LIST DO JEANA WAHLA

LIST DO JEANA WAHLA

PAŹDZIERNIK 1942

 

 

Simone Weil

 

 

W czerwcu 1937 roku po powrocie z pierwszej podróży do Włoch Simone Weil w towarzystwie Marcela Moré i Jeana Wahla wybrała się obejrzeć Elektrę Jeana Giraudoux. Jean Wahl zwierzył się wcześniej swojemu przyjacielowi, ze pragnie poznać tę młodą kobietę filozofa. Gdy Simone Weil zaproponowała pismu Nouvelle Revue Française swój artykuł na temat Iliady, Jean Paulhan dał go do przeczytania kilku osobom, sam usiłując skłonić autorkę do znacznego okrojenia zbioru cytatów. Jean Wahl jako jedyny podziwiał te stronice bez zastrzeżeń. W pierwszych miesiącach wojny wybrał się z wizytą do Simone Weil i dosyć długo z nią rozmawiał. Była to ich jedyna rozmowa. Wychodząc od niej, zastanawiał się, czy jest chrześcijanką, bo nie było to oczywiste. Wydostawszy się z okupowanej strefy, przybył do Marsylii niedługo po wyjeździe Weilów do Nowego Jorku, gdzie znowu nie doszło do spotkania. Napisał do niej list, w którym przypuszczalnie stwierdził, że część francuskich uchodźców w Ameryce uważa tę młodą kobietę za sympatyczkę Vichy. Z godnością i siłą Simone Weil odpowiada tutaj z Nowego Jorku swoim oskarżycielom. W innym fragmencie listu przedstawia Jeanowi Wahlowi swoją „teorię religii”, aby powtórzyć wyrażenie, którego używa w pisanym z Londynu 25 czerwca 1943 roku jednym z ostatnich listów do rodziców. Wreszcie bez żadnego rozsądku czy umiaru, mieszając prawdę i fałsz, z nietrzeźwą, nieosłanianą żadnymi barierami erudycją przedstawia swoje wywody na temat początków i losu żydowskiego narodu. Jest dosłownie zaślepiona przez swoją wojowniczą pasję. To zrozumiałe, że będący filozofem Jean Wahl zdecydował się opublikować jej list dopiero po wielu wahaniach (Deucalion, nr 4, październik 1952).

 

 

Drogi przyjacielu!

 

Od dawna chciałam do Pana napisać. Niewiele brakowało, a spotkalibyśmy się w Marsylii (Pański list wysłany w Aix doszedł za mną tutaj). I znowu mijamy się tutaj. Czy jest nam przeznaczone zobaczyć się w Paryżu? Czy kiedykolwiek? Otaczająca wszystkie rzeczy niepewność zmusza do tego, aby żyć bądź z dnia na dzień, bądź wiecznością, bądź na obydwa sposoby jednocześnie, co jest najlepsze.

 

Opowiada mi Pan jakieś niezrozumiałe rzeczy, z których wydaje się wynikać, że niektórzy rozpowszechniają na mój temat dziwaczne pogłoski. Czyżby przez przypadek twierdzili, że sympatyzuję z Vichy? Jeżeli o to chodzi, może Pan zaprzeczać. W czerwcu 1940 roku gorąco pragnęłam, aby broniono Paryża i wyjechałam dopiero, gdy z przerażeniem zobaczyłam na murach afisze ogłaszające go miastem otwartym. Zatrzymałam się w Nevers w nadziei, że nad Loarą powstanie front. Przyjęłam również z przerażeniem wiadomość o zawieszeniu broni i natychmiast postanowiłam, ze będę usiłowała przedostać się do Anglii. W tym celu wypróbowałam wszystkie nadarzające mi się możliwości, także niebezpieczne sposoby. Opuściłam Francję jedynie z tą myślą. Czekając na wyjazd z Francji, uczestniczyłam w rozprowadzaniu nielegalnej literatury. Gdy tylko tutaj dotarłam, zamęczyłam wszystkich moimi prośbami, aby uzyskać to, że zostanę wysłana do Anglii. Wyjeżdżam wreszcie dzięki Andrému Philipowi, który zatrudnia mnie w gronie swojego personelu (nawiasem mówiąc, jest to ktoś bardzo, bardzo dobry, naprawdę pierwszorzędny). Nigdy nie zmieniłam zdania od dnia, w którym po bardzo ciężkiej wewnętrznej walce postanowiłam sobie, ze mimo moich pacyfistycznych upodobań najważniejszym obowiązkiem będzie odtąd dla mnie dążenie do zagłady Hitlera z nadzieją na sukces lub bez niej. Ten dzień miał miejsce, gdy Hitler wkroczył do Pragi, czyli jeżeli dobrze sobie przypominam, w marcu 1939 roku. Być może później. Zajęłam tę postawę być może zbyt późno. Tak sądzę i czynię sobie gorzkie wyrzuty. Ale odkąd ją zajęłam, to przy niej trwam. Proszę więc kategorycznie zaprzeczać wszystkim niezgodnym z tym pogłoskom.

