Czasami nie jest tak łatwo jakby miało się to wydawać

Czasami nie jest tak łatwo jakby miało się to wydawać. Życie płata nam figle w najlepszych momentach życia. Obwiniamy wtedy Boga za to, co nam zrobił- czasami słusznie. Daje nam to, czego tak mocno pragniemy, lecz później odbiera to tak brutalnie... Najgorzej jest wtedy, gdy miłość nie jest dla nas przeznaczona...
Byliśmy z tej samej klasy, trzecia „ce”, najbardziej rozbrykana klasa. Chodziłam z nim także do tego samego nauczyciela gry na perkusji. Jednak specjalnie za sobą nie przepadaliśmy. Wszystkiemu winne była właśnie muzyka. Nauczyciel chwalił mnie za wspaniały słuch, który trochę szwankował u niego. Za to blondyna chwalił za wyczucie rytmu, którego mi brakowało. Zazdrościłam mu każdej wygranej w konkursie muzycznym. Ale przyznam szczerze lubiłam go, nie mniej jednak nie dawałam tego poznać po sobie.
Zawsze rywalizowaliśmy ze sobą. Raczej z przyzwyczajenia niż z zawistnej części naszych charakterów. Konkurowaliśmy na każdej płaszczyźnie Czy to na muzyki czy ocen.
Na każdym kroku było ciągłe i nieustanne współzawodnictwo.

Po pewnym czasie blondyn przestał przychodzić do szkoły a nawet na lekcje gry na perkusji. Nie powiem z początku bardzo się cieszyłam, ale później było coś nie tak... Czułam taki zawód, że go nie ma. Nie miałam z kim rywalizować, kłócić się, dokazywać... Została tylko jakaś nieokreślona pustka.

Tak minęło pięć lat. Dojrzałam, dorosłam i przede wszystkim skończyłam szkołę. Jednak nie miałam zamiaru iść na studia- nie po tym, co się stało. Zobaczyłam go znowu, ale jako wschodzącą gwiazdę. Cieszyłam się jego szczęściem sama nie wiedziałam, czemu? W końcu to był mój najgorszy wróg! Ale byłam rada, że chociaż jemu coś wyszło w życiu, że on spełnił swoje marzenia do końca.
Miał te same sterczące włosy, które zawsze zakrywał tą wstrętną czapką. I te wspaniałe niebieskie oczy. Zawsze chciałam mu powiedzieć, że ma niesamowite oczy, ale wróg to wróg- nie rozmawialiśmy ze sobą. I tego właśnie żałuję. Jak niczego na świecie, tak bardzo chciałam ponownie się z nim podrażnić, wymienić dwuznaczne słówka. Tego właśnie mi brakowało po jego odejściu.
A miałam tak mało czasu żeby go ponownie spotkać! Starałam się bardzo, by wygrać z nimi spotkanie. Wysyłałam tysiące sms’ów, kartek i czego tam jeszcze ludzie nie wynaleźli by tylko się z nim spotkać. I w końcu udało się. Miałam to spotkanie i cztery miesiące życia przed sobą.
Przejechałam pół kraju tylko po to by go po raz ostatni zobaczyć. Byłam taka zdenerwowana, cały czas myślałam jak będzie wyglądać nasza rozmowa, czy choć trochę mnie pozna. Miałam wtedy tyle niewiadomych. Podekscytowanie rosło z każdą minutą, gdy byłam już w hotelu tylko odliczałam minuty do występu blondyna. Tuż przed koncertem mama poinformowała mnie, że zostaniemy w stolicy jakiś miesiąc. Powiedziała, że tu lekarz mnie skierował do jakiegoś specjalisty od beznadziejnych przypadków. Z jednej strony byłam wniebowzięta a z drugiej… Ubrałam się wtedy w dresowe spodnie biodrówki i ulubioną bluzę z długim rękawem. Przecież nie będę się stroić nie wiadomo jak! Chociaż miałam chęć założyć mini, lecz po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku, że to będzie dla niego zbyt duży szok.
Piąty rząd i półtora godziny słuchania. Przesłanie mieli bardzo dobre. A „mój” perkusista był o niebo lepszy ode mnie. Jak to mówią uczeń przerósł mistrza. Po koncercie poszłam za kulisy z takim dryblasem, przy nim aż strach się było bać. Tylko raz przed spotkaniem było mi niedobrze i słabo. Ale to nic. W końcu to u mnie normalnie.
Spotkanie z chłopakami wygrała jeszcze Katerina. Ładna mająca przed sobą całe życie mulatka.
Tuż przed wejściem tak strasznie się bałam! Do głowy przychodziły mi same złe strony tego spotkania. Jak jakieś slajdy widziałam jak blondyn na mnie krzyczy żebym się wynosiła.
Po chwili Weszłyśmy wprost do ich garderoby i wtedy się zaczęło. Gdy mnie zobaczył dosłownie stanął jak wryty. Wszyscy to spostrzegli. Cały stres wyparował. W jego obecności znowu poczułam się pewną siebie kobietą, odnosiłam wrażenie, że znowu jestem zdrową piętnastoletnią dziewczynką. Pierwsze, co powiedziałam po tylu przemyśleniach to: „Cześć Snobku!”. Nie spodziewałam się takiego przywitania. On po raz pierwszy mnie przytulił. Wtedy, gdy mnie przytulił doznałam prawdziwego szczęścia, miałam przeświadczenie, że jest dla mnie bardzo ważną osobą. Łzy zapiekły mnie pod powiekami jednakże byłam na tyle silna, że nie uroniłam żadnej łzy. Nie mniej jednak jeden odruch bardzo mnie przestraszył a mianowicie przyłapałam się, że przy nim jest mi tak strasznie błogo i przyjemnie, więc szybko „odkleiłam” się od niego.
Jego przyjaciele byli naprawdę bardzo mili. W szczególności Franky. Był takim pogodnym duchem tego zespołu. Aż sama się dziwiłam skąd można mieć takie pokłady optymizmu w sobie! Niestety czas spotkania powoli dobiegał końca. Gdy wychodziłam wcisnął mi kartkę z jego numerem telefonu.
Następnego dnia byliśmy umówieni w kawiarence obok multipleksu. Był taki szczęśliwy, kiedy rozmawialiśmy. Aż taka dziwna fala radości szła od niego, kiedy z taką pasją i zaangażowaniem mówił o jego zespole i o tym, co porabiał przez te pięć lat. W końcu przyszedł ten moment, kiedy musiałam mu powiedzieć…
Nie wiem, co czuł, kiedy oznajmiłam mu, że umieram, że nie ma już dla mnie ratunku. Zranił mnie, kiedy powiedział, że kocha. Przez krótką chwilę byłam szczęśliwa jednak po bardzo szybkim przemyśleniu, że to wyznanie jest za szybko wszystko prysło jak bańka mydlana. Powiedziałam wtedy tylko: „ Nie mów tak.”. I wyszłam bez pożegnania bez niczego. Zniknęłam w pierwszym lepszym sklepie tak na wypadek gdyby wybiegł za mną. Zabarykadowałam się w przebieralni i płakałam. Nie chciałam żeby coś do mnie czuł, bo i tak odejdę, a on będzie cierpiał. Chciałam, aby miał kogoś, z kim będzie mógł spędzić resztę życia, żeby miał rodzinę, dzieci i był szczęśliwy. Ze mną by tylko cierpiał. Wystarczy, że ja będę znosić te męki umierania.
Dzwonił, pisał. A ja byłam głucha na jego wołania. Jedynie przyjaciele, tak mówiłam.

