TEKSTY OPOWIADAŃ I BAJEK
U fryzjera Urszula Piotrowska
Od kilku dni lale o niczym innym nie mówiły tylko o balu karnawałowym. Namawiałem je na wyjście na sanki, ale one w ogóle mnie nie słuchały.
– Misiu Anatolu – westchnęła Amelka – ty nic nie rozumiesz. Nie możemy iść na sanki, jeśli nie mamy fryzur na bal.
Pajacyk Hopsalek usłyszał narzekanie lali i obiecał, że urządzi kącik fryzjerski. Pokręcił się chwilę po przedszkolu i przyniósł ogromne lustro. Postawił je na półeczce.
– I to wszystko? – zdziwiła się Żyrafka
– Chyba brakuje czegoś do czesania – powiedziałem.
Kiedy przedszkolne lale usłyszały o kąciku fryzjerskim, natychmiast przybiegły do naszej sali. A Hopsalek podskakiwał i wołał:
– Zapraszamy do najlepszego salonu w okolicy, hopsa-lala. Lala Lusia z sali Pszczółek skrzywiła się:
– Eee, taki salon.
– A czego mu brakuje? – zmartwiła się Amelka.
– Jak to czego? – prychnęła Lusia. – Brakuje fryzjera!
– A kto to jest fryzjer? – zapytał słoń Izydor.
– Fryzjer obcina włosy i wymyśla nowe fryzury – wymądrzała się Lusia.
„No to mamy problem” – pomyślałem. Lale już nigdy nie pójdą na sanki.
Wtem ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wbiegł do środka. Wszyscy otworzyli buzie ze zdumienia na widok dziwnego przybysza. Miał kolorową czuprynę i mnóstwo ozdób na głowie: koralików, piór i kokardek. Ubrany był w ogromną marynarkę i bardzo szerokie spodnie. Na ubraniu miał chyba ze sto kieszeni, a z każdej coś wystawało: nożyczki, grzebienie, lokówki, spinki, a nawet suszarka.
– Ktoś mnie wzywał?
– A kim pan jest, hopsa-lala – zapytał pajacyk.
– Jestem Franciszek, mistrz fryzjerski – zawołał. – A to moje asystentki, Mila i Bunia.
I weszły dwie panienki z wielkimi walizami. Chociaż mistrz Franciszek miał asystentki, pomagaliśmy mu we wszystkim. Najpierw ustawiliśmy w rzędzie krzesła dla klientów salonu fryzjerskiego. Mila i Bunia otworzyły walizy. Wyfrunęły z nich ręczniki, szampony, lakiery i farby do włosów. I zaczęło się! Mistrz sadzał lale przed lustrem i pytał, jak je uczesać. Czasami nie pytał, tylko sam wymyślał fryzury. Misia i Bunia myły lalom włosy, a Franciszek dwoił się i troił, żeby klientki były zadowolone. Nie poznawaliśmy lal w nowych uczesaniach.
– Ja proszę o loczki – zawołała Lusia. I po chwili wracała zadowolona do swojej sali.
– A ja chciałabym mieć taki sam kok, jaki nosi nasza Pani – powiedziała Amelka.
I Franciszek czesał koki, końskie ogony i kucyki.
Hopsalek poprosił o skrócenie grzywki, żeby nie zasłaniała oczu. Więc Mistrz wyjął z kieszeni nożyczki i cyk, cyk, wykonał zamówienie.
– Jeśli chcesz, pajacyku, mogę ufarbować twoje włosy na inny kolor – powiedział. Ale pajacyk lubił swoją marchewkową czuprynkę, więc grzecznie odmówił.
– A ty misiu? – zapytał Franciszek. – Nie chcesz nowej fryzurki? Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Żyrafka zawołała:
– Och, ja bym chciała chociaż raz mieć warkocze.
Okazało się, że każde marzenie można spełnić. Asystentki wyjęły z walizy kilka warkoczy i kazały wybrać Żyrafce, który jej się najbardziej podoba.
Wybrała złoty warkocz.
– Będzie pasował do mojego kostiumu karnawałowego – cieszyła się Żyrafka.
Gdy Franciszek skończył swoją pracę, pochował do kieszeni przybory do strzyżenia i czesania, asystentki zapakowały walizy i cała trójka, wśród braw i okrzyków, opuściła przedszkole.
A nasze lale opanowała nowa gorączka. Był najwyższy czas na przygotowania do balu. Ale o tym opowiem wam następnym razem.
Czary u fryzjera Marta Olechowska
Fryzjer to jest taki magik,
co czaruje nożyczkami.
Włosy długie będą krótkie,
gdy je fryzjer – ciach, ciach – utnie.
A z brunetki – jedna chwilka,
zaraz zrobi się blondynka.
Z włosów prostych chcesz mieć fale?
On poradzi doskonale!
Gdy suszarkę włączy – szuuuu,
już jest inny wygląd twój.
Grzebień, szczotka, spinek parę
i gotowe są te czary.
Strach na Wróble u fryzjera
sł. Urszula Piotrowska muz. Magdalena Melnicka-Sypko
1. Po fryzurę do fryzjera,
Strach na Wróble się wybiera.
Za nim leci wróbli stado,
by Strachowi służyć radą.
Ref.: Najpierw myju, myju, głowę
myć szamponem wyborowym.
Potem grzywkę, Panie Strachu, x2
nożyczkami: ciachu, ciachu.
2. Fryzjer zgina się w ukłonie:
– Witam pięknie w mym salonie.
Czeka szczotka i grzebienie,
zaraz pana w księcia zmienię.
Ref.: Najpierw myju, myju, głowę... x2
Bawiły się dzieci paluszkami” – zabawa paluszkowa wg Marty Bogdanowicz.
Bawiły się dzieci paluszkami
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami. Poruszanie palcami u obu dłoni,
Jak jeden nie może, delikatne uderzanie o siebie kciukami;
to drugi mu pomoże. kciukami i palcami wskazującymi;
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami.
Jak drugi nie może,
to trzeci mu pomoże. kciukami, palcami wskazującymi i środkowymi;
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami.
Jak trzeci nie może,
to czwarty mu pomoże. kciukami, palcami wskazującymi,
środkowymi i serdecznymi;
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami.
Jak czwarty nie może,
to piąty mu pomoże. kciukami, palcami wskazującymi,
środkowymi, serdecznymi i małymi;
Bawiły, bawiły się dzieci paluszkami.
Jak piąty nie może,
to rączka mu pomoże. Klaskanie.
Grzebień i szczotka Jan Brzechwa
Jurek bardzo był niedbały,
Aż się ciotki zamartwiały,
Aż ze złości ciotki chudły:
„Masz nie włosy, tylko kudły,
Potargane, rozczochrane,
To są rzeczy niesłychane!
Raz się uczesz, raz przynajmniej,
Dużo czasu to nie zajmie,
Masz tu szczotkę, masz tu grzebień,
Musisz zacząć dbać o siebie”.
