Tylko żal, ból i rozpacz
Wzeszło słońce. Rozpoczął się kolejny dzień naszej wspólnej wieczności. Edward leżał bok mnie i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Pocałowałam go by wyrwać go z transu. Uśmiechną się do mnie w mój ulubiony sposób. Gdybym była jeszcze człowiekiem to pewnie bym się zarumieniła, a serce zaczęło by mi bić z zawrotną szybkością. Podnieśliśmy się z łóżka i ruszyliśmy w kierunku garderoby. Już zdążyłam się nauczyć zapachu poszczególnych tkanin i Alice była zadowolona, że polepszył mi się przy okazji gust. Gdy Renesmee się obudziła pobiegliśmy do reszty rodziny. W środku panował radosny nastrój. Przypuszczała łam, że to sprawka Jaspera. Cała nasza trójka przyłączyła się do świętowania rocznicy ślubu Carlisle`a i Esme. Widać Alice się postarała. Wszędzie było widać wstęgi i bukiety kwiatów. Dom wyglądał olśniewająco. W końcu Renesmee zasnęła z wyczerpania. Wróciliśmy do domu. Następnego dnia Edward wybrał się na polowanie, a z nim Jake, który przyszedł odwiedzić moją córkę. Minęło południe, a oni nadal nie wracali i zaczynałam się już niepokoić. Postanowiłam zanieść Nessie do Rozalie. Nagle do domu wpadła Alice.
- Miałam wizję! – Zawołała roztrzęsionym głosem.
- Co się stało? – Wystraszyłam się już nie na żarty.
- Nie gadaj tyle tylko weź córkę i biegnij za mną, bo możemy nie zdążyć.
Po drodze dołączyła do nas reszta rodziny. Wszyscy byli zdenerwowani. Biegliśmy dość długo. W końcu zatrzymaliśmy się na dużej polanie. Najpierw co zobaczyłam to pięciu wampirów uciekających po drugiej stronie polany. Następnie co ujrzałam to dwa ciała. Jedno należało do mojego ukochanego drugie do przyjaciela. Obaj byli poobijani i mieli wiele ran z których nadal wypływał jad. Upuściłam moją córkę i podbiegłam do nich. Z bliska wyglądali jeszcze gorzej. Ich twarze poznaczone były śladami długiej walki. Spóźniliśmy się. Upadłam na kolana. Mój krzyk spłoszył ptaki w koronach drzew. Moje pięści niewiadomo kiedy zaczęły uderzać w ziemię. Przytuliłam ich obu do siebie. Nie wiedziałam jak długo tam siedziałam. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. To był Carlisle. Wziął ode mnie Jacoba, ale nie chciałam oddać Edwarda. Nie mogłam uwierzyć, że nigdy nie usłyszę jego głosu, nie poczuję dotyku i nie ujrzę złocistych oczu patrzących na mnie z niewyobrażalną miłością.
Poczułam krople deszczu na twarzy. Zasłoniłam sobą ukochanego. Nie miałam zamiaru żyć kiedy jego nie ma przy mnie. Zamierzałam uczynić to samo co Edward gdy dowiedział się, że ja rzekomo nie żyję. Podeszła do mnie Nessie i wtuliła swoją główkę w ojca. Zrozumiałam, że nie może stracić również matki. Podniosłam głowę i spojrzałam na Jacoba. Był tak samo poraniony jak mój mąż. Jednego dnia straciłam przyjaciela i ukochanego. Wzięłam na ręce Edwarda i puściłam się biegiem przez las. Poruszałam się bardzo szybko tak jak lubił za życia. Gdy dotarłam do polany na której mój ukochany wyznał mi pierwszy raz miłość, położyłam go na trawie, a sama zaczęłam rozgarniać rękami ziemię. Na dnie grobu położyłam Edwarda i przysypałam ziemią. Z dużego głazu uformowałam serce, na którym wyryłam słowa:
MÓJ UKOCHANY EDWARD
NA WIECZNOĆŚ RAZEM
Ułożyłam kamień na ziemi i wróciłam do domu. Poprzysięgłam sobie, że odszukam wampiry odpowiedzialne z ich śmierć.
*
Nigdy więcej nie wróciłam do naszego małego domku. Nie chciałam aby mi przypominał codziennie o jego stracie. Wszystkie moje rzeczy zostały przeniesione przez resztę i przeprowadziliśmy się do innego miasta. Minęło dziesięć lat. Ja nie zmieniłam się ani trochę za to moja córka bardzo. Przyjeżdżamy tu co roku. Ja zostaję tu dłużej niż reszta rodziny. Siadam między grobami i chowam twarz w dłonie. Ukrywam ból przed rodziną cały rok, żeby nie ranić ich jeszcze bardziej. Wszyscy w tym jedynym dniu w roku są smutni i przygnębieni. Snują się po domu jak duchy. Zaszło słońce. Wzięłam Renesmee za rękę i wróciłyśmy do domu, by dalej próbować normalnie żyć.