"Inwestycje edukacyjne" - jak zagospodarować czas wolny dziecka
Współcześni rodzice mają często problem ze znalezieniem w swoim grafiku tygodniowych zajęć czasu, który mogliby nazwać czasem wolnym dla siebie. Świat od pewnego czasu "wymusza" na nas zmaganie się z natłokiem informacji, z natłokiem propozycji na co wydać pieniądze, czego można by chcieć i pragnąć, z presją ciągłego podnoszenia swoich kwalifikacji, z wyścigiem na rynku pracy itd... Czas wolny na ogół, jeśli w ogólne istnieje, jest wypełniony również gonitwą - nowy film, nowe centrum handlowe, nowy pub... Ilość czytanych książek spada, ilość czasu spędzanego na rozmowie z najbliższą osobą (mężem i żoną) maleje, długość czasu poświęcanego na rozmowę, spacer, bycie blisko z dzieckiem jest coraz krótsza... Rodzice, pytani ile czasu spędzają ze swoim dzieckiem odpowiadają..." no w tygodniu, każdy wieczór, a w weekendy - sobotę i niedzielę". Dzieci pytane o to samo odpowiadają najczęściej - "zwykle..., gdy wszyscy jesteśmy w domu to mama jest w kuchni, tata przed telewizorem, a ja przy komputerze." Tak na ogół wygląda rodzinnie spędzany czas...
Niniejszy artykuł ma zachęcić Państwa do refleksji nad tym jak my - rodzice wypełniamy naszym dzieciom czas, który mają one do dyspozycji po zajęciach szkolnych (czyli zajęciach szkolnych + lekcjach odrobionych w domu). Trochę przekornie w temacie zawarte jest określenie "inwestycje edukacyjne", przez które będziemy rozumieć te formy zajęć pozaszkolnych, które służą rozwojowi naszego dziecka. Na rozwój dziecka składa się kilka obszarów rozwojowych - sfera poznawcza, fizyczna, społeczna i emocjonalna. Czy można założyć, że zapisując dziecko na zajęcia pozaszkolne obejmujące wszystkie 4 sfery wypełniamy najlepiej jak można powinności edukacyjne wobec dziecka? Przyjrzyjmy się następującemu przykładowi z życia 10 letniego chłopca: "Chłopiec jest jedynakiem. Oboje rodzice pracują po 10 godzin dziennie, ojciec nigdy nie bywa w domu wcześniej niż o 20. Rodzina jest bardzo zasobna finansowo. Dziecko żyje w dostatku. Od najmłodszych lat miał problemy z koncentracja uwagi, z nadruchliwością, z trudem nawiązywał trwalsze relacje z rówieśnikami. Od 6 roku życia uczęszczał na zajęcia sportowe - miały mu one pomóc w zaspokojeniu potrzeby ruchu, służyły rozwojowi fizycznemu. Jako że wiązały się z pracą grupową, a także ze współzawodnictwem, udziałem w reprezentacji klubu, miały również aspekt społeczny i emocjonalny. Zajmowały dziecku 4 godziny tygodniowo. W wieku 7 lat chłopiec zaczął się uczyć gry na skrzypcach i języka angielskiego. Służyło to rozwojowi poznawczemu i jak najbardziej emocjonalnemu, w pojęciu rodziców (miało rozwijać poczucie satysfakcji z przeżywanych sukcesów, wyrabiać sumienność, rozwijać pasję). Zajęcia te zajmowały 4 godziny tygodniowo. W wieku 8 lat zapisano chłopca na zajęcia teatralne. Korzyści społeczne i emocjonalne były bezdyskusyjne. Zajęcia te zajmowały ok. 3 godzin tygodniowo. W efekcie, każdego popołudnia, od poniedziałku do piątku, chłopiec miał po 2 godziny zajęć, w niedzielę dość częste spektakle, a średnio 1 weekend w miesiącu miał zajęty turniejami sportowymi lub koncertami skrzypcowymi. Dochodziła do tego nauka szkolna. Wyniki w szkole były coraz słabsze. Rodzice zatrudnili więc panią do pomocy dziecku w nauce. Chłopiec niezmiennie miał problemy z koncentracją uwagi i nadruchliwością. W wieku 10 lat nauczyciel w szkole zasugerował rodzicom wizytę u psychologa. Chłopiec miał silne stany lękowe. Bał się, że rodzice oddadzą go do Domu Dziecka i wezmą sobie inne dziecko. Zdarzały się myśli samobójcze, chęć ucieczki z domu. Kontakt z rodzicami kojarzył mu się wyłącznie z ich niezadowoleniem z niego, narzekaniem, zawodem, że znowu ich rozczarował. Mama chłopca określała siebie samą jako "taksówkę" syna - "ciągle go gdzieś wożę". Ojciec był gościem w życiu dziecka - gościem, na którego czeka się z utęsknieniem. Rodzice nie byli w stanie tolerować braku zdyscyplinowania chłopca w odrabianiu lekcji, jego ruchliwości, jego niezorganizowania w nauce i w innych czynnościach. Chłopiec próbował prosić rodziców, żeby go wypisali z części zajęć. Słyszał niezmiennie odmowę i argument - jesteś leniwy, niezdyscyplinowany, chciałbyś mieś szybkie sukcesy, a nie chce ci się pracować; to nie sztuka zrezygnować z zajęć, sztuka zmagać się z samym sobą, aby odnieść sukces."
