwyczajną dziewczyną. Chodzę do pracy, wracam do domu i oglądam telewizję.

— Ulubione programy?

— Leave it to Beaver na kablówce. I Dobie Gillis na 56 kanale. Dobie Gillis zdjęli rok temu. Widziałeś kiedyś ten program? Głupi, ale zabawny. Jego twórca, Max Shulman, niedawno zmarł.

— Zdjęli Dobie Gillisl

— No wiesz, skomercjalizowali. Nadają w ciągu dnia od poniedziałku do piątku na płatnym kanale.

— Ach, rozumiem. Hm... ile odbiorników telewizyjnych posiadasz, Anno?

— Hmm... — Anna liczy w pamięci. — Pięć.

— Ależ Anno, ty mieszkasz w dwupokojowym mieszkaniu! Notatki z tego wywiadu i wielu następnych dostarczyły informacji na temat tej niezwykłej młodej kobiety, która uważała, że niczym się nie wyróżnia. Oprócz obsesji na tle telewizji była również uzależniona od ćwiczeń, w każdej chwili mogła powiedzieć, ile kalorii jest w 30 gramach hibiskusa. Choć piękna i młoda, już cztery razy poddała się operacji plastycznej. I ciągle była niezadowolona. Teraz rozważała możliwość zmiany imienia.

Anna była niewątpliwie boleśnie współuzależniona. Jej kompul-sywność? Jedzenie, ale nie tylko jedzenie. Jak większość współuza-leżnionych Anna miała więcej aniżeli jeden nałóg. Inne to: pracoholizm, telewizja, przymus ćwiczenia i niewolnictwo plastycznego skalpela.

57

Przyczyny współuzależnienia

Fakty z życia jej pierwotnej rodziny odkrywały jeszcze więcej. Jej matka uważała, że Anna wygląda zbyt delikatnie i kobieco i nie omieszkała jej o tym powiedzieć. Anna nie przypomina sobie też, aby choć raz siedziała u ojca na kolanach.

Przemoc niejedno ma imię

„Niezaspokojone potrzeby emocjonalne", najniższa warstwa naszego czterowarstwowego tortu, to bliżej nieokreślone, abstrakcyjne pojęcie. Dla dziecka alkoholika albo brutalnie nadużywającego przemocy rodzica ta warstwa znaczy zupełnie coś innego aniżeli dla Anny. A jednak ukryte urazy z jej dzieciństwa były tak samo niszczące jak te bardziej oczywiste. Właściwie żaden sąd nie mógłby orzec, że jej dzieciństwo było naznaczone przemocą, jednak my tutaj nie rozważamy aspektów prawnych. Anna doświadczyła przemocy.

Przyjrzyjmy się bliżej trzeciej warstwie tortu — różnym rodzajom przemocy, na którą może być narażone dorastające dziecko. Jedne są oczywiste, inne bardzo wyrafinowane. Wszystkie są powodem zubożenia zbiornika miłości.

Kiedy będziemy rozważać różne kategorie przemocy, spróbuj dopasować je do wspomnień ze swojego dzieciństwa. Nie ma rodziców-doskonałych. Nawet najlepszy rodzic wskutek ignorancji albo frustracji od czasu do czasu nie sprosta swojej roli. Jesteśmy tylko ludźmi.' Różnica między okazjonalnym nadużyciem władzy rodzicielskiej a niszczącą przemocą leży w częstotliwości i sile niszczących zachowań. Czasowe restrykcje mogą spowolnić przepływający strumień miłości, ale też i rychło powraca on do poprzedniej szybkości. Przemoc, która nigdy nie ustaje, wysusza zbiornik.

Pamiętaj też, że „rodzic" w tym kontekście oznacza więcej aniżeli biologiczni rodzice. Kategoria ta obejmuje także rodziców zastępczych czy adopcyjnych. Ważny autorytet, członek innej rodziny, trener, na-

58

Stracone dzieciństwo

uczyciel, duchowy przywódca też mogą się zaliczyć do kategorii rodzica z powodu ogromnego wpływu, jaki wywierają na życie młodej osoby. Do naszej kliniki przychodzą „rodzice" w charakterze pacjentów. Można wyróżnić pięć albo sześć kategorii ludzi, którzy przyczyniają się bądź to do choroby, bądź do właściwego ukształtowania osoby.

Te różne formy przemocy można usytuować w zstępującym porządku oczywistości, od tych jawnych, łatwo obserwowalnych, do tych bardziej wyrafinowanych i przez to ukrytych przed bezpośrednim oglądem. W formach najbardziej oczywistych dostrzegają je stróże prawa, oceniają i interweniują. Przemoc pasywna nie jest tak łatwo rozpoznawana. W miarę kontynuowania przeglądu naszej listy zobaczymy, że jest coraz trudniej zidentyfikować przemoc. Oczywiste pozostają tylko niszczące efekty. Potrzeba sporo pracy, drążenia, aby nasi pacjenci rozpoznali bardziej wyrafinowane formy maltretowania i nauczyli się sobie z nimi radzić.

Bardzo ważne, abyś zrozumiał(a), że wszystkie te formy przemocy nie powodują nieodwracalnego zniszczenia. Zawsze jest ziarnko nadziei, nawet bez terapii. Józef syn Jakuba (ten, który nosił ozdobną szatę) z Księgi Rodzaju był prawdopodobnie ofiarą przemocy. Matka Józefa zmarła w czasie porodu, ojciec dmuchał i chuchał na niego, lecz jego bracia po prostu go nienawidzili. Sprzedali go w niewolę i całe lata biedak cierpiał. A jednak kiedy okoliczności się zmieniły, potrafił przebaczyć swoim braciom i serdecznie powitać ojca.

Większość ludzi musi sobie z tym radzić. Istnieje jednak droga uzdrowienia. Jednym z pierwszych kroków na tej drodze jest rozpoznanie natury trzeciej warstwy tortu, czynnika lub czynników, które wpłynęły na to, że zbiornik miłości pacjenta nie był odpowiednio wypełniany.

Aktywna przemoc

Ten rodzaj przemocy można łatwo dostrzec. Bicie. Maltretowanie. Różne sposoby molestowania seksualnego, aż do odbywania stosun-

59

Przyczyny współuzależnienia

ków płciowych rodzica z dzieckiem. To są nie tylko czyny moralnie złe, ale również podlegające sankcji karnej.

Niepohamowana złość lub wybuchy wściekłości, czyli przemoc słowna to także czynne i destrukcyjne przejawy molestowania, choć niekoniecznie nielegalne. Wrzaski i zdenerwowanie wywołują poczucie winy (zasłużone czy nie, częściej nie) pozostawiające rany i sińce, które choć niewidoczne gołym okiem, pozostaną jednak na długo. Dziecko poddawane emocjonalnej lub werbalnej przemocy jest aktywnie molestowane.

Jest taka reklama telewizyjna, która pomaga rodzicom zdać sobie sprawę, jak poniżająca może być przemoc fizyczna. Kamera zogniskowana jest na wielkich ustach dorosłego. Wszystko, co widać, to przytłaczające swoją wielkością usta i wszystko, co słychać, to głos dorosłego powtarzający: „Niedobrze mi się robi na twój widok!", „Czy nie potrafisz niczego zrobić dobrze?", „Gdyby nie ty, by" bym szczęśliwy". Każdy kto ogląda tę reklamę, czuje ból przemoc słownej.

A teraz wyobraź sobie dziecko usiłujące wykonać jakiś projekt c zadanie. Rodzic fizycznie odsuwa od siebie dziecko, czasem sam bierz się do wykonania projektu: „Ty tego nie umiesz. Daj, ja to zrobię' Teraz wyobraź sobie, jaki efekt wywoła to u dziecka. Taka interwen cja, nawet jeśli powzięta w dobrej intencji, jest aktywną przemoc i ma taki sam wpływ na dziecko, jak bardziej oczywiste formy mole stowania.

Jeśli z twojej przeszłości wyłania się aktywna przemoc, musis stawić temu czoła. W tym momencie wystarczy tylko, abyś zobaczy" że istnieje. Ten pierwszy krok jest bardzo istotny dla odzyskania pełń siebie.

Być może powiesz zgodnie z prawdą: „Moi rodzice nigdy tak ni robili". I tak nie zwalnia cię to z obowiązku przyjrzenia się przeszło ści. Są inne, bardziej ukryte, ciche formy przemocy, które nisze w takim samym stopniu. Często czynniki, które winny były w dzie ciństwie wypełnić twój zbiornik miłości, takie jak czas, uwaga i uczu cie, gdzieś przez twoich rodziców zostały zagubione.

60

Stracone dzieciństwo

Przemoc pasywna

Przemoc pasywna ma miejsce wtedy, gdy jedno albo obydwoje rodzice są tak zajęci, że stają się niedostępni dla dziecka emocjonalnie fizycznie albo w obu sferach jednocześnie. Niestety, często niszczące formy biernej przemocy nie zostają zidentyfikowane. Dwie, powszechnie znane, mają bardzo złą sławę — to alkoholizm i narkomania. Inne, które mogą być popierane, a nawet idealizowane w niektórych środowiskach to na przykład pracoholizm. Ciężka praca jest cnotą; dla niektórych jest powodem do głośnego wyrażania podziwu. „Przemoc? — krzyczy dorosłe dziecko. — Ależ skąd!"

Służyliśmy radą pacjentowi o imieniu Bob w kwestii możliwego nadużywania wobec niego przemocy przez jego ojca. Bob był zszokowany i potwornie urażony, że w ogóle dopuściliśmy możliwość, iż jego ojciec pracoholik mógł go molestować.

— Jak śmiecie mówić, że używano wobec mnie przemocy! Czy wy macie pojęcie, jak ciężko ojciec na nas pracował?!

— Zgoda, pracował ciężko. Porozmawiajmy zatem o czasie, uwadze, uczuciach — zaangażowaniu, które rodzic musi okazać dziecku.

— Tak, ale...

— Ty potrzebowałeś tego uczucia, tej akceptacji. Odmawiając ci ich...

— Tak, ale...

— W żadnym razie nie przypisujemy twemu ojcu złych intencji. Ustalamy tylko dokładnie, jakie było twoje dzieciństwo. Kiedy potrzebowałeś go emocjonalnie, to go nie było.

— Ale... ale...

Upłynęło sporo czasu, zanim Bob zrozumiał. Nie miało znaczenia, czy jego ojciec celowo go zaniedbywał, czy też zaniedbanie nie było zamierzone. To nie kwestia dobrych czy złych intencji, to pytanie o faktyczny stan rzeczy. Przemoc miała miejsce.

Są inne formy biernej przemocy. Nawet jeśli wydają się niecelowe i nie do uniknięcia, ich efekty są takie same.

61

Przyczyny wspóluzależnienia

Porzucenie rani i nie ma najmniejszej wątpliwości co do tego, że rozwód, nawet w przyjaznej atmosferze, jest porzuceniem. Długa nieobecność ojca w czasie służby wojskowej też jest porzuceniem. Również przedwczesna śmierć rodzica. Porzucenie może być koniecznością, jak w przypadku służby wojskowej. Może być niezamierzone lub nieuniknione, jak w przypadku nagłej śmierci. Dla podświadomości dziecka, która jest częścią zbiornika miłości, zawsze pozostaje ono jednak porzuceniem.

Gdy w naszej klinice znajdą się osoby adoptowane, pytamy je zawsze: „Czy kiedykolwiek myślałeś o swoich biologicznych rodzicach?". Zdrowa odpowiedź brzmi: „Tak" albo: „Czasami". Jeśli adoptowany(a) gwałtownie zaprzecza jakiemukolwiek zainteresowaniu tą kwestią— „Nie! Nigdy"—jest to dla nas ostrzeżenie. Całkiem prawdopodobnie adoptowana osoba nie poradziła sobie z porzuceniem.

Rodzic, który stale odsuwa dziecko od siebie, biernie je rani. Nader często taka forma przemocy jest trudna do określenia i ciężko ją zapamiętać. Tata wraca do domu z pracy, siada w fotelu z nogami do góry i ogląda wieczorne wiadomości. „Nie teraz, synu". „Nie chłopcze, jestem zbyt zmęczony". „Może później". „Hej, nie widzisz, że oglądam wiadomości? Rób to gdzie indziej". „Dzieciaki, bawcie się na dworze albo gdzie indziej".

Dziecko pewnie nie będzie pamiętać ciągłych afrontów, gdyż dla niego to jest tata. Tak jest normalnie.

Mama wraca z pracy, po wizycie u fryzjera albo po zebraniu w szkole, po lekcji tenisa albo po godzinie spędzonej na siłowni i rozpoczyna przygotowywanie kolacji. „Nie". „Wyniesiesz się stąd czy nie?" „Jeśli chcesz coś zrobić, zdejmij pranie". „Nie, nie możesz mi pomóc, nabałaganisz tylko". „Jesteś zbyt mały, aby zrobić to dobrze. Idź się bawić". „Nie chcę cię widzieć w kuchni, kiedy robię obiad".

Rodzic, który nie okazuje emocji — intelektualny typ jak Pan Spock ze Star Trek—nie wypełni dziecięcego zbiornika miłości z tej prostej przyczyny, że dziecko reaguje spontanicznie, całym sobą; dziecko i dorosły nie mówią tym samym językiem.

62

Stracone dzieciństwo

Pomyśl o pasywnej przemocy słownej. Nikt na dziecko nie krzyczy, nikt go też nie potępia, jednak się go nie chwali, nie zachęca. Dziecko się nie cieszy. Brak mu wsparcia. Kobieta uczęszczająca na naszą terapię mieszkała w domu rodziców przez dwadzieścia lat. Jej ojciec nigdy nie był surowy, ale też ani razu nie zwrócił się do niej po imieniu.

Zadziwiające, ilu ludzi przychodzi do naszej kliniki, mówiąc: ,W naszej rodzinie nigdy się nie dotykamy ani nie przytulamy". W pasywnym molestowaniu seksualnym nie mają miejsca niepoprawne kontakty na poziomie fizyczności, ale też brak jest jakiegokolwiek pożądanego fizycznego kontaktu. Nie ma obejmowania, trzymania za rękę, żadnych domowych awantur ani przeprosin. Brak rozmowy o sprawach dotyczących seksu, brak przygotowania do dojrzałości lub prób nauczenia odpowiednich postaw.

Nieobecność miłości między rodzicami jest jeszcze jedną formą pasywnej przemocy. Dla przykładu, rozkład pożycia seksualnego między rodzicami, choć nie manifestuje się otwarcie, to jednak może oddziaływać na dziecko. „Zawsze wiedziałem, że było coś nie tak między mamą i tatą, ale nie umiałem powiedzieć, co. To nie mogło mieć na mnie żadnego wpływu. Nie miałem o tym zielonego pojęcia". Owszem, mogło mieć wpływ. I najczęściej ma. Część edukacji seksualnej dziecka jest intuicyjna, bardzo ważna jest tu niewypowiedziana uczuciowa więź między mamą i tatą, ich harmonijne życie seksualne.

Rodzice cierpiący z powodu perfekcjonizmu lub zaburzeń związanych z przymusem wykonywania pewnych czynności nie zawsze wymagająod dziecka podobnych zachowań, ono jednak widzi, jak mama każdego tygodnia czyści kafelki łazienki szczoteczką do zębów, a tata kosi trawę co trzy dni. Przekaz istnieje, choć wyrażony bezsłownie.

Jeśli żyjesz w obecności rodzica, który cierpi z powodu chronicznej depresji, jesteś w sytuacji przemocy. Rodzic przesadnie trzymający się litery prawa lub rytuałów przekazuje informację o przemocy. Zamiast czułości, miłości, akceptacji, dziecko „słyszy" chłód, wyobcowanie, sztuczną pozę.

Wróć pamięcią do czasów swojego dorastania. Pamiętaj, że dla ciebie z tamtego okresu nie istnieje pojecie „normalnego dzieciństwa".

63

Przyczyny współuzależnienia

Dzieci nie porównują życia w domu rodzinnym z zewnętrznymi stan- \ dardami. To ich dom ustanawia standardy. To, w czym wzrastają, jest „normalne". Dzieci przyjmują, że „dom" i „rodzina" to dokładnie to, czego nauczył je ich własny dom i rodzina.

Jeden z naszych pacjentów opisał to w następujący sposób: „W naszym domu ojciec zawsze wyciągał dłonie nad pożywieniem w geście ! błogosławienia posiłku. Dopóki tego nie uczynił, dopóty nie wolno było nic zjeść. Byłem zaskoczony, gdy podczas pierwszego posiłku I z rodziną mojej narzeczonej zobaczyłem, że błogosławieństwo wyrażał gest chwycenia się za dłonie wszystkich domowników. Wiem, że to tylko mały szczegół, ale uzmysłowił mi, jak bardzo relatywne jest to, co nazywamy »normalnym«".

Zapomnij zatem o tym, co jest „normalne". Czy twoi rodzice przytulali w dzieciństwie ciebie i siebie nawzajem? Czy potrafisz przywołać specyficzny problem, z którym się do nich zwróciłeś i zostałeś wysłuchany? Czy regularnie siadałeś na kolanach, byłeś kołysany, opowiadałeś o swoim dniu w szkole? Czy zabierali cię w różne miejsca? Czy robiliście różne rzeczy razem? Innymi słowy, kiedy patrzysz w przeszłość, czy możesz powiedzieć, że twoi rodzice byli z tobą i dla ciebie na co dzień? Jeśli nie pamiętasz poszczególnych zdarzeń, tylko ogólne wrażenia albo zgoła nic, odnotuj to (tak, fizycznie za-pisz to sobie) i krocz dalej do przodu.

Emocjonalne kazirodztwo

Ciągle poszukujemy lepszego terminu na opisywane tu zjawisko. „Kazirodztwo" ma złe konotacje. Jednak w większości przypadkowi właśnie te konotacje są właściwe. Emocjonalne kazirodztwo nie ma| nic wspólnego ze sprawami seksualnymi, chociaż w skrajnych sytua->| cjach może doprowadzić do seksualnego kazirodztwa. Jest to jednak zawsze ekstremalne odwrócenie ról.

W kazirodztwie takim jak je zazwyczaj rozumiemy — aktywne molestowanie seksualne przez rodzica — dziecko staje się w peW-

64

Stracone dzieciństwo

nyffl sensie zastępczym dorosłym, seksualnym substytutem dla ojca lub matki. Podobnie w kazirodztwie emocjonalnym, dziecko jest stawiane przez jednego z rodziców w roli partnera.

To odwrócenie ról zwane emocjonalnym kazirodztwem jest nawet bardziej subtelne i ulotne, trudniejsze do zidentyfikowania i wyodrębnienia aniżeli bierna przemoc. Wyparcie jest tutaj również bardziej intensywne. W istocie, jednym z powodów, dla którego używamy tak silnego określenia jak emocjonalne kazirodztwo, jest prowokacja. Silne rażenie, jakie powoduje użycie tego terminu, pomaga danej osobie rozpoznać powagę problemu. To może nie jest to samo, co kazirodztwo seksualne, ale pociąga za sobą wypaczenie, transgresję właściwych ról w rodzinie.

Relacja wzajemnej miłości między dzieckiem i rodzicem zostaje postawiona na głowie. W umyśle rodzica (rzadko świadomie) pojawia się myśl: „Nie dbam o współmałżonka, ale mam dziecko, które kocham nad życie". Nader często to stwierdzenie oznacza: „Mój małżonek nie daje mi miłości, której nieodparcie pragnę (ponieważ oba nasze zbiorniki miłości są prawie puste), ale mogę ją sobie wziąć od mojego dziecka". Półosoba zwraca się ku dziecku w poszukiwaniu spełnienia.

Przykładem jest tu Stephanie. Jej mama cierpiąca na chroniczną depresję przestała prawie całkowicie pełnić rolę żony i matki. Mama ciągle spała, cały dzień chodziła w szlafroku, brała tabletki. W wieku ośmiu lat Stephanie robiła wszystkim śniadanie. Swoje pierwsze kroki po powrocie do domu kierowała do sypialni mamy, aby sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. Czasem przygotowywała obiad. Praktyka życia codziennego zmuszała ją do bycia matką. Bezwiednie tata zaczął bardzo polegać na Stephanie, nie tylko w sprawach utrzymania oomu, ale również w kwestii wsparcia emocjonalnego. Oboje rodzice wysysali ze zbiornika Stephanie „pożywienie", które ona sama powinna była od nich otrzymywać.

W skrajnych przypadkach emocjonalnego kazirodztwa, kiedy nie-aturalna więź wystarczająco się zintensyfikuje, może dojść do kazi-. ztwa fizycznego. Jednak wcale nie musi do niego dojść, by ka-tfodztwo emocjonalne uznać za bardzo niszczące.

65

Przyczyny współuzależnienia

Poprzednio pytaliśmy: „Czy twoi rodzice byli dostępni dla ciebie gdy ich potrzebowałeś(aś)?". Teraz pytamy: „Czy ty byłeś(aś) dostęp. ny(a) dla swoich rodziców?".

Nie mów: „Tak, ale...". My nikogo nie obwiniamy; staramy się tylko ustalić fakty z twojej młodości. Czy świadomie lub wskutek pewnych okoliczności byłeś(aś) podporą i wsparciem dla swoich rodziców?

Niedokończona historia

Pacjentka, która poradziła sobie z tym problemem, doskonale opisała cały proces. Kobiety w jej rodzinie przekazują sobie z pokolenia na pokolenie pewną makatę. Każda następna właścicielka dodaje dwa nowe kwadraty. Makata rozrasta się tak już od połowy XIX wieku. Niedokończona historia jest, podobnie jak ta makata, przekazywanym z rodziców na dzieci niespełnionym pragnieniem bądź silnie manifestowanym poglądem na świat.

Klasyczny już dramat zatytułowany Śmierć komiwojażera to pean na cześć niedokończonej historii. Willy Loman, podrzędny handlarz, przegrał. Może jednak jeszcze odnieść sukces dzięki swoim synom. Ostatecznie muszą oni żyć nie swym własnym życiem, ale tym, które wyznaczył im ojciec. Opór Biffa jest bardzo dramatyczny, pokazuje, jak potężnym źródłem konfliktu może być ten problem.

Niedokończona sprawa to sprawa mamy lub taty, która ciągle oczekuje swojego zakończenia. Wszyscy rodzice doświadczają w życiu rozczarowań związanych z jakąś konkretną sferą ich życia. Być może ojciec czuje się w małżeństwie sfrustrowany i niespełniony seksualnie. Kiedy przygląda się swojemu życiu, czuje się przegrany, widzi wokół siebie totalną pustkę. Przyjmijmy dla przykładu, że jest nieustannie zły na swoją żonę, może nawet ogólnie na wszystkie kobiety. Jeśli nie pogodzi się ze sobą (a to wymaga również Bożej pomocy, by poradzić sobie z niedokończonymi wątkami naszego życia), przerzuci swoją frustrację na synów i córki.

66

Stracone dzieciństwo

Śmierć komiwojażera jest klasycznym dramatem pod względem struktury i języka. To wielka literatura dramatyczna. Ilustruje również najbardziej powszechną niedokończoną historię — przewijającą się w wielu rodzinach — głód sukcesu. Tata nie dotarł na szczyt, ale ciągle może go osiągnąć poprzez syna. Rodzice osiągają sukces pośrednio, poprzez sukces dziecka.

To był również jeden z ważnych wątków w poruszającym filmie Punkt zwrotny. Dwie tancerki z tego samego zespołu obrały dwie odmienne drogi życia. Ta, którą grała Annę Bancroft, pozostała na scenie w poszukiwaniu sławy; postać grana przez Shirley MacLaine porzuciła występy publiczne dla małżeństwa i macierzyństwa. „Tobie kurtyna podnosiła się 16 razy, a ja zaszłam w ciążę", mówiła Shirley. Teraz jej córka, z Anną jako mentorem, ma szansę odnieść wielki sukces. Zarówno Anna, jak Shirley znalazły sposób na zamknięcie niedokończonej historii—jedna, doświadczając macierzyństwa, którego dotąd nie zaznała, a druga sławy, którą się nigdy nie cieszyła. Przez film przewijają się i inne uniwersalne czy zagadkowe wątki, ale niedokończona historia wydaje się dominować.

W naszej klinice bardzo często udzielamy porad osobom, które doświadczyły cichej przemocy. Przemoc w Śmierci komiwojażera jest jawna. W rzeczywistości, niedokończona historia może pozostawać w ukryciu. Przykładem może być tu Peter, który szukał uwolnienia od ciągłej, głębokiej depresji. Zawsze pragnął zostać kapłanem, wstąpić do seminarium duchownego. Wstąpił zatem i radzi sobie ze wszystkim znakomicie. Bóg powołał go do kapłaństwa i wszystko wydawało się iść jak po maśle — skąd zatem tak silna depresja?

Zdesperowany terapeuta wezwał innych członków rodziny, aby uzyskać różne spojrzenia na problem Petera. Jego ojciec wyznał: „Bardzo chciałem pójść do seminarium. Złożyłem podanie, ale zostałem odrzucony". Poniżony, razem z żoną trzymał ten epizod w sekrecie. A jednak jego syn podświadomie wychwycił to pragnienie, które nigdy nie zostało spełnione. W czasie trwania terapii syn zdał sobie sprawę, że nie odpowiada na Boże wołanie, tylko na głosy duchów z przeszłości ojca. Opuścił seminarium i po depresji nie było śladu.

67

Przyczyny współuzależnienia

Niezależnie od tego, Peter chętnie służy w lokalnym kościele jako diakon. Zajmuje się różnymi sprawami, ciesząc się z możliwości wypełniania Bożej woli.

Bardzo często taka niedokończona historia może się ujawnić w średnim wieku. Szczególnie mężczyźni, ale i kobiety, często spędzają swoje najlepsze lata na pogoni za pieniędzmi, sukcesem, rodziną. A potem, w chwilach wewnętrznego skupienia on lub ona mówi: „Chwileczkę! Wcale mnie to nie bawi. To jest puste". Siła napędowa, która kryje się za przymusowymi działaniami, zaczyna spowalniać. „Co ja robię w tym kieracie?" Istnieje zatem zdrowy aspekt kryzysu wieku średniego. Osoba w końcu uświadamia sobie, że żyje niedokończoną historią kogoś innego.

Dla chrześcijanina mamy tu kilka teologicznych rozważań. Jeśli chcę spełniać Bożą wolę, to ważne jest, abym nie był skrępowany bądź obarczony niespełnionymi marzeniami matki lub ojca.

Następstwa mogą się również rozciągnąć na wybory partnerów życiowych. Jeśli mama ma żal do mężczyzn w ogóle, a szczególnie do ojca, a tata jest zły na wszystkie kobiety, na mamę zaś wyjątkowo, to pomimo iż będą starać się ukryć swoje uczucia, dziecko i tak je wychwyci. Jest to często powód, dla którego młody mężczyzna albo kobieta dokonują tak zwanego złego wyboru małżeńskiego. Cała rodzina zachodzi w głowę: „Cóż ten dzieciak wymyślił?". Nierozładowana złość rodziców w jakimś stopniu wpływa na decyzję dziecka. Pod wpływem rodziców nie oczekuje ono wiele od płci przeciwnej. Dziecko jest obrazem uwewnętrznionej walki ro-; dziców.

Negatywne komunikaty egzystencjalne

Piąta kategoria nadużywania przemocy i być może też najbardziej zdradziecka to komunikaty, które dziecko otrzymuje od rodziców o sobie i otaczającym je świecie, zarówno te jawne, jak i bardziej ukryte. Kim jestem? Czy mogę komukolwiek zaufać? Jaka jest natura

68

Stracone dzieciństwo

życia? Kim jest Bóg? Ile jestem wart? Spojrzenie dziecka na życie wyrasta z wypowiedzianych i niewypowiedzianych komunikatów.

Negatywne komunikaty mogą być wyrażane za pomocą słów. Zamiast zwyczajnie zwrócić uwagę na niepoprawne zachowanie, mama wybucha złością: „Lepiej by było, gdybyś się nie narodził! Nic dobrego z ciebie nie wyrośnie". Inaczej mówiąc — śmiertelny cios. Dziecko nie ma niezależnego punktu odniesienia, dzięki któremu mogłoby ocenić prawdziwość usłyszanych słów. Jeśli mama tak mówi, to tak musi być. Dziecko nie ma racjonalnego mechanizmu obronnego; nie może powiedzieć: „Biedna mama. Musi mieć osobiste problemy, które nie mają nic wspólnego ze mną". W oczach dziecka wszystko odnosi się do niego samego. Najważniejsza na świecie osoba właśnie coś mu powiedziała i ono przyjęło to dosłownie, bez żadnej korekty. Takie komunikaty uderzają w bezbronne dziecko z ogromną siłą.

Instynktowny radar dziecka jest czulszy niż najbardziej wyrafinowane gadżety bohaterów Gwiezdnych wojen. Dziecko odnajdzie ukryte informacje i ich zakamuflowane znaczenia nawet wtedy, gdy rodzice niekoniecznie sobie uświadamiają, że je przekazali. Wystarczy powiedzieć dziecku, że jedyne, czego chcemy, to kochać je; jeśli jednak było nieplanowane i ciągle żałujemy, że przyszło na świat, ono to będzie wiedziało.

Autokratyczny lub surowy, autorytarny dom również przyczynia się do powstawania współuzależnienia. Przemoc ma miejsce także wtedy, gdy poglądy rodziców są jedynym dozwolonym sposobem interpretacji rzeczywistości, gdy liczy się tylko ich punkt widzenia, gdy dziecko nie może niczego podać w wątpliwość lub przeanalizować sytuacji, nie wspominając już o eksperymentowaniu.

Dzieci opuszczają dom stopniowo. Często wyfruwają z gniazda psychicznie, emocjonalnie czy fizycznie, zanim będą gotowe do lotu. To normalne i zdrowe. Wymagający rodzice, którzy oczekują od dziecka posłusznego kroczenia tuż za nimi, niech się lepiej przygotują na nagłą eksplozję. Nawet jeśli huk ucichnie, zniszczenia pozostaną.

69

Przyczyny współuzależnienia

Zdrowy autorytet kontra autorytaryzm. Silne duchowe przywództwo kontra sztywna, ograniczona wizja. Gdzie przebiega linia graniczna? Kiedy tak rozmyślasz nad przeszłością, możesz nie być w stanie dostrzec tej linii, nie mówiąc już o zdecydowaniu, po której stronie znajdowała się twoja rodzina. Niech jednak myśl o tym cię nie opuszcza podczas czytania tej książki. Jeśli nie stać cię w tej chwili na sprawiedliwą ocenę, może przyjdzie na to czas później.

Często gdy podczas terapii albo naszej audycji na żywo „Klinika Minirth-Meier" wymieniamy powyższe formy przemocy, pacjent lub rozmówca mówi: „Bingo! Ja miałem je wszystkie w domu". Jedna forma przemocy może zrodzić drugą; kilka może rozwijać się jednocześnie.

Utracone dzieciństwo

Wieloletnie doświadczenie nauczyło nas, że konsekwentna przemoc prowadzi nie tylko do problemów zidentyfikowanych jako współ-uzależnienie. Bywa też, że całe okresy z dzieciństwa, w których występowało molestowanie, są dosłownie utracone.

Charles w ogóle nie pamięta swoich doświadczeń z okresu siódmej i ósmej klasy — nie pamięta nawet szkoły, do której chodził. W ciągu tych dwóch lat jego wujek wprowadził się do domu obok i molestował go seksualnie.

Jennifer wie, że kiedy miała dziesięć lat, jej ojciec prowadził jakąś wielką sprawę sądową, jednak zupełnie nie pamięta siebie z tego okresu.

Strata spowodowana przez przemoc zakłóca symetrię tortu, wysysa zbiornik, rodzi groźne problemy. Anna, uzależniona od jedzenia i oglądania telewizji, miała wielkie trudności w rozpoznaniu przemocy, której doświadczała w dzieciństwie. Ostatecznie jej rodzice chcieli dobrze; to byli dobrzy ludzie. Nadużywanie przemocy przez jej ojca

70

Stracone dzieciństwo

było całkowicie niezamierzone. On kochał Annę tak bardzo, że był gotowy pracować ciężko wiele godzin. Wypełnił swoją rolę głowy i żywiciela rodziny wyznaczoną mu przez społeczeństwo z godnym podziwu poświęceniem. Wiernie wykonywał obowiązki dnia codziennego. Matka — bystry świadek toczących się w jej czasach dyskusji

__potrafiła dostrzec piękno i bogactwo toczącego się wokół niej życia.

Żyła w rozproszeniu, oddając się za każdym razem duszą i ciałem różnym formom aktywności. Taki styl życia narzucały kobietom tamte podniecające czasy. Zaniedbywanie przez nią obowiązków i brak komunikacji nie były zamierzone. Niemniej to wszystko miało miejsce. Oboje rodzice, a nawet sama Anna byli pewni, że dobrze wychowują swoje dziecko. Rozpoznanie prawdziwego oblicza dzieciństwa było niezbędne dla uzdrowienia Anny i jest także niezbędne dla ciebie. Bez tego rozpoznania ani Anna, ani ty nie będziecie w stanie wybrać miłości.

Jak to się jednak stało, że bierna przemoc doświadczana przez Annę w dzieciństwie spowodowała uzależnienie od oglądania telewizji, niewolnictwo skalpela czy przymus jedzenia? Czy możliwe jest, że twoje obecne cierpienie ma swoje korzenie w przeszłości? Przyjrzeliśmy się trzeciej warstwie tortu, przemocy w jej wielorakich formach. Teraz zobaczymy, jak się to przekłada na dzisiejsze problemy.

5

Przymus powtarzania określonych czynności

Jak właściwie udało się Johnowi i Gladys Jordanom przegonić duchy, które zniszczyły ich szczęście? To nie było łatwe.

Kilka tygodni po pierwszej wizycie przyszli i pokonując opory, zarejestrowali się na następną wizytę. Usiedli tak jak podczas pierwszego spotkania, John wiercił się na krześle, a Gladys wciąż splatała i rozplatała palce. W czasie tej wizyty jej spięta, zmęczona twarz wyglądała dokładnie tak samo jak za pierwszym razem.

Rozpoczęliśmy.

— Gladys, podczas waszej pierwszej wizyty mówiliśmy o twoim ojcu i wpływie, jaki wywarł na ciebie... omawialiśmy fakt, że nigdy nie słuchał, nigdy nie miał dla ciebie czasu. Zasugerowałem wówczas, że przypisujesz Johnowi tę samą cechę — chociaż John taki nie jest. Gzy myślałaś o tym?

— Tak — odpowiadając, zwilżyła usta. — Prawdę mówiąc, nie wydaje mi się, aby te sprawy miały ze sobą coś wspólnego. Tata w najmniejszym stopniu nie przypominał Johna. John nie pali, nie pije, jest dobrym chrześcijaninem. Tata nie był. Jedyne podobieństwo między nimi to to, że żaden z nich nie potrafi słuchać. Oni naprawdę nie słyszą. Doktorze, pan nie rozumie, co próbuję powiedzieć.

73

Przyczyny wspóiuzależnienia

Biorąc pod uwagę fakt, że terapeuci przechodzą ostry trening umiejętności słuchania innych, ostatnie zdanie Gladys wiele nam powiedziało o jej problemie.

— John, czy nie wydaje ci się, że skoro twój ojciec był tak bardzo krytyczny, uczyniło cię to w pewnym sensie nadwrażliwym — słyszysz krytycyzm tam, gdzie nikt go nie zamierzył?

John żachnął się.

— Łatwo ci powiedzieć. Ty nie żyjesz z Gladys.

— Rozumiem zatem, że nie przyjmujesz mojej analizy.

— Bardzo bym chciał, ale nie tak się rzeczy mają. Ludzie opowiadają dowcipy o gderających żonach. To nie jest śmieszne.

— Tu się zgadzamy.

Gdyby można było powołać na bezstronnego świadka na przykład myszkę, która przysłuchiwałaby się Jordanom na co dzień, bez wątpienia zaświadczyłaby, iż nasza analiza jest poprawna. To było oczywiste. I tylko tych dwoje ludzi — państwo Jordanowie — nie było w stanie dostrzec rozwiązania. Dlaczego?

Przyczyny zachowań kompulsywnych

Instynkt domu

W roku 1960 Sheila Burnford napisała powieść zatytułowaną The Incredible Journey (Niezwykła podróż), której bohaterami są zwierzęta. I choć jest to fikcja, oparta została na autentycznych wydarzeniach. Dwa psy i kot umieszczone w schronisku na czas dłuższych wakacji właścicieli poczuły przytłaczające pragnienie powrotu do domu. Ten niezmordowany instynkt nieubłaganie gnał je w kierunku wschodniego wybrzeża Kanady, 300 mil od miejsca ich tymczasowego pobytu. Żadne niebezpieczeństwa, niewygody czy prawdziwe

74

Przymus powtarzania określonych czynności

katastrofy nie zdołały ich powstrzymać. Zwierzęta musiały znów znaleźć się w domu.

Młode łososie opuszczają swój strumień, aby zamieszkać w oceanie i choć upływa wiele lat, wołanie domu prowadzi je z powrotem, do tego samego strumienia. Każdy łosoś składa ikrę i umiera w miejscu, w którym zaczęło się jego życie.

Ludzie w zdumieniu kiwają głowami nad tajemniczymi umiejętnościami ptaków i zwierząt, które bezbłędnie odnajdują drogę powrotną do domu, nieświadome tego, że człowiek wędrowiec również posiada „instynkt domu", tyle że manifestuje się on w zupełnie inny sposób.

John pokiwał głową nad tymi przykładami.

— Instynkt domu? Możemy się założyć, że Gladys zgubiłaby się nawet w centrum handlowym w naszej dzielnicy.

— A gdybym ja nie służyła ci jako pilot z mapą w ręce, nie umiałbyś znaleźć nawet Dallas — zrewanżowała się Gladys.

— Jesteśmy w Dallas.

— Wiem.

Instynkt domu u istoty ludzkiej nie jest natury geograficznej. Działa w zupełnie innych obszarach aktywności naszych umysłów. Zamiast poszukiwać fizycznego miejsca naszych narodzin i dzieciństwa, usiłujemy zrekonstruować je w naszym obecnym życiu. Thomas Wolfe powiedział: „Nie możesz znowu iść do domu".

I nie musimy. Nosimy nasz dom ze sobą. Wszyscy posiadamy tkwiącą w nas głęboko potrzebę odtworzenia znajomej, pierwotnej sytuacji rodzinnej, nawet jeśli jest ona destruktywna i bolesna. To jedna z najtrudniejszych rzeczy, z którą musi się uporać współuzależniony.

Współuzależnieni, to dość charakterystyczne, mają nadmierne poczucie winy i skłonność do myślenia magicznego. Te dwa czynniki (pośród wielu innych) odgrywają ważną rolę w ciągłym podtrzymywaniu mitu pierwotnej rodziny, jako że współuzależnieni odczuwają potrzebę odtwarzania przeszłości bardziej intensywnie aniżeli większość z nas. Uważa się powszechnie, że dwadzieścia procent naszych decyzji pochodzi ze świadomego, zdolnego do analitycznego myśle-

75

Przyczyny współuzależnienia

nia umysłu. Reszta to sprawa głębszych struktur świadomości. I właśnie ta głębia wewnątrz współuzależnionego została zniekształcona jak drzewo porażone piorunem.

Myślenie magiczne

Myślenie magiczne można nazwać również myśleniem życzeniowym i najlepiej wyjaśnić za pomocą przykładu. Przyjrzyjmy się sytuacji Louise, której oboje rodzice byli alkoholikami. Jej o dwa lata starszy brat trzymał rodzinę razem. Louise chciała się jednak wyprowadzić. W szkole radziła sobie bardzo dobrze, przerobiła nawet program dwóch klas w jeden rok, wcześniej ukończyła podstawówkę i natychmiast zapisała się do szkoły dla pielęgniarek, gdzie była najlepszą uczennicą.

Po dwóch latach czteroletniego programu Szkoły Św. Józefa została jednak pacjentką w naszym szpitalu. Siedziała bez życia na krześle obok łóżka. Zmęczona. Wszystko w jej wyglądzie zdradzało to wielkie zmęczenie. Ciemnobrązowe włosy miała mocno związane w koński ogon, co czyniło jej wychudzoną twarz jeszcze mizerniej szą. Miała 170 cm wzrostu, piękne długie dłonie i wyraziste oczy. Ważyła nieco ponad czterdzieści kilo.

— Doktorze Minirth — zaczęła — nie wydaje mi się, abym pasowała do tego miejsca. Lepiej żebyś od razu to wiedział.

— Cieszę się, że jesteś szczera. Szczerość pozwoli nam szybko posunąć się do przodu.

Frank usiadł tak, aby obserwować dziewczynę z odpowiedniego dystansu.

— Jak się czujesz?

Louise rzuciła Frankowi bystre spojrzenie, lecz po chwili wodziła już oczyma po różnych przedmiotach w pokoju.

— Naprawdę chcesz wiedzieć?

— Bardzo proszę.

— W ciągu czterech dni tutaj przytyłam półtora kilograma. Gdyby

76

Przymus powtarzania określonych czynności

moja przełożona pielęgniarka nie nalegała, abym tu przyszła, to by mnie tu nie było.

— Ważyłaś trzydzieści osiem kilo, kiedy się tu pojawiłaś. Jak bliska twojego ideału jest ta waga?

— Całkiem bliska. Chętnie bym zrzuciła jeszcze ze trzy kilo, ale nie jest źle.

Uśmiechnęła się niewesoło.

— Mówią, że najtrudniej zrzucić tych kilka ostatnich kilogramów.

— Jako studentka pielęgniarstwa z pewnością uczyłaś się o anoreksji.

Jej oczy zatrzymały się i rozbłysły życiem.

— Oczywiście, że wiem, co to jest anoreksja — rzuciła oschle. — Moja przełożona nie ma racji; to nie jest mój przypadek. Ja po prostu obserwuję swoją wagę. Chcę być sprawna. To rozsądek, nie choroba. Ona nie ma racji — zakończyła wzruszeniem ramion. — Jednak do czasu, aż mnie przebadacie i powiecie jej, że się myli, muszę tu zostać.

— Zadzwoniła dzisiaj do mnie. Bardzo cię chwali. Podziwia twoje poświęcenie — mówi, że chętnie pomagasz innym.

— Tak, tak sądzę.

Frank obserwował ją przez chwilę.

— Louise? Czemu wybrałaś pielęgniarstwo? Powiedz szczerze. Oczy dziewczyny straciły nagle blask. Przez moment spotkały się

z oczami Franka, lecz po chwili Louise spuściła wzrok. Opuściła też głowę.

— Żeby się wyrwać z domu. Pewnie wiesz o moich rodzicach. Byli alkoholikami. Pół roku przed ukończeniem przeze mnie szkoły tata stracił pracę, mama nigdy nie pracowała. Nie mieliśmy pieniędzy. Ciężko jest dostać się do Szkoły Pielęgniarskiej Św. Józefa, ale jak już ci się uda, to zapewniają mieszkanie, posiłki i zasiłek. To był jedyny sposób, by się dalej uczyć, chyba że poszłabym do wojska. Pomyślałam, że wybierając pielęgniarstwo, zajdę daleko i szybciej osiągnę cel.

Twoi rodzice muszą być z ciebie dumni. Tata jest. Mamę to niepokoi. Ona sądzi, iż powinnam być w domu i ukończyć zawodówkę.

77

Przyczyny wspóluzależnienia

— Czy przejmujesz się tym, że mama nie jest zadowolona z twojej decyzji?

— Zawsze irytowało ją wszystko, co robiłam. Ona chce, żebym była w domu, żebym go utrzymywała w porządku, to wszystko. Myślę, że kiedy już będę pielęgniarką i będę zarabiała dużo pieniędzy, wynajmę jej pomoc domową. Wówczas będzie miała porządek. Kiedy chodziłam do podstawówki, nie byłam w stanie jednocześnie wypełniać obowiązków domowych i szkolnych.

— Jakieś zajęcia pozaszkolne?

— Nie. Tata zawsze mówił, że powinnam trenować koszykówkę, ale 170 cm to wcale nie tak dużo w dzisiejszych czasach.

Pochyliła się do przodu i jej pobladłe usta zacisnęły się w cienką linię. Wzięła głęboki oddech.

— Wiesz... mama doprowadziła ojca do picia. Tak powiedział. Gdyby nie ona, byłby fantastycznym facetem.

Możemy teraz zebrać powody, dla których Louise utraciła dzieciństwo. Nigdy nie nawiązała właściwej relacji z rodzicami alkoholikami. Kiedy przejęła obowiązki ponad swój wiek, stała się typową ofiarą emocjonalnego kazirodztwa. Nieustannie też otrzymywała negatywne komunikaty ze strony matki. Dziecko wewnątrz Louise, którym nikt nigdy się nie opiekował, nie miało szansy dojrzeć. Zbiornik miłości pozostał pusty.

A jak to dziecko radzi sobie dzisiaj? Wyobraźmy sobie najpierw niemowlę, całkowicie egocentryczne. „Jestem głodne". „Jest mi niewygodnie". „Chcę". „Potrzebuję". „Płaczę". „Mam jedzenie". „Mam ciepło". „Wygodnie mi". „Ja proszę i ja dostaję". „To mnie się karmi i pielęgnuje". Wszystko jest takie naturalne. Bóg nakazał nam miłość własną kiedy powiedział: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego".

Świat dziecka jednak ciągle się powiększa, jego horyzonty rozszerzają się w miarę dojrzewania. I choć stajemy się coraz bardziej bezinteresowni, jakaś malutka cząstka w nas czuje bądź życzy sobie, aby świat ciągle kręcił się dookoła nas, tak jak to było w latach niemowlęcych. Kiedy Galileusz podjął walkę z geocentryzmem, nie chodziło tylko o pozycję gwiazd i planet na niebie, chodziło o nasz pogląd na

78

Przymus powtarzania określonych czynności

świat i na nas samych: „Ja, a razem ze mną cała ludzkość, istniejemy w centrum wszech rzeczy". To tkwi w nas głęboko.

Myślenie magiczne rozciąga się poza niemowlęctwo. Nawet kiedy dziecko zaczyna dostrzegać, iż świat rozciąga się poza jego wiedzę o nim, to i tak pozostaje skupienie na samym sobie. Dla dziecka, jak też dla pewnych dzisiejszych kultur, świat istnieje w umyśle, który go rozważa — elementy świata są postrzegane jako ważne tylko o tyle, o ile mają wpływ na mnie samego. I na odwrót, dziecko może wpływać na otaczającą je rzeczywistość, jednak gdy nie uda mu się zmienić tego, co powinno ulec zmianie, uważa, że osobiście ponosi winę za taki stan rzeczy. Magiczne różdżki nie są wyłączną własnością wróżek. Dziecko myśli: „Jeśli zrobię to i to, to i to się stanie. Jeśli będę grzeczny, mamusia będzie mnie kochała. Jeśli zrobię wszystko dokładnie, tatuś mnie zauważy".

Dziecko nie przypuszcza, że być może mamusia lub tatuś mają własne problemy, których źródło tkwi poza dostępną mu wiedzą. Jest złączone z nimi emocjonalną więzią a co za tym idzie, ich wzajemna więź jest w nim. W oczach dziecka to ono jest powodem wszystkich uczuć rodziców. „Jeśli mamusia jest nieszczęśliwa, to musi to być moja wina". „Gdybym był grzeczniejszy, to tatuś nie piłby tak dużo".

„Jeśli zrobię x, to zdarzy się y". Myślenie magiczne. Myślenie współuzależnionego.

Tak naprawdę to dzieci nie mają prawie żadnego wpływu na dziejące się wydarzenia. Zwykle nawet pies nie słucha pięciolatka. Jedyna nadzieja dziecka leży w niewidzialnym świecie, odwiecznym pragnieniu, by życzenie zamieniło się w rzeczywistość.

Rodzice planują rozwód, a ich dziecko wierzy: „Jeśli tylko będę grzeczniej szy, tatuś zostanie w domu". Tata jest pracoholikiem — dziecko myśli: „Jeśli tylko będę milszy, tata zostanie w domu". Myślenie magiczne to myślenie dziecka i dzieci są tu mistrzami. Także te zagubione dzieci, nawet jeśli są już dorosłe.

Sławne aktorki mają szczupłe i piękne figury. W każdym magazynie w dziale mody kroczą dumnie wysokie, szczupłe modelki. Większość Wzorów jest projektowana dla szczupłych. „Sprawność! Zero tłuszczu!"

79

Przyczyny współuzależnienia

— wykrzykuje nasza kultura. W ciemnych zakamarkach umysłu Louise czai się obsesja. „Jeśli tylko będę wystarczająco szczupła, będę szczęśliwa i wszyscy będą mnie kochać". I fiksacja: „Jeśli tylko w jakiś sposób stanę się lepsza, łatwiejsza do kochania, jeśli będę dziewczyną sukcesu, mama w końcu coś we mnie polubi". I bodaj najokropniejsza i najbardziej niebezpieczna ze wszystkich czających się myśli: „Charakter i szczęście taty jest kształtowane przez innych; a więc także i przeze mnie". Myślenie magiczne. Całe życie Louise jest nim przesiąknięte.

Wraz z myśleniem magicznym pojawia się poczucie winy. Wina i myślenie magiczne wzajemnie się warunkują.

Poczucie odpowiedzialności za to, co się stanie („Jeśli zrobię coś dokładnie tak jak należy, to w magiczny sposób wymuszę szczęśliwe zakończenie dla tej nieprzyjemnej sytuacji"), ma bardzo nieciekawą drugą stronę medalu: „Jeśli sytuacja się nie poprawi, to moja wina, że bardziej się nie postarałem". Co się dzieje? Bez względu na to, jak bardzo dziecko się stara, trudna sytuacja w rodzinie kończy się tragicznie. Dochodzi do rozwodu. Mimo najlepszych starań dziecka, tata pracoholik nie wraca do domu. Kiedy zawiedzie magia, jej miejsce zajmuje poczucie winy.

„Gdybym tylko mocniej się postarał, wszystko byłoby dobrze. Przegrałem".

„To ja jestem przyczyną, dla której mama i tata walczą. Mogę tego dowieść — słyszę, jak kłócą się na mój temat. To wszystko moja wina".

Podróż z poczuciem winy wywoływanym przez siebie samego

Oczywiście żadne z tych stwierdzeń nie jest prawdziwe. Dziecko nie ma magicznej czy innej mocy, by móc kontrolować myśli i działania rodziców. Żadna istota ludzka, w tym i dziecko, nie może samodzielnie zbudować lub zniszczyć czyjegoś szczęścia. Dziecko ma bardzo nikły wpływ na rodziców na płaszczyźnie emocjonalnej, szczególnie (co zwykle ma miejsce) gdy są oni ludźmi współuzależniony-

80

Przymus powtarzania określonych czynności

mi mającymi własne, poważne problemy. Naturalnie, nie ma w tym logiki; nasze pierwotne uczucia nie są wywoływane przez logikę.

Wina Beryl Mason była siłą napędową dla ukrytych podróży jej umysłu. Kiedy ogromnej postury ojciec stawał przed nią, aby molestować ją seksualnie, uważała, że to dlatego, iż ona wcześniej musiała zrobić coś, co było powodem takiego jej traktowania. W przeciwnym razie, dlaczego by jej to robił? W głębi swojej duszy wiedziała, że to było bardzo, bardzo złe. Nie pomyślała jednak, że to ojciec robi coś niedobrego. Jej dorosły system wartości dopiero zaczynał się kształtować. Cała ta sytuacja ją przerastała. Górę brała fantazja. „To musi być moja wina!"

Poczucie winy dla wszystkich nas jest czymś naturalnym i usprawiedliwionym. Nie ma potrzeby powoływać się na istnienie grzechu pierworodnego, aby prawdziwe poczucie winy pojawiło się nawet u małego dziecka. Często zresztą wina jest rzeczywista. Wszyscy znamy przewinienia dzieciństwa, które z łatwością sobie wybaczamy. Nie wszyscy jednak wiemy o istnieniu fałszywego poczucia winy, dlatego tak rzadko zdajemy sobie z niego sprawę. Fałszywe poczucie winy nie daje nam spokoju. Gryzie. Po latach, niespodziewanie, to, czego sobie nie wybaczyliśmy, wypłynie na wierzch w najmniej przewidywanych okolicznościach.

Dorosła Beryl Mason ciągle nie rozwiązała problemu swojej strasznej dziecięcej tragedii. Poczucie winy, do którego dołączyły też inne czynniki, ujawniło się jako masochizm. Zaczęła wiązać się z mężczyznami, o których jej najgłębsze jestestwo mówiło, że na nianie zasługują, mężczyznami, którzy traktowali ją tak samo podle jak jej ojciec w tej ciemnej, zapiekłej przeszłości.

Przymus powtarzania

A teraz połącz magiczne myślenie i fałszywe poczucie winy z wrodzoną potrzebą odtworzenia pierwotnej sytuacji rodzinnej. Je-

Przyczyny współuzależnienia

żeli w pierwotnej rodzinie było dużo bólu (nawet jeśli dziecko nie pamięta swojego dzieciństwa jako szczególnie bolesnego), to ten ból musi zostać powielony z kilku powodów.

Przyczyna pierwsza: „Jeśli przywołam sytuację z przeszłości, to tym razem dam sobie radę. Zdołam uleczyć ból. Wiem, że mogę!". Myślenie magiczne.

Współuzależniony posiada silną potrzebę powrotu i zmiany tego, co było złe. Wszyscy w jakimś sensie to robimy zarówno z naszym bólem fizycznym, jak i porażkami w sferze zachowań społecznych. „Gdybym miał(a) jeszcze jedną szansę..." — to myśl nawiedzająca wszystkich. Nie ma w tym nic złego. Jednak współuzależnieni, jak zawsze, doprowadzają rzecz do skrajności. Oni muszą naprawić przeszłość. Muszą skorygować pierwotną sytuację, uleczyć pierwotny ból.

Przyczyna druga: „Ponieważ byłem odpowiedzialny za moją okropną rodzinę, zasłużyłem na karę. Zasłużyłem na ból". Pracownicy socjalni, włączywszy tych z naszej kliniki, często mogliby powiedzieć: „Sam sobie stwarzasz problemy! Rozmyślnie pakujesz się w sytuacje, które nie dają ci nic poza bólem". Staramy się nie mówić tego głośno i wprost; pozwalamy pacjentowi samemu zdać sobie z tego sprawę.

Poza ukrytym pragnieniem zadośćuczynienia za fałszywe poczucie winy współuzależniony jest w istocie uzależniony od cierpienia. Poważniejszym symptomem współuzależnienia jest nałóg, współuzależniony może bowiem być uzależniony od bólu emocjonalnego. „Bez względu na to, jak bardzo mnie unieszczęśliwia, to jednak jest to dom". Znajome miejsce. Wygodne na swój bolesny sposób.

Przyczyna trzecia: tęsknota za tym, co znajome, bezpieczne. Pierwotna rodzina współuzależnionego być może w rzeczywistości nie była miejscem bezpiecznym, ale dla współuzależnionego był to raj dzieciństwa—jedyne bezpieczne miejsce, które ta mała osoba znała. W dużo większym stopniu aniżeli zdrowy dorosły, współuzależniony szuka ucieczki w to, co znajome.

Dodaj do tego wszystkiego „instynkt domu", magiczne myślenie i poczucie winy, a jasno zobaczysz, dlaczego dorosłe dzieci z dysfunkcyjnych rodzin prawie zawsze kończą w dysfunkcyjnych związ-

82

Przymus powtarzania określonych czynności

kach. Bolesny, nieszczęśliwy, a nawet często zagrażający życiu związek jest jednak znajomy. Dla współuzależnionego: „To jest dom. To jest kolejna szansa, aby naprawić to, co było złe. Zasługujesz na to; zawsze na to zasługiwałeś".

Stąd współuzależnieni tak często lądują dokładnie w takim związku, jakiego przysięgali nigdy nie tolerować. Ta sama stara historia powtarza się wciąż od nowa na milion sposobów.

Spytaliśmy Johna Jordana, w jaki sposób Gladys i jego ojciec przypominali siebie nawzajem. Na twarzy Johna pojawił się szelmowski uśmieszek.

— Oboje obcinali paznokcie nad muszlą klozetową.

— Czy mógłbyś pomyśleć o tym bardziej serio? John spoważniał.

— Chodzi ci o coś innego aniżeli oczywistości, takie jak ta, że oboje są postrzeleni i szukają dziury w całym? Gladys utrzymuje mieszkanie w nienagannym porządku. Naprawdę nienagannym. Każda poduszka przetrzepana, wszystkie rolety odkurzone, najmniejszy drobiazg na swoim miejscu. Tata był taki w sprawach duchowych. I jeśli się nad tym głębiej zastanowić, również i w innych sferach. Wszystko musiało być tak, a nie inaczej. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem. Kiedy pominiemy oczywiste fizyczne różnice, wyłoni się wiele podobieństw.

— Gladys, a jak są do siebie podobni twój ojciec i John?

— Obydwaj są skoncentrowani na sobie, obaj bardzo odlegli. Żaden z nich nie ma dla mnie czasu, nawet mnie nie widzą. Jestem po prostu jednym ze sprzętów... domowym robotem do sprzątania, i to bez uszu. Dla obojga.

Potrzeba odtworzenia pierwotnej rodziny i, jeśli to konieczne, jej naprawy jest niezmiernie, niewyobrażalnie silna u współuzależnio-nych. Nawet jeśli małżonek nie posiada negatywnych cech przypominających o przeszłości (jak na przykład John, który tak naprawdę słuchał — tyle że Gladys myślała o nim jako o niesłuchającym), to i tak jest postrzegany w sposób pasujący do przyjętej wizji. To straszna pułapka, w którą wpada współuzależniony: „Jeśli tylko mógł-

83

Przyczyny współuzależnienia

bym(abym) stać się doskonałym(ą) partnerem(ką), jakoś naprawił-bym(abym) moją(ego) partnerkę(a)".

Tym sposobem wypełniam fantazję dzieciństwa, że gdybym tylko był(a) doskonałym dzieckiem, mógłbym(abym) jakimś sposobem naprawić moją rodzinę.

Nie w celu dokuczenia, ale sprowokowania do myślenia moglibyśmy bez ogródek zapytać pacjenta: „Kogo poślubiłeś(aś) — mamę czy tatę?". Wiele osób wybiera na życiowego partnera osobę, która w jakimś stopniu przypomina ich matkę lub ojca. Bardzo często dorosłe dziecko poślubia osobę, która emocjonalnie przypomina lub odtwarza pewną dynamikę kontaktów z rodzicem płci przeciwnej. Gladys Jordan tak zrobiła. Zdarza się również, że jest to rodzic tej samej płci. Mężczyzna żeni się z kobietą, która powieli dynamikę stosunków z ojcem z przeszłości. Taki był przypadek Johna Jor-dana.

To, co już wiesz o potrzebie odtwarzania przeszłości przez współ-uzależnionego, tłumaczy, dlaczego Jordanowie, kiedy do nas przyszli, mieli takie trudności w zobaczeniu, gdzie leży rozwiązanie ich problemów. Ta potrzeba odtworzenia bólu istnienia w pierwotnej rodzinie zaślepiła ich na oczywistość rozwiązania. Duchy przeszłości przebywały z nimi na ich wyraźne życzenie.

Przeszłość wymagała uporania się z nią, albo —jak wolisz — naprawienia, zanim można było skutecznie przepędzić złe duchy. Naj pierw krok po kroku doprowadziliśmy ich do uświadomienia sobi tego, co tak naprawdę ich przeszłość przechowywała, pomogliśm w przeżyciu złości z powodu przeszłych zdarzeń i żalu po tym, c zostało utracone. Wówczas uzdrowienie wyłoniło się jako owo oczyszczenia.

Widzisz teraz, dlaczego twoja przeszłość ma dzisiaj tak siln władzę nad tobą. Każdy bez wyjątku został ukształtowany przez oso bistą historię. A współuzależniony, jak zawsze, w sposób ekstremalny.

84

Przymus powtarzania określonych czynności

Ostrzeżenie

W końcu nam się udało! Nasz drogi stary tata przestał pić. Chodzi na spotkania Anonimowych Alkoholików, czuje się całkiem dobrze... ale co to? Jego rodzina wygląda, jakby toczyła wojnę. Mama jest poirytowana i zła. Dzieci są nastawione wrogo, są podejrzliwe, wyczerpane. Sześć miesięcy trzeźwości ojca i mama już dłużej nie może wytrzymać, wyprowadza się.

To nie miało być tak.

Dla wygody naszego wywodu omawiamy przypadek ojca jako uzależnionego. Równie dobrze mogłaby to być matka. Mówimy o alkoholu jako o używce, choć mógłby to być każdy inny nałóg — narkotyki, wydawanie pieniędzy, praca — cała lista. Uwagę koncentrujemy tu na przyczynach i skutkach, szczegóły są mniej istotne.

Podczas terapii delikatnie ostrzegamy pary, że pierwszy rok trzeźwości jest zabójczy. Trzy do dziewięciu miesięcy po tym, jak tata lub ktokolwiek inny trzeźwieje, rodzina znajduje się w permanentnym kryzysie. Euforia osiągnięcia celu — leczenie taty — ginie gdzieś pod wpływem przykrych doświadczeń.

Jeśli jednak rodzina przetrzyma ten pierwszy rok, pozostając razem podczas burzy tego okresu, uleczenie wyda się cudem. Będzie wspaniale. A oto dlaczego.

Kiedy pracownicy AA i psychiatrzy terapeuci po raz pierwszy rozpoznali i zaczęli leczyć współuzależnienie, całą winą obarczali ojca alkoholika. Uzależnienie taty miało wywoływać współuzależnienie rodziny. Dzisiaj dostrzegamy, iż współuzależnienie jest zarówno przyczyną, jak i efektem rodzinnej konstelacji, jedno i drugie jest kurą i jajkiem.

Jak pokazaliśmy, wybór mamy i taty na współmałżonków nie jest przypadkowy. Od samego początku mama wnosi do małżeństwa określony poziom współuzależnienia. Na poziomie nieświadomości mama potrzebuje uzależnienia taty tak samo, jak tata potrzebuje swojego

85

Przyczyny współuzależnienia

alkoholu. Aby jeszcze bardziej sprawę skomplikować — on również potrzebuje jej współuzależnienia. Trzeźwość ojca rozrywa tę delikatną sieć wzajemnego uzależnienia.

Alkohol, depresja mamy — te i inne czynniki są symptomami, które tworzą górną warstwę naszego czteropoziomowego tortu służącego nam tu jako schemat. Jeśli rozbierzemy górną warstwę, to wyeksponujemy następną. Relacje. Rodzina nie może zrzucać wszystkiego na zewnętrzne okoliczności czy rozpraszać się przez powierzchowne zmartwienia. Nic dziwnego, że wybucha kryzys. Teraz członkowie rodziny muszą nauczyć się żyć ze sobą na nowo, twarzą w twarz, na trudnym poziomie międzyosobowej relacji.

Kiedy już członkowie rodziny na nowo ustalą swoje wzajemne relacje i w nich wytrwają, nastąpi uleczenie. Alegorią może być zszywany z różnych kawałków patchwork. Te wszystkie małe dziwne kawałki, niektóre wzięte ze starej garderoby, większość z nich skrojona z resztek, tworzą prawdziwy chaos. Aż wreszcie krawcowa rozpoczyna pracę, łączy jedne z drugimi, układając łatki i zszywając we właściwym porządku. Zaczyna się wyłaniać harmonijny i piękny wzór, zanim to jednak nastąpi, trzeba bardzo dużo czasu i pracy.

Przymus powtarzania (kompulsywność) ma swoją dobrze znaną cykliczną naturę. Ten sam błąd ma miejsce wciąż na nowo. Te same rzeczy ciągle się powtarzają. Życie współuzależnionego toczy się poza jego kontrolą, nieubłaganie obracając się w nadchodzących kolejn cyklach, jak to zobaczymy w następnej części.

III

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

6

Efekt śniegowej kuli nałogu

„Czuję, jakbym się cały czas kręcił w kółko".

„Co od ciebie wychodzi, do ciebie też wraca".

„Niech koło się kręci, Panie, niech się kręci".

Cykle. Cykle ekonomiczne, cykle historyczne, cykl pór roku, cykle hydrologiczne, dwusuwowe (two-cycle) silniki, cyklotrony, cykl życia, motocykle, jednośladowce (unicykles), bicykle, trójkołowce (tricykles), lody na patyku (popsicles).

Urok cyklów

W popularnonaukowej książce Time s Arrow — Times Cycle (Strzała czasu — cykle czasu) Stephen J. Gould rozważa, w jaki sposób klasyczni filozofowie przyrody radzili sobie z dręczącą ich tajemnicą cy-kliczności i postępu. Być może cykliczne i powtarzalne zdarzenia fascynują nas po części dlatego, iż tak bardzo rządzą naszym codziennym życiem. Przemawiają do naszego zmysłu porządku. Jest także pewien ład w cyklicznej powtarzalności zdarzeń; bez względu na to, czy coś jest przyjemne, czy też bolesne, przynajmniej wiesz, że nadejdzie.

89

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Chyba że jesteś osobą współuzależnioną. Wówczas cykle są twoim najgorszym wrogiem.

Z racji samej natury wzajemnego uzależnienia współuzależnieni znajdują się w pułapce serii błędnych kół. Jedni nie mogą się wydostać z destrukcyjnych cyklów, inni znowu całkowicie je ignorują. Niektórzy egzystują całkowicie poddani sile współuzależnienia, umacniając je przez podtrzymywanie i intensyfikację. Wszystko to musi być rozpoznane i przełamane, zanim będzie mógł się rozpocząć jakikolwiek postęp.

Cykl uzależnienia

Jednym z najzłośliwszych cyklów jest cykl uzależnienia. Wyobraź sobie dziecko na wierzchołku wzgórza, lepiące wielką kulę śniegową. Sprawdza linię spadku, upewnia się, że nie ma żadnych kamieni lub drzew na obranej drodze i w końcu spycha śniegową kulę w dół. Zbocze jest długie. Śniegowa kula na początku toczy się niemrawo i niezdecydowanie, z czasem jednak zyskuje na objętości, wadze, prędkości. W połowie drogi zamienia się w potwora, bezrozumna i nie do zatrzymania, niczym Godzilla. Pochyłość się kończy, a ona toczy się dalej niezmordowana — Śniegowa Kula Śmierci. Cykl uzależnienia jest właśnie taką kulą.

Z początku terapeuci przypuszczali, że wzajemne uzależnienie jest tylko efektem, syndromem, na który cierpią rodziny alkoholików i innych nałogowców. Dzisiaj rozumiemy, że bez względu na to, co jest przyczyną współuzależnienia, jak tylko pojawią się odpowiednie warunki, cykl uzależnienia rozszerza je i podtrzymuje. Utrzymuje swój wewnętrzny pęd. Nie uda ci się uwolnić od współuzależnienia, dopóki go nie zidentyfikujesz i nie poradzisz sobie z jego bezpośrednią przyczyną. Oczywiście, trzeba to zrobić, ale również musisz podjąć definitywne kroki w kierunku uwolnienia się od samego współuzależnienia oraz przełamania tego, co je napędza.

90

Efekt śniegowej kuli nałogu

Mechanika cyklu uzależnienia

Prezentowany tutaj cykl to stary, klasyczny model używany przez terapeutów i badaczy studiujących uzależnienie od alkoholu i narkotyków (zob. rys. na s. 92). W tym ujęciu, zwykle opisywanym jako spirala, pacjent odczuwa ból, ma niskie poczucie własnej wartości, dręczy go poczucie winy, brak satysfakcji, napięcie lub po prostu zwykłe znużenie życiem. Znajduje znieczulenie w alkoholu lub narkotykach, jednak stan upojenia alkoholowego czy odurzenia narkotykiem powoduje tylko wyrzuty sumienia, większe poczucie winy, a nawet zwiększony ból. Pacjent, który raz znalazł ulgę w znie-czulaczu, powróci doń. Zwiększa się ilość konsekwencji, pojawia się depresja, następuje utrata zdrowia, być może nawet utrata pracy i rodziny. Wzrasta poczucie winy i wstydu, więcej jest też wyrzutów sumienia, więcej anestetyku. Lekarstwo obróciło się w przyczynę. Teraz cykl sam się napędza, rozrastając się bez udziału pierwotnego bólu.

Efekt spirali

Dawno temu najpopularniejszą zabawką w Stanach Zjednoczonych był „Wężowaty" (Slinky). Wężowaty to płaski drut zwinięty spiralnie w kształt cylindrycznej sprężyny. Kiedy sprężyna się zwija i rozwija, Wężowaty „schodzi" ze schodów albo po pochyłej powierzchni. Zeskakuje ze stołu jednym, długim, przeciągłym krokiem, robi kilka szybkich podskoków, aby osiągnąć równowagę, po czym cicho zatrzymuje się, ponownie formując cylinder.

