Sprawozdanie z sesji formacyjnej dla nauczycieli i rodziców
„Stare dobre cnoty i obyczaje”
19 styczeń 2013 r.
Począwszy od 13.01 2007 r. gościmy trzy razy do roku w naszej parafii br. Tadeusza Rucińskiego FSC (Brata Szkolnego). Jest on doświadczonym wychowawcą, a ponadto swobodnie porusza się we współczesnych trendach i tendencjach stosowanych w kształtowaniu kolejnego już pokolenia Polaków. Widoczne i niepokojące założenia co do przyszłego poziomu intelektualnego naszego społeczeństwa jak i jego kondycji duchowej i moralnej można odnaleźć w realizowanej reformie nauczania jak i w mediach. Uświadamianie sobie takiego stanu rzeczy jest nam niezbędne.
Za życzliwą zgodą ks. proboszcza Edwarda Bogaczewicza znowu mieliśmy okazję posłuchać analitycznych spostrzeżeń Brata i odniesień zarówno do nowoczesności jak i tradycji.
W spotkaniu uczestniczyło około 30 osób z Reńskiej Wsi, Ujazdu, Izbicka, Tarnowa Opolskiego Głogówka i Kędzierzyna – Koźla.
Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. jak zwykle w intencji nauczycieli naszej parafii jaki i uczestników sesji formacyjnej. Przewodniczył jej ks. Tomasz Fortalski, lekcję przeczytała p. Jolanta Topór – nauczycielka ze szkoły nr 6, modlitwę wiernych prowadziła p. Anna Penkala, śpiewy intonowała p. Marta Otrząsek – nasza organistka.
Po Mszy św. można było nabyć, przywiezione przez Brata, nowe czasopismo „Tak rodzinie”, które zastąpiło dotychczasowe „Sygnały troski” oraz „Anioła Stróża”. Pokrzepiająca kawa i herbata, jak też radość ponownego spotkania poprzedziły wykład, a p. Basia Mańkowska wszystkich nas skrupulatnie spisała, by wydać stosowne zaświadczenia o uczestnictwie.
Wykład
Myślą przewodnią tej sesji była parafraza biblijnego zdania o gospodarzu, który wyjmuje ze skarbca rzeczy nowe i stare.
Pomimo tego, że panuje dziś kult młodości a sędziwość i mądrość jest w pogardzie, wychowawca tak jak gospodarz z przypowieści ma być rozważny we wprowadzaniu nowości. Nie można uznać stare za złe i wyrzucać tylko dlatego, że jest stare. Przyroda też jest staroświecka a wiosna wciąż piękna i świeża.
Mądry wychowawca wie, że nie można eksperymentować na dzieciach i młodzieży, więc zanim wprowadzi „nowe” porównuje go ze „starym” i ocenia co jest warte. „Nowe” i „stare” to równowaga. Niestety tej rozwagi brakuje szczególnie tym, którzy decydują o kształcie reformy i o tym, kim ma być w przyszłości obecny uczeń.
Nie od dziś wiadomo, że zabawy dzieci to przygotowanie do życia dorosłego. Nowa zabawa dwóch dziewczynek z sąsiedztwa, jak relacjonuje pewien mężczyzna, polegała na rąbaniu lalki siekierą. Gdy zapytał co one robią odpowiedziały, że bawią się w usuwanie ciąży. Jak się okazało siostra jednej z dziewczynek a mama drugiej usunęły ciążę i o tym mówiły. Małe dziewczynki podświadomie nie mogąc tego znieść, prawdopodobnie dlatego wymyśliły sobie taką zabawę, by to z siebie wyrzucić. Jak ocenić skutki takiej zabawy w ich przyszłości. Przecież lalka u dziewczynek zawsze kształtowała uczucia i odruchy macierzyńskie.
Warto zdawać sobie sprawę również i z tego, że zmienia się wydźwięk baśni tak, by nie wzbudzały w dzieciach tęsknoty za prawością, czystością i szlachetnością a legendy przedefiniowuje, by nie stawały się wzorami dla młodych, bo wtedy oni staną się marnymi odbiorcami papki ideologicznej dla nich przygotowanej.