Rodzice chłopca mieli poczucie, że poczynili dobre inwestycje edukacyjne wobec syna - czy aby na pewno...? Zapisali go na wiele zajęć, zadbali, aby równolegle do nauki szkolnej, chłopiec miał zapewniony rozwój możliwie wszechstronny, zgodny zapewne z jego uzdolnieniami, które obserwowali. W tym miejscu ustalmy co to znaczy "inwestycja edukacyjna". Jest to takie postępowanie służące rozwojowi człowieka, które pomoże mu w przystosowaniu się do życia, do odniesienia sukcesu osobistego, społecznego, zawodowego. W takim rozumieniu, w podobny sposób odnosimy inwestycję edukacyjną do dorosłego jak i do dziecka. Czy aby wypełnienie każdego popołudnia zajęciami tzw. "edukacyjnymi" jest dobrą inwestycją edukacyjną?
Argumenty na "tak" są następujące:
rozszerzają się horyzonty poznawcze dziecka
pogłębia się jego wiedza i umiejętności
wzbogacają się jego kontakty społeczne
zapewnia to dziecku trening emocjonalny - uczy się podejmować zobowiązania, uczy się dyscypliny, obowiązkowości, zorganizowania czasu
jest okazją do odkrywania swoich uzdolnień, a następnie do ich rozwijania
uczy się życia z pasją
rozwija swoje zainteresowania
daje rodzicom poczucie dobrze zorganizowanego i pożytecznie spędzonego czasu dziecka
jest dobrą alternatywą dla samotnie spędzanego czasu w domu pod nieobecność rodziców, w którym to czasie dziecko mogłoby siedzieć kilka godzin przed TV lub komputerem
Argumenty na "nie" są następujące:
przeciążenie zadaniowe dziecka w wieku, w którym nie jest ono psychicznie gotowe podołać takiemu obciążeniu
ograniczenie do minimum czasu spędzanego z rodzicami
ograniczenie do minimum czasu na spontaniczną zabawę, na kontakt z rówieśnikami - czasu na zabawę dziecko potrzebuje co najmniej do końca szkoły podstawowej
paradoksalnie dziecko ma coraz trudniejszy, a nie coraz łatwiejszy kontakt z rówieśnikami - podczas wielu zajęć pozaszkolnych kontakty są krótkotrwałe, powierzchowne, dotyczą tematu zajęć, nie jest łatwo nawiązać głębsze relacje społeczne (dzieci są dowożone przez rodziców z różnych okolic)
rosnące zmęczenie i zniechęcenie dziecka do aktywności
pogarszające się relacje z rodzicami (dziecko zaczyna marudzić, rodzice się denerwują)
zmęczenie i zniechęcenie powoduje porażki, a nie sukcesy; pojawia się frustracja, niechęć do wysiłku, spada poczucie własnej wartości i gotowość do podejmowania aktywności
Zajęcia pozalekcyjne, aby były rzeczywistą inwestycją edukacyjną powinny spełniać kilka warunków:
1. Intensywność zajęć powinna być dostosowana do wieku dziecka, do jego możliwości psychicznych. Dzieciom w wieku przedszkolnym w zupełności wystarczają formy zajęć proponowane przez przedszkole, wplecione w rozkład dnia; w przedszkolach są to zwykle - j.angielski, taniec, zajęcia teatralne,( rodzice mogą wybrać). Po powrocie dziecka z przedszkola powinno mieć ono czas na bliski kontakt z rodzicami. Może to być spontaniczna zabawa w otoczeniu rodziców, choć wskazane jest, aby chociaż część czasu spędzanego popołudniami z mamą i tatą była wypełniona rozmową, spacerem, "baraszkowaniem" z rodzicami (wzorcem do takiej zabawy jest metoda Weroniki Sherborne), czytaną lub opowiadaną bajeczką itp.
