I U pacjentki doktora Breuera, 21‑letniej dziewczyny, rozwinął się w ponad dwuletnim przebiegu jej choroby szereg fizycznych i psychicznych zaburzeń, które zasługiwały na to, by potraktować je poważnie. Były to: sztywne porażenie i znieczulenie obu prawych kończyn, czasami te same objawy w lewych, zaburzenia ruchomości gałek ocznych a także wzroku, trudność utrzymania głowy, silny kaszel nerwowy (tussis nervosa), jadłowstręt, raz także przez kilka tygodni niemożność picia pomimo dręczącego pragnienia, zmniejszona sprawność mowy, która posunęła się aż do utraty możności mówienia i porozumiewania się w języku ojczystym, wreszcie stany nieprzytomności, zamroczenia, majaczenia i zmiana jej całej osobowości — na które to stany zwrócimy naszą uwagę później.
Nakreślony tu obraz chorobowy mógłby Szanownych Słuchaczy skłonić do przypuszczenia, że zachodziła tu ciężka choroba, prawdopodobnie mózgu […]przedmiotowe badanie wykazuje normalny stan narządów wewnętrznych tak ważnych jak serce, nerki itd., która natomiast doznała silnego wstrząsu uczuciowego […]Utrzymują oni wtedy, że nie zachodzi tu organiczne cierpienie mózgowe, lecz ów zagadkowy stan, już przez grecką medycynę nazywamy histerią, który może naśladować cały szereg obrazów poważnego cierpienia i uważają wtedy, że życie nie jest zagrożone i prawdopodobny jest zupełny powrót do zdrowia.
W tym miejscu uzupełniamy historię choroby szczegółem — cierpienie nastąpiło u pacjentki, kiedy pielęgnowała kochanego przez nią ojca w ciężkiej, zakończonej śmiercią chorobie, czego wskutek własnej choroby musiała zaniechać.
Wobec zjawisk histerycznych zawodzi go (lekarza) jednak cała jego wiedza i wyszkolenie anatomiczno‑fizjologiczne oraz patologiczne.
Doktor Breuer nie zasłużył jednak na ten zarzut w przypadku swojej pacjentki; chociaż więc nie umiał jej z początku pomóc, darzył ją sympatią i zainteresowaniem.
Pełna oddania obserwacja odkryła też wkrótce drogę, która umożliwiła niesienie pomocy. Otoczenie chorej zauważyło mianowicie, że w stanach wzburzenia z zamroczeniem (absence) mruczała zazwyczaj parę słów, które wydawały się ogniwem łańcucha psychicznego, zajmującego wówczas jej myśli.
Były to głęboko smutne, czasem poetycko piękne fantazje, można by powiedzieć marzenia na jawie, których punktem wyjścia był zazwyczaj nastrój psychiczny dziewczyny u łoża chorego ojca. Kiedy chora opowiedziała pewną ilość fantazji, czuła się jakby wolna i wracała do normalnego życia psychicznego, co trwało parę godzin. Następnego dnia chora popadała jednak w ponowne zamroczenie, które usuwano w ten sam sposób, czyli przez wypowiedzenie ponownie stwarzanych fantazji.
Odnosiło się silne wrażenie, że ten zmieniony stan świadomości, wyrażający się zamroczeniem, jest następstwem pobudzenia, spowodowanego tymi pełnymi emocji fantazjami. Sama pacjentka, która dziwnym trafem w tamtym okresie choroby mówiła i rozumiała tylko po angielsku, nazwała ten nowy sposób leczenia talking cure, bądź określała go żartobliwie chimery sweeping.
w jakich okolicznościach objawy wystąpiły po raz pierwszy […]niemożność picia zniknęła odtąd na zawsze
sam sposób i w taki też sposób dałoby się je usunąć.
Breuer nie szczędził trudu, by przekonać się o tym i planowo dociekać patogenezy innych, poważniejszych objawów chorobowych. I rzeczywiście było tak, bo prawie wszystkie objawy powstały w ten sposób, to znaczy jako pozostałości, osad przeżyć pełnych wzruszenia, które nazwaliśmy później “urazami psychicznymi”, a różnorodność objawów dała się wytłumaczyć związkiem z urazową sceną, która te objawy wywołała.
rzadko jedno przeżycie pozostawiło swój ślad w objawie, lecz zazwyczaj było to kilka urazów […]nie można było natomiast dotrzeć do pierwszego urazu
Wszystkie chorobotwórcze wrażenia pochodziły z czasu, gdy pielęgnowała ojca.
