http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/falszywe-konto-prawdziwy-kredyt-do-splaty/47q99y
Fałszywe konto, prawdziwy kredyt do spłaty
Pewnego dnia dowiadujesz się, że masz drugie konto w innym banku i kilka pożyczek do spłacenia. Niemożliwe? Możliwe. Pani Beata z Lublina właśnie doświadczyła takiej sytuacji. Na jej nazwisko oszust wziął kilka pożyczek tzw. chwilówek na łączną kwotę 3,5 tys. zł. Dziś martwi się o spłatę cudzego zobowiązania, a firmy windykacyjne straszą ją procesami.
Historia ta nie jest odosobniona. Podobnych są setki, a może nawet tysiące. Na dane osobowe pani Beaty oszust założył bankowe konto online. W ciągu trzech dni, w różnych firmach pożyczkowych wziął pięć „chwilówek” na różne kwoty.
- Byłam w szoku, gdy pewnego dnia zaczęłam odbierać upomnienia z wezwaniem do spłaty jakichś pożyczek. Sądziłam, że to jakaś pomyłka. Interwencje w tych firmach na nic się nie zdały. Wszyscy dawali mi do zrozumienia, że to mój problem. Zgłosiłam sprawę na policję. Dowiedziałam się także, że ktoś założył na moje nazwisko konto w innym banku i właśnie na nie wziął pożyczki. Sprawa jest w toku, a do mnie wciąż przychodzą wezwania do zapłaty z firm windykacyjnych, które straszą mnie procesami sądowymi – mówi pani Beata.
Skąd oszust miał dane? Skąd dowód, by założyć konto? Te pytania przez wiele dni zadawała sobie pani Beata. - Przecież nie ukradziono mi niczego, nikt nie miał w ręku moich dokumentów, niczego ostatnio nie kupowałam na raty. To skąd? - zastanawiała się.
Nigdy w życiu nie wpadłaby na pomysł, że sama mogła dostarczyć oszustowi skan swojego dowodu. Dopiero rozmowa na policji uświadomiła jej, że jakiś czas temu odpowiadała na różne ogłoszenia o pracę w internecie. Wtedy właśnie wysyłała CV, listy motywacyjne i raz skan dowodu do sporządzenia umowy. Uznała, że wkrótce otrzyma upragnioną pracę i bez wahania przesłała „przyszłemu pracodawcy” to, co chciał. Dziś zamiast pracy ma problemy.
Pomysły oszustów nie znają granic
Za pomocą portali oszuści wystawiają atrakcyjne oferty pracy, a następnie żądają od kandydatów, którzy się zgłoszą – skanu dowodu i prawa jazdy, by ponoć zweryfikować niekaralność w Krajowym Rejestrze Sądowym. Skan dowodu jest z kolei niezbędny do założenia konta online w banku. Z kolei, by dostać „chwilówkę”, wystarczy przelać na wskazane konto jeden grosz. Jest to sposób na weryfikację pożyczkobiorcy. W ten sposób oszuści uwiarygadniają się danymi innej osoby. Wkrótce pieniądze trafiają na konto przestępy. Ten pobiera je i znika. Dług pozostawia nieświadomej nieczego ofierze. A nią może być każdy z nas.
Oszuści włamują się także na nasze konta mailowe i przeszukują nasze wiadomości. Często znajdują to, czego chcą. Wszak nie raz wysyłaliśmy do banku czy innych instytucji skany dokumentów. I właśnie ich potrzebują. Skąd hasło do skrzynki? Wystarczy, że przejrzą portale społecznościowe z wszelkimi informacjami na nasz temat. Tam znajdą – nazwisko panieńskie matki, datę urodzin dziecka, imię kochanego pieska czy najbardziej ulubione miejsce wypoczynku. Nierzadko to właśnie one są hasłami do naszych skrzynek. Skomplikowane? Nie bardzo.
Kolejny sposób na wyłudzanie danych to podszywanie się pod różne instytucje – banki, portale sprzedażowe, agencje ubezpieczeniowe itp. W mailu oszust informuje o jakimś problemie i prosi o jak najszybsze przesłanie skanu dowodu. Niestety, wiele osób daje się nabrać.
Banki – jest bezpiecznie?
Każdy z banków zapewnia, że zakładanie konta online w ich placówkach jest całkowicie bezpieczne. Skąd jednak wiadomo, że Kowalski, to Kowalski, a nie Nowak? Przykładowo w mBanku, aby otworzyć rachunek, konieczne jest zrealizowanie przelewu weryfikacyjnego z innego banku, w którym ta osoba ma już konto. - Przelew autoryzacyjny daje bankowi możliwość potwierdzenia danych klienta niezbędnych do zawarcia umowy. W tym miejscu warto zaznaczyć, że dane podane we wniosku o otwarcie rachunku muszą być identyczne z danymi na przelewie (czyli danymi z innego banku). Tylko w takim przypadku weryfikacja będzie pozytywna – wyjaśnia Marta Rutkowska z biura prasowego. - Funkcjonujący w mBanku proces dodatkowo oparty jest na weryfikacji przelewów w ramach narzędzia pay-by-link, co oznacza, że klient, wypełniając wniosek, od razu z jego poziomu dokonuje przelewu autoryzacyjnego online, dzięki czemu nie ma możliwości manipulowania danymi – podkreśla.