2. Dzieci w wieku 7-9 lat bez trudności zniosą popołudniowe zajęcia 2 razy w tygodniu. Ich dojrzałość poznawcza jest odpowiednia do nauki języka obcego (jest to często jeszcze nauka w części "zabawowa") oraz do rozpoczęcia poszukiwania zajęć zgodnych z coraz wyraźniej ujawniającymi się predyspozycjami i uzdolnieniami dziecka. Polecane w tym wieku są zajęcia sportowe, taneczne, teatralne, plastyczne, gra na instrumencie. Należy wybrać te zajęcia, które najbardziej odpowiadają obserwowanym potrzebom psychicznym i fizycznym dziecka. Wielkim błędem jest zapisywanie dziecka na 3-4 zajęcia w tygodniu. Zajmuje to dziecku bardzo dużo czasu i zwykle kończy się zniechęceniem do zajęć pozaszkolnych w ogóle. Część dzieci nie odkrywa przez to swojej pasji, a rezygnuje z podjętych zajęć, szukając ciągle czegoś nowego.
3. Dzieci 10-12 lat potrzebują mieć dwa popołudnia w tygodniu wolne. Błędem jest założenie, że z każdym rokiem można dokładać dziecku zajęcia wypełniające kolejne popołudnie. W tym wieku dzieci zwykle wyraźnie deklarują swoje predyspozycje, uzdolnienia i zainteresowania. Nauka języka obcego nabiera w tym wieku wyraźnego dynamizmu. Widoczny, znaczny postęp w świadomości językowej i komunikacji przychodzi około 11-12 lat. W wieku 10-12 lat dziecko deklarujące się w określonym kierunku np. teatralnym lub tanecznym (oczywiście przy założeniu, że wcześniej było zapisane na te zajęcia) powinno skupić się na aktywności w danej dziedzinie i rozwijać swoje umiejętności. W ten sposób język obcy + jedne wybrane zajęcia solidnie uprawiane zajmą dziecku 3 popołudnia. Nie należy zakładać, że rozwijające się w tym wieku zainteresowania będą przyszłością dziecka. W dalszym ciągu eksperymentuje ono samo ze sobą, choć szanse, że sukcesy odnoszone w tym wieku pociągną za sobą trwalsze zainteresowanie uprawiana dziedziną są znaczne.
4. Wiek gimnazjalny to czas dość sprecyzowanych wyborów zajęć pozalekcyjnych. W zależności od zakresu zainteresowań, samodyscypliny i umiejętności organizacji własnego czasu, dzieci w tym wieku same podejmują decyzje co do ilości dodatkowych zajęć. Jeśli gimnazjalista dobrze znosi dodatkowe zajęcia każdego dnia tygodnia należy mu na to pozwolić; warunkiem musi być jedno - umiejętność godzenia nauki, domowych obowiązków z zajęciami pozalekcyjnymi. Tylko pod tym warunkiem zajęcia pozalekcyjne (choćby gra w piłkę nożną lub służba ministrancka) będą rzeczywistymi inwestycjami edukacyjnymi.
Określone rodzaje zajęć pozaszkolnych są adresowane do określonych grup dzieci - zajęcia te bowiem poza aspektem związanym z uzdolnieniami i talentem dziecka mogą być rozwiązaniem "terapeutycznym" leczącym dziecięce niepokoje, zahamowania i inne trudności wieku rozwojowego. Bardzo często dzieci osiągające umiarkowane lub słabe wyniki w nauce, pochodzące ze środowisk zaniedbujących je wychowawczo, realizują swoją potrzebę sukcesu, budują poczucie własnej wartości w zajęciach sportowych lub innych zajęciach pozalekcyjnych - takich jak służba ministrancka, dziecięcy chór kościelny, drużyna zuchowa (są to zajęcia bezpłatne, stąd dostępne dzieciom z ubogich środowisk). Jest to dla nich bardzo ważne i zdając sobie sprawę, że zajęcia te mają tak ważny wymiar, nie należy traktować ich jako element przetargowy w negocjacjach wychowawczych z dzieckiem ("za karę nie będziesz grał w piłkę, nie pójdziesz na zbiórkę ministrancką"). Dzieci nieśmiałe, zahamowane psychoruchowo przełamują swoje ograniczenia w tańcu lub w teatrze. Jest to swoisty paradoks, ale dzieci te często dążą do zapisania ich na tego typu zajęcia, jakby podświadomie szukając sposobu na rozwiązanie własnych trudności społecznych i emocjonalnych. Dzieci zamknięte w sobie, żyjące we własnym świecie, "bujające w obłokach" znajdują doskonały teren dla swoich "obłoków", powoli się z nich wydostając, na zajęciach teatralnych i plastycznych. Dzieci bardzo aktywne ruchowo, często nadaktywne - potrzebują zajęć sportowych. Są one najlepszym sposobem na zaspokojenie potrzeby ruchu, a jednocześnie, przy założeniu, że są mądrze prowadzone, uczą dzieci dyscypliny, opanowania, wytrwałości, współpracy - jednym słowem hartują charakter dziecka. Na zajęcia muzyczne (gra na instrumencie) należy zapisywać dzieci mające ku temu wyraźne uzdolnienia muzyczne. Nauka gry wiąże się z koniecznością systematycznej, wytrwałej pracy. Dziecko, które nie ma odpowiednich predyspozycji słuchowych szybko poczuje się rozczarowane, a presja rodziców naciskających na dziecko, aby spełniło pokładane w nim oczekiwania, może być katastrofalna w skutkach.