Usiłowała prawdopodobnie porażoną prawą ręką odpędzić węża, przez co pojawiło się pozbawienie czucia i porażenie jej wraz z wizją węży
Kiedy pacjentka przypomniała sobie tę scenę podczas hipnozy, ustąpiło trwające od początku choroby sztywne porażenie prawego ramienia i zakończonego leczenie.
Pewna czterdziestoletnia kobieta cierpiała na tik, dziwne mlaskanie, występujące przy każdej irytacji, czasem także bez wyraźnego powodu.
Jeżeli wolno mi uogólniać, co przy takim streszczeniu jak obecne jest nieuniknione, możemy dotychczasową wiedzę ująć w następującą formułę: chorzy na histerię cierpią przez reminiscencje. Ich objawy są pozostałościami i pomnikami pewnych urazowych przeżyć; są niejako ich symbolami.
Pomniki te są więc symbolami, podobnie jak objawy histeryczne.
To przywiązanie życia psychicznego do urazów chorobotwórczych stanowi jedną z najważniejszych i praktycznie najdonioślejszych cech neurozy.
Jednak w innych przypadkach, jak choćby w leczonym przeze mnie tiku, którego przyczyny miały miejsce przed piętnastoma i dziesięcioma laty, przywiązanie do przeszłości ujawnia się bardzo wyraźnie, a i u pacjentki doktora Breuera uwydatniłoby się z pewnością gdyby nie poddała się, w tak krótkim czasie po doznaniu urazów i powstaniu objawów, leczeniu katartycznemu.
pacjentka Breuera prawie we wszystkich sytuacjach chorobowych musiała stłumić silne wzruszenie, nie dając mu ujścia przez odpowiednie przejawy emocji, słowa i czyny.
Objaw zaś, który po tej scenie pozostał, bardzo się potęgował w miarę zbliżania się do jego przyczyny i znikł po całkowitym wydobyciu jej. Z drugiej strony przekonaliśmy się, że przypomnienie sceny przez lekarza było bezskuteczne, jeżeli, jak czasami się zdarzało, przebiegało bez wzruszenia. Wynika z tego, że losy emocji, którą można było sobie wyobrazić jako zmienną wielkość, były miarodajne tak dla zapadania na chorobę jak dla wyzdrowienia.
Dla tej drugiej sytuacji przyjęliśmy nazwę przeistoczenia histerycznego (Hysterische Conversion). Pewna część naszego psychicznego pobudzenia przechodzi normalnie w unerwienie cielesne i jest tym, co nazywamy “wyrazem pobudzenia psychicznego”.
Kiedy zatamuje się jedno z nich, w drugim z pewnością nastąpi przepełnienie.
Drugie spostrzeżenie Breuera każe nam zaznaczyć, że stany świadomości mają wielkie znaczenie dla scharakteryzowania stanu chorobowego.
Tego rodzaju przypadki, nazywane “podwójną świadomością” (double conscience), występują czasem samorzutnie, tj. bez hipnozy. Przy tego rodzaju rozdwojeniu ten stan, który jest stale powiązany ze świadomością, nazywamy stanem świadomym, natomiast oddzielony od świadomości stanem nieświadomym.
Tam, gdzie istnieje objaw, znajduje się zarazem amnezja, luka w pamięci; wypełnienie tej luki jest zarazem usunięciem warunków, które umożliwiły powstanie objawu.
II Dopiero jego uczeń, P. Janet, usiłował głębiej wniknąć w szczególne zajścia psychiczne histeryków, także my poszliśmy właśnie za jego przykładem, kładąc główny nacisk w naszych usiłowaniach na rozszczepienie psychiczne i rozpad osobowości.
Histerykom brakuje, twierdzi Janet, już od samego początku zdolności do spajania różnorodnych zajść psychicznych w jedność, skąd ma u nich pochodzić skłonność do psychicznego rozszczepienia.