Grzebień zęby szczerzy,
A szczotka się jeży:
„Czesz się, Jerzy, jak należy,
Czesz się, Jerzy, jak należy!”
Poszedł Jurek raz przy święcie
Do kolegów na przyjęcie,
Oczywiście – nieczesany,
Potargany, rozczochrany,
Dzwoni – chciałby wejść do środka –
Patrzy: grzebień, patrzy: szczotka!
Grzebień zęby szczerzy,
A szczotka się jeży:
„Czesz się, Jerzy, jak należy,
Czesz się, Jerzy, jak należy!”
Wiem i umiem pokazać Elżbieta Maria Minczakiewicz
Pokaż, proszę, gdzie masz oko!
Gdzie masz ucho?
Gdzie twój nos?
Gdzie masz rękę?
A gdzie nogę?
Gdzie na głowie rośnie włos?
Kiwnij głową! Tupnij nogą!
Klaśnij w ręce, nie bój się!
Hop do góry! Potem na dół!
Razem pobawimy się!
Biegaj szybko, skacz do góry!
Potem na dół i znów wzwyż!
Skacz wesoło, wyżej, wyżej!
Zeskocz zgrabnie: raz, dwa, trzy!
Balonik Patrycja Siewiera-Kozłowska
Gdy balonik ruszał w tany,
Tak był pięknie nadmuchany, Usta zamknięte, policzki okrągłe.
Lecz, gdy tańce się skończyły,
Nasz balonik opadł z siły.
Syczał głośno – pssssssyyyyt. Pssssyyyyt – zęby złączone, język płasko przy dolnych zębach.
Syczał cicho – cyt, cyt, cyt. Cyt, cyt, cyt – zniżonym głosem.
Jego długi, głośny syk Sssss – długo i wolno wypuszczamy powietrze, na jednym wydechu.
Zabrzmiał jak rakiety ryk! Zzzzz – długo i wolno wypuszczamy powietrze, na jednym wydechu.
I balonik nasz, uwierzcie,
Pędził jak rakieta – wreszcie!
Jeżeli ci wesoło Marta Bogdanowicz
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
uśmiechnij się do wszystkich i zaklaszcz w ręce swe.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
to podnieś brwi do góry i dotknij czoło swe.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
to otwórz teraz usta i zamknij oczy swe.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
to pokaż najpierw język, a potem zęby swe.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
nabierz w usta powietrze i klep policzki swe.
to pokaż swoją brodę i złap za uszy się.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
to dotknij swego nosa i pogłaszcz włosy swe.
Jeżeli ci wesoło i dobrze bawisz się,
uśmiechnij się do wszystkich i zaklaszcz w ręce swe.
Jestem muzykantem
piosenka popularna
Jestem muzykantem – konszabelantem, Dzieci ustawione w kole. Wskazują obiema dłońmi siebie.
my muzykanci – konszabelanci. Wskazują obiema dłońmi kolegów.
Ja umiem grać, my umiemy grać.
– A na czym? – Na pianinie.
A pianino, i-no, i-no, a pianino, i-no, i-no, Naśladują grę na pianinie.
A pianino, i-no, i-no, a pianino, bęc!
Jestem muzykantem – konszabelantem,
my muzykanci – konszabelanci.
Ja umiem grać, my umiemy grać.
– A na czym? – Na bębenku.
A bębenek, e-nek, e-nek, a bębenek, e-nek, e-nek, Naśladują grę na bębenku.
a bębenek, e-nek, e-nek, a bębenek, bęc!
Jestem muzykantem – konszabelantem,
my muzykanci – konszabelanci.
Ja umiem grać, my umiemy grać.
– A na czym? – Na puzonie,
Na puzonie, -onie, -onie, na puzonie, -onie, -onie, Naśladują grę na puzonie.
na puzonie, -onie, -onie, na puzonie, bęc!
Ulica Handlowa
sł. Urszula Piotrowska muz. Magda Melnicka-Sypko
1. Na ulicy Handlowej
sklep przy sklepie przystanął.
Tam robimy zakupy
razem z tatą i mamą.
Uśmiechnięci sprzedawcy
pędzą do nas z radami
i po chwili zakupów
pełny koszyk już mamy.
Ref: Chleb i masło ze sklepu spożywczego,
w obuwniczym wybrane kalosze,
kolorowa książeczka z księgarni,
z warzywniaka owoce i groszek.
2. Kiedyś będę sprzedawcą
w sklepie pełnym zabawek.
Żeby sprzedać zabawkę,
trzeba wielką mieć wprawę.
Na sklepowe wystawy
lubię patrzeć przez szyby.
I kupować towary,
tak po prostu, na niby.
Ref: Chleb i masło...
W sklepie Iwona Salach
Gdy do sklepu idziesz,
czy to z mamą czy to sam,
stań u progu i dzień dobry
powiedz do znajomych pań.
One chętnie cię obsłużą,
gdy tylko poprosisz,
lecz pamiętaj podziękować
miłej pani Zosi.
Idziemy na zakupy
sł. i muz. Katarzyna Kulikowska
Idziemy na zakupy do sklepu z zabawkami. Dzieci maszerują swobodnie po sali.
Do sklepu nasza mama idzie razem z nami.
Wkładamy do koszyczka misia. Dzieci chodzą na czworakach.
Idziemy na zakupy do sklepu z zabawkami. Dzieci maszerują swobodnie po sali.
Do sklepu nasza mama idzie razem z nami.
Wkładamy do koszyczka laleczkę. Dzieci tańczą, dostawiając nogę do nogi.
Idziemy na zakupy do sklepu z zabawkami. Dzieci maszerują swobodnie po sali.
Do sklepu nasza mama idzie razem z nami.
Wkładamy do koszyczka piłeczkę. Dzieci podskakują jak piłeczki.
Ekspedientka Włodzimierz Scisłowski
– Kim chcesz być, Aniu?
– Ekspedientką!
– A w jakim sklepie?
– Z zabawkami!
Tam bym podała towar prędko
każdemu z dzieci napotkanych.
– Chcesz, Krzysiu, misia?
– Bardzo proszę!
– A ty, Małgosiu, chcesz tę lale?
– Nowe kolejki przyszły dzisiaj,
bawić się można tym wspaniale!
– Jest bąk, co miga kolorowo,
radzę też kupić żołnierzyka!
– A ten pajacyk, daję słowo,
uciesznie tak nóżkami fi ka!
– Jest gra w „Chińczyka”, są warcaby
i jeszcze innych gier bez liku!
– Może chcesz, Piotrze, klocki nabyć?
Pieniądze zaraz mi naszykuj!
Tak marzy Ania – wie najlepiej,
do czego służą sprawne ręce –
śni o zabawek pełnym sklepie,
o sobie jako ekspedientce. (...)
