Tydzień Żuławski 28.10.2003.
Historia mało znana
UCIECZKA Z SOBIBORU
„Przeżyć Sobibór to nie znaczy żyć. Tak naprawdę nigdy stamtąd nie uciekłem”
(Tomasz Toivi Blatt – ocalały więzień Sobiboru)
14 października minęła 60. rocznica buntu więźniów w hitlerowskim obozie zagłady w Sobiborze. Tego dnia, po wywołaniu buntu, z obozu uciekło 320 Żydów. Tragiczna historia tego obozu jest mało znana i dlatego warto ją przypomnieć.
Obóz zagłady w Sobiborze hitlerowcy utworzyli w marcu 1942r. Był on usytuowany na słabo zaludnionych terenach wschodniej części okupowanej przez hitlerowców Polski, w odległości 3,5 km od rzeki Bug. Wybudowano go w bagnistym lesie w pobliżu wsi Sobibór, pomiędzy Włodawą i Chełmem. Początkowo obóz zajmował powierzchnię dwunastu hektarów, później rozrósł się do sześćdziesięciu. Teren miał kształt prostokąta o wymiarach 600 na 400 metrów. Od stacji kolejowej w Sobiborze dochodziły do obozu tory kolejowe, którymi przybywały transporty więźniów przeznaczonych do eksterminacji. W połowie 1943 roku teren wokół obozu został zaminowany, co miało zapobiegać ucieczkom więźniów oraz chronić przed ewentualnymi atakami partyzantów. W skład ogrodzenia terenu wchodził potrójny płot z drutu kolczastego, rów z wodą oraz wieże strażnicze. Zasilanie w energię elektryczną zapewniał niezależny generator prądu.
Wewnętrzna część obozu dzieliła się na część garnizonową oraz cztery główne sektory wewnętrzne, nazywane przez administrację i więźniów Lagrami. Lagry posiadały numerację od I do IV i były odizolowane od siebie ogrodzeniami z drutu kolczastego. Między Lagrem II i III wybudowano także lotnisko dla małych samolotów.
Eksterminacja
Selekcja transportu odbywała się na terenie II Lagru. Tu przyszłe ofiary rozbierały się, kobietom obcinano włosy, sortowano i przeszukiwano ubrania, a w specjalnym piecu palono dokumenty. Następnie ofiary prowadzono piaszczystą, 150-metrową drogą, zwaną „Drogą do Nieba” (Himmelfahrtstrasse) w stronę Lagru III, gdzie w komorach gazowych kończyły swój żywot. Początkowo zwłoki zakopywano w masowych, sięgających nawet do 8 metrów głębokości, grobach. Latem 1942 roku wybudowano krematorium, które stanowiła konstrukcja z szyn kolejowych, położonych w poprzek trzech rzędów betonowych bloków o wysokości 70 centymetrów. Przy pomocy tej konstrukcji możliwe było spalenie jednorazowo nawet do 3.000 ciał. Od jesieni 1942 roku otwierano masowe groby i wydobyte z nich ciała palono w krematorium.
Z początku do gazowania ludzi używano trzech komór gazowych. Szybko jednak przestały one wystarczać. Dlatego jesienią 1942r. wybudowano sześć następnych. Komory te były wierną kopią wybudowanych wcześniej w Bełżcu i Treblince. Jednorazowo mogły przyjąć 500 osób ciasno upchanych. Niemowlęta i małe dzieci wrzucano na głowy dorosłych. Ofiary zabijano przy pomocy tlenku węgla wytwarzanego przez silnik spalinowy, który znajdował się w przyległej szopie. W zeznaniu złożonym po wojnie, pierwszy komendant Sobiboru – Franz Stangl – stwierdził, że jednorazowo w obozie można było zabić 3.000 osób w ciągu trzech godzin. W ten sposób, do 14 października 1943r., w Sobiborze zamordowano około 250.000 Żydów różnych narodowości (najwięcej polskich) i około 1.000 Polaków.