Kiedy zacząłem później na własną rękę prowadzić badania rozpoczęte przez Breuera, nabrałem innego przekonania na powstanie histerycznego rozszczepienia świadomości. Ta decydująca dla moich dalszych dociekań różnica poglądów musiała się wyłonić, gdyż moje zapatrywania nie były, jak u Janeta wynikiem badań laboratoryjnych, lecz zabiegów leczniczych.
Skoro więc nie mogłem zmieniać stanu psychicznego pacjentów wedle mojego uznania, urządziłem się tak, by pracować nad nimi podczas ich stanu normalnego.
W taki sam sposób postępowałem więc ze swoimi pacjentami. Kiedy dochodziłem z nimi do jakiegoś momentu, w którym twierdzili, że nic o tym nie wiedzą, zapewniałem ich, że jednak to wiedzą, niechby to tylko powiedzieli, a nawet odważałem się twierdzić, że trafne będzie to wspomnienie, które wyłoni się w chwili, gdy położę im dłoń na czole. Udało mi się w ten sposób bez hipnozy wydobyć z chorego wszystko, co było potrzebne, by odnaleźć związek pomiędzy zapomnianymi scenami chorobotwórczymi a pozostałymi po nich objawami.
Przekonałem się więc wyraźnie, że te zatracone wspomnienia nigdy w istocie nie były zagubione. Były one w posiadaniu chorego i mogły kojarzyć się z tym, co chory jeszcze wiedział, ale jakaś siła przeszkadzała im pojawić się w świadomości i zmuszała, by pozostały nieświadome. Istnienie tej siły można było przyjąć z całą pewnością, bo przy usiłowaniu wprowadzenia tych nieświadomych wspomnień do świadomości chorego dawał się odczuć wysiłek, odpowiadający jakby owej sile, a siłę tę, podtrzymującą stan chorobowy odczuwało się wprost jako opór.
Na tym pojęciu oporu oparłem swój pogląd na stany psychiczne w histerii. Okazało się, że w celu uleczenia chorego należało koniecznie znieść ten opór. Z kolei z postępowania w leczeniu można było wyrobić sobie ścisłe wyobrażenia o powstaniu choroby. Te same siły, które dziś jako opór przeciwstawiały się uświadomieniu zapomnianego, doprowadziły kiedyś do tego zapomnienia i wyparły chorobotwórcze zdarzenia ze świadomości. Ten przypuszczany przeze mnie mechanizm nazwałem stłumieniem lub wyparciem (Verdrängung) i dowodu na jego istnienie doszukiwałem się w niewątpliwym istnieniu oporu.
Nastąpił krótkotrwały konflikt i ta wewnętrzna walka zakończyła się tym, że wyobrażenie, zawierające owo życzenie, uległo stłumieniu i wraz z należącymi do niego wspomnieniami zostało wyparte ze świadomości — i zapomniane. Powodem stłumienia była więc niezgodność wyobrażenia z jaźnią chorego.
Zamiast wielu opowiem — niestety tylko w wielkim skrócie, opuszczając ważne szczegóły — jeden z moich przypadków, w którym wyraźnie widać uwarunkowanie i korzyść płynącą ze stłumienia.
Przypomniała to sobie podczas leczenia, odtworzyła chorobotwórczy moment wśród przejawów jak najsilniejszego wzburzenia i ozdrowiała wskutek tego leczenia.
Kiedy przeniesiemy te pomieszczenia na grunt psychiki, tu zlokalizujemy “świadome”, za drzwiami “nieświadome”, otrzymamy całkiem dobry przykład mechanizmu wyparcia.
My nie wyprowadzamy rozszczepienia psychicznego z wrodzonej niezdolności do psychicznej syntezy, ale tłumaczymy ją dynamicznie, konfliktem sprzecznych z sobą sił psychicznych, i widzimy w nim rezultat czynnego spierania się obu grup psychicznych. Z naszego przekonania wyłania się mnóstwo nowych pytań. Konflikt psychiczny zdarza się przecież bardzo często, a usiłowania naszej jaźni, by uchronić się przed przykrymi wspomnieniami, są wprost regułą, a jednak nie pociąga to za sobą psychicznego rozszczepienia.
Dopiero rezygnując z hipnozy można zauważyć opory i stłumienia i wyrobić sobie trafne wyobrażenia o rzeczywistym mechanizmie chorobotwórczym. Hipnoza zakrywa opór i ułatwia nam wprawdzie dostęp do pewnego obszaru psychiki, gromadzi jednak opory na granicy tego obszaru, tworząc z nich wprost nieprzebyty wał.