Jak słoń Izydor szukał ciepła Urszula Piotrowska
Słoń Izydor siedział ze smętną miną na parapecie i wzdychał:
– Już nie ma zimy, a jeszcze nie przyszła wiosna. Tobie to dobrze, misiu Anatolu, bo masz futerko, a mi jest zimno, brr.
W tym momencie zza chmury wychyliło się słonko i pięknie zaświeciło. Promyki zatańczyły na szybach i zrobiło się cieplutko.
– Widzisz, Izydorku, jak teraz jest ciepło i przyjemnie – ucieszyłem się.
– Przecież nie mogę bez przerwy siedzieć na parapecie – narzekał. – Gdy słońce zajdzie, znowu będzie chłodno.
Usłyszał nas pajacyk Hopsalek.
– Co to za kwaśnie miny, przyjaciele? Czy stało się coś złego? – pytał zaniepokojony.
– Jest mi zimno – powtórzył znowu Izydor i żałośnie zatrąbił, tra-ta-ta-ta.
A Hopsalek wywinął koziołka i po swojemu wykrzykując hopsa-lala, zaczął nas pouczać:
– Trzeba się ruszać, biegać, gimnastykować!
I zapędził wszystkich do pompek, brzuszków i przysiadów, hopsa-lala. Izydorek odzyskał dobry humor, a mnie zrobiło się strasznie gorąco. Hopsalek pękał ze śmiechu i wołał, że sadełko tak mnie rozgrzało.
– Nie mam sadełka – obruszyłem się.
Słonik poszedł pobawić się klockami. A ja postanowiłem namalować słoneczko. Kiedy skończyłem, zaniosłem rysunek Izydorkowi w prezencie.
– Wiesz, co zrobię, misiuniu – zawołał słonik wesoło – postawię rysunek obok kaloryfera i będę sobie wyobrażał, że to słonko tak przygrzewa. Tak też zrobił. I już przez cały dzień miał dobry humor. A wieczorem Hopsalek przyniósł lampę:
– Możesz siedzieć pod żarówką jak pod słoneczkiem, hopsa-lala.
Popatrzyłem na moich przyjaciół z dumą. Dzisiaj znaleźliśmy mnóstwo sposobów, żeby było ciepło. Byliśmy z siebie bardzo zadowoleni. Wtem podeszła do nas Żyrafka. Pokiwała głową i z uśmiechem mówiła:
– Przyglądam się wam cały dzień. I muszę wtrącić swoje pięć groszy. Myślę słoniku, że byłoby ci cieplej, gdybyś założył odpowiednie ubranko.
Ciepło – zimno
sł. Agnieszka Galica muz. Tadeusz Pabisiak
1. Gdy na dworze słoty, deszcze,
A po plecach chodzą dreszcze,
Kiedy katar kręci w nosie,
Załóż kurtkę i kalosze.
Ref.: O, jak miło, jak milutko
Już jest ciepło, już cieplutko,
2. Wróble z zimna stroszą piórka,
A nam rośnie gęsia skórka.
Choć wiatr na polu wieje
W domu kaloryfer grzeje.
Ref.: O, jak miło...
3. A najmilej jest na świecie,
Kiedy mocno słońce świeci.
Ciepło wróblom, ciepło kwiatom,
Ciepło dzieciom w ciepłe lato.
Ref.: O, jak miło...
Pokłóciły się ubrania Tomasz Jabłoński
Wszystkie dzieci wiedzą, że w marcu jak w garncu. Raz jest ciepło, a raz zimno. Jak jest ładna pogoda i świeci słońce, to wtedy jest ciepło. Można chodzić bez szalika i rękawiczek. Ale jak zrobi się zimno, zacznie padać śnieg i wiać wiatr, to trzeba założyć sweter i grube rajstopy. Bardzo to wszystko dziwne, bo nigdy nie wiadomo, jak się ubrać.
Dlatego pewnego dnia strasznie się ubranka pokłóciły:
– Przepraszam bardzo – burczał gniewnie golf, patrząc podejrzliwie na bluzkę bez rękawków. – Chyba nie zamierza pani tak wyjść na dwór? Jest jeszcze za zimno.
– Słucham? – zdziwiła się bluzka. – Słońce świeci, ptaszki ćwierkają, jest cudnie! Nie ma co się tak opatulać!
– Też tak uważam – powiedziała jasno-zielona czapka z daszkiem, wisząca sobie na wieszaku. – Pogoda taka, że aż chce się wyjść na dwór w samym podkoszulku!
– No, to chyba daleko by pani nie zaszła – mruknęła złośliwie gruba, futrzana czapka zimowa. – Pani tylko spojrzy na termometr: jest prawie zero stopni. To jeszcze zima!
– Ooo, na zimach to ja się znam, proszę państwa – głębokim, poważnym głosem odezwał się gruby, biały sweter z owczej wełny. – W zimie też czasem słońce może zaświecić i czasem nawet jakiś ptaszek zaśpiewa, ale jak przyjdzie mróz, to na nic to świecenie i śpiewanie. Trzeba się grubo ubierać, ubierać i ubierać...
– Oj, niechże już pan przestanie z tą zimą! – krzyknęły zniecierpliwione letnie skarpetki.
– cały czas leżałyśmy w szafie i dosyć już tego mamy! Chcemy wyjść na dwór!
Na to odezwały się grube, zimowe rajstopy:
– To bardzo nieładnie tak komuś przerywać. Skoro pan sweter mówi, że jest zima, to jest zima i nie ma co latać po dworze na golasa, za przeproszeniem. Na to skarpetki zawołały oburzone:
– Moment! Kto mówi, że na golasa!? My też jesteśmy ciepłe i wygodne, tylko nie takie grube i kosmate jak skarpety do ciężkich, zimowych butów!
– Hę? – obudziły się z drzemki zimowe buty stojące pod ścianą. – Że niby kto tu jest ciężki i kosmaty?
I tak ubranka zaczęły kłócić się i przekrzykiwać jedno przez drugie, a tym czasem słonko rozświeciło się wspaniale, wszystkie chmurki pouciekały i mały Jaś wybiegł na dwór w cienkich spodniach, koszuli... i szaliku. Na wszelki wypadek.
Gdy nadchodzi wiosna Dorota Gellner
Gdy nadchodzi wiosna, to do spania
zabierają się zimowe ubrania.
Otwierają cichutko drzwi szafy,
układają się, jak które potrafi .
Długi szalik w kącie się zwija
jak wełniana, frędzelkowa żmija.
Gruby sweter, miękki jak trawa,
resztki śniegu wysypuje z rękawa.
A na półce wysoko, wysoko
ruda czapka mruży rude oko.
O! Za czapką wskakują na półkę
rękawiczki czerwone i żółte!
No a buty? Co będzie z butami?
Buty także przed wiosną schowamy!
Posuńcie się, bo tu ciasno!
Pozwólcie im smacznie zasnąć!
A gdy zamkną się w szafi e drzwi,
to z wieszaków opadną sny.
Pełne lekkich śniegowych płatków...
Będą śnić się swetrom i czapkom!
