1029

Nadzieje wielkopostne Jak pamiętamy, w ramach przygotowań do transformacji ustrojowej, w drugiej połowie lat 80-tych rozpoczął się proces uwłaszczania nomenklatury, selekcja kadrowa w strukturach podziemnych, no i przygotowania prywatne w postaci przewerbowywania się jednego za drugim bezpieczniaków ze służby sowieckiej na służbę u przyszłych sojuszników naszego nieszczęśliwego kraju. W rezultacie tych wszystkich procesów, scenę polityczną naszego nieszczęśliwego kraju zajęło Stronnictwo Ruskie, Stronnictwo Pruskie i Stronnictwo Amerykańskie. Taki skład - złotem zapewniał stabilizację politycznej sceny i dlatego w naszym nieszczęśliwym kraju ani razu nie pojawiła się sytuacja rewolucyjna - może z wyjątkiem 4 czerwca 1992 roku. Pewna zmiana sytuacji nastąpiła do 17 września 2009 roku, kiedy to prezydent Obama zadeklarował wycofanie Stanów Zjednoczonych z aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej. Stronnictwo Amerykańskie zaczęło znikać z politycznej przestrzeni, którą natychmiast zaczęło wypełniać Stronnictwo Pruskie, uzupełniane Stronnictwem Ruskim na marginesach. Aliści upokorzenie, jakiego Murzynek Bambo za sprawą zimnego ruskiego czekisty Putina doznał w Syrii sprawiło, że żądza rewanżu wzięła górę nad politycznymi kalkulacjami i administracja prezydenta Obamy wróciła do aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej na terenie Ukrainy i naszego nieszczęśliwego kraju. W rezultacie tego powrotu, na Ukrainie doszło do zamachu stanu, w następstwie którego w Kijowie zewnętrzne znamiona władzy przejęli figuranci w osobach przewodniczącego Rady Najwyższej pana Turczynowa i wystawionego na stanowisko premiera rządu pana Jaceniuka - oraz przejęcia kontroli nad Krymem przez zimnego rosyjskiego czekistę Putina, zaś w naszym nieszczęśliwym kraju - do gwałtownej reaktywacji Stronnictwa Amerykańskiego. Objawy tej reaktywacji widoczne są gołym okiem w postaci zarówno entuzjastycznego żyrowania in blanco wszelkich inicjatyw ukraińskich majdaniarzy przez tubylczych Umiłowanych Przywódców, jak i obszczekiwania zimnego rosyjskiego czekisty Putina, który - jak się wydaje - jednak przejął kontrolę nad Krymem i nie wydaje się, by ktokolwiek próbował go stamtąd przegonić. Jak na razie tego dowojowali się banderowcy, którzy liczą, że Murzynek Bambo w zamian za „rany i przelaną krew” podczas obalania ukraińskiego tyrana Janukowycza, obsypie Ukrainę, to znaczy ich złotem, dzięki któremu oni też pozakładają stare rodziny, takie same, jak w naszym nieszczęśliwym kraju pozakładały ubeckie dynastie. Z okruszków stołu pańskiego próbują się pożywić również nasze tubylcze głodomory - toteż na scenie politycznej wystąpiły masowe objawy porozumienia ponad podziałami. Być może Stronnictwo Pruskie nie było jak dotąd wynagradzane na poziomie swoich oczekiwań i dlatego szalenie wyposzczone, ale możliwe jest również inne, równie proste wyjaśnienie tego entuzjazmu. Od przybytku głowa nie boli - to jedno - a drugie - że pokorne cielę dwie matki ssie. To by wyjaśniało masowe przechodzenie funkcjonariuszy Stronnictwa Pruskiego do Stronnictwa Amerykańskiego. Bo po Wielkim Poście zazwyczaj pojawia się Święcone - i na to wszyscy chyba liczą. Stanisław Michalkiewicz

12/03/2014 „Żaden człowiek nie jest większy od siebie”, gdzieś usłyszałem – to jasne i zrozumiałe! Można być zdecydowanie większym od innych, można być mniejszym, od innych- ale od samego siebie? Można być równym samemu sobie. Współczesny człowiek jest pełen pychy. Wydaje mu się, że zapanuje nad światem i to on będzie rządził prawami przyrody, a nie sama przyroda sobą. Człowiek jest tylko częścią przyrody, jej rozumną częścią. Wydaje mu się, że potrafi wymyślić swoje prawa, i będą lepsze od tych, które odkrył, a które stworzył sam Pan Bóg wraz ze światem, skonstruowanym na zasadach przyczynowo- skutkowych. Pycha człowieka w końcu go zgubi. I okaże się , że w tańcu przeszkadza tylko muzyka. Człowiekowi się wydaje, że posiadł już wszystkie rozumy, przynajmniej od czasów Oświecenia., epoki- jak ją ktoś trafnie nazwał:” budą jarmarczną zachodniej filozofii”. Człowiek powinien mieć więcej pokory wobec otaczającego go świata i żyć z nim w harmonii. Zgodnie z prawami naturalnymi istniejącym niezależnie od człowieka. Na razie nikt nie przymusza Eskimosów do noszenia strojów kąpielowych, ale kto wie co będzie w przyszłości, jak poroztapiają się lodowce? Pod wpływem dwutlenku węgla, który wydziela z siebie człowiek. No i freonu wydobywającego się z lodówek. A propos lodówek: jedna znajoma pracująca we Włoszech zarobkowo , opowiadała mi, że pracodawca – Włoch pytał ją, czy mamy w Polsce lodówki??? No i co? Mamy lodówki? Lodówki jak lodówki, trzeba przyjechać i zobaczyć, ale będziemy mieli- jak prace posuną się bardziej zaawansowanie-„implanty do wywoływania orgazmów”(???). Już amerykańscy naukowcy pracują nad takim wynalazkiem w Winston-Salem. Sterowanie seksualnością posunie się o krok dalej. Taki implant będzie wielkości paczki papierosów, będzie mógł być wszczepiony w okolicach kręgosłupa. Sterowanie orgazmem ma odbywać się za pomocą specjalnego pilota. Wystarczy przycisnąć guzik i orgazm- gotowy. Implant umożliwi kilka orgazmów w ciągu dnia. Czy to nie piękne? A ile orgazmowych przyjemności przy pomocy nowoczesnej techniki? Siedzi sobie człowiek w ubikacji za potrzebą, a tu nagle coś nie zagra w implancie- i nagle orgazm. W czasie siusiu! Czy to nie piękne? Bo do tej pory to było niemożliwe- zgodnie z prawami naturalnymi. Albo sikanie, albo orgazm! Teraz wszystko będzie jednocześnie podczas awarii implantu, i może być nawet jednocześnie wydalanie czegoś grubszego. I kupka, i siusiu, i orgazm.. Trzy w jednym! Kobiecie nie będzie potrzebny mężczyzna, a mężczyźnie – kobieta. Bo i po co? Dzieci i tak będą konstruowane w probówkach! Bez satysfakcji seksualnej, a więc- wbrew naturze! Dzieci konstruowane na sucho bez przyjemności? Tak będzie wyglądał przyszły świat. Nowy Wspaniały Świat! Ja już tego nie dożyję, ale Państwo? Normalnie orgazm osiągało się podczas stosunku naturalnego, pominąwszy stosunki sodomickie, zoofilskie, nekrofilskie, stosunki poprzez dziury w płotach, gwałty i stosunki społeczne. No i transseksualno- oralne.! Teraz rozpowszechnione będą orgazmy na zawołanie, przy pomocy pilota. Lecąc na przykład samolotem będzie można przycisnąć pilota ,żeby wywołać u siebie kontrolowany orgazm, jeśli oczywiście prowadzący samolot pilot- pozwoli. Jeśli w ogóle będzie leciał z nimi pilot. Będzie zabawnie jak facet siedzący do tej pory spokojnie w fotelu, nagle dostanie objawów rokoszy kontrolowanej, bo wcisnął sobie pilotem programowanie orgazmu- na przykład co kilka minut. I nie daj Boże Panie, żeby akurat sąsiad siedzący obok też będzie miał implant rozkoszy. I jemu się też włączy automatyczny orgazm. Bo będą jakieś zakłócenia w pilocie orgazmów sąsiada. Pilot samolotu będzie musiał włączyć automatycznego pilota, żeby rozwiązać w samolocie problem niekontrolowanego orgazmu. To może być trudne, bo jak pojawią się zakłócenia u wszystkich posiadaczy pilotów orgazmu- to może się zdarzyć, że trzeba będzie zwrócić samolot z powrotem do Winston-Salem. I niech naukowcy naprawiają. Oczywiście przesadzam trochę, ale niewiele, w końcu technika miała pomagać człowiekowi, a będzie nim sterować.

Tak jak steruje populacją ludzką w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych, gdzie aktualnie pan senator Rand Paul i ugrupowanie Freedomworks, wspierani przez konserwatywną Tea Party, pozywają prezydenta Baranka Obamę za zbieranie przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego informacji o rozmowach telefonicznych. Pozew jest w imieniu wszystkich Amerykanów, którzy są lub byli klientami operatorów telefonii w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych od 2006 roku. Pan Rand Poul, syn senatora Rona Poula, uznał pana Edwarda Snowdena za bohatera, który odkrył przed mieszkańcami Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych, jak bardzo są inwigilowani jak to zresztą bywa w demokratycznym państwie totalitarnym. Dzięki temu Amerykanie są” bezpieczni”(???). Jak śledzeni, to na pewno bezpieczni… „Polska jest krajem bezpiecznym”- oświadczył prezydent Bronisław Maria Komorowski, tuż po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęconego sytuacji na Ukrainie. Oczywiście! Pan prezydent apeluje o polityczne próby rozwiązania kryzysu na Krymie. To znaczy, chodzi panu prezydentowi o to, żeby Krym wrócił do Ukrainy, choć jeszcze nie został odłączony. Dziwi mnie to odrobinę, bo przecież demokracja, panie prezydencie. Pan jest rasowym demokratą, co jakiś czas Pan powtarza słowo” demokracja”. Większość ludzi na Krymie chce do Rosji(!!!) Co z demokracją? Już się Panu nie podoba? Lud chce demokratycznie i większościowo do Federacji Rosyjskiej? To tak jak cała ta Unia.. Jak przy władzy jest ciągle lewica- to oczywiście demokracja- jest! Jak gdzieś na demokratycznym horyzoncie pojawi się chociaż cień „faszystów” rzucających zło na ideę demokracji- natychmiast demokracji nie ma. To oczywiście jasne! Unię Europejską pan profesor Adam Wielomski nazywa” zdezolowanym wagonem na bocznicy ekonomicznych dziejów”(!!!) oraz , że „ budują ją potomkowie szumowin, które zabiły Ludwika XVI”(!!!) I słuszna jego racja! Bo co może być pożytecznego ze zdezolowanego wagonu z szumowinami, których praojcowie zabiły króla Ludwika XVI?

Na szczęście mamy dzisiaj Międzynarodowy Dzień Drzemki w Pracy(????) I dobrze! Będę jechał dzisiaj do Warszawy, to zdrzemnę się trochę podczas jazdy. Jeszcze nie ma dokładnego pomiaru odcinkowego prędkości, ale można bocznymi drogami zdążyć do celu. Jeśli oczywiście Policja Obywatelska też będzie miała drzemkę w pracy. Chyba zamierzają uczcić to” święto” w jakiś drzemkowy sposób. Najlepiej śpiąc! Tak jak ci strażnicy miejscy, których amator- kamerzysta nakrył swojego czasu podczas drzemki w pracy. To było z rok temu, ale sprawa jest ciągle aktualna. I nie był to 12 marca, ale jakiś inny – Międzynarodowy Dzień Drzemki w Pracy. Może to był Międzynarodowy Dzień Drzemki w Pracy Strażników Miejskich? A może by tak wprowadzić Międzynarodowy Dzień Drzemki w Sejmie, Senacie, Rządzie i- innych siedlisk zła, z których spływa na nas codziennie odgórne zło? …jestem za Międzynarodowym Dniem Drzemki w Pracy w obszarze biurokracji. Niechby chociaż na jakiś czas zasnęli. Snem niesprawiedliwego! WJR

Premier Tusk-biurokracja utrudnia nam wydobycie gazu z łupków

1. Premier Tusk, być może na skutek coraz bardziej realnego zagrożenia ze strony Rosji, coraz mocniej się radykalizuje i to nie tylko w sprawach polskiej polityki wschodniej ale w zasadzie w każdej dziedzinie. Wczoraj Rada Ministrów przyjęła wreszcie z blisko 2-letnim opóźnieniem, projekt tzw. ustawy łupkowej, przy czym jak się okazało w końcowym etapie tych prac (po powołaniu nowego ministra ochrony środowiska), dokonano w nim fundamentalnych zmian. Rząd zrezygnował z powołania Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych (NOKE), który w imieniu Skarbu Państwa miał być współudziałowcem wszystkich projektów wydobywczych gazu łupkowego (ta spółka miała mieć 5% udziały we wszystkich koncesjach wydobywczych), przerzucając funkcje kontrolne jakie ta firma miała sprawować w stosunku do właścicieli koncesji wydobywczych do Wyższego Urzędu Górniczego.

2. Ponadto przyjęto projekt opodatkowania wydobycia kopalin (ropy naftowej i gazu), który ma obowiązywać po roku 2020 z którego wynika, że całościowe obciążenie podatkowe inwestora w wydobycie węglowodorów nie będzie przekraczało 40% osiąganych dochodów (w tym będzie także zawarte 19% podatek CIT). Do tego czasu wydobycie węglowodorów będzie objęte tylko 19% podatkiem dochodowymi i zwolnione z pozostałych obciążeń, co ma zachęcić inwestorów do szybkiego przejścia z poszukiwań gazu łupkowego do jego przemysłowego wydobycia. Wszystkie te rozwiązania zawarte w przyjętych przez rząd obydwu projektach ustaw związanych z wydobyciem gazu łupkowego, oznaczają próbę rządowego przyśpieszenia prac legislacyjnych w tej dziedzinie tyle tylko ,że dotychczasowe wieloletnie opóźnienia znacząco pogorszyły sytuację. Co więcej gdy te projekty ustaw znajdą się już w Sejmie, tutaj zacznie się burzliwa dyskusja nad ich ostatecznym kształtem, ponieważ przynajmniej część propozycji rządowych powoduje ogromne kontrowersje.

3. Przypomnijmy także, że na początku stycznia tego roku, Najwyższa Izba Kontroli (NIK) opublikowała raport pokontrolny dotyczący oceny działania administracji publicznej oraz przedsiębiorców podejmowane w związku z poszukiwaniem i rozpoznawaniem złóż gazu łupkowego w Polsce. Raport okazał się miażdżący dla administracji rządowej, a z ustaleń NIK wyłonił się bezmiar bałaganu, niekompetencji, nieodpowiedzialności, a być może czegoś więcej, świadomego torpedowania poszukiwań gazu łupkowego w naszym kraju. NIK między innymi zwrócił uwagę, że ze znacznym opóźnieniem prowadzono prace nad tzw. ustawą łupkową, a termin jej przesłania do Sejmu jest już spóźniony o blisko 2 lata, co grozi ograniczeniem przez przedsiębiorców skali prowadzonych bądź planowanych prac poszukiwawczych albo wręcz rezygnacją z dalszego poszukiwania gazu łupkowego w Polsce.

4. Ponieważ wykonanie jednego otworu poszukiwawczego w polskich warunkach kosztuje około 15 mln USD (a więc blisko 50 mln zł), to brak takiego prawa (w szczególności pożytków jakie może osiągnąć inwestor), wręcz paraliżuje działalność poszukiwawczą zarówno firm krajowych ale przede wszystkim zagranicznych. Niestety ustalenia NIK w tej sprawie, potwierdzają decyzje kilku wielkich firm zagranicznych, które wręcz ostentacyjnie wychodzą z poszukiwań gazu łupkowego w Polsce. Wycofały się już dwa potężne koncerny amerykańskie Exxon Mobil i Marathon Oil, jeden kanadyjski Talisman Energy, a ostatnio dołączył do nich, włoski koncern Eni. Ponadto dużą cześć koncesji posiadają w tej chwili spółki, których kapitał zakładowy wynosi po kilkadziesiąt milionów złotych co oznacza, że ich zaangażowanie w poszukiwaniu gazu łupkowego w Polsce są iluzoryczne i prawdopodobnie chodzi tylko o pozorowanie poszukiwań (są uzasadnione podejrzenia że udziałowcami tych spółek są firmy z rosyjskim kapitałem).

5. Premier Tusk na wczorajszej konferencji prasowej, żalił się, że to wszechogarniająca biurokracja jest głównym powodem opóźnień w przygotowaniu projektów związanych z wydobyciem gazu łupkowego, tylko chyba zapomniał, że przez blisko już 7 lat za funkcjonowanie tej biurokracji odpowiada. Ponadto kompletny chaos związany z brakiem jakiekolwiek nadzoru państwa polskiego nad posiadaczami koncesji poszukiwawczych, doprowadził to tego, że tak naprawdę nie wiemy, które z firm posiadających koncesje chcą i posiadają możliwości finansowe do realnych poszukiwań gazu, a które firmy tylko poszukiwania pozorują i tym samym blokują rozwój tego przemysłu w Polsce. Tak więc użalanie się premiera Tuska na tę sytuację w 7 roku rządzenia, wygląda zupełnie kuriozalnie. Kuźmiuk

Cóż u diabła z tym Majdanem Cóż u diabła („cóż u diabła z tym kutasem - jak powiadał stary Fredro”) z tymi niezależnymi mediami głównego nurtu w naszym nieszczęśliwym kraju? Jeszcze do niedawna każdy funkcjonariusz, jeden przez drugiego, nawijał o Majdanie - jak to tam ładnie i jaki panuje porządek, jacy to wszyscy są mądrzy roztropni i przyzwoici - prawie tak, jak w redakcji „Gazety Wyborczej” gdzie jeden przyzwoity z daleka rozpoznaje drugiego przyzwoitego po charakterystycznym zapachu - ale kiedy tylko ukraiński tyran Wiktor Janukowycz zbiegł w szlafroku do Rosji, z niezależnych mediów głównego nurtu niepodobna się dowiedzieć, czy Majdan w ogóle jeszcze istnieje, czy też pospiesznie rozjechał się do domów, żeby pochować w bezpiecznych miejscach szmalec zdobyty krwią i blizną w obronie demokracji? W oddalonej Australii „zachodzim w um z Podgornym Kolą”, jak, dajmy na to, wyglądają relacje nie tylko „pełniącego obowiązki prezydenta Ukrainy” pana Turczynowa, byłego szefa Służby Bezpieki Ukrainy, ale i „premiera rządu”, pana Arsenija Jaceniuka z Majdanem. Kocha? Lubi? Szanuje? Niepodobna się tego dowiedzieć, bo nie wiadomo, czy Majdan istnieje. A przecież to tam biło źródło demokratycznych przemian i źródło władzy zarazem. Tak w każdym razie wynikało nie tylko z płomiennych zapewnień wszystkich funkcjonariuszy uplasowanych w niezależnych mediach głównego nurtu w naszym nieszczęśliwym kraju, ale nawet z losów porozumienia wynegocjowanego przez ministra Radosława Sikorskiego, który boksera Kliczkę znokautował jedną ze swoich groźnych min. Jak pamiętamy, nie tylko minister Sikorski, ale nawet minister Steinmeier uzyskał zgodę boksera Kliczki i Arsenija Jaceniuka na pozostawienie tyrana Janukowycza do czasu wyborów, ale Majdan nie chciał nawet o tym słyszeć i stało się według jego woli. Skoro zatem jeszcze przed kilkoma dniami punkt ciężkości władzy na Ukrainie leżał na Majdanie, to gdzie jest teraz? Czyżby w niechybnych dłoniach pana Turczynowa? Ale przecież pan Turczynow został kreowany przewodniczącym Rady Najwyższej 22 lutego, niemal w przeddzień swego wyniesienia na pełniącego obowiązki prezydenta. Czy z banana wystrugała go Służba Bezpieki, czy raczej Majdan? A jak wyglądały relacje między Majdanem a Służba Bezpieki? Kto tam kogo tak naprawdę kontrolował? Tyle zagadek, tyle niewiadomych w tej młodej ukraińskiej demokracji - a tu jeszcze nie wiadomo nawet, czy Majdan jeszcze istnieje! Jeżeli, dajmy na to, prezydent Obama wstrzymał finansowanie, no to może już nie istnieje - ale czy wstrzymał? I to być może, bo niby dlaczego brytyjska Izba Lordów, trochę chyba wyprzedzając zaplanowana sekwencję wydarzeń, akurat teraz zażądała od Polski zrealizowania żydowskich roszczeń majątkowych? Jestem pewien, że z własnej inicjatywy tego nie uczyniła, że inspiracja, połączona ze skutecznymi metodami perswazji, mogła wyjść od zespołu HEART, który na wieść, że Ukraina już jest „nasza”, mógł ulec nastrojowi euforii na zasadzie, że „z obfitości serca usta mówią”? Teraz, kiedy Ukraina znowu leży z rozłożonymi nogami przed starszymi i mądrzejszymi, usta nie mogą milczeć, bo jakże mogłyby milczeć, kiedy dusza śpiewa? Toteż pan red. Michnik w swojej gazecie dla tubylczych Polaków bezlitośnie chłoszcze zimnego rosyjskiego czekistę Putina i przytłacza go autorytetem moralnym, niczym Aleks Wardęga zbirów generała Tumora, bo jakże tu nie sięgać do argumentów moralnych, gdy szykuje się taki git interes do zrobienia? Czy zespół HEART nie zinwentaryzował aby jakiegoś „mienia żydowskiego” również na Ukrainie? W samej Odessie mogłoby go być więcej, niż w takiej, dajmy na to, Turyngii, więc nic też dziwnego, że „świat” jest „ogromnie zaniepokojony” rozwojem sytuacji na Krymie. Więc tak „zachodzę w um z Podgornym Kolą” zajechawszy do Canberry, która na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypomina miasta, tylko porozrzucane po stokach wzgórz wioski. Krajobraz podobny do naszego Podkarpacia, które kto wie - może trzeba będzie odstąpić Majdanowi, żeby tylko nie poszedł do Putina? Ale okazuje się, że to tylko takie złudzenie, bo Canberra jest bardzo pomysłowo zaplanowana; od centralnego punktu miasta, którym jest Parlament, gwiaździście rozchodzą się arterie prowadzące do osiedli mieszkalnych, z daleka sprawiających wrażenie wsi. Gmach Parlamentu leży naprzeciw Muzeum Wojska mieszczącego również Grób Nieznanego Żołnierza. W tym Muzeum natrafiłem na polski akcent, w postaci munduru podpułkownika Brygady Karpackiej w gablocie ilustrującej walki o Tobruk. Oddawszy tedy hołd cieniom bohaterskiej przeszłości, czynimy zadość ambicjom politycznym i zasiadamy w australijskim Parlamencie, co prawda na galerii dla publiczności, niemniej zasiadamy. Akurat przedstawiciel partii liberalnej wygłasza kazanie na puszczy, bo na sali jest tylko trójka posłów, jeśli nie liczyć speakera, bohatersko walczącego z objawami senności. Po chwili głos zabiera pani z Partii Pracy, przemawiając już tylko do dwójki słuchaczy, bo liberał gnąc się w ukłonach w kierunku walczącego z sennością speakera wychodzi. Ale to tylko takie harce, bo o godzinie 14 będzie „godzina pytań”, podczas której australijscy Umiłowani Przywódcy będą obwiniali się nawzajem o wszystkie możliwe grzechy, ku uciesze licznie zebranych na galerii wycieczek szkolnych, którym dzisiaj dodatkowo towarzyszy grupka kadetów jakiejś wojskowej szkoły. Trudno powstrzymać się od wrażenia, że współczesne parlamenty to tylko przedsiębiorstwa przemysłu rozrywkowego, urządzające nudne przedstawienia, podczas gdy decyzje podejmowane są zupełnie gdzie indziej. Jakże inaczej oceniać ukraińską Radę Najwyższą, która raz z pełnym przekonaniem uchwala ustawę nr 3879, a po miesiącu nie tylko z przekonaniem, ale wręcz z entuzjazmem ją uchyla? To akurat można wyjaśnić siłą perswazji Majdanu, ale jeśli Majdanu już nie ma, to kto właściwie będzie teraz podsuwał zbawienne pomysły Radzie Najwyższej? Kto dzisiaj na Ukrainie pełni obowiązki Majdanu? Stanisław Michalkiewicz

Kosowo to kij o dwóch końcach! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Oto zimny rosyjski czekista Putin, nie bacząc nie tylko na ostrzeżenia prezydenta Obamy, ale nawet na miażdżącą krytykę ze strony resortowej „Stokrotki”, stwarza na Krymie fakty dokonane – zgodnie ze scenariuszem zastosowanym w swoim czasie przez NATO w Kosowie, gdzie odkryty przez płomiennych szermierzy demokracji naród „Kosowarów”, czy może „Kosowerów” (skoro w Polsce, dajmy na to, na Mazowszu, mogą być Mazowery, to dlaczego w Kosowie nie może być Kosowerów?) ogłosił niepodległość i oderwał Kosowo od Serbii, przeprowadzając wcześniej pod osłoną NATO czystki etniczne. Na Krymie jak dotąd żadnych czystek nie ma, ale też i nie są potrzebne, jako że Rosjanie stanowią zdecydowaną większość mieszkańców półwyspu. A jak pamiętamy, Mikołaj Machiavelli radził, by „okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. Jak powiedział w swoim czasie zimny rosyjski czekista Putin, Kosowo to kij o dwóch końcach i dzisiejsi jego protektorzy mogą kiedyś dostać tym drugim końcem po głowie. A właśnie parlament Autonomicznej Republiki Krymu podjął decyzję o przyłączeniu półwyspu do Rosji. Tutaj też mamy precedens – i to w naszym, polskim wykonaniu. Oto po wojnie bolszewickiej Józef Piłsudski rozkazał generałowi Żeligowskiemu zbuntować się i na czele zbuntowanej dywizji litewsko-białoruskiej zająć Wileńszczyznę. Generał zrobił wszystko, jak się należy, a nawet więcej, bo proklamował nowe państwo pod nazwą „Litwa Środkowa”. Odbyła się konferencja prasowa, podczas której dziennikarze zadawali generałowi rozmaite pytania, a on za każdym razem spoglądał na stojącego z boku kapitana Prystora, który prężąc się w postawie zasadniczej, odpowiadał: „pan generał uważa, że…” – i tak dalej. Wkrótce potem Sejm Litwy Środkowej uchwalił przyłączenie tego państwa do Rzeczypospolitej Polskiej – tak samo, jak obecnie parlament Autonomicznej Republiki Krymu uchwalił przyłączenie półwyspu do Federacji Rosyjskiej. Polska oczywiście tych decyzji nie uzna, bo właśnie Sejm, zgodnie ze scenariuszem napisanym przez ambasadora Lebiedie… – to znaczy pardon: jakiego tam znowu ambasadora Lebiediewa! Ambasador Lebiediew aranżował posiedzenia Sejmu w latach czterdziestych ubiegłego wieku, podczas gdy wspomniany scenariusz mógł napisać Jego Ekscelencja Stefan D. Mull, ambasador USA, jako że w międzyczasie nastąpiło odwrócenie sojuszów i teraz słuchamy się kogo innego – więc Polska oczywiście tych decyzji nie uzna, bo we wspomnianej uchwale podkreśliła konieczność zachowania integralności terytorialnej Ukrainy. Co w takim razie będzie? Ano, nie wiadomo, bo jeśli zimny rosyjski czekista Putin nie ruszy na Kijów – a po co jemu ruszać na Kijów? – to może być tak, jak jest w Kosowie; jedni – jak np. nasz nieszczęśliwy kraj – uznają niepodległość Kosowa i naród Kosowerów, podczas gdy inni nadal uważają Kosowo za część Serbii. Ale może też być inaczej – zwłaszcza jeśli padnie rozkaz wyzwolenia Krymu, jęczącego w jarzmie okrutnego Putina. Wtedy wzajemne przelicytowywanie się w niechęci do Rosji przez Umiłowanych Przywódców może okazać się większe od miłości do Polski i nasz nieszczęśliwy kraj zostanie wplątany w wojenną awanturę. Taką możliwość, co prawda w ogólnych konturach, zarysował właśnie pan redaktor Tomasz Sakiewicz. I tu właśnie okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo – zdaniem pana redaktora Sakiewicza – nie ma lepszego kandydata na szefa „rządu obrony narodowej” niż pan prezes Jarosława Kaczyński. Ponieważ wiadomo, że największym dobrodziejstwem dla naszego nieszczęśliwego kraju byłoby objęcie rządu przez pana prezesa Kaczyńskiego, to żaden sposób nie wydaje się ani zły, ani zbyt kosztowny. Jeśli w innym trybie naród nie zdecydowałby się na złożenie swoich losów w wypróbowane ręce pana prezesa Kaczyńskiego, no to nie ma rady – wojna musi być, bo inaczej rząd obrony narodowej przecież nie powstanie! Jako człowiek obdarzony pogodnym usposobieniem wolałbym oczywiście politykę dynastyczną, której zarys przedstawiłem przed tygodniem, ale chyba nic z tego nie będzie, bo oto obóz zdrady i zaprzaństwa znowu sypie piasek w szprychy nieubłaganego koła Historii. Cynicznie wykorzystując sposobność w postaci zjazdu Europejskiej Partii Ludowej w Dublinie, premier Donald Tusk urządził sobie rendez-vous z panią Julią Tymoszenko, która od dnia swego uwolnienia z tiurmy, w której trzymał ją „masowy morderca” Wiktor Janukowycz, znowu olśniewa urodą krasawicy-raskrasawicy. Niby rozmawiał o przyszłości Ukrainy, ale fotoreporterzy przyłapali go, jak się z panią Julią Tymoszenko całował. Ładny interes! Co tu ukrywać: premier Tusk panią Julię Tymoszenko najzwyczajniej w świecie podrywa, usiłując w ten sposób storpedować tak pięknie rysującą się polsko-ukraińską politykę dynastyczną z udziałem pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku zachowuje się niczym pies ogrodnika, co to sam nie zje i nikomu nie da – bo przecież jakże ma ożenić się z panią Julią Tymoszenko i założyć dynastię, skoro jest już żonaty? Ale to jeszcze nic, bo skoro dla dobra Polski można nawet wdać się w wojnę – oczywiście obronną, jakże by inaczej! – to czy nie można się rozwieść? Jasne, że można, więc to nie byłaby przeszkoda nie do pokonania, ale trzeba pamiętać o innej okoliczności: co by na to powiedziała Nasza Złota Pani? Czy przypadkiem nie odwróciłaby swego oblicza od premiera Tuska? A gdyby odwróciła, to czy premier Tusk mógłby nadal sprawować w naszym nieszczęśliwym kraju funkcję premiera, nie mówiąc już o kierowaniu obozem zdrady i zaprzaństwa? O tym nie ma mowy, ale skoro wiemy to nawet my, biedni felietoniści, to czyż może o tym nie wiedzieć pan premier Tusk? Nie ma takiej możliwości, a skoro tak, to mamy dowód, że pragnienie przeszkodzenia panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w pomyślnym zainaugurowaniu polsko-ukraińskiej polityki dynastycznej jest w przypadku pana premiera Tuska silniejsze nawet od miłości własnej! Aż strach pomyśleć, co z tymi Umiłowanymi Przywódcami robi polityka. W dodatku kiedy pan premier Tusk smali cholewki do pani Julii Tymoszenko, udając, że ją szczerze podrywa, pan prezes Jarosław Kaczyński nie przejawia w tym kierunku żadnej inicjatywy, jakby uważał, że to druga strona powinna wykonać pierwszy krok. W ten sposób tak pięknie rysująca się polityka dynastyczna może zrobić klapę i w rezultacie nie pozostanie nic innego jak tylko wojna, dzięki której pan prezes Jarosław Kaczyński mógłby stanąć na czele rządu obrony narodowej. Pan minister Siemoniak chyba też tak myśli, bo jakże inaczej rozumieć jego przestrogę, by nie powtórzył się rok 1939? Michalkiewicz