Cykl uzależnienia w pewnym stopniu przypomina Wężowatego. Widziany od góry jest jak wielopoziomowy okrąg. Pierwszy poziom to pewien rodzaj bólu, który dla potrzeb tej książki oznaczymy jako położenie numer 1. To właśnie tu rozpoczyna się cykl. Czynnik uzależniający (na przykład alkohol, narkotyki, praca) niech oznacza

91

2. Czynnik uzależniający (Związki)

1. Ból

Głód miłości Niska samoocena

Uśmierzenie

bólu

Znieczulenie

4. Konsekwencje

(Ból bycia w związku)

5. Poczucie winy i wstydu

Efekt śniegowej kuli nałogu

następny poziom — 2. Czynnik w roli znieczulacza tymczasowo dostarczającego ulgi to poziom 3. Nieprzyjemne konsekwencje, takie jak poczucie winy lub wstydu albo kac, oznaczmy jako poziom 4. I pojawiający się znowu ból — to powrót do położenia 1. Ból woła o więcej znieczulenia. Wszystko zaczyna się od początku. W nałogowcu i we współuzależnionym cykl ten może się powtarzać dwa razy w roku, w każdą sobotę wieczór albo nawet wiele razy dziennie.

Nie jest to jednak sytuacja powtarzająca się stale z tym samym nasileniem. W miarę jak ciało pacjenta sukcesywnie jest poddawane znieczuleniu, potrzebne są coraz większe dawki używki, aby mogło funkcjonować po ustaniu działania anestetyku. To prowadzi do spiętrzenia konsekwencji. Trochę tak, jakby w miarę upływu czasu uzależnienie podążało za zewnętrzną krawędź drutu Wężowatego. Kontynuuje podróż z poziomu pierwszego na drugi, trzeci i czwarty, lecz również spada gwałtownie w dół bądź porusza się w koło po spirali.

Ostatecznie cykl wymyka się spod kontroli. Do pewnego stopnia to anestetyk decyduje o tempie, w jakim uzależniony porusza się dookoła swojego cyklu. Na przykład piwo jest powolnym znieczula-czem. Najbardziej dramatyczne i z czasem nasilające się efekty dają środki narkotyczne.

Heroina dostarcza czterech godzin euforii. Potem zażywający czuje się jeszcze gorzej niż przed zażyciem, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Wkrótce dawki zwiększają się, gdyż organizm zaczyna tolerować środek, zwiększając głód poodwykowy. Kiedy zażywający kolejny raz narkotyku usiłuje osiągnąć stan euforii, upadki są coraz cięższe, a wzloty ani odrobinę wyższe.

W tym klasycznym modelu czynnik uzależniający — anestetyk — nie jest już tylko poziomem czy położeniem na okrężnej drodze. Ma samopodtrzymujące się własne życie. Bez względu na to, czy jest fizycznie uzależniający, anestetyk staje się dla osoby cierpiącej psychicznym nałogiem.

93

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Cykl współuzależnionego

Cykl uzależnienia jest tak samo destrukcyjny dla współuzależnionego, jak i dla każdego innego nałogowca. Rozważmy nasz ulubiony przykład, utrwalony w kulturze obraz trzeźwej żony alkoholika. On jest zamknięty w swoim własnym cyklu uzależnienia. A co z nią?

Ten sam cykl, ta sama mechanika, nieco inne elementy.

Zaczyna się od tego samego, bólu. Dodatkowo, oprócz normalnego ludzkiego bólu egzystencjalnego, odczuwa ona zniechęcający ból życia z alkoholikiem. Jej anestetyk nie jest taki łatwy do zidentyfikowania jak jej męża, ponieważ nie da mu się przylepić etykietki z nazwą środka narkotycznego. To może być cała gama rzeczy, których jest nieświadoma i prawdopodobnie nie ma najmniejszego pojęcia, że je sobie „wstrzykuje".

Jej środek przeciwbólowy to męczeństwo, w którym wszyscy się od czasu do czasu pogrążamy. Męczeństwo ma jednak różne oblicza. Jeśli żona skupi wszystkie swoje działania na negatywnych cechach męża, to jej cierpienie, jej ofiara nie musi wcale promienieć nimbem prawdziwego męczeństwa.

Współmałżonek osoby uzależnionej szuka często ratunku w wyparciu. Kiedy opiekuje się mężem pogrążającym się w nałogu, może mieć poczucie euforii i samopotwierdzenia. Czerpie pewną szlachetną satysfakcję ze swojego poświęcenia dla dobra rodziny. Pigułka na dobre samopoczucie może mieć wiele nieuchwytnych form.

Konsekwencje są jednak tak samo przykre i smutne jak te, które ponosi uzależniony. Poprzez ciągłe spieszenie mężowi na ratunek i umożliwianie mu ponownego funkcjonowania żona umacnia w sobie pewność i poczucie bycia chcianą, co niestety pogłębia i intensyfikuje współuzależnienie męża. Za każdym razem, gdy ona przebacza, on nie musi się mierzyć z żadnymi konsekwencjami. Gdy po nim sprząta i kładzie go do łóżka, jej oczy nie chcą widzieć okrutnej prawdy o tym, że to nałóg. On spokojnie może trwać w uzależnieniu, gdyż ma anioła stróża, który wiernie zamiata pozostawiane przez niego brudy.

94

Efekt śniegowej kuli nałogu

Co gorsza, żona ze stoickim spokojem odmawia sobie prawa do własnego bólu, włączywszy w to ogrom gniewu, do którego nie ma odwagi się przyznać. Wyrażenie prawdziwych uczuć stępiłoby działanie anestetyku — umniejszyło stoicyzm, zredukowało satysfakcję, której dostarcza jej poczucie dopełnienia ofiary.

A przecież podstawową ludzką potrzebą jest uprawomocnienie doznawanych uczuć. Jeśli nie zostaną potwierdzone, to tym samym są unieważnione. Im bardziej żona stara się być twarda, tym bardziej jej własne potrzeby pozostają niezaspokojone. Ponieważ ani ona, ani jej mąż nie dbają o jej życie emocjonalne, zbiornik miłości żony opróżnia się bez szansy na uzupełnienie zasobów. Prawdopodobnie od samego początku małżeństwa był on niepełny, a zatem nie było autentycznej miłości, którą można dzielić z kimś drugim. Depresja, deficyt i głód miłości tylko spotęgowały jej potrzebę przylgnięcia do drugiego. To wszystko jeszcze mocniej zamknęło ją w roli męczennicy, roli, która daje przelotne poczucie dokonania czegoś, bycia przydatnym, pewnym siebie.

W klinice Minirth-Meier nader często widzimy to zjawisko wśród małżeństw chrześcijan. Żona (mówiąc przykładowo, w istocie bowiem często jest to mąż) przyjmuje szlachetną, stoicką pozę męczennicy. „Żaden chrześcijanin nigdy nie cierpiał bardziej, aleja pójdę setki mil z moim ukochanym mężem". Na pozór wygląda to na dobre, świątobliwe i altruistyczne zachowanie, podczas gdy faktycznie żona odgrywa rolę, która działa na nią prawie jak narkotyk. W oczach społeczeństwa jego uzależnienie jest godne pogardy, jej poświęcenie chwalebne. Jego postawa jest zła; jej dobra. Jego pochodzi ze słabości charakteru, jej z siły. To społeczne złudzenie jest często podtrzymywane w poradniach przykościelnych i innych. Fakty niestety świadczą o tym, iż prawdopodobnie żona jest słabsza od męża, i z pewnością prawie tak samo uzależniona.

Rozważmy przypadek Howarda Weissa, odnoszącego sukcesy właściciela sieci pralni chemicznych. American dream się spełnił — to on — Howard Weiss. Patrząc na jego świetnie skrojony garnitur, od razu wiesz: „Przybył ktoś ważny!". Stał wysoki, wyprostowany,

95

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

żądający swoją obecnością pełnej uwagi. Mimo leciutkiej siwizny na skroniach Howard wyglądał tak młodo, że mógłbyś wziąć go za studenta przybyłego wprost z uniwersyteckiego kampusu.

Usiadł w gabinecie i wyrzucił z siebie swój najgłębszy sekret.

— Jesteśmy chrześcijanami i tworzymy chrześcijańską rodzinę, jednak moja żona jest skończoną alkoholiczką. Nie możemy dłużej tak żyć. Muszę dotrzeć do niej i ją z tego wyciągnąć. Chcę interwencji.

— Czy rozumiesz, co interwencja pociąga za sobą?

— Niezupełnie. Słyszałem o tym nieco, kiedy przyjaciel opisywał interwencję w problem jego żony z nadużywaniem leków.

— W interwencji ludzie ważni dla danej osoby, tacy jak mąż, szef, dzieci, bliski przyjaciel, krewny czy mentor, jednocześnie się z nią konfrontują. Przygotowując się do tego, wszyscy poddawani są treningowi. Jako grupa pojawiacie się u jej drzwi, by dokonać konfrontacji w miłości. Okazujecie jej, jak bardzo się o nią troszczycie. Prosicie ją, aby skorzystała z pomocy.

— Rozumiem. Pomogło to mojemu przyjacielowi. Czy jednak moja żona nie musi najpierw znaleźć się na dnie rozpaczy? Czy jest jakiś punkt, kiedy interwencja przynosi najlepsze efekty?

— Zwykle przyjaciele postrzegają takie działanie jako ostatnią deskę ratunku, kiedy pacjent jest na samym dnie. Częściowo tak się dzieje z powodu długiego milczenia bliskich, niekoniecznie dlatego, że tak chciał pacjent. To wymaga odwagi.

— Rozumiem. Tak, myślę, że to musi się stać.

— Znakomicie. Opowiedz mi zatem nieco o swojej żonie...

Na pierwszy rzut oka rzeczy wyglądały zwyczajnie. Oto zaniepokojony mąż szuka pomocy dla swojej uzależnionej żony. Jednak ten powierzchowny obrazek skrywał pod spodem zupełnie inną rzeczywistość. Kolejne wizyty, skrawek po skrawku pozwoliły zdrapać wierzchnią warstwę farby, odkrywając widok, z którego istnienia nawet sam Howard Weiss nie zdawał sobie sprawy.

Prawdziwy obraz zaczął się wyłaniać, kiedy to tydzień po tygodniu Howard opóźniał interwencję.

96

Efekt śniegowej kuli nałogu

— Nie wydaje mi się, aby ona była gotowa. Nie w tym tygodniu. Coś nam wypadło. Ona ma grypę — nie słuchałaby, jest tak chora.

A jednak każdego tygodnia przychodził znów do gabinetu, narzekając na to, że sprawy mają się coraz gorzej.

— Nie uwierzycie, co ona zrobiła w tym tygodniu. Przewróciła się i leżała na podłodze całe sześć godzin... W ogóle nie można z nią rozmawiać.

Za każdym razem zgadzaliśmy się.

— W porządku. To nas jeszcze bardziej umacnia w przekonaniu, że powinniśmy rozpocząć interwencję i udzielić twojej żonie pomocy, jakiej potrzebuje.

I za każdym razem Howard wzbraniał się, używając odpowiedniego wykrętu.

Odkryliśmy, że jego uzależnienie od jej uzależnienia było tak ogromne, jego rola stoika i męczennika była tak niezwykle ważna dla niego, że nie mógł się jej wyrzec. Nie mógł znieść myśli o przełamaniu cyklu jej uzależnienia, gdyż to by znaczyło, że jego również zostanie rozbity (dokonamy konfrontacji dynamiki jego zaprzeczenia w następnym rozdziale).

Przykre elementy odsłoniły się same. Matka i babka Howarda były alkoholiczkami i on ożenił się również z alkoholiczką. Nienawidził kobiet w ogólności, a swojej żony szczególnie. Oto wyrósł teraz przed nim społecznie akceptowany środek do wyładowania jego urazy. Ta ukryta w nim cząstka, przez niego samego nawet nierozpoznawalna, kwitła, kiedy obserwował cierpiącą żonę. Miał pewną sadystyczną satysfakcję ze śledzenia jej osuwania się w cierpienie i ból. Jej zdeprawowanie dowodziło światu, jak bardzo usprawiedliwiony był jego bezlitosny gniew. Na pozór chciał jej pomóc. Ale w rzeczywistości wymierzał jej karę, na którą według niego tak bardzo zasługiwała. Ten aspekt wyłonił się wyraźnie, kiedy każdego tygodnia w szczegółach opisywał, jaką straszną osobą stała się jego żona.

Obraz, który widział Howard, przedstawiał szlachetnego, bogobojnego człowieka, wiernie trwającego przy nieodpowiedzialnej pijacz-

97

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

ce. Spod wierzchniej warstwy wyłaniał się jednak inny widok. Howard był tak samo silnie uzależniony od stworzonego przez siebie cyklu jak jego żona od swojego. Im bardziej ją ratował, tym czuł się szlachetniejszy. Im gorzej ona się prezentowała, tym lepiej on wyglądał i jego skrywana nienawiść wydawała się usprawiedliwiona. Oba cykle obejmowały się i splatały.

Niemal każde obsesyjno-kompulsywne zachowanie opisać można za pomocą tego samego schematu. Na początku jest dowolna liczba czynników. W przypadku Cathy Leland, naszej najnowszej pacjentki, punktem wyjścia jest poczucie bezużyteczności, poczucie niskiej wartości. Jej podstawowym problemem, jak zwykle, był prawie pusty zbiornik miłości, zaniedbany przez uzależnioną od valium matkę i nazbyt zajętego ojca.

Jej uzależnienie to praca. Im dłużej i ciężej Cathy pracowała, tym więcej osiągała. To prawda, że jej działania nie były na taką skalę, jak walka o pokój na świecie. Jednak kiedy lista dokuczliwych, drobnych obowiązków i spraw zwanych „tym, co musi być zrobione" została odhaczona jako „wykonane", czuła się świetnie. Czy pilność może mieć jakieś straszne konsekwencje? Przecież przynosi satysfakcję, spełnienie i w końcu zasługuje na pochwałę.

To był jedenasty miesiąc małżeństwa Cathy, a młody małżonek już czuł się zaniedbany, i to z ważnego powodu. Cathy przychodziła do domu o dziewiątej wieczorem i szła do pracy o siódmej rano. Dwa razy w tygodniu basen. Nie więcej. W czasie studiów Cathy codziennie umiała znaleźć pół godziny na czytanie Biblii, modlitwę, zjednoczenie z Bogiem. Teraz Biblia stała zakurzona, a Cathy nie spędzała nawet pięciu minut tygodniowo na modlitwie. W domu czuła się okropnie, wciąż winna; w biurze bardzo potrzebna.

Chodzenie do pracy równało się zastrzykowi narkotyku. Ponieważ jednak czynnik uzależniający, praca, jest nie tylko zdrowy, ale również społecznie pożądany, cykl uzależnienia Cathy na nic złego nie wyglądał. Była ambitna, prawda; wydajna, z pewnością. Ale chora? Nawet jej taka myśl w głowie nie postała. A przecież jej uzależnienie

98

Efekt śniegowej kuli nałogu

było tak samo destrukcyjne dla jej małżeństwa i jej szczęścia jak alkohol czy narkotyki.

Jeśli anestetykiem jest pożywienie, to zarówno otyłość, jak i bulimia są konsekwencjami uzależnienia. Poczucie wstydu, winy i nienawiści do siebie wymaga wciąż więcej znieczulenia. I tak trwa cykl uzależnienia.

Cykl poszerzony

Opierając się na przykładzie Howarda Weissa, możemy zbudować poszerzoną wersję cyklu obsesyjno-kompulsywnego. Ból Howarda ma dwie twarze. Jedna to ból dziecka, które już dawno w sobie pogrzebał, druga to obecny ból wywołany przez uzależnienie żony. Anestetykiem było obserwowanie cierpiącej żony, co usprawiedliwiało tkwiącą w nim głęboko nienawiść.

Konsekwencje były oczywiste —jego żona z każdym dniem bardziej cierpiała, a to zwiększało jego poczucie winy. Poczucie winy i wstyd Howarda rosły, ponieważ im gorzej czuła się żona, tym lepiej czuł się on sam.

Dodatkowym czynnikiem czy też kolejną warstwą cyklu jest wyparcie. Pojawia się ono pomiędzy poziomem bólu (brak poczucia własnej wartości) a znieczulaczem. Aby pozbyć się bólu i sięgnąć po kolejną dawkę znieczulacza, szczególnie gdy konsekwencje uzależnienia są oczywiste dla postronnego obserwatora, uzależniony i współ-uzależniony muszą zaprzeczać, że są uzależnieni, muszą zignorować powagę sytuacji, a czasem również zanegować, że dany znieczulacz albo czynność kompulsywna jest rzeczywistym nałogiem. Wszyscy słyszeliśmy o pijakach, którzy nie przyznają się do tego, że piją za dużo, o palących zaprzeczających faktowi, że palenie szkodzi zdrowiu. Problem naturalnie rozciąga się na całe spectrum czynników uzależniających.

99

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Howard z konieczności musiał wyprzeć się sam przed sobą, że pragnie krzywdy żony. Taka myśl byłaby odrażająca dla każdej cywilizowanej osoby. Rozwinął w sobie przyzwyczajenie wypierania bólu zrodzonego w rodzinie pierwotnej. Jedyna rzecz, której nie zaprzeczał, to uzależnienie żony, ponieważ od tego zależało usprawiedliwienie i ulga w cierpieniu.

Konsekwencje nałogu rozciągają się daleko poza kaca czy zaniedbanie partnera. Mogą rujnować zdrowie fizyczne —jak w przypadku palenia papierosów, które powoduje raka płuc, czy spożywania alkoholu przyczyniającego się do marskości wątroby — mogą też wpływać destruktywnie na sferę duchową, kiedy zaprzecza się istnieniu Boga, traktuje Go jak środek zaradzający nieszczęściom albo zaniedbuje kontakt z Nim. Dobrze znane są również konsekwencje społeczne ulegania nałogom.

Ośrodek rehabilitacyjny z północnego zachodu przygotował serię telewizyjnych i radiowych reklam przedstawiających w dramatycznej formie społeczne dysfunkcje wynikające z nałogów. W jednej z takich reklam mężczyzna z wyraźnym zatroskaniem pochyla się nad wgniecionym zderzakiem swojego samochodu (konsekwencja jazdy po pijanemu), podczas gdy sąsiad mówi mu o swoim pobycie w szpitalu- W innych żony opowiadają mężom o wszystkich złych rzeczach, których dokonali minionej nocy i błagają, aby natychmiast zgłosili się do poradni. Tego rodzaju reklamy poruszają nas tak bardzo dlatego, że wszystkie przedstawione sytuacje są powszechnie znane.

Konsekwencje emocjonalne są oczywiście niszczycielskie dla nałogowca. Jednak niektórzy badacze szacują, że jedna uzależniona osoba promieniuje emocjonalną destrukcją na co najmniej cztery inne osoby ze swojego otoczenia.

Musimy wspomnieć jeszcze o przystanku na drodze prowadzącej od konsekwencji uzależnienia (ostatnia faza jednego cyklu) do kolejnej fazy następnego cyklu (ból-zaprzeczenie-znieczułenie). Ten przystanek to wstyd. Spora liczba terapeutów wierzy, że sednem większości uzależnień jest poczucie wstydu. Racjonalny umysł jest w stanie

100

Efekt śniegowej kuli nałogu

przewidzieć omówione wyżej konsekwencje. Poza nimi jednak leży poczucie winy i wstydu, które wymykają się nam spod kontroli. „Zawracam z tej spirali tak szybko, jak tylko potrafię, niemniej ten cykl ciągle niesie mnie tam, gdzie nie chcę iść. Utraciłem kontrolę nad sobą. Gdybym tylko był silniejszy, gdybym tylko nie był taki bezwartościowy, mógłbym zapanować nad tymi zakusami — utrzymać równowagę. To moja wina i oczywiście jestem zbyt samolubny i leniwy, aby wziąć się w garść".

Wstyd Howarda Weissa ma kilka przyczyn. Żona cierpiała na chorobę potępianą przez społeczeństwo, a jej stan wciąż się pogarszał. Jeśli nawet potwierdzało to jego podświadomą pogardę dla kobiet, to sam fakt alkoholizmu żony był dla niego wielce wstydliwy. Opinia publiczna podtrzymywała taki osąd rzeczywistości. Zarówno ona, jak i on stracili kontrolę nad swoim uzależnieniem. Poniżej poziomu świadomości odsłaniał się prawdziwy obraz, dokonywały się tam zawstydzające, haniebne rzeczy. Czy „prawdziwy" Howard mógł robić to wszystko?

Ostatecznie wstyd i wina połączyły się z pierwotnym bólem, aż w końcu nie można było ich odróżnić. Pokazujemy je oddzielnie, ponieważ są one przyczyną cierpienia powodowanego przez konsekwencje, niezależne od pierwotnego bólu. Wstyd i wina, każde na swój sposób, muszą zostać zniwelowane — nie należy ich tuszować, zapominać o nich, odpychać od siebie —jeśli chcemy, aby proces uzdrowienia zakończył się pomyślnie.

W początkach telewizji stacje nadawcze wypełniały godziny programu, szczególnie w weekendy, starymi westernami. Stare, stare filmy kowbojskie. To kino kategorii B, w którym zaczynał John Wayne... The ThreeMesąuiteers (było wiele popularnych filmów kowbojskich przez te wszystkie lata)... Ken Maynard... W każdym z nich przez bezkresne prerie pędziły dyliżanse. Z powodu oświetlenia stroboskopowego powstawał charakterystyczny dla filmu kręconego z prędkością 24 klatek na sekundę efekt — wyglądało to, jakby koła powozu kręciły się do tyłu. Czy kiedykolwiek to zauważyłeś?

101

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Tkwiące głęboko problemy współuzależnionego są trochę jak koła tych dyliżansów. Pozornie poruszają się w przeciwnym kierunku niż zmierza uzależniony — to dzięki efektowi wyparcia. Większe złudzenie jest też wtedy, gdy równocześnie kręcą się dwa koła aniżeli tylko jedno.

W terapii możemy przedstawić głębsze problemy współuzależnionego za pomocą dwóch cyklów. Cykl pierwszy jest wywoływany przez ból pierwotny — przemoc, która doprowadziła do utraty dzieciństwa. Gdy ten ból toczy się siłą bezwładu, jak śniegowa kula ze wzgórza, może stać się tak ciężki, że spowoduje, iż kula rozpadnie się na dwie części i powstanie drugi cykl uzależnienia.

Obie toczą się nieubłaganie w dół, nabierając więcej masy, aniżeli zdolna by była uzbierać jedna. Współuzależniony jest teraz zniewolony przez dwa rodzaje zachowań obsesyjno-kompulsywnych.

Jakieś dziesięć lat temu Stanton Peele i Archie Brodsky napisali bardzo ważną pracę Love and Addiction (Miłość i uzależnienie). Porównali oni amerykańskie pojęcie romantycznej miłości do uzależnienia od heroiny. Nie zaskoczyło to bynajmniej autorki popularnych romansów Barbary Cartland. Autorzy książki wskazali, pośród wielu innych rzeczy, na to, że pełne uzależnienie w fazie największego rozkwitu przypomina cierpienia zakochanych, i na to, że odtrucie po heroinie jest podobne do zerwania związku dwojga kochanków.

Rzeczywiście odkryliśmy, iż szczególnie intensywne związki osobiste podążają tą samą ścieżką co cykl uzależnienia. Cykl ten wyglądałby następująco: bólem może być zwątpienie w siebie bądź poczucie nienadawania się do niczego — bycia półosobą, jeśli wolisz. Zbytnie zaangażowanie się w związek z Osobą Znaczącą prowadzi do uzależnienia. Powstaje związek niestabilny i „ciasny" dla obu osób. Jeżeli krępujesz sobą Znaczącą Osobę, jej naturalną, instyktowną reakcją będzie odrzucenie ciebie. To prawie tak, jakbyście obydwoje trzymali się pod wodą. Relacja staje się nieprzewidywalną serią wybuchów, kiedy to każde z was, zaplątane w nią, gwałtownie walczy o przestrzeń do oddychania.

102

Efekt śniegowej kuli nałogu

Wszystkie te bolesne konsekwencje — niestabilność, dyskomfort bycia w związku — wzmacniają nasze poczucie niskiej wartości i zwątpienie w siebie, które były de facto powodem zbytniego zaangażowania. Jedynym wyjściem z sytuacji wydaje się jeszcze głębsze wplątanie w związek, takie zbliżenie do Znaczącej Osoby, że wybuchy zanikną. Wkrótce cykl zaczyna kręcić się na pełnym biegu, a obie strony pedałują z całych sił.

Przełamywanie cyklu

Cykl uzależnienia jest tak złośliwy, że jedynym sposobem na jego przełamanie jest próba poradzenia sobie jednocześnie z kilkoma jego elementami. Odkryliśmy, że jedną z najbardziej istotnych przyczyn, z powodu których wiele osób nie odnosi sukcesu w przełamaniu cyklu uzależnienia, jest fakt, że interweniują one tylko w jednym albo dwóch punktach nałogu. Przykładem jest alkoholik, który ciągle na nowo rzuca swoje picie. Ponieważ nie stara się sobie poradzić z innymi elementami uzależnienia — bólem, konsekwencjami, poczuciem winy — prawie na pewno jest skazany na ponowne wpadnięcie w jego szpony. Dziesięciostopniowy program leczenia, który stosujemy w naszej klinice, ma bardzo szeroki zakres, ponieważ wiemy, że musimy interweniować na każdym etapie terapii.

Jordanowie nie powrócą do zdrowia tylko dlatego, że zostaną wysłuchani. To zaledwie lokalizuje najbardziej powierzchowne symptomy problemu. Pomogliśmy Jordanom odnaleźć sedno konfliktów — ból pochodzący z pierwotnej rodziny, konsekwencje długiej historii „selektywnej głuchoty", zawstydzenie, które wnieśli w nieszczęśliwe małżeństwo.

Dwunastostopniowy program Anonimowych Alkoholików wskazuje na kilka punktów cyklu uzależnienia. Stopnie czwarty i piąty na

103

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

przykład, obrachunek moralny, pokazują specyficzną drogę, dzięki której mogą zostać odkryte poczucie winy i wstyd. Stopnie ósmy i dziewiąty dają praktyczne wskazówki, jak pogodzić się z osobami, które zostały zranione.

Konsekwencje takie, jak utrata pracy, miłości, zniszczona własność czy też zranione uczucia, wymagają kilkustopniowej interwencji w celu uzdrowienia. Nałogowe zachowanie musi zostać przystopowane lub spowolnione na tyle, aby nowe negatywne skutki nie były ciągle dokładane do i tak już pokaźnego stosiku. Następnie osoba uczciwie spisuje wszystkie, różnorakie efekty uzależnienia. To działanie przynosi dwojakie rezultaty. Najpierw w pełni uświadamia rozmiary zniszczenia i koszty uzależnienia, a co za tym idzie — uniemożliwia wyparcie. Następnie lista skutków nałogu pozwala na opłakiwanie poszczególnych zdarzeń, jednego po drugim. Głęboki żal oczyszcza. Jeśli ten proces nie zostanie dokonany i lista złych skutków uzależnienia zostanie przeniesiona w przeszłość, straty staną się na powrót częścią cyklu, wślizgując się w miejsce bólu. I jeśli ból znów stanie się nie do wytrzymania, osoba może z powrotem wpaść w sidła uzależnienia.

Pracoholizm Cathy Leland zagrażał jej małżeństwu już w trakcie miodowego miesiąca. Jak zdołaliśmy jej pomóc? Niedawny ból, poczucie bezużyteczności uśmierzyliśmy w procesie terapeutycznym. Leczenie głębokiego bólu pustego zbiornika miłości zajęło sporo czasu. Przerwaliśmy jej chory cykl pracy, zalecając większy spokój i umiarkowanie. Wiele z jej bólu pochodziło z braku czasu dla Boga i dla jej nieszczęśliwego młodego małżonka. Udało jej się, ponieważ zaczęła świadomie przeznaczać czas tak dla Jednego, jak i drugiego. Zaczęła mieć poczucie spełnienia w obszarach różnych od miejsca pracy — w małżeństwie, relacji z Bogiem, nawet w malowaniu akwarelą, którego podjęła się, by poszerzyć swoje zainteresowania i oderwać uwagę od uzależnienia.

Cathy jest obecnie na etapie podtrzymywania odzyskanej wolności od nałogu ustawicznej pracy. Musi teraz uważać, aby nie uzależnić się od malowania akwarelą.

104

Efekt śniegowej kuli nałogu

A co z tobą?

„Każdy jest od czegoś uzależniony" — powiadają niektórzy.

„Co złego zatem jest w moim uzależnieniu?" — pytają inni.

Spora liczba rodziców nastolatków życzyłaby sobie, aby ich pociechy były uzależnione tak jak Cathy Leland — przynajmniej wyniosłyby śmieci i skosiły trawę. Jeśli dosłownie nie możesz żyć bez ulubionej używki albo małego drinka, to już masz problem. A teraz zastanów się, bez czego jeszcze nie możesz żyć — do czego ciągle powracasz. Czy jakikolwiek z następujących ukrytych czynników uzależnienia odnosi się do ciebie?

Twoja karta kredytowa. Czy utrzymujesz debet blisko limitu kredytu? Czy musiałeś zwiększyć limit na swojej karcie kredytowej? Czy kupujesz więcej niż dziesięć rzeczy miesięcznie, korzystając z kredytu na karcie (nie licząc wydatków na podróże służbowe)? Prześledź ostatnie zestawienie wydatków dokonanych przy użyciu karty kredytowej tak, jakby ono nie było twoje. Czy wydawanie nie wymknęło ci się spod kontroli?

Twoja praca. Czy twoje nadgodziny (płatne bądź nie) równają się jednej czwartej lub więcej etatowych godzin pracy —jeśli na przykład pracujesz czterdzieści godzin tygodniowo, czy dodajesz doń kolejne dziesięć (i odpowiednio — pięć przy dwudziestogodzinnym tygodniu itp.)? Czy wybrałeś swoją pracę, ponieważ jej czas nie był limitowany i mogłeś brać tyle dodatkowych godzin, ile tylko zapragnąłeś? Czy przynosisz do domu pracę, której wykonanie zajmuje ci przynajmniej półtorej godziny, częściej niż trzy razy w tygodniu?

Przypomnij sobie ostatnich pięć okazji wyboru między zrobieniem czegoś związanego z pracą lub czegoś zupełnie innego w tym samym czasie. Czy opcja czegoś związanego z pracą zwyciężyła trzy lub więcej razy? Wyobraź sobie przez moment, że zostało ci tylko pięć lat do emerytury; czy rozważałbyś jej odłożenie? Odpowiedzi „tak" sugerują, iż twoje nawyki związane z pracą wymknęły się spod kontroli.

105

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Czy podejmujesz działania, które zbulwersowałyby szanowanych przez ciebie przyjaciół? Niepohamowana potrzeba oglądania nieprzyzwoitych magazynów, filmów erotycznych, zdjęć lub innych form ukazywania seksualnego wykorzystywania dzieci, brutalnych filmów i czasopism, korzystania z usług prostytutek lub innych rodzajów działań, które jeśli zostałyby odkryte, podlegałyby zatrzymaniu przez policję. To oczywiste, że nie wyczerpaliśmy tu całej listy możliwych aktywności. Uzależnienia seksualne są powszechnym tematem żartów w komediach. Nie ma w tym jednak nic śmiesznego.

Czy kontaktujesz się z najważniejszą osobą w twoim życiu bez żadnej potrzeby, bez uzasadnienia — przynajmniej dwa razy dziennie (innymi słowy, czy kontaktujesz się nie dlatego, że masz jakąś sprawę związaną z pracą, życiem rodzinnym, wyraźną koniecznością, ze zmianami wcześniej zaplanowanych zajęć itd.)? Czy kłóciliście się więcej niż raz w trakcie ostatnich siedmiu dni? Więcej niż trzy? Czy jeśli nie masz kontaktu z najważniejszą osobą w twoim życiu przez tydzień lub dłużej, zaczynasz odczuwać niepokój? A jak się czujesz podczas trzydniowej rozłąki? Czy wspomniana osoba kiedykolwiek nalegała na rzadszy kontakt, więcej „przestrzeni" lub miejsca do oddychania, spotykania się z innymi lub realizowania swych zainteresowań bez ciebie? Jeśli ta osoba miałaby umrzeć tej nocy, jak reagowałbyś w ciągu następnych czterdziestu ośmiu godzin? Granica pomiędzy normalnym, zdrowym związkiem a uzależnieniem nie jest łatwa do uchwycenia i trudna do zdefiniowania. Spróbuj osądzić na chłodno swoją relację z najważniejszą w twoim życiu osobą. Bądź uczciwy wobec siebie, na ile to możliwe. Jak głęboko jesteś wplątany?

Uważnie przeanalizuj swoje życie pod kątem obecności czynników uzależniających, takich jak: wściekłość, powtarzane operacje plastyczne, hazard, poświęcenie organizacji lub sprawie, telewizja, gry i programy komputerowe, czas wolny, w twoim przypadku niezwiązany z hazardem, takim jak gra w karty lub gry planszowe, sport, na przykład golf, jogging, przymus ćwiczeń i treningu.

Wiele osób cierpi z powodu więcej aniżeli jednego czynnika uzależniającego. Nawet jeśli wiesz, że masz problem, może to być tylko

106

Efekt śniegowej kuli nałogu

jego część. Inne, mniej oczywiste elementy mogą wciągać cię w spiralę bólu i desperacji. Po przebadaniu możliwych czynników uzależniających, przyjmij na chwilę, że jesteś w pułapce cyklu uzależnienia. Jakie konsekwencje tego nałogu przychodzą ci do głowy? Czy możesz zlokalizować źródła bólu? Narysuj jeden albo więcej twoich cykli i wypełnij punkty lub etapy dookoła okręgu.

Ostrzeżenie

Jeśli twoim nałogiem są narkotyki, to jest bardzo ważne, abyś podczas odtruwania był pod stałą opieką medyczną. Odstawienie niektórych substancji, takich jak leki uspokajające czy nawet alkohol, może być fatalne w skutkach, jeśli będziesz próbował to zrobić bez opieki lekarskiej. Jeśli jesteś uzależniony od środków chemicznych i próbujesz przerwać cykl uzależnienia, to musisz poddać się solidnemu badaniu lekarskiemu w szpitalu lub centrum odwykowym albo u swojego lekarza.

Jak dotąd w tej książce wraz z poszukiwaniem przyczyn i efektów współuzależnienia ponaglaliśmy cię do badania twoich własnych uczuć i wspomnień. To mógł być dla ciebie obcy teren, albo też na odwrót — byłeś już obyty w sprawach introspekcji. W obu przypadkach zachęcaliśmy do omawiania przeszłości w celu jej przebadania. Jeździliśmy na łyżwach po obrzeżu zamarzniętego jeziora, próbując lód, starając się go poczuć, ważąc przyczyny twojej szczególnej sytuacji.

Od tego momentu droga będzie znacznie trudniejsza. Będziemy cię prosić o to, abyś zaczął sobie radzić z uczuciami i pragnieniami, z którymi nie będziesz chciał się zmierzyć. Krótko mówiąc, kiedy tak będziemy się zagłębiać w mechanizmy współuzależnienia i jego rozwiązania, gra będzie twarda. Jeśli w którymkolwiek momencie poczujesz, że ból jest nie do zniesienia, że zaczynają się ujawniać problemy, o których wiesz, że nie umiesz sobie z nimi poradzić, nalega-

107

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

my, byś za wszelką cenę uciekł się do profesjonalnej pomocy. N i e podejmuj ryzyka samodzielnej walki z problemami, które są zbyt wielkie, by rozwiązać je samemu. Weź to pod uwagę.

Cierpienie z powodu współuzależnienia nie musi zniszczyć twojego szczęścia. Nie musi być bezwarunkowo przekazane twoim dzieciom i twojej rodzinie. To właśnie jest czas, by skończyć z cierpieniem. Możesz dążyć do szczęścia i go doświadczać. Możesz odrzucić boleść i zamiast niej wybrać miłość. Jednak cena będzie wysoka. Zanim głębokie rany zostaną odkryte i uleczone, doświadczysz bólu. Trzeba będzie ujawnić i zbadać twoje relacje, a to będzie bardzo trudne.

Pierwszym i wciąż aktualnym krokiem jest introspekcja. Następnym jest zrozumienie mechanizmów tego, co się w tobie dzieje. A potem rozpoczyna się marsz ku uzdrowieniu. To, co widzisz na końcu tunelu, to światło słońca, a nie reflektory pędzącego pociągu.

7

Wyparcie

Mąż Glorii Reiner, Gary, był osobą wyjątkową. Sam jej o tym powiedział. Był tak bardzo wrażliwy, iż uznał, że potrzebuje bliskiego towarzystwa zarówno mężczyzn, jak i kobiet. A ona przymknęła na to swoje ciemnoszare oczy i wierzyła mu.

Tak przyjmowała to jej świadomość.

Kiedy w środku kipiała w niej uraza i zazdrość, ona niezawodnie odnosiła nad nimi zwycięstwo. „Przepraszam, mój drogi. Masz rację — to źle, że odczuwam złość i jestem zaborcza. Wiem, ty taki już jesteś".

Na co on gruchał: „Zazdrość jak piękno jest tym, czym jest w oczach obserwującego. Pamiętaj, co jest w liście do Tytusa 1,15*: »Dla czystych wszystko jest czyste«. Bądź czysta przez trzymanie się czystych myśli".

Zazdrość jest zła. „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce"**.

Reinerowie należą do bardzo konserwatywnego, sformalizowanego Kościoła. Surowe wychowanie kościelne oraz ćwiczenie roli wdzięcznej panienki wymagało od Glorii ścisłej kontroli nad uczuciami. Jako

* Cytaty biblijne wg Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2000. ** Ef 4,26.

109

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

perfekcjonistka starała się robić to doskonale, jak wszystko, czego się podjęła. Była w tym nawet całkiem dobra; w końcu dzięki mężowi dość często miała możliwość sprawdzenia swych umiejętności.

Ostatecznie Gloria się załamała. Okazało się, iż było to dla niej za dużo. Silna depresja spowodowała konieczność hospitalizacji kilkaset mil od domu.

Jakiś tydzień później zadzwoniła do Garego po to tylko, by dowiedzieć się, jak on sobie radzi. Słuchawkę podniosła jakaś kobieta z ich wspólnoty kościelnej. W pierwszym odruchu wściekłość Glorii doprowadziła ją do płaczu. Ale tak samo odruchowo potrafiła go stłumić. „Nie. Muszę zrozumieć Garego. Muszę zachować rozsądny stosunek do całej sprawy. On nigdy nie zrobiłby niczego złego. Mój gniew jest całkiem nie na miejscu".

W kółko recytowała tę litanię.

Jak mieliśmy ją przekonać, że jej złość jest nie tylko naturalna i właściwa, ale także usprawiedliwiona? Bez względu na to, czy on faktycznie ją zdradzał, czy też nie, lekceważył potrzeby swojej żony i w niedelikatny sposób zadawał jej więcej bólu, aniżeli mogła znieść. Zaczęliśmy proces szpitalnego leczenia od terapii grupowej.

Jedną z najważniejszych funkcji grupy terapeutycznej jest bycie rodziną zastępczą. Ta „rodzina" bierze udział w procesie leczenia przez częściowe zastąpienie dysfunkcyjnej rodziny pierwotnej, która w pierwszym rzędzie zrodziła problemy współuzależnienia. Grupa staje się troskliwym i opiekuńczym kołem dla zagubionego dziecka obecnego w każdym z jej członków. Bardzo korzystnym aspektem takiej grupy jest to, że chociaż należący do niej bardzo wolno uświadamiają sobie własne problemy, to dość szybko prześwietlają innych.

To trochę jak historia dwóch ryb pływających w morzu. Badają wraki, przeszukują lasy wodorostów, pływają blisko powierzchni wody i nurkują głęboko. W końcu jedna z ryb pyta: „Czego my właściwie szukamy?". Druga odpowiada: „Słyszałam, że gdzieś tutaj jest woda".

Współuzależniony może znajdować się w niedostępnych głębinach wzajemnego uzależnienia. Wszyscy obserwatorzy widzą, co się dzieje. Cierpiący nie jest w stanie tego zobaczyć.

110

Wyparcie

Joe, kompulsywny żarłok, uwielbiający do tego wydawać pieniądze, był jednym z najbardziej hałaśliwych członków grupy. Pokpiwał: „Ależ Glorio, moja droga, wypierasz się i jeszcze zaprzeczasz temu, że się wypierasz".

„Nieprawda!" I jeszcze jedna powłoka wyparcia rozpostarła się nad jej zaprzeczeniem. Joe jako prowadzący grupę konfrontował Glorię z innymi uczestnikami, wymuszając pęknięcia w jej zbroi, po to, aby choć w niewielkim stopniu uświadomić jej tkwiące w niej problemy. Następnego dnia jednak wszystko zaczynało się od początku.

„To nie Gary, to ja. Nie powinnam się tak czuć".

Jak przerażająco silne może być wyparcie!

Wyparcie

Zanalizuj cykl uzależnienia. Zewnętrzny obserwator wyraźnie widzi i mówi uzależnionemu: „Czemu robisz to sobie, skoro konsekwencje są tak oczywiste?". Odpowiedzią jest wyparcie. Jedynym sposobem na to, by uzależniona mogła pozostać w swoim nałogu (powiemy „ona" dla wygody, ale tak samo odnosi się to do „niego"), jest zaprzeczanie jego istnienia.

Starając się widzieć sprawy w lepszym świetle, osoba uzależniona poprzez magiczne myślenie redukuje konsekwencje do rozmiarów, z którymi może sobie poradzić, albo też całkowicie je likwiduje. Jeśli chociaż na chwilę przerwie zaprzeczanie, cykl uzależnienia odsłoni się w swojej prawdzie.

To jest nawet ważniejsze dla współuzależnionego aniżeli uzależnionego.

Nałogowiec radzi sobie tylko z uzależnieniem lub dysfunkcją; współuzależniony musi radzić sobie z własnymi i z cudzymi problemami. „Jego problem nie jest tak zły, na jaki wygląda. To się wkrótce zmieni. Ja natomiast nie mam problemu".

111

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Współuzależnieni wychowujący się w dysfunkcyjnych domach bardzo wcześnie uczą się, jak efektywnie używać wyparcia. Claudia Black, pionier badań i przewodnik w dziedzinie wzajemnego uzależnienia, daje znaczący przykład zaprzeczenia tego typu. Kiedy była małym dzieckiem — może miała trzy lata — obudziła się pewnego ranka i zobaczyła, jak jej pijany ojciec przewrócił się nieprzytomny w ogrodzie przed domem. Przerażona pobiegła do matki. „Mamusiu! Tatuś tam leży! Coś mu się stało!"

Matka spokojnie odpowiedziała: „Nic złego się nie stało. Tatuś biwakuje".

Claudia wyraźnie pamięta, jak kiwała swoją małą główką i potakiwała: „Tak, tak, tatuś biwakuje". Tak więc jako malutka dziewczynka nauczyła się widzieć przerażający kawałek rzeczywistości, któremu odmawiano istnienia, przewrócony do góry nogami i komentowany: „Nie, nie jest tak źle, to nie jest tak przerażające, jak wygląda. Jakoś to będzie".

Gloria Reiner powiedziała to samo nawet po tym, jak została hospitalizowana z diagnozą ostrej depresji.

Interwencja

Interwencja jest techniką, której czasami używa się, chcąc pobudzić nałogowca, by zobaczył swoje uzależnienie. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, najpierw instruuje się osoby bliskie uzależnionemu, jak mają się zachowywać, a następnie zbiera sieje na progu jego domu w celu konfrontacji z faktem istnienia jego problemu. Nie ma osądu, nie ma potępienia ani porównań — tylko fakty. Grupa siada przed nim jako gremium i przedstawia fakty w celu przebicia się przez ścianę zaprzeczenia. Za każdym razem, kiedy stosujemy interwencję, największą przeszkodą jest wyparcie.

Interwencja działa następująco: znajomi i zaufani ludzie bombardują uzależnionego faktami po to, by choć na chwilę przebić się klinem przez

112

Wyparcie

jego świadomość. Porównujemy to z otwieraniem okna, w tym wypadku okna możliwości. Czasami, kiedy konsekwencje są nader poważne, jak utrata pracy, wypadek samochodowy albo zranienie kogoś, okno szybko się otwiera, umożliwiając w kilka godzin, najdłużej w kilka dni, dotarcie do chorego. Jednak równie szybko okno się zamyka, ochronna membrana zaprzeczenia działa z mocą i przywraca poprzedni stan. Jeśli nastąpi kryzys, osoba uzależniona umie reagować natychmiast.

Przypomnijmy Louise, studentkę pielęgniarstwa cierpiącą na anoreksję, z którą spotkaliśmy się w poprzednim rozdziale, a wobec której zastosowaliśmy jeszcze inny rodzaj interwencji. Siostra przełożona dałajej ultimatum: „Albo poddasz się leczeniu, albo stracisz pracę i studia". Ponieważ nauka była dla niej ważna przede wszystkim z powodu potrzeby otrzymywania pochwał i akceptacji, interwencja taka odniosła pożądany skutek. Większe korporacje zaczynają dostrzegać, że ten rodzaj interwencji daje ogromną przewagę nad starą praktyką zwalniania alkoholików.

Odkryliśmy również, że poważną przeszkodą dla interwencji na czas może równie dobrze być człowiek współuzależniony od nałogowca, jak to zobaczyliśmy w poprzednim rozdziale na przykładzie Howarda Weissa.

Dlaczego tak się dzieje? Magiczne myślenie współuzależnionych bywa bardzo twórcze. Howard Weiss, podobnie jak Gloria Reiner, używał wyparcia do trzymania bólu na uwięzi — dla obojga prawda była zbyt dotkliwa, by ją przyjąć. Wyparcie, jeśli tylko działa skutecznie, może przez jakiś czas dawać pewien komfort.

Ponieważ zarówno Gloria, jak i Howard byli uzależnieni od uzależnionego współmałżonka(ki) — uzależnieni od jego (jej) nałogu — każde z nich używało zaprzeczenia jako środka do utrzymywania współuzależnienia. Pamiętaj, że bardzo często współuzależnieni nie tylko reagują na uzależnionego małżonka; oni wnoszą w związek swoje własne, w pełni ugruntowane problemy współuzależnienia, które składają się na cały obraz sytuacji.

W dwóch powyższych przypadkach doświadczanie cyklu było bolesne, ale równocześnie znajome i kojące na swój irracjonalny spo-

113

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

sób (i znowu, nie mamy tu do czynienia z rozumowaniem). Tak długo, jak byli wplątani w swoje cykle, Gloria i Howard nie mogli wyobrazić sobie mniej bolesnej egzystencji po uwolnieniu się z cyklu. Chociaż interwencje, okna i tym podobne zabiegi mogłyby pomóc mężowi Glorii i żonie Howarda, to jednak takie interwencje poza grupą terapeutyczną nie były dostępne współuzależnionym. („Dokonać interwencji u Glorii? Przecież ona tego nie potrzebuje"). Chociaż mieli mniej możliwości, by ujrzeć swoją zależność, to ich cykle uzależnienia były tak samo silne i destruktywne jak ich partnerów.

Innym aspektem magicznego myślenia, tej specjalnej umiejętności współuzależnionego, jest nieświadome przekonanie, że jest się w jakiś tajemniczy sposób odpowiedzialnym za wszystko, co się przytrafia innym. Głęboko w środku Gloria wierzyła, że a) była odpowiedzialna za dewiacje męża, b) gdyby tylko była lepszą żoną (kochanką, istotą ludzką), to sprawy inaczej by się potoczyły, c) zasłużyła na karę. I chociaż współuzależniony prawie nigdy nie wypowiada tych myśli świadomie, to często wychodzą one na powierzchnię jako część, niech będzie nam wolno tak powiedzieć, opakowania. Gloria używa zaprzeczenia, aby odgrywać rolę według dobrze znanego scenariusza.

Wyparcie łatwo przychodzi ludziom myślącym magicznie. Nakładają oni, jedna na drugą, kolejne warstwy zaprzeczenia, tak by zapobiec przełamaniu impasu.

Inne formy zaprzeczenia

Wyparcie nie jest jedynie czynnikiem uzależnienia i współuzależ-nienia; po prostu wzajemnie uzależnieni doprowadzają je do pozbawionej logiki skrajności, tak jak to robią z wieloma innymi rzeczami. Zaprzeczenie staje się w pewnym sensie czynnością kompulsywną. Terapeuci niezajmujący się na co dzień problemem współuzależnie-nia od czasu do czasu także wpadają na trop wyparcia. Jednym

114

Wyparcie

z najważniejszych czynników powodujących zaniechanie podjęcia leczenia raka we wczesnym stadium choroby jest odkładanie wizyty u lekarza ze strachu przed tym, że „to może być to".

Klasycznym przykładem jest młoda kobieta imieniem Dolores, która trafiła do pobliskiego szpitala. Jej dolegliwości nie miały bliżej określonych symptomów. Po prostu nie czuła się dobrze, więc internista przeprowadził serię badań.

— Mam dla ciebie dobre wieści, panno Ramos — rzekł wreszcie. — Twój problem jest stosunkowo prosty. Wystarczy właściwa dieta i łagodne leki, a będziesz prowadziła pełne, szczęśliwe życie. Masz cukrzycę.

Na co Dolores odpowiedziała:

— Konował.

Przez następne lata Dolores biegała od jednego lekarza do drugiego, odwiedziła ich co najmniej sześciu. Diagnoza była zawsze ta sama. Cukrzyca. Kiedy Dolores Ramos zmarła, lekarz zgodnie z obowiązkiem odnotował wynik sekcji zwłok: cukrzyca. Powinien był raczej napisać: wyparcie.

Posłuszeństwo

Innym aspektem zaprzeczenia i magicznego myślenia, który wymaga przebadania, jest narzucony wymiar uległości żony, który można znaleźć w pewnych konserwatywnych Kościołach. Znakomita książka Kay Marshall In the Name ofSubmission (W imię posłuszeństwa) opisuje jasnym i prostym językiem jeden z najokrutniej szych rodzajów przemocy — maltretowanie żony. Choć autorka nie nazywa współuzależnienia po imieniu, bardzo wyraźnie pokazuje jego przyczyny i skutki, szczególnie te odczuwane przez dzieci.

Chrześcijańskie żony uczy się, że mąż jest głową domu, tak jak Chrystus głową Kościoła. Jak dotąd wszystko w porządku. Nie ma lepszej formuły na sukces małżeński aniżeli ta, którą podaje Pismo

115

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Święte. Plemię, które miałoby dwóch wodzów i cierpiałoby przy tym na brak innych członków, nie mogłoby się ostać. Mężczyzna, który znęca się nad żoną (i którego ojciec, jak podają statystyki, prawdopodobnie również maltretował swoją żonę), znajdzie w Piśmie Świętym wiele fałszywych dowodów podtrzymujących go w przekonaniu, że wszystko jest w porządku.

Nie jest to wcale trudne. Wystarczy, że z Pierwszego Listu do Koryntian (7,4) wyczyta naukę św. Pawła, że mąż ma władzę nad ciałem kobiety — pomijając zupełnie resztę wersetu, który głosi, że żona włada ciałem męża. W tym samym rozdziale (w. 10) Paweł stwierdza, że żona nie powinna opuszczać męża. Apostoł poucza jednak dalej — „Gdyby zaś odeszła"... pozostawiając drzwi otwarte dla skrajnych przypadków.

Pani Strom mądrze mówi, iż mąż nadużywający swojej władzy prawie na pewno się nie zmieni, chyba że żona podejmie drastyczne kroki, by wymusić na nim tę zmianę. Separacja z ultimatum: „Musisz podjąć terapię, zanim do ciebie wrócę", jest bodaj jedynym środkiem, który jest w posiadaniu żony, jeśli chce ona doprowadzić do tego, by mąż przestał ją maltretować. Czy dzieci cierpią z powodu związku, w którym ojciec źle traktuje matkę? Za każdym razem.

Żona winna być poddana mężowi (List do Efezjan 5,22), jednak prawie nikt nie zauważa, że w wersecie 21 Paweł używa dokładnie tego samego słowa, nawołując chrześcijan do podobnego wzajemnego pod dania się. Również żaden mąż oprawca nie potraktuje poważnie napo mnienia św. Pawła skierowanego do mężów w Liście do Efezjan 5,25, aby kochali swoje żony opiekuńczo i z poświęceniem.

Dyscyplina? Maltretujący żonę mąż cytuje też św. Pawła z Listu do Hebrajczyków 12,7, który wychwala Boga dyscyplinującego swoich wiernych. Przekręca znaczenie wersetu, sugerując, że mąż powinien trzymać swoją dorosłą i dojrzałą żonę w ryzach w taki sam sposób, jak rodzic mógłby to czynić z małym dzieckiem, albo jak Bóg mógłby zbesztać błądzącego.

W końcu każdy wie, że głównym obowiązkiem żony jest dbać o męża (Pierwszy List do Koryntian 7,32-35 jest też często przytaczany

116

Wyparcie

na dowód tego, że tak samo mąż powinien dbać o swoją żonę). Rozwód jest nie do pomyślenia, a to jasne jak słońce, że żona jest zawsze winna temu, iż dom nie jest oazą szczęśliwości. Tak więc w małżeństwie, nazbyt często jednak w chrześcijańskim małżeństwie, skrzywione interpretacje i tradycja wiążą kobietę w nieświęty związek strachu i bólu.

Z powodu błędnego pojęcia uległości oraz silnej niechęci do rozwodu czy separacji, chrześcijańska żona nie za bardzo ma dokąd się udać — może tylko uciec w głębokie wyparcie. Jeżeli wstąpiła w związek małżeński, niosąc własny bagaż współuzależnienia (jak to prawdopodobnie miało miejsce w przypadku Beryl Mason, która tak często wybierała na mężów oprawców), wyparcie składa się z fałszywego poczucia winy i myślenia magicznego. Maltretujący mąż z całą pewnością obwini za swoje czyny ofiarę.

„Chyba wiesz, moja droga — powie mąż — że to twoja wina. Ty prowokujesz mnie, żebym cię uderzył". I współuzależniony wierzy w to, ponieważ współuzależnieni są przekonani, że są odpowiedzialni za myśli i czyny innych.

„Gdybyś była mi całkowicie posłuszna, nie musiałbym cię karać".

I współuzależniona wierzy w to, ponieważ brakuje jej dobrego wyobrażenia o sobie i nazbyt często, niemal w każdym przypadku, akceptuje wielki chorobliwy ciężar winy.

„Ty wpędzasz mnie w picie!" — i współuzależniony zgadza się.

„To twoja wina!" — i współuzależniony kupuje oskarżenie, bez względu na to, ile jest warte.

Odpowiadanie zaprzeczeniem na prawdę

Rozważ kilka z poniższych stwierdzeń, z którymi najczęściej spotykamy się w klinice, a które potocznie kojarzone są z wyparciem i myśleniem magicznym. Czy rozpoznajesz którekolwiek z nich?

117

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Nie jest aż tak źle, jak na to wygląda.

Nie. Prawie na pewno jest gorzej. Zaprzeczenie pokazuje złą sytuację w dobrym świetle i nieznośną sytuację jako pełną nadziei.

To ja jestem powodem, dla którego on (ona) robią te rzeczy (wpadają we wściekłość, piją itd.).

To prawda, że w każdym związku obie strony mają swój udział w konflikcie, ale on (ona) chcą, byś wierzył(a), że jesteś całkowicie zań odpowiedzialny(a). Tak długo, jak długo bez zająknięcia i z ochotą przyjmujesz na siebie odpowiedzialność, tak długo druga osoba będzie pogrążać się w swoim nałogu bez żadnego poczucia winy. Bardzo krzywdzisz tę osobę, uniemożliwiając jej wzięcie odpowiedzialności za wszystkie czyny, dobre i złe.

Gdybym tylko byl(a) lepszy (a) albo bardziej się star alfa), wszystko byłoby w porządku.

Wycofanie ze związku może okazać się lepsze niż zwiększenie starań, ponieważ znosi twoją całkowitą odpowiedzialność. Jest taki moment, poza którym staranie się bardziej nie odnosi żadnego skutku.

Zobaczysz: on (ona) się zmieni.

To prawda, że niektórzy ludzie potrafią się zmienić, uważaj jednak na myślenie magiczne. W całym naszym doświadczeniu rzadko widzieliśmy spontaniczną poprawę. A nawet gdy druga osoba się zmieni, ciągle pozostaje problem twojego własnego współuzależnienia, z którym musisz sobie poradzić.

To tylko maty problem — z pewnością nie uzależnienie!

Owszem, różne problemy mają różny ciężar, jeśli jednak coś przejęło kontrolę nad twoim życiem bądź życiem drugiej osoby, to jest to uzależnienie. Rozpocznij pracę nad tym! I jeśli zagraża ci to fizycznie, gorzej być nie może.

118

Wyparcie

Nic złego się ze mną nie dzieje; to raczej druga osoba powinna być leczona.

Jeśli druga osoba ma problem, ciebie też to dotyka. Kropka.

On(ona) taki(a) po prostu jest i tyle.

Jeśli druga osoba jest skłonna do obrażania się, jeśli jest zimna, obojętna lub okrutna; jeśli ta osoba jest źródłem nieszczęścia twojego lub twoich dzieci, masz obowiązek zainicjować zmianę.

Moje życie to kompletne dno, nie ma co naprawiać. I Święty Boże nie pomoże.

Piotr zaparł się Pana trzy razy; Dawid zgrzeszył okrutnie. A jednak obu Pan na powrót przygarnął. I ciebie może.

Dajemy sobie radę sami. Nie potrzebujemy niczyjej pomocy.

O ile do pewnego stopnia jesteśmy w stanie posunąć się do przodu o własnych siłach, o tyle od czasu do czasu potrzebujemy pomocy z zewnątrz. Nawet największy postęp zakłada jeden krok do tyłu na dwa kroki do przodu. A krok do tyłu może wykoleić twoje posuwanie się naprzód, chyba że aktywnie będziesz pracować nad znalezieniem rozwiązania.

Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.

W takim razie po co się modlić? I dlaczego Jozue przez siedem dni okrążał Jerycho?* Dlaczego Naaman kąpał się w Jordanie?** Dlaczego Amerykanie walczą i umierają za wolne wybory? Po co jeść zdrową żywność i unikać palenia? Kismet*** również niewiele ma wspólnego z psychologią.

* Zob. Joz 6. ** Zob. 2 Kri 5. *** Kismet — u muzułmanów: przeznaczenie — przyp. tłum.

119

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

„Ale ty nie rozumiesz mojej sytuacji", mógłbyś powiedzieć. Albo: „Moja sytuacja wygląda zupełnie inaczej". To też są postawy manifestujące wyparcie. Najważniejsze, abyś pamiętał, że zaprzeczenie jest najsilniej raniącą postawą, z jaką przyjdzie ci w sobie walczyć, i że nie można rozpocząć prawdziwego leczenia bez uwolnienia się od niej. Zaprzeczenie w swej istocie jest antytezą spowiedzi. Rodzi się w ciemnych zakątkach serca, tego serca, które jest „zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne", jak powiedział Jeremiasz w swojej przepowiedni (Jr 17,9).

Możesz sobie nie zdawać sprawy z tego, jak grube są ściany twojego wyparcia. Aby się przez nie przebić, możesz poprosić o uczciwą opinię bliskiego przyjaciela (członek rodziny zwykle podobnie jak ty przyjmuje postawę zaprzeczenia i przez to nie jest dobrym obserwatorem zewnętrznym). Jakichkolwiek środków użyjesz, musisz zobaczyć swoje związki i kondycję we właściwym świetle.

Pamiętaj o tym, gdzie jest miejsce zaprzeczenia na kole cyklu. Kiedy już ta stacja zostanie wymazana, kiedy wreszcie ostatecznie poradzisz sobie z wyparciem, prawdopodobnie zapragniesz, aby do ciebie powróciło. Wyparcie chroniło cię przed zrobieniem następnego kroku, który jest bolesny, być może nawet gwałtowny, ale też i oczyszczający. Ten krok to uzdrowienie.

Teraz zmierzymy się z gniewem.

8

Gniew

Brad Darren ma niebieskie, błyszczące oczy, zupełnie jak Paul Newman, posturę Harrisona Forda, uśmiech jasny i olśniewający jak bożonarodzeniowa choinka, chłopięcy wygląd Roberta Redforda — a jakby nie dość było tych wszystkich zalet, ma jeszcze własny, wspaniały apartament na trzecim piętrze w eleganckiej dzielnicy. Joan Trask ma tajemnicze, głębokie, brązowe oczy, ciało Jane Fondy, uśmiech, który pozwala ci całkowicie zapomnieć o kryzysie w Trzecim Świecie i groźbie wojny nuklearnej, klasyczne rysy twarzy— a na dodatek jest właścicielką domu w prestiżowej dzielnicy North End.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Brad i Joan. Pewnie natychmiast by się pobrali, gdyby nie obopólna zgoda na to, że roztropniej będzie, z pewnych względów natury finansowej, nieco zaczekać. Żadne nie było gotowe na porzucenie swojej wolności. Obydwoje cieszyli się szybko postępującymi karierami, które najpierw muszą się ustabilizować, aby można było podjąć tak bardzo zmieniający życie krok, jakim jest małżeństwo.

Można było się spodziewać, że doskonały związek pomiędzy dwojgiem doskonałych ludzi będzie jednak miał swoje wzloty i upadki. Ojciec Brada walczył z matką przez całe życie, choć i oni byli doskonałą parą. To naturalny porządek rzeczy. Joan przyznała, że jej uza-

121

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

leżniony od kokainy ojciec ciągle sprzeczał się z jej pruderyjną, myślącą schematycznie matką.

Po jednej szczególnie drastycznej kłótni Joan kupiła Bradowi na zgodę rower do ćwiczeń, wyposażony w najnowsze oprzyrządowanie, włączając w to cyfrowe liczniki, skomputeryzowane urządzenie do analizy pracy mięśnia sercowego oraz dodatkową opcję kierownicy zmieniającej się w przyrząd do wiosłowania. Brad był zachwycony i kochał ją za to jeszcze bardziej. Trzymał rower w jej przestronnym domu, ponieważ jego apartament był nań za mały.

2 sierpnia. Po gwałtownej sprzeczce przysięgają, że już więcej nie będą się spotykać. Dosyć tego. Brad bierze swój rower z domu Joan i niesie go z powrotem do swojego mieszkania na trzecie piętro. Do windy rower się nie zmieścił.

5 sierpnia. Trapiona wyrzutami sumienia Joan puka do drzwi Brada w poszukiwaniu przebaczenia. Brad odpowiada przychylnie. Razem znoszą ze schodów rower do ćwiczeń i z powrotem przetranspor-towują go do domu Joan.

13 sierpnia. Doprowadzony do szału, gdy zobaczył Joan z kolegą z pracy, Brad wybucha. Kłócą się okropnie. Brad łapie rower i z powrotem holuje go do swojego mieszkania.

14 sierpnia. Brad ochłonął i rozważył sprawę na zimno. Dzwoni do Joan z prośbą o pojednanie. Joan przebacza. Brad przychodzi do Joan na obiad i przynosi ze sobą rower.

1 września. Zła na Brada za to, że szowinistycznie rządzi domem i nią samą, Joan napada na Brada, domagając się wytchnienia. Kłócą się gwałtownie. Joan wyrzuca z domu rower i Brada.

6 września. Pogodzenie. Tymczasem w ćwiczeniowym rowerze Brada zgubiły się dwie gumowe stopki i obluzowała się kierownica. Z pewnością nie za sprawą upuszczenia przez Joan i Brada roweru na schodach, podczas powrotu do domu Joan.

17 września. Brad szokuje swoich przyjaciół ogłoszeniem planów poddania się operacji plastycznej nosa i brody. Jak to się stało, że dostrzegł on niedoskonałości w swojej bliskiej ideału twarzy? Nie-przebierająca nigdy w słowach Joan informuje go, że jest przewraż-

122

Gniew

liwionym na swoim punkcie głupkiem. Zniszczony rower — i Brad — kierują się z powrotem do apartamentu na trzecim piętrze.

Choć historia ta może brzmieć dziwacznie, Brad i Joan nie są postaciami fikcyjnymi. Są naszymi pacjentami, których imiona zostały zmienione, a my jako ich lekarze obserwowaliśmy częste podróże roweru do ćwiczeń z jednego miejsca na drugie.

Byłoby bardzo miło móc powiedzieć, że dzięki terapii Brad i Joan osiągnęli pewien poziom pojednania i spokoju. Z przykrością jednak musimy stwierdzić, że tak się nie stało. Obydwoje są przekonani, że takie wybuchy są normalne u wrażliwych, spiętych, młodych, samodzielnych profesjonalistów, szczególnie w świetle faktu, iż ich rodzice (cała czwórka, według dzieci, również wrażliwa i spięta) żyli w podobnych związkach. Żadne z nich nie widzi, jak niszczące może być tłumienie intensywnego gniewu i wrogości. Żadne z nich nie chce przyznać, że kłótnie stają się coraz gwałtowniejsze i silniejsze.

Ukryty gniew

Na swój sposób Brad i Joan mają szczęście. Ich gniew jest oczywisty; uznają go, chociaż odmawiają mu siły. Zarówno w klinicznej, jak i prywatnej praktyce, tutaj w Klinice Minirth-Meier, widzimy, iż każdy wzajemnie uzależniony związek charakteryzuje się nagromadzeniem po obu stronach sporej ilości gniewu. I jeśli ta złość pozostaje nierozpoznana i nieuznana, to gniew i tak zawsze wybucha w takiej czy innej formie. Zawsze szkodzi emocjom pacjenta, a często również jego lub jej zdrowiu.

W związku wzajemnie uzależnionych, jeśli jedno lub oboje wypierają się gniewu, usuwa się on do podziemia. Często wtedy złość ujawnia się jako depresja. Możemy zaproponować nawet próbę uproszczonej definicji: Depresja to gniew skierowany do wewnątrz. Złość nie jest jedyną przyczyną depresji, ale zdecydowanie tą, której trzeba się przyjrzeć w pierwszej kolejności.

123

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

Wypierana złość może się również manifestować na inne sposoby. Gniew może pojawić się na marginesie, w formie pasywno-agresyw-nych reakcji.

Jeden z przykładów to żona superperfekcjonistka, która ciągle przypala koszule męża, chociaż dobrze wie, jak należy prasować. Inny przykład to mąż, który ciągle obija kostki swojej dłoni, ponieważ gdy zmienia olej w samochodzie, klucz francuski zawsze wyślizguje mu się z dłoni. Albo dorosły syn mieszkający ze swoją zaborczą matką ciągle uderza głową w niskie zejście do piwnicy — robi to przez jedenaście lat. To są czyny, które irytują albo powodują ból. Osoba nie jest świadoma swojego gniewu i się doń nie przyznaje. Nieświadomy czyn stanowi upust dla lawiny złości, ujście dla napięcia.

Powszechną reakcją jest też dysfunkcja seksualna. Starsza kobieta podczas terapii przyznała: „Nie mieliśmy ze sobą intymnego kontaktu przez dziesięć lat. Kocham i szanuję mojego męża — po prostu w ogóle nie mogę zbliżyć się do niego seksualnie. Tak, pewnie masz rację, że to jest problem, owszem, jestem w depresji, ale musisz zrozumieć, że nie ma w tym gniewu".

Mężczyzna lub kobieta wypierający się gniewu mogą doświadczać ataków lęku i paniki wobec znikomej prowokacji lub nawet w wypadku jej braku. Nieważne, jakimi środkami ani w jaki sposób — prędzej czy później ogromna złość musi znaleźć dla siebie ujście. Złość wybucha tak gwałtownie, że osoba doświadczająca ataku paniki moż powiedzieć:

„Myślałem(am), że umrę, tak bardzo byłem(am) przytłoczony(a przez strach i dziwne emocje, o których nie miałem(am) pojęcia, ż istnieją".

Źródła gniewu

Każdy od czasu do czasu wpada w złość — to jest normalne. Ale osłabiająca depresja? Czyny samookaleczające? Problemy seksual-

124

Gniew

ne? Ataki lęku? Skąd może się brać tak dużo niepohamowanej złości? Istnieje kilka źródeł skrajnego gniewu w związkach wzajemnie uzależniających, różnią się one zasadniczo od przyczyn codziennych małych irytacji doświadczanych przez nas wszystkich.

Utracone dzieciństwo

Przypominasz sobie, że zbiornik miłości współuzależnionego jest najprawdopodobniej prawie pusty, ponieważ rodzice nie byli w stanie odpowiednio go zapełnić w latach dorastania. Niemal zawsze współ-uzależniony niesie w sobie zbiornik starego, nierozwiązanego gniewu, głębokiego poczucia bycia oszukanym z powodu porażki rodziny pierwotnej. Utrata może nie być zrozumiana czy wypowiedziana, ale gdzieś w głębi istnieje. Jeśli maltretowanie fizyczne miało miejsce podczas dorastania, złość ta jest jeszcze pomnożona.

Poczucie braku pełni

Drugie źródło, którego jeszcze nie omawialiśmy, to brak poczucia własnej tożsamości u współuzależnionego. Kiedy zaniżone poczucie własnej wartości idzie w parze z brakiem tożsamości, to osoba doświadczająca obu tych dysfunkcji czuje, jakby ciągle jej czegoś brakowało. Zamiast solidnej osobowości same znaki zapytania. Wynikająca stąd frustracja wyraża się poprzez złość.

Poczucie braku spełnienia przez innych

Przypomnij sobie, że współuzależniony z prawie pustym zbiornikiem miłości ciąży w kierunku innych z podobnie ubogimi zbiornikami. Dwie współuzależnione połówki łączą się w małżeństwo z nieuświadomionym oczekiwaniem.

125

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

„Ty wypełnisz mój zbiornik miłości; przez ciebie osiągnę pełnię". Żadna z osób nie ma takiej zdolności, by to uczynić. Frustrujące, podwójne poczucie zdrady wywołuje to, co moglibyśmy nazwać nowym gniewem. Rezerwuar złości rośnie, a zbiornik miłości wysycha.