 

Pogłoski mogło spowodować to, że bardzo nie lubię wysłuchiwać całkiem wygodnie żyjących tutaj ludzi, nazywających tchórzami i zdrajcami tych, którzy we Francji radzą sobie, jak mogą, w straszliwym położeniu. Jedynie co do niewielkiej liczby Francuzów możemy być prawie pewni, że te określenia są zasłużone, a poza tym nie powinno się ich stosować. Oczywiście było tchórzostwo i zbiorowa zdrada, to znaczy zawieszenie broni i cały naród ponosi za nie odpowiedzialność, włączając Paula Reynauda, który nie powinien był nigdy podawać się do dymisji. Dla mnie zawieszenie broni było od początku przerażające, ale mimo to myślę, że każdy Francuz, i ja również, ponosi za nie odpowiedzialność tak samo jak Pétain, ponieważ w pierwszej chwili, o ile zauważyłam, naród w całości przyjął zawieszenie broni z ulgą. Stąd wynika niepodzielna odpowiedzialność narodu. Z drugiej strony od tego czasu sądzę, że Pétain zrobił prawie wszystko, co ogólna sytuacja oraz jego własny fizyczny i umysłowy stan pozwoliły mu zrobić, aby ograniczyć szkody. Słowa „zdrajca” powinniśmy używać tylko na określenie tych, co do których jesteśmy pewni, że pragną zwycięstwa Niemiec i w tym celu robią wszystkie możliwe rzeczy. Inni, godząc się współpracować z Vichy albo nawet z Niemcami, mogą niekiedy mieć odpowiadające ustalonym sytuacjom przyzwoite powody. Inni znowu mogą być przedmiotem takich nacisków, którym zdołaliby się oprzeć jedynie dzięki bohaterstwu. Tymczasem ludzie, którzy uważają się tutaj za sędziów, w większości nie mieli okazji sprawdzić, czy sami są bohaterami. Brzydzę się łatwymi, niesprawiedliwymi i fałszywymi postawami, zwłaszcza gdy nacisk powszechnej opinii wydaje się do nich zmuszać.

 

Bardzo pragnęłabym Pana zobaczyć głównie, aby dowiedzieć się, czy osobiste doświadczenia zmieniły Pański Weltanschauung i jak. Przypuszczam, że po tym wszystkim słowo Dasein ma dla Pana inne brzmienie niż wcześniej. Nic tak jak zły los nie daje poczucia istnienia. Z wyjątkiem wypadku, gdy daje on poczucie nierzeczywistości. Jedno albo drugie może się zdarzyć. Albo nawet jedno i drugie. W każdym razie wydaje mi się, że takie doświadczenia muszą nadać inny sens wszystkim wyrazom z filozoficznego słownika.

 

Nie mogę dostatecznie oderwać się od aktualnych wydarzeń, aby podejmować redakcyjne, pisarskie i tym podobne wysiłki, a jednak część mojego umysłu nieustannie zajmują rzeczy całkowicie odległe od aktualnej rzeczywistości (chociaż aktualne problemy mają z nimi pośredni związek). Radzę sobie z tym, wypełniając zeszyt za zeszytem przemyśleniami, które zapisuję w pośpiechu, bez ładu i składu.

 

Sadzę, że jednakowa myśl w bardzo dokładny sposób i z niewielkimi różnicami znajduje wyraz w starożytnych mitologiach, w filozofii Ferekydesa, Talesa, Anaksymandra, Heraklita, Pitagorasa, Platona i greckich stoików, w greckiej poezji z jej znakomitego okresu, w ogólnoświatowym folklorze, w Upaniszadach i w Bhagawadgicie, w pismach chińskich taoistów i w pewnych buddyjskich prądach, w pozostałościach świętych ksiąg Egiptu, w dogmatach wiary chrześcijańskiej i w pismach największych chrześcijańskich mistyków, zwłaszcza świętego Jana od Krzyża, w pewnych herezjach, zwłaszcza w tradycji katarów i manichejczyków. Sądzę, że ta myśl to prawda i że trzeba ją wyrażać poprzez jedyną dosyć dobrą rzecz, jaką posiadamy na własność, czyli poprzez naukę. Sprawia to tym mniejszą trudność, że ona sama jest początkiem nauki. Istnieje kilka tekstów, które z pewnością wskazują, że grecka geometria ma swój początek w religijnej myśli, a wydaje się, że chodzi o myśl bliską chrześcijaństwu i niemal z nim identyczną.