Twierdzi że Sikorski jest agentem CIANiemcy to koń trojański Rosji w Europie -mówił szef MSZ Radosław Sikorski zastępcy sekretarza stanu USA. Te ostre słowa dziwią, bo za rządów Donalda Tuska, RP szybko odmroziła stosunki z RFN, co było też zasługą ministra - stwierdza "Gazeta Wyborcza".Ujawniona przez WikLeaks amerykańska depesza z 2008 r. dotycząca m.in. szczytu NATO w Bukareszcie. "Minister cierpko zauważył, że gdy Polska wchodziła do UE w 2004 r., wielu oskarżało, że jest koniem trojańskim USA w Europie. Ale w NATO jest inny koń trojański" - czytamy w depeszy. Niemcy "wydają się mieć układ z Rosją" - dodał Sikorski. "A w zamian niemieckie koncerny robią interesy w Rosji na setki miliardów euro" - cytuje autor depeszy ministra.- Źle, że te słowa wyszły na jaw. Znajdą się teraz u nas idioci, którzy powiedzą: "Ci Polacy nie są wcale tacy OK. Za plecami skarżą się na nas Amerykanom" - mówi "GW" niemiecki dyplomata. ...wrzesień 2011 ..( więcej )
maj 2006 „ To absurdalne i szkodliwe - oburzają się niemieccy politycy na szefa MON Radka Sikorskiego, który porównał budowę gazociągu bałtyckiego do paktu Ribbentrop - Mołotow. Sikorskiego krytykuje też Komisja Europejska „....”Swego porównania min. Sikorski użył w niedzielę podczas brukselskiego szczytu amerykańskiego-europejskiego. Krytykował budowę przez Rosjan i Niemców gazociągu na dnie Bałtyku. Ponieważ gazociąg połączy obydwa kraje omijając Polskę, kraje nadbałtyckie oraz Białorusi i Ukrainę Warszawa obawia się, że w ten sposób Rosja zyskuje narzędzie pozwalające szantażować sąsiadów zakręceniem kurka w gazociągach lądowych nie czyniąc przy tym szkody Niemcom. Sikorski stwierdził, że "Polska jest szczególnie wrażliwa na punkcie korytarzy i porozumień ponad naszymi głowami". - To była tradycja Locarno, to jest tradycja paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie chcemy powtórki - mówił. Powiedział też, że Polska bezskutecznie prosiła kanclerz Angelę Merkel, by wstrzymała inwestycję. „...”Kilkuset zebranych w hotelu Conrad mu przyklasnęło. - Jeśli jeden członek UE podpisuje tak kluczową umowę bez zgody innych członków to nie dzieje się dobrze - komentował pijąc w stronę Niemiec Andris Piebalgs, łotewski komisarz UE ds. energii. „...”Ale gdy porównanie min. Sikorskiego wyszło poza gmach hotelu zrozumienia już nie było. Piebalgs wyparł się, że krytykował Niemcy i gazociąg.”...(źródło )
„Siergiej Markow napisał też o podróży Sikorskiego do Afganistanu w 1986 r. Szef polskiego MSZ pracował jako dziennikarz dla brytyjskich mediów. Według rosyjskiego politologa, Sikorski od 1984 r. był agentem MI-6 (brytyjskiego wywiadu) i używał zawodu dziennikarza jako przykrywki do wykonywania zadań wywiadowczych w Afganistanie. Rosjanin zarzucił też polskiemu ministrowi, że podczas pobytu w Afganistanie (gdy trwała interwencja wojsk sowieckich w tym kraju) nawiązał on kontakt z CIA oraz z mudżahedinami. „...(źródło )
Przypomnę tutaj expose Sikorskiego z haniebnym fragmentem „Z Niemcami łączy nas wspólnota interesów i demokratycznych wartości. Kraj ten ugruntował swoją kluczową pozycję na Kontynencie. W naszym interesie jest, aby Niemcy oddziaływały na Europę w ramach mechanizmu konsultacji, na które państwa członkowskie - a więc także my - mają spory wpływ. Alternatywa, czyli przywództwo Niemiec „metodami tradycyjnymi”, jak to ujął pewien polityk CDU, byłaby gorsza.”...” Wspólne inicjatywy na Ukrainie i na Białorusi wzmacniają naszą siłę oddziaływania. Bliska współpraca z Niemcami toruje nam drogę kucentrum decyzyjnemu Unii”....”Załatwiamy bieżące sprawy, takie jak nieskrępowany dostęp statków do portu i przyszłego terminala LNG w Świnoujściu „....( więcej )
Jan Rokita „Dość już tego zawracania głowy polskością…” Tak Rokita opisuje zły klimat społeczny  i dalej mówi o Sikorskim „. Politycy zaś – zwłaszcza rządzący – przyjęli taktykę zobojętniania nas na wszelkie kłopoty oceanem mowy-trawy. Jest jeden wyjątek,to minister spraw zagranicznych. Niestety,jego myślenie podąża w niebezpiecznym kierunku.”…Tyle że on publicznie mówi słowa, których nie wypowiedziałby minister żadnego, nawet najsłabszego, kraju. Że „Polska przez krótki czas odgrywała sztucznie zawyżoną rolę”. A teraz tę rolę musimy urealnić.” .. „Sikorski pisze, że naszą politykę w tej sytuacji trzeba zmienić, a myśmy jeszcze nawet nie sformułowali dobrej diagnozy.Ja tej nowej linii Sikorskiego nie popieram”….  „Także Donald Tusk nie powinien pochopnie 1 września na Westerplatte operować językiem rosyjskiej dyplomacji, snując dywagacje o nowym ładzie bezpieczeństwa z udziałem Rosji. To jest przecież tradycyjnyjęzyk polityków rosyjskich, który zakłada, że należy pomóc rozbić NATO. A ono jeszcze dycha.” (więcej)
„Sikorski: W Europie nie ma miejsca na zmienianie granic siłą „...”Polska uznaje integralność terytorialną Ukrainy, a więc nie uznaje deklaracji niepodległości Krymu - powiedział Radosław Sikorski. „...(źródło )
Donald Tusk „ Nie może być zgody na rozbiór Ukrainy „....”- Opinia międzynarodowa nie może zaakceptować ani argumentów, ani decyzji, które de facto oznaczają próbę rozbioru Ukrainy na oczach świata. Mam nadzieję, że w tej sprawie nie tylko międzynarodowa opinia publiczna, ale także państwa i organizacje międzynarodowe będą solidarne i jednoznaczne. Nie może być zgody na działania, które de facto mają zniszczyć niepodległość Ukrainy - powiedział Donald Tusk. „...”Dopytany czy obecna sytuacja nie wymaga uruchomienia sankcji Unii Europejskiej wobec Rosji, odpowiedział: "Jeśli chodzi o sankcje wobec Rosji w związku z wydarzeniami na Krymie, decyzje, jeśli chodzi o procedurę ich wprowadzania, zapadły (...). Konsekwencją ustaleń z ostatniego spotkania w Brukseli będzie wprowadzanie sankcji od poniedziałku przyszłego tygodnia". „...(źródło )
„Polska chce wykorzystać sytuację na Ukrainie do forsowania swoich interesów w unijnej polityce klimatycznej „...” "Sueddeutsche Zeitung" zaznacza, że w przyszłym tygodniu unijni przywódcy mają rozmawiać o nowych celach klimatycznych po roku 2020. I właśnie sytuacja na Ukrainie ma być jednym z argumentów, który Polska zechce wykorzytać w dyskucji. Gazeta nawiązuje do wypowiedzi premiera Donalda Tuska o tym, że ambitne cele klimatyczne zwiększają zależność Europy od rosyjskich surowców. Jednak,  zdaniem autora artykułu, są to argumenty chybione. „..(źródło )
Profesor Paweł Śpiewak „ W tym momencie wydaje się – paradoksalnie – że rację miał Lech Kaczyński. Swoją politykę uprawiał jednak samotnie. Nie było wówczas tego zagrożenia, które teraz wisi nad Europą. Kaczyński był niedoceniony, uważany za polityka nieco szalonego, gdy wykonał tych kilka radykalnych posunięć w polityce wschodniej, jak zadeklarowanie poparcia dla prezydenta Gruzji, Michaiła Saakaszwilego, w jego konfrontacji z Rosją. Obecnie okazuje się, że było to posunięcie całkowicie uzasadnione. Wydaje mi się, że Lech Kaczyński – inaczej niż pozostali politycy – myślał o sytuacji Polski w kategoriach geopolitycznych, a nie tylko w kategoriach wewnętrznej dynamiki polityki zagranicznej, niezależnej od położenia geograficznego. Donald Tusk, chcąc nie chcąc, musiał obecnie obrać postawę, którą stosował Lech Kaczyński. „...”Nie spotkałem się z takimi opiniami. A nawet gdyby tak było, historia ukraińskiego faszyzmu to nie jest grzech niezmazywalny. Nie ulega jednak wątpliwości – i tutaj Lech Kaczyński pokazał ważne zadanie do wykonania – że to Ukrainie powinno zależeć na oczyszczeniu własnej przeszłości. Na budowaniu relacji z innymi krajami nie przez ukrycie swoich grzechów, ale poprzez pokazanie, że zdają sobie z nich sprawę i potrafią z nich wyjść. Ale nie powinniśmy oczekiwać od Ukraińców skruchy w momencie konfliktu. „...”Europa nie będzie umierać nie tylko za Krym, lecz także za Gdańsk. Jeżeli do Polski wjadą jakieś czołgi, to policja drogowa ich nie zatrzyma. Może co najwyżej machać lizakami, ponieważ niczym poza tymi lizakami Polska na razie nie dysponuje. Trzeba też zbudować system obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej, którego w Polsce nie ma. Musimy stworzyć realne siły samoobrony i uświadomić sobie, że wojna w środku Europy może się powtórzyć. To bardzo ważna świadomość, która będzie trwać przez wiele pokoleń. Możemy docenić teraz także różne działania Antoniego Macierewicza. W opinii „Gazety Wyborczej” i środowisk liberalnych uchodził on za kompletnego wariata. Może to i prawda, ale jest też w jego działaniach coś bardzo świadomego i pozytywnego. „....(źródło )
Kalisz „W przypadku memorandum budapesztańskiego z 1994 r., o które pan pyta, mamy z jednej strony Ukrainę, która w jego wyniku oddała strategiczną broń nuklearną Rosji. Z drugiej strony podpisały je mocarstwa nuklearne: Rosja, USA, później Wielka Brytania, po pewnym czasie Chiny i Francja. Na jego mocy Ukraina otrzymała deklarację respektowania jej suwerenności oraz integralności terytorialnej. Według niektórych ekspertów taka deklaracja ma niewielką wagę prawną. Ja się z tym nie zgadzam. Państwa podpisujące to memorandum uznały i potwierdziły kształt Ukrainy wraz z Krymem. „....”Problemy Ukrainy biorą swój początek w pierwszych latach pod odzyskaniu niepodległości w  sierpniu 1991 r. Doszło tam do przejęcia całych zakładów przemysłowych przez osoby związane z ówczesnym aparatem władzy. W Polsce mielimy do czynienia z innym zjawiskiem - uwłaszczał się nie aparat władzy, tylko partyjni dyrektorzy zakładów czy central handlu zagranicznego. Nie szczebel decyzyjny, tylko wykonawczy. Ukraiński system oligarchiczny opanował cały system podejmowania decyzji politycznych. Julia Tymoszenko też jest oligarczynią. Zanim weszła do polityki dorobiła się fortuny na interesach z Rosjanami. Jakiś czas po pomarańczowej rewolucji Ukraińcy zaczęli postrzegać, iż niewiele się zmieniło. Ponadto doszło do kłótni miedzy liderami obozu pomarańczowych. W 2004 r. duża część  społeczeństwa pamiętała czasy ZSRR, była „homo sovieticus". Dziś jest inaczej - wyrosło całe pokolenie 20- i 30- latków, którzy maja inną mentalność i cele, „...”Julia nie była propolska, ale też nie była prorosyjska. Jej było bliżej do Niemiec i starej Europy. Bezspornie jednak była charyzmatyczna i sprawna politycznie, jednak do czasu. „...”Rzeczywiście, skupianie się głównie na sprawie Tymoszenko to był błąd. Ale taki był mandat otrzymany przez Kwaśniewskiego i Pata Coxa od Parlamentu Europejskiego. Kiedy dziś obserwuję Julię Tymoszenko, to widzę, że już nie wywołuje takiego entuzjazmu na Majdanie, co podczas pomarańczowej rewolucji. „...”Pamiętam, gdy podejmowałem w 2005 r. swego odpowiednika, szefa MSW Jurija Łucenkę, który był szefem Majdanu w 2004 r.  Mówiłem mu: „Musisz być inny, niż wcześniejsi ministrowie siłowi. Zawsze stój po stronie obywateli. Patrz mundurowym na ręce". Przecież tam służby się nie zmieniły od czasów ZSRR! W wyniku błędów „pomarańczowych" do władzy demokratycznie doszedł prorosyjski obóz Wiktora Janukowycza. „....(źródło )
Krzysztof Rybiński „ Doszło do znaczącej zmiany reguł gry w sferze geopolitycznej i byłoby niedobrze, gdyby polskie elity (polityczne, biznesowe, naukowe) zbyt późno zorientowały się, że gramy w inną grę i że poprzednie reguły nie mają zastosowania. Jak każdy (poza bankierem inwestycyjnym, który widzi w czterech wymiarach) poruszam się we mgle, ale widzę kontury nowego ładu, czyli: „.....”kiedyś tylko USA i Izrael mogły bezkarnie naruszać integralność terytorialną innych krajów, teraz ten przywilej dotyczy także Rosji, i wkrótce przekonamy się czy dotyczy także Chin. W każdym razie ten przywilej dotyczy tylko mocarstw atomowych, inni nie powinni próbować; „....”na marginesie, przypomnę po raz kolejny, że nie wierzę w samobójstwo generała Petelickiego. Sławek, z którym się przyjaźniłem, mówił mi kilka tygodni przed śmiercią, że będzie realizował intratne kontrakty w Afryce Północnej, w tym w Libii, związane z ochroną ważnych obiektów. Człowiek, który ma takie plany biznesowe nie popełnia samobójstwa; „....”Widziałem to w praktyce kilka lat temu realizując w ramach jednej z globalnych firm doradczych zlecenie jednego z unijnych rządów na terenie Polski w obszarze energii odnawialnej. Nasz interes narodowy, a nawet zdrowy rozsądek nie miały zastosowania, liczyły się wyłącznie interesy kraju zleceniodawcy. Z doświadczenia wiem, że wielu (szczęśliwie nie wszyscy) polskich naukowców jest do kupienia, i za pieniądze z grantów finansowanych przez obce rządy (w tym z grantów unijnych) będą realizować agendę badawczą popierającą interesy innych krajów. Widziałem jak jeden z kluczowych polskich naukowców w dziedzinie energii realizował zlecenie zagranicznej firmy lobbingowej, którego celem był transfer pieniędzy rzędu miliardów złotych od polskiego podatnika za granicę. Patriotyzm w polskiej nauce jest na wymarciu. Warto ponownie rozważyć mechanizmy oceny jakości polskich uczelni i instytutów naukowych w kontekście polskiego interesu narodowego, można szybko naprawić szkody które już się dokonały. Inne kraje zaprzęgły swoją naukę do reprezentowania interesów swoich krajów, my powinniśmy zrobić tak samo; „....”kto realizuje polski interes narodowy w czasach, gdy użycie słowa patriotyzm jest na klientelistycznych salonach traktowane jak puszczenie bzykacza fotelowego na proszonym obiedzie; „...”Propaganda osiągnęła poziom, który z Goebbelsa czyni amatora. Nagrody Nobla, Oskary, inne mniej znane i lokalne częściowo służą propagandzie. Zniknęła niezależność nauki, kultury i sztuki, różne rządy i grupy nacisków wypracowały skuteczne mechanizmy oswojenia ludzi nauki, kultury i sztuki, z dzikich bestii kreatywności, z elity dzikiej dżungli przeistoczyli się w bezwolnych, karmionych regularnie grantami rządowymi mieszkańców podmiejskiego ZOO, w szympansy, pawiany i goryle, które rzucają gównem w publikę. Zresztą rząd USA przeznaczył grant w wysokości prawie 600 tysięcy dolarów z pieniędzy podatników, żeby zbadać, dlaczego małpy rzucają gównem w ludzi w ZOO. Dodatkowy argument, żeby głosować na Korwina. „...”nie wiadomo na co postawić w tej ruletce. Do tej pory trzeba było stawiać na USA, Brukselę, na banksterów, na liberalizm obyczajowy (adopcja dzieci przez małżeństwa homoseksualistów), takie preferencje gwarantowały lub co najmniej wspierały sukces zawodowy, biznesowy, naukowy. Teraz wzrosła niepewność, elity są zagubione, nie wiadomo co wypadnie tym razem, czerwone czy czarne. Preferencje ludzi się zmieniają, chcą silnego państwa, większych wydatków na armię, patriotyzm przestaje być passe.  Front Narodowy we Francji prowadzi w sondażach. Wielu ludzi błądzi, nie wie gdzie tym razem postawią koryto. Kwik potworny. „....”Gadające głowy z telewizora proponują, żeby zmniejszyć ryzyko agresji Rosji na Polskę przez przyjęcie euro „....”kiedyś przynajmniej było wiadomo, że polityk przed podjęciem decyzji musial zadzwonić do Moskwy. Teraz wzrosła niepewność, bo nie wiadomo gdzie dzwoni.oczywiście w mediach głównego nurtu nie zobaczymy debat na temat zmiany reguł gry, bo telewizja publiczna i prywatne (poza niszowymi nadawcami) jest w kieszeni banksterów albo polityków, którzy nie respektują zasad społecznego savoir vivre, interesują ich tylko wpływy z reklam z korporacji kontrolowanych przez banksterów. Więc będzie jeszcze więcej seriali, które uzasadniają zachowanie małp w ZOO; „...”akie ważne problemy Polski zostały rozwiązane w minionych czterech latach: zależność energetyczna od Rosji, katastrofa demograficzna, niska innowacyjność, rosnące długi publiczne i prywatne, ucieczka Polaków z kraju, czy nawet korki w miastach. We wszystkich obszarach mamy regres, a nie progres. Przypadek? Niekompetencja? Plan? Ale czyj? „....(źródło )
„Według Stanisława Janeckiego informacje na temat rosyjskich pieniędzy służących rozwijaniu wpływów Rosji rząd Tuska otrzymał od Brytyjczyków, Niemców i Czechów. „Jest 6 krajów, przez które przepływają rosyjskie pieniądze - to jest cały system wyjazdów badawczych, studiów, grantów, które w ogóle nie mają zakotwiczenia w Rosji, natomiast są finansowane przez cały łańcuch pośredników, żeby stracić ślad ich pochodzenia. Wskutek tego, że nasi dostali tego gotowca parę miesięcy temu, ABW i SKW zaczęły iść tym tropem i trochę tych rzeczy wykryli. Była cała lawina finansowania ludzi, którzy nie wychodzili z telewizorów i radioodbiorników po 10 kwietnia 2010, a którzy dostawali pieniądze na prace zupełnie niezwiązane z katastrofami lotniczymi, natomiast beneficjentami tych pieniędzy byli ludzie najbardziej zaangażowani w obronę rosyjskiej wersji Anodiny, obciążanie pilotów itd.” Tusk zadaje sobie pytanie, czy ta rosyjska agentura wpływu, stanowiąca jednocześnie zaplecze obecnej władzy jest tak silna, żeby tę władzę w razie potrzeby zmienić? „...”Łukasz Warzecha zastanawiał się czy radykalizm Tuska jest związany z przyzwoleniem Angeli Merkel i jak to zostanie rozegrane w czasie zbliżającej się czwartej rocznicy Smoleńska. Rafał Ziemkiewicz„Tusk wyczuł, że jest pozwolenie na taką retorykę, dostał niepisane zezwolenie, że ma być harcownikiem, który teraz nagle stawia ostro sprawę. W to jest wpisana jedna przykra rzecz – jeśli Niemcy dogadają się z Putinem, to harcownika na smyczy ściąga się z powrotem.”....(źródło )
Rosyjska stacja telewizyjna NTV, odnosząc się do manifestacji na Ukrainie, podała, że za protestami na Ukrainie stoją Stany Zjednoczone, a Polska i Litwa dbają o ich interesy geopolityczne. „....”"Polska chce wrócić do tego, co było czterysta lat temu, kiedy istniała Rzeczpospolita,a Ukraina była polską kolonią" - powiedział przytoczony przez stację telewizyjną NTV rosyjski politolog Siergiej Markow.Zdaniem S. Markowa porozumienie Ukrainy i Unii Europejskiej jest korzystne przede wszystkim dla Polski. "Właśnie Polacy są głównymi animatorami umowy. Polskie elity marzą o tym, by Polska wewnątrz Unii Europejskiej znalazła się na jednej płaszczyźnie z Francją i Niemcami. Polacy chcą ustanowić kontrolę nad terytorium Ukrainy, zdobyć kontrolę nad ukraińską gospodarką" - powiedział politolog. „.....”Dlaczego jednak ukraiński protest oficjalnie popierają i nieoficjalnie sponsorują Stany Zjednoczone? Dlaczego swoich delegatów na Majdan wysyłają najbliżsi sojusznicy USA w Europie - Litwa i Polska?" - pytali dziennikarze w reportażu NTV. „.....”"Istnieje poważne podejrzenie, że wielu na Zachodzie postępuje zgodnie z zaleceniem Zbigniewa Brzezińskiego, który wciąż żyje i niezmiennie powtarza, że najważniejsze jest oderwanie Ukrainy od Rosji, bo dzięki temu nastąpi krach Rosji" - przytoczyła komentarz rosyjskiego politologa Siergieja Michjejewa stacja NTV.”.....”"Niektórzy europejscy politycy nie ograniczyli się do zaocznego udziału w wydarzeniach na Ukrainie, bowiem na euromajdan do Kijowa przyjechali wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Jacek Protasiewicz, poprzedni przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek i były premier Polski, lider partii Prawo i Sprawiedliwość Jarosław Kaczyński"- powiedziano w rosyjskiej stacji NTV.NTV poinformowała również, że organizatorzy protestów na Ukrainie byli szkoleni przez amerykańskie organizacje pozarządowe w ramach projektu Tech Camp, prowadzonego z inicjatywy amerykańskiego Departamentu Stanu. NTV podkreśliła przy tym, że szkolenia odbywały się na terenie Ambasady USA w Kijowie. „.....” Kanał 1 podał także, że Polska podjęła się opracowania nowego planu integracji Ukrainy z Unią Europejską, i temu celowi - według rosyjskiej stacji telewizyjnej Kanał 1- poświęcone było posiedzenie polskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego (RBN). „....”Z kolei Rossija, inna rosyjska telewizja państwowa, w swoim programie informacyjnym "Wiesti" przekazała, że na zwołanym w trybie pilnym posiedzeniu polskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego rozmawiano o tym, jak można doprowadzić do zmiany reżimu w Kijowie.Jak podała stacja Rossija, istnieje podobieństwo między pomarańczową rewolucją i obecnymi wydarzeniami na Ukrainie. "I dziewięć lat temu, i dzisiaj Majdan podburza Polska.Z tą tylko różnicą, że wtedy to był Aleksander Kwaśniewski, a dzisiaj jest to Jarosław Kaczyński" - podała rosyjska stacja telewizyjna Rossija."To, czym Polska zajmuje się dzisiaj na Ukrainie, to tworzenie buforu przed Rosją, dlatego że całym sensem prowadzonej przez Polskę od wieków polityki jest obrona: z jednej strony - przed Rosją i z drugiej - przed Niemcami. Przed Niemcami broni ją dzisiaj Waszyngton"- wyjaśniła stacja telewizyjna Rossija. „. ..(więcej )
W amerykańskich kalkulacjach Polska nie zajmuje tego samego miejsca, jakie Ameryka zajmuje w kalkulacjach polskich. Należy o tym pamiętać, bo w tym zamyka się istota sytuacji - mówi Brzeziński i puentuje: - Polska ma świadomość tego, że Stany Zjednoczone są ważnym „...”gwarantem jej bezpieczenstwa Dziś najważniejsze dla Warszawy jest utrzymanie takiego stanu. ….(źródło )
„Siergiej Markow napisał też o podróży Sikorskiego do Afganistanu w 1986 r. Szef polskiego MSZ pracował jako dziennikarz dla brytyjskich mediów. Według rosyjskiego politologa, Sikorski od 1984 r. był agentem MI-6 (brytyjskiego wywiadu) i używał zawodu dziennikarza jako przykrywki do wykonywania zadań wywiadowczych w Afganistanie. Rosjanin zarzucił też polskiemu ministrowi, że podczas pobytu w Afganistanie (gdy trwała interwencja wojsk sowieckich w tym kraju) nawiązał on kontakt z CIA oraz z mudżahedinami. „...(źródło )
Kalisz „Julia nie była propolska, ale też nie była prorosyjska. Jej było bliżej do Niemiec i starej Europy. Bezspornie jednak była charyzmatyczna i sprawna politycznie, jednak do czasu. „...”Rzeczywiście, skupianie się głównie na sprawie Tymoszenko to był błąd. Ale taki był mandat otrzymany przez Kwaśniewskiego i Pata Coxa od Parlamentu Europejskiego. Kiedy dziś obserwuję Julię Tymoszenko, to widzę, że już nie wywołuje takiego entuzjazmu na Majdanie, co podczas pomarańczowej rewolucji. Rybiński „ akie ważne problemy Polski zostały rozwiązane w minionych czterech latach: zależność energetyczna od Rosji, katastrofa demograficzna, niska innowacyjność, rosnące długi publiczne i prywatne, ucieczka Polaków z kraju, czy nawet korki w miastach. We wszystkich obszarach mamy regres, a nie progres. Przypadek? Niekompetencja? Plan? Ale czyj? Korwin Mikke poruszył niefortunnie dla Wiplera problem niemieckiej agentury w Polsce i na Ukrainie pokazując jak Niemcy i jakimi drogami finansowały Platformę , oraz uznał ,że Tymoszenko jest agentką niemiecką.Kwestie te omówiłem w dwóch tekstach .
http://naszeblogi.pl/44999-korwin-mikke-i-wipler-o-finansowaniu-tuska-przez-niemcy
http://naszeblogi.pl/41468-prawdopodobnie-tymoszenko-jest-agentka-wywiadu-niemiec
Wszyscy w Polsce , Niemczech, Rosji biją się w głowę jak to się stało że rządzący Polską serwiliści , posłuszni w stosunku do Niemiec i Rosji nagle z dnia na dzień zmienili swoje nastawienie do Rosji, ale także i do Niemiec o 180 stopni. Tusk I Sikorski stali się jastrzębiami antyrosyjskimi , stanęli murem za Ukrainą , zaczęli ściśle współpracować z USA , ściągają w trybie pilnym siły zbrojne USA , zaczynają lekceważyć Niemcy i Unię. Na razie w sprawach energetycznych i klimatycznych , ale to chyba tylko początek kwestionowania hegemoni Niemiec i praw unijnych . Tło do nagłej zmiany frontu Tuska i Sikorskiego opisałem w tekście

http://naszeblogi.pl/44933-amerykanie-zrobili-z-merkel-polityczna-idiotke
W którym opisałem misterny plan amerykański , który zakładał pchnięcie Rosji i Niemiec do próby zbudowania kondominium niemiecko rosyjskiego nad Europa i podziału stref wpływów . Amerykanie oszukali Rosjan i Niemcy ,że się wycofują z Europy i zostawiają Merkel i Putinowi wolną rękę . Niemcy myślały ,że dzięki panice wojennej wprowadzą swoja armię do Polski i przyspieszą budowę IV Rzeszy Teraz armia amerykańska, chyba już na długo wkracza do Polski ,a za chwilę zacznie stacjonować na Ukrainie i w innych krajach Europy Środkowej . Niemcy zaś przestają być niekwestionowanym hegemonem Unii . Ich rola polityczna szybko zacznie spadać Dlaczego Rosjanie pokazują w tej chwili skrajną nienawiść w stosunku do Polski i wydawało się ,że potulnego kolaboracyjnego rządu Platformy > Coś musi być na rzeczy ,że to właśnei Polaków , Kaczyńskiego i jego Obóz Patriotyczny , ale co ciekawe również rząd Tuska za utratę wpływów na Ukrainie Sikorski , który był w rządzie Kaczyńskiego antyrosyjskim i antyniemieckim jastrzębiem, potem był „pachołkiem „ Niemiec , teraz znowu wraca na pozycje antyrosyjskiego jastrzębia Żona Sikorskiego, nota bene dużo mądrzejsza od niego pochodzi wpływowych środowisk żydowski amerykańskich Waszyngtonu .Był ostatnio parę lat w USA na „stypendium „ Dziwna więc byłą jego niemiecka wolta. Jeśli nawet Sikorski nie jest agentem CIA , to jego wolty za każdym razem pokrywające sięz celami amerykańskimi pokazują z pewnością jest silnie związany i podporządkowany politycznym środowiskom USA. Oczywiście lepiej że Sikorski jest związany z interesami USA z którymi Polska ma bardzo często wspólne strategiczne interesy , jak na przykład wyrwanie Ukrainy spod buta Moskwy , niż żeby był związany z Niemcami , czy Rosją. Pokazuje to jednak jak słaby i łatwy do infiltracji jest ośrodek władzy politycznej w Polsce. Dlatego tak ważne jest dojście Kaczyńskiego do władzy .Tylko, czy w tej sytuacji Amerykanie będą chcieli , aby charyzmatyczny przywódca jakim jest Kaczyński objął władzę w Polsce , skoro już maja słabego Tuska i powolnego im Sikorskiego „W amerykańskich kalkulacjach Polska nie zajmuje tego samego miejsca, jakie Ameryka zajmuje w kalkulacjach polskich. Należy o tym pamiętać, bo w tym zamyka się istota sytuacji - mówi Brzeziński i puentuje: - Polska ma świadomość tego, że Stany Zjednoczone są ważnym „...”gwarantem jej bezpieczenstwa Dziś najważniejsze dla Warszawy jest utrzymanie takiego stanu. ….(źródło )
video "Jaka powinna być polityka prorodzinna i demograficzna?" -panel dyskusyjny -Konferencja PAFERE 2013
video Przegląd Tygodnia w Klubie Ronina (S. Janecki, Ł. Warzecha, R. Ziemkiewicz - 10.03.2014)
Przegląd Tygodnia w Klubie Ronina w „klasycznym składzie" (prowadzący Rafał Ziemkiewicz, Stanisław Janecki i Łukasz Warzecha), poświęcony był niemal w całości metamorfozie jakiej dokonała partia rządząca odnośnie Rosji, Putina i sytuacji na Ukrainie w kontekście zbliżających się wyborów. Marek Mojsiewicz

13/03/2014 „Jak to na każdym kroku trzeba się pilnować”- twierdzi pan redaktor Roman Czejarek w swojej audycji „Cztery pory roku” w dniu 12.03, przed godziną 12.oo, mój ulubiony redaktor polskiego radia publicznego, które ma oczywiście misję i dlatego musi być finansowane z abonamentu obowiązkowego, a wkrótce i ostatecznie z opłaty audiowizualnej wliczonej w pobór prądu. Zobaczymy jak to ostatecznie się skończy. Może opłatę obowiązkowego abonamentu wliczyć w wydychane powietrze? Bo „publiczne radio” jest oczywiście potrzebne jak powietrze, jak najbardziej, jak wszystko na tym Bożym świecie, ale pod jednym wszakże, ważnym warunkiem. Nie powinno być finansowane obligatoryjnie z kieszeni podatników! Oczywiście kto chce i się zgadza na tę niegodziwość- jak najbardziej. Reszta, w tym, ja niżej podpisany- nie chcę finansować tego propagandowego radia- tuby rządowej- z moich pieniędzy. Jak opłata audiowizualna będzie usytuowana w cenie prądu- za propagandę uprawianą w państwowym radiu zapłacą wszyscy obowiązkowo, nawet ci, którzy tego nie słuchają, ale za to mają w domu lodówkę i odkurzacz i od czasu do czasu odkurzają dywany. Można oczywiście opłatę audiowizualną wliczyć w cenę dywanów perskich, nich Persowie finansują polskie radio publiczne. Pan redaktor prowadził rozmowę z prawnikiem zaproszonym do studia na temat spraw prawnych dotyczących zbliżającego się rocznego czasu rozliczania się podatnika- niewolnika z urzędami skarbowymi. I pan prawnik powiedział, że urząd skarbowy- w przypadku pomyłki podatnika dotyczącej wysłania nie tam gdzie trzeba zeznania podatkowego- urząd obowiązany jest przekazać zeznanie do właściwego urzędu skarbowego. To wszystko być może i znacznie więcej, ale rozmawiający w studio dwaj dorośli mężczyźni na sekundę nie zająkną się na temat skomplikowaności systemu podatkowego i sposobu jego uciążliwości dla „obywateli” demokratycznego państwa prawnego., a przede wszystkim- demokratycznego. Będą rozmawiać i się turbować nie widząc wielkiego wieloryba w studio radiowym, wieloryba którzy zawielorybił, pardon- zasłonił im wszystko. Przede wszystkim zdrowy rozsądek! Bo jak można nie widzieć tego papierowego koszmaru, który uprawia wobec nas socjalistyczne państwo biurokratyczne i ględzić sobie spokojnie nad rozlanym kwasem solnym nonsensu, który zżera energię ludzi, marnotrawi ich pieniądze, krzywdzi i doprowadza często do rozpaczy? Pan redaktor Roman Czejarek być zdziwiony, że jednak w przypadku pomyłki wysłania pod adres innego urząd podatkowego, za wysłanie” zapłaci urząd”(???) Niemożliwe? Zapłaci urząd? A w jaki to sposób zapłaci urząd i czyimi pieniędzmi? Żaden urząd w Polsce nie ma innych pieniędzy, oprócz tych, które odbierze podatnikom przymusowo. Za pomyłkę przesłania do innego urzędu- zapłaci podatnik., a nie żaden urząd. Tak jak za wynagrodzenia w urzędzie nie pochodzą z jakiś tajemniczych źródeł- ale z kieszeni podatników, którzy zanoszą swoje ciężko zarobione pieniądze w tę czeluść bez dna. I jeszcze są gnębieni i traktowani jak niewolnicy. A wystarczy… Uprościć system podatkowy, zlikwidować wszelkie ulgi i wprowadzić dla wszystkich zryczałtowany podatek dochodowy, czy jak go nazwiemy- taki, który nie wymaga kontroli dochodów, a będzie stałą daniną na prawdziwe potrzeby państwa, czyli wojsko, policję, sprawiedliwość, politykę zagraniczną, drogi, wyczyszczenie rzeki . Rola państwa jako stróża nocnego jest dla państwa i dla ludzi w nim mieszkających- rola najlepszą. I taką rolę państwo zagra najlepiej, a nie jak zajmuje się wszystkim i nad wszystkim panuje. Bo im więcej obejmuje- tym mniej ściska! A okazuje się, że” nie brak biegłych na tym świecie”, jak twierdzi Rejent Milczek w” Zemście”/ I ci” biegli” mszczą się na nas komplikując nam życie. Im bardziej skomplikują- tym większe ciągną korzyści! W tym systemie oczywiście pan redaktor Roman Czejarek ma rację”: Jak to na każdym kroku trzeba się pilnować”. No pewnie, że trzeba, bo inaczej władza nas upilnuje. To nie my pilnujemy złodzieja, jakim jest socjalistyczne państwo demokratyczne i prawne. To złodziej pilnuje nas! I ma do tego wiele instrumentów dyscyplinujących! Pan Bóg powinien już to wszystko dawno rozpędzić- widocznie czeka na odpowiedni moment! A ”Bóg nie jest mi do niczego potrzebny”- twierdzi pani Maria Jezus Peszek. Tatą pani Marii, nie Jezus- Peszek jest pan Jan Peszek, aktor. Musiał w młodości popełnić jakieś błędy wychowawcze wobec córki, bo pani Maria zajmuje się głównie skandalami. W między czasie nagrywa, śpiewa, gra… Drwi z Kujawiaka, propaguje ordynarny seks, obsceniczny i wulgarny, występuje przeciw tradycyjnym wartościom, w których żyjemy od ponad tysiąca lat. Co jej to przeszkadza? Widocznie przeszkadza, skoro atakuje.. Chyba za całe to zachowanie otrzymała w roku 2009 nagrodę-” Paszport Polityki”- jak to mówią propagandyści’ ”prestiżową”. Była też nominowana do plebiscytu” Polka Roku”- przez Gazetę Wyborczą. Naprawdę prawdziwa” Polaka Roku” w rozkroku..

Ja w roku 2009 otrzymałem nagrodę najlepszego blogera blogerów- dostałem laptopa. W roku, w którym pani Maria Peszek – neurotyczka-dostała „Paszport Polityki”. Taka lewicowa nagroda przyznawana przez lewicowe pismo , żeby wciągnąć delikwenta w orbitę swoich wpływów, tak jej naczelny pan Jerzy Baczyński. Bardzo wpływowy człowiek międzynarodowy.. Proszę sprawdzić jego biografię. I tacy ludzie mają wpływ na rząd dusz, w demokratycznym państwie prawnym .Różne Komicje Trójstronne powiązane z Bilderberg Grup. W 2010 roku pani Maria -nie Jezus –Peszek, taki tytuł nosi jej trzeci album– wzięła udział w rozbieranej sesji” Pierwsi w Polsce”(???). Sesja dotyczyła nowotworów. Była to kampania antynowotworowa. No pewnie! Najlepiej rozprawić się z rakiem- rozbierając się stadnie. W tym stadzie rozbieranych” dziewic” wzięły udział takie” gwiazdy” stadne jak” Izabela Kuna, Małgorzata Socha,, Danuta Stenka, Martyna Wojciechowska,, Grażyna Wolszczak i Ilona Wrońska. Robią” karierę”- niech się trochę porozbierają.. W końcu- coś za coś! Zawsze to przyjemniej popatrzeć na nagie… Niech chcę użyć brzydkiego słowa. W końcu każda z nich- czy tego chce czy nie- otrzymała rozum od samego Pana Boga. I wolną wolę!. Jednej z nich” Bóg nie jest do niczego potrzebny.” Ale On traktuje ją jako dziecko swoje. Dzieci się nieraz buntują wobec swoich rodziców. Taki naturalny trend, żeby się wyzwolić z obyczajów i tradycji.. Ale jak tu się wyzwolić z przeszłości? Jak ktoś jest neurastenikiem jak pani Maria- nie Jezus- Peszek, to być może to łatwiej. Człowiek poprzez powikłania neuro może jakby więcej. Tak mu się przynajmniej wydaje! A wydawać się- to móc! Neurastenik mierzy siły na zamiary, jak nasz wieszcz, któremu wydawało się, że jak utworzy Legion Polski i Legion Żydowski w Turcji, to obali carat.(???). Dopiero Leniowi się udało dzięki determinacji i olbrzymim pieniądzom, które dostał. Każdemu wolno wierzyć w co chce. Ale wiara nie zastąpi rozumu. Wiara i rozum muszą się uzupełniać! „Wszystko ma swój czas i jest czas na życie, na zabawę i na śmierć”- jak napisano w Księdze Koheleta. Mam nadzieję, że to co robi pani Maria- nie Jezus- Peszek- to tylko zabawa. Zawsze to wielkie zadowolenie w Niebie z powrotu każdego grzesznika…”Jak to na każdym kroku trzeba się pilnować”- nieprawdaż? WJR

Rosja proponuje Ukrainę jako polsko rosyjskie kondominium Aleksander Babakow .Specjalny przedstawiciel prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. współpracy z organizacjami rodaków za granicą „ Chcemy, aby Rosja i Polska zostały gwarantami demokracji i obrony praw wszystkich narodów zamieszkujących Ukrainę – pisze do Polaków pełnomocnik Władimira Putina. „...”Derusyfikacja i depolonizacja. Po rozpadzie Związku Radzieckiego około 25 milionów naszych rodaków, obywateli podających się za Rosjan, znalazło się poza granicami kraju”...”Większość z nich – na terenie nowej Ukrainy. Rosja musiała pogodzić się z tym rozpadem. W niektórych nowych państwach, na przykład w Uzbekistanie, Rosjan się pozbyto, w innych, na przykład na Łotwie – nie przyznawano im obywatelstwa. „...”Ale to za prezydentury Janukowycza uchwalono ustawę o językach, która mówi, że w miejscach zagęszczenia Polaków, Rosjan czy innych narodowości językiem urzędowym może być język danej grupy mieszkańców. Mimo to nowe, samozwańcze władze, które dokonały przewrotu w Kijowie i obaliły legalnie wybranego prezydenta Janukowycza, rozpoczęły swoją działalność od wypowiedzenia ustawy o językach mniejszości narodowych. Zatem zarówno Rosjanom, jak i Polakom mieszkającym na Ukrainie będzie teraz trudniej komunikować się w języku ojczystym. Ten krok, według „gorących głów" Majdanu, jest zaledwie początkiem derusyfikacji, depolonizacji i „ukrainizacji" Ukrainy. „...”Dla nowych władz Ukrainy głównym przywódcą duchowym jest lider UPA Stepan Bandera, który w swoim wezwaniu do Ukraińców z 30 czerwca 1941 roku pisał: „Narodzie! Wiedz! Moskwa, Polska, Węgrzy, Żydostwo – to twoi wrogowie. Niszcz ich!". Jak wiadomo, Bandera swoje wezwania popierał czynami, eksterminując Polaków, Żydów i Rosjan na zachodniej Ukrainie..Niechęć do pokuty za popełnione zbrodnie u kontynuatorów działalności Bandery wyraźnie widać w próbach przemilczenia 70. rocznicy rzezi wołyńskiej oraz demonstracyjnej nieobecności najważniejszych osób podczas wizyty prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego w Łucku. Można zatem skonstatować, że ci, którzy nazywają się nowymi władzami Ukrainy, są nastawieni negatywnie zarówno wobec Warszawy, jak i Moskwy.”....”Władze Majdanu odpychają od siebie w ten sposób kilkaset tysięcy, a może i miliony rodaków – Rosjan, Polaków, Tatarów, Żydów, Węgrów i Bułgarów. Sztucznie zaostrzona sytuacja na Ukrainie może ostatecznie uderzyć w interesy i Rosji, i Polski. Każdy kraj ma swoje interesy narodowe, których obrona jest obowiązkiem elity narodowej. Pamiętamy, że historycznie Ukrainę zasiedlali nie tylko Ukraińcy, lecz także Rosjanie i Polacy. Nie mamy zamiaru porzucać swoich rodaków. Dlatego, mając na uwadze fakt, że po władzę sięgnęli spadkobiercy ideologii Stepana Bandery – negatywnie nastawieni  zarówno do Rosjan, jak i Polaków, oraz do innych narodowości – nie możemy siedzieć z założonymi rękami. Nasi rodacy muszą wiedzieć, że Rosja zawsze stoi na straży ich interesów.”...”O ile wiem, Polska także prowadzi politykę ochrony interesów Polaków na Ukrainie. W tym przypadku może warto byłoby wymienić się doświadczeniami. Program Karta Polaka oraz Instytut Polski w Kijowie mogłyby efektywnie współpracować z Rossotrudniczestwem i fundacją Russkij Mir. „....”Niejednokrotnie mówiliśmy mu, że do zachowania Ukrainy w jej poradzieckich granicach konieczna jest federalizacja. Większość państw europejskich nie ma unitarnej struktury, łącząc wiele miejscowych tradycji. Ukraina nie mogła być wyjątkiem. „...”Nie tak dawno przetoczyła się w ukraińskich mediach analogiczna kampania informacyjna przeciwko Polsce – dotyczyła ofiar rzezi wołyńskiej, braku potrzeby uczczenia ich pamięci oraz usprawiedliwiania tej tragedii. Niektórzy znani politycy ukraińscy zniżyli się do tego, by zamiast słów skruchy i przeprosin, które Rosja przekazała Polsce w związku z tragedią w Katyniu, mówić o „wiejskim charakterze" rzezi wołyńskiej, próbując przedstawić ją jako wojnę o ziemię, a nie ukierunkowane – nazywajmy rzeczy po imieniu – ludobójstwo ludności polskiej.Dziś szukamy punktów stycznych między Moskwą a Warszawą, aby Rosja i Polska mogły zostać gwarantami demokracji i obrony praw wszystkich narodów zamieszkujących Ukrainę. Czy jest to możliwe przy przestrzeganiu praw mniejszości narodowych i poszanowaniu wzajemnych interesów w ważnych regionach zarówno na zachodzie, jak i na wschodzie kraju? Jeśli zależy nam na zachowaniu Ukrainy, skoncentrujmy się na perspektywie zachowania równowagi sił w tym kraju.”.....”Autor jest specjalnym przedstawicielem prezydenta Federacji Rosyjskiej ds. współpracy z organizacjami rodaków za granicą, członkiem Komitetu Spraw Międzynarodowych Dumy Państwowej FR „...(źródło )
„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała dwie osoby, które są podejrzane o szpiegostwo. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", szpiedzy mieli za zadanie rozpracować polskie obiekty wojskowe. Szczegóły sprawy objęte są tajemnicą”...(źródło )
„Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) poinformowała o odłożeniu wszelkich działań związanych z akcesją Rosji. Państwa członkowskie OECD porozumiały się też w sprawie nasilenia współpracy z Ukrainą, by pomóc jej w stawianiu czoła wyzwaniom.”...(źródło )
V rosyjska kolumna istnieje w Polsce . Pomimo tego ,że to Niemcy ,ich machina państwowa z premedytacja, metodycznie wymordowała co piątego Polaka w czasie drugiej wojny światowej , pomimo tego ,że to Rosjanie , ich machina państwowa , z premedytacją i metodycznie wymordowała kolejny milion , a sześć milionów Ukraińców zamordowano głodem to w Polsce najbardziej szczuje się na Ukraińców , obciążając ich cała winą za ludobójstwo UPA. Mało kto wierzy że UPA nie było zinfiltrowane i kierowane przez służby niemieckie i rosyjskie Najlepszym przykładem jest Ruch Narodowy , który wydawało by się jest ugrupowaniem pilnującym polskich interesów. Ale w sytuacji kryzysu widać że jest prorosyjski, ,że jest szpikowany rosyjską agenturą , a pewnie i niemiecką Innym przykładem jest KorwinMikkke. Członkowie Kongresu Nowej Prawicy są odmóżdżani i formowani ideologicznie na pomagierów Rosji . A in się wydaje ,że głównym celem działania Korwina-Mikke jest walka o wolny rynek . KNP owcy muszą wpatrzeni w swojego guru jak w proroka nawet się nie orientują że stoją w obozie Targowicy , podobnie jak Ruch Narodowy , dal których Rosja jawi się jak jakiś anioł stróż jako Protektor Korwin Mikke .”- W normalnych czasach nie byłoby żadnego powodu do wojny z Rosja. Natomiast był taki człowiek -  który zresztą miał podobny program jak Unia Europejska – Adolf Hitler. Socjalista, zniszczyli kraj kompletnie, był zadłużony. I musiałby 1 stycznia 1940 ogłosić bankructwo. Więc zrobił wojnę. W czasie wojny się nie płaci podatków . Zastanawiam się, czy wszystkie państwa zbankrutowane przecież nie zrobią wojny tylko po to, żeby zwalić potem winę za brak pieniedzy na wojnę, a nie na to, że przez lata prowadziły taką politykę.Superstacja: - Ale przecież to Władimir Putin prowokuje.JKM: - Putin? A co on zrobił? Pan Putin obalił legalne władze Ukrainy? To pan Putin wprowadził bojówkarzy na Majdan? To pan Putin kazał strzelać do ludzi?S: - Polecił wysłać wojska na Krym.JKM: - Krym jest autonomiczną republiką, jej władze poprosiły go o pomoc. (…) Parlament republiki Krymu jednomyślnie poprosił Rosję o opiekę. Natomiast przypominam, że legalnym prezydentem Ukrainy jest pan Wiktor Janukowycz. Nikt go nie zdjął z urzędu. Tak samo jak się uważało, że pan Kaczorowski jest legalnym prezydentem Polski, tak samo legalnym prezydentem Ukrainy jest pan Janukowycz. Nie chciał się podpisać pod stwierdzeniem Janukowycza, że na Majdanie działali faszyści. I wyraził taka opinię:- To byli wyszkoleni terroryści, nawet wiem dokładnie, kto z Polski ich szkolił. - Kto szkolił?- Nie powiem tego w tej chwili.- Dlaczego?- Dlatego, że zachowuję to na kampanię wyborczą. Ten człowiek może będzie moim przeciwnikiem bezpośrednim. I ja wiem, kto szkolił.- To jest polityk?- Polityk, który zajmował się szkoleniem terrorystów.- Z której strony sceny politycznej?Nie będę wymieniał (źródło)
Rafał Tomański „Chodzi o Alibabę, chińskiego odpowiednika serwisu Amazon. „...”Obroty Alibaby są ponad dwukrotnie większe od Amazona – w 2012 roku było to 160 do 86 miliardów dolarów. Wystarczy jeden dzień szaleńczego kupowania w chińskim internecie, tak zwane Święto Singli przypadające na 11 listopada (same jedynki w dacie) i Alibaba rok po roku ustanawia kolejne niebotyczne rekordy. Listopad 2013 roku przyniósł 300 mln internautów odwiedzających serwis, 50 mln z nich dokonało zakupów, które wygenerowały 158 mln przesyłek. Jednego dnia. „....”Według danych Financial Times utworzony przez firmę fundusz inwestycyjny on-line o bardzo poetyckiej nazwie „pozostawiony skarb" (tak dosłownie można przetłumaczyć chińskie Yue Bao) zgromadził już 81 mld dolarów. To na obecną chwilę czwarty co do wielkości fundusz do transakcji pieniężnych na świecie. Yue Bao przyciągnął więcej inwestorów niż tradycyjne fundusze akcji z rynku finansowego, 81 wobec 77 mln chętnych. Chętnych przyciąga możliwość zarobienia więcej niż na tradycyjnych lokatach. 3,35 proc. wypada o wiele słabiej niż 7 proc. oferowane przez Alibabę. Po podobne środki sięgają także inni gracze z internetowego rynku jak Tencent (komunikatory) i Baidu (wyszukiwarki). Można u nich zarobić od 6 do 10 proc. „...”Na razie niecałe 100 mld dolarów ulokowanych w tej bankowości to i tak kropla w morzu całej gospodarki Chin, której wartość określa się na 9 bilionów dolarów. Jednak wiadomo, że internetowe biznesy wiążą się z gwałtownym przyrostem użytkowników i jeżeli w bardzo szybkim tempie możemy patrzeć, jak Alibaba zwiększa swoje zyski z e-handlu, podobnie może niedługo stać się na rynku e-bankowości. Gdy zgromadzone w funduszu online kwoty sięgały 40 mld dolarów, Alibaba notowała 250 mln dolarów rocznie zysku z opłat obsługi swoich użytkowników „.....(źródło )
„10:03. Na Morzu Czarnym, z jednodniowym opóźnieniem wywołanym złą pogodą, rozpoczęły się ćwiczenia wojskowe z udziałem okrętów Stanów Zjednoczonych, Rumunii i Bułgarii. Manewry odbywają się na wodach międzynarodowych na południe od rumuńskiego portu Konstanca. „.Szef wydziału prasowego bułgarskiej marynarki wojennej, ppłk Dymitar Tutew powiedział, że manewry potrwają jeden dzień. Są to ćwiczenia typu PASSEX. Uczestniczy w nich amerykański niszczyciel USS Truxtun z zespołu  lotniskowca USS George W.H. Bush, wchodzący w skład VI floty USA, a także trzy okręty rumuńskie i jeden bułgarski. ….” Mocna odpowiedź USA na militarną agresję Rosji na Krymie to dobry kierunek - ocenia "Washington Post", apelując do amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy o utrzymanie twardego stanowiska.Nikt nie może zarzucić Obamie, że boi się podejmować stanowcze decyzje w sprawie Krymu- podkreśla waszyngtoński dziennik. Przypomina, że Obama oficjalnie potępił działania Rosji na Krymie, umożliwił wprowadzenie wobec niej sankcji finansowych zanim zrobiła to UE oraz utrzymuje ożywione kontakty z licznymi przywódcami. W środę spotka się również z nieuznawanym przez Moskwę premierem Ukrainy Arsenijem Jaceniukiem, wzmacniając jego pozycję.Apelując o utrzymanie zdecydowanego stanowiska wobec Rosji, "WP" pisze, że jeśli połączone sankcje USA i UE będą wystarczająco dotkliwe, mogą wyrządzić reżimowi Putina poważne szkody.Skupieni wobec (prezydenta Rosji Władimira) Putina oligarchowie mają miliardy ulokowane w bankach i inwestycjach na Zachodzie, rosyjska marynarka wojenna czeka na dostawę francuskich okrętów", a Rosja, której z Krymem nie łączy żaden most, w razie odcięcia ukraińskich dostaw wody, energii i żywności na półwysep nie byłaby w stanie zapobiec gospodarczej katastrofie"...." Unia Europejska musi jak najszybciej przyłączyć się do Stanów Zjednoczonych, by pokazać Rosji, że jest gotowa dotkliwie ukarać rosyjskie władze za jej działania na Ukrainie - ocenia "New York Times" w środę w komentarzu redakcyjnym "Kara dla Putina".Podobnie jak wielu Rosjan, Putin szczerze wierzy, że Rosję i Ukrainę łączy specjalna więź. On sam i jego administracja nie potrafią pojąć, że Ukraina może tworzyć więzi gospodarcze i społeczne z Zachodem, nie rezygnując przy tym z niezaprzeczalnego historycznego i kulturowego pokrewieństwa z Rosją. Dla nich to gra, w której wygrywa tylko jedna strona, a Putin jest gotów okazać siłę- pisze amerykański dziennik.Według "NYT" rosyjski prezydent jest przekonany, że Zachód nie pali się do ponoszenia wysokich kosztów wprowadzenia sankcji wobec Moskwy. Putinowi wydaje się, że Zachód nie ukarze go, bo "USA mają zbyt małą wymianę handlową z Rosją, by wprowadzić dotkliwe sankcje, a Niemcy, zależne od rosyjskiego gazu i eksportujące do Rosji, nie zgodzą się na naprawdę bolesne sankcje, szczególnie w obronie niewypłacalnej i niestabilnej Ukrainy" - pisze gazeta.......(źródło )
„Pod ziemią może znajdować się gigantyczny naturalny rezerwuar, w którym jest tyle wody ile we wszystkich znanych oceanach razem wziętych. Tak sądzą naukowcy, którzy publikują swą hipotezę na łamach prestiżowego tygodnika "Nature". Na obecność ogromnych ilości wody wskazuje minerał o nazwie ringwoodyt. Pochodzi on z głębokości około 500 kilometrów, czyli z tak zwanej strefy przejściowej. Mikroskopijny minerał był uwięziony w trzymilimetrowym diamencie, tłumaczy tygodnikowi "Nature" jeden z odkrywców Graham Pearson z kanadyjskiego Uniwersytetu w Albercie: Diamenty to doskonałe kapsuły, które dają nam informacje o tym, co dzieje się w głębi ziemi. Okazało się, że półtora procent składu ringwoodytu to cząsteczki wody. A to oznacza, choć nie jest to pewne, że w skałach głęboko pod ziemią zawartych jest tyle cząsteczek wody, ile we wszystkich oceanach na powierzchni. Ta wiedza może pomóc w lepszym badaniu wulkanów czy ruchów płyt tektonicznych.”...(źródło )
„Piotr Kościelniak „....”Dobór naturalny zmienił wygląd Europejczyków w ciągu zaledwie 5 tysięcy lat – odkryli genetycy „...”Nasi przodkowie mieli ciemniejszą skórę niż my, z reguły ciemne włosy i brązowe oczy. I to stosunkowo niedawno – zaledwie kilka tysięcy lat temu. „....”Błękitnooki symbol seksuJak spekulują niemieccy naukowcy na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences" („PNAS"), coś musiało się wydarzyć w ciągu ostatnich 50 tys. lat temu. To wtedy mieszkańcy naszego kontynentu rozpoczęli migracje na północ – uważa zespół Sandry Wilde. I wtedy zaczęliśmy się robić jaśniejsi.– Najbardziej naturalnym wytłumaczeniem tego fenomenu jest to, że ludzie musieli się przystosować do słabszej operacji słonecznej na północy – uważa prof. Mark Thomas z University College London, jeden ze współautorów badań. – Większość ludzi na świecie wytwarza witaminę D dzięki wystawieniu skóry na promieniowanie ultrafioletowe. Ale na północy ludzie o ciemnej skórze mieliby z tym problem. Jasna skóra daje tu przewagę. Nie zgadza się z tym Sandra Wilde. – Wyjaśnianie sprawy przez witaminę D nie bardzo zdaje egzamin, gdy mówimy o kolorze włosów i oczu – przekonuje badaczka. – Mogło być i tak, że jasne włosy i oczy sygnalizowały przynależność do jakiejś grupy, co z kolei miało wpływ na wybór partnera czy partnerki.Innymi słowy naukowcy nie wykluczają, że niebieskoocy blondyni (niebieskookie blondynki) byli atrakcyjniejsi seksualnie i dzięki temu w krótkim czasie upowszechniły się warianty genów odpowiedzialnych za taki właśnie wygląd.”..”Zdumienia nie kryje prof. Joachim Burger z Instytutu Antropologii Uniwersytetu w Moguncji. To jego zespół kilka lat temu odkrył, że inna „interesująca" cecha genetyczna – zdolność trawienia laktozy, cukru obecnego w mleku – pojawiła się zaledwie 7,5 tys. lat temu w południowo-wschodniej części Europy. I błyskawicznie rozpowszechniła się na całym kontynencie. „...(źródło)
Marek Mojsiewicz