O czym szeptały iskierki Hanna Zdzitowiecka
Ewa siedzi przed piecem i patrzy, jak z paleniska spadają iskierki do popielnika. To węgiel się pali.
– Co to jest węgiel? – myśli Ewa.
Patrzy w ogień, gdy nagle...
– Pst! – wyskoczyła z ognia iskierka i zaszemrała cichutko:
– Posłuchaj... – ale nim skończyła, już zgasła.
– Dawno, dawno temu, przed laty... syknęła druga iskierka i też zgasła. – Tam, gdzie teraz jest kopalnia węgla... – zaczęła trzecia. Przez chwilę nie pokazywała się żadna iskierka. Ewa myślała, że nie dowie się, co było na miejscu kopalni, gdy cała gromadka błyszczących iskierek wpadła do popielnika.
– Był wielki, wielki zielony las...
– A w tym lesie rosły gęsto wysokie drzewa...
– Takich drzew już nie ma w żadnym lesie – dodała następna iskierka, gdy jej poprzedniczka zgasła. Iskierki szeptały teraz jedna po drugiej:
– Drzewa rosły i po wielu, wielu latach przewracały się od starości...
– Łamały je burze i wichury...
– Zalewały je wody... przysypywała ziemia...
– Na obalonych pniach wyrastały nowe i coraz to nowe...
– Po wielu, wielu latach...
– To już było – przerwała Ewa.
– Pst, słuchaj, nie przerywaj – syknęły naraz trzy iskierki.
– Przez wiele, wiele lat leżały pod ziemią nieraz bardzo głęboko... i zmieniały się powoli w czarne, twarde bryły...
– Jeszcze dziś możesz zobaczyć czasem na kawałku węgla ślady odciśniętych liści prastarych drzew...
– ... drzew, które rosły, gdy jeszcze ludzi nie było na ziemi...
– ... gdy jeszcze ptaki nie śpiewały i nie wiły gniazd pomiędzy gałęziami...
– ... gdy między drzewami przesuwały się olbrzymie zwierzęta, które dawno, już dawno wyginęły...
– gdy... – zaczęła ostatnia iskierka i ... zgasła.
Taniec przyklejaniec
sł. i muz. Katarzyna Kulikowska
Zatańczymy śmieszny taniec, Dzieci stoją w parach, zwrócone twarzami
mały taniec przyklejaniec. do siebie, klaszczą rytmicznie.
Teraz rączki przykleimy Przyklejają dłonie do dłoni partnera i poruszają się dookoła.
i wesoło zatańczymy.
Zatańczymy śmieszny taniec,
mały taniec przyklejaniec.
Teraz łokcie przykleimy Przyklejają łokcie.
i wesoło zatańczymy.
Zatańczymy śmieszny taniec,
mały taniec przyklejaniec.
Teraz brzuszki przykleimy Przyklejają brzuszki.
i wesoło zatańczymy.
Zatańczymy śmieszny taniec,
mały taniec przyklejaniec.
Teraz palce przykleimy Przyklejają palce u rąk.
i wesoło zatańczymy.
Zatańczymy śmieszny taniec,
mały taniec przyklejaniec.
Teraz plecy przykleimy Przyklejają plecy.
i wesoło zatańczymy.
Przyszedł nocą miś Helena Bechlerowa
Bałwanki drogą szły,
bałwanków było trzy.
Płakały, narzekały,
łzy z oczu ocierały.
– Ach, czas nam w drogę, czas,
już wiosna goni nas,
Choć się uśmiecha ładnie,
kożuszki nam ukradnie.
I przyszedł nocą dziś
puszysty, biały miś.
I zabrał trzy bałwanki
na wielkie, srebrne sanki.
I w taki kraj je wiózł,
gdzie śnieg i wiatr, i mróz,
gdzie sroga zima biała
ma z lodu srebrny pałac.
O upartym bałwanku Agnieszka Galica
Zima zapakowała na sanki worki ze śniegiem i postanowiła odjechać w dalekie kraje.
– Już na nas czas – powiedziała do śniegowego Bałwanka. Niedługo przyjdzie wiosna, wskakuj na sanki i jedziemy.
– Ja tu zostaję – odpowiedział Bałwanek. Mnie się tu podoba.
– Nie możesz tu zostać, już niedługo przyjdzie wiosna – tłumaczyła Zima. Wskakuj na sanki, szybko!
– Zostanę – upierał się Bałwanek – chcę zobaczyć, jak wygląda Wiosna.
– Jak chcesz – mruknęła Zima – ja już wolę uciekać. Wsiadła na sanki i zjechała z górki za lasem. Śniegowy Bałwanek podpierał się na miotle i rozglądał dookoła. Ciekaw jestem, jak wygląda ta Wiosna – myślał.
Po łące biegały dzieci i podśpiewywały:
Rękawiczki i czapeczki,
Pochowamy do szafki,
Na spacerek pójdziemy,
Nie zmarzniemy już!
Bałwanek próbował przytupywać do taktu, ale wtedy kapelusz zjechał mu na ucho, a z nosa na ziemię kapały krople: kap – kap – kap.
– Oj, chyba naprawdę jestem chory – westchnął Bałwanek – wydaje mi się nawet, że bardzo schudłem.
– Co ty tu jeszcze robisz? – zapytał go jeż, który właśnie wygrzebał się spod liści i wygrzewał na słońcu.
– Czekam na wiosnę – odpowiedział Bałwanek, pociągając noskiem.
– Ty na wiosnę? – Jeż skręcił się w kolczastą kulkę ze śmiechu – radzę ci lepiej zmykać stąd póki czas!
– Nigdzie nie pójdę – odpowiedział dzielnie Bałwanek – czekałem cały dzień, a wiosna nie przyszła, więc może przyjdzie jutro? Zobaczymy.
W marcu Irena Suchorzewska
Raz śnieg pada, a raz deszczyk.
Na jeziorze już lód trzeszczy.
Błękit nieba lśni w kałuży,
bałwan w słońcu oczy mruży.
– Koniec zimy. Przerwa. Dzwonek.
– To nie dzwonek. To skowronek!
ZAGADKI:
Pada z chmurki na podwórze, zostają po nim kałuże. (deszcz)
Lecą małe, białe kulki, z ciemnej, zimnej chmurki. (grad)
Świeci na niebie żółte i gorące. Od razu poznasz, że to... (słońce)
Szumi w gałęziach drzewa, w kominie głośno śpiewa,
Łódkom wzdyma żagle, z głowy kapelusz zerwie nagle,
Na wodzie goni fale, lecz go nie widać wcale. (wiatr)
To są gwiazdki, choć nie świecą, tylko z ciemnej chmury lecą.
A gdy już na ziemię spadną, bielą ją okryją ładną. (śnieg)
Marcowe żaby
sł. Agnieszka Galica muz. Tadeusz Pabisiak
1. Już wiosna na polach sadzi krokusy,
Zając siedzi pod sosną, marzną mu uszy
Ref.: A żaby rechu-rech, żaby się cieszą,
Że ten marzec rechu-rech wszystko pomieszał.
