"Obsługa lotniska w Smoleńsku popełniła błąd"
Według ekspertów, obsługa lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, na którym lądował prezydencki samolot, zbyt późno zareagowała na zniżanie Tu-154 - informuje "Rzeczpospolita".
Jak pisze dziennik, chodzi o komendę "horyzont”, która nakazuje wyrównać lot samolotu. Rosyjski kontroler lotniska wydał ją kilkanaście sekund przed katastrofą. - Komenda padła za późno, wtedy, gdy kontroler stracił sygnał samolotu na wskaźniku radarowym - uważa płk Piotr Łukaszewicz, pilot, ekspert lotniczy.
Wątpliwości jest więcej. Kontrolerzy ze Smoleńska twierdzą m.in., że nie mogli zamknąć lotniska, bo aby zakazać lądowania, musieliby widzieć samolot i uznać, że załoga nie jest w stanie wylądować. Tymczasem wiele wskazuje, że Rosjanie nie zamknęli lotniska, bojąc się skandalu. Są też niespójności dotyczące komunikatów o mgle: kontrolerzy podali Tu-154, że widoczność sięga 400 m, choć faktycznie wynosiła 800 m. Dlaczego? Twierdzą, że chcieli zniechęcić załogę do lądowania.
W czwartek rosyjski dziennik "Kommiersant” napisał, że polski ekspert w Moskwie Edmund Klich ogłosił stanowisko uzgodnione przez uczestników rosyjskiej komisji badającej katastrofę: że winę ponoszą piloci. Jednak ten sam dziennik zaznaczył, że członkowie komisji byli podzieleni w ocenie pracy rosyjskiej obsługi lotniska, której decyzje mogły sprzyjać katastrofie.