Na 15-lecie wejścia do NATO, aż dwa przemówienia prezydenta

1. Im bardziej zaostrza się konflikt Ukraina-Rosja, im z większą bezwzględnością Rosja przejmuje ukraiński Krym, tym więcej w Polsce przyjaciół armii, a rządzący nagle zapałali do niej wręcz miłością. W ten trend wpisał się prezydent Bronisław Komorowski, który w związku z przypadającą wczoraj 15 rocznicą wejścia Polski do NATO wygłosił wieczorem, aż dwa przemówienia- jedno w telewizji publicznej (nagrane wcześniej), drugie podczas uroczystych obchodów na Placu Piłsudskiego. W tym wygłoszonym na Placu Piłsudskiego znalazło się między innymi stwierdzenie następujące „Społeczeństwa, które nie cenią własnej armii, nie rozumieją jej roli w państwie, jej znaczenia dla trwania narodu, prędzej czy później staną w obliczu utraty niepodległego bytu. Dlatego konsekwentnie budujmy polskie zdolności obronne, konsekwentnie modernizujmy nasze siły zbrojne, realizujmy kolejne ambitne programy zbrojeniowe, konsekwentnie umacniajmy naszą pozycję w NATO i UE”. Należy przywitać z uznaniem taką wypowiedź prezydenta tyle tylko, że jak sięgnąć pamięcią niestety nie zawsze prezydent Komorowski był przyjacielem polskiej armii, a w szczególności jej szybkiej modernizacji.

2. Przypomnijmy tylko, że zgodnie z Konstytucją RP, prezydent jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych więc akurat w tym obszarze, ma mocną pozycję przy jakichkolwiek propozycjach rządu, które mają na celu poważne ograniczenia wydatków na armię. Zgodnie z ustawą o finansowaniu armii przyjętą jeszcze w 2001 roku, wydatki na wojsko zostały określone w wysokości 1,95% PKB z roku poprzedniego (a więc rosną ponieważ PKB z roku na rok także rośnie) i tak są corocznie planowane w budżecie ale od momentu przejęcia władzy w Polsce od jesieni 2007 roku przez Platformę i PSL, rzadko się zdarza aby w takiej wysokości były realizowane.

3. Jednak latem 2013 roku kiedy rząd Tuska zaproponował cięcia w wydatkach na modernizację armii na kwotę 3,5 mld zł prezydent Komorowski tylko stwierdził, że ubolewa iż cięcia w wydatkach na armię mają sięgnąć tej kwoty przy okazji nowelizacji budżetu „ale jeżeli będą one jednorazowe to nie ma katastrofy”. Wprawdzie wydatki MON w 2013 roku zostały zaplanowane w wysokości ponad 31 mld zł ale wydatki na nowe uzbrojenie to kwota około 8 mld zł i wspomniane cięcia w zasadzie w całości dotyczyły tych właśnie wydatków. Co więcej właśnie wtedy okazało się mówiąc najoględniej, że prezydent mimo iż powinien się kwestią finansowania Sił Zbrojnych wyjątkowo interesować, nie ma pojęcia co się stało z tym finansowaniem armii w ostatnich paru latach rządów Platformy i PSL-u.

4. Pierwsza poważna redukcja wydatków na wojsko została dokonana w 2008 roku i wyniosła aż 5 mld zł. Protestował wtedy bardzo mocno ś. p. prezydent Lech Kaczyński ale ani ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, ani rząd Tuska nigdy protestami poprzedniego prezydenta się niestety nie przejmowali. W następnych latach było trochę lepiej ale w żadnym roku zaplanowane wydatki w ustawowej wysokości nie były niestety realizowane. Na przykład w 2012 roku, który przecież gospodarczo nie był taki zły, nie wydano na wojsko kwoty blisko 1,5 mld zł. Pytany przez mnie na komisji finansów publicznych wiceminister z MON o przyczyny tego stanu rzeczy, mówił o nierozstrzygniętych przetargach ale skądinąd wiadomo, że redukcji dokonał minister Rostowski, chcąc pochwalić się przed rynkami finansowymi niższym deficytem budżetowym, niż ten zaplanowany. W czasie więc blisko 6 letnich rządów Donalda Tuska i funkcjonowania Bronisława Komorowskiego jako marszałka Sejmu i prezydenta RP, na finansowanie armii przeznaczono o ponad 10 mld zł mniej niż wynikało to ustawy o finansowaniu sił zbrojnych i te cięcia wydatków w dużej mierze pochodziły z części przeznaczonej na modernizację armii. W tej sytuacji „miłość” prezydenta Komorowskiego do polskiej armii jest wyraźnie spóźniona i jakby trochę nieszczera. Kuźmiuk

Kwestia kobieca i sojusznicza Jeszcze nie przebrzmiały echa Międzynarodowego Dnia Kobiet, a już minęła 15 rocznica przystąpienia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nawiasem mówiąc, w Australii Międzynarodowy Dzień Kobiet minął bez żadnego echa, jakby w ogóle go tu nie było. Jedynym akcentem, który można by podciągnąć pod nie tyle Dzień Kobiet, co w ogóle - pod kobiety, był wyjazd z Sydney do Gór Błękitnych. Nazwę swoją zawdzięczają one błękitnej poświacie, jaka unosi się nad nimi, podobno z oparów olejków eukaliptusowych - bo góry te porasta gęsty, eukaliptusowy las. Ale nie to jest największą atrakcją tych gór, bo największą atrakcją są tak zwane Trzy Siostry, to znaczy - trzy stojące samotnie ogromne skały, przypominające wieże. Legenda głosi, że poprzednio były to trzy aborygeńskie damy, które z powodu zaangażowania się w niewłaściwy romans, zostały zaklęte przez szamana w skały - na wieczną rzeczy pamiątkę i przestrogę. Ponieważ przestroga ta ma charakter ponadczasowy, to powinny wziąć ją sobie do serca wszystkie postępowe damy, angażujące się w niewłaściwe romanse - zwłaszcza polityczne i ideologiczne, zarówno pod szyldem Kongresu Kobiet, kierowanego przez panią Dorotę Warakomską, której małżonek, pan Jarosław Szczepański, kieruje z kolei żydowską Lożą Zakonu Synów Przymierza - jak i pod innymi szyldami. Przykład pani Warakomskiej i pana Szczepańskiego pokazuje niczym w soczewce zalety zgodnego małżeństwa; zgodne i współpracujące ze sobą małżeństwo może jednocześnie grać na kilku fortepianach, podporządkowując swemu kierownictwu zarówno kobiety, jak i Synów Przymierza. Czegóż chcieć więcej? Tymczasem takie feministki tracą najlepsze lata na jałowe protesty przeciwko „męskim szowinistycznym świniom” - a potem jest już za późno. Jak przestrzega ludowe przysłowie: „nie pomoże puder, róż...” i tak dalej, a generał Bolesław Wieniawa Długoszowski stawia kropkę nad „i” pisząc: „ustrojona w purpury, kapiąca od złota, nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras, jak pod szminką i pudrem starsza już kokota, na którą młodym chłopcem nabrałem się raz”. Ale mniejsza już z tą kwestią kobiecą, kiedy tu właśnie minęła 15 rocznica przystąpienia Polski do NATO. Powstało ono w 1949 roku w celu obrony Europy Zachodniej przez Związkiem Sowieckim. Czasy jednak się zmieniają i 19 listopada 2010 roku szczyt NATO w Lizbonie proklamował strategiczne partnerstwo z Rosją, zatwierdzone następnego dnia przez Radę NATO-Rosja. Z takiego strategicznego partnerstwa wynikają pewne obowiązki również dla Polski, bo skoro całe NATO pozostaje w strategicznym partnerstwie z Rosją, to jakże Polska, jako uczestnik NATO, może wierzgać przeciwko ościeniowi? Toteż w sierpniu 2012 roku Jego Świątobliwość Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl oraz Jego Ekscelencja arcybiskup Józef Michalik, jako Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, podpisali deklarację o pojednaniu narodów Polski i Rosji. Jestem pewien, że deklaracja ta była szczera, ale nie ma rzeczy doskonałych i właśnie w chwili obecnej wyrażona w 2012 roku intencja pojednania polsko-rosyjskiego wystawiona została na próbę za sprawą wydarzeń na Ukrainie. Polska, a ściślej biorąc - Umiłowani Przywódcy, zarówno z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i obozu płomiennych szermierzy patriotyzmu, bardzo zaangażowali się w pojednanie nie tyle z narodem ukraińskim, co z tą jego częścią, która demonstrowała na Majdanie. Ponieważ między Rosją i Ukrainą wystąpił konflikt interesów, nie bardzo wiadomo, które pojednanie jest aktualnie ważniejsze i czy deklaracja szczytu NATO w Lizbonie z 19 listopada 2010 roku nadal obowiązuje w sytuacji, gdy polityczny kierownik NATO - Stany Zjednoczone, wprowadzają wobec Rosji sankcje. Polska oczywiście postępuje tak, jak Stany Zjednoczone - to jasne i zrozumiałe. Ale nie zawsze jasne i zrozumiałe jest postępowanie Stanów Zjednoczonych wobec Polski. Chodzi mi oczywiście o żydowskie roszczenia majątkowe, w sprawie których Polska była przez rząd Stanów Zjednoczonych wielokrotnie naciskana, by polskie władze stworzyły pozory legalności dla rabunku Rzeczypospolitej. Trudno usprawiedliwić takie postępowanie - bo czyż sojusznikowi wypada naciskać na sojusznika, by ten wypłacił komuś haracz? Takie naciski mógłby ewentualnie wywierać nieprzyjaciel, ale przecież nie sojusznik! Dlatego byłoby dobrze, gdyby z okazji minionej właśnie 15 rocznicy przyjęcia Polski do NATO, Stany Zjednoczone zadeklarowały, że nie będą już wywierały na Polskę żadnych nacisków w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych. Skoro Polska zachowuje się lojalnie wobec Stanów Zjednoczonych w sprawie Ukrainy, narażając się nawet na rozmaite ryzyka, to czyż nie wypada, by również Stany Zjednoczone dały dowód lojalności wobec Polski?

Stanisław Michalkiewicz

14/03/2014 „Zła jest zdecydowanie więcej, a dobra jak na lekarstwo”- twierdził Robert Penn Warrren, autor słynnego ”Gubernatora”. Wszystko być może- wszak żyjemy w socjalizmie demokratycznym- systemie zabiurokratyzowanym do granic nieprzydatności człowieka, jako kiedyś wolnej jednostki, która w ramach państwa- jako dobra wspólnego realizuje swoje cele, namiętności i pragnienia. Dzisiejsze państwa socjalno- demokratyczne, to największe organizacje przestępcze na świecie. Zorganizowane są przeciw ludziom zamieszkującym terytoria demokratycznych państw prawnych. Dzisiejsze państwa demokratyczne oparte o potworną biurokrację, nieznaną w historii ludzkości- pętają człowieka na wszystkie możliwe strony, byleby tylko pozbawić go wolności- naturalnego prawa, które otrzymał od samego Pana Boga, który z kategorii wolności, wolnego wyboru i wolnej woli- uczynił z człowieka kogoś szczególnego Ale socjaliści nienawidzą Pana Boga i nienawidzą człowieka., mimo, że tak wiele mówią i robią dla jego” dobra”. Dzięki temu człowiek coraz bardziej dziczeje- żyje poza swoją skorupą- cywilizacji; w szarej strefie cywilizacji. Każda „ pomoc” socjalna kierowana do określonej grupy jest skażona błędem niesprawiedliwości. Na razie trwa festiwal obłudy i zaprzaństwa. Niejaki Michał Kamiński, kiedyś związany z Prawem i Sprawiedliwością, obecnie „dostał” jedynkę” na liście Platformy Obywatelskiej z lubelskiego i będzie się ubiegał o mandat z nadania tej partii. Widać wyraźnie, że wszystko jedno z jakiej partii- byleby do europejskiego koryta. Co to musi być za człowiek, którego wystąpienia puszczają w mediach, w których to wystąpieniach piętnuje Platformę Obywatelską Unii Europejskiej a dzisiaj- po otrzymaniu” jedynki” wychwala ją pod niebiosa? Czy to potrafi zrobić normalny człowiek? Czy może szaleniec? Czy może cynik, którego cynizm przesunięty jest już dawno poza granice nieprzyzwoitości? Czy w dzisiejszej” polityce” demokratycznej jest jeszcze miejsce na normalność? Takiej ilości” kanciarzy” chyba nie ma w żadnym kraju demokratycznym. Celowo posłużyłem ” rzeczownikiem „ ilości” , a nie” liczby”. Bo do człowieka odnosić się” liczba”, a „ ilość”- do materiałów sypkich , miałkich, nijakich i niepoliczalnych. Ale w tym wszystkim będzie można sobie więcej poczytać w bibliotekach państwowych. Szykują się zmiany polegające na tym, żeby płacić tantiemy dla autorów książek które są wypożyczane. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby biblioteki były prywatne. Ktoś napisał książkę- i chce na niej zarobić- tak jak ja- wkrótce ukaże się pierwsza – w moich planach pt” W demokratycznym chaosie”- i też mógłbym się domagać tantiem- gdyby takie książki jak moja były w przeciętnych bibliotekach. To proszę sobie poszukać w bibliotekach książki pana Janusza Korwin-Mikke, Stanisława Michalkiewicza, Bogusława Wolniewicza, Waldemara Łysiaka, Tadeusza Płużańskiego, Miliona Freedmana, Ludwika Misesa, Hoppego, Jungera, Bartyzela, Irvinga, Rothabarda, Johnsona, Wielomskiego, Buchanana,Wagnera, Koniecznego,Brochockiego, Chodakiewicza,, Dzielskiego,, Wintera, Reada, Habicha, Sowella, Teluka,Żochowskiego, Ziemkiewicza, Jaworka, MAcDonalda i setek innych, których nigdzie Państwo nie znajdziecie, oprócz zamówienie ich w prawicowych księgarniach. To jest skala indoktrynacji jaka przelewa się przez umysły ludzi zamieszkujących na terytorium okupowanych przez biurokrację i wszelkiej maści lewicowców. Wyprali mózgi ludziom w wielkim stopniu i dlatego trudno się z ludźmi dogadać. Potem myślą sterotypami, które narzucają im media lewicowego nurtu. Budowa nowej świadomości trwa nieprzerwanie, żeby wyhodować Nowego Człowieka w Nowym Wspaniałym Świeci- świecie demokracji i praw człowieka i świecie wypranym z różnorodności, a skonstruowanym według wymyślonego wzoru. Każdy autor, którego książki będą wypożyczane w państwowych bibliotekach- będzie dostawał tantiemy- uwaga!- z budżetu państwa demokratycznego i prawnego.(???) Dlatego to mnie tak wkurzyło, bo gdyby od właściciela prywatnej biblioteki- to niech tam! Bo dlaczego człowiek, który tych książek nie czyta, będzie musiał płacić tantiemy komuś, kto te książki pisze? Niech sobie pisze i sprzedaje i pobiera tantiemy – jak chce! Ale niemoralnym i niesprawiedliwym jest- jak to w socjalizmie demokratycznym i prawnym- żeby Bogu ducha winien człowiek nie czytający ,płacił jakiś haracz nieznanemu sobie „ autorowi”. Bo niby dlaczego, bo prawem jakim- wiadomo. Prawem demokratycznym opartym o większość. Już widzę oczyma wyobraźni jak w bibliotekach zacznie się ruch w kartotekach. Który autor będzie miał więcej wypożyczeń, ten coś uszczknie z 500 000 euro, które- na razie w planach- mają być przeznaczone dla poczytnych autorów z budżetu demokratycznego państwa prawnego. Ma nawet powstać Fundusz Promujący Język Polski(???) Prawda, że wspaniale obmyślone? Będzie dodatkowa kasa dla” autorów.” Teraz tylko załatwić sobie obecność na liście lektur- i pobierać spokojnie tantiemy z budżetu państwa., opartego o ideologię Nikodema Dyzmy.. Właśnie straciliśmy zasłużonego dla rozwoju rolnictwa, ministra od rolnictwa i do tego rozwoju wsi, pana ministra Stanisława Kalembę, z Polskiego Stronnictwa Ludowego z frakcji pana Waldemara Pawlaka, tego samego, który podpisał korzystną dla nas umowę gazową z Federacją Rosyjską. Pan minister podał się dymisji, w proteście przeciwko… Mniejsza o to przeciwko czemu? Proszę sobie doczytać w Karierze Nikodema Dyzmy.. Przez dwa padłe dziki, żeby upadł minister? A może te dziki podrzucili nam z Białorusi? W końcu znaleziono je blisko białoruskiej granicy.. Rolnicy nie mogą sprzedawać teraz swojej trzody i blokują drogi, żeby rząd demokratyczny i prawny rozwiązał ich problemy. A prezydent Reagan mówił, czego rolnicy nie słyszeli:” Rząd nie jest od rozwiązywania problemów. Rząd jest problemem!” Ale polski rząd rozwiąże problemy skupu zboża, pardon- skupu świń. Może by ktoś napisał drugą część Kariery Nikodema Dyzmy w okresie III Rzeczpospolitej, bo tamta kariera dotyczyła II Rzeczypospolitej. Raz piszę przez” y”, a raz- bez ”y”. Tak jak słowo ”Konstytucja” jest pisana w Konstytucji III Rzeczpospolitej. Afrykański pomór świń musi zostać rozwiązany- i będzie. Rząd skupi świnie od rolników na tak zwane”rezerwy strategiczne”(????) za nasze pieniądze. A czy będą w puszkach, czy w postaci półtusz- zobaczymy. Za obie postaci będziemy musieli zapłacić. Tym bardziej, że szykuje się wojna z Federacją Rosyjską. Zapasy są niezbędne i konieczne do utrzymania się chociaż dwa tygodnie, tak jak to było w 1939 roku., w wyniku podpisania- tak naprawdę wojny- gwarancji z Wielką Brytanią. Może dwa tygodnie wystarczy, żeby przyleciały do Polski pozostałe sześć F-16 z Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych , bo już sześć przyleciało. Wygląda na to, że do wojny jesteśmy przygotowani, jak nigdy. I nie oddamy ani świni- pardon- oczywiście ani guzika. Możemy oddać w ostateczności te dwa padłe dziki.

„Zła jest zdecydowanie więcej, a dobra jak na lekarstwo”- to oczywiście prawda. Tym bardziej w obecnych czasach, czasach wielkiej konfrontacji. Cywilizujący się Wschód- z antycywlizacyjnym Zachodem.. Tak mi to wygląda! Jak donoszą gazety- Putin był w dzieciństwie strasznie bity przez ojca…(????) …i to jest prawdziwa przyczyna wszelkiego zła…

WJR

Kalisz marzy o pierwszym pedofilskim premierze Palikocie Ryszard Kalisz - Wielu polityków może być lepszymi premierami od Donalda Tuska - twierdzi Ryszard Kalisz, lider stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska. I przekonuje, że buławę premiera w plecaku nosi choćby jego sojusznik z Europy Plus - Janusz Palikot. .”.....” nie ma ugrupowania „Europa Plus Twój Ruch". Jest koalicja wyborcza - centrolewicowa i wolnościowa. „....”Jesteśmy koalicją, która zawiązała się po to, żeby promować wspólnotowość europejską. „...”. Polsce potrzebna jest lewica XXI w. łącząca wszystkie elementy progresywnego myślenia. Nie może być jednak populistyczna i nostalgiczna. Dzisiaj lewica musi na pierwszym planie stawiać kwestię wolności obywatelskiej i podmiotowości każdego człowieka, jego godności. Z tym wiążą się kwestie światopoglądowe i gospodarcze, a także organizacja państwa. „....”Nasza koalicja to połączenie dwóch nurtów — lewicowego i liberalnego. Jesteśmy zgodni co do tego, że wolność i wrażliwość społeczna mogą iść ze sobą w parze. Nie możemy ciągle fascynować się podziałami właściwymi dla XIX lub XX wieku. „....”Zmieniła się też sytuacja polityczna. Janusz Palikot  w wielu dziedzinach stworzył interesujące programy, przede wszystkim program europejski. „...(źródło )
Palikot „Inicjacja seksualna jest w 13-tym roku życia. To jest typowa katolicka obłuda, że jest niedozwolona. Zmieńmy prawo. „...(więcej )
Michał Polak „Inicjacja seksualna w Polsce jest od 13 roku życia – zakomunikował Janusz Palikot w rozmowie z Moniką Olejnik. - Takie są dzisiaj fakty. - Ale w Polsce prawo jest inne. - Ale to Tusk jest w Polsce specjalistą od zamykania oczu – uznał Palikot, sugerując, że prawo obowiązujące w Polsce jest zbyt konserwatywne. - A ile lat miała (królowa) Jadwiga, jak została królową Polski? - ripostował pytanie prowadzącej dotyczące możliwości inicjacji seksualnej, ale również zalegalizowania narkotyków czy dopalaczy. „...”Zmieńmy prawo. Austria (inicjację seksualną) wprowadziła od 16 roku życia, Izrael (…) wie pani, że już prawie połowa państw europejskich odbyła tego typu debatę? ...(więcej )
„Włoski Senat przeciwko dyskryminacji pedofilów „...”We Włoszech zostaną prawdopodobnie wprowadzone nowe ustawy przeciwko dyskryminacji tzw. mniejszości seksualnych, obejmujące nie tylko homoseksualizm i biseksualizm, lecz również pedofilię! „...”Taką zmianę do ustawy dodali senatorzy z prawicowo-liberalnej partii „Nuovo Centrodestra”. Kary obejmują: podjudzanie do dyskryminacji (do 18 miesięcy pozbawienia wolności i 6000 euro grzywny), namawianie do przemocy wobec owych mniejszości (od 6 miesięcy do 4 lat pozbawienia wolności) oraz przynależność do organizacji „dyskryminujących” (od 6 miesięcy do 4 lat pozbawienia wolności dla członka, a dla lidera organizacji od roku do 6 lat).  Pedofilia jest we Włoszech nielegalna, aczkolwiek w grudniu 2013 włoski sąd uniewinnił 60-latka, który uprawiał seks z 11-letnią dziewczynką, ponieważ „kochali się”. Warto zauważyć, że podobne sytuacje mają miejsce w wielu krajach Europy Zachodniej, gdzie pedofile coraz bardziej otwarcie walczą o swoje prawa, często ramię w ramię z organizacjami LGBT.” „...(więcej )
„Molestowania seksualnego po ukończeniu 15 roku życia doświadczyło 55 proc. kobiet w Unii Europejskiej. Co piąta obywatelka UE spotkała się z przemocą ze strony swojego partnera, a co dwudziesta została zgwałcona - wynika z badania unijnej Agencji Praw Podstawowych. Przeprowadzono je na 42 tysiącach kobiet ze wszystkich krajów unijnych.”....”Według autorów to największa jak dotychczas próba zdiagnozowania sytuacji kobiet w krajach unijnych Polska wypadła w rankingu prawie najlepiej”.....”Co dwudziesta kobieta w Unii Europejskiej przyznała ankieterom, że została zgwałcona po ukończeniu 15 roku życia. Różnych form przemocy seksualnej doświadczyło 10 proc. respondentek. „.....”12 proc. przyznało, że było wykorzystywane seksualnie w jakiś sposób jako dziecko Co setna kobieta ujawniła, że została zmuszona do stosunku płciowego zanim skończyła 15 lat. „.....”22 proc. kobiet, które były w związku z mężczyzną, poinformowało, że partner stosował wobec nich przemoc fizyczną bądź na tle seksualnym. Do bycia ofiarą przemocy psychicznej (m.in. poniżenie, groźby, ograniczenie wolności) ze strony obecnego bądź byłego partnera przyznało się 43 proc. kobiet. „......”Bardzo źle w raporcie wypadły kraje skandynawskie. W Szwecji do bycia ofiarą seksualnego wykorzystywania w wieku dziecięcym przyznało się aż 82 proc. kobiet, w Danii - 78 proc., a w Finlandii 73 proc. W Finlandii ponad połowa kobiet oświadczyła, że wykorzystywano je seksualnie po tym, jak ukończyły 15 lat (najgorszy wynik w UE). W Danii odnotowano też najwyższy odsetek kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony partnera (34 proc.)” ….(więcej )
Katarzyna Kawlewska „ Gender szkodzi Kobietom „...” Według genderystek, przemoc jest wynikiem szkodliwego przekazywania stereotypowych ról płciowych przez rodziców i Kościół. Tymczasem, z najnowszych badań Agencji Praw Podstawowych UE wynika, że ideologia gender, propagowana od wielu lat w Europie, jest szkodliwa dla kobiet. „...”Okazuje się, że w Polsce jest najniższy wskaźnik przemocy domowej w całej Unii Europejskiej, a naczelne genderystki walczą z wiatraka „...”Tak więc genderystki gdzie mogą, tam nagłaśniają, że siedliskiem zła jest właśnie rodzina, szczególnie ta, która wsłuchuje się w naukę Kościoła. „....”Mężczyźni upodobali sobie stosowanie przemocy wobec kobiet. Popycha ich ku temu tradycja judeochrześcijańska, będąca rodzimym wariantem systemu patriarchalnego. Stosują przemoc fizyczną, psychiczną, seksualną i ekonomiczną. Siedliskiem przemocy wobec kobiet jest rodzina - „....”takie informacje można było znaleźć w publikacji promującej w Wielkopolsce kampanię „16 dni przeciwdziałania przemocy ze względu na płeć”. Jednym z organizatorów kampanii było stowarzyszenie feministyczne „Konsola”. Na potrzeby walki z przemocą panie wydały, za pieniądze z dotacji samorządowej, specjalistyczną publikację. A w niej znalazło się wiele sugestywnych zapisów, mających świadczyć o tym, że Kościół jest współwinny przemocy wobec kobiet, natomiast rodzina przekazuje dzieciom stereotypowe wzorce, sprzyjające rozwojowi tej przemocy. „...”rzemocowe zachowanie jest wyuczone i celowo stosowane (…) [Przemoc domowa] jest ściśle powiązana z płcią kulturową (gender) i zachowaniami wynikającymi z funkcjonujących stereotypów płci – w 95% przypadków to mężczyźni sprawują władzę i kontrolę nad kobietami [s. 48]. Zdajemy sobie sprawę ze znaczenia systemów patriarchalnych, które ucieleśniają szkodliwe tradycje [s. 16]. Do dużej trwałości związków opartych na fizycznym i psychicznym niszczeniu oraz poniżaniu kobiet i dzieci przyczyniają się także organy państwa, społeczeństwo oraz patriarchalna kultura [s. 61]- „....”Tymczasem Agencja Praw Podstawowych UE informuje, że w krajach europejskich, gdzie pozwolono na gendermanię, ideologia zbiera swoje żniwo. Opublikowane właśnie badania wskazują, że w Polsce przemoc domowa i seksualna jest najmniejsza w całej Unii Europejskiej i dotyka 19 proc. Polek powyżej 15 roku życia. Dla porównania w Szwecji, Danii czy Holandii - czyli krajach, które genderyści stawiają za wzór nowoczesności, przemocy doświadcza ok. 50 proc. kobiet. Natomiast w Norwegii, prowodyra otwartości na praktyki homoseksualne i seksualizację dzieci, co również mieści się w propozycjach polskich genderystek, zauważono destrukcyjne skutki liberalności. Mianowicie zwiększoną liczbę przestępstw seksualnych. W oficjalnych statystykach można przeczytać, że ok. 10 proc. Norweżek, przynajmniej raz w życiu, padło ofiarą gwałtu. To dane ze statystyk policyjnych, ale nieoficjalnie problem jest o wiele większy. Polskie bojowniczki o prawa kobiet mają jeszcze jeden koronny argument na rzecz zapotrzebowania na gender. Jest nim przepastna różnica w wynagrodzeniach. Według nich pensja wypłacana jest nie za wykonaną pracę, czy piastowane stanowisko, a za płeć. To powoduje dysproporcję między płacą mężczyzny a kobiety. Jednak, jak wynika z badań Eurostatu, to kolejny strzał kulą w płot. W 2011 roku pensje europejskich kobiet były niższe średnio o 16,4 proc. od wynagrodzeń mężczyzn za tę samą pracę. W Polsce, w której gender nie zdążył się jeszcze zakorzenić, różnice te sięgają 2 proc. „....(źródło )
„Duńczycy rozpoczęli dyskusję na temat zmian w prawie, które doprowadziłyby do tego, że kazirodztwo przestałoby być przestępstwem obyczajowym. Za zmianami w prawie opowiada się Lista Jedności - koalicja ugrupowań lewicowych i zielonych „....To staroświeckie i groteskowe podejście do spraw seksu i rodziny - przekonuje Pernille Skipper, posłanka i rzeczniczka Listy Jedności „ „....(więcej )

„Grzegorz Górny „ Środowiska pedofilskie dążą również do obniżenia wieku prawnej dopuszczalności stosunków seksualnych „.....”Na Węgrzech zmniejszono niedawno do 14 lat wiek dzieci, które mogą brać udział w filmach pornograficznych. W Danii z kolei obniżono granicę wieku, od której seks nie jest już zakazany, do lat 12.”...”W tym samym kraju na skutek ostrego protestu ruchu obrońców zwierząt zakazano pornografii o charakterze zoofilskim „....(więcej )
„Amerykański naukowiec prof. Mark Regnerus, który niedawno wykazał w swoich badaniach, że dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowane przez pary jednopłciowe, stał się obiektem ataków ze strony środowisk homoseksualnych. „.....” Raport Marka Regnerusa oparty był na analizie odpowiedzi, jakich udzieliły dorosłe dzieci wychowane przez ich biologicznych rodziców lub przez rodzica homoseksualnego wraz z jego lub jej partnerem. Wnioski są jednoznaczne w swej wymowie i, jak zauważa uczony, trudno je bagatelizować. 12 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę i 24 proc. tych, którymi opiekował się ojciec gej przyznawało, że myślało ostatnio o popełnieniu samobójstwa. Dla porównania w przypadku kompletnych rodzin i samotnego rodzica biologicznego odsetek dzieci rozważających odebranie sobie życia wyniósł 5 proc. 28 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę podawało, że nie ma obecnie pracy.Do braku zatrudnienia przyznawało się 20 proc. dzieci wychowanych przez ojca geja, a tylko 8 proc. z kompletnych rodzin biologicznych i 13 proc. wychowanych przez jednego rodzica. 23 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę mówiło, że było „dotykane seksualnie” przez ich rodzica lub jej partnerkę. Odsetek ten w przypadku pełnej rodziny biologicznej wyniósł 2 proc., w przypadku ojca geja – 6 proc. natomiast pojedynczego rodzica – 10 proc.
Kolejna zatrważająca statystyka dotyczy sytuacji, kiedy osoby w pewnym momencie zostały zmuszone do seksu wbrew ich woli. Dotyczy to 31 proc. tych wychowanych przez matkę lesbijkę, 25 proc. przez ojca geja i 8 proc. z pełnych rodzin biologicznych.
40 proc. wychowanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. wychowanych przez ojca geja miało romans w czasie małżeństwa lub wspólnego mieszkania z partnerem.Do tego typu sytuacji przyznało się 13 proc. tych wychowanych w rodzinach tradycyjnych. 19 proc. wychowanych przez matkę lub ojca homoseksualistów przechodzi lub ostatnio przechodziło psychoterapię.Tymczasem o potrzebie konsultacji z psychoterapeutą mówiło 8 proc. wychowanych w rodzinie biologicznej. 20 proc. wychowywanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. przez ojca geja podawało, że nabawiło się infekcji przenoszonych drogą płciową. Odsetek takich przypadków w odniesieniu do dzieci z rodzin tradycyjnych wyniósł 8 proc. 61 proc. wychowanych przez matkę lesbijkę i 71 proc. wychowanych przez ojca geja określało siebie jako „całkowicie heteroseksualnych”. Do takiej tożsamości przyznawało się natomiast 90 proc. tych wychowanych w pełnej biologicznej rodzinie.  Niestety lobby homoseksualne pozostaje głuche na tego rodzaju głosy. Forsuje swoje rozwiązania, za wszelką cenę próbując poszerzyć grupę krajów, w których adopcja dzieci przez homoseksualistów będzie możliwa. Wiele wskazuje na to, że od przyszłego roku do ich grona dołączy Francja. Pod wpływem działań lobbingowych znajduje się także Polska.Mimo, że zdecydowana większość Polaków wciąż sprzeciwia się legalizacji związków homoseksualnych, próby zmiany świadomości społecznej zakrojone są na szeroką skalę. Służą temu także batalie polityczne prowadzone głównie przez partie lewicowe. Złożony w Sejmie przez SLD projekt ustawy o związkach partnerskich oparty został na wzorze francuskim, który umożliwia homoseksualistom adopcję dzieci.”.”...(więcej)
Bardzo źle w raporcie wypadły kraje skandynawskie. W Szwecji do bycia ofiarą seksualnego wykorzystywania w wieku dziecięcym przyznało się aż 82 proc. kobiet, w Danii - 78 proc., a w Finlandii 73 proc. W Finlandii ponad połowa kobiet oświadczyła, że wykorzystywano je seksualnie po tym, jak ukończyły 15 lat (najgorszy wynik w UE). W Danii odnotowano też najwyższy odsetek kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony partnera (34 proc.)