Niepokojącą nowością jest zmiana pierwowzoru znaczenia słów (o czym już wspominaliśmy we wcześniejszych streszczeniach wykładów) . Łatwo to sprawdzić porównując słowniki sprzed kilkudziesięciu lat ze współczesnymi. Dotyczy to zmiany znaczenia pejoratywnego na pozytywny. Przykładem może być słowo „dziki”. Kiedyś znaczyło niebezpieczny, nieokiełzany, nieprzejednany, groźny, dziś słowo „dziki” to nie skażony przez (złego) człowieka, interesujący, godny uwagi, pociągający. Podobnie można by się zastanawiać i zbadać co znaczy pojęcie „miłość” dla dorosłych a jak rozumie je gimnazjalista.
Powyższe przykłady wpisują się we współczesną pochwałę zjawiska zwanego anomią, do którego odwołuje się socjolog Robert Nisbet opisując zachowania społeczne.
Nomis (łac.) – to zespół prawd obyczajów i tradycji normujących życie cywilizowanych społeczeństw. Postawa odrzucenia tych norm i świętości to a nomis, stąd anomia. Osoba, która przyjmowała taką postawę była niebezpieczna dla społeczeństwa i budziła strach. Przykładem jest Antonio Gramsci komunista, teoretyk marksizmu i filozof z czasów Lenina, który twierdził, że komunizm, by zwyciężyć, musi zawładnąć kulturą i pedagogiką. Jego dewiza „długi marsz przez instytucje” miała na celowniku przede wszystkim uniwersytety, ale nie tylko, dążyła do przedefiniowania kultury i paradygmatu wychowania. A. Gramsci zginą w więzieniu, bo jego myśli i projekty były wtedy uznane za niebezpieczne. Jednak nie umarły wraz z nim. Owocnie podjął je komunizm a obecnie liberalizm. Potwierdza to Czesław Miłosz, lewak z przekonania, gdy pisze książkę „Umysł zniewolony”, gdzie pokazuje jak intelektualiści weszli w struktury komunizmu, by móc działać oraz opisuje jak marksizm wszedł w struktury uniwersytetów. Za to został napiętnowany i musiał uciekać do Kalifornii
Wystarczy przejść się do muzeum na wystawę sztuki współczesnej, by zobaczyć skutki przedefiniowania pojęcia „sztuka”. Brzydota, szpetota, obrzydliwe tematy i jeszcze bardziej perwersyjne wykonanie. A „znawcy” sztuki tłumaczą nam, że obecnie sztuka ma szokować, a nie być wyrazicielką piękna formy i doskonałości harmonii, nie ma budzić zachwytu tylko skupiać uwagę. Podobnie sprawa się ma w filmie, sztukach teatralnych, muzyce, tańcu, poezji.
Cóż powiedzieć o zachowaniu dominikanina Jacka Krzysztofowicza charyzmatycznego kaznodziei, który po 25 latach publicznie zdejmuje habit i mówi, że wszystko czym żył do tej pory to nie prawda i tym wzbudza aplauz zebranych. To, co kiedyś byłoby wstydliwe i potępione teraz jest publiczne i oklaskiwane. Czyżby rzeczywiście był powód do dumy?
Anomia to też bezwstyd, czyli brak poczucia wstydu nie tylko w sferze ciała i erotyki (tutaj niezastąpiona rola kobiety, która reagując (w obecności dzieci i nie tylko) na sceny erotyczne i perwersyjne rozmowy broni siebie i swej godności). Wstyd to pierwszy odgłos sumienia w złym postępowaniu a wyrażają to zwroty: „jak nie wstydzisz się tak kłamać”, „wstydu nie masz tak obgadywać”, „ byś się wstydził tak oszukiwać”. Wstyd ma budzić w człowieku negatywne uczucia po to, by powstrzymywać go od czynów nagannych. Ten mechanizm wszczepił nam Pan Bóg, a że jest nam wstyd potrzebny potwierdza to ewolucja, która go nie wyeliminowała.
Mówiąc o złu tego świata często używamy sformułowania „to jest chore”, które to sformułowanie nie wskazuje czyichś złych działań a zawiera przekonanie, że zło stało się samo i nie wiadomo jak to leczyć a przecież trzeba.
Zatem, jakie podjąć działania w wychowaniu dzieci, by na nowo przywrócić pierwotne znaczenie słów, zdrowe zasady moralne, normy porządkujące życie społeczne?
