716


Rodzinne mity, delegacje i narracje

Rodzice wysyłają dziecko w świat, a zarazem obarczają je misją. Bywa, że ma ono zaspokoić ich pragnienia, których oni często sobie nie uświadamiają. Delegacje rodzinne stają się niekiedy źródłem problemów, gdyż są niemożliwe do spełnienia.

Rodzina jest matrycą naszej tożsa­mości. W niej uczymy się nawią­zywać relacje z ludźmi, od niej zależy, w jakim kierunku rozwi­nie się nasza osobowość. Trudno opisać rzeczywistość rodzinną, bo jest ona inna dla każdej osoby w rodzinie. Jak ją zro­zumieć? Jakie wymiary i mechanizmy funk­cjonowania rodziny uznać za kluczowe? Czy istnieje idealny model relacji rodzinnych? Te pytania od lat stawiają sobie badacze i tera­peuci rodzinni.

Większość koncepcji w terapii rodzin odwołuje się do ogólnej teorii systemów i rozpatruje rodzinę jako system osób powiązanych siecią wzajemnych zależności. Członkowie rodziny nadają znaczenie swo­im doświadczeniom i relacjom. Systemowe myślenie stanowi ramę dla większości kon­cepcji rodziny. Część z nich zarazem asymiluje teorie analityczne. Murray Bowen, nieżyjący już amerykański psychiatra i psychoterapeuta, uważał, że rodzina jest miej­scem, w którym człowiek zaspokaja dwie podstawowe potrzeby: potrzebę przyna­leżności, więzi i wspólnoty oraz potrzebę wyodrębnienia, oddzielenia się. Przez całe życie pozostajemy w napięciu pomiędzy tymi dwoma wymiarami naszego funkcjo­nowania. Bowen zauważył, że więzi i poczu­cie bliskości w niektórych rodzinach mogą przybierać ekstremalną formę symbiozy lub fuzji, którą określić można jako nieróżnicowane ego rodzinne. Istnienie nieróżnicowanego ego rodzinnego pozostaje w opozy­cji do zróżnicowanego „ja" poszczególnych członków rodziny. Zróżnicowane „ja", będą­ce rezultatem wyodrębnienia się z kontekstu rodzinnego, pozwala na autonomiczne funk­cjonowanie, dokonywanie własnych wyborów, dobrą adaptację do sytuacji stresowych. Podobnego zdania jest Hełm Stierlin, który pisze o procesie indywiduacji relacyjnej, oznaczającej wykształcenie się u człowieka indywidualnych właściwości i granic psy­chologicznych. Dokonuje się ono w relacji do znaczących osób w systemie rodzinnym. Obaj badacze przyjmują, że rozwój dziecka zaczyna się od symbiozy z matką, a w kolej­nych etapach - poprzez proces separacji, wyodrębnienia się i poszerzania więzi o dal­sze osoby w rodzinie i poza nią - dochodzi do sformułowania własnej tożsamości. Ten złożony proces początkowo zachodzi w trój­kącie matka - ojciec - dziecko.

Relacja matka - dziecko jest dobrze opi­sana w literaturze, zwłaszcza psychoana­litycznej. Donald Winnicott twierdzi, że matka powinna być „wystarczająco dobra" (good enougk), czyli dostępna, stabilna, musi dawać poczucie bezpieczeństwa i akcepta­cji. Ważne, aby obok miłości do dziecka nie przekazywała mu lęku, ambiwalencji, nie obarczała go swoimi problemami i nie obwiniała za swoje niepowodzenia. Pozy­tywny związek z matką jest istotny zarówno dla córki, jak i dla syna. W przypadku córki wpływa on na rozwój jej tożsamości psycho-seksualnej, umożliwia identyfikację z rolą kobiecą. W przypadku syna relacja z matką pośrednio kształtuje jego wyobrażenie o roli mężczyzny.