Załogę obozu stanowiło dwóch oficerów i około trzydziestu podoficerów SS – Niemców. Ponadto hitlerowcy zatrudniali w obozie około 120 strażników ukraińskich.
Bunt i ucieczka
Próby ucieczek z obozu były podejmowane, jednakże zawsze kończyły się niepowodzeniem. W obozie, w charakterze siły roboczej, stale przebywało około sześciuset więźniów, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z czekającego ich losu i dlatego zaczęli tworzyć zalążki konspiracji. Przywódcą grupy został 33-letni syn rabina – Leon Feldhendler. Konspiratorzy planowali grupową ucieczkę. Do tego celu potrzebowali „siły fachowej” w postaci wyszkolonych żołnierzy. Okazją do pozyskania takich ludzi stało się pojawienie w obozie grupy radzieckich więźniów-oficerów. Konspiratorzy postanowili wykorzystać to jako szansę na dokonanie skutecznej ucieczki. Leon Feldhendler zwrócił uwagę na jednego z oficerów – Aleksandra (Saszę) Aronowicza Peczerskiego z Rostowa nad Donem i nawiązał z nim kontakt. Na przeprowadzonym 10 października 1943r. tajnym spotkaniu grupa konspiratorów ustaliła plan ucieczki, który polegał na „cichym” zabiciu w ciągu godziny jak największej liczby Niemców i Ukraińców, a następnie przystąpieniu do otwartego szturmu na bramy i ogrodzenia obozowe. Aleksander Peczerski został zobowiązany do opracowania szczegółów technicznych i wojskowych planu. W realizacji całego przedsięwzięcia brało udział wielu więźniów. Wśród spiskowców znajdował się 16-letni Tomasz Toivi Blatt z Izbicy, który po wojnie opisał swoje przeżycia w książce pt. „Z popiołów Sobiboru – Historia Przetrwania”.
14 października 1943r. około godz. 16:00 pełniący obowiązki komendanta obozu SS-Untersturmfuehrer Niemann został poproszony do warsztatu krawieckiego na przymiarkę nowego munduru. Tam, oprócz krawca, czekali na niego zamachowcy z siekierami. Niemann miał zginąć jako pierwszy, a jego śmierć miała być sygnałem do rozpoczęcia buntu. I tak się też stało. Hitlerowiec legł na ziemi z głową rozpłatana siekierą, a po nim dwóch następnych dowódców: Oberscharfuehrer Graetschutz oraz jego zastępca, Ukrainiec Klatt. W sumie zabito około 23 esesmanów i ukraińskich strażników. Zbuntowani więźniowie ruszyli w stronę bram i przejść. W tym czasie część załogi SS zorientowała się w sytuacji i próbowała bunt opanować. Do biegnących więźniów strzelano z karabinów maszynowych. Część z tych, którzy wydostali się za ogrodzenie, zginęła na polu minowym. W sumie uciekło 320 więźniów z około 550 przebywających w tym czasie w obozie.
Pościg
W ślad za uciekinierami natychmiast ruszył pościg. Oto jak Tomasz Blatt opisuje to w swoich wspomnieniach: „Dla Żydów, którzy uciekli, następne tygodnie były straszliwe. Ścigali ich zdeterminowani i bezwzględni przeciwnicy: ponad 100 zawodowych żołnierzy, 100 policjantów konnych i dodatkowo 150 Ukraińców i członków SS. 16 i 17 października włączono dodatkowo do obławy 500 ludzi z II i III Szwadronu Konnego. Razem stanowiło to potężną i groźną siłę. Aby ogarnąć wszystkie środki użyte przeciw zbiegłym Żydom, trzeba jeszcze do tego dodać oddziały posiłkowe, oddziały policji lokalnej, miejscowych kolaborantów oraz samoloty obserwacyjne wojsk lotniczych (Luftwaffe). Pościg ogniskował się głównie, chociaż nie wyłącznie, na wschodzie. Tylko dwa szwadrony przeczesywały tereny leśne na zachodzie Sobiboru. Hitlerowcy zakładali, że Żydzi będą próbowali przeprawiać się przez Bug, aby dołączyć do przychylnych im partyzantów sowieckich. Nie orientowali się, że większość uciekinierów pochodziła z okolic Lublina i wolała szukać schronienia na znanym terenie. Mosty na Bugu były strzeżone, na skrzyżowaniach dróg i ścieżkach w lasach urządzono zasadzki. Niektórzy Żydzi krążąc po lesie wracali niechcąco w okolice obozu, gdzie byli zauważani i łapani. Uciekinierów łapano pojedynczo i w grupach”.