http://naszeblogi.pl/44862-gender-ideologia-bandytow-masowe-gwalty-i-przemoc )
„Homoseksualna dziennikarka zaangażowana w promocję „małżeństw jednopłciowych” w USA, Masha Gessen przyznała, że „tęczowym” aktywistom wcale nie chodzi o uzyskanie dostępu do takiej instytucji. Pederaści i lesbijki chcą po prostu radykalnej redefinicji i ostatecznego zniesienia małżeństwa!”......”jest czymś oczywistym, żehomoseksualiści powinni mieć prawo do zawarcia małżeństwa, ale dla mnie równie oczywiste jest to,że instytucja ta powinna być wyeliminowana.(...) Z walką o małżeństwa homoseksualnezazwyczaj związane jest kłamstwo dotyczące tego, co zamierzamy zrobić z małżeństwem, gdy już uda się nam je wywalczyć.Kłamiemy, że instytucja małżeństwa nie ulegnie zmianie.”.....”Dodała, że „instytucja małżeństwa nie tylko się zmieni, ale powinna w ogóle przestać istnieć”. Gessen jest zwolenniczką stworzenia takiego systemu prawnego, który odzwierciedlał będzie rzeczywistość, w jakiej żyją niektóre osoby. Mówiła, żenie może znieść „fikcji, w jakiej żyje”. -Mam trójkę dzieci, które mają teoretycznie pięciu rodziców. Nie rozumiem,dlaczego nie powinny one mieć pięciu rodziców prawnie(...) Poznałam moją nową partnerkę, a ona właśnie urodziła dziecko.Jego biologicznym ojcem jest mój brat. Biologicznym ojcem mojej córki jest człowiek, który mieszka w Rosji. Mój adoptowany syn uważa go również za swojego ojca – tłumaczyła.

więcej
Koalicja Europa Plus Twój Ruch to koalicja pedofilsko genderowa . Sytuacja w której przedstawiciel lobby pedofilskiego Palikot przejąłby władzę i w koalicji z Platformą i SLD został premierem to w tej chwili scenariusz mało prawdopodobny . Sam fakt ,że pedofilska partia jaka jest Twój Ruch Palikota znajduje się w Sejmie pokazuje jak bardzo zdegenerowaną formacją ustrojową i polityczną jest IIII RP Jednak w IV RP , o ile miejmy nadzieję tak powstanie partie pedofilskie, głoszące program legalizacji gwałtów na dzieciach powinny być zdelegalizowane jako organizacje przestępcze , podżegające do działań kryminalnych zdelegalizowane . Cywilizowane państwo nie może dopuszczać do do władzy partii o w gruncie rzeczy zbrodniczych programach O hochsztaplerstwie naukowym gander już pisałem ( http://naszeblogi.pl/42748-srodzie-za-oszustwa-naukowe-odbiora-tytul-profesora
Warto tutaj pochylić się nad niezwykłym prymitywizmem intelektualnym i fanatyzmem zwolenników pedofilii i gender . Nikt tak nie zwalcza rozwoju naukowego i badań naukowych jak właśnie ludzie pokroju Kalisza ,Palikota Środy, Hartmana Ostatnie badania pokazujące skutki jakie niesie indoktrynacja ideologia gender dla dzieci i kobiet w krajach w których gender stałą się rodzajem religii państwowej są przerażające. Zbydlęcenie społeczeństw , które przegrały wojnę aksjologiczną z socjalistami gender jest wręcz potworne. Dzieci i kobiety padają masowo ofiarą gwałtów , molestowania i przemocy na skale nie do porównania z katolickim społeczeństwem , ze społeczeństwem Polaków Pomimo badan wskazujących jednoznacznie na konieczność istnienia stabilnej rodziny dla prawidłowego rozwój dzieci lewactwo spod znaku Palikota szykuje polskim dzieciom gehennę Należy zadać sobie pytanie dlaczego Palikot i lewaccy opętańcy chcą zniszczyć normalną rodzinę ., chociaż wszystkie badania naukowe przesądzają ,że dla dzieci rodzina, najlepiej katolicka jest niezbędna dla ich prawidłowego rozwoju . Czyżby robią ze względu na interes pedofilów , dla których rozbite rodziny to cala rzesza bezbronnych dzieci , idealny teren łowów , bezpieczna orgia gwałtów na dzieciach i kobietach . W świetle badań naukowych jest to racjonalne wytłumaczenie nienawiści do normalnej , stabilnej , opartej o aksjologię chrześcijańską polskiej rodziny Braque „Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami „....”W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa. Ciekawym przykładem jest aborcja. Dorosły jest w pozycji dominacji wobec płodu, który nie może się bronić. Kiedy mówimy więc o prawie do aborcji, mówimy o prawie silniejszego „...(więcej)

Marek Mojsiewicz

Polityka realna w wykonaniu Rosji Kilka dni temu, po rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem, kanclerz Angela Merkel stwierdziła, że rosyjski prezydent żyje w „innej rzeczywistości”. Wypowiedź tę powtarzały potem wielokrotnie demoliberalne media, uważając, że jest to drastyczna nagana, znak potwierdzonego oficjalnie szaleństwa. Tymczasem to wielka pochwała Rosji. Faktycznie bowiem zachodnie demokracje i Rosja bytują w „innych rzeczywistościach”. Pytanie brzmi: która z tych rzeczywistości jest prawdziwa, a która wirtualna? Weźmy najpierw rzeczywistość liberalnych demokracji, które w tej chwili tak bardzo krytykują Rosję. Dosyć łatwo nam tę rzeczywistość zrozumieć i pojąć, gdyż od 1989 roku w niej żyjemy. Wydaje się, że demokratyczna i liberalna „rzeczywistość” jest dosyć odległa od rzeczywistości empirycznej. Media i klasa polityczna zajmują się problemami abstrakcyjnymi, które nie interesują ogółu społeczeństwa: równość płci, przywileje dla gejów, akceptacja osób transseksualnych, walka o „wolny Tybet”, poszerzanie tolerancji, walka o demokrację w Syrii, propagowanie praw człowieka trzeciej generacji etc. Cechą charakterystyczną tejże „rzeczywistości” jest także jej specyficzne pojęcie polityki. Zauważmy, że w świecie demokratycznym nie prowadzi się już klasycznych wojen, które zostały zastąpione przez „interwencje pokojowe”, „misje stabilizacyjne” etc. Społeczeństwa zachodnie nie są zresztą zdolne do prowadzenia wojen z przeciwnikami na podobnym czy nawet na niższym poziomie militarnym, o ile prowadziłoby to do poważnych strat własnych, gdyż tzw. opinia publiczna nigdy ich nie zaakceptuje. Dlatego społeczeństwa zachodnie – same nazywające się chętnie mianem „społeczności międzynarodowej” (kto to taki?) – nie są psychicznie zdolne do prowadzenia wojen pociągających nie tylko poważne straty własne w ludziach, lecz nawet poważniejsze koszty ekonomiczne. Dlatego ulubioną bronią Zachodu są sankcje polityczne i gospodarcze, blokowanie kont oficjeli wrogiego państwa, a przede wszystkim falowe ataki medialne, mające za zadanie moralnie zohydzić wroga, odebrać mu człowieczeństwo. Pogrążeni w pacyfizmie zachodni konsumpcjoniści nie są zdolni do prowadzenia działań o charakterze autentycznie politycznym i militarnym, preferując rolę ratlerków obszczekujących niedźwiedzie. Przez ostatnie ćwierć wieku tak pojęta postmodernistyczna polityka międzynarodowa pozwalała krajom zachodnich demokracji dominować nad światem, ponieważ nie posiadały godnych siebie przeciwników. Wobec Iraku, Libii czy krajów Trzeciego Świata nietrudno było stosować politykę sankcji i „operacji pokojowych”, głównie za pomocą lotnictwa. Jednak sytuacja ta zaczyna się zmieniać i coraz prężniejsze stają się dwie nowe potęgi, które pojmują politykę w sposób klasyczny. Mam tutaj na myśli Rosję i Chiny. Po spustoszeniach komunistycznych obydwa te kraje rosną dziś w siłę jak na drożdżach, odbudowując swoją gospodarkę i siły zbrojne. Jest swoistym uśmiechem historii, że to byłe kraje komunistyczne jako jedyne jeszcze pojmują politykę w sposób klasyczny, gdzie wojna jest – jak mawiał niemiecki klasyk – przedłużeniem polityki. Sytuacja na Ukrainie pokazuje, że w odróżnieniu od przywódców zachodnich, Władimir Putin jest zdolny do podjęcia decyzji stricte politycznej i jej egzekucji za pomocą sił zbrojnych. Wszyscy spodziewali się, że na modłę zachodnich postmodernistów prezydent Rosji obłoży zbuntowaną Ukrainę sankcjami dyplomatycznymi i ekonomicznymi, podniesie ceny gazu, a rosyjska kontrola weterynaryjna wykryje jakieś robactwo w ukraińskim mięsie. Wszyscy tak myśleli, gdyż to są narzędzia polityczne salonowych Makiawelów z europejskich bawialni. Tymczasem Putin pokazał, że nie będzie bawił się w takie podchody, lecz wysłał do akcji komandosów, aby zbrojnie zajęli Krym, i przeprowadził gigantyczne manewry wojenne u granic Ukrainy. Dobrze wie, jak zareagują salonowcy z Brukseli: pogadają, pozbierają się, utworzą stoliki do negocjacji, wydadzą 72 deklaracje z poparciem dla Kijowa, uchwalą sankcje dyplomatyczne. Nikt za Krym nie będzie umierał, nie będzie drugiej wojny krymskiej, gdyż zachodnie rządy nie są zdolne do podjęcia radykalnej decyzji politycznej, a zachodnie społeczeństwa nie są gotowe do poniesienia kosztów ludzkich i ekonomicznych działań wojennych. Gdyby taka wojna wybuchła, to łatwo możemy sobie wyobrazić, że zachodni sztabowcy nadali by jej kryptonim „Tęczowa Wolność” lub podobny. Trudno nie zgodzić się więc z Angelą Merkel, że Władimir Putin faktycznie żyje w „innej rzeczywistości”, a mówiąc ściślej: w rzeczywistości realnej, empirycznej, charakteryzującej się niezwykle silnym związkiem z rzeczywistością taką, jaką ona autentycznie jest, wynikłą z pesymistycznie pojętej natury ludzkiej. W tej rzeczywistości – której nie zawaham się określić mianem „konserwatywnej”, a może wręcz „reakcyjnej” – nie panują abstrakcje wolności, równości, tolerancji, praw człowieka. Najważniejszymi jej elementami są kategorie interesu i siły, czyli racja stanu państwa. Oczywiście rosyjska propaganda posługuje się także jakimiś bełkotliwymi hasłami o „prawie narodów do samostanowienia” i przestrzeganiu praw człowieka wobec rosyjskiej mniejszości. Różnica jest jednak taka, że są one dorabiane do uprzednich kategorii interesu państwa. Zachód nie umie już w ten sposób myśleć o świecie, gdyż cały widok zaciemniają mu ideologie. Na zachodnich uniwersytetach nie wykłada się już geopolityki, a zajęcia z tej ważnej dziedziny zostały zastąpione przez wykłady z teorii genderyzmu. Spór Rosji z Zachodem o Krym – i szerzej o Ukrainę – jest nie tylko sporem politycznym, ale także i światopoglądowym. Z jednej strony mamy waszyngtońskich i brukselskich postmodernistów, manifestujących przeciwko wojnie z tęczowymi chorągiewkami; z drugiej strony mamy Męża Stanu wielkiego formatu, który odbudowuje imperium i myśli o świecie oraz o stosunkach międzynarodowych w konserwatywnych kategoriach państwa, interesu, siły i słabości. Cóż, „Bóg jest po stronie silniejszych batalionów”.

Wielomski

Sabotaż w rządzie Tuska?

1. Wczoraj przed południem do dymisji podał się minister rolnictwa Stanisław Kalemba z dającym dużo do myślenia uzasadnieniem „powodem dymisji jest brak realizacji przyjętych przez rząd ustaleń, dotyczących zwalczania skutków afrykańskiego pomoru świń”. Jeżeli to uzasadnienie jest prawdziwe, to oznaczałoby, że przyjęte przez Radę Ministrów w dniu 25 lutego postanowienia dotyczące działań instytucji rządowych w sprawie afrykańskiego pomoru świń, były sabotowane przez najwyższych urzędników państwowych. Dopiero wyjście na ulice producentów wieprzowiny i blokady dróg krajowych w województwach podlaskim i mazowieckim oraz zapowiedź ich przyjazdu do Warszawy, spowodowało swoiste trzęsienie ziemi w rządzie i dymisję ministra rolnictwa.

2. Przypomnijmy, że wirus afrykańskiego pomoru świń to problem, który pojawił się już w styczniu tego roku na Litwie, a więc w kraju sąsiadującym z Polską i już wtedy Główny Lekarz Weterynarii i minister rolnictwa zapewniali posłów, że nasz kraj jest przygotowany do zwalczania tego wirusa. Na ogłoszenie pojawienia się tego wirusa na Litwie wśród dzików, Rosja zareagowała błyskawicznie i zblokowała eksport wieprzowiny na jej terytorium z całej Unii Europejskiej. Można się było domyślać, że utrzymanie tego embarga w stosunku do eksportu wieprzowiny z 28 krajów UE do Rosji, tylko w oparciu o stwierdzenie tego wirusa na Litwie, długo nie da się utrzymać więc już w styczniu sugerowano, że wcześniej czy później wirus zostanie potwierdzony w Polsce. I rzeczywiście już w lutym polska straż graniczna w krótkich odstępach czasu znalazła dwa padłe dziki tuż za granicą z Białorusią, które po zbadaniu weterynaryjnym okazały się zarażone wspomnianym wirusem.

3. Mimo tego, że przez kolejne dni nie znajdowano już padłych dzików (i do tej pory ujawniono tylko dwa wspomniane przypadki), minister rolnictwa na wniosek Głównego Lekarza Weterynarii zakreślił tzw. strefę zapowietrzoną (czyli zagrożoną wirusem),bardzo szeroko. Objęto nią ogromny teren aż 8 powiatów położonych wzdłuż całej naszej wschodniej granicy z Białorusią na terenie województw: podlaskiego mazowieckiego i lubelskiego, w związku z czym położone na południu kraju powiaty objęte tą strefą są oddalone od ogniska gdzie wykryto wirusa o około 300 km. Od momentu powołania strefy zapowietrzonej mijały kolejne dni i tygodnie, producenci trzody chlewnej na tych terenach nie mogli sprzedawać i wywozić dorosłych sztuk poza teren strefy, a przepychanki w rządzie w tej sprawie trwały i trwały.

Organizowano środki finansowe na sfinansowanie skupu trzody chlewnej od rolników z tego terenu, także z Unii Europejskiej, zastanawiano się jakie instytucje państwowe upoważnić do przeprowadzenia tego wykupu, a tuczniki rolnicy musieli karmić i nie mogli ich sprzedawać, bo odwróciły się od nich wystraszone pomorem zakłady przetwórcze.

4. Jednocześnie ceny wieprzowiny spadały w całym kraju, zaczęli ograniczać spożycie tego mięsa konsumenci krajowi, negatywne skutki dla rynku tego mięsa zaczęło przynosić embargo rosyjskie i białoruskie. Przy tej okazji należy przypomnieć, że wartość eksportowanej wieprzowiny na rynek rosyjski to około 200 mln euro rocznie, a na rynek białoruski około 150 mln euro rocznie więc już trwająca 2 miesiące blokada eksportu ma określony ciężar gatunkowy. Jeżeli w wyniku negocjacji unijnych Rosja odblokuje import wieprzowiny z 26 krajów UE, a embargiem zostaną objęte dalej tylko Litwa i Polska, to producenci wieprzowiny w naszym kraju znajdą się w niezwykle trudnym położeniu przez długie miesiące jeżeli nie przez lata (embargo z tego powodu może trwać maksymalnie 3 lata). Choćby z tych informacji wynika, że w wyniku poważnych błędów urzędników państwowych producenci wieprzowiny zostali pozostawieni w niezwykle trudnej sytuacji na długi czas. Minister odszedł, a „świńskie” problemy pozostały. Kuźmiuk

Łukasz Warzecha dla WP.PL: nie możemy czuć się bezpiecznie Co powiedziałaby Janina Paradowska, gdyby tak nieszczęśliwie się złożyło (oby nie), że wróg przekroczyłby granicę Polski? „Ja nie rozumiem, po co ta panika, te nastroje antyrosyjskie. No przecież nic wielkiego się nie stało, najwyżej stracimy kilka kilometrów na wschodzie, tam i tak panowało zacofanie infrastrukturalne i mentalne”. Prof. Roman Kuźniar pokiwałby smutno głową i oznajmił, że jemu się zdaje, iż Podlasie, Lubelszczyzna, a może nawet Mazury są już niestety stracone. Natomiast Maria Peszek szybko by spier…ła, jak obiecywała - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Łukasz Warzecha. Kilkanaście lat temu prof. Jacek Trznadel wydał książkę "Kolaboranci". Nie jest to miła lektura. Opowiada o tuzach polskiej kultury i literatury, którzy podjęli ochoczą współpracę z Sowietami w okupowanym przez nich Lwowie w latach 1939-1941. Najbardziej znanym z wysługujących się najeźdźcom autorów był Tadeusz Boy-Żeleński. Trudno mi uniknąć skojarzenia z książką Trznadla, gdy słucham elukubracji redaktor Paradowskiej. Oczywiście z zachowaniem proporcji. Bo ani Rosjanie do Polski nie wkroczyli, ani Janina Paradowska nie ma raczej szans zająć w historii polskiej kultury takiego miejsca jak Boy-Żeleński (mimo niesławnego epizodu jego biografii). Ostoja tygodnika "Polityka" powiada: „Ja nie czuję się zagrożona i nie wydaje mi się, żeby to, co dzieje się na Krymie, wymagało takiego prężenia muskułów i wzniecania społecznego zaniepokojenia, a także – nie ukrywam – nastrojów antyrosyjskich zdecydowanie ponad miarę”. Postawiłbym tezę, chyba nie nadmiernie śmiałą, że brak poczucia zagrożenia u redaktor Paradowskiej bierze się także z wewnętrznego przekonania, że przecież nawet gdyby, to ona się jakoś ustawi, ułoży, jakoś sobie swój byt zorganizuje, jak zorganizował sobie Boy-Żeleński wraz z kolegami. Powie ktoś, że takie sugestie są z mojej strony strasznie wredne. Niech będzie. Ale czuję się do nich całkowicie upoważniony, bo Janina Paradowska zajmuje za sprawą swych deklaracji pozycję obok takich tuzów polskiej polityki jak Mateusz Piskorski („Samoobrona”, jeszcze istniejąca i chętnie cytowana przez rosyjskie media).
Tym razem diwa polskiego dziennikarstwa nie śpiewa już nawet w chórze z uwielbianym przez siebie premierem oraz prezydentem. Z punktu widzenia poglądów Paradowskiej na obecną sytuację, wypowiedzi Donalda Tuska z ostatnich tygodni, a nawet środowe wystąpienie Bronisława Komorowskiego z okazji 15-lecia przystąpienia Polski do NATO, to ewidentne „prężenie muskułów i wzniecanie społecznego zaniepokojenia”. Aż boję się myśleć, co w takim razie publicystka "Polityki" myśli o Johnie Kerrym czy nawet Baracku Obamie. Jest takie ładne angielskie określenie warmonger i pewnie jego powinna użyć. Czekam w napięciu, aż red. Paradowska skrytykuje wszystkich wyżej wspomnianych, bo na razie raczyła jedynie roztoczyć złowrogą i ponurą wizję Polski, rządzonej dziś przez Jarosława Kaczyńskiego. Zgodnie z nią, bylibyśmy już w trakcie marszu na Moskwę. Co zresztą nie byłoby akurat takim złym wariantem. Gorzej, gdyby to Moskwa była w trakcie marszu na Warszawę. Ale co do PiS – wiadomo. Wstrętny Kaczor od dawna sieje nienawiść między Polską a Rosją i wygaduje jakieś niestworzone rzeczy o miłującym pokój największym demokracie świata Władimirze Władimirowiczu Putinie. Przy okazji prosiłbym, aby red. Paradowska nie zapomniała potępić polskiego kontrwywiadu, który dopadł właśnie dwóch rosyjskich szpiegów i nawet się tym pochwalił. To już rusofobia w czystej postaci. Muszę przyznać, że Janina Paradowska w jakiś sposób mi jednak imponuje. Odważnie zabiera głos, podczas gdy zastanawiająco milczą takie tuzy polsko-rosyjskiego pojednania jak Daniel Olbrychski czy Andrzej Wajda, specjalista od zapalania zniczy na grobach krasnoarmiejców. Może przykład pani Janiny ich ośmieli, bo na razie wygląda na to, że zostali sterroryzowani przez złowrogą hydrę rusofobii, wyzierającą już nie tylko z pisowskiej jaskini, ale także z Kancelarii Premiera oraz Pałacu Prezydenckiego. Jakimś pocieszeniem dla Janiny Paradowskiej może być fakt, że w niedawnym sondażu tylko 40 procent badanych stwierdziło, iż w razie ataku na Polskę chwyciłoby za broń. Reszta rozsądnie poszłaby w ślady Tadeusza Boya-Żeleńskiego albo – co jeszcze lepsze – w ślady Marii „Ja Spier…lam” Peszek. Z drugiej jednak strony może pani Paradowska czuć autentyczny niepokój, bo przecież wciąż mamy w kraju 40 procent oszołomów, którzy zamiast w cywilizowany i rozsądny sposób deklarować, że chcieliby się dogadać, spokojnie spłacać kredyty – może już jakiemuś rosyjskiemu bankowi – i generalnie mieć spokój, deklarują zamiar walki. Jakie to nieeuropejskie, wsteczne i faszystowsko-patriotyczne! Widać, że Sławomir Sierakowski, Magdalena Środa, Monika Płatek et consortes jeszcze nie wykonali należycie swojej pracy i nie wytłumaczyli wszystkim, iż patriotyzm to płacenie podatków (jeśli trzeba, jakiemuś innemu państwu, byle woda w kranie była), a nie jakieś tam wojowanie. Tydzień temu pisałem w Wirtualnej Polsce o teatralnym i dętym występie gwiazdki telewizji Russia Today Abby Martin, która niby wsparła Ukrainę, zarazem w każdej innej sprawie chętnie podtrzymując propagandową linię Kremla. Przypomniałem wtedy określenie towarzysza Lenina: polieznyje idioty. Wódz światowej rewolucji używał go, aby opisać zachodnich intelektualistów, którzy z głupoty i nieświadomości, siedząc wygodnie w paryskich i londyńskich kawiarniach, piali z zachwytu nad osiągnięciami ojczyzny światowego proletariatu. Słuchając wynurzeń Janiny Paradowskiej zadaję sobie pytanie: czy mam do czynienia z pożyteczną idiotką czy też to już całkiem inny przypadek?
Łukasz Warzecha

Prawda czasu, prawda etapu Żadne to odkrycie, że w III RP to, czy coś jest słuszne, czy żałośnie głupie, zależy wyłącznie od tego, kto to mówi. Jeśli oszołom − to jest niesłuszne, jeśli autorytet − wręcz przeciwnie. Oczywiście, oszołom może się stać autorytetem. Pamiętam czasy, gdy Roman Giertych był strasznym faszystą, przeciwko któremu "Gazeta Wyborcza" zganiała gówniarzerię na spontaniczne demonstracje, a dziś Roman Giertych mieści się w pierwszej piątce najczęściej zapraszanych gości Moniki Olejnik, zaraz po Palikocie i Niesiołowskim, a ex aequo z Dukaczewskim i Cioskiem. Pamiętam czasy, gdy Michała Kamińskiego, pielgrzymującego z Wołkiem i ryngrafem do generała Pinocheta, lewaccy aktywiści i publicyści "Wyborczej" oblewali różnego rodzaju nieczystościami, a dziś patrzcie no, autorytet jak się patrzy − nie tylko wiesza po TVN-ach psy na Kaczyńskim, ale i łaskawie zgodził się z list PO kandydować. I ta sama "Gazeta Wyborcza", której pracownica w poprzedniej kadencji dzwoniła do brytyjskich kolegów z donosikiem, że ichni konserwatyści współpracują w europarlamencie z antysemitą i faszystą rodem z Narodowego Odrodzenia Polski, teraz będzie zamieszczać z nim ocieplające wizerunek, lajfstajlowe wywiady, jak z Giertychem. To, jak mówię, żadne odkrycie. Ale to niejedyne kryterium słuszności. Jest jeszcze jedno: kiedy się coś mówi. Od kilkunastu dni premier, ministrowie, pomniejsi platformersi i cała zgraja funkcjonariuszy ich agit-propu, mówią Kaczyńskim. Że Putin, generalnie, złym człowiekiem jest. Że to mały Hitler, którego trzeba w porę powstrzymać. Że Rosja to państwo imperialne, agresywne, groźne, przeciwko któremu trzeba alarmować i mobilizować światowe rządy oraz opinię publiczną. I że zadanie to w szczególny sposób należy do rządu Polski. Jeszcze kilka lat... ba, jeszcze kilka miesięcy temu szydzono z takich pomysłów bezlitośnie. Autorytety demaskowały, że to "pobrzękiwanie szabelką" jest nie tylko śmieszne, demaskuje polskie kompleksy i prowincjonalność, ale także − że to wyrządza Polsce straszliwe szkody. Sprawia, iż postrzega się nas jako zacofanych rusofobów, państwo wprowadzające w polityce zamęt i psujące pracę zachodnich mocarstw nad "oplątaniem Rosji siecią powiązań gospodarczych, które ściągną ją na drogę demokratyzacji". No i jakże można o cokolwiek podejrzewać Putina? Putin to przecież szczery demokrata, nasz przyjaciel ze Smoleńska, a w każdym razie polityk cywilizowany, racjonalny, obliczalny, który na pewno nie zrobi nic, co by naruszało przyjęte zasady polityki międzynarodowej. Wystarczyło, że Angela Merkel i kilka osób z tej co ona półki dało sygnał do potępienia Rosji za agresję "nieznanych mężczyzn" na Ukrainę, a z dnia na dzień oszołomstwo okazało się obowiązującą na salonach normą. Jak to wspaniale, że premier Tusk mobilizuje Europę przeciwko zagrożeniu ze strony tego bandyty, tego małego Hitlerka, tego psychopaty Putina! Na jakie wyżyny wznosi się nasza dyplomacja, mówiąc mu twardo "nie"! I jak dzielne mamy autorytety, które prześcigają się w dowalaniu Putinowi, żeby mu w pięty poszło, jakie odważne media, które przerysowują teraz okładki "Gazety Polskiej" sprzed kilku lat! A kiedy zwraca się im wszystkim uwagę, że są, delikatnie mówiąc, niekonsekwentni, zupełnie otwarcie i bezczelnie odpowiadają: tak, Lech Kaczyński mówił to samo, ale mówił to "w złym momencie historycznym"! A teraz mówi tak cały Zachód, więc to zupełnie inna sprawa! Jeśli się zastanowić na spokojnie − trudno o bardziej dobitny manifest kulturowego zmurzynienia współczesnej Polski. Elity III RP, które publicznie tego argumentu używają, obnażają za jednym zamachem i swą całkowitą, kolonialną zależność od Zachodu, i to, jak bardzo przesiąknięte są duchem bolszewizmu, z jego nadrzędnym założeniem, że prawda i racja to rzeczy całkowicie względne, zależne od aktualnej linii partii i jej "mądrości etapu". Ktoś może powie, że wszystko zmieniła agresja "nieznanych sprawców" na Krym. Nie, dla człowieka myślącego nie zmieniła ona nic. Przedtem była wszak agresja na Gruzję, potem bezprzykładna arogancja w "zamiataniu" śledztwa smoleńskiego, a w tzw. międzyczasie dziesiątki drobniejszych przejawów imperialnej buty i pogardy dla państw postrzeganych jako słabsze i "sezonowe", istniejące tylko chwilowo wskutek "największej tragedii XX wieku", jaką był rozpad ZSRR, i wymagające powrotu pod ruskie władanie − do której to kategorii państw Kreml zalicza także nas. Zmieniła się tylko polityczna linia zachodnich przywódców, ale i to nie za bardzo, nie definitywnie, nie konsekwentnie. Bo, owszem, Ukrainę trzeba poprzeć, ale znacznie bardziej trzeba "oplatać Rosję pajęczyną powiązań gospodarczych". Francja sprzedaje jej okręty desantowe, Niemcy maszyny, Anglicy tuczą się na spekulacjach rosyjskich oligarchów. I wszyscy oni o niczym innym nie marzą, tylko o tym, żeby się z Putinem dogadać i brać kasę dalej. Byle tylko dał im szansę wyjścia z twarzą i ogłoszenia, że Ukrainę obronili − tak, jak w Jałcie przed laty obronili Polskę, uzyskując od Stalina obietnicę wolnych wyborów i dopuszczenia do nich Mikołajczyka. A wtedy − prawda różnych algemajnedojcze cośtam się znowu zmieni. I znowu okaże się, że Putin szczery dyplomata, tylko ma u siebie twardogłowych, z którymi walki nie wolno mu utrudniać nieprzemyślanymi posunięciami. Że Ukraina zawsze była częścią Rosji, i w ogóle Rosja ma swoją specyfikę, którą trzeba uszanować. I że w ogóle wszystkiemu winna jest Polska, że się pchała do NATO, bo od przyjęcia nas do sojuszu wszystkie nieszczęścia się zaczęły... A wtedy na okładce u Lisa, tam gdzie teraz jest karykaturalny Putin w kaftanie bezpieczeństwa, pojawi się, dajmy na to, Daniel Olbrychski, pouczający nas z wyżyn przyjaciela różnych Bondarczuków, że Ruś jest wielka i święta, i na kolana przed nią, chamy. O co zakład? Rafał Ziemkiewicz

Wojna musi być? Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Oto zimny rosyjski czekista Putin, nie bacząc nie tylko na ostrzeżenia prezydenta Obamy, ale nawet na miażdżącą krytykę ze strony resortowej „Stokrotki”, stwarza na Krymie fakty dokonane zgodnie ze scenariuszem zastosowanym w swoim czasie przez NATO w Kosowie, gdzie odkryty przez płomiennych szermierzy demokracji naród „Kosowarów”, czy może „Kosowerów” (skoro w Polsce, dajmy na to, na Mazowszu, mogą być Mazowery, to dlaczego w Kosowie nie może być Kosowerów?) ogłosił niepodległość i oderwał Kosowo od Serbii, przeprowadzając wcześniej pod osłoną NATO czystki etniczne. Na Krymie póki co żadnych czystek nie ma, ale bo też i nie są potrzebne, jako że Rosjanie stanowią zdecydowaną większość mieszkańców półwyspu. A jak pamiętamy, Mikołaj Machiavelli radził, by „okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. Jak powiedział w swoim czasie zimny rosyjski czekista Putin, Kosowo to kij o dwóch końcach i dzisiejsi jego protektorzy mogą kiedyś dostać tym drugim końcem po głowie. A właśnie parlament Autonomicznej Republiki Krymu podjął decyzję o przyłączeniu półwyspu do Rosji. Tutaj też mamy precedens i to w naszym, polskim wykonaniu. Oto po wojnie bolszewickiej Józef Piłsudski rozkazał generałowi Żeligowskiemu zbuntować się i na czele zbuntowanej dywizji litewsko-białoruskiej zająć Wileńszczyznę. Generał zrobił wszystko, jak się należy, a nawet więcej, bo proklamował nowe państwo pod nazwą „Litwa Środkowa”. Odbyła się konferencja prasowa, podczas której dziennikarze zadawali generałowi rozmaite pytania, a on za każdym razem spoglądał na stojącego z boku kapitana Prystora, który prężąc się w postawie zasadniczej odpowiadał: „pan generał uważa, że...” - i tak dalej. Wkrótce potem Sejm Litwy Środkowej uchwalił przyłączenie tego państwa do Rzeczypospolitej Polskiej, tak samo, jak obecnie uczynił to parlament Autonomicznej Republiki Krymu. Polska oczywiście tych decyzji nie uzna, bo właśnie Sejm, zgodnie ze scenariuszem napisanym przez ambasadora Lebiedie... - to znaczy pardon, jakiego tam znowu ambasadora Lebiediewa! Ambasador Lebiediew aranżował posiedzenia Sejmu w latach 40-tych ubiegłego wieku, podczas gdy wspomniany scenariusz mógł napisać Jego Ekscelencja Stefan D. Mull, ambasador USA, jako że w międzyczasie nastąpiło odwrócenie sojuszów i teraz słuchamy się kogo innego - więc Polska oczywiście tych decyzji nie uzna, bo we wspomnianej uchwale podkreśliła konieczność zachowania integralności terytorialnej Ukrainy. Co w takim razie będzie? Ano - nie wiadomo, bo jeśli zimny rosyjski czekista Putin nie ruszy na Kijów - a po co jemu ruszać na Kijów? - no to może być tak, jak jest w Kosowie; jedni - jak np. nasz nieszczęśliwy kraj - uznają niepodległość Kosowa i naród Kosowerów, podczas gdy inni nadal uważają Kosowo za część Serbii. Ale może też być inaczej - zwłaszcza jeśli padnie rozkaz wyzwolenia Krymu jęczącego w jarzmie okrutnego Putina. Wtedy wzajemne przelicytowywanie się w niechęci do Rosji przez Umiłowanych Przywódców może okazać się większe od miłości do Polski i nasz nieszczęśliwy kraj zostanie wplątany w wojenną awanturę. Taką możliwość, co prawda w ogólnych konturach, zarysował właśnie pan redaktor Tomasz Sakiewicz. I tu właśnie okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo zdaniem pana redaktora Sakiewicza, nie ma lepszego kandydata na szefa „rządu obrony narodowej” od pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ponieważ wiadomo, że największym dobrodziejstwem dla naszego nieszczęśliwego kraju byłoby objęcie rządu przez pana prezesa Kaczyńskiego, to żaden sposób nie wydaje się ani zły, ani zbyt kosztowny. Jeśli w innym trybie naród nie zdecydowałby się na złożenie swoich losów w wypróbowane ręce pana prezesa Kaczyńskiego, no to nie ma rady - wojna musi być, bo inaczej rząd obrony narodowej przecież nie powstanie! Jako człowiek obdarzony pogodnym usposobieniem wolałbym oczywiście politykę dynastyczną, której zarys przedstawiłem przed tygodniem, ale chyba nic z tego nie będzie, bo oto obóz zdrady i zaprzaństwa znowu sypie piasek w szprychy nieubłaganego koła Historii. Cynicznie wykorzystując sposobność w postaci zjazdu Europejskiej Partii Ludowej w Dublinie, premier Donald Tusk urządził sobie rendez-vous z panią Julią Tymoszenko, która od dnia swego uwolnienia z turmy, w której trzymał ją „masowy morderca” Wiktor Janukowycz, znowu olśniewa urodą krasawicy-raskrasawicy. Niby rozmawiał o przyszłości Ukrainy, ale fotoreporterzy przyłapali go jak się z panią Julią Tymoszenko całował. Ładny interes! Co tu ukrywać; premier Tusk panią Julię Tymoszenko najzwyczajniej w świecie podrywa, usiłując w ten sposób storpedować tak pięknie rysującą się polsko-ukraińską politykę dynastyczną z udziałem pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku zachowuje się niczym pies ogrodnika, co to sam nie zje i nikomu nie da - bo przecież jakże ma ożenić się z panią Julią Tymoszenko i założyć dynastię, skoro jest już żonaty?

Ale to jeszcze nic, bo skoro dla dobra Polski można nawet wdać się w wojnę - oczywiście obronną, jakże by inaczej! - to czy nie można się rozwieść? Jasne, że można, więc to nie byłaby przeszkoda nie do pokonania, ale trzeba pamiętać o innej okoliczności: co by na to powiedziała Nasza Złota Pani? Czy przypadkiem nie odwróciłaby swego oblicza od premiera Tuska? A gdyby odwróciła, to czy premier Tusk mógłby nadal sprawować w naszym nieszczęśliwym kraju funkcję premiera, nie mówiąc już o kierowaniu obozem zdrady i zaprzaństwa? O tym nie ma mowy, ale skoro wiemy to nawet my, biedni felietoniści, to czyż może o tym nie wiedzieć pan premier Tusk? Nie ma takiej możliwości, a skoro tak, to mamy dowód, że pragnienie przeszkodzenia panu prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu w pomyślnym zainaugurowaniu polsko-ukraińskiej polityki dynastycznej jest w przypadku pana premiera Tuska silniejsze nawet od miłości własnej! Aż strach pomyśleć, co z tymi Umiłowanymi Przywódcami robi polityka. W dodatku, kiedy pan premier Tusk smali cholewki do pani Julii Tymoszenko, udając, że ją szczerze podrywa, pan prezes Jarosław Kaczyński nie przejawia w tym kierunku żadnej inicjatywy, jakby uważał, że to druga strona powinna wykonać pierwszy krok. W ten sposób tak pięknie rysująca się polityka dynastyczna może zrobić klapę i w rezultacie nie pozostanie nic innego, jak tylko wojna, dzięki której pan prezes Jarosław Kaczyński mógłby stanąć na czele rządu obrony narodowej. Pan minister Siemoniak chyba też tak myśli, bo jakże inaczej rozumieć jego przestrogę, by nie powtórzył się rok 1939?

Stanisław Michalkiewicz

O podatku obrotowym Od chwili gdy zacząłem zajmować się ekonomią – czyli od czasów głębokiej „komuny” – głównym przekleństwem był podatek obrotowy. Pamiętam też ulgę, z jaką przedsiębiorcy przyjęli jego likwidację. Toteż szokiem dla mnie było, że nowo powstała partia p. Jarosława Gowina postanowiła zaproponować zamiast podatku dochodowego – właśnie podatek obrotowy! Podatek obrotowy oznacza, że przestaje działać zachęta do stosowania zdrowej zasady handlu: „Duży obrót – mały zysk”. Jeśli wynosi on np. 1% i sprzedam tysiąc sztuk parpavenixów kosztujących 1000 zł każdy z zyskiem złotówki na sztuce – to mam 1000 zł zysku – i zapłacę 10 tys. zł podatku. Przy podatku dochodowym 20% zapłacę 200 złotych. Jeśli natomiast sprzedam za 50 tysięcy jedna sztukę superparpavenixu, którą kupiłem za 1000 zł – to zapłacę 490 zł podatku. Dochodowego zapłaciłbym 9800… Do tego dochodzą rozmaite komplikacje… Otóż podatek obrotowy miałby zostać wprowadzony zamiast dochodowego. Natomiast zacna Wikipedia informuje: „Podatek obrotowy – podatek pośredni, płacony przez osoby i instytucje prowadzące działalność gospodarczą, stanowiący alternatywę dla podatku od wartości dodanej (VAT). Podstawę do opodatkowania stanowi pełny przychód ze sprzedanych dóbr – obrót (stąd nazwa). Jest zawsze liniowy, choć może obejmować zarówno wszystkie sprzedawane towary i usługi, jak również tylko te stanowiące produkt finalny, przeznaczony do użycia, zaś jego wysokość może się różnić w różnych rejonach kraju (m.in. w USA). Początkowo był naliczany od każdego towaru i usługi, przez co jego wysokość była bardzo różna dla różnych artykułów, w zależności od liczby etapów produkcji, co w efekcie prowadziło do opodatkowania podatku przy kolejnych etapach produkcji, przez co nazywano go podatkiem kumulacyjnym, wielofazowym i kaskadowym. Później ograniczono go do opodatkowania dobra tylko w chwili sprzedaży go ostatecznemu odbiorcy. Zalety podatku obrotowego to jego prostota, zniesienie VAT-u i akcyzy oraz ograniczenie liczby płatników przy jednoczesnym opodatkowaniu w sposób pośredni wszystkich obywateli; wadą zaś jest, w zależności czy obejmuje również półprodukty, konieczność stosowania podwójnych cen na niektóre artykuły (z podatkiem i bez) bądź wielokrotne opodatkowywanie tego samego dobra, najpierw jako półproduktów, później jako towaru finalnego”.