 

Jeżeli chodzi o Żydów, to myślę, że Mojżesz poznał tę mądrość i ją odrzucił, ponieważ jak Maurras uznawał religię za proste narzędzie narodowej wielkości. Gdy jednak żydowski naród został zniszczony przez Nabuchodonozora, całkowicie zdezorientowani i wymieszani z najrozmaitszymi narodami Żydzi przyjęli tę mądrość pod postacią obcych wpływów i wprowadzili ją w granice swojej religii, o ile było to możliwe. Stąd wywodzą się w Starym Testamencie: Księga Hioba (która według mnie jest zmienionym, okaleczonym przekładem świętej księgi o wcielonym, cierpiącym, uśmierconym i zmartwychwstałym Bogu), większość psalmów, Pieśń nad pieśniami, księgi mądrości (wywodzące się być może z tego samego prądu, który przyniósł dzieła zwane hermetycznymi; stąd wywodzą się być może również rozprawy przypisywane Dionizemu Areopagicie), to, co określamy jako „drugiego Izajasza”, niektórzy mniejsi prorocy, Księga Daniela i Księga Tobiasza. Prawie cała reszta Starego Testamentu to pasmo okropności.

 

Myślę, że 11 pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju (aż do Abrahama) może być tylko zmienionym i zniekształconym przekładem jakiejś egipskiej księgi, że Abel, Henoch i Noe to bogowie, a Noe jest identyczny z Ozyrysem, Dionizosem, Prometeuszem. Sem, Jafet i Cham odpowiadają, jeżeli nie trzem rasom, to w każdym razie trzem ludzkim rodom, trzem odmianom cywilizacji, a Cham jako jedyny zobaczył nagość i pijaństwo Noego, czyli otrzymał objawienie mistycznej myśli. Z Chamem są związani według Księgi Rodzaju: Sumerowie, Etiopczycy, Egipcjanie, Fenicjanie, Egeo-Kreteńczycy (Filistyni); niewątpliwie wypada do tego dodać Iberów. Ludy związane z Jafetem i Semem wszędzie podbiły i zniszczyły związanych z Chamem, lecz życie duchowe posiadały tylko wtedy, gdy zgodziły się przyjąć religijną i filozoficzną myśl zwyciężonych. To właśnie uczynili prawie wszyscy Hellenowie, Celtowie, Babilończycy i część Hebrajczyków po VI wieku. Ci, którzy z powodu dumy i chęci panowania nie dali się wykształcić, jak Spartanie, Rzymianie, Hebrajczycy przed Nabuchodonozorem i przypuszczalnie Asyryjczycy, pozostali bydlętami bez życia duchowego i prawie bez życia umysłowego.

 

Prąd myśli „hamickiej” (nawiązując do niemieckiej formy imienia Cham) przewija się wszędzie jak świetlista nić poprzez prehistorię i historię. Wniknął nawet do germańskiej mitologii (do historii o Baldurze, do historii o zawieszonym na Drzewie Wszechświata Odynie). Ale wszędzie duma oraz chęć dominacji, duch Jafeta i Sema starają się zniszczyć tę myśl. Została prawie zniszczona na całym obszarze Cesarstwa Rzymskiego, gdy narodził się Chrystus, który był jej doskonałym i wobec tego boskim wyrazem, o ile można to ocenić na podstawie zainspirowanych przez niego pism. Dzisiaj Hitler i wielu innych starają się usunąć ją zupełnie z całej powierzchni ziemi.

 

Nie będę przed Panem ukrywała, że prąd myśli „egzystencjalistycznej”, na ile go znam, znajduje się według mnie po złej stronie – po stronie obcej otrzymanemu i przekazanemu przez Noego objawieniu oraz po stronie siły, niezależnie od jej nazwy.

 

Mimo wszystko prawie taki właśnie kierunek przybierają te moje zajęcia, które nie wiążą się bezpośrednio z aktualną rzeczywistością. Nie przeszkadza mi to równocześnie stale myśleć o aktualnej rzeczywistości.

 

To, jak sądzę, coś więcej niż drobne wzmianki. Byłoby mi z kolei przyjemnie dowiedzieć się, co Pan mniej więcej myśli, przed moim wyjazdem, który ma nastąpić niemal natychmiast.

 

…Życzę, aby wygnanie nie było dla Pana zbyt uciążliwe.

Serdecznie Pana pozdrawiam.

 

 

Simone Weil

 

 

tłum. Małgorzata Frankiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu LIST DO FILIPIAN
List do rolników i konsumentów
LIST DO MĘŻA
Cyceron list do Attyka VI 2
list do fogel
19 List do Hebrajczykow
List do przyszłości
LIST DO ROMEA OD OJCA LAURENTEGO W KTÓRYM ZAKONNIK WYJAŚNIA SWÓJ PODSTĘP
dedal 09 86 list do polaka
List do Mikolaja - do przerobienia
list do trzecioklasisty, Edukacja wczesnoszkolna
List do rodziców, gazetka przedszkolna
Do Diogneta, DZIEŁA CHRZEŚCIJAN, List do Diogneta
07 Pierwszy List do Koryntian
list do ludożerców
List do rodziców 2
List do sw Mikolaja
list do Św Mikołaja
List do samego siebie, PSYCHOLOGIA, Arkusze do pracy z dzieckiem

więcej podobnych podstron