Emilia Zaręba
nr indeksu: 235814
Analiza i interpretacja wiersza Mirona Białoszewskiego ot-zobaczew
Toruń 2012
Białoszewski Miron
ot-zobaczew
kręcenie piaskowej piechoty
sosny niejasne cienienia
bieg znagł will jak łani
i luz dnia
pociemkami ziemia puchnie
góra z kurzu podbicia podtentegowuje
pijak psem łe ! pies pijakiem łe ! łe !
szcz
ęk kolei koluszkowych
przelateja
reszta sztywna linia kondukto-
rzyc płci lamp Otwock – Sochaczew1
Twórczość Mirona Białoszewskiego niemal zawsze nastręcza wiele trudności interpretatorom. Brak jest w niej tego, co tradycyjnie uważa się za językową nadorganizację utworu, np. rymów, paralelizmów składniowych, uporządkowania rytmicznego2. Przez to może sprawiać wrażenie niezrozumiałej, niekiedy nawet trudnej, czy wręcz niemożliwej do artykulacji. Jak się jednak okazuje, charakterystyczny dla poety brak ścisłej ramy kompozycyjnej utworów czy niedbałość o poprawność językową wypowiedzi nie wykluczają istnienia nadorganizacji3. Co więcej, to właśnie te cechy ją właśnie stanowią. Poetyka Białoszewskiego ma na celu zwrócenie uwagi czytelnika na sam komunikat4, a nie na jego formę (co paradoksalnie sprawia, że odbiorca automatycznie skupia się na formie, rzadko wcześniej spotykanej w literaturze). Dlatego każdy badacz przystępujący do pracy nad dziełem Białoszewskiego musi być pogodzony z możliwością porażki. Nie wszystko jednak musi malować się w czarnych barwach, gdyż poeta już w samych utworach daje potencjalnemu interpretatorowi wskazówki co do jego pracy. Zawarte są one w charakterystycznym dla Białoszewskiego sposobie pojmowania języka, jako plastycznej materii, którą każdy artysta może wykorzystać na własny sposób. Nie chodzi tu jedynie o zaskakujące zestawianie słów już występujących w języku – poeta tworzy nowe słowa, które według niego są bardziej odpowiednie do opisania tej rzeczywistości, którą on postrzega. Świadczy to o niesamowitej wrażliwości Białoszewskiego na świat i jego oblicza, których zwykły człowiek może nie dostrzegać. Stąd tak wielki problem ze zrozumieniem twórczości tego poety.
Wiersz Mirona Białoszewskiego jest przykładem liryki sytuacyjnej. Autor przedstawia odbiorcy impresję. Pragnie przekazać wrażenie, jakie wywarł na nim pewien widok. W typowy dla siebie sposób opisuje to, czego doświadczył. Utwór przedstawia pewien szczególny moment, jest to urywek z podróży pociągiem. Wskazuje na to niemal każdy wers wiersza. Za pomocą zaskakujących zestawień i metafor, podmiot liryczny opisuje widok, którego doświadczył, odbywając podróż koleją. Wskazuje na to zastosowanie w wierszu rytmu, który przywodzi na myśl skojarzenia z odgłosem jadącego pociągu. Tematyka tego utworu jest często poruszana w twórczości poety. Nie chodzi jedynie o wykorzystanie motywu pociągu, lecz raczej o zainteresowanie Białoszewskiego rzeczami i wydarzeniami prostymi, wręcz plebejskimi, które są dostępne każdemu. Takiej konstrukcji świata przedstawionego towarzyszy wykorzystanie w utworach języka potocznego, a nawet i stylizowanego na mówiony. Tezę o stylizacji na język mówiony potwierdza także fakt, iż cały utwór cechuje eliptyczność5. Zdania wydają się niedokończone, funkcję niektórych wyrazów przejmują inne, hybrydy stworzone tylko dla tego celu i na potrzeby danego utworu. Związane jest to również z poczuciem indywidualizmu i chęcią bycia samotnikiem, które współistnieją z potrzebą towarzystwa i wspólnoty6.
Sam pierwszy wers również nasuwa skojarzenia z podróżą pociągiem. Podmiot liryczny używa wyrażenia „kręcenia piaskowej piechoty” aby przedstawić czytelnikowi obraz tumanów piasku, wzbijających się na skutek podmuchu wiatru, jaki wywołał pociąg. Pył unosi się w powietrze, tworząc kształty. Dalej podmiot liryczny dostrzega las sosnowy, jednak widok nie jest wyraźny. Poprzez gałęzie niekiedy prześwieca słońce, stąd owe „niejasne cienienia”. Z odległości, jaka dzieli podmiot liryczny z sosnami, oraz z faktu, że jedzie on pociągiem, wynika właśnie ta niejasność, nieostrość obrazu. Być może osoba mówiąca nie jest w stanie do końca zidentyfikować gatunku drzew. Nagle, przed oczami podmiotu lirycznego pojawiają się pędzące wilki („bieg znagł will jak łani” – „wille” interpretuję tu jako samicę wilków. Argumentuję to porównaniem tego wyrazu do łani, które są samicami jeleni. Uważam, że Białoszewski w tym momencie chciał oddać pewną delikatność chwili. Wyrażenie „samica wilka” nie nadaje się do takiego celu, stąd ten neologizm. Co więcej, łanie kojarzą się z gracją, typowym dla nich wdziękiem. Wydaje mi się, że autor chciał na zasadzie zestawienia, jednak nie kontrastowego, porównać oba gatunki zwierząt. Za pomocą takiego porównania nastąpiło przeniesienie cech charakterystycznych dla łani na wilki. Możliwe jest też, że podmiot liryczny w pierwszym momencie pomylił wilki z łaniami właśnie).