Z czego by wynikało, że podatek obrotowy miałby funkcjonować zamiast VAT-u… i akcyzy! Jest to sprzeczne z zasadami Unii Europejskiej – a ponadto nie jest jasne, czy likwidacji miałby ulec podatek dochodowy. Co do historii, Wikipedia podaje: „W Polsce podatek obrotowy funkcjonował do 1993 roku, kiedy to został zastąpiony podatkiem VAT; obejmował tylko dobra konsumpcyjne i wynosił 20% od towarów i 5% od usług. Podatek obrotowy płaciły także firmy handlowe i był to zawsze 1% od przychodu ze sprzedaży. Stawka 20% dotyczyła producentów, a 5% usługodawców. Był używany jako element polityki fiskalnej, głównie przez zniesienie go od niektórych towarów, jak produkty dziecięce i artykuły pierwszej potrzeby, oraz przez zwiększone opodatkowanie towarów uznanych za luksusowe. Jego przywrócenie postulowały partie: Liga Polskich Rodzin oraz Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej. Przychylnie na tę formę opodatkowania patrzy również część konserwatywnych liberałów”. Rozumiem, że chodzi o konserwatywnych liberałów p. Jarosława Gowina. Gdy wprowadzenie tego podatku proponował śp. Andrzej Lepper, p. Krzysztof Mazur pisał o tym na portalu ASME („Antysocjalistyczne Mazowsze”) tak: „Jak nam Lepper ulży. Jak można było usłyszeć, eksperci Leppera zaproponowali, aby obniżyć podatek dochodowy od osób prawnych z 19 do 10%, a w następstwie tej ulgi, pachnącej zdaniem fachowca Kazimierza Zdunowskiego »rajem podatkowym«, należałoby wprowadzić 2,5-procentowy podatek obrotowy. Kłopot z większością »cudotwórców gospodarczych« polega na tym, że z powodu własnych ograniczeń intelektualnych nie potrafią zrozumieć uwarunkowań i konsekwencji proponowanego rozwiązania, stąd też celują koncepcjami, stawkami, aby było później z czego się targować. (…) Otóż podatek obrotowy jest funkcyjnie powiązany z podatkiem dochodowym w takim zakresie, w jakim marża dochodu jest związana z obrotem. O tym, że tak jest, świadczą chociażby obecnie obowiązujące przepisy o podatku zryczałtowanym, gdzie stawki wynoszą od 3% do 20% przychodów, w zależności od rodzaju działalności. Jeżeli dla przykładu uznamy, że w zakresie wolnych zawodów przychód jest praktycznie równy dochodowi, to 20-procentowa stawka od przychodów może odpowiadać 20-procentowej stawce podatku dochodowego; jeżeli w handlu marża wynosi, dajmy na to, 15%, to 3-procentowy podatek od obrotu oznacza de facto 20-procentowy podatek od dochodu itd. Dlatego też dla większości typów działalności, w których niższa marża jest rekompensowana wyższym obrotem, 2,5-procentowy podatek obrotowy oznaczałby w rzeczywistości średnio kilkunastoprocentową podwyżkę podatku dochodowego, co oznacza, że podatek dochodowy zostałby obniżony z 19 do 10%, a wprowadzony tylnymi drzwiami podatek obrotowy podwyższałby faktycznie te obciążenia o kilkanaście procent. Tak więc stawka górna podatku od osób fizycznych zostałaby podwyższona do 50%, podatek od dywidend z 19 do 30%, a obniżony z 19 do 10% podatek dochodowy od osób prawnych faktycznie zostałby podwyższony do minimum 30%”. Jednak dalej p. Mazur proponuje znów jakąś formę opodatkowania przychodów… Tymczasem takie koncepcje trzeba a limine odrzucić. Podatek nie może zależeć od tego, ile kto zarobił – a to z dwóch zasadniczych powodów:

1) bo zwiększone dochody i przychody zazwyczaj świadczą o tym, że ktoś działa na rynku lepiej – a więc byłby karany za to, że dobrze działa!

2) bo wtedy trzeba tłumaczyć się, ile się zarobiło, dokumentować to – i, co więcej, wyjawiać urzędnikowi źródła swoich zakupów czy miejsca zbytu – a skąd wiadomo, że ten urzędnik nie jest szwagrem mojego konkurenta??!? Ten właśnie powód był podstawą dwukrotnego odrzucenia tego podatku przez Sąd Najwyższy USA – w 1865 i 1878 bodaj roku. Wyjdźmy z tego kredowego koła. Odrzućmy wszelkie podatki obrotowe, dochodowe – a jak się da, jeszcze VAT i akcyzy! JKM

15/03/2014 Mają w sobie takie małe wszystko im jedno. Jeśli chodzi o demokratyczne partie polityczne okupujące scenę polityczną i demokratyczną od tzw. przemian, czyli zamiany socjalizmu moskiewskiego- na europejski. Bardziej z ludzką twarzą, ale równie okrutny. Jakie spustoszenia poczynił socjalizm w Europie przez ostanie lata w każdej dziedzinie? Największe poczynił w dziedzinie nadzoru nad” obywatelami”! „Obywatel” jest obowiązkowo nadzorowany a jego potrzeby reglamentowane. Miejsce gdzie spotykają się Wrogowie Boga- Armagedon- to głównie Komisja Europejska. I tłumy socjalistów w Parlamencie Europejskim. Oni nie mają w sobie takiego małego wszystko jedno. Dla niech nie ma wszystko jedno- jest walka z Bogiem, wolnym rynkiem, budowa socjalizmu według recepty Lwa Trockiego-Bronsteina. Będzie jedno Wielkie Biuro! Z Wielkiego Biura rozciąga się widok na życie poddanych’ zwanych” obywatelami”. Co by tu jeszcze im przykręcić? Do Parlamentu Europejskiego wybierają się razem- Polska Razem i Solidarna Polska- też razem. Pan Jarosław Gowin dogadał się z panem Zbigniewem Zbiorą. Obaj ministrowie niesprawiedliwości startują z sąsiednich okręgów. Bo jakim można być ministrem sprawiedliwości, jak dookoła panuje niesprawiedliwość prawna? W gąszczu obłędnego prawa nie można być sprawiedliwym ministrem. Trzeba najpierw uprościć prawo, żeby móc stać się ministrem sprawiedliwości. To wszystko popłuczyny po Oświeceniu.” Filozof” oświeceniowy wymyślał utopie w zamkniętym gabinecie, zamkniętym na rzeczywistość. Utopia jest oderwana zawsze od rzeczywistości., wbrew człowiekowi i jego naturze. Luter podeptał prawa w Kościele, Robespierre- w ustroju, a Lenin- w ekonomii.. I do tego Polska Jest Najważniejsza. I znowu Wszyscy Razem.” Ktoś” bardzo sprytnie organizuje scenę polityczną i demokratyczną. Zobaczcie Państwo- jak się dogadali. Znowu ci sami na pierwszych miejscach .Solidarna Polska, Polska Jest Najważniejsza, no i Polska Razem. Brakuje tylko Domu Wspólnego Polska, pana Ryszarda Kalisza. I cały ten „Dom” jest dla nich naprawdę wspólny .Nihil novi sub sole. Te same zgrane twarze opowiadające różne rzeczy przez cały czas bytności na scenie politycznej i demokratycznej. Nihil novi- z 1505 w Radomiu oznaczało- nic nowego bez Sejmu. Osłabienie władzy królewskiej. Minister Zbigniew Ziobro będzie wybierał się do Parlamentu Europejskiego z Małopolski, pan Jarosław Gowin- ze Śląska. Mój kolega Stanisław Żółtek będzie rywalizował z socjalistą Zbigniewem Zbiorą, a inny mój kolega- Janusz Korwin- Mikke będzie rywalizował na Śląsku z panem Jarosławem Gowinem- wielkim „Europejczykiem”, związanym przez całe lata z Unią Wolności, Unią Demokratyczną i Platformą Obywatelską Unii Europejskiej. Udającym wolnorynkowca- szczególnie w końcowym okresie bytności w Platformie Obywatelskiej Unii Europejskiej. Plan mają dobry! Jak wyborcy demokratyczni i ludowi się nie zorientują, że to odrzuty z różnych partii- to zagłosują. I znowu im podstawiają tych samych, w innej konfiguracji. Żeby było po staremu… Socjaliści wymieszani z innymi socjalistami- będzie więcej socjalizmu. Całość spina podejście demokratyczne- przeciw ewangelicznemu. Będzie też pani Beata Kempa z Podkarpacia i pan Jacek Kurski z Dolnego Śląska. Z mojego okręgu będzie pan Paweł Kowal z Polski Która Jest Najważniejsza. Wielki pogromca ukraińskiego prezydenta- Janukowicza. Demokratycznie wybrany prezydent- a musiał salwować się ucieczką. To co to za demokracja? Taki los spotka każdego prezydenta, który nie chce do Unii Europejskiej. Jak nie chce- to wystarczy opłacić snajperów i już będzie chciał. Ciekawe czy wszyscy przeciwnicy Unii Europejskiej będą potraktowani wariantem snajperskim? Nie wyobrażam sobie rozstrzeliwania członków Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa- tak jak na Majdanie- milicjanów! Należałoby by rozstrzelać 80% poddanych Elżbiety II. Szkoci i poddani z Irlandii Północnej są poddanymi Elżbiety I. Poddanymi Elżbiety II są mieszkańcy Anglii i Walii. I może się zdarzyć, że wszyscy z pierwszych miejsc powchodzą. Polska Jest Najważniejsza, Polska Razem oraz Solidarna Polska. Wszystkim będzie lepiej. Naprawdę wszystkim. Zależy ile procent elektoratu demokratycznego- nabiorą! Tak jak Platforma Obywatelska Unii Europejskiej nabiera młodych ludzi na” liberalizm”, co w wykonaniu Platformy Obywatelskiej oznacza po prostu socjalizm. Jak donosi dziennik Rzeczpospolita”, 16 milionów złotych grzywny( nie wiedziałem, że takiej wysokości mogą być grzywny?) grozi przedsiębiorcy, który załatwił prywatną sprawę służbowym samochodem., a od 1 kwietnia pełne odliczenie VAT od auta osobowego ma przysługiwać tylko wtedy, gdy wykorzystuje się je wyłącznie do celów działalności gospodarczej. To znaczy jak jadę do pracy samochodem służbowym z którego odliczyłem VAT i moje dziecko chcę zabrać ze sobą do teściowej po drodze, i jak złapie mnie Policja Obywatelska, to dostanę mandat , a może i grzywnę dochodząca do 16 milionów złotych(!!!) Ja powinienem pojechać służbowym samochodem do pracy, bo odliczyłem sobie dlatego podatek VAT, że mogę służbowo jeździć- a moje dziecko powinienem zawieść do teściowej wcześniej moim samochodem prywatnym. Albo posłać autobusem! Nie mówiąc już o podrzuceniu do pracy sąsiada. Podrzucenie do pracy sąsiada jest naruszeniem realizacji spraw służbowych- chyba, że pasażer jest moim szefem, któremu akurat nawalił samochód służbowy, Drobiazgowo przeprowadzone śledztwo w tej sprawie przez Policję Obywatelską dogłębnie wyjaśni sprawę. To tylko kwestia cierpliwości… Sprawiedliwości musi stać się zadość! Niechby nawet cała procedura wyjaśniająca trwała 10 lat! Przecież warto wyjaśnić do końca całą sprawę, żeby się oczyścić z podejrzeń. Tak jak pewna Brytyjka, poddana królowej też była cierpliwa. Czekała, czekała i się doczekała. Zawarła „ ślub” na „ ślubnym kobiercu’;- z własnym psem.(???) A nie pisałem jakiś czas temu, że będzie można wziąć” ślub” z ulubionym zwierzęciem? Zoofilie też mają mieć swoje prawa! Prawa człowieka ogarniają cały ród! Cały demokratyczny ród w demokratycznych państwach prawnych. Na pierwszą linię poszli homoseksualiści, teraz będą zoofilie, a potem nekrofile. Wszystko będzie zalegalizowane demokratycznie i prawnie. Zdrowego rozsądku tu wcale nie potrzeba, bo kto słyszał, żeby w demokracji triumfował zdrowy rozsądek? Nich już powoli nekrofile zaczną walczyć o swoje prawa do bezczeszczenia zwłok. Jest to bezczeszczenie dla przyjemności- może demokratyczni ustawodawcy to uwzględnią. To nie jest bezczeszczenie dla samego bezczeszczenia. To jest naturalna potrzeba nekrofila! Szanujmy w końcu prawa nekrofila! A co z prawami zwłok turbowanych przez nekrofila? One też powinny mieć swoje prawa. Ale po co zwłokom prawa jak zwłoki już nie mają praw wyborczych? Najpierw prawa wyborcze dla zwłok, a potem prawa nieżyjącego człowieka- czyli zwłok. Widzicie Państwo ile jest problemów w demokratycznym państwie prawnym.? Ile problemów trzeba jakoś sprawiedliwie rozwiązać.? Ile zła trzeba naprawić? Zła nagromadzonego przez wieki istnienia cywilizacji łacińskiej. Trzeba to wszystko zasypać i zbudować świat na nowo. Ale najpierw rozpirzyć resztki telepiącej się cywilizacji łacińskiej na cztery wiatry. Co ja piszę- cztery wiatry. Na wszystkie możliwe wiatry wiejące zewsząd. Najlepiej dzikie wiatry- jak najdziksze. I wymordować resztę inteligencji.. Bo” inteligencja to zgniłe ścierwo burżuazji, które należy wytępić, a potem stworzyć na nowo”- jak twierdził Lenin.. właśnie jesteśmy na etapie tworzenia nowej” inteligencji”… Byleby była posłuszna władzy i rozumiała swoją” misję”. Przynajmniej tak jak pan redaktor Janusz Weiss ją rozumie. Nigdy nie dociec, kto uchwalił daną ustawę, które przyniosła tyle szkody. Wszystko zwalić na niekompetencje urzędnika. I niech słuchacz nienawidzi urzędnika, który musi wykonywać sprzeczne ustawy. Umiejętnie skierować nienawiść na decyzje urzędnika podejmowane zgodnie z demokratycznym prawem większości. Zawsze pan Janusz Korwin- Mikke twierdził, że głupich jest więcej niż mądrych.

To jaki może być efekt takiego głosowania? WJR

Ukraina - Kto jest agresorem Rosja czy NATO? Aby zrozumieć obecne wydarzenia na Ukrainie musimy cofnąć się trochę w czasie. Od czasu zakończenia drugiej wojny światowej świat był podzielony na 2 wrogie obozy. Z jednej strony mieliśmy USA oraz Europę Zachodnią formujące wspólny blok handlowy oraz NATO. Z drugiej strony mieliśmy natomiast ZSRR.

1. Po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku dawne kraje wchodzące w skład Układu Warszawskiego (NRD, Polska, Czechosłowacja, Bułgaria, Rumunia, Węgry) oraz Litwa, Łotwa i Estonia pozostawały poza bezpośrednią strefą wpływów nowo powstałej Federacji Rosyjskiej jak i NATO. Była to tzw. strefa buforowa. Jednocześnie wraz z militarnym przewrotem dokonanym przez Jelcyna doszło do zniszczenia gospodarki Rosji, ostatniego państwa, które mogło w przyszłości zagrozić hegemonii Stanów Zjednoczonych oraz NATO. W ciągu kolejnych lat „zachód” rozszerzał swoje strefy wpływów na dawne kraje bałtyckie oraz wchodzące w skład Układu Warszawskiego. Po 8 latach agonii gospodarczej Borys Jelcyn zrzekł się stanowiska prezydenta i na stanowisko został tymczasowo powołany Władimir Putin, który po wyborach został oficjalnie zaprzysiężony na stanowisko prezydenta Federacji Rosyjskiej. Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła dalszą ekspansję zarówno NATO jak i UE na wschód. Jedynym buforem między NATO, a Rosją pozostała Białoruś oraz Ukraina. Warto przypomnieć, że Pakt Północno – Atlantycki został powołany jako organizacja defensywna przed ewentualną agresją ZSRR. Tymczasem od czasu interwencji w Serbii, NATO przerodziło się w organizację o charakterze ofensywnym pełniąc rolę międzynarodowej policji poza wszelką kontrolą ONZ.  W ciągu ostatnich kilkunastu lat NATO przeprowadziło interwencje w:

- Afganistanie – 13-letnia inwazja, rzekome poszukiwania brodatego pana. Dla wnikliwych polecam przestudiowanie położenia tego kraju względem Rosji oraz zasobności w minerały. Ciekawe, który kraj produkuje 90% opiatów i kto czerpie z tego zyski?

- Irak – od 11 lat wojska NATO poszukują tam broni masowego rażenia. Znaleziono jedynie ropę.

- Libia – wspieramy bojowników o wolność i bez znaczenia jest, że 95 % tych bojowników pochodzi spoza Libii. Ciekawe co stało się ze złotem Kadafiego mającym być podstawą złotego dinara oraz do kogo płyną obecnie dochody z ropy odkąd w bestialski sposób zabito dyktatora mającego poparcie, o jakim władze Europy mogą tylko pomarzyć.

- Mali – 90 % obywateli, z krajów NATO nie jest w stanie pokazać gdzie ten kraj znajduje się na mapie. Mimo to, nasze wojska bronią reżimu przed terrorystami czy bojownikami o wolność (mylą mi się już te określenia).

- Syria – oficjalnej misji NATO nie prowadzi lecz wyłącznie szkoli bojowników o wolność, zresztą tych samych przeciwko którym walczy w Afganistanie czy Iraku

- pomijam interwencje w Somali, Jemenie oraz Pakistanie gdyż w nich uczestniczą wyłącznie wojska USA bez wsparcia NATO.

2. Ukraina Z militarnego punktu widzenia Ukraina jest kluczowa zarówno dla NATO (USA) jak i dla Rosji. Obecnie kraj stoi pomiędzy dwoma obozami. Zachodnia biedniejsza część Ukrainy chciałaby przyłączenia się do UE i dostępu do rynku pracy. Wschód, na którym jest ulokowana większość surowców oraz przemysł jest zdecydowanie prorosyjski. Neutralny status Ukrainy jest niezbędny dla zachowania już nadszarpniętej równowagi sił w Europie. Jeżeli Ukraina przeszłaby w ręce polityków prozachodnich to należy się liczyć z rozmieszczeniem zarówno rakiet balistycznych jak i kolejnych elementów obrony przeciwrakietowej tuż pod nosem Moskwy. Kilka lat temu zarówno rząd Polski jak i USA uparcie twierdzili, że elementy tarczy rakietowej wymierzone są przeciwko Iranowi. Dziś już nikt nie ukrywa, przeciwko komu naprawdę wymierzone są owe instalacje. Ciekawe co usłyszelibyśmy w mediach gdyby Rosja dokonała przewrotu na Hawajach, Kubie, Dominikanie czy w kanadyjskim Kebek’u lub Ontario aby zainstalować tam sprzęt wojskowy podobny do instalowanego przy rosyjskiej granicy. Wracając do ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Zacznijmy od tego, że Janukowycz był demokratycznie wybranym prezydentem kraju. Przewrót został całkowicie opłacony kwotą co najmniej 5 mld USD, do czego wprost przyznają się władze USA. Snajperzy, odpowiedzialni za śmierć kilkunastu osób zarówno po stronie policji jak i demonstrantów są powiązani z obecnymi władzami Ukrainy o czym informował Estoński Minister Spraw Zagranicznych pełniący funkcję wysłannika na Ukrainie. Katherine Ashton (Unijna Komisarz ds. Zagranicznych) kompletnie zignorowała ten fakt. Nowy rząd Ukrainy otwarcie popiera organizacje neo-faszystowskie atakujące Żydów i Rosjan zamieszkujących Ukrainę. Znaczna część protestujących to osoby z kryminalną przeszłością lub typowi bojówkarze. Przeciętni obywatele owszem także protestowali lecz wielu z nich brała udział w demonstracjach aby zaprotestować przeciwko korupcji, która od wielu lat jest ogromnym problemem na Ukrainie. W tej sprawie praktycznie nic nie zrobił żaden rząd od czasu pomarańczowej rewolucji w 2004 roku. Media zachodnie, w tym polskie działają jak ministerstwo propagandy. Ani razu nie wspomniano o licznych wiecach poparcia dla Janukowycza czy Rosji odbywających się w Charkowie, Doniecku czy na Krymie.

3. Krym Punktem spornym jest obecnie Krym, rzekomo zaatakowany przez Rosję. Prawda jest jednak taka, że półwysep Krymski jest zamieszkiwany głównie przez Rosjan stanowiących 60% populacji. Ukraińcy stanowią 24%,Tatarzy krymscy ok 10%. Językiem rosyjskim jako ojczystym posługuje się 79% populacji podczas gdy ukraińskim zaledwie 9,6%. Można otwarcie powiedzieć, że Krym był od zawsze pro rosyjski. Formalnie co prawda stał się Ukraiński w 1954 roku kiedy to Nikita Chruszczow przekazał półwysep pod zarząd Ukrainy będącej częścią Związku Radzieckiego. Mimo, że Krym jest częścią Ukrainy to przez lata cieszył się znaczną autonomią. Na maj tego roku było zaplanowane referendum zwiększające stopień autonomii. W efekcie obecnych przemian referendum zostało przeniesione na 16 marca. W sytuacji otwartej niechęci mieszkańców Krymu do nowych władz Ukrainy w referendum nie będzie już chodziło o zwiększenie autonomii (jak było wcześniej planowane) lecz o separację i przyłączenie się do Federacji Rosyjskiej. Niezależnie od wyniku głosowania premier Ukrainy już zapewnił, że referendum nie ma podstaw prawnych i nie będzie respektowane. Demokracja demokracją ale nasze musi być na wierzchu. Krym jest niezwykle ważny z punku widzenia militarnego. W porcie morskim w Sewastopolu stacjonuje 25-tysięczna Flota Czarnomorska skutecznie użyta do blokady inwazji na Syrię.

4. Szersza spojrzenie na całą sytuację Od czasu upadku Związku Radzieckiego, Stany Zjednoczone stały się jedynym supermocarstwem. Władza deprymuje i mimo piętrzących się problemów wewnętrznych USA próbuje na siłę utrzymać dominującą pozycję. Poważną przeszkodą jest Rosja (potęga militarna) oraz Chiny (potęga gospodarcza) a także Iran (ogromne zasoby energetyczne). Otaczanie Rosji bazami NATO ma na celu zneutralizowanie potęgi militarnej Rosji. Próba destabilizacji Syrii jest tak naprawdę wymierzona w Rosję oraz Iran. Upadek władzy Bashara Al.-Assda skutkowałby wypowiedzeniem umowy dzierżawy portu wojskowego w mieście Taurus co oznaczałoby całkowitą dominację NATO w basenie Morza Śródziemnego. Rosja utraciłaby także możliwość połączenia sieci rurociągów co uderzyłoby w Gazprom (ekonomiczne zaplecze Kremla). Syria jest także kluczowa ze względu na Iran. Już obecnie kraj ten jest praktycznie otoczony bazami wojskowymi USA. Utrata sojusznika jakim jest Syria, otwierałaby drogę do inwazji. Celem oczywiście nie jest neutralizacja rzekomego programu atomowego lecz ogromne zasoby ropy i gazu.

W dalszym etapie, przejęcie kontroli nad Iranem oraz militarne szachowanie Rosji doprowadziłoby do sytuacji, w której ostatni przeciwnik czyli Chiny zostałby odcięty zarówno od surowców przemysłowych (Rosja) jak i energetycznych (Rosja i Iran). Chiny pozbawione mocy produkcyjnych same pogrążyłyby się w chaosie podczas gdy Stany Zjednoczone całkowicie zdominowałyby światową politykę. Finansowany przez zachód przewrót na Ukrainie już uderzył pośrednio w Chiny, które kilka miesięcy temu podpisały 50–letnią umowę dzierżawy 3 mln ha ziemi uprawnej na Ukrainie. Jest to 5% powierzchni Ukrainy!!! Umowa ta miała rozwiązać problem żywności w Chinach. W obecnych realiach można chyba uznać umowę za nieważną.

4. Nowe władze Ukrainy „Nowy rząd Ukrainy został ustanowiony siłą przez ludzi z kijami od baseballa.” – Edgar Savisaar Prezydent Tallina (stolica Estonii). Praktycznie każde ministerstwo zostało obsadzone przez członków ultranacjonalistycznej partii Svoboda słynącej z ataków na ludność pochodzenia Żydowskiego oraz Rosyjskiego.  Partia obecnego premiera Jaceniuka jest ściśle powiązana z ruchem banderowców noszących nazwę po Stefanie Banderze powiązanego z Nazistami w trakcie II wojny światowej odpowiedzialnego za masowe mordy Żydów oraz Polaków. Po przewrocie w Kijowie jedną z pierwszych decyzji nowego rządu było anulowanie ustawy o prawach mniejszości narodowych ewidentnie uderzające w Polaków lecz chyba tego rząd polski nie chce widzieć. Jeżeli nie jest to wystarczające ostrzeżenie to chyba zbyt wielu z nas nie pamięta w jaki sposób partia nazistowska przejęła kontrolę w Niemczech przed II wojną światową. Obecne władze są niczym innym jak marionetkami zachodu, podobnie jak Janukowycz był marionetką Putina. Różnica jest taka że obecny rząd jest ogromnym zagrożeniem dla stabilizacji w Europie. Rząd Arseija Jaceniuka robi co może aby jak najszybciej podpisać umowę stowarzyszeniową z UE otwierającą Ukrainę dla działań NATO. Nowy premier jest typem technokraty zainstalowanym przez UE Nie mijają jeszcze 2 tygodnie od zmiany władzy, a premier Ukrainy już prowadzi rozmowy odnośnie prywatyzacji ukraińskich gazociągów w zamian za pożyczki ratujące kraj przed bankructwem. Powtarza się stary, sprawdzony schemat. Zadłużonemu krajowi oferuj pożyczki na takich warunkach aby nie był w stanie ich spłacić. W zamian za kolejne kredyty przejmij wartościowe aktywa, a w ramach ratowania budżetu podnieś istniejące podatki aby zdusić gospodarkę. Jeszcze 2 tygodnie temu nie wierzyłem, że społeczeństwo na Ukrainie jest w stanie zaakceptować warunki tzw. pomocy UE czy MFW ale obecnie zaczynam dopuszczać taki scenariusz.

5. Rosja – USA Bodajże 16-go marca odbędzie się referendum na Krymie. Z dużym prawdopodobieństwem zdecydowana większość opowie się za przyłączeniem do Federacji Rosyjskiej. Nie będzie w tym nic dziwnego zważywszy na antyrosyjskie nastawienie nowego rządu oraz przywiązanie Krymu do Rosji. Stosunki pomiędzy Ukrainą, a Rosją zaognią się znacznie. Rabat na ceny gazu w wysokości 33% przejdzie do historii aby finansowo pogrążyć Ukrainę oraz nową dyktaturę władzy. Chiny widząc destabilizację kraju oraz nieprzewidywalność rządu zapewne wstrzymają się przed jakąkolwiek pomocą. Nowym władzom pozostanie wyciągnąć rękę do zbankrutowanej Europy oraz MFW. W Europie główne skrzypce grają Niemcy mające dobre relacje z Rosją i raczej nie pozwolą na wprowadzenie sankcji gospodarczych. Poza tym, niezależnie jak głośno krzyczą politycy europejscy, nie zmienia to faktu, że póki co jesteśmy uzależnieni od dostaw rosyjskiego gazu. Zostaną zatem pożyczki z MFW na iście lichwiarskich warunkach. Jeżeli niezależne media oraz rosyjski wywiad zrobią swoje to przeciętny Ukrainiec w ciągu kilku miesięcy zda sobie sprawę, że został sprzedany UE. W takiej sytuacji obecny rząd straci władzę szybciej niż ją zagarnął. To czego obawiam się najbardziej to rozpad Ukrainy na 2 części. Proeuropejska dążąca do NATO z bazami wojskowymi wymierzonymi w Rosję oraz prorosyjska część wschodnia. W kolejnej części omówię finansowe aspekty eskalacji zimnej wojny. Na koniec kilka zdjęć dających do myślenia:

Nowe władze (Oleg Tiahnybok), Victoria Nuland (zastępca sekretarza stanu USA), Arsenij Jaceniuk, Pana z tyłu nie trzeba przedstawiać.

Czarna lista literatury. Jak lewica cenzuruje książki? W kalendarzu amerykańskim luty jest obchodzony jako Miesiąc Czarnej Historii (Black History Month). Jest to okres, kiedy jankeskich lewaków ogarnia prawdziwy obłęd poprawności politycznej. Pod cenzorski topór lewicowej inkwizycji dostaje się wszystko, co istnieje w sferze publicznej – od książek dla dzieci począwszy, a na symbolach narodowych zakończywszy. Dla publicystyki lewicowej Miesiąc Czarnej Historii jest czasem przypominającym musth – sezon rozrodczy u słoni indyjskich. W tym czasie samce i samice tego gatunku dostają prawdziwego obłędu spowodowanego wydzielaniem się ogromnej ilości hormonów w ich masywnych ciałach. Olbrzymie zwierzęta stają się niezwykle niebezpieczne dla otoczenia. Bywa, że tratują i niszczą wszystko, co napotkają. Podobnie jest z obłędem poprawności politycznej w okresie celebrowania niczym nie wyróżniającej się historii amerykańskich Murzynów. Na cel lewicowej inkwizycji brane są wszystkie media, książki, dzieła sztuki, a nawet symbole historyczne i narodowe – takie jak flagi stanowe, pieśni, ballady i wiersze patriotyczne. Co ciekawe, cenzura nie pomija nawet literatury dziecięcej. Jamie Frater, twórca opiniotwórczego portalu Litverse, ułożył listę 10 najbardziej niepoprawnych politycznie książek dla dzieci, które ocenzurowano właśnie w okresach obchodów Miesiąca Czarnej Historii. W większości bibliotek publicznych w USA nie można już ich znaleźć. A wszystko dlatego, że zawierały rzekomo stereotypy murzyńskie. Czarną listę bajek i książek przygodowych otwiera niezwykle popularna w USA, wielokrotnie wydawana z kolorowymi ilustracjami, wierszowana wyliczanka pt. „Dziesięciu Murzynków” („Ten little niggers”), napisana przez Septimusa Winnera w 1860 roku. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego ten tytuł dzisiaj wywołuje ataki histerii wśród nadwrażliwych przedstawicieli amerykańskiej lewicy. Do tytułu wierszowanej bajeczki nawiązała także Agatha Christie, która zatytułowała tak samo swoją powieść z 1939 roku. Dzisiaj w USA powieść Christie, jeżeli w ogóle jest jeszcze drukowana, to jedynie pod tytułem „And Then There Were None” („I nie było już nikogo”), nawiązującym do końca wyliczanki. Od niedawna na liście ocenzurowanych dzieł znalazły się także modne wśród amerykańskich dzieci w latach czterdziestych XX wieku komiksy o Tintinie autorstwa belgijskiego artysty Georgesa Remi, podpisującego się jako Hergé. Czarno-biały album z 1931 roku pt. „Tintin w Kongo” został usunięty niemal ze wszystkich bibliotek publicznych, ponieważ ukazywał rzekomo „kolonialną supremację rasy białej wobec czarnoskórych mieszkańców belgijskiej kolonii”. W 1946 roku album został wydany w wersji kolorowej, ale Hergé został wcześniej zmuszony do usunięcia wszystkich aspektów kolonialnych. Mimo tego zabiegu komiks znajduje się na drugim miejscu czarnej listy lektur dziecięcych w USA. Pośmiertną ofiarą współczesnej inkwizycji lewicowej jest wybitna angielska pisarka Enid Mary Blyton (1897-1968), znana także jako Mary Pollock. W połowie lat czterdziestych ubiegłego wieku napisała i opublikowała serię niezwykle lubianych wśród dzieci opowiadań o czarnoskórych urwisach z sąsiedztwa. Bohaterowie zakazanej dzisiaj książeczki „Trzy Straszydła” („The Three Golliwogs”) są przedstawieni jako trzy czarne lalki z fryzurami afro, rozmawiające między sobą charakterystycznym dla czarnoskórej mniejszości slangiem i zachowujące się tak jak dzieci murzyńskie z tamtej epoki. Ale najwyraźniej prawda w oczy kole. Niezwykle lubiane „Straszydła” nie tylko nie będą już wznawiane, ale nie znajdzie się ich także na półkach bibliotek publicznych w USA. Cóż, życie nie lubi próżni. Książeczkę można nabyć za ok. półtora funta w wielu księgarniach brytyjskich. Bambo i Sambo Czwartym dziełem umieszczonym na czarnej liście amerykańskiej literatury dziecięcej jest opowiadane „Mały Sambo”, napisane w 1899 przez szkocką autorkę książek dla dzieci Helen Bannerman. Samo opowiadanie nie zawiera żadnego wydźwięku rasistowskiego, ale tytuł drażni wrażliwe gusta poprawno-politycznych poprawiaczy świata. Samo imię Sambo zawiera w sobie rzekomo pełen pogardy stosunek ludzi białych do kolorowych. Zapewne jego cenzorzy nie słyszeli jeszcze o „Murzynku Bambo” autorstwa Juliana Tuwima. Murzyński chłopak bojący się kąpieli ze względu na wybielenie skóry wywołałby wśród amerykańskich lewaków wzmożenie prób narzucenia totalnej cenzury. Wiele lat po śmierci Helen Bannerman tytuł „Mały Sambo” został przerobiony przez ilustratora i wydawcę nowojorskiego Freda Marcellino na „Historię małego Babadżi” („The Story of Little Babaji”). Wszystkie kontrowersyjne opisy indyjskiej rzeczywistości końca XIX wieku zostały usunięte. Podobnym przeróbkom poddana została „Historia doktora Dolittle” napisana w 1920 roku przez angielskiego pisarza Hugh Loftinga. W Stanach Zjednoczonych ta niezwykle popularna powieść została poddana aż trzy razy przeróbkom. Kolejne okrojone i pozmieniane wydania z 1960, 1972 i 1986 roku pokazywały, jak w społeczeństwie amerykańskim narasta cenzura o podłożu rasowym. Znawcy powieści twierdzą, że amerykańskie wydanie z 1986 roku miało już niewiele wspólnego z oryginałem. Także niezwykle popularne ilustracje przedstawiające dzikich Afrykanów zostały usunięte jako „obraźliwe”. Ale miecz cenzury jest obosieczny. Także środowiska konserwatywne nie pozostawały dłużne i doszukiwały się własnych powodów do wprowadzania ograniczeń wydawniczych. Ich ofiarą padł niedawno popularny bohater brytyjskich filmów animowanych Noddy. Pewnie niewiele dzieci wie, że postać tę wymyśliła już w 1949 roku autorka wspomnianych „Trzech Straszydeł”, Enid Blyton. Niektóre środowiska oskarżyły ją, że opisując przygody Noddy’ego, promuje ona homoseksualizm, ponieważ w niektórych scenach bohater śpi w łóżku z innymi męskimi postaciami – takimi choćby jak miejski policjant. Oczywiście zarzut, że Noddy w złym świetle pokazuje grzeczne białe dzieci, jest równie głupi jak ten, że Golliwogsy są nieuczciwym podejściem do murzyńskich łobuziaków. Noddy nie jest jedynym bohaterem współczesnych kreskówek, który został oskarżony o niepoprawność polityczną. Weteranem walki z cenzurą rasową jest także francuski biały słonik o imieniu Babar, sympatyczna postać stworzona przez Jeana de Brunhoffa w 1931 roku. W opinii czarnoskórych działaczy „na rzecz obrony praw obywatelskich”, a tak naprawdę na rzecz cenzury, Babar symbolizuje francuski kolonializm. Jest biały, chociaż słonie są szare, i odnosi się z wyższością do swoich afrykańskich kolegów. To wystarczający powód, aby postać tę wyrzucić z literatury dziecięcej. A razem z nim najlepiej też wyrzucić Kima, anglo-irlandzkiego chłopca, bohatera książki Rudyarda Kiplinga z 1900 roku, który podróżuje po Indiach i surowo ocenia obskurną rzeczywistość tego kraju i jego kultury. Czarną listę literatury dziecięcej i młodzieżowej w USA zamykają dwie powieści przeznaczone dla bardziej dojrzałych czytelników. Pierwsza to jeden z najlepszych i najpiękniejszych opisów życia amerykańskiego Południa połowy XIX wieku, jakim są „Przygody Huckleberry’ego Finna” autorstwa Samuela Langhorne’a Clemensa, podpisującego się jako Mark Twain, i „Mały domek na prerii” Laury Ingalls Wilder. Przy czym w przypadku wielkiej powieści Marka Twaina przyczyna restrykcji jest jasna. „Przygody Huckleberry’ego Finna” są książką, w której słowo „czarnuch” pada ponad sto razy. Murzyńscy aktywiści twierdzą, że lektura tej książki wywołuje traumę u czarnoskórych dzieci na całe życie. Nie potrafią przy tym przyjąć do wiadomości, że rolą literatury jest opis konkretnej rzeczywistości historycznej, a nie propagowanie jakiejś lukrowanej iluzji. Trudno jednak zrozumieć restrykcje, jakie dotykają „Mały domek na prerii” – uroczą opowieść małej dziewczynki ukazującą ciężkie życie i walkę o przetrwanie na ogromnych obszarach wielkiej amerykańskiej prerii. Dla autorki tej książki Indianie są uosobieniem zła i zdziczenia, a nie romantycznego ludu walczącego o własne przetrwanie. Takie jednak były realia historyczne. Ocenzurowanie tej książki lub dokonywanie w niej zmian jest jednoznaczne z fałszowaniem historii.

Koniec z tymi bzdurami Miesiąc Czarnej Historii to czas wyjątkowej obłudy. To czas, kiedy trzeba uważać na wszystko, co się robi lub mówi, szczególnie jeżeli jest się osobą wykonującą misję publiczną. W pewnym katolickim liceum dziewczęcym w miejscowości Concord białe uczennice postanowiły uczcić Miesiąc Czarnej Historii, przygotowując specjalny obiad, na który podano smażonego kurczaka, chleb kukurydziany oraz plastry arbuza. Zamiast wywołać tym jadłospisem zachwyt swoich kolorowych koleżanek, zostały oskarżone o drwienie sobie z kultury murzyńskiej. Przerażona poziomem ataku ze strony działaczy lewicowych i społeczności murzyńskiej dyrektorka liceum opublikowała w miejscowej gazecie oświadczenie: „Pragnę przeprosić za krzywdę, jaką uczyniliśmy tym pomysłem uczniom, ich rodzicom i całej społeczności. Pragnę zapewnić, że nigdy nie zamierzaliśmy tworzyć w tej szkole jakichkolwiek rasowych stereotypów”. Do pełni skruchy pani dyrektor brakowało jedynie założenia papierowej czapki wstydu, jaką czerwoni hunwejbini zakładali „zdrajcom ludu” w czasach rewolucji kulturalnej. Nie zdecydowała się (jeszcze?) na przemaszerowanie półnago przez ulice miasta z powrozem na szyi, trzymając dyktę z napisem „Zdradziłam ideały towarzysza Obamy”. Poprawność polityczna zaczyna przypominać rewolucję pożerającą własne dzieci. Nawet sam Black History Month, który miał być corocznym festiwalem kultu kultury murzyńskiej w USA, stał się obiektem ataków. Niektórzy czarnoskórzy Amerykanie uznają go za święto rasistowskie. Coraz więcej z nich chce być tylko Amerykanami, a nie wyselekcjonowaną mniejszością etniczną utrzymywaną z garnuszka większości społeczeństwa. Jeszcze 10 lat temu żądali uprzywilejowania. Dzisiaj po prostu chcą być częścią społeczeństwa. Tę bardzo rozsądną tendencję ilustruje list 34-letniej czarnoskórej Amerykanki, Lisy Cook, opublikowany w czasie narodowej debaty o roli Miesiąca Czarnej Historii w kulturze:

„Kiedy dorastałam, nazywaliśmy się po prostu czarnymi. Teraz, kiedy dorastają moje dzieci, nazywamy się na siłę Afroamerykanami. Nie rozumiem, po co ta zmiana nazwy. Nie widzę powodu, aby to była odpowiednia dla mnie nazwa. Nie jestem Afrykanką, moi rodzice nie byli Afrykańczykami, ich rodzice także nimi nie byli, a także ich rodzice. Oni wszyscy urodzili się tutaj, w starych, dobrych Stanach Zjednoczonych Ameryki… Podobnie jest z lutym, nachalnie przemianowanym na Miesiąc Czarnej Historii. Czy nie powinien się nazywać Miesiącem Historii Afroamerykańskiej? A skoro tak, to mnie on nie obchodzi, ponieważ jestem Amerykanką i moim dziedzictwem jest historia Ameryki jako całości, a nie jednej grupy etnicznej. Tacy ludzie jak Barack Obama mogą siebie nazywać Afroamerykanami, ponieważ oni naprawdę nimi są, ale nie ja”. Ten list nie jest głosem odosobnionym. Wśród murzyńskich elit Ameryki coraz częściej pojawiają się wybitni konserwatyści, którzy podzielają poglądy Ronalda Reagana, Rona Paula czy Donalda Trumpa. To ludzie tacy jak doktor Benjamin Carson – dyrektor oddziału neurochirurgii w szpitalu Johna Hopkinsa, Crystal Wright – właścicielka licznych wydawnictw, w tym strony conservativeblackchick.com, czy Chelsi Henry – przewodnicząca Narodowej Federacji Młodych Republikanów (Young Republican National Federation). Ci ludzie, podobnie jak setki innych konserwatywnych działaczy, sprzeciwiają się socjalistycznej wizji państwa Baracka Obamy. To oni są przyszłością kultury czarnoskórej Ameryki. Wolni od kompleksów, odrzucają roszczeniową mentalność mieszkańców gett oraz ich ideologicznych treserów i uczciwie pracują na swój sukces. Łepkowski

Rząd Tuska „załatwił” producentów wieprzowiny

1. Wczoraj premier Tusk i wicepremier Piechociński poinformowali opinię publiczną o powołaniu Marka Sawickiego na nowego ministra rolnictwa (po rezygnacji poprzedniego Stanisława Kalemby) i mimo, że podpis prezydenta Komorowskiego na tej nominacji pojawi się dopiero w poniedziałek, zaczął on podejmować decyzje. Razem z wicepremierem Piechocińskim udali się na rolnicze blokady dróg we wschodniej Polsce i złożyli obietnice rozwiązania wszystkich problemów wynikłych z ogłoszenia rozległej tzw. strefy zapowietrzonej wzdłuż całej granicy z Białorusią. Od poniedziałku ma ruszyć skup świń na tym terenie, środki finansowe za dostarczone zwierzęta mają być kierowane bezpośrednio na rachunki rolników, ba do mniejszych producentów trzody mają trafić ruchome punkty skupu. Rolnikom mają być wypłacane także rekompensaty za straty związane z niemożliwością prowadzenia dalszej hodowli na zapowietrzonym terenie pochodzące ze środków europejskich i budżetu krajowego. Prawie po miesiącu przepychanek w rządzie, mają więc być wreszcie realizowane działania, które rolnicy na tyle wczoraj zaakceptowali, że zawiesili do najbliższego wtorku prowadzone blokady dróg krajowych.