Sytuacja podobna jest do człowieka, który zgubił się w górach. Żeby znaleźć drogę musi wrócić do miejsca, w którym się zgubił. Jedną z propozycji może być praktykowania cnót zwanych rycerskimi i współgrającymi z nimi cnotami kardynalnymi (sprawiedliwość, męstwo, roztropność, umiarkowanie).
Samo słowo „cnota” również jest dzisiaj używana w innym znaczeniu niż jej pierwotny zakres. Na ogół kojarzy się z dziewictwem, czyli brakiem doświadczeń seksualnych a co za tym idzie powodem do drwin i pogardy dla kobiet i mężczyzn tak prowadzących swe życie.
Zapomina się, że „cnota” to przede wszystkim norma postępowania, które przynosi zaszczyt szacunek i podziw. Osoba, która żyje według tych norm jest stawiana za wzór innym, ale nie mówi się o niej „cnotliwa”.
Zbigniew Herbert w utworze „Pan Cogito” przypomina wzór rycerza. Cechami jego była odwaga, pobożność, sprawiedliwość, męstwo, oddanie sprawie, wierność, dworskość czyli kulturalne zagajanie rozmowy, bawienie rozmową, puenta. Życie człowieka wiernego cnotom rycerskim tworzyło legendy i na tych legendach, które porywały wychowywało się nowe pokolenie. Dlaczego i dziś nie wrócić by do takiego modelu wychowania. Nie za wszelką cenę wprowadzać „nowe”, często wartościowo wątpliwe, ale zobaczyć wzory, które kiedyś już się sprawdziły.
Definicję cnoty i jej opis znajdziemy w działach św. Tomasza z Akwinu, który podaje, że „cnota” to nawykowa i trwała dyspozycja do czynienia dobra, to sprawność, którą nabywa się przez trening. Ćwiczenie charakteru to praktykowanie cnót, ponieważ charakter można ukształtować, natomiast temperament jest wrodzony. Te dwa rozróżnienia uświadamiają nam, że błędne jest tłumaczenie, że ktoś z szeregiem trudnych wad po prostu „taki się urodził”. Zbyt mało pracowano nad jego charakterem lub popełniano podstawowe błędy lub zaniechania (wychowanie bezstresowe) w procesie wychowawczym. W nowszych słownikach słowo „charakter” występuje coraz rzadziej.
Wychowanie jest procesem, który powinien mieć motywację, zachętę, przymus i konkretne zadania. Esencją wychowania jest wdrażanie. Trzeba mieć jasno określony cel przedsięwzięcia, by płynęła z niego motywacja.
Motywacja może być emocjonalna (coś mnie porywa), ambicjonalna (mnie na to nie stać?), religijna (czystość serca dla Boga, z Bogiem, dzięki Bogu, wtedy człowiek jest w sobie i z sobą).
Zachęta często stosowana, ma swoje pozytywne skutki gdy jest nie tylko słowna ale też poparta czynami wychowującego np.: rodzic mówi nastolatkowi „może byś odwiedził babcię” i nie zależnie od decyzji młodego człowieka sam ubiera się i wychodzi.
Przymus ma bardzo złe konotacje zwłaszcza obecnie. Jednak zdawanie sobie sprawy, że człowiek na każdym etapie swego życia jest leniwy i albo sam musi z tym walczyć (jeśli jest dorosły) albo potrzebuje impulsu w postaci nakazu, coś złego przezwyciężyć. Jeśli rodzic żyje z Bogiem i kocha dziecko ma prawo je przymusić, by wypracowywać w nim dobro.
Konkretne zadania to jasno sformułowane, krótkoterminowe sprawy do załatwienia lub wymagania względem dziecka, które są rozliczane. Wtedy efekty są lepsze.
Dla rozeznania sytuacji przeprowadzono ankietę wśród rodziców i zapytano ich jakie cnoty chcieliby wszczepić swym dzieciom Padły odpowiedzi: tolerancja, otwartość, postępowość. Zapytani o antycnoty wymienili: szowinizm, antysemityzm, rasizm, fanatyzm.
Jak widać jest to kwintesencja medialnego przekazu kim człowiek powinien być, taka współczesna antropologia. Wymienione cechy to tylko te, poza które wyjść nie wolno, natomiast okryte milczeniem, także medialnym, cnoty rycerskie i kardynalne w ogóle się nie pojawiają. Jednak my pochylimy się nad nimi, by je przypomnieć, podkreślić ich wartość i dobre skutki ich stosowania.