Zdrowy związek małżeński między dwiema wzajemnie nieuzależ-nionymi osobami można zilustrować za pomocą dwóch okręgów. On i ona nie są ludźmi tylko w połowie. Każde z osobna jest kompletnym okręgiem, solidną jednostką. Z wyboru, a nie z konieczności wchodzą oni w święty, wspólnie dzielony związek małżeński. Zarówno każda z osób, jak i samo małżeństwo mają swoje własne granice. Małżeństwo tych dwojga nie wypełnia całkowicie ich egzystencji. Są pełnymi jestestwami zarówno każde z osobna, jak i w parze. Tak więc dla nich miłość jest wyborem, dobrowolnym ruchem w kierunku współgrania ze sobą i wzajemnej satysfakcji.

Okrąg współuzależnionego może być przedstawiony za pomocą przerywanej linii. Jest osoba, ale granice nie są jasno określone. Po-łowiczność współuzależnionego nie jest połowicznością kształtu, tylko granicy. Jedną z cech współuzależnionego, jeśli sobie przypominasz, jest pewna mglistość w postrzeganiu samego siebie, brak silnego poczucia własnej tożsamości. Współuzależniony pyta: „Kim jestem?". Osoba, która nie jest wzajemnie uzależniona, nie może pojąć, dlaczego współuzależniony tego nie wie.

Kiedy takie dwa niedookreślone okręgi się połączą, dwa życia nierozłącznie zostaną wplątane jedno w drugie. W pewnym sensie one się pokryją. Pragnieniem każdego jest tak się wzajemnie nałożyć, aby dopełnić siebie, aby osiągnąć mocne poczucie tożsamości i jakoś sprawić, że te wszystkie kropki i kreski na okręgu przerodzą się w solidną linię ciągłą. Oczywiście nie tędy droga. Nawet całkowite pokrycie się obu okręgów nie może zagwarantować pełni, której ci dwoje poszukują. Logiczne zatem, że oboje czują się rozbici, wyczerpani, jakby nie mogli oddychać, gdyż każde z nich próbuje uzyskać od drugiego to, czego jemu samemu brakuje. Rozwijają w sobie skryte uczucie bycia gwałconym. Wyzysk. Chroniczne poczucie gwałtu,

126

Gniew

eksploatacji staje się stałym źródłem niewypowiedzianej urazy i wrogości.

Kiedy osoby stają się aż nadto zaangażowane, osiągają punkt krytyczny. Jedna z nich lub obie odsuwają się od siebie: „Mnie także coś się od życia należy!" — brzmi okrzyk, skrywany bądź nie. Stąd też bierze się ogromna złość. Jest to w pewnym sensie mechanizm obronny, gdyż oboje starają się wydobyć z uniemożliwiającej zdrowe oddychanie pętli wzajemnego uzależnienia.

Aby uzyskać wgląd w to potężne i intensywne odczucie duszenia się, wyobraź sobie siebie jako dziecko na samym spodzie walącej się piramidy innych dzieciaków — być może jest to twoje doświadczenie z podwórka albo lekcji wf. bez zasad i regulaminu, kiedy to każdy stara się wziąć udział w grze bez ładu i składu. Szamoczesz się, wpadasz w panikę, nie możesz oddychać. Czy kiedykolwiek ktoś próbował wbrew twojej woli przetrzymać cię pod wodą? Doświadczasz wtedy tych samych uczuć, zintensyfikowanych jeszcze przez fakt, że naprawdę nie możesz oddychać.

Roger był bliski utonięcia, wyciągnięto go z wody na plaży Huntington w Kalifornii. Pływając sam, oddalił się za bardzo i dostał się w silny prąd. Szczęśliwie dlań znaleziono go na czas. W czasie powrotu do zdrowia opisał swoje uczucia, kiedy to zorientował się, że jest za daleko od brzegu, aby móc wrócić. „Najpierw wpadłem w panikę; przypuszczam, że to naturalne. Powinienem był się modlić, ale w ogóle o tym nie pomyślałem. Zamiast tego wpadłem w złość. Nie wiem, na kogo tak się złościłem — myślę, że na siebie. Wszystko, co pamiętam, to wściekłość, wyjąca wściekłość na siebie samego za to, że oddaliłem się tak daleko, i na świat — że mi to zrobił i jeszcze na Bóg wie co. Kiedy traciłem przytomność, ciągle się we mnie gotowało".

Partnerzy wzajemnie uzależnieni w podobny sposób reagują na uczucie niemożności wzięcia głębszego oddechu, które powoduje przytłaczający związek. Dodaj tę złość do wrzącego kotła, którym już przedtem było ich życie. Skomplikuj ten obraz, dokładając zubożone zbiorniki miłości. Dorzuć do tego powierzchowne symptomy zacho-

127

Czynniki podtrzymujące wzajemne uzależnienie

wań obsesyjno-kompulsywnych. Następnie wprowadź cały wymiar wyparcia i może wówczas zobaczysz, dlaczego zaniedbany gniew jest takim silnym niszczycielem szczęścia i wolności.

Brad i Joan ciągle jeszcze nie przyznali — ani wobec samych siebie, ani też przed sobą wzajemnie — że w ich życiu istnieje rezerwuar złości. Ich niemożność rozpoznania własnego gniewu wzniosła nieprzebytą barierę dla procesu leczenia.

Czy w ogóle kiedykolwiek można dać sobie z tym radę i rozwiązać tę zdradziecką plątaninę? Owszem, można, ale tylko wtedy, gdy stać cię na dokopanie się do gniewu wewnątrz siebie i zmuszeniu go do wyjścia na światło dzienne. To może być niesamowicie silne i bolesne doświadczenie. Może nawet okazać się bardziej osłabiające aniżeli sam gniew, jeśli po wypchnięciu go na powierzchnię nie zmierzysz się z nim skutecznie i na czas.

Na razie wystarczy, jeśli uświadomisz sobie fakt, że każdy współ-uzależniony niesie w sobie ciężar gniewu, który prawie w całości jest ukryty i którego istnienia nawet nie podejrzewa. Później, kiedy już będziesz miał wystarczające podstawy do tego, aby bezpiecznie walczyć z groźnymi emocjami, zostaniesz poproszony o odgrzebanie tego gniewu i skuteczne radzenie sobie z nim. Będziesz zmieszany i zadziwiony — i potwornie zraniony — przez to, co znajdziesz głęboko w sobie. Ale wraz z tym bólem przyjdzie uzdrowienie i rozkoszna, nowa świadomość tego, jak cudownie zostałeś stworzony.

Tymczasem nie budźmy uśpionych demonów. Najpierw zbadajmy bardziej szczegółowo, jak współuzależnienie wpływa na różne stosunki międzyludzkie.

IV

Współuzależnienie

w stosunkach

międzyludzkich

9

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

Susanna Wesley urodziła dziewiętnaścioro dzieci. Dziesięcioro osiągnęło dorosłość. Uczyła je w domu podstawowych przedmiotów, a także łaciny, greki i teologii. Często chorowała. Surowy, tradycyjny styl życia był odpychający dla jej męża Samuela, lekkoducha, który spędzał całe miesiące poza domem, zostawiając ją samą z domowymi problemami, z długami w cichej parafii na angielskich wrzosowiskach. John, średni syn, przejął surowy sposób postępowania matki, a zapoczątkowany przez niego niezwykły ruch odnowy to metodyści. Być może słyszeliście również o najmłodszym synu Charlesie. Albo o Emilii.

Emilia Wesley, najstarsza córka, była znana w parafii jako ładna, najbystrzejsza z rodziny, ta, na której mogłeś zawsze polegać. Wysoka, chodziła zawsze sprężystym krokiem z iście królewskim wdziękiem. Czy była zainteresowana tylko sobą? Kobiety we wsi plotkowały i kłóciły się na ten temat. Z jednej strony, zachowywała się jak córka wikarego — zawsze wszystkim życzliwa. Z drugiej jednak, miała już prawie dwadzieścia lat i nie była jeszcze zamężna. Trzeba jej przyznać, że chroniła swojej cnoty, ale też z nikim się nie spotykała.

Od dzieciństwa Emilia miała wiele obowiązków, ponieważ jej matka była zbyt słaba fizycznie, aby udźwignąć je sama. Pomagała przy

131

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

dzieciach i w pracach domowych. Uczyła się łaciny, greki i teologii razem z braćmi, chociaż trzysta lat temu nikt nie wymagał od kobiet wykształcenia. Pracowała przez całe swoje dzieciństwo, ponieważ musiała. Nie było wyboru, nie było innej możliwości.

Z powodu wyskoków ojca Emilia nie miała nigdy pieniędzy na porządną sukienkę. Każdy grosz był przeznaczony na chleb albo znikał w bezdennej przepaści ojcowskich planów wzbogacenia się. Brak właściwej garderoby uniemożliwiał jej wykonywanie lepiej płatnych zajęć, w których mogłaby się sprawdzić, takich jak guwernantka czy pielęgniarka. Zdeterminowana, by spożytkować swoją wiedzę, założyła znakomitą szkołę dla dziewcząt w pobliżu Gainsborough. Miała czterdzieści cztery lata, kiedy mężczyzna imieniem Robert Harper zaczął starać się o jej rękę.

Chociaż go nie kochała, była nim zainteresowana. Miał pieniądze i dobrą posadę, a ona była już okropnie zmęczona pracą. Chciała wreszcie odpocząć, być dobrze traktowana i otaczana opieką po życiu wypełnionym troszczeniem się o innych. No i wyszła za niego.

Nie wiedziała, że Rob Harper miał tak samo dosyć swojej pracy. Jego skrytą intencją ożenku było porzucenie dotychczasowych zajęć, odpoczynek i pozostawanie na utrzymaniu kobiety sukcesu. Kiedy urodziło się dziecko, zostawił ją, zabrał zebrane przez nią oszczędności, zostawiając w zamian długi. Wkrótce potem niemowlę zmarło.

Powtarzanie rodzinnego bólu

Historia Emilii Wesley Harper powtarza się miliony razy. Tylko szczegóły ulegają zmianie. Kobieta z domu dotkniętego alkoholizmem przysięga zostawić to cierpienie na zawsze za sobą. A jednak wychodzi za mąż za alkoholika, może nawet sama wpaść w alkoholizm pomimo tego, że dobrze wie, czym jest ten nałóg. Mężczyzna, które-

132

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

go życie w domu rodzinnym było zakłócane kilkoma rozwodami, ciągle na nowo jest „nieszczęśliwy w miłości". Claudia Black napisała świetną książkę, której tytuł wiele wyjaśnia It Will Never Happen to Me! (To mi się nigdy nie przydarzy!). Ogromna liczba socjologów i pracowników socjalnych odnotowuje ten stały fenomen: dorośli z dysfunkcyjnych rodzin sami lądują w dysfukcyjnych związkach, gdyż stają się współuzależnieni.

Dlaczego? Przecież mężczyzna czy kobieta, którzy w dzieciństwie doznali cierpienia z powodu alkoholizmu lub innych przymusowych zachowań swoich rodziców, powinni wiedzieć, czego unikać. Czy cierpiący nie widzi jawnych znaków ostrzegawczych?

Tutaj, w klinice, podobnie jak wielu innych terapeutów, dostrzegamy ze smutkiem ten intrygujący fakt: z jakiegoś powodu ludzie, którzy są bardzo współuzależnieni, dosłownie ślepną na czerwone flagi, którymi inni machają przed ich nosami. Nie widzą oni znaków ostrzegawczych, ponieważ nieświadomie decydują się ich nie dostrzegać. Nieomylnie pociągają ich dokładnie ci sami ludzie, z którymi poprzy-sięgali, że nigdy się nie zwiążą.

Spróbujemy pokazać ten fenomen w formie obrazu. Wspomnieliśmy poprzednio, że współuzależnienie jest trudne, jeśli nie niemożliwe do zmierzenia. Niektórzy terapeuci wymieniają jednak określone stopnie współuzależnienia. Bez wchodzenia w stronę techniczną pomiaru możemy jednakowoż, na własny użytek, zbudować nieformalną skalę. Przyjmijmy, że głęboko w środku każda osoba posiada termometr, który mierzy współuzależnienie.

Nikt nie jest całkowicie wolny od duchów przeszłości, zatem nie ma nikogo z naszym hipotetycznym termometrem wskazującym zero. Nikt też nie jest tak zniewolony przez przeszłość, aby jego termometr wskazywał sto stopni, co oznaczałoby, że jest absolutnie współuza-leżniony. Większość ludzi jest bliżej niskich temperatur. Czynniki warunkujące funkcjonowanie ich pierwotnych rodzin wyposażyły ich osobowości w interesujące zapętlenia i meandry, jednak w sytuacjach rodzinnych radzą sobie całkiem dobrze i cieszą się zdrowymi relacjami.

133

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Zdrowa rodzina

Co to jest zdrowa rodzina? Postaw to pytanie setce dorosłych dzieci a otrzymasz sto różnych odpowiedzi. Oto lista niektórych kryteriów z naszych klinicznych obserwacji:

• Normalni, zrównoważeni rodzice. Nie ma depresji ani choroby psychicznej, nie ma skrajnych frustracji z powodu swojego życia w ogóle lub poszczególnych jego elementów. Jeśli depresja była częścią ich przeszłości, to dobrze sobie z nią poradzili.

• Rodzice nie są od niczego uzależnieni. Obejmuje to, oprócz oczywistych uzależnień, takich jak alkoholizm czy zażywanie narkotyków, problemy obsesyjnych działań przymusowych, takich jak pracoholizm, napady wściekłości, kompulsywne wydawanie pieniędzy, zaburzenia jedzenia.

• Dojrzali rodzice. Samowystarczalni, zdolni do radzenia sobie z życiem.

• Rodzice z pozytywnym, satysfakcjonującym obrazem siebie.

• Rodzice, którzy mają właściwą relację z Bogiem. W najlepszym scenariuszu Bóg jest centrum rodzinnej struktury.

• Rodzice oddani podtrzymywaniu szczęśliwego małżeństwa.

Zwykle ludzie z niskim poziomem współuzależnienia pochodzą z takich rodzin i budują własne zdrowe rodziny. A teraz rozważmy drugi koniec skali, całkowite wzajemne uzależnienie.

Rodzina osób wzajemnie uzależnionych Odwróć powyższe warunki:

• Jedno lub oboje rodziców są psychicznie niezrównoważeni, nadmiernie zajęci, sfrustrowani, nierealistycznie postrzegają świat. Jeśli tylko jeden rodzic jest taki, to drugi będzie nim nadmiernie zajęty.

134

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

• Rodzice uzależnieni od alkoholu, narkotyków, pracy; zjadani przez wściekłość lub głód; impulsywni w sytuacjach, w których zdrowi ludzie reagują zwyczajnie.

• Niedojrzali rodzice; szczególnie tacy, którzy polegają na dzieciach w kwestii opiekuńczości, podbudowywania ego, rady i pomocy.

• Rodzice z kiepsko rozwiniętym lub skrzywionym obrazem siebie.

• Rodzice, którzy nie czują się dobrze w swojej relacji z Bogiem; jedno lub oboje mogą być ateistami (nie ma żadnej relacji) lub agnostykami. Albo mogą być szalenie religijni, lecz z silnym naciskiem na zewnętrzne zachowania (jeśli robisz wszystko dobrze i wyglądasz dokładnie tak, jak powinieneś, i myślisz tak, jak trzeba, to Bóg cię zaakceptuje), skrajnie sztywni w swych poglądach teologicznych (jedyną słuszną relacją z Bogiem jest ich droga) i przekonani, że ich dzieci powinny podążać dokładnie ich śladem.

• Rodzice, którzy rozwodzą się; wybierają separację; walczą zajadle; odczuwają odrazę względem siebie lub względem małżeństwa w ogólności; pozostają we wrogim związku „ze względu na dzieci".

Analiza przypadku Emilii

Przyglądając się Emilii Wesley Harper z dzisiejszej perspektywy, możemy określić jej pozycję na naszej skali współuzależnienia. Porzucił ją ojciec. Ona sama podjęła obowiązki osoby dorosłej bardzo wcześnie, co dziś nazywamy emocjonalnym kazirodztwem. Była drugą mamusią. Jej matka była bardzo rygorystyczna i kładła nacisk na właściwe zachowanie. To, że ta surowość była do pewnego stopnia konieczna, inaczej rojny dom Wesleyów pogrążyłby się w chaosie, nie złagodziło przykrych konsekwencji. Utraciła dzieciństwo, zmieniło się ono w uciążliwą odpowiedzialność, która spadła na nią w bardzo młodym wieku. Na przykładzie Emilii można zobaczyć wiele przyczyn współuzależnienia, które omawialiśmy w części drugiej.

135

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Kiedy dojrzała, brak możliwości spożytkowania danej jej przez Boga inteligencji i wykształcenia doprowadzał ją do frustracji. Irytowała ją również ciągła bieda, gdyż w jej czasach, nawet ludzie najbardziej na to zasługujący rzadko przekraczali granice swojej warstwy, aby polepszyć swój byt. To oczywiste, że była głęboko dotknięta nieobecnością ojca i jego nieuczestniczeniem w utrzymaniu rodziny. Bez jej winy termometr jej współuzależnienia prawdopodobnie wskazywałby całkiem wysoką temperaturę.

Współuzależnienie instaluje w nas swego rodzaju radar. Osoba, która osiąga na naszej skali powiedzmy 80 stopni, będzie bezwiednie ciążyła ku komuś pomiędzy 75 i 90. Na balu bawi się dwieście osób. Jedna z nich ma 85 stopni w naszej skali współuzależnienia; wszystkie inne poniżej 20. Współuzależniony z wynikiem 80 stopni wchodzi do sali balowej i bez wahania namierza tę drugą współuzależnio-ną osobę. Za każdym razem. Prosto do celu.

Mężczyzna, którego wybrała Emilia, wyglądał na pracowitego, zamożnego i ustabilizowanego — wydawało się, że był inny od wszystkich znanych jej dorosłych mężczyzn. Z pewnością on jej nie porzuci. Była zdeterminowana nigdy nie powtórzyć błędu matki, gdyż dobrze znała zgryzotę, jaką powodowały nędza i porzucenie. Cechy, których najbardziej poszukiwała w partnerze, zobaczyła w Robie. Jednakże jego prawdziwe cechy były bardzo podobne do tych, które charakteryzowały jej ojca.

Wracamy do zbiorników miłości. I znowu mamy tutaj dwa zbiorniki w kształcie serca. Tym razem to nie Matka i Ojciec.

Powiedzmy, że ma na imię Henry. Tak się składa, że jego zbiornik jest niemal pusty (przekładając to na naszą skalę, wskazuje 80 stopni). Henry nie ma pojęcia o zbiorniku wewnątrz siebie, nie wspominając już nawet o świadomości tego, że jest niemal pusty, jednak czuje w sobie brak życia, wyjałowienie. Będąc w wieku w sam raz do ożenku, poszukuje miłości swego życia, swojej Henrietty. Całkiem prawdopodobne, że zbiorniki miłości kobiet, z którymi się spotyka i koleguje, będą na tym samym poziomie co i jego. Henrietta, drugi zbiornik z naszej ilustracji, uzyska wyniki 75, 80, 90.

136

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

Potrzeba spotykania się z taką Henriettą nie jest świadomym wyborem Henry'ego. Faktycznie, jeśli pochodzi on z rodziny nadużywającej przemocy, najprawdopodobniej powiedział sobie: „Do stu diabłów, w mojej rodzinie rzeczy będą się miały zupełnie inaczej! My nie będziemy jak Mama i Tata". A potem zaczyna pracować radar współuzależnienia, który daje mu dokładnie taką samą partnerkę, jaką byli kochani Mama lub Tata.

W okresie narzeczeństwa Henry i Henrietta maskowali lub osłaniali pustkę swoich zbiorników. Z takim zwodzeniem, plus radarem, nietrudno ulec iluzji: „Oto osoba, która napełni mnie miłością, której pragnę". Niezapisany, niewypowiedziany kontrakt małżeński mówi: „Ty mnie zaspokoisz. Głęboko w środku czegoś mi brakuje —jestem pewien, że to coś to miłość — i ty, moja prawdziwa miłości, możesz mi to dać". Zwykle odnotowujemy, że im mniej wypełniony jest zbiornik miłości, tym wyżej osoba ceni wyidealizowany romans. Mówiąc inaczej, skala pustki w moim zbiorniku to skala, w jakiej nadam ważność romantycznej miłości, starej hollywoodzkiej konwencji: „pewnego zaczarowanego wieczoru spostrzegłem nieznajomego w drugim końcu zatłoczonej sali". To mnie wypełni. To będzie trwało wiecznie. Kiedy Henry po raz pierwszy zszedł się z Henriettą, pojawiły się fajerwerki, nastał wspaniały czas. Przesadna intensywność tych uczuć odbija pustkę ich zbiorników.

Gdyby zbiornik Henry'ego był prawie pełny, nie odczuwałby on takiej potrzeby zatracenia się w Henrietcie. Radowałby się doświadczaniem ciepła, romantycznych uczuć w stosunku do niej (której zbiornik miłości byłby tak samo niemal pełny jak i jego). Te uczucia jednakże byłyby bezpiecznie temperowane przez rozum, logikę, wartości, a w chrześcijaństwie również przez branie pod uwagę Bożej woli.

Jednak zbiornik Henry'ego nie jest pełny. Jeśli chodzi o jego niezaspokojone potrzeby emocjonalne, to jest on półosobą. I kiedy połączył się z Henriettą, gdzieś głęboko na dnie tliła się nierealistyczna nadzieja: „Jeśli złożymy moją połowę osoby z twoją połówką, to staniemy się całą osobą. Ty spełnisz mnie, a ja spełnię ciebie".

137

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Tyle, że to nie jest tak. Używając metafory, małżeństwo jest mnożeniem, a nie dodawaniem. Jedna druga razy jedna druga daje jedną czwartą. Rozbicie plus rozbicie nie daje scalenia. Rzecz pozostaje rozbita. Henry i Henrietta znaleźli się w jeszcze gorszej sytuacji aniżeli tej przed spotkaniem.

To jednak nie jest największy problem. Oboje głęboko skrywali przed sobą fakt, że ich zbiorniki są prawie puste. Każde z nich miało nadzieję, że będzie kochane tak jak dziecko, to małe zagubione dziecko wewnątrz każdego z nich; wyssać z partnera dość miłości, by napełnić zbiornik, w którym odbija się echo. Nie da się zbyt długo ukrywać tego rodzaju informacji przed współmałżonkiem. Każde wkrótce ze smutkiem odkryje braki w rezerwuarach partnera. Kiedy oszustwo się wyda, kiedy wyłoni się ubóstwo niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych, małżeństwo gwałtownie się rozpadnie w burzy rozczarowania, goryczy i gniewu.

A co się dzieje, gdy zbiornik Henrietty będzie wypełniony po brzegi? Najprawdopodobniej związek stanie się dla niej za ciasny, wyczerpujący, będzie się w nim dusiła w bardzo realnym sensie. Ona nie potrzebuje drugiej półosoby do spełnienia, ponieważ sama jest już całą osobą. Coś w związku nie będzie szło tak, jak trzeba. Ostrzeżona przez czerwone flagi i nieoślepiona współuzależnieniem, wycofa się z relacji jeszcze w okresie narzeczeństwa.

Przykład podawany przez nas w czasie terapii grupowej mówi o mężczyźnie, któremu na autostradzie zabrakło benzyny. Zatrzymał drugi samochód i kierowcy razem usiłowali przelać nieco paliw z jednego pojazdu do drugiego, ale odkryli, że drugi zbiornik jest takż pusty. Tę odrobinę paliwa, którą posiadali obaj kierowcy, rozdzieli tak skąpo, że teraz nie mógł ruszyć już żaden z nich.

Bardzo trudna jest terapia par doświadczających silnego, magnetycznego, wzajemnie uzależniającego pociągu. Uczucia partnerów wobec siebie są nieprawdopodobnie intensywne. Pewni, że to miłość, oboje nie widzą nic złego w tak zżerającym ich związku, niemalże pełnym uwielbienia stosunku do siebie. Czyż nie jest to ta sama miłość, o której śpiewa Whitney Houston i którą wychwala Neil Diamond?

138

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

Pomyśl o filmach, programach telewizyjnych i czterdziestu najpopularniejszych piosenkach promujących i idealizujących ten rodzaj miłosnego związku:

• Jesteś dla mnie wszystkim, nie istnieję bez ciebie.

• Gdy to drżenie, ten ogień odczuwany tak silnie w początkach zauroczenia zblednie, miłość utraci swój blask (Neil Diamond i Barbara Streisand Nie przynoś mi więcej kwiatów).

• Prawdziwa miłość niechybnie powali cię z nóg (takie „porażenie spojrzeniem z drugiego końca sali"). Jeśli cię nie oszołomi, to znaczy, że to nie jest miłość.

• Atrakcyjność fizyczna! Tak, to jest to! („Musisz być piękna, kochanie!").

• Prawdziwa miłość jest silniejsza ode mnie, wymyka się spod kontroli („Nie mogę przestać cię kochać").

Porównaj to z wiedzą terapeutów na temat związków wzajemnie uzależniających:

• Współuzależniony ma niejasny bądź błędny obraz siebie i stąd ma tendencję do pochłaniania innych. Mówiąc inaczej, współuza-leżnionemu brakuje poczucia wartości siebie i granic własnej tożsamości: „Ja jestem". Zamiast tego współuzależniony myśli „Nie jestem pewien(na), kim jestem". Współuzależnieni są wplątani w bliskie im osoby i splatają swoją tożsamość z tą, która należy do tych, których kochają.

• Ponieważ zbiorniki miłości współuzależnionych są niemal puste, nie mogą oni ani zrozumieć, ani też rozpoznać fundamentalnej prawdy ludzkiej o „prawdziwej miłości". Współuzależnieni błędnie wezmą za miłość oczarowanie, wzajemny głód miłości, pociąg fizyczny czy zwykłe zauroczenie.

• Współuzależnieni mają tak silną tendencję do podejmowania czynności kompulsywno-obsesyjnych, że wnoszą te uzależniające jakości do swych związków z innymi osobami. Z łatwością stają się beznadziejnie obsesyjni na punkcie drugiej osoby, niezdolni do dystansu.

139

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Osoba uwikłana w taki związek postrzega to jako prawdziwą miłość, ponieważ tak jest ona opisana przez media i nie tylko. Nie zdaje sobie sprawy z dwóch rzeczy: media nie pokazują silniejszej, lecz mniej romanty cznej, prawdziwej miłości, gdyż nie jest ona tak podniecająca. Prawdziwa miłość jest nie do skopiowania i nie buduje konfliktu w sposób tak intensywny jak związek wzajemnie uzależniający. Stereotyp jest prostszy i łatwiejszy do wyrażenia aniżeli głębokie, skomplikowane więzi miłosne, szczególnie w naszej kulturze natychmiastowej gratyfikacji.

Wyobraź sobie antropologa kopiącego w ruinach naszej cywilizacji za jakieś trzydzieści tysięcy lat. Fotografia w trzy minuty. Fast food. Poczta kurierska — dziś zlecenie, jutro dostawa. Faks. Dwudziestoczterogodzinna obsługa bankowa. Środki przeciwbólowe, które działają natychmiast, „Gdy nie masz czasu na ból...". Czy ci antropologowie byliby zaszokowani naszą niecierpliwością, tak jak ludzie z obcych kultur, którzy po raz pierwszy zetknęli się z naszym galopującym stylem życia?

Amerykańska dziennikarka, która przez krótki czas żyła w Japonii, podjęła potem pracę w Związku Radzieckim. Stwierdziła, że jeśli przejście z kultury amerykańskiej w japońską to dwa różne światy, to życie ludzi w reżimie komunistycznym jest zupełnie innym wszechświatem. W Rosji z powodu potwornych opóźnień spowodowanych przez horrendalnych rozmiarów biurokrację, a także stania w długich kolejkach po najbardziej podstawowe artykuły spożywcze, czekanie było głównym zajęciem. Oczekiwanie. W Ameryce to zaginiona sztuka.

Biorąc pod uwagę naszą kulturową skłonność do ja-chcę-to-teraz, nie dziwi fakt, że nasze dzieci od wielu lat unikają nauki w college'u czy też przyuczania się do rzemiosła, by osiągnąć zawodową satysfakcję, skoro łatwo dostępne narkotyki mogą dostarczyć silnych przeżyć.

Połącz syndrom natychmiastowej gratyfikacji z formami wzajemnie uzależniającej miłości promowanymi przez amerykańskie media i masz już boleśnie skrzywioną wersję tego, czym powinna być miłość. Popularna książka sprzed kilku lat pouczała kobiety, jak mają

140

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

pracować nad wykorzystaniem szansy korzystnego wyjścia za mąż. Jeśli kandydat nie oświadczył ci się w ciągu roku, porzuć go jak złą inwestycję i szukaj dalej.

W naszej kulturze często zapominamy, że wiele nader udanych małżeństw to wciąż małżeństwa aranżowane. W Japonii, tym różnym od naszego świecie, aranżuje się 40 procent małżeństw. Wskaźnik rozwodów jest tam o jedną czwartą niższy niż u nas. Nic dziwnego, że psychologowie czasami są bardzo sceptyczni w stosunku do naszego ukochania romansu.

Nawet w silnych, zdrowych małżeństwach przyczyna, dla której ludzie dalej są razem, zwykle wymaga w którymś momencie weryfikacji. W końcu dotyka nas pewne rozczarowanie. „To nie jest tak, jak myślałem(am), że będzie".

Kiedy ludzie łączą się w parę, szczególnie j eśli j est to dwój e współ-uzależnionych, związek początkowo istnieje na dwóch oderwanych poziomach. Już wspomnieliśmy, że współuzależnieni ukrywają przed potencjalnymi partnerami ubóstwo swoich zbiorników miłości. Jest jednak i coś więcej.

Wyobraź sobie nowożeńców jako parę jeżdżących na łyżwach po zamarzniętym stawie. Powierzchniowy lód, zewnętrzna tafla, jest ich doskonale widoczną, lecz jedynie rzekomą przyczyną ożenku. Postawą: „To jest ta osoba!". „Kocham cię szalenie, oboje lubimy jazdę figurowana lodzie — będziemy zatem żyli w wiecznej szczęśliwości, jeżdżąc bezustannie na łyżwach".

Pod lodem jednak czai się głębina, ogrom wody, niepisana, niewypowiedziana intercyza. W końcu zewnętrzna tafla pęknie, nie jest bowiem wystarczająco mocna, aby utrzymać związek. Małżeństwo jest bowiem zarówno najcięższym, jak i najlżejszym z ludzkich wysiłków. Łyżwiarze wpadają w głębsze problemy. Jeśli nie są gotowi do pracy nad tymi trudnościami, to ich związek albo się rozpadnie, albo utonie w głębinach przykrych żalów i rozczarowań. Takie małżeństwa trafiają do naszych gabinetów w sześć miesięcy po ślubie, zgorzkniałe i rozczarowane.

„Kochałem ją z całego serca, a teraz nawet jej nie znam".

141

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

„To nie jest mężczyzna, którego poślubiłam. Jest mi obcy. Zmienił się".

To uczucia typowe dla takich związków jak Ralph i Darcy Welles. Wyglądali jak para z bajki. Od razu rzucało się w oczy, że Darcy ma umysł filozofa z Rodos i wygląd hollywoodzkiej gwiazdy. Ralph, czterdziestoletni wdowiec żeniący się po raz drugi, utrzymywał kondycję i męskość chłopaka z college'u. Miał nobliwy wygląd mężczyzny, który urodził się, aby nosić smoking. A jednak kiedy wybrał się na wakacje do swojego rancho w Colorado, okazał się zdeklarowanym zwolennikiem paradowania w wyblakłych dżinsach i koszuli w kratkę.

W niecały rok po ślubie siedzieli oboje w naszych gabinetach i szukali porady. Po kilku sesjach byliśmy w stanie zidentyfikować ich ukryte intercyzy, które wnieśli do małżeństwa. Ukrytym celem ożenku Ralpha Wellesa było, by po statecznym życiu z pierwszą żoną tym razem zaznać przygody związku z czarującą kochanką. Darcy z'aś oczekiwała, że wreszcie zostanie wprawdzie olśniewająco piękną, ale stateczną panią domu. Nagle stała się domatorką. On spodziewał się pantofelków z piórkami i kuszącej bielizny; ona miała ochotę na flanelowy szlafrok i byle jakie kapciuchy. „Ach!" — krzyczał w środku zraniony mężczyzna. „Gdzie się podziała moja kochanka?"

Akurat wtedy, gdy się pobierali, w Dallas miał miejsce giełdowy krach, w którym utonęło mnóstwo pieniędzy Ralpha. Jaka była ukryta intercyza Darcy? „Zaopiekujesz się mną, zabierzesz do swojego dużego domu i otoczysz zbytkiem" — romantyczna fantazja małżeństwa przesiąkniętego pieniędzmi. Tymczasem ten —jak myślała, idąc z nim do ołtarza — bogaty, zabezpieczony finansowo mężczyzna, pewnego dnia przyszedł do domu i zaczął mówić o perspektywie bankructwa.

Jeżeli związek, bez względu na to jak romantyczny, ogranicza się do poziomu lodowej tafli, to romans wespół z marzeniem załamie się najprawdopodobniej wraz z powrotem do domu bohatera, który oznajmia krach rodzinnych finansów. Jeśli jednak romans jest zbudowany na mocnych fundamentach, na głębokim poziomie sięgającym nawet ukrytych celów, to małżeństwo przetrwa.

142

Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?

Ralph i Darcy byli w stanie porzucić swe pierwotne romantyczne marzenia, gdyż ich miłość była głęboka. Jednak oboje musieli przewartościować małżeńskie oczekiwania. Ich tok myślenia był mniej więcej następujący:

Ralph: „Chciałem syrenę, uosobienie fantazji. Dostałem zaś porządną żonę. I znowu zostałem pobłogosławiony dobrą kobietą. Jestem z tego zadowolony".

Darcy: „Naprawdę myślałam, że wychodzę za mąż za portfel pełen banknotów; o tym marzy każda dziewczyna. Mam natomiast męża, który mnie kocha i zrobi dla mnie wszystko, co w jego mocy. Biorąc pod uwagę, jak wielu pochlebców jest dookoła, doznałam królewskiego błogosławieństwa. Zmienię swoje marzenia i zatrzymam to, co mam".

Szczere, oddane sobie pary, które są ze sobą uczciwe co do ukrytych celów, są w stanie znaleźć kompromis, porzucając niektóre oczekiwania w zamian za istotne przyczyny pozostania razem. Gdyby Ralph i Darcy byli dodatkowo współuzależnieni, ich terapia trwałaby znacznie dłużej, gdyż musieliby poradzić sobie zarówno z przyczynami ich wzajemnego uzależnienia, jak i błędami, które popełnili w związkach z innymi i ze sobą.

Każda para od czasu do czasu, celowo bądź nieświadomie, musi przebadać swoje małżeńskie oczekiwania, ponieważ głębsze przyczyny we wszystkich związkach istnieją razem z przyczynami powierzchownymi. Zrównoważona osoba, która otrzymała w dzieciństwie miłość, zwykle dobrze sobie radzi z przemyśleniem ukrytych przyczyn, tak jak poradzili sobie Wellesowie. Współuzależnieni, wypompowani z narcystycznej miłości i sił, nie mają środków, aby odpłątać oszustwo i odnowić związek na nowych warunkach, jeżeli równocześnie muszą sobie poradzić ze swoim współuzależnieniem. Zmiana musi nastąpić wewnątrz nich samych i jeśli są oni wzajemnie uzależnieni, to mają w sobie samych powstrzymujących ich wrogów.

Współuzależnieni mówią, że chcą zostać uzdrowieni i uwolnieni od cierpienia, ale w głębi siebie walczą, by utrzymać niedolę. Głębia

143

Współuzależnieriie w stosunkach międzyludzkich

ich jestestwa opiera się zmianie. Coś było nie tak w ich dzieciństwie i dopóki tego nie naprawią, dopóty nie będą mogli postąpić naprzód. Głęboko w środku pragną powtarzać w kółko swoją przeszłość, aż do czasu, gdy w końcu wszystko się ułoży.

I ty nie jesteś inny. Kiedy rozpoczynasz pracę nad przywróceniem wewnętrznego spokoju, musisz być świadomy tego przebiegłego i subtelnego głosu wewnątrz, który cały czas będzie z tobą walczył.

Czy istnieje zatem czysty i pogodny romans? Z pewnością tak i nie ma nic wspólnego z żałosną wersją miłości i romansu ofiarowywaną sobie przez współuzależnionych. Przyjrzyjmy się teraz różnicom pomiędzy fałszywą i prawdziwą miłością.

10

Związki wzajemnie uzależniające

czy współzależne?

„Ty sprawiłaś, że cię pokochałem. Ja tego nie chciałem; ja tego nie chciałem. Sprawiłaś, że byłem smutny, i podejrzewam, że zawsze o tym wiedziałaś... Uszczęśliwiłaś mnie; dałaś mi zadowolenie. Ale były też czasy, kiedy, najdroższa, byłem przez ciebie bardzo smutny... Daj mi, daj mi, daj mi to, czego się domagam; ty wiesz, że chętnie oddałbym życie za jeden twój pocałunek. Ty wiesz, że sprawiasz, iż cię kocham".

„Jesteś moim słońcem, tym jedynym. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy, kiedy niebo jest szare... Nie zabieraj mi, proszę, mojego słońca".

„Wszystko, czego pragnę, to kochać cię..."

„Jesteś dla mnie wszystkim..."

Piosenki. Gdyby istniało prawo zabraniające promowania współ-uzależniąjących związków miłosnych, to twórcy popularnych przebojów zgniliby w więzieniu. Podobnie też wiele filmów i cała masa książek i to zarówno beletrystyki, jak i poradników.

Jaka jest różnica między związkiem wzajemnie uzależniającym a jego antytezą, związkiem partnerskim? Gdzie jest granica między zdrowiem a obsesją? Mamy nadzieję, że dziesięć poniższych porów-

145

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

nań pomoże nam przeanalizować zdrowy i silny związek tak w izo lacji, jak i w kontekście rodziny lub grupy społecznej.

Proszę pamiętać, że tak jak wzajemne uzależnienie nie jest czarno -białe, lecz obejmuje całą skalę szarości, tak samo, a może nawet bardziej, dotyczy to poniższych charakterystyk. Kontrasty pomiędzy związkiem wzajemnie uzależniającym a zdrową partnerską relacją nie należą do porównania typu „to albo tamto". Kiedy ważysz swój własny związek w świetle tych kryteriów, pomyśl: „Jak dalece skłania-" się ku jednemu raczej niż ku drugiemu? Czy dotyczy mnie bardziej pierwsza wspomniana niezdrowa opcja, czy może raczej druga, zdro wa, przynosząca pokój, szczęście i wzrost?".

Wymuszony kontra wybrany

Torvill i Dean, nadzwyczajna para w jeździe figurowej na lodzie pędzą po lodowej tafli, splatają i rozplatają ramiona, nogi, nawet szy je. Stanowią jedność. Nagle rozłączają się. Ciągle w doskonałej syn chronizacji, rozsuwają się w spiralne okręgi, po czym zjeżdżają się by utworzyć zwartą figurę.

A teraz wyobraź sobie Torvill i Deana usiłujących tańczyć, będą mocno związanymi w talii. Nie ma mowy o obrotach, szerokich roz jazdach i złożonych figurach. Nos w nos — to jedyna możliwa kon figuracja. Nawet najwdzięczniejsze ruchy niemiłosiernie szarpią i pod cinają łyżwiarzy. Zniknęła niesamowita jedność, zgodność celu, płyn ność zmian w złożonej choreografii. Co może być ciekawego w ścisłe; synchronizacji, jeśli wykonawcy są fizycznie niezdolni, aby się roz łączyć lub zmienić pozycję?

Jest coś charakterystycznego w związku współuzależniającym, c sprawia, iż mówimy o nim „opętany" albo „gwałtowny". Jest w nim coś z natury nałogu. Partnerzy są jakby związani niewidzialną pętlą. Najmniejszy ruch jednego z nich powoduje natychmiastową reakcję

146

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

drugiego. Ich pozycje są sztywne. Każde słowo jest strzeżone, ważone przeciw wyobrażonej odpowiedzi drugiej osoby.

„Nie mów o tym — to ją zdenerwuje". „Nie przyznawaj się do tego, że cierpisz, on tylko będzie się z tego śmiał". „Jeśli odkryję swoje uczucia, ludzie pomyślą, że nasz związek nie jest doskonały". „Nie śmiem tego robić ze strachu, że on źle zareaguje".

Wybrany

Jakże odmienna jest możliwość dokonywania wyboru w związku partnerskim! Pragnienie też tam jest, ale nie intensywna potrzeba. Miłość — czy to do partnera, dziecka czy przyjaciela —jest sprawą wyboru. Jeśli choreografia tego wymaga, łyżwiarze mogą poruszać się pięknie i oryginalnie. Każde rozciąga się i wzrasta bez uginania się czy też szkodzenia związkowi.

„Będę działał tak, jak wymaga tego nasz wspólny, dobrze pojęty interes i jeśli jej to się nie spodoba, porozmawiamy o tym". W bezpośrednim kontraście do „Nie mogę bez ciebie żyć, mała", stoi: „Nonsens. Oczywiście, że mógłbym żyć bez ciebie, gdybym musiał. Ponieważ kocham cię głęboko, wybieram życie z tobą". Ta wolność wyboru czyni związek bogatszym i piękniejszym.

Miłość jest wyborem.

Tożsamość zagrożona kontra tożsamość zachowana

Helen Reddy cieszy się: „Jestem kobietą!". Być może to zbytnie uogólnienie, niemniej jednak jest to ugruntowana tożsamość. Własna tożsamość. Kim jestem? Jak postrzegam siebie? Robert Burns mówił: „Jak wielkim byłoby to dobrodziejstwem, gdybyśmy mogli widzieć siebie takimi, jakimi widzą nas inni".

147

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Wierzymy, że częściowo to, co dzieje się w związku wzajemnie zależnym, jest karmione iluzją dwojga zaplątanych w siebie ludzi: „Jak tylko stanę ci się bliższy, moja własna tożsamość będzie bardziej wyrazista". To inny sposób powiedzenia: „Jeśli przerywana linia mojego okręgu pokryje przerywaną linię twojego, to razem stworzymy ciągłą linię okręgu. Moja półosoba potrzebuje twojej półosoby po to, by utworzyć całość". Jedno usiłuje wydobyć z drugiego wyraźne poczucie własnej tożsamości, jasny obraz siebie. Jednocześnie żadne nie posiada wystarczająco mocnego poczucia siebie, aby użyczyć go drugiemu.

Dwoje łyżwiarzy związanych w talii zaciska pętlę coraz ciaśniej i ciaśniej, w wysiłku ustalenia granic własnej tożsamości przez coraz ściślejszy związek z drugim. Tymczasem dzieje się coś zupełnie przeciwnego. Zostają wzajemnie wchłonięci przez tożsamość drugiego. Oboje przewidują lub naśladują swoje chcenia i preferencje. Ponieważ sądzą, iż dobry związek powinien być doskonały, każde z nich udaje, że rzeczy mają się doskonale, tak jednak nie jest, a poza tym, kto chce przyznać, że jest zaangażowany w związek z osobą, której daleko do doskonałości? To nie służy dobrze naszemu ego, które i tak nie było zbyt silne. Napięcie, frustracja, złość są natychmiast wypierane. Kompulsywność charakterystyczna dla współuzależnionego czyni związek z drugą osobą sprawą ważniej sz~ niż życie, ważniejszą niż jest w istocie, niszczącą i wciągającą bez reszty.

Jeśli jedno z partnerów zacznie się dusić w związku i wycofa się na chwilę, zagrożona staje się tożsamość drugiego. Zbyt wiele ze mnie należy do drugiej osoby. Kiedy ona odejdzie, dystansując się, zyskana pośrednio tożsamość oddziela się również.

Tożsamość współuzależnionych może być porównana do narodzin bliźniaków syjamskich. Chirurg staje przed bolesnym dylematem: jeśli bliźniaki zostaną rozdzielone, jedno z nich albo oboje zginą. Nie mają jednak żadnej szansy, aby przeżyć złączone razem. W emocjonalnym współuzależnieniu osoby są pewne, że nie przeżyją rozstania. Z pewnością zginą. Mimo to ich obecny związek je wyniszcza.

148

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

Tożsamość zachowana

W związku partnerskim w bliskości utrzymuje łyżwiarzy piękno choreografii. Nie lina. Nie jakaś krępująca ruchy pętla. Wzrastają obydwoje, a ich wzajemna relacja dostarcza nowych wymiarów dla obydwu samodzielnie kształtujących się tożsamości, ponieważ zaś tożsamość każdego z nich jest kompletna i bezpieczna, ich bycie razem nie jest koniecznością urastającą do wymiaru absolutu. To daje im cudowną wolność i pozwala uzmysłowić sobie pełną miarę ich potencjału.

Chrześcijanin powinien mieć szczególną zdolność do wspinania się na szczyty swoich możliwości w tym wymiarze, gdyż to właśnie Bóg specjalizuje się w relacji ja — ty. Jest tak z wielu powodów, z których nie najmniej ważny jest ten, że Bóg zna każdego z nas jeszcze zanim przychodzimy na ten świat — sam Bóg nadaje wartość tożsamości chrześcijanina. Chrześcijanin może korzystać z Jego tożsamości zawsze, gdy tego zapragnie, a Bóg ze swej strony wciąż go do tego zachęca. Jakże pełnym i nieskończonym źródłem jest Najwyższa Tożsamość!

Ja chrześcijanina, jego pełnia i wartość istnieją wewnątrz niego samego, nie zależą od zewnętrznych relacji z innymi. Osoba jest bezpieczna od wewnątrz. Kiedy chrześcijanin wchodzi w związek z drugą osobą jako partner, bliski przyjaciel albo członek rodziny, również daje i bierze, lecz nie ma w tej relacji przymusu czy konieczności. Kiedy związek zostaje zerwany przez śmierć lub inną nieumyślną rozłąkę, życie toczy się dalej. Żałoba, oczywiście, smutek, z pewnością, ból, niewątpliwie, ale nie utrata swojego ja.

Iluzja siły kontra siła rzeczywistości

„Koń, który pracuje sześć dni w tygodniu, jest silny — wyjaśniła Margaret — o wiele silniejszy aniżeli koń, który całą zimę biega lu-

149

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

zem po pastwisku. A ten, który biega luzem po pastwisku jest znacznie silniejszy od tego, który całą zimę stoi przy żłobie. Ćwiczenie. Aktywność. Wydaje się, że z naszą wewnętrzną kondycją jest tak samo jak z zewnętrzną. Gdy pracuję ciężko nad emocjami, jestem o wiele silniejsza, bardziej niż wtedy, gdyby Pete się zmienił".

Margaret cieszyła się pozycją, której zazdrości każda nastolatka. Nie skończyła jeszcze trzydziestu lat, a już była właścicielką i dyrektorką dużej stadniny koni na obrzeżach Fort Worth. Brała udział w rodeach i zawodach hippicznych, jeździła konno, kiedy tylko chciała, do oporządzenia konia miała specjalnego masztalerza. Miała też jednak Pete'a — męża alkoholika, cichego pijaka, który każde popołudnie zaczynał od piwa, zaraz po przekroczeniu progu domu, i doprowadzał się do stanu upojenia alkoholowego jeszcze przed nastaniem wieczoru.

Margaret odrzuciła do tyłu swoje długie czarne włosy i wzruszyła niedbale ramionami.

— Pete mógłby być o wiele gorszy. Mógłby być skąpy albo gwałtowny, gdy się napije. Mógłby chodzić do pubu zamiast siedzieć w domu. I wciąż jeszcze ma pracę. Poza tym, kiedy zaczynałam, bardzo mnie wspomagał. On naprawdę wierzył we mnie. Jest moją siłą.

— Ty naprawdę myślisz, że ktoś taki jak Pete może uczynić kobietę silną?

— Jestem tego żywym dowodem.

Często współuzależniona osoba zaczyna wierzyć, że źródłem je siły jest inna osoba lub relacja z nią. Współuzależnieni, w skrajniej szych niż Margaret przypadkach, często żyją w przekonaniu, że wi-talność i siłę, jak również dużą część własnej tożsamości, czerpią od siebie nawzajem. Głęboko w środku mały głosik szepce: „Jeśli odsuniesz się ode mnie albo osłabisz nasz związek, stracę na sile. Wital-ność. Mogę nawet całkiem zniknąć, przestać istnieć".

Rzeczywistość jest tragicznie przeciwna. Nawet jeśli oboje partnerzy w związku wzajemnie zależnym przekonują się: „Ten związek

150

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

jest moją krwią. Muszę pozostać związany!", to tak określona ich wzajemna relacja wysysa energię, nadwątla siły. Obydwoje pobierają z pustych zbiorników. I albo ukrywają ogromną złość, albo marnują masę energii na wyrażenie gniewu, bo on cały czas w nich jest. Życie w wyparciu wymaga dużo energii, nie wspominając już o bardzo ciężkim emocjonalnie stresie i niepokoju, wywoływanym przez próby zerwania dysfunkcyjnego związku — zażenowanie, przerażenie, zaniedbanie, kłótnie, być może problemy finansowe lub problemy z dziećmi, problemy, których w innym wypadku by nie było.

Prawdziwa siła

Jeden z naszych znajomych, Bill, zaprojektował i wybudował sobie drewniany dom w Colorado. Nie była to tylko zwyczajna chata kowboja Daniela Boone'a. Pokój dzienny był wysoki na dwa piętra i miał balkon z balustradami łączący sypialnie na górze. Bill zrobił fantastyczne kręte schody z pogiętych i sękatych kawałków drewna. Było jednak kilka niedociągnięć. Na przykład, gdy stał przy swoim ogromnym kamiennym kominku, widział, jak balustrada drga, kiedy na górze biegają dzieci. Lekko też uginał się balkon.

Pewnego razu zajrzał do niego Joe Ramirez z sąsiedztwa i wymruczał tym swoim śpiewnym, południowym akcentem:

— Dam ci radę. Ociosaj dwa kawałki drewna i zrób kolumny. Podeprzyj nimi balkon, zanim twój kot wbiegnie na górę i pod jego ciężarem wszystko zwali ci się na głowę.

— Powinienem był wybudować ramę zabezpieczającą, hm?

— Nie. Dwie kolumny wystarczą. Nie muszą się klinować ani stykać u podstawy czy na szczycie — ani „A", ani „V". Razem, lecz osobno — to najsilniejsza kombinacja... może utrzymać cały świat.

Mocne, stojące prosto. Razem, ale osobno. Odrębne jednostki odgrywające różne role. W tym tkwi prawdziwa siła.

151

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Melo dramatyczny kontra konsekwentny

Pomyśl o melodramacie z Bradem i Joan w rolach głównych, przenoszących w tę i z powrotem przez miasto, w górę i w dół po schodach, rower treningowy. Ich związek waha się od agresji uczuciowej do nawet bardziej agresywnego braku uczuć. Takie nadmiernie dramatyczne zerwania i pojednania są powszechne w związkach wzajemnie uzależniających.

Astronom George Gamow zyskał światową sławę w czasie ekscytującego rozkwitu fizyki nuklearnej, kiedy coraz bardziej znane stawały się moc i zakres wszechświata. Po zdefiniowaniu czterowymia-rowej czasoprzestrzeni uczony zilustrował swoje życie jako linię poruszającą się w czasoprzestrzennym kontinuum; jej pozycja opisana była przez punkty — przypadkowe i nieprzypadkowe zdarzenia. Takie zawieszone w świecie linie, sugerował, krzyżują się z liniami innych po to, aby stwarzać wciąż nowe punkty i zmieniać kierunki pozostałych linii.

To ciekawa ilustracja. Gdybyś trafił do naszej kliniki, poprosilibyśmy cię być może o zobrazowanie twojego małżeńskiego, rodzicielskiego lub bliskiego przyjacielskiego związku w podobny sposób, jako zbioru równoległych linii. Żaden związek nie jest w stanie cały czas utrzymywać się w takiej samej odległości jak tory kolejowe. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Związki wzajemnie uzależniające jednak cierpią na takie wahania temperatur, że w najgorszych okresach linie rozchodzą się bardzo szeroko. Potem, podczas pojednań, linie się krzyżują. Tożsamości stają się zamazane i łączą się. Pojawia się wrogość, być może nawet gwałtowność. Okres szczęśliwszy, czas złączenia linii, także staje się okresem złym.

Jedna z par, Robert i Edna, są razem osiem lat. Teraz korzystają z naszego poradnictwa. Trwają w bardzo emocjonalnym, pełnym wybuchów, czasami również fizycznie gwałtownym związku o silnych wahaniach temperatur. Próbowali czasowej rozłąki, starając się uzy-

152

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

skać zdrowy dystans. Żadna z nich nie trwała dłużej aniżeli 24 godziny. Rezultat: ich związek wciąż trwa, powodując cierpienie obojga. Oni nie potrafią się zmierzyć i wciąż nie dają sobie rady ze swoimi podstawowymi problemami.

Konsekwencja

Porównaj ten szalony melodramat ze zdrowym związkiem. I znowu przez życie biegną dwie linie, dotykając się nawzajem i będąc dotykanymi przez inne. W dłuższym przekroju czasowym te linie zapisują falujący, naturalny rytm trwałego związku. Partnerzy mogą czasami realizować różne potrzeby życiowe — dla jednego lub obojga będzie to kariera, wychowanie dzieci, szkoła, hobby czy praca dla Kościoła i różnych instytucji. Można by to przedstawić jako poszerzanie przestrzeni między liniami. Są również inne, intymne i piękne okresy w życiu, takie jak narodziny dziecka, które sprowadzają dwie linie do ciepłej bliskości. Tożsamości są oderwane; związek pozostaje mimo wszystko bardzo bliski.

Zaborczość kontra ufne oddanie

Być może Brad i Joan nie musieliby taszczyć tego roweru do ćwiczeń w tę i z powrotem tak wiele razy, gdyby Brad nie był taki zazdrosny. Widzi jakiegoś przystojniaka w firmie Joan i ponieważ wie, jak Joan jest atrakcyjna (w końcu całkiem dobrze gra przed nim „witaj magio zwana miłością"), podejrzewa najgorsze. Któż mógłby się jej oprzeć?

Zazdrość. Ogólnie rzecz biorąc, związki wzajemnie uzależniające charakteryzuje znaczny stopień zazdrości. Zrodzona z poczucia braku bezpieczeństwa, rozciąga się poza zwyczajne niepewności życia,

153

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

osiągając czasami stopień klinicznej paranoi. Brad dosłownie czeka w pogotowiu, szukając tego pierwszego małego znaku, nikłego dowodu, że ona może być zaangażowana w związek z kimś innym. Każda taka aluzja wywołuje wielką scenę i walkę. I chociaż na wskroś nowoczesna Joan ze wszystkich sił walczy z każdym śladem męskiej dominacji lub zaborczości, to ona także patrzy zazdrośnie na znajomości Brada.

Ufne oddanie

Prawdziwe oddanie działa na odwrót, daje swobodę zaufania. Niestety, trzeba to ze smutkiem stwierdzić, iż mogą być powody do zwątpienia również i w zdrowym związku. To, co znajdujemy we współ-uzależnieniu, to czuwanie hieny, kiedy to partnerzy stale w pogotowiu wypatrują najmniejszych dowodów braku uczucia. Ufający partner, chociaż nie ślepy i nie głupi, jest nieskory do podejrzeń, natomiast łatwo zawierza. Ufający partner bez problemu akceptuje fakt, że współmałżonek(ka) styka się z wieloma różnymi osobami na tej planecie, między innymi również i z atrakcyjnymi kobietami czy mężczyznami. W istocie, dobrym określeniem opisującym związek oparty na zaufaniu jest po prostu: „dający swobodę".

Ciasny horyzont kontra szerokie wsparcie

Florence Nightingale jest oczywiście najbardziej znana z pracy podczas wojny krymskiej, kiedy to zupełnie sama ukształtowała znane nam współcześnie pielęgniarstwo i uczyniła je poważanym zawodem. Niewiele osób wie, że była pionierem zastosowania statystycznych grafów, podobnych do wykresu kołowego. Jej „kogucie grzebienie", jak sama nazywała te swoje żywe statystyczne obrazki, pobudziły wojska brytyjskie do reform w dziedzinie zdrowia.

154

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

Narysuj diagram kołowy swojego obecnego życia, oparty na czasie i wysiłku poświęcanym różnym rolom wypełnianym przez ciebie w życiu. Matka pięciorga dzieci, na przykład, będzie znacznie większym wycinkiem koła aniżeli entuzjasta surfingu. Jeden wycinek koła może oznaczać małżeństwo; inne — rodzicielstwo, pracę, Kościół, przyjaciół, rozrywkę i hobby, czas spędzony samotnie. Diagram kołowy zdrowej osoby będzie zbudowany z wielu wycinków i choć będą one różnej wielkości, to jednak we względnej wzajemnej równowadze.

Diagram osoby współuzależnionej będzie robił wrażenie odkształconego, szczególnie gdy wycinki będą reprezentowały ilość emocjonalnej energii zużytej na odegranie różnych ról. W kategoriach emocjonalnego wysiłku współuzależniony jest tak opętany jednym dominującym związkiem, że wszystkie inne wycinki się kurczą. Jest tak wiele godzin w ciągu dnia, tak wiele dostępnych jednostek energii. Współuzależniony marnotrawi ogromne zasoby czasu i energii na radzenie sobie z jedną osobą i jej problemami. Podczas gdy jedna rzecz pochłania tak dużo uwagi współuzależnionego, na inne pozostaje jej już niewiele.

Teraz możesz już graficznie zilustrować, dlaczego dziecko otrzymuje wychowanie od mniej niż jednego rodzica, jeśli jedno z nich jest „czyste", a drugie uzależnione od alkoholu, narkotyków lub czynności kompulsywnych. Ten, który nie jest uzależniony, jest aż nadto zajęty poczuciem winy, urazy, bólu zranienia, usiłowaniem radzenia sobie z kryzysami — mówiąc krótko, jest wchłonięty przez tę drugą osobę. Bez względu na to, jak bardzo kochane, dziecko staje się niewielkim wycinkiem w diagramie rodzica.

W morderczych związkach wzajemnie uzależnionych pierwsze zazwyczaj porzucane są przyjaźnie. Zanikają relacje wspólnotowe w Kościele. Nawet jeśli te części diagramu dalej istnieją, są ściśnięte na bardzo małej powierzchni.

Posłużmy się też inną ilustracją z dziedziny medycyny. Nowotwór sam w sobie może nie być złośliwy. Jednak kiedy rośnie, żywiąc się energią zaatakowanego organizmu, przytłacza zdrową tkankę. Z samym guzem moglibyśmy żyć, ale wypieranie zdrowych komórek i ich utrata zagraża naszemu zdrowiu. Przyjrzyj się, na zasadzie ana-

155

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

logii, współuzależnionemu jako osobie zaatakowanej takim emocjonalnym rakiem.

Związek z problemami niszczy zdrowe związki i formy aktywności, które mogłyby ubogacić życie i wnieść w nie równowagę.

Szerokie wsparcie

Termin „szerokie wsparcie" oznacza dokładnie to. Wyobraź sobie piękny florencki stół na cokole. Spróbuj sobie wyobrazić, że ktoś zamachnie się siekierą i odrąbie jego podstawę. Stół się roztrzaska. A teraz przywołaj obraz stolika w stylu Tudorów na czterech wygiętych nóżkach. Odrąb jedną z nich. Stół ucierpi, ale będzie stał nadal. Osoba, która opiera się tylko na jednym pochłaniającym ją całą związku, zostanie zdruzgotana, kiedy usunie się tę podporę (ktoś taki wierzy przynajmniej, że tak się stanie). Osoba z kilkoma solidnymi związkami będzie cierpiała, ale nie upadnie.

Jakie inne elementy oferują ci życiowe wsparcie? Czy są w pobliżu ciebie osoby (ale nie uzależnione dziecko; pamiętasz „emocjonalne kazirodztwo"), które wesprą cię, jeśli twoje podstawowe wsparcie zawiedzie?

Syndrom giełdy papierów wartościowych kontra trwałe poczucie własnej wartości

„Giełda jest dzisiaj zamknięta. Analitycy winiąza to wstrząs inflacyjny".

„Notowania giełdy idą ostro w górę w świetle prezydenckiego oświadczenia, że..."

„Jestem związany z amplitudą twoich nastrojów. Jeśli ty masz się dobrze, to ja też. Jeśli jesteś w kiepskim nastroju, ma to na mnie negatywny wpływ. Unieszczęśliwiam się przez odczucie twojego nie-

156

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

szczęścia. Jakakolwiek błahostka albo też prawdziwy problem, rzeczywisty bądź wyimaginowany, jeśli dotyczy ciebie, mnie irytuje w tym samym stopniu".

To właśnie jest syndrom giełdy papierów wartościowych. Bardzo często spotykamy się z pacjentami, którzy tak ściśle są związani z losami innych, że jak tylko jedna osoba z ich kręgu ma zły dzień, oni też mają beznadziejny dzień. Oni nigdy nie działają. Oni reagują. Reakcja ma więcej wspólnego z nakładaniem podatków aniżeli z akcją, ponieważ osoba musi dostroić się do zachcianek drugiej osoby, uważnie odczytać znaki, nigdy nie porzucać postawy czujności. I rzecz najgorsza: ponieważ reagujący nie może w znaczący sposób wpłynąć na głównego aktora, nie ma też kontroli nad jej lub jego uczuciami. Do napięcia dodaj zatem frustrację.

Silne poczucie własnej wartości

Osoba pozostająca w zdrowej wzajemnej zależności jest równie wrażliwa i troskliwa jak współuzależniona. Jednak do nikogo nie jest przywiązana w taki sposób, że jej zadowolenie zależy od tego, czy druga osoba jest szczęśliwa i zadowolona. Wsparcie i opieka, które oferuje, są zatem silniejsze, gdyż nie musi odpowiadać drugiej osobie tak, aby zaspokoić swoje własne potrzeby. Kluczem do tej zdrowej, wzajemnej zależności jest poczucie własnej wartości: wewnętrzna pewność siebie.

Czynności kompulsywne kontra otwartość

na przyszłość

Duchy przeszłości Johna i Gladys są dobrym przykładem przymusu powtarzania. Nierozwiązane problemy dzieciństwa, w szczególności sprawy molestowania lub zaniedbania, skazują dorosłego na odtwarza-

157

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

nie, powtarzanie przeszłości. Ta nałogowa potrzeba skutecznie eliminuje wolność wyboru. Potrzeba intensyfikuje się u osób, które wyparły swoje problemy — przez ich wyparcie odebrały one sobie szansę ich przepracowania. Tacy ludzie muszą nieświadomie odegrać przeszłość, bezowocnie usiłując poradzić sobie z tym, co świadomie wypierają.

Jest to nieskończenie gorsze dla chrześcijan. Zdolność słyszenia i podążania za Bogiem jest stłumiona. Przymus staje się siłą przewodnią.

Apostoł Paweł dojrzewał jako faryzeusz, syn faryzeusza. Nikt nie był surowszy i bardziej legalistyczny aniżeli faryzeusz. A jednak, gdy tylko z Bożą pomocą pokonał ślepotę swojej tradycji religijnej, stał się wrażliwy i otwarty na zagadkowe drogi i miejsca, do których Bóg go prowadził. Nie mógłby służyć Bogu w pełni, gdyby pozostał zamknięty w swojej przeszłości.

Otwartość na przyszłość

Zdrowy związek jest otwarty na przyszłość. Przeszłość jest tam, gdzie być powinna, za nami. Jest otwarty na wzrastanie; jest organiczną, dynamiczną całością. W rok po podróży poślubnej małżeństwo staje się jeszcze lepsze. Dziesięć lat później dojrzewa i ulega kolejnym zmianom. Przyjaźń się pogłębiła. Dojrzewa braterska więź.

Wzrasta liczba małżeństw dochodzących do zgody poprzez roczne lub półroczne uczestnictwo w takich programach, jak rekolekcje czy spotkania z innymi małżeństwami. W tym czasie zastanawiają się one nad pracą, małżeństwem i możliwościami na przyszłość. Sukces takich programów zależy od tego, czy związek jest otwarty na zmianę, nieskrępowany przymusowymi działaniami.

Potrzeba kontroli kontra gotowość ustąpienia pola

W rodzinach źle funkcjonujących wszyscy bawią się w grę, której na imię kontrola.

158

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

Klimat nadmiernej kontroli tworzy być może perfekcjonistyczny, krytyczny, legalistyczny, dominujący rodzic. Może to być także rodzic, który nadużywa substancji prowadzących do nałogu i wywołuje chaos; nikt niczego nie może kontrolować, ponieważ nikt nie wie, czego się spodziewać. Wielu naszych pacjentów słysząc to, wykrzykuje: „Bingo! Ja to miałem z dwóch stron naraz". Bardzo często, gdy jedno z rodziców jest niezrównoważone i nie kontroluje się, drugie przesadzi w przeciwnym kierunku.

Jeśli kontrolowanie było problemem w rodzinie pierwotnej, tak ukształtowany dorosły będzie miał przemożną potrzebę kontrolowania. Potrzeba ta ujawni się na wiele różnych sposobów. Czasami kontrola będzie jedynym bolesnym problemem w skądinąd troskliwym domu. Pacjenci opisujący swoje związki z bliską osobą często mówią: „Walczymy, by to wykorzenić, od dnia, w którym się poznaliśmy i nie mam pojęcia, kto wygrywa, a kto przegrywa".

Wiele czynników podtrzymuje cykl nałóg-obsesja-przymus. Jednym z ważniejszych jest kontrola. Nałogowiec dąży do kontrolowania swoich (jest to prawdziwe tak samo w stosunku do kobiet, jak i do mężczyzn) wewnętrznych nastrojów za pomocą używek. Ulegający napadom wściekłości musi narzucić absolutną kontrolę innym. Nastolatka anorektyczka często żyje pod silną kontrolą jednego lub obojga rodziców. Nie ma siły, aby być sobą lub też cieszyć się normalnym życiem nastolatki, ale może przestać jeść. Nikt nie może zmusić jej do jedzenia.

Gotowość oddania pola

Gotowość oddania pola to nie oznaka słabości charakteru; to znak dobrego zdrowia. Osoba z niskim odczytem na termometrze współ-uzależnienia potrafi sprawować kontrolę, ale nie musi tego czynić.

Umiejętność oddania pola manifestuje się w każdej relacji. W miejscu pracy, gdy szef potrafi rozdzielać zadania według kompetencji, nie musi trzymać ręki na pulsie w każdej sprawie. Potrafi dzielić

159

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

odpowiedzialność z innymi. W domu mama pozwala dzieciom na nieporządek w pokoju albo ugotowanie czegoś niejadalnego podczas nauki gotowania. Dziadek przyjmie serdecznie mniej niż doskonałe umycie samochodu, ponieważ jego pełen zapału sześcioletni wnuk zrobił wszystko, co w jego mocy, aby sprostać zadaniu.

Zwykle w związku małżeńskim mąż jest fizycznie silniejszy. Mógłby użyć swojej siły, aby zmusić żonę i dzieci do posłuszeństwa. Mógłby — ale tego nie robi. Żona mogłaby odebrać mężowi jego małżeńskie prawa, aby wymusić na nim ustępstwa w jakiejś sprawie, lub zatrzasnąć drzwi sypialni w ataku złości. Mogłaby — ale tego nie robi.

Chrześcijanie widzą Jezusa jako ostateczny przykład oddania samego siebie, gdyż niejednokrotnie demonstrował On, że posiada ostateczną władzę nad człowiekiem i naturą. Demony, choroby, burze były Mu posłuszne. Dziesięć tysięcy aniołów mogłoby pospieszyć Mu z pomocą, kiedy w agonii wisiał na krzyżu. Ale On był posłuszny. Ta wszechmocna Osoba całkowicie się uniżyła, aby wypełnił się Boży plan.

Strach przed porzuceniem kontra ufność w Bożą (chrześcijańską) wspólnotę

Joe przestał utrzymywać rodzinę i dziecko, został motocyklistą włóczęgą. To jest porzucenie. Matka jest zmęczona domową harówką, więc syn ją porzuca i znajduje mieszkanie i pracę 300 kilometrów dalej. To jest porzucenie. Marie czuje się przytłoczona związkiem z Ralphem i postanawia umawiać się z nim na randki tylko raz w tygodniu zamiast co wieczór. To nie jest porzucenie. Ale Ralph myśli, że jest. Ralph jest silnie współuzależniony.

Uczynienie przez partnera zdrowego kroku w tył, aby uzyskać więcej przestrzeni w pochłaniającym bez reszty związku, jest dla współuzależnionego równoznaczne z porzuceniem. Jakiekolwiek prze-

160

Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?

rwy we wspólnym byciu równają się odrzuceniu, nawet śmierci. W głowie współuzależnionego rodzi się myśl ostrzeżenie. „Jeśli zostaniesz porzucony, zbyt wiele stracisz; zgaśniesz". Robin Norwood sformułował to wyraźnie: „Panicznie bojąc się porzucenia, zrobisz wszystko, aby uchronić związek przed rozpadem"*.