2. Przypomnijmy tylko, że wirus afrykańskiego pomoru świń to problem, który pojawił się już w styczniu tego roku na Litwie, a więc w kraju sąsiadującym z Polską i już wtedy Główny Lekarz Weterynarii i minister rolnictwa zapewniali posłów, że nasz kraj jest przygotowany do zwalczania tego wirusa. Na ogłoszenie pojawienia się tego wirusa na Litwie wśród dzików, Rosja zareagowała błyskawicznie i zblokowała eksport wieprzowiny na jej terytorium z całej Unii Europejskiej. Można się było domyślać, że utrzymanie tego embarga w stosunku do eksportu wieprzowiny z 28 krajów UE do Rosji, tylko w oparciu o stwierdzenie tego wirusa na Litwie, długo nie da się utrzymać więc już w styczniu sugerowano, że wcześniej czy później wirus zostanie potwierdzony w Polsce. I rzeczywiście już w lutym polska straż graniczna w krótkich odstępach czasu znalazła dwa padłe dziki tuż za granicą z Białorusią ,które po zbadaniu weterynaryjnym okazały się zarażone wspomnianym wirusem. Mimo tego, że przez kolejne dni nie znajdowano już padłych dzików (i do tej pory ujawniono tylko dwa wspomniane przypadki), minister rolnictwa na wniosek Głównego Lekarza Weterynarii zakreślił tzw. strefę zapowietrzoną (czyli zagrożoną wirusem), bardzo szeroko. Objęto nią ogromny teren aż 8 powiatów położonych wzdłuż całej naszej wschodniej granicy z Białorusią na terenie województw: podlaskiego mazowieckiego i lubelskiego, w związku z czym położone na południu kraju powiaty objęte tą strefą są oddalone od ogniska gdzie wykryto wirusa o około 300 km. Konsekwencją takich rozmiarów strefy zapowietrzonej jest konieczność natychmiastowego skupienia około 40 tysięcy już dorosłych tuczników i zdecydowania jak postępować z około 360 tysiącami sztuk świń, które posiadają producenci trzody chlewnej na tym terenie.

3. Ale niestety to tylko mała część „świńskiego problemu”. Okazuje się, że słabość naszego rządu doprowadziła do tego, że Komisja Europejska w porozumieniu z Rosja, dokonała regionalizacji i w związku z tym embargo na sprzedaż wieprzowiny na teren tego kraju już w najbliższym czasie będzie dotyczyło tylko Polski i Litwy, natomiast pozostałe 26 krajów UE będzie mogło sprzedawać mięso wieprzowe do Rosji. To rosyjskie embargo dla Polski i Litwy może trwać wiele miesięcy, a ponieważ na obszar Unii Celnej (tworzonej przez Rosję, Białoruś i Kazachstan) sprzedawaliśmy mięso wieprzowe o wartości około 400 mln euro rocznie, więc blokada takiego eksportu oznacza trwały spadek cen mięsa wieprzowego w całej Polsce i pogorszenie opłacalności (albo wręcz nieopłacalność) tej produkcji w naszym kraju. Jeżeli taki stan będzie trwał długie miesiące, nie pozostanie nam nic innego jak ograniczenie importu do Polski mięsa wieprzowego z pozostałych krajów UE (głównie z Danii), ponieważ od kilku lat polscy konsumenci spożywają więcej wieprzowiny niż wytwarzamy jej kraju. Nie mamy więc przymusu eksportu tego surowca zwłaszcza, że do Polski trafia mięso o niskiej jakości i często o dużej zawartości np. antybiotyków. Ale czy rząd Tuska stać będzie na takie posunięcia po przegranej naszych „świńskich” spraw w Brukseli? Raczej wątpię. Kuźmiuk

O pożytkach z Włodzimierza Putina Gdyby nie było zimnego rosyjskiego czekisty Włodzimierza Putina, to trzeba by go wymyślić - przede wszystkim ze względu na naszą niezwyciężoną armię. Kiedy przypomniałem, że zdaniem pewnego wysokiego rangą generała, nasza niezwyciężona armia - poza kontyngentem „afgańskim” - nie jest zdolna do wykonania zadania militarnego innego niż służba wartownicza, otrzymałem mnóstwo listów od Czytelników, zwracających uwagę, że większości, a może nawet wszystkich koszar naszej niezwyciężonej pilnują zewnętrzne firmy ochroniarskie, zatrudniające około 200 tys. częściowo uzbrojonych pracowników. To oczywiście prawda, podobnie jak i to, że w ten sposób część kosztów utrzymania sektora prywatnego - konkretnie firm ochroniarskich, pozakładanych przez ubeków i byłych wojskowych - kierownictwo naszej niezwyciężonej przerzuciło na podatników. Specjalnie mnie to nie dziwi, bo w sytuacji, gdy podstawowa, choć niepisana zasada naszej doktryny obronnej głosi, iż polskich interesów państwowych do ostatniej kropli krwi będzie broniła Bundeswehra, to czymże mogą jeszcze zajmować się poprzebierani w mundury urzędnicy, tworzący trzon naszej niezwyciężonej? Już tylko ustalaniem udziału poszczególnych formacji w 140 miliardach, jakie Rzeczpospolita ma przeznaczyć na modernizację naszej niezwyciężonej. Ale tak było do niedawna, bo właśnie za sprawą zimnego rosyjskiego czekisty Putina, co to na oczach świata, już prawie przyzwyczajonego, iż polityka stanowi jedynie gałąź przemysłu rozrywkowego, zabrał sobie prastary Krym - coś drgnęło również w naszym nieszczęśliwym kraju. Oto ABW, pewnie w ramach sławnej operacji „Menora”, złapała dwóch osobników podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Dlaczego nie złapała ich Służba Kontrwywiadu Wojskowego? Pewnie dlatego, że ówczesny jej szef, pozbawiony stanowiska - jak mówiono w kołach wojskowych - „chwytem za Nosek” - już w roku 2010 podpisał umowę o współpracy z rosyjską FSB, potwierdzoną w maju ub. roku przez rosyjskiego prezydenta Putina. No to jak SKW w tej sytuacji ma łapać rosyjskich szpiegów? Jej łapać rosyjskich szpiegów przecież nie wypada - jak powiedziano by przed wojną w sferach kupieckich. Ale to jeszcze nic w porównaniu z wiadomością, że nasza niezwyciężona liczy na dopływ ochotników, z których sformuje zwarte oddziały Narodowych Sił Rezerwowych, wyposażone w „lekką broń”. One mogłyby pełnić służbę wartowniczą, a nawet współdziałać z obcymi formacjami zbrojnymi, które na podstawie podpisanej 24 lutego przez pana prezydenta Komorowskiego ustawy o „bratniej pomocy”, będą w razie czego pacyfikowały nasz mniej wartościowy naród tubylczy, jeśli na przykład zacznie się sprzeciwiać starszym i mądrzejszym, co to być może już wkrótce utworzą tutejszą szlachtę. Każda okazja jest dobra, a ta jest dobra wyjątkowo, bo można te pacyfikacyjne formacje stworzyć pod pretekstem konieczności obrony naszego nieszczęśliwego kraju przed zimnym rosyjskim czekistą Putinem, więc każdy widzi, że gdyby nawet go nie było, to trzeba by go wymyślić. Przy okazji potwierdza się spiżowa teza mojej ulubionej teorii spiskowej, że w naszym nieszczęśliwym kraju niepodobna uprawiać skutecznej polityki nie będąc niczyim agentem. Nieskutecznej zresztą też. Za sprawą zimnego rosyjskiego czekisty Putina nastąpiła w Polsce gwałtowna reaktywacja Stronnictwa Amerykańskiego, do którego umizgują się nawet niektórzy uczestnicy Stronnictwa Pruskiego i tylko Stronnictwo Ruskie wprawdzie zaciera ręce, ale - zgodnie z zaleceniem greckiego filozofa Epikura - w ukryciu, bo „a nie mówiłem” - powie dopiero po wszystkim, kiedy okaże się, iż Ukraina utraciła nie tylko Krym, ale i rezerwy złota - bo gdyby demokracja nic nie kosztowała, to nie byłaby nic warta - nieprawdaż? Stanisław Michalkiewicz

Zasupłani w socjalizm

Dodano 16/03/2014, w Bez kategorii, przez Waldemar Jan Rajca

Co pisał o socjalizmie jeden z największych Polaków, Cyprian Kamil Norwid? Ano pisał tak:

„Jeśli Polska ma być socjalistyczną

Lub komunizmu rozwinąć zadanie,

To ja już wolę tę monarchistyczną,

Która pod Carem na wieki zostanie”

Tak pisał, ale czy socjaliści go czytają? ONI wiedzą swoje! Są przekonani, że rozdawnictwo pieniędzy i rządy administracyjne biurokracji są najlepszą drogą do dobrobytu. Socjalizm redystrybucje owoce pracy- kapitalizm i wolny rynek- tworzy bogactwo! Bo bogactwo człowieka pochodzi z pracy, a nie z zabierania jednym i dawania – innym. Od przemieszczania środków nie rośnie pula bogactwa. Wprost przeciwnie! Maleje! Przy przemieszczaniu środków pula bogactwa maleje ,bo po drodze kaskada przemieszczania środków powoduje w nim ubytek. Bogactwo maleje z jednej kaskady biurokratycznej, przechodząc na niższą, a stamtąd na jeszcze niższą, aż do wielkiego zatracenia środków przez kaskadowy sposób redystrybucji poprzez decyzje biurokratyczne. Potem socjaliści sięgają po kolejne – ukradzione podatnikom poprzez przemyślny system rabowania zwany systemem podatkowym- środki. Podatki w socjalizmie jako własność człowieka zabierane są z siłą odkurzacza., a własność do dochodu człowieka nie tkwi w prawie do wybierania ludzi na stanowiska skąd odbywa się rabowanie, i którzy potem w scentralizowanym państwie socjalistycznym pilnują każdego naszego grosza, ale w traktowaniu przez państwo socjalistyczne naszej kieszeni- jak własnej. Socjaliści! Precz swoje ręce od naszych kieszeni!

Socjaliści już przechodzą samych siebie w rozdawnictwie! Już nie wiedzą co mają wymyślać, żeby przychylić nieba bezrobotnym i pokrzywdzonym przez system , który tworzą od wielu lat. System wyzysku i ubezwłasnowalniania wolnej kiedyś jednostki ludzkiej, oferując jej w różny sposób pieniądze wykrzesane z kieszeni tych, którzy jeszcze nie są bezrobotnymi. Taki jest stary- nowy program pana Władysława Kosiniaka- Kamysza związanego z Polskim Stronnictwem Ludowym politycznie, a z naszymi kieszeniami ekonomicznie, który z wielką werwą bierze się za zwalczanie bezrobocia wśród „obywateli” poniżej trzydziestego roku życia. I nie jest to program pięćdziesiąt plus, czy czterdzieści plus, czy może sześćdziesiąt plus. Jest to program 30 minus! Im więcej tego rodzaju programów rządowych, tym oczywiście więcej bezrobotnych. Bo wszystkie te programy rządowe wymagają rządowych pieniędzy. A jak wiadomo żaden na świecie rząd nie ma żadnych rządowych pieniędzy oprócz tych, z których okradnie podatników. Im więcej programów rządowych- tym musi być większy rabunek. I dlatego bezrobocie rośnie, bo ile można oddać państwu na różne wydumane fanaberie? I w tym rabunku uczestniczy masa parlamentarna, którą ktoś dźwięcznie nazwał” gawiedzią parlamentarną”. I dodał” gawiedź parlamentarna to stado rozbrykanych bachorów bawiących się w berka”(!!!!) Ładna mi zabawa w berka! Jak państwo socjalistyczne już pęka w szwach.

Na razie program jest testowany w 25 powiatach i kosztuje budżet państwa, czyli nas- 100 milionów złotych! Będą bony na pracę dla młodych bezrobotnych(!!!) Bony na pracę? W poprzednim wcieleniu socjalizmu były bony na cukier, wódkę, papierosy, mięso, masło.. Teraz będą bony na pracę! Równolegle będą bony na studia podyplomowe(???) Bony stażowe dla pracodawców i bony na zasiedlenie. Każdy taki bon to środki pieniężne ukryte za słowem” bon”. Bon- promesa- to klucz do zwycięstwa socjalizmu bonowego. Można wszystko poukrywać za słowem bon- i rozdawać. Rozdawać, rozdawać i jeszcze raz rozdawać. Rozdawnictwo podnieść do rangi cnoty! I jak najwięcej rozdawających pousadzać po urzędach biurokratycznego państwa prawnego.

I nich się zajmują rozdawnictwem, księgowością, monitorowaniem, przyzwalaniem, analizowaniem, sprawozdawczością. Niech to wszystko będzie pod kontrolą i na argusowym oku demokratycznego państwa prawnego. Już dzisiaj śmiało można powiedzieć za Anatolem Francem: „Nie mamy już państwa, mamy biurokrację”(!!!) Zcentralizowane państwo prawne, oparte o demokrację i bony: stażowe, podyplomowe, na zasiedlanie, na pracę- no i oczywiście bony skarbowe.

Ja jestem pełen powiewu dla wymyślających te nonsensy- mam na myśli nazwy. Abstrahuję od systemu, który jest zgoła nonsensowny i głupi. Ale nazwy! Skąd ci biurokratyczni trockiści czerpią inspirację? Żeby rozbudowywać ciągle to biuro? Socjalizm i centralizacja to dzieci demokracji. Demokraci twierdzą, że państwo powstało z kontraktu- umowy społecznej. Czy ktoś o zdrowych zmysłach umówiłby się, żeby mieszkać w państwie opartym o umowę społeczną na mocy której wznoszony jest wysoki gmach biurokratyczny wymierzony w mieszkającego w takim państwie człowieka?

A zresztą z kim się tu umawiać? To są dwa różne światy- świat biurokracji i świat dorosłego człowieka próbującego żyć na własny rachunek. W demokratycznym państwie prawnym opartym o biurokrację są ONI- i jesteśmy- MY. ONI ustanawiają i rządzą, a my- ponosimy tego rządzenia skutki- jako ofiary systemu i budowniczych systemu. Te dwie pozycje są wzajemnie sprzeczne i się wykluczają. Biurokracja reprezentuje państwo- tyrana, a mieszkający w takim państwie próbują przed nim w jakikolwiek sposób uciec. Żyć poza kasą fiskalną państwa., w ukryciu przed państwem, w konspiracji. Jeszcze kilka lat temu włodarze demokratycznego państwa prawnego szacowali, że poza państwem, choć w państwie- żyje 30%” obywateli”, którzy owoce swojej pracy ukrywają przed państwem. Kilka dni temu słyszałem, że żyje takich „ obywateli, około 20%.. Oznacza to, że albo 10% „obywateli” spoza państwa wyemigrowało do innego państwa, albo zwyczajnie wymarło nie doczekawszy wolności..

Państwo nie mogło powstać z „umowy społecznej”. Państwo powstało w sposób naturalny. Bo niby kto miałby się umawiać z kim i w jakiej sprawie? Najpierw był człowiek, potem założył rodzinę, powstała wspólnota sąsiedzka, osada, wieś.. To wszystko się rozrosło i powstało miasto. W Grecji były miasta- państwa. A potem król nadawał prawa miejskie i powstawały miasta w ramach królestwa. Człowiek wymagał bezpieczeństwa, żeby mógł uprawiać rolę i pracować. Król zapewniał bezpieczeństwo królestwu. Ale przyszli demokraci- i wszystko się zmieniło. Od czasu jako powstała największa demokracja świata nienawidząca królestw.. Ludowa Republika Demokracji i Prawa Człowieka- Stany Zjednoczone! Współczesny żandarm świata, demokracji i praw człowieka. Czyli wielkiego chaosu!

Minister Władysław Kosiniak -Kamysz, w ramach rozbudowy socjalizmu bonowego będzie prowadził konsultacje „społeczne, przepychał sprawy bonów poprzez Rządowe Centrum Legislacji, tak naprawdę powinno się nazywać Rządowe Centrum Tworzenia Bałaganu oraz będzie współpracował z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych a także z Centralnym Instytutem Ochrony Pracy(????). Zobaczcie Państwo ile tych operetkowych urzędów???

Biurokracja wszystko załatwi za nas- poza naszymi głowami!

…a jak zwykle boję się tych wszystkich, co to przynoszą darmowe dary..

Timeo Danaos et dona ferentes…

I jeszcze jedna czerwona cegiełka w murze socjalizmu!

Marnotrawstwo, głupota, nieodpowiedzialność… I do następnego rządowego programu! Zasupłają nas na śmierć! W końcu albo socjalizm- albo śmierć!

WJR

Kto przeprosi Polaków za stracone 6 lat?

1. Zadziwiająca jest ta metamorfoza premiera Tuska. Od kilkunastu dni odwiedza zakłady zbrojeniowe, jednostki wojskowe, inwestycje związane z budową nowej infrastruktury gazowej i na kolejnych konferencjach prasowych zapewnia polską opinię publiczną jak to jesteśmy bezpieczni pod każdym względem. Wczoraj był w Gustorzynie (woj. kujawsko-pomorskie), gdzie oddawano do użytku nowy węzeł rozdzielczy gazu i przy okazji spotkał się z zarządami spółek Skarbu Państwa Gaz-System, Polskie LNG i PGNiG w sprawie realizacji inwestycji gazowych w Polsce.

2. Premier zachowuje się tak jakby nie było ponad 6-letniej beztroski jego rządu zarówno jeżeli chodzi o stan polskiej armii i poziom jej uzbrojenia jak rzeczywistą dywersyfikację dostaw gazu do naszego kraju. Oczywiście tę zmianę o 180 stopni poglądów szefa rządu w obydwu tych sprawach należy przywitać z uznaniem, tyle tylko, że żeby być w ich rozwiązywaniu choć trochę wiarygodnym, musiałby on choć jednym zdaniem stwierdzić „Polacy myliłem się, przepraszam”. Nic takiego niestety nie będzie premier Tusk jest gotów na każdym kroku potwierdzać, zawsze taki byłem, a tylko to co się dzieje za naszą wschodnią granicą zwiększa moją determinację w tych sprawach.

3. Przypomnijmy więc, że sprawę rzeczywistej dywersyfikacji dostaw gazu do Polski rozpoczął w sposób zdecydowany rząd Jarosława Kaczyńskiego. Decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować. Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie ale miała to być transakcja wiązana ze znalezieniem inwestora z tego kraju dla stoczni w Gdyni i Szczecinie. W tej ostatniej sprawie mieliśmy do czynienia tuż po zakończeniu wyborów do Parlamentu Europejskiego z kompletnym blamażem Platformy ale kontrakt na gaz z Kataru pozostał.

4. Niestety sama budowa gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011, a więc blisko z 4 -letnim opóźnieniem. Premier Tusk jak to ma w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru. Nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie poprzedniego roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do końca 2014 roku. Tyle tylko, że w II połowie 2014 roku do Polski zaczną płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu, nie będziemy wstanie tego gazu odebrać. Co więcej za dostawy trzeba będzie płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu.

5. Na wczorajszej konferencji prasowej okazało się, że dostawy gazu skroplonego będą mogły być przyjmowane przez Gazoport w Świnoujściu jednak dopiero w połowie 2015 roku, a na dojście do przyjmowania tam 7,5 mld m3 gazu (około połowy polskiego zużycia) potrzeba jeszcze kilku lat. W tej sytuacji do bezpieczeństwa gazowego naszego kraju jest naprawdę bardzo daleko i niestety kolejne deklaracje premiera Tuska niewiele tu zmienią. Tusk mówiąc ostatnio, że Polska nie jest już krajem wrażliwym na sankcje gazowe Rosji, miał zapewne na myśli tłoczenie Gazociągiem Jamalskim około 5 mld m3 gazu z Zachodu do Polski dzięki instalacji tzw. rewersu ale przecież ten gaz wcześniej do Niemiec musi dostarczyć Rosja. Prawdziwe bezpieczeństwo to pełna wydajność Gazoportu w Świnoujściu i przemysłowe wydobycie gazu łupkowego w Polsce, a na realizację obydwu zamierzeń potrzeba przynajmniej kilkunastu lat. Nawrócenie premiera Tuska na bezpieczeństwo gazowe należy przywitać z uznaniem ale kto przeprosi Polaków za stracone 6 lat? Kuźmiuk

Dobry sportowiec poradzi sobie bez pomocy państwa Zbigniew Bródka, który nieoczekiwanie zdobył złoty medal Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, udowodnił, że dobry sportowiec poradzi sobie bez interwencji ze strony państwa i bez zaangażowania tłumu niepotrzebnych urzędników. 29-letni Zbigniew Bródka – jedyny reprezentant województwa łódzkiego na XXII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich – zaskoczył całą Polskę, gdy 15 lutego zdobył złoty medal w łyżwiarstwie szybkim na dystansie 1500 metrów. Dla Bródki Soczi okazało się szczęśliwym miejscem po raz drugi. W 2013 roku na tamtejszym torze wyścigowym zdobył brązowy medal w kategorii wyścigów drużynowych, a w jeszcze wcześniejszym sezonie – Puchar Świata w wyścigu na 1500 metrów. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że wszystkie te sukcesy polski panczenista osiągnął… sam, bez pomocy biurokracji, w tym osławionych „działaczy sportowych”. Zbigniew Bródka sportem zajął się z pasji. Po studiach na Politechnice Opolskiej (ukończył dwa kierunki: fizjoterapię i wychowanie fizyczne), trenował lekkoatletykę i triathlon. Przygodę z łyżwiarstwem zaczął jeszcze w trakcie studiów, reprezentując macierzystą uczelnię. W 2006 roku był jednym z kandydatów na Igrzyska Olimpijskie w Turynie, jednak wyeliminowała go kontuzja (z tej samej przyczyny nie wystartował w Mistrzostwach Świata w Krynicy-Zdroju). Niezrażony kontuzjami Bródka trenował dalej, osiągając medale mistrzostw Polski i medale w zawodach z wieloboju. W sezonie 2009/2010 ukończył klasyfikację Pucharu Świata na 34. miejscu, za to w kolejnych sezonach było już lepiej. Sezon 2010/2011 ukończył na 16. miejscu, kolejny – na 14., a sezon 2012/2013 – już na pierwszym miejscu. Dodatkowo podczas Mistrzostw Świata w Calgary zajął dwukrotnie drugie miejsce, poprawiając dotychczasowy rekord Polski. Tyle że Bródka z zawodu jest strażakiem, zatrudnionym na etacie w Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu. Pieniądze zarabiane w straży pozwalają mu utrzymać siebie i rodzinę (żonę i dwie córki), gdyż stypendium sportowe nie wystarcza na przysłowiowe „waciki”. Głównym powodem sukcesów Bródki jest jego wielka determinacja.

Szkolenia z samozaparcia Gdy za sprawą złotego medalu w Soczi o Bródce stało się głośno, jego klubowy trener Mieczysław Szymajda opowiedział dziennikarzom o początkach wielkiej kariery naszego zawodnika. Z jego relacji wynikało, że młody Bródka pierwsze kroki stawiał w Domaniewicach pod Strykowem na naturalnym lodowisku tworzonym przez amatorów sportów zimowych. Młodzi chłopcy wylewali na asfaltową drogę wiadra zimnej wody i czekali, aż zamarznie. Gdy już lód pokrywał asfalt, młodzi łyżwiarze zaczynali się ścigać. Na najbliższe lodowisko Bródka musiał jeździć do Tomaszowa Mazowieckiego, oddalonego od Strykowa o kilkadziesiąt kilometrów. Jego determinacja pokonała odległość i młody zawodnik codziennie przemierzał ten dystans, aby ćwiczyć na w miarę profesjonalnym torze.

Ciekawa jest również relacja Wiesława Kmiecika – trenera reprezentacji narodowej panczenistów. Ujawnił on, że wiosną i latem Bródka trenuje na… sali gimnastycznej. Zakłada wełniane skarpetki, na nie rolki i na specjalnej desce odbija się raz w prawo raz w lewo. Wydawałoby się, że przy takim podejściu do treningów młody strażak z Łowicza musi ulec konkurentom z innych krajów, szkolonym w profesjonalnych warunkach i za wielkie pieniądze. A jednak to on wygrał. – Parę razy już słyszałem: „wiesz co, wy to cały świat ośmieszacie. Cała Europa trenuje na torach lodowych wysokiej klasy, a wszyscy przegrywają z chłopakiem z Domaniewic” – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Mieczysław Szymajda.

Tylko chęci Podobnie zaczęła się wielka kariera naszej największej mistrzyni – Justyny Kowalczyk. W zeszłym roku, w jednym z wywiadów prasowych, Kowalczyk opowiadała o pierwszych krokach w biegach narciarskich. – Byliśmy sami i trener, wszyscy zdeterminowani, żeby ćwiczyć – mówiła Kowalczyk, którą do sportu również popchnęła pasja. Ta pasja i ta determinacja doprowadziły ją w sezonie 2001/2002 do zawodów Pucharu Świata, które młoda kobieta ukończyła na 64 pozycji. Potem było coraz lepiej i od kilku lat Kowalczyk jest niekwestionowaną liderką biegów narciarskich. Z pasji i determinacji zrodziły się również sukcesy innego, naszego mistrza – Piotra Żyły, który pierwsze narty do skoków kupił sobie dzięki pieniądzom otrzymanym od rodziców. Determinacja Żyły doprowadziła go do kadry narodowej wbrew planom rodziców.

Niepotrzebne państwo Te historie pokazują, że najwięksi nasi sportowi mistrzowie zawdzięczają sukcesy wyłącznie swojej determinacji, uporowi w treningach, a czasem pomocy rodziców, ale nigdy państwu. Rok temu, podczas konferencji prasowej, minister sportu Joanna Mucha mówiła o planowanym zwiększeniu budżetu na sport. Tymczasem sukcesy naszych sportowców, paradoksalnie, nie mają żadnego związku z kwotami publicznych pieniędzy inwestowanych przez państwo w rozwój sportu. Pokazuje to dobitnie Euro 2012. Mimo potężnych nakładów finansowych, reprezentacja Polski skompromitowała się i nie awansowała do ćwierćfinałów, a jej trener – Franciszek Smuda – stracił stanowisko. I nie pomogły obietnice wielkich nagród finansowych dla piłkarzy. Podobnie z grupy nie wyszła Ukraina – współgospodarz turnieju. Miliony złotych zainwestowanie w przygotowanie turnieju poszły na marne. Gdy tylko UEFA podała informację, że Polska i Ukraina będą organizatorami turnieju, w Ministerstwie Sportu zapadła decyzja o powołaniu specjalnego zespołu roboczego, który miał się zająć przygotowaniem mistrzostw. Zespołowi temu przyznano nowe etaty (liczba urzędników wzrosła) i specjalne fundusze. Zostały one wydane m.in. na wyjazdy na Ukrainę, na spotkania robocze z tamtejszymi organizatorami. Choć Euro 2012 zakończyło się klapą i potężnymi wydatkami, pracownicy resortu mieli okazję do licznych wyjazdów za granicę.

Sami swoi Adam Małysz, gdy dzięki skokom narciarskim został milionerem i bohaterem narodowym, kupił nowy model audi A8. Pierwszą rzeczą, którą musiał zrobić, było… zapłacenie podatku i akcyzy. Musiał również zapłacić podatek dochodowy od pieniędzy, które zarobił, wygrywając kolejne turnieje i zdobywając kolejne medale. To o tyle ciekawe, że w wielu krajach świata sportowcy, którzy zdobywają najwyższe trofea (przynosząc chwałę swojej ojczyźnie) mają przywileje podatkowe – choćby zwolnienie od podatku dochodowego od wygranych nagród (także pieniędzy). W Polsce próżno liczyć na ten przywilej. I to mimo że państwo zaręcza, iż robi, co może, aby wspierać sportowców. To „wsparcie” polega choćby na dofinansowaniu związków sportowych, zatrudniających w całej Polsce armię „działaczy”. O kondycji moralnej tych działaczy świadczą liczne śledztwa prokuratorskie i akty oskarżenia o korupcję – głównie w piłce nożnej. Ale nie tylko. Po 1989 roku w dofinansowywanych przez państwo związkach sportowych zatrudniono szereg emerytów z SB, wojska i policji oraz wielu byłych agentów PRL-owskich służb specjalnych (głośny był choćby przykład znanego sędziego, który w latach osiemdziesiątych zasłużył się donoszeniem bezpiece na swoich kolegów). Taki mechanizm dla polskiego sportu nic nie wniesie (bo wnieść nie może), ale daje zatrudnienie setkom osób, które w zamian za etaty i państwowe pieniądze głosować będą na rząd, który będzie dążył do utrzymania tego status quo.

Znacznie lepsze rezultaty przynosi prywatyzacja sportu, czego dowodem są sukcesy Wisły Kraków kupionej przez właściciela TeleFoniki czy sukcesy Legii przejętej przez koncern ITI. Jeżeli polski sport ma podnieść swój poziom, to pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest wycofanie stamtąd państwa i armii niepotrzebnych, a kosztownych urzędników. Szymowski

Co czeka gospodarkę Ukrainy? Scenariusze Ostatnie wydarzenia na Ukrainie należy rozpatrywać nie tylko pod kątem politycznym (przeczytaj analizę tutaj) ale również ekonomicznym. Sytuacja gospodarcza i perspektywy dla Ukrainy nie wyglądają różowo. Zagraniczny dług Ukrainy wynosi około 137 mld USD co stanowi około 40% PKB. Niby nie dużo lecz w większości jest to dług krótkoterminowy. Co gorsza większość długu denominowana jest w walutach obcych co w sytuacji znacznej dewaluacji hrywny znacznie potęguje problemy. Tylko w 2014 roku Ukraina będzie potrzebować co najmniej 25 mld USD na rolowanie długu (wykup starych obligacji poprzez emisję nowych). Problem jest taki, że dług Ukrainy już jest oceniany jako śmieciowy. Ewentualne pożyczki będę bardzo drogie. Kto zatem może wspomóc nowe władze Ukrainy kredytem?

1. Rosja. Nierealne, w sytuacji gdy nowy rząd otwarcie dąży do UE. Co więcej od kwietnia wygasa 33% rabat na rosyjski gaz. Ceny dla Ukrainy wzrosną z 268 do 400 USD / 1000 m3 (50% podwyżka).

2. Zbankrutowana Europa? Także mało realne. Co prawda Komisja Europejska zobowiązała się przekazać Ukrainie 15 mld USD pomocy. Problem jest taki, że Europa jest podobnym bankrutem. W obliczu decyzji Niemieckiego Sądu Najwyższego kwestionującego bezpośredni skup obligacji przez Europejski Bank Centralny (czytaj druk pustej waluty rodem z FED’u) nie bardzo jest skąd wziąć środki dla Ukrainy. Niemiecki podatnik po latach dotowania krajów południa nie będzie się palił do wspierania nowych władz na Ukrainie zwłaszcza, że Niemcy mają bardzo dobre relacje z Rosją oraz są w znacznym stopniu uzależnione od rosyjskiego gazu. Francja, Włochy, Belgia, Hiszpania mają swoje problemy. Masowa zrzutka jest zatem mało prawdopodobna.

3. USA? Bardzo możliwe. W ramach szerzenia demokracji władze USA po przepychankach w Kongresie mogą zdecydować się na pomoc w wysokości ok 15 mld USD. Na to rozwiązanie może wskazywać zgoda nowych władz na przewiezienie do USA ukraińskich rezerw złota. Ukraina poza tym jest bardzo łakomym kąskiem dla korporacji amerykańskich. 45 milionowy rynek zbytu, znaczne otwarcie na zachodni system bankowy oraz 3 mln ha najlepszych ziem uprawnych jest niewątpliwie bardzo wartościowym aktywem. Co prawda, kilka miesięcy temu Chińczycy wydzierżawili tereny uprawne na kolejne 50 lat lecz po zmianach władzy umowa zapewne straci na ważności.

4. MFW? Międzynarodowy Fundusz Walutowy wydaje się być pierwszym chętnym do udzielenia pomocy lecz jest to rozwiązanie karkołomne dla nowych władz. Po pierwsze ewentualny kredyt będzie bardzo drogi. W ramach postanowień dodatkowych Ukraina będzie najprawdopodobniej musiała zrealizować wiele bardzo niepopularnych społecznie postanowień:

- sprywatyzować (oddać za bezcen) część gazociągów o czym już się rozmawia

- sprywatyzować znaczną część przemysłu co pociągnie za sobą masowe zwolnienia (tzw. restrukturyzacja)

- przestać dopłacać do cen gazu co w połączeniu z 50% wzrostem ceny dla Ukrainy znacznie uderzy w społeczeństwo oraz przemysł

- przeprowadzić znaczne cięcia wydatków socjalnych

Efekt reform zapewne byłby taki, że obecne władze nie miałyby czego szukać po demokratycznych wyborach o ile do takich w ogóle dojdzie. Pod znakiem zapytanie stoi przyszła rola Stanów Zjednoczonych w MFW. Dotychczasowa pozycja dawała USA prawo veta ze względu na największy udział w funduszu. Struktura udziałów poszczególnych krajów w MFW jest jednak przestarzała i niedostosowana do obecnej proporcji gospodarek oraz możliwości kontrybucji do funduszu. W ciągu ostatnich 3 miesięcy znacznie wzrosły naciski ze strony G20 aby przemodelować strukturę sił w MFW i Banku Światowym po kwietniu 2014. Takie przemodelowanie oznaczałoby ogromny wzrost znaczenia Chin, Rosji, Indii czy Brazylii kosztem USA czy UK. Niezależnie od wewnętrznych rozgrywek MFW będzie zapewne próbował ugrać jak najwięcej na obecnej sytuacji ale biorąc pod uwagę fakt prorosyjskiego nastawienia na bogatej, wschodniej Ukrainie nie minie wiele czasu, aż Rosji uda się ponownie obsadzić u władzy klon Janukowycza grzecznie realizującego politykę Moskwy. Prozachodni pożyczkodawcy nie mają zwyczajnie wiele do zaoferowania co oznacza dalsze problemy gospodarcze i pogarszającą się sytuację przeciętnego Ukraińca. W kraju, w którym regularnie dochodzi do zmiany sojuszników nie trudno o kolejną rewolucję na przestrzeni kilku miesięcy. Na pomoc z MFW zamiast USA naciska także Rosja. Putin zdaje sobie doskonale sprawę, że jeżeli Ukraina zgodzi się na warunki stawiane przez MFW to za kilka miesięcy Ukraińcy sami zwrócą się w kierunku Moskwy. Wielką niewiadomą jest rozwój sytuacji na Krymie. Za kilka dni odbędzie się tam referendum i jest dość prawdopodobne, że obywatele opowiedzą się za odłączeniem od Ukrainy. Zwłaszcza, że wczoraj Parlament Krymu przyjął deklarację niepodległości, która zostanie ogłoszona, jeśli mieszkańcy przegłosują przyłączenie Autonomii do Rosji. Referendum oczywiście nie będzie uznane przez rząd w Kijowie i na arenie międzynarodowej sytuacja Krymu będzie przypominała status Kosowa przez jednych uznawanego za niepodległe państwo, przez innych za część Serbii. Polski Minister Spraw Zagranicznych już zapowiedział, że nie uzna niepodległego Krymu niezależnie od wyników referendum. Na Krymie otwarcie rozmawia się już nie tyle o odłączeniu od Ukrainy lecz o wstąpieniu do Federacji Rosyjskiej. Uważam jednak, że mimo wielu korzyści dla Rosji, Putin nie zgodzi się na formalne rozszerzenie granic Rosji aby nie zaogniać sytuacji. Niezależnie od tego jak sytuacja się potoczy fakt jest taki, że Ukraina padła ofiarą walki o wpływy pomiędzy UE / USA oraz Rosją. Nikt nie chce ustąpić. Obie strony przygotowują się na wypadek konfrontacji zbrojnej jednocześnie grożąc sobie sankcjami gospodarczymi. Prawda jest taka, że zarówno Rosja potrzebuje Europy jak i Europa potrzebuje Rosji. Bez wzajemnej współpracy handlowej obie strony pogrążą się gospodarczo. Mamy zatem dwa możliwe scenariusze rozwoju sytuacji w kontekście wojny ekonomicznej. Wojna na słowa vs. rzeczywiste sankcje gospodarcze. Poważne sankcje gospodarcze byłby wyjątkowo dotkliwe zarówno dla Rosji jak i UE z kilku powodów.

1. Europa jest uzależniona od eksportu rosyjskich surowców, które jednocześnie odpowiadają za 50% przychodów budżetowych Rosji.

2. Około 55% rosyjskiego eksportu trafia na rynek UE.

3. Około 43% rosyjskiego importu pochodzi z UE.

4. Największym odbiorcą rosyjskiego gazu w Europie są Niemcy cechujące się pragmatyzmem gospodarczym dzięki czemu poważne sankcje póki co są mało prawdopodobne.

Scenariusz 1, najbardziej prawdopodobny. Nasilą się słowne przepychanki oraz działania pokazowe. UE wraz z USA będą domagały się sankcji w stylu ograniczenia wjazdu przedstawicieli „reżimu rosyjskiego” na teren UE. Zawieszone zostaną rozmowy o ruchu bezwizowym. USA zaproponuje wykluczenie Rosji z posiedzeń G8. Nawet jeżeli do tego dojdzie, nie będzie to miało znaczenia gdyż kluczowe decyzje zapadają w oparciu o G20.

Scenariusz 2, realny jeżeli komuś puszczą nerwy. W sytuacji eskalacji konfliktu militarnego wprowadzone zostaną poważne sankcje handlowe oraz blokady kont rosyjskich obywateli oraz rosyjskich korporacji działających w USA, Kandzie i UE. W odpowiedzi Rosja znacjonalizuje udziały zachodnich koncernów działających na terenie Rosji (Exxon, BP, Carlsberg i wiele innych). Sankcje uderzą dużo bardziej w UE i USA gdyż koncerny zachodnie mają dużo więcej aktywów w Rosji niż rosyjskie koncerny na zachodzie. Rosja zawiesi spłatę długu względem zachodnich banków oraz może rzucić na rynek obligacje USA warte około 138 mld. Ilość ta nie jest porażająca lecz jeżeli Azjaci czy BRICS dołączą się do wyprzedaży zainicjowana zostanie panika na obligacjach USA. W odpowiedzi Zachód próbowałby zaatakować rubla lecz będzie to bezskuteczne. Rubel stracił do tej pory znacznie na wartości i dalszy spadek jest bardzo ograniczony. Poza tym Rosja ma dług poniżej 10% PKB z czego większość obligacji jest w rękach rosyjskich banków. Kartel zatem sam nie może zainicjować wyprzedaży gdyż nie posiada aktywów denominowanych w rublu. W przypadku eskalacji konfliktu Rosja może tymczasowo wstrzymać dostawy gazu dla Polski, Bułgarii, Rumunii oraz Ukrainy. Dostawy gazu do Niemiec czy Austrii poprzez Nordstream raczej są niezagrożone. Prawdziwym asem w rękawie jest zmiana systemu rozliczeń. Obecnie sprzedaż odbywa się w systemie dolarowym. Wystarczy jeden dekret aby Gazprom zażądał częściowych płatności w złocie lub rublach (w przypadku zbytniego osłabienia się rosyjskiej waluty).