Z kolei w PKO BP po wypełnieniu przez klienta wniosku internetowego, następuje kontakt zwrotny w celu potwierdzenia jego danych. - Kurier dostarcza pod wskazany adres umowę rachunku, którą klient po okazaniu dowodu osobistego podpisuje, potem umowa wraca do banku. Klient może też złożyć podpis na umowie w placówce bankowej – wyjaśnia Joanna Fatek z PKO BP.
Pożyczka, policja, windykacja
Co w momencie, gdy jednak doszło już do nadużycia? Jak zachowuje się bank? - W przypadku, gdy nastąpiło wykorzystanie danych osobowych, celem zaciągnięcia zobowiązania, samo oświadczenie o fakcie niezaciągnięcia zobowiązania nie wystarczy, by umorzyć postępowanie egzekucyjne i uznać, że zobowiązanie zostało wyłudzone przez nieznanego sprawcę przestępstwa – wyjaśnia Joanna Majer-Skorupa z ING Bank Śląski. - Niezwykle ważne są działania podjęte przez poszkodowanego. Jeżeli jest to możliwe, powinien podjąć próbę skontaktowania się z wierzycielem, a także złożyć do organów ścigania zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa i działaniu na jego szkodę. Zawiadomienie takie, do momentu zakończenia postępowania, wstrzymuje działania egzekucyjne – podkreśla.
Z kolei w mBanku każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie z uwagi na zmienne okoliczności. - Jednak, co do zasady, w każdym przypadku, gdy podobna sytuacja ma miejsce, zawsze należy zgłosić się do organów ścigania. Bank ściśle z nimi współpracuje, udostępniając niezbędne informacje. Na czas postępowania bank zawiesza wszelkie czynności związane danym produktem/klientem. Rozwiązanie sprawy jest natomiast uzależnione od ustaleń dokonanych w ramach toczonego postępowania – podkreśla Marta Rutkowska.
Co na to firmy pożyczkowe, które udzielają szybkich kredytów? Zadzwoniliśmy do kilku. Każda z nich prosiła o niepodawanie nazwy. Niechętnie też podejmowały temat, czasami wcale. Co się udało ustalić? Z reguły nie wstrzymują procedury windykacyjnej, mimo że sprawa trafiła do organów ścigania. Tylko w dwóch usłyszeliśmy, że zgłoszenie przestępstwa wstrzymuje windykację. Jeden z przedstawicieli poinformował nas także, że nie każde zgłoszenie na policję jest oszustwem. Okazuje się, że wielu klientów pozoruje przestępstwo i zgłasza organom, bo nie może sobie poradzić ze spłatą. Czasami także zdarza się, że pożyczkę zaciąga małżonek lub konkubent, o czym właściciel konta zupełnie nie ma pojęcia. A przynajmniej tak twierdzi.
Zatrważające statystyki
W 2014 r. przy użyciu skradzionych dokumentów próbowano wyłudzić 8,8 tys. kredytów wartych 400 mln zł - wynika z najnowszego raportu InfoDOK przygotowanego przez Związek Banków Polskich. Każdego dnia blokowano średnio 24 próby wyłudzeń. Rekordzista z województwa kujawsko-pomorskiego zamierzał wyłudzić 24 mln zł.
Przy pomocy kradzionych dokumentów w ciągu ostatnich 3 miesięcy tego roku próbowano wyłudzić 1 877 kredytów na łączną kwotę 67,3 mln zł. To najniższa kwartalna kwota, jaką odnotowano od końca 2007 r., gdy Związek Banków Polskich rozpoczął badania. Czyżby tendencja spadkowa?
- Jest za wcześnie, aby mówić o trendzie spadkowym. Zbadawszy dane z lat 2008–2015 (do I kwartału), dowiedzieliśmy się, że kwartalna liczba prób wyłudzeń wahała się od 1393 do 2549. Średnia dla całego tego okresu to 1929 prób. Oznacza to, że wynik z I kwartału 2015 na poziomie 1877 prób jest bardzo zbliżony do wspomnianej średniej. Dopiero kolejne kwartały mogą pokazać jakiś ewentualny nowy trend – wyjaśnia Grzegorz Kondek, dyrektor ds. marketingu Centrum Prawa Bankowego i Informacji.
- Skuteczność samej Kampanii Informacyjnej Dokumenty Zastrzeżone doskonale widać w innych statystykach – chodzi o liczbę zastrzeganych dokumentów. Przed rozpoczęciem kampanii, w latach 1997-2007, było to niecałe 40 tys. dokumentów średniorocznie. Po uruchomieniu kampanii średnia z lat 2009-2014 wynosi aż 113 tys. zastrzeżeń rocznie (128 tys. w 2014 r.) - wyjaśnia.
Podkreśla, że wraz ze wzrostem wielkości bazy Systemu DZ oraz wzrostem świadomości Polaków o konieczności zastrzegania utraconych dokumentów, problem jest minimalizowany.