Ojciec jest w tym procesie tak samo ważny. Dzięki nie­mu dziecko ma szansę wyjść ze świata symbiozy z matką i zaistnieć w świecie społecznych relacji. Dla chłopca ojciec jest niezbędnym obiek­tem identyfikacji. Gdy go nie ma lub gdy jest on odrzucający i wrogi, niespełnione pozostaje (czasami przez całe życie) pra­gnienie doświadczania bliskości z nim albo z jego substytutem. Chłopiec stale poszu­kuje wtedy obiektu do identyfikacji, pra­gnie zdobyć uczucia i podziw ojca. Chce udowodnić, że zasługuje na jego miłość i szacunek. Niekiedy to pragnienie „przy­wołania" ojca prowadzić może do zacho­wań destrukcyjnych i dramatycznych wyborów. Dla córki ojciec jest pierwszym mężczyzną w jej życiu. Jego miłość, akcep­tacja i szacunek wpływają na to, jak prze­żywa ona siebie jako dziewczynę, czy myśli

0 sobie jako o kimś godnym miłości.

Na ważność relacji dziecko - opiekun we wczesnym okresie życia wskazuje także teo­ria przywiązania Johna Bowlby'ego. Definiuje on przywiązanie jako uczuciową więź z kimś wyróżnionym i preferowanym. Dziecko wysy­ła sygnały mające sprowokować opiekuna do podjęcia działań dających ukojenie, możliwość przytulenia się. Badania dowodzą, że niezbu-dowanie w pierwszych trzech latach życia dziecka więzi między nim a jego opiekunami znacząco utrudnia (a niekiedy uniemożliwia) tworzenie związków uczuciowych w później­szym życiu. Tym samym ograniczona jest moż­liwość uzyskania oparcia w kimś w sytuacjach emocjonalnie trudnych. Gdy rodzic odpowia­da na poszukiwane przez syna czy córkę bli­skość i kontakt w sposób stały, przewidywalny i adekwatny, staje się to dla dziecka źródłem poczucia bezpieczeństwa, zaufania i komfor­tu. Ten bezpieczny wzór przywiązania (secure attachment) umożliwia wchodzenie w relacje z ludźmi, pozwala na zaciekawienie światem, aktywną i twórczą postawę wobec otoczenia. Gdy tak się nie dzieje, dziecko rozwija stra­tegie radzenia sobie, które można określić jako wzory przywiązania lękowo-unikającego, ambiwalentnego czy zdezorganizowanego. Koncepcję przywiązania Bowlby'ego wspiera­ją wyniki badań z dziedziny neuronauk. Wska­zują one, że wskutek synchronizowanych interakcji zachodzących między dzieckiem a matką rozwijają się połączenia pomiędzy obszarami mózgu istotnymi dla naszego emo­cjonalnego rozwoju.

To, co się dzieje w relacji rodzic - dziec­ko, w znaczniej mierze wyznaczone jest dynamiką relacji małżeńskiej. Brak miłości pomiędzy rodzicami, ich wzajemna wro­gość, urazy, obwinianie się, zraniona duma, odrzucenie, niemożność wybacze­nia i nieumiejętność wspierania się, w rozmaity sposób przenoszone są na związek z dzieckiem i stosunek do niego. Niekiedy problemy rodzi­ców sprawiają, że dziecko zostaje obarczone niezasłużonym, trudnym brzemieniem cierpienia. Maurizio Andolfi, włoski terapeuta rodzinny, podkreśla, że relacja małżeńska będąca pod­stawą rodziny jest w istocie najsłabsza, bo bazuje nie na więzach krwi, ale na podlegają­cych zmianie uczuciach, na fascynacji i pożą­daniu. Dlatego dzieci stają się często stabili­zatorami tej relacji. Na przykład zaczynają chorować i wymagają opieki. Są angażowane w rozwiązywanie konfliktów rodzinnych lub „zapraszane" do bycia w koalicji z jednym rodzicem, a przeciwko drugiemu. Włączanie w relację dwóch osób osoby trzeciej Bowen nazywa mechanizmem triangulacji.