Ropa/gaz w zamian za złoto dodatkowo uderzyłaby w amerykańskie obligacje oraz dolara. Doszłoby do znacznej eskalacji sporów wewnątrz Europy gdyż problemy z dostawami gazu błyskawicznie przełożyłyby się na nasilenie problemów gospodarczych. W krótkim czasie skonfliktowana Europa podzieliłaby się na dwa bloki. Z jednej strony silny gospodarczo blok: Niemiec, Austrii, Finlandii, Estonii i Holandii. Z drugiej strony bankrutujące kraje południa wspierane kulejącymi gospodarkami krajów dawnego bloku radzieckiego (Polska, Bułgaria, Rumunia, Łotwa, Litwa, Czechy) borykającymi się z brakami gazu. Podział na dwie strefy praktycznie byłby gwoździem do trumny dla Strefy Euro jeżeli nie dla całej Unii Europejskiej. Skonfliktowana Europa nie byłaby w stanie podjąć żadnych wiążących działań w efekcie czego część krajów mogłaby ogłosić bankructwo na obligacjach denominowanych w Euro. Jeden przypadek i mamy lawinę podobnych działań. Skoro Grecja czy Hiszpania wskutek protestów na ulicach i braków środków nie wykupuje obligacji na czas to czemu miałyby to robić Włochy, Francja czy Słowenia? Bankructwo na obligacjach w Europie doprowadziłoby do załamania Euro wskutek czego albo mielibyśmy powrót do walut narodowych albo wyłonienie się Nowego Euro obejmującego kraje silne gospodarczo do czego zapewne dojdzie nie dalej niż w ciągu 5 lat niezależnie od rozwoju sytuacji. Sprzedaż ropy za ruble i złoto uderzyłaby znacznie w system petrodolara. Skoro Rosja otrzymuje złoto w zamian za surowce to czemu skłócona z USA Arabia Saudyjska, Iran, Katar czy Wenezuela miałyby dalej akceptować dolara, którego FED dodrukowuje w tempie 1 biliona rocznie? W krótkim czasie obligacje USA podobnie jak i obligacje krajów południa Europy stałyby się aktywem, którego każdy chce się pozbyć. FED panicznie zwiększyłby skalę druku aby skupić napływające do kraju obligacje. Byłby to jednak moment, w którym inwestorzy zdają sobie sprawę, że dla dolara nie ma już ratunku. Dalszych scenariuszy rozwoju sytuacji jest mnóstwo. Inflacja dwucyfrowa przechodząca w hiperinflację. Inflacja dwucyfrowa i ogłoszenie bankructwa na obligacjach lub ich zamrożenie do czasu wygaśnięcia. Ostateczny efekt byłby taki, że USA musiałoby wprowadzić nową walutę znacznie zdewaluowaną w stosunku do obecnego dolara definitywnie kończąc erę petrodolara.

Podsumowanie Większość polityków nie ma zielonego pojęcia o ekonomii. Każda okazja za to jest dobra do zaistnienia w mediach i zdobycia popularności niezależnie od głupot jakie się wygaduje. Sankcje gospodarcze tak często wspominane nigdy nie są bronią jednostronną. Nikt nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji oraz ostatecznej skali wojny handlowej. USA mimo ogromnej rzeszy specjalistów nie przewidziało 3 lata temu, że nakładając sankcje na Iran przyczynią się do powrotu standardu złota w wymianie handlowej co było istnym strzałem w stopę. Nie dość, że Iran oraz Indie pokazały światu alternatywę dla petrodolara to jeszcze Turcja będąca dawniej sojusznikiem USA stała się głównym pośrednikiem. Rosja czerpie większą część dochodów z eksportu surowców lecz bez tych surowców Europę czeka bardzo poważna zapaść gospodarcza. Jednym z wygranych i to wyłącznie na krótką metę będą Stany Zjednoczone, których wymiana handlowa z Rosją jest marginalna. Nie liczyłbym także na import gazu z USA do Europy. Nim zostaną przygotowane odpowiednie terminale do skraplania gazu oraz odbioru ich w Europie to gaz z amerykańskich łupków w USA nie będzie już w stanie zaspokoić potrzeb Stanów Zjednoczonych nie mówiąc o eksporcie. Z punktu inwestycyjnego na chwilę obecną wstrzymałbym się z inwestycjami na Ukrainie czy w Rosji. Mimo, iż wiele kompanii jest atrakcyjnie wycenianych to potencjał do spadków w sytuacji eskalacji konfliktu jest ciągle bardzo duży.

Independent Trader

Zanim oddamy się sodomii Wprawdzie Rosja prowadzi zapowiedziane manewry również na pograniczu z Ukrainą, wprawdzie Ukraina postawiła swoje wojsko w stan pogotowia i rozpoczęła tworzenie Gwardii Narodowej - ale wygląda na to, że sytuacja rozwinie się niezupełnie zgodnie z przewidywaniami Radia Erewań, tylko trochę łagodniej. Jak pamiętamy, do Radia Erewań zadzwonił zaniepokojony słuchacz z zapytaniem, czy będzie wojna. Radio Erewań zapewniło go, że wojny oczywiście nie będzie, natomiast rozgorzeje taka walka o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu. Takiej możliwości co prawda również nie można wykluczyć, bo właśnie generał Martin Dempsey, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów oświadczył, że USA są gotowe do „udzielenia wsparcia” sojusznikom z NATO i Ukrainie, ale - po pierwsze - już dawno francuski polityk Jerzy Clemenceau zauważył, że wojna jest przedsięwzięciem zbyt poważnym, by powierzać je wojskowym, a po drugie - nawet generał Dempsey wspomina jedynie o „wsparciu” sojuszników z NATO i Ukrainy - ale nie o wojowaniu za nich. Tymczasem właśnie w czwartkowy poranek Nasza Złota Pani powiedziała w Berlinie, że Niemcy „nie przewidują” interwencji wojskowej na Ukrainie, chociaż oczywiście stoją na nieubłaganym stanowisku integralności terytorialnej Ukrainy. Warto przypomnieć, że na podobnie nieubłaganym stanowisku w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy stanęły również Stany Zjednoczone. Wygląda na to, że sprawa integralności terytorialnej Ukrainy staje w centralnym punkcie polityki światowej. Musi to sprawiać Ukraińcom niebywałą satysfakcję, która przynajmniej częściowo zrekompensuje im utratę Krymu, a podobno też i złota, które - co prawda tylko według źródeł rosyjskich, a więc zaangażowanych i przez to jakby mniej wiarygodnych - zostało specjalnym samolotem wywiezione do Ameryki - bo już Tadeusz Boy-Żeleński przestrzegał, iż „darmo; co człek raz stracił, tego nie odzyszcze”. Skoro nawet Niemcy maja trudności z odzyskaniem swego złota z Ameryki, to cóż dopiero Ukraina? Niemców FED nie chciał nawet wpuścić do swoich czeluści gwoli sprawdzenia, czy niemieckie złoto aby na pewno tam jest, więc czy wpuści tam wyposzczonych ukraińskich majdaniarzy? Ale - jak powiadają wymowni Francuzi - a la guerre comme a la guerre - straty muszą być, a zresztą demokracja musi kosztować. Gdyby demokracja nic nie kosztowała, znaczyłoby to, że nie ma żadnej wartości, a przecież tak nie jest, no nie? Skoro zatem Nasza Złota Pani właśnie oświadczyła, że żadnej interwencji wojskowej nie będzie, no to jasne, że w tej sytuacji żadne „wsparcie” nie będzie potrzebne, z prostego powodu, że nie będzie czego „wspierać”. Myślę, że zimny rosyjski czekista Putin musiał się ucieszyć z deklaracji naszej Złotej Pani, bo widać z niej wyraźnie, że strategiczne partnerstwo rosyjsko-niemieckie jak dotąd pomyślnie wytrzymało próby niszczące z udziałem Ukrainy, podobnie jak wcześniej pomyślnie wytrzymało próby niszczące z udziałem Gruzji. W tej sytuacji sekretarz stanu Kerry spotka się w Londynie z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Ławrowem, żeby viribus unitis wykombinować taką formułę, żeby wilk był syty i owca cała, to znaczy - żeby Rosjanie zatrzymali sobie Krym, ale żeby się to nazywało, że nadal jest on „ukraiński”. Myślę, że w tych negocjacjach niezwykle pomocny mógłby okazać się były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa - wynalazca formuły „za, a nawet przeciw”, a także „plusów dodatnich i plusów ujemnych”. Ponieważ dzisiejszy świat już dawno odszedł od logiki dwuwartościowej, według której jest prawda i fałsz oraz „tak - tak, nie - nie”, to jest rzeczą prawie pewną, że londyńską formułę Kerry’ego - Ławrowa wszyscy przyjmą z ulgą, że będą mogli powrócić do ulubionej sodomii i gomorii. Oczywiście nastąpi wzmożona wywiadowcza penetracja byłych republik sowieckich, na którą ze swej strony Rosja odpowie wzmożeniem rewolucyjnej czujności, słowem - wszystko wróci w znane koleiny.

Znane - ale nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Widać wyraźnie, że z punktu widzenia potrzeb aktywnej polityki amerykańskiej, antyrosyjski dywersant ukraiński przedstawia wartość znacznie wyższą od dywersanta polskiego, w związku z czym wygląda na to, że szansa Polski właśnie mija bezpowrotnie. „Żegnajcie mi na zawsze chłopcy i dziewczęta, żegnajcie druhowie i ty, miłości ma!” Teraz amerykańską duszeńką w Europie Środkowo-Wschodniej będzie Ukraina, w związku z czym nasz nieszczęśliwy kraj już na dobre, a ściślej mówiąc - na złe zostanie już tylko skarbonką dla zespołu HEART, któremu niedawno udało się przekabacić aż 40 angielskich lordów. Możliwe, że część Ich Lordowskich Mości, to zwyczajne handełesy, ale w dzisiejszych zepsutych czasach, kiedy kryzys finansowy najzacniejsze trafia głowy, argumenty starszych i mądrzejszych mogą trafiać do przekonania nawet lordom autentycznym, tylko zubożałym - a to pokazuje, że nasz nieszczęśliwy kraj już niedługo czekają poważne paroksyzmy. Wygląda na to, że pan prezes Jarosław Kaczyński, którego od lat uważam niezmiennie za wirtuoza intrygi, po raz kolejny potknie się o własne nogi, zmuszając swoich wyznawców do wspinania się na najwyższe szczyty krętactwa, by podtrzymać zarówno jego reputację, jak i własną wiarę. Usprawiedliwia go częściowo fakt, że również przywódca obozu zdrady i zaprzaństwa premier Tusk też symulował przejście do Stronnictwa Amerykańskiego, chociaż jedna rozmową z Naszą Złotą Panią przywróciła mu właściwy pion moralny. W tej sytuacji z prawdziwym żalem muszę odnotować pierwszą ofiarę kryzysu ukraińskiego w osobie przewielebnego księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który najwyraźniej nie potrafił sprostać nieubłaganym wymaganiom dziennikarstwa niezależnego. Jak bowiem wiadomo, niezależność polega na tym, by śpiewać lub ćwierkać z nakazanego, a przynajmniej zatwierdzonego klucza. Kiedyś, w koszmarnych czasach komuny, nazywało się to dyspozycyjnością, albo - bardziej elegancko - „świadoma dyscypliną”, ale teraz modna jest „niezależność”. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski najwyraźniej musiał myśleć, że z tą niezależnością to wszystko naprawdę - więc zgodnie z zasadą, iż nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, wypada odnotować, że dobrze, iż pozbędzie się kolejnych złudzeń. Drugą ofiarą kryzysu ukraińskiego jest pan Stanisław Kalemba - który zrezygnował z posady ministra rolnictwa na znak protestu przeciwko bezczynności rządu w sprawie podejrzenia, jakie zostało rzucone na polską trzodę chlewną po znalezieniu w pobliżu wschodniej granicy dzika porażonego jakimś afrykańskim syfilisem. Ten dzik został znaleziony zaraz potem, jak nasi Umiłowani Przywódcy rozwijali pawie ogony swoich wdzięków na kijowskim Majdanie, więc tak do końca nie można wykluczyć, iż pojawienie się afrykańskiego syfilisu mogło mieć charakter intencjonalny, podobnie jak charakter intencjonalny miałoby w tej sytuacji pojawienie się syfilisu transsyberyjskiego. Wprawdzie communis opinio doctorum jest taka, że afrykański syfilis ludziom nie zagraża, ale co z tego, kiedy Rosjanie nie przyjmują tego do wiadomości i zablokowali import polskiej wieprzowiny, a co gorsza, pewnej rezerwy do niej nabrali również konsumenci krajowi, na skutek czego branży hodowlanej zajrzała w oczy finansowa katastrofa. Minister Kalemba myślał, że rząd zrekompensuje hodowcom trzody wszystkie straty, umożliwiając „godne życie” na poprzedniej stopie, ale niestety! Podtrzymanie Majdanu musiało trochę kosztować, podobnie jak leczenie majdaniarzy ponad limity wyznaczone przez NFZ dla bojowników o demokrację. W rezultacie mamy sytuację jak z piosenki Andrzeja Rosiewicza, że „legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba!” - kiedy to na skutek powszechnego strajku i powstania Solidarności w Polsce w roku 1980, zachodni bankierzy obawiali się utraty zainwestowanego tu lichwiarstwa. „Na szczęście były w partii siły, co kres tej orgii położyły” i nowa Solidarność była już całkowicie przewidywalna - razem z samym panem przewodniczącym Wałęsą, ulubieńcem Fortuny, która kiedy tylko potrzebował pieniędzy, zaraz pozwalała mu wygrywać w totolotka. W tej sytuacji wydarzenia muszą potoczyć się zgodnie z przeznaczeniem, nazywanym elegancko również „znakami czasu”. Prawidłowo odczytał je Episkopat Polski, wybierając na Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski Jego Ekscelencję abpa Stanisława Gądeckiego. Jego Ekscelencja zasłynął jako inicjator Dnia Judaizmu w polskim kościele. Najwyraźniej Ekscelencje wiedzą już coś, czego my jeszcze nie wiemy, ale nawet jak nie wiemy, to przecież możemy się domyślić.

Stanisław Michalkiewicz

Wipler: Moją rodziną polityczną są konserwatywni liberałowie spod znaku JKM Czy chcę tego czy nie, moją rodziną polityczną są konserwatywni liberałowie spod znaku JKM. W tym środowisku stawiałem pierwsze kroki, budowałem swoją tożsamość. Jak wielu z naszego środowiska, wyszedłem z niego i w ramach filozofii „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma” szukałem najlepszego miejsca, z którego można realnie zmieniać Polskę w duchu wartości, w które wierzę. Po wielu doświadczeniach definiuję się jako republikański wolnościowiec. Wiem, co różni mnie od wielu konserwatywnych liberałów; wiem też, w co wierzymy wspólnie. Tego drugiego jest na tyle dużo, że powinniśmy maszerować razem. Walcząc o wolność i dając nadzieję, że uda nam się to robić skutecznie. Rozpoczynając „Ortodoksję”, Chesterton tłumaczy, dlaczego i po co napisał taką książkę. Opisuje drogę, którą przeszedł, i jak doszedł do poglądów, które reprezentuje, i wartości, które wyznaje. Zacznę tak jak on, bo nasza droga jest w warstwie symbolicznej analogiczna. Chesterton daje dla tej drogi przykład angielskiego żeglarza, który przez błąd w obliczeniach był przekonany, że odkrywa właśnie nieznaną wyspę na Morzach Południowych, a odkrywa starą, poczciwą Anglię. I często tak właśnie jest – człowiek musi przejść świat dookoła, by odkryć, że jego dom jest w jego domu. Tak bywa również w wymiarze społecznym i politycznym – i ja tego doświadczyłem. W wakacje 1998 roku na Dworcu Centralnym w Warszawie kupiłem po raz pierwszy „Najwyższy CZAS!”. W październiku tego samego roku przeczytałem w nim, że pod ambasadą Wielkiej Brytanii na Alejach Ujazdowskich odbędzie się manifestacja przeciw aresztowaniu generała Pinocheta. Byłem wtedy studentem drugiego roku prawa i z całą ekipą poszliśmy na ten protest, podczas którego po raz pierwszy zetknąłem się z Januszem Korwin-Mikkem. Ponad sto osób, młodych lub bardzo młodych, JKM przemawiający przez megafon po polsku i angielsku, zaproszenie na spotkanie otwarte z nim organizowane w sali Stronnictwa Demokratycznego na Chmielnej. Chwyciłem bakcyla wolności. Wynikające z mojego charakteru i temperamentu naturalne umiłowanie jej znalazło fantastyczne otoczenie i pożywienie intelektualne, by się rozwinąć i owocować. Potem poszło już z górki – oddział stołeczny UPR, tworzenie KoLibra, od 1999 roku praca w redakcji „Najwyższego CZASU!”. Rozpocząłem wtedy najbardziej fantastyczny w wymiarze intelektualnym okres w moim życiu. Zgodnie ze słowami klasyka, by pisać, musiałem być ostry jak brzytwa, a więc dużo czytać i dyskutować – i tak właśnie się działo: Hayek, Rothbard, Mises, Friedman, Ayn Rand, ale też Michael Novak, Richard John Neuhaus czy inni autorzy wolnościowo interpretujący encyklikę „Centesimus Annus” Jana Pawła II. W 2000 roku dostałem propozycję objęcia stanowiska rzecznika prasowego UPR, co było o tyle słabe, że Janusz Korwin-Mikke wyjątkowo jak na polityka nie potrzebował rzecznika prasowego. Wiedząc, że moimi poprzednikami byli Łukasz Warzecha i Rafał Ziemkiewicz, przyjąłem tę propozycję JKM jako wyróżnienie i zaszczyt. W 2000 roku do tych doświadczeń doszła praca w Centrum im. Adama Smitha, a później praca zawodowa doradcy podatkowego w największych firmach tej branży (Deloitte i E&Y) i praca wykładowcy akademickiego.

Rozejście z UPR jako partią przyszło jako konsekwencja dużej ilości pracy i braku czasu na działalność społeczną, a zwłaszcza polityczną. Straciłem nadzieję, że możemy osiągnąć sukces bez daleko idących kompromisów ideowych, programowych, personalnych, poszedłem więc z wieloma kolegami z naszego środowiska w pracę u podstaw. W największym skrócie: zwyciężyło przekonanie, że umiłowanie prawdziwej wolności, silnie chronionej własności i klasycznie rozumianej sprawiedliwości jest bliskie tak małej liczbie Polaków, iż trzeba starać się prowadzić polityczną pracę organiczną tam, gdzie to jest możliwe. A mając do wyboru współpracę z udającą prorynkową Platformą lub populistycznym w wymiarze społecznym Prawem i Sprawiedliwością, wybrałem obniżające podatki i składki PiS Zyty Gilowskiej. I wiem, że wiele osób o poglądach nam bliskich nadal idzie tą drogą. Jednocześnie ze względu na kilka czynników ja sam nie mogłem dalej podążać tą drogą. Stałem się jedną z twarzy PiS w tematyce gospodarczej, co było w porządku, gdy zaskarżałem podniesienie składki rentowej do TK, walczyłem o otwarcie dostępu do zawodów czy składałem projekt ustawy przywracającej prawo do odliczenia VAT od samochodów i paliwa. Taka rola stała się jednak nie do zniesienia w sytuacji, w której miałem tłumaczyć wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego zapowiadającego likwidację podatku liniowego dla przedsiębiorców, wprowadzanie nowych parapodatków w ramach „Narodowego Programu Zatrudnienia”, przywrócenie trzeciego progu PIT i usiłującego przekonać słuchaczy, że urzędnicy wydadzą cudownie wyczarowany bilion złotych na „skok rozwojowy” naszej gospodarki. Po wielu próbach i doświadczeniach wiem, że lepiej, dużo lepiej znoszę przesadę retoryczną ludzi, którzy mają wspólne ze mną marzenia o Polsce, niż populizm ludzi gotowych wbrew sobie opowiadać głupoty, mając nadzieję, że schlebiają tym wyborcom i myślą, że wygadywaniem głupstw kupują sobie głosy. Dużo lepiej czuję się z ludźmi, którzy wierzą i swoim działaniem pokazują, że ekstremizm w obronie wolności nie jest złem, a umiarkowanie w obronie sprawiedliwości nie jest cnotą. Dlatego podpisałem deklarację o współpracy politycznej z JKM i wracam do publikacji w „Najwyższym CZASIE!”. Będę pisał o tym, co się dzieje w Sejmie i co z tego wynika dla nas. Będę pisał o tym, jak walczyć o wolność; o tym, co jej aktualnie zagraża. A jednocześnie będę starał się Wam dawać nadzieję, że to, co robimy, jest konstruktywne i ma szanse na sukces. Nasz czas nadchodzi. Wipler

Z kim prowadzą wojnę Właściciele III RP? P.Kamil Kuzco Kustra przyslał mi na FB:

Wielokrotnie podczas wystąpień w telewizji , mówił Pan, że " obecny rząd nakłada na mnie 3-krotnie wyższe podatki niż Adolf Hitler na mojego ojca". Otóż:- http://biznes.pwn.pl/haslo/3958702/podatek.html

W/g informacji poddanych w tym artykule okazuje się to być fałszywe – gdyż, cytując : "W okresie II wojny światowej na ziemiach polskich wcielonych do III Rzeszy wprowadzono system podatkowy obowiązujący w Niemczech, obciążając jednak ludność polską wyższymi niż Niemców podatkami. W GG początkowo utrzymano dotychczasowe polskie zasady, a pierwsze zmiany pojawiły się 1940: zwiększono progresję w podatku dochodowym, podwyższono podatek gruntowy (1940 już o 50%), wkrótce także podatek przemysłowy (do 200% stawki przedwojennej) oraz niektóre podatki konsumpcyjne (od piwa, cukru). Niemcy stopniowo podwyższali dawne podatki (np. górną granicę opodatkowania w podatku dochodowym, ustaloną 1940 na 42% rocznego dochodu, 1942 podwyższono do 70%); wprowadzono nowe podatki, np. dodatek wojenny do daniny od mieszkańców GG, dodatek specjalny na cele wojenne pobierany od gospodarstw rolnych; znacznie wzrosły opłaty monopolowe od alkoholu i loterii. Niektóre podatki lub opłaty obciążały jedynie ludność polską, nie dotycząc Niemców; również przedsiębiorstwa niemieckie korzystały z wielu przywilejów podatkowych. " Otóż istotnie: podawałem dane z tabeli podatkowej na 1940 rok – gdzie podatek dochodowy od Niemców wynosił 25%, a od Polaków 34% - ale nie było VATu, akcyza była znacznie niższa, podatek zwany „składką na ZUS” był wielokrotnie niższy itd. Trudno się dziwić, że w miarę prowadzenia wojny obciążenia podatkowe zwiększały się – i pod koniec doszły prawie do poziomu obciążeń w III RP. Powstaje pytanie: z kim nasi obecni okupanci prowadzą tak zawziętą wojnę, że podatki wynoszą więcej (rzeczywiście, już nie trzykrotnie...) niż w czwartym roku wojny światowej prowadzonej przez ówczesnych okupantów?

Podobno 70% ludzi nie jest w stanie zrozumieć treści umieszczonego na przystanku rozkładu jazdy autobusów. Wydaje się, że wśród Czytelników portalu wPolityce procent ten jest wyższy. Dwa dni temu zamieściłem tam tekst: P. Roman Graczyk zaproponował założenie mi kaftana bezpieczeństwa; mam w tej sprawie kilka uwag:

1) Jeśli uważa się, że w Warszawie rządzi kupa głupków, złodziei i pachołków Brukseli – to niby dlaczego mamy nagle uznać, że w sprawie Ukrainy ludzie ci uczciwie reprezentują interes Polski?

2) Jesteśmy jedyną partią Prawicy; w tej sprawie wszystkie partie Lewicy (PO, PiS, TR, SLD, SP) mówią w zasadzie jednym głosem – proszę zrozumieć, że Prawica od Lewicy różni się zasadniczo.

3) Nikt na Lewicy nie ukrywa, że na Ukrainie dokonuje się rewolucja – i to z polską pomocą, z której w/w partie są nawet dumne. Prawica na dźwięk słowa „rewolucja” odruchowo chwyta za rewolwer.

4) Nikt nie zaprzeczy, że w wyniku błędnej polityki b-ci Kaczyńskich, opartej o teorię „dwóch wrogów” (która już raz, w 1939, doprowadziła do katastrofy) doszło do zbliżenia Berlina z Moskwą. Przypominam, że wtedy domagałem się przynajmniej próby utworzenia z Białorusią i Ukrainą – oczywiście anty-rosyjskiego – sojuszu z ChRL.

5) Jest oczywiste, że to Unia Europejska wspierana przez Waszyngton – a nie Moskwa – zdestabilizowała Samostijną Ukrainę, a obecnie instalowany jest tam rewolucyjny, pro-niemiecki, rząd oparty na banderowcach i niemieckich agentach. Możemy więc mieć na obydwu granicach sojusznicze państwa roszczące w stosunku do nas pretensje terytorialne.

6) Jest też oczywiste dla każdego, kto przeczytał konstytucję Republiki Ukraińskiej, że legalnym prezydentem jest tam nadal JE Wiktor Janukowycz. Zaprzeczanie temu jest szczególnie dziwne w ustach ludzi uważających, że w 1946 roku legalnym prezydentem Polski był śp. Władysław Raczkiewicz, a nie zainstalowany z obcą pomocą, agent „Tomasz”.

wydawało mi się, że jest prossty i jasny. Myliłem się. Proszę zajrzeć na ten portal: i przeczytać typowe komentarze... Rozpacz w kratkę. JKM

17/03/2014 „Większość… Cóż znaczy większość? Większość- to głupota”- twierdził Fryderyk Schiller w dramacie” Dymitr”. Już wcześniej mądrzy ludzie zwrócili uwagę na głupotę większości w demokracji. Dobrze, że jeszcze wyroki sądowe nie są oparte o większość w składzie sędziowskim. Ale ciekawy wyrok zapadł w sądzie odwoławczym w Toruniu. Mianowicie tamtejszy sąd odwoławczy orzekł, że pan Leszek P., szef firmy Metron, nie poniesie kary za to, że jego spółka nie płaciła podatków, chociaż nie jest bez winy, gdyż przez dwa lata nie przelał na konto urzędu skarbowego 284 tysięcy złotych. Przedsiębiorca tłumaczył, że gdyby płacił podatek do urzędu skarbowego musiałby zwolnić około 130 osób i zaprzestać produkcji.. Wybrał więc mniejsze zło. Krytyczna sytuacja jego firmy wynikła ze sporu z Ministerstwem Skarbu Państwa. To ciekawe orzeczenie…Nie wiem czy gdzieś się do tej pory zdarzyło, że sąd uwzględnił argumentację przedsiębiorcy, która przekonała go, że albo zapici haracz podatkowy natychmiast, zamiast zapłacić pracownikom- albo zamknie firmę. Oczywiście sąd musi postępować zgodnie z prawem, widocznie jakaś furtka prawna znalazła się dla polskiego przedsiębiorcy, że uniknął kary za niezapłacenie podatku w terminie. I czy uniknął też zapłacenia podatku. Tego nie wiem- mowa jest jedynie o karze. Ale dobra psu i mucha- jak pisuje pan Stanisław Michalkiewicz. Nareszcie jakiś sąd poszedł po rozum do głowy. Nie zniszczył polskiego przedsiębiorcy- a przecież mógł. Zniszczyć jest bardzo łatwo- a zbudować – gorzej! Zgoda zawsze buduje- niezgoda rujnuje. W demokratycznym państwie prawnym, najpierw państwo, a dopiero potem jednostka. Chociaż jednostka była pierwotna wobec państwa, a państwo miało być dobrem wspólnym. Oczywiście dobrem wspólnym nie jest- jest dobrem dla biurokracji, która tym państwem zarządza i ciągnie z niego ile się da. A jedynie pragnie naszego dobra, a my w tym powyższy przedsiębiorca- ma go tak mało. Ale demokratyczne państwo prawne chce więcej. Ciągle więcej i więcej, aż się udławi. I te ciągłe spory pomiędzy firmami a skarbem państwa… Gdyby podatki były niskie- nie byłoby sporów. Firmy by płaciły i funkcjonowały normalnie. Przy wysokich podatkach przekazywanych biurokracji na marnotrawstwo nabrzmiewa konflikt pomiędzy pazernym państwem biurokratycznym, a kulącymi ogon pod siebie firmami, które chcą funkcjonować, a ludzie z czegoś żyć. Czas spowodować, żeby państwo stało się sprzymierzeńcem człowieka, a nie z człowieka- zwanego w demokracji” obywatelem”- zrobić niewolnika. Trzeba skończyć z państwem, w którym już prawie wszystko oparte jest na przymusie. Przymus usankcjonowany przez porządek demokratyczny oraz prawny jest wrogiem konsumenta. O tym trzeba pamiętać! Ciekawi mnie, na jakiej podstawie prawnej sąd odwoławczy w Toruniu orzekł, że przedsiębiorca nie musi płacić kary. Jakoś do tej pory nie spotkałem się z takim orzeczeniem, które wychodziłoby naprzeciw przedsiębiorcy. Raczej na ogół- przeciw przedsiębiorcy. Bo ważniejsze jest państwo, żeby miało co przejadać., A co ma jeść przedsiębiorca- o to mniejsza.! Przedsiębiorcy i „ obywatele” mają służyć państwu socjalistycznemu- i basta! Oni są dla państwa, a nie państwo- dla nich! Ale również ciekawy wyrok zapadł w innym sądzie, a wyrok dotyczył kibiców Legii Warszawa. Kibice Legii Warszawa wznosili okrzyki przeciw kibicom Widzewa Łódź, a krzyczeli tak:” Hamas, Hamas ,Juden auf den Gas!” Przyznam się Państwu, że nie wiem o co w tych okrzykach chodzi. Czy kibice Legii nie lubią Żydów, których Hitler i jego ferajna posyłali do gazu, czy może kibice Widzewa Łódź to sami Żydzi. Ale skąd wśród kibiców byłoby tylu Żydów? Chociaż- wszystko być może. Wykrzykiwanie takich okrzyków jest nie tylko niekulturalne, ale nie stosowne. Tak jak pisanie na murach różnych haseł w rodzaju, żeby Żydzi zapłacili za gaz. A cóż jest winien ten biedny Żyd, który pracowicie pracował na siebie i na swoją rodzinę będąc krawcem czy prowadząc sklep? I za to, że był Żydem- dzieckiem Bożym- tak jak my- został pozbawiony przez ferajnę Hitlera statusu człowieka, poprzez Ustawy Norymberskie i skierowany na zagładę. Ale ciekawy jest wyrok: sąd wymierzył kibicom Legii Warszawa karę prac społecznych, wpłacenia 20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich oraz obejrzenie filmu Izabeli Cywińskiej pt” Cud purymowy”(????) Moje spostrzeżenia są następujące: gdyby kibice wykrzykiwali na przykład w kierunku kibiców Widzewa” Ty głupi Turku”- to 20% pensji powinni przeznaczyć na Gminę Wyznaniową Turecką, która nie jest stroną w tym sporze, tak jak wszyscy Turcy- nawet ich duchy spod Wiednia. I tak jak powiedzenie” Ty głupi durniu”. No to kto jest stroną sporu.? Czy głupi dureń, czy dureń głupi, czy jakiś Turek, czy jakiś Żyd. Ale kto? Jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, bo kibice obrzucają się wyzwiskami, to nich indywidualnie poda do sądu indywidualnego kibica, za to , że go obraził. Ale wyzwiska były skierowane przeciw kibicom Widzewa, a oni swoich przeciwników nie podali do sądu, i to nie oni zyskują satysfakcję. W końcu obraza miała być skierowana przeciw nim, ale pokrzywdzonymi są Żydzi, których tam nie było. I pieniądze dostanie Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Bardzo ciekawy sposób interpretacji i rozumowania. W tym sporze zyskuje ten, kogo nie było i kogo rzecz nie dotyczyła. W filmie pani Izabeli Cywińskiej, który to film kibice mają obejrzeć w ramach kary wychowawczej, chodzi o to, że biedna” antysemicka” rodzina polska, oczywiście patologiczna bo wielodzietna, otrzymuje telefon ze Stanów Zjednoczonych, z którego dowiaduje się, że ma pochodzenie żydowskie i może otrzymać ogromny spadek. Warunkiem otrzymania spadku jest przejście na judaizm.. Po przejściu na judaizm losy rodziny gwałtownie się zmieniają. Zastanawiam się, czy taki film jest wychowawczy? Czy to jest propaganda judaizmu i czy nie można otrzymać spadku tylko dlatego, że się spadek należy, a nie dlatego , że się przechodzi na inne wyznanie.. Nie wiem o co chodzi, oprócz ordynarnej propagandy.

Może sądowi chodzi o to, żeby kibice zarówno Legii Warszawa , jak i przy okazji Widzewa Łódź przeszli na judaizm. Nawet gdy nie otrzymają telefonu z Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych. A może chodzi o to, żeby zebrać wszystkich kibiców na Stadionie Narodowym i wyświetlić im film pani Izabeli Cywińskiej z kręgu tzw.Salonu- i przy okazji wyświetlić też” Bożą podszewkę”- i ratować finansowo spółkę stadionową. A nie lepiej puścić kibicom archiwalny film z procesu zbrodniarzy wojennych w Norymberdze? Żeby wiedzieli co ich może czekać w przyszłości?

Coś dziwnego dzieje się z sądami. De facto kibice otrzymali trzy kary za rzucane hasła wobec kibiców Widzewa: kara prac społecznych, 20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich i na dodatek katowanie się filmem pani Izabeli Cywińskiej… najgorsze będzie to katowanie się filmem pani Izabeli Cywińskiej. Nie sądzicie Państwo? Dobrze, że tylko raz! WJR

W cieniu inwazji Krymu, Unia przepycha zaostrzenie ochrony klimatu

1. Rosja krok po kroku przejmuje Krym (wczoraj przeprowadziła tam referendum w którym około 93% uczestników zagłosowało za przyłączeniem Krymu do Rosji), wywołuje zamieszki we wschodnich regionach Ukrainy i straszy nowy rząd tego kraju, że będzie musiała interweniować aby chronić obywateli rosyjskich tam mieszkających. Przywódcy państw unijnych, szefowie instytucji europejskich, debatują twierdzą, że przygotowują sankcje ale na razie w odróżnieniu od Rosji, która zajmuje Krym, oni zajmują tylko stanowiska w tej sprawie. Ale jednocześnie biurokracja unijna pracuje pełną parą i przygotowuje przywódcom krajów członkowskich co i rusz nowe propozycje legislacyjne, ostatnio głównie te poświęcone zaostrzeniu polityki klimatycznej. Właśnie w tym tygodniu w dniach 20-22 marca, ma się odbyć w Brukseli kolejny szczyt przywódców UE podczas którego ma być przyjęta propozycja legislacyjna Komisji Europejskiej (COM/2014/20) ze stycznia tego roku, zawierająca nowy mechanizm handlu emisjami, która ma znacząco podwyższyć ceny pozwoleń na emisję CO2.

2. Przypomnijmy tylko, że w grudniu roku 2008 na szczycie KE w Brukseli, który przyjął tzw. pakiet klimatyczno-energetyczny (słynne 3×20, a więc redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii), a premier Donald Tusk głosował za tym rozwiązaniem. Szef rządu jak to miał w zwyczaju ogłosił na konferencji prasowej, że osiągnął sukces. Już wtedy było wiadomo, że cena tego sukcesu będzie niezwykle wysoka i zapłacą ją nabywcy energii elektrycznej i cieplnej w Polsce. Właśnie wtedy firma doradcza McKinsey działając na zlecenie polskiego ministerstwa gospodarki opublikowała raport tylko o kosztach inwestycji niezbędnych w naszym kraju aby zredukować emisję CO2 o 20% do roku 2030, a więc w czasie o 10 lat dłuższym niż przyjęte przez Unię stanowisko na negocjacje w Kopenhadze. Te koszty miały wynieść aż 92 mld euro (a więc po ówczesnym kursie astronomiczną kwotę 380 mld zł) i zdaniem ekspertów aby wywiązać się z tego zobowiązania w latach 2011-2015 powinniśmy przeznaczać na ten cel 2,5 mld euro rocznie, a w kolejnych 5-latkach 3,6 mld euro, 5,4 mld euro i 6,9 mld euro rocznie. A to tylko część kosztów. Kolejne to wydatki poszczególnych firm na zakup dodatkowych pozwoleń na emisję, co będzie szczególnie obciążające dla energetyki, hut i przedsiębiorstw chemicznych od roku 2013 od którego limity dla poszczególnych krajów UE będą w każdym roku mniejsze.

3. Ze względu na światowy i europejski kryzys zapotrzebowanie na energię w Europie w ostatnich latach zamiast wzrosnąć, spadało w związku z tym cena uprawnień do emisji CO2 w ramach wolnego handlu emisjami (ETS), wyniosła „zaledwie” 5 euro za tonę CO2. Najpierw więc Komisja Europejska przeforsowała zdjęcie z rynku 900 mln uprawnień w latach 2014-2016 i przesunięcie ich na lata 2019-2020 (choć to tylko wybieg, zapewne nigdy one na ten rynek nie wrócą) w związku z tym już od lutego tego roku cena uprawnień do emisji CO2, wzrosła do 7-8 euro za tonę.

Ale to wszystko mało, bo cena na tym poziomie nie wymusza przecież odchodzenia od produkcji energii z węgla i przechodzenia na gaz albo atom, dlatego też KE szukała sposobów aby podwyższyć cenę uprawnień przynajmniej do 20 euro za tonę i to już od roku 2020. Tym sposobem ogłoszonym w styczniowym komunikacie KE, jest zamiana rynkowego ETS na centralnie planowaną sprzedaż uprawnień tzw. MSR (Market Stability Reserve), polegającą na tym, że pula uprawnień do emisji CO2 będzie zmniejszana corocznie o 12%, a to oznacza gwałtowny wzrost cen energii w Polsce zarówno dla przedsiębiorców jak i gospodarstw domowych.

