„Człowiek idei życiem pogardza!”
28.02.2013 16:08 115
http://antoni.dudek.salon24.pl/490187,czlowiek-idei-zyciem-pogardza
Polska tonie w czerwonej powodzi… Istnieje przysłowie, że „tonący brzytwy się chwyta”, jakże ono pasuje do wielu Polaków! Toniemy – a nadzieja, której się chwytamy – pozostaje niestety tylko przysłowiową brzytwą.
Tak brzmią ostatnie zdania wstrząsającego dziennika kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, opublikowanego przez IPN w 2004 r. W dwadzieścia jeden dni po napisaniu tych słów, „Uskok” został osaczony przez funkcjonariuszy UB i KBW w bunkrze, zbudowanym pod stodołą w jednej z podlubelskich wsi. Wolał się wysadzić granatem niż poddać. Nie wiadomo, gdzie został pochowany. „Życie poświęcić warto jest tylko dla jednej idei, idei wolności!” – napisał na dwa lata przed śmiercią w swoim dzienniku.
W chwili śmierci kapitan Broński miał niespełna 37 lat, a za sobą życiorys podobny do tysięcy polskich patriotów. Żołnierz września 1939 r., zbiegł z niemieckiej niewoli, a następnie szybko trafił do konspiracji akowskiej. Na początku 1944 r., zagrożony aresztowaniem, stanął na czele kilkudziesięcioosobowego oddziału partyzanckiego, który walczył z Niemcami na Lubelszczyźnie. Co ciekawe w jego szeregach służyło dziewięciu żołnierzy sowieckich, którym udało się zbiec z obozu jenieckiego. Po zajęciu ziem polskich przez Armię Czerwoną, „Uskok” zagrożony aresztowaniem, kontynuował działalność partyzancką w szeregach jednego z oddziałów poakowskich, które podporządkowały się władzom z Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”.
W 1947 r. mimo namów przełożonych odmówił ujawnienia się na mocy amnestii, a jego działania odznaczały się coraz większą brutalnością. 1 maja 1947 r. jego oddział rozstrzelał siedmiu członków ZWM wracających z pierwszomajowego pochodu. W dwa miesiące później jego ludzie zabili 21 mieszkańców wsi Puchaczów (w tym 10 członków PPR, ale i uczennicę gimnazjum), co było odwetem za wydanie UB przez mieszkańców tej wsi trzech partyzantów. Komentując to wydarzenie napisał w swoim dzienniku: „Zrobiło to wrażenie na komunistach. Rozdmuchano ten fakt okropnie. Z naszego punktu widzenia, była to robota może zbyt krwawa, ale konieczna”.
Dziś trudno w ogóle zrozumieć realia drugiej połowy lat czterdziestych, w których – po wojennej demoralizacji na niewyobrażalną skalę – ludzkie życie stało się tak niewiele warte. W przeddzień przypadającego 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych warto nie tylko oddać hołd tysiącom z nich, zamordowanych przez ustanawiających swoją dyktaturę komunistów, ale i zastanowić się czy Broński istotnie miał rację pisząc w swoim dzienniku:
Jeśli walczymy i ponosimy ofiary, to dlatego, że chcemy właśnie żyć, ale żyć jako ludzie wolni, w wolnej Ojczyźnie. Więc rozumiemy, i społeczeństwo rozumie i odpowiednie uznanie wyraża za takie czyny, jakich się dopuścili „Krępy”, „Stańczyk”, „Topór”, „Lew”, „Kubuś”, "Dżym” i wielu, wielu innych. Własnoręcznie położyli kres swemu życiu, choć mogli mieć nadzieję ratowania go. Oczywiście perspektywa tortur w lochach UB, w wypadku oddania się w ich ręce, też nie jest ponętna, ale tchórz zgodzi się na wszystko, byle życie ratować. Człowiek idei życiem pogardza!
Czy rzeczywiście ci, którzy wybrali życie w Polsce rządzonej przez komunistów byli tchórzami? Czy ci, którzy dali się zamknąć, przeżyli piekło stalinowskich więzień, ale później wyszli na wolność i ułożyli sobie jakoś życie w PRL byli w czymkolwiek gorsi od Brońskiego? Szacunek i pamięć należy się w moim przekonaniu i jednym i drugim. Jednak - wbrew polskiej romantycznej tradycji - więcej zrozumienia mam dla tych ostatnich.