Rodzina to także historia poprzednich pokoleń, która poprzez wzory, mity i prze­kazy transmitowana jest na teraźniejszość. Trudno opisać mechanizm tej transmisji, gdyż wiele procesów zachodzi na pozio­mie nieświadomym. Historia poprzednich pokoleń, mity rodzinne, przedmioty, zdję­cia i domy - to wszystko składa się na feno­men, jakim jest tożsamość rodzinna. Dzię­ki niej rodzina zachowuje ciągłość trwania, a jej członkowie mogą znaleźć korzenie określające ich indywidualną tożsamość. Antonio Ferreira zwraca uwagę, że mit rodzinny z jednej strony może pełnić funk­cje homeostatyczne, a więc podtrzymywać rodzinne status quo, z drugiej zaś w okre­sach kryzysu może on wyznaczać kierun­ki rozwoju i przemian. Działanie mitów rodzinnych porównuje się często do działa­nia mechanizmów obronnych u człowieka, mają one rolę obronną i zabezpieczającą.

Stierlin wyodrębnia trzy podsta­wowe rodzaje mitów: mit harmo­nii, mit przebaczania i pokuty, mit wybawienia. Mity harmonii przed­stawiają idealny obraz przeszłości i teraź­niejszości rodziny, pozostający w opozycji do realnych napięć i konfliktów w rodzi­nie. Mity przebaczenia i pokuty polegają na obciążeniu jakiegoś człowieka lub części rodziny odpowiedzialnością za jej niepo­wodzenia oraz na nieświadomym oczeki­waniu odpokutowania przewinień. Z kolei mity wybawienia zasadzają się na przekonaniu, że pewne osoby z rodziny albo spo­za niej mają magiczną moc odmienienia rodzinnego losu, co zwalnia jej członków z podejmowania wysiłków na rzecz popra­wy sytuacji.

NIEZROZNICOWANE EGO RODZINNE - termin używany przez Bowena do opisu rodzin, których członkowie pozostają w nadmiernej jedności, w emocjonalnej symbiozie. Efektem są ich trudności w odróżnianiu własnych uczuć, myśli i planów od uczuć, myśli i planów innych członków rodziny.

INDYWIDUAGIA RELACYJNA - pojęcie wprowadzone przez Stierlina dla podkreślenia, że proces kształtowania własnej tożsamości dokonuje się przy aktywnym udziale członków rodziny, zwłaszcza rodziców, i wiąże się ze wzajemnymi ustęp­stwami, zrozumieniem i z negocjowaniem.

Jeśli mitologia rodzinna pozwala osobie na własny rozwój, wtedy może ona czer­pać siłę z zasobów rodzinnych, a jednocze­śnie poszukiwać swojej drogi rozwoju. Czę­sto jednak zobowiązania rodzinne i poczucie lojalności wobec oczekiwań rodziny wyraź­nie utrudniają rozwój osoby. Rodzina może oczekiwać od nas poświęcenia, rezygnacji, wierności, towarzyszenia, wsparcia emocjo­nalnego czy pomocy finansowej. Może też wywierać nacisk na to, jakiego wybieramy sobie partnera i czy w ogóle go wybieramy. Bywa, że wpływa na wybór zawodu, stylu życia, miejsca zamieszkania. Ivan Boszorme-nyi-Nagy nazwa te więzy niewidzialnymi, bo nieświadomymi, lojalnościami. Lojalność dzieci wobec rodziców uznaje się za najbar­dziej uniwersalną regułę w świecie, a zara­zem za podstawową siłę w dynamice rodzin­nych relacji. Efekty więzów lojalności mogą być widoczne w kolejnych pokoleniach. To one często są odpowiedzialne za niezrozu­miałe czy destrukcyjne zachowania. Dla dziecka szczególnie trudne jest doświadcza­nie tzw. lojalności podzielonej, wyrażającej się niemożnością bycia lojalnym jednocze­śnie wobec obojga rodziców. Dzieje się tak w sytuacji nasilonych konfliktów małżeń­skich, separacji bądź rozwodu. Niemożność rozwiązania tej sytuacji może przybrać for­mę odcinania się od rodziny lub wyrażać się trudnościami emocjonalnymi i psychiczny­mi dziecka. Często objawy w symboliczny sposób odnoszą się do podstawowego kon­fliktu, jaki ono przeżywa.