Pozbyliśmy się jego obecności, jego szyderczego śmiechu, głośnych uwag, ale pod pewnym względem nie osiągnęliśmy rezultatu, bo on nieznośnie hałasuje za drzwiami, tak że jego wrzask i bicie pięściami w drzwi przeszkadza nam znacznie bardziej, niż wcześniejsze niegrzeczne zachowanie.
w nieświadomości wyparte życzenie nadal istnieje
Albo przekonuje się chorego, że niesłusznie odrzucił życzenie chorobotwórcze i skłania się go do zaakceptowania życzenia częściowo lub w całości, albo też skierowuje się to życzenie na jakiś wyższy, wobec tego dopuszczalny cel, co nazywamy uwzniośleniem (Sublimierung).
Proszę mi wybaczyć, jeżeli nie udało mi się przejrzyście przedstawić zasady postępowania, zwanego już teraz psychoanalizą,
III Przy dłuższym stosowaniu metody nalegania nasuwały się myśli, które nie mogły być właściwe, bo nie łączyły się z poprzednimi, chorzy zresztą sami je odrzucili.
W chorym ścierały się dwie siły; z jednej strony świadome dążenie do uświadomienia sobie nieświadomego “zapomnianego”, z drugiej zaś znany już nam opór przeciw temu uświadomieniu wypartego wyobrażenia lub też jego pochodnych. Jeżeli ten opór równał się zeru lub był bardzo mały, chory uświadamiał sobie “zapomniane” bez żadnego zniekształcenia; należało wobec tego przypuścić, że zniekształcenie poszukiwanego będzie tym większe, im większy jest opór przed jego uświadomieniem.
im większemu zniekształceniu uległa pod wpływem oporu ; Zagadnienia techniki psychoanalitycznej zmusiły mnie do zajmowania się techniką dowcipu.
Z tego właśnie powodu krytyk nie wypowiada wprost zamierzonej obelgi, lecz robi to w zmienionej formie jako “aluzję z pominięciem”. Takie samo uwarunkowanie sprawia moim zdaniem to, że pacjent w miejsce poszukiwanego przez nas zapomnianego pierwiastka wytwarza mniej lub bardziej zmienioną myśl zastępczą. (Ersatzeinfall).
Bardzo przydatnie jest, za szkołą zuryską (Bleuler, Jung i inni), nazwać grupę związanych ze sobą i zabarwionych wzruszeniem pierwiastków wyobrażeniowych zespołem (kompleksem).
Polecamy mu, by zaniechał całkowicie tego krytycznego doboru i wypowiadał wszystko, co mu przyjdzie na myśl, choćby uważał, że jest to nieprawdziwe, nie należące do rzeczy, bezsensowne, a przede wszystkim wtedy, gdyby dana myśl wydała mu się wyraźnie niemiła.
sztuce interpretacji; doświadczenia skojarzeniowego ; interpretator snów, zanim mógłbym wskazać, jak doniosłe znaczenie może mieć ta przestarzała i wyszydzana sztuka. W rzeczywistości interpretacja snów jest zasadniczym sposobem poznania nieświadomości, najpewniejszą podstawą psychoanalizy, a zarazem tą dziedziną, w której każdy pracownik zdobywa swe przekonanie i wyszkolenie.
Przede wszystkim nie wszystkie sny są dla śniącego z istoty obce, niezrozumiałe i pogmatwane.
Musimy odróżnić jawną treść marzenia, które sobie niewyraźnie przypominamy rano i z trudem wyrażamy w słowach, jakby przypadkowych, od treści utajonej, co do której należy założyć, że znajduje się w nieświadomości. Zniekształcenie marzenia jest tym samym mechanizmem, który poznaliśmy przy badaniach powstawania objawów histerycznych; wskazuje ono, że przy powstawaniu marzenia sennego siły psychiczne ścierają się ze sobą tak, jak przy tworzeniu się objawu.
sama jak metoda psychoanalizy. ; spełnieniem nie zaspokojnego życzenia. Jawną treść, którą znamy z przypomnienia przy obudzeniu się, możemy określić jako zamaskowane spełnienie stłumionego życzenia.