Bilans
Bilans buntu więźniów Sobiboru przedstawia się następująco:
Liczba więźniów przebywających w obozie w czasie ucieczki – 550 więźniów,
nie mogli bądź nie chcieli uciec – 150 więźniów,
zabici w walce albo na polach minowych – 80 więźniów,
uciekło z Sobiboru – 320 więźniów,
złapani podczas pościgu i straceni – 170 więźniów,
ucieczki uwieńczone sukcesem – 150 więźniów,
zabici w walce z Niemcami (jako partyzanci albo w armii) – 5 więźniów,
zabici podczas ukrywania się – 92 więźniów,
wyzwoleni przez aliantów – 53 więźniów.
Do dnia dzisiejszego żyje pięciu świadków i uczestników tamtych wydarzeń, w tym Tomasz Blatt.
Upamiętnienie
Tomasz Toivi Blatt od czasów szkolnych odczuwał potrzebę pisania, co zaowocowało prowadzeniem dziennika. Notatki były prowadzone również podczas pobytu Tomasza w obozie, a także po ucieczce stamtąd. Wiele z tych notatek zaginęło, zostało zrekonstruowanych i zaginęło ponownie. Po wojnie autor odzyskał niespełna połowę z nich i na tej podstawie opracował relację, którą w 1952r. złożył w wydawnictwie, w Warszawie. Tekst zgodzono się opublikować pod warunkiem, że autor usunie niektóre niewygodne dla ówczesnej władzy fragmenty. Tomasz Blatt nie zgodził się na to i tekst przez następnych sześć lat przeleżał w szufladzie. W 1957r. wyjechał do Izraela, gdzie pokazał manuskrypt jednemu ze znanych więźniów Oświęcimia, prosząc o opinię. Po trzech tygodniach usłyszał: „Pan ma niezwykle bujną fantazję. Nie słyszałem dotychczas nic o Sobiborze, a tym bardziej o powstaniu w tym obozie”. Dotknięty tą uwagą autor zrezygnował z publikowania materiału.
Dopiero w 1978 roku, pod wpływem serialu „Holokaust” zaczęły się ukazywać publikacje na temat obozów zagłady. Tomasz Blatt zamieścił wtedy fragmenty swoich notatek w kilku czasopismach. W 1987 roku, Amerykanin Jack Gold, na podstawie jego wspomnień nakręcił film pt. „Ucieczka z Sobiboru”. Tomasz Blatt był w tym filmie konsultantem, a w rolach głównych wystapili: Rutger Hauer, Alan Arkin i Joanna Pacuła. Po krakowskiej premierze filmu, były więzień Oświęcimia wykrzyczał: „Hollywoodzka szmira!!! Gdzie pasiaki? Pan wymyślił i obóz, i powstanie. Gdzie pana obozowy numer, panie Blatt?”. Taka była wtedy wiedza o Sobiborze i heroicznym zrywie żydowskich więźniów. Ten więzień nie rozumiał, że w obozach zagłady szło się do gazu prosto z pociągu, a pasiaki i numery obozowe nie były po prostu potrzebne.
Na terenie byłego obozu zagłady w Sobiborze znajduje się dziś muzeum. Tomasz Toivi Blatt mówi o swoim życiu: „Żyję – takie było moje przeznaczenie i takie szczęście. Pukałem przecież do różnych drzwi... Znajomi zamknęli drzwi przed nosem. Ale obca Polka dała chleba z masłem i nie przyjęła pierścionka w podzięce... Czasem myślę, jak bym zachował się ja?”.
(wasz)