A teraz leży i śpi przy moim łóżku. Dla mnie przestał nosić tą okropną czapkę. I mogę go teraz spokojnie tarmosić po tych sterczących, miękkich kłaczkach. ;P Już cały tydzień tu siedzi i patrzy jak umieram w męczarniach. Kiedyś myślał, że śpię, szeptał takie słowa, że naprawdę zaczęłam wierzyć, że kocha. Ale co to teraz da? I tak już umieram...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
307 Sixto J Castro, Co jest nie tak z „Nie podoba nam się to”
Peel Motyff Nie jest tak Źle
DO BETLEJEM NIE JEST TAK DALEKO, KATECHEZA, Jasełka(1)
DO BETLEJEM NIE JEST TAK DALEKO-Misterium Bożonarodzeniowe, PRZEDSZKOLNE, SCENARIUSZE
Z naszymi księżmi jeszcze nie jest tak źle
Tu nic nie jest tak jak być powinno
Co jest ze mną nie tak Kiedy uda mi się poczuć trochę radości
Co jest ze mną nie tak Kiedy uda mi się poczuć trochę radości
Law Gdy w małżeństwie nie jest łatwo
EKG przez telefon zamiast niższych rachunków 'Spać nie mogę, tak się?łam nabrać
kultura e by III rok, KARNAWAŁY, JUNG „ARCHETYPY I SYMBOLE” (nie jest łatwo)
Odpoczynek nie jest pomyslem lenia , Leń się
Kl. V katecheza Żyć w Duchu, Pomoce do katechezy 3, Bo tak jest z tymi, którzy z Ducha narodzili się
O odcinaniu internautów w Polsce i o likwidacji dozwolonego użytku (który dziś jakby nie jest przest
SAMOBÓJSTWO NIE JEST ROZWIĄZANIEM!!!, PRZEKLEŃSTWO, uwolnij się !

więcej podobnych podstron