Dzięki pewnej pracy syntetycznej możemy teraz wejrzeć w mechanizm, który doprowadził do przekształcenia ukrytej, nieświadomej treści w jawną treść marzenia; mechanizm, ten nazywamy “przeróbką marzenia”.
Przy analizie marzeń sennych — a najbardziej przekonują nas nasze własne — ze zdziwieniem dowiadujemy się, jak nieprzewidzianie duży wpływ na rozwój człowieka wywierają wrażenia i przeżycia z pierwszych lat dzieciństwa.
Zwracam ponadto uwagę na to, że przy analizie marzeń sennych odkryliśmy, iż nieświadomość posługuje się, zwłaszcza dla wyrażenia zespołów seksualnych, pewną symboliką, która w części jest indywidualnie zmienna, w części zaś typowa; wydaje się ona identyczna z symboliką, jakiej doszukujemy się w podaniach i baśniach.
Lęk także jest reakcją naszej jaźni w celu odparcia stłumionych, bardzo spotęgowanych życzeń i dlatego też łatwo zrozumieć, że wystąpi on w marzeniu sennym, jeśli tylko te życzenia zbyt jaskrawo się w nim wybiją.
Grupę tę stanowią małe pomyłki, u normalnych jak i nerwowych ludzi, do których zazwyczaj nie przywiązuje się żadnej wagi, jak np. zapominanie szczegółów, które powinni znać, zazwyczaj im znanych (np. czasowe zapominanie imion), przejęzyczenia, które tak często się nam zdarzają, oraz w pisaniu i czytaniu, w postrzeganiu przedmiotów, gubienie i tłuczenie przedmiotów itd. — wszystko to są pomyłki, dla których nie doszukujemy się zazwyczaj przyczyn psychologicznych i traktujemy z całym spokojem jako wydarzenia przypadkowe, jako wynik roztargnienia, nieuwagi i tym podobnych warunków. Należą tu ponadto ruchy i gesty, które ludzie wykonują, nie zwracając na nie żadnej uwagi, nie przypisując im jakiegokolwiek znaczenia psychicznego, jak np. bawienie się przedmiotami, nucenie melodii, ruchy przy własnym ciele czy ubieraniu itp.
pochodne tych samych stłumionych życzeń i zespołów, które, jak już wiemy, mogą tworzyć objawy i marzenia senne
Poprzez nie człowiek zdradza zazwyczaj swoje najgłębsze tajemnice.
Łatwo można wywnioskować z tego, że psychoanalityk jest szczególnie mocno przekonany o uwarunkowaniu życia psychicznego.
„przeniesieniu” ; usunięciu cierpień powstałych przez utworzenie objawów zastępczych
Psychoanaliza dąży bowiem do świadomego uznania tego, co jest stłumione w naszym życiu psychicznym
Podobnie jak u naszych chorych, możemy i u przeciwników zauważyć jaskrawy i obniżający zdolność sądzenia wpływ afektu
IV Przede wszystkim więc — psychoanalityczne badanie z zadziwiającą wprost regularnością wyprowadza objawy chorobowe pacjentów z wrażeń z ich życia miłosnego, wykazuje nam, że pragnienia chorobotwórcze są w swojej istocie składnikami popędu płciowego, i zmusza nas do przypuszczenia, że zaburzenia w życiu erotycznym mają największe znaczenie wśród czynników prowadzących do choroby, i to u obu płci.
Zamiast dostarczyć nam wiadomości o swym życiu seksualnym, starają się wszelkimi siłami zataić je przed nami. Ludzie w ogóle nie są szczerzy, jeżeli chodzi o sprawy natury płciowej.
Dopiero przeżycia dzieciństwa tłumaczą nam wrażliwość na późniejsze urazy i tylko odkrycie i uświadomienie tych niemal regularnie zatraconych śladów pamięciowych daje możliwość usunięcia objawów chorobowych.
Dziecko od samego początku ma swoje dążenia i zachowania seksualne, przynosi je ze sobą na świat, a wskutek doniosłego, pełnego etapów rozwoju tworzy się z nich tzw. normalna płciowość dorosłego.