Chociaż kobieta potrafi lepiej to wyrazić: „Tak bardzo boję się go stracić!" — ten strach przed porzuceniem równie silnie prześladuje mężczyzn. Pewnego dnia do naszego gabinetu przybył Tom Heim. Wysoki, barczysty, doskonale zbudowany dzięki codziennym ćwiczeniom na najnowszym sprzęcie kulturystycznym — idealnie pasowałby do stereotypu łagodnego Olbrzyma, tyle że nie był łagodny. Spotkał się z nami z powodu maltretowania swojej żony.

W czwartek opowiadał o ich wypełnionym konfliktami małżeństwie. „Rozumiem teraz, że nic z tego nie będzie. Od samego początku było źle. Widzę jasno, dlaczego Edna mówi, że już dłużej nie będzie tego tolerować. Ja też nie. Czas, aby z tym skończyć".

W piątek wyprowadza się Edna. „Aby spojrzeć na wszystko z dystansu — powiedziała — potrzebuję pobyć sama".

W sobotę rano Robert zadzwonił do nas spanikowany. Mężczyzna, który wyglądał na twardego i silnego, kiedy mówił o rozstaniu, nie mógł sobie z tym faktem poradzić. We własnych oczach został porzucony w trybie natychmiastowym.

Na domiar złego podejście Ralpha i Edny do terapii jest również naznaczone wzajemnym uzależnieniem. Tak naprawdę powinni oni pytać: „W jaki sposób możemy uzdrowić naszą relację?". Zamiast tego chcą, aby terapeuta wziął udział w ich dramatycznym tańcu, umocnił ich związek takim, jaki jest, naprawił na tyle, aby był znośny. Niewypowiedziany przekaz jest czytelny: „Cokolwiek robisz, nie wymagaj od nas bezpośredniego zmierzenia się z naszymi problemami". Nie chcą odbudowy, bo na początku wymaga to bolesnej zmiany. Oboje

* R. Norwood, Woman Who Love Much: A Closer Look at Relationship Addic-tion andRecovery, Jeremy P. Tarcher, Los Angeles 1986.

161

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

chcą ustabilizować chwiejny związek poprzez wrzucenie weń jakiegoś magicznego cementu.

Ufność w Bożą (chrześcijańską) wspólnotę

Przeciwieństwem strachu przed porzuceniem jest oczywiście ufność. Najlepsza z najlepszych ufności spoczywa w Bogu. Jemu samemu zawierzamy, kiedy obiecuje nam: „Nie opuszczę cię, ani nie porzucę" (Joz 1,5). Na Nim możemy wesprzeć się całkowicie.

Ale musimy również ufać ludziom. Jak to zrobić?

Pierwszy poziom zaufania to nasze relacje z rodzicami i współmałżonkiem. Następny obejmuje relacje poboczne. Związek będzie trwały, jeśli te poziomy spoczną na solidnym fundamencie zaufania Bogu.

„Zaufanie?!" — zawodzi pacjent naszej kliniki. „Czy zdajecie sobie sprawę z tego, co mój współmałżonek(ka), rodzic, przyjaciel (przyjaciółka) zrobił(a)? Jak ja mam po tym odbudować zaufanie?"

Nasza odpowiedź brzmi: „Przez pośrednie podejście do problemu. Czy ufasz Bogu? Ciesz się tym. Odbuduj swoje poboczne relacje. Ucz siebie, że możesz ufać innym. Odnieś się do grup wzajemnej pomocy. Z czasem w twojej podstawowej relacji pojawi się zaufanie".

Niestety, dla współuzależnionego, dla którego wszystko albo nic spoczywa w tej jednej osobie, odpowiedź nie jest wiarygodna. „Ty nie rozumiesz. Ja muszę wiedzieć, czy mogę ufać tej jednej osobie!"

Zaufanie, podobnie jak dobrą reputację, łatwiej jest zniszczyć, trudniej odbudować, i to budowanie jest nieskończenie cięższe dla osoby targanej problemami współuzależnienia.

Problemy współuzależnienia najczęściej ujawniają się w małżeństwie. Jeśli jesteś żonaty (zamężna), powinieneś (powinnaś) wiedzieć, jak je rozpoznać i jak sobie z nimi radzić. Temu tematowi poświęcimy następny rozdział książki.

11

Praca nad dobrą relacją

Wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale, że przeciwieństwem uzależnienia czy współuzależnienia nie jest niezależność. Jest nim partnerstwo. Być może wyjaśni to nasz schemat koła obrazujący związek.

Koło związku

Na szczycie koła jest szczęśliwe, zdrowe, partnerskie małżeństwo. Dwoje ludzi stoi blisko siebie, ma jednak wystarczającą ilość przestrzeni między sobą, aby mógł działać w niej Bóg. Jest tam również miejsce na wzrost i pożyteczną zmianę. Skala, na której waży się wzajemna zależność przeciw niezależności, znajduje się w stanie równowagi.

Poruszając się po kole zgodnie z ruchem wskazówek zegara, przechylamy skalę w kierunku niezależności. Im dalej idziemy, tym głębiej wchodzimy w postawy niezależne. Ruch w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara wskazuje na przesadzoną zależność w związku. Żadna z nich nie służy małżeństwu.

163

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

W niektórych grupach ruch w lewo, czyli w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek zegara, jest promowany jako zdrowy model dla chrześcijańskiego małżeństwa. Najnowszy trend w dziedzinie zarządzania przedsiębiorstwem sprowadza funkcję dyrektora naczelnego do pozycji sługi. Jemu nade wszystko powierzona jest rola bezinteresownego służenia zarówno korporacji, jak i pracownikom. Zobaczmy, co powoduje ten ruch w lewo.

Pierwszy przystanek na drodze przeciwnej do ruchu wskazówek zegara może być po prostu oznakowany „zależność" lub „związek zależny", w którym jedna osoba zaczyna nadmiernie opierać się na drugiej. Zależność może być spowodowana przez przypadek losowy bądź niezawinioną okoliczność — kiedy jedno z partnerów jest śmiertelnie chore albo niesprawne. Czasami jednak dzieje się tak przez zwykłe lenistwo lub wygodę: niech George to zrobi. Często też autorytety doradzają małżeństwu, że żona powinna być służalczo poddana, zależna od męża, jego kaprysu i woli. Rzadziej, mąż może oddać swą niezależność żonie. Kiedy na scenie pojawi się nadużywanie substancji uzależniających, para ześlizguje się jak po równi pochyłej w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, gdyż uzależniony partner coraz bardziej opiera się na współmałżonku.

Cokolwiek uruchamia mechanizm, jakiekolwiek byłyby losowe lub niezawinione początki, partnerzy stoją wobec wielkiego ryzyka osunięcia się w następną fazę — współuzależnienie.

Odwracanie tendencji wzajemnie uzależniających

W zdrowym związku partnerzy będą pracować nad ponownym dostaniem się na szczyt koła. Na przykład jeden z kolegów w klinice, Ron, miał atak serca i przez kilka miesięcy był wyłączony z normalnego życia. Musiał polegać na swojej żonie w wielu sferach życia, które uważał za swój oczywisty przywilej od dnia ich ślubu. Nagle to żona zajmowała się domowymi finansami. Ona też uzupełniała olej

164

Praca nad dobrą relacją

w samochodzie i naprawiała odpływ z miski olejowej, gdyż on nie był w stanie położyć się pod samochodem, by to samemu zrobić.

Jak tylko poczuł się na siłach (mówiąc szczerze, zaczynało mu już brakować cierpliwości), Ron podjął na nowo drobne codzienne czynności. Były to niewymagające dużego wysiłku zadania, normalnie należące do żony. W ten sposób domowe prace rozłożyły się znów pół na pół, chociaż te połowy nie były takie jak przedtem. Choć jego nadszarpnięte zdrowie uniemożliwiało im odbudowanie wzajemnych relacji identycznie do stanu poprzedniego, to ogólny balans został przywrócony. Przez umyślne poruszanie się zgodnie z ruchem wskazówek zegara w kierunku niezależności — nie tylko fizycznie, ale psychicznie i duchowo — Ron z powrotem doprowadził swój związek na szczyt koła.

Co jednak robić, jeśli rozwinie się uzależnienie i para osunie się w dół, w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara? Ten, kto się opiera na drugiej osobie, prze jeszcze bardziej. Ten, kto udziela wspierającego ramienia, „silna" strona, nieświadomie również zaczyna się podpierać. Jedno potrzebuje drugiego dla podparcia. Przybrali konfigurację „A", którą nazywamy współuzależnieniem. Oboje niebezpiecznie stracili równowagę.

Związek niezależny

W swoim wysiłku uwolnienia się od przymusu poruszania się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara ruch wyzwolenia kobiet pomaszerował w drugą stronę. Poruszanie się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, z góry okręgu, jest równie wielkim ryzykiem.

• „Jakoś się od siebie oddaliliśmy".

• „Ja jestem ja, a on jest on i nie ma już więcej my".

• „Nie znamy się. Żyjemy w oddzielnych światach, które nie mają ze sobą nic wspólnego".

165

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Kiedy para posuwa się dalej zgodnie z ruchem wskazówek zegara, separacja się pogłębia. Jeśli zejdzie wystarczająco daleko, separacja stanie się antagonizmem, wyobcowaniem. Różnice, zamiast dodawać do małżeństwa bogactwa i rozmaitości, zaczynają dzielić. Zazwyczaj większość różnic istniała od samego początku. Niezależności przypisano tak wysoką cenę, że różnice stały się wzajemnymi pretensjami, racjonalizacjami, a ostatecznie bronią, która służy wzajemnym atakom.

Nasi pacjenci studiujący koło pokiwali głowami. „Tak, rozumiem. To my, racja. Tak". Często jednak są zaskoczeni tym, co się dzieje na dole okręgu, na krańcowo dalekim poziomie od zdrowej równowagi. Zarówno niezdrowe współuzależnienie, jak i chora niezależność mogą pogalopować bezrozumnie w kierunku dalszego uzależnienia.

Nasze biedne pary, zarówno ta odseparowana od siebie, jak i ta nadmiernie pochylona ku sobie, znalazły się oto niemalże w tym samym punkcie, choć każda z nich nadawała na innych falach. Osoby będące podmiotami tych relacji pozostają powiązane w nader zawiły sposób. Ich linie stają się czymś na wzór warkocza, skręcone, wplątane jedna w drugą, nigdy się jednak nie stykają. Mamy tu do czynienia z głębokim antagonizmem. Powstaje silne poczucie znalezienia się w pułapce. Wtedy najintensywniej odczuwany jest gniew. Dzieje się tak zawsze.

Ześlizgiwanie się w obu kierunkach jednocześnie

Koło ilustruje przede wszystkim, jak współuzależnienie i uzależnienie funkcjonują razem. Znakomitym przykładem jest pracoholizm. Tom Chambers jest klasycznym pracoholikiem. Sprzedaje nieruchomości, niełatwa praca nawet przy największej koniunkturze. Był w stanie pokazać każdą nieruchomość o dowolnej porze dnia i nocy, jeśli tylko znalazł się zainteresowany. Tom osiągał szczyty pracoholizmu. Jeśli klient nie chciał niczego oglądać, tylko omówić interesy

166

Praca nad dobrą relacją

przy obiedzie, bez wahania wyciągał kartę kredytową i brał go do restauracji. Jeśli zaś interesant miał czas na spotkanie tylko rano, dobijał z nim targu przy śniadaniu. Był dostępny dla interesantów każdego dnia tygodnia, także w weekendy, zawsze. Za drugie BMW dla rodziny zapłacił gotówką.

Przez cały ten czas jego żona Judith, obowiązkowa pani domu, brała na siebie nieproporcjonalną ilość codziennych, domowych zadań, które należały tak samo do jej obowiązków, jak i jego; chociażby czas spędzany z dziećmi. Radziła sobie ze wszystkimi finansowymi kwestiami, pochłaniającymi wiele czasu szczegółami wiążącymi się z utrzymaniem samochodów, domu, z ich stylem życia.

Tom i Judith stawali się coraz bardziej zależni od siebie. On nie mógłby tak bardzo poświęcać się pracy, gdyby ona nie zajmowała się skutecznie resztą ich życia — wszystkim: od zawiezienia pościeli do pralni chemicznej po upewnienie się, że składki ubezpieczeniowe i domowe rachunki zostały zapłacone na czas. To ona pisała kartki do jego rodziców z podziękowaniami za otrzymane prezenty. A jednak, jeśli chodzi o pieniądze i prestiż społeczny, którym się cieszyła, Judith była całkowicie zależna od Toma. Byli całkowicie w siebie zaplątani.

Po pewnym czasie zupełnie uniezależnili się od siebie nawzajem. On nie miał żadnego udziału w jej domowym świecie. Ona z pewnością nie uczestniczyła w jego interesach. Chociaż byli wplątani w siebie w jakiś sposób, to ich codzienne sfery życia prawie w ogóle się nie nakładały. Żyli od siebie oddzieleni, emocjonalnie dla siebie nawzajem niedostępni. W ich życiu stłoczyły się wszystkie możliwe czynniki. Judith skrywała w sobie szczególnie intensywną złość na Toma za zaniedbywanie domu i jej samej, za emocjonalny dystans. Wyobcowanie i odsunięcie przerodziły się w otwartą wrogość. Wrogość i gniew były powodem toczącej się walki, hałaśliwych kłótni i wzajemnego obwiniania się.

Tom i Judith — ześlizgujący się równocześnie po obu stronach koła związku — to typowa para, w której jedno lub oboje partnerzy są uzależnieni lub ulegają czynnościom kompulsywnym.

167

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Nie zawsze pary osuwają się wyraźnie na dno koła. Mogą dryfować zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ostatecznie odpływając od koła w swoje oddzielne wszechświaty. Związek się rozpada albo znajduje swoistą równowagę gdzieś w drodze na dół, partnerzy przeżywają życie w cichej desperacji, usiłując wytrwać aż do śmierci.

Jakież to tragiczne.

Kiedy weźmie górę niezależność

Dziadek Elizabeth Metrano pochodził z Włoch, wychował się jednak w blokowisku w New Jersey. Skończył osiem klas, a dorobił się majątku wartego wiele milionów dolarów, wyprowadził się jednak z Nowego Jorku do New Jersey na bogate przedmieście. Elisabeth odziedziczyła jego zdolności i ambicję. Kocha hałas, zamieszanie i mnóstwo ludzi dookoła. Nie na próżno rodzinne zjazdy organizowane przez wuja Joe'go Taglioniego gromadziły wszystkich dwadzieścioro dziewięcioro ciotek i wujów wraz z pięćdziesięcioma trzema kuzynami. To jak wojna szczęśliwych gangów, dla której rezerwowano cały obszar Union County.

Całeb Johansen miał niespełna dwa latka (brakowało dwóch miesięcy), gdy po raz pierwszy samodzielnie dosiadł konia. Według niego raj to —jak przystało na człowieka urodzonego i wychowanego na ranczo w Montanie — dobry koń pod ulubionym siodłem i bezkresna, otwarta przestrzeń, tak, że wzrok sięga połowy drogi stąd do wieczności. Kiedy Caleb mówi „troje to tłum", wie, co mówi.

Elisabeth i Caleb spotkali się i pobrali podczas studiów w Southern Methodist University. Przyjaciele twierdzili, że ich związek nie ma żadnych szans na przetrwanie. „Wsamo południe spotkało się z Ojcem chrzestnymi Dajcie spokój!" Ambicja Elisabeth, spokój oraz zdrowy rozsądek Caleba złożyły się na barwne i bogate życie. Byli właścicielami uroczego domu w Highland Park i czterohektarowego ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem w Grapevine. Beth służyła jako doradca Komisji Szkolnej Highland Park. Caleb był prezesem wiel-

168

Praca nad dobrą relacją

kiego Stowarzyszenia Wolontariuszy. Byli bardzo zaangażowani w działalność Kościoła. Cieszyli się, że mogą służyć młodym ludziom z dzielnicy ubogich; zapraszali zawsze dwanaścioro dzieci na weekendowe zabawy na łódkach i koniach w Grapevine.

I stali się sobie obcy.

Z powodu przekonań religijnych rozwód nie wchodził w grę. A jednak ich małżeństwo zmieniło się w pole wymiany ostrych słów i codzienną próbę sił. Potrzebowali pomocy. Na szczęście mieli dość rozsądku, by o nią w porę poprosić.

— Jej definicja konnej przejażdżki to Lawrence z Arabii — pięciuset wydzierających się jeźdźców pędzących przez pustynię.

— Dla niego wylegiwanie się w sobotni ranek oznacza leżenie w łóżku do siódmej.

— Jej rachunki telefoniczne sięgają stu dolarów miesięcznie, biorąc pod uwagę tylko rozmowy z krewnymi ze Wschodniego Wybrzeża.

— Przynajmniej mówię. On nie mówi nic.

— Jej sprawy zawsze są ważniejsze, bez względu na okoliczności.

— To jego sprawy są najważniejsze, bez względu na okoliczności. W domu na obiedzie jest góra trzy razy w tygodniu — jęknęła Elisabeth. — W trzy pozostałe dni gdzieś tam coś robi. Wstaję i wychodzę do pracy o siódmej trzydzieści. Caleba już nie ma. Jedyny wieczór, kiedy on jest w domu, ja mam zebranie rady szkolnej. Ani razu nie włożył prania do pralki, nie mówiąc już o tym, by pamiętał, że trzeba je też wyjąć.

— Moja siostra w Bozeman ma troje dzieci i robi karierę w CPA (Instytut Biegłych Rewidentów). Prowadzi swoje rachunki bankowe z domu; komputer, modem, faks —jest połączona ze światem. I mimo to jest świetną żoną i matką. To możliwe. Elisabeth nie jest jeszcze matką, ale jest żoną; tam skąd pochodzę, żona zajmuje się utrzymaniem domu. Tak jest napisane w Biblii. Księga Przysłów 31.

Wyobraź sobie, że siedzisz na miejscu terapeuty naprzeciwko Elisabeth i Caleba. Terapeuta musi być przede wszystkim słuchaczem, czułym zarówno na słowa, jak i różne niuanse. Spostrzegasz tutaj

169

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

skrywaną nutę poruszenia i niecierpliwości. Obydwoje wyglądają na nieco zmęczonych. Oboje są schludni i zadbani, Caleb jednak prezentuje się bardzo zwyczajnie i jest rozluźniony, podczas gdy Beth jest energiczna i spięta. Jego prowincjonalny akcent ostro kontrastuje z jej intonacją wprost z bogatego przedmieścia New Jersey. Z pozoru wydaje się, że ich przyjaciele mieli rację — tych dwoje tak bardzo różni się od siebie, że próba stworzenia trwałego związku wydaje się niezbyt dobrym pomysłem.

A teraz zrób dwie rzeczy. Najpierw przeanalizuj sytuację Elisabeth i Caleba, używając wiedzy o zbiornikach miłości i kole relacji. A potem porównaj i przeciwstaw ich sytuację swojej własnej. Nie musisz być żonaty (zamężna). To nic, że nie potrafisz jeździć konno. To nie ma znaczenia. Elisabeth i Caleb są dla siebie tą drugą ważną osobą. Rozważ swoją relację z bliską osobą, może to być rodzic, przyjaciel (przyjaciółka) lub partner(ka). Przeciwieństwa są tak samo pouczające, jak i podobieństwa. Zbadaj je wszystkie.

Jakiej porady udzieliłbyś Johansenom? Kto powinien się zmienić — Elisabeth, Caleb czy obydwoje? W jaki sposób? Zanim przejdziesz dalej, spędź przynajmniej kilka chwil, rozważając sposoby, dzięki którym mogliby przywrócić pokój i zadowolenie w swoim związku.

Chociaż nie jest to gotowy przepis jak z książki kucharskiej, to parom z problemami podobnymi do problemów Johansenów sugerujemy tu w klinice serię kroków. Sekwencja kroków jest inna dla problemu uzależnienia, inna dla niezależności, a to dlatego, że powrót odbywa się odpowiednio jedną albo drugą połówką naszego koła.

Przeciwstawianie się osuwaniu w niezależność

Jeśli para doświadcza ruchu zgodnego z ruchem wskazówek zegara, osuwania się w kierunku potencjalnie niszczącej niezależności, proponujemy cztery następujące kroki:

170

Praca nad dobrą relacją

Po pierwsze, para musi skonfrontować się z problemem, co oznacza przyznać przed sobą i przed partnerem, że problem istnieje. Nawet w lekkich przypadkach może istnieć subtelne wyparcie. „To się zdarza, kiedy jest się w małżeństwie tak długo jak my". „Nie oczekujesz chyba tego samego entuzjazmu, który był w nas zaraz po ślubie?" „Dojrzeliśmy. Oczywiście, że nie jesteśmy tak samo blisko". „Wszystko w porządku. To normalne".

Podrugie, proponujemy kontrolowanie czasu. Gdzie, jak i w jakich okolicznościach para jest razem? Kiedy partnerzy dzielą wspólnie czas i przestrzeń, a kiedy im się to nie udaje? Raport taki najlepiej przygotować na papierze, wyraźnie, czarno na białym.

Po trzecie — i ten krok najlepiej jest nie tylko oddać na papierze, ale również wykonać go w obecności osób trzecich, takich jak terapeuta, duchowny albo zaufany przyjaciel — para musi zawrzeć nowe przymierze, sporządzić nową umowę, obiecać sobie odnowę wzajemnego oddania się. Istotą nowej umowy jest spędzanie dłuższego czasu razem i stworzenie większej liczby punktów zbieżnych tak, by zmniejszyć dzielące małżonków odległości. Ta odnowa wzajemnego oddania się sobie może przybrać różne formy, indywidualne i właściwe dla każdej pary. W celu jej wykonania, prawie zawsze para musi zredukować zewnętrzne, pochłaniające czas i energię aktywności.

Po czwarte, opracowujemy sposób, w jaki p a r a będzie trwać w postanowieniu i zdawać sprawę z podejmowanych działań. Krok trzeci nie będzie miał sensu, jeśli zniknie w niepamięci podobnie jak wiele innych dobrych postanowień. To tu właśnie trzecia osoba może stanowić ogromną pomoc. Jeśli para podejmie zobowiązanie przed zaufaną osobą trzecią, prawie na pewno go dotrzyma. Pary, którymi się zajmujemy, często poddają się okresowej kontroli na własną prośbę, by uleczyć rany i zobaczyć, czy i jakich postępów dokonały.

171

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Przeciwstawianie się osuwaniu w kierunku wspó łuzależn ien ia

Para osuwająca się po kole niezgodnie z ruchem wskazówek zegara, w kierunku zależności, będzie potrzebowała pomocy, aby zacząć kroczyć z powrotem. Spędzanie większej ilości czasu razem mogłoby tylko rozjątrzyć problem, osłabić związek.

Im także (podobnie jak każdej innej parze) proponujemy najpierw uznanie problemu. Przyznanie się do zależności to trudne wyzwanie, niekiedy zależność jest nieunikniona, jak na przykład w przypadku przedłużającej się ciężkiej choroby. Akt przyznania się jest jednak konieczny.

I znowu, drugi krok to analiza tego, gdzie zostały naruszone granice. Granice są naruszone, kiedy jedna osoba bierze fałszywą, niepotrzebną lub nadmierną odpowiedzialność za innych. Są naruszone, kiedy jeden partner jest nadmiernie przywiązany do drugiego. Weźmy prosty przykład: żona cierpiąca na porażenie mózgowe potrzebuje pomocy w założeniu butów. Buty zakłada jej mąż. Kiedy jednak wkłada jej również pończochy i zawiązuje sznurowadła, z czym żona radzi sobie sama — bierze on na siebie niepotrzebne zadania. Ta sama żona może pogwałcać granice przez dzwonienie do męża do pracy cztery albo pięć razy dziennie w nieistotnych sprawach albo nawet bez żadnego powodu.

Sekret sukcesu leży w przesunięciu granic tak, aby zależność się nie intensyfikowała.

Trzeci i czwarty krok powinny być wyrażone na papierze. Na trzecim etapie każda strona deklaruje granice, co do których on lub ona wierzy, iż są właściwe — ilość osobistych interakcji, których on lub ona chce. Zrozumiałe, że może ich nie dostać, ale powinny być spisane.

Krok czwarty to lista tego, z czego każda ze stron może zrezygnować. Tak naprawdę chodzi tu o następującą de-

172

Praca nad dobrą relacją

klarację: „Stwierdzam niniejszym, że z następujących zachowań zmierzających do ratowania innych bądź umożliwiających coś innym jestem gotów(a) zrezygnować. Oto, jak zamierzam się od ciebie oddalić. Oto, co chcę przekazać tobie".

Po piąte, prosimy k a ż d ą osobę, aby znalazła nowy sposób troszczenia się o siebie —nowy sposób brania odpowiedzialności za samą siebie. Zauważ proszę, że nie mówimy tylko do osoby bardziej zależnej, ale do obu stron. Oto jak brzmi ta deklaracja:

„Oto, w jaki sposób sam(a) wezmę odpowiedzialność za siebie tak, byś nie przekroczyła (przekroczył) wyznaczonych przeze mnie granic".

W końcu, i to może być najważniejsze ze wszystkiego, prosimy obie osoby o uważne przyjrzenie się swym relacjom w obecności osób trzecich oraz zdrowym doświadczeniom, których te osoby n i e dzielą. Mężczyzna, który czuje się w małżeństwie jak w pułapce — który potrzebuje przestrzeni do życia — mógłby przyłączyć się do grup wzajemnego wsparcia lub do grup o wspólnych zainteresowaniach. Mógłby zwiększyć swoją rolę w działalności Kościoła, rozwinąć przyjaźnie z innymi mężczyznami podzielającymi jego zainteresowania. W ten sposób nie porzuca on swoich małżeńskich zobowiązań; i jeśli małżeństwo osunęło się w kierunku zależności (niezależności), będą to zdrowe ruchy w celu osiągnięcia dobrego samopoczucia i owocnej równowagi.

Partner „uzależniony" w takim małżeństwie jest w równym stopniu zachęcany do rozwinięcia zewnętrznych zainteresowań. Ten krok jest tak samo ważny dla strony stanowiącej wsparcie, o ile nie ważniejszy.

Koło relacji nie jest ograniczone do małżeństw. Relacja rodzic — dziecko, więź przyjaciel — przyjaciel, być może nawet więzi w miejscu pracy, w Kościele lub szkole zyskałyby na dokładnym ich zbadaniu.

Ćwiczenie tego rodzaju jest szczególnie owocne, kiedy para jest blisko punktu A lub B na kole — w którym osuwanie w zależność (niezależność) dopiero się rozpoczyna. To miejsce, w którym sytuację można odwrócić bez szczególnego wysiłku nawrócenia.

173

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

A jak jest z tobą? Jeśli po przeczytaniu tego, co dotąd zostało napisane, rozpoznałeś u siebie wyraźne symptomy współuzależnienia, zwyczajne dostrojenie się nie wystarczy. Jeśli problemy z rozdziału trzeciego i czwartego brzmią znajomo, choć nie potrafisz tego sprecyzować, łatanie powierzchniowych symptomów jest najgorszą rzeczą, jaką mógłbyś(abyś) zrobić.

Analiza sytuacji jest pierwszym warunkiem uzdrowienia. Cytując dr. Minirtha: „Nie ma co strzelać do kaczek, kiedy jest ciemno". Analiza mechanizmów rządzących twoimi relacjami, a także rodzajów zachowań kompulsywnych, obsesji i uzależnień przyniesie ci ogromne korzyści, gdy zechcesz stawić czoło swoim problemom.

Tom i Judith Chambersowie właśnie rozpoczynają długą, powolną wspinaczkę w górę koła, w kierunku zdrowej relacji. Oboje są tak wyczerpani i zniechęceni, że nie mają już skąd czerpać sił, aby poświęcić je polepszeniu stanu ich związku. Ich historia wciąż trwa.

Jeśli chodzi o Johansenów — oceniliśmy stan ich małżeństwa jako będący albo w punkcie wrogości na kole relacji, albo niebezpiecznie blisko tego punktu. Ponieważ obydwoje byli zdeterminowani, aby małżeństwo naprawić, chcieli też wziąć na siebie poważne zobowiązania.

Poprosiliśmy każde z nich o spisanie zajęć, które wymagają poświęcenia im więcej niż piętnastu minut dziennie. Kiedy następnie poprosiliśmy o uporządkowanie tych czynności według ich wagi, napotkali małą trudność. Nic na ich listach nie było bez znaczenia. Każda rzecz była nie tylko wartościowa, ale też pojmowana jako służba Bogu. Sami z siebie zdecydowali zatem, że przyjmą jedną priorytetową sprawę na rok. Elisabeth zrezygnowała na rok z rady szkolnej, a Caleb porzucił prezesostwo w stowarzyszeniu wolontariuszy. Ograniczyli wyjazdy weekendowe z dziećmi do dwóch na miesiąc i jeden weekend w miesiącu zarezerwowali dla siebie — planowali przedłużoną randkę, najlepiej gdzieś poza miastem. Czas spędzony razem miał się stać najefektywniejszym kojącym balsamem dla ich małżeństwa.

W czasie innych sesji porozumieli się na temat planu pracy i obowiązków domowych. Najważniejsze jednak było to, że sporządzili listę

174

Praca nad dobrą relacją

swoich mocnych i słabych punktów oraz wymyślili sposoby ich wykorzystania, zarówno w domu, jak i w Kościele. Różnice ich charakterów raz jeszcze stały się bogatym źródłem siły.

Wszystkie te decyzje i umowy były jak zwykły plaster, ale okazały się wystarczające, ponieważ płytkie rany w związku Johansenów zostały opatrzone, zanim się rozjątrzyły i pogłębiły. Dla innej pary te powierzchowne zmiany mogłyby się okazać niewystarczające.

Uczucie powróciło do związku Johansenów, wzmocnione przez spędzany razem czas i uznanie zdrowych różnic między nimi obojgiem. Elisabeth i Caleb już planują listę priorytetów na następny rok. Myślą o zorganizowaniu obozu jeździeckiego dla nastolatków z problemami. On zajmowałby się wszystkim, co wiąże się z końmi; ona — promocją i interesami. Natomiast w cztery inne letnie weekendy oferowaliby rekolekcje dla małżeństw w połączeniu z wczasami w siodle.

Rekolekcje dla pragnących wyciszenia par małżeńskich pozostaną zapewne rodzajem ucieczki od zgiełku i zamieszania. Tymczasem obozy dla nastolatków będą prawdopodobnie bliższe atmosferze Law-rence 'a z Arabii.

12

Nasze życiowe role

Sean McCurdy mógłby zagadać człowieka ma śmierć. Przewyższał kunsztem wymowy sławnych na cały świat z gawędziarstwa przedstawicieli swojej nacji — Sean był bowiem Irlandczykiem. Urodził się w Perth Amboy w New Jersey i choć nazwano go imieniem John, w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin prawnie zmienił formę swojego imienia na celtycki odpowiednik. Dar gawędziarstwa szlifował do perfekcji przez całe życie. W młodości ten chudy rudzielec zdystansował wszystkich, sprzedawał najwięcej gazet, słodyczy i papeterii. Szkolny zespół muzyczny zaopatrzył się dzięki temu w uniformy, biblioteka w książki, klub dyskusyjny stać było na wyjazdy na zawody stanowe — a wszystko to po większej części dzięki żyłce do interesów młodego Seana, a ściślej, dzięki jego wybitnej elokwencji. W szkole średniej potrafił pozyskać reklamodawców do prowadzonej przez siebie gazetki, którą z jednostronicowej ulotki przekształcił prawie samodzielnie w ośmiostronicowy tygodnik, pełen ciekawych informacji i zdjęć, co zapewniło mu odpowiedni dochód.

Teraz siedzi w naszym gabinecie poradnictwa zawodowego. Przez okno wpada teksańskie słońce. Jego kariera sprzedawcy wisi na włosku, a przecież kilka dni temu skończył zaledwie dwadzieścia siedem lat. Co się stało?

177

Wspóiuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Kiedy poruszał głową, jego miedziana czupryna mieniła się blaskiem słonecznego światła.

— Jestem sfrustrowany, nie mogę już tego wytrzymać. Macie przed sobą najlepszego sprzedawcę wszech czasów, a nie mogę utrzymać się w żadnej pracy dłużej niż kilka miesięcy. Sześć miesięcy maksymalnie. To przecież... — machnął ręką. Wszystko się po prostu wali. Nie wiem, jak to możliwe. Czy to moja wina? A jednak, ciągle mi się to przydarza.

— Co sprzedajesz?

— Wszystko, co można kupić w sklepie. Nie zajmuję się tylko komputerami. Nie znam się na nich, za dużo musiałbym się o nich uczyć — klienci wiedzieliby o nich więcej niż ja. Wszystko inne tak. Sprzedawałem buty, używane samochody, nowe samochody, roboty kuchenne. Wszystko. Nawet meble dziecięce. Wiesz, naprawdę lubiłem sprzedawać te mebelki.

— Co się stało, że zrezygnowałeś?

— Nie zrezygnowałem. Zostałem zwolniony. Dział dziecięcy w dużym sklepie meblowym. Stała podstawa plus prowizja. Mieliśmy dwie najważniejsze marki produkujące łóżeczka dziecięce, kojce i tym podobne oraz własne firmowe stoisko. Oczywiście meble markowe przynosiły największe dochody; kosztowały o jedną czwartą więcej. Zachęcając do kupna znanych marek, nie wolno jednak zaniedbywać sprzedaży własnego znaku firmowego. Rozumiesz, jakie to wyzwanie? Sprzedałem 70 procent naszej marki i sprzedaż brutto w naszym dziale wzrosła o 106 procent w ciągu czterech miesięcy mojej w nim pracy.

— I zwolnili cię.

— Zwolnił mnie mój szef. Obiecywał dodatek do prowizji dla każdego, kto przekroczy miesięczny limit sprzedaży. Pierwszy miesiąc był marny, ponieważ ciągle rozpoznawałem rynek. W drugim miesiącu przekroczyłem limit i dostałem dodatek — czek na niewielką kwotę. To było w porządku. Trzeci miesiąc był naprawdę świetny. Czeku już jednak nie dostałem. Dałem szefowi trzy tygodnie na naprawienie błędu, a potem złożyłem formalną skargę. No i bum! Nie ma mnie.

178

Nasze życiowe role

— Jaki podał powód?

— Powiedział, że nie może pracować z kimś takim.

— A dlaczego nie dostałeś czeku?

— Powiedział, że zapomniał mi go dać. A co miał powiedzieć: „Ty sprzedasz za dużo, ja cofam obietnicę"?

— A poprzednia praca?

— Dwa miesiące w salonie samochodowym w centrum miasta. Byłem sprzedawcą, o jakim marzy każdy dealer samochodów.

— Dlaczego odszedłeś?

— Dyrektor do spraw sprzedaży ciągle siedział mi na karku. Nigdy miłego słowa. Tylko komentarze typu: „Dlaczego ta para wyszła i nic nie kupiła? Ten stary łysy — powinieneś był pokazać mu czarny model, a nie żółty. Starsi panowie lubią czarny lakier".

— Zwolniony?

— Zrezygnowałem nie bez walki. Oczywiście sprzedawca powinien zarabiać, ale prawdziwy sekret — prawdziwy sekret polega na tym, że liczysz się z ludźmi. Autentycznie o nich dbasz. Twój klient zasługuje na najlepsze i to jest twój przywilej: pomóc mu stać się właścicielem tego, co dla niego jest najlepsze. Ten dyrektor w ogóle nie dbał o swoich klientów ani o sprzedający personel. Nie mogłem pracować w takich warunkach.

„Nie mogłem pracować w takich warunkach". Kierownik sklepu nie mógł pracować z kimś z takim nastawieniem. Kiedy Sean McCurdy zapoznał nas ze szczegółami historii swojego zatrudnienia — trzynaście posad w ciągu ostatnich czterech lat—wyłonił się jaskrawy obraz.

Zewnętrzny schemat łatwo poddawał się opisowi, jako że był zawsze taki sam. Sean, inteligentny i wzorowy sprzedawca, nie miał żadnego problemu ze zdobyciem pracy. Po kilku tygodniach lub miesiącach jego szef robił coś strasznie niesprawiedliwego. Po nieuniknionym w takim przypadku starciu Sean albo sam rezygnował, albo był zwalniany, nigdzie nie zagrzał miejsca.

Jednak dopiero obraz ukrywający się pod tym zewnętrznym schematem był kluczem do terapii Seana. Jego ojciec porzucił matkę, kiedy Sean miał cztery lata. W głębi jego serca skrywał się ogromny

179

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

gniew w stosunku do ojca, a przez przeniesienie — w stosunku do męskich autorytetów. Nigdy ani nie przyznał się do tej złości, ani też sobie z nią nie poradził.

Za każdym razem stawiał swoim szefom bardzo wysokie wymagania. Szef miał go niemal kochać, miał być doskonały, miał być wyidealizowaną figurą ojca. Pamiętasz tę intensywną potrzebę, którą odczuwa współuzależniony, dotyczącą naprawienia rzeczywistości z przeszłości — pragnienie, aby powtórzyć przeszłość i tym razem ją zbudować inaczej? Oczywiście szef-ojciec-autorytet jako istota ludzka prędzej czy później nie stawał na wysokości zadania. Nierealistyczny obraz doskonałości ulega natychmiast rozbiciu, a gniew Seana jest bliski eksplozji. Przeszłość nie została naprawiona; zbiornik miłości jest prawie pusty; potrzeba posiadania troszczącego się, doskonałego ojca nie została zaspokojona. Sean był boleśnie sfrustrowany i nie miał zielonego pojęcia dlaczego.

Nie było nic złego w tych zastępczych związkach. Sean nie czuł nienawiści do osób. Odgrywał tylko swoją rolę, na ślepo i bez zrozumienia.

Sean musiał zrozumieć, nie tylko głową, ale i sercem, że kiedy podejmował nową pracę, to stawała się ona dla niego czymś więcej aniżeli tylko pracą. Głęboko w środku odtwarzał potężną dynamikę domu rodzinnego, relację ojciec — syn.

Sean w żadnym wypadku nie jest w tym osamotniony. Prawie każdy robi to do pewnego stopnia; jak zawsze, współuzależniony rozciąga grę do nieświadomej skrajności. Gladys Jordan, z którą spotkaliśmy się na początku książki, w swoim związku małżeńskim odtworzyła relację ojciec — dziecko z własnego dzieciństwa. Tak samo było z Johnem i te duchy zniszczyły ich małżeństwo. Sean poszedł dalej. On stale odgrywał relację ojciec — syn, o której marzył, a której nigdy nie miał. Te odtworzenia niszczyły jego relacje zawodowe, dla Seana znaczyły jednak więcej — dzięki nim chciał nieświadomie naprawić przeszłość. To nie mogło się powieść.

180

Nasze życiowe role

Złożoność stosunków międzyludzkich

Zasadniczo nasze życie osobiste jest złożoną siecią stosunków interpersonalnych. Współuzależnienie w sposób dramatyczny może zniekształcić tę sieć. Jest w stanie stworzyć role, które nie powinny być częścią naszego życia, i wypaczyć te, które są dla nas podstawowe.

Prawie tak jak autorzy sztuk scenicznych czy pisarze, współuza-leżnieni budują zawiłe relacje daleko poza tym, co oczywiste, subtelnie przemieniając pracodawców (w przypadku Seana), współmałżonków (u Jordanów) i innych w figurę ojca; zamieniając doktorów czy pastorów w rodziców zastępczych; podświadomie zamieniając jedną rolę na drugą.

Rozważ wiele splątanych ze sobą w zawiły sposób ról społecznych, które wypełnia każdy z nas: rodzic — dziecko (a także równolegle różne role z różnymi krewnymi), mąż — żona, szef — podwładny, nauczyciel — uczeń, trener — sportowiec, doktor — pacjent, duchowny — świecki, siostra — siostra, siostra — brat, brat — brat, aby wymienić tylko niektóre z nich — weź pod uwagę także porządek urodzenia: najstarszy — najmłodszy, starszy brat — młodszy brat, starsza siostra — młodsza siostra we wszystkich możliwych kombinacjach. Osoba, która wychowywała się w rodzinie dysfunkcyjnej, osoba, której zbiornik miłości jest niemal pusty, nieświadomie przemieszcza te złożone role, usiłując odtworzyć z dostępnymi osobami pierwotną dynamikę domu rodzinnego, ból, dawną sytuację w rodzinie pierwotnej. Tym razem problem ma zostać rozwiązany, ból uśmierzony, sytuacja opanowana.

Nikt nie doświadcza całego impetu takiego przemieszczenia ról bardziej aniżeli osoby duchowne (kobiety w rolach terapeutek, na przykład, są w równym stopniu wystawione na cios). Bycie autorytetem, bycie sługą Bożym (co w umysłach niektórych przekłada się na bycie Bogiem) czyni z nich chodzący cel dla osób współuzależnionych, które

181

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

chcą uczynić zeń dobrego lub złego rodzica, współmałżonka bądź kogokolwiek innego. Często udzielamy porad osobom duchownym i stale zadziwiają nas niektóre historie „z linii frontu".

Pastor może bardzo często spotkać się z mężczyzną lub kobietą, którzy oczekują od niego zastąpienia współmałżonka (być może nawet w kontekście seksualnym) lub rodzica, którego ta osoba tak bardzo pragnie. Zaborcze potrzeby parafian nakładają na pastora wymagania, pod ciężarem których dusi się i traci siły. Jeśli nie zakreśli on mocno granic wsparcia udzielanego innym — innymi słowy, jeśli nie może przedstawić siebie samego jako wyraźnego, solidnego okręgu — może się poczuć pochłaniany przez innych, i całkiem słusznie.

Nie mija bowiem godzina i już inny parafianin siedzi na krześle i bez opamiętania rozładowuje swój gniew. Pastor słucha, co robi źle, jak to jest niedoskonały, dlaczego uczestnictwo w nabożeństwach spada lub taca ubożeje. Osoba taka nie tylko nie wie, że daje właśnie upust swojemu osobistemu gniewowi i frustracjom wobec Bogu ducha winnego pastora, ale jest zapewne przekonana, że oddaje pastorowi przysługę.

W kościele, do którego uczęszcza—powiedzmy — sto dusz, osiemdziesiąt to zdrowi, miłujący chrześcijanie. Pozostała dwudziestka może mieć poważne problemy emocjonalne. Jeśli w jakiś sposób nie próbują oni zaradzić swoim problemom, mogą równie dobrze uczynić z pastora bohatera bądź łotra, często obu naraz.

Pastor, aby poradzić sobie z szerokim spectrum problemów, zarówno oczywistych, jak i ukrytych, musi nie tylko mieć ostro wyznaczone granice swojej osoby, musi też rozumieć mechanizmy współuzależ-nienia. Niestety tylko nieliczni z pastorów przechodzą trening rozpoznawania i radzenia sobie z problemami współuzależnienia.

Osoby wykonujące zawody związane z niesieniem pomocy mają również tendencję — i jest to jedno z tych daleko idących uogólnień, które mogą znaczyć niewiele lub prawie nic — do przyciągania ludzi, którzy sami mają nierozwiązane kwestie współuzależnienia. Nawet jeśli założymy, że pastor jest rzeczywiście powołany do posługi przez Boga — może być wciąż podmiotem współuzależnienia: potrzeby

182

Nasze życiowe role

pomagania, naprawiania rzeczy, potrzeby bycia wszystkim dla wszystkich. Kiedy radar współuzależnionego pastora wyczuje radar współ-uzależnionego parafianina z niezaspokojonymi potrzebami, szczególnie jeśli pastor nie potrafi ustanowić wewnętrznych granic, z pewnością pojawią się kłopoty.

Psychoterapeuci dość wcześnie rozpoznali, jak potężne mogą być te dynamiki. Pacjent podczas spotkań terapeutycznych patrzył zwykle na gołą ścianę. Analityk był poza zasięgiem jego oczu, unikając kontaktu wzrokowego. Dzisiejsi psychologowie zwykle wchodzą w bardziej osobiste kontakty z pacjentami, ale ich relacje są strzeżone; na przykład spotkania są ograniczone do regularnych godzin w kontrolowanych warunkach. Pastorzy przeciwnie — nie korzystają z takich zabezpieczeń. Parafianie zgłaszają swoje potrzeby o każdym czasie i w każdych okolicznościach, mnożąc możliwości wystąpienia problemów.

Skutki oddziaływania wzajemnego uzależnienia

na role w rodzinie

Wspomniane wyżej międzyosobowe relacje to tylko szkic do pełnego obrazu. Psychologowie rozpoznali pewne role lub stereotypy, które osoby przyjmują na siebie w rodzinie*. Wszystkie rodziny rozwijają je do pewnego stopnia — bohater, kozioł ofiarny, zagubione dziecko, maskotka, pomocnik. Dla członków rodziny dysfunkcyjnej role te stają się mechanizmem radzenia sobie z sytuacją, sposobem na przejście przez życie bez specjalnych zakłóceń. Stają się sztywne

* Role te zostały opisane po raz pierwszy przez Sharon Wegsheider-Cruse w: Another Chance: Hope and Help for the Alcoholic Family, CA: Science and Behavior Books, Pało Alto 1989.

183

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

i schematyczne, łatwo dostrzegalne dla wszystkich spoza rodziny, nierozpoznawalne jednak dla niej samej.

Te sztywne schematy najpierw zostały rozpoznane w rodzinach alkoholików. Od tego czasu jednak odnaleziono podobne w każdej rodzinie dysfunkcyjnej. I ponieważ współuzależnieni nieświadomie zmieniają i przesuwają te role, wyłaniają się one również później w dorosłych relacjach. Role, dzięki którym osoby radzą sobie w pierwotnej rodzinie, zwyczajnie nie zdają egzaminu w dorosłości, kiedy to wszystkie stosunki międzyosobowe ulegają zmianie. Jeśli się ich nie zmieni, zniszczą one szczęście i Boży pokój.

Co to za role? Dzieci przyjmują je na siebie bardzo wcześnie. Jedna z nich to bohater.

Bohater

Bohater to człowiek, który wszystko potrafi naprawić, ponownie scalić. Bohater umożliwia dysfunkcyjnej rodzinie funkcjonowanie i rozwiązuje problem tam, gdzie rodzice sami tego uczynić nie potrafią. Bohater może zrobić pranie, przygotować posiłki, popilnować młodsze dzieci, być może nawet pielęgnować niepełnosprawnego lub uzależnionego rodzica (jak wtedy, kiedy dziecko bohater zajmuje się matką alkoholiczką lub ojcem pijakiem). Bohater może lub nie otrzymać pochwałę i wsparcie w swojej własnej rodzinie — ale na zewnątrz mały bohater jest uznawany za godnego zaufania, ciężko pracującego, dojrzałego, zdolnego dzieciaka. Bohater jest zwykle, ale nie zawsze, najstarszym dzieckiem.

Chłopiec czy dziewczyna bohater często osiąga najwyższe oceny na maturze i (lub) celuje w sportach. Bohater zastąpił w części dynamikę nauczyciel — uczeń relacją rodzic — dziecko. Bohater nie może naprawić mamy i taty i uczynić ich szczęśliwymi, ale zadowalając nauczyciela, wstrzykuje nieco płynu do swojego zbiornika miłości. Nauczyciel widzi prawie doskonałą pracę i szczodrze obsypuje pochwałami. Honor i prestiż wzrastają. Wyraz uznania obecny

184

Nasze życiowe role

w Ewangelii: „Dobrze, sługo dobry i wierny" (Mt 25,21) jest potężną zachętą.

Kozioł ofiarny

Kozioł ofiarny jest czarną owcą. Bez względu na słodkie słowa zaprzeczenia, które słyszy z ust rodziców, w głębi duszy wie, że jest inaczej. Prawdopodobnie nie jest w stanie uświadomić sobie, co traci, ale jego zbiornik miłości jest pusty. Oczywiście ktoś musi być winien za to, co dzieje się złego, i dzieci, jak wiadomo, szybko uznają, że to one są wszystkiemu winne. Kozioł ofiarny zasługuje na karę. Poza tym, kiedy bierze winę na siebie, przyciąga uwagę. Przypomnij sobie, co powtarzają znane osobistości: nieważne, że mówią źle, ważne, że w ogóle mówią.

James Dean grał typowego kozła ofiarnego. W klasycznym filmie z lat pięćdziesiątych Na wschód od Edenu jest niespokojnym, zbuntowanym synem. Dobro, które usiłuje czynić, jest opacznie rozumiane; zło jest przeciwstawiane pozytywnemu, „prawidłowemu" zachowaniu jego brata. Z kolei w Buntowniku bez powodu wolny duch, pozostający w niezgodzie z wszelkim konwenansem, jest postrzegany przez samolubnych, niewrażliwych, purytańskich dorosłych jako młodociany przestępca. W obu filmach postać pozostaje niezrozumianą, ale zyskującą sympatię widza czarną owcą... Taka interpretacja wydaje się uprawniona.

Maskotka

Maskotka to rodzinny klaun. Przyciąga uwagę, walcząc o nią. Problemy? Utopi je w śmiechu. Ból? Żartuje sobie z niego. Odwróci uwagę, uśmiechnie się, pokaże szczęśliwą twarz. Maskotka istnieje po to, aby pomóc tobie i sobie zapomnieć na kilka chwil, że życie potwornie rani. Często ten mały żartowniś obdarzony zwariowanym

185

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

poczuciem humoru, który sprawia, że napięcie staje się do zniesienia, jest w głębi duszy smutniejszy aniżeli jakikolwiek inny członek rodziny.

Cierpiący błazen to rola powszechnie rozpoznawana! W operze to sławna postać Pajaca. W balecie — Pietruszka. Jednym z najbardziej cierpiących wykonawców telewizyjnych był Morton Downey Junior. Dzisiaj otwarcie opowiada o swoim współuzależnieniu. Alkohol, nadużywanie różnych substancji, rozwody wśród komików to nagminne sytuacje, które wpływają na wielu współwykonawców.

Zagubione dziecko

Zagubione dziecko to idealny bohater klasycznych westernów czy romansów — to samotnik, który bierze los w swoje ręce. Podczas gdy bohater triumfuje, maskotka czaruje, a kozioł ofiarny wpada w tarapaty, zagubione dziecko po prostu pozostaje niezauważone. Nie ma go. Zagubione dziecko może być samo w pokoju lub bawić się w garażu. Nie mówi zbyt wiele, nie wyróżnia się w grupie, prawdopodobnie lubi uciekać w świat książek. Zagubione dziecko jest miłe. Ciągle, nieznośnie, nieustępliwie miłe.

W porządku, być może posiadanie kozła ofiarnego jako członka rodziny nie jest najzabawniejsze, ale czy pozostałe role są zdrowe? Co jest złego w dziecku, które osiąga świetne wyniki w szkole albo jest miłą małą dziewczynką lub klaunem?

Problem nie leży we wzorach zachowań, ale w tożsamościach. Jeśli tych, którzy reprezentują owe wzory, mielibyśmy przedstawić za pomocą okręgów, to w najlepszym przypadku byłyby to okręgi narysowane przerywaną linią. Brakuje im silnego poczucia własnej tożsamości, osobowości (personal-ness). Oni tak naprawdę nie wiedzą czego chcą od życia. I w głębi siebie te rozkoszne i wspaniałe dzieci (i dorośli) są bardzo nieszczęśliwe. Cierpienie nie maleje z upływem lat. Role bohatera, maskotki, kozła ofiarnego i zagubionego dziecka mogą się przenosić z jednej osoby na drugą wraz ze zmianą sytuacji

186

Nasze życiowe role

rodzinnej. Jedynak (jedynaczka) może odgrywać różne role. Louise, anorektyczka, która została skierowana do naszego szpitala przez przełożoną pielęgniarek, grała dwie role. Była bohaterką kiedy osiągała dobre wyniki w szkole i chroniła dom przed rozpadem. Kiedy jednak wyjechała do szkoły pielęgniarskiej, stała się kozłem ofiarnym, krytykowanym przez matkę za to, że odrzuciła odpowiedzialność za rodzinę.

Zamienianie ról w rodzinie dysfunkcyjnej

Istnieje jeszcze kilka innych ról w rodzinach patologicznych, ale różnią się one zasadniczo od tych opisanych powyżej. Powyższe role występują do pewnego stopnia w każdej rodzinie i są zintensyfikowane przez wzajemne uzależnienie. Te, o których będzie mowa tutaj, narzuca samo współuzależnienie. Zwykle każdy członek rodziny przyjmuje inną rolę w różnym czasie, w zależności od tego, co dyktuje sytuacja.

Osoba umożliwiająca trwanie w nałogu

Gdyby nie osoby umożliwiające trwanie w nałogu, to dysfunkcja rodziny nie trwałaby tak długo. Tragedia polega na tym, że osoby te nie uświadamiają sobie tego faktu. Każdy członek rodziny dysfunkcyjnej do pewnego stopnia odgrywa rolę osoby umożliwiającej trwanie w uzależnieniu. Ta rola najpierw została zidentyfikowana w rodzinach, w których „normalny(a)" partner(ka) był(a) mężem (żoną) alkoholiczki(lika). Przyjmijmy dla wygody, że ojciec jest alkoholikiem, matka nie. Ona trzyma rodzinę razem — bohaterska mama męczennica. (Pamiętaj, że to wygląda tak samo, kiedy matka jest uzależniona, a ojciec „czysty", albo kiedy obydwoje są do pewne-

187

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

go stopnia uzależnieni. Nałogiem nie musi być też alkohol, równie dobrze mogą to być narkotyki, praca, napady złości, skrajny rygoryzm religijny — można tu podstawić jakiekolwiek uzależnienie).

W jaki sposób udręczenie matki umożliwia ojcu trwanie w nałogu, skoro to właśnie jego nałóg wydaje się źródłem wszystkich jej problemów? Na wiele sposobów, których jest nieświadoma.

Utrzymuje nałóg męża w sekrecie i wciąga w to oszustwo dzieci. Tak więc uzależniony mąż nie musi się spotykać z publiczną dezaprobatą. „Rodzinnych brudów nie pierze się publicznie". „Nie opowiadaj nikomu, co się dzieje w domu!". „Nie jest aż tak źle, jak na to wygląda". „Nie martw się". „Kiedy pani X będzie ci zadawać wścibskie pytania, to powiedz jej, że mama mówi, że to nie jej sprawa". Okłamuje jego szefa, kiedy dzwoni, że mąż nie może przyjść do pracy, bo jest chory. Wyciąga go z tarapatów, czasami z aresztu. Czyści po nim brudy, które cały czas za sobą zostawia, także te społeczne.

Dzieci, bez względu na inne role, które przyjmują w rodzinie, również stają się osobami umożliwiającymi trwanie w uzależnieniu. Zakładając w swojej niewinności, że wszystko, co się zdarza w rodzinie, jest w jakiś sposób związane z ich zachowaniem, przyjmują na siebie tyle samo winy i odpowiedzialności, co matka. Uczą się trzymać język za zębami. Intensywnie odgrywają opisane powyżej role. To wszystkojest umożliwianiem nałogu. Poprzez dostosowanie wszystkiego do alkoholika, ułatwia się mu pozostawanie nim. Dzieciaki nie mają wyboru. Ta rodzina to wszystko co mają.

Terapeuci wierzą, że matka też nie ma wielkiego wyboru. Prawie na pewno wniosła ona w małżeństwo swoje własne współuzależnienie. Nosiła to wszystko w sobie, zanim poznała kochanego tatuśka.

Wszystkie osoby wzajemnie uzależnione, zarówno matka, jak i dzieci, stały się tak zaabsorbowane i wplątane w życie i problemy drugiej osoby, że straciły umiejętność samookreślenia. Tak samo jak dysfunkcyjny członek rodziny (w powyższym przypadku ojciec alkoholik) są one ofiarami rodzinnej choroby. Ponieważ czują się bez-

188

Nasze życiowe role

radne, umożliwiają trwanie w nałogu, chociaż mogłyby opanować sytuację, gdyby potrafiły z tym skończyć.

Dodatkowy zestaw ról osoby umożliwiającej

trwanie w uzależnieniu

Może przygotowywałeś albo jadłeś tęczową galaretkę. Aby ją zrobić, wlewasz około dwóch i pół centymetra zielonej galaretki o smaku winogronowym do czystych szklanych naczyń deserowych i czekasz, by stężała. Następnie dodajesz dwa i pół centymetra czereśniowej. Odczekujesz czas tężenia i dodajesz tyle samo pomarańczowej, a na końcu cytrynowej. W efekcie powstaje barwna tęcza. Role odgrywane przez współuzależnionych układają się podobnie. Warstwa dolna to relacja podstawowa, taka jak matka — córka czy siostra — siostra. Role bohatera itd. formują drugą warstwę i są zdrowe, o ile nie są doprowadzone do skrajności jako mechanizm radzenia sobie z sytuacją. Warstwa pomarańczowa, rola osoby umożliwiającej nałóg, wywodzi się z samego współuzależnienia, a warstwa cytrynowa jest nadbudową tej roli. Zdrowa rodzina miałaby tylko warstwy zieloną i czerwoną.

Role ostatnich warstw stanowią instynktowne przystosowanie się osoby umożliwiającej uzależnienie do sytuacji stresowej i zmieniają się wraz ze zmianą sytuacji. Te role to: rozjemca, męczennik, ratownik, oskarżyciel i ofiara.

Rozjemca

Nawet bardzo małe dziecko może przyjąć rolę rozjemcy. Rozjemca jakoś tam sprawi, że wszystko będzie dobrze. On może rozłado-

189

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

wać atmosferę, stając się klaunem. Często jest bohaterem. Rozjemca wie, jakich słów użyć, aby wesprzeć rodzeństwo, ułagodzić mamę i obejść tatę. Urodzony negocjator, rozjemca z wyprzedzeniem rozpoznaje fale, które mogą zatrząść rodzinną łodzią i próbuje je uciszyć, może nawet posunąć się do niewinnego kłamstwa, aby zminimalizować starcie.

Męczennik

Męczennik zapłaci każdą cenę osobistą aby ułagodzić rodzinną sytuację. Męczennik poświęci czas, energię i szczęście, aby utrzymać rodzinę razem, spróbować uwolnić uzależnionego od picia czy zażywania narkotyków. Przez sto lat jakoś będzie to znosić i uczyni wszystko, by rzeczy się ułożyły. Przez „ułożyły" męczennik rozumie: „w taki sposób, jak męczennik tego chce". Wypali się do reszty albo zwariuje, bądź jedno i drugie. Jedyna rzecz, której męczennik nie będzie w stanie zrobić, to zmienić swoich skłonności do uzależnienia.

Ratownik

Ratownik będzie ratował sytuację bez względu na jej istotę. Weźmie drugą pracę, aby zapłacić rachunki. Da kaucję za uzależnionego, wynajmie prawnika, zapłaci komorne nastoletniego dziecka, które się wyprowadziło z rodzinnego domu, wykona wszystkie prace, które w innym przypadku nie zostałyby zrobione.

Na pierwszy rzut oka ratownik i męczennik niczym się nie różnią. Nakładają się na siebie w pewnym zakresie, ale rozchodzą się w innych dziedzinach. Działanie męczennika wykracza daleko poza ratowanie. Stan ducha męczennika to: „Poświęcić się! Dać więcej! Wyprzeć się siebie i nie zwracać uwagi na cenę". Stan ducha ratownika to: „Pośpieszyć się! Naprawić natychmiast to kłopotliwe położenie! Zataić. Zminimalizować zniszczenie. Szybko pozostawić to za sobą".

190

Nasze życiowe role

Oskarżyciel

Oskarżyciel mówi: „To wszystko twoja wina!". Oskarżyciel zrzuca winę na wszystkich, tylko nie bierze jej na siebie. Mówi wszystkim członkom rodziny, co robią źle i dlaczego nie osiągnęli doskonałości. Oskarżyciel nie jest osobą z którą chce się obcować.

Ofiara

Och, biedna ofiara — ona się o to nie prosiła. Ofiara byłaby szczęśliwa, gdyby tylko to wszystko jej się nie przytrafiło. Jest duszą godną najwyższego pożałowania, ponieważ w głębi serca jest to taka miła osóbka i nic z tego, czego doświadcza, nie jest zasłużone. Nie należy mylić tej roli z byciem ofiarą Prawdziwe ofiary zwykle nie użalają się nad sobą.

Ponieważ te cztery role, cytrynowa warstwa galaretki, charakteryzują osobę umożliwiającą nałóg, jeden członek rodziny może grać je wszystkie, najpierw jedną, potem drugą, w zależności od sytuacji. W istocie role te mieszają się w sposób tak zawiły, że niezwykle trudno jest leczyć takie osoby.

Irenę, żona alkoholika o imieniu Walt, przyszła do naszej kliniki nie z powodu własnych problemów, ale Walta. Te stwierdzenia padły z jej ust podczas naszych pierwszych rozmów. Jak wszystkie osoby umożliwiające trwanie w nałogu, Irenę odgrywała każdą z tych ról, kiedy sytuacja tego wymagała.

„Gdyby Betty nie zadzwoniła i nie powiedziała mi, gdzie był Walt, byłby teraz gdzieś w mieście, kompletnie pijany. Musiałam go dosłownie pozbierać z ulicy przed marketem Wanamaker" (ratownik).

„Czy wyobrażasz sobie, gdzie byłyby teraz dzieciaki, gdybym nie trzymała tej rodziny razem? W rodzinach zastępczych. Moja siostra z pewnością ich nie weźmie. Mama nie rozumie. Ona nawet specjalnie nie chce ich widzieć, szczególnie Billy'ego. Wszystko jest na mojej głowie" (męczennik).

191

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

„To wszystko wina Walta. On obiecywał i obiecywał, a potem wyskakiwał na piwko i już go nie było. A ja jak ta głupia nieprzerwanie mu wierzyłam. I to miała być miłość. Jak on mógł mi coś takiego zrobić?" {oskarżyciel i ofiara).

„Nie zasłużyłam na to. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jakie miałam trudne dzieciństwo. Jeśli ktokolwiek zasłużył na przerwę w cierpieniu, to jestem nim ja. Ja spłaciłam swoje należności, wierz mi! Czemu zawsze to muszę być ja?" {ofiara).

„Tak więc musiałam osobiście pofatygować się do szkoły i porozmawiać z jego nauczycielem, aby uchronić go przed zawieszeniem w obowiązkach szkolnych. Jest taki jak jego ojciec — wszędzie szuka kłopotów. Pewnie byłby teraz w ośrodku dla nieletnich, gdybym nie czuwała nad tym, aby chodził prostymi ścieżkami" {powrót do roli ratownika).

„Już dłużej tak nie mogę. Nie masz pojęcia, w jakim napięciu ciągle muszę żyć" {żałuj biednej ofiary).

Biochemicy rekonstruują dzisiaj nie tylko chemiczne komponenty złożonych białek, ale również ich kształt fizyczny. Pojedyncza molekuła złożonego białka jest długim poskręcanym łańcuchem, pełnym guzków i zapętleń, które tu i ówdzie łączą się ze sobą. Tak samo rzecz się ma z rolami w związkach patologicznych, wszystkie są zapętlone i powiązane nieregularnie, w dowolnych punktach.

Męczennik, ratownik, oskarżyciel, ofiara, osoba umożliwiająca uzależnienie, rozjemca, bohater, zagubione dziecko, kozioł ofiarny, maskotka — wszystkie te role pomagają współuzależnionym przeżyć w rodzinie i wszyscy uczą się ich bardzo dobrze. Ale role te są wypaczone. Anormalne. Odgrywane poza sytuacją patologiczną, na przykład w pracy, w Kościele czy w przyjaźni, przestają mieć sens. Zasady są zmienione; relacje się różnią; mamy teraz do czynienia ze zdrowymi ludźmi. A jednak, członkowie pierwotnej rodziny, którzy nauczyli się tych ról, nie wiedzą, jak inaczej mogliby brać udział w grze. Współuzależnieni są wplątani w pokręcony system międzyludzkich relacji, które nie są w stanie im pomóc zmierzyć się ze światem realnym.

192

Nasze życiowe role

Zawodowi ratownicy

Gary Ellis miał najlepszą na świecie pracę — sanitariusza — i kochał ją! Właśnie otrzymał wezwanie do wypadku samochodowego na Mer-cer Road. Gary po potwierdzeniu przez radio lokalizacji wypadku włączył światła i syrenę. Koleżanka, technik medyczny pogotowia ratunkowego Melinda Bennet, prowadziła karetkę. Gary miał za zadanie pilnować pracy światła i syreny. Jako odpowiedzialny za karetkę pogotowia Gary czuł się jak król szos. Pełne światła i syrena rzeczywiście rozgoniły ruch samochodowy!

Na miejscu wypadku pomogli młodej kobiecie, która prawdopodobnie miała uszkodzone kręgi szyjne; założyli jej kołnierz szyjny i położyli na sztywne nosze, używając najwyższej klasy sprzętu zapinanego na rzepy, co redukowało obciążenie do minimum. Gary był dobrze zaznajomiony z nowinkami technicznymi i pilnował, aby jego szef, kierownik pogotowia ratunkowego, miał świadomość przydatności tych nowych wynalazków.

Gary nie jest największym facetem na świecie — około metra siedemdziesiąt, waży sześćdziesiąt osiem kilogramów — ale wie, jak używać siły. Do czasu przyjazdu wozu strażackiego, on sam i niższa jeszcze od niego asystentka Melinda dostali się do drugiego samochodu i rozpoczęli oswobadzanie kierowcy w średnim wieku.

W ciągu trzech lat pracy w zawodzie Gary uporał się z kilkoma naprawdę okropnymi wrakami. Mógłby ci opowiedzieć historie mrożące krew w żyłach. Dobrze wiedział, kiedy trzeba działać w zgodzie z wytycznymi, a kiedy wykazywać własną inicjatywę — zawsze jednak zgodnie z prawem. Gary był przygotowany na krew i śmierć; najbardziej cenił sobie doświadczenia niesienia pomocy przy urodzeniu dziecka. Wśród stu sześćdziesięciu sanitariuszy w hrabstwie Mid-west nie miał sobie równych.

Ku wielkiemu zaskoczeniu otoczenia porzucił swój zawód przed upływem następnych dwóch lat, podobnie jak dwudziestu ośmiu innych sanitariuszy.

193

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Próbując zwalczyć zawrotne tempo wypalania się sanitariuszy i lekarzy pogotowia, władze publicznej służby zdrowia rozprowadziły kwestionariusz (pytania były z pewnością bardziej taktowne niż te poniżej).

Czego chcecie? Mniej godzin? Więcej pieniędzy? Większego uznania zasług? Co trzeba zrobić, abyście nie odeszli z pracy, dopóki nie zwrócą się koszty waszego szkolenia?

Odpowiedź niestety nie jest zwykle taka, jaką sugerują powierzchowne pytania kwestionariusza, nawet jeśli pracownik rzeczywiście liczył na tego rodzaju korzyści. Przyczyny wypalenia zawodowego są znacznie głębsze.

Istnieją dwa rodzaje ludzi podejmujących życiowe role, w które wpisane jest niesienie pomocy innym, takie jak lekarz, policjant, duchowny, terapeuta czy pracownik socjalny: ci, którzy zostali powołani do pracy przez sumienie i Boga; oraz ci, którzy są gnani ukrytym biczem współuzależnienia. Jeżeli pracownicy grupy pierwszej wypalą się, to stanie się to z powodów, które pokazał kwestionariusz, takich jak wyczerpujący grafik pracy, nieodpowiednia płaca, zbyt wiele frustracji w stosunku do satysfakcji. Jeśli stworzy się satysfakcjonujący klimat pracy, to grupa ta będzie jeszcze produktywna przez wiele długich lat.

Druga wspomniana grupa, motywowana przez współuzależnienie, wypali się na popiół i może też pociągnąć za sobą innych. Wydaje się nam, że powody tego leżą w jednej z najpotężniejszych sił współuzależnienia, w dynamice ratowania. Gary jest ratownikiem.

Wybawianie uzależnionego i umożliwianie nałogu występują niemal w każdej — nie tylko modelowej — patologicznej sytuacji. I dzieci, które wyrastają w takim środowisku, jak magnes będą ciągnęły do profesji wiążących się z wybawianiem innych. Sądzimy, że jest kilka przyczyn takiego zachowania.

Po pierwsze, ratowanie odrywa od rzeczywistości. Ratownik zachęcany do szlachetnego poświęcenia gdzie się tylko obróci, walczy i pracuje, zawsze troszczy się o innych, nigdy nie jest samolubny.

194

Nasze życiowe role

Ratownik jest wychwalany za wybawianie. To są dobre wieści. A zła wiadomość tó ta, że będąc szlachetny i bezinteresowny, ratownik nie musi sie zastanawiać nad sobą. „Dzięki koncentracji na innych nie muszę patrzeć na siebie i myśleć o swoich potrzebach, nie mówiąc już o koncentrowaniu się na nich". Niezaspokojone potrzeby, wyparcie, ból — mówiąc krótko: nieprzyjemne sprawy osobiste — zostają pogrzebane! Jednak one niestety nie giną, one się zaogniają.

Po drugie, wybawianie zaspokaja bardzo silny przymus powtarzania. Ta okoliczność działa tak jak przymus sprzedawcy Seana, by odtworzyć relację ojciec — syn ze swoimi szefami. Ratownik odtwarza kolejną szansę, i jeszcze jedną, i znowu, aby jakoś uratować pierwotną rodzinę i sprawić, by tym razem wszystko było dobrze. Jawne ratowanie może zakończyć się powodzeniem za każdym razem, jednak ukryte wybawianie zawsze kończy się tak samo, fiaskiem.