Roztropność. Jest efektem używania rozsądku, rozumu intelektu. Dziś zupełnie w odwrocie, gdy panuje hipertrofia emocji. Skutkiem jej jest zupełne rozchwianie osądów tej samej sprawy. Raz się coś wielbi a za moment potępia na styl rozemocjonowanej „baby”, żeby nie powiedzieć kobiety, by jej nie uwłaczać. Gdy panuje jatakczuizm i mniesięzdaizm roztropność nie ma racji bytu, jest wręcz zagrożeniem, ponieważ może poważać akurat panującą ocenę sytuacji. Mądrość, którą chciałby każdy człowiek zdobyć, domaga się roztropności. Jej przejawem jest „zimny rozsądek”, który odchodzi od uniesień, stara się ocenić argumenty „za” i „przeciw”, przewiduje następstwa. Czyż nie jest to dobry kierunek w wychowaniu młodego pokolenia?
Sprawiedliwość. Na naszych oczach sprawiedliwość zastępowana jest poprawnością polityczną, jest po prostu jawnie niszczona. Samo słowo „poprawność” czyli coś, co odbywa się po prawie, jest popłuczyną prawa, nie zaś „według prawa”. Nie wiadomo kto ustala dogmaty poprawności, brak w nich właściwego uzasadnienia a czasami wcale go nie ma. Przykładem może być stwierdzenie, że klaps wymierzony dziecku to zbrodnia. Jak go ocenić, jeśli wymierza go kochająca ręka w sytuacji, gdy dziecko stwarza sytuację zagrożenia dla siebie lub innych?
Liczenie się z prawem, które jest zasadą powinno być obecne w procesie wychowawczym. Jeśli są jakieś przywileje to muszą być obowiązki. Powinniśmy uczyć dzieci właściwej oceny poprzez używanie argumentacji a następnie trwanie przy swojej ocenie, jeśli jest prawidłowo uzasadniona. Uchroni to je przed działaniem zbiorowym, które dalekie jest od sprawiedliwości i specyficznie działa (opisuje to psychologia tłumu), raz się czymś zachwyca a zaraz, nie wiadomo z jakich przyczyn, potępia (tak jak przy braku roztropności). Przykładem uczenia dzieci sprawiedliwości było praktykowanie sądów przez Janusza Korczaka w sierocińcu, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Role się zmieniały tak, by każdy doświadczył jak trudno być stroną (adwokatem, oskarżycielem, sędzią) w konkretnej sprawie. Tak też można rozwijać u dzieci i młodych poczucie sprawiedliwości i imperatyw jej stosowania na co dzień.
Umiarkowanie. Umiar, wstrzemięźliwość, panowanie nad sobą brzmią dziś zupełnie archaicznie, gdy zewsząd bombardowani jesteśmy działającą podprogowo ( na podświadomość) reklamą zawierającą przekaz „szalej”, „idź na całość”, „słuchaj swego pragnienia” „kupuj, bo okazja”. Odpowiadając na ten przekaz człowiek ma pełzać na poziomie swych instynktów, namiętności i zdeprawowanych potrzeb i wielu ludzi tak robi. Wydaje się, że jedyną bronią jest uświadomienie sobie tej socjotechniki i jej celu, jak też dostrzeganie panów w szarych garniturach, którzy czerpią krocie z mozolnie wdrukowywanej ludziom postawy konsumeryzmu. Dla nich człowiek nie jest już człowiekiem tylko maszynką do robienia pieniędzy. Pamiętać też powinniśmy, że to szatan, z wyroku Bożego, pełza po ziemi i je proch i to on za wszelką cenę chce ściągną człowieka do swej pozycji. Prawdą jest też, że kontrolowanie swych namiętności jest rzeczą najtrudniejszą, ale najbardziej smakuje zwycięstwo na tym polu.
Męstwo. Cnota przypisywana raczej mężczyznom i to oni mają ją przekazywać swym synom. Dziś, gdy wychowaniem zajmują się raczej kobiety cecha ta jest mało eksponowana. Kobiety cechuje wytrwałość i dzielność powiedzielibyśmy działanie długofalowe, gdy męstwo jest działaniem jednorazowym. W obliczu jakiegoś zagrożenia mężczyzna wykazuje się odwagą czyli odchodzi od wagi może równowagi i rzuca się w obronie, naraża życie, by chronić to, co ma najcenniejszego - na ogół rodzinę. Mężczyzna wychowuje milczeniem i czynami.