Jeszcze bardziej jednak zdziwią się ci wśród obecnych, którzy nie chcieli wierzyć w seksualność dziecięcą, jeżeli zaznaczę, że wśród tak wcześnie zakochanych dzieci niemała ilość była w nader wczesnym wieku, trzech i pięciu lat.
Służy on do uzyskania rozmaitych rodzajów rozkoszy, którą na podstawie związku i analogii uważamy za rozkosz seksualną. Najważniejszym źródłem rozkoszy płciowej u dziecka jest odpowiednie drażnienie pewnych szczególnie wrażliwych okolic ciała, oprócz narządów płciowych także ust, odbytu, ujścia cewki moczowej, skóry itp.
Ze względu na to, że w tej pierwszej fazie życia płciowego dziecko pociąga rozkosz z własnego ciała, z pominięciem innego przedmiotu, nazywamy ten okres, podobnie jak Havelock Ellis, autoerotyzmem, zaś te tak doniosłe dla uzyskania rozkoszy płciowej okolice ciała strefami erogennymi.
Oprócz tych i innych czynności autoerotycznych przejawiają się u dziecka już bardzo wcześnie te składniki popędu płciowego (libido), które za przedmiot mają inną osobę. Popędy te występują parami, w antytezie, jako czynne i bierne. Jako najbardziej reprezentacyjne dla tej grupy wymienię tu rozkosz odczuwaną z zadawania bólu (sadyzm) i jej bierne przeciwieństwo (masochizm), dalej czynny popęd do oglądania i bierny do pokazywania narządów płciowych.
Płeć nie ma jednak jeszcze w tym okresie decydującego znaczenia, możemy więc każdemu dziecku, bez żadnej jego krzywdy, przypisać także homoseksualne dążenia.
Z jednej strony owe luźne popędy podporządkowują się hegemonii narządów płciowych, przez co całe życie płciowe oddaje się na usługi funkcji rozrodczej, odtąd zaspokajanie tych popędów służy niejako tylko przygotowaniu i ułatwieniu właściwego aktu seksualnego. Z drugiej zaś strony wybór przedmiotu wypiera autoerotyzm, tak że odtąd w życiu miłosnym wszystkie składniki popędu płciowego zaspokajane są przez kochaną osobę.
Najgruntowniejszemu stłumieniu ulegają szczególnie dążenia koprofilne, tj. pobudzenia płciowe związane z ekstrementami, ponadto przywiązania do osób, pochodzące z czasów prymitywnego wyboru przedmiotów.
Nie przebiega on u wszystkich osób bez kłopotów, a wówczas pojawiają się albo nienormalości, albo też w drodze uwstecznienia, tak zwanej regresji, skłonności do późniejszych zachorowań.
Przytoczone tu zaburzenia są bezpośrednim zahamowaniem rozwoju funkcji seksualnej; należą tu dewiacje seksualne oraz dość często spotykane ogólne dziecięctwo (infantilismus) życia płciowego.
Psychoanaliza poucza nas, że zbyt silne przejawy tych popędów w bardzo wczesnym wieku prowadzą do częściowego przytwierdzenia (Fixierung), które w układzie funkcji seksualnej stanowi niejako nadwyrężone miejsce.
Dziecko czyni oboje rodziców, a szczególnie jedno z nich, przedmiotem swych życzeń erotycznych. Zazwyczaj dają mu do tego pobudki rodzice, których czułość ma bardzo wyraźne cechy czynności płciowych, co prawda pohamowanych w ostatecznych celach. Ojciec z reguły wyróżnia córkę, matka syna; dziecko reaguje na to w ten sposób, że syn pragnie zająć miejsce ojca, córka zaś miejsce matki.
Należy przypuścić, że stanowi on wraz ze swoimi rozgałęzieniami jądro (Kernkomplex) każdej neurozy; spotykamy go ponadto i w innych dziedzinach życia psychicznego, gdzie wywiera nie mniejszy wpływ.
Wyzwolenie się (Ablösung) dziecka od rodziców jest więc nieuniknionym zadaniem, jeśli społeczna sprawność młodej osoby nie ma być zagrożona.
Leczenie psychoanalityczne jest przecież prowadzonym dalej wychowaniem w celu usunięcia pozostałości wieku dziecięcego.