I wreszcie, kiedy ratownik udziela pomocy, pośrednio wybawia siebie z przeszłości. Sanitariusz nie tylko ratuje ofiarę, również leczy zagubione dziecko wewnątrz siebie. Psycholog kliniczny nie tylko ratuje życie pacjenta, on również ratuje swoje własne życie, przez przeniesienie. „Samopielęgnacja" jest innym możliwym określeniem tego zjawiska. Czyż nie brzmi to racjonalnie? Oczywiście, to n i e jest racjonalne, ale tak właśnie działa nasz umysł.

Ratownik w głębi duszy wierzy: „Jeśli napełnię twój zbiornik miłości, to mój też się jakoś wypełni". To jednak nie dzieje się w ten sposób i zbiornik ratownika dalej się wysusza. Jeśli chodzi o zbiorniki miłości, to wysuszenie równa się wypaleniu.

Głęboko w środku, na poziomie nieświadomości, ratownik nie tylko ma nadzieję, że ożywi swoje jestestwo, naprawi zło przeszłości, magicznie uzdrowi osobiste rany bez ich przebadania. Ratownik na to liczy. To się jednak nie zdarza. Jedyną rzeczą, którą ratownik naprawia, jest to, co widać na powierzchni. Ja, zagubione dziecko, pozostaje niezmienione. Zagrzebane rany zaogniają się. Ból i złość rosną. Pojawia się wypalenie.

— Ta praca to nie to, czego chciałem(am).

195

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

— Ale przecież czynisz dobro, ratujesz życie — czy cokolwiek, co jest wpisane w twój zawód. Czy to cię nie satysfakcjonuje?

— Nie. I tym bardziej czuję się winny(a), ponieważ powinno dawać satysfakcję, a nie daje.

Wypalony ratownik nie chce doświadczać bólu niepowodzenia i ukrytego na dnie tego bólu poczucia winy, które pcha go do oderwania od rzeczywistości.

A jednak — i to jest najważniejsze — o ile osoba nie poradzi sobie z zalegającymi problemami współużależnienia, o ile rany nie zostaną otwarte i oczyszczone, on lub ona są skazani na powtarzające się poczucie niepowodzenia. Wypalenie będzie się utrzymywało. Będzie znaczyć kolejne prace. Powierzchowne rozwiązania, takie jak: „Zrobię to i to, aby nadal działać jak trzeba", dostarczą tylko przejściowej ulgi. Zanim współuzależniony się zorientuje, stare wzorce wrócą, a on będzie pedałował jeszcze mocniej: pomagać, aby pomóc sobie; wnętrze pozostaje jednak bez pomocy; ratuje się zatem jeszcze intensywniej. Bardziej. Dłużej.

Nie. Jedyną odpowiedzią jest odkrycie i rozwiązanie tego, co stanowi korzeń problemu.

Nieprzypadkowo współczynnik rozwodów w profesjach nastawionych na pomaganie, takich jak lekarz, policjant, psycholog, jest niezwykle wysoki. Małżeństwo i zadowolenie z życia rodzinnego tak samo zależy od uzdrowienia, jak od satysfakcji z kariery zawodowej.

Jest jeszcze jedna komplikacja. Jeśli współuzależniony jest również pracoholikiem (a wielu z nich jest), zdrowie ucierpi, jako że ratownik zaniedbuje swoje potrzeby fizyczne tak samo jak te głębsze. Wyczerpani słudzy nie funkcjonują dobrze na żadnym polu.

W klinice spotykamy chrześcijan tytanów pracy, którzy właśnie przyszli z pola, zakończyli domowe prace czy zagraniczną misję. Niemalże da się zobaczyć ból i zmęczenie na ich twarzach. Jeśli jednak im powiemy: „Słuchaj. Jeśli chcesz służyć innym, musisz najpierw zadbać o siebie", zapala się wielki neon. „Samolubny! Samolubny! Samolubny! Dobry chrześcijanin nie myśli o sobie. Samolub-stwo jest grzechem".

196

Nasze życiowe role

Doskonała etyka chrześcijańska służenia innym zostaje wypaczona pod ciężarem współużależnienia. „Pomagaj innym" zamienia się w: „Nie pomagaj sobie, pomagaj tylko innym". „Zaprzyj się siebie" zamienia się w: „Odmawiaj sobie nawet rozsądnych, zwykłych potrzeb". Jezus odszedł od potrzebującego Go tłumu, by spotkać się ze swoim Ojcem na samotnej modlitwie. Gdy przebywał wśród ludzi, wiedział, że aby móc napełniać zbiorniki innych, musi najpierw odnowić swój własny. My wszyscy musimy.

Często ludzie gnani przez współuzależnienie do ratowania innych nieugięcie odmawiają zatroszczenia się o siebie. „Zaprzyj się siebie, służ innym" jest doprowadzone przez przymusowość do skrajności. I rzeczywiście jest przymusem. Podtrzymywana przez kulturę potrzeba pełnego poświęcenia się, ze wszystkimi tego plusami i minusami, może przerodzić się w prawdziwą obsesję.

Gary Ellis jest pracoholikiem innego rodzaju. Jego godziny są regulowane przez pracodawcę i pogotowie ratunkowe nie zezwala na nadgodziny. Robi swoje czterdzieści godzin tygodniowo i idzie do domu. Jednak j est tak pochłonięty swój ą rolą ratownika, że j ego praca staje się obsesją. Czyta magazyny techniczne, przegląda katalogi, wyszukuje różne gadżety. Nie ma żadnych zainteresowań poza pogotowiem ratunkowym.

Gary Ellis jest uzależniony od pogotowia ratunkowego. Kiedy się wypali, a stanie się to wkrótce, uzależni się od czegoś innego. Cokolwiek to będzie, nie da mu to ani odrobiny więcej satysfakcji aniżeli to, co robi w chwili obecnej. Jego życie będzie toczyć się dalej, ta sama historia opowiedziana w innym krajobrazie, i z każdym epizodem gorycz i rozczarowanie zakorzenią się głębiej, gdyż gorycz jest ukrytym korzeniem wypalenia. Jeśli jest to chrześcijanin, gorycz ta nieuchronnie położy się cieniem na relacji z Bogiem i innymi chrześcijanami. Jego marsz duchowy zostanie zakłócony. Wypalenie roz-przestrzeni się jak dziki ogień.

197

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

Odgrywane przez nas role

Teraz, kiedy już znasz różnorodne role, które ty sam i twoi najbliżsi odgrywają, poświęć kilka minut na identyfikację graczy. Kto był bohaterem, kiedy dorastałeś(aś)? Czy jedno dziecko brało na siebie dwie role? Kiedy następowała zmiana ról? Przeanalizuj swoją własną rodzinę i bliskich przyjaciół.

Jeśli mimowolnie grasz role wzajemnie uzależniające w swoich osobistych relacjach, rujnujesz te związki, ponieważ role te nie są odpowiednie. Jest to prawda szczególnego rodzaju w odniesieniu do twojej relacji z Bogiem, której się teraz przyjrzymy bliżej.

Bóg i okulary przeciwsłoneczne

Czym różni się relacja współuzależniająca od zdrowej relacji z Bogiem? Pomyśl o tym pod kątem tego, co do tej pory przebadaliśmy.

John i Gladys Jordanowie oraz Sean McCurdy — wszyscy cierpieli z powodu patologicznych relacji ze swoimi ojcami. Znaleźli się w śmiertelnym niebezpieczeństwie przeniesienia uczuć dotyczących ojców na ojcowską figurę Boga. Bóg jest ojcem doskonałym. Nie ma w Nim relacji dysfunkcyjnej; jest samowystarczalny. Jednak wbrew własnej woli John, Gladys i Sean mogą postrzegać Boga w zbyt ludzkiej perspektywie.

Gladys, jak pamiętamy, była wychowywana przez ojca, który jej nie słuchał. Nieświadomie przypisała ona tę cechę swojemu mężowi, Johnowi, pomimo jego zdolności do słuchania. Podobnie jeśli nieświadomie przypisze ona tę samą ludzką słabość Bogu, to siła jej modlitwy będzie poważnie przytłumiona. Gladys nie będzie w stanie cie-

198

Nasze życiowe role

szyć się i doceniać kochającej natury Boga. Może nawet zgodzić się z tymi, którzy mówią, że intymna relacja z Bogiem jest nieosiągalna, i w jej przypadku to będzie prawda. Intymność pozostanie poza jej zasięgiem nie z powodu natury Boga, ale z powodu zasłony współ-uzależnienia, które nosi w sobie.

Jeśli John widzi Boga jako autorytarnego i legalistycznego, może zapomnieć, że żadna ludzka istota nie może zasłużyć na swoje zbawienie, zdobywając Jego uznanie. John jest w niebezpieczeństwie rozminięcia się z całym przesłaniem Ewangelii — zbawienia przez łaskę. Miłosierdzie i łaska to będą obce mu terminy. Co więcej, chociaż zgodzi się on ze swoją żoną, że intymna relacja z Bogiem jest nieosiągalna, powody takiego przekonania będą dla obojga bardzo różne. Ich wizje Boga bynajmniej nie są podobne. Gladys widzi obojętnego, dalekiego Boga, a John niebiańskiego oficera policji, który notuje każde przewinienie.

Sean szuka doskonałego ojca. Znalazł go w Bogu, ale czy zda sobie z tego sprawę? Jeśli wydarzy się coś złego —jeśli Sean doświadczy bolesnej straty lub uwierzy, że jego modlitwy pozostają bez odpowiedzi — może uznać, że Bóg nie jest wart jego pełnej wiary, podobnie jak osądzał pracodawców, którzy go zawiedli. Mówiąc krótko, Sean (podobnie jak to robi wielu z nas) może mierzyć Boga niewłaściwą miarą i przez to sądzić, że to On czegoś chce. Widzisz teraz, jak utrata równowagi w dolnej połowie czteropoziomo-wego tortu zakłóca ład górnej połowy, w tym przypadku szczególnie drugiej warstwy, relacji osobistych, które również obejmują relację z Bogiem.

Przyjrzyj się z bliska genialnemu przycięciu brylantu (im większy diament, tym jego szlif staje się bardziej wyrazistą i oczywistą analogią). Zauważ, że każda ścianka jest przycięta pod innym kątem w stosunku do pozostałych. Ścianki zbiegające się wzdłuż jednej krawędzi wydają się leżeć w niemalże ostrym przeciwstawieniu do tych schodzących się wzdłuż innej krawędzi. Pochyl klejnot i najpierw jedna ścianka zapłonie ogniem, a potem druga. Jest ich 58. Mniej nie dawałoby takiego efektu; kamień wydawałby się mętny i bez życia, nie-

199

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

zdolny do cieszenia oka niesamowitym blaskiem. O wspaniałości klejnotu przesądza tak samo ostrość dolnych, jak i górnych krawędzi.

To Bóg z Pisma Świętego, Bóg o wielu ściankach. Niektóre z nich są prawie identyczne, niemal równoległe. Inne ścianki wydają się sobie przeciwstawiać, oglądane bez odniesienia do całości. „Nasz jest Bóg miłości" wydaje się przeciwstawiać „Do Mnie należy pomsta, (...) mówi Pan" (Rz 12,19). Być może właśnie iskrzy się jedna ścianka, przykuwając na moment naszą uwagę. Potem nasza postawa nieco się zmienia i inna ścianka przyciąga nasze oko. Ponieważ Bóg jest nieskończenie bardziej złożony aniżeli brylant, żaden człowiek nie jest w stanie ujrzeć Go takim, jaki jest w istocie — żadna osoba nie może wchłonąć i podziwiać wszystkich stron Jego Istoty.

Osoba, której zbiornik miłości jest pełny i termometr rejestruje niską temperaturę na skali współuzależnienia, postrzeże brylant tak jasnym, jak to tylko możliwe za pomocą ludzkiego oka. Współuzależniony natomiast będzie ślepy na wiele jego ścianek, być może nawet na wszystkie. Ponieważ współuzależniony widzi tylko kilka ścianek brylantu, wspaniała wizja Boga zostaje zredukowana do przyćmionej i pozbawionej życia części bez płomienia.

Jako terapeuci i psychologowie nie chcemy komukolwiek mówić, jak interpretować Biblię. Pismo Święte jest listem miłosnym do każdego z nas z osobna. Jak przemawia i co mówi jest bardzo prywatną sprawą pomiędzy daną osobą a Bogiem. Chcemy tylko podkreślić, że w naszej pracy dążymy do tego, by każdy miał szansę usłyszeć słowo Boże sprawiedliwie i obiektywnie, nieprzefiltrowane przez więzy współuzależnienia i uprzedzenia.

Z psychologicznego punktu widzenia zawsze intryguje nas, jak to się dzieje, że dwóch czytelników może studiować ten sam fragment Pisma Świętego i, w zależności od indywidualnej emocjonalnej predyspozycji każdego z nich, odejść z radykalnie innym odczuciem co do jego znaczenia. Takie nieświadome przesiewanie jest normalne. Głębokie zakamarki umysłu każdej osoby przesiewają napływające informacje. Jednak proces przesiewania w umyśle osoby z rodziny patologicznej — osoby, której zbiornik miłości jest zubożony, osoby,

200

Nasze życiowe role

w której kipi wielki ukryty gniew —jest wykrzywiony i zredukowany. Osoba z niezaspokojonymi potrzebami emocjonalnymi musi najpierw poradzić sobie ze współuzależnieniem, zanim będzie mogła mieć nadzieję na pojęcie Bożej rzeczywistości i ewangelii. Do czasu rozwiązania głębokich problemów wszystko, co Bóg mówi do tej osoby, będzie przedmiotem rażąco niewłaściwej interpretacji.

Mówiąc krótko, powinieneś starać się wykorzenić współuzależnienie nie tylko po to, aby polepszyć swój sposób życia, otworzyć się na prawdziwe szczęście.

Przywilejem i powinnością chrześcijanina jest nade wszystko słuchać i odpowiadać Bogu. Współuzależniony nie jest w stanie ani wyraźnie usłyszeć, ani też adekwatnie odpowiedzieć. To jest aż tak proste.

Jak działa filtr współuzależnienia? Spójrz na to jak na polaryzujące soczewki. Polaryzacja światła jest wykorzystywana do wielu celów zarówno w przemyśle, jak i życiu codziennym, jednym z najpowszechniejszych użyć są okulary przeciwsłoneczne. Zwykłe, stare, przyćmione okulary przeciwsłoneczne redukują oślepiający blask przez częściowe zablokowanie światła padającego na soczewki. Całe światło, bez względu na to pod jakim kątem pada, zostaje zablokowane i prze-filtrowane w takim samym stopniu. Soczewki polaryzujące natomiast prawie całkowicie blokują fale świetlne padające pod określonym kątem, a innym pozwalają przechodzić. Mówiąc krótko, soczewki polaryzujące blokują światło selektywnie.

Tak też działają współuzależnieni. Postrzegają Boga jakby przez polaryzujące soczewki. Światło jest zablokowane we wszystkich oprócz jednego wąskiego wymiaru. Współuzależnieni ze swoimi niezaspokojonymi potrzebami i głęboką nieskonfrontowaną złością wynikającą z doświadczeń z ich ziemskimi matkami i ojcami, patrzą prosto na słońce — Syna przez polaryzujące soczewki i widzą tylko wąski fragment rzeczywistości.

Wszystkie te problemy wywoływane przez współuzależnienie między ludźmi pojawiają się również w relacji wierzący — Bóg. Pomyśl na przykład o duchach przeszłości — czyli przymusie powtarzania —

201

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

który opanował Johna i Gladys Jordanów. Gladys czuje się przymuszona do odtworzenia sytuacji pierwotnej rodziny, po części by ją naprawić, a częściowo, aby żyć z bólem, który wydaje się taki znajomy. Bóg jest jedyną Osobą we wszechświecie z zerową temperaturą na skali współuzależnienia. Jednak ten stary przymus powtarzania jest tak silny, że Gladys przypisuje Bogu niedoskonałości swego ojca. Oczywiście nie nazywa ona tego „niedoskonałością" — każdy wie, że Bóg jest doskonały — ocenia Go na podstawie analizy tego, w czym to się przejawia. Duchy szepcą tak głośno, że głos Boga Biblii pozostaje niesłyszany. Określanie Boga ograniczonymi ludzkimi terminami sugeruje, że tendencje współuzależnionego przenoszą się na relację z Bogiem.

I jeszcze ten głęboki, nierozwiązany gniew. Co odczuwa współ-uzależniony w stosunku do rodzica, który go maltretuje? Z jednej strony strach i nienawiść do rodzica(ów), który powinien się o niego (nią) troszczyć, a tego nie robi. Z drugiej strony, intensywną, pociągającą, naturalną miłość dziecka do rodzica. Dziecko (a potem dorosłe dziecko) desperacko pracuje nad tym, aby naprawić dysfunkcyjną sytuację, zmienić zakończenie, uzyskać pożądaną aprobatę i troskę ojca (matki). Ta dramatyczna ambiwalencja miłość — nienawiść tkw' głęboko. Może wybuchnąć w wymiarze duchowym.

Dobrym przykładem może tu być kobieta, z którą pracowałiśm ostatnio. Rebeka zgłosiła się do nas przekonana, że jest opanowan przez demona. Dobrze wiemy, że takiej ewentualności nie należ wykluczać, ale w tym, co zobaczyliśmy i odczuliśmy, nie było ozna' demonicznej aktywności. To, do czego się dokopaliśmy, to właśni ambiwalencja miłość — nienawiść.

Ojciec Rebeki był rygorystycznym, perfekcjonistycznym wojskowym dentystą. Co dwa lata rodzina przeprowadzała się z jednej ba do drugiej, ze stanu do stanu, z kraju do kraju. Rebeka nigdy nie chodziła dwóch pełnych lat do tej samej szkoły. Jej rola sprowadzała się do tego, aby uśmiechać się i zgadzać na wszystko, czego chciał ojciec. Taka powinna być rola rodziny zawodowego żołnierza. Ani jednak jej samej, ani też jej mamie nie było wolno wyrażać gniewu,

202

Nasze życiowe role

frustracji czy zranienia spowodowanego ciągłym przymusem zapuszczania korzeni i wykorzeniania.

Teraz, wiele lat później, część jej — ta widoczna gołym okiem — kocha Boga Ojca. Rzeczywiście, Rebeka jest piękną i pełną oddania chrześcijanką. Zaczęła jednak również dotykać ukrytej części, nierozwiązanego gniewu i urazy. Przeniosła tę złą stronę swojej relacji z ojcem na stosunek do Boga, tak jak wypaczyła kiedyś sens słów: „Kochaj ojca swego i matkę swoją". Ponieważ było dla niej nie do przyjęcia, że mogłaby być zła na Boga, uznała, że musi w niej działać jakaś obca siła.

Przeprowadzając ją przez etapy omówione w części o uzdrowieniu, pomogliśmy jej rozprawić się z ukrytą urazą. Ujawniła i oczyściła swój gniew. „Demony" się uciszyły.

Podsumowując, dwie rzeczy mogą się zdarzyć w relacji współuzależnionego z Bogiem. Po pierwsze, z powodu polaryzującego filtra widzi on i słyszy tylko wąski fragment Boga, niewystarczający do tego, aby objąć konieczny zakres zarówno Jego sprawiedliwości, jak i miłosierdzia. Co więcej, nie jest on w stanie adekwatnie dostrzec, czym powinna być agape (miłość bezwarunkowa). Po drugie, współ-uzależniony nieświadomie stara się rozwinąć relację z Bogiem na tych zniekształconych fundamentach.

Bardzo często widzimy przypadki, w których osoby starają się pozyskać Bożą aprobatę poprzez pewne zachowania czy też sztywno narzucone wzory myślowe. Anoreksja jest jednym z takich zachowań. Innym przykładem jest sztywny, sztuczny pogląd na tak zwane „właściwe" życie. Niestety, ponieważ te osoby nigdy nie doznały czułej troski i aprobaty ze strony swoich rodziców, nigdy też nie poczuły się całkowicie zaakceptowane przez Ojca. To, co najlepsze, nigdy nie jest wystarczająco dobre. Frustracja wyparła miłość Boga i poczucie szczęścia.

W klinice często służymy chrześcijanom, którzy są niezwykle obeznani z Pismem Świętym. Sesje terapeutyczne stają się teologicznym maratonem dyskusyjnym, przerzucaniem się fragmentami tekstów i wersetów. Przykładem jest Edith, kobieta leczona przez perso-

203

Współuzależnienie w stosunkach międzyludzkich

nel naszej kliniki. Edith, nauczycielka w szkole przykościelnej, była wychowywana przez ojca gwałtownika, a potem sama wyszła za mąż za mężczyznę maltretującego ją psychicznie. Pierwsze tygodnie terapii były jak zawody w teologicznej dyspucie. Sugerowaliśmy: „Powinnaś lepiej wejść w łaskę Bożą". Jak automat natychmiast odpowiadała fragmentami z Biblii uwypuklającymi Boski sąd. W tę i z powrotem.

Nader często dla uczonych w Piśmie chrześcijan, których zbiorniki miłości są prawie puste, znalezienie Boga nie jest poszukiwaniem, lecz beznadziejną walką. Głęboko w środku, poza zasięgiem subtelnego rozumu, takie osoby emocjonalnie czują się ze sobą źle. Kiedy uczucie bezużyteczności i bezwartościowości własnej osoby jest głębokie, kiedy te osoby emocjonalnie postrzegają Boga Ojca jako nie-kochającego, nieprzebaczającego czy nieosiągalnego, czytają one przesłanie Nowego Testamentu o nadziei po wielekroć, aż im powieki opadają ze zmęczenia, i ciągle mają poczucie potępienia. Ciągle na nowo widzimy, jak starają się tak ustawić relację z Bogiem, aby wygrać Jego aprobatę przez legalizm, perfekcjonizm, samopoświęcenie, sa-moudręczanie —jakikolwiek mechanizm, o którym sądzą, że najlepiej udowodni Bogu, iż mają jakąś wartość, nawet jeśli sami w swoich sercach o tej wartości wątpią.

Jezus przedstawił obraz silnej rodziny pod okiem kochającego, troszczącego się ojca, kiedy powiedział: „Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą" (Mt 7,9-11). Ziemska rodzina staje się cieniem niebiańskiej rodziny z wszystkowiedzącym Bogiem, o wszystko troszczącą się głową.

Fundament współuzależnienia — niezaspokojony narcystyczny głód — nie jest zatem wcale czymś nowym. Cztery tysiące lat temu słowo Boże ostrzegło rodziców o ich odpowiedzialności i to ostrzeżenie odbija się echem w Piśmie Świętym. Solidna, troskliwa, stała rodzina jest danym przez Boga przekaźnikiem szczęścia, długiego życia i jasnego zrozumienia miłości i Ojca w niebie.

204

Nasze życiowe role

Oto mamy jeszcze jeden istotny powód, aby rozprawić się ze wzajemnym uzależnieniem w twoim życiu. Twoje dzieci i dzieci twoich dzieci (przez co rozumiemy jakiekolwiek dzieci będące pod twoją opieką, bez względu na to, czy łączy was więź biologiczna, czy też nie) potrzebują pełnych zbiorników miłości, jeśli mają znaleźć szczęście, cieszyć się prawdziwą miłością i dobrze poznać Boga. Nie możesz zaspokoić ich potrzeb tak długo, jak długo sam masz je niezaspokojone. Pismo Święte potwierdza, że jesteś kluczem do ich przyszłości.

Żaden człowiek nie może pojąć pełni Boga. Jednak kiedy całe Pismo Święte zostanie przestudiowane i przyjęte, wyłoni się wielowymiarowy obraz wspaniałego Mistrza i Umiłowanego, poza ludzkim zrozumieniem. Nawet kiedy żąda — rozumie. Kocha nas bezgranicznie, prowadzi doskonale, rządzi absolutnie. Każdy człowiek widzi prawdę jak przez przyciemnione szkło, nawet apostoł Paweł. Jednak współuzależniony, niestety, widzi ją jak przez zniekształcone, bardzo przyciemnione szkło, wypaczona wizja karłowacieje i zamienia się w widok daleki od prawdy.

„Już was nie nazywam sługami (...), ale nazwałem was przyjaciółmi (J 15,15)", mówi Jezus. Kiedy twoim najlepszym przyjacielem jest Bóg, z pewnością chciałbyś Go poznać najlepiej, jak to tylko możliwe.

V

Dziesięć etapów procesu

uzdrawiania

13

Zgłębianie relacji

Oto stoisz przed trzypiętrowym, wspartym na filarach budynkiem ze szkła i cegły — Kliniką Minirth-Meier. Z mrocznego podziemnego parkingu wchodzisz do windy i wiedząc dobrze, po co tu przyjechałeś, mkniesz do rejestracji. Pośród krzątaniny, w pomieszczeniach umeblowanych ze smakiem, między tu i ówdzie postawionymi doniczkowymi palmami, zewsząd witają cię przyjazne uśmiechy. A jednak czujesz się nieswojo.

Cała ta sprawa z zaakceptowaniem terapii — ze znalezieniem się w sytuacji potrzebującego pomocy — nie jest dla ciebie naturalna. Nawet wtedy, kiedy rozum mówi ci, że potrzebujesz pomocy, twoje serce łka, że przecież powinieneś poradzić sobie sam bez wynoszenia brudów na zewnątrz. Zwykły fakt, że ktoś najprawdopodobniej zobaczył, jak wchodzisz do tego budynku, klasyfikuje cię (w twoim przekonaniu) jako emocjonalnego słabeusza, który nie jest w stanie poradzić sobie ze swoim życiem.

Jednak trwasz. Przewracasz kartki magazynu i udajesz, że jesteś w gabinecie dentystycznym, a nie w klinice psychiatrycznej. Wytrzymujesz, ponieważ twoje życie się rozpada. Rzeczy mają się źle — bałagan i błędy za bardzo zawładnęły twoimi emocjami. Wszystko to odbija się na ludziach dookoła ciebie, na najbliższych.

209

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Jeśli miałbyś skorzystać z naszej pomocy, czego oczekiwałbyś w kwestii współuzależnienia? Otóż tutaj w Klinice Minirth-Meier stosujemy dziesięciostopniowy model prowadzący do wyleczenia się ze współuzależnienia. Prowadzimy pacjentów przez poszczególne etapy, aby skonfrontowali siebie ze straconym dzieciństwem i poradzili sobie z tym, co nazywamy kwestiami dorosłego dziecka, a dzięki temu uwolnili się od wzajemnego uzależnienia. Te dziesięć stopni czy etapów w żaden sposób nie ma konkurować z dwunastostopniowym programem Anonimowych Alkoholików, Al-Anon i podobnych grup czy też je zastąpić. Etapy te mają punkty styczne z dwunastu stopniami, ale też takie, których nie ma w programie AA.

W końcowej części zgłębimy, jeden po drugim, etapy prowadzące do uwolnienia i uzdrowienia. Poznałeś już kilka z nich. Odkryłeś, że uświadomienie sobie sytuacji współuzależnienia jest podstawą zrozumienia samego siebie. Teraz zbierzemy to wszystko w użyteczną całość.

I znowu słowo ostrzeżenia — wzajemne uzależnienie nie jest stanem stałym, ale jest rozłożone w czasie. Ludzie w większości są jedynie w nieznacznym stopniu dotknięci tym zjawiskiem i kroki, które ta książka pokazuje, doprowadzą ich do uzdrowienia i szczęśliwszego, bogatszego życia. Inni mogą tkwić w sytuacji współuzależnienia tak głęboko, że lektura typu self-help (zrób to sam) nie dostarczy im potrzebnej pomocy. Jeśli mechanizmy współuzależnienia silnie kontrolują twoje życie, myśli i uczucia, w pewnym momencie mogą stać się zbyt ciężkie do uniesienia. W takiej sytuacji nie zwlekaj i skorzystaj z kompetentnej profesjonalnej opieki.

Współuzależnienie, powtórzmy to raz jeszcze, podobnie jak uzależnienie, które najpierw pozwoliło nam je rozpoznać, jest chroniczne i postępujące. Kiedy współuzależnienie manifestuje się jako nadużywanie przemocy, depresja, zaburzenia jedzenia i tym podobne może w istocie być fatalne w skutkach.

Uczyniwszy wszystkie te zastrzeżenia co do efektów naszej książkowej terapii, czas na przeprowadzenie cię przez nią tak, jakbyśmy to uczynili z pacjentem naszej kliniki.

210

Zgłębianie relacji

Uzdrawiający roller coaster

To jest klasyka, jedyna w swoim rodzaju, ekscytująca ludzi od ponad pół wieku, pierwowzór wszystkich kolejek w parku rozrywki, Jack-rabbit z Parku Hershey. Właśnie wdrapałeś się do ostatniego wagonika. Szarpnięcie i dołączasz do ruszającego powoli węża ciągniętego w górę przez łańcuchowy wyciąg, przed tobą długa, powolna wspinaczka na szczyt wzniesienia. Ciekaw jesteś, czy ta głupia cienka rurka, której masz się trzymać, będzie cokolwiek warta, kiedy rzeczywiście będziesz jej potrzebował.

Zawieszenie w punkcie równowagi trwa całą wieczność. Nigdy właściwie nie jesteś przygotowany na ten pierwszy, pełen wrzasku, lot prosto w dół. Głowa zmienia położenie, zanim twój żołądek znajdzie się znów na swoim miejscu, znów mkniesz w górę następnego wzgórza — i w dół — iw górę... Wzniesienia stają się coraz niższe, kąt prawego zakrętu jest już znośny. Pierwszy dziki, gwałtowny spadek jest już daleko za tobą, poruszasz się wolno, tracąc energię i toczysz się aż do zatrzymania.

Mniej więcej tak właśnie przebiega droga do uzdrowienia. Ponieważ użyliśmy wcześniej terminu „głębiej w ból", zastosujmy go również tutaj. Wyobraź sobie proces uzdrowienia jako tę pierwszą niesamowitą pętlę w klasycznej jeździe roller coasterem (zob. rys. na s. 212). Kierunek w górę ilustruje mniejszy ból emocjonalny, kierunek w dół prowadzi do wzmożenia bólu. Dół pętli jest dnem twoich emocji, najgłębszym bólem.

Istnieją pewne różnice między naszym uzdrawiającym roller coasterem a tym prawdziwym. W naszym osoba rozpoczynająca jazdę wchodzi nie z góry (wolna od bólu), ale z punktu w dolnej części toru. Ból jest już włączony. Pierwsze pięć etapów uzdrowienia z pozoru prowadzi cię w złym kierunku, coraz głębiej w ból.

W klasycznej kolejce w parku rozrywki jedyną zewnętrzną siłą stosowaną do napędu kolejki jest ów łańcuchowy wyciąg na samym

211

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania KRZYWA DZIESIĘCIU ETAPÓW PROCESU UZDROWIENIA

zarządzanie sobą •

BRAK BÓLU

zgłębianie j odkrywanie

• historia związku

kontrola uzależnienia

odpowiedzialność

rodzice zastępczy

nowe • doświadczenia

• pożegnania nowe •

postrzeganie

żal

GŁĘBOKI BOL

początku. Jak tylko łańcuch pociągnie wagoniki na szczyt wzgórza i znajdą się w najwyższym punkcie, grawitacja i siła bezwładności pchają już wagonik aż do końca. Im wyższe i bardziej strome jest pierwsze wzgórze, więcej energii kinetycznej pozostaje na resztę jazdy (dlatego kolejne wzgórza są coraz niższe; wagonik, poruszając się po torach, zużywa energię na pokonywanie kolejnych wzgórków i traci ją dzięki sile tarcia).

W naszym modelu uzdrowienia pierwszy zjazd w dół dostarcza rozpędu i środków do uzdrowienia, które jest drogą ku górze. Będą inne wzgórza w twoim życiu, ale żadne nie będzie tak wysokie, i będziesz wyposażony w środki do ich pokonania.

212

Zgłębianie relacji

Etap pierwszy: zgłębianie i odkrywanie

Wykopy archeologiczne to fascynujące miejsca. Minęły już czasy, kiedy to robotnicy rozkopywali ziemię, aż znaleźli jakieś cenne obiekty warte wystawienia w muzeum w rodzinnym kraju. Dzisiaj kopanie jest podzielone, zarówno horyzontalnie, jak i wertykalnie, tworząc siatkę oznakowanych sekcji. Kopacze używają raczej łopatek, delikatnych pędzelków, dentystycznych dłut aniżeli szufli. Wielkie sita oddzielają drobne odłamki i cząstki. Każde znalezisko, bez względu na jego wagę, jest oznakowywane z uwzględnieniem sekcji i warstwy. Wiele lat później badacze nadal dokładnie wiedzą, gdzie i jak dane szczątki zostały znalezione. Potłuczone garnki, znoszone sandały, kawałki metalu — pozostałości sprzed dziesiątek tysięcy lat leżą starannie poukładane rząd po rzędzie, wypełniając niekończące się stoły, którymi zapchane są baraki z blachy falistej.

W pierwszej fazie będziesz prowadził archeologiczne wykopaliska na polu własnego życia. W pewnym istotnym zakresie już to robiłeś podczas czytania tej książki. Teraz nadszedł czas, aby rozłożyć skarby znalezione w trakcie tego samoodkrywania i poszukać jeszcze więcej. Rozważaj nie tylko te wielkie, spektakularne wydarzenia, ale także małe rzeczy, które może będą ci się wydawać dzisiaj nieistotne, ale które z powodzeniem odegrają kluczową rolę w zrozumieniu przeszłości. Wypełnimy baraki z blachy falistej detalami z twojej przeszłości jak również z twojej teraźniejszości kompulsywnymi zachowaniami i nałogami twojego życia tu i teraz.

Podczas terapii pomagamy pacjentom uznać dwie rzeczy. Jedna obejmuje elementy uzależniające, czynności kompulsywne i obsesyjne w ich obecnym stylu życia. Druga obejmuje kwestie związane ze straconym dzieciństwem.

Nikt nie lubi sięprzyznawać do nałogu czy obsesji. Takie dysfunkcje przydarzają się innym ludziom, nie mnie. Zamiast tego zatem szukaj w twoim obecnym życiu elementów, które zabierają ci zbyt wiele czasu

213

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

i energii. Bez czego nie możesz żyć, dosłownie bądź w przenośni? Bez telewizji? Bez swojej pracy? Bliskiej osoby? Co znaczy dla ciebie tak dużo, że poświęcisz temu czas i pieniądze aż do wykluczenia innych rzeczy? I najważniejsze: co chowasz lub podstępnie przemycasz, żeby ktoś inny nie odkrył, do jakiego stopnia jesteś w to zaangażowany? Nadużycia seksualne? Jakie są moralne i prawne kryteria twoich najbardziej skrytych działań?

Nie osądzaj tego, co znajdziesz, ani też nie przyklejaj etykiety „dobre" lub „złe" do niczego w tej fazie procesu. Zwyczajnie odsiewaj. Poznawaj.

Innym celem naszych poszukiwań i odkrywania są sprawy związane ze straconym dzieciństwem. Jeśli to konieczne, przeczytaj raz jeszcze rozdział trzeci, by przypomnieć sobie, czego szukasz. Utrata rodzica przez śmierć lub rozwód, emocjonalna niedostępność rodzica — cokolwiek.

Robimy tutaj dwie rzeczy równocześnie. Badamy, co się dzieje w twoim obecnym życiu, a także co się wydarzyło w nim wcześniej. Jeśli chodzisz na właściwą terapię, podczas drugiej lub trzeciej sesji zostaniesz poproszony o opisanie swojego dzieciństwa. Chcielibyśmy zapytać cię o relacje z rówieśnikami, rodzicami i rodzeństwem, twoimi domowymi zwierzętami. Czego najbardziej się obawiałeś(aś) jako dziecko i czego ciągle wypatrywałeś(aś)? Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie przykłady dyscyplinowania, okazywania uczucia, straty, zysku...? Co ci się przydarzyło? Przejrzyj pytania i materiały dotyczące utraconego dzieciństwa zamieszczone w rozdziale czwartym. Rozłóż informacje na stole, tak jak je znalazłeś(aś).

W ostatniej fazie pierwszego etapu zachęcimy cię do opowiedzenia swojej historii. Opowiedzenia komu? Bardzo bliskiemu i zaufanemu przyjacielowi; być może partnerowi, choć niekoniecznie; jeśli jesteś wplątany(a) w relację współuzależniającą, to przede wszystkim tej osobie. Znakomicie nadaje się do tego grupa wzajemnej pomocy.

Bez względu na to, komu jeszcze powierzyłbyś(abyś) swoje sekrety, osobą, która słucha najlepiej, jest Bóg. Im bardziej wprowadzisz Go w proces uzdrowienia, liczy się szczególnie ten moment, tym ła-

214

Zgłębianie relacji

twiejszy i szybszy będzie postęp w twojej terapii. Zarówno poradniki w rodzju self-^help (zrób to sam), jak i programy, tak świeckie, jak i kościelne, uznają uzdrawiającą moc Boga.

Po pierwsze, poproś Go o zdjęcie zasłon współuzależnienia z twoich oczu. Każdy do pewnego stopnia stosuje wyparcie i minimalizację problemu, ale życie emocjonalne współuzależnionego całe od tego zależy. Te zniekształcenia przytępiają zdolność zobaczenia siebie i tylko Bóg tak naprawdę może otworzyć ci oczy. Teraz opowiedz przyjacielowi lub terapeucie swoją historię, ale opowiedz ją też Bogu (w istocie On jest dobrą Osobą, przed którą możesz poćwiczyć, o ile takiej próby potrzebujesz). Pozornie prosty akt opowiedzenia komuś swojej historii sam w sobie ma głęboko uzdrawiającą moc. A oto, dlaczego tak jest.

I znowu najlepiej obrazuje sytuację klasyczny model wzajemnego uzależnienia rodziny sparaliżowanej przez ojca alkoholika. Wspólną nicią przeplatającą się przez wszystkie relacje członków tych rodzin jest wstyd. Rodzina ma sekret, wstydliwy, żenujący sekret. Rodzina różni się od każdej innej w okropny sposób. Rodzina sama stoi wobec potęgi światowej opinii. Bez względu na to, jak rodzina wygląda na zewnątrz (jej członkowie usiłują wyglądać tak dobrze, jak to tylko możliwe), wewnątrz nie ma nic wspólnego z tymi szczęśliwymi rodzinami z telewizji czy też z harmonią, którą wydaje się cieszyć każda inna rodzina z sąsiedztwa. Ta rodzina jest pozbawiona stanu harmonii w okrutny sposób. I każdy członek rodziny, słusznie lub nie, czuje się odpowiedzialny za tę dysfunkcję. Wstyd.

Po części właśnie z powodu tego wstydu dziecko, które wzrasta w dysfunkcyjnej rodzinie, prawie na pewno nikomu o tym nie opowiedziało. Jeśli dorosłe dziecko w ogóle dyskutowało o tym problemie, to z pewnością niektóre elementy zostały pominięte. W końcu nigdy przedtem nie pozwalano mu otwarcie o tym mówić. W rzeczy samej, rodzice, nawet po wielu latach, mogą być zszokowani i skonsternowani, słysząc głośno opowiadaną historię.

Kiedy jednak dziecko zbierze odwagę na wypowiedzenie całej historii dzieciństwa wyrozumiałemu słuchaczowi, staje się coś dobre-

215

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

go. Proste opowiadanie dokonuje pęknięcia w ścianie zaprzeczenia. Przełamana zostaje część wstydu. Dziecko się uwalnia, może tylko się wychyla, pozostawiając za sobą izolację i samotność charakteryzującą doświadczenia jego dzieciństwa. Tak więc opowiedzenie historii staje się potężnym narzędziem uzdrowienia, choć jest to tylko jedna mała cząstka pełnego procesu terapeutycznego.

Rozważ spotkanie Jezusa i kobiety przy studni w rozdziale 4 Ewangelii wg św. Jana. Około południa do studni w Sychar podeszła pewna kobieta, aby zaczerpnąć wody. Jezus poprosił, aby dała mu się napić. Ona zdziwiła się, jako że Samarytanie i Żydzi nie przestawali ze sobą. On zaoferował jej wodę życia. Ona znowu zwątpiła. Kiedy Jezus poprosił, aby zawołała swojego męża, stwierdziła, że go nie ma. Jezus odpowiedział: „Dobrze powiedziałaś: nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem" (J 4,17-18). Zadziwiona przeniosła swoje pytania na poziom duchowy, na którym Jezus przebywał już od jakiegoś czasu. Zaufała Mu jako Mesjaszowi i w efekcie świadczyła w swoim mieście o Jezusie, przysparzając Mu wielu wiernych.

Rozważając to wydarzenie, możemy zapytać naszych pacjentów: „Co się stało, kiedy Jezus odkrył historię jej życia? Jak mogło się to przyczynić do jej uzdrowienia?".

Podsumujmy różnorodność odpowiedzi pacjentów: Jezus nie powiedział wprost ani nie zasugerował: „Ignoruję to, co zrobiłaś w przeszłości i ty też powinnaś to uczynić" albo „Twoja przeszłość nie ma znaczenia", albo „Nic nie wiem o twojej przeszłości". On raczej powiedział: „Wiem wszystko o twojej przeszłości. Znam twoją historię a mimo wszystko akceptuję cię". To jest ten szalenie wspomagający współuzależnionych wgląd.

Różne książki i różni doradcy mogą sugerować rodzaje modlitw, które mógłbyś kierować do Boga, lub proponować ci, abyś otworzył się przed Nim. My też zalecamy ci, byś to zrobił na każdym etapie drogi. Niektórzy ludzie pragnący uzdrowienia znajdują pomoc w pisaniu do Boga. Prowadzą coś na kształt dziennika czy pamiętnika skierowanego do Boga („Drogi Pamiętniku, dzisiaj poszedłem...", „Drogi

216

Zgłębianie relacji

Boże, dzisiaj chciałbym Ci powiedzieć..."). Takie relacje czy skargi służą wielu celom. Poprzez wyrażenie ich na piśmie możesz zobaczyć, co myślisz. Jest to niewątpliwie forma modlitwy. I to też czyni Boga bardziej bliskim, szczególnie jeśli nie byliście ostatnio w zbyt zażyłych stosunkach. A jakiś czas później, w przyszłości, spojrzysz za siebie i zobaczysz, jak daleko zaszedłeś.

Etap drugi: historia związku — opisanie relacji

Te wszystkie bezcenne szczątki wykopane z odpadków przeszłości nie mogą pozostać w blaszanym baraku na zawsze. Trzeba je posortować i spisać. Jest to bezmyślne, mechaniczne zadanie, ale niezwykle ważne. Każdy kawałek otrzymuje numer w wykazie. Każdy jest skatalogowany, uporządkowany, zawinięty i włożony do pudełka. Niektóre raz zapakowane nigdy więcej już nie ujrzą światła dziennego. Kilka z nich, mówiąc szczerze, wyjmiemy po to, by za chwilę znowu je pogrzebać. Większość będzie z szacunkiem analizowana przez ekspertów. Tylko kilka wyłoni się jako ważne klucze do zrozumienia starej, zaginionej kultury.

W drugiej fazie nasi pacjenci i ty także zostaniecie poproszeni o uważne i dokładne sporządzenie zapisu historii związku. Przede wszystkim dokonasz identyfikacji wszystkich osób z przeszłości i teraźniejszości, które z jakichś powodów pozostawiły głęboki ślad w twojej pamięci albo miały oczywisty wpływ na twoje życie.

Pomyśl o członkach rozszerzonej rodziny

Chociaż przyjęliśmy dotąd, że „rodzina" oznacza podstawową komórkę składającą się z rodziców i dzieci (oraz ewentualnie z mieszkającej razem z nimi ciotki lub jednego z dziadków), w rzeczywistości

217

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

pojęcie to jest dużo bardziej złożone. W taki czy inny sposób każdy z nas utrzymuje relacje z członkami rozszerzonej rodziny i troszczy się o nich lub jest przez nich obdarzany troską (nie troszczy się i nie jest obdarzany troską).

Z wyjątkiem niewielu porzuconych lub osieroconych prawie każdy z nas urodził się w rodzinie podstawowej. Podstawowa relacja rodzinna trwa przez całe życie; w taki czy inny sposób jesteśmy na zawsze związani z naszą rodziną. To znaczy, pewien rodzaj relacji utrzymujemy z naszymi rodzicami i rodzeństwem przez całe życie, bez względu na to, czy żyją czy też nie. W kategoriach formalnych jest to rodzina naszego pochodzenia.

Przez małżeństwo większość dorosłych tworzy rodzinę rozwojową. Obejmuje ona partnerów i jedno lub więcej dzieci. Dodatkowo istnieje rodzina pracowników, na którą składają się pracodawcy i koledzy z pracy, rodzina Kościoła, a zwykle także rodzina obejmująca przyjaciół, krewnych i innych ludzi z lokalnej społeczności. Jest też rozszerzona rodzina, która może się składać z teściów, ciotek, wujków i dziadków bądź —jak w przypadku Elisabeth Metrano Johansen — z krewniaków stanowiących połowę miasta. By jeszcze skomplikować sprawę, niektóre osoby mogą być członkami dwóch bądź więcej rodzin. Na przykład twoja bratowa może być także twoją kuzynką.

Jeśli masz głębokie cechy współuzależnienia, to w taki czy inny sposób ich istnienie będzie miało wpływ na rodzinę, w której funkcjonujesz. To ukształtuje bądź wykrzywi twoją przynależność do każdej z tych grup. Często ktoś rozpoczyna terapię, mówiąc: „Chcę popracować wyłącznie nad tym związkiem. Gdyby tylko rzeczy miały się lepiej z moją żoną, mężem, dzieckiem; gdyby on (ona) mogli się zmienić, wszystko byłoby w porządku". Niestety, to nie jest tak. Zmiana w jednym z członków rodzinnej grupy ma znaczenie dla innych, bez względu na to, czy dokonuje się w tobie, czy w kimś innym. Rodzina — którejkolwiek grupy to dotyczy — musi być traktowana jako całość. Kiedy pomagamy pacjentom w samoocenie, staje się aż nadto oczywiste, że tam, gdzie wchodzi w grę współuzależnie-nie, wpływa ono na każdy aspekt życia tej osoby.

218

Zgłębianie relacji

Można zbudować analogię pomiędzy żeglugą rzeczną z czasów Marka Twaina a współuzależnieniem. Żegluga rzeczna była niezwykle prestiżowym i wymagającym zajęciem. Kapitan nie tylko musiał bardzo dobrze znać nurt rzeki, ale wiedzieć też o wszystkim, co dzieje się pod wodą. Gdzie są łachy piasku, skały, mielizny, prądy, które albo zapewniały sukces, albo powodowały natychmiastową katastrofę. Podobnie głębokie schematy współuzależnienia są niczym ukryte zagrożenia, które czyhały na kapitana. Ukształtowanie terenu pod powierzchnią determinuje kierunek i sukces naszej podróży przez życie.

Pomyśl, w ile związków zaangażowałeś(łaś) się emocjonalnie. Schematy współuzależnienia wpłynęły na każdy z nich. Zostaniesz wezwany do rozwikłania relacji, do przywołania w pamięci osób zarówno żyjących, jak i umarłych oraz do pojednania się z każdą z tych osób we właściwy sposób. To część procesu uzdrowienia.

Nasza klinika często służy dorosłym, którzy byli adoptowani bądź wzrastali w rodzinach zastępczych. Radzimy, by pogodzili się zarówno z przybranymi, jak i z biologicznymi rodzicami, bez względu na to, czy znają ich, czy też nie; z rodzinami zastępczymi, których częścią byli, z mentorami, trenerami czy nauczycielami, którzy mieli na nich silny wpływ — lista może być długa. To fascynujące, jak wiele jest rodzin, których jesteśmy częścią.

Kolejne małżeństwa, bez względu na to jak krótkie, stanowią ważną rodzinę; to grupa, z którą wiążą się silne emocje.

„To było okropne małżeństwo — może narzekać pacjent. — Nawet nie chcę o tym myśleć. Poza tym trwało tylko sześć tygodni. Już jest za mną. Nie mogę tego nazywać istotnym związkiem".

Otóż możesz. Tym razem jesteśmy stanowczy. „Cofnij się. Lepiej 0 tym porozmawiajmy".

Zadanie polega na uzmysłowieniu ludziom, jak wiele mają rodzin, przeszłych i obecnych, w jak wielu rodzinach żyli i do jakiego stopnia współuzależnienie wycisnęło swoje piętno na każdej z nich.

Przypomnij sobie Marian Walsh, inteligentną, atrakcyjną kobietę, która była ofiarą kazirodztwa. Przyszła do nas, bo właśnie miała być

219

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

zwolniona z kolejnej posady. Była profesjonalistką, asem każdej firmy. A jednak za każdym razem pokazywano jej drzwi. Z jednej strony, zawsze usilnie starała się utrzymać i dobrze wykonywać swoją pracę. Z drugiej jednak, zawsze robiła coś, by sobie zaszkodzić. Często było to coś, czego ani nie była w stanie rozpoznać, ani przewidzieć. Kiedy do nas przyszła, już skrycie podejrzewała, że problem leży głębiej aniżeli kompetencja zawodowa, jako że napotykała problemy również w swoich kościelnych wspólnotach. W ciągu czterech lat przyłączyła się, a potem z różnych powodów odchodziła od trzech większych Kościołów. Czuła się prześladowana z powodu rozwodu, mimo że jej Kościół jest właściwie bardzo tolerancyjny, jeśli chodzi o te sprawy.

Część tego, co pomogliśmy jej zobaczyć, to ogromna rana i nigdy niewyrażony gniew w stosunku do ojca, który nosi w sobie przez cały czas. Te potężne, negatywne uczucia wpłynęły na jej pierwotną rodzinę, rodzinę zawodową, kościelną, rodzinę, którą sama stworzyła. Jej Kościołom przewodniczyli mężczyźni. W każdej kadrze kierowniczej w pracy był zawsze jakiś mężczyzna, zwykle jej bezpośredni przełożony. I za każdym razem, kiedy wkraczała w rodzinę zawodową, rozwijała w sobie te same mieszane uczucia, których doznawała w rodzinie pierwotnej. Od razu próbowała zadowolić tatę i spełnić jego oczekiwania, jednocześnie była nań wściekła i desperacko usiłowała się odegrać. Szefowie stali się figurami ojca i wraz z każdą posadą pojawiał się ten ciężki bagaż.

Historia Marian to nie jest przyjemna, starannie zawiązana kokardą opowiastka. Jakiś czas z nią pracowaliśmy, a potem skierowaliśmy ją do ośrodka blisko jej domu, specjalizującego się w leczeniu współ-uzależnienia, gdyż Marian wciąż nie była w stanie poradzić sobie ze zranieniami z przeszłości. Kiedy odzyskała kontrolę nad bólem i złością, nie mogła się pozbierać — nastąpił siejący spustoszenie upadek na sam dół. Ciągle nie może spokojnie skonfrontować prawdy. Minie wiele lat, zanim zacznie budować solidne więzi z zawodowymi i kościelnymi rodzinami. Małżeństwo? Jeszcze nie. Nie dla Marian.

220

Zgłębianie relacji

Lista twoich związków

Skoncentruj się na swoich związkach w wyraźnie określonym celu. Uwaga! nie będzie nic z: „Ha, ha. Ten jest zbyt głupi, aby go wspominać". I znowu, nie masz oceniać, przypisując komuś dobro bądź zło, czy też arbitralnie odrzucając jakieś fakty jako nieistotne czy może żenujące. Masz być świadomy i dokładny, tak jak urzędnik, który sporządza listę znalezisk na wykopalisku, gdyż ten spis stanie się kluczowym elementem w twojej osobistej łamigłówce na drodze do uzdrowienia.

Niektórzy pacjenci mogą z rozmachem malować szczegóły swoich związków. Poproś ich, by opowiedzieli o wszystkich znaczących ludziach w swoim życiu, a szybko zorientują się, że część z nich nie jest tak istotna, jak im się zdawało.

Inni z kolei potrzebują zwrócenia większej uwagi na szczegół. Jeśli wcześnie w procesie terapeutycznym wychwycimy jakiś problem, możemy pójść głębiej, poprosić o więcej szczegółów na temat niektórych punktów listy.

Na przykład Jerri Aynes miała ojca, który ją maltretował. W wieku 29 lat ważyła 88 kilogramów i miała za sobą związki emocjonalne z siedmioma nadużywającymi przemocy mężczyznami. Podczas naszej pierwszej sesji miała podbite oko. Nawet przed przyjściem do nas zrobiła oczywisty postęp. Zamiast utrzymywać, że weszła w futrynę, tak jakby to uczyniła jeszcze rok temu, teraz przyznawała, że to chłopak jej przyłożył.

Przez dwie sesje słuchaliśmy jej historii. Na trzeciej dostała pisemne zadanie domowe:

— Wypisz imiona wszystkich ważnych mężczyzn w twoim życiu. Spisz je chronologicznie. Przy każdym odnotuj, jak bardzo zostałaś zraniona, jak wspomagałaś tę osobę i co cię do niej pociągnęło.

— Przy wszystkich?

— Przy każdym z osobna.

221

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Zajęło to Jerri dwa tygodnie, zanim była usatysfakcjonowana skompletowaną listą. Następnie usiedliśmy z tym spisem i podczas maratonu sesyjnego omówiliśmy każde imię z osobna.

— Larry, drugi rok mojej nauki w szkole średniej; on był jak lekarstwo. Miał również nadwagę i dobrze się przy nim czułam. Razem odrabialiśmy zadania domowe i zajadaliśmy się znakomitymi lodami. Był jedynym mężczyzną, który nie próbował mnie zranić. Ale musiał wyjechać. Jego ojciec jest w armii. Straciliśmy kontakt, rozumiesz?

— Nigdy nie podniósł na mnie ręki. Nawet się za dużo nie kłóciliśmy.

— Kiedy szliście na lody, kto płacił?

— On. Zawsze też nalegał na największe lody, jakie mieli.

— Kto więcej korzystał na wspólnym odrabianiu lekcji, ty czy on?

— On. Dlatego umieściłam to w kolumnie: „w jaki sposób okazywałaś się pomocna?". On nie był w szkole zbyt lotny, a ja byłam bardzo dobrą uczennicą.

— Czy spotykaliście się w innych okolicznościach aniżeli odrabianie zadań domowych?

Jerri musiała się nad tym chwilę zastanowić, zgłębić dalekie zakamarki swojej pamięci.

— Nie, raczej nie.

— Co on ci oferował emocjonalnie? Co on takiego zrobił dla ciebie, że było to tylko dla ciebie?

Zesztywniała, marszcząc się.

— Oj, dajcie spokój. Pomyślcie. Byłam grubą dziewczyną. Nie łapałam się na randki i adorację, ze mnie się żartowało. Larry nie wstydził się, gdy widziano go w moim towarzystwie i ja na to przystałam. Nie masz pojęcia, jak to jest być grubą dziewczyną.

— Rozmawialiśmy w zeszłym tygodniu o rodzajach aktywnego i pasywnego maltretowania, pamiętasz? Kwestie utraconego dzieciństwa. Patrzyliśmy na nie w świetle relacji rodzic — dziecko. Teraz rozważ je w kontekście chłopak — dziewczyna.

— Nie rozumiem.

222

Zgłębianie relacji

__Lany cię wykorzystywał, brał, co chciał, nic nie dając w zamian.

Nawet gdy cię obdarowywał, nie prowadziło to do polepszenia twojego zdrowia czy też samopoczucia. Karmił cię wysokokalorycznym jedzeniem w ogromnych ilościach — wygląda, że robił to celowo po to, aby się upewnić, że zostaniesz gruba tak jak on. Nie był dla ciebie oparciem i był niedostępny emocjonalnie. Czy coś ci to przypomina?

— Pasywne maltretowanie, tak?

— Tak.

Tak jak to się często zdarza, analiza listy Jerri przynosiła zaskakujące odkrycia. Powtarzające się wzory dosłownie wyskakiwały z kartki papieru w sposób oczywisty nie tylko dla terapeuty, ale również dla pacjenta.

Ojciec Dave'a Johnsona był alkoholikiem. Jedynym sposobem, w jaki matka mogła jakoś sobie z tym poradzić, było branie tabletek uspokajających. Gdy Dave skończył siedem lat, stał się w rodzinie małym mężczyzną, załatwiającym to wszystko, z czym tata i mama nie dawali sobie rady. Teraz, w sześć lat po tym, jak wyprowadził się z domu, nadal był niezawodny; absolwent college'u, dobry pracownik, dobrze wyglądający młody mężczyzna z rozczochraną blond czupryną.

Każdy związek traktował bardzo poważnie. Chodził właśnie z czwartą z kolei dziewczyną. Trzy poprzednie odmówiły poślubienia go. Teraz Sue, ostatnia dziewczyna, również odrzuciła jego oświadczyny. Co było z nim nie tak? Dlaczego nie mógł znaleźć dziewczyny, która by chciała za niego wyjść, z którą by osiadł i stworzył rodzinę, o jakiej marzył?

Na początku Dave nie spostrzegł podobieństwa pomiędzy dwiema ostatnimi kobietami w jego życiu, Sue i Annie. Usiadł za biurkiem naprzeciwko terapeuty i studiował listę.

— Sue jest bardzo wykształcona. Subtelna. Przez siedem lat studiowała balet — Uśmiechnął się. — Och, musielibyście zobaczyć, jak się porusza! Annie z kolei nie jest wykształcona. Wygląda jak atletka podnosząca ciężary. Gdybym ją zaprowadził na balet, umarłaby ze śmiechu.

223

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

— A wygląd zewnętrzny?

— Żadnego podobieństwa w kolorze włosów, budowie ciała, sposobie poruszania.

— Osobowości?

— Sue jest powściągliwa. Cicha. Zawsze zamknięta w sobie. Annie jest otwarta, ale tylko do pewnego stopnia. Pozwoli ci zbliżyć się do siebie na kilka centymetrów, a potem buduje ścianę. Bardzo chroni swoją prywatność.

— Czy mógłbyś zatem powiedzieć, że obie kobiety miały problem w osiąganiu poziomu intymności?

Dave pokiwał głową.

— Dobrze powiedziane, zgadza się. Istotnie, zaryzykowałbym stwierdzenie, że to ich jedyny wspólny mianownik.

— A jak z innymi? Czy okazywały emocje?

Światło żarówki się zapaliło. Wszystkie kobiety, które Dave chciał bliżej poznać, choć w wielu rzeczach się różniły, dzieliły z pozostałymi wspólną cechę: niezdolność do emocjonalnej intymności. I tu znowu mieliśmy do czynienia z przymusem powtarzania. Ojciec i matka Dave'a, oboje nadużywający alkoholu i leków uspokajających, byli dlań niedostępni emocjonalnie. Wyrastał w uczuciowej próżni, którą teraz nieświadomie odtwarzał w każdym związku. Zauważ też, że wszystkie kobiety, którymi Dave był zainteresowany, miały swoje własne problemy ze współuzależnieniem na polu intymności. Ten radar współuzależnienia cały czas był w pełnym pogotowiu i wysyłał sygnały w obu kierunkach.

Ty, czytelniku, prawdopodobnie nie masz terapeuty, który mógłby na ciebie w odpowiedni sposób oddziaływać. Jednak prześledzenie własnych związków może doprowadzić cię do poszerzenia samoświadomości. Przygotuj swoją listę i uważnie ją przestudiuj, celowo starając się wychwycić powtarzające się wzory. Jeśli możesz skorzystać z pomocy zaufanego przyjaciela, doradcy duchowego bądź podobnego powiernika, lista może przynieść kolejne owoce. W szczególności dziel się tym w osobistej rozmowie z Bogiem. On pamięta tych ludzi lepiej niż ty i może ci wskazać odpowiednią perspektywę. Celem jest

224

Zgłębianie relacji

szukanie i znalezienie w twoich związkach ciągle powtarzających się wątków.

To właśnie dlatego nieocenione jest odnalezienie twoich życiowych schematów. Przymusowe powtarzanie spowodowane znaczącą nieza-żegnaną historią emocjonalną, tak jak to ilustruje przypadek Dave'a Johnsona, będzie odbijało się echem we wszystkich intymnych relacjach twojego życia. To echo powtarzających się schematów może doprowadzić nas do tego, iż wreszcie usłyszymy głosy duchów przeszłości, które będziemy mogli uspokoić.

14

Przełamanie cyklu uzależnienia

Etap trzeci: kontrola uzależnienia

Wiedział, że jest alkoholikiem. Otwarcie przyznał się do nadużywania alkoholu. Ale czy terapia była warta poświęcenia?

— Dobrze — powiedział nam — zawrę z wami umowę. Będę przychodził przez sześć miesięcy. Jeśli pomożecie mi odkryć przyczynę mojego picia, wówczas przestanę pić.

Odmówiliśmy zawarcia umowy.

— Przykro nam. Nie możemy pracować z tobą na takich warunkach. Jeśli będziesz pił dalej, zaprzepaścisz jakikolwiek postęp, który uda nam się osiągnąć.

Każde większe uzależnienie, czynności kompulsywne czy obsesja są ogromnym rozbiciem osobowości. Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę dociera do ciebie hipnotyzujący komunikat, jako że nałogi są formą głębokiej samohipnozy, czarem, jeśli wolisz, rzuconym na osobę przez doświadczenie utraconego dzieciństwa. Dla ano-rektyka: „Ciągle nie jesteś wystarczająco szczupła". Dla nadużywającego różnych substancji: „Jesteś niczym. Potrzebujesz jeszcze jednego kieliszka albo pigułki". Dla pracoholika: „Dasz sobie radę! Skończ jeszcze tylko tę jedną rzecz". Musimy najpierw wyrwać oso-

227

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

bę z tego hipnotycznego transu i przerwać jego cykliczne, porywające szaleństwo.

Hipnoza? Tak. Stary sposób braci Mara na wprowadzenie w hipnotyczny trans to wahadłowe poruszanie kieszonkowym zegarkiem przed oczami hipnotyzowanej osoby. Podobno ten sposób znakomicie działa również na kaczora Daffy'ego, kota Sylwestra i królika Bug-sa; w każdej kreskówce w ten sposób wpadają w hipnotyczny trans. Powtarzanie, kołyszące się wahadło stają się narzędziem hipnozy. Cykl uzależnienia, z którym jesteśmy już zaznajomieni, jest skrajnie hipnotyzujący właśnie z tego powodu.

Dlatego pacjent, który został złapany w pewien rodzaj powracającego uzależnienia, na pewnym etapie procesu uzdrowienia, choćby tymczasowo, musi porzucić uzależniający czynnik bądź zachowanie. Kiedy pacjenci przychodzą z problemem alkoholizmu jako częścią kompleksu ich współuzależniającego zachowania, chętnie z nimi pracujemy, ale nalegamy na trzeźwość. Jeśli potrzebują hospitalizacji i odtruwania, niech tak będzie. Tylko wtedy, kiedy nałogowiec powstrzymuje się od czynnika uzależniającego, możemy razem pracować i czynić postępy. Jeśli osoba pozostaje w nałogu, kończy się na tym, że tracimy wzajemnie czas.

I znowu słowo ostrzeżenia. Jeśli jesteś w szponach uzależnienia od alkoholu bądź narkotyków — jakiegokolwiek chemicznego uzależnienia — ten nałóg musi zostać przerwany. I dla twojego bezpieczeństwa powinno się to odbywać pod kontrolą lekarza.

Potrzeba otrzeźwienia jest podstawowa dla każdego uzależnienia. Zaburzenia w spożywaniu pokarmów muszą zostać uregulowane. Trzeba skończyć z uzależnieniem seksualnym bądź związkiem po-zamałżeńskim. Rzeczywiście otrzymujemy oferty „paktów", takich jak: „Jeśli pomożesz mi uleczyć moje małżeństwo i ukształtować mojego(ą) okropnego(ną) partnera(kę), porzucę mojego(ą) kochan-ka(ę)".

Kiedy kwestią jest oczywisty problem przymusowego działania, taki jak nadużywanie środków chemicznych, granice są jasne, mocno zarysowane. Linie stają się mniej wyraziste, kiedy problemem jest

228

Przełamanie cyklu uzależnienia

skrajnie współuzależniający związek. A jednak silnie wzajemnie uzależniający związek tak samo daje się we znaki i niszczy jak nadużywanie substancji chemicznych.

Pamiętasz Brada i Joan, parę z nieszczęsnym, wielce kłopotliwym rowerem do ćwiczeń. Brad, niech mu Bóg błogosławi, potrafił w zeszłym roku zerwać z Joan na trzy miesiące. Podczas tych trzech miesięcy zrobił fantastyczny postęp zarówno w terapii indywidualnej, jak i grupowej. Był już w stanie w pełni ocenić, co go napędzało i zdecydowanie znalazł się na drodze do uzdrowienia. Wtedy zadzwoniła Joan. Jak pijak wracający do swojej butelki Brad znów był w ciągu. Nagle znowu byli razem, walczący, gwałtowni w stosunku do siebie. Podczas następnych sześciu tygodni terapia stanęła w martwym punkcie, szczęście Brada i jego emocjonalna postawa znacząco ucierpiały. Nawet jego wygląd fizyczny pozostawiał wiele do życzenia.

Uzdrowienie współuzależnienia nie tylko jest ograniczone do istniejących już małżeństw. Samotna osoba, która ma nadzieję któregoś dnia zawrzeć związek małżeński, może uzdrowić małżeństwo zanim do niego dojdzie, w każdym sensie tego słowa. Prawie nigdy para nie zgłasza się na przedmałżeńską terapię. Czekają aż małżeńskie frustracje nie dadzą już dłużej nad sobą panować i terapia staje się ostatnią deską ratunku. A jednak w wielu przypadkach można by zapobiec zaistnieniu tychże frustracji dzięki prostemu przeanalizowaniu wzajemnych relacji na samym początku.

Jeśli nie jesteś jeszcze w związku małżeńskim, ale zakładasz, że ewentualnie możesz się w nim znaleźć, traktuj tutejszy materiał na temat małżeństwa z taką samą uwagą i powagąjak każdą inną pomoc. Aby uzdrowić małżeństwo, musisz zacząć od leczenia siebie. A to może mieć miejsce przed bądź po ślubie. Zatem kiedy mówimy o związkach małżeńskich, zastosuj te informacje do siebie tak samo, jakbyś znajdował się na innym etapie życia.

Ponieważ Brad i Joan nie zawarli formalnego związku małżeńskiego, z powodzeniem mogliśmy radzić separację jako korzyść dla nich obojga.

229

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

DZIESIĘĆ ETAPÓW PROCESU UZDRAWIANIA

1. Zgłębianie i odkrywanie

Zgłębisz swoją przeszłość i teraźniejszość, aby odkryć prawdę o sobie.

2. Historia związku — opisanie relacji

Zbadasz i prawdopodobnie przestawisz swoje osobiste granice.

3. Kontrola uzależnienia

Odzyskasz kontrolę nad swoimi uzależnieniami i przymusowymi działaniami oraz podejmiesz pierwsze kroki w kierunku zapanowania nad nimi.

4. Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

Powiesz „do widzenia" właściwe dla procesu uzdrowienia. Może myślisz, że uczyniłeś to wiele lat temu. Prawdopodobnie tak się nie stało.

5. Żal z powodu straty

Żal jest zarówno dnem krzywej, najniższym poziomem twoich emocji i uczuć, jak również rozpoczęciem drogi w górę. To prawie jak u dentysty, który trzyma nad tobą wiertło. Wiesz, że jeszcze nie skończył, ale najgorsze masz już za sobą.

6. Nowe postrzeganie siebie

Uzyskasz świeże spojrzenie na siebie i podejmiesz nowe decyzje. Ja-kimże otwarciem oczu jest ten etap!

7. Nowe doświadczenia

Położysz fundament pod nowe doświadczenia, aby umocnić decyzje, które właśnie podjąłeś.

8. Rodzice zastępczy

W pewnym sensie odbudujesz swoją przeszłość, a także teraźniejszość i przyszłość, kiedy zaangażujesz się w relacje z tzw. rodzicami zastępczymi.

9. Odpowiedzialność za związki

Ustalisz odpowiedzialność za swoje nowe i odnowione związki osobiste.

10. Zarządzanie sobą

Podejmiesz program zarządzania, który pozwoli ci kierować sobą do końca swoich dni.

230

Przełamanie cyklu uzależnienia

Kiedy mężczyzna i kobieta są mężem i żoną, a szczególnie wówczas, gdy są chrześcijanami unikającymi rozwodu z przyczyn wiary, obraz prędko staje się mroczny.

Zrozumiałe, że nasze poradnictwo musi brać pod uwagę każdą indywidualną sytuację; brnięcie na oślep czy też standardowe zachowania na nic się tu nie zdadzą. Docieramy do par na wiele różnych sposobów.

„Chętnie z wami popracujemy, ale postrzegamy was oboje jako zamkniętych w niezdrowym, wzajemnie uzależniającym się zaplątaniu. Kochasz nie dzięki wolnemu wyborowi, ale pod presj ą przemożnej potrzeby. O ilenie dasz sobie trochę czasu z dala od tego, co jest źródłem współuzależnienia, nie dasz sobie rady i nie zbudujesz zdrowych granic własnej osoby, wasze wzajemne uzależnienie będzie siać zniszczenie, uniemożliwiające jakikolwiek postęp psychoterapeutyczny. I o ile ty sam(a) nie uczynisz postępu w uzdrowieniu, wasz związek pozostanie niesatysfakcjonujący, frustrujący i duchowo nieproduktywny".