Raz słońce, a raz deszcz, idzie wiosna a tu śnieg.
Bo w marcu jak w garncu rechu-rech żabi śmiech.
2. A deszczem umyte drzewa są czyste,
Na gałązkach już rosną kotki puszyste.
Ref.: A żaby....
3. Na łące bociany głośno klekocą.
Rankiem słońce przygrzewa, mróz mrozi nocą.
Ref.: A żaby...
Marcowe niebo Czesław Janczarski
Jakie jest dziś niebo?
Błękitne...
Różowe...
Kto je tak maluje?
Słoneczko marcowe.
Kapie z sopli woda i śnieg
znika z łąki.
Słońce dzisiaj robi
wiosenne porządki.
Idzie pani, wietrzyk wieje Marta Bogdanowicz
Idzie pani: tup, tup, tup, Delikatne uderzanie w plecy na przemian końcami palców wskazujących.
dziadek z laską: stuk, stuk, stuk, Delikatne uderzanie jednym palcem.
skacze dziecko: hop, hop, hop, Opieranie dłoni na przegubie i przenoszenie punktu oparcia na palce.
żaba robi długi skok. Delikatne uderzanie opuszkami palców w dwie odległe części ciała.
Wieje wietrzyk: fi u, fi u, fi u, Dmuchanie w jedno i drugie ucho kolegi.
kropi deszczyk: puk, puk, puk, Delikatne stukanie w plecy wszystkimi palcami.
deszcz ze śniegiem: chlup, chlup, chlup, Delikatne uderzanie dłońmi zwiniętymi w miseczki.
a grad w szyby: łup, łup, łup. Delikatne uderzanie pięściami.
Świeci słonko, Gładzenie pleców ruchem okrężnym całą dłonią.
wieje wietrzyk, Dmuchanie we włosy.
pada deszczyk. Stukanie palcami.
Czujesz dreszczyk? Uściśnięcie karku.
W poszukiwaniu wiosny Urszula Piotrowska
– W marcu jak w garncu – westchnął słoń Izydor. – A Wiosny ani widu, ani słychu!
I w tej samej chwili usłyszeliśmy wesoły śmiech. Nikogo jednak nie było widać.
– Tu jestem, szukajcie mnie – miły głosik dobiegał z podwórka.
– Kim jesteś? – pytał pajacyk Hopsalek.
– Nie wiesz? Przecież to ja, Wiosna!
– Chodź do nas, chcemy cię zobaczyć – zapraszaliśmy.
– Nie mogę, mam mnóstwo pracy. Możecie mnie odwiedzić w moim domku.
– A gdzie ten domek?
– Zostawię wam mnóstwo znaków, które zaprowadzą was do niego.
Wybiegłem na podwórko, żeby zatrzymać Wiosnę. Wołałem i wołałem, ale nikt nie odpowiadał.
Za mną przybiegł Hopsalek, a za nim słoń Izydor, trzymając w łapce wielką lupę.
– Misiu Anatolu – mówił podekscytowany słonik. – Będziemy detektywami, którzy szukają śladów.
Staliśmy na ganku i omawialiśmy plan naszej wyprawy, kiedy coś kapnęło mi na głowę. Popatrzyłem w górę, a tu woda z sopelek: kap, kap, kap.
– Tutaj na pewno była Wiosna, bo lód zaczął się topić – zawołał pajacyk. – Musimy szukać dalej, hopsa-lala.
Wtem pod murkiem zobaczyłem białe przebiśniegi, które kiwały do nas główkami.
– Skąd się tutaj wzięłyście, kwiatuszki?
– Wiosna nas obudziła – odpowiedziały cichutko. – Mamy wam przekazać wiadomość, że kolejny ślad można znaleźć na drzewach. Zadarliśmy głowy do góry i patrzyliśmy na korony drzew, ale niczego tam nie było z wyjątkiem wrony.
– Kra, kra, kra, wypatrujecie gniazd, maluchy? – zapytała wrona.
– Nie, tylko wiosennego znaku na drzewie – powiedziałem.
– Idźcie do parku i pytajcie o kotki – zakrakała.
Pobiegliśmy do parku. Śnieg na ścieżkach już stopniał. Tylko w niektórych miejscach leżały jeszcze brudne grudy.
– Gdzie mogą być te kotki? – zastanawiał się Hopsalek i zaczął wołać: – Kici, kici, kici.
A my wołaliśmy razem z nim.
– Co to za hałasy? – z drzewa zbiegła wiewiórka. – Zachowujcie się ciszej, bo obudzicie jeża, a on musi jeszcze trochę pospać. Przeprosiliśmy wiewiórkę, a ja opowiedziałem o naszych poszukiwaniach. A ona słuchała i uśmiechała się.
– Zaprowadzę was do tych kotków, ale one nie potrafi ą mówić.
I jak obiecała, tak zrobiła. Stanęliśmy pod rozłożystą wierzbą.
– Oto wasze kotki.
A to były bazie! Przecież niektórzy na śliczne srebrne bazie mówią kotki. Wiosna zostawiła nam znak, że tutaj była. Zacząłem przez lupę przyglądać się gałązkom. I na jednej odkryłem szare piórko. To bardzo tajemnicza sprawa.
– Musimy znaleźć ptaszka, który zgubił to piórko. On na pewno wie, gdzie mieszka Wiosna.
Omijając kałuże, wędrowaliśmy dalej parkowymi alejkami. Słoneczko wysyłało do nas swoje promyki, żeby nam ogrzały zmarznięte łapki. Wyszliśmy z parku i znaleźliśmy się na łące. Nagle nad naszymi głowami rozległ się piękny śpiew. Podniosłem głowę. Nad łąką latały ptaszki i śpiewały i śpiewały. Jeden sfrunął do nas i przysiadł na ramieniu Hopsalka.
– Jestem skowronkiem – zaświergotał ptaszek. – Wiosna powiedziała, że będziecie mnie szukać.
– Czy to ty jesteś tym znakiem, który nam zostawiła? – zapytał z powagą Izydorek.
Skowronek roześmiał się.
– Jestem znakiem, jeśli tak wam się podoba.
I zaprowadził nas do domku Wiosny. A ona już czekała z herbatą i pysznymi ciasteczkami.
– Witajcie, przyjaciele. Udało się wam mnie odnaleźć, mimo że zostawiłam tak mało śladów.
Spędziliśmy z Wiosną bardzo miłe popołudnie. Obiecaliśmy, że znowu ją odwiedzimy. Wiosna serdecznie nas zapraszała, choć wiadomo, że czeka ją mnóstwo pracy.
Gdzie jesteś wiosenko?” - rymowanka:
Wiosno, wiosenko gdzie jesteś?
Odezwij się do nas z daleka.
Tu każde najmniejsze ździebełko
Na twoje przyjście już czeka.