W wielopokoleniowym systemie rodzin­nym „dziedziczone" są oczekiwania, czyli tzw. legaty, jakie kolejne pokolenia mają wobec siebie, a także sposoby „spłacania" rodzin­nych zobowiązań i długów. Są one powiąza­ne z poszukiwaniem i doświadczaniem (albo nie) poczucia sprawiedliwości w rodzinie. Jego brak wyraża się przeżywaniem poczucia krzywdy bądź poczucia winy. Boszormenyi--Nagy przywołuje metaforę „rodzinnej księ­gi rachunkowej", w której „zapisywane" są zasługi i długi, jakie członkowie rodziny mają wobec siebie. Długi mogą być spłacane przez późniejsze pokolenia, co tworzy tzw. łańcuch opóźnionych spłat.

Stierlin wprowadził pojęcie delegowania. Jest to proces zachodzący zawsze w rela­cjach rodzice - dzieci. Oznacza on z jednej strony wysyłanie dziecka w świat, a z dru­giej obarczenie go misją. Rodzinne delega­cje dotyczą zaspokojenia pragnień rodzi­ców, których oni często są nieświadomi. Delegacje stają się źródłem konfliktów, problemów emocjonalnych, gdy są niemoż­liwe do spełnienia - czy to z powodu ich wewnętrznej sprzeczności, czy nadmiernej ilości, czy też niespójności z potrzebami dziecka. Niepodjęcie delegacji rodzinnych może wiązać się z odrzuceniem, wyklu­czeniem z systemu rodzinnego, z poczu­ciem winy. Niekiedy trudność wywiąza­nia się z rodzinnych zobowiązań prowadzi do zerwania więzi z rodziną i odcięcia się. Odcięcie się nie jest jednak zyskaniem wol­ności, wyraża jedynie pragnienie chronienia siebie, swojej kruchej autonomii. Jednocze­śnie zaś problemy pozostają nierozwiązane i przenoszone są dalej, na związki z innymi osobami.

Rozmowa z członkami rodziny to zawsze spotkanie z narracjami, czyli opowieścia­mi dotyczącymi rodziny, swojego miejsca w niej, wzajemnych relacji. Perspektywa narracyjna koncentruje się na zrozumie­niu, jakie jest miejsce znaczących osób, istotnych momentów życia i kluczowych decyzji w podtrzymywaniu danej opowie­ści. Michael White, jeden z twórców tego podejścia, uważa, że ważne jest zidenty­fikowanie tzw. opowieści dominującej, która powoduje trudności w życiu osoby i jej rodziny - po to, aby „przepisać" ją na nowo, na opowieść lepiej wyrażającą potrzeby i możliwości osoby.

Nie jesteśmy biernymi uczestnika­mi rodzinnej historii. Aktywnie w niej uczestniczymy i możemy modyfikować swoje relacje i zachowanie. Każdy z nas chciałby doświadczyć miłości w rodzi­nie. I często tak się dzieje. Ale nawet tam, gdzie doświadczamy walki i obwiniania się, mamy niekiedy do czynienia z miło­ścią, pogmatwanymi uczuciami, poszuki­waniem i pragnieniem bliskości.

Barbara Józefik



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
716
716
czynnik biologiczne Dz U 05 81 716
716
716
716
sciaga 716
716
716
pytania 716, Geodezja i kartografia, standardy techniczne
RRM 716, LEŚNICTWO SGGW, MATERIAŁY LEŚNICTWO SGGW, Ergonomia
KAC 716 Amplifier
716
716
716
716 717

więcej podobnych podstron