4. Jeżeli premier Tusk wprowadzenia tego nowego mechanizmu sprzedaży pozwoleń na emisję CO2 nie zawetuje (aby został przyjęty potrzebna jest jednomyślność wszystkich państw członkowskich), to będzie on dalej procedowany w Parlamencie i Radzie ale już później nie będzie mógł być zablokowany. A to niestety nie wszystko, w czerwcu na posiedzeniu Rady, znajdzie się propozycja zmiany rocznego współczynnika redukcji puli uprawnień z obecnego 1,74% (co daje 21% redukcję CO2 do 2020 roku) na nowy wskaźnik 2,2% (co daje redukcję CO2 o 43% do roku 2030), wszystko w stosunku do emisji z 2005 roku. Tylko weto teraz i kolejne w czerwcu daje nam szansę na zachowanie produkcji energii z węgla, jego brak oznacza kolejną falę zamykania kopalń i znaczące podwyżki cen energii elektrycznej (przynajmniej o 100%), a to z kolei likwidację w Polsce tzw. przemysłów energochłonnych i blisko 20% udział kosztów zakupu energii w przeciętnym budżecie gospodarstwa domowego. Po prostu armagedon ale skoro Tusk w 2008 roku dał Niemcom i Francuzom w tej sprawie palec, to teraz prawdopodobnie da im cała rękę. Kuźmiuk

Cimoszewicz Poparcie Rosji przez Niemcy to rozpad Unii Prezes największego niemieckiego koncernu energetycznego E.ON Johannes Teyssen ostrzegł w niedzielę w wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel", że sankcje przeciw Rosji narażą na szwank zbudowane w minionych dekadach zaufanie i partnerstwo.”...”"Rząd rosyjski z (prezydentem Władimirem) Putinem obiecał nam stabilne warunki ramowe dla prywatnego kapitału i inwestycji. I do tej pory dotrzymuje słowa" - powiedział "Spieglowi" Teyssen. „..”"Budowa zaufania i wzajemne zazębianie się gospodarek doprowadziły do tego, że obecnie w Rosji działa ponad 6 tys. niemieckich firm. Równocześnie rosyjskie firmy są obecne w Niemczech, kierują projektami i gazociągami" - podkreślił niemiecki menedżer."Dzięki partnerstwu nasz kontynent stał się bardziej pokojowy. Nie powinniśmy tej zdobyczy lekkomyślnie narażać na szwank" - ostrzegł prezes koncernu E.ON.Teyssen powiedział w wywiadzie, że jego koncern obecny jest w Rosji od 40 lat. W tym czasie, pomimo zimnej wojny oraz interwencji Wschodu i Zachodu w Afganistanie, kontakty gospodarcze jego firmy z Rosją pozostawały stabilne. "Mam nadzieję, że teraz też wszyscy będą działać odpowiedzialnie, dzięki czemu stosunki będą mogły pozostać stabilne" - powiedział Teyssen. „...(źródło )

Włodzimierz Cimoszewicz „ Musimy domagać się zdecydowanych działań Zachodu wobec Rosji. To nie tylko kwestia zasad, to także kwestia zdrowego rozsądku i naszego bezpieczeństwa. Coraz więcej wskazuje na to, że Rosja realizuje precyzyjnie i dawno przygotowany plan „...”Wydaje mi się, że w Waszyngtonie przewidują nieuchronność zaostrzenia sytuacji i przygotowują się do różnych scenariuszy. Za deklaracją poszło natychmiastowe przysłanie samolotów USA do Polski. Amerykanie chyba lepiej od Europejczyków rozumieją, że oczekiwanie na ustępstwa Putina w wyniku niepopartej niczym krytyki jest naiwne i spodziewają się, że Rosja będzie kontynuowała agresję przeciw Ukrainie, a być może także przeciw innym państwom, np. Mołdowie. „...”Niebywale rozległa, wielowarstwowa i zagmatwana operacja dywersyjna, z użyciem sił specjalnych, z  intensywną kampanią czarnej propagandy, zaktywizowanie od lat pozyskiwanej i szkolonej agentury itd.. To, co widzimy nie ma nic wspólnego ze spontanicznością. Nie jest więc ani chwilowe, ani ograniczone. Putin będzie parł dalej. To trzeba zatrzymać zanim nie przekroczy on linii, za którą będzie wojna. Można go zatrzymać środkami pokojowymi, ale Niemcy, Wielka Brytania i parę innych krajów UE wciąż przedkładają relatywnie niewielkie korzyści nad nasze wspólne bezpieczeństwo. Trzeba z tym walczyć. Pasywna Unia ryzykuje nie tylko pogorszenie swojego bezpieczeństwa na wschodzie, ale całkowite zniszczenie swojej tożsamości. Appeasement to sprowadzenie UE do roli organizacji gospodarczej o zerowych ambicjach politycznych. To de facto koniec wielkości integracji europejskiej. „....(źródło )
Anna Fotyga „ wPolityce.pl: W ubiegłym tygodniu odwiedziła pani Stany Zjednoczone. Uczestniczyła pani w Konferencji CPAC. Jak amerykańscy politycy reagują na ostatnie wydarzenia? „...”Conservative Political Action Conference odbywa się co roku od ponad 40 lat. Skupia ona konserwatywny elektorat Partii Republikańskiej i jest bardzo tradycyjnym wydarzeniem. „...”Ja oczywiście poruszyłam temat polityki regionu Europy Środkowo-Wschodniej i negatywnych skutku tzw. resetu wykonanego przez Stany Zjednoczone, którego konsekwencją w jakiejś mierze był także polski reset w wykonaniu koalicji PO-PSL „....”Obecna reakcja na wydarzenia na Krymie jest obiecująca. Wydaje mi się, że Ameryka odzyskuje z powrotem pozycje lidera, jako światowe supermocarstwo. Natomiast reakcje europejskie pomimo swojej radykalnej formy w wersji deklaratywnej są niewystarczające. Takie przewartościowanie jak w USA potrzebne jest szczególnie w polityce niemieckiej, brytyjskiej i francuskiej. „....”Rosja nie jest aż tak silnym graczem jakby się wydawało. W czasie trwania konferencji ukazał się w „Washington Post” artykuł Condoleezy Rize, w którym dała dobitnie do zrozumienia, że potrzebna jest zmiana polityki amerykańskiej w stosunku do Rosji. „....”Europa Środkowo-Wschodnia, a w tym Ukraina nie zostaną pozostawione same sobie w przypadku zbrojnego konfliktu z Rosją. Jesteśmy, jako region, brani pod uwagę w amerykańskich planach również natury militarnej. Choćby obecne manewry floty rumuńskiej i bułgarskiej na Morzu Czarnym, w których bierze udział m.in. niszczyciel USS Truxtun.”...”Czyli presja Rosji na Ukrainę ma pewien pozytywny dla nas skutek, ponieważ przyśpiesza procesy poprawy naszego bezpieczeństwa zarówno militarnego jak i energetycznego…-  Najgorsza była sytuacja, w której Europa Środkowa i  Wschodnia były pozostawione same sobie. Wcześniej był reset, konflikt w Syrii zwrot w kierunku Azji. Te wszystkie wydarzenia wymuszały rozmowy z Rosją ponad naszymi głowami i głowami sojuszników z naszego regionu. Teraz wydaje się, że zagrożenie zostało docenione i to jest ten pozytywny przekaz. Polskę postrzegają jako rzetelnego sojusznika. Nasze słabe państwo też się zaczyna powoli mobilizować. My unikamy teraz krytyki rządu. Chodzi o to, żeby zaczęli energicznie działać i realizować polskie interesy. Ma ułatwioną sytuację, bo główny nurt światowy tez skręca.....(źródło )
Cytat z wywiadu Christophera Howartha, analityka brytyjskiego instytutu Open Europe z artykułu „Opcja niemiecka nas  nie interesuje„ Brytyjskie tabloidy zdążyły już nazwać niemiecką interwencję w Grecji początkiem Czwartej Rzeszy. Obawiacie się Niemców?„...”A nie jest tak, że Niemcy chcą odsunąć Brytyjczyków, bo wasza wizja nie zgadza się z ich wizją? To prawda. Polski rząd robi dzNie dość, że nie pasujemy do niemieckiej wizji Europy, to jeszcze i nasze drogi z Polską będą się coraz bardziej rozchodzić. Rząd polski robi dziś wszystko, by iść ramię w ramię z Niemcami, by dołączyć do scentralizowanej strefy euro i budować niemiecki projekt federalistycznej Europy. Nas to nie interesuje” ...(więcej )
The Daily Telegraph . Peter Osborne „Europa zrzeknie się , przestanie być z wyjątkiem jakiś resztówek zbiorem państw narodowych . Otrzymają jeden ekonomiczny rząd , jedna walutę , jedna politykę zagraniczną. . Integracja będzie tak zupełna, że że podatnicy w większości prosperujących krajów będą płacić na socjalny system i system emerytalny upadających państw Europy. „...” Jest do pomyślenia , że wczorajsze negocjacje mogą rzeczywiście uratować eurozonę , ale ,co jest warte zatrzymania się na chwile , przemyślenia konsekwencji europejskiej fiskalnej unii . Pierwsza oznacza ekonomiczne zniszczenie większości europejskich południowych krajów. I rzeczywiście ten proces jest już bardzo zaawansowany. Z powodu swojego członkostwa w eurozonie peryferyjne państwa , takie jak Grecja i Portugalia w rosnącym stopniu Włochy i Hiszpania poddane są procesowi wymuszonej deindustralizacji , odprzemysłowienia . Ekonomiczna suwerenność zostanie całkowicie zniszczona , zostaną sprowadzone do pozycji państw wasalnych , i będą się cieszyć taką samą rolą jaka cieszyły się europejskie kolonie w XIX i XX wieku . Będą dostarczać taniej siły roboczej , nieprzetworzone surowce i materiały , produkcje rolną oraz przygotowany rynek zbytu dla dóbr i usług dostarczanych przez bardziej produktywnych i wydajnych północnych Europejczyków. Ich polityczni liderzy stracą ich polityczną legitymacje podobnie jak beznadziejny George Papandreou z Grecji , staną się lokalnymi reprezentantami odległej władzy, którzy zostaną zmuszeni do wprowadzenia ekonomicznego programu w całych krajach w zamian za ogromne finansowe subsydia .  Wkrótce wszystkie te kraje stoczą się w prymitywny przestarzały model ekonomiczny . Niemcy tymczasem są zajęte w przekształcaniu się w jedna z najbardziej dynamicznych i wydajnych gospodarek świata . Pomimo ich grymasów , dla Niemiec pomoc programy pomocowe są warte każdego wydanego grosza , ponieważ to zapewnia im tanio rynki zbytu dla ich przemysłowej produkcji. Wczorajszy sabat czarownicUnii Europejskiej oznacza zbliżenie się Niemiec do realizacji marzenia Bismarcka o niemieckim ekonomicznym imperium rozciągającym się od Centralnej Europy po wschodni basen Morza Śródziemnego”.....

http://naszeblogi.pl/40896-stabilizacja-socjalizmu-w-europie-zdychanie-przed-szpitalami
The Economist . Pax Germanica dla całej Europy „Reforma strefy euro wykreuje Niemiecką Europę , a nie taka ekonomiczna Pax Germanica jak niektórzy obserwatorzy to sobie wyobrażają „..... „Nawet w złotych czasach europejskiej integracji Niemcy były kłopotliwym   partnerem, zbyt dużym , aby być tylko pierwszym pomiędzy równymi, ale zbyt małym aby być hegemonem , jak powiedział Helmut Kohl , kanclerz , który zjednoczył Niemcy . Niemcy nigdy nie traciły z pola widzenia swoich interesów .’ „......”W czasie ekonomicznego kryzysu jej pierwszym odruchem było zwiększona ochrona niemieckich  interesów . Wpłynęła na wybór słabych polityków na szefa prezydencji Unii i unijnego ministra spraw zagranicznych, oba stanowiska zapisane w Traktacie Lizbońskim. „.....”Aktualne przeświadczenie ,powiedział , mówi że pojedynczy rząd , a nie ich europejska zbiorowość będzie głównym aktorem, i Niemcy przyjęły tą rolę. „.....”Unia Europejska potrzebuje dzisiaj niemieckiego przywództwa bardziej niż kiedykolwiek, ale strach jest przeważający . Europa również potrzebuj konsensusu , ale nie dojdzie do niego dopóki Niemcy go nie wesprą . Sytuacja może się jeszcze pogorszyć , jeśli niemiecka ekonomiczna pewność siebie przerodzi się w polityczną arogancję |......(więcej)
http://naszeblogi.pl/44252-niemcy-zdychajace-karlowate-mocarstwo
Profesor Zdzisław Krasnodębski „ W „Die Welt” Clemens Wergin w artykule „Niemcy kończą z egzystencją karła” pisze: Gdyby uszeregować obecne ogniska kryzysu zgodnie z niemieckimi interesami, to Ukraina byłaby na pierwszym miejscu, po niej kolejno następowałyby Syria, Libia, Mali i dopiero na końcu byłaby Afryka Środkowa. Nie ma w tym nic nieprzyzwoitego, że Niemcy definiują najpierw swoje interesy dla siebie, by potem dostosować się do partnerów w Europie i NATO (…). Ale Niemcy powinny i muszą pojmować siebie także jako ważne aktywne mocarstwo” ….”Coraz częściej – tak jak w wypadku Syrii – mówi się bowiem, że nie da się rozwiązać problemu Ukrainy bez Rosji. Podczas gdy Andreas Schockenhoff z CDU, który do niedawna pełnił obowiązki pełnomocnika rządu do spraw niemiecko-rosyjskiej współpracy społeczeństw (obecnie został zastąpiony uchodzącym za prorosyjskiego Gernotem Erlerem z SPD), oraz Marieluise Beck, bremeńska posłanka Zielonych, wzywali do sankcji, nowy-stary socjaldemokratyczny minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier ogłosił, że „bez Rosji nie można się obejść”. Problem w tym, że jak na razie Rosja nie chce się włączyć w nowy porządek, w sposób wygodny dla UE i Niemiec. „.....”W tym wypadku, jak dzieje się coraz częściej, mówiąc o Unii, mamy na myśli Niemcy. Europa Środkowo-Wschodnia to niezaprzeczalnie ich strefa wpływów. Naturalnie zostawia się odpowiednią rolę funkcjonariuszom Unii. Jak pisał publicysta „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”), powołując się na nowego sekretarza stanu do spraw Unii w niemieckim ministerstwie spraw zagranicznych: „Należy skończyć z ulubioną przez Moskwę grą stawiania na bilateralne kontakty z wielkimi państwami europejskimi i ignorowanie UE”. Zaraz jednak zauważa: „Daje się też do zrozumienia, że nie można zostawić mediacji jedynie Catherine Ashton i Stefanowi Füle” (Markus Wehner, „Im Eiltempo aus der Sackgasse”, „FAZ”, 2 lutego 2014 r.). Niemcy coraz głośniej zapowiadają bardziej aktywną politykę zagraniczną – przejęcie większej odpowiedzialności za porządek już nie tylko w Europie, lecz także na świecie. Szerokim echem odbiło się niedawne przemówienie prezydenta Joachima Gaucka. Komentator FAZ tak podsumował jego przesłanie: „Niemcy jako udana demokracja mogą – po tym, jak minęło całe pokolenie od czasu zakończenia wojny i ćwierćwiecze od ponownego zjednoczenia – ufać samym sobie, powinny także ważyć się na więcej w świecie (Günther Nonnenmacher, „Gaucks Leitfaden”, „FAZ”, 1 lutego 2014 ...(więcej )
Szefowie MON Polski i Litwy mają w najbliższych dniach rozmawiać o powołaniu polsko-ukraińsko-litewskiej brygady – poinformowało polskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Europoseł Paweł Kowal zorganizował w Warszawie konferencję prasową poświęconą kwestii współpracy wojskowej między Polską a Ukrainą.W ubiegłym tygodniu wiceminister obrony Ukrainy był w siedzibie NATO. I wrócił do idei polsko-ukraińsko-litewskiego batalionu. W tej chwili ta idea oznacza, że chcemy stworzyć wspólną brygadę. To jest pomysł, który powstał już w 2007 r. ...”Myślę, że stosunki polsko-litewskie się nieco polepszyły, nie ma już problemu, żeby taką brygadę stworzyć. Mowa była o tym, żeby to było w Lublinie, taki jest plan. I chodzi o to, żeby dzisiaj skorzystać z tej możliwości i uruchomić ten projekt. Jest on bardzo realny, daje szansę na wspólne ćwiczenia, uczenie się współpracy operacyjnej, używanie podobnego sprzętu bojowego „..(źródło)
„W odpowiedzi na kryzys ukraiński cztery kraje grupy wyszehradzkiej podpisały w piątek porozumienie w sprawie koordynowania swej strategii obronnej i utworzenia wspólnej grupy bojowej w ramach NATO i Unii Europejskiej. „....”Minister podkreślił, że kryzys na Ukrainie pokazał, jak ważna jest “bardziej dynamiczna współpraca” między czterema krajami V4 (Polska, Węgry, Czechy i Słowacja) w łonie NATO i Unii Europejskiej. Według AFP, która powołuje się na słowa węgierskiego ministra obrony, Csaba Hende, wspólna grupa bojowa w sile 3 tys. żołnierzy powinna funkcjonować jako jednostka regionalna w ramach sił operacyjnych UE i NATO. ….(źródło )
Stanisław Michalkiewicz „ W 1985 roku na spotkaniu w Genewie, Michał Gorbaczow, sowiecki gensek, zaproponował amerykańskiemu prezydentowi Ronaldowi Reaganowi zawarcie traktatu rozbrojeniowego”....”Propozycja Gorbaczowa oznaczała w istocie ofertę negocjacji nad nowym porządkiem politycznym w Europie, bo porządek jałtański również w ocenie Sowietów podlegał postępującej erozji. Pod koniec lat 80-tych ekonomiczna zapaść ZSRR stawała się coraz bardziej widoczna, a perspektywa ewakuacji imperium sowieckiego ze Środkowej Europy zapowiadała powstanie w tym rejonie politycznej próżni, podobnej do tej z roku 1918. Państwa środkowoeuropejskie, nauczone doświadczeniem kruchości porządku wersalskiego z 1919 roku, ufundowanego na założeniu słabości Niemiec i słabości Rosji - bo to właśnie było warunkiem sine qua non istnienia w Europie Środkowej niepodległych państw - tym razem postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystując sprzyjający moment dziejowy, stworzyć tu system reasekuracji niepodległości. W 1989 roku cztery państwa: Włochy, Jugosławia, Węgry i Austria podpisały porozumienie zwane od czworga uczestników „quadragonaleo współpracy politycznej. W 1990 roku, jeszcze przed „aksamitnym rozwodemprzystąpiła do niego Czechosłowacja i porozumienie stało się „pentagonale, a w 1991 roku - Polska, jako szósty uczestnik „heksagonale. Liczyli na to, że Rosja, która pogrążała się w coraz większym zamęcie, „....” Niestety rachuby co do Niemiec okazały się zawodne; uzyskawszy swobodę ruchów Niemcy przystąpiły do rozbijania Jugosławii, jako pierwsze na świecie w czerwcu 1991 roku uznając niepodległość Chorwacji i Słowenii. Proklamowanie niepodległości przez te dwie republiki, zapoczątkowało rozpad Jugosławii i następnie - krwawą wojnę o granice. Widząc, czym grozi politykowanie poza niemieckimi plecami, pozostali uczestnicy heksagonale porzucili myśl o tworzeniu przeciwwagi dla Niemiec i chociaż porozumienie to jako rodzaj „życia po życiu” istnieje nadal, to od początku wojny w Jugosławii próżnie polityczną w Środkowej Europie wypełniają Niemcy (Polska podpisała układ stowarzyszeniowy z UE już w grudniu 1991 roku), a narzędziem rozszerzania i umacniania niemieckich wpływów w tym rejonie jest rozszerzanie Unii Europejskiej na wschód. Warto zwrócić uwagę, że z niewielkimi korektami, tylko do linii „Ribbentrop-Mołotow”. Dalej na wschód Unia Europejska się nie rozszerza, co pokazuje, że skoro taka linia podziału Europy była dobra w roku 1939, to jest dobra również teraz. Ukoronowaniem tej niemieckiej polityki był dokonany 1 maja 2004 roku Anschluss 8 państw Europy Środkowej, m.in. Polski do Unii Europejskiej, co oznaczało, iż Niemcy po 90 latach wygrały I wojnę światową. W 1915 roku ogłosiły one swoje cele wojenne pod postacią projektu „Mitteleuropa, który obejmował urządzenie Europy Środkowo-Wschodniej po ostatecznym zwycięstwie niemieckim. Miały tu być ustanowione państwa pozornie niepodległe, ale de facto - niemieckie protektoraty o gospodarkach niekonkurencyjnych, ale peryferyjskich i uzupełniających gospodarkę niemiecką. Ponieważ w 1918 roku wydawało się, że Niemcy wojnę przegrały, w Europie Środkowej powstały państwa naprawdę niepodległe, które próbowały budować gospodarki konkurencyjne, a przynajmniej niezależne od gospodarki niemieckiej. Jednak w roku 2004 zaistniały wreszcie polityczne warunki realizacji projektu „Mitteleuropa, więc skoro Niemcom udało się przystąpić do realizacji celów nakreślonych w drugim roku I wojny światowej, to można chyba powiedzieć, że przynajmniej w tej części wojnę tę po 90 latach wygrały. „....(więcej )
Włodzimierz Cimoszewicz „Pasywna Unia ryzykuje nie tylko pogorszenie swojego bezpieczeństwa na wschodzie, ale całkowite zniszczenie swojej tożsamości. Appeasement to sprowadzenie UE do roli organizacji gospodarczej o zerowych ambicjach politycznych. To de facto koniec wielkości integracji europejskiej. Zdzisław Krasnodębski „ Angela Merkel podczas expose wygłoszonego w parlamencie, inaugurującego jej trzecią kadencję na stanowisku kanclerza podkreśliła, iż remedium na wszystkie bolączki Niemiec i UE będzie „więcej Europy w Europie”. Innymi słowy szefowa niemieckiego rządu opowiedziała się za oddelegowaniem przez rządy krajowe większej władzy do instytucji unijnych. „....”W dwudziestominutowym przemówieniu wygłoszonym w Bundestagu Merkel skupiła się na sprawach Europy i jej dalszej integracji. Podkreśliła, iż priorytetem jej rządu będzie lobbowanie na rzecz wprowadzenia ściślejszego nadzoru polityki gospodarczej poszczególnych państw członkowskich Unii. Wg kanclerz „Niemcy tylko wtedy będą silne, gdy Europa się wzmocni”.....”Kanclerz zaznaczyła w przemówieniu, iż Europa musi się rozwijać, a kraje UE muszą zaakceptować fundamentalną zmianę, w tym utratę suwerenności. - Każdy, kto chce więcej Europy musi zaakceptować to, iż niektóre zadania będą przekazane innym podmiotom– mówiła.”...”Wobec rosnących w siłę partii eurosceptycznych coraz więcej polityków wyraża swoje obawy dot. wyrzeczenia się suwerenności.....Wskazują także na niebezpieczeństwo wkroczenia Europy na drogę dezintegracji, która może się okazać procesem trudnym do opanowania.” ….(więcej )
Zbigniew Brzeziński „ "Scenariusz krymski może być wstępem do tego, co (Putin) planuje „....”Te konsekwencje muszą być bardzo poważne, bo w przeciwnym razie za kilka lat będziemy żałować, że nie podjęliśmy działań, tak jak żałujemy,że nie podjęliśmy działań po Monachium w 1938 roku i wiemy, co się stało potem" „....” Albright porównała obecne wydarzenia do monachijskiej konferencji.”...”Problem Monachium polegał na tym, że USA nie zwróciły na to (tę konferencję) uwagi, a porozumienie zostało zawarte ponad głowami Czechosłowaków. Dlatego teraz musimy respektować poglądy Ukraińców i im pomóc”...”Wspólnie z Brzezińskim w telewizji CNN wystąpiła amerykańska sekretarz stanu za prezydentury Billa Clintona Madeleine Albright. Oceniła, że sytuacja na Ukrainie jest bardzo niebezpieczna i "może przerodzić się w wojnę domową".....” Na konferencji monachijskiej we wrześniu 1938 roku zostało zawarte porozumienie między Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią i Francją przy nieobecności Czechosłowacji, które dało Adolfowi Hitlerowi wolną rękę do zajęcia Kraju Sudeckiego w Czechosłowacji."Musi być jasne, że Ukraina ma prawomocny rząd i parlament w Kijowie i jakakolwiek próba oderwania części Ukrainy przy użyciu rosyjskich siły zbrojnych jest atakiem na pokój w erze, kiedy ponosimy wspólną odpowiedzialność za bezpieczeństwo i utrzymanie pokoju" …..”Zdaniem Brzezińskiego NATO powinno "nieformalnie" przygotowywać plany operacyjne, dotyczące wysłania wojsk do Europy Środkowej, "by było jasne, że jesteśmy w stanie odpowiedzieć, jeśli wojna się rozszerzy" „ ...(więcej )
Na naszych oczach odbywa się gwałtowny powrót Polski do wielkiej , jak to teraz widzimy z perspektywy czasu geopolityki prezydenta Lecha Kaczyńskiego Nagły zwrot polityki Tuska i Sikorskiego , którzy , szczególnie Sikorski stali się antyrosyjskimi jastrzębiami w Europie jest niezwykle zastanawiający . W ciągu jednego dnia te polityczne popychadła Merkel i Putina wpuściły wojska USA do Polski , przyspieszyły budowę podstaw sojuszu wojskowego z Węgrami, Słowacją i Czechami w ramach Grupy Wyszehradzkiej i sojuszu wojskowego z Ukrainą i Litwą , bo do tego się sprowadzają wspólne brygady. Sikorski nawet nie udaje ,że ogląda się na Niemcy . Pewne podejrzenia co do powodów takiej wolty Sikorskiego przedstawiłem w tekście

http://naszeblogi.pl/45015-twierdzi-ze-sikorski-jest-agentem-cia oraz

http://naszeblogi.pl/44933-amerykanie-zrobili-z-merkel-polityczna-idiotke
Polecam niezwykle interesująca wypowiedź Cimoszewicz o tym ,że Unia nie przetrwa cichego sojuszu niemiecko rosyjskiego. Omówiłem to w tekście

http://naszeblogi.pl/44476-niemcy-z-rosja-zawarly-antyukrainski-pakt-ribbentrop-molotow
Cimoszewicz „Appeasement to sprowadzenie UE do roli organizacji gospodarczej o zerowych ambicjach politycznych. To de facto koniec wielkości integracji europejskiej. '… To oznacza koniec marzeń Niemiec o budowie IV Rzeszy i pełnym kontrolowaniu Europy Środkowej jako obszaru gospodarki peryferyjnej Niemiec . Cimoszewicz przyszłość Unii widzi jako niescentralizowana organizacja gospodarcza , bez silnych struktur politycznych .
Pytanie, czy nawet tak okrojona Unia m szanse przetrwać .Jeśli rzeczywiście Stany Zjednoczone na trwałe zaangażują się militarnie , politycznie i gospodarczo w Polsce i Europie Środkowej oraz wesprą budowę szerokiego Sojuszu Środkowoeuropejskiego to wrogie Polsce Niemcy i zbudowana przez nich socjalistyczna , wzorowana na socjalizmie hitlerowskim Unia nie tylko nie będzie Sojuszowi Środkowo Europejskiemu potrzebna , ale będzie przeszkodą. Polityka energetyczna , terror politycznej poprawności i gender , jaki Unia serwuje naszym krajom , prymitywny hitlerowski model gospodarczy , w którym oligarchowie niemieccy i posiadane przez nich niemieckie koncerny są klasą faktycznie rządzącą nie są zbieżne z interesami polskimi czy węgierskimi . Potrzebujemy likwidacji tego przestarzałego modelu ekonomicznego i społecznego . Orban powoli wprowadza gospodarczy model chiński. Czyli silny ośrodek polityczny jako dominujący i kontrolujący rody oligarchów. Kontrola państwa nad podażą i kierunkami przepływu pieniądza . Nawet Michalkiewicz zgadza się co do konieczności kontroli państwa nad pieniądzem . Kontrola państw poprzez państwowe firmy naturalnych monopoli jak na przykład elektrownie jądrowe , czy infrastruktura , wolność gospodarcza dla obywateli .Opodatkowanie koncernów oraz wprowadzanie podatku od transakcji Putin to skończony idiota. Amerykanie zastawili na niego pułapkę zwaną metoda na małpę . Otóż , aby złapać małpę należy zbudować skrzynkę z wąskim otworek i włożyć tam banana . Małpa wkłada rękę , łapie banana , ale otwór jest tak mały ,że zaciśnięta na bananie ręka nie może się z powrotem przedostać . Małpa ma wybór , albo otworzyć rękę i uciec zostawiając banana , albo trzymać owoc <małpa woli trzymać owoc . To tylko historia . Nie sądzę ,żeby małpa był tak głupia jak Putin No ale małpa nie budzi się rano i nie myśli tylko jak okraść własny kraj, własnych obywateli. Ciągłe szukanie, gdzie by tu jeszcze można było coś ukraść rozmiękczają mózg , czego dowodem jest Krym I tak przysłowiowa małpa zacisnęła swoja rękę na Krymie i nie może je wyciągnąć . A Amerykanie zaczną teraz małpę okładać kijem sankcji , embarga na technologie, budową silnego antyrosyjskiego sojuszu wojskowego w Europie Środkowej . Kto wie czy nie pomogą Polsce stać się drugą Korea Południową Tym czym różni Putina od małpy jest to ,że jest on „małpą „ z brzytwa w ręku., czy bronią atomową. Rymkiewicz? No i co wy na to, Polacy? Jesteście gotowi "uderzyć duchem"? Macie tyle siły? Czy położycie się do trumny i zdechniecie z całą Europą? To już jak wolicie „....” Nie ma co liczyć na dzieci Hitlera - będzie dobrze, jeśli w ogólnym zamęcie, który nastąpi, nie wjadą tu ze swoimi czołgami i nie założą nowej Generalnej Guberni „...”....”Cywilizacja europejska kona i nie wiadomo, czy coś ją może uratować. Ale my mamy za sobą wieki polskiej cywilizacji, która potrafiła - wedle wzorów rzymskich i greckich, i chrześcijańskich - ustanowić swoją tutejszą odrębność. Jeśli zachowamy tę odrębność, to upadek cywilizacji europejskiej nie zagrozi Polsce. „ „...(więcej Marek Mojsiewicz

17/03/2014 „Większość… Cóż znaczy większość? Większość- to głupota”- twierdził Fryderyk Schiller w dramacie” Dymitr”. Już wcześniej mądrzy ludzie zwrócili uwagę na głupotę większości w demokracji. Dobrze, że jeszcze wyroki sądowe nie są oparte o większość w składzie sędziowskim. Ale ciekawy wyrok zapadł w sądzie odwoławczym w Toruniu. Mianowicie tamtejszy sąd odwoławczy orzekł, że pan Leszek P., szef firmy Metron, nie poniesie kary za to, że jego spółka nie płaciła podatków, chociaż nie jest bez winy, gdyż przez dwa lata nie przelał na konto urzędu skarbowego 284 tysięcy złotych. Przedsiębiorca tłumaczył, że gdyby płacił podatek do urzędu skarbowego musiałby zwolnić około 130 osób i zaprzestać produkcji.. Wybrał więc mniejsze zło. Krytyczna sytuacja jego firmy wynikła ze sporu z Ministerstwem Skarbu Państwa. To ciekawe orzeczenie…Nie wiem czy gdzieś się do tej pory zdarzyło, że sąd uwzględnił argumentację przedsiębiorcy, która przekonała go, że albo zapici haracz podatkowy natychmiast, zamiast zapłacić pracownikom- albo zamknie firmę. Oczywiście sąd musi postępować zgodnie z prawem, widocznie jakaś furtka prawna znalazła się dla polskiego przedsiębiorcy, że uniknął kary za niezapłacenie podatku w terminie. I czy uniknął też zapłacenia podatku. Tego nie wiem- mowa jest jedynie o karze. Ale dobra psu i mucha- jak pisuje pan Stanisław Michalkiewicz. Nareszcie jakiś sąd poszedł po rozum do głowy. Nie zniszczył polskiego przedsiębiorcy- a przecież mógł. Zniszczyć jest bardzo łatwo- a zbudować – gorzej! Zgoda zawsze buduje- niezgoda rujnuje. W demokratycznym państwie prawnym, najpierw państwo, a dopiero potem jednostka. Chociaż jednostka była pierwotna wobec państwa, a państwo miało być dobrem wspólnym. Oczywiście dobrem wspólnym nie jest- jest dobrem dla biurokracji, która tym państwem zarządza i ciągnie z niego ile się da. A jedynie pragnie naszego dobra, a my w tym powyższy przedsiębiorca- ma go tak mało. Ale demokratyczne państwo prawne chce więcej. Ciągle więcej i więcej, aż się udławi. I te ciągłe spory pomiędzy firmami a skarbem państwa… Gdyby podatki były niskie- nie byłoby sporów. Firmy by płaciły i funkcjonowały normalnie. Przy wysokich podatkach przekazywanych biurokracji na marnotrawstwo nabrzmiewa konflikt pomiędzy pazernym państwem biurokratycznym, a kulącymi ogon pod siebie firmami, które chcą funkcjonować, a ludzie z czegoś żyć. Czas spowodować, żeby państwo stało się sprzymierzeńcem człowieka, a nie z człowieka- zwanego w demokracji” obywatelem”- zrobić niewolnika. Trzeba skończyć z państwem, w którym już prawie wszystko oparte jest na przymusie. Przymus usankcjonowany przez porządek demokratyczny oraz prawny jest wrogiem konsumenta. O tym trzeba pamiętać! Ciekawi mnie, na jakiej podstawie prawnej sąd odwoławczy w Toruniu orzekł, że przedsiębiorca nie musi płacić kary. Jakoś do tej pory nie spotkałem się z takim orzeczeniem, które wychodziłoby naprzeciw przedsiębiorcy. Raczej na ogół- przeciw przedsiębiorcy. Bo ważniejsze jest państwo, żeby miało co przejadać., A co ma jeść przedsiębiorca- o to mniejsza.! Przedsiębiorcy i „ obywatele” mają służyć państwu socjalistycznemu- i basta! Oni są dla państwa, a nie państwo- dla nich! Ale również ciekawy wyrok zapadł w innym sądzie, a wyrok dotyczył kibiców Legii Warszawa. Kibice Legii Warszawa wznosili okrzyki przeciw kibicom Widzewa Łódź, a krzyczeli tak:” Hamas, Hamas ,Juden auf den Gas!” Przyznam się Państwu, że nie wiem o co w tych okrzykach chodzi. Czy kibice Legii nie lubią Żydów, których Hitler i jego ferajna posyłali do gazu, czy może kibice Widzewa Łódź to sami Żydzi. Ale skąd wśród kibiców byłoby tylu Żydów? Chociaż- wszystko być może. Wykrzykiwanie takich okrzyków jest nie tylko niekulturalne, ale nie stosowne. Tak jak pisanie na murach różnych haseł w rodzaju, żeby Żydzi zapłacili za gaz. A cóż jest winien ten biedny Żyd, który pracowicie pracował na siebie i na swoją rodzinę będąc krawcem czy prowadząc sklep? I za to, że był Żydem- dzieckiem Bożym- tak jak my- został pozbawiony przez ferajnę Hitlera statusu człowieka, poprzez Ustawy Norymberskie i skierowany na zagładę. Ale ciekawy jest wyrok: sąd wymierzył kibicom Legii Warszawa karę prac społecznych, wpłacenia 20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich oraz obejrzenie filmu Izabeli Cywińskiej pt” Cud purymowy”(????) Moje spostrzeżenia są następujące: gdyby kibice wykrzykiwali na przykład w kierunku kibiców Widzewa” Ty głupi Turku”- to 20% pensji powinni przeznaczyć na Gminę Wyznaniową Turecką, która nie jest stroną w tym sporze, tak jak wszyscy Turcy- nawet ich duchy spod Wiednia. I tak jak powiedzenie” Ty głupi durniu”. No to kto jest stroną sporu.? Czy głupi dureń, czy dureń głupi, czy jakiś Turek, czy jakiś Żyd. Ale kto? Jeśli ktoś czuje się pokrzywdzony, bo kibice obrzucają się wyzwiskami, to nich indywidualnie poda do sądu indywidualnego kibica, za to , że go obraził. Ale wyzwiska były skierowane przeciw kibicom Widzewa, a oni swoich przeciwników nie podali do sądu, i to nie oni zyskują satysfakcję. W końcu obraza miała być skierowana przeciw nim, ale pokrzywdzonymi są Żydzi, których tam nie było. I pieniądze dostanie Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Bardzo ciekawy sposób interpretacji i rozumowania. W tym sporze zyskuje ten, kogo nie było i kogo rzecz nie dotyczyła. W filmie pani Izabeli Cywińskiej, który to film kibice mają obejrzeć w ramach kary wychowawczej, chodzi o to, że biedna” antysemicka” rodzina polska, oczywiście patologiczna bo wielodzietna, otrzymuje telefon ze Stanów Zjednoczonych, z którego dowiaduje się, że ma pochodzenie żydowskie i może otrzymać ogromny spadek. Warunkiem otrzymania spadku jest przejście na judaizm.. Po przejściu na judaizm losy rodziny gwałtownie się zmieniają. Zastanawiam się, czy taki film jest wychowawczy? Czy to jest propaganda judaizmu i czy nie można otrzymać spadku tylko dlatego, że się spadek należy, a nie dlatego , że się przechodzi na inne wyznanie.. Nie wiem o co chodzi, oprócz ordynarnej propagandy.

Może sądowi chodzi o to, żeby kibice zarówno Legii Warszawa , jak i przy okazji Widzewa Łódź przeszli na judaizm. Nawet gdy nie otrzymają telefonu z Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych. A może chodzi o to, żeby zebrać wszystkich kibiców na Stadionie Narodowym i wyświetlić im film pani Izabeli Cywińskiej z kręgu tzw.Salonu- i przy okazji wyświetlić też” Bożą podszewkę”- i ratować finansowo spółkę stadionową. A nie lepiej puścić kibicom archiwalny film z procesu zbrodniarzy wojennych w Norymberdze? Żeby wiedzieli co ich może czekać w przyszłości?

Coś dziwnego dzieje się z sądami. De facto kibice otrzymali trzy kary za rzucane hasła wobec kibiców Widzewa: kara prac społecznych, 20% pensji na Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich i na dodatek katowanie się filmem pani Izabeli Cywińskiej… najgorsze będzie to katowanie się filmem pani Izabeli Cywińskiej. Nie sądzicie Państwo? Dobrze, że tylko raz! WJR

Jak Niemcy rozumieją wspólną politykę energetyczną

1. Zgodnie z zapisami Traktatu Lizbońskiego wspólna polityka energetyczna miała być jednym z najważniejszych zadań jakie stoją przez Unią Europejską w świetle zagrożeń w dostępie do surowców energetycznych poszczególnych krajów członkowskich. Niestety mimo tych zapisów Niemcy zdecydowały się jednak budować z Rosją Gazociąg Północny o przepustowości 55 mld m3 gazu biegnący pod dnie Morza Bałtyckiego. W 2011 roku oddano do użytku jego pierwszą nitkę, a w już grudniu 2012 roku drugą, a obydwa kraje zrobiły wszystko aby protesty międzynarodowe w tej sprawie maksymalnie wyciszyć.

2. Przypomnijmy więc z jaką determinacją ta inwestycja była przygotowywana i realizowana zarówno przez Rosję jak i przez Niemcy. Widać to szczególnie po politykach, którzy zostali w to przedsięwzięcie zaangażowani. Wystarczy wymienić byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, czy byłego premiera Finlandii Paavo Lipponena, którym powierzono odpowiedzialne i niezwykle intratne stanowiska w spółkach związanych z tym przedsięwzięciem. Kiedy oddawana była do użytku pierwsza nitka Gazociągu Północnego szwedzki dziennik „Dagenes Nyheter”, korzystając z materiałów portalu WikiLeaks napisał, że Rosja wykorzystała pieniądze, służby specjalne oraz politykę i polityków żeby przeforsować budowę Gazociągu Północnego, wręcz wymuszając w krajach skandynawskich brak sprzeciwu wobec tej inwestycji. Podobnie oddziaływano na państwa nadbałtyckie i niestety nasz kraj Polskę. Niestety żądnej oficjalnej reakcji instytucji unijnych na tę publikację nie było, co więcej okazało się, że Gazociąg Północny dzięki zaangażowaniu polityków niemieckich, nie jest objęty tzw. III unijnym pakietem energetycznym, co oznacza, że na zawsze, dostęp do przesyłu tą rurą mają tylko Rosjanie i Niemcy. Teraz rusza budowa Gazociągu Południowego ale tutaj głównym partnerem rosyjskiego Gazpromu są z kolei firmy włoskie.

3. Wczoraj media poinformowały, że niemiecki koncern energetyczny RWE sprzedaje za około 5 mld euro swoją spółkę córkę RWE Dea funduszowi inwestycyjnemu LetterOne z siedzibą w Luksemburgu, którego właścicielem jest rosyjska grupa inwestycyjna Alpha a z kolei jej głównym udziałowcem jest rosyjski oligarcha i przyjaciel Putina Michaił Fridman. RWE Dea posiada aż 190 koncesji na poszukiwania ropy i gazu na świecie w tym 4 koncesje na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce, a także jest operatorem niemieckich podziemnych zbiorników gazu. Niemiecki eurodeputowany i szef komisji spraw zagranicznych Elmar Brok w Parlamencie Europejskim nazwał wprawdzie tę sprzedaż „nieodpowiedzialną” ale niemieckiemu Urzędowi Antymonopolowemu ta transakcja nie przeszkadza i jak zapowiedział, skontroluje ją dopiero po jej ostatecznym zawarciu.

4. Oczywiście nie mamy wpływu na to co robią niemieckie koncerny energetyczne (choć europejska wspólna polityka energetyczna powinna także Niemcy do czegoś zobowiązywać) ale już wpływ na to jak krążą udzielone przez ministerstwo środowiska koncesje na poszukiwania (wydobycie) gazu łupkowego w Polsce, powinniśmy jednak mieć. Beztroska urzędników rządu Tuska jednak i w tym zakresie doprowadziła jak się wydaje do niepowetowanych strat. Przypomnijmy tylko, że na początku stycznia tego roku, Najwyższa Izba Kontroli (NIK) opublikowała raport pokontrolny dotyczący oceny działania administracji publicznej oraz przedsiębiorców podejmowane w związku z poszukiwaniem i rozpoznawaniem złóż gazu łupkowego w Polsce.

5. Raport okazał się miażdżący dla administracji rządowej, a z ustaleń NIK wyłonił się bezmiar bałaganu, niekompetencji, nieodpowiedzialności, a być może czegoś więcej, świadomego torpedowania poszukiwań gazu łupkowego w naszym kraju między innymi poprzez brak kontroli nad obrotem koncesjami na poszukiwania (wydobycie) gazu łupkowego. NIK zwrócił także uwagę, że ze znacznym opóźnieniem prowadzono prace nad tzw. ustawą łupkową, a termin jej przesłania do Sejmu jest już spóźniony o ponad 1 rok, co grozi ograniczeniem przez przedsiębiorców skali prowadzonych bądź planowanych prac poszukiwawczych albo wręcz rezygnacją z dalszego poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Niestety w raporcie pokontrolnym NIK tych danych nie ma ale według informacji ekspertów z tej dziedziny już w tej chwili około 40% koncesji na wydobycie gazu łupkowego w Polsce jest bezpośrednio albo pośrednio w rękach kapitału rosyjskiego. Okazuje się, że Niemcy i Rosjanie i w tej dziedzinie blisko współpracują, kosztem polskich interesów. Kuźmiuk


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2003 06 16 1029
1029
1029
1029
1029
1029
E 1029
1029
71 1021 1029 Effect of Electron Beam Treatment on the Structure and the Properties of Hard
1029
2003 06 16 1029
Masterton Graham Dzinn (SCAN dal 1029)
PNAS 2005 Zhang 1029 34
#1029 Types of Vandalism
1029

więcej podobnych podstron