Krajobraz, który zza szyby obserwuje podmiot liryczny, cały czas się zmienia. Gra światłocieni, zauważona już wcześniej w gałęziach sosen, teraz sprawia, że ziemia przybiera różne kształty. Przez cienie, rzucane prawdopodobnie przez drzewa, wydaje się obserwatorowi, że staje się ona spuchnięta. Podmiot liryczny jest zdumiony i zachwycony obrazem, jaki przedstawia mu się przed oczyma, autor przekazuje to jednak w typowy dla siebie sposób, tworząc w tym celu neologizmy. Dalej po raz kolejny wzbija się w powietrze tuman kurzu, który nadawcy wiersza wydaje się być wielki, niczym góra. Podmiot nie skupia się jednak tylko na opisie obserwowanej przyrody – w utworze pojawiają się również postaci psa i pijaka, prawdopodobnie jedynych towarzyszy podróży.
Opis widoku z okna pociągu przerywa odgłos lokomotywy – to on sprawia, że podmiot liryczny traci ów szczególny moment zachwytu. Dalej dostrzega już tylko linie kolejowe, konduktorów sprawdzających bilety, słyszy charakterystyczny stukot kół o szyny. Aby wyrazić wszystkie dźwięki, jakie odbiera, osoba mówiąca w wierszu posługuje się onomatopejami. Przykładem może być wyrażenie „łe! łe!”, które autor umieścił koło postaci pijaka i psa. Początkowo może się wydawać, iż jest to odgłos zniechęcenia, być może nawet i zniesmaczenia podmiotu lirycznego towarzystwem, w jakim przyszło mu podróżować. Gdy spojrzymy jednak na całość wiersza, oczywistym wydaje się być to, iż ten wyraz dźwiękonaśladowczy ma oddać charakterystyczny dźwięk, jaki wydaje nadjeżdżająca lokomotywa.
Kolejną onomatopeją jest jednosylabowy wyraz „szczęk”, który został rozbity przez poetę na dwie części, wbrew zasadom obowiązującym w gramatyce polskiego języka. Ma to na celu dodatkowe podkreślenie swoistego rytmu, jaki Białoszewski nadał wierszowi. Co więcej, rozbicie graficzne tego wyrazu zaznacza się wyraźnie w strukturze wiersza, poprzez wcięcie w wersie. Do tej pory rytm wiersza, który oddawać ma melodię pociągu, był spokojny, wręcz senny. Następuje przedzielenie wyrazu, a rytm staje się coraz bardziej dostrzegalny. Zmienia się również coś jeszcze – Białoszewski wykorzystuje zjawisko instrumentacji głoskowej, by tym bardziej zaznaczyć w wierszu dźwięki, jakie wydaje pociąg. Białoszewski stara się reprodukować elementy tła dźwiękowego7, czy to za pomocą nadania utworowi odpowiedniej rytmiki, czy też poprzez wprowadzenie wyrazów dźwiękonaśladowczych. Świadczy to o niezwykłej wrażliwości poety na każdy aspekt empirycznego doświadczania. Każdy element rzeczywistości jest równie ważny, dlatego Białoszewski chce w jak największej mierze oddać całokształt obserwowanych zjawisk.
Przez to, iż bohater wiersza został oderwany od obserwacji świata za oknem pociągu, zaczął dostrzegać jedynie to, co w przestrzeni pojazdu się znajduje i co przez niego jest wydawane. Widzi już tylko linie kolejowe, słyszy tylko coraz bardziej uporczywy stukot kół, dostrzega jedynie „konduktorzyce”. Odbiorcy bardzo łatwo jest zaobserwować swobodny charakter dnia, „luz”, o którym wspomina podmiot liryczny. Ten nastrój daje się wyczuć w całym wierszu – opis jest niewymuszony, naturalny. Spokojny ton jest dodatkowo potęgowany przez obrazy przedstawiane przez nadawcę – spokojnie unoszące się tumany kurzu i piasku. Owszem, materia się porusza, jednak nie daje się odczuć gwałtowności tego ruchu, ona zaledwie „podtentegowuje”, jak ujmuje to podmiot liryczny. Zachwyt nad przyrodą zakłóca jedynie napomnienie o towarzyszach podróży, lecz tylko pozornie. Nie dekoncentrują oni jednak nadawcy, wręcz przeciwnie – wydają się oni być wpisani w moment, idealnie do niego pasują. Wszak nie odzywają się, ich głosy zakłóca odgłos wydawany przez lokomotywę. I to właśnie te charakterystyczne dla pociągu dźwięki odrywają podmiot liryczny od obserwacji zewnętrznego świata. Magiczny moment zapomnienia i fascynacji przestrzenią poza pociągiem ustępuje miejsca szarej, pociągowej rzeczywistości.