Kapanie Joanna Wasilewska
Przyszła ciemna chmurka,
Deszcz popłynął ciurkiem.
Pada deszczyk: kap, kap, kap.
Rynna wodę zbiera,
Kiedy jest ulewa.
Leci woda z rynny: kap, kap, kap.
Deszczyk zmoczył drzewa,
W liściach wodę zbierał.
Pada woda z liści: kap, kap, kap.
Na krzakach i trawach
Rosę porozkładał.
Spadają kropelki: kap, kap, kap.
Rymowanka z paczką Jakub Piotrowski
– Na stoliku leży paczka –
zakwakała głośno kaczka.
Z paczki tej wypadła czapka.
Wzięła ją zielona żabka
Obserwował to zajączek,
gdy jadł z marmoladą pączek.
Szybko włożył go do teczki,
po czym schował się do beczki.
Przebiśnieg Wanda Chotomska
Przebija się przez śnieg. a gdy się już przebije,
woła: – Nareszcie żyję!
I bardzo cieszy się z tego, że wyszedł na świeże powietrze.
Przebiśnieg, przebija,
wyciąga zieloną szyję milimetr po milimetrze.
Dłonie i palce Małgorzata Barańska
Tu mam palce do pstrykania, Pstrykanie palcami obu dłoni.
a tu pięści do stukania. Stukanie dłońmi o podłogę.
To są dłonie – a do czego? Pokazywanie obu dłoni.
Do klaskania, mój kolego! Klaskanie.
To jest jeden mały kciuk, Pokazywanie zamkniętej dłoni z wystawionym kciukiem.
a to drugi mały kciuk. Pokazywanie drugiej, zamkniętej dłoni z wystawionym kciukiem.
Jednym kciukiem stukam – stuk! Rytmiczne stukanie kciukiem o podłogę.
Drugim kciukiem pukam – puk! Rytmiczne pukanie drugim kciukiem o podłogę.
Palec wskazujący Rytmiczne wskazywanie palcem wskazującym jednej ręki dzieci przedmiotów w sali.
wszystko pokazuje.
Nigdy paluszkowi Rytmiczne wskazywanie palcem wskazującym jednej ręki.
pracy nie brakuje!
Gdy liczyłem palce, Pokazanie kolejnych palców jednej dłoni: kciuk, wskazujący, serdeczny.
przyszło mi do głowy, Rytmiczne pokazywanie trzech kolejnych palców drugiej dłoni.
że ten, co jest w środku, Rytmiczne dotykanie się opuszkami palców środkowych obu dłoni.
to się zwie środkowy.
Czwarty palec, wiem na pewno, Wskazywanie kolejnych czterech palców jednej dłoni, drugiej dłoni.
jest uprzejmy, miły, grzeczny.
Mama na nim ma pierścionek. Stukanie palcami serdecznymi o podłogę.
On nazywa się serdeczny. Położenie obu dłoni na sercu.
Przypomnieć sobie muszę, Rytmiczne obracanie nadgarstkami.
gdzie piąty mam paluszek.
Tutaj jest paluszek mały, Zamykanie obu dłoni – małe palce proste.
Do zabawy doskonały! Rytmiczne dotykanie opuszkami małych palców o siebie.
To są nasze palce, Rytmiczne otwieranie i zamykanie obu dłoni.
Już ich nazwy znamy
i tych palców nazwy Rytmiczne poruszanie nadgarstkami (prawo – lewo) – palce wyprostowane.
chętnie powtarzamy!
Kciuki, wskazujące, Prostowanie kolejnych palców zaciśniętych dłoni i nazywanie ich.
środkowe, serdeczne,
a na końcu małe –
wszystkie bardzo grzeczne! Rytmiczne stukanie wszystkimi palcami jednocześnie o podłogę
Wiosna idzie Ewa Szelburg-Zarembina
Przyleciały skowroneczki
z radosną nowiną,
zaśpiewały, zawołały
ponad oziminą:
– Idzie wiosna! Wiosna idzie!
Śniegi w polu giną!
Przyleciały bocianiska
w bielutkich kapotach,
klekotały, ogłaszały
na wysokich płotach:
– Wiosna! Wiosna idzie!
Po łąkowych błotach!
Przyleciały jaskółeczki
kołem kołujące,
figlowały, świergotały
radośnie krzyczące:
– Idzie wiosna! Wiosna idzie!
Prowadzi ją słońce!
Kotki Wanda Grodzieńska
Na gałązkach wierzb pod miedzą
Szarosrebrne kotki siedzą.
A tuż we wsi, wśród opłotków,
Skacze mnóstwo burych kotków.
Możesz wybrać je do woli.
Powiedz, które kotki wolisz.
Oznaki wiosny Marta Olechowska
Żółte słoneczko na niebie się śmieje,
łagodny wietrzyk wesolutko wieje.
Krokus nieśmiało z ziemi się podnosi,
deszczyk wiosenny zmarzłą ziemię rosi.
Ptaszki wróciły i głośno ćwierkają,
wierzby puszyste bazie wypuszczają.
Ciepło wokoło, zima precz już poszła,
a na jej miejsce przyszła piękna wiosna.
Już idzie wiosna Beata Bielska
Kochane Dzieci! To ja miś Anatol! Witam was wesoło i zielono. Czujecie powiew wiosennego wiatru? Tak, to już... Pani Wiosna powiedziała: „Dzień dobry”! A skowronek zaśpiewał pierwszą piosenkę. Pomachajcie do rozbudzonej przyrody. Wczoraj przywitałem pierwszą zieloną trawkę i pąki na gałązkach. Rozmawiałem także z bocianem i pszczółką. Przyglądałem się promykom słońca, które odbijały się w pobliskim stawie. Byłem tak zachwycony, że zacząłem malować obraz! Proszę, zamknijcie oczy i wejdźcie do mojego wiosennego krajobrazu... Poczujcie zapach fiołków i tulipanów. Spójrzcie na krzewy i drzewa pokryte pąkami i pierwszymi zielonymi listkami. Idąc, omijajcie bukiety przylaszczek i przebiśniegów. Oto mrówki i pszczółki radośnie pracujące wśród świergotu ptaków i szeptów motyli... Maleńkie krople
wiosennego deszczu leciutko odbijają się od waszych nosków i spadają na rośliny. Unosicie rączki do ciepłych promyków słońca, ogrzewających przyrodę. Jest wiosenny, piękny dzień. Słońce uśmiecha się wysoko. Wspaniale jest zatrzymać się na miękkiej ścieżce i przytulić stopy do mchu. Przeciągnijcie się teraz i usiądźcie prosto. Wykonajcie kilka głębokich oddechów. Uśmiechnijcie się do wiosennego krajobrazu i otwórzcie oczy...