V Widzimy, że ludzie zapadają na chorobę, jeżeli wskutek zewnętrznych przeszkód lub też wewnętrznego braku przystosowania nie mogą zaspokoić swoich potrzeb erotycznych w rzeczywistości. Widzimy, że uciekają się do choroby, by z jej pomocą znaleźć zastępcze zaspokojenie w miejsce uniemożliwionego. Widzimy dalej, że objawy chorobowe zawierają część lub też całe życie seksualne danej osoby, i uważamy, że to odsunięcie go od rzeczywistości jest głównym dążeniem, ale też i główną szkodliwością choroby.
Ucieczka od rzeczywistości nie dającej zadowolenia do tego, co wskutek biologicznej szkodliwości nazywamy chorobą, co jednak dla chorego łączy się zawsze z bezpośrednią rozkoszą, dobywa się w drodze rozwoju wstecznego (regresji), to jest powrotu do wcześniejszych faz życia płciowego, którym nie brakło zaspokojenia. Regresja ta jest podwójna: w czasie, bo żądza, potrzeby erotyczne, powracają do wcześniejszych stopni rozwoju, i w formie, bo wyraża się pierwotnymi i prymitywnymi środkami psychicznymi. Oba rodzaje regresji sięgają jednak aż do dzieciństwa i zbiegają się, by przywrócić dziecięcy stan życia płciowego.
Tam, gdzie się to nie udaje, wskutek oporu świata zewnętrznego i niedomagań osoby, zachodzi odwrócenie się od rzeczywistości; osoba cofa się do bardziej zadowalającego świata swojej fantazji, której zawartość w razie choroby przekształca w objawy chorobowe.
Tam jednak, gdzie przy zbuntowaniu się przeciw rzeczywistości brak tego cennego daru lub jest on niewystarczający, tam staje się rzeczą nieuniknioną, że żądza, idąc śladem fantazji, dochodzi drogą regresji do ożywienia dziecięcych pragnień a więc do neurozy.
Za każdym razem, kiedy leczymy chorego nerwowo przy pomocy psychoanalizy, występuje u niego zadziwiające zjawisko, tzw. przeniesienie (Übertragung), które polega na tym, że odnosi się on do lekarza z nadmiarem serdecznych uczuć, często zmieszanych z wrogością.
Lekarz w tej reakcji, według doskonałego porównania S. Ferenczi, pełni rolę katalitycznego fermentu, który porywa ku sobie oswobodzone przez ten proces wzruszenia.
Proszę zresztą nie sądzić, że zjawisko przeniesienia, którego niestety nie mogę tu obszerniej omówić, powstaje wskutek leczenia psychoanalitycznego. Przeniesienie występuje samoistnie we wszystkich stosunkach i tym silniej oddziałuje, im mniej hamuje się jego istnienie. Psychoanaliza więc nie wytwarza go, lecz osłania je tylko przed świadomością i włada nim, by zdarzenia psychiczne skierować ku pożądanemu celowi.
Po pierwsze, nie przywykliśmy liczyć się ze ścisłym uwarunkowaniem, które w życiu psychicznym każdego panuje bez żadnego wyjątku, po drugie, nieznane są właściwości jakie nieświadome zdarzenia psychiczne odróżniają od znanych nam świadomych.
Podobnie rzecz się ma z psychoanalizą, rości ona sobie te sama prawa; pomnożenie dolegliwości chorego podczas leczenia jest przy dobrej technice nierównie mniejsze, niż czyni to chirurg, i nie wchodzi w ogóle w grę wobec doniosłości zasadniczego cierpienia.
Niemożliwe jest wywieranie jakiegokolwiek wpływu na życzenie nieświadome, tak że jest ono zupełnie niezależne od dążeń przeciwnych; świadome życzenie może natomiast zostać pohamowane przez wszystkie inne świadome, sprzeczne z tym pragnieniem dążenia. Tak więc psychoanaliza, wchodząc w miejsce bezcelowego stłumienia, służy właśnie najwyższym i najcenniejszym dążeniom kulturowym.
Stłumienie zostaje zastąpione przez potępienie, dokonane przy pomocy znakomitych środków.
Nie zapomnijmy wziąć pod uwagę trzeciej jeszcze możliwości wyniku psychoanalizy. Pewna część stłumionych pożądań erotycznych ma prawo do bezpośredniego zaspokojenia i powinna je znaleźć w życiu.