Antonimem męstwa jest tchórzostwo i z nim największe problemy mają właśnie mężczyźni. Tchórz robi spektakle brawury ryzykując życiem, nieustannie się popisuje i gra niepokonanego, a zawodzi, gdy naprawdę potrzebna jest jego pomoc i obrona. Odważny mężczyzna nie potrzebuje tego nikomu udowadniać, ale gdy zachodzi potrzeba działa skutecznie i nie obnosi się z tym, by wzbudzać podziw. Czyż nie jest to właściwy kierunek w wychowaniu również współczesnych chłopców? Może jednak podarować sobie pacyfizm i małpią miłość a wypracowywać w nich męstwo.
Wychowywanie wartościowych ludzi to wysiłek i wychowawcy i wychowanków. Mówić dziś o wysiłku, przy wspomnianej wyżej już bardzo powszechnej postawie bycia tylko konsumentem, raczej skazane jest na niepowodzenie. Dlatego trzeba uciec się do sposobu, by mimo wszystko oddziaływać. Przykładem może być twórczość Johna R. R. Tolkiena i jego seria „Władca pierścieni”. Tolkien zauważył zagubienie człowieka w sprawach ducha i zauważył też, że działają jeszcze słowa pra-mitu poruszające w człowieku struny, które już od dawna nie wydają żadnego dźwięku. Dlatego korzystając z modnego gatunku Fantazy, pokazuje wysiłek człowieka, jego walkę ze złem i z sobą samym, jak i pomoc sił nadprzyrodzonych w osiągnięciu celu. To Frodo Baggins, on ma misję do spełnienia, od której zależy życie wielu. Jego wysiłek i przygody można było śledzić w kolejnych odsłonach książkowych a później filmowych. Finał dziwnie współbrzmi z Ewangelią. Podobnie jak cykl 7 powieści Fantazy „Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa.
Przeciwieństwem bohaterów z wyżej wspomnianych powieści jest Harry Potter, który też ma misję do spełnienia, ale bez wysiłku, bo we wszystkich częściach posługuje się magią, która w końcu zawładnie nim samym – jak to magia.
Jeśli zestawimy cechy rycerza i jego moc płynącą ze środka człowieka, z jego siły ducha prze lata zdobywaną w walce z przeciwnościami, rycerza, który najpierw pokonuje siebie a potem innych, widzimy twórczość Tolkiena jako nawiązującą do dawnych cnót i sprawności a zatem godną polecenia.
Interesującą propozycją są też baśnie o. Marcina Jelenia OP „Zwierciadło Eldinu”, „Dwie Krainy”, „Słonecznik i róża”, „Dziki owoc”. Opisane są tu baśniową poetyką trudne wybory, wyprawy w niebezpieczne krainy, gdzie kusi zło i nęcą mamidła, nasza ziemska rzeczywistość i Pan Bóg. Bohaterowie przechodzą próby mając w odwodzie kogoś, kto nazwany jest ojcem chrzestnym i im pomaga. Warto czytać i słuchać dobrą literaturę, bo człowiek zwłaszcza młody współtworzy ją w sobie i ma jakieś odniesienia.
Współczesnym nośnikiem dawnych cnót rycerskich w pewnym stopniu jest harcerstwo. Uwagi godna jest próba trzech piór. Kiedy to harcerz ma trwać jeden dzień w milczeniu ale między ludźmi, jeden dzień pić tylko wodę i jeden dzień trwać w samotności, by nikogo nie zobaczył. Do próby trzeba się przygotować, bo można ją podjąć tylko 2 razy. Zatem mamy panowanie nad językiem, nad głodem. Przeżyć samotność, która może być dobra lub zła. Samotność pozwala ujrzeć z dystansem swe życie, być w sobie przed Bogiem.
To też jest propozycja, sposób, by osiągnąć dobre rezultaty w wychowywaniu dzieci.
Warsztaty
Brat zaproponował wspólną pracę nad pytaniem: „które z wymienionych cnót (wierność, roztropność, umiarkowanie, męstwo, sprawiedliwość, hojność, pokora, czystość, uczciwość, miłosierdzie, prostota, rzetelność, pobożność, wstydliwość, wdzięczność wielkoduszność) uznajemy dzisiaj za najbardziej potrzebne do wdrażania u dzieci i młodzieży? Uzasadnij”.