Co mamy na myśli, kiedy doradzamy „czas dla siebie"? Teoria mówi, aby przerwać cykl uzależnienia bez względu na koszty. W praktyce można to uczynić na wiele sposobów. Celem jest ustalenie pewnych granic, w obrębie których para mogłaby z miłością uczynić wolną przestrzeń między sobą. Bez tej przestrzeni partnerzy nie mogą rozpocząć indywidualnego procesu uzdrowienia.

Ustalanie granic

W ekstremalnym przypadku (na przykład gdyby Brad i Joan byli małżeństwem), kiedy mąż i żona dosłownie i metaforycznie stale skaczą sobie do gardeł, możemy zasugerować rzeczywistą czasową separację. W groźnych przypadkach nadużywania przemocy fizycznej, jest to zwykle pierwszy, konieczny do zrobienia krok. Nigdy nie sugeruje się, że jest to próbna separacja przygotowująca do rozwodu. Raczej, że jest to środek do rozdzielenia tych dwóch okręgów nary-

231

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

sowanych linią przerywaną i utrzymywania ich w tym rozdzieleniu tak długo, aby pomóc każdemu z osobna stać się kompletnym okręgiem bądź bliskim takiego stanu.

Współuzależnienie może być brutalne, bliskie fizycznej przemocy. Oskarżenia, wymówki, wzajemne obwinianie jest tak intensywne, że musimy pracować nad znalezieniem sposobu na to, aby dwoje ludzi pozostawiło siebie w spokoju. W tym samym czasie prosimy obie strony, by niezależnie od siebie aktywnie uczestniczyły w dziesięcio-stopniowym procesie poszukiwania i modyfikowania najniższej warstwy tortu. Aby to osiągnąć, możemy ustalić sztywne wytyczne na czas terapii, często jako jej niezbędny warunek. Oto znowu decyzje i działania muszą być skrojone na miarę poszczególnych związków. Stąd rozpoczynamy poszukiwanie niektórych wzajemnie uzależniających ogniw, które muszą zostać przerwane.

Poniżej polecamy niektóre rodzaje ograniczeń we wzajemnych kontaktach dla będących w trudnym położeniu par w oddanym sobie małżeństwie. Wraz z postępem uzdrowienia, para może zrezygnować z jednego rodzaju ograniczeń na rzecz innych.

Krótka separacja pod jednym dachem. Partnerzy, którymi teraz się zajmujemy, są niezwykle agresywni i używają wobec siebie słownej przemocy. Zaproponowaliśmy im separację w domu, gdzie zostawią siebie w spokoju tak długo, aż rozpocznie się proces uzdrowienia. Niezmiennie współmałżonkowie dosłownie ścigali się na zmianę po całym domu, głośno żądając przedyskutowania i rozwiązania pewnych kwestii. Dopiero kiedy jedno z nich wyprowadziło się czasowo z domu, zaczęliśmy zauważać jakikolwiek postęp. Teraz znowu są w stanie mieszkać razem, pod jednym dachem, bez ciągłego sprawiania sobie przykrości, ale to kosztowało bardzo dużo pracy.

Czasowe powstrzymanie się od zaangażowania seksualnego. Jedność seksualna to potężna siła. Wiąże małżeństwo razem tak, jak nic innego nie jest w stanie. Jednak kiedy współmałżonkowie używają jej jako środka nacisku, by uzyskać ustępstwa, bądź czynią seks sposobem kontroli, siła ta może stać się destrukcyjna. Czasami jedynym rozwiązaniem stwarzającym możliwości dla uzdrowienia jest dora-

232

Przełamanie cyklu uzależnienia

dzenie czasowej wstrzemięźliwości. Zaangażowanie seksualne może powodować poważne rozproszenie.

Czasowe ograniczenie wzajemnego przebywania ze sobą. „Jest nam dobrze ze sobą godzinę czy coś koło tego, ale potem zaczynamy dawać się sobie we znaki".

„Mogę przebywać z moimi teściami przez trzy dni i jest nam dobrze. Czwartego dnia jednak wszystko się wali".

„Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak on jest niekomunikatywny, aż musieliśmy razem podróżować przez trzy dni. Nigdy przedtem nie spędziliśmy wspólnie całych trzech dni".

Często radzimy walczącym parom, by rozwinęły zewnętrzne zainteresowania jako środki do czasowego ograniczenia wzajemnego kontaktu. Jest to szczególnie pomocne w tych wzajemnie uzależnionych związkach, w których partnerzy są mocno w siebie zaplątani. Pary w sytuacji, w której partnerzy są ze sobą zbyt blisko, by dobrze się w tym czuć, mogą zostać poproszone o natychmiastową zmianę codziennego planu spotkań, tak aby ich kontakt był pod większą kontrolą. To może również obejmować zmianę planu ich dni pracy, tak aby mogli uniknąć wzajemnego kontaktu, kiedy oboje są zmęczeni i wyczerpani aktywnością.

Ustalenie granic fizycznego i słownego znęcania się. „Jeśli to a to się zdarzy, bez względu na okoliczności partner, nad którym drugi się znęca, natychmiast opuszcza miejsce zajścia". Zaproponowaliśmy to ograniczenie, kiedy partner lub inny członek rodziny byli w niebezpieczeństwie bądź zastraszeni. Radzimy takie zachowanie również, kiedy maltretowany partner jest skłonny do jakiegokolwiek rodzaju odwetu.

Gdyby Brad i Joan byli małżeństwem, to mogłoby to być dla nich dobre ograniczenie w celu skończenia z wzajemnym przekrzykiwaniem się i walką fizyczną. Pamiętaj, cykl uzależnienia musi zostać przełamany, zanim proces uzdrowienia będzie mógł się zacząć.

Zaprzestanie znęcania się. Kiedy jeden z partnerów obwinia, oskarża i (lub) karze drugiego, jest to znęcanie się. Nie jest to sprawa tego, kto ma rację, a kto jej nie ma. To kwestia przerwania wzorców wza-

233

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

jemnie uzależniających zachowań. Jeden z naszych klientów, skrajnie zadufany w sobie, ciągle wyjaśniał swojej żonie, jak to jej wady psują ich małżeństwo. Ćwiczenie powstrzymywania się przez zwyczajne trzymanie buzi na kłódkę było dlań bardzo trudne.

Natychmiastowe przerwanie jakiegokolwiek zewnętrznego zaangażowania bądź zerwanie związku. Kropka. Koniec. Nie ma Jeśli", „i" lub „lecz".

Zaprzestanie indywidualnych czynności kompulsywnych. Jest to podstawowy krok w uzdrowieniu jednostki. Ponieważ jednak partnerzy w małżeństwie są bardzo blisko ze sobą związani, kompulsywność jednego głęboko wpływa na związek, a zatem i to trzeba tutaj rozważyć.

Jeśli ty i twój(a) partner(ka) przyjdziecie po poradę, możemy spędzić kilka sesji na słuchaniu was jako pary. Jeśli wyłoni się większy problem wzajemnego uzależnienia, możemy przerwać wspólną terapię, aby pracować z każdym z was niezależnie. Później (czasami w krótkim czasie, a czasami sześć miesięcy później), wzbogaceni tym doświadczeniem, wszyscy razem wrócimy do terapii małżeńskiej.

W przypadku Brada i Joan separacja była konieczna. Jeśli chodzi o Johna i Gladys Jordan, separacja byłaby najgorszym podejściem do sprawy, jako że ich problemem była poważna niezdolność do wzajemnej komunikacji. Identyfikacja i pokonanie tych groźnych duchów przeszłości utorowało drogę do uzdrowienia. Potem jeszcze musieli się nauczyć wzajemnego słuchania. Na to potrzeba praktyki, a praktyka wymaga bliskości — możliwości komunikowania się.

Przeczytaj listy zamieszczone poniżej, a znajdziesz tam wszystkie problemy współuzależnienia. Przeciętny list, zwykle od młodej kobiety, wygląda mniej więcej tak:

Droga Ann!

Dwa miesiące temu podczas naszej kłótni mój chłopak mnie uderzył. Od razu było mu przykro i od razu mnie przeprosił. Obiecał, że się to więcej nie powtórzy, ale w zeszłym tygodniu znowu to zrobił. Ann, to wspaniały człowiek i kocham go, ale wszyscy mówią że powinnam przestać się z nim widywać. Co powinnam zrobić?

Podpisane: pobita z Biloxi

234

Przełamanie cyklu uzależnienia

Albo tak:

Droga Abbey!

Mój mąż ma romans ze swoją sekretarką. Mówi, że zgłosi się na terapię małżeńską, jeśli i ja to zrobię, ale dla mnie to zbyt bolesne. Przecież to nie ja jestem niewierna, a poza tym on ciągle się z nią spotyka. Nie mów mi więc, że potrzebuję terapii, tak jak to wszystkim radzisz. Co mogę zrobić?

Podpisane: zdradzona z Birmingham

Jaka byłaby twoja rada dla tych dwóch pań? Napisz to w formie listu — krótkiego i treściwego, jeśli to możliwe; długiego i szczegółowego, jeśli to konieczne.

Unikanie noworocznych postanowień

23:55, 31 grudnia. Mocno postanawiam zredukować spożywanie kalorii do 1800 lub mniej dziennie i zrezygnować z cukrowych ciasteczek. Postanawiam również codziennie się gimnastykować i wpadać na siłownię przynajmniej dwa razy w tygodniu.

9:05, 2 stycznia. Zostaję dożywotnim członkiem lokalnego klubu sprawnościowego.

13:45, 11 stycznia. Zjadam w biurze cztery cukrowe ciasteczka.

Kwiecień. Z powrotem jem tyle, ile jadłam, albo i więcej. Cukrowe ciasteczka jem prawie codziennie i nie byłam w klubie od czterech tygodni.

To jest właśnie syndrom noworocznego postanowienia. Och, takie dobre intencje, ale każdy wie, dokąd prowadzą. Ustanawianie granic, kończenie z uzależnieniami, ukręcanie łba natręctwom — to wszystko ładnie wygląda na papierze. Kiedy próbujemy te postanowienia wprowadzić w życie, często trudno nam nad nimi zapanować. W tym momencie niezbędna jest moc Boża. Uzależnienia i granice nie pod-

235

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

dają się woli tak po prostu, nawet tak silnej woli jak twoja. Musimy prosić Boga o pomoc.

Dla alkoholika bijącego żonę czy też dla pracoholika istnienie uzależnienia, z którym trzeba skończyć, jest całkiem jasne. Kiedy wszystko, co para mówi do siebie, kończy się krzykiem i złością, to potrzeba ustalenia granic jest oczywista. Co jednak w przypadku kogoś takiego, jak Sean McCurdy, sprzedawcy, który jest w stanie utrzymać pracę tylko przez krótką chwilę? Jego uzależnienie nie jest jasno sprecyzowane.

Opowiedzenie przez niego historii swojego życia oraz sporządzenie listy szczegółów relacji pokazały, że nieświadomie postrzegał swoich szefów jako zastępczych ojców. Znajomość problemu jednakowoż jest daleka od wypracowania rozwiązania. Dla Seana, podobnie jak dla każdej innej osoby, powstrzymywanie się dotyczy każdego dnia, każdej minuty. Szerokie, daleko idące „Już więcej tego i tego nie zrobię", musi mieć bardziej ograniczone ramy czasowe.

Sean zrobił zwłaszcza trzy rzeczy. Po pierwsze, modlił się codziennie o rozeznanie i siłę, aby móc działać zgodnie z postanowieniami. Modlitwa nie była dlań łatwą rzeczą. On nigdy nie był tak zwanym typem religijnym. Przez pierwsze trzy tygodnie musiał postawić przy budziku kartkę „3 x 5", aby sobie przypominać o modlitwie. Po drugie, za każdym razem, kiedy kontaktował się ze swoim szefem, w myśli przywoływał słowa: „Ten mężczyzna nie jest doskonały i nie mam prawa tego od niego oczekiwać. Muszę być bardziej tolerancyjny, jeśli chodzi o ludzkie błędy".

Zauważ, iż nie zamierzał zmienić swojego szefa. Pracował nad zmianą siebie. I w końcu, Sean często sporządzał opisy swoich relacji z szefem i współpracownikami, pozostając czujny na problemy, które miały miejsce wcześniej. Jego problem czasowo ustał, mógł więc ruszyć do następnego etapu uzdrowienia.

Jakie problemy można odłożyć na później? Wróć do pierwszego i drugiego etapu: „Zgłębianie i odkrywanie" oraz „lista relacji" i zanalizuj dokładnie swój punkt wyjścia. Które czynności kompulsywne są twoim udziałem? Skoro odczujesz także potrzebę działania na eta-

236

Przełamanie cyklu uzależnienia

pie trzecim („kontrola uzależnienia"), to co zamierzasz zrobić z tym w danej chwili?

Fundamenty zostały położone, jesteś teraz gotów na etap czwarty: opuszczenie domu" i „powiedzenie »do widzenia«". Może to brzmieć jak coś, co zrobiłeś(aś) wiele lat temu. W istocie jest to skomplikowany etap, przez który trzeba przejść z całkowitą determinacją.

15

Opuszczenie domu i powiedzenie

„do widzenia"

Była uroczą dziewczyną, drobną i wdzięczną. Przy wzroście 157 centymetrów nie ważyła więcej niż czterdzieści kilogramów. Jej blond włosy błyszczały nawet w takie ponure i chmurne popołudnie. Taksówkarz, który przywiózł ją na cmentarz, oparł się o swój żółty samochód i obserwował, jak spacerowała między grobami wyraźnie czegoś szukając, w ręku trzymała małą paczuszkę. Co chciała zrobić?

Zatrzymała się przy świeżym grobie.

MARIAN HOLT

UKOCHANA ŻONA JAMESA

MATKA PATRICE

ZŁOŻONA NA WIECZNY SPOCZYNEK SZÓSTEGO

DNIA...

Kopiec kwiatów zakrył resztę wygrawerowanego napisu.

„Witaj, mamo — wzięła głęboki oddech. — Nie bardzo wiem, co tu robię, ale jestem zdecydowana to zrobić. Jest kilka rzeczy, o których nigdy ci nie powiedziałam, gdy żyłaś, a powinnam była to zrobić. Zatem mówię ci teraz — wzruszyła drobniutkimi ramionami i lekko się uśmiechnęła. — Lepiej późno niż wcale, racja, mamo?"

239

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Zerwał się wilgotny wiatr, poruszając delikatnymi płatkami maków.

„Po pierwsze, nigdy nie powiedziałam ci, jak bardzo doceniam twoją miłość. To była największa rzecz, którą ci zawdzięczamy — zapewnienie, że tatuś i ja byliśmy otoczeni opieką. Oddałaś nam całe swoje życie. Jestem bardzo wdzięczna za twoje poświęcenie.

Ale... nie wszystko było usłane różami. Na przykład, dbałość o czystość. Kiedy kąpałaś mnie, gdy byłam mała, dwa, trzy razy dziennie, darłam się wniebogłosy. Potem przyzwyczaiłam się. Zanim poszłam do szkoły średniej, kazałaś mi brać prysznic rano i wieczorem, i to przyjmowałam bez protestu. Wolałam, byś nie tleniła moich włosów, odkąd ukończyłam osiem lat. »Mysi, brudny brąz« — mawiałaś o nich. Myślę o położeniu farby w naturalnym kolorze moich włosów i pozwoleniu im odrosnąć, mamo. Jestem pewna, że dostałabyś ataku — gdybyś mogła — ale wiesz co? Oto jestem tutaj, dwudziestosześcioletnia, i to jest pierwszy raz, kiedy pomyślałam o zrobieniu czegoś, z czego nie byłabyś zadowolona.

Wyrzuciłam szczoteczkę do paznokci. Nie miałaś pojęcia, bo nigdy ci o tym nie powiedziałam, jak bardzo czułam się dotknięta faktem, iż musiałam szorować paznokcie przed każdym posiłkiem. Miałam uraz związany z całą tą higieną i porządkiem, szczególnie kiedy obserwowałam wszystkich moich przyjaciół bawiących się w kurzu albo w piasku, czy też na podwórku w deszczu, kiedy ja nie mogłam.

I lewatywy, które mi robiłaś, kiedy nie mogłam się załatwić. Miałam czternaście lat, mamo, a ty każdego ranka zaglądałaś mi w tyłek. Zdaję sobie sprawę, że robiłaś to z miłości, ale ja byłam taka nieszczęśliwa — Patrice podniosła głos. — Byłam rozbita, zbolała! A ty założyłaś kłódkę na moje myśli, nie wiedziałam nawet, jak bardzo byłam nieszczęśliwa. Wiedziałam tylko to, że może boleć brzuch albo głowa i słyszałam tylko twoje ciągłe uwagi, bym się nie pobrudziła. Mamo, ja..."

Wiatr przez chwilę dmuchał w ciszy, aż Patrice znów odzyskała równowagę.

„Kocham cię, mamo, ale nienawidzę tego, co mi zrobiłaś. Jestem tutaj, aby powiedzieć ci te wszystkie rzeczy, jak również i to, że wresz-

240

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

cie po tych wszystkich latach zaczynam zbierać w całość cząstki mojego życia. Anoreksję mam niemal całkowicie pod kontrolą. Przynajmniej mogę teraz jeść. Jestem czysta; nie biorę koki. I ponieważ uczestniczę w terapii grupowej, mój szef powiedział, że mimo wszystko nie zwolni mnie, przynajmniej na razie. Tak więc zaczyna się układać.

I jestem tutaj, aby również powiedzieć ci »do widzenia«. Nie pozwoliłaś mi zrobić tego przedtem, kiedy dowiedziałaś się, że masz raka. Nie pozwoliłaś żadnemu z nas mówić o tym. Czy rzeczywiście wierzyłaś, że uda ci się pokonać chorobę, czy może było to tak, jak wtedy, kiedy byłam w szkole średniej i kochałam się w chłopakach i nieraz miałam złamane serce, ale musiałam milczeć, bo ty mówiłaś, że to nonsens? Wygląda na to, że jakiekolwiek uczucia były dla ciebie nonsensem. Przykro mi, mamo, że miałaś takie puste życie. Ste-rylność. Tym ono było. Ja w końcu mogę to zrobić; myślę o tym, że mogę poczuć smak rzeczy.

Tak więc... do widzenia, mamo. Kocham cię. Naprawdę. I jeszcze jedna rzecz. To jest symbol, wiesz? Anoreksja — mówiłaś, że to także nonsens, ale ja prawie od tego umarłam w kilka tygodni po tym, jak nas opuściłaś. I ta paczuszka symbolizuje moje powiedzenie »do widzenia« temu również".

Przez kilka chwil szlochała, szepcząc ostatnie „do widzenia" i złożyła swoją małą paczuszkę na tablicy nagrobnej. Powróciła do oczekującej taksówki i usiadła na tylnym siedzeniu, zanosząc się szlochem; taksówka ruszyła.

W paczuszce był czekoladowy baton.

Etap czwarty: opuszczenie domu i powiedzenie

„ do widzenia "

Kluczowy krok na drodze do uzdrowienia ze współuzależnienia na pozór wydaje się bardzo prosty — opuszczenie domu. Dlaczego, prze-

241

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

cież nic w tym specjalnego? Każdy to robi. Tylko że to nie jest jedno wyizolowane zdarzenie; dzieje się to etapami i nie każdy uwalnia się do końca. Poza tym, istnieją dwa oddzielne sposoby opuszczenia domu: musimy się upewnić, że prawdziwie opuściliśmy naszą rodzinę pierwotną, mówiąc „do widzenia" mamie i tacie. I jeszcze musimy dosłownie powiedzieć „do widzenia" symbolom fałszywego poczucia bezpieczeństwa. Żaden z kroków nie jest łatwy.

W naszej kulturze zależność dzieci zwykle trwa do końca okresu nastoletniego bądź do około dwudziestego roku życia. Do tego czasu kończą one szkołę, usamodzielniają się i prawdopodobnie zakładają rodzinę. Nie jest to jednak tak proste. Jest wiele poziomów niezależności i nie występują one jednocześnie. Dzieci osiągają niezależność dotyczącą miejsca zamieszkania poprzez faktyczne opuszczenie domu rodzinnego. Mogą jednak ciągle być zależne finansowo, jak na przykład wtedy, kiedy osiemnastolatek wyjeżdża do college'u.

Niezależność społeczna jest zupełna wtedy, kiedy dzieci utworzą swój własny krąg przyjaciół. Przyjaciele mogą znać rodziców bądź mogą być przyjaciółmi rodziców, ale dzieci uznają ich za swoich własnych przyjaciół. Dzieci niezależne zawodowo realizują własne kariery zawodowe. Dzieci niezależne duchowo dosłownie oddzielają się w duchu. To obejmuje ustanowienie zbioru własnych wierzeń i obyczajów, które niekoniecznie muszą odzwierciedlać przekonania rodziców. Żaden z tych kroków prowadzących do zupełnej niezależności nie musi wystąpić równolegle z innymi.

Potem, gdzieś między dwudziestką a trzydziestką, dzieci podejmują ostatni krok, dokonują całkowitej separacji przez opuszczenie domu w sferze emocjonalnej. Podobno dzieci potrzebują kilku lat samodzielności w świecie, aby zbudować solidne fundamenty pewności siebie, zanim poradzą sobie z tą ostateczną rozłąką. Osiągnięcie niezależności emocjonalnej jest bolesne. Jest to ostatni krzyk dzieciństwa, ostateczna pozostałość przeszłości. Wykonanie skoku wymaga siły i odwagi.

Na tych, którzy przetrwają ten ostateczny rozłam, czekają fantastyczne nagrody. W końcowym rozrachunku wyłonienie się z cienia

242

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

pierwotnej rodziny do pełnego statusu niezależnego dorosłego daje wielką satysfakcję. Pozwala prowadzić zdrowe, wolne od nałogów, produktywne życie na własny rachunek.

Istnieje również długoterminowa korzyść — wiecznie trwająca korzyść. Pionier psychologii Carl Gustav Jung, przyglądając się drugiej połowie życia, twierdził, że większość ludzi nie jest w stanie rozpocząć głębokiego poznawania Boga przed ukończeniem trzydziestego piątego roku życia. I chociaż nie zgadzamy się z wieloma Jun-gowskimi przesłankami, to rozpoznajemy duchowe i emocjonalne korzyści wynikające z opuszczenia domu. Jung jasno twierdzi, że ludzie najpierw muszą opuścić dom i oderwać się emocjonalnie i duchowo od matki i ojca. Wtedy stają się zdolni do głębszego, bogatszego, duchowego poznawania Boga.

Zdrowy kontra współuzależniony

Wszyscy urodziliśmy się w rodzinach po to, aby ostatecznie je opuścić. W pewnym sensie niemowlę zaczyna opuszczać dom w dniu narodzin. Niezależność wzrasta codziennie. Nauka samodzielnego chodzenia, poznawanie terenu, pierwszy stały ząb, pierwszy dzień w szkole, kurs prawa jazdy, fizyczne opuszczenie domu i tak dalej, i tak dalej, co wreszcie prowadzi do przyłączenia się do wielkiej rodziny w niebie.

Problem w tym, że współuzależnieni wydają się nigdy nie dokonać ostatecznego rozdziału. Zatrzymują się na jednym z końcowych etapów procesu uniezależniania się. Jest to jeszcze jedna przyczyna, dla której tak często widzimy w klinice współuzależnionych w okresie kryzysu wieku średniego. Wydaje się, że dawno już opuścili swój rodzinny dom, żyją na własny rachunek, mają stopień naukowy, być może własną rodzinę, karierę... Gdzieś w wieku średnim cała rzecz zaczyna się ujawniać. Ostateczny rozdział nigdy nie został uczyniony, ostatni krok nigdy nie podjęty. Bardzo często prowadzi to do pożegnań, które nigdy nie zostały wypowiedziane.

243

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Są dwa rodzaje pożegnań i ten etap wymaga obu. Jest czułe pożegnanie: „Do widzenia, wyruszam teraz w podróż. Zobaczymy się, jak się zobaczymy". I jest cierpkie pożegnanie: „Żegnaj, ty wstrętny typie. Wynoś się z mojego życia!". Kiedy mówisz „do widzenia" fałszywym symbolom poczucia bezpieczeństwa, to jest to ten drugi rodzaj pożegnania: „Żegnam na zawsze". Mówienie „do widzenia" rodzicom nie ma nic z tej ostateczności. Nie jest to przecinanie wszystkich więzów, ale raczej deklaracja niezależności. Jest to pożegnanie przed podróżą. „Ciągle jestem twoim dzieckiem, ale teraz już na swoim. Od tego momentu, kiedy przyjdę do waszego domu, to nie jako ktoś, kto w nim mieszka, ale jako gość". Ten rodzaj pożegnania odnosi się zarówno do rodzica żyjącego, jak i zmarłego.

Skąd wiesz, że opuściłeś dom emocjonalnie? Nie zawsze łatwo jest to stwierdzić. To, co jest właściwym i koniecznym zachowaniem dla jednej osoby, może być uczepieniem się i zależnością dla drugiej. Na przykład Lisa dzwoni do swojej często chorującej mamy codziennie o dziewiątej rano. Jest to zrozumiała troskliwość. Jeśli mama nie podniesie telefonu, Lisa natychmiast tam pojedzie, aby się upewnić, że mama nie jest chora bądź nie upadła. Zupełnym zaprzeczeniem jest Brad — tak, nasz Brad od roweru do ćwiczeń. On również dzwoni do mamy codziennie, ale ona jest równie zdrowa jak on. Brad ma przemożną potrzebę sprawdzenia, co się dzieje, potwierdzenia wobec niej swojego dnia i swoich myśli. Lisa nie zachowuje się w stosunku do mamy tak, jakby była wzajemnie uzależniona. Brad owszem. On nie zostawił domu.

Kryteria tkwienia w domu

Dla dorosłych z problemami współuzależnienia możemy sporządzić listę powiązań, które utrzymują ich z rodziną pochodzenia. Psychiatrzy nazywają to syndromem „daj mi" — to ciągle trwająca pomoc finansowa — prawie pewny znak uzależnienia. Dorośli, którzy nie opuścili domu emocjonalnie, bardzo często utrzymują pewną za-

244

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

leżność finansową. Dla przykładu, podczas sesji terapii grupowej w sobotę rano prowadziliśmy wywiad z dorosłymi dziećmi w wieku 25-35 lat z problemami współuzależnienia. W miarę jak pytaliśmy kolejne osoby siedzące w kręgu, każda z nich przyznawała się do otrzymywania pewnego rodzaju pomocy finansowej od rodziców. Opuścili gniazdo fizycznie. Ale mama-samica i tata-samiec ciągle jeszcze przynosili im pokarm.

Dorośli współuzależnieni mogą mieć problem z opuszczeniem gniazda. Odważnie deklarują swoją niezależność i wyprowadzają się z domu, często aby się ożenić (wyjść za mąż). Ale coś jest nie tak. Przychodzi kryzys. Wracają do domu. W jednym ze starych odcinków Bill Cosby Show żona Claire przez moment rozważa możliwość urodzenia jeszcze jednego dziecka. Jej matka odradza jej ten pomysł.

— Będziesz za stara.

— Kiedy? Gdy ostatnie opuści dom?

— Nie, kiedy z powrotem się wprowadzi ze swoimi dziećmi. Dialog miał naturalnie wywołać efekt komiczny, ale jest w nim

pewna myśl. Czasami dorosłe pisklęta szukają bezpieczeństwa w starym, rodzinnym gnieździe.

Innym wskaźnikiem tego, czy opuściłeś(aś) dom emocjonalnie, jest samo współzależne zachowanie. Zachowania zależne zwykle zanikają wraz z powiedzeniem „do widzenia" w sferze emocjonalnej, dlatego właśnie akt opuszczenia domu musi być zakończony. Zauważ różnice między Lisa i Bradem. Jeśli stan mamy się poprawi, Lisa nie będzie już dłużej musiała codziennie do niej dzwonić. Lisa nic nie musi naprawiać. Ale Brad tak. On jest tak uzależniony od swojej mamy, że nie może dać sobie spokoju. Jeśli ona nie zadzwoni do niego do piątej lub coś koło tego, on dzwoni do niej.

I znów zmiana obsesyjnego bądź natrętnego zachowania toruje drogę przemianie i uzdrowieniu. Radzimy Bradowi ograniczyć telefony i listy do mamy, nie tyle by powstrzymać niepokojące nawyki, ale aby przerwać cykl uzależnienia.

Znakomitym przykładem jest Sophia, kobieta około pięćdziesiątki. Sophia przyszła do nas, kiedy już znalazła się w trybach szczególnie

245

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

nieprzyjemnego rozwodu. Mimo swego wieku, była ona ciągle bardzo zależna od rodziców, którzy sami byli już blisko osiemdziesiątki. Utrzymywała codzienny kontakt telefoniczny i często do nich pisała, gdyż głęboko w środku czuła: „Nie mogę przebrnąć przez dzień bez zrelacjonowania Kainie i tacie, jak sobie radzę. Nie mogę się bez nich obyć". Była uzależniona od ich akceptacji. Tak więc spotkaliśmy się z obiema stronami, z nią i jej rodzicami, i zawarliśmy porozumienie. Obie strony obiecaty ograniczyć kontakt telefoniczny i ustaliliśmy górną dopuszczalną granicę wydatków na korespondencję. Sophia ciągle pracuje nad ostatecznym emocjonalnym odłączeniem się od rodziców, ale cykl uzależnienia już jej nie powstrzymuje.

„Och, to nie mój problem — powiedziała Kim Park, kiedy usiadła w naszym gabinecie. — Mój ojciec zerwał ze mną kontakt ponad sześć lat temu i z wyboru nie usiłowałam się do niego odzywać. »Do wi-dzenia« zostało powiedziane dawno temu".

Nie, niezupełnie. Sytuacja Kim, w pewnym ważnym sensie, jest tym samym, co fiasko fizycznego opuszczenia domu. Buntownicze zerwanie wszystkich więzi z gniazdem jest ważną wskazówką, że nie odbyło się właściwe emocjonalne pożegnanie. Kim ciągle jest w emocjonalnym powiązaniu z pierwotną rodziną. Osiągnięcie stanu zdrowych relacji to równowaga, unikanie drastycznego odseparowania w takim samym stopniu jak wplątania.

Akt pożegnania

Jak dokonać teg0 ostatecznego emocjonalnego zerwania, jeśli nie dokonało się go do tej pory? Najprostsza i najmniej ekscentryczna metoda to usiąść [ porozmawiać z rodzicami. Przedyskutować swoje życie i dosłownie powiedzieć „do widzenia". Jednak w wielu przypadkach nie mo^na tego zrobić. Być może jedno lub oboje rodzice zmarli lub się ro^jedli i opuścili twoje życie, zanim ten ważny rozdział został zamknięty. Jednak musisz wykonać ten krok. Być może, jak w przypadku Kim, rodzice odmówili rozmowy z dzieckiem

246

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

bądź odmówili udziału w tym, co jest doświadczeniem tak samo bolesnym dla nich, jak i dla dziecka. Być może dzieli ich fizyczny dystans. Jeśli tata wyjechał do Kuala Lumpur, mama pracuje w Buenos Aires, a dziecko mieszka w Kalamazoo, kontakt jest trudny albo niemożliwy.

Oto jedna z technik często używana przez terapeutów w celu pożegnania się z osobami, z którymi kontakt jest niemożliwy. Być może okaże się użyteczna także dla ciebie. Usiądź na krześle i postaw przed sobą puste krzesło. Na tym krześle będzie siedzieć twoja mama. Mów do niej. Powiedz, jak to było, gdy wzrastałeś w jej domu. Mów o bólu, radości, dumie i frustracjach. Teraz możesz z powodzeniem rozpocząć proces powiedzenia „do widzenia". Następnie posadź na krześle tatę. Zrób to samo w stosunku do niego.

Patrice Holt, drobna blondynka krążąca po cmentarzu przedstawiona na początku tego rozdziału, zastosowała inną metodę. Odwiedziła grób matki i dosłownie się z nią pożegnała. Bardzo często technika ta prowadzi do ujawnienia się intensywnych emocji, fantastycznego oczyszczenia ducha i duszy.

Inną metodą jest tradycyjny list. Często osoby, które nie potrafią powiedzieć tego, co czują, mogą napisać to w liście do rodzica lub rodziców. Naturalnie, jeśli rodzic nie żyje, osoba pisząca list nigdy go nie wyśle; deszcz i ciemność nocy nie przeszkodziłyby listowi dotrzeć do adresata, ale zasłona śmierci owszem. Kiedy rodzic żyje, proponujemy zmodyfikowanie procedury pisania listu.

Jeśli pacjent korzystający z naszej porady wybierze komunikację za pomocą listu, prosimy o to, aby ta osoba napisała właściwie dwa listy. Pierwszy w stylu zwykłej korespondencji (data, „Droga Mamo", treść listu, zakończenie i podpis), w żadnych okolicznościach n i e ma być on jednak wysłany. Nalegamy, aby pacjent zdobył się w tej wypowiedzi na maksymalne wyrażenie swoich emocji. Niech wszystko ujrzy światło dzienne, jak mówi porzekadło — miłość, czułość, złość, zgorzknienie, podziw, frustracja — wszystko. Prawie zawsze sam akt pisania tego listu uwalnia wspomnienia i emocje ważne dla uzdrowienia pacjenta.

247

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Drugi list, który może być wysłany do rodzica lub nie, zgodnie z wolą pacjenta, jest zwykle delikatniejszy, bardziej taktowny, mniej ekspresywny. Jeśli jednak w tym czasie ujawni się nierozwiązane rozgoryczenie, list ten może również zawierać obelgę. Jego celem jednak jest powstanie dokumentu, który z powodzeniem może zostać wysłany, bez względu na to, czy zawiera jakiś dotychczas nie-wyrażony ból, czy nie. Jeśli jesteś dzieckiem adoptowanym, możesz skorzystać z tej formy wyrazu, aby powiedzieć do widzenia wszystkim swoim rodzicom, biologicznym i adopcyjnym, żywym bądź umarłym.

Co w takim razie, mógłbyś zapytać, stało się z dobrą starą etyką judeochrześcijańską postulującą bezwzględny szacunek dla rodziców? Taki list, jeśli jesteś współuzależniony, może okazać się dla ciebie tak gorący, że będziesz musiał dostarczyć go w skrzynce z piaskiem.

Czyż nie jest to okazywanie braku szacunku? Nie. Nigdy nie prosimy pacjentów, by obrażali swoich rodziców. Nie tylko, że Bóg tego zabrania, ale jest to upokarzające dla rodzica i dla dziecka. Nie hańbienie, nie obrażanie, nie poniżanie. Opis zranień: tak. Wychwalanie, gdy pochwała jest na miejscu: tak. Ekspresja uczuć: tak. Ujmowanie siebie w kategoriach męczennika: nie!

Największy honor, jaki możesz oddać swoim rodzicom, to stać się osobą taką, jaką Bóg zamierzył, byś się stał. Jeśli nieukończone sprawy, emocjonalny bagaż, utrudniają twój wzrost jako chrześcijanina, to ważne jest, abyś zrzucił z siebie ten ciężar. To oznacza, że z miłością i stanowczością musisz poradzić sobie z tym bagażem. Nie znamy lepszego sposobu na uhonorowanie rodziców, jak rozwinięcie swoich naturalnych darów.

Pojęcie emocjonalnego opuszczenia domu nie jest niczym nowym. „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem", to zasada sięgająca Księgi Rodzaju (2,24). Kiedy powiesz to czułe „do widzenia" mamie i tacie, doświadczysz większej intymności w relacjach z innymi osobami w twoim życiu — partnerem, dziećmi, współpracownikami — nie wspominając pogłębionej relacji z Bogiem.

248

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia

Istnieje smutny paradoks w koncepcji opuszczania domu. Współ-uzależnieni, osoby, które najbardziej potrzebują zostawienia swojej pierwotnej rodziny za sobą, mają największe trudności w uczynieniu tego kroku. Pożegnania i odejście nie są łatwe, nawet dla zdrowego dziecka. Pierwszy dzień w szkole, pierwsza praca, małżeństwo, wszystko to może sprawić, że w oku zakręci się łza. Takie zdarzenia są poruszające, ale możliwe do przeżycia. Zdrowe rodziny wzajemnie się wspomagają w przeżywaniu rozstania. Pożegnania stają się bardzo trudne, graniczące z niemożliwym dla osób, które miały bolesne, pełne dramatów dzieciństwo.

„To idiotyczne! — mówią te osoby. — To nie ma żadnego sensu. Te rzeczy były tak bolesne wtedy. Dlaczego ciągle jestem tak ściśle z tym związany, przecież wydostanie się z sytuacji wydaje się takie proste? A jednak widzę, że to prawda, to wciąż we mnie tkwi".

Częściowo wiesz już, dlaczego się tak dzieje — to przymus powtarzania, obezwładniające poczucie, że coś tam w przeszłości jest jeszcze niedokończone. Jeśli współuzależniony opuści dom, nie może już nic naprawić. Inna odpowiedź na kwestię trudnego rozstania to ta, że współuzależnieni mają tendencję do zatrzymania się na jakimś szczególnie trudnym etapie złożonego procesu opuszczania domu i trwają w tym punkcie już na zawsze.

Współuzależnieni cierpią również na zniewolenie winą i wstydem o wiele bardziej aniżeli zdrowe dorosłe dzieci. Ponieważ zachowują oni dużo gniewu i urazy, czują się przymuszeni do pozostawania z pierwotną rodziną, by być blisko źródła tej złości w celu przeżycia jej jeszcze raz. Nawet gdy gniew pozostaje bardzo głęboko ukryty — właściwie szczególnie wtedy — ciągle tworzy on potężną więź granicznych emocji.

Harold Walker, makler giełdowy około pięćdziesiątki, jest przykładem takiego pogrzebanego gniewu. Gdy zasięgał u nas porady, przysięgał na śmierć i życie, że całe to zamieszanie z gniewem to bzdura; nie chowa urazy do swojej matki alkoholiczki. Zaprzeczał również jakiejkolwiek złości w stosunku do żony lub rodziny. Jednak w ciągu ostatnich dwudziestu lat jego rodzina przez niego wielokrotnie znaj-

249

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

dowała się na skraju bankructwa. Po kolejnej zapaści znów odzyskiwał domy i samochody. W końcu jednak, kiedy zaczął wykorzystywać fundusze powiernicze dzieci, jego żona nie bez oporów zdecydowała się na rozwód. I choć Harold zaprzecza jakiemukolwiek ukrytemu gniewowi, dla nas było oczywiste, że skrywa ogromną złość w stosunku do żony i dzieci. Do czasu aż to w sobie pokona, on i oni są skazani na cierpienie i trwający nieustannie kryzys finansowy.

Jest jeszcze jeden krok do zrobienia na czwartym etapie — powiedzenie „do widzenia" fałszywym symbolom poczucia bezpieczeństwa. Inaczej możemy je nazwać fałszywymi bożkami. I tym razem „do widzenia" rzeczywiście oznacza „do widzenia na zawsze". Musi być trwałe. Symbol fałszywego poczucia bezpieczeństwa to coś, do czego w swoim życiu odnosisz się z czcią, coś, czemu jesteś niewłaściwie oddany. Powiedzenie „do widzenia" niekoniecznie oznacza, że musisz tę rzecz całkowicie wykreślić ze swojego życia. Oznacza tylko stanowcze pożegnanie aspektu bałwochwalstwa.

Patrice Holt dokonała tego w sferze psychiki, ale także symbolicznie — położyła tabliczkę czekolady na grobie matki. Jako anorek-tyczkę dręczyły ją obsesyjne myśli o jedzeniu. Nieustanna kontrola stała się czynnością kompulsywną. Nie mogła jednak tak po prostu pozbyć się problemu. To niemożliwe. Patrice była bliska śmierci, kiedy próbowała jakoś sobie radzić. Jej problem to panowanie jedzenia nad jej życiem i zdrowiem.

W Dallas bycie osobą bogatą i wpływową nie należy do rzadkości. W przeszłości niektórzy z naszych pacjentów musieli powiedzieć „do widzenia" bogactwu i władzy, które panowały nad ich życiem. Musieli odrzucić pierwszeństwo pieniądza. Traktując to jako część procesu uzdrowienia, musieli być w stanie uczciwie powiedzieć: „Mogę zarobić więcej albo dać sobie spokój". Później załamał się rynek paliwowy. I nagle przestała to być akademicka dyskusja. Niektórzy nasi pacjenci musieli rzeczywiście pożegnać się z poważnymi fortunami.

Fałszywe symbole poczucia bezpieczeństwa. Bożki.

Pojęcie to liczy sobie przynajmniej dwa tysiące lat. W Ewangelii według św. Mateusza (19,16-22) Jezus wzywa młodego człowieka,

250

Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia"

aby uczynił pieniądz czymś drugorzędnym w swoim życiu. Chłopak nie był w stanie tego zrobić.

To proste powiedzieć komuś, co ma zrobić. Zupełnie inną rzeczą jest udzielenie mu praktycznej pomocy, by mógł to uczynić.

Nie brzmi to ani wyjątkowo, ani zbyt atrakcyjnie, ale udzielając porad, rozmawiamy o tym. I co ważniejsze, sprawiamy, że nasi pacjenci o tym mówią. Zachęcamy do dyskusji na temat dwóch rzeczy: przyznania, że te fałszywe idole mają nad nami niezdrową kontrolę, i zobowiązania się do zrobienia czegoś z tym problemem. Całkiem możliwe, że w twoim przypadku przydatna okaże się rozmowa z samym sobą, w myśli bądź na głos. Najlepszą drogą jest znalezienie zaufanego przyjaciela albo terapeuty, z którym będzie można o tym porozmawiać. Niezależnie jednak od tego, kto będzie dzielił z tobą te chwile, gdy wypowiesz słowa pożegnania, nade wszystko uczyń to przed Bogiem.

Każdy ma rodziców. Niełatwo jest ich pożegnać. Kiedy wypowiadasz właściwe i przemyślane „do widzenia" swoim rodzicom (ojczymowi, macosze, opiekunom, rodzicom zastępczym), musisz wypełnić puste miejsce po nich. Prawidłowym wypełnieniem jest Bóg, rodzic ostateczny.

Widzisz zatem, że pożegnanie z rodzicami to więcej aniżeli tylko powiedzenie im „do widzenia", ponieważ oni są cieniem Boga. Kiedy byłeś bardzo mały, postrzegałeś ich jakby byli Bogiem. Teraz mówisz, że żadna istota ludzka nie jest w stanie wypełnić pustego miejsca i uleczyć rany. Mówisz także „do widzenia" mitowi, że człowiek sam sobie wystarcza. To bardzo bolesne doświadczenie. Dotarłeś do miejsca, w którym już żadna istota ludzka nie może być dla ciebie Bogiem.

Mówienie „do widzenia" tym fałszywym symbolom poczucia bezpieczeństwa jest także bolesne, ponieważ również od nich — niestety — można się uzależnić. Na przykład Brad i Joan zawsze walczyli ze sobą. To nie było przyjemne, ale było znajome i przewidywalne, zapewniało komfort — w negatywnym sensie. Bardzo trudno porzucić to, co znajome.

251

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Zobowiązanie, o które prosiliśmy, traktując je jako część procesu terapeutycznego, może być zawarte formalnie bądź nie. Jakakolwiek metoda, dzięki której osoba przejmuje kontrolę nad tym aspektem swojego życia, który dotąd nad nią panował, jest metodą dobrą. Czy chcesz żyć powściągliwie, ustanowić pewne granice, stworzyć dystans między sobą i rzeczą, czymkolwiek to jest? Znajdź kogoś, wobec kogo podejmiesz swoje zobowiązanie, zawrzyj umowę i trwaj przy niej.

Jeśli przeszedłeś pomyślnie etapy od pierwszego do czwartego — „pogłębianie i odkrycie", „sporządzenie listy elementów związku", „kontrola uzależnienia", „opuszczanie domu" i „mówienie »do widzenia^', zagłębiłeś się w coraz bardziej bolesnych wspomnieniach.

„To jest terapia?" — zastanawiasz się. Siedzisz teraz w roller co-asterze niemal dosłownie, spadasz bez przeszkód w dół krzywej uzdrowienia. Nikt nie zaczyna na szczycie, wolny od bólu. Każdy z nas cierpi; to jest prawdopodobnie to, co doprowadziło cię do tego punktu. Krzycząc z bólu, odkrywałeś swoje życie i relacje, nawet jeśli byłeś(aś) wolny(a) od znieczulających nałogów, do porzucenia których zostałeś(aś) wezwany(a).

Etap czwarty, powiedzenie „do widzenia" i porzucenie fałszywych symboli poczucia bezpieczeństwa, może być przerażający i skrajnie bolesny. Kiedy osiągniesz etap piąty, dotkniesz już samego dna. Na etapach od pierwszego do czwartego wszystko jest zaprojektowane w taki sposób, byś osiągnął większą świadomość bólu. Ludzie z ruchu Anonimowych Alkoholików mówią — „dotknąć dna" lub „sięgać dna". Na etapach od szóstego do dziesiątego wyruszymy w górę krzywej i rozpoczniemy proces uzdrowienia.

Ważne jest, byś wiedział(a), że zanim poczujesz się lepiej, będziesz miał gorsze samopoczucie. Nade wszystko jednak, nie chciej porzucać tej drogi, będąc na dnie. Już przeszedłeś (przeszłaś) najboleśniejszą jej część. To nie czas na porzucanie drogi!

16

Zal z powodu straty

Każdy, kto chodził do szkółki niedzielnej i co tydzień musiał nauczyć się jednego wersetu z Biblii, najpierw wybierał cytat z Ewangelii według św. Jana (11,35): „Jezus zapłakał". Tylko tyle — to już cały werset. Bułka z masłem.

Ale jakiż to dziwny werset! Kiedy zachorował dobry przyjaciel Jezusa Łazarz, jego siostry Maria i Marta posłały po Jezusa, by pośpieszył do Betanii i go uzdrowił. Zamiast tego jednak Jezus zatrzymał się w drodze, aż Łazarz umarł. Nauczyciel wiedział, co zrobi. Wiedział, co zrobiłby Jego Ojciec. Jeszcze zanim dotarł do wioski, wiedział, że tego wieczoru będzie jadł wieczerzę razem ze zmartwychwstałym Łazarzem. A jednak kiedy wszedł do domu pogrążonego w żałobie, zapłakał. W istocie, szczery żal Jezusa zrobił wrażenie na ludziach przyzwyczajonych do oglądania krokodylich łez płatnych żałobników.

Żałoba. To część śmierci przeżywana przez żyjących. Żałoba to jednak więcej aniżeli opłakiwanie śmierci. Żałoby wymagają też i inne straty, włączywszy w to te pogrzebane tak głęboko i tak dawno temu, że już nie odczuwa się braku.

253

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Etap piąty: żal z powodu straty

Proces żałoby, którego analizę zapoczątkowała Elizabeth Kubler--Ross i który jest dzisiaj powszechnie uznawany przez psychologów, to w dużej mierze spontaniczny łańcuch zdarzeń i uczuć. Etapy, przez które przechodzi każda opłakująca coś osoba, to (1) szok i zaprzeczenie, (2) gniew, (3) depresja, (4) negocjacje i magia i w końcu — (5) rozstrzygnięcie i akceptacja. Do tych stopni dodajemy jeszcze jeden. W naszym schemacie smutek staje się numerem 5, przesuwając rozstrzygnięcie i akceptację do punktu 6.

W normalnym procesie żałoby nie potrzebujesz terapeuty, aby przejść przez jej kolejne etapy. Współuzależniony czasem jednak utknie gdzieś po drodze i nie rusza z miejsca. Aby iść dalej aż do rozstrzygnięcia i akceptacji, osoba taka potrzebuje przewodnictwa. Może to być książka, jak ta właśnie, albo doradcy. On lub ona potrzebują wsparcia na kolejnych etapach i powtarzania ich tak długo, jak będzie potrzeba, do czasu przełamania bariery i umożliwienia rozpoczęcia procesu żałoby.

Dobroczynne skutki żałoby

Żal jest jednym z najważniejszych przeżyć współuzależnionego dorosłego dziecka, które potrzebuje potężnej i naładowanej emocjami żałoby odczuwanej na kolejnych etapach, od pierwszego do czwartego, względem wszystkich przywołanych do świadomości rzeczy. To bardzo ważne, aby osoba opłakiwała poszczególne aspekty utraty zagubionego dzieciństwa. On lub ona muszą również opłakiwać straty spowodowane nałogami, natręctwami i obsesjami, przeszłymi i obecnymi.

Choć brzmi to głupio, osoby te muszą również żałować pewnych aspektów uzdrowienia. Twoje nałogowe zachowania i uczucia zajmowały kiedyś znaczącą część twojego życia. Teraz zostały wygnane.

254

Zal z powodu straty

Potrzebujesz żałoby, jeśli to, co teraz opłakujesz, kiedyś znaczyło dla ciebie bardzo dużo. W szczególności, po powiedzeniu „do widzenia" bólowi rodziny pierwotnej, musisz następnie żałować straty bólu, z którym żyłeś tak długo. Bóg z nim, być może — ale jaką wielką pustkę to zostawia.

Przyjrzyjmy się raz jeszcze Johnowi i Gladys Jordanom. Nauczyli się uciszać duchy przeszłości. Przez to o wiele łatwiej żyło się im w małżeństwie. Teraz muszą opłakiwać porzucenie wzajemnie uzależniającego zachowania, gdyż na początku odczuwali to jako stratę. W końcu, zalegający gniew i brak komunikacji stanowiły przez długi czas ważną część ich życia. Jakkolwiek niszczące to było, było również wygodne. Znajome. Musieli także opłakiwać miłość i czułość, której nie doświadczyli, będąc razem. To głęboka, raniąca, gorzka strata, która nie musiała w ogóle zaistnieć — konsekwencja współuzależnionego zachowania.

Ważne jest też, aby żałować drugorzędnych strat. Alkoholik, który wkracza do ośrodka leczenia, jest proszony o sporządzenie listy strat będących konsekwencją picia. Być może ta osoba straciła pracę bądź awans, małżeństwo i rodzinę, prawo jazdy. Praktyka ta dotyczy jakiegokolwiek natrętnego zachowania. Pracoholik musi płakać nad straconym czasem, którego nie poświęcił rodzinie, jako że nigdy nie da się go zastąpić. Ten, który je za dużo, musi sobie poradzić z żalem nad otyłością. Sean McCurdy żałował tych wszystkich możliwości zrobienia kariery, które zaprzepaścił przez swoją obsesję. I tak dalej.

Analiza strat

Jeśli odkryłeś, że twój dotychczasowy styl życia pozbawił cię czegoś istotnego, to powinieneś odczuć żal po stracie. W jaki sposób jednak mamy się dowiedzieć, co utraciliśmy? Może rażąco przecenisz swoje straty, znajdując winę tam, gdzie jej nie ma? „Moja matka nie była jak kochająca June Cleaver z serialu Leave It to Beaver, nie miałem słodkiego dzieciństwa". Prawdopodobnie nie. Współuzależ-

255

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

nieni prawie zawsze jednak przesadzają w drugą stronę. Będąc ekspertami w sprawach zaprzeczenia i bagatelizowania problemu, raczej nie doceniają bólu i straty, aniżeli tworzą nadmiernie idealistyczny obraz tego, jakie powinno być życie ich rodziny. Nawet molestowani seksualnie i fizycznie mają tendencję do bagatelizowania bólu. Pamiętaj, że analizując swoje straty, z natury prawie zawsze je minimalizujesz.

Twoja analiza strat nie jest obiektywną oceną. Jest wysoce subiektywna i tak być powinno, ponieważ różni ludzie różnie ważą swoje straty. Kiedy Mamie Dykes straciła pięćdziesiąt dolarów, grając w bingo, nie zmartwiło jej to. Kiedy straciła podrabianą broszkę kamelio-wą o wartości siedmiu dolarów, głęboko jej żałowała, ponieważ dostała jąod córki, która już nie żyje. Zasada jest taka, że jeśli dla ciebie ta strata jest znacząca (bez względu na to, jaką wartość temu przypisuje świat), to traktujemy ją jak prawdziwą stratę.

Podsumowując: istnieją cztery pola, na których powinieneś odbyć żałobę. Jedno to żal nad bólem pierwotnej rodziny, jeśli była dysfunkcyjna bądź nadużywano w niej siły. Drugie to płacz nad powiedzeniem „do widzenia" mamie i tacie, które dla większości współuzależnionych dorosłych dzieci było opóźnione bądź odroczone. Powiedzenie „do widzenia" teraz, tak późno w życiu, jest szczególnie trudne. Trzecie pole to płacz nad nałogami, współuzależnieniami i innymi mechanizmami radzenia sobie w dotychczasowym życiu, które teraz porzucasz. Przez lata były dla ciebie ważne jak niedobrzy przyjaciele, którzy robili ci przykre psikusy. Niemniej jednak byli to przyjaciele; masz prawo do opłakiwania ich straty. Pole czwarte to straty narosłe przez lata jako uboczne efekty twojego współuzależnienia. Pomyśl o cierpieniu, marnotrawstwie, popełnionych błędach, łzach, bólu i kłótniach. Wiele z tego nie musiało mieć miejsca: twoje współuzależnienie to spowodowało. I to jest bardzo smutne.

Wszystkie te żale i uzmysłowienie ich sobie zbierają się nad tobą w jednym miejscu i czasie. Złość i uraza, żal i ubolewanie, wszystko to musisz z siebie wyrzucić. W szpitalu mamy do czynienia z dramatycznymi przypadkami, kiedy pacjenci nagle wybuchają płaczem, otwierają się i łzami obmywają stare zaropiałe rany.

256

Zal z powodu straty

Przyszedł do nas kiedyś pewien ekspastor, wysoki, kostyczny mężczyzna z lichymi siwymi włosami na głowie i wiecznym grymasem na twarzy. Nazywał się Walter Morgan. Dorastał pod okiem zasadniczego, niedostępnego emocjonalnie, wysoce perfekcjonistycz-nego ojca, którego ogromnie podziwiał. Walter sam stał się perfekcjonistą. Napędzany swoim współuzałeżnieniem, musiał być doskonałym pastorem. Musiał zaspokoić potrzeby wszystkich. Nade wszystko musiał być doskonały przed Bogiem, by zaskarbić sobie uczucie ojca bądź Boga.

Oczywiście, w końcu wszystko to uległo rozbiciu — zadanie, które wyznaczył sobie Walter, było niemożliwe do wykonania. Kiedy w czasie leczenia w końcu nawiązał kontakt z tym, co rzeczywiście działo się w jego życiu i czym faktycznie do tej pory było jego życie, ten cichy mężczyzna o delikatnym sposobie bycia usiadł i zaniósł się płaczem. Jego szloch słychać było trzy pokoje dalej. Przez drzwi jego serca, ku słonecznemu światłu, po raz pierwszy przecisnęły się i wylały bóle przeszłości. Rany całego życia obmył w potoku słonych łez.

Proces żałoby

Jak Walter Morgan osiągnął ten punkt? Jego oczyszczenie nastąpiło na drodze, którą i ty podążysz. Chociaż ujmiemy je tutaj w pewien ciąg, może okazać się, że w twoim przypadku, jak też i w wielu innych, przez niektóre stopnie przemkniesz łatwo, a na innych będziesz musiał zawrócić i pokonywać je ponownie, aby sobie z nimi poradzić. To normalne.

1. Szok i zaprzeczenie. Psychologowie wierzą że wiele współuzależnionych dorosłych dzieci (niektórzy psychologowie mówią, że wszystkie) porusza się, będąc w chronicznym stanie emocjonalnego szoku podobnego do pierwszego kroku w procesie opłakiwania. Ludzie ci już od samego początku są spięci, zanim w ogóle udało im się gdzieś dojść. Prezentują wszystkie symptomy chronicznego, posthip-notycznego transu.

257

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Kiedy w szkole średniej obserwowałeś komórkę żywego organizmu, widziałeś półprzepuszczalną błonę otaczającą jądro, może zdołałeś zobaczyć też jąderko i mnóstwo maleńkich organelli, które równie dobrze mogłyby być zanieczyszczeniami na szkiełku. Aby utrzymać komórkę przy życiu, przez błonę komórkową przenikają do środka oraz wydostają się na zewnątrz różne związki chemiczne, takie jak tlen, dwutlenek węgla, sole mineralne, a także zbędne produkty przemiany materii.

A teraz wyobraźmy sobie zwykłą rodzinę jako taką komórkę. Jest utrzymywana razem przez zdrową, chociaż niewidzialną błonę. Przenikają przez nią w tę i z powrotem zarówno środki odżywcze, jak i zbędne produkty — wszyscy krewni i znajomi królika — lecz to, co należy do wnętrza, pozostaje tam bezpieczne i nienaruszone. Jest tam wystarczająca przestrzeń dla jądra i jąderka i wszystkich malutkich organelli, by mogły się poruszać. W swoim czasie komórka będzie się dzielić, tworząc nowe samodzielne komórki.

Nie tak się dzieje w rodzinie dysfunkcyjnej. Jeśli na przykład matka jest uzależniona od jakichś substancji chemicznych, wysyła ona falę zakłócającą za każdym razem normalne funkcjonowanie organizmu. Kiedy nie potrafi nawiązać kontaktu emocjonalnego, zaniedbuje codzienne obowiązki; nie dba o czystość, kiedy wpada we wściekłość bądź bez powodu zalewa się łzami, kiedy tryska dziką energią albo zastyga w bezruchu, wypalając się w paroksyzmie nieprzewidywalnych zmian — za każdym razem fala za falą spada na inne elementy komórki.

Kiedy te fale rozchodzą się po rodzinnej komórce, zachodzi w niej lalka istotnych zmian. Wzajemne relacje w rodzinie stają się niezdrowe. Członkowie rodziny osoby uzależnionej są spychani na margines bądź podejmują różne działania, by uniknąć skutków napływających fal. Dookoła każdego członka rodziny tworzą się skorupy i ściany (w psychologii zwane mechanizmami obronnymi). Żywa komórka organizmu posiada błonę ochronną i jest ona absolutnie niezbędna, ponieważ zabezpiecza komórkę przed nieporządaną inwazją. Członkowie normalnych rodzin nie tworzą jednak takich specjalnych zabez-

258

Zal z powodu straty

pieczeń. Ich ściany nie są tak grube, że nie mogą utworzyć zdrowej relacji z innymi osobami.

Rodzice Waltera Morgana nie mieli problemów z uzależnieniem od alkoholu bądź od innych substancji chemicznych. Kiedy jednak perfekcjonistyczny ojciec wrzeszczał (samo w sobie jest to już przemoc), w rodzinnej komórce rosły ściany zabezpieczające. Kiedy Walter na drugim etapie procesu uzdrowienia ocenił swoje relacje z innymi osobami, zdał sobie sprawę, że matka już we wczesnym dzieciństwie uczyniła go oparciem dla siebie — co jest emocjonalnym kazirodztwem. W Waltera uderzyła kolejna fala. Opuścił swoją rodzinną komórkę tak skrzętnie okryty warstwą ochronną, że znajomi nazwali go „Skryty". Wielu ludzi jest cichych z natury. Walter był cichy o wiele bardziej, aniżeli pozwala na to natura.

Członkom rodzin, w których powstały nieprzepuszczalne ściany, bardzo trudno jest opuścić dom, gdy jednak zdecydują się na odejście, dźwigają ze sobą cały dodatkowy bagaż emocjonalny. Niezbędna w dysfunkcyjnej rodzinie ochronna skorupa poza rodziną utrudnia i zwyczajnie niszczy tego, kto ją nosi. Ów bagaż to mogą być nałogi, obsesje, natręctwa, najczęściej jednak skutkiem dysfunkcji pierwotnej rodziny jest emocjonalny chłód, niezdolność do żywego reagowania na zdarzenia. Intelekt funkcjonuje, ale emocje wydają się wyłączone bądź zniszczone.

Walter, kiedy z nim rozmawiałeś, mówił prawie jak Pan Spock ze Star Trek. Był tak grzeczny, dokładny i logiczny, jakby swoim wyglądem przepraszał za to, że żyje. Gdybyś go zapytał, przekonująco zaprzeczyłby istnieniu w nim jakiejkolwiek skrywanej złości bądź emocjonalnych problemów. Chociaż dzisiaj nie są tak popularne jak kiedyś, to jednak ciągle można spotkać przedstawienia pokazujące hipnotyzera, który wciąga w swoje seanse członków widowni. Obok wahadłowego poruszania zegarkiem przed twarzą wybranej osoby jednym ze stereotypowych działań jest: „Kiedy pstryknę palcami, obudzisz się, lecz nie będziesz nic pamiętał z tego, co się tutaj wydarzyło".

Współuzależnione dorosłe dzieci są właśnie takie i trans posthip-notyczny jest dokładnie tym, co przeżywają. Współuzależniony nie

259

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

pamięta bólu w pełnej jego rozciągłości; ta selektywna pamięć stanowi źródło wyparcia.

Trans jest szczególnie silny w przypadkach molestowania seksualnego. Wyobraźmy sobie ojca molestującego swoją córkę. Ojciec mówi: „To sposób, w jaki ojcowie kochają swoje córki. To normalne. Nikomu nie mów, bo tata może mieć kłopoty". Słowa wypowiadane przez ojca to potężny hipnotyczny przekaz, otrzymywany podczas zmienionego stanu świadomości. Kiedy bowiem spowoduje się u dziecka uraz, to jest ono wysoce podatne na sugestię. Wiele kobiet pamięta, że po molestowaniu seksualnym ze strony ojca bądź po stosunku usłyszały bardzo przekonujące: „Nie mów nikomu. Wszystko jest okey". Fakt, że był to zupełnie sprzeczny przekaz, nie został zarejestrowany. Sam przekaz, owszem.

Aby postąpić na drodze żałoby, osoby muszą wyjść z paraliżującego szoku. Muszą popracować nad pokonaniem tego pierwszego etapu opłakiwania. Przede wszystkim, kiedy jest się w stanie szoku, bardzo trudno odczuwać cokolwiek. Po drugie, szok i wyparcie idą w parze i oba te stany powstrzymują osobę przed dalszą żałobą. A żal jest tu kluczem. Prawie każda odpowiedź na etapach od pierwszego do czwartego jest po części próbą przebicia się przez wyparcie.

Oto przykład z pola medycyny. Kiedy zdarzy się coś nagłego i brutalnego, organizm przeżywa szok, aby uratować swoje istnienie. Niektóre naczynka krwionośne zamykają się, a inne otwierają. Serce i płuca szybko się dostosowują. Adrenalina swobodnie przepływa. Także na wiele innych sposobów organizm stara się obronić przed zagrożeniem. Nawet skóra się broni. Nowe procedury pogotowia ratunkowego zmierzają ku minimalizacji utraty krwi; dzięki temu mózg nie przestaje dostawać tlenu, potrzebnego, aby żyć i funkcjonować.

Jeśli jednak organizm zbyt długo pozostanie w stanie nazywanym przez lekarzy „szokiem pourazowym", sam szok stanie się zagrożeniem dla życia. Jeśli szok pourazowy nie jest złagodzony (przez ułożenie ofiary tak, aby poprawić dopływ krwi do mózgu, przez regulację temperatury, podawanie tlenu, dożylne podawanie płynów i okre-

260

Zal z powodu straty

słonych leków), pacjent może umrzeć — nie z powodu pierwotnych obrażeń, ale na skutek nagłej nań odpowiedzi.

Podobnie dziecko w rodzinie dysfunkcjnej, aby przeżyć, zapada w szok podobny do stanu po doznanym urazie fizycznym. W określonym czasie taka reakcja ratuje życie. Jednak gdy dziecko wyjdzie w świat na zewnątrz, te mechanizmy obronne stają się wysoce szkodliwe. Pozostawanie dorosłym dzieckiem w stanie szoku skutkuje utratą prawdziwej bliskości, często ruiną małżeństwa, zawsze — prawdziwej równowagi. Emocjonalnie szok może odciąć dziecko od znaczącej relacji z Bogiem.

Szok i wyparcie idą w parze, zdradza to nawet sposób mówienia: „Dlaczego tak? Jestem zszokowany! Nie wierzę!". Wiemy już, że szkodliwy jest nie tylko szok, również wyparcie.

Pracowaliśmy z Jill i Jerrym Braleyami oraz ich synem Billem, rodziną multimilionerów, z którą spotkaliśmy się w rozdziale drugim, musieliśmy też przebić się przez skorupy tak mocne jak te Waltera Morgana. Walter niejasno podejrzewał, że ma problem, głównie dlatego, że kiedy studiował w Piśmie Świętym ideę Bożej miłości, odkrył, że po prostu na nią nie zasługuje. Braleyowie jednak nie mogli wyobrazić sobie siebie zamkniętych w emocjonalnej skorupie. Jill miała problem z gniewem, ale dawała mu upust. Jeny był miły i otwarty. Biedny Bill miał swoje problemy, ale przecież tak bardzo starał się być dobrym biznesmenem, mężem i ojcem. To niemożliwe, by byli oni w stanie szoku.

Z Braleyami musieliśmy omówić pęknięcia w ich mechanizmach obronnych.

— Jerry, w jaki sposób kompensowałeś poczucie wstydu z powodu miejsca, w którym mieszkałeś w dzieciństwie?

— Powiedziałem ci. Prosiłem tego, kto mnie podwoził do domu, o wysadzenie dwa bloki dalej od miejsca mojego zamieszkania. Wiele osób, z którymi wzrastałem, do dzisiaj myśli, że mieszkałem na ulicy Mulholland.

— To na zewnątrz, a jak radziłeś sobie z tym w środku?

— Nie pamiętam, żebym to robił.

261

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

— Kiedy oddawałeś mamie swoje oszczędności, co wówczas myślałeś?

Jeny potrzebował trochę czasu na odkurzenie dawnych doświadczeń.

— Wydaje mi się, że byłem dumny. No wiesz, superman w ostatniej chwili ratujący sytuację. I smutek. Od rodziny oczekiwano, aby sobie wzajemnie pomagała, a ja nigdy tego nie podważałem. Oni mnie potrzebowali.

— Jill? Jak się czułaś, kiedy twój ojciec wrzeszczał na ciebie, a ty nie wiedziałaś dlaczego?

— Przyzwyczaiłam się.

— To prawda! Jednak wyobraź sobie siebie jako małe dziecko. Jeszcze nie odróżniasz dobra od zła i otrzymujesz niejasne przekazy. Jednego razu coś jest w porządku, a innym razem wprawia twojego ojca w szał. Jesteś w strachu, kiedy on to robi, ale nie możesz kontrolować tego dzięki takim czy innym swoim zachowaniom, nie ma w tym żadnej konsekwencji. Jakie emocje to w tobie wywołuje?

— Sądzę, że strach i zmieszanie u niektórych dzieci.

— Nie w tobie?

— Ja się do tego przyzwyczaiłam. Dostosowałam się.

— W jaki sposób?

— Przypuszczam, że...

Mogłem niemal zobaczyć ścianę wyrastającą nagle przed jej oczyma. W końcu coś zaczęło do niej docierać.

Jill zbudowała dookoła siebie dobrze jej znaną skorupę, podczas gdy Jeny powiedział sobie, że czarne jest białe i w ramach mechanizmu ochronnego uwierzył w to.

Wiele osób korzystających z poradnictwa mówi: „Większość dzieci zareagowałaby tak, jak mówisz, ale ja byłem inny". I to jest prawda. Na początku jednak nie było żadnej różnicy. Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych musiały kompensować braki, zmienić swoje reakcje, zwalczyć naturalną odpowiedź i zastąpić ją inną. To właśnie jest budowanie skorupy.

262

Zal z powodu straty

I ty być może byłeś innym dzieckiem, dzieckiem, które nie reagowało w sposób, jaki inni od niego oczekiwali. Właśnie ten fakt sugeruje, że budujesz skorupę ochronną. Wyobraź sobie siebie jako małe dziecko. Udaj, że niewiele jeszcze wiesz o świecie i nie masz pojęcia, jak odpowiadać na jego wyzwania. Twoje reakcje są pierwotne i bardzo elementarne. A teraz przywołaj w pamięci jeden z incydentów, który opisałeś, opowiadając swoją historię. Jak zachowałoby się to niewinne dziecko? Czy zaczynasz dostrzegać swoją skorupę? Każdy do pewnego stopnia buduje osłonę. Jest to zdrowa odpowiedź na nieuniknione przeciwności losu. Jednak współuzałeżniony z powodu doświadczeń z nadużywaniem przemocy buduje zbyt grubą ścianę.

2. Gniew. Postępując dalej, za szokiem i wyparciem prawie spontanicznie pojawia się gniew. Dla sprawdzenia tego twierdzenia w codziennym życiu wpadnij na kogoś i nadepnij mu na nogę (tylko nie mów, że to my ci kazaliśmy). Jego pierwszą reakcją jest szok: „Co...?". Następną: „Nic nie szkodzi". A potem przychodzi złość: „Co ty sobie myślisz, jak mogłeś!". Wszystko może się zdarzyć w jego umyśle w kilka chwil, zanim powstrzyma pięść gotową, by uderzyć. Niezależnie, czy rozłożone w czasie, czy trwające chwilę, wszystkie te etapy zachodzą także w procesie uzdrowienia.