Warstwą utworu, która najbardziej wyróżnia się w całej twórczości poety, jest warstwa językowa. Również i w ot-zobaczewie Białoszewski daje popis swoich zdolności. Na pierwszy plan wysuwają się neologizmy, utworzone przez poetę. Ja chciałabym się skupić na tych, które najbardziej przykuły moją uwagę. Jeden z nich to „konduktorzyce”, gdzie poprzez dodanie odpowiedniego formantu do podstawy, jaką był wyraz „konduktor”, otrzymał Białoszewski wyraz nacechowany negatywnie. Idealnie wpisuje się to w nastrój wiersza – „kontuktorzyce” pojawiają się bowiem już po tym, jak bohater został oderwany od obserwacji przyrody. Poprzez negatywne nacechowanie wyraz ten kojarzy się z tym, co szare, pociągowe, zwyczajne. Co więcej, ich praca jednocześnie pozbawia je kobiecości. Podmiot liryczny pisze, iż są one „płci lamp linii Otwock-Sochaczew”. Nie interesuje go to, czy są to kobiety, czy mężczyźni – pracując jako konduktorzy są bowiem tacy sami, odróżnia ich jedynie to, w jakiej linii kolejowej pracują.
Kolejnym słowem stworzonym przez poetę jest „podtentegowuje”. Ciężko jest wyjaśnić, co właściwie robi „góra z kurzu”, którą opisuje podmiot liryczny. Motywacją do utworzenia tego wyrazu był bowiem zwrot z języka potocznego, który jest w stanie zastąpić niemal wszystko, co nadawca ma na myśli, gdy akurat brakuje mu odpowiedniego do tego słowa. Wydaje mi się, iż Białoszewski specjalnie użył tego właśnie zwrotu do stworzenia nowego wyrazu, gdyż to właśnie on idealnie podkreśla charakter chwili, w której człowiek kontempluje, zastanawia się nad czymś i nie zwraca zbytniej uwagi na to, jakimi słowami chce przekazać to, co widzi. Neologizm ten jest zgrabny, uroczy i łatwo odczytywalny przez odbiorcę, który kiedyś doświadczył uczucia braku odpowiednich słów do wyrażenia niezwykłych obrazów, jakie serwuje rzeczywistość.
Opis jest bardzo sugestywny i, pomimo wszystkich neologizmów, jakimi posługuje się autor, zrozumiały dla czytelnika na zasadzie prostych skojarzeń. Białoszewski w swoim utworze ot-zobaczew stara się pokazać czytelnikowi, jak wspaniały jest zachwyt nad zwykłą chwilą. Wiersz jest świadectwem poetyckiego patrzenia na rzeczywistość, zdumienia jej niezwykłością, której na co dzień się nie dostrzega. Jak Ewa Nofikow:
Twórczość Białoszewskiego, o której mówi się jako o poezji (lub prozie) konkretu oparta jest na rzeczywistości bezpośrednio dostępnej zmysłom. Nie tylko dlatego, że z tej rzeczywistości, jak każda twórczość, wyrasta, lecz dlatego, że ją tematyzuje. Białoszewski opowiada o niej w swych utworach, stara się ją porządkować, czyli poznać i zrozumieć. Mówiąc o porządkowaniu świata, mam na mysli takie działanie poetyckie, którego celem jest obserwowanie oraz wyjaśnianie pojawiających się w świecie układów. 8
Zdolność do odmiennego patrzenia na świat, jaką posiada Białoszewski, w wierszu ot-zobaczew najbardziej widoczna jest w pewnej wyczuwalnej zadumie, w nostalgicznym nastroju początkowej jego części. To właśnie ten charakter jest jedną z najbardziej magicznych i tajemniczych cech poezji Białoszewskiego. Miron Białoszewski centralnie sytuuje swoje poetyckie „ja”, staje się podmiotem przedstawiającym swoje zdziwienie światem i własnym sposobem mówienia o nim9.
http://www.kursywa.pl/?id=3107, dostęp dnia: 27.12.2011↩
S. Barańczak, Język poetycki Mirona Białoszewskiego, Wrocław 1974, s. 13.↩
Tenże, dz. cyt., s. 13.↩
Tenże, dz. cyt., s. 13.↩
Tenże, dz. cyt., s. 107.↩
Tenże, dz. cyt., s. 23.↩
Tenże, dz. cyt., s. 96.↩
E. Nofikow, Metafizyczne gospodarstwo Mirona, Białystok 2001, s.10.↩
B. Kaniewska, A. Legeżyńska, P. Śliwiński, Literatura polska XX wieku, Wyd. Poznańskie, Poznań 2005, s. 271.↩