Mówiąc o czasie wolnym dzieci trzeba poruszyć kwestię komputera i TV. Dziecko w wieku przedszkolnym i w wieku szkoły podstawowej na poziomie klas I-III nie musi oglądać telewizji. Oczywiście mało realne we współczesnym świecie jest, aby dziecko wychowywało się w domu bez telewizora. Należy mieć jednak świadomość, że poza programami edukacyjnymi i pewną ilością programów dziecięcych, w tym bajek i dobranocek, telewizja nie dostarcza dziecku żadnych potrzebnych dla rozwoju treści. W wieku około 11-12 lat pojawia się zdolność percepcji treści podawanych w tzw. wiadomościach. Nie jest to pełna zdolność, nie wszystko dziecko rozumie, ale jest już w stanie wyodrębnić i zrozumieć pewną ilość informacji społecznych, publicystycznych, niektóre z wiadomości politycznych. Dla podnoszenia ogólnej wiedzy dziecka o świecie, TV w domu jest przydatna. Jednak ilość programów służących rozrywce jest oglądana przez dzieci w nadmiarze. Najbardziej niebezpieczne są oczywiście filmy z motywem przemocy, pornografii, absurdalnych horrorów. Psychika dziecka nie jest w stanie "oswoić" tych treści. Dziecko odbiera je głównie emocjonalnie, co w efekcie mocno je obciąża. Komputer w rozsądnym wymiarze czasowym jest przydatnym narzędziem służącym edukacji... ale co to znaczy rozsądny wymiar czasu. Dla dziecka w wieku przedszkolnym jest to około pół godziny (maksymalnie godzina) co 2-3 dni. Dobrze jest dać dziecku więcej czasu, ale rzadziej. Dzieci starsze nie więcej niż godzina dziennie, a najlepiej tez 3-4 razy w tygodniu. Największym problemem są treści programów komputerowych. Tu kontrola rodziców musi być systematyczna. Dawniej chłopcy bawili się w wojnę na podwórku. Dziś życie podwórkowe niemal nie istnieje. Wojna toczy się na ekranach komputerów, a dzieci tworzą w niej niesamowite własne kreacje - dużo groźniejsze niż dawniej dzieci na podwórkach. Zdarza się, że sprzed okienka monitora trafiają do psychiatry lub psychologa z objawami paranoidalnymi lub silnymi zespołami lękowym. Świat wirtualny miesza im się ze światem rzeczywistym... podczas gdy rodzice są zapracowani i bardzo pozytywnie patrzą na syna, który siedzi w domu całe popołudnia, nie wałęsa się z podejrzanym towarzystwem, nie chodzi na imprezy... ma swoje życie... tyle że przed komputerem.
Podsumowując - mądrze zaplanowane zajęcia pozalekcyjne, nieprzeciążające dziecko, spójne z jego zainteresowaniami, to dobra inwestycja edukacyjna. Trzeba jednak pamiętać, że swoistą i najważniejszą inwestycją edukacyjną jest przede wszystkim czas, który dziecko spędza z ludźmi, których kocha, w kontakcie z którymi "przepracowuje" swoje sukcesy i porażki, otwiera przed nimi swoje pragnienia i niepokoje. Bez tych osób, bez czasu z nimi spędzonego, żadna ilość zajęć pozalekcyjnych nie będzie dobrą inwestycją edukacyjną.