Dla niektórych napady złości są tak naturalne jak dla dwulatka taplanie się w błocie. Dla innych gniew jest prawie niemożliwy do rozpoznania i wyrażenia. Perfekcjoniści, współuzależnieni wspierający uzależnionych, urodzeni słudzy, tacy jak Walter Morgan, spędzili całe życie na maskowaniu uczuć po to, by sprawić, aby inni czuli się komfortowo i byli szczęśliwi. Z takim schematem życia osobom tym jest niezwykle trudno pozwolić sobie na wyrażenie gniewu. Ich głęboka posthipnotyczna sugestia często głosi: „Jakakolwiek była twoja pierwotna rodzina, ty nie możesz się złościć". Czy pompowałeś kiedyś wodę? Mamy na myśli ręczne pompowanie starą żelazną pompą. Była taka kiedyś na każdej farmie. Najpierw należało wykonać kilka szybkich ruchów w górę i w dół — pompować „na sucho". Potem zaczynała płynąć woda, zimna i orzeźwiająca, najpierw cienką struż-

263

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

ką, później ostrym strumieniem. Z niektórymi pompami nie szło tak łatwo. Trzeba było mieć zawsze w pogotowiu dużą puszką po soku pełną wody. Wlewało się jej zawartość od góry do pompy, aby uruchomić mechanizm. Jeśli się tego nie zrobiło, to można było pompować w dół i w górę, aż żyły wychodziły na wierzch, ale wody nie było ani kropli. Oczywiście, nie mogłeś zapomnieć o napełnieniu puszki na następny raz.

W naszym szpitalu, na piętrze przeznaczonym do ćwiczeń urucha-miaczem pompy jest pokój z materacami do przewrotów, workami treningowymi, bokserskimi rękawicami, kijami baseballowymi, poduszkami i innymi akcesoriami. Terapeuci mogą zabrać tam pacjentów, aby zachęcić ich do fizycznego szaleństwa w celu doświadczenia przez nich tego, czym jest upust złości. Dla ludzi, którzy są emocjonalnie zahamowani, danie upustu złości jest jak próba napompowania wody. Czasami terapeuta musi wyjaśnić, czym jest złość. Gniew, tak naturalny dla większości ludzi, jest dla tych pacjentów uczuciem nieznanym. Czasami wzmożona fizyczna aktywność, tak jak boksowanie worków treningowych bądź skakanie w górę i dół czy też odbijanie piłek baseballowymi kijami, przywróci im podstawowe emocje.

Jill, żona Jerry'ego, nie potrzebowała żadnej pomocy w dawaniu upustu swojej złości. To była jej specjalność. Walter Jordan korzystał z sali treningowej, aby pomóc swojej złości wyjść na powierzchnię. Jerry Braley znalazł wyjątkowy sposób, aby się wyładować. Był ostatni tydzień przed wakacyjną przerwą, kiedy Jerry przejeżdżał obok gmachu uniwersytetu. Studenci zaparkowali swoje używane samochody wzdłuż krawężnika. Za chwilę miał nastąpić stary rytuał: za dolara lub dwa mogłeś bezkarnie walić młotem kowalskim w samochody. Była to doskonała terapia dla wszystkich zdających końcowe egzaminy i sprytny sposób zarobienia paru groszy przez studentów. Dla cichego, kochającego ludzi, dobrego chłopa Jerry'ego był to wentyl bezpieczeństwa, którego potrzebował. Zdjął swój sportowy płaszcz, wrzucił sto dolarów do puszki i rzucił się na toyotę rocznik 72.

My niekoniecznie zalecamy rozwalanie samochodów. Sugerujemy, że jeżeli jesteś osobą, która nigdy nie wpada w złość, to w istocie ten

264

Zal z powodu straty

gniew hamujesz. Zbiera się on gdzieś jak para w szybkowarze i w jakiś sposób musisz znaleźć dla niego ujście. Nasi pacjenci wymyślali różne środki, godne wypróbowania także przez ciebie. Niektórzy próbowali fizycznej ekspresji gniewu. Inni po prostu siedzieli i zamartwiali się aż do stanu złości.

Pewna pani pozostająca pod naszą opieką przekroczyła już wszystkie limity czasowe i nadal nie była w stanie odczuwać gniewu. Właśnie wychodziła z naszej kliniki, kiedy przypadkowo zobaczyła małego chłopca rozmyślnie rozgniatającego butem chrząszcza. Rozwścieczyło ją to. Kiedy zaczęła strofować chłopca (zwracając się głównie do jego oddalających się pleców, gdyż malec natychmiast uciekł), tama pękła. Potykając się, weszła z powrotem do budynku, szlochając i krzycząc, i następne dwie godziny spędziła zwycięsko oczyszczając długo skrywaną wściekłość.

Jakiekolwiek środki musiałbyś podjąć, aby wyjąć korek i pozwolić pogrzebanemu głęboko gniewowi wyjść na powierzchnię tak, byś mógł go wyrazić, nie wahaj się ich użyć.

„Zapomnij o tym!" — wściekasz się. „Nie zamienisz mnie w jednego z tych wściekłych staruszków".

Nie mamy takiego zamiaru. Wręcz przeciwnie. Próbujemy uwolnić cię od ukrytego, wrzącego pod powierzchnią gniewu, który już w tobie jest. Musisz się do niego przyznać, wypuścić go, poradzić sobie z nim i go z siebie wyrzucić. Gniew jest naturalnym, zdrowym, danym przez Boga emocjonalnym mechanizmem radzenia sobie z bólem i stratą. Paweł mówił do Efezjan: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce"(4,26). Jakby chciał powiedzieć: „Uświadom sobie swój gniew, zanim stanie się grzechem". Tylko przez nawiązanie kontaktu ze swoim gniewem możesz go zostawić za sobą. My nie tworzymy gniewu, my go spłu-

ujemy. Nacinamy zaropiałą emocjonalną ranę, pozwalając wydostać

ię emocjonalnym toksynom. Istnieje solidny dowód na to, że głęboko chowany i hamowany

niew może zdławić system obronny organizmu. Z pewnością jest on

uchowa toksyną. Prowadzone niedawno badania wykazały, że ogrom-

265

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

na liczba pacjentów chorujących na raka ma oprócz problemów ze zdrowiem pola głębokich uraz i zranień. Nie chcemy przez to sugerować, że skrywane emocje powodują raka, ale że mogą one w jakimś stopniu utorować mu drogę.

3. Depresja. Innym powodem, dla którego musisz sobie poradzić z gniewem i zostawić go za sobą, jest depresja, która na wiele sposobów przypomina wtórny syndrom szokowy. Jest to gniew zwrócony do wewnątrz. Kiedy gniew schodzi do podziemia, powstaje głęboka depresja i takie odrętwienie może trwać całe życie. Leczenie jest w takiej sytuacji prawie niemożliwe.

Zastanów się, w jaki sposób może wyrazić się twój ból. Można szybko i skutecznie sobie z nim poradzić przez opłakanie go. Gniew może być skierowany na zewnątrz albo zwrócony do wewnątrz. Jeśli jest pogrzebany i tak znajdzie tę czy inną drogę ujścia: depresje, nałogi lub inne mechanizmy autodestrukcji.

Depresja nie tylko bierze się z gniewu zwróconego do wewnątrz. Postępuje też za gniewem w procesie żałoby. Odkryjesz również, że fałszywa wina odgrywa tu olbrzymią rolę i zwykle jest złością zwróconą przeciwko sobie.

„Wspaniale — powiesz jednak. — Ostatnią rzeczą jakiej potrzebuję, jest głębsza depresja. Jest już wystarczająco źle".

Zaczekaj! Miło nam poinformować cię, że istnieje wielka różnica. Depresja związana z procesem żałoby jest czasowa. Sama się rozwiąże. Kiedy opłakujesz stratę, depresja może być bardziej intensywna aniżeli ta, którą czułeś, zanim wszedłeś w proces żałoby, jest to jednak tylko stacja na drodze — nie przystanek końcowy.

Po początkowym wybuchu gniew Waltera Morgana przez kilka dni chował się bądź wypływał na zewnątrz i przez tydzień Walter pogrążał się w głębokiej depresji. Jednak wyszedł z niej spontanicznie, tak jak większość osób przeżywających żałobę.

Kiedy John Jordan i Gladys pracowali nad swoim żalem, John opisał swój dom jako „posępny i mroczny". Przez jakiś czas oboje całkiem dobrze dotrzymywali sobie kroku w tym procesie. To nie zdarza się zawsze. Jeśli ty i twój partner razem pracujecie nad problemami współ-

266

Zal z powodu straty

uzależnienia, możecie podążać całkowicie różnym tempem. Nie martw się tym za bardzo. Skończycie w tym samym miejscu, bez względu na szybkość, z jaką się poruszacie.

Jeśli utknąłeś w punkcie depresji, możesz się otrząsnąć przez powtórzenie poprzednich stopni procesu żałoby. Możesz nawet od samego początku ponownie przejść stopnie uzdrowienia. Jedna lub dwie powtórki sprowadzą cię na właściwy tor.

4. Negocjacje i magia. A teraz nadchodzi etap negocjacji i magii. Negocjacyjne i magiczne myślenie przyjmuje wiele form, niektóre z nich są prawie nierozpoznawalne. Inne mogą być rażące. Elizabeth Kubler-Ross odkryła, że pacjenci chorzy na raka próbują negocjować z radiologami, aby uzyskać większą dawkę promieniowania, usiłują ich też przekupić. Logicznie biorąc, to nie ma sensu. Jeśli otrzymujesz dawkę X, to 2X nie będzie dwa razy lepsze, może być za to bardzo szkodliwe. Jednak logika ulatnia się, kiedy uruchamiamy myślenie magiczne. Ta gra nazywa się „staranie się o zwiększenie szansy"; ów proces toczy się zarówno na poziomie świadomości, jak i podświadomości.

Negocjacje z Bogiem to wielka sprawa. „Jeśli tylko wyciągniesz mnie z tej sytuacji, Boże, to zrobię dla ciebie to i to". W pewnym sensie jest to dziecinne. Jeśli jednak tak, to wszyscy jesteśmy w jakiś sposób dziećmi, jako że nigdy nie porzucamy całkowicie myślenia magicznego.

Odkryliśmy, że często kiedy współuzależnieni przechodzą żałobę w dzieciństwie i okresie dojrzewania, tworzą dziwne pakty sami ze sobą— zawierają umowy, jeśli wolisz — i zwykle robią to nieświadomie. Przykładem jest Marlenę, której ojca skazano za ekshibicjo-izm, kiedy indziej zaś aresztowano, gdy szturmował dom publiczny, szystkie dzieci w szkole o tym wiedziały. „Hej! zapuszkowali ojca arlene". „No. A wiesz za co?" „No pewnie. Ciekawe, jak się tatuś prawuje w domu". Mieszkanie z nim pod jednym dachem nie było dramatem. Ojciec arlene nigdy aktywnie jej nie molestował. Marlenę była jego małą ziewczynką, a prostytutki i kochanki jego dużymi dziewczynami.

267

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Swoje pisemka trzymał pod kluczem; Marlenę wiedziała o rym. Czasem spacerował po domu nago, kiedy wchodził lub wychodził spod prysznica. I chociaż nie było szokujących aktów czy kontaktu fizycznego, to pasywne molestowanie i jego wtórne efekty wpływające na jej reputację w szkole były tak samo realne.

Jako dorosłe dziecko Marlenę złożyła dwie przysięgi, jedną świadomą i drugą nieświadomą. Jej świadoma przysięga to: nigdy nie wyjść za mąż za mężczyznę tak uzależnionego seksualnie i nie sprawić własnym dzieciom takiego bólu i wstydu. Nieświadoma umowa, pakt, o którym nigdy nie wiedziała, że go uczyniła, głosił: „Będę się trzymać z dala od seksu".

W pięć lat po zawarciu małżeństwa ona i jej mąż pojawili się w naszym gabinecie na terapii małżeńskiej. Nie podejmowali fizycznego współżycia przez cztery i pół roku i on znalazł się na granicy wytrzymałości. Albo uda im się pozbierać, albo on ją zostawi.

W okresie dojrzewania dzieci bardzo często czują się tak zawstydzone i winne z powodu problemów, które przeżywają rodzice (przypomnij sobie, że dzieciaki łatwo przyjmują na siebie winę za okoliczności będące poza ich kontrolą), że zawierają z Bogiem i ze sobą zawiłe umowy. Magicznie — bo cała ich moc to magia — jakoś uśmierzają rodzinny ból. To prawie jak śluby zakonne. I Marlenę nieświadomie złożyła podobne przyrzeczenie.

Marlenę musiała to wszystko przepracować. Podczas terapii przeprowadziliśmy ją od etapu pierwszego — rozpoznania — do procesu opłakiwania na etapie piątym. I tam Marlenę utknęła, właśnie dlatego, że na swój dawny sposób negocjowała z Bogiem. Jej nowy pakt brzmiał: „Uwolnij mnie, Boże, od tego wszystkiego, a będę dobrą żoną". Chciała pójść na skróty. Chciała zapanować nad bólem. Zaczęła piec chleb i codziennie sprzątać mieszkanie. Chodziła na różnego rodzaju kursy gospodyń domowych. Seksualna dysfunkcja ciągle jednak pozostawała. Trzeba było mnóstwa rozmów, aby unieważnić ten ukryty pakt z Bogiem.

Za każdym razem, kiedy widzimy zachowania rytualne, wiemy już, że nasz współuzależniony pacjent przynajmniej częściowo zamknął

268

Zal z powodu straty

się na etapie magiczno-negocjacyjnym. Znakomitym przykładem jest Sam, były pacjent naszej kliniki. Mydło, którego używamy w szpitalu i w większości gabinetów, zabija groźne zarazki. Pozostawia również solidną powłokę ochronną. Podczas normalnego, codziennego mycia rąk ta warstewka nigdy nie gromadzi się na tyle, aby można ją było zauważyć. A jednak Sam wyglądał tak, jakby nosił białe rękawiczki. Mył swoje ręce sześćdziesiąt albo siedemdziesiąt razy dziennie. Jego magiczne myślenie to: „Jeśli tylko umyję ręce wystarczającą ilość razy, zmyję moje problemy. Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko..."

Jeśli tylko.

(A tak na marginesie, zauważyliśmy, że przymusowe mycie rąk występuje głównie u mężczyzn. Zaburzenia jedzenia to zwykle problem kobiet. Nie wiemy dlaczego. Wiemy, że szczególnie w przypadku takich zaburzeń, jak bulimia i anoreksja, zaangażowana jest ogromna ilość magii. „Jeśli tylko mogłabym..." Anorektyczka rzeczywiście wierzy, że jeśli tylko zrzuci wagę do określonego poziomu, to świat lub określone osoby będą ją kochały. Tak się naturalnie nie dzieje, zatem kiedy osiągnie tę wagę, znowu obniża pułap. „Tym razem to zadziała").

Jak widać, magiczne myślenie jest normalną częścią dzieciństwa. Dzieci są tak egocentryczne, że gdy mały Rob założy na odwrót buty i trzaśnie piorun, to chłopiec z łatwością ułoży sobie w głowie, że piorun trzasnął, ponieważ źle założył buty. Dorośli zachowują magiczne myślenie, ale zmieniają formułę. Najlepszym tego dowodem są grający na wyścigach samochodowych bądź w bingo. „To mój szczęśliwy kapelusz. To jest mój szczęśliwy numer. Jeśli klasnę w dłonie trzy razy, zanim zakryję środkową część, moja karta do gry w bingo ma więcej szans na to, by wygrać. Naprawdę! Już raz to podziałało".

Współuzależniony manifestujący podobne zachowania doprowadza swoje zwyczaje do skrajności.

W istocie, współuzależniony w zaawansowanym stadium ciągle utrzymuje listę zdarzeń, na które usiłuje wpłynąć za pomocą magii. Zona seksualnie uzależnionego kobieciarza pyta: „Co ja takiego ro-

269

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

bię, że on musi tak się zachowywać? Czy mogę zrobić coś, aby g0 powstrzymać? Jeśli tylko to zrobię (to i to, tak i tak), z pewnością uda mi się to zakończyć. Wiem, że to działa. Musi".

Oto kluczowe słowa: „To sprawi, że on". „Jeśli tylko". Mąż, który bije żonę, używa tego samego magicznego myślenia w przeciwnym kierunku. „To twoja wina, że cię uderzyłem". „Nie musiałbym tego robić, gdybyś tylko..."

Ostateczne porzucenie takiego podejścia jest niezbędnym krokiem na drodze dojrzewania. Osoby w wieku dojrzewania zdają sobie sprawę nie tyle z tego, że porzucają magię, ile z tego, że tak naprawdę nigdy magicznej siły nie posiadały. Pozostawienie mamy i taty za sobą to pełen mocy i wagi symboliczny akt, ponieważ jednocześnie zostawiasz za sobą dzieciństwo, a wraz z nim magię, za pomocą której usiłowałeś zmienić świat.

Co pozostanie, kiedy porzucimy magię? W tym niedoskonałym świecie, gdzie ból i strata są tak powszechne, płacz jest normalnym, danym nam przez Boga sposobem radzenia sobie z niedoskonałością. Jeśli mamy dostęp do zdrowego procesu przeżywania żałoby bądź potrafimy się do takiego stanu doprowadzić, to ten rytm będzie nam towarzyszył przez całe życie. Rytm, w którym opłakujemy z powodzeniem wielkie straty i małe żale. W zdrowej sytuacji żałujemy, a potem pozwalamy odejść codziennemu bólowi i frustracjom stale obecnym w naszym życiu.

U współuzależnionych ten rytm jest często zakłócony. Kiedy współ-uzależniony utknie na którymś etapie procesu, żal nie ma możliwości swobodnego przepływu aż do odpowiedniego rozwiązania sprawy. Osoba taka nigdy nie dochodzi do przebaczenia, akceptacji i rozstrzygnięcia, którymi powinno zaowocować opłakiwanie. Czasem może wystarczyć tylko uświadomienie sobie tego, co się zdarzyło, aby przerwać tamę. Współuzależniony może odkryć: „Teraz, kiedy o tym wspomniałeś, widzę, że przez piętnaście lat byłem w szoku".

Dzięki sporządzeniu listy swoich relacji Marlenę rozpoznała bolesne urazy dzieciństwa wynikające z seksualnego uzależnienia jej ojca, ale nie odkryła podświadomego przyrzeczenia — „Będę się trzymać

270

Zal z powodu straty

z dala od seksu" — które złożyła, aby uśmierzyć ból i zapobiec dalszemu wstydowi. Aby unieważnić to postanowienie, musiała zdecydowanie powiedzieć „do widzenia" domowi i jej rodzicom, a w efekcie — magii. Droga została teraz oczyszczona dla żalu nad stratami — latami cierpienia, które przeżyła jako dziecko i jako dorosła.

Często dochodzi też do negocjowania bezpośrednio z terapeutą. Zbolały pacjent pyta: „Czy nie ma jakiejś drogi na skróty?". Nie pyta tylko dlatego, że szuka łatwego wyjścia z sytuacji. Zadanie może po prostu wydawać mu się za trudne. Jedna z naszych pacjentek porównuje swoją terapię z chodzeniem do dentysty: to nie zabawa, ale lepiej pójść niż mieć potem do czynienia z konsekwencjami zaniedbania tych wizyt.

5. Smutek. Osiągnęliśmy piąty stopień w sześciostopniowym procesie żałoby — smutek. Opanował on Waltera Morgana w sposób absolutny. Nasz pacjent płakał i przeraźliwie zawodził nad swoją smutną, straconą przeszłością. Zwykle smutek jest podzielony na etapy, rozciągnięty w czasie na dni i tygodnie, można sobie z nim poradzić; w przypadkach osób silnie współuzależnionych rozciąga się to na miesiące bądź lata. Smutek jest normalny. Smutek jest zwyczajny. Smutek jest właściwą reakcją na smutne wydarzenia. Smutek można opanować za pomocą łez. I co najważniejsze, smutek ma swój koniec. W odróżnieniu od chronicznej depresji lub przymusowego powtarzania określonych czynności bądź często samego gniewu, smutek przychodzi, zostaje rozpoznany i odchodzi.

6. Przebaczenie, rozstrzygnięcie i akceptacja. Ostatecznym krokiem w procesie żałoby, celem, do którego dążymy od samego początku, jest ten błogosławiony ostatni stopień; przebaczenie, rozstrzygnięcie i akceptacja. Przykłady z Pisma Świętego doskonale ukazują pokój, który przychodzi dzięki zrozumieniu. Kiedy osiągniesz ten etap, nasz roller coaster rozpoczyna ruch powrotny w górę. Bądź świadom, że to, co się do tej pory zdarzyło, jest w większości „alogiczne"; ani nie przeczy, ani też nie podlega logice. Wyszliśmy poza logikę i rozum (to coś, co trudno przychodzi Walterowi Morganowi) do najskrytszych zakamarków naszej duszy. Wchodzimy w najgłębsze źródła

271

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

naszych emocji, źródła dane nam przez Boga po to, by wypełnić proces uzdrowienia. Musimy wyjść z komór umysłu logicznego w ciemną prywatność naszych emocji. To właśnie tam poczyna się myśl, bez względu na to, jak logiczni chcielibyśmy być. Nasi pacjenci często nie potrafią wyzbyć się logicznego pragnienia kary po to, by przebaczenie stało się możliwe.

„Przebaczenie? — Bessie Barnett spojrzała swojemu terapeucie prosto w oczy i powiedziała — Rozumiem teraz, co mi się przydarzyło. Przeszłam przez proces opłakiwania, tak jak mną pokierowałeś. Mówiłeś mi, jak dobrze przez to przeszłam, i ja ci wierzę. Czuję się o wiele lepiej i widzę teraz, jak unikać błędów, które nieustannie robiłam w przeszłości. Jednak rozum mówi mi, że ci ludzie z mojej przeszłości nie zasługują, aby im wybaczyć. Gdyby oni traktowali mnie w ten sposób z powodu źle pojętej miłości, oczywiście mogłabym im przebaczyć. Gdyby zrobili coś i nie mieli pojęcia o tym, co robili, to w porządku. Ale oni wiedzieli. Oni wiedzieli, jak bardzo mnie ranili".

Bessie pochodziła z dysfunkcyjnego domu, w którym ojciec, który nie lubił dzieci, spłodził ich czworo. Na okrągło je bił. Narzekał na nie wobec swoich przyjaciół i oczerniał je w ich obecności. Jego ulubioną odpowiedzią na pytanie: „Ile masz dzieci?" było: „Och, a kto tam wie. Troje albo czworo, coś w tym rodzaju". Nie zaniedbywał żadnej okazji, aby dać im do zrozumienia, że były niechciane.

Matka Bessie wyszła za mąż, ponieważ musiała to zrobić. To były czasy, kiedy dziewczyna w ciąży musiała wyjść za mąż, zanim urodzi dziecko. Kropka. Poza tym na wsi dziewczyny zwyczajnie nie rozważały życia poza małżeństwem i rodziną. Mama Bessie marzyła, aby zostać piosenkarką — śpiewać country albo bluesa, nie miało to znaczenia — ale przyjście na świat Bessie i jej sióstr zniszczyło jej marzenie. Mama nigdy nie dbała o to, by ukryć swoje rozczarowanie i rozgoryczenie.

Co typowe, Bessie odtworzyła w swoim związku relację wzajemnie uzależniającą. Przez trzydzieści trzy lata żyła z mężem skąpcem, który dawał jej dziesięć dolarów tygodniowo kieszonkowe-

272

Zal z powodu straty

go i uważał się za hojnego. Umarł, zostawiając jej ogromną sumę w banku i potężne skłonności samobójcze. Pozostała terapia albo śmierć.

Skrzyżowała ręce na piersiach, jej oczy płonęły. „Być może kiedyś będę mogła zapomnieć. Nie ma mowy, bym przebaczyła".

Bessie będzie w stanie wyrwać się z miejsca, w którym utkwiła, i podjąć ten ostatni, najważniejszy krok w kierunku uzdrowienia, tylko wtedy, kiedy porzuci logikę.

I nie mów: „Nie mogę tego zrobić, tak samo jak Bessie". Przypomnij sobie, że ta całkowita zależność od logiki jest stosunkowo nowym sposobem postrzegania rzeczywistości. Och, pewnie, Grecy rozwinęli logikę, włączywszy w to logikę matematyczną, która stworzyła podstawy naszego scjentystycznego społeczeństwa. Jednak pozostały one prawie wyłącznie domeną intelektualistów. Naukowcy arabscy zakreślili nowe horyzonty dla matematyki i astronomii, podobnie jak Majowie i Aztekowie w Nowym Świecie. Przeciętny obywatel w tych społeczeństwach jednak nie polegał na czystej logice. To samo zresztą tyczy się Europejczyka, nawet w renesansie, kiedy to nastąpił prawdziwy rozkwit nauki. Dopiero w ostatnich kilkuset latach, od czasów rewolucji francuskiej, rozumowanie i logika zdominowały nastawienie cywilizacji zachodniej.

Jeśli tak, to na miejsce czego weszła logika? Na miejsce reakcji emocjonalnych. „Myśli" serca. W naszym społeczeństwie zdanie poprzedzone słowami: „W głębi serca wierzę..." uważa się za nonsens. Nauczono nas skrupulatnie unikać nakazów serca i odpowiadać tylko na nakazy rozumu. Pomyśl o żałobie. Jeśli świeżo owdowiała kobieta trzyma się sztywno i z godnością, jej przyjaciele wspierają ją. Jeśli podczas żałoby ciągle się załamuje — a faktycznie jest to odpowiednia, oczyszczająca odpowiedź na tragedię —jej przyjaciele radzą: „Zaraz, zaraz —jesteś zbyt emocjonalna. Musisz być dzielna". Albo, czując się nieswojo w jej obecności, unikają jej.

Dwieście lat temu od żałobnika oczekiwano bardzo emocjonalnej reakcji i jeśli wdowa lub wdowiec utrzymywali pozory dzielności czy stoicyzmu, to głębia ich miłości była poważnie kwestionowana. Na-

273

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

sze poleganie jedynie na rozumie i zimnej logice jest całkiem nowym zjawiskiem kulturowym i najprawdopodobniej, o ile na to pozwolisz, stanie się przeszkodą na drodze twojego uzdrowienia.

W przypadku Bessie zewnętrzny powód, dla którego nie chciała przebaczyć, był logiczny. W istocie, wydaje się to nielogiczne: przebaczyć rozmyślne zadawanie ran. I na odwrót, jeśli osoby, które spowodowały jej cierpienie, były niewinne w sensie złośliwej intencji, przebaczenie byłoby logiczne, wziąwszy pod uwagę ich nieświadomość.

Bessie ma dwie przeszkody do pokonania. Najpierw musi porzucić rozumowanie i posłuchać serca.

— Nie wiem jak — mówi. — Mam 52 lata, zatem ominął mnie ruch wyzwolenia kobiet, który głosił, że nie wolno ci się poddawać emocjom, pomyśl jednak o tym wszystkim, co słyszałam, gdy dorastałam: „Bądź rozsądna". „To nielogiczne". „Nie pozwól sercu rządzić głową, bo źle wyjdziesz za mąż". Jak ja mam to wyłączyć?

— Wspomniałaś wcześniej, że wierzysz w Boga. Czy wierzysz Pismu Świętemu?

— Pewnie.

— Zgodnie ze słowem Bożym zimny, wyrachowany rozum nie jest Jego drogą.

Tysiąc lat przed Chrystusem Bóg pouczał: „Z całego serca Panu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku" (Prz 3,5). Sam Jezus mówił: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego" (Mt 18,3). Jak dalece logika rządzi myśleniem dziecka?

Rozumowanie to powierzchniowy poziom myślenia; głębia myśli ukrywa się w sercu. Ludzie są jak dębowe meble pokryte okleiną z drogiego drewna. Fasada jest bardzo ładna i dodaje wartości, ale to dąb stanowi o solidności i sile.

Bessie parsknęła, a jej oczy zaiskrzyły się. „Teraz nazywasz mnie drewanianą głową". I uśmiechnęła się.

W naszej praktyce na co dzień słyszymy wiele skarg i okropnych historii, których naprawdę nie można przebaczyć. Ojcowie wyrządzający niewyobrażalne krzywdy córkom. Żony i matki oddające się

274

Zal z powodu straty

rozpuście, siejące ból i czyniące emocjonalne spustoszenie. Rodzice rozmyślnie zaprzepaszczający zdolności dzieci, które nie dorastają do ich fałszywych oczekiwań. Mężczyźni i kobiety wpadający we wściekłość i znęcający się fizycznie i emocjonalnie nad ludźmi, których bardzo kochają. Jesteśmy beznadziejnie ludzcy i najlepiej widać to tutaj, w naszej klinice. Po ludzku mówiąc, ani umysł, ani serce nie są dostatecznie silne, aby przebaczyć niektóre z tych niewybaczalnych aktów. A jednak aby zawrzeć pokój z przeszłością, musi się dokonać prawdziwe i uczciwe przebaczenie. Na pierwszy rzut oka jest to frustrujące.

Czy Bessie jest w stanie przestać kierować się rozumem i nawiązać kontakt ze swoimi uczuciami? Czy może przebaczyć w głębi serca, bez względu na to, co mówi jej logiczny umysł? Tak. I ty też możesz. Posiadasz w sobie zdolność do odpowiedzi nie rozumem, ale sercem. Potrzebujesz jednak profesjonalnej pomocy ze strony Boga, a być może także człowieka. Bóg jest tym, który ostatecznie przebacza; człowiek może tylko wskazać drogę.

Uważaj jednak na niebezpieczeństwo, które czyha na wielu w tym ostatnim etapie żałoby. Szczególnie zagrożeni są tu chrześcijanie. Chodzi o przebaczenie bez emocjonalnej integracji. Zdarza się to, kiedy chrześcijanin szczerze deklaruje: „Widzę teraz całą moją przeszłość i przyjmuję to, co się zdarzyło" (krok pierwszy w procesie żałoby). „Zwracam to teraz Bogu i przebaczam" (krok ostatni). „Bardzo proszę. Zrobione. Rozdział zamknięty".

Ten skok od pierwszego do ostatniego kroku to jest doskonałe obejście dookoła bolesnych momentów procesu opłakiwania. Choć brzmi to biblijnie i z pewnością kryją się za tym dobre intencje, to nie zadziała. Nie rozprawiono się z bólem. Zainfekowane rany nie zostały do końca oczyszczone, to bardzo prawdziwa i trafna metafora.

Proces żałoby tkwi w nas od zawsze i to jest wystarczający powód, by uważać, że jest to droga, którą Bóg dla nas zaplanował, byśmy poradzili sobie ze stratą, emocjonalnym zakłamaniem i bólem. Jeśli nie poddamy się temu procesowi, przebaczamy (bez wątpienia całkiem szczerze) w atmosferze emocjonalnej nieuczciwości. Chociaż

275

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

wypowiadamy słowa przebaczenia, to głęboko w nas pozostają gniew i gorycz. Przebaczeniu brakuje integralności odzwierciedlającej wszystkie aspekty bycia człowiekiem.

Emocjonalna integralność była dla Bessie drugą trudną przeszkodą do pokonania.

Bessie przemknęła przez cztery pierwsze etapy naszego dziesię-ciostopniowego modelu leczenia. Bardzo dobrze poradziła sobie z procesem żałoby aż do tego ostatniego kroku. Poprzez cierpliwą pracę nad uświadomieniem sobie tego, co stało się z nią i z jej emocjami, oraz przez świadome pożegnanie z pierwotną rodziną Bessie potrafiła w końcu zbudować fundament emocjonalnej integralności. Dopiero wtedy, mówiąc: „Rozumiem" albo „Przebaczam ci", mogła to powiedzieć z serca, ponieważ nie było już w niej goryczy ani gniewu sprawiających, że słowa więzły jej w gardle.

Kiedy powiedziała: „Nie mogę przebaczyć", to również niosło ze sobą ciężar emocjonalnej integralności.

Kiedy ktoś, a dotyczy to szczególnie chrześcijan, próbuje sprostać wymaganiom stawianym w sferze duchowej z pominięciem wymiarów fizycznego, emocjonalnego i innych, nie jest uczciwy, nie jest też wierny samemu sobie. Przebacza tylko część jego (jej) osoby. Bóg uczynił nas zintegrowaną całością i oczekuje, byśmy działali jako całość. „Sam zaś Bóg pokoju niech uświęca was całych — mówi święty Paweł — aby nietknięty duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa" (1 Tes 5,23).

Zastanów się, jak nasze emocje wpływają na nasz wymiar fizyczny. Stres podnosi ciśnienie krwi. Strach i obawa doprowadzają do rozstroju układu trawiennego. Zahamowany gniew i gorycz mogą obniżyć odporność na infekcje, a nawet uaktywnić niektóre postaci nowotworów. Emocje wpływają na duchowy wymiar naszej egzystencji, aż do redukcji naszego pojmowania Boga do uzależniających pojęć.

Ścisła więź łącząca wszystkie sfery naszej egzystencji jest powodem, dla którego tak ważne jest zbudowanie solidnego fundamentu pod emocjonalną integralność. Dzięki tej więzi możemy wypowiadać takie potężne zdania, jak: „Przebaczam ci", zdania, których brzmie-

276

Zal z powodu straty

nie sięga samej głębi. Od pełnej osoby przychodzi pełne przebaczenie.

John i Gladys Jordanowie musieli przebaczyć wielu ludziom, poczynając od siebie. Jak zwykle dobrze zorganizowany przedsiębiorca John przygotował odpowiednią listę: na pierwszym miejscu Gladys, na ostatnim on sam. Na miejscu trzecim i czwartym byli jego ojciec i matka. Z listy związków wyłonił się tuzin imion. Wiele osób uczyniło mu coś złego. Ale on umieścił na liście również tych, którzy dali mu dobro. Za każdą osobę na drugiej liście specjalnie podziękował Bogu.

Gladys nie podzielała metodycznego podejścia Johna. Nie sporządziła żadnej listy. Z każdą osobą rozprawiała się w kolejności pojawienia się w jej umyśle. Za każdą z tych osób modliła się do Boga, a potem sporządziła dla nich notki. Niektóre stanowiły dwu-stronicowe listy. Większość była zwyczajna: „Drogi X, przebaczam ci:____________. Uszanowania, Gladys Hayes Jordan". Te listy pozostały w jej zeszycie, jako że wysłanie ich mogłoby spowodować więcej złego niż dobrego. Jedyny list, który wysłała, to był trzystro-nicowy list do Johna, w którym również zapewniła go o swojej miłości. Płakał, kiedy go czytał.

Bessie nie odpowiadało ani pisanie listów, ani sporządzanie notatek. Twierdziła, że tak naprawdę to nie umie się nawet modlić.

— Pomóż mi — powiedziała. — Jak mam coś zrobić, skoro nie jestem w stanie tego zrobić.

— Przypuśćmy, że jesteś wystarczająco silna, aby udźwignąć pięćdziesiąt kilogramów, ale twój wnuk może podnieść tylko dwanaście. Czy twój wnuk mógłby podnieść pięćdziesiąt kilogramów z twoją pomocą?

— Pewnie tak. Ale...? —jej oczy roziskrzyły się, jednak my brnęliśmy dalej.

— Bóg poradzi sobie z każdym ciężarem przebaczenia. Co myślisz o tym, by unieść tyle, ile możesz, a Jemu pozwolić zająć się resztą?

— Jak?

— „Do Mnie należy pomsta" powiedział Pan. „Ja wymierzę zapłatę". Słyszałaś wcześniej ten fragment?

277

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

— Ja nie chcę się mścić. Ja po prostu nie mogę przebaczyć.

— Barierą dla przebaczenia jest nadzieja—jakkolwiek słaba — że odpłacimy pięknym za nadobne ludziom, którzy uczynili nam zło. Zmusimy ich do zapłaty za krzywdy.

— No tak. Jeśli się nad tym zastanowić, to prawda.

— Bóg nie chce, abyś się zajmowała tą sprawą. Rezerwuje to dla siebie. Zgadza się?

— Zgadza się.

— A teraz przeczytajmy Psalm 4, wersy 5 i 6.

Bessie otworzyła Biblię i przekartkowała ją w poszukiwaniu oznaczonego miejsca: „Zadrżyjcie i nie grzeszcie". Zmarszczyła się.

— Hmm. „Złóżcie należne ofiary i miejcie w Panu nadzieję!" — zamknęła książkę. — Ofiara. Rezygnacja. Bessie przyglądała się w zamyśleniu okładce Biblii. Na jej twarzy zagościł delikatny, miły uśmiech, tak bardzo charakterystyczny dla Bessie. — Ofiara. On nie chce tutaj, abym zabiła jakąś owcę, prawda?

— Prawda.

— Tylko mój gniew?

— I gorycz, i nienawiść.

Nienawiści Bessie nie ustawiły się grzecznie w kolejce do ofiarnego ołtarza; ostro walczyły o przeżycie. Wytrwała jednak dzięki przywoływaniu w myślach jednej osoby na raz i tworzeniu w myśli obrazu siebie i Boga unoszącego tę osobę ponad gniew. Przebaczyła z tą samą emocjonalną integralnością, z jaką powiedziała: „Nie mogę".

Możesz użyć tego samego sposobu, którego użyła Bessie — tworząc obraz tego, co masz zrobić — aby razem z Bogiem pomóc sobie udźwignąć przebaczenie razem z Bogiem. Możesz poszukać innego rozwiązania: wyobraź sobie swoje spotkanie z tą osobą, napisz opowiadanie albo porozmawiaj o tym z Bogiem. W głębinach naszego najpotworniejszego smutku i również w głębinach naszego najtrudniejszego przebaczenia tylko Bóg wystarcza.

Akceptacja i rozstrzygnięcie idą ręka w rękę z przebaczeniem, w pewnym sensie te trzy nie mogą być rozdzielone. Zaakceptować

278

Żal z powodu straty

pewne kwestie to przyznać, że miały miejsce i że ich skutki są nieodwracalne. Ich rozwiązanie to odwrócenie skutków.

Możemy właściwie użyć rozstrzygnięciaw obu znaczeniach. Oto jest noworoczne postanowienie: „Od tego momentu przysięgam, że...". I jest również rozstrzygnięcie, które stosuje na przykład pisarz, aby doprowadzić intrygę do satysfakcjonującego finału. Z powodzeniem doprowadzimy fabułę naszego życia do szczęśliwego rozstrzygnięcia.

Na tym etapie rozwiązanie nie jest jeszcze osiągalne. Zamiast skręcić i pojechać w dół, tam, skąd przybyliśmy, na tym etapie jeździmy tylko w kółko. Etapy od szóstego do dziesiątego poprowadzą nas w dół drogi aż do uwieńczenia procesu uzdrowienia, nasze postanowienie znajduje swoją praktyczną realizację.

Bessie była w stanie stawić czoło zarówno akceptacji, jak i rozstrzygnięciu. Nie stanowiły dla niej problemu. Pogodziła się ze swoją przeszłością i już dłużej nie była przez nią zniewolona. Jej samochód zatoczył koło i była gotowa dojazdy w dół drogi w kierunku szóstego etapu.

17

Zobaczenie siebie w nowym świetle

James Portland był zegarmistrzem, prawdziwym, staromodnym zegarmistrzem, choć miał tylko trzydzieści trzy lata. Postanowił nauczyć się wymagającego, żmudnego fachu, ponieważ nikt inny z jego pokolenia nie chciał poświęcić się doskonaleniu umierającej sztuki naprawiania klasycznych zegarów i zegarków. Znajdował czystą przyjemność w przywracaniu niektórym zużytym, starym, nakręcanym czasomierzom ich dawnej świetności. Większość zegarów był w stanie wyregulować tak, że spóźniały się najwyżej pół minuty na tydzień. Najbardziej lubił stare stojące zegary Setha Thomasa oraz zegary z kukułką.

Żona Jamesa Portlanda, Claire, twierdziła, że zamiłowanie do zegarów z kukułką mówi samo za siebie — James to maniak. Wymagający, perfekcjonistyczny, łatwo wpadający we wściekłość, pedantyczny mężczyzna, który wpadał w furię, kiedy nie starła kurzu z górnej części ościeżnicy drzwiowej — to znaczy raz się to zdarzyło. Nawet Claire przyznała, że po siedmiu miesiącach terapii współuzależnienia James znacząco złagodniał. Powoli odzyskiwał nad sobą kontrolę. Zmiana była wystarczająco widoczna, aby Claire sama zgodziła się na rozpoczęcie terapii.

281

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Etap szósty: nowe postrzeganie siebie

Kiedy nieczysty duch opuszcza człowieka, udaje się na miejsce pustynne w poszukiwaniu spoczynku, ale nie może go znaleźć. „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem" (Mt 12,44). I kiedy przychodzi, znajduje go pustym, zamiecionym i uporządkowanym. Idzie zatem i przyprowadza ze sobą siedem innych duchów, gorszych od niego, i one wchodzą, i zamieszkują dom. I ostateczny stan tego człowieka staje się gorszy, niż był na początku.

„Natura nie znosi próżni" — to chłodne, bezosobowe zdanie jest innym sposobem wyrażenia tej samej prawdy.

Etapy od pierwszego do piątego umożliwiły ci nawiązanie kontaktu ze swoimi uczuciami, być może po raz pierwszy. Pokazały ci drogi prowadzące do uzdrowienia i odnowienia. Teraz, na etapach od szóstego do dziesiątego, dokonamy rzeczywistego oczyszczenia, a potem wypełnimy pustkę pozostawioną przez niszczące myśli i pojęcia. Jeśli pozostawimy próżnię, to wypełni się ona postawami i myślami, które prawie na pewno będą negatywne i szkodliwe, jako że współ-uzależniony myśli w negatywny i szkodliwy sposób. Odkryłeś, kim nie jesteś. Teraz pozwól nam zgłębić to, kim jesteś.

Kim jestem?

James stał naprzeciwko biblioteczki wbudowanej we wnękę w naszym gabinecie w końcu korytarza, przyglądał się zegarowi stojącemu na jednej z półek.

— To oryginał, antyk. Bez rozłożenia na części nie mogę podać dokładnej daty, kiedy go wykonano, ale myślę, że przed rokiem 1863. Zauważ znak wytwórni przyklejony do tylnej ścianki zegara: Plymouth Hollow. Plymouth Hollow w roku 1863 przekształciły się w Zakłady Thomasona.

282

Zobaczenie siebie w nowym-świetle

— Co tak tyka? James uśmiechnął się.

— To sprężyna. Nakręcasz ją do samego końca. Sprężyna chce się natychmiast rozkręcić, ale przytrzymuje ją kotwiczka, pozwalająca jej na rozwinięcie się tylko o jedno nacięcie. Nacięcia kontrolują rozkręcanie się sprężyny i to daje pomiar czasu. Regulujesz tempo rozkręcania się sprężyny, aby zegar się ani nie spóźniał, ani nie spieszył.

— A co tyka w tobie?

— To samo — James usiadł. Ciągle się uśmiechał i już sam uśmiech był dla niego czymś nowym. Nazwanie go „posępnym", kiedy pierwszy raz się u nas pojawił, byłoby przesadnym komplementem. — Byłem w tak nieszczęsnym stanie, że moja kotwiczka nie trzymała -prężyny. Sprężyna latała, jak chciała. Moc bez dyscypliny. Teraz

szystko we mnie jest właściwie połączone, po raz pierwszy od kie-y pamiętam. Mogę się kontrolować. To wspaniałe uczucie.

— Cieszę się, że czujesz się dobrze. Jak myślisz, co teraz?

— Regulowanie tykania, aż będę nastawiony prawidłowo.

— Jak?

— Nie wiem. Dlatego tu jestem.

— Mówisz, że czujesz się dobrze. Jak sam się oceniasz?

— Tego również nie wiem.

Na tym etapie będziesz pracował nad znalezieniem nowych wewnętrznych informacji na temat tego, kim i czym jesteś. Czasami nazywamy je „przekazami egzystencjalnymi", nie dlatego, że mają cokolwiek wspólnego z filozofią zwaną egzystencjalizmem (nie mają), ale dlatego, że są to przekazy, które dajesz sam sobie o swojej własnej egzystencji.

Jeśli wzrastałeś w dysfunkcyjnym domu, na pewno nosisz w sobie zestaw negatywnych, zniekształconych przekazów:

• Nikt mnie nie kocha.

• Nie jestem wart miłości... nawet w oczach Boga.

• Jestem odpowiedzialny za zranienia i ból każdego człowieka.

• Nic nie jestem wart, więc muszę zasłużyć na zbawienie i łaskę, łaskę zarówno w mojej rodzinie, jak i w większej rodzinie Bożej.

• Nie zasługuję na sukcesy, które odnoszę.

283

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Tak wiele negatywnych przekazów wynosi się z dysfunkcyjnego dzieciństwa.

Sporządziliśmy nieformalną listę tych przekazów na etapach od pierwszego do piątego, przeglądaliśmy je i przechodziliśmy od jednego do drugiego. Były to raczej działania mało systematyczne. Teraz jest czas na sporządzenie przemyślanej listy. Gdybyś poddał się naszej terapii, przeanalizowalibyśmy je w świetle nowych informacji, które zebrałbyś na swój temat. I poprosilibyśmy cię, abyś je zapisał.

Lista starych poglądów. Celem sporządzenia listy starych poglądów na swój temat, swoich dawnych przekazów, jest zwyczajnie uświadomienie sobie ich istnienia. Jednak rozpoczęcie pisania wydaje się zwykle prawie niemożliwe. A zatem w zeszycie lub na tablicy napisz kilka niedokończonych zdań, tak, żeby zacząć. Na górze jednej strony napisz: „Wszyscy mężczyźni są...". Zostaw sobie jedną lub dwie strony, a potem na górze kolejnej nowej stronicy napisz: „Wszystkie kobiety są...". Kontynuuj, zostawiając dużo pustej przestrzeni. „Bóg jest...", „Wszyscy ludzie są...", „Dom powinien być..." itd.

Teraz, korzystając z chwili spokoju, usiądź wygodnie, zrelaksuj się i spontanicznie, tak jak to tylko możliwe, zapisz wszystko, co ci przyjdzie na myśl. To jest coś, co czasami jest nazywane luźnymi skojarzeniami. Eksperci nazywają to burzą mózgów. Żaden pomysł nie jest zbyt wyszukany, żadna pozycja na liście nie może być odrzucona.

Wszystkie kobiety są...

nieuczciwe

niebezpieczne

ładne

władcze.

Wszyscy mężczyźni są...

palantami

złymi słuchaczami

skupieni na sobie

warci, by o nich dbać

opiekuńczy

284

Zobaczenie siebie w nowym świetle

W trakcie sporządzania listy zaczniesz odkrywać nie to, co czyni kobiety i mężczyzn tym, kim są, ale kim ty jesteś. Na wierzch zaczną wypływać stare, negatywne sposoby widzenia siebie. Jeśli pierwsze słowa, które przyjdą ci do głowy w związku z Bogiem, będą „łatwo potępiający", „surowy", „niegodny zaufania", to wiele ci to powie o tym, co tak naprawdę sądzisz o samym sobie. Listy mogą nawet odkryć ognisko goryczy, do którego będziesz musiał powrócić i wykorzenić je.

Na przykład James Portland zrobił taką listę:

Wszyscy ojcowie powinni być....

wymagający

dokładni

surowi

autorytetami, bez względu na to, czy mają rację, czy nie.

James nigdy nie zdawał sobie sprawy z tego, jak żałośnie nieustępliwy był w swojej pogoni za życiem, aż przeczytał swoją własną listę.

Oto lista Jeny'ego Braleya:

Życie jest...

pełne zabawek

trzeba nim się cieszyć

nagradza cię, jeśli pracujesz

puste

gorzkie

czasami zbyt ciężkie do udźwignięcia.

Jerry w ten sposób uświadomił sobie, że zdobycze materialne zwyczajnie nie wypełniają pustki. Jego szczęście było powierzchowne.

285

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Kim chcę być?

A teraz część bardziej zabawowa. Sporządź listę przeciwieństw. Jakich nowych, pozytywnych, zdrowych, zrównoważonych informacji możesz sobie dostarczyć? Podobnie jak na innych listach będą one dotyczyć ciebie, Boga, wszechświata, płci przeciwnej, innych ludzi

— wszystkiego. Większość współuzależnionych potrzebuje w tym miejscu pomocy. Na początku stwierdzisz, że sobie nie radzisz. Jako były współuzależniony nie jesteś przyzwyczajony do pozytywnego myślenia o sobie.

Możesz poprosić o pomoc innych.

W naszym szpitalnym programie terapeutycznym prosimy pacjentów o odwiedzenie innych pacjentów na ich piętrze i poproszenie o podpowiedzi. „W tym tygodniu idź od pokoju do pokoju i zbierz nowe informacje od pacjentów, których znasz. Zapytaj, jakie widzą w tobie pozytywne jakości. Sporządź listę tego, co inni widzą w tobie".

W poniedziałek rano pacjent najprawdopodobniej powie: „O jejku, to jest ekscytujące! Podszedłem do dziesięciu osób na piętrze i zdobyłem więcej niż dziesięć dobrych, pozytywnych, potwierdzających mojąwartość informacji!". Szok i zachwyt pochodzą z wiedzy, że jest tak wiele pozytywnych rzeczy do powiedzenia o kimś, kogo wskaźnik poziomu poczucia własnej wartości znajdował się przedtem na samym dole.

Znakomitym źródłem pozytywnych przekazów mogą być Psalmy z Pisma Świętego. Gdy Psalmista albo cały lud Izraela postąpił źle, Bóg i tak był obecny, aby ich wysłuchać. Psalmista — i ty — cieszycie się nieskończoną wartością własnej osoby, ponieważ ukochał was Bóg. Przeczytaj dla przykładu Psalm 57, napisany przez Dawida zbiegłego do jaskini przed swoim teściem, Saulem. Świat był przeciwko niemu

— Bóg nie. Przeczytaj Psalm 18 i Psalm 139 tak, jakby były napisane dla ciebie, a pojmiesz wartość, jaką nadał ci Bóg.

Nowe przekazy. Poważnie dysfunkcyjne dorosłe dziecko rozpaczliwie potrzebuje poczucia wartości. Taka osoba wymaga przekazu tak

286

Zobaczenie siebie w nowym świetle

podstawowego jak „Wolno mi żyć". Poprzednie negatywne przekazy były tak dotkliwe i sięgały tak daleko, że prosta myśl, przez większość ludzi przyjęta jako coś oczywistego, staje się mile widzianym odkryciem.

Czasami te nowe spostrzeżenia przyjmują ciekawą postać. Jill Bra-ley, kiedyś bezwzględnie krytyczna i wymagająca, zidentyfikowała jeden z raniących ją starych przekazów jako: „Jeśli nie zareaguję, osoba, którą kocham, narobi sobie kłopotów". Wydawało nam się, że jej nowy przekaz będzie brzmiał: „Jeśli nie zareaguję, osoba, którą kocham, prawdopodobnie i tak sobie poradzi". Jill wybrała inne zdanie: „Jeśli ta osoba narozrabia, nie ma sprawy. I tak ją kocham". Cóż za fantastyczna postawa!

John Jordan prześledził wszystkie cechy swojego ojca, trzy przejął jako własne, ponieważ uznał, że są dobre dla jego własnej tożsamości, znalazł też jedno słowo klucz, które unieważniało pozostałe: tolerancyjny Zamiast być wymagający, postanowił być tolerancyjny. Zamiast perfekcjonistyczny, tolerancyjny. I tak dalej, i tak dalej.

Odkryliśmy, że niektórzy współuzależnieni, w szczególności nałogowcy, zamiast cieszyć się pełnią życia, powoli się uśmiercają. Wiele uzależnień to zwyczajnie powolne samobójstwo, i jako takie jest w końcu rozpoznane przez samych nałogowców. Dla tych ludzi nowy przekaz potwierdza ich prawo do życia. „Mam prawo żyć. Życie jest święte, moje także".

Louise, studentka pielęgniarstwa, anorektyczka, przechodziła trudny

okres w swoim życiu, starając się przekonać siebie, że może być tak

samo kochana, gdy waży sześćdziesiąt kilogramów, co czterdzieści,

że ludzie, którzy ją kochają, nie musieliby wówczas tak bardzo się

nią martwić. Jej głowa to zrozumiała, lecz serce kurczowo trzymało

ię starych przekazów.

Louise, podobnie jak ty i ja, była w stanie przemyśleć docierające

o niej nowe informacje i zaakceptować je na poziomie świadomości.

ednak jak wiesz, poziom świadomości nie jest tym, na którym podej-

ujemy decyzje. Potrzebujesz pomocy we wcielaniu w życie nowych,

287

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

śmiałych przekazów na swój temat. Ta pomoc jest pod ręką. Ten, który zna twoje najgłębsze pokłady lepiej niż ty sam, czeka aż poprosisz Go o pomoc. Nie wahaj się poprosić Boga w swojej modlitwie, rozmowie z Nim, aby głęboko zakorzenił w tobie te nowe przekazy.

Wielu współuzależnionych spędziło życie, usiłując tak bardzo wszystkich uszczęśliwić, że nigdy nie zdawali sobie sprawy z tego, że sami zasługują na pewną dozę szczęścia. Naturalnie życie nie jest usłane różami. Lecz oficjalnie gwarantowane prawo do dążenia do szczęścia to godny pochwały cel, który osiąga się o wiele częściej, aniżeli współ-uzależnieni mogą sądzić. Nasza książka Możesz wybrać szczęście* omawia szczegółowo ten problem.

Możesz odkryć swoje prawo do prawdziwej intymności — nie pseudointymności współuzależnienia, gdy dwie osoby wplątują się w siebie tak bardzo, że ich okręgi zachodzą jeden na drugi — ale do prawdziwej intymności wzajemnego porozumienia dusz. „Zasługuję na nieco prawdziwej intymności, jeśli ją znajdę".

„Mogę stać się panem mojej seksualności". Wielu współuzależnionych oddziela się od swojej seksualności, szczególnie podczas magicznego myślowego zagubienia i musi ponownie potwierdzić jej sto-sowność.

„Mogę panować nad swoim gniewem i żalem". W twoim życiu pojawią się nowe straty, od rzeczy tak małych, jak utkwienie w korku samochodowym na autostradzie, aż do śmierci partnera. Możesz przyswoić sobie nową informację: „Moje uczucia są słuszne i ich odczuwanie jest w porządku". To zupełnie nowa myśl dla wielu współuzależnionych. Z właściwie odczytaną tego rodzaju informacją, źródła bólu mogą spontanicznie wywołać proces opłakiwania.

Niektórzy chrześcijanie być może będą musieli specjalnym aktem woli pozwolić sobie na to, aby swobodnie osiągnąć sukces. Stwierdziliśmy, że duża liczba pacjentów zajmuje się przez całe życie podawaniem w wątpliwość wartości samych siebie, opierając się na inter-

* F. Minirth, P. Meier, Możesz wybrać szczęście, Pojednanie, Lublin.

288

Zobaczenie siebie w nowym świetle

pretacji przypowieści o tym, że żaden bogaty człowiek nie przejdzie przez ucho igielne.

Na koniec, wypracuj dla siebie nowe przekazy, nie tylko z Bożą pomocą, ale i o samym Bogu. Przedtem postrzegałeś Go tylko poprzez schematy wzajemnego uzależnienia i inne, takie jak „stawiający ostre wymagania" lub „wymagający Pan, który nie rozdaje hojnie przebaczenia".

Jeśli podejrzewasz, że twój stosunek do Boga jest współuzależnio-ny, proponujemy ćwiczenie wolnych skojarzeń. Oto jak pomogliśmy Bessie Barnett. Ćwiczenie będące punktem wyjścia dla zbudowania nowych przekazów pozwalających na akceptację samej siebie, oparte na wolnych skojarzeniach, powiedziało bardzo dużo ojej stosunku do Boga. Oto niektóre z jej notatek:

Bóg jest...

niezdolny do miłości — w ludzkim sensie słowa miłość

gotów wytykać moralne uchybienia

odległy ode mnie o dwa tysiące lat

wytworem czyjejś wyobraźni

prześmiewcą.

Zapytaliśmy ją:

— Ten obraz Boga to nie jest obraz akceptowany przez ludzi, których znasz i szanujesz. Jak myślisz, kto ma rację?

— Jeśli chcesz dostać uczciwą odpowiedź, to myślę, że ja.

— Jak wiele cech Boga, które wymieniłaś, mogłoby opisać twojego ojca?

Bessie jest żoną farmera — panią domu z prawdziwego zdarzenia. Jest kobietą serio, nie poddaje się emocjom. Teraz, kiedy dotarła do prawdy, w jej oczach zakręciły się łzy. To powiedziało nam wszystko, choć Bessie nie wymówiła ani jednego słowa. Milczała tak minutę lub dwie, aby odzyskać panowanie nad sobą.

— On w ogóle nie jest jak mój ojciec, prawda?

— Ani trochę. Sprządźmy zatem listę przeciwieństw.

289

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Bóg jest...

kochający w niepojęty sposób

przebaczający

bliski

pomocny

współczujący.

Bessie za żadne skarby nie mogła przebaczyć rodzicom własnymi siłami. Mając tak zubożony stosunek do Boga, nawet nie mogła poprosić Go o pomoc. Kiedy jednak odkryła prawdę o Bogu, kiedy powróciła do Pisma Świętego z umysłem i sercem oczyszczonym ze starych negatywnych przekazów, przemówiły do niej Jego siła, majestat i miłość.

Nie stało się to w ciągu jednej nocy. Najpierw Bessie musiała zapoznać się z rzeczywistym Bogiem. Od dzieciństwa uważała się za chrześcijankę. Dwa tygodnie po tym pisemnym ćwiczeniu stała się nią naprawdę. Jak tylko zobaczyła Jego łaskę i miłosierdzie (oba terminy obce jej dotąd), w końcu mogła odnieść się do Niego bezpośrednio.

James Portland nie byłby w stanie naprawić i dostroić zegara, gdyby dogłębnie nie zrozumiał zasady jego działania, nie mógł też naprawić swojego życia, póki nie zrozumiał działania zazębiających się kół w swoim wnętrzu. A niektóre z mechanizmów są rzeczywiście bardzo delikatne.

— Te nowe przekazy na mój temat... — powiedział. — Zdaję sobie sprawę, że stare informacje nie są dobre. Ale jak mam głęboko w środku przekonać siebie, że nowe są lepsze?

— Sporządziłeś listę cech ojca — pamiętasz tę listę?

— Mam ją tutaj — James błyskawicznie wyjął i przekartkował plik papierów. — Wymagający, dokładny, surowy, ma rację bez względu na to, czy ją rzeczywiście ma.

— Czy jest to szczęśliwy ojciec szczęśliwego dziecka?

— Szczęśliwy? Nie. Być może efektywny.

— Jeśli ojciec i dziecko są nieszczęśliwi, czy można mówić o efektywności?

290

Zobaczenie siebie w nowym świetle

— Nie, nie przypuszczam. Dziecko może nauczyć się robić coś machinalnie, ale do tego możesz zaprogramować robota.

— Roboty nie są ani szczęśliwe, ani nieszczęśliwe.

— Ja byłem nieszczęśliwy. Zły i smutny. Mówisz, że nie możemy uciec od ludzkich aspektów. W takim razie, efektywny ojciec efektywnie sobie z nimi radzi.

— Nie moglibyśmy lepiej czy dokładniej tego wyrazić.

— Gdybym ułożył listę przeciwieństw, miałbym nowy obraz siebie, ale nie jestem pewien, czy bym go polubił. Pobłażliwy zamiast wymagający? A co jeśli dzieci zachorują albo zwyczajnie staną się wałkoniami? Niechlujny zamiast dokładny? Nie.

¦— Przyjmij częściowo obie listy. Jest wielka wartość w byciu dokładnym, ale nie wtedy, kiedy inni cierpią z tego powodu. Istnieją sytuacje, kiedy bycie wymagającym jest pożyteczne i odpowiednie, ale nie jako rzecz stała. Być wymagającym to znaczy oczekiwać doskonałości. Ani dzieci, ani dorośli nie są doskonali.

— A więc nie muszę eliminować moich starych spostrzeżeń na swój temat. Po prostu ograniczyć je.

— Poważnieje ograniczyć i powściągnąć za pomocą nowych. Nasz Pan wciąż służy nam pomocą jak w Psalmie 46 i pochłania ogniem w Liście do Hebrajczyków 12. Jest Osobą w całej pełni — kompletną. Ty też jesteś pełną osobą.

— W tym jest mnóstwo zazębiających się kół — James uderzył otwartą dłonią w czoło i uśmiechnął się. — Czy to znaczy, że mam cały dzień przypominać sobie, żeby nie krzyczeć na Claire i dzieci?

— Nawet więcej, pamiętaj, że twoje dawne postrzeganie siebie samo ci się narzuca. To przychodzi automatycznie. Nowy wizerunek jest jeszcze bardzo kruchy. Trzeba go często przywodzić na pamięć.

James wyglądał na zamyślonego.

— Ze starymi zegarami jest tak, że im bardziej jesteś w stanie utrzymać jego integralność przez zachowywanie starych części zamiast wymieniania ich na nowe, tym antyk jest cenniejszy.

291

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

— Stara śpiewka w stylu: „To jest siekiera, której używał George Washington, tyle że miała już sześć nowych trzonków i dwa nowe ostrza".

— No właśnie. Zatem można próbować naprawić stare. Przychodzi jednak czas, kiedy stare części już nie pracują. Trzeba je wymienić, inaczej zegar nie będzie funkcjonował. Widzę, że najlepiej będzie, jeśli niektóre części całkowicie wymienię. A inne odnowię. To dosyć trudne.

— Ale ta gra jest warta świeczki.

— No tak. Cała moja kariera polega na wskrzeszaniu starych zegarów. Już czas, abym to samo zrobił ze sobą.

Na koniec szóstego etapu — faktycznie jest to już początek następnego kroku — Bessie wróciła i raz jeszcze przepracowała etap piąty. Przebaczyła swoim rodzicom głębiej, z szerzej otwartym sercem, z nową siłą, którą zaczerpnęła z nowej relacji z Bogiem.

Bessie Barnet jest przykładem także innej ważnej strony tego procesu uzdrowienia. Często gdy pacjenci przechodzą z jednego etapu do drugiego, w ich życiu pojawiają się nowe elementy. Nie zawsze jest to proste i uporządkowane kontinuum. Ale jednak to jest kontinuum i wszystkie etapy muszą być w taki czy inny sposób ukończone.

Pacjenci, którzy doświadczyli więcej niż jednej formy przemocy, muszą opłakiwać każdą z nich z osobna, jako odrębne całości. Przemoc fizyczna, molestowanie seksualne i porzucenie, każdy z osobna pozostawia inne rany. Takie osoby, być może ty sam, podejmują wysiłek żałoby, a potem sięgają po informacje na temat nowego postrzegania siebie, które wyłania się w procesie oczyszczania. Jeśli odkryjesz, że jest to właśnie twoim udziałem, ciesz się. To naturalne i prowadzi do uzdrowienia.

18

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

Udaj, że jesteś siedmiolatkiem telefonującym do przyjaciela, starszego pana, dla którego masz wiele szacunku. Jesteś podniecony, bo właśnie otrzymałeś swój pierwszy rower na urodziny. Teraz chcesz, aby twój przyjaciel wyjaśnił ci przez telefon, jak na nim jeździć.

Możesz uzyskać radę, jak ustawić stopy na pedałach, jak ustawić wysokość siodełka. Może ci powiedzieć, który to przedni, a który tylny hamulec. Może nawet opowiedzieć o skutkach siły ciążenia, jeśli zechce, ale wszystko na próżno. Aby rozpocząć naukę jazdy, musisz wsiąść na rower.

Zwiększmy stopień trudności. Przypuśćmy, że chcesz się nauczyć chodzić po linie. Twój przyjaciel nie ma o tym zielonego pojęcia. Gdzie będziesz szukał pomocy?

Żaden z nowych przekazów na własny temat nie naprawi twojego życia tak długo, jak długo będzie pozostawał na papierze. Trzeba je wprowadzić w życie. A jednak wiele tych przekazów — być może wszystkie — będzie dla ciebie zupełną nowością, nigdy nie doświadczałeś tego, o czym mówią. Jak to zrobisz, by z powodzeniem rozpocząć jazdę na rowerze? Jak zaczniesz chodzić po linie, skoro nigdy wcześniej tego nie robiłeś?

293

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Etap siódmy: nowe doświadczenia

Kursy komputerowe i nauka pisania na maszynie przebiegają według gotowych instrukcji. Kursom chemii, biologii i fizyki towarzyszą zajęcia laboratoryjne. Stawiający pierwsze kroki naukowcy czytają co się da na temat analiz, chemicznych reakcji i eksperymentów ze sprężynkami i wielokrążkami, jednak zanim nie wejdą do laboratorium i nie spróbują sami, wszystko jest tylko teorią. Informacje na temat reakcji wodoru z siarką ulatniają się po zakończeniu kursu. Zapach siarczanu wodorowego będziesz czuł przez całe życie!

Na etapie siódmym przeżyjemy to, co osiągnęliśmy, kiedy na szóstym etapie podjęliśmy nowe decyzje dotyczące nas samych. Wsiądziemy teraz na rower, spróbujemy chodzić po linie. Całkiem prawdopodobnie stłuczesz kolano, ale uznasz, że było warto. Możemy wreszcie, jeśli tylko zechcemy, wybrać także zaufanie drugiej osobie. Możemy wreszcie wybrać między kochaniem lub niekochaniem i nauczyć się, że poleganie na Bogu jest bezpieczne i daje satysfakcję.

Nie prosimy naszych pacjentów, aby natychmiast sobie poradzili z problemem. Podróż zamierzona na tysiąc kilometrów zaczyna się od pierwszego kroku. Skrajny przykład dotyczy radzenia sobie z fobią. Powiedzmy, że masz wrodzony wstręt do zwierząt futerkowych. A skoro świat jest ich pełen, chciałbyś się pozbyć tej dręczącej cechy. Terapeuta zacznie od rozmowy. Tak właśnie, po prostu od rozmowy. Możesz mówić o zwierzętach futerkowych, dyskutować o tym, jak by to było, gdybyś ich dotknął, może pooglądasz obrazki w książce i będziesz o nich dużo więcej wiedział. Ostatecznie zbliżysz się do nich. Aż pewnego dnia jedno z nich dotkniesz. Kiedy w końcu będziesz w stanie trzymać kotka w swoich ramionach i odkryjesz, że świat się dalej kręci i nic strasznego się nie dzieje, będziesz gotów do ukończenia terapii.

Proponujemy, by to samo zrobić tutaj. Stopniowo podchodzisz do różnych ograniczeń, które odczuwasz w związku z nowymi przekazami na temat swojej osoby, i je rozwiązujesz.

294

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

Pewien artysta stwierdził, że każdy ma w życiu swoje piętnaście minut sławy. Dla Leny Wallace był to artykuł na pierwszej stronie gazety, po tym jak jej mąż furiat zatłukł na śmierć ich jedyne dziecko, swojego pasierba. Kiedy zamknęli go w więzieniu, ona poszła do college'u. Wzięła także udział w terapii poważnych problemów współ-uzależnienia.

Lena była uderzająco piękną kobietą, wysoką i postawną o czar-

ych, lśniących włosach z niebieskim odcieniem i skórze koloru kawy

mlekiem. Z wrodzonym wdziękiem opanowywała wszystkie sfery

swojego życia oprócz jednej: Lena nie mogła zmusić się do tego, by

omukolwiek w życiu zaufać.

Nie było w tym nic dziwnego. Ojciec porzucił jej matkę. Jej pierwszy mąż porzucił ją i później zginął na ulicach Waszyngtonu. Drugi zabił jej syna... Przeżywała żałobę, akceptację, przebaczenie. Jej nowy przekaz brzmiał: „Niektórzy ludzie są godni zaufania". Wiedziała, że musi zbudować w sobie zdolność do ufania innym. A jednak ciągle nie mogła tego uczynić.

Podczas terapii radziliśmy Lenie, że jeśli ma nabrać zaufania do innych, musi zacząć od otworzenia się na pewne ograniczenia. Nowe wewnętrzne przekazy wymagają nowych potwierdzających je doświadczeń, jeśli serce maje zaakceptować. Wiedzieliśmy, że jeśli zacznie ufać, żyć pozytywnymi informacjami, których sama sobie dostarczy, odkryje, że pomimo wszystko ziemia kręci się dalej. Prawdopodobnie nawet nie spotkająjej kolejne zranienia, przynajmniej nie poważne. Sztuką było zacząć.

Zaczęła z ludźmi ze swojej grupy terapeutycznej. Joe był olbrzymim macho, facetem z problemami podobnymi do Leny. Jeśli chodzi o niego, to otworzył drzwi na oścież przez głośne powiedzenie:

— Muszę bardziej ufać ludziom.

— W porządku — odpowiedzieli inni. — Zaufaj nam na tyle, aby opowiedzieć o niektórych swoich złych postępkach, o których nigdy wcześniej nie mówiłeś, i o tym, czego się boisz.

Joe przez kilka minut rozważał to nowe wyzwanie, a potem zgodził się: „Dobrze, podejmę to ryzyko". Opowiedział nam o swoich

295

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

lękach, o których nie mówił latami, dotyczyły one sposobu, w jaki postrzegał sam siebie i obaw związanych z wrażeniem, jakie był w stanie wywrzeć na kobietach, nie licząc wrażenia, jakie wywierała jego powierzchowność.

Kiedy Lena zobaczyła, że grupa odniosła się z taktem i szacunkiem do lęków Joe'go, postanowiła także się otworzyć. Opisała swoje głęboko ukryte wątpliwości i po raz pierwszy w życiu powierzyła swoje uczucia komuś jeszcze poza terapeutą. To był jej pierwszy mały krok w kierunku zaufania zewnętrznemu światu.

