Czyszczenie matrycy - przede wszystkim ostrożnie...
2006-07-25, ostatnia aktualizacja: 2006-07-25 17:25
Korzystając z lustrzanki z wymienną optyką jesteśmy narażeni na zabrudzenia i pyłki przedostające się do korpusu aparatu. Pół biedy jeśli korzystamy z aparatu analogowego, jeśli natomiast posiadamy lustrzankę cyfrową, kurz i pył będą widoczne na wszystkich kolejnych zdjęciach. Na szczęście można temu zaradzić czyszcząc matrycę w naszym aparacie.
. |
Wyobraźmy sobie sytuację, w której zmieniamy obiektyw np. na plaży lub w wąskiej zakurzonej uliczce. Odpinamy optykę, nagle powiewa silny wiatr zasypując nam kurzem lub piachem nie tylko oczy, ale i wnętrze aparatu. Mamy kłopot, którego często na pierwszy rzut oka nie widać. Dopiero po obejrzeniu zdjęć na komputerze okazuje się jakich szkód narobił podmuch powietrza. Praktyka potwierdza też, że nawet użytkowanie aparatu w mniej ekstremalnych warunkach nie zapewnia czystości sensora, bowiem po wielu zmianach optyki gromadzi sie na nim całkiem sporo brudów.
. |
Paprochy i śmieci różnego rodzaju są bardziej widoczne przy większej wartości przysłony. (np. F11, F22). Przy pełnej „dziurze” natomiast są one słabo widoczne, czasem nawet nie wpływając zbytnio na estetyczny odbiór fotografii (chyba, że są to całkiem spore kawałki kurzu). Najgorszym koszmarem dla użytkownika jest dostanie się do wnętrza aparatu kropel wody, zwłaszcza słonej (co często ma miejsce podczas nieuważnej zmiany obiektywu na plaży lub na molo. Nawet słodka woda z rzeki, jeziora czy deszczówka posiada sporo rozpuszczonych w sobie minerałów, które po odparowaniu zostają na sensorze, a co dopiero woda morska zostawiająca po wyschnięciu sporą ilość osadu w postaci soli.
Jest kilka sposobów na wyczyszczenie matrycy, jednak część z nich wiąże się z pewnym ryzykiem i może się zdarzyć, że przyniesie niepożądany efekt. Jest więc kilka szkół, których zwolennicy bronią określonego stanowiska.
Tylko serwis
Pierwsza z nich i najbardziej radykalna mówi, iż najlepiej zajmie się nasza matrycą serwis. Nie jest to złe podejście, jednak często dość trudno wykonalne, zwłaszcza jeśli wiąże się to z wycieczką do innego miasta. Poza tym jeśli jesteśmy aktywnymi fotografami, czyszczenie matrycy może nam się przydarzyć kilka razy w roku lub częściej. Gdy paprochów jest niewiele i są one małe, da się je przeważnie usunąć samemu, jednak w przypadku dużego, wyraźnie widocznego zabrudzenia i zaschniętego na sensorze osadu, odwiedziny w placówce producenta mogą być konieczne. Zdecydowanie odradzamy czyszczenie bardzo brudnej matrycy (np. kiedy zostanie zachlapana czymś bezpośrednio) na własną rękę.
Nie dotykać
Według zwolenników drugiego podejścia do sprawy, czyszczenie matrycy na własną rękę jest rzeczą zupełnie normalną i wszystko jest w porządku jeśli robimy to w taki sposób, by nie dotykać powierzchni sensora.
. |
Najczęściej stosowanym wtedy narzędziem jest gruszka fotograficzna umożliwiająca zdmuchnięcie pyłków. Ważne jest by gruszka ta była idealnie czysta w środku, by nie ubrudzić wnętrza aparatu talkiem czy innym środkiem konserwującym gumę (co zdarza się w przypadku gruszek kupowanych w aptekach). Godne polecenia są np. gruszki firmy Hama. Jeśli natomiast posiadamy jedynie gruszkę apteczną, zadbajmy najpierw o jej czystość. Jak dokonać czyszczenia opisujemy w punktach poniżej:
1.Odpiąć obiektyw.
2.Podnieść lustro (lustrzanki cyfrowe mają tę funkcję ukrytą w menu aparatu – w tym celu należy ją wybrać i poczekac na podniesienie lub nacisnąć spust migawki).
3.Mocno dmuchnąć kilka razy z gruszki trzymając aparat sensorem skierowanym w stronę podłogi (by śmieci wypadły z komory lustra, można obejrzeć matrycę pod szkłem powiększjącym - czasem nawet kurz da się zobaczyć gołym okiem).
4.Opuścić lustro (wyłączając aparat) i założyć obiektyw.
Podobnym sposobem jest dmuchanie na sensor sprężonym powietrzem. W tym przypadku należy się mieć na baczności. Niektóre dozowniki chlapią skroplonym powietrzem, które chwyta i zabiera ze sobą wszystko, co ma na drodze ciskając tym w matrycę. Czyszczenie tym sposobem jest możliwe, jednak wymaga pewnej wprawy, należy trzymać pojemnik pod takim kątem, by uniknąć pryskania (niestety często jest to niewykonalne przy trzymaniu aparatu skierowanego matrycą w dół, dlatego nie jest to najlepsze rozwiązanie).
W internecie, szczególnie na forach można spotkać różne sposoby robienia porządku z kurzem. Słyszeliśmy nawet o przypadkach używania w tym celu odkurzacza i wąskiej ssawki. To może nawet zadziałać, jednak pamiętajmy, że ssawka ze swym sporym ciągiem, może nagle przyssać się do matrycy. Uszkodzenie mechaniczne warstwy ochronnej może zniweczyć nasze starania i narazić nas duże na koszty, dlatego odradzamy tego rodzaju zabawy, jako ryzykowne i nieodpowiedzialne.
. |
Wyjątkiem od tej reguły mogą być jednak zestawy do czyszczenia podciśnieniowego takie jak Green Clean ( www.green-clean.at ). Jest to spray z podciśnieniem, z zainstalowana mini-ssawką umożliwiającą wyczyszczenie sensora bez rozdmuchiwania pyłków po całej komorze lustra.
Można i po matrycy...
Trzecia szkoła mówi z kolei, że możliwe jest także czyszczenie dotykowe. Wykonuje się specjalnie nasączonymi metanolem patyczkami z mikrofibrą lub na sucho pędzelkami polietylenowymi (czasem z pomką do dmuchania).
. |
Metoda czyszczenia patyczkami jest dość inwazyjna i wymaga szczególnej ostrożności zarówno w dozowaniu metanolu, jak i samym czyszczeniu (nie wolno dopuścić, by nadmiar płynu zalał brzegi matrycy i przedostał się pod filtr zabierając tam ze sobą brud). Podobnie wygląda sprawa w przypadku czyszczenia pędzelkami. Należy postarać się niezwykle delikatnie usunąć drobinki kurzu i brud z sensora tak by nie uszkodzić filtra chroniącego układ.
Zanieczyszczenie matrycy jest nieuniknione, niezależnie od tego jak często zdejmujemy optykę. To tylko kwestia czasu. Jeśli jest ono małe, możemy podjąć się czyszczenia na własną rękę (najczęściej są to kurz i pyłki, które można zdmuchnąć). Jeśli jednak okaże się, że znajdziemy na sensorze poważniejszy brud, na samodzielne czyszczenie decydujmy się tylko wtedy, gdy jesteśmy pewni jak to zrobić, by nie uszkodzić aparatu.
Autor: Sebastian Oleksik