Najwięcej wyborów padło na pobożność, ponieważ jest ona fundamentem innych cnót i właściwie zawiera wszystkie inne w sobie. Jeśli ktoś jest pobożny to musi być prawy, sprawiedliwy, rzetelny, czysty, roztropny. Mówiąc o pobożności mamy na myśli pobożność chrześcijańską a nie jakąkolwiek. Jako że każda religia ma jakąś duchowość nawet demonizm. Więc to nie jest obojętne w jakim stylu praktykujemy pobożność.
Pokora była na drugim miejscu co do ważności mimo, że ma negatywne konotacje w języku potocznym. Pokora to jakieś upokorzenie albo przebiegłość (pokorne ciele dwie matki ssie). Mówią nam jednak mistycy, że uniżenie siebie w obliczu Najwyższego jest jedyną dyspozycją warunkującą zamieszkanie Boga w nas. W tym nurcie mieści się maksyma Cohena „my tacy mali dla gwiazd, a tacy wielcy dla nieba”. Człowiek ceniący sobie pokorę wie, że jeśli się jest na dnie to ma pamiętać o szczytach, jeśli się jest na szczytach to ma pamiętać o swym dnie.
Wdzięczność postawa wyrażająca podziękowanie za dobro, które się ma. Jest to sztuka, bo dobro wydaje się być nam należne, jeśli ono jest, to nie robi wrażenia. Dopiero jak się je traci lub konfrontuje z trudnymi sytuacjami, wtedy dopiero dociera do człowieka, co miał lub ma. W uświadomieniu sobie tego pomaga rachunek sumienia zaczynający się od dziękowania, że nie uczyniło się zła, choć mogło się tak stać, od dziękowania za dobro, które Bóg przez nas uczynił, nie my lecz ON przez nas.
Uczciwość ważna dla życia społecznego. Jednak uczciwość pojedynczego człowieka jest trudna i nie ma znaczenia dla społeczności (przykład biblijnego Noego czy Lota). Dopiero duża grupa czy większość praktykująca uczciwość i dotrzymywanie słowa w interesach prowadzi do pomyślności całego narodu. Przykładem może być USA, którego podwaliny gospodarcze zbudowali protestanccy purytanie ( na ogół wspominani są przede wszystkim pejoratywnie). To oni jednak kierowani pracowitością, oszczędnością i dobroczynnością przyczynili się do rozwoju państwa. Ostatnio wspomina się ich na kanwie amerykańskich kryzysów bankowych, które powstały wskutek nieuczciwości bankowców. Dopiero teraz dostrzeżono pozytywy wychowania religijnego promującego wartości. Jakże to i u nas jest dziś aktualne.
Wielkoduszność, nierozerwalnie związana z pobożnością, to umiejętność przebaczania czegoś bardzo trudnego do przebaczenia. To przejście ponad doznaną krzywdą i możliwe jest przede wszystkim z pobudek religijno-moralnych. Pan Jezus uświadamia nam, że noszenie w sobie doznanej krzywdy jest dla nas toksyczne, dlatego z Jego pomocą trzeba wybaczać dla dobra nas samych.
Wierność wypracowuje się małymi krokami. Można zacząć od zachęcania do kontynuacji wybranych przez dziecko zajęć wtedy, gdy one zaczynają nastręczać trudności, zachęcanie do kontynuowania przyjaźni dziecięcej wtedy, pojawiają się nieporozumienia. Tłumaczyć zniechęconemu dziecku, że podjęte decyzje domagają się konsekwencji a przyjaźń nabiera trwałości nie wtedy gdy jest „fajnie” ale wtedy, gdy wspólnie rozwiązuje się problemy lub sobie przebacza. Tego typu „ćwiczenia” w dzieciństwie rokują zaprowadzanie w ich życiu dorosłym wierności wbrew przeciwnościom. Nie bez znaczenia dla dzieci jest też widok rodziców tęskniących za sobą z powodu nieobecności dłuższej lub krótszej jednego z nich.
Zakończyliśmy spotkanie modlitwą i obdarowani błogosławieństwem udzielonym nam prze ks. Tadeusza Komorka życzyliśmy sobie wzajemnie owocnej refleksji nad tym, co usłyszeliśmy.
opracowała Anna Nycz