Lena potrzebowała grupy, aby rozwiązać specyficzny problem. Kierując się wskazówką z Listu do Hebrajczyków (3,13) — „lecz zachęcajcie się wzajemnie każdego dnia" — prowadzimy w szpitalu grupy w cyklu siedmiodniowym. Grupa, której członkowie potrafili się do siebie zbliżyć, może doskonale ocenić, na co stać daną osobę, a na co nie.

Współuzależnieni również potrzebują dookoła siebie uszu i serc chętnych, by wysłuchać innych po to, aby uaktywnić nowe przekazy dotyczące ,ja". Uczestnicy grupy pełnią dwie funkcje. Jedna to po prostu słuchanie, być może pomoc w rozwiązaniu szczególnego problemu, tak jak to miało miejsce w przypadku grupy Leny. Druga funkcja to zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. W każdym laboratorium jest pracownik naukowy, który czuwa nad przebiegiem reakcji. Inaczej studenci nie wiedzieliby, czy ich eksperymenty są dobrze przeprowadzone, nie wiedzieliby, czy robią może coś niebezpiecznego. Gdzie znaleźć taką pomoc?

Wartość grupy wzajemnej pomocy

Książki i taśmy mogą cię przeprowadzić przez stopnie samoświadomości i leczenia, ale tylko do pewnego momentu. Istnieje ogromna wartość terapeutyczna w prawdziwych grupach wsparcia, w których można nawzajem na siebie oddziaływać. Inaczej niż rodzina, w której jesteś niezależnie od twojej woli, w grupach spotykają się osoby z potrzebami podobnymi do twoich. Gdy zaczniesz je poznawać,

296

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

a one ciebie, możesz zacząć podejmować zdrowe ryzyko. Mówisz o bólu i ktoś cię rozumie. Mówisz o zmianach, które chcesz wprowadzić, i ktoś najprawdopodobniej również o tym myśli.

Osoby należące do grup wsparcia mówią o radości, którą daje możliwość zdjęcia z siebie zbroi bez narażenia się na zranienie. Fale uderzeniowe życia dysfunkcyjnej rodziny są przyczynkiem do powstania pancerza wokół współuzależnionego(ej). Osoby te w procesie uzdrawiania rozbijają skorupę i doświadczają, że świat nie karze ich tak, jak kiedyś rodzina. Ludzie szczególnie podatni na takie uderzenia również mogą to uczynić.

Jeśli jesteś członkiem wspólnoty kościelnej, równie dobrze możesz znaleźć wsparcie w osobach współwyznawców — chrześcijan. Anonimowi Alkoholicy, Anonimowi Dłużnicy, Alateen i inne — to godne zaufania grupy wsparcia. Kiedy nie ma fizycznej możliwości uczestniczenia w spotkaniach grupy osób mających podobne problemy, łącz się przez e-mail z innymi, z którymi możesz dzielić problemy i doświadczenia — z korespondencyjną grupą wsparcia.

Mocno przestrzegamy cię także, abyś poszukując wsparcia, był bardzo ostrożny. Przeciwko tobie działają dwie wielkie siły. Jedna to ta, że twój radar współuzależnienia może ciągle dobrze pracować. Jeśli tak, to zamiast związać się ze zdrową osobą, gotową do współpracy, całkiem prawdopodobnie połączysz się z osobami, które mają problemy tak samo głębokie jak twoje i nierozwiązane kwestie, zniekształcające obraz twój i twoich problemów.

Innym niebezpieczeństwem jest to, że osoby współuzależnione wybierają często zawody związane z udzielaniem pomocy innym ludziom. Wielu jest socjologów, psychologów i duszpasterzy, którzy nie zdają sobie sprawy z własnych problemów w tej kwestii. W naszej klinice spotkaliśmy się już z wieloma pacjentami, którzy zostali skrzywdzeni przez pastorów bądź terapeutów cierpiących z powodu własnych problemów wzajemnego uzależnienia. Jako że osoby te wcielały się w role swoich własnych nadużywających przemocy rodziców, miały do zaoferowania nie opiekę i wsparcie, ale potępienie albo nawet jeszcze większą przemoc.

297

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Budowanie nowych, zdrowych granic

Końcowe zadanie jednak, bez względu na to, czy masz wsparcie, czy nie, musisz wykonać samodzielnie. I być może najtrudniej jest tym, którzy muszą zbudować nowe granice w związku funkcjonującym dotąd jako wzajemnie uzależniony. Trudność jeszcze się powiększa, gdy ta druga osoba nie poradziła sobie z nierozwiązanymi kwestiami współuzależnienia.

Jeśli stoisz właśnie w obliczu takiego zadania, będzie ci miło usłyszeć, że przestawianie granic nie rozrywa twego życia na części. Pierwsze chwile mogą być bardzo trudne, ale szybko powinna nastąpić poprawa.

Współuzależnieni nie zawsze potrafią prosić o to, czego potrzebują. Kiedy zapadają się coraz głębiej we współuzależnienie i depresję, coraz silniej też odczuwają urazy. Najpierw, kiedy poprosili, odmówiono im i obrazili się. Potem przestali prosić, zakładając z góry, że spotkają się z odmową (destrukcyjna wewnętrzna wiadomość: „Nigdy nie dostaję tego, co chcę, to po co się starać?") i z miejsca wpadają w stan rozgoryczenia. W końcu, nawet nie przyjdzie im do głowy, by zapytać. Oni po prostu natychmiast czują się dotknięci faktem, że nigdy nie dostają tego, co chcą.

Aby rozwinąć nowe doświadczenie: „Czasami, kiedy proszę, dostaję to, czego chcę", sadzamy dwóch pacjentów tworzących związek naprzeciwko siebie. Jeden pyta drugiego: „Czego potrzebujesz?" i „Co chciałbyś mi dać?".

W przypadku Gladys Jordan, która musiała pokonać olbrzymie bariery, by uwierzyć, że John usłyszy, co do niego mówi, miały miejsce następujące kroki:

• Gladys pyta o potrzebę, którą chciałaby, by zaspokoił John.

• John odpowiada, w jaki sposób ją zaspokoi (albo też nie).

• Potem John pyta.

• Gladys odpowiada.

Wtrąciliśmy się w kilku miejscach po to, by pokazać im, w jaki sposób lepiej słyszeć, co jedno mówi do drugiego:

298

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

Gladys opisała Johnowi potrzebę, którą chciała, aby on zaspokoił

„John, chcę, abyś spędzał w domu dwa wieczory w tygodniu i cały dzień w niedzielę".

Zapytaliśmy Johna: „Jaką krytykę słyszysz w tej prośbie?".

„Ona myśli, że ja raczej wolę być wszędzie indziej, tylko nie w domu. A to jakby powiedzieć, że dom, o który się troszczę, nie jest wystarczająco dobry, by w nim przebywać" — powiedział John.

Poprosiliśmy Gladys o jasne stwierdzenie, że nie miała zamiaru go krytykować.

„Nie! Ja w ogóle tego nie miałam na myśli. To dzięki niemu mam wspaniały dom, ale nigdy go w nim nie ma, aby mógł to docenić".

Poprosiliśmy Johna, aby jeszcze raz, swoimi słowami powtórzył to, co powiedziała Gladys.

— Prośba i wszystko?

— Prośba i odrzucenie. Wszystko — odpowiedzieliśmy.

— Hmm... po pierwsze, to o wiele trudniejsze, niż się wam zdaje. No, zobaczmy. Ona poprosiła mnie, bym został w domu dwa wieczory w tygodniu i całą niedzielę (pewnie oprócz wyjścia do kościoła) i mówiła jeszcze, że to uroczy dom; ona po prostu chce, żebym w nim był".

Zapytaliśmy Gladys: „Czy to jest to, o co prosiłaś?".

„Tak. Że on zostanie czasem w domu i nie będzie ciągle pracował".

Poprosiłiśmy Johna, aby opisał, w jaki sposób mógłby spróbować uczynić zadość jej potrzebie.

-— Dwa wieczory. Ale to ja wybiorę, które, i nie będą to co tydzień te same dni. Być może środa i czwartek w jednym tygodniu, a wtorek i środa w następnym. Może być?

— Jeśli to zadziała, będzie to cud na miarę rozmnożenia chleba i ryb — odparła Gladys.

— Jeśli to zagra, stawiam lunch — zamknął sprawę John.

299

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

W momencie gdy zobaczyli, jak przełamać stare wzorce niesłysze-nia, głównie przez powtarzanie wzajemnych myśli, mogli zastąpić je nowym i lepszym wzorem prawdziwego słuchania. Natarczywe krzyki ich duchów przeszłości ucichły, zamieniając się w niegroźne szmery.

Ostatecznym celem, który powinien przyświecać wzajemnie uzależnionym, jest ufność obejmująca więcej niż kilka osób. Aby poprosić o pomoc Kościół, wspólnotę, dalszych krewnych i ją przyjąć — to wymaga wysokiego stopnia zaufania i poczucia własnej wartości. Czy Bóg odpowie? Teoria mówi, że „oczywiście". Praktyka zbyt często brzmi: „Boję się zapytać ze strachu, że mnie zignoruje". Życie współ-uzależnionego jest tak pokręcone, że najbardziej godna zaufania osoba, Bóg, jest często ostatnią, którą obdarza się zaufaniem.

John i Gladys byli szczególnie twórczy w swym wzajemnym rozwoju zaufania i dawania. Nie zawsze tak jest. Użyjmy ciebie jako przykładu. Jesteś żoną usiłującą przestawić granice w tym, co było wzajemnie uzależniającą relacją z twoim mężem. Przypuśćmy również, że nie jest on w tym samym miejscu procesu uzdrowienia, w którym jesteś ty. Był wymagający i władczy w kontrolowaniu wydatków. Teraz ty chcesz zmienić tę specyficzną sytuację. Chcesz aktywnego uczestnictwa w decydowaniu o finansach. Dziś nie masz zielonego pojęcia o swoim finansowym statusie ani o tym, jak by on wyglądał, gdyby nagle umarł twój mąż. W dzisiejszych czasach to bardzo groźna sytuacja. Z innej przyczyny, równie ważnej, chcesz, aby to małżeństwo nie było związkiem typu król — wasal, ale układem partnerskim.

Bazując na tym, co się zdarzyło w przeszłości, oto czego możesz zawczasu oczekiwać, jeśli masz nazbyt legalistyczne podejście do słowa Bożego. Kiedy przedstawisz swoją propozycję, twój mąż może natychmiast przywołać cytat z Pisma Świętego wspierający jego władzę absolutną. Potem może zepchnąć cię na ścieżkę poczucia winy. W przeszłości jedna lub obie reakcje odebrałyby ci mowę.

Rozmowa mogłaby przebiegać następująco. Ty wyrażasz swoje zdanie:

300

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

— Chcę mieć udział w zarządzaniu naszymi finansami. Chcę, byśmy pracowali jako partnerzy, już nieraz o tym mówiłam. Nie chcę, byś decydował o każdej sprawie związanej z finansami, podczas kiedy ja pozostaję w niewiedzy.

— Ale słowo Boże mówi, że to ja mam być głową domu. Znasz te fragmenty tak samo dobrze jak ja.

— Ale nigdy nie rozmawialiśmy o Pryscylli, Dorkas, Lidii i żonie z Księgi Przysłów (31) — powiedziałabyś na to. — I moglibyśmy porozmawiać o kobietach, które wspomagały finansowo Jezusa i Jego uczniów. Jeszcze tego nie przedyskutowaliśmy.

— Pamiętasz ten jeden raz, kiedy pozwoliłem ci, byś dysponowała swoją kartą kredytową? Wiesz, jaka to była katastrofa.

— To było dawno temu. Zmieniłam się. Lepiej kontroluję moje życie, jestem teraz bardziej odpowiedzialna. Proszę o drugą szansę.

Czy widzisz potok słów? Nie ma miejsca na nieugięte żądanie, konfrontację. Ustanowiłaś nowe granice. Utrzymujesz swoją integralność jako osoba. Nowe granice mogą z początku wydawać się groźne dla mężczyzny przyzwyczajonego do trzymania wszystkich kart w ręku. Być może nie zdołasz osiągnąć swoich celów, mimo że gdyby ci się udało, byłoby lepiej tak dla ciebie, jak i dla twojego małżeństwa. Granice są tu bardzo ważne, bardzo ważne jest to, jak widzisz samą siebie.

Często spotykamy się z następującym argumentem partnera lub innej ważnej osoby: „Jestem w depresji, ponieważ ty mnie w nią wpędzasz". Partner współuzależniony, całkowicie wplatany w tę osobę natychmiast to zaakceptuje. Teraz jednak, będąc na drodze uzdrowienia, bezpieczny w nowych granicach, może uczciwie odpowiedzieć: „Rozumiem twoją depresję i boleję z tego powodu. Przykro mi. Ale nie będę już dłużej brała za nią odpowiedzialności. Oferuję ci moją miłość i wsparcie, ale nie odpowiedzialność za twoje uczucia. To twoje własne poletko".

Miłość stała się wyborem, nie przymusem.

301

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Etap ósmy: rodzice zastępczy

Odkryliśmy, że większość dorosłych dzieci potrzebuje rodzicielskiej troski jako warunku swego powrotu do zdrowia. Może ona pochodzić od zdrowych członków rodziny, grupy wsparcia, terapeuty bądź od zdrowej wspólnoty kościelnej. Jakie jest zadanie takich rodziców zastępczych? Takie samo, jak wszystkich rodziców na całym świecie: opieka, akceptacja i przewodnictwo. Trzy osoby w twoim życiu staną się teraz dla ciebie rodzicami, przejmą nad tobą opiekę i będą nad tobą czuwać — ty sam, inna osoba lub osoby wybrane przez ciebie do tej roli i Bóg.

Inna osoba

Inna osoba będzie rodzicem — pomostem pełniącym to zadanie do czasu, aż rozwiniesz rodzica w sobie i zbudujesz solidniejszą relację z Bogiem. A zatem wybierzmy najpierw tę inną osobę. Pomyśl przez kilka minut, kto w twoim obecnym życiu może być pozytywnym źródłem troski o ciebie. Anonimowi Alkoholicy i podobne grupy korzystają z systemu zwanego sponsoringiem. Sponsor staje się zastępcą rodzica, czuwającym, mądrym okiem i przewodnikiem. Sponsor był na tej drodze przed tobą. Wie, co czai się za kolejnym zakrętem.

Sponsor lub rodzic zastępczy będą ci służyć w następujący sposób:

• Jako rezoner i nieprofesjonalny doradca. Słuchacz.

• Jako przyjaciel. Jeśli jesteś poważnie współuzależniony, możesz skorzystać z jego pomocy.

• Jako osoba, z którą można codziennie się kontaktować. Kontaktem może być jednominutowa dyskusja o pogodzie. Kontakt jest kluczem.

• Jako źródło bezwarunkowego wsparcia. Bardzo rzadko potrzebę tę może wypełnić członek rodziny. Powinien to być ktoś z zewnątrz.

302

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

• Jako delikatny, lecz stanowczy przeciwnik. Kiedy pakujesz się w kłopoty, twój rodzic zastępczy ostrzeże cię. Na to potrzeba prawdziwej miłości.

• Jako pomocnik i mąż zaufania, kiedy musisz ponownie przejść dziesięć etapów, aby powrócić do niedokończonych spraw.

• Jako zdrowa trzecia osoba w twojej wzajemnie uzależniającej relacji z drugą osobą. Twój rodzic zastępczy może zdjąć z ciebie część napięcia przez zdrowe odwrócenie uwagi.

Jeśli twój rodzic zastępczy również wychodzi ze współuzależnie-nia, on lub ona powinni być dalej na tej drodze aniżeli ty. Zalecamy, aby twój rodzic zastępczy był tej samej płci.

Ostatnio Brad, ten od roweru ćwiczeniowego, znów porzucił Joan. Brad nie potrafił zaufać mężczyznom; jego ojciec nie tylko stosował przemoc w domu, był też agresywnym trenerem. Narzucił Bradowi straszliwy reżim, próbując uczynić z niego mistrza juniorów (a w przyszłości być może olimpijskiego) w zapasach. Tata niemiłosiernie krytykował Brada, kiedy ten trenował wprawdzie, ale zdarzało się, że tracił cenny czas, włócząc się z dziewczynami. Uzdrowienie Brada stoi ciągle pod znakiem zapytania; on ciągle dokonuje raz dobrych, raz złych wyborów. Na szczęście, Brad jest obecnie w dobrej grupie wsparcia. Niestety, bez przerwy się krytykuje. Na szczęście, ma nie jednego, ale aż dwóch sponsorów. Niestety, są to młode kobiety. Brad przysięga, że stosunki są platoniczne, ale to dość nieprzewidywalna mieszanka. Jasno myślący sponsor lub rodzic zastępczy powiedziałby Bradowi, jak niemądrze jest pozwolić na tak intymny, emocjonalny kontakt, podczas gdy jego związek uczuciowy jest tak niestały.

Kiedy poszukujesz kandydatów na rodziców zastępczych, bądź wyczulony na pojawienie się w twojej relacji osoby stosującej jakąkolwiek przemoc, bierną bądź aktywną. Poznałeś dokładnie, czym jest przemoc na przykładzie własnego życia i teraz spróbuj ją rozpoznać w innych. Jeśli dojrzysz jakikolwiek znak przemocy w nowej relacji, ustal swoje granice szybko i zdecydowanie.

303

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Wszyscy czytamy w gazetach o terapeutach, którzy uwodzą swoich pacjentów, i o doradcach, którzy zastraszają swoich klientów. Pamiętaj o bezpieczeństwie, tak samo jak miałeś je na uwadze, kiedy szukałeś grupy wsparcia. Upewnij się, że twój radar współuzależnie-nia nie namierzył nowych raniących rodziców.

Rodzice zastępczy potrafią pomóc wypełnić powstałą próżnię. Mogą przyczynić się do uzupełnienia twojego zbiornika miłości nawet wtedy, gdy nie są w stanie całkowicie go wypełnić. Pomogą ci ponownie potwierdzić decyzje, które podjąłeś we własnej sprawie.

Ty sam

Drugim rodzicem zastępczym będziesz ty sam. Wzrastając w rodzinie dysfunkcyjnej, zdążyłeś się nauczyć, jak być dla siebie złym rodzicem. Krytykujesz się, poniżasz i rozkazujesz sam sobie. Nienawidziłbyś, gdyby ktoś traktował twoje dziecko w sposób, w jaki ty traktujesz to dziecko zagubione w tobie.

Rozwiń nowy, pozytywny głos wewnątrz siebie, używając znanej ci już techniki z etapu szóstego, zastępując stare przekazy nowymi. Niektórzy z naszych pacjentów po prostu mówią do siebie, rodzic wewnątrz ciebie zwraca się do dziecka wewnątrz ciebie. I czasami, kiedy rodzic jest zły, dziecko ostrzega go, aby unikał starych przekazów.

I właśnie teraz, kiedy już myślałeś, że jest bezpiecznie, że udało ci się odejść od kogoś, kto ciągle marudził, abyś jadł jarzyny i więcej odpoczywał — my mówimy ci, abyś uwewnętrznił rodzica. Sporządź listę przekazów danych ci przez twoich rodziców, wszystkich, które pamiętasz. Jak brzmiały niewypowiedziane przekazy, takie jak: „Nic dobrego z ciebie nie wyrośnie" czy: „Możesz odnieść sukces, jeśli tylko będziesz pracował"? Zapisz wszystko, co możesz. Następnie wybierz pozytywne przekazy twoich rodziców i świadomie odrzuć negatywne.

I pamiętaj, jedz jarzyny.

304

Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy

Bóg jako Ojciec

I jest też rodzic ostateczny, rodzic sam w sobie — Bóg. Wspomnieliśmy, że wyższym celem dobrze funkcjonującej rodziny jest przygotowanie jej członków do stania się rodziną samego Boga. Musisz wykonać duży krok poza pierwotną rodzinę i zaadoptować Boga jako faktycznego rodzica. To jest przyszłość. Spójrz raz jeszcze na kryteria, jakie musi spełniać rodzic zastępczy, o którym pisaliśmy wyżej. Pomyśl, jak Bóg we wspaniały sposób mógłby wypełnić każdy punkt. Jego bezwarunkowa miłość czyni Go najlepszym przyjacielem i doradcą, jakiego kiedykolwiek mógłbyś mieć. Twoi rodzice zastępczy mogą do pewnego stopnia wypełnić zbiornik miłości. Bóg może go wypełnić po same brzegi.

Jednym ze sposobów zobaczenia w Nim Ojca jest poszukiwanie w Piśmie Świętym rady, jakiej udzieliłby rodzic dziecku. Będziesz zaskoczony, jak wiele ich jest, na przykład w Księdze Powtórzonego Prawa (rozdz. 5) i w Liście do Efezjan (rozdz. 5 i 6). Gdzie to tylko możliwe, wstaw swoje imię, tak jakby Bóg mówił do ciebie. Inny sposób to koncentracja na konkretnym problemie bądź konkretnej potrzebie i rozmawianie o tym z Bogiem w osobistej modlitwie. Trzecia metoda to przeczytanie następujących książek: Healing the Child Within (Uzdrowienie wewnętrznego dziecka) Charlesa Whitfielda oraz Becoming Your Own Parent (Stawanie się rodzicem dla siebie) Dennisa Wholeya, i zastosowanie tego, o czym w nich mowa, do twojej relacji z Bogiem*.

Kiedy rozwiniesz w sobie rodzica, już dłużej nie będziesz musiał przybierać jego roli. Dla Seana McCurdy'ego był to największy krok w procesie uzdrowienia. Zobaczysz, że będzie też takim dla ciebie.

* Ch.L. Whitfield, Healing the Child Within, FL: Health Communications, Deer-field Beach 1987. D. Wholey, Becoming Your Own Parent, Doubleday, Nowy Jork 1988.

19

Odpowiedzialność i zarządzanie

John Jordan siedział zrezygnowany na swoim krześle i drapał się od niechcenia po brodzie.

— Wydaje mi się, że będzie bardzo łatwo powrócić do stanu, z którego się właśnie wydostaliśmy. Mam na myśli, że Gladys i ja prowadziliśmy wojnę przez trzydzieści lat. To bardzo długi czas na zbudowanie złych przyzwyczajeń.

— Masz rację! Wzajemne słuchanie się to dla was coś całkiem nowego. I przez jakiś czas nie będzie wam tak wygodnie, jak było ze starymi przyzwyczajeniami.

Pokiwał głową z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem na twarzy.

— I założę się, że macie dla nas jakąś radę.

— Jasne. Powiedz mi, jak zbudowałbyś niezbyt drogi dom, powiedzmy, na przedmieściach Piano?

— No więc najpierw trzeba ustalić własność grantu i odpowiedzialność finansową za budowę. Prawie nigdy nie mam problemów, ponieważ sprawdzam wszystko na początku. Jeśli chodzi o samą budowę, to najpierw trzeba wylać fundament...

— Fundament.

— Fundament. A potem, no wie pan — John wzrusza ramionami. — Szkielet i ściany nośne, belki stropowe i podłogowe, krokwie,

307

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

deskowanie zewnętrzne... zakończyć okablowaniem, kanalizacją, oddać wnętrza zgodnie ze specyfikacją.

— A po zbudowaniu domu, robota skończona. Bierzesz pieniądze i idziesz do domu.

— No tak, coś w tym rodzaju — John wyglądał na zakłopotanego. — Czasami, kiedy jestem w pobliżu któregoś z moich lepszych projektów — są domy, z których jestem specjalnie dumny, że je budowałem — zbaczam trochę z drogi i przejeżdżam obok jednego z nich, by zobaczyć, jak się ma. Patrzę, jak rozwija się ogród, czy jest dobrze utrzymany. Kiedy masz dom, nie możesz powiedzieć sobie po prostu: „No to mamy nowy dom, teraz możemy się zrelaksować i o nim zapomnieć". Nie, tak nie można, jeśli pojawia się problem, od razu starasz się mu zaradzić. Wtedy dom będzie wciąż w dobrym stanie.

— Właśnie tak samo ty i Gladys musicie dbać o to, aby wasze nowe małżeństwo funkcjonowało bez zakłóceń.

Etap dziewiąty: odpowiedzialność za związki

I znowu, na tym etapie potrzebujesz pomocy osoby bądź osób z zewnątrz. To może być grupa wsparcia, twój rodzic zastępczy, być może zaufany przyjaciel niezaangażowany w żaden inny sposób w twój proces uzdrowienia. Celem tego etapu jest wczesne odkrycie problemu i podjęcie akcji naprawczej, zanim się rozwinie. Aby tak się stało, powinieneś prowadzić na bieżąco listę swoich relacji z innymi.

Lista

Powinieneś już nieźle opanować sztukę sporządzania list. Ta, o której teraz mowa, jest bardzo podobna do szczegółowej listy relacji, którą sporządziłeś na etapie drugim. Tamta była historyczna, przy-

308

Odpowiedzialność i zarządzanie

najmniej częściowo — obejmowała związki zarówno przeszłe, jak i teraźniejsze. Ta tutaj będzie współczesna. Będzie zawierać imiona wszystkich twoich obecnych przyjaciół i znajomych oraz to, jakie masz z nimi relacje.

Lista ta spełni podwójną rolę. Odkryje wszelkie schematy współ-uzależnienia w kolejności ich wyłaniania się i pomoże ci uniknąć pułapek bolesnych związków w czasie, kiedy jesteś wystawiony na srogą próbę. Jeśli znajdziesz zaufanego powiernika, który wysłucha twoich relacji, będziesz o wiele mniej narażony na uwikłanie się we wzajemnie uzależniający związek. Powiernik nie będzie ślepy, tak jak ty, na twoje motywacje.

To będzie od teraz jeden z twoich największych problemów — ślepota na siebie. Samooszukiwanie się, wyparcie, wszystkie stare mechanizmy obronne tylko czekają, gotowe wziąć udział w grze. Używałeś ich przez lata i było ci z tym wygodnie. Nawet Dawid, oczko w głowie Boga, nie był w stanie zobaczyć ogromu swojego grzechu przeciw Batszebie i jej mężowi. Jego doradca, Natan, opowiedział przypowieść o skradzionej owcy i zakończył ją słowami potępienia: „Ty jesteś tym człowiekiem". Dopiero w tym momencie Dawid uświadomił sobie: „Zgrzeszyłem wobec Pana" (2 Sm 11-12).

Doradca

Oto jak działa odpowiedzialność. Nasz stary przyjaciel Brad pokazał swoją listę relacji, obecnych przyjaciół i znajomych zaufanemu terapeucie Jake'owi. Była na niej kobieta, Susie.

— Kto to jest Susie? — zapytał Jake.

— Pracuje w delikatesach w śródmieściu. Właśnie wyplątała się z okropnego związku z wyjątkowym łajdakiem.

— Nie brzmi to dobrze — ostrzega Jake. — Ona mogłaby być drugą Joan. Możesz się uwikłać w relację ratownika skrzywdzonej ofiary, a to jest ostatnia rzecz, jakiej ci teraz trzeba. Ona potrzebuje pocieszenia i wsparcia, ale nie od ciebie. Lepiej przemyśl tę relację, zanim

309

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

wejdziesz w nią zbyt głęboko. Zaczekaj kolejne sześć miesięcy, zanim ponownie spotkasz się z Susie. Zobacz, jakie zmiany nastąpiły w tym czasie w was obojgu.

Wytyczne

W AA sponsorzy usilnie proszą swoich podopiecznych, by unikali wchodzenia w jakikolwiek poważny związek w pierwszym roku procesu uzdrowienia. „Skoncentruj się na byciu trzeźwym — mówią — i na emocjonalnym i duchowym wzrastaniu. Masz za sobą bardzo trudny czas i ciągle nie jest łatwo. Nie ładuj kolejnej tony na starego muła".

Tę przestrogę kieruje się też do osób, których partnerzy zmarli bądź z którymi są po rozwodzie. „Małżeństwo z rozpaczy" —jak mówią starsze panie.

Mądry były współuzależniony weźmie pod uwagę słowa obserwatora z zewnątrz, który ma dystans do zaistniałej sytuacji. Podsumowując, w twoim interesie leży znalezienie zdrowego przyjaciela chrześcijanina (lub być może grupy wsparcia), kogoś, wobec kogo będziesz mógł konfrontować szczegóły tego, jak sobie radzisz, z naciskiem na relacje.

Możesz też śledzić swoją listę relacji, monitorując pojawienie się możliwych problemów. Proponujemy poniższe wskazówki, do których możesz przymierzać nowe związki i za pomocą których możesz zmieniać stare. Nie chcesz z powrotem popaść w stare zwyczaje i postawy współuzależnienia, co jak John Jordan zaobserwował, czyni się nader łatwo.

Jeśli umawiasz się na randki. Nigdy nie umawiaj się z kimś, kto jest nieosiągalny emocjonalnie (bądź z kim związek byłby moralnie wątpliwy). To znaczy, kto jest w taki czy inny sposób oddany innej osobie. Nie może to być absolutnie ktoś żonaty. To dotyczy też osoby, która ostatnio się rozwiodła, osoby, która ma problem z powiedzeniem „do widzenia" przeszłości i ludziom z nią związanym, osoby,

310

Odpowiedzialność i zarządzanie

która w oczywisty sposób jest bardzo zainteresowana kimś innym. Dla większości ludzi ta wskazówka jest oczywista.

Gdy tylko pojawi się pierwsza oznaka stosowania przemocy, rozważ natychmiastowe zakończenie znajomości. Wiesz już dobrze, jak wygląda przemoc. Masz zbyt duże poczucie własnej wartości, aby się jej poddać. Pamiętaj też, że w początkowym stadium chodzenia ze sobą obie strony zwykle zachowują się najlepiej, jak potrafią. Jeśli podczas spotkań zobaczysz dym, ogień z pewnością jest niedaleko.

W naszej klinice pacjenci stanu wolnego próbują umawiać się na randki z osobami ze swoich grup spotkań. Od razu ostrzegamy: „Hola! Zapewne może się zdarzyć, że znajdziesz kogoś, kto poddaje się terapii już dostatecznie długo, ale szansa na to jest niewielka".

— Oni wszyscy w tej mojej kościelnej grupie samotnych osób są tacy bezbarwni — protestują niektórzy pacjenci. — Niedojrzali.

— No proszę, mimo to szukaj najpierw tam, przynajmniej do czasu, aż mocniej staniesz na nogach.

Jeśli jesteś wdowcem lub człowiekiem rozwiedzionym. Wszystkie wskazówki dla osób samotnych odnoszą się również do ciebie. Dodatkowo:

Przez pierwsze trzy do dwunastu miesięcy po śmierci lub rozpadzie związku jesteś niezwykle wrażliwy i podatny na zranienia. Współ-uzależnienie potęguje tę wrażliwość. Wzajemnie uzależnieni są tak głodni uczucia i potwierdzenia, że dziewięćdziesiąt procent rzuci się w nowy związek prawie natychmiast. To niemal zawsze prowadzi do katastrofy i bólu. Zalecamy długi okres oczekiwania, do czasu aż odzyskasz emocjonalną równowagę, zanim nawet pomyślisz o nowych związkach z płcią przeciwną.

Jeśli jesteś w oddanym sobie wzajemnie związku małżeńskim.

Największa część twojej uaktualnianej listy dotyczy twojego partnera, i tak ma być. Sugerujemy, aby trzymać rękę na pulsie w następujących obszarach:

Władza i kontrola, w szczególności nad finansami. Czy utrzymujesz w małżeństwie stan partnerstwa? Czy sprawujesz kontrolę nad

311

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

wydatkami razem z głową domu? Czy jesteście oboje zadowoleni ze sposobu, w jaki dzielicie władzę?

Potrzeby i chęci. Czy bez problemu zaspokajacie wzajemne potrzeby?

Związek seksualny. Po pierwsze, nie jesteście zainteresowani seksualnie nikim poza sobą, czy tak? Dobrze. Czy w seksualnym aspekcie twojego związku widać walkę o kontrolę lub znaki uzależnienia w którymkolwiek z was? Czy drzwi waszej sypialni ostatnio trzasnęły, a jeśli tak, to dlaczego? Czy oboje jesteście usatysfakcjonowani stopniem i częstotliwością kontaktu? Jeśli istnieje niezadowolenie, to czy usiedliście, by o tym porozmawiać?

Syndrom giełdy papierów wartościowych. To, przypomnij sobie, wyraża się w postawach typu: „Jestem szczęśliwy, kiedy ty jesteś szczęśliwy, a kiedy ty nie jesteś szczęśliwy, ja również nie jestem". Czy jest tak, że jedno z was staje się zbyt zależne od chwilowego nastroju drugiej osoby?

Do wszystkich osób wychodzących ze współuzależnienia. Poniższe elementy odnoszą się mniej lub bardziej do wszystkich osób i mogą być zastosowane w prawie wszystkich okolicznościach. Stosuj je jako nieformalną miarę jakości swoich relacji.

• Niepozwalanie nikomu na fizyczne bądź werbalne nadużywanie przemocy wobec ciebie.

• Niepozwalanie sobie na niemoralne bądź nieetyczne zachowanie. To znaczy, że nie będziesz kłamał, aby ochronić drugą osobę, ani nie będziesz oczekiwał od innych naciągania etycznych standardów, aby chronić ciebie. Współuzależnieni są w stanie posunąć się bardzo daleko (a potem zracjonalizować to w niewiarygodny sposób), aby ochronić osobę w bliskiej wzajemnie uzależniającej relacji.

• Żadnego alkoholu bądź chemicznych używek u członków rodziny, szczególnie w domu.

• Nic nielegalnego. Począwszy od handlowania narkotykami i prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, skończywszy na ignorowaniu mandatów za parkowanie — poważnie współuzależnie-

312

Odpowiedzialność i zarządzanie

ni mają skłonność do ignorowania wielu nielegalnych aktów lub zwyczajnej ślepoty na nie. Tak być nie może.

• Niepozwalanie sobie na ratowanie innych. Po zidentyfikowaniu ratowniczego zachowania mającego związek z twoją sytuacją, przyrzekasz sobie więcej mu się nie poddawać. Nawet „Tylko jeden ostatni raz".

• Niepozwalanie sobie na bycie wykorzystywanym, chyba że sam zdecydujesz, iż Bóg wolałby, abyś to zrobił. Niejasne? Ufamy, że jednak jasne. Jakże często współuzależniony z niskim poczuciem własnej wartości zostaje wciągnięty do pomagania komuś lub wpłaca za kogoś kaucję (metaforycznie; a czasami nawet dosłownie). Musisz uważnie zbadać granicę między posługą dobrego chrześcijanina a zgodą na bycie popychadłem.

Przewodnikiem w takiej sytuacji jest zawsze Jezus Chrystus. Cytował On swojego Ojca, kiedy powiedział: „Miłuj swego bliźniego jak siebie samego" (Mt 19,19). To nie znaczy: „Kochaj bliźniego zamiast siebie". Nie jest to również: „Zrób wszystko dla swojego sąsiada bez względu na to, czy jest to konieczne albo czy jest to w twoim najlepszym interesie, czy też nie". Taka bezwarunkowa miłość do ludzi jest zawsze skutkiem wyboru!

To jest przypadek Gladys Jordan. Kilka razy w tygodniu zajmowała się dziećmi sąsiadów, ponieważ wciąż potrzebowali pomocy. „Muszę wyjść do sklepu". „Jeśli na trochę się nie wyrwę, to zwariuję". „Muszę wywoskować kuchnię, zanim Dan wróci do domu, a dzieciaki wszędzie robią ślady". „Niosę gulasz Gertie, ona mieszka sama i dzieciaki ją denerwują". Na początku Gladys nie protestowała. W końcu należały do tego samego Kościoła i były siostrami w Chrystusie. Jednak z czasem rosło w niej oburzenie. Im dłużej milczała w tej sprawie, tym bardziej rosła jej irytacja. W myślach Gladys trwała jednak nieustanna walka: „Powinnaś pomóc bliźniemu. Wyjść naprzeciw potrzebom swojej siostry. Bierze mnie za frajerkę. Ona mnie wykorzystuje. Ona naprawdę potrzebuje pomocy". Sprzeczne sądy targały sumieniem Gladys.

313

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Podjęła tę kwestię podczas sesji. Postawiliśmy jej następujące pytania:

„Czy pilnujesz dzieci w służbie Jezusowi Chrystusowi, czy też dlatego, że obawiasz się, iż ona będzie zła na ciebie, jeśli jej nie pomożesz? Innymi słowy, jakie są twoje motywy? Czy to, co robisz, jest odpowiedzią na rzeczywistą potrzebę, czy jest raczej sprzyjaniem wygodnictwu? Czy może jej pomóc ktoś inny, czy też w całym mieście ma tylko ciebie?".

Gladys zdecydowała, że jej motywy to nie altruistyczna służba Bogu, ale strach przed tym, co inni pomyślą. Służyła bardziej wygodnictwu sąsiadki aniżeli autentycznej potrzebie, a sąsiadka mogła w istocie korzystać z darmowej bądź też płatnej pomocy innych. Od tego momentu Gladys postanowiła ograniczyć swoje usługi do zaradzenia pilnym potrzebom i wykonywać je jako dar dla Boga. Ale jak odróżnić pilną potrzebę od wygodnictwa? Gladys spotkała się z sąsiadką i po raz pierwszy przedstawiła warunki ich wzajemnej relacji. Powiedziała, że chętnie poświęci dzieciom sąsiadki X godzin tygodniowo i to wszystko. Sąsiadce pozostawiała wybór godzin i to, jak wykorzysta ten czas. Minęło kilka miesięcy zanim sąsiadka zdała sobie sprawę z tego, że Gladys trwa mocno w swoim postanowieniu i tak już pozostanie. Teraz opiekując się dziećmi, Gladys czuje się o wiele lepiej, a sąsiadka już nie próbuje jej wykorzystywać.

Tak jak Gladys rozważ swoje relacje z innymi w obliczu Boga. Co robisz dla Niego? Co robisz dla Niego tylko na pozór? Czy twoje obecne relacje pomagają w duchowym wzroście?

Jedziesz teraz na rowerze. Chodzisz po linie i idzie ci całkiem nieźle. Twój przewodnik stoi tuż obok ciebie, by udzielić wsparcia, kiedy zaczynasz się chwiać.

Jest jeszcze jeden, ostatni etap, zarządzanie, lecz to jest już raczej ciągły proces aniżeli przystanek na drodze. To właśnie w zarządzaniu potrzebujesz najbardziej Bożego wsparcia i pielęgnacji, jako że ludzie — przewodnicy na twojej drodze życia, jakkolwiek godni zaufania i dojrzali, nie są w stanie zobaczyć całej twojej drogi aż do samego końca.

314

Odpowiedzialność i zarządzanie

Etap dziesiąty: zarządzanie sobą

John Jordan usiadł w patio pod drzewem chińskiej jagody, popijając lemoniadę. Siedział rozparty, z podwiniętymi rękawami koszuli i wystającymi spod nich ramionami grubszymi niż pień drzewa. Kiedy John i Gladys odwiedzili nas po raz pierwszy, ustawili swoje krzesła w prawie dwumetrowej odległości od siebie. Dzisiaj krzesła stoją jedno przy drugim, a ramiona tych dwojga delikatnie się stykają. Gladys wygląda dziesięć lat młodziej.

John pokiwał palcem.

— Wiesz, ten pomysł z listą... Nikt nie wie więcej o sporządzaniu list niż drobny przedsiębiorca. Próbowałem tego również z innymi moimi relacjami. Chłopaki — pomocnicy na budowie, hydraulicy i dekarze, którym zlecam różne roboty. Czy wiesz, jak wielu z nich w przeszłości odrzuciłem, bo mi się wydawali nadąsani, marudni i zarozumiali?

— Wszyscy?

— Prawie. Prawie wszyscy. A dwaj faceci, o których myślałem, że są w porządku, to po prostu półgłówki. Uczę się słuchania ich. Nie jest to łatwe, ale zwraca mi się z nawiązką. Nie da się temu zaprzeczyć.

— A co z tobą, Gladys? Dobrze wyglądasz.

— Czuję się ostatnio dużo lepiej i to z wielu powodów.

— Czy sądzicie, że uda się wam utrzymać z daleka od współuza-leżniających ścieżek niesłuchania i słyszenia tego, co wcale nie zostało powiedziane?

John uśmiechnął się szeroko.

— Mamy uszy i oczy szeroko otwarte. Można powiedzieć, że czuwamy nad biegiem zdarzeń.

Czuwać. Mieć się na baczności. John Jordan trafił w sedno.

315

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Dbałość o potrzeby

Pico Martinez jest właścicielem błękitnego t-birda rocznik 57. To samochód na weekend, kiedy Pico i jego żona jadą do centrum. Jest również właścicielem czerwono-pomarańczowo-żółtego jeepa CJ5 — samochodu przeznaczonego na niedzielne popołudniowe przejażdżki z dziećmi po okolicy. Ma jeszcze czarnego roadrunnera, którym jeździ do pracy.

Trzy samochody dla jednego faceta? Wzrusza ramionami i wykrzywia twarz. „Jest siedem dni w tygodniu, co nie? Zostały mi jeszcze cztery".

Pico jest mechanikiem od dwunastego roku życia, rzucił normalną szkołę w wieku piętnastu lat i poszedł do szkoły wieczorowej. Zdobył dyplom szkoły średniej, potem skończył studia; będąc znakomitym mechanikiem, utrzymywał siebie i swoją rodzinę. Studiował po nocach. Dzisiaj Pico nie tylko naprawia samochody. On je projektuje.

Zapytaj Pico, jak dbać o swój pojazd, a on będzie nadawał przez dwadzieścia minut.

— Większość problemów z samochodem wynika z tego, że się o nie nie dba. To są delikatne urządzenia i zasługują na codzienną troskę.

— Codzienną?

— No jasne! Za każdym razem, kiedy używasz auta, zanim je wyprowadzisz z garażu, sprawdź, czy nie ma kałuż, mokrych plam pod podwoziem... jakichkolwiek oznak przecieków lub innych problemów. Ja pomalowałem podłogę mojego garażu na biało, tak, aby można było wszystko zauważyć. Sprawdź płyn w chłodnicy, jeśli nie masz kontrolki, sprawdź nawet płyn do spryskiwania szyb. Musisz mieć taką listę kontrolną, jak komputer pokładowy samolotu.

— Czy rzeczywiście warto się aż tak starać?

— Tak, to ci się zwróci w dwójnasób — w dolarach, ale i w zdrowiu, jako że zapobiegasz w ten sposób awariom. Oprócz tego co trzy

316

Odpowiedzialność i zarządzanie

miesiące zmieniasz olej napędowy i filtr, sprawdzasz gaźnik i filtr powietrza... utrzymujesz czystość w środku i na zewnątrz. W przegródce na rękawiczki miej zawsze mały notes, w którym będziesz mógł zapisać datę następnego przeglądu, kiedy zmienić opony i sprawdzić klocki hamulcowe... cokolwiek.

Pico prawie nigdy nie miał problemu z samochodem. Jego sąsiedzi kręcą głowami i mówią, że jest szczęściarzem. Pico twierdzi, że szczęście nie ma z tym nic wspólnego.

Jako wychodzący ze współuzależnienia, będziesz chciał wprowadzić do swojego życia praktyczną filozofię Pico, który jest bardzo zapobiegliwy. Ale różne stopnie współuzależnienia będą wymagały różnych stopni dbałości. Jeśli termometr twojego współuzależnienia wskazuje niską temperaturę, nie dotyczą cię te wszystkie spotkania i ciągła czujność, którą tu opiszemy.

Codzienna dbałość o potrzeby

Codzienna zapobiegliwość powinna obejmować dbałość o odpowiedni czas o stałej porze dnia przeznaczony na modlitwę oraz dodatkowe przerwy na modlitwę w ciągu dnia, kiedy pojawią się problemy wymagające rozważenia ich w obliczu Boga. Powinieneś zaplanować sobie czas zarówno na medytację, jak i na lekturę. Pismo Święte jest bardzo pomocne w poznawaniu Boga i tego, czego On od ciebie oczekuje. Podczas czytania miej oczy twojego umysłu szeroko otwarte i wyczulone na Jego obietnice ojcowskiej miłości.

Jeśli byłeś poprzednio zniewolony silnym nałogiem, natręctwem lub obsesją, rób krótki codzienny przegląd. Czy stare przyzwyczajenia nie powracają?

Jeśli walczysz z poważnym współuzależnieniem, możesz potrzebować codziennego kontaktu z doradcą lub grupą wzajemnej pomocy.

317

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Okresowa kontrola twojego stanu

Co trzy miesiące, tak jak Pico w sprawie klocków hamulcowych, powinieneś zrobić listę, by porównać ją z wcześniejszymi — i tymi dotyczącymi relacji, i ciebie samego. Czy widzisz poprawę? Pogorszenie? Czy wszystko jest bez zmian?

Osoby, które musiały poradzić sobie z określonymi problemami, powinny dokładnie przyglądać się swoim specyficznym potrzebom. Sean McCurdy musi sporządzać na bieżąco listę swoich relacji, szczególnie z pracodawcami. Ponieważ rozumie, co się działo w przeszłości, może dzisiaj przewidywać problemy i niwelować, zanim się na dobre pojawią. Od prawie roku jest wierny jednemu pracodawcy —jest kierownikiem sprzedaży średniego szczebla. Jeny Braley ciągle próbuje przekonać swojego syna o konieczności podjęcia terapii. Być może wyrazi na nią zgodę, ponieważ polepszenie jakości życia Jerry'ego i Jill stanowi silną zachętę. Aby utrzymać postęp, oboje: Jeny i Jill uczęszczają kilka razy w miesiącu na spotkania Emotions Anonymous (Anonimowych Uczuciowców). Napady wściekłości i zaburzenia w odżywianiu, na które cierpiała Jill, są teraz pod całkowitą kontrolą.

Korzystanie z grup wsparcia

Dla niektórych wyrażenie „grupy wsparcia" brzmi jak coś, czego potrzebują tylko ludzie słabi i zbzikowani. Możesz też odczuwać coś w rodzaju lęku. W końcu, nie masz pojęcia, czego oczekiwać. Czego możesz się spodziewać po wejściu do takiej grupy?

Od samego początku szanuje się twoją anonimowość. Nikt nie używa nazwisk. „Cześć, jestem Sam" — to wszystko, czego się dowiesz na temat tożsamości. Krzesła są zwykle ustawione w koło, chociaż jeśli jest wiele osób, mogą tworzyć współśrodkowe koła lub rzędy. Siadasz tam, gdzie chcesz.

Będziesz mile zaskoczony atmosferą ciepła i przyjaźni. Ci ludzie

318

Odpowiedzialność i zarządzanie

wiele przeszli i dzielą ze sobą chwile zwycięstwa, ale i ogrom bólu. Czujesz tutaj intensywność i silne poczucie celu. Możesz się przedstawić, jeśli chcesz. Nie jest to wymagane. Nikt nie będzie od ciebie wymagał, żebyś coś mówił. Możesz sobie wybrać dowolny sposób uczestnictwa. Przyjdź i odejdź otoczony nimbem tajemnicy, jeśli chcesz. Ludzie obecni na spotkaniu będą mówić o swoim bólu i o postępach w uzdrowieniu. Powiedzą, jak w praktyce korzystają z dwunastu stopni prowadzących do uzdrowienia. Szczegóły mogą być ci pomocne albo nie. W tym sensie niektóre spotkania będą dla ciebie bardziej wartościowe niż inne, lecz ogólne poczucie, z którym wyjdziesz, będzie następujące: „Nie jestem sam. Ci ludzie znajdują pomoc, a zatem i ja mogę".

Ponowna przejażdżka przez kolejne etapy

Możemy nazwać ten aspekt „gruntownym sprzątaniem". Od czasu do czasu przejrzyj dziesięć etapów uzdrowienia i spróbuj przejść z powrotem do tego czy innego, w zależności od potrzeby. Życie rzuca czasem zdradziecko podkręcone piłki. Wypadki, tragedie, większe i mniejsze niepokoje piętrzą się w tym życiu, choć wolelibyśmy, aby wszystko układało się dobrze i w ogóle było nam miło. Te wyboje na drodze wołają być może o powrót do piątego etapu — opłakiwania, albo o rozważenie przekazów na temat postrzegania siebie. Być może otworzą się przed nami takie obszary bólu, o których istnieniu jeszcze nie wiedzieliśmy. Trzeba sobie z nimi poradzić. Stare wspomnienia wypływają na powierzchnię; muszą zostać skonfrontowane, a nie ponownie pogrzebane. Tak łatwo jest współuzależnionemu znów stosować stare sztuczki: zaprzeczać bólowi, zakopywać go, pozwalać, by jątrzył.

Bessie Barnett wciąż pamięta swoje dzieciństwo i ból z nim związany będzie to przypływał, to odpływał, pomimo jej szczerego przebaczenia, rozprawienia się z nim i akceptacji. Częściąjej wysiłku nad utrzymaniem dobrego stanu będzie przypominanie sobie o podziale

319

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

pracy między nią i Bogiem; ona odnowi swoje przebaczenie, jeśli zajdzie taka konieczność, to jest jej przypisane zadanie, a On zajmie się sprawiedliwością i zapłatą, co jest Jego domeną.

Kiedy popracujesz nad uzdrowieniem, niejednokrotnie będziesz podróżował od jednego do drugiego etapu, w zależności od potrzeby, czasami po kilka razy. To normalne. Rozumiesz proces uzdrowienia; teraz wykorzystaj tę wiedzę do utrzymania nowego, zdrowego postrzegania siebie.

Rola Boga w twoim powrocie do zdrowia

A teraz ostrzeżenie: jeśli czujesz się silny własną siłą, możesz zajść daleko. Aby jednak odnieść sukces i go w sobie utrwalić, potrzebujesz siły, która wykracza poza ciebie samego. Rozważ, że współuza-leżnienie jest wielopokoleniowe. Musisz złamać zniewolenie czasem przeszłym z całą jego skumulowaną destrukcyjnością. Jeśli cierpiałeś na ciężkie uzależnienie, będzie z tobą walczyć samo twoje ciało. Twoja równowaga chemiczna została zachwiana. Obsesje trzymają się człowieka kurczowo. Przymusowe działania nie chcą zniknąć; wychodzą na powierzchnię pod postacią nowych powtarzających się działań, potencjalnie groźniejszych aniżeli za pierwszym razem. Stare schematy myślenia współuzależnionego zrywają związki z innymi i z Bogiem.

Założyciele ruchu Anonimowych Alkoholików zauważyli u ludzi, którym pomagają, niemalże powszechne rozgoryczenie w stosunku do Boga. A jednak Bóg jest dla tych ludzi jedyną nadzieją. Jak można by tych mężczyzn i kobiety przyciągnąć do Boga, z którym nie chcą mieć nic do czynienia? To prawdziwy dylemat.

Szczęśliwie dla milionów ludzi, którzy skorzystali z pomocy ruchu AA, Bóg przewidział ich trudności. List do Rzymian (8,26) zapewnia nas, że „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowa-

320

Odpowiedzialność i zarządzanie

mi". Założyciele AA użyli wyrażenia „Moc większa niż my sami i Bóg taki, jak go rozumiemy". Czy rzeczywiście? A może On nie jest ,jak go rozumiemy", ale jak się nam Sam objawił. Jednak Bóg zawsze objawiał nam tę prawdę, że ludzie, którzy Go potrzebują, mogą się do Niego zwrócić z tego miejsca, w którym właśnie są, i będą wysłuchani.

Bez duchowego wzrostu powrót do zdrowia jest niepełny. Osoby biorące udział w programach AA, Alateen itp. prawie powszechnie zgadzają się, że u podstaw symptomów nałogów, przymusowych działań i obsesji leży duchowa pustka. Cytat z Wielkiej Księgi Anonimowych Akoholików: „My nie jesteśmy wyleczeni z alkoholizmu. To, co rzeczywiście mamy w tej chwili, to codzienne wytchnienie, które czerpiemy z dbałości o duchową kondycję".

Rola Boga w twoim życiu

Sean McCurdy potrzebowałlcochającego ojca. Bóg stał się dla niego prawdziwym kochającym Ojcem.

Zbiornik miłości Louise jest prawie pusty. Sam Bóg jest w stanie go wypełnić, natomiast nie może tego zrobić żadne ludzkie źródło.

John i Gladys potrzebowali mediatora, trzeciej osoby w ich małżeństwie. Bóg doprowadza do zdrowych relacji.

Bessie Barnett potrzebowała zapewnienia, że cierpienia jej dzieciństwa zostały uznane i sprawiedliwie rozsądzone. Bóg również i to obiecuje.

Były pastor Walter Morgan uginał się pod ciężarem ogromnego bólu. Ból jest miernikiem duchowego rozwoju. Bóg może jednak zdjąć ten ciężar.

Jednym słowem, Bóg służy w każdej potrzebie. Pewnie całe życie o tym słyszałeś. Jednym z powszechnie używanych sloganów jest: „Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda". Jednakże, kiedy stosujemy tę zasadę według uwagi proroka Izajasza: „Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły" (Iz 40,31), widzimy, że nie jest to bierność, lecz partner-

321

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

stwo. Czekanie na Pana nie przeszkadza ci we wzięciu odpowiedzialności bądź podjęciu odpowiedniego działania. To tylko pociąga za sobą niewyprzedzanie Jego czasu.

Teraz nadeszła chwila, abyś zastosował to do swojej szczególnej sytuacji. Jaka jest twoja potrzeba? W jaki sposób Bóg mógłby jej zaradzić? To może nie być to, co On wybrałby dla ciebie. Jak inaczej mógłby temu zaradzić? Bóg rezerwuje dla siebie nieograniczone pole manewru. Nastaw się na odbiór więcej niż jednej odpowiedzi płynącej od Boga.

Postęp duchowy. W.C. Fields wsławił się następującą kwestią: „Każdy musi w coś wierzyć. Ja wierzę w następny kieliszek". Zdanie to ukazuje w całej pełni — i w warstwie dosłownej, i metaforycznej — smutny stracony świat nałogowca i chorobliwie przymuszonego do określonego działania człowieka. System wierzeń jest uniwersalny dla całej ludzkości i w cokolwiek nałogowiec prawdziwie wierzy (jakiekolwiek puste deklaracje składa Bogu lub innej filozofii), jest to zawarte w jego lub jej nałogu.

W książce tej przeprowadziliśmy cię przez dziesięć etapów, od zrozumienia mechanizmów i niebezpieczeństw współuzależnienia do powrotu do zdrowia. Każda książka niesie jakieś przesłanie, to znaczy leżący u jej podstaw przekaz, motywem niniejszej jest kontrola. Kto kontroluje sytuację? Kto dokonuje wyborów? Jak miałeś okazję zobaczyć, kontrola lub jej brak jest centralnym wątkiem sposobu życia współuzależnionego.

Twoją drogę duchowego rozwoju wyznaczają cztery kamienie milowe. Pierwszy to nałogi, przymusowe działania i obsesje. Współuza-leżnienie definiujemy jako uzależnienie od miejsc, zachowań i rzeczy. Nałogi ze swej natury sprawują nad tobą kontrolę; możesz się oszukiwać, ile chcesz, ale nigdy nie będziesz ich kontrolował.

Następny kamień milowy to przełamanie kontroli uzależnienia i ponowne poznanie samego siebie. Teraz ty trzymasz ster — na początku to bardzo niewygodne.

Następny kamień to wejście w relacje z innymi. Otwierasz się na innych, ufasz i pozwalasz zaufać sobie. Jest to początek prawdziwej,

322

Odpowiedzialność i zarządzanie

osobistej relacji z Bogiem. Dzielisz kontrolę nad swoim życiem z innymi.

I na koniec, w osobistej relacji z Bogiem uczysz się ufać Mu, a z czasem przekazywać Mu kontrolę. To się nazywa czynnym duchowym poddaniem.

Różne świeckie szkoły psychologiczne zatrzymują się na trzecim kamieniu milowym. Musisz podjąć tę czwartą milę podróży, aby znaleźć uwieńczenie, ponieważ kluczem do pokonania współuzależnienia jest relacja z Bogiem ustanowiona w jedyny sposób, w jaki On chciał, żeby była ustanawiana — przez Jezusa Chrystusa.

Duchowe poddanie się.

— Nie mam pojęcia, jak poddać się Bogu — Lena zacisnęła usta.

— Co cię powstrzymuje?

— Nie wiem. Przypuszczam, że niewiedza. Nie wiem co zrobić. I być może brak zaufania ma coś z tym wspólnego. Może gdybym mogła Go zobaczyć — gdyby On był czymś, po co można sięgnąć i w jakiś sposób dotknąć.

— Jak pani Horner?

— Kto?

— Pani Horner, jedna z naszych pacjentek. Jest niewidoma od piętnastego roku życia. Nigdy nie widziała swojego męża czy też swoich dzieci.

— To smutne!

— W pewnym sensie tak. A jednak pani Horner ma bardzo ciepły i dobry kontakt z całą rodziną. Ona wie, co jej dzieciaki zamierzają zrobić, zanim one same o tym pomyślą.

Lena pokiwała głową.

— Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Nie musisz widzieć, żeby mieć kontakt. Jak mam więc zacząć?

— Czy kiedykolwiek ufałaś Jezusowi Chrystusowi bądź uznawałaś Go za swojego wybawiciela?

— Wiele lat temu, ale nie sądzę, że to jest to samo.

— Nie jest. To tylko punkt startowy, nie koniec. W porządku, czego potrzebujesz?

323

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

Lena uśmiechnęła się.

— Pieniędzy, władzy i prestiżu — uśmiech zniknął. — Oczywiście żartuję. Najbardziej potrzebuję przyjaciela.

— W Ewangelii wg Św. Jana (15,14) Jezus mówi: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi". I dalej: „nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was w y b r a ł e m". — Zatrzymaliśmy się na chwilę, by umożliwić Lenie zastanowienie się nad tym. Potem zapytaliśmy:

— Czego jeszcze ci potrzeba?

— Ojca. Pomysł z zastępczymi rodzicami ukazuje Boga jako ostatecznego Ojca. Przyjmuję to intelektualnie. Moje serce jednak jest ciągle sierotą.

— Któregoś dnia sprawdź słowo ojciec w konkordancji i zobacz, jak często odnosi się ono do Boga. Dlaczego tylko u samego św. Jana pojawia się ono ponad 100 razy? Podczas czytania Pisma Świętego prawda sama przeniknie do twojego serca — oto twój prawdziwy Ojciec.

— A więc On służy wszystkim moim potrzebom. To nie jest poddawanie się Mu.

— Kiedy poprosiłaś Go o pomoc w walce z nałogiem, czy ci pomógł?

— Próbowałam milion razy przedtem — swoją silną wolą, no wiesz, ale nigdy nie byłam w stanie zwyciężyć. Nie zrobiłabym tego bez Niego.

— A kiedy poprosiłaś Go o pomoc podczas sporządzania listy relacji, co się wtedy stało?

— Wyniknęły różne sprawy, o których nigdy bym nie przypuszczała, że we mnie siedzą. Jestem pewna, że Bóg mi dopomógł.

— No i proszę bardzo. To jest klucz.

— Jaki klucz?

— Kiedy akceptujesz Jego przyjaźń, tę część siebie poddajesz Jemu. Kiedy przyznajesz, że nie możesz zapanować nad swoimi uzależnieniami bez Niego, to zrzekasz się tej kontroli na Jego korzyść. Poddanie się to nie zrzucanie Mu do stóp całego ciężaru. To oddawanie Mu każdego aspektu naszego życia, jednego po drugim, tylko jednej rze-

324

Odpowiedzialność i zarządzanie

czy na raz. Jesteś o wiele dalej na swojej drodze, aniżeli mogłabyś to sobie wyobrazić. Lena promieniowała.

— Jestem o wiele dalej na drodze, niż możecie sobie wyobrazić! Sześć miesięcy temu nikomu nie byłam w stanie zaufać. Nie mogłam nawet zaufać swojemu szefowi, by wysłał mi pocztą mój czek z wypłatą. Odbierałam go osobiście w księgowości. Teraz widzę, że ufam Bogu w wielu obszarach, w których nie tak dawno nie ufałam nawet sama sobie.

— No proszę. Żyjesz tak, jak opisuje List do Filipian (2,13): „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą". Zaufanie jest ofiarowaniem poddania się.

— Filipian dwa, trzynaście? Zaczekaj... — Lena przewertowała swoją Biblię. — Tutaj jest jeden, który znam, dwa rozdziały dalej (4,13). „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia". To jest mój werset.

— To jest oddanie się.

Jeśli jesteś poważnie współuzależniony, jak alkoholik, to nigdy nie będziesz wolny od swojej choroby. Możesz jednak sprawować nad tym kontrolę nie dzięki swojej własnej sile, ale mocą Boga. Twoja moc i siła woli nie wystarczają, by trzymać zakute w łańcuchy wszystkie duchy przeszłości, które inaczej miałyby nad tobą kontrolę.

Nie możesz ufać swojej głowie, ponieważ twoje najważniejsze decyzje — wybór miłości, sposobu życia, Boga — odbywają się poza rozumem. A jednak nie możesz również ufać swojemu sercu, ponieważ tam zamieszkują duchy.

Lena, która miała duży kłopot z zaufaniem komukolwiek, znalazła kogoś godnego zaufania — Boga. Zachęcamy cię, tak samo jak zachęcaliśmy Lenę, abyś dla swojej relacji uczynił przede wszystkim dwie rzeczy: całkowicie oparł się na Bogu, czerpał z Niego i ze zdrowych ludzkich związków. To pozwoli Mu przelać na ciebie całą miłość, której potrzebujesz dla wypełnienia swojego zbiornika miłości. Podejmij też inicjatywę, zarówno w służbie Bogu, jak w ulepszaniu siebie. Szukaj pomocy w rozwiązywaniu problemów. Szukaj dróg

325

Dziesięć etapów procesu uzdrawiania

czynienia tego, czego Bóg potrzebuje, aby zostało wykonane — nie dla ziemskiej sławy, ale dla Jego chwały. Pacjenci, którzy czerpią najwięcej przyjemności z życia (tak jak my to czynimy), to ci, którzy w widoczny sposób i aktywnie cieszą się relacją z naszym Panem.

Z Jego miłością już dłużej nie potrzebujesz poddawać się wzajemnie uzależniającym więzom niezdrowych związków, pożerających, wplątujących, duszących obie strony. „Prawda was wyzwoli" — powiedział Jezus w Ewangelii św. Jana (8,32). Jestem wolny! Wolny, by się cieszyć, wolny by wybierać. A jednym z wyborów jest miłość.

Dodatek. Osobista perspektywa

Współuzależnienie nie jest prostym pojęciem. My, ludzie, jesteśmy podatni na wzajemne uzależnienie z powodu naszej grzesznej tendencji do używania mechanizmów obronnych celem oszukiwania samych siebie. W związkach wzajemnie uzależniających jeden zwodzi drugiego. Często też skądinąd słuszne chrześcijańskie zasady są wyrywane z kontekstu i nadużywane. Na przykład: „żony, bądźcie poddane mężom" jest biblijną zasadaj lecz mąż może ją rozumieć jako przyzwolenie na brak partnerskiej miłości w małżeństwie, na stosowanie emocjonalnego kija i utrzymywanie żony w niezdrowej wzajemnie uzależniającej relacji.

Bóg chce, byśmy mieli zdrowe związki i zachowywali równowagę pomiędzy byciem zależnym i niezależnym. Chce, byśmy unikali jakiegokolwiek rodzaju uzależnień, włączywszy w to niezdrowe współuzależnienie. Święty Paweł opisuje tę równowagę w Liście do Gala-tów (6,2-5), kiedy mówi o wzajemnym dźwiganiu „ciężarów", przypominając nam równocześnie, że każdy człowiek niesie swój własny ciężar w kategoriach osobistej odpowiedzialności.

327

Dodatek — Osobista perspektywa

Najefektywniejszym środkiem do pokonania związków wzajemnie uzależniających jest ustanowienie relacji z samym Chrystusem. Możemy to uczynić przez uświadomienie sobie, że „wszyscy (...) zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej" (Rz 3,23), że istnieje kara za grzech (Rz 6,23), jednak karę tę wziął na siebie Chrystus, umierając na krzyżu (Rz 5,8). Dlatego też możemy otrzymać przebaczenie, nasze życie ma sens, możemy pokonać grzech, a nawet nałóg i będziemy mieć dom w niebie na zawsze, ufając jedynie Chrystusowi (J 1,12).

Jeśli nigdy nie weszliście w tę relację z Chrystusem, chciałbym osobiście zaprosić was do przyjęcia Chrystusa jako osobistego Wybawiciela i Przyjaciela. Kiedy to zrobimy, staniemy się zdolni rozwinąć zdrowe związki z innymi, dzięki relacji, jaką mamy z Chrystusem.

doktor medycyny Frank Minirth, prezes Kliniki Minirth-Meier

National Headąuarters

MINIRTH-MEIER CLINIC, RA.

2100 N. Collins Blvd.

Richardson, Texas 75080

(214) 669-1733

1-800-229-3000

O Autorach

Dr Robert Hemfelt jest psychologiem specjalizującym się w leczeniu uzależnień od substancji chemicznych, współuzależnień i zachowań przymusowych. Zanim podjął pracę w Klinice Minirth-Meier, był specjalistą od uzależnień w korporacji Fortune 500, a jeszcze wcześniej kierował działem usług terapeutycznych w Texas Research In-stitute of Mental Sciences.

Dr Frank Minirth jest przedstawicielem American Board of Psychiatry and Neurology; otrzymał stopień doktora medycyny na Uni-versity of Arkansas College of Medicine.

Dr Paul Meier uzyskał stopień doktora medycyny na University of Arkansas College of Medicine oraz ukończył studia psychiatryczne w Duke University.

Dr Minirth i dr Meier założyli Klinikę Minirth-Meier w Dallas w Teksasie. To jedna z największych klinik psychiatrycznych na świecie. Stowarzyszone są z nią kliniki w Chicago, Los Angeles, Newport Beach, Orange, Laguna Hills i Palm Springs w Kalifornii; Little Rock, Arkansas, Longview, Fort Worth, Sherman, San Antonio i Austin w Teksasie oraz klinika w Waszyngtonie.

Dr Minirth i dr Meier są absolwentami teologii (Dallas Theological Seminary). Napisali ponad trzydzieści książek, a wśród nich Możesz wybrać szczęście, Worry-free living (Życie wolne od strachu), Love Hunger (Głód miłości), How to Beat Burnout (Jak zapobiec wypalaniu się) i Beyond Burnout (Poza wyczerpaniem).

Spis treści

PODZIĘKOWANIA.............................................................................. 5

I. CO TO JEST WSPÓŁUZALEŻNIENIE........................................... 7

1. Wątek brzmiący tak prawdziwie................................................. 9

2. Mechanizmy wzajemnego uzależnienia..................................... 19

II. PRZYCZYNY WSPOŁUZALEZNIENIA...................................... 35

3. Niespełnione potrzeby emocjonalne........................................... 37

4. Stracone dzieciństwo.................................................................. 55

5. Przymus powtarzania określonych czynności............................ 73

III. CZYNNIKI PODTRZYMUJĄCE WZAJEMNE UZALEŻNIENIE............................................................................. 87

6. Efekt śniegowej kuli nałogu....................................................... 89

7. Wyparcie..................................................................................... 109

8. Gniew.......................................................................................... 121

Spis treści

IV. WSPÓŁUZALEŻNIENIE W STOSUNKACH MIĘDZYLUDZKICH.....................................................................129

9. Wzajemne uzależnienie czy zdrowe relacje?........................... 131

10. Związki wzajemnie uzależniające czy współzależne?.............. 145

11. Praca nad dobrą relacją............................................................. 163

12. Nasze życiowe role................................................................... 177

V. DZIESIĘĆ ETAPÓW PROCESU UZDRAWIANIA.......................207

13. Zgłębianie relacji......................................................................209

14. Przełamanie cyklu uzależnienia................................................227

15. Opuszczenie domu i powiedzenie „do widzenia".....................239

16. Żal z powodu straty..................................................................253

17. Zobaczenie siebie w nowym świetle........................................281

18. Nowe doświadczenia i rodzice zastępczy.................................293

19. Odpowiedzialność i zarządzanie..............................................307

DODATEK. OSOBISTA PERSPEKTYWA......................................327

O AUTORACH.....................................................................................329


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Milosc to wybor O terapii wspoluzaleznien e 1fa4
Miłość to wybór
terapia wspoluzaleznienia, Terapia
teoria decyzji, Teoria decyzji - Hensel, Idea racjonalnego wyboru - jest to wybór który bierze pod u
75 ZJEDNOCZENIE W WIERZE I MIŁOŚCI TO TAMA PRZECIW ZŁU
Miłość to nie wszystko
Warsztaty Wiesi - Terapia wspoluzaleznienia(1), Psychologia - różne teksty
Warsztaty Wiesi Terapia wspoluzaleznienia
Miłość to wzajemna służba, MAŁŻEŃSTWO
Koncepcja i terapia współuzależnienia, ★ Studia, Psychologia, Alkoholizm
Miłość to inne słowo na wolnosc, zachomikowane(1)
Miłość to piękne uczucie, Teksty, Miłość
ekonomia -testy, ( 1-wsza cześć to odpowiedź TAK/NIE, druga natomist to wybór poprawnej odpowiedzi,
Dziś wiem, że miłość to
Miłość to sprawa mężczyzn

więcej podobnych podstron