3. „Szukamy wiosny w lesie” – zabawa ruchowa do bajki. Przebieg: Dzieci chodzą swobodnie w różnych kierunkach, zatrzymują się i rozglądają wkoło, wdychają wiosenne powietrze. Idą dalej – co jakiś czas pochylają się i wąchają pierwsze kwiaty. Zatrzymują się i słuchają śpiewu ptaków, przykładając rękę do jednego potem do drugiego ucha. Biegną wąską ścieżką między stawami ostrożnie, aby nie wpaść do wody. Odpoczywają na miękkim mchu – leżenie w dowolnej pozycji.
Wkrótce Święta Wielkanocne Urszula Piotrowska
Wybrałem się z wizytą do zajączka Berka. Wziąłem bukiecik srebrnych bazi i pomaszerowałam. Cieszyłem się, że znowu spotkam prababcię Ani. To dla niej niosłem bazie. Powolutku dreptałem znajomymi ulicami. Wreszcie stanąłem przed domem moich przyjaciół. Właśnie mamusia Ani myła okna. Prasku, prasku i szyba zalśniła w słońcu. Wszedłem na ganek, ale szybko z niego zeskoczyłem, bo drzwi otworzyły się szeroko i wybiegł z nich tatuś z wielkim dywanem. Rozwiesił dywan na trzepaku i energicznie trzepał: pac, pac, pac. Bałem się, że zrobi w nim dziurę. Nagle zauważyłem prababcię Ani, która wychodziła z ogródka.
– Miś Anatol! – zawołała na mój widok. – Dawno niewidziany gość. Ojej, zawstydziłem się tym miłym powitaniem. Zrobiłem piękny ukon i wręczyłem bukiecik.
– Jakie śliczne kotki wierzbowe, mam nadzieję, że nie uciekną – żartowała prababcia. Zaprowadziła mnie do pokoju Ani.
– Przyszedł do was pomocnik – powiedziała.
Zajączek Berek i lale oglądali jakieś ziarenka. A Ania wycinała z kolorowego papieru baranka, zajączki i kurczaczki. Tak byli zajęci, że nie usłyszeli, co prababcia mówiła.
– A kuku! – zawołałem. – Jestem!
– Misiu, misiu – zapiszczały lale. – Wystraszyłeś nas! A Berek zaczął podskakiwać i pokrzykiwać:
– Pomożesz nam wybrać najładniejsze ziarenka owsa! Najładniejsze ziarenka, tralala!
– Jeśli je dzisiaj zasiejecie, to zdążą wyrosnąć do Świąt Wielkanocnych – powiedziała prababcia.
I zabraliśmy się do pracy. Do kolorowych doniczek wsypaliśmy ziemię, a potem wysialiśmy ziarenka. Ania poustawiała doniczki na parapecie, żeby roślinki miały światło. Prababcia pokazała nam, jak należy podlewać owies. Wdrapałem się na parapet i obserwowałem uważnie, czy ziarenka zaczęły kiełkować. Nic się jednak nie działo.
– Może mają za mało wody? – pytałem.
– Oj, misiu, misiu – zaśmiała się prababcia – tak szybko nie urosną. Odwiedź nas w Wielki Piątek. Wtedy dopiero zobaczysz, jakie będą zielone łączki. Nie mogłem doczekać się następnej wizyty. W Wielki Piątek z samiutkiego rana, popędziłem jak wiatr. Aż trudno było uwierzyć, gdy zobaczyłem nasze doniczki z zielonym owsem. Zakręciłem się z radości w kółko i o mało nie wpadłem do wielkiego kosza z jajkami.
– Będziemy robić pisanki! – zawołały lale, widząc moją zdziwioną minę.
– A jak się robi pisanki? – pytałem.
– Po prostu maluje się jajka.
Nie wiedziałem, że robienie pisanek może sprawić tyle radości. Na jednej pisance namalowałem pszczółki i kwiatki, a na drugiej samochodziki. Lale malowały piękne wzorki i szlaczki. Ojej, jakie one są cierpliwe. A Berek pomalował jajko na zielono i powiedział, że to jest kapuściana pisanka. Ten Zajączek jest taki zabawny, cha, cha, cha. Muszę wam jeszcze powiedzieć, że przez cały czas dobiegały do mnie pyszne zapachy. Aż wstyd się przyznać, ale zapytałem Anię, co tak pachnie.
– Od wczoraj robimy wypieki – odpowiedziała dziewczynka.
– Jakie wypieki?
– Świątecznie, Anatolku, świąteczne wypieki – tłumaczyła Ania i układała swoje papierowe kurczaczki, baranki i zajączki między źdźbłami owsa. Podreptałem do kuchni. I co zobaczyłem? Pierniki, pierniczki i babki. Ale prawdziwy specjał – mazurek – nie był jeszcze gotowy. „No to poczekam” – pomyślałem. Nigdy nie widziałem wielkanocnego mazurka.
A potem przyszła ciocia Joasia i przyniosła piękną białą serwetkę obszytą koroneczkami.
– Włożymy ją jutro do koszyka na święconkę – powiedziała prababcia i pogłaskała mnie po łebku.
Gdy wieczorem wracałem do przedszkola, myślałem o tym wszystkim, co dzisiaj się wydarzyło. Lala Amelka, słoń Izydor, pajacyk Hopsalek i Żyrafka czekali na mnie na werandzie. Niosłem dla nich doniczkę z zielonym owsem i wesołe pisanki.
Owies Mieczysława Buczkówna
Posieję na spodku owies,
może mi wyrośnie, kto wie.
Od rana dzisiaj się cieszę,
pięknie mi owiesek wzeszedł.
Już białą serwetę ścielę,
zieleń się owiesku, zieleń!
Rośnijże, długo nie zwlekaj!
Cukrowy baranek czeka.
Wielkanoc Marcin Przewoźniak
Na tym stole wielkanocnym,
gdy z dorosłych nikt nie patrzy,
bazie w krąg rozkłada Wiosna
i zaczyna swój teatrzyk.
W berka bawią się pisanki,
po talerzach się ślizgając.
A z cukrowym zaś barankiem
z czekolady tańczy zając.
A ten żółty kurczak z waty,
który nóżki ma z zapałek,
wylał całą wodę z kwiatów
piszcząc: „Lany poniedziałek!”
Śmigus-dyngus Dorota Gellner
– Śmigus-dyngus! Śmigus-dyngus! – wołał Staś, pędząc za Krychą z konewką pełną wody.
– Uważaj! – krzyknęła nagle Krycha. – Uważaj na zakręcie!
– Przecież uważam! – pisnął Staś i wyłożył się jak długi, wylewając wodę z konewki.
– Nic ci nie jest? – dopytywała się przejęta Krycha.
– Nic – wymamrotał Staś. – Jestem tylko trochę mokry.
– W taki dzień to całkiem normalne – zauważył Arkadiusz, ciągnąc po ziemi wiadro z wodą. – Ale – dodał, zwracając się do Stasia – czy musisz leżeć akurat pod moimi nogami? Nie możesz położyć się gdzie indziej?
– Jak dobrze, że cię widzę – ucieszyła się pani Kowalska na widok Arkadiusza. Skoro już tak koniecznie chcesz coś podlewać, to bądź tak dobry i podlej krzak bzu w moim ogródku.
– Ale ja chciałem podlać Krychę – zmartwił się Arkadiusz.
– Krycha może poczekać – pocieszyła go pani Kowalska.
– Pewnie, że mogę – zgodziła się prędko Krycha. – Najchętniej do przyszłego roku!
N. pyta dzieci: Co wołał Staś, pędząc z konewką pełną wody?; Kogo gonił?; Dlaczego był cały mokry?; O co poprosiła Stasia pani Kowalska?; Czy można oblewać ludzi z konewki?
Wypowiedzi dzieci na temat własnych doświadczeń związanych ze zwyczajem oblewania się wodą w lany poniedziałek.
Na świątecznym stole
sł. Danuta Gellnerowa muz. Magdalena Melnicka-Sypko
Na świątecznym stole pisanki jak kwiaty,
a obok pisanek – baby pękate.
Potańczyć by chciały, poskakać by chciały,
ale stół świąteczny jest dla nich za mały!
Potańczyć by chciały, poskakać by chciały,
ale stół świąteczny jest dla nich za mały!
Cukrowy baranek Ewa Szelburg-Zarembina
Cukrowy baranek ma złociste różki.
Pilnuje pisanek na łące z rzeżuszki.
A gdy nikt nie patrzy, chorągiewką buja
i cichutko meczy święte „Alleluja”.
Pisankowa bajeczka Agnieszka Galica
Zajrzały wróbelki do kurnika i zobaczyły, że kura zniosła cztery jajka.
– Ko-ko-ko – zagdakała. – Leżcie tu cichutko.
I poszła szukać ziarenek na podwórku. Ale jajka myślały, że są mądrzejsze od kury.
Turlały się i postukiwały skorupkami, aż usłyszał je kot.
– Mrau – powiedział. – Będzie z was pyszna jajecznica.
– Nie, nie! – Trzęsły się ze strachu jajka. – Nie chcemy na patelnię!
– Uciekajcie – ćwierkały wróbelki. – Schowajcie się przed kotem.
– Nie dam się usmażyć! – zawołało pierwsze jajko i poturlało się przed siebie. Po chwili wróciło i zaśpiewało wesoło:
– Jestem czerwone w czarne kropeczki, nikt nie zrobi jajecznicy z takiej biedroneczki.
– Co ci się stało? – pytały pozostałe jajka.
– Pomalował mnie pędzelek kolorową farbą i już nie jestem zwykłym jajkiem, tylko wielkanocną pisanką. Drugie jajko też poturlało się do pędzelka i rzekło grubym głosem:
– To nie jajko, tylko tygrys, nie rusz mnie, bo będę gryzł. Teraz wyglądało jak pisankowy tygrys w żółto-czarne paski.
– Brawo! – ćwierkały wróbelki.
– I ja też, i ja też – wołało trzecie.
Trzecie jajko wróciło całe zieloniutkie i pisnęło:
– Jestem żabka, każdy to wie. Czy ktoś zieloną żabkę zje? Nie!
Trzy pisanki były bardzo zadowolone. Czwarte jajko zbladło ze strachu.
– Pospiesz się! – ćwierkały wróbelki. – Kot idzie.
– Tylko jedno jajko? – mruczał kot. – Ugotuję cię na twardo.
– Ojej, ratunku! – wołały przerażone wróbelki. – Teraz na pewno kot cię zje.
– Trach-trach-trach! – skorupka pękła na małe kawałki i... wyszedł z niej żółty kurczaczek.
Zamrugał czarnymi oczkami i zapiszczał:
– Wielkanocna bajka, wyklułem się z jajka!
A wróbelki zaćwierkały, że „w świątecznym koszyku jest pisanek bez liku”.
Pisanki Elżbieta Maria Minczakiewicz
Leżą już na stole
Jajka malowane.
Ozdobione wzorkiem,
Farbą nakrapiane.
Pisanki, kraszanki,
Jajka malowane.
Nie ma Wielkanocy
Bez barwnych pisanek.
Pisanki – rozwiązanie zagadki Bożeny Formy.
Malowane jajka wszystkie kolorowe.
Jak je nazywamy, czy ktoś mi odpowie. (pisanki)
Skorupka i kurczątko Jakub Piotrowski
Wysiaduje kwoka jajka.
I choć mówią, że to bajka,
ona nie śpi, tylko czuwa,
gdy kurczątko się wykluwa.
Woła pisklę: – To nie łatwe
przebić się przez grubą warstwę,
która jest skorupką zwana
od Szczecina do Poznania!
Stuka dzióbkiem równo, sprawnie,
aż skorupka się rozpadnie.
Dumnie stroszy złote piórka:
– Piękna ze mnie będzie kurka.
Czy to jajo, czy nie jajo? Patrycja Siewiera-Kozłowska
W gniazdku jajo raz leżało,
Które dziwnie popękało.
Wyszła z jaja głowa mała,
Małym oczkiem zamrugała.
Na niej dziobek – też malutki
(to małego gniazdka skutki).
A na końcu małe nóżki,
Każda nóżka ma paluszki.
Jeszcze tylko ogon mały
Oto kurczak doskonały!
Przyszła do nas Wielkanoc Beata Bielska
Drogie dzieci! Nasze wiosenno-bajkowe spotkanie jest dla was kolejnym zaproszeniem. Zapraszam dziś do krainy wielkanocnych zajączków. Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że każdy z was jest wielkanocnym szaraczkiem z długimi uszami. Siedzicie właśnie na miękkiej trawce i rozmyślacie o świętach wielkanocnych. Każdy trzyma w łapkach zaczarowane bazie. Wiatr lekko kołysze cieniutkimi gałązkami – kotkami. Spełniacie wiosenne marzenia wszystkich ludzi, a wasza zabawa jest niewidzialną niespodzianką. Pomagacie w wiosennych porządkach domowych: układacie zabawki na pólkach, malujecie pisanki, a do wazoników wkładacie bazie i palmy. Wielkanocne zajączki rozdają przecież wielkanocne uśmiechy – niespodzianki. Przytulacie się do drzew i kwiatów na wiosennym spacerze. Wszystko się może zdarzyć... Spróbujmy teraz zamienić się w żółte kurczaki, takie puszyste – proste... Prawda? Wyobraźcie sobie, że każde z was jest maleńką, mięciutką kuleczką, która radośnie podskakuje po wiosennej trawce, a wiatr śpiewa kołysankę o baśniowych świętach wielkanocnych. Żółte kurczaki są mocno przytulone do siebie i cieszą się już spokojem oraz kolorowymi pisankami w koszyczku. To dobrze, że są dni pełne radosnych niespodzianek. Możecie jeszcze trochę pomarzyć... A teraz pomachajcie rączkami do zajączków i kurczaków... Rozejrzyjcie się wokół i wyruszcie na spotkanie ze świętami.